CZEKAŁEM, KIEDY ZNÓW POJADĘ Z KARDYNAŁEM

Transkrypt

CZEKAŁEM, KIEDY ZNÓW POJADĘ Z KARDYNAŁEM
CZEKAŁEM, KIEDY ZNÓW POJADĘ
Z KARDYNAŁEM
Rozmowa z Józefem Muchą – osobistym kierowcą Karola Wojtyły
■ Wykorzystywał każdą chwilę, a i tak brakowało czasu. Kiedyś
mieliśmy jechać do sióstr na ul. Warszawską – z kurii to zaledwie
kilka minut drogi. Byłem gotów, choć mieliśmy jeszcze godzinę,
może więcej. A tu wołają, że ksiądz kardynał już chce jechać.
Wsiadł do samochodu i powiedział: „Panie Józefie, nie mam kiedy
brewiarza odmówić. Niech Pan jedzie do
■ Kiedy Karol Wojtyła wsiadał do
Nowej Huty, a potem dopiero do sióstr”.
samochodu, podawał mi rękę, ale ja
I tak było.
kardynała nigdy w pierścień nie całoBardzo dużo też czytał. W podróż
wałem, bo mi nie pozwolił. „Jestem
zabierał zawsze dwie teczki książek.
tylko trzy lata straszy od Pana” –
Kiedyś wyjeżdżaliśmy do Warszawy
mówił. Rzeczywiście, Karol Wojtyła
i specjalnie nie wziąłem tej lampki, bo
urodził się w 1920 roku, a ja w 1923.
pomyślałem, że może trochę odpocznie
Pytał zwykle, jak się czuję, co u żony,
w drodze. Ledwo dojechaliśmy na Prądczy dzieci zdrowe. Wiedziałem, że
nik, a ksiądz kardynał zapytał: „Panie
wszystko mogę powiedzieć. W droJózefie, a gdzie lampka?”. I musieliśmy
dze czułem się całkowicie spokojny.
się wrócić. „Cztery godziny – Pan wie,
Wiedziałem, że nic nam nie może się
ile ja bym stracił?”. Dojechaliśmy,
stać. Pewno, że musiałem uważać,
a kardynał się zdziwił: „Panie Józefie,
zresztą kardynał zapowiedział, że
czemu Pan już stanął?”. Odpowiedziamam jeździć bezpiecznie. Gdy czasem
łem, że jesteśmy na miejscu. „Szkoda,
podjechałem ciut szybciej, bo byliśmy
bo jeszcze książki nie skończyłem”.
Józef Mucha podczas rozmowy z autorami wywiadu
Pośmialiśmy się.
spóźnieni, a dopuszczalny był tylko
Często podczas tych podróży mieliśmy obstawę ubowców. Gdy
kwadrans akademicki, popatrzyłem do lusterka, a kardynał tylko
powiedziałem księdzu kardynałowi, że jadą za nami, to im czasem
się uśmiechnął, okiem mrugnął.
Cały czas modlił się albo pracował. W samochodzie miał pokiwał, uśmiechnął się, pobłogosławił. Kiedyś kardynał Wojtyła
lampkę, takiego grzybka, którego podłącza się przy łóżku. Po- chciał jechać w Bieszczady na odpoczynek i zastanawiał się, jak to
myślałem, że trzeba znaleźć coś lepszego.
będzie. Powiedziałem, żeby się nic nie martPoszedłem do sklepu, zobaczyłem lampwił, że postaram się ich zmylić po drodze.
kę z ramieniem, regulowaną, z niedużym
Rzeczywiście. Tak krążyłem po Krakowie,
kloszem, przykręcaną. Kupiłem ją, troprzejeżdżałem w ostatniej chwili na światchę przerobiłem, tu polutowałem, tam
łach, robiłem nagłe skręty, wybierałem
polutowałem i świeciła jak złoto. Pulpit
boczne dróżki i w końcu zgubiliśmy ich.
dałem, żeby ksiądz kardynał nie musiał
Dojechaliśmy do miejscowości, w której
trzymać książek na kolanach. O, jak się
zaplanowaliśmy u sióstr przerwę w podróucieszył, jak dziękował. Kiedy jechaliśmy
ży, a oni już tam byli. W końcu pozbyliśmy
w Krakowie z zapaloną lampką, było
się ich w dalszej drodze. Ale często za nami
wiadomo, że to kardynał Wojtyła. Nieraz,
jeździli i nas obserwowali.
gdy stanęliśmy koło tramwaju, ludzie się
kłaniali, machali. Ksiądz kardynał też
□ Jakimi samochodami woził Pan Karola
machał, błogosławił. A podczas juweWojtyłę?
naliów, gdy nas zatrzymali studenci, ile
było radości. Aż milicja przyjechała, co
■ Najpierw jeździliśmy warszawą, potem
się dzieje – a to ksiądz kardynał jechał!
oplem admirałem, a następnie jeszcze dwoWreszcie poprosił, żeby nas przepuścili.
ma wołgami. Kardynał Wojtyła nigdy nie
Zrobili przejazd, a za chwilę to samo!
miał prawa jazdy, nigdy sam nie prowadził
Takie miał wzięcie.
żadnego samochodu.
□ Jak wyglądała jego praca i modlitwa
podczas drogi?
Archiwum prywatne J. Muchy
M. Florkowski
□ Był Pan kierowcą trzech kardynałów: księcia Adama Stefana Sapiehy, Karola Wojtyły, Franciszka Macharskiego,
a także arcybiskupa Eugeniusza Baziaka. Z Karolem Wojtyłą jeździł Pan szesnaście lat. Jak upływał czas spędzony
w samochodzie?
Józef Mucha przez Bazyliką św. Piotra w Rzymie
□ Które wyprawy z kardynałem Wojtyłą
szczególnie pozostały w Pana pamięci?
ALMA MATER nr 125
61
Archiwum prywatne J. Muchy
M. Florkowski
■ Jeździliśmy dużo do Lublina na KUL
do chorego, ale wolał iść. Te odwiedziny
– bo tam miał wykłady. Poza tym do
u chorych były bardzo ważne: rozmawiał
Gdańska, do Warszawy. W Krakowie
z nimi, pocieszał, żartował. Nie unikał
często zawoziłem go do domu Danuty
żadnego domu, nawet najbiedniejszego,
i Jerzego Ciesielskich do Podgórza.
najbardziej skromnego czy nawet zanieBardzo lubił tam przebywać. Sporo wydbanego.
jazdów było związanych z wizytacjami
parafii lub innymi okazjami. Pamiętam,
□ Gdzie Pan woził księdza kardynała
byliśmy w Żywcu na uroczystości jubina wyprawy narciarskie?
leuszowej w pewnej parafii. Wiedziałem,
że przygotują bardzo wystawny obiad,
■ Karol Wojtyła wybierał się na narty
a ksiądz kardynał Wojtyła najchętniej
między innymi z biskupem Józefem
zjadłby zsiadłe mleko z kaszą lub ziemRozwadowskim, biskupem Zdzisławem
niakami. Nie chciałem zrobić przykrości
Jaworskim, księdzem prof. Tadeuszem
gospodarzom, więc uprzedziłem siostry,
Styczniem. Kiedyś zawiozłem księdza
żeby przypadkiem nie przyznawały się
kardynała Wojtyłę pod Dolinę Kościelikardynałowi, że mają zsiadłe mleko,
ską i umówiliśmy się, że tam będę czegdyby o to zapytał. Nie uwierzyły mi. Józef Mucha w swoim domu w Wierzchosławicach kał. Mija jedna godzina, druga, trzecia,
Kardynał Wojtyła zjadł ziemniaki, popił
nie wraca, a tu coraz większa zawieja.
kwaśnym mlekiem i już był po obiedzie. Za nic nie
Denerwowałem się, czy się coś nie stało, bo był już
dał się namówić na nic więcej. A kiedy podano do
wieczór. Nie było przecież telefonów, żeby się postołu piękny, trzypiętrowy tort, poprosił, żeby go
rozumieć. Wreszcie nadszedł jakiś człowiek i pytał,
w całości zapakowano. Dopiero w aucie zdradził mi,
czy nie czekam przypadkiem na kardynała Wojtyłę,
że pojedziemy zawieźć go na pobliskie zgrupowabo bidak pomylił drogę i zjechał do Doliny Chonie oazowe. Ile tam było radości, ile śmiechu – i z
chołowskiej. Siedział w jakimś szałasie zmarznięty,
tego niespodziewanego spotkania, i z tego tortu...
szkoda mówić. Musiałem tam zaraz podjechać, ale
Uczta była w stodole, w której młodzież spała, jadła
to nie było łatwe, bo ślizgawica, śniegu co niemiara.
i modliła się.
W końcu jakoś wykręciłem i znalazłem księdza karKarol Wojtyła bardzo lubił spotkania oazowe,
dynała. Wsiadł do samochodu i zapytał, czy nie mam
lubił śpiewać przy ognisku, rozmawiać. Zawsze
jakiegoś koca – taki był przemrożony. Miałem w baw samochodzie miałem cukierki, które rozdawał
gażniku tylko taki koc roboczy, cały przesiąknięty
młodzieży. Chodziłem i kupowałem po cztery
smarem, ale kardynałowi to nic nie przeszkadzało.
kilo.
Owinął się nim i trochę rozgrzał. Kiedy przyjechaAle lubił też rozmawiać z przypadkowo spotliśmy do sióstr urszulanek na Jaszczurówkę, obmył
kanymi ludźmi. Kiedyś pojechałem z księdzem
się, nic nie jadł i poszedł do kaplicy modlić się.
kardynałem w rejon Nowego Sącza. Poszliśmy
do lasu, a tam drwale ciągnęli drzewo. Coś im nie
□ Karol Wojtyła był człowiekiem nieustannej
szło i tak strasznie przeklinali. A kardynał zawołał
i głębokiej modlitwy.
do nich: „Szczęść Boże”. Kiedy się oddalił, pytali
mnie, kto to był. Jak się dowiedzieli, to im było tak
■ Nigdy nie rozstawał się z różańcem. Miał go przy
Order św. Sylwestra
nieswojo. Czekali, żeby przeprosić. I tłumaczyli, że
sobie, nawet gdy go nie odmawiał. Jeździliśmy do
jak człowiek tak przeklnie, to koń lepiej ciągnie.
Lasku Wolskiego i tam ksiądz kardynał się modlił.
Miał swoją ulubioną alejkę.
□ Karol Wojtyła miał zwyczaj
Wiedziałem, że jak przejdzie tę
odwiedzania chorych podczas
alejkę, to jedna cząstka różańca
wizytacji parafii. Zaczęło się
odmówiona. Potem druga i trzewszystko od znajomości z Hancia. Na koniec stawał, patrzył
ną Chrzanowską, pielęgniarką,
w górę, medytował. To było
która zorganizowała parafialtakie wzruszające. Zachwycał się
ną opiekę nad chorymi. Czy
świeżym, zdrowym powietrzem.
był Pan świadkiem takich
Miał tylko pelerynę, żadnej
sytuacji?
kurtki ani płaszcza nie uznawał.
Dopiero tuż przed wyborem na
■ Tak. Kardynał dojeżdżał do
papieża pozwolił sobie kupić
chorych samochodem, a jak się
płaszcz na watolinie. Jeździliśmy
nie dało, to szedł. Pamiętam,
tam wieczorami, latem – koło
że kiedyś podczas wizytacji
godziny siódmej–ósmej, zimą
w Makowie Podhalańskim chcietrochę wcześniej – około piątej.
li podwieźć kardynała furmanką Zdjęcie rodzinne na dziedzińcu kurii krakowskiej po przyjęciu Orderu Modlił się i odpoczywał.
Świętego Sylwestra
62
ALMA MATER nr 125
□ Starsi mnisi wspominali, że często bywał w klasztorze kamedułów na Bielanach nieoficjalnie. Przyjeżdżał na chwilę
medytacji, a także na ważne rozmowy.
jeden pokoik dla dzieci. Ksiądz kardynał był zadowolony. To był
taki prawdziwy ojciec.
□ Kiedy rozpoczął Pan pracę w kurii?
■ Do kamedułów jeździłem jeszcze z kardynałem Sapiehą.
Ksiądz kardynał Wojtyła także często tam zaglądał. Kiedyś przez
przypadek odkryliśmy, że ktoś
nas obserwował. Siedzieliśmy
w samochodzie, a ksiądz kardynał zauważył dwóch mężczyzn
za drzewem. Może nas śledzili,
nie wiadomo. Od tego momentu zmieniliśmy trasę.
Archiwum prywatne J. Muchy
Archiwum prywatne J. Muchy
■ Pierwsze prawo jazdy, właściwie taki kurs, zrobiłem jeszcze za
okupacji, ale po wojnie nie chciano mi go uznać, więc jeszcze
raz musiałem zdawać egzamin.
Byłem w wojsku, w 1947 roku
wróciłem do domu, do Więckowic – niewielkiej wsi blisko Tarnowa. Szukałem pracy i któregoś
dnia mama powiedziała, że mój
□ Swoją ostatnią pielgrzymkę
katecheta, ksiądz Sierosławski,
do Polski Jan Paweł II zapotrzebuje szofera, bo ma sakończył wizytą w klasztorze
mych takich pijaków. Tak się
bielańskim i u benedyktynów
zaczęło. Nie pracowałem tam
w Tyńcu. Wspominał wówdługo, bo komuna zaczynała
czas ojca Piotra Rostworowwprowadzać swoje rządy i poskiego, rozmawiał z ojcem
wstała Samopomoc Chłopska.
Augustynem Jankowskim.
Zamykali wszystkie prywatne
sklepy, a ksiądz Sierosławski
miał taką składnicę. Zawołali
■ Kardynał Wojtyła bardzo
Podczas jednej z wizytacji parafii
mnie i drugiego kierowcę, który
często zaglądał do Tyńca: na
rekolekcje, na dwa, trzy dni skupienia. Czasem tylko na kilka godzin jeździł w Samopomocy Chłopskiej, i kazali nam zdecydować, który
modlitwy. Siedziałem sobie wtedy na murze, kurzyłem papierosy zostanie. Woleli nawet mnie jako młodszego, ale ja tamtego kierowcę
i patrzyłem na Wisłę, na wędkarzy, którzy narzekali, gdy ryby nie znałem, miał żonę, troje dzieci, więc sam postanowiłem odejść.
brały. Czekałem.
Któregoś dnia dostałem telegram z Krakowa od wuja, który
pracował w kurii krakowskiej razem z księdzem kanclerzem Ste□ Przy takim trybie pracy, przy ciągłej dyspozycyjności nie fanem Mazankiem. „Przyjeżdżaj natychmiast” – napisał. Okazało
miał Pan takiego spokojnego życia rodzinnego. Wszystko było się, że potrzebowali kierowcy do „Tygodnika Powszechnego”,
podporządkowane wyjazdom z księdzem kardynałem.
który podlegał wówczas kurii i księciu Sapieże. Podjąłem tę pracę
i mieszkałem u wuja. Woziłem papier do drukarni, a wieczorem
■ Rzeczywiście, dużo wyjeżdżaliśmy. Dobrze, że żonę miałem pakowałem gotowy „Tygodnik”.
spokojną. Ale kiedy kardynał Wojtyła został papieżem, to mi tego
Kiedyś kanclerz mnie zawołał, żebym pojechał po metropolitę.
bardzo brakowało. SieTrochę się obawiałem i podziałem nieraz w domu
prosiłem kanclerza, żeby
taki podenerwowany, nie
może ktoś starszy mnie
mogłem sobie miejsca znawyręczył.
leźć. Patrzyłem w okno
Kilka dni później,
i czekałem, kiedy znów
kiedy myłem samochód,
pojadę z kardynałem.
przygotowywałem do drogi, zobaczyłem księcia
□ Mieszkali Państwo
Adama Sapiehę z kapelaw kurii krakowskiej?
nem, księdzem Rudolfem
Schmidtem, który był także
■ Tak, w takim maleńkim
proboszczem w Krzeszomieszkanku. Ksiądz karwicach. Książę Sapieha
dynał Wojtyła uważał, że
zapytał, jak mam na imię,
jest naszym proboszczem
i poinformował, że zaraz
i przychodził do nas po
pojedziemy.
Ja na to: „ProPrzy biskupim chevrolecie
kolędzie. Kiedyś rozejrzał
szę księcia kardynała, dosię i zapytał: „A gdzie wy się kąpiecie?”. Bo nie było łazienki. piero połowa umyta”. „To myj, a my sobie tu porozmawiamy”.
Odpowiedziałem, że kąpię się podczas wyjazdów z księdzem
Szybko skończyłem, ale jak już wsiadłem do wozu, to jedynki nie
kardynałem.
mogłem znaleźć. Ruszałem z dwójki – taki byłem zdenerwowany.
„A dzieci?”. A ja na to: „A w balii – tak do północy, po kolei”.
Po powrocie książę Sapieha zapytał, jak mi się jechało.
Niedługo potem okazało się, że będzie remont w moim miesz„Trochę byłem zdenerwowany” – odparłem. On na to: „Wikaniu. Z części dużego pokoju zostanie zrobiona łazienka i jeszcze działem to, ale ci to przejdzie, przejdzie”.
ALMA MATER nr 125
63
Archiwum prywatne J. Muchy
Archiwum prywatne J. Muchy
Dwa dni później wuj
gość się dowiedział, że rozpowiedział, że książę chce,
mawia z księciem Sapiehą,
żebym był jego szoferem.
to tak go przepraszał.
Zgodziłem się, ale zaznaczyłem, że mieszkam ką□ Był Pan także kierowcą
tem u wuja w Podgórzu.
arcybiskupa Eugeniusza
Niedługo potem jednego
Baziaka?
księdza przenieśli do domu
emerytów, woźnemu, który
■ Jeździłem z arcybiskupem
miał dwie córki i syna, dali
Baziakiem, a potem zaczął
większe mieszkanie, a ja,
się rozdział z kardynałem
ponieważ byłem jeszcze
Wojtyłą. Jak umarł kardynał
kawalerem, dostałem mniejSapieha, to wszyscy mówili,
sze po nim. Dodatkowo
że już nie będzie drugiego
wyposażyli mnie w łóżko,
takiego, a tu przyszedł Kaszafę i biurko – bo nie było
rol Wojtyła. Po wyborze na
Przy oplu admirale. Józef Mucha drugi z lewej
stołu.
Stolicę Apostolską byłem
„A będziesz się żenił?” – zapytał mnie książę Sapieha.
kierowcą kardynała Franciszka Macharskiego.
„No, pewno” – odpowiedziałem.
„A skąd będziesz miał żonę?”.
□ Czy to Pan jako pierwszy w kurii usłyszał wiadomość, że
„Ano, z Wierzchosławic”.
umarł Jan Paweł I, i przekazał ją kardynałowi Wojtyle?
„To chyba dobra, bo od Witosa. To ja bym ci dał ślub”.
„Bardzo dziękuję księciu, ale przecież nie będę całej rodziny ■ Rzeczywiście. Rano wysłuchałem w radiu, że umarł Jan Paweł I,
zapraszał do Krakowa”.
i pobiegłem do kuchni. Była pora śniadaniowa. Pytałem, czy
„Masz rację, masz rację. A ja przecież nie pojadę do Wierz- siostry już wiedzą. A one na to: „Ale durne kawały Pan opowiada.
chosławic”.
Przecież dopiero był wybrany. Jak nie żarty, to niech Pan powie
Po ślubie dalej mieszkaliśmy w kurii, a teraz, po przejściu księdzu Dziwiszowi”.
na emeryturę, mieszkam właśnie
Było takie okienko, przez które
w Wierzchosławicach. Tu jest mój
siostry wydawały posiłki. Ksiądz
dom, rodzina, choć to jest życie
kardynał Wojtyła siedział przy stole,
zupełnie inne od tego, do jakiego
a z nim bardzo wielu księży. Wsadziprzywykłem. Ale ludzie mnie znają.
łem głowę i mówię, że słyszałem, że
Gdy przychodzi poczta, to nawet
umarł papież. Księdzu kardynałowi
adres nie musi być dobrze napisany –
aż nóż czy widelec wypadł – bo
i tak dojdzie.
brzdęk było słychać. Ksiądz Stanisław Dziwisz wyszedł do telefonu
□ I książę Sapieha nie dawał Panu
i za chwilę potwierdził tę wiadomość.
ślubu?
Kardynał Wojtyła poszedł wtedy do
kaplicy modlić się. Tego dnia nigdzie
■ Tak właśnie było. Ale jak się mianie pojechaliśmy, choć były różne
łem żenić, to kardynał Sapieha polecił
rzeczy zaplanowane.
dać mi materiał na ślubne ubranie.
Przed wyjazdem na konklawe
Dostałem tyle, że mamie wystarczyło
kardynał przyszedł się jeszcze pojeszcze na spódnicę. A przy okazji
żegnać. Życzyłem mu, żeby wracał
dostałem jeszcze takiego cieńszego
szczęśliwie i szybko.
Kiedy ogłosili, że Karol Wojtyła
materiału, żebym mógł sobie uszyć
został papieżem, byłem w takim
ubranie do pracy.
szoku, że nie wiedziałem, jak się
nazywam. Wiedziałem, kogo miałem,
□ Jaki był kardynał Adam Stefan
Czekając na kardynała
ale z drugiej strony taka myśli mi
Sapieha?
przyszła, że to będzie wielka sprawa
■ Lubił różne żarty. Zawsze mi mówił, że mogę do niego przyjść, dla Kościoła i dla świata.
gdybym miał jakąś sprawę lub potrzebę. Pensję wypłacał mi osobiście. Codziennie o godzinie 15.15 jeździł na spacery nad Ruda- □ Był Pan w Rzymie na inauguracji pontyfikatu?
wę. Kiedyś pojechaliśmy, a szedł tam akurat taki „zawiany” gość
i komentował, jak to się farosze wożą, a Pan Jezus to na osiołku ■ Tak, choć do ostatniej chwili nie byłem pewny, czy się uda.
jeździł. A kardynał Sapieha mu powiedział, że jakby w czasach Wszyscy jechali, wszyscy się cieszyli, a ja nic. Nikt mnie nie
Pana Jezusa były samochody, to z pewnością Jezus by jeździł wzywał. Wreszcie siostra mnie zawołała i powiedziała, że Ojciec
samochodem, a ponieważ nie było, to jeździł na osiołku. Jak ten Święty dzwonił i mówił, że Franciszek i Maryśka, i ja obowiąz-
64
ALMA MATER nr 125
kowo mamy być. Marysia i Milcia pochodziły z Niegowici,
z pierwszej parafii Karola Wojtyły. Kiedy mieszkał jako biskup
przy ul. Kanoniczej, to Marysia była dozorczynią, a Milcia go
obsługiwała. Franciszek Wicher był lokajem.
Podczas tej mszy świętej inauguracyjnej szedłem do Komunii Świętej do samego Ojca Świętego. I zamiast ja się pokłonić,
to On mnie się pokłonił. Myślałem, że mi serce pęknie. Byłem
całkiem blisko.
□ Czy ma Pan jakąś specjalną pamiątkę po Ojcu Świętym?
■ Takim specjalnym dowodem pamięci i wdzięczności Ojca
Świętego było odznaczenie papieskie, które mi przyznał za
wierną służbę Kościołowi krakowskiemu. Dostałem wtedy Order
Rycerski Świętego Sylwestra.
Mam też taką pamiątkę osobistą: kiedy ksiądz kardynał Karol Wojtyła poszedł do Rzymu, dostałem po Nim sweter. Dużo
w nim chodził, miejscami był poprzecierany. Wtedy może go nie
doceniłem. Teraz jest jak relikwia.
Rozmawiali Marzena i Marek Florkowscy
ŚWIADOMOŚĆ WARTOŚCI CZASU
Dziewięćdziesięciolecie urodzin profesora Jerzego Trzcienieckiego
W
kład jednostki do skarbnicy społecznej można oznaczyć
przez liczbę miar czasu, przez jaki jednostka w społeczności
się znajduje, pomnożony przez specyficzną wartość każdej miary
czasu. Czas przebywania w społeczeństwie jest zatem równy
długości życia człowieka, [zaś] rodzaj użycia tego czasu świadczy
o wartości społecznej jednostki. Czas ten może zużyć jednostka
z korzyścią dla siebie, z korzyścią dla swej społeczności, może
go nie zużyć wcale, a może go zużyć także ze szkodą dla swej
społeczności, a nawet ze szkodą dla samej siebie. Tylko korzystne
zużycie czasu ma swą wartość. Niezużycie czasu jest marnotrawstwem, zużycie czasu na szkodę społeczną lub własną jest już przestępstwem, a może nawet zbrodnią, gdyż zamiast powiększania
siły zbiorowości siłę tą umniejsza względnie rozkłada. Dlatego
pierwszym i podstawowym warunkiem rozwoju społeczeństwa
jest, by każda jednostka uzyskała pełną świadomość wartości
czasu i celowego jego użycia.
Przytoczone tu słowa pochodzą z dziś już mało znanej, choć
niezmiennie zasługującej na uważną lekturę książki Człowiek
społeczny, wydanej drukiem w Krakowie w 1946 roku przez
prof. Stanisława Bieńkowskiego, od roku 1937 zajmującego
Katedrę Organizacji Zarządzania Przedsiębiorstw Przemysłowych na krakowskiej Akademii Handlowej. W niedługi czas po
opublikowaniu tej książki na prowadzone przez jej autora seminarium magisterskie zgłosił się przybyły do dawnej stolicy Polski
z kresów Jerzy Trzcieniecki, któremu Stanisław Bieńkowski
zaproponował następnie stanowisko asystenta, co stało się początkiem wieloletniej kariery akademickiej uczonego. W tym roku
prof. Jerzy Trzcieniecki obchodzi 90-lecie urodzin oraz półwiecze
uzyskania laurów doktorskich, dając jednocześnie świadectwo,
jak – zgodnie z brzmieniem przytoczonej definicji – w pełni
świadomie tudzież na sposób celowy zagospodarować i spożytkować dany sobie czas. Jak w opatrzonym znamiennym tytułem
traktacie O życiu szczęśliwym pisał przed wiekami św. Augustyn,
cokolwiek nas na ten świat sprowadza – czy to Bóg, czy natura,
czy przeznaczenie, czy wola nasza, czy niektóre z tych czynników
łącznie, czy też wszystkie razem – ciśnięto nas na burzliwe morze
życia jak gdyby bez ładu i celu. Przed każdą jednostką ludzką,
świadomie przeżywającą swe człowieczeństwo, stoi tedy zadanie
wprowadzenia ładu w sposobie podążania właściwą sobie drogą
życia, a przede wszystkim uchwycenia celu owej drogi. Dlatego
dla kolejnych pokoleń stających przed tego rodzaju wyzwaniem
tak ważnym i cennym „drogowskazem” jawi się świadectwo życia
poprzedników na owej drodze – zwłaszcza tych, którzy potrafili
kroczyć nią twórczo na przekór niesprzyjającym warunkom
zewnętrznym, w tym okolicznościom dziejowym. Wprawdzie
sam jubilat pisał (w odniesieniu do sfery badań naukowych,
ale jej istotę stanowi przecież dociekanie prawdy i zmierzanie
ku niej), że różnice indywidualne [pomiędzy poszczególnymi
jednostkami] mają olbrzymie znaczenie, [stąd] relacje i wyniki
autoanalizy wybitnych twórców, zabarwione ich własną indywidualnością, tylko w ograniczonym stopniu mogą przyczynić się
do wykrycia prawidłowości ogólnych, niemniej w innym miejscu
sam przyznaje, że nawet najgenialniejszy twórca nie stworzy
dzieła z niczego. Nie jest przypadkiem, że we wszystkich pracach
na temat twórczości uporczywie powtarza się tezę, że „nowe
wytwory człowieka powstają na kanwie starych elementów”.
Jeżeli więc teza ta jest prawdziwa, to podstawową zasadę procesu
twórczego stanowi selekcja, przetwarzanie i łączenie elementów
poprzedniego doświadczenia w sposób, którego rezultaty kojarzą
w sobie nowość z jakąś użytecznością. Pogląd ten nie oznacza
jednak, że cały postęp sprowadza się do operowania tym, co zostało wcześniej poznane, a jedynie tylko wskazuje, że przedmioty
i zjawiska dostrzeżone po raz pierwszy stają się pełnowartościowymi odkryciami tylko pod warunkiem, że wcześniej zdobyta
wiedza umożliwia zrozumienie lub choćby tylko poszukiwanie ich
znaczenia oraz związku z innym zjawiskami. Warto przyjrzeć się
bliżej wybranym „elementom doświadczenia”, wypływającym
z dziewięćdziesięcioletniej drogi życia prof. Jerzego Trzcienieckiego, doktora honoris causa macierzystej uczelni, czyniąc to
w sposób łączący w sobie „nowość z jakąś użytecznością”.
Jerzy Józef Trzcieniecki przyszedł na świat 10 maja 1920
roku w Czortkowie na Podolu, w przedwojennym województwie
tarnopolskim – dziesięć miesięcy po uwolnieniu owego miasta,
15 lipca 1919 roku, spod krótkotrwałych rządów ukraińskich.
Czortków, w dobie przedrozbiorowej położony na samej granicy
archidiecezji lwowskiej z diecezją kamieniecką, był znany między
innymi z okazałych ruin zamku, po których dziś już niewiele
pozostało, oraz wzniesionej według projektu pochodzącego także
ALMA MATER nr 125
65

Podobne dokumenty