Odpowiedź na list w sprawie historycznych początków Trzemeszna
Transkrypt
Odpowiedź na list w sprawie historycznych początków Trzemeszna
Gdynia, 11.01.2016 r. Odpowiedź na list w sprawie historycznych początków Trzemeszna Szanowni Państwo, Część z Państwa zapewne czytała list otwarty Pana Andrzeja Kamyszka w sprawie historycznych początków Trzemeszna, który upubliczniono 18 października 2015 r. na stronie www.trzemeszno24.info. Jako że treść tego listu częściowo dotyczy mojej osoby, a przypadkiem trafiłem na ten list w grudniu 2015 r., więc jako główny „winowajca” i osoba „wywołana do tablicy” przez Pana Kamyszka, spróbuję Państwu z pewnym opóźnieniem opisać całą sytuację z perspektywy drugiej strony, żebyście mieli Państwo relacje dwóch stron (a nie tylko jednej) i mogli sami wyrobić sobie pogląd na tę sytuację. Na początku przedstawię krótki opis moich kontaktów mailowych z Panem Kamyszkiem. Pierwszego maila otrzymałem 27 maja 2015 r. W nim Pan Kamyszek napisał kilka słów o sobie i poprosił o zakup mojej książki dotyczącej historii Trzemeszna, licząc przy okazji na autograf. Po kilku dniach i mailach książka została wysłana. 22 lipca otrzymałem maila, że Pan Kamyszek przeczytał moją książkę i zarzucił mi pominięcie historii Trzemeszna w X i XI wieku przytaczając kilka rzekomych argumentów na poparcie swojej tezy. Jak to napisał Pan Kamyszek: „Jestem taki mądry (to nie przechwałki), ponieważ baraszkowałem w młodości na plebanii i alumnacie i tam te informacje pozyskałem”. Jednocześnie określił się jako mój oponent w dyskusji, choć wcześniejsze maile były spokojne i stonowane. Cytuję: „Jestem tylko stroną, która nie zgadza się na wykreślenie tego okresu z historii Trzemeszna, mówię to wprost i spór między nami trwa”. Na koniec maila napisał: „W dawnym zwyczaju bywało, omawianie wyników w stosownym zainteresowanym gronie. Czy z wynikami zapoznawał Pan obecnego od 2011 r. proboszcza Piotra Kotowskiego, czy jeszcze ks. dr B. Michalskiego? Jeśli tylko tego drugiego, to wyjaśnia sprawę. A butmistrza? Oczekuję na wiadomość od Pana.” Oceńcie Państwo sami, czy ktoś, kto chce dyskutować na poważne historyczne tematy, może pisać w takim tonie, występować z sugestią „omawiania wyników” moich wieloletnich badań naukowych w jakimś „stosownym gronie” i wprowadzać do historycznej dyskusji jakieś aktualne wątki polityczne czy własne kompleksy i animozje? Dla jasności, żadnej z wymienionych wyżej osób nie znam. O ile w mailu powyżej Pan Kamyszek dopuszczał jeszcze dwie przyczyny postawienia przeze mnie tak „radyklanych” tez na temat historii Trzemeszna w X-XI wieku (niewiedza lub czyjś interes/spisek jakiś grup interesów), o tyle w mailu z 23 lipca sprawa stała się dla niego jasna i wszystkie moje „błędne tezy” były wg niego wynikiem mojej niewiedzy. Czego Państwo nie wiecie, w mailu z 23 lipca Pan Kamyszek przesłał mi list otwarty na temat początków Trzemeszna datowany na „lipiec 2015 r.”, który jest pierwotną wersją listu otwartego, który Państwo możecie przeczytać w zmienionej formie na portalu www.trzemenszo24.info z dnia 18 października 2015 r. Wersja lipcowa listu otwartego zawiera więcej zarzutów osobistych wobec mnie, niż ta z października. Cytuję: „Komu więc zależy, aby Trzemeszno marginalizować? Obserwując to, co się dzieje wokół, widać dość wyraźnie adresatów. W mojej ocenie, to nie jest żaden spisek, a brak podstawowej wiedzy, który i XXI wieku może się również przydarzyć.” Dalej w liście mamy narzekania na powiat gnieźnieński (starostwo) i projekt unijny, który ubogo opisuje historię Trzemeszna oraz kolejną próbę włączenia spraw lokalnych/bieżących do dyskusji na temat historii Trzemeszna w X-XI w. Chodzi tu, jak to napisał Pan Kamyszek, o „ostatni konflikt o szkolnictwo średnie w tym mieście”. Konkluzja powyższych spraw zdaniem Pana Kamyszka jest następująca: 1 „Powyższe zachowania wobec naturalnego sąsiada przytaczam ku rozwadze gospodarzy powiatu gnieźnieńskiego, warto wiedzieć więcej o wspólnej historii. Lecz nie te przytoczone zachowania zadecydowały o skreśleniu Trzemeszna z mapy średniowiecznych miejscowości. Zdecydowany wpływ na to miały wyniki badań naukowców i bezkrytyczne ich zaakceptowanie przez gospodarzy miasta i parafii trzemeszeńskiej”, zaś kilka akapitów dalej dołączył do grupy winowajców także „nauczycieli historii udzielający się we władzach samorządowych i parafialnych”. Dalej w liście mamy wątek edycji przeze mnie hasła Trzemeszno w Wikipedii. Pan Kamyszek zarzuca mi, że bez upoważnienia dokonałem zmian w treści hasła. Pytanie, jakie to upoważnienie trzeba mieć i od kogo, żeby dokonywać zmian w Wikipedii? Może Pan Kamyszek się nie orientuje, ale Wikipedia jest wolną encyklopedią, którą każdy może redagować i tworzyć, o czym przeczytać można na stronie głównej Wikipedii. Z niedowierzaniem przeczytałem wątek lipcowego listu na temat odkryć fundamentów dawnego kościoła klasztornego (rzekomo z X-XI wieku) i stosowny komentarz Pana Kamyszka: „Oglądając odkryte fundamenty, mogłem naocznie potwierdzić wyniki badań K. Józefowiczówny, prowadzonych w latach pięćdziesiątych.” Jak wiadomo, w latach 19491950 historyk sztuki, Krystyna Józefowiczówna, analizowała resztki fundamentów kościoła w Trzemesznie. Błędy metodologiczne oraz dowolność w interpretacji źródeł pisanych doprowadziły ją do postawienia hipotez, które budziły wątpliwości w środowisku historyków sztuki. Z tego co wiem, Pan Kamyszek urodził się w 1940 roku, więc mam nadzieję, że nie twierdzi, że mając, w latach 1949-1950, 9 czy 10 lat, mógł „naocznie potwierdzić wyniki badań” pani K. Józefowiczówny i już w tym wieku znał jej prace naukowe. Jeśli podam Państwu fakt, że K. Józefowiczówna opublikowała swoje wyniki badań na temat fundamentów kościoła trzemeszeńskiego dopiero w 1955 roku, to jasnym się staje, że słowa Pana Kamyszka nie są spójne z faktami. Na marginesie wspomnę, że Pan Kamyszek w swoim dziele „Korzenie Trzemeszna” (2014) na stronach 166-169 nie podaje w wykazie źródeł i opracowań żadnej publikacji K. Józefowiczówny. Czyżby to było przeoczenie? Tak ważne publikacje K. Józefowiczówny, której wyniki badań Pan Kamyszek „naocznie potwierdził” i które wspierają jego tezę o początkach Trzemeszna w X-XI wieku, nie znalazły miejsca pośród wykazu źródeł i opracowań w jego książce. Mogę tylko domniemywać, że Pan Kamyszek wyczytał większość informacji na temat wyników badań K. Józefowiczówny i ewolucji jej poglądów na najstarsze fundamenty kościoła trzemeszeńskiego z X-XI w. z mojej książki (strony 47-52), bo są one tam szczegółowo omówione. W liście otwartym z października Pan Kamyszek podsumował moje tezy na temat początków Trzemeszna „jako fantazja osamotnionego naukowca” oraz napisał, że „to nie jest spisek, a brak podstawowej wiedzy historycznej o wspólnych początkach, powiązany z przejawami egocentryzmu”. Czy faktycznie jest to fantazja „osamotnionego egocentryka”? W wykazie źródeł i opracowań książki „Korzenie Trzemeszna” autorstwa Pana Kamyszka przytacza on publikację z 2002 r. „Dzieje Trzemeszna”. W tej publikacji jest rozdział napisany przez profesora historii z Poznania Andrzeja Wędzkiego, gdzie wyraża on pogląd o początkach Trzemeszna sięgających dopiero XII w. i przytacza on także badania archeologów toruńskich na ten temat. Tez tego rozdziału akurat Pan Kamyszek chyba nie chce dostrzec lub specjalnie je pomija w swojej książce. Sam Pan Kamyszek w liście otwartym przytacza dwóch profesorów, prof. Gerarda Labudę oraz prof. Jadwigę Chudziakową. Prof. Labuda zajmował się naukowo osobą świętego Wojciecha przez prawie 30 lat. Wydał na jego temat kilkanaście książek i artykułów. To właśnie on zakwestionował możliwość założenia przez św. Wojciecha klasztoru w Trzemesznie w X w. Prof. J. Chudziakowa z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu poświęciła kilka lat badań archeologicznych i architektonicznych nad dawnymi fundamentami kościoła w Trzemesznie oraz tutejszym 2 klasztorem kanoników regularnych. Jej badania potwierdziły, że najstarsze fundamenty kościoła i klasztoru trzemeszeńskiego pochodzą z XII w. Z tymi ustaleniami zgadzają się obecnie prawie wszyscy archeolodzy i historycy sztuki w kraju. Wieloletnie doświadczenie wybitnych naukowców z wiedzą i potężnym dorobkiem naukowym, dla Pana Kamyszka, który nie jest ani historykiem, ani archeologiem, nie wystarcza, aby im zaufał. Z łatwością dyskredytuje on ustalenia naukowców podając rzekome dowody i wskazując, że „nawet i profesorom trafiają się pomyłki”. Wiadomo że w starciu magister inżynier Wydziału Mleczarskiego Wyższej Szkoły Rolniczej w Olsztynie kontra profesorowie historii i archeologii, rację ma ten pierwszy, a błędy trafiają się tym drugim. Pan Kamyszek w swoim liście konkluduje: „czy ta praca naukowa jest wiarygodna” oraz „czy ta praca naukowa jest na zamówienie”? Moja praca doktorska na temat Trzemeszna powstała w ramach 4-letnich studiów doktoranckich z historii na Uniwersytecie WarmińskoMazurskim w Olsztynie i była kontynuacją wcześniejszych zainteresowań związanych z historią klasztoru kanoników regularnych na Kazimierzu w Krakowie (praca magisterska). Więc nikt pracy doktorskiej na temat Trzemeszna nie zamawiał. Co do wiarygodności pracy. Była ona recenzowana przez dwóch profesorów i prowadzona pod opieką kolejnego profesora. Czy uważacie Państwo, że dwóch profesorów podpisałoby się pod pracą naukową, która jest niepoważna, pełna błędów czy, jak sugeruje Pan Kamyszek, mało wiarygodna? Na marginesie dodam, że publikacja Pana Kamyszka pt. „Korzenie Trzemeszna” nie była recenzowana przez żadnego z naukowców i nie jest pracą naukową, gdyż nie posiada aparatu naukowego (np. przypisów), więc Pan Kamyszek nie musi powoływać się na źródła historyczne czy opracowania naukowe z podaniem konkretnych cytatów, tytułów oraz stron. Może wypisywać w swojej publikacji dowolne rzeczy jakie mu się podoba. Jaką więc wartość i wiarygodność ma publikacja, która nie opiera się na źródłach historycznych, nie podaje cytatów z tych źródeł, nie stosuje przypisów? Szczytem niekompetencji, braku wiedzy i braku umiejętności historycznych Pana Kamyszka jest przytoczony przez niego rzekomy argument na przechowywanie ciała św. Wojciecha w klasztorze trzemeszeńskim w X w. Cytuję: „fakt przechowywania ciała, potwierdza kronika Cesarstwa Ottona III, w której pod terminem pierwsza połowa października 997 r. jest zapis: Cesarz wsparł wysiłki Bolesława Chrobrego w sprowadzeniu do Polski ciała męczennika, które przechowano w niewielkiej monastycznej osadzie Tremessen w dorzeczu Warty, a następnie zostało pochowane w Gnieźnie. Wynika z tego, Trzemeszno istniało w X wieku!!! Jak się więc mają teorie naukowców, którzy jak należy przypuszczać, nie mieli stąd dostępu do zasobów biblioteki katedry w Akwizgranie (Aachen)?”. Wydawnictwo źródłowe, które Pan Kamyszek cytuje, nazywa się w oryginale „Die Regesten des Kaiserreiches unter Otto III.”, czyli po polsku „Regesty Cesarstwa Ottona III.”, i stanowi swego rodzaju kalendarium informacji zebranych z różnych źródeł przez Mathilde Uhrlirz i wydanych w 1956 r. Nie jest to zatem żadna kronika, jak napisał Pan Kamyszek. To po pierwsze. Po drugie. Na stronie 664 tego wydawnictwa czytamy słowa o przechowaniu ciała św. Wojciecha w Trzemesznie, które przytacza Pan Kamyszek. Stanowią one tylko część całego fragmentu (regestu), który opatrzony jest datą i miejscem wydarzenia (rok 997, pierwsza połowa października, Akwizgran). Co wyczytamy na początku tego regestu? Podaję tłumaczenie z niemieckiego: „Po tym jak cesarz prawdopodobnie latem przez posłańców księcia Bolesława [Chrobrego – P. Dorszewski] otrzymał wieść, że jego przyjaciel, biskup Adalbert z Pragi [św. Wojciech] zginął śmiercią męczeńską, zdano mu [cesarzowi Ottonowi III.] obecnie relację w Akwizgranie [Aachen] prawdopodobnie przez drugiego 3 współtowarzysza Adalberta z drogi do Prus, mnicha Benedykta/Bogusza, który z Gaudentym, bratem Adalberta, był świadkiem męczeńskiej śmieci.” Jasnym jest, że data „pierwsza połowa października 997 r.” i miejsce „Akwizgran (Aachen)” odnosi się do wydarzenia cytowanego powyżej, a więc jak cesarz Otto III., będąc w Akwizgranie, dowiedział się o śmierci św. Wojciecha, a nie odnosi się do miejsca przechowywania jakiejś „kroniki” jak twierdzi Pan Kamyszek. Widząc zapis z datą i miejscem (Akwizgran), Pan Kamyszek wymyślił sobie, że rzekoma „kronika” znajduje się w zasobach biblioteki katedry w Akwizgranie pod numerem „Reg. 1238a”. Dla rozwiana wszelkich wątpliwości. Każdy z regestów w tym wydawnictwie posiada swój numer. Z polskich akcentów, na stronie 747 jest regest numer 1349e, który posiada zapis: „rok 1000, początek marca, Gniezno” z opisem pobytu cesarza Ottona III. w Gnieźnie. Czy idąc tokiem myślenia Pana Kamyszka, można sądzić, że rzekoma „kronika” znajduje się także w Gnieźnie (Reg. nr 1349e)? W całej tej sytuacji wychodzi jego brak doświadczenia i interpretacji zapisek edycji źródłowych. Po trzecie. Pod całym fragmentem opisu tego wydarzenia Pani Mathilde Uhlirz podaje odwołania do źródeł historycznych, gdzie można znaleźć informacje o tym wydarzeniu. Jednym z tych źródeł jest kronika „Chronicon imperatorum et pontificum Bavaricum” spisana dopiero pod koniec XIII w., a więc prawie 300 lat po wydarzeniach z 997 roku. Autor tej kroniki pozyskał informację o wydarzeniach z 997 r., związanych z rzekomym przechowaniem ciała św. Wojciecha w Trzemesznie, prawdopodobnie ze źródeł hagiograficznych dotyczących św. Wojciecha (Tempore illo, De sancto Adalberto episcopo) powstałych w XII-XIII w., zaś najstarsze żywoty św. Wojciecha, powstałe na przełomie X-XI w., a więc spisane kilka lat po śmierci św. Wojciecha, milczą o złożeniu jego ciała w Trzemesznie. Nie wchodząc w szczegóły, mogę odesłać zainteresowanych na strony 37-39 mojej książki, gdzie jest to wszystko opisane i wyjaśnione. Cała sytuacja z listem Pan Kamyszka związana jest z tym, że moja książka obala kilka poglądów i tez na temat początków Trzemeszna i klasztoru, które panowały w historiografii do drugiej połowy XX w. Książka Pana Kamyszka (Korzenie Trzemeszna) jest przesiąknięta tymi obalonymi tezami i rzekomymi faktami. Dlatego Pan Kamyszek, jako „obrońca” dawnej historii Trzemeszna, zapewne poczuł się „dotknięty” moją pracą naukową, a najprostszą metodą obrony jest atak, stąd jego list otwarty. Zresztą chyba nie pierwszy, bo z informacji na jego temat w internecie wynika, że napisał on już kilka listów otwartych w bieżących sprawach Trzemeszna. Zapraszam wszystkich Państwa do zweryfikowania, kto, jakim orężem i jakimi argumentami dysponuje w kwestii początków Trzemeszna i klasztoru trzemeszeńskiego. Moją książkę można łatwo znaleźć lub kupić w internecie i dokonać własnej analizy. Przypominam, że Pan Kamyszek nie jest historykiem, archeologiem czy historykiem sztuki (absolwent Wydziału Mleczarskiego) i nie zna metod badań, które te dyscypliny stosują. Zajmuje się on historią Trzemeszna hobbystycznie. To tak, jakbyście Państwo byli leczeni przez osobę, która nie ukończyła studiów medycznych i specjalizacji. Groteskowe wydaje się także to, że Pan Kamyszek z uwielbieniem pisze o historii Kościoła, początkach chrześcijaństwa w Polsce, powołuje się w liście otwartym na osobę kardynała Stefana Wyszyńskiego. Nie znam Pana Kamyszka, ale poszukując informacji o nim natrafiłem na katalog Instytutu Pamięci Narodowej z działaczami partyjnymi w Suwałkach1, który podaje, 1 Strona internetowa: http://katalog.bip.ipn.gov.pl/showDetails.do?idx=K&katalogId=1&subpageKatalogId=1&pageNo=1&nameId=11 114&osobaId=19122& 4 że od 1967 r. był on członkiem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (PZPR), a wiadomo że w czasach PRL-u partia i władze PRL zwalczały ideowo i praktycznie Kościół katolicki oraz polskich duchownych. Domyślam się, że światopogląd Pana Kamyszka zmienił się po 1989 r. Mam nadzieję, że może uda się także zmienić jego światopogląd w kwestii początków Trzemeszna i klasztoru trzemeszeńskiego. Z wyrazami szacunku Przemysław Dorszewski 5