Nie jesteśmy instytucją, tylko prawdziwą, szczęśliwą rodziną

Transkrypt

Nie jesteśmy instytucją, tylko prawdziwą, szczęśliwą rodziną
31 10 Rodziny adopcyjne (8)
◊ rp .pl
10/29/07
5:19 PM
Page 5
Ś roda – czwarte k | 31 paź dz ie rnika – 1 l istopada 2007
Rodziny adopcyjne
5
Nie jesteśmy instytucją,
tylko prawdziwą, szczęśliwą rodziną
RODZINY ZASTĘPCZE I Zaczynają często
jako wolontariusze. Chcą pomóc dzieciom
z domu dziecka. Ani myślą wówczas,
by swój prywatny dom zaofi a rować
osobom obcym. Gdy pojawia się
taka propozycja, decydujący g∏os
mają ich w∏asne dzieci
Rodziców „zawodowych” jest
coraz więcej. Umożliwi∏a to
u st awa o pomocy spo∏ecznej i
rozporządzenie ministra polityki spo∏ecznej w sprawie rodzin
zastępczych. Od 2004 r. dzieci
trafiają więc nie tylko do domów dziecka i pogotowia opiekuƒczego, ale też do rodzin zastępczych.
Zawodowe rodziny zastępcze
są albo wielodzietne (umieszcza
się w nich w tym samym czasie
nie mniej niż troje i nie więcej niż
sześcioro dzieci), albo specjalistyczne (tra fiają do nich dzieci
niedostosowane spo∏ecznie albo dzieci z problemami zdrowotnymi wymagającymi szczególnej opieki i pielęgnacji; w rodzinie tej może wychowywać się
w tym samym czasie nie więcej
niż troje dzieci). Są też i takie,
które pe∏nią rolę pogotowia
opiekuƒczego — w nich może
przebywać nie więcej niż trójka
dzieci do czasu unormowania
ich sytuacji życiowej, nie więcej
jednak niż przez 15 miesięcy.
Czasem to jednak tylko teoria niektóre zostają d∏użej.
Rodzina to nie instytucja
– Nie jesteśmy instytucją, tylko rodziną – uczula Elżbieta
Kopka z podwarszawskiego
Otwocka. – I choć przez nasz
dom w ciągu ostatnich czterech
lat przewinę∏o się już 18 dzieci,
to inaczej niż jako rodzina postrzegani być nie chcemy.
Paƒstwo Kopkowie mieli trójkę w∏asnych dzieci. Oboje pracowali. Twierdzą, że nigdy nie
mieliby odwagi ubiegać się o
przyznanie im statusu zawo d owej rodziny zastępczej. Pro p ozycja taka przysz∏a z Pow i a t owego Centrum Pomocy Ro d z inie w Otwocku, w którym pracuje Krzysztof Kopka.
– Panie zatrudnione w tym
ośrodku uważa∏y, że nadajemy
się idealnie – wspomina Elżbieta Kopka. – Ich opinię pot w i e rdzili badający nas psycholodzy. Ale nie zdecydowa l iśmy się od razu. Na specjalnym
szkoleniu dowiedzieliśmy się, z
jakimi problemami możemy
się borykać, gdy zost a n i e my
rodziną zastępczą. Tam po raz
pierwszy us∏yszeliśmy o różnego rodzaju chorobach, schorzeniach i patologiach, które
mogą towarzyszyć przyby waj ą cym do nas malcom. Dow i edzieliśmy się o regulacjach
p rawnych, wa r u n kach funkc j o n owania ro d z i ny zast ę pczej, o konieczności utrzymywania kontaktów z rodzicami
biologicznymi przebywa j ących u nas dzieci. Spróbowaliś my. Ostateczne zdanie w tej
s p rawie mia∏y jednak dzieci:
sześcioletnia wówczas Karolinka, ośmioletnia Asia i dwun a stoletni syn Agan. Zgodzi∏y
się. I godzą się na tymczasowe popalić, że dla kolejnego ro d z irodzeƒstwo po dziś dzieƒ.
ca, którego malec tra fi pod nasz
dach, zastrzeg∏am prywatny adM o ż e my mieć swoje plany res. Będziemy spotykać się
Elżbieta Kopka uważa, że gdzieś na mieście.
n a j w i ę ksze problemy w życiu
Ciężko będzie
rodziny zastępczej pojawiają
oddać Kasię
się nie z powodów formalnych,
kontrolujących dom kura t oU Kopków przebywa obecrów czy trudnych charakterów nie, prócz trójki ich w∏asnych,
przybywających dzieci.
czwórka dzieci: Kasia – dwa latPrawdziwą zmorą utrudnia- ka, Olivia – rok i trzy miesiące,
jącą normalne funkcjonowanie Piotruś – trzy i Julek – siedem
mogą się okazać biologiczni ro- lat. I choć w rodzinie zastępczej
dzice.
powinny zostać nie d∏użej niż 15
– Na szczęście nie zdarza się miesięcy, sytuacja prawna Julka
to częst o, większość rodziców j e st dalej niewyjaśniona. Ch∏orozumie, że jak każda rodzina piec nadal jest więc u Kopków,
możemy mieć swoje plany wa- choć formalnie powinien już
kacyjne, zajęcia poza domem, odejść miesiąc temu. Pow i a t ospotkania wśród przyjació∏ – we Centrum Pomocy chce skiemówi. – O swoim przybyciu rować go do domu dziecka.
uprzedzają więc telefonicznie, Paƒstwo Kopkowie upierają się,
umawiają się na odwiedziny. by trafi∏ do niewielkiej, ro d z i nObecnie borykamy się jednak z nej placówki.
p ew nym panem, który robi
– To jednak ogromny pronam „naloty” późnym wieczo- blem – mówi Elżbieta Kopka. –
rem lub wczesnym rankiem. Rodzinnych domów dziecka jest
Awanturuje się niemi∏osiernie, za ma∏o i nie ma w nich miejsc.
jeśli nie zastanie nas w domu. Tak więc, chociaż paƒstwo deNa prośby o wcześniejsze infor- klaruje, że najważniejsze jest domowanie o swoich wizytach nie bro dziecka, w praktyce trafia
reaguje. Oskarża nas pisemnie ono do paƒstwowego domu
w różnego rodzaju instytucjach dziecka, chociaż jego utrzymao ∏amanie jego praw rodziciel- nie w tej instytucji jest znacznie
skich i zarzuca nam sprawowa- droższe niż gdzie indziej.
nie z∏ej opieki nad jego dziecU paƒst wa Kopków nieraz
kiem. Ten cz∏owiek da∏ nam tak by∏y dzieci, które przedtem
<Rodzinne
pogotow i a
opiekuƒcze
mogą
zajmować się
jednocześnie
nie więcej
niż trojgiem
powierzonych
przez paƒstwo
dzieci
przebywa∏y w siero c i ƒ cach. –
Gdy dostaliśmy siedmiomiesięczną Kasię, widać by∏o, że
mia∏a tzw. ∏óżeczkowe wyc h ow y wanie – opowiada Kopka. –
Nie raczkowa∏a, nie śmia∏a się,
nie rea g owa∏a na żadne bodźce. By∏a jak lalka, która tylko leży i je.
Dziś Kasia, po wielu wizytach
u neurologów, psychologów i
ortopedów, dogoni∏a rówieśników w rozwoju. – Jestem z tego
bardzo dumna, bo w∏ożyliśmy
w to z ca∏ą rodziną, ∏ącznie z naszymi dziećmi, ogrom pracy
– mówi Elżbieta Kopka. – Przywiązaliśmy się do ma∏ej mocno.
Tymczasem jej pobyt u nas się
koƒczy. Moje dzieci szukają
sposobów, by ją zatrzymać.
Ciężko będzie oddać Kasię. Najbardziej zaskakuje mnie mój
dziś już siedemnastoletni syn.
Nigdy nie podejrzewa∏abym żywego, zbuntowanego nastolatka o tyle ciep∏ych uczuć i cierpliwości wobec maluszków.
Zaczęło się
od wolontariatu
Paƒstwo Monika i Janusz Kosmowscy z Warszawy prowadzą
rodzinne pogotowie opiekuƒcze od dwóch lat. W tym czasie
przebywa∏o u nich, i już odesz∏o,
dziewięcioro dzieci. Obecnie,
prócz szóstki w∏asnych, mają
s z ó stkę powierzonych im przez
paƒstwo.
– Musimy dawać sobie radę
– śmieje się Monika Kosmowska. – Zrezygnowa∏am z pracy
zawodowej, by ca∏kowicie poświęcić się malcom. Mąż pracuje, bo takie wymagania stawiane
są każdej rodzinie zastępczej.
Do pomocy mam czasem wolontariuszy. Przychodzą do nas
ze sto∏ecznego Ośrodka Po m ocy Spo∏ecznej. Pomagają mi
g∏ównie w wyrównywaniu zaleg∏ości u powierzonych dzieci.
Kosmowscy nieprędko zdecydowali się st worzyć pogotowie rodzinne. Przedtem przez
11 lat byli wolontariuszami. Zaprzyjaźnili się z jednym z wa rszawskich domów dziecka i zabierali stamtąd dzieci do siebie
– na święta, ferie zimowe, na
wakacje. Gdy pojawi∏a się propozycja, by st worzyli pogotowie rodzinne, o zdanie zapytali
– tak jak Kopkowie – w∏asne
dzieci.
– Nie chcieliśmy pomagać
o b cym, krzywdząc przy tym
być może nasze pociechy –
t∏umaczy Monika Kosmowska.
– I choć zgodzi∏y się bez żadnych oporów, to ro z m owy na
ten temat często ponawiamy.
Nasz dom pod wieloma względami się nie zmieni∏. Ale przewija się przezeƒ niemal co
dzieƒ mnóstwo obcych ludzi.
Wolontariusze, panie z Ośro dka Pomocy Spo∏ecznej, kuratorzy, osoby z Warszawskiego
Centrum Po m o cy Rodzinie,
czasem dziennikarze. Dzieci
jednak, z wyjątkiem najm∏odszego, mamy już niemal doros∏e. Wiele rozumieją.
Najtrudniejszy jest jednak
moment rozstaƒ z naszymi podopiecznymi. Choć liczyliśmy się
z takimi sytuacjami, to rozstania
nie są ∏atwe ani dla tych dzieci,
które odchodzą, ani dla tych,
które zostają. Prawdziwym
sprawdzianem, czy umiemy
kontrolować emocje, by∏a dla
nas opieka nad pierwszą powierzoną nam dziewczynką, Oleƒką. Przysz∏a do nas, gdy mia∏a
dziesięć dni. Nowych opiekun ów znalaz∏a jako dziesięciomiesięczne dziecko. Zawsze będę pamiętać, jak garnę∏a się do
mnie i nie chcia∏a odejść. Każde
z dzieci, które po pobycie u nas
znajduje sobie nowy dom, zostaje w naszych sercach. Gdy
bardzo tęsknimy, dzwonimy do
nich, czasem udaje się nam z nimi zobaczyć. T∏umaczymy malcom z obu domów, że są dla siebie nawzajem jak cioteczne rodzeƒstwo. A kuzyni nie mieszkają razem, tylko spotykają się
od czasu do czasu.
—m.j.-l.