FDP w słońcu
Transkrypt
FDP w słońcu
K ĘCZA NIN NR 8 (178) SIERPIEŃ 2006 CENA 2 ZŁOTE NR INDEKSU 363928 PISMO ZIEMI KĘCKIEJ ISSN 1425-6975 FDP w słońcu Szkoła latania Słodkie życie pszczół VII MIĘDZYNARODOWY FESTIWAL FOLKLORYSTYCZNE DNI PRZYJAŹNI pod patronatem Marszałka Województwa Małopolskiego i Burmistrza Gminy Kęty „Świerczkowiacy” z Tarnowa podczas parady na Rynku „Muzsla” z Pásztó (Węgry) „Gastauta” z Rokiskis (Litwa) Spotkanie przedstawicieli icieli zespołów z władzami samorządowymi i organizatorami „Kaszuby” z Kartuz „Branice” z Terchova (Słowacja) Nauka rękodzieła ludowego „Kęty-Cepelia” z Kęt „Veselka” z Odessy (Ukraina) Węgrzy w Wadowicach Projekt dofinansowali: Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego Edukacja kulturalna i upowszechnianie kultury Gmina Kęty Starostwo Powiatowe w Oświęcimiu BANK SPÓŁDZIELCZY W KĘTACH Organizator: 32-650 Kęty, ul. Żwirki i Wigury 2a tel. 033-844-86-70, fax. 033-845-27-10; www.dk-kety.com.pl, e-mail: [email protected] POLECAMY CZYTAJ W KĘCZANINIE FELIETONY W RÓŻNE TONY Sztuka życia W sześćdziesiąte urodziny mojego kolegi jedna z pań zapytała jubilata: – Gdyby była taka możliwość, że mógłbyś wrócić do młodości, to ile teraz chciałbyś mieć lat? Dwadzieścia pięć, trzydzieści? Odparł: – Ja zawsze chcę mieć tyle, ile aktualnie mam. Każdy wiek jest przecież niepowtarzalny, ma swoje zalety i wady. O tym, czy czujemy się młodzi, decyduje nasz stosunek do życia, a nie ilość przeżytych lat. W ostatnim czasie szerzy się w całym świecie kult młodego ciała i atrakcyjnego wyglądu. Wiele osób, i to nie tylko panie, chcą wyglądać na o wiele młodsze niż są w rzeczywistości. Telewizja i kolorowa prasa reklamują liftingi wszelkiej maści z usługą chirurgiczną włącznie. Efekt wizualny po takich zabiegach rzeczywiście bywa imponujący, ale czy to w życiu jest najważniejsze? Przecież człowiek to nie samochód. Nie liczy się przede wszystkim rocznik. A nawet w tym przypadku potrafimy bardziej cenić starą limuzynę od samochodowego hitu sezonu. Tak usilnie niektórzy z nas nie chcą zaakceptować istniejącego naturalnego porządku rzeczy: przyjście na świat, dzieciństwo, do- Słodkie życie pszczół – str. 4-5 Wieści ratuszowe – str. 6-7 Witaj „droga” szkoło! – str. 8 Hejnałowska rodzina. 75 lat TS „Hejnał” – str. 10 Szkoła latania – str. 11 FDP w słońcu – str. 14 Szyderca, błazen i kpiarz – str. 16-17 Uzdrowiciel z Pietrelcine – str. 20-21 Mój autorytet z „Ojczyzny-polszczyzny” – str. 22 *** czekanie na Nieznane ma coś w sobie z pisania traktatów na pisaku zdmuchiwania ich nagle nad upływem myśli i z niepokoju chmur podbitych oszukańczą bielą o konsystencji jabłkowego musu rastanie… Z czym tu wojować? Że Ziemia jest okrągła? Że starzejemy się? Że kiedyś umrzemy? Ja nawet w naszych Kętach widzę wspaniałe przykłady, że można inaczej, normalnie. Np. starsza dystyngowana pani z Rynku, zawsze pogodna, zadbana przyjmuje swój wiek z klasą. Czy pan Edmund (rocznik 1920) z osiedla płk. Królickiego, siwy jak gołąbek, rumiany na twarzy, sylwetka wręcz oficerska, wychodzący na miasto codziennie za swoimi sprawunkami. Zapytałem go kiedyś: – Jak Pan to robi, że jest w tak znakomitej formie mimo wieku? – Ja? Właściwie się odżywiam, ale tak normalnie, bez frykasów. Nie piję, nie palę, ale przede wszystkim uprawiam prawie całe życie poranną gimnastykę. – Teraz też? Tak, jak mówię, całe życie, no może z wyjątkiem lat wojny, bo wie Pan, wtedy zdobywanie żywności było ważniejsze. Ale gdzieś tak od 1946 znowu i tak do dziś mi zostało. Bierzmy przykład! Jak widać, można żyć i przemijać godnie. Jan Kentor z nagiej ciszy zwiastunki wielkiego wybuchu PODZIĘKOWANIA Zwracamy się z słowami wielkiej i serdecznej wdzięczności dla każdego, kto w jakikolwiek sposób wspomógł nas w trudnych chwilach zmagania się ze skutkami wichury, która 29 czerwca br. przeszła nad Kętami. naraz widzę spadają oceany płatków kwiatów śniegowych drzew tańczących jak weselny welon do wysrebrzonej kory przymarzają ptaki gasnąc w powolnych ruchach jeszcze dziobią sól Dziękujemy za słowa otuchy i wsparcia, za pomoc materialną i finansową oraz za każdą formę wspomagania nas w nieszczęściu. Zniszczony dom to dramat całej rodziny, dlatego dziękujemy wszystkim, którzy w geście solidarności przyczynili się do szybkiej naprawy szkód i naszego powrotu do normalnego życia. Anna Piliszewska – Wieliczka I miejsce w Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim „Szukam słowa”, organizowanym przez Dom Kultury w Kętach; kategoria II Rodzina Wójcików KĘCZANIN – PISMO ZIEMI KĘCKIEJ Nakład: 1200 egz. Wydawca: Dom Kultury w Kętach; p.o. redaktora naczelnego: Katarzyna Nicieja; adres redakcji: 32-650 Kęty, ul. Żwirki i Wigury 2, tel. 033-844-86-70; dyżury redakcji: każdy poniedziałek od godz. 10-11 i 16-17 w Domu Kultury w Kętach; e-mail: [email protected] Ogłoszenia i reklamy przyjmowane są w Domu Kultury w pok. 105 codziennie od godz. 8-15. Za treść ogłoszeń, reklam i listów redakcja nie odpowiada. Materiałów niezamówionych redakcja nie zwraca. Redakcja zastrzega sobie prawo do dokonywania zmian i skracania tekstów. Redakcja nie utożsamia się z treścią publikowanych artykułów ani nie bierze na siebie odpowiedzialności za jakość przekazywanych do druku materiałów fotograficznych. Skład: Katarzyna Nicieja Druk: Kęczanin sierpień 2006 Porąbka, ul. Chmielna 5, tel. 033-810-60-38, e-mail: [email protected] ZDJĘCIE NA OKŁADCE: Folklorystyczne Dni Przyjaźni: zespół „Veselka” z Ukrainy podczas parady na Rynku FOT. DK KĘTY 3 TEMAT MIESIĄCA Słodkie życie pszczół i pszczelarzy Kiedy młoda rodzina wyroi się, należy ją zebrać. Dziś pszczoły hodowlane nie są w stanie przeżyć bez pomocy człowieka. FOT. ARC BŁAŻEJ BANAŚ Matki, tylko łagodne Błażej Banaś pochodzi z Nakła Śląskiego. Pszczelarstwa uczył się od swego nauczyciela przyrody, fizyki i chemii, Pawła Broya. – On był nowoczesnym pszczelarzem: potrafił produkować mleczko i hodować matki. Ja też, jako młody chłopak, który jeszcze nie miał swoich pszczół, umiałem to robić – wspomina pan Błażej. Pszczelarstwo stało się jego pasją, kiedy już kupił własny ul. Dziś mawia, że im więcej czasu poświęca swemu hobby, tym bardziej się od niego uzależnia. Nieustannie fascynuje go rodzina pszczela i reguły, jakie rządzą jej życiem. Lubi obserwować owady przy pracy, relaksuje się wtedy i odpoczywa. – One nauczyły mnie cierpliwości: ramkę przecież trzeba wyciągać powoli, bez pośpiechu – wszystko po to, by ich nie zdenerwować. Inaczej użądlą. Wielu ze swoich kolegów przekonał do tego, by hodowali matki dobrej jakości, pochodzące z pasiek zarodowych. Ich zakup refundują Agencja Rynku Rolnego oraz Urząd Gminy. Dzięki takiej polityce, w gminie nektar z kwiatów zbierają pszczoły łagodne, które są nastawione na pracę, a nie na atak. 4 – Już niebawem atrybutem pszczelarza będzie nie tylko kapelusz pszczelarski, ale i komputer. Zdarza mi się, że zamiast zajmować się pasieką, muszę wypełniać pisma i uzupełniać wnioski. Cóż, jesteśmy już w Unii Europejskiej – śmieje się Błażej Banaś, prezes Koła Pszczelarzy w Kętach. Pszczelarskie pogotowie Błażej Banaś, od 1981 roku skarbnik, jako pierwszy w kole zaopatrzył się w komputer. – Kiedy przyjechałem do Kęt i zostałem członkiem koła, ówczesny prezes, Benedykt Żak z Bielan powiedział mi: „Ty będziesz skarbnikiem”. Potrzebował kogoś dokładnego i młodego. Sprzęt kupiłem w 1995 roku i wtedy przekonałem się, jakim dobrodziejstwem w mojej pracy jest to urządzenie i co można zrobić w programie Exel. Kiedy sam został wybrany na prezesa koła w 2004 roku, nie wyobrażał sobie, by jego następca liczył słupki cyfr „na piechotę”. Jerzy Chromik szybko więc nauczył się pracy na komputerze i dlatego też może ściśle współpracować z prezesem. – Mówimy o sobie, że działamy jak pogotowie pszczelarskie – wyjaśnia pan Błażej. – Wraz z wejściem Polski do Unii, pszczelarz może korzystać z pomocy. To jednak pociąga za sobą sterty dokumentów, formularzy, sprawozdań, które rosną w zastraszającym tempie. Unia zmieniła nasz styl działania też w innym względzie. Dotąd spotykaliśmy się raz w miesiącu, teraz, kiedy co chwila napływają nowe informacje, musimy organizować zebrania znacznie częściej. Taki styl działania sprawia, że wnioski o dotacje, czy zgłoszenia na kursy składamy zawsze przed ostatecznym terminem. W wojewódzkim związku w Krakowie stawia się nasze koło za wzór. Mam też nadzieję, że inni pszczelarze z gminy Kęty pójdą za moimi namowami i jednak założą sobie skrzynki mailowe lub będą korzystać z pośrednictwa swych dzieci i wnuków. To bardzo ułatwiłoby nam pracę. Aktywność popłaca i odmładza Po 2004 roku pszczelarze mogą korzystać z refundacji: kosztów szkolenia (kurs podstawowy i mistrzowski), leczenia warozy, zakupu matek pszczelich i odkładów oraz przyczep do przewozu rodzin pszczelich. – Wykorzystujemy te pieniądze – dodaje nasz rozmówca. – Być może dlatego inni, młodsi lub dotąd nie zrzeszeni, widząc naszą aktywność, chcą znaleźć się w naszym gronie. Jedyne w gminie Kęty koło pszczelarzy liczy 59 członków, przy – jak zaznacza prezes – tendencji rosnącej. Choć średnia wieku bartników jest dość wysoka (60 lat; najstarszy Stanisław Śliwka ma 95 lat), na zebrania chodzi również młodzież. – 15-letni Mateusz Piskorek, choć z racji zbyt młodego wieku, nie może zostać przyjęty do koła, chodzi na zebrania i aktywnie uczestniczy w życiu naszej grupy – dodaje prezes. Kęczanin sierpień 2006 TEMAT MIESIĄCA Z własnej pasieki Kęccy pszczelarze chętnie uczestniczą w lekcjach pokazowych i służą radą każdemu, kto o to poprosi. Na zdjęciu podczas krótkiego szkolenia przygotowanego dla członków Ochotniczej Straży Pożarnej z KętPodlesia. FOT. ARC B. BANAŚ – Mamy też „pszczelarkę” Jolantę Borowczyk, która jest mistrzem pszczelarskim i równocześnie sekretarzem, a także posiadaczką jednej z największej w kole pasieki (40 rodzin). Zgodnie z danymi na grudzień 2005 roku koło posiadało 779 pni. Aktualnych informacji jeszcze nie ma, ponieważ pszczelarze pracują nad odbudową swych pasiek. – Zimy nie przeżyła jedna trzecia rodzin – ubolewa pan Błażej. – Na szczęście udało nam się już nadrobić te straty, dzięki wzajemnej pomocy. Sami robiliśmy odkłady, nie dopuszczając do wyrojenia się rodziny. Kęckie koło należy do jednych z większych i starszych w Małopolsce. W 2004 roku obchodziło jubileusz 70-lecia istnienia. – Do tradycji należy u nas praca na rzecz społeczności lokalnej. Nasi poprzednicy dla przykładu posadzili mnóstwo drzew w okolicy. Chcieliśmy kontynuować ten zwyczaj, a kiedy okazało się, że w planach urzędu jest stworzenie parku, rzuciliśmy pomysł, by było to park lipowy, w którym mogłaby powstać kolekcja wszystkich gatunków lip, rosnących w Polsce. No i udało się – mówi z satysfakcją Błażej Banaś. Już za kilka lat on i jego koledzy będą korzystać z nektaru miododajnych lip. Jednak i w tym roku pszczoły sobie poradziły, mimo że sezon 2006 zaczął się dla nich niekorzystnie, od chłodu i mrozu. Upalny lipiec wynagrodził jednak dwukrotnie straty z wiosny. Silne słońce sprawiło, że rośliny wyjątkowo obficie kwitły, a pszczoły korzystając z tego przynosiły bardziej wartościowy nektar do uli. – Ten rok będzie wyjątkowo dobry, jeśli chodzi o pożytek – potwierdza Błażej Banaś. – Można zebrać nawet ok. 20 litrów z ula. W naszej okolicy robi się tylko dwa miodobrania: wiosną i latem. Tym razem np. w Łękach koledzy liczą też na trzecie miodobranie. Katarzyna Nicieja Spotkanie z pszczelarzami z Turzovki w pasiece Edwarda Kaspery w Bulowicach. FOT. ARC B. BANAŚ Kęczanin sierpień 2006 Człowiek od zawsze podbierał pszczołom miód. Kiedyś robił to bezpośrednio z miejsca ich zamieszkania, czyli z dziupli. Dziś każdy może założyć u siebie w ogródku pasiekę, jednak pszczoły hodowlane nie są w stanie funkcjonować bez ingerencji człowieka. Chcąc stworzyć pasiekę, trzeba mieć fachową wiedzę z zakresu hodowli pszczół i znać cykl rozwoju rodziny pszczelej trwający od wiosny do jesieni. Po zimowli pszczoły, które przetrwały zimę, zaczynają pracować i porządkować ul. Czyszczą więc komórki, przynoszą wodę, przygotowują matce miejsce do czerwienia, czyli składania jajeczek. Matka rozpoczyna czerwienie już w połowie lutego, kiedy niektóre dni są już ciepłe. Następnie przez sześć tygodni pszczoły zwiększają swoją populację pięcio-, czy nawet sześciokrotnie. Dalej, w zależności od wieku, dzielą się na pracownice, które przenoszą miód i magazynują go oraz pszczoły zajmujące się opieką czerwiu i karmieniem go. W sezonie letnim pszczoła żyje do sześciu tygodni. Pracownica, po ok. 4 tygodniach ma już skrzydełka wytarte, a wtedy zaczyna zajmować się czyszczeniem ula. Jako że narażona jest na kontakt z bakteriami, szybciej umiera. Starsze pszczoły stają się również strażniczkami ula, które po użądleniu giną. One maja najwięcej jadu, a ich użądlenie najbardziej boli. Młode pszczoły z zasady nie są nastawione na atak, robią to jedynie wtedy, gdy są zagrożone dotknięciem lub przygnieceniem. Osoby chcące założyć przydomową pasiekę powinny zaopatrzyć się oczywiście w ule. Potrzebne nam będą też podstawowe narzędzia: podkurzacz, dłuto, kapelusz, bluza czy kombinezon pszczelarski. Nie należy jednak nastawiać się na duże zbiory: maksymalnie zrobimy do dwóch miodobrań w sezonie. W pierwszym sezonie możemy pozyskać miód jesienny. Spadziowego należy się jednak wystrzegać przy młodych rodzinach, dlatego że bardzo wycieńcza on pszczoły. Pod koniec sierpnia zaczynamy karmienie młodych rodzin pszczelich: dajemy im wodę z cukrem w proporcjach gramaturowych 3 litry wody i kilogram cukru. Do przezimowania pszczoły potrzebują od 7 do 10 kilogramów cukru. Potem czekamy do wiosny, która dla pszczelarzy zaczyna się w lutym, kiedy pszczoły wylatują na pierwszy oblot. Sprawdzamy, czy rodziny przezimowały, czyścimy ule i czekamy na pierwszy miód. (kan) 5 WIEŚCI RATUSZOWE Drogowe remonty Wakacje to okres wzmożonych prac mających na celu poprawienie stanu naszych dróg. Na przełomie lipca i sierpnia w gminie Kęty zakończono modernizację ulicy Kolbego w Nowej Wsi (droga powiatowa nr K 1859). Remont „dwójki” Zakończył się pierwszy etap termomodernizacji Szkoły Podstawowej nr 2 w Kętach. 25 lipca dokonano ostatecznego odbioru tej części robót. Zakres prac modernizacyjnych objął roboty rozbiórkowe po obu stronach jezdni, przebudowę krawężnika oraz położenie nowych chodników. Długość zmodernizowanego odcinka to 230 m (od skrzyżowania ulic Głowackiego i Jana Kantego do ulicy Marii Konopnickiej). Cały koszt remontu wyniósł 218 tys. zł. Połowa tej kwoty pokryta została przez gminę Kęty, drugą wyłożył powiat oświęcimski. Na początku sierpnia rozstrzygnięto przetargi na remont ulic bł. Faustyny i św. Brata Alberta w Bulowicach. Na pierwszej wykonany zostanie remont nawierzchni i poboczy na długości 170 m, na drugiej taki sam zakres prac obejmie długość 210 m. Termin zakończenia remontów to 12 października 2006r. Droga i most do naprawy Na początku wakacji zapadły pozytywne decyzje dotyczące rozpoczęcia dwóch ważnych remontów ciągów komunikacyjnych w naszym mieście. Do końca listopada bieżącego roku w Kętach, od granicy Kęt z Czańcem do przejazdu kolejowego w Bulowicach (odcinek o długości 7,2 km), dokonana zostanie modernizacja drogi krajowej nr 52. Zakres prac obejmie wzmocnienie nawierzchni drogi, jej odwodnienie oraz remont chodnika. Ponadto decyzją Zarządu Województwa Małopolskiego zabezpieczono środki unijne na remont mostu na rzece Sole w Kętach. Tym samym interwencje władz samorządowych gminy Kęty oraz odwołanie złożone przez Starostwo Powiatowe w Oświęcimiu zakończone zostały powodzeniem. Projekcja finansowa zadania obejmuje środki europejskie przeznaczone na rozwój regionalny. Brakującą kwotę, po połowie, uzupełnią powiat pświęcimski i gmina Kęty. Udział finansowy Kęt w tym zadaniu na rok bieżący zabezpieczony został w zaplanowanych wydatkach budżetowych. 6 Wśród wykonanych prac znalazła się m.in. przebudowa schodów przy sali gimnastycznej od strony północnej, remont pomieszczenia woźnej i wiatrołapu, odnowa zadaszenia wejścia, remont wejścia do przewiązki oraz renowacja kominów i pokrycia dachu. Ogólny koszt wykonanych prac wyniósł 524 134,53 zł. Ponadto firma przeprowadzająca remont nieodpłatnie wykonała szereg innych prac na rzecz szkoły. Była to m.in. modernizacja schodów przy bocznym wejściu do szkoły wraz z ułożeniem płytek oraz ułożenie płytek na schodach przy wejściu do przewiązki, uzupełnienie tynków na sali gimnastycznej i sali lekcyjnej wraz z pomalowaniem, a także naprawa wylewek cementowych w szkolnej Izbie Pamięci. Obecnie przystąpiono do drugiego etapu prac, który polega na dociepleniu budynku i wykonaniu nowej elewacji. Nauczycielskie egzaminy W ostatni wtorek i środę lipca w Urzędzie Gminy Kęty odbywały się egzaminy na stopień awansu zawodowego nauczyciela mianowanego. Przed komisjami stanęło siedmioro nauczycieli z samorządowych jednostek edukacyjnych. Pozostałych czterech wnioskodawców przystąpi do egzaminu najdalej do końca sierpnia. Egzamin na stopień zawodowy nauczyciela mianowanego zdali: Paweł Dwornik – Gimnazjum nr 2 w Kętach Agnieszka Martyniak – Gimnazjum nr 2 w Kętach Katarzyna Moskal – Gimnazjum w Nowej Wsi Lidia Potoczny – Szkoła Podstawowa w Bielanach Ewa Górkiewicz – Szkoła Podstawowa w Bielanach Katarzyna Borek – Szkoła Podstawowa w Bulowicach Dorota Kozioł – Zespół Szkolno-Przedszkolny w Witkowicach Akt nadania nowego stopnia zawodowego zostanie uroczyście wręczony nauczycielom jeszcze w sierpniu. STRONY NR 6-7 REDAGUJE ZESPÓŁ URZĘDU GMINY W KĘTACH Kęczanin sierpień 2006 WIEŚCI RATUSZOWE Przebudowa drogi Łęki – Bielany W szybkim tempie postępują prace przy przebudowie drogi gminnej Łęki – Bielany. Obecnie po położeniu warstwy mrozoodpornej oraz dolnej warstwy podbudowy z łamanego kruszywa, kontynuowane są prace związane z wykonaniem górnej warstwy podbudowy. Ponadto przy drodze ustawiane są betonowe krawężniki oraz ścieki z prefabrykowanych elementów. Kończone są już roboty związane z odwodnieniem pasa drogowego i umacnianiem przyległego do niego cieku wodnego (za pomocą koszy kamienno-siatkowych). Dobiegają również końca prace związane z przełożeniem uzbrojenia teletechnicznego i elektrycznego. Wykonawca robót rozpoczął już także rozbiórkę ogrodzenia w rejonie szkoły, które koliduje z zaplanowanymi pracami. Kęty, dnia 10.08.2006 r. Znak: ZPG-II.2-72241/20/05/06 BURMISTRZ GMINY KĘTY działając na podstawie art. 35 ust. 1 ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 r. o gospodarce nieruchomościami (tekst jednolity - Dz. U. z 2004 r. nr 261, poz. 2603 ze zm.) informuje, że na tablicy ogłoszeń w siedzibie Urzędu Gminy Kęty, Rynek 7, w dniach od 28.08.2006 r. do 18.09.2006 r. zostaną wywieszone wykazy nieruchomości przeznaczonych: I. do sprzedaży w trybie bezprzetargowym: 1. działki nr 6869/15 o pow. 426 m2 położonej w Kętach na os. Kamieniec, 2. działki nr 6869/16 o pow. 304 m2 położonej w Kętach na os. Kamieniec, 3. działki nr 6869/17 o pow. 303 m2 położonej w Kętach na os. Kamieniec, 4. działki nr 6869/18 o pow. 302 m2 położonej w Kętach na os. Kamieniec, 5. działki nr 6869/19 o pow. 275 m2 położonej w Kętach na os. Kamieniec, w celu poprawienia warunków zagospodarowania przyległych nieruchomości. 6. lokalu mieszkalnego położonego w Kętach na os. Batalionów Chłopskich 3/8 wraz z udziałem w gruncie na rzecz głównego najemcy. 7. lokalu mieszkalnego położonego w Bielanach przy ul. Łęckiej 10/2 wraz z udziałem w gruncie na rzecz głównego najemcy. 8. lokalu mieszkalnego położonego w Kętach na os. Wyszyńskiego 6/14 wraz z udziałem w gruncie na rzecz głównego najemcy. 9. lokalu mieszkalnego położonego w Kętach na os. Królickiego 6/4 wraz z udziałem w gruncie na rzecz głównego najemcy. II. do oddania w dzierżawę w drodze bezprzetargowej: 1. do oddania w dzierżawę w drodze bezprzetargowej części działek nr: 6905/18 i 6772 o pow. łącznej 400 m2 obręb: KętyPółnoc na rzecz dotychczasowego dzierżawcy na okres 3 lat, 2. do oddania w dzierżawę w drodze bezprzetargowej części działki nr 3215/2 o pow. 280 m2 obręb: Kęty-Wschód na rzecz właścicieli przyległej nieruchomości na okres 3 lat. 1 x a/a Kęczanin sierpień 2006 Zakończono część zadań kanalizacyjnych 24 lipca 2006r. zakończono procedurę odbiorową wybudowanej podczas ostatnich trzech lat sieci kanalizacji sanitarnej w sołectwie Nowa Wieś wraz z tzw. „Łęgiem Maleckim”. W ramach prowadzonych robót zabudowano 27 150 mb. kolektorów kanalizacji sanitarnej w układzie grawitacyjnym i tłocznym, 8 przepompowni oraz 4 993 mb. przyłączy. Przyłącza doprowadzono do 665 posesji. Koszt całkowity zrealizowanej inwestycji wynosi ok. 11 mln zł. Oprócz środków własnych gminy Kęty, inwestycję współfinansowały: Ekofundusz, Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska. NFOŚ i WFOŚ udzieliły gminie na wyżej wymienione zadanie pożyczek na preferencyjnych zasadach z możliwością ich częściowego umorzenia. Będzie ono możliwe po spełnieniu wszystkich zapisanych w umowie warunków, z których najważniejszym jest tzw. „efekt ekologiczny”, czyli przyłączenie posesji do sieci kanalizacyjnej w określonym czasie. Apelujemy zatem do wszystkich mieszkańców, którym stworzono możliwość przyłączenia się do kanalizacji, o włączanie się do niej niezwłocznie po otrzymaniu warunków na przyłączenie z MZWiK Kęty, dla dobra nas wszystkich. Równolegle z realizacją kanalizacji w sołectwie Nowa Wieś prowadzono i prowadzi się prace kanalizacyjne na terenie miasta Kęty (północna jego część) oraz w dzielnicy Podlesie. W obszarze zadań zakończonych w ubiegłym i bieżącym roku na terenie starego miasta pozostało nieprzyłączonych 26 budynków, których nieprzekraczalny termin do przyłączenia mija 31 sierpnia br. Niniejszym przypominamy właścicielom o spoczywającym na nich obowiązku włączenia się do kanalizacji. Umożliwi to spełnienie warunku osiągnięcia efektu ekologicznego dającego wymierne korzyści wszystkim mieszkańcom gminy, podobnie jak w przypadku sołectwa Nowa Wieś. 7 EDUKACJA Witaj, „droga” szkoło! Czwartego września rozpocznie się kolejny rok szkolny. Dzieci ze smutkiem pożegnają się z wakacjami. Większy problem mają jednak rodzice, których czekają spore wydatki. Kosztowna wyprawka – Podręczniki i zeszyty ćwiczeń dla pierwszoklasisty to wydatek w granicach 180 złotych – mówią państwo Maria i Zbigniew Biegańscy z księgarni Efekt przy kęckim dworcu. – Za piórnik z całym wyposażeniem trzeba zapłacić ok. 25 zł, a za tornister ok. 30 zł – dodają. Nie jest to jednak pełne wyposażenie ucznia. Szkoły wymagają również odpowiedniego obuwia (ok. 15 zł) oraz ubioru (dres kosztuje w granicach 40 zł). Jeżeli rodzina jest wielodzietna, to wszystkie wydatki trzeba jeszcze pomnożyć. Niewątpliwie stanowi to problem dla wielu rodziców. – Przez cały lipiec kęczanie mogli kupować podręczniki z dziesięcioprocentową obniżką. Wprowadziliśmy również rabaty dla stałych klientów – mówią właściciele księgarni Efekt. – Mimo wszystko dużo więcej osób dopiero teraz przychodzi, by kupić dziecku podręczniki. Kilogramy w tornistrach Jednak na drogich książkach się nie kończy. Łatwego życia nie mają również same dzieci, które codziennie – już od września – będą nosić po kilka kilogramów w tornistrze. Nadal wielką rzadkością są szafki w szkołach, czy autobusy, które zabierają dziecko spod domu do szkoły. Istnieje również inne wyjście. – Uważam, że wszystkie podręczniki powinny być dostępne w szkole i służyć kolejnym pokoleniom – mówi Zbigniew Biegański z kęckiej księgarni. – Dzieci nie nosiłyby wtedy tak ciężkich tornistrów, a i rodzice nie byliby narażeni na zbyt duże wydatki – dodaje. – Być może spowodowałoby to odejście od „encyklopedyzmu”, a większe skupienie się na muzyce, tańcu, kontakcie ze środowiskiem, czy innych praktycznych umiejętnościach, które ułatwią młodemu człowiekowi start w dorosłe życie – przekonuje Maria Biegańska z księgarni. – Może to sprawić, że dzieci będą chodzić do szkoły z uśmiechem na twarzy i ochotą do nauki. Nauka z przyjemnością Każdy rodzic pragnie, by jego dziecko otrzymało gruntowne wykształcenie. Przepisy szkolne i państwowe powinny ułatwiać tę chęć. Tymczasem podręczniki, zeszyty, szkolne ubiór i obuwie oraz inne niezbędne do rozpoczęcia edukacji przybory są coraz droższe. Żadna reforma edukacji nie przyniosła również w pełni zadowalającego rozwiązania. Elżbieta Jaromin 8 Książki dla potrzebujących 62 uczniów z rodzin ubogich, a rozpoczynających naukę w klasie pierwszej, otrzymało w tym roku podręczniki szkolne. Jest to efekt rządowego programu wyrównywania warunków startu szkolnego uczniów w 2006 roku „Wyprawka szkolna”. – Darmowe podręczniki otrzymały dzieci z rodzin, w których dochód na osobę nie przekraczał kwoty zapisanej w ustawie o pomocy społecznej (obecnie jest to 316 zł) – wyjaśnia Zbigniew Jarosz, kierownik Wydziału Edukacji, Kultury, Zdrowia i Spraw Społecznych Urzędu Gminy w Kętach. – Jednak w szczególnych przypadkach dyrektorzy szkół, w porozumieniu z gminą, przyznawali wyprawkę tym uczniom, których rodziny nie spełniały postawionych w rządowym programie warunków. Już w maju do wydziału edukacji wpłynęły informacje z dziewięciu szkół dotyczące potrzeb ich przyszłych uczniów. – NaRYSUNEK: MARCELINA GAJDA stępnie dokonaliśmy zamówień w wydawnictwach z poleceniem dostarczenia podręczników bezpośrednio do szkół – dodaje kierownik. – Już w czerwcu wszystkie podręczniki zostały odebrane przez rodziców. Podręczniki kupione w tym roku przez wojewodę małopolskiego (odpowiedzialnego za realizację programu rządowego) kosztowały 5 tys. 820 zł. Jeśli jakaś rodzina „przespała” moment składania wniosków o podręczniki w maju, a wyprawka jej się należy, może jeszcze naprawić swój błąd. Ministerstwo Edukacji informuje, że wniosek taki należy złożyć w szkole, do której będzie uczęszczał dany uczeń. Rządowy program – w którym pośredniczy każda z gmin, w tym również Kęty – realizowany jest od 2003 roku. – Wcześniej sami kupowaliśmy książki i przekazywaliśmy je do bibliotek szkolnych, skąd każdy uczeń mógł je wypożyczać. Z kolei zeszyty ćwiczeń dzieci otrzymywały na własność – tłumaczy Łucja Staśto, inspektor w wydziale edukacji. – Pieniądze na ten cel pochodziły z programu profilaktyki i rozwiązywania problemów alkoholowych. W 2001 roku kęcki samorząd kupił podręczniki za kwotę prawie 15 tys. zł, rok później wzrosła ona jeszcze o ok. 5 tys. zł. W 2004 do rządowej dotacji dołożył kwotę prawie 3 tys. zł. Żeby nikt nie nie chodził głodny Na tym pomoc dla potrzebujących uczniów się nie kończy. Pośrednikiem w realizacji wieloletniego programu rządowego „Pomoc państwa w zakresie dożywiania” jest Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej. – Pomoc może zostać przyznana rodzinom, których dochód na jedną osobę nie przekracza 150 proc. kryterium dochodowego, o których mowa w ustawie o pomocy społecznej, czyli 474 zł – wyjaśnia Zbigniew Jarosz. W pierwszym półroczu 2006 roku programem objęto 309 dzieci (w tym 125 na wsi) z przedszkoli, szkół podstawowych i gimnazjów. Dodatkowa siódemka korzystała z tej formy pomocy dzięki pieniądzom z programu profilaktyki i rozwiązywania problemów alkoholowych. W większości odbiorcami rządowego programu były przedszkolaki i uczniowie szkół podstawowych (291 osób). Pełny obiad, w ramach programu dożywiania, zjadało w gminie Kęty 225 dzieci, a 85 śniadanie – to zależało od możliwości placówki świadczącej usługę. Od stycznia do czerwca na dożywianie dzieci wydano ponad 71 tys. zł (w tym ze środków własnych gminy 28 598 zł; dotacji rządowej 41 808 zł; z programu profilaktyki i rozwiązywania problemów alkoholowych 1 280 zł). Osoby zainteresowane tego typu pomocą i spełniające kryteria, mogą zgłaszać się do pracowników socjalnych. oprac. (kan) Kęczanin sierpień 2006 STUDIA Pierwsze obrony FOT. WSNEIS Wyższa Szkoła Nauk Ekonomicznych i Społecznych w Kętach kształci już trzy lata. 5 lipca odbyły się pierwsze obrony na kierunku ekonomia. W czasie trzyletnich studiów abiturienci zdobywali wiedzę na kierunku ekonomia. Do wyboru mieli dwie specjalności: rachunkowość i zarządzanie jakością. Program studiów obejmował wszystkie przedmioty wymagane przy kształceniu ekonomistów na poziomie wyższym, zgodnie ze standardami Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. W pierwszym terminie obroniło się 29 studentów. Wszyscy zaprezentowali wysoki poziom wiedzy, o czym świadczą oceny z egzaminu licencjackiego. – Każdy uczeń musiał odpowiedzieć na trzy pytania przed komisją, składającą się z promotora, Każdy uczeń musiał odpowiedzieć na trzy pytania przed komisją składającą się z promotora, przewodniczącego i recenzenta umiejętności do pracy nie tylko na stanowiskach menedżerskich, ale także do samodzielnego zakładania i prowadzenia firmy. Wykształcenie zdobyte na tym kierunku daje podstawę do pracy m. in. na takich posadach jak księgowy, doradca klienta w banku czy pracownik biura księgowego. Absolwent może więc być zatrudniony w urzędach, bankach, w administracji państwowej i lokalnej oraz we własnych firmach. Z kolei studenci zarządzania jakością, którzy otrzymali tytuły zawodowe licencjata z tej specjalności, zostali przygotowani do opracowania oraz wdrażania systemów zarządzania jakością i Kadra i pierwsi absolwenci WSNEiS W pierwszym terminie obroniło się 29 studentów. Wszyscy zaprezentowali wysoki poziom wiedzy. przewodniczącego i recenzenta – mówi Bernadeta Janisz z dziekanatu uczelni. – Absolwenci mogą rozpocząć teraz studia magisterskie uzupełniające na politologii ze specjalnością stosunki międzynarodowe w WSNEiS lub na Akademii Ekonomicznej w Krakowie na kierunku towaroznawstwo. Mogą również kontynuować naukę na studiach podyplomowych – dodaje. Studenci, którzy otrzymali tytuły zawodowe licencjata z rachunkowości, zdobyli tym samym wiedzę umożliwiającą pracę na samodzielnych stanowiskach w pionach finansowoksięgowych. Mogą pełnić funkcje kontrolne w jednostkach gospodarczych. Otrzymali przygotowanie do analizy sytuacji ekonomicznej przedsiębiorstw. Absolwent potrafi posługiwać się współczesnymi narzędziami informatycznymi, posiada procedur certyfikacji, a także oceny efektów ich wprowadzenia. Studia nauczyły ich również prowadzenia audytu systemu jakości w przedsiębiorstwie, analizy kosztów zarządzania jakością oraz analizy sytuacji ekonomicznej przedsiębiorstwa. Kwalifikacje te pozwalają na zajęcie się problemami zagwarantowania jakości w przedsiębiorstwie. Absolwent może podjąć pracę G A B I N E T S T O M AT O L O G I C Z N Y w charakterze specjalisty, menedżera L E K . S T O M AT O LO G A N D R Z E J O R S Z U L A K działów kształtowania jakości. Podobnie czynny jak absolwent rachunkowości może być zatrudniony w urzędach, bankach, w w poniedziałki i środy od 15 00 do 20 00 administracji państwowej i lokalnej oraz 1. Pr zeglądy i porady bezpłatne we własnych firmach produkcyjnych i handlowych. 2. Wszystkie zabiegi w znieczuleniu Dzięki Wyższej Szkole Nauk Ekonomicz3. Korony i mostki wykonujemy w ciągu nych i Społecznych kęczanie oraz osoby z jednego tygodnia okolic zdobywają wiedzę i doświadczenie, 4. Zniżki dla stałych pacjentów które umożliwiają im znalezienie dobrej pracy. Za sprawą wysoko wykwalifikoRejestracja telefoniczna wanej kadry profesorskiej renomowanych t e l . 0 3 3 8 4 5 1 0 7 7, 0 3 3 8 7 5 2 3 9 7 uczelni, przede wszystkim krakowskich, 3 2 - 6 5 0 K ę t y, u l . 3 M a j a 11a nauka na pewno zaprocentuje w przyszłości. (ej) Kęczanin sierpień 2006 9 75 LAT TS HEJNAŁ Rozmowa z Marianem Kubajakiem, prezesem zarządu Towarzystwa Sportowego „Hejnał” Hejnałowska rodzina Towarzystwo Sportowe „Hejnał” w 2006 roku obchodzi jubileusz 85 lat istnienia. Jako pierwszą, w 1921 roku powołano do życia sekcję piłki nożnej. W latach 30. zajęto się rozwijaniem następnych dyscyplin sportowych: kolarstwa, ping-ponga, gier sportowych i lekkoatletyki. Po II wojnie światowej dołączyły do nich: sekcja gimnastyki sportowej, szachowa, podnoszenia ciężarów, badmintona, piłki siatkowej, brydża sportowego i judo. Dziś szkoleniowcy pracują z młodzieżą w pięciu sekcjach: piłki nożnej, siatkówki, judo, podnoszenia ciężarów i brydża sportowego. Nieustannie odnoszą sukcesy w krzewieniu kultury sportowej. FOT. KATARZYNA NICIEJA Jaką rolę, Pańskim zdaniem, pełni w kęckiej społeczności Towarzystwo Sportowe „Hejnał”? Stawiamy przede wszystkim na wychowanie dzieci i młodzieży. Mamy na tym polu niemało sukcesów: przez 85 lat udało nam się pomóc wielu osobom i choć nie zostali mistrzami Polski, to mamy świadomość, że wyprowadziliśmy ich na ludzi. Teraz oni wychowują następne pokolenia. Udało nam się dokonać tej sztuki, ponieważ wyniki sportowe w „Hejnale” nigdy nie były najważniejsze. One są zawsze konsekwencją pewnego procesu wychowawczego, w którym na pierwszy miejscu stawiana jest nauka, dalej pozycja w rodzinie i w środowisku. Sport i klub są więc tylko uzupełnieniem. Cieszą nas wyniki sportowe, szczególnie te na arenie krajowej, ale również fakt, że nasi sportowcy studiują, a nawet piszą o naszym klubie prace magisterskie. To przykład prawidłowego przygotowania młodego człowieka do życia. Chodzi więc o kształtowanie charakteru. Wszystkim nam na tym zależy. Aby jednak tego dokonać, każdy z członków towarzystwa musi podporządkować się zasadzie wzajemnego szacunku. Dla mnie największą wartością jest ten najmłodszy członek naszej hejnałowskiej rodziny. Jeśli jego rodzic, czy opiekun zdecydował się nam go powierzyć, to znaczy, że budzimy jego zaufanie. To zobowiązuje. Z szacunkiem więc, podczas ślubowania przyjmujemy go do towarzystwa. I w ten sposób staje się członkiem – jak to Pan nazwał – hejnałowskiej rodziny. Jakich innych wartości – poza wzajemnym szacunkiem – staracie się go nauczyć? Szacunku również do siebie: jeśli będzie znał swoją wartość, wtedy docenią go 10 też inni. Młody człowiek uczy się tu zaangażowania w pracę, obowiązkowości, podporządkowania hierarchii. Dowiaduje się też, że w dalszym życiu będzie mógł wykorzystać schematy myślowe, które przyswaja sobie sportowiec, a więc stawiania sobie określonych celów i osiągania ich poprzez trening. Rodzina w moim pojęciu jest więc zespołem wzajemnie szanujących się i rozumiejących osób, gdzie wszyscy wiedzą, dokąd zmierzają. Jeśli ktoś popełni błąd – nie można go pokazywać na zewnątrz, ale naprawiać z korzyścią dla tego człowieka – najczęściej poprzez rozmowę. Trzeba mieć świadomość, że jest to żywy organizm osób odnoszących sukcesy, ale i błądzących. drużyny oldbojów lub zaangażujemy w pracę społeczną na rzecz młodzieży. Jedną z najważniejszych uroczystości w roku jest dla nas wspólne spotkanie wigilijne. Zapraszamy na nie wszystkich członków rodziny, szczególnie cenimy sobie obecność tych już w podeszłym wieku. Duże znaczenia mają dla „Hejnału” także turnieje rozgrywane pod patronatem poszczególnych kęckich rodzin, a poświęcone pamięci wybitnych sportowców. Je zawsze rozpoczynamy na cmentarzu od zapalenia znicza i złożenia kwiatów. To świadectwo uznania dla tych wybitnych. Proszę zauważyć, że potem, kiedy młodzież walczy o zwycięstwo w turnieju poświęconym ich pamięci, proces wychowawczy nadal trwa. Już wiem, dlaczego panuje tu taka domowa atmosfera. Chcemy, żeby każdy, kto tu przychodzi, czuł się jak u siebie. Atmosferę taką osiągamy również za sprawą wspólnych uroczystości i spotkań. Obecność w klubie młodego zawodnika rozpoczyna się od ślubowania sportowego. Szczególną wagę przywiązujemy też do swoich tradycji i dorobku, co widać w izbie pamięci, w poszczególnych salach i na korytarzu, gdzie wyeksponowane są zdjęcia i trofea. Dzięki temu nowy członek klubu widzi, że jest kontynuatorem kęckich tradycji sportowych. Wie też, że choć ci wybitni odeszli, pamięć po nich pozostała, a my ją kultywujemy. Zdaje sobie sprawę, że jeśli osiągnie sportowy sukces, docenimy jego pracę i zaangażowanie trenerów: włożymy jego puchar do gabloty, zorganizujemy spotkanie z nauczycielami i rodzicami. A kiedy skończy karierę, będziemy go zapraszać na wspólne spotkania i turnieje. Będzie też zawsze mógł przyjść tutaj ze swoją rodziną i pokazać dzieciom swoje zdjęcia i trofea. Jeśli zechce do nas powrócić, zaprosimy do go Pracujecie Państwo również na rzecz integracji społeczności lokalnej. Tak, organizujemy różne uroczystości, zawody sportowe gminne i szkolne, udostępniamy stadion dla różnych zakładów pracy i instytucji, które chcą zaprosić swych pracowników na festyn. Odbywają się tutaj przedstawienia cyrkowe i inne pokazy. Obiekt wciąż żyje. Jaka jest Pańska rola w hejnałowskiej rodzinie? Moim zadaniem jest stać z boku i inspirować. To nie zawsze jest łatwe. Moim mottem życiowym jest zdanie: „Zgoda jest najcenniejszą wartością w życiu człowieka. A niezgoda przekleństwem”. Tego od siebie i innych wzmagam, bo tego mnie nauczono. Tutaj nie ma więc dyskusji o nieobecnych, czy wartościowania ludzi na podstawie obcych sądów. Reguły są jasne i czyste, jak w sporcie. Rozmawiała: Katarzyna Nicieja Kęczanin sierpień 2006 PASJE Szkoła latania – Tego się nie da opisać, to trzeba przeżyć! Zobaczyliśmy świat z góry! – mówią Marek Smolarczyk i Janusz Penkala z Kęt, uczestnicy kursu paralotniarstwa. – Razem z tatą zaczynaliśmy w 1991 roku w Bielsku-Białej. To były czasy pionierskie, jeżeli chodzi o paralotniarstwo. Tak nam się spodobało, że założyliśmy własną szkołę. Teraz każdą wolną chwilę spędzamy w powietrzu lub szkoląc kursantów – mówią instruktorzy i właściciele Szkoły Paralotniowej „Alti” w Międzybrodziu Żywieckim, Tamara Dudek-Pawłowska i Wojciech Dudek. Idea paralotniarstwa narodziła się już u schyłku lat 40. XX wieku, ale zrealizowana została dopiero na początku lat 80. w krajach alpejskich. Od tego czasu nastąpił dynamiczny rozwój tej dyscypliny, wynikający głównie z faktu, że jest to jeden z najtańszych sportów umożliwiający człowiekowi wzbicie się w przestrzeń. W Polsce paralotniarstwo pojawiło się pod koniec lat 80. Niedługo potem zaczęły powstawać wyspecjalizowane szkoły latania, które wyszkoliły do roku 2003 ponad 10 tys. pilotów. Charakterystyka kursu Kurs składa się z trzech etapów. Pierwszy to pięciodniowe szkolenie obejmujące minimum dwadzieścia lotów i wykłady teoretyczne (meteorologia, aerodynamika, prawo lotnicze, niebezpieczne sytuacje). Loty odbywają się na górze Jaworzynce w Międzybrodziu Żywieckim. – Najtrudniejszy był dla mnie pierwszy lot – mówi uczestnik kursu Janusz Penkala z Kęt. – Nie wiedziałem, czy uda mi się wzbić w powietrze, czy będę potrafił prawidłowo użyć sprzętu. Jednak moment oderwania się od ziemi rozwiał wszelkie obawy i wynagrodził wcześniejszy stres Złożenie skrzydła wymaga precyzji. Marek Smolarczyk z Kęt podczas kursu I stopnia. Kęczanin sierpień 2006 Moment oderwania się od ziemi rozwiewa wszelkie obawy i wynagrodza wcześniejszy stres. Koszt kursu: I etap – 520 zł II etap – 400 zł (na własnym sprzęcie); 500 zł (na sprzęcie szkoły) III etap – 800 zł – dodaje. Kursanci uczą się przede wszystkim startowania i lądowania oraz właściwego korzystania ze sprzętu. Wykłady prowadzone są przez wykwalifikowanych instruktorów, goprowców, Annę Zwierzynę, Edwarda Golonkę i Tamarę DudekPawłowską. – Nauczyłem się wiele m. in o zasadach wzbijania się i szybowania w powietrzu, podstawach meteorologii oraz tego, jak udzielać pierwszej pomocy. Wszystko odbywało się w bardzo miłej i bezstresowej atmosferze – mówi Marek Smolarczyk z Kęt, który ma za sobą już pierwszy stopień kursu. Kolejny etap to dziesięć lotów powyżej dwustu metrów z góry Żar w Międzybrodziu Żywieckim. – Dopiero po ostatnim, trzecim stopniu (6 godzin lotów termicznych) i zdaniu egzaminu państwowego w warszawskim Urzędzie Lotnictwa Cywilnego, uczestnicy kursu zdobywają uprawnienia do samodzielnych lotów – wyjaśnia instruktorka Tamara DudekPawłowska, szkoląca przyszłych paralotniarzy od ponad dziesięciu lat. – Niezbędny jest wtedy już własny sprzęt. Loty odbywają się najczęściej w Słowenii, gdyż tam są duże lepsze warunki. Bezpieczeństwo przede wszystkim Wbrew pozorom paralotniarstwo jest bezpiecznym sportem i wypadki zdarzają się naprawdę rzadko. Liczą się przede wszystkim zdrowy rozsądek i trafne rozpoznanie warunków atmosferycznych. Jeżeli nie ma wiatru lub jest on zbyt silny, należy bezwzględnie zrezygnować z jakichkolwiek prób lotu. Zbyt duża pewność siebie może zgubić człowieka i doprowadzić do nieszczęścia. – Jest to sport dla każdego. Wystarczy mieć ukończone 15 lat i w zasadzie nie ma żadnych innych ograniczeń – tłumaczy instruktorka Tamara Dudek-Pawłowska. – Najstarszy paralotniarz ma ok. 80 lat. Ponadto nie są wymagane żadne badania lekarskie czy szczególnie dobra kondycja fizyczna. Najlepiej idzie tym, którzy potrafią szybko biegać. Bardzo ważny jest bowiem moment rozpędzenia się na stoku. Na kurs zgłaszają się osoby w różnym wieku i różnej płci. Zazwyczaj więcej jest mężczyzn, jednak to kobiety uważniej słuchają i zawsze dokładnie wykonują polecenia instruktora. Są również silniejsze psychicznie. – Najwięcej chętnych jest podczas wakacji, ale kursy prowadzimy już od wiosny. Jesienią również szkolimy, ale gdy pojawiają się pierwsze, zbyt silne wiatry, trzeba zaprzestać praktyk. Zimą odbywają się tylko zloty – mówi współwłaściciel szkoły Wojciech Dudek. Mimo że kurs jest trzystopniowy, dużo osób kończy go tylko po pierwszym etapie. – Zostają osoby szczególnie zaangażowane, napaleńcy, którzy zawsze marzyli o tym, żeby latać – mówią instruktorzy. – Większość traktuje ten kurs po prostu jak przygodę wakacyjną. Marzenia się spełniają Szkoła paralotniowa „Alti” (http: //www.alti-paralotnie.pl/.) ma na swoim koncie już wiele sukcesów. – Przyjeżdżają do nas osoby z całej Polski – mówi Wojciech Dudek. Uczyli się u nas m.in. Kacper Kowalski, Wojciech Maliszewski, Rafał Łuckoś, Katarzyna GruźlewskaŁosik. Odkąd na ziemi pojawili się ludzie, zaczęli marzyć o lataniu. Paralotniarstwo umożliwia realizację tej idei. Zawodowi piloci twierdzą, że paralotniarze dzielą się na tych, którzy wylądowali już na drzewie i na tych, którzy dopiero się tam znajdą. Chyba jednak żadne przesądy nie są w stanie powstrzymać zapalonych kursantów. Bo wrażenia, jakich doznają podczas lotu, nie sposób opisać słowami. Tekst i zdjęcia: Elżbieta Jaromin 11 HISTORIA O historii również w sieci Witryna internetowa Muzeum im. Aleksandra Kłosińskiego w Kętach rozbudowuje się. W miejscu „Księgi gości” internauta znajdzie podstrony: „Historia Kęt” oraz „Zabytki Kęt”. – Zdecydowaliśmy się na likwidację „Księgi gości” z powodu zbyt wielu nieodpowiedzialnych wpisów – wyjaśnia Zbigniew Matejko, dyrektor placówki. – Prezentowane w nowych działach informacje zostały opracowane przez pracowników oraz współpracowników muzeum. W dziale „Historia Kęt” można teraz znaleźć obszerne kalenda- rium dziejów miasta począwszy od czasów najdawniejszych aż do 1945 roku. „Zabytki Kęt” to z kolei swoisty przewodnik po najciekawszych miejscach i obiektach miasta. – Nowe teksty powstały w oparciu o publikowane dotychczas materiały, a także z wykorzystaniem wyników badań prowadzonych przez muzeum. Każda informacja zaopatrzona jest poza tym w szeroką listę materiałów źródłowych, które pozwalają wszystkim zainteresowanym dodatkowo we własnym zakresie rozszerzyć prezentowane na stronach internetowych informacje – dodaje Zbigniew Matejko. Pracownicy kęckiego muzeum już od dłuższego czasu obserwują, że właśnie tutaj zgłaszają się osoby zainteresowane historią Kęt. Rozbudowa strony internetowej ma usprawnić ich poszukiwania, a dodatkowo ułatwić osobom spoza miasta dostęp do takiej wiedzy. Muzeum w Kętach z roku na rok notuje rosnącą liczbę osób, które decydują się na indywidualne zwiedzanie placówki. Tłoczno robi się tu zwłaszcza w okresie wakacyjnym. – Ostatnio zainteresowaniem, oprócz ekspozycji stałej, cieszy się również wystawa czasowa zatytułowana „Zderzenia”, prezentująca dzieła trójki twórców: malarstwo Haliny Kozioł, rzeźbę Jarosława Jasińskiego oraz rysunek Przemysława Wysogląda – informuje dyrektor. – Wystawę można oglądać do końca wakacji. Muzeum w Kętach jest otwarte dla zwiedzających w następujących godzinach: wtorki, środy i piątki od 10 do 15, czwartki od 12 do 17 oraz niedziele od 10 do 14. W poniedziałki i soboty nieczynne. oprac. (kan) REKLAMA DELIKATESY (dawna Sielanka) ZAPRASZAMY NA ZAKUPY DO CAŁODOBOWEGO SKLEPU W RYNKU 12 Kęczanin sierpień 2006 CZYTELNICTWO Wakacje w bibliotece Pomimo długich wakacji biblioteka tętniła życiem i była miejscem spotkań z ciekawą książką. Dzieci uczestniczące w codziennych popołudniowych zajęciach pilnie śledziły losy bajkowych bohaterów. Podczas zajęć zatytułowanych „Moje, nie moje” uczyły się akceptacji tego, co inne. Dowiedziały się, że nie można odrzucać drugiego człowieka tylko dlatego, że nie pasuje do naszego wizerunku, jest brzydszy, mniej umie, jest nieśmiały. Opowieść o odrzuceniu uświadomiła im, iż akceptacja oznacza pomoc, opiekę, wyciągnięcie ręki do kolegi lub nieznajomego. Z opowiadania „Odwiedzając czarownicę” dowiedziały się, jak ważne dla każdego z nas jest wzajemne okazywanie sobie serca i bliskość drugiego człowieka. Natomiast „Prawdziwy król” był kanwą do opowieści o sztuce rządzenia, pożądanych cechach osobowości ludzi sprawujących władzę. Dzieci tworzyły własne królestwa, wymyślały panujące w nich prawa i obowiązki, napisały hymn i go odśpiewały. Tak powstały: „Królestwo Świetlików”, „Pięć zamków”, „Zielona dolina” wyrysowane w ogródku bibliotecznym. Z rozmów o sztuce dawania i dzielenia się z innymi powstało „drzewo darów”. Dzieci podczas zajęć w bibliotece. FOT. GBP Na zielonym świerku dzieci zawiesiły wycinanki, wypisując na nich to, czym chciałyby obdarować najbliższych: miłość, przyjaźń, ale też dobra materialne: samochód, „kasa”. Podczas ostatnich zajęć zastanawiały się, czy jesteśmy ludźmi szczęśliwymi i próbowały szukać szczęścia w życiu codziennym. Tak powstał kolorowy kolaż ludzi szczęśliwych. Lekturze rozmaitych opowieści towarzyszyły zajęcia plastyczne i ruchowe. Rusz głową W bibliotece można było też sprawdzić swoją wiedzę. Młodzi uczestnicy zajęć z Konkurs Amatorskiej Twórczości Artystycznej Biblioteka ogłasza VII edycję konkursu Amatorskiej Twórczości Artystycznej w dwóch kategoriach: fotografii (3–10 szt.) i sztuk plastycznych (techniki dowolne np. malarstwo, grafika, rysunek, techniki mieszane; 1–5 szt.) oraz w trzech grupach wiekowych: grupa I – dzieci (do lat 14), grupa II – młodzież (15–21 lat), grupa III – dorośli (powyżej 21 lat). Osoby, które chcą wziąć udział w konkursie, składają swoje prace opatrzone danymi osobowymi u bibliotekarzy GBP w Kętach. Dane osobowe winny uwzględniać: imię i nazwisko, adres zamieszkania, wiek autora, telefon kontaktowy (w grupie wiekowej do lat 14 również nazwę szkoły). Prace można przesyłać również pocztą na adres: Gminna Biblioteka Publiczna, ul. Reymonta 2, 32-650 Kęty. Proponowane tematy prac: życie odbite w twarzy (portret); wydarzenie (przygoda) ukazane w sztuce (do fotografii lub rysunku można dołączyć krótki komentarz słowny); obok nas; temat dowolny. Termin składania prac: 20.10.2006 r. Na laureatów konkursu czekają nagrody książkowe i dyplomy. Nagrodzone i wyróżnione prace będą prezentowane na wystawie w czytelni biblioteki. Stronę opracował zespół Gminnej Biblioteki Publicznej w Kętach Kęczanin sierpień 2006 cyklu „Rusz głową” mieli okazję zmierzyć się z wieloma zagadkami i zadaniami logicznymi. Krzyżówki, szarady, testy były początkiem wielkich intelektualnych wypraw. Łamaniu głowy towarzyszyły warsztaty plastyczne. Dzieci wykonywały na nich własne gry planszowe, tworzyły papierowe zoo, rysowały komiks. Ponadto każdy uczestnik, za poprawnie rozwiązane zadanie otrzymywał punkty, które mógł zamienić na atrakcyjną nagrodę. Najlepsi krzyżówkowicze odebrali pamiątkowe dyplomy. Zabawa była przednia. Uczestnicy zgodnie przyznali, że biblioteka jest dobrym miejscem dla aktywnego człowieka. Zaproszenie Gminna Biblioteka Publiczna w Kętach zaprasza 21 września 2006 r. o godz. 17 (czwartek) do Kawiarenki Literackiej. W programie spotkania: – Prezentacja własnych wierszy i opowiadań lub wierszy ulubionych autorów (również tematy dowolne) pod hasłem „Wakacyjny plecak radości i trosk”. – Sami piszemy, sami oceniamy (co sprawia nam największą trudność w pisaniu?). – Rozstrzygnięcie minikonkursu literackiego „Jacy jesteśmy”. – Piszemy fraszkę: Trochę teorii i podpowiedzi. Zabawa w tworzenie. Wybór najlepszej fraszki. Fraszkopisarze znani i lubiani. – Swobodne rozmowy przy kawie i herbacie. 13 KULTURA FDP w słońcu Około 350 uczestników z sześciu europejskich krajów gościło w Kętach za sprawą VII Międzynarodowego Festiwalu „Folklorystyczne Dni Przyjaźni”. Imprezie towarzyszyły wystawy zabawek ludowych i malarstwa na szkle, kiermasze rękodzieła artystycznego, degustacja przysmaków kuchni regionalnej oraz wspaniała atmosfera. – Jest to już siódma edycja festiwalu. Staramy się zawsze zapraszać wykonawców, którzy mają na swoim koncie nagrody i występy na scenach międzynarodowych. Tak było i w tym roku – wyjaśnia Urszula Biela-Bogacz, instruktor DK Kęty. Na estradzie przed Domem Kultury, w sobotnie i niedzielne popołudnie można było zobaczyć folklor w wykonaniu 10 zespołów: „Kaszubów” z Kartuz, „Świerczkowiaków” z Tarnowa, „Gastauta” z Litwy, „Wierchów” z Milówki, „Branic” ze Słowacji, „Kęt-Cepelii” z Kęt, „Śwarnych” z Nowego Targu, ,„Obreski” z Chorwacji, „Veselki” z Ukrainy oraz zespołu „Muzsla” z Węgier. – Naszym zamiarem jest prezentacja pieśni i tańców charakterystycznych dla poszczególnych rejonów Polski i Europy. Zależy nam także na poznaniu dokonań twórców ludowych i to nie tylko tych z najbliższej okolicy – dodaje Urszula BielaBogacz. – Staramy się też zawsze urozmaicić naszym gościom pobyt w Kętach. W tym roku zaprosiliśmy ich do siebie już od czwartku, by mieli czas zwiedzić okoliczne miasta. Nie zawiedli goście ani widzowie. Mimo upału stali bywalcy festiwalu już popołudniem zasiadali przed estradą. Nie trzeba było też nikogo namawiać do udziału w folk-pikniku. – Postanowiliśmy tym razem zmienić jego formułę: zamiast specjalnie zaproszonego zespołu w folk-pikniku wzięły udział kapele ze wszystkich grup, a tancerze uczyli publiczności swych tańców. To stworzyło więź między nimi – wyjaśnia Grażyna Bułka, dyrektor DK Kęty. Artyści zapewniali, że zawiozą do swych domów wspomnienie o wspaniałej, pełnej życzliwości atmosferze i opiece organizatorów. Z kolei zapytani przez nas mieszkańcy Kęt podkreślali, że FDP jest dla nich coroczną okazją do spotkania z europejskim folklorem, a przez to swoistą „podróżą” do poszczególnych krajów. – Kęty nie mają swojego folkloru, ale całą „maszynę” jego upowszechniania w naszym mieście uruchomił 25 lat temu Emil Bytom, kierownik zespołu „Kęty-Cepelia”. Jego grupa przez wiele lat brała udział w różnych festiwalach, a potem podejmował u siebie zagraniczne grupy. Jego doświadczenia staraliśmy się wykorzystać, by stworzyć naszym mieszkańcom okazję do spotkania z europejskim folklorem. W ten sposób od siedmiu już lat organizujemy największą imprezę międzynarodową w Kętach – dodaje Grażyna Bułka. – W tym czasie Dom Kultury gościł 68 zespołów, w tym 35 zagranicznych z: Węgier, Czech, Słowacji, Białorusi, Ukrainy, Litwy, Macedonii, Mołdawii, Grecji, Bułgarii, Chorwacji i Serbii. Publiczność oklaskiwała też 29 zespołów polskich, które prezentowały folklor Małopolski, Podbeskidzia, Podhala, Śląska, Podkarpacia, Mazowsza, Ziemi Lubuskiej i Rzeszowskiej. (kan) FOT. DK KĘTY 14 Tegoroczna impreza odbyła się pod patronatem Marszałka Województwa Małopolskiego i Burmistrza Gminy Kęty. „Obreska” z Chorwacji Folk-piknik Imprezę zrealizowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego – w ramach programu „Edukacja i upowszechnianie kultury” DK Kęty dziękuje sponsorom: Bank Spółdzielczy w Kętach Alumetal SA Kęty Browary Żywiec Zakłady Mięsne LeproPol Brzeszcze Przetwórstwo Mięsne – Emil Droń – Porąbka Firma Handlowa Wildrób – Leszek Mosler – Wilamowice Zakład Rzeźniczo-Przetwórczy – Pisarzowice Rzeźnictwo i Handel – Stanisław Kapecki – Kozy Produkcja pieczywa – Jacek Matyszkowicz – Kęty Spółdzielnia Rolniczo-Handlowa Skiba – Kęty Stacja paliw Petro-Plus – Marek Klęczar – Nowa Wieś Piekarnia w Kobiernicach – Tadeusz Brzuchański FU Madex – Bogusław Madej – Porąbka Rozlewnia wód Ryłko – Kęty Piekarnia Piskorek – Nowa Wieś Makarony Czanieckie PSS Społem Kęty Sklep Jaś – Halina i Kazimierz Wojewodzic – Kęty Sprzedaż jaj – Bożena Kasperek – Kęty Piekarnia w Czańcu – Jerzy Magiera Hotel Relax – Kęty Warzywa – Zofia Zemanek – Kobiernice Przedsiębiorstwo Komunalne Komax – Kęty Hotel Leskowiec – Andrychów Festiwal współfinansowali: Gmina Kęty, Starostwo Powiatowe w Oświęcimiu, Fundacja „Cepelia” Polska Sztuka i Rękodzieło „Muzsla” z Węgier „Śwarni” z Nowego Targu „Wierchy” z Milówki Patronat medialny: „Dziennik Polski”, „Kronika Beskidzka”, „Kęczanin” Kęczanin sierpień 2006 KULTURA Z Domem Kultury – lato pełne przygód Słoneczna pogoda, atrakcyjne zajęcia i wycieczki oraz wysoka frekwencja – tak w skrócie można podsumować tegoroczną letnią akcję pt. „Wakacyjna Akademia Przygód” przygotowaną przez Dom Kultury w Kętach. Wielką popularnością, tak jak w lipcu, cieszyły się wycieczki, dzieci jednak z równą przyjemnością brały udział w zajęciach plastycznych, chodziły do kina, a nawet przygotowały własne przedstawienia dla rodziców. Małym półkolonistom podobało się zwłaszcza w stryszowskim Ekocentrum. Dzieci zwiedzały Słonecznikową farmę oraz słuchały opowieści o ekologicznych systemach oszczędzania energii. – Oglądaliśmy baterie słoneczne i przydomową oczyszczalnię ścieków – wspominają mali turyści. – Mogliśmy zmielić ziarno na żarnach, ulepić ciasteczka i urobić masło. Gospodyni częstowała nas pysznym ciastem i opowiadała, jak kiedyś żyło się na wsi. Organizatorzy Wakacyjnej Akademii Przygód zaprosili również na wycieczki do Jaskiń Wierzchowskiej i Nietoperzowej, na Równicę, Magórkę do wilamowickiej stadniny koni oraz na zwiedzanie Zatora. Tutaj, dzięki pomocy Marii Brandys, prezes Towarzystwa Miłośników Zatora, mogli zobaczyć sale zatorskiego pałacu oraz kościół pw. św. Marcina. Bardzo ciepło przyjęli ich także państwo Żwawowie, którzy zdradzali dzieciom tajemnice wyplatania koszy wiklinowych. Oprócz interesujących wycieczek, dzieci spędzające lato w mieście brały udział głównie w zajęciach plastycznych (prowadzonych przez plastyczkę Sylwię Czarnik) oraz teatralnych, a także oglądały filmy („Asterix i wikingowie” i „Lassie”). Na zakończenie przygotowały dla swych rodziców przedstawienie, którego głównym przesłaniem była miłość. Na szczęście podczas tegorocznych wakacji dopisała pogoda. Dzieci z wielką przyjemnością uczestniczyły w zajęciach stacjonarnych, nie chciały też opuścić FOT. DK KĘTY żadnej wycieczki. (kan) Kęczanin sierpień 2006 15 JAN LECHOŃ Maria Kubiczek Szyderca, błazen i kpiarz (w pięćdziesiątą rocznicę śmierci Jana Lechonia) Niektórych ludzi jesteśmy ogromnie ciekawi, chcielibyśmy ich widzieć, słyszeć i dużo o nich wiedzieć. Kroczymy więc za nimi tuż, tuż, by nic nie uronić z ich kolorytu. raz to wyższych łóżku w czarnym, wełnianym, kudłatym tonach, czym szlafroku ze słuchawką telefoniczną w budził ogólną ręce i wykrzykiwał w nią z ferworem. wesołość i Mieszał rzeczy ważne z błahymi, peplał, zachęcał do peplał, co mu ślina na język przyniosła, zabawy. Znana w końcu rzucał się ze śmiechu na łóżko. jest anegdota, Kiedyś w takim stanie zobaczyła go w jak to Lechoń Rio de Janeiro pani Brombergowa i wyswymi chichota- krzyknęła: „To tak wygląda poeta? Taż to mi rozśmieszał faun jakiś!”. aktorów „Baga- Przez pewien czas Lechoń dzwonił teli” w Krakowie co rano do Z. Czermańskiego, zaprzypodczas grania jaźnionego malarza, śpiewał mu do spektaklu. Swo- telefonu pieśni żołnierskie na przeim śmiechem mian z ludowymi. Gdy skończył, tonem powodował, że nieznoszącym sprzeciwu rozkazywał, by już w pierwszym przyjaciel zrewanżował mu się tym saakcie aktorzy mym. Czermiński czynił to niechętnie, ale Poeta (Portret Jana Lechonia), 1919, autor Roman Kramsztyk przestawali grać po pewnym czasie tak się przyzwyczaił i bezradnie sto- do tego rytuału, że stwierdził, iż z tym Takim czarownym człowiekiem był jąc na scenie, wyli ze śmiechu. W drugim śpiewaniem do słuchawki jest tak, jak z poeta – Jan Lechoń – dla przyjaciół akcie wtórował Lechoniowi grubo buczą- poranną gimnastyką w wojsku: często Leszek (wł. naz. Leszek Serafinowicz). cy śmiech prof. ASP K. Stryjeńskiego i robi się ją niechętnie, lecz po godzinie Zastanawiałam się, jak to jest możliwe, pru-pru-pru, krótkie dźwięki dziennikarza chwali, bo zawsze rozrusza. że ten pełen uroku i czaru bon vivat, lu- T. Trzcińskiego. Ten tercet śmiejących się Kiedy Lechoń był w złym stanie ducha, biący imponować, olśniewać, epatować panów sprawił, że aktorzy trzeciego aktu ubawiał siebie i znajomych zgrabnym próżnością, opowiadać dowcipy, aneg- już nie zagrali. monologiem i w taki to sposób „zadoty, nie pozwolił, by którakolwiek z tych Ponieważ Lechoń był bardzo ciekawy gadywał” swój wewnętrzny niepokój. cech charakteru przedostała się do jego ludzi i ich spraw, zaczynał dzień od Jeśli któryś z przyjaciół zrobił mu uwagę: twórczości. Żaden z jego pięknych wier- telefonowania do przyjaciół. Siadał na „Mówisz, że czujesz się źle, a bawisz się szy nie jest szyderczy. W twórznakomicie”, odpowiadał: „Może, czości wykazywał się umiarem i ale prywatnie jestem bardzo niewielką prostotą słowa. Trudno jest szczęśliwy”. To powiedzenie zapopogodzić jego poważne wiersze z życzył poeta od pewnego wariata, obrazem człowieka tak gadatliwez którym spędzał smutno-wesołe go, który na to gadanie roztrwonił chwile w krakowskim sanatorium. wszystko, co miał najlepszego w Wariat kipiał humorem, ale raz po sobie. raz powtarzał na stronie: „Z pozoJakim człowiekiem był Jan Leru tylko się bawię, bo prywatnie choń (bo jakim był poetą wszyjestem bardzo nieszczęśliwy”. scy wiemy)? Był mężczyzną Sposób, w jaki Jan Lechoń niezwykle ciepłym, o dobrym poznał Antoniego Słonimskiesercu, kochał przyjaciół, ale go, świadczy o jego niezwykłej potrafił też być w stosunku do inteligencji i poczuciu humoru. nich bardzo ironicznym. PiękObaj panowie mieli napisać recennie grał na pianinie, śpiewał, opozję teatralną dla warszawskiego wiadał dowcipy i anegdoty, znapisma satyrycznego „Sowizdrzał” komicie bawił towarzystwo, miał i mieli zarezerwowane przez red. bowiem nieprzeciętne poczucie Pierwszy zjazd poetów u Ludwika Hieronima Morstina w Pławowicach naczelnego pisma to samo miejhumoru. Jego śmiech porażał pod Krakowem, 1928. sce w teatrze. Lechoń w ostatniej W pierwszym rzędzie od lewej: Maria Morstin-Górska, Julian Tuwim, Lejak piorun, często budził nim są- opold Staff, Maria Pawlikowska Jasnorzewska, Ludwik Hieronim Morstin, chwili wszedł na widownię, a przesiadów, irytował przechodniów na Jarosław Iwaszkiewicz; w drugim rzędzie od lewej: Nina Morstinowa, cisnąwszy się do fotela stwierdził, ulicy i bywalców kawiarnianych. Józef Wittlin, Antoni Słonimski, Jan Lechoń, Emil Zegadłowicz, Zofia że ten jest już zajęty. Popatrzył FOT. INTERNET Piał czkawką i kaskadami w co- Starowieyska-Morstinowa. wymownie na mężczyznę, który 16 Kęczanin sierpień 2006 JAN LECHOŃ Swoim śmiechem powodował, że już w pierwszym akcie aktorzy przestawali grać i bezradnie stojąc na scenie, wyli ze śmiechu. przedstawił mu się: „Prorok jestem”. Lechoń podają mu rękę odpowiedział: „Pawie pióro”. Od tego czasu stali się nierozłączni. A. Słonimski zawsze płacił rachunki kawiarniane za Lechonia, więc kiedy się pokłócili, Leszek nie chciał rezygnować z przywileju i pisał wydatki na serwetce, następnie przekazywał ją koledze przez inwalidę wojennego lub sprzedawcę papierosów. Słonimski rzucał okiem na serwetkę, wręczał posłańcowi żądaną sumę, po czym Lechoń potwierdzał jej odbiór uchyleniem kapelusza, a Antoni odpowiadał ukłonem. W latach 1926-28 Jan Lechoń był redaktorem naczelnym „Cyrulika Warszawskiego”, w którym to pozwalał sobie mocno żartować z rządu. Marszałkowi Piłsudskiemu bardzo podobało się czasopismo Lechonia i często je chwalił. Lechoniowi przekazywała te dobre wiadomości jego ówczesna sekretarka K. Iłłakowiczówna. Lechoń od samego początku miał pomysł na ilustrację do „Cyrulika” w związku z wyrażeniem „wojska komputowe” (oczywiście kojarzyło mu się ono z kompotem). Kazał więc Czermańskiemu wyrysować dwóch żołnierzy siedzących przy stole i postawić przed nimi kompot. Malarz przez dwa lata bronił się przed tym tematem, aż któregoś upalnego popołudnia, latem 1928 r. dostał w Paryżu depeszę od Lechonia tej treści: „WIENIAWA BECK KOMPOT MOŻE BYĆ ŚLIWKOWY”. I cóż miał biedny Zdzisio począć? Wyrysował. W sukcesach towarzyskich był Leszek nienasycony. Uwielbiał wypijać bruderszafty ze starszymi znakomitymi panami. Kiedyś podczas takiej ceremonii W. Sieroszewski stanąwszy na palcach, krzyknął wysokim głosem: „Pamiętaj, Wacek mi na imię”. Dla każdego z kim się zetknął, Lechoń stawał się atrakcją i z każdym osiągał bez wysiłku wspólny język. Za okazywaną mu życzliwość bardzo ładnie się odpłacał: słowem, podarunkiem, kwiatami lub dedykacją na tomiku swoich wierszy. Pani Zofia Korbońska (pierwowzór pani Skargowej z niedokończonej powieści Lechonia pt. „Bal u Senatora”) przechowuje z wielkim pietyzmem tomik poezji z jego dedykacjami: „Pani Zofii i Kęczanin sierpień 2006 Jeśli któryś z przyjaciół zrobił mu uwagę: „Mówisz, że czujesz się źle, a bawisz się znakomicie”, odpowiadał: „Może, ale prywatnie jestem bardzo nieszczęśliwy”. Jan Lechoń w roli Astolfa, Nowy Jork, 1955 Jedna ze stron z brulionów Jana Lechonia Poeta w swoim mieszkaniu w Nowym Jorku w 1954 roku Panu Stefanowi Korbońskim uosabiającym jak nikt inny cnoty i uroki Warszawy, z prośba o przyjaźń” albo z 1955 roku: „Najpiękniejszej Zosi i najzdolniejszemu pisarzowi Korbońskim od przyjaciela”. Był Lechoń człowiekiem rozdwojonym. Dla przyjaciół wesołek i błazen, jako twórca czuwał nad każdym słowem, wszystko musiało być genialne. Pisanie sprawiało mu wielką trudność. Był to jeden z jego słabych punktów. Zawsze zazdrościł K. Wierzyńskiemu lekkości pióra. Mawiał: „Kazio to usiądzie, robi siusiu i pisze wiersze. Sypie nimi jak z rękawa”. Jan Lechoń, gdy zostawał sam na sam ze swoją Muzą, był pokorny bezradny, pełen panicznego lęku. Każdym wierszem chciał utrafić w sekret. Jego pobyt w Ameryce, oddalenie od ukochanej Warszawy sprawiły, że popadł w depresję. Często powtarzał: „Poecie potrzebni są nie tylko krytycy, co pochlebcy”. „Żył z raną otwartą wygnania, bo serce krwawiło” (W. Iwaniuk). Któryś z przyjaciół Lechonia powiedział, że dowcip Leszka i jego poczucie humoru można by uważać za łaskę niebios, przede wszystkim dla niego samego, bo tym darem niezwykłym pozyskiwał sobie ludzi, a także bronił się przed smutkiem i przed agresją osób mu niechętnych i wrogów. W. Goethe powiedział: „Wolność jest jak życie, zasługuje na nie ten, kto je zdobywa”, a Lechoń się poddał i skoczył z tarasu hotelu Henny Hudson przy 57 ulicy w Nowym Jorku, a było to 8 czerwca 1956 roku. Czy tego rodzaju portret poety oparty na prawdzie, przybliża nas do Lechonia, wielkiego poety, czy też mu szkodzi? Cokolwiek o tym by się myślało, jedno jest pewne: niektórych ludzi jesteśmy ogromnie ciekawi, chcielibyśmy o nich wiedzieć jak najwięcej. Bibliografia: Czermański Z. „Kolorowi ludzie”. Wydawnictwo Polonia. W-wa 1992 r. Kłopotowska A. „Promienny uśmiech pani Zofi”. Niezależna Gazeta Polska nr 2. Str 18-20 Lechoń J. „Poezje”. Wydawnictwo Lubelskie. Lublin 1989 r. 17 WSPOMNIENIA Stanisław Zieliński Urodził się 22 października 1929 roku w Kętach, zmarł 2 stycznia 2001 roku. Zawodnik Sekcji Piłki Nożnej Towarzystwa Sportowego „Hejnał” Kęty od 1945 do 1965 roku, a następnie trener i działacz sportowy. Wierny sportowym tradycjom rodziny Zielińskich. Jego ojciec, Franciszek był założycielem TS Hejnał. Dla uczczenia pamięci Tadeusza Stanisława Zielińskiego od 2 września 2002 roku towarzystwo „Hejnał” organizuje Gminny Turniej dla dzieci pod patronatem Burmistrza Gminy Kęty oraz Zakładu Produkcji Sportowej „Iskierka” Kęty. Miłość do sportu przekazał Stanisławowi ojciec Franciszek, który uczył gry w piłkę w Kętach. – Przy okazji wychował też na sportowców swoich synów: Stanisław i Jan kopali piłkę, a Grzegorz grał w szachy – wspomina Elżbieta Zielińska, żona Stanisława. – W czasie wojny i już po wyzwoleniu zawiązywały się w Kętach dzikie drużyny. Kiedy już powstał „Hejnał”, trenerzy zajęli się szkoleniem młodych drużyn, których do towarzystwa przyciągał sportowy duch i wspaniała atmosfera. – To było duże przeżycie dla młodych, kiedy mogli przychodzić na treningi i nosić buty starszym zawodnikom. A już naprawdę wielką nobilitacją stawało się powołanie do drużyny dorosłej – mówi Jan Zieliński, brat Stanisława. Piłkarskie mecze, jako jedna z nielicznych rozrywek, gromadziły w latach powojennych rzesze widzów. To tutaj Elżbieta poznała swego przyszłego męża. – Ożeniliśmy się w 1955 roku – opowiada pani Zielińska. – Mąż pracował i dwa razy w tygodniu trenował. W niedziele razem chodziliśmy na mecze, a kiedy rozgrywane były spotkania wyjazdowe, tradycyjnie podróżowaliśmy ciężarówką. Kiedy na świat przyszły dzieci, również nie opuszczałam rozgrywek i na stadion „Hejnału” chodziłam z wózkiem. To były takie pikniki rodzinne: po meczach zazwyczaj odbywał się dancing z kolacją, co stanowiło nagrodę za mecz, bo żadnych gratyfikacji towarzystwo nie wypłacało. Kiedy w 1965 roku Stanisław Zieliński skończył karierę piłkarską, zajął się szkoleniem młodzieży – juniorów i żaków. Starał się też zapalić swe dzieci do sportu, niestety bez powodzenia. – Piłka nożna podobała się bardziej wnukowi Jasiowi, ale grał tylko do czasu, kiedy dziadek był trenerem, potem już zrezygnował – dodaje pani Elżbieta. Po śmierci Stanisława, rodzina Zielińskich zdecydowała się ufundować puchar przechodni dla najlepszej dziecięcej drużyny. Od 2002 roku, kiedy organizowany jest Gminny Turniej, na stadionie jej członkowie stawiają się w komplecie – ponad 30 osób! (kan) Elżbieta Zielińska i Jan Zieliński w sali pamięci TS „Hejnał” podczas turnieju poświęconego pamięci Stanisława Zielińskiego. NAGROBKI NAJTAŃSZE, NAJŁADNIEJSZE raty Zbigniew Kasperczyk Polanka Wielka ul. Południowa 132 tel. 0338458014 kom. 509327258 18 Kęczanin sierpień 2006 LISTY DO PANI PROFESOR Maria Kubiczek Dzieci przystępujące do sakramentu Pierwszej Komunii w 1958 roku oraz na zdjęciu obok Iwona Franciszkiewicz w 1961 roku. ARC MARIA KUBICZEK Kochana Pani Profesor! Rok 1958 był czasem szczególnym dla większości dzieci z osiedla, był to bowiem czas Pierwszej Komunii Świętej. Byliśmy w tym dniu niewątpliwie najpiękniejsi i najważniejsi, ale chyba bezrozumni. Ja w każdym bądź razie nic nie rozumiałam ze słów św. Jana: „Albowiem Ciało moje prawdziwie jest pokarmem, a Krew moja prawdziwie jest napojem. Kto pożywa Ciała mego i pije Krew moją, we mnie mieszka, a ja w nim… ten ma żywot wieczny”. Najtrudniejsze w tym wszystkim było to, że I Komunię Świętą poprzedzała Spowiedź Św., a tę Rachunek Sumienia też chyba święty. Rozumiałam, że należało policzyć wszystkie grzechy, które obciążały sumienie i przysłaniały dobro w nas samych. Długo więc liczyłam i liczyłam, i liczyłam grzechy, zapisywałam na kartkach, kaligrafowałam na czysto i uczyłam się ich na pamięć, tak jak inne dzieci z osiedla, potem czyniłam próby za szafą, która to szafa pełniła rolę konfesjonału. Nie mogłam spać, nie mogłam jeść, bo wciąż myślałam tylko o tym, żeby nie zapomnieć żadnego grzechu, bo spowiedź będzie nieważna. Próbne spowiedzi ciągnęły się tygodniami, bo żadne z dzieci nie potrafiło wyspowiadać się raz a porządnie. Biegaliśmy wciąż do poprawki, wystawiając cierpliwość ks. Piątka na próbę. Był to poważny problem, zresztą nieobcy wcześniejszym pokoleniom dzieci, które tak jak my miały z Rachunkiem Sumienia problemy. Opisał to zresztą w swojej powieści Z. Nowakowski. Powieść nosiła tytuł „Przylądek Dobrej Nadziei”, a rozdział „Rachunek Sumienia”. Chłopcy, bo oni często byli jego bohaterami, wybuchali gniewem podczas robienia wspólnego rachunku sumienia, bijąc się po głowach książeczką do modlenia, kłócili się o grzechy cudze, a nie własne. Tak więc należało się spowiadać z ilości razów popełnionych zaniedbań, powątpiewań, wymawiań bez uszanowania, fałszywych przysięgań, upartości względem kogoś, nieposłuszeństwa, z nienawiści w sercu chowanej, Kęczanin sierpień 2006 z myślenia o rzeczach nieskromnych, nieczystych, śpiewania plugawych piosenek. W tym miejscu nasuwała mi się na myśl pamięć o takiej właśnie piosence śpiewanej z rówieśnikami często i chętnie: „Poszedł żuczek za chałupkę, zdjął majteczki, zrobił kupkę, dobrze żuczku, żeś to zrobił, żeś chałupkę przyozdobił.” Koń by się uśmiał. Kiedy nareszcie uporaliśmy się z tymi poprawkami, ksiądz odetchnął z ulgą i mogliśmy przystąpić do sakramentu. Wystrojeni w białe szaty, z czystymi sercami w otoczeniu najbliższej rodziny. W kolejności ustalonej przez księdza przystępowaliśmy do stołu Pańskiego. Opłatki komunikanty były twarde i niejeden krztusił się z powodu małej ilości śliny w ustach, której brakowało z nadmiaru energii. W domu czekały na nas prezenty od nieobecnych chrzestnych: pudełko rogalików orzechowych, czerwone sto złotych, powieść H. Sienkiewicza „W pustyni i w puszczy”, oraz dwanaście świętych obrazków. Od rodziców dostałam posrebrzany zegarek. Nie było zazdrości wśród rówieśników, bo wszyscy dostawali podobne prezenty, a jeden był obowiązkowy – zegarek. Z wielką dumą nosiliśmy je na rękach, podwijając dość wysoko rękawy w fartuchach. Ciocia Marysia Handzlikowa upiekła dla mnie moje ulubione pianki z orzechami i natychmiast popełniłam grzech obżarstwa i musiałam w poniedziałek stawać do poprawki ku zdziwieniu księdza Piątka. W ramach prezentu komunijnego pojechałam z ciocią Lucyną Golową do Krakowa zwiedzać Wawel i nie musiałam całować czarnej krowy pod ogonem, bo w tym czasie pasła się gdzieś na Dębnikach. To były niezapomniane I Komunie Św., Pani Profesor! Wera 19 PODRÓŻE Uzdrowiciel z Pietrelcine Choć od śmierci ojca Pio minęło już 35 lat, do San Giovanni Rotondo, małego, południowowłoskiego miasteczka, w którym żył i działał słynny stygmatyk, nadal ściągają tłumy pielgrzymów. Jednych pcha do sanktuarium ciekawość, innych potrzeba serca. Większość znajduje tu atmosferę skupienia i żarliwej modlitwy, a w samym miasteczku co krok napotyka na duchową obecność padre Pio. Zresztą jak w całej okolicy. Rolnicza Apulia pełna jest pamięci o charyzmatycznym kapucynie: w każdym barze, pizzerii, sklepie i prawdopodobnie w większości domów znaleźć można choćby maleńki wizerunek duchowego przewodnika jej mieszkańców. Do San Giovanni Rotondo jedzie się z Foggi ok. 40 km. Na szczyt góry Gargano autobus pnie się godzinę, omijając niebezpieczne górskie przepaście. Samo miasteczko, wyrosłe na sławie jednego człowieka, nie zachwyci turysty, który zobaczył już Padwę, Rzym, czy Florencję. Nie turyści jednak tu przybywają. Z daleka widać już mury klasztoru z dwoma kościołami — starym i nowym. Dziś nie trzeba już podchodzić do sanktuarium ok. 2 kilometrów — w takiej odległości od miasteczka znajdował się bowiem w przeszłości klasztor. Autobus zatrzymuje się na nowo wybudowanym dworcu 100 metrów poniżej, a wzdłuż szerokiej ulicy gęsto stoją domy i hotele. Ich właścicielami są w większości osoby, których życie odmienił ojciec Pio, zawracając ich z „podróży do piekła”, jak mawiał. Oni z kolei zapragnęli żyć jak najbliżej swego duchowego ojca. 50 lat ze stygmatami Powstały w XVI wieku klasztor, przypominający pustelnię, uważano za miejsce zsyłki. W 1916 zamieszkał w nim 29-letni ojciec Pio, urodzony 25 maja 1887 roku w miasteczku Pietrelcine, jako Franciszek Forgione. Od dzieciństwa stroniący od swoich rówieśników, zdecydował się na drogę kapłańską i w 1903 wstąpił do nowicjatu, przyjmując kapucyński habit i zakonne imię brata Pio (pobożnego) z Pietrelcine. Zanim 20 września 1918 roku na jego ciele pojawiły się stygmaty, młody zakonnik odczuwał przez wiele lat bóle głowy, duszności, ucisk w piersiach, miewał też liczne wizje. Stygmaty na dłoniach, stopach i w boku pojawiły się, podobnie jak u św. Franciszka, wszystkie jednocześnie. Nosił je przez 50 lat, najdłużej ze wszystkich stygmatyków. Krwawiły obficie, sprawiając dotkliwy ból i nigdy nie zasklepiały się. Dzięki nim jednak przez pół wieku przyciągał do siebie tysiące ludzi z całego świata: pobożnych i niedowiarków. Pierwsi oddaliby wszystko za kawałek płótna z jego habitu, a ci drudzy... szybko dołączali do tych pierwszych. O tym, że uzdrawia chorych, przekonało się naocznie tysiące osób. Obliczono, że w ciągu swojego życia wyspowiadał ok. miliona kobiet i mężczyzn, z czego tysiące nawrócił. Wiadomo, że czytał w myślach osób nieznanych, doznawał ekstaz i wizji, przechodził niewidzialnie przez zamknięte drzwi, a jego krew roztaczała wokół cudowny zapach fiołków. Pomimo że znał jedynie język włoski i łacinę, doskonale porozumiewał się z ludźmi z całego świata. Posiadał dary jasnowidzenia, prorokowania, a także bilokacji. Wielokrotnie stawiano sobie pytania o przyczynę tych tajemniczych zjawisk: jeśli ktoś wierzył, odpowiedź znajdował w metafizyce, jeśli wiary nie starczało, uzasadniał działalność ojca Pio parapsychologią. Podobieństwo życia kapucyna do obrosłych legendą żywotów świętych wywoływało wiele wątpliwości u znakomitych intelektualistów. W sposób naturalny garnęli się do niego za to ludzie prości. Czyhali na niego najczęściej w Ludzie wciąż piszą do ojca Pio na kartach specjalnie wydanych przez kapucynów . Ten list został zatknięty za pancerną szybą chroniącą pokrwawioną koszulę zakonnika. Pielgrzymi przed kościołem Matki Bożej Łaskawej w San Giovanni Rotondo 20 Kęczanin sierpień 2006 PODRÓŻE Wizerunek kapucyna widnieje nie tylko na figurkach, obrazkach, medalikach, ale też na breloczkach do kluczy, czy nawet zapalniczkach! korytarzu miedzy zakrystią a kościołem, by dotknąć, usłyszeć, otrzymać błogosławieństwo. Pio i student rzymskiego Angelicum Jego dzień zaczynał się o godz. 2 w nocy. Bardzo długo przygotowywał się do mszy, którą odprawiał o godz. 5. Już od godziny 2 przed drzwiami kościoła gromadzili się ludzie, oczekując świtu. Kiedy o 4.30 otwierano kościół, wierni zdobywali go szturmem. Dopiero z chwilą pojawienia się ojca Pio zamierał tumult i cisza ogarniała wszystkich. Poruszał się z trudem wychodząc z zakrystii do ołtarza. Każdy krok sprawiał mu wyraźny ból. Mimo tego cierpienia potrafi stać za ołtarzem po kilka godzin. To głównie podczas mszy pielgrzymi przeżywali nawrócenia. Papież Paweł VI tak skomentował ten fakt: „Jedna msza św. ojca Pio nawraca więcej osób niż cała misja”. Po odprawieniu mszy padre Pio udawał się do zakrystii, w której spowiadał mężczyzn i do konfesjonału, przy którym swe serca otwierały kobiety. Właściwie nie prowadził innej formy duszpasterstwa: niewiele głosił kazań, nie katechizował, tylko spowiadał. W 1947 roku przyjechał do niego student rzymskiego Angelicum, ks. Karol Wojtyła. Wtedy to kapucyn przepowiedział młodemu księdzu, że zostanie papieżem. Dodał jednak: „Na twoim pontyfikacie widzę krew”. Powtórnie przyszły papież przybył do San Giovanni Rotondo w 6 lat po śmierci zakonnika, dokładnie w rocznicę swych święceń kapłańskich, 1 listopada 1974 roku. Już jako głowa kościoła, Jan Paweł II odprawił mszę w sanktuarium w 100. rocznicę urodzin stygmatyka — 25 maja 1987 roku. Nie bez przyczyny mówiło się więc, że nie kto inny przeprowadzi kanonizację kapucyna, jak Jan Paweł II. Tak też się stało: 2 maja 1999 został beatyfikowany, a 16 czerwca 2002 roku papież ogłosił go świętym. Listy wciąż przychodzą Ojcowie kapucyni pieczołowicie pielęgnują pamięć o ojcu Pio. Tuż za ołtarzem, pod wiszącym na ścianie krzyżem, stoi ławka, w której klęczał w dniu otrzymania stygmatów. Za pancer- Kęczanin sierpień 2006 nymi szybami zachowano jego bandaże na figurkach, obrazkach, medalikach, i pokrwawioną koszulę. Konfesjonał, w ale też na breloczkach do kluczy, czy którym spowiadał kobiety, oprócz szkła, nawet zapalniczkach! Stygmatyk jeszcze obudowano żelazną kratą, żeby wierni za życia walczył z tymi objawami kultu i nie rozebrali go na relikwie. Podobnie niekiedy jawnej profanacji. Bezskuteczpostąpiono z sarkofagiem z ciałem ojca, nie. Nigdy jednak nie zabraniał pisać do który umieszczono w krypcie pod nowym siebie listów, których treść znał, zanim je kościołem. To tutaj, za sprawa charyzma- otwarto. Co ciekawe, wierni piszą listy do tyka na wiernych wciąż spływają łaski, a ojca Pio do dzisiaj. Każdego wieczora archiwa klasztorne nadal wzbogacają się jeden z braci przynosi stos korespono świadectwa uzdrowień, czy nawróceń. dencji z całego świata do krypty świętego Panująca tu atmosfera daleka jest od kapucyna. Pozostawia je na jakiś czas blichtru i zgiełku współczesności. Wierni przy grobowcu i jednocześnie modli się o pogrążeni są w autentycznej modlitwie pomoc ojca Pio. pełnej bólu i cierpienia, jakby udręka towarzysząca stygmatykowi przez całe Tekst i zdjęcia: Katarzyna Nicieja życie przesądziła na zawsze o charakterze tego miejsca. Za nowym kościołem i plaPrzy sarkofagu z ciałem ojca Pio wierni pogrążeni w modlitwie cem droga pnie się aż na sam szczyt Gargano. To tutaj ustawiono kolejne stacje drogi krzyżowej autorstwa wybitnego rzeźbiarza Francesco Messiny. Z kolei z prawej strony placu wyłaniają się monumentalne obiekty szpitala Domu Ulgi w Cierpieniu, zbudowanego staraniem ojca Pio i wyłącznie dzięki datkom ludzi z całego świata. Nie sposób zliczyć w całym mieście licznych straganów i sklepów z dewocjonaliami, których oferta poświęcona jest wyłącznie zakonnikowi. Jego wizerunek widnieje nie tylko 21 NASZE WZORY Elżbieta Jaromin Mój autorytet z „Ojczyzny-polszczyzny” Jak sprawić, by odpowiednie dać rzeczy słowo? Ja nauczyłam się tego od profesora Jana Miodka Moje pierwsze spotkanie z profesorem Janem Miodkiem miało miejsce w sali Nehringa gmachu Uniwersytetu Wrocławskiego. Wykład z kultury języka polskiego pamiętam do dzisiaj. To wtedy dowiedziałam się, co znaczy słowo „spolegliwy”, dlaczego powinno się mówić „tę” książkę, a nie „tą” i skąd forma „z Kęt”. Pomyślałam sobie wówczas, że opuszczenie któregoś z wykładów byłoby chyba świętokradztwem. Sala zawsze wypełniona była po brzegi i wszyscy studenci słuchali w wielkim skupieniu. Wykłady prowadzone były z taką pasją, że nawet gdyby profesor opisywał działanie silnika spalinowego ani jedna osoba nie ruszyłaby się z miejsca. Być może właśnie ten zapał, fascynacja polszczyzną i miłość do ojczystego języka przyciągały tłumy studentów. Wspaniały promotor Już wtedy wiedziałam, czyje seminarium i którego promotora wybiorę na czwartym roku studiów. W kameralnym gronie dziesięciu osób, w eleganckim gabinecie z portretem Władysława Nehringa było jeszcze przyjemniej. Profesor był sobą. Punktualny i bezwzględnie w dobrym humorze. Ileż zjawisk językowych, tendencji w polszczyźnie, a także anegdot z życia uniwersytetu nam przekazał, nie sposób zliczyć. Czwartkowe seminaria u profesora Miodka przyprawiały o szybsze bicie serca. Trzeba się było liczyć ze słowami. Szybko się jednak okazało, że Jan Miodek to ciepły mężczyzna z dużym poczuciem humoru. Człowiek, który nigdy nie czuje się lepszy, dlatego że lepiej czy więcej wie. Wprost przeciwnie. Kocha przekazywać wiedzę, pomagać studentom i uświadamiać, jakim skarbem jest nasza polszczyzna. Zawsze miał czas, by odpowiedzieć na trudne pytania z języka polskiego, chętnie pożyczał książki, nawet te najbardziej dla niego cenne. Nie taki język straszny Jego wykłady poparte były liczną bibliografią oraz wieloma przykładami. 22 RYSUNEK: MARCELINA GAJDA Profesor z wielkim szacunkiem odnosił się do swoich poprzedników. Ileż to razy przywoływał nazwiska Lindego, Rosponda, Trzynadlowskiego czy Doroszewskiego? Tłumacząc dane słowo, przytaczał jego definicje ze słowników XIX–wiecznych i tych współczesnych. Uczył nas nie tylko języka polskiego. Uczył kultury w języku, miłości do niego i racjonalnego podejścia do wszystkich językoznawczych sporów. Poza tym na bieżąco komentował wszystkie językowe nowinki, które usłyszał w radiu lub w telewizji. Zaskoczył nas zaproszeniem na kawę do uniwersyteckiego klubu z okazji zbliżających się świąt. Byliśmy dla niego nie tylko studentami, ale kimś więcej – młodymi ludźmi, o których chciał wiedzieć coś więcej. Od niego nauczyłam się, że nie wystarczy po prostu zdobywać wiedzę. Trzeba jeszcze umieć ją przekazać. Profesor robił to po mistrzowsku. Zachwycał nas swoim przygotowaniem i elokwencją. Raz przywołana przez niego informacja zostawała w głowie na zawsze. Jaki jesteś, profesorze? Jana Miodka odbierałam jako ciepłego, rodzinnego i bardzo otwartego człowieka. Często przywoływał sytuacje ze swojego prywatnego życia, wierząc w naszą dyskrecję. Pamiętam, gdy przyszedł do niego dorosły syn, a on zwrócił się do niego słowami „co się stało, maleńki?” Umiał nas rozśmieszyć i zaciekawić. To podczas jego seminarium naprawdę pokochałam język polski. Dzisiaj, gdy mówię, że profesor Jan Miodek był moim promotorem, wzbudzam podziw i zachwyt. Słyszę pytania o to, jakim jest człowiekiem. Śmiało odpowiadam, że wspaniałym, i że czwartkowe spotkania z nim były czymś wyjątkowym i najlepszym w czasie pięcioletnich studiów. Dziękuję, panie profesorze, za wszystko. Za to, kim dzisiaj jestem. Jan Miodek – ur. w 1946 roku w Tarnowskich Górach, znany językoznawca, piszący o tzw. kulturze języka polskiego; profesor i dyrektor Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego. Członek Komitetu Językoznawstwa Polskiej Akademii Nauk oraz Rady Języka Polskiego. Autor wielu książek poświęconych poprawnej polszczyźnie, m. in: „Jaka jesteś, polszczyzno?”, „Rozmyślajcie nad mową”, „ABC polszczyzny” czy „Słownika ojczyzny-polszczyzny”. Kęczanin sierpień 2006 OPINIE Tu Studio Solidarność! (w rocznicę sierpnia 1980) Znak czasu – znak sprzeciwu Często bywa tak, że to, co cenne i pożyteczne, rodzi się spontanicznie, z potrzeby serca i umysłu. Tak było ze „Studiem Solidarność”, przy zakładowym radiowęźle ZUH-ZAM Kęty, które powstało w okolicznościach pamiętnego strajku na Podbeskidziu, w styczniu 1981 roku. Studio to działało nieprzerwanie do stanu wojennego, sprawnie odpowiadając na potrzebę informacji związanej głównie z działalnością „NSZZ Solidarność”. Równocześnie poszerzało swój program m.in. o własny komentarz, krótki felieton, własny program rozrywkowy. I choć był to trudny czas próby, czas napięć i oczekiwań, to tych kilku wtedy młodych entuzjastów wolności na pewno dziś mile wspomina swoją patriotyczną przygodę ze „Studiem S”. A piszący te słowa, jako jeden z dwóch jego redaktorów, dedykuje swym byłym współpracownikom oraz całej ówczesnej załodze ZUH-ZAM takie oto krótkie rozważanie. Gdy Jan Paweł Drugi wypowiedział na warszawskim Placu Zwycięstwa wezwanie „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej Ziemi”, Polacy nagle, po kilkudziesięciu latach zniewolenia zaczęli odzyskiwać swą podmiotowość, swą niezależność. A już nieco ponad rok od powyższego przyzywania Ducha Świętego został zalegalizowany niezależny, samorządny związek zawodowy „NSZZ Solidarność”. Ta pierwsza w pełni niezależna od komunistycznej władzy siła polityczna stała się zaczynem prawdziwej niepodległości Ojczyzny, a także inspiratorem oraz motorem demokratycznych przemian, po uzyskaniu wolności w roku 1989. Ducha poznajemy po jego owocach. Warto zatem zastanowić się bliżej nad pewnym zjawiskiem. Gdy w stanie wojennym „Solidarność” rzucono na kolana, gdy wielu jej członków i zwolenników prześladowano, gdy ich w końcu mordowano, nawet wtedy, ta prawie dziesięciomilionowa, zdelegalizowana organizacja na przemoc nie odpowiedziała odwetem. Nie stworzyła ani jednej bojówki, grupy terrorystycznej. Nie podłożyła ani jednej bomby. „Solidarność” nikogo nie skrzywdziła! Niedawno, z pewnej trybuny otwarcie powiedziano: „Maski opadły, wiadomo, kto jest kim”. Ale zapytajmy: czy do końca wiadomo? Czy nie warto pójść nieco dalej i zadać jeszcze dwa dodatkowe pytania. Po pierwsze, jak to się działo, że „Solidarność” od początku była atakowana? Po drugie, dlaczego to na drodze każdej osoby, każdej formacji, która przejmuje, kolejno, pochodnię „Solidarności” – działając z jej poręczenia, przy jej poparciu – zawsze pojawia się bunt, sprzeciw, jakiś piekielny jazgot lub przynajmniej grymas niechęci na twarzy? Odpowiedź na zadane powyżej pytania może być tylko jedna: „Solidarność”, mając ducha POKOJU, jest na polskiej scenie mocnym znakiem sprzeciwu. Znakiem, któremu w sposób jawny i skryty od samego początku się sprzeciwiają. Przez to na wierzch wychodzą zamysły serc wielu i to, co ukryte, staje się jawne. Dlatego coraz lepiej wiadomo, kto jest kim. Dziś tak mocno rozlała się nieprawość, także na forum publicznym. Czy zatem, widząc często porażające zło, mamy się, kochani poddać, zniechęcić? Przenigdy! Duch Tego, Który odnawia oblicze tej Ziemi, jest silniejszy! Tadeusz Surma Artyści kontra reprezentacja Beskidów Burmistrz Gminy Kęty, Centrum Informacji, Edukacji i Kultury w Krakowie oraz Dom Kultury w Kętach zapraszają na niecodzienną imprezę pt. „Gwiazdy w Beskidach 2006” z udziałem aktorów znanych z telewizji. Tym razem wystąpią oni w rolach piłkarzy i w barwach Reprezentacji Artystów Polskich rozegrają mecz z reprezentacją Beskidów (przedstawiciele władz samorządowych, policji oraz księża i drużyna oldbojów TS Hejnał). W grupie artystów zobaczymy m.in. Stefana Friedmana, Tomasza Schimscheinera, Olafa Lubaszenko, Macieja Kozłowskiego, Marcina Mroczka i Rafała Mroczka, Piotra Zelta, Andrzeja Nejmana i innych. Wizytę w Kętach artyści rozpoczną 24 sierpnia (czwartek) od spotkania klubowego z władzami samorządowymi i sponsorami. Na stadionie TS Hejnału zobaczymy ich 26 sierpnia (sobota) o godz. 11, kiedy to zaplanowano wspólny trening z drużyną trampkarzy TS Hejnału. O godz. 15 z Przystani nad Sołą w Bielanach goście przesiądą się do zabytkowych samochodów, by poprowadzić paradę do Kęt. Ok. godz. 16 Kęczanin sierpień 2006 organizatorzy zapraszają mieszkańców na Rynek do pamiątkowego zdjęcia z udziałem słynnych postaci. Mecz artyści kontra reprezentacja Beskidów rozpocznie się o godz. 17 na boisku TS Hejnał. Oprócz sportowych emocji w programie również licytacja gadżetów i pamiątkowych zdjęć. Dochód z licytacji i biletów wstępu przeznaczony zostanie na Szkołę Życia w Kętach (cena wstępu na mecz: 5 zł bilet indywidualny, 10 zł bilet rodzinny). O godz. 19 piknik rodzinny przeniesie się na estradę obok Domu Kultury. W programie koncerty zespołów Marek Stryszowski&Littre Egoists (jazz, rock) i Orkiestry Rozrywkowej Jack Band (światowe standardy) oraz dalsza część licytacji i spotkanie z artystami. Na dzieci czeka jak zwykle wesołe miasteczko, a na rodziców stoiska gastronomiczne i inne atrakcje. (kan) 23 SPORT Łęcki Klub Sportowy „Soła” – Zaczynaliśmy od gołej ziemi i jednej sekcji – mówi obecny wiceprezes klubu Piotr Szymański. – Dopiero z czasem powstało boisko, kupiliśmy pierwsze bramki i ogrodzenie. Ludowy Zespół Sportowy (od 1981 roku Ludowy Klub Sportowy, a od 2004 roku Łęcki Klub Sportowy „Soła”) powstał w 1949 roku. Jego pierwszym prezesem był Władysław Lekki. – Pierwsi zawodnicy to m.in. Antoni Lekki, Stefan Babiuch, Edward Januszyk, Stanisław i Adam Zegartowscy – wspomina Władysław Amrozi, który przez dziesięć lat był prezesem klubu. – Początki były trudne. Pamiętam przegraną w meczu 18:0 – dodaje z uśmiechem. Obecnym prezesem klubu „Soła” jest Leszek Danek, a wiceprezesem do spraw sportowych Piotr Szymański. – Już od najmłodszych lat byłem związany ze sportem – wspomina wiceprezes. – Uprawiałem biegi przełajowe. Lubię się tym zajmować, dlatego chętnie poświęcam czas na pracę w klubie. Najlepsze były lata 80. Mieliśmy wtedy sekcję szachową w drugiej lidze i sekcję tenisa stołowego w trzeciej lidze. Drużyna nie awansowała do ligi okręgowej, ale był to sport na półprofesjonalnym poziomie – dodaje. Awans do A klasy? Łęcki Klub Sportowy „Soła” tworzą trampkarze trenowani przez Dariusza Gołbę oraz juniorzy i grupa seniorów szkoleni przez Ryszarda Matyjaszka. – Przez piętnaście lat grałem w trampkarzach w Klubie Sportowym „Hejnał” w Kętach, później w Klubie „Soła”, a od 2004 roku jestem trenerem – mówi Ryszard Matyjaszek. – Myślę, że zawodników stać na to, żeby znaleźć się w A klasie. W zeszłym sezonie zajęliśmy czwarte miejsce. Ambitnie będziemy walczyć o pierwsze. Szczególne pochwały należą się Dariuszowi Wójcikowi oraz Dariuszowi Gołbie, który w sezonie strzelił trzydzieści trzy gole – dodaje trener. Skromny budżet Zawodnicy drużyny juniorów i seniorów z wiceprezesem Piotrem Szymańskim i szkoleniowcem Ryszardem Matyjaszkiem podczas treningu. Klub działa w oparciu o dotację z Urzędu Gminy (80 proc. budżetu), wpływy z biletów i pomoc prywatnych sponsorów. Z tych środków finansowana jest bieżąca działalność, m. in. sprzęt czy utrzymanie boiska. Treningi odbywają się dwa razy w tygodniu na boisku ŁKS „Soła” lub w sali gimnastycznej Szkoły Podstawowej w Łękach. Trampkarze, juniorzy i seniorzy to w sumie ok. 60 osób. Prezesi czynią jednak starania, by powstała jeszcze drużyna żaków. W tym celu współpracują między innymi z Bielanami i Zasolem. Mały budżet nie pozwala jednak na zbyt duże wydatki. Robią to, co kochają Wiele dobrego dla klubu zrobili m. in. Antoni Merta, Ludwik Dusik, Adam Niedziela, Janusz Chwierut, Franciszek Danek czy Władysław Amrozi, dzięki któremu przeprowadzana jest modernizacja budynku przy boisku. Byłymi zawodnikami, którzy chętnie działają na rzecz klubu są również Zenon Dusik i Janusz Babiuch. Sprawami księgowości, rozpatrywaniem ofert konkursowych i rozliczeniami zajmuje się były piłkarz Piotr Trethan. Wiceprezesem do spraw gospodarczych jest Józef Pawlusiak. Warto dodać, że Klub Sportowy „Soła” współpracuje z licznymi organizacjami i instytucjami, m. in. z łęckimi: Ochotniczą Strażą Pożarną, KoTrening juniorów i seniorów. 24 łem Gospodyń Wiejskich czy ze Szkołą Podstawową. Chyba żadna dyscyplina sportowa nie wzbudza tyle emocji, co piłka nożna. Ostatnie Mistrzostwa Świata potwierdziły tę prawdę szczególnie. Szkoda tylko, że pomimo tak dużych chęci zawodników i kibiców finanse na sport są tak małe. Miejmy jednak nadzieję, że dzięki takim klubom sportowym jak „Soła” oraz ludziom, którzy z prawdziwymi zapałem i zaangażowaniem działają na rzecz sportu, obecna sytuacja zmieni się już niedługo na lepsze. Tekst i zdjęcia: Elżbieta Jaromin Podsumowanie Ligi Żaków Wakacje to czas podsumowań sezonowych rozgrywek sportowych. Jednym z ważnych wydarzeń, które na stałe wpisało się w gminny kalendarz imprez sportowych jest Liga Żaków. Na początku wakacji dokonano jej bilansu, który przedstawia się w sposób następujący: W sezonie 2005–2006 w Lidze Żaków wzięli udział najmłodsi piłkarze z klubów: LKS „Soła” Kobiernice, LKS „Zgoda” Malec, LKS „Niwa” Nowa Wieś, LKS Czaniec, LKS „Orzeł” Witkowice i TS „Hejnał” Kęty. Po rozegraniu wszystkich spotkań I i II rundy zwycięzcą tegorocznych rozgrywek został zespół LKS „Zgoda”, który w 12 spotkaniach zgromadził 34 punkty. Drugie miejsce zajęła drużyna TS „Hejnał” Kęty (27 pkt.), a trzecie LKS „Soła” Kobiernice (22 pkt.). Najlepszym strzelcem rozgrywek okazał się Dawid Hałat (LKS „Zgoda” Malec), który zgromadził na swoim koncie 36 pkt. UMK Kęczanin sierpień 2006 SPORT Seniorzy walczyli w Malcu Ludowy Klub Sportowy Zgoda w Malcu na początku lipca był gospodarzem Międzynarodowego Turnieju Piłki Nożnej Seniorów. – To wynik współpracy nawiązanej cztery lata temu pomiędzy klubem z Malca a klubem z zaprzyjaźnionego z gminą Kęty miasta Turzovka na Słowacji – FK „Tatran” Turzovka – wyjaśnia Karol Wadoń, prezes LKS „Zgoda”. O zwycięstwo w turnieju walczyły cztery drużyny: FK „Tatran” Turzovka, LKS Bulowice ŁKS „Soła” Łęki i LKS „Zgoda” Malec. W wyniku losowania w eliminacjach odbyły się mecze: FK „Tatran” Turzovka – LKS „Zgoda” Malec; wynik – 1:1 . karne 7:6; LKS Bulowice – ŁKS „Soła” Łęki; wynik – 1:1, karne 5:4. W meczu o trzecią lokatę Malec pokonał Bulowice 3:2, a w finale „Tatran” zwyciężył „Sołę” Łęki 3:2, po raz pierwszy zwyciężając turniej. – Wszystkie drużyny otrzymały okolicznościowe puchary i dyplomy, oraz wręczono również okolicznościowe puchary najlepszemu bramkarzowi, którym został bramkarz z Turzovki Danek Martin i królowi strzelców zawodnikowi z Malca – Grzegorzowi Sokołowi – dodaje prezes. Turniej seniorów już od czterech lat gromadzi piłkarzy i ich rodziny oraz działaczy klubowych. – Spotykamy się dwa razy w Turzovce i dwa razy w Malcu. W czerwcu uczestniczyliśmy w Turzovce w Międzynarodowym Turnieju Piłki Nożnej Kęczanin sierpień 2006 Żaków, gdzie w grupie sześciu drużyn z Czech, Słowacji i Polski zajęliśmy trzecie miejsce. Również w Turzovce,16 lipca uczestniczyliśmy w Międzynarodowym Turnieju Piłki Nożnej Seniorów zajmując w nim drugie miejsce – wyjaśnia z satysfakcją Karol Wadoń. Zakończeniem tegorocznej współpracy przyjaciółpiłkarzy ze Słowacji i Malca będzie IV Międzynarodowy Turniej Trampkarzy im. Jurka Hałata (działacza sportowego). Do udziału w sportowych zmaganiach gospodarze zaprosili także drużyny TS „Hejnału” Kęty i ŁKS „Soły” Łęki. Turniej odbędzie się tradycyjnie w ostatnia niedzielę sierpnia i towarzyszyć mu będzie dyskoteka dla młodzieży na zakończenie wakacji. – Wszystkie te zawody, oprócz korzyści czysto sportowych, są okazją do spotkania się młodzieży i działaczy, do wymiany doświadczeń i poznania ciekawych miejsc – zaznacza prezes. Zarząd LKS „Zgoda” w Malcu serdecznie dziękuje sponsorom loterii, która towarzyszyła MTPNS: Dzięki ich pomocy mógł pokryć koszty turnieju. Adax Dąbrowscy Al-Bo A. B. Wojtala Bizmur Zbigniew Bizoń Fregata Hutnik Sp. z o.o. Ice-Mastry Region-Cent-Bud Bielany Min-Bud Piotr Woźniak, Łukasz Foryś Punkt Szklarski M. Kocemba S.R.H. Skiba Kęty RSP Zgoda Malec Robot A. Czarnik Kęt-Rol A. Kawończyk AgroKent J. Juraszek Petro-Kompleks M. Klęczar Bank Spółdzielczy w Kętach BPH Oddział Kęty Iskierka Z. J. Iskierka Karo Blandyna Radowska Bud-Kent Jan Jekiełek Gospoda Włosień Janusz Szostak Martex Stacja Paliw Bulowice Euro-Market Piecha Szkółka Krzewów Ozdobnych Nowa Wieś Miejski Zakład Wodociągów i Kanalizacji Kęty Patek s.c. Czesław Patek Remal W. Czachowski Gracja D. Drabek W. Drabek Górecki-Argo Aksam Adam i Beata Klęczar Biuro Expres Kęty Hurtownia Opakowań Agata Drewniak oprac. (kan) 25 ROZRYWKA KRZYŻÓWKA 5/2006 1 2 3 4 29 30 8 22 19 6 12 13 38 17 19 16 11 20 1 31 24 25 25 7 28 34 16 29 26 32 4 27 33 21 35 22 18 27 2 26 23 37 13 30 28 31 24 10 18 15 17 8 20 9 11 14 23 6 10 7 14 36 5 32 5 3 9 21 12 Poziomo: 1- Faza księżyca 5- pled 7- np. archaik 8- nasza stolica 9- do pieczęci 11- duży, wymarły ptak nielotny z rodziny drontów 12- mocny trunek z ryżu 16- postać kobieca z „Pana Tadeusza” 19- Kopernik lub Heweliusz 21- wargi 24- Barbara, reżyser filmowy 28- głos żeński 29- awiacja, lotnictwo 30- jak Wisła szeroka 31- słucki lub startowy 32- zbędny ciężar. 15 Litery z pól ponumerowanych od 1 do 38 utworzą rozwiązanie – fraszkę J. Sztaudyngera, na które wraz z kuponem czekamy do 16 września. Prawidłowe rozwiązanie krzyżówki lipcowej: KOPA, OSPA, NEON, BALLADA, LAMPKA, NOTATKA, GRAHAM, SZABAS, TECHNIK, ZWŁOKA, TRAMWAJ, OŚKA, BARĆ, STAŻ, KABANOS, PALETKA, STALAG, ANEMIA, MOSKWA, KARTKA, RUCZAJ, HUNCWOT, MAKIJAŻ, ZAWIŚĆ, BAOBAB, STATOR. Rozwiązanie: „Kto śpiewa, troski rozwiewa”. Nagrody – bilety do kina działającego przy Domu Kultury – wylosowali: Iwona Oczko i Andrzej Nitefor. Gratulujemy! Pionowo: 1- Kuzynka kruka 2- tkanina wełniana (anagram Daria) 3- miara papieru 4- tafla lodu 6- mrówka lub pszczoła 7- żyła w raju 9- stolica Togo 10- zwierzą domowe z bródką 13- brat Lecha i Czecha 14- roślina na ścierki 15- imię aktorki Basinger 16- część dzieła literackiego 17- podróż samolotem 18- łączy blachy 19- daw. niechęć, uraza 20- grzanka 22- kręci głową 23- typ aktora 25- ptak morski 26- gatunek wierzby 27- atrybut kelnera 29- anglosaska jednostka powierzchni ziemi. KRZYŻÓWKA Kino DK zaprasza KINO PLENEROWE Z KOMEDIĄ POLSKĄ 01.09, godz.21.30 (piątek) Rejs – komedia prod. polskiej, reż. Marek Piwowski Dublerzy – komedia prod. polskiej, reż. Marcin Ziębiński, występują: Robert Gonera, Andrzej Grabowski, Zbigniew Zamachowski. Historia przyjaźni dwóch ludzi – Maksa i Leona – których zetknął przypadek, a ściga pech. Powoduje on, że zostają oni wplątani w sensacyjną intrygę. KOLOROWY EKSPRES KINOWY 01.09, godz.17 oraz 2-3.09, godz.17 A w nim projekcja filmu połączona z konkursem dla dzieci Auta - film animowany prod. USA, reż. John Lasseter Zygzak McQueen jest młodym i ambitnym samochodem wyścigowym marzącym o olśniewających sukcesach i przygotowującym się do startu w wielkim wyścigu o Mistrzostwo Złotego Tłoka w Kalifornii. Zamiast na trasę wyścigu, trafia do pustynnego miasteczka Chłodnica Górska przy autostradzie 66 i szybko poznaje jego ekscentrycznych mieszkańców. KUPON 5 KINO AMBITNEGO WIDZA 22.09, godz.18 Biała Masajka - dramat prod. niemieckiej, reż. Hermine Huntgeburth Carol nawet nie przypuszczała, że wycieczka do Kenii wywróci do góry nogami całe jej życie. Bez pamięci zakochuje się tam w masajskim tancerzu, a wkrótce potem decyduje się zerwać ze swoim dotychczasowym życiem i związuje się z czarnoskórym mężczyzną. Pomimo wielu różnic kulturowych, jakie ich dzielą, postanawia osiąść w afrykańskiej wiosce, pośród plemienia, które białą kobietę z Europy traktuje z rezerwą, a nawet wrogością. Upór pozwala jej jednak osiągnąć to, o czym marzyła. Zakłada rodzinę i zaczyna realizować się jako właścicielka dobrze prosperującego sklepu. REPERTUAR KINA DUBLERZY – 2-3.09, godz.19 PIRACI Z KARAIBÓW – SKRZYNIA UMARLAKA – 8-9.09, godz.19 – film przygodowy prod. USA KUMPLE NA ZABÓJ – 16-17.09, godz.18 – film sensacyjny prod. USA/ Niemcy/Irlandia Biblioteka poleca „Ludzie dobrej woli” pod redakcją Henryka Świebockiego Księga Pamięci mieszkańców ziemi oświęcimskiej niosących pomoc więźniom KL Auschwitz. Książka poświęcona jest mieszkańcom ziemi oświęcimskiej i okolic, którzy w czasie okupacji niemieckiej w latach 1940-1945 z narażeniem życia nieśli pomoc więźniom obozu koncentracyjnego Auschwitz. Część wprowadzająca przedstawia działania ludności i organizacji konspiracyjnych z ziemi oświęcimskiej mające na celu ratowanie więźniów obozu, włącznie z pomocą niesioną w czasie likwidacji i ewakuacji obozu w styczniu 1945 r. oraz ze zbieraniem informacji dokumentujących zbrodnie SS. Główną część publikacji stanowi wykaz ponad 1200 pomagających więźniom osób, których nazwiska udało się ustalić. Zawiera on krótkie notki biograficzne, w tym opis niesionej pomocy. Całość zamyka wybór wysyłanych z obozu grypsów, powojennych relacji i wspomnień więźniów i uczestników akcji pomocy oraz niektórych prac artystycznych, wykonanych potajemnie przez więźniów i ofiarowanych jako wyraz wdzięczności niosącym pomoc okolicznym mieszkańcom. 26 Kęczanin sierpień 2006 BURMISTRZ GMINY KĘTY i GMINNA BIBLIOTEKA PUBLICZNA im. Ambrożego Grabowskiego w Kętach zapraszają mieszkańców do wspólnego upamiętnienia 67. rocznicy wybuchu II wojny światowej WKRÓTCE 10. JUBILEUSZOWY „ALMANACH KĘCKI” 1 września godz. 17.00 Program: - złożenie kwiatów na płycie Nieznanego Żołnierza w Rynku - promocja książki pt. „LUDZIE DOBREJ WOLI” pod redakcją Henryka Świebockiego, dokumentującej pomoc niesioną przez mieszkańców m. gminy Kęty więźniom KL Auschwitz (prelegent mgr Jadwiga Dąbrowska kustosz Muzeum Auschwitz-Birkenau) - spotkanie w Gminnej Bibliotece Publicznej, Kęty, ul. Reymonta 2 Zapraszamy REKLAMA miły w czytaniu ważny ładny promocja na początku jesieni Dom Kultury w Kętach zaprasza na „Turystyczną Kuźnicę przy ognisku” - wieczór refleksji i muzyki z okazji Międzynarodowego Dnia Turystyki 27 września o godz.18 Uwaga! W razie niepogody impreza odbędzie się w sali kameralnej DK. Wstęp wolny, wiek nieograniczony Mile widziani grający, śpiewający i wszyscy „czujący te klimaty”.