filia biblioteczna nr 6 - Miejska Biblioteka Publiczna w Szczecinie

Transkrypt

filia biblioteczna nr 6 - Miejska Biblioteka Publiczna w Szczecinie
FILIA BIBLIOTECZNA NR 6
W samym środku Dąbia, przy ulicy Dziennikarskiej 39, mieści się biblioteka. Renesansowy
dworek myśliwski jest jej siedzibą od 1975 roku, kiedy to ukończono odbudowę obiektu.
Początkowo była to Dzielnicowa Biblioteka Publiczna, obecnie – filia nr 6 Miejskiej
Biblioteki Publicznej w Szczecinie.
Budynek ma swoja długą historię, ściśle związaną z burzliwymi dziejami Dąbia. Został
wybudowany w drugiej połowie XII wieku, kiedy miasto weszło w skład uposażenia
ziemskiego klasztoru cystersów w Kołbaczu. Był ulubionym miejscem odpoczynku księcia
Barnima I, który stąd wyruszał na łowy do Puszczy Goleniowskiej i Puszczy Bukowej.
Pozostawał w posiadaniu opactwa cystersów, sprawującego patronat nad pobliskim
kościołem, do roku 1592, kiedy to uległ zniszczeniu w czasie wielkiego pożaru miasta. Na
ocalałych fundamentach, w początku XVII w., książę Jan Fryderyk wybudował nowy dworek
myśliwski. Dawne mury piwniczne posłużyły do wzniesienia ścian kapitalnych z ryglówki,
we wnętrzu również postawiono ryglowe ściany działowe, przy zachowaniu gotyckiej ściany,
której nie związano z murami obwodowymi. W nieco późniejszym czasie do północnowschodniej ściany budynku dostawiono dansker. W XVIII i XIX w., dworek
przebudowywano wielokrotnie. Wprowadzono nowy podział wnętrz i zmianę osi okiennych.
Utworzono drugie wejście z lewej strony portalu oraz odpowiadającą mu klatkę schodową.
Zmieniono więźbę dachu, zrobiono nowy przewód kominowy. W tej postaci dworek służył
jako mieszkanie dla wdów po protestanckich pastorach. W roku 1934 przeprowadzono
generalny remont, połączony z przywróceniem dawnego wyglądu budynku. Między innymi
ujednolicono wtedy okna, zamurowano drugie wejście, zlikwidowano korytarz i schody.
Wyburzono też niewielkie zabudowania gospodarcze otaczające budowlę. Zlokalizowano w
niej teraz pomieszczenia dla konfirmantów i podopiecznych domu opieki nad matką i
dzieckiem. W roku 1940 wykuto wejście w elewacji zachodniej, urządzając w południowej
części piwnicy schron przeciwlotniczy. Wojna nie wyrządziła budynkowi większych szkód,
tak że został on zasiedlony i jakiś czas pełnił funkcje mieszkalną, co w znacznym stopniu
przyczyniło się do dewastacji obiektu.
Począwszy od roku 1955 prowadzono starania o odbudowę niszczejącego w szybkim tempie
obiektu. Dokumentacja, opracowanie projektów, inwentaryzacja, badania architektoniczne –
wszystko to trwało aż do roku 1972.
„Chodziłam do szkoły obok – wspomina Hanna Wieczorek, późniejsza kierowniczka filii (na
różnych stanowiskach pracowała w latach 1975-2006) – i widziałam, co tu się działo. To były
ruiny, mieszkali tu ludzie z przypadku, społeczny element. Strach było przejść ulicą”.
W sierpniu 1971 roku wykwaterowano ostatnich lokatorów. Rok później rozpoczęły się prace
remontowe i konserwatorskie. Ukończono je w roku 1975. Budynek został przeznaczony na
potrzeby biblioteki.
Najpierw była to filia Dzielnicowej Biblioteki Publicznej z Dyrekcją w Zdrojach, potem
siedziba Dyrekcji przeniosła się na ulicę Dziennikarską. Dyrektorem była Maria Wrzesień,
organizująca pracę biblioteki od podstaw. Jak wspomina Hanna Wieczorek – chodziła po
okolicznych domach i zbierała książki od ludzi, razem z pracownikami przywoziła je na
wózku.
„To były inne czasy, inne charaktery ludzkie – mówi Wanda Kuklewska, kierowniczka
biblioteki w Dąbiu od września 1992 do 2008 roku. – Pamiętam, dziś już nie żyjącą, panią
Marię Wrzesień, kobietę energiczną i niezmordowaną w pracy na rzecz biblioteki. Potrafiła
naprawdę walczyć w interesie swoich czytelników, wykłócać się z ówczesnymi władzami, by
w rezultacie postawić na swoim. Gdy była już na emeryturze i przychodziła wypożyczać
książki, niby zwykły czytelnik, a w gruncie rzeczy sprawdzała, czy wszystko funkcjonuje jak
należy, pilnowała stanu rzeczy. Potrafiła nawet wyrazić swoja dezaprobatę, gdy coś działo się
nie tak, jak według niej powinno. Do końca żyła sprawami biblioteki”.
„Na fali reformy administracyjnej – wspomina Hanna Wieczorek – Dzielnicowa Biblioteka
została połknięta przez Wojewódzką i Miejską Bibliotekę Publiczną, dziś Książnicę
Pomorską, i stała się jej filią”.
Taki stan rzeczy trwał do roku 1995. Miejska Biblioteka Publiczna (która powstała na
podstawie ustawy o samorządzie terytorialnym z dnia 8 marca 1990 r. oraz na mocy
porozumienia z dnia 10 kwietnia 1995 roku między wojewodą a miastem gminą Szczecin)
przejęła 51 z 54 filii administrowanych przez Książnicę Pomorską, w tym i filię numer 6, w
Dąbiu.
„Gdy przejmowaliśmy filie od Książnicy – wspomina dyrektor Miejskiej Biblioteki
publicznej Krzysztof Marcinowski – okazało się, że pałacyk myśliwski jest naszym
największym obiektem. Wyobrażałem sobie, że będzie to taka nasza mała Książnica na
prawobrzeżu. Żeby zrealizować to zadanie filia została wytypowana jako biblioteka
sprofilowana. Zwiększyliśmy zakup książek z dziedziny szeroko pojętej humanistyki filozofii, psychologii, religioznawstwa, a także, między innymi, językoznawstwa czy
archeologii”.
Kolejna metamorfoza budynku przypadła na rok 2006, kiedy to przeprowadzono ostatni
remont, dostosowujący obiekt do potrzeb komputeryzacji. Wykorzystano ten moment do
reorganizacji całej struktury biblioteki: przeniesiono dział dziecięcy z parteru na piętro, a
czytelnię zrobiono na parterze.
Zmienił się charakter biblioteki. Hanna Wieczorek, która, jak mówi, „załapała się jeszcze
dwoma palcami na komputeryzację”, z rozrzewnieniem wspomina dawny styl biblioteki, jej
familijny nastrój. „Najdłużej pracowałam z dziećmi i myślę, że wiele z nich zapamiętało
bibliotekę, jako swój drugi dom, miejsce, którego zawsze mogły przyjść”. Jest
rozpromieniona, gdy opowiada o zajęciach z dziećmi, które dziś przyprowadzają własne
dzieci. Ale zrozumiałe, że w czasach wszechobecnych komputerów, komórek, wideo i DVD
– zmienić musiała się też sama biblioteka.
Krzysztof Marcinowski stawia na nowoczesność.
„Mamy teraz dwie takie wyspecjalizowane biblioteki na prawobrzeżu, oprócz filii numer 6
jeszcze 48 na Słonecznym – obie placówki uzupełniają się. Przyznam, że początkowo nie
satysfakcjonowała mnie liczba czytelników, jednak teraz, po komputeryzacji sytuacja uległa
zmianie. Trzeba też powiedzieć, że jest to po prostu miejsce, w którym gromadzone są książki
nie zawsze poczytne, ale za to potrzebne”.
Dziś księgozbiór filii bibliotecznej nr 6 liczy sobie 28,5 tysięcy woluminów. Ponadto 6300
zbiorów audiowizualnych i bogaty zbiór nut (jeszcze w trakcie opracowywania).
„Filia jest doskonale zaopatrzona – mówi obecna kierowniczka, Barbara Macuga. – Mamy tu
książki-perełki, akademickie podręczniki z wielu dziedzin nauki, z których chętnie korzystają
studenci, ale też ci, którzy ustawicznie się dokształcają; są to książki wysoce specjalistyczne,
mamy też poradniki dla laików, książki popularnonaukowe, przedstawiające zagadnienia w
sposób przystępny, a jednocześnie wyczerpujący”.
Barbara Macuga ma ambitne plany, by wychować nowe pokolenie czytelników. „Biblioteka,
jak rzadko która instytucja publiczna, utożsamiana jest z człowiekiem. Nasi czytelnicy
pamiętają poprzednie osoby, które tu pracowały. To stwarza duże możliwości oddziaływania
na tutejszą społeczność. Jestem zwolenniczką nowoczesnej wizji biblioteki, która nie jest
tylko miejscem wypożyczania książek, ale realizuje także inne cele. Propaguje kulturę i, może
nawet przede wszystkim – integruje lokalne środowisko. Biblioteka nie może już być
koturnowym przybytkiem, gdzie mówi się szeptem i szybko wychodzi. Tu trzeba po prostu
być, czasem posiedzieć. Porozmawiać. W czasach Internetu i agresywnych mediów, musi być
miejsce, w którym przystaniemy lub przysiądziemy, by wejrzeć w siebie”.