Uniwersytet im - Uniwersytet SWPS
Transkrypt
Uniwersytet im - Uniwersytet SWPS
Mariusz Baranowski Efektywność corporate governance w Polsce Socjologiczno-ekonomiczna analiza spółek giełdowych Poznań 2011 SPIS TREŚCI WSTĘP …………………………………………………………………………………...6 ROZDZIAŁ I – WŁASNOŚĆ W UJĘCIU WIELOASPEKTOWYM Wprowadzenie …………………………………………………………………………..14 Pojęcie własności ………………………………………………………………………..16 Zagadnienie własności w prawie rzymskim …………………………………………….17 Własność a posiadanie …………………………………………………………………..21 Własność kwirytarna i własność bonitarna ……………………………………………...24 Przykłady ujmowania własności ………………………………………………………...25 Problematyka własności u Adama Smitha, Karola Marksa i Maxa Webera ……………31 Socjoekonomiczne a prawne ujęcie własności ………………………………………….39 Rodzaje własności ……………………………………………………………………….40 Rodzaje przedsiębiorstw ze względu na typ własności …………………………………42 Corporate governance …………………………………………………………………..43 Podsumowanie rozdziału I. ……………………………………………………………..45 ROZDZIAŁ II – ZAŁOŻENIA TEORETYCZNE TEORII PRAW WŁASNOŚCI Uwagi wstępne …………………………………………………………………………..47 Teoria praw własności jako element nowej ekonomii instytucjonalnej ………………...48 Między ortodoksją neoklasyczną a nowym nurtem ……………………………………..51 Koszty transakcyjne i twierdzenie Coase’a ……………………………………………..53 Pojęcie instytucji (formalnych i nieformalnych) ………………………………………..54 Prawa własności …………………………………………………………………………57 Własność państwowa (publiczna) i własność prywatna ………………………………...60 Pięć rodzajów posiadaczy praw własności ……………………………………………...61 Akcjonariat a prawo własności do przedsiębiorstwa ……………………………………63 Zróżnicowanie form organizacyjnych w ujęciu teorii praw własności …………………65 Koncentracja i rozdrobnienie własności w spółkach akcyjnych ………………………...67 Spółki właścicielskie vs spółki menedżerskie …………………………………………..69 Podsumowanie rozdziału II. ……………………………………………………………..72 ROZDZIAŁ III – KONTROLA I ZARZĄDZANIE Rewolucja korporacyjna ………………………………………………………………...74 Marksowska antycypacja rozdzielenia własności i kontroli …………………………….75 Zarządzanie i kierowanie ………………………………………………………………..76 Pięć głównych typów kontroli …………………………………………………………..78 Zewnętrzne i wewnętrzne mechanizmy kontroli ………………………………………..82 Struktura władzy w spółce ………………………………………………………………85 Wewnętrzny mechanizm kontroli ……………………………………………………….88 Modele nadzoru właścicielskiego ……………………………………………………….91 Cykl życiowy organizacji a zagadnienie kontroli ……………………………………….93 Podsumowanie rozdziału III. ……………………………………………………………96 ROZDZIAŁ IV – ZAGADNIENIE EFEKTYWNOŚCI (EKONOMICZNEJ) Interdyscyplinarne konotacje pojęcia efektywności …………………………………….98 Ekonomiczny wymiar efektywności …………………………………………………….99 Efektywność statyczna i dynamiczna ………………………………………………….101 Efektywność alokacyjna ……………………………………………………………….101 Efektywność produkcyjna (techniczna) ………………………………………………..102 Efektywność w rozumieniu Pareta ……………………………………………………..104 Koncepcja X-inefficiency ………………………………………………………………106 Efektywność informacyjna …………………………………………………………….108 Efektywność adaptacyjna ………………………………………………………………109 Efektywność rad nadzorczych …………………………………………………………110 Podsumowanie rozdziału IV. …………………………………………………………..113 ROZDZIAŁ V – STRUKTURA GIEŁDY PAPIERÓW WARTOŚCIOWYCH W WARSZAWIE Ogólna hipoteza rynku efektywnego …………………………………………………..115 Słaba wersja HER ……………………………………………………………………...117 Półsilna wersja HER …………………………………………………………………...118 Silna wersja HER ………………………………………………………………………118 Krytyka hipotezy rynków efektywnych ………………………………………………..119 Giełda papierów wartościowych – charakterystyka ogólna ……………………………120 Warszawska Giełda Papierów Wartościowych ………………………………………...121 Indeksy warszawskiej giełdy …………………………………………………………..123 Sektory …………………………………………………………………………………125 Ogólna specyfikacja spółek GPW ……………………………………………………...127 Podsumowanie rozdziału V. …………………………………………………………...130 ROZDZIAŁ VI – ANALIZA EMPIRYCZNA SPÓŁEK NOTOWANYCH NA GPW W WARSZAWIE Metoda – techniki – narzędzia …………………………………………………………133 Dobór próby badawczej ………………………………………………………………..134 Źródła danych ………………………………………………………………………….136 Horyzont czasowy ……………………………………………………………………...138 Wskaźniki badania empirycznego – charakterystyka ogólna ………………………….139 Wskaźniki badania empirycznego – charakterystyka szczegółowa ……………………141 Hipotezy badawcze …………………………………………………………………….149 Charakterystyka badanych spółek giełdowych ………………………………………...150 Testowanie hipotez badawczych: Hipoteza 1. ……………………………………………………………………………..157 Hipoteza 2. ……………………………………………………………………………..164 Hipoteza 3. ……………………………………………………………………………..165 Hipoteza 4. ……………………………………………………………………………..169 Hipoteza 5. ……………………………………………………………………………..170 Hipoteza 6. ……………………………………………………………………………..176 Podsumowanie rozdziału VI. …………………………………………………………..179 ROZDZIAŁ VII – ZESTAWIENIE WYNIKÓW ANALIZY EMPIRYCZNEJ Z INNYMI BADANIAMI Uwagi wstępne …………………………………………………………………………194 Polskie badania nad efektywnością struktur własnościowo-kontrolnych ……………...195 Spółki Skarbu Państwa w próbie badawczej …………………………………………...201 Zagraniczne badania nad efektywnością struktur własnościowo-kontrolnych ………...202 Podsumowanie rozdziału VII. ………………………………………………………….211 ZAKOŃCZENIE ……………………………………………………………………...214 SUPLEMENT DO ROZDZIAŁU VI. …………………………………………………... LITERATURA ………………………………………………………………………..219 SPIS: TABEL – WYKRESÓW – SCHEMATÓW……………………………………... WSTĘP There is nothing which so generally strikes the imagination, and engages the affection of mankind, as the right of property; or that sole and despotic dominion which one man claims and exercises over the external things of the world, in total exclusion of the right of any other individual in the universe. And yet there are very few, that will give themselves the trouble to consider the original and foundation of this right. Blackstone (1979: 2) Sir William Blackstone w XVIII wieku podkreślał olbrzymie znaczenie praw własności, które poruszają ludzką wyobraźnię i angażują emocje właściwie całego gatunku ludzkiego. Zwrócił uwagę na aspekt władzy, nieodzownie towarzyszący pojęciu własności, a odgrywający fundamentalną rolę w legitymizacji społecznego sensu tego terminus technicus współczesnych nam nauk społecznych i doktryn prawnych. Zaakcentował również fakt niedostatecznego, wedle jego opinii, zainteresowania ową problematyką współczesnych mu intelektualistów. Z dzisiejszej perspektywy należałoby stwierdzić, iż spostrzeżenia angielskiego męża stanu sprzed prawie trzech stuleci są do pewnego stopnia wciąż aktualne. Otóż, tematyka własności stanowi bardzo ważny element codziennej praxis, a jej związek z obszarem władzy nie podlega dyskusji. Można powiedzieć więcej: konotacje własności i władzy stanowią szczególnie dopracowany składnik refleksji naukowej na rzeczony temat. Jednakowoż ogół studiów nad kwestią własności i jej konsekwencji stanowi w dalszym ciągu otwarty rozdział, oczekujący na kolejne komponenty wyjaśniające złożoną strukturę zjawiska określanego w średniowieczu jako proprietas. Prezentowana tu książka jest takim oto „komponentem”, który stawia sobie za cel rozstrzygnięcie problemu naukowego dotyczącego – mówiąc ogólnie – mechanizmów corporate governance, a dokładniej – związku między własnością i kontrolą a efektywnością w spółkach akcyjnych notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie. Tak sformułowany wątek jest w kontekście polskich nauk społecznych nie tylko nierozstrzygnięty, ale na dobrą sprawę – co okaże się w trakcie następnych rozdziałów – w ogólne niepodjęty. Wprawdzie część badaczy w didaskaliach swoich analiz wzmiankuje o strukturze własnościowo-kontrolnej i jej efektywności, ale albo poprzestaje na charakterystyce pierwszej części zagadnienia, albo wykorzystuje odmienne podejścia teoretyczne, które zwracają uwagę na inne determinanty tytułowego problemu. W tej rozprawie podłoże teoretyczne stanowić będzie teoria praw własnościowych, na podstawie której sformułowane zostaną konkretne propozycje hipotez, a także szersza podstawa interpretacyjna problemów badawczych. Nie oznacza to bynajmniej, że z socjologicznego punktu widzenia rzeczona teoria nie posiada swego rodzaju mankamentów. Jednakże jej niezaprzeczalnym atutem jest to, że tezy w niej zawarte bezpośrednio odnoszą się do każdego z aspektów zagadnienia corporate governance, a oprócz tego dość „wyraziście” opowiadają się po stronie wyższej efektywności własności prywatnej nad publiczną (właściwie wszyscy przedstawiciele ekonomiki praw własności) oraz spółek kontrolowanych przez menedżerów nad firmami właścicielskimi (w głównej mierze Armen Alchian, 1977). To wszystko zdaje się potwierdzać teoretyczne i zdroworozsądkowe przekonania często spotykane przy okazji omawiania prezentowanej tu materii. Teoria praw własności będzie w całej książce wzmocniona szerszą perspektywą socjologii ekonomicznej (gospodarczej/gospodarki) 1, która „w naszej rzeczywistości jest 1 W środowisku socjologów nie ma konsensusu na temat – ujmijmy to umownie – obszaru znaczeniowego socjologii ekonomicznej. Ta subdyscyplina socjologii, która zajmuje się tematyką gospodarczą, nazywana jest przez jednych „socjologią gospodarki” (Jacek Tittenbrun), przez drugich „socjologią gospodarczą” (Franciszek Krzykała), a przez jeszcze innych – „socjologią ekonomiczną” (Witold Morawski). Problem komplikuje się jeszcze bardziej, gdyż poszczególni badacze inaczej definiują podstawy i zakres merytoryczny wymienionych wyżej określeń. Każdy z nich podkreśla inne podłoże tej semantycznej łamigłówki, dodając zarazem kolejne komplikacje do zdawałoby się bezprzedmiotowej dyskusji. Jeszcze bardziej intrygujący jest fakt, że na swój sposób każdy ma rację. Jacek Tittenbrun zwraca uwagę na tłumaczenie angielskiego terminu economic sociology, słusznie podkreślając niekonsekwencję w tłumaczeniu nazw różnych subdyscyplin socjologicznych. Franciszek Krzykała, z kolei, odwołuje się do tego samego aspektu, tyle że osadzonego w tradycji niemieckojęzycznej. W języku niemieckim Wirtschaftssoziologie winno przekładać się jako „socjologia gospodarcza”, natomiast dla określenia […] prawie nieznana” (Krzykała 2005: 52), choć w innych krajach stanowi obligatoryjny przedmiot nawet na kierunkach ekonomicznych. Problematyka corporate governance ma z natury charakter interdyscyplinarny, stąd odwołanie się do – przytoczmy za Durkheimem – sociologie économique zdaje się w pełni uzasadnione. Ponadto powinniśmy mieć świadomość nie tylko tego, że „istnieje miejsce dla socjologów w badaniu życia gospodarczego (economic life), ale że ich perspektywa jest nagląco pożądana” (Granovetter 1992: 76) w świetle analiz zjawisk ekonomicznych. Był o tym przekonany już Max Weber, mówiąc, iż „czysto ekonomiczne metody wyjaśniania są równie kuszące, co sporne” (Weber 2002: 84), dlatego starał się koncentrować na socjologicznej stronie zjawisk, zaś stronę ekonomiczną podkreślał „tylko w tej mierze, w jakiej wyraża się ona właśnie w formalnych socjologicznych kategoriach”(ibidem). Socjologia gospodarki ma długą historię i owocne doświadczenia, dlatego tym istotniejszą kwestią jest pamięć o „złych stronach zerwania przez socjologię kontaktów z ekonomią i potrzeba ich przywrócenia” (Tittenbrun 2008: 117). Ta rozprawa jest jedną z takich prób wykorzystania perspektywy ekonomicznej w socjologicznej analizie mechanizmów funkcjonowania nowoczesnych form organizacji przedsiębiorstw (spółka akcyjna notowana na giełdzie). Jeżeli spojrzymy na firmę jak na element systemu społecznego (Doktór 2008: 335), to okaże się w pełni uzasadnione pytanie o efektywność zarówno przedsiębiorstwa, jak i współtworzonego przez niego szerszego systemu 2. Wątpliwości może budzić zjawisko giełdy, które nie jest - mówiąc delikatnie głównym tematem zainteresowania socjologii jako takiej. Ale i w tej materii okazuje się, że socjologia ekonomiczna „jest ponad wszystko socjologią rynków” (AndersonConnolly 2006: 7), co na podstawie ilościowych analiz literatury przedmiotu wykazał „socjologia gospodarki” istnieje niemiecki denotat w postaci Soziologie der Wirtschaft. W prezentowanej tu pracy będę posługiwał się wszystkimi określeniami, nie opowiadając się za żadną z tych wykładni. 2 „Relacje pomiędzy rynkiem a życiem społecznym są regulowane nie tylko mechaniką rynku, ale także są kształtowane poprzez świadome oddziaływanie wielkich przedsiębiorstw na życie społeczne. Obecne przedsiębiorstwa przestały być jedynie zakładami gospodarczymi, stały się bowiem również instytucjami społecznymi. W imię odpowiedzialności społecznej przyjmują one pewne funkcje pozaekonomiczne” (Partycki 1999: 163). amerykański socjolog Richard Anderson-Connolly. A giełda to przecież jeden ze składników rynku kapitałowego, którym interesowali się m.in. Max Weber, Emil Durkheim, Georg Simmel. Mając wstępnie wyklarowane podłoże prezentowanej tu rozprawy, przejdźmy do sformułowania jej głównego zamierzenia. Głównym celem pracy (ogólny problem badawczy) jest zbadanie zależności między strukturą własnościowo-kontrolną warszawskich spółek giełdowych a ich ekonomiczną efektywnością. Uściślając – chodzi o badanie weryfikacyjne, które wykorzystuje firmy giełdowe z GPW w Warszawie, by empirycznie sprawdzić (przetestować) słuszność tezy Armena Alchiana o wyższej efektywności spółek kontrolowanych przez menedżerów nad spółkami właścicielskimi (szczegółowy problem badawczy) 3. Dodatkowa funkcja pracy ma charakter eksplanacyjny, gdyż po przeprowadzeniu badania statystycznego postaram się wyjaśnić uzyskane wyniki analizy empirycznej. Innymi słowy, będę usiłował odpowiedzieć w oparciu o zebrane dane i istniejące podejścia teoretyczne na pytanie, „dlaczego” mamy do czynienia z taką zależnością, a nie inną. Zakres tematyczny pracy ograniczony będzie przez wspomnianą już teorię praw własnościowych, a także podejście socjologii ekonomicznej. Nadto, część empiryczna będzie stylizowana na badaniu Thoneta i Poensgena (1979), a sam horyzont czasowy badania zawężony zostanie do lat 2006 – 2008. Do rozstrzygnięcia problemu postawionego w temacie rozprawy mogą służyć także inne podejścia (np. teoria agencji), natomiast wybór ekonomiki praw własnościowych pozwoli mi zawęzić obszar analizy i teoretycznej, i praktycznej do granic przyjętej koncepcji. Jest to sytuacja dość komfortowa, ponieważ zwalnia badacza z 3 W części empirycznej pracy tezy Armena Alchiana na temat tytułowych zagadnień zostaną sformułowane w postaci słabej, tj. zakładającej nie kierunkową (silną), a równoważną (słabą) zależność pomiędzy poszczególnymi charakterystykami dotyczącymi szeroko rozumianej efektywności. Osłabienie twierdzeń autora Economic Forces at Work ma związek z wielością stanowisk w sprawie wyższości spółek kontrolowanych przez menedżerów nad spółkami kontrolowanymi przez właścicieli nawet w obrębie rzeczonej teorii praw własnościowych (szerzej na ten temat w następnych częściach). obowiązku eksplikacji całości problematyki badawczej, która jest niezwykle bogata i zróżnicowana. Zanim przejdę do krótkiego streszczenia struktury książki, chciałbym raz jeszcze podkreślić, iż wybór konkretnej opcji teoretycznej, jak również konkretnych założeń metodologicznych badania empirycznego mają na celu przede wszystkim zapewnić spójność (koherentność) całego wywodu (zarówno w warstwie teoretycznej, jak i praktycznej). Dobór samej teorii praw własności był także celowym zabiegiem, mającym na celu podwyższyć walor heurystyczny niniejszego opracowania. Literatura poświęcona tej koncepcji w ogóle nie jest przetłumaczona na język polski, co z jednej strony tłumaczy ubogi stan polskich studiów na ten temat, a z drugiej stanowi o unikalnym charakterze przedkładanej pracy. Pierwszy rozdział jest wprowadzeniem w problematykę własności, gdzie precyzuje się samo pojęcie, a następnie prezentuje różne tradycje ujmowania tego zagadnienia (od rzymskiej jurysprudencji przez Adama Smitha, Karola Marksa i Maxa Webera, aż po współczesne pojęcie corporate governance). Wszystko po to, aby w rozdziale drugim, poświęconym założeniom teoretycznym teorii praw własnościowych, móc skupić się wyłącznie na rzeczonej koncepcji. Koncepcji niezwykle zróżnicowanej, nawet w kwestiach zasadniczych dla prezentowanego tu problemu badawczego. Bazując na tekstach przedstawicieli tej orientacji, a także na opracowaniach innych badaczy, wskażę oprócz niezaprzeczalnych zalet tego podejścia również jego słabości teoretyczno-praktyczne. Pod koniec tego rozdziału wprowadzona zostanie kluczowa dla części empirycznej dyferencjacja spółek na kontrolowane przez właścicieli i kontrolowane przez menedżerów. Kolejna część dotyczy konceptualnego uchwycenia zagadnienia kontroli i zarządzania, a także próby wstępnej operacjonalizacji pierwszego z nich. Przy tej okazji odwołam się do klasycznej już pracy Adolfa Berle’a i Gardinera Meansa The Modern Corporation and Private Property, która to praca po raz pierwszy podniosła problematykę własności i kontroli spółek akcyjnych do rangi pierwszoplanowej kwestii. Problem kontroli nad spółką w wielu wymiarach współczesnej analizy życia gospodarczego jest istotniejszy od problemu własności firmy (choć samo pojęcie kontroli w szerszym historycznym kontekście wywodzi się z pojęcia własności). Złożoność mechanizmów rynkowych doprowadziła do sytuacji, w której chcąc zbadać aspekt własności przedsiębiorstwa, trzeba dobrze orientować się w sytuacji towarzyszącej funkcji zarządzania daną firmą. Rozdział czwarty to przegląd pojęć efektywności, które funkcjonują w ekonomii jako miary ogólnie rozumianej wydajności. Mam na myśli przede wszystkim efektywność alokacyjną, produkcyjną i tzw. optimum w sensie Pareta. Z punktu widzenia funkcjonowania giełdy bardzo istotną okaże się efektywność informacyjna, a z punktu widzenia spółki – efektywność rad nadzorczych. Przegląd pojęć efektywności gospodarczej ma dodatkowe znaczenie w perspektywie podjętej problematyki, gdyż daje możliwość zaobserwowania przez socjologa sposobu ujęcia i uszczegółowienia tej kwestii w podejściu ekonomistów. Rozdział piąty to rozwinięcie pojęcia efektywności informacyjnej, którą określa się jako hipotezę rynku efektywnego. Po zaprezentowaniu trzech jej wariantów oraz krytyki, przejdę do charakterystyki Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie (zwięźle opiszę główne indeksy oraz sektory warszawskiego parkietu, ponieważ z tych składowych korzystać będziemy w następnym rozdziale). Będzie to też dobry pretekst, aby spojrzeć na giełdę jako na zjawisko znajdujące się (potencjalnie i realnie) w obszarze zainteresowania socjologii. Rozdział szósty stanowi empiryczną część rozprawy, w której oprócz charakterystyki głównych cech badania (zastosowane narzędzia, opis wskaźników, szczegółowe sformułowanie hipotez, dobór próby itp.) poczynione zostaną wyliczenia mające na celu określenie prawdziwości/fałszywości tez Armena Alchiana na temat efektywności dwóch typów przedsiębiorstw. Testowanie teoretycznego stanowiska przedstawiciela teorii praw własnościowych ograniczone będzie do spółek giełdowych notowanych na GPW w Warszawie, a wyniki - oprócz komentarza - zaprezentowane zostaną w postaci wykresów dla porównywania dwóch średnich niezależnych. Ostatni rozdział będzie miał za zadanie próbę odniesienia uzyskanych wyników do zbliżonych badań na ten temat, które prowadzone były przez kilkadziesiąt lat w różnych krajach. Również w tym rozdziale postaram się zinterpretować uzyskane wyniki w oparciu o znane podejścia teoretyczne. * * * Prezentowana tu książka oprócz ogólnego problemu badawczego, który po uściśleniu przyjmie postać szczegółowych hipotez (najpierw skonceptualizowanych, a następnie zoperacjonalizowanych), zawiera także (hipo)tezę ukrytą. Ta ostatnia nie jest najważniejsza z punktu widzenia tematu pracy, choć wydaje się istotna w kontekście refleksji socjologicznej sensu largo. Chodzi o – po pierwsze – wprowadzenie problematyki giełdowej do obszaru zainteresowania socjologii (ekonomicznej), jak również – po wtóre – o propozycję spojrzenia na giełdę jako na instytucję o charakterze socjologicznym. Mówiąc to w najmniejszym stopniu nie neguję dorobku nauk ekonomicznych w badaniu i wyjaśnianiu mechanizmów giełdowych, a li tylko proponuję, by spojrzeć na te aspekty funkcjonowania logiki rynkowej, które wyłamują się z ram analizy ekonomicznej, z perspektywy rzeczywistych zachowań społecznych. Nie ulega bowiem wątpliwości, że nawet bardzo zaawansowane i wyrafinowane metody analizy technicznej lub fundamentalnej czasami nie potrafią wyjaśnić skomplikowanych stanów rzeczy lub po prostu ich ekstrapolacje nie pokrywają się z rzeczywistością. W takich przypadkach znajomość koncepcji socjologicznych (i psychologicznych) może dostarczyć ciekawych narzędzi wyjaśniania tych – nazwijmy je – anomalii ekonometrycznych. Niektórzy ekonomiści wyraźnie opowiadają się za ograniczoną racjonalnością i irracjonalnością, a nie za racjonalnością per se. Mając wyartykułowane główne założenia prezentowanej tu pracy rozpocznijmy od analizy zagadnienia własności, które to zagadnienie poprzez główne tezy teorii praw własnościowych doprowadzi nas do wątku kontroli i zarządzania, a w konsekwencji do problemu efektywności. Na każdym kroku teoretycznych eksploracji postaram się w taki sposób charakteryzować elementy corporate governance, aby móc je skutecznie „zmaterializować” w części empirycznej pracy. Nawet wtedy, gdy będę wykorzystywał wskaźniki czysto ekonomiczne do weryfikacji postawionych hipotez, zamierzam pamiętać o tym, iż „socjologia ekonomiczna, badająca procesy ekonomiczne (w tym i finansowe) z perspektywy socjologicznej, ujmuje gospodarkę rynkową jako proces nieustannej zmiany: analizuje nie tylko bieżące mechanizmy funkcjonowania rynku, ale też przyczyny i wymogi jego rozwoju” (Flejterski 2007: 125). O rezultacie całego projektu badawczego i jego wartości merytorycznej nie sposób dowiedzieć się inaczej niż poprzez lekturę kolejnych jego części. Zacznijmy zatem od rozdziału pierwszego. ROZDZIAŁ I WŁASNOŚĆ W UJĘCIU WIELOASPEKTOWYM WPROWADZENIE Trudno wyobrazić sobie refleksję socjologiczną bez uwzględnienia pewnych jej, zdawałoby się charakterystycznych czy wręcz definicyjnych, zagadnień dotyczących in abstracto lub in concreto określonych obszarów szeroko rozumianego życia społecznego. W naukach społecznych w ogóle, a w socjologii w szczególności, nie sposób abstrahować od problematyki związanej po pierwsze – z władzą, a po drugie – z własnością. Ten drugi element stanowi sedno zainteresowania tego rozdziału, w którym dokonam przeglądu stanowisk dotyczących zagadnienia własności (praw własności) 4, by móc bardziej precyzyjnie przyjrzeć się w kolejnym rozdziale teorii praw własnościowych i jej szczegółowym rozwiązaniom. Tego rodzaju zabieg jest niezbędny, aby zrozumieć skomplikowane podłoże merytoryczne the property rights theory, czyli koncepcji stanowiącej tło teoretyczne prezentowanej pracy, a mającej ostatecznie pomóc w koncepcyjnym ujęciu podejmowanej problematyki corporate governance. Niemniej jednak już na wstępie warto zaznaczyć, że zagadnienie własności może być także ujęte 4 Partycypując w następnych rozdziałach pracy warto mieć na uwadze, iż „obiektem własności są w rzeczywistości – według przedstawicieli szkoły praw własności – prawa użytkowania zasobów” (Tittenbrun 1995: 10). Zaś sami prawnicy tak oto określają pojęcie prawa własności: „Prawo własności nie jest stosunkiem prawnym (jak utrzymują niektórzy autorzy) lecz prawem, z mocy którego właściciel ma władztwo nad rzeczą. Termin <<władztwo>> wypełnia w zasadzie całą treść prawa własności, rozumianą w jak najbardziej szerokim ujęciu. Z teoretycznego punktu widzenia własność jest prawem nieograniczonym, jakkolwiek w praktyce może podlegać rozmaitym restrykcjom, zwłaszcza w odniesieniu do nieruchomości. Liczba ograniczeń rośnie w miarę rozwoju stosunków społecznogospodarczych. Stąd zakres uprawnień właściciela jest dziś niewątpliwie węższy aniżeli np. w prawie rzymskim” (Rozwadowski 1994: 125). Charakterystyka własności w jurysprudencji rzymskiej podjęta zostanie jeszcze w tym rozdziale. poprzez pryzmat pojęcia władzy, jak na przykład czyniono w prawie rzymskim za cesarza Justyniana, co z kolei spaja owe pojęcia (własności i władzy) w koherentną całość (por. Pels 1998). Warto mieć na uwadze fakt, iż niektórzy ekonomiści wyróżniają modele teoretyczne systemów gospodarczych na podstawie dwóch kryteriów, z których pierwsze wiąże się z rodzajem własności (chodzi o ogólny podział na własność prywatną lub publiczną), a drugie dotyczy „charakteru procesu decyzyjnego (rynek lub planowanie z systemem nakazów)” (Kozłowski 2004: 10), co jednoznacznie świadczy o istotności pojęcia własności także w ekonomii, o czym chyba nie trzeba szczególnie przekonywać. Również psychologia nie pozostaje bierna wobec tak ważnego zagadnienia, jakim bez wątpienia jest własność (Zaleski 2003), a także wobec problemów bezpośrednio z nią związanych (Tyszka 2004; Zaleśkiewicz 2003). W rozdziale tym przyjrzymy się wybranym podejściom filozoficznym, a nawet refleksji ludzkiej starszej od antycznej myśli greckiej, by mieć świadomość ogromnego zasięgu i wyjątkowej różnorodności problemu własności. Wszystko to nie zmienia faktu, iż historyczne źródła stosunku własnościowego w wersji precyzyjnie skodyfikowanej wywodzą się z refleksji prawniczej. Dlatego należałoby zacząć od tego wątku, a dokładniej od prawa rzeczowego. Nie sposób w pełni zrozumieć współczesnych przeróżnych interpretacji koncepcji własności bez odwołania się do najwcześniejszych ich wykładni, które – jak okaże się w trakcie tego rozdziału – przyczyniły się w znacznym stopniu do: - ukształtowania potocznej wiedzy na temat własności (mocno zakorzenionej w ludzkiej świadomości nawet w dzisiejszych czasach); - powstania nowatorskich podejść, przeczących formalnoprawnej wykładni omawianego pojęcia. Stąd niniejszy rozdział ma za zadanie wprowadzenie w socjologiczną, a mówiąc dokładniej - ekonomiczno-socjologiczną (Kozyr-Kowalski 2000: 98) problematykę własności, prezentując zarazem stosunek socjologicznie ujętej problematyki struktur własnościowych do tradycji ją poprzedzających (Kodeks Hammurabiego, Biblia, prawo rzymskie, poglądy poszczególnych myślicieli i poszczególnych „szkół” myślenia). Ogniwem stanowiącym płynne przejście do expressis verbis ekonomiczno- socjologicznego ujęcia własności będą w szczególności rozwiązania zaproponowane przez Adama Smitha, Karola Marksa i Maxa Webera, by wspomnieć tych trzech myślicieli, inspirujących po dziś dzień innych badaczy operujących na pograniczu socjologii, ekonomii, prawa i zarządzania. Krok ten jest niezbędny nie tylko ze względu na wymóg eksplikacji problematyki badawczej, ale przede wszystkim jako element łączący współczesne koncepcje struktury własności i nadzoru spółek akcyjnych (w skrócie: corporate governance) z tradycją teoretyczną, która przyczyniła się do wypracowania owych narzędzi. Ponadto, rzetelność analizy naukowej wymaga, aby w miarę możliwości wszechstronnie zaprezentować historyczne elementy stosunku własnościowego (zasada korespondencji), które podlegać będą „życzliwej” krytyce ze współczesnych pozycji. POJĘCIE WŁASNOŚCI Etymologicznie rzecz ujmując, słowo „własność (ang. property) pochodzi albo bezpośrednio, albo poprzez francuskie propriété, od łacińskiego proprietas, które oznacza <<szczególny rodzaj lub szczególną właściwość rzeczy>> i (w postaugustiańskim piśmiennictwie) własność (w angielskim rozumieniu: ownership)” (The New Encyclopædia Britannica 1991: 181). Natomiast sam termin „proprietas wywodzi się z proprius, przymiotnika oznaczającego <<szczególny>> lub <<własny>>, w przeciwieństwie do communis, <<wspólny>>, lub alienus, <<obcy, cudzy>>” (ibidem). Niektórzy badacze zwracają uwagę na dominium, które może być równie istotne jak proprietas w analizie etymologicznej pojęcia własności, ponieważ: „Dominium wysuwa na pierwszy plan władzę nad rzeczą i ludźmi jako atrybut własności. Nie pomija jednak majątkowej natury stosunków własnościowych. Odsyła bowiem do słowa dominus: pan domu, mąż, gospodarz, pan, właściciel. Dominium oznaczało też w łacinie posiadłość” (Kozyr-Kowalski 2000: 104)5. Chcąc w miarę dokładnie zbadać jurydyczne pojęcie własności, co nastąpi niebawem, w szczególności winno się mieć na uwadze, że „własność nie jest pojęciem wyłącznie prawnym. Stanowi ona także kategorię ekonomiczną” (Ignatowicz 2000: 41) czy dokładniej: ekonomiczno-socjologiczną, jako że trudno rozdzielić te dwa wymiary. Tak w ogóle, to duża część zagadnień o charakterze ogólnospołecznym nie daje się szczegółowo i wyczerpująco „zaszufladkować” tylko do jednego obszaru refleksji naukowej, co nie oznacza, że część naukowców nie próbuje tego czynić. Bardzo zwięzłą i zarazem bogatą w treść definicję pojęcia własności sformułował Richard Pipes, podkreślając, że: „<<Własność>> odnosi się do prawa właściciela lub właścicieli, formalnie potwierdzonego przez władze publiczne, zarówno do wyłącznego korzystania z majątku, jak dysponowania nim w drodze sprzedaży lub w jakiś inny sposób […] W praktyce pojęcie to zakłada istnienie jakiegoś rodzaju władzy publicznej” (Pipes 2000: 15). Podejście autora książki Własność a wolność wyraźnie akcentuje prawne właściwości omawianego tu pojęcia, co odpowiada treści następnego podrozdziału. ZAGADNIENIE WŁASNOŚCI W PRAWIE RZYMSKIM Nie sposób zrozumieć genezy powstania prawniczego rozumienia pojęcia własności, które de facto przyczyniło się do stworzenia ekonomiczno-socjologicznego ujęcia tej problematyki, bez nawiązania do prawa rzeczowego, które z „podmiotowego punktu widzenia oznacza uprawnienie człowieka do rzeczy, z przedmiotowego zaś – ten dział prawa, który zajmuje się bezpośrednim stosunkiem człowieka do rzeczy” 5 Richard Pipes utrzymuje, że „najbardziej znana rzymska definicja prawna określała <<dominium>> jako <<prawo do używania i zużycia jakiejś rzeczy w ramach dopuszczalnych przez prawo>> (jus utendi et abutendi re sua quatenus iuris ratio patitur)” (Pipes 2000: 30). (Kunderewicz 1995: 100)6. Ponadto, warto mieć na uwadze zakres obowiązywania prawa rzeczowego, gdyż ma ono „charakter uprawnienia nie w stosunku do poszczególnych osób, ale w stosunku do wszystkich, którzy ten stosunek do rzeczy naruszają. Ma więc charakter absolutny. Podobnie ochrona praw rzeczowych ma ten sam absolutny charakter” (Osuchowski 1986: 250). Jest to istotne z punku widzenia także późniejszych ujęć własności, w których na plan pierwszy wysuwa się wspomniany komponent „absolutności”. Ogólnie rzecz ujmując, „właściwe” początki refleksji na temat własności są ściśle związane z prawem rzymskim7, a dokładnie z działem prawa prywatnego (ius privatum), zajmującego się „normami prawnymi dotyczącymi interesów osób prywatnych i chroniącymi te interesy” (Kunderewicz 1995: 4), w odróżnieniu od prawa publicznego (ius publicum), obejmującego ten obszar, który dotyczy „istnienia, organizacji oraz działalności państwa i chroni interesy publiczne” (ibidem). Chcąc w pełni zrozumieć rzymską wykładnię własności, winniśmy rozpocząć od pojęcia rzeczy (res), przez które rozumieć należy „odgraniczone, dające się opanować i zużytkować twory przyrody, będące przedmiotami uprawnień. Należą tu twory przyrody organiczne i nieorganiczne, obdarzone życiem i martwe, także zwierzęta, a nawet ludzie znajdujący się w stanie niewoli, których prawo rzymskie zalicza do przedmiotów prawa, czyli do rzeczy” (Osuchowski 1986: 244). Wspomniane wyżej określenie „właściwe” można na tym poziomie analizy odnieść do wpływu, jaki wywiera własność w ujęciu prawa rzymskiego na współczesne rozumienie tego terminu. Otóż „formalnoprawne pojmowanie własności”, tj. spadkobierca rzymskiej tradycji, „odznacza się skłonnością 6 W rozdziale następnym, dotyczącym stanowiska teorii praw własności, okaże się, iż tzw. nowa ekonomia instytucjonalna inaczej niż tradycja rzymskiego prawa rzeczowego ujmuje istotę stosunku własnościowego. 7 „Właściwe” w znaczeniu siły wywieranej na późniejsze podejścia i naukowe, i zupełnie potoczne. Natomiast jest rzeczą oczywistą, że: - istniały inne, odmienne podejścia do problemu własności, które zasygnalizowane zostaną w dalszej części; - przymiotnik „właściwy” nie jest używany w tym przypadku jako pozytywnie wartościujący całą tradycję prawa rzymskiego („właściwy” w tym wypadku to tyle, co istotny z punktu widzenia późniejszych podejść do owej problematyki). do reifikacji, czyli urzeczowienia świata. Redukuje ono do rzeczy ogół obiektów własności” (Kozyr-Kowalski 2000: 110). Pierwotnym podziałem rzeczy „występującym w ustawie XII tablic 8, ale znacznie od niej wcześniejszym, jest podział na res mancipi i res nec mancipi, tzn. na rzeczy, władztwo, nad którymi mogło być przenoszone początkowo tylko w drodze czynności prawnej zwanej uchwyceniem ręką (mancipatio), oraz na rzeczy, nad którymi władztwo mogło być przenoszone bez dokonywania tej czynności” (Kunderewicz 1995: 101). Pierwszego rodzaju rzeczy stanowiły „grunty (i służebności gruntowe wiejskie), znajdujące się w rzymskiej własności prywatnej oraz oznaczone wartościowe przedmioty, ważne dla gospodarstwa rzymskiego obywatela – wieśniaka” (Osuchowski 1986: 245). W praktyce chodziło o następujące rzeczy (ibidem): 1) grunty położone w Italii, 2) służebności gruntowe wiejskie, 3) niewolnicy oraz 4) zwierzęta pociągowe i juczne (woły, konie, osły i muły). Wymienione wyżej rzeczy miały stanowić „właściwy majątek dawnego Rzymianina” (ibidem), natomiast wszystkie inne przedmioty objęte zostały terminem res nec mancipi. Inny podział rzeczy wyróżniał res mobiles i res immobiles, tj. rzeczy ruchome, mobilne i nieruchome. Pierwsze były określane jako takie, które „mogą być przenoszone bez zmiany ich istoty” (Kunderewicz 1995: 101), zaś drugie to po prostu „grunty i wszystko to, co zostało z nimi trwale związane” (ibidem). Często ten drugi rodzaj rzeczy określa się jako nieruchomości, gdyż chodzi o „części powierzchni ziemskiej stanowiące odrębny przedmiot własności (grunty), jak i budynki lub budowle (albo ich części, jeśli stanowią odrębną własność) trwale związane z gruntem. W zasadzie wszystko, co znajduje się na gruncie, należy do właściciela gruntu” (Filipowicz 1999: 112) poza szczególnymi wyjątkami, którymi w tym miejscu zajmować się nie będziemy. Chyba najistotniejszy z punktu widzenia konsekwencji późniejszej analizy socjologiczno-ekonomicznej jest podział rzeczy na res corporales i res incorporales, 8 Powstanie ustawy XII tablic szacuje się na około 450 r. p.n.e. czyli rozdział na rzeczy materialne i niematerialne, czy jak chcą niektórzy – na rzeczy zmysłowe i niezmysłowe (Osuchowski 1986: 245). Te pierwsze dotyczyły po prostu rzeczy, „<<których można dotknąć>> (quae tangi possunt), np. grunt, niewolnik, szata, złoto, srebro i wiele innych” (Kolańczyk 2001: 265). Do drugiej kategorii zaliczone zostały „<<rzeczy, których nie można dotknąć>> (quae tangi non possunt), np. ususfructus użytkowanie, obligatio – zobowiązanie, hereditas – spadek” (ibidem). Jest to niezwykle istotna kategoria, gdyż rzeczy niezmysłowe, będące „tworami abstrakcyjnymi, istniały w oparciu o prawo obowiązujące (quae in iure consistunt). Były to uprawnienia majątkowe, uznawane i chronione, w innych tekstach klasycznych nazywane po prostu iura. Przydatność praktyczna tej nowej kategorii <<rzeczy>>, powstałej pod wpływem greckim, bywa niekiedy kwestionowana. Przypuszczać jednak można, że pojęcie res incorporales ułatwiało traktowanie praw majątkowych według wzoru rzeczy materialnych, w obrocie prawnym i w procesie. Skoro obligatio była rzeczą, można było wierzytelność z niej wynikającą sprzedać; skoro rzeczą był spadek, można było dochodzić go w całości jednym powództwem” (ibidem). Istnieją kraje, których prawo cywilne traktuje wyłącznie przedmioty materialne jako rzeczy (ibidem: 266 przypis 2.), co może świadczyć o prawdziwej dalekowzroczności prawodawstwa rzymskiego, ale nie oznacza to automatycznie, iż pojęcie rzeczy niezmysłowej nie jest obarczone pewnymi zasadniczymi słabościami. Szczególnie przydatny z perspektywy teorii praw własności może okazać się podział rzeczy na res in patrimonio oraz res extra patrimonium, gdyż należy pamiętać, że „w prawie rzymskim nie wszystkie rzeczy mogły być przedmiotem uprawnień osób prywatnych. Niektóre z nich wchodziły w skład majątku poszczególnych jednostek fizycznych. Jak pisze Gajus, były one <<w naszym – tj. obywateli rzymskich – majątku>> - in nostro patrimonio. Ta kategoria była także określana jako rzeczy będące w obiegu – res in commercio. Inne natomiast były wyjęte z obiegu, znajdowały się poza majątkiem poszczególnych obywateli – extra nostrum patrimonium; nazywano je także rzeczami wyłączonymi z obrotu prawnego – res extra commercium” (Dębiński 2007: 206). Pojęcie własności już w prawie rzymskim jawiło się jako niezbędny i bardzo istotny element prawa rzeczowego, które wpływało na wiele aspektów ludzkiej aktywności. Nie zawsze precyzyjnie odróżniano samo pojęcie własności od pojęcia posiadania, ale sam fakt braku precyzyjnego wyartykułowania wspomnianej różnicy nie osłabiał istotności podnoszonej problematyki. Nawet w obecnych czasach, kiedy formalnoprawne ujęcie własności nie wystarcza do precyzyjnych badań struktury własnościowej współczesnych podmiotów gospodarczych, gdyż rzeczywistość często wyprzedza wszelkiej maści regulacje prawne, piszący te słowa byłby daleki od poglądu, że prawne pojęcie własności jest w ogóle nieprzydatne w praktyce życia codziennego. Inna kwestia dotyczy istotności wpływu tradycji prawa rzymskiego na współczesne rozumienie tego terminu, stąd rekonstrukcja tego aspektu właśnie w tym miejscu. Otóż: „W prawie klasycznym wykształcono całkowicie prawne pojęcie własności jako stosunku prawnego nadrzędnego nad rzeczami, oznaczając własność także wyrazem proprietas. Juryści klasyczni uważają własność za pełne władzt wo prawne osoby nad rzeczą, absolutne pod względem ochrony prawnej” (Osuchowski 1986: 258). Na tę definicję oraz bardzo do niej zbliżoną wykładnię z czasów panowania cesarza Justyniana (527-565 n.e.), w której mówi się expressis verbis, że własność to plena in re potestas (zob. Osuchowski 1986: 258; Dębiński 2007: 221), zwrócił uwagę Stanisław Kozyr-Kowalski9, podkreślając wpływ pojęcia władzy na zdefiniowanie własności (Kozyr-Kowalski 2004: 101). Średniowieczną i oświeceniową konsekwencją eksponowania aspektu „pełnego i bezwzględnego władztwa prawnego nad rzeczą” (Dębiński 2007: 221), czyli tradycji prawa rzymskiego, są wyliczenia atrybutów charakteryzujących własność. Mam tu na myśli takie składowe, jak (ibidem: 222): (a) ius possidendi, tj. prawo do posiadania rzeczy; (b) ius utendi, tj. prawo do używania rzeczy; (c) ius abutendi, tj. prawo do zużycia rzeczy; 9 W dwóch wydaniach Socjologii, społeczeństwa obywatelskiego i państwa (2000 i 2004) wdarło się przeinaczenie justyniańskiej formuły, którą przytacza m.in. Wacław Osuchowski. Zamiast terminu potestas jest potetas. (d) ius fruendi, tj. prawo do pobierania z rzeczy pożytków; (e) ius disponendi, tj. prawo rozporządzania rzeczą, zbycia rzeczy lub obciążenia poprzez ustanowienie ograniczonego prawa rzeczowego. Zatem nie bezpośrednio jurysprudencja rzymska, lecz jej wpływ na późniejszą myśl prawną, a w szczególności średniowieczne ius commune (ibidem), przyczyniły się do powstania powyższych atrybutów własności, do których – jak okaże się w następnych fragmentach – nawiązuje się także obecnie. WŁASNOŚĆ A POSIADANIE Na samym początku tego podrozdziału warto podkreślić, iż „pierwotnie nie odróżniano w Rzymie własności od posiadania i nie było ogólnego jej [tj. własności – M.B.] oznaczenia, a wyliczano jedynie poszczególne uprawnienia właściciela” (Osuchowski 1986: 258). Działo się tak prawdopodobnie dlatego, iż pierwotnie Rzymianom „wystarczało […] ogólne pojęcie władztwa nad rzeczą jako jednego z aspektów władzy ojca rodziny” (Kunderewicz 1995: 104). Zdaje się, że dzisiejsza potoczna praktyka językowa również z dużą dozą swobody traktuje omawiane określenia. Niemniej jednak, w trakcie rozwoju refleksji nad prawem prywatnym znaczenie obu terminów zostało precyzyjnie rozdzielone: „Wielkim osiągnięciem prawoznawców rzymskich było spostrzeżenie, że bezpośredni stosunek człowieka do rzeczy może mieć postać albo faktycznego, albo prawnego władztwa nad rzeczą” (ibidem: 103). To precyzyjne zdefiniowanie posiadania 10, rozumianego odtąd jako „faktyczne władztwo osoby nad rzeczą” (Dębiński 2007: 212), mogło być ściśle związane z polityką 10 „<<Posiadanie>> odnosi się do fizycznej kontroli majątku, materialnego lub nie, bez formalnego tytułu do tego dobra: jest to posiadanie de facto, a nie de jure. Jest zwyczajowo sankcjonowane wskutek przedłużonego używania lub dziedziczenia po własnych przodkach, co w prawie angielskim nazywa się <<nabyciem przez zasiedzenie>> (prescription) i jest dochodzone siłą fizyczną oraz milczącym poparciem społecznym” (Pipes 2000: 15). alokacji państwowej ziemi, na co zwracają uwagę niektórzy znawcy przedmiotu (por. Kunderewicz 1995: 104). Taka argumentacja może tłumaczyć bardzo wyraziste, by nie powiedzieć ostre, stanowisko dotyczące odróżnienia własności od posiadania: „Jurysprudencja rzymska wyraźnie przeciwstawiała pojęcie posiadania (possessio) pojęciu własności (dominium, proprietas), o czym m.in. świadczy wypowiedź Ulpiana: <<Własność nie ma nic wspólnego z posiadaniem>> - Nihil commune habet proprietas cum possessione (D. 41, 2, 12, 1) 11. Jak pisał Paulus: <<Posiadanie bowiem jest rzeczą faktu, a nie prawa>> - Eam enim rem facti, non iuris esse (D. 41, 2, 1, 3)” (Dębiński 2007: 212-213). Z socjoekonomicznego punktu widzenia, zabieg prawny odróżniający władztwo faktyczne od władztwa prawnego, czyli wyrażonego „przede wszystkim w prawie własności”, i na dodatek wymagający „uznania i ochrony ze strony państwa” (Kolańczyk 2001: 268), daje solidne zabezpieczenie prawne (np. państwu) na wypadek roszczenia danego podmiotu wobec obiektu posiadania. Naturalnie nie chodzi tylko i wyłącznie o ochronę własności państwowej przed „zawłaszczeniem” przez podmioty prywatne, ponieważ prawny tytuł posiadania (i także własności) może chronić interes jakiegokolwiek indywiduum. Należy pamiętać, że właściciel może być posiadaczem, ale posiadaczem może być także „nie-właściciel”, czy inaczej - właściciel może nie być realnym posiadaczem danego dobra. Precyzując samo pojęcie posiadania, jurysprudencja rzymska wskazała dwie jego części składowe, tzn. „element fizyczny, określany tradycyjnie jako corpus possessionis lub krótko corpus, oraz element psychiczny, określany jako animus rem sibi habendi, animus possidendi lub krótko jako animus. Elementy te bywają też określane jako zewnętrzna i wewnętrzna strona posiadania” (Ignatowicz 2000: 301). Schemat 1. Części składowe posiadania 11 D. jest skrótem od Digesta Justyniana, a następujące po niej cyfry arabskie precyzują położenie danego cytatu (od księgi do konkretnego paragrafu). źródło: Opracowanie własne na podstawie: Ignatowicz (2000). Corpus oznacza dosłownie „fizyczny stosunek osoby do rzeczy – zetknięcie się fizyczne z rzeczą, które daje osobie zainteresowanej możność wyłącznego używania i korzystania z rzeczy” (Osuchowski 1986: 251). Innymi słowy, można określić tę składową posiadania jako zewnętrzną, tzn. materialną stronę possessio, w odróżnieniu od wewnętrznej (w znaczeniu: stanu psychicznego). Animus bowiem to nic innego jak „wola władania rzeczą tak jak właściciel (animus rem sibi habendi), wola zatrzymania rzeczy jako swojej” (ibidem). O posiadaniu mówimy wtedy, gdy występują oba elementy. Gdy brakuje choć jednego, wówczas mamy do czynienia z użytkowaniem, a nie posiadaniem. UŻYTKOWANIE → POSIADANIE → WŁASNOŚĆ Chcąc sprawę posiadania przedstawić w pełnym świetle, należałoby ją bardziej skomplikować, ponieważ „z punktu widzenia skutków prawnych oraz sposobu nabycia posiadania we współczesnej nauce prawa rzymskiego wyróżnia się następujące rodzaje posiadania: possessio civilis, possessio naturalis (detentio), possessio ad interdicta, possessio iusta i iniusta oraz possessio bonae i malae fidei” (Dębiński 2007: 214). Szczegółowa rekonstrukcja różnic pomiędzy wymienionymi rodzajami posiadania zostanie pominięta, gdyż jest to temat dobrze opracowany w literaturze prawniczej, natomiast rzeczą interesującą może okazać się fakt wywierania określonych skutków prawnych przez samą kategorię posiadania. Chodzi mi przede wszystkim o dwa główne typy posiadania, tzn. o posiadanie interdyktalne i ad usucapionem (zob. Litewski 2003: 213-217). Regulacje te dotyczyły tak ważnych kwestii, jak np. nabycie danej rzeczy, które mogło dokonać się na kilka sposobów: „W szczególności posiadacz miał ochronę interdyktalną, mógł zasiedzieć rzecz, nabyć własność przez zawłaszczenie (occupatio) lub przez przekazanie (traditio) res nec mancipi” (ibidem: 213). Prawo rzymskie było na tyle wszechstronne, że samo posiadanie interdyktalne, zwane przez Rzymian possessio ad interdicta, różnicowano na posiadanie słuszne i niesłuszne. I tak dla przykładu „niesłusznym (wadliwym) nazywano posiadanie nabyte przemocą, potajemnie lub przez precarium od przeciwnika, z którym wówczas przegrano spór interdyktalny” (ibidem: 214). WŁASNOŚĆ KWIRYTARNA I WŁASNOŚĆ BONITARNA Przed kodyfikacją justyniańską, a dokładnie w okresie prawa klasycznego, istniał podział własności na kwirytarną i bonitarną. Ta pierwsza, tj. dominium ex iure Quiritium, „stanowiła najstarszy rodzaj własności uznanej i chronionej według przepisów ius civile. Znana była Ustawie XII tablic; przysługiwała tylko obywatelom rzymskim. Obejmowała res mancipi, nabywane drogą formalnych aktów prawa cywilnego (mancypacji i in iure cessio), oraz res nec mancipi, do nabycia których wystarczała zwykła tradycja. Właścicielom kwirytarnym przysługiwała ochrona według prawa cywilnego, tj. rei vindicatio i actio negatoria” (Dębiński 2007: 222). Drugi rodzaj własności określany był jako własność bonitarna lub pretorska i miał zastosowanie wtedy, gdy „ktoś miał rzecz in bonis (w majątku), był chroniony pretorską rzeczową actio Publiciana […] Tzw. własność bonitarna powstawała przede wszystkim na skutek zbycia res mancipi przez traditio. Jeśli zbywca wystąpił potem z rei vindicatio, wówczas nabywcy przysługiwała exceptio rei venditae et traditae (przy kupnie) lub exceptio doli (przy innych tytułach). Ochrona szła więc dalej niż przy zwykłym posiadaniu ad usucapionem” (Litewski 2003: 219). Była to swoista ochrona danej własności, której gwarantem był pretor, a celem wyróżnienia tej formy własności było wyeliminowanie uciążliwego „stosowania przepisów formalistycznego ius civile” (Dębiński 2007: 222), charakterystycznych dla własności kwirytarnej12. W tym konkretnym przypadku, rzymska specyfika ujmowania własności jawi się nie tylko jako wyrafinowana refleksja teoretyczna, ale także jako bardzo pragmatyczna postawa, uwzględniająca (i zarazem starająca się zminimalizować) „uciążliwe” konsekwencje procesowe. PRZYKŁADY UJMOWANIA WŁASNOŚCI Szczególna uwaga, jaką piszący te słowa poświęcił podejściu prawa rzymskiego wobec zagadnienia własności, nie oznacza, że jest to jedyny znany sposób uchwycenia owej problematyki. Nie zostało powiedziane także, iżby Rzymianie byli pierwsi w odkryciu doniosłości praktycznej i teoretycznej pojęcia dominium, choć precyzja i szczegółowość wywodu w tym konkretnym wydaniu jest naprawdę imponująca (również ze względu na kształt współczesnego prawa prywatnego i współczesnej refleksji nad własnością). Wybrane przykłady praktycznego i/lub konceptualnego sposobu rozpatrywania kwestii własności można rozpocząć od Kodeksu Hammurabiego, który datuje się na 12 W sposób zwięzły i klarowny różnicę między własnością kwirytarną oraz bonitarną przedstawił Cezary Kunderewicz (1995: 107-108), który mówił o „chronionej przez prawo cywilne własności kwirytarnej, przysługującej tylko obywatelom rzymskim, oraz własności bonitarnej (pretorskiej), chronionej przez prawo pretorskie. W tym ostatnim wypadku chodziło o ochronę interesów tych osób, które nabyły do swego majątku (bona) res mancipi bez zachowania formalności prawa cywilnego. Pretor przez udzielanie odpowiednich środków ochrony procesowej umożliwiał takim osobom wykonywanie pełnego władztwa nad rzeczą przez okres niezbędny do uzyskania własności kwirytarnej na podstawie posiadania (przez zasiedzenie). Własność cudzoziemców mających ius commercii była chroniona przez pretora za pomocą actiones utiles”. XVIII wiek p.n.e. Już w tak odległym świadectwie historycznym, ba, w pierwszych jego paragrafach pojawiają się regulacje dotyczące akadyjskiego makkurûm, bušûm, które tłumaczy się jako majątek, własność (zob. Kodeks Hammurabiego 1996: 81). Nie tylko wolni obywatele, ale również niewolnicy mieli prawo do własności prywatnej (Stępień 1996: 40-41), tworząc ciekawą i postępową strukturę społeczną, jak na ówczesne czasy. Kodeks Hammurabiego w wielu miejscach (paragrafach) regulował praktykę dotyczącą w sposób pośredni lub bezpośredni własności (mienia), czyniąc tym samym stosunki własnościowe ważnym elementem życia społeczno-gospodarczego. Nie inaczej rzecz się ma z Biblią, która także nie mogła pozostać bierna wobec tak ważnej problematyki, dotyczącej – na różnych poziomach – każdego indywiduum ludzkiego. Pojawiają się pewne problemy interpretacyjne związane ze stylem tej „świętej” księgi, w której znajdujemy przypowieści, alegorie, specyficzną symbolikę, i miedzy innymi dlatego: „Z jednej strony – czytamy, że bogactwo jest skażeniem dla psychiki i przeszkadza człowiekowi w osiągnięciu zbawienia. <<Łatwiej wielbłądowi jest przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego>> (Marek 10; 25). Z drugiej strony otrzymujemy pouczenie, że bogatemu jeszcze Opatrzność przysporzy dóbr: <<Kto ma, temu będzie jeszcze więcej dane, a kto nie ma, będzie mu zabrane>> (Mateusz 13; 12)” (Zaleski 2003: 20). Powyższy cytat odnosi się do Nowego Testamentu, lecz podobne zależności mają miejsce w „starej” części Biblii, która doczekała się socjologicznej analizy stosunków własności. Izabela Jaruzelska w taki oto sposób przedstawiła cel swojej pracy Własność w prawie biblijnym: „[…] skoncentrowanie uwagi na samej Biblii w zakresie przejawiającej się w niej własności pojmowanej ekonomiczno-socjologicznie. Ta problematyka stanowi jeden z etapów prowadzących w dalszych badaniach do odtworzenia biblijnego społeczeństwa jako całości, tzn. wydzielenia w nim w sposób bardziej precyzyjny, niż to zostało tutaj uczynione, ekonomicznych oraz pozaekonomicznych struktur, a także wzajemnych zależności między nimi. To zagadnienie integralnie związane jest z wyodrębnieniem klas, warstw (stanów) oraz innych możliwych zbiorowości społecznych” (Jaruzelska 1992: 193). Wspomniana wyżej autorka, zajmując się zagadnieniem stosunków własności w Starym Testamencie, zauważa, iż nie jest to bynajmniej pierwszy przypadek analizy treści zawartych w Biblii z perspektywy społeczno-historycznej, choć w przytoczonym przez nią przykładzie nie można mówić o refleksji czysto socjologicznej. Ma Izabela Jaruzelska na myśli Maxa Webera (w szczególności jedną jego pracę, 1994), który „sięga do samego tekstu biblijnego, ponieważ, jak stwierdza w innej swojej pracy na temat gospodarki w społeczeństwach antycznych, Stary Testament stanowi praktycznie jedyne źródło informacji o pewnych etapach dziejów Izraela” (ibidem: 11). Ten argument znacząco wzmacnia ambitny cel analizy własności w przekazie biblijnym, lecz autorka zaznacza, że jej badania są intencjonalnie ograniczone do poziomu socjologicznego, dlatego, by móc abstrahować od wielu opracowań np. archeologicznych i historycznych, które również wypracowały szereg stanowisk i hipotez na temat stosunków społecznych w Izraelu z czasów starotestamentowych. W celu chociażby skrótowego i powierzchownego zaprezentowania tego, jak aparatura socjologiczna nadaje się do analizy tak odległej rzeczywistości, posłużmy się przykładem własności wspólnej. Otóż zagadnienie własności wspólnej zostało sprowadzone przez Jaruzelską do „udzielenia odpowiedzi na pytanie, czy środki produkcji należące do właścicieli służą jedynie im samym i ich rodzinom, czy również innym osobom” (ibidem: 73). Odpowiedź na tak postawione pytanie jest niejednoznaczna, tzn. zależy od kontekstu, który został dość wszechstronnie określony 13. 13 Oto próba socjologicznego ujęcia tejże kwestii: „KE [Kodeks Przymierza wraz z Księgą Wyjścia 20, 22-23, 33 – M.B.] dostarcza przykładów ukazujących, że dobra wytwarzane pracą Izraelitów – prywatnych posiadaczy ziemi, prywatnych posiadaczy lub właścicieli bydła i małej trzody służą także osobom spoza ich rodzin, co by wskazywało na pewne stosunki wspólnej własności. Należy zwrócić uwagę, że własność wspólna, jako element struktury ekonomicznej jakiegoś społeczeństwa, może uzewnętrzniać się w sposób przedmiotowy, tzn. za pośrednictwem pewnych obiektów wspólnie użytkowanych, np. łąk i pastwisk, lub tylko przez pewne stosunki zawiązujące się w używaniu środków produkcji znajdujących się w prywatnym posiadaniu albo własności, a które w pewnych sytuacjach stają się wspólnym dobrem. Dla odróżnienia od pierwszej sytuacji tę drugą postać można określić jako współwłasność prywatnych posiadaczy lub właścicieli” (Jaruzelska 1992: 73). Przejdźmy teraz do odmiennej tradycji intelektualnej również zajmującej stanowisko wobec zagadnienia własności. Platoński model państwa idealnego, w którym występowały trzy klasy, charakteryzował się występowaniem własności prywatnej tylko w klasie rolników, kupców i rzemieślników (zob. Reale 1997: 295), a i w tym przypadku mówiło się o umiarze. Natomiast strażnicy musieli zadowolić się własnością wspólną, ponieważ: „Jeżeli oni posiędą ziemię na własność i domy, i pieniądze, to porobią się z nich gospodarze i rolnicy, zamiast strażników. I staną się panami i wrogami innych obywateli, a nie sprzymierzeńcami. Będą nienawidzili drugich, a drudzy ich i będą nastawali na drugich, a drudzy na nich i te zasadzki wzajemne wypełnią im całe życie. O wiele więcej i bardziej będą się bali wrogów wewnętrznych niż zewnętrznych, a to już będzie krótka droga do zguby ich własnej i do zguby reszty państwa” (Platon 1994: 162163). Forma własności wspólnej strażników została rozciągnięta na wspólnotę kobiet i dzieci, a wszystko razem prowadziło do swoistego platońskiego komunizmu, którego motywacja „jest zdecydowanie spirytualistyczna i niemal ascetyczna” (Reale 1997: 304), a dla innych stanowiła świadectwo społeczeństwa totalitarnego (Popper 1999; 1993a; 1993b). Arystoteles w sposób polemiczny (by nie powiedzieć krytyczny) ustosunkował się do poglądów Platona m.in. na temat własności. Twierdził on, iż „do pewnego stopnia […] powinna własność być wspólna, zasadniczo jednak musi pozostać prywatną” (Arystoteles 1964: 47-48). I choć Stagiryta słynął z formułowania stanowisk pośrednich („Arystotelesowski złoty środek”), to w tym specyficznym przypadku nie ma mowy o niedomówieniach – „lepiej jest, by własność była prywatna, a stawała się wspólną przez użytkowanie” (ibidem: 48), dlatego, że „ci właśnie, którzy mają wspólną posiadłość i wspólnie na niej gospodarują, o wiele więcej popadają w zatargi aniżeli ci, co mają własność prywatną” (ibidem: 49). Już przy okazji pism Arystotelesa uwidacznia się związek między własnością a efektywnością, czyli ten aspekt porównywania różnych form własności w oparciu o pewne formy praktycznie pojętej efektywności, który stanowi tytułowy wątek niniejszej pracy: „Dla Arystotelesa własność była bodźcem sprzyjającym zwiększaniu efektywności ekonomicznej. Dowodził, że jeśli zasoby nie mają właściciela, to nie będą dobrze użytkowane” (Morawski 2001: 229). Jak zobaczymy w dalszych częściach książki, ten rodzaj argumentacji pojawi się też u innych badaczy i będzie stanowił podstawę racjonalizacji decyzji dotyczących wyboru określonych stosunków własnościowych, które są uznawane za bardziej efektywne ekonomicznie od innych. Warto dwa słowa powiedzieć na temat stosunku ojców Kościoła do własności, co wiąże się bezpośrednio z poglądami greckich filozofów. Św. Augustyn nawiązywał do myśli Platona i neoplatonizmu, zaś św. Tomasz z Akwinu do Arystotelesa. Zatem stosunek Kościoła do własności prywatnej także ulegał zmianom, aż ostatecznie „nie wymagano od bogatych zrzeczenia się własności; nie pojawiły się też sugestie zmiany systemu społeczno-gospodarczego. Zaakceptowano prywatną własność, charakteryzującą zarówno stosunki niewolnicze, jak i feudalne. Odrzucono jednak rzymską interpretację prawa własności, głoszącą nieograniczone prawo właściciela do dowolnego używania swojej własności. Chrześcijańska myśl oparła się na wykładni judaistycznej, wyraźnie oddzielając prawo do prywatnego posiadania od prawa do społecznego użytkowania” (Zagóra-Jonszta 2007: 42). Bardziej szczegółowe omówienie stosunku ojców Kościoła wobec zagadnienia własności znajduje się w pracy Czesława Strzeszewskiego (2003: 155-208)14. U Tomasza Hobbesa nie ma mowy o własności czy prawach gwarantujących sprawiedliwość bez umowy społecznej, w wyniku której powstaje państwo (Lewiatan) (Hobbes 1954: 126-127). Dlatego też w „stanie natury nie było własności prywatnej i wszyscy ludzie i pod tym względem byli równi, nie było biednych i bogatych, to przez zawarcie umowy społecznej ludzie zdobywają prawo do własności; prawo pozbawienia obywatela własności ma tylko suweren – dlatego, że sam stoi ponad prawem. Ale z drugiej strony suweren stoi na straży własności prywatnej – gdyby miała ona być zagrożona z jakiejkolwiek strony” (Tomasz Hobbes i Lewiatan 1954: XVI). 14 Na tę bardzo cenną – z punktu widzenia problematyki własności – pozycję książkową zwróciła moją uwagę Grażyna Musiła. W Dwóch traktatach o rządzie Johna Locke’a znajdujemy pokrewne stanowisko wobec poglądów Hobbesa co do istoty umowy społecznej w kontekście problematyki własności (abstrahując od oczywistych różnic w poglądach obu autorów): „Tym wielkim i naczelnym celem, dla którego ludzie łączą się we wspólnotach i sami podporządkowują się rządowi, jest zachowanie ich własności” (Locke 1992: 251). Zwolenników takiego stanowiska jest dużo więcej. Jerzy Szacki mówi, że „ochrona własności jest dla Hume’a 15 (podobnie jak przedtem dla Locke’a) zasadniczym warunkiem trwania społeczeństwa, a zamach na nią największym jego zagrożeniem” (Szacki 2004: 107). Niemniej jednak Locke zwrócił uwagę na bardzo interesujący aspekt własności, a mianowicie na pracę, która okazuje się bardzo istotnym elementem powstania własności prywatnej: „Mimo że ziemia i wszystkie niższe istoty są wspólne wszystkim ludziom, to jednak każdy człowiek dysponuje własnością swej osoby. Nikt nie ma do niej żadnego uprawnienia poza nim samym. Możemy więc powiedzieć, że praca jego ciała i dzieło jego rąk słusznie należą do niego. Cokolwiek zatem wydobył on ze stanu ustanowionego i pozostawionego przez naturę, złączył ze swą pracą i przyłączył do tego, co jest jego własne, uczynił swą własnością” (Locke 1992: 181). Jean Jacques Rousseau genezę powstania własności widział w świetle nieco odmiennym od swoich poprzedników z Wysp Brytyjskich, albowiem w Rozprawie o pochodzeniu i podstawach nierówności między ludźmi stwierdza: „Ten, kto pierwszy ogrodził kawałek ziemi, powiedział <<to moje>> i znalazł ludzi dość naiwnych, by mu uwierzyć, był prawdziwym założycielem społeczeństwa” (Rousseau 1956: 186). Powstanie własności pociąga za sobą konsekwencje negatywne, co paradoksalnie Rousseau zaczerpnął z „aksjomatu mądrego i wytrawnego Locke’a, nie ma krzywdy tam, gdzie nie ma własności” (ibidem: 195-196) – jak sam bardzo obrazowo i ironicznie zauważył. Są też fragmenty prac francuskiego myśliciela, które są bardzo bliskie poglądom Locke’a, np. jeśli chodzi o związek między pracą a własnością (ibidem: 200), choć jednocześnie pojawienie się własności wypaczyło samą pracę (ibidem: 197), a 15 Szerzej na temat stosunku własności u Hume’a – zob. Hume 2005: 389-395. nawet więcej: „[…] z jednej strony rywalizacja i konkurencja, z drugiej sprzeczność interesów i zawsze to ukryte pragnienie korzyści własnej ze szkodą dla drugich; wszystkie te klęski, to pierwszy skutek własności i nieodstępny ciąg dalszy nierówności w jej pierwszych początkach” (ibidem: 203). Przykładowe podejścia do problematyki własności można by mnożyć, wspominając poglądy Hugo Grotiusa, Samuela von Pufendorfa (zob. Tuck 2001), Thomasa Morusa (1993) i wielu innych, także socjologów: m.in. Augusta Comte’a, Emila Durkheima, Georga Simmla. Dodatkowo łatwo można dokonać podziału wspomnianych wyżej autorów na zwolenników własności prywatnej i ich przeciwników, co pozwoliłoby przyglądać się historii myśli społecznej poprzez stosunek do określonej formy własności. Prawdopodobnie byłoby to zadanie heurystycznie płodne (pomimo aspektu czysto deskryptywnego), gdyż pozwalałoby wytyczać kierunki rozwoju poszczególnych szkół myślenia, monitorować ich zmiany w określonych odcinkach czasu itp. Natomiast piszący te słowa zamierza przejść do rozróżnienia socjoekonomicznego i formalnoprawnego ujęcia problematyki własności poprzez przyjrzenie się stanowiskom Adama Smitha, Karola Marksa i Maxa Webera. PROBLEMATYKA WŁASNOŚCI U ADAMA SMITHA, KAROLA MARKSA I MAXA WEBERA Adam Smith w swoim głównym dziele z 1776 roku (2007a; 2007b) zajmował się – mówiąc bardzo ogólnie – wieloaspektowym zagadnieniem bogactwa narodów, a bardziej szczegółowo – powiązaniami „między wolnością gospodarczą i polityczną, między prawami prywatnej własności i sprawiedliwym państwem, a także między indywidualnymi osobami kierującymi się częściowo egoistycznym interesem i częściowo troską o konsekwencje swoich działań dla innych” (Landreth; Colander 1998: 112). Był zwolennikiem własności prywatnej i wolnego rynku, wypowiadając się negatywnie wobec wszelkich form monopolu („skutki monopolu […] są zawsze i z natury swej szkodliwe” – Smith 2007b: 236) i regulacji: „Każde zakłócenie naturalnego rozdziału kapitału musi przynosić szkodę temu społeczeństwu, w którym powstaje, albowiem bądź odsuwa kapitał od pewnej gałęzi handlu, do której w innych warunkach by podążył, bądź też przyciąga go do takiej gałęzi, od której by kiedy indziej stronił” (ibidem: 267). Wynika z powyższego, że najbardziej efektywna alokacja kapitału ma miejsce na wolnym rynku, gdzie sam mechanizm rynkowy weryfikuje poszczególne decyzje inwestycyjne. Natomiast władza państwowa jest potrzebna tam, gdzie istnieją duże różnice własnościowe między obywatelami (ibidem: 365). Adam Smith mówi więcej: „Jeżeli władza państwowa jest ustanowiona dlatego, by zabezpieczała własność, to w rzeczywistości jest ona ustanowiona dla obrony bogatych przed biednymi, to jest tych, którzy posiadają jakąś własność, przed tymi, którzy jej nie posiadają” (ibidem: 370). Z punktu widzenia tematu niniejszej książki szczególnie istotne jest stanowisko Smitha dotyczące wyższości (czytaj: wyższej efektywności) właścicieli nad dyrektorami zarządzającymi danym przedsiębiorstwem, o czym dokładniej w następnych częściach. Tu pragnę jedynie zainicjować ten wątek, gdyż będzie on szczegółowo rozpatrywany w oparciu o stanowisko Armena Alchiana. Natomiast warto powiedzieć już teraz, że Adam Smith reprezentował inny punkt widzenia niż przedstawiciel ekonomiki praw własności: „Ponieważ jednak dyrektorzy […] kompanii zawiadują raczej cudzymi pieniędzmi niż własnymi, przeto nie można się spodziewać, aby dbali o te fundusze z taką samą starannością, z jaką troszczą się o własne fundusze wspólnicy w spółce prywatnej […] Dlatego też sprawy takiej kompanii prowadzi się zawsze bardziej lub mniej niedbale i rozrzutnie. Z tego też względu kompanie akcyjne dla handlu zagranicznego rzadko mogły wytrzymać konkurencję prywatnych kupców” (Smith 2007b: 402-403). Pogląd Smitha względem „tradycyjnych” właścicieli i dyrektorów najemnych jest dość klarowny, ale jego dokładną specyfikacją, a także krytyką zajmę się w dalszej części pracy. Karol Marks i ogromna spuścizna, jaką po sobie zostawił, koresponduje nie tylko z poglądami Adama Smitha (krytycznie się doń odnosząc w wielu miejscach), ale przede wszystkim z problemem własności, który stanowi jeden z centralnych tematów całej jego twórczości. Stanisław Kozyr-Kowalski zauważa ponadto, że „rozróżnienie między prawnym a ekonomiczno-socjologicznym rozumieniem własności występuje zarówno w licznych pracach Marksa, jak i w Wirtschaft und Gesellschaft Maxa Webera” (KozyrKowalski 1977: 47), co stanowi obiekt zainteresowania tej części książki. Nie trzeba dodawać, że różnic w podejściach Marksa i Webera jest wiele, czego nie powinna przesłaniać konstatacja dotycząca ekonomiczno-socjologicznego ujęcia własności. Własność w pracach Marksa występuje najczęściej w kontekście opozycji: właściciele środków produkcji – „nie właściciele” (nieposiadający) środków produkcji. Jest to bardzo istotna dychotomia, gdyż leży u podstaw marksowskiej koncepcji stratyfikacji społecznej. A warto pamiętać, iż zróżnicowanie klasowe stanowiło swoisty motyw przewodni twórczości autora Das Kapital. „Dla Marksa – zauważają Malcolm Hamilton i Maria Hirszowicz – klasa jest przede wszystkim wyznacznikiem stosunku do środków produkcji i miejsca zajmowanego przez jednostkę w społecznej organizacji produkcji. W społeczeństwie kapitalistycznym istnieją więc dwie podstawowe klasy: burżuazja i proletariat, definiowane przez stosunek do środków produkcji” (Hamilton; Hirszowicz 1995: 8). Ci pierwsi, to posiadacze (właściciele) środków produkcji, a proletariat charakteryzuje się zależnością od burżuazji, ponieważ nie posiada owych środków. Właściwie nie posiada niczego oprócz własnej siły roboczej, którą musi sprzedawać uprzywilejowanej klasie właścicieli. KozyrKowalski, w swojej subtelnej i wszechstronnej analizie prac Marksa, dostrzega szersze spektrum możliwości interpretowania własności. Stwierdza, iż „[…] fundamentalne pojęcia marksowskiej teorii własności: bezpośredni producent – właściciel środków produkcji, nieproducent – właściciel środków produkcji zakładają nietożsamość, różnicę między stosunkiem do środków produkcji a własnością środków produkcji” (KozyrKowalski 1977: 91-92). Sprawa dotyczy wszechstronniejszego sposobu analizy powyższych pojęć, dlatego że „osoby będące podmiotami identycznego lub zbliżonego stosunku własności mogą się znajdować w bardzo różnym stosunku do środków produkcji, tzn. pracować bezpośrednio produkcyjnie, wykonywać pracę pośrednio produkcyjną w procesie produkcji lub pracę pośrednio produkcyjną w sferze wymiany dóbr materialnych i pieniędzy, działać w jakiejś instytucji nadbudowy, opartej na pracy nieprodukcyjnej, mogą wreszcie nie wykonywać żadnej pracy o charakterze produkcyjnym lub nieprodukcyjnym i uzyskiwać zasadnicze środki utrzymania dzięki samemu stosunkowi własności” (ibidem). Oznacza to, że za często przytaczaną opozycją: właściciel środków produkcji vs. bezpośredni producent stoi bardzo zróżnicowana i wielowymiarowa rzeczywistość, która wymaga wypracowania dodatkowych narzędzi analizy (takich jak wyraźnie zdefiniowany „stosunek własności” i „stosunek do środków produkcji”). Rolę własności w koncepcji Marksa można rozpatrywać także z pozycji teorii formacji ekonomicznych społeczeństwa16, gdzie wyróżnione zostały następujące systemy (Wesołowski 1979: 336): - wspólnota pierwotna; - niewolnictwo; - feudalizm; - kapitalizm; - socjalizm17. Do powyższych należy dodać komunizm, rozumiany jako najwyższa forma rozwoju procesu historycznego (o ile w socjalizmie istnieć mogą pozostałości poprzedniego, tj. kapitalistycznego systemu, o tyle komunizm jest formą wolną od wszelkich kapitalistycznych determinant). 16 Zamiast określenia „teoria formacji ekonomicznych społeczeństwa” często w literaturze przedmiotu występują terminy takie, jak: „formacja społeczno-ekonomiczna” lub „społeczno-gospodarcza”. 17 Sam Marks w Zarysie krytyki ekonomii politycznej (1986: 370-379) przy okazji analizy formacji poprzedzających produkcję kapitalistyczną posługuje się następującymi terminami: (a) formacja pierwotna (własność pierwotna naturalnych warunków pracy pracujących jednostek); (b) formacja azjatycka (azjatycka forma własności); (c) formacja antyczna (antyczna forma własności); (d) formacja germańska (germańska forma własności). Można przeczytać także o burżuazyjnym społeczeństwie i socjalistycznym (czy na najbardziej zaawansowanym etapie – komunistycznym). Elementami różnicującymi poszczególne formacje ekonomiczne są przede wszystkim: system własności i system pracy. Przy czym pamiętać należy, iż system własności wpływa na pracę. We wspólnocie pierwotnej zarówno własność, jak i praca ujmowane są w kategoriach kolektywnego posiadania. Marks zauważa, że w tej formacji „ziemię traktują ludzie z naiwną bezpośredniością jako własność wspólnoty, wspólnoty produkującej i reprodukującej siebie w żywej pracy. Każda jednostka zachowuje się jak właściciel lub posiadacz jedynie jako członek, jako member tej społeczności” (Marks 1986: 371). Przy przejściu do niewolnictwa, by posłużyć się określeniem badaczy twórczości Marksa, uwidacznia się istotna zmiana, która wyraźnie odróżnia tę formację od wspólnoty pierwotnej. Jest to także tendencja o szerszym zakresie, gdyż nie tylko niewolnictwo, ale także feudalizm i kapitalizm „są antagonistycznymi, a dwa pozostałe [tj. wspólnota pierwotna i socjalizm – M.B.] nieantagonistycznymi sposobami produkcji” (Wesołowski 1979: 336). Próbując scharakteryzować niewolnictwo, dokonamy tym samym wstępnego opisu pozostałych dwóch antagonistycznych formacji, ponieważ: „Stosunki produkcji właściwe antagonistycznym sposobom produkcji posiadają szczególną cechę: są to stosunki oparte na prywatnej własności środków produkcji. W stosunkach tych utrwala się strzeżona systemem norm i sankcji społecznych określona zasada panowania pewnych grup ludzkich nad środkami produkcji, procesem produkcji i rezultatem produkcji” (ibidem). Zatem już w niewolnictwie musiała istnieć własność prywatna (indywidualna), a system pracy w stosunku do pewnych kategorii społecznych wyróżniał się przymusem. Włodzimierz Wesołowski, opisując antagonistyczne klasy społeczne, stwierdził, iż w „społeczeństwie niewolniczym są nimi panowie niewolników i niewolnicy; w społeczeństwie feudalnym – feudałowie i chłopi; w kapitalistycznym zaś – kapitaliści i robotnicy” (ibidem: 337). Przy okazji feudalizmu i kapitalizmu warto dodać, że oprócz występowania własności indywidualnej, system pracy, choć zasadniczo różnił się od formacji niewolniczej, to wciąż pozostawał pod kontrolą klas uprzywilejowanych (feudałów lub właścicieli środków produkcji). Socjalizm, jako nieantagonistyczny sposób produkcji, w którym własność prywatna miała tracić na znaczeniu, a stosunki międzyludzkie winny przypominać te ze wspólnoty pierwotnej, miał prowadzić do harmonijnych stosunków społecznych, których ukoronowaniem miał być komunizm. Z powyższego jasno wynika, że dla autora Kapitału „prywatna własność i rynek deprecjonują i obniżają godność wszystkiego, czego tylko dotkną, wyobcowując w ten sposób jednostki z ich prawdziwej istoty. Tak więc samo istnienie rynków – a zwłaszcza rynków siły roboczej – podważało zdolność ludzi do osiągnięcia prawdziwego szczęścia” (Landreth; Colander 1998: 268). Innymi słowy, własność 18 ujęta jest u Marksa specyficznie 19, gdyż podporządkowana zróżnicowaniu klasowemu, będącemu jednym z głównych motywów prac tego autora. Nie wchodząc w szczegóły materializmu dialektycznego ani w krytykę Marksa w ogóle, która jest „utrudniona przez to, iż po stuleciu ożywionej działalności interpretatorów nikt już nie wie, co właściwie autor ten twierdził” (Nowak 1991: 48), zajmę się stosunkiem Maxa Webera do problematyki własności. Otóż Max Weber precyzując podstawowe pojęcia socjologiczne, w taki oto sposób scharakteryzował Eigentum: „Szanse dziedziczenia zawłaszczone przez jednostki lub dziedziczne wspólnoty czy stowarzyszenia nazywamy własnością (jednostek lub odpowiednich wspólnot czy stowarzyszeń), zbywalne – własnością wolną” (Weber 2002: 33). Pytanie, jakie przychodzi na myśl w tym miejscu, dotyczy roli własności w koncepcji Webera, a także stosunku tego podejścia do ujęcia Marksa, ponieważ – o czym była mowa uprzednio – obydwaj badacze posługują się rozróżnieniem na formalnoprawne i ekonomiczno-socjologiczne ujęcie własności. Już z powyższego 18 Wasilkowski przytaczany przez Tomasza Piwowaruna (1977: 33-34) zauważa, iż „u Marksa terminy własność (Eigentum) i zawłaszczanie (Aneignung) występują niekiedy jako synonimy. Jest jednak oczywiste, że jeden z tych synonimów nie może być uważany za określenie drugiego”. 19 W innej książce Marks zauważa, że „tym, co wyróżnia komunizm, jest nie zniesienie własności w ogóle, lecz zniesienie własności burżuazyjnej” (Marks, Engels 1979: 53). Chodzi naturalnie o „zniesienie własności prywatnej” (ibidem). fragmentu Wirtschaft und Gesellschaft wynika, iż Weberowskie podejście do kwestii własności jest specyficzne i różne od Marksowskiego. Specyficzne, gdyż definiujące własność, a - jak się okaże za chwilę - również przynależność klasową poprzez określone szanse życiowe (ibidem: 671). W przypadku różnic wobec podejścia Marksa, sprawa jest nieco bardziej skomplikowana: „Weber zgadza się z Marksem, że pojęcie klasy odnosi się do sytuacji ekonomicznej jednostek, ale na tym zgoda się kończy, gdyż na dalszy plan odsuwa on centralną dla autora Kapitału kwestię własności. Wprowadza wprawdzie pojęcie klas posiadania (Besitzklassen), o których wyodrębnieniu decyduje <<naga własność>>, ale, po pierwsze, jest to dla niego tylko jedna z dwóch możliwych20 i, po drugie, sądzi, że w nowoczesnym społeczeństwie klasy te tracą swe kluczowe kiedyś znaczenie na rzecz klas zarobkowych (Erwerbsklassen). Inaczej mówiąc, zdaniem Webera o sytuacji klasowej jednostki decyduje teraz nie tyle jej stan posiadania, ile szanse, jakie ma na rynku, sprzedając swe talenty i kwalifikacje. Co może jeszcze ważniejsze, Weber odrzuca Marksowską koncepcję obiektywnego interesu klasowego, wykluczając tym samym hipotezę o przekształcaniu się <<klasy w sobie>> w <<klasę dla siebie>>. Według niego nie ma podstaw do traktowania klas społecznych jako rzeczywistych lub potencjalnych podmiotów działania zbiorowego: pojęcie klasy jest narzędziem klasyfikacji, a nie określeniem realnych bytów społecznych, których antagonizm wpływa na dynamikę społeczeństwa. Weber nie sądzi też, aby podział na klasy był podziałem najważniejszym i znajdującym odbicie we wszystkich dziedzinach życia społecznego” (Szacki 2004: 478479). Biorąc pod uwagę ostatni fragment dotyczący położenia klasowego u Webera, to sprawa nie jest aż tak jednoznaczna, jak sugeruje powyższy cytat. Otóż Jerzy Szacki miał na myśli, co potwierdza jego dalszy tok rozumowania, że oprócz klas Weber wyróżnił 20 Stanisław Kozyr-Kowalski, opisując Weberowskie pojęcie klasy, wyróżnia trzy, a nie dwa, jak chce Jerzy Szacki, typy klas (Kozyr-Kowalski 1979: 30): a) klasa posiadania (Besitzklasse); b) klasa zarobkowa (Erwerbsklasse); c) klasa społeczna (Soziale Klasse). także stany i partie. Jest to bez wątpienia prawdą, podobnie jak nie podlega dyskusji fakt, iż „położenie klasowe jest wyznaczone przez stosunki apropriacji i własności” (KozyrKowalski 1979: 21). To właśnie teoria apropriacji i własności pomaga zrozumieć „właściwy sens słów Webera, iż <<posiadanie>> i <<brak posiadania>> są podstawowymi kategoriami wszelkich położeń klasowych” (ibidem). Na tej podstawie wyróżnione zostały dwie teorie klas: rynkowa i pozarynkowa, a szczegółowa analiza poszczególnych teorii prowadzi do bardzo interesujących konkluzji (zob. ibidem: 21-34). Do równie interesujących wniosków prowadzi zestawienie położenia klasowego z położeniem stanowym, które – jak się okazuje – oparte jest na różnych obiektach apropiacji21. Podejście Webera do problematyki własności nie jest jednorodne, gdyż zmieniało się wraz z pojawianiem się kolejnych rozpraw, co sugerują badacze (zob. Ford 2007), ale istotniejsza kwestia dotyczy wpływu autora Gospodarki i społeczeństwa na najnowsze koncepcje teoretyczne. Okazuje się bowiem, że duża liczba rozwiązań współczesnych teorii własności, które bezpośrednio „stymulowały” także tytułowe zagadnienia tej pracy, było obecnych już w pismach Webera (Ford 2007: 2). Niemiecki socjolog uważał, podobnie jak Adam Smith, że „każde zawłaszczanie ludzi (niewolnictwo, poddaństwo) lub szans ekonomicznych (monopole odnoszące się do klienteli) oznacza ograniczenie ludzkiego działania zorientowanego na sytuacje rynkowe” (Weber 2002: 82). Nade wszystko był zwolennikiem własności prywatnej, gdyż w „swojej teorii powstania 21 Analizując położenie klasowe i stanowe, Weber „zakłada, że stosunki apropriacji i posiadania stanowią podstawę nie tylko porządku klasowego, lecz także stanowego. Różnica między klasą a stanem polega zaś na tym, że położenie klasowe jest bezpośrednio wyznaczone przez stosunki własności występujące w sferze struktury gospodarczej społeczeństwa, położenie stanowe natomiast wyznaczają stosunki własności występujące w pozaekonomicznych sferach życia społecznego, zwłaszcza w sferze działań politycznoadministracyjnych. Obiektami apropriacji warunkującej położenie klasowe są przede wszystkim rzeczowe środki produkcji i niezbędna dla ich uruchomienia praca (siła robocza) o charakterze wykonawczym lub kierowniczym. Obiektami apropriacji wyznaczającej położenie stanowe są przede wszystkim rzeczowe środki zarządzania i panowania polityczno-społecznego oraz sama władza zarządzania i panowania” (Kozyr-Kowalski 1979: 139). kapitalizmu uznawał przedsiębiorczą organizację własności prywatnej za jeden z głównych czynników racjonalizacji życia społecznego” (Morawski 2001: 232). Z drugiej strony, Max Weber, łącząc różne podejścia teoretyczne, był jednocześnie świadomy odmienności poszczególnych stanowisk. Dotyczy to także prawniczego i socjologicznego ujęcia problematyki społeczno-gospodarczej. Według Jacka Tittenbruna, rekonstruującego stanowisko niemieckiego myśliciela, „w tym pierwszym [prawniczym ujęciu – M.B.] pyta się: co w idealnym wymiarze obowiązuje jako prawo. A zatem: jakie znaczenie, czyli – jaki normatywny sens powinno się nadawać […] danemu tworowi językowemu uważanemu za normę prawną. W tym ostatnim [tj. socjologicznym ujęciu – M.B.] natomiast pyta się: co w ramach danej wspólnoty pociąga za sobą faktycznie istnienie szansy, że uczestniczący w działaniu wspólnotowym ludzie, zwłaszcza tacy, których poczynania w rzeczywistości wywierają na nie społecznie istotny wpływ, uznają subiektywnie i traktują w praktyce pewne porządki jako obowiązujące, a więc orientują na nie swe działania” (Tittenbrun 2009: 20). Przyjrzyjmy się teraz, jak te dwa podejścia (socjologiczno-ekonomiczne i prawne) funkcjonują w kontekście zagadnienia własności. SOCJOEKONOMICZNE A PRAWNE UJĘCIE WŁASNOŚCI Sami prawicy mają świadomość, iż „własność jest wprawdzie kategorią prawa cywilnego, ale jej rola nie ogranicza się do pełnienia funkcji właściwych tylko dla tej dyscypliny. W jakimś sensie jest ona instytucją int erdyscyplinar ną, instytucją całego systemu prawnego” (Ignatowicz 2000:43). Socjologowie, ekonomiści, specjaliści od zarządzania mogliby rozszerzyć powyższą obserwację, dodając, iż własność jest instytucją w szerokim tego słowa znaczeniu, co w tym kontekście oznaczałoby, że wykracza poza wąskie granice formalnoprawnego ujęcia. Powiedzmy więcej – czysto prawnicze rozumienie pojęcia własności (czy praw własności) jest niewystarczające do socjologiczno-ekonomicznej analizy współczesnych form aktywności gospodarczej. Stanisław Kozyr-Kowalski zauważył w swojej analizie (por. Weber 1985: 57), iż prawne ujęcie własności nie uwzględnia złożonej struktury socjoekonomicznego ujęcia tegoż zagadnienia, i stąd: „Formalnoprawne myślenie obejmuje pojęciem własności trzy odrębne jakościowo kategorie stosunków ekonomiczno-społecznych: 1) same stosunki własnościowe; 2) stosunki uwarunkowane własnościowo, czyli nie będące własnością, lecz jej skutkami w gospodarce, systemach władzy, zróżnicowania społecznego, życiu rodzinnym itp.; 3) stosunki doniosłe własnościowo, czyli nie będące własnością, lecz wywierające wpływ na własność pojętą ekonomiczno-socjologicznie” (Kozyr-Kowalski 2000: 104-105). Do powyższego, prawnego ujęcia własności, można dodać kolejną charakterystykę, zwracającą uwagę na to, że „przedmiotem własności są […] rzeczy, a podmiotem własności osoby, przy czym nie muszą to być pojedynczy ludzie, chodzi bowiem o tzw. osoby prawne, którymi mogą być np. przedsiębiorstwa, państwa, gminy, miasta, uniwersytety” (Milewski, Kwiatkowski 2005: 11). Podejście ekonomicznosocjologiczne – z przeciwnej strony – akcentuje ten aspekt, w którym własność ujmowana jest jako „stosunek między ludźmi, który powstaje w związku z faktycznym i niekoniecznie odzwierciedlonym w przepisach prawa korzystaniem przez ludzi z rezultatów (wyników) działalności gospodarczej oraz dysponowaniem (zarządzaniem itp.) czynnikami produkcji. Przedmiotem własności są tu nie tyle wszelkie rzeczy, ile czynniki produkcji (zasoby naturalne, kapitał, praca ludzka) oraz ostateczne rezultaty działalności gospodarczej (dobra konsumpcyjne), a podmiotem własności są nie tyle osoby prawne, ile raczej konkretni ludzie, tzn. pojedyncze osoby, rodziny, grupy osób, społeczności lokalne, społeczeństwo jako całość” (ibidem). Z tego, co zostało powiedziane, wynika, iż różnica między prawnym a socjoekonomicznym ujęciem własności dotyczy w istocie definicji podmiotu własności i tym samym samego stosunku własnościowego. Pierwsza propozycja (prawna) skupia się na formalnoprawnej charakterystyce owego podmiotu, zaś ekonomiczno-socjologiczna analiza „schodzi” niżej, starając się zidentyfikować faktycznego (a nie tylko formalnoprawnego) właściciela. W ujęciu prawnym, według Stanisława KozyraKowalskiego, dominuje pytanie o charakterze normatywnym: „Jaki powinien być świat?”22. Natomiast podejście socjologiczne i ekonomiczne pyta: „Jaki jest rzeczywiście świat?” (Kozyr-Kowalski 2000: 106). I chociaż to drugie stanowisko nie prezentuje się na pierwszy rzut oka wybitnie okazale, to konsekwencje jego zaimplementowania do badania zjawisk gospodarczych są nie do przecenienia, stanowiąc unikatową perspektywę poznawczą (zob. Chmara 1992). RODZAJE WŁASNOŚCI Z socjologicznego i ekonomicznego punktu widzenia najprostszym podziałem własności jest podział na własność prywatną i własność publiczną (państwową) (zob. Shleifer 1998). Naturalnym przedłużeniem tego podziału staje się wyróżnienie przedsiębiorstwa prywatnego oraz przedsiębiorstwa państwowego (zob. Tittenbrun 1996). Własność publiczna --------------------------- Własność prywatna Przy czym pamiętać należy, że do własności publicznej w szerokim sensie często zalicza się także własność komunalną (municypalną), gdyż - jak zauważają badacze „instytucjonalno-prawne formy tego typu własności w poszczególnych krajach są bardzo zróżnicowane, zależnie od takich czynników, jak np.: system podziału władzy na centralną i lokalną, tradycje demokratyczne lub ich brak czy rola samorządności lokalnej. Zróżnicowana jest też zresztą faktyczna rola własności publicznej w poszczególnych krajach” (Milewski, Kwiatkowski 2005: 10). Ten diachroniczny podział własności (na prywatną versus publiczną) okazuje się wysoce niewystarczający w analizach empirycznych, gdyż nie uwzględnia on kolejnej 22 Prawo, jako doktryna praktyczna, ma „zapewnić działania skuteczne. Dla wielu typów działania skutecznego nie jest niezbędna wszechstronna wiedza naukowa. Można działać skutecznie, opierając się na wiedzy zdroworozsądkowej, jednostronnej i uproszczonej, fikcyjnej i częściowo tylko prawdziwej lub nawet fałszywej” (Kozyr-Kowalski 2000: 106). formy, która „w pewnych krajach (np. Danii) odgrywa istotną rolę” (Kozłowski 2004: 18). Chodzi o własność spółdzielczą (kooperatywną), która, choć utożsamiana z gospodarkami centralnie planowanymi, nie powinna być wyłącznie do nich zawężana, ponieważ w wysoko rozwiniętych krajach wolnorynkowych: „[…] obserwuje się utrzymywanie się specyfiki własności spółdzielczej w porównaniu z własnością państwową (np. istnienie tzw. samorządu spółdzielczego), a równocześnie burzliwy rozwój pewnych form zbiorowej własności prywatnej (zwłaszcza różnego typu spółek), przypominających pod wieloma względami spółdzielnie” (Milewski, Kwiatkowski 2005: 10). Dodatkowo warto zauważyć, iż własność spółdzielcza w polskich opracowaniach statystycznych ujmowana jest jako element sektora prywatnego (ibidem, przypis 3.), lecz historycznie bywała utożsamiana z własnością publiczną (państwową). Własność publiczna ---------- Własność spółdzielcza ---------- Własność prywatna Tego rodzaju praktykę można starać się wytłumaczyć odwołaniem do ogólnego podziału własności na prywatną i społeczną. Pierwsza w tym partykularnym ujęciu przysługiwałaby danemu podmiotowi, zaś druga wiązałaby się z podmiotem zbiorowym. Idąc tym tropem, w literaturze przedmiotu odnajdujemy zbliżony podział własności na indywidualną i grupową, a kryterium wyróżnienia tych dwóch odmian własności oparte jest na wyodrębnieniu liczby podmiotów partycypujących w danej własności. Własność indywidualna --------------------------- Własność zbiorowa Jednakże w tej klasyfikacji, odmiennie niż w powyższej, badacze wyodrębniają w obrębie własności grupowej, tj. kolektywnej, takie formy własności, jak: państwowa, spółdzielcza i komunalna. Do tej palety form własności dodamy jeszcze jedną, określaną jako własność osobista, czyli „te dobra konsumpcyjne, które służą wyłącznie potrzebom danej jednostki i nie mogą stać się w danych stosunkach gospodarczych i społecznych przedmiotem wymiany towarowo-pieniężnej. Te same dobra konsumpcyjne przekształcają się natomiast w obiekty własności prywatnej, gdy mogą w każdej chwili być sprzedane” (Kozyr-Kowalski 2000: 124). Wynika z powyższego, iż w świetle analizy ekonomicznosocjologicznej istnieje różnica między własnością osobistą a prywatną, które na poziomie potocznego dyskursu ujmowane są synonimicznie. RODZAJE PRZEDSIĘBIORSTW23 ZE WZGLĘDU NA TYP WŁASNOŚCI Charakterystyka własności ma także olbrzymi wpływ na strukturę firmy oraz mechanizmy kontrolne związane z jej zarządzaniem. Jak zauważył Stanisław Sudoł, „własność przedsiębiorstwa decyduje o tym, kto jest kapitałodawcą dla niego, kto ma w związku z tym prawo do korzyści z jego prowadzenia (udział w zysku i w przyroście wartości firmy) oraz kto ponosi ryzyko finansowe. Własność daje również prawo do decyzji dotyczących przedsiębiorstwa, tzn. do zarządzania nim” (Sudoł 2002: 111). Okazuje się, że struktura własności przedsiębiorstwa determinuje socjologiczne i ekonomiczne aspekty jego funkcjonowania. W związku z tym, w oparciu o kryterium własności, można wyróżnić (ibidem: 112): - przedsiębiorstwa państwowe, - przedsiębiorstwa samorządu terytorialnego, - przedsiębiorstwa spółdzielcze, - przedsiębiorstwa prywatne, - przedsiębiorstwa mieszane. Szerzej na temat powyższych form własnościowych przedsiębiorstw, a także bardziej istotnych z punktu widzenia empirycznego badania, w następnych rozdziałach. Jednak warto już w tym miejscu zasygnalizować inny podział, dotyczący wyłącznie spółek akcyjnych będących w publicznym obrocie. Mam na myśli takie kryterium 23 W całej książce określenia takie jak: spółka, firma i przedsiębiorstwo, traktowane są synonimicznie. Warto o tym pamiętać szczególnie w świetle innych opracowań, których autorzy bardzo precyzyjnie rozgraniczają powyższe pojęcia (por. Rudolf, Janusz, Stos, Urbanek 2002: 23-24). podziału, które łączy się bezpośrednio z szeroko dyskutowaną tematyką nadzoru korporacyjnego. CORPORATE GOVERNANCE Termin ten w języku polskim tłumaczony jest jako nadzór właścicielski, nadzór korporacyjny, nadzór nad działalnością spółek, kontrola nad spółką, kontrola nad zarządzaniem (Działo 2001: 5). Jest on tak powszechnie używany, że wielu badaczy posługuje się jego oryginalną anglojęzyczną wersją. Jeśli chodzi o jego znaczenie, to „w wąskim sensie, corporate governance jest po prostu nadzorem nad partykularną formą organizacyjną – korporacją” (Boceau, Barbu 2007: 125). Według Jacka Tittenbruna chodzi o „sferę relacji między kluczowymi wymiarami funkcjonowania nowoczesnej korporacji (spółki akcyjnej): zarządzaniem, kontrolą i własnością” (Tittenbrun 2005: 47). W kontekście ostatniego sformułowania roli mechanizmów corporate governance, staje się oczywiste, iż ów nadzór właścicielski w rzeczywistości dotyczy takich komponentów analitycznych, jak: własność, kontrola i efektywność. Problem natury teoretycznej może dotyczyć bardziej szczegółowych dystynkcji, ponieważ: „W analizie corporate governance podkreśla się różnicę między badaniem nadzoru właścicielskiego a badaniem corporate governance, zwracając uwagę, że o ile nadzór właścicielski dotyczy głównie sposobu egzekwowania wiązki praw własnościowych (zwłaszcza relacji między akcjonariuszami i ich formalnymi przedstawicielami a zarządem), o tyle corporate governance stawia szersze pytania o formalną i częściowo także nieformalną strukturę oddziaływania na najważniejsze decyzje podejmowane przez management, nadając im wyraziste tło systemowe” (Lis, Sterniczuk 2005: 30). Przyjmując w następnym rozdziale perspektywę ekonomii praw własności, właściwie ograniczamy zakres eksploracji tytułowego zagadnienia do obszaru nadzoru właścicielskiego. Nie jest to rzadkość w przypadku badań polskich, gdyż „termin <<nadzór właścicielski>> we właściwy sposób odzwierciedla istniejącą sytuację w Polsce, gdzie zdecydowanie dominują formy tzw. nadzoru wewnętrznego. Ten rodzaj nadzoru jest zwykle kojarzony z działalnością poszczególnych organów nadzoru właścicielskiego, które są wybierane w całości bądź w przeważającej części przez właścicieli (akcjonariuszy, udziałowców). Nadzór właścicielski nie obejmuje co prawda tego, co nazywamy nadzorem zewnętrznym, ale ten ostatni nie odgrywa jak dotychczas w warunkach polskich poważniejszej roli” (Rudolf, Janusz, Stos, Urbanek 2002: 19-20). Lapidarny przegląd problemów zagadnienia corporate governance, a zatem nadzoru korporacyjnego w szerokim sensie, pokazuje, iż tematyka związana z własnością i kontrolą jest tu najważniejsza. Oto konkretny wybór szczegółowych problemów nadzoru nad korporacją: - prawa akcjonariuszy, - zapewnienie równego traktowania akcjonariuszy, - rola właścicieli w nadzorze korporacyjnym, - problemy związane z publikowaniem informacji oraz ich przejrzystością i rzetelnością, - struktura i odpowiedzialność zarządu i rad, - kształtowanie wynagrodzeń kadry kierowniczej (Jerzemowska 2002: 8). Spektrum zagadnień poruszanych w ramach tego specyficznego nadzoru jest więc bogate, ale jego sedno dotyczy społecznego mechanizmu kontroli nad przedsiębiorstwem, a właściwie nad każdym jego istotnym elementem. Bardzo trafną jego charakterystykę przedstawili autorzy pracy poświęconej aspektom społeczno-ekonomicznym i prawniczym omawianej tu formy kontroli. Zauważyli oni, że: „[…] nadzór korporacyjny jest pewnego rodzaju technologią kontroli społecznej nad spółkami i kadrą kierowniczą – agentami, którzy operują cudzym kapitałem. Skuteczność tej technologii pośredniej kontroli, zastępującej bezpośredni udział właścicieli w rozporządzaniu swoim kapitałem, ma szczególne znaczenie w sytuacji poważnego rozproszenia akcji właścicielskich, gdy samodzielnie żaden z akcjonariuszy nie jest w stanie w poprawny sposób kształtować sytuacji w zarządzaniu, z kolei wszyscy są zmuszeni do akceptacji roli kadry zarządzającej spółką w rozporządzaniu ich inwestycjami” (Lis, Sterniczuk 2005: 53). Mając na uwadze powyższą konstatację, warto w następnych częściach, a w szczególności w rozdziale „Analiza empiryczna spółek notowanych na GPW w Warszawie”, pamiętać o tym, że zestawiając firmy kontrolowane przez właścicieli ze spółkami menedżerskimi w aspekcie efektywności, tak naprawdę porównujemy „klasyczny” typ przedsiębiorstwa z relatywnie nową odmianą spółki (opartą na mechanizmach nadzoru korporacyjnego). Wynik tej konfrontacji w sposób pośredni, gdyż ograniczony do niereprezentatywnej grupy spółek notowanych na GPW w Warszawie, winien dać odpowiedź, czy współczesne rozwiązania mechanizmu corporate governance sprawdzają się w praktyce życia społeczno-gospodarczego. PODSUMOWANIE ROZDZIAŁU I. Ten rozdział miał za zadanie w sposób bardzo ogólny zaprezentować skomplikowaną materię dotyczącą zagadnienia własności. Zagadnienia niezwykle wewnętrznie zróżnicowanego, które dodatkowo jest eksplorowane przez wiele dyscyplin, a historia jego „krystalizacji” wiąże się zarówno z systemami religijnymi, jak i świeckim prawem rzymskim. Jedną z konsekwencji tak szerokiego zakresu omawianego zagadnienia jest fakt, iż „znaczenie własności w sferze stosunków społecznych nie wyczerpuje się na jej roli jako kategorii prawnej i ekonomicznej, własność bowiem jest – jeżeli można użyć takiego określenia – zjawiskiem wszechstronnym, dającym o sobie znać we wszystkich dziedzinach życia każdej zbiorowości. Występuje w polityce, bo panujący w danym kraju typ własności charakteryzuje jego ustrój społecznogospodarczy; własność prywatna jest warunkiem sine qua non ustroju demokratycznego, a dominacja własności państwowej jest charakterystyczna dla niektórych totalitaryzmów. Znajdujemy ją również w socjologii i psychologii, bo powszechny dostęp do własności jest gwarancją wolności jednostki, a własność, jako jedno z podstawowych praw człowieka, zapewnia mu poczucie bezpieczeństwa w grupie społecznej, w której rozwija on swą działalność” (Ignatowicz 2000:42). Ten interdyscyplinarny walor własności, a właściwie świadomość jego istnienia, jest bardzo ważnym elementem niniejszej książki, gdyż stanowi on ogniwo uzasadniające przyjętą perspektywę badawczą. Perspektywa ta dotyczy jednego z aspektów własności (własność spółek giełdowych w powiązaniu z mechanizmami kontroli), badanego za pomocą socjologii ekonomicznej. A zatem z natury „wszechstronny” problem rozstrzygany jest przez interdyscyplinarne podejście (socjologiczno-ekonomiczne), korzystające z teorii praw własnościowych jako podłoża teoretycznego. W następnych rozdziałach, bazując na teorii praw własności, dokonam konceptualizacji problemów badawczych, by w kolejnych częściach pracy zoperacjonalizować je do postaci testowalnych hipotez badawczych. Zacznijmy od prezentacji założeń koncepcji ekonomiki praw własnościowych, mając w pamięci zaprezentowane w tym rozdziale rozważania na temat własności (czyli najistotniejszego - bo historycznie pierwotnego aspektu tytułowego zagadnienia corporate governance). ROZDZIAŁ II ZAŁOŻENIA TEORETYCZNE TEORII PRAW WŁASNOŚCI UWAGI WSTĘPNE Teoria praw własności (Property Rights Theory), zwana także ekonomiką praw własności (Stankiewicz 2007: 325; Williamson 1998: 21), jest jednym z nurtów tzw. nowej ekonomii instytucjonalnej24 (New Institutional Economics), która to – jak stwierdził Ronald Coase – „rozpoczęła się jego artykułem <<The Nature of the Firm>> (1937) bezpośrednio wprowadzającym problematykę kosztów transakcji do analizy ekonomicznej” (Coase 1998: 72). Natomiast sam termin „nowa ekonomia instytucjonalna” został ukuty przez Olivera Williamsona w celu odróżnienia nowej problematyki od zakresu przedmiotowego starej ekonomii instytucjonalnej (ibidem). Gwoli ścisłości należy dodać, iż granica między tzw. nową ekonomią instytucjonalną a tradycyjnym instytucjonalizmem, czy chociażby tradycyjną ekonomią neoklasyczną, nie jest precyzyjnie wyznaczona, a określenia typu „nowa ekonomia instytucjonalna, neoinstytucjonalizm, ekonomia kosztów transakcji, nowa ekonomia organizacji, ekonomiczne teorie polityki, teoria społecznego (publicznego) wyboru i ewolucyjna ekonomia […] żadne nie obejmuje całości współczesnej analizy instytucjonalnej terminologicznych 24 w ekonomii” i – rzecz (Ząbkowicz jasna – 2003: 796). merytorycznych Mając świadomość rozbieżności między Niektórzy badacze preferują posługiwanie się określeniem „nowa ekonomika instytucjonalna”, czy dokładniej – „nowy nurt ekonomiki instytucjonalnej” (por. Stankiewicz 2005). Jest to zasadna praktyka, gdyż sam termin „ekonomika” jest zakresowo węższy od terminu „ekonomia”. Wyżej wymieniony autor definiuje ekonomikę instytucjonalną jako „[…] część nauki ekonomicznej, która za punkt odniesienia w poznawaniu i wyjaśnianiu procesów gospodarczych przyjmuje instytucję, jako pewien wzorzec wykształcony przez zbiorowość społeczną” (ibidem: 8). Niemniej jednak ogólnie przyjęto – przynajmniej tak wygląda obecna praktyka - posługiwanie się zwrotem „Nowa Ekonomia Instytucjonalna”. poszczególnymi badaczami, na potrzeby tej książki przyjmę stanowisko Macieja Iwanka, który stwierdził, że: „Wspólnym dla tych wszystkich nurtów [nowej ekonomii instytucjonalnej – M.B.] jest postulat metodologiczny głoszący, że instytucje są istotne (institutions matter) i z tego względu powinny być przedmiotem analizy ekonomicznej” (Iwanek 1996: 12). Takie rozwiązanie nie jest rozstrzygnięciem tegoż problemu, ale pozwala przejść do meritum zagadnienia teoretycznych założeń teorii praw własnościowych w interesujących mnie kwestiach. Ponadto sam problem wytyczenia precyzyjnych granic pomiędzy poszczególnymi, interdyscyplinarnymi nurtami zdaje się być li tylko umowny i w świetle konstatacji, że „nowa ekonomia instytucjonalna jest ciągle w trakcie budowy […] paradygmatu” (Rudolf 2005: 7), wręcz podrzędny. Mocniejszą językowo wersją tego postulatu metodologicznego jest deklaracja, że institutions do matter (Matthews 1986: 903), ale w tym miejscu istotniejsze okazuje się przywołane przez Josepha T. Mahoneya, który rekonstruował stanowisko Libecapa, stwierdzenie - property rights matter (Mahoney 2005: 111). Dzieje się tak dlatego, że sama instytucja własności (w szczególności: własności prywatnej) jest w centrum zainteresowania nie tylko ekonomistów, ale także prawników, socjologów, historyków, antropologów kulturowych itd. Już Max Weber był świadomy istnienia nie tylko zjawisk ekonomicznych, ale także uwarunkowanych ekonomicznie i doniosłych ekonomicznie (por. rozdział wcześniejszy), co zinterpretować można jako dostrzeżenie perspektywy szerszej od tylko ekonomicznej wykładni. Sprowadzając ten tok wywodu na płaszczyznę bardziej zbliżoną do problematyki tego rozdziału, za Romanem Milewskim stwierdzić można, że „[…] ekonomiczny aspekt własności pokrywa się w znacznym stopniu z jej socjologicznym aspektem, jako że stosunki ekonomiczne stanowią istotną część stosunków społecznych” (1999: 27), o czym tak naprawdę traktuje cała prezentowana tu praca. TEORIA PRAW WŁASNOŚCI JAKO ELEMENT NOWEJ EKONOMII INSTYTUCJONALNEJ Mając na uwadze powyższe trudności z jednoznacznym zaklasyfikowaniem ekonomicznej teorii praw własności i jednocześnie starając się ominąć owe metodologiczne niuanse, jakie stoją przed teoretykami przede wszystkim nauk ekonomicznych, przychylamy się do stanowiska (chyba większości badaczy zjawisk społeczno-gospodarczych), że „teoria praw własności jest jednym z trzech głównych składników nowej ekonomii instytucjonalnej” (Gorynia 2000: 44). Dwa pozostałe to: teoria agencji i teoria kosztów transakcyjnych25. Według na przykład Daniela Ankarloo głównym teoretycznym osiągnięciem nowej ekonomii instytucjonalnej jest pojęcie kosztów transakcyjnych. Natomiast problematyka kosztów transakcyjnych „zazębia się” w sposób naturalny z podejściem szkoły praw własnościowych, ponieważ: „Jeśli prawa własności są łatwo wyznaczane, dobrze chronione i egzekwowane przez państwo, wtedy koszty transakcyjne są niskie i zyski z handlu […] osiągane” (Ankarloo 2002: 14). Sam historyczny ogląd wyłaniania się owych trzech poszczególnych koncepcji, wyraźnie pokazuje bliskie związki zarówno między tymi podejściami, jak i ich autorami. Stąd wspólnie przyjmowane założenia dotyczące indywidualizmu metodologicznego, ograniczonej racjonalności i naturalnie samych instytucji nie powinny szczególnie dziwić. Oliver E. Williamson, pokazując zmianę stanowiska jednego z czołowych przedstawicieli ekonomiki praw własności – Alchiana – względem specyficzności aktywów, zauważa, iż „<<całe uzasadnienie statusu pracodawca-pracownik, a nawet samego istnienia firmy opiera się na [specyficzności aktywów]. Bez tego nie ma 25 Bogusław Fiedor (2009) utrzymuje, że „Nowa Ekonomia Instytucjonalna jest pojmowana […] jako element składowy szeroko rozumianej, współczesnej ekonomii neoklasycznej, a ta ostatnia zaś z kolei jako wiodący kierunek ekonomii głównego nurtu, czy też nurtu ortodoksyjnego we współczesnej teorii ekonomii”. Marian Gorynia (2000: 37-38) mówiąc o teorii praw własności, teorii agencji i teorii kosztów transakcyjnych zauważa, iż „trzy wymienione teorie różnią się pod wieloma względami od neoklasycznej teorii firmy. Jednocześnie posiadają wiele cech wspólnych, sytuujących je w zbliżonej pozycji w stosunku do ortodoksji neoklasycznej”. przyczyny istnienia firmy>>” (Williamson 1998: 66)26. Wniosek z powyższych przykładów jest jeden – problematyka poruszana w ramach nowej ekonomii instytucjonalnej nie daje się jednoznacznie zaklasyfikować tylko do jednego z jej kierunków. Praktyka pokazuje, że teoria kosztów transakcyjnych, teoria praw własności i teoria agencji ściśle korespondują ze sobą, jednocześnie rozwijając specyficzne modele charakterystyczne dla każdej z nich. Schemat 2. Gałąź efektywnościowa mapy kontraktu według Olivera E. Williamsona 26 Oliver E. Williamson przywołuje tu niepublikowany rękopis First National Maintenance vs. National Labor Relation Board Armena Alchiana. źródło: Williamson (1998: 37). Wspomniana łączność trzech kierunków nowej ekonomii instytucjonalnej dość precyzyjne została wyartykułowana (patrz: schemat wyżej) przez autora Ekonomicznych instytucji kapitalizmu. Zaliczył on omawiane trzy podejścia do jednego nurtu kontraktu, który określony został mianem „wydajnościowym” lub „efektywnościowym” (w odróżnieniu od monopolowego). Argumenty wspierające ten tok rozumowania są następujące: „Większa część tego, co nazywam Nową Ekonomią Instytucjonalną, mieści się w efektywnościowej gałęzi kontraktu. W ramach gałęzi efektywnościowej rozróżnia się te koncepcje, w których podkreśla się uszeregowanie bodźców, i te, które zajmują się oszczędnościami kosztów transakcyjnych. Literatura poświęcona uszeregowaniu bodźców koncentruje się na stronie ex ante kontraktu. Nowe formy praw własności i kompleksowe kontraktowanie są zatem interpretowane jako wysiłki na rzecz przezwyciężenia niedostatku bodźców w tradycji prostszych form praw własności i kontraktowania. Prace Ronalda Coase’a (1960), Armena Alchiana (1961 i 1965) i Harolda Demsetza (1967 i 1969) są wyraźnie powiązane z literaturą dotyczącą praw własności” (Williamson 1998: 39-40). Do tych nazwisk bez wahania można dodać także Svetozara Pejovicha i Eirika Furubotna, którzy obok wymienionych badaczy rozwijają tzw. szkołę teorii praw własnościowych. Nie bez znaczenia jest też tak bardzo eksponowany przez Williamsona aspekt efektywnościowy, którego ekonomia praw własności jest istotnym elementem. MIĘDZY ORTODOKSJĄ NEOKLASYCZNĄ A NOWYM NURTEM Nie ma konsensusu wśród badaczy, jeśli chodzi o zaklasyfikowanie teorii praw własnościowych do konkretnej tradycji myśli społecznej, czy precyzyjniej rzecz ujmując – myśli ekonomicznej. Podobna sytuacja dotyczy całej tzw. nowej ekonomii instytucjonalnej. Znając główne założenia paradygmatu neoklasycznego, które zostaną zrekonstruowane niżej, a także mając wiedzę na temat cech charakterystycznych omawianej szkoły praw własności, kwestię tę musimy rozstrzygnąć. Zacznę więc od prezentacji głównych atrybutów neoklasycznej ortodoksji 27 (Gorynia 2000: 19-20): 27 Louis De Alessi pisał o pięciu elementach charakteryzujących teorię neoklasyczną: (1) koszty transakcyjne są zerowe; (2) koszty regulacji także zerowe; (3) wszystkie zasoby są w pełni rozlokowane i znajdują się w posiadaniu prywatnym; (4) właściciele alokują zasoby według celów produkcyjnych wyłącznie w odpowiedzi na bodźce finansowe; (5) wybór przedsiębiorcy pomiędzy dochodem a wolnym czasem jest niezależny od przychodu (De Alessi 1983: 65). - Przedmiotem zainteresowania jest zachowanie się podmiotów gospodarczych na rynku. Rynek rozumiany jest wąsko, jako miejsce konfrontacji podaży i popytu. Nie są badane aspekty instytucjonalne stosunków rynkowych; - Działania podmiotów gospodarczych ogranicza się wyłącznie do samego rynku, pomija się zaś istotne z ekonomicznego punktu widzenia działania pozarynkowe; - Przedsiębiorstwo utożsamiane jest z jednoosobowym właścicielemdecydentem. Nie są uwzględnione interesy zawodowe kierowników i innych grup pracowniczych; - Przedsiębiorca zachowuje się w sposób racjonalny; jego celem jest maksymalizacja zysku przedsiębiorstwa. Przedsiębiorca dysponuje wyczerpującą darmową informacją, a koszty przetwarzania informacji i podejmowania decyzji są zerowe; - W zachowaniu każdego przedsiębiorstwa występuje tendencja do utrzymywania równowagi wewnętrznej. Punktem równowagi firmy jest taka wielkość produkcji, przy której następuje zrównanie marginalnych kosztów i cen; - Uwaga badaczy koncentruje się wyłącznie na zmiennych ekonomicznych. Prowadzone są więc analizy monodyscyplinarne, wyłączające z pola badań zmienne pozaekonomiczne. Taka charakterystyka paradygmatu neoklasycznego nie pozostawia złudzeń. Nowa ekonomia instytucjonalna z teorią praw własności wyraźnie nie mieszczą się w granicach naszkicowanych wyżej. Otóż aspekty instytucjonalne i pozarynkowe determinanty w sposób oczywisty są uwzględniane w podejściu ekonomii własnościowej, podobnie jak w przypadku socjologicznego punktu widzenia. Są nawet więcej niż tylko „uwzględniane”, gdyż to właśnie na nich wspiera się cała architektura nowego instytucjonalizmu i socjologicznej perspektywy w ekonomii. Wymiar racjonalności oraz – o czym nie było mowy – indywidualizm metodologiczny są wprawdzie utrzymane w koncepcjach nowej ekonomii instytucjonalnej, ale nie ma w nich mowy o zerowych kosztach transakcyjnych czy symetrii informacyjnej. Z socjologicznego punktu widzenia godna uwagi jest supozycja mówiąca, iż „każda jednostka poddana jest ograniczeniom wynikającym z istnienia szerszej struktury, do której należy. Teoria praw własności uwzględnia historię organizacji i zajmuje się ich porównaniami” (ibidem: 48). Nie byłoby miejsca dla socjologii ekonomicznej w analizie zjawisk gospodarczych bez uwzględnienia owej „szerszej struktury”, która obecna jest w podejściu całej nowej ekonomii instytucjonalnej. KOSZTY TRANSAKCYJNE I TWIERDZENIE COASE’A Artykułem Nature of the Firm z 1937 roku, Ronald Coase rozpoczął wielką dyskusję na temat nie tylko natury przedsiębiorstwa i rynku jako dwóch mechanizmów koordynacji produkcji, ale również tzw. kosztów transakcyjnych. Te ostatnie są „związane z uzyskaniem informacji o cenach, z poszukiwaniem kontrahenta, negocjowaniem warunków i zawarciem umowy” (Klimczak 2006: 361). Wcześniej zakładało się, iż owe koszty nie występują, co doprowadziło Coase’a do zadania – zdawałoby się banalnego – pytania: dlaczego powstają firmy? Z dzisiejszej perspektywy, wzbogaconej tekstem The Problem of Social Cost, gdzie mówi się o tzw. externalities, problematyka ta jest jak najbardziej poważnie traktowana. Proponowane przez uhonorowanego w 1991 roku Nagrodą Nobla rozwiązania określa się jako twierdzenie Coase’a, które brzmi: „Kiedy strony, których dotyczą efekty zewnętrzne, mogą ze sobą negocjować, nie ponosząc przy tym żadnych kosztów, to w wyniku tych negocjacji dojdą do efektywnych rozwiązań, niezależnie od tego, w jaki sposób system prawny ustosunkowuje się do kwestii odpowiedzialności za szkody” (Frank 2007: 650). Propozycje te „dogłębnie zmieniły sposób myślenia ekonomistów, jurystów, filozofów polityki i przedstawicieli innych dyscyplin naukowych o efektach zewnętrznych i powstałych w związku z nimi instytucjach prawnych i społecznych” (ibidem: 646). Do omówienia tych ostatnich przejdziemy teraz, mając w pamięci stwierdzenie Talcotta Parsonsa, że „[…] proces zachowania społecznego jest zjawiskiem psychologicznym. Pozbawiony jednak znaczenia, jakie mu nadaje kontekst instytucjonalno-strukturalny, nie może wyjaśnić zjawisk społecznych” (Parsons 1972: 313). Zrozumienie mechanizmów giełdowych oraz racjonalności, jaka przyświeca przedsiębiorstwom na tych rynkach notowanych, wymaga precyzyjnego określenia pojęcia instytucji. POJĘCIE INSTYTUCJI (FORMALNYCH I NIEFORMALNYCH) Niezaprzeczalnym i wspólnym elementem koncepcji zaliczanych do nowej ekonomii instytucjonalnej jest wspomniany już postulat institutions matter. Nie jest to banalna konstatacja, ponieważ gdybyśmy zestawili omawianą perspektywę z tzw. tradycyjną ekonomią neoklasyczną, dostrzeglibyśmy niedostatki i ułomności tej ostatniej, jeśli chodzi np. o strukturę własności przedsiębiorstw. Tego rodzaju „braki” są wynikiem „ainstytucjonalnego charakteru ekonomii neoklasycznej. Cechą podejścia ainstytucjonalnego jest abstrahowanie od różnorodności form, jakie przyjmują struktury ekonomiczne, a także od wzajemnych związków, jakie mogą występować między nimi. W odniesieniu do własności przedsiębiorstw oznacza to, że albo przyjmowano, że własność nie ma wpływu na funkcjonowanie rynku (np. nie ma wpływu na alokację zasobów), albo zakładano, że istnieje tylko jedna forma własności (na przykład pełna, nieograniczona własność prywatna)” (Iwanek 1996: 11). Samo pojęcie instytucji w naukach ekonomicznych, które miało ogromny wpływ na kształtowanie się nowej ekonomii instytucjonalnej, wiąże się z pracami Commonsa i Downsa. Przede wszystkim praca Legal Foundations of Capitalism autorstwa tego pierwszego zasługuje na szczególną uwagę, gdyż „zawierała ważną część dorobku amerykańskiego instytucjonalizmu z lat 30., którego J. R. Commons był czołowym przedstawicielem” (Ząbkowicz 2003: 797). Zatem czym są instytucje i jaki jest ich stosunek do organizacji? Według Douglassa Northa (1990: 3) instytucje to „wymyślone przez ludzi ograniczenia, które kształtują ludzkie działania”. Można powiedzieć także, że „instytucje to reguły gry, a organizacje to gracze” (Ząbkowicz 2003: 805), czy dokładniej: „[…] organizacje to grupy jednostek połączonych wspólnym celem, rozgrywających grę według instytucjonalnych reguł, ale z wyraźnym celem jej wygrania, co powoduje, że czasami grają fair, a czasami faulują. Instytucjonalne reguły gry trwają i są przestrzegane, zaś organizacje powstają głównie z uwagi na oczekiwania korzyści bądź stosowności” (ibidem: 806). Pomijając różnorodność sformułowań pojęcia instytucji, ich ogólne, generalne znaczenie jest w miarę klarowne i przywodzi na myśl kulturowo zaakceptowane reguły działania, które można określić także jako „stabilne wzory zachowań, zwyczaje i reguły w układzie zachęcającym lub zniechęcającym do określonego działania, jako zaprojektowane przez ludzi środki mediacji między jednostką a społeczeństwem (umowy, porozumienia, kontrakty), które stanowią rodzaj pasa transmisyjnego między indywidualnym i zbiorowym działaniem” (ibidem: 805). Natomiast starając się wyartykułować różnice występujące w poszczególnych sformułowaniach pojęcia instytucji, Matthews (1986: 904-905) wyróżnia cztery ich rodzaje. Po pierwsze, mówi on o prawach własności, którym poświęcony jest następny podrozdział. Po drugie, wymienia konwencje lub – jak to określa – normy ekonomicznego zachowania. Po trzecie – utożsamia instytucje z typami kontraktów, i wreszcie po czwarte, instytucje to authority, co można przełożyć jako władza bądź autorytet lub zwierzchnictwo, czyli, cytując Matthewsa, jest to rozumowanie typu – „kto decyduje o czym”. Stefan Voigt definiując prawa własności wymienia pięć rodzajów instytucji, które różnią się określonymi cechami (patrz: tabela niżej). Tabela 1. Typy instytucji Rodzaj normy Rodzaj egzekwowania Typ instytucji Konwenanse Samoegzekwowalne Typ 1 wewnętrzny Zasada etyczna Samozobowiązanie aktora Typ 2 wewnętrzny Zwyczaje Poprzez nieformalną Typ 3 wewnętrzny kontrolę społeczną Norma prywatna Egzekwowanie Typ 4 wewnętrzny zorganizowane prywatnie Prawo państwowe Egzekwowanie Zewnętrzny zorganizowane państwowo źródło: Voigt (2004: 156). Generalnie rzecz ujmując, wspomniany autor wyróżnia instytucje zewnętrzne (external institutions), które są „wspierane przez represyjny monopol państwa” (ibidem), oraz wewnętrzne (internal institutions), „funkcjonujące w oparciu o prywatny przymus lub przymus wewnętrzny w stosunku do społeczeństwa” (ibidem). Częściej w literaturze socjologicznej i ekonomicznej mówi się o instytucjach formalnych, które odpowiadałyby zewnętrznemu typowi instytucji, a także nieformalnych – nieegzekwowanych bezpośrednio przez państwo, ale poprzez wysoki stopień zinternalizowania stanowiących wyśmienitą dlań podstawę: „Instytucja jest […] siłą zewnętrzną w stosunku do ludzkiej woli, narzuconą przez tradycję, zwyczaj lub prawo i w ten sposób określającą, co jest nakazem lub zakazem. Pozwala to dzielić instytucje na formalne, nazywane także <<twardymi>>, oparte na stanowionym prawie, i nieformalne (<<miękkie>>) – oparte na zwyczaju” (Stankiewicz 2005: 34). Do instytucji formalnych zaliczamy np. prawa własności, ale także prawa regulujące poszczególne obszary działalności ludzkiej. Obarczone są one przepisami i na ich straży stoi państwo z aparatem przymusu. Nieformalne zaś to te spontaniczne wzorce zachowań, które regulowane są oddolnie, ale ich siła oddziaływania jest równie – jeśli nie bardziej – istotna jak w przypadku instytucji formalnych. To właśnie nurt instytucjonalny w ekonomii wprowadził problematykę instytucji nieformalnych do kanonu zainteresowań tej nauki społecznej. Abstrahując od różnicy między formalnymi i nieformalnymi instytucjami, za Wacławem Stankiewiczem wyróżnimy pięć zasadniczych cech instytucji w szerokim sensie. Oto one (2005: 36): - Instytucje wnoszą do działalności gospodarczej czynnik trwałości, ciągłości i stabilności, dzięki tworzeniu warunków zapewniających przewidywalność rezultatów określonego zbioru działań; - Instytucje są dziedziczone drogą uczenia się jednostek ludzkich i ich grup w różnych formach edukacji; - Instytucje zawierają system bodźców pozytywnych i negatywnych; - Instytucje zapewniają swobodę i bezpieczeństwo działaniom jednostki w określonych granicach, co ma ogromne znaczenie dla podmiotów gospodarczych; - Instytucje społeczne redukują niepewność i tym samym koszty transakcji. Mając wiedzę na temat tego, czym są instytucje 28, możemy zrobić krok dalej – przejść do najbardziej nas interesujących instytucji w tej pracy (instytucji własności). 28 Powyższe ujęcia instytucji w wysokim stopniu korespondują z Parsonsowską wykładnią: „Instytucje lub wzory instytucjonalne, w znaczeniu przez nas przyjętym, stanowią zasadniczy aspekt tego, co – w sensie uogólnionym – jest strukturą społeczną. Są to wzory <<norm>>, które określają, co w danym społeczeństwie uważa się za właściwe, prawnie uzasadnione lub oczekiwane sposoby działania bądź normy stosunków społecznych” (Parsons 1972: 53). Osadzenie instytucji w szerszej perspektywie, tj. w perspektywie struktury społecznej, pomaga zrozumieć związek formalnych i nieformalnych wyznaczników omawianego pojęcia: „Wzory instytucjonalne w tym znaczeniu stanowią część struktury społecznej w ten sposób, że skutecznie zinstytucjonalizowane wzory egzekwują określone działanie w ramach stosunków społecznych. W tej mierze, w jakiej są obowiązujące, <<determinują>> działanie w pewnym sensie bezpośrednio, a poza tym wyznaczają granice, których nie wolno przekroczyć, i uruchamiają mechanizmy kontroli” (ibidem: 53-54). PRAWA WŁASNOŚCI Prawa własności w podejściu omawianej szkoły z kręgu nowej ekonomii instytucjonalnej stanowią najważniejszy element spośród owych czterech typów instytucji, o których wspominał Matthews. Są one definiowane jako „usankcjonowane pod względem zachowania relacje między ludźmi, które wynikają z istnienia dóbr i dotyczą ich [owych dóbr – M.B.] użycia” (Furubotn, Pejovich 1974: 3). Istotne jest też, że teoretycy szkoły praw własnościowych wyróżniając składowe prawa własności stylizują się na doktrynie prawnej. Trzy podstawowe elementy prawa własności to (ibidem: 4): (a) prawo użytkowania aktywów (usus); (b) prawo do przyswajania dochodów z tytułu posiadania danych aktywów (usus fructus); (c) prawo do zmiany formy i/lub substancji danych aktywów (abusus). W tym miejscu warto zaznaczyć, iż angielski termin property rights odnosi się do szeroko rozumianych praw własnościowych, podczas gdy słowo ownership oznacza prawo własności w wąskim sensie (Tittenbrun 1997: 144) 29. Pewnym novum, które zostało wniesione przez teorię praw własności, jest przede wszystkim bardzo szerokie rozumienie samych praw własności. Nie dotyczą one już tylko rzeczy materialnych, ale dotyczą również np. prawa do głosowania czy prawa do publikowania (Furubotn, Pejovich 1974: 3). Jeśli chodzi o trzy wyżej wymienione elementy prawa własności, to najważniejszym (fundamentalnym) ich składnikiem „jest element ostatni, prawo do ponoszenia następstw zmiany wartości obiektu, ponieważ zakłada ono, że właściciel może przekazać wszystkie lub niektóre ze swoich praw własności do obiektu innym osobom na wzajemnie uzgodnionych warunkach” (Tittenbrun 1997: 144). Równie istotną rzeczą jest stwierdzenie Alchiana i Demsetza, że tak naprawdę „sam zasób nie jest tym, 29 Tłumaczka Klas i konfliktu klasowego w społeczeństwie przemysłowym odnosząc się do Dahrendorfowskich znaczeń terminów property i ownership postuluje, by słowo property, które ma u Dahrendorfa (i nie tylko) bierny charakter, przekładać na polskie „własność”, a czynne określenie ownership na „posiadanie”. co jest posiadane (owned), natomiast jest nim wiązka (bundle) lub porcja praw do użycia danego zasobu” (1973: 17). Z powyższych rozważań wynika, że prawa własności rozumiane jako instytucje kształtują w określony sposób zachowania indywiduów, przyczyniając się jednocześnie do obniżenia kosztów transakcji między danymi osobnikami. Natomiast z punktu widzenia podejścia principal-agent, prawa własności regulują stosunki między dwoma stronami i - w modelu wyidealizowanym – ułatwiają przepływ informacji w obie strony między owymi podmiotami. Nie ma w tym nic dziwnego, jeśli prawa własności rozumiemy jak wszystkie inne instytucje społeczne, które ewoluują (Scott 1983: 560). Nawet niektóre intuicje prawników oddają swoisty społeczny charakter pojęcia własności, które jest „ogólnie formą kontroli nad pożądanymi zasobami nadanymi określonym grupom lub indywiduom, owe prawa są ustanawiane przez publiczną władzę prawa; własność prywatna w praktyce funkcjonuje jako przekazanie publicznej władzy dla danego posiadacza monopolu na dane prawo” (Getzler 1996: 655). Armen Alchian w następujący sposób scharakteryzował istotę prawa własności: „Poprzez system praw własności rozumiem metodę przypisywania poszczególnym jednostkom [individuals] władzy dotyczącej wyboru, dla określonych dóbr, dowolnego użycia spośród niezabronionej klasy zastosowań. […] koncept <<władzy>> i <<niezabraniania>> zależy od określonej koncepcji przymusu lub zachęty do przestrzegania zadania i zakresu wyborów, uznanych za zakazane. Dla mnie prawo własności oznacza pewne zabezpieczenia w stosunku do innych ludzi, postępujących wbrew mojej woli wobec jednego spośród zastosowań zasobów, określanych jako <<moje>>” (Alchian 1977: 130)30. 30 Por. także: „Prawo własności to społecznie chronione prawo do selektywnego użytkowania dobra ekonomicznego. Prywatne prawo własności to prawo udzielane poszczególnym osobom. Jest ono przenoszone na inne dobra w ramach wymiany podobnych praw. Jego siłę mierzy się […] kosztami ochrony, a te zależą od rządu, nieformalnych działań społecznych i dominujących norm społecznych i moralnych. Mówiąc prościej, bez twojej zgody […] nikt nie może legalnie użytkować […] dobra, do którego masz prawo własności prywatnej […] Na przykład twoje prywatne prawa do komputera ograniczają mnie i innych, [nie pozwalają – W.M.] na korzystanie z twojego komputera, a moje prawa Inaczej rzecz się ma np. z własnością publiczną czy wspólną. Natomiast element określany jako abusus okaże się definicyjnie niezbędny, by zrozumieć współczesne funkcjonowanie rynków kapitałowych. Zanim zajmiemy się tymi ostatnimi w kontekście problematyki własności, warto przyjrzeć się interesującej konstatacji Thorsteina Veblena31, która w pewien sposób łączy motywy krystalizacji instytucji własności z – określmy to – duchem kapitalizmu: „Podstawą powstania i rozwoju własności jako instytucji społecznej nie była potrzeba zdobycia minimum środków egzystencji. Istotną pobudką była od początku chęć wyróżnienia się spośród innych poprzez bogactwo i żaden inny motyw – chyba na krótko i wyjątkowo – nie wysunął się na pierwsze miejsce w dalszym rozwoju systemu własności” (Veblen 2008: 25-26). W świetle bardzo realistycznej interpretacji genezy powstania instytucji własności, którą zaproponował i rozwinął w The Theory of the Leisure Class Veblen, pilne wydaje się zadanie zreferowania poszczególnych form własności. WŁASNOŚĆ PAŃSTWOWA (PUBLICZNA) I WŁASNOŚĆ PRYWATNA Przedstawiciele school of property rights wyróżniają – co koresponduje z rozdziałem poprzednim – trzy główne formy własności w wąskim sensie (Demsetz 1967: 354): - własność wspólną (communal ownership); - własność prywatną (private ownership); prywatne ograniczają ciebie i innych w zakresie korzystania z tego, co ja posiadam” (Alchian 1991: 584, cytat za: Morawski 2001: 238). 31 Veblen, obok Simona i Hodgsona, jest reprezentantem tzw. ekonomii instytucjonalnej (Klimczak 2005: 17), która często utożsamiana jest z „nową” ekonomią instytucjonalną. Takie ujęcie tych dwóch podejść jest dużym nadużyciem, gdyż istnieje szereg różnic metodologicznych między tymi stanowiskami. Niewątpliwie jednak sam element instytucji i zwrócenie uwagi na kontekst instytucjonalny łączy wspomniane wyżej podejścia, co być może jest główną przyczyną stawiania znaku równości między nimi przez niektórych badaczy. - własność państwową (state ownership). Z pierwszej z nich mogą korzystać wszyscy członkowie danej społeczności. Demsetz podając przykład własności wspólnej mówi o prawie do uprawiania i polowania na danej ziemi, a także o prawie do używania miejskich chodników. Natomiast własność prywatna oznacza, iż dana społeczność uznaje prawo właściciela do wyłączenia innych z używania jego praw własności. Ostatnia forma dotyczy sytuacji, w której państwo może wykluczyć każdego z używania danego prawa tak długo, jak państwo postępuje według zaakceptowanych politycznych procedur określania, kto nie może korzystać z tego rodzaju własności (ibidem). Te trzy formy własności, jakkolwiek ogólnie i lapidarnie określone, posłużą nam pośrednio w następnej części pracy do podziału firm notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie 32. Niemniej jednak, jak zauważają Alchian i Demsetz (1973: 19) „często własność komunalna jest formalnie rzecz biorąc połączona z własnością państwową, co widoczne jest na przykładzie publicznych parków, gdzie państwo posiada techniczną zdolność do wykluczania jednostek z używania tej własności”. Ci sami autorzy podkreślają, co uwypukla również Jacek Tittenbrun, iż „być może najważniejszą dystynkcją własnościową jest podział na własność państwową (publiczną) i prywatną” (ibidem: 18). Warto pamiętać już w tym miejscu, iż we współczesnych gospodarkach tzw. wolnorynkowych ta dystynkcja ulega olbrzymiej transformacji, a to z tego powodu, że forma własności publicznej występuje coraz rzadziej. Mam na myśli sytuację związaną ze strukturą współczesnych społeczeństw (przede wszystkim krajów rozwiniętych bądź rozwijających się), gdzie faktycznie dominuje prywatna forma własności przedsiębiorstw i gdzie olbrzymią rolę odgrywają spółki publiczne (tzn. akcyjne, których walory są w publicznym obrocie). Niektórzy dokonują klasyfikacji form własności w sposób nieco odmienny, wyróżniając własność prywatną, publiczną i spółdzielczą. Tę ostatnią zaś „w przeszłości traktowano często jako formę własności publicznej (czy też społecznej). Zwolennicy tego 32 Akcent winien być położony na słowo „pośrednio”, gdyż podział badanych spółek – w zgodzie z propozycjami teoretyków ekonomii praw własności – oparty zostanie na kryterium koncentracji praw własności i wynikającej z nich kontroli. podejścia akcentowali przede wszystkim wspólne użytkowanie przez spółdzielców określonych obiektów własności; cecha ta miała być charakterystyczna również dla innych form własności publicznej, zwłaszcza dla własności państwowej, a równocześnie miała różnić spółdzielczość od typowych form własności prywatnej” (Milewski 1999: 24), o czym była mowa we wcześniejszym rozdziale. PIĘĆ RODZAJÓW POSIADACZY PRAW WŁASNOŚCI Wacław Stankiewicz, powołując się na pracę The Formation of Property Rights Ostrom i Schlager, wymienia pięć klas (grup) posiadaczy praw własności. Te klasy posiadaczy są skorelowane z określonymi rodzajami uprawnień. Zacznijmy od początku, czyli od posiadaczy (owners), właścicieli (proprietors), petentów (claimants), aż do regularnych użytkowników (users) i uczestników (entrants). Posiadacze dysponują pełną gamą praw własności, czyli mają „prawo wejścia na określony fizycznie obszar i korzystania z niezbywalnych pożytków”, po drugie - prawo pozyskiwania, po trzecie – prawo zarządzania, po czwarte - wykluczanie innych, a na końcu - alienacji, tj. „prawo do sprzedaży lub wydzierżawienia praw zarządzania i wykluczania” (2005: 49). Tabela 2. Pięć klas posiadaczy praw własności Posiadacze Właściciele Użytkownicy Uczestnicy Wejście X X X X X Pozyskiwanie X X X X Zarządzanie X X X Wykluczanie X X Alienacja X źródło: Stankiewicz (2005: 50). Petenci Owych pięć elementów pionowych to nic innego, jak wiązka praw własności, która w kontekście analizy mechanizmów istniejących w przedsiębiorstwie może zostać pokrótce scharakteryzowana na podstawie trzech ogólnych praw (Tittenbrun 1995: 13): - prawo do otrzymywania części dochodu firmy pozostałego po opłaceniu prac innych członków zespołu; - prawo do rewidowania składu produkcyjnego zespołu lub, mówiąc prościej, prawo do najmowania i zwalniania z pracy; - prawo do sprzedaży powyższych praw definiuje własność klasycznie kapitalistycznej firmy. Posiadanie pełni takich uprawnień umożliwia efektywny nadzór nad firmą, a sytuacja, w której jedna osoba (właściciel) dysponuje całością powyżej opisanych praw własnościowych, charakterystyczna była (przy czym zaznaczyć trzeba, że wciąż jest obecna) dla tzw. klasycznego przedsiębiorstwa kapitalistycznego, o którym rozwodził się w samych pozytywach Adam Smith (patrz: poprzedni rozdział). Współczesna sytuacja społeczno-gospodarcza jest bardziej zróżnicowana, m.in. za sprawą spółek akcyjnych notowanych na rynkach kapitałowych, co sprawia, iż w przypadku takich form organizacyjnych rzadkością jest koncentracja całości wiązki praw własności w jednym podmiocie. To z kolei jest zarzewiem nowych konfliktów i wyzwań stojących przed dominującymi w rozwiniętych gospodarkach wolnorynkowych przedsiębiorstwami. Rafał Drozdowski analizując rynek pracy w Polsce zauważa, że: „[…] sytuacja, w której wartość i rentowność przedsiębiorstwa zależą w znacznym stopniu od jego zdolności do generowania nowych koncepcji, w zasadniczy sposób zmienia myślenie na temat praw (bądź roszczeń) do jego własności i do kontroli nad nim. W tradycyjnym układzie własność i kontrola nad organizacjami biznesowymi wynika ze stopnia zaangażowania kapitałowego” (Drozdowski 2002: 85). Z kolei w „przedsiębiorstwach wysokiej wartości” najwyższym dobrem staje się tzw. kapitał intelektualny, co mnie interesuje przede wszystkim w kontekście zmiany logiki funkcjonowania struktur własnościowo-kontrolnych we współczesnych spółkach akcyjnych, a nie – jak wspomnianego badacza – w kontekście rynku pracy (choć rynek tzw. talentów menedżerskich postrzegany jest jako forma nadzoru nad firmą). AKCJONARIAT A PRAWO WŁASNOŚCI DO PRZEDSIĘBIORSTWA Powiedzieliśmy już, że główny podział własnościowy w ramach teorii praw własności rozgranicza własność państwową (publiczną) i własność prywatną. Ma to naturalnie olbrzymie konsekwencje, jeśli chodzi o cały proces zarządzania danym przedsiębiorstwem, który – według teoretyków tej szkoły – wpływa ostatecznie na jego konkurencyjność. Intuicja, moim zdaniem kluczowa, szkoły praw własności jest wyrażona dość precyzyjnie w sformułowaniu Furubotna i Pejovicha: „Można na przykład pokazać, że zasoby podlegające własności prywatnej będą zawsze skłonne do najbardziej efektywnej alokacji” (1972: 1141). A zatem relacja między formą własności a efektywnością jest ścisła i w rozumieniu omawianej koncepcji, własność prywatna (czyli również firmy będące we władaniu prywatnych właścicieli) jest bardziej efektywna niż własność publiczna (firmy publiczne). Analiza przedsiębiorstwa z rozproszonym akcjonariatem, dokonana przez Jacka Tittenbruna w oparciu o teorię praw własności, pokazuje płynne przejście od stricte własnościowych aspektów do elementów teorii agencji oraz teorii kosztów transakcyjnych: „Ponieważ własność korporacji jest w typowym przypadku rozproszona pomiędzy wielu akcjonariuszy, koszt nadzorowania decyzji zarządców i egzekwowania od nich zachowania nastawionego na maksymalizację nadwyżki jest dla poszczególnych właścicieli wysoki. Na skutek tego, prawo najmowania i zwalniania personelu, a zwłaszcza zarządu, ulega ograniczeniu. Ujmując to inaczej, zmniejszona zdolność do zmiany składu personelu powoduje uszczuplenie prawa własności akcjonariuszy. Uszczuplenie to oznacza w praktyce zmniejszoną zdolność kontrolowania decyzji podejmowanych przez zarządców. Znaczenie tego względu polega oczywiście na tym, że decyzje zarządców mają wpływ na dochody akcjonariuszy” (Tittenbrun 1995: 15). Konsekwencją przyjęcia takiego rodzaju scenariusza jest swoiste napięcie między właścicielem/właścicielami a specyficznymi agentami, których często określa się mianem menedżerów. I w tym przypadku rozproszony akcjonariat, a zatem i rozproszone prawa własności do danej firmy, zwiększają niezależność owych „technokratów” od wpływów właścicieli. Mówiąc o własności publicznej (państwowej), Pejovich – w oparciu o jugosłowiańską formę socjalizmu – cytuje słowa ekonomisty z tegoż kraju, który z kolei zauważył, że „jeśli pracownicy naprawdę byliby faktycznymi właścicielami danej firmy, mogliby wyprzedać swoje akcje i wówczas nie byłoby w ogóle socjalizmu” (Pejovich 1987: 464). Harold Demsetz – by przywołać innego reprezentanta ekonomii praw własności – przedłożył tę kwestię w taki oto sposób: „To, co akcjonariusze naprawdę posiadają, to są akcje, a nie korporacja. Własność w sensie kontroli raz jeszcze staje się wielce osobistą/indywidualną sprawą. Akcjonariusze posiadają swoje akcje, a prezes i możliwie kilku jeszcze top executives kontrolują korporację” (Demsetz 1967: 359). Kwestia rozdzielenia własności i kontroli zostanie poddana bardziej szczegółowej analizie w następnym rozdziale, a tu dodam tylko, że według części badaczy ze szkoły praw własnościowych tego rodzaju dualizm wpływa pozytywnie na efektywne zarządzanie korporacją (Armen Alchian). Teoretycy tej szkoły z przyczyn naturalnych swoje rozstrzygnięcia odnosili przede wszystkim do krajów rozwiniętego Zachodu, z nielicznymi wyjątkami, ale poza ich zasięgiem pozostaje całe spektrum nieszablonowych rozwiązań wypracowanych w poszczególnych krajach (by wspomnieć tylko polską ustawę kominową) mogących wpływać na kondycję danego przedsiębiorstwa. Naturalnie chodzi o sytuację oddolnego oddziaływania na menedżerów zarządzających daną korporacją, ale to ma istotne znaczenie w kontekście teoretycznych i praktycznych dyskusji nad efektywnością mechanizmów corporate governance. Mówiąc uprzednio o trzech formach własności w wąskim sensie, niezbyt precyzyjnie scharakteryzowaliśmy konotacje kryjące się za każdą z nich. Wacław Stankiewicz rozważając różnicę pomiędzy własnością grupową (komunalną) a prywatną, ustosunkowując się do tej pierwszej formy powiada tak: „we wspólnotach rodzinnych, wiejskich, kolektywach wytwórczych i in. jednostka nie ma prawa wyłącznego dysponowania dochodem z efektów działania wspólnoty, bowiem przyjęto zasadę równego podziału efektów. Zachodzi niebezpieczeństwo nieefektywnego wykorzystania dostępnych zasobów, uchylania się od pracy i osłabiania więzi wewnątrz grupy” (Stankiewicz 2005: 47-48). Tego rodzaju praktyki, jak również sam schemat wnioskowania, to nic innego jak tematyka analiz teoretyków ekonomicznej teorii praw własności. Takie zachowania pracowników, a wyraźniej jeszcze zarządców, leżą u podstaw maksymalizowania ich korzyści kosztem danej firmy. Oprócz własności prywatnej, która może być przenoszona na inne podmioty, dwie pozostałe formy mają inną naturę. Była już przytaczana wypowiedź jugosłowiańskiego ekonomisty, z której explicite można było wywnioskować, że „własność publiczna ma w pewnym sensie charakter przymusowy przynajmniej tak długo, jak długo pozostaje się obywatelem danej społeczności. Ponadto, jeśli zmienia się swą przynależność do danej społeczności na członkostwo w innej, to uzyskuje się udział w publicznej własności, nie płacąc za niego. Tego rodzaju rozdrobnienie własności nie istnieje w warunkach własności prywatnej” (Tittenbrun 1995: 19). ZRÓŻNICOWANIE FORM ORGANIZACYJNYCH W UJĘCIU TEORII PRAW WŁASNOŚCI Zasadniczo w teorii organizacji wyróżnia się takie struktury, jak: prosta, funkcjonalna, wielozakładowa, macierzowa, hybrydowa czy najnowsza – sieciowa (Hatch 2002: 186-197). Ja wyróżnię również sześć typów organizacji przedsiębiorstw, ale stosując nieco inne kryteria, ponieważ „teoria praw własności pozwala dokonywać predykcji zachowań menedżerów w zależności od tego, w jakich formach (strukturach) organizacyjnych funkcjonują zarządzane przez nich przedsiębiorstwa. Szczególnie dużo uwagi przywiązuje się do sytuacji, w których prawa własności podlegają osłabieniu. W tych warunkach występuje tendencja do konwergencji i porównywalności zachowań różnych menedżerów” (Gorynia 2000: 48-49). Pierwszą formą jest przedsiębiorstwo, którego „zysk jest reglamentowany przez obowiązujące regulacje (np. maksymalna dopuszczalna stopa zysku). W takiej firmie menedżerowie są raczej nastawieni na maksymalizację ich funkcji użyteczności. Akcjonariusze nie są zainteresowani nadmierną kontrolą menedżerów – zysk i tak nie może bowiem przekroczyć określonego pułapu” (ibidem: 49). Druga forma jest bardzo istotna, gdyż duża liczba firm notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie (i nie tylko) ma taką strukturę. Mam na myśli firmę z rozdrobnionym akcjonariatem, zarządzaną przez profesjonalnych, płatnych menedżerów. Ważne jest to, że „prawa własności są w takiej firmie słabe, a ich efektywność ograniczona. Drobni akcjonariusze nie mają silnej motywacji, aby kontrolować dyskrecjonalne zachowania kierowników. Dowolność zachowań menedżerów podlega jednak ograniczeniom. Nie mogą oni dopuścić do spadku zysków poniżej pewnego minimalnego poziomu, który jest wymagany przez akcjonariat” (ibidem). W innym rozdziale bardziej dokładnie przyjrzymy się plusom i minusom firm o dużym rozproszeniu struktury własności, a także rezultatom rozdzielenia własności i kontroli w pięciuset jedenastu amerykańskich przedsiębiorstwach (Demsetz, Lehn 1985). Trzecia to „spółdzielnia (towarzystwa ubezpieczeń wzajemnych, kasy oszczędnościowe itp.). Ze względu na brak precyzyjnie wykształconych praw własności i właścicieli zawłaszczających zyski, organizacje te są źródłem nieefektywności. Menedżerowie mają w nich zazwyczaj tendencję – podobnie jak w dwu poprzednich przypadkach – do maksymalizowania własnej funkcji użyteczności” (Gorynia 2000: 49). Czwarta to firma publiczna (państwowa), w której „własność jest […] szczególnie rozmyta, a koszty odkrycia nieefektywności szczególnie wysokie” (ibidem). Jak okaże się przy okazji analizy badań empirycznych różnych badaczy, nie jest to wcale takie oczywiste, a na pewno efektywność ekonomiczna tak zorganizowanych przedsiębiorstw w wielu przypadkach przewyższa inne formy (i nie chodzi wyłącznie o firmy giełdowe). Piątym przypadkiem jest firma socjalistyczna, w której „szczególne zagrożenia dla efektywności stanowią zachowania menedżerów polegające na akumulowaniu kapitału przeznaczonego na pokonywanie trudności, jakie mogą wystąpić w przyszłości” (ibidem). Z oczywistych powodów nie skupimy się na tej odmianie przedsiębiorstwa, jako że stanowi ona relikt (w sumie nieodległej, ale) przeszłości. I w końcu mamy firmę zarządzaną przez samorząd pracowniczy (przedsiębiorstwo samorządne), które, wedle autorów zajmujących się tego rodzaju formą organizacji, najbardziej oddalone jest od kapitalizmu. Mówi się tutaj o „skłonności do działania na krótką metę – branie pod uwagę długiego horyzontu nie leży w interesie współzarządzających przedsiębiorstwem pracowników […] Osłabienie motywacji wynika z braku transferowalności praw własności pracowników do majątku przedsiębiorstwa” (ibidem: 50). KONCENTRACJA I ROZDROBNIENIE WŁASNOŚCI W SPÓŁKACH AKCYJNYCH Teoria praw własności nie jest wolna od słabości, od pewnych niedociągnięć, które są szczególnie widoczne w kontekście podejścia socjologicznego – czy dokładniej socjoekonomicznego. Ważniejsze elementy tych słabości zostaną szerzej zaprezentowane i poddane szczegółowej analizie w następnych rozdziałach (w tym główna intuicja zakładająca wyższą efektywność jednego rodzaju spółek nad innymi). Tu natomiast zatrzymamy się nad diachronicznym podziałem firm na firmy z właścicielem większościowym oraz na firmy z rozproszonym akcjonariatem, co ma w pewien sposób odpowiadać rozróżnieniu na własność prywatną i własność publiczną. Istnieją także opracowania empiryczne, w których bada się efektywność przedsiębiorstw typu nonprofit i profit-seeking, gdzie, analogicznie do podziału publiczne – prywatne, przyjmuje się firmy nonprofit za mniej efektywne od tych drugich (French III 1976). Nie ma też większego znaczenia, przynajmniej w tym miejscu, fakt, że „między spółką akcyjną a własnością indywidualną rozpościera się całe bogactwo form organizacyjnych i własnościowych, takich jak: przedsiębiorstwo z udziałowcem skupiającym większość akcji działającym zarazem w jego kierownictwie, przedsiębiorstwo mające inwestora strategicznego i profesjonalny zarząd, firma kontrolowana przez instytucje finansowe itp.” (Tittenbrun 1995: 34). Ważny natomiast jest sam sposób postrzegania firmy przez teorię praw własności. Czymże jest przedsiębiorstwo w tym ujęciu, jeśli nie po prostu zbiorem aktywów i praw do zarządzania nimi. Istotna jest także funkcja motywująca omawianych praw własności, jeśli uwzględni się takie elementy analizy nowej ekonomii instytucjonalnej, jak: koszty ex ante i ex post kontraktów, ograniczona racjonalność, oportunizm, niepewność itd. W ramach niniejszej koncepcji u podstaw problemu typu free rider czy jeszcze innych leży niesymetryczny rozkład praw własności. Taką przynajmniej linię argumentacji przyjmuje część zwolenników teorii praw własności, choć można dostrzec pewne zachowania oportunistyczne, niemające w istocie związku z brakiem lub niedostatkiem określonych praw własnościowych. Natomiast w sprawie systemów motywacyjnych, to – jak stwierdza Jacek Tittenbrun – „dokładniejsza analiza wskazuje zatem, że efektywnościowe systemy motywacyjne nie upodobniły położenia wysokich kierowników pod względem zakresu ryzyka i szans do położenia zwykłych akcjonariuszy; mówiąc językiem teorii praw własności, menedżerowie wbrew tezom tej teorii nie wydają się podlegać wpływowi takiego samego układu nagród i kar jak pozostali akcjonariusze” (ibidem: 45). Maciej Iwanek zauważa podobne kłopoty teorii praw własności, szczególnie gdy analizowane są duże przedsiębiorstwa o złożonej strukturze, w których nagminnie występuje „zjawisko oddzielenia własności od zarządzania, czyli następuje oddzielenie prawa do rezydualnego dochodu i prawa do kontroli od prawa do decyzji zarządczych” (Iwanek 1996: 26-27). Dlatego niektórzy utrzymują, iż owo oddzielenie własności od zarządzania tak naprawdę przyczynia się do tezy, że to nie sama własność (czy dokładniej: forma własności) determinuje efektywność, lecz że czynnikiem decydującym jest zarządzanie. Mniej więcej do takiego wniosku skłaniają analizy Jacka Tittenbruna, który w kontekście badania mechanizmów prywatyzacji przyglądał się konsekwencjom różnych podejść, by ostatecznie dojść do konkluzji, że „struktura rynkowa ma zapewne większy wpływ na efektywność niż własność jako taka. Dowodzi tego między innymi fakt, iż w wielu przypadkach korzystne oddziaływanie konkurencji zdołało przeważyć wpływ barier efektywności charakterystycznych dla własności wspólnej, prowadząc do sytuacji, w jakich przedsiębiorstwa publiczne konkurujące z firmami prywatnymi osiągały nie gorsze od nich wyniki. Ponadto zaś sprawność działania przedsiębiorstwa zależy od wielu czynników niezwiązanych bezpośrednio z konkurencją czy charakterem własności, takich jak jakość zarządzania albo wewnętrzna struktura organizacyjna przedsiębiorstwa” (Tittenbrun 1995: 169). Jednak faktem jest, iż przy rozpatrywaniu firm giełdowych, wśród których przedsiębiorstwa państwowe stanowią zdecydowaną mniejszość, istotniejszy problem dotyczy samej kwestii koncentracji/rozdrobnienia własności i kontroli. Można powiedzieć więcej – w kontekście spółek notowanych na giełdach klasyczny dylemat teorii praw własności (własność publiczna – własność prywatna) zastąpiony został nowym podziałem (własność skoncentrowana – własność rozdrobniona). To z kolei rodzi nowe spory i otwiera drogę do teoretycznych i praktycznych metod analizy efektywności dominujących form organizacji, czyli w tym przypadku – firm giełdowych. Konsekwencja tak pojętej „wydolności” poszczególnych struktur własnościowokontrolnych dotyczy w praktyce socjologicznego oglądu mechanizmów corporate governance. SPÓŁKI WŁAŚCICIELSKIE VS SPÓŁKI MENEDŻERSKIE Doniosłość podziału spółek na spółki kontrolowane przez właścicieli (w skrócie: właścicielskie) i spółki kontrolowane przez menedżerów (w skrócie: menedżerskie) ma swoje korzenie we wspomnianej już pracy Adama Smitha The Wealth of Nations. Ten klasyk ekonomii twierdził, iż „nie ma nic bardziej niedorzecznego niż wyobrażać sobie, że ludzie, gdy pracują dla siebie samych, są na ogół mniej pilni, niż gdy pracują dla innych” (Smith 2007a: 99). Niektórzy przedstawiciele ekonomii praw własności zajmują w tej materii inne stanowisko, co jest przede wszystkim oznaką czasu i odmiennej optyki patrzenia na spółkę akcyjną. Za przykład posłużyć może postawa Armena Alchiana wyartykułowana w książce Economic Forces at Work (zob. 1977 oraz Tittenbrun 1995: 9-74). Do tej opinii „założyciela szkoły praw własnościowych” (ibidem: 18) „połowicznie” dołączyć można bogatą tradycję teorii menedżerskiej (managerial theory), która „sugeruje, iż menedżerowie przywiązują wagę do wielkości i wzrostu swoich firm w taki sposób, że będą oni dążyć do wzrostu ponad maksymalny poziom wartości dla akcjonariuszy. To prowadzi do hipotezy [mówiącej – M.B.], że spółki kontrolowane przez właścicieli będą osiągały niższe tempo wzrostu (i być może wyższe zyski) niż firmy kontrolowane przez menedżerów” (Coad 2007: 26-27). Wśród przedstawicieli ekonomii praw własnościowych nie brakuje także stanowisk pośrednich w tej materii. Mam tu na myśli przede wszystkim uwagę Harolda Demsetza, pogłębioną artykułem teoretyczno-empirycznym, w której stwierdza on, iż „nie istnieje silny związek pomiędzy koncentracją struktury własnościowej i stopą zysku przedsiębiorstwa […] pomimo faktu, że teza Berle’a i Meansa mogłaby sugerować korelację między nimi” (Demsetz 1992: 45). Wyniki badania empirycznego uzyskane przez Demsetza i Lehna (1985) potwierdzają jednoznacznie powyższą konstatację. By sprawę skomplikować jeszcze bardziej, przyjrzyjmy się poniższemu cytatowi: „Teoria praw własności zakłada, że firmy, w których dominują menedżerowie (tzn. w których występuje znaczący problem agencji), są skłonne do bycia mniej efektywnymi i w rezultacie mniej dochodowymi niż kontrolowane przez właścicieli przedsiębiorstwa prywatne” (Vining, Boardman 1992: 207). Aidan Vining i Anthony Boardman, formułując powyższą tezę, opierali się na przywoływanym już tekście Furubotna i Pejovicha (1972), a więc również przedstawicieli rzeczonej koncepcji ekonomii praw własności. Przegląd stanowisk badaczy zaliczanych do paradygmatu ekonomiki praw własności nie do końca pomógł jednoznacznie rozstrzygnąć teoretyczny problem, przed którym stoi badacz chcący określić wpływ struktur własnościowo-kontrolnych na efektywność funkcjonowania spółek giełdowych. Z drugiej strony, tak szeroki wachlarz stanowisk dotyczących efektywności ekonomicznej spółek właścicielskich i menedżerskich daje sporą dowolność przy formułowaniu konkretnych hipotez badawczych. Przy wyborze którejkolwiek z opcji zaprezentowanych powyżej, a piszący te słowa skłania się ku pierwszej, za którą opowiedział się także Jacek Tittenbrun, chodzi przede wszystkim o to, by mieć merytoryczne „zakotwiczenie” w przyjętej koncepcji teoretycznej (co w tym przypadku nie jest zbyt wymagającym zadaniem) i umieć ją uzasadnić. Według mnie poglądy Armena Alchiana w kontekście omawianego zagadnienia ściśle korespondują ze zmianą, którą pierwsi dostrzegli Adolf Berle i Gardiner Means (1932, 2004). Ponadto zdaje się, iż uznanie spółek kontrolowanych przez menedżerów za bardziej efektywne ekonomicznie od firm właścicielskich stanowi określony punkt zwrotny patrzenia na przedsiębiorstwo jako takie. Mam na myśli to, że przyjmując tezę zakładającą wyższą efektywność firm właścicielskich pozostawalibyśmy wciąż w kręgu osiemnastowiecznych założeń Adama Smitha: „Ponieważ jednak dyrektorzy […] kompanii zawiadują raczej cudzymi pieniędzmi niż własnymi, przeto nie można się spodziewać, aby dbali o te fundusze z taką samą starannością, z jaką troszczą się o własne fundusze wspólnicy w spółce prywatnej […] Dlatego też sprawy takiej kompanii prowadzi się zawsze bardziej lub mniej niedbale i rozrzutnie. Z tego też względu kompanie akcyjne dla handlu zagranicznego rzadko mogły wytrzymać konkurencję prywatnych kupców” (Smith 2007b: 402-403 i rozdział poprzedni). Współczesne mechanizmy corporate governance wypracowały określone sposoby dyscyplinowania tych spośród menedżerów, którzy faktycznie opowiadali się za oportunistycznym podejściem do zarządzania spółką (szerzej na ten temat w następnym rozdziale). Dodatkowo, jeżeli okazałoby się, iż faktycznie spółki właścicielski osiągają lepsze wyniki ekonomiczne od spółek menedżerskich, naturalne staje się pytanie dotyczące kondycji współczesnego kapitalizmu. Zdaje się, iż nowe rozwiązania miały eliminować wcześniejsze wady i przyczyniać się do powstania bardziej racjonalnego systemu. Systemu, w którym efektywność gospodarcza przedsiębiorstwa nie zależy od przypadku (czy osoba dziedzicząca prawa własności do firmy nadaje się do tej funkcji), tylko ma związek z rozwiązaniami redukującymi tego rodzaju przypadłości. Innymi słowy, piszący te słowa uznaje założenia Armena Alchiana, odnośnie do efektywności spółek kontrolowanych przez menedżerów i przez właścicieli, za najbardziej przystające do historycznego kontekstu oceny rozwoju instytucji przedsiębiorstwa. Jednocześnie pragnę dodać, iż moja postawa jest indyferentna aksjologicznie co do słuszności poglądów autora Economic Forces at Work. Tę ostatnią kwestię zamierzam rozstrzygnąć w sposób czysto naukowy – przeprowadzając badanie empiryczne spółek akcyjnych notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie. PODSUMOWANIE ROZDZIAŁU II. Teoria praw własności z racji poruszanych problemów, które bezpośrednio dotyczą zagadnienia własności, a także kontroli i efektywności, posłuży mi za punkt wyjścia do analizy sytuacji przedsiębiorstw notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie. Posłuży mi ona nie tylko do odtworzenia struktury własności spółek akcyjnych, ale także do budowy i operacjonalizacji hipotez badawczych ogniskujących się wokół poruszanych przez nią aspektów funkcjonowania i kondycji przedsiębiorstw (patrz: Thonet, Poensgen 1979). Niemniej jednak w dalszej części pracy nie ominą tego podejścia także bardziej wnikliwe uwagi krytyczne wynikające z rzetelnej analizy naukowej poszczególnych elementów poruszanych w jej obrębie, a dotyczące głównie konsekwencji optymalnej alokacji praw własności, mające na celu najefektywniejsze ich wykorzystanie. Jednak żadna krytyka nie powinna przysłonić oryginalności podejścia teorii praw własności, która za sprawą Alchiana i Demsetza – jak zauważa Pejovich (1973: 41-42) – włączyła problematykę praw własności do standardowej teorii produkcji i wymiany. Ta ostatnia koncepcja, za sprawą wspomnianych teoretyków, została wzbogacona o następujące składowe: (a) zadanie maksymalizowania majątku/zysku zostało zastąpione przez maksymalizowanie użyteczności; (b) klasyczny model konkurencyjności, gdzie jeden konkretny zestaw prywatnych praw własności reguluje użycie wszystkich zasobów, przestał być akceptowany jako jedyny liczący się układ; (c) koszty transakcyjne są dodatnie, czyli nie są stałe pod względem zmian w zadaniach praw własności wobec zasobów. Dodatkowym atutem ekonomiki praw własnościowych jest zakres poruszanych przez nią problemów, a także „żywa” i oryginalna dyskusja pomiędzy jej przedstawicielami, co dogłębnie pokazał przykład sporu zogniskowanego wokół podziału spółek na menedżerskie i właścicielskie w kontekście zagadnienia efektywności. Warto także dopowiedzieć, iż przyjęta w tej rozprawie perspektywa ekonomiki praw własności jest w najnowszej literaturze przedmiotu określana jako „stara” czy „klasyczna” teoria praw własności (Kim, Mahoney 2005: 224), w odróżnieniu od „nowej”, czyli „współczesnej” jej wersji (ibidem). O ile ta pierwsza „w większym stopniu koncentruje uwagę na historycznych i instytucjonalnych kontekstach kształtujących i zmieniających prawa własności (przez co doprowadziła do wypracowania odpowiednich zachęt inwestycyjnych)” (ibidem), to „współczesna wersja teorii praw własności – wykorzystująca zaawansowane narzędzia matematyczne – koncentruje się na eleganckim modelowaniu struktur posiadania i zachęt inwestycyjnych” (ibidem). Ta ostatnia perspektywa jest także określana jako „jedna z najbardziej interesujących teorii przedsiębiorstw w ekonomii” (Garrouste 2004: 380). Prezentowana tu książka bazuje na sformułowaniach klasycznej teorii praw własnościowych, a w aspekcie praktycznym głównie na stanowisku Armena Alchiana, które w części empirycznej zostanie „złagodzone”, tzn. tezy autora Economic Forces at Work dotyczące efektywności spółek menedżerskich i właścicielskich zostaną wyartykułowane w wersji słabej (szerzej na ten temat w rozdziale szóstym). ROZDZIAŁ III KONTROLA I ZARZĄDZANIE REWOLUCJA KORPORACYJNA Adolf A. Berle i Gardiner C. Means w klasycznej już pracy The Modern Corporation and Private Property, opublikowanej po raz pierwszy w 1932 roku, zwrócili uwagę na – jak to sami określili – rewolucję korporacyjną (the corporate revolution). Konsekwencje owej rewolucji są tak samo doniosłe, jak następstwa dobrze znanej rewolucji industrialnej, choć naturalnie dotyczą odmiennej jakościowo zmiany: „Tak jak rewolucja industrialna, która ustanowiła fabrykę jako dominującą formę produkcji i oddzieliła pracowników od kontroli nad narzędziami produkcji, tak rewolucja korporacyjna, oddzielająca własność od kontroli nad tymi narzędziami, następuje stopniowo” (Means 2004: xlii). Proces ten trwa w Stanach Zjednoczonych od początków XIX wieku (ibidem), ale co istotniejsze, zmiany te nasiliły się do tego stopnia, że klasyczna teoria ekonomiczna przestała być użyteczna do analizy nowej rzeczywistości socjoekonomicznej 33. Różnice występujące już w ówczesnych czasach (tj. w czasie powstania rzeczonej pracy) były tak istotne, iż wywracały dotychczasowy ład korporacyjny właściwie „do góry nogami”, ponieważ elementy uznawane za fundamentalne dla kapitalizmu tamtego okresu uległy olbrzymiej metamorfozie. Przede wszystkim chodzi o rozłączenie własności od kontroli, a pytanie, które często zaczęto stawiać, miało taką oto postać: 33 W kontekście pracy Modern Corporation and Private Property warto zauważyć, że choć jeden z jej autorów był prawnikiem, a drugi ekonomistą, to w wielu miejscach podkreślali oni ułomność podejścia czysto prawnego, postulując uwzględnianie perspektywy ekonomicznej i społecznej (piszący te słowa określa to jako analizę socjoekonomiczną bądź socjologiczno-ekonomiczną). „Przechodzenie własności z rąk kilku zarządzających do rąk wielu inwestorów rodzi pytanie, kim są owi liczni inwestorzy, z jakich klas się wywodzą – innymi słowy, kto jest obecnym właścicielem narodowego przemysłu” (Berle, Means 2004: 59). Pytanie to staje się bardziej zasadne, gdy uwzględnimy sposób rozumowania obecny już w pracach Adama Smitha. Przykład poniższy traktuje wprawdzie o ziemi i kapitale, ale oddaje sedno podejścia do problemu, którym zajmowali się autorzy pracy The Modern Corporation and Private Property: „Posiadacze ziemi i kapitału – dwóch podstawowych źródeł dochodu, są bezpośrednio zainteresowani w tym, by utrzymać kulturę każdego kawałka ziemi w wysokim stanie oraz by dobrze gospodarować nawet poszczególnymi częściami kapitału: gdy przeto odbierze się im większość dochodów i przekaże się je innej kategorii ludzi, a mianowicie wierzycielom państwa, którzy nie są tym tak zainteresowani, musi to z biegiem czasu doprowadzić do tego, że kultura rolna upadnie i że kapitał zostanie roztrwoniony albo też odpłynie […] [W]ierzyciel państwa, jedynie jako taki, nie jest bezpośrednio zainteresowany w dobrym stanie uprawy jakiegoś poszczególnego kawałka ziemi ani w korzystnym użyciu jakiejś poszczególnej sumy kapitału, nic bowiem o nich nie wie, nie znajdują się one pod jego kontrolą i nie może się o nie troszczyć. Czasem wcale nie wie o ich ruinie, jeśli nie dotyczy go ona bezpośrednio” (Smith 2007b: 632). Analogicznie, ustosunkowując się do wielkiej liczby inwestorów (akcjonariuszy) danej spółki, można dociekać, jaki rzeczywisty interes ma podmiot X, by starannie monitorować działania określonej firmy, mając na uwadze, że posiada on małe pakiety akcji kilkunastu przedsiębiorstw. Zasada wydaje się dość prosta: kupić tanio, sprzedać drogo. Wielu „teoretycznych” współwłaścicieli jakiejś spółki może nawet nie mieć pojęcia, czym dane przedsiębiorstwo się zajmuje. MARKSOWSKA ANTYCYPACJA ROZDZIELENIA WŁASNOŚCI I KONTROLI Rzeczą często pomijaną milczeniem jest wkład Marksa w zidentyfikowanie procesu oddzielenia własności i kontroli, który powszechnie przypisywany jest autorom The Modern Corporation and Private Property. Tak się składa, że na długo przed opublikowaniem tej pracy, w trzecim tomie Kapitału Karol Marks pisał o „przemianie rzeczywiście funkcjonującego kapitalisty po prostu w zarządcę, administratora cudzego kapitału, a właścicieli kapitału – po prostu we właścicieli, po prostu w kapitalistów pieniężnych” (Marks 1957: 478). Fakt ten dostrzegł Ralf Dahrendorf przy okazji analizy klas i konfliktu klasowego w społeczeństwie przemysłowym. Nie ma on wątpliwości, że w powyższym cytacie Marksowi chodziło „wyraźnie […] o zjawisko określane dziś powszechnie jako rozdzielenie posiadania i kontroli” (Dahrendorf 2008: 30). Zmarły w czerwcu 2009 roku niemiecki socjolog widział ten proces w kontekście społecznym raczej niż czysto ekonomicznym, dlatego stwierdził: „Nie ma wątpliwości, że struktura społeczna spółek akcyjnych, a także przedsiębiorstw spółdzielczych i państwowych różni się od struktury klasycznych przedsiębiorstw kapitalistycznych i w związku z tym przejście od tych drugich do tych pierwszych jest procesem zmiany społecznej” (ibidem: 48). Wpływ procesu oddzielenia kontroli od własności na konflikt klasowy jest wielopoziomowy, ale ważniejsze spostrzeżenie dotyczy tego, iż „rozdzielenie posiadania i kontroli doprowadziło do zastąpienia jednej grupy dwiema, których pozycje, role i poglądy nie są bynajmniej identyczne. Przyjmując ten punkt widzenia, oczywiście zgadzamy się z Marksem wbrew sobie, wynika stąd bowiem, że jednorodna klasa kapitalistów, której powstanie przewidywał Marks, w rzeczywistości się nie utworzyła. Świat kapitału – a tym samym kapitalizm – uległ dekompozycji i w sferze ekonomicznej ustąpił miejsca licznym, częściowo ze sobą zgodnym, częściowo rywalizującym, a częściowo po prostu różnym grupom” (ibidem: 51). Dalsze rozważania mają na celu przybliżyć socjologiczno-ekonomiczne konsekwencje owej „dekompozycji”, ze szczególnym uwzględnieniem mechanizmów kontroli we współczesnych spółkach akcyjnych. ZARZĄDZANIE I KIEROWANIE W praktyce językowej, zarówno potocznej, jak i naukowej, bardzo często utożsamia się pojęcie zarządzania z kierowaniem. Terminy te są nagminnie stosowane jako synonimy, dlatego warto podkreślić dystynkcje, które są podnoszone przez niektórych naukowców. Jest to o tyle istotne, że właśnie to rozróżnienie pokazuje, w jaki sposób można wyprowadzić pojęcie „zarządzania z praw własności” (Sudoł 2002:192) 34. Otóż „kierowanie to wszelkie działanie zmierzające do spowodowania, aby inni (ludzie, instytucje, komórki organizacyjne) postępowali zgodnie z celem kierującego. Może się ono odnosić do wszelkiego działania zespołowego, gdy występują co najmniej dwie osoby, dwie instytucje lub dwie komórki organizacyjne” (ibidem: 191). Natomiast „zarządzanie jest pojęciem węższym od pojęcia kierowania, czyli każde zarządzanie jest kierowaniem, a nie każde kierowanie jest zarządzaniem” (ibidem). By pokazać specyfikę pojęcia zarządzania, wynikającą z mechanizmów własnościowych, Stanisław Sudoł przywołuje tok argumentacji Glińskiego, w którym czytamy: „<<Zarządzanie jest takim rodzajem kierowania, przy którym kierujący (zarządzający) ma uprawnienia zwierzchnie w stosunku do podległych pracowników lub instytucji wynikające bezpośrednio z własności środków produkcji albo też nadane przez organa reprezentujące właściciela środków produkcji>>” (ibidem: 191-192). Ta druga ewentualność okazała się w ostatnich kilkudziesięciu latach bardzo popularna, wręcz w wielu krajach dominująca. Mam na myśli również taką sytuację, w której osoby zarządzające zdobyły realną kontrolę nad określoną spółką nie z mocy bezpośrednich praw własnościowych czy z nadania organów reprezentujących właściciela/właścicieli, ale w wyniku bardzo dużego rozproszenia akcji. W krajach anglosaskich, gdzie poziom koncentracji udziałów jest bardzo niski, łatwiej zdobyć kontrolę nad firmą osobom zarządzającym. Trudno byłoby udowodnić, że istnieje 34 Stanisław Sudoł podkreśla, że owo „wyprowadzenie zarządzania z praw własności wprowadzili do literatury polskiej J. Zieleniewski i J. Kurnal” (ibidem). Pierwszy w swojej pracy z 1964 r. Organizacja zespołów ludzkich. Wstęp do teorii organizacji i kierowania, a drugi w książce z 1970 r. zatytułowanej Zarys teorii organizacji i zarządzania. właściciel spółki, w której największy pakiet akcji w rękach jednego podmiotu nie przekracza, na przykład, trzech procent. Dodatkowo, „odkąd własność majątku korporacji stała się coraz bardziej rozdrobniona, własność i kontrola nad tym majątkiem coraz rzadziej spoczywają w tych samych rękach” (Berle, Means 2004: 66). I w wielu przypadkach trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Konsekwencją rozdzielenia własności i kontroli, a nade wszystko odseparowania celów właścicieli i zarządców jest „zaangażowanie dodatkowego personelu, dodatkowych kosztów sprawozdawczości i jej kontroli przez wyspecjalizowane firmy. Do kosztów mających to podłoże należy zaliczyć również koszty motywowania wyrażające się w przyznawaniu kierownictwu bardzo wysokich premii w różnych postaciach” (Gabrusewicz 2008: 37). Są to sprawy niezwykle istotne, a ich specyfika i konsekwencje muszą zostać dokładnie scharakteryzowane. PIĘĆ GŁÓWNYCH TYPÓW KONTROLI Mając świadomość zaistniałej zmiany, opisanej szczegółowo przez amerykańskich badaczy, a polegającej – powtórzmy raz jeszcze – na tym, że w „systemie korporacyjnym kontrola nad majątkiem przemysłowym może być i jest sprawowana za pomocą minimalnych własnościowych udziałów. Możliwe do pomyślenia jest, że kontrola może być sprawowana bez jakichkolwiek udziałów” (Berle, Means 2004: 66). Więcej – „własność majątku bez znacznej kontroli i kontrola majątku bez znacznej własności wydaje się logicznym rezultatem rozwoju korporacyjnego” (ibidem). Karl Renner, przytaczany przez Dahrendorfa, mówił o „kapitalistach pozbawionych funkcji”, którzy ustępują miejsca „funkcjonariuszom pozbawionym kapitału” (zob. Dahrendorf 2008: 48). Wszystko to przyczyniło się do wyróżnienia pięciu głównych typów kontroli występujących w spółkach: (1) kontrola sprawowana poprzez prawie całkowitą własność udziałów; (2) kontrola większościowa; (3) kontrola poprzez mechanizm prawny bez większościowej własności; (4) kontrola mniejszościowa; (5) kontrola menedżerska (Berle, Means 2004: 67). Trzy pierwsze odmiany oparte są na podstawie prawnej i obracają się wokół prawa do głosowania większością głosów, zaś dwie ostatnie są extra legal, tj. oparte raczej na rzeczywistej niż prawnej podstawie (ibidem). Kontrola mniejszościowa i menedżerska ujawnia socjoekonomiczny charakter w takiej postaci, jak zostało to zaprezentowane w rozdziale pierwszym. Pierwszy rodzaj kontroli, tzn. kontrola sprawowana poprzez prawie zupełną własność udziałów spółki, określana jest jako „prywatna korporacja”. W tym przypadku indywidualna osoba lub inny podmiot, posiadając prawie wszystkie akcje danego przedsiębiorstwa, mają rzeczywistą władzę w firmie. Mogą wybierać menedżerów i mieć nad nimi całkowite zwierzchnictwo, ponieważ własność i kontrola w tej sytuacji nakładają się na siebie, dając pełną władzę nad przedsiębiorstwem (koncentracja akcji z prawem głosu na poziomie 80% i wyżej). Kontrola większościowa dotyczy sytuacji, w której dany podmiot (indywidualny bądź grupowy) posiada większość akcji przedsiębiorstwa, co daje mu rzeczywistą władzę (kontrolę) nad taką spółką (koncentracja akcji na poziomie pomiędzy 50 a 80%)35. Odbywa się to naturalnie kosztem akcjonariuszy mniejszościowych, ale istotniejsze jest to, iż już w 1932 roku było jasne, że: „Wśród największych korporacji [amerykańskich – M.B.] oddzielenie własności od kontroli poszło dużo dalej niż ma to miejsce w przypadku kontroli większościowej. W naprawdę dużych korporacjach inwestycje potrzebne do większościowej własności są tak pokaźne, że czynią ten rodzaj kontroli niezwykle drogim. Wśród takich korporacji większościowa kontrola jest widoczna (conspicuous) bardziej poprzez jej brak niż przez jej obecność. Częściej kontrola jest utrzymywana przy relatywnie mniejszym udziale własnościowym” (ibidem: 68). 35 Z niektórych ustępów The Modern Corporation and Private Property może wynikać, że większościowa kontrola zawiera się w przedziale 20-50% (por. Berle, Means 2004: 108). Według Larnera (1966: 779), ustosunkowującego się do powyższej pracy, przedział 50-80% to wyznacznik większościowej własności, zaś 20-50% to determinanta mniejszościowej kontroli. I tu dochodzimy do trzeciego rodzaju kontroli, charakteryzującej się tym, iż „w celu utrzymania kontroli nad korporacją bez posiadania większości akcji wypracowano szereg prawnych mechanizmów” (ibidem: 69) do tego służących. Trzy najważniejsze, to: - mechanizm piramidy; - mechanizm wykorzystujący specjalny rodzaj akcji z prawem głosu; - mechanizm voting trust. Mechanizm piramidy – przynajmniej z perspektywy amerykańskich doświadczeń – uważany jest za jeden z najważniejszych podtypów trzeciego rodzaju kontroli. Sprowadza się on do posiadania akcji firmy X przez firmę Y, a także akcji firmy Z przez firmę X itd. Proceder ten może być powtarzany wielokrotnie, ale o jego specyfice świadczy powstała struktura, która charakteryzuje się tym, że: „Właściciel większości akcji przedsiębiorstwa znajdującego się na szczycie owej piramidy może posiadać właściwie całkowitą kontrolę nad całością tego majątku, w takiej formie, jakby był jego wyłącznym właścicielem, chociaż jego zaangażowanie własnościowe jest mniejsze niż jeden procent całości tejże struktury” (ibidem: 69). A zatem mechanizm piramidy jest pierwszym krokiem do sytuacji, w której rzeczywiście następuje oderwanie własności od realnej kontroli nad spółką. W tym przypadku potrzebna jest jeszcze dość skomplikowana struktura, aby firma z wierzchołka takiej piramidy mogła rzeczywiście kontrolować usytuowane niżej przedsiębiorstwa. Mechanizm następny wykorzystuje akcje bez prawa głosu (non-voting stock): „Polega on na takim zorganizowaniu praw dołączonych do różnej kategorii akcji, że większość z nich jest pozbawiona prawa głosu (disfranchised) […] i tylko niewielki ich rodzaj lub rodzaj reprezentujący bardzo małą grupę inwestorów ma prawo głosu” (ibidem: 71). Współcześnie odchodzi się od wprowadzania w obieg tego rodzaju akcji, natomiast warto dodać, że w przypadku spółek notowanych na GPW w Warszawie tego rodzaju mechanizm sprawowania kontroli wciąż jest obecny. Niektórzy twierdzą, że jest to pozostałość okresu tuż po „wskrzeszeniu” giełdy warszawskiej, tzn. dopiero rodzącej się instytucji po kilkudziesięciu latach rządów gospodarki centralnie sterowanej; niemniej jednak jest to praktyka nadal często spotykana. Trzeci mechanizm, określony jako sprawowanie kontroli poprzez voting trust, wiąże się z „organizowaniem grup powierników, którzy często stanowią część zarządu, posiadających całościową władzę głosowania wszystkimi akcjami zgromadzonymi w takich trustach. Kiedy większość akcji jest w posiadaniu grupy powierniczej, a taka sytuacja często ma miejsce, ci powiernicy posiadają właściwie zupełną kontrolę nad sprawami korporacji bez jakiegokolwiek udziału własnościowego w spółce” (ibidem: 7273). Innymi słowy, te grupy powiernicze dysponujące głosami stanowią najdalej idącą formę rozdzielenia własności od kontroli, gdyż w tym przypadku kontrola nad spółką sprawowana jest bez jakiegokolwiek udziału własnościowego. Jest to swoiste ekstremum ilustrujące zmianę logiki funkcjonowania struktur własnościowo-kontrolnych w stosunku do „klasycznych” mechanizmów regulujących praktykę nadzoru korporacyjnego. Czwarty rodzaj kontroli dotyczy sytuacji, w której akcje jakiegoś przedsiębiorstwa są rozproszone tak bardzo, iż pakiet mniejszościowy zapewnia realną kontrolę nad firmą. Praktyka to dość częsta szczególnie w krajach zaliczanych do tzw. kapitalizmu akcjonariuszy (zob. Baranowski 2009). Musi zaistnieć kilka uwarunkowań, by można było kontrolować spółkę poprzez mniejszościowy pakiet akcji. Oprócz wspomnianego rozproszenia akcji, wskazuje się także na wielkość firmy, ponieważ: „Jeżeli korporacja jest stosunkowo mała i liczba akcjonariuszy niewielka, kontrola mniejszościowa staje się relatywnie trudniejsza do utrzymania” (Berle, Means 2004: 75). Ostatnia, piąta forma kontroli występuje wtedy, gdy „własność jest tak bardzo rozproszona, iż żaden inwestor ani grupa inwestorów nie posiadają udziałów mniejszościowych tak dużych, by zdominować działalność przedsiębiorstwa” (ibidem: 78). Co mogą zrobić pojedynczy akcjonariusze w tak bardzo rozdrobnionej spółce, że żadna koalicja nie zdobywa przewagi? Według Berle’a i Meansa są trzy prawdopodobne scenariusze. Po pierwsze, taki akcjonariusz może powstrzymać się od głosowania; po drugie, może uczestniczyć w corocznym zgromadzeniu i osobiście głosować; po trzecie, może podpisać pełnomocnictwo, w którym zrzeka się swoich głosów na rzecz określonych osób, wyselekcjonowanych przez kierownictwo (management) korporacji (the proxy committee) (ibidem: 80). Wariant drugi z oczywistych względów wydaje się mało prawdopodobny, a zatem pozostają dwa wyjścia. Właściwie w żadnym z nich akcjonariusz nie zyskuje żadnych prerogatyw, a dodatkowo „kontrola skłania się do bycia w posiadaniu tych, którzy wybierają proxy committee […]” (ibidem: 82). Ostatecznie: „Tam, gdzie własność jest wystarczająco wtórnie podzielona, kierownictwo staje się samoutrwalającym się ciałem, pomimo faktu, że jego udział we własności jest [faktycznie – M.B.] bez znaczenia, nieistotny. Ta forma kontroli winna właściwie być określana jako <<kontrola menedżerska>>” (ibidem: 82). W praktyce czwarty i piąty typ kontroli są trudne do odróżnienia, gdyż tak naprawdę rozproszenie akcji inwestorów nieposiadających większościowego pakietu doprowadza do sytuacji, że menedżerowie przejmują rzeczywistą kontrolę nad spółką. Generalnie rzecz ujmując „linię oddzielającą kontrolę mniejszościową od menedżerskiej ustalono mniej więcej na poziomie 20 procent, chociaż w kilku specjalnych przykładach mniejszy pakiet uznawany był za zdolność do kontroli” (ibidem: 108). Warto już w tym miejscu mieć świadomość, że próg oddzielający spółki właścicielskie od menedżerskich w przypadku firm notowanych na GPW w Warszawie zostanie ustanowiony na poziomie 30 procent. Jest to w zgodzie z zakładanymi przez Berle’a i Meansa proporcjami, ponieważ uważali oni, iż spółka posiadająca większościowego właściciela skupiać będzie w rękach od 20 do 50 procent udziałów 36. Mając na względzie specyfikę firm amerykańskich (chodzi o wysoki poziom rozproszenia akcjonariuszy), racjonalną decyzją jest ustanowienie w przypadku giełdy warszawskiej progu na nieco wyższym poziomie. ZEWNĘTRZNE I WEWNĘTRZNE MECHANIZMY KONTROLI Pragnąc całościowo uchwycić mechanizmy nadzoru spółki, winniśmy posłużyć się szerokim rozumieniem corporate governance. Szerokie korporacyjnego odnosi się do dwóch typów kontroli: - zewnętrznego mechanizmu kontroli; 36 Por. Berle, Means (2004: 108), Larner (1966: 779) i Gilejko (2005: 144). ujęcie nadzoru - wewnętrznego mechanizmu kontroli. Teraz pokrótce scharakteryzujemy te dwie odmiany nadzoru przedsiębiorstwa, skupiając się w następnych częściach szczególnie na drugiej z nich. Zewnętrzny mechanizm kontroli, czy jak chcą niektórzy – nadzoru, składa się z (Działo 2001: 6): - rynku kapitałowego; - rynku produktów; - rynku czynników produkcji. Zacznijmy od rynku kapitałowego, który „zapewnia ciągłe monitorowanie działalności spółek, a jego wpływ jest szczególnie widoczny wtedy, gdy spółki potrzebują zewnętrznego źródła finansowania” (ibidem: 16). Rynek papierów wartościowych jest główną formą rynku kapitałowego, co oznacza, że dokonuje on weryfikacji kondycji danej spółki akcyjnej w wielu aspektach. Nie tylko wartość ceny rynkowej do np. wartości księgowej informuje potencjalnych akcjonariuszy o kondycji spółki, ale także, „gdy udziały są rozproszone i brakuje dominującego akcjonariusza, rynek kapitałowy postrzegany jest jako skuteczny mechanizm kontroli działalności menedżerów. [Dzieje się tak, ponieważ – M.B.] rozproszenie własności pozwala akcjonariuszom na <<głosowanie nogami>> - poprzez sprzedaż udziałów. Drobni udziałowcy mogą sprzedawać swoje akcje na tyle łatwo, iż nie zależy im na kontroli wewnętrznej” (ibidem). Inna sytuacja ma miejsce wtedy, gdy koncentracja własności akcji określonych spółek jest wysoka, jak w przypadku polskiej giełdy. Nie jest łatwo w takiej sytuacji pozbyć się pokaźnego pakietu akcji, nie tracąc na tego rodzaju transakcji. Dlatego w takich okolicznościach, jak twierdzą znawcy przedmiotu, dany akcjonariusz jest bardziej skłonny do aktywnego partycypowania w nadzorze menedżerów (wewnętrzny mechanizm kontroli). Do powyższych przykładów powinniśmy dodać następny – rynek przejęć: „Rynek przejęć, nazywany też rynkiem kontroli spółek (ang. market for corporate control), można porównać do nieustannej aukcji aktywów firmy: jeśli wartość tych aktywów spadnie poniżej pewnego poziomu, osoby z zewnątrz mogą przejąć spółkę i zrealizować zysk. W rezultacie groźba przejęcia nie tylko mobilizuje kierownictwo do działania w interesie udziałowców, lecz także działanie to może być osiągnięte bez bezpośredniego nadzoru z ich strony” (ibidem: 17). Tego rodzaju nadzór nie zawsze oceniany jest wyłącznie pozytywnie, a do jego wad często zalicza się koszty dyscyplinowania menedżerów (koszty transakcyjne tej formy kontroli są bardzo wysokie), nieadekwatność wyceny rynkowej przedsiębiorstwa i takie zabiegi, o których mówiliśmy przy okazji pięciu form kontroli, opisanej przez Berle’a i Meansa (proxy fight). Rynek produktów z kolei kładzie nacisk na coraz bardziej wygórowane oczekiwania klientów, stąd „rola rynku produktów jako mechanizmu dyscyplinującego działania menedżerów znacznie się rozszerzyła w ostatnich latach” (ibidem: 22). Od menedżerów oczekuje się czegoś więcej niż klasycznego wykształcenia marketingowego, oni winni orientować się w mechanizmach współczesnej gospodarki sieciowej i najnowszych trendach w zarządzaniu. Oprócz tego, ta forma kontroli wymusza pewne zachowania proefektywnościowe bez względu na formę własności przedsiębiorstwa. Joanna Działo zwróciła uwagę, że ta z pozoru mało istotna forma nadzoru nie odróżnia przedsiębiorstwa państwowego od prywatnego, gdyż „wszystkie firmy, aby mogły przetrwać na danym rynku bez względu na formę własności, muszą zaspokoić potrzeby konsumentów” (ibidem: 23). Rynek czynników produkcji, czyli de facto rynek pracy (a jeszcze dokładniej: rynek menedżerskich talentów) stanowi bezpośredni symbol zewnętrznego mechanizmu kontroli, ponieważ: „Istnienie dobrze rozwiniętego menedżerskiego rynku pracy stanowi silną motywację dla kadry zarządzającej, która ma świadomość, iż w razie niepowodzenia spółki straci swój podstawowy atut: wiarę akcjonariuszy w jej umiejętności. W konsekwencji pogorszy się pozycja nieefektywnych menedżerów na rynku menedżerskich talentów, gdyż powiązanie kierownictwa z sukcesem lub porażką spółki jest najważniejszym instrumentem wykorzystywanym przez ten rynek. Właściciele spółki mogą znaleźć na rynku talentów następców niekompetentnych menedżerów. Ocena dokonana przez rynek talentów ma wpływ na liczbę i jakość nowych ofert pracy, a także na wysokość wynagrodzenia. Kadra zarządzająca, która odchodzi z przedsiębiorstwa w czasie, gdy przeżywa ono trudności finansowe, rzadko znajduje zatrudnienie w innych spółkach giełdowych” (ibidem: 24). Jest również do pomyślenia mniej optymistyczny scenariusz, acz zgodny z logiką powyższego wywodu. Otóż może się okazać, że kadra zarządzająca przedsiębiorstwem X doprowadza do jego upadku. Menedżerowie tacy w sposób naturalny tracą pracę i ich pozycja na rynku talentów jest - mówiąc delikatnie – nie najlepsza. Z pozycji post factum takiego zdarzenia jest to żadne pocieszenie dla akcjonariuszy, którzy ulokowali i stracili swoje oszczędności. Jedynym pozytywnym symptomem zaistniałej sytuacji jest przekonanie, że w konsekwencji funkcjonowania tzw. rynku czynników produkcji owi nieudolni menedżerowie nie znajdą już pracy i tym samym nie przyczynią się do upadku innego przedsiębiorstwa. Logika funkcjonowania spółki akcyjnej, bo taka przede wszystkim nas interesuje w świetle tematu prezentowanej tu książki, wymaga przybliżenia struktury i zależności występujących w przedsiębiorstwie akcyjnym. STRUKTURA WŁADZY W SPÓŁCE Praktyka społeczno-gospodarcza i reguły prawne wyznaczają przestrzeń dla funkcjonowania spółek akcyjnych. Znajomość tych zasad i architektury samego przedsiębiorstwa, które współkształtowane jest przez „Kodeks spółek handlowych” 37, pomoże nam zrozumieć nie tylko istotę mechanizmów corporate governance, ale także sedno tzw. problemu agencji38. 37 „15 września 2000 r. Sejm ostatecznie uchwalił Kodeks spółek handlowych, który po podpisaniu przez Prezydenta Rzeczypospolitej i opublikowaniu w Dzienniku Ustaw (Dz. U. z 2000 r. Nr 94, poz. 1037) wszedł w życie 1 stycznia 2001 r. Do historii przeszedł Kodeks handlowy (rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej z 27.6.1934 r., Dz. U. Nr 57, poz. 502 ze zm.), który przez ponad 66 lat stanowił podstawowe źródło polskiego prawa spółek” (Sołtysiński, Szajkowski, Szumański, Szwaja 2001: V). 38 Ramy teoretyczne teorii agencji, która dotyczy w sposób naturalny problemu agencji, ogniskują się wokół następujących kwestii: Struktura spółki akcyjnej albo jak chcą niektórzy – struktura władzy w spółce, przybiera następującą postać (zob. Działo 2001: 6): AKCJONARIUSZE ↓ RADA SPÓŁKI ↓ KIEROWNICTWO Na górze znajdują się akcjonariusze, czyli dostarczyciele kapitału, będący często określani jako właściciele danej firmy39. Oni nie tylko dostarczają wspomniany kapitał, ale także ponoszą ryzyko związane z niewłaściwym zarządzaniem spółką. Między innymi z tego powodu „mają prawo do zysków rezydualnych (czyli tych, które pozostają w spółce” (Jerzemowska 2002: 19). Tuż pod nimi znajduje się rada spółki pełniąca funkcje kontrolne, której skład ustalają akcjonariusze. Natomiast kierownictwo jest wybierane przez członków rady spółki. - uczestników charakteryzuje ograniczona racjonalność; - uczestnicy dysponują niepełną informacją, co więcej – występuje między nimi asymetria informacyjna; - uczestnicy są skłonni do zachowania <<oportunistycznego>>, czyli takiego, które skierowane jest na realizację własnych interesów; - asymetria informacyjna oraz dążenie do zachowania <<oportunistycznego>> skutkuje niejednokrotnie w sprzeczności interesów pomiędzy poszczególnymi uczestnikami; - w analizie wykorzystuje się pojęcie rezydualności w odniesieniu do roszczeń, praw do roszczeń oraz ryzyka (Aluchna 2007: 37). 39 W rozdziale drugim problem dotyczący tego, co tak naprawdę posiada akcjonariusz, został opisany w kontekście prac Pejovicha (1987) i Demsetza (1967). Do tych stanowisk możemy dodać artykuł Alchiana i Woodward (1988). Niemniej jednak, konsekwentnie w całej pracy zamiennie stosowane są określenia „akcjonariusz” i „właściciel”, pomimo słusznych w wielu aspektach obiekcji przedstawicieli ekonomii praw własności w tej materii. Analogiczny do powyższego wzorzec struktury spółki, ale wykorzystujący inne nazewnictwo, można stworzyć w oparciu o charakterystykę Lisa i Sterniczuka (2005: 111): WALNE ZGROMADZENIE AKCJONARIUSZY ↓ RADA NADZORCZA ↓ ZARZĄD Różnice są minimalne, natomiast ten drugi schemat bardziej odpowiada frazeologii odwołującej się do kodeksu spółek handlowych. W tym układzie funkcje przypisane poszczególnym poziomom wyglądają następująco: Tabela 3. Organy spółki i ich funkcje Walne zgromadzenie akcjonariuszy - organ uchwałodawczy Rada nadzorcza - organ nadzorczo-kontrolny Zarząd - organ zarządzający źródło: Opracowanie własne na podstawie: Lis, Sterniczuk 2005: 111. Potocznie używając określenia „menedżer” mamy na myśli członka zarządu, czyli kierownika danej spółki, który faktycznie zarządza jej zasobami w szerokim sensie. Intuicja ta może być myląca, ponieważ „prowadzenie spraw spółki kapitałowej należy do zarządu (może być jedno- lub wieloosobowy), który reprezentuje spółkę. Należy podkreślić, że zarząd reprezentuje – według kodeksu spółek handlowych – przedsiębiorcę (spółkę), zaś do zarządzania przedsiębiorstwem spółki jest powoływana (zatrudniana) dyrekcja” (Rudolf, Janusz, Stos, Urbanek 2002: 26). Dlatego często w różnych opracowaniach używa się terminu „dyrektor zarządzający” dla określenia „menedżera” (por. Jerzemowska 2002: 19). Bardzo ważna obserwacja zakłada, że „w polskiej praktyce funkcje dyrekcji przedsiębiorstwa spółki wypełniają najczęściej członkowie zarządu, którzy występują wówczas w podwójnej roli, gdyż przykładowo: - prezes zarządu prowadzi sprawy spółki jako przedsiębiorcy; - jako dyrektor (najczęściej generalny) zarządza przedsiębiorstwem spółki jako złożonym majątkowo przedmiotem; - pozostali członkowie zarządu pełnią najczęściej funkcje dyrektorów funkcyjnych (handlowy, finansowy, ekonomiczny itp.)” (Rudolf, Janusz, Stos, Urbanek 2002: 26). Wynika z powyższego, iż organ zarządzający spółką w praktyce polskich realiów nakłada się na dyrekcję przedsiębiorstwa, co „stwarza poważne trudności w znalezieniu sprawnego systemu motywacyjnego” (ibidem: 27), jednocześnie mocno komplikując i tak zawiłe stosunki (określane jako potencjalne konflikty) między menedżerem a właścicielem, udziałowcem a kredytodawcą i większościowym udziałowcem a mniejszościowym (por. Aluchna 2007: 63). WEWNĘTRZNY MECHANIZM KONTROLI Ten typ kontroli umożliwia monitorowanie działań menedżerów poprzez reprezentantów akcjonariuszy, a jego „kluczowym elementem […] jest rada spółki” (Działo 2001: 26; zob. także Gabrusewicz 2008: 37). Wyrażając się precyzyjniej, zgodnie z występującymi w Polsce regulacjami „członkowie rady nie są wobec prawa rzecznikami interesów określonych akcjonariuszy, ale są powiernikami interesu spółki” (Lis, Sterniczuk 2005: 117). W wielu przypadkach ta formalna uwaga jest bez znaczenia, ponieważ w rzeczywistości interes udziałowców pokrywa się z interesem spółki jako takiej. Tylko w przypadku odmiennych wizji akcjonariuszy względem funkcjonowania przedsiębiorstwa akcyjnego do pomyślenia jest sytuacja, w której członkowie rady są pociągnięci do odpowiedzialności za działanie na szkodę firmy, choć w interesie udziałowców. Fundament wewnętrznego mechanizmu nadzoru, ucieleśniony w postaci działalności rady nadzorczej40, wyznacza sytuacja, w której „koniecznością stała się […] specjalizacja zarządzania, a więc przejęcie procesu zarządzania spółką przez profesjonalnych menedżerów” (Działo 2001: 26). Leszek Gilejko dodaje, że „w spółkach akcyjnych interesy akcjonariuszy reprezentuje rada nadzorcza, zatem zagadnienie władzy akcjonariuszy nad korporacją sprowadza się do problemu funkcji i zakresu władzy rady nadzorczej. Rady nadzorcze spełniają wobec korporacji dwie funkcje: reprezentują udziałowców i w ich imieniu kontrolują prowadzenie interesów przez zawodowych menedżerów oraz reprezentują korporacje na zewnątrz” (Gilejko 2005: 144). Innymi słowy, zmiana struktury klasycznego przedsiębiorstwa, opisana przez Berle’a i Meansa, oddzielająca własność od kontroli i jednocześnie dająca możliwość partycypowania dużej liczbie udziałowców we własności firmy, wymusiła powstanie mechanizmu kontroli poczynań menedżerów ze strony przedstawicieli akcjonariuszy. Atrybuty, w które została wyposażona rada, polegają albo na pozytywnym sposobie motywowania menedżerów (mam na myśli nowoczesne systemy wynagrodzeń, które mają połączyć cele zarządców z celami akcjonariuszy), albo na negatywnym aspekcie (zwolnienia menedżerów). Co do tych pierwszych, to „zgodnie z tezami teoretyków praw własności, tożsamość interesów menedżerów i akcjonariuszy jest zapewniana dzięki uzależnieniu wynagrodzenia tych pierwszych od dochodów tych drugich” (Tittenbrun 1995: 39). Idea jest dość klarowna i na poziomie czysto spekulacyjnym nie przysparza szczególnych obiekcji. Chodzi o to, że „wynagrodzenia w postaci opcji z założenia mają stanowić instrument gwarantujący zbieżność interesów kierownictwa spółki z interesami 40 Określenie „rada spółki” jest zakresowo szersze od terminu „rada nadzorcza”, a różnica ta bierze się stąd, iż rada spółki może przybrać formę systemu jednopoziomowego (wtedy określa się ją jako radę dyrektorów) lub dwupoziomowego (wówczas mamy do czynienia z radą nadzorczą). System jednopoziomowy występuje np. w Stanach Zjednoczonych, a dwupoziomowy np. w Polsce. Amerykańska rada (board of directors) to „w przybliżeniu połączenie polskiego zarządu i rady nadzorczej. W skład rady dyrektorów wchodzą wybrani przez walne zgromadzenie akcjonariusze, pracownicy zatrudnieni w firmie oraz konsumenci (opinia publiczna)” (Demb, Neubauer 2001: 8). akcjonariuszy, ponieważ w ten sposób menedżerowie sami stają się współwłaścicielami spółki, którą zarządzają” (Działo 2001: 31). Problem polega na tym, że spółki notowane na giełdzie podlegają specyficznym zależnościom, które według piszącego te słowa mają bardziej charakter socjologicznego mechanizmu niż wysoce racjonalnej zależności o charakterze ekonomiczno-finansowym. Oznacza to, że według mojej wiedzy analiza fundamentalna i techniczna nie wnoszą nic oprócz tak naprawdę ex post facto uzasadnień, które prezentowane są jako dowody ex ante. Jaki to ma wpływ na osłabienie skuteczności polityki wynagrodzeń dla menedżerów, prezentuje poniższy fragment: „[…] nawet niewielki skok cen akcji na rynku kapitałowym może przynieść menedżerom bardzo duże zyski. W takiej sytuacji, jeśli nabyli oni dostatecznie dużą liczbę akcji, zyski płynące z ich posiadania mogą skutecznie wyeliminować z systemu wynagrodzeń całe ryzyko. Co więcej, fluktuacje cen akcji mogą nie być bezpośrednio związane z działalnością spółki. Przynajmniej pewien procent tych zmian wynika z ogólnych tendencji panujących na giełdzie, na które pojedyncza spółka nie ma wpływu, oraz sytuacji panującej w gałęzi przemysłu, w jakiej działa spółka. W tym przypadku menedżerowie wynagradzani są za wyniki spółki związane z korzystnymi warunkami na rynku kapitałowym czy w gałęzi przemysłu, a nie za efektywność działań” (Działo 2001: 31). Tego rodzaju przykłady pokazują wady wewnętrznego mechanizmu nadzoru, które choć nie wynikają bezpośrednio ze złych intencji ustawodawcy, to nie przyczyniają się do skutecznej kontroli menedżerów przez zarząd reprezentujący interesy akcjonariuszy (członków zarządu wybiera rada nadzorcza będąca bezpośrednim reprezentantem interesów akcjonariuszy). Pomimo tych obiekcji, zdaje się nie podlegać dyskusji fakt, że płace menedżerów powinny zależeć od wyników uzyskiwanych przez firmy będące w ich rękach. Ilościowo wspierającym argumentem jest uwaga, że „od 1920 roku opublikowano ponad 250 artykułów na temat polityki wynagrodzeń najwyższej kadry menedżerskiej (Miller 1995, por. Firth et al. 1999). Jedynie dwa z nich (Kerr i Bettis 1987 oraz Redling 1981 za Miller 1995) nie wykazały zależności wynagrodzenia od wyników” (Aluchna 2007: 165). Sprawę można by było uznać za oczywistą, gdyby nie cenna obserwacja Jacka Tittenbruna, w której zauważył on, że „akcjonariuszom może bardziej zależeć na dywidendach niż na zyskach kapitałowych, a opcje na akcje, traktowane jako najbardziej skuteczny mechanizm sprzęgania interesów menedżerów z interesami akcjonariuszy, kierują uwagę tych pierwszych przede wszystkim właśnie na przyrost kapitału” (Tittenbrun 1995: 39). Widzimy zatem, że materia rozpatrywanego zagadnienia jest wysoce skomplikowana i może sugerować wielopłaszczyznowe problemy stojące przed wewnętrznym mechanizmem kontroli. Jeszcze więcej zamętu wprowadza praktyka stosowana w polskich spółkach akcyjnych, gdzie członkowie zarządu są jednocześnie dyrektorami danego przedsiębiorstwa. Wracając do – jak to określiłem – negatywnego aspektu motywowania, to sprawa jest dość banalna. Mam na myśli ostateczny argument, którym dysponuje rada nadzorcza, a mianowicie możność zwolnienia menedżera. Ten mocny argument, będący w posiadaniu członków rady nadzorczej, powinien pełnić funkcję przede wszystkim potencjalnego narzędzia dyscyplinowania menedżerów, a nie rzeczywiście nadużywanej siły (o ile obiektywna ocena działalności kierowników tego nie wymaga). MODELE NADZORU WŁAŚCICIELSKIEGO Wśród różnych typologii nadzoru właścicielskiego, w polskiej literaturze przedmiotu dużą popularnością cieszy się podejście zaprezentowane przez Jonnergarda, Karremana i Svenssona (por. Działo 2001: 71; Rudolf, Janusz, Stos, Urbanek 2002: 42). W typologii tej wyróżnione zostały orientacje: finansowa i przemysłowa, a także wysoki i niski stopień zaangażowania rad (zob. Wykres poniżej). Oś tej typologii dotyczy rodzaju orientacji. Przemysłowy wariant sugeruje, iż model kontroli oparty będzie na teorii zgody (Rudolf, Janusz, Stos, Urbanek 2002: 42), która najpełniej wyrażona jest w tzw. teorii stewarda (stewardship theory). Ta ostatnia stoi na stanowisku, iż „nie występują […] problemy z motywowaniem osób zarządzających spółkami, nie ma też konfliktu interesów między menedżerami a akcjonariuszami. To zaś implikuje zadania, jakie są stawiane przed radami spółek. Są one elementem koalicji, która powinna wspierać radą i pomocą zarządy spółek, zwłaszcza w odniesieniu do decyzji strategicznych” (ibidem: 36). Na drugim końcu kontinuum znajduje się orientacji finansowa, najbliższa podejściu teorii agencji. W myśl tej ostatniej agent (menedżer) jest zatrudniony przez pryncypała (mocodawcę), a relacja między nimi charakteryzuje się swoistym napięciem. To napięcie jest wynikiem przeciwstawnych celów, które stawiają sobie oba podmioty, a cała koncepcja agencji zajmuje się metodami łagodzenia potencjalnych konfliktów między agentem a pryncypałem. Warto dodać w tym kontekście, że Jensen obstawał przy stanowisku, że teoria agencji jest rozwijana nie tylko w nurcie negatywnym, ale też pozytywnym (zob. Williamson 1998: 40-41). Drugie kryterium rozróżnienia modelu nadzoru właścicielskiego ukonstytuowane jest na podstawie stopnia zaangażowania członków rady spółki w powierzone im przez walne zgromadzenie obowiązki: Schemat 3. Modele nadzoru właścicielskiego źródło: Jonnergard, Karreman, Svensson, Classifying Board Behavior. An Empirical Test on Large Swedish Companies, referat “Business Policy and Strategy Division” wygłoszony na konferencji “Academy of Management Meeting” (6-9.08.1995); na podstawie: Działo (2001: 71). „Niski stopień zaangażowania wskazuje, że rada ogranicza się tylko do kontrolowania, a nie inicjowania określonych działań. Rola rady sprowadza się w zasadzie do zatwierdzania decyzji przygotowanych (i w rzeczywistości już podjętych) przez menedżerów i do kontrolowania ex post ich działalności […] Wysoki stopień zaangażowania oznacza natomiast, że rada koncentruje się zarówno na procesie inicjowania, jak i kontrolowania działań spółki. Rada aktywnie uczestniczy zarówno w procesie przygotowania, jak i zatwierdzenia propozycji działań, a proces kontroli polega na kontroli ex ante planów działalności i kontroli ex post jej wyników” (Działo 2001: 70). W wyniku skrzyżowania tych dwóch wymiarów, otrzymujemy cztery quasimodele nadzoru właścicielskiego: aktywny, bierny, przemysłowy i finansowy. W wyniku badań empirycznych stwierdzono, że „spośród czterech typów nadzoru właścicielskiego można wyodrębnić jeden, który jest typowo <<polski>> (typ bierny), jeden typowo <<szwedzki>> (typ finansowy) oraz dwa mieszane, z których typ aktywny jest jednak relatywnie zdominowany przez rady polskie, podczas gdy typ przemysłowy jest relatywnie zdominowany przez rady szwedzkie” (ibidem: 83) 41. Wyniki tych dość odległych czasowo badań uświadamiają drogę, którą muszą przejść polskie rozwiązania nadzoru właścicielskiego, by przede wszystkim mocniej zaktywizować działalność rad nadzorczych, będących głównym mechanizmem wewnętrznej formy nadzoru. System zewnętrznej kontroli, w sytuacji dużego rozproszenia akcji danej spółki, nie deleguje istotnych uprawnień do organów rad nadzorczych, gdyż funkcje te spełniają opisane wyżej elementy „zewnętrznych” mechanizmów nadzoru. CYKL ŻYCIOWY ORGANIZACJI A ZAGADNIENIE KONTROLI Ciekawą perspektywę badawczą dotyczącą cykli życiowych organizacji zaproponował w artykule z 1972 roku badacz organizacji Larry E. Greiner. Propozycja ta nie dotyczy bezpośrednio problematyki nadzoru właścicielskiego, ale jej wnioski mogą okazać się użyteczne do konceptualnego uchwycenia problemu kontroli przedsiębiorstwa. Wspomniany autor dostrzegł w praktyce funkcjonowania podmiotów gospodarczych określone etapy rozwoju, charakterystyczne dla właściwie każdej organizacji. Nazwał je fazami i wymienił pięć z nich. Pierwsza to faza przedsiębiorczości (ang. creativity), w której powstaje i kształtuje się przedsiębiorstwo. Jednak „założyciele firmy bywają zwykle technicznie 41 Badania empiryczne zestawiały tylko spółki polskie i szwedzkie notowane na poszczególnych giełdach w latach 1994-1996. bądź przedsiębiorczo zorientowani, generalnie odnosząc się pogardliwie do działań menedżerskich” (Greiner 1997: 403). Skupiając się na produkcji i sprzedaży nowych produktów, przedsiębiorcy nie są w stanie kontrolować szybko rozwijającej się firmy, dlatego: Schemat 4. Model cykli życiowych organizacji według Greinera źródło: Greiner (1972, 1997) na podstawie: Hatch (2002: 179). „Aby przekonać przedsiębiorcę o konieczności powierzenia zarządzania specjalistom, często potrzebny jest kryzys, ponieważ początkowe sukcesy, które pozwalały organizacji przetrwać i prosperować, dają przedsiębiorcy przeświadczenie, że dobrze jest, jak jest. Jednak prędzej czy później organizacja staje się zbyt złożona, aby jedna osoba mogła śledzić wszystkie zachodzące w niej wydarzenia” (Hatch 2002: 180). Końcem fazy przedsiębiorczości jest więc kryzys przywództwa, wprowadzający organizację w nowy etap zwany kierowaniem (direction), który określa się w języku polskim jako fazę kolektywności. Charakteryzuje się ona centralizacją podejmowania decyzji, ale nade wszystko funkcjonalną strukturą organizacyjną, która „oddziela produkcję od działalności marketingowej oraz wprowadza wysoki stopień specjalizacji pracy” (Greiner 1997: 403). Skupienie olbrzymiej mocy decyzyjnej w rękach specjalistów prowadzi nieuchronnie do kryzysu autonomii, będącego konsekwencją tego, że dla „większości członków kierownictwa trudno jest zrzec się wcześniej sprawowanej kontroli nad scentralizowanymi decyzjami. Kierownictwo na ogół więc opóźnia rozpoczęcie decentralizacji, a to wywołuje kryzys” (Hatch 2002: 181). W fazie delegacji (delegation), która jest konsekwencją procesu decentralizacji władzy w organizacji, następuje dalszy rozwój przedsiębiorstwa, aż do momentu kryzysu kontroli. W odpowiedzi na ten kryzys, wywołany głównie próbą restauracji poprzedniego porządku przez wyższych kierowników, organizacja wkracza w fazę formalizacji: „Reakcją na utratę możliwości kontroli jest zazwyczaj tworzenie formalnych regulaminów i procedur mających gwarantować takie podejmowanie decyzji, jakie miałoby miejsce wtedy, gdyby kierownictwo podejmowało je samo. W tej chwili pojawia się biurokracja […]” (ibidem). Następstwem etapu formalizacji jest red tape, czyli biurokratyzm (kryzys teczkowy), gdzie procedury zamiast pomagać w zarządzaniu przedsiębiorstwem, stanowią jego hamulec. Po przezwyciężeniu tego kryzysu nastaje okres współpracy (collaboration), będący wybornym czasem rozwoju zarówno dla firmy, jak i jej pracowników. Objawem końca tej fazy jest „występujące u pracowników i kierownictwa poczucie wypalenia oraz inne postaci wyczerpania psychicznego, spowodowanego napięciami związanymi z okresowością zadań, rozdwojeniem władzy i ciągłym eksperymentowaniem” (ibidem: 182). Mając świadomość ogólności zaprezentowanego cyklu życiowego organizacji, nie sposób przeoczyć pewnych cech symptomatycznych, występujących w fazie istnienia przedsiębiorstwa. Nie chodzi o banalne stwierdzenie, że każda firma może przejawiać symptomy kryzysów, podobne do tych zaprezentowanych w schemacie Greinera. Raczej powinniśmy uzmysłowić sobie, że bardzo wiele elementów wpływa na jakość funkcjonowania organizacji, a zatem również na określone mechanizmy nadzorcze. Właściwe rozpoznanie etapu rozwoju, na którym znajduje się spółka, ma decydujący wpływ na jej kondycję, która z kolei koresponduje z „serią wewnętrznych kryzysów powiązanych z umiejętnością zarządzania (leadership), kontrolą i organizacyjnym planowaniem” (Coad 2007: 53). Wiązka praw własności, o której była mowa we wcześniejszym rozdziale, nie jest statycznym modułem, raz na zawsze ukształtowanym w dany sposób. Zmienia się ona w trakcje „trwania” organizacji i ma olbrzymi wpływ na formę zarządzania spółką, czyli także na jej kondycję, tj. na jej efektywność. PODSUMOWANIE ROZDZIAŁU III. Istotą tego rozdziału, oprócz przybliżenia zjawiska oddzielenia własności od kontroli, jest fakt, że „centralna rola władzy sięga wstecz do idei zawartej w literaturze dotyczącej praw własności, według której własność ma znaczenie, ponieważ stanowi źródło władzy” (Roberts 2009: 71). Niektórzy badacze przeciwstawiają się tej opinii; podając przykład argumentacji Berle’a i Meansa, zapominają jednocześnie, że kontrola menedżerska jest tylko jedną z odmian kontroli nad nowoczesną spółką akcyjną. To, iż „z definicji firmy wynika, że kierownictwo posiada niepodważalne prawo do ingerencji w działania i decyzje podejmowane na niższych poziomach, do nakazywania konkretnych działań i do egzekwowania tych nakazów” (ibidem: 67), nie oznacza nic ponad to, co zostało stwierdzone. Istotniejsza jest konkluzja dotycząca całej pracy, w tym i tego rozdziału, łącząca elementy analizy ekonomicznej i socjologicznej. Precyzyjnie wyraził ją „ojciec” współczesnego zarządzania, Peter F. Drucker, mówiąc: „Zarządzanie biznesem ma znaczenie pierwszoplanowe, ponieważ przedsiębiorstwo jest instytucją ekonomiczną; ale zarządzanie menedżerami tudzież zarządzanie pracownikami i pracą mają także znaczenie pierwszoplanowe, ponieważ społeczeństwo to nie instytucja ekonomiczna i dlatego jest żywotnie zainteresowane w tych dwóch sferach zarządzania, w których realizują się podstawowe oczekiwania i cele społeczne” (Drucker 1998: 31). Można to podejście sparafrazować na język teorii praw własnościowych, by móc dostrzec związek własności i kontroli (zarządzania), pomijając na chwilę doniosłość ich rozdzielenia. Separacja własności i kontroli jest faktem empirycznym, dostrzeżonym już przez Karola Marksa, a „ilościowo” udowodnionym przez Berle’a i Meansa, lecz nie zmienia to faktu, że: „Własność opiera się na prawie do kontroli i korzystania z zasobów, włączając w to prawo do odmówienia innym dostępu do tych zasobów” (Aldridge 2006: 17). Problem z pojęciem kontroli jest tego typu, że nawet, gdy ograniczymy jego obszar znaczeniowy do tematyki corporate governance, to wciąż liczba jego definicji jest znaczna. Przyjęcie perspektywy nowej ekonomii instytucjonalnej zawęża pole manewru, ale znowu kontrolę można rozumieć albo jako „środki podejmowane przez zwierzchnika w celu skłonienia agenta do działania zgodnego z oczekiwaniem zwierzchnika” (Iwanek 1996: 52-53), albo szerzej jako „problem wzajemnej adaptacyjności stron kontraktu organizacyjnego” (ibidem: 53). W prezentowanej tu książce termin „kontrola” dotyczy wypełniania faktycznych funkcji nadzorczych (zarządczych) nad przedsiębiorstwem, co nie powinno być mylone z li tylko formalnym aspektem bycia współwłaścicielem spółki (akcjonariuszem). Takie rozumienie kontroli zależy w dużym stopniu od kontekstu, tj. gospodarczych i pozagospodarczych okoliczności towarzyszących relacji: własność spółki – kontrola nad spółką. Własność przedsiębiorstwa i kontrola nad nim są w dużym stopniu nierozłączne w przypadku spółek z GPW w Warszawie, ale coraz większa liczba firm przybiera postać, w której kontrola menedżerska odgrywa pierwszoplanową rolę. W takim oto kontekście jeszcze istotniejsza wydaje się naukowa analiza efektywności dwóch typów kontroli nad spółką (tym bardziej, że aprioryczne argumenty dotyczące wyższej efektywności firm o rozproszonym akcjonariacie są wszechobecne w polityczno-publicystycznym dyskursie). ROZDZIAŁ IV ZAGADNIENIE EFEKTYWNOŚCI (EKONOMICZNEJ) INTERDYSCYPLINARNE KONOTACJE POJĘCIA EFEKTYWNOŚCI Charakterystykę zagadnienia efektywności w aspekcie ekonomiczno- socjologicznym, czyli tym, który stanowi główny rdzeń zainteresowania niniejszej książki, można rozpocząć od socjopolitologicznych rozważań dotyczących źródeł liberalizmu i jego związków z teorią praw własnościowych (zob. North 1997: 86-108). Pomijając fakt wieloznaczności terminu „liberalizm” oraz zapominając o różnorodności poglądów przedstawicieli ekonomiki praw własności, okazuje się, iż próbując uchwycić historyczną specyfikę krystalizowania się liberalizmu natrafić można na zasadnicze elementy z punktu widzenia rozpatrywania różnych stosunków własnościowych. Nadto rzeczone stosunki spójne są z „optyką” - interesującej nas przede wszystkim jako orientacji teoretycznej dla przedkładanej pracy - teorii praw własności, z jej całym inwentarzem. Jakże bowiem inaczej rozumieć następujące stwierdzenie: „Nie jest całkowicie pewne, czy pojęcie efektywności ma jakąś określoną zawartość treściową poza tą, jaką nadają jej spontaniczne transakcje wolnego rynku; istnieją jednakowoż podstawy, aby przypisać nieefektywność każdemu systemowi, w którym wolna wymiana jest udaremniana, koszty informacji zwiększone, a wzorce inwestowania wypaczone” (Gray 1994: 90)42. Przyjąć do wiadomości należy, że nie istnieją jednoznacznie konkluzywne rozstrzygnięcia tak pojęciowo szerokich i niejednoznacznych terminów, jak poruszany w tym rozdziale. Nie oznacza to automatycznie, iż naukowcy z poszczególnych dyscyplin nie próbują skonceptualizować omawianego zagadnienia, by następnie zastosować go w 42 Daniel Bell w Kulturowych sprzecznościach kapitalizmu przytacza stare powiedzenie: „<<Wolny rynek czyni człowieka wolnym>>” (Bell 1998: 314). przedsięwzięciach empirycznych (już w formie zoperacjonalizowanej). Problem polega na tym, że termin ten w potocznej (tj. zdroworozsądkowej) postaci przybiera wiele bardzo odległych znaczeń, które posiadają „jakiś” wspólny mianownik, ale w rzeczywistości dość nieprecyzyjny i niejednoznaczny: „Nawet gdyby dostępne było kryterium oceny ekonomicznej efektywności, niezależnie od rezultatów procesu rynkowego, i okazałoby się, że rynek czasami nie spełnia jego warunków, nic nie wskazuje na to, że rząd mógłby radzić sobie lepiej. Nawet jednak gdyby mu się to udało, mógłby to robić jedynie poświęcając wybory indywidualnych jednostek w imię uzyskania maksymalnej efektywności – a takie uzasadnienie nie daje podstaw do akceptacji” (ibidem). Powyższy fragment zwraca uwagę na niezwykle istotną rzecz, a właściwie na kilka rzeczy. Po pierwsze, zakłada się (a przynajmniej dopuszcza taką możliwość), że rynek może nie być najlepszym (tj. najefektywniejszym ekonomicznie) miejscem alokowania zasobów. To prowadzi do wniosku drugiego, że z powyższej zależności nie wynika lepsza ocena rządu jako alternatywnego koordynatora procesów gospodarczych. A pamiętać winniśmy, że tego rodzaju heurystyka zawarta była w argumentacji przedstawicieli ekonomii praw własności. Ci ostatni zakładali wprawdzie w punkcie wyjścia, iż rynek jest najlepszym mechanizmem weryfikowania określonych decyzji o charakterze społeczno-gospodarczym, ale nie do końca akceptowali wyniki badań innych naukowców, sugerujących w niektórych przypadkach wyższą efektywność ekonomiczną własności „nie-prywatnej” nad prywatną. Kwestii spornych między członkami the property rights theory nie brakuje, ale nie w tak ważnym (zasadniczym) elemencie, a ten ostatni zapewne do takowych należy. Przechodząc do zaprezentowania bardziej szczegółowych koncepcji efektywności, dobrze byłoby wyjaśnić, dlaczego odwołuję się w tej socjoekonomicznej książce do typowo ekonomicznego rozumienia tego pojęcia, które na płaszczyźnie empirycznie ujętych problemów pokrywa się z rachunkowym znaczeniem tego terminu. EKONOMICZNY WYMIAR EFEKTYWNOŚCI Specyfika tematu prezentowanej tu pracy, o czym była już mowa, w sposób naturalny „narzuca” interdyscyplinarne podejście do proponowanego zagadnienia. Próba ujęcia zagadnienia efektywności corporate governance w kontekście nowoczesnych spółek akcyjnych tylko z jednej perspektywy w sposób oczywisty zubożyłaby poruszaną problematykę. Dlatego odnosząc się do zagadnienia efektywności spółek, warto przywołać konstatację wyrażającą myśl, iż „naturalna przewaga ekonomisty polega na odpowiadaniu na pytania wiążące się z efektywnością. Z tego powodu wielu ekonomistów niechętnie bierze udział w dyskusjach na temat równości. Jednak niemal każda zmiana polityki społecznej ma wpływ nie tylko na efektywność, ale również na dystrybucję dochodów. A jednak wiemy, że większość społeczeństw jest gotowa odrzucić efektywne alokacje, które nie spełniają kryterium sprawiedliwości. Zatem jeśli ekonomiści nie są przygotowani do tego, by pracować w ramach społecznych ograniczeń nierówności, to ich zalecenia co do polityki społecznej nie będą się cieszyć szczególnym posłuchem” (Frank 2007: 700). Przyznać trzeba, że ekonomia ma naturalną przewagę w kwestii teoretycznego i praktycznego ujęcia efektywności firmy, rynków (np. kapitałowych) itp., ale natychmiast dodać trzeba socjologiczny wymiar tego zagadnienia (a także kulturowy, polityczny, behawioralny). Nauki społeczne w wielu sprawach są po prostu nie do oddzielenia, uświadamiając nam, jak silne są wspólne fundamenty tych dyscyplin 43. Wśród czynników dotyczących bezpośrednio pojęcia efektywności w wymiarze ekonomicznym nader ważny aspekt wiąże się z zagadnieniem własności: „Efektywność ekonomiczna działalności przedsiębiorstw uzależniona jest od wielu czynników, wśród których istotne znaczenie ma forma ich własności” (Działo 2001: 11). I tu koło się zazębia. Podobnie jak w przypadku kontroli, kwestia efektywności jest w centrum zainteresowania przyjętej w tej pracy, jako podłoże teoretyczne, teorii praw własności. Oliver Williamson zalicza nawet ekonomikę praw własnościowych do nurtu 43 Joseph Schumpeter w swojej pracy Kapitalizm, socjalizm, demokracja (1995) mówił nawet o potrzebie „socjologii fiskalnej”. efektywnościowego nowej ekonomii instytucjonalnej (por. Gorynia 2000: 36-37 oraz rozdział II). Jak inaczej znaleźć rozsądne kryterium rozstrzygające, która z form własności jest „lepsza”? Przyjrzyjmy się oferowanym propozycjom w tym zakresie, bo ich paleta jest niezwykle bogata. EFEKTYWNOŚĆ STATYCZNA I DYNAMICZNA Zacznijmy od dwóch ogólnych miar efektywności „pozwalających na ocenę, jak skutecznie gospodarka wykorzystuje zasoby” (Kozłowski 2004: 27). Pierwsza z nich „mierzy proporcje między wynikami i nakładami. Przykładami efektywności statycznej są kapitał czy ilość energii niezbędne do wyprodukowania złotówki dochodu narodowego” (ibidem: 27-28). Dokładniej rzecz ujmując, za Pierre’em Régibeau i Katharine Rockett, możemy stwierdzić, iż „efektywność statyczna (static efficiency) jest osiągana wtedy, kiedy konsumenci i producenci podejmują swoje decyzje, biorąc pod uwagę prawdziwe koszty utraconych korzyści (the true opportunity cost) zaangażowanych zasobów” (Régibeau, Rockett 2007: 507). Biorąc pod uwagę aspekt idealizujący wspomnianej formy efektywności jasne jest, że konkretna jego operacjonalizacja byłaby bardzo trudna do wykonania. Podobnie rzeczy się mają z drugą formą efektywności, która przysparza już na poziomie konceptualizacji jeszcze więcej kłopotów: „Nie istnieje powszechnie akceptowana definicja efektywności dynamicznej. Na potrzeby pracy przyjęte zostanie, że odnosi się ona do każdego rodzaju decyzji inwestycyjnej. Zaś koncept <<inwestycji>> musi być szeroko rozumiany” (ibidem). Inne podejście sugeruje w sposób niezwykle lapidarny, że ta druga odmiana efektywności dotyczy „stopnia poprawy relacji wyniki – nakłady” (Kozłowski 2004: 28). Przyznać trzeba, że nie są to ani bardzo wyrafinowane, ani wyjątkowo poręczne miary wydajności stosowane przez ekonomię porównawczą. EFEKTYWNOŚĆ ALOKACYJNA Ta forma efektywności dotyczy „społecznie optymalnej polityki cenowej oraz inwestycyjnej, a mówiąc konkretniej, zrównania cen z kosztami krańcowymi” (Tittenbrun 1995: 157). Inni mówią wprost, że ta odmiana efektywności „ma miejsce wtedy, gdy środki finansowe na rynku trafiają do tych firm, które je wykorzystują najefektywniej” (Andrzejewski 2002: 16) lub po prostu określają ją jako „stan, w którym osiągane są wszystkie możliwe korzyści z wymiany” (Frank 2007: 406). Ogólna forma efektywności alokacyjnej sprawia, że może być ona stosowana w przeróżnych badaniach, impregnowanych zróżnicowanymi koncepcjami teoretycznymi. Jednak, na co zwraca uwagę Maciej Iwanek, jest ona charakterystyczna przede wszystkim dla ortodoksyjnej ekonomii neoklasycznej, a ta ostatnia „opisuje przedsiębiorstwo w kategoriach funkcji produkcji i kosztów. Efektywność przedsiębiorstwa zależy w tym ujęciu od dostosowania struktury nakładów do struktury cen czynników produkcji i od ustalenia wielkości produkcji w zależności od funkcji kosztów i cen produktów. Jest to więc efektywność alokacyjna – to znaczy zależna od alokacji zasobów między różne techniki wytwarzania i różne produkty” (Iwanek 1996: 22). Pamiętać trzeba także, że nie ma jednoznacznej zgody badaczy zjawisk społecznych co do tego, czy np. teoria praw własnościowych nie powinna być zaklasyfikowana jako część ekonomii neoklasycznej (pomimo tego, że w rozdziale II piszący te słowa zajął konkretne stanowisko). Niektórzy naukowcy twierdzą, że tak w istocie należy czynić, zaś inni podkreślają czynniki różnicujące, z których najważniejszy dotyczy ainstytucjonalnego charakteru perspektywy neoklasycznej. Kolejny problem z efektywnością alokacyjną wiąże się z pojęciem efektywności produkcyjnej (opisanej poniżej) oraz zagadnieniem konkurencji. Aspekty te można powiązać w jedną całość, ponieważ alokacyjny wymiar efektywności pozostaje w ścisłej łączności z wymiarem produkcyjnym. EFEKTYWNOŚĆ PRODUKCYJNA (TECHNICZNA) Efektywność produkcyjna (productive efficiency, technical efficiency) to proces polegający na wytworzeniu dóbr po najniższym możliwym koszcie albo bardziej precyzyjnie: „[…] relacja między produkcyjnością danego obiektu a produktywnością obiektu efektywnego. Tak określona efektywność pokazuje, jak kształtuje się rzeczywisty stosunek nakładów do wyników w stosunku do wielkości maksymalnej, osiągalnej w danych warunkach technologicznych” (Pawłowska 2005: 29). Pojęcie to wprowadzone zostało przez Debreu i Farrela w latach 50. ubiegłego wieku, a jego moc eksplanacyjna ogniskuje się na następującym stwierdzeniu: „Odstępstwo od efektywnego planu produkcji oznacza, iż wytwarzanie wyników nie odbywa się przy wykorzystaniu optymalnej pod względem kosztów kombinacji nakładów oraz że otrzymane wyniki mogły być produkowane mniejszym nakładem. Spowodowana tym nieefektywność techniczna zwiększa się proporcjonalnie do odległości od efektywnej granicy produkcji, tzw. krzywej efektywności (ang. production frontier). Zatem nieefektywność techniczna ma miejsce wtedy, jeśli dochodzi do marnotrawienia czynników produkcji” (ibidem). I tu wrócę do zasygnalizowanego wcześniej zagadnienia konkurencyjności i jego łączności z omawianymi typami efektywności. Efektywność techniczna pomaga w ustaleniu tego, czy można wyprodukować jakieś dobro po niższej cenie lub więcej danego dobra przy utrzymanych nakładach, natomiast „rola konkurencji jako czynnika efektywności ekonomicznej […] ujmowana [jest – M.B.] w sposób dość specyficzny – znaczenie konkurencji w tym ujęciu ogranicza się w zasadzie do efektywnej alokacji zasobów” (Iwanek 1996: 143). Nie bez przyczyny autor Analizy instytucji własności przedsiębiorstw mówiąc o konkurencji i łącząc ją z pojęciem efektywności odwoływał się do perspektywy ekonomii neoklasycznej: „Jeśli warunki na rynku odbiegają od założeń konkurencji doskonałej, które sprowadzają się do postulatu, że podmioty działające na rynku nie mogą mieć wpływu na ceny, to alokacja nie będzie efektywna. Tam, gdzie producenci mają wpływ na ceny, alokacja zasobów będzie nieefektywna – zastosowanych będzie zbyt mało zasobów w stosunku do optimum i w efekcie produkcja będzie zbyt mała a ceny zbyt wysokie” (ibidem). To doprowadza ortodoksyjną ekonomię neoklasyczną do problemu monopolu i kontrowersyjnej tezy, iż monopolizacja środków produkcji nie prowadzi do nieefektywności. Natomiast te zagadnienia wykraczają już poza zainteresowanie tego rozdziału, zatem przejdę do efektywności w sensie Pareta. EFEKTYWNOŚĆ W ROZUMIENIU PARETA Vilfredo Pareto, znany socjologom głównie z dzieła Traktat socjologii ogólnej, a ekonomistom z pracy Kurs ekonomii politycznej, jest twórcą koncepcji równowagi, określanej jako efektywność lub optimum w sensie Pareta. Jest to tak rozpowszechniona koncepcja, iż według Stiglitza, „kiedy ekonomiści mówią o efektywności, zwykle mają na myśli właśnie efektywność w ujęciu Pareta” (2004: 70). Jest wiele sformułowań tej reguły, ale każde dotyczy tego samego – stanu swoistej (optymalnej) równowagi, w której każda alokacja środków jednego podmiotu wpływa na pogorszenie/polepszenie pozycji innych. W wersji bardziej wyrafinowanej brzmi to tak: „Dla danego zbioru gustów konsumentów, zasobów produkcyjnych i techniki alokacja jest <<efektywna w sensie Pareta>>, jeśli niemożliwe jest przejście do innej alokacji, która polepszyłaby położenie niektórych ludzi bez szkody dla innych” (Begg, Fischer, Dornbusch 2007: 459)44. 44 To optimum wsparte jest na dwóch założeniach: - „rynkowa krzywa popytu na dane dobro jest sumą indywidualnych krzywych popytu, tj. malejących użyteczności krańcowych dla wszystkich nabywców; - rynkowa krzywa podaży reprezentuje zagregowane indywidualne krzywe podaży, tj. krańcowe koszty produkcji wszystkich producentów tego dobra. Innymi słowy, rynkowa krzywa popytu obrazuje malejące krańcowe korzyści społeczne związane z nabywaniem danego dobra, rynkowa krzywa podaży zaś – rosnące krańcowe koszty społeczne produkcji danego dobra. Przy takich założeniach cena rynkowa w warunkach konkurencji doskonałej oznacza, iż krańcowe korzyści społeczne są równe krańcowym kosztom społecznym. Inaczej mówiąc, ostatnia Jest to tak uniwersalne twierdzenie, że może być aplikowane do różnych sfer gospodarki (konsumpcji, produkcji i wymiany), a także do wcześniej omawianych typów efektywności (alokacyjnej, produkcyjnej). Odnośnie do tych pierwszych, to za Romanem Milewskim i Eugeniuszem Kwiatkowskim wymienimy ich kombinację ze sferą prywatną/społeczną (tabela poniżej). Tabela 4. Formy efektywności w sensie Pareta według sfery prywatnej/społecznej i obszarów gospodarki SFERA SFERA SFERA KONSUMPCJI PRODUKCJI WYMIANY SFERA Efektywność Efektywność Efektywność PRYWATNA prywatna w sferze prywatna w sferze prywatna w sferze konsumpcji produkcji wymiany SFERA Efektywność Efektywność Efektywność SPOŁECZNA społeczna w sferze społeczna w sferze społeczna w sferze konsumpcji produkcji wymiany źródło: Opracowanie własne na podstawie: Milewski, Kwiatkowski (2005: 221). Kryterium „prywatne” dotyczy pojedynczej jednostki, natomiast „społeczne” wszystkich podmiotów danego zbioru (mogą to być zarówno konsumenci, jak i producenci). Osiągnięcie punktu optymalnego w rozumieniu Pareta oznacza przejście ze stanu G (krzywa CICD) do pozycji E na poniższym schemacie). Trzeba mieć jednak świadomość, że ten optymalny stan w sensie Pareta (punkt E wykresu) nie do końca ma walor pragmatyczny dla uczestników i obserwatorów życia gospodarczego. Eirik Furubotn słusznie zauważył, że efektywność w sensie Pareta produkowana jednostka kosztuje społeczeństwo dokładnie tyle, ile daje mu korzyści” (Kozłowski 2004: 33). dotyczy „rozwiązań ustanowionych na założeniach systemu wyidealizowanego (frictionless system) albo, w niektórych przypadkach, wysoce wyidealizowanego. Żaden przedsiębiorca nie jest w stanie porównać swojego aktualnego położenia z hipotetycznie <<idealnym>> położeniem i dokonać niezbędnych poprawek, by osiągnąć optimum. W praktyce ten przedsiębiorca może co najwyżej poprzez pośrednią metodę obserwacji swojej kondycji (pozycji dochodowej) dojść do zrozumienia, jak dobrze jego usiłowania wpasowują się do zmieniających się warunków gospodarczych” (Furubotn 2000: 147). Schemat 5. Alokacja optymalna w sensie Pareta źródło: http://homepage.newschool.edu/. W podobnym tonie wypowiedział się Harold Demsetz (1969: 1 i następne), podkreślając, iż niestosowne jest oceniać efektywność konkretnych instytucji, porównując je do idealnych form, ponieważ te pierwsze z natury nie są częścią świata idealnego. Uwagi te (Furubotna i Demsetza) świadczą także o zmianie podejścia do zagadnienia efektywności przez przedstawicieli teorii praw własności (szczególnie w zestawieniu z neoklasycznym paradygmatem, skupiającym się na równowadze w sensie Pareta). To zbliża podejście ekonomiki praw własnościowych do metod postulowanych przez podejście socjologii ekonomicznej, gdzie nacisk położony jest na realne (rzeczywiste) zależności, a nie modelowe (wyabstrahowane) funkcje. KONCEPCJA X-INEFFICIENCY Harvey Leibenstein w artykule z 1966 roku poddał krytycznej ocenie pojęcie efektywności alokacyjnej (oraz nieefektywności alokacyjnej), dowodząc, że „teoretycy mikroekonomii zainteresowani kwestią efektywności w większości wypadków mogliby bardziej owocnie wykorzystywać swoje talenty, gdyby zajęli się badaniem czynników wyznaczających nie tyle efektywność alokacyjną, ile efektywność X” (Leibenstein 1988: 27). Ta nowa forma efektywności określona została literą X, „z braku lepszego terminu” (ibidem), jak sam przyznał jej twórca. A u podstaw jej sformułowania leżały wyniki badań związanych z zastosowaniem efektywności alokacyjnej (Leibenstein 1966: 392-397). Okazało się, że efektywność mierzona z wykorzystaniem logiki alokacyjnej przyjmuje w przypadku wartości ujemnych (nieefektywność alokacyjna) mniejsze wartości niż te same zjawiska badane za pomocą nowej miary (X-inefficiency). I odwrotnie: „z danych empirycznych zdaje się wynikać, że w bardzo wielu przypadkach rozmiary korzyści osiąganych dzięki zwiększeniu efektywności alokacyjnej są znikome, natomiast korzyści osiągane dzięki zwiększeniu efektywności X często są bardzo znaczne” (Leibenstein 1988: 85). To doprowadziło Leibensteina do sformułowania wniosków, że po pierwsze „nieefektywność X istnieje oraz [po drugie – M.B.] że poprawa efektywności X jest ważnym źródłem wzrostu produkcji” (ibidem: 81) 45. 45 „[…] niewydajność X to coś przeciwstawnego niewydajnej alokacji. Nakłady czynników produkcji mogą być przydzielane do wykorzystania we właściwych jednostkach. Jednakże nie ma potrzeby zakładania, że zainteresowane jednostki podejmujące decyzje i działania muszą używać tych nakładów możliwie najwydajniej. Różnicę między maksymalną wydajnością zużytkowania nakładów a wydajnością faktyczną określam właśnie jako stopień niewydajności X” (Leibenstein 1982: 104). Według autora koncepcji efektywności X, w jego podejściu czołową rolę odgrywają cztery czynniki, które pomijane były w perspektywie alokacyjnej, a stanowią podłoże nowej optyki oceny efektywnościowej. Ma on ma myśli: - indywidualną efektywność związaną z motywacją; - motywacyjną efektywność wewnątrzzakładową; - zewnętrzną efektywność motywacyjną; - efektywność nakładów nierynkowych (Leibenstein 1988: 81). Na szczególną uwagę zasługuje element motywacji pełniący w nowym konstrukcie olbrzymią rolę, a pomijany w alokacyjnym podejściu. W ścisłej korespondencji z efektywnością X jest zjawisko X nieefektywności, będące konsekwencją również czterech czynników: niekompletnych umów o pracę, niezupełnie wyspecjalizowanej produkcji, nierównomiernie dostępnych nakładów oferowanych na rynku oraz różnego poziomu zmotywowania (ibidem: 84). Propozycja Leibensteina, jakkolwiek ciekawa i twórcza, nie jest wolna od słabości, szczególnie uwidocznionych za sprawą przyjętej w tej pracy perspektywy ekonomii praw własnościowych. Dwa główne zarzuty, które sformułował Louis De Alessi wobec opisanej w tym podrozdziale propozycji, są następujące: „[Leibenstein – M.B.] nie wziął pod uwagę struktur praw własności (np. nie uwzględnił, czy badane firmy były w posiadaniu prywatnym czy rządowym), oraz powody leżące u podstaw istnienia nieefektywności X wydają się bezpośrednimi implikacjami pozytywnych kosztów transakcyjnych” (De Alessi 1983: 69). Przyjmując teorię praw własności za podstawę teoretyczną niniejszej pracy, należałoby stwierdzić, iż koncepcja efektywności X nie jest najwłaściwszym wyborem kryterium efektywności spółek giełdowych. Główną osią podziału badanych przedsiębiorstw (za Armenem Alchianem) ma być właśnie struktura własnościowokontrolna, choć aspekt wewnętrznego i zewnętrznego motywowania (np. menedżerów) jest obecny w koncepcjach z nurtu nowej ekonomii instytucjonalnej (przede wszystkim w teorii agencji). EFEKTYWNOŚĆ INFORMACYJNA Wspomnijmy jeszcze o efektywności informacyjnej, z którą mamy do czynienia, „jeżeli każda dostępna informacja o papierach wartościowych na danym rynku kapitałowym znajduje natychmiast odzwierciedlenie w cenie tych walorów” (Andrzejewski 2002: 16). Ta odmiana efektywności będzie szerzej omówiona w następnym rozdziale, przy okazji problematyki giełdowej i tzw. hipotezy rynku efektywnego. Socjologiczne konotacje tej ostatniej okażą się kluczowe dla pełnego zrozumienia ekonomicznej wykładni funkcjonowania rynków kapitałowych, a przede wszystkim rynków papierów wartościowych. Z tym rodzajem efektywności związany jest też aspekt praktyczny, określający, jakie narzędzia oceny działalności spółek giełdowych są do zaakceptowania. Wpływ na to ma konkretna forma efektywności informacyjnej, wyrażona w postaci trzech wersji hipotezy rynku efektywnego. Każdy z tych trzech wariantów narzuca konkretne ograniczenia na poszczególne metody zbierania i analizowania danych giełdowych. EFEKTYWNOŚĆ ADAPTACYJNA Kolejne ujęcie efektywności związane jest z osobą wspominanego już wcześniej Douglassa Cecila Northa, laureata Nagrody Nobla z 1993 roku. Trudno jednoznacznie zaklasyfikować tego uczonego do konkretnej szkoły myślenia, choć nie powinno być żadnych kontrowersji w uznaniu go za przedstawiciela paradygmatu nowej ekonomii instytucjonalnej (Klimczak 2005: 17). W tym miejscu szczególnie interesuje nas pojęcie efektywności i jego rozumienie w ujęciu profesora z Washington University, według którego „rozwój ekonomiczny uwarunkowany jest strukturą instytucjonalną, a kluczem do jego zrozumienia jest [właśnie – M.B.] koncepcja efektywności adaptacyjnej” (Godłów-Legiędź 2005: 31). Wypracowanie nowego rozumienia omawianego tu pojęcia związane było z niedostatkami neoklasycznej wykładni efektywności alokacyjnej, ponieważ, jak zauważył współtwórca kliometrii, ta ostatnia forma efektywności „jest koncepcją statyczną, zakładającą dane podłoże instytucjonalne; kluczem do ciągłości pomyślnego rozwoju ekonomicznego jest elastyczna matryca instytucjonalna, która dostosowuje się do zmian technologicznych i demograficznych, jak i do szoków pojawiających się w systemie społecznym” (North, cytat za: ibidem: 31). Przeciwieństwem alokacyjnej formy efektywności, wedle Douglassa Northa, jest jej odmiana adaptacyjna: „Efektywność adaptacyjna związana jest z tym rodzajem reguł, które kształtują sposób, w jaki gospodarka rozwija się w czasie. Dotyczy zarówno gotowości społeczeństwa do zdobywania wiedzy i uczenia się, pobudzania innowacji, podejmowania ryzyka i twórczej działalności wszelkiego rodzaju, jak i rozwiązywania problemów i usuwania zatorów, które społeczeństwa napotykają w toku rozwoju” (North, cytat za: Dzionek-Kozłowska 2007: 292). Duże znaczenie w tak pojętej efektywności mają instytucje, w szczególności nieformalne, które obniżają koszty zawierania drogich, bo opartych na szczegółowych umowach, kontraktów. Ekonomia neoklasyczna ignorowała te mechanizmy, wprowadzając założenia upraszczające rzeczywistość społeczno-gospodarczą. EFEKTYWNOŚĆ RAD NADZORCZYCH W poprzednim rozdziale, opisując strukturę przedsiębiorstwa akcyjnego, stwierdziliśmy, iż jednym z najistotniejszych elementów kontroli menedżerów jest rada spółki, która jest organem pośredniczącym między akcjonariuszami a agentami (menedżerami). Generalnie rzecz ujmując, poziom efektywności funkcjonowania rady spółki winien być odzwierciedlony w wynikach uzyskiwanych przez daną firmę, jak również w jej wycenie rynkowej (te dwa czynniki powinny wykazywać wysoki poziom korelacji), co zakłada się w – opisanej w następnym rozdziale – hipotezie rynku efektywnego. Taki tok rozumowania został przyjęty w tej pracy, ponieważ nie prowadzono oddzielnych badań mających na celu zidentyfikowanie stopnia skuteczności funkcjonowania rady nadzorczej i jej wpływu na kondycję firmy. Odpowiednia struktura własnościowo-kontrolna, w myśl teorii praw własności, wymusza najlepsze zachowania (również w tej materii). Jednakże na podstawie amerykańskich wytycznych odnośnie do ładu korporacyjnego można podać szereg cech szczegółowych, które identyfikują pożądane praktyki: - Najlepsze są rady, które składają się z osób będących rzeczywistymi, nie tylko nominalnymi, udziałowcami; - Najlepsze rady kładą nacisk na dbałość o długoterminowy zysk akcjonariuszy i, w konsekwencji, są bardziej skoncentrowane na kondycji spółki niż na chwilowych wahaniach cen akcji; - Rada może kierować spółką przez czas nieograniczony, może też ją sprzedać, jeżeli restrukturyzacja wydaje się istotna dla przyszłości firmy, nigdy jednak nie dokonuje transakcji kierując się chwilową koniunkturą. Ta zasada pozwala działać zespołom zarządzającym w atmosferze zaufania i stabilności; - Do firmy należy ściągać utalentowanych menedżerów, a interesy osób sprawujących funkcje wykonawcze powinny być zbieżne z intencjami rady. Praktyką motywującą powinno być rozdzielanie akcji, nie zaś premiowanych papierów wartościowych. Posiadanie tych ostatnich nie łączy się z żadnym ryzykiem i nie pobudza do pożądanych postaw; - Zarządzanie kapitałem oraz analiza wyników finansowych to główne zadania rady i muszą być realizowane stale i systematycznie (Colley, Doyle, Logan, Stettinius 2005: 77). Jeśli chodzi o badania nad efektywnością rad spółek jako mechanizmu kontrolującego pracę menedżerów, to np. „teoria agencji sugeruje, że rady złożone w dużej mierze z członków z firmy będą bardziej skłonne do działania zgodnego z interesem menedżerów, podczas gdy rady, w których dominują członkowie spoza firmy, będą bardziej zainteresowane pilnowaniem interesu udziałowców” (Aluchna 2007: 109). Nie ma jednoznacznych danych empirycznych potwierdzających tę tezę, co wynika z badań nad efektywnością spółek, w których radach zasiadają członkowie niezależni (tabela poniżej), ale faktem jest, że: „Statystyczny prezes poświęca od 15 do 30% swojego czasu zawodowego na spotkania z członkami rad nadzorczych. Od ich wzajemnej relacji, zaufania i wspierania w strategicznych działaniach zależy stabilny rozwój firmy, za którą wspólnie odpowiadają” (Tabeau, Lis 2004: 17). Tabela 5. Udział członków niezależnych w radzie spółki a jej efektywność Zależność Powołanie członków spoza firmy a poziom zwrotu z akcji Charakterystyka rady a efektywność przedsiębiorstwa Obecność członków spoza firmy a reakcja rynku na zatwierdzanie technik obrony przed przejęciem Udział członków spoza firmy a możliwość usunięcia CEO Udział członków spoza firmy a wartość firmy Skład rady (udział członków spoza firmy) a wartość firmy Fluktuacja członków zarządu w przypadku gorszych wyników firmy a udział członków firmy w radzie Stopień koncentracji własności a obecność członków spoza firmy w radzie Rozdział funkcji Chairman i CEO a wartość firmy Obecność członków Wynik Źródło Zależności pozytywne, statystycznie istotne Rosenstein i Wyatt, 1990 Brak zależności Dalton i Daily, 1999 Zależności pozytywne, statystycznie istotne; zależności negatywne w przypadku, gdy udział członków spoza firmy spada Zależności pozytywne, statystycznie istotne Brickey et al., 1994 Brak zależności statystycznie istotnych Brak zależności; zależności pozytywne dla struktury własności Niższa fluktuacja przy wyższym udziale insiderów Weisbach, 1987 Hermelin i Weisbach, 1991 Weisbach, 1988 Zależności pozytywne statystycznie istotne Weisbach, 1988 Zależności pozytywne statystycznie istotne Yermack, 1996 Zależności negatywne, Yermack, 1996 posiadających powiązania z firmą a jej wartość statystycznie istotne w przedziale 4-9 źródło: Aluchna (2007: 112). Jest jeszcze szereg innych zmiennych, które mogą oddziaływać na efektywność przedsiębiorstwa i jednocześnie dotyczyć składu rad nadzorczych. Mam na myśli nieformalną sieć powiązań i relacji między członkami rad nadzorczych oraz kierownictwem spółki, wielkość przedsiębiorstw itp. Istotna rzecz wiąże się z przeświadczeniem, iż na efektywność firmy akcyjnej wpływa ogromna liczba czynników, która może być badana przeróżnymi „detektorami”, od typowo neoklasycznych metod po współczesne narzędzia pomiaru. Problem polega na wyborze odpowiednich środków, które jednocześnie nie będą w sprzeczności z przyjętą perspektywą teoretyczną. PODSUMOWANIE ROZDZIAŁU IV. Z powyższych rozważań jasno wynika, że problem wyboru kryterium efektywności ekonomicznej nie jest zadaniem ani banalnym, ponieważ temat książki narzucą taką konieczność, ani łatwym, gdyż liczba proponowanych przez analizę ekonomiczną rozwiązań pozostaje niemała. A trzeba mieć świadomość, że nie wszystkie jej propozycje zostały w tym rozdziale zaprezentowane. Pozytywnym aspektem wyboru koncepcji praw własności jako kontekstu teoretycznego pracy jest fakt, że pozwala ona odrzucić część z tych konstrukcji i jednocześnie ukierunkowuje (choć nie narzuca) w doborze właściwej. Najłatwiej byłoby przyjąć bardzo szerokie rozumienie efektywności, np. to zaproponowane przez George’a Ritzera, które zarazem oddaje zdroworozsądkowe konotacje tego terminu, mówiąc o „wyborze optymalnych środków dla osiągnięcia danego celu” (Ritzer 1997: 74). Następnie uszczegółowić je w ten sposób, by pojęcie efektywności w postulowanej tu formie wyraźnie odróżnić od produktywności (ilościowego związku między rozmiarem produkcji a wielkością czynników doń zaangażowanych) oraz od wydajności (określanej jako korelacja pomiędzy stopniem zaangażowania danego elementu w procesie produkcji a jej wartością). Mając tak oczyszczone pole działania, czyli de facto odcinając się od pojęcia efektywności alokacyjnej i produkcyjnej, wystarczy poczynić uwagę, że efektywność poszczególnych organów spółki (walnego zgromadzenia, rady nadzorczej i zarządu) będzie traktowana implicite jako element przyjętej formy efektywności. Ta ostatnia zaś, z wielu względów (także natury praktycznej), najbliższa jest temu, co Djellal i Gallouj (2008: 5) określili jako perspektywę finansową (financial perspective). Chodzi o takie rozumienie efektywności, które najbliższe jest terminom: - dochodowość; - zyskowność; - rentowność. Ciekawostką jest to, że trzy powyższe określenia wyczerpują się w jednym angielskim terminie – profitability. Konkretne wskaźniki tak rozumianej efektywności zostaną opisane przy okazji rozdziału poświęconego badaniu empirycznemu, ale możemy już teraz powiedzieć, że chodzi o wskaźniki finansowe, a dokładniej: wskaźniki zyskowności (profitability ratios) oraz inne miary zawarte w skonsolidowanych raportach spółek notowanych na GPW w Warszawie. Kończąc ten rozdział, chciałbym raz jeszcze mocno podkreślić, iż efektywność jest „pojęciem względnym i znaczy coś wyłącznie wtedy, kiedy da się ją odnieść do stanu idealnego lub do innej wielkości porównawczej” (Hendriksen, Breda 2002: 327). Aspekt idealny nie wchodzi w rachubę z powodów opisanych wcześniej, ale wypełnienie tego potocznego terminu określonym sensem i znaczeniem o charakterze empirycznym zależy od podejmowanej problematyki i bardziej przyziemnych czynników, jak chociażby dostępność danych. Wybór konkretnych wskaźników efektywności w sensie finansowym dokonany w tej książce jest dodatkowo akredytowany badaniami zachodnich naukowców, którzy zgłębiali analogiczne zagadnienia w odniesieniu do sytuacji przedsiębiorstw z ich rodzimych krajów (Thonet, Poensgen 1979). ROZDZIAŁ V STRUKTURA GIEŁDY PAPIERÓW WARTOŚCIOWYCH W WARSZAWIE OGÓLNA HIPOTEZA RYNKU EFEKTYWNEGO46 Zanim przedstawię i ustosunkuję się do szczegółowych aspektów struktury GPW w Warszawie, warto te rozważania rozpocząć nawiązaniem do wcześniejszego rozdziału, czyli do problematyki efektywności w sensie ekonomicznym. Wyjdźmy od stwierdzenia, iż „wśród ekonomistów panuje powszechna zgoda, że konkurencja rynkowa sprzyja efektywności i stanowi silny bodziec do dokonywania innowacji” (Stiglitz 2004: 69). Jakkolwiek w ostatnim czasie część naukowców, bazując na empirii i „gorzkich” doświadczeniach wielu gospodarek, zaczęła dopuszczać odstępstwa od działania tej specyficznej „niewidzialnej ręki”, przekonanie to wciąż ma się całkiem dobrze, o czym świadczy bogactwo literatury na ten temat. Sztandarowym przykładem bazującym na intuicji, że konkurencja rynkowa jest pozytywnie skorelowana z efektywnością, jest hipoteza rynku efektywnego zakładająca, iż „w każdym momencie ceny aktywów kapitałowych odzwierciedlają wszystkie dostępne informacje” (Gabryś 2006: 477). Ważna to wiadomość szczególnie dla badacza, który zamierza wykorzystać spółki notowane na giełdzie do przetestowania hipotez dotyczących ich efektywności. Pamiętać należy, że jest to hipoteza, a zatem dopiero „kandydat” na twierdzenie naukowe, a nie udowodniona już teza. EMH (od ang. Efficient Market Hypothesis) ma „swoje początki w artykule laureata Nagrody Nobla Paula Samuelsona, pracy doktorskiej Eugene’a Famy (1964) oraz jego artykułach opublikowanych w „Journal of Business” i „Journal of Finance”, w których przekonywająco zaprezentowano tezę, iż na rozwiniętym rynku kapitałowym, 46 Aleksander Gabryś zwrócił uwagę, że w literaturze polskiej hipotezę rynku efektywnego określa się również jako „sprawność informacyjną rynku” (Gabryś 2006: 477). którego uczestnikami są dobrze poinformowani i dążący do maksymalizacji zysku inwestorzy, ceny papierów wartościowych będą zawierały w sobie wszystkie dostępne informacje” (Gabryś 2006: 479). Koncept ten ewoluował, a u jego podstaw leżało uwzględnienie większej liczby zmiennych w pojęciu rynku efektywnego. Eugene Fama, w artykule Efficient Capital Markets: A Review of Theory and Empirical Work z 1965 roku, pisał o „rynku, który szybko i jednoznacznie dostosowuje się do nowych informacji” (Fama 1965, cytat za: Gabryś 2006: 479). Następnie zrewidował i uzupełnił tę charakterystykę w taki sposób, iż rynek efektywny określony został następująco: „[…] rynek efektywny to rynek, gdzie ważne informacje bieżące są prawie bezkosztowo dostępne dla wszystkich uczestników oraz na którym aktywnie współzawodniczy duża liczba racjonalnie postępujących inwestorów działających z nastawieniem na maksymalizację zysku i starających się przewidzieć rozwój kursu akcji. Na rynku efektywnym konkurencja między jego inteligentnie postępującymi uczestnikami doprowadza do tego, że bieżąca cena akcji w każdym momencie odzwierciedla informacje związane z przeszłymi wydarzeniami oraz wydarzeniami, które zgodnie z oczekiwaniami dopiero zajdą na rynku” (Fama 1990, cytat za: Gabryś 2006: 479-480). Jasne jest, że hipoteza rynku efektywnego dotyczy bezpośrednio tego, co określone zostało w rozdziale poprzednim jako efektywność informacyjna. Ważna to uwaga, gdyż do pomyślenia jest sformułowanie definicji rynku kapitałowego efektywnego w sensie alokacyjnym oraz w sensie transakcyjnym (technicznym). Z pierwszą odmianą mamy do czynienia wtedy, gdy rynek kapitałowy „zapewnia dopływ niezbędnego kapitału do tych przedsiębiorstw, które posiadają najlepsze możliwości (warianty) inwestycyjne” (Czekaj 2001: 30), a z drugą, kiedy „pośrednicy działający na tym rynku konkurują między sobą zapewniając niskie koszty transakcyjne oraz możliwość bezzwłocznego zawierania transakcji kupna – sprzedaży papierów wartościowych” (ibidem). Informacyjna efektywność nie ma wiele wspólnego z tymi dwiema formami efektywności, skupiając się na logice funkcjonowania rynków i wpływie informacji na wycenę np. spółek giełdowych. Nie nadmieniliśmy jeszcze, iż rzeczona hipoteza rynku efektywnego ma wysoce spekulacyjny (teoretyczny) charakter i wsparta jest na kilku apriorycznych założeniach. Przede wszystkim na modelu homo oeconomicus, czyli podmiocie racjonalnym, który zawsze dąży do maksymalizacji swoich zysków i minimalizacji strat. Jest to krok niezbędny nawet pomimo krytycznego doń stosunku przedstawicieli nauk społecznych (zob. Brockway 1995). Modelowa struktura omawianej hipotezy ma rację bytu o tyle, o ile podmioty operujące na danym rynku zachowują się właśnie w ten sposób. Do tego dodać trzeba założenie o zerowych kosztach transakcyjnych w obrocie papierami wartościowymi i taki sam poziom dostępności informacji (Fama mówił o „prawie bezkosztowo dostępnych” informacjach) (por. Hendriksen, Breda 2002: 186; Czekaj 2001: 32)47. Hipoteza rynku efektywnego to swoisty skrót myślowy, za którym stoją w rzeczywistości trzy sformułowania (formy) efektywności rynku kapitałowego. Ich wyróżnienie jest istotne z punktu widzenia teoretycznych podstaw istnienia rynków, gdyż „nie jest możliwe udzielenie jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy rynki akcji są efektywne informacyjnie, ponieważ tak sformułowane pytanie jest zbyt ogólne” (Buczek 2005: 188). Przejdźmy zatem do jego uszczegółowienia, czyli do trzech ujęć pojęcia efektywności informacyjnej. SŁABA WERSJA HER Zakłada się, że rynek spełnia warunki słabej efektywności (weak form efficiency), jeżeli „ceny papierów wartościowych w pełni odzwierciedlają informacje, które można 47 Do powyższych założeń dołączmy te sformułowane przez Aleksandra Gabrysia: - Zakłada się, że inwestorzy dokonują racjonalnej wyceny walorów oraz dążą do maksymalizacji zysków; - Jeśli niektórzy inwestorzy okazują się nieracjonalni, to ich indywidualne działania mają charakter losowy i wzajemnie się neutralizują bez wpływania na ceny; - Jeśli w pewnych granicach inwestorzy zachowują się nieracjonalnie w podobny sposób, przez co mogliby wpłynąć na poziom cen, wówczas natrafiają na rynku na inwestorów racjonalnych, którzy za pomocą arbitrażu eliminują wpływ inwestorów nieracjonalnych (2006: 481). wydedukować z historycznej sekwencji cen” (Hendriksen, Breda 2002: 189), a zatem „wiedza o tej sekwencji nie ma żadnej wartości w formułowaniu oczekiwań dotyczących cen przyszłych” (Ziemba 2000: 57). To słabe rozumienie hipotezy rynku efektywnego jest powszechnie akceptowane, co oznacza, iż „na podstawie analizy cen akcji z przeszłości nie można uzyskać ponadprzeciętnych efektów” (Zielonka 2004: 335), a to z kolei podważa wiarygodność analizy technicznej (por. Gabryś 2006: 483; Zielonka 2004: 335), często stosowanej jako narzędzie wspomagające system podejmowania decyzji odnośnie kupna/sprzedaży akcji. PÓŁSILNA WERSJA HER Półsilna, tj. średnia postać efektywności (semi-strong form efficiency) oznacza, że „ceny rynkowe odzwierciedlają wszelkie publicznie dostępne informacje, a w konsekwencji nienormalne zyski (czyli przekraczające zyski usprawiedliwione ryzykiem inwestycji) nie mogą być uzyskane dzięki analizowaniu akcji” (Ziemba 2000: 57). O ile pierwsze sformułowanie hipotezy rynku efektywnego podważało analizę techniczną, to wersja półsilna eliminuje również analizę fundamentalną: „Jeśli rynek wykazuje średnią efektywność, stosowanie nie tylko analizy technicznej, ale także fundamentalnej (opartej na wskaźnikach ekonomicznych) nie powinno przynieść pozytywnych efektów, nie można bowiem wykorzystać pojawiających się na rynku informacji do uzyskania ponadprzeciętnego zysku, gdyż informacje te zostają w tym samym czasie dostrzeżone przez wielu innych analityków” (Zielonka 2004: 335). SILNA WERSJA HER Ostatnia forma efektywności rynku kapitałowego (strong form efficiency) zakłada, że wszystkie typy informacji (historyczne, publicznie dostępne oraz poufne, zwane inside information) znajdują odzwierciedlenie w bieżącej cenie akcji. Jest to najbardziej dyskusyjna (wyabstrahowana) odmiana HER, gdyż praktyka giełdowa zdaje się albo znacząco przeczyć intuicji w niej zawartej, albo po prostu brak obiektywnych kryteriów umożliwiających weryfikację tego mocnego sformułowania. Co do ostatniej kwestii, to najbezpieczniej jest stwierdzić, iż badacze nie podali miarodajnych argumentów potwierdzających ten wariant efektywności informacyjnej, dlatego „można przyjąć, że rynek nie jest efektywny w odniesieniu do informacji wewnętrznej i że można osiągnąć nadmierne zyski obracając papierami wartościowymi na podstawie takich [poufnych – M.B.] informacji” (Hendriksen, Breda 2002: 189). Naturalnie badacze nie ustają w ekonometrycznych poszukiwaniach dobrego kryterium falsyfikacji, weryfikacji bądź choćby konfirmacji mocnego sformułowania hipotezy rynku efektywnego. KRYTYKA HIPOTEZY RYNKÓW EFEKTYWNYCH Oprócz szeregu badań potwierdzających omawianą hipotezę efektywności informacyjnej rynków kapitałowych, istnieje zupełnie pokaźna literatura na temat jej słabości. Elementy podważające tę formę efektywności określane są jako anomalie, odstępstwa od mechanizmów zakładanych w EMH i to właśnie one doczekały się szeregu opracowań teoretycznych (w wielu przypadkach potwierdzonych badaniami empirycznymi). Do najbardziej znanych należą: - efekt stycznia; - efekt poniedziałku (dokładniej: dnia tygodnia); - efekt godziny; - efekt wielkości firmy (dokładniej: małych firm); - efekt konsekwentnego wyboru akcji spadkowych; - efekt wskaźnika Cena/Zysk; - efekt wskaźnika Cena/Wartość Księgowa (zob. Gabryś 2006; Gurgul 2006; Zielonka 2004; Czekaj 2001; Ziemba 2000). Lista efektów podważających hipotezę rynku efektywnego jest dużo dłuższa, ale nie zmienia to faktu, że wielu badaczy rynków kapitałowych utrzymuje opinię, iż ma ona olbrzymie znaczenie nie tylko dla czysto teoretycznego uzasadnienia aspektu funkcjonowania giełd, ale także dla oceny narzędzi wykorzystywanych do szacowania przyszłych trendów wyceny rynkowej akcji. Oprócz tego, sama hipoteza efektywności informacyjnej jest w stanie obronić się wobec wymienionych wyżej anomalii48, ponieważ: „Jeżeli w przeszłości można było zaobserwować pewną prawidłowość, to w myśl słabej formy hipotezy efektywności rynku kapitałowego zostanie ona szybko wyeliminowana w wyniku działania mechanizmu samokorygującego rynek” (Gabryś 2006: 491). GIEŁDA PAPIERÓW WARTOŚCIOWYCH – CHARAKTERYSTYKA OGÓLNA Giełdy kapitałowego49, papierów które wartościowych odgrywają to kluczową najważniejsze rolę w instytucje kształtowaniu rynku stosunków ekonomiczno-społecznych w wolnorynkowych gospodarkach o określonym stażu. Funkcje giełd pieniężnych nie ograniczają się li tylko do sfery czysto gospodarczej, przybierającej najczęściej postać stwierdzenia, że giełda to barometr gospodarki (odzwierciedlający jej kondycję) (zob. Gruszczyńska-Brożbar 2007: 51), ale nade wszystko stanowią świadectwo realnej wolności (społeczno-gospodarczej) społeczeństwa. Wielu ekonomistów zapomina o tym, że giełdy materializują szeroki obszar zaspokajania potrzeb społecznych, będących w centrum zainteresowania m.in. 48 Bardzo ciekawe spostrzeżenie poczynił Radcliffe, zawracając uwagę na istny paradoks rynku efektywnego: „Rynek papierów wartościowych, według niego, może być efektywny tylko wtedy, kiedy inwestorzy nie będą się zgadzać z teorią rynków efektywnych i będą próbowali pokonać rynek. Chęć osiągnięcia ponadprzeciętnych zysków sprawi, że będą zabiegać o wszelką dostępną informację. Będą ją chcieli zdobyć szybciej niż inni uczestnicy rynku, by móc działać z wyprzedzeniem, to z kolei pozwoliłoby im osiągnąć przewagę. Rezultatem tego może być ostatecznie sytuacja, w której rzeczywiście wszystkie dostępne informacje będą natychmiast odzwierciedlane w cenach akcji. Tym samym hipoteza rynku efektywnego potwierdzi się” (Ziemba 2000: 76). 49 W poprzednich częściach była już mowa o rynku kapitałowym jako zewnętrznym mechanizmie nadzoru właścicielskiego (rozdział poświęcony kontroli i zarządzaniu). socjologii. Dla socjologów właśnie „najważniejszą funkcją rynku jest kształtowanie cen dóbr, usług, pracy, kapitału i innych czynników produkcji. Tu następuje weryfikacja efektywności gospodarowania i trafności podejmowanych decyzji przez uczestników gier ekonomicznych” (Gilejko 2005: 349). A ci uczestnicy to także aktorzy społeczni, preferujący określone rozwiązania i opowiadający się za konkretnymi wizjami sprawiedliwości (niektórzy mówią o człowieku zakorzenionym instytucjonalnie). Innymi słowy, giełda to także barometr życia społecznego (odzwierciedlający jego kondycję) w znaczeniu szerszym niż tylko ekonomicznym, przy czym sfera gospodarcza jest nierozerwalnie związana z innymi sferami życia społecznego. WARSZAWSKA GIEŁDA PAPIERÓW WARTOŚCIOWYCH Korzenie polskiego rynku kapitałowego sięgają początków XIX wieku, ponieważ wtedy właśnie, w 1817 roku, swoją działalność rozpoczęła Giełda Kupiecka, która z kilkoma przestojami funkcjonowała do początków II wojny światowej. Niestety nie wskrzeszono jej działalności tuż po zakończeniu działań wojennych i trzeba było czekać aż do okresu transformacji ustrojowej roku 1989, by ponownie zapoczątkować jej aktywność (16 kwietnia 1991 roku odbyła się pierwsza sesja nowo powstałej giełdy, na której notowano początkowo pięć spółek). Podstawowymi organami GPW w Warszawie są: „walne zgromadzenia, rada giełdy, będąca jej organem nadzorczym, zarząd giełdy, będący jej organem wykonawczym” (Dębski 2005: 157). Jeśli zaś idzie o strukturę własnościową warszawskiej giełdy, to jej większościowym akcjonariuszem jest Skarb Państwa posiadający 98,80% udziału w kapitale zakładowym. W najbliższym czasie planuje się jej prywatyzację, bazując na przekonaniu zgodnym z teorią praw własności, iż własność prywatna jest bardziej efektywna od państwowej. Wielu uważa, że brak prywatyzacji zaprzepaści szanse warszawskiego parkietu na odgrywanie znaczącej roli w regionie i przyczyni się do jej marginalizacji, ponieważ: „Giełdy zaczynają być nie tylko instytucjami użyteczności publicznej, lecz także firmami nastawionymi na zysk, konkurującymi z innymi. Na przykład australijska giełda papierów wartościowych, jako instytucja, jest firmą notowaną na własnej giełdzie. Tak będzie w przyszłości – twierdzi autor książki pt. Ekonomiczne ograniczenia rozwoju rynku kapitałowego w Polsce – i do tych przedsięwzięć należy się przygotować” (Ciejpa-Znamirowski 2004: 9). A jak wygląda struktura regulowanego rynku kapitałowego w Polsce obecnie? Poniższy schemat wyraźnie pokazuje, że Komisja Nadzoru Finansowego jest najważniejszym organem kontrolnym, sprawującym nadzór nad rynkiem kapitałowym w Polsce (por. Droga na giełdę 2008: 19). Schemat 6. Struktura rynku kapitałowego w Polsce źródło: GPW w Warszawie. Funkcja nadzoru KNF ma przyczynić się do „zapewnienia prawidłowego funkcjonowania rynku kapitałowego, w szczególności bezpieczeństwa obrotu oraz ochrony inwestorów i innych jego uczestników” (ibidem: 20). Podobną rolę, tylko w znacznie bardziej ograniczonym zakresie, pełnią pozostałe instytucje rynku, podlegające Komisji Nadzoru Finansowego. Szczególnie istotne spośród nich to Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych i naturalnie Giełda Papierów Wartościowych w Warszawie. Indeksom tej ostatniej przyjrzymy się w następnym podrozdziale, co pomoże nam - z jednej strony - w dobrze próby badawczej do warstwy empirycznej pracy, jak również w – druga strona – interpretacji uzyskanych wyników względem trzech indeksów cenowych warszawskiego parkietu. INDEKSY WARSZAWSKIEJ GIEŁDY Indeksem giełdowym określa się wskaźnik cen papierów wartościowych określonych spółek, które są zaszeregowane do konkretnych grup ze względu na przyjęte kryterium. Innymi słowy, jest to miara statystyczna w syntetyczny sposób wyznaczająca ilościowe charakterystyki wyliczane w oparciu o dane rynkowe dla poszczególnych grup spółek. Mając na uwadze podział przedsiębiorstw akcyjnych na dane klasy, „indeksy giełdowe dostarczają informacji o określonej kategorii instrumentów finansowych (akcje, obligacje, towary, usługi) czy danym segmencie (spółki duże, średnie, małe)” (Biuletyn GPW, Indeksy giełdowe). Indeksy, oprócz wspomnianej wyżej funkcji informacyjnej, wyznaczają „wzorce inwestycyjne – stanowią punkt odniesienia przy ocenie wyników finansowych funduszy inwestycyjnych i emerytalnych, które swoimi inwestycjami starają się osiągnąć stopę zwrotu wyższą lub równą stopie zwrotu indeksu” (ibidem). W skrótowej formie można je określić, jako poręczne źródło informacji na temat wybranych segmentów giełdy, z których najszersze zakresowo to: - indeksy cenowe; - indeksy dochodowe; - indeksy inne. Indeksy cenowe uwzględniają tylko i wyłącznie ceny akcji, zaś dochodowe dodatkowo dywidendy i prawa poboru (innymi nie będziemy się zajmować, gdyż nie dotyczą głównego rynku GPW). W skład indeksów cenowych wchodzą: WIG20, mWIG40 i sWIG80, czyli te, które posłużą nam w części empirycznej do testowania hipotez. Pierwszy indeks tworzą największe pod względem wartości rynkowej spółki, które są zarazem najbardziej płynne spośród wszystkich notowanych na GPW. Co do szczegółów, to udział WIG20 w kapitalizacji całej giełdy wynosi aż 53%, a w obrotach 78%. Jest to zatem bardzo istotny indeks giełdowy, nadający ton całej giełdzie 50. Z kolei, mWIG40 51 zbudowany jest z 40 średnich przedsiębiorstw także według kryterium wartości rynkowej, ale bez ograniczeń sektorowych. Ostatnim z indeksów cenowych jest sWIG8052, czyli zbiór małych firm spełniających określone wymogi definicyjne. Indeksy dochodowe dzielą się na indeksy całego rynku (WIG i WIG-PL) oraz sektorowe: - WIG-banki; - WIG-budownictwo; - WIG-chemia; - WIG-deweloperzy; - WIG-informatyka; - WIG-media; - WIG-paliwa; - WIG-spożywczy; - WIG-telekomunikacja. O ile idea indeksów sektorowych jest dość klarowna i oparta na poszczególnych polach działania, na których operuje dana spółka, to warto pokrótce omówić tzw. benchmarki53. 50 Kolejnym obostrzeniem tego indeksu jest fakt, że w jego składzie „może znajdować się maksymalnie pięć spółek z jednego sektora, aby uniknąć nadmiernego ich wpływu na wartość indeksu. W indeksie WIG20 nie mogą uczestniczyć fundusze inwestycyjne” (Droga na giełdę 2008: 30). 51 Obecna nazwa tego indeksu wprowadzona została w marcu 2007 roku, wcześniej posługiwano się skrótem MIDWIG. 52 W marcu 2007 roku sWIG80 zastąpił „dotychczasowy indeks rynku równoległego WIRR” (Droga na giełdę 2008: 30). 53 „Informacje giełdowe oprócz funkcji czysto informacyjnej (informacje o sytuacji na giełdzie) pełnią również ważną rolę w tzw. benchmarkach, czyli portfelach wzorcowych. Oznacza to, że osoby odpowiedzialne za decyzje inwestycyjne w instytucjach finansowych starają się, by rentowność poczynionych inwestycji była większa od rentowności portfela wzorcowego” (Dębski 2005: 189). WIG (Warszawski Indeks Giełdowy) to najstarszy indeks warszawskiej giełdy, towarzyszący jej od początków istnienia, obejmujący „wszystkie spółki giełdowe, które spełniają minimalne wymogi co do liczby akcji w wolnym obrocie i sytuacji finansowej […] Pakiety spółek w indeksie wyznaczane są w oparciu o liczbę akcji w wolnym obrocie, zaś wagi pojedynczych spółek limitowane są do 10%, a spółek z tej samej branży do 30%” (Biuletyn GPW, Indeksy giełdowe). Wartość akcji w wolnym obrocie dla tego indeksu musi wynieść ponad 1 mln euro (Droga na giełdę 2008: 29). WIG-PL wyznaczany jest z wykorzystaniem tej samej metodologii, z tą różnicą, że w jego skład wchodzą wyłącznie akcje polskich spółek. SEKTORY Dla ułatwienia szacowania trendów wzrostowych czy spadkowych każda ze spółek notowanych na GPW w Warszawie przypisana jest do jednego z sektorów głównych (przemysł, finanse, usługi), który podzielony jest na bardziej szczegółowe jednostki (zob. tabela poniżej). Tabela 6. Sektory GPW w Warszawie 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 PRZEMYSŁ PRZEMYSŁ SPOŻYWCZY PRZEMYSŁ LEKKI PRZEMYSŁ DRZEWNY PRZEMYSŁ FARMACEUTYCZNY PRZEMYSŁ TWORZYW SZTUCZNYCH PRZEMYSŁ PALIWOWY PRZEMYSŁ CHEMICZNY PRZEMYSŁ MATERIAŁÓW BUDOWLANYCH BUDOWNICTWO PRZEMYSŁ ELEKTROMASZYNOWY PRZEMYSŁ MOTORYZACYJNY PRZEMYSŁ METALOWY PRZEMYSŁ INNE FINANSE 14 15 16 17 BANKI UBEZPIECZENIA DEWELOPERZY FINANSE INNE USŁUGI 18 19 20 21 22 23 24 25 HANDEL DETALICZNY HANDEL HURTOWY INFORMATYKA TELEKOMUNIKACJA MEDIA ENERGETYKA HOTELE I RESTAURACJE USŁUGI INNE źródło: GPW w Warszawie. Wyznaczenie szczegółowych sektorów pomoże w ocenie rozkładu spółek wybranych do badania empirycznego. Jest to przydatne przede wszystkim w celu określenia, czy nie istnieją przypadkiem znaczne dysproporcje w próbie badawczej, które mogłyby wpływać na wyniki osiągane przez spółki. Pamiętać trzeba, że systematyka sektorów ma charakter umowny i przyjęta jest w formie zaproponowanej przez GPW w Warszawie. Nie oznacza to jednak, że z socjologicznego punktu widzenia nie budzi ona zastrzeżeń. Po pierwsze dlatego, że część spółek prowadzi działalność na więcej niż jednym obszarze, co siłą rzeczy zubaża przyjętą systematykę, arbitralnie przypisując daną firmę do określonego sektora szczegółowego. Po drugie, sam skład subsektorów jest dyskusyjny i tylko walory praktycznej kategoryzacji usprawiedliwiają przyjęte kryteria definicyjne. Warto o tym pamiętać uwzględniając wpływ tych zmiennych na np. efektywność spółek do nich zaklasyfikowanych. Szczególna uwaga w badaniach empirycznych zwrócona jest zazwyczaj na spółki sektora finansowego, z których najważniejsze są banki. Ma to związek z rolą, jaką odgrywają banki w wolnorynkowych systemach gospodarczych. OGÓLNA SPECYFIKACJA SPÓŁEK GPW Na warszawskiej giełdzie pod koniec 2008 roku notowanych było 349 spółek krajowych i 25 spółek zagranicznych (w sumie 374 firmy). Debiutów w ciągu całego roku 2008 zanotowano zaledwie 33 (Rocznik Giełdowy 2009. Dane statystyczne za rok 2008), co jest zapewne konsekwencją bessy trwającej od połowy 2007. Wszystkie główne indeksy zakończyły swoją działalność na minusie, a zmiany poszczególnych indeksów w ciągu roku były olbrzymie: WIG20 -48,21%; mWIG40 -62,48%; sWIG80 -56,59% (ibidem). Tabela 7. Spółki notowane na GPW w Warszawie Spółki Krajowe 311 Rynek Spółki Zagraniczne 25 Razem 336 podstawowy Rynek 38 0 38 349 25 374 równoległy RAZEM źródło: GPW w Warszawie. By uświadomić sobie, jak ważny jest wpływ tych nielicznych spółek zagranicznych na warszawski parkiet, przyjrzyjmy się następującym faktom: „Na koniec roku [2008 – M.B.] kapitalizacja wszystkich notowanych spółek wynosiła 465 miliardów zł, z czego 267,4 mld zł wynosiła kapitalizacja spółek krajowych, a 197,8 mld zł spółek zagranicznych” (ibidem: 19). Zagraniczne przedsiębiorstwa notowane na GPW w Warszawie – podobnie do krajowych spółek – charakteryzują się wysoką koncentracją własności akcji i głosów (na walnym zgromadzeniu). Te spośród firm zagranicznych, które należą do indeksów cenowych (WIG20, mWIG40 i sWIG80), a jest ich osiem, w przeważającej liczbie przypadków posiadają akcjonariusza większościowego (w firmie CEZ a.s. Ministerstwo Finansów Republiki Czeskiej posiada aż ponad 70% akcji tej spółki). Tabela 8 --- oddzielny dokument: rozdz_5_tabele Tabela 9 i 10 --- oddzielny dokument: rozdz_5_tabele Ogólne dane fundamentalne na temat wszystkich spółek notowanych na GPW w 2008 roku wykazują, iż średni wskaźnik C/Z (szerzej opisany w następnym rozdziale) wyniósł 11,0, zaś bardzo popularny wskaźnik C/WK (również dokładnie scharakteryzowany w następnym rozdziale) miał wartość 1,57 (ibidem: 19). Szczegółowe zestawienie spółek ze względu na trzy główne sektory i większą liczbę szczegółowych subsektorów zawierają trzy tabele zamieszczone powyżej. Wynika z nich jasno, iż największy udział w kapitalizacji oraz w obrotach giełdy warszawskiej stanowi sektor finansowy, a dokładniej podsektor bankowy. Banki nie uzyskują jednak wysokiego poziomu wskaźnika C/WK, a jednocześnie charakteryzują się relatywnie wysoką miarą C/Z, co nie jest pozytywnie postrzegane przez inwestorów. Stopa dywidendy winna łagodzić nastroje udziałowców firm z sektora bankowego, ponieważ 9,3% jest zadowalającym wynikiem (również na tle innych sektorów). Jeśli chodzi o sektor przemysłowy, to branża paliwowa i metalowa wyróżniają się znacznie na tle konkurencyjnych gałęzi. Zaskakuje przede wszystkim przemysł metalowy, którego udział w kapitalizacji giełdowej jest nieznaczny (2,6%), ale udział w obrotach wynosi ponad 12%. Ten podsektor gwarantował także w 2008 roku najwyższy poziom stopy dywidendy spośród wszystkich branż (16,3%) i niski wskaźnika C/Z. Sektor paliwowy był bardziej zbilansowany jeśli chodzi o kapitalizację i udział w obrotach (kolejno: 11,4% i 12,27%), przy nieco gorszej stopie dywidendy (6,5%) i wyższej miary C/Z (5,7). W usługach wybija się na główny plan branża energetyczna i telekomunikacyjna. Pierwsza z nich dominuje w kapitalizacji giełdowej (16,1%) przy nieznacznych udziałach w obrotach (1,67%), zaś druga odwrotnie – 6,2% kapitalizacji i ponad 12% udziału w obrotach. Ponadto, oba podsektory cechuje prawie identyczny poziom wskaźnika C/Z (około 10) i lekko wyższy stopy dywidendy dla telekomunikacyjnych spółek. PODSUMOWANIE ROZDZIAŁU V. Techniczny charakter tego rozdziału miał za zadanie przede wszystkim przybliżyć znaczenie hipotezy rynku doskonałego (w trzech wariantach), jak również wprowadzić w problematykę giełdową. Perspektywa socjologiczna rzadko odwołuje się do giełdy jako formy rynku instytucjonalnego, pomimo faktu, iż istnieją jej subdyscypliny (potencjalnie) mogące zająć się tą problematyką (chociażby tzw. financial sociology, socjologia rynku bądź instytucji społeczno-gospodarczych) i pokaźna tradycja ojców-protoplastów tej dyscypliny. Richard Swedberg (2003) opisując klasyków socjologii ekonomicznej zwrócił uwagę, iż Max Weber swego czasu obszernie opisywał ustawodawstwo nowej giełdy papierów wartościowych w Niemczech, a Durkheim, jako zwolennik projektu sociologie économique, tak oto zdefiniował jej zakres oddziaływania: „I w końcu istnieją instytucje ekonomiczne: instytucje związane z produkcją bogactwa (poddaństwo, dzierżawa gruntów rolnych, organizacja przedsiębiorstwa, produkcja w fabrykach, młynach, domach itp.), instytucje związane z wymianą (organizacje handlowe, rynki, giełdy papierów wartościowych itp.), instytucje związane z dystrybucją (czynsze, udziały, wynagrodzenia itp.). One tworzą przedmiot socjologii ekonomicznej” (Durkheim 1909, cytat za Swedberg 2003). Do wymienionych myślicieli dołączyć można Georga Simmla, który w Philosophie des Geldes stwierdził, iż to właśnie „giełda wynosi pieniądz do jego najczystszej postaci; w tym wypadku zaś poprzez stworzenie powszechnego i rzeczowego pojęcia <<bycia dobrym>> dokonała w typowy sposób zdjęcia ciężaru z jednej ze stron, nie powodując przez to obciążenia nim drugiej” (Simmel 1997: 268). Specyfika giełdy warszawskiej z perspektywy mechanizmów corporate governance ujawnia pewne osobliwe cechy, do których zalicza się: - dużą koncentrację własności w akcjonariatach spółek; - procesy prywatyzacyjne i restrukturyzacyjne; - nową kodyfikację prawa spółek handlowych; - rozwój rynku kapitałowego i regulacji rynku publicznego; - przypadki naruszeń interesów akcjonariuszy mniejszościowych (Sieczyk, Kluziński 2005: 257). Każdy z tych elementów jest istotny i na swój sposób oddziałuje na całość funkcjonowania giełdy. Z socjoekonomicznego punktu widzenia tej książki szczególnie ważny jest składnik pierwszy i ostatni. Pierwszy, gdyż dominacja spółek z większościowym akcjonariuszem jest „pochodną szczupłości rodzimych kapitałów, polityki prywatyzacyjnej kolejnych rządów i decyzji organów nadzorczych” (ibidem: 258) oraz wyznacza osobliwe zależności w obrębie struktury własnościowo-kontrolnej. Ostatni jest ściśle skorelowany z koncentracją własności, która w polskich warunkach przekłada się na kontrolę nad przedsiębiorstwem i ostatecznie doprowadza do nadużyć wobec mniejszościowych udziałowców54. We wstępie zasugerowałem propozycję spojrzenia na giełdę jako na zjawisko socjologiczne, co jest konsekwencją określonych „słabości” podejścia czysto ekonomicznego (bazującego na przyjętej wizji racjonalności i formalnych założeniach danych modeli). Uprawdopodobnienia takiej propozycji można szukać w informacjach dostarczanych przez komentatorów życia gospodarczego, w których podkreśla się odstępstwa rzeczywistych procesów od zakładanych modeli. Uwidacznia się to już na poziomie tytułów prasowych, przeczących logice analiz gospodarczych opartych na twardych modelach makroekonomicznych (np. „Mimo fatalnych danych makro giełdowe indeksy poszły w górę” – w tym artykule z „The Wall Street Journal Polska” autor – wyraźnie zaskoczony zastaną sytuacją – stwierdza, że „niemieckich inwestorów nie zniechęciły nawet fatalne dane na temat produkcji przemysłowej, która w grudniu spadła o 4,6 proc., czyli najwięcej od 18 lat” (Prusik 2009: 2)). Mając świadomość pomijania problematyki giełdowej przez socjologów ostatnimi czasy, jak również posiadając generalny obraz struktury polskiego systemu giełdowego 54 Nadużycia wobec mniejszościowych udziałowców mogą mieć związek z coraz bardziej aktywną rolą dużych inwestorów, takich jak chociażby inwestorzy instytucjonalni: „Z jednej strony własność jest coraz bardziej rozproszona. Wyłączność kontroli i władzy korporacyjnej (w praktyce – jednoosobowa własność lub własność skupiona w rękach wąskiego kręgu inwestorów) należy dziś do rzadkości i niemal nigdy nie dotyczy przedsiębiorstw, które z racji swej skali mogą być uznane za graczy ponadregionalnych. Z drugiej strony rośnie rola inwestorów instytucjonalnych. Zjawisko to zostało po raz pierwszy zauważone i opisane przez Druckera (1976) w książce The Unseen Revolution” (Drozdowski 2002: 103). (system z większościowym akcjonariuszem określa się jako system zamknięty bądź insiderski) przejdźmy do warstwy empirycznej pracy, w której przetestujemy hipotezy zbudowane na wzór założeń szkoły praw własnościowych, a dokładniej jednego z jej fundatorów (Armena Alchiana). ROZDZIAŁ VI ANALIZA EMPIRYCZNA SPÓŁEK NOTOWANYCH NA GPW W WARSZAWIE METODA – TECHNIKI – NARZĘDZIA W niniejszym badaniu do testowania zależności między spółkami kontrolowanymi przez właścicieli i menedżerów wykorzystano metodę ilościową, a dokładniej: metodę statystyczną. Przyjęta definicja metody odpowiada standardowej intuicji socjologicznej, w której podkreśla się „określony, powtarzalny sposób rozwiązywania pewnego problemu naukowego” (Nowak 1965: 13). W tym przypadku chodzi o zagadnienie wpływu własności i kontroli na efektywność przedsiębiorstw notowanych na GPW w Warszawie, a dokładniej – o ogólny problem związany ze stosunkiem struktury własnościowej i kontrolnej wobec szeroko rozumianej efektywności ekonomicznej. W celu rozstrzygnięcia ogólnego problemu badawczego, w postaci, w jakiej zostało to wyżej zaprezentowane, wykorzystano technikę analizy danych zastanych, zwaną także wtórną analizą danych55. Ta technika badawcza, związana ze sposobem uzyskiwania danych, wiąże się bezpośrednio z wykorzystaniem informacji znajdujących się w bazach danych i sprawozdaniach finansowych określonych instytucji. Stąd, metoda statystyczna ma za zadanie ustalenie zależności (statystycznych) pomiędzy badanymi spółkami, które podzielone zostaną na dwie grupy (właścicielskie – menedżerskie), 55 Earl Babbie określa analizę danych zastanych jako „analizę istniejących danych statystycznych” (2003: 353), jednocześnie zwracając uwagę, iż owa analiza istniejących danych statystycznych „nie jest […] tym samym, co analiza wtórna [z ang. secondary analysis – M.B.], kiedy uzyskuje się kopię danych kogoś innego i przeprowadza własne analizy statystyczne”(ibidem). W przypadku akurat tej rozprawy to rozróżnienie nie jest istotne, jako że mamy tu do czynienia zarówno z analizą danych zastanych, jak i z wtórną analizą danych. bazując na materiale zebranym za pomocą techniki analizy danych zastanych. W szczególności chodzi o analizę wariancji oraz testy istotności dla dwóch prób niezależnych, a dokładniej o testy istotności dla dwóch średnich (zob. Szwed 2009: 194205; Francuz, Mackiewicz 2007: 277-318; Ferguson, Takane 1999: 197-217). Natomiast narzędziem badawczym, a zatem swoistym instrumentarium pomocniczym dla techniki zbierania danych był arkusz do zbierania danych zastanych, w którym zakodowano wartości poszczególnych wskaźników finansowych. Do praktycznego testowania hipotez badawczych wykorzystano zintegrowany pakiet oprogramowania statystycznego i analitycznego STATISTICA 8 w wersji polskojęzycznej. DOBÓR PRÓBY BADAWCZEJ W niniejszej pracy zastosowano nieprobabilistyczny, czyli nielosowy dobór próby badawczej. Spośród spółek notowanych na GPW w Warszawie (według oficjalnych danych na dzień 10 sierpnia 2009 roku, indeks WIG, który obejmuje wszystkie spółki notowane na GPW, spełniające określone kryteria bazowe, liczył 288 firm), w sposób celowy56 (arbitralny) 57 wybrano 140 przedsiębiorstw. 56 Próba celowa określana jest w języku angielskim jako purposive sampling. 57 Czasami (por. Babbie 2003: 205) odróżnia się próbę celową od arbitralnej (judgemental sampling). Schemat 7. Badane spółki z trzech indeksów cenowych źródło: GPW w Warszawie. Owe spółki pochodzą z trzech indeksów: WIG 20, mWIG40 i sWIG80. Należy pamiętać, że choć całkowita liczba spółek warszawskiej giełdy (w tym wypadku: populacja) wynosi 374 (rynek podstawowy i równoległy), to rola, jaką odgrywają te trzy indeksy cenowe, jest niewspółmierna do reszty firm z GPW w Warszawie. Otóż udział samego WIG20 w kapitalizacji giełdowej stanowi 53%, dodajmy do tego 10% indeksu mWIG40 i 5% sWIG80, a okaże się, iż wkład omawianych trzech indeksów w kapitalizację giełdy warszawskiej stanowi aż 68%. Jeżeli chodzi o udział indeksów cenowych w obrotach giełdowych, to ta dysproporcja jest jeszcze większa. Wkład indeksu WIG20 w obroty giełdy stanowi aż 78%, dodajmy do tego mWIG40 (10%) i sWIG80 (7%), a będzie jasne, że 95% obrotów giełdowych generowanych jest przez te trzy indeksy cenowe (wyliczenia GPW według stanu na 28 listopada 2008 r.). Wybrano te trzy indeksy również dlatego, że są one „stabilne”, co oznacza, iż minimalna liczba firm wypada ze zbiorowości badanej pod wpływem zastosowania określonych wskaźników. W przypadku np. NewConnect liczba wyeliminowanych spółek pod względem – dajmy na to – struktury akcjonariatu byłaby bez porównania większa, co wpłynęłoby negatywnie na całą analizę statystyczną (zastosowanie określonych testów wymaga liczebności na poziomie n ≥ 30, i dodatkowo – trudno byłoby utrzymać trzyletni okres badania). Posługując się próbą dobraną w sposób nielosowy, piszący te słowa nie będzie uogólniał wyników z tych 140 spółek na całą populację firm notowanych na GPW w Warszawie. Logika badania empirycznego, opartego na próbie niereprezentatywnej (którą można określić również jako „ekspercka” 58) nie pozwala określić prawdopodobieństwa korespondencji wyników uzyskanych z próby arbitralnej w stosunku do całej badanej populacji. A zatem testując hipotezy należy pamiętać, że wypowiadamy się tylko i wyłącznie na temat owych 140 spółek z trzech indeksów cenowych (WIG20, mWIG40 i sWIG80). Nie zapominajmy jednak, iż ów arbitralny dobór próby badanych spółek miał miejsce ze względu na istotność wspomnianych wyżej indeksów na całą populację firm z GPW w Warszawie. ŹRÓDŁA DANYCH W socjologii przyjmuje się bardzo szerokie rozumienie terminu „źródło”, na co wskazuje poniższa quasi-definicja: „Źródłem w badaniach socjologicznych proponuję nazwać każdy przedmiot materialny umożliwiający formułowanie uzasadnionych wniosków o rzeczywistości społecznej” (Babiński 1980: 65). Odnośnie do materiału empirycznego, który posłuży do testowania hipotez badawczych, należy pamiętać, że z punktu widzenia metodologii badań empirycznych jest to bazowanie na źródłach zastanych. Grzegorz Babiński zauważył, że „każdy stopień opracowania źródeł zmniejsza ich przydatność do dalszych analiz. Z tego powodu najlepsze są źródła pierwotne, szczegółowe, gdyż można je grupować w dowolny sposób i analizować w zależności od potrzeb” (Babiński 1980: 69). Wskaźniki ekonomiczne, 58 Do nielosowych schematów doboru próby zasadniczo zalicza się: próbę okolicznościową, kwotową oraz celową (ekspercką). Ta ostatnia podkreśla, iż „szansa zakwalifikowania określonej osoby [w tym wypadku spółki – M.B.] do próby zależy od subiektywnej oceny badacza” (Frankfort-Nachmias, Nachmias 2001: 199). którymi będę się posługiwał, są w dużej mierze skomplikowanymi algorytmami określającymi dane zależności dotyczące m.in. efektywności spółek notowanych na GPW w Warszawie. Choć są to wskaźniki i współczynniki typowo finansowe 59, ich wartość merytoryczna jest wysoka, gdyż są one standaryzowane (a więc nadające się do porównywania), podlegają kontroli firm audytorskich (tj. są rzetelne), a nade wszystko w wyrafinowany sposób statystyczny pozwalają szacować poszczególne charakterystyki dotyczące określonych obszarów działalności firm. Wydaje się zatem, że w tym konkretnym przypadku stopień opracowania danych nie jest ich słabością, a wręcz przeciwnie – stanowi zaletę. Chociaż każdy socjolog (nawet ten usposobiony ekonomicznie) pragnąłby wskaźników bardziej wyrazistych, charakteryzujących się najwyższym poziomem trafności i zarazem uwzględniających socjologiczną specyfikę badanych zjawisk60. Dane wykorzystane do testowania hipotez w tej rozprawie pochodzą z trzech głównych źródeł. Po pierwsze, są to Skonsolidowane raporty roczne (a w kilku przypadkach Raporty roczne) archiwizowane przez firmę Notoria Serwis (Wyniki finansowe spółek giełdowych). Po drugie, statystyki roczne przygotowywane przez Giełdę Papierów Wartościowych w Warszawie: (a) Biuletyn Roczny GPW, 2006 (WSE Yearly Bulletin, 2006); (b) Statystyki Roczne GPW, 2007 (WSE Annual Statistics, 2007); (c) Biuletyn Statystyczny GPW, 2008 (WSE Statistic Bulletin, 2008). I po trzecie, raporty dotyczące wynagrodzenia menedżerów polskich spółek giełdowych, sporządzane przez firmę Sedlak & Sedlak: 59 Dokładniej rzecz ujmując, są to ekonomiczne wskaźniki zaliczane zbiorczo w poczet tzw. analizy fundamentalnej (chodzi głównie o wskaźniki rentowności, wskaźniki rynku kapitałowego i inne dotyczące kondycji spółki akcyjnej). 60 Dla porównania przyjrzyjmy się roli, jaką odgrywają wyżej określone dane w analizie ekonomicznej: „Analiza wskaźnikowa jest jednym z najważniejszych obszarów analizy ekonomicznej. Stanowi ona pogłębienie i uszczegółowienie analizy sprawozdań finansowych oraz najszerzej stosowane narzędzie analizy strukturalnej, czasowej i przestrzennej. Sprawozdanie finansowe zawiera wiele informacji, których poznanie i wykorzystanie w zarządzaniu przedsiębiorstwem i jego ocenie wymaga różnokierunkowych zestawień i przekształceń danych liczbowych” (Jerzemowska 2006: 117). - „Wynagrodzenia menedżerów polskich spółek giełdowych w 2006 roku. Podsumowanie raportu Sedlak & Sedlak”; - „Wynagrodzenia menedżerów spółek giełdowych odpowiedzialnych za handel i marketing w 2006 roku”; - „Wynagrodzenia menedżerów spółek giełdowych odpowiedzialnych za finanse w 2007 roku”; - „Wynagrodzenia menedżerów spółek giełdowych odpowiedzialnych za handel i marketing w 2007 roku”; - „Wynagrodzenia członków zarządów spółek giełdowych w 2008 roku. Podsumowanie raportu Sedlak & Sedlak”. HORYZONT CZASOWY Badanie empiryczne dotyczy 140 spółek giełdowych notowanych na GPW w Warszawie w latach 2006 – 2008. Pamiętać należy, iż w okresie tych trzech lat, właściwie od początku 2006 do około połowy 2007 roku, mieliśmy do czynienia z hossą („rynkiem byka”) na giełdzie warszawskiej. Potem nastąpiła bessa („rynek niedźwiedzia”), czyli długotrwały spadek kursów akcji firm notowanych na warszawskim parkiecie. Te trendy znakomicie ilustruje poniższy wykres wartości indeksu WIG, czyli „najstarszego indeksu giełdowego […] [który obejmuje – M.B.] obecnie […] wszystkie spółki giełdowe, które spełniają minimalne wymogi co do liczby akcji w wolnym obrocie i sytuacji finansowej” (GPW w Warszawie, Indeksy giełdowe). Wykres 1. Wartość indeksu WIG (2006 – 2008) źródło: Opracowanie własne na podstawie danych z GPW w Warszawie. W przyjętym okresie badania, przy okazji interpretacji uzyskanych wyników, nie będziemy odnosić się do trendów panujących na rynku (hossa versus bessa), gdyż zakładamy, że każda firma podlega tym wpływom ogólnej koniunktury lub ogólnego schematu zachowań aktualnych i potencjalnych udziałowców. WSKAŹNIKI BADANIA EMPIRYCZNEGO – CHARAKTERYSTYKA OGÓLNA Zanim scharakteryzuję poszczególne wskaźniki badania, podzielę owe zmienne na zmienne zależne i niezależne: „[…] jedną ze zmiennych, tę mianowicie, która w danym związku występuje jako domniemany czynnik warunkujący czy sprawczy, określa się jako zmienną niezależną, zmienną zaś, która zmienia się pod jej wpływem – jako zmienną zależną” (Mayntz, Holm, Hübner 1985: 39). Zmienną niezależną (independent variable), tj. zmienną, od której zmienne zależne zależą, czyli innymi słowy – która na zmienne zależne oddziałuje, jest rodzaj spółki giełdowej (właścicielska versus menedżerska). Zakłada się, że „domniemanym czynnikiem warunkującym” efektywność przedsiębiorstwa jest jego struktura właścicielska (precyzyjniej: własnościowo-kontrolna), a cały trud analizy statystycznej ma na celu określenie, która forma organizacji spółki osiąga wyższe wartości poszczególnych wskaźników ekonomicznych. Kryterium podziału firm notowanych na GPW w Warszawie oparte zostało na strukturze własnościowej i kontrolnej danych spółek. Występowanie pojedynczego, większościowego akcjonariusza, niezależnie od tego, czy jest nim osoba fizyczna, inna firma, Skarb Państwa czy Otwarty Fundusz Emerytalny, przyjęte zostało na poziomie 30% udziałów we własności lub w głosach danego przedsiębiorstwa. A zatem akcjonariusz posiadający co najmniej 30% akcji określonej spółki uznany został za jej właściciela (większościowego akcjonariusza, czyli de facto sprawującego nad danym przedsiębiorstwem kontrolę). Natomiast za firmy menedżerskie uznano takie jednostki, w których mamy do czynienia z rozproszonym akcjonariatem (poniżej 30% udziałów w rękach jednego podmiotu, a więc pod kontrolą menedżerów61). Z powyższego wynika jasno, iż zmienna niezależna w omawianym 61 Uzasadnione obiekcje może rodzić założony próg 30 procent, poniżej którego spółki uznane zostały za będące pod kontrolą menedżerów. Nie powinno być problemów z przyjęciem propozycji, iż firma posiadająca akcjonariusza z co najmniej 30-procentowym udziałem w akcjach spółki uznana jest za właścicielską. Takie kryterium było już uprzednio stosowane w badaniach empirycznych zachodnich badaczy. Natomiast rodzi się pytanie, dlaczego nie ustanowiono progu dla spółek menedżerskich na poziomie np. poniżej 10 lub 15 procent, co nie wyklucza jednocześnie progu minimalnego dla spółek właścicielskich na założonym pułapie 30 procent. Decyzję swoją motywuję tym, że podczas wstępnych statystycznych symulacji podziału spółek notowanych na GPW w Warszawie okazało się, że zaniżenie poziomu koncentracji własności dla spółek z mniejszościowym akcjonariatem odbiłoby się negatywnie na liczebności tej grupy przedsiębiorstw. Dodatkowo, w grupie firm uznanych za menedżerskie ze względu na kryterium posiadanych akcji, średnia dotycząca procentu posiadanych akcji przez największego udziałowca w tego typu spółkach wyniosła 15,8% (mediana 16,5%), a zatem nieodbiegająca mocno od potencjalnego badaniu jest zmienną zdychotomizowaną (por. Brzeziński 2006: 185), tzn. sprowadzoną do postaci dwuwartościowej (spółki kontrolowane przez właścicieli – spółki kontrolowane przez menedżerów). Wskaźnikami, w oparciu o które podzielono spółki giełdowe na właścicielskie i menedżerskie, były: (a) akcje; (b) głosy. Zmienne zależne (dependent variables) to zmienne, które – w przypadku tej rozprawy - zmieniają się pod wpływem rodzaju spółki giełdowej (zmienna niezależna). Chodzi o konkretne wskaźniki efektywności oraz innych obszarów funkcjonowania firm notowanych na warszawskim parkiecie, w skład których wchodzą: (a) stopa zwrotu z kapitału własnego (ROE, return on equity); (b) stopa zwrotu z aktywów (ROA, return on asstes); (c) zysk (strata) na jedną akcję (Net earnings per share); (d) Cena/Wartość Księgowa (Price/Book Value); (e) aktywa razem (Total assets); (f) kapitał własny (Shareholders’ equity); (g) stopa dywidendy (Divident yield); (h) wynagrodzenia roczne menedżerów; (i) Cena/Zysk (PE, PER, P/E, Price Earnings Ratio). WSKAŹNIKI BADANIA EMPIRYCZNEGO – CHARAKTERYSTYKA SZCZEGÓŁOWA progu np. 15%. Ponadto, tak naprawdę, tylko w 13 przedsiębiorstwach uznanych za menedżerskie (na 52 pod względem tylko posiadanych akcji) największy akcjonariusz posiadał ponad 20% udziałów. Nade wszystko, należy pamiętać, że faktycznym kryterium podziału spółek warszawskiej giełdy była nie tylko struktura własnościowa (akcje), ale i kontrolna (głosy). Ostatecznie, pragmatyczne kryterium analizy statystycznej zaważyło na zaakceptowaniu progu 30 procent dla podziału badanych spółek na dwie kategorie, a taka praktyka badawcza była stosowana przez np. Thomsena i Pedersena (1996: 153) (u nich próg wynosił 20%), podobnie jak u Berle’a i Meansa (1932). Zacznijmy od wskaźników: stopy zwrotu z kapitału własnego, określanego czasami jako rentowność kapitału własnego, oraz stopy zwrotu z aktywów (rentowność aktywów). Często stosuje się właśnie te dwie miary dochodowości (profitability) w celu określenia tego, co w tytule nazwane zostało jako efektywność (por. Frankel, Montgomery, Friedman, Gertler 1991: 268; Vennet 2002: 274). Generalna zasada jest następująca: „Wskaźniki rentowności koncentrują się na zależności między zyskiem, jaki generuje firma, a środkami, jakie wykorzystuje do wytworzenia tego zysku” (Glynn, Perrin, Murphy 2003: 194). Stopa zwrotu z kapitału własnego, co wynika z poniższego wzoru, „wyraża bezwzględną opłacalność jedynie kapitału własnego i jest interpretowana z punktu widzenia właściciela jako stopa zwrotu finansowanych przez niego nakładów inwestycyjnych (zaangażowanego przez niego w przedsięwzięcie kapitału własnego). Informuje więc o tym, ile jedna złotówka kapitału własnego przynosi rocznie korzyści netto dla właściciela” (Rogowski 2004: 452-453). Jakkolwiek nie jest to doskonała miara efektywności działalności przedsiębiorstwa, ponieważ takowe prawdopodobnie nie istnieją, to uważana jest za najmniej obciążoną potencjalnymi intencjonalnymi i nieintencjonalnymi wypaczeniami. Poniższa tabela w sposób syntetyczny podsumowuje wady i zalety wskaźnika ROE. Tabela 11. Zalety i wady wskaźnika ROE Zalety Wady 1. Jest prosta, zrozumiała, 1. Nie uwzględnia zmiennej wartości komunikatywna. pieniądza w czasie. 2. Jest prosta do oszacowania – 2. Opiera się na zysku jako mierniku potrzebna informacja jest zwykle korzyści netto przedsięwzięcia dostępna, gdyż podmiot realizujący inwestycyjnego. dane przedsięwzięcie inwestycyjne 3. Wymaga arbitralnego ustalenia posiada dane dotyczące wysokości minimalnej granicznej stopy zwrotu – nie koniecznych do poniesienia nakładów jest miarą obiektywną. inwestycyjnych z kapitału własnego, a 4. Jest formułą roczną nie zaś syntetyczną. także sporządza rachunek zysków i strat. źródło: Rogowski (2004: 453). Chcąc przeanalizować wady Return on equity, zacznijmy od tego, że nieuwzględnianie przez ten wskaźnik zmiennej wartości pieniądza w czasie dotyczy wszystkich spółek badanych, a zatem jeżeli występuje taki efekt, to w równej mierze dotyczy on każdego podmiotu badanego. Przeprowadzając badania w długim przedziale czasu (np. 20 lat), nie ma żadnych przeciwwskazań, by uwzględnić zmianę wartości pieniądza w czasie (szczególnie wówczas, gdy w danej gospodarce nastąpiły znaczące wahania danej waluty względem innych, bardziej stabilnych walut). Po drugie, budowa wskaźnika opiera się ex definitione na zysku, jako mierniku korzyści netto danego przedsięwzięcia (pewnie dlatego zalicza się ten wskaźnik do wskaźników zyskowności). Analitycy, chcący oszacować rentowność firmy X w oparciu np. o aktywa, bez problemu mogą posłużyć się omawianym niżej wskaźnikiem ROA. Po trzecie, wartości stopy zwrotu z kapitału własnego nie wymagają bezwzględnego przyjęcia minimalnej granicznej stopy zwrotu. Można w sposób skuteczny zestawiać efektywność kapitału własnego w tworzeniu zysku, po prostu porównując spółki ze sobą pod względem tego wskaźnika. Nie ma również żadnych przeciwwskazań, aby minimalną wartość ROE wyznaczyć na podstawie średniej dla danego sektora lub całego indeksu. Po czwarte, rentowność kapitału własnego faktycznie jest formułą roczną, ale także kwartalną, czy wyliczaną na bieżąco. Roczne wartości dają możliwość badania korelacji w oparciu o horyzont roczny, który jest jednym ze standardów sprawozdawczości finansowej spółek notowanych na GPW w Warszawie (słowem, może być to tak samo wada, jak i zaleta). Wobec wskaźników syntetycznych formułowane są zarzuty, że chcąc objąć analizą szerokie obszary danego zjawiska narażają się jednocześnie na krytykę akcentującą zbyt dużą ogólność wniosków (np. PKB, PNB). Celem badacza jest merytoryczne rozstrzygnięcie, które z metod pomiaru danego zjawiska będą najbardziej stosowne w określonym kontekście empirycznym. Abstrahując od wad miary rentowności kapitału własnego, należy pamiętać, że „im wartość wskaźnika ROE jest wyższa, tym korzystniejsza jest sytuacja finansowa firmy. Wyższa efektywność kapitału własnego stanowi zachętę dla inwestorów. Stwarza bowiem możliwość uzyskania wyższej dywidendy oraz dalszego rozwoju firmy” (Wypych 2000: 220). Stopa zwrotu z aktywów jest bliźniaczo podobna do ROE, z tą jednak różnicą, że w mianowniku zamiast kapitału własnego wstawiamy aktywa ogółem: Sprawia to, że wartość tej miary jest szczególnie istotna dla podmiotów udzielających kredyty, ponieważ aktywa to nic innego jak zobowiązania i kapitał razem wzięte (por. Glynn, Perrin, Murphy 2003: 41). Ogólnie rzecz ujmując, stopa zwrotu aktywów ogółem „mierzy […] efektywność aktywów w tworzeniu zysku” (Siegel, Shim, Hartman 1999: 395). Następny wskaźnik, często przywoływany dla oszacowania efektywności danej spółki, to zysk (strata) na jedną akcję. Jego postać przybiera następujący stosunek: Z powyższych trzech wskaźników zyskowności, zysk na jedną akcję uważany jest za najbardziej podatny na manipulację: „Manipulowanie wysokością wskaźnika zysku na akcję w okresie boomu w latach 60. przekonało specjalistów z zakresu rachunkowości o konieczności ujawniania podstawowego i <<rozwodnionego>> wskaźnika zysku na akcję po to, aby odzwierciedlić potencjalny wpływ konwersji długu i akcji uprzywilejowanych” (Hendriksen, van Breda 2002: 794). W „rozwodnionym” wskaźniku zysku na akcję chodzi głównie o uwzględnienie w mianowniku „wszystkich papierów wartościowych zawierających potencjalne prawo do zysku bez względu na to, czy są traktowane jako ekwiwalent akcji zwykłych, czy nie” (ibidem: 821). Dlatego wariant „rozwodniony” opisywanej tu miary efektywności spółki winien być postrzegany jako bardziej przystający do rzeczywistości, co nie oznacza automatycznie, że nie jest wolny od wad (zob. ibidem: 822). Abstrahując od słabości tego wskaźnika, pewne jest, iż „zakłada się, że ocena [efektywności firmy – M.B.] jest tym korzystniejsza, im wskaźnik ten jest wyższy” (Dobbins, Frąckowiak, Witt 1992: 36), co wynika bezpośrednio z budowy formuły, która „informuje, ile pieniędzy zarabia jedna akcja w badanym okresie” (Wypych 2000: 220). Stosunek wartości rynkowej do wartości księgowej (C/WK) 62 informuje nas o („obiektywnej”) kondycji, w jakiej znajduje się dana firma. Słowo „obiektywna” winno być traktowane z dużą ostrożnością. W rzeczywistości zamysł tego cieszącego się dużą popularnością wskaźnika analizy fundamentalnej dotyczy skonfrontowania rynkowej wyceny spółki, bazującej de facto na nastrojach inwestorów, z jego twardym fundamentem księgowej weryfikacji. Wartość księgowa to nic innego jak aktywa danego przedsiębiorstwa pomniejszone o zobowiązania. A zatem dokładny wzór wskaźnika C/WK informuje nas o stosunku ceny giełdowej jednej akcji do wartości księgowej tejże. Natomiast wartość księgowa jednej akcji jest obliczana jako aktywa minus zobowiązania podzielone przez liczbę akcji. Jeżeli wartość wskaźnika C/WK > 1, oznacza to, iż każda złotówka majątku danego przedsiębiorstwa jest w oczach inwestorów warta więcej niż wskazuje na to wycena księgowa. Gdy C/WK < 1, mamy do czynienia z sytuacją, w której dana spółka 62 W języku angielskim ten wskaźnik określany jest jako Price/Book Value (P/BV). albo jest źle zarządzana i popadła w kłopoty finansowe, albo – aspekt socjologicznopsychologiczny – potencjalni inwestorzy nie pokładają w niej nadziei na zysk (stąd jej rynkowa wycena – często bez merytorycznych podstaw analizy fundamentalnej – jest niedoszacowana63). Z drugiej strony, bardzo wysoka wartość powyższego ilorazu oznaczać może przewartościowanie wyceny rynkowej firmy, czyli sytuację rodem z „epoki” dotcomów, gdzie wartość rynkowa firm z branży informatycznej miała się nijak do rzeczywistej sytuacji księgowej. Finał jest dobrze znany 64. Szukając punktu odniesienia do empirycznych wyników spółek notowanych na GPW w Warszawie pod względem omawianego współczynnika, badacze twierdzą, iż „na rynkach światowych nie ma jednoznacznych norm dla wskaźnika P/BV. W USA waha się w przedziale 1,3-2,0, na rynku japońskim w granicach 2,0. Na polskiej giełdzie rozpiętość wskaźnika jest znaczna i wynosi od 0,5 do 3,5” (Czekaj 2008: 357), co potwierdziły również moje badania. 63 „Jeżeli P/BV pewnej spółki wynosi 0,80, oznacza to, że jedną złotówkę jej majątku można kupić za 80 groszy. Jak widać, wskaźnik P/BV mniejszy niż 1 oznacza, że cena rynkowa akcji jest na niższym poziomie niż jej wartość księgowa. W praktyce niska wartość wskaźnika oznacza z reguły, że spółka osiąga małe zyski bieżące i jej majątek nie jest w pełni wykorzystywany. Gdy majątek takiej spółki jest znaczny, branża zaś stwarza nadzieję na dobre wyniki, poziom wskaźnika P/BV jest ważną informacją dla inwestorów chcących kupić akcje na dłuższy okres. Niski poziom tego wskaźnika może oczywiście świadczyć o kłopotach spółki, które mogą być spowodowane złą strukturą majątku” (Czekaj 2008: 356-357). 64 Ciekawą interpretację odwróconego wskaźnika C/WK zaproponował Mieczysław Kowerski (2009): „Biorąc pod uwagę wielkość współczynnika wartości księgowej do wartości rynkowej, R.A. Haugen proponuje podział spółek na spółki o potencjale wartości, a więc te, których relacja wartości księgowej do rynkowej jest wysoka, oraz spółki o potencjale wzrostu, a więc te, których relacja wartości księgowej do rynkowej jest niska. Taki podział wynika z przekonania, iż wartość księgowa, oparta w dużej mierze na danych historycznych, nie uwzględnia perspektyw firmy, natomiast wartość rynkowa takie perspektywy uwzględnia. Jeżeli perspektywy przyszłego wzrostu są większe niż w przypadku przeciętnej spółki (potencjał wzrostu), stosunek wartości księgowej do wartości rynkowej będzie relatywnie niewielki. Z odwrotną sytuacją mamy do czynienia w przypadku spółki o słabej kondycji finansowej, źle zarządzanej. Ogłaszane przez nią zyski były słabe i cena jej akcji spadła, ponieważ zakładano, że w firmie nadal będzie działo się źle (zła perspektywa). Wartość księgowa takiej spółki (historyczny koszt aktywów) jest stosunkowo duża w porównaniu z jej wartością rynkową”. Aktywa razem, według Głównego Urzędu Statystycznego, to „kontrolowane przez jednostkę zasoby majątkowe o wiarygodnie określonej wartości, powstałe w wyniku przeszłych zdarzeń, które spowodują w przyszłości wpływ do jednostki korzyści ekonomicznych” (GUS, Portal informacyjny65). W skład aktywów razem wchodzą aktywa trwałe i obrotowe. Kapitał własny (Shareholders’ equity) to element pasywów, w odróżnieniu od powyższej miary, będącej – jak wskazuje nazwa – wskaźnikiem mierzącym aktywa. Poniższa charakterystyka dogłębnie opisuje ten element skonsolidowanych raportów rocznych: „Uzyskanego poprzez rynek pierwotny wzrostu kapitału emitenci papierów wartościowych nie mogą traktować jako bezpośredniego powiększenia zysku; jest to środek służący do finansowania w firmie różnego rodzaju celów rozwojowych, np. rozbudowy jej potencjału produkcyjnego, powiększenia stanu zasobów, restrukturyzacji. Wynika stąd, że uzyskane środki można przeznaczyć na działalność produkcyjną, a nie konsumpcyjną, np. na płace lub premie dla pracowników firmy. Z punktu widzenia rachunkowości środki te muszą być wyodrębnione jako oddzielna pozycja w pasywach – występująca pod nazwą kapitał własny” (Dębski 2005: 108). Z mojego punktu widzenia kapitał własny66 posłuży jako element sprawdzający (poprzez konfrontację) kategorię aktywa razem. Wszystko to w celu przetestowania, czy spółki charakteryzujące się wyższym wskaźnikiem przyrostu aktywów dominują także pod względem przyrostu kapitału własnego. Przejdźmy teraz do wskaźników dywidendy, które „wyrażają wielkość dywidendy w stosunku do rynkowej ceny akcji i do dochodu netto przedsiębiorstwa” (Siegel, Shim, Hartman 1999: 162). W przedkładanej rozprawie posłużę się pierwszym z nich, czyli stopą dywidendy (z akcji): 65 Ze strony: http://www.stat.gov.pl/gus/. 66 „Kapitały własne odzwierciedlają równowartość tych aktywów, które zostały sfinansowane środkami własnymi, czyli środkami wniesionymi przez założycieli (właścicieli) oraz środkami wypracowanymi przez samą jednostkę, w ramach prowadzonej działalności gospodarczej (ogólnie mówiąc zyskiem)” (Messner, Pfaff 2007: 209). Dywidenda jako taka jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych wskaźników giełdowych, prawdopodobnie dlatego, iż samo to słowo zadomowiło się na dobre w potocznej percepcji. Natomiast, jeśli chodzi o logikę inwestowania na giełdzie, to sprawa wygląda następująco: „Polityka zerowej stopy wypłaty dywidendy ma uzasadnienie, gdy spółka dysponuje zestawem atrakcyjnych projektów inwestycyjnych, zapewniających stopę zwrotu przewyższającą koszt kapitału, których realizacja prowadzi do wzrostu wartości rynkowej akcji. Jednak i w tym przypadku inwestorzy zainteresowani długoterminowym posiadaniem akcji oczekują, że w przyszłości dywidendy będą płacone, i to w wysokości ich satysfakcjonującej. Spółki niewypłacające dywidend mogą mieć problemy z pozyskiwaniem kapitału w drodze nowych emisji akcji - systematyczna wypłata dywidend jest jednym ze sposobów przyciągania akcjonariuszy” (Wypych 2000: 96). Jednak ważniejsza, z punktu widzenia przyjętego podziału firm z GPW w Warszawie, zdaje się być konstatacja, iż „strategia polegająca na unikaniu wypłat dywidendy preferowana jest często przez akcjonariuszy posiadających kontrolny pakiet akcji, którzy osiągają innego rodzaju korzyści (niekoniecznie finansowe) związane ze sprawowaniem nadzoru właścicielskiego (np. osoby fizyczne, zagraniczni inwestorzy strategiczni” (ibidem). Jeżeli chodzi o wartość stopy dywidendy, to „ogólnie przyjmuje się, iż poziom tego wskaźnika w stabilnie rozwijających się gospodarkach powinien osiągnąć kilka procent (za zupełnie przyzwoity uważa się wskaźnik 10%)” (Dębski 2005: 203). Następną z „metod wyceny akcji za pomocą metody dochodowej jest wykorzystanie współczynnika cena/zysk (P/E). Jest to relacja ceny do zysków (price/earnings ratio, tzn. P/E) – porównanie ceny, jaką należy zapłacić za akcję, do zysków w okresie obrachunkowym (zwykle rok) przypadających na tę akcję. Wskaźnik ten mówi zatem, ile razy wartość rynkowa firmy przewyższa wartość zysku wypracowanego w ciągu roku” (Czekaj 2008: 354-355). Wzór przybiera postać: Z samej budowy powyższego ilorazu wynika, że „każdy z inwestorów chciałby, aby wskaźnik ten przyjmował jak najniższe wartości. Nie wszystkie spółki chcą jednak utrzymywać niskie wartości tego wskaźnika w dłuższym okresie” (Dębski 2005: 210). O ile pierwsza część tego stwierdzenia nie budzi zastrzeżeń (im wyższy mianownik, tym mniejsza wartość całego współczynnika), to zastanawiająca jest druga część. Z pomocą może przyjść nam – przywoływany już wcześniej – Jan Czekaj (2008: 355), utrzymujący, iż „niski poziom tego wskaźnika może sugerować, że inwestycja jest korzystna, ponieważ firma osiąga spore zyski, przy relatywnie niskiej wycenie rynkowej. Zbyt niski jego poziom będzie sygnałem kupna dla inwestora, ponieważ akcje spółki są niedowartościowane. W praktyce zbyt duża wartość P/E może być myląca, gdyż wynikać może ona z dużego entuzjazmu inwestorów lub ze spekulacji dużych inwestorów. Fakt ten powinien stanowić przestrogę w zbyt jednoznacznej interpretacji tego wskaźnika”67. Dodatkowo pamiętać trzeba, iż celem funkcjonowania firmy jest także wysoka jej wycena wśród inwestorów (cena rynkowa akcji), a to z kolei wpływa negatywnie na ten wskaźnik (im wyższy licznik, tym wyższa wartość końcowa stosunku ceny akcji do zysku). To myślenie można przedstawić także z innej strony: im niższa wycena rynkowa walorów danego przedsiębiorstwa przy stałym zysku, tym niższy wynik wskaźnika C/Z, czyli teoretycznie (tylko teoretycznie) bardziej atrakcyjna ocena firmy z punktu widzenia inwestorów. Teoretycy w warstwie opisowej wskaźnika C/Z podkreślają, że „oddaje [on – M.B.] w sposób zintegrowany jednocześnie: przeszłe zyski netto, wzrost sprzedaży, zyskowność, stabilność przeszłych zysków, siłę finansową firmy, jakość kadry 67 Dodatkowo „[…] wadą tego wskaźnika jest to, że niska jego wartość nie zawsze będzie oznaczać dobrą sytuację dla inwestora. Wskaźnik P/E będzie bowiem niski, gdy cena akcji będzie bliska zeru. A sytuacja taka może mieć miejsce, gdy spółka będzie np. bliska upadłości” (Czekaj 2008: 355). Dlatego warto np. w przypadku tzw. „groszówek” (walorów notowanych za mniej niż 0,1 PLN) nie używać omawianego tu wskaźnika. zarządzającej oraz kondycję i perspektywy danej gałęzi przemysłu, w której działa firma, jej pozycję konkurencyjną itd.” (Czekaj 2008: 355). HIPOTEZY BADAWCZE68 Hipoteza 1. Firmy kontrolowane przez menedżerów charakteryzują się co najmniej taką samą wartością wskaźnika stopy zwrotu z kapitału własnego (ROE), jak spółki kontrolowane przez właścicieli. Hipoteza 2. Stosunek wartości rynkowej do wartości księgowej (C/WK) jest co najmniej taki sam w firmach menedżerskich, jak w przedsiębiorstwach kontrolowanych przez właścicieli. Hipoteza 3. Firmy kontrolowane przez menedżerów uzyskują wartość wskaźnika przyrostu aktywów razem na co najmniej takim samym poziomie, jak ma to miejsce w spółkach właścicielskich. Hipoteza 4. Poziom stopy dywidendy w firmach menedżerskich jest co najmniej tak wysoki, jak w firmach kontrolowanych przez właścicieli. 68 Chociaż była już o tym mowa, pozwolę sobie raz jeszcze zwrócić uwagę na fakt, iż hipotezy postawione w tej pracy stylizowane są na badaniu Thoneta i Poensgena 1979. Jednakowoż zostały one w ten sposób przeformułowane, by odpowiadały słabej wersji propozycji Armena Alchiana dotyczącej efektywności spółek właścicielskich i menedżerskich. Hipoteza 5. Wynagrodzenie kierownictwa w firmach kontrolowanych przez menedżerów jest co najmniej tak samo mocno powiązane z rentownością (zyskownością), jak w przypadku spółek kontrolowanych przez właścicieli. Hipoteza 6. Spółki menedżerskie uzyskują wartość wskaźnika C/Z na co najmniej tak samo niskim poziomie, jak firmy właścicielskie69. CHARAKTERYSTYKA BADANYCH SPÓŁEK GIEŁDOWYCH Wnioskowanie statystyczne będzie dotyczyło, o czym była już mowa, 140 spółek z trzech indeksów warszawskiej giełdy (WIG20, mWIG40 i sWIG80). Główne kryterium podziału owych firm stanowi rodzaj nadzoru właścicielskiego, który wyznaczony jest na podstawie struktury własności (udziały w spółce) oraz kontroli (liczba głosów). Próg wyznaczony został na poziomie 30 procent. Zaledwie w czterech przypadkach na 140, co stanowi niecałe 3 procent, miały miejsca odstępstwa pomiędzy procentową liczbą akcji a procentową liczbą głosów. Dwa poniższe wykresy prezentują owe odstępstwa względem posiadanych akcji i posiadanych głosów (spółki sporne oznaczono literami a, b, c i d). 69 W hipotezie 6. zakładana zależność ma postać odwrotną niż w pozostałych hipotezach, a to z tej racji, że niski poziom wskaźnika C/Z jest wyznacznikiem atrakcyjności danej spółki w oczach inwestorów. Wykres 2. Struktura własnościowa badanych spółek Źródło: Opracowanie własne. Wykres 3. Struktura kontrolna badanych spółek źródło: Opracowanie własne. Jest to efekt wciąż jeszcze obecnych na GPW w Warszawie tzw. akcji uprzywilejowanych (przede wszystkim co do głosów). W takich przypadkach, gdy nie było niestandardowych dysproporcji, liczba głosów była rozstrzygająca (trzy spółki). Ostatecznie próba badawcza przyjęła następującą strukturę (patrz: poniższy schemat). Schemat 8. Spółki menedżerskie versus spółki właścicielskie w próbie badawczej źródło: Opracowanie własne. Wyraźnie widać, na poziomie przyjętego progu (30 procent), że w badanej próbie celowej dominują spółki kontrolowane przez właścicieli (65,7%) wobec firm menedżerskich (34,3%). W liczbach bezwzględnych wygląda to następująco: 92 na 140 badanych spółek to spółki właścicielskie, natomiast pozostałe (48) to firmy menedżerskie. Poniższa tabela zestawia zmienną niezależną (spółki właścicielskie – spółki menedżerskie) z indeksami warszawskiego parkietu. Tabela 12. Rodzaj spółki a indeks giełdowy Spółki Spółki właścicielskie menedżerskie Razem: WIG20 15 5 20 mWIG40 30 10 40 sWIG80 47 33 80 Razem: 92 48 140 źródło: Opracowanie własne na podstawie danych firmy Notoria Serwis. Już ogólne spojrzenie na zróżnicowanie badanych spółek ze względu na trzy indeksy giełdowe sugeruje, że WIG20 oraz mWIG40 są zdominowane przez firmy kontrolowane przez właścicieli. Najmniejsze dysproporcje występują w przypadku indeksu sWIG80, a więc małych spółek notowanych na warszawskiej giełdzie. Biorąc pod uwagę istotność przede wszystkim indeksu największych spółek na całą architekturę GPW, nie sposób już na poziomie statystyki opisowej nie zauważyć, iż główne przedsiębiorstwa polskiej giełdy charakteryzują się wysokim poziomem koncentracji własności i kontroli. To sytuuje GPW w Warszawie po stronie insiderskiego typu systemu corporate governance, występującego „w Europie kontynentalnej i większości krajów pozaeuropejskich (z wyjątkiem USA i UK)” (Tamowicz, Dzierżanowski 2002: 10). Ciekawa może wydać się także bardziej szczegółowa analiza dotycząca sytuacji struktur własnościowo-kontrolnych w obrębie spółek poddanych badaniu. Z poniższego wykresu jasno wynika, iż mediana wartości koncentracji akcji i głosów dla spółek właścicielskich (56,5%) jest dużo wyższa niż zakładany próg rozdziału badanych przedsiębiorstw (poziom 30%). Dodatkowo wartość maksymalna posiadanych pakietów przekracza aż 80 procent. Dane te potwierdzają wyniki wcześniejszych badań, mówiących wprost o wysokim poziomie koncentracji własności i kontroli w spółkach giełdowych warszawskiego parkietu. Mediana dla spółek menedżerskich wynosi 16,8%, a minimalne wartości posiadanych głosów wynoszą około 5 procent 70. Wykres 471. SPÓŁKI WŁAŚCICIELSKIE versus SPÓŁKI MENEDŻERSKIE 90 80 70 60 56,5 50 40 30 20 16,8 10 0 Mediana 25%-75% Min-Maks Właścicielskie Menedżerskie źródło: Opracowanie własne. 70 Wyliczenia dotyczące tylko i wyłącznie struktury własnościowej (akcje) nie odbiegają od ostatecznie przyjętego podziału, gdyż mediana koncentracji udziałów w przypadku spółek właścicielskich wyniosła 56,1%, zaś jeśli chodzi o spółki menedżerskie – 16,5%. Minimalnie wyższe wartości prezentowane na wykresie SPÓŁKI WŁAŚCICIELSKIE versus SPÓŁKI MENEDŻERSKIE wobec li tylko własnościowej struktury są wynikiem wspominanej już praktyki naruszającej zasadę one-share-one-vote, czyli innymi słowy – pozostałością uprzywilejowanych akcji co do głosu. 71 Tytuł tego rodzaju wykresu, w którym zestawia się spółki właścicielskie z menedżerskimi, jest już umieszczony w obrębie samego wykresu, stąd nie będzie powtarzany (dotyczy to wszystkich wykresów generowanych przez program Statistica). Jeżeli chodzi o zróżnicowanie dwóch grup badanych spółek ze względu na trzy główne sektory (przemysł, finanse, usługi), to wyniki te prezentuje kolejna tabela. Tabela 13. Rodzaj spółki a sektor GPW w Warszawie Menedżerskie vs PRZEMYSŁ FINANSE USŁUGI Razem: Menedżerskie 24 4 20 48 % (z wiersza) 50,00% 8,33% 41,67% Właścicielskie 43 23 26 % (z wiersza) 46,74% 25,00% 28,26% 67 27 46 140 47,86% 19,29% 32,86% 100,00% właścicielskie Razem % (z tabeli) 92 źródło: Opracowanie własne na podstawie danych GPW w Warszawie. I również w tym przypadku mamy do czynienia z ciekawymi zależnościami, które mogą pomóc w późniejszej interpretacji uzyskanych wyników. Okazuje się bowiem, iż w badanej próbie znajduje się najwięcej spółek z sektora przemysłowego (47,86%), następnie z sektora usługowego (32,86%), a najmniej z sektora finansowego (19,29%). Jeśli chodzi o sektor przemysłowy, to jest on zarówno w grupie spółek właścicielskich, jak i menedżerskich dominujący. Firmy kontrolowane przez menedżerów są najmniej licznie reprezentowane w ważnym sektorze finansowym, co dotyczy także spółek właścicielskich (z tą różnicą, że ¼ tych ostatnich jest zaklasyfikowana do sektora finansów, a menedżerskie tylko w zaledwie 8,33%). W usługach proporcje są odwrócone na korzyść przedsiębiorstw menedżerskich (41,67% wszystkich spółek bez dominującego akcjonariusza), wobec 28,26% w obrębie firm właścicielskich. Szczegółowe dane, zestawiające spółki właścicielskie ze spółkami menedżerskimi względem precyzyjnych podsektorów, prezentują trzy poniższe tabele. Generalnie rzecz ujmując, nie ma dużych rozpiętości jeśli chodzi o procentową reprezentację dwóch odrębnych typów struktur własnościowo-kontrolnych względem bardziej szczegółowej klasyfikacji podsektorów. Tylko w dwóch przypadkach różnica procentowej liczebności spółek właścicielskich i menedżerskich przekroczyła 10%. Po pierwsze, w sektorze finansowym, w kategorii banki, gdzie spółki kontrolowane przez menedżerów nie są reprezentowane, a jest tam aż dwanaście firm właścicielskich (co stanowi 13,04% wszystkich spółek właścicielskich znajdujących się w próbie badawczej). Po wtóre, w sektorze usług, podkategoria: informatyka. W tym przypadku więcej spółek menedżerskich (14,58% wszystkich tych firm) zostało zaklasyfikowanych do tej kategorii, przy zaledwie 3,26% udziału spółek właścicielskich. W osobnym pliku: Rozdz_6_tabele: 14, 15, 116 16 6 TESTOWANIE HIPOTEZ BADAWCZYCH HIPOTEZA 1. Firmy kontrolowane przez menedżerów charakteryzują się co najmniej taką samą wartością wskaźnika stopy zwrotu z kapitału własnego (ROE), jak spółki kontrolowane przez właścicieli. Hipoteza ta expressis verbis traktuje o efektywności ekonomicznej spółek menedżerskich (kontrolowanych przez menedżerów) oraz spółek właścicielskich (kontrolowanych przez właścicieli). Mając świadomość wad i zalet wskaźnika stopy zwrotu z kapitału własnego (por. Wskaźniki badania empirycznego – charakterystyka szczegółowa), wykorzystam do weryfikacji hipotezy mówiącej o efektywności także dwa inne wskaźniki (ROA i zysk na jedną akcję). Pamiętać jednak należy, że hipotezy wykorzystane w tej rozprawie w dużej części bazują na historycznym już badaniu Thoneta i Poensgena (1979), a zatem i wskaźniki główne odgrywają tu pierwszoplanową rolę. Zacznijmy więc od wskaźnika ROE, „który jest bezpośrednią miarą korzyści, zysku (profit)” (Bikker, Bos 2006: 54). W celu określenia homogeniczności/heterogeniczności wariancji w obu badanych grupach spółek, wykorzystano test jednorodności wariancji F-Snedecora: n1 S12 n 1 F 1 , gdzie S1 n2 2 S2 n2 1 1 n1 x1i x1 2 oraz S 2 n1 i 1 1 n2 n2 x i 1 x2 . 2 2i Jego wynik pozwolił wybrać odpowiedni test dla badania średnich stóp zwrotu z kapitału własnego. Założony poziom istotności w całej analizie empirycznej przyjął wartość α=0,05. 167 Hipoteza zerowa (H0) zakłada, iż wariancje w obu grupach są równe, czyli, że mamy do czynienia z homogenicznością wariancji. Natomiast hipoteza alternatywna (H 1) zakłada, że wariancje w badanych grupach są różne (heterogeniczność wariancji). 2 2 2 2 H0: σ 1 = σ 2 H1: σ 1 ≠ σ 2 Wartość statystyki testowej F-Fishera-Snedecora wyniosła 0,962407, czyli p przyjmuje wartość wyższą niż przyjęty poziom istotności α, co oznacza, iż nie było podstaw do odrzucenia H 0 (o homogeniczności wariancji). Dlatego w celu sprawdzenia (przetestowania) równości parametrów średnich dla wskaźnika stopy zwrotu z kapitału własnego zastosowano test t-Studenta dla prób niezależnych (czyli dla zmiennych niepowiązanych), przyjmujący następującą postać: T X1 X 2 n S n2 S n1 n2 2 2 1 1 2 2 1 1 n1 n2 , gdzie S1 1 n1 x1i x1 2 oraz S 2 n1 i 1 1 n2 n2 x i 1 x2 . 2 2i Struktura hipotez w tym przypadku posiada następującą formę. H 0 zakłada, iż średnie wartości wskaźnika ROE dla spółek menedżerskich i właścicielskich są równe, zaś hipoteza alternatywna (H1) przyjmuje, że średnie wartości wskaźnika ROE dla jednej grupy spółek są wyższe niż dla drugiej grupy przedsiębiorstw. Wartość testu t-Studenta wyniosła 0,002976, czyli p ≤ α, stąd odrzucamy H0, że średnie wartości wskaźnika ROE są równe, przyjmując automatycznie hipotezę alternatywną. Firmy menedżerskie w danym okresie badania (2006-2008) charakteryzują się niższą średnią wartością wskaźnika stopy zwrotu z kapitału własnego (średnia dla spółek menedżerskich 0,046519) niż firmy kontrolowane przez właścicieli (0,149317). Dlatego hipoteza pierwsza została odrzucona, tj. uznana za nieprawdziwą. W latach 2006 – 2008 firmy kontrolowane przez właścicieli osiągały wyższą średnią stopę zwrotu z kapitału własnego (średnia blisko 15%) niż firmy menedżerskie (średnia niespełna 5%). Warto pamiętać, że powyższe wnioski dotyczą 140 spółek z trzech indeksów cenowych 168 (WIG20, mWIG40 i sWIG80), a nie wszystkich spółek notowanych na GPW w Warszawie. Wykres 5. WSKAŹNIK STOPY ZWROTU Z KAPITAŁU WŁASNEGO (ROE) (2006 - 2008) 1,6 1,4 1,2 1,0 0,8 0,6 0,4 0,2 0,15 0,05 0,0 -0,2 -0,4 -0,6 -0,8 Srednia Srednia±Odch.std Min-Maks Właścicielskie Menedżerskie źródło: Opracowanie własne. Z wyników przeprowadzonej analizy widać wyraźnie, że choć odchylenia standardowe od średniej są prawie identyczne (dla firm właścicielskich 0,188260, a dla menedżerskich 0,188751), to wartości maksymalne wskaźnika ROE są dużo wyższe dla spółek właścicielskich, a wartości minimalne dla menedżerskich. Następny wykres prezentuje średnie wartości ROE dla dwóch typów spółek w założonym horyzoncie czasowym. W każdym z trzech badanych lat stopa zwrotu z kapitału własnego była wyższa dla spółek kontrolowanych przez właścicieli, a różnice te względem spółek menedżerskich wynosiły kolejno: 9,8% (2006), 7,7% (2007) i 9,4% 169 (2008). Okazuje się, że badając wyrywkowo którykolwiek z przyjętego horyzontu czasowego rok, wartość miary zysków akcjonariuszy była wyższa dla spółek właścicielskich. Wykres 6. Wskaźnik ROE w latach 2006 – 2008 źródło: Opracowanie własne. Różnice średnich wskaźnika stopy zwrotu z kapitału własnego dla poszczególnych sektorów nie przyjmowały znaczących dysproporcji (finanse 15%, przemysł 9%, usługi 12%)72. Natomiast jeśli chodzi o poszczególne indeksy, to zaobserwowana została relatywnie znaczna różnica. Najwyższą wartość wskaźnika ROE uzyskiwały firmy z WIG20 (21%), a ten indeks cenowy zdominowany jest głownie przez 72 Wyliczenia dotyczące wskaźników wykorzystanych w hipotezach badawczych względem sektorów (finanse, przemysł, usługi) i indeksów (WIG20, mWIG40, sWIG80) znajdują się w Suplemencie na końcu książki. 170 spółki właścicielskie. Nie można wykluczyć zatem, że na zawyżanie średnich wartości stopy zwrotu z kapitału własnego dla spółek właścicielskich miał wpływ rodzaj indeksu, na którym notowane były przedsiębiorstwa. Indeks mWIG40 uzyskał wartość 14%, a sWIG80 zaledwie 8%. Natomiast elementarną sprawą jest fakt, że spółki są przyporządkowywane do poszczególnych indeksów ze względu na kryteria inne niż przyjęte w tej pracy, a zatem rodzaj indeksu jest sprawą wtórną wobec podziału firm na właścicielskie i menedżerskie. Dlatego „domniemany” wpływ indeksu na wyniki przedsiębiorstw należy traktować w kategoriach oceny informującej o poziomie raczej spółek zaszeregowanych do danej grupy syntetycznej niż jako bezpośredni wpływ na wyniki dwóch założonych grup spółek (ta uwaga tyczy się wszystkich wskaźników, co do których poczyniono wyliczenia indeksowe). Wskaźnikiem podobnym do ROE jest ROA, czyli stopa zwrotu z aktywów. W celu porównania tych wskaźników postanowiłem przetestować hipotezę pierwszą również tą miarą zyskowności. W tym przypadku okazało się, że test F-FisheraSnedecora nie wykazał jednorodności wariancji w badanych grupach. Oznacza to, że H0 została odrzucona, tzn. że hipoteza alternatywna H1, mówiąca o różnym przeciętnym rozrzucie wartości, przyjęta. W przypadku niehomogeniczności wariancji dla dwóch średnich stosuje się test Cochrana i Coxa-Welcha: T X1 X 2 S 2 1 n1 1 S 2 2 , gdzie S1 1 n1 x1i x1 2 oraz S 2 n1 i 1 1 n2 n2 x i 1 x2 . 2 2i n2 1 Wartość tego testu wyniosła 0,007723, czyli p ≤ α, podobnie jak w przypadku wskaźnika ROE odrzucamy hipotezę zerową zakładającą równość uśrednionych wyników wskaźnika ROA. Średnia stopa zwrotu z aktywów w przypadku spółek menedżerskich wyniosła 0,015671, a dla właścicielskich 0,061781. Bez względu na wskaźnik efektywności (ROE lub ROA), hipoteza pierwsza, mówiąca o co najmniej takim samym poziomie owych wskaźników, została odrzucona, gdyż w dwóch powyższych przypadkach okazało się, że średnie wartości wskaźników ROE i ROA były wyższe dla firm właścicielskich. 171 Wykres 7. WSKAŹNIK STOPY ZWROTU Z AKTYWÓW (ROA) (2006 - 2008) 0,4 0,3 0,2 0,1 0,06 0,02 0,0 -0,1 -0,2 -0,3 -0,4 -0,5 -0,6 Srednia Srednia±Odch.std Min-Maks Właścicielskie Menedżerskie źródło: Opracowanie własne. W przypadku stopy zwrotu z aktywów, odchylenie standardowe dla spółek menedżerskich było wyższe (0,131322) niż w firmach kontrolowanych przez właścicieli (0,067802), co oznacza, że średnie wartości wskaźnika ROA dla tych pierwszych charakteryzują się większym rozrzutem pomiarów wokół średniej. Ponadto analiza statystyczna wykazała, że spółki menedżerskie w latach 2006 – 2008 uzyskują dużo wyższe wartości minimalne omawianego wskaźnika (sięgające – naturalnie w skrajnych przypadkach – aż ponad 50% na minusie). Zróżnicowanie tego wskaźnika względem sektorów jest minimalne i nie przekracza 1%; podobnie sytuacja wygląda, jeśli chodzi o indeksy (różnica 3%). Klasycznym wskaźnikiem efektywności, który informuje, ile straciliśmy lub zyskaliśmy na jednej posiadanej akcji danej firmy, jest zysk (strata) na jedną akcję. 172 Ważna informacja jest taka, że ten stosunek zysku netto do liczby wyemitowanych akcji nie jest powszechnie uznawany za miarodajny barometr efektywności przedsiębiorstw (podatny jest bowiem na wpływy innych zmiennych). Niemniej jednak mam okazję, by empirycznie sprawdzić, czy faktycznie miara zysku na jedną akcję w przypadku 140 spółek z GPW w Warszawie przyjmie inne wartości niż wskaźniki ROE i ROA. Wykres 8. WSKAŹNIK ZYSK (STRATA) NA JEDNĄ AKCJĘ (2006 - 2008) 100 80 60 40 20 5,7 0 0,9 -20 -40 Srednia Srednia±Odch.std Min-Maks Właścicielskie Menedżerskie źródło: Opracowanie własne. Wynik testu F pozwolił odrzucić hipotezę o równości wariancji, dlatego posłużyłem się testem Cochrana i Coxa-Welcha. Jego wynik na poziomie p=0,022557 pozwolił odrzucić H0, zakładającą równy poziom średnich wskaźnika zysku na jedną akcję dla spółek menedżerskich i właścicielskich. Okazuje się, że również stosując wskaźnik zysku (straty) na jedną akcję, firmy właścicielskie osiągają wyższe średnie 173 wyniki (5,7%) od spółek menedżerskich (0,9%). Odchylenie standardowe było wprawdzie większe w przypadku przedsiębiorstw właścicielskich, ale i wartość maksymalna omawianego wskaźnika osiągała dużo wyższy poziom niż miało to miejsce w grupie konkurujących spółek. Zróżnicowanie średniej wartości tego wskaźnika względem sektorów jest w miarę spójne (finanse 6,31, przemysł 2,7, usługi 4,85), podobnie względem indeksów (WIG20 7,99, mWIG40 4,91, sWIG80 2,79). HIPOTEZA 2. Stosunek wartości rynkowej do wartości księgowej (C/WK) jest co najmniej taki sam w firmach menedżerskich, jak w przedsiębiorstwach kontrolowanych przez właścicieli. Założenie o jednorodności (homogeniczności) wariancji zostało odrzucone, ponieważ p-wariancji = 0,000044, przy α=0,05, dlatego użyto testu Cochrana i CoxaWelcha. Wynik tegoż (p=0,178826) sugeruje, że nie ma podstaw do odrzucenia H 0, mówiącej, że spółki menedżerskie i właścicielskie dają takie same średnie wartości wskaźnika C/WK. Chociaż z wyników średnich wiemy, że spółki menedżerskie nie dają wyższych wyników (2,707407 wobec 3,280543), to nie ma podstaw do odrzucenia hipotezy zerowej i jednocześnie nie ma podstaw do uznania hipotezy alternatywnej (mówiącej o uzyskiwanych wyższych średnich wskaźnikach C/WK) za prawdziwą. Innymi słowy, nie możemy wykluczyć, że spółki menedżerskie i właścicielskie w latach 2006 – 2008 uzyskiwały taki sam średni stosunek wartości rynkowej do wartości księgowej, przy założonym maksymalnym ryzyku błędu na poziomie 5 procent. 174 Wykres 9. WSKAŹNIK C/WK (2006 - 2008) 16 14 12 10 8 6 3,3 4 2,7 2 0 Srednia Srednia±Odch.std Min-Maks -2 Właścicielskie Menedżerskie źródło: Opracowanie własne. W tym przypadku odchylenie standardowe od wartości średniej wskaźnika C/WK było wyższe dla firm właścicielskich (2,636428) niż dla ich menedżerskich oponentów (1,463954). Wartości minimalne w obu grupach spółek na podobnym poziomie, ale maksymalne znacznie wyższe dla firm właścicielskich. Wartości średnich wskaźnika C/WK względem zarówno sektorów (finanse 3,20, przemysł 2,76, usługi 3,51), jak i indeksów (WIG20 3,69, mWIG40 2,93, sWIG80 3,01) nie odbiegające znacznie od siebie. HIPOTEZA 3. 175 Firmy kontrolowane przez menedżerów uzyskują wartość wskaźnika przyrostu aktywów razem na co najmniej takim samym poziomie, jak ma to miejsce w spółkach właścicielskich. Próbując zbadać hipotezę 3., w której stwierdza się, iż firmy kontrolowane przez menedżerów rosną równie szybko, jak firmy kontrolowane przez właścicieli, posłużyłem się wskaźnikiem „aktywa razem”. W tym przypadku nie badano średnich wartości aktywów razem dla dwóch typów spółek, gdyż przy spółkach dużych każda zmiana aktywów oznaczałaby olbrzymie różnice w stosunku do stanu poprzedniego. To, co zostało określone jako wskaźnik dynamiki przyrostu aktywów razem, to nic innego jak wartość aktywów razem w 2008 roku w stosunku do 2006 roku. Liczone dla każdej spółki oddzielnie, a potem zaszeregowane do jednej z dwóch grup przedsiębiorstw: właścicielskie – menedżerskie. Na końcu wyliczono średnią dla dwóch porównywanych kategorii firm. Oznacza to, że średnia dotyczy nie samych aktywów razem, a przyrostów owych aktywów w latach 2006 – 2007 i 2007 – 2008. W wyniku zastosowania testu F-Fishera-Snedecora wartość p-wariancji okazała się mniejsza od założonego poziomu istotności α, stąd hipoteza zerowa zakładająca homogeniczność wariancji została odrzucona i przyjęta hipoteza alternatywna. Ponownie zastosowano test Cochrana i Coxa-Welcha dla niejednorodnych wariancji, w wyniku którego (p>α) stwierdzono, że nie ma podstaw do odrzucenia H0 (wartość p wyniosła 0,302168). Dodatkowo, w przypadku firm kontrolowanych przez menedżerów średnia dynamiki przyrostu aktywów razem okazała się wyższa (2,6) niż w spółkach właścicielskich (2,2). Ponadto, wartości maksymalne omawianego wskaźnika w przedsiębiorstwach menedżerskich przyjmowały wartości dużo wyższe niż wynosiło maksimum dla spółek właścicielskich. Podsumowując: firmy kontrolowane przez menedżerów uzyskują (a dokładniej: brak podstaw do odrzucenia takiego twierdzenia) wartość wskaźnika dynamiki przyrostu aktywów razem, służącego do oszacowania skali rozwoju przedsiębiorstwa, na takim samym poziomie, co firmy właścicielskie. Odchylenie standardowe było wyższe w przypadku spółek menedżerskich (3,637943) niż miało to miejsce w spółkach właścicielskich (1,643747). 176 Wykres 10. WSKAŹNIK DYNAMIKI PRZYROSTU AKTYWÓW RAZEM (2006 - 2008) 26 24 22 20 18 16 14 12 10 8 6 4 2,6 2,2 2 0 Srednia Srednia±Odch.std Min-Maks -2 -4 Właścicielskie Menedżerskie źródło: Opracowanie własne. W celu dogłębnej eksploracji hipotezy 3., piszący te słowa postanowił skonfrontować wskaźnik dynamiki przyrostu z aktywów razem ze wskaźnikiem dynamiki przyrostu wyznaczonym w oparciu o kapitał własny, który w przeciwieństwie do wcześniejszej miary przyrostu oparty jest – w świetle bilansów spółek – na pasywach firmy. Metodyka konstrukcji tego wskaźnika jest analogiczna do miary przyrostu aktywów razem, z naturalną różnicą bazy wyliczeń (opartą na kapitale własnym). Kolejność postępowania jest podobna do algorytmu zastosowanego w poprzednich hipotezach. W wyniku zastosowania testu homogeniczności wariancji dla dwóch grup porównawczych F-Snedecora, odrzucono H0, przyjmując hipotezę alternatywną (zakładającą heterogeniczność wariancji, gdyż p<α). Ponownie zastosowano test Cochrana i Coxa-Welcha (p>α), i ponownie stwierdzono, że nie ma 177 podstaw do odrzucenia hipotezy zerowej (wartość p wyniosła 0,155176). Również w tym przypadku wskaźnik dynamiki przyrostu z kapitału własnego okazał się wyższy dla spółek menedżerskich, przy dużo wyższej wartości maksymalnej omawianej miary niż w spółkach właścicielskich. Wykres 11. WSKAŹNIK DYNAMIKI PRZYROSTU KAPITAŁU WŁASNEGO (2006 - 2008) 45 40 35 30 25 20 15 10 3,2 5 0 Srednia Srednia±Odch.std Min-Maks 2,2 -5 Właścicielskie Menedżerskie źródło: Opracowanie własne. Odchylenie standardowe dla przedsiębiorstw kontrolowanych przez menedżerów było wyższe (5,707730) niż dla firm właścicielskich (2,199418). Warto zaznaczyć także, iż wartość minimalna wskaźnika przyrostu kapitału własnego w obu przypadkach pokrywała się z dolną granicą odchylenia standardowego. 178 HIPOTEZA 4. Poziom stopy dywidendy w firmach menedżerskich jest co najmniej tak wysoki, jak w firmach kontrolowanych przez właścicieli. Warto pamiętać o tym, że stopa dywidendy „definiowana jako stosunek kwoty dywidendy przypadającej na jedną akcję do ceny rynkowej” często jest „interpretowana jako wskaźnik wydajności akcji. W ustabilizowanych gospodarkach rynkowych wskaźnik ten wynosi około 5% lub więcej i można go porównywać ewentualnie z oprocentowaniem obligacji” (Dębski 2005: 210). Postać tej hipotezy mogłaby być odwrócona tak, by zakładała zależność odwrotną, gdyż pamiętać należy, że wysoki poziom tego wskaźnika według analityków oznacza także niższy poziom reinwestowania zysków. Skoro akcjonariusze uzyskują duży zwrot z zakupionych akcji, co jest niewątpliwie z ich punktu widzenia pozytywne, to jasne jest, że owa nadwyżka jest w proporcjonalnie mniejszym stopniu inwestowana w potencjał rozwojowy firmy (często mówi się po prostu o „przejadaniu” zysków spółki). Z drugiej strony, „akcjonariusze, którym zależy na otrzymaniu dywidendy, przeważnie lepiej oceniają wysokie wskaźniki dywidendy. Spadek wskaźników dywidendy zaniepokoi akcjonariuszy, zwłaszcza tych, którym zależy na stałych dochodach, np. osoby starsze” (Siegel, Shim, Hartman 1999: 163). Widać z powyższego, że interpretacja wskaźnika stopy dywidendy z akcji zależy od przyjętego punktu widzenia: zadowolenie akcjonariuszy kontra potencjał rozwojowy firmy. Test jednorodności Fishera-Snedecora pozwolił odrzucić hipotezę o homogeniczności wariancji (p-wariancje=0,000868), dlatego po raz wtóry zastosowano test Cochrana i Coxa-Welcha dla różnych wariancji. Wartość tego testu wyniosła p=0,427269, a zatem nie ma podstaw do odrzucenia hipotezy zerowej, zakładającej, że średnia stopy dywidendy dla spółek menedżerskich jest równa średniej stopie dywidendy dla firm właścicielskich. Nie ma zatem podstaw do przyjęcia hipotezy alternatywnej, mówiącej o kierunkowej zależności między firmami menedżerskimi i właścicielskimi. Średnia stopy dywidendy dla danego okresu (2006 – 2008) jest wyższa dla spółek 179 właścicielskich, przy wyższym odchyleniu standardowym i dużo wyższych wartościach maksymalnych tego wskaźnika, sięgających prawie 20 %. Wykres 12. WSKAŹNIK STOPY DYWIDENDY (2006 - 2008) 22 20 18 16 14 12 10 8 6 4 2,2 2 1,7 0 Srednia Srednia±Odch.std Min-Maks -2 -4 Właścicielskie Menedżerskie źródło: Opracowanie własne. Jeśli chodzi o wyliczenia średniej stopy dywidendy dla poszczególnych sektorów (finanse 2,47, przemysł 2,02, usługi 1,85) i indeksów (WIG20 2,88, mWIG40 1,72, sWIG80 2,01), to nie zaobserwowano znaczących dysproporcji. HIPOTEZA 5. 180 Wynagrodzenie kierownictwa w firmach kontrolowanych przez menedżerów jest co najmniej tak samo mocno powiązane z rentownością (zyskownością), jak w przypadku spółek kontrolowanych przez właścicieli. Na podstawie zebranych danych hipoteza 5. nie podlega weryfikacji w takiej postaci, jak to miało miejsce z wcześniejszymi hipotezami, gdyż raporty spółek giełdowych nie zawierają kompletnych danych dotyczących zarobków członków zarządów. Natomiast bazując na następujących źródłach: - „Wynagrodzenia menedżerów polskich spółek giełdowych w 2006 roku. Podsumowanie raportu Sedlak & Sedlak” ; - Wynagrodzenia menedżerów spółek giełdowych odpowiedzialnych za handel i marketing w 2006 roku”; - „Wynagrodzenia menedżerów spółek giełdowych odpowiedzialnych za finanse w 2007 roku”; - „Wynagrodzenia menedżerów spółek giełdowych odpowiedzialnych za handel i marketing w 2007 roku”; - „Wynagrodzenia członków zarządów spółek giełdowych w 2008 roku. Podsumowanie raportu Sedlak & Sedlak”; dokonam charakterystyki zarobków menedżerów, także w stosunku do rentowności kierowanych przez nich firm (ale tylko w takim zakresie, na jaki pozwalają powyższe raporty). A zatem, hipoteza ta nie zostanie przetestowana w sposób systematyczny jak pozostałych pięć hipotez. Niemniej jednak, da nam pewne (choć niewątpliwie dość ograniczone) rozeznanie w niniejszej materii. Okazuje się bowiem, że w roku 2006, w którym mediana wynagrodzeń członków zarządów (tylko tych, którzy przepracowali cały rok) wyniosła 474 000 PLN, a średnia 729 706 PLN (Mudel 2007), wśród dziesięciu najlepiej wynagradzanych menedżerów aż dziewięciu rekrutowało się z firm właścicielskich, z następujących indeksów: WIG20 (4 osoby), mWIG40 (3 osoby), sWIG80 (2 osoby). Pozostały menedżer, choć nie z firmy z trzech interesujących nas indeksów, to także – co symptomatyczne - z większościowym akcjonariuszem. 181 Tabela 17. Dziesięciu najlepiej zarabiających menedżerów 2006 roku a rodzaj firmy i wysokość wskaźnika ROE lp Nazwa spółki 1 TP Właścicielska Wynagrodzenie Wskaźnik ROE Menedżerska roczne (2006) Właścicielska 4 596 000 + 11,6 % vs 5 340 000 2 KREDYT BANK Właścicielska 6 930 000 22,37 % 3 BPH Właścicielska 6 292 100 18,48 % 4 BPH Właścicielska 5 580 600 18,48 % 5 COMARCH Właścicielska 4 760 930 21,8 % 6 ŻYWIEC Właścicielska 4 341 000 36,6 % 7 TP Właścicielska 4 183 000 11,6 % 8 PEKAO Właścicielska 3 647 000 20,14 % 9 BRE BANK Właścicielska 3 619 073 16,65 % 10 GRAJEWO Właścicielska 3 492 800 15,6 % źródło: Opracowanie własne na podstawie: Mudel (2007) oraz danych z Notoria Serwis. Oprócz ewidentnej dominacji spółek kontrolowanych przez właścicieli, jeśli chodzi o dziesięciu najlepiej zarabiających menedżerów, należy pamiętać, iż z powodu braku pełnych danych nie możemy wykluczyć założonej w hipotezie 5. zależności. Z raportu Mudela (2007) wynika również pozytywna korelacja między kolejno: aktywami spółki i zyskami spółki a wynagrodzeniem członków zarządu. W skrócie – im wyższe aktywa lub większy zysk, tym wyższa mediana zarobków top menedżerów. Natomiast bardzo ciekawa zależność została zaobserwowana, jeśli chodzi o stopę zwrotu z aktywów (ROA) i wysokość wynagrodzeń: „Spółki o ujemnych wartościach ROA, a więc te, które poniosły w 2006 roku stratę, płaciły najmniej (191 000 PLN). Najwięcej oferowały swoim managerom spółki o niskim, dodatnim ROA, pomiędzy 0 a 1,9 %. Wraz ze wzrostem stopy zwrotu z aktywów malało przeciętne wynagrodzenie członka zarządu. Taka prawidłowość wynika z tego, że duże (i dużo płacące) firmy, o 182 ugruntowanej pozycji rynkowej mają niską, ale stabilną stopę zwrotu. Wysokie ROA są charakterystyczne dla mniejszych, dynamicznie rozwijających się spółek” (Mudel 2007). Jeśli chodzi o rok 2007, to najlepiej zarabiającym menedżerem był zwycięzca 2006, czyli ponownie prezes TP S.A. Za nim sklasyfikowany został prezes ComArchu 73, który rok wcześniej zajmował piątą pozycję. Na trzecim miejscu – menedżer Centrostalu S.A. (obecnie COGNOR S.A.). Wszystkie trzy spółki wchodzą w skład, uprzednio zdefiniowanych, firm właścicielskich. Gdybyśmy wzięli dla przykładu wynagrodzenia menedżerów odpowiedzialnych za finanse w 2007 roku, to okazałoby się, iż także dominują pracownicy spółek właścicielskich (8 osób), głównie z indeksu WIG20 (6 osób, z których jedna była wiceprezesem spółki menedżerskiej). Tabela 18. Dziesięciu najlepiej zarabiających menedżerów finansowych 2007 roku a rodzaj firmy i wysokość wskaźnika ROE Lp Nazwa spółki Właścicielska vs Wynagrodzenie Wskaźnik ROE Menedżerska roczne (2007) 1 BRE Bank SA Właścicielska 3 132 838 21,36 % 2 Asseco Poland S.A. Menedżerska 2 628 000 8,4 % 3 GTC S.A. Właścicielska 2 112 358 24,6 % 4 Grupa Żywiec S.A. Właścicielska 2 021 000 53,2 % 5 TP S.A. Właścicielska 1 915 000 12,8 % 6 TVN S.A. Właścicielska 1 472 000 17 % 7 Bank Handlowy S.A. Właścicielska 1 469 000 14,71 % 73 Brak dostępu do całości danych związanych z kwestią wynagrodzeń nie pozwala na pełną socjoekonomiczną analizę hipotezy piątej. W tym miejscu chciałbym tylko zwrócić uwagę na subtelne mechanizmy, które „mogą” wpływać na wysokość zarobków członków zarządów danych spółek. ComArch jest tu wyśmienitym przykładem. Prezesem zarządu tej firmy jest prof. Janusz Filipiak, którego żona piastuje stanowisko przewodniczącej rady nadzorczej tego samego przedsiębiorstwa. Obydwoje są założycielami i głównymi akcjonariuszami omawianej spółki, co w pewien sposób (powiedzmy: hipotetyczny) wyjaśnia wysoki poziom wynagrodzenia prezesa-właściciela. 183 8 Netia S.A. Menedżerska 1 317 000 -15,6 % 9 Bank Handlowy S.A. Właścicielska 1 201 000 14,71 % 10 ComArch S.A. Właścicielska 1 046 309 14,9 % źródło: Opracowanie własne na podstawie: Burdek (2008) oraz danych z Notoria Serwis. Cztery osoby pochodziły z firm z mWIG40 (trójka z firm właścicielskich, a jeden ze spółki menedżerskiej). Wyróżniającą się jest firma Netia S.A., która pomimo wyraźnie ujemnego wskaźnika ROE wypłaciła członkowi zarządu ponad 1 300 000 PLN. Rok 2008 nie przyniósł zasadniczych zmian. Na dziesięciu najlepiej zarabiających menedżerów aż ośmiu zatrudnionych było w spółkach właścicielskich, a tylko dwóch w firmach menedżerskich. Pięć osób pracowało w przedsiębiorstwach z indeksu WIG20, cztery z indeksu mWIG40, a tylko jeden menedżer pochodził spoza tych dwóch największych indeksów GPW w Warszawie. Tabela 19. Dziesięciu najlepiej zarabiających menedżerów 2008 roku a rodzaj firmy i wysokość wskaźnika ROE Lp Nazwa spółki Właścicielska vs Wynagrodzenie Wskaźnik ROE Menedżerska roczne (2008) 1 Stalprodukt S.A. Właścicielska 7 733 000 32 % 2 BRE Bank S.A. Menedżerska 6 955 147 22,02 % 3 Bank BPH S.A. Właścicielska 6 730 000 6,85 % 4 Bank Pekao S.A. Właścicielska 6 087 000 22,12 % 5 PKN Orlen S.A. Menedżerska 5 723 000 - 14,1 % 6 Bank BPH S.A. Właścicielska 5 555 380 6,85 % 7 ComArch S.A. Właścicielska 4 919 900 40,1 % 8 Cyfrowy Polsat S.A. Właścicielska 4 720 000 92 % 9 BRE Bank S.A. Właścicielska 4 582 073 22,02 % 184 10 Wistil S.A. Właścicielska 4 525 000 - 75 % źródło: Opracowanie własne na podstawie: Bochyńska-Śmigielska (2009) oraz danych z Notoria Serwis. Ogólnie rzecz ujmując „roczne wynagrodzenie członka zarządu wyniosło w 2008 roku 412 543 PLN (mediana)” (Bochyńska-Śmigielska 2009). Tym, co ponownie przykuwa uwagę, są dwie firmy (właścicielska i menedżerska), które pomimo ujemnych wyników stopy zwrotu z kapitału własnego szczodrze wynagradzały swoich prezesów. W pozostałych ośmiu firmach wartość ROE wahała się od 6,85 % do aż 92 %, co nie oznacza, że z automatu menedżerowie firm o najwyższych wskaźnikach rentowności kapitału własnego otrzymywali najwyższe wynagrodzenia. Trzeba mieć na uwadze, że oprócz efektywności przedsiębiorstwa, z raportów firmy Sedlak & Sedlak wynika również, iż istnieje zróżnicowanie zarobków menedżerów ze względu na branżę, w której pracują (najlepiej opłacani są członkowie zarządów w bankowości), jak również ze względu na pełnioną funkcję (kolejno: prezes, członek zarządu, wiceprezes, prokurent) lub wiek menedżera. Próba częściowego i stąd wysoce niedoskonałego omówienia hipotezy piątej nie jest ani rozstrzygająca, ani klarowana. Niemniej jednak podejmując ją chciałem zwrócić uwagę na kilka faktów (które być może wiążą się ze sobą). Przede wszystkim na brak dostępności danych dotyczących zarobków menedżerów zatrudnionych w spółkach giełdowych, a po drugie – na deficyt studiów naukowych na ten temat (skądinąd bardzo interesujący, który doczekał się w krajach anglosaskich wielu opracowań). HIPOTEZA 6. Spółki menedżerskie uzyskują wartość wskaźnika C/Z na co najmniej tak samo niskim poziomie, jak firmy właścicielskie. 185 Odnośnie do odwróconej zależności w tej hipotezie była już mowa (zob. Hipotezy badawcze), dodam tylko, że ogólny problem badawczy, którego uszczegółowieniem jest ta hipoteza, dotyczy atrakcyjności spółek z punktu widzenia inwestorów. Dlatego im niższa wartość wskaźnika C/Z, tym firma jest bardziej atrakcyjna dla inwestorów, tzn. postrzegana jako bardziej efektywna, gdyż ostatecznie spółka taka osiąga spore zyski przy dość niskiej wycenie rynkowej. Jeśli chodzi o test homogeniczności wariancji, to wykazał on, iż nie ma podstaw do odrzucenia H0, dlatego mamy do czynienia z jednorodnością wariancji (wartość p wyniosła aż 0,804972). W tym przypadku stosujemy test t-Studenta dla sprawdzenia równości parametrów średnich wskaźnika C/Z. Ponieważ p=0,684830 (p>α), stwierdzam, że brak podstaw do odrzucenia hipotezy zerowej. Wartości średniej C/Z są wyższe dla firm menedżerskich (33,20726) w stosunku do spółek właścicielskich (29,50984), odchylenia standardowe zbliżone, ale wartość maksymalna wskaźnika C/Z wyższa dla firm właścicielskich. 186 Wykres 13. WSKAŹNIK C/Z (2006 - 2008) 350 300 250 200 150 100 50 29,5 33,2 0 -50 Srednia Srednia±Odch.std Min-Maks Właścicielskie Menedżerskie źródło: Opracowanie własne. W skrócie, choć w trzech latach (2006 – 2008) średnia wskaźnika C/Z była wyższa dla spółek menedżerskich, to w wyniku analizy statystycznej możemy jedynie stwierdzić, iż nie ma podstaw do odrzucenia hipotezy zerowej, zakładającej równość tej miary w dwóch grupach badanych przedsiębiorstw. Dodatkowo, poniższy wykres prezentuje średnie dane wskaźnika C/Z w przyjętym horyzoncie czasowym badania dla dwóch grup spółek. 187 Wykres 14. Wskaźnik C/Z w latach 2006 – 2008 źródło: Opracowanie własne. Zestawienie to pokazuje, że wartość miary C/Z systematycznie spadała przez ostatnie trzy lata, co oznacza, że generalna tendencja w obrębie zarówno spółek właścicielskich, jak i menedżerskich jest pozytywna dla objętych badaniem 140 spółek z trzech indeksów cenowych. Inwestorzy postrzegali badane firmy jako coraz bardziej atrakcyjne (pod względem tego wskaźnika) właściwie z roku na rok. Widać także, iż korekta roku 2007 przyczyniła się (lepiej: mogła wpłynąć) pozytywnie na wartość tej miary atrakcyjności spółek z GPW w Warszawie. Kolejna ważna zależność dotyczy zmniejszania różnicy C/Z między spółkami menedżerskimi, które w 2006 roku wyraźnie uzyskiwały średnią wartość C/Z na dużo wyższym poziomie niż firmy właścicielskie. W roku następnym średnia miary C/Z była niższa w przypadku spółek kontrolowanych przez menedżerów niż w firmach właścicielskich. Rok 2008 to wciąż tendencja spadkowa wskaźnika z hipotezy 6., ale w tym roku spółki właścicielskie charakteryzowały się o prawie dwa i pół punktu niższym 188 wynikiem miary będącej ilorazem bieżącej ceny akcji i zysku netto na akcję niż to miało miejsce w spółkach menedżerskich. Analiza średnich wskaźnika C/Z względem sektorów uwidoczniła duże dysproporcje. Sektor finansów charakteryzował się w latach 2006 – 2008 najniższą wartością C/Z (13,93), natomiast sektor przemysłowy (31,22) i usługowy (40,79) przyjmowały dużo wyższe średnie wartości omawianej miary. Różnice pod względem indeksów okazały się również wysokie (WIG20 22,82 wobec mWIG40 37,12 i sWIG80 29,57). Sektor i indeks mają wyraźny wpływ na niższą średnią wartość C/Z spółek właścicielskich, które dominują zarówno w sektorze finansów, jak również w indeksie WIG20. Nie można tym samym wykluczyć wpływu tych elementów na wartość charakteryzowanego wskaźnika dla firm z większościowym akcjonariuszem. PODSUMOWANIE ROZDZIAŁU VI. Generalnie rzecz ujmując, zaprezentowane tu konkluzje z badania empirycznego zaliczyć można w poczet badań weryfikacyjnych, ponieważ celem takowych “jest empiryczne sprawdzenie prawdziwości jednego bądź całego zespołu twierdzeń ogólnych o związkach między pewnymi, ogólnie zdefiniowanymi klasami zjawisk. Badania takie z reguły ukierunkowane są przez hipotezy ogólne stwierdzające, iż jest tak a tak i poprzez badanie usiłujemy hipotezy te sprawdzić” (Januszek, Sikora 2008: 157). W prezentowanej tu książce sprawdzane były twierdzenia teorii praw własności zaproponowane przez Armena Alchiana (w wersji osłabionej), dotyczące stosunku corporate governance (własności – kontroli) do efektywności na przykładzie spółek notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie. Choć znaczna część hipotez zaczerpnięta została z badania Thoneta i Poensgena, to ich sens (owych hipotez) został w ten sposób przeformułowany, by odpowiadał (słabym) założeniom autora Economic Forces at Work. Otóż w wyniku zastosowania metody statystycznej do badania istotności różnic dla dwóch grup średnich niezależnych, wyznaczonych na podstawie struktury własnościowo-kontrolnej dla 140 spółek notowanych na GPW w Warszawie (próba 189 nieprobabilistyczna), uzyskałem następujące wyniki. Hipoteza pierwsza, zakładająca taką samą bądź wyższą efektywność ekonomiczną spółek menedżerskich wobec właścicielskich, została uznana za nieprawdziwą. Istotna jest też informacja, że odrzucono hipotezę, do przetestowania której użyto nie tylko wskaźnika ROE, ale także miary ROA i zysku na jedna akcję. Dane te pozwalają jednoznacznie, acz pamiętając o braku możliwości ich uogólniania na wszystkie spółki warszawskiej giełdy, stwierdzić, że w oparciu o firmy z trzech badanych indeksów cenowych w okresie trzech lat (2006 – 2008) przedsiębiorstwa kontrolowane przez menedżerów były mniej efektywne niż spółki właścicielskie. W związku z tym supozycja ekonomiki praw własnościowych wyrażona przez Alchiana została podważona (dodajmy: w obrębie założeń empirycznych niniejszego badania). Hipoteza druga, wsparta na wskaźniku stosunku wartości rynkowej do księgowej, tzn. również orzekająca o efektywności firmy74, nie została bezspornie rozstrzygnięta. W wyniku zastosowania statystyki Cochrana i Coxa-Welcha okazało się, że nie ma wystarczających podstaw do odrzucenia H0, mówiącej o równym poziomie średnich wartości tego współczynnika dla przedsiębiorstw menedżerskich i właścicielskich. Przechodząc do hipotezy trzeciej, zakładającej wzrost firm bez większościowego akcjonariusza na co najmniej takim poziomie, jak ma to miejsce w spółkach właścicielskich; ustalono – analogicznie do hipotezy poprzedniej – że nie ma podstaw, aby uznać taką propozycję za nieprawdziwą. Wyniki testowania hipotezy trzeciej są identyczne dla dwóch różnych wskaźników badających zakładaną zależność (dla indeksu dynamiki przyrostu aktywów razem i przyrostu kapitału własnego). Czwarta hipoteza, wsparta na wskaźniku stopy dywidendy, czyli traktująca o „bezpośrednich korzyściach dla akcjonariuszy” (Zaleska 2005: 91), nie uzyskała wystarczających dowodów, by móc ją odrzucić, czyli uznać za nieprawdziwą. Oznacza to w praktyce, że nie zgromadziliśmy na tyle silnych dowodów empirycznych, by tę zależność uznać za nieprawdziwą, ale z drugiej strony nie mamy prawa twierdzić, iż jest ona prawdziwa. 74 „Fama i French (1992) udokumentowali, iż w okresie 1963-1990 na rynku amerykańskim relacja księgowej i rynkowej wartości kapitału własnego miała większą zdolność wyjaśniania stóp zwrotu z akcji niż współczynnik beta lub kapitalizacja spółki” (Szyszka 2007: 169). 190 Hipoteza przedostatnia już na poziomie zbierania danych przysparzała sporych trudności, jako że informacje dotyczące wynagrodzeń członków zarządów nie są tak transparentne, jak inne dane (co do dostępności których także pozostaje wiele do życzenia). Świadczy to niezbicie o dużych zaległościach, które muszą zostać nadrobione przez polski system nadzoru korporacyjnego, by dorównać praktykom z krajów o bardziej rozwiniętych rynkach kapitałowych. Mówiąc zwięźle, nie udało się statystycznie przetestować hipotezy piątej. Zwrócono - jedynie w sposób wyrywkowy - uwagę na najlepiej zarabiających menedżerów i zaszeregowano ich do dwóch kategorii badanych spółek. Najlepiej zarabiającymi osobami w tej niekompletnej i tylko opisowej charakterystyce okazali się menedżerowie spółek właścicielskich. Natomiast co do związku wynagrodzeń z rentownością przedsiębiorstwa, to wydaje się nie obowiązywać jeden schemat postępowania (przynajmniej na podstawie zebranych danych nie sposób tej korelacji dostrzec). Ostatnia hipoteza dotyczyła wskaźnika C/Z i podobnie jak to miało miejsce w przypadku hipotezy drugiej, trzeciej i czwartej – nie wykryto podstaw do odrzucenia H0, zakładającej poziom oceny omawianej miary na takim samym poziomie w przypadku firm menedżerskich i właścicielskich. 191 ROZDZIAŁ VII ZESTAWIENIE WYNIKÓW ANALIZY EMPIRYCZNEJ Z INNYMI BADANIAMI UWAGI WSTĘPNE Próba zestawienia uzyskanych wyników badania, w którym przetestowano hipotezy skonstruowane na podstawie (słabych wersji) założeń Armena Alchiana, jednego z głównych przedstawicieli teorii praw własnościowych, z innymi badaniami poświęconymi analogicznej problematyce nie jest prostym zadaniem z kilku powodów. Z jednej strony ekonomika praw własnościowych jest koncepcją wysoce teoretyczną, a jej reprezentanci niezwykle rzadko weryfikują swoje poglądy w sposób empiryczny. Częściej odwołują się do badań innych naukowców albo podważają fundamenty merytoryczne konkurencyjnych projektów bądź wykorzystują wyniki owych pomiarów do potwierdzenia założeń rzeczonej teorii. Po drugie, inni uczeni do badania problematyki szeroko rozumianego corporate governance bardzo często wykorzystują teorię agencji lub kosztów transakcyjnych, a nie praw własnościowych. Skutkuje to tym, iż problematyka własności i kontroli zostaje zredukowana do wątków eksponowanych przez wspomniane teorie, ogniskując się bardziej na relacjach rad spółek z zarządem, zarządu z menedżerami (w tych przypadkach, gdzie faktycznie różnicuje się te organy) niż na pomiarze efektywności z wykorzystaniem narzędzi analizy fundamentalnej. Na wspomniane trudności nakładają się przeciwności natury czysto technicznej. Otóż, oprócz różnych perspektyw teoretycznych, badacze stosują urozmaicone kryteria empiryczne: doboru spółek, ich podziału, przyjętego horyzontu czasowego, wskaźników efektywności itp., nie wspominając o bogatym spektrum narzędzi analizy statystycznej. Dodatkowo w polskim kontekście szczególnie widoczny jest brak opracowań impregnowanych teorią praw własności i znajomości samej teorii, jako że zaledwie kilku autorów zadało sobie trud przebrnięcia przez tę dość zawiłą i zróżnicowaną szkołę myślenia (Tittenbrun 1995; Iwanek 1996; Gorynia 2000 i kilku innych). To wszystko 192 razem wzięte sprawia, że trudno wydzielić z tego „morza” studiów przypadku standaryzowane elementy analizy badawczej, które pozwoliłyby na wykrywanie zależności z poziomu „metaanalizy” lub po prostu na zwykłe porównywanie wyników badań ze sobą. Wszystko, co można zrobić w rzeczonych warunkach, to niczym per aspera ad astra starać się wyłuskać z licznych opracowań empirycznych te, które najbliższe są podnoszonej w tej rozprawie tematyce. To postaram się teraz uczynić. POLSKIE BADANIA NAD EFEKTYWNOŚCIĄ STRUKTUR WŁASNOŚCIOWO-KONTROLNYCH Z wielu powodów polska refleksja nad mechanizmami własnościowokontrolnymi i ich wydolnością jest bardzo uboga na tle zachodniej literatury. Wiąże się to ściśle z absencją rynku giełdowego, który musiał czekać aż 52 lata na ponowne jego wskrzeszenie od chwili ostatniej sesji w dniu 2 września 1939 roku (por. Pietrzak, Polański, Woźniak 2003: 277). Ponadto okres gospodarki nakazowo-rozdzielczej i państwowej własności przedsiębiorstw nie sprzyjał – mówiąc sarkastycznie – intensyfikacji refleksji na temat form nadzoru właścicielskiego w postaci, w jakiej znamy ją obecnie. Niemniej jednak, o ile można zrozumieć braki opracowań teoretycznych i praktycznych omawianej problematyki w okresie sprzed 1989 roku, o tyle „grzech” zaniechania istotnego obszaru refleksji społeczno-gospodarczej po okresie transformacji zdaje się nie posiadać uzasadnienia 75. Jednym z pierwszych znanych mi opracowań o charakterze empirycznym dotyczących własności i kontroli w polskich firmach jest praca Briana Pinto i Swedera van Wijnbergena (1994). Symptomatyczne jest już to, że nie polscy, a zagraniczni naukowcy zajęli się pierwsi omawianą tu problematyką. Badacze ci poddali empirycznej 75 Okres badania ogólnego charakteru społeczeństwa polskiego po 1989 roku, o którym to etapie pisze Marek Ziółkowski, zwracając uwagę na legitymizację „prywatnej własności i swobodę obrotu środkami produkcji (przedsiębiorstwa czy ziemia), giełdy i wolnego rynku, demokratycznych wyborów politycznych” (Ziółkowski 2000: 144), powinien zostać zastąpiony badaniami szczegółowych zależności wymienionych wyżej zjawisk. 193 analizie przedsiębiorstwa będące własnością państwa (ang. SOEs – State Owned Enterprises), chcąc dociec, w jaki sposób te państwowe firmy, ignorując szanse stojące przed nimi jednocześnie nie uległy rozpadowi (co wynikało z logiki doświadczeń innych krajów). Wnioski dotyczące oceny i sugerowanych rozwiązań nie budzą z dzisiejszej perspektywy (funkcjonowania spółek giełdowych) szczególnego zainteresowania, natomiast odnotować należy sam fakt podjęcia tej problematyki wobec przedsiębiorstw polskich. Dodatkowo pamiętajmy, iż w tym studium zastosowano konceptualne narzędzia analizy struktury własnościowej i kontroli nad przedsiębiorstwami wobec firm państwowych, co stanowi kolejny walor tego wczesnego badania. Bardzo ciekawą pozycją, wpisującą się zarazem w dyskurs poświęcony procesom prywatyzacyjnym, jest praca Jacka Tittenbruna, na którą powoływałem się we wcześniejszych rozdziałach (Tittenbrun 1995, wersja ang. 1996). Trzeba od razu nadmienić, że jest to opracowanie teoretyczne, w którym autor dla celów przetestowania trzech konkurencyjnych podejść (teoria praw własności, teoria wyboru publicznego i szkoła austriacka) zebrał materiał empiryczny aż kilkudziesięciu badań. Wyniki analizy zestawiające efektywność przedsiębiorstw prywatnych i publicznych okazały się niejednoznaczne w świetle szeregu przeprowadzonych pomiarów od 1970 do 1991 roku. I choć faktycznie Ekonomiczny sens prywatyzacji nie jest wsparty na badaniu empirycznym polskich firm, to w rzeczywistości prezentując wyczerpującą charakterystykę trzech ważnych podejść teoretycznych zainspirował niniejsze badanie. W 2002 roku tygodnik „The Economist” (2002: 80) odnotował opracowanie w Polsce kodu dobrych praktyk, stanowiącego fundament mechanizmu corporate governance. Wspominam o tym, gdyż ów zbiór dobrych praktyk stworzony został niezależnie przez dwa zespoły robocze – jeden z Warszawy, a drugi z Gdańska. Z tego ostatniego, tj. gdańskiego Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, wywodzą się autorzy opracowania Własność i kontrola polskich korporacji (Tamowicz, Dzierżanowski 2002), którym poświęcę teraz uwagę. Badanie to dotyczyło 560 przedsiębiorstw prywatnych (ibidem: 21) i 210 spółek publicznych (z czego 190 notowanych było na GPW w Warszawie, a 20 na rynku pozagiełdowym) (ibidem: 23). Liczba przebadanych firm wygląda imponująco, ale należy pamiętać, że w kontekście niefinansowych przedsiębiorstw prywatnych rzetelność 194 danych często pozostawia wiele do życzenia. Pozostańmy zatem przy spółkach giełdowych notowanych na rynku podstawowym (104), równoległym (57) i wolnym (29)(ibidem: 23, przypis 4). Wnioski Tamowicza i Dzierżanowskiego prezentują się następująco: „Po pierwsze, skala rozdzielenia własności i kontroli nie wydaje się bardzo duża, co może wskazywać, że wykorzystanie akcji uprzywilejowanych co do głosu może występować raczej w przypadku mniejszych spółek. Po drugie, w przypadku podmiotów niefinansowych najbardziej rośnie udział kontroli osób fizycznych (11,8% w porównaniu do 10,2%) i spółek niepublicznych (5,5% w porównaniu do 4,1%) i – co ciekawe – także krajowych banków (1,7% w porównaniu do 1,2%). Wzrost ten dokonuje się głównie kosztem udziału w kontroli rozproszonego akcjonariatu. Po trzecie, istotniejsze przesunięcie kontroli na rzecz krajowego kapitału kosztem kapitału zagranicznego w zasadzie nie występuje, pomijając przypadek jednej firmy ubezpieczeniowej” (Tamowicz, Dzierżanowski 2002: 32). Trzeba przyznać, że jest to właściwie jedyne przeprowadzone explicite badanie struktury własnościowo-kontrolnej polskich spółek, dlatego tym bardziej szkoda, że autorzy zatrzymali się w pół drogi. Bo jak inaczej nazwać sytuację, w której prezentuje się układ właścicielski i kontrolny przedsiębiorstw, co wynika bezpośrednio z cyklicznie publikowanych raportów, a nie bada się efektywności poszczególnych konstelacji. Dlatego jedyne, co można zrobić w obecnej sytuacji, to stwierdzić, że zaprezentowane we wcześniejszym rozdziale badanie potwierdza wyniki Tamowicza i Dzierżanowskiego mówiące o insiderskim typie corporate governance w polskich przedsiębiorstwach. Do kanonu polskich badań nad zagadnieniem efektywności nadzoru właścicielsko-kontrolnego zaliczyć można projekt polsko-szwedzki realizowany w latach 1994-1996 pod kierownictwem Svenssona (zob. Działo 2001). To badanie już bezpośrednio dotyczy sedna zagadnienia, tj. „wpływu poszczególnych typów nadzoru na efektywność działania firmy” (ibidem: 7), choć sam nadzór rozumiany jest specyficznie. Poszczególne typy nadzoru właścicielskiego oparte są na stopniu zaangażowania rady spółki w sprawy przedsiębiorstwa (por. rozdział: Kontrola i zarządzanie, podrozdział: Modele nadzoru właścicielskiego). Wpływ rady nadzorczej na efektywność funkcjonowania spółki zapewne występuje, ale przyjmując założenia teorii praw 195 własnościowych i konkluzje wielu badań dotyczących tzw. managerial discretion, można założyć, że ważniejszą determinantą jest własność (i jej konsekwencja – kontrola): „[…] rada nadzorcza ma […] przewagę nad prezesem, będąc de facto jego przełożonym. Może zwolnić niewygodnego prezesa. Sytuacja odwrotna jest niemożliwa. Zastąpienie jednego prezesa drugim nie rozwiązuje też problemu systemowego – osoba zarządzająca zmienia się, ale niezdrowe zasady współpracy pozostają takie same. Pozostaje drugie wyjście – rozstrzygnąć spór przez osoby z zewnątrz. Jedyną stroną, która może to zrobić, są akcjonariusze i właściciele. Nie mają bezpośredniego wpływu na wybór prezesa, ale mają na funkcjonowanie rad nadzorczych” (Tabeau, Lis 2004: 17-18). Stąd ostatecznie to akcjonariusze (i ich aktywność) determinują efektywność działania rad nadzorczych, a nie same rady, które są jedynie organem pośredniczącym w nadzorze menedżerów. Wszelako wyniki omawianego badania stwierdzają, iż „spośród czterech typów nadzoru właścicielskiego [(a) typ bierny, (b) typ aktywny, (c) typ finansowy, (d) typ przemysłowy – M.B.] można wyodrębnić jeden, który jest typowo <<polski>> (typ bierny), jeden typowo <<szwedzki>> (typ finansowy) oraz dwa mieszane, z których typ aktywny jest jednak relatywnie zdominowany przez rady polskie, podczas gdy typ przemysłowy jest relatywnie zdominowany przez rady szwedzkie” (Działo 2001: 83)76. Przy okazji powyższego projektu warto wspomnieć bardzo podobne badanie, kierowane przez Stanisława Rudolfa, Tadeusza Janusza, Daniela Stosa i Piotra Urbanka (2002). Zrealizowane w latach 1999 – 2000, oparte było na kwestionariuszach wywiadu i kartach spółki, ale dotyczyło wyłącznie kapitałowych firm polskich (spółki akcyjne i z ograniczoną odpowiedzialnością) z różnych województw. Rezultaty tego badania 76 Dokładniejsze wyniki tego badania (ankietowego), które na gruncie polskim objęło 199 członków rad nadzorczych i 47 prezesów zarządu (a na gruncie szwedzkim 397 członków rad spółek i 64 naczelnych dyrektorów) wyglądają następująco: „W spółkach polskich najpowszechniej występującym typem nadzoru jest nadzór bierny (42% polskiej próby). Ponadto dość popularny jest także nadzór aktywny (25% polskiej próby i dominacja rad polskich w tej grupie spółek). Również 25% polskiej próby należy do grupy reprezentującej przemysłowy typ nadzoru, jednak dominują tu rady szwedzkie. Natomiast w przypadku spółek szwedzkich najczęściej występującym typem nadzoru jest typ przemysłowy (53% szwedzkiej próby znalazło się w tej grupie). Ponadto 26% szwedzkiej próby reprezentuje finansowy typ nadzoru i zdecydowanie dominuje w tej grupie spółek” (Działo 2001: 83). 196 pozwalają na ogólne odniesienie wyników uzyskanych w moim badaniu do omawianego opracowania, nawet w takich kwestiach, co do których trudno znaleźć wspólne podłoże metodologiczne. Oto kilka przykładów. Wspomniani autorzy stwierdzili, że „w spółkach kontrolowanych przez menedżerów wykorzystuje się również udział w zyskach jako formę motywowania. Jest to zaskakujące, że menedżerowie sami wybierają agresywne systemy wynagradzania, zwiększające stopień ich ryzyka finansowego” (ibidem: 226). W oparciu o moje badanie można dodać, iż jest to tym bardziej zaskakujące, że spółki menedżerskie uzyskują niższe wskaźniki rentowności (ROE, ROA, zysk na jedną akcję) 77. Następna ciekawa obserwacja dotyczy również motywacyjnej funkcji wynagrodzeń dla menedżerów, która pokazuje różnice polskich praktyk i ich anglosaskich (brytyjskich i amerykańskich) odpowiedników: „Rzadko są wykorzystywane [w spółkach polskich – M.B.] długookresowe składniki wynagrodzeń, takie jak wypłaty części wynagrodzeń w akcjach lub w opcjach na akcje. Fakt ten może dziwić w świetle zgodnych opinii respondentów, że posiadanie znaczącego pakietu akcji najsilniej motywuje do poprawy efektywności spółki. Osoby zarządzające spółkami najwyżej cenią swobodę w podejmowaniu decyzji, nawet wyżej niż wysokie wynagrodzenie, które znalazło się na drugim miejscu, oraz chęć bycia prezesem. Jako zagrożeń ze względu na błędnie podjęte decyzje nie obawiają się obniżki wynagrodzeń czy utraty ich zmiennej części. Obawiają się natomiast utraty zaufania właściciela oraz odwołania ze składu zarządu” (ibidem: 226-227). Ostatnia sprawa wiąże się z „celami przedsiębiorstwa (wysoki poziom inwestycji, określony udział w rynku) [które – M.B.] zdecydowanie wygrywają z celami akcjonariuszy (wysoka dywidenda)” (ibidem: 226). Moje badanie pokazało, iż istnieje brak podstaw do odrzucenia hipotezy zakładającej równy poziom wskaźnika stopy dywidendy dla spółek właścicielskich i menedżerskich, ale ogólny poziom tej miary dla obu typów firm jest dość wysoki (przede wszystkim jeśli zestawimy je z wynikami stabilnie rozwijających się gospodarek, gdzie mówi się o kilkuprocentowych wartościach tego wskaźnika). 77 W obu badaniach metodyka podziału spółek była inna, dlatego te wnioski należy traktować ze szczególną ostrożnością. Ponadto w opracowaniu Rudolfa (et al.) uwzględnione były także spółki z o.o., a badanie realizowane było w innym czasie, o czym nie należy zapominać. 197 Najbardziej zbliżonym do zaprezentowanego w poprzednim rozdziale badania (spośród polskich analiz) jest badanie Marii Aluchny na próbie 130 spółek notowanych na GPW w Warszawie. Horyzont czasowy objął lata 1997 – 2002 i choć nie wprowadzono klarownego podziału na spółki kontrolowane przez właścicieli i przez menedżerów, to starannie zbadano wpływ struktury własnościowej (poczyniono w tym względzie bardzo szczegółowe wyliczenia dla: liczby udziałowców, stopnia rozproszenia, udziału akcjonariusza dominującego, a nawet dla drugiego największego udziałowca, trzech i pięciu udziałowców razem). Oprócz tego, podejście teoretyczne przyjęte przez ową autorkę (teoria agencji) zogniskowało jej trud badawczy na kwestiach związanych z funkcjonowaniem rad nadzorczych, rynku talentów menedżerskich itp., co znacznie odbiega od obszaru zainteresowania mojego badania. Wyjątkiem jest kwestia wynagrodzenia członków rady nadzorczej i członków zarządu. Jeśli chodzi o tych ostatnich, to „analizy wskazują na współwystępowanie wyników firmy i fluktuacji na stanowiskach członka zarządu. Słabsze wyniki działalności firmy, mierzone za pomocą wszystkich wybranych wskaźników księgowych, przekładają się na zmiany na stanowiskach członków zarządu. Wyniki dotyczące znaczenia kursu akcji nie były statystycznie istotne” (Aluchna 2007: 275). Ważniejszy wniosek – z racji głównie cząstkowych danych na temat wynagrodzeń, którymi piszący te słowa dysponował – wykrył, iż „nie zaobserwowano zależności wynagrodzenia menedżerskiego i wyników firmy. Jednocześnie analiza korelacji Pearsona wykazała współwystępowanie poziomu poborów członków rady nadzorczej i zarządu (r=0,5; p<0,001)” (ibidem). Do badań niepolskich, ale nad polskimi firmami giełdowymi, dodajmy na koniec studium Grosfeld i Tressela (2001) na temat wpływu konkurencji i mechanizmów nadzoru korporacyjnego na efektywność spółek niefinansowych notowanych na GPW w Warszawie. Wyniki ich analiz statystycznych wykazały, że strategie konkurencyjne i zmiany struktury własnościowej powinny uzupełniać się nawzajem, a także, że szczególna uwaga powinna być zwrócona na strukturę własności będącą konsekwencją procesów prywatyzacyjnych (Grosfeld, Tressel 2001: 23). Właściwie w żadnym z powyższych badań nie uwzględniono ani perspektywy teorii praw własnościowych, ani explicite podziału przedsiębiorstwa na właścicielskie i 198 menedżerskie, co znacznie utrudnia porównywanie wyników między tymi badaniami a analizą przeprowadzoną w poprzednim rozdziale. SPÓŁKI SKARBU PAŃSTWA W PRÓBIE BADAWCZEJ Mając na uwadze, że większość historycznych opracowań teoretycznych i praktycznych dotyczyła kwestii fundamentalnej z punktu widzenia ekonomiki praw własnościowych (firmy prywatne vs publiczne), postanowiłem pokrótce scharakteryzować obecność przedsiębiorstw państwowych w badanej próbie. Wśród 140 badanych spółek z indeksów cenowych, w dziewięciu przypadkach większościowym akcjonariuszem był Skarb Państwa. Aż pięć firm pochodzi z prestiżowego indeksu WIG20, trzy z mWIG40 i jedna z sWIG80. Poniższy wykres prezentuje owe spółki i ich pakiety akcji oraz liczbę głosów, którymi dysponują na walnych zgromadzeniach akcjonariuszy. Wykres 15. Spółki Skarbu Państwa w próbie badawczej źródło: Opracowanie własne. 199 Symptomatyczne jest to, że z wyjątkiem PKN Orlen S.A., w którym Skarb Państwa posiada 27,52% akcji, wszystkie pozostałe spółki są bezdyskusyjnie zaliczone do firm kontrolowanych przez właścicieli. Mediana zarówno akcji, jak i głosów wyniosła 51,24%, co jest wyznacznikiem bardzo wysokiej koncentracji struktury własnościowokontrolnej. Najważniejszy jest jednak fakt, iż spółki państwowe utożsamiane przez teorię praw własnościowych i potoczną recepcję z niewydolnością i niską efektywnością uzyskują całkiem przyzwoitą średnią wskaźnika ROE w ostatnich trzech badanych latach (ROE dla spółek Skarbu Państwa = 9,19%). Jest to wynik niższy niż średnia dla firm właścicielskich (15%), ale wyższy niż średnia dla spółek kontrolowanych przez menedżerów (5%), a warto przypomnieć, iż to spółki menedżerskie właśnie miały być następnym „krokiem” w rozwoju przedsiębiorczości. W spółkach Skarbu Państwa nie ma także praktyki stosowania akcji uprzywilejowanych co do głosu (dual class shares), co dobrze świadczy o jakości wykorzystywanych praktyk nadzoru korporacyjnego. ZAGRANICZNE BADANIA NAD EFEKTYWNOŚCIĄ STRUKTUR WŁASNOŚCIOWO-KONTROLNYCH Tradycja badań nad efektywnością struktur własnościowo-kontrolnych w literaturze zachodniej jest imponująca. Był okres, że refleksja ta dotyczyła przede wszystkim sporu między prywatnymi i publicznymi przedsiębiorstwami, co zestawił w syntetyczny sposób Jacek Tittenbrun (1995: 143-170). Jednakowoż nie brakowało równoległych, a nawet dużo wcześniejszych badań, w których expressis verbis skupiano się na opozycji: spółki właścicielskie – spółki menedżerskie. Tradycję badań empirycznych, a także rozważań o charakterze teoretycznym na temat tej ostatniej klasyfikacji rozpoczęli swoim badaniem z 1929 roku Adolf Berle i Gardiner Means (1932). Śmiało można stwierdzić, że praca Berle’a i Meansa wniosła coś więcej do tradycji analizy przedsiębiorstwa niż tylko obserwację na temat rozdzielenia własności i kontroli w nowoczesnych korporacjach. Rozpoczęła ona „żarliwą” dyskusję na temat możliwych kształtów nadzoru korporacyjnego oraz ich konsekwencji. Z tym związane 200 były elementy wydolności poszczególnych form kontroli, jak również pojawiające się symptomy sytuacji konfliktowych, które nie były dostrzegane wcześniej. To wszystko dało asumpt do powstania wielu szkół teoretycznych zajmujących się poszczególnymi obszarami nowej sytuacji. Teoria praw własnościowych, teoria agencji, teoria kosztów transakcyjnych czy teoria menedżerska, to przykłady kilku z nich. Zestawienie wyników badań empirycznych na temat efektywności firm kontrolowanych przez właścicieli i firm kontrolowanych przez menedżerów zawiera poniższa tabela. Z niej można wyczytać także kryteria leżące u podstaw podziału spółek na właścicielskie i menedżerskie, zastosowane zmienne zależne i odsetek firm menedżerskich w poszczególnych próbach badawczych. Tabela 20. Firmy kontrolowane przez właścicieli versus firmy kontrolowane przez menedżerów (zestawienie badań) Badanie Berle i Means (1932) Gordon (1945) Larner (1966) Kamerschen (1968) Monsen et al. (1968) Larner (1970) Czas badania i próba 1929 200 największych amerykańskich niefinansowych 1937 200 największych amerykańskich niefinansowych 1963 200 największych amerykańskich niefinansowych 1959-1964 200 największych amerykańskich niefinansowych 1959-1964 500 największych amerykańskich przemysłowych Kryterium kontroli MC<20% Odsetek firm MC 44% 21% legal device Zmienne zależne … Wynik Jak TNEC (1940) plus skorygowane mankamenty OC≥10% MC<10% >66% … … OC≥10% MC<10% 84,5% ROE OC≥10% i aktywna kontrola lub OC≥20%; MC≤5% … 1956-1962 187 spośród 500 OC≥10% MC<10% >80% Net income/net worth; Sales/total assets; Net incomes/sales; Long-term debt/capitaliza tion Profit/equity Variance of Brak znaczących różnic; zmiany kontroli (od OC do MC) znacząco pozytywne. Wszystkie wskaźniki wyższe dla OC za wyjątkiem long-term debt/capitalization. … 83,5% MC znacząco negatywne (ale małe); 201 Radice (1971) największych amerykańskich niefinansowych 1957-1967 86 dużych UK firm OC≥15% MC<5% 48,8%; przejściowy ch; 16,3%: legal derive: 2,3% … profit/equity jakkolwiek różnice wyższe (nieistotnie). Profit before tax/Net assets; growth in net assets OC wyższy zysk i wskaźniki wzrostu, różnice pomiędzy gałęziami przemysłu. Liquidity, growth in owner earnings, management profit performance, leverage, capital investment ROE Brak różnic z wyjątkiem liquidity (wyższe dla firm MC). Znacząco niższe dla MC, jeśli firma posiadała władzę monopolu. OC przewyższają MC, ale nieistotnie statystycznie; wyższy wskaźnik dividend payout dla MC. Elliot (1972) 1964-1967 88 firm z indeksu S&P Compustat OC≥10% i aktywna kontrola lub OC≥20%; MC≤5% Boudreaux (1973) 1952-1963 72 z 500 największych amerykańskich przemysłowych 1961-1969 500 największych firm amerykańskich 1948-1966 30 OC i 30 MC OC≥10% i aktywna kontrola lub OC≥20%; MC≤5% SOC>30% WOC 10-29% MC<10% … … Average rate of return on net worth OC≥20% MC<5% … Holl (1975) 1948-1960 183 UK giełdowe spółki OC≥20% plus dodatkowe ograniczenia 69,4% Ware (1975) 1960-1970 74 duże firmy amerykańskie OC>25% (lub 15% plus reprezentacja w radzie spółki); MC<5% … After tax profits/net worth, stockholder rate return, dividend payout ratio, growth in sales and net worth Pre-tax profit/net worth; growth of net assets; Variance and skew ness of profitability; dividend payout Net income/net worth; net sales/no. of employees; retained earnings/net income; debt/total Palmer (1973) Serenson (1974) OC wyższe i bardziej zmienne. Brak istotnych różnic kiedy uwzględni się efekt branży przemysłowej. MC bardziej dochodowe i wyższy wskaźnik wypłaty dywidend (payout ratio). 202 assets Average market rate of return; Beta coefficient; payout ratio; age McEachern (1975) 1963-1972 48 amerykańskich przemysłowych OC>4% i reprezentacja menedżerska; EC>4% bez reprezentacji menedżerskiej; MC<4% … Round (1976) 1962-1964 największe firmy australijskie 1962-1972 343 spośród 500 amerykańskich firm OC>10% MC<5% CC>15% SOC>30% WOC 10-29% MC<10% … Steer i Cable (1978) 1967-1971 82 spośród 250 czołowych firm UK OC>15% lub >3% przez menedżerów; MC inne … Rate of ROE i long-term debt; profit/turnover Thonet i Poensgen (1979) 1961-1970 92 (max) giełdowe firmy produkcyjne OC>25% (ale nie państwo ani inna instytucja) 25% Jacquemin i de Ghellinck (1980) 1960-1967 150 amerynańskich przemysłowych SOC>30% WOC 10-29% MC<10% … Schreyögg i Steinmann (1981) 350 największych firm niemieckich MC<1% plus firmy państwowe; OC>25%; Levin i Levin (1982) 1967-1976 200 największych amerykańskich OC<10% MC<10% FC<10% plus ograniczenia 50% (przedsiębio rstwa) 65% (handel) … ROE, market value/book value; growth of total assets; variance of ROE Risk-adjusted economic profit margin (CAMP); ROE … Demsetz i Lehn (1985) 1976-1980 511 dużych firm amerykańskich Koncentracja własności … Morck et al. (1988) 1980 371 dużych firm amerykańskich Holderness 1979-1984 Własność rady spółki; nie uwzględniając y założyciela lub jego rodziny w radzie MH≥50% i Średnia udziałów rady 10,6%; 24% kierowanych przez założycieli … Holl (1977) 65,6% Net income/total assets Stockholder rate of return Rate of ROE, standard deviation of profits; growth rate of sales Accounting rate of return Tobin’s Q Accounting OC i EC znacząco wyższy wskaźnik zwrotu, OC bardziej zorientowane na ryzyko rynkowe i niższy wskaźnik wypłaty dywidendy (payout ratio). Nieistotnie wyższy dla OC. OC znacząco wyższy (4,5%), jeśli MC zdolne do unikania dyscypliny market for corporate control. Firmy OC znacząco przewyższają MC; ma znaczenie forma organizacyjna (lepsza M-form). MC znacząco wyższe miary zyskowności; OC wyższy wzrost; rozbieżności nieistotne. OC wyższa zyskowność; istotna w wysoce skoncentrowanych gałęziach przemysłu … OC istotnie lepsze. Brak związków pomiędzy koncentracją własności i zyskownością. Własność rady pozytywny [0%, 5%]; negatywny [5%, 25%] i pozytywny w młodych, ujemny w starych firmach. Brak istotnych różnic; 203 114 amerykańskich firm z większościowym akcjonariuszem 1977-1981 43 w ścisłym i 83 w szerokim posiadaniu, amerykańskie 1968-1979 160 dużych firm brytyjskich <95% DH<5% McConnel i Sevaes (1990) 1976 i 1986 1173 i 1093 firmy amerykańskie Zeckhauser i Pound (1990) 1986-1989 286 firm amerykańskich Leech i Leahy (1991) 1981-1985 470 UK spółek giełdowych Prowse (1992) 1979-1984 134 dużych firm japońskich 85 keiretsu 58 niezależnych 1987 228 spośród Fortune 500 1987 383 duże firmy amerykańskie i Sheehan (1988) Murali i Welch (1989) Cosh i Hughes (1989) Bekaoui i Pavlik (1992) Agrawal i Knoeber (1996) Mikkelson et al. (1997) Cho (1998) 1980-1983 283 IPOs (pierwsze oferty publiczne) firmy amerykańskie 1991 326 spośród rate of return Tobin’s Q znaczenie ma tożsamość. Stock market return; Accounting profit rate; Market value Rate on return on net assets; share return; valuation ratio Tobin’s Q Brak istotnych różnic. 66% bez większościo wego akcjonariusz a 66%-8,7% (stała zasada); 86%-71,1% (zmienna zasada) Earnings/price ratio Znacząco wyższy zysk i wskaźnik wzrostu; koncentracja własności negatywna. Valuation ratio; trading profits margin; rate of return on shareholder’s capital; sales i net assets growth OC znacząco wyższy zysk i wskaźniki wzrostu; koncentracja własności negatywna. … Accounting profit rate Brak wpływu koncentracji własności. Własność rady; koncentracja własności Insider, institutional i block holder shareholding; board outsiders Własność rady spółki i zarządu … Profits; market capitalization Jak w przypadku Morck et al. (1988). … Tobin’s Q Zbyt dużo zewnętrznych kierunków na radzie (z 2SLS). … ROA Brak związków. Własność rady MC<5% 52% Capital expenditures; 2SLS: inwestycje wpływają na wartość CH>50% … MC<5% i kilka ograniczeń 28,2% (1970) Insider ownership (OC), block holder i institutional ownership Największy akcjonariusz >15% Insider ownership: 13,9% Stałe zasady (OC>5%, 10%, 20%). Zmienne zasady: stopień kontroli używany w probabilistyczn ych modelach głosowania Koncentracja własności OC znacząco wyższa zyskowność i niższe wskaźniki wzrostu. Istotna krzywoliniowość dla OC; pozytywny wpływ instytucji. 204 Fortune 500 R&D expenditures; market value of equity. spółki, która oddziałuje na własność (endogenicznie). źródło: Bellalah, Bradford (2006)78. Z zestawienia badań na temat spółek kontrolowanych przez właścicieli i przez menedżerów widać wyraźnie, iż kryteria przyjmowane przez poszczególnych badaczy czy grupy badawcze bardzo różnią się od siebie. Poziom kontroli właścicielskiej – na ten przykład – waha się od kilku do 30% własności udziałów w spółce, a menedżerskiej od właściwie 1% do ponad 20%. W niektórych przypadkach te wyznaczniki koncentracji/rozproszenia własności wzmocnione są dodatkowymi warunkami, które uzależnione były prawdopodobnie od specyfiki badanych przedsiębiorstw. Dobór wskaźników efektywności również stanowi istny poligon doświadczalny warsztatów badawczych indywidualnych uczonych zajmujących się rzeczoną problematyką, niemniej jednak wyraźnie dominują miary zyskowności analizy fundamentalnej. Stąd również taki wybór został poczyniony w tej pracy. Najważniejsze są jednak uzyskane wyniki, przy interpretacji których powinniśmy ciągle pamiętać o, po pierwsze, nieprobabilistycznym doborze próby w prezentowanej wcześnie analizie empirycznej, po drugie, o różnych kryteriach podziału spółek na właścicielskie i menedżerskie, po trzecie, o rozlicznych wskaźnikach efektywności ekonomicznej, i w końcu, o odmiennym charakterze samych badanych przedsiębiorstw (od największych amerykańskich spółek giełdowych, przez wyłącznie przemysłowe, po japońskie keiretsu i inne). Efektywność mierzona wskaźnikami ROE, RAO i zyskiem (stratą) na jedną akcję okazała się wyższa w spółkach właścicielskich niż menedżerskich, co stoi w sprzeczności z tezą Alchiana o wyższej zyskowności firm kontrolowanych przez menedżerów. Podobne wyniki uzyskali Monsen et al. (1968), Radice (1971), Boudreaux (1973), Holl 78 Zastosowane skróty: OC (Owner Control) – pod kontrolą właścicieli; MC (Manager Control) – pod kontrolą menedżerów; SOC (Strong Owner Control) – silna kontrola właścicielska; WOC (Weak Owner Control) – słaba kontrola właścicielska; EC (External Control) – zewnętrzna kontrola; FC (Financial Control) – kontrola finansowa; MH (Majority Held); DH (Diffusely Held); CH (Closely Held). 205 (1977), Steer i Cable (1978), Jacquemin i de Ghellinck (1980), Levin i Levin (1982), Cosh i Hughes (1989) i Leech i Leahy (1991), a także do pewnego stopnia Palmer (1973) i Serenson (1974). Nie jest to więc jedyny przykład podważający stanowisko jednego z najważniejszych przedstawicieli ekonomiki praw własności. Wprawdzie wyniki testowania stosunku wartości rynkowej do księgowej i innych wskaźników nie przyniosły jednoznacznych rozstrzygnięć (stwierdzono brak podstaw do odrzucenia hipotezy zerowej, zakładającej równość średnich parametrów danych miar), to jednocześnie nie implikuje to tezy, iżby potwierdzone zostały zależności wyrażone w słabej wersji stanowiska Armena Alchiana. W dyskusji, również na podstawie analiz empirycznych, na temat wpływu własności i kontroli na efektywność nie ma konsensusu wśród badaczy 79. Do każdego stanowiska teoretycznego można dobrać pogląd przeciwny, tak samo jak wynikom jakiegokolwiek badania można przeciwstawić inne badanie, reprezentujące odmienne konkluzje (np. Demsetz i Lehn (1985) zakładający, że nie istnieje związek między własnością a efektywnością, a Vining i Boardman (1992) twierdzący, iż „własność jest teoretycznie i empirycznie ważna” (1992: 206)). W hipotezie 3. założyłem, że firmy kontrolowane przez menedżerów rosną równie szybko, jak firmy właścicielskie. W wyniku zastosowania statystyki Cochrana i Coxa-Welcha okazało się, że na podstawie zebranych danych oraz przy założonym poziomie istotności α na poziomie 0,05 nie można definitywnie rozstrzygnąć zależności zawartej w tej hipotezie. Innymi słowy – brak podstaw do odrzucenia tak sformułowanej presumpcji. Jednakże dokładny ogląd uzyskanych wyników testowania średnich dla wskaźników: dynamiki przyrostu aktywów razem oraz dynamiki przyrostu kapitału własnego dowodzi wyższych wartości tych miar dla firm menedżerskich. Mając świadomość uzyskanych rezultatów w wyniku zastosowania metody statystycznej, na 79 Niektórzy badacze starają się nawet w sposób czysto ilościowy rozstrzygnąć kwestię wyższej efektywności spółek właścicielskich lub menedżerskich, na podstawie bilansowania przeprowadzanych badań empirycznych: „[…] w ostatnich 24 badaniach empirycznych jedynie 7 wykazało wyższą rentowność spółek kontrolowanych przez właścicieli. 11 badań przeprowadzonych od 1976 roku nie wykazało różnic w efektywności pomiędzy tymi dwoma grupami [tj. firm właścicielskich i menedżerskich – M.B.]” (Picot, Kaulmann 1989: 300). 206 poziomie czysto opisowym, tj. nie negującym rozstrzygnięć analizy statystycznej, pozwolę sobie rozwinąć dość ciekawy trop analityczny. Otóż wedle tzw. menedżerskiej teorii firmy (managerial theory) „w rozumowaniu Baumola, Marrisa i innych autorów odnośnie […] celów menedżerów występuje hipoteza, że dochody menedżerów są bardziej powiązane ze sprzedażą i wielkością firmy aniżeli z zyskownością” (Gorynia 2000: 29). W tym podejściu podkreśla się fakt, iż nie efektywność ekonomiczna w znaczeniu przyjętym w części teoretycznej i praktycznej książki jest najistotniejsza, ale m.in. wielkość przedsiębiorstwa. Z wielkością firmy wiążą się (lepiej: mogą się wiązać) zarobki i dodatkowe gratyfikacje dla menedżerów, ponieważ nie można wykluczyć następującego scenariusza: „[…] polityków, urzędników państwowych i menedżerów publicznych należy traktować podobnie jak wszystkich innych członków społeczeństwa – jako podmioty dążące do realizacji własnego interesu, a nie jako podręcznikowe postacie powodujące się nieuchwytnym dobrem ogółu czy interesem społecznym” (Tittenbrun 1995: 77). Jeszcze dosadniej sytuację podsumował Oliver E. Williamson stwierdzając, że „zamiast być odpowiedzialnymi agentami akcjonariuszy, menedżerowie kierują firmą mając na uwadze własny interes” (Williamson 1998: 315). Taki tok myślenia jest charakterystyczny właśnie dla teorii menedżerskiej i w pewien sposób potwierdza się w moim badaniu. Przypomnę, że wyniki pokazały niższą efektywność ekonomiczną firm kontrolowanych przez menedżerów i jednocześnie (abstrahując od rezultatów wyliczeń statystycznych) wyższe średnie wskaźniki dynamiki przyrostu aktywów razem oraz kapitału własnego. Ponadto, jak zauważył Robin Marris, „menedżerowie nie mogą dopuścić do tego, aby relacja rynkowej wartości firmy do jej wartości księgowej spadła poniżej określonego poziomu, gdyż wówczas firma będzie zagrożona przejęciem” (Gorynia 2000: 26). Tutaj również nie uzyskałem precyzyjnych dowodów, ale opierając się na prostych, opisowych zestawieniach średnich wskaźnika C/WK okazało się, że firmy właścicielskie uzyskują lekko wyższe wyniki (3,3) wobec firm menedżerskich (2,7). A zatem mamy kolejny „pół-argument” na rzecz menedżerskiego podejścia do kwestii efektywności firm kontrolowanych przez menedżerów. 207 Warto w tym miejscu zapytać o intencję takiego postępowania menedżerów, że preferują oni podnoszenie pewnych wydatków ze strony firmy80, których są naturalnie beneficjentami niż po prostu zwrócenie się do rady spółki o podwyżkę wynagrodzenia. Powody takiego, a nie innego działania mogą być dwa. Po pierwsze, „wchodzą tutaj w rachunek względy podatkowe (opodatkowanie dochodów osobistych). Po drugie, dyskrecjonalne wydatki są bardziej dyskretną formą wynagradzania menedżerów – mniejsze jest prawdopodobieństwo, że zostaną one zakwestionowane przez akcjonariuszy lub załogę” (Gorynia 2000: 28). Co do ostatniego punktu, tj. dyskrecji tego rodzaju wydatków, nie ma reguły. Niech za przykład służy słynna sprawa byłego już CEO General Motors, Ricka Wagonera, który poleciał w listopadzie 2008 roku do Waszyngtonu prosić o rządowe środki na ratowanie motoryzacyjnego giganta. Nie byłoby w tym nic interesującego, gdyby nie fakt, że prezes upadającej firmy poleciał do stolicy Stanów Zjednoczonych korporacyjnym odrzutowcem. Koncepcje menedżerskie można zaklasyfikować w ogólne ramy teorii wyboru publicznego, ponieważ ta ostatnia zakłada, że w „dążeniu […] do zwiększenia swoich dochodów, prestiżu i służbowych przywilejów kierownicy sektora publicznego będą rozszerzali skalę działalności kierowanych przez siebie przedsiębiorstw. Obowiązuje 80 Marian Gorynia referując stanowisko cytowanego wyżej Olivera Williamsona dowodzi, że „kierownictwo nie posiada neutralnej postawy w odniesieniu do różnych kategorii kosztów. Niektóre koszty są przez menedżerów preferowane, gdyż ich ponoszenie pozwala im zaspokoić potrzeby dochodów, prestiżu, władzy, bezpieczeństwa itp. Koszty te można zaliczyć do trzech kategorii: - Wydatki na personel administracyjny – menedżerowie czerpią satysfakcję z wielkości i wzrostu personelu sztabowego. Kontrola nad dużą liczba personelu daje menedżerom poczucie władzy i prestiżu. Wiąże się to z ponoszeniem większej odpowiedzialności, która z kolei powinna implikować wyższe wynagrodzenie. Rosnąca liczba personelu jest miarą sukcesu działań menedżerów i gwarancją przetrwania firmy. Duża liczba personelu zwiększa też szanse promocji i awansu wewnątrz firmy. - Dochody, zyski, korzyści o charakterze niestałym – menedżerowie mogą mieć dostęp do zaciągania korzystnych pożyczek, do możliwości korzystania z luksusowych biur oraz samochodów służbowych itp. - Uznaniowe wydatki inwestycyjne – wydatki na inwestycje nie tyle uzasadnione rachunkiem ekonomicznym, ile odpowiadające upodobaniom osobistym menedżerów, mające zwiększyć ich prestiż” (2000: 27-28). 208 ogólna zasada: im większa jest organizacja, którą się zarządza, oraz im większe są środki, jakimi się dysponuje, tym większa jest pensja. W ślad za większą skalą działania idą odpowiednio większe i bardziej komfortowe biura, większe grono podwładnych, samochód z szoferem […], jak również rozmaite inne symbole wysokiej pozycji społecznej” (Tittenbrun 1995: 77). To wszystko rzuca pewne światło na możliwe intencje zachowań menedżerów zatrudnionych w spółkach z rozproszonym akcjonariatem, a w konsekwencji na efektywność całego przedsiębiorstwa. Niemniej jednak, jest to tylko interpretacyjna sugestia, a co ważniejsze, sugestia nie wsparta na twardych dowodach statystycznych. Dlatego ten wątek wymaga oddzielnego badania, które w szczegółach poddałoby analizie jego prawdziwość bądź fałszywość w kontekście firm notowanych na GPW w Warszawie. PODSUMOWANIE ROZDZIAŁU VII. Zawarte w powyższej tabeli trzydzieści cztery badania nie wyczerpują całości tradycji refleksji empirycznej nad rzeczonym zagadnieniem, które w prezentowanej książce zostało podjęte pod kątem przedsiębiorstw akcyjnych notowanych na GPW w Warszawie. Zważywszy na tę bogatą i długą tradycję, jeszcze bardziej dziwi i zaskakuje fakt, że w kontekście polskich spółek nie zrealizowano jeszcze podobnych badań. Poruszane w tej rozprawie kwestie są wciąż aktualne, jako że doniosłość samej giełdy i spółek na niej notowanych wciąż rośnie, a w świetle konstatacji, że na tzw. rynkach wschodzących proces ten będzie postępował, zapotrzebowanie na tego rodzaju analizy nie powinno podlegać jakiejkolwiek dyskusji. Moje badanie w pewnym stopniu przychyla się do wniosku, iż „efektywność (profitability) jest pozytywną funkcją koncentracji własności, ponieważ akcjonariusze z dużym udziałem w danym przedsiębiorstwie posiadają zarówno motywację, jak i zdolność do nadzoru menedżerów” (Gedajlovic, Shapiro 1998: 540). Jest to do pewnego stopnia twierdzenie uzasadnione z punktu widzenia uzyskanych wyników, ale piszący te słowa nie rozpatrywał szczegółowych kwestii motywowania i nadzoru menedżerów w 209 polskich firmach akcyjnych. Kolejna rzecz wiąże się z możliwością uwzględnienia perspektywy menedżerskiej, która proponuje inny punkt widzenia. Nie ma – o czym należy pamiętać – zasadniczych teoretycznych sprzeczności między przyjętą w tej pracy ekonomiką praw własnościowych a podejściem tzw. menedżeryzmu, gdyż „w menedżerskich teoriach firmy występują […] zapożyczenia i nawiązania do innych koncepcji przedsiębiorstwa […], takich jak na przykład teoria praw własności czy teoria agencji” (Gorynia 2000: 23). Ta zasada działa oczywiście w dwie strony, a jak zauważają niektórzy badacze, sam tzw. „kapitalizm menedżerski” „charakteryzuje się powstaniem spółek anonimowego kapitału i oddzieleniem w związku z tym funkcji właścicielskich od funkcji zarządzania działalnością przedsiębiorstwa” (Januszek 2003: 119-120). Tak zaprezentowana wizja kapitalizmu menedżerskiego pokrywa się z obszarem zainteresowania teorii praw własnościowych (zob. także Domańska 1986). Reasumując wyniki swoich badań oraz zróżnicowanych badań innych autorów mogę z całą stanowczością stwierdzić, iż na podstawie analizy 140 badanych spółek z GPW w Warszawie, firmy kontrolowane przez menedżerów nie są bardziej efektywne ekonomicznie niż przedsiębiorstwa właścicielskie. W kontekście omawianych spółek z indeksów cenowych w latach 2006 – 2008 bardziej efektywne okazały się spółki właścicielskie (wyniki bazują na wskaźnikach analizy fundamentalnej: stopa zwrotu z kapitału własnego, stopa zwrotu z aktywów oraz zysk (strata) na jedna akcję). Co do pozostałych zmiennych wykorzystanych w części empirycznej, to zależności na nich oparte nie są istotne statystycznie. Niemniej jednak, wnioskując pośrednio na podstawie uzyskanych wyników, można zauważyć pewne zależności opisywane przez podejście menedżerskie. Raz jeszcze dodam, że moje badanie empiryczne nie potwierdza bezpośrednio i na podstawie twardych dowodów statystycznych tez teorii menedżerskiej, a li tylko sugeruje potencjalne układy zależności. W celu pełnej eksploracji sugerowanych związków należałoby przeprowadzić oddzielne badanie, skonstruowane w ten sposób, by uwzględniało bezpośrednio także punkt widzenia teorii menedżerskiej. Rozdział ten pokazał dość wyraźne braki w opracowaniach empirycznych (a także teoretycznych) na temat efektywności różnego rodzaju firm (np. spółek kontrolowanych przez menedżerów i przez właścicieli) notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych 210 w Warszawie. Ten deficyt dotyczy również przedsiębiorstw pozagiełdowych funkcjonujących w Polsce. Z drugiej strony mamy olbrzymią tradycję badań zachodnich naukowców, którzy podejmują rzeczoną problematykę od prawie 80 lat. I choć wyniki tych licznych analiz nie są jednoznaczne, gdyż poszczególne grupy badawcze wykorzystują odmienne metodologie (co związane jest ze specyfiką danych krajów, sektorów albo podejść teoretycznych), to na pewno są heurystycznie płodne. Na bazie opracowań empirycznych konstruowane są konkretne rozwiązania, mające podnieść „skuteczność” działania zarówno firm, jak i samych regulacji prawno-gospodarczych, co ostatecznie poprawia wydajność całego systemu i przyczynia się do ogólnych społecznych korzyści. W świetle powyższych argumentów refleksja nad polskimi strukturami własnościowo-kontrolnymi i ich efektywnością wydaje się nieodzowna, a to skromne opracowanie ma za zadanie wzbudzenie szerszej dyskusji (także krytycznej) na ten temat. 211 ZAKOŃCZENIE Richard Swedberg stwierdził w 1990 roku, że „obecny [w ówczesnym czasie – M.B.] podział pracy pomiędzy ekonomią i socjologią zbliża się ku końcowi. Nie jest jasne jak dokładnie będzie wyznaczona nowa granica [między tymi dyscyplinami – M.B.]” (Swedberg 1990: 338), ale zakładał, że ulegnie ona transformacji. U podstaw tego rodzaju wnioskowania legły zaobserwowane już w czasie pisania Economics and Sociology trzy tendencje, które antycypowały przyszły stan rzeczy. Po pierwsze, jak przekonuje Swedberg, ekonomiści coraz częściej zajmują się tematami, które tradycyjnie postrzegane są jako socjologiczne. Po drugie – vice versa, tzn. socjologowie podejmują problematykę mieszczącą się w obrębie zagadnień ekonomicznych. I wreszcie po trzecie, nowe połączenie ekonomii i socjologii ujawnia się coraz widoczniej (ibidem). Ta zunifikowana perspektywa nie jest w tzw. main stream’ie podejścia socjologicznego, chociaż coraz bardziej uwidacznia się w podejściu ekonomistów (o czym świadczy chociażby liczba Nagród Nobla przyznanych ekonomistom uwzględniającym socjologiczny punkt widzenia w analizie zjawisk gospodarczych). Z drugiej strony, prezentowana tu praca traktuje o problemach tradycyjnie utożsamianych z naukami ekonomicznymi, a podjęta została przez socjologa, co zdaje się potwierdzać punkt drugi sugestii Swedberga. Jest to tym bardziej istotne, że zagadnienie corporate governance w ujęciu problemu własności, kontroli i efektywności doczekało się szeregu opracowań ekonomistów zachodnich, a pominięte zostało przez rodzimych badaczy (w takim zakresie, w jakim zostały one podjęte w tej książce). O interdyscyplinarnym charakterze niektórych zjawisk społecznych nie trzeba szczególnie przekonywać, gdyż powszechnie wiadomo, że „idee ekonomiczne nabierają znaczenia w określonym kontekście społecznym i politycznym, że ten kontekst sprawia, że pewne idee nabierają znaczenia, a inne je tracą” (Dzionek-Kozłowska 2007: 287). Reasumując rozważania podjęte w przedkładanej Czytelnikowi książce należy wyeksplikować kilka istotnych elementów. Wyjdźmy od tego, że przede wszystkim wybór teorii praw własnościowych jako podłoża teoretycznego pracy był uzasadniony z dwóch powodów: 212 - w pełni odpowiadał tytułowemu zagadnieniu, co oznaczało, że teoria ta dostarczy argumentów pomocnych przy konceptualizacji głównego problemu i przy sformułowaniu hipotez badawczych (aspekt praktyczny); - umożliwił prezentację bardzo interesującej (i zarazem mało znanej w literaturze polskojęzycznej) szkoły myślenia (aspekt heurystyczny). Z drugiej strony, samo zainteresowanie nie tylko strukturami własnościowokontrolnymi, ale także giełdą jako instytucją istotną z socjologicznego punktu widzenia zdaje się nie być standardowym zabiegiem w naukach społecznych (pomimo bogatego „wkładu” ojców socjologii w tę materię). Książka ta pokazuje, że tak być nie musi, choć ekonomiści stoją na stanowisku – jak określił to Henryk Januszek – że: „Mechanizm rynkowy […] wymusza racjonalne myślenie, logiczne zachowania, sprowadza się do racjonalności mikroekonomicznej i relacji efektywnościowych. Rynek traktowany jest przez ekonomistów jako szczególny mechanizm koordynacji zamierzeń, działań dostawców i odbiorców danego dobra, dzięki któremu dochodzi do uzgodnień między nimi przy braku odgórnego szczegółowego kierowania i to tylko dlatego, że takiego kierowania nie ma” (Januszek 2003: 26). Z powyższego w żaden sposób nie wynika szczegółowa obserwacja, czyniona często na poziomie potocznej refleksji, jakoby nowoczesny system organizacji spółek akcyjnych będących pod kontrolą menedżerów był bardziej efektywny od przedsiębiorstw właścicielskich. Oba rodzaje firm zaliczane są do jednej kategorii podmiotów, nawet wtedy, gdy podkreśla się progresywny (tj. nowoczesny) charakter tych pierwszych. Po wtóre, wyniki badania empirycznego, jakkolwiek w przypadku wielu hipotez niejednoznaczne, wykazały, że główna hipoteza zakładająca co najmniej taką samą efektywność spółek (zaobserwowano menedżerskich zależność odwrotną). jak właścicielskich Mając w jest świadomości nieprawdziwa metodologiczne ograniczenia analizy statystycznej, trzeba pamiętać, iż hipoteza dotycząca efektywności dwóch typów spółek została przetestowana w trzech wariantach, w których wykorzystano trzy różne wskaźniki efektywności ekonomicznej. Każda z tych miar efektywności ujawniła taką samą, kierunkową zależność – firmy właścicielskie są bardziej efektywne od firm menedżerskich. 213 Czysto opisowa charakterystyka pozostałych pięciu hipotez skłania się ku wnioskowi zakładającemu potencjalną zbieżność sytuacji spółek notowanych na trzech indeksach cenowych Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie z konstatacjami teorii menedżerskiej (zob. poprzedni rozdział). Jednakowoż, by móc z asercją postawić taka tezę, należałoby przeprowadzić odrębne, szczegółowe badania empiryczne (a to wykracza poza zakres tej rozprawy). Zasygnalizowany tu trop analityczny mógłby stać się także przyczynkiem do szerszej dyskusji na temat mechanizmów nadzoru właścicielskiego w spółkach notowanych na warszawskiej giełdzie81. Piszący te słowa ma świadomość szeregu słabości badania empirycznego podjętego w rozdziale szóstym: - dość krótki horyzont czasowy; - nielosowy dobór próby; - ograniczona liczba hipotez i wskaźników poszczególnych zjawisk i zależności; - arbitralnie wyznaczony poziom podziału spółek; ale z drugiej strony „scenariusz” tej analizy nie odbiega od innych badań tego obszaru refleksji ekonomiczno-socjologicznej (pamiętajmy, że same hipotezy stylizowane były na badaniu niemieckich przedsiębiorstw). Dodatkowo, o czym była mowa w poprzednim rozdziale, to badanie jest właściwie pierwszym tego typu całościowym (acz zapewne niedoskonałym) oglądem problematyki efektywności mechanizmu corporate governance w kontekście rodzimych nauk społecznych. Nie ma zatem „utartych” wzorców postępowania, które pomogłyby początkującemu badaczowi w opracowaniu planu 81 Kwestia prywatyzacji nie tylko spółek notowanych na GPW w Warszawie, ale również samej giełdy jest żywo dyskutowana przez ekonomistów, socjologów i polityków, ponieważ istnieje wciąż silne przeświadczenie, że to co publiczne jest gorzej zarządzane niż prywatna własność. Jest to jeden z elementów wspierających argumenty na rzecz decyzji prywatyzacyjnych. Właśnie w tym kontekście ciekawym zabiegiem byłoby uwzględnienie teorii menedżerskiej do oceny efektywności spółek z rozdrobnionym akcjonariatem, by wypracować rozwiązania zabezpieczające przed potencjalnymi zagrożeniami związanymi z dyskrecjonalnym zachowaniem osób zarządzających. Abstrahując od słuszności przekonania na temat wyższej wydajności własności prywatnej, celowa wydaje się empiryczna eksploracja ułomności spółek menedżerskich (szczególnie w przeddzień decyzji o prywatyzacji, która może doprowadzić do rozdrobnienia udziałów w firmach będących do tej pory pod kontrolą właścicielską Skarbu Państwa). 214 analizy tego problemu w oparciu o polskie doświadczenia. Zachodnie badania – co należy wyraźnie podkreślić – uwzględniają specyfikę system społeczno-gospodarczego danego kraju, a pomimo to i tak znacząco różnią się od siebie (nawet w obrębie jednego kraju i jednej gałęzi gospodarki). W przedłożonej tu książce nie analizowano szczegółowych relacji pomiędzy radami nadzorczymi a zarządami, gdyż przyjęto, że efektywność ekonomiczna spółek giełdowych uwzględnia (w sposób pośredni) również ten aspekt. Ponadto związek między radą spółki a jej zarządem jest obiektem wyjątkowego zainteresowania tzw. teorii agencji, która wprawdzie jest bliska teorii praw własnościowych, ale na poziomie konstruowania badania empirycznego uwzględnienie podejścia principal-agent theory znacznie skomplikowałoby proces konceptualizacji głównych problemów badawczych i operacjonalizacji konkretnych hipotez. Jeśli zaś chodzi o łańcuch powiązań między poszczególnymi elementami corporate governance a refleksją socjologiczną, to bardzo sugestywną propozycję sformułowali autorzy opracowania The Sociology of Property Rights podkreślając, że: „Prawa własności decydują, kto kontroluje jakie zasoby i ustalają bodźce, przed którymi stają właściciele. Według teorematu Coase’a, kiedy nie występują koszty transakcyjne, początkowa alokacja praw własności nie wpływa na wyniki; podmioty racjonalne po prostu robią to, co jest najbardziej wydajne. Naturalnie koszty transakcyjne nigdy nie są zerowe (i rzadko kiedy są mało znaczące), dlatego prawa własności są istotne. To oznacza, iż te prawa wpływają na wydajność ekonomiczną zarówno wewnątrz firmy, jak i poza nią” (Carruthers, Ariovich 2004: 32-33). Co ciekawe, według tych naukowców, wśród dwóch szczególnie istotnych aspektów socjologicznego ujęcia szeroko rozumianej problematyki własności znajdują się „nierówność” i „efektywność ekonomiczna” (economic performance) (ibidem: 31). Potwierdza to obserwację, że „socjologiczna analiza zależności pomiędzy życiem gospodarczym a społecznym uwzględniać musi również wyniki badań ekonomistów. Konkluzje społeczne ekonomistów były i są inspiracją do badań socjologicznych. Na pełny obraz zjawiska składają się więc zarówno wyniki badań ekonomistów […], jak i socjologów” (Partycki 1999: 159-160). 215 Wykorzystując wskaźniki ekonomiczne do przetestowania hipotez badawczych, a w szerszym zakresie – stylizując się na problematyce podejmowanej tradycyjnie przez ekonomistów, przekonujemy się, że analiza socjologiczna nie musi dotyczyć tylko i wyłącznie kwestii sprawiedliwości społecznej. Nauka socjologii ma wszelkie atrybuty, by zmierzyć się z problemami „domyślnie” (czytaj: stereotypowo) znajdującymi się w gestii ekonomii i zarządzania. Można powiedzieć więcej: „socjologia ekonomiczna ujmuje gospodarkę rynkową bardziej wielowymiarowo niż ekonomia, poszerzając analizy funkcjonowania jednostek i grup społecznych w organizacjach ekonomicznych i pozwalając przyjrzeć się starym problemom z nowej perspektywy” (Flejterski 2007: 125 i Dobbin 2004). Poszczególne konkluzje zawarte w tej książce w istocie wykraczają poza elementy analizy ekonomicznej. Tak było przy okazji omawiania szczegółowych hipotez (np. piątej dotyczącej zarobków menedżerów w kontekście firmy ComArch) oraz ogólnych następstw interpretacji uzyskanych wyników. Bazując na fakcie, iż spółki notowane na GPW w Warszawie są mniej efektywne od firm właścicielskich, wykorzystując perspektywę socjologiczną – można pokusić się o generalną konkluzję, że nie świadczy to najlepiej o wybranym kierunku rozwoju struktur własnościowokontrolnych. Oznacza to bowiem, iż nowoczesne rozwiązania gospodarcze są wtórne (z efektywnościowego punktu widzenia) wobec klasycznych rozwiązań proponowanych już przez Adama Smitha. W tak zarysowanym kontekście to właśnie socjolog, a nie kto inny, ma odwagę zapytać o sens i kondycję współczesnych rozwiązań systemów społecznogospodarczych. 216 SUPLEMENT DO ROZDZIAŁU VI. Wykres 16. WSKAŹNIK STOPY ZWROTU Z KAPITAŁU WŁASNEGO (ROE) WZGLĘDEM SEKTORÓW (2006 - 2008) 1,6 1,4 1,2 1,0 0,8 0,6 0,4 0,2 0,15 0,09 0,12 0,0 -0,2 -0,4 Srednia Srednia±Odch.std Min-Maks -0,6 -0,8 FINANSE PRZEMYSŁ USŁUGI źródło: Opracowanie własne. 217 Wykres 17. WSKAŹNIK STOPY ZWROTU Z AKTYWÓW (ROA) WZGLĘDEM SEKTORÓW (2006 - 2008) 0,4 0,3 0,2 0,1 0,04 0,05 0,04 0,0 -0,1 -0,2 -0,3 -0,4 -0,5 Srednia Srednia±Odch.std Min-Maks -0,6 FINANSE PRZEMYSŁ USŁUGI źródło: Opracowanie własne. 218 Wykres 18. WSKAŹNIK ZYSK (STRATA) NA JEDNĄ AKCJĘ WZGLĘDEM SEKTORÓW (2006 - 2008) 100 80 60 40 20 6,31 2,70 4,85 0 -20 Srednia Srednia±Odch.std Min-Maks -40 FINANSE PRZEMYSŁ USŁUGI źródło: Opracowanie własne. 219 Wykres 19. WSKAŹNIK C/WK WZGLĘDEM SEKTORÓW (2006 - 2008) 16 14 12 10 8 6 4 3,20 3,51 2,76 2 0 Srednia Srednia±Odch.std Min-Maks -2 FINANSE PRZEMYSŁ USŁUGI źródło: Opracowanie własne. 220 Wykres 20. WSKAŹNIK STOPY DYWIDENDY WZGLĘDEM SEKTORÓW (2006 - 2008) 22 20 18 16 14 12 10 8 6 4 2,47 2,02 2 1,85 0 Srednia Srednia±Odch.std Min-Maks -2 -4 FINANSE PRZEMYSŁ USŁUGI źródło: Opracowanie własne. 221 Wykres 21. WSKAŹNIK C/Z WZGLĘDEM SEKTORÓW (2006 - 2008) 350 300 250 200 150 100 40,79 50 0 31,22 13,93 -50 FINANSE Srednia Srednia±Odch.std Min-Maks PRZEMYSŁ USŁUGI źródło: Opracowanie własne. 222 Wykres 22. WSKAŹNIK STOPY ZWROTU Z KAPITAŁU WŁASNEGO (ROE) WZGLĘDEM INDEKSÓW (2006 - 2008) 1,6 1,4 1,2 1,0 0,8 0,6 0,4 0,21 0,2 0,14 0,08 0,0 -0,2 -0,4 Srednia Srednia±Odch.std Min-Maks -0,6 -0,8 WIG20 mWIG40 sWIG80 źródło: Opracowanie własne. 223 Wykres 23. WSKAŹNIK STOPY ZWROTU Z AKTYWÓW (ROA) WZGLĘDEM INDEKSÓW (2006 - 2008) 0,4 0,3 0,2 0,1 0,06 0,06 0,03 0,0 -0,1 -0,2 -0,3 -0,4 -0,5 Srednia Srednia±Odch.std Min-Maks -0,6 WIG20 mWIG40 sWIG80 źródło: Opracowanie własne. 224 Wykres 24. WSKAŹNIK ZYSK (STRATA) NA JEDNĄ AKCJĘ WZGLĘDEM INDEKSÓW (2006 - 2008) 100 80 60 40 20 7,99 4,91 2,79 0 -20 Srednia Srednia±Odch.std Min-Maks -40 WIG20 mWIG40 sWIG80 źródło: Opracowanie własne. 225 Wykres 25. WSKAŹNIK C/WK WZGLĘDEM INDEKSÓW (2006 - 2008) 16 14 12 10 8 6 4 3,69 2,93 3,01 2 0 Srednia Srednia±Odch.std Min-Maks -2 WIG20 mWIG40 sWIG80 źródło: Opracowanie własne. 226 Wykres 26. WSKAŹNIK STOPY DYWIDENDY WZGLĘDEM INDEKSÓW (2006 - 2008) 22 20 18 16 14 12 10 8 6 4 2,88 1,72 2 2,01 0 Srednia Srednia±Odch.std Min-Maks -2 -4 WIG20 mWIG40 sWIG80 źródło: Opracowanie własne. 227 Wykres 27. WSKAŹNIK C/Z WZGLĘDEM INDEKSÓW (2006 - 2008) 350 300 250 200 150 100 37,12 50 0 29,57 22,82 Srednia Srednia±Odch.std Min-Maks -50 WIG20 mWIG40 sWIG80 źródło: Opracowanie własne. 228 LITERATURA: Alchian Armen A. (1977), Economic Forces at Work. With an Introduction by Ronald H. Coase, Indianapolis: Liberty Fund. Alchian Armen A., Demsetz Harold (1973), The Property Right Paradigm, „The Journal of Economic History”, Vol. 33, No. 1, 16-27. Alchian Armen A., Woodward Susan (1988), The Firm Is Dead; Long Live the Firm. A Review of Oliver E. Williamson’s The Economic Institutions of Capitalism, “Journal of Economic Literature”, Vol. XXVI, 65-79. Aldridge Alan (2006), Rynek, tłum. Żakowski M., Warszawa: Wydawnictwo Sic! Aluchna Maria (2007), Mechanizmy corporate governance w spółkach giełdowych, Warszawa: Szkoła Główna Handlowa w Warszawie. Anderson-Connolly Richard (2006), On the State of the Economic in Sociology: A Content Analysis, “The American Sociologist”, Vol. 37, No. 4, 5-28. Andrzejewski Mariusz (2002), Rachunkowość a ujawnianie informacji przez spółki giełdowe, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Ankarloo Daniel (2002), New Institutional Economics and Economic History, “Capital & Class”, Issue 78, 9-36. Arystoteles (1964), Polityka, tłum. Piotrowicz L., Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe. Babbie Earl (2003), Badania społeczne w praktyce, tłum. Betkiewicz W. i inni, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Babiński Grzegorz (1980), Wybrane zagadnienia z metodologii socjologicznych badań empirycznych, Kraków: Uniwersytet Jagielloński. Baranowski Mariusz (2009), Internal Diversities of Stakeholder Capitalism and Its Relation to Anglo-Saxon Form of Capitalism [w:] Tittenbrun Jacek (red.), Capitalism or Capitalisms?, Szczecin: Wydawnictwo My Book, 32-43. Begg David, Fischer Stanley, Dornbusch Rudiger (2007), Mikroekonomia, wydanie IV zmienione, Warszawa: Polskie Wydawnictwo Ekonomiczne. 229 Bell Daniel (1998), Kulturowe sprzeczności kapitalizmu, tłum. Amsterdamski S., Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Bellalah Mondher, Bradford Marc (2006), Governance, Firm Performance and Economic Growth: A Survey of the Main Findings, “Télécharger l'ensemble du Cahier”, N°14, 11-44. Berle Adolf A., Means Gardiner C. (2004), The Modern Corporation and Private Property, With a New Introduction by Murray L. Weidenbaum and Mark Jensen, New Brunswick, London: Transaction Publishers. Berle Adolf A., Means Gardiner C. (1932), The Modern Corporation and Private Property, New York: Macmillan Publishing Company. Bikker Jacob A., Bos, Jaap W. B. (2006), Recent Developments in Efficiency and Performance of European Banks [w:] Heikkinen Päivi, Korhonen Kari (red.), Technology-driven Efficiencies in Financial Markets, Helsinki: Eurojärjestelmä Eurosystemet, 47-84. Blackstone William (1979), Commentaries on the Laws of England: A Facsimile of the First Edition of 1765-1769. With an Introduction by A. W. Brian Simpson, Vol. 2, Chicago: The University of Chicago Press. Boceau Claudiu G., Barbu Cătălin M. (2007), Corporate Governance and Firm Performance, “Management&Marketing-Craiova”, Issue 1/2007, 125-131. Bochyńska-Śmigielska Ewa (2009), Wynagrodzenia członków zarządów spółek giełdowych w 2008 roku. Podsumowanie raportu Sedlak & Sedlak, Kraków: Sedlak & Sedlak [wersja dostępna dla zarejestrowanych członków portalu wynagrodzenia.pl]. Brockway George P. (1995), The End of Economic Man. Principles of Any Future Economics, New York-London: W. W. Norton & Company. Brzeziński Jerzy (2006), Metodologia badań psychologicznych, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Buczek Sebastian B. (2005), Efektywność informacyjna rynków akcji. Teoria a rzeczywistość, Warszawa: Szkoła Główna Handlowa w Warszawie. Burdek Jarosław (2008), Wynagrodzenia menedżerów spółek giełdowych odpowiedzialnych za finanse w 2007 roku, Kraków: Sedlak & Sedlak [wersja dostępna dla zarejestrowanych członków portalu wynagrodzenia.pl]. 230 Burdek Jarosław (2008b), Wynagrodzenia menedżerów spółek giełdowych odpowiedzialnych za handel i marketing w 2007 roku, Kraków: Sedlak & Sedlak [wersja dostępna dla zarejestrowanych członków portalu wynagrodzenia.pl]. Carruthers Bruce G., Ariovich Laura (2004), The Sociology of Property Rights, “The Annual Review of Sociology”, 30, 23-46. Chmara Michał (1992), Some Social Classes Are More So. Remarks on the Contribution of Latin American Sociology [w:] Kozyr-Kowalski Stanisław, Chmara Michał, Heymann Jerzy (red.), On Social Differentiation. A Contribution to the Critique of Marxist Ideology, Poznań: Adam Mickiewicz Univeristy Press. Ciejpa-Znamirowski Krzysztof (2004), Ekonomiczne ograniczenia rozwoju rynku kapitałowego w Polsce, Lublin: Wydawnictwo KUL. Coad Alexander (2007), Firm Growth: A Survey, Jena: Max Planck Institute of Economics, Evolutionary Economics Group (Papers on Economics & Evolution). Coase Ronald (1998), The New Institutional Economics, „The American Economic Review”, Volume 88, Issue 2, 72-74. Coase Ronald (1937), The Nature of the Firm, „Economica”, New Series, Volume 4, No. 16, 386-405. Colley John L. Jr., Doyle Jacqueline, Logan George W., Stettinius Wallace (2005), Ład korporacyjny, tłum. Szczepański M., Warszawa: Wydawnictwo K.E. Liber. Czekaj Jan (red.) (2008), Rynki, instrumenty i instytucje finansowe, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Czekaj Jan (2001), Efektywność giełdowego rynku akcji w Polsce. Z perspektywy dziesięciolecia, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Dahrendorf Ralf (2008), Klasy i konflikt klasowy w społeczeństwie przemysłowym, tłum. Babińska R., Kraków: Zakład Wydawniczy NOMOS. De Alessi Louis (1983), Property Rights, Transaction Costs, and X-Efficiency: An Essay in Economic Theory, “The American Economic Review”, Vol. 73, No. 1, 64-81. Demb Ada, Neubauer F.-Friedrich (2001), Rada nadzorcza. Czym jest i jaka jest jej odpowiedzialność, tłum. Rusiński M., Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Demsetz Harold (1992), The Emerging Theory of the Firm, Uppsala: Acta Universitatis Upsaliensis. 231 Demsetz Harold (1969), Information and Efficiency: Another Viewpoint, “Journal of Law and Economics”, Vol. 12, No. 1, 1-22. Demsetz Harold (1967), Toward a Theory of Property Rights, „The American Economic Review”, Vol. 57, Issue 2, 347-359. Demsetz Harold, Lehn Kenneth (1985), The Structure of Corporate Ownership: Causes and Consequences, „The Journal of Political Economy”, Vol. 93, No. 6, 1155-1177. Dębiński Antoni (2007), Rzymskie prawo prywatne. Kompendium, Warszawa: Wydawnictwo Prawnicze LexisNexis. Dębski Wiesław (2005), Rynek finansowy i jego mechanizmy. Podstawy teorii i praktyki, wydanie III zmienione, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Djellal Faridah, Gallouj Faïz (2008), Measuring and Improving Productivity in Services. Issues, Strategies and Challenges, Cheltenham-Northampton: Edward Elgar. Dobbin Frank (2004), The New Economic Sociology. A Reader, Princeton-Oxford: Princeton University Press. Dobbins Richard, Frąckowiak Waldemar, Witt Stephen F. (1992), Praktyczne zarządzanie kapitałami firmy, Poznań: PAANPOL. Doktór Kazimierz (2008), Przedsiębiorstwo [w:] Banaszak Sławomir, Doktór Kazimierz (red.), Problemy socjologii gospodarki, Poznań: Wydawnictwo Wyższej Szkoły Komunikacji i Zarządzania, 333-348. Domańska Elżbieta (1986), Kapitalizm menedżerski, Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Ekonomiczne. Droga na giełdę. Jak przygotować spółkę do emisji publicznej (2008), Warszawa: Difin. Drozdowski Rafał (2002), Rynek pracy w Polsce. Recepcja. Oczekiwania. Strategie dostosowawcze, Poznań: Wydawnictwo Naukowe UAM. Drucker Peter F. (1998), Praktyka zarządzania, wydanie II, tłum. Basiuk T., Kraków: Akademia Ekonomiczna w Krakowie. Działo Joanna (2001), Nadzór właścicielski a efektywność działania spółek, Łódź: Katedra Ekonomii Uniwersytetu Łódzkiego. Dzionek-Kozłowska Joanna (2007), Główny nurt współczesnej ekonomii: od formalizmu do nowego instytucjonalizmu, „Krytyka Polityczna”, 13, 272-295. 232 “The Economist” (2002), Minority Protection. Corporate Governance in Poland, 410.05. Ferguson George A., Takane Yoshio (1999), Analiza statystyczna w psychologii i pedagogice, tłum. Zagrodzki M., Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Fiedor Bogusław (2009), Nowa Ekonomia Instytucjonalna jako podstawa teoretycznej refleksji nad procesem transformacji od gospodarki centralnie sterowanej do rynkowej [w:] http://www.wiedzainfo.pl/wyklady/138/. Fijorek Kamil (2007), Wynagrodzenia menedżerów spółek giełdowych odpowiedzialnych za handel i marketing w 2006 roku, Kraków: Sedlak & Sedlak [wersja dostępna dla zarejestrowanych członków portalu wynagrodzenia.pl]. Filipowicz Andrzej (1999), Prawo dla ekonomistów, Warszawa: Oficyna Prawnicza MUZA S.A. Flejterski Stanisław (2007), Metodologia finansów. Podręcznik akademicki, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Ford Laura (2007), Max Weber on Property: An Effort in Interpretive Understanding, CSES Working Paper Series, Paper # 39, Maj. Francuz Piotr, Mackiewicz Robert (2007), Liczby nie wiedzą, skąd pochodzą. Przewodnik po metodologii i statystyce nie tylko dla psychologów, wydanie II poprawione, Lublin: Wydawnictwo KUL. Frank Robert H. (2007), Mikroekonomia. Jakiej jeszcze nie było, tłum. Wojtych E. i T., Gdańsk: Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne. Frankel Allen B., Montgomery John D., Friedman Benjamin M., Gertler Mark (1991), Financial Structure: An International Perspective, „Brookings Papers on Economic Activity“, Vol. 1991, No. 1, 257-310. Frankfort-Nachmias Chava, Nachmias David (2001), Metody badawcze w naukach społecznych, tłum. Hornowska E., Poznań: Wydawnictwo Zysk i S-ka. French H. E. III (1976), The Property Rights Theory of the Firm: Empirical Results from a Natural Experiment, „The Journal of Political Economy”, Vol. 84, No. 1, 143152. Furubotn Eirik G. (2000), The New Institutional Economics and the Theory of the Firm, “Journal of Economic Behavior & Organization”, Vol. 45, 133-153. 233 Furubotn Eirik G., Pejovich, Svetozar (1974), The Economics of Property Rights, Cambridge, Mass.: Ballinger Publishing Company. Furubotn Eirik G., Pejovich, Svetozar (1972), Property Rights and Economic Theory: A Survey of Recent Literature, „Journal of Economic Literature”, Vol. 10, No. 4, 11371162. Gabrusewicz Tomasz (2008), Struktura własności spółek ładu korporacyjnego a efektywność corporate governance – część 4, „Monitor Rachunkowości i Finansów”, Nr 7, 35-44. Gabryś Aleksander (2006), Efektywność rynku kapitałowego [w:] Panfil Marek, Szablewski Andrzej (red.), Metody wyceny spółki. Perspektywa klienta i inwestora, Warszawa: Wydawnictwo POLTEXT. Garrouste Pierre (2004), The New Property Rights Theory of the Firm [w:] Colombatto Enrico (red.), The Elgar Companion to the Economics of Property Rights, CheltenhamNorthampton: Edward Elgar, 370-382. Gedajlovic Eric R., Shapiro Daniel M. (1998), Management and Ownership Effects: Evidence from Five Countries, “Strategic Management Journal”, Vol. 19, No. 6, 533-553. Getzler Joshua (1996), Theories of Property and Economic Development, „Journal of Interdisciplinary Historyk”, Vol. 26, No. 4, 639-669. Gilejko Leszek (2005), Instytucje ekonomiczne [w:] Polakowska-Kujawa Jolanta (red.), Socjologia ogólna. Wybrane problemy, Warszawa: Szkoła Główna Handlowa w Warszawie. Gilejko Leszek (2005), Społeczeństwo a gospodarka. Socjologia ekonomiczna, wydanie III, Warszawa: Szkoła Główna Handlowa w Warszawie. Glynn John J., Perrin John, Murphy Michael P. (2003), Rachunkowość dla menedżerów, tłum. Stolarek J. i A., Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Godłów-Legiędź Janina (2005), Instytucjonalna analiza transformacji ustrojowej. Od planu do rynku [w:] Rudolf Stanisław (red.), Nowa ekonomia instytucjonalna. Aspekty teoretyczne i praktyczne, Kielce: Wydawnictwo Wyższej Szkoły Ekonomii i Administracji im. prof. Edwarda Lipińskiego w Kielcach. 234 Gorynia Marian (2000), Zachowania przedsiębiorstw w okresie transformacji. Mikroekonomia przejścia, wydanie II, Poznań: Wydawnictwo Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. Granovetter Mark (1992), Economic Action and Social Structure: The Problem of Embeddness [w:] Granovetter Mark, Swedberg Richard (red.), The Sociology of Economic Life, Oxford: Westview Press, 53-81. Gray John (1994), Liberalizm, tłum. Dziubecka R., Kraków: Społeczny Instytut Wydawniczy ZNAK. Greiner Larry E. (1997), Evolution and Revolution as Organizations Grow: A Company’s Past Has Clues for Management that Are Critical to Future Success, “Family Business Review”, Vol. 10, No. 4, 397-409. Grosfeld Irena, Tressel Thierry (2001), Competition and Corporate Governance: Substitutes or Complements? Evidence form the Warsaw Stock Exchange, “William Davidson Institute Working Paper”, No. 369. Gruszczyńska-Brożbar Elżbieta (2007), Funkcjonowanie Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie, Poznań: Wydawnictwo Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. Gurgul Henryk (2006), Analiza zdarzeń na rynkach akcji. Wpływ informacji na ceny papierów wartościowych, Kraków: Oficyna Ekonomiczna. Hamilton Malcolm, Hirszowicz Maria (1995), Klasy i nierówności społeczne w perspektywie porównawczej, tłum. Kolbowski J., Warszawa: Instytut Studiów Politycznych PAN. Hatch Mary Jo (2002), Teoria organizacji, tłum. Łuków, P., Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Hendriksen Eldon A., van Breda Michael F. (2002), Teoria rachunkowości, tłum. Idzikowska G. i inni, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Hobbes Tomasz (1954), Lewiatan czyli materia, forma i władza państwa kościelnego i świeckiego, tłum. Znamierowski C., Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe. Hume David (2005), Traktat o naturze ludzkiej, tłum. Znamierowski C., Warszawa: Fundacja ALETHEIA. 235 Ignatowicz Jerzy (2000), Prawo rzeczowe, wydanie IX, Warszawa: Wydawnictwa Prawnicze PWN. Iwanek Maciej (1996), Analiza instytucji własności przedsiębiorstw. Przyczynek do problematyki efektywności i usprawnienia przedsiębiorstw publicznych, Warszawa: Wydział Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego. Januszek Henryk (2003), Przeobrażenia w gospodarce i funkcjonowaniu przedsiębiorstw w Polsce, Poznań: Wydawnictwo Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. Januszek Henryk, Sikora Jan (2008), Podstawy socjologii, wydanie V rozszerzone, Poznań: Wydawnictwo Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. Jaruzelska Izabela (1992), Własność w prawie biblijnym, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Jerzemowska Magdalena (2006), Analiza ekonomiczna w przedsiębiorstwie, wydanie II zmienione, Warszawa: Polskie Wydawnictwo Ekonomiczne. Jerzemowska Magdalena (2002), Nadzór korporacyjny, Warszawa: Polskie Wydawnictwo Ekonomiczne. Kim Jongwook, Mahoney Joseph T. (2005), Property Rights Theory, Transaction Costs Theory, and Agency Theory: An Organizational Economics Approach to Strategic Management, “Managerial and Decision Economics”, 26, 223-242. Klimczak Bożena (2006), Mikroekonomia, wydanie VII, Wrocław: Wydawnictwo Akademii Ekonomicznej im. Oskara Langego we Wrocławiu. Klimczak Bożena (2005), Uwagi o powiązaniach między standardową ekonomią i nową ekonomią instytucjonalną [w:] Rudolf Stanisław (red.), Nowa ekonomia instytucjonalna. Aspekty teoretyczne i praktyczne, Kielce: Wydawnictwo Wyższej Szkoły Ekonomii i Administracji im. prof. Edwarda Lipińskiego w Kielcach, 11-25. Kodeks Hammurabiego (1996), tłum. Stępień M., Warszawa: Wydawnictwo ALFA. Kolańczyk Kazimierz (2001), Prawo rzymskie, wydanie V zmienione, Warszawa: Wydawnictwo Prawnicze LexisNexis. Kowerski Mieczysław (2009), Efekt wartości księgowej do rynkowej na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie [w:] www.e-finanse.com. Kozłowski Sławomir Grzegorz (2004), Systemy ekonomiczne, Lublin: Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej. 236 Kozyr-Kowalski Stanisław (2004), Socjologia, społeczeństwo obywatelskie i państwo, wydanie II poszerzone, Poznań: Wydawnictwo Naukowe UAM. Kozyr-Kowalski Stanisław (2000), Socjologia, społeczeństwo obywatelskie i państwo, Poznań: Wydawnictwo Naukowe UAM. Kozyr-Kowalski Stanisław (1979), Klasy i stany. Max Weber a współczesne teorie stratyfikacji społecznej, Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe. Kozyr-Kowalski Stanisław (1977), Własność jako zjawisko ekonomiczno-społeczne w świetle badań Karola Marksa i Maxa Webera [w:] tenże (red.), Własność: gospodarka a prawo. Studia o marksistowskiej teorii własności, Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe. Kruschwitz Lutz (2007), Finansowanie i inwestycje, Warszawa: CeDeWu Wydawnictwa Fachowe. Krzykała Franciszek (2005), Metodologia badań socjologii gospodarczej, Poznań: Wydawnictwo „CONTACT”. Kunderewicz Cezary (1995), Rzymskie prawo prywatne, wydanie II, Łódź: Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego. Landreth Harry, Colander David C. (1998), Historia myśli ekonomicznej, tłum. Szeworski A., Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Larner Robert J. (1966), Ownership and Control in the 200 Largest Nonfinancial Corporations, 1929 and 1963, “The American Economic Review”, Vol. 56, No. 4, Part 1, 777-787. Leibenstein Harvey (1988), Poza schematem homo oeconomicus. Nowe podstawy mikroekonomii, tłum. Figaszewska H., Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe. Leibenstein Harvey (1982), Teoria mikro-mikro, wymiana: wykonawca-wykonawca oraz wydajność X [w:] Dopfer Kurt (red.), Ekonomia w przyszłości, tłum. Wiankowska Z., Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe. Leibenstein Harvey (1966), Allocative Efficiency vs. X-Efficiency, “The American Economic Review”, Vol. 56, No. 3, 392-415. Lis Krzysztof A., Sterniczuk Henryk (2005), Nadzór korporacyjny, Kraków: Oficyna Ekonomiczna. 237 Litewski Wiesław (2003), Rzymskie prawo prywatne, wydanie V poprawione, Warszawa: Wydawnictwo Prawnicze LexisNexis. Locke John (1992), Dwa traktaty o rządzie, tłum. Rau Z., Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Mahoney Joseph T. (2005), Economic Foundations of Strategy, Thousand Oaks: Sage Publications, Inc. Marks Karol (1986), Zarys krytyki ekonomii politycznej, tłum. Wyrozembski Z. J., Warszawa: Wydawnictwo „Książka i Wiedza”. Marks Karol, Engels Fryderyk (1979), Manifest partii komunistycznej. Zasady komunizmu, Warszawa: Książka i Wiedza. Marks Karol (1957), Kapitał. Krytyka ekonomii politycznej, Tom III, Księga III, Proces produkcji kapitalistycznej jako całość, Warszawa: Książka i Wiedza. Matthews R. C. O. (1986), The Economics of Institutions and the Sources of Growth, „The Economic Journal”, Vol. 96, No. 384, 903-918. Mayntz Renate, Holm Kurt, Hübner Peter (1985), Wprowadzenie do metod socjologii empirycznej, tłum. Lipnik W., Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe. Means Gardiner C. (2004), Implications of the Corporate Revolution in Economic Theory [w:] Berle Adolf A., Means Gardiner C., The Modern Corporation and Private Property, With a New Introduction by Murray L. Weidenbaum and Mark Jensen, New Brunswick, London: Transaction Publishers. Messner Zbigniew, Pfaff Józef (2007), Rachunkowość finansowa. Część I, Warszawa: Stowarzyszenie Księgowych w Polsce. Milewski Roman (1999), Podstawy ekonomii, wydanie II, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Milewski Roman, Kwiatkowski Eugeniusz (2005), Podstawy ekonomii, wydanie III, zmienione, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Morawski Witold (2001), Socjologia ekonomiczna. Problemy. Teoria. Empiria, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Morus Thomas (1993), Utopia, tłum. Abgarowicz K., Lublin: Instytut Wydawniczy „Daimonion”. 238 Mudel Michał (2007), Wynagrodzenia menedżerów polskich spółek giełdowych w 2006 roku. Podsumowanie raportu Sedlak & Sedlak, Kraków: Sedlak & Sedlak [wersja dostępna dla zarejestrowanych członków portalu wynagrodzenia.pl]. North Douglass C. (1997), Institutions, Economic Growth and Freedom: An Historical Introduction [w:] Pejovich Svetozar (red.), The Economic Foundations of Property Rights. Selected Readings, Cheltenham-Lyme: Edward Elgar, 86-108. North Douglass C. (1990), Institutions, Institutional Change and Economic Performance, Cambridge: Cambridge University Press. Nowak Leszek (1991), U podstaw teorii socjalizmu. Tom I, Własność i władza. O konieczności socjalizmu, Poznań: Wydawnictwo Nakom. Nowak Stefan (1965), Metody badań socjologicznych, Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe. Osuchowski Wacław (1986), Rzymskie prawo prywatne. Zarys wykładu, Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe. Parsons Talcott (1972), Szkice z teorii socjologicznej, tłum. Bentkowska A., Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe. Partycki Sławomir (1999), Różne modele socjologii gospodarki, „Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska”, Vol. XXIV, 10, 155-165. Pawłowska Małgorzata (2005), Wpływ procesów konsolidacyjnych na poziom konkurencji i efektywność systemów bankowych – wyniki badań ilościowych, „Zeszyty BRE Bank – CASE”, Konkurencyjność sektora bankowego po wejściu Polski do Unii Europejskiej, Nr 76, 25-53. Pejovich Steve (1987), Freedom, Property Rights and Innovation in Socialism, “Kyklos”, Vol. 40, Issue 4, 461-475. Pejovich Svetozar (1973), Comment on Paper by Alchian and Demsetz, „The Journal of Economic History”, Vol. 33, No. 1, 41-42. Pels Dick (1998), Property and Power in Social Theory. A Study in Intellectual Rivalry, London: Routledge. Picot Arnold, Kaulmann Thomas (1989), Comparative Performance of Governmentowned and Privately-owned Industrial Corporations – Empirical Results from Six Countries, “Journal of Institutional and Theoretical Economics”, 145, 298-316. 239 Pietrzak Bogusław, Polański Zbigniew, Woźniak Barbara (2003), System finansowy w Polsce, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Pinto Brian, van Wijnbergen Sweder (1994), Ownership and Corporate Control in Poland: Why State Firms Defied the Odds, “Policy Research Working Paper”, 1308. Pipes Richard (2000), Własność a wolność, tłum. Niedzielski L., Warszawa: Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA S.A. Piwowarun Tomasz (1977), Teoretyczne problemy własności jako zjawiska ekonomiczno-społecznego [w:] Kozyr-Kowalski Stanisław (red.), Własność: gospodarka a prawo. Studia o marksistowskiej teorii własności, Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe. Platon (1994), Państwo. Tom I, tłum. Witwicki W., Warszawa: Wydawnictwo ALFA. Popper Karl R. (1999), Nędza historycyzmu, tłum. Amsterdamski S., Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Popper Karl R. (1993a), Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie. Tom1, Urok Platona, tłum. Krahelska H., Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Popper Karl R. (1993b), Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie. Tom 2, Wysoka fala proroctw: Hegel, Marks i następstwa, tłum. Krahelska H., Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Prusik Adrian (2009), Mimo fatalnych danych makro giełdowe indeksy poszły w górę, „The Wall Street Journal Polska”/”Dziennik Finansowy”, 08.02.2009. Reale Giovanni (1997), Historia filozofii starożytnej, II: Platon i Arystoteles, tłum. Zieliński E. I., Lublin: Redakcja Wydawnictw Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Régibeau Pierre, Rockett Katharine (2007), The Relationship Between Intellectual Property Law and Competition Law: An Economic Approach [w:] Anderman Steven D. (red.), The Interface Between Intellectual Property Rights and Competition Policy, Cambridge: Cambridge University Press, 505-552. Ritzer George (1997), McDonaldyzacja społeczeństwa, tłum. Magala S., Warszawa: Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA S.A. Roberts John (2009), Nowoczesna firma. Strategie inwestycyjne na rzecz wydajności i rozwoju, tłum. Kotlicki R., Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego. 240 Rocznik Giełdowy 2009. Dane statystyczne za rok 2008, Warszawa: Oficjalne wydawnictwo Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie. Rogowski Waldemar (2004), Prosta stopa zwrotu z kapitału własnego [w:] Leksykon zarządzania, Warszawa: Difin. Rousseau Jean J. (1956), Rozprawa o pochodzeniu i podstawach nierówności między ludźmi [w:] tenże, Trzy rozprawy z filozofii społecznej, tłum. Elzenberg H., Warszawa: PWN. Rozwadowski Władysław (1994), Prawo rzymskie. Zarys wykładu wraz z wyborem źródeł, Wydanie II, Poznań: Ars Boni et aequi. Rudolf Stanisław (2005), Wprowadzenie [w:] tenże (red.), Nowa ekonomia instytucjonalna. Aspekty teoretyczne i praktyczne, Kielce: Wydawnictwo Wyższej Szkoły Ekonomii i Administracji im. prof. Edwarda Lipińskiego w Kielcach. Rudolf Stanisław, Janusz Tadeusz, Stos Daniel, Urbanek Piotr (2002), Efektywny nadzór korporacyjny. Teoria i praktyka, Warszawa: Polskie Wydawnictwo Ekonomiczne. Schumpeter Joseph A. (1995), Kapitalizm, socjalizm, demokracja, tłum. Rusiński M., Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Scott Anthony (1983), Property Rights and Property Wrongs, „The Canadian Journal of Economics”, Vol. 16, No. 4, 555-573. Shleifer Andrei (1998), State versus Private Ownership, “The Journal of Economic Perspectives”, Vol. 12, No. 4, 133-150. Sieczyk Marcin, Kluziński Jakub (2005), Zasady ładu korporacyjnego na polskim rynku kapitałowym [w:] Colley John L. Jr., Doyle Jacqueline L., Logan George W., Stettinius Wallace, Ład korporacyjny, tłum. Szczepański M., Warszawa: Wydawnictwo K.E. Liber. Siegel Joel G., Shim Jae K., Hartman Stephen W. (1999), Przewodnik po finansach. 201 narzędzi podejmowania decyzji dla menedżerów, wydanie II poprawione, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Simmel Georg (1997), Filozofia pieniądza, tłum. Przyłębski A., Poznań: Wydawnictwo Fundacji Humaniora. 241 Smith Adam (2007a), Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów, Tom 1, tłum. Wolff S.; Einfeld O.; Sadowski Z., Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Smith Adam (2007b), Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów, Tom 2, tłum. Prejbisz A..; Jasińska B., Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Sołtysiński Stanisław, Szajkowski Andrzej, Szumański Andrzej, Szwaja Janusz (2001), Kodeks spółek handlowych. Komentarz do artykułów 1-150, Tom I, Warszawa: Wydawnictwo C.H. Beck. Stankiewicz Wacław (2007), Historia myśli ekonomicznej, wydanie III, Warszawa: Polskie Wydawnictwo Ekonomiczne. Stankiewicz Wacław (2005), Ekonomika instytucjonalna. Zarys wykładu, Warszawa: Wydawnictwo Wyższej Szkoły Businessu i Administracji. Stępień Marek (1996), Wprowadzenie [w:] Kodeks Hammurabiego, tłum. tenże, Warszawa: Wydawnictwo ALFA. Stiglitz Joseph E. (2004), Ekonomia sektora publicznego, tłum. Rapacki R., Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Strzeszewski Czesław (2003), Katolicka nauka społeczna, Lublin: Wydawnictwo KUL. Sudoł Stanisław (2002), Przedsiębiorstwo. Podstawy nauki o przedsiębiorstwie. Teorie i praktyka zarządzania, wydanie II rozszerzone, Toruń: Wydawnictwo „Dom Organizatora”. Swedberg Richard (2003), Principles of Economic Sociology, Princeton: Princeton University Press. Swedberg Richard (1990), Economics and Sociology. Redefining Boundaries: Conversations with Economists and Sociologists, Princeton: Princeton University Press. Szacki Jerzy (2004), Historia myśli socjologicznej, wydanie nowe, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Szwed Robert (2009), Metody statystyczne w naukach społecznych. Elementy teorii i zadania, Wydanie II poprawione, Lublin: Wydawnictwo KUL. Szyszka Adam (2007), Wycena papierów wartościowych na rynku kapitałowym w świetle finansów behawioralnych, Poznań: Wydawnictwo Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. 242 Tabeau Matthew, Lis Krzysztof (2004), Prezesi spółek oceniają funkcjonowanie rad nadzorczych, „Harvard Business Review Polska”, Wrzesień, 17-21. Tamowicz Piotr, Dzierżanowski Maciej (2002), Własność i kontrola polskich korporacji. Ewolucja struktur własnościowo-kontrolnych, Gdańsk: Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową. The New Encyclopædia Britannica (1991), 15th Edition, Vol. 26, Chicago: MACROPÆDIA. Thomsen Steen, Pedersen Torben (1996), Nationality and Ownership Structure: The 100 Largest Companies in Six European Nations, “Management International Review”, 36 (2), 149-166. Thonet P. J., Poensgen O. H. (1979), Managerial Control and Economic Performance in Western Germany, „The Journal of Industrial Economics”, Vol. 28, No. 1, 23-37. Tittenbrun Jacek (2009), Gospodarka w społeczeństwie, książka w druku (Wydawnictwo Zysk i S-ka). Tittenbrun Jacek (2008), Gospodarka a społeczeństwo w ujęciu Talcotta Parsonsa i Neila Smelsera [w:] Banaszak Sławomir, Doktór Kazimierz (red.), Problemy socjologii gospodarki, Poznań: Wydawnictwo Wyższej Szkoły Komunikacji i Zarządzania, 117137. Tittenbrun Jacek (2005), Opowieści o dwóch kapitalizmach: kapitalizm akcjonariuszy vs. kapitalizm interesariuszy [w:] Sakson Andrzej (red.), Porządek społeczny a wyzwania współczesności, Poznań: Wydawnictwo Naukowe. Tittenbrun Jacek (1997), Własność prywatna a publiczna w ujęciu teorii praw własności [w:] Doktór Kazimierz (red.), Socjologia: teoria i działanie. Księga pamiątkowa ku czci Władysława Markiewicza, Warszawa: Wydawnictwo IFiS PAN. Tittenbrun Jacek (1996), Private versus Public Enterprise. In Search of the Economic Rationale for Privatisation, London: Janus Publishing Company. Tittenbrun Jacek (1995), Ekonomiczny sens prywatyzacji. Spór o wyższość własności prywatnej nad publiczną, Poznań: Wydawnictwo Fundacji Humaniora. Tomasz Hobbes i Lewiatan (1954) [w:] Hobbes Tomasz, Lewiatan czyli materia, forma i władza państwa kościelnego i świeckiego, tłum. Znamierowski C., Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe. 243 Tuck Richard (2001), The Rights of War and Peace. Political Thought and the International Order. From Grotius to Kant, Oxford-New York: Oxford University Press. Tyszka Tadeusz (2004), Psychologia ekonomiczna, Gdańsk: Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne. Veblen Thorstein (2008), Teoria klasy próżniaczej, tłum. Frentzel-Zagórska J., Warszawa: Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA S.A. Vennet Rudi V. (2002), Cost and Profit Efficiency of Financial Conglomerates and Universal Banks in Europe, “Journal of Money, Credit and Banking”, Vol. 34, No. 1, 254-282. Vining Aidan R., Boardman Anthony E. (1992), Ownership versus Competition: Efficiency in Public Enterprise, “Public Choice”, 73, 205-239. Voigt Stefan (2004), On the Coexistence of Different Property Rights Systems – and Its Consequences for Economic Growth and Development [w:] Colombatto Enrico (red.), The Elgar Companion to the Economics of Property Rights, Cheltenham-Northampton: Edward Elgar, 154-176. Weber Max (2002), Gospodarka i społeczeństwo. Zarys socjologii rozumiejącej, tłum. Lachowska D., Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Weber Max (1994), Etyka protestancka a duch kapitalizmu, tłum. Miziński J., Lublin: Wydawnictwo TEST. Weber Max (1985), Obiektywność poznania w naukach społecznych [w:] NowakowskaSołtan Elżbieta (red.), Problemy socjologii wiedzy, Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe. Wesołowski Włodzimierz (1979), Prawa rozwoju społecznego [w:] Jaroszewski Tadeusz M. (red.), Filozofia marksistowska, wydanie VI, Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe. Williamson Oliver E. (1998), Ekonomiczne instytucje kapitalizmu. Firmy, rynki, relacje kontraktowe, tłum. Kropiwnicki J., Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Wypych Mirosław (red.) (2000), Finanse przedsiębiorstwa z elementami zarządzania i analizy, Łódź: ABSOLWENT. 244 Zagóra-Jonszta Urszula (2007), Własność w ujęciu wybranych kierunków myśli ekonomicznej [w:] Polaszkiewicz Barbara, Boehlke Jerzy (red.), Własność i kontrola w teorii i praktyce. Część I, Toruń: Wydawnictwo Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Zaleska Małgorzata (2005), Ocena ekonomiczno-finansowa przedsiębiorstwa przez analityka bankowego, Warszawa: Szkoła Główna Handlowa w Warszawie. Zaleski Zbigniew (2003), Psychologia własności i prywatności, Warszawa: Wydawnictwo Akademickie „Żak”. Zaleśkiewicz Tomasz (2003), Psychologia inwestora giełdowego. Wprowadzenie do behawioralnych finansów, Gdańsk: Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne. Ząbkowicz Anna (2003), Współczesna ekonomia instytucjonalna wobec głównego nurtu ekonomii, „Ekonomista”, 6/2003, 795-824. Zielonka Piotr (2004), Finanse behawioralne [w:] Tyszka Tadeusz (red.), Psychologia ekonomiczna, Gdańsk: Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne. Ziemba Dorota (2000), Ceny akcji w świetle teorii rynków efektywnych (studium o możliwości pokonania rynku) [w:] Przybylska-Kapuścińska Wiesława (red.), Rynek pieniężny i kapitałowy. Debiuty ekonomiczne, Poznań: Wydawnictwo Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. Ziółkowski Marek (2000), Przemiany interesów i wartości społeczeństwa polskiego. Teorie, tendencje, interpretacje, Poznań: Wydawnictwo Fundacji Humaniora. 245 SPIS: TABEL – WYKRESÓW – SCHEMATÓW TABELE: Tabela 1. Typy instytucji………………………………………………………………...59 Tabela 2. Pięć klas posiadaczy praw własności………………………………………….65 Tabela 3. Organy spółki i ich funkcje……………………………………………………91 Tabela 4. Formy efektywności w sensie Pareta według sfery prywatnej/społecznej i obszarów gospodarki…………………………………………………………………...110 Tabela 5. Udział członków niezależnych w radzie spółki a jej efektywność…………..117 Tabela 6. Sektory GPW w Warszawie………………………………………………….131 Tabela 7. Spółki notowane na GPW w Warszawie…………………………………….133 Tabela 8. Wskaźniki sektorowe dla wszystkich spółek na koniec 2008 roku (przemysł) ………………………………………………………………………………………….135 Tabela 9. Wskaźniki sektorowe dla wszystkich spółek na koniec 2008 roku (finanse) ……………………………………………………………………………………….. 136 Tabela 10. Wskaźniki sektorowe dla wszystkich spółek na koniec 2008 roku (usługi) ………………………………………………………………………………………….136 Tabela 11. Zalety i wady wskaźnika ROE……………………………………………...151 Tabela 12. Rodzaj spółki a indeks giełdowy…………………………………………...162 Tabela 13. Rodzaj spółki a sektor GPW w Warszawie………………………………...164 Tabela 14. Sektor przemysłowy a spółki menedżerskie/właścicielskie………………...166 Tabela 15. Sektor finansowy a spółki menedżerskie/właścicielskie….………………..166 Tabela 16. Sektor usługowy a spółki menedżerskie/właścicielskie……………….........166 Tabela 17. Dziesięciu najlepiej zarabiających menedżerów 2006 roku a rodzaj firmy i wysokość wskaźnika ROE……………………………………………………………...182 Tabela 18. Dziesięciu najlepiej zarabiających menedżerów finansowych 2007 roku a rodzaj firmy i wysokość wskaźnika ROE………………………………………………183 246 Tabela 19. Dziesięciu najlepiej zarabiających menedżerów 2008 roku a rodzaj firmy i wysokość wskaźnika ROE……………………………………………………………...184 Tabela 20. Firmy kontrolowane przez właścicieli versus firmy kontrolowane przez menedżerów (zestawienie badań)………………………………………………………201 WYKRESY: Wykres 1. Wartość indeksu WIG (2006 – 2008)……………………………………….147 Wykres 2. Struktura własnościowa badanych spółek…………………………………..160 Wykres 3. Struktura kontrolna badanych spółek……………………………………….160 Wykres 4. Spółki właścicielskie versus spółki menedżerskie………………………….163 Wykres 5. Wskaźnik stopy zwrotu z kapitału własnego (ROE) (2006 – 2008)………..169 Wykres 6. Wskaźnik ROE w latach 2006 – 2008………………………………………170 Wykres 7. Wskaźnik stopy zwrotu z aktywów (ROA) (2006 – 2008)…………………172 Wykres 8. Wskaźnik zysk (strata) na jedną akcję (2006 – 2008)………………………173 Wykres 9. Wskaźnik C/WK (2006 – 2008)…………………………………………….174 Wykres 10. Wskaźnik dynamiki przyrostu aktywów razem (2006 – 2008)……………177 Wykres 11. Wskaźnik dynamiki przyrostu kapitału własnego (2006 – 2008)…………178 Wykres 12. Wskaźnik stopy dywidendy (2006 – 2008)……………………………….180 Wykres 13. Wskaźnik C/Z (2006 – 2008)……………………………………………...187 Wykres 14. Wskaźnik C/Z w latach 2006 – 2008……………………………………...188 Wykres 15. Spółki Skarbu Państwa w próbie badawczej………………………………199 Wykres 16. Wskaźnik stopy zwrotu z kapitału własnego (ROE) względem sektorów (2006 – 2008)…………………………………………………………………………...217 Wykres 17. Wskaźnik stopy zwrotu z aktywów (ROA) względem sektorów (2006 – 2008)……………………………………………………………………………………218 Wykres 18. Wskaźnik zysk (strata) na jedną akcję względem sektorów (2006 – 2008)……………………………………………………………………………………219 Wykres 19. Wskaźnik C/WK względem sektorów (2006 – 2008)……………………..220 Wykres 20. Wskaźnik stopy dywidendy względem sektorów (2006 – 2008)…………221 247 Wykres 21. Wskaźnik C/Z względem sektorów (2006 – 2008)………………………..222 Wykres 22. Wskaźnik stopy zwrotu z kapitału własnego (ROE) względem indeksów (2006 – 2008)…………………………………………………………………………...223 Wykres 23. Wskaźnik stopy zwrotu z aktywów (ROA) względem indeksów (2006 – 2008)……………………………………………………………………………………224 Wykres 24. Wskaźnik zysk (strata) na jedną akcję względem indeksów (2006 – 2008)……………………………………………………………………………………225 Wykres 25. Wskaźnik C/WK względem indeksów (2006 – 2008)…………………….226 Wykres 26. Wskaźnik stopy dywidendy względem indeksów (2006 – 2008)…………227 Wykres 27. Wskaźnik C/Z względem indeksów (2006 – 2008)……………………….228 SCHEMATY: Schemat 1. Części składowe posiadania…………………………………………………24 Schemat 2. Gałąź efektywnościowa mapy kontraktu według Olivera E. Williamsona….52 Schemat 3. Modele nadzoru właścicielskiego…………………………………………...97 Schemat 4. Model cykli życiowych organizacji według Greinera………………………99 Schemat 5. Alokacja optymalna w sensie Pareta……………………………………….111 Schemat 6. Struktura rynku kapitałowego w Polsce……………………………………127 Schemat 7. Badane spółki z trzech indeksów cenowych……………………………….143 Schemat 8. Spółki menedżerskie versus spółki właścicielskie w próbie badawczej…...161 248