RDSG, t. 72, 2012 - Instytut Historii im. Tadeusza Manteuffla PAN
Transkrypt
RDSG, t. 72, 2012 - Instytut Historii im. Tadeusza Manteuffla PAN
ROCZNIKI DZIEJÓW SPOŁECZNYCH I GOSPODARCZYCH THE POZNAŃ SOCIETY FOR THE ADVANCEMENT OF THE ARTS AND SCIENCES SECTION OF HISTORY AND SOCIAL SCIENCES IN CO-OPERATION WITH THE INSTITUTE OF HISTORY POLISH ACADEMY OF SCIENCES SOCIAL AND ECONOMIC HISTORY ANNALS VOL. LXXII – 2012 FEUDALIZM W EUROPIE ŚREDNIOWIECZNEJ I NOWOŻYTNEJ Redaktorzy/Editors-in-chief Halina Manikowska Jacek Kochanowicz POZNAŃ–WARSZAWA 2012 PUBLISHING HOUSE OF THE POZNAŃ SOCIETY FOR THE ADVANCEMENT OF THE ARTS AND SCIENCES POZNAŃSKIE TOWARZYSTWO PRZYJACIÓŁ NAUK WYDZIAŁ HISTORII I NAUK SPOŁECZNYCH INSTYTUT HISTORII POLSKIEJ AKADEMII NAUK ROCZNIKI DZIEJÓW SPOŁECZNYCH I GOSPODARCZYCH ZAŁOŻONE PRZEZ FRANCISZKA BUJAKA I JANA RUTKOWSKIEGO TOM LXXII – ZA ROK 2012 FEUDALIZM CZNEJ I NOWOŻYTNEJ Redaktorzy/Editors-in-Chief Włodzimierz Mędrzecki Jacek Kochanowicz POZNAŃ–WARSZAWA 2012 WYDAWNICTWO POZNAŃSKIEGO TOWARZYSTWA PRZYJACIÓŁ NAUK POZNAŃSKIE TOWARZYSTWO PRZYJACIÓŁ NAUK THE POZNAŃ SOCIETY FOR THE ADVANCEMENT OF THE ARTS AND SCIENCES GŁÓWNY REDAKTOR WYDAWNICTW PTPN / DIRECTOR OF THE PUBLISHING HOUSE Barbara Judkowiak RADA REDAKCYJNA / EDITORIAL BOARD Andrzej Chwalba, Jarosław Hrycak, Krzysztof Mikulski, Alexei Miller, Jerzy Strzelczyk, Philipp Ther, Jan Luiten van Zanden, Janusz Żarnowski KOMITET REDAKCYJNY / EDITORIAL COMMITTEE Piotr Guzowski, Jacek Kochanowicz (redaktor), Elżbieta Kościk, Cezary Kuklo, Krzysztof A. Makowski, Włodzimierz Mędrzecki (redaktor), Krzysztof Mikulski, Jolanta Rudzińska (sekretarz) Adres Redakcji/Address of Editor-in-Chief Instytut Historii PAN Rynek Starego Miasta 29/31 00–272 Warszawa tel. (48 22) 831 02 61, fax (48 22) 831 36 42 e-mail: [email protected]; [email protected]; [email protected] Tłumaczenie Monika Lipińska Redakcja artykułów w jęz. angielskim Anne-Marie Fabianowska Tłumaczenie i weryfikację tekstów wykonano w ramach programu Index Plus Redakcja materiałów w jęz. polskim Jolanta Rudzińska Konsultacja językowa Przemysław Kaniecki Tłumaczenie streszczeń Aleksandra Rodzińska-Chojnowska Czasopismo recenzowane Spis treści i streszczenia znajdują się na stronie internetowej: www.ihpan.edu.pl/rdsg; ponadto angielskie streszczenia są zamieszczane na stronie “The Central European Journal of Social Sciences and Humanities” (http://cejsh.icm.edu.pl) Wydano z pomocą finansową Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego The issue has been published with a financial grant from the Minister of Science and Higher Education Copyright © by PTPN, 2012 Printed in Poland ISBN 978–83–7654–244–7 ISSN 0080–3634 nakład 270 egz. wydanie I Poznań–Warszawa 2012 SPIS TREŚCI (CONTENTS) Wspomnienie o Profesorze Jakubie Goldbergu (Cezary Kuklo) . . . . . . . . . . . . . . . . . 9 ARTYKUŁY (ARTICLES) Mikołaj Malinowski, The costs and benefits of microfinance. The market for Dutch East India Company transportbrieven in 18th-century Amsterdam . . . . . . . . . 15 Rafał Kubicki, Wiatraki na Żuławach w pierwszej połowie XV w. . . . . . . . . . . . . . . 45 (Windmills in the Żuławy Region during the First Half of the Fifteenth Century). . . . 70 Szymon Słomczyński, “There are sick people everywhere – in cities, towns and villages”. The course of the Spanish flu epidemic in Poland . . . . . . . . . . . . . . . . . . 73 Bartosz Ogórek, Płodność populacji II Rzeczypospolitej. Badanie przy użyciu indeksów Princeton European Fertility Project . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 95 (The Fertility of the Population of the Second Republic. Research Applying Princeton European Fertility Project Indices) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 126 Paweł Grata, Polityka podatkowa II Rzeczypospolitej. Zarys problematyki . . . . . . 129 (The Tax Policy of the Second Republic. An Outline) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 152 Maciej Tymiński, Centralnie planowana „ucieczka z peryferii”. Wzrost gospodarczy Polski na tle Hiszpanii w latach 1950–1975 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 155 (The Centrally Planned “Escape from the Peripheries”. A Comparison of the Economic Growth of Poland and Spain in the years 1950–1975) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 189 Dariusz Jarosz, Emeryci i renciści w polskim systemie ubezpieczeń społecznych lat 1944–1958: sytuacja materialna i strategie przetrwania . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 191 (Annuitants and Old Age Pensioners in the Polish Social Insurance System in 1944– –1958. Material Situation and Survival Strategies) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 225 ARTYKUŁY RECENZYJNE (REVIEW ARTICLES) Piotr Łozowski, O pożytkach z kwantyfikacji w badaniach nad średniowiecznymi testamentami. Uwagi o pracy Beaty Możejko, Rozrachunek z życiem doczesnym. Gdańskie testamenty mieszczańskie z XV i początku XVI wieku . . . . . . . . . . . . . 227 6 Spis treści RECENZJE (REVIEWS) Tomáš Sedláček, Ekonomia dobra i zła. W poszukiwaniu istoty ekonomii od Gilgamesza do Wall Street, wstęp V. Havel, tłum. D. Bakalarz, Warszawa 2012 (Olaf Bergmann) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 237 Aleksander Bołdyrew, Piechota zaciężna w Polsce w pierwszej połowie XVI wieku, Warszawa 2011 (Karol Łopatecki) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 241 Mateusz Wyżga, Parafia Raciborowice od XVI do końca XVIII wieku. Studium o społeczności lokalnej, Kraków 2011 (Tomasz Wiślicz) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 247 Nikolaus Olaf Siemaszko, Das oberschlesische Eisenhüttenwesen 1741–1860. Ein regionaler Wachstumssektor, Stuttgart 2011 (Elżbieta Kościk) . . . . . . . . . . . . . . 255 Denis Sdvižkov, Epoka inteligencji. Historia porównawcza warstwy wykształconej w Europie, tłum. J. Górny, red. A. Kożuchowski, Warszawa 2012 (Christian Myschor). . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 258 Adam Walaszek, Życie na pograniczu i „życie pomiędzy”. Polacy w zagłębiu antracytowym w Luzerne County, Pensylwania, z innymi grupami w tle (1753–1902), Kraków 2011 (Włodzimierz Mędrzecki) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 262 Andrzej Żor, Kronenberg. Dzieje fortuny, Warszawa 2011 (Piotr Koryś) . . . . . . . . . 264 Technology and the Making of the Netherlands. The Age of Contested Modernization, 1890–1970, red. J. Schot, A. Rip, H. Lintsen, Cambridge, Mass. 2010 (Jacek Kochanowicz). . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 270 Philipp Ther, Ciemna strona państw narodowych. Czystki etniczne w nowoczesnej Europie, tłum. T. Gabiś, Poznań 2012; Timothy Snyder, Skrwawione ziemie. Europa między Hitlerem a Stalinem, tłum. B. Pietrzyk, Warszawa 2011; Marcin Zaremba, Wielka trwoga. Polska 1944–1947. Ludowa reakcja na kryzys, Kraków 2012 (Joanna Wawrzyniak) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 274 Dagmara Jajeśniak-Quest, Stahlgiganten in der sozialistischen Transformation. Nowa Huta in Krakau, EKO in Eisenhüttenstadt und Kunčice in Ostrava, Wiesbaden 2010 (Janusz Żarnowski) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 279 Maciej Tymiński, Partyjni agencji. Analiza instytucjonalna działalności lokalnych instancji PZPR w przemyśle (1945–1955), Warszawa 2011 (Elżbieta Kościk) . . 286 Wypoczynek zorganizowany dzieci i młodzieży w Polsce XX wieku, red. D. Jarosz, Wrocław 2012 (Włodzimierz Mędrzecki) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 288 Dariusz Stola, Kraj bez wyjścia? Migracje z Polski 1949–1989, Warszawa 2010 (Cecylia Leszczyńska) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 290 Mathias Wagner, Die Schmugglergesellschaft. Informelle Ökonomien an der Ostgrenze der Europäischen Union. Eine Etnographie, Bielefeld 2011 (Jerzy Kochanowski) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 295 SPRAWOZDANIA I KOMUNIKATY (REPORTS AND COMMUNIQUES) Sprawozdanie z konferencji naukowej „Kultura muzyczna Katowic i jej dzieje” – Katowice, 6–7 IX 2012 (Beata Nycz) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 299 Spis treści 7 Sprawozdanie z konferencji „Klasztor w gospodarce średniowiecznej i nowożytnej” – Wrocław, 18–20 X 2012 (Piotr Guzowski) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 303 Sprawozdanie z międzynarodowej konferencji naukowej „Zdrowie i choroba. Wpływ jakości życia na kulturę w Europie Środkowej” – Zabrze, 15–16 XI 2012 (Beata Nycz) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 307 Internetowe bazy danych w badaniach nad historią społeczno-gospodarczą (Piotr Guzowski, Radosław Poniat) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 311 Współczesne źródła informacji – EUROSTAT (Lucyna Błażejczyk-Majka) . . . . . . . 321 Biblioteka Cyfrowa Centralnej Biblioteki Statystycznej im. Stefana Szulca w Warszawie (Krzysztof A. Makowski) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 325 WYKAZ SKRÓTÓW (LIST OF ABBREVIATIONS) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 329 ROCZNIKI DZIEJÓW SPOŁECZNYCH I GOSPODARCZYCH Tom LXXII – 2012 WSPOMNIENIE O PROFESORZE JAKUBIE GOLDBERGU Pod koniec listopada 2011 r. dotarła do mnie smutna wiadomość o śmierci w Jerozolimie profesora Jakuba Goldberga, wybitnego historyka specjalizującego się w dziejach społecznych i gospodarczych Żydów w czasach Rzeczypospolitej szlacheckiej. Była to wieść tym bardziej przygnębiająca, że jeszcze dwa miesiące wcześniej toczyłem interesujące i serdeczne rozmowy z Profesorem podczas Jego pobytu w białostockim szpitalu klinicznym, gdzie znalazł się po nieszczęśliwym upadku w czasie wakacyjnego wypoczynku w okolicach Supraśla. Wydawało się wówczas, że powrót do Izraela tylko przyspieszy rekonwalescencję. Niestety, stało się inaczej. Jakub Goldberg urodził się 2 lutego 1924 r. w rodzinie łódzkich kupców drzewnych i jeszcze przed wybuchem wojny ukończył w rodzinnym mieście trzyklasowe gimnazjum. Wkrótce wraz z innymi Żydami został zamknięty w utworzonym przez Niemców getcie łódzkim, gdzie pracował zarobkowo. Od marca 1944 r. przebywał już poza Łodzią, cały czas pracując w niemieckich obozach, początkowo na terenie Polski (Częstochowa, Skarżysko-Kamienna), a następnie na obszarze Niemiec (w Buchenwaldzie i jego filii w Meuselwitz). W ostatnich dniach wojny uczestniczył w Marszu Śmierci, z którego został wyzwolony w Sudetach. Wynędzniały i wygłodzony przez dwa miesiące przebywał w szpitalu. Do rodzinnego miasta powrócił latem 1945 r. Nie zastał tam, niestety, nikogo z rodziny. W Łodzi kontynuował naukę w szkole średniej. Jesienią 1947 r. został słuchaczem studiów historycznych powołanego nieco wcześniej Uniwersytetu Łódzkiego. Już podczas studiów dała o sobie znać pasja badawcza młodego studenta, która zaowocowała po ich ukończeniu propozycją asystentury. Wprawdzie Jego pierwsze publikacje nawiązywały do działalności żydowskiej socjalistycznej organizacji Bund, z młodzieżówką której był związany jeszcze przed wybuchem Cezary Kuklo 10 wojny, ale dość szybko, bo już od połowy lat pięćdziesiątych, swoje zainteresowania skupił na historii społecznej i gospodarczej. W 1960 r. na Uniwersytecie Łódzkim obronił pracę doktorską przygotowaną w Katedrze Historii Polski XVI–XVIII w. pod kierunkiem prof. dr. hab. Bohdana Baranowskiego, poświęconą stosunkom rolnym w miastach ziemi wieluńskiej w drugiej połowie XVII i w XVIII stuleciu1. Rozprawa uderza szeroką, a przy tym gruntownie spożytkowaną bazą źródłową (m.in. księgi miejskie, lustracje, księgi grodzkie i ziemskie wieluńskie, opisy pruskie Augusta C. Holschego), do której włączył jako jeden z pierwszych spisy ludności z lat 1790–1792, powstałe na polecenie Komisji Porządkowych Cywilno-Wojskowych. Ukazując strukturę społeczno-ekonomiczną badanych miast wieluńskich, Jakub Goldberg wydobył zarazem ich zdecydowanie rolniczy charakter, i to pomimo pewnego ożywienia gospodarczego widocznego w czasach oświecenia. Wkrótce wspólnie z Julianem Bartysiem opublikował pod auspicjami Komisji Dydaktycznej Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Historycznego dwie nieduże publikacje źródłowe przeznaczone dla nauczycieli i młodzieży szkolnej, przedstawiające pozycję społeczną i prawną chłopów w Rzeczypospolitej szlacheckiej oraz wypisy z literatury oświeceniowej2. Od końca lat pięćdziesiątych ubiegłego stulecia w kolejnych publikacjach Profesora zaczynają się pojawiać prace znamionujące podjęcie przez Niego nowej problematyki badawczej, tj. dziejów Żydów w Polsce wczesnonowożytnej. Jednakże antysemicki kurs ówczesnych władz partyjnych, widoczny także w środowisku naukowym, latem 1967 r. nie sprzyjał pracy, zwłaszcza na uczelniach z młodzieżą studencką, Polakom pochodzenia żydowskiego. Jeszcze w tym samym roku doktor Goldberg podjął dramatyczną decyzję o opuszczeniu wraz z żoną Olgą Polski i wyjeździe do Izraela. Tam początkowo pracował w Centralnym Archiwum Dziejów Narodu Żydowskiego, a następnie przez wiele lat jako wykładowca na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie, na którym uzyskał profesurę w 1989 r. W Izraelu, o czym warto pamiętać, był nie tylko wykładowcą historii Żydów w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej, ale też cierpliwie objaśniał i tłumaczył młodzieży żydowskiej i wszystkim zainteresowanym dzieje społeczne i kulturalne Polski J. Goldberg, Stosunki agrarne w miastach ziemi wieluńskiej w drugiej połowie XVII i w XVIII wieku, Łódź 1960. 2 Polska wieś folwarczno-pańszczyźniana w XVI–XVIII wieku, oprac. J. Bartyś, J. Goldberg, Warszawa 1960 (Teksty Źródłowe do Nauki Historii w Szkole, 18); Oświecenie, oprac. J. Bartyś, J. Goldberg, Warszawa 1961 (Teksty Źródłowe do Nauki Historii w Szkole, 21). 1 Wspomnienie o Profesorze Jakubie Goldbergu 11 przedrozbiorowej. Przez lata zabiegał o utworzenie na Uniwersytecie Hebrajskim Ośrodka Badań Dziejów i Kultury Żydów Polskich, już jako pierwszy dyrektor kierował jego pracami w latach 1988–1992. Przykładał dużą wagę do uczciwości badawczej, opartej przede wszystkim na rzetelnym spożytkowaniu źródeł. Nic więc dziwnego, że od wielu lat gromadził różnego rodzaju dokumenty dotyczące społeczności żydowskiej na ziemiach Rzeczypospolitej, które ostatecznie, uzupełnione w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych (mógł wówczas już swobodnie przyjeżdżać do kraju, a także do Niemiec), przybrały postać monumentalnego, a przy tym wzorowo opracowanego pod względem edytorskim, trzytomowego wydawnictwa źródłowego wydanego przez Akademię Nauk Izraela3. Od lat był także zaangażowany w przygotowywanie wspólnie z Adamem Kaźmierczykiem z Uniwersytetu Jagiellońskiego dokumentacji źródłowej dotyczącej Sejmu Czterech Ziem – sui generis parlamentarnej reprezentacji ludności żydowskiej w dawnej Rzeczypospolitej. Tom, który ukazał się już po jego śmierci, obejmuje 255 dokumentów, z których większość została udostępniona badaczom po raz pierwszy, w przypadku zaś już wcześniej opublikowanych sumienni wydawcy poprawili wiele błędów4. Dokumenty – uszeregowane chronologicznie – zostały podzielone na trzy części. W pierwszej znalazły się dokumenty władz centralnych Rzeczypospolitej (króla, podskarbich koronnych, sejmu i trybunału skarbowego) dotyczące głównie żydowskiego podatku pogłównego, ale które pozwalają – jak zauważają sami wydawcy – także „na poznanie różnych aspektów funkcjonowania samorządu żydowskiego”. W drugiej zamieścili oni źródła wytworzone bezpośrednio przez Sejm Czterech Ziem lub jego przedstawicieli, w ostatniej zaś te, które w sposób pośredni dotyczą przedstawicielstwa Żydów na szczeblu ogólnokrajowym. Oba wymienione wydawnictwa źródłowe stanowią bezcenną pomoc dla obecnych i przyszłych badaczy dziejów społeczności żydowskiej w Polsce przedrozbiorowej. 3 Dwa pierwsze tomy zostały wydane w jęz. angielskim: Jewish Privileges in the Polish Commonwealth. Charters of Rights Granted to Jewish Communities in Poland-Lithuania in the Sixteenth to Eighteenth Centuries. Critical Edition of Original Latin, Polish and German Documents with English Introductions and Notes, t. 1, Jerusalem 1985, wyd. 2, Jerusalem 2001 (63 przywileje wraz z pomocniczymi dokumentami); t. 2, Jerusalem 2001 (kolejne 129 przywilejów); natomiast tom 3 wydany w jęz. polskim: Przywileje gmin żydowskich w dawnej Rzeczypospolitej z XVI–XVIII w., Jerozolima 2001 – zawiera obok wstępów także regesty i przypisy rzeczowe przywilejów opublikowanych w obu tomach wersji anglojęzycznej. 4 Sejm Czterech Ziem. Źródła, do druku przyg. J. Goldberg, A. Kaźmierczyk, Warszawa 2011. 12 Cezary Kuklo Trudno w krótkim wspomnieniu pokusić się o szczegółową charakterystykę bogatego dorobku badawczego historyka tej miary co zmarły profesor Jakub Goldberg5, albowiem każde publiczne zabranie przez niego głosu, czy to w postaci drukowanej pracy, czy też na licznych konferencjach naukowych, zawsze przykuwało uwagę czytelników i słuchaczy, przede wszystkim z racji Jego szerokich kompetencji. Profesor nie stronił też od polemik naukowych, niekiedy nawet ostrych. Z racji moich własnych zainteresowań historią społeczną chciałbym przypomnieć cenną, obszerną rozprawę opublikowaną w tomie czwartym Społeczeństwa staropolskiego, ukazującą ogromnie trudny społecznie i kulturalnie problem konwersji, tj. przechodzenia reprezentantów ludności żydowskiej na katolicyzm6. Profesor doszedł do wniosku, że w Polsce przedrozbiorowej proces integracji neofitów przebiegał inaczej niż w drugiej połowie XIX i w XX w. Ukazał przy tym, że przyjęcie religii chrześcijańskiej wcale nie było równoznaczne z awansem społecznym, a w pewnych sytuacjach mogło nawet doprowadzić do degradacji społecznej oraz do obrócenia neofitów w poddanych chłopów. Wybitne znaczenie naukowe mają także analizy Jakuba Goldberga przedstawiające po raz pierwszy na taką skalę warunki zawierania małżeństwa i rozwoju rodziny żydowskiej w Rzeczypospolitej XVIII stulecia7. Studium, obok omówienia opinii współczesnych o małżeństwach żydowskich i projektów reform, przynosi podstawowe, a do tej pory słabo rozpoznane dane demograficzne dotyczące blisko 5 tys. Żydów zamieszkałych w końcu XVIII stulecia w 15 miastach i 212 wsiach województwa krakowskiego i ziemi wieluńskiej. Badania Profesora dowiodły, że w małych miasteczkach, w których mieszkała większość Żydów, a także we wsiach, wbrew obiegowym opiniom, małżeństwa młodocianych Żydów i Żydówek nie były powszechne, skoro najczęściej zakładano rodzinę po przekroczeniu przez nowożeńców 20. roku życia, a u mężczyzn nawet 25., co wynikało m.in. z trudnej sytuacji gospodarczej Żydów polskich. Tylko Kazimierz koło Krakowa, będący jednym 5 Szczegółowy wykaz prac J. Goldberga zawierają publikacje: List of Publications by Professor Jacob Goldberg, w: Studies in the History of the Jews in Old Poland in Honor of Jacob Goldberg, red. A. Teller, Jerusalem 1998, s. 322–332; Bibliografia dorobku naukowego prof. Jakuba Goldberga, oprac. E. Wiatr, A. Sitarek, w: ,,Należę do polskiej szkoły historycznej”. Studia i szkice ofiarowane prof. Jakubowi Goldbergowi z okazji odnowienia doktoratu na Uniwersytecie Łódzkim, red. R. Stobiecki, J. Walicki, Łódź 2010, s. 10–21. 6 J. Goldberg, Żydowscy konwertyci w społeczeństwie staropolskim, w: Społeczeństwo staropolskie, t. 4, red. A. Izydorczyk, A. Wyczański, Warszawa 1986, s. 195–248. 7 Tekst pierwotnie ogłoszony w jęz. angielskim: J. Goldberg, Jewish Marriage in Eighteenth-Century Poland, „Polin” 10, 1997, s. 3–39. Wspomnienie o Profesorze Jakubie Goldbergu 13 z największych skupisk żydowskich w Rzeczypospolitej w XVIII w., charakteryzował się wczesnymi małżeństwami Żydów. Studium ukazało zarazem częściowo strukturę żydowskich gospodarstw domowych, odrębną od rodzin polskich mieszczan i chłopów, gdyż z dużym udziałem gospodarstw złożonych, tj. małżeństw żyjących w gospodarstwach ich rodziców. Wprawdzie u podłoża zauważonej odmienności leżała instytucja kestu – ojcowskiego stołu, zapewniająca byt młodocianym małżonkom przez określony czas, zazwyczaj rok–dwa, ale – jak słusznie zauważył Jakub Goldberg – wiele rodzin żydowskich w realiach ziem polskich pomimo dłuższego stażu małżeńskiego nie tworzyło własnego gospodarstwa, lecz w dalszym ciągu mieszkali u rodziców i byli przez nich żywieni. Oba wspomniane studia wraz z dwunastoma innymi znalazły się w tomie prac wybranych przez samego Profesora, który staraniem m.in. prof. Jerzego Wyrozumskiego ukazał się nakładem Polskiej Akademii Umiejętności już po Jego śmierci8. A przecież Jakub Goldberg także wieloma innymi studiami nad dziejami gospodarczymi i kulturalnymi Żydów w państwie polsko-litewskim do 1795 r., stojącymi na wysokim poziomie naukowym (faktograficznie i interpretacyjnie), zdobył uznaną pozycję w czołówce historyków. W Polsce po zmianach ustrojowych profesor Jakub Goldberg został uhonorowany doktoratem honoris causa Uniwersytetu Warszawskiego w 1993 r., cztery lat później został członkiem zagranicznym Polskiej Akademii Umiejętności, a w 2007 r. członkiem zagranicznym Polskiej Akademii Nauk. W 2005 r. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej odznaczył Go Złotym Krzyżem Zasługi. Na rok przed śmiercią dane Mu było przeżyć jeszcze jedno ze wzruszeń, a mianowicie odnowienie doktoratu po 50 latach od promocji na Uniwersytecie Łódzkim. Moje wspomnienie byłoby niepełne, gdybym nie wskazał na osobowość profesora Jakuba Goldberga. Tylko na pozór wydawał się być chłodny i zdystansowany do swoich rozmówców, zwłaszcza tych, których poznawał po raz pierwszy czy dużo młodszych od Niego. W rzeczywistości był człowiekiem pełnym wewnętrznego ciepła, a osoby, których obdarzył zaufaniem, mogły liczyć na jego bezinteresowną życzliwość i pomoc. Po raz pierwszy spotkałem Profesora ponad ćwierć wieku temu w mieszkaniu mojego Mistrza, profesora Andrzeja Wyczańskiego. Potem były kolejne spotkania i długie rozmowy, najczęściej przy okazji różnych konferencji naukowych, np. w Białymstoku, Krakowie, J. Goldberg, Żydzi w społeczeństwie, gospodarce i kulturze Rzeczypospolitej szlacheckiej, Kraków 2012. 8 14 Cezary Kuklo Warszawie, Paryżu czy w Louvain w 1990 r., kiedy to z wielką życzliwością kibicował mojemu wystąpieniu w konkursie na najlepszą pracę doktorską dotyczącą XVI–XVIII stulecia na IX Międzynarodowym Kongresie Historii Gospodarczej. W sposób szczególny zachowuję w pamięci moje ostatnie spotkanie z Profesorem i długie rozmowy w sali uniwersyteckiego szpitala klinicznego późnym latem 2011 r. Pomimo widocznego cierpienia zachowywał pogodę ducha. Powracał w nich nie tylko do rodzinnej Łodzi, tragicznych przeżyć wojennych czy życia w Izraelu; nie brakło w nich także zadumy i autentycznej troski o poziom drukowanych prac, o prawdę w badaniach historycznych, o postawy ludzi, o aktualną kondycję polskiej nauki historycznej, którą na wskroś był przesiąknięty... W życiu prywatnym oparciem dla Niego była żona Olga z domu Mulkiewicz, wybitna znawczyni kultury Żydów polskich, etnolog i etnograf, także profesor Uniwersytetu Hebrajskiego, która towarzyszyła Mu w licznych konferencjach naukowych odbywających się na całym świecie i w wakacyjnych wojażach do Polski, w tym na Podlasie. Profesor zmarł 15 XI 2011 r. w Jerozolimie, a dwa dni później został pochowany na cmentarzu cywilnym w Ejnat w Izraelu. Odszedł wybitny historyk o uznanym autorytecie w nauce światowej, który nie tylko dewizę badawczą, ale i własną postawę życiową zawarł w powiedzeniu: „Nie ma historii Żydów bez historii Polski. Nie ma historii Polski bez historii Żydów”. Cezary Kuklo ROCZNIKI DZIEJÓW SPOŁECZNYCH I GOSPODARCZYCH Tom LXXII – 2012 A R T Y K U Ł Y MIKOŁAJ MALINOWSKI THE COSTS AND BENEFITS OF MICROFINANCE THE MARKET FOR DUTCH EAST INDIA COMPANY TRANSPORTBRIEVEN IN 18TH-CENTURY AMSTERDAM* 1 Introduction Access to credit is widely regarded as a prerequisite for economic growth and development. It is believed that a lump sum, once raised, has the capacity to elevate the poor by investing in one’s own business or human capital. This idea is known as a “microfinance promise”. Unfortunately, poor people lack the financial assets required to put up collateral when applying for a loan, as well as the human capital allowing them to make a credible commitment in the eyes of the creditors, thereby locking the underprivileged in a so-called “poverty trap”. Since, at present, the poor can rarely offer any guarantee, modern microfinance institutions need to find alternative solutions to the problems concerning lack of credibility/collateral. A potential solution could be to make use of a claim to future remuneration as collateral. This, however, gives rise to many problems related to unpredictability about the future and general mistrust. Despite these odds, Amsterdam’s financial market in the 17th and 18th centuries was able to create a sustainable microfinance instrument working as a salary loan, i.e. a loan against future remuneration, known as a transportbrief. To explain in further detail, with the use of such document, employees of the Dutch East India Company (hereinafter VOC) were given the * This paper is the outcome of a project organized at Utrecht University about “Cost and Benefits of Microfinance” (2010/2011). The project was a part of the Academie Assistenten program organized by The Royal Dutch Academy of Science. The author wishes to acknowledge the tremendous input of: Christiaan van Bochove and Oscar Gelderblom in writing this paper, as well as to thank Declan Aylward for his invaluable editorial and linguistic support. 16 Mikołaj Malinowski opportunity to sell their future income before having actually earned it, i.e. to obtain a salary loan without needing to use physical assets as collateral. The market created a system of lending using a secondary market acting as an intermediary; in the majority of cases, the transportbrieven were sold not to the person who would be collecting the future remuneration, but to an intermediary who, often on the same day, sold the asset to a professional buyer/creditor.1 Both the development of the salary loans and the creation of a secondary market were exceptional by early modern standards.2 What makes the case of the transportbrieven even more interesting is the fact of engaging in trade without the use of financial journalism. Amsterdam was one of the cradles of this kind of journalism, which is crucial for the development of any market as it provides merchants with reliable and accessible information about prices.3 As every employee differed, for example regarding his occupation, the risks attached to these instruments differed, which resulted in their being non fungible. It was thus impossible to create consistent information relating to their price that would be publishable in a journal. This suggests that traders in the market were able to price the instruments correctly by themselves. The transportbrieven were popular instruments that could be exchanged without the need for physical collateral and financial journalism, as well as developed a secondary market. This paper is intended to explain this phenomenon by answering the research question: ‘how was it possible for a system of salary loans obtained by trading in VOC transportbrieven based on the intermediation of a secondary market to work sustainably?’ In order to address this issue, several problems require investigation. The first sub-question is: ‘how was a primary market for these instruments possible, i.e. how could they create a credible commitment in the eyes of the buyer of a transportbrief?’ The second sub-question is: ‘how were the asymmetries of information 1 C. van Bochove, T. van Velzen, Loans for Salaried Employees. The Case of the Dutch East India Company, 1602–1795, Paper presented at EHA Conference, Boston, 2011. 2 M. Easterly, “Your Job is Your Credit. Creating a Market for Loans to Salaried Employees in New York City 1885–1920”, Enterprise & Society, 10, 2009; P. Dickson, The Financial Revolution in England. A Study in the Development of Public Credit, 1688–1756, London, 1967; A.L. Murphy, The Origins of English Financial Markets, Cambridge, 2009. 3 J.J. McCusker, The Beginnings of Commercial and Financial Journalism. The Commodity Price Currents, Exchange Rate Currents, and Money Currents of Early Modern Europe, Amsterdam, 1991. The costs and benefits of microfinance 17 overcome in the secondary market?’ The third sub-question that needs answering concerns the system’s long-term sustainability: ‘how could the buyers, given the lack of relevant financial journalism, assess the risk correctly and purchase the instruments at the right price?’ There are many ideas grouped around contract theory and information economics that provide theoretical insights as to how such a system could have existed. According to Avner Greif, “a possibility of an ex-ante commitment to being able and willing to fulfil contractual obligations ex-post” is a precondition for any deal to be signed. In his view, institutional developments can explain changes in the markets. This is because they have the power to mitigate the risks and allow debtors to make a credible commitment in the eyes of sceptical creditors.4 This paper argues that the instrument (i.e. the transportbrief) worked despite the problems mentioned because: (1) there were institutions which mitigated the possible asymmetries of information and risks, thus allowing employees to make a credible commitment, as well as allowing the traders to exchange the transportbrieven; (2) due to specialisation of the buyers of the transportbrieven and their domination in the market, the system was sustainable; despite the lack of financial journalism providing them with ready information, large portfolios allowed the lenders to gain knowledge and assess the risk correctly. This article is divided into seven parts: Part I presents the transportbrieven and their market; Part II describes the sources used; Part III discusses contract theory the contract and information economics, while Parts IV and V deal with the problem of asymmetry of information on the primary market, namely adverse selection and moral hazard respectively. Part VI addresses the problem of the asymmetry of information on the secondary market and Part VII deals with the problem of creating knowledge about the correct pricing of the transportbrieven by specialised buyers, and finally come the summary and conclusions. Part I What is a Transportbrief and Who Trades in it? The VOC, alongside the Navy, was the largest employer in the Republic of the Seven United Provinces.5 It was created in 1602, when 4 A. Greif, “The Fundamental Problem of Exchange. A Research Agenda in Historical Institutional Analysis”, European Review of Economic History, 4, 2000. 5 J. De Vries, A. van Der Woude, The First Modern Economy. Success, Failure, and Perseverance of the Dutch Economy, 1500–1815, Cambridge, 1997. Mikołaj Malinowski 18 competition among numerous independent companies trading with the East-Indies was so stiff and the profit margin so greatly diminished that it threatened the very existence of many independent companies.6 Promoting the presence of Dutch merchants in the East-Indies was politically justified since the young Republic was interested in cutting the economic bases of its enemies–Portugal and Spain, which were also engaged in colonial trade in the region.7 To ensure its success, the States-General gave the company many economic and political privileges.8 The company, subdivided into six chambers located in Amsterdam, Middelburg, Enkhuizen, Delft, Hoorn and Rotterdam, developed so rapidly that it required an ever-increasing number of employees. In the 18th century, it was sending between four and seven thousand people each year to the East-Indies.9 It was forced to find ways of attracting new people to serve with them, which was difficult due to the very long duration of such service. Traditionally, the labour force was accustomed to shorter periods of employment, counted in months rather than years. Therefore, shipping to the East-Indies put the employee in a very different position to joining a crew on a traditional transport or fishing vessel.10 The extended duration of service created novel problems for employees with respect to their cash flow. The sailor’s anticipated prolonged absence required providing a form of sustainable provision for his family; as an employee of the VOC sailing to the East-Indies, he would no longer be capable of providing for his family on a regular basis.11 Furthermore, employees from outside the city would need money to finance their stay in Amsterdam, while awaiting departure on one of the ships.12 To address these needs, the VOC offered many ways in which an employee or his family could obtain money. Before commencing employment, upon signing a contract, an employee could receive A. Carlos, S. Nicholas, “Giants of an Earlier Capitalism. The Chartered Trading Companies as Modern Multinationals”, Business History Review, 62, 1988, no. 3. 7 F.S. Gaastra, The Dutch East India Company. Expansion and Decline, Walburg, 2003. 8 VOC 1602–2002: 400 Years of Company Law, ed. by E. Gepken-Jager, G. van Solinge, L. Timmerman, Deventer, 2005. 9 F.S. Gaastra, op. cit. 10 C. van Bochove, T. van Velzen, op. cit. 11 M. Van Der Heijden, D. Van Den Heuvel, “Sailors’ Families and the Urban Institutional Framework in Early Modern Holland”, The History of the Family, 12, 2007. 12 M. van Alphen, Handel en Wandel van de Transportkoper: Opkopers van VOC transportbrieven in Enkhuizen (1700–1725), unpublished MA thesis, University of Amsterdam, 1988. 6 The costs and benefits of microfinance 19 two months’ salary in advance. This was known as handgeld. The second option was a maandbrief; with the use of this instrument, a sailor could allow a member of his family to collect three months’ salary from his account each year. Even if an employee did not request such instrument, a wife was able to claim a portion of her husband’s income.13 An employee could also withdraw six months’ salary each year from his account, while in the East-Indies. Of course, he could also take out all the savings he had accumulated on his account upon his return to the Netherlands, once his employment contract had been fulfilled. The handgeld was often insufficient to cover all the expenses of a low-ranking employee in Amsterdam. Furthermore, the maandbrief could only be used for the first time after several months, i.e. once the first piece of information about the employee’s cash flow had been received from Batavia.14 Therefore, it did not instantly provide money for the family. Moreover, due to the high mortality rates on the VOC ships, there was a substantial risk that the family would be unable to collect the money at all due to the sailor dying before earning any money. All in all, the transportbrief was designed for two main reasons, i.e. (1) to finance a sailor’s stay in Amsterdam before his departure, and (2) to provide the sailors’ households with money, before they were able to make use of the maandbrief.15 In principle, by using such instrument an employee could entitle someone to collect a specific sum of money from his VOC account. This instrument could be sold by the employee to someone at a discount, i.e. for a price below its face value stating the amount of the claim on the sailor’s as yet unearned income. In a practical sense, the money paid to the sailor for the letter was a loan, and the discount, i.e. the difference between the face value and the received money, was the cost of this loan. The transportbrief was, therefore, a form of salary loan. The holder of this instrument, i.e. the person who bought the instrument, could collect the money from the employee’s account directly.16 The holder of a transportbrief could only collect the claim if there was some money remaining in the account. Holders of maandbrieven were allowed to collect money before holders of transportbrieven. In the event of the sailor’s death, the remaining payment obligation was not inherited by the family.17 M. Van Der Heijden, D. Van Den Heuvel, op. cit. C. van Bochove, T. van Velzen, op. cit. 15 Ibid. 16 Ibid. 17 Ibid. 13 14 20 Mikołaj Malinowski There were numerous problems related to the collection of the claim, the key one being the strong possibility of the employee’s death while in service with the company. Figure 1 plots the on-board mortality of VOC employees. The journey to the East-Indies was the most hazardous part of the sailors’ employment. A typical voyage between the Netherlands (Patria) and Asia (Batavia) took between 238 and 257 days.18 Moreover, in the 18th century, more than 10% of employees died after they had arrived to the East-Indies. As the Patria never knew whether an employee was still alive, i.e. if he was actually earning money, it only gave out money from his account after a ship carrying information about his cash flow had arrived from Batavia.19 A fleet usually sailed to Amsterdam twice a year.20 Figure 1. On-board mortality of VOC employees, represented as percentages of the total crew Source: J.R. Bruijn, F.S. Gaastra, L. Schöffer, Dutch-Asiatic Shipping in the 17th and 18th Centuries, The Hague, 1987. Having described the basic principles underlying the transportbrieven, it is worth taking a closer look at the people active in the market, namely the employees, intermediaries and professional buyers, as well as the scenarios typical for this market. The employees were a very diversified group. There were 67 possible occupations someone J.R. Bruijn, F.S. Gaastra, “The Dutch East India Shipping, 1602–1795, in a comparative perspective” in: Ships, sailors and spices. East India Companies and their Shipping in the Sixteenth, Seventeenth and Eighteenth Centuries, ed by J.R. Bruijn, F.S. Gaastra, Amsterdam, 1993. 19 C. van Bochove, T. van Velzen, op. cit. 20 F.S. Gaastra, op. cit. 18 The costs and benefits of microfinance 21 could be assigned to when enlisting with the company.21 All employees of the company were male. The employees’ salaries22 varied greatly and were strictly related to their occupation.23 The VOC’s demand for employees throughout the early modern period was so high that employees increasingly came from abroad. In 1607 only five percent of those travelling to Asia were foreigners, but the number gradually increased reaching around 32 percent by 1635. In 1780 nearly half the employees came from outside the Republic.24 Service with the company usually lasted approximately five years.25 Figure 2 shows that in the 18th century 60–80% of the Amsterdam Chamber’s employees were issued a transportbrief, with a decline towards the end of the century. Figure 2. Share of employees signing a transportbrief in selected years, 18th century (Amsterdam Chamber) Sources: VOC Sea Voyagers project database, http://vocopvarenden.nationaalarchief.nl (5 X 2011). Innkeepers and brokers were the people for whom the original transportbrief was usually drawn. In practice, these two groups served as intermediaries between the debtors (the employees) and the creditors (specialised buyers of transportbrieven). For this reason these people were known as the soul-traders.26 Innkeepers and brokers were in need of liquidity; they had to pay retailers for goods and were, therefore, 21 VOC Sea Voyagers project database, http://vocopvarenden.nationaalarchief.nl (5 X 2011). 22 In the early modern period unskilled labour typically received remuneration in the form of weekly or daily wages. Due to the unique character of the VOC’s operations, the longer duration of employment, the company was forced to pay its employees with the use of monthly salaries. 23 C. van Bochove, T. van Velzen, op. cit. 24 J. van Lottum, Across the North Sea. The Impact of the Dutch Republic on International Labour Migration, c. 1550–1850, Amsterdam, 2007. 25 M. Van Der Heijden, D. Van Den Heuvel, op. cit. 26 M. van Alphen, op. cit. 22 Mikołaj Malinowski always in need of cash.27 As regards the brokers, trading in the securities was one of their many occupations as they lacked sufficient capital to purchase many instruments which they could hold. They first had to sell the old instruments before being able to buy new ones. Therefore, both the innkeepers and brokers were likely to sell the instruments to specialised buyers in the secondary market soon after having obtained them. This last group, defined as specialised buyers, collectors or creditors, usually bought large amounts of transportbrieven, thus making their living out of this trade (see part VII). Christiaan van Bochove and Ton van Velzen present a case of the Carstens family, who acquired knowledge about this trade over many generations and combined collecting the claims on the future incomes of the sailors with running an inn.28 This group needed, therefore, to activate significant funds in order to purchase the instruments. Figure 3 presents the inflow of new obligations in selected years. The values oscillated between two hundred and five hundred thousand guilders. This money usually came from the financial market rather than the individuals’ personal savings.29 Figure 3. Face value of all new transportbrieven issued in Amsterdam in selected years (in guilders) Source: C. van Bochove, T. van Velzen, Loans for Salaried Employees. The Case of the Dutch East India Company, 1602–1795, Paper Presented at EHA Conference, Boston, 2011. In his study, Marc van Alphen presented a group of financiers in Amsterdam who financed the big buyers by using transportbrieven as collateral for loans. The interest on these loans at the end of the 18th C. van Bochove, T. van Velzen, op. cit. Ibid. 29 M. van Alphen, op. cit. 27 28 The costs and benefits of microfinance 23 century was high, at around six percent, i.e. twice the coupon on Holland’s public debt bonds.30 Moreover, Christiaan van Bochove and Ton van Velzen argue that it was a very difficult trade. Not only did it require mobilising significant funds to purchase the instruments and then await repayment, it also required the ability to price the value of all the instruments. If the specialised buyers purchased them too cheaply they would go bankrupt but if they were priced too high they would be crushed by stiff competition (see part VII).31 There were several possible scenarios for trading in such security (see Table 1). The transportbrief could be used as an extension of the maandbrief. For example, if a husband wanted to allow his wife to take more money from his account than just three-month’s remuneration, he could only do so by having a transportbrief drawn and presenting it to her. In such a situation, the wife could either refrain from selling the instrument and gradually collect its full face value herself, or she could keep the instrument in order to sell it later (scenario A).32 She could also immediately sell the instrument to a broker at a proper discount, to get part of the money up front and transfer the risk related to her husband’s death (scenario B). In addition, Christiaan van Bochove and Ton van Velzen describe situations in which employees sold the transportbrief directly to a specialised buyer to obtain credit (scenario C).33 In both these situations (B and C), we can talk about households obtaining a salary loan on the primary market. Table 1. Various scenarios in the market for salary loans using a transportbrief Scenario Type A B no loan primary market C primary market D E intermediation of secondary market intermediation of secondary market Comment on primary transaction no cash no cash no intermediation, cash/ credit transaction Intermediary holder family family none, bought directly by a collector Collector family collector collector no cash/instrument as payment innkeeper collector cash/credit transaction broker collector Source: see the text. Ibid.; O. Gelderblom, J. Jonker, “Public Finance and Economic Growth. The Case of Holland in the 17th Century”, The Journal of Economic History, 71, 2011, no. 1. 31 C. van Bochove, T. van Velzen, op. cit. 32 See: VOC scheepssoldijboek, Dutch Nationaal Archief, 1.04.02.5481, folio 91. 33 C. van Bochove, T. van Velzen, op. cit. 30 Mikołaj Malinowski 24 Instead of giving it to his spouse, the employee could give the document to an intermediary who could then sell it to a specialised buyer. There were two main scenarios possible. In the first, the employee could use the document as a means of payment and give it to the innkeeper with whom he would be staying before commencing his employment. The innkeeper would “cash” the document by selling it to a professional creditor (scenario D). The employee could also sell the document to a broker at a discount, in order to get the money up front. The broker would then sell the instrument to a professional buyer (scenario E). Scenarios D and E were the most commonly used ones in the market (see part VI). Part II Sources The study of the market for transportbrieven is based on data obtained from the VOC ledgers (scheepssoldijboek). Every VOC ship had its own book, recording the cash flow on the salary accounts of its crewmen. Two copies of each book were kept, one being used in the Patria and the second in the East-Indies. Updates were sent to the Republic each year so that both copies would be identical.34 The books contained a lot of information, namely: the name of the ship, its origin, the year of departure, destination, the name of the sailor, his origin, his occupation, his salary, the existence of a maandbrief or transportbrief, cause of termination of employment and time of termination of the employment. This information was gathered by the VOC Sea Voyages project conducted by the Dutch National Archive. The project resulted in a database containing approximately 740,000 observations from the 17th and 18th centuries. Unfortunately, the database does not present any information about the size of the payment obligation, nor the actual payments made from individual accounts, which were also recorded. For this reason, additional data was collected for the benchmark years 1700 and 1780. One large and a few smaller ships were chosen to make the sample representative. Additionally, data on one ship from 1740 were also collected to gain further insight into the period falling between these observations. The new database is broader than the original one as it also includes: the name of the original creditor(s), the possible relationship of the original creditor(s) to the employee, the size of the debt(s), the 34 Ibid. The costs and benefits of microfinance 25 name of the collector(s), the possible relationship of the collector to the employee, the collection dates and size of the instalments. In total, data was collected regarding 1,313 debt contracts that were successful, i.e. someone managed to collect money from an account by using the transportbrief as a claim. There were records concerning 2,594 individual payments collected. This subset of collected data is the core of the empirical analysis. It should be underlined that debt contracts that were not successful, i.e. no money was collected with their use, were not taken into account in the analysis as little trace of them remains in the sources. Table 2 presents the basic descriptive statistics concerning the collected data. The very low percentage of repaid debts from the Held Woltemade was due to the fact that two English frigates took the ship on the 1 July 1781.35 Table 2. Basic descriptive statistics of the collected data Number crewmen Number transportbrieven Number with any debt collected Number repayment % repayment Ship Year Amsterdam 1740 285 220 187 72 32.7 Generale Vrede 1700 333 269 254 142 52.8 Groenendaal 1780 359 274 248 92 33.6 Held Woltemade 1780 292 169 157 10 5.9 Herstelder 1780 61 50 50 37 74.0 Kattendijk 1700 211 163 142 82 50.3 Mercuur 1780 206 164 158 91 55.5 Overnes 1700 161 130 117 71 54.6 x 1908 1439 1313 597 x Total Source: see the text. There were numerous problems related to collecting data. First, the person listed as being the original creditor was not necessarily the person who purchased the transportbrief. Christiaan van Bochove and Ton van Velzen give an example of a sailor who sold his letter to a professional buyer while his innkeeper was still listed as the creditor.36 Using the available data, it is impossible to tell how common such a practice was. Therefore, for the purpose of this study, all people listed as original creditors will be considered as such. 35 Dutch Asiatic Shipping project database, http://www.historici.nl/Onderzoek/ Projecten/DAS (23 X 2011). 36 C. van Bochove, T. van Velzen, op. cit. Mikołaj Malinowski 26 Moreover, it was possible for an employee to have requested an issue of a number of transportbrieven. If there were several collectors, it could prove hard to find information as to which one was collecting money using a particular transportbrief. If a few collectors were visible, it was hard to tell whether the instruments had been sold to one person who later sold it to someone else in the secondary market, or if there were multiple instruments. Fortunately, there were only 67 cases of multiple transportbrieven drawn on one individual in the database. In many cases there was incomplete information about either the date or the name of the collector with information only about the amount of money collected from an account. Fortunately, this was marginal and occurred only 85 times, mostly in 1780 and among soldiers and sailors. Part III Relevant Theory The intention of this paper is to address three research questions: (1) ‘how was a primary market for these instruments possible?’; (2) ‘how were the asymmetries of information overcome in the secondary market?’; (3) ‘how could the buyers, given the lack of relevant financial journalism, assess the risk correctly and purchase the instruments at the right price?’ As has already been mentioned, according to Avner Greif, a possibility of an ex-ante commitment to being able and willing to fulfil contractual obligations ex-post’ is a precondition for any deal to be signed. The lack of any guarantee that this can and will happen prevents people from engaging in business deals. The author, therefore, calls this problem the Fundamental Problem of Exchange (hereafter the FPOE). The idea that information and confidence in the future are crucial preconditions for any deal to be made is widely used in economics. It is the basis of information economics and contract theory.37 According to the theory of information economics, the key component, i.e. information, can be symmetrical or asymmetrical, perfect or imperfect. The actors in the market, i.e. the creditors and debtors, are known in literature as the principals and agents, respectively. The imperfect/perfect dimension of the information deals with the problem of the very existence of the information on the market. In a perfect situation, both sides are aware of all the factors influencing the terms of the contract. In an imperfect situation, one of the parties may have no knowledge about a factor that could impact the fulfilment of the 37 A. Greif, op. cit. The costs and benefits of microfinance 27 contract. The asymmetry of information problem deals with the question of the distribution of information on the market. If the information is symmetrical, both the principal and agent are equally aware of all the factors that can influence the terms of the exchange. If the information is asymmetrical, one of the players, usually the agent, can use this fact to his advantage by concealing some important piece of information that could have a negative effect on his utility. Conversely, agents who compete among each other for contracts/loans are interested in making the principal aware of their positive qualities. Usually, information on the market is asymmetrical. These features of the markets are connected to two problems known in the literature as adverse selection and moral hazard. In principle, the adverse selection problem stems from asymmetry of information upon signing a contract, whereby the principal attracts the wrong group of agents. There are things the agent may know about himself that are unknown to the principal at the time of signing the contract. To mitigate this risk he increases the price of his services. By setting the price too high, the principal risks attracting only those agents who do not intend to hold to their contractual obligations and, therefore, are indifferent towards the price.38 Asymmetry of information and adverse selection in particular are problematic for several reasons. First and foremost, due to a lack of full trust and complete information about the agent, the principal has a tendency not to believe that he is going to honour his obligations. Asymmetry of information decreases the utility of one of the parties, thereby preventing the principal from assessing the risk correctly and forcing him to buy the contract for too high a price (thereby decreasing the agent’s utility) or too cheaply (thus decreasing his). The principals do not trust strangers as they lack reliable information about their financial situation and willingness to honour the commitment. The second problem related to asymmetry of information involves moral hazard. Put simply, this concerns the credibility of the agent’s commitment and his willingness to honour his obligations, after the principal has honoured his. Once the agent’s needs have been satisfied, he can selfishly choose to rebel and not honour his promise. The adverse selection problem, however, consists of there being lack of knowledge about the agent at the time of signing the contract, moral hazard relates to a lack of control/information over the agent’s future actions, as well as perfect or imperfect information about the conditions G.A. Akerlof, “The Market for ‘Lemons’. Quality Uncertainty and the Market Mechanism”, The Quarterly Journal of Economics, 84, 1970, no. 3. 38 28 Mikołaj Malinowski that could influence his behaviour after signing the contract. Moral hazard is problematic in many ways. If the agent’s effort to meet the contractual obligations is not observable once he has signed the contract, he will exert the effort level that is most beneficial for him, not the principal. Due to the lack of knowledge and surety, as in the case of adverse selection, imperfect information and uncertainty results in bad pricing. Part IV Overcoming the Problem of Adverse Selection in the Primary Market The adverse selection problem in the case of the 18th century primary market for salary loans making use of the transportbrieven could, potentially, have been a major obstacle. There were numerous things an employee may have been eager to conceal from the creditor which would have influenced his evaluation of the risks involved. For example, in order to increase his utility, the employee could have lied to the principal about his real occupation. An employee’s salary was dependent on his rank. Therefore, the pace of repayment was a function of the occupation. Table 3 shows that the mean payment, i.e. the money collected by a collector differed among the various occupations. This was also crucial since mortality decreased among the higher ranks, i.e. the higher the rank the greater the chance the employee would survive. Empirical studies show that the chance of dying among low-ranking employees, especially sailors and soldiers, was much greater than in the case of high-ranking personnel. Table 3. Mean payments by category of occupation, data for 1700 and 1780 Occupation % of all employees Number of payments Mean payment in fl. high-rank = entitled to 300 fl. Debt 9.24 173 104 Bosschiter (gunner) 23.8 577 54 29.38 530 73 Matroos (sailor) Jongmatroos (deck hand) 2.66 37 54 Hooploper (low ranking sailor) 4.97 102 41 Soldaat (soldier) 19.09 508 40 Other 10.39 236 66 Source: see the text. The costs and benefits of microfinance 29 The second problem was the employee’s family situation. The employee’s closest family was entitled to collect the money before the owner of the transportbrief through the use of a maandbrief, thereby collecting money that would otherwise have been collected by the holder of the transportbrief. In order to study the impact of the maandbrieven on the dealings of the holders of transportbrieven, several OLS (ordinary least squares) regressions were made. The results of the empirical analysis show that the simultaneous issue of a maandbrief decreased the probability of full repayment of the obligation by 36%. This is because, in the case of people whose families had a maandbrief, an average of nearly eight guilders (fl.) was deducted from their accounts with each payment. Given the high mortality rate, the pace of repayment was crucial. The empirical analysis shows that those of the studied employees who had both a maandbrief and transportbrief issued, as well as repaid their loan in full, did so on average half a year later. All this proves that the traders in transportbrieven could have indeed been reluctant to buy claims on those who were also issued with a maandbrief. Yet another problem was the employee’s other obligations. He could have potentially issued several transportbrieven, sold them and let the creditors worry about the order of the claims. Moreover, he could have taken out a loan far beyond his actual repayment potential. Additionally, a sailor may have been aware of his poor health or even a terminal condition and yet still have asked for a loan. The institutional arrangements present on the market mitigated the above-mentioned problems. The clerks of the VOC solved the issues of uncertain occupation and salary. The company issued the transportbrieven, stipulating the need for specific information about the employee, including his name, origin, rank, salary and name of the ship on which he served. Information concerning occupation and salary was, therefore, clearly specified on the document and certified by the VOC. The maandbrieven were more complicated since the document did not inform the principal about the family’s situation or the existence of the people entitled to collect money using a maandbrief. The information could be found in the VOC ledgers to which only the clerk of the VOC had access. The transportbrief, however, provided information about the employee’s origins. If the employee came from Amsterdam, there was no problem for someone from his family to collect money from the VOC’s headquarters, therefore it was more likely that he would request a maandbrief. However, families living outside Amsterdam may still have been interested in occasionally collecting three months’ salary. They could also have hired a specialist, for example a ship’s captain, Mikołaj Malinowski 30 to collect the money on their behalf.39 In the case of the foreigners, the transport costs were likely too high for their spouses to travel in order to claim money, with the possibility of intermediation also being much smaller. Therefore, the information that was available to the principal concerning the employee’s origins could be used as an (imperfect) indication of the existence of a maandbrief. This intuition is supported by the findings presented in Table 4. Employees from outside the Republic were far less likely to allow someone to collect money with the use of a maandbrief. Table 4. Prevalence of maandbrieven among the studied sailors coming from the cities, which appear in the database more than five times Place of origin Sardam Amsterdam No letter Letter % letter Dutch/foreign city 3 3 50 Dutch 301 113 27 Dutch Haarlem 17 6 26 Dutch Rotterdam 11 3 21 Dutch Utrecht 13 3 19 Dutch 6 1 14 Foreign 19 3 14 Foreign Königsberg Hamburg Stockholm 13 2 13 Foreign Leiden 19 2 10 Dutch Bergen 6 0 0 Berlin 7 0 0 Foreign Copenhagen 8 0 0 Foreign Paterboorn Bremen Gdańsk Other All cities Foreign 8 0 0 Foreign 10 0 0 Foreign 10 0 0 Foreign 670 55 8 primarily foreign 1121 191 15 Source: see the text. The third problem was the potential existence of many other creditors and the employee selling more future income than he would be able to earn. A credit ceiling imposed by the VOC resolved this problem. There were a few levels of restriction. Most employees were not allowed more than 150 guilders of their future income. High-ranking 39 See: Utrecht’s Archive, U083b027. The costs and benefits of microfinance 31 employees, however, such as officers, were allowed debt obligations of up to 300 guilders.40 In addition, the employee could divide the debt, and sell it to a few people. Since the credit ceiling was a function of the occupation, known to the principal, he was also aware of the credit ceiling. Therefore, if the principal decided to buy a transportbrief allowing him to collect an amount of money equal to the credit ceiling, he could be certain there were no other collectors. This was the case in the majority of situations. The last problem was related to the agent’s health. The transportbrief contained information concerning the employee’s occupation, which translated into health conditions on a ship. In the primary market this problem could have also been solved by a phenomenon known in the literature as signalling, i.e. conveying credible information. The principal bought the transportbrief from the agent directly, thus being able to get his own impression regarding that person’s health. To sum up, the actors in the market were able to overcome imperfection and asymmetry of information. The principals were able to design different contracts for different types of buyers and distinguish, which employee fit into which category. This was possible thanks to the appropriate design of the transportbrief which stipulated the relevant information, the VOC placing limits on borrowing as well as personal contacts between the principal and agent. Part V Overcoming the Moral Hazard Problem in the Primary Market The moral hazard problem might have been relevant to the transportbrieven market for several reasons. Firstly, the employee signed a contract with the VOC for possibly months before actually commencing employment. He was, however, able to sell a transportbrief immediately after signing the contract. Therefore, since he was already in possession of the money due to having sold the document, he could have been tempted to not actually start employment, simply fleeing the city, never to return. The second problem was related to the sailor’s ability to spend money while in service. Since the employee had already taken the money for his future earnings, why should he have limited his consumption when in Batavia? In addition, any health expenses or penalties were also deducted from the sailor’s account. 40 C. van Bochove, T. van Velzen, op. cit. Mikołaj Malinowski 32 The VOC created a list of rules to secure the creditors’ interest and the company’s credibility. The employee could spend his remuneration on consumption in the East-Indies. In order to protect holders of the maand- and transportbrieven and ensure some funds would remain to pay for medical treatment or punishments for disregarding VOC rules, which the employee had to cover himself, the VOC allowed employees to take a maximum of six month’s income from his account each year,41 thereby resolving the problem of potential frivolous consumption. Moreover, the employee could not return to Patria if one year’s worth of remuneration was not saved on his account. This was to ensure that all claims on his account would be satisfied.42 In general, the sailors’ independent mobility was very restricted. As already described, the employee could choose to flee Amsterdam before boarding the ship, but after having obtained the money. According to Marc van Alphen, the innkeepers, known as soul-traders, made sure their ‘guests’ were unable to escape.43 This was in their best interests, as they were usually the original buyers of the transportbrieven and were therefore interested in repayment of the loans. They were also allowed to take handgeld, which they were obliged to return to the VOC, should the employee run away.44 Christiaan van Bochove and Ton van Velzen, however, cast some doubt on this traditional belief and give examples of situations in which the employees could enjoy freedom of movement while still staying with an innkeeper.45 There was no (known) regulation and control over sailors who came to Amsterdam as they did not stay with the innkeepers. In their case, however, there may have been a reputation mechanism to discourage them from breaking their deals with people in Amsterdam. A study of those sailors who did not board a ship (Figure 4) indicates that the number of people who escaped and were issued a debt obligation was limited, and was nearly always less than 50. Moreover, bearing in mind that more than half the employees were signing a debt obligation, it is important to notice that the number of the people signing the instrument and escaping was minimal compared to those who did not (660 to 7,088). Clearly, there was a mechanism in place which prevented people with loans from escaping. In addition, out of the 660 VOC Sea Voyagers project database, http://vocopvarenden.nationaalarchief.nl (5 X 2011). 42 C. van Bochove, T. van Velzen, op. cit. 43 M. van Alphen, op. cit. 44 Ibid. 45 C. van Bochove, T. van Velzen, op. cit. 41 The costs and benefits of microfinance 33 who escaped, 302 (45%) came from Amsterdam and 358 (55%) were from elsewhere. At the same time, an average of 62% of all employees came from outside Amsterdam, whereas 38% came from the city. The similarity of the respective shares suggests that both those coming from Amsterdam and newcomers who signed a loan contract were similarly constrained, thus contradicting the idea that newcomers were locked up by the innkeepers, whereas people from Amsterdam were entirely free. To summarise, alongside the problem of adverse selection, there was also the problem of moral hazard, consisting of a lack of control over the future actions of an employee. The VOC partially solved this problem by imposing various regulations and limits on spending. Illness and punishment were, however, an unresolved problem. In addition, any indebted employees were probably forced to board the ship. Figure 4. Number of people not boarding a VOC ship, debtors vs. non debtors, by year, 18th century (Chamber Amsterdam) Sources: VOC Sea Voyagers project database, http://vocopvarenden.nationaalarchief.nl (5 X 2011). Part VI Overcoming the Asymmetry of Information on the Secondary Market Now that it has been proven that a transportbrief was a reliable security, it is time to address the question: ‘how was a secondary market for these instruments possible and how were asymmetries of information overcome?’ The adverse selection and moral hazard problems were non-existent in the secondary market, due to the involvement of different actors. The documents required in this market were exchanged between two traders, rather than between borrowers and Mikołaj Malinowski 34 lenders. For this reason, the adverse selection and moral hazard problems had to have already been dealt with in the primary market for a secondary market to exist. Despite this, the only possible remaining problem was the asymmetry of information, as it was hypothetically possible that the seller of the instrument possessed important information which he or she was hiding in order to sell the instrument at a higher price. The analysis of the asymmetry of information problem will be subdivided into three phases corresponding to three different situations in the market. The first deals with an exchange before any information about the sailors’ earnings and well-being arrived from Batavia, i.e. before there was any money to collect. The second phase came with the arrival of the information, thus altering the situation in the market. The third phase was the actual collection of the money. Due to entirely different dynamics among the three phases, one should perhaps talk about a secondary market for the first phase as well as a second secondary market for the second and third phases (during the collection). In the first phase, the secondary market was used for contacts between borrowers and lenders, whereas later it was used as an exit strategy for lenders.46 Once the initial outline has been presented, it is worth analysing the first phase, i.e. before the information concerning the employee’s well-being had arrived. At this stage, no one knew which sailors would survive the trip to Asia and which would not, so it was impossible to determine which instruments were worthless. The only asymmetric information was between the document’s original buyer and its second holder since the original buyer had met the employee in person and was thus able to better assess the condition of his health. Theoretically, it may have also been possible for the original buyer to have lied about the employee, as could any holder of the instrument, for example by claiming he had had a higher rank than was actually the case. The market overcame this problem. Table 5 shows that nearly all the documents changed hands following the original transaction. The material was based on a comparison between the people showing up to collect the money and the people listed as the original creditors. As already indicated, it is impossible to tell what happened to the instrument if no one collected the money. Different names indicating a change in the document’s ownership on the secondary market, appear L. Harris, Trading and Exchanges. Market Microstructure for Practitioners, Oxford, 2003. 46 The costs and benefits of microfinance 35 in 84% of the cases in 1700 to, as high as 100% and 97% in 1740 and 1780 respectively. The same names appear rarely (always less than 5%) and mostly in the case of family members and institutions such as orphanages, which were practically selling the children to the VOC (Weeshuijs te Haarlem, Weeshuis te Leiden, Weeshuis van Buijksloot, Amsterdamse Weeshuis), i.e. in those situations in which someone wanted to allow a person to collect the money rather than obtain credit. There is, however, an interesting case involving a group of specialised buyers which appeared both as the original creditors and the collectors, which would suggest a segment of the credit market was not using the intermediation of the secondary market. This phenomenon, however, seems to have been marginal (only 8% at the beginning of the century) and that it gradually faded out throughout the century. Professionals who bypassed the intermediation of secondary markets in 1700 included: Jacob Croeger/Kroeger (34 instruments); Catharina van Gogh (3 instruments) and Jan Sijmons (3 instruments). In general, however, it can be concluded that the instrument nearly always changed hands on the secondary market. By contrast, as stated before, Christiaan van Bochove and Ton van Velzen, making use of additional sources, give the example of a sailor who listed someone as a creditor yet sold the instrument to another person.47 It is, therefore, impossible to ascertain, using only the VOC ledgers, which name changes would have been indications of transactions and which not. Moreover, as explained earlier, there are problems with identifying family members in the database. It is highly likely that many of these holders were people related to the employee’s household. Table 5. Change in ownership in the secondary market (before collection) Relation between original holder and collector n pairs different name same name: family 1700 1740 1780 512 184 612 432 (84.3%) 184 (100%) 592 (96.7%) 15 (2.9%) 0 2 (0.3%) same name: institution 0 0 7 (1.1%) same name: specialist 40 (7.8%) 0 2 (0.3%) same name: other 25 (4.9%) 0 9 (1,5%) Source: see the text. 47 C. van Bochove, T. van Velzen, op. cit. Mikołaj Malinowski 36 Asymmetric information was overcome due to the instrument’s proper design whereby it stated all the necessary information. Moreover, it is unlikely that meeting the sailor in person would give the original holder any significant advantage because, hypothetically, the VOC had already screened the employee even before any potential trader when deciding whether or not to employ him. Therefore employment could be used as a quasi health certificate. Nevertheless, any subsequent transactions was characterised by a perfect symmetry of information – traders were only aware of what was written on the instrument – as well as the lack of imperfect information if the employee were still alive. How was it possible to trade so extensively in such instrument if there was no way of determining which sailors were alive and which were dead? Joseph Stiglitz suggests that situations of perfect information and situations of entirely imperfect information give rise to similar circumstances in the market.48 No one knew which instruments were going to pay back and which were useless. This created an asymmetry of information being the same principle that applies to the famous Schrödinger’s cat theoretical experiment. Should a cat be locked in a box with poison and there is a 50% chance the poison will kill the cat within an hour, to the outside observer, after such period of time, the cat could be both either dead or alive, thus making it impossible to ascertain its true condition. Furthermore, the specialized collectors eventually bought all the instruments. Table 5 shows that very few instruments did not change hands, often because the instrument was given to a person to hold (a family member or an orphanage). For this reason, they could be safely traded as there was no risk. If a person was disinterested in collecting the money then he or she would end up with a worthless document. This argument supports Joseph Stiglitz’s thesis that lack of information can foster the trade in a way similar to perfect information. Once the symmetry of information has been proven in the first phase it is time to move to analyse the second phase of the problem. At this point, information about the employee’s condition arrives in Amsterdam for the first time. As has been mentioned, the most dangerous part of the employment was the journey to the East-Indies. It could be compared to a lottery with winning transportbrieven and losing ones being drawn. The question was: ‘how could the market have reacted to such changes, given the potential asymmetry of informaJ.E. Stiglitz, Economics of Information and the Theory of Economic Development, NBER Working Papers 1566, National Bureau of Economic Research, Inc. 1986. 48 The costs and benefits of microfinance 37 tion?’ When the current holder of the transportbrief went to the VOC to check out the information and collect the money he, and only he, was informed about the employee’s condition. If it transpired the letter was worthless due to the employee’s death, the holder could have done two things. He could have disposed of the letter, or made use of the asymmetric information and the fact that only the holder of the letter could check the account, and thus try selling it to someone pretending that it was a ‘winning ticket’. If the employee were alive, the holder could have decided to either hold on to the document, in order to collect more money in the future, or sell the document on the secondary market at a higher price as the risk was lower than in the first phase, i.e. ‘cash the prize’. Table 6. Change in the collectors by year, a comparison of the first and last person collecting the money from the account (the secondary market in the second and third phases) Change 1700 1740 1780 Yes 121 (27.5%) 6 (3.3%) 21 (3.5%) No 319 (72.5%) 174 (96.6%) 581 (96.5%) N 440 180 602 Source: see the text. Lying was not an option in the market as the VOC clerks included all relevant information concerning the employee directly in the letter, i.e. the size of the claim, the money collected and the employee’s possible termination of employment. Therefore, the institutions created by the VOC prevented the existence of worthless transportbrieven, or the sale of an instrument, which had already been used to collect the money to a naive buyer. In fact, this institutional arrangement solved all the information problems in the secondary market. In the collection phase, the collectors could have had new incentives to sell the instrument, for example: (1) since the instrument’s value diminished with the collection, the transport costs (for example, travelling to Amsterdam to collect the money) could end up being greater than the obligation; (2) investors could have been in need of money and therefore would have needed to liquidate their assets; (3) the employee due to his poor repayment, may have been indicating that he was a bad debtor, i.e. there was little money on his account due to the family’s, or his poor health situation, and therefore, the holder may have decided to sell the asset. Mikołaj Malinowski 38 As in the previous cases, the holder could have been willing to sell a bad instrument, while trying to conceal the circumstances. Table 6 also illustrates the situation in this phase of trading, showing examples of changes in the instruments’ ownership. It suggests that the problem that could have possibly threatened the exchange was mitigated. The asymmetry of information problem was overcome by the fact that the employee’s performance was noted on the transportbrief, i.e. all the transactions and dates. It was, therefore, impossible to conceal anything. Part VII Development of the Specialised Market Now that it has been proven that the secondary market for the transportbrieven managed to eliminate the problem of asymmetric information, it is time to move to the problem of imperfect information. The main hypothesis here is that the buyers did not need an institution that would price the instruments for them, but were able to do it correctly by themselves thanks to the specialisation. As described earlier, the market for the transportbrieven was a competitive one. Christiaan van Bochove and Ton van Velzen argue that if a buyer was unable to price the risk correctly, he was either forced out of the market by the competition or went bankrupt.49 Having said that, it is worth taking a closer look at the possible types of collectors and conceptualise their behaviour in the market. This theoretical distinction will enable a better understanding of whom the people trading in the market actually were. There are three possible classes of investors operating on this market. The first, which can be called amateurs or speculators, could be characterised by their smaller portfolios and lack of interest in longterm investments. They bought the instruments in order to re-sell them and were not particularly interested in pricing them appropriately due to the instant transfer of the risk. The second group can be described as being semi-professionals; they collected many instruments and viewed the investment from the long perspective, although they may have lacked full knowledge about all the insights of the trade in an instrument. Due to their lack of knowledge, they tended to price the instruments incorrectly and thus left the market. Furthermore, since they were not fully specialised, they may have sometimes needed to 49 C. van Bochove, T. van Velzen, op. cit. The costs and benefits of microfinance 39 liquidate their assets in order to meet other commitments. The last group consisted of the specialised buyers who treated the trade in the transportbrieven as a profession. They bought many instruments to hold, and perceived them as a long-term investment. They also had the knowledge necessary to price the instruments correctly. The traders could obtain information concerning correct pricing through experience. This knowledge could be passed from one generation to the next, as in the case of the Carstens family, described by Christiaan van Bochove and Ton van Velzen. The other way of gaining experience was by collecting extensive portfolios of instruments and learning what the optimal discount rate should be. The larger the portfolio, the higher the chance of assessing the discount rate correctly, in line with the central limit theorem. In addition to this, such portfolios would be an indication of specialisation. To sum up, the existence of large and specialised portfolios could be a sign of two things: the first being that the holder was a specialised buyer who was learning how to price the instruments. If, however, the collectors on the market purchased only small numbers of instruments, it could have been an indication that they were not specialised, i.e. that they were speculating or were semi-specialised and, as a consequence, obtained either no knowledge or very little about the instrument. The best way to observe the characteristics of these theoretical investors in the market for the VOC transportbrieven is by identifying how much money they managed to collect. This variable depends both on the size of their portfolios and the duration of the investment. If they collected large amounts of money it shows they had many instruments and also held on to them. Small amounts indicated they either had few portfolios and/or were not holding on to them. An empirical analysis proves that a few specialised buyers gradually dominated the market. To be more precise, in 1700, the share of the people collecting small amounts of debt was around 50%. By 1780, this share had dropped to approximately 20%. In 1700 only three individuals had shares of as much as 10% of the global collected debt (Lijber Amelonger, Jacob Croeger, and Jan Bergh); these were followed by a homogenous group of investors who held around a 5% share of all the debts collected. In 1780, just two people controlled one third of the market (Jan Starink [20%] and D. Waalwijk [12%]), followed by six individuals who had more than 5%. Together, these merchants held more than three quarters of the market. A study of this inequality using the Gini coefficient suggests a similar trend. The coefficient grew from 0.68 in 1700 to 0.80 in 1780, thereby suggesting a growing inequality among collectors, i.e. 40 Mikołaj Malinowski the dominance of specialised individuals. In the case of the benchmark year—1740, two thirds of the market consisted of very large portfolios (Jan Carstens [28%], R. de Wolff [23%] and Abraham Roijen [16%]) and four-fifths of large buyers in general. Although the results for 1740 support the thesis, they may be overestimated due to the fact that only one ship was used in the sample. In addition, Table 6 shows that there was no secondary market in the collection phase in 1740 and 1780, thus suggesting these specialised buyers were buying to hold. The question remains whether this specialised group was indeed more successful at correctly assessing the risk. Some insight can be provided by a study of the recovery rates, i.e. the size of the debt reclaimed. It should be stated that low recovery rates do not necessarily have to mean poor pricing of the purchased documents since the specialists may have possibly taken such a high risk into account when purchasing the instruments. Table 7 shows that in 1700 and 1740 the specialised buyers were enjoying higher recovery rates compared to the total market, Jacob Kroeger being the only exception. Table 7. Recovery rates of individual big buyers compared to total debt, by year Buyers Recovery rate Total 1700 78.97 Lijbert Amelonger 80.82 Jacob Croeger 64.59 Jan Bergh 81.42 Total 1740 48.09 Jan Carstens 64.39 R. de Wolff 59.53 Abraham Roijen 62.68 Total 1780 1780 without Held Woltemade 59.3 66.09 Jan Starink 50.68 Jan Starink without Held Woltemade 59.65 D. Waalwijk 55.58 D. Waalwijk without Held Woltemade 60.92 Source: see the text. 1780 was an interesting case as the recovery rates of selected specialised buyers were much lower than the already low total recovery rate. One reason for this could have been the fact that the contracts The costs and benefits of microfinance 41 dating from 1780 were signed before the outbreak of the fourth AngloDutch war, which began in December 1780 and lasted until 1784. The traders may have priced the risk incorrectly, as they most probably did not anticipate these political/military events. For example, they purchased the transportbrieven of crewmen sailing on the Held Woltemade which, as already mentioned, was taken by two English frigates on 1 July 1781.50 What is interestingly though is that even not taking the captured Held Woltemade into account, the analysis still yields the same results, i.e. that the recovery rates of the two specialised buyers were lower than the total one. This would suggest that the traders did indeed acquire their expertise by building large portfolios and gaining experience. Such system would be expected to collapse under any unprecedented external shocks to the market or any structural discontinuity. The fact that the market was dominated by the specialised buyers had several consequences. As more and more individuals had more significant portfolios, they were able to learn how to correctly price the instruments. Had the market been dominated by a multitude of individual buyers, it would have been chaotic since no one would have been able to price the instruments systematically. Another consequence was the small size of the secondary market. As has been shown in great detail, there were no problems with selling the instruments, but, since they were being bought to hold, hardly anyone was doing so. Thanks to the institutions in the market mitigating the moral hazard problem, the collectors were certain that sooner or later there would be money on the account, providing the employee survived. Moreover, as they held large portfolios, they were not interested whether the transaction costs, such as travelling to Amsterdam, exceeded the anticipated payment. Part VIII Summary and Conclusions In this paper, the system of contacting borrowers and lenders on a market for the salary loans obtained with the use of the VOC transportbrieven through the intermediation of a secondary market has been described. It has been investigated how it was possible for such a system to develop. The hypothetical explanation is two pronged, on the one hand it is suspected that there were institutional arrangements Dutch Asiatic Shipping project database, http://www.historici.nl/Onderzoek/ Projecten/DAS (23 X 2011). 50 42 Mikołaj Malinowski present in the market, which allowed poor people to make a credible commitment in the eyes of the lenders, as well as mitigating mistrust on the secondary market. On the other hand, the system is suspected to have been sustainable, thanks to the development and dominance of a specialised group of buyers, who were able to price the risk correctly. It has also been noted that the system was an outcome of historical circumstances. On the one hand some employees needed to support and insure their families, or finance their stay in Amsterdam, before their departure, while on the other, there were investors acting in a welldeveloped financial market, with the innkeepers, hosting the employees, as well as the people who were trying to make ends meet working as brokers in the middle. The self-interests of all three groups were what fuelled the system. Three sub-questions were posed in order to investigate the hypothesis. Firstly, it was necessary to understand why the transportbrieven were an interesting security to purchase, i.e. why people were willing to pay for them. Secondly, it was asked how were the asymmetries of information overcome on the secondary market? Asymmetries are believed to be an impediment to exchange. Lastly, there was also the question of how the buyers could correctly assess the risk and purchase the instruments at the right price? For the purpose of this analysis, contract theory and information economics were used, with special focus on adverse selection and moral hazard problems. It has been described how the construction of the document, together with control over the employees’ actions by the VOC, ensured there would be money on the employees’ accounts and that the creditors would be able to collect it. Moreover, asymmetry of information did not exist on the secondary market, since all the existing and relevant information was noted on the document. It has also been shown empirically that the market was indeed dominated by a group of specialised buyers who possessed extensive portfolios, thus allowing them to price the transportbrieven correctly and stay in business. The system offers a few insights on how to organise a microfinance institution. Firstly, the system allowed poor employees, who lacked both physical assets and credibility that could be put forwards as collateral, to obtain a loan on the private credit market, which they could not have obtained other than by going to a pawnshop or a money broker. Furthermore, they gained access to long-term credit, which was exceptional. However, the system entailed significant costs which the employee had to cover. Apart from the loss of the high discount, the employee had to face considerable limitation to his freedom. As has The costs and benefits of microfinance 43 been shown, there are reasons to suspect that once he obtained the loan he could not leave the city before his departure. In addition, the VOC limited his spending and freedom in the East-Indies in order to ensure that he would earn money to put into his account. In summary, in order for the system to be sustainable, the employees had to suffer even worse discomfort than they would have had experienced simply due to the nature of the service. It also seems that the VOC created this system for its own profits, i.e. to enable the employees to work for them, rather than for the sake of the poor sailors and soldiers. Mikołaj Malinowski The costs and benefits of microfinance. The market for Dutch East India Company transportbrieven in 18th-century Amsterdam (Summary) Contemporary institutions engaged in extending micro-loans do not usually grant such loans to the poor due to the latters’ inability to provide appropriate collateral and their insufficient creditworthiness. In modern times the Dutch East-India Company created a financial instrument called the “transportbrief” which enabled poor employees of the Company to obtain loans on the financial market. The loans were secured with the right to future salaries of the Company’s employees. This article answers the question of how the instrument was able to create a primary and secondary market. The author also discusses the way in which the people engaged in trading in the instrument were able to value it correctly. To analyze the mass source information collected for the purpose of the research the author used the game theory and the information economy theory, as well as many statistical methods. The transportbrief system worked effectively, but to the cost of significant limitation of the Company employees’ freedom. The purpose of creating the instrument was to safeguard the interests of the Company and to guarantee an inflow of new employees, and not to combat poverty. Despite these flaws the transportbrief is an interesting structure, which reflects the evolution of financial markets; it may also be an inspiration for institutions which nowadays engage in extending micro-loans. Mikołaj Malinowski – Utrecht University; e-mail: [email protected]. ROCZNIKI DZIEJÓW SPOŁECZNYCH I GOSPODARCZYCH Tom LXXII – 2012 RAFAŁ KUBICKI WIATRAKI NA ŻUŁAWACH W PIERWSZEJ POŁOWIE XV W. Badania nad warunkami życia ludności wiejskiej i organizacją gospodarki rolnej w średniowieczu mają już długą tradycję. Niestety, w ostatnich dziesięcioleciach w polskiej nauce historycznej widoczny jest w tym zakresie wyraźny regres. W ramach prowadzonych dawniej prac starano się odtworzyć warunki egzystencji ludności wiejskiej w państwie Zakonu Krzyżackiego w Prusach1. Wśród zagadnień szczegółowych rozpatrywano m.in. problem organizacji gospodarki młyńskiej na ziemiach polskich i w państwie krzyżackim2. Powstały także opracowania dotyczące tej problematyki na specyficznym terenie, jakim były – zarówno w okresie krzyżackim, jak i w Rzeczypospolitej – Żuławy3. W tym artykule przyjrzymy się roli wiatraków w ekonomice krzyżackiej tych terenów w pierwszej połowie XV w.4 1 B. Geremek, Problem siły roboczej w Prusach w pierwszej połowie XV w., PH, t. 48, 1957, z. 2, s. 195–233; tenże, Ze studiów nad stosunkami gospodarczymi między miastem a wsią w Prusach Krzyżackich w I poł. XV w., PH, t. 47, 1956, z. 1, s. 48–102. 2 M. Dembińska, Przetwórstwo zbożowe w Polsce średniowiecznej (X–XIV wiek), Warszawa 1973; B. Baranowski, Polskie młynarstwo, Wrocław 1977; H. Steffen, Die ländliche Mühlwesen im Deutsche Ordenslande, „Zeitschrift des Westpreußischen Geschichtsvereins” (dalej: ZWG) 58, 1918, s. 73–92. 3 W. Długokęcki, Z dziejów młynarstwa w komturstwie malborskim w XIII–XV wieku, „Rocznik Elbląski” 12, 1991, s. 21–62; tenże, Młynarstwo w komturstwie malborskim w XIII–XV w., w: W. Długokęcki, J. Kuczyński, B. Pospieszna, Młyny w Malborku i okolicy od XIII do XIX wieku, Malbork 2004, s. 7–36. Druga praca zawiera ważne uzupełnienia, dotyczące sieci wiatraków. 4 Ogólne uwagi na temat roli wiatraków w młynarstwie państwa Zakonu Krzyżackiego w Prusach zob. R. Kubicki, Młynarstwo w państwie zakonu krzyżackiego w Prusach w XIII–XV wieku (do 1454 r.), Gdańsk 2012, s. 190–191, 324, 327–328. 46 Rafał Kubicki W ramach państwa Zakonu Krzyżackiego w XV w. Żuławy podlegały kilku jednostkom administracyjnym5. Północna część Żuław Gdańskich (zwanych w średniowieczu Żuławami Steblewskimi lub Małymi) wchodziła w skład urzędu leśnego komturstwa gdańskiego, pas między Wisłą i Motławą tworzył wójtostwo z siedzibą w Grabinach Zameczku i należał do komturstwa malborskiego, a południowa część podlegała wójtowi tczewskiemu. Z kolei Żuławy Wielkie należały do komturstwa malborskiego, a Żuławy Fiszewskie częściowo do komturstwa elbląskiego i dzierzgońskiego6. Odrębność zasad gospodarowania na tych terenach wynikała przede wszystkim z lokalnych warunków wodnych i potrzeby stałego odwadniania terenów wykorzystywanych rolniczo. Jednym z elementów specyfiki tego terenu była także organizacja młynarstwa, która ze względu na warunki geograficzne nie mogła opierać się, tak jak działo się na innych terenach, wyłącznie na sieci młynów wodnych. W ich zastępstwie budowano tu wiatraki, które od średniowiecza aż po połowę XX w. były charakterystycznym elementem krajobrazu7. 5 Na temat osadnictwa na tych terenach zob. B. Schmid, Die Bau- und Kunstdenkmäler der Provinz Westpreußen, t. 4: Marienburg (Die Städte Neuteich und Tiegenhof und die ländlichen Ortschaften), Danzig 1919, s. I–XVI; K. Kasiske, Die Siedlungstätigkeit des Deutschen Ordens im östlichen Preußen bis zum Jahre 1410, Königsberg 1934, s. 41–45; W. Długokęcki, Osadnictwo na Żuławach w XIII i początkach XIV w., Malbork 1992; tenże, Osadnictwo północnej części Żuław Wielkich w XIV – I poł. XV w., w: Żuławy i Mierzeja – moje miejsce na ziemi. Materiały z sesji naukowej odbytej w dniach 6-7 X 2000 r. w Stegnie zorganizowanej przez Starostwo Powiatowe w Nowym Dworze Gdańskim, Stowarzyszenie Miłośników Nowego Dworu Gdańskiego, Klub Nowodworski, red. D.A. Dekański, Gdańsk 2001, s. 115–127; tenże, Osadnictwo na Żuławach Gdańskich w średniowieczu (do 1454 roku), „Zapiski Historyczne” 68, 2003, z. 2–3, s. 45–62. 6 Na temat podziałów terytorialnych Żuław i ich granic zob. W. Długokęcki, Osadnictwo na Żuławach w XIII i początkach XIV w..., s. 29–30, 81–83, 127–128. W prezentowanym tu artykule uwzględniono dodatkowo wiatraki funkcjonujące na prawym brzegu Wisły Gdańskiej, choć teren ten już w średniowieczu zaliczano do Mierzei, później Mierzei Gdańskiej. 7 Podstawowe informacje na temat funkcjonowania wiatraków w Europie, ich rodzajów i rozprzestrzeniania zestawił J.C. Notebaart, Windmühlen der Stand der Forschung über das Vorkommen und den Ursprung, Den Haag–Paris 1972, s. 13–34 (typy wiatraków), 62–78 (wiatraki w Niemczech), 124–149 (wiatraki w Niderlandach), 155–163 (wiatraki na terenie Polski). Ciekawe dane zawiera też praca na temat obrazu młynarstwa w kulturze minionych stuleci: J. Mager, G. Meißner, W. Orf, Die Kulturgeschichte der Mühlen, Leipzig 1988. Na temat wiatraków na Żuławach zob. B. Schmid, dz. cyt., s. LXXXVI–LXXXVIII; tenże, Erhaltung von Windmühlen, w: Die Denkmalpflege in der Provinz Westpreußen in den Jahren 1920 bis 1931, 17. Bericht, Königsberg 1932, s. 25–28. Wiatraki na Żuławach w pierwszej połowie XV w. 47 1. Regulacje Zakonu Krzyżackiego w zakresie budowy wiatraków Pierwsze wzmianki o organizacji młynarstwa na terenie Żuław pojawiają się wraz z intensyfikacją osadnictwa, prowadzoną na tym terenie przez Krzyżaków w XIV w. Ważną okolicznością mającą wpływ na politykę gospodarczą Zakonu było uznanie prawa do budowy młynów wodnych do wyłącznych uprawnień władzy zwierzchniej, a więc zarówno Zakonu, jak i biskupów oraz kapituł na kontrolowanych przez nie terenach. Regale młyńskie, początkowo dotyczące młynów wodnych, rozciągnięto również na prawo do budowy wiatraków. Oznaczało to w praktyce, że wznoszenie nowych urządzeń wymagało zgody władcy terytorialnego8. Dzięki takiemu statusowi prawnemu młynów wodnych i wiatraków Krzyżacy, organizując strukturę wsi, mogli stosować system rezerwacji miejsc na młyny. W ten sam sposób gwarantowali sobie również prawo do budowy karczem9. Rezerwacja polegała na umieszczaniu odpowiednich klauzul w przywilejach lokacyjnych wydawanych przy okazji zakładania nowych osad10. Gwarantowały one, że wyłączne prawo do ewentualnej budowy młyna w obrębie danej wsi mieć będzie Zakon. Oczywiście tego typu działania nie dotyczyły tylko Żuław, co więcej, stosowali je w swych dobrach na mniejszą skalę również biskupi i kapituły. Dla terenu Żuław tego typu rezerwacje znalazły się w przywilejach dla wsi: Mirowo (1318 r.)11, Nowa Kościelnica (1320 r.)12, 8 Na temat problemu powstania regale młyńskiego w państwie krzyżackim dyskutowali: G. Kisch, Die Mühlenregal im Deutsch-Ordensgebiete, „Zeitschrift der Savigny -stiftung für Rechtsgeschichte, Germanische Abtheilung” 48, 1928, s. 176–193; inaczej A. Semrau, Zur Geschichte des Mühlenregals im Deutschordenslande, „Mitteilungen des Coppernicus-Vereins für Wissenschaft und Kunst zu Thorn” 37, 1929, s. 1–10. Podsumowanie dyskusji: G. Kisch, Das Mühlenrecht im Deutschordensgebiete, w: Studien zur Rechts- und Sozialgeschichte des Deutschordenslandes, Sigmaringen 1973, s. 87–164. 9 H. Steffen, Das ländliche Krugwesen im Deutschordensstaate. Ein Beitrag zur Kulturgeschichte Altpreußens, ZWG, t. 56, 1916, s. 219–245. 10 Rezerwacje dla komturstwa malborskiego omówił W. Długokęcki, Z dziejów młynarstwa..., s. 26. Zestawienie rezerwacji miejsc na młyny dokonywanych przez różne instytucje na terenie całego państwa krzyżackiego zob. R. Kubicki, dz. cyt., s. 88–93. 11 „Uff desem vorbenanten gute neme wir us und behalden unsern brudern kreczem, moelen, moelstete, molwege und garten, die dorczu togen, ewiclichen czu nucze”; PrU, t. 2, wyd. M. Hein, E. Maschke, Königsberg 1939, nr 214, s. 144. 12 „Excepimus denique in bonis prenominatis tabernas et molendina et loca ipsis apta, que nostre domus usui specialiter applicamus”; Codex Diplomaticus Warmiensis (dalej: CDW), wyd. C.P. Woelky, J.M. Saage, t. 1, Mainz 1860, nr 204, s. 353; regest dokumentu w PrU, t. 2, nr 299, s. 194. Rafał Kubicki 48 Marynowy (1321 r.)13, Stara Kościelnica (1323 r.)14 i Żelichowo (1328 r.)15. W późniejszym czasie zostały zaś zrealizowane w przypadku wsi Marynowy, Stara Kościelnica, Nowa Kościelnica i Żelichowo. Dokumenty lokacyjne dla wspomnianych wsi zawierały formułę brzmiącą zazwyczaj następująco: „we wspomnianych dobrach wyłączamy karczmy i młyny i miejsca na nie, drogi, miejsca i budynki przynależne, które naszemu domowi w szczególności rezerwujemy”. Dokumenty te wystawiane były przez: wielkiego szpitalnika i komtura elbląskiego Hermana (Nowa Kościelnica, Żelichowo), komtura elbląskiego, później wielkiego komtura i namiestnika wielkiego mistrza, Fryderyka z Wildenbergu (Mirowo) oraz wielkiego komtura Wernera z Orseln (Marynowy, Stare Kościelnica). Zwraca uwagę fakt, że formuły o rezerwacji miejsca na karczmę i młyn dla Zakonu umieszczali w swych przywilejach kolejni komturowie elbląscy. Dotyczyły one nie tylko miejscowości, które weszły w skład komturstwa malborskiego, ale również tych położonych w komturstwie elbląskim. Tam rezerwacje, których później nie wykorzystano, umieścili w swych przywilejach komturowie elbląscy: Henryk z Gery (Pogrodzie 1305 r., Podgórze 1308 r.)16, Fryderyk von Wildenberg (Zalesie 1314 r., Kamionek Wielki 1315 r.), Herman (Milejewo 1320 r., Krasinek 1323 r., Brzezina 1324 r., Sąpy 1328 r., Stegny 1328 r., Majewo 1331 r.)17. Zrealizowano natomiast rezerwacje komturów elbląskich dotyczące wsi Łęguty18 – 1301 r. (komtur Konrad von Lichtenhain), Rychliki19 – 1310 r. (komtur Henryk z Gery), Aniołowo20 – 1315 r. (komtur Fryderyk z Wildenbergu), Kamiennik Wielki21 – 1320 r. (komtur Henryk z Iseberg), „Ander creczschme ane desen und molen und molestete, molwege und garthen, die dorczu togen, neme wir us und behalden unsern brudern ewiclichin czu nuczen”; PrU, t. 2, nr 360, s. 268. 14 „Obir das behalde wir unser moelstete und garthen und kreczmestete, die doczu togen, unsern brudern ewiclichen czu nuczcze”; tamże, nr 407, s. 296. 15 Tamże, nr 616, s. 407. 16 CDW, t. 1, nr 132, s. 232; PrU, t. 1/2, wyd. R. Philippi, C.P. Woelky, Königsberg 1882, nr 897, s. 564. 17 CDW, t. 1, nr 206, s. 354; PrU, t. 2, nr 440, s. 314; nr 480, s. 329; nr 602, s. 396; nr 613, s. 405; nr 711, s. 473. 18 PrU, t. 1/2, nr 761, s. 473. 1402 r. – wzmianka o młynie; Archiwum Państwowe w Gdańsku (dalej: APG), Akta miasta Elbląga, Altt Zinsbuch des Hauses Elbing, sygn. 369,1/2102, k. 62v. 19 CDW, t. 1, nr 152, s. 263. 1383 r. – wzmianka o młynie; Das Pfennigsschuldbuch der Komturei Christburg, wyd. H. Wunder, Köln–Berlin 1969 (dalej: PKCh), s. 190, 201. 20 PrU, t. 2, nr 141, s. 94. 1402 r. – wzmianka o młynie; APG, sygn. 369,1/2102, k. 33v. 21 PrU, t. 2, nr 294, s. 190. 1402 r. – wzmianka o młynie; APG, sygn. 369,1/2102, k. 48r. 13 Wiatraki na Żuławach w pierwszej połowie XV w. 49 Zastawno22 – 1326 r. (komtur Herman), Marianka23 – 1334 r. i Zajączkowo24 – 1335 r. (komtur Zygfryd von Sitten). Poza komturami elbląskimi tak licznie formułę rezerwującą prawo budowy i posiadania młynów w nowo zakładanych wsiach stosowali w latach siedemdziesiątych XIV w. komturowie gdańscy Konrad Zollner von Rotenstein (w przywilejach dla wsi Kębłowo i Ciechocino), a przede wszystkim Zygfryd Walpot von Bassenheim (Strzelno, Obliwice, Glewitz, Wilkowo, Wielka Wieś, Prusewo, Bartlin)25. Przytoczone przykłady mogą wskazywać, że umieszczanie w dokumentach formuły mówiącej o rezerwacji nie zawsze musiało być przejawem rzeczywistych planów Zakonu, a wynikało po prostu z posługiwania się przez kolejnych urzędników, przede wszystkim komturów elbląskich, stałymi formularzami przywilejów lokacyjnych dla wsi. Skłania to do ostrożnego podchodzenia do kwestii każdej z rezerwacji, którą należy widzieć w kontekście prowadzonej w tym czasie akcji osadniczej. W przypadku Żuław pierwotne rezerwacje miejsca na młyn wodny we wsiach Mirowo (1318 r.) i Żelichowo (1328 r.) nie zostały zrealizowane, a w ich miejsce powstały dwa wiatraki w okolicy Mirowa, położone w Tuji i Nowym Stawie oraz dwa wiatraki w Żelichowie, zamiast planowanego tam młyna wodnego26. Wynika z tego, że w kilku przypadkach Zakon z czasem zrezygnował z pierwotnych zamierzeń co do budowy młynów wodnych, ze względu na trudne warunki hydrograficzne, zastępując je wiatrakami. 2. Sieć wiatraków w pierwszej połowie XV w. Niestety, stan zachowania źródeł nie pozwala na odtworzenie chronologii budowy sieci młynów wodnych i wiatraków na Żuławach. Zapewne powstały one wkrótce po zorganizowaniu wsi, a ich liczba rosła PrU, t. 2, nr 557, s. 373. 1446 r. – wzmianka o młynie; Visitationen im Deutschen Orden im Mittelalter, wyd. M. Biskup, I. Janosz-Biskupowa, Marburg 2002 (Quellen und Studien zur Geschichte des Deutschen Ordens, 50), (dalej: Visitationen), cz. 1: 1236–1449, nr 120, s. 238. 23 PrU, t. 2, nr 830, s. 558. 1407 r. – wzmianka o młynie; APG, sygn. 369,1/2102, k. 31r. 24 CDW, t. 1 (Regesta), nr 270, s. 158 (nr 422). 1393 r. – wzmianka o młynie; APG, sygn. 369,1/2102, k. 49v. 25 Wszystkie dokumenty opublikowano, zob. Księga komturstwa gdańskiego, wyd. K. Ciesielska, I. Janosz-Biskupowa, Warszawa–Poznań 1985 (Fontes, 70), (dalej: KKG), wg indeksu. 26 Zagadnienie to prezentuje załączona mapa wiatraków na Żuławach w pierwszej połowie XV w. 22 Rafał Kubicki 50 proporcjonalnie do rozwoju produkcji zbożowej27. Dopiero źródła skarbowe Zakonu z końca XIV w., a pełniej te z początków XV w., notują istniejące wówczas urządzenia przemiałowe. Funkcjonowało wówczas na tym terenie ponad trzydzieści wiatraków i trochę mniejsza liczba młynów wodnych28. Oczywiście te ostatnie były zazwyczaj urządzeniami większymi, tak jak np. kompleks zbudowany na Młynówce Malborskiej, obejmujący Młyn Nowy, Młyn Słodowy, Młyn Szewski, Młyn Średni, Młyn Piekarski i Landmel29. Najstarsza wzmianka o wiatraku działającym na Żuławach pochodzi dopiero z 1391 r. i dotyczy młynarza z wiatraka w Leklowach30. Wiatrak ten istniał zapewne znacznie wcześniej, a później miał tam powstać także młyn wodny31. W 1396 r. odnotowano fakt budowy przez Zakon wiatraka we wsi Lipinka32. Z kolei w 1400 r. w wykazach czynszowych wzmiankowano dwa wiatraki w Żelichowie33, a w 1402 r. wiatrak w Fiszewie34. Z 1404 r. pochodzi zaś informacja o istnieniu wiatraka przed dworem zakonnym w Mątowach i wiatraka w Tuji35. O innych pierwsze informacje pochodzą dopiero z lat trzydziestych (Leśnowo) i czterdziestych XV w. (Lasowice Wielkie, Stara Wisła). Nie należy jednak wątpić, że istniały one znacznie wcześniej. Zob. załączony wykaz wiatraków wzmiankowanych na Żuławach w pierwszej połowie XV w. (zob. tab. 4). 28 Dla terenu komturstwa malborskiego ogólną liczbę 48–50 młynów, w tym: 13 młynów wodnych (ewentualnie 15), 27 wiatraków, 6 młynów zwierzęcych i młyn pływający, podał W. Długokęcki, Młynarstwo..., s. 30. Wskazał również, że liczby te są zaniżone, szczególnie w przypadku wiatraków. Przyjmując, że każdy z nich pracował średnio dla 2 wsi, na Wielkich Żuławach byłoby ich 23. W moim zestawieniu odnotowałem wzmianki wskazujące na istnienie co najmniej 33 wiatraków, zob. tab. 4. 29 Omówienie tego założenia zob. B. Schmid, Der Mühlengraben, w: Die Bau und Kunstdenkmäler Pomesaniens, 3. Kreis Stuhm, Danzig 1909, s. 293–300; W. Długokęcki, Z dziejów młynarstwa..., s. 31–41. 30 Wzmianki zestawił A. Semrau, Die Siedlungen im Kammeramt Fischau (Komturei Christburg) im Mittelalter, „Mitteilungen des Coppernicus-Vereins für Wissenschaft und Kunst zu Thorn” 44, 1936, s. 91. 31 Zob. W. Długokęcki, Z dziejów młynarstwa..., s. 28–29, który przyjmuje, że najpóźniej w 1407 r. znajdowały się we wsi 2 młyny. W okolicy istniał ponadto młyn łodziowy, pływający po Starym Nogacie koło wsi Krasnołęka, wzmiankowany w latach 1400–1412; Das Zinsbuch des Hauses Marienburg, wyd. W. Ziesemer, Marienburg 1910 (dalej: ZHM), s. 40; Das Marienburger Konventsbuch der Jahre 1399–1412, wyd. W. Ziesemer, Danzig 1913 (dalej: MK), s. 226, 274. 32 A. Sielmann, Die Reste des Marienburger Konventsbuches aus den Jahren 1395–1398, ZWG, t. 60, 1920, s. 70. 33 ZHM, s. 31; MK, s. 19. 34 APG, sygn. 369,1/2102, k. 26v. 35 Handelsrechnungen des Deutschen Ordens, wyd. C. Sattler, Leipzig 1887 (dalej: HRD), s. 46. 27 Wiatraki na Żuławach w pierwszej połowie XV w. 51 Problem z odtworzeniem sieci wiatraków wynika oczywiście z ich nietrwałości jako obiektów drewnianych. Nie pozostały często żadne ślady po ich zabudowie, inaczej niż przypadku młynów wodnych, na których istnienie wskazują zachowane założenia wodne – choćby stawy młyńskie i sztucznie regulowane młynówki. Wpływ na położenie wiatraków na Żuławach miała też inna okoliczność. Jak zauważył Wolfgang La Baume, warunki naturalne powodowały, że osadnictwo w dolinie Wisły musiało skupiać się tylko na wybranych terenach, zdatnych do zasiedlenia36. Po dokonaniu melioracji całego obszaru stały się one naturalnymi wzniesieniami, na których mogły powstawać wiatraki37. Prowadzone w ich obrębie badania archeologiczne potwierdziły ślady dawnego osadnictwa. Takie wzniesienia, na których mogły powstać wiatraki, znajdowały się m.in. koło Tragamina, Kraszewa, Gnojewa, Lubieszewa, Lasowic Wielkich, Lipinki, Myszewka, Janówka i Ostaszewa38. Istnienie wiatraków w tych lokalizacjach, wyjąwszy Ostaszewo i Myszewko, potwierdzają już źródła pochodzące z początku XV w. Budując zaś nowe wiatraki, stawiane w miejsce już wyeksploatowanych, wybierano zazwyczaj dotychczasową lokalizację, podobnie jak w przypadku młynów wodnych. Przy rozważaniu budowy wiatraków drugim ważnym czynnikiem, obok warunków terenowych uniemożliwiających wzniesienie młyna wodnego, była kwestia spodziewanych kosztów budowy i użytkowania. Budowa młyna wodnego i opłacalność jego późniejszej eksploatacji mogła okazywać się mniejsza niż wiatraka, szczególnie gdy poziom lokalnej produkcji zbożowej nie wymagał zastosowania urządzeń o dużych możliwościach przemiałowych. Dla przykładu, w 1396 r. konwent malborski wydatkował 19 grzywien na budowę wiatraka w Lipince i 36 grzywien na zakup pary kamieni młyńskich, co byłoby sumą bardzo dużą (być może był to błędny zapis w rachunkach)39. Podobnie w 1412 r. prokuratorowi w Mątowach wypłacono z kasy konwentu malborskiego 24 grzywny na budowę młyna w Starej Kościelnicy i zakup kamieni 36 W. La Baume, Die Besiedlung des Weichsel-Nogat-Deltas in vor- und frühgeschichtlicher Zeit, w: Das Weichsel-Nogat-Delta, Danzig 1924 (Quellen und Darstellungen zur Geschichte Westpreußens, 11), s. 66; R. Kubicki, dz. cyt., s. 129–130. 37 Oczywiście czasem do tego celu sypano też, dużym nakładem kosztów, sztuczne wzniesienia. 38 W. La Baume, dz. cyt., s. 67, 71, 82, 85, 91, 102. 39 A. Sielmann, dz. cyt., s. 70. System monetarny w Prusach przedstawiał się następująco: 1 grzywna pruska = 4 wiardunki = 24 skojce = 45 półskojcy = 60 szelągów = 180 kwartników = 720 denarów; zob. W. Odyniec, Chełmiński system miar i chełmińska stopa mennica w rozwoju historycznym, w: Księga pamiątkowa 750-lecia prawa chełmińskiego, red. Z. Zdrójkowski, t. 1, Toruń 1990, s. 406. 52 Rafał Kubicki młyńskich40. Niewielki koszt jego budowy wskazuje, że był to najpewniej wiatrak. Dla porównania ogólne koszty budowy młyna wodnego w Działdowie w 1407 r., według rachunku komtura ostródzkiego, wyniosły aż 750 grzywien41, a wiatraka miejskiego, który wzniesiono w Chełmnie w 1443 r., ogółem 222,5 grzywny42. W tym kontekście ważna jest również informacja o zakupie w 1406 r. wiatraka w Leklowach przez młynarza Mikołaja. Miał on za niego zapłacić komturowi dzierzgońskiemu łącznie 110 grzywien w ratach. W 1406 r. wypłacił więc sumę 15 grzywien, podobnie jak w kolejnych latach, by na koniec przekazać 20 grzywien. W latach 1406–1409 wpłacił razem sumę 60 grzywien43. Ta stosunkowo wysoka cena wiatraka zapewne oznaczała nabycie wraz z urządzeniem również dziedzicznego prawa do jego posiadania. Oczywiście niższe koszty funkcjonowania wiatraków wiązały się również z ich mniejszą wydajnością, a więc i potencjalnymi zyskami, jakie mogły wygenerować. W przypadku interesujących nas tu wiatraków działających na Żuławach pewne wzmianki na temat ich ekonomiki przynoszą źródła skarbowe i rachunkowe urzędników krzyżackich. Wskazują one na współudział finansowy Zakonu w organizacji produkcji, polegający na kredytowaniu kosztów nowych inwestycji44. W 1407 r. młynarz z wiatraka w Krzyżanowie był winny za wańczos do młyna. Zakon udzielał też pożyczek na zakup kamieni młyńskich młynarzowi w Mątowach45. Z 1412 r. pochodzi notatka, zawarta w księdze konwentu malborskiego, informująca o wypłacie wójtowi w Laskach z kasy konwentu aż 100 grzywien na zakup kamieni do wiatraków46. Za sumę tę można było nabyć wówczas kilka kompletów kamieni do wiatraków, co może wskazywać na fakt, że Zakon uczestniczył finansowo w utrzymaniu wiatraków prowadzonych przez młynarzy dzierżawców47. 40 MK, s. 295. Na temat zasad zakupu kamieni młyńskich na terenie państwa krzyżackiego zob. R. Kubicki, dz. cyt., s. 155–163. 41 „[...] item die mole czu Soldaw czu buwen haben wir usgegeben 750 m”; Das grosse Ämterbuch des Deutschen Ordens, wyd. W. Ziesemer, Danzig 1921, s. 324. 42 Geheimes Staatsarchiv Preußischer Kulturbesitz Berlin Dahlem (dalej: GStA PK), XX. HA, Ordensfoliant 83 (dalej: OF), Privilegien der Stadt Kulm, s. 96. 43 „Niclus der wintmolner t. 110 m. vor die wintmoel und sal do von beczalen 15 m in desem selbin iare uff Sente Iocops tag, dornach sal her alle ior gegeben 15 m uff den selben tag und czum leczten iare sal her gegeben 20 m bis das her beczalt; item dt. 15 m anno VI; (item dt. 15 m anno VII; item dt. 15 m anno VIII; item dt. 15 m anno IX)”; PKCh, s. 92. 44 Dla komturstwa malborskiego przykłady zebrał W. Długokęcki, Z dziejów młynarstwa..., s. 56. 45 HRD, s. 46. 46 MK, s. 296; R. Kubicki, dz. cyt., s. 76. 47 Za taką interpretacją opowiedział się W. Długokęcki, Z dziejów młynarstwa..., s. 56; zob. też R. Kubicki, dz. cyt., s. 76. Wiatraki na Żuławach w pierwszej połowie XV w. 53 3. Wiatraki na Żuławach w ekonomice krzyżackiej w pierwszej połowie XV w. Na znaczenie wiatraków dla gospodarki poszczególnych urzędów krzyżackich na Żuławach pośrednio wskazują sumaryczne zestawienia dochodów wójtostw i prokuratorii zakonnych uzyskiwanych z młynów od końca XIV do początków XV w. (zob. tab. 1). Tabela 1. Czynsz z młynów w poszczególnych jednostkach administracyjnych komturstwa malborskiego484950 Lp. 1. 2. 3. Jednostka administracji wójtostwo w Laskach okręg rybicki w Szkarpawie prokuratoria w Mątowach 4. prokuratoria w Lasowicach 5. wójtostwo w Grabinach Lata Dochód z młynów (wg czynszu planowanego) 1404, 1407 2250 korców żyta i 90 pszenicy, 1150 korców słodu 1413 1800 korców maki, 920 korców słodu 1415 1800 korców mąki, 900 korców słodu49 1444 1562 korce mąki żytniej, 76 korców mąki pszennej, 810 korców słodu 1387, 1392, 1395, 1404, 585 korców żyta 1409 1414 52 grzywny minus 1 wiardunek 1419, 1422 60 grzywien i 7 wiardunków 1381 480 korców ziarna, 22 korce pszenicy, 28 korców słodu, 600 korców żyta, 300 korców jęczmienia, 1500 korców owsa 1387 480 korców żyta, 22 korce pszenicy, 28 korców słodu 1387 281 korców jęczmienia, 200 korców żyta, 1225 korców owsa, 110 korców pszenicy 1409 990 korców żyta, 200 korców słodu, 16 grzywien 1410 420 korców żyta na strychu i 450 korców z wiatraków50 1417 525,5 korców żyta, 165 korców słodu Źródło: Das Marienburger Ämterbuch, wyd. W. Ziesemer, Danzig 1916, s. 28–32, 43–45, 47, 52, 54–55, 57–58, 73–75, 83, 86. 48 System miar zbożowych w państwie krzyżackim wyglądał następująco: 1 łaszt (3300 l) = 60 korców (1 korzec = 55 l) = 960 miarek (mac, 1 miarka, maca = 3,4 l); zob. W. Odyniec, dz. cyt., s. 404. 49 W drugim wykazie z 1415 r. było 1796 korców mąki i 930 korców słodu; Das Marienburger Ämterbuch, wyd. W. Ziesemer, Danzig 1916 (dalej: MA), s. 47. 50 Wskazuje to, że poza młynem wodnym w dworze w Grabiach wszystkie pozostałe urządzenia były wiatrakami. Tezę tę wysunął w oparciu o przytoczony zapis W. Długokęcki, Z dziejów młynarstwa..., s. 25. Rafał Kubicki 54 Odnotowana w powyższej tabeli zmiana w formie pobierania czynszu w przypadku wójta w Laskach wskazuje, że pomiędzy 1408 a 1412 r. dokonano reformy. W miejsce ziarna zaczęto pobierać mąkę. Musiało się to zapewne wiązać z zawarciem nowych kontraktów z dzierżawcami. Prawdopodobnie miało to związek z koniecznością odbudowy gospodarczej Żuław, po zniszczeniach dokonanych przez zagony tatarskie i litewskie, które przybyły pod Malbork jako wsparcie dla wojsk króla Jagiełły. Pojawienie się ich na tych terenach wywołało powszechną panikę, a gdy Tatarzy przekroczyli Nogat, chłopi rozpoczęli masowe ucieczki. Tatarzy dotarli również nad Zalew Wiślany i przekroczyli Wisłę, tu jednak w obronie Żuław Steblewskich straż na rzece trzymali Gdańszczanie, którzy zadali agresorom znaczne straty. Najeźdźcy w służbie królewskiej dokonywali wielu grabieży i zniszczeń, tak że sam król musiał posłać swych ludzi do Grabin i Szkarpawy, aby oswobodzili miejscową ludność z ich rąk51. Ze skutkami tych wypadków należy najpewniej łączyć fakt wielkich inwestycji, odbudowy po zniszczeniach wojennych, co poświadcza wspomniane już wypłacenie w 1412 r. wójtowi w Laskach 100 grzywien na zakup kamieni do wiatraków, a prokuratorowi w Mątowach 24 grzywny na budowę młyna w Starej Kościelnicy i zakup kamieni młyńskich52. Może to oznaczać, że wszystkie wiatraki w prokuratorii w Mątowach i wójtostwie w Laskach zostały w 1410 r. zniszczone przez Tatarów. Straty te obejmowały najpewniej i inne części Żuław. Podobnie jak w wójtostwie w Laskach, również w prokuratorii w Szkarpawie przed 1413 r. dokonano zamiany czynszu pobieranego dotychczas w zbożu na czynsz w pieniądzu. Zapewne objęto tą regulacją wszystkie istniejące tam wówczas wiatraki, aby nie różnicować pozycji ekonomicznej ich użytkowników. Nowy wymiar czynszu w obu jednostkach administracyjnych wskazuje na kompleksową reformę gospodarki młyńskiej na tym terenie. Zmierzała ona zapewne najpierw do odbudowy gospodarki młyńskiej, a potem także zwiększenia dochodów urzędników krzyżackich, choć jej efekty mogłyby okazać się przeciwne do planowanych. Dla przykładu rybicki (niem. Fischmeister) w Szkarpawie do 1409 r. pobierał czynsz w wysokości 585 korców żyta, co przy jego cenie z 1411 r. (54 fenigi za korzec) dawałoby zysk w wysokości około 43 grzywien i 3 wiardunków53. Na temat tych wydarzeń zapiski kronikarskie zob. Johanns von Posilges, Officials von Pomesanien Chronik des Landes Preussen, wyd. E. Strehlke, w: Scriptores rerum Prussicarum, t. 3, Leipzig 1870, s. 320. 52 MK, s. 295–296. 53 Ceny żyta podano w oparciu o zestawienia L. Webera, Preussen vor 500 Jahren, culturhistorischer, statistischer und militarischer Beziehung nebst Special-Geographie, 51 Wiatraki na Żuławach w pierwszej połowie XV w. 55 W cenach żyta z 1414 r. (69 fenigów za korzec) dałoby to dochód w wysokości około 56 grzywien i 2 wiardunki. Zanotowany w 1414 r. czynsz z młynów rybickiego, wynoszący 52 grzywien bez 1 wiardunku, wskazuje, że cenę korca żyta przeliczono po 63,7 feniga, a więc po średnim kursie z kilku poprzednich lat. W późniejszym czasie cena żyta jednak wyraźnie wzrosła i w 1421 r. wynosiła 126 fenigów za korzec, co według dawnego wymiaru w zbożu dałoby rybickiemu zysk w wysokości ponad 103 grzywien. Tymczasem jego dochody z kontraktów młyńskich w 1422 r. wyniosły tylko 60 grzywien i 7 wiardunków. W następnych latach sytuacja wyglądała podobnie. W 1428 r. cena żyta doszła do 216 fenigów za korzec, by w latach 1431 i 1436 spaść do 72 fenigów. W innych latach zawsze przekraczała jednak pułap 100 fenigów. Okazało się, że zamiana czynszu zbożowego na pieniężny w tym okresie była niekorzystna dla urzędników zakonnych. Być może zdawano sobie z tego sprawę – wskazywałoby to na pewną przymusowość decyzji o reformie dokonanej na Szkarpawie lub też zawarcie nowych kontraktów, płatnych w pieniądzu, przenosiło na użytkowników młynów obowiązek samodzielnego zaopatrywania się w kamienie młyńskie, co równoważyłoby mniejsze zyski z kontraktów dla rybickiego. Niestety, źródło nie określa, jaką część urządzeń przemiałowych stanowiły w poszczególnych prokuratoriach wiatraki. Dopiero wykaz czynszowy pochodzący sprzed 1413 r. przynosi pewne informacje na ten temat. Według tego zestawienia mistrz rybicki w Szkarpawie otrzymywał z 5 wiatraków czynsz roczny w wysokości 60 grzywien i 7 wiardunków, natomiast prokurator w Lasowicach z trzech wiatraków – 600 korców żyta54 (zob. tab. 2). Z danych zawartych w powyższej tabeli wynika, że dochody wyłącznie z wiatraków pobierali prokurator w Lasowicach i rybicki w Szkarpawie. W tych jednostkach administracji zakonnej istniało wówczas łącznie osiem wiatraków. Z późniejszych wzmianek wiadomo, że czynsz prokuratorowi w Szkarpawie płaciły wiatraki w Leśnowie i Mikoszewie55, a w Lasowicach dwa wiatraki położone przed Lasowicami Wielkimi56. Ponadto do Szkarpawy najpewniej czynsz płaciły także dwa Danzig 1878, s. 168. Autor ten zaczerpnął je z cytowanej tu księgi czynszowej komtura domowego w Malborku (Das Zinsbuch des Hauses Marienburg). Notują one ceny zboża w komturstwie malborskim, a więc także z terenu Żuław, i zapewne odpowiadają sumom płaconym chłopom żuławskim. 54 Das grosse Zinsbuch des Deutschen Ritterordens 1414–1438, wyd. P.G. Thielen, Marburg 1958 (dalej: GZB), s. 12. 55 GStA PK, XX. HA, OF 97, k. 92v (Leśnowo); OF 97, k. 50v (Mikoszewo). 56 GStA PK, XX. HA, OF 97, k. 73v. Rafał Kubicki 56 Tabela 2. Czynsz z młynów w poszczególnych jednostkach administracyjnych komturstwa malborskiego sprzed 1413 r. Lp. Jednostka administracji Dochód z młynów Dochód z wiatraków 1976 korców żyta, mąki i pszenicy, 950 korców słodu Inne dochody 1. wójtostwo w Laskach 2. okręg rybicki w Szkarpawie 3. prokuratoria w Mątowach 420 korców żyta, 14 korców pszenicy, 38 korców słodu 50 grzywien 4. wójtostwo w Sztumie 1150 korców mąki 44,5 grzywny 5. prokuratoria w Lasowicach 6. wójtostwo w Grabinach 387 grzywien 60 grzywien i 7 wiardunków 600 korców żyta 1350 korców ziarna, 255 korców słodu 152 grzywny minus 1 wiardunek z karczem i od zagrodników Źródło: Das grosse Zinsbuch des Deutschen Ritterordens 1414–1438, wyd. P.G. Thielen, Marburg 1958, s. 12–13. wiatraki w Żelichowie57. Z kolei w 1444 r. czynsz z młynów pobierany przez wójta w Laskach wynosił, według zawartych kontraktów, 1562 korców mąki żytniej, 76 korców mąki pszennej i 810 korców słodu. W okresie od 25 XII 1443 do 29 VI 1444 r. wpłynęło ogółem 57,5 korca mąki pszennej, 960 korców żytniej i 427 korców słodu58. Z przytoczonych zestawień sumarycznych, dochodów poszczególnych prokuratorii, wynika pośrednio model zarządzania młynami i wiatrakami. Zazwyczaj były one dzierżawione młynarzom za czynsz, wyrażony w pieniądzu lub odpowiedniej ilości zboża, który należało uiszczać corocznie. Płacili go oni z części dochodów młyna, które pochodziły z opłaty przemiałowej wnoszonej przez chłopów mielących zboże59. Nabycie prawa do gospodaZHM, s. 31. MA, s. 52. 59 Zgodnie z ordynacją młyńską wydaną około lat 1335–1341, którą ogłosił wielki mistrz Zakonu Krzyżackiego Dytrych von Altenburg, od każdego zmielonego korca (mensura, Scheffel = korzec) należało wnieść opłatę, tzw. miarę (niem. mecze = maca). Wynosiła ona 1/16 korca (1 korzec = ok. 55 l, to jest około 3,4 l). Ustalono także, że w przypadku przemiału przy pomocy czeladników młyńskich za zmielenie 2 korców zboża i ześrutowanie 6 korców słodu miano płacić dodatkowo 1 denar (fenig). Jednocześnie nie wolno było jednak zmuszać nikogo, kto chciał mielić samodzielnie, do korzystania z czeladników młyńskich; PrU, t. 3, wyd. M. Hein, Königsberg 1944, nr 416, s. 285. 57 58 Wiatraki na Żuławach w pierwszej połowie XV w. 57 rowania młynem mogło opierać się także na przywileju młyńskim, dotyczącym nadania młyna z prawem jego dziedziczenia, jak było to najpewniej w przypadku młynarza w Dąbrówce60. Podobnie młynarz w Lipince płacił czynsz wieczysty od łana ziemi, w wysokości 4 grzywien61. Uzyskane ze źródeł dane pozwalają na pewne szacunki dotyczące możliwości przemiałowych wiatraków62. Jak pamiętamy, przed 1413 r. prokurator w Lasowicach z trzech wiatraków uzyskał 600 korców żyta63. Aby opłacić przeciętny czynsz w wysokości 200 korców rocznie z wiatraka trzeba było zmielić 3200 korców żyta (opłata za przemiał wynosiła 1/16 korca). Oczywiście wiatrak mielił więcej, tak aby jego dzierżawca mógł uzyskać zadowalający zysk, w przypadku młynów wodnych zazwyczaj wynoszący 1/5–1/4 całkowitych przychodów rocznych64. Jeśli dochód dzierżawcy miałby wynosić 1/5 pobranego zboża, to wiatrak w prokuratorii lasowickiej musiałby mielić rocznie 4000 korców żyta (około 66 i 2/3 łaszta = 219 978 l). Przyjmując, że 100 l zboża to 80 kg65, wiatrak mieliłby rocznie 176 t (1760 kwintali)66. Wydaje się, „Niclus molner dedit 1 m. ewiges czins”; MK, s. 130. ZHM, s. 32. 62 Ogólne szacunki na temat przeciętnej zdolności przemiałowej wiatraków zob. R. Kubicki, dz. cyt., s. 190–191. 63 GZB, s. 12. 64 Na dużą skalę zjawiska dzierżawy młynów za 1/4 lub 1/5 całkowitych przychodów może wskazywać fakt, że gdy w 1419 r. rozpatrywano w państwie krzyżackim sprawę podatku od ludności na spłacenie zobowiązań wojennych młynarze mieli płacić od każdego koła taki podatek jak od łanu ziemi, natomiast ci trzymający młyny za 1/4 lub 1/5 mieli płacić piątą część. „Item die molner, iclicher von eynem rade gleich eyner huben, sunder welche molner die do sitczen uff das fumfte adir vierde, sullen geben ir fumfte teil erem herren czu hulfe”; Acten der Ständetage Preussens unter der Herrschaft des Deutschen Ordens, wyd. M. Toeppen, t. 1, Leipzig 1878, nr 277, s. 338. 65 Obecnie szacuje się, że 1000 l pszenicy waży średnio 0,72–0,88 t, żyta 0,66–0,80 t, jęczmienia 0,65–0,75 t, a owsa 0,40–0,60 t. Współczynnik 0,8 przyjęła M. Dembińska, Przetwórstwo zbożowe w Polsce średniowiecznej..., s. 185. Odrębną kwestią jest wzajemny stosunek łaszta do korca i problem dokładności pomiarowej stosowanych wzorników. Na ten temat zob. uwagi W. Kuli, Problemy i metody historii gospodarczej, Warszawa 1963, s. 602–605. 66 Uzyskane wyniki dość znacznie odbiegają od obliczeń M. Dembińskiej, która szacowała średni przerób jednego młyna wodnego (zapewne średnio wyższy niż wiatraka) na 750 kwintali (75 t) w XIII–XIV w. i 875 kwintali (87,5 t) w XV w., przy założeniu pracy przez 125 dni w roku; zob. M. Dembińska, Przetwórstwo zbożowe w Polsce średniowiecznej..., s. 191. Inaczej Z. Podwińska, która dla młynów wodnych w Małopolsce w XV w. szacowała ich wydajność na 2000–2500 kwintali i to przy pracy 100 dni rocznie; zob. Z. Podwińska, Rozmieszczenie wodnych młynów zbożowych w Małopolsce w XV wieku, KHKM, t. 18, 1970, nr 3, s. 391. Nie wchodząc w szczegółowe rozważania, należy wspomnieć, że dla państwa krzyżackiego dysponujemy szczegółowymi rachunkami dochodów urzędów młyńskich, które potwierdzają, że młyny 60 61 58 Rafał Kubicki że jednostkowy wymiar czynszu zbożowego z innych wiatraków również wynosił szacunkowo pomiędzy 100 a 200 korców rocznie. W 1410 r. zanotowano, że wójt w Grabinach uzyskał z wiatraków 7,5 łaszta (450 korców), jeśli było ich wówczas sześć, o czym poniżej, to średni czynsz wynosiłby 75 korców67. Na wysokość czynszu płaconego przez inne wiatraki wskazuje także ich zadłużenie odnotowywane w księdze konwentu malborskiego. Wynosiło ono: w 1401 r. w Widowie Żuławskim 200 korców, w Kończewicach w 1402 r. 600 korców, w Bronowie w 1404 r. 100 korców, a w 1405 r. 200 korców68, w Kmiecinie w 1406 r. 200 korców, a w kolejnym roku już 300 korców69. Był to więc zapewne zaległy czynsz z jednego lub kilku lat. Niestety, źródła nie opisują szczegółowo sieci młynów wodnych i wiatraków w poszczególnych wójtostwach i prokuratoriach komturstwa malborskiego, a jedynie łączne zestawienia dochodów tych jednostek administracyjnych z młynów wodnych i wiatraków. Również inne istniejące przekazy dalekie są od kompletności. Świadczy o tym najlepiej fakt, że w pochodzącym z początków XV w. (sporządzonym zapewne po 1410 r.) wykazie szosu (podatku) dla Żuław Steblewskich odnotowano wiatraki w Steblewie, Cedrach Wielkich, Koźlinach, Kiezmarku, Wocławach i Leszkowach70. Za wyjątkiem wiatraków w Kiezmarku i Steblewie w przypadku pozostałych jest to jedyna wzmianka źródłowa71. Zakładając, że wraz z młynem wodnym w Grabinach Zameczku wskazane wiatraki stanowiły pełną sieć istniejących tam urządzeń przemiawodne pracowały przez cały rok, z krótką przerwą przed Bożym Narodzeniem i Wielkanocą. W ten sposób liczba dni pracy wzrastała do ponad 300. W tym kontekście wysokość przemiału wiatraków w prokuratorii lasowickiej można uzgodnić z innymi szacunkami, również zwiększając odpowiednio liczbę dni ich pracy. 67 MA, s. 29. 68 MK, s. 55, 94, 146, 163. 69 MK, s. 179, 193. Przypadek Kmiecina jest szczególnie zastanawiający, gdyż była to wieś należąca do terytorium miejskiego Elbląga i jako taka podlegała władzom miejskim, a nie urzędnikowi krzyżackiemu. 70 GStA PK, XX. HA, Ordensbriefarchiv (dalej: OBA), nr 28107; W. Długokęcki, Młynarstwo..., s. 11. Wprawdzie w przywołanym wykazie młynarze z Kiezmarka i Wocławów nie zostali, tak jak inni, wprost określeni jako młynarze wiatraków (wintmolner), biorąc jednak pod uwagę lokalne warunki wodne, można stwierdzić, że zapewne istniały tam także wiatraki. 71 Informacje z tego wykazu podatkowego mogą potwierdzać, że występujące w księdze rachunkowej konwentu malborskiego osoby z określeniem „molner” były rzeczywiście młynarzami. Z terenu Żuław wymieniono je, oprócz Steblewa, także we wsiach: Palczewo, Kończewice, Widowo Żuławskie, Szawałd, Dąbrowa, Bronowo i Pręgowo Żuławskie. Przypuszczenie na temat istnienia tam wiatraków wysunął wcześniej W. Długokęcki, Z dziejów młynarstwa..., s. 28; tenże, Młynarstwo..., s. 15. Wiatraki na Żuławach w pierwszej połowie XV w. 59 łowych, możemy porównać ją z poziomem produkcji rolniczej w tamtejszych wsiach (zob. tab. 3)72. Tabela 3. Powierzchnia wsi i sieć młynów na Żuławach Steblewskich Lp. Nazwa wsi Lata Powierzchnia wsi (w łanach) folwark zakonny (Młyn wodny/wiatrak) – uwagi młyn wodny w folwarku zakonnym 1. Grabiny Zameczek 2. Błotnik 1402–1409 40 w 1429 wsi obniżono czynsz 3. Bogatka 1547 48 w 1429 wsi obniżono czynsz 4. Bystra 1402–1409 30 5. Cedry Małe 1402–1409 40 6. Cedry Wielkie 1402–1409 79 7. Długie Pole 1402–1409 29 8. Freiwald 1402–1409 55 9. Guettland 1402–1409 25 10. Kiezmark 1349 63 11. Koszwały 1334 50 12. Koźliny 1402–1409 32 wiatrak później wieś połączona z Krzywym Kołem wiatrak wiatrak 13. Krzywe Koło 1402–1409 15 14. Leszkowy 1402–1409 58 15. Miłocin 1402–1409 54 16. Osice 1402–1409 45,5 17. Ostrowite 1402–1409 30 18. Steblewo 1402–1409 59 19. Suchy Dąb 1350 40 20. Trutnowy 1402–1409 41 21. Trzcinisko 1354 17 22. Wiślina 1402–1409 34 23. Wiślinka 1402–1409 34 w 1441 wsi obniżono czynsz 24. Wocławy 1384 60 wiatrak 25. Wróblewo Razem wiatrak wiatrak b.d. 978,5 łana 1 młyn wodny i 6 wiatraków Źródło: M. Grzegorz, Osady Pomorza Gdańskiego w latach 1309–1454, Warszawa–Łódź 1990, s. 116–119. 72 W stosunku do prezentowanego zestawienia w pierwszej połowie XV w. dokonały się pewne zmiany. Wyludniła się wieś Trzcinisko, obniżono zaś czynsz ze wsi Błotnik, Bogatka, Wiślinka. Ostatnie dwie być może całkowicie się wyludniły; zob. W. Długokęcki, Osadnictwo na Żuławach Gdańskich..., s. 55. 60 Rafał Kubicki Na terenie wójtostwa w Grabinach młyny obsługiwały wsie o ogólnej powierzchni około 980 łanów (16 464 ha)73. Pamiętamy, że czynsz pobierany przez władze z młynów wynosił w 1404 r. 2250 korców żyta, 90 pszenicy i 1150 korców słodu. Zakładając, że opłata przemiałowa – „maca” – wynosiła 1/16 z każdego korca zmielonego zboża i słodu, w 6 wiatrakach i młynie wodnym zmielono wówczas 36 000 korców żyta, 1140 korców pszenicy i 18 400 korców słodu, co daje w sumie 55 540 korców zboża, a więc 3 054 700 l. Przy założeniu, że pod produkcję rolną oddawano 1/3 powierzchni wsi (326,6 łanu), łącznie z 1 łanu (16,8 ha) do przemiału w młynach oddawano 9353 l zboża, to jest 7482,4 kg, a więc z hektara 445,4 kg (4,45 kwintala), a z łanu 748 kg (74,8 kwintala), przyjmując, że 100 l zboża to 80 kg. Wyniki te należy zestawić jeszcze z szacunkami na temat wielkości produkcji zbożowej. Według wyliczeń Stefana Chmielewskiego produkcja pszenicy, żyta i jęczmienia z 1 łanu wynosiła przy plonie 4 ziaren 38 kwintali, a przy plonie 5 ziaren 47 kwintali. Odejmując 10–12 kwintali potrzebnych na zasiew, do przemiału pozostawałoby 28–35 kwintali z łana74. Dla terenu Żuław otrzymaliśmy wynik 74,8 kwintala mielonego z łanu. Szacunki te mogą być zbliżone do stanu rzeczywistego, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że wydajność rolnicza tych terenów była znacznie wyższa od przeciętnej, a miejscowy chłopi, określani jako die werderer, płacili według ordynacji podatkowej z 1433 r. sumę o sto procent wyższą od pozostałych w państwie krzyżackim75. 73 Dla porównania wzmiankowany poniżej wiatrak w Mikoszewie pracował w 1437 r. dla 3 wsi o łącznej powierzchni 140 łanów: Mikoszewa – 42 łany, Przemysław – 62 łany i Jantar – 36 łanów; dane na podstawie: M. Grzegorz, Osady Pomorza Gdańskiego w latach 1309–1454, Warszawa–Łódź 1990, s. 143. 74 S. Chmielewski, Gospodarka rolna i hodowlana Polski w XIV i XV w. (Technika i rozmiary produkcji), „Studia z Dziejów Gospodarstwa Wiejskiego” 5, 1962, z. 2, s. 115–117; Z. Podwińska, dz. cyt., s. 390. Niższe szacunki plonów, wynoszących 3 ziarna, dające 27 kwintali z hektara, przyjęła M. Dembińska, Próba obliczenia wysokości plonów w królewskich dobrach allodialnych w XIV wieku, „Studia z Dziejów Gospodarstwa Wiejskiego” 4, 1961, z. 1, s. 7–18. Z kolei dla okresu nowożytnego szacunki mówiące o średnim wskaźniku plonów żyta wynoszącym 3,2 ziarna dla ekonomii malborskiej przeprowadził L. Żytkowicz, Ze studiów nad wysokością plonów w Polsce od XVI do XVIII wieku, KHKM, t. 14, 1966, nr 3, s. 468. 75 Acten der Ständetage Preussens..., t. 1, nr 442, s. 587; W. Długokęcki, Społeczeństwo wiejskie, w: Państwo zakonu krzyżackiego w Prusach. Władza i społeczeństwo, red. M. Biskup, R. Czaja, Warszawa 2008, s. 485. Jednocześnie należy jednak podkreślić, że w przypadku gdyby pod produkcję zbożową przeznaczano więcej niż 1/3 ogólnej powierzchni wsi, odpowiednio mniejszy byłby też przemiał liczony z łana. Również współczynnik wagi zboża 0,8, jaki tu przyjęto, mógł mieć w innych latach niższą wartość. Wiatraki na Żuławach w pierwszej połowie XV w. 61 Obok systemu dzierżawy wiatraków, w którym Zakon ponosił część nakładów i pobierał odpowiedni czynsz wyrażany w zbożu lub pieniądzu, istniały także wiatraki nadawane dziedzicznie w oparciu o przywileje, podobnie jak działo się to w przypadku młynów wodnych. Dla terenu Żuław znamy cztery dokumenty, dotyczące łącznie sześciu tego typu urządzeń. Wystawiono je dla nowych użytkowników wiatraka w Mikoszewie, dwóch położonych przed miastem Nowy Staw, dwóch przed dworem w Lasowicach Wielkich i jednego wiatraka znajdującego się w Leśnowie. W przywileju z 29 VIII 1437 r. wielki mistrz Paweł von Russdorf nadał wiatrak76 położony w Mikoszewie młynarzowi Gerke77. Miał on pracować dla rybickiego w Szkarpawie za roczny czynsz w wysokości 10 grzywien, choć wcześniej wynosił on 13 grzywien, płatnych w dwóch ratach na św. Jakuba i Boże Narodzenie78. Nadano mu 3 morgi ziemi koło wiatraka oraz prawo do darmowego pozyskiwania drewna do budowy i naprawy młyna z lasów rybickiego szkarpawskiego oraz drewno opałowe. Przy remontach drewno to miało być wykorzystywane do budowy wału do przenoszenia napędu, koła palecznego i prętów79. Młynarz sam musiał się natomiast zaopatrywać w kamienie młyńskie80. Co ciekawe, ustalono, że w tym młynie przemiału mieli dokonywać chłopi z trzech wsi: Mikoszewo, Przemysław i Jantar81. Jest to jedyny znany przykład zastosowania przymusu mlewnego na opisywanym terenie. Być może tym należy tłumaczyć fakt, że czynsz, który z pustego wiatraka w 1431 r. wynosił 5 grzywien, podniesiono później do 13 i obniżono do 10 grzywien82. Wiatrak ten nie działał jednak zbyt długo, gdyż już w 1443 r. odnotowano, że był opuszczony83. W dokumencie mowa o młynie (mole). Istniał tam jednak wiatrak wzmiankowany około 1400 r.; ZHM, s. 39. W 1431 r. wiatrak był pusty; GStA PK, OBA, nr 5893. 77 GStA PK, OF 97, k. 50v, dokument częściowo nieczytelny. Treść zachowana w transumpcie z 27 II 1586 r.; APG, Akta miasta Gdańska, Dokumenty i listy, sygn. 300,D/79, nr 27, s. 2–6. Treść dokumentu w oparciu o ten transumpt omówił W. Długokęcki, Z dziejów młynarstwa..., s. 55. 78 We wszystkich wcześniejszych wykazach mowa jednak o czynszu wynoszącym 5 grzywien (ok. 1400 r.); ZHM, s. 39. Podobnie było w latach 1401–1403; MK, s. 50, 79–80, 110, 112. 79 „[...] czu widder bewungen ader besserungen der berurten mole an wellen, rutten, kamphalcz und sust an anderen bawholcze”; GStA PK, OF 97, k. 50v. 80 „[...] sullen die steyne tzu der mole selbist schicken”; tamże. 81 Powierzchnia tych 3 wsi wynosiła w 1400 r. łącznie 140 łanów; M. Grzegorz, dz. cyt., s. 143. 82 GStA PK, OBA, nr 5893. 83 GStA PK, OBA, nr 8388, druk: J. Sarnowsky, Das Treßleramt des Deutschen Ordens in Preußen in der Zeit Ulrichs von Eisenhofen (1441–1446). Einige Dokumente zu seiner Amtsführung, „Beiträge zur Geschichte Westpreußens” 10, 1987, s. 205–209. 76 Rafał Kubicki 62 Z kolei w 1440 r. wielki mistrz Paweł von Russdorf zatwierdził transakcje sprzedaży przez prokuratora w Lasowicach dwóch wiatraków położonych przed tamtejszym folwarkiem zakonnym. Kupił je młynarz Jorge za niewielką sumę 5 grzywien, które miał spłacać przez następne 5 lat, po jednej grzywnie na św. Marcina. Ponadto miał on rocznie płacić czynsz dla folwarku w Lasowicach w wysokości 6 łasztów (360 korców) słodu, płatnych kwartalnie, w równych częściach. Do wiatraków przynależało 12 mórg ziemi. Młynarz otrzymał także prawo do pobierania darmowego drzewa opałowego w lasach koło folwarku w Kościeleczkach, na tych samych zasadach jak mieszkańcy i zagrodnicy z wsi Tragamin. Młynarz sam miał się natomiast zaopatrywać w kamienie młyńskie. Ze szczególnej łaski przyznano mu też drewno budowlane z Boru Sztumskiego lub Lasu Montowskiego84. Z kolei w dokumencie z 14 IV 1440 r., dotyczącym nadania dwóch innych wiatraków położonych przed miastem Nowy Staw, ustalono, że nowy właściciel miał otrzymać łan ziemi we wsi Trepnowy, wolny od służby, dziedzicznie na prawie chełmińskim. Ponadto przyznano mu prawo do darmowego drewna budowlanego i użytkowego, ale tylko na potrzeby wiatraków (frey buwholcz und schirholcz alleyne tzu den benampten czwen wintmolen). W zamian miał płacić czynsz w wysokości 3 łasztów (180 korców) mąki żytniej, 60 korców mąki pszennej, 500 korców słodu w terminie na św. Grzegorza papieża i jednej grzywny dla dworu w Laskach w terminie na św. Marcina85. W przywileju na wiatrak w Leśnowie z 7 X 1441 r. zapisano natomiast, że wielki mistrz Konrad von Erlichshausen nadał go Mikołajowi dziedzicznie na prawie chełmińskim. Nowy właściciel miał sam pozyskiwać kamienie młyńskie i wszystkie inne potrzebne elementy. Zakon gwarantował mu darmowe drewno budowlane i użytkowe. Młynarz musiał powiadomić Zakon i uzyskać „[...] sol her auch unserm hoffe Lesewitz vorbenampt alle ior ierlihen sechs leste meelcz czinsen von alle quatempore 1½ lest van em in den selben hoff andwerten. Her sal ouch czu dorselben molen haben 12 morgen ackers, wo man em die wirt beweisn und frey holczunge im Warnwschen Walde czu seyne feuwer in gleicher weyse, als die gertner und inwoner des dorffes Trageheym haben, ummb den willen das her die vorbenammpte molen selbst und alleyne mit molesteynen sal besorgen dorczu wir em nichts pflichtig sullen seyn czu helfen, von sunderlicher gnade sal her ouch haben frey buweholcz us der Stumeschenheyde adir us dem Montauschen walde”; GStA PK, OF 97, k. 73v; R. Kubicki, dz. cyt., s. 106. 85 „[...] davor sol her und seyne nachkomelingen drey leste rockenmeel, eyne last weisenmeel und vunff hundert scheffel malczes uff sente Gregorn des heiligen Baptes und eyne mrg gewonlicher preuwscher montcze unsir hofe Leszke alle ior ierlich uff sente Merten des heiligen bischoffs tag tzu tczinsen seyn vorpflichtig”; GStA PK, OF 97, k. 76r. 84 Wiatraki na Żuławach w pierwszej połowie XV w. 63 jego zgodę w razie sprzedaży lub zamiany. Ustalono, że miał on płacić czynsz w wysokości 8 grzywien rocznie dla dworu w Szkarpawie, płatnych na Wielkanoc i Boże Narodzenie86. We wszystkich czterech przytoczonych dokumentach dotyczących sprzedaży lub nadania wiatraków uprzednio należących do Zakonu występuje kilka wspólnych elementów. Zakon, nadając wiatraki, przenosił na ich właścicieli obowiązek zaopatrywania się w kamienie młyńskie i inne potrzebne narzędzia do jego pracy, gwarantując tylko darmowe drewno budowlane i opałowe. W dwóch przypadkach ustalono czynsz w naturaliach, a w dwóch dość wysoki w pieniądzu. Nowi właściciele mieli go uiszczać na rzecz urzędników zakonnych w Szkarpawie, Laskach i Lasowicach. Widoczna w tych działaniach zbieżność czasowa i zastosowanie podobnych regulacji wskazują na realizację szerszego planu, być może obejmującego większą liczbę wiatraków, wcześniej zarządzanych bezpośrednio przez Zakon lub też porzuconych przez dotychczasowych dzierżawców na skutek ogólnego kryzysu gospodarczego wsi na tych terenach87. Działania te podejmowano zapewne w celu reorganizacji gospodarki młyńskiej poszczególnych jednostek administracyjnych. Zmierzały one do wyzbycia się urządzeń przemiałowych na rzecz dziedzicznych właścicieli, którzy zobowiązani byli do płacenia ustalonego z góry czynszu. Zwalniało to Zakon z kłopotliwego utrzymywania urządzeń, gwarantując jednocześnie stałe dochody dla poszczególnych urzędników. Przypomnijmy, że przed 1414 r. prokurator w Lasowicach uzyskiwał z wiatraków 600 korców żyta, a w 1440 r. z 2 wiatraków – 360 korców słodu. Rybicki w Szkarpawie przed 1414 r. otrzymywał czynsz z młynów 60 grzywien i 7 wiardunków z 5 wiatraków, w 1437 r. gwarantował sobie z wiatraka w Mikoszewie 10 grzywien, a w 1440 r. z wiatraka w Leśnowie kolejne 8. Natomiast wójt „[...] molensteynen und allerley andere notdorft und zubehorungen haben und besorgen, und wir und unser orden mit sulcher bewungen umbekein syn und bleyben sullen. Dorczu wir em in unsern welden, wo em das gelegen wirt syn, frey bawholcz und legerholcz czu notdorff synes feuers geben und goennen. Und wenn der benumpten Niclos syne elichen erben oder rechten nachkomelingen semliche wyndmole vorkoufft adir vorwechseln welde, das sullen sie ane unsir wisse und willen keyne macht haben. Umb sulcher begnedigung willen sullen der egenanten Niclos syne elichen erben und rechten nachkomelingen uns und unserm orden und nemlichen unseren hoffen zcur Schaffawe 8 mrk gewonlicher preussischer moncze vyre uff pfingsten und vyre uff wynachten alle ior ierlich vnuorzygen pflichtig syn zcu czinsen”; GStA PK, OF 97, k. 92v. Treść dokumentu zachowała się też w transumpcie z 1586 r.; APG, Akta miasta Gdańska, Dokumenty i listy, sygn. 300,D/79, nr 27, s. 7–10. 87 Na temat kryzysu gospodarczego wsi w północnej części Żuław Wielkich po 1410 r. zob. W. Długokęcki, Osadnictwo północnej części Żuław..., s. 124–125. 86 64 Rafał Kubicki w Laskach w 1413 r. uzyskał z młynów 1800 korców mąki, 920 korców słodu, a w 1440 r. z 2 wiatraków 1 grzywnę oraz 180 korców mąki żytniej, 60 korców mąki pszennej i 500 korców słodu. W ten sposób urzędnicy utrzymywali swe dochody, nie zajmując się ani administracją, ani dostarczaniem do młynów kamieni młyńskich, jak robili to wcześniej (np. wspomniany wójt w Laskach, kupując kamienie młyńskie w 1412 r.). Charakterystyczne, że utrzymano także samą formę czynszu: w okręgu rybickiego szkarpawskiego płatnego w pieniądzu, a w pozostałych – w zbożu, mące i słodzie. Wysokość płaconego czynszu wskazuje na pewne zróżnicowanie pomiędzy poszczególnymi wiatrakami położonymi na Żuławach. Najwyższe czynsze płacono z wiatraków pracujących dla folwarków zakonnych, jak w Leśnowie – 8 grzywien czy nawet 10 grzywien w Mikoszewie. Ten drugi posiadał jednak przymus mlewny z trzech okolicznych wsi. Dla porównania wiatrak w Żelichowie płacił 4 grzywny, a w Drewnicy – od 4 do 5 grzywien, ale razem z wsią. Różnice między czynszem z poszczególnych młynów wynikały zapewne z wielkości prowadzonego przemiału i dochodowości poszczególnych urządzeń. Przed 1413 r. łączne dochody z 8 wiatraków, pracujących w prokuratoriach w Lasowicach i Szkarpawie, wyniosły 60 grzywien, 7 wiardunków i 600 korców żyta. Dochody z młynów w pozostałych prokuratoriach i wójtostwach komturstwa malborskiego (Laski, Grabiny, Mątowy i Sztum) obejmowały natomiast 3760 korców żyta i pszenicy, 1150 korców mąki oraz 1243 korce słodu. Niestety, nie wiadomo, jaką ich część przynosiły wiatraki, a jaką młyny wodne. Z przytoczonych danych wynika jednak wyraźnie, że wiatraki były podstawą młynarstwa w okręgu szkarpawskim oraz że odgrywały ważną rolę na Żuławach Steblewskich, gdzie jedyny młyn wodny Zakon posiadał w Grabinach Zameczku. Wydaje się, że miały one istotne znaczenie także w wójtostwie leskim oraz prokuratorii lasowickiej i mątowskiej. Pomocnicze funkcje spełniały natomiast w wójtostwie sztumskim. Podsumowując niniejsze rozważania, można stwierdzić, że wiatraki w okresie średniowiecza, zapewne już w pierwszej połowie XIV w., stały się ważnym elementem gospodarki młyńskiej na Żuławach, pełniąc tę rolę przez kolejne stulecia88. Oczywiście w późniejszym czasie działały one nie tylko jako młyny zbożowe, związane z produkcją rolną, ale także wiatraki obsługujące system odwadniający tereny rolnicze narażone na zalewanie. Funkcje te pełniły jeszcze w początkach XX w., a proces 88 W 1818 r. na Żuławach Wielkich było 30 wiatraków zbożowych, a w 1930 r. – 32. Natomiast na Żuławach Małych (Fiszewskich) odpowiednio 5 i 11; zob. B. Schmid, Erhaltung von Windmühlen..., s. 26. Wiatraki na Żuławach w pierwszej połowie XV w. 65 ich destrukcji i znikania z krajobrazu przyspieszyło przede wszystkim zniszczenie wałów dokonane pod koniec wojny przez uciekających Niemców, a potem głębokie przemiany, jakie dokonały się we wszystkich sferach organizacji życia społecznego na tych terenach po II wojnie światowej89. Ze względu na specyfikę lokalnych warunków terenowych budowano je zazwyczaj w tych samych miejscach, które wyznaczono już w średniowieczu, zmieniała się jedynie ich konstrukcja (nowością w okresie nowożytnym był wiatrak holenderski). W późniejszym czasie szersze zastosowanie znalazły obok wiatraków przemiałowych również wiatraki odwadniające. Niestety, do dziś zachowały się tylko dwa wiatrak przemiałowe: w Drewnicy (koźlak) i Palczewie (holender). Pozostają one skromnym świadectwem bogactwa tutejszej kultury materialnej i organizacji gospodarki wiejskiej w minionych wiekach. w zk 2. Bronowo92 malborskie, prok. Szkar- w pawa zk dług 100– 200 korców Pierwsza wzmianka malborskie, wój. Laski Typ informacji źródłowej Boręty91 Wysokość czynszu Własność 1. Lp. Przynależności wiatraka Typ osady Przynależność administracyjna w okresie krzyżackim Nazwa miejscowości Tabela 4. Wykaz wiatraków wzmiankowanych na Żuławach w pierwszej połowie XV w.90 Uwagi wzm. 1453 wiatrak (?) wzm. 1404 wiatrak (?) Rozmieszczenie wiatraków przemiałowych i odwadniających na przełomie XVIII i XIX w. prezentuje mapa L. von Schroettera, Karte von Ost-Preussen nebst Preussisch Litthauen und West-Preussen nebst dem Netzdistrict [...] 1796–1806, Sect. IX i X. Stan ich zachowania dla połowy lat pięćdziesiątych XX w. przedstawił J. Stankiewicz, Zabytki budownictwa i architektury na Żuławach, „Rocznik Gdański” 15/16, 1956/1957, s. 512, 526. Istniały wówczas jeszcze wiatraki w: Drewnicy, Kępniewie, Lichnowach, Lubiszewie, Marynowach, Mikoszewie, Nowym Stawie, Palczewie, Stogach (pow. Nowy Dwór), Wikrowie Małym i Żuławce. 90 Dane zebrane w tabeli zostały już raz opublikowane, w innej formie, w ramach ogólnego wykazu młynów i wiatraków w państwie krzyżackim, w pracy: R. Kubicki, dz. cyt., s. 357–540. Ich ponowna prezentacja ma na celu łatwiejsze dotarcie do wszystkich informacji dotyczących wyłącznie wiatraków zlokalizowanych na Żuławach. W tabeli zastosowano następujące skróty: c – wykaz czynszowy lub podatkowy, f – folwark, komor. – komornictwo, m – miasto, p – przywilej, prok. – prokuratoria, w – wieś, wój. – wójtostwo, wzm. – wzmianka, zk – Zakon Krzyżacki. 91 5 VI 1453 r. – wzmianka (GStA PK, Pergament Urkunden, Schublade XVII, nr 26). 92 1404 r. – wzmianka (MK, s. 146); 1405 r. – wzmianka (MK, s. 163). 89 Typ informacji źródłowej 3. Cedry Wielkie93 malborskie, wój. Grabiny w zk 4. Dąbrowa94 malborskie, wój. Laski w zk 1 grzywna, czynsz wzm. 1404 wieczysty 5. Drewnica95 malborskie, wój. Grabiny w zk 3–5 grzywien c 1400 6. Fiszewo96 elbląskie, komor. fiszewskie w zk 4 grzywny c 1402, 1451 7. Kiezmark98 malborskie, wój. Grabiny w zk c 1427 wiatrak (?) 8. Kmiecin99 elbląskie, komor. Pomen w zk wzm. 1406 wiatrak (?), wieś miasta Elbląga Lp. c 1 morga ziemi czynsz 1 wiardunek97 dług 200– 300 korców Pierwsza wzmianka Własność Wysokość czynszu Typ osady Przynależność administracyjna w okresie krzyżackim Nazwa miejscowości Przynależności wiatraka Rafał Kubicki 66 Uwagi po 1410 wiatrak (?) XV w. – wzmianka (GStA PK, OBA, nr 28107). 1404 r. – wzmianka (MK, s. 130). 95 Przywilej ok. 1400 r. – wzmianka o czynszu (ZHM, s. 39); 29 IX 1400 r. – wzmianka o czynszu (MK, s. 22); 1401 r. – wzmianka o czynszu (MK, s. 45, 50); 1402 r. – wzmianka o czynszu (MK, s. 74, 79); 1403 r. – wzmianka o czynszu (MK, s. 110, 111); 1404 r. – wzmianka o czynszu (MK, s. 130, 137); 1412 r. – wzmianka o czynszu (MK, s. 274), 1443 r. – wzmianka o pustym wiatraku (GStA PK, OBA, nr 8388). 96 Przywilej 1402 r. – wzmianka o czynszu (APG, sygn. 369,1/2102, k. 26v); 29 IX 1426 r. – wzmianka o czynszu (GStA PK, OF 166n, s. 131); 1445 r. – wzmianka o czynszu (APG, sygn. 369,1/2103 k. 1r); 1 V 1446 r. – wzmianka o czynszu (GStA PK, OF 200b, t. 2, k. 146r); 13 IX 1446 r. – wzmianka o czynszu (Visitationen, t. 1, nr 120, s. 237); 1 V 1447 r. – wzmianka o czynszu (GStA PK, OF 200b, t. 2, k. 353v); 1 V 1449 r. – wzmianka o czynszu (GStA PK, OF 200b, t. 2, k. 226v, 229r–v, 241v, 271v); połowa XV w. – wzmianka o czynszu (APG, sygn. 369,1/2104a, s. 1); 1 V 1450 r. – wzmianka o czynszu (GStA PK, OF 200b, t. 2, k. 21r); 25 XI 1451 r. – wzmianka o czynszu (Visitationen im Deutschen Orden im Mittelalter, wyd. M. Biskup, I. Janosz-Biskupowa, Marburg 2002 (Quellen und Studien zur Geschichte des Deutschen Ordens, 50), cz. 2: 1450–1519, t. 2, nr 176, s. 139). 97 A. Semrau, Die Siedlungen im Kammeramt..., s. 59. 98 17 IX 1427 r. – wzmianka o czynszu (MA, s. 36); XV w. – wzmianka o czynszu (GStA PK, OBA, nr 28107). 99 1406 r. – wzmianka o młynarzu (MK, s. 179); 1407 r. – wzmianka (MK, s. 193). 93 94 Wiatraki na Żuławach w pierwszej połowie XV w. 67 Kończewice100 malborskie, prok. Mątowy? w zk 10. Koźliny101 malborskie, wój. Grabiny w zk wzm. 11. Krzyżanowo102 dzierzgońskie, komor. fiszewskie w zk wzm. 1407 12. Lasowice Wielkie103 malborskie, prok. lasowickie w 13. Leklowy104 dzierzgońskie, komor. fiszewskie 14. Leszkowy105 malborskie, wój. Grabiny 9. dług 600 korców wzm. 1402 wiatrak (?) po 1410 zk 12 mórg ziemi 6 łasztów słodu wzm. 1407 p 1440 2 wiatraki czynsz dla prokuratora w Lasowicach w zk ½ łana ziemi (?) 4 łaszty ziarna i 10 korców słodu wzm. 1391 wiatrak i młyn wodny w zk 15. Leśnowo106 malborskie, wój. Laski w zk 16. Lipinka107 malborskie, wój. Laski? w zk 17. Mątowy109 malborskie, prok. w Mątowach f zk c 8 grzywien p łan ziemi108 300 korców ziarna (1407 r.) po 1410 1441 wiatrak, czynsz dla dworu krzyżackiego w Szkarpawie wzm. 1396 wiatrak wzm. 1404 wiatrak przed dworem 1402 r. – wzmianka o młynarzu (MK, s. 94). XV w. – wzmianka (GStA PK, OBA, nr 28107). 102 1407 r. – wzmianka (PKCh, s. 91); 1409 r. – wzmianka (PKCh, s. 91). 103 1407 r. – wzmianka (MA, s. 86); początek XV w. – wzmianka o czynszu z trzech wiatraków (GZB, s. 13); przywilej 1440 r. – wzmianka o 2 wiatrakach (GStA PK, OF 97, k. 73v). 104 1391 r. – wzmianka o młynarzu (ZHM, s. 51–52); ok. 1400 r. – wzmianka o czynszu (ZHM, s. 51–52); 1405 r. – wzmianka (PKCh, s. 92); 1406 r. – wzmianka o młynarzu (PKCh, s. 92); 1407 r. – wzmianka o młynarzu (PKCh, s. 92), 1410 r. – wzmianka o młynarzu (PKCh, s. 92). 105 XV w. wzm. (GStA PK, OBA, nr 28107). 106 7 X 1441 r. – przywilej na wiatrak (GStA PK, OF 97, k. 92v). 107 1396 r. – wzmianka o wydatkach na budowę wiatraka (A. Sielmann, dz. cyt., s. 70); ok. 1400 r. – wzmianka (ZHM, s. 32; MK, s. 18); 1407 r. – wzmianka o młynarzu (MA, s. 86). 108 Czynsz wieczysty w wysokości 4 grzywien (ZHM, s. 32). 109 1404 r. – wzmianka (HRD, s. 46); 1417 r. – wzmianka (HRD, s. 93); XV w. – wzmianka o czynszu (GZB, s. 12). 100 101 18. Mikoszewo110 malborskie, wój. Grabiny w zk 19. Nowa Kościelnica111 malborskie, prok. Szkar- w pawa zk łan ziemi w Trępnowach 1 grzywna + 3 łaszty maki żytniej, 1 łaszt mąki pszennej, 500 korców słodu Uwagi 1400 1437 czynsz dla rybickiego w Szkarpawie, także młyn łodziowy wzm. 1417 wiatrak (?) wzm. 1402 p 1440 2 wiatraki, 1 grzywna dla dworu krzyżackiego w Laskach 5 grzywien c i 6 kur, 10 p grzywien łan ziemi Pierwsza wzmianka Typ informacji źródłowej Wysokość czynszu Przynależności wiatraka Typ osady Przynależność administracyjna w okresie krzyżackim Nazwa miejscowości Lp. Własność Rafał Kubicki 68 20. Nowy Staw112 malborskie, wój. Laski (?) 21. Palczewo113 malborskie, wój. Laski w zk wzm. 1399 wiatrak (?) 22. Pręgowo Żuławskie114 malborskie, wój. Laski w zk 2 grzywny i 14 szylin- wzm. 1408 gów wiatrak (?) 23. Stara Kościelnica115 malborskie, prok. w Mątowach w zk wzm. 1396 wiatrak (?) m zk W 1402 r. czynsz 5 grzywien, w 1431 r. czynsz 5 grzywien, wiatrak pusty. W dokumencie z 1437 r. mowa o obniżeniu czynszu z 13 do 10 grzywien, w 1443 r. wiatrak ponownie pusty. Około 1400 r. – wzmianka o czynszu (ZHM, s. 39); 1401 r. – wzmianka o czynszu (MK, s. 50); 1402 r. – wzmianka o czynszu (MK, s. 79–80); 1403 r. – wzmianka o czynszu (MK, s. 110, 112); 1431 r. – wzmianka o czynszu i pustym wiatraku (GStA PK, OBA, nr 5893); 29 VIII 1437 r. – przywilej (GStA PK, OF 97, k. 50v; transumpt z 1586 r. – APG, sygn. 300,D/79, nr 27); XV w. – wzmianka o młynie pływającym i młynie olejarni (KKG, nr 226, s. 201); 1443 r. – wzmianka o pustym wiatraku (GStA PK, OBA, nr 8388). 111 1320 r. – wzmianka o rezerwacji (CDW, t. 1, nr 204, s. 353); przed 1417 r. – wzmianka o dawnym młynie krzyżackim (APG, sygn. 358, nr 116). 112 1402 r. – wzmianka o młynarzu (MK, s. 80); 1409 r. – wzmianka (MK, s. 232– –233); 14 IV 1440 r. – przywilej na dwa wiatraki koło miasta (GStA PK, OF 97, k. 76r). 113 1399 r. – wzmianka o młynarzu (MK, s. 4). 114 1408 r. – wzmianka o młynarzu (MK, s. 212); 1472 r. – wzmianka (W. Długokęcki, Młynarstwo..., s. 15). 115 25 V 1323 r. – wzmianka o rezerwacji Zakonu (PrU, t. 2, nr 407, s. 296); 1 V 1396 r. – wzmianka (MA, s. 74); 29 III 1412 r. – wzmianka o budowie młyna (MK, s. 295). 110 Wiatraki na Żuławach w pierwszej połowie XV w. 69 24. Stara Wisła116 malborskie, prok. Lasowice (?) w zk 25. Steblewo117 malborskie, wój. Grabiny w zk 2 grzywny 26. Szawałd118 malborskie, prok. Lasowice w zk 9 wiardunwzm. 1401 ków 27. Tuja119 malborskie, wój. Laski w zk wzm. 1404 28. Widowo Żuławskie120 malborskie, prok. Lasowice w zk 29. Wocławy121 malborskie, wój. Grabiny w zk Żelichowo122 malborskie, wój. Laski (?), elbląski, komor. Pomen (?) w zk 30. wzm. 1450 dług 200 korców 4 grzywny c 1400 wzm. 1401 c po 1410 c 1400 wiatrak (?) wiatrak (?) 2 wiatraki 116 1450 r. – wzmianka o młynarzu z wiatraka (Regesta Historico-Diplomatica Ordinis S. Mariae Theutonicorum, cz. 1, t. 1, oprac. E. Joachim, wyd. W. Hubatsch, Göttingen 1948, nr 10514); 4 VI 1453 r. – wzmianka (GStA PK, OBA, nr 12084); 9 VI 1453 r. – wzmianka o młynie (GStA PK, Pergament Urkunden, Schublade XVII, nr 29). 117 1400 r. – wzmianka o młynarzu (MK, s. 23); XV w. – wzmianka (GStA PK, OBA, nr 28107). 118 1401 r. – wzmianka o młynarzu (MK, s. 77). 119 1404 r. – wzmianka (HRD, s. 46). 120 1401 r. – wzmianka o młynarzu (MK, s. 55). 121 XV w. – wzmianka (GStA PK, OBA, nr 28107). 122 Około 1400 r. istniały tam dwa wiatraki, każdy płacił czynsz po 2 grzywny w dwóch terminach. Jeden z wiatraków był wówczas opuszczony. 21 V 1328 r. – wzmianka o rezerwacji Zakonu (PrU, t. 2, nr 616, s. 407); ok. 1400 r. – wzmianka o czynszu z 2 wiatraków (ZHM, s. 31); 1400 r. – wzmianka o czynszu (MK, s. 19); 1401 r. – wzmianka o czynszu (MK, s. 39); 26 III 1402 r. – wzmianka o czynszu (MK, s. 75); 1403 r. – wzmianka o czynszu (MK, s. 105, 111); 1404 r. – wzmianka (HRD, s. 46); 1407 r. – wzmianka o czynszu z wiatraka (MK, s. 196); 1408 r. – wzmianka o czynszu (MK, s. 209); 1417 r. – wzmianka (HRD, s. 94); 1443 r. – wzmianka o pustym wiatraku (GStA PK, OBA, nr 8388, druk: J. Sarnowsky, dz. cyt.). 70 Rafał Kubicki Rafał Kubicki Windmills in the Żuławy Region during the First Half of the Fifteenth Century (Summary) Studies on the living conditions of the rural population and the organisation of agriculture in the Middle Ages have a long tradition. Some of the issues examined include mills in the State of the Teutonic Order. Other publications consider the specific nature of the Żuławy region under the Teutonic Order and the Polish-Lithuanian Commonwealth. This article focuses on reconstructing the significance of windmills for the mill economy in this area. The mills within the Teutonic State were supervised by a number of administrative units. The northern part of Gdańsk Żuławy (known in the Middle Ages as Stüblau (in Pol. Steblewskie or Żuławy Małe) was administered by the forestry office of the Danzig (Gdańsk) commandry, the strip of land between the Vistula and the River Mottlau (Motława) was governed by a Vogt whose seat was in Herrengrebin (Grabiny Zameczek) itself under the commandry of Marienburg (Malbork), while the southern part was supervised by the Vogt of Dirschau (Tczew). Gross Werder (Great Żuławy) was administered by the commandry of Marienburg, and Fischauer Werder (Fiszewskie Żuławy) – by the Komtur (commander) of Elbing (Elbląg) and Christburg (Dzierzgoń). The different principles of administering these regions resulted predominantly from the local water conditions and the need for the farmland’s constant drainage. One of the elements of the region’s specificity was the organisation of flourmilling, which owing to geographical conditions could not be based on a network of water mills, as was the case elsewhere. Water mills were therefore replaced by windmills, which became a prominent element of Żuławy’s milling industry in the Middle Ages, perhaps even in the first half of the fourteenth century, and continued to play this role in successive centuries. The data quoted clearly show that windmills were the foundation of the milling industry in the Scharpau (now: Szkarpawa) region and played a significant role in Stüblau, where the Order owned one water mill in Herrengrebin. It would seem that they were also of fundamental significance in the Vogtei of Leske (Laski) and the area under the Pfleger of Lassowitz (Lasowice) and Montau (Mątowy). In the territory under the Vogt of Stuhm (Sztum) the mills fulfilled auxiliary functions. The mills in question subsequently functioned not only as flour mills, associated with farm production, but also helped drain farmland threatened by flooding. They continued to fulfil this role until the early 1900s, and their subsequent destruction and ensuing absence in the landscape were accelerated by the destruction of mounds by the fleeing Germans at the end of the war, as well as the profound transformations which affected all domains of social life in this area following World War II. Owing to the specific local conditions, mills were usually erected on the same sites as they had been in the Middle Ages; only the method of their construction Wiatraki na Żuławach w pierwszej połowie XV w. 71 changed (early modern novelties included the Dutch mills). In subsequent years, mills for land drainage were used on a larger scale alongside grist mills. Unfortunately, only two such mills have survived: a post mill in Schönbaum (Drewnica) and a Dutch mill in Palschau (Palczewo), which are testimony of the great diversity of the local material culture and organisation of the rural economy in past centuries. Rafał Kubicki – Instytut Historii Uniwersytetu Gdańskiego; e-mail: [email protected] ROCZNIKI DZIEJÓW SPOŁECZNYCH I GOSPODARCZYCH Tom LXXII – 2012 SZYMON SŁOMCZYŃSKI “THERE ARE SICK PEOPLE EVERYWHERE – IN CITIES, TOWNS AND VILLAGES”. THE COURSE OF THE SPANISH FLU EPIDEMIC IN POLAND Introduction When Wiktor Ruben, the protagonist of Jarosław Iwaszkiewicz’s “Panny z Wilka” [The Maids of Wilko], learns from his aunt of the demise of Fela, one of the sisters living on the estate, “the one who would have been the prettiest today”, and asks what she died of, he is told “Spanish flu”.1 “Spanish flu” was the name given to the influenza epidemic which was rampant in 1918–1920, causing the early death of many millions of people throughout the world, including young women like Fela.2 In recent years, concern over a possible cataclysm, in the form of another influenza pandemic, has once again generated an interest in Spanish flu among many researchers worldwide both in the field of natural and social sciences. The purpose of this paper is to show the probable course of the Spanish flu epidemic in Poland. As noted by Morens and Fauci,3 the epidemiology of Spanish flu remains a mystery. In particular, contrary to all preceding and consecutive pandemics, the Spanish flu epidemic spread throughout the world in at least three subsequent waves, at about nine-month intervals. Not all the preceding pandemics had been of such a recurrent nature, and if they were, the intervals were shorter, as in the 1889–18934 pandemic. It is unclear why the Spanish flu pandemic took such a course, or even whether the individual waves were caused by an identical type of virus.5 See J. Iwaszkiewicz, “Panny z Wilka”, in: id., Opowiadania, Warsaw, 1995, p. 23. Hereinafter “Spanish flu” is intentionally written without quotation marks. 3 See D.M. Morens, A. Fauci, “The 1918 Influenza Pandemic: Insights for the 21st Century”, Journal of Infectious Diseases, 195, 2007, pp. 1018–1028. 4 See ibid., p. 1023. 5 See ibid., p. 1024. 1 2 Szymon Słomczyński 74 The first wave (which occurred in the spring/summer of 1918) was relatively mild with a low mortality rate; however, it covered most continents excepting sub-Saharan Africa.6 During the second wave (in late summer/autumn of 1918), which started at the French port of Brest, spreading throughout the world at lightning speed,7 the number of dead was very high, especially in places which the first wave had bypassed.8 The third wave (occurring in the winter of 1919) was characterized by lower mortality due to the population having been partially immunized during the first two waves, while those people most vulnerable to flu had already been killed. In some areas, however, such as Japan,9 the morbidity and mortality rates remained extremely high. Some researchers have also isolated a fourth wave of the pandemic (in the winter of 1920),10 which mainly, but not only, encompassed geographically isolated or rural areas which had previously had little contact with the virus. This wave-like course of the pandemic occurred in many places around the world, as was already noted in the first pieces of research conducted. Taking into consideration the scale and importance of the Spanish flu epidemic in Poland, it is rather surprising that Polish historiographers have remained almost silent on the subject. Even the authors of recently published works which concern the fight against contagious diseases in Poland during World War I and immediately after have never mentioned the Spanish flu.11 The epidemic was and, of course, still is being mentioned in monographs of a general nature; however, to date, it has not been the topic of a separate publication in Poland nor a topic of research in Polish historiography, even though, as I have shown below, the epidemic did not bypass Poland. See K.D. Patterson, G.F. Pyle, “The Geography and Mortality of the 1918 Influenza Pandemic”, Bulletin of the History of Medicine, 65, 1991, pp. 5–8. 7 See ibid., pp. 8–13. 8 See S. Mamelund, “Spanish Influenza Mortality of Ethnic Minorities in Norway 1918–1919”, European Journal of Population, 19, 2003, p. 85. 9 S. Richard et al., “A Comparative Study of the 1918–1920 Influenza Pandemic in Japan, USA and UK. Mortality Impact and Implications for Pandemic Planning”, Epidemiology and Infection, 139, 2009, pp. 1062–1072. 10 See S. Ansart et al., “Mortality Burden of the 1918–1919 Influenza Pandemic in Europe”, Influenza and Other Respiratory Viruses, 3, 2009, p. 102. 11 See, e.g., W. Berner, “Sytuacja epidemiologiczna chorób zakaźnych we Lwowie i Krakowie w okresie I wojny światowej i po jej zakończeniu (do 1922 r.)”, Przegląd Epidemiologiczny, 63, 2009, pp. 149–155; E. Więckowska, Walka z ostrymi chorobami zakaźnymi w Polsce w latach 1918–1924, Wrocław, 1999. 6 There are sick people everywhere 75 Around the Polish Lands Twenty years ago, David Patterson and Gerard Pyle12 presented the precise geographical scope of the first three waves of the pandemic both globally and in Europe (Fig. 1), although their determinations contained some inaccuracies, even errors, particularly with regard to Eastern Europe. The latest results of research conducted on the course of the pandemic in 14 European countries in which accurate demographic statistics are kept, using indirect statistical methods (i.e. comparing the actual and expected mortality rates) were presented by Sevérine Ansart and others in 2009. The latter unequivocally determined that a fourth wave of the pandemic, which occurred in the spring of 1920 should be isolated.13 Again, this monograph contributed very little in terms of research on the course of the epidemic on Polish territories, and to the east and south of them. Paradoxically, it seems that far more is known about the spread of Spanish flu in the Pacific Isles than in the heart of Europe. Literature published on the subject to date (excepting Germany) has devoted little space to the very interesting – from the perspective of this study – data from countries which had occupied Polish territory and the surrounding areas before 1918. The political conditions in the area during the pandemic is evidently one of the principal reasons for this: World War I and the local conflicts which erupted soon after the war ended, the process of forming new states as well as the Bolshevik revolution. It is no accident that Patterson and Pyle list Germany, the Austro-Hungarian Empire and Russia as being the countries where the war had the largest impact on hampering the maintenance of demographic statistics.14 The number of actual deaths resulting from the Spanish flu pandemic is still under discussion today and the data which can be found in the literature on the subject are only imprecise estimations. Only some regions of the world can provide reliable demographic data which would allow the number of victims of the H1N1 virus in 1918–1920 to be precisely determined. In many countries, these calculations were based on other, indirect, sources such as press releases, reports by the local authorities or articles in medical magazines printed at the time. We owe the first systematic attempts at determining the global numSee K.D. Patterson, G.F. Pyle, op. cit., p. 4. They noted a fourth wave of the pandemic in Spain, Denmark, Finland, Germany and Switzerland, see S. Ansart et al., op. cit., p. 102. 14 See K.D. Patterson, G.F. Pyle, op. cit., p. 13. 12 13 Fig. 1. The first two waves of the Spanish flu epidemic in Europe according to Patterson and Pyle; K.D. Patterson, G.F. Pyle, “The Geography and Mortality of the 1918 Influenza Pandemic”, Bulletin of the History of Medicine, 65, 1991, pp. 7, 9. 76 Szymon Słomczyński There are sick people everywhere 77 ber of Spanish flu mortalities to David Patterson and Gerard Pyle who, in 1991, estimated the upper and lower bounds for the number of victims of the pandemic as between 24.7 million and 39.3 million people,15 and subsequently to Niall Johnson and Jürgen Mueller who, in their study dating from 2002, considered these numbers to be grossly underestimated.16 From their calculations, it follows that in the two years in which the epidemic raged, the death toll could be put at at least 50 million people, but without eliminating the option of its being as high as 100 million. Recent calculations which were made by a team led by Christopher Murray of Harvard University, based on indirect statistical methods, seem to be the most accurate.17 The team compared the actual number of deaths in 1918–1920 with the expected number obtained on the basis of data for 1915–1917 and 1921–1923, but only for countries whose demographic statistics could be considered at least 80% complete. These calculations tended to be similar to those proposed by Johnson and Mueller. Irrespective of the detailed determinations concerning the number of deaths, there is no doubt that the number of sudden deaths occurring throughout those two years, above all in the autumn months of 1918, was very high indeed. Less people died in both World Wars which lasted for a total of ten years! Also, fewer people have died of AIDS in the past thirty years. The Spanish flu epidemic was, therefore, by far one of the largest catastrophes in the history of mankind. Research to establish the details of the 1918–1920 flu epidemic has now been conducted for many years, however usually on a local level. In the context of this article, the results of research carried out in Europe, and specifically Central Europe, are evidently the most interesting. By carrying out a detailed analysis of the number of victims in Europe, again based on indirect statistical methods, as in Murray’s work (i.e. comparing the actual total deaths in 1918–1922 with the expected number obtained on the basis of data for 1906–1917) has enabled French researchers to estimate the numbers very precisely in 14 European countries inhabited by three-quarters of the continent’s Ibid. N.P.A.S. Johnson, J. Mueller, “Updating the Accounts. Global Mortality of the 1918–1920 »Spanish« Influenza Pandemic”, Bulletin of the History of Medicine, 76, 2002, pp. 105–115. 17 C. Murray et al., “Estimation of Potential Global Pandemic Influenza Mortality on the Basis of Vital Registry Data from the 1918–1920 Pandemic: a Quantitative Analysis”, Lancet, 368, 2007, pp. 2211–2218. 15 16 Szymon Słomczyński 78 population and to extrapolate it to the whole of Europe.18 The number of deaths in Europe caused by the Spanish flu pandemic was estimated at 1,980,950 in the 14 countries covered by the research, compared with 2,300,000 in Patterson’s and Pyle’s, and Johnson’s and Mueller’s studies (estimate for the whole of Europe) and 2,005,569 (for 13 countries) in Murray et al.’s study.19 In respect of countries whose lands became part of the Republic of Poland after 1918, the above-named authors provided some very specific data (for Russia: 450,000 – Patterson and Pyle;20 for Germany: 250,000–300,000 – Patterson and Pyle, 225,330, and an additional 236,662 for Prussia, Johnson and Mueller, 426,574 – Ansart et al.; for Austria and Hungary: ca. 125,000 in total – Patterson and Pyle, but it is not always clear whether they were referring to the countries within their pre-1918 boundaries or later. Moreover, as far as Russia and Hungary were concerned, the researchers themselves admitted they were referring to a very approximate estimate. Murray et al. assessed the additional number of deaths caused by Spanish flu per 100 inhabitants at 1.61 for Austria and 0.76 for Germany, without stating precisely which territories they were referring to. The extensive report on the course of the global flu pandemic (which came to Great Britain in 1918 and 1919) published in London in 1920 provides further information which, however, only gives fragmentary data for Central Europe.21 For example, it mentions three waves of the pandemic in Vienna (the first half of June 1918, September and October 1918, early 1919), the closing of schools, the illness of the emperor Charles and his family, the high morbidity in Prague and 3,368 flu victims in Budapest at the end of 1918, with morbidity and mortality peaking in the Hungarian capital in mid November. The data for Soviet Russia is less accurate. The authors noted very high morbidity in Odessa in mid October (where the Polish composer, Karol Szymanowski, also suffered from a slight bout of Spanish flu),22 mentioning that they called the disease “Chinese flu”, thereby concluding that due See S. Ansart et al., op. cit. See ibid., p. 102. 20 Patterson and Pyle called the attempt at estimating the number of fatalities in Russia “a shot in the dark”. See K.D. Patterson, G.F. Pyle, op. cit., p. 16. 21 See Reports on Public Health and Medical Subjects, no. 4 Report on the Pandemic of Influenza, 1918–1919, London, 1920, pp. 261–274. 22 In October 1918, in his letters to Maryanna Dawidowa and Stefana Spiess, Szymanowski wrote of his experience with the “damned Spanish flu”. See Karol Szymanowski. Korespondencja. Pełna edycja zachowanych listów od i do kompozytora, vol. 1: 1903–1919, ed. by T. Chylińska, Warsaw, 1982, pp. 556, 558. 18 19 There are sick people everywhere 79 to their extreme backwardness and poor sanitary conditions, the percentage of deaths in Russia must have been particularly high. With regards to Germany, the archival sources mention a theory which suggested that, contrary to popular opinion, the pandemic came to the Reich from the east, first breaking out on the Eastern Front, although they did consider this theory controversial. According to the authors of the British report, the epidemic came in three waves, in July and October 1918 and February 1919, i.e. a month after breaking out in Austria. The peak of morbidity everywhere was late October, with Wrocław being the city that suffered most. Invaluable information on the course of the Spanish flu epidemic in Russia can be found in a recently published series of articles by the Russian epidemiologist, Mikhail W. Supotnitskij.23 Both these articles as well as studies by his fellow countrymen dating from 1919, which he quotes therein, were written in Russian which probably explains why they are never referred to in English language literature on the subject, but it is a reason why it would be worth discussing them in more depth. According to the author, the first wave of the pandemic in Russia was rather mild and passed largely unnoticed. In August and September 1918, information on the new disease began filtering in to the Ludowy Komisariat Zdrowia (People’s Health Committee) from all parts of the country, which was engulfed in civil war and revolutionary chaos. In Russia, the flu first appeared on 13 August in Mstsislaw, spreading in the same month to Ryazan, Kursk, Smolensk, Petersburg and Perm. In September the epidemic broke out in Vitebsk, Volodymyr, Viatka, Voronezh, Kaluga, Mogilev, Novgorod, Penza, Pskov and Tver, later appearing in Kazan, Moscow, Nizhny Novgorod and Saratov in October, and then the Crimea at the end of the month. This shows that the epidemic spread from the south-west to the north-east of Russia. Supotnickij also added – without quoting any sources – that there were 700,000 people sick in Kiev at that time, which means that almost all the inhabitants of the Ukraine’s capital city had succumbed to the disease, while mortality was at 1.5%.24 23 M.W. Supotnickij, “Pandemija »Ispanki« 1918–1920 gg. w kontekste drugix grippoznyx pandemij i »ptič‘ego grippa«”, Medicinskaja kartoteka, 2006, no. 11, pp. 31–34; no. 12, pp. 15–25 and 28–30; 2007, no. 1, pp. 16–22. The articles were also published on Supotnickij’s home page: see http://www.supotnitskiy.ru/stat/stat51.htm#gl2 (access: 31 May 2012). 24 In Kiev, which was then ruled by Hetman Pavlo Skoropadskij, the Polish writer and author of memoirs Maria Dunin-Kozicka, fell sick with the flu; describing her uncomfortable journey by train from Monasterzyska to Kiev in early October 1918, 80 Szymon Słomczyński Supotnickij gives the exact number of sick people in particular provinces quoting Pieuranskij,25 who indicated that morbidity was highest in the Volodymir, Pskov and Smolensk provinces and lowest in the Moscow province.26 He also emphasized that in Russia, Spanish fever was only a minor episode against the backdrop of other catastrophic epidemics which ravaged a country torn by wars and revolutionary terror in the early years after the war, claiming hundreds of thousands of victims. These included: the plague (Astrakhan 1918, Far East 1921– –1922); cholera (Central Asia, Caucasus and Siberia, 1921); typhus (the whole territory of Russia, 1918–1922), and malaria (the whole territory of Soviet Russia, 1921). The early appearance of the second wave of the epidemic in Russia is rather surprising given the situation in other European countries as it seems to contrast starkly with the descriptions of this phase of the pandemic found in global literature. In the light of data from this source, it would seem that Patterson and Pyle’s suggestions that the second wave of the epidemic did not arrive in Russia before October or November (see Fig. 1) are incorrect. Also given the status of current research, it is unclear how the second wave of Spanish flu could have reached Russia as early as in August if it was only present in France at that time. We cannot, therefore, dismiss the possibility that the second wave of the epidemic entered Poland simultaneously from three directions (in August from Russia,27 in September from Austro-Hungary and in October from Germany), and that the three waves of Spanish flu which came into Poland from the partitioning states met at the River Vistula.28 she mentioned that “the journey in the company of robbers and thieves, in a dirty and not very airy carriage (…) left its mark in the form of the unbearable Spanish flu which troubled me in Kiev for a long time.” Quoted after: M. Dunin-Kozicka, Burza od Wschodu, Warsaw, 1990, p. 110. 25 See A. Pieruanskij, “Ob »ispanskoj« bolezni”, Izwiestija narodnogo komissariata zdrawooxranenija, 1919, nos. 7–8, pp. 32–33. Quoted after: M.W. Supotnickij, op. cit. 26 George Kohn indicated, quoting the book by V.M. Zhdanov; V.D. Solov and F.G. Epshtein, translated from the Russian in the 1950s: The Study of Influenza. A Translation of Ucheniye o Grippe (published in Moscow in 1958), that mortality in the largest Russian cities – Moscow and St. Petersburg – was rather low; however, we do not know how reliable the data is. See G.C. Kohn, Encyclopedia of Plague and Pestilence: from Ancient Times to the Present, New York, 2008, p. 313. 27 Spanish flu was also known in Poland as “the Bolshevik disease”, which unequivocally indicates the direction from which the epidemic spread. See R. Collier, The Plague of the Spanish Lady. The Influenza Pandemic of 1918–1919, London, 1996, p. 82. 28 In his memoirs, Ryszard Teofil Michalczyk wrote: “After disarming the Germans I found myself with my group of students in the Academic Legion (later 36th Infantry There are sick people everywhere 81 Time of plague The Polish press, like the global press, gave information about the epidemic raging in faraway Spain as early as in late May/early June of 1918.29 Although the nature of the “very rapidly” spreading epidemic had not yet been discovered, it was claimed that one-third of the Spanish population had succumbed to the disease however stating that “the sickness is not serious”30 is over in a few days, after which the patients “recover completely”.31 Over the following weeks, the pandemic gradually spread throughout Europe, reaching the German Reich at the end of June. By reading the newspapers which quoted the opinions of German doctors it could be learned that “the disease seems to be influenza” but “there is no cause for concern as it is taking a normal course”.32 As it later transpired, this was the first, far milder than the next, wave of one of the deadliest epidemics in the history of mankind and but a prelude to its most deadly phase. It very quickly stopped being just a piece of faraway news for Polish readers, instead becoming part of their everyday lives. In the course of my research to date, I have tried to determine as precisely as possible when exactly the Spanish flu epidemic broke out in Poland. The hypothesis that the epidemic in Poland, as in the rest of Europe, came in several distinctive waves seems natural, and – as I shall prove below – this is the course of events reflected in the source documents. In the first days of July 1918, flu morbidity in Pomerania and Wielkopolska hit epidemic proportions. In Jarocin one-fifth of the population was sick and a disturbingly high morbidity rate was also noted in Ostrów Wielkopolski, Gdańsk and Toruń.33 The first descriptions of influenza began appearing in the daily papers; the illness was believed to be the same one that had raged in Europe in the 1880s, and the symptoms were listed. From the very outset, the extreme suddenness with which it attacked humans was strongly emphasized: Regiment). With our company we departed for Lwów. At that time, Poland was engulfed by flu called the Spanish flu or the Ukrainian flu, because the wave coming from the West and from the Ukraine met in the territory of Poland”. Quoted after: R.T. Michalczyk, Z Włocławka do Wrocławia, Wrocław, 1976, p. 28. 29 See Czas, 3 June 1918. 30 See Dziennik Poznański, 29 May 1918. 31 See Dziennik Wileński, 2 June 1918. 32 Kurier Poznański, 2 July 1918. 33 See Kurier Poznański, 3 July 1918 and 5 July 1918. Szymon Słomczyński 82 “a person may feel well in the morning but develops a high fever by the afternoon”.34 It was also stated that the best way of counteracting Spanish flu symptoms was to immediately go to bed, as any hesitation to do so could lead to serious complications for the sick person, particularly with regard to the respiratory system. It was also emphasized (probably so as to prevent panic) that “nobody has yet died of the illness” but “everybody should be aware they could be hit by the Spanish flu epidemic some fine morning or afternoon”.35 The reports on the summer wave of Spanish flu by journalists from the local magazine “Czas”, in Kraków, describe rather well the extraordinary speed at which the influenza spread among the local population. On 14 July they reported that “Although Spanish flu has come to Kraków, only a few sporadic cases have been noted, and with very mild symptoms”,36 but by 17 July so many employees of just one enterprise – the Krakowska Spółka Tramwajowa company – had fallen ill that the directors were forced to significantly reduce the number of tram runs.37 They also reported that several rowers were unable to participate in the rowing competition held on the River Vistula alongside the Wawel castle because they had caught the flu.38 The Spanish flu epidemic raged in Warsaw more or less concurrently; the Prime Minister of the Regency Council, Jan Steczkowski, fell ill, a fact that was widely commented on in the daily press.39 In mid-July the flu epidemic also “significantly impacted” the inhabitants of Poznań and although its course was usually mild, some patients died of pneumonia40 which was the most frequent as well as dangerous complication. A careful study of the obituaries published in “Kurier Poznański” enables us to name, with a high degree of certainty, some of the first victims of the first wave of the Spanish flu in Poland: 13-year-old Leokadia Hain died as early as on 10 July, and her older sister, Stanisława, a day later. Within two days, after a similarly short bout of illness, sixteen-year-old Leon Kasprzak and his eighteen-year-old sister Czesława also died.41 It is, therefore, evident that the first summer wave of the Spanish flu epidemic certainly did not bypass Poland. Furthermore, as in other Kurier Poznański, 5 July 1918. See Kurier Poznański, 3 July 1918. 36 Czas, 14 July 1918. 37 See Czas, 18 July 1918. 38 Czas, 15 July 1918. 39 See Czas, 20 July 1918; Kurier Poznański, 20 July 1918. 40 See Kurier Poznański, 16 July 1918. 41 See Dziennik Poznański, 17 July 1918. 34 35 There are sick people everywhere 83 European regions, it seems to have been characterized by extremely high morbidity and relatively low mortality. We can assume that the first phase of the epidemic was extinguished as suddenly as it emerged, fully withdrawing by the end of July – in August the press makes no mention of flu. It is rather extraordinary that Szczęsny Bronowski, the author of the only study on the Spanish flu in Poland published in 1922, did not mention this first wave of the epidemic. When writing about the summer wave of the epidemic which raged throughout Europe, he noted that “in May 1918 Spain was alarmed by a mysterious disease. By June the disease had spread to France and the whole of Germany”, but he totally omitted a description of the summer epidemic in Poland, immediately passing to the autumn wave: “In Lwów and in Kraków the flu appeared towards mid-September, while in October it raged, in the form of an epidemic, throughout the whole Dąbrowskie Basin. In Warsaw isolated cases of flu were noted in September and by October the Spanish flu epidemic was widely acknowledged”.42 This oversight may be explained by the fact that since it was the second bout of the epidemic which proved so fatal for such a large number of people, only then did it begin to be perceived as an important social problem and an enormous challenge both for the administration and medical practice. Although the Spanish flu had been closely observed in the first wave of the epidemic, it had been treated more like an initially unknown illness that came from abroad, but which turned out to be flu (as was correctly diagnosed by some doctors, such as the celebrated Lwów clinicist, Roman Rencki, as early as in July).43 The Spanish flu epidemic of July did not arouse the interest of the sanitary services and, based on the archival data collected, it is hard to assume people were more afraid of it than for example dysentery, typhus or cholera, which were (quite rightly) considered extremely dangerous diseases. That was soon to change. The Spanish flu returned to the territory of Poland in mid September, a fact people were informed about retrospectively, because a huge increase in Journalist’s interest in the influenza epidemic can only be noted in late September, early October. In the ensuing weeks, the press described the second bout of the Spanish flu epidemic many times over. The press releases largely relate to various aspects of the epidemic outside Poland, mainly in European capital cities, although many also referred to its manifestations in the territory which was soon to become 42 S. Bronowski, Epidemia grypy w latach 1918–1920 (jej istota, objawy, zapobieganie i leczenie): odczyt kliniczny, Warsaw, 1922, p. 4. 43 See R. Rencki, “O obrazie klinicznym grypy hiszpańskiej”, Przegląd Lekarski, 42, 1918, p. 284. Szymon Słomczyński 84 the Second Polish Republic and as they vary so much, it is possible to draw a quite accurate picture of its course in Poland. Due to the specific nature of the source documentation analyzed, i.e. press releases published by only a few newspapers (albeit from different parts of the country) it is obviously not possible to create a reliable picture of the morbidity and mortality resulting from the Spanish flu epidemic. However, by reading the press, the period when the second wave of the epidemic passed through Polish territory can be defined rather precisely. The Miejski Urząd Zdrowia (City Healthcare Office) in Kraków gave information about “frequent cases of the Spanish sickness” in the press as early as on 20 September, but they only noted one fatal case.44 Several days later, in the nearby city of Tarnów, the epidemic caused so many people to become ill that the local healthcare office decided to close all schools.45 Due to very few pupils attending classes and the threat of the situation deteriorating even further, classes were also suspended in Dębica (where the director of the local State Secondary School, Józef Szydłowski46 unexpectedly fell ill with the flu) as well as in Lublin.47 When four-year-old Edward Włach suddenly died of Spanish flu in Lwów, the epidemic was described as “dangerous”.48 It assumed “formidable proportions” in the schools in Lwów where “a great number of children” fell ill and many classes were depleted due to the epidemic.49 In Rzeszów, the course of the Spanish flu epidemic was “often very serious, sometimes even fatal”.50 In the second half of September more than one hundred people in Kraków died of the flu, although the mortality rate among the sick was estimated at a City Sanitary Council meeting at no more than 1%.51 In the early days of October, the city’s chief doctor, Tomasz Janiszewski, stated that over 20,000 of Kraków’s inhabitants had already had Spanish flu.52 In early October, the epidemic in Wielkopolska intensified considerably. The press warned that “the current symptoms are far worse than before, as whole families suddenly succumb to Spanish flu and are See Czas, 20 September 1918. See Czas, 26 September 1918. 46 See Sprawozdanie Dyrekcji Gimnazjum Państwowego w Dębicy za rok szkolny 1918/1919, Dębica, 1919, p. 7. 47 See Sprawozdanie Dyrekcji Państwowego Seminarium Nauczycielskiego Żeńskiego w Lublinie za rok szkolny 1918/1919, Lublin, 1919, p. 12. 48 See Kurier Lwowski, 27 September 1918. 49 See Czas, 27 September 1918. 50 Głos Rzeszowski, 29 September 1918. 51 See Czas, 28 September 1918. 52 See Nowa Reforma, 4 October 1918. 44 45 There are sick people everywhere 85 unable to care for one another”.53 The flu also raged in Gdańsk, where on 8 October the mayor of the city, Henryk Schultz, a man in the prime of his life, died leaving behind his wife and son, who had been born the day before.54 In October of that year, many families were to experience similar tragedies as Schultz’s wife. Both the press and medical magazines noted that it was often very young people who were the victims of the epidemic. The age structure of the deaths caused by Spanish flu was characteristic of its course throughout the world, Poland being no exception. Here the Spanish flu “killed mainly young people”,55 and even though the war had been going on for four years, it was difficult for society to come to terms with the extremely high number of deaths, as can be seen from the press releases. For example, when a thirty-one year old pianist, Eugenia Kmieć née Reszka, died of the flu in Rzeszów on 16 October, the local press emphasized “the strong impression the young woman’s sudden and unexpected death had made”.56 October and November 1918 were the worst months in which the number of cases of Spanish flu in Poland reached its peak. Descriptions dating from that time indicate that the epidemic was of such horrendous proportions that it was beginning to hamper people’s day to day lives. In Lwów, in mid October, there were even problems when trying to bury the dead; the press stated that “the municipal funeral house is unable to provide enough coffins and personnel to conduct the burials. There are times when the deceased cannot be buried because of these shortages, even three days after their death”.57 The epidemic also caused considerable problems among press circles. On 24 October the editorial offices of all the major papers in Kraków issued a joint statement in which they apologized to readers for any delays they experience in receiving their subscribed papers as “a large portion of the paper boys” had fallen ill with Spanish flu.58 For these same reasons, the size of “Dziennik Bydgoski”59 was significantly reduced at the end of October. Kurier Poznański, 9 October 1918. See Kurier Poznański, 12 October 1918. 55 Kurier Lwowski, 21 October 1918. 56 Głos Rzeszowski, 20 October 1918. 57 Kurier Lwowski, 21 October 1918. 58 See Czas, 24 October 1918. The declaration was signed by the administrations of Czas, Nowa Reforma, Głos Narodu, Goniec, Ilustrowany Kurier Codzienny. 59 “Spanish flu is spreading throughout our city. Due to a large number of our personnel falling sick, we are unable to complete editorial work. We ask for your understanding”, Dziennik Bydgoski, October 1918, quoted after: K. Błażejewski, “Hiszpańska zaraza w mieście naszem”, Nowości, 22 May 2009. 53 54 Szymon Słomczyński 86 Although at this stage of the research, the rate of morbidity cannot be accurately determined, it must have been very high since the information that repeatedly appeared claiming that “there is not a house in which someone has not been ill with the Spanish flu”60 is not an exaggeration. This is confirmed by press releases from other parts of Poland. A note in “Kurier Warszawski” claimed that in the Kingdom of Poland “people in the cities, towns and villages are sick with Spanish flu”, as well as mentioning the difference between the light summer bout and serious autumn bout of the epidemic.61 In Kielce it was claimed that one quarter of the inhabitants were sick with Spanish flu at the same time,62 and in Ostrów, “Kurier Poznański” stated that in the third week of October, “[Spanish flu – Sz.S.] is spreading more and more. There is not a home in which several people are not sick. Deaths are multiplying, especially among poorer people. In the previous week every day 3 or 4 people killed by the epidemic were buried near the Catholic Church”.63 Although the number of fatalities caused by the second wave of the epidemic in Poland cannot be determined in a statistically reasonable manner based on the source data I have collected, the numerical data for particular locations which I have quoted below illustrate the possible scenarios for its development. Less hypothetical data on the number of deaths caused by the flu epidemic could only be provided were a statistically material number of parish records to be reviewed since no statistics relating to the morbidity or mortality resulting from the Spanish flu were maintained in Poland at that time. However, despite the difficulties in determining the actual quantifiable size of the epidemic throughout the country, I believe it is possible to look at it on a smaller scale, and also worthwhile. There is official data on the mortality resulting from the epidemic in particular weeks for Kraków, Lwów and Poznań because they were published in the press. The Kraków data seems to be the most complete and reliable. In the first half of September there were only three flu victims, but from 15 to 28 September it killed 94 people. In the three following weeks the number of people dying from flu was on a similar level: 98 people from 29 September to 5 October, 87 people from 6 to 12 October and 88 people from 13 to 19 October. After that the Czas, 19 October 1918. “In the summer people had mild symptoms, now they are more serious”, Kurier Warszawski, October 1918, quoted after: Czas, 28 October 1918. 62 See ibid. 63 Kurier Poznański, 23 October 1918. 60 61 There are sick people everywhere 87 number of deaths fell, so it can be deduced its intensity also dropped. The epidemic claimed 66 victims from 20 to 26 October and 49 from 27 October to 2 November. Later, data was no longer being published. At first only the deaths of people who had been diagnosed with the flu were noted in Lwów, omitting those who died as a result of complications, mainly pneumonia. The incomplete data from Lwów, Kraków and Poznań shown below (Fig. 2) does, however, enable us to better understand the course of the most violent wave of the influenza epidemic and, despite the long distances between the various locations, to establish that it reached its peak in mid October.64 120 100 80 60 40 20 0 Kraków Lwów Poznań 8-14 September 3 15-21 September 22-28 September 49 55 29 September 5 October 98 23 26 6-12 October 87 26 68 13-19 October 20-26 October 88 87 97 66 46 49 27 October 2 November 49 28 Fig. 2. Victims of Spanish flu in Kraków, Poznań and Lwów in the autumn of 1918 (2nd wave); based on information in: Czas, Dziennik Poznański, Gazeta Lwowska, Kurier Lwowski, Kurier Poznański, autumn 1918. Data developed on the basis of parish records relating to Spanish flu mortality in four selected parishes in the Tarnów district (Figs. 3 and 4) enables us to look at the period of the epidemic from a wider perspective. In December an epidemic of typhus erupted in Kraków; the municipal authorities concentrated on that epidemic. In some homes both illnesses occurred simultaneously – the Polish writer, Stefan Żeromski, who had spent winter 1918/9 in Kraków, fell ill with the flu, and his daughter Monika with typhus. See J. Bieniarzówna, J.M. Małecki, J. Mitkowski, Dzieje Krakowa, vol. 4: Kraków w latach 1918–1939, Kraków, 1997, p. 14; J. Paszek, Żeromski, Wrocław, 2001, p. 156. 64 88 Szymon Słomczyński 20 18 16 14 12 10 8 6 4 2 0 Sep-18 Oct-18 Nov-18 Dec-18 Jan-19 Feb-19 Mar -19 Apr-19 May-19 Jun-19 Jul-19 Aug-19 Sep-19 Oct-19 Nov-19 Dec-19 Jan-20 Feb-20 Ciężkowice (parish) Jastrzębia (village) Rzepiennik Strzyżewski (village) Zborowice (parish) Sep-18 Oct - 18 Nov-18 Dec-18 5 3 6 5 18 9 3 5 7 7 6 2 11 2 Jan -19 Feb-19 Mar-19 Apr -19 May -19 Jun-19 Jul-19 Aug -19 Sep-19 Oct -19 Nov-19 Dec-19 Jan-20 Feb-20 5 5 3 4 Fig. 3. Deaths caused by the Spanish flu in selected parishes and particular villages in the Tarnów district, based on the records of deaths in Roman Catholic parishes in Ciężkowice, Jastrzębia, Rzepiennik Strzyżewski and Zborowice. 90 80 Deceased (Spanish flu) Deceased (other) 70 60 Annual average = 33.8 50 40 30 20 10 0 Fig 4. Deaths in Jastrzębia, a village in the Tarnów district, in 1914–1945; based on the records of deaths in Roman Catholic parish in Jastrzębia. There are sick people everywhere 89 Such a small sample does not allow us to exclude the hypothesis that Spanish flu may also have taken its toll on people in the territory of Poland in other periods, such as the spring of 1919. The schedule presented (Fig. 3) confirms the existence of at least two waves of the epidemic: late autumn/early winter of 1918, which may have lasted until January, and the winter wave in 1920. Moreover, data collected from parish records shows that, similarly to the village of Jastrzębia (Fig. 4), the epidemic may have grown to proportions which had a significant impact on the annual mortality rate in a given location. Conclusion Below I have attempted to summarize the picture of the Spanish flu pandemic on the territory of Poland: it did not come to Poland before late June/early July of 1918. The first wave of the epidemic was characterized by high morbidity and a relatively low mortality rate, reaching its peak in mid July, following which it gradually phased out over the next few weeks. The second, most serious wave of the epidemic, lasted from mid September 1918 to mid February 1919, peaking in October and November. It most probably reached Polish territory simultaneously from the West and East, and spread very quickly, reaching pandemic proportions throughout Poland in late September/early October. Morbidity during the second wave was extremely high, it is even possible that most inhabitants fell ill with Spanish flu. It is difficult to accurately determine the mortality rate based on the data collected. The third wave of Spanish flu, noted in many European countries in the spring of 1919, bypassed the German Reich, the same probably happening in Poland. The source data collected shows that the epidemic had subsided by late February only to reappear the following year. The subsequent wave, by some researchers called “the fourth wave of Spanish flu”,65 would therefore have been the third wave in Poland. It appeared in the winter of 1920 and the course of the epidemic seemed less severe than during the second wave, but more severe than the first wave, as it again led to deaths. It also caused concerns among the central authorities, the Ministry of Health even issued a decree requiring that, in compliance with the law, all cases of flu with pneumonia be reported as a contagious disease.66 65 66 See S. Ansart et al., op. cit., pp. 99–106. See Dziennik Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej, item 19, no. 103, 1920. Szymon Słomczyński 90 It should be remembered that the most serious, second wave of the epidemic, was concurrent with the huge supply problems related to the depletion of the economic systems of the partitioning countries caused by a long war, the often insufficient level of medical care, the co-existence of many serious epidemics (in particular dysentery and typhus), as well as the backwardness of certain areas of Poland vis-à-vis Western European countries. These factors could have resulted in the relatively high mortality rate in Poland during the epidemic because, as has been shown globally in much of the foreign research, this is usually strongly related to a given economy’s level of wealth. However, based on the data collected, it is not possible to determine, or even estimate, the number of people who died in Poland during the three waves of the epidemic. The Spanish flu epidemic of 1918–1920 is often called “the forgotten epidemic”. As Patricia Marsh rightly pointed out in her article about the coverage given by the Irish press to the course of the Spanish flu epidemic, the characteristic amnesia about the epidemic, which claimed millions of human lives worldwide, derives from the fact that it was concurrent with the ending of World War I which in itself resulted in many transformations of a social, political and cultural nature.67 It is very probable that the political changes which were then taking place in Ireland were the main reason why the great flu epidemic was nearly forgotten. This was also accompanied by insufficient mention of the flu epidemic being made in source documents because Irish journalists at the time were far more interested in current political events. It is easy to see that the situation was very similar to the one in Poland. The myriad events of such significance to Polish political history, including the country’s revival – as the Second Polish Republic – following years of being partitioned, undoubtedly resulted in the Spanish flu epidemic – which caused so much suffering for so many – being omitted both in the press and journals, as well as almost totally in studies by historians. The only Polish war cemetery in North America, located in Niagara-on-the-Lake, Ontario, Canada, was for soldiers of General Józef Haller’s Blue Army who died of Spanish flu, a fact which must arouse the curiosity of people interested in Polish history from the political and military perspective. During the influenza epidemic in autumn 1918 several dozen of the volunteers in Haller’s army, who were being See P. Marsh, “»Mysterious Malady Spreading«. Press coverage of the 1918–1919 influenza in Ireland”, Quest 4, 2008, p. 176. 67 There are sick people everywhere Fig. 5. Cemetery in Niagara-on-the-Lake, the burial place of Polish soldiers who died of the Spanish flu in autumn 1918; http://pl.wikipedia.org/w/ index.php?title=Plik:Niagara-on-the-Lake_Polish_Military_Cemetery_2.jpg (access: 31 May 2012). Fig. 6. Cemetery of Spanish flu victims in Chocznia near Wadowice; photograph by Szymon Słomczyński 91 92 Szymon Słomczyński trained there, died. They did not live long enough to be transferred to Europe, so instead of fighting for their lives in the trenches, they died of one of the most effective killers of all times, the Spanish flu virus. Twenty five of them are buried in a common grave, renovated in 2000 by the Polish community in Canada. Another cemetery with Spanish flu victims is located near Kraków, in a place called Boża Męka (Divine Suffering), alongside the old, disused Sobieski’s route running between Chocznia and Wadowice. The row of crosses surrounded by a beech grove is located near a bend in a dirt road; the local inhabitants never seem to visit the place. The cemetery is one of the very few examples of an old custom whereby people dying in an epidemic had to be buried outside the town or village boundaries. When visiting the cemetery you wonder about the deadliness of the Spanish flu pandemic, and above all the victims, often very young people, who died unexpectedly from an illness which is usually just a passing, seasonal disruption. Szymon Słomczyński “There are sick people everywhere – in cities, towns and villages” The course of the Spanish flu epidemic in Poland (Summary) The 1918–20 epidemic of Spanish flu killed 50 to 100 million people throughout the world. As observed during its course, as well as later research, the pandemic came in waves and in several stages. The most lethal was the wave which struck in the autumn of 1918, coinciding with the end of World War I. The pandemic was concurrent with several changes of fundamental importance for both Europe and the world’s political, social and cultural history, which undoubtedly had an impact on the fact that one of the most severe pandemics in the history of mankind is often called “the forgotten epidemic”. In recent years, however, the Spanish flu pandemic has become the subject of multiple analyses, in the fields of both natural and social sciences. Until now, little was known about the course of the epidemic in Poland. This article is an attempt to fill the gap – at least to some extent. The source data collected has made it possible to more or less accurately determine exactly when the epidemic raged through Poland. Similarly to the neighbouring countries, the epidemic began in the summer and peaked in the autumn of 1918 with the last registered instances of Spanish flu being noted in the winter of 1920. By confronting the knowledge gleaned from Western literature on the subject with the results of research conducted by Russian scientists (which seem to be unknown in the West) as well as my own findings, it was possible There are sick people everywhere 93 to ascertain the course of the epidemic in Poland in a pan-European context. As demonstrated by the example of Jastrzębia, a village in the Tarnów district, Spanish flu may have had a significant impact on the annual mortality rate. It also disrupted, at least temporarily, the normal course of social life. This article is a contribution to further research on this topic. Szymon Słomczyński – Institute of History, Jagiellonian University; e-mail: [email protected] ROCZNIKI DZIEJÓW SPOŁECZNYCH I GOSPODARCZYCH Tom LXXII – 2012 BARTOSZ OGÓREK PŁODNOŚĆ POPULACJI II RZECZYPOSPOLITEJ BADANIE PRZY UŻYCIU INDEKSÓW PRINCETON EUROPEAN FERTILITY PROJECT* Teoria przejścia demograficznego (demographic transition theory), której początki sięgają lat trzydziestych XX w., jest jednym z najbardziej dyskutowanych modeli teoretycznych w naukach społecznych ostatnich kilku dekad. Pomimo wielu zastrzeżeń i wątpliwości dotyczących jej implikacji praktycznych, dla wielu badaczy teoria przejścia demograficznego pozostaje centralną, zarówno dla nowoczesnej demografii, jak i demografii historycznej1. W dużym uproszczeniu można stwierdzić, że teoria ta próbuje wyjaśnić i ująć w model mechanizmy przejścia populacji od demograficznego ancien régime, charakteryzującego się porównywalnie wysokimi i niestabilnymi stopami urodzeń i zgonów, do współczesnego wzorca zachowań demograficznych, gdzie jednostajnie niskie wartości płodności i umieralności równoważą się2. * Za cenne uwagi i sugestie, które pozwoliły przekształcić wersję roboczą artykułu w niniejszą publikację, dziękuję dr. Mikołajowi Szołtyskowi (Max Planck Institute for Demographic Research, Rostock, Niemcy) oraz dwóm anonimowym recenzentom oceniającym artykuł w ramach procedury przygotowania do publikacji w „Rocznikach Dziejów Społecznych i Gospodarczych”. 1 P. Demeny, Early Fertility Decline in Austria-Hungary. A Lesson in Demographic Transition, w: Population and Social Change, red. D.V. Glass, R. Revelle, London 1972, s. 153–172. 2 Teoria ta i różne jej aspekty mają ogromną literaturę. Za publikację po raz pierwszy formułującą teorię przejścia demograficznego zwykło się przyjmować: F.W. Notestein, Population – the Long View, w: Food for the World, red. T.W. Schultz, Chicago 1945, s. 37–57. Najważniejsze publikacje syntetyzujące różne warianty teorii: D. Friedlander, B. Okun, S. Segal, The Demographic Transition then and now. Processes, Perspectives, and Analyses, „Journal of Family History” 24, 1999, s. 493–533; D. Kirk, Demographic Transition Theory, „Population Studies. A Journal of Demography” 50, 2003, s. 361–387; J. Vallin, Europe’s Demographic Transition, 1740–1940, w: Demography Analysis and Synthesis, red. G. Caselli, J. Vallin, G. Wunsch, t. 2, Amsterdam– 96 Bartosz Ogórek Teoria ta, choć z całą pewnością stanowi punkt odniesienia dla demografii, ekonomii czy socjologii, nie zawsze wzbudzała odpowiednią uwagę badaczy przeszłości społeczeństw dziewiętnasto- i dwudziestowiecznej Europy. Tymczasem poznanie i zrozumienie dzisiejszej rzeczywistości społecznej bez pogłębionych badań nad procesami ludnościowymi zachodzącymi na Starym Kontynencie od połowy XIX w. wydaje się niemożliwe3. Pytanie, na ile kształtująca dzisiejsze oblicze demograficzne Europy tzw. druga transformacja demograficzna (second demographic trasition) jest kontynuacją procesów historycznych, a na ile dzieckiem naszych czasów, pozostaje otwarte4. W przypadku ludności ziem polskich zakres dociekań dotyczących pierwszej transformacji demograficznej jest dość ograniczony, choć oczywiście trudności spowodowane ówczesnymi okolicznościami geopolitycznymi mogą usprawiedliwiać mniejsze niż na Zachodzie zainteresowanie badaczy tym ważkim problemem. Zarówno odmienne w trzech państwach zaborczych charakterystyki bieżącej rejestracji zdarzeń ruchu naturalnego ludności, jak również różnice w jakości i częstotliwości przeprowadzanych spisów powszechnych, nie sprzyjają badaniom nad płodnością ludności ziem polskich aż do początków XX w.5 Sytuacja ta zmieniła się wraz z odzyskaniem przez Polskę niepodległości i powstaniem II Rzeczypospolitej. –Tokyo 2006, s. 41–67; J.C. Caldwell, The Theory of Fertility Decline, London 1982; S. Szreter, The Idea of Demographic Transition and the Study of Fertility Change. A Critical Intellectual History, „Population and Development Review” 19, 1993, nr 4, s. 659–701. W jęz. pol. zob. Teoria przejścia demograficznego, red. M. Okólski, Warszawa 1990. 3 „To date, the fertility revolution is not one of those subjects like World War I or the Great Depression that is regarded as integral to the explanation of how Europe came to be what it is today”; The European Experience of Declining Fertility, 1850– –1970. The Quiet Revolution, red. J.R. Gillis, L.A. Tilly, D. Levine, Cambridge 1992, s. 7. 4 Zob. R. Lesthaeghe, K. Neels, From the First to the Second Demographic Transition – an Interpretation of the Spatial Continuity of Demographic Innovation in France, Belgium and Switzerland, „European Journal of Population” 18(4), 2002, s. 325–360. 5 Mimo wspomnianych trudności istnieje kilka podstawowych prac dotyczących zagadnienia transformacji demograficznej ziem polskich; zob. K. Zamorski, Transformacja demograficzna w Galicji na tle przemian ludnościowych innych obszarów Europy Środkowej w drugiej połowie XIX i na początku XX w., Kraków 1991; tenże, Początki przejścia demograficznego w Polsce, „Studia Demograficzne” 2003, nr 2(112); S. Borowski, Rozwój demograficzny i problem maltuzjański na ziemiach polskich pod panowaniem niemieckim, „Przeszłość Demograficzna Polski” 3, 1969; T. Ładogórski, Periodyzacja rozwoju demograficznego ludności polskich ziem zachodnich i północnych w latach 1816–1914, „Przeszłość Demograficzna Polski” 5, 1972. Ostatnio: E. Stańczyk, Rodność i umieralność na ziemiach polskich w kontekście teorii przejścia demograficznego, „Wiadomości Statystyczne” 2009, nr 9, s. 16–32. Płodność populacji II Rzeczypospolitej 97 Dzięki wynikom dwóch przeprowadzonych przez młode państwo powszechnych spisów ludności jesteśmy w stanie uchwycić nie tylko poziomy płodności badanej populacji, ale także kierunek i tempo zmian na przestrzeni dziesięciolecia. Artykuł ten, opierając się na wytworzonych przez Główny Urząd Statystyczny źródłach i wykorzystując metodologię European Fertility Project (EFP), usiłuje odpowiedzieć na pytanie: czy, a jeśli tak, to w jakim stopniu społeczeństwo II Rzeczypospolitej świadomie regulowało swoją płodność? Wobec płynącego z dotychczasowych badań wniosku o umiejscowieniu początków transformacyjnego spadku płodności na ostatnie pięciolecie XIX w., tudzież na przełom wieków, wartością niniejszego badania jest próba obserwacji i analizy kontynuacji tego procesu w II Rzeczypospolitej pod względem głębokości i tempa zmian. Metodologia European Fertility Project Pośród zjawisk zachodzących w społeczeństwach dziewiętnastowiecznej Europy można określić wiele przyczyn obniżania płodności, nie ma jednak wśród badaczy zgodności co do czynnika dominującego, choć za wiodące bodźce przyjęło się uznawać adaptację do zmniejszającej się umieralności niemowląt i dzieci, modernizację w sferze gospodarki, światopoglądu i kultury oraz rosnącą skuteczność metod antykoncepcyjnych6. Kulturowa różnorodność populacji oraz skala chronologiczna i geograficzna procesów ludnościowych określanych wspólnym mianem przejścia demograficznego skutecznie uniemożliwia jak dotąd pełną unifikację tejże teorii7. Nie oznacza to oczywiście, że tego typu próby nie były podejmowane8. Pośród nich na baczną uwagę zasługuje projekt realizowany w latach 1963–1986 przez Office of Population Research C. Hirschman, Why Fertility Changes?, „Annual Review of Sociology” 20, 1994, s. 203–233. 7 Osobnym problemem jest „kryzys epistemologiczny” demografii i demografii historycznej, z punktu widzenia metodologii badań naukowych doskonale opisany w: M. Szołtysek, Dowody i refutacje: wczoraj i dziś w historyczno-demograficznych studiach nad transformacją postaw prokreacyjnych, „Studia Demograficzne” 2006, nr 1(149), s. 3–27. 8 O potrzebie reformulacji teorii w obliczu nowych ustaleń badawczych zob. T. Bengtsson, Lessons from the Past. The Demographic Transition Revised, „AMBIO” 21, 1992, nr 1, s. 24–25. Warto również zaznaczyć, że niektórzy uznani badacze w ogóle odrzucają teorię przejścia demograficznego jako generalizację niemożliwą do udowodnienia; zob. D. Coleman, R. Schofield, Introduction, w: The State of Population Theory. Forward from Malthus, Oxford 1986. 6 98 Bartosz Ogórek na uniwersytecie w Princeton9. Wyróżnia się on nie tylko niezwykle ambitnym założeniem przebadania spadku płodności w ponad sześciuset regionach Europy na przestrzeni niemal stu lat, ale również aparatem metodologicznym umożliwiającym oznaczanie momentu spadku płodności i jego dynamiki w każdym z badanych regionów przy zachowaniu pełnej porównywalności wyników. Nie sposób jednak w pełni zrozumieć założeń przyjętych przez Ansleya Coale’a i jego współpracowników bez odniesienia się do konceptu płodności naturalnej (natural fertility), sformułowanego przez francuskiego demografa Louisa Henry’ego na początku lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia. Zdaniem Henry’ego społeczeństwa przed przejściem demograficznym charakteryzowały się bardzo wysoką płodnością, gdyż nie modyfikowały swego zachowania prokreacyjnego po osiągnięciu zamierzonej ilości potomstwa10. Oczywiście sama kwestia, czy rodziny w tradycyjnych społecznościach planowały w jakiś sposób konkretną liczbę dzieci wydaje się dziś wątpliwa. Podobnie uznanie za celową regulację poczęć jedynie tej, która ogranicza płodność po osiągnięciu pewnego jej poziomu powoduje, że za płodność naturalną należałoby uznać wszelkie praktyki zmierzające do wydłużenia odstępów intergenetycznych, a co za tym idzie, w ogólnym rozrachunku, również redukcji całkowitej liczby potomstwa11. Takie postawienie sprawy bardzo ogranicza wachlarz zachowań, które możemy uznać za celowe ograniczanie płodności12. Ansley Coale jedynie nieznacznie zmodyfikował definicję płodności naturalnej, która obejmowała, jego zdaniem, wszystkie społeczności nieróżnicujące swych 9 Główne rezultaty projektu oraz ich dyskusja zostały przedstawione w publikacji: The Decline of Fertility in Europe, red. A. Coale, S.C. Watkins, Princeton 1986. Jednocześnie opublikowano szereg monografii dotyczących poszczególnych regionów badania: A. Coale, B. Anderson, E. Harm, Human Fertility in Russia since the 19th Century, Princeton 1979; J.E. Knodel, The Decline of Fertility in Germany, 1871–1939, Princeton 1974; R.J. Lesthaeghe, The Decline of Belgian Fertility, 1800–1970, Princeton 1977; M. Livi Bacci, A Century of Portuguese Fertility, Princeton 1971; tenże, A History of Italian Fertility during the Last Two Centuries, Princeton 1977; M.S. Teitelbaum, The British Fertility Decline. Demographic Transition in the Crucible of the Industrial Revolution, Princeton 1984; E. Van der Walle, The Female Population of France in the Nineteenth Century. A Reconstruction of 82 Départements, Princeton 1974. W jęz. pol. zob. K. Iglicka, Terytorialne przemiany płodności w Polsce w latach 1931–1988: praca doktorska, Warszawa 1994 (Monografie i Opracowania – Szkoła Główna Handlowa, 384), rozdz. 3. 10 L. Henry, Some Data on Natural Fertility, „The Eugenics Review” 53, 1961, nr 1, s. 81–91. 11 C. Wilson, J. Oeppen, M. Pardoe, What is Natural Fertility? The Modeling of a Concept, „Population Index” 54, 1988, nr 1, s. 4–20. 12 Streszczoną dyskusję na temat istoty płodności naturalnej można znaleźć w: M. Szołtysek, dz. cyt., s. 10–14. Płodność populacji II Rzeczypospolitej 99 zachowań prokreacyjnych ze względu na kolejność urodzeń (non-parity specific control). Tak więc wszelkie praktyki mające na celu zmniejszenie prawdopodobieństwa poczęcia dziecka w związku z ich dotychczasową (ale niekoniecznie ostateczną) liczbą są, zdaniem Coale’a, przejawem celowej regulacji płodności (deliberate fertility control)13. Pomijając różnicę w kwestiach definicji, obaj badacze zgodnie i jednoznacznie wskazywali przykład społeczności cechującej się płodnością naturalną – Hutterytów. Ta grupa wyznaniowa, osiadła na pograniczu USA i Kanady, a wywodząca się z Europy Środkowej, cechuje się nie tylko uniwersalnym wzorcem zawierania małżeństw, lecz również bardzo restrykcyjnie odrzuca wszelkie formy wpływu człowieka na swoją płodność14. Fakt ten, w połączeniu z niezwykle skrupulatnym odnotowywaniem małżeństw i urodzeń, jak i wysokim poziomem warunków zdrowotnych sprawia, że płodność Hutterytów przyjęło się uznawać za najwyższą zarejestrowaną płodność gatunku homo sapiens. Całkowity współczynnik płodności (total fertility rate) ukazujący, ile dzieci średnio rodzi kobieta w badanej populacji w okresie zdolności do reprodukcji (zwykle 15–49 lat), o ile dożywa końca tego okresu, wynosi tu ponad 14. Tabela 1. Dane i miary ukazujące płodność grupy Hutterytów północnoamerykańskich w latach 1921–1931 Liczba mężatek (1921–1930) Liczba urodzeń Płodność rzeczywista Hutterytów Płodność standardowa EFP (Hi) Lp. Klasa wieku 1. 15–19 53 33 0,623 0,300 2. 20–24 637 350 0,549 0,550 3. 25–29 807 405 0,502 0,502 4. 30–34 824 368 0,447 0,447 5. 35–39 793 322 0,406 0,406 6. 40–44 563 133 0,236 0,222 7. 45–49 237 15 0,063 0,061 3914 1626 14,13 12,44 Suma (w przypadku płodności całkowity współczynnik płodności TFR) Źródło: C. Wetherell, Another Look at Coale’s Indices of Fertility, If and Ig, „Social Science History” 25, 2001, nr 4, s. 589–608. A. Coale, The Voluntary Control of Human Fertility, „Proceedings of the American Philosophical Society” 111, 1967, nr 3, s. 164–169. Najnowsze badania na tym polu w ogóle kwestionują istnienie oraz potrzebę i sens definiowania płodności naturalnej; zob. T. Bengtsson, M. Dribe, Deliberate Control in a Natural Fertility Population: Southern Sweden 1766–1865, „Demography” 43, 2006, nr 4, s. 727–746. 14 Zob. Encyklopedia katolicka, t. 1, Lublin 1973, hasło: Anabaptyści. 13 100 Bartosz Ogórek Poniższa tabela prezentuje zarówno surowe dane dotyczące liczby mężatek w poszczególnych grupach wiekowych oraz urodzonych przez nie dzieci, jak i obliczone na ich podstawie cząstkowe współczynniki płodności – rzeczywisty i zmodyfikowany przez Coale’a na potrzeby EFP. Drobne różnice pomiędzy tymi miarami w 2., 6. i 7. grupie wiekowej są wynikiem pomyłek Henry’ego, natomiast wymiar płodności pierwszej grupy wiekowej został arbitralnie obniżony przez Coale’a15. Prezentowane wartości miały posłużyć w metodzie badania płodności EFP jako grupa referencyjna, cechująca się płodnością naturalną16. Zakładając, że Hutteryci osiągnęli najwyższy dobrze udokumentowany poziom rozrodczości, EFP miał zmierzyć oddalanie się społeczności poszczególnych prowincji europejskich od tego maksimum za pomocą czterech indeksów płodności. Wzajemną relację tychże indeksów możemy wyrazić za pomocą wzoru (postać ogólna modelu płodności EFP): I f I m I g (1 I m ) I h gdzie If to indeks płodności ogólnej, Ig – indeks płodności małżeńskiej, Ih – indeks płodności pozamałżeńskiej, Im zaś jest indeksem małżeńskości. Jak widzimy, każdy z indeksów może zostać obliczony za pomocą trzech pozostałych, gdyż każdy z nich stanowi parametr modelu płodności Coale’a. Ta rozbudowana forma modelu w praktyce badawczej EFP była często redukowana do postaci: I f Im I g Wiąże się to z założeniem, że płodność pozamałżeńska jest zjawiskiem w ogólnym rozrachunku marginalnym, a co za tym idzie pominięcie tego komponentu modelu nie wpływa znacząco na pozostałe indeksy. W związku z dyskutowanym poniżej problemem źródłowym, a mianowicie brakiem informacji odnośnie do urodzeń pozamałżeńskich w 1921 r., wyniki niniejszego badania prezentowane są właśnie za pomocą uproszczonej formy modelu z pominięciem tzw. urodzeń niepraC. Wetherell, Another Look at Coale’s Indices of Fertility, If and Ig, „Social Science History” 25, 2001, nr 4, s. 589–608. 16 Warto zwrócić uwagę na fakt, że pomysł zbadania płodności grupy wyznaniowej, która dąży do maksymalnej możliwej liczby potomstwa, i wykorzystania jej jako punktu odniesienia dla badań nad innymi populacjami nie był niczym nowym, choćby w kontekście badań polskich demografów okresu międzywojennego: S. Szulc, S. Fogelson, Badania nad rozrodczością w Polsce. Część 1: Metoda badań, ewangelickie kolonje rolnicze na Wołyniu, domy robotnicze i urzędnicze w Warszawie, Warszawa 1933 (http://statlibr.stat.gov.pl, 17 III 2012). 15 Płodność populacji II Rzeczypospolitej 101 wych. Ewentualny wpływ tego zabiegu na poziomy i dynamikę zmian indeksów zostanie pokrótce omówiony przy dyskusji rezultatów badania. Badający płodność demografowie są w dużym stopniu uzależnieni od dostępności źródeł potrzebnych do prowadzenia wnikliwej analizy poziomów tego zjawiska. Tym bardziej problem ten dotyczy badaczy zajmujących się populacjami historycznymi, odnośnie do których źródła statystyczne prezentują bardzo zróżnicowaną jakość i porównywalność. Stąd w badaniach zakrojonych na tak wielką skalę geograficzną i chronologiczną jak EFP zachodzi konieczność wykorzystania danych jak najprostszych, a jednocześnie potrzeba ich standaryzacji17. Warto przyjrzeć się każdemu z indeksów EFP z osobna, aby dobrze zrozumieć istotę danych surowych, na których operują, jak i samą procedurę standaryzacji. Indeks płodności ogólnej If przyjmuje postać: If U i Ki H i gdzie U to całkowita liczba urodzeń w danym okresie w badanej populacji, Ki to liczba kobiet w i-tej klasie wieku w badanej populacji18, a Hi to cząstkowy współczynnik płodności kobiet hutteryckich w i-tej klasie wieku19. Jak łatwo zauważyć, wykonanie działań zawartych w mianowniku, tj. przemnożenie liczby kobiet w badanej populacji w każdej z klas wieku przez standardowe współczynniki płodności, a następnie zsumowanie wyników, pozwoli uzyskać rezultat, który będzie nas informował, ile dzieci urodziłoby się w danym okresie, gdyby kobiety w badanej populacji realizowały płodność hutterycką (maksymalną osiąganą przez człowieka). Zatem wynik dzielenia faktycznej liczby urodzeń przez liczbę teoretycznie maksymalną pokaże, jaki ułamek maksymalnej płodności kobiet badanej populacji stanowi ich płodność rzeczywista. W analogiczny sposób zostały skonstruowane indeksy płodności małżeńskiej (Ig) i pozamałżeńskiej (Ih), przy czym w tym przypadku podstawiamy do wzoru jedynie odpowiednio urodzenia małżeńskie (Um) lub pozamałżeńskie (U-Um), a w mianowniku liczbę kobiet zamężnych (Kim) i w stanie wolnym (Ki-Kim) w i-tej 17 Oryginalna prezentacja konstrukcji indeksów, ich wad, zalet i możliwości interpretacji zob. A.J. Coale, R. Treadway, A Summary of the Changing Distribution of Overall Fertility, Marital Fertility, and the Proportion Married in the Provinces of Europe, w: The Decline of Fertility in Europe..., s. 31–181, zwł. Appendix B, s. 153–162. 18 EFP przejęło standardową stratyfikację wieku płodnego, a więc 15–19, 20–24, 25–29, 30–34, 35–39, 40–44, 45–49. 19 Zob. tab. 1 (Hi). 102 Bartosz Ogórek klasie wieku. Rozkład standardowy pozostaje taki sam jak przy indeksie płodności ogólnej. If Um i K im H i Ih U Um i Ki K im H i Ponownie więc wynik poinformuje nas, jaką część swej teoretycznej, maksymalnej płodności realizowały odpowiednio kobiety zamężne i w stanie wolnym w badanej populacji. Nieco inny charakter ma czwarty parametr modelu, czyli indeks małżeńskości (Im), który nie mierzy płodności w badanej populacji, a występującą w niej powszechność małżeństwa. Im i K im H i i K i H i Jest to w zasadzie wskaźnik struktury kobiet zamężnych w ogólnej populacji kobiet, mierzony w każdej z klas wieku standardowym rozkładem płodności. Indeks ten można również rozumieć jako stosunek teoretycznie maksymalnej liczby urodzeń wśród małżeństw do teoretycznie maksymalnej liczby w całej populacji. Omówiona powyżej konstrukcja indeksów EFP pozwala zorientować się w ich najważniejszych własnościach i wymogach źródłowych. Widzimy więc, że poszczególne wskaźniki są nie tylko parametrami modelu, ale poprzez standaryzację względem rozkładu płodności hutteryckiej uzyskują możliwość dowolnej porównywalności w czasie i przestrzeni, niezależnie od różnic w strukturze wieku i stanu cywilnego badanych populacji. Każdy z indeksów może przyjmować wyniki z zakresu 0–1 i tak wynik If=1 wskazywałby, że nie tylko wszystkie kobiety w badanej populacji są mężatkami, ale również realizują maksymalną możliwą płodność, równą tej hutteryckiej. Natomiast im wynik indeksów jest mniejszy od jedności, tym badana zbiorowość mocniej ogranicza swoją płodność, bądź przez zmniejszanie powszechności małżeństwa (niskie wyniki Im), bądź przez regulację poczęć w małżeństwach (niskie wyniki Ig). Przykładowo uzyskanie rezultatu Ig=0.620 oznacza, że w badanej populacji mężatki w wieku płodnym realizowały 62% swej teoretycznie maksymalnej płodności. Dzięki takiej konstrukcji modelu i jego poszczególnych parametrów metodologia EFP jest nie tylko niezmiernie prosta w aplikacji, ale – co nie mniej ważne – daje możliwość dość łatwego interpretowania wyników badania. Podstawowym postulatem interpretacyjnym EFP było uznanie pierwszego, w stosunku do stabilnego poziomu tradycyjnego, dziesięcio- Płodność populacji II Rzeczypospolitej 103 procentowego spadku wartości indeksu płodności małżeńskiej (Ig) za początek transformacyjnego obniżania płodności przez badaną społeczność20. Przekonaniu temu towarzyszy myśl, że o ile tradycyjne zbiorowości regulowały ogólny poziom płodności niemal wyłącznie przez opóźnianie małżeństw czy ograniczanie ich powszechności, to społeczeństwa wchodzące w proces przejścia demograficznego potrafią i chcą świadomie regulować płodność małżeńską, czego symptomem jest ów dziesięcioprocentowy spadek wartości Ig21. Inną propozycją interpretacyjną wskaźnika Ig było oznaczenie pięciu przedziałów jego wartości: 1–0.740 – poziom bardzo wysoki, 0.739–0.600 – poziom wysoki, 0.599– –0.469 – poziom średni, 0.459–0.320 – poziom niski i wreszcie poniżej 0.320 – poziom bardzo niski22. Badacze na różnym poziomie wyznaczają granicę, która niepodważalnie świadczy o świadomej regulacji poczęć i urodzeń w badanej społeczności, jednak można założyć, że Ig mniejsze niż 0.600 wyraźnie sugeruje, iż takie praktyki były stosowane przynajmniej przez znaczną część populacji23. Natomiast Ig spadające poniżej poziomu 0.500 uznamy tu za niezbity dowód świadomego i celowego ograniczania płodności. W parze z prostotą stosowania indeksów EFP idą ograniczone wymagania źródłowe wskaźników. Naukowcy z Princeton, decydując się na badanie ogromnej liczby regionów europejskich od początków XIX w., doskonale zdawali sobie sprawę, że na złożone i szczegółowe dane dotyczące płodności kobiet nie ma co liczyć. Podstawowym problemem był tu brak wyczerpujących i porównywalnych informacji na temat urodzeń według wieku matki, która to dana jest obecnie najczęściej wykorzystywaną w badaniach nad zachowaniami reprodukcyjnymi ludności. Zastosowanie procedury odniesienia całkowitej liczby urodzeń do standardowego rozkładu płodności w połączeniu z wykorzystaniem danych odnośnie do struktury populacji według płci, wieku i stanu cywilnego pozwoliło przezwyciężyć milczenie i braki źródeł. Widzimy więc, że do efektywnego wykorzystania w praktyce badawczej indeksów EFP potrzebujemy jedynie dwóch rodzajów informacji: liczby urodzeń z podziałem na małżeńskie i pozamałżeńskie, co jest w zasadzie jedną z podstawowych treści każdej bieżącej rejestracji ruchu naturalnego ludności, oraz struktury ludności według płci, wieku i stanu cywilnego, A.J. Coale, R. Treadway, dz. cyt., s. 153–162. Por. M. Livi-Bacci, A Concise History of World Population, wyd. 4, Malden 2007, s. 113. 22 A.J. Coale, R. Treadway, dz. cyt., s. 153–162. 23 Por. C. Wetherell, dz. cyt., s. 590; M. Livi-Bacci, A Concise History…, s. 111. 20 21 104 Bartosz Ogórek która to informacja jest zwykle zasadniczym rezultatem powszechnych spisów ludności. Pomimo wskazanych tu zalet indeksy EFP zostały poddane znaczącej krytyce, zarówno ze względu na pewne ułomności statystyczne, jak i nadużycia interpretacyjne. Pośród głównych zarzutów pojawiają się wątpliwości odnośnie do przyjęcia płodności Hutterytów jako standardowej, arbitralne zaniżenie współczynnika płodności najmłodszej klasy wieku, co dyskryminuje w badaniu społeczności o niskiej średniej wieku zawierania pierwszego małżeństwa (m.in. z USA, Europy Środkowej i Wschodniej), a wreszcie nieuwzględnienie ogromnej różnorodności poziomów płodności tradycyjnej (przed przejściem demograficznym)24. Baza źródłowa Znając już zasady obliczania indeksów EFP oraz wymogi źródłowe ich stosowania, warto przyjrzeć się źródłom, które zostały wykorzystane w niniejszym artykule. Dane odnośnie do liczby urodzeń w 1931 r. w poszczególnych województwach II RP pochodzą z publikacji GUS pt. Małżeństwa, urodzenia i zgony, wydanej w 1939 r.25 Są to oficjalne statystyki, co do których jakości trudno mieć większe zastrzeżenia, aczkolwiek niedoskonałość rejestracji urodzeń, a szczególnie opóźnianie ich zgłaszania, głównie przez ludność żydowską na obszarach województw wschodnich i centralnych, mogły w pewien ograniczony sposób wpłynąć na użyte wielkości26. Znacznie gorzej przedstawia się sytuacja źródłowa odnośnie do liczby urodzeń w 1921 r. Pełną informację w tym zakresie GUS publikował jedynie dla grupy województw zachodnich (poznańskie, pomorskie i śląskie) oraz południowych (krakowskie, lwowskie, stanisławowskie i tarnopolskie)27. Natomiast szczegółowe dane dotyczące pozostałych województw pojawiały się sukcesywnie w „Wiadomościach Statystycznych” i „Roczniku Statystycznym” dopiero dla 1926 r., a od 1927 r. we wspomnianym wydawnictwie cyklicznym o tytule Małżeństwa, urodzenia C. Wetherell, dz. cyt.; J.C. Brown, T.W. Guinnane, Regions and Time in the European Fertility Transition. Problems in the Princeton Project’s Statistical Methodology, „The Economic History Review” 60, 2007, nr 3, s. 574–595. 25 Małżeństwa, urodzenia i zgony, Statystyka Polski, Główny Urząd Statystyczny, Seria C, t. 102, Warszawa 1939. 26 S. Szulc, Dokładność rejestracji urodzeń i zgonów, w: Zagadnienia demograficzne Polski, Statystyka Polski, Główny Urząd Statystyczny, Seria C, Warszawa 1936, s. 133–157; Z. Zaremba, Fałszywe zgłaszanie dat urodzeń w Polsce, w: tamże, s. 159–172. 27 „Rocznik Statystyki Rzeczypospolitej Polskiej” 5, 1927, s. 90. 24 Płodność populacji II Rzeczypospolitej 105 i zgony28. Jednocześnie dla lat 1921–1931 dysponujemy liczbą urodzeń łącznie dla grup województw29. W związku z tym zastosowano następującą procedurę mającą na celu proporcjonowanie ogólnych liczb dotyczących grup województw wschodnich i centralnych pomiędzy ich poszczególne województwa. Dla lat 1926–1929 obliczono faktyczny, procentowy udział każdego z województw w ogólnej liczbie urodzeń dla grupy województw, a następnie ustalono takiż udział średnioroczny przy zastosowaniu średniej arytmetycznej. Ogólną liczbę urodzeń w 1921 r. we wschodniej i centralnej grupie województw pomnożono przez odpowiednie średnie udziały poszczególnych województw przynależnych do każdej z grup. W ten sposób oszacowano liczby urodzeń w 1921 r. w województwach: nowogródzkim, poleskim, wołyńskim, białostockim, kieleckim, lubelskim, łódzkim, warszawskim i w mieście stołecznym Warszawie. Testowe zastosowanie identycznej procedury dla grup województw zachodnich i południowych, co do których posiadamy oryginalne dane z 1921 r., wykazało, że błąd szacowania może wahać się od blisko 9% przeszacowania (woj. krakowskie) do niemal 10% niedoszacowania (woj. tarnopolskie) liczby urodzeń. Co pocieszające, w przypadku pozostałych województw procedura daje dobre rezultaty, o nieistotnej statystycznie różnicy między wartościami rzeczywistymi a projektowanymi (jak np. woj. poznańskie – 0,69%, woj. stanisławowskie – 0,22%). Sygnalizowany już brak danych liczbowych odnośnie do udziału urodzeń nieślubnych w większości województw w 1921 r. spowodował, że przyjęto założenie, iż wszystkie urodzenia w 1921 i 1931 r. miały miejsce w małżeństwach30. Potencjalne konsekwencje przyjęcia tej przesłanki zostaną szerzej omówione w dyskusji wyników badania. Struktura ludności według płci, wieku i stanu cywilnego została zaczerpnięta z wydawanych przez GUS wyników powszechnych spisów ludności z lat 1921 i 193131. Analizując dane spisowe, należy pamiętać „Rocznik Statystyki Rzeczypospolitej Polskiej” 6, 1928, s. 61–63; „Wiadomości Statystyczne” 1–6, red. S. Szulc, Warszawa 1924–1928 (http://statlibr.stat.gov.pl, 11 III 2012); Małżeństwa, urodzenia i zgony, Statystyka Polski, Główny Urząd Statystyczny, Seria A, t. 27 oraz Seria C, t. 45 i 102, Warszawa 1935–1939. 29 „Rocznik Statystyki Rzeczypospolitej Polskiej” 8, 1930, s. 16. 30 Dostępne są dane odnośnie do urodzeń tzw. nieprawych w 1921 r. w woj. poznańskim i pomorskim, a dla 1931 r. dysponujemy pełną statystyką tychże urodzeń. 31 Pierwszy Powszechny Spis Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 30 września 1921 roku. Mieszkania, ludność, stosunki zawodowe: poszczególne województwa, Główny Urząd Statystyczny, Warszawa 1926–1928, http://statlibr.stat.gov.pl (1 III 2012); Drugi Powszechny Spis Ludności z dn. 9.XII.1931 r. Mieszkania i gospodarstwa domowe, ludność, stosunki zawodowe: poszczególne województwa, Główny Urząd Statystyczny, Warszawa 1936–1938, http://statlibr.stat.gov.pl (1 III 2012). 28 106 Bartosz Ogórek nie tylko o diametralnie różnej sytuacji społeczno-politycznej w momencie przeprowadzania tych dwóch spisów, co zostanie jeszcze poruszone przy rozpatrywaniu wyników niniejszego badania, ale także o odmiennej metodologii ich realizacji32. Podsumowując, trzeba przyznać, że bazę źródłową badania i jej jakość trudno uznać za w pełni zadowalające, co z jednej strony wzbudzać może uzasadnione wątpliwości, z drugiej jednak sprawia, iż niniejsze dociekania można śmiało zaliczyć do dziedziny demografii historycznej, zgodnie z definicją jednego z jej twórców – Louisa Henry’ego33. Stan badań Płodność społeczeństwa II Rzeczypospolitej była już przedmiotem kilku analiz demograficznych. Z pewnością warto wymienić tu pionierskie badania Stefana Szulca i Stefana Fogelsona, prowadzone w latach trzydziestych w ramach działalności Polskiego Instytutu Badania Zagadnień Ludnościowych34. Na podkreślenie zasługuje fakt, że były to badania na mikrodanych zebranych za pomocą zaprojektowanych przez badaczy ankiet. Mimo niezwykłej innowacyjności i dużego zaawansowania statystycznego analizy jej wyników nie można w żaden sposób rozciągnąć na całe społeczeństwo II Rzeczypospolitej. Nie sposób też pominąć doskonałej rozprawy Krystyny Iglickiej, która przeprowadziła analizę płodności w Polsce w latach 1931–1988 właśnie za pomocą metodologii EFP35. To niezwykle wyczerpujące badanie bierze jednak pod uwagę jedynie Drugi Powszechny Spis Ludności RP, zresztą prawdopodobnie ze względu na opisane powyżej trudności źródłowe. Ponadto autorka, chcąc uzyskać spójną perspektywę chronoloJako główną różnicę należy tu wymienić fakt, że spis z 1921 r. operował na tzw. ludności obecnej, a spis z 1931 r. na ludności zamieszkałej; zob. R. Buławski, Organizacja i technika opracowania pierwszego polskiego spisu powszechnego z 30 września 1921 r., „Kwartalnik Statystyczny” 1930, z. 2; L. Krzywicki, Rozbiór krytyczny wyników spisu, w: Spis ludności i zwierząt gospodarskich z dnia 30 września 1921 roku; wyniki tymczasowe, Warszawa 1923; J. Holzer, Demografia, Warszawa 2003, s. 41. Wpływ tej zasadniczej różnicy na wyniki niniejszego badania płodności wydaje się niemożliwy do określenia. 33 „Au sens large, la Démographie historique est celle de toutes les populations du passé, proche ou lointain, sur lesquelles on n’a aucune information statistique ou une information insuffisante”; L. Henry, Manuel de demographie historique, Geneve– –Paris, 1970, s. IX. 34 S. Szulc, S. Fogelson, dz. cyt. 35 K. Iglicka, dz. cyt. 32 Płodność populacji II Rzeczypospolitej 107 giczno-geograficzną, zmuszona była zrezygnować z tych terenów II Rzeczypospolitej, które nie weszły w skład Polski po II wojnie światowej. Stąd Iglicka przeprowadza analizę na poziomie powiatu, dzięki czemu pokryła swymi badaniami około 68% powierzchni II RP. W związku z przesunięciem chronologicznego środka ciężkości w niniejszym badaniu na okres pomiędzy 1921 a 1931 r. ma ono niewielki jedynie punkt styczny z monografią Iglickiej. Z tego powodu trudno się pokusić o konstruktywne porównania wyników obu prac. Nieco odmienny charakter ma publikowany niedawno artykuł Elżbiety Stańczyk36. Wprawdzie horyzont chronologiczny jej badania jest nieco szerszy niż tylko lata istnienia II Rzeczypospolitej, jednak autorka bardzo konsekwentnie przygląda się procesom związanym z przejściem demograficznym właśnie w tym okresie. Odnosząc się do dotychczasowych badań Szulca, Borowskiego, Ładogórskiego i Zamorskiego37, za pomocą analizy statystycznej stara się umiejscowić w czasie początek właściwej transformacji demograficznej na ziemiach polskich oraz wyznaczyć daty wchodzenia ludności tych ziem w poszczególne fazy przejścia. W kontekście przedmiotu niniejszego artykułu najważniejszymi ustaleniami Stańczyk są, z jednej strony, potwierdzenie istniejącej w literaturze opinii, że faza obniżania płodności przez ludność ziem polskich na całym późniejszym terytorium II Rzeczypospolitej nastąpiła przed końcem pierwszej dekady XX w. (najpóźniej, bo około 1907 r., na terytoriach wschodnich38), z drugiej zaś wyodrębnienie bardzo wyraźnych trendów płodności w II Rzeczypospolitej – rosnącego do 1923 r. i malejącego po tej dacie39. Bardzo ciekawie przedstawia się również analiza zbieżności wahań płodności w populacji II RP z falowaniem koniunktury gospodarczej. Należy jednak zwrócić uwagę, że ustalenia Stańczyk bazują na surowych współczynnikach urodzeń, natomiast prezentowane poniżej badanie wykorzystuje nieco bardziej precyzyjne miary, przez co zestawienie wyników obu prac może być interesujące. E. Stańczyk, dz. cyt., s. 16–32. Zob. przyp. 5. 38 Elżbieta Stańczyk uzyskała daty wejścia ludności poszczególnych ziem w kolejne fazy transformacji demograficznej, dopasowując dane empiryczne do funkcji antylogistycznej. Moment znacznego obniżania się płodności (tożsamy z III fazą przejścia demograficznego w modelu czterofazowym) wyznaczyła odpowiednio: dla ziem zachodnich – 1893 r., południowych – 1901 r., centralnych – 1902 r. i wschodnich – 1907 r.; taż, dz. cyt., wykres 5, s. 25. 39 Tamże, wykres 3, s. 20. 36 37 108 Bartosz Ogórek Wyniki badania Wyniki modelu EFP przyjęło się prezentować w formie graficznej, która umożliwia jednoczesne ukazanie jego wszystkich trzech parametrów (If, Ih, Im). Zamieszczone poniżej wykresy obrazujące poziom trzech indeksów EFP w tych województwach II RP, które zostały objęte oboma spisami (1921 i 1931), są w istocie wykresami punktowymi, gdzie na osi x odłożono wartości indeksu płodności małżeńskiej (Ig), a na osi y wartości indeksu małżeńskości (Im). Pozycja znacznika danego województwa jest więc determinowana przez wielkość tych dwóch wskaźników i jednocześnie pokazuje poziom trzeciego parametru – indeksu płodności ogólnej (If), którego przedziały ilustrują przerywane izolinie. Wykres 1. Poziomy indeksów EFP w 15 województwach II RP w 1921 r. Źródło: Obliczenia własne na podstawie źródeł omówionych w przyp. 24, 25 i 27. Już pierwszy rzut oka na wykres prezentujący wyniki badania dla 1921 r. pozwala stwierdzić, że mamy do czynienia ze społecznościami o umiarkowanej płodności ogólnej, wahającej się, w większości przypadków, pomiędzy 30 a 40% teoretycznego maksimum. Wyjątkowe pod tym względem są dwa województwa: miasto stołeczne Warszawa realizujące płodność maksymalną tylko w 15,4% oraz województwo poleskie Płodność populacji II Rzeczypospolitej 109 o wysokim, bo wynoszącym aż 0.446 wskaźniku płodności ogólnej. Dużo większe zróżnicowanie wykazują badane województwa pod względem indeksu płodności małżeńskiej: od rekordowego wyniku osiągniętego przez województwo pomorskie (Ig=0.826) po nadzwyczaj niskie 0.336 w przypadku Warszawy. Jako że województwo stołeczne jest przypadkiem dość specyficznym warto zwrócić uwagę, iż kolejnymi „zwyczajnymi” województwami o najniższych wartościach wskaźnika płodności małżeńskiej były województwa łódzkie (Ig=0.565), lubelskie (Ig=0.597) i wołyńskie (Ig=0.559). Pozostałe obszary mieszczą się w przedziale realizacji od 60 do 80% maksymalnej teoretycznej płodności małżeńskiej. Ciekawie przedstawia się relacja pomiędzy wartościami wskaźników płodności małżeńskiej i małżeńskości. Pomijając ekstremalne przypadki województw stołecznego i poleskiego możemy tu zaobserwować dość silną, ujemną zależność liniową, tj. im większe Ig, tym niższe Im. Wykres 2. Poziom indeksów EFP w 15 województwach II RP w 1931 r. Źródło: Obliczenia własne na podstawie źródeł omówionych w przyp. 24, 25 i 27. Zgoła inaczej przedstawia się sytuacja w 1931 r. Poziom płodności ogólnej województw zawiera się w zasadzie pomiędzy wartościami 0.250 i 0.350 (nie licząc miasta stołecznego Warszawy). Ogólnie rzecz ujmując, wielkości wskaźnika Ig wykazują tym razem większe skupienie pomiędzy wartością maksymalną 0.655 (pomorskie) a minimalną 110 Bartosz Ogórek (bez Warszawy) 0.408 (tarnopolskie). Również liniowa współzależność Ig i Im uległa złagodzeniu, a poziom indeksu powszechności małżeństw generalnie się podniósł. Tabela 2. Rozkład liczby województw II Rzeczypospolitej względem klas poziomów indeksu płodności małżeńskiej w 1921 i 1931 r. Poziom Ig 1–0.6 Liczba województw II RP 1921 1931 11 2 0.6–0.4 3 12 0.4 i mniej 1 1 Źródło: Obliczenia własne na podstawie źródeł omówionych w przyp. 24, 25 i 27. Powyższa tabela informuje nas o liczbie województw w poszczególnych przedziałach wartości indeksu Ig. O ile w 1921 r. aż 11 województw zalicza się do grupy o wysokiej, tradycyjnej płodności, a jedynie 4 do klas niższych, o tyle już w 1931 r. tylko 2 województwa pozostają w przedziale o najwyższej płodności. W związku z tym mamy do czynienia z sytuacją, w której aż 12 województw cechowało się w 1931 r. płodnością mieszaną, wykazującą już symptomy świadomej i skutecznej kontroli urodzeń. Przypomnijmy, że zgodnie z postulatami interpretacyjnymi EFP granica Ig=0.5 ma niepodważalnie świadczyć o rozmyślnym kontrolowaniu płodności w małżeństwach. W 1931 r. przekroczyły ją następujące województwa: tarnopolskie, wołyńskie, łódzkie i miasto stołeczne Warszawa. Przechodząc do prezentacji dynamiki indeksów EFP, warto zauważyć, że na wykresie dla 1931 r. znaczniki wszystkich województw (za wyjątkiem m.st. Warszawy) przemieściły się w kierunku lewego górnego rogu diagramu. Oznacza to, że poziom płodności ogólnej spadł w rezultacie mocnego ograniczenia płodności małżeńskiej, ale spadek ten został częściowo zamortyzowany przez zwiększenie się powszechności małżeństw. Tabele 3 i 4 prezentują wartości odpowiednio Ig i Im, ale równocześnie dają wgląd w dynamikę procesu obniżania płodności małżeńskiej i zwiększania się małżeńskości. Wszystkie badane województwa odnotowały w ciągu dekady ponad dziesięcioprocentowy spadek wartości indeksu płodności małżeńskiej. Nie oznacza to oczywiście braku zróżnicowania tempa tego procesu. Maksymalny spadek dotyczył województwa tarnopolskiego (35,89%), podczas gdy populacja województwa wołyńskiego doświadczyła Płodność populacji II Rzeczypospolitej 111 Tabela 3. Wartości i przyrosty indeksu płodności małżeńskiej (Ig) w 15 województwach II RP w latach 1921 i 1931 (uporządkowane rosnąco według przyrostu względnego) 1921 1931 Przyrost absolutny Przyrost względny tarnopolskie 0.636 0.408 –0.228 –35.89% lwowskie 0.713 0.517 –0.195 –27.39% Województwo białostockie 0.752 0.554 –0.198 –26.34% poznańskie 0.761 0.563 –0.198 –26.06% poleskie 0.748 0.572 –0.175 –23.45% stanisławowskie 0.682 0.529 –0.153 –22.43% pomorskie 0.826 0.655 –0.171 –20.71% warszawskie 0.682 0.548 –0.134 –19.70% nowogródzkie 0.715 0.582 –0.133 –18.63% krakowskie 0.729 0.610 –0.119 –16.29% lubelskie 0.597 0.510 –0.087 –14.55% miasto st. Warszawa 0.336 0.289 –0.047 –14.09% łódzkie 0.565 0.490 –0.075 –13.28% kieleckie 0.609 0.528 –0.081 –13.27% wołyńskie 0.559 0.485 –0.074 –13.26% Źródło: Obliczenia własne na podstawie źródeł omówionych w przyp. 24, 25 i 27. Tabela 4. Wartości i przyrosty indeksu małżeńskości (Im) w 15 województwach II RP w latach 1921 i 1931 (uporządkowane rosnąco według przyrostu względnego) Województwo 1921 1931 Przyrost absolutny Przyrost względny –4.64% miasto st. Warszawa 0.459 0.438 –0.021 poznańskie 0.408 0.424 0.016 3.99% pomorskie 0.435 0.463 0.027 6.26% wołyńskie 0.594 0.639 0.045 7.51% poleskie 0.596 0.641 0.045 7.53% łódzkie 0.504 0.546 0.042 8.26% kieleckie 0.533 0.581 0.048 8.96% lubelskie 0.544 0.603 0.059 10.87% lwowskie 0.468 0.521 0.053 11.33% stanisławowskie 0.540 0.613 0.073 13.46% tarnopolskie 0.545 0.621 0.076 13.95% warszawskie 0.513 0.596 0.083 16.13% nowogródzkie 0.499 0.582 0.083 16.62% krakowskie 0.424 0.496 0.072 17.12% białostockie 0.489 0.580 0.090 18.48% Źródło: Obliczenia własne na podstawie źródeł omówionych w przyp. 24, 25 i 27. 112 Bartosz Ogórek zmniejszenia płodności małżeńskiej prawie trzykrotnie niższego (13,26%). Podobny rozdźwięk występował w przypadku wskaźnika małżeńskości. Jedynie miasto stołeczne Warszawa zanotowało spadek tego indeksu. Na wszystkich pozostałych obszarach odnośny wskaźnik wzrósł, w rekordowym województwie białostockim aż o 18,48%. Dynamika zmian obu prezentowanych w tabelach indeksów była nie tylko bardzo głęboka, ale i mocno zróżnicowana. Trudno na podstawie przytoczonych danych wyodrębnić spójne wzorce geograficzne przemian płodności. Wydaje się jednak, że możemy tu zauważyć dwie odmienne tendencje zobrazowane na poniższym wykresie. Województwa Polski centralnej i wschodniej dążyły do ujednolicenia wewnątrz grup pod względem poziomów płodności małżeńskiej na przestrzeni badanego dziesięciolecia. Tymczasem grupa południowa i zachodnia wykazywały tendencję odwrotną. Wykres 3. Poziom indeksu płodności małżeńskiej (Ig) w 15 województwach II RP w latach 1921 i 1931 według grup województw Źródło: Obliczenia własne na podstawie źródeł omówionych w przyp. 24, 25 i 27. W tym miejscu warto zaznaczyć, że pokazane tu wyniki dla 1931 r., uzyskane na podstawie badania z wykorzystaniem metodologii EFP, odbiegają od rezultatów uzyskanych zarówno przez samych badaczy EFP, jak i przez Krystynę Iglicką. W pierwszym przypadku różnica jest dość znaczna i wynika z odmiennego podejścia do danych odnośnie do liczby urodzeń pozamałżeńskich. W badaniu prowadzonym przez zespół Ansleya Coale’a dla tychże urodzeń oddzielnie policzono wskaźnik Ih, co sprawia, że indeks płodności małżeńskiej (Ig) jest w niektórych Płodność populacji II Rzeczypospolitej 113 przypadkach znacznie niższy. Odejście od tej reguły w niniejszym badaniu zostało spowodowane koniecznością włączenia urodzeń pozamałżeńskich z 1931 r. do tzw. urodzeń prawych, aby zachować porównywalność z indeksami dla 1921 r. Różnice w stosunku do badań Iglickiej są minimalne i wynikają zapewne z przyjęcia różnej struktury wieku i stanu cywilnego lub różnej liczby urodzeń. Dyskusja wyników badania Przedstawione powyżej wyniki pozwalają jednoznacznie odpowiedzieć na postawione na wstępie pytania badawcze. Przede wszystkim na podstawie wartości indeksu płodności małżeńskiej w 1931 r. możemy z całą pewnością stwierdzić, że na prawie całym terytorium II Rzeczypospolitej populacja świadomie i skutecznie regulowała swoją płodność. Bardzo duże zmiany procentowe wartości wskaźników utwierdzają nas w przekonaniu, iż tak szybkie i znaczące obniżenie płodności ogólnej i małżeńskiej w większości województw II RP nie byłoby możliwe bez świadomego ograniczania liczby poczęć i urodzeń. Co więcej, przyrost względny Ig oscylujący wokół –20% sugeruje, że proces ten nie był związany wyłącznie z naturalnymi metodami regulacji płodności. Dlatego na drugie pytanie badawcze: w jakim stopniu społeczeństwo II RP ingerowało w swoją płodność? – należałoby odpowiedzieć, że w stopniu wysokim, zdecydowanie wykraczającym poza tradycyjne ograniczanie rozmiarów rodziny. Warto jednak baczniej prześledzić sam proces obniżania płodności w badanym okresie. Sytuacja z 1921 r., kiedy to można zaobserwować wspomnianą powyżej zależność liniową między Ig a Im, oznaczać może ciekawą prawidłowość. Otóż województwa charakteryzujące się najwyższym wskaźnikiem płodności małżeńskiej, a jednocześnie niskim poziomem powszechności małżeństwa, to obszary, które zdaniem badaczy najwcześniej weszły w II fazę obniżania płodności, a więc zachodnie (poznańskie i pomorskie) i część południowych (krakowskie i lwowskie). Natomiast taką konfigurację wartości indeksów Ig i Im przypisuje się zazwyczaj populacjom realizującym maltuzjański wzorzec ograniczania płodności, tj. głównie poprzez opóźnianie wieku zawierania małżeństw40. Może to oznaczać, że pierwszy etap ograniczania płodności, który było widoczny w tych wojewódz40 Zob. porównanie indeksów dla Rosji, Francji i Irlandii na początku XX w. w: J. Vallin, dz. cyt., s. 53. Właśnie Irlandia adaptowała podobny model ograniczania płodności, o czym świadczy wysokie Ig i niskie Im. 114 Bartosz Ogórek twach już od przełomu wieków, miał właśnie taki charakter, głównie zresztą z powodu braku dostępu do innych metod regulacji wielkości rodziny. O pionierstwie obszarów zachodnich i części południowych w procesie obniżania płodności, jak i o skuteczności opóźniania wieku zawierania małżeństw w skali makro świadczy fakt, iż wspomniane województwa notowały w 1921 r. jedne z niższych poziomów płodności ogólnej (If). W tym samym czasie bardziej „zapóźnione” demograficznie województwa znajdują się na przeciwległym krańcu wspomnianej zależności liniowej. Charakteryzują się niższą, ale wciąż wysoką wartością płodności małżeńskiej przy jednoczesnej wysokiej powszechności małżeństw. Możliwe, że obszary te, wchodzące znacznie później w fazę obniżania płodności, w dużo mniejszym stopniu realizują schemat maltuzjański również dlatego, że bazować będą głównie na coraz lepiej znanych i dostępnych środkach regulacji poczęć w małżeństwach. Taki przebieg wypadków zdaje się potwierdzać dynamika indeksu małżeńskości. Dość powiedzieć, że znaczące obniżenie płodności małżeńskiej przy wzroście powszechności zawierania związków, a z takim procesem mamy do czynienia pomiędzy 1921 i 1931 r., jest charakterystyczne dla społeczeństw uniezależniających fakt zawarcia małżeństwa od konieczności natychmiastowego poczęcia potomstwa, a więc potrafiących stosować świadomą regulację płodności w małżeństwie. Taką sytuację możemy zaobserwować w 1931 r. na większości terytorium II Rzeczypospolitej – pomimo znacznego wzrostu wskaźnika małżeńskości płodność ogólna obniżyła się właśnie dzięki mocnemu ograniczeniu płodności małżeńskiej. Znów odbiegają od większości województwa zachodnie, które tylko w umiarkowanym stopniu zwiększają swoją małżeńskość (poznańskie o niespełna 4%, pomorskie o nieco ponad 6%). Wydaje się, że ta część populacji II RP pozostawała w tym okresie w dużej mierze przy tradycyjnej formie ograniczania płodności. Trochę inaczej rzecz wyglądała w przypadku województw lwowskiego i krakowskiego, których ograniczanie płodności zmieniło w badanym okresie swój charakter z czysto maltuzjańskiego na zbliżony do nowoczesnego. Indeks małżeńskości, zarówno województwa lwowskiego, jak i krakowskiego, wydatnie wzrósł (odpowiednio o 11,33% i aż 17,12%), natomiast płodność małżeńska uległa znacznemu zmniejszeniu (odpowiednio o 27,39% i 16,29%). Zbliża to oba te obszary do poziomów województwa łódzkiego, które to spośród województw centralnych wydaje się najbardziej zaawansowane w procesie przejścia demograficznego. Pewną różnicę w przebiegu procesów obniżania płodności pomiędzy zachodnią i południową grupą województw a regionami centralnymi i wschodnimi stanowi również zaobserwowana na wykresie 3 odmienna tendencja zmian Płodność populacji II Rzeczypospolitej 115 w czasie. To, że województwa południowe i zachodnie wewnątrz swych grup oddalają się od siebie pod względem poziomów płodności małżeńskiej może być wynikiem późniejszego stadium obniżania płodności niż ma to miejsce w przypadku grupy województw centralnych i wschodnich. W miarę upływu czasu i zaawansowania procesu transformacji demograficznej coraz większą rolę mogą odgrywać specyficzne czynniki modernizacji, których natężenie decyduje o dynamice adaptowania nowych wzorców płodności przez daną populację. Natomiast województwa centralne i wschodnie bądź znajdowały się jeszcze na tyle blisko punktu wyzwalającego transformację, że w podobnym stopniu regulowały swoją płodność, bądź były bardziej jednolite pod względem czynników modernizacji. W wymiarze całego państwa możemy jednak mówić o ujednolicaniu się poziomów płodności małżeńskiej z biegiem czasu – współczynnik zmienności wskaźnika Ig wyniósł bowiem w 1931 r. 16,58% wobec 17,95% dziesięć lat wcześniej. Pomimo tego, sąsiadujące ze sobą województwa przyjmowały nieraz bardzo różne wartości indeksów EFP, zarówno pod względem poziomu, jak i dynamiki (może za wyjątkiem województw zachodnich), co nie pozwala na jednoznaczne stwierdzenie przejrzystego wzorca geograficznego spadku rozrodczości. Dogłębne zbadanie kontekstu terytorialnego i społecznego zasygnalizowanych tu przemian płodności musi stać się przedmiotem odrębnej i wyczerpującej analizy uwzględniającej takie zmienne jak: poziom urbanizacji i alfabetyzacji czy struktura wyznaniowa i zawodowa poszczególnych województw. Podobnie rzecz się ma z analizą płodności z podziałem na wieś i miasto. Na podstawie ogromnego dystansu dzielącego poziomy płodności jednolicie miejskiego województwa stołecznego i pozostałych województw można spodziewać się dużych dysproporcji w czasie i skali adaptacji nowych wzorców płodności pomiędzy organizmami miejskimi i wsiami II Rzeczypospolitej. Jest to również potencjalnie bardzo ciekawy kierunek badań nad rozrodczością ludności ziem polskich w tym okresie. Uzyskane w wyniku zastosowania metod EFP rezultaty mogą również rzucić nowe światło na dotychczasowe ustalenia badaczy na temat terminów wejścia populacji ziem polskich w poszczególne fazy przejścia demograficznego, a także ich przebiegu. Jak pokazano powyżej, tempo zmian płodności w trzecim dziesięcioleciu XX w. było bardzo szybkie, warto jednak spojrzeć na nie z szerszej perspektywy. Wykres 4 ilustruje poziomy wskaźnika płodności małżeńskiej od 1867 do 1931 r. na wybranych obszarach ziem polskich. Analizując przebieg wykresu, należy pamiętać, że ma on, z kilku względów, charakter orientacyjny. Po pierwsze, przedwojenne jednostki administracyjne (Prowincja Poznańska, 116 Bartosz Ogórek Królestwo Polskie i Galicja) nie są jednoznaczne terytorialnie z regionami ukazanymi po 1918 r. (odpowiednio: województwo poznańskie, grupa województw centralnych, grupa województw południowych). Po drugie, dane sprzed 1921 r. pochodzą ze zbiorczej publikacji wyników EFP i zostały przekształcone tak, aby wszystkie urodzenia (w tym tzw. nieprawe) traktowane były jak mające miejsce w małżeństwach41. Ponadto pewne punkty danych obrazowane są jedynie przez geometryczne znaczniki, łączące je linie nie odzwierciedlają zaś faktycznego przebiegu zmian płodności małżeńskiej w czasie. Wykres 4. Zmiany indeksu płodności małżeńskiej (Ig) w wybranych regionach ziem polskich w okresie 1867–1931 Źródło: tab. 3; The Decline of Fertility in Europe, red. A. Coale, S.C. Watkins, Princeton 1986, s. 120– –134; obliczenia własne. Szersze ujęcie chronologicznie znacznie lepiej oddaje wyjątkowość okresu międzywojennego pod względem tempa transformacyjnego obniżania płodności małżeńskiej. Konfrontując ten obraz z wynikami uzyskanymi przez Elżbietę Stańczyk na podstawie analizy surowych współczynników urodzeń, trzeba stwierdzić, że trudno byłoby przesunąć Wskaźnik Ig nie jest więc równy wskaźnikowi publikowanemu w: The Decline of Fertility in Europe..., s. 120–134, ale został obliczony w oparciu o publikowane tam 41 indeksy Im i If według wzoru I g If . Im Płodność populacji II Rzeczypospolitej 117 w czasie proponowaną przez nią datę wejścia województw południowych w III fazę przejścia demograficznego (1901 r.)42. Należy więc podtrzymać tezę, że region ten rozpoczął konsekwentne obniżanie płodności na samym początku XX w. Trochę inaczej przedstawia się sytuacja z Prowincją Poznańską, w której płodność małżeńska aż do 1900 r. utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie, stąd propozycja, by za początek III fazy przejścia w tym regionie uznać 1893 r. wydaje się wątpliwa. Dopiero w 1905 r. możemy zaobserwować pewien spadek, ale wciąż Ig jest wyższe niż w 1890 r. Dzieje się tak pomimo zauważonego przez Stańczyk znacznego obniżania się surowego współczynnika urodzeń, co utwierdza nas w wyrażonym powyżej przekonaniu, że początkowo redukcja płodności była wynikiem ograniczania małżeńskości. Dlatego też, w świetle metodologii EFP, należałoby przesunąć datę podjęcia przez populację Poznańskiego świadomej i skutecznej regulacji poczęć i urodzeń na pierwszą dekadę XX w. Jako że dla Polski centralnej dane są niewystarczające (brak informacji o płodności małżeńskiej pomiędzy 1897 i 1921 r.), a dla województw wschodnich w ogóle nie mamy informacji o poziomie płodności małżeńskiej przed 1921 r., trudno pokusić się o jakiekolwiek wnioski odnośnie do daty wejścia tych dwóch regionów w fazę świadomej regulacji rodności w małżeństwach. Niemniej jednak niektóre z województw wschodnich i centralnych już w 1921 r. cechowały relatywnie niskie wartości Ig (np. wołyńskie, łódzkie czy lubelskie), co świadczy o pewnym zaawansowaniu tych obszarów w procesie świadomej regulacji liczby potomstwa w rodzinie. Ideę oddzielnego badania płodności małżeńskiej proponowanej przez badaczy EFP możemy docenić, porównując wykresy 4 i 7. To zestawienie wyraźnie uzmysławia nam, że o ile płodność ogólna reprezentowana przez surowy współczynnik urodzeń (wykres 7) spadała na ziemiach polskich w dość stałym tempie już od końca XIX w., to zjawisko kontroli liczby poczęć w małżeństwach pojawiło się dopiero w pierwszej dekadzie XX w., a tempa nabrało w latach istnienia II Rzeczypospolitej. Można więc powiedzieć, że dopiero w tym okresie nastąpiła w badanej populacji istotna zmiana w podejściu do fenomenu płodności. Analiza poziomów płodności z okresu przed powstaniem niepodległego państwa polskiego jest ponadto o tyle istotna, że procesy zachodzące w II Rzeczypospolitej są prostą kontynuacją wcześniejszych zjawisk. Dzięki temu widać np. że pomimo różnych poziomów przed I wojną światową, w skali całego kraju płodność małżeńska poszczególnych regionów ulegała wyraźnej unifikacji. Porównanie z okresem 42 E. Stańczyk, dz. cyt., s. 25. 118 Bartosz Ogórek przedwojennym pozwala również dostrzec, jak bezprecedensowe było tempo obniżania płodności w II RP. Oczywiście powojenne przyspieszenie może być efektem zarówno zaburzeń naturalnego biegu rozrodczości i umieralności związanych z I wojną światową, jak również głębokich przemian społecznych i ekonomicznych spowodowanych formowaniem się niepodległego państwa43. Gwałtowność tego procesu jest zapewne związana ze zjawiskiem „nadganiania” przez kraje „zapóźnione” demograficznie dystansu dzielącego je od krajów Europy Zachodniej, który zresztą, jak wykazała Iglicka, będzie kontynuowany jeszcze w drugiej połowie XX w.44 W związku z tym warto choć skrótowo prześledzić obniżanie płodności przez społeczeństwo II RP w kontekście przebiegu tego zjawiska w krajach Europy Zachodniej. W praktyce przy porównywaniu poziomów i dynamiki indeksów w bardzo licznych nieraz prowincjach stosuje się elipsoidalne figury na oznaczenie obszarów płodności zajmowanych przez badane regiony w danym czasie. Warto przyjrzeć się zestawieniu takiego wykresu dla szesnastu państw europejskich w latach 1870–1960, z graficznym przedstawieniem wyników naszego badania dla województw II RP w 1921 i 1931 r. Wykres 5. Poziom indeksów EFP w 16 wybranych krajach europejskich w latach 1870–1960 i w 15 województwach II RP w latach 1921 i 1931 Źródło: M. Livi-Bacci, A Concise History of World Population, wyd. 4, Malden 2007, s. 111; obliczenia własne na podstawie źródeł omówionych w przyp. 24, 25 i 27 (obszary elips odpowiadają rozpiętości indeksów EFP w podanym obok nich roku w 16 państwach Europy; romby i krzyżyki oznaczają poziom indeksów w województwach II RP). 43 Zob. J.C. Caldwell, Social Upheaval and Fertility Decline, „Journal of Family History” 29, 2004, nr 4, s. 382–406; J.W. Leasure, The Historical Decline of Fertility in Eastern Europe, „European Journal of Population”, 1992, nr 8, s. 47–75. 44 K. Iglicka, dz. cyt., s. 146–149. Płodność populacji II Rzeczypospolitej 119 Wykres w bardzo klarowny sposób ukazuje dystans dzielący II Rzeczpospolitą i kraje Europy Zachodniej pod względem momentu przejścia demograficznego. Z drugiej jednak strony widzimy wyraźną tendencję do zmniejszania tej odległości. O ile w 1921 r. płodność większości polskich województw plasowała się na pograniczu wzorca dla lat 1870– –1900, to już w 1931 r. wszystkie badane województwa reprezentowały poziomy płodności charakterystyczne co najmniej dla 1900 r. Zwraca również uwagę znacząco wyższy poziom powszechności małżeństwa w społeczeństwie II RP, co jest cechą charakterystyczną dla krajów Europy Środkowej i Wschodniej45. Zresztą ziemie polskie stanowią pod tym względem swego rodzaju pomost między wschodnimi a zachodnimi wzorcami zawierania małżeństw, co łatwo możemy zaobserwować na poniższym wykresie. Wykres 6. Relacja pomiędzy średnim wiekiem zawarcia pierwszego małżeństwa kobiet (oś y) i proporcją kobiet kiedykolwiek zamężnych pod koniec wieku płodnego (oś x) w wybranych państwach. Generacje urodzone pod koniec XIX w. (w przypadku grup województw II RP dane za 1931 r.) Źródło: P. Festy, La fécondité des pays occidentaux de 1870 a 1970, Paris 1979, s. 29; obliczenia własne na podstawie: Małżeństwa, urodzenia i zgony, Statystyka Polski, Główny Urząd Statystyczny, Seria C, t. 102, Warszawa 1939. Por. J. Hajnal, European Marriage Patterns in Perspective, w: Populations in History. Essays in Historical Demography, red. D.V. Glass, D.E.C. Eversley, London 1965. 45 120 Bartosz Ogórek O ile grupa województw zachodnich realizowała pod tym względem scenariusz właściwy Niemcom i państwom śródziemnomorskim, o tyle grupa województw wschodnich musi być zaliczona w poczet regionów o wczesnym i uniwersalnym zawieraniu małżeństw, takich jak Stany Zjednoczone, Węgry czy Bułgaria. Sytuacja ta musiała w jakimś stopniu potęgować omawiane powyżej różnice regionalne w II Rzeczypospolitej. Średni wiek zawierania pierwszego małżeństwa wespół z powszechnością zawierania związków sakramentalnych (reprezentowaną przez odsetek kiedykolwiek zamężnych) decydują w dużej mierze o obowiązującym w danej populacji modelu rodziny. Fakt, że najbardziej odległymi od siebie punktami na wykresie 1, obrazującym wyniki modelu EFP dla 1921 r., są te reprezentujące województwo wołyńskie (bardzo wysokie Im i relatywnie niskie Ig) i pomorskie (bardzo wysokie Ig i bardzo niskie Im) pokazuje, jak odmienne modele rodziny mogą wpływać na scenariusz transformacyjnego obniżania płodności. Dystans ten, wyznaczający rozpiętość wzorców formowania rodziny w II Rzeczypospolitej, nieco zmniejsza się w 1931 r. Pomiędzy wzorcami przeciwstawnymi znajdują się województwa z dość podobnych do siebie pod względem powszechności i wieku zawierania małżeństw grup centralnej i południowej. Analizując wyniki badania, trudno zlekceważyć pewnych nasuwających się wątpliwości co do ich miarodajności. Na pierwszy plan, wśród czynników potencjalnie zaburzających przedstawione powyżej wyniki, wysuwa się wyjątkowa sytuacja, jaka miała miejsce na obszarze RP podczas spisu w 1921 r. Z jednej strony możemy mieć tu do czynienia z niezakończonymi jeszcze przemieszczeniami ludności związanymi z I wojną światową oraz wojną polsko-bolszewicką, z drugiej zaś wydaje się, że pod względem ruchu naturalnego ludności jest to już okres powojennej fazy kompensacyjnej. Pierwszy czynnik powodowałby więc zaniżenie liczby ludności spisowej (przynajmniej na niektórych terenach), tym bardziej, że spis z 1921 r. opierał się na ludności obecnej. Drugi fakt skutkował z całą pewnością zwiększoną liczbą małżeństw, wcześniej odkładanych na czasy powojenne, ale już przełożenie tego zjawiska na natężenie urodzeń nie jest takie oczywiste46. Wprawdzie w każdej z grup województw możemy wyraźnie zaobserwować powojenną rekuperację natężenia urodzeń, ale po raz kolejny grupy 46 O ile surowy współczynnik małżeństw wyniósł w Polsce w 1901 r. 7,3 na tysiąc mieszkańców, to w 1919 r. wzrósł do 12,7 i utrzymywał się powyżej granicy 10 ślubów na tysiąc mieszkańców aż do 1923 r.; zob. Zagadnienia demograficzne Polski..., tab. 17, s. 19. Płodność populacji II Rzeczypospolitej 121 Wykres 7. Surowy współczynnik urodzeń (na tys. mieszkańców) według grup województw w latach 1895–1931 Źródło: Zagadnienia demograficzne Polski, Statystyka Polski, Główny Urząd Statystyczny, Seria C, Warszawa 1936, tab. 31, s. 30. te dość znacznie różnią się od siebie pod względem tempa i głębokości zjawiska. O ile szczyt tego procesu przypadał w przypadku regionu zachodniego na lata 1921–1922, to na wschodzie i południu następował on z niemal dwuletnim opóźnieniem. Zupełnie inaczej sprawa ma się z województwami centralnymi, gdzie powojenne wahania współczynnika były najmniej wyakcentowane, a w interesującym nas szczególnie 1921 r. zanotował on nawet spory spadek. Wśród przyczyn tych różnic można upatrywać odmiennych doświadczeń wojennych poszczególnych dzielnic, zarówno tych wywołanych I wojną światową, jak i konfliktem polsko-bolszewickim. Dla nas istotniejszym zagadnieniem jest pytanie, na ile te różne scenariusze powojennej kompensacji urodzeń mogą wpływać na wyniki niniejszego badania. Wydaje się oczywiste, że w województwach południowych i zachodnich poziomy indeksów płodności ogólnej i małżeńskiej w 1921 r. zostały dość mocno zawyżone. Symulacja wykazuje, że gdyby surowy współczynnik urodzeń spadał w województwach poznańskim i pomorskim w podobnym tempie jak w latach 1895–1913 (średnio o 0,62 urodzenia na 1000 mieszkańców rocznie), to w 1921 r. wyniósłby nie 34,20, a 29,42. Aplikując do modelu EFP obliczoną na tej podstawie liczbę urodzeń, uzyskalibyśmy wskaźniki If (0,293 zamiast 0,334) i Ig (0,702 zamiast 0,801) niższe o ponad 122 Bartosz Ogórek 12% niż to miało miejsce w rzeczywistości. Należy jednak podkreślić, że różnica ta nie jest na tyle istotna, aby podważyć przedstawione powyżej ustalenia. Również indeks małżeńskości z całą pewnością został zaburzony przez zachwianą strukturę wieku i stanu cywilnego ludności, będącą efektem mobilizacji i wysokich strat wojennych wśród młodych mężczyzn47. Sytuacja nienaturalnie przetrzebionych roczników w wieku płodnym sztucznie obniżała miarę powszechności małżeństwa w 1921 r. Pewne obawy można by też żywić w stosunku do wpływu kryzysu ekonomicznego lat trzydziestych na liczbę urodzeń w 1931 r. W świetle badań Elżbiety Stańczyk wątpliwość ta wydaje się jednak Wykres 8. Procentowy udział urodzeń pozamałżeńskich w całkowitej liczbie urodzeń w 15 województwach II RP w latach 1927–1931 Źródło: Małżeństwa, urodzenia i zgony, Statystyka Polski, Główny Urząd Statystyczny, Seria A, t. 27 oraz Seria C, t. 45 i 102, Warszawa 1935–1939; obliczenia własne. 47 Jak rozległe były to zaburzenia, może świadczyć współczynnik maskulinizacji w Polsce w 1921 r., policzony dla wybranych klas wieku: dla 20-latków wynosił on 69,61, dla 21-latków – 96,09, dla osób w wieku 22–24 lata – 86,22, 25–29 – 91,42 i wreszcie w grupie 30–39-latków – 85,44. Warto pamiętać, że w tych klasach wieku w populacji normalnej zazwyczaj obserwujemy przewagę mężczyzn nad kobietami. Obliczenia własne na podstawie: Pierwszy Powszechny Spis Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 30 września 1921 roku. Mieszkania, ludność, stosunki zawodowe: tablice państwowe, Warszawa 1928, http://statlibr.stat.gov.pl (17 III 2012). Płodność populacji II Rzeczypospolitej 123 nieuzasadniona48. Pewne ustalenia możemy poczynić także odnośnie do wrażliwości indeksów na nieuwzględnienie podziału na urodzenia ślubne i nieślubne. Jak możemy zaobserwować na poniższym wykresie, spadek płodności małżeńskiej w województwie poznańskim przy odrębnym uwzględnieniu urodzeń nieślubnych wynosił 37,24%, natomiast bez podziału urodzeń – 35,25%. W przypadku województwa pomorskiego wartości te wynosiły odpowiednio: 28,4% i 26,12%. Widzimy więc, że rezultaty są zbliżone – w zasadzie równoległe, a wykorzystanie danych odnośnie do urodzeń nieprawych w 1921 r. (gdyby takowe okazały się dostępne dla wszystkich województw) mogłoby w niektórych przypadkach jeszcze powiększyć dynamikę spadku indeksu płodności małżeńskiej. Badania nad transformacyjnym obniżaniem płodności pozamałżeńskiej wskazują jednoznacznie, iż w zasadzie proces ten był proporcjonalny pod względem rytmu i głębokości zmian do obniżania płodności małżeńskiej49. Wykres 9. Porównanie poziomów indeksu płodności małżeńskiej liczonego z uwzględnieniem podziału urodzeń na ślubne i nieślubne oraz bez uwzględniania tego podziału: województwo poznańskie i pomorskie, 1921 i 1931 r. Źródło: „Rocznik Statystyki Rzeczypospolitej Polskiej” 5, 1927, s. 90; Małżeństwa, urodzenia i zgony, Statystyka Polski, Główny Urząd Statystyczny, Seria A, t. 27 oraz Seria C, t. 45 i 102, Warszawa 1935– –1939; obliczenia własne. 48 E. Stańczyk, dz. cyt., s. 20. Z pracy tej wynika, że efekty kryzysu w natężeniu urodzeń można zaobserwować dopiero po 1932 r. 49 E. Shorter, J. Knodel, E. Van De Walle, The Decline of Non-Marital Fertility in Europe, 1880–1940, „Population Studies” 25, 1971, nr 3, s. 375–393. 124 Bartosz Ogórek Niestety, dostępne dane nie pozwalają na pełną i precyzyjną odpowiedź, na ile ukazany w wynikach badania gwałtowny i głęboki spadek płodności pomiędzy 1921 a 1931 r. został spotęgowany przez sytuację społeczno-ekonomiczną czy problemy źródłowe. Jednakże w świetle przedstawionych tu dowodów możemy stwierdzić, że pomimo ewentualnych zaburzeń poziomów i dynamiki indeksów EFP, spowodowanych omawianymi czynnikami, dość dokładnie obrazują one rzeczywisty przebieg procesu obniżania płodności, stąd nie sposób podważyć uzyskanych na podstawie tego badania wyników. Zakończenie Podsumowując przedstawione w artykule rezultaty, można śmiało potwierdzić tezę o świadomej regulacji płodności małżeńskiej w populacji II Rzeczypospolitej. Oznacza to jednocześnie, że mimo różnych poziomów zjawisk świadczących o modernizacji, takich jak: urbanizacja, piśmienność czy struktura zatrudnienia w poszczególnych województwach, zaszły wśród ich mieszkańców trzy bardzo istotne warunki, konieczne zdaniem Ansleya Coale’a, do spadku płodności małżeńskiej50: – płodność była wynikiem świadomych decyzji; – zmniejszona płodność była postrzegana jako zaleta; – efektywne techniki regulacji płodności musiały być dostępne. Oznacza to, że znaczna część społeczeństwa II RP dysponowała wiedzą na temat regulacji płodności i stosowała ją w praktyce. Rzecz jasna mogły to być zarówno metody tradycyjne: jak stosunek przerywany, wydłużanie okresu karmienia piersią, wstrzemięźliwość seksualna oraz przerywanie ciąży, a w ekstremalnych przypadkach również dzieciobójstwo51, jak i nowocześniejsze formy antykoncepcji: środki mechaniczne takie jak prezerwatywy czy przyrządy do irygacji kobiecych narządów rodnych. W latach trzydziestych coraz większą popularnością miała się również cieszyć propagowana przez Kościół katolicki „metoda rytmu”52. Cytowany już Stanisław Borowski zaliczał dwudziestolecie międzywojenne do okresu pierwotnej regulacji urodzeń przy pomocy „prymitywnych środków i procedur”, co mając na uwadze ogromne przyspieszenie transformacyjnego obniżania płodności w tym okresie, należy podać A.J. Coale, The Demographic Transition, w: Proceedings of the International Population Conference, t. 1, Liège 1973, s. 65. 51 Por. S. Borowski, Funkcje prokreacyjne rodziny polskiej, w: Demografia społeczna, Warszawa 1974, s. 84–155. 52 K. Iglicka, dz. cyt., s. 48. 50 Płodność populacji II Rzeczypospolitej 125 w wątpliwość53. Być może wyczerpujące badanie źródeł jakościowych rzuciłoby więcej światła na sposoby obniżania płodności w II Rzeczypospolitej. Już nawet bardzo fragmentaryczna analiza postaw i motywów ówczesnych ludzi zdaje się potwierdzać wyniki badań kwantytatywnych. Przytoczone poniżej fragmenty pochodzą z ankiet przeprowadzanych w 1933 r. wśród mieszkańców osiedla im. Wawelbergów i Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej54: „Z powodu braku odpowiednich warunków materialnych, dających gwarancję odpowiedniego wychowania większej ilości dzieci, nieuregulowanej w kraju sprawy mieszkaniowej oraz braku pomocy ze strony rządu lub społeczeństwa, zmierzającej do stworzenia warunków, umożliwiających celowe wychowanie większej ilości dzieci, – wszelkiemi godziwemi sposobami bronimy się przed »klęską« przyrostu potomstwa, któremu nie bylibyśmy w możności zabezpieczyć szczęśliwego, beztroskiego dzieciństwa, a przez właściwe wykształcenie możliwy dobrobyt w przyszłości”. „Małżeństwo bez dzieci zwykle kończy się rozwodem, separacją, względnie złem pożyciem, dzieci zaś mieć w obecnej dobie przy niestałej pracy i niestałych zarobkach jest formalną zbrodnią, gdyż każdy człowiek dorosły może sobie dużo bardzo odmówić, ale dziecku odmówić lub uszczuplić jedzenia, to inaczej nazwać nie mogę”. „Przez dzieci i dla dzieci uszlachetnia się stosunek małżeński… lecz ze względu na przykre warunki i niemożność należytego wychowania, żeby nie zwiększać ogólnej nędzy w całym świecie musimy ograniczyć liczbę urodzin dzieci”. „Ograniczone środki materialne nie pozwalają na powiększenie rodziny. Urodzenie dziecka spowodowałoby obniżenie się poziomu naszej stopy życiowej…” „Jesteśmy szczęśliwi, że dziecko przyszło na świat wtedy, gdyśmy go gorąco chcieli – a nie było wynikiem »przypadku« – jak to się często zdarza. Pragnęlibyśmy oboje mieć jeszcze jedno dziecko (oczywiście nie więcej). Warunki jednak obecne – aczkolwiek oboje pracujemy – na ten »luksus« nie pozwalają”. Możemy wyróżnić tu co najmniej dwa wzorce postaw wobec posiadania potomstwa. Pierwszy wzorzec wiąże się z obawą o możliwość zapewnienia dużej liczbie dzieci odpowiednich warunków egzystencji i rozwoju. Natomiast drugi koncentruje się na chęci utrzymania dotychczasowego poziomu życia przez rodziców i traktuje dziecko jako swego 53 54 S. Borowski, Funkcje prokreacyjne rodziny…, s. 86, 103. S. Szulc, S. Fogelson, dz. cyt. 126 Bartosz Ogórek rodzaju dobro luksusowe. Z przytoczonych wypowiedzi przebija również przekonanie o możliwości, a nawet konieczności regulowania płodności małżeńskiej, co pozwala lepiej zrozumieć, w jaki sposób wykazane na podstawie badania ilościowego zjawiska demograficzne funkcjonowały w wymiarze życia jednostki. Płynący z niniejszego artykułu wniosek, że w okresie 1921–1931 w II Rzeczypospolitej nastąpiło upowszechnienie wśród małżeństw świadomej regulacji płodności, jest niezwykle ważki nie tylko dla demografów, ale i dla badaczy rzeczywistości społecznej. Należy bowiem podkreślić, iż dostrzeżenie i zaakceptowanie możliwości skutecznego wpływania na rozmiar rodziny stanowi bardzo istotną przemianę cywilizacyjną, kluczową dla ukształtowania się nowoczesnych społeczeństw. Innowacja ta zaszła na ziemiach polskich później niż w Europie Zachodniej, niemniej jednak badana dekada była okresem intensywnego „doganiania” tej części świata pod względem obniżania płodności. W tym samym czasie możemy obserwować tendencję do ujednolicania się wzorców płodności w skali całego kraju, pomimo obecnych wciąż poważnych różnic pomiędzy poszczególnymi województwami. Warto zdać sobie sprawę z faktu, iż badane dziesięciolecie w kontekście długofalowych procesów ludnościowych, a takim z całą pewnością jest transformacja demograficzna, jest wycinkiem niezwykle krótkim. Stąd konieczność zachowania dużej ostrożności w formułowaniu na tej podstawie kategorycznych wniosków odnośnie do przebiegu tego zjawiska na ziemiach polskich. Z drugiej jednak strony trzeba podkreślić, że wbrew opinii wielu demografów wydarzenia z zakresu historii politycznej czy społecznej niejednokrotnie mają bezpośrednie przełożenie na tempo i strukturę procesów demograficznych. Dlatego podejmowanie badań nad płodnością społeczeństwa II Rzeczypospolitej w duchu demografii historycznej jest zadaniem niezwykle istotnym. Bartosz Ogórek The Fertility of the Population of the Second Polish Republic. Research using the Princeton European Fertility Project Indices (Summary) An analysis carried out of the fertility of Polish society in the interwar period uses the methodology of the European Fertility Project (EFP), which is based on data relating to the number of births and the population structure in a given period, thus making it possible to assess the disparity between fertility in the society under examination and the theoretical maximum fertility. From the studies presented, it can be concluded unambiguously that in Płodność populacji II Rzeczypospolitej 127 1931 there were symptoms of a conscious reduction in marital fertility in the population, and therefore that the inhabitants of a major part of the country perceived limiting the number of its offspring as being beneficial and had at its disposal the means to effectively achieve this goal. Bartosz Ogórek – Wydział Historyczny Uniwersytetu Jagiellońskiego; e-mail: [email protected] ROCZNIKI DZIEJÓW SPOŁECZNYCH I GOSPODARCZYCH Tom LXXII – 2012 PAWEŁ GRATA POLITYKA PODATKOWA II RZECZYPOSPOLITEJ ZARYS PROBLEMATYKI Uwagi wstępne Polityka podatkowa odrodzonej po ponadwiekowej niewoli Rzeczypospolitej od początku obarczona była wieloma trudnymi do usunięcia problemami, a zadania przed nią stojące wykraczały daleko poza tradycyjne rozumienie tego pojęcia. Potrzeba unifikacji obowiązujących wcześniej na ziemiach polskich systemów podatkowych, konieczność pozyskiwania – nawet w warunkach toczącej się wojny, braku granic i niedorozwoju własnej administracji skarbowej – odpowiednich dla potrzeb państwa wpływów budżetowych oraz dążenie do stworzenia najbardziej adekwatnego do możliwości społeczeństwa i gospodarki systemu podatkowego to tylko najważniejsze z wyzwań stających przez autorami polskiej polityki podatkowej1. Szybko pojawiały się zresztą następne. Problemy walutowe nie pozwalały przez kolejne lata na ustabilizowanie systemu i polityki podatkowej, a przeprowadzona z takim trudem i wspólnym wysiłkiem całego bez mała społeczeństwa sanacja Skarbu Państwa, autorstwa Definicje podatku i polityki podatkowej zob. np.: S. Głąbiński, Nauka skarbowości z dodatkiem o skarbowości Austryi i Galicyi, Lwów 1911, s. 307; R. Knapowski, Podatki, w: Encyklopedia nauk politycznych (zagadnienia społeczne, polityczne i gospodarcze), t. 4, red. E.J. Reyman, Warszawa 1939, s. 318–327; H. Radziszewski, Nauka skarbowości, Warszawa 1919, s. 172–178; R. Rybarski, Nauka skarbowości, Warszawa 1935, s. 179; wśród bardziej współczesnych wymienić można np.: P.M. Gaudemet, J. Molinier, Finanse publiczne, red. i tłum. E. Bogacka-Kisiel, tłum. W. Kisiel, Warszawa 2000, s. 407; A. Komar, Finanse publiczne, Warszawa 1995, s. 105; Z. Nowak, Polityka podatkowa, w: Polityka ekonomiczna, red. A. Fajferek, Kraków 1999, s. 122– –125; M. Pietrewicz, Polityka fiskalna, wyd. 4, Warszawa 1998, s. 9–14. 1 130 Paweł Grata premiera Władysława Grabskiego, przyniosła nie tyle pełne uporządkowanie spraw podatkowych, ile nacechowanie ustroju danin publicznych wyraźnie widocznym i silnie odczuwanym fiskalizmem. Generalnie jednak przyjąć można, że połowa lat dwudziestych stanowiła cezurę zamykającą pierwszy, konstytutywny okres polskiej polityki podatkowej, w ramach którego udało się zrealizować przynajmniej część ze stawianych przed nią celów, czyli zunifikować i ustabilizować obowiązujące w Rzeczypospolitej prawo podatkowe, a także zbliżyć się do stanu, w którym wpływy do budżetu pokrywać miały zakładane w nim wydatki. Drugi z zasadniczych okresów w polskiej polityce podatkowej obejmował lata 1926–1939, gdy podstawowym celem działań w jej ramach stała się już nie unifikacja i budowa własnego systemu fiskalnego, ale jego reforma, której konieczność w połowie lat dwudziestych powszechnie dostrzegano. Z drugiej jednak strony na okres ten przypada również czas Wielkiego Kryzysu, gdy mimo wciąż przypominanej potrzeby reformy, celem zdecydowanie najważniejszym stało się, znowu naznaczone fiskalizmem, dążenie do utrzymania odpowiednich wpływów do budżetu. Po względnym ustabilizowaniu sytuacji skarbowej w połowie lat trzydziestych nastąpił wprawdzie powrót do tendencji reformistycznych, jednak ich realizacja w całym omawianym okresie pozostawiała wiele do życzenia, zwłaszcza jeśli brać pod uwagę formułowane przez kilkanaście lat ambitne zamierzenia2. Ograniczone ramy niniejszego tekstu nie pozwalają, rzecz jasna, na szczegółowe omówienie wszystkich istotnych aspektów polityki podatkowej Rzeczypospolitej. Warto jednak przyjrzeć się szerzej założeniom, realizacji i efektom działań podejmowanych w zdecydowanie najważniejszych sferach polityki kształtowania świadczeń publicznych, czyli w zakresie unifikacji podatkowej ziem dawnych zaborów, budowy własnego systemu podatkowego oraz prób jego reformowania, podejmowanych w okresie względnie ustabilizowanych stosunków walutowych i skarbowych państwa (nieodłącznym, choć traktowanym nieco marginalnie, elementem poszczególnych części analizy musi również pozostawać skuteczność fiskalna wprowadzanych rozwiązań). Nie można zapomnieć w tym miejscu o znaczeniu czynnika ludzkiego. Polityka podatkowa państwa zawsze przecież kształtowana jest Szerzej nt. periodyzacji polityki podatkowej II Rzeczypospolitej zob. np.: P. Grata, Monopole skarbowe w polityce podatkowej Drugiej Rzeczypospolitej, Rzeszów 2009, s. 41–42; J. Lubowicki, Polityka podatkowa Polski, Poznań 1927, s. 9–15; K. Ostrowski, Polityka finansowa Polski przedwrześniowej, Warszawa 1958, passim; E. Taylor, Skarbowość, w: Bilans gospodarczy dziesięciolecia Polski Odrodzonej, t. 2, red. S.L. Zaleski, Poznań 1929, s. 276–279. 2 Polityka podatkowa II Rzeczypospolitej 131 przez konkretnych ludzi, którymi są z reguły osoby odpowiedzialne za politykę budżetową oraz ich najbliżsi współpracownicy. W warunkach II Rzeczypospolitej obowiązek projektowania i realizacji polityki podatkowej spoczywał na kolejnych szefach resortu skarbu i to ich należy, w mniejszym lub większym stopniu, uznawać za kreatorów tej części polityki gospodarczej państwa. Ostateczny kształt konkretnym rozwiązaniom prawnym nadawały wprawdzie decyzje parlamentu, jednak w większości przypadków były one jedynie odpowiedzią na propozycje zgłaszane przez poszczególne gabinety i ich ministrów skarbu, niekiedy zaś, zwłaszcza w latach trzydziestych, ograniczały się do akceptacji wydawanych na wniosek rządu rozporządzeń prezydenckich. Do ministrów skarbu, którzy w całym okresie międzywojennym wywarli największy wpływ na politykę finansową i system podatkowy państwa, zaliczyć należy przede wszystkim sprawującego tę funkcję kilkukrotnie Władysława Grabskiego, ministra w latach 1926–1929 Gabriela Czechowicza, późniejszego kierownika resortu Ignacego Matuszewskiego (1929–1931), Władysława Zawadzkiego (1932–1935) oraz jego następcę Eugeniusza Kwiatkowskiego (1935–1939). Warto wspomnieć w tym miejscu również kilku polityków, którzy swe stanowisko sprawowali znacznie krócej, ale również odcisnęli ślad na polityce podatkowej. Należeli do nich przede wszystkim nieskutecznie walczący o reformę skarbową w latach 1921–1922 Jerzy Michalski, stabilizujący stosunki skarbowe pierwszej połowy 1926 r. Jerzy Zdziechowski czy też wyznaczający politykę podatkową powstającego państwa w 1919 r. Józef Englich, Stanisław Karpiński oraz Leon Biliński3. Wpływ każdego z wymienionych na polską politykę podatkową był oczywiście zróżnicowany, podobnie jak sprawy, którymi chcieli bądź też musieli się zajmować. Niektórzy koncentrowali się głównie na dostarczaniu środków do budżetu, inni starali się poprawić stosunki Por. M.M. Drozdowski, Polityka gospodarcza rządu polskiego 1936–1939, Warszawa 1963, s. 233–239; P. Grata, Kierunki polityki podatkowej państwa polskiego w roku 1919, „Polityka i Społeczeństwo” 7, 2010, s. 49–56; tenże, Polityka podatkowa ministra skarbu Władysława Grabskiego w okresie od grudnia 1919 r. do listopada 1920 r., „Limes. Studia i Materiały z Dziejów Europy Środkowo-Wschodniej” 2009, nr 2, s. 156–175; Z. Landau, Zapomniani ministrowie skarbu Drugiej Rzeczypospolitej, Warszawa 2005, passim; M. Łapa, Modernizacja państwa. Polska polityka gospodarcza 1926–1929, Łódź 2002, s. 179–187; W. Morawski, Polityka gospodarcza rządu Aleksandra Skrzyńskiego, Warszawa 1990, passim; J. Szpunar, Polityka podatkowa Polski w okresie kryzysu w latach 1929–1933, RDSG, t. 20, 1958, s. 225–270; A. Włodarczyk, Polityka skarbowo-budżetowa Ignacego Matuszewskiego jako Kierownika Ministerstwa Skarbu (1929–1931), w: Studia z historii społeczno-gospodarczej XIX i XX w., t. 1, red. W. Puś, Łódź 2003, s. 231–251. 3 132 Paweł Grata skarbowo-walutowe bądź też stworzyć podstawy ustabilizowanego i zgodnego z obowiązującymi zasadami ekonomii własnego systemu podatkowego, kolejni zaś podejmowali się, choć często tylko werbalnie, starań na rzecz reformy zbudowanego z takim trudem w pierwszych latach niepodległości systemu. Suma i efekty ich działań stanowić zaś mogą podstawę zarysu syntezy polityki podatkowej państwa polskiego w okresie dwudziestolecia międzywojennego, zarówno w kontekście jej zamierzeń, realizacji wyznaczanych celów, jak i ewentualnych osiągnięć czy też mniej lub bardziej uzasadnionych porażek. Unifikacja podatkowa ziem polskich Kwestia unifikacji systemu świadczeń publicznych stanowiła jeden z podstawowych problemów polskiej polityki podatkowej aż do połowy lat dwudziestych. Było to także de facto pierwsze – poza dostarczaniem dochodów do budżetu i budową własnej administracji skarbowej – z fundamentalnych zadań stojących przed zawiadującymi polską polityką fiskalną. Skala trudności przedsięwzięcia należała zaś do najwyższych spośród wszystkich podejmowanych wysiłków unifikacyjnych. Wynikało to przede wszystkim z wielości stosowanych na ziemiach polskich rozwiązań fiskalnych. Po zakończeniu wojny wyraźne różnice pod tym względem dzieliły nie tylko trzy dawne zabory, ale również w obrębie samych tych terytoriów dochodziło do znaczących odstępstw od obowiązujących powszechnie zasad. Przypadkiem szczególnym stało się zaś okupowane przez państwa centralne Królestwo Polskie, gdzie na dotychczasowe przepisy rosyjskie nałożyły się liczne rozwiązania fiskalne wprowadzane zarówno przez władze niemieckie, jak i austriackie4. W ten sposób liczba obowiązujących na ziemiach polskich „systemów” podatkowych sięgnęła co najmniej pięciu, biorąc zaś pod uwagę lokalne rozwiązania obecne na później włączanych obszarach, można się doliczyć ich nawet dziewięciu. W sytuacji, gdy każde najmniejsze nawet zróżnicowanie terytorialne rodzajów i poziomu obciążeń fiskalnych w ramach jednego państwa oznaczać musi nierównomierne trakS. Kauzik, Gospodarka finansowa Rosji, Niemiec i Austro-Węgier na ziemiach polskich w czasie Wielkiej Wojny, w: Polska w czasie Wielkiej Wojny, red. M. Handelsman, t. 4: Finanse, Warszawa 1939, s. 54–84, 297–331; J. Rutkowski, Historia gospodarcza Polski, t. 2: Czasy porozbiorowe, Poznań 1950, s. 436–442; nt. dzielnicowych różnic w obrębie poszczególnych podatków zob. E. Taylor, Prawo skarbowe Rzeczypospolitej Polskiej, cz. 1, Poznań 1920, s. 24–127. 4 Polityka podatkowa II Rzeczypospolitej 133 towanie obywateli przez prawo, odziedziczony stan rzeczy musiał być bezwzględnie usunięty. Nie było to jednak łatwe w warunkach wciąż toczących się walk o granice i wspomnianej już konieczności bieżącego wykonywania zadań budżetowych. Akcja ujednolicania podatków była zaś sama w sobie problematyczna, nie tylko ze względów czysto technicznych. Niejednokrotnie oznaczać musiała podniesienie obciążeń fiskalnych części ludności kraju bądź też objęcie niektórych dzielnic nieznanymi wcześniej świadczeniami (co było równoznaczne ze wzrostem świadczeń na rzecz budżetu państwa czy też samorządów)5. Kolejnym ważkim zagadnieniem związanym z unifikacją systemu podatkowego była kwestia wyboru metod podejmowanych działań, a więc rozstrzygnięcie dylematu, czy przyjmować w ramach ujednolicania świadczeń fiskalnych rozwiązania zaborcze (i które z nich ewentualnie wybierać), czy też opierać system podatkowy na koncepcjach własnych, wypływających z wielu różnorodnych, niekoniecznie rosyjskich, prusko-niemieckich czy austriackich wzorców. Uzależnione od tych rozstrzygnięć tempo unifikacji ustroju podatkowego przekładało się na ocenę skuteczności polityki skarbowej. Długo utrzymujący się stan tymczasowości w sprawach granic państwa skutkował przyjmowaniem w kwestiach podatkowych rozwiązań doraźnych, ograniczonych terytorialnie czy też nawet odwołujących się wprost do podziałów zaborczych. Wymienione wyżej uwarunkowania ewidentnie określiły przebieg procesów ujednolicania systemu podatkowego państwa polskiego. Wszystkie ograniczenia budowy własnego systemu podatkowego najbardziej widoczne były w pierwszym roku niepodległości. Trudna sytuacja fiskalna państwa, częste zmiany na stanowisku ministra skarbu, a także niewielkie możliwości oddziaływania na rzeczywistość przez budowany dopiero aparat skarbowy oznaczały brak realnych warunków do podjęcia aktywniejszych działań w ramach szeroko rozumianej polityki fiskalnej. Stąd też z reguły ograniczała się ona do wykonywania zadań budżetowych, których podstawą były odziedziczone po zaborcach rozwiązania. Już 12 XI 1918 r. ówczesny kierownik resortu skarbu Franciszek Jossé potwierdził moc obowiązującą dotychczasowych przepisów podatkowych, a jedyne zaproponowane w 1919 r. nowe rozwiąSprawozdania stenograficzne z posiedzeń Sejmu Ustawodawczego (dalej: SS SU), pos. 86, 3 X 1919, Exposé ministra skarbu Leona Bilińskiego, łamy 20–22; Z. Landau, Skarbowość Drugiej Rzeczypospolitej (1918–1939), „Finanse” 1978, nr 12, s. 53–54; P. Michalski, System podatkowy w okresie dziesięcioletnim i jego wydajność, w: Przemysł i handel 1918–1928, cz. 1, Warszawa 1928, s. 47; E. Taylor, Polityka skarbowa i system podatkowy Rzeczypospolitej Polskiej, Poznań 1929, s. 7–8. 5 134 Paweł Grata zania dotyczyły wprowadzenia kilku nadzwyczajnych w swej istocie instrumentów fiskalnych6. Działania na rzecz unifikacji systemu podatkowego pozostawały w tym okresie w sferze prac koncepcyjnych, jednak ich podjęcie w połowie 1919 r. przez ministra Stanisława Karpińskiego było pierwszym krokiem ku fiskalnemu zjednoczeniu ziem polskich. Jeszcze latem do Sejmu trafił projekt ustawy o podatku spadkowym, w opracowaniu zaś znajdowały się kolejne, dotyczące własnych przepisów z zakresu podatków: dochodowego, gruntowego, przemysłowego, hipotecznego, mieszkaniowego oraz dochodowego od kapitałów pieniężnych. Prac tych nie zahamowało odejście z resortu Karpińskiego, a ich osobiste wsparcie przez jego następcę, Leona Bilińskiego, pozwoliło na przygotowanie gruntu pod działania, które w 1920 r. na rzecz unifikacji podatkowej ziem polskich podjąć miał minister skarbu Władysław Grabski (stanowisko objął 13 XII 1919 r.)7. Ujednolicenie systemu podatkowego oraz „przeprowadzenie zasady wyrównania różnicy ciężaru podatkowego różnych zaborów” stało się jednym z zasadniczych celów programu finansowego nowego ministra, przedstawionego oficjalnie w Sejmie 27 II 1920 r. Wyrazem sformułowanych jeszcze w końcu poprzedniego roku zamierzeń stały się zarówno przeprowadzona z początkiem 1920 r. unifikacja walutowa byłej Galicji, jak i kierowane do Sejmu kolejne projekty ustaw, które w połowie roku przyjęły postać nowych, mających obowiązywać często na całym terytorium kraju aktów prawnych. Ujednolicenia doczekały się w ten sposób po niespełna dwóch latach niepodległości przepisy regulujące większość z funkcjonujących na ziemiach polskich podatków bezpośrednich8. Zdecydowanie najważniejsze były przepisy ustawy o podatku dochodowym i uzupełniającym majątkowym z 16 VII 1920 r., ale istotne z punktu widzenia unifikacji podatkowej kraju stały się również ustawy 6 SS SU, pos. 3, 20 II 1919, Exposé ministra skarbu Józefa Englicha, łam 78; „Monitor Polski” 1918, nr 205, s. 1–2; Z. Landau, Skarbowość polska w latach 1918– –1920, „Finanse” 1966, nr 2, s. 22; W.E. Zieliński, Nasi ministrowie skarbu i błędy ich polityki w oświetleniu danych urzędowych (1918–1925 r.), Warszawa b.d.w., s. 12–16. 7 L. Biliński, Wspomnienia i dokumenty 1846–1922, t. 2: 1915–1922, Warszawa 1925, s. 271; S. Karpiński, Pamiętnik dziesięciolecia 1915–1924, Warszawa 1931, s. 218; P. Grata, Kierunki polityki podatkowej..., s. 51–52. 8 SS SU, pos. 124, 27 II 1920, Exposé ministra skarbu Władysława Grabskiego, łamy 14–15, 22–23; Program ministra skarbu na tle mowy ministra skarbu Wł. Grabskiego, wygłoszonej na posiedzeniu Sejmu Ustawodawczego dnia 27-go lutego 1920-go roku, Warszawa 1920, s. 12; Przyszła polityka skarbowa, „Gazeta Warszawska” 1919, nr 349, s. 3. Polityka podatkowa II Rzeczypospolitej 135 o podatku od spadków i darowizn (przyjęta 29 V 1920 r.), o podatku od skrzynek depozytowych (8 czerwca) oraz od kapitałów i rent (16 lipca). Uzupełnieniem działań porządkujących i częściowo chociaż unifikujących system podatkowy było przyjęcie przez Sejm ustaw o podatku gruntowym w byłym zaborze austriackim i byłym Królestwie Polskim (obie datowane na 14 lipca) oraz o ujednoliceniu przepisów o podatku przemysłowym w byłej dzielnicy rosyjskiej z 6 VII 1920 r. Szczególnie istotny był zwłaszcza ostatni z wymienionych aktów prawnych, gdyż oparte na rosyjskich przepisach zasady podatku przemysłowego stały się kilkanaście miesięcy później podstawą pełnej unifikacji terytorialnej w tym zakresie. Ustawą z 17 XII 1921 r. Sejm rozciągnął bowiem ich obowiązywanie na terytorium całej Rzeczypospolitej, zamykając w ten sposób okres dzielnicowego charakteru opodatkowania pozarolniczej działalności gospodarczej9. Podjęte przez ministra Grabskiego działania w zakresie podatków bezpośrednich oparte zostały wprawdzie w dużej mierze na dotychczas obowiązujących rozwiązaniach państw zaborczych, stanowiły jednak ważny punkt wyjścia do stworzenia własnego systemu danin publicznych. Mniej wyraźne były natomiast w tym czasie tendencje unifikacyjne w zakresie podatków pośrednich. Nie tylko nie doszło bowiem w praktyce do żadnych konkretnych działań w tym kierunku, ale nawet można było zauważyć, że kolejne posunięcia zmierzały raczej do utrwalenia dzielnicowych regulacji zaborczych. W zakresie podatków akcyzowych tendencje te wyrażały się utrzymywaniem dawnych przepisów, natomiast w przypadku stanowiących specyficzną formę opodatkowania od spożycia monopoli skarbowych sytuacja kształtowała się nieco inaczej. Z jednej strony bowiem polskie władze skarbowe utrzymywały wszystkie tego typu uprawnienia państwa, włącznie z czysto aprowizacyjnymi i wprowadzonymi w czasie okupacji byłego Królestwa Polskiego monopolami sacharyny i cukru, z drugiej zaś ewentualne działania czy też projekty szły w kierunku rozszerzania terytorialnego przywilejów fiskalnych państwa. Przykładem skutecznej unifikacji tego typu stała się przyjęta 26 III 1920 r. ustawa o monopolu loteryjnym, porządkująca stan prawny w tej mierze 9 AAN, Protokoły Posiedzeń Rady Ministrów 1918–1937, t. 9, Posiedzenie Rady Ministrów z 20 marca 1920 r., k. 499–500; tamże, t. 10, Posiedzenie Rady Ministrów z 22 kwietnia 1920 r., k. 115–116; Dz. U. 1920, nr 49, poz. 299; nr 50, poz. 305; nr 61, poz. 389; nr 66, poz. 437; nr 71, poz. 477; nr 76, poz. 517; nr 82, poz. 550; 1922, nr 2, poz. 7; A. Franz, Podatek przemysłowy i jego ujednostajnienie na całe państwo, „Sprawy Podatkowe” 1921/1922, z. 8, s. 20–22; P. Grata, Polityka podatkowa ministra..., s. 165. 136 Paweł Grata na terytorium całego państwa (przed wojną monopol loterii obowiązywał we wszystkich zaborach)10. Mimo że utrzymywanie dzielnicowego charakteru uprawnień monopolowych było z gruntu sprzeczne z ich ideą, pozostałe z podejmowanych wówczas działań w tej dziedzinie były już znacznie bardziej kontrowersyjne. Jeszcze bowiem w 1919 r. skierowano do parlamentu projekt ustawy o obejmującym całe państwo monopolu spirytusowym, natomiast w 1920 r. resort skarbu pod kierownictwem ministra Grabskiego przygotował projekty ustaw o monopolu tytoniowym oraz cukrowym. W ten sposób unifikacja miała się odbywać na podstawie nieco tylko zmodyfikowanych dzielnicowych rozwiązań zaborczych, przed czym aktywnie protestowała znaczna część opinii publicznej oraz sfery gospodarcze. Ostatecznie żaden z wymienionych projektów nie uzyskał w tym czasie akceptacji parlamentu, a praktyka w tej materii poszła w stronę rezygnacji z części już istniejących przepisów monopolowych. Oznaczało to jednak dalsze odłożenie unifikacji w ramach tego segmentu systemu fiskalnego, gdyż w miejsce likwidowanych monopoli przywracano przepisy akcyzowe obowiązujące wcześniej w poszczególnych zaborach11. Przełomem w dziele ujednolicania podatków pośrednich stała się przyjęta na wniosek ministra skarbu Jana Kantego Steczkowskiego ustawa ramowa z 10 V 1921 r. o regulowaniu podatków od spożycia, zużycia, względnie produkcji na obszarze Rzeczypospolitej. Wraz z jej wejściem w życie rząd uzyskał bowiem prawo do zrównania stawek podatkowych obowiązujących w kraju, znoszenia dotychczasowych dzielnicowych przepisów czy też rozciągania części z nich na całe terytorium państwa12. Skutkiem stosowania ustawy stało się nie tylko zawieszenie monopoli cukrowego i spirytusowego (odpowiednio 26 IX i 14 X 1921 r.), ale również oparta na rozwiązaniach państw zaborczych i przeprowadzona w końcu 1921 r. unifikacja przepisów w zakresie opodatkowania wina i wina musującego (przepisy niemieckie), zapałek i drożdży (przepisy rosyjskie) oraz olejów mineralnych (przepisy austriackie). Nieco inaczej, bo na podstawie odrębnej, ale jednoczesnej modyfikacji dotychczasowych 10 Dz. U. 1920, nr 31, poz. 180; W. Roszkowski, Kształtowanie się podstaw polskiej gospodarki państwowej w przemyśle i bankowości w latach 1918–1924, Warszawa 1982, s. 218–219; E. Taylor, Polityka skarbowa..., s. 32–33. 11 AAN, Protokoły Posiedzeń Rady Ministrów 1918–1937, t. 15, Posiedzenie Rady Ministrów z 26 września 1921 r., k. 620; tamże, t. 16, Posiedzenie Rady Ministrów z 14 października 1921 r., k. 94, 128–129; P. Grata, Monopole skarbowe..., s. 135–140. 12 Dz. U. 1921, nr 41, poz. 248; J. Lubowicki, Polityka podatkowa..., s. 43. Polityka podatkowa II Rzeczypospolitej 137 przepisów dzielnicowych, dokonana została w tym czasie regulacja opodatkowania piwa. Kolejne działania przyszły jesienią 1922 r., gdy na teren całego państwa rozciągnięto pruskie przepisy o opodatkowaniu kwasu octowego oraz rosyjskie przepisy o patentach akcyzowych, a zasady opodatkowania piwa zebrano w wydanym 11 października nowym rozporządzeniu ministerialnym. Zakończeniem tej części unifikacji przepisów w zakresie podatków pośrednich było wprowadzenie od 1 XI 1922 r., wraz z przyłączeniem do Polski części Górnego Śląska, podatku od węgla13. Ważnym etapem prac na rzecz ujednolicenia systemu podatkowego Rzeczypospolitej stała się próba reformy skarbowo-walutowej podjęta przez Władysława Grabskiego z początkiem 1923 r. Przedstawiony w marcu w Sejmie program sanacji przyniósł kilka inicjatyw ustawodawczych, z których najważniejsze z punktu widzenia dalszej unifikacji fiskalnej były projekty ustaw o podatku przemysłowym oraz o podatku gruntowym. Przyjęta 14 V 1923 r. ustawa o podatku przemysłowym oznaczała wprowadzenie po blisko pięciu latach niepodległości własnych przepisów w tym względzie na całym terytorium państwa. Z drugiej jednak strony nie udało się zakończyć podobnego procesu w zakresie opodatkowania gruntów. Ustawa o podatku gruntowym z 15 czerwca tego roku przyniosła wprawdzie próbę unifikacji stawek płaconego świadczenia, wciąż jednak jego wymiar opierał się na zróżnicowanych dzielnicowo zasadach i, jak się miało okazać, stan taki utrzymał się aż do końca okresu międzywojennego. Podjęte bowiem dopiero w połowie lat trzydziestych prace nad klasyfikacją gruntów (ustawa z 26 III 1935 r.), mające doprowadzić do ujednolicenia zasad wymiaru podatku gruntowego, nie zostały zakończone przed wybuchem wojny. Sprawę tego podatku uznać należy za największą porażkę działań na rzecz unifikacji polskiego systemu podatkowego14. Dz. U. 1921, nr 50, poz. 304, 307; nr 83, poz. 584; nr 85, poz. 610–612; nr 86, poz. 628; nr 95, poz. 700; nr 97, poz. 709; nr 100, poz. 717; nr 105, poz. 764; 1922, nr 92, poz. 851; E. Strasburger, Ustrój skarbowy Rzeczypospolitej Polskiej, Warszawa 1922, s. 323–325; E. Taylor, Polityka skarbowa..., s. 32–33. Wraz z unifikacją systemu podatków pośrednich następowało sukcesywne usuwanie części dawnych obciążeń obecnych w niektórych tylko dzielnicach i uznanych za zbędne z punktu widzenia celów polityki skarbowej państwa, w związku z czym zniknęły z polskiego systemu fiskalnego pruskie podatki od środków oświetlenia, a także od gilz i bibułek papierosowych, rosyjski od miodu do picia oraz austriacki liniowy podatek konsumpcyjny i podatek od mięsa; zob. Dz. U. 1921, nr 66, poz. 428; nr 69, poz. 455; nr 84, poz. 596; nr 108, poz. 787, 788. 14 Dz. U.1923, nr 58, poz. 412; nr 65, poz. 505; 1935, nr 27, poz. 203; Druki Sejmowe, Okres I, druk nr 153, Uzasadnienie projektu ustawy podatku przemysłowego, s. 27–30; 13 138 Paweł Grata Pomijając już kwestię podatku gruntowego – jednak rzeczywiście skomplikowaną – uznać należy, że praktyczne zakończenie dzieła unifikacji w zakresie podatków bezpośrednich nastąpiło w 1923 r. W przypadku podatków pośrednich procesy unifikacyjne zakończyły się nieco później, co wynikało zarówno z tego, że dopiero w okresie reform skarbowo-walutowych rządu Władysława Grabskiego nastąpiły ostateczne rozstrzygnięcia w zakresie struktury tego typu opodatkowania (akcyza czy monopol), jak i z faktu, że wstępna część działań integracyjnych nastąpiła w oparciu o przepisy zaborcze już w latach 1921–1922. Kolejnym jej etapem było opracowanie i wprowadzenie w życie własnych uregulowań prawnych. Pierwsza taka kodyfikacja objęła opodatkowanie piwa (ustawa z 12 VI 1924 r.), a rok później przyjęta została ustawa o opodatkowaniu wina (1 VII 1925 r.). Dosyć długo trwało natomiast uregulowanie kwestii opodatkowania cukru, które aż do 1927 r. opierało się na dzielnicowych przepisach zaborczych i dopiero rozporządzenie Prezydenta RP z 13 IX 1927 r. zmieniło ten stan rzeczy. Zakończeniem procesu unifikacji i własnej kodyfikacji opodatkowania spożycia stało się zaś wydanie 7 III 1928 r. rozporządzenia Prezydenta o podatku od olejów mineralnych, zastępującego dawne, choć obowiązujące na terenie całego kraju przepisy austriackie i dostosowującego konstrukcję podatku do pozostałych tego typu świadczeń w Polsce15. Ważnym elementem procesów unifikacyjnych stała się przeprowadzona w latach 1924–1925 rozbudowa systemu monopoli skarbowych. Do uchwalonego w 1920 r. monopolu loteryjnego oraz przyjętej przez Sejm w czerwcu 1922 r. ustawy o monopolu tytoniowym doszły bowiem w tym czasie kolejne działania mające na celu rozbudowę uprawnień monopolowych państwa. Część z nich polegała na terytorialnym rozszerzeniu zasięgu funkcjonowania monopoli już istniejących (rozciągnięcie St.K., Podatek gruntowy, „Przegląd Skarbowy” 1929, z. 5, s. 129–135; I. Natanson, Nowa ustawa o podatku przemysłowym, „Sprawy Podatkowe” 1923, z. 10–11, s. 10–26; J. Lubowicki, Dwudziestolecie podatków bezpośrednich, „Polska Gospodarcza” 1938, z. 46, s. 1637. Pewne rozbieżności przy wymiarze utrzymywały się również w przypadku podatku spadkowego, ale zakres obowiązku podatkowego był w całym kraju ujednolicony; zob. I. Weinfeld, Skarbowość polska, t. 2: Daniny. Podatki, opłaty, cła i akcyzy, wyd. 5, Warszawa 1937, s. 156. 15 AAN, Protokoły Posiedzeń Rady Ministrów 1918–1937, t. 39, Posiedzenie Rady Ministrów z 29 sierpnia 1927 r., k. 21, 134; Dz. U. 1924, nr 65, poz. 635; 1925, nr 75, poz. 525; 1927, nr 81, poz. 700; 1928, nr 27, poz. 252; W. Grabowski, Podatki pośrednie, w: Odrodzona skarbowość polska. Zarys historyczny, Warszawa 1931, s. 87–94; P. Grata, Polityka podatkowa rządu Władysława Grabskiego w latach 1923–1925, „Polityka i Społeczeństwo” 5, 2008, s. 50–51; B. Markowski, O systemie danin publicznych w Polsce, „Sprawy Podatkowe” 1925, z. 10, s. 433–434. Polityka podatkowa II Rzeczypospolitej 139 na obszar byłej dzielnicy pruskiej przepisów o monopolu solnym i tytoniowym), inne oznaczały wprowadzenie nowych, obejmujących całe państwo, przywilejów fiskalnych Skarbu. Ustawą z 31 VII 1924 r. Sejm przychylił się do wniosku rządu w sprawie monopolu spirytusowego, 15 VII 1925 r. uchwalił zaś ustawę o monopolu zapałczanym (zakończeniem procesu porządkowania spraw monopolowych stało się rozporządzenie Prezydenta z 7 X 1927 r. likwidujące monopol sacharyny)16. Podsumowując zagadnienie procesu unifikacji systemu podatkowego ziem polskich, można zatem uznać, że zakończył się on sukcesem. Większość z obowiązujących w Polsce świadczeń podatkowych została ujednolicona w ciągu pierwszych kilku lat niepodległości, co w kontekście przeszkód z tym związanych świadczyło o dużej skuteczności podejmowanych działań organizacyjno-prawnych. Pewnym cieniem na tak zarysowanym obrazie kładą się wprawdzie losy podatku gruntowego, jednak o tym, jak skomplikowaną stanowiły materię najlepiej świadczy fakt, że realne prace nad jego pełnym ujednoliceniem podjęto dopiero w połowie następnej dekady. Zakończenie zasadniczej części działań unifikacyjnych nastąpiło wraz z ostatnimi regulacjami opodatkowania spożycia w latach 1927–1928, ważne zaś uzupełnienie tego procesu stanowiły wydane w połowie 1926 r.: ustawa karna skarbowa oraz jednolita dla całego państwa i zastępująca wiele dawnych, zaborczych i często dziewiętnastowiecznych jeszcze aktów prawnych – ustawa o opłatach stemplowych17. Budowa własnego systemu podatkowego Unifikacja systemu podatkowego była istotnym, ale na pewno nie najważniejszym celem polityki podatkowej Rzeczypospolitej. Niemniej zasadnicza stawała się również z upływem czasu planowa budowa własnego, oryginalnego systemu podatkowego, który z jednej strony miał wypływać z warunków stawianych przez obowiązującą doktrynę, z drugiej zaś odpowiadać musiał specyfice społeczno-gospodarczej państwa, a przede wszystkim dostarczać odpowiednich dochodów do budżetu. Podstawowym problemem w procesie planowania i budowy własnego ustroju podatkowego były liczne paradoksy, na jakie w swych działaniach natrafiali twórcy polskiej polityki fiskalnej. Wynikały one 16 Dz. U. 1924, nr 78, poz. 256; 1925, nr 83, poz. 561; 1927, nr 89, poz. 797; P. Grata, Miejsce monopoli skarbowych w reformie stabilizacyjnej Władysława Grabskiego (1923–1925), Rzeszów 2008, s. 54–73. 17 Dz. U. 1926, nr 98, poz. 570; nr 105, poz. 609. 140 Paweł Grata zarówno z fundamentalnych nieraz różnic między systemami odziedziczonymi po zaborcach, jak i głębokiego rozdźwięku między teoretycznymi zasadami ekonomii wyznaczającymi stawiane przed ustrojem fiskalnym cele a możliwościami dostosowania tak rozumianego modelu do specyfiki polskich uwarunkowań. Obie kwestie zresztą częściowo się zazębiały, gdyż analiza rozwiązań zaborczych z założenia łączyła się z oceną ich zgodności z doktryną, ale również i przydatności do stosowania w warunkach funkcjonowania młodego państwa. Tak więc za zdecydowanie najbardziej rozwinięty i najnowocześniejszy spośród ustrojów podatkowych dawnych zaborców uznawano oparty w dużej mierze na podatkach bezpośrednich, z dominacją wśród nich podatku dochodowego, system pruski. Z drugiej strony najbardziej zacofany system rosyjski, w którym podatku dochodowego de facto w ogóle nie znano, a dochody opierały się na tradycyjnych podatkach przychodowych, obejmował największą część ziem i ludności II Rzeczypospolitej. Rozwiązania austriackie z kolei stanowiły mieszankę propozycji nowoczesnych (np. zbliżony do pruskiego podatek osobisto-dochodowy) z tymi uznawanymi za zdecydowanie nieprzystające do powojennej rzeczywistości (podatek od mięsa czy też wypływające z merkantylistycznych jeszcze tradycji monopole fiskalne). Tymczasem to właśnie z Galicji pochodziła większość wyższych urzędników skarbowych pierwszych lat niepodległości i często to właśnie tamtejsze rozwiązania były przez nich popierane18. Całość zagadnienia uzupełniały wspomniane wcześniej uwarunkowania doktrynalne. Ekonomia klasyczna niezmiennie promowała idee opodatkowania dochodu i na nim właśnie oparcia systemu podatkowego. Paradoksalnie, silne wsparcie dla rozwiązań klasycznych w kwestiach podatkowych niosły również zachodzące przemiany światopoglądowe, gdyż koncepcje rozbudowy podatków bezpośrednich, czyli opodatkowania dochodu i majątków przy ograniczaniu z zasady uderzającego w warstwy uboższe opodatkowania spożycia, znajdowały poparcie liczących się w życiu politycznym i społecznym ugrupowań L. Caro, Problemy skarbowe państwa polskiego, Kraków 1919, s. 49, 61–62; F. Hilchen, Monopolizowanie handlu i przemysłu w rękach handlu, „Tygodnik Handlowy” 1921, nr 2, s. 18–19; W. Morawski, Od marki do złotego. Historia finansów Drugiej Rzeczypospolitej, Warszawa 2008, s. 22–27; E. Strasburger, Nauka skarbowości (część ogólna), Warszawa 1924, s. 252–257; E. Taylor, Polityka skarbowa..., s. 1–10; nt. austriackich pozostałości w polskim systemie podatkowym zob. P. Grata, Austriackie tradycje fiskalne w systemie podatkowym II Rzeczypospolitej, w: Wierny swemu dziedzictwu. Księga jubileuszowa dedykowana Profesorowi Józefowi Półćwiartkowi, red. S. Nabywaniec, B. Lorens, S. Zabraniak, Rzeszów 2010, s. 140–154. 18 Polityka podatkowa II Rzeczypospolitej 141 lewicowych. W ten sposób dążenie do przestrzegania zasad ekonomii klasycznej okazywało się zbieżne z działaniami na rzecz bardziej „sprawiedliwego”, czyli w większym stopniu obciążającego klasy posiadające systemu podatkowego19. Podobnie jak w przypadku unifikacji przepisów, również kształt polskiego systemu podatkowego rozstrzygał się w pierwszych latach niepodległości, gdy wraz ze stopniowym ujednolicaniem praw podatkowych następowała budowa własnego modelu obciążeń publicznych. Był to proces nie tylko skomplikowany, ale również, przynajmniej w warstwie koncepcyjnej, bardzo dynamiczny, czego potwierdzeniem fakt, że cały trwający do połowy lat dwudziestych pierwszy etap kształtowania polskiej polityki podatkowej już współcześni podzielili na aż cztery odrębne podokresy, wyszczególnione właśnie w oparciu o kryterium systemowe. Pierwszy z nich obejmował cały pierwszy rok niepodległości. Działania polityki podatkowej ograniczały się w tym czasie jedynie do praktyki budżetowej, a fakt, że w okresie tym ministerstwem skarbu zawiadywało aż pięciu polityków (Franciszek Jossé i Władysław Byrka jako kierownicy resortu oraz ministrowie Józef Englich, Stanisław Karpiński i Leon Biliński) w sposób oczywisty uniemożliwiał wręcz prowadzenie działań bardziej długofalowych. Pojawiające się natomiast w wypowiedziach ówczesnych ministrów skarbu poglądy na temat systemu podatkowego Rzeczypospolitej zawierały wyraźne odniesienia do doktryny klasycznej. Zarówno Józef Englich, jak i później Leon Biliński opowiadali się za oparciem jego kształtu na zasadach i wzorcach wywodzących się z Europy Zachodniej, za podstawę zaś tak określonego systemu uznawali daniny bezpośrednie, z podatkiem dochodowym na czele20. Objęcie w końcu 1919 r. teki ministerialnej przez Władysława Grabskiego zapoczątkowało kolejny podokres w rozwoju polskiego systemu podatkowego, a jednym z jego głównych rysów, obok wspomnianych już dążeń unifikacyjnych oraz próby równoważenia budżetu, były zabiegi na rzecz ukształtowania zgodnego z wytycznymi doktryny modelu ustroju podatkowego. Była to nie tylko pierwsza, ale i najważniejsza z podejmowanych w całym okresie międzywojennym próba oparcia polskiego systemu podatkowego na uznawanych powszechnie za najbardziej Por. np. S. Głąbiński, Nauka skarbowości, wyd. 3, Warszawa–Lwów 1925, s. 384–387; A. Krzyżanowski, Nauka skarbowości, Poznań 1923, s. 128–130; E. Strasburger, Ustrój skarbowy..., s. 174–183. 20 SS SU, pos. 3, 20 II 1919, Exposé ministra skarbu Józefa Englicha, łam 80; SS SU, pos. 86, 3 X 1919, Exposé ministra skarbu Leona Bilińskiego, łam 22; S. Karpiński, dz. cyt., s. 219; P. Grata, Kierunki polityki podatkowej..., s. 50–51. 19 142 Paweł Grata racjonalne z ekonomicznego punktu widzenia zasadach. Fundamentem takiego podejścia stać się miała wspomniana wyżej i wzorowana na nowoczesnych rozwiązaniach pruskich ustawa o podatku dochodowym. Miał on stanowić w bliskiej przyszłości najważniejsze źródło wpływów budżetowych, plan zaś oparcia dochodów fiskalnych przede wszystkim na podatkach bezpośrednich wypływał również z wyraźnie akcentowanych przesłanek socjalnych i szeroko rozumianej sprawiedliwości systemu fiskalnego. 27 II 1920 r. minister Grabski mówił w Sejmie wprost o zadaniach społecznych polityki podatkowej, deklarując nawet, że podatki nie tylko mają za zadanie dostarczać środki do budżetu, ale powinny też równoważyć nierówności społeczne21. Praktyka polityki fiskalnej, prowadzonej w warunkach wojny polsko-bolszewickiej i rosnących deficytów budżetowych, szybko wymusiła jednak konieczność rezygnacji z ambitnych celów, a nawet ich przewartościowania. Okazało się bowiem, że podatek dochodowy oraz inne daniny bezpośrednie miały zbyt wąską podstawę społeczną, by stanowić o rozmiarach wpływów budżetowych państwa, a stosunkowo ubogie społeczeństwo Rzeczypospolitej najłatwiej było poddać obowiązkowi podatkowemu przy pomocy z natury rzeczy bardziej dotykających osoby mniej zamożne danin pośrednich (dominowały one zresztą na ziemiach polskich już w okresie zaborów). Skutkiem tak rozumianego pogodzenia się z rzeczywistością stało się przejście Grabskiego do rozbudowy pośrednich form opodatkowania, wśród których znaczącą rolę odgrywać miały powszechnie uznawane za przestarzałą formę obciążenia fiskalnego monopole skarbowe22. Wciąż utrzymujące się w gospodarce finansowej państwa deficyty budżetowe spowodowały podjęcie jesienią 1921 r. przez ministra Jerzego Michalskiego kolejnej próby reformy skarbowej. Jej część dochodowa oparta została na przeforsowanej przez ministra w Sejmie nadzwyczajnej daninie majątkowej. Wraz z nią w polityce podatkowej nastąpił również wyraźny zwrot w kierunku fiskalizmu, któremu podporządkowano wszystkie praktycznie działania resortu. Trwałość dokoSS SU, pos. 124, 27 II 1920, Exposé ministra skarbu Władysława Grabskiego, łamy 20–22; Program ministra skarbu..., s. 10–11; P. Grata, Polityka podatkowa ministra..., s. 160–161. 22 Projekt programu polityki ekonomicznej i finansowej Polski po wojnie (Warszawa 1920) ułożył w listopadzie 1920 r. minister skarbu Władysław Grabski (s. 28–30); P. Grata, Polityka podatkowa ministra..., s. 166–169. Niewiele w kontekście struktury wpływów skarbowych zmieniła czasowa rezygnacja z rozbudowy monopoli skarbowych, do której doszło jesienią 1921 r. – we wpływach zwyczajnych nadal dominowały dochody z opodatkowania spożycia, które od 1920 r. regularnie oscylowały w granicach 45–50% wszystkich wpłat do budżetu; zob. „Rocznik Ministerstwa Skarbu” 1924, s. 178. 21 Polityka podatkowa II Rzeczypospolitej 143 nanej wcześniej reorientacji ku opodatkowaniu spożycia potwierdziło zaś przeprowadzenie w Sejmie na przełomie maja i czerwca 1922 r. kontrowersyjnej i niosącej ze sobą spory ładunek konfliktu politycznego ustawy o monopolu tytoniowym. Generalnie oparta na fiskalizmie polityka ministra Michalskiego nie przyniosła wprawdzie trwałych i stabilizujących sytuację budżetową efektów, jednak w kontekście kształtowania systemu obciążeń podatkowych oznaczała zarówno potwierdzenie znaczenia podatków spożywczych, jak i dalsze zmniejszanie udziału podatku dochodowego w strukturze wpływów skarbowych23. Niepowodzenie działań podejmowanych na rzecz uzdrowienia sytuacji skarbowej państwa spowodowało, że na początku 1923 r. zwołana została przez prezydenta Stanisława Wojciechowskiego narada wszystkich dotychczasowych ministrów skarbu w celu opracowania programu naprawczego, którego ważnym elementem miały być też zmiany w systemie podatkowym. Skutkiem konferencji stało się ponowne objęcie teki ministra skarbu przez Władysława Grabskiego, który – bogatszy o doświadczenia 1920 r. – podjął się dzieła naprawy skarbu. W ten sposób rozpoczął się najdłuższy z etapów pierwszego okresu polityki podatkowej II Rzeczypospolitej, upływający pod znakiem wyraźnie artykułowanych dążeń do ostatecznego ukształtowania i urealnienia polskiego systemu podatkowego. Priorytety polityki podatkowej tego okresu wskazał program ministra Grabskiego z 3 III 1923 r. Miały nimi być z jednej strony rozbudowa systemu podatków pośrednich, połączona z poszerzeniem zakresu działania systemu monopolowego, z drugiej zaś dalsza unifikacja i stopniowe zwiększanie wpływów z podatków bezpośrednich. Całość miał uzupełniać nadzwyczajny w swej istocie i przewidziany na trzy lata podatek majątkowy, zasadniczym zaś celem podjętych działań stało się osiągnięcie co najmniej przedwojennego poziomu dochodów fiskalnych z ziem polskich24. Grabski swego programu wprawdzie nie zrealizował, ale jego poszczególne składniki były stopniowo w 1923 r. przez Sejm przyjmowane, 23 J. Michalski, Exposé Ministra Skarbu dra Jerzego Michalskiego wygłoszone w dniu 28 marca r. 1922 w Sejmie Ustawodawczym Rzeczypospolitej Polskiej, Warszawa 1922, s. 30–32; Z. Landau, Zapomniani ministrowie..., s. 74–82; Program Dra Michalskiego, „Czas” 1921, nr 228, s. 1; R-s, Danina państwowa, „Przemysł i Handel” 1922, z. 2, s. 1–2. 24 SS Sejmu, Okres I, pos. 19, 3 III 1923, Exposé ministra skarbu Władysława Grabskiego, łamy 11–41; W. Grabski, Dwa lata pracy u podstaw państwowości naszej (1923–1925), Warszawa 1927, s. 12–16; O naprawę finansów Rzeczypospolitej (Sprawozdanie z obrad konferencji b. ministrów skarbu d. 9–16 stycznia 1923 r.), „Kurier Warszawski” 1923, nr 16, s. 9–10; C.P., Naprawa Skarbu, „Przemysł i Handel” 1923, z. 10, s. 1–2. 144 Paweł Grata stając się później elementem reformy skarbowo-walutowej przeprowadzanej w latach 1924–1925. Obok nowych ustaw o podatku przemysłowym oraz gruntowym, w sierpniu Sejm przyjął ustawę o podatku majątkowym, w grudniu zaś o waloryzacji stawek podatkowych, która od początku uznawana była za warunek konieczny do uchronienia systemu podatkowego od skutków inflacji. Mimo że rok 1923 upłynął pod znakiem narastającej inflacji i hiperinflacji, można go, dzięki prowadzonym wtedy pracom koncepcyjnym i ustawodawczym, zaliczyć do jednego, wspólnego etapu w polityce podatkowej, którego kulminację przyniosła niosąca ze sobą trwałą naprawę Skarbu, oparta w dużej mierze na programie z marca 1923 r., reforma skarbowo-walutowa25. Polityka podatkowa powołanego w grudniu 1923 r. pozaparlamentarnego gabinetu Władysława Grabskiego stała na gruncie bardzo wyraźnie zarysowanego fiskalizmu, a jej myślą przewodnią był wzrost dochodów skarbowych, co z jednej strony przynieść miało oczekiwaną od początków niepodległości równowagę budżetu, z drugiej zaś uprawdopodobniało stawianie przez krytyków zarzutów o bezplanowość podejmowanych w kontekście podatków działań (przesłaniający wszystko fiskalizm miał być jedynym planem). Generalnie można jednak zauważyć, że podstawowym założeniem polityki podatkowej stało się, zadeklarowane już w programie z marca 1923 r., przywrócenie przedwojennych rozmiarów wpływów, co w praktyce oznaczać musiało trwałe ich oparcie na podatkach pośrednich (przynosiły około połowy dochodów w zaborach rosyjskim i austriackim oraz 1/3 w pruskim)26. Stąd też dużo uwagi gabinet Grabskiego przykładał właśnie do opodatkowania spożycia, a podejmowane w tym kierunku działania przyniosły, obok podnoszenia stawek podatkowych, zarówno unifikację opartego na akcyzie opodatkowania piwa oraz wina, jak i wspomnianą już rozbudowę systemu monopoli skarbowych, mających w perspektywie kilku lat zastąpić wpływy z podatku majątkowego. W sferze podatków bezpośrednich okres ten zaowocował przede wszystkim znaczącymi podwyżkami stawek poszczególnych świadczeń, kolejną całościową kodyfikacją podatku przemysłowego (ustawa z 15 VII 1925 r.), nowelizacją podatku dochodowego (18 III 1925 r.), jak i wprowadzeniem w 1924 r. nowego podatku od nieruchomości, który Dz. U. 1923, nr 58, poz. 412; nr 63, poz. 505; nr 94, poz. 746; nr 127, poz. 1044; Z. Landau, J. Tomaszewski, Gospodarka Polski międzywojennej 1918–1939, t. 1: W dobie inflacji 1918–1923, Warszawa 1969, s. 270–271. 26 W. Morawski, Władysław Grabski. Polityk, mąż stanu i reformator, Warszawa 2004, s. 17; J. Tomaszewski, Stabilizacja waluty w Polsce, Warszawa 1961, s. 49–53. 25 Polityka podatkowa II Rzeczypospolitej 145 podobnie jak wszystkie pozostałe daniny miał wspierać równoważenie budżetu27. Podsumowując tę część rozważań, warto skonstatować, że zakończony w praktyce w połowie 1926 r. pierwszy okres ewolucji polityki podatkowej II Rzeczypospolitej przyniósł realizację podstawowych, stawianych u progu niepodległości celów. System podatkowy został w większości przypadków zunifikowany, wpływy podatkowe stały się podstawą dochodów zrównoważonego budżetu, a politykę podatkową dostosowano do struktury gospodarczej państwa, opierając się w dużej mierze na najbardziej przydatnym w istniejących warunkach pośrednim opodatkowaniu spożycia (monopole i akcyzy przyniosły łącznie w 1925 r. blisko 40% wpływów skarbowych, podczas gdy podatki bezpośrednie tylko niespełna 30%). Zbudowanemu z takim trudem systemowi wielu krytyków odmawiało tego miana, jednak nawet zewnętrzni obserwatorzy polskich stosunków gospodarczych przyznawali, że jego kształt, mimo że w wielu aspektach niedoskonały i odbiegający od zasad doktryny klasycznej, był ewidentnie dostosowany do lokalnych uwarunkowań, co potwierdzały zarówno systematyczny wzrost wpływów podatkowych, jak i widoczna zbieżność ich struktury ze strukturą notowaną na ziemiach polskich przed wojną (Hilton Young, badający polskie finanse jeszcze w końcu 1923 r., napisał wprost, że „podatki pośrednie powinny być jednym z głównych źródeł dochodów w Polsce” i że „prawdzie tej trzeba się poddać”)28. Ewolucja polityki podatkowej w latach 1926–1939 Mniej dynamiczny, chociaż znacznie bardziej urozmaicony w wymiarze efektów fiskalnych, był drugi z zasadniczych okresów polityki podatkowej II RP. Z założenia miał on przynieść gruntowną reformę systemu podatkowego, który dość zgodnie uznawano w połowie dekady za niespójny, nadmiernie fiskalny, a zarazem niesprawiedliwy w podziale obciążeń między poszczególne grupy społeczne i zawodowe. Także oparcie wpływów na przewadze dochodów z podatków pośrednich traktowane 27 Dz. U. 1924, nr 51, poz. 523; 1925, nr 36, poz. 242; nr 79, poz. 550; P. Grata, Polityka podatkowa rządu..., s. 49–51; R. Langrod, Nowa ustawa o podatku przemysłowym, „Sprawy Podatkowe” 1925, z. 7, s. 305–309; K. Ostrowski, dz. cyt., s. 125–132; Cz.Sz., Podatek dochodowy, „Przegląd Gospodarczy” 1925, nr 5, s. 236–239. 28 O położeniu finansowym Polski. Sprawozdanie złożone Prezesowi Rady Ministrów przez JWP. E. Hiltona Younga dnia 10 lutego 1924, Lwów–Warszawa 1924, s. 73; „Rocznik Ministerstwa Skarbu” 1924–1927, s. 49. 146 Paweł Grata było jako przejściowe jedynie zło konieczne, a wciąż aktualne pozostawało dążenie, przynajmniej na poziomie deklaracji, do zwiększenia zarówno roli, jak i podstawy społecznej podatków bezpośrednich, z dochodowym na czele (tego typu poglądy głosili praktycznie wszyscy liczący się znawcy tematu)29. Paradoksalnie jednak, mimo konsekwentnie deklarowanej potrzeby reformy, polityka podatkowa tego okresu aż do drugiej połowy lat trzydziestych opierała się na działaniach raczej doraźnych niż systemowych, z wyraźnie powracającym, zwłaszcza w okresie Wielkiego Kryzysu, piętnem fiskalizmu. Co więcej, nie tylko trudno było mówić o zasadniczej reformie, ale nawet zauważalne stawało się z upływem czasu dalsze komplikowanie systemu poprzez wprowadzanie kolejnych nowych obciążeń bądź też z założenia nadzwyczajnych, a bardzo trwałych, dodatków do już istniejących świadczeń (zwłaszcza bezpośrednich). Początki zaś tej tendencji sięgały jeszcze 1926 r., gdy w ramach dążeń do zrównoważenia budżetu minister Jerzy Zdziechowski zaproponował nadzwyczajny 10% dodatek do danin publicznych (ustawa z 1 VII 1926 r.), który – mimo że miał być instrumentem doraźnym – pozostawał w polskim systemie fiskalnym przez bez mała kolejną dekadę30. O ile w okresie Wielkiego Kryzysu brak działań systemowych można było tłumaczyć trudną sytuacją skarbową i jej konsekwencjami dla polityki fiskalnej, o tyle jednak okres koniunktury w drugiej połowie lat dwudziestych, połączonej ze znacznymi nadwyżkami budżetowymi, należy uznać za stracony dla reform. Minister skarbu Gabriel Czechowicz, który jeszcze w połowie dekady, jako publicysta, nawoływał publicznie do reformy podatkowej, ograniczył się bowiem do powoływania kolejnych komisji i zespołów mających reformę przygotować. Praktyka zaś była niezmiernie skromna – zaledwie kilka drugorzędnych projektów, z których żaden nie znalazł akceptacji skłóconego z sanacją Na temat wad ukształtowanego w pierwszej połowie lat dwudziestych systemu podatkowego i potrzeby jego reformy zob. np. Sprawozdania oraz zalecenia Komisji Doradców Finansowych pod przewodnictwem prof. E. W. Kemmerera, t. 1: Budżet, rachunkowość państwowa, podatki, Kraków 1926, s. 84–93; B. Markowski, Krótki przegląd stanu i potrzeb ustawodawstwa skarbowego (z wyłączeniem dziedziny walutowej i kredytowej) w połowie 1926 r., „Czasopismo Skarbowe” 1926, nr 1, s. 2–9; Wskazówki misji profesora Kemmerera w sprawie ustroju dochodów skarbowych Państwa Polskiego, „Czasopismo Skarbowe” 1926, nr 5, s. 28–32; P. Michalski, Reforma podatkowa, „Ekonomista” 4, 1927, s. 104–129. 30 Dz. U. 1926, nr 63, poz. 376; W. Morawski, Polityka gospodarcza rządu..., s. 103; Pobieranie 10% dodatku do podatków bezpośrednich, „Przemysł i Handel” 1926, z. 29, s. 873; Przedłużenie poboru 10% nadzwyczajnego dodatku do niektórych podatków i opłat stemplowych, „Polska Gospodarcza” 1930, z. 16, s. 721–722; T. Zaremba, Dodatki do podatków, „Polska Gospodarcza” 1934, z. 45, s. 1393–1395. 29 Polityka podatkowa II Rzeczypospolitej 147 Sejmu II kadencji, a cały dorobek ustawodawczy tego okresu stanowiła ostateczna unifikacja – przeprowadzona za pomocą rozporządzeń prezydenckich – opodatkowania cukru oraz olejów mineralnych. Co więcej, minister Czechowicz, przez trzy lata zapowiadający reformę, zdążył jeszcze przed odejściem ze stanowiska ogłosić w 1929 r. brak możliwości jej dokonania ze względu na pogarszającą się sytuację budżetową państwa31. W kolejnych latach polityka podatkowa ukierunkowana była przede wszystkim na ratowanie spadających dochodów skarbowych. Służyć temu miały zarówno sukcesywnie wprowadzane nowe daniny (podatek od energii elektrycznej, nadzwyczajny podatek dochodowy od niektórych zajęć zawodowych, stały podatek majątkowy, podatek od uboju, spożywcze podatki od tłuszczów, kwasu węglowego i cukru skrobiowego oraz specjalny podatek od wynagrodzeń z funduszów publicznych), wspomniane już nadzwyczajne dziesięcio-, później piętnastoprocentowe dodatki do podatków już obowiązujących oraz realny, a w niektórych wypadkach nawet nominalny wzrost obciążeń fiskalnych. Stawki podatkowe z reguły bowiem pozostawały w najlepszym wypadku niezmienne, a to w warunkach deflacji oznaczało realne podniesienie poziomu opodatkowania. W przypadku zaś części obciążeń nastąpiły w okresie kryzysu podwyżki obowiązujących podatków, zwłaszcza pośrednich (wzrost stawek podatków od piwa i wina w 1931 r.) oraz pobieranych przez monopole (podwyżki cen soli, zapałek i wyrobów spirytusowych na początku dekady). Skutkiem tak ukierunkowanej fiskalnie polityki podatkowej stało się wyraźne zwiększenie obciążeń podatkowych społeczeństwa (w latach kryzysu obciążenia te sięgnęły blisko 30% dochodu, podczas gdy w okresie dobrej koniunktury nie przekraczały 20%) oraz realny wzrost wpływów fiskalnych państwa w latach trzydziestych – w oparciu o wskaźnik cen hurtowych można uznać, że już w 1933/1934 r. przekroczyły one poziom z 1929/1930 r., później zaś były od niego wyższe o 20–30%32. 31 SS Sejmu, Okres II, pos. 48, 8 II 1929, Minister skarbu Gabriel Czechowicz w debacie nad preliminarzem budżetowym Ministerstwa Skarbu, łamy 42–44; J. Jakubowski, Przed reformą podatkową, „Tygodnik Handlowy” 1927, nr 45, s. 11; M. Łapa, dz. cyt., s. 179–187; W. Morawski, Od marki do złotego..., s. 136–137; Zapowiedź reformy podatkowej przez ministra skarbu p. Czechowicza, „Dziennik Poznański” 1927, nr 188, s. 6. 32 Debata nad sytuacją finansową Państwa w komisji budżetowej Sejmu, „Gazeta Polska” 1932, nr 28, s. 5; Z. Knakiewicz, Deflacja polska 1930–1935, Warszawa 1967, s. 201–222; W.R., Śruba podatkowa czy inne przyczyny, „Dziennik Poznański” 1933, nr 20, s. 8; J. Szpunar, dz. cyt., s. 239–268; W. Zawadzki, Przedłożenia podatkowe rządu, „Polska Gospodarcza” 1931, z. 43, s. 1473–1475; obliczenia własne; nt. polityki cen monopolowych w okresie kryzysu zob. P. Grata, Monopole skarbowe..., s. 283–289. 148 Paweł Grata Mimo generalnie fiskalnej orientacji polityki podatkowej pierwszej połowy lat trzydziestych pojawiły się w niej w tym czasie również pewne działania bardziej ukierunkowane na osiąganie celów ogólnogospodarczych. Zaliczyć do nich można ustawę o ulgach w państwowym podatku przemysłowym z 11 XII 1931 r., ograniczenie zakresu podatku od kapitałów i rent w 1930 r. oraz wprowadzenie ulg inwestycyjnych w 1933 r., a także zainicjowaną w 1932 r. obniżkę niektórych cen monopolowych. Do działań przygotowujących zasadnicze zmiany w polityce podatkowej zaliczyć należy częściowo również regulacje wprowadzone z inicjatywy ministra Władysława Zawadzkiego, który podejmując w 1935 r. kolejną już próbę zrównoważenia budżetu, postawił na zwiększenie dochodów podatkowych za pomocą podwyżki wpływów z podatku dochodowego, zwiększenie poziomu dodatku nadzwyczajnego do podatków bezpośrednich oraz wprowadzenie kilku nowych obciążeń, ze specjalnym podatkiem od wynagrodzeń z funduszy publicznych na czele (dekret z 15 XI 1935 r.)33. Trwałe odwrócenie dotychczasowych tendencji w polityce fiskalnej przyniósł jednak dopiero przełom lat 1935 i 1936, gdy nowy minister skarbu Eugeniusz Kwiatkowski przystąpił, wraz ze stopniową poprawą koniunktury, do działań na rzecz uproszczenia oraz częściowej reformy systemu podatkowego. Do pierwszych zaliczyć należy przede wszystkim przeprowadzone w oparciu o uprawnienia dekretowe prezydenta scalenie większości podatków bezpośrednich (dochodowy, przemysłowy, od nieruchomości, od kapitałów i rent) z obowiązującymi wcześniej nadzwyczajnymi dodatkami do nich. Podobne znaczenie miała likwidacja części z pobieranych wcześniej opłat stemplowych, które włączono do podatku przemysłowego, analogicznie stało się z daniną majątkową, która również została wliczona do podatku przemysłowego oraz budynkowego i jako odrębne obciążenie dotyczyła już tylko podległych jej gruntów. Dalsze działania na rzecz upraszczania sytemu przyniosły likwidację nadzwyczajnego podatku od niektórych zajęć zarobkowych oraz dekret Prezydenta z 4 XII 1936 r. o zmianie przepisów o podatku Dz. U. 1930, nr 10, poz. 67; 1931, nr 112, poz. 881; 1935, nr 81, poz. 501; nr 82, poz. 503; nr 85, poz. 518; W.M. Zawadzki, Polityka finansowa Polski w okresie 1931– –1935, oprac. Z. Landau, J. Tomaszewski, KH, 1965, nr 1, s. 144–149; Budżet przyszłoroczny jest realny. Dyskusja nad gospodarką Min. Skarbu w komisji budżetowej, „Dziennik Poznański” 1934, nr 25, s. 2; S. Głąbiński, Zarys nowszego ustawodawstwa skarbowego w Polsce, Lwów 1933, s. 17–18; S. Wartalski, Przebudowa systemu podatku obrotowego, „Tygodnik Handlowy” 1932, nr 1, s. 19–21. Znaczącym osiągnięciem okresu urzędowania ministra Zawadzkiego stała się uchwalona 15 III 1934 r. ordynacja podatkowa; por. Dz. U. 1934, nr 39, poz. 346; B.O., Wejście w życie ordynacji podatkowej, „Przegląd Gospodarczy” 1934, nr 23, s. 824–826. 33 Polityka podatkowa II Rzeczypospolitej 149 gruntowym, który zunifikował pobór tego podatku w całym kraju (wciąż zróżnicowane pozostawały, ze względu na niedokończony proces klasyfikacji gruntów, stawki podatku)34. Przeprowadzenie działań porządkujących system fiskalny oraz dalsza poprawa sytuacji skarbowej pozwoliły Kwiatkowskiemu na przejście do realizacji tzw. małej reformy podatkowej. Jej założenia, przedstawione w Sejmie 1 XII 1937 r., opierały się zarówno na ściśle związanym z programem inwestycyjnym rządu wzmocnieniu zakresu ulg inwestycyjnych w opodatkowaniu działalności gospodarczej, jak i na ważnych zmianach w samym systemie podatkowym. Najważniejszą zmianą stać się miało oczekiwane od kilkunastu lat ujednolicenie poboru podatku przemysłowego, który do tej pory składał się z dwóch praktycznie odrębnych świadczeń (obowiązku wykupu świadectwa przemysłowego oraz podatku od obrotu). Poza tym plan Kwiatkowskiego zakładał zryczałtowanie podatku dochodowego dla drobnych płatników, obniżenie specjalnego podatku od uposażeń z funduszy publicznych oraz przyznanie ministrowi skarbu prawa do obniżania stawek podatków pośrednich35. Dwie zasadnicze ustawy z pakietu Sejm przyjął wiosną 1938 r., gdy 9 kwietnia uchwalono ustawę o ulgach inwestycyjnych, 4 maja zaś o podatku obrotowym. Pierwsza przyznawała ulgi i zwolnienia w zakresie podatków od nieruchomości, dochodowego, specjalnego od wynagrodzeń publicznych, lokalowego oraz niektórych opłat stemplowych, przynosząc nie tylko zachętę dla inwestorów, ale obniżając generalnie ciężar obciążenia podatkowego. Ustawa o podatku obrotowym znosiła ostatecznie świadectwa przemysłowe, wprowadzając jednolity podatek od obrotu dla przedsiębiorstw przemysłowych i handlowych, upoważniła również ministra skarbu do wprowadzania scalonego podatku obrotowego dla poszczególnych grup produktów. Odpowiednie rozporządzenia w tej materii ukazały się na początku 1939 r., a nowym sposobem opodatkowania objęto cement, cukier, artykuły monopolowe, wódki gatunkowe, piwo, wino, ocet, kwas octowy i drożdże. Również na początku 1939 r. wprowadzono możliwość ryczałtowego opłacania podatku dochoDz. U. 1935, nr 56, poz. 363; 1936, nr 3, poz. 14–15; nr 85, poz. 593; Bilans działalności dekretowej rządu, „Dziennik Poznański” 1936, nr 13, s. 1; Dr W.H., Klasyfikacja gruntów dla celów podatkowych, „Czasopismo Skarbowe” 1935, z. 11, s. 689–692; K.S., Komisja Podatkowa, „Polska Gospodarcza” 1936, z. 3, s. 101–102; B.Sk., Dekretowe ustawodawstwo podatkowe, „Przegląd Gospodarczy” 1935, nr 24, s. 809–812. 35 SS Sejmu, Okres IV, poz. 60, 1–2 XII 1937, Exposé ministra skarbu Eugeniusza Kwiatkowskiego, łamy 47–48; A. Grajewski, Reforma podatku przemysłowego, „Czasopismo Skarbowe” 1938, z. 1, s. 20–24; S. Kowalik, Nowelizacja podatku dochodowego, „Polska Gospodarcza” 1938, z. 5, s. 171–172. 34 150 Paweł Grata dowego przez część jego płatników, a drugim posunięciem zmniejszającym wysokość obciążeń dochodu stało się obniżenie wymiaru podatku specjalnego od wynagrodzeń z funduszy publicznych (został on ostatecznie zniesiony i włączony do podatku dochodowego już po agresji niemieckiej, na początku września 1939 r.)36. Mała reforma podatkowa i korespondujące z nią działania nie przyniosły wprawdzie rewolucji w polskim systemie fiskalnym, stały się jednak pierwszą realną próbą jego przebudowy podjętą w całym okresie 1926–1939. Został on uproszczony, wprowadzono najbardziej oczekiwaną przez sfery gospodarcze reformę podatku przemysłowego, nastąpiło też pewne zmniejszenie obciążeń fiskalnych. Mimo że nadal aktualne pozostawały postulaty dalszej reformy (konieczność zwiększenia liczby płatników podatku dochodowego, ostateczna unifikacja podatku gruntowego, zrównanie obciążeń grup osiągających takie same dochody, upowszechnienie scalonego podatku obrotowego, obniżenie stawek podatków pośrednich oraz dalsze uproszczenie systemu opłat skarbowych), politykę podatkową drugiej połowy lat trzydziestych można uznać za wreszcie kreatywną, a nie tylko poddającą się aktualnym uwarunkowaniom i wpływom koniunktury. Poza tym jej cele stawały się w coraz większym stopniu wielopłaszczyznowe (ogólnogospodarcze), nie zaś ukierunkowane, jak wielokrotnie wcześniej, na kliniczny wręcz fiskalizm37. Co istotne, skutkiem stopniowo zachodzących w latach trzydziestych zmian w systemie podatkowym stały się w drugiej połowie dekady ważne i symptomatyczne przesunięcia w strukturze wpływów budżetowych z danin publicznych. O ile jeszcze w latach kryzysu dochody z monopoli i podatków pośrednich sięgały łącznie ponad 50%, przy wpływach z podatków bezpośrednich niewiele przekraczających poziom 30%, o tyle w ostatnim roku przed wybuchem wojny podatki bezpośrednie osiągnęły już 39% udziału w dochodach z danin i mono36 Dz. U. 1938, nr 26, poz. 224; nr 34, poz. 292; H. Fisch, Reforma podatku obrotowego, „Gazeta Bankowa” 1939, nr 4, s. 66–68; Gr., Ustawa o podatku obrotowym, „Polska Gospodarcza” 1938, z. 20, s. 791–793; Z. Landau, J. Tomaszewski, Gospodarka Polski międzywojennej 1918–1939, t. 4: Lata interwencjonizmu państwowego (1936– –1939), Warszawa 1989, s. 372–373; Jeszcze o ryczałcie podatku obrotowego i dochodowego, „Przegląd Handlowy” 1939, nr 4, s. 21–22; Wojenny budżet i zarządzenia finansowe, „Codzienna Gazeta Handlowa” 1939, nr 201, s. 1. 37 Katalog postulatów stawianych tuż przed wojną przed dalszą reformą systemu podatkowego; por. Druki Sejmowe, Okres V, druk nr 100, cz. 8, Sprawozdanie Komisji Budżetowej o preliminarzu budżetowym Ministerstwa Skarbu na 1939/1940 r., s. 1–3; Budżet Ministerstwa Skarbu w obradach Komisji Budżetowej Sejmu, „Codzienna Gazeta Handlowa” 1939, nr 30, s. 3. Polityka podatkowa II Rzeczypospolitej 151 poli, a wliczając w to dochody z traktowanego jako nadzwyczajny, ale stricte dochodowego podatku od wynagrodzeń z funduszy państwowych, uzyskały partycypację na poziomie 44%, czyli zrównały się pod tym względem z obejmującym akcyzę i monopole opodatkowaniem spożycia (ponad 40% wpływów z podatków bezpośrednich przynosił już w tym czasie podatek dochodowy)38. Uwagi końcowe Całokształt polityki podatkowej II Rzeczypospolitej wymyka się jednoznacznej ocenie. Po dwudziestu latach niepodległości nadal stała ona bowiem przed kolejnymi wyzwaniami systemowymi, których ewentualną realizację przerwał wybuch II wojny światowej. Przy wszystkich, w większości niekorzystnych, uwarunkowaniach historycznych, gospodarczych, społecznych oraz politycznych, za najważniejsze jej osiągnięcie uznać należy budowę własnego zunifikowanego systemu podatkowego, pozwalającego na generowanie odpowiednich z punktu widzenia budżetu wpływów skarbowych (z wyraźnym wyjątkiem w okresie Wielkiego Kryzysu). Z drugiej jednak strony był to system dosyć skomplikowany, niekoniecznie sprawiedliwy i oparty w dużej mierze na opodatkowaniu spożycia, a więc drenażu, zwłaszcza w okresie kryzysu, uboższych warstw społeczeństwa. Polityka podatkowa państwa dążyła wprawdzie do zmian w tym względzie, ale odbywało się to głównie w warstwie deklaracji, faktyczne zaś reformy rozpoczęto dopiero tuż przed wojną. Także wtedy pojawił się tak oczekiwany wzrost znaczenia podatków bezpośrednich w strukturze wpływów budżetowych, wynikający nie tylko ze wzrostu obciążeń, ale również z podejmowanych w tym czasie prób racjonalizacji systemu podatkowego. Przykładem tego były zmiany w podatku przemysłowym, likwidacja wielu nadzwyczajnych dodatków do podatków bezpośrednich czy też wprowadzenie systemu ulg podatkowych, ukierunkowanych na osiąganie za pomocą polityki podatkowej celów nie tylko fiskalnych. W kontekście wskazanych niepowodzeń polskiej polityki podatkowej pamiętać należy o tym, że często podnoszona nieskuteczność w dążeniu do budowy nowoczesnego systemu podatkowego była w dużej mierze skutkiem struktury społeczno-gospodarczej II Rzeczypospolitej, Szerzej nt. ewolucji struktury wpływów podatkowych zob. P. Grata, Monopole skarbowe..., s. 87–100. 38 152 Paweł Grata a formułowane na ten temat w całym niemal okresie międzywojennym krytyczne opinie stanowiły raczej wyraz ambitnych aspiracji niż wynikały z przekonania o zasadniczych błędach prowadzonych w określonych warunkach działań. Co więcej, wbrew popularnym również w historiografii twierdzeniom, można nawet zaryzykować tezę, że zaniechanie w drugiej połowie lat dwudziestych reformy podatkowej, której jednym z ważnych filarów miało być zmniejszenie obciążeń fiskalnych, pozwoliło na zminimalizowanie rozmiarów deficytów budżetowych w okresie załamania kryzysowego. Reforma została zapoczątkowana dopiero dekadę później, a kierunek dokonujących się w polityce podatkowej zmian wciąż u schyłku okresu międzywojennego pozostawał otwarty. Działania podjęte przez wicepremiera Eugeniusza Kwiatkowskiego stanowić miały jedynie wstęp do zasadniczej reformy systemu podatkowego, jednak wybuch wojny nadzieje na nią przekreślił. Z drugiej strony utrzymujący się priorytet zasady równowagi budżetowej wyraźnie ograniczał możliwości głębszych zmian w ustroju podatkowym, zwłaszcza takich, które mogłyby znacząco zmniejszyć wpływy do budżetu. Zatem mimo że postępy w dążeniu do budowy przejrzystego, sprawiedliwszego i nowoczesnego systemu podatkowego były coraz bardziej widoczne, za najistotniejszą cechę charakterystyczną polskiej polityki podatkowej ostatnich lat przed wybuchem wojny uznać należy daleko posuniętą ostrożność. Sam zaś system podatkowy państwa traktować trzeba z punktu widzenia analizy jego polityki podatkowej jako byt nigdy niedokończony. Paweł Grata The Tax Policy of the Second Republic. An Outline (Summary) From the very outset, the Second Polish Republic’s tax policy was fraught with many problems, the elimination of which gave rise to a great number of difficulties, while the resultant tasks went far beyond the traditional understanding of the term. The need to unify the previously existing tax systems in pre-war Polish lands, the need to obtain adequate revenues for the State budget, and endeavouring to create a tax system that would provide sufficient funds allowing Polish society and the economy to fulfil its potential, were only some of the most important challenges facing the authors of the Polish fiscal policy. From the point of view of its goals and activities, this policy can be divided into two main periods. The first, which lasted until the mid-1920s, included Polityka podatkowa II Rzeczypospolitej 153 the unification of the existing fiscal solutions and the construction of a framework for the tax system. In the second period, despite the reform that had already been announced at the very outset, the tax policy was focused primarily on achieving short-term objectives, and openly neglected any systemic changes. It was only in the last three years, just before the outbreak of World War II, that the so-called small tax reform was brought in, which was to become the first step towards major changes in the system. In this way, after twenty years of independence, the Second Polish Republic was still facing new challenges whose eventual realisation was interrupted by German aggression. The assessment of the actions carried out under this policy has to be ambivalent, because apart from any real success, the policy in question also had evident failures and by the end of the 1930s, the tax system which the Poles had worked so hard to build was still incomplete. Paweł Grata – Katedra Politologii/Instytut Historii Uniwersytetu Rzeszowskiego; e-mail: [email protected]. ROCZNIKI DZIEJÓW SPOŁECZNYCH I GOSPODARCZYCH Tom LXXII – 2012 MACIEJ TYMIŃSKI CENTRALNIE PLANOWANA „UCIECZKA Z PERYFERII” WZROST GOSPODARCZY POLSKI NA TLE HISZPANII W LATACH 1950–1975 W okresie rewolucji przemysłowej, a według niektórych badaczy już w czasach nowożytnych, doszło do rozejścia się gospodarek Europy Zachodniej (Anglii, Holandii) z gospodarkami pozostałych regionów na świecie. Dokonała się – jak to ujął Kenneth Pomeranz – Wielka Dywergencja1, wyłoniło się centrum, w którym prym wiodła pierwsza gospodarka przemysłowa Wielkiej Brytanii, oraz peryferie – kraje, których potencjał ekonomiczny znacznie ustępował tym zaliczanym do grupy wysokorozwiniętych. W efekcie kraje zapóźnione stanęły przed wyzwaniem dogonienia wysokorozwiniętych gospodarek z centrum, czyli ucieczki z gospodarczych peryferii. Problem ten był wielokrotnie poruszany zarówno przez ekonomistów2, jak i historyków gospodarczych3. Jedną z głośniejszych jest hipoteza postawiona przez Kevina O’Rourke’a i Jeffreya Williamsona, głosząca, że w warunkach szybkiego rozwoju gospodarczego pod koniec XIX w. (globalizacji) następowała konwergencja pomiędzy niektórymi K. Pomeranz, The Great Divergence. China, Europe, and the Making of the Modern World Economy, Princeton 2000; na szybki wzrost gospodarki Europy Zachodniej (Holandii i Anglii) i powstanie Małej Dywergencji już w czasach nowożytnych wskazuje Jan Luiten van Zanden, The Long Road to the Industrial Revolution. The European Economy in a Global Perspective, 1000–1800, Leiden 2009. 2 Zob. np. W.W. Rostow, The Stages of Economic Growth: a Non-Communist Manifesto, Cambridge 1960. 3 Zob. np. A. Gerschenkron, Economic Backwardness in Historical Perspective. A Book of Essays, Cambridge, Mass. 1962; P. Bairoch, The Economic Development of the Third World Since 1900, London 1975; krajami Europy Środkowo-Wschodniej w okresie komunistycznym i kwestią zapóźnienia zajmował się I.T. Berend, Central and Eastern Europe 1944–1993. Detour from the Periphery to the Periphery, Cambridge 1996. 1 156 Maciej Tymiński krajami europejskich peryferii a krajami wysokorozwiniętymi4. Do podobnych wniosków doszedł David Good, badający monarchię Habsburgów5. O’Rourke i Williamson wskazują jednocześnie, że nie wszystkim krajom europejskim udała się pogoń za krajami centrum, o takim niepowodzeniu można mówić m.in. w przypadku krajów Europy Środkowo-Wschodniej i Południowej. Potwierdzają to badania Ivána Berenda i György Ránkiego, którzy nie znaleźli dowodów na zbliżanie się zacofanej gospodarki wschodnioeuropejskiej do wysokorozwiniętych krajów Europy Zachodniej6. Podobne zdanie prezentuje Andrew Janos, wskazując raczej na dywergencję niż konwergencję7. Lata po II wojnie światowej – podobnie jak schyłek XIX w. – były okresem globalizacji i szybkiego rozwoju gospodarki światowej. Jeśli zatem przyjąć hipotezę Williamsona i O’Rourke’a, był to czas korzystny dla nadrabiania różnic dzielących peryferia od wysokorozwiniętego centrum. Po 1945 r. wiele zacofanych krajów podjęło taką próbę, przy czym charakterystyczna dla tego okresu była silna pozycja państwa jako kluczowego gracza w procesach modernizacyjnych8. Ważnym elementem polityki nadrabiania zapóźnienia gospodarczego był również silny nacisk na industrializację. System gospodarki centralnie planowanej, który po II wojnie światowej zainstalowano w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, można w jakimś sensie traktować jako specyficzny projekt modernizacyjny. Badacze historii gospodarczej krajów bloku wschodniego wyróżniają w okresie kilkudziesięciu lat istnienia gospodarek nakazowych dwie fazy ich rozwoju. Pierwszy etap charakteryzował się szybką industrializacją i wzrostem potencjału tych krajów, drugi stagnacją i rosnącą luką technologiczną w porównaniu z krajami wysokorozwiniętymi. W tym 4 K.H. O’Rourke, J.G. Williamson. Globalization and History. The Evolution of a Nineteenth-Century Atlantic Economy, Cambridge 2000. 5 D. Good, Rethinking Economic Performance in Central and Eastern Europe, 1870–1989. Old Narratives and New Evidence, w: Liberalization and its Consequences. A Comparatove Perspective on Latin America and Eastern Europe, red. W. Baer, J.L. Love, Cheltenham 2000. 6 I.T. Berend, G. Ránki, The European Periphery and Industralization 1780–1914, Cambridge 1990. 7 A.C. Janos, The Politics of Backwardness in Hungary, 1825–1945, Princeton 1982; tenże, East Central Europe in the Modern World. The Politics of the Borderlands from Pre- to Postcommunism, Stanford 2000. 8 Por. np. C. Johnson, MITI and the Japanese Miracle. The Growth of Industrial Policy. 1925–1975, Stanford 1982; The Developmental State, red. M. Woo-Cumings, Ithaca 1999; A. Kohli, State-directed Development. Political Power and Industrialization in the Global Periphery, Cambridge 2004. Centralnie planowana „ucieczka z peryferii” 157 kontekście część autorów wskazuje, że do połowy lat siedemdziesiątych system centralnego planowania można uważać za efektywny w stymulowaniu szybkiego rozwoju, przejawiającego się w wysokim wzroście gospodarczym. Jedną z ostatnich interpretacji mieszczących się w tym nurcie jest praca Roberta Allena, który sugeruje, że dzięki uruchomieniu nadwyżek siły roboczej i bardzo wysokiej akumulacji Rosja sowiecka przeszła proces szybkiej modernizacji kraju9. W odniesieniu do Polski Jacek Kochanowicz podkreśla, że choć nie można w okresie PRL mówić o konwergencji, to do połowy lat siedemdziesiątych, dzięki procesowi industrializacji i wysokim wzrostom system gospodarczy PRL okazał się skuteczny w promowaniu rozwoju kraju10. Odmienną interpretację niż Allen, i w pewnym stopniu Kochanowicz, prezentuje w swoich studiach porównawczych Witold Orłowski. Wskazuje on, że w całym okresie powojennym gospodarka komunistyczna „zdecydowanie zawiodła zarówno w wymiarze makroekonomicznym jak i mikroekonomicznym”, a „obietnica […] industrialnego skoku – okazała się fikcją”11. Nie da się zanegować, że po II wojnie światowej zakres programów industrializacyjnych był ogromny nie tylko w ZSRR, ale również w pozostałych krajach bloku sowieckiego. Niemniej jednak wydaje się uzasadnione sprawdzenie, czy istotnie można mówić o sukcesie gospodarki planowej w krajach Europy Wschodniej do połowy lat siedemdziesiątych XX w. Jeśli wzrost krajów tego regionu w omawianym okresie ma być traktowany jako sukces, to powinny one rozwijać się w szybszym, a przynajmniej w podobnym tempie jak zapóźnione gospodarczo państwa Południa Europy (Hiszpania, Grecja, Portugalia), które w okresie międzywojennym znajdowały się na poziomie rozwoju zbliżonym do regionu Europy Środkowo-Wschodniej. Byłby to dowód, że przyjęty w krajach Europy Środkowo-Wschodniej model unowocześnienia gospodarki był bardziej efektywny niż rozwiązania zastosowane do poprawy sytuacji gospodarczej w krajach śródziemnomorskich. 9 R.C. Allen, Farm to Factory. A Reinterpretation of the Soviet Industrial Revolution, Princeton–Oxford 2003. 10 J. Kochanowicz, Polska w epoce nowoczesnego wzrostu gospodarczego, w: Modernizacja Polski. Struktury, agencje, reżimy instytucjonalne, red. W. Morawski, Warszawa 2009, s. 153–180. 11 W.M. Orłowski, W pogoni za straconym czasem. Wzrost gospodarczy w Europie Środkowo-Wschodniej 1950–2030, Warszawa 2010, s. 123. Podobną opinię w swoich opracowaniach nt. rozwoju gospodarki PRL prezentuje również Grzegorz Wojtowicz (Trendy i ewolucja. Dzieje gospodarcze ziem polskich, Warszawa 2006); zob. również pracę poświęconą różnym aspektom rozwoju gospodarki PRL: Modernizacja czy pozorna modernizacja. Społeczno-ekonomiczny bilans PRL, red. J. Chumiński, Wrocław 2010. 158 Maciej Tymiński W celu rozstrzygnięcia tej kwestii zostanie przeprowadzone porównanie gospodarek Polski i Hiszpanii, ponieważ kraje te dysponowały podobnymi potencjałem ludnościowym i wielkością terytorium. Analiza będzie polegała na zestawieniu poziomów produktów krajowych brutto oraz wzrostów gospodarczych per capita w latach 1950–1975 i sprawdzeniu, który z badanych krajów miał wyższe stopy wzrostu w tym okresie oraz jakie były przyczyny ewentualnych różnic. Wykorzystam w tym celu dane opracowane w The Groningen Growth and Development Centre (GGDC), które jako jedyne przedstawiają szacunki PKB dla obydwu krajów w całym badanym okresie (zob. część 1). Praca została podzielona na pięć części. W pierwszej zostaną przedstawione metody szacowania PKB, ich słabości i zalety oraz użyteczność dostępnych baz danych dla niniejszego badania. W drugiej zajmę się problemem wzrostu gospodarczego, kwestią zapóźnienia i próbami doganiania przez kraje peryferyjne gospodarek wysokorozwiniętych. W trzeciej ukażę proces rozwoju krajów komunistycznych, scharakteryzuję zarówno fazę wzrostu do połowy lat siedemdziesiątych, jak i późniejszy okres stagnacji. W czwartej zostanie przeprowadzona analiza porównawcza produktów krajowych i wzrostów gospodarczych Polski i Hiszpanii z próbą wskazania na potencjalne przyczyny występujących różnic. Wreszcie w ostatniej części dokonane zostanie rozszerzenie wcześniejszych rozważań poprzez zestawienie wielkości gospodarek środkowo-wschodniej i południowej Europy. Pozwoli to ostatecznie rozstrzygnąć, czy istotnie można mówić o względnej skuteczności systemu nakazowego do połowy lat siedemdziesiątych XX w. 1. Szacowanie PKB i jego porównywalność Porównanie tempa rozwoju różnych gospodarek narodowych wymaga dobrania odpowiedniego instrumentu pozwalającego względnie obiektywnie ocenić różnice pomiędzy badanymi krajami. Najczęściej używanym narzędziem pozwalającym na takie porównanie jest PKB per capita oraz stopa wzrostu gospodarczego, również na głowę mieszkańca. Niemniej trzeba zaznaczyć, że rozwój – czy węziej: wzrost gospodarczy – są zjawiskami niezmiernie złożonymi i takie miary jak PKB per capita czy stopa wzrostu gospodarczego nie dają pełnego obrazu stanu gospodarek, a jedynie jego niedoskonałe przybliżenie. Jak podkreślał Richard Nelson, wspomniane mierniki ukazują tylko niewielką część „empirycznej wiedzy, jaką na ten temat mają ekonomiści”12. Pomimo 12 R.N. Nelson, The Sources of Economic Gowth, Cambridge, Mass. 1996, s. 6. Centralnie planowana „ucieczka z peryferii” 159 swoich słabości mierniki PKB i wzrostu gospodarczego pozwalają na zbadanie podstawowych tendencji w gospodarce. Możliwe stało się to za sprawą udoskonalenia metod badania produktu krajowego. Zainteresowanie informacjami dotyczącymi rozmiarów potencjału produkcyjnego, wielkości przemysłu czy siły roboczej wzrosło w czasie II wojny światowej. Duże postępy w tej dziedzinie miały przede wszystkim biura badawcze w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Po wojnie prace nad szacunkami wielkości gospodarek jeszcze się nasiliły, m.in. ze względu na potrzebę określenia potencjału poszczególnych krajów uczestniczących w planie Marshalla. Efektem było wprowadzenie przez Organizację Europejskiej Współpracy Gospodarczej (OEEC), poprzedniczkę Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD), metody obliczania PKB opracowanej przez Richarda Stone’a13 – System of National Accounts (SNA), która następnie zaczęła być stosowana przez ONZ oraz większość krajów wysokorozwiniętych. SNA jest nadal powszechnie stosowanym sposobem kalkulowania produktu poszczególnych państw czy całych regionów. PKB liczony według tej metody stanowi sumę wartości rynkowej dóbr i usług finalnych wytworzonych w ciągu roku. Przy wszystkich swoich zaletach sposób szacowania PKB zaproponowany przez Stone’a, a później poprawiany przez jego następców, jest obarczony pewnymi słabościami. Przede wszystkim nie bierze on pod uwagę różnic wynikających z odmiennej siły nabywczej wynagrodzeń otrzymywanych w poszczególnych krajach (innej wysokości cen tych samych towarów i usług na różnych rynkach lokalnych). W konsekwencji szacunki dochodów wyliczane według tej metody zaniżają poziom życia w regionach zapóźnionych w porównaniu do krajów na wyższym poziomie rozwoju. Problem nieadekwatności wyliczeń PKB przy porównywaniu potencjału różnych krajów zredukowało zastosowanie parytetu siły nabywczej (purchasing power parity – PPP). Pionierem tej metody był Milton Gilbert, który w latach pięćdziesiątych XX w., wspólnie m.in. z Irvingiem Kravisem, estymował PKB metodą parytetu siły nabywczej w celu porównania rzeczywistego poziomu wydatków w USA i siedmiu krajach europejskich14. Od 1968 r. Irving Kravis, Alan Heston i Robert Summers 13 R. Stone, pracujący wcześniej wspólnie z J.E. Meadem, po raz pierwszy zaprezentował swój system obliczeń w 1947 r. w publikacji Definition and Measurement of National Income and Related Totals, Appendix to Measurement of National Income and Construction of Social Accounts, Geneva 1947. 14 Zob. M. Gilbert, I.B. Kravis, An International Comparison of National Products and Purchasing Power of Currencies, Paris 1954; M. Gilbert i in., Comparative National Products and Price Levels, Paris 1958. 160 Maciej Tymiński w ramach projektu ICP (International Comparison Project) kontynuowali prace nad metodą PPP. Ich dziełem jest zbiór danych estymowanych przy pomocy PPP odnośnie do m.in. poziomu PKB. Wyniki tych prac są na bieżąco aktualizowane i obejmują obecnie niemal 190 krajów na świecie. Publikacją tych danych zajmuje się założony w 1990 r. The Center for International Comparisons at the University of Pennsylvania (CICUP), którym kierują Alan Heston i Robert Summers15. Zastosowanie parytetu siły nabywczej, opierającego się na wyliczeniu dla poszczególnych krajów wartości wspólnego koszyka dóbr i usług, ma jednak również swoje ułomności. Przede wszystkim istotne jest, jakie elementy i w jakich proporcjach znajdą się w badanym koszyku oraz czy są one tak samo reprezentatywne dla wszystkich krajów. Znaczącym problemem jest również kompozycja koszyka ze względu na zmiany zachodzące w czasie – pewne produkty, które były ważne w przeszłości, obecnie nie są już tak poszukiwane, a jednocześnie pojawiły się nowe towary, których w przeszłości w ogóle nie było. Przy wszystkich swoich wadach przedstawione metody mierzenia wielkości gospodarek i porównywania rozwoju różnych krajów dają szansę nie tylko na uchwycenie współczesnych trendów, ale również otwierają możliwości dla badań nad przeszłością. Podkreślał to m.in. Simon Kuznets, który poświęcił znaczną część swojej uwagi analizom okresu rewolucji przemysłowej i badaniu danych dotyczących XIX w. Badacze zajmujący się historią gospodarczą starają się wykorzystywać metody szacowania rozmiarów produkcji dla określenia wielkości podstawowych mierników wzrostu gospodarek w XIX i XX w., a także dla wcześniejszych okresów16. Wśród osób szczególnie zasłużonych dla kalkulacji historycznych miar produktu krajowego należy wymienić dwóch badaczy – Paula Bairocha i Angusa Maddisona. Pierwszy z nich w swoich badaniach koncentrował się przede wszystkim na kwestiach związanych z rozwojem krajów zacofanych, udowadniając m.in., że eksploatacja kolonii nie była niezbędna dla rozkwitu gospodarki przemysłowej w metropoliach17. W połowie lat siedemdzieA. Heston, R. Summers, B. Aten, Penn World Table Version 7.0, Center for International Comparisons of Production, Income and Prices at the University of Pennsylvania, http://pwt.econ.upenn.edu, V 2011. 16 W ostatnich latach powstało wiele publikacji, w których szacowane są wielkości mierników dla często bardzo odległych czasów, zob. np. B.R. Mitchell, International Historical Statistics: Europe, 1750–1988, New York 1992; tenże, International Historical Statistics: The Americas, 1750–1988, New York 1993; tenże, International Historical Statistics: Africa, Asia and Oceania, 1750–1988, New York 1995. 17 P. Bairoch, Economics and World History: Myths and Paradoxes, Chicago 1993, s. 97; zob. również: tenże, The Economic Development... 15 Centralnie planowana „ucieczka z peryferii” 161 siątych ubiegłego wieku Bairoch opracował zestawienie wielkości produktów krajowych brutto dla Europy dla lat 1800–197518. Jego praca jest nadal jednym z punktów odniesienia przy badaniach nad rozwojem gospodarczym Europy w XIX i XX w., choć od tego czasu wielu badaczy podjęło się estymacji historycznych produktów krajowych, udoskonalając metody ich szacowania. Maddison i kierowany przez niego ośrodek The Groningen Growth and Development Centre odegrali szczególną rolę w dziele tworzenia historycznych danych dla różnych krajów i regionów19. W swoich szacunkach Maddison, jego współpracownicy i następcy wychodzą od produktów krajowych brutto dla 1990 r., obliczonych według parytetu siły nabywczej w dolarach umownych20, by następnie odtworzyć PKB z wcześniejszych lat, korzystając z indeksów skonstruowanych z wykorzystaniem danych statystycznych z poszczególnych państw. Metoda wprowadzona przez Maddisona do szacowania danych statystycznych jest nieustająco udoskonalana, a wyniki kalkulacji są na bieżąco korygowane i publikowane na stronach Conference Board21. W opinii wielu badaczy dziejów gospodarczych szacunki sporządzone przez Maddisona i jego następców charakteryzują się bardzo wysoką jakością. Jak pisze Leandro Prados de la Escosura: „najlepszymi szacunkami są te autorstwa Maddisona, który w swoich ostatnich pracach przeprowadził rygorystyczne badanie najlepszych miar PKB dla 56 krajów, uwzględniając różne dostosowania ze względu na raporty rachunków narodowych i zmiany granic”22. Należy przy tym zaznaczyć, że tablice przygotowane przez zespół Maddisona sięgają niezwykle daleko wstecz, aż do początków naszej ery. Można mieć wątpliwości co do rzeczywistej wartości szacunków przygotowanych dla najdawniejszych epok, te problemy wskazuje cytowany Prados de la Escosura, Tenże, European Gross National Product 1800–1975, „Journal of European Economic History” 5, 1976, s. 273–340. 19 Pełne zestawienie szacunków przeprowadzonych przez Maddisona i jego zespół zostało wydane w 2001 r.: A. Maddison, The World Economy. A Millennial Perspective, Paris 2001; aktualne wersje szacunków są dostępne na stronie The Conference Board (http://www.conference-board.org). 20 Są to tzw. Geary-Khamis Dollars, których nazwa pochodzi od nazwisk twórców tej metody obliczeń. 21 Od 2007 r. stale uzupełnianą bazą danych dotyczących PKB i wielkości z nim związanych zajmuje się pozarządowa organizacja The Conference Board (http://www. conference-board.org), współpracująca z GGDC. 22 L. Prados de la Escosura, International Comparisons of Real Product, 1820–1990. An Alternative Data Set, „Explorations in Economic History” 37, 2000, nr 1, s. 2, przyp. 2. 18 162 Maciej Tymiński zauważając, że ze względu na fakt, iż rok bazowy (1990) jest stosunkowo nieodległy od czasów współczesnych, a szacunki sięgają daleko wstecz, można mieć wątpliwości co do ich wiarygodności23. Podobne zastrzeżenia do tego typu zestawień statystycznych – szczególnie dla epok przedindustrialnych – wyraża David Landes24. Takie ułomności nie występują w badaniach prowadzonych na bieżąco, np. w Penn World Table przygotowywanej w ośrodku przy Uniwersytecie Pensylwania, szacujących PKB przy przyjęciu parytetu siły nabywczej. Wyniki tych prac obejmują jednak tylko ostatnich kilkadziesiąt lat (np. w przypadku Polski kalkulacje zaczynają się od 1970 r.). Próby rozszerzenia badań przy pomocy PPP na wcześniejsze epoki i sporządzenia tablic dla XIX i XX w. podjął się Prados de la Escosura, jednak przedstawione przez niego tablice są jeszcze niekompletne i nie obejmują wszystkich regionów świata (m.in. nie ma pełnych danych dla Polski i innych krajów Europy Wschodniej)25. Dobór danych dla porównania krajów podporządkowanych ZSRR z krajami kapitalistycznymi jest utrudniony ze względu na różne metody szacowania wielkości produkcji. Urzędy statystyczne w krajach komunistycznych stosowały system sfery produkcji materialnej (Material Product System, MPS). Główną kategorią szacowaną w ramach tej metody jest dochód narodowy, a nie PKB, w jego ramach zaś pomija się wartość znaczącej części usług, biorąc pod uwagę, oprócz produkcji materialnej, jedynie transport i handel. Kolejną rozbieżnością są stosowane w krajach komunistycznych ceny administracyjne, które w przeciwieństwie do cen rynkowych nie odzwierciedlały rzeczywistej wartości towarów i usług. Istotnym problemem w przypadku szacunków dochodu narodowego prowadzonych metodą MPS była również wiarygodność gromadzonych danych statystycznych. Badacze wskazują na manipulacje przy przekazywaniu informacji o wykonaniu planów produkcji na niemal wszystkich szczeblach administracji, poczynając od przedsiębiorstw, a na ministerstwach kończąc26. Proceder ten nie ustawał Tamże, s. 4. D.S. Landes. Bogactwo i nędza narodów. Dlaczego jedni są tak bogaci, a inni tak ubodzy, tłum. H. Jankowska, Warszawa 2000, s. 226–227. W Polsce podobną opinię do Davida Landesa miał na ten temat Witold Kula (zob. Problemy i metody historii gospodarczej, Warszawa 1963). 25 L. Prados de la Escosura, dz. cyt., s. 1–41. 26 Zjawisko to było widoczne we wszystkich okresach istnienia gospodarki centralnie planowanej, również w ZSRR w okresie rządów Stalina (zob. np.: P.R. Gregory, Political Economy of Stalinism. Evidence from the Soviet Secret Archives, Cambridge 2004, s. 126–152; E. Belova, Economic Crime and Punishment, w: Behind the Facade 23 24 Centralnie planowana „ucieczka z peryferii” 163 przez cały okres istnienia gospodarek nakazowych w krajach bloku komunistycznego. Zawyżanie danych było często podyktowane względami propagandowymi, co miało pokazać szybki rozwój pod rządami partii komunistycznych27. Na problem z wiarygodnością statystyk podawanych przez ZSRR zwrócił uwagę już w latach czterdziestych Gerschenkron, udowadniając, że w wyniku manipulacji statystykami władze sowieckie pokazywały wyniki różnych segmentów gospodarki o kilka do kilkunastu punktów procentowych wyższe od rzeczywistych (tzw. efekt Gerschenkrona)28. W konsekwencji poziom gospodarki sowieckiej jest trudny do ustalenia, z czym – według Alaina Besançona – miały problem same władze ZSRR, korzystając w tym zakresie z szacunków CIA29. W efekcie dane gromadzone i przetwarzane przez urzędy na Wschodzie i Zachodzie Europy według odmiennych metod (SNA i MPS) są trudne do porównania. Jednocześnie większość tablic statystycznych prezentujących szacunki PKB dla drugiej połowy XX w. nie obejmuje całego badanego okresu w przypadku państw komunistycznych. Zestawienie przygotowane przez Bairocha kończy się na latach siedemdziesiątych, a World Penn Tables przedstawiają dane dla Polski dopiero od 1970 r., podobnie jest z zestawieniami autorstwa Pradosa de la Escosura. W tej sytuacji najodpowiedniejsze wydają się dane zgromadzone przez Maddisona i jego następców, którzy sporządzili szacunki PKB dla całego badanego okresu (1950–1975), także dla krajów Europy Środkowej i Wschodniej. Oszacowali oni również produkt krajowy dla wielu państw europejskich w okresie międzywojennym i w czasie II wojny światowej, jednak te dane nie są tak kompletne i np. dla Polski są dostępne jedynie dla okresu 1929–1938. Należy zarazem zaznaczyć, że Maddison, zdając sobie sprawę ze słabości informacji źródłowych pochodzących z terenów dawnego bloku krajów komunistycznych, traktował je bardzo krytycznie i z niezwykłą ostrożnością30. of Stalin’s Command Economy. Evidence from the Soviet State and Party Archives, red. P.R. Gregory, Stanford 2001, s. 131–158). 27 Zob. P. Marer i in., Historically Planned Economies. A Guide to the Data, Washington, DC 1992; L. Zienkowski, Co to jest PKB? Jego rola w analizach ekonomicznych i prognozowaniu, Warszawa 2000, s. 193–206. 28 Gerschenkron w latach czterdziestych wydał serię publikacji, w których weryfikował rzeczywiste rozmiary produkcji sowieckiej: tenże, The Soviet Indices of Industrial Production, „Review of Economics and Statistics” 34, 1947, s. 217–226. 29 A. Besançon, Anatomia widma. Ekonomia polityczna realnego socjalizmu, tłum. W. Dłuski, Warszawa 1991. 30 A. Maddison, Contours of The World Economy 1–2030 AD. Essays in Macro-Economic History, Oxford 2010, s. 295. 164 Maciej Tymiński Dane zgromadzone przez GGDC, przy wszystkich swoich słabościach, pozwalają na przeprowadzenie porównania rozwoju gospodarczego w różnych krajach europejskich po II wojnie światowej. Trzeba jednak pamiętać, że mają one charakter przybliżony (zespół cały czas dokonuje korekt) i informacje dotyczące lat wcześniejszych są mniej dokładne niż dane dotyczące np. lat osiemdziesiątych XX w. Poza tym, jak zauważa Jacek Kochanowicz, co szczególnie ważne dla przedmiotu niniejszej pracy, „nie odzwierciedlają one specyficznej rzeczywistości socjalizmu państwowego (braki w zaopatrzeniu, kolejki, niska jakość dóbr konsumpcyjnych i relatywne przeinwestowanie przemysłu ciężkiego), co sprawia, że poziom i warunki życia przy danej wysokości PKB na głowę były odmienne od tego, co przy takiej samej jego wysokości występowało w kraju o gospodarce rynkowej”31. 2. Wzrost gospodarczy, zapóźnienie i modernizacja Kwestia wzrostu gospodarczego jako wskaźnika rozwoju regionów i państw jest obecnie jednym z ważniejszych problemów badawczych głównego nurtu ekonomii neoklasycznej. Kluczowym pytaniem, które starają się rozstrzygnąć ekonomiści zajmujący się tą tematyką, jest kwestia różnic w poziomie rozwoju gospodarek i pytanie o możliwe skracanie dystansu pomiędzy liderami i krajami zapóźnionymi. Jednym z pierwszych, który podjął się badania wielkości gospodarek, ich wzrostu i czynników wpływających na niego, był wspominany już Simon Kuznets. Jak podkreślał Angus Maddison, Kuznets zrobił więcej niż ktokolwiek inny dla rozkwitu analiz ilościowych, wspierając prace nad historycznymi bazami danych oraz interpretując czynniki wpływające na wzrost gospodarczy32. W swoich badaniach nad rozwojem gospodarczym w XIX i XX w. zaproponował pojęcie „nowoczesnego wzrostu gospodarczego” (modern economic growth), czyli wzrostu będącego konsekwencją zastosowania w gospodarce wiedzy naukowej. Początki tego wzrostu należy według Kuznetsa datować na 1820 r., wraz z początkiem przyspieszenia rewolucji przemysłowej w Europie33. Rozwój badań nad wzrostem gospodarczym w ramach ekonomii neoklasycznej zintensyfikował się w latach pięćdziesiątych XX w. wraz z pracami Roberta E. Solowa i Trevora Swana. Pierwszy spójny model J. Kochanowicz, dz. cyt. A. Maddison, Contours of The World Economy..., s. 301 33 S. Kuznets, Modern Economic Growth: Rate, Structure, and Spread, New Haven–London 1966. 31 32 Centralnie planowana „ucieczka z peryferii” 165 wzrostu, zaproponowany niezależnie od siebie przez tych badaczy, pokazuje zależność pomiędzy wielkością produkcji a poziomem kapitału, wielkością siły roboczej oraz wydajnością pracy34. Poziom wzrostu w tym ujęciu jest uzależniony od przyrostu kapitału i siły roboczej, przy czym postęp techniczny ma charakter egzogeniczny. Jednym z wniosków wynikających z powyższego modelu, opisującego tzw. gospodarkę zamkniętą, była hipoteza konwergencji. Wskazywała ona, że w przypadku krajów zapóźnionych gospodarczo (przy takiej samej stopie oszczędności, takim samym wzroście siły roboczej oraz innowacji jak w krajach rozwiniętych) ich gospodarki powinny skracać dystans dzielący je od państw wysokorozwiniętych. Proces ten miał być spowodowany wyższą krańcową produktywnością kapitału w krajach zapóźnionych. W przypadku gospodarek otwartych doganianie powinno być jeszcze szybsze. Powinno tak się dziać ze względu na wyższy poziom inwestycji, związany z transferem kapitału z zagranicy, który przenosiłby się do krajów uboższych, przyciągany wyższą efektywnością jego wykorzystania. Na skracanie dystansu wpływ miałby również przepływ technologii przychodzących z krajów zamożniejszych. Hipoteza konwergencji sugerowała także, że wraz z zanikiem luki rozwojowej pomiędzy krajem zapóźnionym a rozwiniętymi krańcowa produktywność kapitału będzie spadać, różnice zaś w wykorzystywanej technologii – zanikać. Będzie to prowadziło do wygaszania dynamiki wzrostu w kraju goniącym wyżej rozwinięte gospodarki. Propozycje Roberta Solowa i Trevora Swana stały się punktem wyjścia dla innych badaczy zajmujących się wzrostem gospodarczym, którzy rozwijali i udoskonalali model bądź proponowali własne rozwiązania. W kolejnych propozycjach uwzględniano szereg czynników, które w podejściu Solowa-Swana zostały pominięte lub niedostatecznie uwypuklone. W nowszych ujęciach zwracano przede wszystkim uwagę na znaczenie innowacji i postępu technicznego oraz poziom wykształcenia siły roboczej, wprowadzając te czynniki jako endogeniczne uwarunkowania modelu35. Badacze podnoszą tutaj znaczenie edukacji jako czynnika wpływającego na innowacyjność i wzrost gospodarczy. Jest to w jakimś sensie nawiązanie do teorii Josepha Schumpetera, który 34 Bardziej rozpowszechniona jest – przedstawiona pokrótce powyżej – wersja modelu wzrostu Roberta Solowa (R.M. Solow, A Contribution to the Theory of Economic Growth, „Quarterly Journal of Economics” 70, 1956, s. 65–94; zob. też T. Swan, Economic Growth and Capital Accumulation, „Economic Record” 32, 1956, s. 334–61). 35 Szczegółowe omówienie różnych modeli wzrostu gospodarczego por. np. D. Acemoglu, Introduction to Modern Economic Growth, Princton–Oxford 2009; R.J. Barro, X. Sala-i-Martin, Economic Growth, New York 1995. 166 Maciej Tymiński jeszcze na początku XX w. argumentował, że decydujące znaczenie dla wzrostu gospodarki mają innowacje (tzw. Schumpeterian growth)36. Znaczenie kapitału ludzkiego i innowacji dla wzrostu zostało również zauważone przez historyków gospodarczych. W pracach badających długookresowe trendy w rozwoju gospodarki światowej badacze podnoszą znaczenie kwalifikacji i jakości szeroko rozumianego kapitału ludzkiego. Jan Luiten van Zenden – w jednej ze swoich ostatnich prac – wykorzystał skill premium jako jedną z kategorii pozwalających ukazać tzw. Małą Dywergencję pomiędzy Zachodem a resztą świata w czasach nowożytnych37, Joel Mokyr zaś wyróżnił wiedzę teoretyczną i stosowaną, wskazując ich wpływ na wzrost gospodarczy38. Ważnym nurtem w dzisiejszej ekonomii neoklasycznej, podnoszącym kwestie wzrostu gospodarczego i jego uwarunkowań, jest nowa ekonomia instytucjonalna. Kładzie ona nacisk na jakość instytucji jako jednego z podstawowych czynników warunkujących pojawienie się nowoczesnego wzrostu gospodarczego. Kluczową kategorią w tym podejściu są koszty transakcyjne ponoszone przez kontrahentów – koszty poszukiwania i promowania produktu, koszty negocjacji, koszty sporządzenia umów itd. Instytucje – rozumiane jako reguły gry na rynku – powodują redukcję lub wzrost tych kosztów, a co za tym idzie większą lub mniejszą efektywność systemu gospodarczego39. Optymalne ekonomicznie uwarunkowania instytucjonalne oddziałują na szybszy rozwój gospodarki i stymulują powstanie nowoczesnego wzrostu gospodarczego. Według historyków gospodarczych związanych z nową ekonomią instytucjonalną to właśnie pojawienie się efektywnego otoczenia instytucjonalnego spowodowało powstanie nowoczesnej gospodarki kapitalistycznej i pojawienie się szybkiego wzrostu gospodarczego. Przy wszystkich, często dość znaczących różnicach, to co łączy podejścia zaliczane do nurtu ekonomii neoklasycznej, to hipoteza konwergencji, przekonanie o „zbliżaniu się gospodarek o różnym poziomie niezależnie od tego, czy mają one bardziej otwarty czy też bardziej zamknięty charakter”40. Zanikanie różnicy wiąże się jednak ze spełnieniem przez J.A. Schumpeter, Theorie der wirtschaftlichen Entwicklung, Leipzig 1911 (wyd. pol.: Teoria rozwoju gospodarczego, tłum. J. Grzywicka, wstęp J. Górski, Warszawa 1960). 37 J.L. van Zanden, dz. cyt. 38 J. Mokyr, The Gifts of Athena. Historical Origins of the Knowledge Society, Princeton 2002. 39 D.C. North, Institutions, „Journal of Economic Perspectives” 5, 1991, nr 1, s. 97; tenże, Institutions, Institutional Change and Economic Performance, Cambridge 1990, s. 4. 40 J. Kochanowicz, dz. cyt. 36 Centralnie planowana „ucieczka z peryferii” 167 kraje goniące kryteriów charakteryzujących gospodarki rozwinięte – poziomu oszczędności i kapitału, a także przyswajania innowacji i podnoszenia jakości siły roboczej. Istotne jest również stworzenie efektywnego otoczenia instytucjonalnego wspomagającego pojawienie się szybkiego wzrostu gospodarczego. Problem nadrabiania dystansu przez kraje zapóźnione gospodarczo był jednym z ważnych przedmiotów badań po II wojnie światowej, przede wszystkim ze względu na powstające w procesie dekolonizacji głęboko zacofane gospodarczo kraje tzw. Trzeciego Świata. Kwestie te interesowały zarówno ekonomistów, jak i historyków gospodarczych zajmujących się regionami peryferyjnymi. Jedną z najgłośniejszych i najbardziej wpływowych koncepcji modernizacji gospodarek krajów zacofanych jest propozycja Walta Rostowa. Podzielił on rozwój społeczeństw na pięć stadiów, z których ostatnim jest społeczeństwo „wysokiej masowej konsumpcji”. W ramach jego propozycji kraje zacofane mogą wejść na ścieżkę szybkiego wzrostu, dokonując nagłego i znacznego podniesienia stopy inwestycji41. W wyniku tych działań gospodarka powinna przejść szybki proces niwelowania różnic poprzez naśladowanie ścieżki rozwoju krajów wysokorozwiniętych. Alexander Gerschenkron, który analizował m.in. gospodarki zacofanych krajów europejskich w drugiej połowie XIX w., wskazywał, że możliwy jest gwałtowny zryw, szybkie przyspieszenie rozwoju pozwalające na odrobienie zapóźnienia. Kraje te jednak nie kopiowały angielskiego wzorca, ale raczej go modyfikowały, dopasowując do miejscowych uwarunkowań. Jak zauważa Gerschenkron, w krajach wchodzących na drogę szybkiego rozwoju z opóźnieniem silniej zaznacza się dążenie do industrializacji poprzez budowę wysokospecjalistycznego i kapitałochłonnego przemysłu, produkującego dobra kapitałowe, kosztem branż produkujących dobra konsumpcyjne42. Zarazem im większy stopień zapóźnienia, tym większa rola państwa jako promotora polityki modernizacyjnej i większa stopa początkowego wzrostu. Jak podkreślają Kyoji Fukao i Osamu Saito, proces modernizacji w Japonii w epoce Meiji jest klasycznym przykładem państwa odgrywającego rolę promotora udanej industrializacji43. Również w koncepcji Paula Bairocha państwo odgrywa istotną rolę w przyspieszeniu rozwoju W.W. Rostow, dz. cyt. A. Gerschenkron. Economic Backwardness..., s. 26. 43 K. Fukao, O. Saito, Japan’s Alternating Phases of Growth and Outlook for the Future, Hi-Stat DP Series, No. 196, The Institute of Economic Research, Hitotsubashi University, December 2006, s. 2, http://www.uq.edu.au/economics/cepa/docs/seminar/ papers-nov2006/Fukao+Saito-Paper.pdf (6 VII 2012). 41 42 168 Maciej Tymiński krajów zacofanych. Według Bairocha rząd powinien się angażować w gospodarkę, m.in. wspomagając proces powstawania nowych przedsiębiorstw przemysłowych czy chroniąc rozwijające się branże przed konkurencją z zagranicy44. Omówione podejścia – szczególnie najbardziej znaną propozycję Rostowa – można zaliczyć do szeroko rozumianej teorii modernizacji45, która stara się opisać i wyjaśnić drogę przejścia od społeczeństwa tradycyjnego do nowoczesnego. Jedną z głównych tez tego podejścia jest możliwość stopniowej konwergencji pomiędzy krajami zacofanymi i rozwiniętymi, rozumianej jako udana imitacja rozwiązań zastosowanych w krajach zachodnich. Wiąże się to z założeniem o ewolucyjności i uniwersalności zachodzących zmian oraz o możliwości przenoszenia rozwiązań sprawdzonych w krajach Zachodu do społeczeństw o odmiennej tradycji kulturowej. Krytyczne wobec tego podejścia są dwie teorie starające się m.in. wyjaśnić przyczyny zacofania gospodarczego – teoria zależności46 i teoria systemu światowego47. Nieco wcześniejsza teoria zależności sugeruje trwałe uzależnienie krajów zapóźnionych od gospodarczego centrum w warunkach swobodnej wymiany gospodarczej. Dependyści uważają, że kraje peryferyjne są powiązane z państwami wysokorozwiniętymi zależnościami quasi-kolonialnymi oraz że swoboda relacji gospodarczych w rzeczywistości oznacza dominację bogatego centrum nad ubogimi peryferiami. Ten niszczący dla krajów zapóźnionych związek powinien być – w opinii przedstawicieli tego podejścia – zerwany, a następnie należy wprowadzić program modernizacji inicjowany i zarządzany przez państwo. Teoria systemu światowego – powstała w latach siedemdziesiątych XX w. – czerpie wiele inspiracji z podejścia dependystycznego, jednak odwołuje się również do dorobku szkoły Annales. W odróżnieniu od swoP. Bairoch, The Economic Development..., s. 206–207. Omówienie teorii modernizacji zobacz np. w: P. Sztompka, Socjologia zmian społecznych, Kraków 2005, s. 130–141. 46 Prekursorami teorii zależności byli Hans Singer (tenże, The Distribution of Gains between Investing and Borrowing Countries, „American Economic Review”, Papers & Proceedings, 40, 1950, nr 2, s. 473–485) oraz Raúl Prebisch (tenże, The Economic Development of Latin America and its Principal Problems, New York 1950). 47 Głównym przedstawicielem teorii systemu światowego jest amerykański badacz Immanuel Wallerstein, jest on autorem najbardziej reprezentatywnej publikacji dla tego podejścia: The Modern World System, t. 1: Capitalist Agriculture and the Origins of the European World-Economy in the 16th Century, New York 1974; t. 2: Mercantilism and the Consolidation of the European World-Economy, 1600–1750, New York 1980. 44 45 Centralnie planowana „ucieczka z peryferii” 169 jej poprzedniczki, za główny obiekt zainteresowania uznaje nie państwa, lecz systemy światowe. Poza tym obok obszarów centrum i peryferii wyróżnia terytoria semiperyferyjne. Podobnie jak u dependystów, relacje pomiędzy centrum a peryferiami oparte są na podziale pracy, w którym obszary centrum produkują towary zaawansowane technologicznie, a peryferie zajmują się eksploatacją surowców i wytwarzaniem produktów nisko przetworzonych. W efekcie w ramach światowego systemu kraje centrum zajmują hegemonistyczną pozycję wobec peryferii, co skutkuje m.in. wolniejszym rozwojem gospodarczym tych drugich. Półperyferie różnią się od obszarów peryferyjnych bardziej zaawansowaną gospodarką, która przeszła częściową modernizację, jednak w przeciwieństwie do centrum nie odgrywają dominującej roli w gospodarce światowej i podobnie jak kraje peryferyjne są poddane hegemonii krajów znajdujących się w centrum. W odróżnieniu od podejścia dependystycznego teoria systemu światowego przyjmuje, że kraje znajdujące się w centrum mogą na przestrzeni dziejów przejść do roli obszarów peryferyjnych, regiony peryferyjne mogą zaś zająć miejsce w centrum nowego systemu, jednak jest to proces długotrwały i łączy się z rekonfiguracją całego systemu. Problem zacofania gospodarczego obszarów peryferyjnych był jedną z istotniejszych kwestii badanych przez najwybitniejszych polskich historyków gospodarczych zajmujących się okresem nowożytnym – Witolda Kulę, Mariana Małowista, Jerzego Topolskiego i Andrzeja Wyczańskiego48. Kula i Małowist, blisko związani ze szkołą Annales, postrzegali zacofanie Polski jako efekt szerszych procesów w gospodarce światowej, w ramach której następuje uzależnienie regionów peryferyjnych od gospodarczego centrum. Małowist poświęcił wiele uwagi wpływowi relacji handlowych na rozwój zależności gospodarczych49, podczas gdy Kula skoncentrował swoje zainteresowanie na badaniu gospodarki folwarcznej50. W tym sensie ich wizja kwestii zacofania Polski jest bliska nurtowi dependystycznemu i teorii systemu światowego. W nieco odmienny sposób zapóźnienie Polski tłumaczyli Wyczański i Topolski. Szczególnie istotna wydaje się interpretacja Topolskiego, który tłumaczy zacofanie Rzeczypospolitej nie jako konsekwencję uzależnienia od krajów ekonomicznego centrum czy mające swoje źródło w gospodarce Na temat poglądów polskich historyków gospodarczych odnośnie do przyczyn zacofania Polski zob. A. Sosnowska, Zrozumieć zacofanie. Spory historyków o Europę Wschodnią (1947–1994), Warszawa 2004. 49 M. Małowist, Wschód a Zachód Europy w XIII–XVI wieku. Konfrontacja struktur społeczno-gospodarczych, Warszawa 2006 [1973]. 50 W. Kula, Teoria ekonomiczna ustroju feudalnego, Warszawa 1983 [1962]. 48 170 Maciej Tymiński folwarczno-pańszczyźnianej, ale poprzez szczególny zbieg historycznych okoliczności i uwarunkowań51. Teoria zależności i w nieco mniejszym stopniu również teoria systemu światowego – zakładające względną stabilność relacji pomiędzy centrum a peryferiami – stoją w sprzeczności z wynikami badań nad gospodarkami krajów peryferyjnych prowadzonymi m.in. przez przywoływanych wyżej Alexandra Gerschenkrona i Paula Bairocha. Pierwszy – m.in. na przykładzie niektórych krajów peryferyjnych Europy w XIX w. – pokazał, że możliwe jest nadgonienie różnic w rozwoju, drugi zaś udowodnił, że kraje kolonialne nie były niezbędne swoim metropoliom w szybkiej industrializacji i budowaniu pozycji w gospodarce światowej. Wydaje się, że relacje gospodarcze pomiędzy krajami (regionami) mają o wiele bardziej złożony charakter niż schemat przedstawiony przez teorię systemu światowego, a z pewnością są bardziej subtelne niż prosta zależność centrum–peryferia, zaproponowana przez podejście dependystyczne. Zmiany pozycji Japonii, małych krajów europejskich i wschodnioazjatyckich, czy wreszcie Chin, dokonujące się w ostatnich dwóch stuleciach, pokazują, że przeobrażenia gospodarki światowej i roli, jaką w niej odgrywają poszczególne kraje, są zdecydowanie bardziej dynamiczne niż sugerują to obie omawiane teorie. 3. Gospodarka nakazowa: od wzrostu do stagnacji Kraje Europy Wschodniej, które znalazły się po II wojnie światowej pod dominacją ZSRR, w okresie międzywojennym należały do grupy państw zapóźnionych, ich gospodarki w przeliczeniu na jednego mieszkańca stanowiły około połowy potencjału krajów najlepiej rozwiniętych. Pod koniec lat trzydziestych XX w. gospodarki takich państw jak Polska czy Węgry w przeliczeniu na głowę mieszkańca były mniej więcej na poziomie krajów południowej Europy – Grecji, Hiszpanii czy Portugalii – i stanowiły razem z nimi peryferia ekonomiczne Starego Kontynentu. Wprowadzenie systemu sowieckiego w Europie Środkowo-Wschodniej, poza dramatycznymi zmianami politycznymi i społecznymi, wiązało się z ustanowieniem modelu gospodarki, który opierał się na niemal pełnej etatyzacji wytwórczości, centralnym planowaniu i odgórnym rozdzielnictwie czynników produkcji. Ten nowy system, zwany centralJ. Topolski, Narodziny kapitalizmu w Europie XIV–XVII wieku, Poznań 2003 [1965]. 51 Centralnie planowana „ucieczka z peryferii” 171 nie planowanym bądź gospodarką nakazowo-rozdzielczą, poza celami ideologicznymi miał umożliwić głęboką modernizację gospodarki oraz dogonienie i prześcignięcie najwyżej rozwiniętych krajów kapitalistycznych. W tym sensie można go traktować jako projekt modernizacji, który – podobnie jak polityki realizowane w niekomunistycznych krajach zapóźnionych – miał doprowadzić do „ucieczki z peryferii” i doścignięcia liderów ówczesnego świata. Charakterystycznym rysem gospodarek nakazowych był rozwój ekstensywny, polegający na imitowaniu rozwiązań technicznych i organizacyjnych wypracowanych w wielkich przedsiębiorstwach przemysłowych przełomu XIX i XX w. (tzw. model fordowski). Polegało to na umasowieniu produkcji stosunkowo prostych towarów, przy wykorzystaniu znacznych zasobów niskokwalifikowanej siły roboczej i zastosowaniu importowanej (a zatem z reguły już przestarzałej) technologii, przy czym główny nacisk położono na rozbudowę przemysłu ciężkiego52. Ten typ polityki gospodarczej łączy w jakimś stopniu działania prowadzone w krajach komunistycznych z przedsięwzięciami wprowadzanymi w krajach Trzeciego Świata53. Gospodarka centralnie planowana miała charakter zamknięty, kraje bloku sowieckiego ograniczyły handel z krajami kapitalistycznymi, ograniczono też (szczególnie na początku) przepływy kapitałowe z Zachodu, finansując projekty industrializacyjne ze środków wewnętrznych. W pierwszym okresie, trwającym do pierwszej połowy lat siedemdziesiątych, w krajach komunistycznych występował stosunkowo wysoki wzrost, bazujący na ekstensywnym rozwoju gospodarki. Kluczową rolę dla szybkiego rozwoju w tym okresie odegrała mobilizacja znacznego potencjału siły roboczej z terenów wiejskich, dotyczyło to przed wszystkim ZSRR, ale również Polski czy krajów bałkańskich54. Robert Allen stawia nawet tezę, że wprowadzenie przy okazji kolektywizacji w Rosji Dobrym przykładem tego typu projektu modernizacyjnego jest uruchomienie kombinatu metalurgicznego w Magnitogorsku, wybudowanego według zachodnich projektów, pod nadzorem zachodnich inżynierów; S. Kotkin, Magnetic Mountain, Stalinism as a Civilization, Berkeley 1995. 53 Zob. np. A. Amsden, Asia’s Next Giant. South Korea and Late Industrialization, New York 1989; C. Johnson., dz. cyt. 54 Nieco odmienna sytuacja była na Węgrzech, gdzie migracja ze wsi ze względu na późniejszą kolektywizację nastąpiła dopiero w latach sześćdziesiątych; dodatkową siłą roboczą w pierwszym okresie na terenie Węgier były przede wszystkim niepracujące wcześniej kobiety; T. Vonyó, Socialist Industrialisation or Post-War Reconstruction? Understanding Hungarian Economic Growth, 1947–1967, „Journal of European Economic History” 39, 2010, nr 2, s. 253–300. W Polsce migracja ze wsi dokonała się bez wpływu kolektywizacji, ze względu na znaczne przeludnienie agrarne. 52 172 Maciej Tymiński sowieckiej mechanizacji rolnictwa przyśpieszyło industrializację kraju – dzięki transferowi nadwyżki siły roboczej ze wsi do miast55. Za stosunkowo szybkim wzrostem gospodarek centralnie planowanych w tzw. okresie stalinowskim stała wysoka zdolność mobilizacyjna. Jej podstawą były zmiany instytucjonalne wprowadzone w pierwszym okresie istnienia ZSRR, a następnie przeniesione do krajów zależnych od Moskwy. W mobilizacji do wykonywania wyznaczanych zadań pierwszorzędną rolę odgrywał aparat partyjno-państwowy zarządzający gospodarką oraz instytucje przymusu nadzorujące zarówno gospodarkę, jak i aparat administracyjny. Kluczową rolę mobilizacyjną odgrywały również dwie podstawowe instytucje okresu stalinowskiego – rozpowszechniony terror, dotykający również funkcjonariuszy systemu, oraz masowa propaganda obecna we wszystkich sferach życia społecznego. Wszystkie te czynniki – w opinii wielu badaczy – pozwalały gospodarkom Europy Wschodniej uzyskiwać w pierwszym okresie (do połowy lat siedemdziesiątych XX w.) znaczący wzrost, „pomijając w tym miejscu koszty (masowy terror), system ten był na krótką metę skuteczny i doprowadził do przebudowy gospodarek rolniczych na przemysłowo rolnicze, charakteryzował się też – w okresie industrializacji – wysokimi przyrostami dochodu narodowego”56. Można by stąd wyciągnąć wniosek, że krótkookresowo system nakazowy okazał się dobrym instrumentem modernizacji gospodarki, narzędziem, które sprawdziło się w stymulowaniu wzrostu gospodarczego i „ucieczki z peryferii”. Odmienną interpretację szybkich powojennych wzrostów gospodarki centralnie sterowanej zaprezentował ostatnio Tamas Vonyó57, który rozwinął wcześniejszą koncepcję Ferenca Jánossy’ego58. Odnosząc się do przypadku Węgier, Vonyó argumentuje, że szybki rozwój po wojnie nie jest, jak sugeruje większość badaczy, efektem projektu socjalistycznej intensywnej industrializacji. Według tego badacza ówczesny wzrost jest raczej powojenną odbudową, wprowadzającą gospodarkę węgierską ponownie na jej długookresową ścieżkę rozwoju, wyznaczoną rozmiarami kapitału ludzkiego, czyli innymi słowy umiejętnościami posiadanymi przez węgierskie społeczeństwo. Podobnie, również odwołując się do Jánossy’ego, szybką odbudowę ZSRR po wojnie interpretuje Mark Harrison. Badacz ten zaznacza, że gdyby przyjąć nieco dłuższą perspektywę, to ZSRR po 1945 r. odbudowywał swój potencjał po pięciu R.C. Allen. dz. cyt., s. 110. J. Kochanowicz, dz. cyt. 57 T. Vonyó, dz. cyt., s. 253–300. 58 F. Jánossy, The End of Economic Miracle. Appearance and Reality in Economic Development, White Plains, NY 1971, s. 233–234, za: T. Vonyó, dz. cyt., s. 260. 55 56 Centralnie planowana „ucieczka z peryferii” 173 dotkliwych kryzysach – I wojnie światowej, wojnie domowej, kolektywizacji, wielkim terrorze i II wojnie światowej. Przy takim podejściu uśredniony wzrost gospodarczy w ZSRR za okres 1913–1973 trzeba by według Harrisona szacować na 1,3%, podczas gdy średni wzrost w okresie pierwszych 15 lat po II wojnie światowej wynosił 3,8%59. W tym ujęciu i przy takim poziomie wzrostu skuteczność systemu nakazowego w ZSRR w doganianiu krajów rozwiniętych byłaby wątpliwa. Jeśli przyjąć opinie Vonyó i Harrisona, to można założyć, że analogiczna rekonstrukcja miała miejsce w Polsce i innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej, dotkniętych zniszczeniami w trakcie działań wojennych. Do podobnego procesu – tyle że zakrojonego na zdecydowanie większą skalę – doszło w Niemczech Zachodnich. W świetle ostatnich badań niemiecki cud gospodarczy jest przez część badaczy interpretowany nie tyle jako efekt polityki gospodarczej Ludwiga Erharda i koncepcji ordoliberalizmu, ale przede wszystkim jako odbudowa zniszczeń wojennych, przywracająca gospodarkę RFN na jej długookresową trajektorię60. Po okresie względnie szybkiego wzrostu, w połowie lat siedemdziesiątych XX w. nastąpiło spowolnienie i stagnacja w całym bloku państw komunistycznych w Europie, nie wyłączając ZSRR. Spowolnienie często tłumaczy się wyczerpywaniem się ekstensywnych rezerw wzrostu – spadkiem rezerw wolnej siły roboczej i brakiem możliwości akumulacji wystarczającej ilości kapitału, niezbędnego do sfinansowania (dokończenia rozpoczętych) inwestycji. Na możliwość takiego scenariusza chyba jako pierwszy zwrócił uwagę Michał Kalecki jeszcze w latach sześćdziesiątych XX w.61 W odniesieniu do gospodarki sowieckiej Robert Allen argumentuje, że na spadek wzrostu złożyły się zarówno przyczyny zewnętrzne, jak wewnętrzne. „Przyczyną zewnętrzną była zimna wojna, która przesunęła zasoby wiedzy i innowacyjności z sektora cywilnego do militarnego i zredukowała stopę wzrostu produkcyjności. Wewnętrzne przyczyny to koniec nadwyżki wolnej siły roboczej w gospodarce: bezrobocie w rolnictwie zostało wyeliminowane, a dostępne naturalne zasoby kraju wyeksM. Harrison, The Soviet Union after 1945. Economic Recovery and Political Repression, „Past & Present” 2011, 210 (suppl. 6), s. 110. 60 Zob. np. B. Eichengreen, A.O. Ritschl, Understanding West German Economic Growth in the 1950s, „Cliometrica” 3, 2009, nr 3, s. 191–219; K. Borchardt, Perspective on Modern German History and Policy, Cambridge 1991. 61 M. Kalecki, Zarys teorii wzrostu gospodarki socjalistycznej, Warszawa 1963; w podobny sposób tłumaczą niektórzy badacze spowolnienie gospodarki w krajach rozwiniętych w latach siedemdziesiątych XX w.; zob. B. Eichengreen, The European Economy since 1945. Coordinated Capitalism and Beyond, Princeton 2007, s. 6, 199–204. 59 174 Maciej Tymiński ploatowane”62. Podobny punkt widzenia prezentują Vladimir Mau i Irina Starodubrovskaya, którzy podkreślają, że podstawowe problemy sowieckiej gospodarki, zaistniałe w latach siedemdziesiątych XX w., miały swoje źródło w systemie nastawionym na ekstensywny wzrost gospodarczy oparty na wykorzystaniu surowców i taniej siły roboczej. Tak skonstruowany system nie był w stanie sprostać wyścigowi technologicznemu63. Od lat siedemdziesiątych XX w. można zauważyć powolne powiększanie się różnicy pomiędzy Zachodem i Wschodem, wynikające ze skoku technologicznego w krajach wysokorozwiniętych, którego nie potrafiły zaadaptować gospodarki nakazowe64. W podobny sposób wyjaśnia wyhamowanie gospodarek centralnie planowanych Janos Kornai, zwracając uwagę, że w warunkach gospodarki niedoborów i miękkiego budżetowania przedsiębiorstwa były zainteresowane możliwie największą ekspansją inwestycyjną przy wykorzystaniu możliwie jak największych zasobów kapitałowych. Przy czym nie miała znaczenia kwestia rentowności prowadzonych projektów65. W konsekwencji produkcja w systemie nakazowym była niezwykle kapitałochłonna, co prowadziło do spadającej produktywności kapitału. Ta argumentacja jest zgodna ze sposobem rozumowania prezentowanym w ramach klasycznego modelu wzrostu Solowa-Swana, w którym podkreśla się, że wraz ze zmieniającym się stosunkiem pomiędzy wykorzystaniem kapitału i pracy (wzrastającą kapitałochłonnością) – przy braku zmian technologicznych – nastąpi stopniowy spadek dynamiki wzrostu gospodarki, w wyniku spadku produktywności kapitału66. W tym sensie inwestycje w gospodarkach centralnie planowanych, wraz z zanikającym dopływem siły roboczej oraz przy braku zmiany technologicznej, przynosiły coraz niższe stopy zwrotu. Nieco odmienną interpretację spowolnienia gospodarek nakazowych na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych proponuje Tamas Vonyó. Badacz ten, odwołując się do nowych teorii wzrostu, traktujących kapitał ludzki jako jeden z czynników endogenicznych, wskazuje, że stagnacja była spowodowana „nadmierną akumulacją kapitału, R.C. Allen, dz. cyt., s. 211. V. Mau, I. Starodubrovskaya, The Challenge of Revolution. Contemporary Russia in Historical Perspective, Oxford 2001, s. 73–79, za: P. Hanson, The Rise and Fall of the Soviet Economy. An Economic History of the USSR from 1945, London 2003, s. 251. 64 Zob. M. Castells, End of Millennium, Oxford 1998. 65 J. Kornai, The Socialist System. The Political Economy of Communism, Princeton 1992. 66 R.M. Solow, dz. cyt., s. 72–73. 62 63 Centralnie planowana „ucieczka z peryferii” 175 która skutkowała jego zmniejszoną produktywnością w warunkach niedostatecznych rezerw odpowiednio wykształconej siły roboczej”. Pisząc o sytuacji Węgier na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, zauważa, iż „prawdziwą tragedią było, że centralni planiści i reformatorzy nie rozpoznali przesunięcia w dynamice podstawowych czynników wzrostu gospodarczego, mianowicie że po fazie powojennej rekonstrukcji rozmiar i struktura wykształcenia siły roboczej narzucała twarde ograniczenia na akumulację kapitału”67. Na podobną prawidłowość zwraca uwagę Witold Orłowski, wskazując na niedostateczną jakość wykształcenia siły roboczej w krajach komunistycznych (czy też niedopasowanie kwalifikacji do potrzeb nowoczesnej gospodarki). Orłowski podkreśla wszakże zasadnicze znaczenie słabszego technicznego uzbrojenia pracy, a co za tym idzie – niższą ogólną produktywność czynników produkcji (total factor productivity, TFP) we wszystkich krajach realnego socjalizmu68. Spowolnienie wzrostu w krajach Europy Wschodniej mogło być również spowodowane czynnikami instytucjonalnymi – zmianą uwarunkowań regulujących działanie gospodarki nakazowej po śmierci Stalina. Mark Harrison wskazuje, że szybka rekonstrukcja gospodarki sowieckiej po II wojnie światowej była związana z bardziej efektywnym stosowaniem terroru przez Stalina. „Wojna w znaczącym stopniu zwiększyła informacje posiadane przez Stalina o rozkładzie lojalności w społeczeństwie sowieckim. To tłumaczy, w jaki sposób Stalin był w stanie kontrolować swoich wrogów bez ponoszenia kosztów masowego terroru, a w efekcie mógł sprawować rządy dyktatorskie efektywniej niż przed wojną”69. Innymi słowy, dyktator, dzięki większej wiedzy o społeczeństwie, mógł stosować przemoc efektywniej, kierując środki na pacyfikację najniebezpieczniejszych – z jego punktu widzenia – jednostek i grup społecznych. Po śmierci Stalina rezygnacja z masowego terroru i częściowe osłabienie propagandy doprowadziły do zmiany uwarunkowań instytucjonalnych i niższej efektywności władzy centralnej. W konsekwencji nastąpił spadek dyscypliny w systemie planowania i osłabienie kontroli nad gospodarką. „Reżimy poststalinowskie – pisał Philip Hanson – nie mogły się oprzeć na represjach, by zachować porządek. Obawiając się […] społecznych niepokojów kierownictwo z Breżniewem na czele nie było w stanie zwiększać udziału inwestycji w produkcie narodowym”70. T. Vonyó, dz. cyt., s. 279–280. W.M. Orłowski, dz. cyt., s. 90, 98–99. 69 M. Harrison, The Soviet Union after 1945..., s. 117. 70 P. Hanson, dz. cyt., s. 252. 67 68 Maciej Tymiński 176 W jeszcze większym stopniu było to widoczne w działaniach aparatu administracyjnego zarządzającego przedsiębiorstwami. Po śmierci Stalina nasiliły się zjawiska, które Mark Harrison opisuje jako grę pomiędzy dyktatorem a jego agentami. Stalin w relacjach z podwładnymi, by uzyskać zadowalające efekty, wykorzystywał system kar i nagród71. Pod rządami jego następców instrumenty przymusu odgrywały coraz mniejszą rolę, a w konsekwencji rosła autonomia administracji gospodarczej i dyrektorów przedsiębiorstw. Doprowadziło to do pojawienia się – jak ją określił Mancur Olson – tzw. dojrzałej gospodarki sowieckiej72, w której dominującą rolę zaczęły odgrywać branżowe i terytorialne grupy interesu, walczące o możliwie największe przydziały zasobów w ramach centralnego planowania. W konsekwencji władze centralne, posiadające w okresie stalinowskim względnie dużą kontrolę nad gospodarką, z czasem traciły ją na rzecz nomenklaturowo-biurokratycznych grup wpływów73. W efekcie można z dużym prawdopodobieństwem domniemywać, że utrata znaczenia przemocy jako instrumentu nacisku na przedsiębiorstwa i administrację doprowadziła do spadku dynamiki wzrostu gospodarczego. 4. Komunistyczne i kapitalistyczne peryferia w okresie „złotej trzydziestki”: przypadek Polski i Hiszpanii Porównanie rozwoju gospodarki Polski i innych gospodarek centralnie planowanych z krajami wysokorozwiniętymi w okresie od zakończenia wojny do upadku komunizmu wskazuje, że próba „ucieczki z peryferii” krajów Europy Wschodniej zakończyła się niepowodzeniem. Jak pokazał Jacek Kochanowicz, zestawiając Polskę i Niemcy Zachodnie, PKB per capita Polski pod koniec lat osiemdziesiątych stanowił podobny procent do niemieckiego PKB w 1929 r.74 Nie można zatem mówić o konwergencji, a raczej o utrzymywaniu się różnic pomiędzy Zachodem a wschodnioeuropejskimi peryferiami. M. Harrison, Coercion, Compliance, and the Collapse of the Soviet Command Economy, „Economic History Review” 55, 2002, nr 3, s. 397–433. 72 M. Olson, Power and Prosperity. Outgrowing Communist and Capitalist Dictatorships, New York 2000, s. 135–154. 73 Na temat nieformalnych relacji w gospodarce sowieckiej zob. np.: A.V. Ledeneva. Russia’s Economy of Favours. Blat, Networking and Informal Change, Cambridge 1998; P.R. Gregory, Restructuring The Soviet Economic Bureaucracy, Cambridge 1990. 74 J. Kochanowicz, dz. cyt. 71 Centralnie planowana „ucieczka z peryferii” 177 Badacze gospodarek centralnie planowanych w Europie Środkowo-Wschodniej wskazują jednak na stosunkowo szybki wzrost w początkowym okresie, zakończonym w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych. Od tego mniej więcej momentu kraje bloku sowieckiego wpadły w długotrwałą stagnację, która zakończyła się ostatecznym upadkiem imperium sowieckiego i samego ZSRR. Być może zatem w tym pierwszym okresie nastąpiło znaczące przyspieszenie wzrostu, którego owoce zaprzepaszczono w następnych latach. Logicznym sposobem sprawdzenia skuteczności wprowadzonych rozwiązań jest porównanie wysiłków wschodnioeuropejskich peryferii z krajami zapóźnionymi Południa Europy w okresie szybkiego wzrostu gospodarek komunistycznych pomiędzy początkiem lat pięćdziesiątych (wprowadzenie modelu gospodarki sowieckiej i programów intensywnej industrializacji) a połową lat siedemdziesiątych, kiedy to nastąpiła stagnacja w gospodarkach centralnie sterowanych. Lata te odpowiadają zarazem złotemu okresowi w gospodarce europejskiej, a zatem są również korzystnym czasem dla regionu Południa Europy. Jeżeli rozwiązania przyjęte w pierwszym okresie (1950–1975) w krajach komunistycznych były efektywne, to ich rozwój powinien być szybszy, a przynajmniej tak dobry jak zapóźnionych krajów Europy Południowej. Przypadkami, które posłużą do rozstrzygnięcia tych kwestii, będą gospodarki Polski i Hiszpanii, krajów o zbliżonych rozmiarach i potencjale ludnościowym. W okresie międzywojennym obydwa kraje należały do państw o mniej więcej podobnym poziomie rozwoju. Dla 1938 r. PKB per capita dla Polski jest szacowany na 2182 dolary z 1990 r., dla Hiszpanii zaś na 1790 dolarów. Niski poziom wskaźnika tej ostatniej wynika ze zniszczeń wojennych. Dla 1935 r., ostatniego roku przed wojną domową, wskaźnik hiszpański wynosi 2583 dolary. PKB dla Polski jest nieco niższy od hiszpańskiego, co można wiązać z koniecznością scalenia w trakcie dwudziestolecia międzywojennego kilku odrębnych dzielnic porozbiorowych oraz niezwykle głębokim kryzysem lat trzydziestych, głębszym niż w pozostałych państwach europejskich peryferii. Zarówno Polska, jak i Hiszpania były obszarem działań wojennych. Hiszpania, która w trakcie II wojny światowej pozostała neutralna, przeszła w drugiej połowie lat trzydziestych XX w. niezwykle krwawą i niszczącą wojnę domową. Polska, poza tym, że toczyły się na jej terenie walki, była poddana eksploatacji władz okupacyjnych hitlerowskich Niemiec i ZSRR. Obydwa kraje przez wiele powojennych lat były rządzone przez rządy dyktatorskie, choć opierające swą władzę na zupełnie innych podstawach ideologicznych. Główną różnicą jest charakter systemu ekonomicznego – w Polsce wprowadzono po II wojnie światowej 178 Maciej Tymiński reguły gospodarki nakazowej, podczas gdy rząd hiszpański nie zmieniał zasad systemu rynkowego. Poziom PKB per capita w dolarach Geary-Khamis Wykres 1. PKB per capita w Polsce i Hiszpanii w latach 1950–1975 9 000 8 000 7 000 6 000 5 000 4 000 Polska Hiszpania 3 000 2 000 1 000 1968 1970 1972 1974 1958 1960 1962 1964 1966 1950 1952 1954 1956 0 Lata Źródło: Opracowanie własne na podstawie danych The Conference Board, maj 2012 r. Na początku badanego okresu – w 1950 r. – szacowany poziom PKB wynosił dla Polski 2447 dolarów, na nieco niższym poziomie został oszacowany PKB dla Hiszpanii – 2189. Wykres 1 ukazuje zmiany bezwzględne PKB per capita w badanych krajach. W ciągu 25 lat, startując mniej więcej z podobnego poziomu, Hiszpania powiększyła wielkość swojego PKB per capita niemal czterokrotnie, do 8346 dolarów. W tym samym czasie Polska powiększyła swoje PKB na głowę zaledwie ponad dwukrotnie, do 5808. Powyższe wskaźniki, nawet jeśli uznać, że szacunki dla początkowych lat są nieco niedokładne, wskazują o wiele szybszy wzrost gospodarki hiszpańskiej. Szybszy rozwój gospodarki hiszpańskiej jest jeszcze wyraźniej widoczny przy porównaniu zmiany relacji pomiędzy PKB per capita (wykres 2) oraz wielkości wzrostu gospodarczego per capita (wykres 3). Relacja PKB pomiędzy Polską a Hiszpanią spada przez cały badany okres od mniej więcej 1,15 do 0,7, tę zdecydowaną tendencję spadkową oddaje zaznaczona na wykresie linia trendu. Szczególnie szybko postępują zmiany w latach sześćdziesiątych XX w., gdy gospodarka Hiszpa- Centralnie planowana „ucieczka z peryferii” 179 1,1 1 0,9 Polska Hiszpania 0,8 0,7 0,6 0,5 1950 1951 1952 1953 1954 1955 1956 1957 1958 1959 1960 1961 1962 1963 1964 1965 1966 1967 1968 1969 1970 1971 1972 1973 1974 1975 Poziom PKB per capita Polski do PKB per capita Hiszpanii Wykres 2. Stosunek PKB per capita Polski do PKB per capita Hiszpanii w latach 1950–1975 1,2 Lata Źródło: Opracowanie własne na podstawie danych The Conference Board, maj 2012 r. nii wyraźnie „ucieka” polskiej. Szybszy rozwój gospodarki hiszpańskiej odzwierciedla również porównanie rocznych stóp wzrostów gospodarczych. W latach pięćdziesiątych zmiany są niejednoznaczne, a ich średnia pokazuje niewielkie różnice w tempie rozwoju obydwu gospodarek – średnia stopa wzrostu w pierwszej badanej dekadzie wynosi dla Hiszpanii niewiele ponad 3,5%, a dla Polski niespełna 2,8%. W latach sześćdziesiątych roczne wzrosty gospodarcze w Hiszpanii są już zdecydowanie wyższe i wynoszą średnio do 1970 r. ponad 7,5% rocznie. W tym samym okresie gospodarka Polski rośnie w tempie niespełna 3,3% rocznie. Z kolei w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych różnice w poziomie stopy wzrostu są prawie niezauważalne, a obie gospodarki rozwijają się niemal w tym samym tempie – hiszpańska notuje średni wzrost na poziomie ponad 5,7%, a polska niespełna 5,6%. W całym badanym okresie średnia roczna stopa wzrostu wynosi odpowiednio dla Hiszpanii ponad 5,5%, a dla Polski ponad 3,5%. 180 Maciej Tymiński Lata Wykres 3. Wzrost gospodarczy per capita w Polsce i Hiszpanii w latach 1950–1975 1975 1974 1973 1972 1971 1970 1969 1968 1967 1966 1965 1964 1963 1962 1961 1960 1959 1958 1957 1956 1955 1954 1953 1952 1951 Polska Hiszpania -4 -2 0 2 4 6 9 10 12 Stopy wzrostu gospodarczego per capita w % Źródło: Opracowanie własne na podstawie danych The Conference Board, maj 2012 r. Przedstawione zestawienia pozwalają wyciągnąć kilka wniosków odnośnie do charakteru i specyfiki rozwoju PRL na tle wyników Hiszpanii. Przede wszystkim „rozejście się” gospodarek polskiej i hiszpańskiej nastąpiło w latach sześćdziesiątych XX w., a więc w okresie szybkiego wzrostu gospodarczego w Polsce, tyle że znacznie wolniejszego niż w Hiszpanii. Okres wcześniejszy, choć również korzystniejszy dla Hiszpanii, charakteryzował się niewielkimi różnicami w dynamice rozwoju, pierwsza połowa lat siedemdziesiątych zaś to niemal identyczne tempo wzrostu. Przyczyn takiego przebiegu wydarzeń można szukać zarówno po stronie specyfiki rozwoju komunistycznej Polski, jak i charakteru zmian gospodarczych we frankistowskiej Hiszpanii. Szybki wzrost gospodarczy w Hiszpanii wiązał się ze znaczącymi przyrostami innych wskaźników ekonomicznych, które wskazują na podstawy sukcesu gospodarczego. Według Francesco Caselliego i Silvany Tenreyro, w okresie piętnastolecia poprzedzającego wczesne lata siedemdziesiąte produktywność pracy w Hiszpanii wzrosła w rela- Centralnie planowana „ucieczka z peryferii” 181 cji do francuskiej z 65 do 90%75. Z kolei Antonio Cubel i M. Teresa Sanchis zauważają, że stopa inwestycji wzrosła w tym czasie w Hiszpanii o ponad 9% (średnio w Europie Zachodniej i Ameryce Północnej – 4,5%), wyodrębniona osobno stopa inwestycji w maszyny i sprzęt wzrosła o 4,42% (średnio w badanej grupie – 1,76%). Hiszpania osiągnęła w ten sposób poziom bliski przeciętnemu dla europejskich państw wysokorozwiniętych76. Zdaniem Caselliego i Tenreyro kluczowe znaczenie dla udanego doganiania krajów wysokorozwiniętych miała redukcja zatrudnienia w rolnictwie i przejście siły roboczej do sektorów gospodarki rozwijających produkcję o wyższej wartości dodanej77. Jednak głównym źródłem szybkiego rozwoju Hiszpanii była zasadnicza zmiana w polityce gospodarczej w latach pięćdziesiątych XX w. Według szacunków sporządzonych przez Leandro Pradosa de la Escosura, Joan R. Rosés i Isabel Sanz Villarroya, gdyby nie wprowadzono tych zmian, PKB per capita Hiszpanii w 1975 r. wynosiłoby niespełna 5500 dolarów, a nie ponad 830078, co oznacza, że byłoby niższe niż PKB szacowane dla Polski dla tego roku. W latach pięćdziesiątych Hiszpania przeszła bardzo głębokie przemiany, polegające na deregulacji i liberalizacji gospodarki. Oznaczały one rezygnację z daleko posuniętego interwencjonizmu państwowego dominującego w latach czterdziestych. Jednocześnie Hiszpania zaczęła korzystać ze współpracy ze Stanami Zjednoczonymi, otrzymując pomoc finansową i przyciągając zagraniczne inwestycje. Pod koniec dekady, w 1959 r., został przyjęty plan stabilizacji i liberalizacji, który stał się podstawą szybkiego rozwoju gospodarki w latach sześćdziesiątych. Hiszpania stała się w tym czasie członkiem międzynarodowych organizacji gospodarczych, które wymuszały dyscyplinę ekonomiczną w kraju. W efekcie wprowadzanych reform nastąpiły zmiany w otoczeniu instytucjonalnym, polegające na ustanowieniu zestawu regulacji promujących wzrost, a zarazem eliminujących zjawiska hamujące rozwój gospodarki, jak rozpowszechnione w latach czterdziestych szara i czarna strefa79. F. Caselli, S. Tenreyro, Is Poland The Next Spain, NBER Working Paper No. 11045, I 2005, s. 29. 76 A. Cubel, M.T. Sanchis, Investment and Growth in Europe during the Golden Age, „European Review of Economic History” 13, 2009, nr 2, s. 219–249. 77 F. Caselli, S. Tenreyro, dz. cyt., s. 29. 78 L. Prados de la Escosura, J.R. Rosés, I. Sanz Villarroya, Economic Reforms and Growth In Franco’s Spain, „Revista de Historia Economica/Journal of Iberian and Latin American Economic History” 30, 2011, nr 1, s. 73. 79 Tamże. 75 182 Maciej Tymiński Czy zatem rosnąca różnica w potencjale gospodarczym Hiszpanii i Polski jest przede wszystkim efektem skutecznej reformy polityki gospodarczej i zmian instytucjonalnych przeprowadzonych przez rząd generała Franco oraz korzystnej koniunktury międzynarodowej w okresie tzw. złotej trzydziestki? Czy też może jest to również skutek uwarunkowań oddziałujących na gospodarkę Polski? Gospodarka Polski po II wojnie światowej przeszła gruntowne przeobrażenia mające charakter instytucjonalnego szoku. W drugiej połowie lat czterdziestych i na początku pięćdziesiątych nastąpiło niemal całkowite usunięcie pozostałości gospodarki rynkowej, nacjonalizacja przemysłu, banków, handlu oraz próba (nieudana) kolektywizacji rolnictwa. Wprowadzono również program intensywnej industrializacji, nastawionej – podobnie jak w ZSRR – na rozbudowę przemysłu wytwarzającego środki produkcji, a zatem przede wszystkim przemysłu ciężkiego. W tym okresie powstały Nowa Huta w Krakowie i FSO w Warszawie, jako dwie sztandarowe inwestycje pierwszych lat PRL. Rozwój wielkiego przemysłu opierał się na masowej migracji ze wsi do pracy w mieście (około 1 miliona migrantów), wykorzystaniu technologii przekazanych przez ZSRR oraz finansowaniu z wewnętrznej akumulacji, dzięki możliwości kontroli cen i płac, centralnego ograniczenia wydatków na konsumpcję oraz sprawowaniu pełnej kontroli nad systemem finansowym (np. przejęcie części oszczędności społeczeństwa poprzez wymianę pieniędzy w 1950 r.). W połowie lat pięćdziesiątych – pod wpływem ostrych protestów społecznych – doszło do prób nieznacznego zliberalizowania systemu kierowania gospodarką, jednak pozostawiono niezmienione podstawowe instytucje: centralne planowanie i rozdzielnictwo, niemal pełną etatyzację oraz hierarchiczny system zarządzania. Najistotniejsze zmiany wiązały się z ograniczaniem stosowania przemocy (np. zmniejszeniem nadzoru policji politycznej nad przedsiębiorstwami) i nadzoru politycznego. Konsekwencją tych zmian była nieco większa swoboda administracji gospodarczej i stopniowy wzrost znaczenia branżowych i terytorialnych grup interesu. Proces ten wiązał się z przejściem od modelu gospodarki, w którym – według interpretacji Mancura Olsona – autorytarna władza odgrywała rolę „osiadłego bandyty”, do dojrzałej gospodarki typu sowieckiego, w której pozycja centrum jest słabsza, a coraz większą rolę zaczynają odgrywać różnego rodzaju grupy nacisku. Modyfikacje, które przeprowadzono wewnątrz systemu zarządzania, nie wpłynęły zasadniczo na zmianę kierunków rozwoju gospodarki, do końca omawianego okresu dominowały inwestycje w szeroko rozumiany przemysł ciężki (hutnictwo, górnictwo, przemysł maszynowy, Centralnie planowana „ucieczka z peryferii” 183 ciężka chemia itp.). Wyczerpujące się wewnętrzne rezerwy kapitału uzupełniono w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych finansowaniem zewnętrznym, wykorzystując kredyty z Zachodu. Pozwoliły one również na zakup licencji i dopływ technologii z krajów wysokorozwiniętych. Istotne dla utrzymania wzrostu w drugiej połowie omawianego okresu musiało być również wejście na rynek roczników z powojennego wyżu demograficznego, które uzupełniły wyczerpujące się zasoby imigrantów ze wsi. To wszystko pozwoliło utrzymać stosunkowo wysoką stopę wzrostu w okresie lat sześćdziesiątych, a w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych – za sprawą znacznych dopływów kapitału i technologii z zewnątrz – nawet ją powiększyć do mniej więcej poziomu hiszpańskiego. Stosunkowo szybki rozwój gospodarczy w Polsce – zgodnie z dominującą wśród badaczy gospodarek komunistycznych interpretacją – miał charakter ekstensywny i polegał na wykorzystaniu prostych rezerw tkwiących w gospodarce. „Możliwość wymuszania akumulacji dawała socjalizmowi państwowemu względną przewagę nad inaczej zorganizowanymi gospodarkami o podobnym poziomie rozwoju. W przeciwnym kierunku działała natomiast niska efektywność wykorzystania czynników produkcji, właściwa nakazowemu systemowi koordynacji”80. Zwiększanie produkcji dokonywało się w znacznej mierze dzięki wykorzystaniu siły roboczej migrującej ze wsi do miast, na co wskazywał m.in. Michał Kalecki81. Przypływ technologii miał zaś ograniczone rozmiary i w znacznej części dotyczył rozwiązań od dawna stosowanych w krajach wysokorozwiniętych. W efekcie po okresie największych wzrostów gospodarka Polski – w przeciwieństwie do hiszpańskiej – w dalszym ciągu stanowiła podobny procent gospodarek wysokorozwiniętych. Można to interpretować, jak czynią to Vonyó i Harris w odniesieniu do Węgier i ZSRR, jako powrót na ścieżkę rozwoju, na której Polska znajdowała się przed zniszczeniami wojennymi i okupacją. Porównanie gospodarek hiszpańskiej i polskiej pozwala wszakże na postawienie pytań o przyczyny tak dużej różnicy pomiędzy tempem rozwoju obydwu krajów. Hiszpańskie przyśpieszenie w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych miało wiele podobnych cech do rozwoju ekstensywnego w PRL. Zarówno w Hiszpanii, jak i w Polsce wzrost tempa rozwoju gospodarki opierał się na wykorzystaniu wolnych zasobów siły roboczej ze wsi, w obydwu przypadkach importowano technologie od dawna wykorzystywane w krajach wysokorozwiniętych. Wprawdzie Hiszpania miała łatwiejszy dostęp do nowych rozwiązań, ale w latach 80 81 J. Kochanowicz, dz. cyt. M. Kalecki, dz. cyt. 184 Maciej Tymiński pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, jeszcze przed rewolucją technologiczną, różnice te nie mogły być aż tak duże. Inne były źródła kapitału niezbędnego do prowadzenia inwestycji, jednak możliwość wymuszenia wysokiej akumulacji w przypadku Polski w jakimś stopniu rekompensowała szerszy dostęp do finansowania gospodarki, który miały rząd i firmy w Hiszpanii. Zasadnicza odmienność w sytuacji obydwu krajów wiąże się z uwarunkowaniami instytucjonalnymi. Zmiany wprowadzone w Hiszpanii spowodowały takie uformowanie się otoczenia instytucjonalnego, które stymulowało bardzo wysokie przyrosty gospodarcze, szczególnie w latach sześćdziesiątych, gdy skutki wprowadzonych zmian stały się w pełni odczuwalne. W Polsce wprowadzenie nowych rozwiązań w drugiej połowie lat czterdziestych i na początku pięćdziesiątych (zainstalowanie sowieckiego modelu gospodarczego) stworzyło zupełnie nowe otocznie instytucjonalne, umożliwiające stosunkowo szybkie uruchomienie prostych rezerw i podobne do hiszpańskich poziomy wzrostu gospodarki. Zmiana instytucjonalna, wywołana śmiercią Stalina (rezygnacja z terroru) oraz rebelią w 1956 r., doprowadziła do naruszenia dotychczasowej równowagi i ewolucji w kierunku nowego, zmodyfikowanego zestawu instytucji82. Nowa równowaga instytucjonalna, „korzystna dla głównych aktorów dojrzałej gospodarki centralnie planowanej, prowadziła do nieskuteczności systemu na poziomie makro, jeszcze większych niedoborów, dominacji monopolistycznych wytwórców, braku innowacyjności i wadliwej alokacji inwestycji, a co za tym idzie spowolnienia wzrostu gospodarczego” w długim okresie83. Podobnie interpretuje źródła spowolnienia w gospodarkach komunistycznych Witold Orłowski, który zauważa, że „powolny wzrost gospodarczy w krajach komunistycznych w znacznej mierze wynikał z niskiego – i spadającego z czasem – poziomu oszczędności i inwestycji, związanego z systematycznym słabnięciem władzy reżimów komunistycznych”84. W latach sześćdziesiątych konsekwencją tego była niższa dynamika wzrostów PKB niż w Hiszpanii (i innych krajach południowych peryferii Europy). 82 Proces ten przebiegał wedle reguł przypominających schemat zaproponowany przez Douglasa C. Northa, według którego ścieżka dostosowań tworzyła spiralne continuum: instytucje → prowadzona polityka → postrzegana rzeczywistość → wierzenia → zmienione instytucje itd., itd.; D.C. North, Understanding the Process of Economic Change, Princeton–Oxford 2005, s. 4. 83 M. Tymiński, Partyjni agenci. Analiza instytucjonalna działalności lokalnych instancji PZPR w przemyśle (1949–1955), Warszawa 2011, s. 421. 84 W.M. Orłowski, dz. cyt., s. 121. Centralnie planowana „ucieczka z peryferii” 185 5. Peryferie peryferii Porównanie gospodarek Polski i Hiszpanii w latach 1950–1975 wskazuje na rozejście się ich potencjału w okresie tzw. złotej trzydziestki. Pomimo stosunkowo wysokich wzrostów produkt PRL zmniejszył się relatywnie w badanym okresie o kilkadziesiąt procent w porównaniu do gospodarki z Półwyspu Iberyjskiego. Powyższa zależność nie jest ewenementem, podobnie szybko jak Hiszpania rosły pozostałe gospodarki południowej Europy – Grecja i Portugalia, z kolei komunistyczne kraje Europy Środkowo-Wschodniej – Czechosłowacja i Węgry – podobnie jak Polska, miały stosunkowo wysoki, ale zdecydowanie niższy od krajów Południa, wzrost gospodarczy. Jakie były przyczyny tak dużych różnic w szybkości rozwoju Południa Europy, reprezentowanego przez Hiszpanię, i krajów Europy Środkowo-Wschodniej, reprezentowanych przez Polskę? W omawianym okresie krajom Południa udało się skrócić dystans dzielący je od gospodarek wysokorozwiniętych. Przykładowo potencjał Hiszpanii w 1950 r. wynosił 0,42 PKB per capita dwunastu wysokorozwiniętych krajów Europy Zachodniej, podczas gdy w 1975 r. podobna relacja wynosiła już 0,68. W tym samym czasie gospodarki krajów Europy Środkowo-Wschodniej nie zmieniły swojego potencjału w porównaniu do krajów Europy Zachodniej, a w Czechosłowacji nastąpił nawet jego wyraźny spadek (z 0,70 do 0,61). W przypadku Polski i Węgier wskaźniki dla lat 1950 i 1975 były bardzo zbliżone – dla Polski spadł on z 0,49 do 0,48, a dla Węgier z 0,50 do 0,48 (zob. dane zawarte w tab. 1). Jednym z możliwych wyjaśnień tak znacznej różnicy w tempie rozwoju gospodarczego jest postawiona w poprzedniej części hipoteza o istotnym znaczeniu zmiany instytucjonalnej, która zaszła w Polsce (a także w innych krajach komunistycznych) po śmierci Stalina. Powstanie nowej równowagi instytucjonalnej prowadziłoby do wzmocnienia pozycji branżowych i regionalnych grup interesu kosztem władz centralnych, a w efekcie ograniczałoby możliwości sterowania gospodarką przez te władze i wpływało na ograniczone możliwości mobilizacji siły roboczej i akumulacji kapitału85. W podobny sposób tłumaczy problemy ze wzrostem w krajach komunistycznych przywoływany wyżej Witold Orłowski, pisząc, że władze musiały ograniczyć inwestycje ze względu Problem zmian w relacjach między władzami centralnymi a aparatem partyjno-państwowym w kontekście działalności gospodarki w skali mikro w pierwszej połowie lat pięćdziesiątych XX w. analizuję w pracy Partyjni agenci...; nt. funkcjonowania przedsiębiorstw w okresie rządów Gomułki zob. M. Tymiński, PZPR i przedsiębiorstwo. Nadzór partyjny nad zakładami przemysłowymi (1956–1970), Warszawa 2001. 85 186 Maciej Tymiński na konieczność przeznaczenia większej ilości środków na zapewnienie spokoju społecznego przy braku możliwości zastosowania przymusu86. Z kolei korzystne i przeprowadzone z sukcesem reformy w Hiszpanii i będące ich konsekwencją bardziej efektywne instytucje przyczyniały się do zdecydowanie szybszego rozwoju gospodarki hiszpańskiej. Drugie wyjaśnienie jest związane z obserwacjami Tamasa Vonyó, Marka Harrisona czy Barry’ego Eichengreena odnośnie do natury powojennego wzrostu gospodarczego w Europie. W tym ujęciu szybki wzrost gospodarki europejskiej po II wojnie światowej byłby powrotem zniszczonych wojną krajów na ścieżkę długookresowego trendu, a nie niemieckim, greckim czy hiszpańskim cudem gospodarczym. W odniesieniu do badanych przypadków potwierdzeniem tego przypuszczenia są w jakimś stopniu dane zamieszczone w poniższej tabeli. Jeśli za punkt odniesienia weźmiemy 1929 r. (ostatni rok przed Wielkim Kryzysem), to gospodarka hiszpańska powraca w połowie lat siedemdziesiątych do swojego normalnego poziomu, czyli ponad 0,6 potencjału europejskich krajów wysokorozwiniętych. Niską wartość hiszpańskiego PKB w 1950 r. można tłumaczyć stratami wojennymi z lat trzydziestych, represjami po wojnie domowej i fatalną polityką gospodarczą w latach czterdziestych XX w. Do takiej interpretacji przychyla się Leandro Prados de la Escosura, który stwierdza, że wysoki wzrost z lat 1960–1975 pozwolił Hiszpanii odzyskać międzynarodową pozycję, jaką zajmowała na początku XX w.87 Tabela 1. Produkt PKB per capita w krajach Europy Środkowo-Wschodniej i Południowej jako odsetek PKB per capita w 12 wysokorozwiniętych krajach Europy Zachodniej 1929 1950 1975 Grecja Nazwa państwa 0,53 0,38 0,63 Portugalia 0,37 0,44 0,53 Hiszpania 0,62 0,42 0,68 Polska 0,48 0,49 0,48 Czechosłowacja 0,69 0,70 0,61 Węgry 0,56 0,50 0,48 Źródło: Opracowanie własne na podstawie danych The Conference Board, maj 2012 r. Obie koncepcje wyjaśnienia różnic w tempie rozwoju Polski i Hiszpanii, czy szerzej – wschodnich i południowych peryferii w Europie, nie W.M. Orłowski, dz. cyt., s. 122. L. Prados de la Escosura, Growth and Structural Change in Spain, 1850–2000, Working Papers in Economic History wp06-05, Universidad Carlos III, IX 2006, s. 13. 86 87 Centralnie planowana „ucieczka z peryferii” 187 stoją przy tym ze sobą w sprzeczności. Można powiedzieć, że rozwiązania instytucjonalne wprowadzone w krajach Południa zdecydowanie lepiej sprawdzały się w wykorzystywaniu ekstensywnych czynników wzrostu do odbudowy potencjału gospodarczego po kryzysie i zniszczeniach wojennych. Dane zaprezentowane w tabeli 1 pokazują, że kraje Południa w ciągu 25 lat objętych badaniem nie tylko powróciły na swoją ścieżkę długookresowego rozwoju, ale częściowo odrobiły zapóźnienie wobec regionów wysokorozwiniętych z lat wcześniejszych, tyle że nie są to tak imponujące wzrosty jak w 1950 r. Długookresowo większą zmianę widać w przypadku Grecji (w porównaniu do 1929 r. zmiana z 0,53 do 0,63) i Portugalii (zmiana z 0,37 do 0,53), mniejszą w przypadku Hiszpanii, której PKB per capita w odniesieniu do europejskich krajów wysokorozwiniętych powiększył się między 1929 a 1975 r. o 6% (zmiana z 0,62 na 0,68)88. Warto przy tym nadmienić, że Portugalia nie zaznała zniszczeń wojennych i nie widać w jej przypadku znaczącego obniżenia tempa rozwoju w okresie II wojny światowej. Z kolei w przypadku krajów Europy Środkowo-Wschodniej można zauważyć spadek, przy czym najbardziej wyraźny ma Czechosłowacja (z 0,69 do 0,61). Wyjątkiem jest Polska, która nie zmienia poziomu PKB per capita w relacji do krajów Europy Zachodniej. Podsumowanie Czy zatem w świetle zebranych danych i przeprowadzonej analizy można uznać system gospodarczy Polski i pozostałych krajów Europy Środkowo-Wschodniej za skuteczny w latach 1950–1975, jak chce tego Jacek Kochanowicz? W moim przekonaniu jest to wniosek zbyt daleko idący. Wprawdzie państwa komunistyczne potrafiły przekształcić swoje gospodarki z rolniczych w przemysłowo-rolnicze (nie dotyczy to Czechosłowacji, która takie przekształcenie przeszła znacznie wcześniej), ale tempo tych zmian w porównaniu do krajów reprezentujących podobny poziom rozwoju w okresie międzywojennym było dużo niższe. W efekcie region Europy Środkowo-Wschodniej nie tylko nie gonił krajów wysokorozwiniętych, ale wręcz zwiększał się jego do nich dystans, Nieco inne wyniki otrzymali w swoich obliczeniach Michał Kalecki i Ludwik Landau, którzy pod koniec lat trzydziestych XX w. szacowali wielkość produkcji rolniczej, górniczej i przemysłowej dla różnych regionów i krajów świata. Zgodnie z tymi szacunkami produkcja na głowę w Polsce stanowiła 0,35 produkcji europejskich krajów wysokorozwiniętych, Węgier – 0,47, Hiszpanii – 0,43, a Portugalii – 0,26; L. Landau, Wybór pism, Warszawa 1957, s. 414–415. 88 188 Maciej Tymiński w odróżnieniu do peryferii południowych, które w okresie „złotej trzydziestki” przechodziły realny proces konwergencji (choć nie tak szybki jak sugerowałyby wskaźniki wzrostu z okresu 1950–1975). Przeprowadzona analiza dotyczyła jedynie wielkości PKB per capita i nie pozwala na postawienie jednoznacznych i w pełni udokumentowanych wniosków odnośnie do przyczyn rozejścia się gospodarek południowo- i wschodnioeuropejskich. Jednak dokonane porównanie umożliwia postawienie kilku dość prawdopodobnych hipotez odnośnie do powodów wolniejszego rozwoju krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Wydaje się, że podstawowe znaczenie miały uwarunkowania instytucjonalne – zmiany w sposobie funkcjonowania systemu komunistycznego prowadzące do osłabienia pozycji władz centralnych w ich relacjach z aparatem biurokratycznym. Spowodowało to ograniczenie możliwości akumulacji kapitału przez centrum i zmniejszenie wydatków przeznaczanych na inwestycje. To z kolei przełożyło się na znacznie niższe w porównaniu z krajami o gospodarkach rynkowych uzbrojenie techniczne pracy i spadek ogólnej produktywności czynników produkcji, a w konsekwencji na spowolnienie wzrostu gospodarczego (na co zwracał uwagę Witold Orłowski). Odwrotnie w przypadku krajów śródziemnomorskich polityka deregulacyjna – taka jak reformy hiszpańskie z 1959 r. – spowodowała wyłonienie się otoczenia instytucjonalnego, które stymulowało szybki rozwój i wysokie wzrosty gospodarki. Zaprezentowane hipotezy, próbujące objaśnić wolniejszy rozwój krajów komunistycznych w porównaniu z państwami południowych peryferii Europy, wymagają wszakże potwierdzenia w dalszych badaniach porównujących nie tylko wielkości PKB, ale również inne wskaźniki gospodarcze (ciekawą propozycją jest wielokrotnie przywoływana analiza przeprowadzona przez Witolda Orłowskiego). Niemniej, żeby nie popaść w nadmierne uproszczenia, konieczne jest również ustalenie głębszych źródeł tak znaczących różnic, co wymaga pogłębionych badań źródłowych nad charakterem systemu politycznego i gospodarczego krajów komunistycznych oraz wpływu tych czynników na zmiany gospodarcze, zarówno w skali mikro, jak i makro. Centralnie planowana „ucieczka z peryferii” 189 Maciej Tymiński The Centrally Planned “Escape from the Peripheries”. A Comparison of the Economic Growth of Poland and Spain in the years 1950–1975 (Summary) This aim of this article is to verify the opinion that by the mid-1970s the economic system of the People’s Republic of Poland (and other Central European countries) proved to be an effective tool for building economic growth. In order to do so the author carried out an analysis of both Poland and Spain’s economic growth in the period 1950–1975 in terms of the effectiveness of the modernisation policies. Comparing the GDP and levels of economic growth per capita made it possible to shows the divergence between the Polish and Spanish economies in the said period and the much faster development of the Iberian economy. This tendency applies not only to Poland and Spain but also entire regions in east-central and southern Europe. The author claims that a possible reason for the ineffectiveness of the solutions adopted in Poland and other communist countries lies in the institutional transformations occurring from the mid-1950s in countries in the USSR and the resultant emergence of the so-called mature version of the Soviet economy. Maciej Tymiński – Wydział Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego; e-mail: [email protected] ROCZNIKI DZIEJÓW SPOŁECZNYCH I GOSPODARCZYCH Tom LXXII – 2012 DARIUSZ JAROSZ EMERYCI I RENCIŚCI W POLSKIM SYSTEMIE UBEZPIECZEŃ SPOŁECZNYCH LAT 1944–1958: SYTUACJA MATERIALNA I STRATEGIE PRZETRWANIA Starość, w tym związane z nią kwestie ubezpieczeń społecznych, w najnowszych dziejach Polski nie stały się jak dotąd tematem źródłowych, kompleksowych analiz. Tymczasem waga problemu, współcześnie coraz bardziej znaczącego, skłania do poszukiwania czynników mających wpływ na jego obecną postać. W przedstawionym szkicu dokonana została analiza głównych czynników kształtujących sytuację materialną emerytów i rencistów1 od początków Polski Ludowej aż do 1958 r., tj. do momentu, w którym W związku z tym wyjaśnienia wymaga stosowanie określeń: renta i emerytura (oraz – co za tym idzie – rencista i emeryt). Jak twierdzi Wacław Szubert, już w latach tużpowojennych różnicowanie nazw „renta” i „emerytura” uległo pozornemu zatarciu. Pod względem zasad wymiaru renty starcze zostały zrównane całkowicie z rentami dla inwalidów, którzy stali się przedwcześnie niezdolnymi do zarobkowania. Jednakowy w obu przypadkach był też okres wyczekiwania i warunek ciągłości pracy, uzasadniający prawo do renty. Nie określano nawet świadczeń dla starców osobną nazwą; obie przewidziane kategorie nosiły (od przedwojnia) nazwę ustawową rent inwalidzkich. Starość była więc uznawana za domniemane inwalidztwo, choć zasada ta nie zawsze była konsekwentnie stosowana w polskim systemie ubezpieczeniowym; zob. W. Szubert, Niektóre zagadnienia rent starczych w świetle badań z 1948 r., „Przegląd Ubezpieczeń Społecznych” 1950, nr 4, s. 36–37. W języku powojennych aktów prawnych renty starcze po raz pierwszy zostały nazwane emeryturami w ustawie z 1968 r. Mając tego świadomość, ze względu na obowiązujący obecnie zwyczaj językowy, używam w tym tekście określenia emerytura zamiennie z pojęciem renta starcza; tam, gdzie pojawia się określenie renta, dotyczy ono nie tylko emerytur, ale również innych rodzajów rent (inwalidzkie, rodzinne, wypadkowe). Ponadto, z braku miejsca nie zajmuję się szczegółowymi kwestiami (choć czasami je wzmiankuję), dotyczącymi niektórych grup pobierających specyficzne typy świadczeń (renty zagraniczne, specjalne, dla żołnierzy wojska, funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa, milicjantów, pracowników więziennictwa itp.). 1 192 Dariusz Jarosz przeprowadzono ważną reformę systemu emerytalno-rentowego, będącą mało dotychczas znanym efektem procesów destalinizacyjnych. Według kryteriów przyjętych przez część specjalistów od systemów ubezpieczeń społecznych ten przedział czasowy obejmuje w całości okres ich odbudowy (1944–1949) oraz w części okres dominacji tendencji do centralizacji i koncentracji finansów ubezpieczeń w rękach państwa (1950– –1968). W tym drugim (o czym szerzej piszę dalej) zniesiono istniejącą jeszcze do 1949 r. autonomię funduszów ubezpieczeniowych i włączono dochody i wydatki ubezpieczeń społecznych w pełnych kwotach do budżetu państwa2. Dotychczas autorami opracowań naukowych na omawiany temat byli głównie specjaliści w zakresie polityki społecznej i socjolodzy. Ich badania grupy emerytów i rencistów rozpoczęły się jeszcze w latach czterdziestych3, ale przerwał je stalinizm. Powrócili do nich w latach sześćdziesiątych. Dzięki ustaleniom poczynionym przez historyków gospodarczych dysponujemy zarysem dziejów instytucji i systemu ubezpieczeń społecznych w Polsce, obejmującym również okres PRL4. Inni autorzy zajmowali się analizą powszechnego ubezpieczenia emerytalnego w zakresie ekonomicznym, finansowym i prawnym5. Brakuje jednak nadal prac zarówno na temat przesłanek i przemian polityki państwa w zakresie ubezpieczeń społecznych, jak też analizujących realia życia emerytów i rencistów. W tej sytuacji poczynione poniżej uwagi są wstępną próbą zarysowania tej problematyki, opartą głównie na kwerendach archiwalnych. Wynika z nich, że kwestie rentowo-emerytalne były przedmiotem zainteresowania ówczesnych władz zwłaszcza przy okazji kolejnych prób reformy systemu ubezpieczeń społecznych. Wtedy też wzrastała 2 Ten okres nazywany jest niekiedy okresem dominacji koncepcji zabezpieczenia społecznego, kiedy to fundusze ubezpieczeniowe, pozbawione jakiejkolwiek autonomii, stały się częścią budżetu państwa. Takie stanowisko zob. C. Jackowiak, Kierunki rozwoju ubezpieczeń społecznych, w: Rozwój ubezpieczeń społecznych w Polsce, Warszawa 1991, s. 213. Jednak teza o zanikaniu ubezpieczenia społecznego i przekształcaniu się go w zabezpieczenie społeczne miała licznych oponentów i nie została w pełni zaakceptowana; zob. L. Mackiewicz-Golnik, Powszechne ubezpieczenie emerytalne. Aspekty ekonomiczne i problemy finansowania, Warszawa 1983, s. 100–101. 3 W. Szubert, Badania nad społeczną rolą rent ubezpieczeniowych, „Studia i Materiały z Historii Ubezpieczeń Społecznych w Polsce” 1985, z. 3, s. 67–115; tenże, Niektóre zagadnienia rent starczych..., s. 36–40. 4 Rozwój ubezpieczeń... 5 M.in. W. Muszalski, Zatrudnienie a ubezpieczenie społeczne, Warszawa 1992; L. Mackiewicz-Golnik, dz. cyt.; I. Jędrasik-Jankowska, Świadczenia z ubezpieczenia społecznego (chorobowe, rentowe i emerytalne), Warszawa 1989; taż, Ubezpieczenia społeczne (chorobowe, rentowe i emerytalne). Zarys części ogólnej, Warszawa 1987. Emeryci i renciści w polskim systemie ubezpieczeń społecznych 193 ilość dokumentacji na ten temat. Dzięki temu odpowiednie informacje można odnaleźć w przechowywanych w Archiwum Akt Nowych aktach KC PZPR, ministerstw (zwłaszcza zajmujących się pracą, opieką społeczną i sprawami socjalnymi), Rady Państwa, Urzędu Rady Ministrów i związków emeryckich. Wiele niezwykle interesujących dokumentów zachowanych zostało w aktach Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, przekazanych do AAN. Ciekawym źródłem dla tych badań stały się również biuletyny listów, wysyłanych przez emerytów i rencistów do warszawskiego centrum władzy. Ponadto owocna okazała się kwerenda prasowa, zwłaszcza dotycząca publicystyki z początków Polski Ludowej i z okresu odwilży politycznej lat 1953–1958. Kontekst demograficzny Wstępem do określenia głównych czynników kształtujących sytuację emerytów i rencistów w przyjętych cezurach czasowych musi być jednak opis uwarunkowań społeczno-demograficznych, wpływających na wielkość tej zbiorowości oraz systemu instytucjonalnego ubezpieczeń społecznych, w którym się znaleźli. Sytuacja demograficzna Polski w tych latach była przede wszystkim skutkiem wojny i procesów przez nią wywołanych. W jej wyniku ludność Polski zmniejszyła się z ponad 35 mln (w 1939 r.) do niespełna 24 mln w 1946 r. Nastąpiło pogłębienie nierównowagi płci. O ile w II Rzeczypospolitej proporcja mężczyzn do kobiet wynosiła (według szacunku dla 1939 r.) 48,8:51,2, to w 1946 r. – 45,8:54,26. Ponadto ofiarą wojny padły przede wszystkim młode roczniki. W interesującym nas kontekście oznaczało to m.in., że o ile w okresie przedwojennym ubezpieczeni w wieku 23–32 lat stanowili 37,8% ich ogółu, to w 1946 r. – 22,7%. Spuścizną wojny była również milionowa armia wdów i sierot oraz inwalidów7. Kobiety samotne, matki wychowujące dzieci w niepełnych rodzinach8, 6 K. Latuch, Straty demograficzne Polski w latach 1939–1945 (z prac nad weryfikacją oficjalnych szacunków), w: Polska 1939–1945. Straty osobowe i ofiary represji pod dwiema okupacjami, red. W. Materski, T. Szarota, Warszawa 2009, s. 40–41, tab. 1. 7 M. Piątkowski, Społeczne ubezpieczenia rentowe w pierwszym dziesięcioleciu Polski Ludowej, „Studia i Materiały z Historii Ubezpieczeń Społecznych w Polsce” 1985, z. 3, s. 63. 8 Co ważne, tych dzieci było stosunkowo dużo. II wojna światowa bowiem co prawda spowodowała spadek wskaźnika liczby urodzeń, ale – w porównaniu chociażby z I wojną światową – ta destrukcyjna faza rozwoju demograficznego przebiegała w sposób dużo bardziej łagodny; zob. H. Jędruszczak, Zatrudnienie a przemiany społeczne w Polsce w latach 1944–1960, Wrocław 1972, s. 108–109. 23930 24160 25035 25507 25999 26511 27012 27550 28080 28540 29000 1946a 1948 1950 1951 1952 1953 1954 1955 1956 1957 1958 w tys. 2221 2128 2064 1997 1929 1886 1832 1790 1760 1636 2106b % ogółu ludności 7,7 7,5 7,3 7,2 7,1 7,1 7,0 7,0 7,0 6,8 8,8b w tys. 625 615 599 583 569 561 542 530 519 501 – % ogółu ludności w wieku poprodukcyjnym 28,1 29,0 29,0 29,2 29,5 29,7 29,6 29,6 29,5 30,6 – w tys. 1596 1513 1465 1414 1360 1325 1290 1260 1241 1135 – % ogółu ludności w wieku poprodukcyjnym 71,9 71,0 71,0 70,8 70,5 70,3 70,4 70,4 70,5 69,4 – – – – 859,1 – – – – 631,1 – 682b w tys. W mieście razem – – – 43,0 – – – – 35,9 – – % ogółu ludności w wieku poprodukcyjnym Kobiety Mężczyźni – – – 234,0 – – – – 169,1 – – w tys. Mężczyźni – – – 27,2 – – – – 26,8 – – % ogółu ludności miast w wieku poprodukcyjnym Kobiety – – – 625,1 – – – – 462,0 – – – – – 72,8 – – – – 73,2 – – b a według sumarycznego spisu ludności z 14 II 1946 r. kobiety i mężczyźni w wieku 60 lat i więcej Źródło: obliczenia własne na podstawie: Rocznik demograficzny 1967–1968, Warszawa 1969, s. 74–75, tabl. 15; Rocznik statystyczny 1957, Warszawa 1957, s. 20, tabl. 12; Rocznik demograficzny 1945–1968, Warszawa, 1968, s. 54–55, tabl. 14–15; Rocznik statystyczny 1950, Warszawa 1951, s. 17, tabl. 7; Rocznik statystyczny 1947, Warszawa 1947, s. 19, tabl. 6 i 7. Ogółem ludność Polski w tys. Lata Razem w tys. W tym w wieku poprodukcyjnym % ogółu ludności miast w wieku poprodukcyjnym Tabela 1. Ludność w wieku poprodukcyjnym w Polsce 1946–1958 194 Dariusz Jarosz Emeryci i renciści w polskim systemie ubezpieczeń społecznych 195 szukały pracy9. W miarę upływu czasu ta nierównowaga płci zaczęła się zmniejszać (1950 – 47,7:53,3; 1960 – 48,4:51,6)10. Jak pokazują szacunki zawarte w tabeli 1, wskaźnik procentowy ludności w wieku poprodukcyjnym (dla mężczyzn od 65., dla kobiet – od 60. roku życia) stopniowo się zwiększał. Ponadto widać wyraźnie, że dysproporcja między płciami na korzyść kobiet wzrastała w sposób istotny w wieku poprodukcyjnym. Problem starości w Polsce, w tym – szczególnie w przypadku miast – systemu ubezpieczeń i opieki społecznej, to przede wszystkim problem starych kobiet w mieście. Zakończenie wojny rozpoczęło kompensacyjny cykl demograficzny, trwający mniej więcej do 1952 r. Charakteryzuje się on z jednej strony boomem małżeńskim, z drugiej – towarzyszącym mu boomem dziecięcym. W warunkach polskich oznaczało to, że – według szacunków demografów – w Polsce zawierano w latach 1945–1947 przypuszczalnie 14–15 małżeństw na 1000 osób, w latach następnych ten trend stopniowo wygasał i w latach 1954–1955 wskaźnik ów oscylował w okolicach 9,8–9,5‰, a w 1965 r. wynosił 7,3‰. Dla porównania najwyższa wartość tego wskaźnika w II Rzeczypospolitej wyniosła 12,7‰ (w 1919 r.)11. Podobna prawidłowość została zaobserwowana w przypadku urodzeń żywych: ich szczyt przypadł na 1952 r. (30,2 na 1000 osób), a następnie spadł do poziomu poniżej 20‰ od 1962 r. Oznaczało to, że Polska w okresie apogeum boomu dziecięcego miała – obok prawdopodobnie Albanii – najwyższą stopę rodności w Europie12. Porównawcze badania tzw. obciążenia dziećmi (liczba dzieci w wieku 0–14 lat przypadająca na 100 osób dorosłych, tj. w wieku 15–64 lat) pokazały, że wskaźniki polskie, oscylujące wokół 46 (1950) i 59 (1960), były najwyższymi wśród europejskich państw bloku wschodniego i jednymi z najwyższych w porównaniu do krajów Europy Zachodniej (a w 1960 r. były wręcz najwyższe)13. Ten kontekst pozwala na precyzyjniejsze określenie bez wątpienia postępującego – w świetle dokonanych ustaleń – procesu starzenia się ludności. Okazuje się bowiem, że tzw. obciążenie starcami, czyli wskaźnik liczby osób w wieku poprodukcyjnym (od 60 lat w przypadku Zob. m.in. D. Jarosz, Polacy a stalinizm 1948–1956, Warszawa 2000, s. 120–123. Rocznik demograficzny 1945–1966, Warszawa 1968, s. 49, tabl. 13. 11 E. Rosset, Oblicze demograficzne Polski Ludowej, Warszawa 1965, s. 14–15, 244–246. 12 Tamże, s. 15, 298. 13 Tenże, Proporcja ludności nieprodukcyjnej jako problem ekonomiczny i społeczny, „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Łódzkiego” 1960, seria 1, z. 18, s. 65–71. 9 10 196 Dariusz Jarosz kobiet i od 65 w przypadku mężczyzn) przypadających na 100 osób w wieku produkcyjnym (15–64 lata mężczyźni, 15–59 lat kobiety), wynosił w Polsce w 1955 r. – 11,8, a w 1960 r. – 13,4. Odpowiednie wskaźniki w Europie Zachodniej kształtowały się w latach 1951–1961 na poziomie od ponad 20 (Austria, Wielka Brytania, Francja, Irlandia) do 14–15 (Grecja, Portugalia). Wśród krajów europejskich pozostających w sowieckiej strefie wpływów podobny wskaźnik uzyskiwała Bułgaria, a państwem o największej na świecie proporcji starców w stosunku do ludności w wieku produkcyjnym była NRD14. Ludność Polski w latach 1945–1958 starzała się więc, ale było to starzenie się w państwie demograficznie nadzwyczaj młodym. Powojenny system ubezpieczeń społecznych System ubezpieczeń społecznych po II wojnie światowej odradzał się w formach organizacyjnych charakterystycznych dla okresu przedwojennego. Badacze tej problematyki podkreślają, że w 1944 r. pod względem prawnym cechował się on brakiem powszechności ubezpieczenia, różnicami w uprawnieniach poszczególnych grup pracowniczych, istnieniem wielu odrębnych systemów rentowych, niskim poziomem rent, niezapewniającym minimum utrzymania. W Manifeście PKWN zapowiadano, że: „Natychmiast rozpocznie się odbudowa i rozbudowa instytucji Ubezpieczeń Społecznych na wypadek choroby i inwalidztwa, bezrobocia oraz ubezpieczenia na starość. Instytucje Ubezpieczeń Społecznych oparte będą na zasadach demokratycznego samorządu”15. Aby te zapowiedzi wypełnić, konieczna była rekonstrukcja systemu tych instytucji. Nie było to zadanie łatwe. Straty majątku ubezpieczeń społecznych, który przed wojną szacowano na 1,5 mld zł, wynosiły około 0,9 mld, czyli około 60%. W chwili wyzwolenia spod okupacji niemieckiej na terenach byłego Generalnego Gubernatorstwa funkcjonował tylko ZUS i 17 ubezpieczalni, a na obszarach włączonych do Rzeszy aparat ten uległ całkowitej likwidacji. Dekretem z 7 IX 1944 r. ustanowiono tymczasowe rady, tymczasowe zarządy i tymczasowe komisje rewizyjne ubezpieczalni społecznych jako organy samorządu. Powołano je z pewną zwłoką. W 1946 r. obradował pierwszy zjazd prezydiów tymczasowych zarządów ubezpieczalni i odbyło się pierwsze posiedzenie tymczasowej rady ZUS. Samorząd 14 15 Tamże, s. 63–83. Manifest PKWN, Warszawa 1974, s. 22–23. Emeryci i renciści w polskim systemie ubezpieczeń społecznych 197 systemu ubezpieczeń nigdy potem (w okresie do 1989 r.) nie zyskał tak daleko idących kompetencji jak wówczas. Wprowadzono również sądownictwo w sprawach ubezpieczeniowych: okręgowe sądy ubezpieczeń społecznych i Trybunał Ubezpieczeń Społecznych16. Zadanie odbudowy aparatu ubezpieczeniowego powierzono sieci wysyłanych w teren pełnomocników. W efekcie tych działań już w maju 1945 r. funkcjonowały wszystkie dawne ubezpieczalnie społeczne, a pod koniec tego roku zaczęto budowę polskiego aparatu ubezpieczeniowego na tzw. Ziemiach Odzyskanych (w 1947 r. stworzono tam nowe ubezpieczalnie17). Nastąpiło usunięcie przepisów niemieckiej ordynacji ubezpieczeniowej w zakresie ubezpieczenia emerytalnego i chorobowego na Górnym Śląsku oraz ubezpieczenia emerytalnego pracowników rolnych w województwach poznańskim i pomorskim. Konsekwencją tych działań było powierzenie ZUS wykonywania tych ubezpieczeń, które dotychczas były sprawowane przez Zakład Ubezpieczeń na Wypadek Inwalidztwa w Chorzowie. W ten sposób osiągnięto jednolite ustawodawstwo w zakresie ubezpieczeń rentowych. W tym pierwszym okresie istniała samodzielność finansowa systemu ubezpieczeń społecznych. Zachowana została odrębność składki akumulującej pięciu samodzielnych funduszów ubezpieczeniowych: 1) ubezpieczenia emerytalnego robotników, 2) ubezpieczenia emerytalnego pracowników umysłowych, 3) ubezpieczenia od wypadków i chorób zawodowych, 4) ogólnego funduszu na wypadek choroby i macierzyństwa, 5) wprowadzonego od 1948 r. ubezpieczenia rodzinnego18. Rozporządzeniem ministra pracy i opieki społecznej z 13 VI 1946 r. (Dz. U., nr 26, poz. 172) ustalono stawki kwotowe rent, dla pracowników umysłowych na poziomie nieco wyższym niż dla fizycznych. W nowym systemie pracownicy zostali zwolnieni od ponoszenia kosztów ubezpieczenia przez przerzucenie obowiązku uiszczenia całości składki na pracodawcę (dokonał tego już dekret z 29 IX 1945 r. o uiszczaniu przez pracodawców całości składek na ubezpieczenia społeczne i na fundusz pracy, Dz. U., nr 43, poz. 240)19. C. Jackowiak, dz. cyt., s. 215–216. Tamże, s. 215–216; M. Piątkowski, dz. cyt., s. 214; W. Cieślak, J. Krasoń, Kształtowanie się systemu ubezpieczenia społecznego na Pomorzu Zachodnim 1945–1946, „Studia i Materiały z Historii Ubezpieczeń Społecznych w Polsce” 1989, t. 7, s. 83–92; W. Bujarski, Organizacja ubezpieczeń społecznych na Ziemiach Odzyskanych, „Przegląd Ubezpieczeń Społecznych” 1948, z. 7 (cały zeszyt poświęcony został różnym aspektom ubezpieczeń na tym obszarze). 18 C. Jackowiak, dz. cyt., s. 220. 19 Tamże. 16 17 198 Dariusz Jarosz Ponadto w okresie tużpowojennym nastąpiło znaczne złagodzenie warunków wymaganych do uzyskania prawa do świadczeń w stosunku do osób, u których zapotrzebowanie na świadczenia powstało w następstwie wojny (skrócenie czasu wyczekiwania w przypadkach, gdy inwalidztwo nastąpiło na skutek działań wojennych, uwzględnienie wszystkich przerw w ubezpieczeniu, które zaistniały w czasie trwania działań wojennych, uznanie za równorzędne z okresami ubezpieczenia okresów pracy przymusowej w Niemczech oraz wypadków zaistniałych w czasie tej pracy na równi z wypadkami w zatrudnieniu). Najważniejszym osiągnięciem powojennego systemu ubezpieczeń społecznych, podkreślanym w tekstach programowych na ten temat, miało być to, że stanowiły tylko jedno z wielu narządzi (obok akcji socjalnej, mieszkaniowej itp.), które miały zapewnić „klasie pracowniczej, poza jej zarobkami, poważne świadczenia, zaspokajające jej materialne potrzeby i wpływające na poprawę warunków jej bytu”. Ta przewaga powojennych rozwiązań miała polegać na rozszerzeniu zasięgu osobowego i rzeczowego ubezpieczeń oraz udzielaniu ich według tych samych zasad wymiaru dla wszystkich pracowników i ich rodzin, bez względu na charakter ich zajęcia20. „Ubezpieczeniowy podział klasy pracowniczej” na pracowników umysłowych i robotników miał być „jawnym i typowym przykładem wykorzystywania ubezpieczeń przez państwa kapitalistyczne dla rozbijania jedności robotniczej”. Zgodnie ze stalinowską wykładnią, należało doprowadzić do zlikwidowania „białych plam na mapie ubezpieczeniowej”21. Dla realizacji tych zasad już 8 I 1946 r. wydany został dekret o objęciu rencistów bezpłatną pomocą leczniczą (szczegółowe zasady ustaliło Ministerstwo Zdrowia w marcu 1947 r.)22. Od 1 III 1947 r. objęto ubezpieczeniem na wypadek choroby pracowników rolnych zatrudnionych w gospodarstwach powyżej 30 ha, a od 1 III 1948 r. – pozostałych pracowników rolnych, zapewniając im ochronę leczniczą. Powołano do życia ubezpieczenie rodzinne (dekret z 28 X 1947 r., Dz. U., nr 66, poz. 414). Stopniowo wzrastała liczba osób pobierających renty. W 1945 r. było ich 174 tys., a na koniec 1948 r. – 590 tys. W drugiej połowie 1948 r. rent wypłacano już więcej niż przed wojną. W czerwcu 1948 r. liczba tzw. rent płynnych długoterminowych wyniosła 499,7 tys., w tym od R. Garlicki, Ubezpieczenia społeczne jako czynnik poprawy bytu mas pracujących, „Praca i Opieka Społeczna” 1951, nr 2, s. 30; Osiągnięcia powojenne klasy robotniczej, tamże, s. 41–42. 21 R.G., Budowa jednolitego ubezpieczenia społecznego powiązanego z socjalistycznym stosunkiem pracy, „Przegląd Ubezpieczeń Społecznych” 1952, nr 7, s. 201. 22 H. Pławucka, Świadczenia emerytalne i rentowe, w: Rozwój ubezpieczeń..., s. 371. 20 Emeryci i renciści w polskim systemie ubezpieczeń społecznych 199 wypadków – 82,1 tys., emerytalnych robotników – 375 tys., pracowników umysłowych – 42,6 tys.23 W kwietniu 1947 r. podwyższono uposażenia emerytalne o 100%, aczkolwiek nie zmieniono zasad ich wypłacania. Zachowano zasadę rent jednolitych, bez względu na staż pracy i wysokość zarobku ubezpieczonego. Utrzymano ją do początku 1949 r., kiedy wprowadzono nowe zasady ustalania wysokości renty (rozporządzenie Rady Ministrów z 8 III 1949 r., Dz. U., nr 18, poz. 120). Renciści, którzy pracowali po wyzwoleniu spod okupacji hitlerowskiej co najmniej 18 miesięcy, nabyli prawo do obliczenia renty na podstawie osiąganych w ciągu ostatnich sześciu miesięcy zatrudnienia zarobków. Wysokość takiej renty była równa dla pracowników fizycznych i umysłowych, i uzależniona od wysokości osiąganego uposażenia24. Ustawa z 1 III 1949 r. dokonała zrównania uprawnień wdów po pracownikach fizycznych i umysłowych (prawo do renty nabywały wdowy niezdolne do zarobkowania, które ukończyły 55. rok życia lub wychowywały małoletnie dzieci). Rozszerzono również prawo do dodatku z tytułu bezradności na wszystkich rencistów oraz stworzono jednolite dla wszystkich rodzajów ubezpieczeń rentowych zasady przyznawania zasiłków pogrzebowych. Tymczasowa Rada ZUS uchwałą z 18 XII 1947 r. stworzyła tzw. świadczenia wyjątkowe, które mogły być przyznawane uznaniowo pracownikom niespełniającym ustawowych warunków do przyznania renty, jeżeli odmowa renty byłaby „społecznie niesłuszna”. Etatyzacja życia organizacyjnego w okresie stalinizmu nie ominęła systemu ubezpieczeń, które zostały włączone w ramy planu państwowego od 1949 r. Ustawą z 1 III 1949 r. oraz rozporządzeniem Rady Ministrów z 8 III 1949 r. zniesiono odrębność poszczególnych funduszy ubezpieczeń, tworząc jeden. Wysokość składki uzależniona została od sektora, w którym pracował ubezpieczony25. Ustawą z 1 VII 1949 r. (Dz. U., nr 42, poz. 304) ustalono nowe zasady zaopatrzeń emerytalnych funkcjonariuszy państwowych i zawodowych wojskowych oraz pozostałych po nich wdów, szeregując m.in. do grup uposażenia obowiązujących od 1 I 1949 r. emerytów, którzy nabyli prawo do zaopatrzenia emerytalnego z tytułu służby pełnionej wcześniej. Ustalono również nową wysokość świadczeń emerytalnych. W. Szubert, Badania..., s. 72. H. Pławucka, dz. cyt., s. 374. Jak twierdzi cytowana autorka, to wówczas nastąpił pierwszy po wojnie podział rencistów na dwa „portfele”. 25 C. Jackowiak, dz. cyt., s. 221–222; Uposażenia emerytalne rencistów, „Głos Emeryta i Rencisty” (Łódź) 1949, nr 1. 23 24 200 Dariusz Jarosz Od 1950 r. możemy mówić o dominacji koncepcji zabezpieczenia społecznego w polskim systemie ubezpieczeń społecznych, trwającej do 1968 r. Rozpoczęło ją przyjęcie 20 VII 1950 r. ustawy o ZUS. Zniesiona została odrębność funduszu ubezpieczeniowego, a budżet ubezpieczeń został włączony do budżetu państwa; ZUS stał się jego wykonawcą. Spod jego kompetencji wyłączono lecznictwo, które tą ustawą powierzono Zakładowi Lecznictwa Pracowniczego (ZLP, zniesiony 1 I 1952 r.). Zlikwidowane zostały również ubezpieczalnie społeczne. Struktura ZUS składała się odtąd z trzech szczebli: oddziałów wojewódzkich i obwodowych oraz centrali26. W ramach ujednolicania systemu i niwelacji różnic, mających długą tradycję, sięgającą nawet okresu sprzed I wojny światowej, w 1950 r. ZUS przejął m.in. wypłatę emerytur byłych izb przemysłowo-handlowych, prowizji byłych robotników żup solnych, rent wypłacanych przez banki i instytucje kredytowe, dla robotników przemysłu cukrowniczego, byłych pracowników Państwowego Zakładu Ubezpieczeń Wzajemnych, zaopatrzeń emerytalnych pracowników byłych monopoli: spirytusowego i tytoniowego oraz świadczeń dodatkowego ubezpieczenia bratniego górników (zlikwidowano Spółkę Bracką w Tarnowskich Górach i Kasę Bratnią Górników w Sosnowcu27). Ustawą z 29 XII 1951 r. włączono również do ZUS Państwowy Zakład Emerytalny, który wypłacał zaopatrzenia etatowym funkcjonariuszom państwowym i wojskowym zawodowym, a także byłym skazańcom politycznym, uczestnikom walk o niepodległość, a od 14 VIII 1951 r. – również zaopatrzenia emerytalne pracownikom byłego Związku Samorządu Terytorialnego. Zgodnie z okólnikiem ZUS nr 101 z 12 V 1951 r. podstawą przyznania świadczeń stał się udowodniony okres zatrudnienia bez względu na to, czy pracownik był zgłoszony do ubezpieczenia i czy opłacono za niego składki. Nastąpiło całkowite uniezależnienie od siebie prawa do świadczenia i obowiązku uiszczenia składek, co nadawało świadczeniom rentowym charakter uprawnień związanych ze stosunkiem pracy. Podstawą wymiaru stał się globalny fundusz płac, a nie indywidualne zarobki pracowników. Składki stały się więc instrumentem nieróżniącym się niczym od podatków. Zasadę, że wysokość świadczeń nie jest uzależniona od stażu pracy ani od rodzaju wykonywanego zatrudnienia uchylano tylko wyjątkowo 26 E. Borowczyk, Organizacja ubezpieczeń społecznych, w: Rozwój ubezpieczeń..., s. 240–242. 27 C. Jackowiak, dz. cyt., s. 221; L. Mackiewicz-Golnik, dz. cyt., s. 52–101. Emeryci i renciści w polskim systemie ubezpieczeń społecznych 201 wówczas, gdy wymagały tego ważne względy państwowe. Stało się tak w przypadku górników. Na mocy uchwał: Rady Ministrów z 30 XI 1949 r. (Karta górnika)28 i 3 III 1950 r.29 oraz Prezydium Rządu z 10 I 195130 i 8 XII 1951 r.31 otrzymywali oni (zarówno ci pracujących w kopalniach węgla kamiennego, jak i w kopalniach innych surowców) świadczenia zróżnicowane w zależności od zajmowanego stanowiska oraz znacznie wyższe od przeciętnych. W ideologicznych uzasadnieniach tych decyzji wskazywano, że polskie ubezpieczenie rentowe niedostatecznie uzależniało wysokość rent od ilości i jakości pracy. System świadczeń rzeczowych na podstawie Karty górnika miał to zmienić. „W ten sposób – pisano – zapoczątkowana została także niezbędna przebudowa systemu świadczeń rentowych dla ogółu robotników i pracowników, przebudowa, która u podstaw wymiaru renty położyć musi zasadę wartościowania pracy rencisty”32. Państwowy system zaopatrzeń emerytalnych miał zapewniać wyższe świadczenia „nie tym spośród ubezpieczonych, którzy formalnie przynależą do jakiejś uprzywilejowanej grupy, lecz tym, których praca jest szczególnie ciężka i szczególnie cenna dla rozwoju gospodarki i kultury narodowej”33. Karta górnika, podobnie jak uchwała Prezydium Rządu z 1 XII 1951 r. (tzw. Karta stoczniowca) były traktowane jako realizacja zapisanej w Konstytucji PRL zasady „każdemu według jego pracy”34. Zgodnie z ideologią i polityką państwa stalinowskiego w 1953 r. nastąpiło objęcie ubezpieczeniem emerytalnym robotników rolnych na obszarze całego państwa. 28 Uchwała Rady Ministrów z dnia 30 XI 1949 r. w sprawie szczególnych przywilejów dla górników w górnictwie węglowych, „Monitor Polski”, nr A–100, poz. 1175. 29 Uchwała Rady Ministrów w sprawie przywilejów dla górników w górnictwie rud, kruszców i kopalń glinki ogniotrwałej, „Monitor Polski”, nr A–29, poz. 336. 30 Uchwała nr 15 Prezydium Rządu z 10 I 1951 r. w sprawie świadczeń emerytalnych dla górników, zatrudnionych pod ziemią, „Monitor Polski” nr 5, poz. 64. 31 Uchwała nr 834 Prezydium Rządu z 8 XII 1951 r. w sprawie przywilejów dla górników zatrudnionych w podziemnych kopalniach soli kamiennej, „Monitor Polski”, nr A–102, poz. 1484. 32 F. Woźniczka, Przywileje rentowe za wysoki wkład pracy. Rozwój ubezpieczenia emerytalnego górników w Polsce Ludowej, „Przegląd Ubezpieczeń Społecznych” 1954, nr 7–8, s. 199. 33 J. Piotrowski, Realizacja zapowiedzi wielkiego Manifestu, „Przegląd Ubezpieczeń Społecznych” 1954, nr 7–8, s. 185. 34 Zob. Uchwała nr 826 Prezydium Rządu z 1 XII 1951 r. w sprawie środków zmierzających do zapewnienia rozwoju przemysłu okrętowego (A. Kochański, Polska 1944–1989. Informator historyczny, t. 1, Warszawa 1996, s. 413); L. Frąckiewicz, Karta praw człowieka starego, Warszawa 1985, s. 10–16; Karta Stoczniowca, „Przegląd Ubezpieczeń Społecznych” 1952, nr 2, s. 41 202 Dariusz Jarosz Podwyżka świadczeń rentowych z ubezpieczenia powszechnego, związana z podwyżką cen dokonaną w styczniu 1953 r., nie wpłynęła w istotny sposób na zmianę położenia materialnego emerytów. Nadal wysokość świadczeń nie była uzależniona od stażu pracy ani od rodzaju wykonywanego zatrudnienia35. Obowiązujący w stalinizmie system świadczeń charakteryzował się tym, że co prawda objęta nim była coraz liczniejsza grupa ludności (w 1938 r. – 2357 tys. osób, tj. 6,8% populacji, a w 1952 r. – odpowiednio 5581 tys. i 22,1%), ale wysokość najważniejszych z nich – rent (w tym emerytur) oscylowała wokół minimum egzystencji, co stawiało pobierających przed koniecznością obrania strategii przeżycia w tych trudnych warunkach36. Dochody z rent nie mogły bowiem stanowić źródła utrzymania37. Nie udało się odnaleźć jednoznacznych przekazów, które odpowiadałyby na pytanie, na ile była to polityka świadoma, wynikająca z przeświadczenia, że emeryci to ludzie nieproduktywni, nieprzyczyniający się do realizacji planów gospodarczych i z tego powodu nie należy podwyższać im świadczeń38. To dostosowywanie systemu ubezpieczeń do aktualnej linii polityczno-ideologicznej oraz celów ekonomicznych partii/państwa widać Zob. m.in. Wysokość rent i zaopatrzeń z ubezpieczenia powszechnego. Rozporządzenie Rady Ministrów z 17 stycznia 1953 (Dz.U. nr 8, poz. 20), „Przegląd Ubezpieczeń Społecznych” 1953, nr 2, s. 39–40. 36 M. Piątkowski, dz. cyt., s. 49–60. 37 M. Winiewski, Rozwój zaopatrzenia emerytalnego w Polsce, „Praca i Zabezpieczenie Społeczne” 1968, nr 4, s. 1. 38 Pewną poszlaką świadczącą o stosunku najwyższych władz do kwestii emerytur jest następujący fragment z dziennika Jana Józefa Lipskiego, który pod datą 28 XII 1956 r., komentując spotkanie przedwyborcze z udziałem Leona Chajna, pisał, że ten ostatni był świadkiem dyskusji najwyższych władz partyjnych w sprawie podwyższenia rent i emerytur. Bierut miał się temu sprzeciwiać, „motywując to tym, że emeryci są to ludzie nieproduktywni, niebiorący udziału w realizacji Planu 6-letniego, wiec nie jest wskazane podwyższenie emerytur”; zob. J.J. Lipski, Dzienniki 1954–1957, przedm. A. Friszke, oprac. i przyp. Ł. Garbal, Warszawa 2010, s. 209–210. Inna ważna poszlaka, dotycząca polityki niskich uposażeń, pochodzi z akt Sekcji Ubezpieczeń Wydziału Ekonomicznego KC PPR. Jej przewodniczący we wrześniu 1948 r. w trakcie obrad tego gremium twierdził, że „to było czynione pod kątem widzenia produktywizacji możliwe jak największych mas społecznych, wciągania ludzi do pracy produkcyjnej”. Jednocześnie miał świadomość, że „nikła wysokość rent właściwie burzy cały system ubezpieczeń i cały sens, dla którego to ubezpieczenie istnieje. Przede wszystkiem jeżeli renta jest bardzo niska, jest niemożliwe wyciągniecie z warsztatów pracy ludzi niedołężnych, bo ich się skazuje na głód. Z drugiej strony czyim są ciężarem? Tej samej klasy pracującej. To są krewni tych samych pracujących robotników, którzy z konieczności ze swoich zarobków muszą ich utrzymywać”; zob. Archiwum Akt Nowych (dalej: AAN), O reformie ubezpieczeń społecznych. Referat wygłoszony 30 IX 1948 r. na posiedzeniu Sekcji Ubezpieczeń Wydziału Ekonomicznego KC PPR, k. 28. 35 Emeryci i renciści w polskim systemie ubezpieczeń społecznych 203 w wielu rozwiązaniach szczegółowych. Warto wskazać na przynajmniej niektóre z nich. Jako wyraz troski o tych, którzy zasłużyli się w tworzeniu zrębów nowego ustroju, interpretowano wprowadzenie 13 XI 1945 r. dekretu o zasiłkach i pomocy dla wdów i sierot po ofiarach wrogów demokratycznego ustroju państwa (Dz. U., nr 51, poz. 294). Zapewniał on tej kategorii osób stałe zasiłki wysokości od 40 do 60% uposażenia urzędnika państwowego X klasy uposażenia oraz bezpłatną pomoc lekarską, uprawnienia w zakresie przyjmowania do pracy, otrzymywaniu kartek żywnościowych, przydziałów mieszkaniowych i w osadnictwie na tzw. Ziemiach Odzyskanych39. Podobne uprawnienia zapewniała ustawa z 23 VII 1945 r. o zasiłkach i pomocy dla osób pozostałych po uczestnikach ruchu podziemnego i partyzanckiego, poległych w walce o wyzwolenie Polski spod najazdu hitlerowskiego (Dz. U., nr 30, poz. 180). O ich przyznaniu decydowały specjalne komisje kwalifikacyjne40. Wreszcie, specjalne akty normatywne, wydawane od 1946 r., regulowały zaopatrzenie emerytalne dla tych, którzy stali na straży systemu władzy: funkcjonariuszy bezpieczeństwa publicznego, Milicji Obywatelskiej, Straży Więziennej, żołnierzy Wojska Polskiego i Wojsk Wewnętrznych41. Ich świadczenia emerytalno-rentowe były oparte 39 Wydatki na ten cel wynosiły: 1946 r. – 3 953 222 zł, w 1947 – 28 630 238 zł, 1948 – 65 070 954 zł, a liczba pobierających zasiłki: 31 XII 1946 – 516 osób, 31 XII 1947 – 1935, 31 XII 1948 – 3368 osób; zob. AAN, Kancelaria Cywilna Prezydenta RP i Kancelaria Rady Państwa (dalej: KCP), sygn. 75, Wydatki na zasiłkobiorców ofiar wrogów ustroju demokratycznego wypłacone od 1946 do 30 IX 1949 r., k. nlb.; AAN, Komitet Centralny PZPR (dalej: KC PZPR), sygn. 237/XIV-374, mkf B-58689, Notatka dotycząca zaopatrzeń ofiar wrogów demokratycznego ustroju Polski, k. 48. Na początku 1957 r. tym zaopatrzeniem było objętych około 30 inwalidów i 4000 rodzin. Ta mała liczba świadczeniobiorców wynikała z faktu, że większość osób, którym przysługiwało to świadczenie, otrzymywała zaopatrzenie z powszechnego systemu zaopatrzeniowego z tytułu zatrudnienia lub osiągało w rozumieniu dekretu wystarczające środki egzystencji, co powodowało zawieszenie jego wypłaty; zob. J. Boczek, Zaopatrzenie ofiar wrogów demokratycznego ustroju Polski, „Przegląd Ubezpieczeń Społecznych” 1957, nr 3, s. 86–87. 40 Wydatki na realizacje tej ustawy wyniosły w 1946 r. – 32 801 439 zł, w 1947 – 363 874 316 zł, a w 1948 – 699 839 933 zł, natomiast liczba osób pobierających zasiłki: 31 XII 1946 – 4546, 31 XII 1947 – 19 964, 31 XII 1948 – 34 168 osób; zob. AAN, KCP, sygn. 75, Wydatki na pozostałych po uczestnikach ruchu podziemnego i partyzanckiego wypłacone przez PZE od 1946 do 30 IX 1949 r., k. nlb. 41 Zob. m.in. instrukcja tymczasowa ministra bezpieczeństwa publicznego z 17 XII 1946 r. o warunkach i trybie przyznawania uposażenia emerytalnego i odszkodowań dla funkcjonariuszy bezpieczeństwa publicznego, milicji Obywatelskiej, Straży Więziennej oraz ich rodzin; zarządzenie ministra bezpieczeństwa publicznego nr 15 204 Dariusz Jarosz nie na składkach, ale miały charakter odszkodowawczy i zaopatrzeniowy42. Z drugiej strony system ubezpieczeń miał „karać” tych, którzy z punktu widzenia władz państwa byli uznawani za jego wrogów czy chociażby „element niepożądany”. Z tego powodu w okresie stalinowskim składki ubezpieczeniowe stały się elementem pokazującym zróżnicowanie stosunku władz do różnych podmiotów gospodarczych ze względu na typ własności. Zaprzestano bowiem wówczas nie tylko – jak wzmiankowałem – obliczania składki od indywidualnych wynagrodzeń poszczególnych pracowników i przyjęto zasadę naliczania jej od funduszu płac, ale również zdecydowano, że w zakładach uspołecznionych będzie ona wynosić 15,5%, a w sektorze prywatnym (od 1 I 1949 r.) 30% od faktycznie wypłacanych zarobków, bez prawa potrącenia jakiejkolwiek części składki od zarobku pracownika43. Podwyżki składek dla przedsiębiorstw prywatnych były zresztą stosowane już wcześniej44. Najwyższa Izba Kontroli ustaliła, że stosunek procentowy zaległości do ogólnej sumy przypisu sektora prywatnego w okresie styczeń–maj 1950 r. wynosił 46% (2 792 860 876 zł)45. Dyskryminacyjny charakter miały przepisy ubezpieczeniowe dotyczące osób, które na podstawie dekretu z 13 IX 1946 r. o wyłączeniu ze społeczeństwa polskiego osób narodowości niemieckiej zostały pozbaz 8 marca 1950 r. – Instrukcja o trybie postępowania władz i urzędów bezpieczeństwa publicznego w sprawach odszkodowań i emerytur; zarządzenie nr 061 ministra bezpieczeństwa publicznego z 23 X 1951 r. dotyczące trybu postępowania w sprawach o zaopatrzenie emerytalne funkcjonariuszy bezpieczeństwa publicznego; dekret z 27 VII 1955 r. o zaopatrzeniu emerytalnym funkcjonariuszy organów bezpieczeństwa publicznego oraz ich rodzin (Dz. U., nr 31, poz. 184; zmieniony 28 III 1958, uchylony 31 I 1959); dekret z 9 XI 1955 r. o zaopatrzeniu emerytalnym funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej i Służby Więziennej oraz ich rodzin (Dz. U., nr 43, poz. 273; zmieniony 28 III 1958, uchylony 31 I 1959); dekret z 18 IX 1954 r. o zaopatrzeniu emerytalnym generałów (admirałów), oficerów zawodowych i podoficerów nadterminowych oraz ich rodzin (Dz. U., nr 41, poz. 181; uchylony 13 XII 1957); zarządzenie ministrów bezpieczeństwa publicznego oraz pracy i opieki społecznej w sprawie ustalania i wypłaty zaopatrzeń emerytalnych generałów, oficerów zawodowych i podoficerów nadterminowych Wojsk Wewnętrznych oraz ich Rodzin („Monitor Polski”, nr 115, poz. 1645); A. Kochański, dz. cyt., s. 178, 317, 408, 579, 592, 543, 550. 42 Z. Radzimowski, System finansowy ubezpieczeń społecznych, w: Rozwój ubezpieczeń..., s. 264. 43 L. Mackiewicz-Golnik, dz. cyt., s. 100–101. 44 AAN, Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej (dalej: MPiOS), sygn. 171, Minister Pracy i Opieki Społecznej do ob. Prezesa NIK, Warszawa, 16 IX 1950 r., k. 64 i n. 45 AAN, MPiOS, sygn. 171, NIK do Ministra Pracy i Opieki Społecznej, Warszawa, 5 VIII 1950 r., k. 23; zob. też AAN, Zakład Ubezpieczeń Społecznych (dalej: ZUS), sygn. 3/81, Sprawozdanie z działalności Wydziału Kontroli ZUS za rok 1950, k. nlb. Emeryci i renciści w polskim systemie ubezpieczeń społecznych 205 wione obywatelstwa polskiego. Niezależnie od pozostawania w Polsce i ewentualnego wykonywania pracy, skutkującego obowiązkiem ubezpieczenia – nie mieli oni prawa do żadnych świadczeń z tytułu ubezpieczeń społecznych. Ustanie prawa do świadczeń ubezpieczeniowych następowało z dniem uprawomocnienia się decyzji władz administracyjnych, a w przypadku skorzystania z odwołania do sądu – z dniem zapadnięcia postanowienia sądu, zatwierdzającego zaskarżoną decyzję46. Zgodnie z postanowieniem dekretu z 22 X 1947 r. o dopuszczalności rehabilitacji osób, które były zatrudnione w policji państwowej (tzw. granatowej) i straży więziennej w czasie okupacji niemieckiej (Dz. U., nr 65, poz. 385), osoby te mogły zachować prawo do pobierania zaopatrzenia z funduszów państwowych tylko wtedy, jeżeli poddały się postępowaniu rehabilitacyjnemu przed komisją rehabilitacyjną, powołaną przez prezesa Rady Ministrów i zostały zrehabilitowane47. Kolejną grupą dyskryminowaną w zakresie ubezpieczeń społecznych byli Niemcy. Okólnik ZUS z 23 V 1947 r. stanowił, że osoby narodowości niemieckiej z chwilą zatrudnienia w Polsce podlegały obowiązkowi ubezpieczeń w pełnym zakresie. Tym z nich, którzy mieli tzw. zielone zaświadczenia (Niemcy – fachowcy), udzielano w razie wypadku losowego wszystkich świadczeń przewidzianych w ubezpieczeniu dla ludności polskiej. Ci, którzy tych zaświadczeń nie posiadali, korzystali tylko z ograniczonego zestawu ubezpieczeń. Przy ocenie obowiązku ubezpieczenia, względnie prawa do świadczeń, nie brano pod uwagę okresów ubezpieczenia w niemieckich instytucjach ubezpieczeniowych, jak również nie wypłacano rent przyznanych przez te instytucje48. Zdecydowaną zmianę w tym zakresie przyniosło zarządzenie ministra pracy i opieki społecznej z 21 II 1950 r. o stosowaniu przepisów prawodawstwa społecznego do osób narodowości niemieckiej zamieszkałych w Polsce. Zgodnie z nim wobec pracowników tej narodowości należało odtąd „stosować w całej rozciągłości przepisy polskiego prawa o ubezpieczeniu społecznym, w szczególności w zakresie obowiązku ubezpieczenia oraz świadczeń ubezpieczeniowych”49. AAN, MPiOS, sygn. 187, ZUS do PUR Zarząd Centralny Łódź, 30 VI 1949 r., k. 290. 47 Komunikat, „Emeryt” 1947, nr 24. 48 Okólnik z 23 maja 1947 ZUS w sprawie ubezpieczenia osób narodowości niemieckiej, w: Niemcy w Polsce 1945–1950. Wybór dokumentów, red. W. Borodziej, H. Lemberg, t. 1, Warszawa 2000, s. 284–285. 49 AAN, MPiOS, sygn. 202, Zarządzenie Ministra Pracy i Opieki Społecznej z 21 II 1950 r. o stosowaniu przepisów prawodawstwa społecznego do osób narodowości niemieckiej, zamieszkałych w Polsce, k. 276. 46 206 Dariusz Jarosz Wreszcie przejawem stalinizacji w systemie ubezpieczeń społecznych było powołanie w lipcu 1949 r. działającej do marca 1954 r. Komisji Weryfikacyjnej zajmującej się weryfikacją zaopatrzenia osób, które przed 1 IX 1939 r. „uprawiały lub popierały działalność antydemokratyczną lub działalność przyczyniającą się do faszyzacji życia w Polsce”50. Tak samo należy ocenić zmianę wspomnianej ustawy z 23 VII 1945 r. o zasiłkach i pomocy dla osób pozostałych po uczestnikach ruchu podziemnego i partyzanckiego, poległych w walce o wyzwolenie Polski spod najazdu hitlerowskiego, dokonaną dekretem z 26 X 1949 r. W 1950 r. na jego podstawie dokonano weryfikacji wcześniej przyznanych już zasiłków, ograniczając je do osób „pozostających po uczestnikach demokratycznego ruchu podziemnego lub partyzanckiego, którzy ponieśli śmierć w związku z walką o wyzwolenie Polski i zabezpieczenie w niej władzy ludowej”. Faktycznie oznaczało to ograniczenie grupy uprawnionych do ścisłego kręgu ugrupowań i oddziałów komunistycznych51. System ubezpieczeń społecznych został poddany krytyce na II Zjeździe PZPR w lutym 1954 r. Paradoksalnie, jako remedium na jego niedogodności, próbowano stosować (ze znacznym opóźnieniem) wzory sowieckie. Przede wszystkim nastąpiła likwidacja ZUS na podstawie dekretu z 2 II 1955 r. i rozbicie organizacji ubezpieczeń społecznych na dwa piony: związkowy i państwowy. Związkom zawodowym przekazano ubezpieczenia społeczne z wyjątkiem spraw dotyczących rent i emerytów. W pionie związkowym powołano Generalny Zarząd Ubezpieczeń Społecznych przy Centralnej Radzie Związków Zawodowych oraz działające w pierwszej instancji wojewódzkie zarządy ubezpieczeń społecznych przy Wojewódzkich Komisjach Związków Zawodowych. Instancjami odwoławczymi uczyniono branżowe zarządy okręgowe związków zawodowych. Wyłączono w tych sprawach drogę postępowania przed sądami ubezpieczeń społecznych. W każdym województwie działało więc kilkanaście nieskoordynowanych instancji odwoławczych. W pionie państwowym kompetencje ZUS przekazano organom administracji ogólnej i w pierwszej instancji właściwe były wydziały rent Prezydiów Wojewódzkich Rad Narodowych. Ich decyzje podlegały zaskarżeniu do okręgowych sądów ubezpieczeń społecznych i Trybunału Ubezpieczeń Społecznych. Ten system organizacyjny przetrwał do 1960 r., kiedy powrócono do ZUS jako agencji rządowej52. A. Kochański, dz. cyt., s. 106. AAN, KC PZPR, sygn. 237/XXVII-36, MPiOS, Zarząd Rent do KC PZPR Wydział Historii Partii, Warszawa, 27 II 1957 r., k. 24. 52 C. Jackowiak, dz. cyt., s. 224; E. Borowczyk, dz. cyt., s. 250–251; T. Inglot, Welfare States in East Central Europe, New York 2008, s. 94. 50 51 Emeryci i renciści w polskim systemie ubezpieczeń społecznych 207 Istotne przemiany w zakresie wysokości i sposobu naliczania świadczeń emerytalno-rentowych rozpoczęły się z chwilą wydania dekretu z 25 VI 1954 r. (Dz. U., nr 30, poz. 116). Od 1 lipca tego roku zniesione zostały m.in. odrębne systemy zaopatrzenia emerytalnego i wypadkowego dla pracowników fizycznych i umysłowych oraz odrębne zaopatrzenia dla pracowników publiczno-prawnych; mimo to nadal na początku 1957 r. istniało jedenaście różnych systemów emerytalnych. Dekret z 1954 r. przewidywał trzy rodzaje rent: starcze, inwalidzkie (podzielone na trzy grupy, o przynależności do których decydowały komisje inwalidztwa i zatrudnienia)53 i rodzinne oraz dla pracowników. Wydzielono dwie kategorie pracowników. Do pierwszej zaliczono zatrudnionych pod ziemią i w warunkach szkodliwych dla zdrowia, którym przyznano korzystniejsze uprawnienia rentowe, do drugiej – wszystkich pozostałych54. Ujemną stroną dekretu był podział rencistów na dwa portfele: rencistów dawnych i nowych55. Prawo do nowych rent przysługiwało tylko tym spośród nich, którzy zgłosili odpowiedni wniosek po 1 VII 1954 r.56 Ówczesne władze tłumaczyły zastosowanie 53 O ich działalności zob. AAN, KC PZPR, 237/XIV-211, mkf B-58526, Informacja ZUS dotycząca działalności pionu orzecznictwa inwalidzkiego, Warszawa, luty 1962 r., k. 57. 54 Pierwsza kategoria została znacznie poszerzona w nowelizacji dekretu z 1958 r. Objęto nią nauczycieli, pracowników zatrudnionych na statkach morskich w żegludze międzynarodowej i żegludze powietrznej. 55 Pierwszy podział na stary i nowy portfel świadczeń został zastosowany w 1949 r., kiedy to zróżnicowano ryczałtowe renty w zależności od tego, czy uprawniony do nich przepracował co najmniej 18 miesięcy w powojennej Polsce; zob. H. Pławucka, dz. cyt., s. 384–387. 56 Przeciwko takiemu rozwiązaniu protestowały związki emeryckie; zob. m.in. AAN, KC PZPR, sygn. 237/XXVII-36, Komisja Porozumiewawcza Zarządów Głównych Związków Emerytów, Inwalidów i Rencistów do KC PZPR, Warszawa, 11 VIII 1958 r., k. 29–29v; AAN, KC PZPR, sygn. 237/XXVII-30, Memoriał opracowany przez Prezydium Centralnej Rady Związków Emerytów Inwalidów i Rencistów w sprawie uwzględnienia przy uchwalaniu budżetu na rok 1958 najniezbędniejszych postulatów milionowej masy osób pobierających renty, k. 4–14. Świadomość tego niezadowolenia i jego zasadności miały struktury władzy, o czym świadczy zachowana w aktach KC PZPR notatka z 24 III 1956 r., analizująca „luki i wątpliwości” dotyczące dekretu z czerwca 1954 r. Wynika z niej, że oprócz stworzenia starego i nowego portfela rent za wątpliwe uznano rozwiązanie, które dotyczyło uzyskania renty starczej przed 65. rokiem życia przez osoby z dużym stażem pracy. Możliwość taka została stworzona w przypadku, gdy osoby ubiegające miały 25-letni staż pracy (kobiety – 20-letni) i jednocześnie osiągnęły wiek 65 lat (kobiety – 60). W praktyce oznaczało to, że prawo do renty starczej uzyskiwały w jednakowym czasie (po osiągnieciu 65 lat) zarówno osoby z 25-letnim, jak i 45-letnim stażem pracy; zob. AAN, KC PZPR, sygn. 237/XXVII-26, Notatka w sprawie zaopatrzeń emerytalnych, 24 III 1956 r., k. 44 i n. 208 Dariusz Jarosz takiego rozwiązania zbyt dużym kosztem „przeniesienia dawnego portfela na nowy” – starych rencistów było w 1954 r. około 900 tys. Dla złagodzenia tej słabości systemu Rada Ministrów dokonała podwyżek świadczeń: od 1 VII 1954 r. przez podwyższenie rent pracowniczych o 20 zł i rent wdowich o 10 zł oraz od 1 VII 1956 r. przez podwyższenie dodatków dla rencistów niepracujących i nieposiadających dochodów z innych źródeł – do kwoty 260 zł. 1 VII 1956 r. wprowadzono nowelizację dekretu. Zniosła ona m.in. górną granicę podstawy wymiaru renty (1200 zł), dała pracownikowi względnie jego rodzinie prawa wyboru okresów, z których zarobki mogły być brane za podstawę jej wymiaru. Nastąpiło podwyższenie renty rodzinnej w przypadku, gdy członek rodziny był inwalidą bezradnym lub sierotą zupełną oraz wypłata dodatków w wysokości 50% renty dla rencistów niepracujących i nieposiadających innych dochodów. Ponadto nowela przewidywała zaliczenie rencistom – pracownikom publiczno-prawnym i zawodowym wojskowym – lat pracy w okresie okupacji, okresów niewoli i pobytu w obozach pracy przymusowej oraz w obozach koncentracyjnych, przywrócenie prawa do zaopatrzenia emerytalnego utraconego na podstawie przepisów o weryfikacji lub rehabilitacji po 1949 r. oraz przyznanie renty z dekretu pracownikom, którzy pobierali renty na podstawie dawnych przepisów, a byli ociemniali lub przepracowali po wyzwoleniu co najmniej 10 lat i w okresie pobierania renty nie pracowali. Według informacji przedstawionej sejmowej Komisji Pracy i Opieki Społecznej 15 III 1957 r. przeciętna wysokość rent ze starego portfela na 1 VII 1954 r. wynosiła 178,43 zł, 1 VII 1956 r. – 192,69 zł, 1 II 1957 r. – 239,03 zł, podczas gdy przeciętna wysokość renty górniczej inwalidy (starca) wynosiła na początku 1957 r. 774 zł57. Do 1 VII 1954 r. w zakresie rent dla inwalidów wojennych i wojskowych obowiązywała ustawa z 1932 r., a renty przeciętne wynosiły 75 zł miesięcznie dla inwalidów, około 40 zł dla wdów, 18 zł miesięcznie dla rodziców. W myśl nowej ustawy z 1956 r. nastąpiło podwyższenie wymiaru do 500 zł, a dla inwalidów I grupy – do 1200 zł. Zmianom uległa również sytuacja osób otrzymujących renty zagraniczne; ich liczba wynosiła w 1956 r. ponad 16 tys. osób. 11 II 1957 r. Narodowy Bank Polski wprowadził nowy, korzystniejszy przelicznik dla tych rent. Na przykład renta francuska, która do tego czasu była 57 AAN, Kancelaria Sejmu (dalej: KS), sygn. 146, Informacja dla Sejmowej Komisji Pracy i Opieki Społecznej przedstawiona na posiedzeniu Komisji w dniu 15 III 1957 r., k. 46. Emeryci i renciści w polskim systemie ubezpieczeń społecznych 209 wypłacana w wysokości 561,05 zł miesięcznie, od lutego 1957 r. wynosiła 959,28 zł58. Jako symptom politycznej odwilży i uregulowania zaszłości z okresu stalinizmu należy potraktować instrukcję ministra pracy i opieki społecznej z 4 IX 1954 r. w sprawie weryfikacji praw emerytalnych, naruszonych wspomnianą ustawą, powołującą do życia Komisje Weryfikacyjne59 oraz dwa rozporządzenia Rady Ministrów z 1 XII 1956 r.: w sprawie świadczeń rentowych dla osób niesłusznie pozbawionych wolności (Dz. U., nr 59, poz. 279), które stanowiło wykonanie zapisu art. 100 dekretu z 25 VI 1954 r.60, oraz w sprawie zasad i trybu przywracania praw emerytalnych utraconych na podstawie przepisów o weryfikacji lub rehabilitacji (Dz. U., nr 59, poz. 278). Ustawą z 15 XI 1956 r. (Dz. U., nr 56, poz. 255) podwyższono i przywrócono zaopatrzenia dla osób pozostałych po poległych w walce uczestnikach ruchu podziemnego i partyzanckiego o wyzwolenie Polski spod najazdu hitlerowskiego. Żądania zmian w zasadach systemu rentowo-emerytalnego ukształtowanego w okresie stalinizmu były jednymi z postulatów robotniczych pojawiających się w trakcie strajków robotniczych w początkowym okresie rządów Władysława Gomułki. Postulat przyznawania emerytury po ukończeniu 50. roku życia wysunęli górnicy kopalni soli w Wieliczce w sierpniu 1957 r.61 Strajkujący w Zakładach Przemysłu Spirytusowego w Warszawie żądali m.in. przyznania emerytom deputatu wódczanego i węglowego62. Postulaty rozszerzenia uprawnień emerytalno-rentowych wysuwały również środowiska kombatanckie63 i emeryckie. Niezadowolenie społeczne wywołane systemem ubezpieczeń próbowała osłabić ustawa z 28 III 1958 r. o zmianie przepisów o rentach i zaopatrzeniach (Dz. U., nr 21, poz. 93). Przede wszystkim usiłowano złagodzić podział na stary i nowy portfel, ale nie zdołano usunąć wszystkich różnic. Podstawa wymiaru rent dawnych została jedynie częściowo zrewaloryzowana. Wtedy jednak, ze względu na pojawiające się Tamże, k. 41–52; C. Jackowiak, dz. cyt., s. 225–226. A. Kochański, dz. cyt., s. 542. 60 Świadczenia rentowe dla osób niesłusznie pozbawionych wolności, „Przegląd Ubezpieczeń Społecznych” 1957, nr 2, s. 53. 61 Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, sygn. II/1078 (121/13), [Informacje o sytuacji strajkowej, woj. Kraków 1957], k. nlb. 62 Tamże, sygn. II/1080, Informacja dotycząca strajku na terenie Warszawskich Zakładów Przemysłu Spirytusowego w Warszawie przy ul. Ząbkowskiej 27/29/31 w dniu 11 IX 1958 r., k. nlb. 63 Zob. m.in. AAN, KC PZPR, sygn. 237/XXVII-36, ZBoWiD Oddział Katowice do tow. Ochaba Sekretarza KC PZPR, Katowice, 12 IV 1957 r., k. 10. 58 59 210 Dariusz Jarosz lokalnie bezrobocie, po raz pierwszy wprowadzono ograniczenie łączenia pracy z emeryturą, wykluczając kontynuowanie pracy na pełnym etacie pod groźbą zawieszenia prawa do świadczeń. Zasadę tę utrzymywały kolejno ukazujące się przepisy w sprawie łączenia pracy z emeryturą. Dla emerytów zatrudnionych w niepełnym wymiarze czasu lub dorywczo wprowadzono barierę dopuszczalnej wysokości wynagrodzeń miesięcznych. Jej przekroczenie powodowało zmniejszenie lub zawieszenie emerytury. Przyjęte rozwiązania utraciły szybko jednolity charakter, zaczęto wprowadzać wyjątki od tych reguł, obejmujące kolejne kategorie pracowników, na które istniało szczególne zapotrzebowanie. I tak m.in. 19 I 1957 r. przyjęto dekret określający specjalne uprawnienia dla kolejarzy i ich rodzin (Dz. U., nr 8, poz. 27; zmieniony 29 V 1957 i 2 VII 1958 r.), potwierdzający specjalne uprawnienia zawarte w rozporządzeniu Rady Ministrów z 25 VII 1946 r. 28 V 1957 r. przyjęto ustawową regulację w sprawie uprawnień rentowych górników (Dz. U., nr 32, poz. 139), wcześniej zapisanych w 1951 r. w tzw. Karcie górnika. Tzw. Karta nauczyciela została ustanowiona ustawą z 27 IV 1956 r. (Dz. U., nr 12, poz. 63; zmieniona 28 III 1958 r.). Innym sposobem różnicowania wysokości świadczeń był występujący w ustawach z 1954 i 1958 r. system dodatków do rent i emerytur, przede wszystkim z tytułu uhonorowania takimi orderami jak: Budowniczy Polski Ludowej64, Krzyż Grunwaldu, Virtuti Militari, Odrodzenia Polski, Sztandar Pracy (25% jej miesięcznego wymiaru), jak i niektórymi tytułami honorowymi. Dodatek 50% do renty dla pracowników naukowych wprowadzono w 1954 r. W ten sposób komplikowano system ubezpieczeń i podporządkowywano go zmieniającym się, bieżącym celom politycznym władz partyjnych i państwowych. Sytuacja materialna emerytów i rencistów Jak zmiany powojenne w systemie ubezpieczeń wpływały na poziom życia emerytów? Podstawowe informacje dotyczące dynamiki liczby i wysokości rent i emerytur w latach 1945–1958 zostały zebrane w tabeli 2. Do 1956 r. orderami Budowniczych Polski Ludowej uhonorowano 27 osób. Jego pierwszymi kawalerami (w 1949 r.) byli: Franciszek Aprias, Ksawery Dunikowski, Franciszek Fiedler, Wanda Gościmińska, Stanisław Mazur, Wincenty Pstrowski (pośmiertnie) i Karol Świerczewski (pośmiertnie). Do końca 1977 r. uhonorowano nim 223 osoby; zob. AAN, KC PZPR, sygn. XIA/831, Wykaz osób odznaczonych orderem Budowniczych Polski Ludowej. 64 529 – 840 – – – – – – – – 1946 410 1945 845 1948 – – – 2145 – – – 2515 194,185 241,735 691b 1947 – – – – – 948 1949 17,4 558 – 97 – 987 1950 16,6 604 – 100 – 1049 1951 16,4 653 – 107 – 1111 1952 17,6 918 – 162 – 1152 1953 1955 18,1 976 – 177 – 18,9 1020 277 193 – 1097,4 1209c 1954 20,0 1130 – 226 – 1231d 1956 24,0 1306 – 314 – 1242e 1957 31,8 1392 – 443 – 1224 1958 a przeciętna liczba rent (emerytur) jest większa niż liczba osób je pobierających gdyż jedna osoba mogła pobierać więcej niż jedno świadczenie; liczba pobierających renty w 1945 r. miała wynosić 187,7 tys., 1946 – 308,9 tys., 1947 – 452,1 tys., 1948 – 564,6 tys., 1949 – 616,5 tys., 1950 – 668,6 tys., 1951 – 705,7 tys., 1952 – 738,1 tys., 1954 – 780,8 tys., 1954 – 807,2 tys. b wg innych danych osoby pobierające renty i zaopatrzenia w 1947 r. to przeciętnie 375,9 tys., w tym w ubezpieczeniu emerytalnym robotników – 276,5 tys., pracowników umysłowych – 33,1 tys., od wypadków – 66,3 tys. c wg innych danych – 1105 tys., w tym z Karty górnika 26 614 d wg innych danych – 117 tys., w tym stary portfel (renty z dawnych ustaw) – 781,7 tys., z Karty górnika – 29,5 tys. e wg innych danych 1122,3 tys., w tym stary portfel (renty z dawnych ustaw) – 711,3 tys., z Karty górnika – 33,5 tys. Źródło: Rocznik statystyczny 1969, Warszawa 1970, s. 536, tabl. 4(840), s. 544, tabl. 7(854); Rocznik statystyczny ubezpieczeń społecznych 1946–1985, Warszawa 1987, s. 34–35, tabl. 2(35); Rocznik statystyczny 1948, Warszawa 1949, s. 193, tabl. 6; Rocznik statystyczny 1957, Warszawa 1957, s. 285, tabl. 16(309); Rocznik statystyczny 1949, Warszawa 1950, s. 143–144, tabl. 17, s. 147, tabl. 26; W. Szubert, Badania nad społeczną rolą rent ubezpieczeniowych, „Studia i Materiały z Historii Ubezpieczeń Społecznych w Polsce” 1985, z. 3, s. 72; L. Mackiewicz-Golnik, Powszechne ubezpieczenie emerytalne. Aspekty ekonomiczne i problemy finansowania, Warszawa 1983, s. 27–31; Rocznik statystyczny pracy 1945–1968, Warszawa 1970, s. 412–413, tabl. 5(147), s. 485, tabl. 6(197), s. 487, tabl. 7(198); T. Gortat, Linia rozwojowa świadczeń rentowych 1955–1965, „Praca i Zabezpieczenie Społeczne” 1966, nr 12, s. 8–9; Statystyka z zakresu ubezpieczeń społecznych, „Przegląd Ubezpieczeń Społecznych” 1948, nr 1–2, s. 47; Ubezpieczenie społeczne w latach 1944–1954 w liczbach, „Przegląd Ubezpieczeń Społecznych” 1954, nr 7–8, s. 190–195. Przeciętna liczba rent i emerytur w tys.a W tym emerytury (renty starcze) Przeciętna miesięczna wysokość renty i emerytury bieżącej w zł Przeciętna wysokość emerytury Przeciętna płaca w gospodarce uspołecznionej netto Stosunek przeciętnej płacy do przeciętnej renty i emerytury Wyszczególnienie Tabela 2. Renty i emerytury w latach 1945–1958 Emeryci i renciści w polskim systemie ubezpieczeń społecznych 211 212 Dariusz Jarosz Uwagę zwraca gwałtowny, bo blisko trzykrotny (w latach 1946–1958) przyrost liczby rent oraz ponad czterokrotny (w latach 1945–1954) liczby osób je pobierających. Uposażenia rentowe wypłacane w latach czterdziestych miały charakter symboliczny, o czym świadczy przede wszystkim ich porównanie z przeciętną płacą netto. Jeżeli uznać, że minimum kosztów egzystencji ustalone pod koniec 1946 r. przez Mieszaną Komisję Płac (organ utworzony uchwałą Komisji Centralnej Związków Zawodowych i Rady Ministrów) wynosiło 6 tys. zł miesięcznie, to okaże się, że przeciętna renta i emerytura wynosiły 14% tej wielkości. Trudno uznać za pocieszającą konstatację, że owego minimum nie osiągało również 73,7% ze zbadanych wówczas rodzin robotniczych65. Niekompletne dane, jakie udało się zebrać wskazują, że w pierwszej połowie lat pięćdziesiątych świadczenia emerytalno-rentowe utrzymywały się na niezwykle niskim poziomie, wynosząc od 17,4 (1950) do 18,9% przeciętnej płacy netto w gospodarce uspołecznionej. Znacząca poprawa tego wskaźnika (do 31,8%) nastąpiła dopiero w związku z reformą emerytalną w 1958 r.66 Bardziej szczegółowe badanie emerytur i rent, pozwalające na ich głębszą analizę również pod względem społecznym, zostało dokonane przez GUS w 1956 r., a więc po wydaniu omówionego wcześniej dekretu z 1954 r. o zaopatrzeniu emerytalnym pracowników i ich rodzin, który wszedł w życie 1 lipca tego roku. Średnia wysokość renty starego portfela wynosiła w okresie prowadzenia badania 212,50 zł, z tego renty z ubezpieczenia emerytalnego powszechnego – 191 zł, wypadkowego – 141,5 zł, państwowego (cywilne i wojskowe, samorządu terytorialnego, monopoli, lasów państwowych, poczty) – 245,70 zł, brackiego – 285 zł. Renty do 160 zł stanowiły 41,2% rent z pracy, w tym 50% rent emerytalnych powszechnych, 66% wypadkowych, 33,7% państwowych i 17% brackich. Średnia wysokość renty wdowiej to 134,40 zł; renty najniższe w tej grupie, do 110 zł, pobierało 60,2% wdów. Tylko 11,4% rencistów z tytułu własnej pracy i 0,3% wdów otrzymywało renty w wysokości ponad 300 zł, co przy stanie rencistów na 30 VI 1956 r. z tytułu własnej pracy – 463 tys. i wdów – 270 tys., stanowiło 191 tys. inwalidów pobierających 160 zł i 163 tys. wdów otrzymujących 110 zł. W nowym portfelu renty z tytułu pracy własnej w wysokości do 160 zł pobierało około 9% rencistów (inwalidów i starców). Minimalna J. Chumiński, Ruch zawodowy w Polsce w warunkach kształtującego się systemu totalitarnego 1944–1956, Wrocław 1999, s. 133. 66 Według ustaleń Tomasza Inglota (dz. cyt., s. 150, tabl. 3.3.) wydatki na renty stanowiły w latach 1947–1947 od 2,5% (1951) do 4,6% (1957) funduszu płac, podczas gdy w 1937 r. – 4,9%. 65 Emeryci i renciści w polskim systemie ubezpieczeń społecznych 213 renta rodzinna dla jednej osoby wynosiła 120 zł i rent takich było 6,5%. Rent w grupie najwyższej, powyżej 300 zł (nowy portfel), było z tytułu własnej pracy 57,6%, rodzinnych – 33,7%. Podczas gdy przeciętna wysokość rent w starym portfelu z tytułu własnej pracy wynosiła 212,50 zł, a wdowiej – 134,40 zł, to w nowym portfelu analogicznie: 343 i 248 zł. Mimo że rent zapewniających minimum egzystencji, szacowane wówczas na około 500 zł, było w tym portfelu więcej niż w starym (z tytułu własnej pracy – 1,4%, wdowich – 0), to i tak było ich bardzo mało, bo tylko 5,6% i to jedynie z tytułu własnej pracy. Ponadto duży odsetek tych ostatnich (inwalidzkie III grupy) nie osiągał minimalnej wysokości renty emerytalnej starego portfela. Ze względu na brak rezerw finansowych podwyżkami rent objęto w starym portfelu zasadniczo tylko osoby niepracujące i niemające innych źródeł utrzymania (o dochodzie przekraczającym 500 zł), ustalając minimum renty z tytułu własnej pracy na 260 zł, a renty wdowiej, względnie kwoty wspólnej sierot zupełnych, na 180 zł. W nowym portfelu podwyższono ogólnie minimalną podstawę wymiaru świadczeń z 400 do 500 zł, przyznano dodatek do renty od zarobków przekraczających 1200 zł (15–20%), zmieniono wysokość dodatków związanych z podwyżką renty lub zmianą podstawy wymiaru renty (podwyżka dodatków dla pracowników nauki, za odznaczenie orderem, za wypadek przy pracy w rentach rodzinnych) i złagodzono cały szereg przepisów dotyczących prawa do świadczeń. Cytowane badanie objęło 694 175 rencistów starego portfela na ich ogólną liczbę na 30 IX 1956 r. wynoszącą 768 190. Dla 425 476 z ogólnej liczby zbadanych, tj. 61,3%, renta stanowiła jedyne źródło dochodu. Z ogólnej liczby rencistów nowego portfela, wynoszącej 31 XII 1956 r. 179 812, poddano badaniu 139 835, tj. 77,8%. W ich przypadku jedynie z renty utrzymywało się 47,9%. Odsetek rencistów nowego portfela w wieku ponad 64 lat wyniósł 29,2%, starszych – 49,8%. Średni wiek rencistów nowego portfela to 58,3 lata, starego – 64,467. W 1955 r. średnia renta (193 zł miesięcznie) równała się 39% wielkości średniego spożycia przypadającego na głowę ludności (500 zł miesięcznie). W 1960 r. wskaźnik ten wzrósł do 78%. Jeśli uwzględnić, że według badań GUS z jednej renty utrzymywało się 1,4 osoby, to okaże się, że na osobę w rodzinie rencisty przypadało w 1955 r. 28% średniego spożycia na głowę ludności, w 1960 r. – 55%68. Struktura rent w 1956, Warszawa 1958, s. 5–15. AAN, KC PZPR, sygn. 1737, mkf 2896, M. Winiewski, Stan i perspektywy zaopatrzenia emerytalnego w Polsce. Studium, poufne, Warszawa 1967, k. 322 i n. 67 68 214 Dariusz Jarosz Mimo korzystnych zmian w wysokości uposażeń rentowo-emerytalnych, w latach 1945–1958 fakt bycia emerytem lub rencistą zwykle oznaczał ogromną degradację materialną. Samodzielne przeżycie w oparciu wyłącznie o emeryturę (rentę) dla ogromnej większości ją pobierających było bardzo trudne, a często wręcz niemożliwe. Świadectwem tego procesu pauperyzacji w okresie tużpowojennym są przede wszystkim wyniki unikatowych badań przeprowadzonych na zlecenie Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej przez Polski Instytut Służby Społecznej w Łodzi, przy czynnym współudziale Katedry Polityki Społecznej i Ustawodawstwa Społecznego Uniwersytetu Łódzkiego, w 1948 r. w Warszawie (Ochota – 457 wywiadów) i Łodzi (Chojny – 530 wywiadów). Objęły zarówno rencistów, jak i osoby pobierające od przedwojnia tzw. zaopatrzenia (dalej dla uniknięcia komplikacji nazywam obie kategorie rencistami). Stwierdzono w nich, że szczególnie trudna, wręcz „dramatyczna”, była sytuacja żyjących samotnie. „Poziom ich bytowania odpowiada nędznej wegetacji, odżywanie jest nad wyraz skromne, najkonieczniejsze potrzeby pozostają bez zaspokojenia. […] Do grupy szczególnie upośledzonej należą również osoby złożone ciężką chorobą, ułomne lub dotknięte kalectwem zmuszającym do korzystania ze stałej pomocy lub opieki. Otrzymany przez nie niekiedy tzw. dodatek dla bezradnych nie stoi w żadnej proporcji do zwiększonych potrzeb”69. W Warszawie na 128 zbadanych mieszkań rencistów 94 były lokalami jednoizbowymi o zaludnieniu na izbę wynoszącym średnio 2,7 osoby, co dawało 5,2 m2 na osobę. W Łodzi na 321 zbadanych mieszkań było 250 jednoizbowych; odpowiednie wskaźniki osób na izbę wynosiły średnio 2,1, a powierzchni – 7,8 m2 na osobę70. O skali trudności, z jakimi musieli się borykać w swej codziennej egzystencji świadczą również listy emerytów do władz państwowych i radia. Ciekawe informacje na ten temat można odnaleźć także w publicystyce prasowej, szczególnie z lat 1945–1949 i z okresu odwilży politycznej 1955–1957. I tak np. w kwietniu 1947 r. w periodyku „Emeryt”, wydawanym przez Okręgowy Związek Emerytów Państwowych w Poznaniu, pisano, jak trudno było utrzymać się rodzinom pobierającym nawet podwyższone wówczas (do 2 tys. zł) uposażenia. Posłużono się w tym celu listem wysłanym do redakcji z Gdyni, zawierającym informacje o kosztach W. Szubert, Badania..., s. 106. Tenże, Renciści ubezpieczenia emerytalnego robotników w świetle badan z roku 1948, „Studia i Materiały z Historii Ubezpieczeń Społecznych w Polsce” 1987, nr 5, s. 129. 69 70 Emeryci i renciści w polskim systemie ubezpieczeń społecznych 215 utrzymania dwóch osób, tj. emeryta z żoną. Wyliczenie zawierało następujące pozycje: komorne (1 pokój z używalnością kuchni) – 200 zł, świadczenia lokatora (woda, gaz, stróż, kominiarz itp.) – 200 zł, opał – 250 zł, światło – 100 zł; wyżywienie („życie”): chleb – 480 zł, zupa kartoflowa (30 x 2) – 1800 zł, namiastka herbaty – 200 zł, cukier 2 kg – 360 zł, pranie – 500 zł, mydło – 100 zł, nici, bawełna, igły – 100 zł, lekarstwa – 200 zł, zapałki – 90 zł, fryzjer i inne drobne wydatki – 75 zł. Razem – 4555 zł. „Redakcja – podsumowano to wyliczenie – przeprasza Szan[ownego] Autora, że skreśliła z Jego rachunku pozycje wydatków na papierosy i na gazetę, uważa bowiem, że emeryt nie musi ani palić ani czytać gazet”71. Ten charakterystyczny sposób przedstawiania swych racji, polegający na szczegółowym wyliczaniu własnych budżetów, mający przekonać adresatów tych listów do racji nadawców był stosowany powszechnie zarówno wtedy, jak i potem. W okresie stalinowskim z przyczyn oczywistych prasa nie przedstawiała głosów krytycznych na temat materialnych warunków życia emerytów. Wątek ten obecny był jednak w listach pisanych do centralnych instytucji państwowych72. W 1954 r. najliczniejsza grupa skarg (ponad 60% wszystkich!) kierowanych do rządu dotyczyła dekretu o powszechnym zaopatrzeniu emerytalnym z tego roku. Piszący podawali, że cofnięto im uposażenie emerytalne, pobierane od kilku lat, bo nie odpowiadają oni warunkom przewidzianym w dekrecie uprawniającym do zachowania praw emerytalnych (brak wymaganego wieku, trwała niezdolność do pracy, zbyt krótki okres pracy). Skarżono się również na wstrzymanie wypłaty emerytur do czasu wydania orzeczenia inwalidzkiej komisji lekarskiej, która działała opieszale73. Nurt krytyki systemu emerytalnego wyraźnie nasilił się po październiku 1956 r. Jej przedmiotem były nie tylko materialne warunki życia emerytów, ale również sposób przeprowadzenia reformy emerytalnej w 1958 r. Oprócz ustalenia limitu dochodów z pracy (o czym w dalej) niezadowolenie wzbudzało utrwalenie powstałego jeszcze w 1949 r. i rozszerzonego w 1954 r. (i wówczas już krytykowanego)74 podziału na emerytury i renty nowego i starego portfela. Jak pisali autorzy listów Listy z kraju. Gdynia, „Emeryt” 1947, nr 8. Archiwum Dokumentacji Aktowej Telewizji Polskiej SA (dalej: ADA), Komitet ds. Radiofonii Polskie Radio (dalej: KdsR), sygn.1050/9, Biuletyn nr 3, Biuro Listów, 14 I 1954 r., k. nlb. 73 AAN, KS, sygn. 12, Protokoły Komisji Administracji i Wymiaru Sprawiedliwości, k. 23 i n. 74 ADA, KdsR, sygn. 1050/20, Biuletyn nr 23 z 6 IV 1957 r., k. nlb. 71 72 216 Dariusz Jarosz zgromadzonych w tajnym biuletynie przeznaczonym dla ludzi władzy: „Traktowanie rencistów jako uciążliwych petentów, którym Państwo wypłaca rentę nie jako należne wynagrodzenie, zdobyte ciężką i długoletnią pracą, a raczej w formie zasiłku, nota bene niewystarczającego na zaspokojenie elementarnych podstaw życia (360–500 zł), stworzyło w tym środowisku pojęcie »bezużytecznych ludzi wegetujących, materialnie niezabezpieczonych«. Zróżnicowanie uprawnień do rent (tzw. »stary« i »nowy portfel«), odebranie zdobytych uprzednio przywilejów (zniżki kolejowe), oraz nie objęcie »prawem emerytalnym« pewnych grup pracowniczych […] potęguje bolesne rozgoryczenie wśród większości rencistów”. Tylko w III kwartale 1958 r. na temat rent wpłynęło do Biura Listów Polskiego Radia 1637 skarg, co stanowiło 5,4% ogółu listów. Najbardziej drastycznym i nierozwiązanym przez nową ustawę problemem, który wywoływał wiele skarg i protestów, szczególnie wśród tych rencistów, którzy – jak pisali – „mieli nieszczęście” przejść na rentę w 1953 r., był podział na stary i nowy portfel75. Przeciwko tej sytuacji protestowały związki emeryckie. „Memoriał opracowany przez Prezydium Centralnej Rady Związków Emerytów Inwalidów i Rencistów w sprawie uwzględnienia przy uchwalaniu budżetu na rok 1958 najniezbędniejszych postulatów milionowej masy osób pobierających renty”76 opisywał ich nastroje w sposób następujący: „wśród emerytów panuje skrajna nędza, masy cierpią głód, który jest złym doradcą i rodzi złe nastroje. Najbardziej zainteresowani tym zagadnieniem są emeryci a w szczególności starego portfelu. Wielu z nich mówi, że skrzywdziła ich Partia, Rząd i Sejm. Mówią, że odebrano im nabyte pracą całego życia i wywalczone od sanacji prawa emerytalne. Pogarszano te prawa przez 11 lat po odzyskaniu niepodległości. Płynie przez Polskę głos rozpaczy i wołania, że marnowano pieniądze na różne imprezy, festiwale, stacje zagłuszające, bibułę propagandową, wyjazdy zagranicę, kupowanie zbędnych maszyn, dawanie pośrednikom przy handlu zagranicznym, tworzenie zbędnych ministerstw, zbędnych urzędów, centralnych zarządów, i wiele wiele innych. […] Wielu zacina się i milczy. Inni mówią o zagadnieniu i podają go w indywidualnym naświetleniu i wskazują, że odpowiedzialność za ten stan, za ich nędze ponosi Partia. Wielu szuka ratunku w pracy lecz pracować nie może – więc żebrze. Emeryci z Warszawy i Piotrkowa Tryb[unalskiego] podjęli inicjatywę odwołania się do towarzystw dobroczynnych w Ameryce o zbieranie datków na głodnych emerytów w Polsce. Ze 75 ADA, KdsR, sygn. 1050/33, Notatka dotycząca uwag rencistów na temat ustawy emerytalnej z 1 VII 1958 r., k. nlb. 76 AAN, KC PZPR, sygn. 237/XXVII-30, k. 4–14. Emeryci i renciści w polskim systemie ubezpieczeń społecznych 217 Śląska i Poznańskiego dochodziły głosy, że ci, którzy służyli w wojsku niemieckim, winni starać się o zwolnienie z obywatelstwa polskiego i winni wyjechać do Niemiec, bo tu są głodni” (pisownia i interpunkcja oryginalne). Krytykowano nie tylko istniejący system degresji i podział na stary i nowy portfel, ale również rażącą różnicę między emeryturami wojskowych, funkcjonariuszy milicji, aparatu bezpieczeństwa, służby więziennej, wynoszącymi 85% zarobków, a tymi powszechnymi, które w wielu przypadkach rent z nowego portfela mogły wynosić jedynie 30% osiąganych zarobków. Jako patologię systemu wskazywano również sytuację, w której przeciętna renta starcza z nowego portfela po wysłużeniu 45 lat wynosiła 444 zł 47 gr, natomiast przeciętna renta inwalidzka po wysłużeniu 5 lat – 412 zł 86 gr., „co zabija u pracownika dążność dosługiwania się rent starczych”. Jak więc w tych zmieniających się, ale trudnych materialnie warunkach radzili sobie emeryci i renciści? Jakie były ich strategie przetrwania? Emeryckie strategie przetrwania O najważniejszej z nich informuje list MJ, wysłany do Polskiego Radia z Nowej Huty w 1956 r. Autor pisał: „Emerytura powinna być zaszczytem i dumą wysłużonego za jego pracę ciągłą i uczciwą, powinna zapewniać względnie spokojne ostatnie lata życia. Tymczasem każdy pracownik jak ognia boi się tego słowa, jak śmierci, jak powolnego konania. Starym to spędza sen z powiek i spokój w pracy. W dobie rozkwitu Polski Ludowej to starcy są ciemną plamą, którzy jak wyrzuty sumienia błądzą po urzędach i pośrednictwach zatrudnienia, wyciągając rękę po jakąkolwiek pracę, by móc żyć – byle jak żyć”77. Jak widać, dla części przynajmniej starych ludzi praca mimo osiągnięcia wieku emerytalnego była najważniejszym sposobem na złagodzenie drastycznej obniżki standardu życia, nierzadko poniżej minimum egzystencji. Świadczą o tym m.in. wyniki cytowanych już badań przeprowadzonych w 1948 r. w Warszawie i Łodzi. Ustalono wówczas, że udział pracujących w całej populacji badanych rencistów wynosił w Warszawie 51%, a w Łodzi 39%, z tego wśród pobierających renty starcze – odpowiednio 56,5 i 55,1%, a spośród inwalidów – 47 i 11%. Wśród zawodów, które wykonywali renciści starcy w Warszawie, szczególnie często występowali dozorcy (zwłaszcza wtedy, gdy stan zdrowia nie pozwalał na wykonywanie innych zajęć) i pracownice domowe, w Łodzi – tkacze 77 ADA, KdsR, sygn. 1050/15, Biuletyn nr 25, 19 IV 1956 r., k. nlb. 218 Dariusz Jarosz i prządki. Warunki pracy pracownic domowych – jak stwierdzali uczestnicy badań – z reguły były bardzo złe, wręcz upokarzające. Zdarzały się przypadki podejmowania pracy ewidentnie niewskazanej (gruźlik jako kelner, niedowidzący jako szofer!). Oprócz tego dość częste były przypadki pracy nieregularnej, dorywczej (prowadzenie kiosku z papierosami, handel cukierkami w parku itp.)78. Podsumowując wyniki badań, Wacław Szubert pisał: „Dążenie do utrzymania się w pracy występuje u wszystkich rencistów, którzy jeszcze czują się do niej na siłach – nawet przy złym stanie zdrowia i obiektywnie stwierdzonym inwalidztwie. Nie mogąc pracować regularnie, chwytają się zarobków dorywczych, aby tylko uzupełnić dochody do poziomu niezbędnego minimum. […] Znaczenie renty jest dla nich istotne, ale pomocnicze. Łagodzi ona trudności życiowe, ale nie zwalnia od dalszego wysiłku dla zabezpieczenia podstaw egzystencji. Przy obecnym wymiarze rent trudno oczekiwać, aby renciści mogli powstrzymywać się od pracy”79. Ten motyw pracy – jako jednej z niewielu dostępnych strategii przetrwania – potwierdzają listy emerytów do Polskiego Radia80. Problem łączenia pobieranych świadczeń rentowo-emerytalnych z pracą wystąpił również w omawianych wcześniej badaniach GUS z 1956 r. Wśród rencistów pobierających różne renty ze starego portfela pracowało 29,9%, a w przypadku nowego portfela – 46,3%, co wynikało z tego, że byli młodsi i łatwiej było im znaleźć pracę. Podczas gdy wśród osób pobierających rentę starczą z nowego portfela było prawie 82% pracujących zarobkowo, to wśród pobierających renty inwalidzkie – 42,2% (III grupa inwalidzka81). W konkluzji wyników tych badań stwierdzano: „Renciści starego portfelu […] zarabiają mało i przejście na rentę […] nie pociąga ich wcale bo renta nie zapewnia im spokojnej starości. Renciści nowego portfelu uważają renty za dodatek do niskich zarobków i nie łatwo zrezygnują z zatrudnienia na rzecz nie wystarczającej renty. W rezultacie około 35%, tj. 345 000 rencistów starego i nowego portfelu pracuje”82. Ponadto dodawano, że wobec bardzo niewielkiej wysokości rent starego portfela renciści pobierający takie świadczenia nie pracowali tylko wtedy, gdy nie mogli83. W. Szubert, Renciści..., s. 104–116. Tenże, Badania..., s. 106. 80 Zob. m.in. ADA, KdsR, 1050/17, Biuletyn nr 54, 8 IX 1956 r., k. nlb. 81 Zgodnie z przepisami dekretu z 1954 r. zaliczano do tej grupy inwalidów, którzy byli zdolni do pracy dorywczej przy skróconym dniu pracy lub w innym niż wykonywany wcześniej zawodzie – „ze znacznym obniżeniem kwalifikacji”. 82 Struktura rent..., s. 6–23 (pisownia i interpunkcja oryginalne). 83 Tamże, s. 6. 78 79 Emeryci i renciści w polskim systemie ubezpieczeń społecznych 219 Wobec braku materiałów porównawczych trudno zweryfikować ten szacunek. Dużo wcześniej, bo w lipcu 1949 r., wskaźnik pracujących inwalidów miał wynosić 60–70% i – jak stwierdzono w odpowiednim dokumencie – „każdą ich liczbę może wchłonąć rynek pracy” po odpowiednim przeszkoleniu84. Wiadomo, że w 1954 r. ZUS określał wskaźnik pracujących emerytów i rencistów na 30%85. Zatrudnienie pracowników w wieku 60 lat i więcej (poza rolnictwem) miało wówczas wynieść 210 tys. osób, tj. 3,7% ogółu zatrudnionych86. Leon Chajn, podsekretarz stanu w Ministerstwie Pracy i Opieki Społecznej, na posiedzeniu sejmowej Komisji Pracy i Zdrowia w marcu 1955 r. twierdził, że ministerstwo przeprowadziło badania zatrudnienia rencistów w Siemianowicach, Pabianicach i Siedlcach. Wynikało z nich, że tylko 22,4% utrzymywało się wyłącznie z renty, a 5% było dorywczo zatrudnionych. Zdecydowana większość pracowała dodatkowo87. Co warto podkreślić, fakt pracy wielu emerytów budził zastrzeżenia i sprzeciw w środowiskach pracowniczych, zagrożonych lokalnym bezrobociem w okresie destalinizacji. To wówczas pojawiły się próby zapewniania miejsc pracy dla poszukujących jej czynnych zawodowo mężczyzn kosztem zwalniania kobiet i emerytów. Świadczy o tym chociażby informacja na temat działalności rad robotniczych w hutnictwie z marca 1957 r. Zapisano w niej m.in., że w hucie „Kościuszko” podejmowane były próby zwolnienia wszystkich emerytów w wieku ponad 70 lat, a kobietom, których mężowie pracują, „wydano kartki ażeby przyniosły poświadczenie zarobków swych mężów”. Rada wydała nawet polecenie przewodniczącemu Rady Zakładowej, aby przeprowadzał rozmowy z tymi emerytami, na co jednak ten nie wyraził zgody i opuścił posiedzenie rady robotniczej88. Wiadomo, że w 1958 r., według wyników badań Wojciecha Muszalskiego, pracowało 40,5% emerytów i rencistów, z tego w przedziale wiekowym 65–69 lat – 47,6%, 70–74 – 34,7%, a 75–79 – 19,2%89. 30 IX 1957 r., jak ustaliło Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej, na 969 500 rent wypłacanych przez służby mu podległe 332 835 pobierali AAN, ZUS, sygn. 23, Notatka, 18 VII 1949 r., k. 41. AAN, ZUS, sygn. 23, ZUS W[ydział] Statystyki do PKPG, Warszawa, 9 VII 1954 r., k. 1. 86 J. Staręga, Ludzie starzy a praca zawodowa, Warszawa 1976, s. 31–32. 87 AAN, KS, sygn. 22, Protokół nr 4 z posiedzenia Komisji Pracy i Zdrowia z 22 III 1955 r., k. 68–69. 88 Archiwum Ruchu Zawodowego, Centralna Rada Związków Zawodowych, sygn. tymczasowa 189/10, Informacja z działalności Rad Robotniczych ZG Związku Zawodowego Hutników, Katowice, 14 III 1957 r., k. nlb. 89 W. Muszalski, dz. cyt., s. 158. 84 85 220 Dariusz Jarosz pracujący (34%); w przypadku rent kolejowych wskaźnik ten wynosił 33%90. Łączenie pracy zawodowej z rentą stawało się szczególnie częste w niektórych zawodach (przykładem mogą być górnicy) i związane było z relatywnie dużymi zarobkami (ok. 1800–2000 zł w przypadku górników dołowych badanych w 1957 r.)91. Powszechna praktyka łączenia renty inwalidzkiej (zwłaszcza tzw. III grupy) z pracą zawodową na takim samym stanowisku co przed przyznaniem owego świadczenia została uznana za patologię systemu ubezpieczeń społecznych w trakcie dyskusji, jaka toczyła się przede wszystkim na łamach czasopism fachowych po październiku 1956 r. Julian Łukasiewicz po analizie tego zagadnienia na przykładzie województwa katowickiego pisał: „Słuszniejsze wydaje się odsunięcie od produkcji pracownika niepełnowartościowego, zabezpieczając mu znośnie warunki egzystencji, niż utrzymywać obecną paradoksalną sytuację: pracownik niepełnowartościowy nadal pracuje z wynagrodzeniem podwyższonym o 30–40 proc., zaś zdrowi i pełnowartościowi pracownicy nie mogą znaleźć pracy w ogóle”92. Pojawiały się również głosy, że renta inwalidzka III grupy jest wydatkiem niecelowym93. Na zatrudnienie emerytów i rencistów od końca lat pięćdziesiątych istotny wpływ miały zmiany prawne. W sytuacji, gdy w gospodarce Polski Ludowej pojawiły się trudności z realizacją zasady pełnego zatrudnienia, pracujący w wieku emerytalnym stanowili grupę, którą chciano zmarginalizować. To była najważniejsza przesłanka rozwiązań przyjętych w 1958 r. w ustawie z 28 marca o zmianie przepisów o rentach i zaopatrzeniach (Dz. U., nr 21, poz. 98). Wprowadzono ograniczenie łączenia pracy z emeryturą, wykluczając kontynuowanie pracy na pełnym etacie pod groźbą zawieszenia prawa do świadczeń. Renty nie zawieszano, jeżeli rencista osiągał dochody na podstawie umowy o pracę do 500 zł miesięcznie (wtedy równowartość minimalnej płacy); w przypadku niektórych prac (szczegółowo określonych w rozporządzeniu Rady Ministrów z 6 V 1958 r., Dz. U., nr 26, poz. 111) ta granica zarobków została przesunięta do 750 zł miesięcznie. Niektóre zawody pod tym względem były dodatkowo uprzywilejowane (m.in. nauczyciele mogli bez utraty prawa do pobierania renty osiągać zarobki do AAN, KC PZPR, sygn. 237/XXVII–32, stan rent w dniu 30 IX 1957 r., k. 62. F. Woźniczka, Z badań nad sytuacją zarobkową rencistów górniczych, „Przegląd Ubezpieczeń Społecznych” 1957, nr 10, s. 275–277. 92 J. Łukasiewicz, Rozdroża polskiego systemu emerytalnego, „Przegląd Ubezpieczeń Społecznych” 1957, nr 6, s. 166. 93 H. Balicka-Kozłowska, W sprawie rent dla pracujących. Czy inwalidztwo jest uprzywilejowaniem, „Przegląd Ubezpieczeń Społecznych” 1957, nr 8–9, s. 239–240. 90 91 Emeryci i renciści w polskim systemie ubezpieczeń społecznych 221 1000 zł miesięcznie; pracownicy zakładów społecznych służby zdrowia, zatrudnieni na pełnym etacie, mogli zarabiać bez ograniczeń, z tym że w tym czasie otrzymywali renty odpowiednio zmniejszone)94. Jak twierdzi Muszalski, w wyniku zapoczątkowanej wówczas akcji zwalniania osób, które osiągnęły wiek emerytalny, z pracy odeszło 199 tys. emerytów i rencistów oraz innych osób, które „zmuszono przy pomocy różnych środków do wystąpienia o przyznanie świadczeń rentowych”. Wprowadzone zawieszenie emerytur i rent spowodowało utratę prawa do świadczeń jeszcze w 1958 r. przez około 160 tys. osób, „wśród których musieli się znaleźć przede wszystkim ci, którzy mieli dochody z innych źródeł niż zatrudnienie, ponieważ z pracownikami w większości rozwiązano już stosunek pracy”95. Wprowadzenie górnej granicy dochodów w wysokości 500 zł dozwolonych zarobków bez zawieszania prawa do renty starczej, pozostawionej na niezmienionym poziomie do 1968 r., przy wzroście płacy minimalnej powodowało, że zarobkowanie emerytów i rencistów stawało się dla nich coraz mniej opłacalne. Rozwiązania zastosowane w 1958 r. wpłynęły na ograniczenie liczby pracujących emerytów i rencistów. Według danych Narodowego Spisu Powszechnego w 1960 r. pracowało 9,8% z nich96. Wydaje się jednak, że oficjalne dane o zatrudnieniu tylko w części obrazują problem ich pracy. Niemożliwe jest bowiem oszacowanie „ciemnej liczby” osób, które w różny, nieoficjalny, najpewniej nielegalny czy półlegalny sposób „dorabiały” sobie do niedostatecznych uposażeń. W tym trudnym położeniu materialnym często dodatkowe, a czasami jedyne wsparcie stanowiły dzieci i ich rodziny. Już w cytowanych badaniach z 1948 r. stwierdzono, że renta mogła stanowić wówczas jedynie uzupełniające i pomocnicze źródło utrzymania. „Głównym źródłem pozostaje dla większości mężczyzn praca, ci zaś, którzy nie pracują, opierają się prawie zawsze materialnie o rodzinę. Niewielką rolę odgrywają inne formy dochodów w rodzaju własności, opłat od sublokatorów czy pomocy społecznej. Kobiety utrzymują się natomiast K. Kolasiński, Pojęcie i charakter prawny zawieszenia prawa do emerytury, Toruń 1971, s. 57–69. 95 B. Urbaniak, Praca zawodowa po przejściu na emeryturę. Społeczno-ekonomiczne przesłanki powrotu emerytów do aktywnego życia zawodowego, Łódź 1998, s. 188–191; W. Muszalski, dz. cyt., s. 160. Inne dane zob. L. Mackiewicz-Golnik, Funkcje funduszu ubezpieczenia społecznego, Warszawa 1969, s. 103 (autorka podaje, że w 1958 r. jednorazowo odeszło z czynnego rynku pracy ponad 100 tys. pracowników uprawnionych do emerytury, a w latach 1959–1960 „dalsze kilkadziesiąt tysięcy”). 96 L. Frąckiewicz, dz. cyt., s. 32–34. 94 222 Dariusz Jarosz przeważnie dzięki zarobkom członków rodziny, nabywając moralne prawo do uczestniczenia w tym dochodzie przez pracę domową dokoła dzieci lub gospodarstwa. Spada na nie z tego tytułu wiele uciążliwych zajęć, pomimo że pozornie uchodzą za »niepracujące«. Renta dołączana jest zwykle do ogólnego budżetu rodziny, wzmacniając pozycję rencistki. Rzadko kiedy stanowi dochód, którym może swobodnie dysponować”97. W tych warunkach w najtrudniejszej sytuacji pozostawali młodzi inwalidzi, mający na utrzymaniu dzieci i żony. Z 209 zbadanych, którzy nie pracowali zarobkowo, 88 zajmowało się prowadzeniem gospodarstwa domowego, 35 pomagało w prowadzeniu gospodarstwa domowego, 14 sprawowało opiekę nad dziećmi (w tych trzech kategoriach dominowały kobiety), 11 prowadziło ogródek, 9 wykonywało inne zajęcia, 1 osoba żebrała, 50 nie miało określonych zajęć (ponadto 1 przypadek – brak danych). Jako najcięższe prace traktowali wychowywanie wnucząt, prowadzenie gospodarstwa pracującym dzieciom (sprzątanie, gotowanie, dokonywanie zakupów). Renciści niepracujący najczęściej zajmowali się pracą w ogródku. Tym, którzy nie pracowali zawodowo i nie angażowali się w pomoc dzieciom, dzień upływał na wysiadywaniu na podwórku, chodzeniu do kościoła, „po kominkach” i spaniu. Było to „życie smutne i monotonne, ubogie”98. Konieczność zdania się na dzieci z powodu ubóstwa podkreślali również autorzy listów napływających do Polskiego Radia. „Ludzie pytają się – pisał korespondent „Twardy” w 1956 r. – gdzie jest sumienie Rządu i Partii? Dlaczego się naród oszukuje i starców, którzy przepracowali dla Państwa po 35 lat, skazuje się na śmierć głodową, lub co gorsza, każe się ich żywić biednym robotnikom i urzędnikom – synom tych emerytów, a pieniądze idą na wspieranie zagranicy, jak Korei, Chin i tym podobne”99. O dyskomforcie psychicznym wywołanym taką sytuacją pisała „Emerytka” w liście z 1954 r.: „Piszę ten list w dniu wigilijnym. Mąż mój jest obecnie emerytem w Polsce Ludowej, w której mówi się, że jest troska o człowieka, ale troska jest tylko o dzieci i młodzież. A czy starzy nie byli młodymi i czy nie mają prawa, żeby resztę swych lat przeżyli w minimum egzystencji? Dziś jest wigilia. Panowie Ministrowie, którzy opracowali tak krzywdzące wynagrodzenie dla emerytów, mają dobrze stół zastawiony i cieszą się swoją rodziną. Są syci i nie myślą o tym, czy emeryt z żoną może się utrzymać za 300 zł, lub emerytka za 140 zł. Gdybyśmy nie mieli dzieci, W. Szubert, Niektóre zagadnienia rent starczych..., s. 38–39. Tenże, Renciści..., s. 117. 99 ADA, KdsR, sygn. 1050/17, Biuletyn nr 54, 8 IX 1956 r.; zob. też tamże list słuchaczki z powiatu inowrocławskiego. 97 98 Emeryci i renciści w polskim systemie ubezpieczeń społecznych 223 zgłosilibyśmy się do domu starców. Ale kochamy nad życie swoje dzieci i nie możemy się z nimi rozstać. A jednocześnie jesteśmy im ciężarem, bo oboje jesteśmy tak już wyczerpani codziennym niedożywieniem, że osłabieni nie możemy pomagać im w pracy domowej. Dzieci wyjechały na święta, a my w Polsce wyzwolonej głodzimy się, bo co dzieci zostawiły nam z prowiantu na święta, to my zostawiamy, gdyż jak wrócą nie będą miały co jeść, a wiemy, że pieniądze na pewno już wydali. Mąż mój przed wojną otrzymywał 200 zł miesięcznie i za to można było się utrzymać z rodziną. Obecnie emerytura jest powolnym konaniem, to jest wstyd i hańba Polski Ludowej”100. W 1951 r. „Emerytka Zofia z Łodzi” apelowała: „Falo 49 powiedz coś o doli biednych emerytów. […] Gdyż dola nasza jest tragiczna, jeśli ktoś ma dzieci, to może się jeszcze do nich przytulić, ale samotnym jest naprawdę strasznie”101. Praca i pomoc rodzinie oraz wsparcie z jej strony to najważniejsze strategie przeżycia emerytów i rencistów w tym okresie. Na zupełnym marginesie mieściło się uzyskiwanie pomocy z innej strony w trudnościach codziennego „wiązania końca z końcem”. W okresie tużpowojennym taka pomoc polegała m.in. na rozdawnictwie darów zagranicznych, zapewnieniu zniżek komunikacyjnych przez władze niektórych miast, sprzedaży niezbędnych artykułów (węgiel, żywność, szkło okienne itp.) po zniżkowych cenach itp. Aktywność na tym polu przejawiały szczególnie emeryckie związki pracowników państwowych102. Od listopada 1946 r. z inicjatywy premiera Edwarda Osóbki-Morawskiego i dzięki rządowej dotacji związki emeryckie podjęły próbę utworzenia spółdzielni oszczędnościowo-pożyczkowej „Emera”, która miała się z kolei zająć rozdzielnictwem kredytów na organizację emeryckich spółdzielni pracy103. Akcja ta poniosła fiasko, gdyż – jak pisano w prasie emeryckiej – zdecydowana większość tych, którzy mogli pracować, już do tego momentu znalazła dla siebie zajęcia104. ADA, KdsR, sygn. 1050/9, Biuletyn nr 3, Biuro Listów, 14 I 1954 r., k. nlb. ADA, KdsR, sygn. 1050/1, Biuletyn nr 14 Działu Listów i Korespondentów Polskiego Radia, 3 VII 1951 r., k. nlb. 102 Zob. m.in. AAN, Związek Emerytów Państwowych (dalej: ZEP), sygn. 1/7, Protokół nr 35 z posiedzenia Zarządu Związku Emerytów Państwowych z 19 IX 1945 r. w lokalu przy ul. Targowej 61 m. 20, k. 60; tamże, Protokół nr 50 z posiedzenia ZG ZEP 2 I 1946 r., k. 94; tamże, Protokół z posiedzenia ZG ZEP 18 V 1946 r., k. 132; Sprawozdanie z ogólnego zebrania członków poznańskiego Związku Emerytów Państwowych, Wdów i Sierot, odbytego 22 II 1948 w Sali Akademii Handlowej w Poznaniu, „Emeryt” 1948, nr 5. 103 Protokół posiedzenia członków Stałej Delegacji Polskich Zrzeszeń Emerytalnych odbytego w Poznaniu 9 i 10 stycznia 1947 r., „Emeryt” 1947, nr 2. 104 Nasza ankieta, „Emeryt” 1948, nr 4. 100 101 224 Dariusz Jarosz W okresie stalinowskim zwyciężyła koncepcja podporządkowania związków emerytów i rencistów – związkom zawodowym105. To stamtąd otrzymywali oni incydentalnie pomoc materialną. Zarówno wtedy, jak i po 1956 r., kiedy odrodził się organizacyjny ruch emerycki, pomoc związkowa była niewielka. Innym wyjściem z trudnej sytuacji, zwłaszcza dla tych najsłabszych, żyjących samotnie, była pomoc ze strony instytucji opieki społecznej. Domy rencisty jednak nie tylko były nieliczne w stosunku do potrzeb (w 1955 r. było ich 30 o łącznej liczbie miejsc 2520106, w 1957 r. – 32 z 3104 miejscami107), ale również sposób funkcjonowania wielu z nich powodował, że traktowano je jako wyjście ostateczne. Jak pisał po wizycie w jednym z nich publicysta „Tygodnika Zachodniego”, pobyt w wieloosobowych pokojach, który był regułą, powodował, że: „Starcza gderliwość, różnica poziomu intelektualnego i materialnego […] powodują, że otwarcie okna, przesunięcie krzesła może stać się przyczyną śmiertelnej kłótni”108. Nie znaczy to jednak, że nic się nie zmieniało; wiele nadziei wiązano z tworzonymi od połowy lat pięćdziesiątych domami dla rencistów z poszczególnych grup zawodowych109. Jednak ich ilość i pojemność daleko odbiegały od wzrastających potrzeb. Konkluzje Przedstawione uwagi mogą stanowić – zgodnie z tytułem artykułu – jedynie szkic do portretu emerytów i rencistów w latach 1945–1958. Wynika z nich kilka podstawowych wniosków: 1. Emeryci i renciści stanowili grupę społeczną, której liczebność stopniowo wzrastała, jednak mimo to społeczeństwo polskie należało do jednego z najmłodszych w Europie. Zdecydowaną większość osób w wieku poprodukcyjnym (około 70%) stanowiły kobiety. 2. System ubezpieczeń społecznych stopniowo był pozbawiany autonomii, centralizowany i podporządkowywany realizacji zmieniających się celów partii i państwa. Oznaczało to z jednej strony rozbudowę 105 Emeryci wstępują do Związków Zawodowych, „Głos Emeryta i Rencisty” 1949, nr 9–10. 106 M. Majewska, Państwowe Domy Rencistów, ,,Przegląd Ubezpieczeń Społecznych” 1956, nr 2, s. 38–39. 107 AAN, KC PZPR, sygn. 237/XXVII-33, Rozwój zakładów pomocy społecznej, k. 60. W 1957 r. istniało ponadto 165 domów opieki z 12 108 miejscami. 108 R. Danecki, Bezimienne domy Matysiaków, „Tygodnik Zachodni” 1958, nr 23. 109 W.T., Aktualne problemy opieki społecznej, „Trybuna Ludu” 1958, nr 184. Emeryci i renciści w polskim systemie ubezpieczeń społecznych 225 i upowszechnienie wielu rodzajów ubezpieczeń (zdrowotne, rodzinne) oraz zrównywanie świadczeń robotniczych i pracowników umysłowych, z drugiej – wypłacanie większości rent i emerytur w wysokości, która nie zapewniała zaspokojenia minimum potrzeb. System ten stworzył nowe grupy uprzywilejowanych i degradowanych ze względu na dostępność i jakość świadczeń, selekcjonowane według kryteriów ideologiczno-politycznych i aktualnych potrzeb gospodarczych. 3. W tej sytuacji, gdy większość rencistów i emerytów nie mogła utrzymać się z wypłacanych świadczeń, najczęściej stosowanymi strategiami przeżycia były praca zawodowa i współzamieszkiwanie z rodziną, połączone zwykle również z wykonywaniem różnych zajęć domowych. 4. To przede wszystkim ciężkie położenie materialne przesądzało o emeryckiej czarnej wizji otaczającej rzeczywistości, obecnej w listach i skargach pisanych do centralnych instytucji partyjnych i państwowych. Gorycz, poczucie krzywdy czy wręcz rozpacz mieszały się w tych listach z krytyką władzy, obarczanej – nierzadko w mocnych słowach – odpowiedzialnością za nędzę ich własnego położenia. Dariusz Jarosz Annuitants and Old Age Pensioners in the Polish Social Insurance System 1944–1958. Material Situation and Survival Strategies (Summary) Annuitants and old age pensioners comprised a social group whose numbers steadily increased in post-war Poland (from almost 187,000 people in 1945 to more than 800,000 in 1954), although Polish society was one of the most recent in Europe. The vast majority of people of retirement age consisted of women (ca. 70%). The resurgence of the social insurance system in the post-war period, within its pre-war institutional forms, was gradually deprived of its autonomy, becoming centralised and subjected to the implementation of the Party and the State’s changing objectives. Many types of insurance policies (i.e. health, family) were expanded and became more universal, as did bringing insurance for blue-collar workers into line with that for white-collar workers. The employer was now burdened with paying the obligatory insurance dues. The financial independence of the social insurance system was abolished. 1950 ushered in the dominating concept of social insurance in the Polish social security system, which remained in force until 1968, its point of departure being the Law on the Social Insurance Institution (ZUS) passed on 20 July 1950. The law abolished the separate insurance fund by including the insurance budget within the state budget, with ZUS becoming its executor. Health 226 care was excluded and was now entrusted to the Employees Health Care Fund Board. Social insurance offices were also closed down. The Law of 29 December 1951 also included in ZUS the National Pension Fund Office, which made payments predominantly to full-time state functionaries and the professional military. This system created new groups of privileged and the degraded, depending on the availability and quality of the services, and selected according to ideological and political criteria and current economic needs. Although the characteristic features of the benefits system binding in the Stalinist period encompassed an increasingly large number of the PRL’s population, it did not guarantee the majority of old-age pensioners and annuitants funds which were necessary for maintaining at least a minimum subsistence. The high salary and wage increases in 1954 and 1958 were still not high enough to allow the majority of pensioners and annuitants to meet their basic needs. In this situation, the most frequently used survival strategies involved professional work and sharing accommodation with family members, as a rule combined with the performance of various household chores. This difficult material situation was the prevailing reason for the pessimistic vision of reality reflected in the letters and complaints addressed by old-age pensioners to the central Party and state institutions. Bitterness, a feeling of resentment and, at times, outright despair, was accompanied with criticism of the government which was often accused, in harsh terms, of being responsible for the misery of their daily existence. Dariusz Jarosz – Instytut Historii PAN; e-mail: [email protected] ROCZNIKI DZIEJÓW SPOŁECZNYCH I GOSPODARCZYCH Tom LXXII – 2012 A R T Y K U Ł Y R E C E N Z Y J N E PIOTR ŁOZOWSKI O POŻYTKACH Z KWANTYFIKACJI W BADANIACH NAD ŚREDNIOWIECZNYMI TESTAMENTAMI Uwagi o książce Beaty Możejko, Rozrachunek z życiem doczesnym. Gdańskie testamenty mieszczańskie z XV i początku XVI wieku, Gdańsk– –Sopot 2010, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego, s. 209 Praca Beaty Możejko składa się z trzech rozdziałów, suplementu, wstępu, zakończenia, obszernej bibliografii, indeksu osobowego oraz dziewięciu tabel i dwóch wykresów. We wstępie autorka dokonuje przeglądu literatury polsko- i obcojęzycznej podejmującej temat testamentów. Następnie prezentuje prace bezpośrednio wykorzystujące testamenty gdańskie. Podstawę źródłową stanowią zachowane w Archiwum Państwowym w Gdańsku księgi ławnicze z lat 1466–1476, 1499–1504 i 1525–1530, ponadto kwerendą zostały objęte księgi radzieckie, gruntowe, missiva, listy i dokumenty, przy czym autorka nie podaje dla tych źródeł cezury chronologicznej. Ramy czasowe zostały w znacznym stopniu narzucone przez dostępność materiału testamentowego, który stwarza szersze możliwości analizy dopiero od połowy XV w. Wyznaczenie cezury końcowej na początku XVI w. autorka uzasadnia zmieniającą się sytuacją społeczno-gospodarczą Gdańska, która wpływała na charakter zapisów testamentowych. Ponadto zaznacza, że analiza odnosi się głównie do mieszczan zamieszkujących obszar Głównego Miasta Gdańska, pozostawiając jednocześnie na marginesie rozważań Stare i Młode Miasto. Pierwszy rozdział (Ogólna charakterystyka) omawianej pracy ma charakter teoretyczny i wprowadzający. Zostało w nim podjęte zagadnienie początków testamentów w Gdańsku, podstawy prawnej zapisów (w tym przypadku prawa chełmińskiego) oraz ich ogólnego charakteru (przyczyn spisania aktu ostatniej woli, odbiorców tychże ustaleń, a także kilku informacji o formularzu zapisu). Rozdział drugi (Gdańskie zapisy testamentowe o charakterze dewocyjnym i z myślą o ubogich) obejmuje testamenty zawierające w sobie zapisy na cele 228 Piotr Łozowski dewocyjne. Autorka zwięźle informuje, że legaty dotyczyły trzech rodzajów instytucji kościelnych – parafii, klasztorów i szpitali. Następnie w porządku chronologicznym prezentowane są krótkie streszczenia informacji zawartych w analizowanych testamentach. Ostatni, trzeci, rozdział (Testamenty małżonków) dotyczy aktów ostatniej woli zawierających postanowienia względem rodziny i bliskich, takie jak: zapisy pomiędzy małżonkami, fragmenty wyszczególniające przedmiot dziedziczenia (ruchomości, nieruchomości i pieniądze) czy też informacje o spłacie długów, wyliczeniu gerady, a także wykraczające swoim zasięgiem poza parę małżeńską i obejmujące dzieci oraz dalszych krewnych. Podobnie jak w przypadku rozdziału drugiego, ostatnia część pracy także ma układ chronologicznego streszczania analizowanych zapisów. Autorka oddzielnie potraktowała treść trzech wybranych testamentów, które – jak sama pisze – „wyróżniają się na tle pozostałych zakresem ilościowych jak i jakościowych donacji ruchomości i nieruchomości, co w dużej mierze było spowodowane stopniem zamożności testatorów” (s. 144). Średniowieczne księgi sądowe otwierają przed historykiem z jednej strony ogromne i wielostronne możliwości badawcze, z drugiej jednak wymagają odeń poważnego wkładu pracy i szerokiego spojrzenia. I za ten wkład pracy należą się szczere słowa uznania, choć lista wątpliwości związanych z prawidłowym odczytaniem przez autorkę źródła może być duża i została już opisana w innym miejscu1. Co istotne z punktu widzenia badań społeczno-gospodarczych, materiał zawarty w księgach sądowych umożliwia kwantyfikację informacji źródłowych. Stworzenie odpowiednio skatalogowanej bazy, opartej na przemyślanym kwestionariuszu, sprawia, że uzyskanym danym jesteśmy w stanie zadać wiele pytań badawczych i spojrzeć nań z różnych stron. Beata Możejko daje temu wyraz w zawartych w pracy dziewięciu tabelach i dwóch wykresach. Umożliwiają one spojrzenie na tekst w sposób bardziej syntetyczny. Rozdziały drugi i trzeci pracy, nasycone szczegółami zarówno biograficznymi, jak i liczbowymi, stają się znacznie czytelniejsze. Niestety, autorka nie pokusiła się o przeprowadzenie nawet podstawowych analiz statystycznych zaprezentowanego materiału. Dlatego warto spróbować wykorzystać w tym miejscu dane zawarte w tabelach zestawionych przez autorkę recenzowanej pracy. Katalog korzyści płynących z kwantyfikacji jest duży, dają one szersze możliwości interpretacyjne, a liczby czasem lepiej niż słowa pokazują proporcje zachodzące W. Długokęcki, W sprawie późnośredniowiecznych testamentów gdańskich, „Zapiski Historyczne” 76, 2011, s. 115–139. 1 O pożytkach z kwantyfikacji 229 pomiędzy wybranymi zjawiskami. Poniższe ustalenia nie roszczą sobie prawa do wyczerpania tematu, a kwestionariusz pytań nadal pozostaje otwarty. W tym miejscu chciałbym się skupić na tabelach II i III (s. 84–96), stanowiących uzupełnienie do rozdziału drugiego, przedstawiającego zapisy testamentowe o charakterze dewocyjnym. Autorka skonstruowała tabele zawierające w sobie legacje pochodzące z notatek w księgach ławniczych z lat 1466–1476 (tab. II) i 1499–1503 (tab. III). Zastosowano następujący klucz: nazwa instytucji, rok-data, zapis, testator. Mimo że obok każdej donowanej instytucji kościelnej znalazło się wyliczenie kwot i ruchomości w porządku chronologicznym, Beata Możejko nie zsumowała nawet wartości pieniężnych. Ponadto brakuje prostego zestawienia obrazującego liczbę donacji względem każdej instytucji. Dlatego przekształcając tabele autorki, liczące odpowiednio 4 (tab. II) i 8,5 strony (tab. III), w bardziej syntetyczne, można uzyskać ciekawe wyniki (zob. tab. 1 i 2) Tabela 1. Legacje na rzecz instytucji kościelnych w testamentach mieszkańców Głównego Miasta Gdańska w latach 1466–1476 Nazwa instytucji Liczba donacji Suma (w grzywnach) Ruchomości kościół NMP i tamtejsze ołtarze 9 777 srebrny relikwiarz, para ubrań, czerwony damski płaszcz, beczka piwa, 6 srebrnych łyżek i ubrania szpital św. Gertrudy 8 314 ornat, srebrne i pozłacane ampułki oraz puszka na komunikanty, 2 beczki piwa szpital Wszystkich Bożych Aniołów 7 14 2 beczki piwa franciszkanie 6 14 sakwa oblamowana na srebrno, 2 beczki piwa stołowego szpital św. Barbary 5 11 2 beczki piwa brygidki 4 14 2 beczki piwa cystersi oliwscy 3 38 – kaplica św. Bartłomieja 3 – – kościół św. Jakuba 3 21 – szpital św. Elżbiety 3 17 – norbertanki w Żukowie 2 4 – kościół św. Bartłomieja 2 4 – kościół św. Katarzyny 2 15 ornat z jedwabiu, złoty krzyż kościół św. Piotra i Pawła 2 62 – szpital Bożego Ciała 2 5 – 230 Piotr Łozowski Nazwa instytucji Liczba donacji Suma (w grzywnach) Ruchomości dominikanie 1 – karmelici 1 – – kartuzi 1 10 – szpital św. Jakuba Razem kielich, beczka mięsa 1 – – 65 1320 – Źródło: B. Możejko, Rozrachunek z życiem doczesnym. Gdańskie testamenty mieszczańskie z XV i początku XVI wieku, Gdańsk–Sopot 2010, tabela II (w powyższym zestawieniu został pominięty przypadek donacji Nicolasa Stuffinga, który zapisał 100 grzywien do podziału na pięć instytucji kościelnych, lecz bez podania dokładnych kwot przypadających na każdy z obdarowanych podmiotów. Oprócz tego z zestawienia wyłączono legację Detmersa Reynecke na rzecz kościołów w Hamburgu – po 10 grzywien dla św. Katarzyny, św. Jana i św. Marii Magdaleny). Tabela 2. Legacje na rzecz instytucji kościelnych w testamentach mieszkańców Głównego Miasta Gdańska w latach 1499–1503 Nazwa instytucji Liczba donacji Suma (w grzywnach) Ruchomości kościół NMP, tamtejsze kaplice i bractwa 14 425 100 sztuk sukna, mszał, srebrny kielich franciszkanie 12 168 2 płaszcze kościół św. Piotra i Pawła i tamtejsze ołtarze 10 162 – kościół św. Bartłomieja 8 106 – szpital św. Ducha 8 144 – cystersi 8 320 łaszt jęczmienia i owsa, konie, 5000 cegieł dominikanie 8 103 – szpital św. Gertrudy 8 69 – szpital Wszystkich Bożych Aniołów 7 49 – kościół św. Barbary 6 85 – kościół św. Jana i tamtejsze bractwa 6 575 – kościół św. Katarzyny 6 41 – szpital św. Elżbiety 6 38 – szpital Bożego Ciała 6 29 – szpital św. Barbary 5 53 – kościół św. Wojciecha i tamtejsze ołtarze 4 24 – brygidki 4 zakonnice z Chełmna 4 101,5 25 – – kartuzi 4 136 – O pożytkach z kwantyfikacji kościół św. Jakuba 3 30 – szpital św. Jakuba 3 25 – klasztor w Żarnowcu 3 115 klasztor w Lęborku 3 36 – klasztor w Żukowie 3 20 – kościół św. Jerzego 1 5 – klasztor benedyktynek w Toruniu 1 10 – sukno czarne i białe kartuzi ze Świdnina 1 20 – kościół św. Marii Magdaleny 1 5 – kościół św. Anny i tamtejsze bractwo 1 700 – 3619,5 – Razem 154 231 Źródło: B. Możejko, Rozrachunek z życiem doczesnym. Gdańskie testamenty mieszczańskie z XV i początku XVI wieku, Gdańsk–Sopot 2010, tabela III. W krótkim podsumowaniu (s. 97 i n.) nie znalazła się szczegółowa analiza wyraźnych różnic dostrzegalnych pomiędzy okresami 1466– –1476 i 1499–1503. W kwestii donacji pieniężnych autorka stwierdza jedynie „wzrost hojności mieszczan gdańskich” (s. 98), nie podając jednocześnie ich proporcji. Na podstawie zestawionych w niniejszej recenzji tabel możemy stwierdzić, że był to wzrost niemalże trzykrotny w kwestii sumy zapisów, a ponad dwukrotny w przypadku ich liczby. Ponadto, w latach 1466–1476 dostrzegamy spore dysproporcje w ilości gotówki zapisanej na kościół NMP i szpital św. Gertrudy i na pozostałe instytucje objęte donacjami. Różnica ta jest dostrzegalna także w następnym okresie, lecz ewidentnie zaczyna maleć – wzrasta suma donacji dla pozostałych instytucji. Kościół NMP pozostaje liderem w kwestii ilości donacji w obydwu okresach, jednakże w latach 1499–1503 traci czołową pozycję w przypadku sumy zapisów. Tabela 2 pokazuje, że niekiedy jeden znaczący zapis (np. na kościół św. Anny) może radykalnie zmienić sytuację obdarzonego nim podmiotu. Widać też ogólną zmianę tendencji czy też preferencji testatorów w postaci awansu w hierarchii liczby donacji konwentów, które stopniowo wybijają się ponad chętniej obdarzane zapisami w poprzednim okresie szpitale. Pomiędzy tabelami 1 i 2 dostrzegamy jeszcze jedną istotną różnicę. Przejawia się ona w zmniejszeniu ilości legacji w postaci ruchomości. W latach 1466–1476 zapisywano mniejsze sumy, ale chętnie uzupełniano je dewocjonaliami (złoty krzyż, ornaty, kielich, relikwiarz), artykułami spożywczymi (beczki piwa, mięsa) czy też codziennego użytku (ubrania – zapewne do spieniężenia, łyżeczki). W następnym okresie tylko 4 (wcześniej 8) instytucji zostało obdarzonych zapisem ruchomo- 232 Piotr Łozowski ści. Były to najczęściej tkaniny, a także dewocjonalia (mszał, kielich) i zapewne związane z budową/rozbudową/odbudową konwentu cystersów materiały budowlane. Kwestią otwartą i niemożliwą do wyjaśnienia na podstawie powyższego zestawienia pozostaje hierarchia preferencji testatorów. Autorka w zakończeniu stawia jedynie tezę, że czołowa pozycja parafii NMP w liczbie zapisów wynika przede wszystkim z charakteru testamentów, które dotyczyły mieszkańców Głównego Miasta (s. 151). Po szczegółowych zestawieniach zawartych w tabelach 1 i 2 pora na bardziej ogólne spojrzenie. Tabele 3 i 4 obrazują różnice i poziom donacji z podziałem na typ instytucji kościelnej. Tabela 3. Legacje na rzecz instytucji kościelnych w testamentach mieszkańców Głównego Miasta Gdańska w latach 1466–1476 Nazwa instytucji Liczba instytucji Liczba donacji Procent wszystkich donacji Suma (w grzywnach) Procent całości sumy Średnia kościoły 6 21 32 879 67 176 szpitale 6 26 40 361 27 72 konwenty Razem 7 18 28 80 6 16 19 65 100 1320 100 – Źródło: zob. tab. 1. Tabela 4. Legacje na rzecz instytucji kościelnych w testamentach mieszkańców Głównego Miasta Gdańska w latach 1499–1503 Nazwa instytucji Liczba instytucji kościoły 11 konwenty Liczba donacji 60 Procent wszystkich donacji Suma (w grzywnach) 39 2158 Procent całości sumy 60 Średnia 196 11 51 33 1054,5 29 96 szpitale 7 43 28 407 11 58 Razem 29 154 100 3619,5 100 – Źródło: zob. tab. 2. Ogólny wzrost jest widoczny w trzech kategoriach: liczby instytucji, ilości donacji i ich sumie. Liczba obdarowanych parafii oraz konwentów uległa niemalże podwojeniu. Do listy szpitali dołączył jedynie szpital św. Ducha. Ten niewielki wzrost pośrednio obrazuje dynamikę rozwoju instytucji kościelnych w Gdańsku. Podwojeniu uległa ogólna liczba O pożytkach z kwantyfikacji 233 donacji, ale także zwiększył się procentowy udział zapisów dla parafii – o 7% (z 32 do 39%), czyniąc tym samym kościoły podmiotem najchętniej obdarzanym legatami. Niewielki, ale dostrzegalny wzrost objął konwenty – o 5% (z 28 do 33%), największy zaś spadek zanotowały szpitale – aż o 12% (z 40 do 28%). Z łatwością możemy zatem dostrzec, że dokonała się znacząca zmiana w hierarchii instytucji kościelnych obdarzanych zapisami – konwenty zajęły dotychczasowe miejsce szpitali, które – najwidoczniej – z jakiegoś powodu straciły swoją dawną pozycję w oczach patrycjatu. Liczby pokazują niezwykle interesujące zjawisko, które należałoby wyjaśnić w dalszych badaniach. Być może odpowiedzi na pytanie o przyczyny ewolucji w praktykach legowania trzeba szukać w zmianie mentalności i religijności mieszczan. Autorka jako powód wzrostu liczby i sumy zapisów podaje – jak najbardziej słusznie – ogólny wzrost zamożności mieszczan i fakt obchodów roku jubileuszowego w Kościele (s. 98). Niemalże potrojeniu uległa całkowita suma donacji na rzecz instytucji kościelnych, przy czym parafie – względem poprzedniego okresu – w tej kategorii zachowały pozycję lidera. Ponownie – i tym razem jeszcze wyraźniej – obserwujemy, z jednej strony, znaczący awans konwentów (suma donacji wzrosła trzynastokrotnie!, osiągając tym samym poziom 30% ogólnej sumy legacji), a z drugiej stagnację szpitali, których dochody z legacji wzrosły jedynie o 46 grzywien, stanowiąc zaledwie 11% ogólnej sumy legacji (wcześniej 27%). Ta zaskakująca sytuacja znajduje swoje odbicie także w zmianach poziomu średnich wartości donacji. Parafie notują wzrost o 20 grzywien, konwenty o 80 (sześciokrotnie!), a szpitale o 14. Jak widać, proporcjonalnie najwięcej w zakresie uposażenia materialnego w drugiej połowie XV w. zyskały konwenty. Dzięki podaniu przez autorkę dokładnego spisu testatorów z imienia i nazwiska, możliwe jest spojrzenie na zagadnienie donacji, dokonując rozróżnienia na płeć osób spisujących akty ostatniej woli. Obrazują to tabele 5 i 6. Tabela 5. Płeć testatorów w legacjach na rzecz instytucji kościelnych Głównego Miasta Gdańska w latach 1466–1476 Płeć testatora mężczyźni Liczba donacji 47 Procent wszystkich donacji 72 Suma (w grzywnach) 1171 Procent całości sumy Średnia 89 38 kobiety 18 28 149 11 11 Razem 65 100 1320 100 – Źródło: zob. tab. 1. Piotr Łozowski 234 Tabela 6. Płeć testatorów w legacjach na rzecz instytucji kościelnych Głównego Miasta Gdańska w latach 1499–1503 Płeć testatora mężczyźni Liczba donacji Procent wszystkich donacji Suma (w grzywnach) Procent całości sumy Średnia 110 80 2686,5 78 25 kobiety 28 20 770 22 30 Razem 138 100 3456,5 100 – Źródło: zob. tab. 2 (z powyższego zestawienia wyłączono przypadek zapisu, w którym jako testator występuje Cleysz Oloffson wraz z żoną Anną. Dotyczy to legacji na rzecz 16 instytucji). W obydwu obserwowanych okresach najwięcej i najczęściej donowali mężczyźni, co oczywiście nie stanowi zaskoczenia w świetle realiów epoki. Niemniej także w legatach na rzecz instytucji kościelnych widoczny jest wzrost poziomu aktywności gospodarczej kobiet2. Oprócz zwiększenia liczby donacji, najistotniejszym wskaźnikiem obrazującym to zjawisko jest ponad pięciokrotny wzrost wartości wszystkich legacji dokonanych przez kobiety (z 11 do 22%). W przypadku mężczyzn jest on jedynie dwukrotny. Wydaje się, że ewolucja znaczenia aktywności gospodarczej kobiet w środowisku miejskim zasługuje na szczególne potraktowanie w obecnym od pewnego czasu w polskiej historiografii nurcie badań pozycji kobiet w dobie staropolskiej. Warto też wspomnieć o jeszcze kilku innych bardzo znaczących, z punktu widzenia historii społeczno-gospodarczej, wątkach podjętych w książce o testamentach gdańskich. W rozdziale trzecim autorka zawarła niewielki podrozdział dotyczący zapisów obejmujących dzieci. Niestety, zabrakło w nim krótkiego podsumowania ogólnej liczby dzieci przypadających na jedną rodzinę. Testamenty są wykorzystywane w badaniach demograficznych do różnego typu analiz3 i nawet proste zestawienie dla mieszczan gdańskich byłoby dobrym nawiązaniem do postulatów badawczych postawionych przed wieloma laty przez Henryka Samsonowicza, dotyczących liczebności rodziny gdańskiej4. Na udział kobiet w życiu gospodarczym (operacjach kredytowych, dyspozycjach majątkowych itd.) późnośredniowiecznych miast polskich zwracało już uwagę wielu badaczy. Obraz uzyskany poprzez kwerendę w księgach miejskich przedstawił M. Sędek, Czy uprawnienia majątkowe kobiet w Starej Warszawie odpowiadały zasadom prawa chełmińskiego, w: Warszawa średniowieczna, z. 1, Warszawa 1972, s. 135–147. 3 Znakomitym przykładem zastosowania testamentów do badań demograficznych jest art.: G. Clark, G. Hamilton, Survival of the Richest. The Malthusian Mechanism in Pre-industrial England, „The Journal of Economic History” 66, 2006, s. 707–736. 4 H. Samsonowicz, Zagadnienia demografii historycznej regionu Hanzy w XIV–XV wieku, „Zapiski Historyczne” 28, 1963, z. 4, s. 523–555. 2 O pożytkach z kwantyfikacji 235 W prowadzonych na początku lat sześćdziesiątych XX w. badaniach autor ten obliczał średnią wielkość rodziny gdańskiej na podstawie kilku wybranych genealogii przedstawicieli patrycjatu i pospólstwa. Tymczasem testamenty przedstawiłyby liczbę aktualnie żyjących dzieci, zapisane zaś w nich sumy wraz z ruchomościami i nieruchomościami pozwoliłyby orientacyjnie określić położenie wybranej rodziny w hierarchii społecznej i ekonomicznej5. Beata Możejko stwierdza jedynie, że „część z gdańskich testamentów pokazuje rodzinę mieszczańską jako złożoną na ogół z dwóch pokoleń – rodziców i dzieci, rzadziej trójpokoleniowo” (s. 153). Kolejna uwaga dotyczy modelu legacji. Autorka podsumowuje w tabelach IV i V liczbę i wysokość legatów, konstruując jednocześnie modele donacji (liczba zapisów dla każdej instytucji) z wyszczególnieniem dla każdego testatora. Mając już gotowe zestawienie, nie zdecydowała się, niestety, na jego głębszą analizę. W krótkim podsumowaniu znalazło się jedynie kilka wybranych przykładów, bez procentowego ujęcia proporcji (s. 98). Natomiast w tabeli VI znalazło się bardzo interesujące zestawienie przedmiotów codziennego użytku występujących w badanym materiale. Autorka uszeregowała spis według przeznaczenia opisywanych ruchomości. W skromnym podsumowaniu (s. 153) ponownie zabrakło ujęcia procentowego czy chociażby najprostszego zestawienia liczbowego. Taki zabieg pozwoliłby na dokładne określenie przedmiotów najczęściej i najrzadziej występujących w testamentach, będąc jednocześnie odbiciem pewnych prawidłowości występujących w sferze dziedziczenia. Dodatkowym uzupełnieniem tego obrazu mogłaby być próba ustalenia korelacji przedmiotu dziedziczenia z płcią lub ze stopniem pokrewieństwa występującym między testatorem a odbiorcą zapisu6. Po lekturze książki Beaty Możejko pozostaje wrażenie niedosytu. W pracy podejmującej niezwykle ciekawy i ważny ze społeczno-gospodarczego punktu widzenia temat brakuje szczegółowej analizy uzyskanych ze źródeł informacji. Autorka skupia się głównie na przedstawieniu treści badanych testamentów, nie podejmując się, niestety, spojrzenia nań od strony kwantytatywnej. Posługiwanie się egzemplifikacją jako jedynym sposobem prezentowania wyników nie powinno zwalniać z zastosowania nawet najprostszych metod statystycznych, dających wiele korzyści badawczych. Warto w tym kontekście przytoczyć wygłoszony trzy dekady temu, ale wciąż jeszcze aktualny apel 5 Podobne dane zostały wykorzystane w postulowany sposób w: A. Karpiński, Kobieta w mieście polskim w drugiej połowie XVI i XVII wieku, Warszawa 1995, tab. X–XII. 6 Wszechstronne przedstawienie i spojrzenie na legacje tamże, tab. XIII–XVII. 236 Piotr Łozowski Andrzeja Wyczańskiego, który głosił „że każda liczba, nawet najbardziej dyskusyjna, jest postępem i uściśleniem w stosunku do używanych określeń typu »duże« i »małe«, »szybko« czy »wolno«, »wysoko« czy »nisko« itp., które to określenia są przecież określeniami ilościowymi, ale niewymiernymi i nie dającymi się skontrolować. Wynikają one całkowicie z subiektywnych wrażeń o ilości czy wielkości zjawiska samego wypowiadającego się. Określenia takie, jeżeli nie zostaną uzupełnione i sprecyzowane liczbowo, mogą grać rolę jedynie określeń literackich a nie naukowych i z tego względu winny być eliminowane z języka naukowego. Niestety jednak w praktyce historycznej takich pozanaukowych określeń, nie tylko w pracach popularno-naukowych, mamy wciąż zbyt wiele”7. A. Wyczański, Historyk wobec liczby, w: Metody i wyniki. Z warsztatu historyka dziejów społeczeństwa polskiego, red. S. Kalabiński, Warszawa 1980, s. 16. 7 ROCZNIKI DZIEJÓW SPOŁECZNYCH I GOSPODARCZYCH Tom LXXII – 2012 R E C E N Z J E Tomáš Sedláček, Ekonomia dobra i zła. W poszukiwaniu istoty ekonomii od Gilgamesza do Wall Street, wstęp V. Havel, tłum. D. Bakalarz, Wydawnictwo Studio EMKA, Warszawa 2012, s. 357. Niewiele można spotkać książek, w których na zagadnienia szeroko pojmowanej ekonomii potrafiono spojrzeć z wielu perspektyw, w tym również historycznych. Do chlubnych wyjątków należy wydana w 2012 r. (przez warszawskie Wydawnictwo Studio Emka) Ekonomia dobra i zła. W poszukiwaniu istoty ekonomii od Gilgamesza do Wall Street Tomáša Sedláčka. Na ile jest to książka niezwykła, świadczy fakt, że po ukazaniu się w 2009 r. w Czechach rozeszła się w nakładzie aż 50 tys. egzemplarzy, a następnie w 2011 r. została wydana w języku angielskim przez prestiżowe Oxford University Press. W formie teatralnej sztuki trafiła też na deski praskiego Teatru Narodowego oraz londyńskiego Soho Theatre. Nie bez znaczenia jest także fakt, że napisaniem wstępu zaszczycił autora Václav Havel, nie tylko polityk, ale również wybitny dramaturg. Sam Tomáš Sedláček, który już w wieku zaledwie dwudziestu kilku lat został „gwiazdą” nie tylko czeskiej ekonomii1, zadziwia prawie na każdej stronie swego dzieła, z wyjątkową swobodą poruszając się w kilku obszarach wiedzy, teoretycznie od siebie odległych – prócz tytułowej ekonomii, przede wszystkim historii, dziejach literatury, filozofii i etyce. Tym bardziej w polskiej edycji książki uznanie należy się tłumaczowi. Dariusz Bakalarz wyśmienicie poradził sobie z niełatwym tekstem, zawierającym wiele terminologicznych niuansów języka ekonomii i filozofii. Recenzowana publikacja składa się z dwóch części. W pierwszej (Ekonomia starożytna i późniejsza) Sedláček omawia historię myśli ekonomicznej i interpretuje funkcje ekonomii oraz rządzące nią prawa w różnych okresach dziejów. Informacji na te tematy poszukuje on przede wszystkim w literackich zabytkach światowej kultury, od sumeryjskiego Eposu o Gilgameszu, Starego Testamentu Hebrajczyków i greckiej mitologii, literatury oraz filozofii, poprzez piśmiennictwo chrześcijańskie (głównie w Nowym Testamencie oraz dziełach św. Augustyna i św. Tomasza z Akwinu) i prace Kartezjusza, po dwóch już 1 Już jako 24-latek Sedláček został szefem doradców ekonomicznych prezydenta Czech Václava Havla, był stypendystą uniwersytetu w Yale, a w ramach Yale Economic Review został uznany za „jeden z pięciu najgorętszych umysłów współczesnej ekonomii”. 238 Recenzje osiemnastowiecznych myślicieli: Bernarda Mandeville’a i Adama Smitha. Niekiedy inspiracje do swoich wywodów potrafi czerpać również ze współczesnych nam tekstów kultury popularnej, zarówno literackiej (np. Władca pierścieni czy Harry Potter), jak i filmowej (np. Matrix). Autor z erudycją i swobodą odnajduje w tym przeogromnym materiale źródłowym oraz analizuje zaskakująco dużo mało znanych (lub w ogóle zapomnianych) wątków ekonomicznych koncepcji – nieraz sprzed wielu stuleci. W drugiej części – przewrotnie określonej w tytule jako Bluźniercze myśli – Sedláček na podstawie równie różnorodnych źródeł bezpardonowo i z niezwykłą inteligencją rozprawia się z licznymi mitami, stereotypami czy też powszechnie obowiązującymi poglądami dotyczącymi ekonomii w przeszłości oraz w czasach nam współczesnych. W pismach sprzed stuleci autor poszukuje głównie etycznych podstaw ekonomii oraz przykładów pojmowania i oceniania owego „dobra” i „zła”, które odnaleźć można także w gospodarczej aktywności człowieka. Jednocześnie Sedláček polemizuje z kilkoma ekonomicznymi niemal aksjomatami, odnoszącymi się do tak szerokich pojęć jak „chciwość”, „postęp”, „etyka”, „niewidzialna ręka rynku”, „zwierzęce instynkty”. W dwóch ostatnich rozdziałach Bluźnierczych myśli odważnie neguje sens „wiary” w matematykę jako naukę mogącą wyjaśniać nam wszystkie gospodarcze zawiłości oraz znów w różnorodnych kontekstach przedstawia rolę w analizach ekonomicznych „nauki, mitów i wiary”. Z tym układem pracy ściśle związane są tezy książki. Nie jest jednak łatwo w rozprawie Sedláčka wskazać je czy określić. Autor nie formułuje ich wprost, nikomu ich nie narzuca, a w toku całego wykładu stara się raczej w bardzo sugestywny oraz logiczny sposób przemawiać do inteligencji czytelników. To oni muszą owe tezy odnaleźć, nie tyle „między wierszami”, co raczej w poszczególnych rozdziałach książki. Sprowadzają się one do kilkunastu zasadniczych kwestii, którym została ona poświęcona. Dla Sedláčka zawiła droga historii myśli ekonomicznej wiedzie od poezji do współczesnej nauki, przy tym posiada ona przede wszystkim wymiar ludzki i etyczny. Niemożliwe jest oddzielenie ekonomii od moralności i sprowadzenie jej (jako nauki czy praktycznego działania) wyłącznie do zarabiania pieniędzy czy oczekiwanych wzrostów konsumpcji oraz „mitycznego” PKB. Czeski ekonomista i filozof powątpiewa w ekonomię jako naukę „ścisłą”, za jaką niemal powszechnie jest uznawana. Jego zdaniem, za nieuzasadnione w takim stopniu i skali jak czynione to jest obecnie należy uznać stosowanie przez jej adeptów swoistego kultu matematyki i wszelkich „wyliczalnych” jej metodami wskaźników. Według Sedláčka ta dehumanizacja ekonomii jest źródłem nie tylko wielu mitów, ale może być również istotną przyczyną gospodarczych kryzysów, z obecnym wyłącznie. Proponuje on stosowanie w działaniach ekonomicznych może mniej racjonalnych, ale równie istotnych elementów wpływających na ludzkie czyny i kształtujących naszą rzeczywistość. Wskazuje na tkwiące w ludzkiej podświadomości, często irracjonalne, instynkty, odczucia, pragnienia, marzenia czy nawet religijną wiarę. Tak postrzegana ekonomia ukazuje czytelnikom inną i dla przeciętnego człowieka ciekawszą, bardziej ludzką „twarz” czy też „istotę”. Autor ma z pewnością rację, gdy podkreśla, Recenzje 239 że owa nauka to nie tylko cyfry, wykresy i tabele wzrostów lub spadków. Nie ma on także złudzeń co do możliwości przewidywania gospodarczej przyszłości jednostek lub społecznych grup, poszczególnych państw lub całego świata, za pomocą metod stosowanych obecnie przez ekonomistów. Do tez książki można również zaliczyć jeszcze dwie jego opinie. Po pierwsze, ekonomia w proponowanym przez niego ujęciu może być nauką niezwykle interesującą, a po drugie, do wyników wszelkich badań naukowych – nie tylko dotyczących ekonomii – należy podchodzić sceptycznie i ... zdroworozsądkowo. Nieraz poznanie prezentowanych przez czeskiego ekonomistę i filozofa (a także bez wątpienia zdolnego historyka) pojawiających się przez 3000 lat interpretacji działań człowieka, zmieniającego swoje otoczenie i codzienne życie, może zaskoczyć nawet czytelników dobrze orientujących się w zawiłościach nauk ekonomicznych i historycznych. Przykładem tego rodzaju rozważań może być dostrzeżenie przez Sedláčka jakże odmiennego pojmowania wielorakiej, kulturowo-cywilizacyjnej roli i funkcji miast w Eposie o Gilgameszu i w Starym Testamencie. Dla Sumeryjczyków pierwsze historyczne osady o charakterze miejskim były synonimem postępu, budowy i rozwoju cywilizacji, życia osiadłego, bezpieczeństwa. Natomiast dla wędrujących do Ziemi Obiecanej żydowskich pasterzy „życie miejskie” kojarzyło się i było odbierane jako zupełnie coś innego: koniec „starych dobrych czasów”, degradacja, degeneracja, liczne niebezpieczeństwa i potępiane przez Jahwe „pokusy grzechów”. Dla piszącego te słowa historyka XX w. równie zaskakujące okazało się to, że Ksenofont, głównie znany jako dziejopis i autor Anabasis, był również wytrawnym lub wręcz genialnym ekonomistą, który na ponad 2000 lat przed narodzinami kapitalizmu i publikacjami jego pierwszego wielkiego analityka Adama Smitha potrafił dostrzec liczne, do dziś rządzące gospodarką prawidłowości. Lista zalet książki Sedláčka jest bardzo długa. Jako czytelnik muszę również podkreślić lekkość pióra tego autora oraz wyjątkowo jasny tok wykładu, dzięki któremu nawet najbardziej skomplikowane zagadnienia stają się oczywiste i przystępne dla nawet średnio wyrobionych „konsumentów” omawianej lektury. W tej wyjątkowo szerokiej (praktycznie najobszerniejszej z możliwych) panoramie ukazującej ewolucję poglądów poszczególnych autorów i obowiązujących doktryn ekonomicznych zaprezentowano wcale nie tak prosty i bynajmniej nieliniowy ich charakter, przybierający raczej formę sinusoidy, wijącej się przez dzieje na przestrzeni ponad 40 stuleci. Autorowi, rozważającemu niewątpliwie skomplikowane kwestie z pogranicza kilku dziedzin naukowych, nie brakuje też błyskotliwego poczucia humoru, gdy rozprawia się bezlitośnie z wieloma funkcjonującymi w ekonomii stereotypami i mitami. Wydaje się, że ten młody uczony staje się mimochodem godnym kontynuatorem nieprzeciętnych w tym względzie tradycji czeskiej literatury, tworzonej przez takich gigantów jak Hašek, Hrabal czy Kundera. Ekonomia dobra i zła ma jednak niewątpliwie charakter publikacji naukowej. Pomijając udokumentowanie poszczególnych jej tez licznymi przypisami, brak w niej jakże ostatnio popularnego „bełkotu” (np. o „trzeciej drodze”) i analizowania „dobra” lub „zła” ekonomicznych działań z perspektywy bardziej 240 Recenzje politycznych niż gospodarczych doktryn. Zachowując obiektywizm, autor niezbyt chętnie zdradza czytelnikom swoje sympatie i antypatie, częściej stara się w swoich ocenach i diagnozach być niezależnym arbitrem. Chwała mu za to, ale skądinąd nieprzeciętny intelektualista chyba jednak czasami powinien się pokusić o wyrażenie opinii wprost – co jego zdaniem jest „dobre”, a co „złe”. Lektura omawianej książki niewątpliwie mobilizuje do refleksji. Warto tu przytoczyć przynajmniej jeden przykład: analizując podejście do dóbr doczesnych epikurejczyków i stoików, Sedláček najwyraźniej i wbrew niemal powszechnie panującym w zamożnych społeczeństwach trendom opowiada się za ideami tych drugich. W epoce, „w której ludzi i tak są bogatsi niż kiedykolwiek w przeszłości”, proponuje on zaniechanie nieustannego zwiększania konsumpcji na rzecz rozsądnego zmniejszania indywidualnego popytu na wszelakie dobra (przeważnie i tak zbędne), a jednocześnie zachęca do ograniczania obecnie już bardzo niebezpiecznego „życia na kredyt”. Dzieło Tomáša Sedláčka pozostawia niewiele niedomówień. Może zbyt mało uwagi poświecił on wyjaśnieniu kwestii wpływu doktryn religijnych na rozwój i pojmowanie nowożytnej ekonomii (np. poglądów Webera, Sombarta, Tawneya). Zagadnienie to, o kapitalnym znaczeniu, szczególnie dla powstania i rozwoju kapitalizmu od XVI do XVIII w., zostało wprawdzie przez niego dostrzeżone, ale potraktowane i omówione zbyt pobieżnie. W tych przedindustrialnych, stosunkowo mało „postępowych” i jeszcze niezlaicyzowanych stuleciach, religie i Kościoły posiadały przecież nieporównywalnie większy niż obecnie wpływ na wszelkie dziedziny życia i pracy europejskich (i nie tylko) społeczeństw. Pewien niedosyt budzi to, że autor jedynie w niewielkim stopniu dokonał szerszej analizy „dobra” i „zła” ekonomii w czasach nam już znacznie bardziej współczesnych. Przy wielokrotnym przypominaniu o obecnym kryzysie, nie odnajdujemy w książce Sedláčka zbyt wielu informacji na temat dwudziestowiecznych sporów o zasadniczym – również dla jego rozważań – znaczeniu. Niejako mimochodem wspomina on o najważniejszej linii podziału, która w olbrzymim uproszczeniu przebiegała (i przebiega nadal) pomiędzy zwolennikami z jednej strony Keynesa, a z drugiej m.in. Friedmana i Hayeka. Nie potrafi raczej dostrzec ścisłej zależności pomiędzy „manipulowaniem” gospodarkami lub też obecnie jedną, światową gospodarką, traktowaną jako pewna zintegrowana całość, a jej problemami, które przecież – w mniejszym bądź większym stopniu – dotyczą każdego z nas. Słusznie jednak zauważa, że niedocenianie etyki w działalności gospodarczej lub wręcz jej brak, a także przecenianie ściśle „matematycznego” podejścia do ekonomii mogą być przyczynami kryzysu gospodarki światowej i poszczególnych gospodarek „narodowych”. Z pewnością jednak nie jedynymi, gdyż do dość długiej w tym przypadku listy można też dodać chociażby negatywne skutki globalizacji, brak przejrzystości co do rzeczywistej własności kapitału inwestowanego w finansach, produkcji czy usługach, jego kontrolę i zarządzanie już nie w rękach konkretnych właścicieli, lecz anonimowych menedżerów oraz niespotykaną nigdy wcześniej ingerencję świata polityki i samych polityków w gospodarkę, pełną za trudnych Recenzje 241 dla nich niuansów i pułapek. To przecież nie nadmiar liberalizmu (w klasycznym i jednocześnie etycznym ujęciu Adama Smitha) leży u podstaw kryzysu końca pierwszej dekady XXI stulecia, lecz jego niedobór. Dla historyków zajmujących się dziejami społeczno-ekonomicznymi recenzowana książka powinna być lekturą obowiązkową – i to bez względu na epokę, którą się zajmują. Akurat dla nich jest to jednocześnie lektura krzepiąca, wskazuje bowiem jak wiele wyjaśnień zasadniczych zagadnień dla naszego postindustrialnego i postmodernistycznego świata (i w nim codziennego życia zwykłych ludzi) możemy odnaleźć w dogłębnym poznawaniu przeszłości. Po jej przeczytaniu łatwiej można uwierzyć, że „historia magistra vitae est”. Niestety, dla ogółu czytelników wnioski są raczej pesymistyczne. Sedláček słusznie zauważa, że w polityce ekonomicznej państw i społeczeństw oraz w działaniach producentów i konsumentów nie widać symptomów zmiany podejścia do coraz bardziej zagrożonych, niemal już wirtualnych gospodarek, co stanowi realne zagrożenie dla kolejnych pokoleń, wprawdzie sytego, ale mało etycznego zachodniego świata. Olaf Bergmann Aleksander Bołdyrew, Piechota zaciężna w Polsce w pierwszej połowie XVI wieku, Warszawa 2011, Wydawnictwo Neriton, s. 419. W 2011 r. wydawnictwo Neriton opublikowało książkę zatytułowaną Piechota zaciężna w Polsce w pierwszej połowie XVI wieku. Jej autor, Aleksander Bołdyrew, podjął problematykę dotyczącą oddziałów pieszych służących w Koronie, co stanowi kontynuację badań zapoczątkowanych przez Konstantego Górskiego, później zaś prowadzonych przez Jana Gerlacha, Jana Wimmera i Tadeusza Grabarczyka1. Kwestia wojsk pieszych z uwagi na niedużą rolę, jaką odegrała piechota przy kształtowaniu się staropolskiej sztuki wojennej, stanowiła margines dotychczasowych badań. Lukę tę niewątpliwie wypełnia recenzowana pozycja, w szczególności w zakresie badań nad pochodzeniem terytorialnym i społecznym żołnierzy oraz uzbrojeniem stosowanym w piechocie. Na wstępie bardzo wysoko należy ocenić trud badawczy podjęty przez autora. Podstawą źródłową dla zasadniczej części książki stanowi 119 rejestrów popisowych rot pieszych zachowanych z lat 1522–1547, co odpowiada 11 993 spisanych żołnierzy (na 15 040 stawek żołdu), a zawarte w nich informacje uzupełnione zostały 144 listami przypowiednimi wystawionymi dla rotmistrzów piechoty zaciężnej w latach 1501–1548 (s. 8–9, 19–30). Możliwości 1 K. Górski, Historia piechoty polskiej, Kraków 1893; J. Gerlach, Chłopi w obronie Rzeczypospolitej. Studium o piechocie wybranieckiej, Lwów 1939; J. Wimmer, Historia piechoty polskiej do roku 1864, Warszawa 1978; T. Grabarczyk, Piechota zaciężna Królestwa Polskiego w XV wieku, Łódź 2000. 242 Recenzje związane z wykorzystaniem tego typu źródeł ukazał już Marek Plewczyński i Tadeusz Grabarczyk2. Dzięki zastosowaniu metody statystycznej możliwe było zbadanie pochodzenia społecznego i terytorialnego żołnierzy oraz ustalenie wysokości realnych zarobków rotmistrzów i innych osób służących w armii. Rejestry popisowe umożliwiły również ustalenie typowej armatury wśród piechoty. Autor postanowił ograniczyć się przy analizie materiału do pierwszej połowy XVI stulecia, a właściwie do 1548 r., podając dwie przyczyny takiej decyzji: po pierwsze, zmianę na tronie polskim („Objęcie tronu przez Zygmunta II Augusta wprowadziło Królestwo Polskie w okres innych zainteresowań politycznych, a co za tym idzie militarnych”, s. 8), po drugie, zwarta grupa zachowanego materiału lustracyjnego piechoty kończy się właśnie w tym okresie. Oczywiście motywacja autora co do wyboru zakresu chronologicznego budzi zrozumienie, choć zapewne jednak z korzyścią dla pracy badawczej byłoby przesunięcie daty końcowej na 1569 lub 1572 r., gdyż panowanie Zygmunta II Augusta nie stanowiło istotnej cezury w rozwoju wojsk pieszych. Z pierwszej połowy wieku XVI zachowało się niewiele źródeł normatywnych, traktatów teoretycznych oraz korespondencji, które uzupełniłyby ustalenia sformułowane na podstawie źródeł o naturze finansowej. Zresztą sam autor przekracza wyznaczone przez siebie granice, korzystając z dorobku Jana Tarnowskiego (Consilium rationis belicae wydane w Tarnowie w 1557 r.), Marcina Bielskiego (Sprawa rycerska opublikowana w Krakowie w 1569 r.). Oczywiście, książki te przygotowywane były wcześniej, odwoływały się również do tradycji i rozwoju wojskowości polskiej, przy takich jednak założeniach powinno się również skorzystać z pracy Stanisława Sarnickiego czy Albrechta Hohenzollerna. Szkoda, że autor, widząc brak źródeł, które pozwoliłyby lepiej naświetlić analizowane zjawiska, nie wykorzystał metody porównawczej, w szczególności wobec zagadnień historycznoprawnych3. Zaskakująco dobre rezultaty przyniosło to m.in. w pracy Gediminasa Lesmaitisa, który podjął analizę podobnych problemów dla armii litewskiej w XV i XVI stuleciu4. Powyższe dwie uwagi nie są zarzutem wobec książki, raczej wynikiem chęci likwidacji białych plam w polskiej historiografii, przyjęcie obu założeń znacznie poszerzyłoby i tak obszernie potraktowane ramy badawcze. Publikacja składa się z czterech rozdziałów, całość rozpoczyna się od kwestii organizacyjno-prawnych oraz skarbowych. Autor charakteryzuje wojska zaciężne i akcentuje różnice pomiędzy takim typem oddziałów a najemniM. Plewczyński, W służbie polskiego króla. Z zagadnień struktury narodowościowej armii koronnej w latach 1500–1574, Siedlce 1995; tenże, Wojny i wojskowość polska XVI wieku, Zabrze 2011; tenże, Żołnierz jazdy obrony potocznej za czasów Zygmunta Augusta. Studia nad zawodem wojskowym w XVI w., Warszawa 1985; T. Grabarczyk, dz. cyt. 3 Por. J. Bardach, Metoda porównawcza w zastosowaniu do powszechnej historii państwa i prawa, CPH, t. 14, 1982, nr 2, s. 9–61. 4 Zob. G. Lesmaitis, LDK samdomoji kariuomenė XV a.pabaigoje – XVI a.antrojoje pusėje, Vilnius 2010. 2 Recenzje 243 kami. Następnie bliżej opisuje akty normatywne i dokumentację powstałą w wyniku funkcjonowania wojsk pieszych (listy przypowiednie, rejestry popisowe, regulaminy, listy wypowiednie, damna itp.). Szczegółowo przedstawiono również strukturę dowodzenia, traktując to zagadnienie szeroko, nie ograniczając się jedynie do wojsk pieszych. Opisano urzędy hetmanów: wielkiego, polnego, okresowego, zaciężnego polskiego i cudzoziemskiego oraz pisarza polnego, strażnika i oboźnego. Następnie autor dokonuje charakterystyki żołnierzy pieszych pod względem pełnionych funkcji. Dzięki zachowanym listom przypowiednim, rejestrom popisowym oraz kwitom wypłat wynagrodzenia i zaszkodnego autorowi udało się odtworzyć nazwiska aż 135 rotmistrzów dowodzących oddziałami piechoty w pierwszej połowie XVI w. (s. 58–64). Do kolejnej grupy zaliczono proporników i muzyków wojskowych, którzy nie byli oficerami, ale odpowiadali za przekazywanie rozkazów. Propornicy stanowili 2,31% wszystkich żołnierzy piechoty, dobosze natomiast 0,79%. Warto podkreślić, że na przestrzeni wieków liczba proporników ulegała zmniejszeniu, natomiast muzyków wojskowych było zdecydowanie więcej, w latach 1776–1778 w piechocie Wielkiego Księstwa Litewskiego było de facto aż 5,67% muzyków (nominalnie 6,05%). Po przeszło dwóch i pół wiekach nastąpił przyrost o 717%. Częściowo związane było to z coraz większą rolą muzyków na polach bitew, po drugie jednak wskaźnik osiemnastowieczny był zawyżony o orkiestry wojskowe, które wchodziły w skład etatu piechoty5. Następna grupa określona została jako dziesiętnicy-towarzysze, w latach 1522–1547 udało się zidentyfikować 1417 osób, prawie zawsze (97,74%) byli to kopijnicy, incydentalnie zdarzali się strzelcy, propornicy czy pawężnicy. Interesujące są ustalenia wskazujące, że przeciętnie dziesiętnik dowodził 8 żołnierzami, grupa ta stanowiło bowiem 11,81% wszystkich żołnierzy pieszych. Niestety, autorowi nie udało się ustalić relacji pomiędzy „towarzyszami” a pocztem. Pośrednio autor utożsamia zależność dziesiętnik – drab jako podległość służbową, o czym świadczą obliczenia dotyczące zarobków kopijników, pawężników, proporników, muzyków i żołnierzy pocztowych (s. 189–194). Należy przy tym pamiętać, że pomiędzy towarzyszem jazdy w autoramencie narodowym a pocztowymi była relacja dużo dalej posunięta, przykładowo to towarzysz otrzymywał żołd na swój poczet i to on decydował o utrzymaniu swoich podopiecznych. Analogiczna sytuacja miała miejsce w szlacheckich oddziałach pieszych. Kwestia, jak te relacje wyglądały w pierwszej połowie XVI stulecia, pozostaje nadal postulatem badawczym6. Ostatnią grupą opisaną przez Bołdyrewa byli pocztowi; w latach 1522–1547 ponad 85% z nich było uzbrojonych w broń strzelecką, wśród nich autor wymienia „164 pachołków, którzy obsługiwali 303 konie” (s. 68). K. Łopatecki, Muzycy wojskowi w Rzeczypospolitej – zarys problematyki, w: Nad społeczeństwem staropolskim, t. 2: Polityka i ekonomia – społeczeństwo i wojsko – religia i kultura w XVI–XVIII wieku, red. D. Wereda, Siedlce 2009, s. 231–246. Według stanu etatowego muzyków w Wielkim Księstwie Litewskim w latach 1776–1778 było 64 doboszy, 3 trębaczy, 30 fajfrów oraz 32 kapelistów. 6 Biblioteka Raczyńskich w Poznaniu, sygn. 12, s. 79–83. 5 244 Recenzje Autor dużo miejsca poświęcił liczebności rot, w tabeli (na s. 69–83) zestawił stan etatowy oddziałów pieszych z lat 1501–1548, uzupełniając to w miarę możliwości danymi dotyczącymi stanu faktycznego. Największy oddział z tego okresu miał 621 stawek żołdu, najmniejszy – 20. Średnia etatowa wielkość roty wynosiło około 142 żołnierzy, natomiast średnia faktyczna w latach 1522–1547 wynosiła nieco powyżej 100 osób. Przy zestawieniu znanych danych etatowych z faktycznymi okazuje się, że realnie oddział miał więcej niż 20% pustych porcji (jak chciał tego Jan Tarnowski7), a ich ilość dochodziła czasem do 40%. Aleksander Bołdyrew łagodzi nieco te wyniki, oceniając, „że przeciętnie z każde roty w omawianym okresie ubywało ok. 20–25% stanu etatowego” (s. 87). Rozdział pierwszy kończy problematyka finansowania wojsk, potraktowana w sposób bardzo kompetentny i rzetelny. Autor zwrócił uwagę, że część żołdu wypłacano w towarach, przede wszystkim w suknie, wskazał również na przeciętny zarobek rotmistrza pieszego, który wynosił 25 florenów kwartalnie, przy czym średnio w ciągu roku służono dwa kwartały, dochód roczny rotmistrza można ocenić więc na około 50–60 florenów (s. 102). Warto dodać, iż obliczenia autora ukazują, jakie obciążenia z tytułu zaciągniętych oddziałów pieszych ponosił skarb państwa. Przykładowo w latach 1519–1521 aż 40% całych wydatków na armię koronną pochłonął żołd przeznaczony dla drabów (s. 111). Drugi, bardzo istotny rozdział monografii Aleksandra Bołdyrewa zawiera analizę pochodzenia terytorialnego i społecznego żołnierzy (na podstawie popisów z lat 1522–1547). Dzięki informacjom podanym podczas popisu (imię i miejsce pochodzenia), „udało się związać z konkretnym miejscem pochodzenia lub zamieszkania, a miejscowość tę przypisać do określonego kraju, prowincji i – w przypadku Korony – województwa” (s. 115). Spośród 11 993 żołnierzy udało się zidentyfikować 8030 osób, które podały miejscowość wchodzącą w skład Korony, co stanowi prawie 69% osób zwerbowanych. Autor przyporządkował żołnierzy do poszczególnych prowincji (Prusy Królewskie – Kujawy – Wielkopolska – Mazowsze – ziemie ruskie), następnie zaś porównał z liczbą ludności zamieszkującą te tereny. Wyniki okazały się bardzo interesujące (zob. tab. 21 na s. 124), najczęściej do piechoty zaciągali się mieszkańcy Małopolski (38,72 osoby na 10 tys. mieszkańców) oraz ziem ruskich (22,30), werbunek z pozostałych obszarów Królestwa Polskiego był minimalny (Wielkopolska – 10,94, Mazowsze – 6,77, Prusy Królewskie – 4,31, Kujawy – 3,68). Autor zidentyfikował również 1230 żołnierzy-obcokrajowców, największą grupę stanowili mieszkańcy Śląska, Czech i Wielkiego Księstwa Litewskiego (odpowiednio 447, 340, 261 osób). Interesujące, że marginalnie w skład polskich rot pieszych wchodzili Niemcy (zaledwie 31 osób). Dane te wskazują, iż wojska koronne nie były cenionym rynkiem dla osób chcących zawodowo wiązać się z rzemiosłem wojennym. Ukształtowanie takich wyników mogło mieć również związek z zastosowaniem pewnych założeń werbunkowych. Przykładowo z artykułów rotmistrzowskich z 1567 r. wiemy, że przy zaciągu rot koronnych nakazano: J. Tarnowski, Consilium rationis bellicae, wstęp J. Sikorski, do druku przyg., notą wyd., koment. i słownikiem opatrzył T.M. Nowak, Warszawa 1987, s. 51. 7 Recenzje 245 „Aby żaden rotmistrz nie miał żadnego towarzysza z Księstwa Lithewskiego takież też żaden towarzysz służebników nie przyjmował z Litwy których król Jeo Mcz na insze pieniadze będzie potrzebowal”8. Dla pierwszej połowy XVI stulecia analogicznych normatywów brak. Wyniki badania pochodzenia społecznego nie zaskakują, ale potwierdzają istniejące w literaturze sądy. Zaledwie 1% żołnierzy pieszych wywodziło się ze szlachty, 26% zaś było chłopami, 12% popisanych osób nie udało się przyporządkować do żadnych z grup społecznych. Ogromna większość wywodziła się z miast (61%). W rozdziale trzecim autor opisuje i dokonuje obliczeń statystycznych dotyczących rozpowszechnienia poszczególnych elementów uzbrojenia w wojskach pieszych. Szczegółowo przedstawione zostały miecze, granaty, kopie, piki, oszczepy, sulice, halabardy oraz broń obuchowa i palna. Zgodnie z oczekiwaniami okazało się, iż najczęściej stosowaną bronią białą był miecz, przy czym w poszczególnych latach występowały znaczne różnice w uzbrojeniu (najniższa wartość dotyczy 1532 r. i wynosiła 65%, a najwyższa to 95%, która została odnotowana w 1547 r.). Bardzo interesujące są wyniki dotyczące „regularności stosowania rusznic w piechocie z lat 1522–1547” – aż 64,6% żołnierzy było wyposażonych w ten rodzaj broni. Widoczna jest jednak tendencja spadkowa, w latach 1522–1536 około 70% używało rusznic, natomiast w kolejnych latach odsetek ten zmalał do 60%. Było to spowodowane zjawiskiem powolnego wypierania rusznic przez arkebuzy, począwszy od 1536 r. (s. 205, 230–241). Podsumowując, aż 70% żołnierzy było wyposażonych w broń palną. Podobne badania przeprowadzono w odniesieniu do uzbrojenia ochronnego. Podsumowanie badań opisanych w trzecim rozdziale przedstawione zostało w podrozdziale „armatury”, gdzie autor starał się odtworzyć modelowe uzbrojenie żołnierzy kopijników, pawężników, strzelców, proporników (s. 266–279), co stanowi znaczne osiągnięcie w modelowaniu typowego żołnierza pieszego z pierwszej połowy XVI stulecia. Rozdział czwarty, zatytułowany Wojna, ukazuje rolę oddziałów pieszych podczas kampanii wojennych. Autor przyjął schemat, według którego najpierw analizował kwestie werbunku, następnie przybliżył działania wojenne, poruszył również problematykę „znaczenia piechoty w skali strategicznej” (s. 333– –336). W tej części książki znalazły się bardzo interesujące uwagi dotyczące średniego marszu piechoty podczas kampanii, możliwości wykorzystania piechoty podczas działań wojennych (autor zaprezentował cztery szyki wojsk pieszych, s. 338–3419). Pewnym minusem tej części rozważań jest natomiast stosunkowo skromna baza źródłowa wykorzystywana przy podjętej analizie, nie zawsze też wykorzystana literatura przedmiotu. Przykładowo przy charakteРоссийский Государственный Архив Древних Актов, Москва, f. 12, nr 8, k. 9. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na okładkę książki, w której ukazano fragment obrazu Bitwa pod Orszą, gdzie wyraźnie zaznaczony został szyk oddziału pieszego: w pierwszym rzędzie znajduje się kopijnik, następnie pawężnik oraz trzy szeregi strzelców (według szyku zaprezentowanego przez Bołdyrewa było tych rzędów 4, 5 lub 6). 8 9 246 Recenzje rystyce udziału sił polskich w wojnie litewsko-rosyjskiej w latach 1534–1537 nie wykorzystano podstawowych opracowań i źródeł. Brakuje m.in. jedynej monografii poświęconej tej kampanii autorstwa Michaiła Markowicza Kroma10 oraz wydawnictwa źródłowego poświęconego działaniom wojennym w latach trzydziestych XVI w.11 Braki te są tym bardziej widoczne, że w materiale źródłowym znajdują się unikalne informacje o piechocie zaciężnej zwerbowanej na potrzeby wojny 1534 r. Oddziały piesze, które przybywały pod Mińsk, były „вси у барве черленой и возы мають по чтыри кони, чисте справеныи, для заточенья обозов. Сами теж пахолцы уродивыи, а многий межи ними суть старый служебный, который служивали у войскох у многих панов хрестьянских, и ку заточенью обозов, в закопываныо дел, и в подкопыванью под замки, и в припущаныо ку штурмом веями достидцыи и мистерныи”12. Pomimo bardzo wysokich ogólnych walorów naukowych książki zdarza się autorowi wyrażanie kontrowersyjnych, w świetle znanych nam badań, opinii. Przykładowo trudno zgodzić się ze zdaniem autora, że brak sędziego wojskowego w strukturze armii polskiej „z pewnością przyczyniło się do uniknięcia nadmiernego rozbudowania aparatu administracyjnego (sztabowego) wojsk zaciężnych, co z kolei pozytywnie wpływało na skuteczność dowodzenia” (s. 49). Bezrefleksyjne wykorzystanie literatury przedmiotu doprowadziło do powstania tak oryginalnych koncepcji jak ta umieszczona na s. 49: „W 1581 r. generalne koło rycerskie wymogło wręcz na Stefanie Batorym obiór nowego hetmana (został nim Jan Zamoyski)”13. W rzeczywistości koło wojskowe uczestniczyło wówczas jedynie w zatwierdzaniu artykułów wojskowych14. Warto również dodać, że Aleksander Bołdyrew nie zauważył, iż w opisywanym w książce okresie ogłaszano odrębne artykuły wojskowe dla jazdy i oddziałów pieszych15. Większość charakteryzowanych przez autora aktów normatywnych dotyczyła pospolitego ruszenia oraz jazdy zaciężnej i w bardzo 10 М.М. Кром, Стародубская война. 1534–1537. Из истории русско-литовских отношений, Мockвa 2008. 11 Памятники истории Восточной Европы. Источники XV–XVII вв., t. 6: Радзивилловские акты из собрания Российской национальной библиотеки, первая половина XVI в., wyd. М.М. Кром, Мockвa–Варшава 2002. 12 Tamże, s. 101. 13 Autor odwołał się do pracy Jana Kamińskiego (Historia sądownictwa wojskowego w dawnej Polsce, Warszawa 1928, s. 6), a przy bardzo krytycznych recenzjach tej pracy (przykładowo uwagi J. Rundsteina, które zostały opublikowane w „Wojskowym Przeglądzie Prawniczym” 1, 1928, 8–10, s. 120 i n.) powinien wykorzystywać znajdujące się tam informacje bardzo ostrożnie. 14 Więcej zob. J. Urwanowicz, Wojskowe „sejmiki”. Koła w wojsku Rzeczypospolitej XVI–XVIII wieku, Białystok 1996, s. 40 i n. 15 Bardzo szeroko nad tym zagadnieniem rozpisuje się Albrecht Hohenzollern w księdze specjalnie przygotowanej na prośbę Zygmunta II Augusta. A. Hohenzollern, Die Kriegsordnung des Markgrafen zu Brandenburg Ansbach und Herzogs zu Preussen Albrecht des Älteren – Königsberg 1555, wyd. H.J. Bömelburg, B. Chiari, M. Thomae, Braunschweig 2006, s. 223–236 (Porządek a regiment wielkiego wojska żołnirzów pieszych z żołdami a płaty i z artykułami wypisanemi wszech postępków a spraw ich). Recenzje 247 ograniczonym stopniu mogła być stosowana w oddziałach pieszych. Tymczasem z ziem Rzeczypospolitej w XVI stuleciu zachowały się lub wiemy o istnieniu artykułów przeznaczonych dla piechoty z lat 1538, 1555, 1570, 1580, 1581, 1587 i 160016; nie ulega również wątpliwości, że także wcześniej musiały obowiązywać analogiczne rozwiązania17. Charakterystyczne, że utrzymujące ścisłe związki z Koroną, położone tuż przy granicy miasto Bardejów (Bardiów), dla załogi pieszej już około 1440 r. wydało specjalne artykuły wojskowe18. Dodać należy, iż główne źródło popisowe, które autor wykorzystuje w sposób bezpośredni, nawiązuje do artykułów wojskowych dla wojsk pieszych. O ile bowiem dla jazdy przepisy nie nakazywały przy popisie podawania miejsca urodzenia, o tyle w artykułach dla wojsk pieszych taki przepis stanowił ich nieodłączny element, stąd nota bene autor mógł odtworzyć pochodzenie terytorialne żołnierzy19. Powyższe uwagi nie są bezpośrednio związane z meritum pracy i tylko nieznacznie wpływają na odbiór i ocenę książki Aleksandra Bołdyrewa. Całość zgromadzonego przez autora materiału oraz jego wykorzystanie, a w konsekwencji ustalenia w znaczny sposób powiększają naszą wiedzę o początkach wojskowości polskiej epoki nowożytnej o ustalenia w znacznej mierze odkrywcze i wartościowe. Karol Łopatecki Mateusz Wyżga, Parafia Raciborowice od XVI do końca XVIII wieku. Studium o społeczności lokalnej, Kraków 2011, Księgarnia Akademicka, s. 476, [1], ilustr., mapa. Historyczne monografie wsi w polskiej historiografii można podzielić na trzy fale. Najstarsza, z pierwszej połowy XX w., niewątpliwie związana była z pojawieniem się pierwszego pokolenia badaczy pochodzenia chłopskiego, a jej K. Łopatecki, „Disciplina militaris” w wojskach Rzeczypospolitej do połowy XVII wieku, Białystok 2012, s. 462–542. 17 Warto podkreślić, że nie znamy również artykułów hetmańskich ogłaszanych dla jazdy przez Jana Tarnowskiego, wiemy jednakże, iż wielokrotnie przed śmiercią (1561 r.) takowe wygłaszał; K. Łopatecki, Czy Jan Tarnowski jest twórcą prawa wojskowego na terenie Korony i Wielkiego Księstwa Litewskiego?, w: Kultura społeczna i religijna Małopolski od XIII do XVI wieku, red. W. Szymborski, J. Kozioł, Tarnów 2011, s. 13–21; por. Z. Spieralski, Instrukcje i artykuły hetmańskie Jana Tarnowskiego, „Studia i Materiały do Historii Wojskowości” 34, 1991, s. 271–308. 18 Štátny archív v Prešove, pobočka Bardejov, Magistrát mesta Bardejova, č. 1987, s. 1. Przepisy omówił: V. Segeš, Mestá v uhorskom vojenstve na konci stredoveku, w: Armáda, mesto, spoločnost od 15. storočia do roku 1918 (Vojenské, politické, hospodárske aspekty a súvislosti), Bratislava 2002, s. 25–26. 19 Przykładowo dla oddziałów pieszych w Rydze w 1600 r. norma prawna brzmiała: „Soll sich in der Musterung ein Jeder mit seinem rechten und zu nahmen, Auch die Stadt, darinnen ader darbej er nechst geboren ist, nehmen und einschreiben lassen”; Latvijas Valsts vēstures arhīvs, Rīga, f. 673, op. 1, nr 1182, k. 3. 16 248 Recenzje metodologicznym punktem odniesienia było studium pt. Żmiąca. Wieś powiatu limanowskiego. Stosunki gospodarcze i społeczne Franciszka Bujaka (Kraków 1903). Druga fala nadeszła w czasach PRL i związana była z ideologicznym zapotrzebowaniem na badania dotyczące „ludu pracującego wsi”, pozostające w marksistowskim paradygmacie. Wszelako i w tym przypadku nie bez znaczenia była kolejna fala awansu społecznego ludzi pochodzenia chłopskiego. W końcu trzecia fala rozpoczęła się na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku i odbija w znacznej mierze ruch budowania tożsamości lokalnych i poszukiwania historycznych korzeni, zarówno przez jednostki, jak i społeczności. Nie można również zapominać, że w ostatnich latach samorządy lokalne zaczęły odgrywać rolę mecenasa badań nad przeszłością regionalną. W tej trzeciej fali wzorzec metodologiczny został zastąpiony estetycznym, a licznie powstające monografie wsi mają za cel zaspokoić raczej gusta ich mieszkańców niż wymogi pracy naukowej. Recenzowana praca jest jednym z chlubnych wyjątków, mimo że jej autor, Mateusz Wyżga, również opublikował kilka popularyzatorskich opracowań z zakresu dziejów swojej „małej ojczyzny”, z których najważniejsze to W tej pięknej ziemi. Gmina Zielonki od średniowiecza do czasów współczesnych (Zielonki 2009). Jednocześnie jest jednak uzdolnionym historykiem o dużej wrażliwości metodologicznej i świadomym swego warsztatu badawczego. Ma na swoim koncie kilka wartościowych artykułów, publikowanych w takich periodykach jak „Przeszłość Demograficzna Polski”, „Społeczeństwo Staropolskie. Seria nowa” czy „Rocznik Lubelskiego Towarzystwa Genealogicznego”; jest również współautorem dwóch haseł w Polskim słowniku biograficznym i redaktorem zbioru studiów poświęconych zagadnieniom źródłoznawczym w kontekście historii lokalnej1. Obszerne studium, będące przedmiotem poniższej recenzji, stanowi rozwiniętą wersję rozprawy doktorskiej autora, napisanej pod kierunkiem Zdzisława Nogi i obronionej w Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie w 2010 r. Jej tematem była społeczność parafii Raciborowice w czasach nowożytnych (Raciborowice to wieś leżąca tuż za północną granicą współczesnego Krakowa. W okresie przedrozbiorowym była siedzibą parafii obejmującej 12 wsi, z których 11 należało do rozmaitych instytucji kościelnych, a tylko jedna stanowiła własność szlachecką). Opracowanie Mateusza Wyżgi składa się ze wstępu, pięciu rozdziałów, poświęconych kolejno: krajobrazowi naturalnemu (rozdz. 1), parafii (rozdz. 2), ludności (rozdz. 3), własności i administracji (rozdz. 4) oraz gospodarce (rozdz. 5). Dalej następuje krótkie zakończenie oraz obszerne: bibliografia i aneksy. We wstępie autor przedstawia przedmiot, zakres i cel pracy, podstawę źródłową, charakteryzuje dotychczasowe opracowania i przedstawia metodę pracy. Określa swoje opracowanie jako „studium demograficzne o ludności parafii Raciborowice w okresie nowożytnym”, obejmujące „także problematykę 1 Księgi metrykalne i inne źródła do historii lokalnej, ochrony i promocji lokalnego dziedzictwa kulturowego oraz tożsamości historycznej mieszkańców, red. M. Wyżga, Kraków–Raciborowice 2011. Recenzje 249 społeczno-gospodarczą”, a za jej cel uważa „prezentację zbiorowości parafii Raciborowice przez pryzmat wydarzeń demograficznych” (s. 13). Za podstawę źródłową autor przyjął nieopracowany dotychczas zespół akt metrykalnych parafii, prowadzonych od 1604 (księgi chrztów), 1637 (księgi ślubów) i około 1685 r. (księgi zmarłych). Pomimo kilkunastoletniej przerwy w ich prowadzeniu po 1655 r. zespół dziesięciu ksiąg metrykalnych parafii Raciborowice sprzed 1800 r. jest – na tle innych parafii w Polsce – dość obszerny i w miarę kompletny, zwłaszcza dla XVIII w. Autor wykorzystał ponadto spis ludności z 1791 r. oraz ponad 200 różnego typu inwentarzy i rewizji dóbr, akta wizytacji kościelnych, plany katastralne z połowy XIX w., dwie zachowane księgi brackie. Niestety, autorowi nie udało się odnaleźć księgi sądowej wsi Mistrzejowice (która należała do parafii Raciborowice), o której istnieniu w archiwum kapituły krakowskiej wspominał onegdaj Józef Rafacz – można ją zatem chyba już ostatecznie uznać za zaginioną. Trzy wsie parafii należały natomiast do dóbr cystersów mogilskich, zatem autor przeprowadził kwerendę w księdze sądowej Mogiły. Dodatkowo wykorzystał publikacje źródłowe: rejestry poborowe województwa krakowskiego i księgi przyjęć do prawa miejskiego w Krakowie. Rozdział pierwszy, zatytułowany Krajobraz naturalny, poświęcił autor opisaniu warunków naturalnych terenu parafii na podstawie dostępnych opracowań. Zatem omawia się w nim ukształtowanie terenu, klimat, faunę i florę, gleby, surowce mineralne, sieć wodną oraz przebieg traktów drogowych. Warto zauważyć, że informacje zaczerpnięte z opracowań autor uzupełnia wzmiankami wyciągniętymi ze źródeł – chodzi tu przede wszystkim o wzmianki zupełnie marginalne z perspektywy ich zakresu i tematyki, ale pozwalające na pewne „uhistoryzowanie” danych geograficznych. Rozdział drugi nosi tytuł Parafia i szczegółowo omawia dzieje i strukturę parafii Raciborowice. Autor ustala przede wszystkim skład osobowy duchowieństwa, tworząc listę proboszczów, komendarzy i wikarych parafii od początku XVI do końca XVIII w., stara się zgromadzić na ich temat informacje biograficzne, a zarazem charakteryzuje ich działalność w ramach parafii. Oczywiście, ze względu na szczupłość danych, nie można mówić o żadnym „słowniku biograficznym duchowieństwa parafii Raciborowice” – tylko niektórych duchownych można poznać bliżej. Jednak wśród plebanów raciborowickich bywały i postaci tak wybitne jak Jan Fox (1566–1636), kanonista i sekretarz królewski, czy Hanibal Orgas (zm. 1629 r. w Raciborowicach), urodzony w Italii kapelmistrz kapeli katedralnej na Wawelu. Nieodległe od miasta i dość zamożne Raciborowice często wchodziły w skład uposażenia jakieś duchownego związanego z funkcjonowaniem katedry krakowskiej. Ciekawym wskaźnikiem realnej pracy duszpasterskiej proboszczów jest w tej sytuacji zestawienie przez autora udziału poszczególnych duchownych w udzielaniu sakramentów chrztu i małżeństwa w zarządzanej przez siebie parafii. Niektórzy plebani w ogóle się tym nie zajmowali (co pewnie świadczy o ich nierezydencji w parafii), pozostawiając pracę wikariuszom. Równie znacząca jest różnica między najbardziej pracowitym plebanem 250 Recenzje (średnio 52 sakramenty rocznie) a wikariuszem (średnio 212 sakramentów rocznie). Dalej autor omawia uposażenie parafii, budynek kościoła (ufundowany przez Pawła z Zatora, a ukończony przez Jana Długosza), jego wyposażenie, gospodarstwo plebańskie, szpital, bractwa religijne i szkołę. Podobnie jak w przypadku duchownych, Wyżga ustala listę parafialnego personelu pomocniczego: rektorów szkoły, kantorów, organistów. Przy okazji, pisząc o szkole, autor omawia możliwości awansu społecznego chłopów z parafii Raciborowice: wprawdzie tylko pojedynczy synowie chłopscy zostawali duchownymi lub studentami Uniwersytetu Krakowskiego, ale liczni Raciborowianie uczyli się zawodu w cechach krakowskich, a niektórzy z nich kończyli jako obywatele krakowscy. Kluczowy dla opracowania jest rozdział trzeci, zatytułowany Ludność i liczący ponad 150 stron. To w nim autor przestawia wynik swoich analiz demograficznych, przeprowadzonych za pomocą przede wszystkim metody rekonstrukcji rodzin. Autor dokonał takiej rekonstrukcji dla kohorty 1741–1760, czyli w sumie dla 248 rodzin, z których 119 stanowiły małżeństwa pierwsze. Jednak na wstępie rozdziału autor próbuje oszacować ogólną liczbę ludności w parafii. Z dużą rezerwą podchodzi do możliwości ustalania zaludnienia na podstawie rejestrów poborowych z XVI i XVII w. Dopiero spisy ludności z lat 1787 i 1791 pozwoliły mu na określenie liczby ludności parafii (na 1948 osób w 1791). Spis ludności z 1791 r. stał się również podstawą dla przedstawienia struktury ludności według płci, wieku i stanu cywilnego. Należy podkreślić, że autor jest w pełni świadom, iż ustalone przez niego liczby odnoszą się do zawartości źródła, a nie do rzeczywistości, którą źródło to ma opisywać, stąd jego uwagi na temat nierównowagi płci, a dokładniej – niedoboru mężczyzn w przedziale 15–24 lata czy interesująca analiza wieku deklarowanego z wykazaniem skupień w okolicach dziesiątek lat. Dużą uwagę autor przywiązuje do kwestii wielkości rodziny, cyklu życia jednostki i analizy typu gospodarstw rodzinnych. Pod tym względem kontynuuje tradycję badawczą ukształtowaną przez Petera Lasletta i jego współpracowników, którzy w latach sześćdziesiątych XX w. zrewolucjonizowali historię społeczną dzięki wprowadzeniu zaawansowanych badań demograficznych. Wyniki badań Wyżgi nie wnoszą tu nowych ustaleń, a raczej potwierdzają tezy przyjęte w polskiej historiografii od kilkunastu lat (przede wszystkim dzięki badaniom Edmunda Piaseckiego, Cezarego Kukli i Michała Kopczyńskiego). Wciąż jednak tego typu analiz jest dla obszarów polskich niewiele i dlatego ważne są one dla procesu, który można nazwać w uproszczeniu „przesuwaniem linii Hajnala na wschód”. Jednak wśród zasług Wyżgi trzeba wymienić także umiejętność trafnego konstruowania zestawień liczbowych, które same w sobie można uznać za nienarracyjne opisy struktur społecznych i jako takie pełnią nie tylko rolę dokumentacyjną, ale i wyjaśniającą. W drugiej części rozdziału poświęconego ludności autor omawia „ruch naturalny”, czyli dokonuje liczbowej analizy trzech podstawowych wydarzeń z życia ludzkiego, odnotowywanych w metrykach parafialnych, a więc: małżeństw, Recenzje 251 urodzeń i zgonów. Rozważaniom towarzyszą liczne i niekiedy obszerne tabele, zestawienia i wykresy. Autor dokonuje standardowych analiz, na które pozwalają przedrozbiorowe dane demograficzne: ustala np. sezonowość ślubów, poczęć czy zgonów, liczbę urodzeń pozamałżeńskich, statystykę imion chrzestnych (wraz z określeniem przemian ich popularności w czasie), umieralność niemowląt i dzieci, odstępy między zgonem a pogrzebem. Metryki pozwalają mu również na badania mniej standardowe – np. na analizę przyczyn śmierci (tak jak były one ówcześnie rozumiane i zapisywane w dokumentach parafialnych), ustalanie okresów klęsk elementarnych, takich jak zarazy, nieurodzaje, głody, zniszczenia wojenne. Autor bardzo szczegółowo omawia zasięg geograficzny małżeństw. Ustala, że – zgodnie z przewidywaniami – ponad trzy czwarte ślubów zawierano w obrębie parafii Nie zadowala się jednak stwierdzeniem zasadniczej endogamiczności wsi i poddaje szczegółowym badaniom napływ nowożeńców spoza parafii. Wyniki tej analizy są bardzo interesujące. Z jednej strony, potwierdzenie znajduje domysł, że zdecydowana większość „obcych” nupturientów pochodziła z sąsiednich parafii (średnia odległość ich miejsca pochodzenia od Raciborowic wynosiła zaledwie 5,27 km, zob. s. 161), zwłaszcza jeśli ich rodzinna wieś należała do tego samego właściciela co któraś ze wsi w parafii Raciborowice. Z drugiej strony, w napływie nowożeńców widać pewien trend, wskazujący na demograficzne „przyciąganie” Krakowa. Podobnie szczegółowe są rozważania na temat urodzeń pozamałżeńskich. Suche liczby (4,79% urodzeń w całej parafii) rozbiera autor na czynniki pierwsze w poszukiwaniu życiowych uwarunkowań, które doprowadziły do owego złamania normy. Ustala zatem sytuację zawodową i rodzinną samotnych matek, analizuje informacje na temat ojców, ukazuje sposób traktowania bękartów przez duchownych (wpisy w metrykach „do góry nogami”, ale brak śladów stygmatyzacji rzadkim imieniem, skazującym na śmieszność). Ciekawe informacje przynosi również analiza ojców chrzestnych dzieci pozamałżeńskich – na jej podstawie autor sugeruje, że nierzadko jako ojciec chrzestny mógł występować ojciec biologiczny dziecka. Wskazuje na to niepodawanie ojców biologicznych w przypadkach, gdy chrzestnymi byli np. żołnierze, zarządcy majątków czy skrybowie. Wartościowe są w końcu również ustalenia autora w sprawie nazwisk chłopskich. Autor analizuje ich trwałość, oboczności, rozłożenie geograficzne (w poszczególnych wsiach parafii) i społeczne (w zależności od uwarstwienia chłopów). Zawarte w aktach metrykalnych informacje na temat pogrzebów we wnętrzu kościoła pozwoliły autorowi także na sporządzenie schematu (ryc. 11) lokalizacji pochówków z podziałem na przynależność społeczną zmarłych (autorowi udało się ją ustalić dla 60 spośród 62 osób pochowanych w kościele). Okazało się, że w kościele funkcjonowały trzy główne obszary grzebalne: pod głównym ołtarzem chowano wyłącznie księży, pod ołtarzem Najświętszej Marii Panny – szlachtę, pod ołtarzem św. Małgorzaty zaś – elitę chłopską (zob. s. 265). Chłopów było wśród pochowanych w kościele ponad 20%. Większość 252 Recenzje wśród nich stanowili kmiecie i młynarze, ale w kościele spoczęła również – dla niewiadomych zasług – zagrodniczka folwarczna. W sumie trzeci rozdział książki udowadnia dużą sprawność posługiwania się przez autora aktami metrykalnymi, zarówno przy dokonywaniu badań masowych typu demograficznego, jak i w ich wymiarze kulturowym, prezentującym indywidualne losy i różnego typu związki między mieszkańcami parafii. W części tej budzi wątpliwości tylko tytuł podrozdziału 3.2.1.7: Rodzina zrekonstruowana. Wbrew pozorom nie chodzi tu o taką rodzinę, która została odbudowana w wyniku nowego związku małżeńskiego osoby osamotnionej, lecz o podsumowanie wyników zastosowania metody badawczej rekonstrukcji rodzin. Krótki rozdział czwarty Własność i administracja omawia stosunki własnościowe w parafii Raciborowice i na dobrą sprawę powinien się znaleźć w nieco skróconej wersji wcześniej, może zaraz po rozdziale pierwszym, dotyczącym krajobrazu naturalnego, a przed rozdziałem drugim, opisującym organizację parafii. Mamy w nim bowiem do czynienia z ustalaniem swego rodzaju „krajobrazu administracyjnego” badanego rejonu. Autor musiał wprawdzie w tym celu przeprowadzić szczegółowe badania źródłowe, jednak pod względem konstrukcyjnym powinien być to rozdział wstępny przed analizą zagadnień ludnościowych parafii, które stanowią główny przedmiot badań. W rozdziale tym autor na podstawie ponad 200 zachowanych rewizji i inwentarzy omawia stan własności w parafii Raciborowice, zestawia listę posesorów poszczególnych wsi kapitulnych (znaleźli się wśród nich np. biskupi Marcin Kromer, Marcin Szyszkowski i Jan Aleksander Lipski, a także nie mniej słynni kanonicy Hieronim Powodowski i Hugo Kołłątaj) oraz świeckich dzierżawców. Tu również omawia zapiski dotyczące szlachty w metrykach kościoła raciborowskiego, przedstawia zmiany własności szlacheckiej wsi Kończyce, w końcu omawia również samorząd wiejski oraz organizację gromady chłopskiej w stopniu, na który pozwala mu bardzo ograniczona podstawa źródłowa (praktyczny brak ksiąg sądowych wiejskich z rejonu parafii). Piąty rozdział pracy nosi tytuł Gospodarka i stanowi swego rodzaju podsumowanie wzmianek na ten temat, odnalezionych w przebadanych przez autora materiałach źródłowych. Mamy tu zatem szczegółowe i nieproporcjonalnie obszerne opisy stanu materialnego folwarków, sporządzone na podstawie inwentarzy. Na tym tle blado wypada podrozdział o gospodarce rolnej w parafii, który gromadzi informacje w dużej mierze przypadkowe i nieskładające się na spójną całość: nazwy pól, wysiewy zbóż z lat 1737–1792, stan upraw warzyw w dobrach Dziekanowice w 1621 r., kierunki sprzedaży zboża z targu kleparskiego czy zwyczajowe imiona hodowanych krów. Bliżej omówione zostało natomiast młynarstwo, choć również – jak w przypadku folwarków – autor koncentruje się na stanie materialnym młynów, na co pozwalają zachowane inwentarze. W tym przypadku informacje zdobyte przez autora są jednak bardziej zróżnicowane, pozwalają zatem na śledzenie zmian własności młynów, ich funkcjonowania i sporów, jakie ono wywoływało, zakresu inwestycji młynarskich, składu osobowego pracowników i listy nazwisk młynarzy. Recenzje 253 W podobny sposób i równie dokładnie autor opisuje karczmy. Inne rzemiosła omawia natomiast dość pobieżnie, głównie przez pryzmat kontaktów wsi parafii Raciborowice z Krakowem. Problem zasadniczy dla gospodarki wiejskiej, czyli gospodarstwo chłopskie, znalazło swoje odbicie tylko w krótkim rozdziale poświęconym obciążeniom feudalnym. Wszelako udało się autorowi na tej podstawie ustalić, że stosunki ekonomiczne między wsią a dworem polegały raczej na kooperacji niż konflikcie. W sumie jednak cały rozdział piąty można uznać za zbędny. Jego przedmiotem nie jest wcale gospodarka parafii, lecz tylko społeczne uwarunkowania niektórych jej działów, nieproporcjonalnie zaś dużo miejsca poświęcił autor opisom zabudowań folwarcznych i młynów, co zapewne wynika z atrakcyjności źródeł typu inwentarzowego. Wydaje się zresztą, że autor zdawał sobie z tego sprawę, gdyż w kilkustronicowym zakończeniu, podsumowującym treść książki, poświęcił na omówienie tego rozdziału zaledwie jeden akapit. Zakończenie zawiera również sugestię, że warto byłoby przebadać archiwa innych parafii podkrakowskich, w których mogą się znajdować akta metrykalne, co umożliwiłoby „szersze badania nad społeczeństwem wsi małopolskiej, a zwłaszcza [pozwoliłoby] uchwycić dynamikę ruchliwości przestrzennej w czasach Rzeczypospolitej przedrozbiorowej” (s. 375). W istocie, ustalenie związków rodzinnych i towarzyskich oraz krótkodystansowej migracji chłopów na obszarze okolic Krakowa (wraz z jego aglomeracją) byłoby interesującym i wartościowym przedsięwzięciem. Jednak nie obiecywałbym sobie wiele po analizie demograficznej metryk kolejnej, sąsiedniej parafii podkrakowskiej. Otrzymalibyśmy zapewne obraz bardzo zbliżony do Raciborowic – może lepiej byłoby zatem wysiłek badawczy skierować na przykładową parafię, leżącą w zupełnie innym środowisku geograficznym i społecznym. W tej sferze jest jeszcze wiele do zrobienia. Książkę uzupełnia aneks, w którym pomieszczono edycje dokumentów dotyczących Raciborowic, takich jak zapis przesłuchania złodziei, którzy obrabowali kościół parafialny w 1651 r., spisy antroponimów chłopskich, listy kmieci, zagrodników, chałupników i komorników poszczególnych wsi w przekrojach chronologicznych, wykresy ruchu naturalnego, karty rekonstrukcji sześciu przykładowych rodzin, tabele genealogiczne chłopskich rodów: Bąków z Zastowa i Nawarów z Raciborowic. Na kolorowej wkładce znajdziemy również reprodukcję mapy katastralnej wsi parafialnej z 1848 r. W sumie otrzymaliśmy zatem specyficzną hybrydę opracowania demograficznego o charakterze monografii społeczno-gospodarczej z historią lokalną o mikrohistorycznym zabarwieniu. W obu tych polach badawczych autor ma wiele do powiedzenia. Skrupulatna analiza źródeł masowych, znajomość materiału porównawczego, celne odwołania do teorii uogólniających i głównych nurtów dyskusji metodologicznych spełniają rygory opracowania z zakresu historii społecznej. Autor zresztą konsekwentnie posługuje się poetyką tego nurtu w organizowaniu materiału i układu treści w swoim opracowaniu. Jednocześnie, zasób i różnorodność zgromadzonych danych pozwala na pogłębienie analizy w duchu mikrohistorii społecznej, a czasem nawet „antropologizującej”. 254 Recenzje Jednak mikrohistoryczny temperament autora2 ogranicza się do krótkich, rozrzuconych w tekście etiud, które można traktować jako rozwiniętą egzemplifikację dla podstawowej narracji społeczno-gospodarczej. Etiudy te są rezultatem intelektualnej ciekawości autora, jego zdolności do zadawania oryginalnych pytań, a zarazem świetnej, wielopłaszczyznowej znajomości badanego materiału, która pozwala na odnajdowanie nieoczywistych związków i skomplikowanych zależności3. Jednakże z punktu widzenia podstawowej osi narracji można je uznać za marginalne albo wręcz – przy odrobinie złej woli – za zakłócające konstrukcję pracy. Owa warstwa mikronarracyjna nie tworzy bowiem żadnej spójnej całości. Plastyczny obraz wiejskiej społeczności podkrakowskiej wsi, jaki się z niej wyłania, jest mocno chaotyczny. Być może taki musi być, gdyż już na poziomie metodologii badań mikrohistoria rezygnuje z przejrzystości, suponowanego obiektywizmu i syntetycznej elegancji metod liczbowych, stosowanych w historiografii społecznej. W książce Wyżgi zderzenie tych dwóch sposobów narracji historycznej jednoznacznie oddaje zwycięstwo historii kwantytatywnej. Niemniej jednak, warstwa mikrohistoryczna pracy pozostaje jej niewątpliwym atutem. Pozwala ona na intensywny, niemal sensualny kontakt z przedmiotem badań autora, którym jest wszak lokalna społeczność, a więc po prostu – ludzie żyjący onegdaj w pewnej parafii pod Krakowem. Ta warstwa pracy wymaga jednak od czytelnika dokonania aktu własnej lektury, swoistego czytania w poprzek lub obok głównej narracji i spajania wątków porozrzucanych przez autora wśród tabel, wykresów i zestawień. Wartość książki Mateusza Wyżgi można rozpatrywać na trzech poziomach. Pierwszy z nich jest czysto informacyjny: opracowanie jest kopalnią szczegółów do dziejów lokalnych, wyczerpującym układem odniesienia zarówno dla profesjonalnych historyków, którzy będą potrzebowali informacji na temat parafii Raciborowice w XVI–XVIII w., jak i dla amatorów, poszukujących swych korzeni i budujących lokalną tożsamość. Z tego punktu widzenia chwali się autorowi zamieszczenie wielu danych o charakterze właściwie warsztatowym, podlegających zresztą dalszej obróbce i syntetyzacji na stronach książki. Praktyczne są tu również aneksy, a przede wszystkim indeks osobowy, zestawiony pomimo opisywanej w pracy płynności nazwisk chłopskich w badanym okresie. Na drugim poziomie – porównawczym – opracowanie Wyżgi wpisuje się we wciąż słabo rozwinięty w Polsce nurt badań demograficznych i zapewnia wartościową egzemplifikację dla kolejnego regionu kraju. Zarazem jego ustalenia zapewne będą chętnie wykorzystywane przez badaczy dziejów społecznych wsi polskiej jako swego rodzaju model, gdyż dla większości wsi po prostu nie da się przeprowadzić tego typu analizy z powodu braku odpowiednich źródeł. W tym przypadku model społeczności lokalnej parafii Raciborowice może Mateusz Wyżga otwarcie przyznaje się do fascynacji „historią od dołu”, zob. wywiad z nim, opublikowany w Internecie, http://rozmowy-z-sensem.blogspot. com/2011/08/rozmowa-z-dr-mateuszem-wyzga.html (20 III 2012). 3 Przykładem może być tutaj ciekawa analiza topograficzno-społeczna pochówków na cmentarzu przykościelnym w latach 1782–1795 (s. 268–271). 2 Recenzje 255 być punktem wyjścia dla badań społecznych o innym charakterze i inaczej zakreślonych celach. W końcu, na trzecim poziomie, jako monografia lokalna, książka Wyżgi może stanowić pewną inspirację dla autorów kolejnych monografii wsi, zwłaszcza pod względem katalogu pytań badawczych i zastosowanych metod. Autor dowiódł bowiem, że lokalny patriotyzm można skutecznie połączyć z krytyczną perspektywą badawczą, wysokim poziomem naukowym i wrażliwością metodologiczną. Tomasz Wiślicz Nikolaus Olaf Siemaszko, Das oberschlesische Eisenhüttenwesen 1741– –1860. Ein regionaler Wachstumssektor, Stuttgart 2011, Franz Steiner Verlag, s. 410. W ramach serii Regionale Industrialisierung, redagowanej przez Toniego Pierenkempera, ukazał się w 2011 r. tom 6, na który składa się praca autorstwa Nikolausa Olafa Siemaszki pt. Das oberschlesische Eisenhüttenwesen 1741–1860. Ein regionaler Wachstumssektor. Prezentowana publikacja jest wynikiem pracy badawczej Nikolausa Olafa Siemaszki poświęconej rozwojowi górnośląskiego hutnictwa w latach 1741– –1860. Autor prowadził badania w niemieckich i polskich archiwach, a także wykorzystał dotychczasowy dorobek historyków zajmujących się dziejami przemysłu górnośląskiego. Ze szczególnym uznaniem odnosi się do dorobku historyków polskich, a wśród nich zwłaszcza Zbigniewa Kwaśnego i Wacława Długoborskiego. Uwagę swą Siemaszko koncentruje przede wszystkim na kwestiach związanych z powstaniem i rozwojem nowoczesnego hutnictwa na Górnym Śląsku. Główne spojrzenie kieruje jednak na przeobrażenia techniczne i postęp dokonujący się w badanym okresie. Szczególnym zainteresowaniem obejmuje hutnictwo znajdujące się w rękach prywatnych, które dotąd rzadziej było przedmiotem zainteresowania badaczy w obu krajach. Nie oznacza to jednak, że zakłady hutnicze znajdujące się w posiadaniu państwa nie są przedmiotem uwagi Siemaszki. To właśnie w nich rozpoczęły się bowiem procesy modernizacyjne i stanowić będą skalę odniesienia dla oceny osiągnięć obserwowanych w przedsiębiorstwach prywatnych. Pominięte zostały w publikacji kwestie pracownicze. Niekiedy tylko autor zwraca uwagę na pochodzenie społeczne właścicieli hut czy braki wykwalifikowanej siły roboczej do pracy w modernizowanych zakładach hutniczych. Górny Śląsk to jeden z trzech ważnych regionów przemysłowych najpierw Prus, a potem Niemiec. Jego szczególna rola gospodarcza przypadła na okres wczesnego uprzemysłowienia, kiedy pod względem rozwoju górował nawet nad Zagłębiami Saary i Ruhry. Pierwszeństwo swe utracił dopiero w drugiej połowie XIX w. na rzecz Zagłębia Ruhry, choć aż do początku XX w. utrzymywał taką samą pozycję jak Zagłębie Saary. 256 Recenzje Siemaszko omawia niemieckie uprzemysłowienie nie tylko z perspektywy regionalnej. Stara się je widzieć szerzej, na tle ważnych ośrodków hutniczych Wielkiej Brytanii, Francji i Belgii. Hutnictwo miało bowiem pierwszorzędny wkład w rozwój całego przemysłu, a stopień jego zaawansowania wywierał wpływ na potęgę i dobrobyt państwa oraz jego obywateli. W rozdziale drugim autor przedstawia najważniejsze etapy rozwoju hutnictwa górnośląskiego w latach 1741–1860. Rozdział ten ma prezentować podstawowy zestaw informacji niezbędnych do zrozumienia przemian technicznych, jakie dokonywały się w hutnictwie górnośląskim. Istota tej analizy opiera się na pokazaniu różnic między tradycyjną hutniczą przedsiębiorczością, która w tym regionie rozwijała się jeszcze przed włączeniem Górnego Śląska do granic Prus, a nowoczesnym przemysłem hutniczym, który na tym obszarze zaczął się rozwijać w latach 1796–1832. Hutnicza wytwórczość rzemieślnicza dominowała na obszarze Górnego Śląska do XIX w. Jeszcze w pierwszej połowie XIX stulecia istniała równolegle z produkcją przemysłową. Wytwórczość rzemieślnicza rozwijała się głównie w dobrach ziemskich. Właściciele posiadali w swych dobrach lasy, z których pozyskiwali drewno i bardzo często wydobywali również rudę żelaza ze złóż znajdujących się na obszarze tych posiadłości. Przedsiębiorstwa te charakteryzował słaby postęp techniczny. Nowoczesne hutnictwo zaczęło się rozwijać po 1830 r. Przewagę sektora prywatnego nad hutnictwem tradycyjnym zauważać zaczniemy dopiero około 1850 r. Charakterystyczną cechą tej przedsiębiorczości była kooperacja i koncentracja kapitału. Coraz większą rolę zaczęły odgrywać towarzystwa akcyjne. Produkcja nowoczesnych hut nastawiona była na określone potrzeby rynku, np. zaczęto produkować szyny kolejowe. Inwestowano w technikę, głównie w nowe maszyny parowe. Równocześnie zmieniła się lokalizacja zakładów hutniczych, które dotąd były rozproszone w lasach i nad rzekami północnej Opolszczyzny. Odtąd koncentracja hut występować będzie głównie w powiecie bytomskim, koło Gliwic, w pobliżu kopalni węgla kamiennego. W ten sposób skróciły się drogi transportowe, którymi dostarczano surowiec i węgiel do hut. Cechą charakterystyczną górnośląskiego przemysłu, w tym hutnictwa, było to, że większość właścicieli wielkich przedsiębiorstw pochodziła z górnośląskiej szlachty. W dobrach właścicieli ziemskich znajdowały się duże kompleksy lasów, pokłady rudy żelaza i węgla, a więc panowały wyjątkowo dobre warunki do powstania tam wielkich zakładów przemysłowych. Autor powołuje się w tym miejscu na ustalenia Zbigniewa Kwaśnego dotyczące 1822 r. Istotne zmiany zachodzące w grupie zakładów państwowych obserwujemy dopiero po przejęciu części hut przez Wyższy Urząd Górniczy w 1780 r. Szczególną rolę w tym względzie odegrał hr. Wilhelm von Reden, mający wizję nowoczesnego górnośląskiego hutnictwa żelaza. Produkcja hut została nakierunkowana na potrzeby rynku. Za sprawą von Redena modernizacją górnośląskiego hutnictwa zajął się Szkot John Baildon, który nie tylko zaprojektował nowoczesne piece koksownicze, ale również zainwestował własne pieniądze w rozwój hut. Recenzje 257 W latach 1832–1860 coraz większą rolę w rozwoju hutnictwa zaczęły odgrywać banki i towarzystwa akcyjne. Zmieniać się zaczęła także produkcja. Huty specjalizowały się odtąd w produkcji odpowiadającej ściśle zapotrzebowaniu rynku, np. Huta Laura, produkując szyny kolejowe, przyczyniła się znacznie do rozwoju sieci kolejowej. W okresie tym dokonał się proces modernizacji technicznego wyposażenia hut. O ile przed 1831 r. postęp taki odnosił się do hutnictwa państwowego, to w latach 1832–1860 obejmował on przede wszystkim te przedsiębiorstwa, które znajdowały się w prywatnych rękach. Hutnictwo państwowe w owym czasie unowocześniało się w opieszałym tempie. Modernizacja hutnictwa polegała na wprowadzaniu maszyn parowych i technologii produkcji opartych na węglu. Produkcja zakładów hutniczych przed 1831 r. oparta była na wykorzystywaniu drewna jako materiału opałowego i rzek, które stanowiły siłę napędową. Warunki te sprawiły, że huty były rozmieszczone na znacznym obszarze, głównie na terenach Opolszczyzny. Praca tych zakładów była mało efektywna. Utrudnienie stanowiły długie drogi transportowe i konieczność przywożenia surowców do hut z daleka. Nowoczesne technologie produkcji żelaza oparte były na wykorzystywaniu węgla kamiennego i maszyn parowych. Umożliwiały koncentrację produkcji i powstawanie centrów hutniczych zwłaszcza w powiatach gliwickim i bytomskim, czyli tam, gdzie istniały kopalnie węgla. Na znaczeniu straciły powiaty: strzelecki, pszczyński, rybnicki, lubliniecki, gdzie wcześniej znajdowały się zakłady hutnicze, których produkcja wspierała się na wykorzystaniu drewna i siły wody. Trzeci rozdział poświęcono wprowadzeniu i zastosowaniu w hutnictwie prywatnym pieców koksowniczych w latach 1805–1860. Technikę opalania wielkich pieców hutniczych węglem kamiennym zastosowano na przełomie XVIII i XIX w. Najpierw pojawiła się w sektorze państwowym, a następnie prywatnym. Wielkie piece koksownicze wprowadzono dopiero około 1850 r. Większość prywatnych przedsiębiorców korzystała ze starych, tradycyjnych technologii. Nowoczesne techniki dla wielu okazywały się zbyt drogie, wymagały bowiem zakupu nowych urządzeń i maszyn parowych. Na przeszkodzie w szybkim upowszechnieniu się nowych technologii stały także względy kadrowe. Obsługa maszyn wymagała zatrudnienia wykwalifikowanych robotników. Poza tym produkcja żelaza oparta o węgiel drzewny była od lat sprawdzona, a jakości wyrobów niewiele można było zarzucić. Przełom dokonał się około 1860 r. Dla nowoczesnych hut zakłady oparte na starych technologiach przestały być konkurencją. W rozdziale czwartym śledzimy wraz z autorem rozwój prywatnych zakładów pudlarskich i walcowni na Górnym Śląsku w latach 1832–1856. Działalność tych zakładów miała związek z drugim etapem produkcji żelaza – żelazem sztabowym. W technice produkcji wykorzystywany był koks i węgiel kamienny. Nie we wszystkich zakładach pudlarskich sprawdziła się oparta na nich technologia. Część zakładów stosowała opalanie pieców węglem drzewnym. Inną przyczyną słabego rozwoju zakładów pudlarskich i walcowni na Górnym Śląsku było jego zacofanie gospodarcze w stosunku do zachodnich 258 Recenzje regionów Niemiec. Decydowała o tym także cena maszyn i technologii, które trzeba było sprowadzać spoza Górnego Śląska. Dopiero po 1850 r. nastąpił przełom. Większość zakładów podjęła wówczas produkcję żelaza drobnoziarnistego stosowanego do wyrobu szyn kolejowych. Górnośląskie huty podjęły wówczas skuteczną konkurencję z wyrobami angielskimi. Ostatni, piąty rozdział traktuje o rozwoju państwowych hut na Górnym Śląsku do 1850 r. Przejęcie w 1780 r. pierwszych państwowych zakładów hutniczych przez Wyższy Urząd Górniczy we Wrocławiu i następnie utworzenie w 1802 r. Królewskiej Huty spowodowało powstanie systemu współpracujących ze sobą hut. Dołączyły do niego następne huty oraz kopalnie węgla kamiennego. System ten przetrwał ponad 40 lat. O jego sukcesie decydowały niskie koszty produkcji i korzystne położenie względem kopalni węgla i rynku zbytu produkcji hutniczej. Sukces ten okazał się jednak nietrwały, pierwszoplanową bowiem rolę zaczęło około 1850 r. odgrywać hutnictwo prywatne. Elżbieta Kościk Denis Sdvižkov, Epoka inteligencji. Historia porównawcza warstwy wykształconej w Europie, tłum. J. Górny, red. A. Kożuchowski, Warszawa 2012, Wydawnictwo Neriton, DHI, Klio w Niemczech 17, s. 311. Bez wątpienia wyodrębnienie się inteligencji jest jednym ze zjawisk historycznych najbardziej kojarzonym z europejskim długim wiekiem XIX. Nie jest to myślenie pozbawione podstaw, nigdy wcześniej bowiem „wykształceni” nie mieli okazji wywierać tak przemożnego wpływu na szerokie warstwy ludności. Chociaż dziś już nie mówimy o absolutnej kulturowej i gospodarczej supremacji, kojarzonych z „inteligencją” warstw średnich, to spoglądając na dzieje tego wieku w Europie, nie sposób nie rozpoznać „inteligenckiego” charakteru pisma, jakim zostały napisane. Denis Sdvižkov podjął się zadania trudnego, albowiem pisanie historii europejskiej inteligencji jest w zasadzie przedsięwzięciem skazanym na niepowodzenie. Już samo wprowadzenie, zawierające dyskusję pojęcia „inteligencja”, służące określeniu obiektu badań, zapełniłoby strony całkiem pokaźnego tomu. Autor uniknął tego dylematu. Zamiast tego, swoją książkę widzi raczej jako „kompendium” wiedzy na temat europejskiej inteligencji, a dyskusje, czy w warunkach takiej różnorodności nie powinno się raczej mówić o „inteligencjach”, pozostawia otwartą. Podtytuł, mówiący expressis verbis o historii porównawczej, jest mylący. Kładąc nacisk na wiek XIX, autor nie ogranicza się do jego ram czasowych. Tam, gdzie służy to klarowności wykładu, korzysta ze swobody poruszania się na osi czasowej. Część merytoryczną otwiera rozdział poświęcony Francji. Tu autor sięga w opisie XVIII w., aby podkreślić korzenie tamtejszej inteligencji, tkwiące Recenzje 259 w środowiskach pisarzy i literatów. Poza wyjątkami nie należeli oni do śmietanki społecznej. Obracali się raczej we własnych kręgach, gwarancją ich przeżycia była jednak ich niesamowita produktywność, której sprzyjał dość dobrze rozwinięty rynek czytelniczy w kraju. Nie sposób nie dostrzec znaczenia oświecenia, które z jednej strony tworzyło rynek zbytu dla literatów, a z drugiej – samo było napędzane ich twórczością. Ostra konkurencja na rynku wydawniczym zapobiegała przy tym stabilizacji tej grupy oraz wytworzeniu własnej tożsamości. Dzięki niskiemu statusowi społecznemu nie mieli oni szans na nawiązanie bliższych stosunków z zasobniejszym mieszczaństwem. Od czasów rewolucji po nastanie Trzeciej Republiki inteligencja francuska pozostawała w rozdarciu. Alternatywą dla chcącego kształtować otoczenie autonomicznego człowieka, często ubogiego philosophe, było wstąpienie do służby państwowej. Jednak napoleońskie reformy szkolnictwa wyższego nie sprzyjały wytworzeniu się samoświadomej inteligencji osadzonej na uczelniach. Grandes école opuszczali ludzie całkowicie oddani państwu, a uniwersytety służyły głównie kształceniu specjalistów, a nie „wszechstronnych ludzi ducha”. Zmiana nastąpiła dopiero po doświadczeniu wojny lat 1870–1871. Przebudowa państwa, w tym szczególnie szkolnictwa, dała inteligencji nowe możliwości. Rola inteligenta jako przedstawiciela nauki, rozumianej jako „nowa religia”, wzrosła ogromnie, i to nie tylko w dużych ośrodkach. Na prowincji prym wiedli nauczyciele, uważający się za „żołnierzy rewolucji”. Na rozwój francuskiej inteligencji przemożny wpływ miał konflikt rozdzierający kraj. Naprzeciw monarchistyczno-katolickiej prowincji stanęły laickie ośrodki miejskie. Symbolem tego konfliktu była burza, jaka rozpętała się wokół afery Dreyfusa. Chociaż obydwu obozom przewodzili „intelektualiści”, określenie to zaczęto stosować tylko w stosunku do „lewicy”. Jednocześnie intelektualista stawał się coraz bardziej członkiem elitarnej awangardy, w coraz większym stopniu aktywnej społecznie. Upadek „republiki profesorów” i kompromitacja prawicy w rządach Vichy dawały szansę ponownego zaistnienia lewego skrzydła inteligencji. Paradoksalnie, zobowiązana do przestrzegania tradycji ideałów lumière w rzeczywistości przerodziła się w elitarną i zamkniętą w sobie „intelokrację”. Opisując Niemcy, autor sięga do podobnego paradygmatu. Za punkt wyjściowy służą jednak protestantyzm oraz zwrócenie ku światu wewnętrznemu. Nie bez powodu za jedną z kolebek niemieckich warstw wykształconych uznaje się protestanckie probostwo. W odróżnieniu od Francji potencjał niemieckich warstw oświeconych dążących do zmiany świata kształtować się miał jednak, według Sdvižkova, inaczej. Nacisk kładziono na wykształcenie (humanistyczne), przez co człowiek sam miał stawać się lepszym, a tym samym tworzyć lepsze otoczenie. W porównaniu z Francją autor postrzega niemiecką inteligencję jako „solidniejszą” i dlatego uważa za możliwie zarysowanie jej portretu zbiorowego. Niewątpliwie sprzyjało temu silnie powiązanie uniwersytetów z państwem. Prestiż, jakim cieszyli się profesorowie, których autor podaje jako przykład, pozwalał im na stabilizację gospodarczą i zawodową. Po 1848 r. autor dopatruje się również powolnej zapaści tej warstwy. Miało to uwidoczniać się najpierw w odejściu od liberalizmu, skłanianiu się ku państwu 260 Recenzje siły, a następnie wyłonieniu się napiętnowanej już przez Fryderyka Nietzschego postawy „filistyńskiej”. Podsumowując, autor zgadza się z Fritzem Ringerem, dla którego historia niemieckiej inteligencji do połowy XX w. to w zasadzie dzieje monumentalnej porażki, w której rozwój najpierw wymknął się swym twórcom spod kontroli, a następnie całkowicie ich obezwładnił. Polska stanowi swoisty przypadek. W dobie przedrozbiorowej związki inteligencji w Polsce ze sferą miejską miały być wyjątkowo słabe. Następnie jedynie Księstwo Warszawskie oraz Królestwo Polskie przez kilkanaście lat stwarzały stosunkowo dogodne warunki dla jej rozwoju, podobnie jak Galicja w dobie autonomii. Dla autora polska inteligencja przez długi czas pozostawała „państwem w państwie”, żywiąc się elementem szlacheckim i jego pojęciem obywatelstwa, podczas gdy „mieszczańskość” – z powodu braku środków ekonomicznych – pozostawała na uboczu, a w obliczu braku dostępu do wykształcenia maturę czy dyplom uniwersytecki zastępowała funkcja praktyczna. Za tym szło również silne zaangażowanie społeczne, traktowane jako posłannictwo. W epoce popozytywistycznej do tego dojść miało również odejście od wartości mieszczańskich, etosu pracy dla dobrobytu. Bo skoro mieszczaństwo w Polsce było głównie obcego pochodzenia lub utrzymywało bliskie stosunki z państwem zaborczym, to „antymieszczańskość” stała się elementem postawy patriotycznej. Dopiero II Rzeczpospolita stała się państwem „projektu inteligenckiego”, jednak poniesiona przez nią klęska zaważyła na ocenie przyszłych pokoleń, które nieobecną w takiej formie na Zachodzie inteligencję postrzegać zaczęły jako polską anomalię. Podobnie w Rosji inteligencję ukształtowało państwo zarazem przez swoją obecność, jak i nieobecność w wielu sferach życia. Związana była ona niewątpliwie z nieustannym spojrzeniem „na Zachód”. Następcy Piotra Wielkiego dokładali wszelkich starań, aby ukształtować własną inteligencję, co jednak napotykało na ignorancję, a nawet i opór sporych części tradycyjnych elit. Aż po początek XX w. poza enklawami dużych miast wiedza i wykształcenie nie miały wysokiego statusu społecznego. Nic więc dziwnego, że państwo swych inteligentów zaczęło pozyskiwać z Niemiec lub Holandii. W ostateczności pierwsze formy rosyjskiej inteligencji ukształtowały się w środowisku armii, która wojny napoleońskie wykorzystała także jako swoistą „podróż po wiedzę”. Dopiero reformy Aleksandra II doprowadziły do uformowania się archetypu rosyjskiego inteligenta. W przeciwieństwie do swych zachodnich pobratymców charakteryzował się on jawnym odwróceniem się od państwa. Nie profesor na katedrze, ale kontestujący porządek, obdarty „wieczny student” stał się wzorcem, który w starciu ideału z rzeczywistością nieustannie się radykalizował. Opisywana książka nie jest monografią, lecz syntetycznym podsumowaniem badań na temat inteligencji europejskiej, toteż krytyka autora zawsze będzie również krytyką wykorzystanej literatury oraz całokształtu dotychczasowych badań. Niewątpliwie spięcie klamrą tak obszernego tematu jest trudnym zadaniem, toteż nie dziwi, że autor starał się tego raczej unikać. Na ujęcie ogólne pozwolił sobie w dość swobodnych refleksjach w zakończeniu. Ten autorski monolog jest bardzo pouczający i unaocznia dość wysoki Recenzje 261 poziom erudycji autora. Nie do końca zgodzić się można jednak ze sformułowaną koncepcją obiektu badań, który autor widzi głównie funkcjonalnie. Nie jest to zasadniczo założenie błędne, powoduje jednak, że obiekt badań nieco się rozmywa, tym bardziej że Sdvižkov, idąc w przeciwnym kierunku, w wielu przypadkach inteligencję mierzy miarką liberalnych środowisk wykształconych na Zachodzie. Tymczasem wiedza i patent nie trzymały się kurczowo stanu mieszczańskiego. Zresztą w przypadku Polski często mamy do czynienia z odwołaniem się do „szlacheckich” protoplastów. Poprzez zastosowaną optykę „funkcjonalną” wszystkie inteligenckie grupy zawodowe, poza duchowieństwem protestanckim, profesorami oraz literatami, a wiec grupami kształtującymi dyskurs kulturowy swej przestrzeni „zawodowo”, stają się w narracji niemal niewidocznie. Biorąc pod uwagę tę miarodajną rolę liberalnych środowisk wykształconych Zachodu, brak uwzględnienia Wielkiej Brytanii w zestawieniu książki wręcz zaskakuje. Autor ma oczywiście rację, mówiąc, że nie sposób jest ogarnąć całej Europy. Niemniej uwzględnienie Wysp Brytyjskich mogło się odbyć chociażby właśnie kosztem Polski. Ten rozdział jest bowiem najsłabszą częścią książki. Autor w zasadzie nie uwzględnił odrębnych warunków, jakie panowały w poszczególnych zaborach. Polska inteligencja w Poznańskiem była stosunkowo nieliczna, nie oznacza to jednak, że można poświecić jej zaledwie półtora akapitu. Warto byłoby tu również zawrzeć opis niesłychanie unikatowego zjawiska kształtowania się tej grupy w interakcji z władzą państwową. Za poważny błąd należy uznać niemal całkowite pominięcie Galicji, która w dobie autonomii odgrywała niesłychanie ważną rolę. Rozdział dotyczący Polski napisany został z perspektywy warszawocentrycznej, przez co nieobeznanemu w tematyce czytelnikowi ukazuje niesłychanie wypaczony obraz. Te gorzkie słowa recenzent kieruje nie tylko pod adresem autora, ale i polskich naukowców, z którymi konsultował on swą koncepcję książki podczas pobytu badawczego w Warszawie. Książka Sdvižkova jest przykładem zwrotu historii społecznej ku historii kultury. Nie odnajdujemy tu danych odnośnie wielkości badanych grup, ich dochodów czy wydatków. Nie trzeba być zapalonym zwolennikiem kliometrii, aby odczuć to jako mankament. Chociażby w przypadku Niemiec te kwestie są dość dobrze zbadane i pozwoliłyby przedstawić bardziej złożony obraz tamtejszego inteligenta, zmagającego się ze stałą groźbą deklasacji społecznej, niż pozwala na to występujący u Sdvižkova pruski ordinarius w swej willi w wówczas podberlińskim Grunewaldzie. Christian Myschor 262 Recenzje Adam Walaszek, Życie na pograniczu i „życie pomiędzy”. Polacy w zagłębiu antracytowym w Luzerne County, Pensylwania, z innymi grupami w tle (1753–1902), Kraków 2011, Prace Amerykanistyczne Uniwersytetu Jagiellońskiego, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, s. 160. Adam Walaszek, relacjonując dzieje społeczne należącego do stanu Pensylwania hrabstwa Luzerne od drugiej połowy XVIII do początków XX stulecia, postawił przed sobą cel niezwykle ambitny. Pozostawiając w centrum opowieści społeczność polskich emigrantów, postanowił przeanalizować procesy kształtowania się relacji między różnymi kategoriami mieszkańców tego regionu od początku osadnictwa ludności pochodzącej z Europy. Jest to opowieść o niemal nieustannych konfliktach między tymi, którzy przybyli wcześniej, osiągnęli pewien poziom stabilizacji społecznej i materialnej, a kolejnymi falami nowych mieszkańców, skazanych na podejmowanie pracy najcięższej i mniej płatnej oraz zajmowanie najniższych miejsc w hierarchii społecznej. Przez dziesięciolecia pozycja pariasa była „zarezerwowana” dla Irlandczyków, od połowy XIX w. stała się zaś udziałem imigrantów z obszarów Rosji i Austro-Węgier oraz z Włoch. Sytuację tej grupy przybyszów pogarszała dodatkowo nieznajomość języka angielskiego, a także rywalizacja wewnętrzna – nie tylko na tle narodowym (między Polakami a Litwinami), ale też w łonie poszczególnych etnosów (choćby miedzy Polakami pochodzącymi z rożnych zaborów). Partie książki omawiające ten aspekt historii społecznej Stanów Zjednoczonych w okresie od drugiej połowy XVIII do początków XX w. z perspektywy polskiego czytelnika wydają się szczególnie cenne. Adam Walaszek odchodzi bowiem od funkcjonującego powszechnie, zmitologizowanego przekazu, zgodnie z którym społeczeństwo amerykańskie w XIX w. ukazywane jest jako środowisko jednoznacznie przyjazne dla imigrantów, tworzące dla nich łatwą drogę adaptacji, awansu społecznego i materialnego. W zamian pokazuje realną rywalizację rozmaitych grup interesów i często bardzo bezwzględny wyzysk słabszych, nie tylko przez wielki kapitał i przedsiębiorców, ale też przez ustabilizowanych, wykwalifikowanych górników wynajmujących za grosze nieznających języka angielskiego nowych imigrantów. Jednocześnie autor wskazuje na szereg czynników, które stymulują procesy integracyjne wśród mieszkańców Pensylwanii. Przede wszystkim zwraca uwagę na rolę wspólnej pracy w coraz bardziej nowoczesnej gospodarce (przede wszystkim górnictwie). W miarę upływu czasu narastała świadomość wspólnoty interesów różnych kategorii zatrudnionych w górnictwie, co znalazło wyraz w zwiększeniu udziału robotników słowiańskich w związkach zawodowych po strajku w 1902 r. Inny wymiar integracji społecznej to powoli, ale systematycznie wzrastająca grupa Polaków aspirujących do amerykańskiej klasy średniej. Trzecim czynnikiem, który w istotny sposób wzmacniał procesy integracyjne, było wzrastające poczucie „bycia u siebie”. Wyrazem tego było rozbudowywanie sieci rozmaitych organizacji społecznych, które nie tylko wzbogacały i stabilizowały życie danej społeczności, ale także tworzyły nowe możliwości prezentacji własnego stanowiska i obrony swoich interesów Recenzje 263 na forum publicznym. Co więcej, wiele z tych instytucji deklarowało się jednocześnie jako „etniczne” – irlandzkie czy polskie, ale także „amerykańskie”. Dobitnym tego symbolem były, dokonywane przez wiele organizacji społeczności imigracyjnych, zakupy amerykańskich sztandarów i ich eksponowanie przy okazji uroczystości publicznych. Zaprezentowane przez Adama Walaszka materiały w pełni uzasadniają jego podstawowe tezy dotyczące charakteru i przebiegu procesów kształtowania się nowej – amerykańskiej, ponadetnicznej tożsamości mieszkańców jednego z ważnych, przemysłowych ośrodków USA. Jak stwierdza w podsumowaniu wywodów: „Dokonało się to jednak na długiej i meandrycznej drodze. W niektórych sferach życia tożsamość narodowa stawała się coraz silniejsza i ważna, w innych okazała się mało istotna, słaba, wypierała ją raczej klasowa, co oznaczać mogło także aspirację do amerykańskiej. Już wówczas też, przed Wielką Wojną, pojawiła się tożsamość transnarodowa, gdyż zarówno polska, jak proletariacka oraz amerykańska tożsamość nie były ze sobą skonfliktowane” (s. 142–143). Jeżeli można po lekturze tej cennej monografii dodać coś od siebie, to warto zwrócić uwagę na dwa elementy, które miały moim zdaniem istotny wpływ na przebieg opisanych procesów, a nie zostały wyeksponowane w toku wywodów autora. Pierwszy to znaczenie państwa amerykańskiego jako instytucji posiadającej wpływ na kształtowanie postaw imigrantów. Autor bardzo mocno podkreśla rolę wydarzeń 1902 r. dla kształtowania się ponadetnicznej, amerykańskiej tożsamości wśród emigrantów. Eksponuje znaczenie działań związków zawodowych i Johna Mitchella. Tymczasem wydaje się, że z punktu widzenia milionów imigrantów znacznie większe znaczenie miało to, że w rozwiązanie konfliktu (w opinii ludowej po stronie robotników) bezpośrednio zaangażował się prezydent Theodore Roosevelt i kierowana przezeń administracja. Mit wolnej i sprawiedliwej Ameryki uzyskał tym samym niezwykle mocne podstawy. Innym świadectwem zmitologizowanego stosunku do państwa amerykańskiego w środowiskach imigracyjnych był sposób, w jaki imigranci traktowali instytucję obywatelstwa. Drugi czynnik, który wydaje się, że w ogromnym stopniu wpływał na kształtowanie postaw imigrantów, a wydaje się wart mocniejszego podkreślenia, to kwestia poziomu zarobków. Z danych przytoczonych w książce wynika jednoznacznie, że nawet osoby najmniej zarabiające, o ile tylko posiadały w miarę stałe zatrudnienie, osiągały dochody pozwalające zaspokoić nie tylko elementarne potrzeby egzystencjalne. Zarabiały więc zdecydowanie więcej niż mogłyby w „starym kraju”. Jednocześnie wydaje się, że traktowanie wielu grup pracowników najemnych w Europie tamtej doby nie było bynajmniej bardziej humanitarne niż w realiach amerykańskich. W sumie oznaczało to, że nawet pozycja pariasa w realiach amerykańskich mogła być postrzegana jako bardziej atrakcyjna niż ta, którą można było osiągnąć w „starym kraju”. Do tego w realiach Pensylwanii szanse na poprawę położenia były zdecydowanie większe niż w Królestwie Polskim czy w Galicji. Włodzimierz Mędrzecki 264 Recenzje Andrzej Żor, Kronenberg. Dzieje fortuny, Warszawa 2011, PWN, s. 422. Andrzej Żor napisał już czwartą książkę o nieromantycznych bohaterach dziewiętnastowiecznej historii Polski. Wcześniejsze były o Janie Gottliebie Blochu, Janie Kantym Steczkowskim i Aleksandrze Wielopolskim. Teraz przyszła pora na Leopolda Kronenberga i dzieje jego fortuny. Historyczne biografie napisane niekoniecznie dla specjalistów są na całym świecie chętnie czytanym gatunkiem literatury popularno-historycznej. Biografie wybitnych przedsiębiorców – ludzi, którzy zbudowali trudne do wyobrażenia fortuny i wielkie przedsiębiorstwa, a także historie wielkich firm, cieszą się dużą popularnością – wspomnieć można choćby książki Rona Chernowa o Morganach (tych od Morgan Stanley), Warburgach czy Rockefellerze, Davida Landesa o „wzlotach i upadkach największych firm rodzinnych”, liczne biografie Andrew Carnegie’ego czy dzieło Niala Fergusona o Rotshildach. Książki te, napisane w oparciu o bogatą kwerendę materiałową i źródłową, często nie tylko opowiadają o losach bohaterów i dziejach ich fortuny, ale są też próbą zinterpretowania na nowo i zrozumienia ich działań, decyzji i poglądów. W Polsce o pionierach kapitalizmu, o przemysłowcach, bankierach i inwestorach nie pisało się, zwłaszcza po 1945 r., zbyt często. Nie pasowało to do pisanej na nowo historii gospodarczej Polski – opowiadanej przez pryzmat wielkich procesów historycznych i teleologicznej koncepcji Marksa, nie pasowało do komunistycznej propagandy, ale także niezbyt zgadzało się z powszechnie akceptowaną, romantyczną wizją polskiej historii. Co pewien czas zdarzały się próby zmiany tej sytuacji – w Łodzi od lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku prowadzono badania nad dziejami tamtejszej przedsiębiorczości, powstało kilka książek o burżuazji warszawskiej, wiele czasu nad badaniami polskich przedsiębiorców spędził Ryszard Kołodziejczyk. Popularyzować nieromantycznych bohaterów próbował też m.in. Stefan Bratkowski. Transformacja systemowa nie zmieniła tej sytuacji i nie przyniosła zainteresowania historią kapitalizmu w Polsce. O rynkowej gospodarce Królestwa Polskiego czy II Rzeczypospolitej oraz o wybitnych przedsiębiorcach pisano mało albo prawie wcale. Szczególnie w popularnej, skierowanej do mniej wyrobionego czytelnika, formie. Ale od kilku lat, być może dzięki znakomitym książkom Normana Daviesa, wraca zainteresowanie popularnie napisanymi książkami historycznymi, w tym historią Polski. Jednocześnie firmy prywatne zaczęły wspierać badania nad „nieromantyczną” przeszłością Polski – Fundacja BRE Banku dofinansowuje m.in. działanie Fundacji im. Jana Blocha, przy BGK działa Fundacja im. Jana Kantego Steczkowskiego, Spółdzielczy Instytut Naukowy związany ze SKOK próbuje badać historię polskiej spółdzielczości, a przy Citibanku Handlowym działa Fundacja im. Leopolda Kronenberga. Fundacja im. Blocha i Fundacja im. Steczkowskiego wspólnie wspierają serię Wydawnictwa Adam Marszałek, w której ukazały się do tej pory trzy wspomniane wyżej książki Andrzeja Żora. Fundacja im. Leopolda Kronenberga dofinansowała wydanie omawianej biografii swojego patrona. Recenzje 265 Dobrze, że takie książki zaczęto wydawać, jeszcze lepiej, że są adresowane do relatywnie szerokiego kręgu odbiorców. Cieszyć się należy również, że spotykają się z dość szerokim oddźwiękiem – entuzjastyczne recenzje biografii Kronenberg. Dzieje fortuny ukazały się m.in. w historycznym dodatku do „Gazety Wyborczej”, w „Rzeczpospolitej”, w „Mówią Wieki” oraz na kilku portalach internetowych. Dziwić może tylko liczba pochwał – moim zdaniem nadmierna, o czym dalej. Biografia Żora przybliża historię życia i biznesowej kariery Kronenberga, próbuje również pokazać źródła jego fortuny i losy kolejnych pokoleń rodu. Konstrukcja książki nie jest chronologiczna. Autor nie opowiada dziejów fortuny Kronenbergów, ale w kolejnych rozdziałach książki przedstawia głównego bohatera w różnych rolach życiowych i biznesowych. Jak argumentuje: „skala biznesowych oraz politycznych i społecznych zainteresowań i poczynań Kronenberga była tak ogromna, że nie sposób jej przedstawić metodą »rok po roku«. Chaos spowodowany wyborem takiej formy prezentacji uniemożliwiłby Czytelnikom przyswojenie jego życiorysu i dokonań” (s. 3–4). Wyjątkiem jest rozdział pierwszy, mający na celu sportretowanie Leopolda Kronenberga, oraz drugi – przedstawiający przodków głównego bohatera – dzieje rodziny i fortuny przed początkiem jego kariery. Sam Kronenberg został opisany w pięciu rozdziałach o dość pretensjonalnie pomyślanych tytułach. „Zażyj tabaki” dotyczy monopolu tabacznego, który stał się, używając określenia Szymona Askenazego, podwaliną jego fortuny (s. 122). Kolejny rozdział – „Dyskretny urok burżuazji” – jest o Kronenbergu-przemysłowcu. Inwestycje kolejowe bohatera zostały omówione w rozdziale „Jedzie pociąg z daleka”, a rozdział „Moralność bankiera” opowiada o przygodzie Kronenberga z bankami, w szczególności o powstaniu Banku Handlowego. Ostatnie dwa rozdziały, poświęcone samej osobie Kronenberga, dotyczą aktywności politycznej i społecznej, a zatytułowane są „Boże, coś Polskę…” i „Wojna żydowska”. Książkę kończy rozdział „Spuścizna”. Jest to, rozczarowująca, w mojej opinii – próba opisania dziejów kolejnych pokoleń Kronenbergów. Dzieje rodu po śmierci Leopolda Kronenberga jego biograf zechciał spisać w oparciu o jeden artykuł z prasy codziennej... Choć dzieje fortuny są przedstawione w sposób poprawny, książka rozczarowuje i to na wielu poziomach. Po pierwsze, liczne dygresje mają na celu przedstawienie szerszego kontekstu – czasów i miejsca, w których Kronenberg odniósł sukces. Można zatem poczytać o karierze Piotra Steinkellera, o obozach ideowych czasów Królestwa Polskiego, o warszawskiej haskali, o monopolu tytoniowym w Polsce, rozwoju kolei w Królestwie, o braciach Łubieńskich i wielu innych sprawach. Owych dygresji jest na tyle dużo, są tak obszerne i tak odległe od głównych wątków narracji, że zaczynają przeszkadzać zamiast pomagać w czytaniu, Po drugie, mimo wszystkich tych wtrętów, zabrakło mi osadzenia losów jednego z najzamożniejszych Polaków w kontekście formowania się kapitalizmu w XIX w. W kontekście zarówno regionalnym (procesy formowania się burżuazji przemysłowej w Niemczech, Austro-Węgrzech czy Rosji mogłyby tu być punktem odniesienia), jak i europejskim (tu z kolei warto by popatrzeć 266 Recenzje na kariery biznesowe w innych europejskich krajach peryferyjnych); uwzględniając czynniki etniczne (polonizacja i europeizacja najzamożniejszych rodzin żydowskich ma przecież liczne odpowiedniki) i narodowościowe (rola burżuazji w formowaniu się państw narodowych w Europie w XIX w. była dość powszechna). Wreszcie, patrząc na branże, w których odnosił sukces bohater książki – koleje, banki, monopole były w tym czasie źródłem sukcesów przedsiębiorców jak Europa i Zachód długie i szerokie. Czy na tym tle losy i fortuna Kronenberga są wyjątkowe? Czy ścieżka jego kariery była podobna, czy odmienna w porównaniu do jego rówieśników? Ile zawdzięczał swoim talentom, a ile układom? Odpowiedzi na te pytania trudno w książce znaleźć. W dodatku również opis gospodarki Królestwa Kongresowego, za który książka jest chwalona w recenzjach, nie jest wolny od luk i pominięć. Gdy autor pisze o ułomnościach polskiego kapitalizmu (s. 128), pośród rozmaitych wskazuje na dwie. Pierwsza to „ograniczona liczba gałęzi i branż w ramach podejmowanej działalności przemysłowej”. Trudno się temu dziwić – wszak rynek się dopiero kształtował, bodaj nigdzie na świecie w pierwszych dekadach uprzemysłowienia nie rozwijało się jednocześnie wiele branż. To bardziej po prostu stadium rozwoju niż ułomność. Druga „to niewielka liczba tych, którzy podejmowali aktywność finansową, przemysłową i transportową”. Tu rozważania autora budzą więcej zastrzeżeń. Przedsiębiorczość w Królestwie w opisie Żora ogranicza się do Warszawy i warszawskich rodów wielkiej burżuazji, w większości pochodzenia żydowskiego. Nie wspomina o inwestycjach cudzoziemców (poza fabryką braci Evansów), których rola w industrializacji Królestwa była ogromna i którzy, w przeciwieństwie do wielu rodzin warszawskiej burżuazji, nie byli finansistami i inwestorami, a prawdziwymi przemysłowcami. W książce nie pojawiają się nazwiska Geyera, Scheiblera i Poznańskiego, Schloesserów, Koepischa, Dietlów, Lamprechtów i wielu innych, a też i nielicznych Polaków odnoszących sukcesy, jak działającego w Warszawie Rudzkiego. Gdyby Żor pisał tylko o Kronenbergu, można by to wybaczyć, ale przecież sam podjął się obszernych rozważań o industrializacji Królestwa. A większość z wymienionych powyżej przedsiębiorców działała wszak w latach 1820–1870, w tym samym czasie (i miejscu) co Kronenberg. Po trzecie, wspomniana wyżej konstrukcja w moim przekonaniu się nie sprawdziła. Wolałbym bardziej liniową narrację zamiast kolejnych historii z życia Leopolda Kronenberga. Wszak jego kariera finansisty, inwestora czy przedsiębiorcy przeplatała się z doświadczeniami politycznymi i wiele tu było zależności przyczynowo-skutkowych. Skoro daje się zbudować porządną linearną narrację choćby o Rockefellerze czy Rotshildach, to czemu nie o Kronenbergu? Po czwarte, rozczarowuje dobór materiałów do tak obszernej analizy. Książka została napisana w oparciu o nieco ponad 150 pozycji literatury, kwerendę w 8 czasopismach (przede wszystkim z roku śmierci Kronenberga) oraz pewną – nieszczególnie wielką i dość rzadko wykorzystywaną – bazę źródeł archiwalnych. Wśród literatury zaledwie nieliczne publikacje pochodzą z okresu po 2000 r. (nieco powyżej 15% publikacji, dodatkowo 5–6% z dekady 1990–2000, uwzględniając kolejne wydania i reprinty), właściwie cała litera- Recenzje 267 tura jest polskojęzyczna (trudno się zatem dziwić, że właściwie nie ma międzynarodowych odniesień). Autor w bardzo ograniczonym stopniu posługuje się danymi ilościowymi, których trochę o dziewiętnastowiecznym Królestwie da się przecież znaleźć. Słabo dokumentowany jest nawet, a może przede wszystkim, rozwój przedsięwzięć samego głównego bohatera. Nie wiadomo nawet, czy Bank Handlowy był dużym, czy małym bankiem – w skali lokalnej, regionalnej i europejskiej, czy sukces finansowy Kronenberga był wyjątkowy w Królestwie itp., itd. Po piąte, co związane jest zapewne m.in. z wykorzystaną, dość wiekową w dużym stopniu, literaturą, dyskusyjna jest warstwa interpretacyjna. Autor dość swobodnie posługuje się kategoriami takimi jak np. feudalizm, akumulacja pierwotna. Znakomity przykład takiego podejścia jest na s. 58: „Społeczeństwo tego okresu lokowało się między feudalnym społeczeństwem przedakumulacyjnym, a kapitalistycznym społeczeństwem przemysłowym, jednak przejście od feudalizmu do kapitalizmu nie było następstwem obumarcia jednej i narodzin innej formacji ustrojowej”. Kategorie feudalizmu i kapitalizmu są tu używane w tradycji marksowskiej, co przeczy delikatnym odżegnywaniom się autora od tego paradygmatu. Zwłaszcza szermowanie odniesieniami do feudalizmu budzi wątpliwości – w każdym innym niż marksowski paradygmacie należy uznać, że kategoria ta słabo nadaje się do opisu społeczeństwa polskiego tamtej epoki. Sam fakt niewolnej pracy chłopów i ich prawnej zależności od właścicieli ziemskich, podobnie jak transformacja społeczeństwa agrarnego w przemysłowe, nie wystarcza, by nazwać ustrój społeczno-gospodarczy i polityczny feudalnym. A powtórzenie za Kołodziejczykiem i Gradowskim, że konstytucja Księstwa Warszawskiego, potraktowana jako „pierwsza artykulacja idei zmian ustrojowych” – była „tworem burżuazyjnym narzuconym krajowi o strukturze feudalnej”, dodając, że wtedy „w grze […] sprzecznych sił zwycięzcą okazał się […] feudalizm” (s. 127) dziwi. Wszak jeszcze w XVIII w. rozpoczęły się reformy, których symbolem stała się może nie burżuazyjna, ale całkiem nowoczesna Konstytucja 3 Maja, wprowadzająca elementy cenzusu majątkowego oraz zmieniająca sytuację powstającej właśnie burżuazji poprzez nowe prawo o miastach. Można też przypomnieć, że niewolnictwo w USA również ostatecznie zniesiono kilkadziesiąt lat później. Podobnie zapożyczona od Artura Eisenbacha konstatacja o nieodzowności pierwotnej akumulacji burżuazji żydowskiej, nie dość że jest dyskusyjna, to także nieco przeterminowana. To prawda oczywiście, że część formującej się burżuazji z wielką korzyścią dla siebie (a mniejszą dla ogółu) współpracowała z instytucjami państwowymi, ale czemu miałoby być to pierwotną akumulacją? Czy dlatego, że jak sądzi autor „interwencjonizm państwa nie był wynikiem woluntarystycznego wyboru polityki gospodarczej, lecz koniecznością wynikającą z określonego etapu rozwoju” (s. 59)? Czy dlatego, że dzięki eksploatacji państwa powstały wielkie fortuny – takie jak Ludwika Geyera, czy opisywanego w książce Maurycego Koniara, albo samego Kronenberga, czy jest jakiś inny powód takiego osądu? Autor twierdzi, że „bez zasilania środkami pań- 268 Recenzje stwa nie byłoby możliwe – wobec słabości sektora prywatnego – rozpoczęcie inwestycji dających początek industrializacji oraz tworzenie infrastruktury umożliwiającej przewrót kapitalistyczny”. I dodaje, że „nawet, jeśli inwestycje publiczne lub publiczno-prywatne okazały się efektywnościowo chybione, to jednak pozwoliły one na nagromadzenie kapitałów prywatnych, a więc na wyjście z etapu akumulacji pierwotnej” (s. 82) i w innym miejscu: „musiało nastąpić zjawisko gromadzenia kapitału przez sektor prywatny przy współudziale, gwarancjach, a nawet kosztem środków publicznych” (s. 233). A wszystko przez specyfikę „wczesnego etapu kształtowania kapitalistycznej formacji ustrojowej”… Zatem interwencjonizm i etatyzm miał Polsce zagwarantować impuls rozwojowy i umożliwić akumulację środków prywatnych przez grabienie państwa. Patrząc na losy Królestwa, a zwłaszcza stagnację, która nastąpiła po ekspansji fiskalnej Druckiego-Lubeckiego, trudno się z taką interpretacją zgodzić, może z tym wyjątkiem, że wąska grupa obrotnych przedsiębiorców zbudowała fortuny na współpracy z państwem. Na marginesie można dodać, że w polskiej historii akurat taka strategia budowania fortuny, choć niezbyt zdrowa, jest często i aż do dziś stosowana. Trzeba podkreślić, że oczywiście rolą nowoczesnego państwa jest dostarczanie (budowanie, zarządzanie, odtwarzanie) infrastruktury – zarówno prawnej oraz instytucjonalnej, jak i materialnej, a zwłaszcza komunikacyjnej, ale raczej nie budowanie fabryk. Te zresztą powstawały w miarę potrzeb i zupełnie prywatnie, bez bezpośredniego zaangażowania państwa, w Łodzi, Warszawie, Żyrardowie, Zagłębiu... Wtedy przede wszystkim za mało było inwestycji państwa w infrastrukturę komunikacyjną (drogi, koleje, kanały), a za dużo w zbędną ówcześnie i niedomyślaną rozbudowę nieefektywnego sektora przemysłowego, który pozostając w rękach państwa, długo jeszcze stanowił dla niego obciążenie. Głównym efektem tej rozbudowy był rzeczywiście transfer majątku publicznego do rąk prywatnych, ale nie oceniałbym tego tak pozytywnie jak Żor. Prawdziwy rozwój wolnego rynku i eksplozja przedsiębiorczości nastąpiły przecież dopiero w drugiej połowie XIX w., a rola w tym państwowego kapitału i tego, co Żor nazywa pierwotną akumulacją, była niewielka. Dziwi także opinia o korupcji i jej prorozwojowej roli. „Korupcja była i pozostała nieodłączną cecha okresu akumulacji pierwotnej” – przekonuje Żor i dalej argumentuje: „Gospodarka – mimo tych negatywnych zjawisk [chodzi o korupcję – P.K.] – rozwijała się, choć zwolennicy teorii »czystych rąk« załamywali ręce. Czy była alternatywa dla takich poczynań? Z pewnością nie był nią zastój czytaj: regres gospodarki” (s. 66). Dalej autor argumentuje, że kiedy owa akumulacja już się dokonała, a pierwszy milion został zarobiony, nowo uformowane klasy społeczne – w tym wypadku burżuazja – „zaczęły [...] lansować reguły rzetelnego biznesu”. Stwierdzenia te nie dość, że jako żywo przypominają dyskusję o postkomunistycznej akumulacji w początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, to zaskakują. Przede wszystkim dlatego, że właśnie okres tu opisywany (lata 1830–1850) to czas stagnacji i eksploatacji funduszy publicznych przez grupę zaradnych przedsiębiorców. Prawda, że powstały Recenzje 269 w ten sposób fortuny, ale ani z pierwotną akumulacją, ani z dalszym rozwojem gospodarczym ziem polskich nie miało to wiele wspólnego. Ponadto, niełatwo znaleźć rzeczywiste argumenty na rzecz zalet korupcji. Jej koszty w Królestwie opisał dość starannie Andrzej Chwalba, a choć w XIX w. była na Zachodzie zdecydowanie bardziej powszechna niż dziś, już wtedy lepiej rozwijał się rynek i sprawniej działała administracja publiczna tam, gdzie było jej mniej. I po szóste, zwłaszcza jeśli przyjąć, że książka ma również po części popularny charakter, przynajmniej miejscami zastrzeżenia budzi język. Niekiedy męczy archaizowaniem, innym razem sam autor gubi się w zawiłościach swoich rozważań, jak tu np.: „Symptomatyczne były dane dotyczące dynamiki produkcji przemysłowej. W latach 1865–1871 przyrastała ona średnio 3% rocznie, w ciągu następnego pięciolecia wzrosła do około 7%, w latach 1876–1886 osiągnęła 10%” (s. 160). Często w ogóle przestaje z kolejnych stwierdzeń cokolwiek wynikać: „Oceny tamtych lat dokonuje się na ogół z punktu widzenia tego stanu świadomości zbiorowej, który znacznie później – tuż przed, a zwłaszcza po powstaniu styczniowym – zawładnął umysłami Polaków, a po odzyskaniu niepodległości stał się obowiązującym kryterium wartościowania ich postaw i zachowań, już z odmiennego punktu siedzenia i widzenia” (s. 101) albo: „Co natomiast warto zauważyć i co ma znaczenie dla charakterystyki postaw i zachowań burżuazji »między feudalizmem a kapitalizmem« – wzrost znaczenia Królestwa jako odrębnego podmiotu, działającego wprawdzie w ramach większej struktury państwowej, ale na tyle silnego, że mógłby z powodzeniem walczyć o umocnienie swojej pozycji i wymuszać korzystne rozwiązania, wymagał działania nie na zewnątrz, nie w opozycji wobec struktury politycznie dominującej, lecz prowadzenia gry ‘wewnątrz’, w której wygrywający (a o to przecież chodzi) uzyskuje więcej atutów niż partnerzy” (s. 101). Wreszcie autor popada wręcz w marksizujący język feudalizmów, pierwotnej akumulacji itp. Pewnie część winy ponoszą tu redaktorzy i edytorzy książki, co rozczarowuje tym bardziej, że wydawcą jest PWN. Raz jeszcze podkreślę – dobrze że biografia Kronenberga została wydana, zwłaszcza w tak eleganckiej szacie edytorskiej. Ale Andrzej Żor, w mojej opinii, w ogromnej mierze zmarnował okazję, by w pełni sportretować jednego z najwybitniejszych polskich bankowców i przedsiębiorców w XIX w. Zamiast wielowymiarowego portretu powstał niedopracowany i niezbyt starannie napisany, pochwalny pean o rycerzu, nieromantycznym może, ale właściwie pozbawionym wad. A z takiego portretu trudno dowiedzieć się wiele i o nim, i o jego czasach. Uważam, że niewiele albo i nic nie wniosła książka Żora do naszej wiedzy o Kronenbergu i epoce, nie proponuje też szczególnie oryginalnej interpretacji biografii bohatera. Porządkuje tylko istniejącą wiedzę o losach jednego z najbardziej przedsiębiorczych i skutecznych polskich biznesmenów, ale porządkowałaby ją znacznie skuteczniej, gdyby autor ograniczył swą skłonność do dygresji. Biografie wybitnych Polaków często są pisane albo w tonie skrajnej krytyki, albo jednowymiarowego pochlebstwa. Wielowymiarowych, wywarzonych i krytycznych analiz jest niewiele, niestety omawiana tu biografia Kronenberga też 270 Recenzje się do nich nie zalicza. Może dlatego nie zawsze potrafimy dobrze zrozumieć swoją przeszłość i roztropnie patrzeć na dzień dzisiejszy... Piotr Koryś Technology and the Making of the Netherlands. The Age of Contested Modernization, 1890–1970, red. J. Schot, A. Rip, H. Lintsen, Cambridge, Mass. 2010, Warburg Pers, MIT Press, s. 635. Recenzowana książka omawia historię dwudziestowiecznej Holandii w perspektywie wyznaczonej rozwojem techniki i technologii. Lokuje się na pograniczu kilku dyscyplin: historii techniki i technologii, historii społecznej i historii gospodarczej. Syntetyzuje wyniki wielu lat pracy dużego, liczącego blisko osiemdziesięciu uczestników zespołu badawczego. Przygotował on siedmiotomową Techniek in Nederland in de Twintitigste Euw, opublikowaną między 1998 a 2003 r. przez holenderską Fundację Historii Techniki. Książka tu omawiana to przekład na język angielski siódmego, podsumowującego tomu owej publikacji. Uzupełnieniem wywodu są liczne, dobrze dobrane i skomentowane ilustracje. Dodać należy, że cały projekt badawczy jest kontynuacją analogicznego przedsięwzięcia odnoszącego się do XIX stulecia. Z metodologicznego punktu widzenia najważniejsze wydaje się wspomniane interdyscyplinarne podejście, przejawiające się w ujmowaniu techniki i technologii w kontekście społecznym i kulturalnym, determinującym wybór kierunków rozwoju technicznego i gospodarczego. Główną kategorią analityczną jest pojęcie „modernizacji kwestionowanej” (contested modernization). Termin ten przekazuje kluczową tezę autorów, wedle których od końca XIX w. społeczeństwo holenderskie chciało modernizacji, jaką umożliwiał nasilony od połowy owego stulecia postęp technologiczny, zarazem jednak konkretny kształt owej modernizacji i pożądana droga rozwoju były przedmiotem sporów, określających następnie dokonywane wybory technologiczne. W poszczególnych rozdziałach autorzy identyfikują uczestników owych debat i społecznych aktorów dokonujących się przemian – inżynierów, menadżerów, księgowych, ekspertów od przemysłu i od gospodarstwa domowego, architektów, artystów i innych. Książka składa się z dziesięciu obszernych rozdziałów, z których pierwszy (autorzy – Johan Schot i Arie Rip) zarysowuje i zarazem podsumowuje całość przedsięwzięcia, proponuje też cezury periodyzacyjne. Tak więc lata 1890– –1914 to czas „wynalezienia projektu nowoczesności”. Już nie wspomnienie „złotego wieku” dziejów Niderlandów, ale optymizm spojrzenia w przyszłość, wzmacnianego wiarą w nieograniczone możliwości nauki i techniki, wyznacza postawy elit i społeczeństwa. Zarazem już wówczas pojawiają się obawy związane z negatywnymi skutkami industrializacji zarówno dla życia społecznego, jak i środowiska naturalnego. I wojna światowa nadaje impet interwencji państwa, która będzie odgrywać w następnych dziesięcioleciach niemałą rolę, najpierw z racji znaczenia dla Holandii projektów infrastrukturalnych (poldery!), a po II wojnie światowej także ze względu na wyzwania stawiane przez Recenzje 271 konieczność odbudowy kraju. Okres międzywojenny to „modernizacja kontrolowana”, znaczna część społeczeństwa żyje już w dobrobycie, ale pojawiają się też obawy związane z wyłanianiem się masowego społeczeństwa. Czasy po II wojnie światowej aż po lata siedemdziesiąte to „najlepsze lata modernizacji”, charakteryzujące się postępem technicznym, wiarą w ekspertów i planowanie, szybkim rozwojem gospodarczym i ostatecznym ukształtowaniem się społeczeństwa wysokiej masowej konsumpcji. Ale już lata sześćdziesiąte zaczną zapowiadać schyłek tego modelu i narastanie krytyki różnych jego aspektów. Kolejne rozdziały mają charakter problemowy i za każdym razem obejmują cały omawiany okres. Erik van der Vleuten (rozdział drugi) omawia infrastrukturę, mającą szczególny charakter w niewielkim, bardzo gęsto zaludnionym kraju, gdzie trzeba się liczyć z wszechobecnością wody. Rozwijanie infrastruktury w ogromnym stopniu było dziełem władz, stawiających sobie za cel nie tylko zintegrowanie kraju, ale i stworzenie „niderlandzkiej przestrzeni narodowej”. Kopano kanały, tworzono poldery, budowano koleje, drogi, mosty, porty i lotniska. Nawet naturę zmieniano w infrastrukturę poprzez integrację parków narodowych w jeden wielki system. Projekty te nie były jednak jednoznacznie przyjmowane, zarówno poszczególne partie, jak i różne szczeble administracji publicznej spierały się o konkretne rozwiązania. Od lat siedemdziesiątych XX w. coraz większe też było zaangażowanie w te debaty obywateli. Ograniczona przestrzeń, konieczność współwystępowania rozmaitych funkcji, jak i równoległego realizowania różnych przedsięwzięć infrastrukturalnych w tym samym miejscu skłaniała do innowacji „specyficznych dla miejsca”. Omawia je w rozdziale trzecim Adrienne van den Bogard na przykładzie kuchni, biur, lotnisk i miast. Zwraca uwagę na rysującą się od lat dwudziestych ogromną rolę bardzo szczegółowego planowania, wiążącego się z narzucaniem odgórnych rozwiązań, od czego poczęto odchodzić dopiero w latach siedemdziesiątych. Rozdział czwarty (Rienk Vermij) poświęcony jest efektom skali. Wedle autora, niderlandzki biznes często wybierał inne niż dążenie do uzyskania efektów skali rozwiązania, szukając alternatyw w kooperacji. Najbardziej charakterystyczne było to do II wojny światowej w rolnictwie, gdzie niewielkie gospodarstwa organizowały zaopatrzenie i zbyt poprzez organizacje spółdzielcze. Ale i w odniesieniu do przemysłu w okresie międzywojennym debatowano, czy nacisk na skalę nie stoi w sprzeczności z elastycznością, akcentowano natomiast raczej racjonalizację i sprawne zarządzanie. Po II wojnie światowej, m.in. ze względu na konkurencję z USA, dążenie do uzyskiwania korzyści skali traktowano jako najlepszą drogę rozwoju. Było tak aż po lata siedemdziesiąte, po szok naftowy i kolejny zwrot, polegający tym razem na poszukiwaniu korzyści poprzez standaryzację, certyfikację i kooperację sieciową. W ramach rozdziału piątego Peter Baggen, Jasper Faber i Ernst Homburg zajmują się kształtowaniem się społeczeństwa wiedzy – rozwojem wykształcenia technicznego, powstawaniem ośrodków badawczych i formułowaniem przez państwo polityki technologicznej. Zwracają uwagę na spory dotyczące tego, czy w kształceniu przeważać winno podejście nastawione na praktykę, czy też na podstawy teoretyczne i przygotowanie w zakresie matematyki. Stop- 272 Recenzje niowo przewagę uzyskiwało drugie z tych podejść, nie tylko w odniesieniu do kształcenia, ale i działania ośrodków badawczych. To ostatnie stało się elementem strategii większych przedsiębiorstw już od lat dwudziestych. Także i rząd niderlandzki angażował się we wspieranie działalności badawczej. Nabrało to przyspieszenia po II wojnie światowej i przejawiało się w intensywnym finansowaniu badań podstawowych. Dążenie do rozwijania wiedzy odnosiło się również do holenderskich kolonii, czym w rozdziale szóstym zajmuje się Harro Maat. Prowadzone były w koloniach w szczególności badania w zakresie botaniki i chemii, a silne od początku XX w. przeświadczenie o „misji cywilizacyjnej” sprzyjało rozpowszechnianiu wiedzy wśród ludności miejscowej i angażowaniu jej przedstawicieli w procesy modernizacyjne. W procesach modernizacyjnych wielką rolę, zdaniem autorów, odegrali rozmaici eksperci, przeświadczeni, że posiadana wiedza daje im mandat do tego, by reszcie społeczeństwa, a także władzom publicznym, przedstawiać właściwe rozwiązania nie tylko w odniesieniu do spraw czysto technicznych, ale i w kwestii, jak w ogóle społeczeństwo powinno być urządzone. Znaczna rola państwowej interwencji w gospodarce sprzyjała ekspertom, działającym poprzez organizacje profesjonalne i starającym się uzyskać wpływ na władze publiczne. Szczególną rolę odegrali tu inżynierowie, którym rozdział siódmy poświęcają Dick van Lente i Johan Schot. Ideałem tych środowisk od lat dziewięćdziesiątych XIX w. była swoista technokracja, pojmowana jako autonomia środowisk eksperckich w realizacji polityki państwa. Tworzenie i zagospodarowywanie polderów było polem szczególnie intensywnej aktywności różnych grup ekspertów – hydrologów, specjalistów od rolnictwa, architektów i innych – tworzących rozmaite, często sprzeczne wizje najwłaściwszego ich zdaniem sposobu urządzenia życia na wydartych morzu obszarach. Innym takim polem było po II wojnie światowej budownictwo mieszkaniowe, w które intensywnie zaangażowało się państwo w latach powojennej rekonstrukcji. Aż po lata sześćdziesiąte społeczeństwo niderlandzkie zdawało się godzić z ową szczególną, a niezbyt zgodną z ideą demokracji rolą ekspertów. Potem nastawienie owo zaczęło się zmieniać, po części wskutek pojawienia się nowej, po II wojnie urodzonej i lepiej wykształconej generacji, oczekującej bardziej partycypacyjnego charakteru podejmowania istotnych dla życia społecznego decyzji. Rozdział ósmy (Jan Pieter Smits) zajmuje się relacjami między wzrostem gospodarczym, industrializacją i konsumpcją. Autor zwraca uwagę, że Wielki Kryzys nie oznaczał załamania tendencji rozwojowych, a wytwórczość modernizowano w tym czasie m.in. poprzez wprowadzanie na szeroką skalę – także w rolnictwie – silników elektrycznych. Racjonalizowano produkcję, ale rozwijały się gałęzie pracochłonne, w tym przemysł tekstylny. Po II wojnie światowej, także dzięki odkryciu złóż gazu, państwo prowadziło politykę taniej energii, co sprzyjało gałęziom energochłonnym (chemia). Kryzys naftowy lat siedemdziesiątych, spadek konkurencyjności gałęzi pracochłonnych, wspomniane już wyczerpywanie się korzyści skali przyczyniać się zaczęły do narastania problemów w ramach ukształtowanego wcześniej, zwłaszcza w dekadach powojennych, wzorca rozwojowego. Recenzje 273 Johan Schot i Dick van Lente zajmują się w rozdziale dziewiątym technologią, industrializacją i procesem modernizacji w szerszej perspektywie, omawiając całościowo rozwój przemysłu, modernizację gospodarki rolno-żywnościowej i wyłanianie się społeczeństwa masowej konsumpcji. Nacisk kładą na rozmaitość dróg modernizacji. W rolnictwie np. aż po lata pięćdziesiąte starano się zwiększać efektywność drobnych farm drogą wspomagania przez spółdzielczość i badania finansowane przez państwo. Później nacisk kładziono coraz bardziej na mechanizację, specjalizację i zwiększanie skali działania przedsiębiorstw, badania zaś nastawione były na to, by jak najtaniej produkować na masowy rynek. Podobnie w przemyśle, skala i masowość produkcji przestały być kwestionowane dopiero po II wojnie światowej. Konsumpcja masowa rozpoczęła się w Niderlandach już w okresie międzywojennym, rywalizowały ze sobą poglądy, czy powinna być ona realizowana przede wszystkim w ramach gospodarstwa domowego, czy też w formach bardziej kolektywnych. Górę wzięło pierwsze z tych stanowisk, popieranie życia rodzinnego uznawano bowiem za najlepszy sposób łagodzenia negatywnych skutków masowej konsumpcji. Ostatni, dziesiąty rozdział, pióra Irene Cieraad, poświęcony jest analizie krytyki skutków masowej konsumpcji i masowej rozrywki (filmu, radia, telewizji). Niepokoje związane z funkcjonowaniem powołanego do życia przez industrializację społeczeństwa masowego przekształciły się w krytykę komercjalizacji kultury i obawy związane z zagrożeniem środowiska. Owa krytyka skutki negatywne w jakiejś mierze równoważyła i przyczyniała się do utrwalenia w społeczeństwie niderlandzkim stosunku do konsumpcji, który autorzy określają mianem „kontrolowanego hedonizmu”. Dwudziestowieczna Holandia ma swe cechy szczególne: dziedzictwo wspaniałej przeszłości gospodarczej i kolonialnego imperium, uzależnienie od wody, gęstość zaludnienia i stopień urbanizacji, ogromną jak na wysoko rozwinięty kraj rolę rolnictwa, dualizm przemysłu polegający na współistnieniu już w okresie międzywojennym sześciu wielkich firm o ponadnarodowym zasięgu i licznych drobnych przedsiębiorstw. Zarazem, jej trajektoria rozwoju od handlu i rolnictwa poprzez uprzemysłowienie do stadium postprzemysłowego, czemu towarzyszyło wyłanianie się społeczeństwa wysokiej masowej konsumpcji, przypomina trajektorie innych wysoko rozwiniętych krajów. Omawiana książka klarownie syntetyzuje ogromną ilość systematycznie prowadzonych badań nad związkami techniki i technologii w procesie wzrostu gospodarczego i przemian społecznych, dostarczając zarówno wiedzy o konkretnym przypadku, jak i materiału do porównań. Wieloaspektowość ujęcia, niemożliwego do zrealizowania przez pojedynczego badacza, dzięki zachowaniu w poszczególnych rozdziałach spójności pojęciowej i periodyzacyjnej świadczy o sukcesie zespołowego przedsięwzięcia. Historykom polityki, życia społecznego i kultury pokazuje ogromne w XX w. znaczenie techniki. Ekonomistom i historykom gospodarki pozwala „rozpakować” pojęcie postępu technicznego oraz dostrzec jego społeczne i kulturowe uwarunkowania. Jacek Kochanowicz 274 Recenzje Philipp Ther, Ciemna strona państw narodowych. Czystki etniczne w nowoczesnej Europie, tłum. T. Gabiś, Poznań 2012, Wydawnictwo Poznańskie, s. 488 (tytuł oryg.: Die dunkle Seite der Nationalstaaten. „Etnische Säuberungen” im modern Europa, Göttingen 2011, Vandenhoeck & Ruprecht GmbH & Co. KG); Timothy Snyder, Skrwawione ziemie. Europa między Hitlerem a Stalinem, tłum. B. Pietrzyk, Warszawa 2011, Świat Książki, s. 544 (tytuł oryg.: Bloodlands. Europe between Hitler and Stalin, New York 2010, Basic Books); Marcin Zaremba, Wielka trwoga. Polska 1944– –1947. Ludowa reakcja na kryzys, Kraków 2012, Znak, ISP PAN, s. 694. Ukazały się ostatnio trzy książki, które przyczyniają się do zmian kanonów interpretacji europejskiej historii XX w. Każda z nich doczekała się wielu recenzji szczegółowych. Celem tego omówienia, poza krótkim streszczeniem głównych tez tych pozycji, jest skomentowanie ich miejsca w historiografii i pamięci zbiorowej o Europie Wschodniej. Mowa o Ciemnej stronie państw narodowych Philippa Thera, Skrwawionych ziemiach Timothy’go D. Snydera oraz Wielkiej trwodze Marcina Zaremby. Najszersze ramy chronologiczne, geograficzne i teoretyczne ma książka Thera, która opowiada o przyczynach ludnościowych „czystek” w dwudziestowiecznej Europie, czyli masowych ucieczek, wypędzeń i wysiedleń ze względów narodowościowych lub etnicznych. Zasadnicza teza autora dotyczy roli nowoczesnego państwa narodowego jako ich inicjatora. Ther robi empiryczny użytek ze słynnej metafory „państwa jako ogrodnika” Zygmunta Baumana – idzie jednak dalej, twierdząc, że czystki nie tylko odpowiadały interesom poszczególnych państw europejskich, ale państwa te miały też znaczący wpływ na kształtowanie norm międzynarodowych, które zalegitymizowały przesiedlenia i wytwarzanie homogenicznych społeczeństw narodowych w XX w. Międzynarodowe traktaty nie usuwały problemu, chroniąc ludność przed prześladowaniami etnicznymi, lecz wręcz doprowadziły do ich eskalacji. Ther uważa bowiem, że przesiedlenia ludności rzadko skutkują stabilizacją polityczną. Rozciąga swoją opowieść na cały wiek XX, proponując następującą periodyzację: okres 1912–1925 – od pierwszej wojny bałkańskiej do traktatów z Neuilly i Lozanny, kiedy przesiedlenia stały się akceptowanym ma płaszczyźnie międzynarodowej środkiem politycznym; lata 1938–1944 – rozpoczynające się układem monachijskim – dla których podstawowym wyróżnikiem jest nazistowska dominacja w Europie i odpowiadająca jej władza sowiecka; czas tużpowojenny (1944–1950), kiedy czystki etniczne, zdaniem Thera, były efektem stworzonego przez aliantów ładu powojennego. (Ther wzmacnia argumentację, dodając do europejskich przykładów kazusy wysiedleń Palestyńczyków z powstającego państwa żydowskiego oraz historię czystek etnicznych w Indiach i Pakistanie po podziale Indii Brytyjskich na dwa państwa). Książkę zamykają lata 1991–1999 – od upadku Jugosławii do konfliktów w Kosowie i na Kaukazie. Ther odróżnia czystki etniczne od ludobójstwa – tą odsłoną historii „czarnego kontynentu”1 zajął się Timothy Snyder. Punktem wyjścia jego książki jest 1 M. Mazower, Dark Continent. Europe’s Twentieth Century, London 1997. Recenzje 275 konstatacja, że większość zbrodni narodowego socjalizmu i stalinizmu miała miejsce w Europie Wschodniej, a dokładniej na terytorium Polski, Ukrainy, Białorusi, zachodniej Rosji i krajów bałtyckich: „Skrwawione ziemie – pisze Snyder – nie stanowiły realnego ani wyimaginowanego terytorium politycznego – był to po prostu obszar, gdzie najbardziej zbrodnicze reżimy Europy dokonały swoich najbardziej morderczych czynów” (s. 19). Snyder zajął się dynamiką uśmiercenia 14 mln cywilów i jeńców wojennych – unicestwionych na tych obszarach w latach 1933–1945 – i zwrócił uwagę na kumulujące się w czasie polityczne przyczyny masowych mordów, w których największą – jego zdaniem – rolę odegrały odgórna modernizacja Związku Radzieckiego podczas kolonizacji wewnętrznej (w tym kolektywizacji rolnictwa) oraz demodernizacyjna polityka III Rzeszy wobec pobitych ziem Związku Radzieckiego i Polski. Wiązały się one z masowymi sposobami zabijania: Snyder pokazuje, że połowa ofiar Stalina i Hitlera zmarła, bo zamorzono ją głodem – ponad 3 mln Ukraińców w latach Hołodomoru 1932–1933 oraz ponad 4 mln Rosjan, Białorusinów i Ukraińców zagłodzonych przez Niemców w latach 1941–1944, druga połowa zmarła rozstrzelana lub zagazowana: 5,4 mln zagazowanych lub rozstrzelanych Żydów, 300 tys. obywateli sowieckich (głównie Polaków i Ukraińców) zastrzelonych na zachodnich ziemiach ZSRR podczas wielkiego terroru (1937–1938), 200 tys. Polaków, przeważnie inteligencji, rozstrzelanych przez Niemców i Sowietów w latach 1939–1941, około 700 tys. białoruskich i polskich cywilów rozstrzelanych przez Niemców w akcjach odwetowych. Siła książki polega nie tyle na odkrywaniu nowych faktów, ile na ich umiejętnym zestawianiu, polemicznym wobec esencjonalizujących przedstawień II wojny światowej, jak w konstatacji, że pod koniec 1941 r. na terenach okupowanej Polski największą grupą ofiar masowego ludobójstwa nie byli (jeszcze) Żydzi ani Polacy, ale sowieccy jeńcy wojenni zagłodzeni na śmierć przez nazistów. Wielka trwoga Marcina Zaremby, inaczej niż omawiane wyżej pozycje, dotyczy wyłącznie historii Polski w jej powojennych granicach. Stanowi ona przejmujące studium psychospołecznych konsekwencji procesów opisanych przez Thera i Snydera, zachodzących w samym sercu skrwawionych ziem. Jest to pierwszy panoramiczny obraz społeczeństwa polskiego okresu tużpowojennego, który do tej pory badano albo z perspektywy historii politycznej, albo w szeregu wycinkowych studiów przypadków. Jest to także chyba pierwsza książka historyka polskiego czasów najnowszych tak śmiało sięgająca do kategorii zbiorowych emocji. Zaremba przenosi kategorie psychologiczne – lęku, traumy, paniki – na poziom społeczny, pokazując zarazem źródła powojennego strachu, jak i sposoby reagowania na niego. Ludzie bali się upiorów z przeszłości, niepewności jutra i rodzącego się systemu terroru nowej władzy, ale także bezpośredniej fizycznej przemocy: kradzieży, gwałtu, śmierci – zagrażających im ze strony czerwonoarmistów, bezrobotnych ludzi zbędnych, zdemobilizowanych żołnierzy i partyzantów, przeciwników politycznych, przedstawicieli innej grupy etnicznej czy zwykłych przestępców. Społeczne reakcje na strach były zróżnicowane – bywały to manifestacyjna lojalność wobec nowych władz i zbiorowe modły, organizowanie samoobrony lokalnej i gorączkowe wykupy- 276 Recenzje wanie towarów, plotki, samosądy i akcje odwetowe – często eskalujące zbiorową psychozę. Książka Zaremby jest zarazem studium demoralizacji społecznej wywołanej wojną, kontynuującym kierunek wskazany dawno temu przez Kazimierza Wykę w słynnym eseju Gospodarka wyłączona2. Zarysowuje fenomeny społeczne takie jak szaber, spekulacja, bandytyzm – pokazuje je jednak w szerszym kontekście powojennej destabilizacji i tworzenia się nowego systemu politycznego, który – wbrew nadziejom Wyki – raczej wzmacniał niż osłabiał tendencje demoralizacyjne. Zaremba bez ogródek opisuje zachowania antysemickie, ale równocześnie zajmuje się porachunkami pomiędzy różnymi grupami ludności (Polakami, Niemcami, Białorusinami, Ukraińcami). W tym sensie książka stanowi daleko idące uzupełnienie i kontekstualizację słynnego Strachu Jana T. Grossa3. Omawiane prace są „dziećmi swoich czasów”, choć książki Thera i Snydera z nieco innych powodów niż Wielka trwoga Zaremby. Dwie pierwsze pozycje wydają się symptomatyczne dla klimatu intelektualnego panującego w międzynarodowych środowiskach akademickich po rozpoczęciu transformacji w Europie Wschodniej i przyłączeniu nowych państw członkowskich do Unii Europejskiej – stymulującego przepisywanie historii Europy w taki sposób, aby nowa o niej opowieść ujęła doświadczenie wschodniej części kontynentu. Pewną karierę zrobił termin „zbiorowej pamięci europejskiej”, której „przepracowanie” miałoby polegać na takim zagospodarowaniu historycznej wyobraźni Europejczyków, by zmieścić w nim zarówno wrażliwość zachodniego świata na los ludności cywilnej (z paradygmatycznym przedstawieniem Holokaustu), jak i doświadczenia innych grup etnicznych w Europie Wschodniej, o których pamięć jest dominująca w regionie4. Tego typu projekty – w gruncie rzeczy polityczne – nie są jednak możliwe bez poszerzania elementarnej wiedzy o przeszłości. Traktowane serio, muszą się opierać na rzetelnych badaniach naukowych. Najważniejszą zaletą warsztatu Thera i Snydera pod tym względem jest nie tyle odkrywanie nowych źródeł historycznych, ile znajomość wielu narodowych historiografii i umiejętność zestawiania prowadzonych w ich ramach badań, co pozwoliło obu tym autorom zaproponować nowe interpretacje przeszłych wydarzeń. Tymczasem książka Zaremby, w dużej mierze powstała dzięki olbrzymiej kwerendzie źródłowej, pisana była w Polsce, przez którą w czasie jej tworzenia przetoczyły się debaty publiczne odczarowujące okres wojenny i powojenny. Znaczone były nie tylko sporami wywołanymi przez książki Jana T. Grossa, ale także dyskusjami na temat stosunków polsko-niemieckich czy polsko-ukraińskich. Obraz przeszłości – również ten kształtowany przez historyków – zależy od świadomej lub K. Wyka, Gospodarka wyłączona, w: Życie na niby. Pamiętnik po klęsce, Kraków 1984, s. 138–175. 3 J.T. Gross, Strach. Antysemityzm w Polsce tuż po wojnie. Historia moralnej zapaści, Kraków 2008. 4 C. Leggewie, A.-K. Lang (współpr.), Der Kampf um die europäische Erinnerung. Ein Schlachtfeld wird besichtigt, Monachium 2011. 2 Recenzje 277 nieświadomej struktury przekonań i wartości. Wszystkie omawiane książki pisane są z podobnym humanistycznym przesłaniem moralnym, demitologizującym opisy wojny w narodowych historiografiach; są zarazem symptomem wrażliwości moralnej w pewien sposób negocjowanej – ukształtowanej przez „zachodni” dyskurs praw człowieka, jednocześnie czyniącej miejsce dla wschodnioeuropejskich historii. Symptomatyczna dla fenomenu tych książek jest także ich recepcja, daleko wychodząca poza dyskusje ściśle akademickie, choć spotkały się one z nierównym zainteresowaniem – to Timothy D. Snyder jest swoistym rekordzistą w przykuwaniu międzynarodowej uwagi (książka Thera, napisana oryginalnie po niemiecku, nie ma jeszcze wydania angielskiego, a Zaremby została dopiero w tym roku wydana w języku polskim): Skrwawione ziemie zostały przetłumaczone na 23 języki, a ich omówienia ukazały się w dziennikach i czasopismach popularnych wielu krajów5. Lawinowo rośnie liczba recenzji naukowych, a także dyskusji, warsztatów i konferencji rozpoczynających się od nawiązań do tej książki. Krytycy zarzucają Snyderowi przede wszystkim arbitralność w wyznaczeniu ram chronologicznych pracy, granic skrwawionych ziem oraz liczby 14 mln ofiar, umniejszanie znaczenia Holokaustu poprzez omawianie go łącznie z innymi przykładami ludobójstwa, nieuwzględnienie sprawczości lokalnych społeczności w masowym zabijaniu (w tym propolskość całego wywodu), budowanie wiarygodności opisu poprzez swobodę narracyjną, a nie przekonującą argumentację. Opinie entuzjastów są właściwie odwrócone – książkę docenia się za metodologiczny pomysł na śledzenie geografii i dynamiki masowego mordu, wprowadzenie „nowych” grup ofiar do szerokiego dyskursu historycznego, co możliwe było dzięki wartkiej narracji, sprawnemu łączeniu statystyk i fragmentów osobistych relacji oraz za sympatię i uważność dla interpretacji funkcjonujących w narodowych historiografiach krajów wchodzących w skład skrwawionych ziem6. Zarzuty wobec książki Thera dotyczą zbyt jednostronnego opisu, koncentracji na obwinianiu aktorów politycznych za czystki etniczne, co czyni niewidocznym emocje i zachowania ludności lokalnej, podczas gdy docenia się jego umiejętność syntezy7. W przypadku obu Por. informacje na odsłonie internetowej: http://www.yale.edu/history/faculty/ snyder.html (3 XI 2012). 6 Np. Bloodlands – eine Debatte über die Massenmorde der stalinistischen Sowjetunion und NS-Deutschlands (wypowiedzi Manfreda Hildermeiera, Dariusza Stoli, Dietricha Beyraua, Sybille Steinbacher, Dana Michmana, Johannesa Hürtera), „Journal of Modern History” 10, 2012, nr 3 i nr 4, s. 289–314, s. 433-451; Review forum: Timothy Snyder, Bloodlans. Europe between Hitler and Stalin (wypowedzi Johna Connelly’ego, Marka Rosemana, Andryiy Portnova, Michaela Davida-Foxa, Timothy’ego Snydera), „Journal of Genocide Research” 13, 2011, nr 3, s. 313–352, rec. Omera Bartova w „Slavic Review” 70, 2011, nr 2, s. 424–428. Zob. także blok recenzji w języku polskim w nowym czasopiśmie internetowym „Studia Litteraria et Historica” 2012, nr 1. 7 Zob. np. N. Naimark, rec.: Ph. Ther, Die dunkle Seite der Nationalstaaten. »Ethnische Säuberungen« im modernen Europa, Göttingen 2011, „H-Soz-u-Kult”, 28 IX 2012, http://hsozkult.geschichte.hu-berlin.de/rezensionen/2012-3-196 (3 XI 2012). 5 278 Recenzje książek recenzenci podkreślają, że analityczne dystynkcje pomiędzy wysiedleniem a ludobójstwem przydają się do budowania logiki wywodu, ale zbytnio upraszczają historyczne realia. W recepcji książki Zaremby – jej plon do tej pory dostępny jest głównie w polskiej prasie ze względu na stosunkowo niedawny czas wydania Wielkiej trwogi – podkreśla się z jednej strony znakomity warsztat i dokonanie ważnego kroku w kierunku demitologizacji najnowszej historii Polski, z drugiej – zbyt małą uwagę przywiązywaną do specyfiki zachowań antysemickich, ale także zbyt czarny obraz powojennych lat, namalowany na podstawie źródeł, które pasowały do tez autora i zbyt niejednoznaczne posługiwanie się kategoriami psychologicznymi, pod które podciągnąć można wszystkie powojenne okropności8. Krytyczna czy pochlebna opinia wobec wszystkich tych pozycji w pewnym stopniu zależy także od tożsamości naukowej i politycznej recenzentów – np. książka Snydera spotkała się z dużą krytyką wśród badaczy Holokaustu, z cieplejszym przyjęciem wśród historyków zajmujących się Polską czy Ukrainą. Miejsce i kontekstualizacja zachowań antysemickich jest także powodem zarówno krytyki, jak i pochwał Wielkiej trwogi. Sukces tych książek, daleko wykraczający poza pole nauki, pokazuje, jak bardzo tego rodzaju przedsięwzięcia badawcze funkcjonują na przecięciu pamięci zbiorowej i historiografii. Nie jest to w żadnym wypadku zarzut w stosunku do tych pozycji, raczej próba osadzenia ich fenomenu w kontekście czasów, w których powstały. Niemiecka badaczka pamięci kulturowej, Aleida Assmann, podkreślała w jednym ze swoich tekstów, iż „do niedawna istniało szeroko podzielane przekonanie, że podczas gdy ludzie zmieniają się w czasie, przeszłość pozostaje niezmienna. [...] W ciągu ostatnich dwudziestu lat obserwujemy, jak ta zdroworozsądkowa prawda jest kwestionowana... Przeszłość nie wydaje się już wykuta w granicie, ale pisana na wodzie; nowe jej konstrukcje pojawiają się periodycznie i zmieniają bieg polityki i historii”9. Zapewne żaden z przywołanych tu autorów nie podpisałby się łatwo pod tym cytatem – wszyscy są zwolennikami historii wyjaśniającej – woleliby raczej powiedzieć, że zmienili interpretację niż samą przeszłość. Myśl Assmann w świetle jej dalszych wywodów na temat związków historiografii i pamięci zbiorowej można jednak przeczytać jako docenienie wartości tej pierwszej – dzięki warsztatowi badawczemu wykorzystującemu świadectwa (evidence) historiografia ma swój potencjał krytyczny i intelektualną siłę kształtowania pewnych trwałych (choć nie wiecznych) trendów interpretacyjnych wykraczających poza świat zawoZob. J. Jedlicki, Strachy polskie, „Polityka”, 8 IX 2012; P. Skwieciński, Krwawa jatka i tramwaj, „Rzeczpospolita”, 7 VII 2012; W. Czuchnowski, Polska jak lej po bombie (rozmowa z Marcinem Zarembą), „Gazeta Wyborcza” Magazyn Świąteczny, 18 V 2012; „Kultura Liberalna” – wypowiedzi Mateusza Fałkowskiego, Joanny Tokarskiej-Bakir, Macina Kuli, Łukasza Krzyżanowskiego, Piotra Pazińskiego, Marcina Zaremby, http://kulturaliberalna.pl/2012/09/18/zaremba-tokarska-bakir-krzyzanowski-ciszapo-wielkiej-trwodze (3 XI 2012). 9 A. Assmann, Transformation between History and Memory, „Social Research” 75, 2008, nr 1, s. 57. 8 Recenzje 279 dowych historyków. To z pewnością największa zaleta omawianych książek. Obok innych pozycji, jak Powojnie Judta10, stymulują one do transnarodowego spojrzenia na Europę (Ther i Snyder), jak i do rekonstruowania postaw lokalnych społeczności (Zaremba). Znajdą się one w wielu podstawowych spisach lektur na studiach, ustalając sposoby wrażliwości i kształtowania narracji historycznej. Narodowe historie heroiczno-tragiczne zostały zastąpione historiami procesów, których wynikiem jest hekatomba ludności. Historycy mogą się spierać o przyczynowość tych procesów, nie ulega jednak wątpliwości, że ich dyskusje nie pozostaną już dłużej zamknięte w dyskursie dotyczącym tylko jednej grupy narodowej. Joanna Wawrzyniak Dagmara Jajeśniak-Quest, Stahlgiganten in der sozialistischen Transformation. Nowa Huta in Krakau, EKO in Eisenhüttenstadt und Kunčice in Ostrava, Wiesbaden 2010, Studien zur Sozial- und Wirtschaftsgeschichte Ostmitteleuropas, 20, Harrasowitz Verlag, s. 349. Położone w stosunkowo niewielkiej od siebie odległości trzy obiekty przemysłu stalowego, niegdyś sztandarowe przedsięwzięcie socjalistycznej industrializacji w trzech krajach: Polsce, NRD i Czechosłowacji, stanowią dziś, o ironio, własność tego samego koncernu Arcelor-Mittal. W stosunku do tego kapitalistycznego olbrzyma, którego roczny zysk przekracza 100 mld dolarów, tytułowe „giganty stalowe” wyglądają raczej jak liliputy. Zresztą ich produkcja w porównaniu z latami socjalistycznej świetności mocno się skurczyła. Prezentowana książka omawia powstanie i funkcjonowanie „gigantów stalowych” oraz ich rolę w gospodarce trzech krajów w epoce komunizmu. Pochodząca z Krakowa autorka studiowała i doktoryzowała się u prof. Helgi Schultz na Uniwersytecie Viadrina we Frankfurcie nad Odrą. Jest nadal związana z tym uniwersytetem oraz z uniwersytetem w Erfurcie, zajmuje się głównie problematyką polską i polsko-niemiecką w ramach szerszej problematyki Europy Środkowo-Wschodniej. Autorka nie pisze po prostu historii trzech kombinatów metalurgicznych, ogólny zakres jej tematu określony został w samym tytule. Chodzi więc o ich rolę w socjalistycznej/komunistycznej transformacji społeczno-gospodarczej trzech krajów. Tytuły głównych części pracy wskazują na wybór, jakiego dokonała autorka. Są to więc główne założenia ówczesnej transformacji, przy uwzględnieniu specyficznych warunków krajowych i lokalnych, dalej kwestia siły roboczej, mobilizacja społeczna organizowana przez partię wokół sztandarowych projektów przemysłowych i na ich terenie, konflikty wewnętrzne, koszty inwestycji, relacje kombinatów ze światem zewnętrznym, w tym źródła techT. Judt, Powojnie. Historia Europy od roku 1945, tłum. R. Bartołd, Poznań 2008 (tyt. oryg.: Postwar. A History of Europe Since 1945, Penguin Press 2005). 10 280 Recenzje nologii, a także rola kombinatów w gospodarce całego obozu socjalistycznego. Bardzo ważnym założeniem tej pracy jest ustawiczne porównywanie wszelkich problemów i wskaźników trzech kombinatów, często w formie tabelarycznej. Praca ta dotyczy czasów całkiem niedawnych, jednak i w tym wypadku pojawiły się trudności z dostępem do materiałów źródłowych. Charakterystyczne, że najłatwiej było dotrzeć do źródeł niemieckich, trudniej do polskich, a najtrudniej do czeskich (s. 9–11). Skądinąd autorka wyznaje (s. 15), co zresztą widać na pierwszy rzut oka, że trzonem jej pracy jest zestawienie Nowej Huty z EKO (Eisenhüttenkombinat Ost), czeskie Kunčice pełnią natomiast rolę pomocniczą. Autorka wykorzystuje stosunkowo niewiele czeskiej literatury, a i to zwłaszcza w języku angielskim czy niemieckim. Zresztą relatywna rola kombinatu czeskiego była jednak mniejsza niż pozostałych dwóch. Wstęp do pracy zawiera tradycyjne w tym miejscu rozważania terminologiczne, w tym związane z pojęciem „transformacja”, które używane jest obecnie na ogół w odniesieniu do odwrotnego procesu – przejścia od gospodarki komunistycznej do kapitalistycznej/wolnorynkowej, ale w omawianej książce odgrywa kluczową rolę w połączeniu z przymiotnikiem „socjalistyczna”. Drugim tradycyjnym elementem wstępu są rozważania dotyczące źródeł, których ilość jest rzeczywiście olbrzymia, a wachlarz rodzajów bardzo szeroki. Do wykorzystania są archiwalia wewnętrzne zakładów (które zresztą w okresie współczesnym kilkakrotnie zmieniły formę własności, formę prawną, organizację, nazwę, a nawet charakter techniczny), ale do dyspozycji mniej lub bardziej swobodnej są także dokumenty państwowe i partyjne, nieprzebrane zasoby prasy i wydawnictw, a nawet literatura piękna, teksty muzyczne, wokalne i instrumentalne, filmy fabularne (np. Człowiek z marmuru Andrzeja Wajdy) i inne materiały filmowe itd., itp. W tym stanie rzeczy nie dziwi, że – jak stwierdza autorka – obecny tekst jest skróconą, ale i przerobioną wersją pracy doktorskiej. Jak wspomniano, pierwsza część książki zawiera omówienie założeń industrializacji typu sowieckiego. Pomijam tu znane powszechnie informacje, które autorka referuje, zwrócę jednak uwagę, że w całej pracy i w całej materii industrializacji i genezy „stalowych gigantów” stwierdzamy z jednej strony tożsamość założeń, z drugiej zaś odmienność sytuacji i wyników działań. Zatem już na początku rozważań o sowieckim modelu industrializacji okazuje się, że te same cele industrializacyjne były czymś innym w industrialnych krajach takich jak wschodnie Niemcy/NRD i Czechy, a czymś innym w Polsce z jej przewagą prymitywnego rolnictwa i niedorozwojem – jak powszechnie uważano już przed wojną – sektora przemysłowego (s. 43). W Polsce industrializacja „socjalistyczna” stanowiła w ten czy w inny sposób realizację industrializacji w ogóle, zapoczątkowanej jeszcze w XIX w. Projekty industrializacyjne miały mocno zaznaczoną stronę społeczną w duchu transformacji socjalistycznej. Modelowym rozwiązaniem lokalizacyjnym było więc posadowienie kombinatu na dziewiczym gruncie. Ale tu już uwidoczniły się różnice: Nowa Huta i EKO powstają po prostu w polu, natomiast Kunčice w ośrodku przemysłowym, na miejscu uprzednio istniejącego Recenzje 281 zakładu. Można było pewno z mniejszym kosztem umieścić nowy kombinat polski na Śląsku, ale ze względów społeczno-politycznych wyznaczono mu miejsce tuż obok Krakowa. Polski kombinat projektowano w wielkiej mierze w ZSRR (s. 45), toteż i wpływ technologii używanej w ZSRR był tu największy, gdyż Czechosłowacja, a częściowo i NRD posiadały własną technologię i większe doświadczenie w tej dziedzinie. Autorka przedstawia budowę kombinatów na szerszym tle strategii bloku sowieckiego w Europie Środkowo-Wschodniej, także w innych krajach socjalistycznych, jak Węgry. Rumunia, Bułgaria, Jugosławia i Albania (s. 46–71). Przede wszystkim trzeba zauważyć zmiany i deformacje w pierwotnych planach, zachodzące pod wpływem zaostrzenia się sytuacji międzynarodowej i wybuchu wojny koreańskiej. Z tą chwilą na plan pierwszy wysunęły się potrzeby wojskowe, z uszczerbkiem dla całokształtu gospodarki. Po zakończeniu wojny koreańskiej zagrożenie wojenne też oddziaływało na inwestycje, tym bardziej że wprowadzone przez USA i ich sojuszników embargo na technologię i produkty choćby potencjalnie strategiczne zmuszało do przyjęcia założeń autarkicznych przez gospodarki krajów socjalistycznych. W późniejszym czasie powstawały też nowe przedsiębiorstwa metalurgiczne (np. w Polsce Huta Częstochowa [Bieruta] – tu rozbudowano istniejący zakład, czy Huta Katowice), ale większość inwestycji w tej dziedzinie pojawiła się lub była później lokalizowana w kombinatach, które wystartowały w latach pięćdziesiątych. W pierwszym dziesięcioleciu wytężonej „industrializacji socjalistycznej” nastąpił wielki przyrost produkcji surowej stali w poszczególnych krajach obozu, w Polsce wyniósł on w latach 1950–1959 prawie 175%, w innych krajach był mniejszy, z wyjątkiem NRD, gdzie zbudowany od podstaw kombinat, wyposażony w nowoczesne urządzenia, umożliwił zwiększenie produkcji bez mała pięciokrotne, a także Bułgarii, gdzie dotąd prawie nie było takiego przemysłu, więc produkcja w tym czasie wzrosła 50-krotnie (s. 70). Jednak już po śmierci Stalina impet industrializacji musiał osłabnąć w obliczu oporu społeczeństw przeciw narzucanym wyrzeczeniom i obawy rządzących, by nie przeciągnąć struny. W stosunku do pierwotnych założeń nie zrealizowano wielu projektów, w późniejszych latach pojawiły się jednak nowe. Produkcja stali rosła nadal, np. w Polsce w 1980 r. była trzy razy większa niż w 1960 r., kiedy to była ona już i tak 3–4 razy wyższa niż w 1950 r.1 Tymczasem jednak nastąpiły zmiany w gospodarce światowej, ignorowane przez przywódców obozu komunistycznego, i sama tradycyjna industrializacja stała się zjawiskiem typowym dla mijającej epoki. Niezależnie od ograniczonych możliwości podporządkowania całej gospodarki rozwojowi przemysłu ciężkiego, w odniesieniu do przemysłu stalowego pojawił się problem surowcowy, udostępnianie nowych zasobów węgla i rud było bardzo kosztowne i nie w pełni się udawało, a ZSRR nie mógł zaspokoić całego zapotrzebowania regionu, tym bardziej że sam bezustannie zwiększał produkcję, tak stali, jak i surowców kopalnych. 1 „Rocznik Statystyczny” 2005, s. 50. 282 Recenzje Wspomniane już różnice w ogólnym charakterze gospodarki trzech krajów – przedstawione tu na tle porównawczym całego regionu – odbiły się także na ostatecznym rezultacie inwestycji. W Polsce stworzenie giganta stalowego sprzyjało całkowitemu przekształceniu proporcji gospodarczych między przemysłem a rolnictwem, także w dziedzinie zatrudnienia. Natomiast w NRD i Czechosłowacji nastąpiła raczej modyfikacja w kierunku wzmocnienia udziału przemysłu ciężkiego w już rozwiniętym tam sektorze industrialnym. Autorka wskazuje, że uproszczone poglądy na genezę trzech gigantów stalowych sprowadzają ją do rozkazu Stalina i poleceń z ZSRR. W istocie rzeczy znaczną rolę odegrały także wewnętrzne potrzeby poszczególnych krajów, w tym konieczność stworzenia w Polsce dziesiątków tysięcy miejsc pracy dla wychodźców z przeludnionej wsi małopolskiej oraz w NRD dla przesiedleńców ze Wschodu. Autorka szczegółowo analizuje te potrzeby i rozważania (s. 73–101). Jeśli chodzi o Polskę, to już od 1947 r., a więc przed zadeklarowaniem socjalistycznej przebudowy, poszukiwano miejsca na nową inwestycję hutniczą. Zamówiono też w USA urządzenia, które zostały potem zablokowane wskutek embarga (1948). W tej sytuacji postanowiono, wraz z rosyjskimi przedstawicielami gospodarczymi, zbudować nowy zakład nie koło Gliwic, ale bardziej na wschód, pod Krakowem. Inżynierowie mieli się też obawiać, że w razie zwycięstwa USA w „trzeciej wojnie” Niemcy odzyskają swe dawne ziemie, więc po co tam budować hutę. W Czechosłowacji największą inwestycję metalurgiczną zlokalizowano w Kunčicach, w których pewne prace budowlane rozpoczęto jeszcze w 1942 r., a więc w czasie wojny. Natomiast niemiecki kombinat ulokowano koło ówczesnego miasta Fürstenberg w wyniku zbiegu różnych motywów: ekonomicznego – bliskość surowców i sieć komunikacyjna, pewne inwestycje poczynione w pobliżu w czasie wojny, społecznego – konieczność industrializacji północnej części NRD oraz stworzenia ośrodka zatrudniającego przesiedleńców (oczywiście nie tylko ich). W następnej części pracy autorka omawia problem siły roboczej i kwestie zatrudnienia (s. 102–142). Pod tym względem warunki panujące w Polsce i w pozostałych dwóch rozpatrywanych krajach były zupełnie inne. W Polsce istniały wielkie zasoby potencjalnej, choć niewykwalifikowanej siły roboczej w postaci przeludnienia agrarnego, czego nie było w pozostałych, już bardziej zindustrializowanych krajach. W Kunčicach sięgnięto do siły roboczej z agrarnych terenów Słowacji. W NRD rolnictwo cierpiało na niedostatek siły roboczej, nie mogło więc zasilić kombinatu. Ten ostatni był więc skazany na zatrudnianie przesiedleńców ze wschodu, w tym tzw. późnych przesiedleńców z Polski – Spätaussiedler, siły roboczej z innych krajów socjalistycznych (np. z Bułgarii), zatrudnianie kobiet, pracowników mniej ważnych gospodarczo i likwidowanych w tym celu przedsiębiorstw w okolicy, nawet więźniów i powołanych do wojska, a zwłaszcza na stosowanie technologii pracooszczędnych, a więc bardziej nowoczesnych. Jednak przez cały czas występowały trudności z obsadzeniem stanowisk pracy, a przede wszystkim z wykwalifikowanymi kadrami. W polskim kombinacie wyrażało się to w nadmiernej liczbie zatrudnionych przy poszczególnych procesach wytwórczych, przewyższającej Recenzje 283 nawet sowieckie standardy z wzorcowej dla Nowej Huty ukraińsko-sowieckiej Huty Zaporożec. We wszystkich trzech kombinatach znaczną część zatrudnionych stanowili migranci z innych części kraju. We wszystkich też istniał problem nadmiernej fluktuacji kadr i zatrudnienia, który w Eisenhüttenstadt dodatkowo związany był z ucieczkami i opuszczaniem wschodnich Niemiec przez osoby przechodzące do stref zachodnich, a potem do Bundesrepubliki – pamiętajmy, że mowa tu głównie o okresie przed zbudowaniem muru berlińskiego w 1961 r. Nowa Huta zatrudniała przede wszystkim pracowników pochodzących z najbliższych okolic i województw, z Małopolski, Śląska i Kielecczyzny. Niemiecki kombinat także wywołał znaczne ruchy migracyjne, starano się jednak w obliczu wspomnianego braku siły roboczej nie ogołocić z niej innych terenów i zakładów. Poziom wykształcenia i kwalifikacji zawodowych był w EKO wyższy niż w Nowej Hucie i Kunčicach, przede wszystkim większy był odsetek pracowników z wyższym wykształceniem i absolwentów średnich szkół zawodowych (Fachschule). We wszystkich trzech kombinatach starano się także wypełnić luki kadrowe przez aktywizację zawodową kobiet, która zresztą w szerszej perspektywie miała stać się jednym z elementów przebudowy społecznej i transformacji socjalistycznej. W danym wypadku mniej przejmowano się społecznym aspektem tej kwestii, a na czoło – zwłaszcza w Nowej Hucie – wysuwała się konieczność doraźnego uzupełnienia siły roboczej. Sprawy te wiązały się także z kolejnym omawianym przez autorkę tematem – masową mobilizacją. Miała ona różne aspekty – ogólnopolityczny i wewnątrzzakładowy. Autorka poświęciła uwagę przede wszystkim wewnętrznej mobilizacji, której formy zasadzały się na ruchu typu „stachanowskiego”, a więc promowaniu „przodowników pracy”, ruchu aktywistów (EKO). Odrębny typ stanowiła mobilizacja młodzieży, w Polsce realizowana przez Służbę Pracy (SP), w Czechosłowacji przez młodzieżowe brygady organizowane przez oficjalny związek młodzieży, a w EKO przez FDJ (Freie Deutsche Jugend) w ramach różnych przedsięwzięć, jak Jugendweihe (świecka konfirmacja, zresztą o socjaldemokratycznym pochodzeniu, konkurująca z protestanckim obrzędem), różne warty stalinowskie (oczywiście póki nie podano w wątpliwość wielkości Wielkiego Wodza wkrótce po jego śmierci) itd., itp. Charakterystyczne, że o ile w EKO większość form tej mobilizacji przetrwała aż do końca socjalizmu, to w Nowej Hucie i w ogóle w Polsce po 1956 r. niemal znika „wyścig pracy”, „socjalistyczne współzawodnictwo” i inne rodzaje stachanowizmu. Kolejna część pracy (s. 173–209) przedstawia zjawiska mieszczące się między akceptacją i sprzeciwem wobec… właśnie, wobec czego? Rozdział ten mieści w jednym tytule najrozmaitsze konflikty dotyczące bezpośrednich warunków bytowania i pracy, a dochodzące, w przypadku niemieckim, aż do powstania, co prawda w Berlinie, o niewielkim oddźwięku w „Stalinstadt”2. 2 „Auch in Stalinstadt gab es am 17. Juni Unruhen, obwohl sich die meisten Hüttenarbeiter an dem Streik nicht beteiligten und an diesem Tag Produktionsplan erfüllten!” (s. 194). 284 Recenzje Jeśli chodzi o wewnątrzzakładowe konflikty, autorka dostrzega je zwłaszcza w różnicach generacyjnych, konflikty wokół norm i ich podnoszenia były także wspólne wszystkim trzem zakładom. Największymi zaburzeniami były starcia w Nowej Hucie w związku z zakazem budowy kościoła, które miały miejsce w 1960 r. i dopiero po latach (1977) doszło do realizacji tego przedsięwzięcia. Ten konflikt pozostawał jednak poza bramami zakładu w Nowej Hucie i dotyczył bardziej „socjalistycznego miasta” niż huty. Autorka notuje, że przez wszystkie lata socjalizmu nie doszło nigdy w żadnym ze „stalowych gigantów” do przerwy w funkcjonowaniu wielkich pieców i w ogóle do zakłócenia produkcji. Nic dziwnego, że w innym miejscu pisze o wymuszonym konsensusie załóg robotniczych i państwa kierowanego przez partię. Kolejna część książki, poświęcona „inwestycjom i kosztom”, jest dość nużąca w lekturze. Autorka szczegółowo rozpatruje zasady finansowania omawianych projektów industrialnych, choć – zwłaszcza w latach pięćdziesiątych – strona finansowa ustępowała miejsca zadaniom rzeczowym, a finansowanie było podporządkowane ustalonym centralnie planom. Wyznaczone przez partię obiekty musiały być zrealizowane niezależnie od będących do dyspozycji realnych środków. W późniejszych latach ograniczono zasięg inwestycji w EKO i w Kunčicach. Natomiast w Polsce realizowano nowe obiekty podobnego charakteru, choć o mniejszym zasięgu, ale Nowa Huta pozostała sztandarową inwestycją i była pod szczególną ochroną. W gruncie rzeczy autorka nie przedstawia końcowego bilansu nakładów i rezultatów, wątpliwe zresztą, czy taki bilans w wyrażeniu kosztowym i finansowym byłby w ogóle możliwy do naszkicowania, z jej pracy wynika jednak, że rozbieżność między planowanymi a rzeczywistymi kosztami (i zapewne nakładami finansowymi i rzeczowymi) była szczególnie duża w Nowej Hucie. Natomiast enerdowski kombinat w latach 1956–1973 utrzymywał się w planowanych kosztach i wykazywał nawet nakłady nieco mniejsze niż planowano (s. 225). Wskazuje to na charakterystyczne różnice między uprzemysłowionymi już krajami (NRD, ČSR), w których przyzwyczajono się do rachunku ekonomicznego, a na wpół agrarną Polską, która czerpała środki na inwestycje z drenażu rolnictwa i konsumpcji, a wydawała je w sposób mało zdyscyplinowany. Autorka omawia przy tym także regionalne i lokalne koszty budowy kombinatów, którym towarzyszyło tworzenie nowych socjalistycznych miast. Wspomina o wywłaszczeniach nieruchomości, przesiedleniach, nieuchronnych zjawiskach towarzyszących, w postaci rozprzężenia społecznego, alkoholizmu, przestępczości itd. Z konieczności i ze względów politycznych budownictwo mieszkaniowe, administracyjne i usługowe w dużej mierze obciążało środki inwestycyjne kombinatów, przyczyniając się do ogromnego obciążenia ich bilansu inwestycyjnego. Ostatnia część pracy poświęcona została związkom między kombinatami a całokształtem gospodarki w krajach socjalistycznych, w tym kolejno kooperacji, technologii i problemom surowcowym (s. 261–311). Autorka wskazuje, że wbrew przyjętym opiniom w ramach RWPG szczegółowo i fachowo analizowano zmiany technologiczne i rynkowe, próbowano także reagować na te Recenzje 285 zmiany (s. 265). W latach siedemdziesiątych do głosu doszła młodsza generacja działaczy i fachowców, a zarazem zaczęła się współpraca z Zachodem, zwłaszcza w wypadku Polski (i Rumunii, ale to wykracza poza ramy tej pracy). Spowodowały one osłabienie zainteresowania integracją w ramach obozu socjalistycznego. Rozwijała się też, i to stosunkowo silniej, kooperacja bilateralna, nad którą ciążyła jednak do 1956 r. jednostronna dominacja ZSRR i wyzysk krajów zależnych, zwłaszcza Polski, przez nierównoprawne układy. Współpraca bilateralna samych kombinatów miała miejsce przez cały czas i dotyczyła często doraźnych problemów surowcowych (np. walka z zamarzaniem transportowanej rudy w zimie), wymiany półproduktów itp. Tu trzeba wymienić organizację współpracy Intermetall, stworzoną w 1964 r. w ramach RWPG początkowo przez omawianych tu partnerów z udziałem Węgier i z siedzibą w Budapeszcie, a potem rozszerzoną na inne kraje. Miała ona skutecznie zaradzić odczuwanemu w bloku sowieckim deficytowi zwłaszcza stali walcowanej. Autorka przytacza informację o urządzeniach do ciągłego walcowania stali w połowie lat pięćdziesiątych – w krajach RWPG było ich 18, a w USA 178! (s. 273). Co do technologii, wspominano już o różnicy między całkowicie opartą na sowieckiej technologii Nową Hutą a pozostałymi kombinatami. Wpływy sowieckie pojawiły się w pozostałych kombinatach później, ale z konieczności sowiecka technologia musiała być tam stosowana, choćby ze względu na embargo Zachodu. Autorka przedstawia liczne konflikty, które występowały między sowieckimi projektantami a miejscowymi realizatorami, i niekiedy przybierały dość ostry charakter, nawet w wypadku enerdowskich działaczy przemysłowych (s. 285). Od połowy lat sześćdziesiątych zaczęły się dostawy do Nowej Huty urządzeń z Austrii, Japonii i USA. W nawiązaniu tych kontaktów odegrał już od początku wielką rolę inż. Tadeusz Sendzimir, jego syn Michał i stworzona przez nich w Waterbury (USA) Sendzimir Company. Technologia dostarczana przez tę firmę musiała przezwyciężyć także zastrzeżenia władz amerykańskich, niechętnych wzmocnieniu gospodarczemu i technicznemu przemysłu krajów socjalistycznych. Podobną nieco rolę dla EKO spełniały firmy austriackie (czynne także w ZSRR i Polsce). Niemałe znaczenie miał specyficzny status NRD jako kraju należącego do obszaru uprzywilejowanego z tytułu przynależności Bundesrepubliki do europejskich i w ogóle zachodnich struktur integracyjnych (RFN występowała tam jako przedstawiciel obszaru przedwojennej Rzeszy Niemieckiej, za zgodą mocarstw zachodnich, do czasu zawarcia mitycznego traktatu pokojowego). Wreszcie dodać trzeba, że ilość i jakość niezbędnych dla kombinatów dostaw rudy i koksu stanowiła zawsze jeden z najważniejszych problemów. Większość rudy pochodziła oczywiście z ZSRR (dla Polski było to 80% importu). Inaczej przedstawiała się kwestia koksu, gdzie Polska i Czechosłowacja były eksporterami, a NRD importerem. Uruchomienie nowych obiektów w Polsce stanowiło dodatkowy problem dla dostaw koksu, podobnie jak budowa nowych urządzeń hutniczych w ZSRR zacieśniała możliwości eksportowe tego kraju w zakresie rudy żelaza. Nie tyle względy handlowe, ile słabość i niesprawność całego systemu były odpowiedzialne za trudności surowcowe i dotyczące dostaw paliwa. 286 Recenzje Europa przechodziła na dostawy tańszej rudy z krajów zamorskich, z kolei Polska musiała w zamian za rudę dostarczać koks. Poważną rolę odegrały tu tendencje autarkiczne całego obozu sowieckiego, zależnego od dostaw z Krzywego Rogu. Zakończenie pracy autorka zbudowała częściowo na zasadzie zestawień tabelarycznych, co ułatwia porównanie trzech „gigantów stalowych”, ich cech, podobieństw i odrębności. Zestawienia te nie wnoszą nowych ustaleń do już zawartych w tekście pracy i zanotowanych w niniejszej recenzji. Prezentowana książka wydaje się recenzentowi pożytecznym opracowaniem, choć nie przyczyni się do zasadniczej zmiany naszych opinii na temat industrializacji socjalistycznej. Nie znajdujemy tam jakichś tez budzących sprzeciw lub nieoczekiwanych. Tytuł obiecuje szersze i głębsze uwzględnienie roli trzech kombinatów w gospodarce i rzeczywistości trzech krajów, niż to, co znajdujemy na kartach tej książki, nie mówiąc już o ich znaczeniu w przekroju całego „obozu socjalistycznego”. Zaletą pracy jest natomiast szerokie wykorzystanie materiałów źródłowych różnej proweniencji i widoczny wysiłek, by zachować obiektywizm i nie formułować sądów o charakterze propagandowym, do czego nas przyzwyczaiły niektóre opracowania paranaukowe. Te co prawda rzadko odnoszą się do problematyki gospodarczej, trudnej w badaniu i lekturze, a także niewdzięcznej dla amatorów łatwych uogólnień odnoszących się do epoki 1945– –1989. Trzeba przyznać, że na ogół solidne opracowanie przez autorkę podjętej problematyki wymaga pilnego i niekiedy nużącego wysiłku przy lekturze, ale i wprowadza czytelnika w rzeczywiste, głównie codzienne życie socjalistycznych kombinatów. Janusz Żarnowski Maciej Tymiński, Partyjni agenci. Analiza instytucjonalna działalności lokalnych instancji PZPR w przemyśle (1945–1955), Warszawa 2011, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, s. 451. W 2011 r. ukazała się interesująca książka historyka młodego pokolenia, Macieja Tymińskiego. Jest to praca habilitacyjna tego znanego już w polskiej historii gospodarczej badacza. W obszernej monografii autor przedmiotem swych rozważań uczynił wpływ aparatu partyjnego na funkcjonowanie polskiego przemysłu w latach 1945–1955. Dokonał gruntownej analizy zakreślonej problematyki. Przede wszystkim uwagę zwraca solidna podstawa źródłowa, na którą składają się nie tylko zasoby Archiwum Akt Nowych i Archiwum Państwowego m.st. Warszawy, ale również materiały przechowywane w Instytucie Pamięci Narodowej. Szczególnie cenne okazało się szerokie wykorzystanie w omawianej publikacji dokumentów wytworzonych przez aparat bezpieczeństwa. Dziś już nie ma wątpliwości, jak cennym źródłem są one dla poznania społecznych postaw oraz obserwowanych w PRL procesów gospodarczych. Trzeba jeszcze podkreślić, że monografia Macieja Tymińskiego Recenzje 287 wyróżnia się w polskiej historiografii odnoszącej się do problematyki gospodarczej PRL także i tym, że autor z jednej strony rozważa badany problem od strony teorii ekonomii, z drugiej zaś, uważnie mu się przygląda od strony faktograficznej. Autor popisał się nie tylko doskonałą znajomością źródeł. To samo można powiedzieć o jego znakomitej orientacji w literaturze, nie tylko w języku polskim. Szeroko uwzględnione zostały w publikacji prace autorów zagranicznych. Dzięki znajomości dorobku ekonomistów, historyków, socjologów, psychologów społecznych i politologów autor mógł wybraną problematykę przestudiować w sposób gwarantujący rozległe spojrzenie interdyscyplinarne. Opisywana monografia składa się z dziesięciu rozdziałów. Pierwsze trzy mają charakter wprowadzenia do badanej problematyki. Autor opiera się w nich zwłaszcza na wykorzystanej literaturze, szczególnie proponującej ujęcia modelowe, prezentującej i rozwijającej teorie funkcjonujące w ekonomii. Bardzo interesujące w tej części pracy są refleksje Tymińskiego dotyczące stosowania w badaniach politologicznego modelu totalitaryzmu. Rozważania historyków, psychologów społecznych czy socjologów dowiodły już jednak, że model ów jest nieprawdziwy. Badania prowadzone przez Macieja Tymińskiego, poparte bogatym materiałem źródłowym, doprowadziły go do takiego samego wniosku. Jednakowoż, skoro system komunistyczny był systemem totalitarnym, nie odrzuca on definitywnie modelu totalitaryzmu, lecz postuluje uzupełnienie go o odwołania do teorii grup interesu. Ten punkt widzenia stanowi niewątpliwie istotne osiągnięcie autora. Pozostałe rozdziały wsparte zostały głównie na źródłach. Maciej Tymiński skupia w nich uwagę zwłaszcza na funkcjonowaniu aparatu partyjnego w przemyśle PRL w latach 1945–1955. W rozdziale czwartym autor dokonuje charakterystyki warszawskich struktur partyjnych, podejmuje próbę określenia liczebności stołecznego aparatu partyjnego, jego struktury wiekowej, wykształcenia, pochodzenia społecznego osób pracujących w Komitecie Warszawskim i komitetach dzielnicowych. Rozdział ten kończą uwagi odnoszące się do zadań i obowiązków spoczywających na partyjnych agentach. Kolejny rozdział, piąty, poświęcony został sprawom wpływu, jaki miały struktury partyjne na politykę kadrową. W rozdziale szóstym autor skupia swą uwagę na kontroli i nadzorze, jakim podlegała administracja przedsiębiorstw. W tej części pracy podkreślono również rolę kontrolną bezpieki w zakresie prowadzonego przez partię nadzoru nad przedsiębiorstwami. Rozdział siódmy traktuje o relacjach między aparatem partyjnym a Urzędem Bezpieczeństwa Publicznego w zakresie walki z nadużyciami na terenie przedsiębiorstw. Następny, ósmy rozdział poświęcono zaangażowaniu aktywu partyjnego w sprawy gospodarcze i polityczne przedsiębiorstw. Rozdziały dziewiąty i dziesiąty informują o relacjach między aparatem partyjnym a administracją przedsiębiorstw, funkcjonariuszami związków zawodowych oraz aparatu bezpieczeństwa. Znajdujemy tu też próbę określenia kosztów funkcjonowania agencji. Pracę kończy obszerne podsumowanie prezentujące zasadnicze wnioski będące wynikiem przeprowadzonych badań. 288 Recenzje Reasumując, Maciej Tymiński zbadał problem słabości gospodarki socjalistycznej i jej przyczyny, wykorzystując teorie ekonomiczne i solidnie przeprowadzone własne badania źródłowe, mające oparcie w gruntownej kwerendzie archiwalnej. Przedstawiona publikacja jest więc ważnym osiągnięciem naukowym, które nie będzie mogło pozostać niezauważone i niewykorzystane przez innych badaczy podejmujących problematykę rozwoju gospodarki i społeczeństwa PRL. Elżbieta Kościk Wypoczynek zorganizowany dzieci i młodzieży w Polsce XX wieku, red. D. Jarosz, Wrocław 2012, Wydawnictwo GAJT, s. 270. Na zawartość publikacji składają się teksty: Elżbiety Mazur W Drugiej Rzeczypospolitej: wspólnymi siłami społeczników, prywatnych darczyńców i państwa; Aleksandra Juźwika Lata 1945–1947: pod znakiem ratownictwa społecznego i pluralizmu organizacyjno-programowego; Dariusza Jarosza Wstęp; Lata 1948–1956: centralizacja, indoktrynacja i kontrola; Lata siedemdziesiąte: pod znakiem masowości i propagandy sukcesu oraz Zakończenie; Wandy Królikowskiej Lata 1957–1970: między obowiązkiem i dyscypliną a swobodą i rekreacją; Grzegorza Miernika Lata osiemdziesiąte: wypoczynek zorganizowany w kryzysie; Marii Pasztor i Wandy Królikowskiej Kolonie dla dzieci polonijnych w latach 1947–1989 oraz Anety Nisiobęckiej Na froncie walki z Kościołem katolickim i … Żydami. Wypoczynek letni dzieci i młodzieży w latach 1948– –1989 w świetle materiałów źródłowych z zasobu aktowego IPN. Już sama lektura spisu treści wskazuje, że ambicją zespołu autorskiego było możliwie systematyczne ukazanie ważnego aspektu polityki społecznej, a jednocześnie historii społecznej Polski XX stulecia. Ten godny najwyższego uznania zamiar zrealizowany został z jedną jedynie, acz istotną niekonsekwencją. Brak mianowicie choćby akapitu poświęconego okresowi II wojny światowej. Tymczasem czytelnik może się spodziewać przynajmniej podstawowej informacji o kontynuacji przynajmniej niektórych przedwojennych inicjatyw wakacyjnych na rzecz dzieci i młodzieży (prowadzonych choćby przez Radę Główną Opiekuńczą czy instytucje żydowskie w gettach) lub też ich całkowitym zaprzestaniu. Zapewne i okupanci organizowali pewne formy wypoczynku letniego dla nowych obywateli na obszarach wcielonych do III Rzeszy czy też na terenach przyłączonych do białoruskiej, litewskiej i ukraińskiej republik radzieckich. Wielką zasługą redaktora omawianego wydawnictwa jest przekonanie zespołu autorskiego do podporządkowania badań i narracji temu samemu katalogowi pytań badawczych, dzięki czemu publikacja prezentująca materiały przygotowane przez wielu autorów nie jest zbiorem nieprzystających do siebie studiów, lecz ma cechy „rasowej” monografii naukowej. Jądrem kolejnych rozdziałów chronologicznych są zestawienia statystyczne obrazujące różne aspekty zorganizowanego wypoczynku dzieci i młodzieży w Polsce między 1922 Recenzje 289 a 1989 r. Zawarte w nich dane w pełni potwierdzają tezę o dynamicznym rozwoju tego aspektu polityki społecznej. W początkach okresu międzywojennego obejmowała ona około 40 tys. dzieci, by pod koniec lat trzydziestych przekroczyć poziom 400 tys. W latach 1946–1947 różne formy wypoczynku letniego objęły ponad 700 tys. dzieci. Akcja osiągnęła swe apogeum w latach siedemdziesiątych, kiedy to korzystało z niej nawet 7,6 mln dzieci (1975). Potem jej zasięg zaczął spadać, co wynikało z narastających problemów gospodarczych, ale także zmniejszającego się zainteresowania społecznego – wzrastała liczba osób, które wolały spędzać wolny czas z rodziną lub w grupie przyjacielskiej. W dalszej kolejności zostały opisane zasady organizacji i finansowania wypoczynku dzieci i młodzieży. Okazują się one znacznie bardziej skomplikowane niż mogło się wydawać na pierwszy rzut oka. Poza krótkim okresem stalinizmu, kiedy to niemal wszystko spoczywało na barkach administracji państwowej, ważną rolę jako organizatorzy i mecenasi odgrywały zakłady pracy. Niektóre z nich dysponowały dużą gotówką i własnym zapleczem socjalnym, inne liczyły każdy grosz i wynajmowały miejsca w internatach, szkołach, a niekiedy w kwaterach prywatnych. Oczywiście przez cały okres powojenny – w warunkach gospodarki niedoboru, a jednocześnie skrajnej etatyzacji – organizacja wypoczynku zbiorowego dla dzieci i młodzieży stanowiła zadanie bardzo skomplikowane, wymagające przemyślanej strategii działania. Jednak mimo wielu przeciwności losu i systemu radzono sobie nadzwyczaj dobrze. Świadczy o tym zaskakująco mała liczba wypadków śmiertelnych, zbiorowych zatruć i afer finansowych związanych z tą ogromną akcją. Już w okresie międzywojennym kolonie, obozy czy zorganizowany sposób spędzania czasu wolnego w miejscu zamieszkania były postrzegane jako szansa na realizowanie rozmaitych działań wychowawczych i programów ideowych. Aż do lat siedemdziesiątych XX w. kolonie i obozy były miejscami, w których wiele dzieci po raz pierwszy stykało się z zasadami nowoczesnej higieny, zdobywało podstawowe kompetencje w zakresie współdziałania w grupie, poznawało osiągnięcia nowoczesnej techniki i cywilizacji. Jednocześnie dzieci poddawane były oddziaływaniu rozmaitych programów ideowych. W okresie międzywojennym było to często wychowanie państwowe, ale też zasady światopoglądu socjalistycznego lub syjonistycznego. Po II wojnie światowej miała miejsce swoista rywalizacja między państwem, dążącym do kształtowania wzorowego uczestnika społeczeństwa socjalistycznego, a instytucjami związanymi z Kościołem katolickim (np. ruchem oazowym). Oczywiście zasięg oddziaływania państwa były nieporównanie większy i stąd uzasadnione jest koncentrowanie na nim uwagi autorów. Zwłaszcza w odniesieniu do lat 1945– –1989 problem ten zajmuje istotną rolę w narracji autorów. Szeroko opisują oni polityczną obudowę organizacji wypoczynku dzieci i młodzieży. Z lektury można wynieść wrażenie, że uczestniczące w koloniach i obozach dzieci poddane były bardzo silnej presji ideowej i politycznej, przynajmniej do końca lat siedemdziesiątych XX w. Nie formułując w tej kwestii kategorycznej opinii, chciałbym zasugerować, że zawarta w książce projekcja rzeczywistości jest raczej wynikiem zbyt daleko idącego poddania się wydźwiękowi źródeł, a nie 290 Recenzje oddaniem rzeczywistego stanu rzeczy. Podstawą bazy źródłowej wykorzystywanej w badaniach jest zasób aktowy rozmaitych instytucji państwowych zaangażowanych w organizację akcji letniej, poczynając od różnego szczebla instancji PZPR, rządu, poszczególnych ministerstw, Najwyższej Izby Kontroli, administracji państwowej (zwłaszcza oświatowej), organizacji społecznych etc. Ważnym elementem aktywności tego przesiąkniętego ideologią, a jednocześnie biurokratycznego świata było przygotowywanie najrozmaitszych programów i wytycznych pracy ideowo-wychowawczych, wykazów świąt i rocznic, jakie należało celebrować oraz tworzenie list miejsc i osób, które koloniści powinni poznać. Wiele uwagi poświęcano też zagrożonemu, za sprawą bezwzględnej, wrogiej roboty kleru, świeckiemu charakterowi wypoczynku dzieci. Jednak jednocześnie lektura fragmentów pracy poświęconych tym kwestiom, a zwłaszcza artykułu Anety Nisiobęckiej, prowadzi do wniosku, że ambitne plany władz dotyczące kształtowania postaw i poglądów dzieci i młodzieży, jak też kontroli tego, co działo się w czasie kolonii i obozów (nie mówiąc już o formach wypoczynku w miejscach zamieszkania), były realizowane w znikomej części. Jeżeli można mówić o realnym wpływie władzy na sytuację, to dotyczył on kadry kierowniczej i (w znacznie już mniejszym) wychowawców. Wydaje się możliwa odpowiedź na pytanie: na ile źródła proweniencji urzędowej tworzą własny, autonomiczny świat luźno związany z rzeczywistością, a w jakim stopniu oddają realną sytuację społeczną? Warunkiem pogłębionej odpowiedzi na to istotne pytanie jest znaczne poszerzenie bazy źródłowej, zwłaszcza poprzez sięgnięcie do różnego rodzaju materiałów autobiograficznych, w tym także źródeł wywołanych. Pozwoliłoby to określić, jaką rolę w kolonijno-obozowym doświadczeniu młodych ludzi odegrały kwestie ideologiczne i polityczne. Jest – moim zdaniem bardzo – prawdopodobne, że poziom ideologizacji wypoczynku zorganizowanego był zbliżony, a może mniejszy, do tego, z jakim młodzi ludzie mieli do czynienia na co dzień, w szkole. Tym samym był czynnikiem neutralnym, którego brak należałoby uznać za zaburzenie normy. Sformułowane w recenzji uwagi w żadnym razie nie mają na celu podważania bardzo wysokiej wartości analizowanej monografii. Służą raczej uzasadnieniu smutnej refleksji, że poziom naszej wiedzy i rozumienia świata, w którym wielu z nas żyło (i jeździło na kolonie i obozy) pozostaje zaskakująco niski. Włodzimierz Mędrzecki Dariusz Stola, Kraj bez wyjścia? Migracje z Polski 1949–1989, Warszawa 2010, Instytut Pamięci Narodowej – Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, Instytut Studiów Politycznych PAN, s. 535. Zjawisko zagranicznych migracji Polaków stało się w ostatnich latach przedmiotem szerokiego zainteresowania badaczy, przede wszystkim za sprawą olbrzymiej fali wyjazdów „za pracą”, jaka miała miejsce po wejściu Polski do Unii Europejskiej i otwarciu rynków pracy przez państwa „starej Recenzje 291 Unii”. Skala tego zjawiska może być porównywalna z „historycznymi” wyjazdami z końca XIX i początków XX w. Polska była bowiem niemal zawsze krajem emigracyjnym, a nie imigracyjnym, gdzie siły wypychające miały większą wagę od przyciągających. W tych okolicznościach skala emigracji była wynikiem przede wszystkim polityki państw przyjmujących. Na przykład w okresie międzywojennym fala wychodźstwa uległa znacznemu zmniejszeniu właśnie z powodu ograniczeń wprowadzonych przez państwa imigracyjne. Z tego punktu widzenia w historii polskich emigracji okres PRL można uznać za specyficzny. Cechowały go bowiem dwa zasadniczo odmienne – od historycznych, ale też współczesnych – aspekty: antyemigracyjna polityki państwa oraz będące pośrednio jej skutkiem łączenie emigracji zarobkowej z różnymi formami wyjazdów za granicę. W sytuacji państwa zamkniętego, czy częściowo zamkniętego, istotnym stał się też wzrost znaczenia pozaekonomicznych przesłanek określających decyzje wyjazdowe. Znakomitą analizę emigracji w dobie PRL znajdujemy w książce Dariusza Stoli. Wychodzi ona poza tradycyjne ujęcie tego problemu, dotyczy bowiem wszelkich form zagranicznej ruchliwości Polaków, a więc zarówno wyjazdów na stałe oraz czasowych, jak też tego co nazywamy turystyką handlową. Autor przedstawił także wyjazdy ludności niemieckiej, akcję łączenia rodzin oraz emigrację pomarcową, a więc zjawiska niezaliczane do „normalnych” migracji. W pracy znajdziemy genezę i przesłanki polityczno-ekonomiczne wszystkich wskazanych wyżej form wyjazdów z Polski, ich kierunki, cechy populacji migrantów, a także znaczenie dla indywidualnych i zbiorowych losów Polaków. Obraz ów uzupełnia kontekst formalnoprawny w postaci polityki paszportowej i działalności instytucji paszportowych. Praca stanowi więc szeroką panoramę przemieszczeń z Polski za granicę: dobrowolnych, przymusowych bądź półprzymusowych, legalnych oraz nielegalnych, osiedleńczych i czasowych, zarobkowych i politycznych. Tak szeroka definicja zjawiska emigracji może nastręczać pewne wątpliwości, tradycyjnie zwykliśmy bowiem kojarzyć ją z wyjazdami na stałe (osiedleńczymi) oraz krótkookresowym wychodźstwem, głównie o charakterze zarobkowym. Sztywne definicje narzucane przede wszystkim przez wymogi statystyki starającej się uchwycić skalę i cechy obu zjawisk nie nadążały jednak, jak pisze Dariusz Stola, za narastającą ich złożonością i różnorodnością. Założenie, że emigracja krótkookresowa obejmuje okres od 3 do 12 miesięcy, oznaczałoby pominięcie wyjazdów na okresy krótsze niż 3 miesiące. W przeszłości ten typ przemieszczeń odnosił się głównie do migracji przygranicznej, w okresie Polski Ludowej objął również ludność „interioru”. Dodajmy, że jego skala i specyfika determinowane były cechami gospodarki niedoboru, w tym ograniczoną dostępnością dóbr i różnicami cen towarów, na nie zaś wpływ miało istnienie rynku równoległego („czarnego”) oraz różnic między oficjalnym i „czarnorynkowym” kursem dolara. W tych warunkach wyjazdy o charakterze zarobkowym zawierały w sobie cele handlowe i vice versa, normalna zaś turystyka stawała się turystyką handlowo-zarobkową. Jak słusznie zauważył Dariusz Stola, ich pominięcie zubożałoby obraz procesów emigracyjnych w PRL. 292 Recenzje Innych problemów nastręcza odróżnienie emigracji legalnych od półlegalnych (czy nielegalnych), a więc ich aspekt prawny. W świecie otwartych granic kryterium legalności rozpatrywane jest z punktu widzenia kraju imigracyjnego, w świecie zamkniętych granic kryterium to staje się trudne do zastosowania, a w pewnym stopniu także nieadekwatne, zakłada bowiem swobodę wyjazdów i konieczność zdobycia zgody na osiedlenie (pracę) w kraju docelowym. Dariusz Stola zastosował kryterium legalności z punktu widzenia przepisów PRL, a więc kraju wyjazdowego. Przyjmując w sposób ostry owo kryterium, należałoby uznać, że istotna część emigracji z PRL miała charakter nielegalny (bądź mówiąc łagodniej, nieformalny), gdzie rzeczywisty cel wyjazdu różnił się od deklarowanego, przy czym ten pierwszy nie mógł być formalnie określony przed wyjazdem, wyjeżdżający nie uzyskałby bowiem nań zgody. Specyfiką ustroju Polski Ludowej było zamknięcie granic – pisze Dariusz Stola – i zniesienie swobody przemieszczania się między państwami, zarówno na pobyt stały, jak i czasowy. Jednocześnie – dodaje – z PRL wyemigrowało na stałe ponad 2 mln osób, a liczba podróżujących przekroczyła wartości historyczne (s. 9–10). Polska była bowiem krajem zamkniętym w niemal dosłownym tego słowa znaczeniu do połowy lat pięćdziesiątych, następne lata przyniosły stopniowe otwieranie „furtek”, a w końcu lat osiemdziesiątych wyjazdy za granicę w różnych postaciach miały już charakter masowy. W tym kontekście kwestia legalności ulegała dodatkowej komplikacji. Recenzowana praca wypełnia lukę w obrazie emigracji w okresie PRL w kilku aspektach. Istnieje co prawda dość pokaźna liczba opracowań jej dotyczących, tyle że koncentrujących się bądź na wybranych kierunkach, bądź wybranych problemach, bądź pewnych podokresach (szeroki przegląd prac znajdziemy we wstępie recenzowanej książki). Opracowanie Dariusza Stoli z jednej strony syntetyzuje istniejący stan badań, z drugiej zaś wzbogaca go o ważne elementy analityczne. Dotyczą one przede wszystkim polityki paszportowej oraz działalności pionów paszportowych, których usytuowanie w administracji państwowej ulegało zmianom oddającym poniekąd ewolucję opresyjności systemu: od MBP do MSW. Dzięki analizie zawartości archiwów aparatu bezpieczeństwa, aparatu partyjnego oraz centralnej administracji państwowej Dariusz Stola odtworzył politykę państwa i jej przesłanki, pracę instytucji „obsługujących” emigrację, ale także cechy osób starających się o uzyskanie paszportu i zgody na wyjazd. W wypełnianych drukach potencjalni emigranci podawali bowiem nie tylko dane osobowe, ale też charakteryzowali sytuację rodzinno-bytową oraz wskazywali motywy wyjazdu. Zachowała się również korespondencja osób chcących wyjechać, kierowana do władz różnego szczebla. Ów interesujący obraz emigrantów został wzbogacony o ich relacje pochodzące z miejsc osiedlenia (wyjazdów). Jako osoba zajmująca się statystyką historyczną pragnę też podkreślić wagę zestawień ilościowych. Pokazują one poniekąd dwa obrazy emigracji: ten oficjalnie podawany, opierający się na statystykach GUS oraz ten nieoficjalny, który kryły statystyki Biura Paszportów oraz MSW. Dane GUS bazowały na informacjach meldunkowych, dane Biura Paszportów – na statystyce paszportowej. Mamy ponadto Recenzje 293 dane straży granicznej dotyczące przekroczeń granicy, zbiegów oraz wyjazdów czasowych różnych typów. Przy wszystkich wskazanych wyżej walorach recenzowanej pracy mam kilka uwag krytycznych. Odnoszą się one przede wszystkim do struktury pracy. Jej treść uporządkowana jest według kryterium mieszanego, zasadniczo chronologiczno-rzeczowego, aczkolwiek niekonsekwentnie i – co ważniejsze – w sposób dla czytelnika nie do końca jasny. I tak, rozdział pierwszy „Zamknięcie Polski” pokazuje politykę emigracyjną władz Polski Ludowej w końcu lat czterdziestych i na początku pięćdziesiątych, rozdział drugi „Opcja Izrael” dotyczy emigracji polskich Żydów w tymże okresie. Rozdział trzeci „Przesiedlenia do Niemiec 1950–1954” odnosi się – jak wskazuje tytuł – do drugiej w stosunku do okresu bezpośrednio powojennego fali przesiedleń ludności narodowości niemieckiej. Można by więc przyjąć – choć nie zostało to w spisie treści wyraźnie wskazane – że powyższe trzy rozdziały dotyczą okresu „zamknięcia” Polski, kiedy wyjazdy na większą skalę wiązały się z realizacją umów państwowych dotyczących wymienionych grup narodowościowych. Kolejna grupa rozdziałów dotyczy początków epoki gomułkowskiej. Rozdział czwarty „Odwilż, otwarcie granic, odrodzenie emigracji 1955–1958” przedstawia „nową” politykę emigracyjną (w tym paszportową), charakterystykę cech emigracji, tj. dominację przesiedleń do obu państw niemieckich i Izraela (stanowiły ponad 90% wszystkich wyjazdów na pobyt stały) oraz aspekty związane z kanałami informacyjnymi i siecią powiązań rodzinnych. Szczegółowy obraz przesiedleń do NRD i RFN zawiera rozdział piąty „Łączenie rodzin: przesiedlenia do RFN i NRD 1956–1958”, a do Izraela – rozdział szósty „Alija Gomułki”. Następne rozdziały dotyczą okresu 1960–1980, acz niekonsekwentnie, bowiem np. rozdział siódmy „System paszportowy PRL” odnosi się także do drugiej połowy lat pięćdziesiątych oraz początku lat osiemdziesiątych. Rozdział ósmy „Emigracja osiedleńcza 1960–1980” traktuje na temat wyjazdów na pobyt stały w okresie wskazanym w tytule, w tym także do RFN oraz Izraela. Pokazano także wyjazdy nielegalne. Rozdział dziewiąty „Emigracja pomarcowa” przedstawia wyjazdy po 1968 r. Rozdział dziesiąty „Ludzie za ziemię, ludzie za pieniądze” poświęcony został wyjazdom (przesiedleniom) do Niemiec w latach siedemdziesiątych, realizowanym na bazie umów dwustronnych, w kontekście odprężenia w stosunkach polsko-niemieckich oraz starań Polski o kredyty (stąd tytuł rozdziału). Rozdział jedenasty „Migracje czasowe 1960–1980” pokazuje różne formy wyjazdów krótkookresowych, ich kierunki, cechy i natężenie. Ostatni rozdział, dwunasty, „Ostatnia dekada” traktuje na temat wszystkich typów wyjazdów w latach osiemdziesiątych, zawiera także opis polityki paszportowej w tym okresie. Wydaje się, że właściwsze byłoby wydzielenie kilku części pracy obejmujących wskazane grupy rozdziałów albo przyjęcie struktury rzeczowo-problemowej. Pozwoliłaby ona ukazać w sposób bardziej przejrzysty i przystępny dla czytelnika ewolucję (tam gdzie miała ona miejsce) zjawisk i procesów emigra- 294 Recenzje cyjnych oraz specyficzne ich cechy. W ten sposób mielibyśmy np. odrębny rozdział pokazujący politykę emigracyjną władz PRL, w tym będący jej zewnętrznym wyrazem system paszportowy. Obecnie na ten temat traktują: rozdział pierwszy „Zamknięcie Polski” (w punkcie „Kształtowanie systemu paszportowego”), rozdział czwarty „Odwilż, otwarcie granic, odrodzenie emigracji 1955–1958” (w punkcie „Zmiany w polityce paszportowej”), w całości rozdział siódmy „System paszportowy PRL” oraz jeden z punktów rozdziału dziesiątego noszący tytuł „Polityka paszportowa i wyjazdy czasowe po 1983 roku: niespójna liberalizacja”. Dzięki ujęciu problemowemu czytelnik mógłby lepiej uchwycić oraz poznać kontekstowość polityki emigracyjno-paszportowej od momentu „zamknięcia” państwa w 1949 r., poprzez „luzowanie” od połowy lat pięćdziesiątych, aż po niemal pełne poluzowanie w końcu lat osiemdziesiątych. W jednym rozdziale wyodrębniłabym także przesiedlenia do Niemiec. Znajdowały się one poniekąd poza polityką paszportową, realizowane były bowiem na drodze międzypaństwowych porozumień i nie do końca mieściły się w „normalnych” emigracjach. Wraz z upływem czasu, zwłaszcza od późnych lat siedemdziesiątych, problem „narodowości niemieckiej” jako cechy identyfikującej starających się o wyjazd stawał cię coraz bardziej problematyczny i chociaż zaczął się mieścić w ogólnej polityce paszportowej, to ciągle był traktowany w sposób odmienny w stosunku do wniosków wyjazdowych osób wskazujących narodowość polską. Przy obecnej strukturze o przesiedleniach-wyjazdach do Niemiec pisze się w rozdziale trzecim „Przesiedlenia do Niemiec 1950–1954”, piątym „Łączenie rodzin: przesiedlenia do RFN i NRD 1956–1958”, w jednym z punktów rozdziału ósmego „Emigracja osiedleńcza 1960–1980”, w rozdziale dziesiątym „Ludzie za ziemię, ludzie za pieniądze” oraz fragmentarycznie w rozdziale dwunastym „Ostatnia dekada”. Zestawienie całej wyżej wymienionej problematyki w jednym rozdziale pokazywałoby zmianę polityki władz Polski Ludowej, jej kontekst polityczno-ekonomiczny, postawy wyjeżdżających oraz ich cechy jako pewnej zbiorowości. W podobny sposób potraktowałabym dobrowolną i wymuszoną emigrację obywateli polskich narodowości żydowskiej. Mam świadomość pewnych ograniczeń, jakie wiążą się z zaproponowaną wyżej strukturą, niemniej ma ona uzasadnienie w odmienności okoliczności determinujących wymienione strumienie wyjazdów w stosunku do „normalnych” emigracji, przede wszystkim w postaci kontekstu międzynarodowego oraz dominacji czynnika polityczno-ideologicznego. W „normalnych” emigracjach – przy całej wadze przesłanek politycznych – o masowości decyzji wyjazdowych przesądzały aspekty ekonomiczne. Wyodrębnienie wymienionych wyżej specyficznych strumieni i fal wyjazdów z Polski oznaczałoby umieszczenie w pozostałych rozdziałach różnych form emigracji o charakterze zarobkowym, osiedleńczym, turystyki handlowo-zarobkowej itd., wraz z całą analizą ilościową i jakościową. Powyższe uwagi nie zmieniają faktu, że książka Dariusza Stoli jest jedną z najcenniejszych pozycji w zakresie historii społecznej PRL, jakie ukazały się w ostatnich latach. Szacunek i uznanie czytelnika wzbudza bogactwo źródeł, szerokość ujęcia analizowanej problematyki, poprawność i staranność w zakre- Recenzje 295 sie krytycznej analizy źródeł, ich interpretacji i wnioskowania. Momentami nasycenie szczegółami może być trudne w odbiorze, ale jest ono wynikiem dążenia autora do pokazania wszelkich aspektów opisywanego zagadnienia. Recenzowana praca ma duże walory naukowe, przynosi też wiele nowych ustaleń. Z pewnością wzbudzi zainteresowanie i oddźwięk nie tylko w środowisku profesjonalistów zajmujących się historią Polski Ludowej. Cecylia Leszczyńska Mathias Wagner, Die Schmugglergesellschaft. Informelle Ökonomien an der Ostgrenze der Europäischen Union. Eine Etnographie, Bielefeld 2011, [transcript] Verlag für Kommunikation, Kultur und soziale Praxis, s. 374. Dwa sąsiadujące społeczeństwa zawsze zachowują się jak naczynia połączone i w przypadku jakichkolwiek różnic (zwłaszcza zaopatrzenia i cen!), wystarczy szczelina w granicy, by rozpoczął się między nimi transfer, często nieoficjalny. Przemytnicza ekonomia polskich pograniczy długo interesowała przede wszystkim celników i policjantów, dopiero przełom lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku umożliwił zajęcie się nią również przez socjologów, antropologów czy historyków. Początkowo zwrócili (m.in. Małgorzata Irek, Ursula Weber) uwagę na granicę zachodnią, gdzie różnica poziomów – w tym skala przepływu ludzi i towarów – były największe. Zainteresowanie wschodnią zwiększyło się po 2004 r., kiedy stała się rubieżą Unii Europejskiej, z wszystkimi konsekwencjami politycznymi, społecznymi i gospodarczymi. W latach 2005–2008 nieoficjalną ekonomię na granicy z Federacją Rosyjską (Okręgiem Kaliningradzkim) badała w ramach finansowanego przez Fundację Volkswagena projektu „Grenze als Ressource: Kleinhandel in der Armutsökonomie an der neuen EU-Außengrenze zwischen Nordostpolen und dem Bezirk Kaliningrad” grupa polskich i niemieckich naukowców. Etnograf z Bielefeld, Mathias Wagner, zainteresował się pogranicznym Sępopolem, przeprowadzając tam w latach 2005–2006 badania terenowe. Trzeba przyznać, że dokonał dobrego wyboru – z jednej strony skromne rozmiary miasta i gminy ułatwiały analizę, z drugiej wysoka, nawet jak na „ścianę wschodnią”, stopa bezrobocia (37% w 2002 r.) skłaniała jego mieszkańców do podejmowania – na masową skalę – przemytniczego ryzyka. Badania terenowe, obserwacja uczestnicząca, wywiady są metodami często subiektywnymi. Z drugiej strony, przy zastosowaniu odpowiedniego instrumentarium, są skuteczne, pozwalają zrozumieć analizowane mechanizmy i procesy. Choć brzmi to nieco paradoksalnie, „obcość” autora była w tym przypadku zaletą. Jako człowiek z zewnątrz z jednej strony zachował ostrość spojrzenia, dostrzegając szczegóły umykające nieraz rodzimym obserwatorom. Z drugiej zaś był dla miejscowych „neutralny”, niekonkurencyjny, niegroźny. Było to o tyle istotne, że przemyt, choć akceptowany przez miejscową społecz- 296 Recenzje ność (w rozmowach negatywnie postrzegany „przemyt” powszechnie zastępowano neutralnym „handlem”), pozostaje jednak ewidentnym łamaniem prawa. Niemiecki etnograf potrafił zdobyć zaufanie w takim stopniu, że towarzyszył mieszkańcom również podczas wypraw za granicę! Autor idzie śladem Goffmanowskiego Człowieka w teatrze życia codziennego. Przed przystąpieniem do opisu głównych aktorów, scen i kulis prezentuje szerokie tło, na jakim „teatrowi” przyszło działać. Przeprowadza społeczną i gospodarczą analizę Sępopola, wydatków i dochodów mieszkańców, konsumpcji i strategii przeżycia. W miasteczku, które z pewnością nie jest beneficjentem transformacji, ich paleta jest ograniczona i temu, kto nie był/jest na tyle mobilny i kreatywny, aby wyjechać, pozostaje mało popłatna praca „na czarno” lub nieco bardziej opłacalny – drobny handel i przemyt. Aktorami w prezentowanym przez Wagnera szmuglerskim teatrze są zarówno przemytnicy, jak celnicy. Drugich zauważa, koncentruje się jednak na pierwszych, starając się zrozumieć (i skatalogować) motywacje i uwarunkowania zajęcia się przemytem. Należy bowiem podkreślić, że uczestnictwo w tym procederze nieraz oznacza utratę dotychczasowego statusu i zejście na niższą pozycję społeczną. Wagner wyróżnia pięć typów partycypacji: 1. aktorów „samodzielnych”, dysponujących własnymi samochodami, 2. „wolnych strzelców”, działających na własną rękę, ale korzystających z transportu zbiorowego, 3. zamknięte „kolektywy”, wspólnie „czarterujące” np. autobus, 4. „przedsiębiorców” posiadających nawet kilka samochodów osobowych lub busów i działających na dużą skalę. Ten ostatni typ wymaga niemałej, piątej grupy „robotników dniówkowych”, wynajmowanych na potrzeby danego przedsięwzięcia. Autor daje fascynujący wykład nielegalnej mikroekonomii, unikając pójścia łatwą przy takich tematach drogą taniej sensacji. Poświęca sporo miejsca omówieniu zarówno asortymentu (zresztą dość skromnego – papierosy, alkohol, paliwo, cukier), metod przemytu (ukrywanie, przewóz etc.), towarzyszącym mu zjawiskom korupcyjnym, konkurencji, skali zysków. Rozróżnia zresztą kilka grup beneficjentów – od ludzi traktujących przemyt zawodowo, przez uczestników okazjonalnych, po korzystających z niego pośrednio, np. władze przymykające nań oczy, gdyż zdejmuje część obowiązków z opieki społecznej, czy miejscowi kupcy czerpiący zyski z większej siły nabywczej mieszkańców. O ile też Wagner koncentruje się na polskim „społeczeństwie przemytniczym”, pomija jego lustrzane odbicie po drugiej stronie granicy, bez którego nie mogłoby istnieć. Trochę szkoda, zwłaszcza że nie wymagałoby to zapewne przeprowadzania badań o podobnej skali, a wystarczyłoby sięgnięcie do źródeł urzędowych, prasy lub skorzystanie (wzorem historyków lub socjologów) z analogii. Rosyjski odcinek granicy nie jest bowiem jedynym, który wzbudził zainteresowania badaczy. Od kilku lat jest intensywnie eksplorowana z „przemytniczej” pespektywy granica z Ukrainą. Pisali na ten temat m.in. Abel Polese, a zwłaszcza polsko-ukraiński zespół Magdaleny Zowczak z Uniwersytetu Warszawskiego. Istotne byłyby dla autora zwłaszcza wyniki tego ostatniego, opublikowane już w 2010 r. (Na pograniczu „nowej Europy”. Pol- Recenzje 297 sko-ukraińskie sąsiedztwo, red. M. Zowczak, Warszawa). O ile więc historycy powinni bezsprzecznie więcej pytać, etnografów można zachęcić do czytania! Książka Wagnera jest interesująca nie tylko dla etnografów, ale bezsprzecznie również dla socjologów czy historyków. Także dlatego, że ma już praktycznie wartość źródłową – rok po wyjeździe Wagnera z Sępopola Polska przystąpiła do układu z Schengen, co miało fundamentalny wpływ na zmiany w przemytniczym teatrze. Pewne jest więc, że materiału do badań wystarczy na długo. Jerzy Kochanowski ROCZNIKI DZIEJÓW SPOŁECZNYCH I GOSPODARCZYCH Tom LXXII – 2012 SPRAWOZDANIA I KOMUNIKATY SPRAWOZDANIE Z KONFERENCJI NAUKOWEJ „KULTURA MUZYCZNA KATOWIC I JEJ DZIEJE” – KATOWICE, 6–7 IX 2012 Już po raz dwunasty reprezentanci różnych dziedzin nauki dyskutowali o problemach z dziejów Katowic. Katowickie konferencje – organizowane rokrocznie przez Urząd Miasta Katowice, Muzeum Historii Katowic, PAN Oddział w Katowicach i PTH Oddział w Katowicach – na trwałe wpisały się w działania zmierzające do poszerzenia wiedzy o przeszłości Górnego Śląska. Mają one pojemną formułę i podejmują tematykę związaną z przemianami społecznymi i gospodarczymi, a także z działaniami człowieka, które należą do sfery szeroko pojmowanej kultury. Na tegorocznej, interdyscyplinarnej konferencji spotkali się historycy, muzycy i muzykolodzy oraz historycy sztuki i architektury, którzy mówili o przestrzeniach muzycznych Śląska. Obrady tradycyjnie już poprzedziła dyskusja panelowa zainicjowana wystąpieniami Ewy Chojeckiej (Przestrzeń dźwięków – przestrzeń architektury. Katowicki gmach Akademii Muzycznej – dwugłos symbolicznej przestrzeni) i Mariana Oslislo (Śląskie granie. Współczesna kultura muzyczna na Śląsku). Prelegenci mówili o dialogu między muzyką a architekturą i sztukami plastycznymi, będącym wyrazem poszukiwania nowych przestrzeni dla sztuki. Panel dyskusyjny z udziałem naukowców i animatorów życia muzycznego: Ireneusza Dudka, Eugeniusza Knapika, Jadwigi Lipońskiej-Sajdak, Tomasza Miczki, Krystyny Siejnej, Joanny Wnuk-Nazarowej oraz Jerzego Wyrozumskiego na temat Rola muzyki w kreowaniu współczesnego modelu kultury poprowadziła Ewa Chojecka. Podjęli oni problem fenomenu Katowic, które mogą, ich zdaniem, pretendować do miana centrum kultury muzycznej. W ciągu dwóch dni konferencji przedstawiono dziewiętnaście referatów podzielonych na trzy grupy tematyczne. Pierwsza, Tradycje muzyczne Katowic, zawierała wystąpienia dotyczące historii i rozwoju 300 Sprawozdanie kultury muzycznej na Śląsku. Jolanta Szulakowska-Kulawik (Muzyka w środowisku katowickim – tradycja i innowacyjność w kontekście kultury europejskiej) ukazała, jak muzyka śląska, czerpiąc inspiracje ze źródeł rodzimych, adaptowała w sposób twórczy nurty europejskie. Rolę muzyki w życiu społeczeństwa w czasach stalinizmu nakreślił Zygmunt Woźniczka (Katowickie środowisko muzyczne – enklawa wolności w stalinizmie?), a opis inicjatyw społecznych tworzących obraz kultury muzycznej miasta przedstawił Andrzej Wójcik (Społeczny nurt muzycznych dziejów miasta nad Rawą). Kilka referatów dotyczyło instytucji i przedsięwzięć stanowiących wizytówki muzyczne Katowic. Elżbieta Grodzka-Łopuszańska (Śląska szkoła wokalna. Z dziejów wokalistyki w katowickiej Szkole Muzycznej i Akademii Muzycznej) omówiła sukcesy profesorów i wychowanków katowickiej Szkoły Muzycznej świadczące o ciągłości zapoczątkowanej przed wojną śląskiej szkoły wokalnej. Bogdan Widera (Historia sukcesu – Zespół Śpiewaków Miasta Katowice Camerata Silesia) przedstawił rolę chóru Camerata Silesia w promowaniu muzyki polskiej, a sylwetkę twórcy Orkiestry Rozrywkowej Polskiego Radia w Katowicach Jerzego Miliana zaprezentował Jan Malicki (Fenomen orkiestry Jerzego Miliana). Oryginalny styl, nowatorstwo rozwiązań formalnych i niezwykła popularność to cechy twórczości Wojciecha Kilara, na które zwrócił uwagę Leon Markiewicz (O fenomenie twórczości Wojciecha Kilara). Kolejni referenci przedstawili ważne miejsca na mapie kulturalnej Katowic. Za takie uznać należy Szkołę Muzyczną im. M. Karłowicza, której wystąpienie poświęciła Aneta Borowik (Budynek Szkoły Muzycznej im. Mieczysława Karłowicza przy ul. Teatralnej w Katowicach na tle architektury lat 60. XX w.), a także pomnik Stanisława Moniuszki, którego historię omówiła Małgorzata Witowska (Pomnik Stanisława Moniuszki w Katowicach. Śpiewacy śląscy w hołdzie kompozytorowi). Znaczące miejsce w dziejach kultury muzycznej Katowic odegrała muzyka kościelna i znajdujące się na tym terenie organy przedstawione przez Juliana Gembalskiego (Instrumentarium organowe Katowic – historia i dzień dzisiejszy). Związki między muzyką i plastyką, a także rola artysty plastyka łączącego w swej twórczości różne dziedziny sztuki stały się tematem prezentacji Irmy Koziny (Wątki muzyczne w twórczości katowickich plastyków). Drugą grupę referatów, zatytułowaną Katowiccy twórcy, stanowiły wystąpienia poświęcone artystom tworzącym w przestrzeni muzyki lub wykorzystującym motywy muzyczne. Dokonania profesora Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Katowicach oraz animatora kultury na Śląsku, Franciszka Rylinga, zaprezentowała Krystyna Turek (Franci- Sprawozdanie 301 szek Ryling – pedagog, kompozytor, dyrygent. Wspomnienie w 110. rocznicę jego urodzin). Z kolei Piotr Chlebowski (Cisza, skupienie, asceza. Henryka Mikołaja Góreckiego „Miserere”) poddał analizie dźwiękową formę mocno zakorzenionego w tradycji Miserere Henryka Mikołaja Góreckiego. Zagadnienie korespondencji sztuk i motywów muzycznych w twórczości Jerzego Dudy-Gracza omówiła Natalia Kruszyna (Chopinowi – Duda-Gracz. Cykl chopinowski Jerzego Dudy-Gracza jako przykład współczesnego romantyzmu i niezwykłej korespondencji sztuk). Tę grupę tematyczną zakończyła próba podzielenia się przez Jacka Kurka (Ars et scientia. Eseje na głos i kontrabas Tadeusza Sławka i Bogdana Mizerskiego) kilkoma myślami o efektach artystycznej współpracy Tadeusza Sławka i Bogdana Mizerskiego, których koncert Katowice/ Lalka – esej na głos i kontrabas stanowił jeden z punktów programu konferencji. Wreszcie trzecia grupa referatów, Śląskie motywy w twórczości muzycznej, skupiała wystąpienia dotyczące szeroko rozumianej tematyki śląskiej w twórczości muzycznej. I tak ks. Antoni Reginek (Górnośląskie zbiory katolickich pieśni kościelnych z nutami wydane w Katowicach w wieku XX i u początku XXI wieku) omówił tradycję wydawania śpiewników będących świadectwem kultury muzycznej Śląska. Motywy śląskie w twórczości czeskiego barda Jaromira Nohavicy prześledził Bogusław Czechowicz („V neděli zajdeš do Slezského muzea podívat se na vitrínu kterou tam pro tebe už mají”. O górnośląskich motywach w twórczości pieśniarskiej Jaromira Nohavicy), a Jan Pacholski (Śląski Duch Gór między Orfeuszem a Nibelungami – kilka uwag o operze „Der Berggeist” Louisa Spohra) ukazał, jak dzięki romantycznej operze Louisa Spohra został wprowadzony do literatury karkonoski Duch Gór. Na koniec Barbara Szczypka-Gwiazda (Pomniki Stanisława Moniuszki na Śląsku i ich rola w propagowaniu tradycji regionu) przedstawiła pomniki autora Śpiewników domowych na Śląsku. Zaprezentowane podczas dwudniowej konferencji referaty są dowodem bogactwa i różnorodności podjętej tematyki, co podkreślił w podsumowaniu Antoni Barciak. Istotne znaczenie miały dyskusje, które koncentrowały się wokół specyfiki modelu kultury muzycznej Śląska i Katowic. Ożywione polemiki pokazały, że wiele problemów mogło być, ze względu na ograniczone ramy czasowe, zaledwie zasygnalizowanych i wymaga osobnego opracowania. Trwałym efektem katowickich obrad będzie, jak co roku, publikacja książkowa materiałów pokonferencyjnych. Beata Nycz ROCZNIKI DZIEJÓW SPOŁECZNYCH I GOSPODARCZYCH Tom LXXII – 2012 SPRAWOZDANIE Z KONFERENCJI „KLASZTOR W GOSPODARCE ŚREDNIOWIECZNEJ I NOWOŻYTNEJ” – WROCŁAW, 18–20 X 2012 Wrocław, głównie za sprawą działalności naukowej i organizacyjnej profesora Marka Derwicha, stał się najważniejszym polskim ośrodkiem badawczym skupiającym uwagę na życiu monastycznym średniowiecznej i wczesnonowożytnej Europy. W ramach projektu „Dziedzictwo kulturowe po klasztorach skasowanych na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej oraz na Śląsku w XVIII i XIX w.: losy, znaczenie, inwentaryzacja” do historyków z Wrocławia i Opola dołączyło grono specjalistów z całego kraju, kontynuując m.in. długą już tradycję cyklicznych konferencji dotykających różnych aspektów działalności klasztornej w przeszłości1. Tegoroczne spotkanie poświęcone zostało problemowi znaczenia instytucji klasztornych w życiu gospodarczym, a więc tematyce dosyć odległej od głównych przedmiotów zainteresowania badaczy zajmujących się zazwyczaj duchowością lub różnymi aspektami kultury monastycznej. Mimo to referaty zaprezentowało aż 70 badaczy z kraju i zagranicy, co należy uznać za wyjątkową sytuację, zważywszy na widoczny kryzys historiografii gospodarczej. Minusem tak licznego zgromadzenia historyków była konieczność podzielenia wystąpień na równoległe sesje: idee, źródła, budżet klasztorny, rzemiosło (górnictwo – budownictwo – młynarstwo – drukarstwo – winiarstwo – ogrodnictwo), legaty – książki – relikwie, znaczenie gospodarcze w państwie i regionie, gospodarowanie, uposażenie i gospodarka kościelna w dobie kasat, co uniemożliwiało wysłuchanie wszystkich przygotowanych prezentacji. Organizatorzy konferencji zadbali o sprawne przeprowadzenie obrad, których sesja 1 Konferencje zwykle udokumentowane są tomami z materiałami jak np. Klasztor w Kościele średniowiecznym i nowożytnym, red. M. Derwich, A. Pobóg-Lenartowicz, Wrocław–Opole 2010. 304 Sprawozdanie plenarna odbyła się w budynku Starej Giełdy na placu Solnym, a sekcje tematyczne korzystały w dobrodziejstwa i sal Instytutu Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego. Na zakończenie niezwykle udanego spotkania odbyła się wieczorna wycieczka po zabytkach klasztornych stolicy Dolnego Śląska, a także całodniowy objazd naukowy do mniej lub bardziej znanych ośrodków monastycznych regionu. Z punktu widzenia historyka gospodarczego bez wątpienia najbardziej interesującym aspektem zarówno całej konferencji, jak i poszczególnych referatów, były prezentacje o charakterze źródłoznawczym, opisujące zachowane źródła rachunkowe lub inwentarzowe (np. Olgi Przybyłowicz o rachunkach klasztorów żeńskich). Okazuje się, że mimo nieraz tragicznej, naznaczonej wojnami i zniszczeniami, historii Europy Środkowej i Wschodniej oraz niesprzyjającego przetrwaniu dokumentacji procesu kasat w XVIII i XIX w. do dyspozycji historyków pozostaje całkiem spory i bardzo interesujący zestaw źródeł, rzadko dotąd wykorzystywanych, umożliwiających dosyć wszechstronne badanie budżetów klasztornych (np. referaty Patrycji Gąsiorowskiej, Rafała Simińskiego, Dominiki Burdzy, Anny Szylar, o. Tomasza Gałuszki). Istotnym mankamentem prezentowanych podczas wrocławskiej konferencji referatów był widoczny wśród uczestników brak doświadczenia w badaniach nad historią gospodarczą. Najczęściej stosowaną praktyką było posługiwanie się egzemplifikacją, podczas gdy zarówno charakter źródeł, jak i warsztat historyka wymagały zastosowania metod analizy statystycznej. Być może dystans do metod kwantytatywnych wynika z faktu, że zagadnienia gospodarcze zostały przez uczestników konferencji podjęte przy okazji badań nad zupełnie inną tematyką. Dlatego też zapewne autorzy wystąpień, zupełnie niepotrzebnie, często starali się wykazać pełne poświęcenie mnichów i mniszek życiu duchowemu, marginalizując ich zaangażowanie w działalność gospodarczą, tak znakomicie poświadczoną przez prezentowane źródła. Niektórzy z referentów nie zawsze skutecznie starali się w dwudziestominutowych wystąpieniach zarysować syntetyczny, zrobiony bez szczegółowych i systematycznych badań, a przez to z wieloma lukami, czy wręcz fałszywy, obraz aktywności ekonomicznej klasztorów w ciągu setek lat, zamiast wskazać możliwości badawcze, jakie dają źródła związane z poszczególnymi ośrodkami monastycznymi. Wydaje się też, że bolączką spotkania było rozpatrywanie działalności gospodarczej przede wszystkim jako jednego z elementów dziejów konkretnego zgromadzenia, a nie życia gospodarczego regionu, stąd bardziej adekwatny do treści zaprezentowanych referatów byłby tytuł przyszłego Sprawozdanie 305 tomu materiałów pokonferencyjnych – życie gospodarcze klasztorów, a nie klasztory w gospodarce. Mimo wskazanych wyżej wątpliwości bez wątpienia wrocławskie spotkanie należy uznać za udane, każdy z zaprezentowanych referatów przyniósł interesujące wskazówki źródłoznawcze, mające duże znaczenie dla ewentualnych przyszłych badań nad dziejami gospodarczymi. Wśród wystąpień wyróżniały się świetne analizy dochodowości dóbr klasztornych (np. Macieja Zdanka), które wskazywały, że połączenie wiedzy dotyczącej historii poszczególnych ośrodków z metodologią badań gospodarczych może przynieść znakomite efekty. Poziom biurokracji klasztornej, znacznie wyższy niż np. w dobrach szlacheckich czy nawet królewskich, gwarantuje możliwości badawcze, z których należałoby skorzystać. Niestety, dostęp do archiwów kościelnych, a więc także klasztornych, działających w Polsce na zasadzie archiwów prywatnych, pozostawia wiele do życzenia. Piotr Guzowski Instytut Historii i Nauk Politycznych Uniwersytetu w Białymstoku ROCZNIKI DZIEJÓW SPOŁECZNYCH I GOSPODARCZYCH Tom LXXII – 2012 SPRAWOZDANIE Z MIĘDZYNARODOWEJ KONFERENCJI NAUKOWEJ „ZDROWIE I CHOROBA. WPŁYW JAKOŚCI ŻYCIA NA KULTURĘ W EUROPIE ŚRODKOWEJ” – ZABRZE, 15–16 XI 2012 Szesnasta międzynarodowa konferencja z cyklu „Kultura Europy Środkowej” zgromadziła, jak co roku, znakomite grono badaczy reprezentujących różne dziedziny wiedzy. Mający długą tradycję cykl poświęcony jest historii Śląska i jego kulturze w perspektywie europejskiej. Kultura, jak każde ludzkie działanie, ma charakter społeczny. Kształtuje człowieka, gdyż żyje on w określonym środowisku społecznym. Tegoroczna konferencja po raz kolejny potwierdziła rolę Śląska jako regionu o wyraźnej specyfice, co podkreślił we wprowadzeniu Antoni Barciak. Istotną cechą organizowanych przez Urząd Miejski w Zabrzu, PAN Oddział w Katowicach i PTH Oddział w Katowicach interdyscyplinarnych konferencji jest różnorodność form przekazu. W czasie dwóch dni zaprezentowano 26 referatów, film oraz panel dyskusyjny. Poprzedziło go wystąpienie Jana Drabiny (Zagadnienie chorób w niektórych średniowiecznych rękopisach związanych ze Śląskiem) dowodzące, że śląscy autorzy posiadali wiedzę medyczną oraz propagowali zapobieganie chorobom i ziołolecznictwo. W ten sposób zainicjowana została dyskusja panelowa z udziałem naukowców i lekarzy: Ewy Chojeckiej, Henryki Langauer-Lewowickiej, Doroty Simonides, Leszka Jodlińskiego, Mariana Oslislo, Henryka Samsonowicza, Janusza Skalskiego i Mariana Zembali zatytułowana Ból i cierpienie, radość i nadzieja – rola medycyny na przestrzeni dziejów. Paneliści zagadnienie to rozpatrywali z historycznego i medycznego punktu widzenia. Dynamika i wielowątkowość dyskursu wywoływały żywe reakcje słuchaczy, zwłaszcza licznie zgromadzonej młodzieży. Tę część konferencji zakończyła projekcja filmu Haliny Szymury Profesor od serca – Zbigniew Religa. Zakres zaprezentowanych w dalszej części obrad referatów był szeroki i obejmował problem chorób oraz dzieje medycyny w Europie od 308 Sprawozdanie średniowiecza do XXI w. Zostały one podzielone na dwie grupy tematyczne. Pierwsza, Postrzeganie chorób na przestrzeni wieków, zawierała wystąpienia dotyczące chorób i zabiegów medycznych. Marek Cetwiński (Komes Wojsław i inni: rany choroby lekarze w polskich kronikach średniowiecznych) omówił pomyślnie przeprowadzoną trepanację czaszki, która w czasach średniowiecza nie była zabiegiem wyjątkowym. Choroby piętnastowiecznych książąt i władców Polski i Litwy przedstawiła Ruta Čapaitė (Choroby w listach Witolda i jego korespondentów), a Marie Bláhová (Kronikářské zprávy o nemocech panovniků ve středovéku) zaprezentowała informacje o dolegliwościach czeskich władców średniowiecznych. Nie tylko choroby elit były przedmiotem rozważań. Agata Bryłka („W Koziorożcu, krew puszczać źle, purgacia brać”, czyli rzecz o zabiegach medycznych, które należy czynić. Obraz profilaktyki zdrowotnej w świetle śląskich wydawnictw kalendarzowych do połowy XVIII wieku) przedstawiła wydawnictwa kalendarzowe jako środki przekazu wiedzy medycznej. Waldemar Kowalski i Olga Domińska (Pińczów w latach pomorów: 1650–1655, 1695–1715) poddali analizie wzrost liczby zgonów w czasach zarazy, zagadnienie epidemii jako wydarzenia przekraczającego granice państw ukazał zaś Martin Faber (Indie – Rosja – Polska – Prusy. Epidemia cholery z 1831/1832 jako wydarzenie międzynarodowe). Druga grupa tematyczna, Dzieje medycyny i zapobieganie chorobom, skupiała referaty dotyczące historii medycyny. Beata Wojciechowska (Poród i troska o małe dziecko w Europie średniowiecznej) przedstawiła rady anonimowych autorów dotyczące porodu i opieki nad dzieckiem, a Jolanta M. Marszalska (Troska o zdrowie w świetle zachowanych zespołów starych druków medycznych, wybranych księgozbiorów zakonnych w Polsce) omówiła wskazania lekarskie zawarte w szesnasto- i siedemnastowiecznych księgach. Na potrzebę intensyfikacji badań nad dziejami medycyny średniowiecznej i wczesnonowożytnej na Śląsku wskazał Wojciech Iwańczak (Medycyna średniowieczna na Śląsku w obrazie powojennej historiografii). Troska o siebie przyjaciół, Macieja Kazimierza Sarbiewskiego i Stanisława Łubieńskiego, stała się przedmiotem rozważań ks. Waldemara Graczyka (Zdrowie i choroba w korespondencji XVII-wiecznych uczonych: jezuity Macieja Kazimierza Sarbiewskiego i biskupa Stanisława Łubieńskiego), a duchowy wymiar niesienia pomocy cierpiącym w kontekście posługi duchownych ukazał ks. Kazimierz Dola (Pomoc duchowa niesiona chorym przez Kościół katolicki). W kilku wystąpieniach poruszony został temat służby zdrowia. Dokonania czeskich lekarzy w XIX i XX w. omówił Ivan Hlaváček (Čeští Sprawozdanie 309 lékaři a jejich nelékařské horizonty v 19. a 20. století). Tomasz Kałuski (Formy zinstytucjonalizowanej opieki nad chorymi w okresie wczesnonowożytnym. Szpitale na północnym Śląsku do XIX w.) zarysował sposób funkcjonowania szpitali w okresie wczesnonowożytnym, a ich uwarunkowania prawne w XIX w. przedstawił Piotr Franaszek (Publiczna ochrona zdrowia w Galicji w dobie autonomii). Bożena Płonka-Syroka (Kultura uzdrowiskowa w Polsce w latach 1918–2012. Społeczno-kulturowe uwarunkowania zmiany jej modelu) scharakteryzowała modele opieki uzdrowiskowej, a roli przekazu kartograficznego w propagowaniu lecznictwa uzdrowiskowego poświęcony był referat Bogusława Czechowicza (Dawna kartografia w służbie medycyny na obszarze Korony Królestwa Czech, ze szczególnym uwzględnieniem Śląska). Stefan Ciara (Lwowskie korzenie Śląskiej Akademii Lekarskiej) ukazał rolę medycyny lwowskiej w tworzeniu śląskiej kadry naukowej, a odkrycia i metody badań Marii Skłodowskiej-Curie zaprezentował Rajmund Michalski (Maria Skłodowska-Curie – znaczenie jej odkryć dla zdrowia ludzkości). Ostatnią grupę stanowiły referaty zebrane pod tytułem Varia. Krystyna Konstancja Kossakowska-Jarosz (Zdrowie i choroba w kulturze robotniczej XIX wieku. Spojrzenie krytyków górnośląskiej codzienności) omówiła wpływ pracy i mieszkania na terenach uprzemysłowionych na zdrowie ludzi, a Jacek Kurek („Trupy leżą kupami”. Echa górniczych katastrof na Górnym Śląsku w prasie galicyjskiej przełomu XIX i XX wieku) przedstawił problem masowych katastrof w śląskich kopalniach. Zygmunt Woźniczka (Problemy zdrowotne więźniów obozów pracy przymusowej na Górnym Śląsku po 1945 roku) scharakteryzował warunki życia w łagrach na Śląsku, a Grzegorz Miernik (Wokół ustawy aborcyjnej z 1956) zreferował problem podziemia aborcyjnego po wojnie. Medycynie akademickiej poświęcone zostały referaty Bogdana Roka (Osiemnastowieczne kalendarze medyków krakowskich i zamojskich) i Romana Stelmacha (Studenci z Górnego Śląska na wydziale medycznym Uniwersytetu Wrocławskiego: do 1945 roku), a literaturze pięknej – Jana Pacholskiego (Pobyty w uzdrowiskach w literaturze – w poszukiwaniu śląskiej „Czarodziejskiej góry”) i Beaty Giblak (Kalectwo i choroba Maxa Hermanna-Neiβe jako aspekt duchowości poety). Zaprezentowane podczas obrad wystąpienia wskazują na szerokie potraktowanie podjętej problematyki. Mimo trudności metodologicznych prowadzone badania nad historią medycyny na Śląsku i w Europie Środkowej przyniosły wymierne efekty, na co zwrócił uwagę w podsumowaniu Wojciech Iwańczak. Skłaniały także do pytań i dyskusji nad sposobami ich kontynuowania. Przebieg konferencji dowodzi ist- 310 Sprawozdanie nienia w Zabrzu atmosfery sprzyjającej wymianie informacji, wyników badań naukowych i poglądów. Potwierdzeniem tego będzie kolejna publikacja materiałów pokonferencyjnych. Beata Nycz ROCZNIKI DZIEJÓW SPOŁECZNYCH I GOSPODARCZYCH Tom LXXII – 2012 INTERNETOWE BAZY DANYCH W BADANIACH NAD HISTORIĄ SPOŁECZNO-GOSPODARCZĄ Wedle najprostszej definicji baza danych to zorganizowana i uporządkowana kolekcja informacji1. Do najpopularniejszych internetowych baz danych związanych z badaniem historii należą bazy czasopism naukowych (typu Jstore, czy Project MUSE), które od niedawna umożliwiają też dostęp do publikacji książkowych. Drugą kategorię stanowią rozmaite bazy magazynujące w różnej formie materiał źródłowy. Nie ma wśród nich jednego obowiązującego modelu prezentacji i opracowania źródeł, wszystkie jednak mają wspólny cel: udostępnienie informacji źródłowych zarówno zawodowym badaczom dziejów, jak i amatorom historii. Niewątpliwie prymat w zakresie internetowego upowszechniania źródeł dzierżą od początku historii sieci Amerykanie ze swoimi sztandarowymi projektami związanymi z opublikowaniem zasobów Biblioteki Kongresu (American Memory) oraz archiwów państwowych (National Archives). Obok takich olbrzymich i kosztownych projektów spontanicznie wyrastają mniejsze, których inicjatorami są historycy udostępniający innym badaczom zebrane przez siebie dane źródłowe, często już przetworzone w toku dotychczasowych studiów. W przypadku analiz dawnego społeczeństwa i gospodarki, zwłaszcza przeprowadzanych metodami statystycznymi, są one szczególnie przydatne, pozwalając postawić nowe pytania badawcze źródłom, bez konieczności odwiedzania bibliotek czy archiwów (zazwyczaj zagranicznych), ale przede wszystkim umożliwiając przeprowadzenie porównań różnych regionów i okresów. Celem niniejszego szkicu jest prezentacja sposobów budowania i wykorzystywania baz danych na czterech przykładach z dziedziny historii społeczno-gospodarczej. 1 S. Cameron, S. Richardson, Using Computers in History, New York 2005, s. 72. 312 Komunikat Three centuries of English crop yelds 1211–1491 Twórcą projektu jest jeden z największych autorytetów w dziedzinie preindustrialnej gospodarki rolnej – Bruce Cambell, autor m.in. fundamentalnej pracy o gospodarstwie dworskim w późnośredniowiecznej Anglii2. Uzupełniając swoją prywatną bazę danych, zgromadzoną na potrzeby własnych studiów, o dane zaczerpnięte ze starszej literatury (Jana Titowa i Davida Farmera), zapoczątkował budowanie zbioru przetworzonych informacji źródłowych pochodzących z dokumentacji wytworzonej zazwyczaj w dużych kompleksach dóbr, głównie klasztornych i biskupich. Dziś na stronie internetowej projektu3 znaleźć można dane z około 30 tys. pojedynczych późnośredniowiecznych wzmianek źródłowych dotyczących wysokości plonów lub umożliwiających ich obliczenie. Dane z oryginalnych materiałów rachunkowych zostały wpisane w odpowiednie tabele arkusza kalkulacyjnego, włącznie z podaniem autora informacji. Baza może być przeszukiwana na różne sposoby. Korzystający z niej mogą wybrać konkretny region, z którego pochodzą informacje, wskazać nazwę gospodarstwa, dowolnie określić zakres chronologiczny, a także sprecyzować rodzaj upraw będących w kręgu zainteresowań. Te ostatnie zostały podzielonych na trzy główne kategorie: ozime, jare i rośliny strączkowe, choć oczywiście możliwe jest też przeszukiwanie według poszczególnych gatunków roślin. Posortowane według uznania dane można zobaczyć nie tylko w internecie, ale również pobrać w formie plików na swój komputer. Korzystanie z bazy jest bezpłatne, choć dostęp do niej wymaga uprzedniej rejestracji. U polskiego badacza zakres chronologiczny i rzeczowy dostępnych, dzięki temu projektowi, informacji wzbudza pewną zazdrość, ale nie tylko z tego powodu, że Anglicy już od średniowiecza dysponują wyjątkową w skali światowej bardzo bogatą spuścizną źródłową. Polska historiografia w zakresie badań nad plonami w epoce preindustrialnej ma niemałe osiągnięcia, zwłaszcza jeśli chodzi o początki epoki nowożytnej i możemy żałować, że efekty prac szeregu badaczy, na czele z Aliną Wawrzyńczykową i Leonidem Żytkowiczem4, dziś są rzadko wykorzyB. Cambell, English Seigniorial Agriculture 1250–1450, Cambridge 2006. http://www.cropyields.ac.uk. 4 A. Czapiuk, O plonach zbóż w Polsce i w Wielkim Księstwie Litewskim w XVI i XVII wieku, w: Między polityką a kulturą, red. C. Kuklo, Białystok 1999, s. 233–247; M. Dembińska, Wysokość plonów w alodiach królewskich w XIV w., „Studia z Dziejów Gospodarstwa Wiejskiego” 4, 1961, z. 1; A. Wawrzyńczykowa, Problem wysokości plonów w królewszczyznach mazowieckich w poł. XVI i pierwszej ćwierci XVII w., tamże; taż, Próba ustalenia wysokości plonu w królewszczyznach woj. sandomierskiego w dru2 3 Komunikat 313 stywane i uzupełniane. Projekt Bruce’a Cambella zapewnia nam nie tylko dane umożliwiające porównanie plonów polskich z angielskimi, ale przede wszystkim dostarcza przykładowej platformy, którą można zaadaptować do zgromadzenia informacji gospodarczych z polskich źródeł o charakterze masowym. Niekoniecznie muszą to być od razu dane zaczerpnięte z materiałów rękopiśmiennych, ale na początek warto, wzorując się na angielskim projekcie, zdigitalizować w formie baz danych opublikowaną w całości pierwszą lustrację z lat 1564–1565. Global Price and Income History Group Ten amerykański projekt stworzony w Davies na Uniwersytecie Kalifornijskim ma na celu gromadzenie danych umożliwiających porównanie standardu życia w różnych rejonach świata przed 1950 r. Dostęp do zgromadzonych informacji jest swobodny, a struktura stron internetowych maksymalnie uproszczona. Dane w postaci plików arkusza kalkulacyjnego, zawierające ceny z różnych części świata i różnych okresów, są gotowe do pobrania na komputer użytkownika bez żadnych ograniczeń. Podstawą selekcji cen są koszyki produktów, na podstawie których określa się standard życia. Ich konstrukcja różni się w zależności od regionu, ale można je również pobrać ze strony internetowej projektu. Podobnie jak angielska baza gromadząca informacje o plonach, również ta jest ciągle rozbudowywana. W celu łatwiejszej nawigacji pliki z danymi pogrupowane są regionalnie według kontynentów. Oczywiście najstarsze i najlepiej opracowane są ceny europejskie, których najwcześniejsze zestawienia pochodzą z trzynastowiecznych źródeł włoskich i angielskich. Nieco młodszą, zwykle wczesnonowożytną, metrykę mają dane z innych regionów Europy. Wszystkie służą do porównywania standardu życia według modelu zaprezentowanego przez współautorów omawianego projektu5. Prezentowana w tym miejscu baza danych ma szczególne znaczenie dla studiów nad historią gospodarczą Polski. W ramach projektu giej połowie XVI i początkach XVII w., „Studia z Dziejów Gospodarstwa Wiejskiego” 1, 1957; taż, Studia nad wydajnością produkcji rolnej dóbr królewskich w drugiej połowie XVI wieku, Wrocław 1974; S. Śreniowski, W kwestii plonów w ustroju folwarczno-pańszczyźnianym Polski XVI–XVIII w., RDSG, 14, 1952; A. Wyczański, Plony zbóż w folwarkach województwa lubelskiego 1564 r., „Studia z Dziejów Gospodarstwa Wiejskiego” 4, 1961, z. 1; L. Żytkowicz, Studia nad wydajnością gospodarstwa wiejskiego na Mazowszu w XVII wieku, „Studia z Dziejów Gospodarstwa Wiejskiego” 11, 1969, z. 1. 5 Ph.T. Hoffman, D.S. Jacks, P.A. Levin, P.H. Lindert, Real Inequality in Europe since 1500, „Journal of Economic History” 62, 2000, s. 322–355. 314 Komunikat znakomity specjalista w dziedzinie badań nad standardem życia – Robert Allen6 – udostępnił bazy płac, a inni badacze (David Jacks, Peter Lindert) bazy cen z miast Królestwa Polskiego: Warszawy, Krakowa, Lwowa, a także wczesnonowożytne ceny wrocławskie. Podstawą utworzenia zbioru były polskie przedwojenne publikacje serii cen miejskich przygotowane przez Juliana Pelca, Stanisława Hoszowskiego7, Władysława Adamczyka i Stanisława Siegela oraz zestawienia sporządzone przez Mariana Wolańskiego8. Wydaje się, że taki najprostszy model prezentacji i udostępniania danych jest godny naśladowania i należałoby oczekiwać, że także nowe polskie syntetyczne opracowania historycznych danych gospodarczych, przygotowywane w Głównym Urzędzie Statystycznym, będą dostępne nie tylko w wersji papierowej9, ale również elektronicznej. Old Bailey Proceedings Baza danych Old Bailey na pierwszy rzut oka nie różni się od istniejących także w Polsce elektronicznych wydań źródeł. Jej autorzy rozpoczęli bowiem swoją pracę od tego, co czyni się także u nas – umieścili w internecie10 skany pochodzące z tzw. Old Bailey Proceedings. Wydawane od końca XVII w., stanowiły drukowane sprawozdania z rozpraw, których rozwój w XVIII w. wynikał z rywalizacji ich wydawców z ukazującymi się wówczas gazetami. Sprawozdania ze spraw kryminalnych cieszyły się wówczas dużym zainteresowaniem londyńczyków i przynosiły wydawcom poważne zyski. Aby zachować prawo do publikowania tych sensacji, drukarze zobowiązani byli do upublicznienia wszystkich 6 R.C. Allen, The Great Divergence in European Wages and Prices from the Middle Ages to the First World War, „Explorations in Economic History” 38, 2001, s. 411–447; tenże, Poverty and Progress in Early Modern Europe, ,,Economic History Review” 56, 2003, s. 403–443; tenże, Real Wages in Europe and Asia. A First Look at the Long-Term Patterns’, w: Living Standards in the Past. New Perspectives on Well-Being in Asia and Europe, red. R.C. Allen i in., Oxford 2005, s. 111–131. 7 J. Pelc, Ceny w Krakowie w latach 1369–1600, Lwów 1935; S. Hoszowski, Ceny we Lwowie w XVI i XVII w., Lwów 1928; tenże, Ceny we Lwowie w latach 1701–1914, Lwów 1934; W. Adamczyk, Ceny w Warszawie w XVI i XVII wieku, Lwów–Warszawa 1938; S. Siegel, Ceny w Warszawie w latach 1701–1815, Lwów 1936. 8 M. Wolański, Ceny we Wrocławiu w latach 1506-1618, „Acta Universitatis Wratislaviensis. Historia” 126, 1996; tenże, Ceny zboża i jego przetworów oraz owoców i warzyw we Wrocławiu w latach 1506–1618, „Acta Universitatis Wratislaviensis. Historia” 115, 1993. 9 Historia Polski w liczbach, t. 1: Państwo, społeczeństwo, t. 2: Gospodarka, red. A. Jezierski, A. Wyczański, Warszawa 2003–2006. 10 Zob. http://www.oldbaileyonline.org. Komunikat 315 spraw, nie tylko tych najciekawszych. Rozwiązanie takie pozwalało sądowi zaoszczędzić na prowadzeniu własnych zapisów spraw i od drugiej połowy XVIII w. Old Bailey Proceedings zaczęto traktować jako oficjalną dokumentację sądową. Gdy publikacje dotyczące przestępczości zaczęły przegrywać z bardziej wszechstronnymi gazetami, które miały zresztą własne rubryki kryminalne, Proceedings przekształciły się w niemal urzędowe wydawnictwo, choć wciąż przygotowywane przez osoby prywatne i korzystające jedynie z publicznego subsydium. Postępująca profesjonalizacja sprawozdań oraz ich urzędowy charakter oznaczały wymóg kompletności i jak największej szczegółowości, a odbiorcami publikacji stali się prawnicy i urzędnicy11. Już samo udostępnienie takiego zbioru, liczącego prawie 200 tys. spraw12, należy uznać oczywiście za cenną inicjatywę, ale nie w tym tkwi doniosłość przedsięwzięcia. Po pierwsze, zgromadzony materiał udostępniany jest czytelnikom w postaci plików tekstowych, a nie samych zdjęć. Dzięki temu wszystkie dokumenty można łatwo przeszukiwać, odnajdować w nich konkretne sformułowania, nazwiska, nazwy ulic itp. Bardziej zaawansowani użytkownicy mogą też wykorzystywać zgromadzone dane do komputerowo wspomaganej analizy treści, począwszy od badania popularności wyrazów, a na złożonych modelach semantycznych skończywszy. Działań takich nie można prowadzić na samych skanach, tak często udostępnianych w polskich wydaniach źródeł archiwalnych. Równocześnie jednak czytelnik Old Bailey Proceedings w każdej chwili może odnaleźć na stronie odnośnik do zdjęć konkretnych stron wydawnictwa i upewnić się, czy zostały one dobrze przekonwertowane na plik tekstowy. Przekształcenie wydawnictwa w formę elektroniczną pozwoliło także na poddawanie zachowanych danych analizie statystycznej. Działania takie uwzględnili sami autorzy opracowania, którzy umieścili na swej stronie internetowej moduł statystyczny. Dzięki niemu w sposób bardzo łatwy i szybki można obserwować zmiany zachodzące w liczbie oskarżonych, strukturze przestępstw i ferowanych wyroków. Uzyskane wyniki przedstawiane są w postaci tabel i wykresów. 11 S. Devereaux, The City and the Sessions Paper. Public Justice in London, 1770– –1800, „Journal of British Studies” 35, 1996, z. 4, s. 466–503; tenże, The Fall of the Sessions Paper. Criminal Trial and the Popular Press in Late Eighteenth-Century London, „Criminal Justice History” 18, 2002, z. 1, s. 57–88. 12 Zbiór liczy około 197 tys. spraw sądowych zarejestrowanych w Old Bailey Proceedings z lat 1674–1913 oraz 2,5 tys. żywotów osób skazanych na śmierć w latach 1676–1772, zawarte w podobnym wydawnictwie noszącym nazwę Ordinary of Newgate’s Accounts. 316 Komunikat Co warte podkreślenia, tak powstała baza pozwala na gruntowną analizę życia londyńczyków w latach 1674–1913. Zdigitalizowane i w pełni przygotowane do przeszukiwania materiały umożliwiły prowadzenie nie tylko klasycznych badań nad przestępczością i funkcjonowaniem marginesu społecznego, ale pozwoliły też na analizę zjawisk, które wydawały się dotąd niedostępne dociekaniom współczesnych historyków. Za przykład mogą tu służyć badania Hansa-Joachima Votha nad przemianami czasu pracy w okresie rewolucji przemysłowej13. Polski historyk, poza wykorzystaniem bazy do celów komparatystyki, odnaleźć też w niej może rodaków oskarżonych o popełnienie przestępstw w Londynie lub padających ich ofiarą. Wystarczy tu choćby wskazać np. niejakiego Seweryna Kłoskowskiego, sądzonego w 1903 r. i skazanego na karę śmierci. Przy tej okazji zeznania składało zresztą kilku przedstawicieli londyńskiej Polonii. North Atlantic Population Project Bazy danych stworzone i utrzymywana na serwerach University of Minnesota są dobrze znane wśród demografów. Choć większość z nich dotyczy okresu po II wojnie światowej14, można wśród nich znaleźć co najmniej jeden zbiór, który powinien zainteresować historyków. W ramach North Atlantic Population Project15 zgromadzono bowiem dane pochodzące z dziewiętnastowiecznych spisów ludności przeprowadzanych w Kanadzie, Stanach Zjednoczonych, Szwecji i Norwegii, Wielkiej Brytanii oraz Islandii. Co od razu należy podkreślić, nie chodzi tu wcale o wyniki spisów pochodzące z dobrze historykom znanych opracować popisowych – w tym wypadku badaczom udostępniono dane zawarte na kartach spisowych. W ten sposób możemy dysponować podstawowym źródłem wytworzonym podczas przeprowadzania spisu, a nie tylko późniejszymi sumarycznymi opracowaniami. Oznacza to jakościową różnicę, zarówno w ilości dostępnych danych, jak i w możliwościach ich zestawiania, przekształcania oraz analizowania. Korzystanie z serwisu jest całkowicie bezpłatne, choć wymaga przeprowadzenia rejestracji, podczas której, poza standardowym podaniem danych kontaktowych, H.-J. Voth, Time and Work in England 1750–1830, Oxford 2000. Są to choćby bazy gromadzące dane z ponad 200 spisów ludności przeprowadzonych w wielu państwach świata po 1960 r. oraz wyniki prowadzonych od kilkudziesięciu lat badań nad stanem zdrowia Amerykanów. Dostęp do nich można utrzymać poprzez stronę internetową ipums.org. 15 Strona projektu zob. http://www.nappdata.org. 13 14 Komunikat 317 należy wskazać przewidywany zakres wykorzystania danych, zobowiązać się do poprawnego cytowania ich źródła oraz przesłania administratorom tytułów publikacji opartych na wykorzystanym zbiorze. Samo przypomnienie podstawowych zagadnień, o które pytano w dziewiętnastowiecznych spisach, unaocznić może bogactwo i potencjalną użyteczność tego typu źródeł. Obok oczywistych kwestii demograficznych, jak wiek, płeć czy stan cywilny, spisywani odpowiadali także na pytania dotyczące ich pochodzenia terytorialnego, religii, umiejętności pisania, wykonywanej pracy, niepełnosprawności16. Ponieważ spisy przeprowadzano w poszczególnych gospodarstwach domowych, zachowane karty pozwalają też na odtworzenie ich struktury, badanie zagadnień takich jak homogamia małżeńska, dziedziczenie pozycji społecznej, zatrudnianie pracowników domowych, wiek opuszczania przez dzieci rodzinnych gospodarstw. Pełna lista możliwych pytań badawczych jest oczywiście znacznie dłuższa i ograniczona bardziej wyobraźnią użytkowników niż zawartością źródła. Jedynym wyraźnym ograniczeniem dostępnych baz jest fakt, że nie zawierają one nazwisk, co wyklucza ich wykorzystanie do badań genealogicznych. Jest to jednak wynik świadomej decyzji administratorów NAPP, którzy wyraźnie informują, że ich zbiór ma służyć analizom z zakresu demografii i historii społeczno-gospodarczej, a nie genealogii. Do tego ostatniego celu bez trudu można zresztą wykorzystać inne serwisy, zazwyczaj jednak płatne. Udostępnione na stronie NAPP spisy stanowią ogromny zbiór danych. Dość zauważyć, że spisem ludność Stanów Zjednoczonych w 1880 r. objęto ponad 50 mln mieszkańców, a rok później spisano prawie 30 mln Brytyjczyków i ponad 4 mln Kanadyjczyków. Nawet jeśli w części przypadków zamieszczone w internecie bazy nie obejmują całej ujętej w spisie ludności i administratorzy serwisu oferują w to miejsce jedynie próby obejmujące 10 bądź 1% populacji, to wciąż oznacza to miliony jednostek. Widać to dobrze na przykładzie „zaledwie” pięcioprocentowej próby spisu ludności USA z 1900 r. Powstała w ten sposób baza zawiera dane dotyczące prawie 4 mln ludzi. Co ważne, administratorzy serwisu wiele wysiłku włożyli w zharmonizowanie udostępnianych spisów, powiązanie zmiennych występujących w bazach, przetłumaczenie nazw zawodów. Zadbano także o dokładne wyjaśnienie znaczenia poszczególnych kategorii spisowych i opisanie sposobu, w jaki gromadzono dane. 16 Szczegółowy opis zawartości podobnych spisów przeprowadzanych w dziewiętnastowiecznej Galicji odnaleźć można w: L.A. Zyblikiewicz, Kobieta w Krakowie w 1880 r. w świetle ankiet powszechnego spisu ludności. Studium demograficzne, Kraków 1999. 318 Komunikat Z udostępnionych w ten sposób informacji korzystać można na dwa sposoby. Pierwszy z nich polega po prostu na wykorzystaniu umieszczonego na stronie internetowej modułu pozwalającego na tworzenie zestawień oddających rozkład odpowiedzi na poszczególne pytania spisowe lub tabel krzyżowych oddających relacje między dwiema zmiennymi. W module tym dostępna jest też opcja umożliwiająca prezentację otrzymanych wyników w postaci prostych wykresów. Korzystanie z opisanego tu modułu jest bardzo proste i bez trudu podoła temu użytkownik nieobeznany z programami do statystycznej analizy danych. Z kolei sposób drugi wymaga już pewnego zaawansowania w wykorzystaniu metod kwantytatywnych. Zainteresowani badacze mogą bowiem ściągać całe bazy spisowe lub ich fragmenty (dotyczące wybranych regionów, grup społecznych lub kohort demograficznych) na własne komputery, a następnie poddawać je dowolnym przekształceniom i przeprowadzać własne analizy statystyczne. Działania takie wymagają oczywiście zaznajomienia z odpowiednimi programami statystycznymi17, ale wysiłek związany z ich wykorzystaniem może się okazać naprawdę opłacalny, skoro własne analizy pozwalają na wyjście w prowadzonych badaniach daleko poza standardowy zestaw pytań badawczych18. Z punktu widzenia badacza historii Polski udostępnione bazy wydają się być potencjalnie użytecznymi na co najmniej dwa sposoby. Po pierwsze, stanowić one mogą łatwo dostępny zbiór danych potrzebnych do porównywania sytuacji panującej w kraju ze Skandynawią, Stanami Zjednoczonymi lub Wielką Brytanią. Po drugie, wśród spisanych w poszczególnych państwach pojawiają się też osoby wskazujące na ziemie polskie jako miejsce swego pochodzenia. Wystarczy tu wskazać na spis ludności Stanów Zjednoczonych z 1880 r., gdzie zadeklarowało to aż 65 372 badanych. W takiej sytuacji zachowany spis stanowić może bardzo ciekawe źródło do analizy migracji. Z punktu widzenia badacza przyzwyczajonego do polskich warunków, za szczególnie interesujący uznać należy fakt, że twórcy omawianych 17 Z doświadczeń piszących te słowa wynika, że powszechnie wykorzystywany przez historyków Excel lub podobne do niego arkusze kalkulacyjne niezbyt przydają się do takich analiz. Znacznie lepiej sprawdzają się przy niej produkty bardziej zaawansowane, jak na przykład SPSS, Stata lub darmowy R. Dotyczy to zwłaszcza sytuacji, gdy wykorzystywana baza danych okazuje się być dużą i ma np. 1 GB. 18 Za przykład mogą tu służyć choćby dwa artkuły z 2011 r.: J. Gilliland, S. Olson, D. Gauvreau, Did Segregation Increase as the City Expanded? The Case of Montréal, 1881–1901, „Social Science History” 35, 2011, z. 4, s. 465–503; H. Jastad, The Effect of Ethnicity and Economy upon Intergenerational Coresidence. Northern Norway during the Last Part of the Nineteenth Century, „Journal of Family History” 36, 2011, z. 3, s. 263–285. Komunikat 319 tu baz danych, miast bronić do nich dostępu lub choćby rezerwować do swoich potrzeb ich najciekawsze fragmenty, zachęcają do ich jak najszerszego wykorzystania. Jedynymi stawianymi przez nich wymogami są tylko: wyraźne cytowanie źródła informacji oraz informowanie ich o powstałych na tej podstawie publikacjach. Stan taki wynika być może w jakimś stopniu z oczekiwań formułowanych przez instytucje udzielające sporych często przecież grantów na digitalizację, ale niebagatelną rolę musi tu też odgrywać świadomość, że tylko szeroki dostęp do informacji, w tym i źródeł archiwalnych, gwarantuje postęp wiedzy i publikowanie nowatorskich badań. Piotr Guzowski Radosław Poniat Instytut Historii i Nauk Politycznych Uniwersytetu w Białymstoku ROCZNIKI DZIEJÓW SPOŁECZNYCH I GOSPODARCZYCH Tom LXXII – 2012 WSPÓŁCZESNE ŹRÓDŁA INFORMACJI – EUROSTAT Demokratyczne społeczeństwa nie mogą współcześnie poprawnie funkcjonować bez wiarygodnych i obiektywnych danych makroekonomicznych. Współczesne badania naukowe z obszaru życia społecznego i gospodarczego wymagają regularnego korzystania z baz danych. Roczniki statystyczne, dostępne w tradycyjnej formie książkowej stają się coraz mniej popularne, na rzecz baz danych dostępnych on-line, publikowanych przez agendy statystyczne. Dane tego typu pozwalają z jednej strony na przeprowadzanie w szerokim zakresie porównań pomiędzy krajami, regionami itd. Z drugiej strony dostępność ujednoliconych metodologicznie wieloletnich szeregów czasowych pozwala odnieść się do zmian w obszarze interesujących nas zagadnień socjoekonomicznych w ujęciu dynamicznym. Duże znaczenie ma także bezpośredni i szybki dostęp do najnowszych uaktualnień tego typu informacji. W przygotowanym opracowaniu zostanie zaprezentowana baza danych udostępniania przez Eurostat, agendę statystyczną funkcjonującą w ramach Unii Europejskiej. Szczególny nacisk zostanie położony na charakterystykę zasobów publikowanych w ramach tej agendy i dostępnych on-line. Zarys historyczny Agencja Eurostat została powołana w 1953 r. Funkcjonuje ona zatem w ramach Wspólnot Europejskich od początku ich istnienia. Główną przesłanką do jej powołania było przygotowywanie wiarygodnych opracowań statystycznych niezbędnych do poprawnego funkcjonowania i oceny efektów działań instytucji europejskich. W rezulta- 322 Komunikat cie agenda ta dysponuje danymi dotyczącymi społeczeństwa i szeroko rozumianego życia społecznego, funkcjonowania państwa, gospodarki, sektora edukacji czy ochrony zdrowia. W obszarze zainteresowań Eurostatu są wymienione zagadnienia dotyczące poszczególnych państw członkowskich UE, bezpośrednio z nią sąsiadujących bądź ubiegających się o status członka UE. W wielu zestawieniach uwzględnione zostały także wielkości dotyczące USA. Z tego względu długość szeregów czasowych dostępnych dla poszczególnych krajów jest różna i uzależniona od okresu jego funkcjonowania w ramach Unii Europejskiej, ale co najważniejsze dla potencjalnego użytkownika tych danych – są one ujednolicone metodologicznie. Zadania i znaczenie Eurostatu dla samych instytucji europejskich zmieniają się. Dziś misją tej agendy jest bycie liderem w dostarczaniu wysokiej jakości danych statystycznych dotyczących Europy. Wydaje się, że w obecnej sytuacji gospodarczej Unii Europejskiej zadania związane z dostarczeniem wiarygodnych i aktualnych danych statystycznych dotyczących Europejskiego Systemu Walutowego i państw członkowskich stają się jednym z najważniejszych zadań Eurostatu. Oferta Strona internetowa Eurostatu jest dostępna w języku angielskim, niemieckim i francuskim. Ma w swej strukturze pięć podstawowych zakładek: strona domowa (Home), statystyki (Statistics), publikacje (Publikations), o Eurostacie (About Eurostat) oraz pomoc dla użytkownika (User support). Na stronie domowej Eurostatu można znaleźć bezpośrednie linki do najświeższych i najbardziej użytecznych informacji. Znajduje się na niej również bezpośrednie połączenie z bazą statystyczną (Statistics Database). Zakładka Statistics umożliwia użytkownikowi dostęp do danych, których poszukiwanie ułatwia przejrzysta struktura danych. Główne katalogi w tej strukturze to wskaźniki opisujące politykę UE (EU Policy Indicators) oraz dane pogrupowane wg kategorii (Statistics by theme). Główne kategorie danych to: statystyki ogólne i regionalne, ekonomia i finanse, populacja i warunki socjalne, przemysł, handel i usługi, rolnictwo i rybołówstwo, handel międzynarodowy, handel, środowisko i energia oraz nauka i technologia. Wśród wskaźników polityki UE można natomiast znaleźć dane i ich charakterystykę w obszarze polityki zrównoważonego rozwoju, polityki zatrudnienia i polityki socjalnej, strategii Europa 2020, wskaźniki opisujące proces globalizacji. Komunikat 323 Wiele przydatnych informacji znajdziemy także w zakładkach umieszczonych w lewej kolumnie tej strony. Można tu wymienić m.in. przejście do bazy danych (Browse/Search Database, Statistics by theme, Statistics A-Z), dostęp do mikrodanych (Access to miccrodata) czy zakładka umożliwiająca skorzystanie z map (GISCO: Geographical Information and maps). Duże możliwości daje także zakładka Metadata, gdzie znaleźć można definicje, klasyfikacje, glosariusze metodologie itp. Bardzo bogaty zasób przydatnych informacji można znaleźć w zakładce Publications. Zostały tam umieszczone wszystkie publikacje Eurostatu ułożone według tematów. Bogaty zasób roczników statystycznych i opracowań statystycznych można bezpłatnie pobrać bezpośrednio ze strony lub skorzystać z usługi przesłania na skrzynkę pocztową. Istnieje także możliwość zamówienia tych pozycji w formie wydrukowanej w księgarni (EU Bookshop). W kolejnej zakładce About Eurostat można znaleźć podstawowe informacje o pracy Eurostatu jako organizacji i jej aktywności: grantach, projektach czy organizowanych konferencjach. Można tam znaleźć informacje o Europejskim Systemie Statystycznym oraz współpracy międzynarodowej tej organizacji. Serwis on-line Eurostatu można uznać za jeden z lepiej przystosowanych do potrzeb potencjalnych użytkowników. W zakładce User support oprócz standardowej możliwości skorzystania z wglądu do katalogu najczęściej zadawanych pytań można znaleźć na stronie domowej opcję demonstracyjnego korzystania z bazy danych. Natomiast po zalogowaniu można dostać się na stronę Europejskiego Centrum Statystycznego pomocy użytkownikom, gdzie w języku narodowym można zadawać pytania dotyczące korzystania z narzędzi pobierania danych, dostępności danych i publikacji, dotyczące samych danych i metodologii, problemów technicznych lub innych spraw. Tryb postępowania Bezpośredni link do bazy danych (Statistics Database) znajdziemy zarówno na stronie domowej, jak i w zakładce Statistics. Zanim jednak do niej sięgniemy może warto zapoznać się z linkami umożliwiającymi dostęp do najbardziej popularnych danych zestawionych w tabelach, wybranych statystyk czy statystyk ostatnio dodanych (Most popular database tables, Selected Statistics, Latest news releases). Wszystkie te odnośniki znajdziemy na stronie domowej. 324 Komunikat Pełna baza danych została skonstruowana w formie złożonego drzewka, zawierającego bazę danych według tematów (Database by themes). W ten sam sposób ustrukturyzowano gotowe tabele według tematów (Tables by themes). Baza zawiera także tabele dotyczące polityki Unii Europejskiej (Tables on EU policy). Wyszukanie danych można zatem przeprowadzić w dwojaki sposób: korzystając z gotowych zestawień w poszczególnych tematach albo tworząc takie zestawienie poprzez dobór poszczególnych kategorii szczegółowych. W pierwszym przypadku istnieje możliwość odczytu danych w formie tabeli i przedstawienia ich na mapie lub wykresie, a także ich zapisu w formie pliku typu XLS, HTML, XML lub TSV. Dane można także spakować i wysłać bezpośrednio na skrzynkę mailową. W przypadku tworzenia zestawień poprzez dobór poszczególnych kategorii szczegółowych użytkownik ma dodatkowo możliwość doboru dostępnych kryteriów opisujących dane (wiek, płeć, rok, region…), a na etapie odczytu danych może wskazać, które kryteria mają być przedstawione w wierszach, a które w kolumnach tworzonej przez niego tabeli danych. Na każdym etapie pracy istnieje możliwość zapoznania się z opisem metodologicznym danych. Bardzo ważną kwestią dla użytkownika jest również fakt, że korzystanie z danych jest bezpłatne. Sytuacja ta ma miejsce od 2003 r., kiedy upubliczniono pewne nieprawidłowości finansowe związane z funkcjonowaniem Agendy Eurostat (patrz np. Q and A: Eurostat scandal, „BBC News”, 27 III 2003). Adres strony: http://epp.eurostat.ec.europa.eu. Lucyna Błażejczyk-Majka Zakład Historii Gospodarczej Instytutu Historii Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu ROCZNIKI DZIEJÓW SPOŁECZNYCH I GOSPODARCZYCH Tom LXXII – 2012 BIBLIOTEKA CYFROWA CENTRALNEJ BIBLIOTEKI STATYSTYCZNEJ IM. STEFANA SZULCA W WARSZAWIE Dzisiejsza Centralna Biblioteka Statystyczna im. Stefana Szulca istnieje już od 1918 r. Powstała jako niezbędne zaplecze organizowanego wówczas w Warszawie Głównego Urzędu Statystycznego. Jego pierwszy dyrektor, znany ekonomista, statystyk i polityk galicyjski, Józef Buzek, sprowadził ze Lwowa bogatą spuściznę statystyczną po tamtejszym Wydziale Krajowym, która wraz z pozostałymi w Warszawie zbiorami Warszawskiego Komitetu Statystycznego stanowiła najstarszy księgozbiór GUS. W 1939 r. liczył on już 60 tys. woluminów. W 1968 r. biblioteka GUS uzyskała samodzielność, została bowiem przekształcona w Centralną Bibliotekę Statystyczną (CBS), która stała się główną placówką w kraju gromadzącą zbiory z zakresu teorii i praktyki statystycznej, demografii, statystyki matematycznej, techniki statystycznej i dyscyplin pokrewnych1. Geneza Biblioteki Cyfrowej CBS sięga 2004 r., kiedy to podjęto decyzję o jej budowie i nakreślono plan działań na przyszłość. Wkrótce, głównie dzięki dotacji programu PHARE 2003 i Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, rozpoczęto digitalizację zbiorów. Za priorytetowe uznano skanowanie druków stanowiących tzw. Narodowy Zasób Biblioteczny. Zgodnie z tą dyrektywą zaczęto digitalizację najcenniejszych zbiorów z XIX i początku XX w., z zakresu statystyki i demografii. Wśród nich znalazły się m.in. wielotomowe statystyczne serie wydawnicze państw zaborczych, wśród których na uwagę zasługują zwłaszcza spisy ludności oraz dziewiętnastowieczne prace pierwszych polskich statystyków i demografów, np. Stanisława Staszica, Fryderyka Zob. stronę internetową Centralnej Biblioteki Statystycznej im. Stefana Szulca w Warszawie: http://statlibr.stat.gov.pl/docs/misja.pdf (2 VII 2012). 1 326 Komunikat Skarbka czy Wawrzyńca Surowieckiego. Na nowsze nośniki (płyty CD lub DVD) postanowiono też wtedy przenieść zbiór przechowywanych na mikrofilmach ponad 160 cymeliów. W tamtych latach, głównie ze względu na wymogi bezpieczeństwa sieci GUS oraz wysokie koszty, problemem pozostawało wszakże zewnętrzne udostępnienie zdigitalizowanych materiałów2. Trudności te nie powstrzymały bynajmniej akcji skanowania zbiorów. Od 2006 r. udało się zdigitalizować m.in. wszystkie przedwojenne roczniki statystyczne z lat 1921–1939. Istotną rolę odegrało tu wprowadzenie do biblioteki w 2007 r. modułu Aleph w wersji 16.0, przeznaczonego do obsługi plików multimedialnych. Odtąd skanowanie najcenniejszych zbiorów stało się jednym z pierwszoplanowych zadań placówki. Na początku 2008 r. implementowano w bibliotece wersję 18.2 systemu Aleph 500 z modułem ADAM, co umożliwiło rozpoczęcie prac nad uruchomieniem biblioteki cyfrowej w Internecie i udostępnienie całego repozytorium cyfrowego on-line. Ostatecznie prace te zostały zakończone w styczniu 2009 r. I właśnie tę datę uznać należy za początek Biblioteki Cyfrowej CBS. W momencie uruchomienia składało się nań 200 pozycji. Dziś, dzięki sukcesywnej digitalizacji zbiorów, liczba udostępnionych on-line tytułów przekroczyła 500 (na 24 IX 2012 r. dokładnie 515). Do Biblioteki Cyfrowej można wejść ze strony głównej CBS http:// statlibr.stat.gov.pl, poprzez kliknięcie zakładki „Katalogi” (po jej otwarciu znajduje się na pierwszej pozycji). Zdigitalizowane druki są ułożone chronologicznie według daty wydania (od najnowszych do najstarszych), co – moim zdaniem – szczególnie fortunne nie jest. Można je jednak sortować zarówno według autorów, jak i tytułów. Oprócz podstawowych danych o każdej pozycji podane jest też miejsce przechowywania oryginału. Zwartość bazy można przewijać do przodu i do tyłu – jednocześnie widocznych jest na stronie 10 rekordów. Dostępna jest też opcja „Skocz do numeru”, ale najpierw musielibyśmy znać numer porządkowy poszukiwanej pozycji. Niestety, wraz z dodawaniem nowych tytułów numeracja ta ciągle się zmienia. Na szczęście na razie baza jest na tyle mała, że w stosunkowo krótkim czasie możną ja przejrzeć całą. Z Biblioteki Cyfrowej można też skorzystać „okrężną” drogą poprzez katalog komputerowy CBS. Jeśli bowiem poszukiwana pozycja jest już Informacje na ten temat zaczerpnąłem z referatu autorstwa dyrektorki Centralnej Biblioteki Statystycznej, Bożeny Łazowskiej, wygłoszonego na zorganizowanej przez Centralną Bibliotekę Wojskową w Warszawie we wrześniu 2011 r. ogólnopolskiej konferencji pt. „Ochrona narodowego zbioru bibliotecznego: Digitalizacja i co dalej?” Wkrótce ma się on ukazać drukiem w materiałach pokonferencyjnych. Autorce chciałbym w tym miejscu bardzo serdecznie podziękować za udostępnienie tekstu referatu. 2 Komunikat 327 dostępna w formie cyfrowej, to w tymże katalogu, po prawej stronie, w rubryce „Media”, znajduje się odpowiedni odsyłacz. Dzięki temu bezpośrednio z katalogu możemy przeczytać daną pozycję on-line. Pod względem chronologicznym w Bibliotece Cyfrowej CBS dominują publikacje z epoki rozbiorów (234). Najstarszą pozycją jest, dostępne też w innych bazach, a także w formie e-booka, niewielkie dziełko Stanisława Staszica z 1809 r. O statystyce Polski. Niewiele mniej, bo 217 publikacji, pochodzi z okresu międzywojennego. Jeden tytuł został wydany w czasie okupacji niemieckiej, a 63 po II wojnie światowej. Pod względem merytorycznym – zgodnie z wspomnianymi wyżej wstępnymi założeniami digitalizacji – w Bibliotece Cyfrowej znajdziemy przede wszystkim różnego rodzaju źródła statystyczne oraz publikacje teoretyczne polskich statystyków i demografów. Wśród tych ostatnich – oprócz wspomnianej już pracy Stanisława Staszica – do najstarszych należy książka Fryderyka Skarbka Gospodarstwo narodowe zastósowane, czyli nauka administracyi (Warszawa 1821) oraz wydana drukiem praca magisterska Kazimierza Krzywickiego, obroniona w 1844 r. na uniwersytecie w Dorpacie o zadaniach statystyki3. Z późniejszych publikacji można wymienić rozprawę Józefa Kleczyńskiego o spisach ludności w I Rzeczypospolitej4. Wśród źródeł statystycznych najstarsza jest wydana w Wilnie w 1820 r. przez Wawrzyńca Marczyńskiego statystyka guberni podolskiej5. W bazie znajduje się też dwutomowy spis miast, wsi i osad Królestwa Polskiego (Warszawa 1827) oraz trzytomowe dzieło Michała Balińskiego i Tymoteusza Lipińskiego Starożytna Polska pod względem historycznym, jeograficznym i statystycznym (Warszawa 1843–1846). Sporą grupę stanowią ponadto różnego rodzaju opisy statystyczne, geograficzne i historyczne Kongresówki, m.in. autorstwa Wojciecha Szymanowskiego z 18596 i Stanisława Miłkowskiego z 1861 r.7 Na wymienienie zasługuje również grubo ponad sto woluminów obzorów poszczególnych guberni Królestwa Polskiego pochodzących z lat 1870–1913. Zdecydowana większość dziewiętnastowiecznych źródeł pochodzi z zaboru rosyjskiego, znacznie mniej z pozostałych dwóch dzielnic, głównie jednak z Galicji. Wśród tych ostatnich można wymienić sześć K. Krzywicki, Die Aufgabe der Statistik, Dorpat 1844. J. Kleczyński, Spisy ludności w Rzeczypospolitej Polskiej, Kraków 1892. 5 W. Marczyński, Statystyka gubernii podolskiey, t. 1, Wilno 1820. 6 W. Szymanowski, Królestwo Polskie czyli najdokładniejszy obraz tego kraju pod względem statystycznym, jeograficznym i historycznych wspomnień, Warszawa 1859. 7 S. Miłkowski, Opis Królestwa Polskiego pod względem geografii, statystyki i historyi, Warszawa 1861. 3 4 328 Komunikat tomów Wiadomości statystycznych o mieście Lwowie z lat 1876–1895, kilka zeszytów z lat osiemdziesiątych Roczników statystyki przemysłu i handlu krajowego pod redakcją Tadeusza Rutowskiego i 12 tomów Roczników statystyki Galicyi z lat 1886–1897. Jeśli chodzi o źródła z okresu międzywojennego, to przede wszystkim wymienić należy wspomniane już wyżej roczniki statystyczne, począwszy od pierwszego za lata 1920/1921 (Warszawa 1921) oraz po kilkadziesiąt woluminów zawierających szczegółowe wyniki pierwszego powszechnego spisu ludności z 1921 r. i drugiego – z 1931 r. Cenne jest również wielotomowe wydawnictwo opracowane na podstawie pierwszego ze wspomnianych spisów pt. Skorowidz miejscowości Rzeczypospolitej Polskiej. Poza tym w bazie znajdziemy wydawane w okresie międzywojennym przez GUS periodyki. Źródła z okresu po II wojnie światowej to przede wszystkim blisko 30 wydanych w formie maszynopisu powielanego zeszytów prezentujących wyniki spisu powszechnego z 1950 r. oraz roczniki statystyczne z pierwszych lat powojennych. W bazie znajdziemy także dość liczne kalendarze oraz mapy, głównie z okresu międzywojennego. Publikacje dostępne są w formacie PDF (jedynie mapy w formacie DjVu). Większość z nich została zapisana w kilku, a nawet kilkunastu plikach, co z całą pewnością nie ułatwia korzystania. Początkowo myślałem, że sensowniejsze byłoby więc ich scalenie, ale gdy przekonałem się, jak są duże, a co za tym idzie, jak długo trwa ich wczytywanie (choć przeważnie zawierają ledwie kilkadziesiąt stron druku), zrozumiałem, że nie jest to dobry pomysł. Ponadto, gdy ustawimy kursor na ikonie danego pliku, wyświetlana jest informacja, które strony zdigitalizowanego dzieła on zawiera. Stanowi to duże ułatwienie przy szukaniu konkretnych fragmentów. Również gdy klikniemy wybrane dzieło z listy, otworzy nam się „Pełny widok rekordu”, gdzie oprócz szczegółowego opisu bibliograficznego oraz widoku karty tytułowej znajduje się szczegółowy opis zawartości każdego z plików. W następnych latach digitalizacja ma objąć w pierwszej kolejności wszystkie opracowane dotychczas w CBS Bibliografie wydawnictw GUS za lata 1918–2010 oraz wybrane bibliografie podmiotowo-przedmiotowe, w tym prac wybitnych profesorów. W Bibliotece Cyfrowej mają też być zamieszczane internetowe wersje organizowanych w CBS wystaw. Krzysztof A. Makowski Instytut Historii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu WYKAZ SKRÓTÓW Wydawnictwa źródłowe AGZ KDMaz. – Akta grodzkie i ziemskie – Kodeks dyplomatyczny Księstwa Mazowieckiego, wyd. J.T. Lubomirski – Kodeks dyplomatyczny Małopolski – Kodeks dyplomatyczny Polski – Kodeks dyplomatyczny Śląska – Kodeks dyplomatyczny Wielkopolski, t. 1–5, wyd. I. Zakrzewski, F. Piekosiński, od t. 6, wyd. A. Gąsiorowski [i in.] – Monumenta Poloniae historica – Monumenta Poloniae historica, series nova – Matricularum Regni Poloniae summaria – Pommerellisches Urkundenbuch – Preussisches Urkundenbuch – Volumina legum KDMłp. KDP KDŚl. KDW MPH MPH s.n. MRPS PU PrU VL Czasopisma i wydawnictwa seryjne „Annales. E.S.C.” CPH Dz. U. KH KHKM PH PSB RAU hf RDSG SPPP St. Źródł. – – – – – – – – „Annales. Économies, Sociétés, Civilisations” „Czasopismo Prawno-Historyczne” Dziennik Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej „Kwartalnik Historyczny” „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej” „Przegląd Historyczny” Polski słownik biograficzny Rozprawy Polskiej Akademii Umiejętności. Wydział Historyczno-Filozoficzny – „Roczniki Dziejów Społecznych i Gospodarczych” – Starodawne Prawa Polskiego Pomniki – „Studia Źródłoznawcze” 330 Wykaz skrótów Archiwa i biblioteki AAN AGAD AP BJ BN BUW – – – – – – Archiwum Akt Nowych Archiwum Główne Akt Dawnych Archiwum Państwowe Biblioteka Jagiellońska Biblioteka Narodowa Biblioteka Uniwersytecka w Warszawie ZAPROSZENIE Redakcja RDSG zawiadamia, że 6–7 lipca 2013 r. w Warszawie odbędą się warsztaty z zakresu historii gospodarczej, zatytułowane „Understanding Economic Development of Eastern Europe”, a poświęcone nowym tendencjom i metodom badawczym. Gorąco zapraszamy do udziału w nich, czy to poprzez zgłoszenie wystąpienia, czy przez uczestnictwo w dyskusji. Warsztaty organizowane są wspólnie przez Muzeum Historii Polski, sieć FRESH (Frontiers of Research in Economic and Social History), Centre of Global Economic History, University of Utrecht, Instytut Historii Uniwersytetu Warszawskiego oraz Wydział Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego. Podczas tego spotkania wykłady wygłoszą profesorowie Jan Luiten van Zanden (University of Utrecht), badacz wzrostu gospodarczego w epoce przedprzemysłowej, oraz Max Schulze (London School of Economics), specjalizujący się w kwantytatywnych badaniach historii gospodarczej XIX i XX w. Pozostały czas wykorzystany zostanie na prezentację i dyskusję badań w toku, zaproszenie do udziału przedstawia załączony Call for Papers. Mamy nadzieję, że warsztaty zainteresują polskich badaczy przeszłości gospodarczej, zarazem zaś będą stanowić okazję do nawiązywania i umacniania kontaktów z kolegami z innych krajów. Jacek Kochanowicz Uniwersytet Warszawski Michał Kopczyński Uniwersytet Warszawski Mikołaj Malinowski University of Utrecht CALL FOR PAPERS Warsaw Frontier Research in Economic and Social History (FRESH) Meeting ‘Understanding the Economic Development of Eastern Europe’ Date: July 6–7, 2013 Hosting Institutions: Polish History Museum, Eastern European Economic History Hub, Centre for Global Economic History, Institute of History and Department of Economics, Warsaw University Keynote Speakers: Jan Luiten van Zanden and Max Schulze Local Organizers: Jacek Kochanowicz, Michał Kopczyński and Mikołaj Malinowski FRESH Organizers: Paul Sharp, Jacob Weisdorf and Rowena Gray In the past few years, regional studies in economic and social history have gained significant momentum. Historiographies on the development of Africa, South-East Asia and Latin America are developing rapidly thanks to the grass-root initiatives of regional scholars willing to bring their collective research up to speed with that of the North-Atlantic frontier. This is being accomplished by the close cooperation of researchers interested in various aspects of the development of a given region. This synergy thrives on the implementation of common methodologies and the existence of well-integrated networks of scholars. Furthermore, understanding development is a twopronged process; it requires quantifying economic growth and disentangling the impact of a whole spectrum of institutional and geographical factors. This effort contributes to our expertise in evaluating past and present growth processes. The meeting focuses on a reconstruction of the accounts of Eastern European growth as well as its socio-economic context. The purpose of this FRESH meeting is to facilitate the debate on the economic development of Eastern Europe by pursuing novel methodological advancements, and connecting peers from the ‘East’ and ‘West’ of Europe. We welcome proposals dealing with these and closely-related topics. Accepted papers will receive 45 minutes each (20 minutes for presentation and 25 for discussion). There will be an opportunity for additional participation in a panel discussion on ‘Institutions, Geography and Eastern European Growth Trajectories.’ The participation fee is 20€. If this represents a hurdle to participation, please send an email to Mikołaj Malinowski ([email protected]). Additionally, there will be some support available for travel and accommodation. This is intended to encourage participation of scholars from Eastern Europe in particular. The payment instructions will follow. Prospective speakers should submit a one-page abstract and a short CV to Mikołaj Malinowski ([email protected]) no later than March 31st, 2013. Please indicate if you intend to submit a working paper or, in cases of research at a very early stage, just wish to give a presentation. The organisers encourage applications with prospective working papers. Notification of acceptance will be given by the end of March, 2013. The deadline for submitting your working papers is June 23rd, 2013. For more information about the Eastern European Economic History Hub please visit http://www.cgeh.nl/eastern-european-economic-history-hub.