Policja 997 Warte więcej niż tysiąc słów (nr 51 06.2009)
Transkrypt
Policja 997 Warte więcej niż tysiąc słów (nr 51 06.2009)
Policja 997 Źródło: http://gazeta.policja.pl/997/inne/tylko-sluzba/52921,Warte-wiecej-niz-tysiac-slow-nr-51-062009.html Wygenerowano: Czwartek, 9 marca 2017, 01:00 Warte więcej niż tysiąc słów (nr 51 06.2009) Cztery ujęcia: twarz z przodu, z profilu i dwa półprofile to fotografia rejestracyjna, zwana też sygnalityczną. Oprócz niej w kryminalistyce rozróżniamy jeszcze fotografię detektywną, badawczą i dokumentacyjną. Tej ostatniej jest najwięcej. To zdjęcia z miejsca oględzin. Z wypadków samochodowych, miejsc zbrodni, pożarów. Są warte więcej niż tysiąc słów, dokładniejsze niż najbardziej precyzyjny opis. Pokazują miejsce zdarzenia od ogółu do szczegółu tak, by ktoś, kto nie był na miejscu zdarzenia, wiedział, jak wyglądało pomieszczenie, jak ułożone były zwłoki, jak wyglądały ślady. Często właśnie zdjęcie staje się jedynym możliwym sposobem ujawnienia i zabezpieczenia śladu. Nie każdy ślad da się bowiem oderwać od podłoża, przenieść na folię daktyloskopijną czy zrobić odlew. Zrobienie takich zdjęć tylko pozornie jest proste. Trzeba wiedzy i umiejętności. Żeby uniknąć deformacji, należy oś obiektywu skierować prostopadle w stosunku do ujawnionego śladu. Całe zdjęcie powinno być ostre, a przy tych szczegółowych powinna być ułożona skalówka, miarka. Ślady linii papilarnych, podobnie jak ślady butów, zawsze są robione w skali 1: 1. Proste? Jak w takim razie zrobić zdjęcie palucha ujawnionego na środku tafli lustra? SZCZEGÓŁ Albo co zrobić, gdy technik zapomniał przyłożyć miarkę do okna, a sąd chce wiedzieć, czy złodziej mógł przejść przez otwór powstały po wygięciu krat? Podinspektor Włodzimierz Skośkiewicz, ekspert badań fotograficznych w Centralnym Laboratorium Kryminalistycznym KGP pamięta, jak głowił się nad taką właśnie sprawą. Miał sporządzić ekspertyzę, ale nie miał wymiarów okna, bo technik, który był na miejscu, nie oznaczył okna skalówką. Skośkiewicz wiedział, że bez tych wymiarów nie da rady niczego powiedzieć. Oskarżony o włamanie wypierał się, twierdził, że nie przecisnąłby się przez tak mały otwór w kracie. Ostatecznie policjant pojechał jeszcze raz na miejsce zdarzenia, zrobił zdjęcie z wymiarami, a właściwie kilka zdjęć, potem wywołał je do rozmiarów rzeczywistych okna, rozłożył na podłodze, posklejał, wyciął otwór w miejscu wygiętych krat i następnego dnia zawiózł do sądu na rozprawę. Okazało się, że oskarżony bez trudu przez otwór przeszedł. POSTĘP Dziś pracownicy CLK robią ponad milion zdjęć rocznie. Ciemnię fotograficzną zastąpił komputer, fotografię analogową coraz bardziej wypiera cyfrowa. A kiedyś? Kiedyś zdjęcia były tylko czarno‑białe, ich obróbka była tradycyjna – pod powiększalnikiem, w ciemni. Kolor pojawił się w II połowie lat 70., by dziesięć lat później królować na dobre. Wraz z nim pojawiły się maszyny do automatycznej obróbki, a w II połowie lat 90. cyfra. Najpierw kiepskiej jakości, potem coraz lepsza. Policja próbowała też korzystać z polaroidów, ale ten sprzęt się nie sprawdził. Po pierwsze, możliwe było zrobienie tylko jednej odbitki, po drugie, ich koszty były wysokie. W roku ubiegłym Policja kupiła aparat sferyczny. Kosztował około 300 tys. zł i jest jedynym takim aparatem w Polsce. – Niektórzy myślą, że to jest kamera. Nieprawda. I nie jest to urządzenie, które samo ujawnia ślady, bo z takimi opiniami też się spotkaliśmy – tłumaczy Marcin Kloch z CLK. – To aparat, który robi zdjęcia. Jego pole widzenia to 360 stopni w poziomie i 180 stopni w pionie. Używa się go głównie przy dokumentowaniu miejsca dużych katastrof, np. budowlanych czy lotniczych. Ostatnio użyto go w kwietniu po pożarze w Kamieniu Pomorskim (zdjęcie poniżej). Anna Krawczyńska Ocena: 0/5 (0)