Szanowny Panie Przewodniczący, Szanowne

Transkrypt

Szanowny Panie Przewodniczący, Szanowne
Szanowny Panie Przewodniczący, Szanowne Panie Posłanki i Panowie Posłowie,
Szanowna Pani Minister.
Tematem posiedzenia Komisji Edukacji Nauki i Młodzieży w dniu 27 marca mają być Trendy w
polskim szkolnictwie wyższym z perspektywy rekrutacji i z uwzględnieniem kierunków zamawianych.
Kilka uwag do informacji Ministerstwa. Przewiduje się spadek liczby studentów w najbliższych
kilkunastu latach o 1/3, w wyniku załamania demograficznego. Załamanie demograficzne takich
rozmiarów jest dowodem niekompetencji tej części elit politycznych, która ignorowała ostrzeżenia
demografów, ale – paradoksalnie - spadek liczby studentów stwarza szanse poprawy jakości
kształcenia. Jest faktem ogólnym znanym, że jedynie nieliczna grupa polskich uczelni wyższych mieści
się wśród najlepszych uczelni świata. W klasyfikacji madryckiego Webometrics znajdujemy w
pierwszej pięćsetce dwie uczelnie krakowskie (UJ i AGH), dwie warszawskie (UW i PW) i jedną
poznańską (UAM), w takiej właśnie kolejności. Opinia publiczna jest wszakże nieświadoma, że
całkiem inaczej mają się sprawy wśród 500 najsłabszych uczelni. Wspomniany madrycki
Webometrics klasyfikuje 20311 jednostek w roku 2012. Jedna z polskich uczelni niepublicznych
zajmuje miejsce 20309, a w ostatniej setce naliczyłem ich 9. Jest też rzeczą znamienną, że jeden
uniwersytecki wydział - Wydział Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego (miejsce 1900) - wypada w tej
klasyfikacji lepiej od wszystkich polskich uczelni niepublicznych. Międzynarodowe klasyfikacje ujmują
różne aspekty, w tym głównie aktywności naukowej, ale nie sądzę aby aktywność naukowa i poziom
kształcenia nie były skorelowane. Powiedzmy w tym miejscu otwarcie: niemożliwe jest kształcenie na
poziomie wyższym w uczelni, w której nie są prowadzone badania naukowe.
Można zaryzykować tezę, że nie sprawdził się stworzony w Polsce 20 lat temu model współistnienia
wyższych szkół publicznych i prywatnych. Ludowa mądrość ukuła termin „dyplom za kostkę masła” –
to lapidarna ocena jakości kształcenia niektórych szkół prywatnych. Wydaje się, że najwyższy czas
zaprzestać wydawania publicznych pieniędzy na szkoły prywatne. Co roku ponad 350 mln złotych na
stypendia dla studentów szkół prywatnych z państwowej kiesy, kolejne kilkaset milionów w postaci
grantów europejskich – bardziej efektywne i pożądane z punktu widzenia społecznego, jak sądzę,
byłoby zwiększenie o te środki finansowania szkół publicznych. Trzeba bowiem dodać, że światowa
pozycja Uniwersytetu Jagiellońskiego jest w gruncie rzeczy niezasłużenie dobra. Z publicznie
dostępnych danych przygotowanych przez Uniwersytet w Szanghaju, wynika, że UJ nie mieści się
wśród 700 najbogatszych uniwersytetów świata. Nakłady na 1 studenta dają UJ miejsce 667, a
nakłady badawcze na jednego pracownika naukowego sytuują krakowski uniwersytet na miejscu 592.
Jeśli w tej sytuacji UJ jest w 3 czy 4 setce najlepszych uczelni świata, to między innymi dlatego, że w
nauce i w edukacji akademickiej pieniądze to nie wszystko. Liczy się – do czasu przynajmniej tradycja i nieuchwytny duch miejsca. Myślę, że Uniwersytet Warszawski i znakomita większość
polskich uczelni publicznych też wypada lepiej aniżeli wynikałoby to z ich finansowania.
I na koniec: kwestia kierunków zamawianych. Jest niewątpliwą zasługą Ministerstwa Nauki i
Szkolnictwa Wyższego, że zauważyło problem. Rozwiązanie jakie przyjęto – konkursy na kierunki
zamawiane przyznawane na stosunkowo krótki czas kształcenia – jest jednak stosunkowo drogie.
Metoda zwiększenia popularności kierunków (radykalne zwiększanie wysokości stypendiów dla części
studentów) jest na granicy ryzyka moralnego a przy tym nie zapewnia stabilności rekrutacji.
Prostszym rozwiązaniem byłaby np. stosowna wieloletnia modyfikacja algorytmów, według których
liczona jest dotacja dydaktyczna dla wszystkich uczelni prowadzących kierunki deficytowe. Podobne
rozwiązanie zostało przyjęte kilkanaście lat temu w Wielkiej Brytanii.
Pozostaję z szacunkiem
Przewodniczący Krajowej Sekcji Nauki NSZZ ‘Solidarność’
Prof. dr hab. Edward Malec