Pedagogiczna Biblioteka Wojewódzka w Łodzi
Transkrypt
Pedagogiczna Biblioteka Wojewódzka w Łodzi
1 PEDAGOGICZNA BIBLIOTEKA WOJEWÓDZKA W ŁODZI - 12 LAT AUTOMATYZACJI Jarosław Jędrych Pedagogiczna Biblioteka Wojewódzka w Łodzi rozpoczęła automatyzację działalności bibliotecznej pod koniec 1992 r. od zakupu pierwszych 3 komputerów i instalacji małej sieci lokalnej. W następnym roku pierwsi pracownicy ukończyli kursy komputerowe, a wiosną rozpoczęliśmy poszukiwanie systemu bibliotecznego. Na konferencji w Toruniu przyjrzeliśmy się większości działających wtedy programów w działaniu i dokonaliśmy wstępnego wyboru systemu obsługi biblioteki "SOWA". Atutami tego właśnie systemu były przede wszystkim: prostota w obsłudze, względnie duża kompletność i praca w wielu środowiskach operacyjnych. Nie bez znaczenia były także sympatyczne kontakty z twórcami programu. Pierwsze moduły nabyliśmy latem 1993 r. i rozpoczęliśmy testowanie programu. Idąc za radą prof. Anny Sitarskiej zdecydowaliśmy poświęcić większość czasu nie na wprowadzanie danych katalogowych (co wówczas wydawało się oczywiste, niemniej przyniosłoby efekty najwcześniej po kilku latach), ale na takie działanie, które pozwoli jak najszybciej skorzystać z dobrodziejstw komputeryzacji użytkownikom. W naszym przypadku była to konwersja kartoteki zagadnieniowej z zakresu nauk pedagogicznych - specyficznej dla naszych czytelników. Temu poświęciliśmy 3/4 czasu, pozostałe 1/4 zajmowało wprowadzanie nowozakupionych pozycji oraz retrospektywne wprowadzanie danych katalogowych w programie informacyjno - wyszukiwawczym. Ta strategia szybko przyniosła wymierne efekty - już po kilku miesiącach od wprowadzanie danych "na czysto" (od 1 stycznia 1994 r.) mogliśmy udostępnić pierwszą, szczątkową bazę użytkownikom. Tworzone przy jej pomocy zestawienia bibliograficzne drukowane dla czytelników szybko zdobyły sobie popularność, która trwa do dziś. Konstruowanie i sporządzanie wydruków zestawień są naszą podstawową usługą informacyjną. Ale tu też napotkaliśmy pierwszą przeszkodę. Okazało się, że "SOWA" zasadniczo nie jest przygotowana do opisywania artykułów. Twórcy programu sugerowali wpisywanie danych metodą powiązań - artykułu z numerem czasopisma, tego z rocznikiem, a tego zaś z tytułem. Sposób ten wydał się nam pracochłonny, bardzo ekstensywny i nie do końca dający efekt zgodny z normami bibliotecznymi. Przyjęliśmy wobec tego własną drogę zbliżoną do zastosowanej kilka lat później w systemie "SOWA 2". Minusem takiej metody była niemożność wyszukiwania wg wszystkich elementów opisu. Niemniej był to nasz własny wybór i przyjęliśmy go ze świadomością ograniczeń. W ciągu następnych lat stopniowo rozszerzaliśmy zakres automatyzacji działań bibliotecznych dodając moduły retrokonwersji z bazy danych Przewodnika Bibliograficznego, akcesję druków zwartych wraz z wydrukiem inwentarzy, a w końcu moduł udostępniania bazy przez Internet. Wciąż przed nami pozostaje ryzykowny proces automatyzacji wypożyczeń. W najbliższym czasie będziemy też musieli zautomatyzować korzystanie z Bibliografii Zawartości Czasopism. W tej chwili (na dzień 31.12.2003 r.) dysponujemy trzema własnymi bazami (druki zwarte, artykuły, dokumenty audiowizualne), które łącznie liczą ponad 227.000 rekordów oraz bazą danych Przewodnika Bibliograficznego. Aby być precyzyjnym powiedzieć należy, że w niniejszym tekście cały czas mowa jest o programie zwanym dziś "SOWA 1" działającym w systemie operacyjnym DOS, w odróżnieniu od późniejszych wersji "SOWA 2" czy "SOWA" pod Windows. Wszelkie uwagi i zastrzeżenia dotyczą tej wersji programu i niewykluczone, iż są rozwiązane w innych wersjach, niemniej - głównie ze względów na ograniczenia finansowe - nie posiadamy ich. nwentualna zmiana oprogramowania na "SOWA Windows" także pozostaje przed nami. System Obsługi Bibliotek "SOWA" w trakcie prawie 11-letniej eksploatacji wykazał swą niewątpliwą przydatność. Dzięki niemu uproszczeniu uległy liczne czynności biblioteczne, ale przede wszystkim stał się znakomitym narzędziem informacyjnym. Umożliwia wszechstronne przeszukiwanie baz danych - odpowiedników katalogów i kartotek - oraz szybkie i precyzyjne tworzenie zestawień 2 tematycznych. Dzięki niemu użytkownicy Biblioteki otrzymują produkt w znacznie większej mierze spełniający ich wymagania niż przy użyciu środków tradycyjnych. Przekłada się to pośrednio na zadowolenie użytkowników, a co za tym idzie ocenę i renomę Biblioteki, a także zadowolenie pracowników z świadczonych przez siebie usług. System ma też swoje wady. W miarę elastyczna konstrukcja umożliwia dostosowywanie tylko niektórych parametrów do potrzeb. Większość uwag musiała pozostać nieuwzględniona, co oznacza, że bibliotekarze musieli się dostosować do programu. Oto niektóre szczegółowe uwagi: • nieprawidłowe opracowanie pozycji współwydanych (tzw. klocków) - pole AUTOR odnosi się do całości pola TYTUŁ, prezentacja takiej specyficznej pozycji we wszystkich dostępnych formach jest absolutnie nieprawidłowa, • brak dobrego rozwiązania w odniesieniu do nazwisk zamieszczonych w pozycji w innym przypadku niż mianownik - jeśli podamy w mianowniku uzyskujemy nieprawidłowość, jeśli podamy w zamieszczonej formie otrzymujemy błąd w indeksie nazwisk (jest to konsekwencja indeksowania wszystkich nazwisk), • zawartość pola "UWAGI" w akcesji druków zwartych nie jest wykazywana w wydruku inwentarza - trzeba ją powtórnie nanosić ręcznie, po co więc istnieje? • nie ma możliwości tworzenia odsyłaczy ogólnych - np. przy podwójnych nazwiskach, • problemy ze złożonymi symbolami UKD, pożądane byłoby automatyczne ich rozbijanie na poszczególne karty cząstkowe (UKD mimo wszystko wciąż żyje), Główne zastrzeżenie, jakie mamy do twórców SOWY, to zaprzestanie rozwoju starych wersji programu. Zdajemy sobie sprawę z postępów informatyki, rozumiemy także, że firma komercyjna musi egzystować, a nie uczyni tego nie wprowadzając nowych produktów na rynek, niemniej uważamy, iż w dzisiejszych realiach ekonomicznych (i nie tylko) powinno się w dalszym ciągu obsługiwać także program "SOWA 1". Przykład takiego negatywnego skutku - nie tylko ekonomicznego - to np. poważne trudności katalogowych drukowaniem kart katalogowych z DOS-owskiego programu przez drukarki dostępne obecnie na rynku (większość działa tylko w środowisku Windows, a te, które obsługują DOS nie są technicznie przystosowane do druku na odpowiednich nośnikach). Tu najlepszym rozwiązaniem, podobnie jak przy większości wymienionych problemów, jest... zakup programu "SOWA-Windows". Ale oznacza to bardzo poważny wydatek, na który niestety nas nie stać. Sądzę, że istnieje jeszcze wiele bibliotek, które z przyczyn ekonomicznych muszą pozostać przy starych wersjach systemów. Uważamy, że nie powinny one pozostać osierocone. Bardzo istotne wydaje się nam umożliwienie korzystania także przez biblioteki pracujące pod DOS-em z dobrodziejstw przejmowania opisów z wykorzystaniem protokółu Z39.50. Konkludując: główne ograniczenia stojące - zwłaszcza dziś - przed PBW w Łodzi, chyba jak przed większością, jeśli nie wszystkimi bibliotekami, to ograniczenia finansowe. Dziś, czyli kilka lat po reformie administracyjnej, biblioteki, podobnie jak inne placówki kulturalno-oświatowe prowadzone przez samorządy lokalne, są w sytuacji przeważnie niewesołej, a co najmniej niepokojącej. Samorządy dysponują przydzielonymi środkami i gospodarują nimi tak, aby spełnić wygania rachunku ekonomicznego. Nie ma to zbyt dobrego przełożenia na działalność merytoryczną. Konsekwencją są nieustanne oszczędności prowadzące do ograniczeń w gromadzeniu zbiorów, redukcji personelu, a w skrajnych przypadkach nawet do likwidowania placówek. Niestety automatyzacja staje się w takich przypadkach niekiedy słowem - wytrychem, wspomagającym te niekorzystne działania na zasadzie - "kilka komputerów zamiast człowieka". Nie jest to chyba taka twarz automatyzacji jakiej oczekujemy. Dobrze byłoby, gdyby nasi decydenci zdali sobie sprawę, że komputery oraz specjalistyczne programy są tylko narzędziami wspomagającymi pracę bibliotekarza, ale póki co wciąż nie mogącymi go zastąpić. Zaś firmy tworzące i sprzedające oprogramowanie biblioteczne powinny choć trochę uświadomić sobie zależności między chęciami a możliwościami ich klientów.