Regulacyjne wahadło
Transkrypt
Regulacyjne wahadło
Bank i klient | debata redakcyjna Regulacyjne wahadło Redakcja „Miesięcznika Finansowego BANK”, korzystając z tego, że na obrady Kapituły Nagród Rankingu „50 największych banków w Polsce 2012” przybyły wybitne osobowości ze świata banków i nauki, przeprowadziła debatę redakcyjną poświęconą problemom polskiego sektora bankowego. Tym razem skoncentrowaliśmy się na tematyce unijnych regulacji i braku kontroli nad globalną bankowością inwestycyjną. Fragmenty tej wyjątkowej debaty prezentujemy poniżej. Stanisław Brzeg-Wieluński: Brak skutecznych regulacji w bankowości inwestycyjnej był bezpośrednią przyczyną wybuchu globalnego kryzysu w roku 2008. Czy wyciągnięto z tego jakieś wnioski? Prof. Elżbieta Mączyńska: Niestety nie wszystkie kryzysowe lekcje zostały odrobione, ale taka ocena dotyczy przede wszystkim globalnej sytuacji w sektorze finansowym. Natomiast polski system bankowy w zasadzie obronił się przed charakterystycznymi dla Zachodu dysfunkcjami sektora finansowego. Dysfunkcje te są m.in. skutkiem łączenia w bankach działalności inwestycyjnej i depozytowej. Jednak wciąż jeszcze nie wprowadzono rozwiązań zmieniających ten stan. Brakuje dostatecznie skutecznych regulacji chroniących klientów banków przed następstwem łączenia tych dwóch form działalności bankowej. Takie połączenia może wywoływać w bankach – a potwierdza to rzeczywistość gospodarcza-silną pokusę „zabawy na cudzy koszt”. Spektakularnie dowiódł to globalny kryzys. I trudno nie zgodzić się z opinią, że instytucje finansowe działające w obecnej formule mają skłonność do promowania zachowań, zagrażających stabilności globalnego systemu finansowego. Także obecnie, mimo kryzysowych lekcji, wciąż nie brakuje dowodów, że niektóre instytucje finansowe nie chcą zrezygnować z nader ryzykownych gier pieniędzmi klientów. Nie chcą tym bardziej, że w końcowym rachunku Od lewej: Józef Wancer, Andrzej Lech, Dariusz Filar. i tak konsekwencje nieudanych transakcji ponoszą głównie klienci-inwestorzy. Stąd skłonność do nadmiernego wykorzystywania w sektorze finansowym mechanizmu dźwigni finansowej, silnego lewarowania i polegania na spekulacjach. A źródłem tego problemu jest m.in. system wynagrodzeń w instytucjach finansowych. Dowodów nieprawidłowości dostarczają czołowe banki świata, w tym np. J.P.Morgan. , który ostatnio poniósł znaczne 50 straty w operacjach finansowych. Kolejny przykład to casus banku Goldman Sachs. Niedawny skandal wywołany przez ten bank wskazuje na groźny syndrom braku poszanowania klientów i dbałości o ich interesy. Jeden z dyrektorów tego banku, Greg Smith ujawnił w liście do dziennika „New York Times”, że klientów nazywa się w tym banku muppetami, uznając, że ich naiwność i niewiedzę trzeba maksymalnie wykorzystywać miesięcznik finansowy bank | czerwiec | 2012 Bank i klient | debata redakcyjna w niektórych instytucjach finansowych na Zachodzie poszła daleko. Na szczęście nie jest (chyba) tak w bankach. Ponieważ jednak pieniądz nie zna granic, a sektor finansowy jest najbardziej zglobalizowana dziedziną, istnieje ryzyko zarażania jego dysfunkcjami. Niezbędne są zatem bardziej stanowcze niż dotychczas, wyraziste i staranne działania, ukierunkowane na to, żeby hasło „masz to jak w banku” mogło odzyskać aktualność i nie zamieniło się w swoje przeciwieństwo. Cóż bowiem wspólnego ma z tym hasłem oraz zasadą, że „klient jest królem”, „muppetowe” podejście do klientów? Takie podejście jest groźne tym bardziej, że w dzisiejszych czasach problemem nie tyle jest samo wytwarzanie, kreowanie dóbr i usług (można bowiem wytworzyć w zasadzie niemalże dowolną ich ilość) – co pozyskiwanie i utrzymanie klientów. Dlatego tez musi bulwersować Od prawej: Andrzej Wolski, Elżbieta Mączyńska, Lech Kurkliński. jest ponadto fakt, że im większe ryzyko, tym większe dochody z operacji finansowych. Stąd też instytucje finansowe, w odróżnieniu od sektora realnego, nie są specjalnie zainteresowane stabilnością rynku. Zarabiają bowiem na wahaniach kursów czy cen papierów wartościowych, żyją z wahań. Są zatem zainteresowane, aby ceny często się zmieniały. Wciąż zdarzające się ekscesy sektora finansowego wskazują, że degrengolada brak poszanowania dla nich i brak należytej dbałości o ich interesy. Wskazuje to na znaczenie i pilność wprowadzania rozwiązań, chroniących klientów przed ekscesami sektora finansowego i traktowaniem ich jak niezbyt rozgarniętego zbiorowiska „muppetów”. Andrzej Wolski: Środowisko bankowe wciąż się zmienia. Do niedawna widać było triumfy bankowości inwestycyjnej, potem przyszedł czas na bankowość detaliczną. 51 Zdjęcia: Stanisław Brzeg-Wieluński i wyciągać z nich jak najwięcej pieniędzy. To jeden z licznych dowodów, że konsekwencje ryzykownych, inwestycyjnych działań banków prawie całkowicie i raczej bezkarnie przerzuca się na klientów. Zarazem jest to przejaw i następstwo asymetrii informacyjnej, wciąż cechującej relacje banków z klientami, i to mimo wprowadzenia specjalnych regulacji w tym obszarze. Jednak nie są one dostatecznie skuteczne, gdyż obecny, wykreowany pod koniec XX w. system finansowy, jest wielce nieprzejrzysty i hermetyczny. Stąd też asymetria informacyjna w sektorze finansowym to niezwykle trudny do rozwiązania problem. Nieprzypadkowo też w 2001 r. za analizę rynków charakteryzujących się asymetrią informacyjną przyznana została Nagroda Nobla profesorom Stiglitzowi, Akerlofowi i Spence’owi. Zachętą do podejmowania przez sektor finansowy ryzykownych transakcji Dopiero globalny kryzys pokazał, które sfery działania są najbardziej ryzykowne, ale jednocześnie najbardziej zyskowne. Dlatego też zarówno pojęcie „muppety”, jak i sformułowanie „klient jest królem”, to tylko dwie skrajne miary na tej samej skali traktowania konsumentów. Jest nadzieja, że sektor bankowy przejdzie samodzielną sanację, że jego samouzdrowienie pozwoli wyeliminować wiele negatywnych zjawisk, do czego także dołoży się działalność nadzorców rynku. Ale warunkiem do przeprowadzenia tego procesu jest posiadanie sprawnego wymiaru sprawiedliwości. Trzeba także na spokojnie przyjrzeć się wszelkim zapędom do nadmiernego regulowania rynku, aby nie szły one zbyt daleko. Wiele z nich będzie wymagało od bankowców innego podejścia do klienta, większego dbania o jego interesy. Prof. Dariusz Filar: Może wydam się bardzo konserwatywny, ale sektor bankowy w dużej mierze zapomniał, że musi obsługiwać sferę realną. A dla gospodarki takiej jak polska, najbardziej potrzebna jest właśnie dobra obsługa sfery realnej – zarówno w wymiarze konsumenckim, jak i korporacyjnym. To jest bardzo tradycyjne podejście, ale dla mnie optymalna sytuacja w naszym kraju to silne banki, które mają dobrze rozwinięte i ramię korporacyjne, i ramię konsumenckie. Ważne, aby potrafiły dobrze zarządzać swoimi portfelami aktywów, czyli odpowiedzialnie udzielać kredytów. W naszej rozmowie pojawiło się wiele wątków dotyczących życia finansowego związanego z coraz wyższym ryzykiem . Na rynku powinny funkcjonować instytucje hedgingowe oraz fundusze typu venture capital, a wtedy ten, kto korzysta z ich usług musi wiedzieć, że wchodzi w sferę podwyższonego ryzyka, bo takie instytucje oczekują większej stopy zwrotu z zaangażowanego kapitału. Prof. Elżbieta Mączyńska W pełni zgadzam się z taką opinią. Sektor finansowy powinien służyć sektorowi realnemu. To, co się stało po roku 2008 oznacza jednak, że „sługa stał się panem” i „ogon kręci psem”. Sektor finansowy dość łatwo i niemalże w dowolny sposób może dziś „kręcić” całym światem. Jak dowiodły np. spekulacyjne operacje dotyczące franka szwajcarskiego, może ucierpieć na tym nawet tak silna gospodarka jak szwajcarska. Rozmaite ataki spekulacyjne sektora finansowego są tym bardziej możliwe, że niektóre instytucje finansowe są powiązane kapitałowo z agencjami ratingowymi. www.miesiecznikbank.pl Bank i klient | debata redakcyjna Sarkastycznie odniósł się do tej kwestii znawca sektora finansowego, profesor Nouriel Roubini, który w książce „Ekonomia kryzysu” stwierdził, że choć to agencje ratingowe powinny wykrywać dysfunkcje sektora finansowego i bić na alarm, to jednak poleganie na nich w tym względzie było jak oczekiwanie, że lis będzie pilnował kurnika. Respektowanie zasady, że bank ma być „sługą dla sektora realnego” jest absolutnie niezbędne. Nieprzypadkowo też coraz częściej wskazuje się na zalety właśnie bankowości tradycyjnej, konserwatywnej. To całkowicie inny wzorzec aniżeli turbulentne, ale zarazem z wielu względów ekscytujące i może dlatego tak wszechogarniające świat, wzorce z Wall Street. Cechy tradycyjnej bankowości trafnie, moim zdaniem, ilustruje amerykański dowcip, dotyczący bankiera, który pracuje wg modelu „363”, czyli 3% płaci klientom od ich depozytów – 6% pobiera od udzielanych kredytów, a już o trzeciej po południu jest na polu golfowym. Moim zdaniem, zdominowanie bankowości tradycyjnej przez bankowość spekulacyjną, spowodowało, że „tygrys wymknął się z klatki” i sieje spustoszenie. Wskutek tego system wymyka się spod kontroli. Rynek bowiem choć nie ma wrogów, ma wiele ofiar. Być może ludzie w przyszłości – dzięki m.in. rozwojowi takich zjawisk, jak: open access, makrowikinomia, wikinomia – będą tak wyedukowani, że będą mogli lepiej rozumieć i trafniej oceniać oferty finansowe oraz związane z nimi ryzyko. Ale to chyba kwestia zmiany generacyjnej. Zanim to nastąpi żarłoczny tygrys zrobi to, co jest zgodne z jego naturą. Jego ofiarą może być i indywidualny klient-inwestor, i przedsiębiorstwo. W zglobalizowanej gospodarce zaś występuje efekt domina, co oznacza, że bankructwo jednego przedsiębiorstwa przeważnie pociąga kolejne. Dlatego też, nie sposób nie niepokoić się tym, ze mimo tak głębokiego zawału w gospodarce globalnej, tak niewiele od roku 2008 zmieniło się w systemie finansowym, w tym w bankowości inwestycyjnej. Oznacza to, że tygrys nie chce dać się zapędzić do klatki. Nawet silne państwa przegrywają na tym polu, stajać się niemalże zakładnikami tzw. rynków, czyli sektora finansowego. Lech Kurkliński: Gdy patrzymy na polski sektor bankowy, to widzimy po pierwsze, że nasza gospodarka nie tylko nie jest przebankowiona, a wręcz nieubankowiona w dostatecznym stopniu. Po drugie, polskie banki obsługują sektor realny – czy to będzie klient detaliczny, czy korporacyjny. W Europie widzimy nawoływanie, żeby wprowadzić bankom kolejne restrykcyjne regulacje. Ale ten nowy porządek będzie robiony z perspektywy unijnych gospodarek. A przy obecnym etapie globalizacji wyraźnie widzimy nakładanie się na siebie regulacji o charakterze narodowym i ponadnarodowym na różne gospodarki narodowe, w tym polską. Mamy narzucane wzorce dobre dla innych realiów, które nie muszą pasować do polskiego sektora bankowego. Może to oznaczać, że pewne hamulce regulacyjne z unijnej gospodarki będą wręcz spowalniać rozwój naszej gospodarki. Mamy inny model bankowości, ale miary oceny banków będą te same. Widać to na przykładzie CRD IV – to wyraźny sygnał, że proponowane regulacje mogą być bardzo niekorzystne dla naszych banków. Jeżeli spojrzymy na przepływy kapitałowe i płynnościowe dużych korporacji, to widzimy, że w pewnym momencie polskie spółki córki będą zmuszone do odpływu kapitałów do spółek matek, co nie będzie korzystne dla Polski. Prof. Dariusz Filar: Dla mnie pomysł europejskiego systemu zarządzania płynnością w grupach bankowych jest z naszej perspektywy absolutnie niekorzystny. I tu musimy, jako Polska, stawiać opór przeciwko takiej regulacji. Zgadzam się, że jeżeli duża grupa bankowa bardzo ostro gra na globalnych rynkach finansowych, to w konsekwencji jej płynność musi pochodzić z różnych źródeł z wielu regionów świata, w tym także z Polski. A to nie jest korzystne z perspektywy polskich spółek córek. Prof. Elżbieta Mączyńska: Te niekorzystne regulacje sięgają szerzej. Dotyczą np. rachunkowości – pojawiają się bowiem propozycje, aby w spółkach globalnych księgowość, a ściślej cala rachunkowość ze sprawozdawczością finansową włącznie, była scentralizowana w spółkach – matkach. A to z perspektywy kraju, gdzie działają spółki – córki oznacza, że może być dokonywany dowolny transfer zysków i kosztów. Tym samym przekłada się to na budżetowe następstwa podatkowe. Stanisław Brzeg-Wieluński: Czy te nowe restrykcyjne transgraniczne regulacje będą miały bezpośredni wpływ na zyskowność polskiego sektora bankowego? 52 Józef Wancer: Mówiliśmy wiele o polityce i politykach. Pora, abyśmy powiedzieli o samej zyskowności sektora bankowego. Według nowych regulacji bankom nie wolno tego lub tamtego… Kryteria i wskaźniki ich oceny stale idą w górę, co bezpośrednio odbija się na przychodach banków. Zastanówmy się, czy nie przyszedł czas na to, aby instytucje finansowe zdały sobie sprawę, że trzeba zaakceptować mniejsze zyski. Trzeba żyć z tym, co jest możliwe, aby to życie było wewnętrznie spójne. Ten temat nie jest często dyskutowany. Zawsze się argumentuje, że za nowe regulacje i tak zapłaci klient. A ponieważ banki będą chciały utrzymać jak największą zyskowność, mimo że koszty ryzyka, np. kredytowego, pójdą w górę, to bezpośrednio odbije się to na konsumentach. Ma to także bezpośrednie odniesienie do świata polityki. Profesor Dariusz Filar wspomniał o nowych transeuropejskich regulatorach rynku bankowego. A ci działają pod parasolem polityków, którzy stworzyli te struktury i pewne środowiska finansowe wręcz wykorzystały tę sytuację. Po wybuchu kryzysu greckiego jesteśmy wręcz zakładnikami polityki europejskiej, zwłaszcza francuskiej i niemieckiej. To bezpośrednio odbija się na polskim rynku, który zależy od decyzji zarządów UniCredit, Santandera, Citi Corp. itp. Musimy walczyć o naszą suwerenność w sprawie narzucanych nam odgórnie unijnych regulacji. Prof. Dariusz Filar: Prezes Józef Wancer powiedział, że banki muszą liczyć się z tym, że w pewnych okresach koniunktury ich stopa zwrotu może być niższa. Bardzo blisko tych koncepcji idą rozważania szwedzkiego Riksbanku, który miał bolesne doświadczenia z początku lat 90., co dziś ma wpływ na jego myślenie o tych zjawiskach . Szwedzi mówią tak: skoro można obliczyć, jaki współczynnik kapitałowy jest korzystny dla akcjonariuszy, a jaki dla regulatora, to może trzeba obliczyć, jaki będzie korzystny z punktu widzenia społeczeństwa? I obliczyli, że w Szwecji dla banków współczynnik kapitałowy powinien wynosić 17 proc. i przy takim wskaźniku mają stabilny społecznie sektor bankowy, a to warunkuje stały rozwój gospodarczy. Prof. Elżbieta Mączyńska Gdy banki i generalnie sektor finansowy osiągają wielkie zyski, to oceny tego mogą być bardzo ambiwalentne. Jak bowiem podkreśla znawca sektora finansowego, praktyk – insider, John Bogle w znakomitej książce „Dość” miesięcznik finansowy bank | czerwiec | 2012 Bank i klient | debata redakcyjna (notabene, powinna to być –moim zdaniem – obowiązkowa lektura dla sektora finansowego) – świat opanowały rynki finansowe i działający w tym obszarze pośrednicy. Zdaniem tego Autora, pośrednictwo finansowe „z reguły pomniejsza wartość wytwarzaną przez przedsiębiorstwa produkcyjne”. Choć autor tej opinii, jak też chyba żaden ekonomista, nie kwestionuje kreowanej przez sektor finansowy wartości dodanej (m.in. poprzez tworzenie miejsc pracy, kredytowanie sektora realnego, dostarczanie kapitału i in.), to jednak zwraca uwagę, że im więcej system finansowy przejmuje dla siebie, tym mniej zyskuje inwestor, który jest bazowym „żywicielem” obecnie istniejącego, niezmiernie kosztownego finansowo-inwestycyjnego „łańcucha żywieniowego”. Instytucje finansowe wydłużają ten „łańcuch żywieniowy”, pozyskując w wyniku tego dodatkowe profity z różnych operacji, transferów i rozmaitych opłat, prowizji , często niezależnych od efektywności dokonywanych transakcji.. Generuje to ogromne zyski bankowości inwestycyjnej – i to także w warunkach niekorzystnej, jak obecnie w wielu krajach, sytuacji makroekonomicznej. Skoro profity sektora finansowego są tak duże, to znaczy, że musiał to opłacić głównie sektor gospodarki realnej. W nawiązaniu do fredrowskiej maksymy: „znaj proporcją, mocium panie!”, pojawia się tu kwestia realnego wkładu tych dwóch sektorów w rozwój społeczno-gospodarczy, w tym PKB i dobrostan poszczególnych krajów. Chodzi tu też o kompleksowy rachunek kosztów i efektów zewnętrznych („externalities”). Dlatego też pojawiają się wątpliwości, czy jeżeli stopa zwrotu z zaangażowanego kapitału oraz inne wskaźniki sfery finansów w ujęciu zagregowanym są znacznie korzystniejsze od wskaźników charakteryzujących sektor realny, to czy rzeczywiście odpowiada to proporcjom wyrażającym wkład tych sektorów w dobrostan społeczno-gospodarczy. Dane statystyczne temu przeczą. Rozwiązanie tego problemu to dziś wielkie wyzwanie i dla nauk ekonomicznych, i dla praktyki oraz polityki gospodarczej. Andrzej Lech: Przytoczone przykłady i oceny pokazują w jakim wymiarze należy rozumieć społeczną odpowiedzialność biznesu i jakie może ona mieć znaczenie. Zwłaszcza, że spada zaufanie do sektora finansowego. Aby to zmienić , trzeba wrócić do źródeł , ale trzeba je umieć zdefiniować. Gdy słyszę, że wskaźnik kosztów do przychodów może spaść poniżej poziomu 40 proc. zadaje sobie pytanie, czy to jest powód do dumy i kto za to płaci.? Musi się to odbywać kosztem klientów banków, a może także pracowników. Warto zapytać co oznacza hasło „bank jako instytucja zaufania publicznego”, jaka wartość i sens może mieć dzisiaj. Krótkowzroczna okazała się polityka, szczególnie widoczna w reklamach , że im klient mniej mądry, tym lepszy. Za to też przyjdzie nam zapłacić wysoką cenę. Jest zatem właściwy moment, aby wspólnie przyłożyć się do solidnej edukacji ekonomicznej społeczeństwa. I zrozumieć lepiej sens społecznej odpowiedzialności biznesu poprzez umiarkowanie apetytu w wyścigu na wskaźniki. W nagradzaniu w kategoriach CSR niekoniecznie jak to jest dotychczas, najważniejsze powinno być – przy całym szacunku i docenianiu tej aktywności –filantropia i sponsoring. Lech Kurkliński: Raczej trudno mi to sobie wyobrazić, że być może przyjdzie czas na samoograniczanie wysokości przyszłych zysków banków. Prędzej może się to stać dzięki działaniom regulacyjnym. Pamiętajmy, że 60 proc. aktywów polskiego sektora bankowego jest w zagranicznych rękach. A skoro korporacje w swoim działaniu kierują się rachunkiem ekonomicznym, możemy się spodziewać, że złe decyzje regulatorów rynku wpłyną na decyzje kredytowe banków. To zaś bezpośrednio uderzy w sferę realną gospodarki. W regulacjach unijnych jest wyraźna groźba, że aby zachować nowe współczynniki buforów kapitałowych i płynności, polskie banki będą musiały ograniczyć akcję kredytową. Józef Wancer: Spróbujmy sobie wyobrazić, co by się stało w Wielkiej Brytanii, gdyby rząd Jej Królewskiej Mości zapowiedział, że bank, który nie będzie finansował gospodarki realnej będzie musiał płacić dodatkowy podatek. I wyznaczył do tego specjalny wskaźnik… Lech Kurkliński: To wtedy całe londyńskie City przeniosłoby się do Frankfurtu. Józef Wancer: Regulacje europejskie idą w takim kierunku, aby odgórnie wyznaczać zyski banków. Tworzyć im swoiste widełki dotyczące ich działalności. Unijni regulatorzy wręcz oszaleli, a wahadło wychyla się za daleko, niestety, tylko w jedną stronę… Oprac. Stanisław Brzeg-Wieluński Kapituła Nagród „50 największych banków w Polsce 2012” Kapituła Nagród Rankingu „50 największych banków w Polsce 2012” złożona z profesor dr hab. Elżbiety Mączyńskiej, prezesa Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego; profesora. dr. hab. Dariusza Filara z Uniwersytetu Gdańskiego, członka Rady Gospodarczej przy Premierze RP; dr. Lecha Kurklińskiego ze Szkoły Głównej Handlowej, Andrzeja Lecha, prezesa Warszawskiego Instytutu Bankowości, prezesa Józefa Wancera doradcę zarządu Deloitte Polska, Andrzeja Wolskiego, członka zarządu – dyrektora zarządzającego Centrum Prawa Bankowego i Informacji oraz Stanisława Brzeg-Wieluńskiego, redaktora naczelnego „Miesięcznika Finansowego BANK” uhonorowała: Bogusława Kotta, prezesa zarządu Banku Millenium S.A., tytułem „Bankowca 20-lecia” – nagrodą specjalną „Miesięcznika Finansowego „Bank” z okazji 20-lecia pisma. W swojej laudacji Kapituła Nagród Rankingu „50 największych banków w Polsce 2012” doceniła jego ogromną rolę w tworzeniu zrębów polskiego sektora bankowego, pionierskiego wprowadzenia banku komercyjnego na Giełdę Papierów Wartościowych oraz pierwszych kart płatniczych na polskim rynku. Podkreśliła też jego umiejętność tworzenia fuzji z bankiem większym od macierzystej instytucji oraz skuteczną obronę przed groźbą wrogiego przejęcia ze strony większego, zagranicznego banku. Kapituła Nagród Rankingu „50 największych banków w Polsce 2012” postanowiła wyróżnić Wojciecha Kwaśniaka, zastępcę przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego – tytułem „Osobowość 20-lecia”– nagrodą specjalną „Miesięcznika Finansowego BANK” z okazji 20-lecia pisma. W uzasadnieniu werdyktu kapituła stwierdziła, że odegrał ogromną rolę w kreowaniu przez procesy legislacyjne optymalnych reguł działania polskiego sektora bankowego. A dzięki osobistym zasługom cieszy się dużym autorytetem wśród bankowców, naukowców, rządu i instytucji publicznych. Kapituła Nagród Rankingu „50 największych banków w Polsce 2012” nadała tytuł „Wizjonera rynku bankowego roku 2011” Wojciechowi Sobierajowi, prezesowi zarządu Alior Banku S.A. W laudacji Kapituła doceniła jego osobistą rolę w niezwykle skutecznej akcji tworzenia kont bankowych w roku 2011, umiejętność tworzenia pozytywnego wizerunku Alior Banku S.A. w oczach klientów oraz prace nad nowym modelem bankowości, nazywanej „bankowością 3.0”, która jest syntezą doświadczeń polskiego sektora bankowego w wykorzystywaniu IT. 53 www.miesiecznikbank.pl