FDP w słońcu

Transkrypt

FDP w słońcu
K ĘCZA NIN
NR 8 (178) SIERPIEŃ 2006
CENA 2 ZŁOTE
NR INDEKSU 363928
PISMO
ZIEMI
KĘCKIEJ
ISSN 1425-6975
FDP w słońcu
Szkoła latania
Słodkie życie pszczół
VII MIĘDZYNARODOWY FESTIWAL
FOLKLORYSTYCZNE DNI
PRZYJAŹNI
pod patronatem
Marszałka Województwa Małopolskiego
i Burmistrza Gminy Kęty
„Świerczkowiacy” z
Tarnowa podczas parady
na Rynku
„Muzsla” z Pásztó (Węgry)
„Gastauta” z Rokiskis (Litwa)
Spotkanie przedstawicieli
icieli
zespołów z władzami
samorządowymi i organizatorami
„Kaszuby” z Kartuz
„Branice” z Terchova
(Słowacja)
Nauka rękodzieła ludowego
„Kęty-Cepelia” z Kęt
„Veselka” z Odessy (Ukraina)
Węgrzy
w Wadowicach
Projekt dofinansowali:
Ministerstwo Kultury
i Dziedzictwa Narodowego
Edukacja kulturalna i
upowszechnianie kultury
Gmina Kęty
Starostwo Powiatowe
w Oświęcimiu
BANK
SPÓŁDZIELCZY
W KĘTACH
Organizator:
32-650 Kęty, ul. Żwirki i Wigury 2a
tel. 033-844-86-70, fax. 033-845-27-10;
www.dk-kety.com.pl,
e-mail: [email protected]
POLECAMY
CZYTAJ W
KĘCZANINIE
FELIETONY W RÓŻNE TONY
Sztuka życia
W sześćdziesiąte urodziny mojego
kolegi jedna z pań zapytała jubilata:
– Gdyby była taka możliwość, że
mógłbyś wrócić do młodości, to ile
teraz chciałbyś mieć lat? Dwadzieścia
pięć, trzydzieści?
Odparł: – Ja zawsze chcę mieć tyle,
ile aktualnie mam. Każdy wiek jest
przecież niepowtarzalny, ma swoje
zalety i wady. O tym, czy czujemy się
młodzi, decyduje nasz stosunek do
życia, a nie ilość przeżytych lat.
W ostatnim czasie szerzy się w całym
świecie kult młodego ciała i atrakcyjnego wyglądu. Wiele osób, i to nie
tylko panie, chcą wyglądać na o wiele
młodsze niż są w rzeczywistości.
Telewizja i kolorowa prasa reklamują
liftingi wszelkiej maści z usługą chirurgiczną włącznie. Efekt wizualny po
takich zabiegach rzeczywiście bywa
imponujący, ale czy to w życiu jest
najważniejsze? Przecież człowiek to
nie samochód. Nie liczy się przede
wszystkim rocznik. A nawet w tym
przypadku potrafimy bardziej cenić
starą limuzynę od samochodowego
hitu sezonu. Tak usilnie niektórzy z
nas nie chcą zaakceptować istniejącego naturalnego porządku rzeczy:
przyjście na świat, dzieciństwo, do-
Słodkie życie pszczół – str. 4-5
Wieści ratuszowe – str. 6-7
Witaj „droga” szkoło! – str. 8
Hejnałowska rodzina. 75 lat TS
„Hejnał” – str. 10
Szkoła latania – str. 11
FDP w słońcu – str. 14
Szyderca, błazen i kpiarz –
str. 16-17
Uzdrowiciel z Pietrelcine –
str. 20-21
Mój autorytet z „Ojczyzny-polszczyzny” – str. 22
***
czekanie na Nieznane
ma coś w sobie
z pisania traktatów na
pisaku
zdmuchiwania ich
nagle nad upływem myśli
i z niepokoju chmur
podbitych oszukańczą bielą
o konsystencji jabłkowego
musu
rastanie… Z czym tu wojować? Że
Ziemia jest okrągła? Że starzejemy
się? Że kiedyś umrzemy? Ja nawet
w naszych Kętach widzę wspaniałe
przykłady, że można inaczej, normalnie. Np. starsza dystyngowana pani
z Rynku, zawsze pogodna, zadbana
przyjmuje swój wiek z klasą. Czy pan
Edmund (rocznik 1920) z osiedla płk.
Królickiego, siwy jak gołąbek, rumiany
na twarzy, sylwetka wręcz oficerska,
wychodzący na miasto codziennie za
swoimi sprawunkami. Zapytałem go
kiedyś:
– Jak Pan to robi, że jest w tak znakomitej formie mimo wieku?
– Ja? Właściwie się odżywiam, ale
tak normalnie, bez frykasów. Nie
piję, nie palę, ale przede wszystkim
uprawiam prawie całe życie poranną
gimnastykę.
– Teraz też? Tak, jak mówię, całe życie, no może z wyjątkiem lat wojny, bo
wie Pan, wtedy zdobywanie żywności
było ważniejsze. Ale gdzieś tak od
1946 znowu i tak do dziś mi zostało.
Bierzmy przykład! Jak widać, można
żyć i przemijać godnie.
Jan Kentor
z nagiej ciszy
zwiastunki wielkiego wybuchu
PODZIĘKOWANIA
Zwracamy się z słowami wielkiej i serdecznej wdzięczności dla
każdego, kto w jakikolwiek sposób wspomógł nas w trudnych chwilach
zmagania się ze skutkami wichury, która 29 czerwca br. przeszła nad
Kętami.
naraz widzę
spadają oceany płatków
kwiatów śniegowych drzew
tańczących jak weselny welon
do wysrebrzonej kory
przymarzają ptaki
gasnąc
w powolnych ruchach
jeszcze dziobią sól
Dziękujemy za słowa otuchy i wsparcia, za pomoc materialną i
finansową oraz za każdą formę wspomagania nas w nieszczęściu.
Zniszczony dom to dramat całej rodziny, dlatego dziękujemy
wszystkim, którzy w geście solidarności przyczynili się do szybkiej
naprawy szkód i naszego powrotu do normalnego życia.
Anna Piliszewska – Wieliczka
I miejsce w Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim
„Szukam słowa”, organizowanym przez Dom
Kultury w Kętach; kategoria II
Rodzina Wójcików
KĘCZANIN – PISMO ZIEMI KĘCKIEJ
Nakład: 1200 egz.
Wydawca: Dom Kultury w Kętach;
p.o. redaktora naczelnego: Katarzyna Nicieja; adres redakcji: 32-650 Kęty, ul. Żwirki i Wigury 2,
tel. 033-844-86-70; dyżury redakcji: każdy poniedziałek od godz. 10-11 i 16-17 w Domu Kultury
w Kętach; e-mail: [email protected]
Ogłoszenia i reklamy przyjmowane są w Domu Kultury w pok. 105 codziennie od godz. 8-15. Za treść ogłoszeń, reklam i listów redakcja nie odpowiada.
Materiałów niezamówionych redakcja nie zwraca. Redakcja zastrzega sobie prawo do dokonywania zmian i skracania tekstów. Redakcja nie utożsamia się z
treścią publikowanych artykułów ani nie bierze na siebie odpowiedzialności za jakość przekazywanych do druku materiałów fotograficznych.
Skład: Katarzyna Nicieja
Druk:
Kęczanin sierpień 2006
Porąbka, ul. Chmielna 5,
tel. 033-810-60-38, e-mail:
[email protected]
ZDJĘCIE NA OKŁADCE:
Folklorystyczne Dni Przyjaźni: zespół „Veselka” z Ukrainy
podczas parady na Rynku
FOT. DK KĘTY
3
TEMAT MIESIĄCA
Słodkie życie pszczół
i pszczelarzy
Kiedy młoda rodzina wyroi się, należy ją zebrać. Dziś pszczoły hodowlane nie są w stanie przeżyć bez pomocy człowieka. FOT. ARC BŁAŻEJ BANAŚ
Matki, tylko łagodne
Błażej Banaś pochodzi z Nakła
Śląskiego. Pszczelarstwa uczył się
od swego nauczyciela przyrody,
fizyki i chemii, Pawła Broya. – On
był nowoczesnym pszczelarzem:
potrafił produkować mleczko i hodować matki. Ja też, jako młody
chłopak, który jeszcze nie miał
swoich pszczół, umiałem to robić
– wspomina pan Błażej.
Pszczelarstwo stało się jego pasją,
kiedy już kupił własny ul. Dziś mawia, że im więcej czasu poświęca
swemu hobby, tym bardziej się
od niego uzależnia. Nieustannie
fascynuje go rodzina pszczela i
reguły, jakie rządzą jej życiem. Lubi
obserwować owady przy pracy,
relaksuje się wtedy i odpoczywa.
– One nauczyły mnie cierpliwości:
ramkę przecież trzeba wyciągać
powoli, bez pośpiechu – wszystko
po to, by ich nie zdenerwować.
Inaczej użądlą.
Wielu ze swoich kolegów przekonał do tego, by hodowali matki
dobrej jakości, pochodzące z pasiek zarodowych. Ich zakup refundują Agencja Rynku Rolnego oraz
Urząd Gminy. Dzięki takiej polityce,
w gminie nektar z kwiatów zbierają
pszczoły łagodne, które są nastawione na pracę, a nie na atak.
4
– Już niebawem atrybutem pszczelarza będzie nie tylko kapelusz pszczelarski,
ale i komputer. Zdarza mi się, że zamiast zajmować się pasieką, muszę wypełniać pisma i uzupełniać wnioski. Cóż, jesteśmy już w Unii Europejskiej – śmieje
się Błażej Banaś, prezes Koła Pszczelarzy w Kętach.
Pszczelarskie pogotowie
Błażej Banaś, od 1981 roku skarbnik, jako pierwszy w kole zaopatrzył się w komputer.
– Kiedy przyjechałem do Kęt i zostałem członkiem koła, ówczesny prezes, Benedykt
Żak z Bielan powiedział mi: „Ty będziesz skarbnikiem”. Potrzebował kogoś dokładnego i młodego. Sprzęt kupiłem w 1995 roku i wtedy przekonałem się, jakim dobrodziejstwem w mojej pracy jest to urządzenie i co można zrobić w programie Exel.
Kiedy sam został wybrany na prezesa koła w 2004 roku, nie wyobrażał sobie, by
jego następca liczył słupki cyfr „na piechotę”. Jerzy Chromik szybko więc nauczył się
pracy na komputerze i dlatego też może ściśle współpracować z prezesem. – Mówimy o sobie, że działamy jak pogotowie pszczelarskie – wyjaśnia pan Błażej. – Wraz
z wejściem Polski do Unii, pszczelarz może korzystać z pomocy. To jednak pociąga
za sobą sterty dokumentów, formularzy, sprawozdań, które rosną w zastraszającym
tempie. Unia zmieniła nasz styl działania też w innym względzie. Dotąd spotykaliśmy się raz w miesiącu, teraz, kiedy co chwila napływają nowe informacje, musimy
organizować zebrania znacznie częściej. Taki styl działania sprawia, że wnioski o
dotacje, czy zgłoszenia na kursy składamy zawsze przed ostatecznym terminem. W
wojewódzkim związku w Krakowie stawia się nasze koło za wzór. Mam też nadzieję,
że inni pszczelarze z gminy Kęty pójdą za moimi namowami i jednak założą sobie
skrzynki mailowe lub będą korzystać z pośrednictwa swych dzieci i wnuków. To bardzo ułatwiłoby nam pracę.
Aktywność popłaca i odmładza
Po 2004 roku pszczelarze mogą korzystać z refundacji: kosztów szkolenia (kurs podstawowy i mistrzowski), leczenia warozy, zakupu matek pszczelich i odkładów oraz
przyczep do przewozu rodzin pszczelich. – Wykorzystujemy te pieniądze – dodaje
nasz rozmówca. – Być może dlatego inni, młodsi lub dotąd nie zrzeszeni, widząc
naszą aktywność, chcą znaleźć się w naszym gronie.
Jedyne w gminie Kęty koło pszczelarzy liczy 59 członków, przy – jak zaznacza prezes
– tendencji rosnącej. Choć średnia wieku bartników jest dość wysoka (60 lat; najstarszy Stanisław Śliwka ma 95 lat), na zebrania chodzi również młodzież. – 15-letni
Mateusz Piskorek, choć z racji zbyt młodego wieku, nie może zostać przyjęty do koła,
chodzi na zebrania i aktywnie uczestniczy w życiu naszej grupy – dodaje prezes.
Kęczanin sierpień 2006
TEMAT MIESIĄCA
Z własnej pasieki
Kęccy pszczelarze
chętnie uczestniczą w
lekcjach pokazowych
i służą radą każdemu, kto o to poprosi.
Na zdjęciu podczas
krótkiego szkolenia
przygotowanego dla
członków Ochotniczej
Straży Pożarnej z KętPodlesia.
FOT. ARC B. BANAŚ
– Mamy też „pszczelarkę” Jolantę Borowczyk, która jest mistrzem pszczelarskim
i równocześnie sekretarzem, a także posiadaczką jednej z największej w kole
pasieki (40 rodzin).
Zgodnie z danymi na grudzień 2005 roku koło posiadało 779 pni. Aktualnych
informacji jeszcze nie ma, ponieważ pszczelarze pracują nad odbudową swych
pasiek. – Zimy nie przeżyła jedna trzecia rodzin – ubolewa pan Błażej. – Na
szczęście udało nam się już nadrobić te straty, dzięki wzajemnej pomocy. Sami
robiliśmy odkłady, nie dopuszczając do wyrojenia się rodziny.
Kęckie koło należy do jednych z większych i starszych w Małopolsce. W 2004
roku obchodziło jubileusz 70-lecia istnienia. – Do tradycji należy u nas praca na
rzecz społeczności lokalnej. Nasi poprzednicy dla przykładu posadzili mnóstwo
drzew w okolicy. Chcieliśmy kontynuować ten zwyczaj, a kiedy okazało się, że w
planach urzędu jest stworzenie parku, rzuciliśmy pomysł, by było to park lipowy, w
którym mogłaby powstać kolekcja wszystkich gatunków lip, rosnących w Polsce.
No i udało się – mówi z satysfakcją Błażej Banaś.
Już za kilka lat on i jego koledzy będą korzystać z nektaru miododajnych lip.
Jednak i w tym roku pszczoły sobie poradziły, mimo że sezon 2006 zaczął się
dla nich niekorzystnie, od chłodu i mrozu. Upalny lipiec wynagrodził jednak dwukrotnie straty z wiosny. Silne słońce sprawiło, że rośliny wyjątkowo obficie kwitły,
a pszczoły korzystając z tego przynosiły bardziej wartościowy nektar do uli. – Ten
rok będzie wyjątkowo dobry, jeśli chodzi o pożytek – potwierdza Błażej Banaś.
– Można zebrać nawet ok. 20 litrów z ula. W naszej okolicy robi się tylko dwa
miodobrania: wiosną i latem. Tym razem np. w Łękach koledzy liczą też na trzecie
miodobranie.
Katarzyna Nicieja
Spotkanie z pszczelarzami z Turzovki w pasiece Edwarda Kaspery w Bulowicach. FOT. ARC B. BANAŚ
Kęczanin sierpień 2006
Człowiek od zawsze podbierał
pszczołom miód. Kiedyś robił to bezpośrednio z miejsca ich zamieszkania, czyli z dziupli. Dziś każdy może
założyć u siebie w ogródku pasiekę,
jednak pszczoły hodowlane nie są w
stanie funkcjonować bez ingerencji
człowieka. Chcąc stworzyć pasiekę,
trzeba mieć fachową wiedzę z zakresu hodowli pszczół i znać cykl
rozwoju rodziny pszczelej trwający
od wiosny do jesieni.
Po zimowli pszczoły, które przetrwały
zimę, zaczynają pracować i porządkować ul. Czyszczą więc komórki, przynoszą wodę, przygotowują matce miejsce
do czerwienia, czyli składania jajeczek.
Matka rozpoczyna czerwienie już w połowie lutego, kiedy niektóre dni są już
ciepłe. Następnie przez sześć tygodni
pszczoły zwiększają swoją populację
pięcio-, czy nawet sześciokrotnie. Dalej, w zależności od wieku, dzielą się
na pracownice, które przenoszą miód i
magazynują go oraz pszczoły zajmujące się opieką czerwiu i karmieniem go.
W sezonie letnim pszczoła żyje do
sześciu tygodni. Pracownica, po ok. 4
tygodniach ma już skrzydełka wytarte,
a wtedy zaczyna zajmować się czyszczeniem ula. Jako że narażona jest na
kontakt z bakteriami, szybciej umiera.
Starsze pszczoły stają się również
strażniczkami ula, które po użądleniu giną. One maja najwięcej jadu, a
ich użądlenie najbardziej boli. Młode
pszczoły z zasady nie są nastawione
na atak, robią to jedynie wtedy, gdy są
zagrożone dotknięciem lub przygnieceniem.
Osoby chcące założyć przydomową
pasiekę powinny zaopatrzyć się oczywiście w ule. Potrzebne nam będą też
podstawowe narzędzia: podkurzacz,
dłuto, kapelusz, bluza czy kombinezon
pszczelarski. Nie należy jednak nastawiać się na duże zbiory: maksymalnie
zrobimy do dwóch miodobrań w sezonie. W pierwszym sezonie możemy
pozyskać miód jesienny. Spadziowego
należy się jednak wystrzegać przy
młodych rodzinach, dlatego że bardzo
wycieńcza on pszczoły. Pod koniec
sierpnia zaczynamy karmienie młodych
rodzin pszczelich: dajemy im wodę z
cukrem w proporcjach gramaturowych
3 litry wody i kilogram cukru. Do przezimowania pszczoły potrzebują od 7 do
10 kilogramów cukru. Potem czekamy
do wiosny, która dla pszczelarzy zaczyna się w lutym, kiedy pszczoły wylatują
na pierwszy oblot. Sprawdzamy, czy
rodziny przezimowały, czyścimy ule i
czekamy na pierwszy miód.
(kan)
5
WIEŚCI RATUSZOWE
Drogowe remonty
Wakacje to okres wzmożonych
prac mających na celu poprawienie stanu naszych dróg. Na przełomie lipca i sierpnia w gminie
Kęty zakończono modernizację
ulicy Kolbego w Nowej Wsi (droga powiatowa nr K 1859).
Remont „dwójki”
Zakończył się pierwszy etap termomodernizacji Szkoły Podstawowej nr 2 w
Kętach. 25 lipca dokonano ostatecznego odbioru tej części robót.
Zakres prac modernizacyjnych objął
roboty rozbiórkowe po obu stronach
jezdni, przebudowę krawężnika
oraz położenie nowych chodników.
Długość zmodernizowanego odcinka to 230 m (od skrzyżowania ulic
Głowackiego i Jana Kantego do
ulicy Marii Konopnickiej). Cały koszt
remontu wyniósł 218 tys. zł. Połowa tej kwoty pokryta została przez
gminę Kęty, drugą wyłożył powiat
oświęcimski.
Na początku sierpnia rozstrzygnięto
przetargi na remont ulic bł. Faustyny
i św. Brata Alberta w Bulowicach. Na
pierwszej wykonany zostanie remont
nawierzchni i poboczy na długości
170 m, na drugiej taki sam zakres
prac obejmie długość 210 m. Termin
zakończenia remontów to 12 października 2006r.
Droga i most do naprawy
Na początku wakacji zapadły
pozytywne decyzje dotyczące
rozpoczęcia dwóch ważnych remontów ciągów komunikacyjnych
w naszym mieście.
Do końca listopada bieżącego roku
w Kętach, od granicy Kęt z Czańcem
do przejazdu kolejowego w Bulowicach (odcinek o długości 7,2 km),
dokonana zostanie modernizacja
drogi krajowej nr 52. Zakres prac
obejmie wzmocnienie nawierzchni
drogi, jej odwodnienie oraz remont
chodnika.
Ponadto decyzją Zarządu Województwa Małopolskiego zabezpieczono środki unijne na remont
mostu na rzece Sole w Kętach. Tym
samym interwencje władz samorządowych gminy Kęty oraz odwołanie
złożone przez Starostwo Powiatowe
w Oświęcimiu zakończone zostały
powodzeniem. Projekcja finansowa
zadania obejmuje środki europejskie
przeznaczone na rozwój regionalny.
Brakującą kwotę, po połowie, uzupełnią powiat pświęcimski i gmina
Kęty. Udział finansowy Kęt w tym zadaniu na rok bieżący zabezpieczony
został w zaplanowanych wydatkach
budżetowych.
6
Wśród wykonanych prac znalazła się m.in. przebudowa schodów przy sali gimnastycznej od strony północnej, remont pomieszczenia woźnej i wiatrołapu, odnowa zadaszenia wejścia, remont wejścia do przewiązki oraz renowacja kominów i pokrycia
dachu. Ogólny koszt wykonanych prac wyniósł 524 134,53 zł.
Ponadto firma przeprowadzająca remont nieodpłatnie wykonała szereg innych prac
na rzecz szkoły. Była to m.in. modernizacja schodów przy bocznym wejściu do szkoły
wraz z ułożeniem płytek oraz ułożenie płytek na schodach przy wejściu do przewiązki,
uzupełnienie tynków na sali gimnastycznej i sali lekcyjnej wraz z pomalowaniem, a
także naprawa wylewek cementowych w szkolnej Izbie Pamięci.
Obecnie przystąpiono do drugiego etapu prac, który polega na dociepleniu budynku
i wykonaniu nowej elewacji.
Nauczycielskie egzaminy
W ostatni wtorek i środę lipca w Urzędzie Gminy Kęty odbywały się egzaminy
na stopień awansu zawodowego nauczyciela mianowanego. Przed komisjami
stanęło siedmioro nauczycieli z samorządowych jednostek edukacyjnych. Pozostałych czterech wnioskodawców przystąpi do egzaminu najdalej do końca
sierpnia.
Egzamin na stopień zawodowy nauczyciela mianowanego zdali:
Paweł Dwornik – Gimnazjum nr 2 w Kętach
Agnieszka Martyniak – Gimnazjum nr 2 w Kętach
Katarzyna Moskal – Gimnazjum w Nowej Wsi
Lidia Potoczny – Szkoła Podstawowa w Bielanach
Ewa Górkiewicz – Szkoła Podstawowa w Bielanach
Katarzyna Borek – Szkoła Podstawowa w Bulowicach
Dorota Kozioł – Zespół Szkolno-Przedszkolny w Witkowicach
Akt nadania nowego stopnia zawodowego zostanie uroczyście wręczony nauczycielom jeszcze w sierpniu.
STRONY NR 6-7 REDAGUJE
ZESPÓŁ URZĘDU GMINY W KĘTACH
Kęczanin sierpień 2006
WIEŚCI RATUSZOWE
Przebudowa drogi Łęki – Bielany
W szybkim tempie postępują prace przy przebudowie
drogi gminnej Łęki – Bielany.
Obecnie po położeniu warstwy mrozoodpornej oraz dolnej
warstwy podbudowy z łamanego kruszywa, kontynuowane
są prace związane z wykonaniem górnej warstwy podbudowy. Ponadto przy drodze ustawiane są betonowe krawężniki oraz ścieki z prefabrykowanych elementów.
Kończone są już roboty związane z odwodnieniem pasa
drogowego i umacnianiem przyległego do niego cieku wodnego (za pomocą koszy kamienno-siatkowych). Dobiegają
również końca prace związane z przełożeniem uzbrojenia
teletechnicznego i elektrycznego.
Wykonawca robót rozpoczął już także rozbiórkę ogrodzenia
w rejonie szkoły, które koliduje z zaplanowanymi pracami.
Kęty, dnia 10.08.2006 r.
Znak: ZPG-II.2-72241/20/05/06
BURMISTRZ GMINY KĘTY
działając na podstawie art. 35 ust. 1 ustawy z dnia 21 sierpnia
1997 r. o gospodarce nieruchomościami (tekst jednolity - Dz. U.
z 2004 r. nr 261, poz. 2603 ze zm.)
informuje,
że na tablicy ogłoszeń w siedzibie Urzędu Gminy Kęty, Rynek 7,
w dniach od 28.08.2006 r. do 18.09.2006 r. zostaną wywieszone
wykazy nieruchomości przeznaczonych:
I. do sprzedaży w trybie bezprzetargowym:
1. działki nr 6869/15 o pow. 426 m2 położonej w Kętach na
os. Kamieniec,
2. działki nr 6869/16 o pow. 304 m2 położonej w Kętach na
os. Kamieniec,
3. działki nr 6869/17 o pow. 303 m2 położonej w Kętach na
os. Kamieniec,
4. działki nr 6869/18 o pow. 302 m2 położonej w Kętach na
os. Kamieniec,
5. działki nr 6869/19 o pow. 275 m2 położonej w Kętach na
os. Kamieniec,
w celu poprawienia warunków zagospodarowania przyległych
nieruchomości.
6. lokalu mieszkalnego położonego w Kętach na os.
Batalionów Chłopskich 3/8 wraz z udziałem w gruncie na
rzecz głównego najemcy.
7. lokalu mieszkalnego położonego w Bielanach przy ul.
Łęckiej 10/2 wraz z udziałem w gruncie na rzecz głównego
najemcy.
8. lokalu mieszkalnego położonego w Kętach na os.
Wyszyńskiego 6/14 wraz z udziałem w gruncie na rzecz
głównego najemcy.
9. lokalu mieszkalnego położonego w Kętach na os.
Królickiego 6/4 wraz z udziałem w gruncie na rzecz
głównego najemcy.
II. do oddania w dzierżawę w drodze bezprzetargowej:
1. do oddania w dzierżawę w drodze bezprzetargowej części
działek nr: 6905/18 i 6772 o pow. łącznej 400 m2 obręb: KętyPółnoc na rzecz dotychczasowego dzierżawcy na okres 3 lat,
2. do oddania w dzierżawę w drodze bezprzetargowej części
działki nr 3215/2 o pow. 280 m2 obręb: Kęty-Wschód na rzecz
właścicieli przyległej nieruchomości na okres 3 lat.
1 x a/a
Kęczanin sierpień 2006
Zakończono część zadań kanalizacyjnych
24 lipca 2006r. zakończono procedurę odbiorową wybudowanej podczas ostatnich trzech lat sieci kanalizacji sanitarnej w
sołectwie Nowa Wieś wraz z tzw. „Łęgiem Maleckim”.
W ramach prowadzonych robót zabudowano 27 150 mb. kolektorów kanalizacji sanitarnej w układzie grawitacyjnym i tłocznym, 8
przepompowni oraz 4 993 mb. przyłączy. Przyłącza doprowadzono do 665 posesji. Koszt całkowity zrealizowanej inwestycji wynosi ok. 11 mln zł. Oprócz środków własnych gminy Kęty, inwestycję
współfinansowały: Ekofundusz, Narodowy Fundusz Ochrony
Środowiska i Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska. NFOŚ
i WFOŚ udzieliły gminie na wyżej wymienione zadanie pożyczek
na preferencyjnych zasadach z możliwością ich częściowego
umorzenia. Będzie ono możliwe po spełnieniu wszystkich zapisanych w umowie warunków, z których najważniejszym jest tzw.
„efekt ekologiczny”, czyli przyłączenie posesji do sieci kanalizacyjnej w określonym czasie.
Apelujemy zatem do wszystkich mieszkańców, którym stworzono możliwość przyłączenia się do kanalizacji, o włączanie
się do niej niezwłocznie po otrzymaniu warunków na przyłączenie z MZWiK Kęty, dla dobra nas wszystkich.
Równolegle z realizacją kanalizacji w sołectwie Nowa Wieś prowadzono i prowadzi się prace kanalizacyjne na terenie miasta
Kęty (północna jego część) oraz w dzielnicy Podlesie. W obszarze zadań zakończonych w ubiegłym i bieżącym roku na terenie
starego miasta pozostało nieprzyłączonych 26 budynków, których
nieprzekraczalny termin do przyłączenia mija 31 sierpnia br. Niniejszym przypominamy właścicielom o spoczywającym na nich
obowiązku włączenia się do kanalizacji. Umożliwi to spełnienie
warunku osiągnięcia efektu ekologicznego dającego wymierne
korzyści wszystkim mieszkańcom gminy, podobnie jak w przypadku sołectwa Nowa Wieś.
7
EDUKACJA
Witaj, „droga” szkoło!
Czwartego września rozpocznie się kolejny rok szkolny. Dzieci ze smutkiem pożegnają się z wakacjami. Większy problem mają jednak rodzice, których czekają
spore wydatki.
Kosztowna wyprawka
– Podręczniki i zeszyty ćwiczeń dla
pierwszoklasisty to wydatek w granicach
180 złotych – mówią państwo Maria i
Zbigniew Biegańscy z księgarni Efekt
przy kęckim dworcu. – Za piórnik z całym
wyposażeniem trzeba zapłacić ok. 25 zł,
a za tornister ok. 30 zł – dodają.
Nie jest to jednak pełne wyposażenie
ucznia. Szkoły wymagają również odpowiedniego obuwia (ok. 15 zł) oraz ubioru
(dres kosztuje w granicach 40 zł). Jeżeli
rodzina jest wielodzietna, to wszystkie
wydatki trzeba jeszcze pomnożyć. Niewątpliwie stanowi to problem dla wielu
rodziców. – Przez cały lipiec kęczanie
mogli kupować podręczniki z dziesięcioprocentową obniżką. Wprowadziliśmy
również rabaty dla stałych klientów – mówią właściciele księgarni Efekt. – Mimo
wszystko dużo więcej osób dopiero teraz
przychodzi, by kupić dziecku podręczniki.
Kilogramy w tornistrach
Jednak na drogich książkach się nie
kończy. Łatwego życia nie mają również
same dzieci, które codziennie – już
od września – będą nosić po kilka kilogramów w tornistrze. Nadal wielką
rzadkością są szafki w szkołach, czy
autobusy, które zabierają dziecko spod
domu do szkoły. Istnieje również inne
wyjście. – Uważam, że wszystkie podręczniki powinny być dostępne w szkole
i służyć kolejnym pokoleniom – mówi
Zbigniew Biegański z kęckiej księgarni.
– Dzieci nie nosiłyby wtedy tak ciężkich
tornistrów, a i rodzice nie byliby narażeni
na zbyt duże wydatki – dodaje. – Być
może spowodowałoby to odejście od
„encyklopedyzmu”, a większe skupienie się na muzyce, tańcu, kontakcie ze
środowiskiem, czy innych praktycznych
umiejętnościach, które ułatwią młodemu
człowiekowi start w dorosłe życie – przekonuje Maria Biegańska z księgarni.
– Może to sprawić, że dzieci będą chodzić do szkoły z uśmiechem na twarzy i
ochotą do nauki.
Nauka z przyjemnością
Każdy rodzic pragnie, by jego dziecko
otrzymało gruntowne wykształcenie.
Przepisy szkolne i państwowe powinny
ułatwiać tę chęć. Tymczasem podręczniki, zeszyty, szkolne ubiór i obuwie oraz
inne niezbędne do rozpoczęcia edukacji
przybory są coraz droższe. Żadna reforma edukacji nie przyniosła również w
pełni zadowalającego rozwiązania.
Elżbieta Jaromin
8
Książki dla potrzebujących
62 uczniów z rodzin ubogich, a rozpoczynających naukę w klasie pierwszej,
otrzymało w tym roku podręczniki szkolne. Jest to efekt rządowego programu
wyrównywania warunków startu szkolnego uczniów w 2006 roku „Wyprawka
szkolna”.
– Darmowe podręczniki otrzymały dzieci
z rodzin, w których dochód na osobę nie
przekraczał kwoty zapisanej w ustawie o
pomocy społecznej (obecnie jest to 316
zł) – wyjaśnia Zbigniew Jarosz, kierownik Wydziału Edukacji, Kultury, Zdrowia
i Spraw Społecznych Urzędu Gminy w
Kętach. – Jednak w szczególnych przypadkach dyrektorzy szkół, w porozumieniu z gminą, przyznawali wyprawkę tym
uczniom, których rodziny nie spełniały
postawionych w rządowym programie
warunków.
Już w maju do wydziału edukacji wpłynęły
informacje z dziewięciu szkół dotyczące
potrzeb ich przyszłych uczniów. – NaRYSUNEK: MARCELINA GAJDA
stępnie dokonaliśmy zamówień w wydawnictwach z poleceniem dostarczenia podręczników bezpośrednio do szkół – dodaje
kierownik. – Już w czerwcu wszystkie podręczniki zostały odebrane przez rodziców.
Podręczniki kupione w tym roku przez wojewodę małopolskiego (odpowiedzialnego
za realizację programu rządowego) kosztowały 5 tys. 820 zł. Jeśli jakaś rodzina
„przespała” moment składania wniosków o podręczniki w maju, a wyprawka jej się
należy, może jeszcze naprawić swój błąd. Ministerstwo Edukacji informuje, że wniosek taki należy złożyć w szkole, do której będzie uczęszczał dany uczeń.
Rządowy program – w którym pośredniczy każda z gmin, w tym również Kęty – realizowany jest od 2003 roku. – Wcześniej sami kupowaliśmy książki i przekazywaliśmy
je do bibliotek szkolnych, skąd każdy uczeń mógł je wypożyczać. Z kolei zeszyty ćwiczeń dzieci otrzymywały na własność – tłumaczy Łucja Staśto, inspektor w wydziale
edukacji. – Pieniądze na ten cel pochodziły z programu profilaktyki i rozwiązywania
problemów alkoholowych.
W 2001 roku kęcki samorząd kupił podręczniki za kwotę prawie 15 tys. zł, rok później
wzrosła ona jeszcze o ok. 5 tys. zł. W 2004 do rządowej dotacji dołożył kwotę prawie
3 tys. zł.
Żeby nikt nie nie chodził głodny
Na tym pomoc dla potrzebujących uczniów się nie kończy. Pośrednikiem w realizacji
wieloletniego programu rządowego „Pomoc państwa w zakresie dożywiania” jest
Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej. – Pomoc może zostać przyznana rodzinom,
których dochód na jedną osobę nie przekracza 150 proc. kryterium dochodowego,
o których mowa w ustawie o pomocy społecznej, czyli 474 zł – wyjaśnia Zbigniew
Jarosz.
W pierwszym półroczu 2006 roku programem objęto 309 dzieci (w tym 125 na wsi) z
przedszkoli, szkół podstawowych i gimnazjów. Dodatkowa siódemka korzystała z tej
formy pomocy dzięki pieniądzom z programu profilaktyki i rozwiązywania problemów
alkoholowych. W większości odbiorcami rządowego programu były przedszkolaki i
uczniowie szkół podstawowych (291 osób). Pełny obiad, w ramach programu dożywiania, zjadało w gminie Kęty 225 dzieci, a 85 śniadanie – to zależało od możliwości
placówki świadczącej usługę.
Od stycznia do czerwca na dożywianie dzieci wydano ponad 71 tys. zł (w tym ze środków własnych gminy 28 598 zł; dotacji rządowej 41 808 zł; z programu profilaktyki i
rozwiązywania problemów alkoholowych 1 280 zł).
Osoby zainteresowane tego typu pomocą i spełniające kryteria, mogą zgłaszać się
do pracowników socjalnych.
oprac. (kan)
Kęczanin sierpień 2006
STUDIA
Pierwsze obrony
FOT. WSNEIS
Wyższa Szkoła Nauk Ekonomicznych i
Społecznych w Kętach kształci już trzy
lata. 5 lipca odbyły się pierwsze obrony
na kierunku ekonomia.
W czasie trzyletnich studiów abiturienci zdobywali wiedzę
na kierunku ekonomia. Do wyboru mieli dwie specjalności:
rachunkowość i zarządzanie jakością. Program studiów
obejmował wszystkie przedmioty wymagane przy kształceniu
ekonomistów na poziomie wyższym, zgodnie ze standardami
Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
W pierwszym terminie obroniło się 29 studentów. Wszyscy zaprezentowali wysoki poziom wiedzy, o czym świadczą oceny z
egzaminu licencjackiego. – Każdy uczeń musiał odpowiedzieć
na trzy pytania przed komisją, składającą się z promotora,
Każdy uczeń musiał odpowiedzieć na trzy pytania przed komisją składającą się z
promotora, przewodniczącego i recenzenta
umiejętności do pracy nie tylko na stanowiskach menedżerskich, ale także do samodzielnego zakładania i prowadzenia
firmy. Wykształcenie zdobyte na tym kierunku daje podstawę
do pracy m. in. na takich posadach jak księgowy, doradca klienta w banku czy pracownik biura księgowego. Absolwent może
więc być zatrudniony w urzędach, bankach, w administracji
państwowej i lokalnej oraz we własnych firmach.
Z kolei studenci zarządzania jakością, którzy otrzymali tytuły
zawodowe licencjata z tej specjalności, zostali przygotowani do
opracowania oraz wdrażania systemów zarządzania jakością i
Kadra i pierwsi absolwenci WSNEiS
W pierwszym terminie obroniło się 29 studentów.
Wszyscy zaprezentowali wysoki poziom wiedzy.
przewodniczącego i recenzenta – mówi Bernadeta Janisz z
dziekanatu uczelni. – Absolwenci mogą rozpocząć teraz studia magisterskie uzupełniające na politologii ze specjalnością
stosunki międzynarodowe w WSNEiS lub na Akademii Ekonomicznej w Krakowie na kierunku towaroznawstwo. Mogą
również kontynuować naukę na studiach podyplomowych
– dodaje.
Studenci, którzy otrzymali tytuły zawodowe licencjata z rachunkowości, zdobyli tym samym wiedzę umożliwiającą
pracę na samodzielnych stanowiskach w pionach finansowoksięgowych. Mogą pełnić funkcje kontrolne w jednostkach
gospodarczych. Otrzymali przygotowanie do analizy sytuacji
ekonomicznej przedsiębiorstw. Absolwent potrafi posługiwać
się współczesnymi narzędziami informatycznymi, posiada
procedur certyfikacji, a także oceny efektów ich wprowadzenia.
Studia nauczyły ich również prowadzenia audytu systemu jakości w przedsiębiorstwie, analizy kosztów zarządzania jakością
oraz analizy sytuacji ekonomicznej przedsiębiorstwa. Kwalifikacje te pozwalają na zajęcie się problemami zagwarantowania jakości w przedsiębiorstwie. Absolwent może podjąć pracę
G A B I N E T S T O M AT O L O G I C Z N Y
w charakterze specjalisty, menedżera
L E K . S T O M AT O LO G A N D R Z E J O R S Z U L A K
działów kształtowania jakości. Podobnie
czynny
jak absolwent rachunkowości może być
zatrudniony w urzędach, bankach, w
w poniedziałki i środy od 15 00 do 20 00
administracji państwowej i lokalnej oraz
1. Pr zeglądy i porady bezpłatne
we własnych firmach produkcyjnych i
handlowych.
2. Wszystkie zabiegi w znieczuleniu
Dzięki Wyższej Szkole Nauk Ekonomicz3. Korony i mostki wykonujemy w ciągu
nych i Społecznych kęczanie oraz osoby z
jednego tygodnia
okolic zdobywają wiedzę i doświadczenie,
4. Zniżki dla stałych pacjentów
które umożliwiają im znalezienie dobrej
pracy. Za sprawą wysoko wykwalifikoRejestracja telefoniczna
wanej kadry profesorskiej renomowanych
t e l . 0 3 3 8 4 5 1 0 7 7, 0 3 3 8 7 5 2 3 9 7
uczelni, przede wszystkim krakowskich,
3 2 - 6 5 0 K ę t y, u l . 3 M a j a 11a
nauka na pewno zaprocentuje w przyszłości.
(ej)
Kęczanin sierpień 2006
9
75 LAT TS HEJNAŁ
Rozmowa z Marianem Kubajakiem, prezesem zarządu
Towarzystwa Sportowego „Hejnał”
Hejnałowska
rodzina
Towarzystwo Sportowe „Hejnał” w 2006 roku obchodzi jubileusz 85 lat
istnienia. Jako pierwszą, w 1921 roku powołano do życia sekcję piłki
nożnej. W latach 30. zajęto się rozwijaniem następnych dyscyplin sportowych: kolarstwa, ping-ponga, gier sportowych i lekkoatletyki. Po II wojnie
światowej dołączyły do nich: sekcja gimnastyki sportowej, szachowa,
podnoszenia ciężarów, badmintona, piłki siatkowej, brydża sportowego
i judo. Dziś szkoleniowcy pracują z młodzieżą w pięciu sekcjach: piłki
nożnej, siatkówki, judo, podnoszenia ciężarów i brydża sportowego. Nieustannie odnoszą sukcesy w krzewieniu kultury sportowej.
FOT. KATARZYNA NICIEJA
Jaką rolę, Pańskim zdaniem, pełni w
kęckiej społeczności Towarzystwo
Sportowe „Hejnał”?
Stawiamy przede wszystkim na wychowanie dzieci i młodzieży. Mamy na tym
polu niemało sukcesów: przez 85 lat udało nam się pomóc wielu osobom i choć
nie zostali mistrzami Polski, to mamy
świadomość, że wyprowadziliśmy ich
na ludzi. Teraz oni wychowują następne
pokolenia. Udało nam się dokonać tej
sztuki, ponieważ wyniki sportowe w
„Hejnale” nigdy nie były najważniejsze.
One są zawsze konsekwencją pewnego
procesu wychowawczego, w którym na
pierwszy miejscu stawiana jest nauka,
dalej pozycja w rodzinie i w środowisku.
Sport i klub są więc tylko uzupełnieniem.
Cieszą nas wyniki sportowe, szczególnie
te na arenie krajowej, ale również fakt, że
nasi sportowcy studiują, a nawet piszą
o naszym klubie prace magisterskie. To
przykład prawidłowego przygotowania
młodego człowieka do życia.
Chodzi więc o kształtowanie charakteru.
Wszystkim nam na tym zależy. Aby jednak tego dokonać, każdy z członków towarzystwa musi podporządkować się zasadzie wzajemnego szacunku. Dla mnie
największą wartością jest ten najmłodszy
członek naszej hejnałowskiej rodziny.
Jeśli jego rodzic, czy opiekun zdecydował się nam go powierzyć, to znaczy, że
budzimy jego zaufanie. To zobowiązuje.
Z szacunkiem więc, podczas ślubowania
przyjmujemy go do towarzystwa.
I w ten sposób staje się członkiem
– jak to Pan nazwał – hejnałowskiej rodziny. Jakich innych wartości – poza
wzajemnym szacunkiem – staracie się
go nauczyć?
Szacunku również do siebie: jeśli będzie
znał swoją wartość, wtedy docenią go
10
też inni. Młody człowiek uczy się tu zaangażowania w pracę, obowiązkowości,
podporządkowania hierarchii. Dowiaduje
się też, że w dalszym życiu będzie mógł
wykorzystać schematy myślowe, które
przyswaja sobie sportowiec, a więc stawiania sobie określonych celów i osiągania ich poprzez trening.
Rodzina w moim pojęciu jest więc zespołem wzajemnie szanujących się i rozumiejących osób, gdzie wszyscy wiedzą,
dokąd zmierzają. Jeśli ktoś popełni błąd
– nie można go pokazywać na zewnątrz,
ale naprawiać z korzyścią dla tego człowieka – najczęściej poprzez rozmowę.
Trzeba mieć świadomość, że jest to żywy
organizm osób odnoszących sukcesy,
ale i błądzących.
drużyny oldbojów lub zaangażujemy w
pracę społeczną na rzecz młodzieży.
Jedną z najważniejszych uroczystości
w roku jest dla nas wspólne spotkanie
wigilijne. Zapraszamy na nie wszystkich
członków rodziny, szczególnie cenimy
sobie obecność tych już w podeszłym
wieku. Duże znaczenia mają dla „Hejnału” także turnieje rozgrywane pod patronatem poszczególnych kęckich rodzin,
a poświęcone pamięci wybitnych sportowców. Je zawsze rozpoczynamy na
cmentarzu od zapalenia znicza i złożenia
kwiatów. To świadectwo uznania dla tych
wybitnych. Proszę zauważyć, że potem,
kiedy młodzież walczy o zwycięstwo w
turnieju poświęconym ich pamięci, proces wychowawczy nadal trwa.
Już wiem, dlaczego panuje tu taka
domowa atmosfera.
Chcemy, żeby każdy, kto tu przychodzi,
czuł się jak u siebie. Atmosferę taką
osiągamy również za sprawą wspólnych
uroczystości i spotkań. Obecność w klubie młodego zawodnika rozpoczyna się
od ślubowania sportowego. Szczególną
wagę przywiązujemy też do swoich tradycji i dorobku, co widać w izbie pamięci,
w poszczególnych salach i na korytarzu,
gdzie wyeksponowane są zdjęcia i trofea.
Dzięki temu nowy członek klubu widzi,
że jest kontynuatorem kęckich tradycji
sportowych. Wie też, że choć ci wybitni
odeszli, pamięć po nich pozostała, a my
ją kultywujemy. Zdaje sobie sprawę, że
jeśli osiągnie sportowy sukces, docenimy
jego pracę i zaangażowanie trenerów:
włożymy jego puchar do gabloty, zorganizujemy spotkanie z nauczycielami
i rodzicami. A kiedy skończy karierę,
będziemy go zapraszać na wspólne spotkania i turnieje. Będzie też zawsze mógł
przyjść tutaj ze swoją rodziną i pokazać
dzieciom swoje zdjęcia i trofea. Jeśli zechce do nas powrócić, zaprosimy do go
Pracujecie Państwo również na rzecz
integracji społeczności lokalnej.
Tak, organizujemy różne uroczystości,
zawody sportowe gminne i szkolne, udostępniamy stadion dla różnych zakładów
pracy i instytucji, które chcą zaprosić
swych pracowników na festyn. Odbywają
się tutaj przedstawienia cyrkowe i inne
pokazy. Obiekt wciąż żyje.
Jaka jest Pańska rola w hejnałowskiej
rodzinie?
Moim zadaniem jest stać z boku i inspirować.
To nie zawsze jest łatwe.
Moim mottem życiowym jest zdanie:
„Zgoda jest najcenniejszą wartością w
życiu człowieka. A niezgoda przekleństwem”. Tego od siebie i innych wzmagam, bo tego mnie nauczono. Tutaj nie
ma więc dyskusji o nieobecnych, czy
wartościowania ludzi na podstawie obcych sądów. Reguły są jasne i czyste, jak
w sporcie.
Rozmawiała: Katarzyna Nicieja
Kęczanin sierpień 2006
PASJE
Szkoła latania
– Tego się nie da opisać, to trzeba przeżyć! Zobaczyliśmy świat z góry! – mówią Marek Smolarczyk i
Janusz Penkala z Kęt, uczestnicy kursu paralotniarstwa.
– Razem z tatą zaczynaliśmy w 1991
roku w Bielsku-Białej. To były czasy pionierskie, jeżeli chodzi o paralotniarstwo.
Tak nam się spodobało, że założyliśmy
własną szkołę. Teraz każdą wolną chwilę
spędzamy w powietrzu lub szkoląc kursantów – mówią instruktorzy i właściciele
Szkoły Paralotniowej „Alti” w Międzybrodziu Żywieckim, Tamara Dudek-Pawłowska i Wojciech Dudek.
Idea paralotniarstwa narodziła się już u
schyłku lat 40. XX wieku, ale zrealizowana została dopiero na początku lat 80. w
krajach alpejskich. Od tego czasu nastąpił dynamiczny rozwój tej dyscypliny,
wynikający głównie z faktu, że jest to jeden z najtańszych sportów umożliwiający
człowiekowi wzbicie się w przestrzeń.
W Polsce paralotniarstwo pojawiło się
pod koniec lat 80. Niedługo potem zaczęły powstawać wyspecjalizowane szkoły
latania, które wyszkoliły do roku 2003
ponad 10 tys. pilotów.
Charakterystyka kursu
Kurs składa się z trzech etapów. Pierwszy to pięciodniowe szkolenie obejmujące minimum dwadzieścia lotów i wykłady
teoretyczne (meteorologia, aerodynamika, prawo lotnicze, niebezpieczne
sytuacje). Loty odbywają się na górze
Jaworzynce w Międzybrodziu Żywieckim.
– Najtrudniejszy był dla mnie pierwszy lot
– mówi uczestnik kursu Janusz Penkala
z Kęt. – Nie wiedziałem, czy uda mi się
wzbić w powietrze, czy będę potrafił prawidłowo użyć sprzętu. Jednak moment
oderwania się od ziemi rozwiał wszelkie
obawy i wynagrodził wcześniejszy stres
Złożenie skrzydła wymaga precyzji. Marek
Smolarczyk z Kęt podczas kursu I stopnia.
Kęczanin sierpień 2006
Moment oderwania się od ziemi
rozwiewa wszelkie obawy i wynagrodza wcześniejszy stres.
Koszt kursu:
I etap – 520 zł
II etap – 400 zł (na
własnym sprzęcie);
500 zł (na sprzęcie
szkoły)
III etap – 800 zł
– dodaje.
Kursanci uczą się przede wszystkim
startowania i lądowania oraz właściwego
korzystania ze sprzętu. Wykłady prowadzone są przez wykwalifikowanych
instruktorów, goprowców, Annę Zwierzynę, Edwarda Golonkę i Tamarę DudekPawłowską. – Nauczyłem się wiele m.
in o zasadach wzbijania się i szybowania
w powietrzu, podstawach meteorologii
oraz tego, jak udzielać pierwszej pomocy. Wszystko odbywało się w bardzo
miłej i bezstresowej atmosferze – mówi
Marek Smolarczyk z Kęt, który ma za
sobą już pierwszy stopień kursu.
Kolejny etap to dziesięć lotów powyżej
dwustu metrów z góry Żar w Międzybrodziu Żywieckim. – Dopiero po ostatnim,
trzecim stopniu (6 godzin lotów termicznych) i zdaniu egzaminu państwowego
w warszawskim Urzędzie Lotnictwa
Cywilnego, uczestnicy kursu zdobywają
uprawnienia do samodzielnych lotów
– wyjaśnia instruktorka Tamara DudekPawłowska, szkoląca przyszłych paralotniarzy od ponad dziesięciu lat. – Niezbędny jest wtedy już własny sprzęt. Loty
odbywają się najczęściej w Słowenii,
gdyż tam są duże lepsze warunki.
Bezpieczeństwo przede wszystkim
Wbrew pozorom paralotniarstwo jest
bezpiecznym sportem i wypadki zdarzają
się naprawdę rzadko. Liczą się przede
wszystkim zdrowy rozsądek i trafne rozpoznanie warunków atmosferycznych.
Jeżeli nie ma wiatru lub jest on zbyt
silny, należy bezwzględnie zrezygnować z jakichkolwiek prób lotu. Zbyt duża
pewność siebie może zgubić człowieka i
doprowadzić do nieszczęścia.
– Jest to sport dla każdego. Wystarczy
mieć ukończone 15 lat i w zasadzie nie
ma żadnych innych ograniczeń – tłumaczy instruktorka Tamara Dudek-Pawłowska. – Najstarszy paralotniarz ma ok. 80
lat. Ponadto nie są wymagane żadne
badania lekarskie czy szczególnie dobra
kondycja fizyczna. Najlepiej idzie tym,
którzy potrafią szybko biegać. Bardzo
ważny jest bowiem moment rozpędzenia
się na stoku.
Na kurs zgłaszają się osoby w różnym
wieku i różnej płci. Zazwyczaj więcej jest
mężczyzn, jednak to kobiety uważniej
słuchają i zawsze dokładnie wykonują
polecenia instruktora. Są również silniejsze psychicznie. – Najwięcej chętnych
jest podczas wakacji, ale kursy prowadzimy już od wiosny. Jesienią również
szkolimy, ale gdy pojawiają się pierwsze,
zbyt silne wiatry, trzeba zaprzestać praktyk. Zimą odbywają się tylko zloty – mówi
współwłaściciel szkoły Wojciech Dudek.
Mimo że kurs jest trzystopniowy, dużo
osób kończy go tylko po pierwszym
etapie. – Zostają osoby szczególnie zaangażowane, napaleńcy, którzy zawsze
marzyli o tym, żeby latać – mówią instruktorzy. – Większość traktuje ten kurs
po prostu jak przygodę wakacyjną.
Marzenia się spełniają
Szkoła
paralotniowa
„Alti”
(http:
//www.alti-paralotnie.pl/.) ma na swoim
koncie już wiele sukcesów. – Przyjeżdżają do nas osoby z całej Polski – mówi
Wojciech Dudek. Uczyli się u nas m.in.
Kacper Kowalski, Wojciech Maliszewski,
Rafał Łuckoś, Katarzyna GruźlewskaŁosik.
Odkąd na ziemi pojawili się ludzie, zaczęli marzyć o lataniu. Paralotniarstwo
umożliwia realizację tej idei. Zawodowi
piloci twierdzą, że paralotniarze dzielą
się na tych, którzy wylądowali już na
drzewie i na tych, którzy dopiero się tam
znajdą. Chyba jednak żadne przesądy
nie są w stanie powstrzymać zapalonych
kursantów. Bo wrażenia, jakich doznają
podczas lotu, nie sposób opisać słowami.
Tekst i zdjęcia: Elżbieta Jaromin
11
HISTORIA
O historii również w sieci
Witryna internetowa Muzeum im. Aleksandra Kłosińskiego
w Kętach rozbudowuje się. W miejscu „Księgi gości” internauta znajdzie podstrony: „Historia Kęt” oraz „Zabytki
Kęt”.
– Zdecydowaliśmy się na likwidację „Księgi gości” z powodu
zbyt wielu nieodpowiedzialnych wpisów – wyjaśnia Zbigniew
Matejko, dyrektor placówki. – Prezentowane w nowych działach informacje zostały opracowane przez pracowników oraz
współpracowników muzeum.
W dziale „Historia Kęt” można teraz znaleźć obszerne kalenda-
rium dziejów miasta począwszy od czasów najdawniejszych
aż do 1945 roku. „Zabytki Kęt” to z kolei swoisty przewodnik
po najciekawszych miejscach i obiektach miasta. – Nowe teksty powstały w oparciu o publikowane dotychczas materiały, a
także z wykorzystaniem wyników badań prowadzonych przez
muzeum. Każda informacja zaopatrzona jest poza tym w szeroką listę materiałów źródłowych, które pozwalają wszystkim
zainteresowanym dodatkowo we własnym zakresie rozszerzyć prezentowane na stronach internetowych informacje
– dodaje Zbigniew Matejko.
Pracownicy kęckiego muzeum już od dłuższego czasu obserwują, że właśnie tutaj zgłaszają się osoby zainteresowane
historią Kęt. Rozbudowa strony internetowej ma usprawnić
ich poszukiwania, a dodatkowo ułatwić osobom spoza miasta
dostęp do takiej wiedzy.
Muzeum w Kętach z roku na rok notuje rosnącą liczbę
osób, które decydują się na indywidualne zwiedzanie placówki. Tłoczno robi się tu zwłaszcza w okresie wakacyjnym.
– Ostatnio zainteresowaniem, oprócz ekspozycji stałej, cieszy
się również wystawa czasowa zatytułowana „Zderzenia”,
prezentująca dzieła trójki twórców: malarstwo Haliny Kozioł,
rzeźbę Jarosława Jasińskiego oraz rysunek Przemysława
Wysogląda – informuje dyrektor. – Wystawę można oglądać
do końca wakacji.
Muzeum w Kętach jest otwarte dla zwiedzających w następujących godzinach: wtorki, środy i piątki od 10 do 15, czwartki
od 12 do 17 oraz niedziele od 10 do 14. W poniedziałki i soboty
nieczynne.
oprac. (kan)
REKLAMA
DELIKATESY
(dawna Sielanka)
ZAPRASZAMY NA ZAKUPY
DO CAŁODOBOWEGO SKLEPU
W RYNKU
12
Kęczanin sierpień 2006
CZYTELNICTWO
Wakacje w bibliotece
Pomimo długich
wakacji biblioteka
tętniła życiem i była
miejscem spotkań
z ciekawą książką.
Dzieci uczestniczące w codziennych
popołudniowych
zajęciach pilnie
śledziły losy bajkowych bohaterów.
Podczas zajęć zatytułowanych „Moje, nie
moje” uczyły się akceptacji tego, co inne.
Dowiedziały się, że nie można odrzucać
drugiego człowieka tylko dlatego, że
nie pasuje do naszego wizerunku, jest
brzydszy, mniej umie, jest nieśmiały.
Opowieść o odrzuceniu uświadomiła im,
iż akceptacja oznacza pomoc, opiekę,
wyciągnięcie ręki do kolegi lub nieznajomego.
Z opowiadania „Odwiedzając czarownicę” dowiedziały się, jak ważne dla każdego z nas jest wzajemne okazywanie
sobie serca i bliskość drugiego człowieka. Natomiast „Prawdziwy król” był
kanwą do opowieści o sztuce rządzenia,
pożądanych cechach osobowości ludzi
sprawujących władzę. Dzieci tworzyły
własne królestwa, wymyślały panujące w
nich prawa i obowiązki, napisały hymn i
go odśpiewały. Tak powstały: „Królestwo
Świetlików”, „Pięć zamków”, „Zielona
dolina” wyrysowane w ogródku bibliotecznym.
Z rozmów o sztuce dawania i dzielenia
się z innymi powstało „drzewo darów”.
Dzieci podczas zajęć w bibliotece. FOT. GBP
Na zielonym świerku dzieci zawiesiły
wycinanki, wypisując na nich to, czym
chciałyby obdarować najbliższych: miłość, przyjaźń, ale też dobra materialne:
samochód, „kasa”.
Podczas ostatnich zajęć zastanawiały
się, czy jesteśmy ludźmi szczęśliwymi
i próbowały szukać szczęścia w życiu
codziennym. Tak powstał kolorowy kolaż
ludzi szczęśliwych. Lekturze rozmaitych
opowieści towarzyszyły zajęcia plastyczne i ruchowe.
Rusz głową
W bibliotece można było też sprawdzić
swoją wiedzę. Młodzi uczestnicy zajęć z
Konkurs Amatorskiej Twórczości Artystycznej
Biblioteka ogłasza VII edycję konkursu Amatorskiej Twórczości Artystycznej w
dwóch kategoriach: fotografii (3–10 szt.) i sztuk plastycznych (techniki dowolne
np. malarstwo, grafika, rysunek, techniki mieszane; 1–5 szt.) oraz w trzech
grupach wiekowych: grupa I – dzieci (do lat 14), grupa II – młodzież (15–21 lat),
grupa III – dorośli (powyżej 21 lat).
Osoby, które chcą wziąć udział w konkursie, składają swoje prace opatrzone
danymi osobowymi u bibliotekarzy GBP w Kętach. Dane osobowe winny
uwzględniać: imię i nazwisko, adres zamieszkania, wiek autora, telefon kontaktowy
(w grupie wiekowej do lat 14 również nazwę szkoły).
Prace można przesyłać również pocztą na adres: Gminna Biblioteka Publiczna, ul.
Reymonta 2, 32-650 Kęty.
Proponowane tematy prac: życie odbite w twarzy (portret); wydarzenie (przygoda)
ukazane w sztuce (do fotografii lub rysunku można dołączyć krótki komentarz
słowny); obok nas; temat dowolny.
Termin składania prac: 20.10.2006 r.
Na laureatów konkursu czekają nagrody książkowe i dyplomy. Nagrodzone i
wyróżnione prace będą prezentowane na wystawie w czytelni biblioteki.
Stronę opracował zespół Gminnej Biblioteki Publicznej w Kętach
Kęczanin sierpień 2006
cyklu „Rusz głową” mieli okazję zmierzyć
się z wieloma zagadkami i zadaniami
logicznymi. Krzyżówki, szarady, testy
były początkiem wielkich intelektualnych
wypraw. Łamaniu głowy towarzyszyły
warsztaty plastyczne. Dzieci wykonywały
na nich własne gry planszowe, tworzyły
papierowe zoo, rysowały komiks. Ponadto każdy uczestnik, za poprawnie
rozwiązane zadanie otrzymywał punkty,
które mógł zamienić na atrakcyjną nagrodę. Najlepsi krzyżówkowicze odebrali
pamiątkowe dyplomy.
Zabawa była przednia. Uczestnicy zgodnie przyznali, że biblioteka jest dobrym
miejscem dla aktywnego człowieka.
Zaproszenie
Gminna Biblioteka Publiczna w Kętach zaprasza 21 września 2006 r. o
godz. 17 (czwartek) do Kawiarenki
Literackiej.
W programie spotkania:
– Prezentacja własnych wierszy i
opowiadań lub wierszy ulubionych autorów (również tematy dowolne) pod
hasłem „Wakacyjny plecak radości i
trosk”.
– Sami piszemy, sami oceniamy (co
sprawia nam największą trudność w
pisaniu?).
– Rozstrzygnięcie minikonkursu literackiego „Jacy jesteśmy”.
– Piszemy fraszkę: Trochę teorii i podpowiedzi. Zabawa w tworzenie. Wybór
najlepszej fraszki. Fraszkopisarze
znani i lubiani.
– Swobodne rozmowy przy kawie i
herbacie.
13
KULTURA
FDP w słońcu
Około 350 uczestników z sześciu europejskich krajów
gościło w Kętach za sprawą VII Międzynarodowego
Festiwalu „Folklorystyczne Dni Przyjaźni”. Imprezie towarzyszyły wystawy zabawek ludowych i malarstwa na
szkle, kiermasze rękodzieła artystycznego, degustacja
przysmaków kuchni regionalnej oraz wspaniała atmosfera.
– Jest to już siódma edycja festiwalu. Staramy się
zawsze zapraszać wykonawców, którzy mają na
swoim koncie nagrody i występy na scenach międzynarodowych. Tak było i w tym roku – wyjaśnia
Urszula Biela-Bogacz, instruktor DK Kęty.
Na estradzie przed Domem Kultury, w sobotnie i
niedzielne popołudnie można było zobaczyć folklor w wykonaniu 10 zespołów: „Kaszubów” z Kartuz, „Świerczkowiaków” z Tarnowa, „Gastauta” z
Litwy, „Wierchów” z Milówki, „Branic” ze Słowacji,
„Kęt-Cepelii” z Kęt, „Śwarnych” z Nowego Targu,
,„Obreski” z Chorwacji, „Veselki” z Ukrainy oraz
zespołu „Muzsla” z Węgier.
– Naszym zamiarem jest prezentacja pieśni i
tańców charakterystycznych dla poszczególnych
rejonów Polski i Europy. Zależy nam także na
poznaniu dokonań twórców ludowych i to nie tylko
tych z najbliższej okolicy – dodaje Urszula BielaBogacz. – Staramy się też zawsze urozmaicić
naszym gościom pobyt w Kętach. W tym roku
zaprosiliśmy ich do siebie już od czwartku, by
mieli czas zwiedzić okoliczne miasta.
Nie zawiedli goście ani widzowie. Mimo upału
stali bywalcy festiwalu już popołudniem zasiadali
przed estradą. Nie trzeba było też nikogo namawiać do udziału w folk-pikniku. – Postanowiliśmy
tym razem zmienić jego formułę: zamiast specjalnie zaproszonego zespołu w folk-pikniku wzięły
udział kapele ze wszystkich grup, a tancerze
uczyli publiczności swych tańców. To stworzyło
więź między nimi – wyjaśnia Grażyna Bułka,
dyrektor DK Kęty.
Artyści zapewniali, że zawiozą do swych domów
wspomnienie o wspaniałej, pełnej życzliwości atmosferze i opiece organizatorów. Z kolei zapytani
przez nas mieszkańcy Kęt podkreślali, że FDP
jest dla nich coroczną okazją do spotkania z europejskim folklorem, a przez to swoistą „podróżą”
do poszczególnych krajów.
– Kęty nie mają swojego folkloru, ale całą „maszynę” jego upowszechniania w naszym mieście
uruchomił 25 lat temu Emil Bytom, kierownik
zespołu „Kęty-Cepelia”. Jego grupa przez wiele
lat brała udział w różnych festiwalach, a potem
podejmował u siebie zagraniczne grupy. Jego doświadczenia staraliśmy się wykorzystać, by stworzyć naszym mieszkańcom okazję do spotkania z
europejskim folklorem. W ten sposób od siedmiu
już lat organizujemy największą imprezę międzynarodową w Kętach – dodaje Grażyna Bułka. – W
tym czasie Dom Kultury gościł 68 zespołów, w
tym 35 zagranicznych z: Węgier, Czech, Słowacji,
Białorusi, Ukrainy, Litwy, Macedonii, Mołdawii,
Grecji, Bułgarii, Chorwacji i Serbii. Publiczność
oklaskiwała też 29 zespołów polskich, które
prezentowały folklor Małopolski, Podbeskidzia,
Podhala, Śląska, Podkarpacia, Mazowsza, Ziemi
Lubuskiej i Rzeszowskiej. (kan) FOT. DK KĘTY
14
Tegoroczna
impreza odbyła
się pod patronatem Marszałka
Województwa
Małopolskiego
i Burmistrza
Gminy Kęty.
„Obreska” z Chorwacji
Folk-piknik
Imprezę zrealizowano ze
środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa
Narodowego
– w ramach
programu „Edukacja i upowszechnianie
kultury”
DK Kęty dziękuje sponsorom:
Bank Spółdzielczy w Kętach
Alumetal SA Kęty
Browary Żywiec
Zakłady Mięsne LeproPol Brzeszcze
Przetwórstwo Mięsne – Emil Droń – Porąbka
Firma Handlowa Wildrób – Leszek Mosler
– Wilamowice
Zakład Rzeźniczo-Przetwórczy – Pisarzowice
Rzeźnictwo i Handel – Stanisław Kapecki
– Kozy
Produkcja pieczywa – Jacek Matyszkowicz
– Kęty
Spółdzielnia Rolniczo-Handlowa Skiba – Kęty
Stacja paliw Petro-Plus – Marek Klęczar
– Nowa Wieś
Piekarnia w Kobiernicach – Tadeusz Brzuchański
FU Madex – Bogusław Madej – Porąbka
Rozlewnia wód Ryłko – Kęty
Piekarnia Piskorek – Nowa Wieś
Makarony Czanieckie
PSS Społem Kęty
Sklep Jaś – Halina i Kazimierz Wojewodzic
– Kęty
Sprzedaż jaj – Bożena Kasperek – Kęty
Piekarnia w Czańcu – Jerzy Magiera
Hotel Relax – Kęty
Warzywa – Zofia Zemanek – Kobiernice
Przedsiębiorstwo Komunalne Komax – Kęty
Hotel Leskowiec – Andrychów
Festiwal współfinansowali:
Gmina Kęty, Starostwo Powiatowe w Oświęcimiu,
Fundacja „Cepelia” Polska Sztuka i Rękodzieło
„Muzsla” z Węgier
„Śwarni” z Nowego Targu
„Wierchy” z Milówki
Patronat medialny:
„Dziennik Polski”, „Kronika Beskidzka”,
„Kęczanin”
Kęczanin sierpień 2006
KULTURA
Z Domem Kultury – lato pełne przygód
Słoneczna pogoda, atrakcyjne zajęcia i wycieczki oraz wysoka frekwencja – tak w skrócie można podsumować tegoroczną letnią akcję pt. „Wakacyjna Akademia Przygód” przygotowaną przez Dom Kultury w Kętach. Wielką popularnością,
tak jak w lipcu, cieszyły się wycieczki, dzieci jednak z równą przyjemnością brały udział w zajęciach plastycznych, chodziły do kina, a nawet przygotowały własne przedstawienia dla rodziców.
Małym
półkolonistom
podobało się zwłaszcza
w stryszowskim Ekocentrum. Dzieci zwiedzały
Słonecznikową
farmę
oraz słuchały opowieści
o ekologicznych systemach
oszczędzania
energii. – Oglądaliśmy
baterie słoneczne i przydomową oczyszczalnię
ścieków – wspominają
mali turyści. – Mogliśmy
zmielić ziarno na żarnach, ulepić ciasteczka i
urobić masło. Gospodyni
częstowała nas pysznym
ciastem i opowiadała, jak kiedyś żyło się na wsi.
Organizatorzy Wakacyjnej Akademii Przygód zaprosili również na wycieczki do
Jaskiń Wierzchowskiej i Nietoperzowej, na Równicę, Magórkę do wilamowickiej
stadniny koni oraz na zwiedzanie Zatora. Tutaj, dzięki pomocy Marii Brandys, prezes Towarzystwa Miłośników Zatora, mogli zobaczyć sale zatorskiego pałacu oraz
kościół pw. św. Marcina. Bardzo ciepło przyjęli ich także państwo Żwawowie, którzy
zdradzali dzieciom tajemnice wyplatania koszy wiklinowych.
Oprócz interesujących wycieczek, dzieci spędzające lato w mieście brały udział
głównie w zajęciach plastycznych (prowadzonych przez plastyczkę Sylwię Czarnik)
oraz teatralnych, a także oglądały filmy
(„Asterix i wikingowie” i „Lassie”). Na zakończenie przygotowały dla swych rodziców przedstawienie, którego głównym
przesłaniem była miłość.
Na szczęście podczas tegorocznych
wakacji dopisała pogoda. Dzieci z wielką
przyjemnością uczestniczyły w zajęciach
stacjonarnych, nie chciały też opuścić
FOT. DK KĘTY
żadnej wycieczki. (kan)
Kęczanin sierpień 2006
15
JAN LECHOŃ
Maria Kubiczek
Szyderca, błazen i kpiarz
(w pięćdziesiątą rocznicę śmierci Jana Lechonia)
Niektórych ludzi jesteśmy ogromnie ciekawi, chcielibyśmy ich
widzieć, słyszeć i dużo o nich
wiedzieć. Kroczymy więc za nimi
tuż, tuż, by nic nie uronić z ich
kolorytu.
raz to wyższych łóżku w czarnym, wełnianym, kudłatym
tonach,
czym szlafroku ze słuchawką telefoniczną w
budził
ogólną ręce i wykrzykiwał w nią z ferworem.
wesołość
i Mieszał rzeczy ważne z błahymi, peplał,
zachęcał
do peplał, co mu ślina na język przyniosła,
zabawy. Znana w końcu rzucał się ze śmiechu na łóżko.
jest anegdota, Kiedyś w takim stanie zobaczyła go w
jak to Lechoń Rio de Janeiro pani Brombergowa i wyswymi chichota- krzyknęła: „To tak wygląda poeta? Taż to
mi rozśmieszał faun jakiś!”.
aktorów „Baga- Przez pewien czas Lechoń dzwonił
teli” w Krakowie co rano do Z. Czermańskiego, zaprzypodczas grania jaźnionego malarza, śpiewał mu do
spektaklu. Swo- telefonu pieśni żołnierskie na przeim
śmiechem mian z ludowymi. Gdy skończył, tonem
powodował, że nieznoszącym sprzeciwu rozkazywał, by
już w pierwszym przyjaciel zrewanżował mu się tym saakcie
aktorzy mym. Czermiński czynił to niechętnie, ale
Poeta (Portret Jana Lechonia), 1919, autor Roman Kramsztyk
przestawali grać po pewnym czasie tak się przyzwyczaił
i bezradnie sto- do tego rytuału, że stwierdził, iż z tym
Takim czarownym człowiekiem był jąc na scenie, wyli ze śmiechu. W drugim śpiewaniem do słuchawki jest tak, jak z
poeta – Jan Lechoń – dla przyjaciół akcie wtórował Lechoniowi grubo buczą- poranną gimnastyką w wojsku: często
Leszek (wł. naz. Leszek Serafinowicz). cy śmiech prof. ASP K. Stryjeńskiego i robi się ją niechętnie, lecz po godzinie
Zastanawiałam się, jak to jest możliwe, pru-pru-pru, krótkie dźwięki dziennikarza chwali, bo zawsze rozrusza.
że ten pełen uroku i czaru bon vivat, lu- T. Trzcińskiego. Ten tercet śmiejących się Kiedy Lechoń był w złym stanie ducha,
biący imponować, olśniewać, epatować panów sprawił, że aktorzy trzeciego aktu ubawiał siebie i znajomych zgrabnym
próżnością, opowiadać dowcipy, aneg- już nie zagrali.
monologiem i w taki to sposób „zadoty, nie pozwolił, by którakolwiek z tych Ponieważ Lechoń był bardzo ciekawy gadywał” swój wewnętrzny niepokój.
cech charakteru przedostała się do jego ludzi i ich spraw, zaczynał dzień od Jeśli któryś z przyjaciół zrobił mu uwagę:
twórczości. Żaden z jego pięknych wier- telefonowania do przyjaciół. Siadał na „Mówisz, że czujesz się źle, a bawisz się
szy nie jest szyderczy. W twórznakomicie”, odpowiadał: „Może,
czości wykazywał się umiarem i
ale prywatnie jestem bardzo niewielką prostotą słowa. Trudno jest
szczęśliwy”. To powiedzenie zapopogodzić jego poważne wiersze z
życzył poeta od pewnego wariata,
obrazem człowieka tak gadatliwez którym spędzał smutno-wesołe
go, który na to gadanie roztrwonił
chwile w krakowskim sanatorium.
wszystko, co miał najlepszego w
Wariat kipiał humorem, ale raz po
sobie.
raz powtarzał na stronie: „Z pozoJakim człowiekiem był Jan Leru tylko się bawię, bo prywatnie
choń (bo jakim był poetą wszyjestem bardzo nieszczęśliwy”.
scy wiemy)? Był mężczyzną
Sposób, w jaki Jan Lechoń
niezwykle ciepłym, o dobrym
poznał Antoniego Słonimskiesercu, kochał przyjaciół, ale
go, świadczy o jego niezwykłej
potrafił też być w stosunku do
inteligencji i poczuciu humoru.
nich bardzo ironicznym. PiękObaj panowie mieli napisać recennie grał na pianinie, śpiewał, opozję teatralną dla warszawskiego
wiadał dowcipy i anegdoty, znapisma satyrycznego „Sowizdrzał”
komicie bawił towarzystwo, miał
i mieli zarezerwowane przez red.
bowiem nieprzeciętne poczucie Pierwszy zjazd poetów u Ludwika Hieronima Morstina w Pławowicach naczelnego pisma to samo miejhumoru. Jego śmiech porażał pod Krakowem, 1928.
sce w teatrze. Lechoń w ostatniej
W pierwszym rzędzie od lewej: Maria Morstin-Górska, Julian Tuwim, Lejak piorun, często budził nim są- opold Staff, Maria Pawlikowska Jasnorzewska, Ludwik Hieronim Morstin, chwili wszedł na widownię, a przesiadów, irytował przechodniów na Jarosław Iwaszkiewicz; w drugim rzędzie od lewej: Nina Morstinowa, cisnąwszy się do fotela stwierdził,
ulicy i bywalców kawiarnianych. Józef Wittlin, Antoni Słonimski, Jan Lechoń, Emil Zegadłowicz, Zofia że ten jest już zajęty. Popatrzył
FOT. INTERNET
Piał czkawką i kaskadami w co- Starowieyska-Morstinowa.
wymownie na mężczyznę, który
16
Kęczanin sierpień 2006
JAN LECHOŃ
Swoim śmiechem
powodował, że już
w pierwszym akcie
aktorzy przestawali
grać i bezradnie
stojąc na scenie,
wyli ze śmiechu.
przedstawił mu się: „Prorok jestem”.
Lechoń podają mu rękę odpowiedział:
„Pawie pióro”. Od tego czasu stali się
nierozłączni. A. Słonimski zawsze płacił
rachunki kawiarniane za Lechonia, więc
kiedy się pokłócili, Leszek nie chciał rezygnować z przywileju i pisał wydatki na
serwetce, następnie przekazywał ją koledze przez inwalidę wojennego lub sprzedawcę papierosów. Słonimski rzucał
okiem na serwetkę, wręczał posłańcowi
żądaną sumę, po czym Lechoń potwierdzał jej odbiór uchyleniem kapelusza, a
Antoni odpowiadał ukłonem.
W latach 1926-28 Jan Lechoń był
redaktorem
naczelnym
„Cyrulika
Warszawskiego”, w którym to pozwalał sobie mocno żartować z rządu.
Marszałkowi Piłsudskiemu bardzo podobało się czasopismo Lechonia i często
je chwalił. Lechoniowi przekazywała
te dobre wiadomości jego ówczesna
sekretarka K. Iłłakowiczówna. Lechoń
od samego początku miał pomysł na
ilustrację do „Cyrulika” w związku z wyrażeniem „wojska komputowe” (oczywiście
kojarzyło mu się ono z kompotem). Kazał
więc Czermańskiemu wyrysować dwóch
żołnierzy siedzących przy stole i postawić przed nimi kompot. Malarz przez dwa
lata bronił się przed tym tematem, aż któregoś upalnego popołudnia, latem 1928
r. dostał w Paryżu depeszę od Lechonia
tej treści: „WIENIAWA BECK KOMPOT
MOŻE BYĆ ŚLIWKOWY”. I cóż miał
biedny Zdzisio począć? Wyrysował.
W sukcesach towarzyskich był Leszek
nienasycony. Uwielbiał wypijać bruderszafty ze starszymi znakomitymi panami.
Kiedyś podczas takiej ceremonii W. Sieroszewski stanąwszy na palcach, krzyknął wysokim głosem: „Pamiętaj, Wacek
mi na imię”.
Dla każdego z kim się zetknął, Lechoń
stawał się atrakcją i z każdym osiągał
bez wysiłku wspólny język. Za okazywaną mu życzliwość bardzo ładnie się
odpłacał: słowem, podarunkiem, kwiatami lub dedykacją na tomiku swoich
wierszy. Pani Zofia Korbońska (pierwowzór pani Skargowej z niedokończonej
powieści Lechonia pt. „Bal u Senatora”)
przechowuje z wielkim pietyzmem tomik
poezji z jego dedykacjami: „Pani Zofii i
Kęczanin sierpień 2006
Jeśli któryś z przyjaciół zrobił mu uwagę:
„Mówisz, że czujesz
się źle, a bawisz się
znakomicie”, odpowiadał: „Może, ale
prywatnie jestem
bardzo nieszczęśliwy”.
Jan Lechoń w roli Astolfa, Nowy Jork, 1955
Jedna ze stron z brulionów Jana Lechonia
Poeta w swoim mieszkaniu w Nowym Jorku w 1954
roku
Panu Stefanowi Korbońskim uosabiającym jak nikt inny cnoty i uroki Warszawy,
z prośba o przyjaźń” albo z 1955 roku:
„Najpiękniejszej Zosi i najzdolniejszemu
pisarzowi Korbońskim od przyjaciela”.
Był Lechoń człowiekiem rozdwojonym. Dla przyjaciół wesołek i błazen,
jako twórca czuwał nad każdym słowem, wszystko musiało być genialne.
Pisanie sprawiało mu wielką trudność.
Był to jeden z jego słabych punktów. Zawsze zazdrościł K. Wierzyńskiemu lekkości pióra. Mawiał: „Kazio to usiądzie,
robi siusiu i pisze wiersze. Sypie nimi jak
z rękawa”.
Jan Lechoń, gdy zostawał sam na sam
ze swoją Muzą, był pokorny bezradny,
pełen panicznego lęku. Każdym wierszem chciał utrafić w sekret.
Jego pobyt w Ameryce, oddalenie
od ukochanej Warszawy sprawiły, że
popadł w depresję. Często powtarzał:
„Poecie potrzebni są nie tylko krytycy, co
pochlebcy”. „Żył z raną otwartą wygnania, bo serce krwawiło” (W. Iwaniuk).
Któryś z przyjaciół Lechonia powiedział, że dowcip Leszka i jego poczucie humoru można by uważać za łaskę
niebios, przede wszystkim dla niego
samego, bo tym darem niezwykłym
pozyskiwał sobie ludzi, a także bronił
się przed smutkiem i przed agresją
osób mu niechętnych i wrogów. W.
Goethe powiedział: „Wolność jest jak
życie, zasługuje na nie ten, kto je zdobywa”, a Lechoń się poddał i skoczył z
tarasu hotelu Henny Hudson przy 57 ulicy w Nowym Jorku, a było to 8 czerwca
1956 roku.
Czy tego rodzaju portret poety oparty
na prawdzie, przybliża nas do Lechonia,
wielkiego poety, czy też mu szkodzi? Cokolwiek o tym by się myślało, jedno jest
pewne: niektórych ludzi jesteśmy ogromnie ciekawi, chcielibyśmy o nich wiedzieć
jak najwięcej.
Bibliografia:
Czermański Z. „Kolorowi ludzie”. Wydawnictwo Polonia.
W-wa 1992 r.
Kłopotowska A. „Promienny uśmiech pani Zofi”. Niezależna Gazeta Polska nr 2. Str 18-20
Lechoń J. „Poezje”. Wydawnictwo Lubelskie. Lublin
1989 r.
17
WSPOMNIENIA
Stanisław Zieliński
Urodził się 22 października 1929 roku w Kętach, zmarł 2 stycznia 2001
roku. Zawodnik Sekcji Piłki Nożnej Towarzystwa Sportowego „Hejnał” Kęty
od 1945 do 1965 roku, a następnie trener i działacz sportowy. Wierny
sportowym tradycjom rodziny Zielińskich. Jego ojciec, Franciszek był
założycielem TS Hejnał.
Dla uczczenia pamięci Tadeusza
Stanisława Zielińskiego od 2 września 2002 roku towarzystwo „Hejnał” organizuje Gminny Turniej dla
dzieci pod patronatem Burmistrza
Gminy Kęty oraz Zakładu Produkcji Sportowej „Iskierka” Kęty.
Miłość do sportu przekazał Stanisławowi ojciec Franciszek, który
uczył gry w piłkę w Kętach. – Przy
okazji wychował też na sportowców swoich synów: Stanisław i
Jan kopali piłkę, a Grzegorz grał
w szachy – wspomina Elżbieta
Zielińska, żona Stanisława. – W
czasie wojny i już po wyzwoleniu
zawiązywały się w Kętach dzikie
drużyny. Kiedy już powstał „Hejnał”, trenerzy zajęli się szkoleniem
młodych drużyn, których do towarzystwa przyciągał sportowy duch
i wspaniała atmosfera.
– To było duże przeżycie dla młodych, kiedy mogli przychodzić na
treningi i nosić buty starszym zawodnikom. A już naprawdę wielką
nobilitacją stawało się powołanie
do drużyny dorosłej – mówi Jan
Zieliński, brat Stanisława.
Piłkarskie mecze, jako jedna z
nielicznych rozrywek, gromadziły
w latach powojennych rzesze
widzów. To tutaj Elżbieta poznała
swego przyszłego męża. – Ożeniliśmy się w 1955 roku – opowiada
pani Zielińska. – Mąż pracował i
dwa razy w tygodniu trenował.
W niedziele razem chodziliśmy
na mecze, a kiedy rozgrywane
były spotkania wyjazdowe, tradycyjnie podróżowaliśmy ciężarówką. Kiedy na świat przyszły
dzieci, również nie opuszczałam
rozgrywek i na stadion „Hejnału”
chodziłam z wózkiem. To były takie pikniki rodzinne: po meczach
zazwyczaj odbywał się dancing
z kolacją, co stanowiło nagrodę
za mecz, bo żadnych gratyfikacji
towarzystwo nie wypłacało.
Kiedy w 1965 roku Stanisław
Zieliński skończył karierę piłkarską, zajął się szkoleniem
młodzieży – juniorów i żaków.
Starał się też zapalić swe dzieci
do sportu, niestety bez powodzenia. – Piłka nożna podobała
się bardziej wnukowi Jasiowi,
ale grał tylko do czasu, kiedy
dziadek był trenerem, potem
już zrezygnował – dodaje pani
Elżbieta.
Po śmierci Stanisława, rodzina Zielińskich zdecydowała się ufundować
puchar przechodni dla najlepszej
dziecięcej drużyny. Od 2002 roku,
kiedy organizowany jest Gminny
Turniej, na stadionie jej członkowie
stawiają się w komplecie – ponad 30
osób! (kan)
Elżbieta Zielińska i Jan Zieliński w sali pamięci
TS „Hejnał” podczas turnieju poświęconego
pamięci Stanisława Zielińskiego.
NAGROBKI
NAJTAŃSZE, NAJŁADNIEJSZE
raty
Zbigniew Kasperczyk
Polanka Wielka
ul. Południowa 132
tel. 0338458014
kom. 509327258
18
Kęczanin sierpień 2006
LISTY DO PANI PROFESOR
Maria Kubiczek
Dzieci przystępujące do
sakramentu Pierwszej
Komunii w 1958 roku oraz
na zdjęciu obok Iwona
Franciszkiewicz w 1961
roku.
ARC MARIA KUBICZEK
Kochana Pani Profesor!
Rok 1958 był czasem szczególnym dla większości dzieci
z osiedla, był to bowiem czas Pierwszej Komunii Świętej.
Byliśmy w tym dniu niewątpliwie najpiękniejsi i najważniejsi,
ale chyba bezrozumni. Ja w każdym bądź razie nic nie rozumiałam ze słów św. Jana: „Albowiem Ciało moje prawdziwie
jest pokarmem, a Krew moja prawdziwie jest napojem. Kto
pożywa Ciała mego i pije Krew moją, we mnie mieszka, a ja
w nim… ten ma żywot wieczny”.
Najtrudniejsze w tym wszystkim było to, że I Komunię
Świętą poprzedzała Spowiedź Św., a tę Rachunek Sumienia też chyba święty. Rozumiałam, że należało policzyć
wszystkie grzechy, które obciążały sumienie i przysłaniały dobro w nas samych. Długo więc liczyłam i liczyłam, i liczyłam
grzechy, zapisywałam na kartkach, kaligrafowałam na czysto
i uczyłam się ich na pamięć, tak jak inne dzieci z osiedla,
potem czyniłam próby za szafą, która to szafa pełniła rolę
konfesjonału. Nie mogłam spać, nie mogłam jeść, bo wciąż
myślałam tylko o tym, żeby nie zapomnieć żadnego grzechu,
bo spowiedź będzie nieważna.
Próbne spowiedzi ciągnęły się tygodniami, bo żadne z
dzieci nie potrafiło wyspowiadać się raz a porządnie.
Biegaliśmy wciąż do poprawki, wystawiając cierpliwość ks.
Piątka na próbę. Był to poważny problem, zresztą nieobcy
wcześniejszym pokoleniom dzieci, które tak jak my miały z
Rachunkiem Sumienia problemy. Opisał to zresztą w swojej
powieści Z. Nowakowski. Powieść nosiła tytuł „Przylądek
Dobrej Nadziei”, a rozdział „Rachunek Sumienia”. Chłopcy,
bo oni często byli jego bohaterami, wybuchali gniewem podczas robienia wspólnego rachunku sumienia, bijąc się po
głowach książeczką do modlenia, kłócili się o grzechy cudze,
a nie własne. Tak więc należało się spowiadać z ilości razów popełnionych zaniedbań, powątpiewań, wymawiań bez
uszanowania, fałszywych przysięgań, upartości względem
kogoś, nieposłuszeństwa, z nienawiści w sercu chowanej,
Kęczanin sierpień 2006
z myślenia o rzeczach nieskromnych, nieczystych, śpiewania
plugawych piosenek. W tym miejscu nasuwała mi się na myśl
pamięć o takiej właśnie piosence śpiewanej z rówieśnikami
często i chętnie:
„Poszedł żuczek za chałupkę,
zdjął majteczki, zrobił kupkę,
dobrze żuczku, żeś to zrobił,
żeś chałupkę przyozdobił.”
Koń by się uśmiał.
Kiedy nareszcie uporaliśmy się z tymi poprawkami, ksiądz
odetchnął z ulgą i mogliśmy przystąpić do sakramentu.
Wystrojeni w białe szaty, z czystymi sercami w otoczeniu najbliższej rodziny. W kolejności ustalonej przez księdza przystępowaliśmy do stołu Pańskiego.
Opłatki komunikanty były twarde i niejeden krztusił się
z powodu małej ilości śliny w ustach, której brakowało
z nadmiaru energii. W domu czekały na nas prezenty od
nieobecnych chrzestnych: pudełko rogalików orzechowych,
czerwone sto złotych, powieść H. Sienkiewicza „W pustyni i
w puszczy”, oraz dwanaście świętych obrazków. Od rodziców
dostałam posrebrzany zegarek. Nie było zazdrości wśród
rówieśników, bo wszyscy dostawali podobne prezenty, a
jeden był obowiązkowy – zegarek. Z wielką dumą nosiliśmy
je na rękach, podwijając dość wysoko rękawy w fartuchach.
Ciocia Marysia Handzlikowa upiekła dla mnie moje ulubione
pianki z orzechami i natychmiast popełniłam grzech obżarstwa
i musiałam w poniedziałek stawać do poprawki ku zdziwieniu
księdza Piątka. W ramach prezentu komunijnego pojechałam
z ciocią Lucyną Golową do Krakowa zwiedzać Wawel i nie musiałam całować czarnej krowy pod ogonem, bo w tym czasie
pasła się gdzieś na Dębnikach.
To były niezapomniane I Komunie Św., Pani Profesor!
Wera
19
PODRÓŻE
Uzdrowiciel z Pietrelcine
Choć od śmierci ojca Pio minęło już 35 lat, do San Giovanni Rotondo, małego,
południowowłoskiego miasteczka, w którym żył i działał słynny stygmatyk,
nadal ściągają tłumy pielgrzymów. Jednych pcha do sanktuarium ciekawość,
innych potrzeba serca. Większość znajduje tu atmosferę skupienia i żarliwej
modlitwy, a w samym miasteczku co krok napotyka na duchową obecność
padre Pio. Zresztą jak w całej okolicy. Rolnicza Apulia pełna jest pamięci o charyzmatycznym kapucynie: w każdym barze, pizzerii, sklepie i prawdopodobnie
w większości domów znaleźć można choćby maleńki wizerunek duchowego
przewodnika jej mieszkańców.
Do San Giovanni Rotondo jedzie się z
Foggi ok. 40 km. Na szczyt góry Gargano autobus pnie się godzinę, omijając
niebezpieczne górskie przepaście. Samo
miasteczko, wyrosłe na sławie jednego
człowieka, nie zachwyci turysty, który zobaczył już Padwę, Rzym, czy Florencję.
Nie turyści jednak tu przybywają. Z daleka widać już mury klasztoru z dwoma
kościołami — starym i nowym. Dziś nie
trzeba już podchodzić do sanktuarium
ok. 2 kilometrów — w takiej odległości
od miasteczka znajdował się bowiem w
przeszłości klasztor. Autobus zatrzymuje
się na nowo wybudowanym dworcu 100
metrów poniżej, a wzdłuż szerokiej ulicy
gęsto stoją domy i hotele. Ich właścicielami są w większości osoby, których
życie odmienił ojciec Pio, zawracając ich
z „podróży do piekła”, jak mawiał. Oni z
kolei zapragnęli żyć jak najbliżej swego
duchowego ojca.
50 lat ze stygmatami
Powstały w XVI wieku klasztor, przypominający pustelnię, uważano za miejsce
zsyłki. W 1916 zamieszkał w nim 29-letni
ojciec Pio, urodzony 25 maja 1887 roku
w miasteczku Pietrelcine, jako Franciszek Forgione. Od dzieciństwa stroniący
od swoich rówieśników, zdecydował się
na drogę kapłańską i w 1903 wstąpił do
nowicjatu, przyjmując kapucyński habit
i zakonne imię brata Pio (pobożnego)
z Pietrelcine. Zanim 20 września 1918
roku na jego ciele pojawiły się stygmaty,
młody zakonnik odczuwał przez wiele lat
bóle głowy, duszności, ucisk w piersiach,
miewał też liczne wizje. Stygmaty na
dłoniach, stopach i w boku pojawiły się,
podobnie jak u św. Franciszka, wszystkie jednocześnie. Nosił je przez 50 lat,
najdłużej ze wszystkich stygmatyków.
Krwawiły obficie, sprawiając dotkliwy
ból i nigdy nie zasklepiały się. Dzięki
nim jednak przez pół wieku przyciągał
do siebie tysiące ludzi z całego świata:
pobożnych i niedowiarków. Pierwsi oddaliby wszystko za kawałek płótna z jego
habitu, a ci drudzy... szybko dołączali do
tych pierwszych.
O tym, że uzdrawia chorych, przekonało
się naocznie tysiące osób. Obliczono,
że w ciągu swojego życia wyspowiadał
ok. miliona kobiet i mężczyzn, z czego
tysiące nawrócił. Wiadomo, że czytał
w myślach osób nieznanych, doznawał
ekstaz i wizji, przechodził niewidzialnie
przez zamknięte drzwi, a jego krew roztaczała wokół cudowny zapach fiołków.
Pomimo że znał jedynie język włoski i
łacinę, doskonale porozumiewał się z
ludźmi z całego świata. Posiadał dary
jasnowidzenia, prorokowania, a także
bilokacji.
Wielokrotnie stawiano sobie pytania o
przyczynę tych tajemniczych zjawisk:
jeśli ktoś wierzył, odpowiedź znajdował
w metafizyce, jeśli wiary nie starczało,
uzasadniał działalność ojca Pio parapsychologią. Podobieństwo życia kapucyna do obrosłych legendą żywotów
świętych wywoływało wiele wątpliwości u
znakomitych intelektualistów. W sposób
naturalny garnęli się do niego za to ludzie
prości. Czyhali na niego najczęściej w
Ludzie wciąż piszą do ojca Pio
na kartach specjalnie wydanych przez kapucynów .
Ten list został zatknięty za pancerną szybą
chroniącą pokrwawioną koszulę zakonnika.
Pielgrzymi przed kościołem Matki Bożej Łaskawej w San Giovanni Rotondo
20
Kęczanin sierpień 2006
PODRÓŻE
Wizerunek kapucyna widnieje nie tylko na figurkach, obrazkach, medalikach, ale też na breloczkach do kluczy, czy nawet zapalniczkach!
korytarzu miedzy zakrystią a kościołem,
by dotknąć, usłyszeć, otrzymać błogosławieństwo.
Pio i student rzymskiego Angelicum
Jego dzień zaczynał się o godz. 2 w
nocy. Bardzo długo przygotowywał się
do mszy, którą odprawiał o godz. 5. Już
od godziny 2 przed drzwiami kościoła
gromadzili się ludzie, oczekując świtu.
Kiedy o 4.30 otwierano kościół, wierni
zdobywali go szturmem. Dopiero z chwilą pojawienia się ojca Pio zamierał tumult
i cisza ogarniała wszystkich. Poruszał się
z trudem wychodząc z zakrystii do ołtarza. Każdy krok sprawiał mu wyraźny ból.
Mimo tego cierpienia potrafi stać za ołtarzem po kilka godzin. To głównie podczas
mszy pielgrzymi przeżywali nawrócenia.
Papież Paweł VI tak skomentował ten
fakt: „Jedna msza św. ojca Pio nawraca
więcej osób niż cała misja”.
Po odprawieniu mszy padre Pio udawał
się do zakrystii, w której spowiadał mężczyzn i do konfesjonału, przy którym swe
serca otwierały kobiety. Właściwie nie
prowadził innej formy duszpasterstwa:
niewiele głosił kazań, nie katechizował,
tylko spowiadał. W 1947 roku przyjechał
do niego student rzymskiego Angelicum,
ks. Karol Wojtyła. Wtedy to kapucyn
przepowiedział młodemu księdzu, że zostanie papieżem. Dodał jednak: „Na twoim pontyfikacie widzę krew”. Powtórnie
przyszły papież przybył do San Giovanni
Rotondo w 6 lat po śmierci zakonnika,
dokładnie w rocznicę swych święceń
kapłańskich, 1 listopada 1974 roku. Już
jako głowa kościoła, Jan Paweł II odprawił mszę w sanktuarium w 100. rocznicę
urodzin stygmatyka — 25 maja 1987
roku. Nie bez przyczyny mówiło się więc,
że nie kto inny przeprowadzi kanonizację
kapucyna, jak Jan Paweł II. Tak też się
stało: 2 maja 1999 został beatyfikowany,
a 16 czerwca 2002 roku papież ogłosił go
świętym.
Listy wciąż przychodzą
Ojcowie kapucyni pieczołowicie pielęgnują pamięć o ojcu Pio. Tuż za
ołtarzem, pod wiszącym na ścianie
krzyżem, stoi ławka, w której klęczał w
dniu otrzymania stygmatów. Za pancer-
Kęczanin sierpień 2006
nymi szybami zachowano jego bandaże na figurkach, obrazkach, medalikach,
i pokrwawioną koszulę. Konfesjonał, w ale też na breloczkach do kluczy, czy
którym spowiadał kobiety, oprócz szkła, nawet zapalniczkach! Stygmatyk jeszcze
obudowano żelazną kratą, żeby wierni za życia walczył z tymi objawami kultu i
nie rozebrali go na relikwie. Podobnie niekiedy jawnej profanacji. Bezskuteczpostąpiono z sarkofagiem z ciałem ojca, nie. Nigdy jednak nie zabraniał pisać do
który umieszczono w krypcie pod nowym siebie listów, których treść znał, zanim je
kościołem. To tutaj, za sprawa charyzma- otwarto. Co ciekawe, wierni piszą listy do
tyka na wiernych wciąż spływają łaski, a ojca Pio do dzisiaj. Każdego wieczora
archiwa klasztorne nadal wzbogacają się jeden z braci przynosi stos korespono świadectwa uzdrowień, czy nawróceń. dencji z całego świata do krypty świętego
Panująca tu atmosfera daleka jest od kapucyna. Pozostawia je na jakiś czas
blichtru i zgiełku współczesności. Wierni przy grobowcu i jednocześnie modli się o
pogrążeni są w autentycznej modlitwie pomoc ojca Pio.
pełnej bólu i cierpienia, jakby udręka
towarzysząca stygmatykowi przez całe
Tekst i zdjęcia: Katarzyna Nicieja
życie przesądziła na zawsze o charakterze tego miejsca.
Za nowym
kościołem i plaPrzy sarkofagu z ciałem ojca Pio wierni pogrążeni w modlitwie
cem droga pnie
się aż na sam
szczyt Gargano.
To tutaj ustawiono kolejne stacje
drogi krzyżowej
autorstwa wybitnego rzeźbiarza
Francesco Messiny.
Z kolei z prawej
strony placu
wyłaniają się
monumentalne
obiekty szpitala Domu Ulgi
w Cierpieniu,
zbudowanego
staraniem ojca
Pio i wyłącznie
dzięki datkom
ludzi z całego
świata. Nie sposób zliczyć w
całym mieście
licznych straganów i sklepów z
dewocjonaliami,
których oferta
poświęcona jest
wyłącznie zakonnikowi. Jego
wizerunek widnieje nie tylko
21
NASZE WZORY
Elżbieta Jaromin
Mój autorytet
z „Ojczyzny-polszczyzny”
Jak sprawić, by odpowiednie dać rzeczy słowo? Ja nauczyłam się
tego od profesora Jana Miodka
Moje pierwsze spotkanie z profesorem
Janem Miodkiem miało miejsce w sali
Nehringa gmachu Uniwersytetu Wrocławskiego. Wykład z kultury języka
polskiego pamiętam do dzisiaj. To
wtedy dowiedziałam się, co znaczy
słowo „spolegliwy”, dlaczego powinno się mówić „tę” książkę, a nie „tą” i
skąd forma „z Kęt”. Pomyślałam sobie
wówczas, że opuszczenie któregoś z
wykładów byłoby chyba świętokradztwem. Sala zawsze wypełniona była
po brzegi i wszyscy studenci słuchali
w wielkim skupieniu. Wykłady prowadzone były z taką pasją, że nawet
gdyby profesor opisywał działanie
silnika spalinowego ani jedna osoba
nie ruszyłaby się z miejsca. Być może
właśnie ten zapał, fascynacja polszczyzną i miłość do ojczystego języka
przyciągały tłumy studentów.
Wspaniały promotor
Już wtedy wiedziałam, czyje seminarium i którego promotora wybiorę
na czwartym roku studiów. W kameralnym gronie dziesięciu osób, w
eleganckim gabinecie z portretem
Władysława Nehringa było jeszcze
przyjemniej. Profesor był sobą. Punktualny i bezwzględnie w dobrym humorze. Ileż zjawisk językowych, tendencji
w polszczyźnie, a także anegdot z
życia uniwersytetu nam przekazał, nie
sposób zliczyć.
Czwartkowe seminaria u profesora
Miodka przyprawiały o szybsze bicie
serca. Trzeba się było liczyć ze słowami. Szybko się jednak okazało, że Jan
Miodek to ciepły mężczyzna z dużym
poczuciem humoru. Człowiek, który
nigdy nie czuje się lepszy, dlatego że
lepiej czy więcej wie. Wprost przeciwnie. Kocha przekazywać wiedzę,
pomagać studentom i uświadamiać,
jakim skarbem jest nasza polszczyzna.
Zawsze miał czas, by odpowiedzieć
na trudne pytania z języka polskiego,
chętnie pożyczał książki, nawet te najbardziej dla niego cenne.
Nie taki język straszny
Jego wykłady poparte były liczną bibliografią oraz wieloma przykładami.
22
RYSUNEK: MARCELINA GAJDA
Profesor z wielkim szacunkiem odnosił
się do swoich poprzedników. Ileż to
razy przywoływał nazwiska Lindego,
Rosponda, Trzynadlowskiego czy Doroszewskiego? Tłumacząc dane słowo,
przytaczał jego definicje ze słowników
XIX–wiecznych i tych współczesnych.
Uczył nas nie tylko języka polskiego.
Uczył kultury w języku, miłości do niego
i racjonalnego podejścia do wszystkich
językoznawczych sporów. Poza tym na
bieżąco komentował wszystkie językowe nowinki, które usłyszał w radiu lub w
telewizji. Zaskoczył nas zaproszeniem
na kawę do uniwersyteckiego klubu z
okazji zbliżających się świąt. Byliśmy
dla niego nie tylko studentami, ale kimś
więcej – młodymi ludźmi, o których
chciał wiedzieć coś więcej.
Od niego nauczyłam się, że nie wystarczy po prostu zdobywać wiedzę. Trzeba
jeszcze umieć ją przekazać. Profesor
robił to po mistrzowsku. Zachwycał nas
swoim przygotowaniem i elokwencją.
Raz przywołana przez niego informacja
zostawała w głowie na zawsze.
Jaki jesteś, profesorze?
Jana Miodka odbierałam jako ciepłego,
rodzinnego i bardzo otwartego człowieka. Często przywoływał sytuacje ze
swojego prywatnego życia, wierząc w
naszą dyskrecję. Pamiętam, gdy przyszedł do niego dorosły syn, a on zwrócił
się do niego słowami „co się stało,
maleńki?” Umiał nas rozśmieszyć i
zaciekawić. To podczas jego seminarium naprawdę pokochałam język
polski. Dzisiaj, gdy mówię, że profesor
Jan Miodek był moim promotorem,
wzbudzam podziw i zachwyt. Słyszę
pytania o to, jakim jest człowiekiem.
Śmiało odpowiadam, że wspaniałym,
i że czwartkowe spotkania z nim były
czymś wyjątkowym i najlepszym w
czasie pięcioletnich studiów. Dziękuję,
panie profesorze, za wszystko. Za to,
kim dzisiaj jestem.
Jan Miodek – ur. w 1946 roku
w Tarnowskich Górach, znany
językoznawca, piszący o tzw.
kulturze języka polskiego; profesor i dyrektor Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego. Członek Komitetu
Językoznawstwa Polskiej Akademii Nauk oraz Rady Języka
Polskiego. Autor wielu książek
poświęconych poprawnej polszczyźnie, m. in: „Jaka jesteś,
polszczyzno?”, „Rozmyślajcie
nad mową”, „ABC polszczyzny”
czy „Słownika ojczyzny-polszczyzny”.
Kęczanin sierpień 2006
OPINIE
Tu Studio Solidarność!
(w rocznicę sierpnia 1980)
Znak czasu – znak sprzeciwu
Często bywa tak, że to, co cenne i
pożyteczne, rodzi się spontanicznie,
z potrzeby serca i umysłu. Tak było ze
„Studiem Solidarność”, przy zakładowym radiowęźle ZUH-ZAM Kęty, które
powstało w okolicznościach pamiętnego strajku na Podbeskidziu, w styczniu
1981 roku. Studio to działało nieprzerwanie do stanu wojennego, sprawnie
odpowiadając na potrzebę informacji
związanej głównie z działalnością
„NSZZ Solidarność”. Równocześnie
poszerzało swój program m.in. o własny komentarz, krótki felieton, własny
program rozrywkowy. I choć był
to trudny czas próby, czas napięć i
oczekiwań, to tych kilku wtedy młodych entuzjastów wolności na pewno
dziś mile wspomina swoją patriotyczną
przygodę ze „Studiem S”. A piszący te
słowa, jako jeden z dwóch jego redaktorów, dedykuje swym byłym współpracownikom oraz całej ówczesnej
załodze ZUH-ZAM takie oto krótkie
rozważanie.
Gdy Jan Paweł Drugi wypowiedział na warszawskim Placu
Zwycięstwa wezwanie „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze
ziemi, tej Ziemi”, Polacy nagle, po kilkudziesięciu latach zniewolenia zaczęli odzyskiwać swą podmiotowość, swą niezależność. A już nieco ponad rok od powyższego przyzywania Ducha
Świętego został zalegalizowany niezależny, samorządny związek
zawodowy „NSZZ Solidarność”. Ta pierwsza w pełni niezależna od komunistycznej władzy siła polityczna stała się zaczynem
prawdziwej niepodległości Ojczyzny, a także inspiratorem oraz
motorem demokratycznych przemian, po uzyskaniu wolności
w roku 1989.
Ducha poznajemy po jego owocach. Warto zatem zastanowić się bliżej nad
pewnym zjawiskiem. Gdy w stanie wojennym „Solidarność” rzucono na kolana,
gdy wielu jej członków i zwolenników prześladowano, gdy ich w końcu mordowano, nawet wtedy, ta prawie dziesięciomilionowa, zdelegalizowana organizacja na przemoc nie odpowiedziała odwetem. Nie stworzyła ani jednej bojówki,
grupy terrorystycznej. Nie podłożyła ani jednej bomby. „Solidarność” nikogo nie
skrzywdziła!
Niedawno, z pewnej trybuny otwarcie powiedziano: „Maski opadły, wiadomo,
kto jest kim”. Ale zapytajmy: czy do końca wiadomo? Czy nie warto pójść nieco
dalej i zadać jeszcze dwa dodatkowe pytania. Po pierwsze, jak to się działo, że
„Solidarność” od początku była atakowana? Po drugie, dlaczego to na drodze
każdej osoby, każdej formacji, która przejmuje, kolejno, pochodnię „Solidarności”
– działając z jej poręczenia, przy jej poparciu – zawsze pojawia się bunt, sprzeciw, jakiś piekielny jazgot lub przynajmniej grymas niechęci na twarzy?
Odpowiedź na zadane powyżej pytania może być tylko jedna: „Solidarność”,
mając ducha POKOJU, jest na polskiej scenie mocnym znakiem sprzeciwu.
Znakiem, któremu w sposób jawny i skryty od samego początku się sprzeciwiają. Przez to na wierzch wychodzą zamysły serc wielu i to, co ukryte, staje się
jawne. Dlatego coraz lepiej wiadomo, kto jest kim.
Dziś tak mocno rozlała się nieprawość, także na forum publicznym.
Czy zatem, widząc często porażające zło, mamy się, kochani poddać, zniechęcić?
Przenigdy! Duch Tego, Który odnawia oblicze tej Ziemi, jest silniejszy!
Tadeusz Surma
Artyści kontra reprezentacja Beskidów
Burmistrz Gminy Kęty, Centrum Informacji, Edukacji i Kultury w Krakowie oraz Dom Kultury w
Kętach zapraszają na niecodzienną imprezę pt. „Gwiazdy w Beskidach 2006” z udziałem aktorów znanych z telewizji. Tym razem wystąpią oni w rolach piłkarzy i w barwach Reprezentacji
Artystów Polskich rozegrają mecz z reprezentacją Beskidów (przedstawiciele władz samorządowych, policji oraz księża i drużyna oldbojów TS Hejnał). W grupie artystów zobaczymy
m.in. Stefana Friedmana, Tomasza Schimscheinera, Olafa Lubaszenko, Macieja Kozłowskiego,
Marcina Mroczka i Rafała Mroczka, Piotra Zelta, Andrzeja Nejmana i innych.
Wizytę w Kętach artyści rozpoczną 24 sierpnia
(czwartek) od spotkania klubowego z władzami
samorządowymi i sponsorami. Na stadionie TS
Hejnału zobaczymy ich 26 sierpnia (sobota) o
godz. 11, kiedy to zaplanowano wspólny trening
z drużyną trampkarzy TS Hejnału. O godz.
15 z Przystani nad Sołą w Bielanach goście
przesiądą się do zabytkowych samochodów,
by poprowadzić paradę do Kęt. Ok. godz. 16
Kęczanin sierpień 2006
organizatorzy zapraszają mieszkańców na Rynek
do pamiątkowego zdjęcia z udziałem słynnych
postaci.
Mecz artyści kontra reprezentacja Beskidów
rozpocznie się o godz. 17 na boisku TS Hejnał.
Oprócz sportowych emocji w programie również
licytacja gadżetów i pamiątkowych zdjęć. Dochód
z licytacji i biletów wstępu przeznaczony zostanie
na Szkołę Życia w Kętach (cena wstępu na mecz:
5 zł bilet indywidualny, 10 zł bilet rodzinny).
O godz. 19 piknik rodzinny przeniesie się na
estradę obok Domu Kultury. W programie koncerty zespołów Marek Stryszowski&Littre Egoists (jazz, rock) i Orkiestry Rozrywkowej Jack
Band (światowe standardy) oraz dalsza część
licytacji i spotkanie z artystami. Na dzieci czeka
jak zwykle wesołe miasteczko, a na rodziców
stoiska gastronomiczne i inne atrakcje. (kan)
23
SPORT
Łęcki Klub Sportowy „Soła”
– Zaczynaliśmy od gołej ziemi
i jednej sekcji – mówi obecny
wiceprezes klubu Piotr Szymański. – Dopiero z czasem
powstało boisko, kupiliśmy
pierwsze bramki i ogrodzenie.
Ludowy Zespół Sportowy (od 1981 roku
Ludowy Klub Sportowy, a od 2004 roku
Łęcki Klub Sportowy „Soła”) powstał w
1949 roku. Jego pierwszym prezesem
był Władysław Lekki. – Pierwsi zawodnicy to m.in. Antoni Lekki, Stefan Babiuch,
Edward Januszyk, Stanisław i Adam
Zegartowscy – wspomina Władysław Amrozi, który przez dziesięć lat był prezesem
klubu. – Początki były trudne. Pamiętam
przegraną w meczu 18:0 – dodaje z
uśmiechem.
Obecnym prezesem klubu „Soła” jest
Leszek Danek, a wiceprezesem do spraw
sportowych Piotr Szymański. – Już od
najmłodszych lat byłem związany ze
sportem – wspomina wiceprezes. – Uprawiałem biegi przełajowe. Lubię się tym
zajmować, dlatego chętnie poświęcam
czas na pracę w klubie. Najlepsze były
lata 80. Mieliśmy wtedy sekcję szachową
w drugiej lidze i sekcję tenisa stołowego w
trzeciej lidze. Drużyna nie awansowała do
ligi okręgowej, ale był to sport na półprofesjonalnym poziomie – dodaje.
Awans do A klasy?
Łęcki Klub Sportowy „Soła” tworzą trampkarze trenowani przez Dariusza Gołbę
oraz juniorzy i grupa seniorów szkoleni
przez Ryszarda Matyjaszka. – Przez
piętnaście lat grałem w trampkarzach
w Klubie Sportowym „Hejnał” w Kętach,
później w Klubie „Soła”, a od 2004 roku
jestem trenerem – mówi Ryszard Matyjaszek. – Myślę, że zawodników stać na to,
żeby znaleźć się w A klasie. W zeszłym
sezonie zajęliśmy czwarte miejsce.
Ambitnie będziemy walczyć o pierwsze.
Szczególne pochwały należą się Dariuszowi Wójcikowi oraz Dariuszowi Gołbie,
który w sezonie strzelił trzydzieści trzy
gole – dodaje trener.
Skromny budżet
Zawodnicy drużyny juniorów i seniorów z wiceprezesem Piotrem Szymańskim i szkoleniowcem Ryszardem
Matyjaszkiem podczas treningu.
Klub działa w oparciu o dotację z Urzędu
Gminy (80 proc. budżetu), wpływy z biletów i pomoc prywatnych sponsorów. Z
tych środków finansowana jest bieżąca
działalność, m. in. sprzęt czy utrzymanie
boiska. Treningi odbywają się dwa razy
w tygodniu na boisku ŁKS „Soła” lub w
sali gimnastycznej Szkoły Podstawowej
w Łękach. Trampkarze, juniorzy i seniorzy to w sumie ok. 60 osób. Prezesi czynią jednak starania, by powstała jeszcze
drużyna żaków. W tym celu współpracują między innymi z Bielanami i Zasolem.
Mały budżet nie pozwala jednak na zbyt
duże wydatki.
Robią to, co kochają
Wiele dobrego dla klubu zrobili m. in.
Antoni Merta, Ludwik Dusik, Adam
Niedziela, Janusz Chwierut, Franciszek
Danek czy Władysław Amrozi, dzięki
któremu przeprowadzana jest modernizacja budynku przy boisku. Byłymi
zawodnikami, którzy chętnie działają na
rzecz klubu są również Zenon Dusik i
Janusz Babiuch.
Sprawami księgowości, rozpatrywaniem
ofert konkursowych i rozliczeniami zajmuje się były piłkarz Piotr Trethan. Wiceprezesem do spraw gospodarczych jest
Józef Pawlusiak. Warto dodać, że Klub
Sportowy „Soła” współpracuje z licznymi organizacjami i instytucjami, m. in. z
łęckimi: Ochotniczą Strażą Pożarną, KoTrening juniorów i seniorów.
24
łem Gospodyń Wiejskich czy ze Szkołą
Podstawową.
Chyba żadna dyscyplina sportowa nie
wzbudza tyle emocji, co piłka nożna.
Ostatnie Mistrzostwa Świata potwierdziły
tę prawdę szczególnie. Szkoda tylko, że
pomimo tak dużych chęci zawodników
i kibiców finanse na sport są tak małe.
Miejmy jednak nadzieję, że dzięki takim klubom sportowym jak „Soła” oraz
ludziom, którzy z prawdziwymi zapałem
i zaangażowaniem działają na rzecz
sportu, obecna sytuacja zmieni się już
niedługo na lepsze.
Tekst i zdjęcia: Elżbieta Jaromin
Podsumowanie
Ligi Żaków
Wakacje to czas podsumowań sezonowych rozgrywek sportowych.
Jednym z ważnych wydarzeń, które na stałe wpisało się w gminny
kalendarz imprez sportowych jest
Liga Żaków.
Na początku wakacji dokonano jej bilansu, który przedstawia się w sposób
następujący:
W sezonie 2005–2006 w Lidze Żaków wzięli udział najmłodsi piłkarze
z klubów: LKS „Soła” Kobiernice, LKS
„Zgoda” Malec, LKS „Niwa” Nowa
Wieś, LKS Czaniec, LKS „Orzeł” Witkowice i TS „Hejnał” Kęty.
Po rozegraniu wszystkich spotkań I
i II rundy zwycięzcą tegorocznych
rozgrywek został zespół LKS „Zgoda”,
który w 12 spotkaniach zgromadził 34
punkty. Drugie miejsce zajęła drużyna
TS „Hejnał” Kęty (27 pkt.), a trzecie
LKS „Soła” Kobiernice (22 pkt.).
Najlepszym strzelcem rozgrywek
okazał się Dawid Hałat (LKS „Zgoda”
Malec), który zgromadził na swoim
koncie 36 pkt. UMK
Kęczanin sierpień 2006
SPORT
Seniorzy walczyli w Malcu
Ludowy Klub Sportowy Zgoda w Malcu na
początku lipca był gospodarzem Międzynarodowego Turnieju Piłki Nożnej Seniorów. – To
wynik współpracy nawiązanej cztery lata temu
pomiędzy klubem z Malca a klubem z zaprzyjaźnionego z gminą Kęty miasta Turzovka na
Słowacji – FK „Tatran” Turzovka – wyjaśnia
Karol Wadoń, prezes LKS „Zgoda”.
O zwycięstwo w turnieju walczyły cztery drużyny:
FK „Tatran” Turzovka, LKS Bulowice
ŁKS „Soła” Łęki i LKS „Zgoda” Malec.
W wyniku losowania w eliminacjach odbyły się
mecze: FK „Tatran” Turzovka – LKS „Zgoda” Malec; wynik – 1:1 . karne 7:6; LKS Bulowice – ŁKS
„Soła” Łęki; wynik – 1:1, karne 5:4. W meczu o
trzecią lokatę Malec pokonał Bulowice 3:2, a w
finale „Tatran” zwyciężył „Sołę” Łęki 3:2, po raz
pierwszy zwyciężając turniej.
– Wszystkie drużyny otrzymały okolicznościowe
puchary i dyplomy, oraz wręczono również okolicznościowe puchary najlepszemu bramkarzowi,
którym został bramkarz z Turzovki Danek Martin i
królowi strzelców zawodnikowi z Malca – Grzegorzowi Sokołowi – dodaje prezes.
Turniej seniorów już od czterech lat gromadzi
piłkarzy i ich rodziny oraz działaczy klubowych.
– Spotykamy się dwa razy w Turzovce i dwa razy
w Malcu. W czerwcu uczestniczyliśmy w Turzovce w Międzynarodowym Turnieju Piłki Nożnej
Kęczanin sierpień 2006
Żaków, gdzie w grupie sześciu drużyn z Czech,
Słowacji i Polski zajęliśmy trzecie miejsce. Również w Turzovce,16 lipca uczestniczyliśmy w Międzynarodowym Turnieju Piłki Nożnej Seniorów
zajmując w nim drugie miejsce – wyjaśnia z satysfakcją Karol Wadoń.
Zakończeniem tegorocznej współpracy przyjaciółpiłkarzy ze Słowacji i Malca będzie IV Międzynarodowy Turniej Trampkarzy im. Jurka Hałata
(działacza sportowego). Do udziału w sportowych
zmaganiach gospodarze zaprosili także drużyny
TS „Hejnału” Kęty i ŁKS „Soły” Łęki. Turniej odbędzie się tradycyjnie w ostatnia niedzielę sierpnia i
towarzyszyć mu będzie dyskoteka dla młodzieży
na zakończenie wakacji.
– Wszystkie te zawody, oprócz korzyści czysto
sportowych, są okazją do spotkania się młodzieży
i działaczy, do wymiany doświadczeń i poznania
ciekawych miejsc – zaznacza prezes.
Zarząd LKS „Zgoda” w Malcu serdecznie dziękuje sponsorom loterii, która towarzyszyła MTPNS:
Dzięki ich pomocy mógł pokryć koszty turnieju.
Adax Dąbrowscy
Al-Bo A. B. Wojtala
Bizmur Zbigniew Bizoń
Fregata
Hutnik Sp. z o.o.
Ice-Mastry
Region-Cent-Bud Bielany
Min-Bud Piotr Woźniak, Łukasz Foryś
Punkt Szklarski M. Kocemba
S.R.H. Skiba Kęty
RSP Zgoda Malec
Robot A. Czarnik
Kęt-Rol A. Kawończyk
AgroKent J. Juraszek
Petro-Kompleks M. Klęczar
Bank Spółdzielczy w Kętach
BPH Oddział Kęty
Iskierka Z. J. Iskierka
Karo Blandyna Radowska
Bud-Kent Jan Jekiełek
Gospoda Włosień Janusz Szostak
Martex Stacja Paliw Bulowice
Euro-Market Piecha
Szkółka Krzewów Ozdobnych Nowa Wieś
Miejski Zakład Wodociągów i Kanalizacji Kęty
Patek s.c. Czesław Patek
Remal W. Czachowski
Gracja D. Drabek W. Drabek
Górecki-Argo
Aksam Adam i Beata Klęczar
Biuro Expres Kęty
Hurtownia Opakowań Agata Drewniak
oprac. (kan)
25
ROZRYWKA
KRZYŻÓWKA 5/2006
1
2
3
4
29
30
8
22
19
6
12
13
38
17
19
16
11
20
1
31
24
25
25
7
28
34
16
29
26
32
4
27
33
21
35
22
18
27
2
26
23
37
13
30
28
31
24
10
18
15
17
8
20
9
11
14
23
6
10
7
14
36
5
32
5
3
9
21
12
Poziomo:
1- Faza księżyca
5- pled
7- np. archaik
8- nasza stolica
9- do pieczęci
11- duży, wymarły
ptak nielotny z rodziny
drontów
12- mocny trunek z
ryżu
16- postać kobieca z
„Pana Tadeusza”
19- Kopernik lub
Heweliusz
21- wargi
24- Barbara, reżyser
filmowy
28- głos żeński
29- awiacja, lotnictwo
30- jak Wisła szeroka
31- słucki lub startowy
32- zbędny ciężar.
15
Litery z pól ponumerowanych od 1 do 38 utworzą rozwiązanie – fraszkę J. Sztaudyngera, na które
wraz z kuponem czekamy do 16 września. Prawidłowe rozwiązanie krzyżówki lipcowej: KOPA, OSPA,
NEON, BALLADA, LAMPKA, NOTATKA, GRAHAM, SZABAS, TECHNIK, ZWŁOKA, TRAMWAJ, OŚKA,
BARĆ, STAŻ, KABANOS, PALETKA, STALAG, ANEMIA, MOSKWA, KARTKA, RUCZAJ, HUNCWOT,
MAKIJAŻ, ZAWIŚĆ, BAOBAB, STATOR. Rozwiązanie: „Kto śpiewa, troski rozwiewa”. Nagrody – bilety do
kina działającego przy Domu Kultury – wylosowali: Iwona Oczko i Andrzej Nitefor. Gratulujemy!
Pionowo:
1- Kuzynka kruka
2- tkanina wełniana
(anagram Daria)
3- miara papieru
4- tafla lodu
6- mrówka lub pszczoła
7- żyła w raju
9- stolica Togo
10- zwierzą domowe z
bródką
13- brat Lecha i Czecha
14- roślina na ścierki
15- imię aktorki
Basinger
16- część dzieła
literackiego
17- podróż samolotem
18- łączy blachy
19- daw. niechęć, uraza
20- grzanka
22- kręci głową
23- typ aktora
25- ptak morski
26- gatunek wierzby
27- atrybut kelnera
29- anglosaska
jednostka powierzchni
ziemi.
KRZYŻÓWKA
Kino DK zaprasza
KINO PLENEROWE Z KOMEDIĄ POLSKĄ 01.09, godz.21.30 (piątek)
Rejs – komedia prod. polskiej, reż. Marek Piwowski
Dublerzy – komedia prod. polskiej, reż. Marcin Ziębiński, występują: Robert Gonera, Andrzej Grabowski, Zbigniew Zamachowski. Historia przyjaźni dwóch ludzi – Maksa i Leona – których zetknął przypadek, a ściga pech.
Powoduje on, że zostają oni wplątani w sensacyjną intrygę.
KOLOROWY EKSPRES KINOWY 01.09, godz.17 oraz 2-3.09, godz.17
A w nim projekcja filmu połączona z konkursem dla dzieci
Auta - film animowany prod. USA, reż. John Lasseter
Zygzak McQueen jest młodym i ambitnym samochodem wyścigowym
marzącym o olśniewających sukcesach i przygotowującym się do startu w
wielkim wyścigu o Mistrzostwo Złotego Tłoka w Kalifornii. Zamiast na trasę
wyścigu, trafia do pustynnego miasteczka Chłodnica Górska przy autostradzie 66 i szybko poznaje jego ekscentrycznych mieszkańców.
KUPON
5
KINO AMBITNEGO WIDZA 22.09, godz.18
Biała Masajka - dramat prod. niemieckiej, reż. Hermine Huntgeburth
Carol nawet nie przypuszczała, że wycieczka do Kenii wywróci do góry nogami całe jej życie. Bez pamięci zakochuje się tam w masajskim tancerzu,
a wkrótce potem decyduje się zerwać ze swoim dotychczasowym życiem i
związuje się z czarnoskórym mężczyzną. Pomimo wielu różnic kulturowych,
jakie ich dzielą, postanawia osiąść w afrykańskiej wiosce, pośród plemienia,
które białą kobietę z Europy traktuje z rezerwą, a nawet wrogością. Upór
pozwala jej jednak osiągnąć to, o czym marzyła. Zakłada rodzinę i zaczyna
realizować się jako właścicielka dobrze prosperującego sklepu.
REPERTUAR KINA
DUBLERZY – 2-3.09, godz.19
PIRACI Z KARAIBÓW – SKRZYNIA UMARLAKA – 8-9.09, godz.19 – film
przygodowy prod. USA
KUMPLE NA ZABÓJ – 16-17.09, godz.18 – film sensacyjny prod. USA/
Niemcy/Irlandia
Biblioteka poleca
„Ludzie dobrej woli” pod redakcją Henryka Świebockiego
Księga Pamięci mieszkańców ziemi oświęcimskiej niosących pomoc więźniom
KL Auschwitz.
Książka poświęcona jest mieszkańcom ziemi oświęcimskiej i okolic, którzy w czasie okupacji niemieckiej w latach
1940-1945 z narażeniem życia nieśli pomoc więźniom obozu koncentracyjnego Auschwitz.
Część wprowadzająca przedstawia działania ludności i organizacji konspiracyjnych z ziemi oświęcimskiej mające na
celu ratowanie więźniów obozu, włącznie z pomocą niesioną w czasie likwidacji i ewakuacji obozu w styczniu 1945 r.
oraz ze zbieraniem informacji dokumentujących zbrodnie SS.
Główną część publikacji stanowi wykaz ponad 1200 pomagających więźniom osób, których nazwiska udało się ustalić. Zawiera on krótkie notki biograficzne, w tym opis niesionej pomocy. Całość zamyka wybór wysyłanych z obozu
grypsów, powojennych relacji i wspomnień więźniów i uczestników akcji pomocy oraz niektórych prac artystycznych,
wykonanych potajemnie przez więźniów i ofiarowanych jako wyraz wdzięczności niosącym pomoc okolicznym mieszkańcom.
26
Kęczanin sierpień 2006
BURMISTRZ GMINY KĘTY
i GMINNA BIBLIOTEKA PUBLICZNA
im. Ambrożego Grabowskiego w Kętach
zapraszają
mieszkańców do wspólnego upamiętnienia
67. rocznicy wybuchu II wojny światowej
WKRÓTCE
10. JUBILEUSZOWY
„ALMANACH
KĘCKI”
1 września godz. 17.00
Program:
- złożenie kwiatów na płycie Nieznanego Żołnierza w Rynku
- promocja książki pt. „LUDZIE DOBREJ WOLI” pod redakcją Henryka
Świebockiego, dokumentującej pomoc niesioną przez mieszkańców m.
gminy Kęty więźniom KL Auschwitz (prelegent mgr Jadwiga Dąbrowska
kustosz Muzeum Auschwitz-Birkenau)
- spotkanie w Gminnej Bibliotece Publicznej, Kęty, ul. Reymonta 2
Zapraszamy
REKLAMA
miły w czytaniu
ważny
ładny
promocja na
początku jesieni
Dom Kultury w
Kętach
zaprasza
na
„Turystyczną
Kuźnicę przy
ognisku”
- wieczór refleksji i
muzyki
z okazji
Międzynarodowego
Dnia Turystyki
27 września
o godz.18
Uwaga! W razie
niepogody impreza
odbędzie się w sali
kameralnej DK.
Wstęp wolny, wiek
nieograniczony
Mile widziani
grający, śpiewający
i wszyscy „czujący
te klimaty”.