Pobierz w pdf - Extrastory

Transkrypt

Pobierz w pdf - Extrastory
Koło
Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl
Autor:
RockTheBond
Każdego roku z Niebiańskich Komnat wyrusza na Ziemię jedna z potężnych dziewic,
która przez kilka chwil włada wszechmaterią. Te cztery królowe mają olbrzymią moc,
nieograniczoną mądrość oraz piękno, które niczym najszlachetniejszy kryształ odbija moc
Niebiańskiego Majestatu.
Tych czterech dam nie jest w stanie nic pokonać, gdyż one władają każdym ruchem
pierwiastków. Z wyjątkiem siebie nawzajem.
Gdy panowanie jednej dobiegało końca, na Ziemię przybywała druga, niszcząc jej
wytwory. Ogień topił lód, a gdy ogień malał, lód na nowo go spowijał. I tak od zawsze działo
się cztery razy w roku, a lat tych było tak dużo, iż żadnemu mędrcowi nigdy jeszcze nie
udało się ich zliczyć.
Wiosna, Lato, Jesień i Zima trwały tak w nieskończonym kole swojej cykliczności.
Przez pierwsze miesiące roku na Ziemi zawsze panowała jeszcze Zima, chyląc się ku
swojemu upadkowi.
Zima była niewiastą niezwykle surową i bezwzględną. Zawsze sroga i dostojna, bez
cienia sentymentu mroziła nawet najpiękniejsze oblicza. Nieokrzesana i z lekka szalona,
miała ambicję zawładnąć całym światem tak, aby nigdy nie zaznał już ani skrawka ciepła.
Ta drastyczność i okrucieństwo siało popłoch nawet pośród jej towarzyszek.
Zima miała cerę bladą niczym kreda, zimną i gładką na podobieństwo marmuru. Rysy
twarzy zakreślały wyraziste łuki, a jej brwi były zawsze spowite szronem. Usta blade jak u
topielca, policzki nie znały nawet słowa ,,czerwień”. Jej włosy zastygły
na lewym ramieniu, opadając do brzucha, a dalej spływały z nich sople. Srebrzystość
włosów zlewała się z nimi w idealnej kombinacji, niczym czerwień nieba dopełniająca
złocisty wschód słońca.
Nosiła ona suknię ze śnieżynek splecionych białą nitką. Była to gama kształtów, jaką
mogły one przybrać spadając na Ziemię i tylko Zima znała te wszystkie kształty. Mówiono,
że nie wymyślono jeszcze nazwy na tak duży numer, który odpowiadałby ich ilości na
lodowej sukni.
Zima wkraczała na Ziemię i opuszczała ją na rydwanie ciągniętym przez tygrysy
polarne. Przy swoim biegu wydawały dzikie ryki, a lód na rzekach rozpadał się
i spływał wraz z nurtem ku zapomnieniu.
Zimę zawsze pokonywało jej zupełne przeciwieństwo- lekka, radosna i cnotliwa Wiosna.
Schodziła na Ziemię wśród śpiewu wesołych treli, stąpając po puszystych obłokach. Tam,
gdzie postawiła swoje stopy, ziemia wybuchała zielenią traw
i kolorytem kwiatów.
Wiosna kochała każde stworzenie i każdą roślinę. Ze swoich malinowych ust
wydmuchiwała ciepły powiew życiodajnej mikstury, a wszystko budziło się do życia
Strona: 1/5
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
z mroźnego letargu.
Obejmowała czule wszystkie stworzenia w zimowym śnie, a one czując miłość
wylewającą się z jej serca, budziły się i figlowały razem z innymi. Ptaki śpiewały pieśni na jej
cześć, wtulały się w jej gładkie, jasne włosy, a ona powolnym ruchem głaskała ich
spragnione czułości piórka.
Wiosna miała ogromną moc, gdyż dawała przyrodzie nowe życie. Nigdy nie pragnęła
niczego dla siebie, jej umysł wypełniała tylko troska o naturę.
Skórę miała równie bladą jak Zima, lecz nie było w niej nic złowrogiego czy
despotycznego. Bladość ta lśniła w promieniach słońca, jej ręce delikatnie muskały
powietrze. Blond włosy spływały po ciele, opływały delikatne ciało jak ocean opływa swoje
lądy. Sięgały aż za kostki i ciągnęły się za nią niczym welon. Pomiędzy jedwabistymi
kosmykami plątały się wszelkie zagubione kwiaty, a Wiosna żadnemu nie odmówiła
schronienia.
Jej włosy służyły jej za odzienie, mleczna skóra prześwitywała spod tej płowej szaty.
Jedynie nadgarstki i kostki obwiązane miała wiankami polnych kwiatów, które nigdy nie
więdły. Była to obietnica Wiosny wobec przyrody, że na zawsze będzie jej najtrwalszą
opiekunką.
W przeciwieństwie do odwiecznego konfliktu między nią a Zimą, z Latem żyła
w dobrych relacjach. Oddawała jej to, co ożywiła i wiedziała, że Lato będzie dobrze
sprawować władzę nad przyrodą.
Lato przybywało na Ziemię w puszystych obłokach i właśnie tak podróżowało po całym
globie. Nad stopami tonącymi w aksamitnej pierzynie chmur górowały filigranowe, lecz
długie nogi. Jej całe ciało zdawało się być bardzo wątłe, ale kolor, który miało zdawał się być
najpiękniejszym jaki kiedykolwiek natura stworzyła. Przywodził na myśl klarowny miód, był
to jasny brąz wpadający w złoto.
Włosy Lata idealnie pasowały do tej niebywałej barwy, lekko brązowe, bardzo gładkie i
pachnące wiśniami.
Lato generalnie bardzo lubiło owoce. Często trzymała kilka garści wiśni, czereśni,
porzeczek, agrestu albo brzoskwiń, zupełnie jakby chciała by ich aromat przeszedł przez jej
skórę i na zawsze zamieszkał w jej sercu.
Żywiołem, który ukochała sobie Lato był ogień. Dziewiczy, dziki, nieokiełznany ogień.
Gdy wzniecała go w środku roku, trwał tak mocnym płomieniem aż przez kilka miesięcy,
łącząc swe siły ze Słońcem. Ziemię spowijał upał i żar, sporadycznie przerywany przez kilka
kropel deszczu. Lato nie lubiło wody, dlatego nigdy nie dawało jej się zapanoszyć na długo.
Jesień z niecierpliwością czekała, aż kolosalny płomień zacznie słabnąć i przy pierwszej
okazji strącała go monstrualnym świstem wiatru. Lato ze smutkiem kończyło swoje rządy i
odchodziło w atmosferze melancholii. Cała przyroda płakała razem z nią, że czasy gorącej
fiesty i rubasznej beztroski dobiegają końca.
Jesień była najbardziej poważną z czterech pór roku, na jej twarzy nigdy nie gościł
uśmiech. Być może przytłaczała ją rola jaką pełniła co roku w przyrodzie, gdyż to ona
zamykała odwieczny krąg natury, aby za chwilkę rozpocząć nowy.
W rękach trzymała koło początku i końca, na każdym palcu miała pierścień
z wyrytymi starożytnymi runami, które chyba tylko ona sama umiała odczytać.
Jesień miała czarne, długie i proste włosy, spływające po niej jak spokojny wodospad po
skałach. Jej oczy zawsze okalały czarne kreski niczym oczy faraonów. Usta miała krwisto
czerwone a cerę jasną jak alabaster. Dostojna, monumentalna
i patetyczna kroczyła boso po świecie usypiając wszelkie rośliny i stworzenia
do zimowego letargu. Pozbawiała drzewa liści, oddalała słońce od ziemi, zabierała energię
beztroskim kwiatom.
Gdy wszystko pogrążało się w ospałej apatii o kolorach czerwieni i pomarańczy, Jesień
zamykała cykl czterech pór roku i oddawała świat z powrotem w ręce Zimy. Odchodziła
Strona: 2/5
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
spokojnie i po cichu, nie wydając przy tym żadnego dźwięku.
Nigdy nic nie mówiła, mierzyła świat jedynie swoim poważnym wzrokiem.
Zanosiła koło początku i końca z powrotem do Niebiańskich Komnat i zamykała się w
odosobnionej izdebce, aż nadszedł czas zamknięcia kolejnego cyklu.
Wszystkie cztery pory roku nie zawsze żywiły do siebie sympatię, ale nigdy nie
lekceważyły roli, jaką odgrywają na Ziemi raz do roku. Szanowały i siebie nawzajem
i siłę i rozwagę, którą każda z nich posiadała.
Ich doskonałość tkwiła w indywidualności, silnie podporządkowanej zależności.
Jak dobrze wiadomo, dobro od zawsze toczyło walkę ze złem i na przeciwieństwo Niebu
wychodziła Ciemność.
Gdy Pan Ciemności, stwór pokryty czerwoną skórą o długich, obwisłych uszach
i oczach czarnych jak smoła, obserwował spod ziemi piękno pór roku kroczących po świecie,
poczuł się zazdrosny, że jego odwieczny przeciwnik posiada tak wspaniałe istoty tylko dla
siebie. On mógł władać tylko trędowatymi demonami, goblinami ze skrzywionymi twarzami.
Czuł się oszukany i zupełnie zignorowany. Przecież on też był częścią świata!
Obserwując każdy ruch Wiosny, Lata, Jesieni i Zimy doskonale poznał ich charaktery,
zachowania i słabości. Na wyrywki znał role, jakie pełnią w przyrodzie,
a ich wygląd przypominał sobie nawet w środku nocy. Znał ich sympatie i przyjaciół,
wyciągał długie ucho aż do samej powierzchni ziemi, aby podsłuchać o czym rozmawiają ze
Słońcem i Księżycem.
Pewnego razu usiadł w mrocznej jaskini na kamieniu i obmyślił chytry plan wendety.
Zaproponował, że wybierze się z wizytą do Niebiańskich Komnat, a pomysł ten
usprawiedliwił znudzeniem, które tak bardzo dławiło go w podziemiach. Pan Niebios
uwierzył w jego pobudki, a dwa gryfy otworzyły Bramy Niebios.
Pan Ciemności przysiadł na pięknym, białym krześle a na przeciwko niego zasiadł Pan
Niebios.
-Zatem nie masz za wiele rozrywek tam na dole, drogi panie?- zapytał tubalnym głosem,
a jego siwa broda zakołysała się w rytm tych słów. Pan Niebios był już
w sędziwym wieku, ale jego bystre oczy uważnie wszystko obserwowały. Nad oczami rosły
mu krzaczaste brwi, a na głowie spoczywała złota korona.
-Tak, tak, bardzo u nas nudno, bardzo- zaskomlał Pan Ciemności.
-Myślałem, że do wroga nie przychodzi się na pogaduszki.
-Och, zaiste, zaiste, ale cóż poradzić, gdy przez lata trawi bezczynność. Pomyślałem, że
przecież nie zaszkodzi porozmawiać...
-Co racja, to racja. U nas jednak ciągle ręce pełne roboty. Sam muszę wszystko
dopilnować, inaczej rozniosą to miejsce na strzępy.
-Ale czy nie nudzi szanownego pana ta monotonia? Przewidywalność
i powtarzalność? Ciągle to samo i to samo, ileż można.
-Taki już jest ten świat, zresztą co tutaj zmieniać...
-Ależ zmiany są fantastyczne!- wtrącił się Pan Ciemności. -Tutaj wszystko jest znane, a
ile moglibyśmy odkryć nowych zjawisk, wręcz fenomenów! Szanowny panie, pan tylko
pomyśli.. Ile korzyści zmiany mogą przynieść..
Pan Niebios zmarszczył brwi i zastanowił się chwilę nad sensem słów swojego rozmówcy.
-Może ma i pan rację, ale...
-Oczywiście! Zmiany, zmiany, zmiany! Ten cudowny powiew świeżości
w naszych komnatach uwięzionych w sidłach codzienności!
-Kiedy jednak...
-Trzeba stanąć twarzą w twarz z nowym. Pozwól, drogi panie, aby ogarnęła cię tak
ekscytacja, jakbyś zaraz miał odkryć jakiś nowy ląd!
-No cóż, może rzeczywiście...
-Wspaniale! Zaiste wybornie! W takim razie... Co pan powie na mały eksperyment?
Strona: 3/5
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
-Mały eksperyment? -zaśmiał się Pan Niebios. -Cóż takiego mielibyśmy zrobić..?
-Czy te piękne panie, które przynoszą na świat kwiaty, plony i wszelkie żywioły widziały
kiedyś swoje twarze? Czy spotkały się razem, patrząc swoim towarzyszkom w oczy?
-Nigdy, bo na tym polega ich zadanie. Następują po sobie. Gdy jedna przychodzi, druga
odwraca się plecami i znika na następny rok.
-W takim razie, może najwyższa pora poznać je ze sobą? Niech teraz zejdą
na Ziemię wszystkie razem!
-Ależ one już tak od lat...
-Od lat, bla bla bla! O czym to mówiliśmy, szanowny panie? Zmiany, czas
na zmiany. Nic nie idzie do przodu, jeśli stoi w miejscu. Och, to mi się udało.
-Sam nie wiem, co z tego wyniknie- odparł zagubiony Pan Niebios. Jego myśli były tak
zaplątane, że nie miał już pojęcia co będzie słuszne.
-Nie jest pan ciekawy, cóż przyniesie to niecodzienne spotkanie? Widzę
tu niezwykły potencjał...
Pan Niebios już dawno wpadł w labirynt myśli, w który wprowadził go Pan Ciemności.
Tak nim zaplątał, że był w stanie zgodzić się na wszystko. I tak właśnie Pan Ciemności
wmówił mu, że zesłanie na Ziemię wszystkich pór roku naraz będzie przełomowym
eksperymentem.
Gdy Pan Niebios wysyłał po kolei każdą z pór roku poza Niebiańskie Wrota, Pan
Ciemności wymknął się stamtąd zwinnie jak wąż. Już po chwili siedział w swojej grocie,
obserwując przedstawienie, które właśnie miało się odbyć.
Wiosna, Lato, Jesień i Zima po kolei pojawiały się na Ziemi, a każda nadciągnęła z innej
strony świata. Gdy w końcu stanęły na przeciwko siebie, wpadły w tak duże osłupienie, że
przez długą chwilę nie wiedziały co zrobić.
A przyroda w tym czasie zupełnie wariowała, nie wiedząc co ze sobą począć. Trawa i
kwiaty więdły, aby za parę sekund odrodzić się na nowo. Drzewa uginały się pod szybkim
wiatrem, czasem nawet wylatywały w górę z korzeniami.
Niebo zaszło granatową barwą, zupełnie jakby ktoś wylał na nie fiolkę atramentu.
Pioruny uderzały jeden po drugim, omijając tylko miejsce, gdzie stały cztery pory roku,
mierząc się pełnym napięcia wzrokiem.
W powietrzu unosiła się gorzka woń wyczekiwania, a stres wisiał nad głowami
monumentalnych kobiet niczym gęsta mgła rozlewająca się po świecie. Niebo płakało
wielkimi łzami i przeglądało się we własnych kałużach. Mrok ogarniał Ziemię, wisząc nad nią
ciężkim widmem nieszczęścia.
Zima jako pierwsza wyszła z osłupienia i delikatnie otworzyła swoje zaszronione usta.
Chciała coś powiedzieć, lecz Wiosna poczuła do niej nagle tak wielką awersję, że spowiła jej
stopy ciernistymi pnączami. Zima od razu wpadła w szał, gdyż
od zawsze nie znosiła Wiosny. Gdy w końcu miała okazję pokazać jej kto tu rządzi, nie
zwlekała ani sekundy.
Zanim którakolwiek z nich zdążyła zareagować, Zima spowiła całą Wiosnę
w lodzie twardszym od stali. Wszelkie stworzenie wydało z siebie rozpaczliwy ryk rozpaczy i
zwiędło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Lato stanęło w obronie Wiosny i odpłaciło Zimie ogromnym płomieniem ognia. Cała
prawa ręka i część prawego policzka Zimy stanęło w ogniu i nawet jej skóra topiła się
niczym lód.
Jesień na ten widok tak się przeraziła, że aż wypuściła z rąk koło początku
i końca. Na ziemię spadło tysiące gromów, a świat zatrzymał się w bezruchu na ułamek
sekundy.
Gdy wszystko wskazywało na to, że Ziemia zaraz rozpadnie się na kawałki,
z pomocą przyszedł im Pan Ciemności. Obsunął grunt pod nogami każdej z pań
i umieścił je osobno w swoich podziemnych grotach. Przyroda odetchnęła z ulgą, lecz Niebo
Strona: 4/5
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
zapłakało tak boleściwie, jak jeszcze nigdy dotąd. Gorzki deszcz melancholii spowił Ziemię
na siedem dni, po których Pan Ciemności oddał świat we władanie Wiośnie.
Ona pomogła przyrodzie odzyskać siły, ale na piękne Niebiosa już nigdy nie mogła
spojrzeć, ponieważ Pan Ciemności kazał jej sprawować rządy ze swojej groty, z podziemi.
To samo tyczyło się Lata, Jesieni i Zimy. Żadna z pór roku nie mogła już stąpać po
świecie i tak zostało przez tysiące lat. Nikt już nie spotka dziewiczej Wiosny wśród polnych
kwiatów, ani szalonej Zimy pośród puszystych zasp. Lato nie dotknie już soczystych
owoców swoimi ustami, a Jesień na zawsze zgubiła koło początku
i końca.
Miejsce w którym koło się zatrzymało, po latach utonęło w ziemi i deszczu, tworząc
niewielką górkę wśród wysokich szczytów. To jedyne, co pozostało
po czterech porach roku na Ziemi i historia ta jest wciąż dla świata tak bolesna, że natura
przeklęła to miejsce na wieki.
A Pan Ciemności zatarł ręce w swoich komnatach, obserwując niewiasty, które miał już
na własność.
Strona: 5/5
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl

Podobne dokumenty