Parafia św. Stanisława BM w Cragin (1893

Transkrypt

Parafia św. Stanisława BM w Cragin (1893
Parafia św. Stanisława BM w Cragin (1893).
Historya Polska w Ameryce, X. Wacław Kruszka, Tom X,
Milwaukee, WI, p. 121-125.
Kościół ten, w granicach miasta, oddalony jest 4,5 mili (w linii prostej) na zachód od
Stanisławowa, a 6,3 mili od środka miasta.
Ojcowie, poniósłszy przez utratę Trójcowa sromotną klęskę, byli w żalu nieutuleni. Trzeba
było ich pocieszyć i ich apetyt na więcej parafii jak kolwiek zaspokoić. I oto, jako solamen victis, dla pociechy, dostała im się w udziale misja w Cragin. W miesiąc po otwarciu św. Trójcy, 15
lipca, 1903, donosi O. Kobrzyński: „Arcybiskup poruczył nam Misję w Cragin, nie bardzo daleko
za Humboldt parkiem, gdzie mają kupiony grunt Karmelitanki Rzymskie. Matka Wielhorska już
sprzedała (atoli zobacz co do tej sprzedaży tom IX.)—zakłada się tam nowa kolonia, irlandfrko-niemiecko-polska, dojeżdża tam, co niedzielę O. Teofil, już jest tam zbudowany mały kościołek z
drzewa." A 15 października, 1893 pisze tenże: „Prace nam się otwierają coraz większe, oprócz
Stanisława i Jana Kantego mamy Cragin." Tak więc, zamiast wzmacniać zajęte już placówki,
ojcowie przyjmują nowe odległe parafie i rozpraszają swoje siły. „Ks. Józef Sarzyński, pisze O.
Kobrzyński 11 stycznia, 1894 —prosi także o asystenta; gdy się dostaną księża świeccy, to Jadwigowo podobnie jak parafia św. Józefata może przepaść dla Zgromadzenia, warto by tę parafię
utrzymać dla Zgromadzenia. Żniwo wielkie, ale robotników mało." Czy więc nie lepiej było posyłać
O. Teofila na Jadwigowo, zamiast do Cragin? Ale łakomy jest nigdy nienasycony, sięga po coraz
więcej, nie myśląc, że zamiast zyskać, dwa razy na tym traci. Jadwigowo gwałtem potrzebuje
pomocy ojców, ale zamiast je o patrzyć swoimi siłami, ojcowie posyłają tam obcego przybysza
ks. Antoniego Kozłowskiego, a sami, gnani nienasyconą żądzą posiadania coraz więcej parafii,
rzucają się na nowe pola pracy w Mele-Rose i Avondale. Właśnie jakby w przeddzień wybuchu
na Jadwigowie, oprócz Cragin, biorą dwie nowe parafie na siebie. Dnia bowiem 8 listopada r.
1894 O. Kobrzyński donosi z tryumfem o zdobyciu dwóch nowych placówek: „Mamy do obsługi
jeszcze dwie missye: Cragin i Mele-Rose—otwiera się trzecia misja w Avondale, gdzie osławiony
ks. Kołaszewski? Cleveland chce założyć znów schyzmatycki narodowy kościół, tam loty kupione
i zaczyna się budować kościół: na dziś te misje prawie nic nam nie przynoszą materialnie, ale
później te misje mogą być i znacznymi parafiami, które wiele korzyści będą mogły przynieść
Zgromadzeniu, ale znów brak nam księży, aby wszystkiemu wydołać.". Otóż w tym „braku księży"
tkwił sęk, a w sęku dziura, jaką Kozłowski wywiercił na Jadwigowie. Ojcowie poszli zażegnać małą
schizmę w Avondale, aby tym rozpraszaniem swoich sił wywołać jeszcze większą schizmę na
1
Jadwigowie. Tę swoją żądzę posiadania coraz więcej parafii ojcowie usprawiedliwiają bojaźnią
przed księżmi świeckimi. „My świeckich księży, zwłaszcza ex-zakonników—pisał O. Kobrzyński
20 grudnia r. 1894—boimy się jak ognia nie tylko w naszej parafii, ale w parafii św. Jadwigi i w
nowo zakładającej się parafii św. Jacka w Avondale i św. Stanisława Biskupa i M. w Cragin, i jak
możemy ściskamy się, aby wszystko obsłu¬żyć." Szkoda tylko, że P. Bóg nie dał ojcom po 10 rąk
i po 5 głów każdemu.
Po O. Teofilu, od r. 1894 dojeżdżał do Cragin O. Piechowski, który powinien był iść już wtedy
na sła¬bo zaopatrzone Jadwigowo; a ojcowie mogli byli śmiało oddać Cragin ks. Antoniemu
Kozłowskiemu lub jakiemukolwiek księdzu świeckiemu. Polscy księża świeccy nie byli znowu
tak straszni, jak sobie ojcowie wyobrażali. Byli może straszni, kiedy mieli się wysługiwać ojcom,
jako asystenci. Ale bo też kler świecki nie jest powołany do służenia klerowi zakonnemu, lecz
przeciwnie, żądać od księży świeckich, by zakonnikom, ślubującym ubóstwo, wysługiwali się
jako panom swoim i proboszczom, to było stanowczo za wiele. Pomoc księży świeckich, w roli
asystentów, z natury rzeczy musiała wyjść na szkodę ojców: stąd częsta wzmianka w listach
ojców o „wielce szkodliwej pomocy księży świeckich."
O. Piechowski obsługiwał Cragin aż do lata 1895, kiedy objął na pół pożarem schizmy zniszczoną parafię św. Jadwigi. Do Cragin zaś dojeżdżali: O. Józef Gieburowski, C. R., a później O. J.
Kruszyński, C R., Potem już nie dojeżdżał, lecz stale zamieszkał, jako proboszcz w Cragin O. Florian
Matuszewski, C. R., aż do października 1901, kiedy ze Zgromadzenia wystąpił. Położenie Cragin
jest bardzo piękne i malownicze, nic też dziwnego, że ojcowie do Cragin bardziej się przywiązali
niż do własnej reguły. Czy odstąpić od Cragin, czy od reguły, to stało się swego czasu kwestią
zasadniczą. O. Kasprzycki 25 paźdź. r. 1901 pisał był do Generała w tej „kwestii zasadniczej",
jak ją nazwał, co następuje: „Rzecz rozchodzi się o parafię w Cragin. Rozdział XVI. Nr. 177 naszej
nowej Reguły (specimimis causa) powiada: „ażeby nową misję można założyć, potrzeba koniecznie dwóch kapłanów i jednego braciszka." Dotąd zanim ks. Florian Matuszewski na własną rękę
nie wziął parafii w Cragin, zawsze ktoś ze Stanisławowa dojeżdżał do Cragin. Przez to trzech
ojców stracili zdrowie. Dziś parafia ta tak się wzmogła, że mogłaby 1 Ojca i 1 brata utrzymać,
ale nie trzech, bo nawet i mieszkania dla nich nie ma. Dojeżdżać trudno, nikt nie chce, a i na cóż
mamy zdrowie tracić niepotrzebnie? Dla czegóż nie miałoby być wolno nam w Chicago, co jest
dozwolone na innych misjach? Przecież O. Szymon Kobrzyński jest tylko z jednym braciszkiem,
a O. Hubert Asymaus sam jest z gospodynią. Jeżeli tam wolno, to i nam służy to samo prawo.
Niech Najdr. Ojciec dobrze się nad tą sprawą zastanowi, bo od rozstrzygnięcia tej sprawy dużo
Zgromadzenie zyska. Gdybyśmy mieli braciszków, którzy by umieli grać na organach i uczyć w
szkole, to byśmy i do Cragin zaraz mogli odpowiednią liczbę braci wysłać, ale skąd ich wziąć?
Cragin już od lat jest w naszych rękach i powinniśmy go utrzymać, jeżeli mamy się zajmować
parafiami, jak nam Reguła nasza wskazuje. Niechże, więc nam wolno będzie do Cragin wysłać
1 ojca i 1 braciszka tymczasem, a jak będzie miejsce i więcej pracy, poślemy jeszcze 1 księdza
lub braciszka. Szkoda by była bardzo wielka dla naszej misji, gdybyśmy dla tego paragrafu w
Regule mieli parafię w Cragin oddać w ręce księży świeckich. W Cragin jest obecnie 85 familii i
blisko 100 dzieci w szkole; ludzie są, z naszych parafii z Chicago. Takich misji, żebyśmy zaraz na
początku domagali się od parafian utrzymania trzech, będzie mało, albo żadnych, bo je zabierze
2
ksiądz świecki. Jeżeli na nowe misje Reguła nie pozwala mniej niż 3, to dla tej misji w Cragin
Najdr. Ojciec może zrobić wyjątek..." Ale O. Generał nie mógł robić takich wyjątków, bo Stolica
św. nie pozwalała. Stolica św. żądała, nie już 3, ale nawet 6 do objęcia parafii. Brakło ojców, lub
parafia nie mogła tylu utrzymać? Oddać ją księdzu świeckiemu. Lecz to ojcom chicagoskim się
nie podobało, i stąd nastąpiło naprężenie, a nawet zerwanie stosunków z Rzymem.
"W r. 1897 parafia w Cragin liczyła około 400 dusz, posiadała Towarzystwo św. Stanisława
B. i M., a zabudowania i grunta parafialne były warte około $11,000. Do szkoły na początku r.
1901 uczęszczało 56 dzieci; uczyła je świecka nauczycielka w 1 klasie o 3 stopniach nauki. W
roku 1906, za rządów O. Jana Obyrtacza, C. R., podaje „Catholic Directory" 175 dzieci w szkole,
i trzy Siostry nauczycielki z III zakonu św. Franciszka. Parafia więc spotężniała.
3