Mapa Kultury
Transkrypt
Mapa Kultury
Pobrano z portalu Mapa Kultury 25.11.2010 Leśmian - chorowity rejent? ____________________________ autor: Uczniowie Liceum Plastycznego w Zamościu, wpis powstał w ramach programu CEO Literacki atlas Polski, oprac. Agnieszka Nowakowska Na mocy postanowienia wydanego 10 maja 1922 roku Bolesław Leśmian otrzymał awans na stanowisko rejenta, który zadecydował o przeniesieniu go do kancelarii w Zamościu. Tak właśnie zaczął się, trwający 13 lat, burzliwy związek poety z jednym z najpiękniejszych renesansowych miast Polski. Mówi się, że Leśmian nie lubił Zamościa. Czy faktycznie tak było? Mimo wykształcenia prawniczego zdobytego na kijowskim uniwersytecie nie czuł się dobrze na stanowisku rejenta. Praca nie sprawiała mu żadnej satysfakcji, była mu obojętna, uciekał więc przed nią w świat wyobraźni. Oficjalnie był notariuszem przy Wydziale Hipotecznym Sądu Pokoju. Nie wywiązywał się jednak zbyt dobrze ze swych obowiązków. W zamojskiej kancelarii pracował, bo musiał jakoś zarobić na utrzymanie. Znajomy lekarz chętnie wypisywał zwolnienia, podczas których Leśmian bynajmniej nie leczył żadnych dolegliwości. Najczęściej uciekał wtedy z miasta. Zresztą, choć poeta był raczej słabego zdrowia, trudno uwierzyć, że ktokolwiek może chorować tak często. Między rokiem 1922 a 1935, kiedy oficjalnie mieszkał w Zamościu, spędził na zwolnieniu jakieś osiem lat. To daje, uwaga, ok. 60-procentową frekwencję! A pieniądze? Ówczesny notariusz, zwany wtedy rejentem, zarabiał wielokrotność pensji sędziego. Nawet przy pewnej rozrzutności pozwalało to na dostatnie życie. Leśmian był jednak bardzo nieporadny w sprawach finansowych, a częste wypady do stolicy i za granicę także musiały pochłaniać sporo pieniędzy. Żył więc bardzo skromnie, a z czasem popadł w takie kłopoty, że cierpiał wręcz ubóstwo. Przyjaciel poety Zbigniew Wiesław Zalewski wspominał: „Rejentem był tylko »na niby«; w rzeczywistości był poetą”. Sam Leśmian ubolewał: „Literat, aby stale zarobkować, musi się przebrać za uznanego ogólnie członka społeczeństwa i dopiero w tej bolesnej dlań masce, jako osoba użyteczna, zasługuje na zarobek”. Leśmiana ta maska bardzo uwierała. Od godzin w kancelarii wolał kawiarniany szum i rozmowy o poezji. Jego córka pisała: „Ojciec nienawidził zawodu rejenta. Pętał go i wyzwalał jednocześnie. Dawał mu możliwość intensywnej pracy w ciszy, wśród książek. Fałszywe jest mniemanie, że nędza sprzyja rozwojowi talentu. Nędza hamuje, dokucza artyście. Nie daje mu spokoju. Artyście należy stworzyć idealne warunki pracy. Odsunąć od trosk. Niech się o nic nie kłopocze, jeno tworzy.” W Zamościu Leśmian mieszkał w Domu Centralnym („Centralce”) przy ulicy Żeromskiego. Budynek, postawiony przed I wojną światową, był uważany za najpiękniejszy dom mieszkalny w mieście. Gdyby jednak obecnie turysta chciał znaleźć mieszkanie słynnego poety, miałby z tym spory problem. Kamienicę wyróżnia jedynie skromna tablica pamiątkowa wciśnięta między okna parteru. Mieszkanie poety znajdowało się na pierwszym piętrze, a jego okna wychodziły na kościół księży redemptorystów pod wezwaniem św. Mikołaja oraz na duży park, położony poza fortyfikacjami miejskimi, zwany Małpim Gajem. Według opisów przyjaciół mieszkanie poety było dosyć duże, ładne i pełne słońca. Składało się z czerech pokoi i kuchni. Było w nim sporo wolnej przestrzeni – Leśmian nie posiadał zbyt wielu mebli, jedynie ogromny, ciemny stół na środku jednego z pomieszczeń, biurko do pracy oraz dużą szafę. Miał za to liczne książki skrzętnie poukładane na półkach i w szafach. Nie zabrakło także miejsca dla fortepianu, na którym grywała przyjaciółka poety. Ściany przyozdabiały obrazy żony Leśmiana – Zofii. strona 1 / 2 Pobrano z portalu Mapa Kultury Mikry notariusz-poeta był przez zamojskie otoczenie traktowany jako pewne kuriozum. Może dlatego najczęściej jeździł do pracy dorożką, choć do biura miał zaledwie parę kroków. Gdy wychodził ze swej kamienicy, widział już wieże zamojskiej kolegiaty, za którą stoi dawny pałac Zamoyskich. To w nim mieściła się kancelaria, do której, ku swemu utrapieniu, podążał każdego ranka. Lubił natomiast przechadzać się po Starym Mieście. Często robił sobie przerwy w pracy lub zabierał córki i razem spacerowali w promieniach zachodzącego słońca. Urokliwa zamojska Starówka to dobre miejsce dla artystów. Ale czy dla twórcy takiego jak Leśmian? Takiego, który w swej twórczości niemal zlewa się z dziką przyrodą? strona 2 / 2