CZEKAŁEM, KIEDY ZNÓW POJADĘ Z KARDYNAŁEM
Transkrypt
CZEKAŁEM, KIEDY ZNÓW POJADĘ Z KARDYNAŁEM
CZEKAŁEM, KIEDY ZNÓW POJADĘ Z KARDYNAŁEM Rozmowa z Józefem Muchą – osobistym kierowcą Karola Wojtyły ■ Wykorzystywał każdą chwilę, a i tak brakowało czasu. Kiedyś mieliśmy jechać do sióstr na ul. Warszawską – z kurii to zaledwie kilka minut drogi. Byłem gotów, choć mieliśmy jeszcze godzinę, może więcej. A tu wołają, że ksiądz kardynał już chce jechać. Wsiadł do samochodu i powiedział: „Panie Józefie, nie mam kiedy brewiarza odmówić. Niech Pan jedzie do ■ Kiedy Karol Wojtyła wsiadał do Nowej Huty, a potem dopiero do sióstr”. samochodu, podawał mi rękę, ale ja I tak było. kardynała nigdy w pierścień nie całoBardzo dużo też czytał. W podróż wałem, bo mi nie pozwolił. „Jestem zabierał zawsze dwie teczki książek. tylko trzy lata straszy od Pana” – Kiedyś wyjeżdżaliśmy do Warszawy mówił. Rzeczywiście, Karol Wojtyła i specjalnie nie wziąłem tej lampki, bo urodził się w 1920 roku, a ja w 1923. pomyślałem, że może trochę odpocznie Pytał zwykle, jak się czuję, co u żony, w drodze. Ledwo dojechaliśmy na Prądczy dzieci zdrowe. Wiedziałem, że nik, a ksiądz kardynał zapytał: „Panie wszystko mogę powiedzieć. W droJózefie, a gdzie lampka?”. I musieliśmy dze czułem się całkowicie spokojny. się wrócić. „Cztery godziny – Pan wie, Wiedziałem, że nic nam nie może się ile ja bym stracił?”. Dojechaliśmy, stać. Pewno, że musiałem uważać, a kardynał się zdziwił: „Panie Józefie, zresztą kardynał zapowiedział, że czemu Pan już stanął?”. Odpowiedziamam jeździć bezpiecznie. Gdy czasem łem, że jesteśmy na miejscu. „Szkoda, podjechałem ciut szybciej, bo byliśmy bo jeszcze książki nie skończyłem”. Józef Mucha podczas rozmowy z autorami wywiadu Pośmialiśmy się. spóźnieni, a dopuszczalny był tylko Często podczas tych podróży mieliśmy obstawę ubowców. Gdy kwadrans akademicki, popatrzyłem do lusterka, a kardynał tylko powiedziałem księdzu kardynałowi, że jadą za nami, to im czasem się uśmiechnął, okiem mrugnął. Cały czas modlił się albo pracował. W samochodzie miał pokiwał, uśmiechnął się, pobłogosławił. Kiedyś kardynał Wojtyła lampkę, takiego grzybka, którego podłącza się przy łóżku. Po- chciał jechać w Bieszczady na odpoczynek i zastanawiał się, jak to myślałem, że trzeba znaleźć coś lepszego. będzie. Powiedziałem, żeby się nic nie martPoszedłem do sklepu, zobaczyłem lampwił, że postaram się ich zmylić po drodze. kę z ramieniem, regulowaną, z niedużym Rzeczywiście. Tak krążyłem po Krakowie, kloszem, przykręcaną. Kupiłem ją, troprzejeżdżałem w ostatniej chwili na światchę przerobiłem, tu polutowałem, tam łach, robiłem nagłe skręty, wybierałem polutowałem i świeciła jak złoto. Pulpit boczne dróżki i w końcu zgubiliśmy ich. dałem, żeby ksiądz kardynał nie musiał Dojechaliśmy do miejscowości, w której trzymać książek na kolanach. O, jak się zaplanowaliśmy u sióstr przerwę w podróucieszył, jak dziękował. Kiedy jechaliśmy ży, a oni już tam byli. W końcu pozbyliśmy w Krakowie z zapaloną lampką, było się ich w dalszej drodze. Ale często za nami wiadomo, że to kardynał Wojtyła. Nieraz, jeździli i nas obserwowali. gdy stanęliśmy koło tramwaju, ludzie się kłaniali, machali. Ksiądz kardynał też □ Jakimi samochodami woził Pan Karola machał, błogosławił. A podczas juweWojtyłę? naliów, gdy nas zatrzymali studenci, ile było radości. Aż milicja przyjechała, co ■ Najpierw jeździliśmy warszawą, potem się dzieje – a to ksiądz kardynał jechał! oplem admirałem, a następnie jeszcze dwoWreszcie poprosił, żeby nas przepuścili. ma wołgami. Kardynał Wojtyła nigdy nie Zrobili przejazd, a za chwilę to samo! miał prawa jazdy, nigdy sam nie prowadził Takie miał wzięcie. żadnego samochodu. □ Jak wyglądała jego praca i modlitwa podczas drogi? Archiwum prywatne J. Muchy M. Florkowski □ Był Pan kierowcą trzech kardynałów: księcia Adama Stefana Sapiehy, Karola Wojtyły, Franciszka Macharskiego, a także arcybiskupa Eugeniusza Baziaka. Z Karolem Wojtyłą jeździł Pan szesnaście lat. Jak upływał czas spędzony w samochodzie? Józef Mucha przez Bazyliką św. Piotra w Rzymie □ Które wyprawy z kardynałem Wojtyłą szczególnie pozostały w Pana pamięci? ALMA MATER nr 125 61 Archiwum prywatne J. Muchy M. Florkowski ■ Jeździliśmy dużo do Lublina na KUL do chorego, ale wolał iść. Te odwiedziny – bo tam miał wykłady. Poza tym do u chorych były bardzo ważne: rozmawiał Gdańska, do Warszawy. W Krakowie z nimi, pocieszał, żartował. Nie unikał często zawoziłem go do domu Danuty żadnego domu, nawet najbiedniejszego, i Jerzego Ciesielskich do Podgórza. najbardziej skromnego czy nawet zanieBardzo lubił tam przebywać. Sporo wydbanego. jazdów było związanych z wizytacjami parafii lub innymi okazjami. Pamiętam, □ Gdzie Pan woził księdza kardynała byliśmy w Żywcu na uroczystości jubina wyprawy narciarskie? leuszowej w pewnej parafii. Wiedziałem, że przygotują bardzo wystawny obiad, ■ Karol Wojtyła wybierał się na narty a ksiądz kardynał Wojtyła najchętniej między innymi z biskupem Józefem zjadłby zsiadłe mleko z kaszą lub ziemRozwadowskim, biskupem Zdzisławem niakami. Nie chciałem zrobić przykrości Jaworskim, księdzem prof. Tadeuszem gospodarzom, więc uprzedziłem siostry, Styczniem. Kiedyś zawiozłem księdza żeby przypadkiem nie przyznawały się kardynała Wojtyłę pod Dolinę Kościelikardynałowi, że mają zsiadłe mleko, ską i umówiliśmy się, że tam będę czegdyby o to zapytał. Nie uwierzyły mi. Józef Mucha w swoim domu w Wierzchosławicach kał. Mija jedna godzina, druga, trzecia, Kardynał Wojtyła zjadł ziemniaki, popił nie wraca, a tu coraz większa zawieja. kwaśnym mlekiem i już był po obiedzie. Za nic nie Denerwowałem się, czy się coś nie stało, bo był już dał się namówić na nic więcej. A kiedy podano do wieczór. Nie było przecież telefonów, żeby się postołu piękny, trzypiętrowy tort, poprosił, żeby go rozumieć. Wreszcie nadszedł jakiś człowiek i pytał, w całości zapakowano. Dopiero w aucie zdradził mi, czy nie czekam przypadkiem na kardynała Wojtyłę, że pojedziemy zawieźć go na pobliskie zgrupowabo bidak pomylił drogę i zjechał do Doliny Chonie oazowe. Ile tam było radości, ile śmiechu – i z chołowskiej. Siedział w jakimś szałasie zmarznięty, tego niespodziewanego spotkania, i z tego tortu... szkoda mówić. Musiałem tam zaraz podjechać, ale Uczta była w stodole, w której młodzież spała, jadła to nie było łatwe, bo ślizgawica, śniegu co niemiara. i modliła się. W końcu jakoś wykręciłem i znalazłem księdza karKarol Wojtyła bardzo lubił spotkania oazowe, dynała. Wsiadł do samochodu i zapytał, czy nie mam lubił śpiewać przy ognisku, rozmawiać. Zawsze jakiegoś koca – taki był przemrożony. Miałem w baw samochodzie miałem cukierki, które rozdawał gażniku tylko taki koc roboczy, cały przesiąknięty młodzieży. Chodziłem i kupowałem po cztery smarem, ale kardynałowi to nic nie przeszkadzało. kilo. Owinął się nim i trochę rozgrzał. Kiedy przyjechaAle lubił też rozmawiać z przypadkowo spotliśmy do sióstr urszulanek na Jaszczurówkę, obmył kanymi ludźmi. Kiedyś pojechałem z księdzem się, nic nie jadł i poszedł do kaplicy modlić się. kardynałem w rejon Nowego Sącza. Poszliśmy do lasu, a tam drwale ciągnęli drzewo. Coś im nie □ Karol Wojtyła był człowiekiem nieustannej szło i tak strasznie przeklinali. A kardynał zawołał i głębokiej modlitwy. do nich: „Szczęść Boże”. Kiedy się oddalił, pytali mnie, kto to był. Jak się dowiedzieli, to im było tak ■ Nigdy nie rozstawał się z różańcem. Miał go przy Order św. Sylwestra nieswojo. Czekali, żeby przeprosić. I tłumaczyli, że sobie, nawet gdy go nie odmawiał. Jeździliśmy do jak człowiek tak przeklnie, to koń lepiej ciągnie. Lasku Wolskiego i tam ksiądz kardynał się modlił. Miał swoją ulubioną alejkę. □ Karol Wojtyła miał zwyczaj Wiedziałem, że jak przejdzie tę odwiedzania chorych podczas alejkę, to jedna cząstka różańca wizytacji parafii. Zaczęło się odmówiona. Potem druga i trzewszystko od znajomości z Hancia. Na koniec stawał, patrzył ną Chrzanowską, pielęgniarką, w górę, medytował. To było która zorganizowała parafialtakie wzruszające. Zachwycał się ną opiekę nad chorymi. Czy świeżym, zdrowym powietrzem. był Pan świadkiem takich Miał tylko pelerynę, żadnej sytuacji? kurtki ani płaszcza nie uznawał. Dopiero tuż przed wyborem na ■ Tak. Kardynał dojeżdżał do papieża pozwolił sobie kupić chorych samochodem, a jak się płaszcz na watolinie. Jeździliśmy nie dało, to szedł. Pamiętam, tam wieczorami, latem – koło że kiedyś podczas wizytacji godziny siódmej–ósmej, zimą w Makowie Podhalańskim chcietrochę wcześniej – około piątej. li podwieźć kardynała furmanką Zdjęcie rodzinne na dziedzińcu kurii krakowskiej po przyjęciu Orderu Modlił się i odpoczywał. Świętego Sylwestra 62 ALMA MATER nr 125 □ Starsi mnisi wspominali, że często bywał w klasztorze kamedułów na Bielanach nieoficjalnie. Przyjeżdżał na chwilę medytacji, a także na ważne rozmowy. jeden pokoik dla dzieci. Ksiądz kardynał był zadowolony. To był taki prawdziwy ojciec. □ Kiedy rozpoczął Pan pracę w kurii? ■ Do kamedułów jeździłem jeszcze z kardynałem Sapiehą. Ksiądz kardynał Wojtyła także często tam zaglądał. Kiedyś przez przypadek odkryliśmy, że ktoś nas obserwował. Siedzieliśmy w samochodzie, a ksiądz kardynał zauważył dwóch mężczyzn za drzewem. Może nas śledzili, nie wiadomo. Od tego momentu zmieniliśmy trasę. Archiwum prywatne J. Muchy Archiwum prywatne J. Muchy ■ Pierwsze prawo jazdy, właściwie taki kurs, zrobiłem jeszcze za okupacji, ale po wojnie nie chciano mi go uznać, więc jeszcze raz musiałem zdawać egzamin. Byłem w wojsku, w 1947 roku wróciłem do domu, do Więckowic – niewielkiej wsi blisko Tarnowa. Szukałem pracy i któregoś dnia mama powiedziała, że mój □ Swoją ostatnią pielgrzymkę katecheta, ksiądz Sierosławski, do Polski Jan Paweł II zapotrzebuje szofera, bo ma sakończył wizytą w klasztorze mych takich pijaków. Tak się bielańskim i u benedyktynów zaczęło. Nie pracowałem tam w Tyńcu. Wspominał wówdługo, bo komuna zaczynała czas ojca Piotra Rostworowwprowadzać swoje rządy i poskiego, rozmawiał z ojcem wstała Samopomoc Chłopska. Augustynem Jankowskim. Zamykali wszystkie prywatne sklepy, a ksiądz Sierosławski miał taką składnicę. Zawołali ■ Kardynał Wojtyła bardzo Podczas jednej z wizytacji parafii mnie i drugiego kierowcę, który często zaglądał do Tyńca: na rekolekcje, na dwa, trzy dni skupienia. Czasem tylko na kilka godzin jeździł w Samopomocy Chłopskiej, i kazali nam zdecydować, który modlitwy. Siedziałem sobie wtedy na murze, kurzyłem papierosy zostanie. Woleli nawet mnie jako młodszego, ale ja tamtego kierowcę i patrzyłem na Wisłę, na wędkarzy, którzy narzekali, gdy ryby nie znałem, miał żonę, troje dzieci, więc sam postanowiłem odejść. brały. Czekałem. Któregoś dnia dostałem telegram z Krakowa od wuja, który pracował w kurii krakowskiej razem z księdzem kanclerzem Ste□ Przy takim trybie pracy, przy ciągłej dyspozycyjności nie fanem Mazankiem. „Przyjeżdżaj natychmiast” – napisał. Okazało miał Pan takiego spokojnego życia rodzinnego. Wszystko było się, że potrzebowali kierowcy do „Tygodnika Powszechnego”, podporządkowane wyjazdom z księdzem kardynałem. który podlegał wówczas kurii i księciu Sapieże. Podjąłem tę pracę i mieszkałem u wuja. Woziłem papier do drukarni, a wieczorem ■ Rzeczywiście, dużo wyjeżdżaliśmy. Dobrze, że żonę miałem pakowałem gotowy „Tygodnik”. spokojną. Ale kiedy kardynał Wojtyła został papieżem, to mi tego Kiedyś kanclerz mnie zawołał, żebym pojechał po metropolitę. bardzo brakowało. SieTrochę się obawiałem i podziałem nieraz w domu prosiłem kanclerza, żeby taki podenerwowany, nie może ktoś starszy mnie mogłem sobie miejsca znawyręczył. leźć. Patrzyłem w okno Kilka dni później, i czekałem, kiedy znów kiedy myłem samochód, pojadę z kardynałem. przygotowywałem do drogi, zobaczyłem księcia □ Mieszkali Państwo Adama Sapiehę z kapelaw kurii krakowskiej? nem, księdzem Rudolfem Schmidtem, który był także ■ Tak, w takim maleńkim proboszczem w Krzeszomieszkanku. Ksiądz karwicach. Książę Sapieha dynał Wojtyła uważał, że zapytał, jak mam na imię, jest naszym proboszczem i poinformował, że zaraz i przychodził do nas po pojedziemy. Ja na to: „ProPrzy biskupim chevrolecie kolędzie. Kiedyś rozejrzał szę księcia kardynała, dosię i zapytał: „A gdzie wy się kąpiecie?”. Bo nie było łazienki. piero połowa umyta”. „To myj, a my sobie tu porozmawiamy”. Odpowiedziałem, że kąpię się podczas wyjazdów z księdzem Szybko skończyłem, ale jak już wsiadłem do wozu, to jedynki nie kardynałem. mogłem znaleźć. Ruszałem z dwójki – taki byłem zdenerwowany. „A dzieci?”. A ja na to: „A w balii – tak do północy, po kolei”. Po powrocie książę Sapieha zapytał, jak mi się jechało. Niedługo potem okazało się, że będzie remont w moim miesz„Trochę byłem zdenerwowany” – odparłem. On na to: „Wikaniu. Z części dużego pokoju zostanie zrobiona łazienka i jeszcze działem to, ale ci to przejdzie, przejdzie”. ALMA MATER nr 125 63 Archiwum prywatne J. Muchy Archiwum prywatne J. Muchy Dwa dni później wuj gość się dowiedział, że rozpowiedział, że książę chce, mawia z księciem Sapiehą, żebym był jego szoferem. to tak go przepraszał. Zgodziłem się, ale zaznaczyłem, że mieszkam ką□ Był Pan także kierowcą tem u wuja w Podgórzu. arcybiskupa Eugeniusza Niedługo potem jednego Baziaka? księdza przenieśli do domu emerytów, woźnemu, który ■ Jeździłem z arcybiskupem miał dwie córki i syna, dali Baziakiem, a potem zaczął większe mieszkanie, a ja, się rozdział z kardynałem ponieważ byłem jeszcze Wojtyłą. Jak umarł kardynał kawalerem, dostałem mniejSapieha, to wszyscy mówili, sze po nim. Dodatkowo że już nie będzie drugiego wyposażyli mnie w łóżko, takiego, a tu przyszedł Kaszafę i biurko – bo nie było rol Wojtyła. Po wyborze na Przy oplu admirale. Józef Mucha drugi z lewej stołu. Stolicę Apostolską byłem „A będziesz się żenił?” – zapytał mnie książę Sapieha. kierowcą kardynała Franciszka Macharskiego. „No, pewno” – odpowiedziałem. „A skąd będziesz miał żonę?”. □ Czy to Pan jako pierwszy w kurii usłyszał wiadomość, że „Ano, z Wierzchosławic”. umarł Jan Paweł I, i przekazał ją kardynałowi Wojtyle? „To chyba dobra, bo od Witosa. To ja bym ci dał ślub”. „Bardzo dziękuję księciu, ale przecież nie będę całej rodziny ■ Rzeczywiście. Rano wysłuchałem w radiu, że umarł Jan Paweł I, zapraszał do Krakowa”. i pobiegłem do kuchni. Była pora śniadaniowa. Pytałem, czy „Masz rację, masz rację. A ja przecież nie pojadę do Wierz- siostry już wiedzą. A one na to: „Ale durne kawały Pan opowiada. chosławic”. Przecież dopiero był wybrany. Jak nie żarty, to niech Pan powie Po ślubie dalej mieszkaliśmy w kurii, a teraz, po przejściu księdzu Dziwiszowi”. na emeryturę, mieszkam właśnie Było takie okienko, przez które w Wierzchosławicach. Tu jest mój siostry wydawały posiłki. Ksiądz dom, rodzina, choć to jest życie kardynał Wojtyła siedział przy stole, zupełnie inne od tego, do jakiego a z nim bardzo wielu księży. Wsadziprzywykłem. Ale ludzie mnie znają. łem głowę i mówię, że słyszałem, że Gdy przychodzi poczta, to nawet umarł papież. Księdzu kardynałowi adres nie musi być dobrze napisany – aż nóż czy widelec wypadł – bo i tak dojdzie. brzdęk było słychać. Ksiądz Stanisław Dziwisz wyszedł do telefonu □ I książę Sapieha nie dawał Panu i za chwilę potwierdził tę wiadomość. ślubu? Kardynał Wojtyła poszedł wtedy do kaplicy modlić się. Tego dnia nigdzie ■ Tak właśnie było. Ale jak się mianie pojechaliśmy, choć były różne łem żenić, to kardynał Sapieha polecił rzeczy zaplanowane. dać mi materiał na ślubne ubranie. Przed wyjazdem na konklawe Dostałem tyle, że mamie wystarczyło kardynał przyszedł się jeszcze pojeszcze na spódnicę. A przy okazji żegnać. Życzyłem mu, żeby wracał dostałem jeszcze takiego cieńszego szczęśliwie i szybko. Kiedy ogłosili, że Karol Wojtyła materiału, żebym mógł sobie uszyć został papieżem, byłem w takim ubranie do pracy. szoku, że nie wiedziałem, jak się nazywam. Wiedziałem, kogo miałem, □ Jaki był kardynał Adam Stefan Czekając na kardynała ale z drugiej strony taka myśli mi Sapieha? przyszła, że to będzie wielka sprawa ■ Lubił różne żarty. Zawsze mi mówił, że mogę do niego przyjść, dla Kościoła i dla świata. gdybym miał jakąś sprawę lub potrzebę. Pensję wypłacał mi osobiście. Codziennie o godzinie 15.15 jeździł na spacery nad Ruda- □ Był Pan w Rzymie na inauguracji pontyfikatu? wę. Kiedyś pojechaliśmy, a szedł tam akurat taki „zawiany” gość i komentował, jak to się farosze wożą, a Pan Jezus to na osiołku ■ Tak, choć do ostatniej chwili nie byłem pewny, czy się uda. jeździł. A kardynał Sapieha mu powiedział, że jakby w czasach Wszyscy jechali, wszyscy się cieszyli, a ja nic. Nikt mnie nie Pana Jezusa były samochody, to z pewnością Jezus by jeździł wzywał. Wreszcie siostra mnie zawołała i powiedziała, że Ojciec samochodem, a ponieważ nie było, to jeździł na osiołku. Jak ten Święty dzwonił i mówił, że Franciszek i Maryśka, i ja obowiąz- 64 ALMA MATER nr 125 kowo mamy być. Marysia i Milcia pochodziły z Niegowici, z pierwszej parafii Karola Wojtyły. Kiedy mieszkał jako biskup przy ul. Kanoniczej, to Marysia była dozorczynią, a Milcia go obsługiwała. Franciszek Wicher był lokajem. Podczas tej mszy świętej inauguracyjnej szedłem do Komunii Świętej do samego Ojca Świętego. I zamiast ja się pokłonić, to On mnie się pokłonił. Myślałem, że mi serce pęknie. Byłem całkiem blisko. □ Czy ma Pan jakąś specjalną pamiątkę po Ojcu Świętym? ■ Takim specjalnym dowodem pamięci i wdzięczności Ojca Świętego było odznaczenie papieskie, które mi przyznał za wierną służbę Kościołowi krakowskiemu. Dostałem wtedy Order Rycerski Świętego Sylwestra. Mam też taką pamiątkę osobistą: kiedy ksiądz kardynał Karol Wojtyła poszedł do Rzymu, dostałem po Nim sweter. Dużo w nim chodził, miejscami był poprzecierany. Wtedy może go nie doceniłem. Teraz jest jak relikwia. Rozmawiali Marzena i Marek Florkowscy ŚWIADOMOŚĆ WARTOŚCI CZASU Dziewięćdziesięciolecie urodzin profesora Jerzego Trzcienieckiego W kład jednostki do skarbnicy społecznej można oznaczyć przez liczbę miar czasu, przez jaki jednostka w społeczności się znajduje, pomnożony przez specyficzną wartość każdej miary czasu. Czas przebywania w społeczeństwie jest zatem równy długości życia człowieka, [zaś] rodzaj użycia tego czasu świadczy o wartości społecznej jednostki. Czas ten może zużyć jednostka z korzyścią dla siebie, z korzyścią dla swej społeczności, może go nie zużyć wcale, a może go zużyć także ze szkodą dla swej społeczności, a nawet ze szkodą dla samej siebie. Tylko korzystne zużycie czasu ma swą wartość. Niezużycie czasu jest marnotrawstwem, zużycie czasu na szkodę społeczną lub własną jest już przestępstwem, a może nawet zbrodnią, gdyż zamiast powiększania siły zbiorowości siłę tą umniejsza względnie rozkłada. Dlatego pierwszym i podstawowym warunkiem rozwoju społeczeństwa jest, by każda jednostka uzyskała pełną świadomość wartości czasu i celowego jego użycia. Przytoczone tu słowa pochodzą z dziś już mało znanej, choć niezmiennie zasługującej na uważną lekturę książki Człowiek społeczny, wydanej drukiem w Krakowie w 1946 roku przez prof. Stanisława Bieńkowskiego, od roku 1937 zajmującego Katedrę Organizacji Zarządzania Przedsiębiorstw Przemysłowych na krakowskiej Akademii Handlowej. W niedługi czas po opublikowaniu tej książki na prowadzone przez jej autora seminarium magisterskie zgłosił się przybyły do dawnej stolicy Polski z kresów Jerzy Trzcieniecki, któremu Stanisław Bieńkowski zaproponował następnie stanowisko asystenta, co stało się początkiem wieloletniej kariery akademickiej uczonego. W tym roku prof. Jerzy Trzcieniecki obchodzi 90-lecie urodzin oraz półwiecze uzyskania laurów doktorskich, dając jednocześnie świadectwo, jak – zgodnie z brzmieniem przytoczonej definicji – w pełni świadomie tudzież na sposób celowy zagospodarować i spożytkować dany sobie czas. Jak w opatrzonym znamiennym tytułem traktacie O życiu szczęśliwym pisał przed wiekami św. Augustyn, cokolwiek nas na ten świat sprowadza – czy to Bóg, czy natura, czy przeznaczenie, czy wola nasza, czy niektóre z tych czynników łącznie, czy też wszystkie razem – ciśnięto nas na burzliwe morze życia jak gdyby bez ładu i celu. Przed każdą jednostką ludzką, świadomie przeżywającą swe człowieczeństwo, stoi tedy zadanie wprowadzenia ładu w sposobie podążania właściwą sobie drogą życia, a przede wszystkim uchwycenia celu owej drogi. Dlatego dla kolejnych pokoleń stających przed tego rodzaju wyzwaniem tak ważnym i cennym „drogowskazem” jawi się świadectwo życia poprzedników na owej drodze – zwłaszcza tych, którzy potrafili kroczyć nią twórczo na przekór niesprzyjającym warunkom zewnętrznym, w tym okolicznościom dziejowym. Wprawdzie sam jubilat pisał (w odniesieniu do sfery badań naukowych, ale jej istotę stanowi przecież dociekanie prawdy i zmierzanie ku niej), że różnice indywidualne [pomiędzy poszczególnymi jednostkami] mają olbrzymie znaczenie, [stąd] relacje i wyniki autoanalizy wybitnych twórców, zabarwione ich własną indywidualnością, tylko w ograniczonym stopniu mogą przyczynić się do wykrycia prawidłowości ogólnych, niemniej w innym miejscu sam przyznaje, że nawet najgenialniejszy twórca nie stworzy dzieła z niczego. Nie jest przypadkiem, że we wszystkich pracach na temat twórczości uporczywie powtarza się tezę, że „nowe wytwory człowieka powstają na kanwie starych elementów”. Jeżeli więc teza ta jest prawdziwa, to podstawową zasadę procesu twórczego stanowi selekcja, przetwarzanie i łączenie elementów poprzedniego doświadczenia w sposób, którego rezultaty kojarzą w sobie nowość z jakąś użytecznością. Pogląd ten nie oznacza jednak, że cały postęp sprowadza się do operowania tym, co zostało wcześniej poznane, a jedynie tylko wskazuje, że przedmioty i zjawiska dostrzeżone po raz pierwszy stają się pełnowartościowymi odkryciami tylko pod warunkiem, że wcześniej zdobyta wiedza umożliwia zrozumienie lub choćby tylko poszukiwanie ich znaczenia oraz związku z innym zjawiskami. Warto przyjrzeć się bliżej wybranym „elementom doświadczenia”, wypływającym z dziewięćdziesięcioletniej drogi życia prof. Jerzego Trzcienieckiego, doktora honoris causa macierzystej uczelni, czyniąc to w sposób łączący w sobie „nowość z jakąś użytecznością”. Jerzy Józef Trzcieniecki przyszedł na świat 10 maja 1920 roku w Czortkowie na Podolu, w przedwojennym województwie tarnopolskim – dziesięć miesięcy po uwolnieniu owego miasta, 15 lipca 1919 roku, spod krótkotrwałych rządów ukraińskich. Czortków, w dobie przedrozbiorowej położony na samej granicy archidiecezji lwowskiej z diecezją kamieniecką, był znany między innymi z okazałych ruin zamku, po których dziś już niewiele pozostało, oraz wzniesionej według projektu pochodzącego także ALMA MATER nr 125 65