Zatopienie Helu.

Transkrypt

Zatopienie Helu.
archiwum.hel.sam3.pl
Data: 2017-03-09
Zatopienie Helu.
Zatopienie Helu
Rybacy powiadają, że na morzu w pobliżu Helu jest bardzo osobliwe miejsce. Na północny
zachód od miasta woda często się burzy i wieją silne wiatry. Wszyscy raczej omijają to miejsce
bo pływać tam jest niebezpiecznie. W pierwszy dzień Zielonych Świątek dzieją się tam rzeczy
jeszcze dziwniejsze. Woda staje się tam niesłychanie spokojna i przezroczysta. Kto tam się
wówczas znajdzie, zauważy na cienie morza cienie żyjącego miasta; piękne domy, bogate ulice
i zamożnych ludzi. Słychać też przecudną muzykę, która towarzyszy zabawom, swawolnym
uciechom i hulankom. Już niejeden rybak uległ pokusie i dał się zwabić w morskie głębiny,
znikając bezpowrotnie.
Są to podobnie cienie starego Helu, miasta niegdyś tak bogatego, że wielkością i znaczeniem
przerastało ono inne grody nad Bałtykiem, nawet sam Gdańsk. Jego mieszkańcy czerpali
ogromne zyski z Hadlu. Do portu zawijały okręty z całego świata. Przywoziły najpiękniejsze i
najcenniejsze dzieła rąk ludzkich. Niewiele innych na świecie mogło dorównać wielkim helskim
pałacom i przepysznym świątyniom.
Helanie sprzedawali głównie wyroby z bursztynu i z drewna, wspaniałe okręty, piękną
ceramikę i tkaniny lniane. Sklepy były tam bogate jak rzadko gdzie.
Było by tak morze do dzisiaj, gdyby nie zgubny wpływ bogactwa na ludzi. Mieszkańcom Helu
przestało wystarczać to, co mają. Chcieli wciąż więcej i więcej. Wkradła się więc między nich
zawiść i chciwość. Zamiast dalej pomagać sobie na wzajem, szukali zguby innych. Przestali
wspierać biednych i każdego starali się wykorzystać. Zamartwiali się tym, że inni mają więcej.
Swoje troski topili w alkoholu, który obficie lał się na wszelkich ucztach i hulankach. Osłabiona
trunkiem wola nie chroniła ich przed rozpustą.
Cierpieli na tym najbiedniejsi - skromni rzemieślnicy i prości rybacy. Możni Helanie wywyższali
się, gardząc nimi i uciskając coraz bardziej. Z każdym dniem płacili miej wymagali więcej.
Biedni pracowali coraz dłużej. Do miasta wkradła się pycha i zapanowała niepodzielnie. Taki Hel
sam upadł by prędzej czy później, ale stało się inaczej.
Właśnie w noc Zielonych Świątek Bałtyk bardzo się rozszalał. Wtórowało mu niebo pełne chmur
i błyskawic. Woda lała się ze wszystkich stron. Hel zalewały morskie fale, wody zatoki i strugi
deszczu. Pyszni bogacze byli zamroczeni trunkami. Pozostali mieszkańcy czuwali , modląc się w
rybackim kościółku. Widząc, co się dzieje, w porę uszli za miasto na wysokie wydmy. Pozostali
zginęli pod wodą. Pod ciężarem wody zapadła się ziemia i dziś w tym miejscu jest dno morskie.
Pod wodą znalazła się też helska świątynia, lecz solidnie wykonane dzwony pozostały całe i
długo dzwoniły na lament. Od czasu do czasu ich płacz słychać jeszcze w głębinach, gdy tonie
łódź lub człowiek. Ci, którzy przeżyli ową burzliwą noc, na nowym miejscu wznieśli dzisiejszy
Hel. Na szczęście jego mieszkańcy nie są już tacy, jak ich poprzednicy.
Janusz Machelski - Legendy kaszubskie - wydanie II - wydawnictwo REGION Gdynia 2001 ISBN 83-87400-63-7
Strona 1 z 1