JAK SIĘ ZMĘCZYĆ, BY WYPOCZĄĆ
Transkrypt
JAK SIĘ ZMĘCZYĆ, BY WYPOCZĄĆ
PYTAM Grzegorz Kowal JAK SIĘ ZMĘCZYĆ, BY WYPOCZĄĆ W dzisiejszych czasach organizacja wyjazdu wakacyjnego nie stanowi większego wyzwania. Biura podróży i ośrodki wczasowe zalewają nas swoimi ofertami, a jedyną przeszkodą w zrealizowaniu marzenia o cudownym urlopie są tylko pieniądze. Jeszcze do niedawna jednak sprawa, nie wyglądała tak prosto. Sama organizacja wakacji i dojazd na miejsce wypoczynku z dzisiejszej perspektywy wyglądają jak sporty ekstremalne… W 1977 r. blisko połowa obywateli PRL mogła się cieszyć możliwością dłuższego odpoczynku poza miejscem zamieszkania. Liczba ta, najwyższa w historii, wydaje się z dzisiejszego punktu widzenia nieosiągalną. Nic więc dziwnego, że organizowane i dotowane przez państwo wczasy są dziś z rozrzewnieniem wspominane przez sporą część polskiego społeczeństwa. Zgodnie ze specyfiką kraju tzw. demokracji ludowej, państwo starało się objąć swoją kuratelą każdy aspekt życia swoich obywateli, również ich czas wolny i wypoczynek. Fakt ten jednak zdaje się dzisiaj nie mieć większego znaczenia dla pozornych beneficjentów takiego systemu. Wszakże lepiej wyjechać na wakacje w ramach Funduszu Wczasów Pracowniczych, niż nie wyjechać w ogóle. Społeczne i ekonomiczne skutki takiej metody kształtowania ruchu turystycznego są niewątpliwie tematem ważnym i wartym przeanalizowania. Przyjrzyjmy się najbardziej prozaicznym problemom, jakie napotykali na swojej drodze ówcześni turyści. A w kraju, gdzie panuje ustrój, w którym, według słów Stefana Kisielewskiego, bohatersko pokonuje się przeszkody nieznane w żadnym innym ustroju, było ich całkiem sporo… Nie da się odpowiednio docenić odpoczynku, jeśli nie jest się porządnie zmęczonym. Władza ludowa zdawała sobie doskonale z tego sprawę. Obywatele PRL nie mieli więc większych problemów z osiągnięciem odpowiedniego poziomu strudzenia. Sytuacje mające im w tym pomóc były ich udziałem niemal na każdym kroku. Już same przygotowania do podróży były okazją do wykazania się bohaterstwem. Zdobycie odpowiedniego stroju kąpielowego, kremu do opalania lub butów do chodzenia po górach graniczyło z cudem. Po- wszechnie wiadomo jednak, że Polak potrafi. Po skompletowaniu niezbędnego wczasowiczowi ekwipunku, przychodziła pora na podróż do miejsca wyczekiwanego odpoczynku. Niestety, nie każdy miał możliwość dotarcia do celu cudem polskiej motoryzacji – fiatem 126p. Na tych, których ominęła ta niewątpliwie fascynująca przygoda, z otwartymi rękami czekały PKP. Żeby jednak obywatel się specjalnie nie zregenerował podczas wielogodzinnej jazdy, zapewniały one wczasowiczom iście morderczą podróż. Ścisk w pociągach w okresie wakacyjnym był dla dzisiejszego turysty niewyobrażalny. Sytuacja, gdy troje ludzi zamyka się w toalecie (tej samej!) w celu podniesienia swojego komfortu jazdy, nie była niczym nadzwyczajnym. Oczywiście kolej nie była jedynym masowym środkiem transportu w Polsce Ludowej. Jak ktoś chciał, mógł na przykład trasę z Warszawy do Wrocławia przebyć samolotem. Wymagało to jednak nie lada odwagi. Taką przyjemność sprawiła sobie kiedyś pewna irlandzka drużyna piłkarska, która miała do rozegrania we Wrocławiu mecz z tutejszym Śląskiem. Gdy maszyna wzniosła się w powietrze dowcipni Irlandczycy, po przezwyciężeniu początkowego strachu przed wydawałoby się nieuchronną katastrofą, próbowali ją rozhuśtać… No cóż, stan techniczny polskich samolotów do tej pory raczej nie budzi podziwu wśród zachodnich turystów. Jeszcze przed dotarciem na miejsce wypoczynku polski turysta musiał pokonać całą masę przeciwności, jakie się przed nim piętrzyły. Na całe szczęście wakacje, umilane przez kaowca dbającego o odpowiedni poziom rozrywki, musiały być udane… 13