Piotr Sałustowicz, SWPS-Warszawa
Transkrypt
Piotr Sałustowicz, SWPS-Warszawa
Piotr Sałustowicz, SWPS-Warszawa Referat: „Bariery w usamodzielnieniu się rodziny na przykładzie asysty rodzinnej- wstępna diagnoza” Przygotowany na: Konferencję Stowarzyszenia Samorządowych Ośrodków Pomocy Społecznej „FORUM” pt. „Kluczowe dylematy współczesnej pomocy społecznej i pracy socjalnej” Kraków, 17 – 19 października 2012 roku © Autor 1 Wstępne uwagi Jest pewnego rodzaju paradoksem, czy może nawet sprzecznością, jaka charakteryzuje ponowoczesne społeczeństwo jeśli chodzi o kwestie „samodzielności jednostki czy rodziny”, która jest deklarowana jako jedna z zasadniczych wartości liberalnego społeczeństwa. Ta sprzeczność pomiędzy deklarowaną wartością a rzeczywistością jest – moim zdaniem - wynikiem dwóch równolegle przebiegających procesów: z jednej strony procesu deregulacji, czyli cedowania funkcji państwa, w szczególności państwa socjalnego, na samorządy społeczności lokalnych, z drugiej strony procesu „subsydiaryzacji” funkcji państwa socjalnego na jednostki. Oznacza to ograniczenie, czy nawet rezygnację z pierwotnej funkcji państwa socjalnego, jaką była niwelacja zbyt wielkich nierówności społecznych oraz wyrównywania szans startu, czyli zapewnienia ważnej dla rozwoju społecznego mobilności kapitału ludzkiego. Nawet, jeżeli nie było to zamierzeniem projektu deregulacji, to w istocie ignorując fakt nierówności zasobów i możliwości rozwoju społeczności lokalnej, przyczyniał się on do stwarzania nierównego zaspakajania wielu istotnych potrzeb i budowania poważnych barier dla rozwoju jednostek jak i całych zbiorowości lokalnych. Proces deregulacji miał być wynikiem, m.in. starań państw o konkurencyjność na globalnym rynku inwestycji, czyli redukowania barier dla międzynarodowego kapitału. Jest pytanie: na ile obecny kryzys gospodarczy rzeczywiście zmieni podejście polityki do kwestii roli państwa socjalnego. Marek Beylin komentując – expose premiera, w Gazecie Wyborczej napisał: „Przykład Grecji dowiódł, że skupienie się tylko na oszczędnościach prowadzi do buntu i chaosu”(s.1, nr, 240,2012) Powiedzmy, że polityka „zaciskania pasa” jakiej domagają się od Grecji Unia, Światowy Bank i Międzynarodowy Fundusz Walutowy, burzyła materialną bazę „samodzielności” większości członków greckiego społeczeństwa. Jest również pytanie, na ile jeszcze, jak słusznie podkreśla to Zygmunt Bauman, polityka dysponuje mocą dokonywania zmian czy wywoływania skutków, wbrew interesom czy oczekiwaniom rynku i jego globalnych aktorów, przy czym „moc” definiuje on jako „zdolności doprowadzania rzeczy do skutku, podczas gdy „polityka” oznacza zdolność rozstrzygania, które rzeczy winny zostać doprowadzone do skutku (czyli jakim celom ma czynić zadość posiadana moc)” (Bauman, 2011: 115). W ujęciu Baumana istnieje przepaść pomiędzy „mocą” a „polityką”, wynikająca m.in. z częściowej utraty suwerenności przez państwo narodowe. Trzeba jednakże być ostrożnym w ocenie tego zjawiska. Przykład Grecji wydaje się w pełni potwierdzać tezę tego rozdźwięku i rodzi pytanie o konieczność konstruowania nowych struktur zarządzania (governance) i nowych instrumentów regulacji życiem gospodarczym i społecznym. Rząd Tuska wyraźnie zaczyna odchodzić od deregulacji i jest gotowy przyjąć większe zobowiązania ze strony państwa. Przykładem może być propozycja finansowania żłobków i przedszkoli, gdzie rząd chce ponosić 80% kosztów a tylko 20% ponosić będą samorządy. Zawężanie się funkcji państwa socjalnego miało być rekompensowane w drodze „subsydiaryzacji”, w wyniku której jednostki coraz bardziej zostają obarczone odpowiedzialnością za swój los. To one muszą zadbać o dobre wykształcenie dla siebie i dla ich potomstwa, to one muszą zadbać o zachowanie dobrego zdrowia i to one muszą się ubezpieczyć indywidualnie na okoliczność unikniecie możliwych ryzyk: utraty pracy, choroby, niepełnosprawności czy starości. Jak to słusznie podnosi Bauman, „dzisiaj wszyscy bez wyjątku jesteśmy „zadekretowanymi jednostkami”, od których wymaga się i względem których zakłada się, że będą zdolne nadawać kształt swojemu życiu oraz mobilizować wszelkie środki niezbędne swojemu życiu oraz mobilizować wszelkie środki niezbędne do urzeczywistniania i dopinania życiowych celów” (Bauman, 2011: 116). Tę „filozofię” reprezentowała koncepcja „państwa aktywizującego” i związane z nim m.in. programy workfare. Paradoks procesu „subsydiaryzacji” polega m.in. na tym, że proces „wyzwalania” się jednostek, ich relatywnej dekommodyfikacji i uzyskiwania względnej autonomii w „zarządzaniu własnym życiem” był rezultatem funkcjonowania klasycznego państwa socjalnego, o charakterze dystrybutywnym i gwarantującym szerokie a nawet w pewnych przypadkach uniwersalne prawa socjalne. Dzisiaj pewnie musimy sobie ponownie przypomnieć, że prawa socjalne, nie są „nieusamodzielnianiem społeczeństwa” lecz wręcz przeciwnie, są fundamentem, na którym można dopiero budować 2 samostanowienie jednostek czy rodzin. Należy sobie postawić pytanie, jak te ogólne uwagi odnoszą się do problematyki samostanowienia, czy usamodzielniania się rodziny, która jest potencjalnym czy rzeczywistym odbiorcą usług asysty rodzinnej. Oczywiście należy może jeszcze ostrzej wydobyć różnicę pomiędzy „samostanowieniem” a „usamodzielnianiem się”. „Samostanowienie” zakłada dwie strony: autonomię jednostki do decydowania o sobie oraz społeczną akceptacje prawa do autonomii. „Usamodzielnianie się” może być traktowane jako proces uzyskiwania coraz większej autonomii decydowania czy samostanowienia o sobie W asyście rodzinnej mamy więc pewien poważny dylemat: czy uznajemy samostanowienia jako punkt wyjścia dla działania asysty rodzinnej czy też jako ostateczny cel jej działania. Asysta rodzinna – dziecko deregulacji? Wprowadzenie instytucji asystentów rodziny przez Ustawę z dnia 9 czerwca 2011 r. o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej1) (Dz. U. z dnia 21 lipca 2011 r.) jako ważnego elementu w systemie wspierania rodziny było rządowym projektem, które reprezentowało „filozofię deregulacji”, dlatego też dla nikogo nie mogło być wielkim zaskoczeniem pojawienie się dużego oporu ze strony samorządów wobec tej regulacji. Większym zaskoczeniem było to, że prym wiodły samorządy raczej bogatych społeczności lokalnych jak Poznań czy Kraków. Jeśli czegoś naprawdę należy się obawiać, to tego, że „wylejemy dziecko z kąpielą”. Nie ulega bowiem wątpliwości, że mamy do czynienia z rosnącym ryzykiem dysfunkcjonalności nowoczesnej rodziny, wynikającym np z : - faktu, że przekazywanie kompetencji społecznych i uczenie się ról społecznych (żony, męża, matki czy ojca) w coraz w mniejszym stopniu ma miejsce w „rodzinnym settingu” i że te kompetencje muszą być zdobywane w inny sposób, np. poprzez internet, gdzie coraz większą popularnością cieszą się tzw. „fora parentingowe” – udzielające porad młodym parom małżeńskim czy młodym rodzicom; - zmian cywilizacyjnych w postaci rosnącej ilości kobiet podejmujących pracę z różnych przyczyn: z pobudek czysto ekonomicznych, czy też jako sposób na życie i samorealizację a jednoczesną faktyczną dyskryminacją kobiet na rynku pracy; - zakresu zmian struktury kwalifikacji, rosnącej niestabilności w stosunkach zatrudnienia, wzrostu zatrudnienia na tzw. „umowach śmieciowych” związanej z tym gendryzacji i prekaryzacji; - rosnącej liczby zachorowań psychicznych (depresje), czy przypadków tzw. podwójnej diagnozy – gdzie np. uzależnienie łączy się z problemami natury psychicznej; - zmiany struktur rodzinnych, zwłaszcza rosnącej liczby rodzin niepełnych (samotne rodzicielstwo) i niestety - związane z tym rosnące ryzyka ubóstwa. To wszystko może i nie tylko może, lecz w istocie ma ogromny wpływ na jakość wypełnianych przez rodzinę funkcji opiekuńczo - wychowawczych, co jest zasadniczą przesłanką udzielenia rodzinie wsparcia w drodze asysty rodzinnej(art. 1. pkt 1 ustawy). Patrząc z tej perspektywy, wydaje się, że wprowadzenie instytucji asysty rodzinnej nie powinno budzić zasadniczych zastrzeżeń, zwłaszcza że doświadczenia międzynarodowe przemawiają za takim rozwiązaniem. Mogę tu powołać się w pierwszym rzędzie na doświadczenia niemieckie, gdzie asysta rodzinna po modelowych rozwiązaniach została wprowadzona – pod hasłem „społeczno-pedagogiczna pomoc rodzinie” (sozialpädagogische Familienhilfe) w latach 80-tych i przeprowadzone wielokrotne badania ewaluacyjne w dużej mierze potwierdziły jej społeczną użyteczność. Niemniej jednak sposób w jaki ta instytucja została wprowadzona u nas, nasuwa sporo zastrzeżeń. Oto niektóre z nich: 1. Wprowadzenie asysty rodzinnej w Polsce nie poprzedził – w mojej ocenie – okres wytestowania różnych rozwiązań oraz przygotowania odpowiedniej kadry do realizacji tego zadania. Dla porównania, kiedy Niemcy wprowadzali instytucję „asysty rodzinnej” mieli za sobą badania pilotażowe oraz wydany przez Federalne Ministerstwo Rodziny, Młodzieży i Seniorów „podręcznik”, zawierający m.in. katalog niezbędnych kwalifikacji zawodowych, czy wzory dokumentacji dla asystentów rodziny. Na marginesie mogę tylko podzielić się moimi doświadczeniami, gdyż taką dokumentację przygotowałem dla Urzędu m. st. Warszawy i przeprowadzałem odpowiednie szkolenia. 3 2. Do czasu wejścia Ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej kwestie wspierania rodzin w zakresie takich problemów jak bezradność w sprawach opiekuńczowychowawczych, bezradność w prowadzeniu gospodarstwa domowego i przemoc w rodzinie są przedmiotem udzielania pomocy społecznej i są regulowane ustawą o pomocy społecznej. Nie wiemy jednak, jak dalece ten dualizm prawny będzie miał w praktyce wpływ na funkcjonowanie asysty rodzinnej i pomocy społecznej? 3. Przekazanie asysty rodzinnej do obszaru pomocy społecznej, nie bierze pod uwagę faktu, że problemy opiekuńczo-wychowawcze rodziny, wykraczają poza obszar klienteli pomocy społecznej a nie sądzę, aby wielu osobom znany był np. art. 46 ust. 1 Ustawy o pomocy społecznej: „Poradnictwo specjalistyczne, w szczególności prawne, psychologiczne i rodzinne, jest świadczone osobom i rodzinom, które mają trudności lub wykazują potrzebę wsparcia w rozwiązywaniu swoich problemów życiowych, bez względu na posiadany dochód”. Jednocześnie mamy do czynienie z pewną – moim zdaniem niebezpieczną tendencją – spychania problemów społecznych do jednego worka, jakim w tym wypadku jest „pomoc społeczna”. 4. De facto, Ustawa kładzie podwaliny pod pojawienie się nowej profesji społecznej – asystenta rodziny, którego zadania są bardzo szeroko sformułowane w art. 15 i związane z tym kwalifikacje zawodowe wymagają bardzo gruntownego i niezwykle szerokiego wachlarza wiedzy i umiejętności, może nawet za szerokiego, aby mógł im sprostać asystent rodziny jako jednostka. Brak konkretnego profilu kwalifikacji i umiejętności asystenta rodziny ujawnia szeroka enumeracja zawodów czy wykształcenia uprawniającego do wykonywania zawodu asystenta rodziny. O wykonywanie tego zawodu mogą się starać osoby z wyższym i średnim wykształceniem, te ostatnie musza wykazać, że brały udział w szkoleniu z zakresu pracy z dziećmi lub rodziną i udokumentować co najmniej 3-letni staż pracy z dziećmi lub rodziną. O jakie szkolenia tu chodzi, jakie konkretne kwalifikacje uzyskuje się w drodze takiego szkolenia, pozostaje dużą niewiadomą. 5. Pojawienie się asystenta rodziny i przepisana przez Ustawę współpraca pomiędzy nim a pracownikiem socjalnym o tyle budzi pewne wątpliwości, że po pierwsze w wielu wypadkach pracownicy socjalni nie dysponują odpowiednimi umiejętnościami diagnozowania potrzeby asysty rodzinnej w konkretnych przypadkach; po drugie relacja pracownik socjalny a asystent rodziny ma mieć wprawdzie charakter współpracy, ale może przyjąć relacje o charakterze wertykalnym. 6. Przykład asysty rodzinnej w Warszawie, gdzie mimo braku ustawowego obowiązku wprowadzenia tej instytucji, 65 asystentów rodziny zostało zatrudnionych w OPS-ach, dostarcza pewnych niepokojących doświadczeń. Miałem okazje się z nimi zapoznać w czasie pierwszych szkoleń w posługiwaniu się narzędziami dokumentacji. W szczególności dwie sprawy mogą budzić poważne obawy. Pierwsza z nich to pojawiająca się tendencja przydzielania asyście rodzinnej szczególnie trudnych rodzin. Jest oczywiście z jednej strony w pełni uzasadnione, że najbardziej potrzebujący powinni otrzymać pomoc, ale z drugiej strony, rodzi się wątpliwość, czy nie jest to uwalnianie się od odpowiedzialności. W konsekwencji może to powodować w przyszłości, że asystę rodzinną będzie się negatywnie widzieć. Z drugiej strony asystenci rodziny nie chcą być identyfikowany jako pracownicy socjalni, gdyż ci często są negatywnie widziani przez beneficjentów pomocy społecznej. 7. Wątpliwości budzi postanowienie art. 19. Punkt 4, w myśl którego liczba rodzin, z którymi jeden asystent rodziny może w tym samym czasie prowadzić pracę, jest uzależniona od stopnia trudności wykonywanych zadań, jednak nie może przekroczyć 20. Trzeba powiedzieć, że liczba 20 przypadków, nawet nie najcięższych jest praktycznie nierealna. W Niemczech asystent rodziny ma 8 do 12 przypadków i zdaniem tamtejszych ekspertów, jest to bardzo duże obciążenie i odbija się na jakości udzielanej pomocy. 8. Wprawdzie ustawa przewiduje możliwość zlecania działań asysty rodzinnej organizacjom pozarządowym, ale to, czy i jaka będzie w rzeczywistości gotowość do takiego transferu pozostaje otwartym pytaniem. Można wprawdzie pokazać, że oba modele: asysta rodzinna 4 jako działania ośrodka pomocy społecznej i jako aktywność organizacji pozarządowych, mogą się dobrze uzupełniać i tworzyć bardziej spójny system. 9. Wreszcie wprowadzenie asysty rodzinnej – w przeciwieństwie do Niemiec – nie było wsparte odpowiednimi badaniami, a potrzeba takich badań - zwłaszcza w momencie, kiedy jeszcze tylko niektóre miasta czy gminy zdecydowały się na asystę rodzinną - jest ogromna. Ich głównym celem byłoby wypracowanie dobrego modelu (best practice) asysty rodzinnej, ustalenia potrzeb kształcenia asystentów rodzinnych. Wbrew prawdopodobnie oczekiwaniom, mojego wystąpienia nie poświęciłem charakterystyce rodzin i szukaniem barier po ich stronie utrudniających samostanowienie, aczkolwiek takowe istnieją i które należałoby usuwać. Przyjąłem nieco inny punkt widzenia. Pierwszą istotną barierą w znalezieniu swego miejsca w społeczeństwie przez rodzinę może okazać się sama asysta rodzinna , jako system raczej kontrolujący niż wyzwalający, jako sieć różnych profesji, ingerujących w system rodzinny. Warto może więc na koniec wziąć sobie do serca przestrogę klasyka socjologii Georga Simmela, że „tajność/tajemnica (pośrednio więc także prywatność, indywidualność, samostanowienie, samookreślenie i samoutwierdzenie – we wszystkich bowiem poufność stanowi składnik niezbędny, dominujący i nieodłączny), aby miała realne szanse na przetrwanie w stanie nienaruszonym musi być respektowana przez innych” (za Bauman 2011: 102). Mając to na uwadze, chcąc pomóc innym, nie wolno zapominać, że musimy też ich w pełni respektować. Literatura; Bauman, Z. Straty Uboczne, Nierównosci społeczne w epoce globalizacji, Kraków Beylin, M. (2011): Tusk obronił rząd, w: Gazeta Wyborcza, 13-14.10, s. 1 Simmel, G. (1992): Zur Psychologie der Mode. Soziologische Studie, w.Gesamtausgabe, t.5, Frankfurt am Main Ustawa z dnia 9 czerwca 2011 r. o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej1) (Dz. U. z dnia 21 lipca 2011 r.) 5