Three Mile Island, Czarnobyl, Fokushima

Transkrypt

Three Mile Island, Czarnobyl, Fokushima
Three Mile Island, Czarnobyl, Fokushima - kto nie słyszał o tych elektrowniach atomowych ten
nie zdaje sobie sprawy jaką potęgą dysponuje rozszczepialny uran. 24 lutego br. grupa uczniów
z "Mechanika" miała możliwość, dzięki wsparciu Unii Europejskiej, sprawdzenia jak działa jedyny polski
reaktor atomowy "Maria" w Centrum Badań Jądrowych w Świerku pod Warszawą.
Kilkugodzinna podróż nie przygotowała młodzieży do
tego co mogli zastać na miejscu. Wszystko takie... normalne.
Żadnych
znaków
informujących
o
skażeniu
promieniotwórczym, żadnych strażników z kałasznikowami,
żadnych chyłkiem przemykających ludzi. Przyjęto ich
w niewielkim budynku, dano przepustki i wysłano na wykład
o pierwiastkach
promieniotwórczych.
Prowadząca wykład zademonstrowała licznik G-M sprawdzający
poziom promieniowania. Okazało się, że promieniowanie w Świerku
jest niższe niż w Sieradzu w budynkach z wielkiej płyty. Dopiero po
wykładzie wprowadzającym zaznajomiono uczniów z budową
i zastosowaniem reaktora,
oraz
ze
środkami
bezpieczeństwa jakie stosuje
się w Centrum.
Dwoma grupami przeszli do najlepiej chronionego
budynku. Potężna metalowa krata z drzwiami obrotowymi
umożliwiała przejście tylko jednej osoby na raz. Za drzwiami
obowiązkowe przebranie się w ubranie robocze - buty
jednorazówki i fartuch. Następny instruktaż o zachowaniu wewnątrz budynku sprowadzał się do
krótkiego - nic nie dotykaj! Wreszcie dotarli do środka hali z
modelem reaktora, w którym spokojnie można było
zobaczyć co znajduje się w jego środku. Do samego
reaktora wiodła droga przez śluzę i bramkę wykrywającą
promieniowanie. Wewnątrz było cicho i chłodno. Gdyby nie
to, że moc tego reaktora to 40 MW czyli tyle co 5000
dobrych samochodów, to można by stwierdzić, że jest tu...
nudno. Rektor znajduje się w basenie z wodą. Jego
działanie znamionuje tylko
niebieskie
czerenkowskie
światło.
Promieniowanie
reaktora Nic więcej. Trochę
zawiedziona
młodzież
wracała przez śluzę do
bramki radiacyjne. Przeszli
prawie wszyscy, gdy nagle
bramka nie przepuszcza kolegi K. - raz..., drugi..., trzeci... Twarz robi się
coraz bardziej biała, przerażenie w oczach - trzeba umierać... Jednak nie.
Po prostu za krótko stał i automat stwierdzał, że coś nie gra. Na pewno,
co najmniej on zapamięta ten wyjazd na długo.
Z budynku reaktora przeszli do Laboratorium Dozymetrii. Dowiedzieli się w jaki sposób dba się
o pozostałości po procesie produkcyjnym w reaktorze. Urządzenia badawcze wychwytują nawet 2
zabłąkane atomy w 1 m3 wody. Niczemu nie pozwala się działać na żywioł. Nadzór jest całodobowy,
non stop przez wszystkie dni w roku. Wszystkie zanieczyszczenia muszą zostać unieszkodliwione.
Czy prawidłowo użytkowany reaktor atomowy jest groźny dla otoczenia? Myślę, że po tym
wyjeździe co najmniej kilka osób z czystym sumieniem stwierdzi, że nie i nie będzie ulegało psychozie
antyatomowej. Zostaną zwolennikami taniej energii niezanieczyszczającej otoczenia.