Rodzina katolicka - Zerówki do poprawki

Transkrypt

Rodzina katolicka - Zerówki do poprawki
Rodzina katolicka - Zerówki do poprawki
środa, 09 września 2009 11:30
Ponure klasy z odrapanymi meblami, za mało zabawek, brak wydzielonych szatni i szafek dla
dzieci, udostępnianie placów zabaw starszym uczniom, którzy źle traktują maluchy - to
najczęstsze zarzuty rodziców 6-latków wobec szkół. MEN odsyła ich z problemami do
samorządów. W tym roku 6-latki po raz pierwszy poszły do pierwszych klas i zerówek. Czy szkoły są
przygotowane na ich przyjęcie? W zeszłym tygodniu sprawdziliśmy to w przeciętnej
podstawówce, wśród bloków na warszawskim Wawrzyszewie. Byliśmy pozytywnie zaskoczeni:
dyrekcja szkoły podstawowej nr 223 zorganizowała pracę placówki tak, by maluchy miały jak
najmniej do czynienia ze starszymi uczniami. Wydzielono dla nich część szatni, sale były w
specjalnym skrzydle dla klas 0-III, oddzielonym od reszty szkoły drzwiami. Maluchy miały jasne
klasy z miejscami do rozrywki (w zerówce dywan do tego przeznaczony zajmował pół sali, w I
klasie był kącik do zabawy) i specjalny nowy plac zabaw. Sześciolatki miały własną łazienkę,
obiad w stołówce jadły w innych godzinach niż starsze dzieci. A jak jest w szkołach waszych dzieci? - zapytaliśmy rodziców 6-latków. Niestety, nie wszystkie
placówki są tak przygotowane jak ta, którą odwiedziło "Metro". W listach opisujecie
szkoły niedoinwestowane, przepełnione.
Zerówka jak w piwnicy
Mieszkam na osiedlu Stara Miłosna, które jest częścią warszawskiej dzielnicy Wesoła. Nasza
szkoła rejonowa nie prowadzi zerówki (jest przepełniona - ma 800 dzieci na 450 miejsc), więc
władze dzielnicy przydzieliły dzieciom ze Starej Miłosnej miejsca w szkole podstawowej nr 174
w Wesołej. Mają zapewniony transport autobusem w obie strony.
Gdy weszliśmy z rodzicami do sali przeznaczonej dla zerówki, miny nam zrzedły. Dzieciaki
dostały starą świetlicę, przylegającą do sali gimnastycznej, oświetloną jarzeniówkami. Zbyt
wysoko umieszczone okna powodują wrażenie przebywania w piwnicy. Meble są stare i
zniszczone. Zabawki dla dzieci przyniosła z domu nauczycielka. Maluchy nie mają możliwości
zostawienia swoich rzeczy w szkole. Szatnia dla nich ma powstać dopiero w bliżej nieokreślonej
przyszłości. Pozostałe dzieci mają szafki, nasze nie, bo "one i tak za rok wrócą do Starej
Miłosny" i nie warto inwestować.
1/4
Rodzina katolicka - Zerówki do poprawki
środa, 09 września 2009 11:30
Dyrektorka nie ma dokumentów, które potwierdzają dopuszczenie opisanej sali do
wykorzystania jej jako klasy dla zerówki. Poinformowała, że nie dysponuje też budżetem na
modernizację. Jest to sprzeczne z pomysłami, które szkoła przedstawiała przed wakacjami na
spotkaniach z rodzicami. Jedynym pozytywem jest plac zabaw, nowy i dobrze wyposażony,
dzieci są na nim szczęśliwe. Tylko co będzie, jak zaczną się jesienne słoty i zamiast biegania i
zabaw na powietrzu maluchy pozostaną zamknięte w ciemnej sali, oświetlonej upiornym
światłem starych jarzeniówek? (Karolina Tołwińska)
Szkoła: takie mamy warunki
Odpowiada Ewa Skolimowska, dyrektorka szkoły podstawowej nr 174 w Wesołej: - Przed
rozpoczęciem roku szkolnego odbyły się dwa spotkania z rodzicami. Nie ukrywałam, gdzie się
mieści i jak wygląda sala, w której będzie jedna z trzech naszych zerówek. Przez okna
rzeczywiście nie da się tam wyglądać, bo są wysoko, ale to nie znaczy, że w sali jest ciemno.
Nie słychać też odgłosów z sali gimnastycznej, najwyżej odbijanie piłki.
Warunki lokalowe mamy niestety takie, ale bardzo chcieliśmy uniknąć wprowadzania systemu
zmianowego, dlatego zdecydowaliśmy się wykorzystać tę salę i urządzić w niej trzecią zerówkę.
Być może standard jest w niej nieco gorszy niż w innych klasach, ale żeby nikt nie czuł się
pokrzywdzony, dzieci będą na zmianę miały zajęcia to w tej, to w innych salach.
Nie mam "papierów" na to, że w tym pomieszczeniu mogą się odbywać zajęcia dla
zerówki, nikt takich dokumentów nie wydaje. Wszystkie miejsca w szkole są zaakceptowane
przez sanepid, gdyby kontrolerzy mieli jakiekolwiek wątpliwości związane z tą salą, nie
wpuściłabym tam dzieci. Rzeczywiście zerówki nie mają jeszcze swoich szafek, ale wkrótce one
będą - czekam na obiecane środki z urzędu dzielnicy.
Starsze dzieci przeganiają maluchy z karuzeli
Moje dziecko chodzi do szkolnej zerówki w warszawskim Śródmieściu. Już pierwszego dnia
powiadomiono rodziców, że świetlica będzie czynna do 17, a nie do 18, jak zapowiadano w
marcu i czerwcu. Ponadto przekazano, że szkoła jest po remoncie, i nie ma możliwości dojścia
2/4
Rodzina katolicka - Zerówki do poprawki
środa, 09 września 2009 11:30
do szatni 6-latków (usytuowanej tuż przy salkach zerówek), zatem rodzice powinni codziennie
nosić dla dzieci kapcie, aby maluchy zakładały je tuż za drzwiami szkoły i nie brudziły korytarza.
Placyk zabaw, który miał być specjalnie dla sześciolatków, jest w rzeczywistości
ogólnodostępny. I już pierwszego dnia moja córka została przegoniona z karuzeli. Od starszych
usłyszała "wypad stąd".
Kolejna sprawa to brak zainteresowania opiekunki świetlicowej podczas konfliktu pomiędzy
dziećmi. Był płacz i kłótnia, a jedyna reakcja opiekuna szkolnego to stwierdzenie "trochę
przesadzacie". W przedszkolu, do którego chodziła moja córka, byłoby to nie do
pomyślenia. Świadczy to o braku przygotowania pedagogicznego. (Aneta Bogucka, mama
6-latki)
6-latki giną w tłoku
W szkole mojego dziecka sytuacja jest taka: dzieci przybyło o 1/7 więcej. W świetlicy ma teraz
przebywać ok. 200 uczniów. A to przecież nie jest sala gimnastyczna. Dzieci ze świetlicy
spędzają wolny czas na placyku zabaw, który miał być przeznaczony tylko dla maluchów. Na
stołówce 6-latki mogą jeść w innych godzinach niż starsi, ale mają na to zaledwie kilkanaście
minut, bo zaraz na obiad przychodzą inni uczniowie. 7-latki i starsze dzieci mają swoje szafki
tylko dlatego, że ćwiczenia trzeba odrabiać w domu (bo na świetlicy jest to niemożliwe). Są
klasy, w których przy biurku siedzi sześcioro dzieci (sześciokąt o boku 50-60 cm) - życzę
powodzenia tym, którzy chcą coś tam napisać lub narysować. (J.W.)
MEN do rodziców: walczcie z samorządami
Posłanie 6-latków do szkół forsowało Ministerstwo Edukacji Narodowej. Co resort ma do
powiedzenia rodzicom, których dzieci poszły do nieprzygotowanych szkół?
Grzegorz Żurawski, rzecznik MEN: - Zdajemy sobie sprawę, że nie wszędzie jest idealnie. Jeśli
rodzice maja jakieś zastrzeżenia, uważają, że coś się powinno zmienić, że czegoś brak, niech
informują o tym dyrektora szkoły i lokalny samorząd. To oni mają za zadanie zapewnić takie
warunki, jakie usatysfakcjonują rodziców. Często wcale nie potrzeba na to wielkich pieniędzy,
tylko dobrej woli i pomysłu. Bywa, że wystarczy np. przestawić szafki, by inaczej zorganizować
szatnię dla dzieci. Mamy nadzieję, że więcej będzie pozytywnych przykładów szkół, a rodzice
3/4
Rodzina katolicka - Zerówki do poprawki
środa, 09 września 2009 11:30
przekonają się, że nie ma się czego bać. Obowiązek szkolny dla sześciolatków będzie dopiero
za trzy lata, jest czas, by wszystko przygotować.
Marcelina Szumer
Źródło: Dziennik Metro
4/4