Regulacyjne wahadło

Transkrypt

Regulacyjne wahadło
Bank i klient | debata redakcyjna
Regulacyjne
wahadło
Redakcja „Miesięcznika Finansowego BANK”, korzystając
z tego, że na obrady Kapituły Nagród Rankingu „50 największych
banków w Polsce 2012” przybyły wybitne osobowości ze świata
banków i nauki, przeprowadziła debatę redakcyjną poświęconą
problemom polskiego sektora bankowego. Tym razem
skoncentrowaliśmy się na tematyce unijnych regulacji i braku
kontroli nad globalną bankowością inwestycyjną. Fragmenty tej
wyjątkowej debaty prezentujemy poniżej.
 Stanisław Brzeg-Wieluński: Brak
skutecznych regulacji w bankowości inwestycyjnej był bezpośrednią przyczyną wybuchu
globalnego kryzysu w roku 2008. Czy wyciągnięto z tego jakieś wnioski?
Prof. Elżbieta Mączyńska: Niestety nie
wszystkie kryzysowe lekcje zostały odrobione, ale taka ocena dotyczy przede wszystkim
globalnej sytuacji w sektorze finansowym.
Natomiast polski system bankowy w zasadzie
obronił się przed charakterystycznymi dla
Zachodu dysfunkcjami sektora finansowego. Dysfunkcje te są m.in. skutkiem łączenia w bankach działalności inwestycyjnej
i depozytowej. Jednak wciąż jeszcze nie
wprowadzono rozwiązań zmieniających
ten stan. Brakuje dostatecznie skutecznych
regulacji chroniących klientów banków
przed następstwem łączenia tych dwóch
form działalności bankowej. Takie połączenia
może wywoływać w bankach – a potwierdza
to rzeczywistość gospodarcza-silną pokusę
„zabawy na cudzy koszt”. Spektakularnie
dowiódł to globalny kryzys. I trudno nie
zgodzić się z opinią, że instytucje finansowe
działające w obecnej formule mają skłonność
do promowania zachowań, zagrażających
stabilności globalnego systemu finansowego.
Także obecnie, mimo kryzysowych lekcji,
wciąż nie brakuje dowodów, że niektóre instytucje finansowe nie chcą zrezygnować z nader
ryzykownych gier pieniędzmi klientów. Nie
chcą tym bardziej, że w końcowym rachunku
Od lewej: Józef Wancer, Andrzej Lech, Dariusz Filar.
i tak konsekwencje nieudanych transakcji
ponoszą głównie klienci-inwestorzy. Stąd
skłonność do nadmiernego wykorzystywania
w sektorze finansowym mechanizmu dźwigni
finansowej, silnego lewarowania i polegania
na spekulacjach. A źródłem tego problemu
jest m.in. system wynagrodzeń w instytucjach
finansowych. Dowodów nieprawidłowości
dostarczają czołowe banki świata, w tym np.
J.P.Morgan. , który ostatnio poniósł znaczne
50
straty w operacjach finansowych. Kolejny
przykład to casus banku Goldman Sachs.
Niedawny skandal wywołany przez ten bank
wskazuje na groźny syndrom braku poszanowania klientów i dbałości o ich interesy.
Jeden z dyrektorów tego banku, Greg Smith
ujawnił w liście do dziennika „New York
Times”, że klientów nazywa się w tym banku
muppetami, uznając, że ich naiwność i niewiedzę trzeba maksymalnie wykorzystywać
miesięcznik finansowy bank | czerwiec | 2012
Bank i klient | debata redakcyjna
w niektórych instytucjach finansowych na
Zachodzie poszła daleko. Na szczęście nie jest
(chyba) tak w bankach. Ponieważ jednak
pieniądz nie zna granic, a sektor finansowy
jest najbardziej zglobalizowana dziedziną,
istnieje ryzyko zarażania jego dysfunkcjami.
Niezbędne są zatem bardziej stanowcze niż
dotychczas, wyraziste i staranne działania,
ukierunkowane na to, żeby hasło „masz to jak
w banku” mogło odzyskać aktualność i nie
zamieniło się w swoje przeciwieństwo. Cóż
bowiem wspólnego ma z tym hasłem oraz
zasadą, że „klient jest królem”, „muppetowe”
podejście do klientów? Takie podejście jest
groźne tym bardziej, że w dzisiejszych czasach
problemem nie tyle jest samo wytwarzanie,
kreowanie dóbr i usług (można bowiem
wytworzyć w zasadzie niemalże dowolną
ich ilość) – co pozyskiwanie i utrzymanie
klientów. Dlatego tez musi bulwersować
Od prawej: Andrzej Wolski, Elżbieta Mączyńska, Lech Kurkliński.
jest ponadto fakt, że im większe ryzyko, tym
większe dochody z operacji finansowych.
Stąd też instytucje finansowe, w odróżnieniu od sektora realnego, nie są specjalnie
zainteresowane stabilnością rynku. Zarabiają bowiem na wahaniach kursów czy cen
papierów wartościowych, żyją z wahań. Są
zatem zainteresowane, aby ceny często się
zmieniały. Wciąż zdarzające się ekscesy sektora
finansowego wskazują, że degrengolada
brak poszanowania dla nich i brak należytej dbałości o ich interesy. Wskazuje to na
znaczenie i pilność wprowadzania rozwiązań,
chroniących klientów przed ekscesami sektora
finansowego i traktowaniem ich jak niezbyt
rozgarniętego zbiorowiska „muppetów”.
Andrzej Wolski: Środowisko bankowe
wciąż się zmienia. Do niedawna widać było
triumfy bankowości inwestycyjnej, potem
przyszedł czas na bankowość detaliczną.
51
Zdjęcia: Stanisław Brzeg-Wieluński
i wyciągać z nich jak najwięcej pieniędzy. To
jeden z licznych dowodów, że konsekwencje
ryzykownych, inwestycyjnych działań banków
prawie całkowicie i raczej bezkarnie przerzuca się na klientów. Zarazem jest to przejaw
i następstwo asymetrii informacyjnej, wciąż
cechującej relacje banków z klientami, i to
mimo wprowadzenia specjalnych regulacji
w tym obszarze. Jednak nie są one dostatecznie skuteczne, gdyż obecny, wykreowany pod
koniec XX w. system finansowy, jest wielce
nieprzejrzysty i hermetyczny. Stąd też asymetria informacyjna w sektorze finansowym to
niezwykle trudny do rozwiązania problem.
Nieprzypadkowo też w 2001 r. za analizę
rynków charakteryzujących się asymetrią informacyjną przyznana została Nagroda Nobla
profesorom Stiglitzowi, Akerlofowi i Spence’owi. Zachętą do podejmowania przez
sektor finansowy ryzykownych transakcji
Dopiero globalny kryzys pokazał, które sfery
działania są najbardziej ryzykowne, ale jednocześnie najbardziej zyskowne. Dlatego też zarówno pojęcie „muppety”, jak i sformułowanie
„klient jest królem”, to tylko dwie skrajne miary na tej samej skali traktowania konsumentów. Jest nadzieja, że sektor bankowy przejdzie
samodzielną sanację, że jego samouzdrowienie
pozwoli wyeliminować wiele negatywnych
zjawisk, do czego także dołoży się działalność nadzorców rynku. Ale warunkiem do
przeprowadzenia tego procesu jest posiadanie
sprawnego wymiaru sprawiedliwości. Trzeba
także na spokojnie przyjrzeć się wszelkim zapędom do nadmiernego regulowania rynku, aby
nie szły one zbyt daleko. Wiele z nich będzie
wymagało od bankowców innego podejścia do
klienta, większego dbania o jego interesy.
Prof. Dariusz Filar: Może wydam się
bardzo konserwatywny, ale sektor bankowy
w dużej mierze zapomniał, że musi obsługiwać sferę realną. A dla gospodarki takiej jak
polska, najbardziej potrzebna jest właśnie dobra obsługa sfery realnej – zarówno w wymiarze konsumenckim, jak i korporacyjnym. To
jest bardzo tradycyjne podejście, ale dla mnie
optymalna sytuacja w naszym kraju to silne
banki, które mają dobrze rozwinięte i ramię
korporacyjne, i ramię konsumenckie. Ważne,
aby potrafiły dobrze zarządzać swoimi portfelami aktywów, czyli odpowiedzialnie udzielać
kredytów. W naszej rozmowie pojawiło się
wiele wątków dotyczących życia finansowego
związanego z coraz wyższym ryzykiem . Na
rynku powinny funkcjonować instytucje hedgingowe oraz fundusze typu venture capital,
a wtedy ten, kto korzysta z ich usług musi
wiedzieć, że wchodzi w sferę podwyższonego
ryzyka, bo takie instytucje oczekują większej
stopy zwrotu z zaangażowanego kapitału.
Prof. Elżbieta Mączyńska W pełni
zgadzam się z taką opinią. Sektor finansowy
powinien służyć sektorowi realnemu. To, co
się stało po roku 2008 oznacza jednak, że „sługa stał się panem” i „ogon kręci psem”. Sektor
finansowy dość łatwo i niemalże w dowolny
sposób może dziś „kręcić” całym światem. Jak
dowiodły np. spekulacyjne operacje dotyczące franka szwajcarskiego, może ucierpieć na tym nawet tak silna gospodarka jak
szwajcarska. Rozmaite ataki spekulacyjne
sektora finansowego są tym bardziej możliwe,
że niektóre instytucje finansowe są powiązane kapitałowo z agencjami ratingowymi.
www.miesiecznikbank.pl
Bank i klient | debata redakcyjna
Sarkastycznie odniósł się do tej kwestii
znawca sektora finansowego, profesor Nouriel
Roubini, który w książce „Ekonomia kryzysu” stwierdził, że choć to agencje ratingowe
powinny wykrywać dysfunkcje sektora finansowego i bić na alarm, to jednak poleganie na
nich w tym względzie było jak oczekiwanie, że lis
będzie pilnował kurnika. Respektowanie zasady,
że bank ma być „sługą dla sektora realnego”
jest absolutnie niezbędne. Nieprzypadkowo też
coraz częściej wskazuje się na zalety właśnie
bankowości tradycyjnej, konserwatywnej. To
całkowicie inny wzorzec aniżeli turbulentne,
ale zarazem z wielu względów ekscytujące
i może dlatego tak wszechogarniające świat,
wzorce z Wall Street. Cechy tradycyjnej bankowości trafnie, moim zdaniem, ilustruje
amerykański dowcip, dotyczący bankiera,
który pracuje wg modelu „363”, czyli
3% płaci klientom od ich depozytów – 6% pobiera od udzielanych kredytów, a już o trzeciej po
południu jest na polu golfowym. Moim zdaniem,
zdominowanie bankowości tradycyjnej przez
bankowość spekulacyjną, spowodowało, że
„tygrys wymknął się z klatki” i sieje spustoszenie. Wskutek tego system wymyka
się spod kontroli. Rynek bowiem choć nie
ma wrogów, ma wiele ofiar. Być może ludzie
w przyszłości – dzięki m.in. rozwojowi takich
zjawisk, jak: open access, makrowikinomia,
wikinomia – będą tak wyedukowani, że będą
mogli lepiej rozumieć i trafniej oceniać oferty
finansowe oraz związane z nimi ryzyko. Ale to
chyba kwestia zmiany generacyjnej. Zanim to
nastąpi żarłoczny tygrys zrobi to, co jest zgodne
z jego naturą. Jego ofiarą może być i indywidualny klient-inwestor, i przedsiębiorstwo.
W zglobalizowanej gospodarce zaś występuje
efekt domina, co oznacza, że bankructwo jednego przedsiębiorstwa przeważnie pociąga
kolejne. Dlatego też, nie sposób nie niepokoić
się tym, ze mimo tak głębokiego zawału
w gospodarce globalnej, tak niewiele od roku
2008 zmieniło się w systemie finansowym,
w tym w bankowości inwestycyjnej. Oznacza
to, że tygrys nie chce dać się zapędzić do klatki. Nawet silne państwa przegrywają na tym polu,
stajać się niemalże zakładnikami tzw. rynków,
czyli sektora finansowego.
Lech Kurkliński: Gdy patrzymy na polski
sektor bankowy, to widzimy po pierwsze, że
nasza gospodarka nie tylko nie jest przebankowiona, a wręcz nieubankowiona w dostatecznym stopniu. Po drugie, polskie banki
obsługują sektor realny – czy to będzie klient
detaliczny, czy korporacyjny. W Europie widzimy nawoływanie, żeby wprowadzić bankom
kolejne restrykcyjne regulacje. Ale ten nowy
porządek będzie robiony z perspektywy
unijnych gospodarek. A przy obecnym etapie
globalizacji wyraźnie widzimy nakładanie się
na siebie regulacji o charakterze narodowym
i ponadnarodowym na różne gospodarki
narodowe, w tym polską. Mamy narzucane
wzorce dobre dla innych realiów, które nie
muszą pasować do polskiego sektora bankowego. Może to oznaczać, że pewne hamulce
regulacyjne z unijnej gospodarki będą wręcz
spowalniać rozwój naszej gospodarki. Mamy
inny model bankowości, ale miary oceny
banków będą te same. Widać to na przykładzie CRD IV – to wyraźny sygnał, że proponowane regulacje mogą być bardzo niekorzystne
dla naszych banków. Jeżeli spojrzymy na
przepływy kapitałowe i płynnościowe dużych
korporacji, to widzimy, że w pewnym momencie polskie spółki córki będą zmuszone
do odpływu kapitałów do spółek matek, co
nie będzie korzystne dla Polski.
Prof. Dariusz Filar: Dla mnie pomysł
europejskiego systemu zarządzania płynnością w grupach bankowych jest z naszej
perspektywy absolutnie niekorzystny. I tu
musimy, jako Polska, stawiać opór przeciwko
takiej regulacji. Zgadzam się, że jeżeli duża
grupa bankowa bardzo ostro gra na globalnych rynkach finansowych, to w konsekwencji jej płynność musi pochodzić z różnych
źródeł z wielu regionów świata, w tym także
z Polski. A to nie jest korzystne z perspektywy
polskich spółek córek.
Prof. Elżbieta Mączyńska: Te niekorzystne regulacje sięgają szerzej. Dotyczą
np. rachunkowości – pojawiają się bowiem
propozycje, aby w spółkach globalnych
księgowość, a ściślej cala rachunkowość ze
sprawozdawczością finansową włącznie, była
scentralizowana w spółkach – matkach. A to
z perspektywy kraju, gdzie działają spółki
– córki oznacza, że może być dokonywany
dowolny transfer zysków i kosztów. Tym
samym przekłada się to na budżetowe
następstwa podatkowe.
 Stanisław Brzeg-Wieluński: Czy te nowe
restrykcyjne transgraniczne regulacje będą
miały bezpośredni wpływ na zyskowność
polskiego sektora bankowego?
52
Józef Wancer: Mówiliśmy wiele o polityce
i politykach. Pora, abyśmy powiedzieli o samej
zyskowności sektora bankowego. Według
nowych regulacji bankom nie wolno tego lub
tamtego… Kryteria i wskaźniki ich oceny
stale idą w górę, co bezpośrednio odbija się
na przychodach banków. Zastanówmy się,
czy nie przyszedł czas na to, aby instytucje
finansowe zdały sobie sprawę, że trzeba zaakceptować mniejsze zyski. Trzeba żyć z tym, co
jest możliwe, aby to życie było wewnętrznie
spójne. Ten temat nie jest często dyskutowany.
Zawsze się argumentuje, że za nowe regulacje
i tak zapłaci klient. A ponieważ banki będą
chciały utrzymać jak największą zyskowność,
mimo że koszty ryzyka, np. kredytowego,
pójdą w górę, to bezpośrednio odbije się to na
konsumentach. Ma to także bezpośrednie odniesienie do świata polityki. Profesor Dariusz
Filar wspomniał o nowych transeuropejskich
regulatorach rynku bankowego. A ci działają
pod parasolem polityków, którzy stworzyli
te struktury i pewne środowiska finansowe
wręcz wykorzystały tę sytuację. Po wybuchu
kryzysu greckiego jesteśmy wręcz zakładnikami polityki europejskiej, zwłaszcza francuskiej
i niemieckiej. To bezpośrednio odbija się na
polskim rynku, który zależy od decyzji zarządów UniCredit, Santandera, Citi Corp. itp. Musimy walczyć o naszą suwerenność w sprawie
narzucanych nam odgórnie unijnych regulacji.
Prof. Dariusz Filar: Prezes Józef Wancer
powiedział, że banki muszą liczyć się z tym,
że w pewnych okresach koniunktury ich
stopa zwrotu może być niższa. Bardzo blisko
tych koncepcji idą rozważania szwedzkiego
Riksbanku, który miał bolesne doświadczenia
z początku lat 90., co dziś ma wpływ na jego
myślenie o tych zjawiskach . Szwedzi mówią
tak: skoro można obliczyć, jaki współczynnik
kapitałowy jest korzystny dla akcjonariuszy,
a jaki dla regulatora, to może trzeba obliczyć,
jaki będzie korzystny z punktu widzenia
społeczeństwa? I obliczyli, że w Szwecji dla
banków współczynnik kapitałowy powinien
wynosić 17 proc. i przy takim wskaźniku
mają stabilny społecznie sektor bankowy, a to
warunkuje stały rozwój gospodarczy.
Prof. Elżbieta Mączyńska Gdy banki
i generalnie sektor finansowy osiągają
wielkie zyski, to oceny tego mogą być bardzo
ambiwalentne. Jak bowiem podkreśla znawca sektora finansowego, praktyk – insider,
John Bogle w znakomitej książce „Dość”
miesięcznik finansowy bank | czerwiec | 2012
Bank i klient | debata redakcyjna
(notabene, powinna to być –moim
zdaniem – obowiązkowa lektura dla
sektora finansowego) – świat opanowały rynki finansowe i działający
w tym obszarze pośrednicy. Zdaniem
tego Autora, pośrednictwo finansowe
„z reguły pomniejsza wartość wytwarzaną przez przedsiębiorstwa produkcyjne”. Choć autor tej opinii, jak też chyba
żaden ekonomista, nie kwestionuje
kreowanej przez sektor finansowy wartości dodanej (m.in. poprzez tworzenie
miejsc pracy, kredytowanie sektora
realnego, dostarczanie kapitału i in.),
to jednak zwraca uwagę, że im więcej
system finansowy przejmuje dla siebie,
tym mniej zyskuje inwestor, który
jest bazowym „żywicielem” obecnie
istniejącego, niezmiernie kosztownego
finansowo-inwestycyjnego „łańcucha
żywieniowego”. Instytucje finansowe
wydłużają ten „łańcuch żywieniowy”,
pozyskując w wyniku tego dodatkowe
profity z różnych operacji, transferów
i rozmaitych opłat, prowizji , często niezależnych od efektywności dokonywanych transakcji.. Generuje to ogromne
zyski bankowości inwestycyjnej – i to
także w warunkach niekorzystnej,
jak obecnie w wielu krajach, sytuacji
makroekonomicznej. Skoro profity
sektora finansowego są tak duże, to
znaczy, że musiał to opłacić głównie
sektor gospodarki realnej. W nawiązaniu do fredrowskiej maksymy: „znaj
proporcją, mocium panie!”, pojawia
się tu kwestia realnego wkładu tych
dwóch sektorów w rozwój społeczno-gospodarczy, w tym PKB i dobrostan
poszczególnych krajów. Chodzi tu
też o kompleksowy rachunek kosztów
i efektów zewnętrznych („externalities”). Dlatego też pojawiają się wątpliwości, czy jeżeli stopa zwrotu z zaangażowanego kapitału oraz inne wskaźniki
sfery finansów w ujęciu zagregowanym
są znacznie korzystniejsze od wskaźników charakteryzujących sektor
realny, to czy rzeczywiście odpowiada
to proporcjom wyrażającym wkład
tych sektorów w dobrostan społeczno-gospodarczy. Dane statystyczne temu
przeczą. Rozwiązanie tego problemu
to dziś wielkie wyzwanie i dla nauk
ekonomicznych, i dla praktyki oraz
polityki gospodarczej.
Andrzej Lech: Przytoczone przykłady i oceny pokazują w jakim wymiarze
należy rozumieć społeczną odpowiedzialność biznesu i jakie może ona
mieć znaczenie. Zwłaszcza, że spada
zaufanie do sektora finansowego. Aby
to zmienić , trzeba wrócić do źródeł , ale
trzeba je umieć zdefiniować. Gdy słyszę,
że wskaźnik kosztów do przychodów
może spaść poniżej poziomu 40 proc.
zadaje sobie pytanie, czy to jest powód
do dumy i kto za to płaci.? Musi się to
odbywać kosztem klientów banków,
a może także pracowników. Warto zapytać co oznacza hasło „bank jako instytucja zaufania publicznego”, jaka wartość
i sens może mieć dzisiaj. Krótkowzroczna okazała się polityka, szczególnie
widoczna w reklamach , że im klient
mniej mądry, tym lepszy. Za to też przyjdzie nam zapłacić wysoką cenę. Jest
zatem właściwy moment, aby wspólnie
przyłożyć się do solidnej edukacji ekonomicznej społeczeństwa. I zrozumieć
lepiej sens społecznej odpowiedzialności
biznesu poprzez umiarkowanie apetytu
w wyścigu na wskaźniki. W nagradzaniu w kategoriach CSR niekoniecznie
jak to jest dotychczas, najważniejsze powinno być – przy
całym szacunku i docenianiu tej aktywności –filantropia
i sponsoring.
Lech Kurkliński: Raczej trudno mi to sobie wyobrazić,
że być może przyjdzie czas na samoograniczanie wysokości przyszłych zysków banków. Prędzej może się to stać
dzięki działaniom regulacyjnym. Pamiętajmy, że 60 proc.
aktywów polskiego sektora bankowego jest w zagranicznych rękach. A skoro korporacje w swoim działaniu
kierują się rachunkiem ekonomicznym, możemy się
spodziewać, że złe decyzje regulatorów rynku wpłyną na
decyzje kredytowe banków. To zaś bezpośrednio uderzy
w sferę realną gospodarki. W regulacjach unijnych jest
wyraźna groźba, że aby zachować nowe współczynniki
buforów kapitałowych i płynności, polskie banki będą
musiały ograniczyć akcję kredytową.
Józef Wancer: Spróbujmy sobie wyobrazić, co by
się stało w Wielkiej Brytanii, gdyby rząd Jej Królewskiej
Mości zapowiedział, że bank, który nie będzie finansował
gospodarki realnej będzie musiał płacić dodatkowy podatek. I wyznaczył do tego specjalny wskaźnik…
Lech Kurkliński: To wtedy całe londyńskie City przeniosłoby się do Frankfurtu.
Józef Wancer: Regulacje europejskie idą w takim
kierunku, aby odgórnie wyznaczać zyski banków. Tworzyć
im swoiste widełki dotyczące ich działalności. Unijni regulatorzy wręcz oszaleli, a wahadło wychyla się za daleko,
niestety, tylko w jedną stronę… 
Oprac. Stanisław Brzeg-Wieluński
Kapituła Nagród „50 największych banków w Polsce 2012”
Kapituła Nagród Rankingu „50 największych banków w Polsce 2012” złożona z profesor dr hab. Elżbiety Mączyńskiej, prezesa Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego; profesora. dr. hab. Dariusza Filara z Uniwersytetu Gdańskiego, członka Rady Gospodarczej przy Premierze RP; dr. Lecha Kurklińskiego ze Szkoły Głównej Handlowej, Andrzeja
Lecha, prezesa Warszawskiego Instytutu Bankowości, prezesa Józefa Wancera doradcę zarządu Deloitte Polska,
Andrzeja Wolskiego, członka zarządu – dyrektora zarządzającego Centrum Prawa Bankowego i Informacji oraz
Stanisława Brzeg-Wieluńskiego, redaktora naczelnego „Miesięcznika Finansowego BANK” uhonorowała:
Bogusława Kotta, prezesa zarządu Banku Millenium S.A., tytułem „Bankowca 20-lecia” – nagrodą specjalną
„Miesięcznika Finansowego „Bank” z okazji 20-lecia pisma. W swojej laudacji Kapituła Nagród Rankingu „50
największych banków w Polsce 2012” doceniła jego ogromną rolę w tworzeniu zrębów polskiego sektora bankowego,
pionierskiego wprowadzenia banku komercyjnego na Giełdę Papierów Wartościowych oraz pierwszych kart płatniczych
na polskim rynku. Podkreśliła też jego umiejętność tworzenia fuzji z bankiem większym od macierzystej instytucji oraz
skuteczną obronę przed groźbą wrogiego przejęcia ze strony większego, zagranicznego banku.
Kapituła Nagród Rankingu „50 największych banków w Polsce 2012” postanowiła wyróżnić Wojciecha Kwaśniaka, zastępcę przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego – tytułem „Osobowość 20-lecia”– nagrodą specjalną
„Miesięcznika Finansowego BANK” z okazji 20-lecia pisma. W uzasadnieniu werdyktu kapituła stwierdziła, że
odegrał ogromną rolę w kreowaniu przez procesy legislacyjne optymalnych reguł działania polskiego sektora bankowego.
A dzięki osobistym zasługom cieszy się dużym autorytetem wśród bankowców, naukowców, rządu i instytucji publicznych.
Kapituła Nagród Rankingu „50 największych banków w Polsce 2012” nadała tytuł „Wizjonera rynku bankowego
roku 2011” Wojciechowi Sobierajowi, prezesowi zarządu Alior Banku S.A.
W laudacji Kapituła doceniła jego osobistą rolę w niezwykle skutecznej akcji tworzenia kont bankowych w roku
2011, umiejętność tworzenia pozytywnego wizerunku Alior Banku S.A. w oczach klientów oraz prace nad nowym
modelem bankowości, nazywanej „bankowością 3.0”, która jest syntezą doświadczeń polskiego sektora bankowego w wykorzystywaniu IT.
53
www.miesiecznikbank.pl

Podobne dokumenty