PO GÓRACH, DOLINACH... Myśli Jana Pawła II

Transkrypt

PO GÓRACH, DOLINACH... Myśli Jana Pawła II
Nr 2 (397)/1
PO GÓRACH, DOLINACH...
13 stycznia 2002r.
Nr 2 (397) 13 stycznia 2002r.
Adres internetowy Parafii: http://www.ustron.bielsko.opoka.org.pl
E-mail Redakcji: [email protected]
CHRZEST PAŃSKI
M yś l i Ja na P aw ła II
Nad obrazem, który przedstawia chrzest Jezusa w
Jordanie, moŜna by napisać jako tytuł słowa: “Chrzest
solidarny – z nami, grzesznikami”.
Skoro Bóg jest Pierwszą Przyczyną, której
wszystko, a więc i człowiek, zawdzięcza istnienie,
zatem właśnie człowiek jako istota zdolna do
poznania tej prawdy winien jej dać wyraz w swoim
Ŝyciu wewnętrznym i zewnętrznym.
Bóg daje człowiekowi poznać cel nadprzyrodzony, ale decyzja dąŜenia do tego celu, jego
wybór, jest pozostawiony woli człowieka.
Jezus jest solidarny z Janem w nawoływaniu do
pokuty i czynieniu pokuty. Jest solidarny w Janowym
posłannictwie, chociaŜ Jego jest nieskończenie wyŜsze.
Człowiek przez grzech, niewłaściwe wykorzystanie
darów wolności i wyboru, dokonał rozłamu, stworzył
dystans między ziemią a niebem. Tego dystansu nie ma
ze strony nieba, gdyŜ Bóg nigdy nie odwrócił się od
człowieka, nie stał się obcym wobec ludzi. Znakiem
bliskości Boga były Jego objawienia opisywane na
kartach Pisma Świętego. W posłannictwie Jezusa
Chrystusa ten dystans został ostatecznie usunięty.
Jezus dał Kościołowi dwa sakramenty – chrzest i
bierzmowanie. To, co chrzest przez ponowne narodziny z
Boga tworzy w człowieku, to dopełnia bierzmowanie
przez dar Ducha Świętego. Jezus nie potrzebował
powtórnego narodzenia, ale przyjął dar i posłanie Ducha
Świętego, aby być wzorem dla wszystkich braci – ludzi.
Wspólnota Kościoła kontynuuje Jezusową solidarność z ludzką biedą i nędzą, z niewolą grzechu. Jest nie
tylko społecznością, w której dokonuje się pojednanie z
Ojcem, lecz równieŜ wspólnotą dbającą o tym najuboŜszych, najbiedniejszych, najbardziej potrzebujących.
Wiele moŜna przytoczyć przykładów tej solidarności,
współczucia i pomocy wszystkim potrzebującym. ChociaŜ
po cichu, bez medialnego rozgłosu, to jednak nieustannie
ta solidarność się dokonuje. Dzięki róŜnorodności
działalności chary-tatywnej kaŜdy wierny ma moŜliwość
włączyć się, współ-działać i przyczyniać się modlitwą i
konkretną pracą do uszczęśliwiania, do przemieniania
ludzkiego losu.
Idąc za przykładem Jezusa solidaryzującego się z
człowiekiem nie stójmy obojętnie, ale słowem i
działaniem przekształcajmy świat w bardziej ludzki i
bardziej Boski.
orędzie z groty betlejemskiej
Narodziłem się nagi, biedny, mówi Bóg,
Ŝebyś ty potrafił wyrzekać się samego siebie,
Ŝebyś mógł uznać mnie, Twego ubogiego Boga,
za jedyne twoje bogactwo.
Narodziłem się w stajni,
Ŝebyś ty nauczył się uświęcać kaŜde miejsce.
Narodziłem się słaby, bezsilny,
Ŝebyś się Mnie nigdy nie lękał.
Narodziłem się z miłości,
Ŝebyś nigdy nie zwątpił w moją miłość.
Narodziłem się w nocy,
Ŝebyś ty uwierzył, Ŝe mogę rozjaśniać
kaŜdą rzeczywistość spowitą ciemnością.
Narodziłem się w ludzkiej postaci,
Ŝebyś ty nigdy nie wstydził się być sobą.
Narodziłem się jako syn człowieczy,
Ŝebyś ty mógł się stać synem BoŜym.
Narodziłem się prześladowanym od początku,
na znak, któremu sprzeciwiać się będą,
Ŝebyś ty nauczył się przyjmować trudności i sprzeciwy.
Narodziłem się w prostocie,
Ŝebyś ty nie był wewnętrznie zagmatwany.
Narodziłem się dla ciebie, w twoim ludzkim Ŝyciu,
Ŝeby ciebie i wszystkich ludzi zaprowadzić do domu Ojca.
Lambert Noben
z ksiąŜki “Skarbnica modlitw”
Nr 2 (397)/2
13 stycznia 2002r.
PO GÓRACH, DOLINACH...
tydzień ekumeniczny Jezus w świątyni za murem
Na co dzień mijamy się na ulicy nie zwracając na
siebie uwagi. MoŜe jedziemy tym samym autobusem,
mieszkamy w jednym domu, chodzimy razem do jednej
klasy. Niezwykłe jest spotkać kogoś, kto choć Ŝyje blisko
nas, nazywany jest kimś zupełnie innym. “Ten inny" modli
się podobnie jak ja, z tym małym wyjątkiem, Ŝe za grubym
murem. Grubym murem kościoła ewangelickiego,
synagogi... Czy naprawdę tak duŜo nas dzieli? Okazuje się,
Ŝe często zbliŜamy się dzięki... samej osobie Jezusa
Chrystusa! Zapraszam na moją wędrówkę ekumeniczną po
Krakowie...
Starałem się porozmawiać z śydami, ale okazuje się,
Ŝe ci, których spotkałem w krakowskich synagogach,
owszem chcą rozmawiać, ale nie o Jezusie Chrystusie.
Tłumaczą się nieznajomością teologii. Przy tym twierdzą, Ŝe
nie przeszkadza im Rabbi z Nazaretu, gdyŜ wielu ma Ŝony
katoliczki. Oni chodzą do synagog, one do kościołów. Dzieci
przewaŜnie są katolikami. Jeden starszy brat w wierze
odesłał mnie więc do rabina, który jak sam stwierdził tak
naprawdę nie jest rabinem, ale wszyscy uwaŜają go za rabina (?!). Wskazany rabin nie chciał jednak ze mną
rozmawiać, gdyŜ stwierdził, Ŝe ta osoba (Jezus) jest mu
obojętna... Taka odpo-wiedź bardzo mnie zaskoczyła i
zdziwiła, poniewaŜ wiem, iŜ współczesne nurty judaistyczne
mają bardzo wiele do powie-dzenia o Ŝydowskim bracie
(np.: S. ben Chorin). Jezulogię judaistyczną reprezentują teŜ
J. Klausner, L. Baeck, M. Buber, D. Flausner, P. L. Lapide,
G. Vermes. Twierdzą m.in., Ŝe Jezus stał się trzecim (obok
rabinów Hillela i Szamaja) wielkim autorytetem Ŝydowskim w
interpretacji Prawa MojŜeszowego. Współczesny judaizm
odrzuca takŜe całkowitą odpowiedzialność śydów za śmierć
Jezusa na krzyŜu. Widzą jej przyczyny w skomplikowanej
sytuacji religijno-historycznej. Czasami porównują los Jezusa do dziejów Izraela. Do tego wątku nawiązywał Ŝydowski
malarz i grafik rosyjskiego pochodzenia, wybitny kolorysta
Marc Chagall. Ukazywał on Jezusa na krzyŜu, który niekiedy
okryty Ŝydowskim płaszczem modlitewnym miał być
obrazem prześladowanych śydów i jednocześnie nadzieją
na ostateczne odkupienie.
Miłą niespodzianką natomiast była dla mnie otwartość
przedstawicieli kościoła ewangelicko-augsburskiego.
Szczególnie zaś, proboszcza kościoła św. Marcina, ks.
Romana Miklera, przewodniczącego Krakowskiego Oddziału
Polskiej Rady Ekumenicznej, oraz Pani Agnieszki
Godfrejów, praktykantki przy parafii ewangelickoaugsburskiej w Krakowie, która zgodziła się porozmawiać ze
mną:
We wszystkich kościołach protestanckich, które
mogłem odwiedzić, zauwaŜyłem, Ŝe w miejscu centralnym
przewaŜnie znajduje się figura Chrystusa UkrzyŜowanego,
czy ma to jakieś szczególne znaczenie?
Podstawą teologii luterańskiej jest nauka o usprawiedliwieniu, ta z kolei opiera się na chrystologii. Marcin Luter
doskonale wyraził to w czterech zasadach “sola", czyli
“tylko": tylko Chrystus, tylko Słowo, tylko łaska, tylko wiara.
Teologia luterańska jest chrystocentryczna i dlatego UkrzyŜowany jest często pośrodku kościoła. Warto teŜ dodać, Ŝe
krzyŜ jest symbolem, a nie przedmiotem kultu. Nie zawsze
jest jednak to figura, czy krucyfiks. Na przykład u
ewangelików reformowanych jest krzyŜ bez figury Jezusa,
gdyŜ akcent postawiono na to, Ŝe Jezus zszedł z krzyŜa zmartwychwstał. Mimo to w protestantyzmie bardziej
przeŜywa się Wielki Piątek i śmierć Chrystusa niŜ Wielkanoc
i zmartwychwstanie.
Myślę, Ŝe teologia protestancka dobrze została
zilustrowana przez znanego malarza Lucasa Cranacha.
Przedstawił on na jednym ze swoich obrazów Lutra na
ambonie, który wskazywał na krzyŜ Jezusa... Czy jednak
męka i śmierć nie przysłaniają zbytnio radosnej nowiny o
zmartwychwstaniu?
To, Ŝe Jezus zmartwychwstał jest najwaŜniejsze, ale
aby to właściwie zrozumieć, trzeba takŜe spojrzeć na śmierć
i mękę Jezusa. Nie tylko radość, ale i ból. Podczas pasji, co
tydzień na naboŜeństwie, przeŜywamy to, co się wtedy
działo. Podczas pasji, by później właściwie spojrzeć na
radość zmartwychwstania.
To zapewne dlatego papieŜ Jan Paweł II, doceniając
piękno i bogactwo Waszej tradycji pasyjnej, poprosił siostrę
Minke de Vries z protestanckiej wspólnoty Grandchamp o
przygotowanie rozwaŜań do drogi krzyŜowej na Wielki Piątek
1995 roku. Kim dla Pani jest Jezus Chrystus?
Jest moim Zbawicielem, jest zarówno Bogiem jak i człowiekiem, jest dla mnie wzorem, ale to nie znaczy, Ŝe
stawiam Go na piedestale, ale to, Ŝe jest dla mnie takŜe
bardzo ludzki. Kim jeszcze? Na pewno jedynym
Pośrednikiem. Jest to zresztą charakterystyczne dla teologii
luterańskiej. Bóg, który dotychczas był oddalony i ukryty, w
Jezusie stał się dla mnie i dla kaŜdego innego człowieka
bardzo bliski.
Jak mam rozumieć to,
Pośrednikiem?
Ŝe
Jezus jest jedynym
Jest taki znany rysunek, który rysuje się dzieciom. Jest
Bóg, człowiek i nasze wysiłki w drodze do Boga. Próbujemy
na przykład do Boga dojść przez wypełnianie przykazań, ale
nie jesteśmy w stanie ich wypełnić, gdyŜ Prawo zostało nam
dane tylko po to, by pokazać nam naszą grzeszność. Później
są teŜ próby dojścia do Boga przez dobre uczynki, ale i
dzięki nim nie jesteśmy w stanie do Boga się zbliŜyć.
Jedynym mostem, który nas łączy z Bogiem jest Jezus
Chrystus. I dlatego mówię, Ŝe jest jedynym Pośrednikiem.
Gdy Ŝyję z Bogiem moje uczynki powinny wypływać z wiary.
Wtedy teŜ jest mi łatwiej wykonywać Prawo. PoniewaŜ Jezus
Chrystus wypełnił Prawo, stąd i ja w Nim mogę to Prawo
wypełniać. Nie oznacza to jednak, Ŝe zawsze będę Ŝyć idealnie i dobrze, gdyŜ nadal jestem człowiekiem grzesznym. I
tu mogę przytoczyć słynne lutrowe powiedzenie: “Simul
iustus et peccatur" - “Zarówno sprawiedliwy i grzeszny".
Kiedy mówimy o Jezusie nie sposób zapomnieć o Jego
Matce - Maryi. Dla nas, katolików, jest Ona takŜe
Pośredniczką.
JeŜeli ktoś by powiedział, Ŝe odrzucamy Maryję i Ją
negujemy - jest to nieprawda. Mówi się czasami, Ŝe u nas
Maryja pod progiem leŜy zakopana, to teŜ nie jest prawda.
Luter nie usunął wszystkich świąt maryjnych. Jednak
luteranizm nie zgadza się z tym, Ŝe Maryja jest
pośredniczką. Trójca Święta jest jasno określona: jest to Bóg
Ojciec, Syn i Duch Święty. U nas nie ma u kultu maryjnego,
takiego jak u katolików. Patrzymy na Maryję jako na matkę
Jezusa, jako na tę, która dzięki ingerencji Ducha Świętego
urodziła Boga. MoŜna mówić, Ŝe jest pełna cnót, ale nie, Ŝe
była bez grzechu, czegoś takiego jak niepokalane poczęcie
u nas nie ma. Nie potrzebujemy szukać w Maryi
pośredniczki, gdyŜ mamy pośrednika, którym jest Jezus
Chrystus.
Czy istnieje u Was kult świętych?
My wszyscy jesteśmy wspólnotą świętych, gdyŜ
jesteśmy uświęceni przez Jezusa Chrystusa. Tak naprawdę
święty jest tylko Bóg.
Dziękuję serdecznie za rozmowę.
Nr 2 (397)/3
13 stycznia 2002r.
PO GÓRACH, DOLINACH...
Z śYCIA NASZYCH RODZIN...
śyć, aby kochać...
Pod takim tytułem wygłosił referat w 1994 roku na
Międzynarodowym Kongresie Rodziny ks. Tadeusz
Styczeń, urodzony pod Krakowem w 1931 roku, obecnie
pełniący obowiązki profesora zwyczajnego na KUL-u.
Autor przedstawia na podstawie poezji Eugeniusza
Jewtuszenki, rosyjskiego poety, istniejące przy
narodzeniu i w okresie trwania egzystencji Ŝycia
ludzkiego sprzęŜenia zwrotu między samym Ŝyciem a
miłością. Jedno warunkuje drugie zjawisko. Jedno i
drugie w sposób zasadniczy siebie niejako potrzebuje,
jedno bez drugiego do końca nie potrafi sprawnie
funkcjonować, jedno bez drugiego powoduje
samozagładę człowieka. Zaś oba czynniki, idące
sprzęŜone razem, stają się źródłem energii Ŝyciowej.
Człowiekowi chce się Ŝyć kiedy kocha i jest kochany. Nie
musi wcale duŜo mieć, wystarczy mu skromne
wyposaŜenie materialne, aby poczuć się potrzebnym i
szczęśliwym.
W czasie, gdy Moskwa była jeszcze stolicą Związku
Sowieckiego, a Warszawa stolicą Polski Ludowej,
przyjechał z Moskwy do Warszawy młody poeta rosyjski
Eugeniusz Jewtuszenko. Zdołał dość szybko podbić
serca nieufnych zrazu Polaków. Wyznał, Ŝe chce być
dobrym komunistą, ale poniewaŜ dobrych komunistów idealistów - jak mówił, jest stosunkowo mało (a duŜo jest
tzw. Ŝłobów - przyp. własny) postanowił uprawiać poezję.
Komunizm a poezja. Nie widzieliśmy związku między
jednym a drugim. Pytaliśmy więc, co rozumie przez
poezję? Odpowiedział: “Poezja to samo Ŝycie, to
skondensowane w pigułce Ŝycie”. Co w takim razie
rozumiesz przez Ŝycie? Swą odpowiedź zawarł
Jewtuszenko w arcykrótkim wierszu. Nie dał mu nawet
tytułu, tylko jakby do siebie wołał:
Trzeba ci się przebudzić, pora wstać! Ptaki od
samego brzasku koncertują, rybacy skoro świt wypłynęli
na morze, a ty wciąŜ śpisz. Wstań najwyŜszy czas,
trzeba ci wreszcie zacząć Ŝyć!
Pleciesz, mówiliśmy. I ty chcesz te twoje poetyckie
fantazje nazwać na dodatek Ŝyciem w telegraficznym
skrócie. Czy nie Ŝyjesz, skoro tak krzyczysz - wczoraj w
Moskwie (na Arbacie) a dziś w Warszawie? Mówicie, Ŝe
Ŝyję? - odpowiedział. PrzecieŜ Ŝyć to kochać. A ja wciąŜ
jeszcze chyba nie zacząłem kochać, więc jeszcze nie
zacząłem naprawdę rozkoszować się Ŝyciem. Zaczynam
Ŝyć, gdy zauwaŜam, Ŝe w Ŝyciu chodzi o coś “więcej” niŜ
o Ŝycie i gdy dla tego “więcej” Ŝycie oddaję. Wtedy
dopiero rodzę, wtedy dopiero wchodzę w sam środek
Ŝycia. Dopiero wtedy kocham, rozumiem i rozkoszuję się
swoim Ŝyciem. Czy kocham? - to zatem jedyne pytanie,
na jakie muszę sobie udzielić odpowiedzi i to zgodnej z
prowadzonym przeze mnie Ŝyciem, by wiedzieć, czy
naprawdę Ŝyję.
I tu Jewtuszenko dodał, nie bez goryczy, Ŝe siłą
ludzi złych jest to, Ŝe idą razem, słabością dobrych, Ŝe
pozostają rozproszeni.
Trzeba więc, by dobrzy byli razem, by zaczęli
tworzyć wspólnotę, która zechciałaby wszystkich ogarnąć
miłością (nie tylko Ŝonę, męŜa, dziecko), by tworzyli
komunię (a nie zadowalali się jedynie przyjmowaniem
Komunii św., lecz zaczęli tworzyć ją w Ŝyciu - przyp.
u stóp KrzyŜa
Hinc ut recedam, non trucis ferri minae
U stóp KrzyŜa, o Jezu mój, niechaj wypłaczę
wszytki frasunki, wszytki bóle i rozpacze...
Kiedy z ufnością klękam przed Twą Męką BoŜą,
ni mię sroŜą groźby srogiego Ŝelaza nie trwoŜą
ani lęk nagich mieczów...
Czuję się przezpieczny,
jako dziecina mała,
mój BoŜe przedwieczny...
Ani mię nie przeraŜą fale
szalejące,
ni powietrze ognistym
deszczem padające...
Twoje przebite stopy, Jezu
umęczony,
kochającymi wokół otaczam
ramiony...
Spojrzy na mnie... Oświeci
moją biedną duszę...
U stóp KrzyŜa, o Jezu, niechaj
łzy osuszę...
Maciej K. Sarbiewski
chrzest Jezusa
Nad Jordanem się niebo otwarło
i z Obłoku rozdartego światło
na kędziorach się wsparło,
na ustach łagodnych
i w oczach pogodnych
zostało
Chrzcicielowi broda i ręce drŜały
i Gołębia błyskawicę jasną
wskazał uczniom
ze zdumienia zdrętwiałym,
kiedy w ogień zamieniła się woda.
Oto jest! W samotni czekany,
obwołany głodnym prawdy tłumom,
przychodzący ratować co zginęło,
leczyć rany,
aby Ojca jego
dokonane było
na tej ziemi dzieło.
JUBILACI
TYGODNIA
Zbigniew Czakon
Agnieszka Trojek
Wiktoria Hrynczyszyn
Halina Gryc
Zdzisław Szlaur
Marian Porwoł
Franciszek Legierski
Zacnym Jubilatom Ŝyczymy duŜo zdrowia, BoŜego
błogosławieństwa, radości oraz spełnienia marzeń.
“Miejmy zawsze serca skierowane ku świętości, ku
Bogu, ku miłości Pana. Kiedyś otrzymamy za to wspaniałą
Nr 2 (397)/4
PO GÓRACH, DOLINACH...
13 stycznia 2002r.
POKONYWAĆ PODZIAŁY
POZNAJEMY POSTACI BIBLIJNE...
Mówi się o organach, Ŝe są królem instrumentów; potrafią
zastąpić całą orkiestrę. Składają się z tysięcy elementów, setek
piszczałek, klawiszy, przycisków, pedałów. KaŜdy element ma
inne brzmienie, barwę, wysokość tonu. KaŜdy jest autonomiczny, a dopiero sprzęŜone razem tworzą harmonię barw i
dźwięków. Dopiero dusza organisty wlewa Ŝycie w tę
rozedrganą całość i wywołuje rezonans w sercach i duszach
słuchaczy. Organy towarzyszą liturgii Kościoła, podtrzymują
śpiew ludu, są piękną oprawą Eucharystii.
Jedna z najpiękniejszych biblijnych postaci. Człowiek,
do którego odwołują się trzy monoteistyczne religie: judaizm, chrześcijaństwo, islam. Nazywany przez wielu ojcem
zawierzenia, ojcem wiary, ojcem wielu narodów Abraham.
MoŜe jednak nigdy nie zastanawialiśmy się nad jeszcze
je-dną funkcją tego instrumentu. Przypomina on prawdę o
jedności, harmonii, o Mistycznym Ciele Chrystusa. PrzecieŜ do
kościoła przychodzą dzieci i starcy, ludzie młodzi i w pełni
dojrzali, męŜ-czyźni i kobiety, ludzie sprawujący władzę i ludzie
prości. Są oni jak piszczałki, jak róŜne elementy w organach - a
gdy Boski Arty-sta zaczyna wygrywać na duszach tych ludzi
swoją Boską melo-dię, wszyscy podchwytują śpiew, jednoczą
się w wspólnej melo-dii. Wszyscy słuchają tego samego Słowa
BoŜego, jednakowo odpowiadają na wezwania księdza,
podejmują wspólny śpiew i przyjmują Ciało Chrystusa
jednocząc się z Nim i między sobą.
Na pewno niektórzy spostrzegą, Ŝe coś ich łączy, wiąŜe
we-wnętrznie, silniej niŜ pokrewieństwo. Gdy ksiądz wypowiada
sło-wa: Pan z wami... wiele osób uświadamia sobie kto ich
łączy, kto zespala ich umysły i serca, kto daje im natchnienie do
wspólnej modlitwy, do wspólnego Ŝalu za grzechy, do
wspólnego dzięk-czynienia. MoŜna sobie uświadomić słowa
Chrystusa: "Ja jestem z wami po wszystkie dni aŜ do
skończenia świata." I w pewnym momencie Mszy św. usłyszeć
moŜna: "PrzekaŜcie sobie znak pokoju." Wtedy na pewno wielu
rozumie i wie, co to pokonywanie podziałów w sobie i między
ludźmi.
Ten modlący się lud w kościele to najwspanialsze organy,
najcudowniejszy instrument, na którym Bóg wygrywa swoją melodię, melodię ludzi powołanych do łaski i zbawienia. To jest to
Mistyczne Ciało Chrystusa, o którym mówi św. Paweł. Na jedność Kościoła niestety czyha nieustannie szatan, który juŜ
doko-nał wielu podziałów, takŜe w samym Kościele, a nawet
próbuje poróŜnić, rozbić poszczególne parafie, rodziny. Szatan
jest twórcą podziałów, on jest przyczyną kaŜdego grzechu,
który dzieli, odrywa ludzi od Boga i dzieli ludzi między sobą.
Niebez-pieczeństwo rozbicia jest zawsze aktualne. Szatan nie
ustaje w swoich piekielnych wysiłkach. Trwają nieustannie
wojny, nie-nawiść zŜera ludzkie serca. Jeden na drugiego
spogląda złym okiem. Gdzie szukać ratunku? Tylko w Jezusie
Mistycznym, w Jezusie Eucharystycznym, czekającym na
wszystkich bez wyjąt-ku. Dla Chrystusa nie ma wrogów, nie ma
lepszych czy gor-szych. On wszystkich kocha jednakowo,
wszystkich chce pojed-nać, zbawić, zgromadzić w Domu Ojca.
Stajemy się bliźnimi wtedy, gdy jest w nas dobra wola,
obopólne pragnienie “pokony-wania podziałów". Wiele jest
podziałów oraz dzielących nas barier, które trzeba pokonywać.
Jesteśmy bardzo zajęci w obrę-bie własnych kręgów.
Odwiedzamy się wzajemnie i troszczymy o własne sprawy,
poświęcając im wiele uwagi. Gdybyśmy się jednak zdecydowali
na pokonywanie barier i z Ŝyczliwą uwagą przypatrzyli się temu,
co dzieje się tam, w odmiennym od naszego świecie,
moglibyśmy się stać prawdziwymi bliźnimi.
Gromadzimy się więc często w naszym ziemskim domu
Jezusa, aby uświadamiać sobie, Ŝe Kościół jest dla wszystkich i
cieszmy się z tego, Ŝe inni takŜe wielbią Boga. Przyjmujmy do
siebie Tego, który jest duszą naszej duszy, naszą jedyną
Nadzieją na ponowne scalenie Mistycznego Ciała Chrystusa.
Droga wiary Abrahama zaczyna się w momencie
pierwszego wezwania, które skierował do niego Bóg. Od tego
wezwania zaczyna się pisanie biografii Abrahama na kartach
Biblii. Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do
kraju, który ci ukaŜę (Rdz 12,lb). Łatwo było Bogu postawić takie
wymaganie. Trudno było Abrahamowi podjąć takie Ŝądanie.
Opuścić dom znaczyło pozbyć się jakiegokolwiek zabezpieczenia na przyszłość. Odciąć się od tego, co do tej pory było mu
bliskie, zostawić własną ziemię i udać się w nieznane. Bóg nie
powiedział mu bowiem jak długo iść trzeba, gdzie leŜy ten
obiecany kraj. Abraham jednak nie zaprotestował. Wiemy, Ŝe
Abram udał się w drogę, jak mu Pan rozkazał (Rdz 12,4).
Podjęcie wezwania podparte jest pewnymi obietnicami. Bóg
zapewnia go, Ŝe będzie obdarzał go sławą, błogosławieństwem,
ziemią oraz potomstwem. Nie były to jednak obietnice łatwe do
przyjęcia. Abram był juŜ 75-letnim starcem, gdy dotarło do niego
BoŜe wezwanie. śona jego była niepłodna. A zatem obietnice
potomstwa musiały wykraczać poza zdolności ludzkiego
rozumu. Droga w nieznane, wśród obcych krain i ludów musiała
napawać lękiem niŜ nadzieją na lepsze.
Wędrującego Abrahama
wciąŜ prześladują jakieś
doświad-czenia. Im bardziej oddalał się od rodzinnego Charanu,
tym bardziej stawała się niebezpieczna droga ku nowej ziemi.
Nie spełniała się teŜ obietnica potomstwa - Sara nadal była
niepłodna, ale Abram uwierzył i Pan poczytał mu to za zasługę
(Rdz 15,6). I wierzył 25 lat, Ŝe Bóg spełni swą obietnicę wierzył wbrew wszelkim ludzkim nadziejom. Bóg zawarł z nim
przymierze, zmienił mu imię i ponowił swoje obietnice. Kiedy
Abraham miał lat 99, Sara urodziła mu syna - Izaaka. Wielka
mu-siała być radość Abrahama. Warto było poświęcić 25 lat
tułaczki po bezdroŜach za spełnienie tej jednej obietnicy - miał
syna. A Bóg postanowił raz jeszcze wystawić Abrahama na
próbę. Rzekł do niego: Abrahamie! Weź twego syna jedynego,
którego miłujesz, Izaaka, idź do kraju Moria i tam złóŜ go w
ofierze na jednym z pagórków, jakie ci wskaŜę (Rdz 22,1 - 2).
Co musiało się dziać w sercu tego ponad stuletniego starca?
Czy Bóg nie zakpił sobie z niego w najbardziej okrutny sposób?
Czy Abraham nie przeklinał dnia, kiedy uwierzył nieznanemu
Bogu i opuścił własny dom, by udać się na tułaczkę? A jednak
Biblia nie wspomina o buncie Abrahama. W milczeniu wziął
syna i ruszył do kraju Moria, zbudował ołtarz, połoŜył na nim
tego, którego kochał i uniósł nóŜ do zadania śmiertelnego ciosu
jak ofiarnik... I wtedy Bóg powstrzymał jego rękę. Dopiero
wtedy.... Jedna z największych prób wiary, o jakich mówi
Biblia... Abraham dotarł na sam szczyt zawierzenia. Wszystko
oddał w ręce Boga. Nic nie pozostawił dla siebie. Nawet tego,
co było największym jego skarbem. I dopiero te puste ręce Bóg
mógł napełnić. We wszystkim mu Bóg błogosławił (Rdz 24,1), a
w chwale nikt mu nie dorównał (Syr 44,19).
Czego uczy nas postawa Abrahama? Przede wszystkim
tego, Ŝe nie moŜna uwierzyć Bogu poprzestając na samych wymaganiach jakie On stawia. Droga wiary to prawie zawsze
droga absurdów, paradoksów. I aby wejść na tę drogę, trzeba
zobaczyć Tego, który stawia wymagania, a nie same Ŝądania,
jakie płyną z Jego strony. Kto widzi same tylko wymagania
nigdy nie przeŜyje przygody i radości na drodze zawierzenia.
Wiara zawsze połączona jest z drogą od siebie ku Bogu, od
pokładania nadziei we własnych siłach, zdolnościach, ku temu,
"Po górach, dolinach..."
Redaguje kolegium: Barbara Langhammer (red. naczelny), Barbara Górniok, s. Justyna Lachowska,
ks. Wiesław Firlej (red. odpowiedzialny), Roman Langhammer (skład komputerowy).
Redakcja zastrzega sobie prawo skracania nadesłanych materiałów i zmiany tytułów.

Podobne dokumenty