Konstytucja 3 Maja Konstytucja 3 Maja
Transkrypt
Konstytucja 3 Maja Konstytucja 3 Maja
STRONA 14 GAZETA 51 30 kwietnia - 2 maja 2010 www.gazetagazeta.com HISTORIA Rocznice, o których warto wiedzieć Konstytucja 3 Maja Tomasz Serwatka I znów, po raz kolejny od 219 lat, obchodzimy pamiątkę Konstytucji 3 Maja 1791 roku, która położyła fundamenty pod nowoczesne prawodawstwo polskie. Druga konstytucja w świecie -po amerykańskiej - a pierwsza w Europie (2 lata przed francuską rewolucyjną) winna być dla nas tytułem do chluby. Zadaje też kłam fałszywej tezie o "zacofaniu" kulturowo-cywilizacyjnym Polski na tle zachodniej Europy. To prawda, iż faktycznie Ustawa Rządowa nie weszła w życie (rodzima Targowica, interwencja moskiewska, a potem II i III rozbiór Rzeczypospolitej), a jej postępowe zapisy pozostały w smutnej polskiej rzeczywistości wyłącznie na papierze, lecz pozostała testamentem dla następnych pokoleń walczących o niepodległość. To przecież do Konstutycji 3 maja nawiązywały programy wszystkich polskich partii politycznych w kraju i na emigracji w przeciągu całego XIX stulecia. Jej demokratyczny charakter określił nowoczesną tożsamość inteligencji polskiej. W okresie II Rzeczypospolitej dzień 3 maja był największym świętem państwowym, z którym tak silnie walczyli następnie okupanci nazistowski i sowiecki (1939-44). Bardzo krótko komuniści pozwolili obchodzić Pamiątkę Majową w PRL-u. Jedynie w okresie 1945-47. Oficjalną fetą stał się 1 maja. Zapewne większość z nas pamięta jeszcze czasy, kiedy to czerwoni fagasi pośpiesznie ściągali narodowe sztandary z miejsc publicznych już rankiem 2 maja... Z czasem -w miarę "liberalizacji" reżimu- ustanowiono 3 maja "świętem Stronnictwa Demokratycznego". Dopiero w III Rzeczypospolitej odnowiono właściwą tradycję. Spróbujmy obecnie zaprezentować krótko genezę i reperkusje wiekopomnej Ustawy Majowej. Jak wiemy, przez cały prawie wiek XVIII Rzeczpospolita pogrążona była w degrengoladzie moralnej oraz marazmie politycznym, co doprowadziło do I rozbioru w 1772 r. Rosja -od półwiecza sprawująca nieformalny protektorat nad coraz słabszą Polską- zgodziła się na "udział w łupie" także Prus Fryderyka Wielkiego i Austrii Marii Teresy von Habsburg. Ta ostatnia zajęła była całą południową część Rzplitej (tzw. Galicję), Prusacy zagarnęli Pomorze z przyległościami, a carat spory kawał Białorusi. Było to szokiem dla naszych elit intelektualnych (ks. H. Kołłątaj, St. Potocki, St. Małachowski, bp I. Krasicki) zgromadzonych wokół króla Stanisława A. Poniatowskiego. Król był wprawdzie słaby politycznie, uległy wobec carycy Katarzyny II oraz rosyjskiego ambasadora Igelstroema, ale zachował resztki sumienia i gruntowna reforma kraju leżała mu na sercu. A było sporo do zrobienia. Kraj dosłownie gnił w starych strukturach feudalnych (dominacja oligarchicznej i rozpasanej magnaterii, manipulującej ciemną i rozpitą szlachtą). Wieśniacy jęczeli w jarzmie poddaństwa i prymitywnej pańszczyzny. Edukacja ograniczała się do nauki łaciny i bezmyślnej apologii "sarmatyzmu"; armii oraz normalnej administracji państwowej nie było. Kryzys ekonomiczny spowodował ruinę infrastruktury, drogi i mosty de facto nie istniały. Tragiczny stan rzeczy w przeciętnym polskim miasteczku arcytrafnie opisał największy poeta naszego Oświecenia, wspomniany biskup warmiński, Ignacy Krasicki: "bram cztery ułomki, klasztorów dziewięć i gdzieniegdzie domki"... Mocarstwa rozbiorowe oficjalnie uzasadniały swe niesłychane posunięcia (niezgodne z dotychczasowymi konwencjami europejskimi) taką właśnie sytuacją "chorego człowieka Europy". Pierwsze kroki ratunkowe podjęto w 1773 r., powołując do życia Komisję Edukacji Narodowej, pierwsze nowoczesne ministerstwo edukacji na Starym Kontynencie. Zreformowano system edukacyjny ("Collegium Nobilium", którego absolwentem był m. in. generał Tadeusz Kościuszko), a w 1788 r. zwołano w końcu do Warszawy sejm, który miał zająć się ratowaniem państwa. Ten Sejm Wielki (zwany też Czteroletnim 1788-92) ujawnił głęboki podział polskich elit politycznych na obóz "patriotyczny" i konserwatywny (Branicki, Szczęsny Potocki, S. Rzewuski). Ten ostatni szukał oparcia w Moskalach, którzy jak ognia bali się wzmocnienia Polski. Konserwatyści bronili przede wszystkim "złotej wolności" szlacheckiej, czyli dotychczasowej anarchii i liberum veto. "Patrioci" nie mieli większości na sejmie, ale chwilowo zdobyli poparcie króla Poniatowskiego. Łudzili też się co do poparcia Prus przeciw supremacji moskiewskiej w Polsce. Okazało się to wszak li tylko manipulacją dworu Fryderyka Wilhelma II, a gdy przyszło co do czego, podczas wojny w 1792 roku, Niemcy poparli Rosjan. W 1793 r. Rosja i Prusy dokonały drugiego rozbioru. Tymczasem jednak, wiosną 1791 r., stronnictwo reformatorskie ułożyło zasady nowej konstytucji. Do tej pory tradycja europejska nie znała zasadniczo tego rodzaju Ustawy Zasadniczej, w formie jednego zwartego aktu pisanego. Przykładowo ustawodawstwo brytyjskie -wzorcowe dla ówczesnego cywilizowanego światamiało postać, jak trafnie mawiał Paweł Jasienica, nie jednej książki lecz całej biblioteki (począwszy od sławetnej "Magna Charta Libertatum" z 1215 roku). Polska konstytucja wzmacniała władzę wykonawczą (króla i rządu) kosztem sejmu. Likwidowała fatalne "liberum veto", które przez 130 lat blokowało normalny tok obrad parlamentu. Wprowadzała nie ustrój republikański (jak analogicznie w USA i Francji) lecz monarchię konstytucyjno-parlamentarną, zbliżoną raczej do modelu angielskiego. Mieszczanie, dotąd dyskryminowani politycznie i ekonomicznie, mieli otrzymać szeroki samorząd oraz swobodę manerwu. Złagodzono poddaństwo chłopa, słowem umożliwiono szybszy wzrost gospodarczy. Silniejsze i sprawne państwo miało zapobiec kolejnym rozbiorom przez pazernych i perfidnych sąsiadów. Planowano też modernizację administracji oraz armii. Po zgonie starego kawalera Poniatowskiego (miał jedynie nielegalnych potomków), dziedzicznym władcą Polski miał stać się książę Fryderyk August , elek- tor saski z niemieckiej dynastii Wettinów. Niestety, wszystkie te zbawienne reformy nie zostały zmaterializowane. Początkowo zdawało się, że tym razem szczęście uśmiechnie się wreszcie do Polski. "Patrioci" metodą dość nieskomplikowanego fortelu (wyjazd większości konserwatywnych Sarmatów na ferie wielkanocne na prowincję) przegłosowali w takim "kadłubowym" parlamencie Ustawę Rządową i uzyskali podpis króla. 3 maja 1791 r. radosny tłum przeszedł z warszawskiego Zamku na nabożeństwo do pobliskiej katedry św. Jana. Poniatowskiego niesiono na rękach. Wznoszono okrzyki: "wiwat król, wiwat naród, wiwat wszystkie stany". Powstała znana po dziś dzień pieśń: "witaj jutrzenko swobody, wolności za tobą słońce!". Podniosły ów moment historyczny utrwalił pędzlem genialny Jan Matejko, zaś piórem - Adam Mickiewicz w "Panu Tadeuszu"... Radość trwała jednak krótko. Zdrajcy spod znaku Targowicy poprosili o interwencję Moskali. Nastąpiła "pacyfikacja" Polski przy aplauzie Berlina i Wiednia, a zimnej obojętności mocarstw zachodnich. Rzeczpospolita została ostatecznie (1795 r.) zamordowana nie dlatego, że była bezwolna i niewydolna, lecz że podnosiła się z marazmu i upadku. Pamięć jednak pozostała. Do Konstytucji 3 Maja nawiązywali Kościuszko i ks. Adam Czartoryski, Lelewel i Mickiewicz, Traugutt i Piłsudski. Powstańcy listopadowi i styczniowi na równi ze zwolennikami "pracy organicznej" i galicyjskimi konserwatystami. W wolnej Polsce, w 1921 r. uchwalono demokratyczną Konstytucję Marcową, w części zasadniczej nawiązującą do idei 3 Maja, ale oczywiście dostosowaną już do realiów adekwatnych dla okresu o 130 lat poźniejszego (ustrój republikański). Nawiasem mówiąc, kolejne polskie konstytucje w XX w. jakoś nie miały szczęścia. Marcową, nazbyt chyba -jak na ów czasdemokratyczną, dającą za duże uprawnienia skłóconemu i rozdrobnionemu Sejmowi kosztem władz wykonawczych (prezydent Poniatowskiego niesiono na rękach. Wznoszono okrzyki: "wiwat król, wiwat naród, wiwat wszystkie stany". Jan Matejko, olej i rząd) oraz partiom politycznym, po upływie 5 lat zdezaktualizował "przewrót majowy" Marszałka Piłsudskiego. Ten ostatni nie zdecydował się wszelako na nową konstytucję, lecz kazał był swym prawnikom skorygować starą (tzw. nowela sierpniowa 1926 r.), w kierunku wzmocnienia kompetencji rządu. Wprowadziło to jednak -zamiast porządku- ustawiczny stan "wojny na górze" (1928-35) między Sejmem a Piłsudskim i powoływanymi przez jego ludzi kolejnymi rządami. Pozycja z kolei "namaszczonego" przez Marszałka prezydenta RP I. Mościckiego pozostawała niejasna, w istocie swej po prostu dwuznaczna i niezręczna. Dopiero na krótko przed zgonem, 23 kwietnia 1935 r., Marszałek niechętnie zaaprobował nową konstytucję, która dawała ogromne uprawnienia prezydentowi RP i powoływanym przezeń rządom, a rolę parlamentu i partii sprowadzała do minimum. Owa niedemokratyczna (z przesadą mówiono na lewicy: "faszystowska") Konstytucja Kwietniowa przetrwała wszak jedynie 4 lata, do klęski wrześniowej. Po II wojnie światowej, komuniści formalnie reaktywowali Konstytucję Marcową, lecz de facto zaprowadzili własne zbrodnicze porządki, szczególnie po 1948 roku. W 1952 r. reżim Bieruta obdarował Polskę nową, stalinowską z ducha i litery konstytucją, która -po pewnych modyfikacjach (niezbyt chlubnych, jak np. w 1976 r. formalny zapis o sojuszu z ZSRS)przetrwała przez cały okres PRLu. Po ponownym odzyskaniu przez Polskę niepodległości (1989-90), kolejne ekipy rządowie i partie polityczne, nie potrafiły niestety wypracować sensownej i nowoczesnej formuły konstytucyjnej dla III Rzeczypospolitej. Dominowała bieżąca walka polityczno-ideologiczna. Dopiero po 7 latach, zdominowany przez centrolewicę (SLD-PSL) i de facto "kadłubowy" (bez prawicy) parlament przegłosował nową Ustawę Zasadniczą. Zacięty spór wywołała preambuła, gdyż większość lewicy nie życzyła sobie tradycyjnego "Invocatio Dei", czyli bezpośredniego odwołania się do Boga. Kompromisowe sformułowanie -akceptujące zarówno wartości chrześcijańskie jak i innewymyślił był Tadeusz Mazowiecki, pierwszy premier III RP oraz najbardziej aktywny członek komisji konstytucyjnej. Ustawę Zasadniczą z 1997 r. podpisał aktualny prezydent Aleksander Kwaśniewski. Po prawie 8 latach jej zapisy gros ekspertów ocenia jako raczej pozytywne. Od czasu do czasu mówi się jednak o koniecznościach rozmaitych nowelizacji. Tak już tedy chyba musi być, że nasze konstytucje od ponad 200 lat mają pecha. Burzliwe zmiany polityczne, ustrojowe, ekonomiczne, liczne wojny, rozbiory, a nawet drastyczne zmiany granic, wszystko to nie sprzyjało wykrystalizowaniu się systemu legislacyjnego na modłę angielską, francuską czy amerykańską. Pocieszmy się tylko tym, że analogiczne problemy mieli przez te 200 lat np. Niemcy, Czesi, Hiszpanie, Włosi czy Rosjanie.