Któż z nas nie sklejał kiedyś modeli samolotów w skali 1/72. Każdy z
Transkrypt
Któż z nas nie sklejał kiedyś modeli samolotów w skali 1/72. Każdy z
DESER Yakovlew Photo Event Któż z nas nie sklejał kiedyś modeli samolotów w skali 1/72. Każdy z nich miał pudełko, a na nim obrazek. Obrazek, który rozpalał wyobraźnię. Był jak zapowiedź przygody wynikającej z obcowania z kształtem, który wyłaniał się wraz z mozołem dłubaniny przepracowanych nad nim godzin. W drugi weekend kwietnia zaliczyłem powrót do tego świata. Do świata tych obrazków sprzed lat i wyobraźni. I bynajmniej nie za sprawą kleju do plastiku... Zdjęcie warbirda zrób je sam! Zdjęcia: Andrzej Rutkowski DESER Yakovlev Photo Event Dziś radzieckie myśliwce z drugiej wojny światowej są napędzane amerykańskimi silnikami łem sobie, że ten komfort bardzo mi odpowiada – żadnego zaprzątania sobie głowy jak dotąd podczas moich sesji w powietrzu: polećmy tu, polećmy tam, czy nie jesteśmy za wysoko, czy nie wlatujemy w jakąś strefę, czy fotografowany pilot dobrze się ustawia, czy może trzeba go nieco przesunąć w przestrzeni. Nic. Tylko pstrykanie i pstrykanie. Coś jak grzybobranie w pieczarkarni. Choć bynajmniej nie powiem, że nuda... Jaki odlatują w siną dal. Dla mnie czas wreszcie na pełną respirację. Patrzę na miny moich pięciu Obydwa Jaki-3UA zostały wyprodukowane grubo po wojnie – w latach 90. w zakładach Strieła w rosyjskim Orenburgu Z a oknem lesisty krajobraz wzgórz Szwarcwaldu. Coraz bardziej przysłaniają go puszyste cumulusy. Nabieramy wysokości. Naszym celem jest racetrack na FL90, czyli ze 3000 m npm. Zrobiło się chłodno. Milczymy. Wcale nie dlatego, że towarzystwo mało towarzyskie. I tak nic by nie było słychać – turbina i śmigło naszej Cessny Caravan robią swoje. Każdy w dłoniach ściska drogocenny aparat. Niektórzy – po dwa. Przez przezroczyste panele drzwi fotografuję czerwony pociąg interregio wjeżdżający na kamienny wiadukt Ravennabrucke położony wśród gór. Mają tu piętrowe push-pulle Bombardiera – zupełnie jak u nas na Mazowszu... Tym razem jest to „push” bo lokomotywa z tyłu. Swoją drogą, czy taki „pociąg pchany” jest jeszcze pociągiem... 70 PLAR 5/2014 Widok myśliwca z II wojny światowej lecącego nad chmurami tuż obok nas to przeżycie niezapomniane Pilot wyrównuje lot i daje sygnał, że już. „Spadochronowe” drzwi wjeżdżają pod sufit. Otwiera się przestwór. Teraz to dopiero robi się ziąb. Czynnik chłodzenia wiatrem jest zauważalny, bo ten „wiatr” dochodzić będzie do 150 węzłów, czyli około 280 km/h... Siedzimy na skraju przepaści i zafascynowani wpatrujemy się w nią. Każdy z nas ma na sobie uprząż do prac na wysokości, a ta z kolei połączona jest taśmą z Caravanką. Taśmą na tyle długą by można się było przybliżyć do krawędzi podłogi. I ani centymetra dalej. Mający widok pod kątem do tyłu, biorą się za aparaty jako pierwsi. Ktoś do nas podlatuje. O kurczę, jak blisko! Nie wiem czy dam radę na tyle oddalić zoom by w klatce złapać cały samolot, a właściwie trzy na raz. Dwa Jaki-52 i Jak-18T. Jest jak w bajce. Bajecznie kolorowe samoloty na tle bajecznych chmur. Fotograficzna ekstaza. Uwijam się jak w ukropie by uchwycić najlepsze momenty tej bujającej się formacji. W pewnej chwili czuję, że robi mi się słabo – nie mam czym oddychać. Chyba jesteśmy naprawdę wysoko. Po chwili olśnienie – wszystko przez mój zwyczaj wstrzymywania oddechu na czas przyciskania spustu migawki. Przez to liczba zdjęć na karcie jest odwrotnie proporcjonalna do ilości tlenu w płucach. Najwyraźniej jest ich zbyt dużo. Oddychaj! – śmieję się z siebie. Zawracamy w racetracku. Teraz jest bardziej pod słońce. Też bajkowo. Ale czegoś mi tu brakuje. Coś mało roboty. Wszystko podane jak na tacy. Trzeba tylko trzymać aparat i naciskać przycisk. Uświadomi- Fotograf podczas imprez Classic Aircraft Displays ma podane wszystko na tacy – nic tylko pstrykać! kolegów z aparatami. Kolor ich twarzy oscyluje od normalnego – u tego, co siedzi bardziej z przodu samolotu, tyłem do jazdy, po dojrzałą czerwień u tego najbardziej z tyłu, przy samych drzwiach. Wszyscy łapczywie przewijają zdjęcia na ekranikach aparatów. Wygląda to jak jakiś dziwny rytuał. Czekam co dalej. Chowające się klapy naszego samolotu dyskretnie zapowiadają, że zaraz będzie się działo. Ewidentnie przyspieszamy. Poruszenie w kabinie. Wychylam się do tyłu. O kurczę! Wielkie trójłopatowe śmigło, opływowe Jak-18T (nie mylić z kompletnie innym Jakiem-18) produkowany był od 1967 r. w Smoleńsku z przeznaczeniem do szkolenia pilotów dla Aerofłotu DESER Yakovlev Photo Event maski silnika – Hurricane!? Kompletnie nie wiem dlaczego mi to przyszło do głowy. Przecież to Jak-9. Widok myśliwca podlatującego do ogona naszego samolotu chyba zawsze będzie oznaczał przypływ adrenaliny. Na tle gotujących się chmur, żółto-zielona „dziewiątka” wygląda obłędnie. Paolo Gavazzi, który na nasze zdjęcia przyleciał swoim Jakiem-9 nad Alpami aż z włoskiej Parmy, trzyma się w szyku jak zabetonowany. To duży komfort dla fotografa. Można spokojnie czekać na odpowiednie światło i odpowiednie tło bez obawy o to, że bliskie pozowanie jest dziełem przypadku i potrwa ułamek chwili. Tuż nad horyzontem pojawia się czarny punkcik. Widać, że to kolejny myśliwiec. Zbliża się pewnie, siadając Paolo na ogonie. To Jak-3 w szarym kamuflażu. Do niego dołącza następny. Po chwili mamy kompletnie inny widok przed sobą – dwa bojowo wyglądające szarawe samoloty i jak na zawołanie szarawo białe tło będące kompozycją chmur i prześwitujących przez nie zachmurzonych wzgórz. Można tkwić w tej bajce bez końca. Zorganizowanie takiego przedsięwzięcia wymaga od organizatorów sporo czasu i pracy. Za to przychodząc na nie jako klient ma się luksus tego, że ktoś wszystko za nas drobiazgowo przemyślał, a nam pozostaje brać aparat i lecieć. Classic Aircraft Display to fundacja będąca pomysłem fotografa Christiana Bramkampa oraz właściciela m.in. Jaka-3 oraz Spitfire’a Stephena Steada. Jej celem jest promowanie niezwykłych, często już unikatowych samolotów. Pomysłem na to jest organizowanie Lecąc nad chmurami doskonale widać skąd wzięły się pewne typu kamuflażu Jak-52 na pierwszym planie to wersja TD, czyli z tylnym kółkiem (tail dragger) przebudowana z klasycznego Jaka-52. Nie samymi samolotami człowiek żyje... imprez dla fotografów. Wszystko polega na prostym z pozoru pomyśle by skrzyknąć grupę chętnych do robienia zdjęć w powietrzu i grupę pilotów-właścicieli wyjątkowych samolotów, którzy chcieliby mieć takie zdjęcia swoich maszyn i by zrobić „zrzutę” na taką operację. Wszystko dlatego, że koszty takiego latania są astronomiczne, poza zasięgiem jednej osoby – wystarczy wziąć pod uwagę koszt godziny lotu latającego zabytku oraz koszt godziny lotu samolotu foto. A ten musi mieć przyzwoite osiągi skoro w powietrzu mamy lecieć skrzydło w skrzydło z myśliwcami. PLAR 5/2014 73 DESER Yakovlev Photo Event Zdjęcia nocne – część fotografów przyjechała na lotnisko właśnie dla nich Na pierwszym planie również powstały w patach 90. Jak-9UM. Na horyzoncie pojawia się ciemny punkt. Z każdą chwilą coraz bardziej przypomina kształtem myśliwiec... w praktyce założonych kryteriów pilotażu. Przyleciał swoim Jakiem na spotkanie, ale po locie próbnym nie wolno mu było polecieć z resztą załóg na zdjęcia. Słabo? Bardzo zaimponowało mi stawianie tak sprawy. Trzeba wspomnieć, że po każdym locie miały miejsce debriefingi z pilotami – omawiano co było OK, co trzeba poprawić, z czego rezygnujemy w następnych lotach. Jak dotąd myślałem, że Cessna Caravan jest samolotem z załogą jednoosobową. A tu proszę – dwóch pilotów? Ano dwóch: jeden lecący, drugi – para dodatkowych oczu. W Szwarcwaldzie w ładną pogodę lata się na potęgę. Dlatego praktycznie jedynym zadaniem drugiego członka załogi jest ciągłe skanowanie przestrzeni w poszukiwaniu szybowców, lotni i paralotni. Sam – nie koncentrując się na tym zbytnio – naliczyłem ich podczas naszego lotu z 15. Drugim zadaniem tego członka załogi jest posiadanie jednego z dwóch noży na po- kładzie żeby w razie ewakuacji odciąć fotografów od Caravanki. Z nią samą Christian miał z resztą trochę zachodu. Musiał znaleźć wersję z łatwo otwieranymi w powietrzu drzwiami „spadochronowymi”, która najlepiej nadawałaby się do zdjęć w powietrzu. I tak Cessna przyleciała do Niemiec z Wielkiej Brytanii. Z naszego, polskiego punktu widzenia, wrażenie robił każdy z biorących w spotkaniu samolotów. Każdy z nich był bardzo zadbany. Dwa Ja- Nocą widać, że z wydechu 12-cylindrowego silnika Allison V-1710 wydobywa się ogień... Yakovlev Photo Event Wcale to nie jest zabawne, ale doszedłem do wniosku, że ktoś może twierdzić, iż fotografowanie samolotów z czerwonymi gwiazdami to prowokacja, albo jakaś deklaracja, zwłaszcza teraz, gdy wrze u naszych wschodnich sąsiadów. Tymczasem prawda jest banalna. Zorganizowanie w jednym miejscu kilku samolotów, które pasowałyby do siebie tematycznie to proces dość długotrwały. Prace nad przygotowaniem „Yakovlev Photo Event” rozpoczęto już wiele miesięcy temu, kiedy sprawy na wschodzie miały się inaczej. Gdy przyjechałem na lotnisko w Bremgarten wziął mnie w obroty główny organizator – Christian Berkamp: „Możesz chodzić tu i tu. 74 PLAR 5/2014 Odprawy, odprawy i jeszcze raz odprawy. Podczas zdjęć air to air nie ma miejsca na prowizorkę. Każdy aspekt wspólnego latania musi być precyzyjnie zaplanowany Tam nie możesz. Zawsze miej na sobie kamizelkę odblaskową. Za 5 minut zaczynamy odprawę”. Nie próbowałem policzyć ile w tym dniu takich odpraw się odbyło – odprawa bezpieczeństwa dla wszystkich grup fotografów, odpraw dla pilotów przed każdym wylotem, odprawa przed lotem do- puszczającym dla pilotów, którzy dotąd nie latali ze sobą w szyku... Tak, tak – celem pierwszego wylotu było sprawdzenie umiejętności pilotów pozujących do zdjęć. Dlatego drugim członkiem załogi był instruktor dopuszczający do latania w szykach. No i... okazało się, że jeden z pilotów nie spełnia Kolejna odprawa. Tym razem dla pilotów 75 DESER Jakowlew Photo Event Jak-52 na tle kwietniowych szwarcwaldzkich świerków Zdjęcia o zachodzie słońca to kolejny punkt programu Christian Bramkamp – główny organizator przedsięwzięcia ki-52 wyglądały jakby przyleciały prosto z fabryki. Co do myśliwców, to znawcy tematu zapewne zarzucą im pewne odstępstwa od oryginału, jak choćby 12-cylindrowe silniki Allison zamiast oryginalnych Klimow. Przyznam, że w żadnym stopniu nie psuło mi to zabawy. Fotografowanie dla każdego? Christian twierdzi, że impreza skierowana jest przede wszystkim do fotografów air-to-air, którzy świadomie poszukują unikalnych warbir- Stephen Stead – wspóltwórca fundacji, pilot i właściciel m.in. Jaka-3 76 dów do swoich zdjęć. Ja uważam, że ma ona znacznie bardziej uniwersalny charakter. Faktem jest, że miłośnik lotnictwa bardziej doceni wyjątkowość wspólnego lotu z np. kultowym myśliwcem z drugiej wojny światowej. Wydaje mi się jednak, że sam fakt robienia zdjęć w powietrzu jest czymś już tak niezwykłym i przejmującym dla kogoś, kto w takich warunkach jeszcze nie fotografował, że może stanowić przeżycie samo w sobie. W końcu mało kto miał okazję spróbować fotografowania nad chmurami z otwartymi drzwiami, tocząc walkę z aparatem w strugach powietrza przy blisko Wszyscy odprawieni, ciepło ubrani i przypięci do samolotu – pora lecieć! Fotograficzna Cessna Caravan. Spadochronowe drzwi świetnie się spisują podczas lotów foto 300 km/h. Na imprezie Christiana nie będziemy uczeni jak robić zdjęcia, zaś jej niezwykłym atutem jest to, że wszelkie kwestie bezpieczeństwa i organizację lotów ktoś za nas przemyślał bardzo starannie i nie ma nawet co porównywać tego z próbami na własną rękę. Problem tylko w tym, że udział w takim przedsięwzięciu kosztuje niemałe pieniądze. No ale życie to kwestia wyborów. A i w towarzystwie jest czym potem zabłysnąć mówiąc „wiesz, w sobotę latałem na zdjęcia ze Spitfire i Mustangiem...” Sam czekam na następne zapowiedzi na stronie fundacji (www.classicaircraftdisplays.com). W hangarach w Bremgarten czai się jeszcze sporo groźnych maszyn w stanie zdatnym do lotu... Andrzej Rutkowski PLAR 5/2014 77