Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej
Transkrypt
Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej
2 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej BIULETYN PODKARPACKIEJ IZBY LEKARSKO-WETERYNARYJNEJ nr 2 / 2011 r. PODKARPACKA IZBA LEKARSKO-WETERYNARYJNA Biuro Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej jest czynne codziennie, poza dniami ustawowo wolnymi od pracy od poniedziałku do piątku - w godz: 7:30 - 15:30 Adres: e-mail: strona internetowa: ul. Lwowska 7 A, 37-700 Przemyśl, tel. /016/ 676 85 00 [email protected] www.poilw.com.pl Konto: Podkarpacka Izba Lekarsko - Weterynaryjna PKO BP I O/Przemyśl 66 1020 4274 0000 1002 0045 5154 Biuro zatrudnia: Kierownik Biura: Pracownik administracyjny: Księgowość: Alicja Basta Katarzyna Tomaszewska Biuro Usług Finansowo-Księgowych Magdalena Kołodziej Prezes Rady Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej lek. wet. Roman Strokoń Radca prawny: mgr Joanna Zarańska przyjmuje zainteresowanych w biurze Izby w środy w godz. 12-13:30 Wiceprezesi: dr n. wet. mgr inż. Władysław Rutkowski, tel. kom. +48 602 731 108 lek.wet. Adam Tenerowicz, tel. kom. +48 605 278 387 Rzecznik Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej lek.wet. Andrzej Smyka, przyjmuje po uzgodnieniu telefonicznym w I- szy wtorek miesiąca w godz. 11:00-13:00 Biuletyn Informacyjny redaguje zespół: dr n wet.mgr inż. Władysław Rutkowski – redaktor naczelny, lek.wet. Anna Wacko lek.wet. Anna Rogowska lek.wet. Adam Tenerowicz lek.wet. Magdalena Machaj lek.wet. Piotr Rucki lek.wet. Zdzisław Wąsala 4 * Na przedruk, kopiowanie lub powielanie w części lub całości wymagana jest pisemna zgoda redakcji. Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Spis treści SPIS TREŚCI Od redakcji Od redakcji ................................................................................................... Słowo Prezesa .............................................................................................. Władze i organy Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej ................... 6 7 9 Uchwały Uchwały podjęte przez PILW w Przemyślu w dniu 21 kwietnia 2011 r. ..... Uchwały podjęte przez PILW w Przemyślu w dniu 30 czerwca 2011 r. ...... Uchwały XI Zjazdu ....................................................................................... 12 14 20 Aktualności Protokół NR 16 (86) z XVI posiedzenia III kadencji Rady PILW .................... Protokół NR 17 (87) z XVI posiedzenia III kadencji Rady PILW .................... Protokół z xi sprawozdawczego zjazdu PILW ............................................. Komunikaty Prezesa Krajowej Rady Lekarsko - Weterynaryjnej ................ Informacja - doradca podatkowy .................................................................. 27 30 33 43 47 Praktyka weterynaryjna O pracy lekarza weterynarii i ochronie zwierząt w Japonii .......................... 51 Wspomnienia Autobiografia i garść wspomnień /cz. VI/ .................................................... Mój akademicki marzec 1968 r. i nie tylko .................................................... 62 72 Z historii weterynarii Od Lwowa do Wrocławia... ........................................................................... I Walny Zjazd Zrzeszenia Lekarzy Weterynaryjnych - 1958 r. ........................ 75 88 Przedstawiamy Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Ropczycach ...................................... 91 Podróże Z wizytą na „Oktoberfest 2011” .................................................................. Vettroter ....................................................................................................... 96 98 Pasje, zainteresowania, wydarzenia Parada Yorków 2011 ....................................................................................... Wiersze . ......................................................................................................... 104 105 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 5 Od redakcji Przedstawiamy Wam kolejny numer biuletynu. Jak zauważyliście, nie przygotowaliśmy letniego wydania uznając, że był to czas nie zachęcający do czytania tekstów poświęconych sprawom zawodowym. Dla wielu z nas był to też okres urlopów, wypoczynku i wyjazdów. Drugą przyczyną była niewątpliwie dyskusja jaką prowadzili delegaci na naszym zjeździe izbowym w Dubiecku. Podnoszono tam sprawę kosztów wydawania biuletynu, celowość przygotowywania papierowej wersji pisma a także maksymalnej obniżki środków przeznaczanych na druk i dystrybucję biuletynu. Zatem w bieżącym roku planujemy wydać trzy numery. Dzisiejszy jest drugim biuletynem 2011 roku. Co można w nim przeczytać? Jest materiał ze zjazdu Podkarpackiej Izby Lekarsko – Weterynaryjnej w Dubiecku, jest interesująca relacja ze spotkania z weterynarią w Japonii, którą przedstawił w Krasiczynie dr Shinji Shibata, jest wizytówka Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Ropczycach, jest też materiał historyczny pióra prof. Zbigniewa Jary. W numerze nie zabrakło wspomnień dr Wolwowicza. Są też oczywiście wiersze lekarza weterynarii. Zapraszamy do przysyłania tekstów, które chcielibyście zamieścić w biuletynie. Ponawiamy prośbę o komentarze bieżących spraw weterynaryjnych. Prosimy o uwagi dotyczących Waszej pracy, praktyki terenowej, problemów i proponowanych rozwiązań. Byliście w ciekawym miejscu? Napiszcie o tym. Zapraszamy wszystkich do współtworzenia biuletynu. dr Władysław Rutkowski 6 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Od redakcji Słowo Prezesa Koleżanki i Koledzy Po dyskusji, która miała miejsce na Zjeździe naszej Izby, gdzie rozważano formę , częstotliwość a nawet celowość wydawania Biuletynu - jego kolejny numer ukazuje się po dłuższej przerwie. W życiu samorządu lekarzy weterynarii miało w tym czasie miejsce kilka istotnych zdarzeń. W maju odbył się , uprzednio odłożony, a długo oczekiwany Nadzwyczajny IX Krajowy Zjazd Lekarzy Weterynarii. Jego głównym celem było dokonanie oceny przebiegu i wyników akcji protestacyjnej lekarzy weterynarii podjętej w następstwie uchwał Krajowej Rady Lekarsko-Weterynaryjnej. Przebieg dyskusji w trakcie Zjazdu jak i podjęte uchwały nie pozwalają na dokonanie jednoznacznej oceny zarówno skuteczności działań Krajowej Rady Lekarsko-Weterynaryjnej jak i osiągniętych w wyniku protestu efektów . Niewątpliwym osiągnięciem było doprowadzenie do wydania przez Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi zmian stosownych rozporządzeń prowadzących do podwyżki opłat i wynagrodzeń za niektóre czynności wykonywane przez Lekarzy Weterynarii z wyznaczenia powiatowego lekarza weterynarii. Według mnie wprowadzone zmiany pozwoliły przynajmniej urealnić wynagrodzenia lekarzy weterynarii w związku z brakiem ich waloryzacji od 2006 roku. Opinie innych wskazują na to, że dokonane zmiany w żadnym stopniu nie wpłyną na realne zwiększenie wynagrodzeń lekarzy wyznaczonych. Wziąć należy również pod uwagę to, że oceny stawiane przez podmioty, których dotyczą podwyżki opłat wyrażane przez związki branżowe,( m. in. Polskie Mięso) są jednoznacznie negatywne. Zdaniem tych organizacji dokonanie zmian Rozporządzeń było niezgodne z prawem, wobec czego czynią starania o ich unieważnienie. O ile zmiany rozporządzeń w jakimś stopniu urealniły wynagrodzenia lekarzy weterynarii działających z wyznaczenia, o tyle nie udało się doprowadzić do przyjęcia konkretnych rozwiązań zwiększenia wynagrodzeń pracowników Inspekcji Weterynaryjnej. Mimo usilnych zabiegów przedstawicieli Krajowej Rady Lekarsko-Weterynaryjnej w ty m względzie nie osiągnięto postępów w rozwiązaniu tych problemów ze stroną rządową (Ministerstwem Rolnictwa i Finansów). Starania powyższe czynione były w maju i czerwcu br i można było odnieść wrażenie, że strona rządowa zwleka z konkretnymi działaniami w obliczu zbliżających się wyborów parlamentarnych. Okres ten był również nie sprzyjający ze względu na fakt obejmowania od lipca br. przez nasz kraj prezydencji w Unii Europejskiej. Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 7 Również życie w naszej Izbie toczy się jakby na zwolnionych obrotach, chyba przede wszystkim ze względu na okres wakacyjny. Niemniej jednak prowadzone są bieżące działania samorządu. W czerwcu odbyło się coroczne spotkanie lekarzy weterynarii emerytów województwa podkarpackiego. Izba wspólnie z Podkarpackim Wojewódzkim Lekarzem Weterynarii w Krośnie była współorganizatorem tej uroczystości. Jak zwykle spotkanie było okazją do wielu wspomnień, upłynęło w sympatycznej, życzliwej atmosferze. W słowie skierowanym przeze mnie do uczestników spotkania podzieliłem się informacjami o bieżącej działalności samorządu oraz zaproponowałem powołanie w obrębie Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Klubu Seniora Lekarzy Weterynarii. Formułę działania Klubu zaproponują sami zainteresowani, mogąc liczyć na wszelką pomoc ze strony Rady. Rada na swoim posiedzeniu w dniu 30 czerwca 2011 r. podjęła uchwały będące realizacją uchwał XI Zjazdu Sprawozdawczego ( pełny tekst uchwał oraz protokół posiedzenia Rady w dalszej części biuletynu). Na tym posiedzeniu zdecydowano o włączeniu się naszego samorządu w organizację kilku imprez. Podobnie jak w roku ubiegłym Podkarpacka Izba była jednym z współorganizatorów „Zlotu Motocyklowego” w Radawie, którego uczestnikami było jak corocznie kilku lekarzy weterynarii. Rada zdecydowała również o udziale lekarzy weterynarii, członków naszego samorządu w X Festiwalu Kultury Japońskiej organizowanym w tym roku w Przemyślu i Krasiczynie. W dniu 29 lipca 2011 r. w ramach Festiwalu odbył się panel dyskusyjny nt. „Aspekty wykonywania zawodu lekarza weterynarii w Japonii ze szczególnym uwzględnieniem ochrony zwierząt oraz postępowania w sytuacjach kryzysowych”. Prelegentem był Profesor Gościnny Państwowego Uniwersytetu w Gifu z Japonii – Shinjii Shibata. W ocenie uczestników – spotkanie było ciekawe a jeśli będzie zainteresowanie lekarzy weterynarii naszej Izby współpracą ze stroną japońską – Rada podejmie stosowne działania ( szczegółowa relacja ze spotkania w Krasiczynie w dalszej części biuletynu). Kiedy ten numer biuletynu trafi do Państwa wakacje będą już w pełni. Dla części z Państwa będzie to już okres wspomnień mile spędzonych dni urlopowych dla innych dopiero perspektywa odbycia urlopu. Życzę Państwu aby każdy dzień urlopu dostarczył samych przyjemnych i radosnych doznań w gronie najbliższych przyjaciół i rodziny. Z koleżeńskim pozdrowieniem Prezes Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Roman Strokoń 8 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Władze Izby Władze i organy Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Prezes Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej - Roman Strokoń Wiceprezes Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej - Władysław Rutkowski Wiceprezes Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej - Adam Tenerowicz Rada Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Roman Strokoń Władysław Rutkowski Adam Tenerowicz Adam Halkiew Magdalena Machaj Ojak Ziemowit Rucki Piotr Kaczor Stanisław Kuś Piotr Rogowska Anna Wąsala Zdzisław - prezes - wiceprezes - wiceprezes - skarbnik - sekretarz - członek prezydium - członek prezydium - członek rady - członek rady - członek rady - członek rady Bartler Elżbieta Golec Mariusz Barket Przemysław - przewodnicząca - wiceprzewodniczący - sekretarz Komisja Rewizyjna Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Sąd Lekarsko-Weterynaryjny Kopeć Jerzy - przewodniczący Liszewski Janusz - wiceprzewodniczący Oleś-Bizoń Katarzyna - wiceprzewodnicząca Członkowie: D acko Jan, Kobylarz Paweł, Kopeć Antoni, Kościesza Wiesław, Muszyński Tadeusz, Sochacki Stefan Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej Smyka Andrzej Chmielowiec Krzysztof Czuchman Jerzy Duch Marian Włodek Wojciech - rzecznik odpowiedzialności zawodowej - z-ca rzecznika - z-ca rzecznika - z-ca rzecznika - z-ca rzecznika Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 9 Uchwały podjęte przez PILW w Przemyślu w dniu 21 kwietnia 2011 r. 10 Data podjęcia uchwały Nr uchwały Treść uchwały UCHWAŁA NR 202/ III/04/2011 w sprawie przyznania prawa wykonywania zawodu lekarza weterynarii: Przyznaje się lekarzowi weterynarii Kamili Kloc ur. w dniu 01.01.1985 r. w Chełmie posiadającej dyplom lekarza weterynarii nr 48123 z dnia 05.05.2010 r. wydany przez Uniwersytet Przyrodniczy w Lublinie prawo wykonywania zawodu lekarza weterynarii o numerze 25203. Wpisuje się lekarza weterynarii Kamilę Kloc do rejestru lekarzy weterynarii posiadających prawo wykonywania zawodu prowadzonego przez Radę Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej w Przemyślu. 21 kwietnia 2011 r. UCHWAŁA NR 203/ III/04/2011 w sprawie przyznania prawa wykonywania zawodu lekarza weterynarii: Przyznaje się lekarzowi weterynarii Paulinie Olesiak ur. w dniu 28.09.1986 r. w Rzeszowie posiadającej dyplom lekarza weterynarii nr 59243 z dnia 08.03.2011 r. wydany przez Uniwersytet Przyrodniczy w Wrocławiu prawo wykonywania zawodu lekarza weterynarii o numerze 25204. Wpisuje się lekarza weterynarii Paulinę Olesiak do rejestru lekarzy weterynarii posiadających prawo wykonywania zawodu prowadzonego przez Radę Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej w Przemyślu. 21 kwietnia 2011 r. UCHWAŁA NR 204/ III/04/2011 w sprawie wpisania do rejestru członków Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej lek. wet. Bernadetę Rogowską przeniesionej z Lubelskiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej posiadającej prawo wykonywania zawodu nr 60415 21 kwietnia 2011 r. Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Uchwały UCHWAŁA NR 205/ III/04/2011 w sprawie skreślenia lekarza weterynarii Zygmunta Kudeli z rejestru członków Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej z powodu zrzeczenia się prawa wykonywania zawodu lekarza weterynarii 21 kwietnia 2011 UCHWAŁA NR 206/ III/04/2011 w sprawie: wpisu zakładu do ewidencji zakładów leczniczych dla zwierząt – Gabinet Weterynaryjny lek. wet. Ryszard Sójka, 39-220 Pilzno, ul. Węgierska 1, nr ewidencyjny 306 21 kwietnia 2011 UCHWAŁA NR 207/ III/04/2011 w sprawie: wpisu zakładu do ewidencji zakładów leczniczych dla zwierząt – Gabinet Weterynaryjny w Rzemieniu lek. wet. Sebastian Koczwara, 39-322 Rzemień 20, nr ewidencyjny 307 21 kwietnia 2011 UCHWAŁA NR 208/ III/04/2011 w sprawie: wpisu zakładu do ewidencji zakładów leczniczych dla zwierząt – Gabinet Weterynaryjny VETmed lek. wet. Witold Błaż, 36-213 Haczów 577, nr ewidencyjny 308 21 kwietnia 2011 UCHWAŁA NR 209/ III/04/2011 w sprawie: wpisu zakładu do ewidencji zakładów leczniczych dla zwierząt – Gabinet Weterynaryjny FELIS-VET lek. wet. Karina Dziedzicka, 38-200 Jasło, ul. Na kotlinę 11/28. nr ewidencyjny 309 21 kwietnia 2011 UCHWAŁA NR 210/ III/04/2011 o wykreśleniu zakładu z ewidencji zakładów leczniczych dla zwierząt:: wykreśla się Gabinet Weterynaryjny Zakład Usług Weterynaryjnych s.c. Mariusz Cyran, Mirosław Szela z ewidencji zakładów leczniczych dla zwierząt prowadzonej przez Radę Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej w Przemyślu wpisany pod numerem ewidencyjnym 186 z dniem 31 grudnia 2010 na wniosek podmiotu prowadzącego zakład 21 kwietnia 2011 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 11 12 UCHWAŁA NR 211/ III/04/2011 w sprawie: wpisania zmian do ewidencji zakładów leczniczych dla zwierząt – Gabinet Weterynaryjny „SALAMANDRA” lek. wet. Małgorzata Koszykowska, ul. Unii Lubelskiej 4, 37-600 Lubaczów – zmiana adresu 21 kwietnia 2011 UCHWAŁA NR 212/ III/04/2011 w sprawie wpisu do rejestru lekarzy weterynarii uprawnionych do wydania paszportów i pobierania próbek w celu określenia miana przeciwciał w rozumieniu przepisów rozporządzenia 998/2003: upoważnia się Piotra Bożka członka Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej, posiadającego prawo wykonywania zawodu nr 00377 świadczącego usługi weterynaryjne w Gabinecie Weterynaryjnym „GOLDEN” w Czarnej 109 do wydawania paszportów i pobierania próbek w celu określenia miana przeciwciał w rozumieniu rozporządzenia 998/2003 21 kwietnia 2011 UCHWAŁA NR 213/ III/04/2011 w sprawie wpisu do rejestru lekarzy weterynarii uprawnionych do wydania paszportów i pobierania próbek w celu określenia miana przeciwciał w rozumieniu przepisów rozporządzenia 998/2003: upoważnia się Monikę Charchut-Barszcz członka Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej, posiadającą prawo wykonywania zawodu nr 60101 świadczącą usługi weterynaryjne w Przychodni Weterynaryjnej w Sędziszowie Małopolskim, ul. Rynek 5 do wydawania paszportów i pobierania próbek w celu określenia miana przeciwciał w rozumieniu rozporządzenia 998/2003 21 kwietnia 2011 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Uchwały UCHWAŁA NR 214/ III/04/2011 w sprawie wpisu do rejestru lekarzy weterynarii uprawnionych do wydania paszportów i pobierania próbek w celu określenia miana przeciwciał w rozumieniu przepisów rozporządzenia 998/2003: upoważnia się Grzegorza Barszcza członka Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej, posiadającego prawo wykonywania zawodu nr 60102 świadczącego usługi weterynaryjne w Przychodni Weterynaryjnej w Sędziszowie Małopolskim, ul. Rynek 5 do wydawania paszportów i pobierania próbek w celu określenia miana przeciwciał w rozumieniu rozporządzenia 998/2003 21 kwietnia 2011 UCHWAŁA NR 215/ III/04/2011 w sprawie przyznania zapomogi bezzwrotnej 21 kwietnia 2011 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 13 Uchwały podjęte przez PILW w Przemyślu w dniu 30 czerwca 2011 r. 14 UCHWAŁA NR 216/ III/06/2011 w sprawie przyznania prawa wykonywania zawodu lekarza weterynarii: Przyznaje się lekarzowi weterynarii Justynie Hnatowskiej ur. w dniu 30.04.1986 r. w Rzeszowie posiadającej dyplom lekarza weterynarii nr 57626 z dnia 07.04.2011 r. wydany przez Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie prawo wykonywania zawodu lekarza weterynarii o numerze 25205. Wpisuje się lekarza weterynarii Justynę Hnatowską do rejestru lekarzy weterynarii posiadających prawo wykonywania zawodu prowadzonego przez Radę Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej w Przemyślu 30 czerwca 2011r. UCHWAŁA NR 217/ III/06/2011 w sprawie przyznania prawa wykonywania zawodu lekarza weterynarii: Przyznaje się lekarzowi weterynarii Elżbiecie Dubiel ur. w dniu 16.07.1986 r. w Krośnie posiadającej dyplom lekarza weterynarii nr 59289 z dnia 15.03.2011 r. wydany przez Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu prawo wykonywania zawodu lekarza weterynarii o numerze 25206. Wpisuje się lekarza weterynarii Elżbietę Dubiel do rejestru lekarzy weterynarii posiadających prawo wykonywania zawodu prowadzonego przez Radę Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej w Przemyślu 30 czerwca 2011r. Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Uchwały UCHWAŁA NR 218/ III/06/2011 w sprawie przyznania prawa wykonywania zawodu lekarza weterynarii: Przyznaje się lekarzowi weterynarii Łukaszowi Drozdowi ur. w dniu 20.09.1985 r. w Rzeszowie posiadającemu dyplom lekarza weterynarii nr 51318 z dnia 28.04.2011 r. wydany przez Uniwersytet Przyrodniczy w Lublinie prawo wykonywania zawodu lekarza weterynarii o numerze 25207. Wpisuje się lekarza weterynarii Łukasza Drozda do rejestru lekarzy weterynarii posiadających prawo wykonywania zawodu prowadzonego przez Radę Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej w Przemyślu 30 czerwca 2011r. UCHWAŁA NR 219/ III/06/2011 w sprawie przyznania prawa wykonywania zawodu lekarza weterynarii: Przyznaje się lekarzowi weterynarii Sylwii Depowskiej ur. w dniu 25.05.1985 r. w Rzeszowie posiadającej dyplom lekarza weterynarii nr 57659 z dnia 12.04.2011 r. wydany przez Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie prawo wykonywania zawodu lekarza weterynarii o numerze 25208. Wpisuje się lekarza weterynarii Sylwię Depowską do rejestru lekarzy weterynarii posiadających prawo wykonywania zawodu prowadzonego przez Radę Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej w Przemyślu 30 czerwca 2011r. UCHWAŁA NR 220/ III/06/2011 w sprawie przyznania prawa wykonywania zawodu lekarza weterynarii: Przyznaje się lekarzowi weterynarii Annie Łach ur. w dniu 23.12.1986 r. w Krośnie posiadającej dyplom lekarza weterynarii nr 51344 z dnia 28.04.2011 r. wydany przez Uniwersytet Przyrodniczy w Lublinie prawo wykonywania zawodu lekarza weterynarii o numerze 25209. Wpisuje się lekarza weterynarii Annę Łach do rejestru lekarzy weterynarii posiadających prawo wykonywania zawodu prowadzonego przez Radę Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej w Przemyślu 30 czerwca 2011r. Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 15 16 UCHWAŁA NR 221/ III/06/2011 w sprawie przyznania prawa wykonywania zawodu lekarza weterynarii: Przyznaje się lekarzowi weterynarii Jakubowi Szpunarowi ur. w dniu 18.06.1986 r. w Rzeszowie posiadającemu dyplom lekarza weterynarii nr 51324 z dnia 28.04.2011 r. wydany przez Uniwersytet Przyrodniczy w Lublinie prawo wykonywania zawodu lekarza weterynarii o numerze 25210. Wpisuje się lekarza weterynarii Jakuba Szpunara do rejestru lekarzy weterynarii posiadających prawo wykonywania zawodu prowadzonego przez Radę Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej w Przemyślu 30 czerwca 2011r. UCHWAŁA NR 222/ III/06/2011 w sprawie przyznania prawa wykonywania zawodu lekarza weterynarii: Przyznaje się lekarzowi weterynarii Ewelinie Foremnej-Bogusz ur. w dniu 18.01.1986 r. w Rzeszowie posiadającej dyplom lekarza weterynarii nr 51249 z dnia 08.04.2011 r. wydany przez Uniwersytet Przyrodniczy w Lublinie prawo wykonywania zawodu lekarza weterynarii o numerze 25211. Wpisuje się lekarza weterynarii Ewelinę Foremną-Bogusz do rejestru lekarzy weterynarii posiadających prawo wykonywania zawodu prowadzonego przez Radę Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej w Przemyślu 30 czerwca 2011r. UCHWAŁA NR 223/ III/06/2011 w sprawie przyznania prawa wykonywania zawodu lekarza weterynarii: Przyznaje się lekarzowi weterynarii Sabinie Koryto ur. w dniu 27.10.1986 r. w Krośnie posiadającej dyplom lekarza weterynarii nr 51363 z dnia 11.05.2011 r. wydany przez Uniwersytet Przyrodniczy w Lublinie prawo wykonywania zawodu lekarza weterynarii o numerze 25212. Wpisuje się lekarza weterynarii Sabinę Koryto do rejestru lekarzy weterynarii posiadających prawo wykonywania zawodu prowadzonego przez Radę Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej w Przemyślu 30 czerwca 2011r. Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Uchwały UCHWAŁA NR 224/ III/06/2011 w sprawie przyznania prawa wykonywania zawodu lekarza weterynarii: Przyznaje się lekarzowi weterynarii Katarzynie Pokrywce ur. w dniu 02.10.1986 r. w Jaśle posiadającej dyplom lekarza weterynarii nr 51439 z dnia 28.06.2011 r. wydany przez Uniwersytet Przyrodniczy w Lublinie prawo wykonywania zawodu lekarza weterynarii o numerze 25213. Wpisuje się lekarza weterynarii Katarzynę Pokrywkę do rejestru lekarzy weterynarii posiadających prawo wykonywania zawodu prowadzonego przez Radę Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej w Przemyślu 30 czerwca 2011r. UCHWAŁA NR 225/ III/06/2011 w sprawie przyznania prawa wykonywania zawodu lekarza weterynarii: Przyznaje się lekarzowi weterynarii Marcinowi Nowakowi ur. w dniu 02.09.1984 r. w Jaśle posiadającemu dyplom lekarza weterynarii nr 94611 z dnia 16.05.2011 r. wydany przez Szkołę Główną Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie prawo wykonywania zawodu lekarza weterynarii o numerze 25214. Wpisuje się lekarza weterynarii Marcina Nowaka do rejestru lekarzy weterynarii posiadających prawo wykonywania zawodu prowadzonego przez Radę Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej w Przemyślu 30 czerwca 2011r. UCHWAŁA NR 226/ III/06/2011 w sprawie wpisania do rejestru członków Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej lek. wet. Moniki Szubart przeniesionej z Śląskiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej posiadającej prawo wykonywania zawodu nr 25094 30 czerwca 2011r. UCHWAŁA NR 227/ III/06/2011 w sprawie wpisania do rejestru członków Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej lek. wet. Piotra Wolanina przeniesionego z Warmińsko-Mazurskiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej posiadającego prawo wykonywania zawodu nr 55591 30 czerwca 2011r. Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 17 18 UCHWAŁA NR 228/ III/06/2011 w sprawie wpisania do rejestru członków Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej lek. wet. Monikę Hulak przeniesionej z Sląskiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej posiadającej prawo wykonywania zawodu nr 80185 30 czerwca 2011r. UCHWAŁA NR 229/ III/06/2011 w sprawie : wpisu zakładu do ewidencji zakładów leczniczych dla zwierząt – Gabinet Weterynaryjny LUX-VET lek. wet. Marta Machnica, 35-312 Rzeszów, ul. Podmiejska 2E, nr ewidencyjny 310 30 czerwca 2011r. UCHWAŁA NR 230/ III/06/2011 w sprawie: wpisania zmian do ewidencji zakładów leczniczych dla zwierząt – Gabinet Weterynaryjny S.C. lek. wet. Piotr Rucki-lek. wet. Janusz Lewandowski, ul. Kusocińskiego 4, 39-300 Mielec – zmiana adresu 30 czerwca 2011r. UCHWAŁA NR 231/ III/06/2011 w sprawie: wpisania zmian do ewidencji zakładów leczniczych dla zwierząt – Przychodnia Weterynaryjna „AZOR” lek. wet. Rafał Matusz, ul. Pułaskiego 9, 35-011 Rzeszów – zmiana w zatrudnieniu 30 czerwca 2011r. UCHWAŁA NR 232/ III/06/2011 w sprawie: zmiany uchwały Nr 40/III/08/2009 Rady Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej w Przemyślu z dnia 19 sierpnia 2009 r. w sprawie wpisu do rejestru paszportów i pobierania próbek w celu określenia miana przeciwciał w rozumieniu przepisów rozporządzenia 998/2003-na wniosek lek. wet. Pawła Siwca ustanawia się obok dotychczasowego miejsca świadczenia usług w Krośnie ul. Ściegiennego 6 drugie miejsce w Przychodni dla Zwierząt VETMEDICA w Rzeszowie, ul. Graniczna 5 30 czerwca 2011r. Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Uchwały UCHWAŁA NR 233/ III/06/2011 w sprawie wpisu do rejestru lekarzy weterynarii uprawnionych do wydania paszportów i pobierania próbek w celu określenia miana przeciwciał w rozumieniu przepisów rozporządzenia 998/2003: upoważnia się Magdalene Rybienik członka Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej, posiadającą prawo wykonywania zawodu nr 25123 świadczącą usługi weterynaryjne w Gabinecie Weterynaryjnym Wojskowego Ośrodka Medycyny Prewencyjnej we Wrocławiu, ul. Zwycięska 20 do wydawania paszportów i pobierania próbek w celu określenia miana przeciwciał w rozumieniu rozporządzenia 998/2003 30 czerwca 2011r. UCHWAŁA NR 234/ III/06/2011 w sprawie: wystąpienia do Okręgowego Związku Hodowców Koni w Rzeszowie z apelem o podjęcie akcji informacyjnej w zakresie konieczności zabezpieczenia przeciwtężcowego koni poddawanych znakowaniu elektronicznemu 30 czerwca 2011r. UCHWAŁA NR 235/ III/06/2011 w sprawie wystąpienia do Krajowej Rady Lekarsko-Weterynaryjnej z wnioskiem o podjęcie działań mających na celu spowodowanie uruchomienia inicjatywy legislacyjnej w zakresie wyznaczeń osób nie będących pracownikami Inspekcji Weterynaryjnej do czynności pomocniczych (poskramiania zwierząt) w czasie wykonywania przez lekarzy weterynarii badań monitoringowych bydła 30 czerwca 2011r. Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 19 Uchwały XI Zjazdu UCHWAŁA NR 1/XI/2011 XI ZJAZDU SPRAWOZDAWCZEGO PODKARPACKIEJ IZBY LEKARSKO-WETERYNARYJNEJ z dnia 15 kwietnia 2011 r. w sprawie zatwierdzenia sprawozdania z działalności za okres kwiecień 2010 r. kwiecień 2011 r. Rady Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Na podstawie art.27 ust.3 ustawy z dnia 21 grudnia 1990r. o zawodzie lekarza weterynarii i izbach lekarsko-weterynaryjnych (Dz.U. t.j. z 2009 r. Nr 93 poz.767) XI Zjazd Sprawozdawczy Lekarzy Weterynarii Podkarpackiej Izby LekarskoWeterynaryjnej uchwala, co następuje: §1 Zatwierdza się sprawozdanie Rady Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej za okres międzyzjazdowy stanowiące załącznik nr 1 do niniejszej Uchwały. §2 Uchwała wchodzi w życie z dniem jej podjęcia. UCHWAŁA NR 2/XI/2011 XI ZJAZDU SPRAWOZDAWCZEGO PODKARPACKIEJ IZBY LEKARSKO-WETERYNARYJNEJ z dnia 15 kwietnia 2011 r. w sprawie zatwierdzenia sprawozdania Komisji Rewizyjnej Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej za rok 2010 Na podstawie art.27 ust.3 ustawy z dnia 21 grudnia 1990r. o zawodzie lekarza weterynarii i izbach lekarsko-weterynaryjnych (Dz.U.t.j. z 2009r. Nr 93 poz.767) XI Zjazd Sprawozdawczy Lekarzy Weterynarii Podkarpackiej Izby LekarskoWeterynaryjnej uchwala, co następuje: §1 Zatwierdza się sprawozdanie Komisji Rewizyjnej Podkarpackiej Izby LekarskoWeterynaryjnej z całokształtu działalności merytorycznej i finansowej Izby za okres od 1.01.2010 r. do 31.12.2010 r. stanowiące załącznik nr 1 do niniejszej Uchwały. §2 Uchwała wchodzi w życie z dniem jej podjęcia. 20 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Uchwały UCHWAŁA NR 3/XI/2011 XI ZJAZDU SPRAWOZDAWCZEGO PODKARPACKIEJ IZBY LEKARSKO-WETERYNARYJNEJ z dnia 15 kwietnia 2011 r. w sprawie zatwierdzenia sprawozdania Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej za okres od 01.04.2010 do 30.03.2011 Na podstawie art.27 ust.3 ustawy z dnia 21 grudnia 1990r. o zawodzie lekarza weterynarii i izbach lekarsko-weterynaryjnych (Dz.U. t.j. z 2009r. Nr 93 poz.767) XI Zjazd Sprawozdawczy Lekarzy Weterynarii Podkarpackiej Izby LekarskoWeterynaryjnej uchwala, co następuje: §1 Zatwierdza się sprawozdanie Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej za okres od 01.04.2010 do 30.03.2011 stanowiące załącznik nr 1 do niniejszej Uchwały. §2 Uchwała wchodzi w życie z dniem jej podjęcia. UCHWAŁA NR 4/XI/2010 XI ZJAZDU SPRAWOZDAWCZEGO PODKARPACKIEJ IZBY LEKARSKO-WETERYNARYJNEJ z dnia 15 kwietnia 2011 r. w sprawie zatwierdzenia sprawozdania Sądu Lekarsko-Weterynaryjnego Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Na podstawie art.27 ust.3 ustawy z dnia 21 grudnia 1990r. o zawodzie lekarza weterynarii i izbach lekarsko-weterynaryjnych (Dz.U. t.j. z 2009r. Nr 93 poz.767) XI Zjazd Sprawozdawczy Lekarzy Weterynarii Podkarpackiej Izby LekarskoWeterynaryjnej uchwala, co następuje: §1 Zatwierdza się sprawozdanie Sądu Lekarsko-Weterynaryjnego Podkarpackiej Izby LekarskoWeterynaryjnej za okres od 16.04.2010 do 15.04.2011 stanowiące załącznik nr 1 do niniejszej Uchwały. §2 Uchwała wchodzi w życie z dniem jej podjęcia. Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 21 UCHWAŁA NR 6/XI/2011 XI ZJAZDU SPRAWOZDAWCZEGO PODKARPACKIEJ IZBY LEKARSKO-WETERYNARYJNEJ z dnia 15 kwietnia 2011 r. w sprawie uchwalenia budżetu Podkarpackiej Izby LekarskoWeterynaryjnej na rok 2011 Na podstawie art.27 ust.3 ustawy z dnia 21 grudnia 1990r. o zawodzie lekarza weterynarii i izbach lekarsko-weterynaryjnych (Dz.U. t.j. z 2009r. Nr 93 poz.767) XI Zjazd Sprawozdawczy Lekarzy Weterynarii Podkarpackiej Izby LekarskoWeterynaryjnej uchwala, co następuje: §1 Zatwierdza się budżet Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej na rok 2011 stanowiący załącznik nr 1 do niniejszej Uchwały. §2 Uchwała wchodzi w życie z dniem jej podjęcia. 22 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Uchwały UCHWAŁA NR 6/XI/2011 XI ZJAZDU SPRAWOZDAWCZEGO PODKARPACKIEJ IZBY LEKARSKO-WETERYNARYJNEJ z dnia 15 kwietnia 2011 r. w sprawie zobowiązania Podkarpackiej Rady Lekarsko-Weterynaryjnej do złożenia wniosku o zwołanie Nadzwyczajnego Krajowego Zjazdu Lekarzy Weterynarii Na podstawie art.27 ust.3 ustawy z dnia 21 grudnia 1990r. o zawodzie lekarza weterynarii i izbach lekarsko-weterynaryjnych ( Dz.U. t.j. z 2009 r. Nr 93 poz.767) XI Zjazd Sprawozdawczy Lekarzy Weterynarii Podkarpackiej Izby LekarskoWeterynaryjnej uchwala, co następuje: §1 XI Zjazd Sprawozdawczy Lekarzy Weterynarii Podkarpackiej Izby Lekarsko-weterynaryjnej zobowiązuje Podkarpacką Radę Lekarsko-Weterynaryjną do złożenia wniosku o zwołanie Nadzwyczajnego Krajowego Zjazdu Lekarzy Weterynarii. §2 Przedmiotem obrad powinny być przede wszystkim: 1. Ocena sytuacji zawodu lekarza weterynarii, zagrożenia oraz możliwe przeciwdziałania. 2. Głosowanie nad wotum nieufności dla Prezesa i Krajowej Rady LekarskoWeterynaryjnej. 3. Ewentualne wybory Prezesa i uzupełnienie składu Krajowej Rady LekarskoWeterynaryjnej. Uchwała wchodzi w życie z dniem podjęcia. ........................................................ /Przewodniczący Zjazdu/ Marian Duch ………………………………………… /Sekretarz Zjazdu/ Magdalena Machaj §3 …………………………………..... /Z-ca Przewodniczącego Zjazdu/ Adam Tenerowicz ………………………………………. /Sekretarz Zjazdu/ Ziemowit Ojak Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 23 UCHWAŁA NR 7/XI/2011 XI ZJAZDU SPRAWOZDAWCZEGO PODKARPACKIEJ IZBY LEKARSKO-WETERYNARYJNEJ z dnia 15 kwietnia 2011 r. w sprawie wystąpienia przez Radę Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej do Okręgowego Związku Hodowców Koni w Rzeszowie z apelem dotyczącym informacji o szczepieniach koni przeciwko tężcowi przed wykonaniem ich znakowania Na podstawie art.27 ust.3 ustawy z dnia 21 grudnia 1990r. o zawodzie lekarza weterynarii i izbach lekarsko-weterynaryjnych ( Dz.U. t.j. z 2009 r. Nr 93 poz.767) XI Zjazd Sprawozdawczy Lekarzy Weterynarii Podkarpackiej Izby LekarskoWeterynaryjnej uchwala, co następuje: §1 1. Zobowiązuje się Radę Podkarpackiej Izby Lekarsko – Weterynaryjnej do wystąpienia z apelem do Okręgowego Związku Hodowców Koni w Rzeszowie w zakresie podjęcia akcji informacyjnej związanej z zabezpieczeniem przeciwtężcowym koni przed czynnościami znakowania elektronicznego. 2. Uchwałę podejmuje się w związku z występowaniem licznych przypadków tężca o koni poddanych znakowaniu poprzez czipowanie. §2 Uchwała wchodzi w życie z dniem podjęcia. UCHWAŁA NR 8/XI/2011 XI ZJAZDU SPRAWOZDAWCZEGO PODKARPACKIEJ IZBY LEKARSKO-WETERYNARYJNEJ z dnia 15 kwietnia 2011 r. w sprawie wyznaczeń osób niebędących pracownikami Inspekcji Weterynaryjnej do czynności pomocniczych (poskramiania zwierząt) w czasie wykonywania przez lekarzy weterynarii badań monitoringowych bydła Na podstawie art.27 ust.3 ustawy z dnia 21 grudnia 1990r. o zawodzie lekarza weterynarii i izbach lekarsko-weterynaryjnych ( Dz.U. t.j. z 2009 r. Nr 93 poz.767) XI Zjazd Sprawozdawczy Lekarzy Weterynarii Podkarpackiej Izby LekarskoWeterynaryjnej uchwala, co następuje: §1 Zobowiązuje się Radę Podkarpackiej Izby Lekarsko – Weterynaryjnej do podjęcia działań zmierzających do rozwiązania problemu wyznaczeń osób innych niż tech.wet., lek. wet. do czynności poskramiania zwierząt podczas wykonywania przez lekarzy weterynarii czynności związanych z pobieraniem próbek do badań monitoringowych zakażeń zwierząt ( na wzór osób wykonujących czynności pomocnicze z wyznaczenia powiatowego lekarza weterynarii podczas czynności poskramiania świń w ramach realizacji programu zwalczania choroby Aujeszkyego ) w szczególności poprzez wystąpienie do Krajowej Rady Lekarsko – Weterynaryjnej o spowodowanie uruchomienia odpowiedniej inicjatywy legislacyjnej przez właściwe władze. §2 Uchwała wchodzi w życie z dniem podjęcia 24 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Uchwały UCHWAŁA NR 234/III/06/2011 Rady Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej w Przemyślu z dnia 30 czerwca 2011 r. w sprawie wystąpienia do Okręgowego Związku Hodowców Koni w Rzeszowie z apelem o podjęcie akcji informacyjnej w zakresie konieczności zabezpieczenia przeciwtężcowego koni poddawanych znakowaniu elektronicznemu Na podstawie art.10 ust.1 pkt. 5 ustawy z dnia 21 grudnia 1990r. o zawodzie lekarza weterynarii i izbach lekarsko-weterynaryjnych ( Dz.U. t.j. z 2009 r. Nr 93 poz.767) oraz w wykonaniu uchwały Nr 7/XI/2011 XI Zjazdu Sprawozdawczego Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej z dnia 15 kwietnia 2011 r. §1 Rada Podkarpackiej Izby Lekarsko – Weterynaryjnej w Przemyślu apeluje do Okręgowego Związku Hodowców Koni w Rzeszowie o podjęcie akcji informacyjnej w zakresie konieczności zabezpieczania przeciwtężcowego koni poddawanych znakowaniu elektronicznemu. §2 Uchwała wchodzi w życie z dniem podjęcia. Uzasadnienie W związku z prowadzeniem przez Okręgowy Związek Hodowców Koni w Rzeszowie czynności znakowania elektronicznego koni (czipowania) istnieje możliwość wystąpienia zakażeń zwierząt w tym zakażenia tężcem. Rada Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej w Przemyślu otrzymuje informacje od lekarzy weterynarii wolnej praktyki o przypadkach wystąpienia zakażeń zwierząt w wyniku wykonanych czynności znakowania. Mając na względzie zapisy ustawy o zawodzie lekarza weterynarii i izbach lekarsko-weterynaryjnych a w szczególności obowiązek zajmowania stanowiska w sprawie stanu zdrowotności zwierząt, weterynaryjnej ochrony zdrowia publicznego i środowiska, celowym jest zwrócenie uwagi Związku na przedstawiony problem związany ze zdrowiem zwierząt Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 25 UCHWAŁA NR 234/III/06/2011 Rady Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej w Przemyślu z dnia 30 czerwca 2011 r. w sprawie wystąpienia do Krajowej Rady Lekarsko-Weterynaryjnej z wnioskiem o podjęcie działań mających na celu spowodowanie uruchomienia inicjatywy legislacyjnej w zakresie wyznaczeń osób nie będących pracownikami inspekcji weterynaryjnej do czynności pomocniczych (poskramiania zwierząt) w czasie wykonywania przez lekarzy weterynarii badań monitoringowych bydła Na podstawie art.10 ust.1 pkt 5 i ust. 2 pkt. 6 ustawy z dnia 21 grudnia 1990r. o zawodzie lekarza weterynarii i izbach lekarsko-weterynaryjnych ( Dz.U. t.j. z 2009 r. Nr 93 poz.767) oraz w wykonaniu uchwały Nr 8/XI/2011 XI Zjazd Sprawozdawczy Lekarzy Weterynarii Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej z dnia 15 kwietnia 2011 r. §1 Rada Podkarpackiej Izby Lekarsko – Weterynaryjnej w Przemyślu wnosi do Krajowej Rady Lekarsko-Weterynaryjnej, o podjęcie działań zmierzających do uruchomienia odpowiedniej inicjatywy legislacyjnej zmierzającej do zmiany ustawy z dnia 29 stycznia 2004 r. o Inspekcji Weterynaryjnej w zakresie art. 16 ust.1 pkt.2, dając możliwość wyznaczania przez powiatowego lekarza weterynarii do czynności pomocniczych – poskramiania zwierząt w trakcie przeprowadzania badań monitoringowych zakażeń zwierząt, również osób innych niż technik weterynarii i lekarz weterynarii. §2 Uchwała wchodzi w życie z dniem podjęcia. 26 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Aktualności Przemyśl, dnia 21.04.2011r. PROTOKÓŁ NR 16 (86) z szesnastego posiedzenia III kadencji Rady Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej z/s w Przemyślu 1. Prezes przywitał przybyłych, równocześnie otwierając posiedzenie. 2. Porządek obrad został przyjęty jednogłośnie 3. Po odczytaniu – protokół z poprzedniego posiedzenia Rady został przyjęty jednogłośnie 4. Podjęto uchwały w sprawie wpisania do rejestru członków Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej a./ lek. wet. Paulina Olesiak - uchwała podjęta jednogłośnie b./ lek. wet. Kamila Kloc - uchwała podjęta jednogłośnie c./ lek. wet. Bernadeta Rogowska – przeniesienie z Izby Lubelskiej - uchwała podjęta jednogłośnie 5. Podjęto uchwałę w sprawie skreślenia z rejestru członków Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej a./ lek. wet. Zygmunt Kudela – zrzeczenie się prawa wykonywania zawodu - uchwała podjęta jednogłośnie 6. Podjęto uchwały w sprawie wpisania do rejestru zakładów leczniczych: a./ G abinet Weterynaryjny w Rzemieniu lek. wet. Sebastian Koczwara uchwała podjęta jednogłośnie b./ Gabinet Weterynaryjny VETmed lek. wet. Witold Błaż, Haczów - uchwała podjęta jednogłośnie c./ G abinet Weterynaryjny FELIS-VET lek. wet. Karina Dziedzicka, Jasło – rejestracja działalności w ramach zakładu lek. wet. Jacka Jaworka - uchwała podjęta jednogłośnie d./ Gabinet Weterynaryjny lek. wet. Ryszard Sójka, Pilzno – kontrola nie doszła do skutku ze względu na śmierć matki lek. wet. Sójki – uchwała podjęta przy 1 głosie wstrzymującym się. Kontrola odbędzie się niezwłocznie. Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 27 7. Podjęto uchwałę o wykreśleniu z rejestru zakładów leczniczych dla zwierząt: a./ Gabinet Weterynaryjny Zakład Usług Weterynaryjnych S.C. Mariusz Cyran, Mirosław Szela, Albigowa –uchwała podjęta jednogłośnie 8. Podjęto uchwałę o wpisaniu zmian w ewidencji zakładów leczniczych dla zwierząt: a./ Gabinet Weterynaryjny „SALAMANDRA” lek. wet. Małgorzata Koszykowska – zmiana siedziby zakładu – uchwała podjęta przy 2 głosach wstrzymujących się 9. Podjęto uchwałę w sprawie wpisania do rejestru lekarzy weterynarii upoważnionych do wydawania paszportów: a./ lek. wet. Piotr Bożek - uchwała podjęta jednogłośnie b./ lek. wet. Monika Charchut-Barszcz - uchwała podjęta jednogłośnie c./ lek. wet. Grzegorz Barszcz - uchwała podjęta jednogłośnie 10. Omówienie przebiegu XI Zjazdu Sprawozdawczego Izby Prezes poinformował o przyznaniu medali również Kol. Stanisławowi Kaczorowi, Kol. Annie Rogowskiej i Kol. Zdzisławowi Wąsali. Uhonorowanych medalami, nieobecnych na Zjeździe zaprosimy na posiedzenie Rady, a jeśli coś stanie na przeszkodzie to medale zostaną wręczone przez przedstawicieli Rady. Prezes zaproponował przyznanie medali również Kol. Stefanowi Sochackiemu – kandydatura przyjęta jednogłośnie oraz Kol. Beacie Sochackiej – głosowanie – za – 1głos, przeciw – 3 głosy, wstrzymało się – 3 głosy. Kol. Władysław Rutkowski Na Zjeździe padł wniosek o wersję elektroniczną biuletynu. W tej chwili na stronie umieszczone są 4 biuletyny oraz klauzula „ kopiowanie wymaga zgody Izby”. Kol. Roman Strokoń Piszę słowo o Zjeździe z propozycją przesłania zgody o elektroniczne (tylko) przesyłanie biuletynu co da duże oszczędności. Oszczędności możemy uzyskać korzystając z innej niż Poczta Polska firmy wysyłkowej, np. Impost – należy rozeznać taką możliwość. Na stronie umieścimy „słowo o Zjeździe”, galerię zdjęć, sprawozdania organów, uchwały Zjazdu oraz apel do członków Izby z informacją, iż warunkiem realizacji budżetu będzie sumienne opłacanie składek. 11. Sprawy organizacyjne Nadzwyczajnego Krajowego Zjazdu Izby LekarskoWeterynaryjnej. Posiedzenie Krajowej Rady przypada na 27.04. 2011r., do 30.04. powinniśmy dostać 28 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Aktualności materiały. 15.05.2011 Zjazd Krajowy, jeśli 6 izb złoży wniosek o nadzwyczajny zjazd to w 3 m-ce musi się zebrać. 12. Sprawy różne - zapomoga dla wdowy po lek. wet. Adamie Zielińskim – 1500 zł – uchwała podjęta Jednogłośnie - uchwała Rady Zachodniopomorskiej Izby o zawieszeniu składek na rzecz Krajówki ze względu na niespójność prawną dot. wysokości składek – od 01.03.2011r. - szukamy oszczędności - stanowisko Rady Wydziału Medycyny Wet. Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu – popierają działania środowiska - zmiana operatora telefonu kom. Dotychczasowy abonament to 129 zł i 120 minut, wchodząc do pleya będzie 89 zł i 300 minut. - wniosek do Krajowej Rady o zwołanie Nadzwyczajnego Krajowego Zjazdu z załączoną uchwałą Nr 6 Zjazdu Sprawozdawczego. Na tym protokół zakończono. lek. wet. Magdalena Machaj Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 29 Przemyśl, dnia 30.06.2011r. PROTOKÓŁ NR 17 (87) z siedemnastego posiedzenia III kadencji Rady Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej z/s w Przemyślu 1. Prezes przywitał przybyłych Gości oraz członków Rady równocześnie otwierając posiedzenie. Szanowni Goście: lek. wet. Marian Balon oraz lek. wet. Józef Amarowicz zostali uhonorowani medalami wydanymi z okazji X-lecia PIL-W w uznaniu zasług w działaniach na rzecz samorządu lekarsko-weterynaryjnego. 2. Porządek obrad został przyjęty jednogłośnie 3. Po odczytaniu – protokół z poprzedniego posiedzenia Rady został przyjęty przy 1 głosie wstrzymującym się. 4. Podjęto uchwały w sprawie wpisania do rejestru członków Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej: a./ lek. wet. Justyna Hnatowska - uchwała podjęta jednogłośnie b./ lek. wet. Elżbieta Dubel - uchwała podjęta jednogłośnie c./ lek. wet. Monika Hulak – przeniesienie z Izby Śląskiej - uchwała podjęta jednogłośnie d./ lek. wet. Łukasz Drozd - uchwała podjęta jednogłośnie e./ lek. wet. Sylwia Depowska - uchwała podjęta jednogłośnie f./ lek. wet. Anna Maria Łach - uchwała podjęta jednogłośnie g./ lek. wet. Jakub Szpunar - uchwała podjęta jednogłośnie h./ lek. wet. Ewelina Foremna-Bogusz - uchwała podjęta jednogłośnie i./ lek. wet. Monika Szubart - przeniesienie z Izby Śląskiej - uchwała podjęta jednogłośnie j./ lek. wet. Piotr Wolanin – przeniesienie z Izby Warmińsko-Mazurskiej – uchwała podjęta jednogłośnie k./ lek. wet. Sabina Koryto - uchwała podjęta jednogłośnie l./ lek. wet. Katarzyna Pokrywka - uchwała podjęta jednogłośnie ł./ lek. wet. Marcin Nowak - uchwała podjęta jednogłośnie 5. Podjęto uchwałę w sprawie wpisania do rejestru zakładów leczniczych: a./ Gabinet Weterynaryjny LUX-VET lek. wet. Marta Machnica, Rzeszów uchwała podjęta jednogłośnie 30 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Aktualności 6. Podjęto uchwałę o wpisaniu zmian w ewidencji zakładów leczniczych dla zwierząt: a./ G abinet Weterynaryjny S.C. lek. wet. Piotr Rucki- lek.wet. Janusz Lewandowski – zmiana adresu – uchwała podjęta przy 1 głosie wstrzymującym się. b./ Przychodnia Weterynaryjna AZOR lek. wet. Rafał Matusz – zmiana regulaminu – uchwała podjęta jednogłośnie 7. Podjęto uchwałę w sprawie zmiany uchwały o wpisaniu do rejestru lekarzy upoważnionych do wystawiania paszportów poprzez dodanie w § 1 nowego miejsca świadczenia usług - lek. wet. Paweł Siwiec - uchwała podjęta przy 1 głosie wstrzymującym się. 8. Podjęto uchwałę w sprawie wpisania do rejestru lekarzy weterynarii upoważnionych do wydawania paszportów: a./ lek. wet. Magdalena Rybienik - uchwała podjęta jednogłośnie 9. Podjęcie uchwał w sprawie realizacji uchwał Nr 7/XI/2011 i 8/XI/2011 Zjazdu Delegatów Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej - uchwały podjęte jednogłośnie. 10. Podjęcie uchwały w sprawie zakupu programu księgowego do obsługi PIL-W. Koszt programu ok. 2 500 zł. Program będzie obsługiwał dane dot. składek członkowskich - uchwała podjęta jednogłośnie. 11. Sprawy różne: - Prezes zreferował 2 pisma otrzymane od lek. wet. Mirosława Brzezińskiego oraz poinformował zebranych o zaległościach w opłacaniu przez Niego składek opiewających na kwotę ok. 500 zł. Odniósł się również do zarzutu wystosowanego przez lek. wet. M. Brzezińskiego o nieinformowaniu Go o uchwałach odnoszących się do Jego osoby. W roku 2010 i 2011 takie uchwały nie były podejmowane, - Lekarze weterynarii pracujący w Zakładach Mięsnych w Jarosławiu zwrócili się do Pani Małgorzaty Chomycz, Wojewody Podkarpackiego o wypłacenie zaległych wynagrodzeń, - Prośba Prezesa Stowarzyszenia Motor Bike Drivers – lek. wet. Jacka Gajdy o dofinansowanie – przyznano kwotę 500 zł - Zawiadomienie Podkarpackiego Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii o stwierdzeniu nieprawidłowości dot. regulaminu zakładu leczniczego dla zwierząt prowadzonego przez lek. wet. Grzegorza Michno – wystosowano pismo o konieczności wniesienia zmian w regulaminie, - Zawiadomienie przesłane przez komornika o nieskuteczności egzekucji naBiuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 31 leżności wobec przebywającej w USA lek. wet. Ewy Smotwińskiej, - Prezes zwrócił się z prośbą do Skarbnika Kol. A. Halkiewa o przygotowanie wykazu ponad rocznych zaległości w opłacaniu składek i wdrożenie postępowania w przedmiotowej sprawie, - Kol. Stanisław Kaczor opowiedział przebieg wizyty w Polsce Dr Tracza z Ukrainy, - Prezes poprosił członków Rady o deklarację pełnienia środowego dyżuru podczas Jego urlopu, przypadającego w okresie 10.08-10.09, - Kol. Piotr Rucki i Kol. Stanisław Kaczor zapytali, czy istnieje możliwość wcześniejszego uzgodnienia terminów posiedzenia Rady i zmiana godziny rozpoczęcia posiedzenia z 11.oo na 10.oo, - Prezes przedstawił wniosek o ukaranie lek .wet. Władysława Krzemińskiego. Na tym protokół zakończono. lek. wet. Magdalena Machaj 32 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Aktualności Rzeszów, 15 kwietnia 2011r. PROTOKÓŁ z XI SPRAWOZDAWCZEGO ZJAZDU PODKARPACKIEJ IZBY LEKARSKO – WETERYNARYJNEJ z/s w Przemyślu 1. Otwarcie Zjazdu z równoczesnym powitaniem zaproszonych Gości: Wicewojewody Podkarpackiego Pana Andrzeja Reguła, Prezesa Krajowej Izby Lekarsko – Weterynaryjnej – Tadeusza Jakubowskiego, Prezesa Lubelskiej Izby Lekarsko – Weterynaryjnej – Tomasza Górskiego, Podkarpackiego Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii z/s w Krośnie – Mirosława Welza dokonał Prezes Podkarpackiej Izby Lekarsko – Weterynaryjnej, Kol. Roman Strokoń 2. Dokonano wyboru Przewodniczącego i Prezydium Zjazdu: • na Przewodniczącego Zjazdu przy 1 głosie wstrzymującym się wybrano Kol. Mariana Ducha • na zastępcę Przewodniczącego przy 1 głosie wstrzymującym się wybrano Kol. Adama Tenerowicza • na Sekretarzy Zjazdu przy 2 głosach wstrzymujących się wybrano Kol. Ziemowita Ojaka i Kol. Magdalenę Machaj. Program Zjazdu przyjęto przy 1 głosie wstrzymującym się. Minuta ciszy uczczono pamięć kolegów, którzy odeszli. 3. Wystąpienie zaproszonych gości rozpoczął Wicewojewoda Podkarpacki Pan Andrzej Reguła odczytując list Wojewody Podkarpackiego. Prezes Krajowej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Tadeusz Jakubowski wspomniał o tym, że rok 2011 jest światowym rokiem lekarzy weterynarii i równocześnie obchodzimy w nim 20-lecie istnienia Izby Lekarsko-Weterynaryjnej. Opisując aktualną sytuację naszego zawodu nawiązał do niedawno toczącego się protestu, zaznaczając, że jesteśmy zawodem zaufania publicznego i reprezentanci Izby w rozmowach z Rządem nie chcieli przekroczyć granicy dobra publicznego i własnego interesu. Prezes Lubelskiej Izby Lekarsko – Weterynaryjnej – Tomasz Górski podziękował za zaproszenie. Następnie głos zabrał Podkarpacki Wojewódzki Lekarz Weterynarii z/s w Krośnie – Mirosław Welz.. 4. Wręczenia medali okolicznościowych z okazji X-lecia Podkarpackiej Izby LekarBiuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 33 sko-Weterynaryjnej dokonał Prezes PIL-W Roman Strokoń ( lista odznaczonych w załączeniu). 5. Wykład Pt. Mechanizmy regulacyjne w organizmie zwierzęcym” wygłosił prof. Dr hab. Marek Koziorowski. 6. Jednogłośnie przyjęto regulamin Zjazdu. 7. Do Komisji Mandatowej przy 1 głosie wstrzymującym się wybrano następujących Delegatów: • Kol. Marek Stanisławczuk • Kol. Andrzej Gwóźdź • Kol. Mariusz Golec Do Komisji Uchwał i Wniosków przy 3 głosach wstrzymujących się wybrano następujących Delegatów: • Kol. Jerzy Kopeć • Kol. Piotr Rucki • Kol. Beata Sochacka Wystąpienie Przewodniczącego Komisji Mandatowej Kol. Marka Stanisławczuka i ogłoszenie prawomocności Zjazdu • na 103 Delegatów obecnych jest 62, co stanowi 60,19 % 8. Wykład Pt. „ Państwowy instytut Weterynaryjny w Puławach 1945-2011” wygłosił prof. Tadeusz Wijaszka. 9. Przedstawienie sprawozdań organów Izby.: - Rady – Prezes Rady Podkarpackiej Izby Lekarsko – Weterynaryjnej w uzupełnieniu do sprawozdania nadmienił o: - uchwałach o przyznaniu zapomóg podejmowanych w związku ze skutkami powodzi jaka dotknęła naszych Kolegów, - kontynuacji w niezmienionej formie ubezpieczenia członków PIL-W, - temacie gospodarki odpadami poruszanym w biuletynie nr 2 i 4, choć największe zainteresowanie wśród Kolegów przypadało w I kwartale 2011r. Działalność Izby w tym okresie była za mała, ale pretensje powinny być również kierowane do Delegatów. Izba ma utrudniony kontakt z lekarzami w terenie – po raz kolej34 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Aktualności ny prosimy o podanie adresów e-mail (sprawozdanie zawarte w materiałach zjazdowych w załączeniu). - Skarbnika PIL-W przedstawił Kol. Adam Halkiew poinformował zebranych o różnicy 30.000 zł pomiędzy budżetem planowanym a wykorzystanym, o ściągalności składek w roku 2010 na poziomie niemal 100 % ( zaległości wynosiły ok. 33.000 zł), nadwyżka ta zbilansowała wyższe wydatki. Niedobór 300 zł wynika z faktu, że odsetki z lokaty za m-c XII wpływają w I co nie zamyka bilansu. Prośba do Delegatów o zrozumienie konieczności podniesienia składki o 5 zł. (sprawozdanie zawarte w materiałach zjazdowych w załączeniu). - Komisji Rewizyjnej – przedstawiła Kol. Elżbieta Baltler (sprawozdanie zawarte w materiałach zjazdowych w załączeniu). - Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej – przedstawił Kol. Andrzej Smyka(sprawozdanie zawarte w materiałach zjazdowych w załączeniu). - Sądu Lekarsko – Weterynaryjnego przedstawił Kol. Jerzy Kopeć (sprawozdanie zawarte w materiałach zjazdowych w załączeniu). 10. W dyskusji nad sprawozdaniami głos zabrali: Kol. Marek Kamiński Prezes Krajowej Izby po raz pierwszy przyjechał na nasz Zjazd chyba ze względu na medal, Jego kadencja nie potrwa już długo, więc ponownie nas nie zaszczyci, Obiecywał podwyżki – nie dostaliśmy nic, protest nie był dobrze przygotowany, jedni pracowali, inni udawali, a jeszcze inni mieli wszystko gdzieś, w mediach pojawiało się nagminnie określenie „weterynarz”, my nie reagowaliśmy, a nawet rolnik nie zwraca się do mnie w ten sposób, Prezes mówił, że mamy silny samorząd, a załatwił nam to co załatwił, - do Kol. Romana Strokonia Prezesa PIL-W– brak kontaktu bieżącego na stronie naszej Izby, do 8-10.V. wisiały życzenia wielkanocne i nic więcej, jakby u nas protestu nie było, - do Kol. Adama Halkiewa Skarbnika PIL-W – 5 zł podwyżki składki to dla wielu lekarzy jest dużo, Kol. Adam Tenerowicz Prezes Krajowej Izby opuścił nas po angielsku Kol. Marek Stanisławczuk - do Kol. Adama Halkiewa Skarbnika PIL-W – należy pochwalić Skarbnika za wzrost i przekroczenie planowanych przychodów, ale już nie za przekroczenie plaBiuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 35 nowanych wydatków na wynagrodzenia i to o 11.000 zł, skąd to się wzięło, wydatki na delegacje i czynsze - też przekroczone. Na przyszły rok znowu zakłada się wzrost wynagrodzeń, a podnoszenie składki nie jest rozwiązaniem. Bardzo dużo kosztuje wydawanie biuletynu, może należałoby zawiesić jego wydawanie. Kol. Beata Sochacka Internetowa wersja biuletynu będzie tańsza Kol. Janusz Mach Na stronie internetowej Ministerstwa Zdrowia wisi projekt ustawy o Państwowej Inspekcji Bezpieczeństwa Żywności i Weterynarii, a tam, nie ma konieczności pełnienia funkcji Głównego i Wojewódzkiego przez lekarza weterynarii – to pogarda dla zawodu. Kol. Dominik Rachwał Chciałbym zapytać o powód wyboru Dubiecka na miejsce zjazdu i wyrzuceniu przez to w błoto 6.000 zł Kol. Marian Duch Żeby godnie uczcić X-lecie PIL-W Kol. Ziemowit Ojak Odnośnie wersji internetowej biuletynu – myślę, że niektórzy starsi koledzy mogliby mieć trudności przy korzystaniu z tego rozwiązania, a propos miejsca zjazdu to chce przypomnieć, że całe pokolenia walczyły o powstanie samorządu, a teraz mamy dwie okazje: X-lecie naszej Izby i XX-lecie istnienia samorządu. Kol. Beata Sochacka Proszę nie obrażać kolegów, że nie potrafią posługiwać się komputerem, zawsze zresztą mogą poprosić wnuczka, a ta forma ma więcej korzyści, bo można wydawać go częściej, można łatwo wrócić do wcześniejszych numerów, bo mój się na przykład zawieruszył, Kol. Bogdan Drapała Odnośnie sprawozdania Skarbnika – brakuje stanu konta, w zeszłym roku były nadwyżki, z nich finansowano deficyt budżetowy, teraz należy szukać oszczędności. Jeśli nie ma z czego pokrywać deficytu budżetowego to podniesienie składki jest konieczne. Kol. Roman Strokoń Odpowiadając Kol. Kamińskiemu – protest lekarzy wet. był spontaniczny, nastąpił z dnia na dzień, gdy Minister Rolnictwa zniósł opłaty za świadectwa. Nie mieliśmy do wszystkich kolegów adresów e-mailowych, więc informacje rozesłaliśmy do Delegatów licząc, że rozpowszechnią je na swoim terenie, Odnośnie określenia „weterynarz” często pojawiającego się w mediach - mnie również to drażni i nie raz to korygowałem. Będzie Zjazd Nadzwyczajny i będzie możliwość wypowiedzenia się także w tej kwestii. Odpowiadając Kol. Stanisławczukowi – w biurze pracowała 1 pracownica, 1 była na urlopie macierzyńskim i mieliśmy 1 stażystkę. Teraz Pani Kasia wróciła z urlo36 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Aktualności pu i stąd wzrost wynagrodzeń. Pani Kasia będzie prowadzić teraz również księgowość, Odpowiadając Kol. Sochackiej – to Zjazd wyrazi wolę czy zawiesić wydawanie biuletynu, zmniejszyć częstotliwość lub formę wydawania, Odpowiadając Kol. Machowi – nie jest przesądzony jeszcze kształt ustawy o bezpieczeństwie żywności, musiałaby wejść do VI, bo po tym czasie się nie zmaterializuje, Odpowiadając Kol. Rachwałowi i Kol. Drapale – w budżecie nie ma uwzględnionych kosztów Zjazdu. Jest on finansowany z nadwyżek, a koszty są coraz większe, Kol. Władysław Rutkowski Koszty wydawania biuletynu to złamanie tekstu, druk i dystrybucja. Możemy mieć wpływy z reklam, ale sponsorów wciąż brakuje, wystarczyłoby 6 reklam a koszt byłby zerowy. Apeluję do Kolegów o pomoc w znalezieniu sponsorów. Nie ma również problemów, aby biuletyn umieścić na stronie internetowej Izby. Kol. Adam Halkiew Odpowiadając Kol. Drapale – nadwyżka jest poza budżetem, 50.000 – na podnoszenie kwalifikacji i 30.000 na pomoc koleżeńską, jest także lokata – ponad 201.000 i ona procentuje, Kol. Marek Kamiński Proponuję podjęcie uchwały o wotum nieufności wobec Prezesa Krajowej Izby Kol. Roman Strokoń Prezes Jakubowski jest bardzo zajęty, bywa w wielu miejscach, ale nie usprawiedliwiam Jego zachowania Kol. Marian Duch W kwestii uchwały zaproponowanej przez Kol. Kamińskiego to trzeba przyznać, że taka możliwość istnieje Kol. Tomasz Górski Obiecywałem, że przywiozę Prezesa i słowa dotrzymałem, nie obiecywałem, że go tu utrzymam, widocznie musiał jechać, takie obowiązki, musimy lepiej uzgadniać terminy zjazdów, Odpowiadając Kol. Kamińskiemu – taka uchwała jest nawet dobra, podjęły je już 4 Izby, ale teraz były podwyżki i Zjazd Nadzwyczajny może być znowu odwołany. Należałoby zwołać jeszcze jeden Zjazd z punktem „ocena prezesa” w programie. Jest o czym rozmawiać: pogarda ze strony Ministra Sawickiego, dziwne zachowanie Prezesa – nie chciał zwołać posiedzenia Krajowej Rady. Kol. Krzysztof Strawa Zweryfikuję Kol. Górskiego – bo Zjazd może odwołać Prezesa i wybrać następnego. 1/3 Izb może zwołać zjazd w określonym temacie i zjazd musi się odbyć w ciągu 3 m-cy. Szkoda, że taki jubileusz przypada w takim okresie, ale gorszej pozycji niż polska weterynaria nie ma nigdzie w Europie. Dotąd nie budowano autorytetu zaBiuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 37 wodu, ale chyba nie da się tego robić z Warszawy. Szkoda, że nie ma już tego do kogo kierowane są te słowa. Kol. Stefan Sochacki Chciałbym poruszyć sprawę dziwnego zachowania powiatowych lekarzy, jedni podpisywali umowy do końca grudnia, inni do końca lutego, Izba powinna ustalić jeden termin, Kol. Mirosław Welz Niestety umowy mają charakter cywilnoprawny i nikt nie może w tym względzie nic nakazywać. PLW może wyznaczać na czas dowolny. Kol. Adam Tenerowicz A propos kas fiskalnych – w treści paragonu ma być zawarta nazwa usługi – wystarczy „usługa weterynaryjna ”, nie ma potrzeby umieszczania innych informacji, np. użytych środków farmaceutycznych itp. Można złożyć prośbę o interpretację skarbowa do Naczelnika Katowickiej Izby Skarbowej. Kol. Janusz Woźniak Czy mamy używać stacjonarnej czy przenośnej kasy fiskalnej? Kol. Adam Tenerowicz Taką jaką jest wygodniej Kol. Beata Sochacka Mam prośbę o umieszczenie tej informacji na stronie Kol. Adam Tenerowicz Jeszcze kilka słów w sprawie protestu – to Rada jest właściwa do złożenia wniosku o Zjazd Nadzwyczajny, a wątpliwości jest tak wiele, że powinno się to poddać ocenie. Złożyłem do Komisji Uchwał i Wniosków projekt uchwały podobny do projektu Kol. Kamińskiego. Kol. Kamiński przyłączył się do mojego, a swój projekt wycofał. Kol. Jerzy Kopeć Apeluję o skonkretyzowanie obrad i składam wniosek o podjęcie działań w celu wszczęcia procedury legislacyjnej rozwiązującej problem funkcjonowania monitoringu, szczególnie chodzi o kasy i sprzęt. Kol. Marek Kamiński Obowiązek posiadania kas mają ci, którzy zarabiają powyżej 40.000 zł, reszta nie. 11. Podjęcie uchwał o zatwierdzeniu sprawozdań. Przewodniczący zaproponował głosowanie am blok. Propozycja została przyjęta jednogłośnie. • Uchwała Nr 1/XI/2011 XI Zjazdu Sprawozdawczego Podkarpackiej Izby Lekarsko – Weterynaryjnej z dnia 15 kwietnia 2011r. w sprawie zatwierdzenia sprawozdania z działalności za okres kwiecień 2010r. – kwiecień 2011r. Rady Podkarpackiej Izby Lekarsko – Weterynaryjnej ( Uchwała w załączeniu ) 38 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Aktualności • U chwała Nr 2/ XI/2011 XI Zjazdu Sprawozdawczego Podkarpackiej Izby Lekarsko – Weterynaryjnej z dnia 15 kwietnia 2011r. w sprawie zatwierdzenia sprawozdania Komisji Rewizyjnej Podkarpackiej Izby Lekarsko – Weterynaryjnej ( Uchwała w załączeniu ) • U chwała Nr 3/ XI/2011 XI Zjazdu Sprawozdawczego Podkarpackiej Izby Lekarsko – Weterynaryjnej z dnia 15 kwietnia 2011r. w sprawie zatwierdzenia sprawozdania Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej Podkarpackiej Izby Lekarsko – Weterynaryjnej (Uchwała w załączeniu) • U chwała Nr 4/XI/2011 XI Zjazdu Sprawozdawczego Podkarpackiej Izby Lekarsko – Weterynaryjnej z dnia 15 kwietnia 2011r. w sprawie zatwierdzenia sprawozdania Sądu Lekarsko-Weterynaryjnego Podkarpackiej Izby Lekarsko – Weterynaryjnej (Uchwała w załączeniu) • U chwała Nr 5/XI/2011 XI Zjazdu Sprawozdawczego Podkarpackiej Izby Lekarsko – Weterynaryjnej z dnia 15 kwietnia 2011r. w sprawie uchwalenia budżetu Podkarpackiej Izby Lekarsko – Weterynaryjnej na rok 2011 przyjęto przy 1 głosie wstrzymującym się ( Uchwała w załączeniu ) 12. Podjęcie uchwały w sprawie ustalenia składki członkowskiej. Głosowanie w sprawie podniesienia wysokości składki o 5 zł: za – 14 głosów, przeciw – 32 głosy , wstrzymało się – 10 Uchwała nie została podjęta. 13. Uchwalenie budżetu Izby na 2011r. Kol. Adam Halkiew Projekt przygotowany jest z deficytem – z czego mamy zrezygnować? Kol. Bogdan Drapała Nie było dotąd uchwalania budżetu z założonym deficytem. Siła samorządu to siła ekonomiczna, bez niej nie mamy żadnego oddziaływania Kol. Marian Duch Nie można zakładać, że nie wszyscy zapłacą składki, należy uwzględniać w planowanym budżecie 100% wpływów ze składek Kol. Roman Strokoń Możemy zaoszczędzić poprzez zmniejszenie częstotliwości wydawania biuletynu Kol. Władysław Rutkowski Możemy zdecydować się na gorszy papier, na format A4, może znajdziemy inny sposób dystrybucji, np. przez PIW-y. Zjazd powinien zobowiązać Radę do obniżeBiuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 39 nia kosztów lub zmniejszyć częstotliwość wydawania Kol. Adam Halkiew Po przeliczeniu przychody będą wynosić 266.160 zł Głosowanie: za – 48, przeciw – 2, wstrzymało się - 4 Uchwała została podjęta 14. Przedstawienie projektów uchwał. Projekt złożony przez Kol. Beatę Sochacką w sprawie wydawania biuletynu PIL-W w wersji elektronicznej. Kol. Ziemowit Ojak Obawiam się, że część kolegów będzie miała problemy techniczne Kol. Stefan Sochacki Popieram Kol. Ojaka i głosuję za pozostaniem przy wersji papierowej Kol. Roman Strokoń Proponuję w tej wersji dodać wyrażenie „ oraz ewentualnie pocztą elektroniczną na wniosek zainteresowanych” Kol. Krzysztof Strawa Ta uchwała musi uchylać poprzednią Kol. Adam Smyka Proponuję odrzucić ten wniosek z powodu zapowiedzianej rezygnacji z redagowania biuletynu przez Kol. Rutkowskiego w sytuacji gdy formuła papierowa nie zostanie zachowana Głosowanie nad wnioskiem: za – 23, przeciw – 24, wstrzymało się – 3 Uchwała nie została podjęta Projekt złożony przez Kol. Adama Tenerowicza dotyczący zobowiązania Rady PIL-W do złożenia wniosku o zwołanie Nadzwyczajnego Zjazdu Głosowanie: za – 45, przeciw – 0, wstrzymało się - 6 Uchwała została podjęta Projekt złożony przez Kol. Jerzego Kopcia dotyczący organizacji badań monitoringowych, w szczególności wyznaczeń osób niebędących pracownikami IW do czynności pomocniczych Głosowanie: za – 51, przeciw – 0, wstrzymało się - 3 Uchwała została podjęta Projekt złożony przez Kol. Andrzeja Gwoździa w sprawie wystąpienia przez Radę PIL 40 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Aktualności -W do OZHK z apelem dotyczącym informacji o szczepieniach koni przeciwko tężcowi przed wykonaniem ich znakowania Kol. Krzysztof Strawa Czipowanie to zabieg, który nie służy ochronie zdrowia Głosowanie: za – 53, przeciw – 0, wstrzymało się - 1 Uchwała została podjęta 15. Zakończenia Zjazdu dokonał Prezes Podkarpackiej Izby Lekarsko – Weterynaryjnej Roman Strokoń dziękując wszystkim Gościom i Delegatom za przybycie i uczestnictwo w Zjeździe /Przewodniczący Zjazdu/ /Z-ca Przewodniczącego Zjazdu/ Marian Duch Adam Tenerowicz /Sekretarz/ Magdalena Machaj /Sekretarz/ Ziemowit Ojak FOTOGALERIA z XI Zjazdu PIW Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 41 42 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Komunikat Komunikat Prezesa Krajowej Rady Lekarsko-Weterynaryjnej z dnia 21 lipca 2011 r. Przedstawiam Państwu sentencję wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego sygn. akt II FSK 2187/09 w sprawie skargi kasacyjnej Dyrektora Izby Skarbowej w B. działającego w imieniu Ministra Finansów od wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Olsztynie z dnia 30 września 2009 r. sygn. akt I SA/Ol 560/09 w sprawie ze skargi Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w O. na interpretację indywidualną Dyrektora Izby Skarbowej w B. działającego w imieniu Ministra Finansów z dnia 29 maja 2009 r. „W ocenie Naczelnego Sądu Administracyjnego, występując z zarzutami naruszenia przez Wojewódzki Sąd Administracyjny w Olsztynie wyliczonych uprzednio przepisów prawa materialnego, zignorowano fakt, iż w myśl art. 16 ust. 1 oraz 2 ustawy o zakładach leczniczych dla zwierząt, prowadzenie tego rodzaju zakładu jest działalnością regulowaną w rozumieniu przepisów ustawy o swobodzie działalności gospodarczej. Zakład taki świadczy usługi po dokonaniu wpisu do ewidencji zakładów leczniczych dla zwierząt – rejestru działalności regulowanej, o której stanowi druga z wymienionych ustaw. Jeśli zatem podmioty prowadzące zakłady lecznicze prowadzą działalność gospodarczą objętą określonymi formami reglamentacji prawnej, wykonywanie czynności Inspekcji Weterynaryjnej na podstawie zawartej z nimi umowy stwarza podstawę do zaliczenia przychodów lekarzy weterynarii uzyskiwanych z wykonywania zadań zleconych z zakresu administracji weterynaryjnej do kategorii przychodów z działalności gospodarczej. Trzeba zarazem mieć na względzie okoliczność, że decyzja powiatowego lekarza weterynarii wyznaczająca lekarzy weterynarii niebędących pracownikami Inspekcji Weterynaryjnej do wykonywania określonych czynności (art. 16 ust. 2 ustawy o Inspekcji Weterynaryjnej) wskazuje jedynie rodzaj i zakres przekazanych do wykonania czynności. Zakres, terminy i miejsce wykonywania owych czynności, jak również wysokość wynagrodzenia za ich wykonanie oraz termin płatności ustala umowa zawierana przez powiatowego lekarza weterynarii z podmiotem prowadzącym zakład leczniczy dla zwierząt – art. 16 ust. 3 pkt 2 ustawy o Inspekcji Weterynaryjnej. Chybione okazały się zatem zarzuty przedstawione w skardze kasacyjnej co do błędnej wykładni art. 10 ust. 1 pkt 2 i 3 w powiązaniu z art. 13 pkt 6 u.p.d.o.f. Uzasadniając je, autor skargi kasacyjnej bezzasadnie doszukał się analogii pomiędzy reżimem prawnym dotyczącym lekarzy weterynarii wyznaczonych do wykonywania niektórych czynności weterynaBiuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 43 ryjnych oraz osób, o których mowa w art. 13 pkt 6 u.p.d.o.f. (takich jak biegły w postępowaniu sądowym, dochodzeniowym i administracyjnym oraz płatników i inkasentów należności publicznoprawnych, a także osób uczestniczących w komisjach powoływanych przez organy władzy lub administracji państwowej bądź samorządowej) – s. 8 skargi kasacyjnej. Nie należy także zapominać o nowelizacji ustawy o Inspekcji Weterynaryjnej dokonanej w październiku 2008 r. Przeprowadzoną zmianę polegającą na wprowadzeniu w art. 16 ust. 1 pkt oznaczonego jako 1a uzasadniono potrzebą umożliwienia lekarzom weterynarii wykonywania czynności zleconych przez powiatowego lekarza weterynarii w ramach prowadzonej działalności gospodarczej (czynności wykonywane osobiście wymieniono odrębnie w pkt 1 tego ustępu). Naczelny Sąd Administracyjny podziela tym samym zapatrywanie wyrażone w odpowiedzi na skargę kasacyjną, iż zaaprobowanie poglądu Dyrektora Izby Skarbowej w B. działającego z upoważnienia Ministra Finansów prowadziłoby w istocie do paradoksalnego wniosku, który dałoby się ująć słowami: zmodyfikowanie ustawy nie pociągnęło za sobą żadnych zmian w obowiązującym porządku prawnym (tak na s. 4). Nie sposób w takim razie twierdzić, że doszło do naruszenia art. 41 ust. 1 u.p.d.o.f. poprzez błędną ocenę co do dopuszczalności jego zastosowania w sytuacji opisanej we wniosku o wydanie interpretacji.” Pełny tekst wyroku zamieszczony jest na stronie internetowej KRLW.. dr Tadeusz Jakubowski Prezes Krajowej Rady Lekarsko-Weterynaryjnej 44 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Komunikat Komunikat Prezesa Krajowej Rady Lekarsko-Weterynaryjnej z dnia 20 lipca 2011 r. Krajowa Izba Lekarsko-Weterynaryjna uzyskała informację, że Rada Ministrów zaniechała prowadzenia prac legislacyjnych nad projektami ustaw: o Państwowej Inspekcji Bezpieczeństwa Żywności i Weterynarii oraz o zmianie niektórych ustaw w związku ze zmianami w organizacji terenowych organów administracji rządowej. Projekty tych ustaw zostały usunięte ze stron Biuletynu Informacji Publicznej Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. dr Tadeusz Jakubowski Prezes Krajowej Rady Lekarsko-Weterynaryjnej Komunikat Sąd okręgowy w Kielcach w II instancji uniewinnił wszystkich lekarzy weterynarii sprawujących nadzór w latach 2003-2005 nad produkcją wędlin w Zakładach Mięsnych „Constar”. Wyrok jest prawomocny. Obsługę prawną lekarzy weterynarii uczestniczących w procesie w II instancji zapewniła Krajowa Izba Lekarsko – Weterynaryjna. Z wyrazami szacunku, dr Tadeusz Jakubowski Prezes Krajowej Rady Lekarsko-Weterynaryjnej Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 45 Zaproszenie! Koleżanki i Koledzy! Serdecznie zapraszamy na XIX Międzynarodowy Kongres Medycyny Weterynaryjnej Małych Zwierząt PSLWMZ, który tak jak w roku ubiegłym nasze Stowarzyszenie organizuje w Centrum Kongresowym „Gromada” w Warszawie w dniach 21-23 października 2011 roku. Dlaczego warto do nas przyjechać? W tej części Europy jest to największy kongres dla lekarzy weterynarii. Zaprosiliśmy ponad 30 wykładowców z kraju i zagranicy, którzy wygłoszą dla Państwa 40 wykładów. Od kilku lat Kongres ma charakter interdyscyplinarny i wielosesyjny. Naszym zamierzeniem było stworzenie Kongresu, na którym każdy lekarz zajmujący się leczeniem małych zwierząt, znajdzie tematy, które go zainteresują. Czy Francuzi leczą kardiomiopatie tak jak my? Jak w USA radzą sobie z obrzękiem płuc? Czy na pewno dobrze zdiagnozowałem chorą trzustkę? Może ktoś ma pomysł jak wyleczyć u psa atopię? Na te i wiele innych pytań nasi wykładowcy spróbują Państwu odpowiedzieć. Nie zapomnieliśmy o małych ssakach, gadach czy ptakach ozdobnych, coraz częściej odwiedzających nasze gabinety. Dla praktyków w dzień przedkongresowy organizujemy warsztaty z gastroskopii, ortopedii, okulistyki i stomatologii. Nowością jest możliwość wykupienia jednodniowych wejściówek, na poszczególne dni Kongresu. Czy zatrudniacie Państwo personel średni? A może sami pracujecie jako technik weterynarii w zakładzie leczniczym dla zwierząt? Dla techników, tak jak w roku ubiegłym, organizujemy sesję, podczas której można się będzie dowiedzieć jak poprowadzić szpital, pomóc lekarzowi na sali operacyjnej, zachować higienę w zakładzie leczniczym, poznać zasady dobrej praktyki laboratoryjnej oraz zasady żywienia chorych zwierząt. Podczas Kongresu, poza wykładami, oferujemy Państwu kontakt z kilkudziesięcioma firmami, które zaprezentują najnowsze osiągnięcia z zakresu farmacji i żywienia małych zwierząt oraz sprzęt niezbędny do prowadzenia praktyki weterynaryjnej. W sobotę wieczorem zapraszamy na pełen niespodzianek uroczysty bankiet, który poprowadzi znana aktorka teatralna i filmowa, Pani Olga Bończyk. Więcej informacji na temat Kongresu można znaleźć na naszej stronie internetowej: www.pslwmz.pl Prezes Polskiego Stowarzyszenia Lekarzy Weterynarii Małych Zwierząt dr hab. Roman Aleksiewicz 46 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Komunikat Informacja w zakresie możliwości zwolnienia lekarzy weterynarii z obowiązku prowadzenia ewidencji przy zastosowaniu kas rejestrujących Podatnicy dokonujący sprzedaży na rzecz osób fizycznych nieprowadzących działalności gospodarczej oraz rolników ryczałtowych zobowiązani są do prowadzenia ewidencji obrotu i kwot podatku należnego przy zastosowaniu kas rejestrujących. Obowiązek ten wynika z przepisu art. 111 ustawy z dnia 11 marca 2004 r. o podatku od towarów i usług (Dz. U. Nr 54, poz. 535 ze zm.). W ust. 8 artykułu 111 ustawodawca zawarł delegację dla Ministra Finansów do zwolnienia na czas określony niektórych grup podatników oraz niektórych czynności z obowiązku stosowania kas rejestrujących ze względu na rodzaj prowadzonej działalności lub wysokość obrotu. W wydanym przez Ministra Finansów rozporządzeniu z dnia 26 lipca 2010 r. w sprawie zwolnień z obowiązku prowadzenia ewidencji przy zastosowaniu kas rejestrujących (Dz. U. Nr 138, poz. 930), obowiązującym od dnia 1 stycznia 2011 r., nie przewidziano zwolnień z obowiązku prowadzenia ewidencji obrotu i kwot podatku należnego przy zastosowaniu kas rejestrujących dla sprzedaży usług weterynaryjnych. Wyłączenie ze zwolnień przedmiotowych (nieumieszczenie usług weterynaryjnych w załączniku do rozporządzenia) nie oznacza jednak, że wszyscy podatnicy prowadzący działalność w zakresie świadczenia usług weterynaryjnych automatycznie z dniem 1 maja 2011 r. będą zobowiązanymi do zainstalowania i użytkowania kas rejestrujących. Lekarze weterynarii będą mieli możliwość – jeśli spełnią warunki określone w rozporządzeniu – do skorzystania z następujących zwolnień: I. Zwolnienie ze względu na osiągane obroty. 1. Lekarze kontynuujący działalność w 2011 r. Zwolnienie to przysługuje podatnikom, których obroty na rzecz osób fizycznych nieprowadzących działalności gospodarczej i rolników ryczałtowych nie przekroczyły w 2010 r. kwoty 40.000 zł (netto) i obowiązuje do dnia 31 grudnia 2012 r. Jeśli jednak w 2011 r. obroty lekarza przekroczą kwotę 40.000 zł - to zwolnienie traci moc po upływie dwóch miesięcy, licząc od pierwszego dnia miesiąca następującego po miesiącu, w którym nastąpiło ich przekroczenie (§ 3 ust. 1 pkt 2 i ust. 6 rozporządzenia). Przepis formułujący to zwolnienie zawiera jednak dodatkowy warunek, który brzmi: „jeżeli wcześniej nie powstał wobec nich obowiązek ewidencjonowania”. Obowiązek taki mógł wystąpić np. z tytułu świadczenia przez lekarza weterynarii dodatkowo innego rodzaju usług nie objętych zwolnieniem od ewidencjonowania przy zastosoBiuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 47 waniu kas, czy też przy prowadzeniu działalności handlowej. Nie występuje on jedynie w przypadku tych lekarzy weterynarii, których działalność polegała wyłącznie na świadczeniu usług weterynaryjnych, bądź dodatkowo innej działalności objętej zwolnieniem z obowiązku prowadzenia ewidencji przy zastosowaniu kas rejestrujących do końca 2010 r. W ich przypadku wysokość obrotów osiąganych we wcześniejszych latach niż rok 2010 wyłącznie z tytułu świadczenia takich usług nie ma wpływu na możliwość skorzystania z tego zwolnienia w roku 2011. Tak więc jeżeli w roku 2010 obrót lekarza weterynarii (u którego nie powstał wcześniej obowiązek ewidencjonowania z przyczyn wskazanych wyżej) nie przekroczył kwoty 40.000 zł, to mimo przekroczenia tej kwoty w którymś z lat poprzednich, lekarz ten nie ma obowiązku prowadzenia ewidencji za pomocą kasy rejestrującej od 1 maja 2011 r. Obowiązek taki powstanie jednak – w przypadku przekroczeniu w ciągu roku podatkowego kwoty 40.000 zł obrotów – po upływie dwóch miesięcy, licząc od pierwszego dnia miesiąca następującego po miesiącu, w którym nastąpiło ich przekroczenie. Przy korzystaniu z tego zwolnienia nie ma znaczenia wielkość obrotów osiągnięta w 2011 r. do dnia 30 kwietnia 2011 r. 2. Lekarze rozpoczynający prowadzenie działalności gospodarczej. Lekarze weterynarii rozpoczynający prowadzenie działalności gospodarczej polegającej na świadczeniu usług weterynaryjnych w ciągu roku 2011 lub 2012 są zwolnieni z obowiązku ewidencjonowania za pomocą kas rejestrujących do momentu przekroczenia odpowiednio w roku 2011 lub 2012 kwoty obrotów w wysokości 20.000 zł. W tym zwolnieniu limit uprawniający do zwolnienia z obowiązku stosowania kas został więc ograniczony, a w dodatku przepisy rozporządzenia nie przewidują dla podatników rozpoczynających działalność żadnego okresu przejściowego – zwolnienie obowiązuje tylko do dnia przekroczenia ww. limitu (§ 3 ust. 7 rozporządzenia). II. Zwolnienie sprzedaży usług dotyczące szczególnych czynności (§ 2 ust. 1 pkt 1 w związku z poz. 34 załącznika do rozporządzenia). 1. Świadczenie usług, gdy ilość transakcji jest niewielka dla kontynuujących działalność. Usługi weterynaryjne korzystać mogą ze zwolnienia uregulowanego w tym przepisie, jeżeli łącznie zostaną spełnione następujące warunki: • lekarz nie rozpoczął ewidencjonowania usług weterynaryjnych przy zastosowaniu kas rejestrujących przed 1 stycznia 2011 r., •każde świadczenie usługi dokonane przez lekarza jest dokumentowane fakturą, w której zawarte są w szczególności dane identyfikujące odbiorcę, • liczba wszystkich dokonanych operacji świadczenia usług, o których mowa wyżej, w poprzednim roku podatkowym nie przekroczyła 50, przy czym liczba od48 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Komunikat biorców tych usług w tym okresie była mniejsza niż 20. Przy zwolnieniu tym limit operacji świadczenia usług oraz limit odbiorców tych usług dotyczą tylko usług podlegających obowiązkowi ewidencjonowania, a więc usług świadczonych na rzecz osób fizycznych nieprowadzących działalności gospodarczej oraz rolników ryczałtowych. W przypadku lekarzy kontynuujących działalność przekroczenie wskazanych w pozycji 34 załącznika limitów (50 operacji świadczenia usług lub 20 odbiorców) w trakcie 2011 r. spowoduje utratę prawa do zwolnienia z obowiązku ewidencjonowania przy zastosowaniu kas rejestrujących dopiero z początkiem 2012 r., bez względu na wielkość przekroczenia limitów. 2. Świadczenie usług, gdy ilość transakcji jest niewielka dla rozpoczynających działalność w 2011 r. lub 2012 r. W przypadku lekarzy weterynarii rozpoczynających wykonywanie sprzedaży w pierwszej połowie roku 2011 lub 2012 zwolnienie to stosuje się pod warunkiem, że do końca roku podatkowego liczby te (50 operacji świadczenia usług lub 20 odbiorców) nie zostaną przekroczone. W przypadku podatników rozpoczynających wykonywanie sprzedaży w drugiej połowie 2011 r. lub 2012 r. zwolnienie to stosuje się, jeżeli liczba operacji świadczenia tych usług do końca roku nie przekroczy odpowiednio 25, a liczba odbiorców tych usług – 10. III. Zwolnienie sprzedaży usług dotyczące szczególnych czynności (§ 2 ust. 1 pkt 1 w związku z poz. 37 załącznika do rozporządzenia). Zwolnienie to dotyczy świadczenia usług, za które zapłata w całości następuje na rachunek podatnika – lekarza weterynarii. Obejmuje usługi, za które zapłata w całości dokonywana jest za pośrednictwem poczty, banku lub spółdzielczej kasy oszczędnościowo-kredytowej (odpowiednio na rachunek bankowy podatnika lub na rachunek podatnika w spółdzielczej kasie oszczędnościowo-kredytowej, której jest członkiem), pod warunkiem że z ewidencji i dowodów dokumentujących transakcję jednoznacznie wynika, jakiej konkretnie transakcji zapłata dotyczyła. Usługi weterynaryjne korzystać mogą ze zwolnienia uregulowanego w tym przepisie, jeżeli łącznie zostaną spełnione następujące warunki: • lekarz nie rozpoczął ewidencjonowania usług weterynaryjnych przy zastosowaniu kas rejestrujących przed 1 stycznia 2011 r., • z ewidencji i dowodów dokumentujących transakcję jednoznacznie wynika, jakiej konkretnie transakcji zapłata dotyczy. Zwolnieniem tym mogą być objęte wszystkie usługi weterynaryjne świadczone przez lekarzy weterynarii niezależnie od ich ilości, czy wartości pod warunkiem zrezygnowania przez lekarzy świadczących te usługi z przyjmowania zapłaty w gotówce. Rezygnacja z przyjmowania zapłaty w gotówce musi być jednak całkowita. Nawet jednorazowe przyjęcie zapłaty gotówce spowoduje konieczność zaewidencjonowania świadczonej usługi za pomocą kasy rejestrującej. Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 49 Sankcje. I. Lekarzowi weterynarii, który pomimo obowiązku wynikającego z ustawy nie zainstaluje w terminie kasy rejestrującej i nie ewidencjonuje za jej pomocą sprzedaży, grożą sankcje karne wynikające z ustawy z 10 września 1999 r. - Kodeks karny skarbowy (tekst jedn.: Dz. U. z 2007 r. Nr 111, poz. 765 ze zm.). Zgodnie z ww. ustawą z dnia 10 września 1999 r. lekarz może odpowiadać za przestępstwo skarbowe lub – w przypadkach mniejszej wagi – za wykroczenie skarbowe. W kodeksie karnym skarbowym przewiedziano m.in. kary za sprzedaż dokonaną z pominięciem kasy rejestrującej albo za niewydanie dokumentu z kasy rejestrującej, stwierdzającego dokonanie sprzedaży. II. Na mocy art. 111 ust. 2 ustawy z dnia 11 marca 2004 r. o podatku od towarów i usług naczelnik urzędu skarbowego lub organ kontroli skarbowej – wobec podatników naruszających obowiązki w zakresie prowadzenia ewidencji przy zastosowaniu kas – ustala dodatkowe zobowiązanie podatkowe w wysokości odpowiadającej 30% kwoty podatku naliczonego przy nabyciu towarów i usług. Sankcja ta nie dotyczy podatników będących osobami fizycznymi, które za ten sam czyn ponoszą odpowiedzialność za wykroczenie skarbowe albo za przestępstwo skarbowe. Informację sporządzono według stanu prawnego na dzień 11.04.2011 r. Maria Mach doradca podatkowy nr wpisu 11307 50 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Praktyka weterynaryjna Praktyka weterynaryjna O pracy lekarza weterynarii i ochronie zwierząt w Japonii W dniu 29 lipca 2011r. w pięknym zamku w Krasiczynie odbył się panel dyskusyjny dla lekarzy weterynarii, którego współorganizatorem była Podkarpacka Izba Lekarsko - Weterynaryjna. Moderatorem panelu był dr Shinji Shibata, dyrektor „Seki Animal Hospital”, Profesor Gościnny Państwowego Uniwersytetu Gifu w Japonii a tematem wiodącym spotkania były ,,Aspekty pracy lekarza weterynarii ze szczególnym uwzględnieniem ochrony zwierząt oraz postępowania w sytuacjach kryzysowych’’ (tsunami, trzęsienie ziemi). Panel był częścią odbywającego się w dnia 30-31 lipca 2011r. X Festiwalu Kultury Japońskiej Przemyśl-Krasiczyn. Była również obecna żona dra Shinji Shibata Pani Shigemi Shibata oraz pianistka i śpiewaczka p. Atsuko Agawa. Dr Shinji Shibata przybył do Krasiczyna z wykładem popartym rozbudowanym pokazem slajdów. Przedstawiamy zapis interesującego wystąpienia dr Shinji Shibata. redakcja Chciałbym na początku naszego spotkania powiedzieć, że zdaję sobie sprawę z różnic kulturowych i religijnych pomiędzy naszymi krajami. Wiele jest też różnic w samej weterynarii na przykład w występowaniu różnych chorób zwierzęcych w naszych krajach. Ważne jest jednak, abyśmy zdali sobie sprawę, że podejście lekarzy weterynarii do zwierząt jest w Japonii takie samo jak w Polsce. Mamy w Japonii 128 milionów ludzi, niż demograficzny i starzejące się społeczeństwo. Od 2010 r. bardzo wzrosła ilość starzejących się ludzi tj. osób powyżej 65 roku życia. Japonia jest krajem wyspiarskim, mamy tu wiele wulkanów a także gór. Mamy trzęsienia ziemi, które z kolei powodują tsunami. W Polsce nie spotyka się takich zjawisk, są u Was natomiast powodzie. Chciałbym chwilę porozmawiać o tej katastrofie, która miała miejsce w Japonii w marcu br. To ogromne trzęsienie ziemi miało miejsce we wschodniej części kraju. Podczas trzęsienia ziemi zawaliło się bardzo wiele budynków. Potem przyszła potężna fala tsunami, która miała wysokość 10 do 12 metrów. Była niewyobrażalnie wysoka. Po przejściu tsunami wybuchały pożary. Na znaczne odległości przemieszczone zostały najróżniejsze przedmioty. Tsunami wyrzuBiuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 51 Gifu – miasto w Japonii, ośrodek administracyjny prefektury Gifu, na wyspie Honsiu, na północ od Nagoi. Dawna nazwa miasta Inokuchi Miasto leży niemal w centrum Japonii, około 250 km na zachód od Tokio i 140 km na wschód od Osaki. Położone jest w północnej części równiny Nōbi, przez którą przepływają rzeki: Nagara, Kiso, Ibi. Najwyższym szczytem, usytuowanym w środku miasta, jest wzgórze Kinka (dawniej Inaba) o wysokości 329 m n.p.m. cała z torów pociągi, z morza statki, zawalały się budynki, niszczyła mosty. Po przejściu fali wybuchały zbiorniki z wodą. Mieszkańcy terenów dotkniętych kataklizmem zostali ewakuowani. Wiele osób jednak zginęło, wiele też zaginęło bez wieści. Pośród ewakuowanych były osoby, które ewakuowały się wraz ze swoim zwierzęciem domowym. Nie wiadomo było dokąd uciekać. Ludzie gromadzili się w dużych halach, ponieważ wiedzieli, że stamtąd będą ewakuowani, ale w takich halach właśnie niemożliwe było przetrzymywanie jakichkolwiek zwierząt. Wiele z nich zostało uratowanych, kiedy unosiły się na wodzie od bardzo długiego czasu. Podczas tego kataklizmu został uszkodzony pierwszy reaktor elektrowni w Fukushima. Obszar o promieniu 20 km od elektrowni został całkowicie zamknięty a ludzie ewakuowani. Rolnicy, którzy mieli krowy, świnie, konie wypuścili swoje zwierzęta z zagród i pomieszczeń inwentarskich. Powołano specjalny zespół lekarzy weterynarii, który zaopatrzony w specjalistyczne ubrania, za zgodą rządu japońskiego, wszedł w strefę zamkniętą by ratować zwierzęta, głównie psy. Ja byłem jednym z członków tego zespołu. Brałem udział w tej akcji. Udaliśmy się do tej prefektury, gdzie przeszło było tsunami. Spotykaliśmy tam psy przywiązane do bud, nakarmiliśmy je. Musieliśmy potem opuścić ten teren. Nie chcieliśmy się jednak poddawać, zresztą naród japoński nie poddaje się nigdy w takich trudnych sytuacjach. Na miejsce zdarzenia udała się też rodzina cesarska. Spe52 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Praktyka weterynaryjna cjalną opieką otoczyliśmy dzieci. W nie szczególnie inwestujemy, ponieważ są przyszłością narodu. Nie chcemy żeby się poddawały, dlatego organizowaliśmy im festiwale, żeby wyzwolić w nich energię. Bardzo szybko zostało przywrócone do użyteczności lotnisko w Sendaj a także linie kolejowe. My jako naród, po każdej katastrofie staramy się z jeszcze większym zapałem doprowadzić wszystko do porządku, do poprzedniego stanu, do życia. W Japonii bardzo ważne są relacje pomiędzy zwierzętami i ludźmi. Jeszcze kilkanaście lat temu w Japonii był system wielopokoleniowy czyli w jednym domu mieszkało kilkanaście osób: dziadkowie, dzieci, wnuki. Psy traktowano wtedy jako zwierzęta stróżujące lub myśliwskie. Koty były chowane po to, aby łowiły myszy. Natomiast teraz mamy zjawisko rodzin „nuklearnych” oraz starzejące się społeczeństwo. W związku z tym zmieniło się podejście do zwierząt oraz ilość zwierząt trzymanych w domu. Występuje bardzo duża różnorodność gatunkowa zwierząt trzymanych w domu, łącznie ze zwierzętami egzotycznymi. Do lecznicy trafiają żółwie, fredki, iguany. Pieski bywają często ubierane i traktowane jak dzieci. Ze względu na to, że mieszka się ze zwierzętami, traktuje je jak członka rodziny, pojawiło się zjawisko bólu po utracie zwierzęcia, które może doprowadzić do zaburzeń psychicznych. Jeżeli chodzi o inne relacje to mamy terapie zwierzęce, mamy zwierzęta, które towarzyszą osobom niepełnosprawnym, psy przewodnicy dla osób niedowidzących, niewidomych oraz niesłyszących. Psy wykorzystywane są jako zwierzęta ratownicze, psy policyjne, wykrywające narkotyki itp. W Japonii zdarzają się i to niestety dość często, przypadki porzucania zwierząt a także znęcania się nad zwierzętami. Jednym z powodów złego traktowania zwierząt jest problem z dyscypliną, z wychowaniem psa. Staramy sie zapobiegać wpajając dzieciom od najmłodszych lat, jak bardzo ważne jest życie. Uczymy je współczucia dla zwierząt. Są oczywiście ludzie, którzy zwierząt nie lubią. Staramy się jednak z nimi komunikować i uczyć ich współczucia dla zwierząt. Ze względu na to wszystko wzrosła ilość potrzebnych lekarzy weterynarii. W ciągu ostatnich 10 lat ilość lekarzy weterynarii zajmujących się zwierzętami towarzyszącymi z 24% ogółu lekarzy weterynarii wzrosła do 32%. Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 53 W Japonii mamy 16 wydziałów weterynaryjnych. Ja pochodzę z Uniwersytetu w Gifu. Mamy w Gifu stowarzyszenie lekarzy weterynarii zajmującymi się małymi zwierzętami. W naszej prefekturze jest 121 takich lekarzy weterynarii, zrzeszonych w stowarzyszeniu. Populacja ludzi w Gifu to ok. 2 mln. osób. W samym mieście Gifu mieszka 413 000 ludzi, a w mieście Seki 91 000. Mamy tam klinikę weterynaryjną z nocnym dyżurem. Moje miasto Gifu słynie z produkcji mieczy. Miecze kuje się oczywiście ręcznie. Mamy w Gifu święto, podczas którego przy pomocy pelikanów łowimy ryby. To bardzo stara tradycja. Chciałbym pokrótce omówić obecną sytuację w leczeniu małych zwierząt w Japonii. Pracuję w Gifu, w szpitalu dla zwierząt „Seki Animal Hospital”. To okazały budynek, odrobinę przypominający kościół. Mój szpital to właściwie lecznica średniej klasy. Mamy tam recepcję, aptekę, laboratorium, sale zabiegowe itp. W laboratorium posiadamy urządzania służące do analizy krwi, mamy analizator elektrolityczny, gazowy, biochemiczny i analizator krzepnięcia krwi. W sali operacyjnej odbywa się diagnostyka obrazowa. Jest w niej rentgen cyfrowy, w pełni zautomatyzowany. Badanie rentgenowskie polega na tym, że ustawia się odpowiednio typ zwierzęcia i jego masę a już całe badanie odbywa się samoczynne, wystarczy przycisnąć przycisk. Mamy też endoskop i USG. Posiadamy takich urządzeń dwie sztuki, jedno USG do układu krążenia, drugie do diagnostyki jamy brzusznej. Dysponujemy dwoma salami rekonwalescencyjnymi. W ramach profilaktyki wykonujemy szczepienia przeciw wściekliźnie, nosówce, parwowirozie, adenowirozie oraz koronawirozie. Nie wiem czy filarioza jest spotykana w Polsce, u nas występuje dosyć często. Mamy w Japonii dwa rodzaje szczepionek na filariozę. Również dotyczy to kotów. Koty szczepimy na koronawirozę, katar koci, białaczkę, panleukopenię. Ponieważ kładziemy duży nacisk na profilaktykę notujemy obecnie w Japonii wyraźny spadek ilości występujących chorób zakaźnych zwierząt. Jeśli chodzi o wściekliznę, to muszę powiedzieć, że od roku 1956 w naszym kraju nie pojawiła się ta choroba. Część kraju jest urzędowo wolna od wścieklizny. Wg naszego prawa psy należy rejestrować, szczepić raz do roku a także w pew54 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Praktyka weterynaryjna nych sytuacjach odosabniać. Szczepiony pies ma na obroży plakietkę z informacją o szczepieniu. Szczepienia odbywają się w lecznicy oraz wyjazdowo na wsi. Wg badań jeżeli zaszczepionych zostanie 70% psów, to choroba nie ma szans się rozprzestrzenić. Dlatego staramy się rzetelnie wykonać te wszystkie szczepienia. W mojej lecznicy wykonuje się bardzo dużo zabiegów sterylizacji oraz kastracji zwierząt. Leczymy choroby układu trawiennego, układu krążenia, guzy itp. Obserwujemy ostatnio wzrost występowania chorób nowotworowych oraz chorób związanych z nadwagą. Wzrosła ilość atopicznych i alergicznych zapaleń skóry oraz chorób gruczołów dokrewnych. Do premedykacji stosujemy zazwyczaj atropinę lub glikopyrolat Stosuje się też ketaminę, acepromazynę a także mieszankę butorfanolu, midazolamu, medetomidyny i midazolamu. Do indukcji stosujemu propofol a następnie izofluran. Dla kotów kombinację ketaminy i medetomidyny. Pewnie wszyscy są zorientowani w tym, że w medetomidynie jest składnik, który powoduje szybsze powracanie do zdrowia. Dla królików stosujemy mieszankę ketaminy z medetomidyną, a do znieczulena ogólnego izofluran. Czasami, dla uproszczenia stosujemy mieszankę metedomidyny i midazolamu. U nas w lecznicy jest tak, że jeżeli wolontariusze przyprowadzają zwierzęta, które nie należą do nich to sterylizację i kastrację wykonujemy ze zniżką. Wolontariusze podpisują wtedy stosowny dokument potwierdzający, że zwierzę nie należy do nich. Pozwolę sobie przedstawić przykład sterylizacji, którą wykonujemy. /dr Shinji Shibata przedstawiał dokumentacje fotograficzną/. Do zabiegu zwierzę zostaje ogolone i przywiązane. Używamy monitor znieczulenia, laser, analizator elektrolityczny, ostrza ultradźwiękowe. Kiedyś do podwiązywania stosowano nici jedwabne, ponieważ jednak zdarzały się niepożądane odczyny, przestano ich używać. Teraz w powszechnym stosowaniu są ostrza ultradźwiękowe. Dzięki nim unikamy zbędnego krwawienia. W miejscu cięcia, a właściwie dotknięcia ostrzem ultradźwiękowym, nie występuje krwawienie. Zabieg sterylizacji zazwyczaj trwa około 30 minut. Przedstawię inny zabieg. Berneński pies pasterski jest predysponowany do występowania nowotworu, histiocytomy. Ten pacjent nieznacznie stracił apetyt. Przeprowadzono badanie USG, wykryliśmy narośl. Usunęliśmy ją przy pomocy noża ultradźwiękowego. Badanie histopatologiczne potwierdziło że jest to histiocytoma. Pomocniczo zastosowaliśmy chemioterapię, 24 dni po zabiegu zastosowaliśmy doksorubicynę. Po trzech miesiącach pies cały czas ma apetyt. Albo inny przypadek. Pies nagle stracił apetyt. Po przebadaniu go okazało się, że ma hematokryt 29, a w śledzionie jest guz. Wykonaliśmy transfuzję, hematokryt spadł do 20. Pomimo stosowanych transfuzji hematokryt utrzymuje się na poziomie 24. Postanowiliśmy wykonać operację, usunęliśmy nowotwór śledziony. Przedstawiam jeszcze inny ciekawy przypadek. Pies przewodnik osoby niewidomej, Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 55 od miesiąca wymiotował i miał biegunkę. Badanie wykazało obecność nietypowej guzowatości w jelitach. Ponieważ przylegała ona do ściany jelita, wycięliśmy fragment jelita i połączyliśmy pozostałe części. Tutaj mamy ropomacicze. Myślę, że takie przypadki też występują w Polsce. Ropomacicze szybko zostało wykryte dzięki USG. Zawsze staramy się wykonać zabieg w tym dniu, w którym zostało wykryte ropomacicze. A ten pacjent (pies) połknął ciało obce. Objawem były wymioty. Wykonaliśmy badanie USG (tu zobaczyliśmy krótki film z USG) tu mamy cień na jelicie. Endoskopia wykonana do dwunastnicy nie znalazła zmiany. Zrobiliśmy operację i okazało się, że była to pestka od śliwki. Zdarzają się też pestki z brzoskwini, które też blokują się jelita oraz kukurydza. Nie wiem czy w Polsce powszechna jest filarioza, w Japonii bardzo. Na zdjęciu rentgenowskim widzimy powiększoną prawą komorę serca. Filariozę wykrywamy przy pomocy testów. Test potwierdza, że w prawej komorze serca rozwija się filarioza. Operacyjnie usunęliśmy pasożyta, co potwierdza zdjęcie rtg. Nasza lecznica specjalizuje się w leczeniu chorób układu krążenia. Przedstawiam przypadek wrodzonej wady serca tj. przetrwały otwór owalny u szczeniaka. Oto obraz w 3D. Podczas operacji jesteśmy w stanie zobaczyć serce z różnych stron. Mamy też aparat Dopplera. Leczymy też operacyjnie niedomykalność zastawek. Zajmujemy się również chorobami oczu. Jaskrę zazwyczaj usuwamy laserowo. W przypadku chorób skóry stosujemy ozon. Bardzo często diagnozujemy nadczynność tarczycy u kotów . Ponieważ uważamy, że dzieci są przyszłością narodu japońskiego, od najmłodszych lat uczymy je szacunku dla życia oraz współczucia i szacunku do zwierząt. Przy szkołach w Japonii utrzymywane są różne zwierzęta, głównie koty i króliki. Jako lekarze weterynarii prowadzimy w szkołach lekcje, na których dzieci dowiadują się o potrzebach zwierząt, ich instynktach, zapoznają się z warunkami chowu, zazwyczaj tych z przyszkolnych hodowli. Lekarze weterynarii leczący duże zwierzęta również prowadzą w szkołach pogadanki, których celem jest uświadomienie dzieciom jak ważne jest, żeby zwierzęta, które spożywamy były zdrowe. Uświadamiamy dzieciom, że powinniśmy być wdzięczni zwierzętom za to, że oddają one swoje życie ludziom. Dzieci dowiadują się jak wygląda badanie poubojowe i jakie stosujemy procedury, których celem jest zachowanie zdrowia zwierząt a tym samym zdrowia ludzi. Mówimy dzieciom również wiele o zwierzętach dzikich. Wykładowcy z uczelni podczas spotkań z dziećmi mówią o tym, jakie cele powinny przyświecać lekarzowi weterynarii i jak nim zostać. Wyjaśniamy dzieciom, że na zwierzętach testowane są lekarstwa i dzięki nim możemy je później używać. Wpajanie dzieciom szacunku dla życia zwierząt jest 56 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Praktyka weterynaryjna więc bardzo ważnym elementem pracy lekarzy weterynarii w japońskich szkołach. Każdy ze swojego punktu widzenia stara się przekazać dzieciom jak bardzo ważne jest życie zwierzęcia. W Gifu rokrocznie odbywa się festiwal poświęcony ochronie zwierząt. Prowadzi się wtedy pogadanki na temat istoty życia zwierząt. Na festynie rozdawane są dzieciom małe kotki. 23 września obchodzimy dzień ochrony zwierząt, więc staramy się, aby te festiwale odbywały się właśnie tego dnia. Naszym zadaniem jako lekarzy weterynarii jest nie tylko leczenie zwierząt ale też wkład w rozwój naszego regionu. Jeżeli nie prowadzimy dla przykładu dyżurów nocnych to staramy się stworzyć komórkę, która będzie się dyżurami zajmować. Część obowiązków weterynaryjnych przejmuje od nas klinika uniwersytecka. Wstępnie na przykład leczymy dzikie zwierzęta, jednak potem trafiają one do Centrum Dzikich Zwierząt. W obszarze ochrony zwierząt, opieki weterynaryjnej, współpracują z nami służby publiczne, wolontariusze oraz stowarzyszenia przyjaciół zwierząt. Nasza lecznica stoi na czele sieci współpracujących w tym celu instytucji, urzędów i wolontariuszy. Ogólna liczba lekarzy weterynarii w prefekturze Gifu to 560 osób, z tego małymi zwierzętami zajmuje się 121 osób (9 osób ze stowarzyszenia zajmuje się również zwierzętami gospodarskimi). Część kolegów pracuje również w publicznych zakładach opieki. Warto też wspomnieć, że w ramach naszego stowarzyszenia działają lekarze różnych specjalizacji. Zawiązali oni sieć współpracy i na przykład jeżeli lekarze jadą do szkół na pogadanki, czy też wspierają projekty hodowlane, bądź też zajmują się ochroną zwierząt, to odpowiedni specjaliści udają sie na miejsce do szkół, obiektów hodowlanych itd. Lecznica, w której ja pracuję jest średniej wielkości. Oprócz mnie pracuje tam jeszcze trzech lekarzy weterynarii i sześć pielęgniarek. Jeżeli chodzi o sam budynek to nie wiem dlaczego, ale architekt pozwolił sobie na to, żeby wejściowy korytarz wyglądał trochę jak kościół. Tłumaczył się tym, że zainspirowały go europejskie kościoły, w których przecież ratuje się życie. Chciał on przenieść część kościoła do lecznicy. Nie wiem czy to prawda ale architekt zaproponował nawet żebyśmy powiesili krzyż w lecznicy ale to już dosyć tych żartów. Mamy gabinety nr: 1,2,3. W gabinetach 1 i 2 zajmujemy się psami i kotami, natomiast w gabinecie nr 3 głównie zwierzętami egzotycznymi. Mamy w gabinetach stoły z wagą, to na nich dokonujemy diagnozy. W wielkich miastach, takich jak Tokio, niemożliwe jest wybudowanie tak dużych gabinetów weterynaryjnych. W Japonii nie ma systemu ubezpieczeń dla zwierząt. Dlatego istnieje zawsze obawą właścicieli zwierząt dotycząca wielkości kosztów terapii. Zawsze informujemy Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 57 właściciela ile może kosztować diagnoza i leczenie pupila, żeby uświadomił on sobie czy jest w stanie pokryć koszty leczenia. Zastanawiamy się potem w jakim zakresie jesteśmy w stanie przeprowadzić leczenie zwierzęcia. Kuracja zwierząt bezpańskich podlega innym regułom. Nigdy nie zwracamy uwagi na cenę leczenia tych zwierząt. We wszystkich lecznicach pracuje też po kilku wolontariuszy. Jak to możliwe, że pokrywamy sami koszty leczenia zwierząt bezpańskich? Po prostu, nasza lecznica ma nieporównywalnie więcej klientów niż pozostałe. Stać nas na sprzęt oraz bezpłatne leczenie a także pewne zabiegi, ponieważ mamy bardzo duży obrót. Są też ustalone pewne standardy w leczeniu. Są one na tyle dobre, że klienci wybierają właśnie nas. Nie otrzymujemy żadnych dotacji, żadnych środków z samorządu, instytucji. Pytacie Państwo, czy wysokie są w Japonii kary za znęcanie się nad zwierzętami? Przepisy prawne w Japonii wyraźnie mówią, że właściciel ma się zajmować zwierzęciem z troską i do końca jego życia. W naszym kraju ustalona jest polityka obchodzenia się ze zwierzętami. Istnieje system przepisów dotyczących najróżniejszych zawodów związanych ze zwierzętami i imprez z udziałem zwierząt np. wystaw, sklepów zoologicznych, fryzjerów dla zwierząt itd. Przepisy obejmują zagadnienia ochrony zwierząt oraz zapobieganie rozprzestrzenianiu się chorób. Prawo uwzględnia też obowiązki właścicieli, żeby nie było skamlenie, nieprzyjemnych zapachów. Przepisy stanowią też o obowiązkach właścicieli zwierząt niebezpiecznych, jak małpy, krokodyle. Posiadanie ich musi być zgłoszone. Kara pieniężna za znęcanie się nad zwierzętami wg nowych przepisów wynosi 1 mln jenów. Wcześniej kara wynosiła 50 tys. jenów. Również sytuacja, w której bezzasadnie uśpiono by zwierzę np. na prośbę właściciela, skutkuje taką karą wymierzoną lekarzowi weterynarii. Kara, o której mowa, dotyczy też właścicieli sklepów zoologicznych w przypadku np. wywiezienia do lasu niesprzedanych zwierząt. W 2006 r. zmieniły się przepisy dotyczące psów towarzyszących osobom niepełnosprawnym. Od tamtego roku psy te mogą wchodzić do budynków użyteczności publicznej. Przedtem nie miały takiego prawa. W Japonii nie mamy specjalnej policji dla zwierząt. Na skargi mieszkańców dotyczące zwierząt wkracza zwykła policja. Był taki przypadek, że lekarz weterynarii sprzedawał szczepionki do sklepu zoologicznego i tam były one sprzedawane klientom. Za to lekarz weterynarii był aresztowany przez zwykłą policję. W naszym kraju oczywiście istnieje też problem bezdomnych zwierząt. Jest jednak specjalna komórka, odpowiednik Waszego sanepidu i to oni wyłapują bezpańskie zwierzęta. Zdarza się, że zwierzęta takie wyłapują też wolontariusze. Oni często przetrzymują później te zwierzęta u siebie w domu. Komórka, o której mówię, podlega władzom samorządowym. Obecnie instytucja ta stara się usypiać jak najmniej bezpańskich zwierząt, w związku z prowadzoną polityką uświadomienia, że zwierzęciem należy się zajmować do końca. Ta instytucja współpracuje ściśle z lekarzami weterynarii a nawet z klinikami weterynaryjnymi. Współ58 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Praktyka weterynaryjna praca ta polega to na tym, że są prowadzone wykłady na temat opieki nad zwierzętami, a także w ramach tej współpracy leczymy te zwierzęta. Dobrze byłoby gdybyśmy otrzymywali za leczenie wsparcie finansowe, ale tak nie jest, leczymy zwierzęta bezpańskie, wyłapane przez tę komórkę nieodpłatnie. Wszystko co opisuję, w zasadzie pokazuje lecznictwo weterynaryjne w dużych miastach. A jak to jest na wsiach? Czy lekarz weterynarii na wsi też ma tylu klientów, wyposażony jest w doskonały sprzęt i równie dobrze zarabia? Otóż na wsiach jest tak samo. Mogę podać przykład zaprzyjaźnionej z nami lecznicy wiejskiej położonej na północ od Gifu. Mają tam praktycznie taki sam sprzęt, różnica jest tylko z USG. Sprzęt jest tańszy, ale jakością nie odbiega od naszego. Myślę, że zaufanie do diagnozy jest na takim samym poziomie. Ta jedna lecznica obsługuje 20 tys. mieszkańców, kilku wiosek. Mają dosyć dużo klientów. To jest tak, że są małe, średnie i duże lecznice i właściciele zwierząt mogą sobie wybrać tę, która im najbardziej odpowiada. Zdarza się że do lecznicy jadą godzinę, bo mają akurat do tej największe zaufanie. W Japonii rocznie około 800 osób kończy uczelnie weterynaryjne. Mamy 16 uczelni kształcących studentów na wydziałach weterynarii. Po ukończeniu studiów rocznie 600-800 lekarzy weterynarii zdaje egzamin państwowy. Po zdaniu tego egzaminu otrzymuje się prawo wykonywania zawodu. Osoby te bez problemu znajdują zatrudnienie. Te zaś, które nie zdały egzaminu państwowego w bieżącym roku mogą zdawać go za rok. Egzamin taki jest więc rokrocznie. Egzamin państwowy uprawnia do wykonywania zawodu. Kiedy ja zdawałem egzamin państwowy to zdawały ze mną osoby, które skończyły studia 11 lat wcześniej. Około 40% absolwentów zajmuje się małymi zwierzętami w lecznicach już istniejących, nie powstają nowe lecznice. Coraz więcej kobiet się zajmuje weterynarią. Myślę, że teraz to 1/3 absolwentów. Ta ilość się systematycznie zwiększa. Jak ja studiowałem to kobiety można było policzyć na palcach jednej ręki. Sądzę, że płeć nie ma znaczenia. Zauważyłem też, że zwiększa się ilość osób, które z troską zajmują się zwierzętami. Zaistniała też u nas inna, nowa tendencja. Otóż młodzi ludzie studiują np. 2 lata medycynę lub politechnikę, a potem przenoszą się na weterynarię, już z pełną świadomością co do przyszłego zawodu. Zresztą dostać się na weterynarię nie jest w Japonii łatwo i jest coraz trudniej. Obecnie przypada 20 kandydatów na jedno miejsce. To jest tak, że państwowe uczelnie mogą przyjąć 10-20 osób, a prywatne nawet 100. Czesne na prywatnej uczelni wynosi 2 mln jenów. Wśród 16 uczelni, w których kształci się przyszłych lekarzy weterynarii, 5 to uczelnie prywatne. Nie ma u nas egzaminów specjalizacyjnych w Waszym tego słowa znaczeniu. Nie ma też studiów specjalizacyjnych, jak w Polsce. Jeżeli ktoś jest zainteresowany chorobami skóry to idzie do kliniki lub lecznicy, która się w tym specjalizuje. Otrzymuje certyfikat z tej właśnie placówki, w której odbył staż. Jeżeli chce się specjalizować w maBiuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 59 łych zwierzętach, to idzie do takiej lecznicy, która zajmuje się leczeniem właśnie takich zwierząt. Kliniki wydają takim osobom certyfikaty. Mamy plany żeby łącznie z innymi krajami Azji stworzyć ośrodki specjalizacyjne dla lekarzy weterynarii. Lekarze weterynarii w Japonii zajmują się również nadzorem nad jakością zdrowotną żywności Samą kontrolę wykonują lekarze weterynarii, którzy są zatrudnieni w służbach publicznych. W moim kraju nie ma problemu porzucania zwierząt domowych. Nie ma przypadków porzucania zwierząt przed urlopem czy dłuższym wyjazdem. W Japonii wakacje są bardzo krótkie. Prawo jest bardzo restrykcyjne i mówi, że zwierzęciem trzeba się zająć od początku do końca jego życia. W czasie urlopu można oddać zwierzę do hotelu. Jeżeli nie chce się oddać pupila do hotelu, są też wolontariusze oraz rodzina. Kara za znęcanie się to 1 mln jenów czyli 10 tys. euro. Nasze prawo przewiduje też karę jednego roku pozbawienia wolności za znęcanie się nad zwierzętami. Czy istnieje w Japonii problem kłusownictwa? Są to odosobnione przypadki, ścigane przez policję, ponieważ u nas nie wolno kłusować. W niektórych rejonach kraju istnieje tradycja zjadania małych ptaków, łapie się je w siatki, ale to jest teraz karalne. Zmieniły się przepisy i obecnie nie wolno tego robić. Obok naszej prefektury znajduje się prefektura Nagano, gdzie odbywały się igrzyska olimpijskie. Znajduje się tam centrum opieki nad zwierzętami. Jest to budynek użyteczności publicznej. Znajduje się tu padok dla psów, wytresowane psy mogą wychodzić na zewnątrz i bawić się z dziećmi. Jeżeli ktoś zgłosi chęć adopcji takiego zwierzęcia to może to zrobić. Znajduje się tu sala kinowa gdzie pokazujemy filmy dotyczące opieki nad zwierzętami i postępowania z nimi. Zwierzęta te są szczepione i sterylizowane. Zabiegi te przeprowadzają lekarze publiczni. Zabiegi te są dotowane przez państwo, a częściowo koszty pokrywają osoby, które adoptują zwierzęta. Koszt sterylizacji jest tam mniejszy niż w naszej lecznicy. Pracują tam też wolontariusze. Nie można tam przyjść sobie z własnym zwierzęciem i poddać go sterylizacji. W Centrum Opieki Zwierząt w Nagano organizacja Hello Animals ma charakterystyczne pokoje dla kotów. Są one bardzo dobrze wyposażone, posiadają np. klimatyzację (faktycznie wyglądały czysto i przyjemnie na slajdzie). W jednym pokoju przebywa od trzech do pięciu kotów. Zanim kot na stałe zamieszka w pokoju, sprawdzane są wzajemne relacje między kotami. Koty te są poddawane sterylizacji i jeżeli znajdzie się chętna osoba, oddawane są do adopcji. W Japonii nie ma dużo takich ,,przybytków’’. Każda prefektura ma zazwyczaj jedno takie centrum ale nie wszystkie mają takie wyposażenie. W tym ośrodku prowadzona jest też zooterapia. Przyjeżdżają tam starsi ludzie żeby się pobawić ze zwierzętami. Czasami organizowane są wyjazdy ze zwierzętami do szkół. Lekarze weterynarii biorą udział w tych wyjazdach i ściśle współpracują z takimi cen60 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Praktyka weterynaryjna trami opieki nad zwierzętami. Myślę, że ten ośrodek daleko wybiega w przyszłość. W trudnej sytuacji są lekarze weterynarii, którzy zarządzają takimi ośrodkami. Dla nich liczy się to ile zwierząt oddali do adopcji a dla władz dochodowość instytucji. Zdarza się, że jeżeli ośrodek nie jest dochodowy pojawiają się tendencje żeby go zamknąć. Organizacja publicznych służb weterynaryjnych nadzorujących żywność oraz zwalczających choroby zakaźne zwierząt posiada w Japonii strukturę związaną z podziałem administracyjnym kraju. Są różne służby. Zawiadują nimi ministerstwa a działają one na poziomie prefektur i powiatów. Nie ma wydzielonych służb weterynaryjnych. W służbach publicznych jest komórka odpowiedzialna za środowisko inna za służby sanitarne itd.. Jest ministerstwo rolnictwa, rybołówstwa i leśnictwa i w razie potrzeby oni, kiedy jest potrzeba, na podstawie przepisów rozpoczynają działania. Służby sanitarne sprawdzają mięso wprowadzone na rynek. W prefekturze mają dwa działy, które współpracują w tym zakresie. W przypadku wystąpienia choroby zakaźnej do akcji wkracza też uniwersytet. Inna jest więc struktura publicznej służby weterynaryjnej niż w Polsce. dr Shinji Shibata Wystąpienie spisała lek. wet. Anna Wacko Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 61 Wspomnienia Autobiografia i garść wspomnień /cz. VI/ Egzamin pisemny 10 lipca 1947 roku, z biologii, pisało nas 200-stu. Na egzaminie poznałem kolegę „Cześka”. Był on w obozie w Dachau 4 lata. Pochodził z Poznańskiego. Dziekanem Wydziału Weterynaryjnego był prof. dr Gustaw Poluszyński ze Lwowa. Zgłosiliśmy się do niego bo takie było zarządzenie, że Ci po obozach mają pierwszeństwo na studia. W komisji był taki przedstawiciel PPR, który powiedział, że tych po obozach nie należy przyjmować bo to są faszyści. Profesor G. Poluszyński rozmawiał z nami dość długo, ale o obozach. W końcu powiedział, nie martwcie się, już jesteście studentami a lista jest już podpisana. Po wyjściu z dziekanatu zobaczyliśmy listę. Byliśmy na liście przyjętych na studia. Przyjęto 150 kandydatów. Czesiek pojechał do domu a ja piechotą przez Plac Grunwaldzki poszedłem do siebie. Na drugi dzień zameldowałem się w dziekanacie i poprosiłem o zaświadczenie przyjęcia na studia. Otrzymałem zarówno zaświadczenie jak i legitymację studencką. Wyjechałem z Wrocławia do Sanoka. Zaświadczenie i legitymację pokazałem na UB. Tak oto rozstałem się z sanockim UB i ich propozycjami. Byłem w Sanoku do 20 września. Pomagałem bratu i chodziłem do lasu z psem „Wilga”, ładna wilczycą, którą dostałem od kolegi Pawła. Chodziłem też na spotkania z narzeczoną i na sobotnie potańcówki u „Oświęcimiaków”. Wyjechałem do Wrocławia. Tu musiałem uporządkować moje mieszkanie a przede wszystkim wytępić pluskwy, których była w nim cała plaga. Ale czym je niszczyć, zapałkami? Były co prawda zapałki „szturmówki”, długopalce, które można było wykorzystać, ale pojedynczymi zapałkami wypalać w każdej dziurze pluskwy, wydawało się mało efektywne. Nie było jednak innej możliwości i palącą się zapałkę wkładałem do każdej dziury w podłodze, syficie, ścianie. Wypalałem pluskwy po których pozostawał smród i czarne otwory. Jakiś czas był spokój. Jak pokazały się znów plu62 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Wspomnienia skwy, to robota zaczynała się od nowa. Tak było do zimy. Ale mieliśmy tez plagę szczurów. Maszerowały one kanałami ze ściekami z piwnic do mieszkań, do kuchni i łazienek. Trzeba było te przejścia zacementować mieszanką cementu i szkła. Szczury były bardzo wyniszczone i za wszelka cenę poszukiwały pożywienia. 2 października odbyło się rozpoczęcie roku akademickiego. Przemówienie okolicznościowe wygłosił rektor prof. dr Markowski. Potem oglądaliśmy sale wykładowe i zapoznawaliśmy się z rozkładem zajęć i wykładów. Koledzy z roku to byli bardzo różni ludzie, w różnym wieku. Przyszli z frontu wojskowi, partyzanci, z pracy w Niemczech i my, z obozów. Wiek studentów tez bardzo różny. Najstarszy kolega miał 39 lat a najmłodszy 19. Na roku było tez 10 panien. Na wykłady i ćwiczenia chodziliśmy wszyscy całym rokiem. Nie było jeszcze podziału na grupy. Największe trudności mieliśmy z fizyką i chemią. Spowodowane to było długą przerwą w nauce. Z innymi przedmiotami nie było kłopotu. Wykłady z anatomii prowadził prof. A. Bant. Na ćwiczeniach w prosektorium nie zawsze był materiał do preparowania. Trzeba go było przynieść, psa czy kota. Uczyliśmy się z niemieckiego wydania anatomii zwierząt domowych Ellenbergera. Wydanie to pełne było zdjęć i opisów po łacinie. Znając niemiecki szło nam całkiem dobrze. Studenci podzielili się na grupy, razem się uczyli i razem podchodzili do egzaminów. W mojej grupie był Czesiek, Zbyszek, Sławek, Gienek i Staszek. Panie trzymały się razem, lub też uczyły się ze swoimi sympatiami. Tak było już przez całe studia. Egzaminy z pierwszego roku były dość nerwowe. Na egzaminie z fizyki, profesor po wpisaniu oceny dostatecznej mówił, że ciśnienia u konia na pewno nie będziemy mierzyć w odbycie, więc jakoś to będzie. Ale z chemii było inaczej. Profesor, człowiek wysoki, 2 m, ręka jak rakieta, cały czas pisał różne wzory na podwójnej tablicy. Zdający musiał cały czas mówić bo jak przerwał to powtórka egzaminu murowana. Mówiło się więc cały czas jedno i to samo w kółko. Przerwać mógł tylko profesor i wtedy dyktował i wpisywał ocenę do indeksu. Mieliśmy wrażenie, że profesor nie zwraca uwagi na to co mówimy. Pilnował tylko czy mamy odrobione ćwiczenia z odpytunkiem. Pozostałe egzaminy zdawaliśmy bez kłopotu. Zostaliśmy zapisani na drugi rok studiów. Udaliśmy się na wakacje do domów. Podczas I i II roku chodziliśmy w czynie studenckim odgruzowywać Wrocław i uczelnię. Drugi rok minął spokojnie, na uczeniu się. Chcieliśmy się szybko usamodzielnić. Miałem przerwę na anatomii u prof. Banta, wynikłą z tego, że byłem w ZMP i prowadziłem kadry polityczne, odnośnie grona profesorskiego /opiniowanie/. Oczernił mnie u profesora prawdopodobnie Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 63 jeden z kolegów, który podczas okupacji był w Hitlerjugend. Matka jego była Volksdeutsche a starszy brat w SS. On jako członek Hitlerjugend bywał w KL. Sachsenchausen. Stąd go pamiętałem. Po rozmowie z profesorem zawarliśmy pokój. Mając zdane egzaminy II roku, zapisany zostałem na rok III. Egzamin z anatomii profesor wyznaczył na sierpień. Chodziliśmy do prosektorium bo tam egzaminował. Co dzień przez 15 dni, od rana od 9 –tej do 15 –tej czekaliśmy na egzamin. Profesor udawał, że nas nie widzi. Zapytany czy będzie egzaminował oznajmiał, że ma czas. Na to my w końcu powiedzieliśmy, że przyjdziemy po wakacjach. Profesor zaskoczony zrobił bardzo niewyraźną minę. Rozjechaliśmy się do domów. 27 sierpnia 1948 roku miałem swoje wesele, zawarłem związek małżeński. Pojechałem z małżonką do Zakopanego. Po wakacjach wróciłem do Wrocławia. Znowu nauka anatomii. Egzamin zdawałem w listopadzie. Nie było już żadnych uprzedzeń. Zdałem. Trzeci rok to nauka przedmiotów zawodowych. Ćwiczenia, wykłady i nauka. Egzaminy zdawałem dobrze. Na egzamin z anatomii opisowej poszedłem ze swoimi kolegami. Profesor Bant powiedział mi, że do egzaminu przygotowałem się dobrze. Nie podał mi jednak ręki jak to było ogólnie przyjęte. Zabraliśmy indeksy i byliśmy zadowoleni, że to koniec z Bantem. Na trzecim roku zmieniliśmy nazwę uniwersytetu na Wyższą Szkołę Rolniczą, Wydział Weterynarii. Było to dla nas zaskoczenie. Poszliśmy do dziekanatu i rektora, tłumacząc, że zaczęliśmy studia na uniwersytecie i chcemy je na nim ukończyć. Prosiliśmy, aby zmiana dotyczyła tych studentów, którzy dopiero studia zaczynają. Nic z tego. Zawiesili rok zbuntowanych. Jakiś gorliwiec wskazał kolegów najbardziej rozrabiających, razem z naszym starostą roku. Chcieli ich wydalić z uczelni. Było wśród nich trzech frontowców. Jeden z nich był bratem adiunkta z fizjologii Sozańskiego, lwowiaka. Było bardzo źle, ale od czego ZMP i tupet. Chodziłem, chodziłem i wychodziłem. Sprawę w końcu wycofano, przyjmując moje i ich wyjaśnienia. Zakończył się trzeci rok i na czwartym zajęcia, wykłady i ćwiczenia praktyczne. Leczenia stacjonarne, chirurgia, interna, położnictwo. Egzaminy zdajemy o czasie, w 64 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Wspomnienia terminie. Śpieszy się nam. Piąty rok to czas wykładów i egzaminów dyplomowych. Aby zostać dopuszczonym do zdawania egzaminów dyplomowych należało wcześniej zdać egzamin polityczny u Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii Wurcelbauma, Żyda, który później zmienił nazwisko na Korzeniowski i został dyrektorem Departamentu Weterynarii. Zdajemy egzaminy dyplomowe jedne w dzień inne w nocy jak u prof. Zakrzewskiego, u którego egzaminy trwały do 24-tej. Na egzaminie z chirurgii u prof. Szczudłowskiego jest trochę śmiechu. W białych kitlach zdajemy część praktyczną badając konia, różne kopyta, zdeformowane chorobowo. Było też kucie. Jeden z nas ma za zadanie kastrować ogiera, wnętra. Padło na mnie. Po uśpieniu konia przystąpiłem do przygotowania pola operacyjnego i siebie do wykonania zabiegu. Wszystko poszło dobrze, profesor był zadowolony. Pozostała okulistyka, którą zdawało się u Pani profesor, żony prof. Szczudłowskiego. Bardzo szanowała studentów. Po zdanym egzaminie Pani profesor mówiła, że „Kucio”, tak nazywała męża, jest z nas bardzo zadowolony. Podziękowaliśmy za egzamin i wyróżnienie. Sporo kolegów odpadło na egzaminie i musiało zdawać powtórnie za 4 tygodnie. Nam zaś pozostało tylko do zdania położnictwo. Zrobiliśmy sobie 5 dniową przerwę i zgłosiliśmy się na egzamin. Najpierw odbyła się część praktyczna na manekinie, asystent podawał różne ułożenia płodów oraz warianty różnych płodów zmienionych anatomicznie. Pokazywał wynicowane, z wodogłowiem, z 6 –ma kończynami. Egzamin praktyczny zdawałem jako pierwszy. Wyciągałem manekiny cieląt i mówiłem co należy robić. Po mnie zdawali koledzy. Po praktycznym egzaminie zdawało się dalszą część położnictwa u prof. Senzego. Najpierw egzaminowany ciągnął los z 6 pytaniami. Zdawałem egzamin z Czesiem, który się trochę zaciął, ale potem wszystko poszło już dobrze. Zdaliśmy egzamin z położnictwa z oceną bardzo dobrą. Były podziękowania, uściski dłoni. Uradowani udaliśmy się do dziekanatu po zaświadczenia o ukończeniu studiów z tytułem lekarza weterynaryjnego. Otrzymaliśmy dyplomy i mogliśmy otrzymać przydział do pracy. Ja prosiłem o skierowanie do Sanoka. Dostałem je bez problemów. Całą paczką wróciliśmy do mnie, gdzie czekały na nas nasze żony i sympatie. Zrobiliśmy sobie ucztę, bawiąc się do 4-tej rano. Potem już spakowani rozjeżdżamy się, każdy w swoją stronę. Tak skończyłem studia, mając już dyplom lek. wet. i skierowanie do pracy. Wróciłem do Sanoka. Był początek czerwca 1952 roku. Udałem się do Wojewódzkiego Zakładu Weterynarii w Rzeszowie. Wojewódzki Lekarz Weterynarii Pan Podłowski zrobił na mnie wrażenie biurokraty. Przeglądał skierowanie i spytał: a kolega dokąd? Ja na to, że do Sanoka. Tam nie ma miejsca! Ja na to, że jest etat epizootiologia u powiatowego. To nie możliwe – mówił dalej mój wojewódzki. Poprosiłem więc o pracę w terenową w Zarszynie. Niestety i ta propozycja nie przypadła mu do gustu i została odrzucona. W tym czasie do gabinetu weszli dr Kloc i Zalewski. Poprosili mnie do siebie, bo wojewódzkiego lekarza weterynarii poprosili do telefonu. W pokoju dr Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 65 Kloca był już dr Gilewicz. Wyłuszczyli mi dlaczego nie mogę pójść do Zarszyna. Tam znajdował się punkt uboju do którego jeździł powiatowy lekarz weterynarii i kierownik lecznicy w Sanoku. Pytam wiec o inny teren, względnie o lecznicę w Sanoku. Dowiaduję się, że dr Franciszek Kloc będzie miał siedzibę w Sanoku w lecznicy. Teren tej lecznicy obejmować będzie gminy Bukowsko, Szczawne, Komańcza. Jak mnie informują, mam otrzymać sanitariusza, który będzie na miejscu. Do moich zadań należeć ma opieka nad PGR-em. Wyraziłem zgodę. Wytłumaczono mi również, że etat epizootiologia u powiatowego przeznaczony jest dla lekarza weterynarii, którego chcą się pozbyć z Wojewódzkiego Zakładu Weterynarii w Rzeszowie. Zostałem więc całkowicie zorientowany. Moją zgodę na pracę w terenie i gminie Bukowsko podpisał dyrektor Podłowski. Z Rzeszowa w tym czasie wracało się pociągiem albo okazją. Wracałem PKP przez 6 godzin, przez Jasło. Krosno do Sanoka. Następnego dnia zgłosiłem się ze skierowaniem u Powiatowego Lekarza Weterynarii p. Kroguleckiego. Po krótkiej rozmowie wszedłem do lecznicy, przedstawiłem się kierownikowi dr Witalisowi Władyce. Tu miałem mieć swój kąt na wyjazdy w teren. Lecznica mieściła się w starej szkole i zajmowała jedną klasę. Podłoga betonowa, biurko, piec w kącie, apteka naprzeciw. Następne pomieszczenie zajmował woźny z 5-cio osobową rodziną, repatriant z Francji. W ostatnim pomieszczeniu zajmowanym przez powiatowego lekarza weterynarii znajdowała się również administracja z księgowością. Pracę podjąłem 1 lipca 1952 roku. Moim sanitariuszem była dziewczyna. Z apteki w lecznicy pobrałem trochę leków, książkę zgłoszeń i książkę kliniczną, fartuchy. Razem z moją sanitariusz furmanką odjechałem do Bukowska. Tam w Urzędzie Gminy naczelnik pokazał mi dwa pomieszczenia, małe klitki. W jednym pokoju miałem mieć biuro i aptekę a drugie przeznaczono na mieszkanie. Sanitariusz pozostała w Bukowsku. Co ma robić i jak się ze mną kontaktować uzgodniliśmy wcześniej. Ja wróciłem do Sanoka i już drugiego dnia rano ok. 5-tej musiałem dojść do do stacji PKP. Odległość do stacji to 2 km, z jednego końca Sanoka na drugi. Pojechałem do Zagórza, gdzie przesiadłem się do Szczawnego. Była już godz. 7,45 kiedy poszedłem do dyrektora Zjednoczenia PGR i się przedstawiłem. Powiedziałem, że gospodarstwa PGR Karlików, Płonna, Wysoczany, Szczawne – Osławica, Łupków, Smolnik będę obsługiwał jako lek. wet. rejonowy z siedzibą w Sanoku. Dyrektor ucieszył się, że spadł mu z głowy niemały kłopot. Pomyślałem, aby nie cieszył się za wcześnie. Pojechaliśmy razem na gospodarstwo. To wszystko jeszcze na rozruchu. W gospodarstwie Karlików znajdowało się 400 sztuk owiec, 60 sztuk bydła i 20 koni. W Płonnej to samo. Wysoczany również z taką ilością zwierząt. W gospodarstwie w Szczawnym było tylko bydło. Powiadomiłem dyrektora, że przegląd lekarsko-weterynaryjny zrobię następnego dnia i przekażę mu oczywiście protokół. W drugim dniu byliśmy w Osławicy. Tam było 300 owiec i 50 sztuk bydła. W Łupkowie trzymano bydło i konie, w Smolniku 400 owiec, bydło. W Wisłoku Wielkim było bydło i owce. W sierpniu odrobiłem staż rzeźniany w Lublinie, 6 tygodni. Najpierw byłem w rzeźni bydła, potem świń a następnie w trychinoskopii. Na koniec zaliczyłem tez produkcję 66 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Wspomnienia bekonu. Po zakończeniu stażu wróciłem powrotem do pracy w PGR-ach. Przeprowadziłem przeglądy, protokołowałem je na specjalnych drukach. Zapoznałem dyrektora PGR i zootechnika ze stanem zdrowia zwierząt w każdym gospodarstwie. Najgorzej było z owcami. Były one w słabej kondycji. U padłych owiec sekcyjnie stwierdzałem motylicę wątrobową i robaczycę płuc. Uzgodniliśmy, że po zejściu owiec z pastwiska przeprowadzimy odmo tyliczanie a potem jeszcze odrobaczanie nicieni płucnych. Wtedy jeszcze PGR za te usługi płaciły. Zabiegi wykonałem już w listopadzie. Zima 1953 roku była mroźna i śnieżna. Do gospodarstw jechało się saniami. Drogi bite, stare i wąskie biegły często nad potokami i skrajem lasu. Jadąc w lutym saniami ze Smolnika, kiedy dobrze po południu, zaczynała się szarówka, padał gęsty śnieg. Jechaliśmy z kierownikiem w parę koni. Droga prowadziła terenem zarośniętym od rzeki. W połowie drogi konie zaczęły się nagle niepokoić bo pomiędzy olszyną przy drodze biegły trzy wilki. Najwyraźniej miały zamiar zaatakować konie od przodu. Kierownik miał przy sobie pistolet. Zabrałem wodze a konie spłoszone ruszyły galopem. Padały kilkakrotnie strzały z pistoletu lecz bezskutecznie. Pozostawaliśmy w towarzystwie wilków aż pod samą stajnię. Jeszcze w lutym miałem spotkane z wilkami w drodze na Płonną, koło starego cmentarza. 5 wilków biegło wtedy w kierunku potoka, skręcając potem w stronę owczarni. Ludzie opowiadali później, że wilki mają swoją drogę z Jawornika przez potoki na Komańczę. Do Bukowska w zimie prawie nie jeździłem. Sanitariusz był na miejscu i to na razie wystarczało. Wiosną było więcej roboty w PGR-ach, kąpiele profilaktyczne owiec. Przez zimę zrobili basen przewoźny i uruchomiono starą poniemiecką lokomotywę do podgrzewania wody. W Bukowsku należało ponadto przeprowadzić kastracje ogierów. Robił to zawsze lekarz powiatowy ale tego roku miałem to sam zrobić, na swoim terenie. Powiatowy powiedział tylko „panie kolego, tam będą 4-5 ogiery, ogłosiłem termin kastracji i rano o 5-tej furmanką proszę dojechać z całym sprzętem do Bukowiska” . Zrobiłem jak powiedział. Jakież było moje zdziwienie, kiedy zamiast 4-5 ogierów zobaczyłem ich 45. Zorganizowałem ekipę do kładzenia koni i zacząłem kastrację. Zeszło mi do 16-tej. Nie było żadnej komplikacji. Wystawiłem kwit i przygotowałem wykaz wytrzebionych ogierów, z podpisem sołtysa. Konie udały się do swoich domów a ja z obitym bokiem do Sanoka. Następnego dnia podziękowałem powiatowemu lekarzowi weterynarii i kierownikowi lecznicy dla zwierząt za wystawienie mnie. Obaj uśmiechnęli się głupio. Wiedziałem dlaczego. Oni do tej pory za kastracje pobierali pieniądze, które trafiały do ich kieszeni a teraz nie mieli ochoty pracować z kwitariuszem w ręce. Konie wygoiły się, nie było komplikacji. Właściciele koni zaś chwalili sobie młodego lekarza wet. Centrala Przemysłu Mięsnego w Rzeszowie rozpoczęła wypasy bydła od 15 –go maja. Stada wypasowe po 250 sztuk rozmieszczano w miejscowościach: Łukowe, Średnie Wielkie, Kalnica, Sukowate. Bydło przewożono transportem PKP do Szczawnego a potem samochodami już do miejsca wypasu. W Szczawnym była siedziba PGR-u stąd Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 67 bydło pędzono po wyładunku do zagrody w Szczawnym za rzeką a potem partiami do stad wypasowych. Stada trzeba było nadzorować. Miałem do dyspozycji konia i siodło. Jazda konna do stada na przełaj przez las. Wypasy dobrze znosiły mieszańce, nasza czerwona z simentalerem, gorzej było z jałówkami czarno-białymi. Te ostatnie zapadały na schorzenia płuc i zanokcicę. W Szczawnym miałem też punkt weterynaryjny, do którego zgłaszali się rolnicy osadnicy. Jeżeli nie jechałem do Bukowska i Szczawnego czy Łupkowa, a były takie dni bardzo rzadko, to pomagałem w lecznicy w Sanoku, bo Sanok miał też jeden PGR. Dla rodziny nie miałem wiele czasu. Pracy dużo, pozostawała tylko niedziela. Żona i dzieci pytały mnie zawsze, kiedy będę miał wreszcie czas dla nich, dla rodziny. W sierpniu na wypasie w stadzie w Kolnicy padło nagle kilka sztuk bydła. Sekcyjnie stwierdziłem podejrzenie wąglika. Pobrałem próby i wysłałem je gońcem do Rzeszowa. W następnym dniu przyjechał z WZWet-u dr Ryszard Ciechowski. Pojechaliśmy do stada konno. Poprzedniej nocy padło 5 sztuk bydła. Zrobiliśmy sekcję. Teraz jestem pewny, że to wąglik. Nagle zjawia się UB przekonana, że to sabotaż. Pobierają próbki, mają szklane słoiki. Zrobiłem im wykład z wąglika. Zrozumieli, że to nie sabotaż. W sumie padło 18 sztuk bydła. Pod naszym nadzorem pastuchy zrobili stos i spalali zwłoki. Na wąglik zachorowało 3 pastuchów, mieli formę skórną tej choroby. Przez 3 miesiące przebywali w szpitalu. Dzięki dyrektorowi Centrali Przemysłu Mięsnego p. Figlowi ściągnięto samolotem surowicę p/ wąglikową i uratowano pozostałe zwierzęta. Wojewódzki Lekarz Weterynarii w Rzeszowie polecił przeprowadzić szczepienie pozostałego bydła, 500 sztuk, tą surowicą. Akcję organizował Powiatowy lekarz Weterynarii w Lesku. Do szczepienia oddelegowano lekarza wet. z lecznicy w Lesku, 2 sanitariuszy i mnie. Bydło spędzano do jednej zagrody w Kalnicy, wyłapywano, wiązano, termometrowano i szczepiono. Bydło z podwyższoną temperaturą otrzymywało 50 ml surowicy i było kierowane do innych miejsc i tam wiązane. Zwierzęta, u których nie stwierdzano podwyższonej ciepłoty ciała otrzymywały 25 ml surowicy, były oznakowywane i kierowane do zagrody. Akcja szczepienia trwała 24 godziny. Byliśmy zmęczeni i do pasa zabłoceni. Szczepienie zaczęliśmy w sobotę rano, ok. godz. 7.00 a zakończyliśmy w niedzielę o 8.00. Po śniadaniu przygotowanym przez żonę dyrektora Figla wypoczywaliśmy do godz. 14.00. Potem dokonaliśmy przeglądu szczepionego stada. Nie było więcej padnięć. W sobotę, jeszcze podczas prowadzenia szczepień, przyjechał z Leska powiatowy lekarz weterynarii dr Serwa z jednym z inspektorem Antonim Bąkiem z Wojewódzkiego Zakładu Weterynarii w Rzeszowie. Powiatowy robił głupie uwagi i przygadywał. Atmosfera zrobiła się napięta. W końcu zareagowałem dość ostro na jego zachowanie, panowie odwrócili się i odjechali. Bydło z wypasu zeszło we wrześniu, ładowane na wagony w Szczawnym. Wróciłem do pracy w terenie i do PGR. A było co robić, bo doszły szczepienia przeciw wściekliźnie. Szczepiło się zwierzęta w każdej wiosce, według listy przygotowanej przez sołtysa. Prowadziło się tez własną ewidencje zaszczepionych psów i wystawiało świadectwa szczepienia. Zima mijała na kontroli gospodarstw PGR. Kontrole obejmowały ocenę zdrowia zwie68 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Wspomnienia rząt, sprawdzenie zapasów paszy, jej jakość. Przygotowane odręcznie protokoły kontroli przesyłano do Komitetu Powiatowego PZPR, Wydziału Rolnictwa. Rok 1954. Trwały wiosenne prace w PGR i moja praca w terenie. Do normalnej pracy doszło odrobaczanie owiec fenotiazyną. Należało ją podawać indywidualnie w kęsach przygotowanych z ciasta. Mieszało się więc mąkę z fenotiazyną i w postaci kęsa aplikowało szpatułą każdej owcy do pyska. Była to robota syzyfowa, bo stad było sporo. WZW w Rzeszowie po uzgodnieniu z Departamentem Weterynarii polecił szczepić p. wąglikowi bydło Centrali Przemysłu Mięsnego, które miało przychodzić na wypas. Ze względu na to, że Szczawne było na moim terenie, mnie przydzielono zadanie zorganizowania akcji. W specjalnie wybranym miejscu wybudowaliśmy więc zadaszenie nad stanowiskami, w których mieściło się 15 sztuk zwierząt. Wykonaliśmy również zagrodę, do której wpędzaliśmy bydło po wyładunku i drugą, do której miały trafiać sztuki zaszczepione i oznakowane. Rozpoczęliśmy akcję. Bydło po wyładunku odpoczywało do rana, potem każdą sztukę wprowadzano na indywidualne stanowisko, wiązano za rogi, zakładano klucz donosowy i szczepiono, wprowadzając szczepionkę śródskórnie w fałd ogonowy, 0,5 ml szczepionko na 3 razy. Powstawały 3 guzki. To było szczepienie bardzo uciążliwe i niebezpieczne dla wykonującego, Po szczepieniu znakowaliśmy bydło przez wypalenie gorącą klemą litery „W” na lewym pośladku. Istny „dziki zachód”, jak to robili kowboje. Dziennie szczepiło się tyle bydła ile przyszło go w nocy. Czasem było i 60 sztuk.. Po szczepieniu i oznakowaniu bydło kierowaliśmy do zagrody. Tam było 10 dni, pod kontrolą. Potem dopiero trafiało do stada wypasowego. Szczepienie prowadziłem do końca czerwca. Po tym terminie już nie przychodziło żadne bydło. Jednego razu przyjechał ze mną powiatowy lekarz weterynarii z Sanoka dr Krogulecki. Chciał zobaczyć jak to wszystko wygląda i trochę sam zaszczepić. Powiatowy, starszy pan z „astmą sercową”, nigdy wcześniej nie szczepił bydła. Zobaczył jak prowadzimy szczepienie i kolejne 15 sztuk bydła sam zaszczepił. Poznakowałem te sztuki i skierowałem do zagrody. Powiatowy lekarz weterynarii był po tym szczepieniu bardzo zmęczony i ciężko dyszał. Dzień był wtedy gorący, bezwietrzny, było parno i duszno. Pochwalił mnie za sprawne zorganizowanie akcji i perfekcyjne wykonywanie szczepień. Niestety, mimo wielkich chęci nie był w stanie pomóc. Wypoczął trochę i odprowadziłem go na dworzec PKP. Jego wizyta zmieniła jego dotychczasowy stosunek do mnie. Powikłań po szczepieniu nie było. Do kontroli stad jeździłem konno. Wypasy skończyły się we wrześniu i to był już koniec wypasów. Nie opłacało się prowadzić wypasów tym bardziej, że bydła czarno-białego było dużo a ono zapadało na zapalenie płuc. Ze Szczawnego Zjednoczenie PGR wydzieliło dyrekcji PGR w Łupkowie. Dojeżdżałem tam koleją a do samego gospodarstwa konno. Tak było o wiele wygodniej niż jazda furmanka. W gospodarstwie tym różnie było, różni byli tam ludzie. Był agronom z awansu, który chciał w Osławicy zrobić ogrody. Owszem wyrosły różne drzewa ale owoce były jak „małe jabłka”. Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 69 W październiku „w stadzie nad potokiem” podczas kontroli stwierdziłem pryszczycę. Wykonałem telefon do powiatowego lekarza weterynarii i pobrałem próby, które wysłałem gońcem do Zduńskiej Woli. Sam pozostałem w ognisku przez 4 tygodnie. Bydło stało pod dachem. Pilnowałem dezynfekcji, mat wejściowych i wyjściowych, przeglądałem bydło. Spałem w budzie wybudowanej z okrąglaków dla pastuchów. Wieczory były zimne, rano wszystko pokrywał szron. W budzie paliło się w blaszanym okrąglaku. Tygodnie mijały na wygaszaniu ogniska pryszczycy, dezynfekcji bydła i pomieszczeń. To było pierwsze ognisko pryszczycy. W lutym 1954 roku uzgodniłem z władzami PGR szczegóły redyku owiec, który miał się rozpocząć wiosną, od 2 maja. Trzeba było dograć wyładunki owiec, wyznaczyć stacje kolejowe, do których transportowane miały być zwierzęta. Z owcami na bacówki szli zawsze bacowie. Owce miały być wypasane na terenie Leska i Rymanowa. Wyładunek miał się odbyć w Rzepedzi na stacji PKP, która nie posiadała rampy wyładowczej. Musieli ją zrobić bacowie. Nie uzgodniono tylko opłat za wyładunek. Z ramienia Związku Hodowców Owiec za redyk odpowiadał inż. Dudzik, który przesłał do powiatu harmonogram załadunku owiec. Obejmował on terminy wyładunku, wyznaczał poszczególne bacówki. Redyk zaczęto 2 maja. Owce wyładowywano, jak wcześniej uzgodniono, w Rzepedzi. Do stacji PKP trafiły 32 wagony zwierząt. Wyładunek odbywał się wśród beku owiec, nawoływania baców, huku przystawianych do wagonów pomostów. Z wagonów owce wolno kierowano na pomost i potem po nasypie na łąkę. Zwierzęta były głodne, brudne i nie napojone. Każdą partię owiec wyładowywano osobno, miałem możliwość sprawdzania dokumentów wystawionych przy załadunku. Nie zawsze ilość owiec zgadzała się z ilością wyładowywanych. Bacowie musieli dokładnie przeliczać ilości swoich owiec, co nie zawsze się im podobało. Wystawiłem kwit kredytowy podpisany przez bacę. Należność wypłacała potem mleczarnia w Rymanowie. W jednym transporcie przyjeżdżało 2500 owiec. Jeden transport przyjeżdżał o 6.00 rano, drugi o 14.oo. Osobne transporty były do Ustrzyk Dolnych. Przez 7 dni przyjechało około 20.000 owiec. Mając uzgodniony spis bacówek i ich miejscowości pozostał mi obowiązek kontroli sanitarnej każdej bacówki. Sprawdzałem czystość produkcji sera. Na kontrolę jeździłem konno. Podzieliłem bacówki na teren Łupkowa, Kamańczy i Szczawnego. Konie miałem z PGR w Szczawnym i Łupkowie. Jechało się konno starymi drogami, czasem przez spalone przez UPA wsie. Robiłem niekiedy w siodle po 60 – 80 km po różnych drogach i bezdrożach. Spotykałem dziki, wilki, jelenie i rysie. W PGR od 1955 roku prowadzono badanie TBC i brucelozy. Początkowo jeden raz w roku, potem już 2 razy w roku. W sierpniu wypadła jeszcze pryszczyca w Tarnawie Dolnej. Po jej wygaszeniu pojawiła się w Czaszynie. Uciążliwe było chodzenie do gospodarstw po obu stronach stoku, na górę i z powrotem. I tak bardzo wiele razy. Po wygaszeniu ognisk był w tym rejonie spokój. Wrzesień to koniec wypasu i załadunek owiec w Łupkowie Nowym i Starym, Komańczy, Szczawnym. Właśnie w Szczawnym u owiec jednego bacy stwierdziłem świerzb 70 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Wspomnienia i to zaawansowany. Stado to liczyło 500 owiec. Wykluczyłem owce z transportu. Baca bardzo się denerwował ale to i tak nic nie pomogło. Musiał zostać. W PGR Płonna trzeba było wykąpać owce pod nadzorem i dopiero następnego dnia mogły wyjechać. Z przedstawicielem PGR uzgodniłem opłatę za kąpiel. Jesień minęła na pracach w PGR, w terenie oraz lecznicy w Sanoku. Zimą zostałem jeszcze lekarzem wet. w miejskiej rzeźni, bo zachorował lekarz tam pracujący. Byłem w rzeźni cały styczeń 1956 roku. Lek. wet. Zbigniew Wolwowicz Lek. wet. Zbigniew Wolwowicz jest absolwentem Wydziału Medycyny Weterynaryjnej Uniwersytetu i Politechniki we Wrocławiu, który ukończył w 1952 roku. Pracował w Sanoku w latach 1952 – 1989 po czym przeszedł na emeryturę. Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 71 Wspomnienia Mój akademicki marzec 1968 r. i nie tylko Marzec 1968 roku to czwarty rok moich studiów na Wydziale Medycyny Weterynaryjnej Wyższej Szkoły Rolniczej we Wrocławiu. W dniu 13 marca tegoż roku po całej uczelni rozeszły się wici, iż w głównej auli odbędzie się wiec. Oczywiście wiec ten nie mógł się odbyć beze mnie. W auli zebrali się studenci wszystkich lat ze wszystkich wydziałów. Trwały gorące dyskusje, których wynikiem była decyzja proklamowania strajku okupacyjnego. Do zebranej braci akademickiej przyszedł Rektor naszej uczelni prof. dr hab. Tadeusz Garbuliński, uznany farmakolog, szef katedry farmakologii naszego wydziału. Po wysłuchaniu naszych racji wydawało się , że profesor przychyla się do naszych postulatów. Obiecał też, że uda się do I-go sekretarza KW PZPR we Wrocławiu, niejakiego Piłatowskiego – nędzna kreatura, by przedstawić mu nasze stanowisko i postulaty. Wrócił po kilku godzinach z zupełnie innym nastawieniem. Oświadczył nam mianowicie, że do 3-ch godzin mamy się rozejść, bo w innym wypadku wezwie na teren uczelni milicję. Takie stanowisko rektora spotkało się z ogromną dezaprobatą zebranych, rozległy się gwizdy, buczenie a w kierunku rektora poleciały kulki papieru. Pośród wrzawy rektor pospiesznie opuścił aulę. Strajk trwał nadal. Do zebranych studentów zaczęli przychodzić młodzi pracownicy naukowi, którzy prowadzili niby wykłady, by było jakieś usprawiedliwienie na wypadek wejścia na teren uczelni milicji, czy ZOMO. Na bramach gmachu zostały wystawione straże studenckie, które nie wpuszczały niepowołane osoby. W drugim dniu strajku zaczęli przychodzić też ludzie z miasta i okolicznych wsi, przynosząc strajkującym dary serca w postaci jedzenia. Przynoszono nawet worki ziemniaków. W odróżnieniu od innych miast akademickich, studenci wrocławscy nie wychodzili na manifestacje uliczne. Nie pozwalało to wyżyć się hordom milicji i ZOMO, nie było bicia studentów. Sfrustrowani „strażnicy prawa” bili wracających z pracy robotników i wrzucali świece dymne do kawiarni, gdzie w większości siedziały starsze osoby. W między czasie w lokalnej prasie pojawiła się tak zwana „Uchwała Kolegium Rektorów Uczelni Wrocławskich”. Ze względu na specyficzny język oddający tamte czasy cytuję w całości oryginalny tekst tej uchwały. „Uchwała Kolegium Rektorów Uczelni Wrocławskich z dnia 13 marca 1968 roku . Wrocław największy ośrodek nauki i kultury ziem zachodnich podniesiony z gruzów wspólną pracą robotników, inteligencji i ludzi nauki rozwija się dynamicznie jako poważne środowisko o dużym dorobku naukowym, jako wielkie skupisko młodzieży akademickiej legitymującej się dojrzałością polityczną i dyscypliną społeczną . Rektorzy wyższych uczelni Wrocławia wyrażają duża troskę i zaniepokojenie działalnością nielicznych grup studenckich zachęcających młodzież akademicką do publicznych wystąpień sprzecznych z interesami samych studentów i ludzi pracy oraz niezgod72 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Wspomnienia nych ze ślubowaniem akademickim i obowiązującymi przepisami. Akademicka Młodzieży Wrocławia ! Jak dotychczas tak i w przyszłości możecie liczyć na to, że władze uczelni i pracownicy naukowi wypełniając swe obowiązki wychowawcze nie będą szczędzili czasu na szczere rozmowy ze swymi studentami kierowani głęboką troską o zapewnienie Wam możliwości najlepszych warunków studiowania. Zwracamy się z gorącym apelem do całej bez wyjątku młodzieży akademickiej o zachowanie w każdej sytuacji postawy godnej studenta Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Chcemy Was przestrzec przed udziałem w publicznych wystąpieniach, przeniesionych poza teren uczelni, do których z reguły dołączają się elementy chuligańskie. Nie możemy ponosić odpowiedzialności za ewentualne następstwa takich wystąpień. Strzeżmy wysokiej rangi wrocławskiego środowiska naukowego i stabilizacji życia społecznego na ziemiach zachodnich. Oczekujemy od Was zachowania postawy, która nie podważy wielkiego zaufania, jakim studentów darzą władze uczelni i całe społeczeństwo. Rektor Uniwersytetu Wrocławskiego prof. dr Alfred Jano Rektor Politechniki Wrocławskiej prof. dr Zygmunt Szparkowski Rektor Akademii Medycznej prof. dr Tadeusz Baranowski Rektor W.S.R prof. dr Tadeusz Garbuliński Rektor Wyższej Szkoły Ekonomicznej prof. dr Józef Popkiewicz Rektor Wyższej Szkoły Wych. Fizycznego doc. dr Czesław Niżankowski Rektor Państ.Wyż. Szkoły Muzycznej prof. dr Zbigniew Liebhart Rektor Państ.Wyż. Szkoły Sztuk Plastycznych doc. dr Tadeusz Forowicz” A strajki we wszystkich uczelniach trwały. W trzeciej dobie trwającego strajku na naszej uczelni, do strajkujących przyszedł prof. dr hab. Alfred Senzy, uznany w świecie położnik weterynaryjny Kierownik Katedry Kliniki Położniczej naszego wydziału. Prof. Senzy znany był ze swoich przekonań antysowieckich i antysocjalistycznych. Prowadzone przez Niego wykłady, a także inne wystąpienia cechowały się pięknym słownictwem i erudycją, dlatego nazywano Go „złotoustym”. Profesor po przybyciu do auli wygłosił płomienną mowę mówiąc między innymi, że dość już w historii naszego narodu zostało przelanej młodej, najlepszej krwi i prosił byśmy zakończyli strajk. Faktycznie, po 3-ch dobach na wszystkich uczelniach został zakończony. Konsekwencją tych wydarzeń było relegowanie ze studiów wielu osób. Najczęściej te represje dotyczyły tych, którzy mieli jakieś sprawy nieuregulowane – zawalone kolokwia czy egzaminy, ale nie tylko. Na naszym roku kara spotkała jednego Kolegę, który po usunięciu z uczelni został wcielony do karnej kompanii w Orzyszu. Na tym nie koniec naszych nadzwyczajnych przeżyć. Otóż w tym samym roku musieliśmy odbyć kilkutygodniowy obóz wojskowy. Szkoleni byliśmy w batalionie medycznym III Saskiej Dywizji Pancernej w Gubinie. Była to jednostka pierwszego rzutu na wypadek działań zbrojnych, a był to przecież to czas „atłasowej rewolucji” w CzeBiuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 73 chosłowacji . Chodziły więc słuchy, iż w ramach „bratniej pomocy” możemy się znaleźć w samym centrum tych wydarzeń. Powtarzali te informacje nawet zawodowi oficerowie. Na szczęście ta „przyjemność” nas ominęła, a w trzy dni po naszym odejściu z jednostki, dywizja, w której byliśmy szkoleni znalazła się w czeskiej Pradze. W trakcie trwania wydarzeń, o których tu mowa krystalizowały się postulaty braci studenckiej. Oczywiście tworzono je w porozumieniu między poszczególnymi uczelniami i to nie tylko we Wrocławiu, ale i z innymi ośrodkami w kraju. Krążyli emisariusze i koordynatorzy ruchu. Głównymi postulatami były – wolność słowa, brak cenzury, możliwość organizowania wolnych związków studenckich, jako alternatywa Z.S.P, a także usunięcie z programu studiów – ekonomii politycznej i filozofii marksistowskiej. Niestety żaden z tych postulatów nie został zrealizowany. Można by więc zapytać po co na to było ? Uważam jednak, że dzięki takim zajściom jak rok 1968, 1970 i na koniec 1980 i 1981 doczekaliśmy się III RP i postulaty , o które zabiegaliśmy w 1968 zostały zrealizowane. Do napisania tych wspomnień zainspirowała mnie audycja nadawana cyklicznie w TVP Historia, „Po co nam to było” prowadzona przez Jana Pietrzaka, a także odnaleziony w szpargałach stary wycinek gazety z cytowaną wyżej uchwałą rektorów. Lek. wet. Ziemowit Ojak lek. wet. Ziemowit Ojak ukończył w roku 1970 Wydział Weterynarii we Wrocławiu. Obecnie prowadzi prywatną praktykę w Przemyślu. 74 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Z historii weterynarii Z historii weterynarii Od Lwowa do Wrocławia od Akademii Medycyny Weterynaryjnej do Wydziału Weterynaryjnego Akademii Rolniczej (Wspomnienia studenta) Lwów 1936 – 1939 Pierwszy epizod mego weterynaryjnego życiorysu to oczywiście egzamin wstępny na Akademię Medycyny Weterynaryjnej (AMW) we Lwowie w lipcu 1936 i pierwsze zetknięcie się z prof. dr Kazimierzem Szczudłowskim, wtedy egzaminatorem kandydatów na studia. Z perspektywy lat muszę stwierdzić, że 46-letni wówczas profesor wyglądał dokładnie tak samo jak w następnych 46 latach od grudnia 1945 począwszy, gdy zjawił się we Wrocławiu tzw. pociągiem repatriacyjnym z grupą innych profesorów AMW. Dokładnie pamiętam, bo trudno zapomnieć egzamin wstępny na studia, pytanie jakie mi zadał: - Jak się nazywa i jaką ma wysokość najwyższa góra na ziemi. Ponieważ w roku 1936 nikt jeszcze nie stanął na jej szczycie, następne pytanie brzmiało: - No dobrze, to skąd wiadomo jaką wysokość ma Mt Everest. W ten sposób weszliśmy na zasadniczy temat pytania czyli trygonometrię. Matematyka nie była wprawdzie moim najmocniejszym przedmiotem w gimnazjum (typu humanistycznego im. Królowej Zofii w Sanoku) ale od matury nie minęły nawet trzy miesiące, więc efekt końcowy egzaminu sprawił, że na początku października rozpocząłem życie poza gniazdem rodzinnym. Moim domem stał się teraz akademik wg dzisiejszego nazewnictwa dom studencki (DS) AMW przy ul. Stalmacha 1. Do głównej bramy Uczelni przy ul. Kochanowskiego 61, szło się niecałe l0 min. ulicami Zieloną i Szewczenki. Studentem zostałem formalnie po immatrykulacji (,,die 14 mensis Octobris 1936”) ale poczułem się nim wcześniej tj. w pierwszą niedzielę po przyjeździe do Lwowa. W ten dzień jako uczestnik ale raczej bierny obserwator modnej w tych czasach rozróby na tle politycznym (dziś powiedziałoby się ,zadymy’’) zostałem w gronie podobnych mi Beanów ,,ochrzczony’’ wodą z policyjnej sikawki. oczywiście pod ciśnieniem, ale w tamtych czasach nie barwionej dla ułatwienia późniejszej identyfikacji uczestników zbiegowiska. Zresztą prawdę powiedziawszy nie bardzo rozumiałem dlaczego nacjonalistycznie nastawiona, krzykliwa młodzież w swej głównej masie studencka chce koniecznie uniemożliwić obrady w jakiejś sali, inaczej myślącym innym młodym ludziom. Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 75 W akademiku otrzymałem pokój trójkowy w lewym skrzydle gmachu na parterze. Dzieliłem go z rówieśnikami z I. roku Jaśkiem Kozłowskim i Bolkiem Stefanowskim. Prawdopodobnie poprzedni mieszkańcy tego i innych pokoi w tym korytarzu, pozostawili przyklejone do szyb w drzwiach sporządzone z papieru godło nacjonalistycznej młodzieży (wszechpolskiej) mieczyki Chrobrego - szczerbiec opleciony biało-czerwoną szarfą. Któregoś dnia, jeszcze przed immatrykulacją gdy siedzieliśmy we trojkę przy stole wkuwając z gorliwością pierwszoroczniaków osteologię, ktoś nagle energicznym ruchem otworzył drzwi. Odwróciliśmy się wszyscy jak jeden mąż i natychmiast porwaliśmy się na równe nogi. W drzwiach stał we własnej osobie JM pan Rektor prof. dr Jerzy Alexandrowicz, znany nam już z pierwszego wykładu z embriologii. Miał charakterystyczne do góry zaczesane krzaczaste brwi, jakich nikt inny na Akademii nie nosił. Nie wiedzieliśmy jeszcze, że droga do jego mieszkania (w części gmachu zamieszkałej przez kilku profesorów Akademii) wiodła przez ,,nasz” korytarz. Pan Rektor uprzejmie acz stanowczo polecił nam zdjąć z drzwi godło Młodzieży Wszechpolskiej i nie czekając na naszą reakcję – żółtodziobów zaskoczonych tą nieoczekiwaną wizytą na najwyższym szczeblu, równie nagle jak się pojawił zniknął w korytarzu a my pozostaliśmy z problemem co w tej sytuacji zrobić. Mieczyka jednak nie zdjęliśmy. Przekonaliśmy się jeszcze tego samego dnia, że w ‚’naszym’’ korytarzu nie było drzwi, na których by to zakazane godło nie wisiało i w najbliższych dniach z żadnych drzwi nie zostało zdjęte. Dla nas trzech (o innych mieszkańcach nie wiem) sprawa miała swój epilog w ... gabinecie JM Pana Rektora. Wezwani ,,na dywanik’’ zostaliśmy pouczeni, że obowiązkiem studenta jest wykonywanie poleceń Władz Akademii. Było to równoznaczne z ostrzeżeniem. Dalszego ciągu tej naszej niesubordynacji już nie było. Może m.in. dlatego, że prof. Alexandrowicz opuścił Lwów mianowany sekretarzem stanu w Min. W.R.i O.P. (Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego) a ponadto nasza trójka została przetasowana. Przekwaterowaliśmy się i mnie los połączył w jednym pokoju ze starszym kolegą pochodzenia polsko-francuskiego, kończącym studia i pracującym na stanowisku asystenta-wolontariusza w Katedrze Anatomii Patologicznej - Rene Machalskim, legitymującym się poza dowodem osobistym polskim także paszportem francuskim” Rene nie przeżył wojny – został rozstrzelany przez Niemców w pierwszych dniach okupacji niemieckiej w r. 1941 pod zarzutem szpiegostwa do czego prawdopodobnie przyczyniło mu się pośrednio jego francuskie pochodzenie i typowy wygląd południowca. Inny był los prof. Alexandrowicza. Z Warszawy nie powrócił do Lwowa lecz do Wilna, gdzie był profesorem Uniwersytetu Stefana Batorego do roku 1939. Wywieziony do ZSRR w roku 1940,więziony w kilku łagrach, które szczęśliwie przeżył, dostał się do Armii gen. Andersa i ostatecznie znalazł się w Anglii. Po demobilizacji objął stanowisko kustosza Stacji Biologicznej w Plymouth, gdzie wykonał szereg badań z zakresu histopatologii ryb morskich. Do dziś cytowane jest w literaturze światowej jego na76 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Z historii weterynarii zwisko w związku ze schorzeniem nowotworowym natury wirusowej określanym nazwą lymphocystis. Zmarł na emigracji w r.1970. Z czasów lwowskich pozostał nam w pamięci natchniony wykładowca, który interesujący, żywo prowadzony wykład ilustrował na bieżąco wykonywanymi z dużą swobodą kolorowymi rysunkami, mając różnobarwne kredy wetknięte między palce lewej ręki. Opisana wcześniej ingerencja prof. Alexandrowicza w sprawy mieszkańców akademika przy Stalmacha l, jak zapewniali starsi mieszkańcy tego domu - to nie jedyny dowód ,,ojcowskiej opieki’’ profesora nad młodzieżą. Oczywiście denerwowało to młodych ludzi, do niedawna jeszcze podlegających opiece rodzonego ojca. Z tego zrodził się niecodzienny w swojej postaci protest. Jednego ranka, tuż pod wąskim okapem dachu naszego trzypiętrowego akademika (z wysokim parterem) przechodnie ulicy Stalmacha i Zielonej mogli przeczytać nieco koślawy ale dobrze czytelny napis: ochronka im. J. Alexandrowicza. Wtajemniczeni, posiadacze dokumentalnej fotografii objaśniali, że napis sporządzony w nocy atramentem przy pomocy pędzla do golenia, był dziełem leżącego na dachu śmiałka, ubezpieczonego przez kolegów skręconymi prześcieradłami. Nazwisko bohatera nie zachowało się do naszych czasów w zbiorowej pamięci mieszkańców ,,ochronki”, a szkoda, bo ten sposób wyrażania swojego ,’nie’’, zwłaszcza z naszej powojennej perspektywy budzi podziw i uznanie. W czasie trzech lat naszych studiów, do wakacji l939 zdarzyły się na uczelniach lwowskich godne pożałowania ekscesy antysemickie. Na AMW pamiętam tylko jeden tego rodzaju incydent. Nie byłem jego świadkiem, ale wtedy wiadomo było, że na teren Akademii przedostali się główną bramą studenci Politechniki. W czapkach studenckich używanych przez nas tzn. z czerwonego aksamitu z wąskim zielonym otokiem, przeszli nie zatrzymani na bramie wejściowej, zrobili grubiańską awanturę profesorowi prowadzącemu ćwiczenia w prosektorium, pobili naszego kolegę Jakuba Parnesa (następnego dnia pojawił się na zajęciach z obandażowaną głową) i zniknęli. Nikt z naszych kolegów, o ile mi wiadomo, nie brał w tej awanturze czynnego udziału. Z pierwszego roku studiów pozostał w mej pamięci 17 czerwca 1937, dzień egzaminu z chemii ogólnej u prof. dra Stanisława Niemczyckiego. Skłamałbym gdybym powiedział, że nie czułem żadnego strachu przed spotkaniem. Miałem już w semestrze zimowym pewne kłopoty z zaliczeniem pracy w prosektorium u dra Kazimierza Myczkowskiego, a ponadto był to przecież mój pierwszy na studiach duży egzamin roczny. Do tego starsi koledzy ostrzegali. Żebyś tylko - mówili - nie miał pecha zdawać chemii jak będzie upał. „Stary” ma platfusy i gdy jest gorąco staje się nerwowy bo go pieką stopy. Ściąga buty i na bosaka oblewa za byle co. Gdy go zdenerwujesz to w skarpetach, z butami w garści ewakuuje się z gabinetu i masz pierwszy termin z głowy, a Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 77 po wakacjach ,,poprawkę’ za grubszą forsę. Chemia znana mi tylko powierzchownie z gimnazjum, poznana teraz bliżej, okazała się jednym z bardziej interesujących przedmiotów. Gładko udało mi się wyprowadzić wzór na neosalwarsan w identyczny sposób jak zrobił to profesor na wykładzie. Po kilku dalszych, łatwiejszych pytaniach z chemii fizycznej i nieorganicznej, otrzymałem notę jedyną w moim indeksie: celujący zę szczególnym wyróżnieniem. Upału w tym dniu nie było.Wróciłem do akademika uszczęśliwiony, nie przeczuwając wówczas, że za pięć lat na tejże Uczelni moje okupacyjne losy zwiążą się znacznie ściślej z Zakładem Chemii Ogólnej. Po zdaniu egzaminów, z fizyki u prof. Jana Niklibordza (26.VI.) i zoologii u prof. Gustawa Poluszyńskiego (9 VIII) na celująco, jechałem do domu w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku, nie myśląc na razie o dwu ostatnich egzaminach - botanice i encyklopedii rolnictwa (u prof. Bronisława Janowskiego) oraz o sporządzaniu zielnika, koniecznego warunku dopuszczenia do tych egzaminów. Tu trzeba przypomnieć, że studia przed wojną były płatne. Po wpłaceniu jednorazowego wpisowego na pierwszym roku w wysokości 30,- zł (niespełna 6 dol. amer.), czesne za każdy rok studiów wynosiło 230;- zł, płatne w trzech ratach. Te opłaty i koszty utrzymania we Lwowie mnie i mego brata (studenta Politechniki) były znacznym obciążeniem pensji naszego ojca, nauczyciela szkoły powszechnej (dziś zwanej podstawową), a w kolejce do studiów dojrzewało dwóch młodszych. Nie wolno było marnować cennego czasu. Jak żyliśmy we Lwowie. Obiady jadaliśmy w stołówce Bratniej pomocy tzw. Bratniaka, płacąc za naprawdę dobry obiad ( z kompotem ) 80,- groszy. Śniadania i kolacje we własnym zakresie, gotując na dostępnych wszystkim kuchenkach gazowych i korzystając z małego spożywczego sklepiku Bratniaka ( 26 gr. najtańszy bochenek razowca). Indywidualną dostawą mleka pod drzwi zajmował się portier akademika, któremu wracając po dziesiątej wieczór z miasta płaciło się tzw. szperę 50 gr. za otwarcie bramy z klucza. Wspominając pierwszy rok studiów na AMW i oceniając wykłady, także po latach z perspektywy własnego profesorskiego doświadczenia, mogę z satysfakcją stwierdzić, że wtedy mieliśmy szczęście słuchać w znacznej większości dobrych i bardzo dobrych wykładowców. W szczególności z fizyki, histologii i zoologii. Oprócz wzmiankowanych przedmiotów, w programie I. roku studiów mieliśmy anatomię porównawczą wykładaną przez prof. Antoniego Banta, z egzaminem po II roku oraz przez jeden trymestr - bez egzaminu końcowego - propedeutykę lekarsko - weterynaryjną. Wykładowcą był prof. dr Zygmunt Markowski, niezwykle barwna i oryginalna osobowość lwowskiej Uczelni. 78 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Z historii weterynarii Na roku mieliśmy tylko dwie koleżanki. Na AMW stosowano wtedy swoisty damski numerus clausus. Przy potwierdzaniu uczęszczania na wykłady czyli otrzymywaniu frekwensu - co u prof. Markowskiego odbywało się powoli i dostojnie, a przy tym na pełnymluzie - pod adresem jednej z koleżanek padło z niewinnym uśmiechem zadane pytanie: - A krowę pani widziała? I pod adresem jednego z kolegów: - Proszę pana, ja pierwszy raz pana widzę. Pan jest naprawdę naszym studentem? Oczywiście w tej konwencji wszystko kończyło się bezboleśnie. Z egzaminem z anatomii i zajęciami w prosektorium to była zupełnie inna sprawa. Najpoważniejszy przedmiot na pierwszych dwu latach studiów, z uwagi na ogrom materiału, jak i stawiane wymagania zarówno przez profesora, zaledwie od dwu lat kierownika Katedry po zmarłym w roku 1936 profesorze Włodzimierzu Kulczyckim, jak i z uwagi na dyscyplinę panującą w prosektorium i wymagania stawiane nam przez zespół prowadzący ćwiczenia prosektoryjne. Tu taryfy ulgowej nie stosowano, wkuwać” trzeba było ,na okrągło’’ przez dwa lata. Marzeniem wielu z nas, dla większości nieosiągalnym, było posiadanie na własność ,,e1lenbergera’’ tzn. niemieckiego podręcznika autorstwa dwu anatomów Ellenbergera i Bauma. W roku 1936 najnowszym było wydanie XVII. Było ono jak i trzy poprzednie w bibliotece AMW, mieszczącej się w akademiku przy ulicy Stalmacha. Dysponował nimi mieszkający tamże kustosz Leonidas Nowicki. Człowiek samotny, wielce oryginalny, tak jak i jego mowa, wskazująca na wieloletnie używanie języka rosyjskiego. Mieszkający w akademiku, zabiegaliśmy o jego względy, zwłaszcza pod koniec tygodnia, aby dostać z czytelni „ellenbergera” na wynos do poniedziałku. Ze wspomnianym wyżej prof. Markowskim, według planu studiów mieliśmy przewidziane zajęcia z chorób wewnętrznych, tzw. interny na IV. roku. Do tego jednak nie doszło. Nadszedł ,,wrzesień 39”, który zmienił nie tylko plany studiów, lecz przede wszystkim bezpowrotnie zmienił bieg historii Z prof. Markowskim miałem się spotkać dopiero po wojnie, gdy w roku 1948 nostryfikowałem u niego egzamin z chorób zakaźnych, zdany w roku 1943 u prof. Andrijewskiego, wykładowcy tego przedmiotu we Lwowie na tzw. Państwowych Kursach Weterynaryjnych w czasie okupacji niemieckiej. W latach przedwojennych _ o prof. Markowskim krążyły wśród studentów niezliczone anegdoty i powiedzenia, świadczące o jego szczególnym poczuciu humoru, o traktowaniu wielu spraw z przymrużeniem oka, z dobrotliwym wyrozumieniem, z dystansu - jakby z założenia, że w życiu są sprawy albo mało ważne, albo mniej ważne. ,,Cesarz” (takie jak sądzę, bardzo trafne przezwisko nadali mu studenci) zdawał się wyznawać horacjańską dewizę: carpe diem; nie wikłać się w drobiazgi, być ponad coBiuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 79 dzienną szarzyznę, jak cesarz jak ,,król życia” cenił elegancję i dobre maniery. Oczywiście wiedzieli o tym studenci (oni wszystko wiedzą o swoich profesorach) i stąd, jak opowiadano, do egzaminu z interny przychodzili elegancko ubrani, niekiedy w smokingach, a nawet frakach, najczęściej nie własnych, z zapałkami w kieszeni, gotowi podać ,,cesarzowi’’ ognia, starając się swoim zachowaniem wywrzeć na nim jak najlepsze wrażenie. Podobno zdarzało się, że na Akademię zajeżdżali powozem. ,,Cesarz”’ potrafił to docenić. Kiedyś, widząc powóz ze studentami zajeżdżającymi do egzaminu miał powiedzieć do woźnego: „widzicie Janie jak nas szanują”. Przypuszczam, że mówił to z przymrużeniem oka. W tym miejscu godna przypomnienia wydaje się jedna z anegdot o profesorze, jaka zachowała się w zbiorowej pamięci studentów lwowskiej Uczelni. Zajęcia kliniczne z interny, w semestrze letnim odbywały się najczęściej na wolnym powietrzu. ‚’Cesarz” zwykł był siedzieć na krześle. Tak było i tym razem. Ciepły słoneczny dzień, samo południe, grupa studentów , na luzie”, raczej mało zainteresowana tematem ćwiczeń, z wyjątkiem jednego, który stojąc przed obliczem profesora monotonnym przyciszonym głosem przedstawia status presens pacjenta, krowy trzymanej na postronku przez woźnego. Profesor już dłuższą chwilę nie zadaje żadnych pytań, nie reaguje żadnym gestem na słowa studenta, wygląda na to, że w ogóle go nie słucha. W pewnym momencie głowa mu opadła i nie chrapnąwszy łagodnie się zdrzemnął. Zauważył to najbliżej stojący, tzn. student przy pacjencie i oczywiście przestał mówić. Każdy by tak zrobił. ,,Cesarz” gdy zabrakło mu monotonnego, usypiającego szmeru słów delikwenta, ocknął się z drzemki i natychmiast zabrał głos. - Proszę pana, co pan mówi? Niech pan patrzy, koledzy śpią, krowa śpi, ja byłbym zasnął. Taki był prof. Zygmunt Markowski. Nie tracił nigdy przytomności umysłu i zawsze natychmiast gotów do zręcznej repliki. Szlagfertig, jak się mówiło w Galicji. Wybrany pierwszym Dziekanem Wydziału Medycyny Weterynaryjnej Uniwersytetu i Politechniki we Wrocławiu, zmarł w roku 1951 w stolicy Dolnego Śląska. Jego energii i przedsiębiorczości oraz umiejętności zjednywania sobie ludzi, lwowska ,ĄMW zawdzięcza odbudowę po stratach i zniszczeniach poniesionych w czasie Pierwszej Wojny Światowej i pośrednio okres rozwoju i świetności w latach 1919 - 1939. Nadeszła wiosna 1938. Wchłonięcie Austrii 1l. marca przez Adolfa Hitlera Anschluss) i szereg innych wydarzeń zwiastowało wojnę. Dla nas zajętych studiami, zwłaszcza zbliżającą się sesją z czterema poważnymi przedmiotami, z anatomią i histologią, te niepokojące opinie publiczną wydarzenia w Europie odbieraliśmy jako mniej istotne, drugoplanowe. Po odejściu prof. Alexandrowicza, zajęcia z histologii i embriologii na II roku studiów prowadził prof. Stefan Bagiński (po wojnie Kierownik Katedry na Akademii Medycznej w Łodzi). Ćwiczenia z histologii w sposób wielce rygorystyczny egzekwował 80 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Z historii weterynarii dr Hajdukiewicz i podobnie z anatomii dr Kazimierz Myczkowski, późniejszy profesor i Kierownik Katedry Anatomii Zwierząt na Wydziale Wrocławskim. Po zdaniu anatomii 10 czerwca, na 21-go wypadł mi egzamin z histologii. Najpierw praktyczny(rozpoznawanie preparatów) a zaraz po nim teoretyczny. Moim współtowarzyszem egzekucji był Hubert Krasiczyński. Siedzieliśmy w sali ćwiczeń przy jednym stole w odległości niecałych dwu metrów od siebie. Przed każdym mikroskop i po kilka preparatów do rozpoznania, barwionych innymi metodami, aniżeli znane nam z ćwiczeń. Profesor spacerował po pracowni. Po kilku minutach wywołany do telefonu zniknął za drzwiami swojego gabinetu. Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi, zdenerwowany Hubert (przeżywał nerwowo każdy egzamin) półgłosem prosi. - Nie rozpoznaję mojego preparatu, pomóż mi. Przeskakuję więc do jego mikroskopu, rozpoznaję że to gruczoł, ale jaki nie mam pojęcia. Muszę jednak przerwać tę ,,bratnią pomoc’’, bo wraca profesor. Na szczęście nie zadaje na razie pytań tylko dalej spaceruje tam i z powrotem. Zastanawiam się nad preparatem Huberta i nagle doznaję olśnienia, oczywiście to gruczoł mlekowy bydła. Że też od razu na to nie wpadłem. Profesor zawracając za naszymi plecami zadaje Hubertowi pytanie : - Co pan tam ma? Przerażony Hubert patrzy błagalnie w moją stronę, profesor tymczasem się zatrzymuje w miejscu, z którego ogląda moje plecy. Wobec tego pochylam się do przodu i najdyskretniej jak mogę podpowiadam Hubertowi ,,na migi’’. Dłońmi rozczapierzonymi palcami wskazuję własne piersi. Patrzy na mnie i nie pojmuje. Nic dziwnego, to nie ta lokalizacja, nie mówiąc już o płci. Wszystko nie tak. Beznadziejna sprawa. Więc Hubert milczy, a profesor powtarza pytanie: - No, co pan tam ma? Brak odpowiedzi, więc profesor zaczyna z innej beczki. - Kolego, jadł pan dzisiaj śniadanie? - Nie, odpowiada zdetonowany Hubert. - Dlaczego, pyta profesor, którego widocznie zaczyna bawić ten dialog. - Bo gdy idę do egzaminu to się tak denerwuję, że nie mogę nic jeść. - Ale normalnie to pan jada śniadania. - Jadam. - A co pan pije na śniadanie? - Herbatę. Profesor juz nie kryjąc rozbawienia: - Samą herbatę, czy może z czymś. - Samą, pada odpowiedź. Żadną miarą nie chciał Hubert dać profesorowi szansy na prowadzenie na tę właściwą, mleczną drogę, ale ten egzamin, uchodzący za jeden z trudniejszych jednak, zaliczył. Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 81 W czasie moich studiów wykłady z hodowli zwierząt prowadził przez dwa lata prof. dr Tadeusz Olbrycht. Najmłodszy z profesorów AMW, wówczas niedawno po powrocie z USA, gdzie odbywał staż u wybitnego genetyka, laureata nagrody Nobla, prof. H. Margana. Wykłady z hodowli, wg powszechnej opinii studentów, potwierdzonej naszym doświadczeniem, cieszyły się niemal stuprocentową frekwencją ale tylko w dwóch dniach roku. Na początku i na końcu kursu, kiedy studenci przychodzili aby otrzymać nomen i frekwens. W pozostałych dniach w latach 1937 _ 1939, uczęszczało nas na wykłady z hodowli trzech stałych słuchaczy: Adam Chrobak (zakopiańczyk), Jasiek Koprowski (przemyślanin) i ja. Były to wyjątkowe wykłady. Profesor nigdy nie patrzył na nas ani w czasie, ani przed, ani po wykładzie. Po prostu zdawał się nas nie zauważać. Mówił „pod siebie’’, monotonnie; nie dbał o formę wykładu, nie troszczył się o właściwe rozłożenie akcentów. Nie wytwarzał żadnej więzi z „audytorium’’, jakby mu było obojętne czy ktoś w ogóle go słucha. Nie robił wrażenia zaangażowanego w to co mówił, ale nie ulegało wątpliwości, że „był dobry’’ w swojej dziedzinie. Opowiadano o nim, że kiedyś na Akademię przyjechał na koniu wierzchem, w kasku tropikalnym na głowie, a także o tym jak w czasie egzaminu ,,oblewanemu’’ studentowi potrafił wyrzucić indeks przez okno, i biedny delikwent musiał szybko biec na parter na ulicę Piekarską przy której znajdował się Zakład Hodowli w pięknym neogotyckim pałacyku Batyckich, rodziny znanej między innymi dzięki pięknej Zofii, Miss Polonii. Memu rocznikowi nie była dana możliwość zweryfikowania historii o indeksach wylatujących przez okno na ulice Piekarską. Nadszedł wrzesień l939 i przerwane studia, dla mnie na dwa i pół roku; i stąd dopiero l6 lipca 1942, w zajętym przez wojska hitlerowskie Lwowie, moją wiedzę z hodowli sprawdził prof. dr Władysław Herman wykładowca tego przedmiotu na powołanych do krótkiego życia przez niemieckiego okupanta Państwowych Kursach Weterynaryjnych. Ale na razie jest jeszcze rok 1939 i dwa egzaminy do zaliczenia: z chemii fizjologicznej i fizjologii. Dwa egzaminy z pierwszych na naszych studiach dyscyplin o charakterze eksperymentalnym, określanych w przyszłości jako fizyka i chemia życia. Jeszcze przed rozpoczęciem zajęć z tych przedmiotów, mieliśmy okazję przyjrzeć się wstępnej fazie badań biochemicznych, prowadzonych przez docenta Stefana Grzyckiego z Zakładu Chemii Fizjologicznej nad myoglobinemią porażenną koni. Na obszernym dziedzińcu miedzy pomieszczeniami klinicznymi i prosektorium, asystent Katedry Chirurgii dr Stanisław Michalski, pobierał wycinek mięśni z tylnej kończyny tuż po intensywnym wysiłku wypoczętego, dobrze odżywionego konia pociągowego. Pobrany wycinek, umieszczony w ciekłym azocie, był natychmiast przenoszony do laboratorium dla dalszej obróbki. Fizjologię - tę fizykę życia wykładał prof. Andrzej Klisiecki. Po raz pierwszy w życiu 82 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Z historii weterynarii na drugim roku studiów, uczyliśmy się naukowo znęcać nad żabami. Braliśmy udział wzadawaniu śmierci tym bezbronnym sympatycznym stworzeniom, poświęcanym milionami na ałym świecie od lat, po to aby tysiącom podobnym nam studentów, przyszłym lekarzom ludzi i zwierząt, umożliwić bliższe poznanie życia i posiąść sztukę jego ochrony przed śmiercią. Profesor po jakiejś chorobie strun głosowych, wykładał bardzo cicho, nieomal szeptem, dlatego na wykładach a zwłaszcza na bardzo ciekawych sobotnich pokazach z fizjologii doświadczalnej, usadawialiśmy się jak najbliżej katedry. Nieodłącznym towarzyszem profesora na zajęciach, a także na egzaminach, był ukochany foksterier ostrowłosy - Ituś, podobno wyjątkowo inteligentny osobnik. W opinii doświadczonych (przez los) studentów, warczał jeśli delikwent udzielał mętnych odpowiedzi na zadawane pytania. Jego pan natomiast milczał, tylko jego oblicze stawało się bardziej chmurne niż zwykle, a wymowne grymasy dawały studentowi (i pewno Itusiowi) do zrozumienia, że jest bardzo niezadowolony z poziomu wiedzy fizjologicznej kandydata do zawodu lekarza weterynarii. Bywało, że oceniając negatywnie przebieg egzaminu, tłumaczył oblewanemu: - Widzi pan, nawet pies nie może tego słuchać. Szczęśliwie uniknąłem takiego obrotu sprawy na egzaminie, zdawanym 29.IX.1938 r. ostatnim do zaliczenia drugiego roku. W części praktycznej mimo moich usilnych starań, w żaden sposób nie wychodziły kryształki Teichmana czyli heminy kwaśnej w wysuszonej kropli krwi. Sytuacja stawała się krytyczna, grożąca niedopuszczeniem do egzaminu ustnego, ale na szczęście w odpowiednim czasie nadeszła nieoczekiwana pomoc starszego kolegi, asystenta Zakładu Fizjologii Stefana Sowińskiego. Z teorią poszło już gładko, a to oznaczało zaliczenie drugiego roku studiów. Letnie wakacje 1938 spędziłem nad rodzinnym Sanem i w Jastarni nad Bałtykiem, gdzie byłem uczestnikiem kursu żeglarskiego jako członek Akademickiego Związku Morskiego. Nie przeczuwałem wtedy, że tylko rok dzieli nas od wybuchu Drugiej Wojny Światowej, po której w roku 1945 będę miał okazję spotkać profesora Klisieckiego w Krakowie, w jakże innych okolicznościach, że w roku 1947 we trojkę z docentem Czesławem Niżankowskim będziemy wędrować latem po Tatrach przekraczając nielegalnie, pilnie wtedy strzeżoną granicę polsko-czechosłowacką i że po wielu latach od tego egzaminu połączą mnie z profesorem, inne bliższe więzy, gdy jego kuzyn ze strony matki ożeni się z moją kuzynką ze strony mojej matki. Wreszcie, ze swoją karierę zawodową jako pracownik naukowy zakończę na stanowisku kierownika Zakładu Fizjologii Zwierząt Uniwersytetu we Wrocławiu, w roku 1938 jeszcze niemieckim Stadt Breslau. Na początku roku akademickiego I938/l939 zgłosiłem się do Zakładu Chemii Fizjologicznej, gdzie na podstawie wcześniejszego porozumienia z docentem dr Stefanem Grzyckim po pomyślnie zdanym egzaminie, zostałem zaakceptowany jako asystent woluntariusz. Była to funkcja bezpłatna i niezobowiązująca Zakład do zatrudnienia w przyszłości na stanowisku asystenta. W moim przypadku wejście do tego Zakładu, Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 83 przesądziło chociaż jeszcze tego nie przeczuwałem, o wyborze zawodu pracownika naukowego. Zakład Chemii Fizjologicznej i Patologii ogólnej prowadził prof. dr Wacław Damian Moraczewski, syn powstańca z roku 1863, najstarszy wiekiem wykładowca Akademii. Urodził się w roku 1867. Postać tyleż powszechnie szanowana co charakterystyczna. Wysoki, szczupły z długą siwą brodą i jasnymi oczyma patrzącymi zza okularów na rozmówcę tak, iż wydawało się, że myślami jest zupełnie gdzie indziej. Jako jedyny profesor często przychodził do Zakładu w pumpach, czasem z białym dużym owczarkiem podhalańskim o imieniu: „Baca”. Studiował w Szwajcarii, znał samego Lenina. Miał dwa tytuł doktorskie; z medycyny i chemii. W swojej praktyce lekarskiej prowadził ją także we Lwowie, był przez pewien czas przed I Wojną Światową lekarzem na carskim dworze w Sankt Petersburgu. W czasie mojej pracy w Zakładzie codziennie chodził na cmentarz, na grób zmarłego przed kilkunastoma miesiącami, swego jedynego syna, któremu ponad zwierzał się ze swojej codzienności w pisanym w Zakładzie każdego dnia i przechowywanym w gabinecie profesora dzienniku. Wcześniej od syna odumarła go żona. Miał tylko synową. Wśród profesorów Akademii kilku, wyraźnie nie lubił, i otwarcie ich krytykował. O jednym, którego tolerował a może nawet i cenił, a który wykładał okrągłymi zdaniami, bez zająknień, płynnie i dość szybko, mawiał zjadliwie: ,,sraczka mózgowa”. Sam zresztą jako wykładowca nie należał do złotoustych. Naszemu Szefowi naraziło się nie tylko kilku profesorów Akademii. Pamiętam gdy któregoś dnia padał we Lwowie śnieg na kwitnące drzewa, usłyszeliśmy z jego ust w czasie codziennej herbatki, taką oto sarkastyczną uwagę skierowaną pod najwyższym adresem: ,,Gdybym ja miał takiego ministra od pogody to bym go na zbity łeb wyrzucił”. Cały Dziadek, nie miał zwyczaju niczego owijać w bawełnę. Bez ogródek mówił co myślał. Tu należy wyjaśnić, że w żargonie personelu technicznego i braci asystenckiej, w każdym Zakładzie kierownik bez względu na wiek nosił to samo przezwisko: ,,Stary”. W ,,naszym” Zakładzie „Stary’’ jako najstarszy ze ,,Starych’’ był przez nas podobnie jak i studentów nazywany bardziej familiarnie „Dziadek”. Wspomniane wcześniej codzienne herbatki w Zakładzie nie polegały na ,,zwyczajnym” piciu „zwyczajnej” herbaty. Po pierwsze kupowało się w Firmie Szarski i Syn przy ul. Akademickiej trzy rodzaje herbaty luzem: cejlońską, chińską i „kwiat herbaciany”. Ta ostatnia nie miała nic wspólnego z kwiatem tego szlachetnego krzewu, lecz były to drobne, jasnozielone, szczytowe listki pędów, mające w stanie suchym srebrnobiały kolor od pokrywającego je delikatnego kutnerku. Sporządzoną z tych składników mieszankę zaparzało się jak kazał stary zwyczaj w porządnym porcelanowym czajniczku. Żadnego picia herbaty „ze śmieciami’’. Po drugie głównym punktem programu był monolog Dziadka, który w każdym wolnym od wykładów i badań czasie zatapiał się w lekturze. Szeroka wiedza zawodowa (był chemikiem i lekarzem medycyny), oczytanie i doświadczenia długiego życia na przełomie XIX i XX wieku przy jego nieprzeciętnej osobowości składały się na to, że potrafił mówić żywo i interesująco na róż84 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Z historii weterynarii ne tematy. Taki ,,człowiek renesansu” wg opinii obowiązującej w latach trzydziestych. W sprawach życiowych często sprawiał wrażenie oderwanego od realiów codzienności, zdawał się zagubionym w obcym mu świecie. Do tego zewnętrznego, obcego mu świata, ja najmłodszy wiekiem pracownik w jego Zakładzie należałem najprawdopodobniej aż do 30 czerwca 1939 tj. do zdawanego przed nim egzaminu z patologii ogólnej. Ciągle niemiłosiernie przekręcał moje nazwisko i za każdym razem kiedyw na mnie patrzył, to tak jakby widział mnie pierwszy raz. Egzaminy z patologii ogólnej odbywały się w gabinecie Dziadka, będącym pracownią chemiczną, z typowym stołem laboratoryjnym pośrodku i dość wąskim stołem podokiennym, zastępującym profesorowi biurko. Tu zasiadali obok siebie egzaminator a po jego prawej ręce stremowany skazaniec. Przed sobą kładł na stole książeczkę legitymacyjną czyli indeks. Wiedział od swoich kolegów, że w czasie odpowiedzi trzeba zwracać baczną uwagę na brodę Dziadka. Właśnie, na brodę w tym momencie tak ważną jak broda Proroka. Zdarzyło się raz, ze delikwentowi szedł egzamin jak po grudzie. Po dłuższych cierpieniach i jego i Dziadka, ten ostatni zaczął sygnalizować, że jest mocno niezadowolony, bo zamiast gładzić swoją wielką dłonią brodę z wierzchu i z włosem, rozcapierzone, zagięte szponiasto palce zagłębiał we włosach brody od tyłu i orał nimi niespokojnie pod włos. Uświadomiony wcześniej student zrozumiał, że grozi mu dwója i egzamin w drugim terminie, za wyższą opłatę egzaminacyjną. Odstawienie na tzw. ,”dopytkę’’ u Dziadka było raczej rzadkie. Przegrywający, nie stracił jednak przytomności umysłu. Kiedy Dziadek nic nie mówiąc zrobił ruch w stronę lezącego przed studentem indeksu, aby po wsze czasy zgodnie z przepisami udokumentować w odpowiedniej rubryce klęskę niefortunnego delikwenta, ten okazał się szybszy w działaniu. Chwycił indeks, ukłonił się grzecznie profesorowi i pośpiesznie się oddalił. Dziadek nie zareagował, wspaniałomyślnie uznał, że nic nie było, ale twarz zapamiętał. Kiedy doszło do ponownego spotkania i indeks w tych samych okolicznościach znalazł się na stole przed jego właścicielem, profesor zadając mu pytanie tym razem okazał się szybszy. Chwycił znienacka indeks, schował za siebie, po czym już spokojnie położył po swojej lewej ręce. Tak na wszelki wypadek. W pamięci utrwalił mi się taki oto obraz naszego Szefa i z wyglądu i z przymiotów ducha człowieka wyjątkowego. W największej, aktualnie mało wykorzystywanej pracowni, stoi Dziadek w zimowym palcie i kapeluszu na głowie, z ręką opartą na stole, a przed nim przy sztalugach artysta malarz z paletą pokrytą farbami olejnymi w jednej i pędzlem w drugiej ręce. Model oczywiście musi stać nieruchomo. Więc seans nie może trwać długo za to powtarza się co kilka dni wielokrotnie. W Zakładzie utrzymywano, że w ten sposób pacjent spłacał dług wdzięczności swemu lekarzowi. W tym czasie przedstawiciele tej profesji jaką reprezentował malarz z reguły nie grzeszyli nadmiarem gotówki. Dziadek zaś wrażliwy na ludzką niedolę świadczył swoje samarytańskie usługi nieodpłatnie. Doświadczyło tego wielu studentów i pracowników Akademii, wśród których za kilka lat miaBiuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 85 łem się znaleźć i ja. A na portrecie Dziadek, „wyszedł” jak żywy. Moje obowiązki asystenta - wolontariusza, drugim był kolega z roku Zygmunt Bienikowski sprowadzały się do sporządzania odczynników potrzebnych do prowadzonych w Zakładzie badań oraz do ćwiczeń ze studentami drugiego roku. Ponadto byliśmy zobowiązani asystować na zajęciach prowadzonych przez pracowników naukowo dydaktycznych Henryka Kraczkowskiego i Zygmunta Ewy’ego. Obaj byli po wojnie kierownikami Zakładów na Uczelniach Rolniczych: pierwszy Zakładu Biochemii na Wydziale Weterynaryjnym w Lublinie, drugi Zakładu Fizjologii Zwierząt na Wydziale Zootechnicznym w Krakowie. Ze strony naszych starszych kolegów mieliśmy zapewnioną niezawodną pomoc jakże potrzebną żółtodziobym kandydatom do asystentury . Bardzo szybko mimo różnicy wieku nawiązały się między nami otwarte koleżeńskie stosunki, tym łatwiej, ze Henryk podobnie jak ja był absolwentem tego samego gimnazjum. Z nieznanym mi wcześniej Zygmuntem Ewym, dzięki jego pogodnemu usposobieniu i altruistycznemu nastawieniu do bliźnich, nasze wzajemne stosunki w ciągu kilku miesięcy przerodziły się w prawdziwą przyjaźń. O jej autentyczności miałem się przekonać na wiosnę 1942, gry po powrocie na Uczelnię, znalazłem się nieoczekiwanie w trudnej sytuacji życiowej. Nie darmo Dziadek mówił zawsze o nim „poczciwy Ewy’’. W ćwiczeniach z drugim rokiem brał udział student zwracający na siebie uwagę dobrymi manierami, zdyscyplinowaniem, a także męską urodą i niemal profesorską powagą oraz spokojem i opanowaniem. Był to późniejszy asystent profesora Banta we Wrocławiu a w końcu kierownik Katedry Anatomii Zwierząt na Akademii Rolniczej w Poznaniu prof. Dr hab. Marian Sobociński. Nadeszła wiosna 1939. Dzięki koledze z roku Adamowi Chrobakowi ferie wielkanocne spędziłem w Zakopanem. Pierwsze i już na stałe zauroczenie Tatrami w śniegu i słońcu. Zauroczenie, które miało mi wystarczyć na długie lata, bo Tatry stały się tylko niespełnionym marzeniem. Tamtą wiosną w Tatrach nie myślałem o tym, że tuż tuż, bo za granicą przecinającą Tatry już od pól roku nie było Czechosłowacji tylko powołane z łaski Hitlera kadłubowe państwo Słowackie księdza Tiso, a dalej za zachód tzw. Protektorat Czech i Moraw. Po powrocie do domu na święta ojciec jakby w przeczuciu tego co miało nas dotknąć już w niedługim czasie, zarządził wykonanie u fotografa rodzinnego zdjęcia, ostatniego na którym byliśmy w komplecie. Do Lwowa wróciłem w pierwszym tygodniu kwietnia a 30 czerwca po zdaniu egzaminu z patologii ogólnej, przy którym Dziadek nie musiał gładzić pod włos swojej patryjarchalnej brody, żegnałem Zakład wyjeżdżając na wakacje. Lipiec wspaniałej po86 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Z historii weterynarii gody nad Sanem, sierpień podobny nad Bałtykiem w Gdyni, jako uczestnik kolejnego kursu żeglarskiego, tym razem w Wojskowym Ośrodku Szkolenia Yachtingu Morskiego tzw. WOSYM-ie. Kursu nagle przerwanego po zawarciu słynnego paktu Ribbentrop - Mołotow. Gdy następnego dnia pośpiesznie opuszczaliśmy Gdynię niesamowicie przepełnionym pociągiem, na redzie naprzeciw Gdańska zakotwiczył okręt Niemieckiej Marynarki Wojennej, pancernik Schleswig - Holstein. Za tydzień z jego dział padły pierwsze strzały w Drugiej Wojnie Światowej. Prof. dr Zbigniew Jara ……………………………………………………………………………………….. Prof. dr Zbigniew Jara /1918 – 2008/, sanoczanin, profesor nadzwyczajny fizjologii zwierząt w Instytucie Zoologii Uniwersytetu Wrocławskiego oraz ichtiopatologii na Wydziale Weterynaryjnym WSR we Wrocławiu. Miłośnik muzyki i literatury, humanista. Poeta i publicysta. Współautor kilku podręczników akademickich oraz autor i współautor ok. 160 prac naukowych z zakresu fizjologii i patologii zwierząt. Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 87 Z historii weterynarii I Walny Zjazd Zrzeszenia Lekarzy Weterynaryjnych - 1958 r. 20 kwietnia 1958 r. odbył się w Warszawie I Walny Zjazd Delegatów Zrzeszenia Lekarzy Weterynaryjnych. Był on uwieńczeniem prac mających na celu reaktywację organizacji zawodowej mającej zarówno tradycję jak i ogromne zasługi dla zawodu weterynaryjnego. Pracami tymi kierował Komitet Organizacyjny Zrzeszenia, który powstał 13 kwietnia 1957 roku. Po wielu latach przynależności lekarzy weterynarii do Sekcji Weterynaryjnej Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Rolnictwa postanowiono utworzyć własną weterynaryjną korporację zawodową. Sekcja Weterynaryjna SIiTR nie przejawiała zainteresowania specyficznymi zagadnieniami lekarsko-weterynaryjnymi. Uniemożliwiano nawiązanie bezpośrednich kontaktów z lekarzami weterynarii zrzeszonymi w zagranicznych organizacjach weterynaryjnych i naukowych. Potrzeba zrzeszenia się we własną organizację zawodową poza strukturami Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Rolnictwa zaowocowała powstaniem Komitetu Organizacyjnego Zrzeszenia. Przy Ministrze Rolnictwa w październiku 1957 roku powstała Komisja Weterynaryjna. W uchwałach tej Komisji wyrażono otwarcie potrzebę powołania do życia samodzielnej organizacji lekarsko-weterynaryjnej. Nowe władze Sekcji Weterynaryjnej SIiTR czynnie pomogły w poczynaniach organizacyjnych tworzenia zrębów Zrzeszenia Lekarzy Weterynaryjnych. Po wielu dyskusjach nad Statutem przedwojennego Zrzeszenia, które działało do 1939 roku, opracowano projekt statutu Zrzeszenia . W dniu 13 kwietnia 1957 roku zwołano zebranie konstytucyjne Komitetu Organizacyjnego, na którym powołano Prezydium Komitetu w składzie: kol. Brenda – przewodniczący, Witoszko i Heinsch – v-ce przewodniczący i W. Lutyński – sekretarz. Postanowiono też, że w skład Komitetu wejdą wszyscy przewodniczący Oddziałów Wojewódzkich Sekcji Weterynaryjnej Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Rolnictwa. Nie bez znaczenia było też wejście w skład Komitetu członków przedwojennych Zarządów Głównych Zrzeszenia tj. płk. dr Konrada Millaka, prof. Heliodora Szwejkowskiego, dr Antoniego Heinscha i Jana Petrycha. W czerwcu 1957 roku statut Zrzeszenia Lekarzy Weterynaryjnych został zgodnie z obowiązującym prawem złożony do Prezydium Rady Narodowej m. st. Warszawy. Losy Zrzeszenia ważyły się do października 1957 roku. Nie obeszło się jednak bez zmian w treści statutu. Pewnych zmian musiano dokonać w części dotyczącej obrony spraw bytowych członków organizacji. Drugie zebranie Komitetu Organizacyjnego Zrzeszenia w dniu 16 grudnia 1957 r. dokonało zmian w swoim składzie. Ustępującego z funkcji sekretarza dr Lutyńskiego zastąpiono dr Miką. Do składu dokooptowano Rudolfa Johanna. Postanowiono, aby funkcje pełnomocników d.s organizowania struktur wojewódzkich Zrzeszenia powie88 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Z historii weterynarii rzyć przewodniczącym Oddziałów Wojewódzkich Sekcji Weterynaryjnych Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Rolnictwa. Uchwalono również terminarz wyborów przeprowadzanych w poszczególnych województwach. Ustalono, że do końca lutego 1958 roku zakończone zostaną wybory na szczeblach wojewódzkich. Na tym zebraniu postanowiono przejąć ze Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Rolnictwa sprawy współpracy z zagranicą, etyki zawodowej, „Biuletyn Weterynaryjny ” i Fundusz Wydawniczy. Powołano również Komisję Propagandowo-Prasową, do zdań której należeć miała obsługa prasowa. Komitet Organizacyjny Zrzeszenia Lekarzy Weterynaryjnych miał świadomość braku realizacji przez władze postulatów środowiska lekarzy weterynarii. Postanowiono więc wyłonić delegację Komitetu do rozmów z ówczesnym Ministrem Rolnictwa Ochabem i przedstawić mu aktualne sprawy istotne dla całego środowiska lekarzy weterynarii. W styczniu 1957 roku delegacja została przyjęta przez ministra. W skład grupy weszli: K. Morawski, Marański, Witoszko, Goliszewski i Brenda. Jak zwykle w takich przypadkach komunikat z rozmów głosił, że delegacja lekarzy weterynarii została bardzo życzliwie przyjęta a minister wyraził zrozumienie dla wszystkich postulatów środowiska. I Walny Zjazd Zrzeszenia Lekarzy Weterynaryjnych odbył się 30 kwietnia 1958 r. Wzięło w nim udział 118 delegatów. W Zjeździe uczestniczyli goście z Polskiej Akademii Nauk, wyższych uczelni weterynaryjnych oraz Departamentu Weterynarii Ministerstwa Rolnictwa. Na przewodniczącego Zjazdu wybrano doc. dr Antoniego Spryszaka. Do Prezydium Zjazdu weszli prof. dr Heliodor Szwejkowski, dr Konrad Millak, dr Stefan Jakubowski i Kazimierz Jedliński. Przewodniczący Zjazdu zaprosił ponadto do Prezydium dyrektora Departamentu Weterynarii dr Henryka Oberfelda, posła na Sejm dr Konstantego Morawskiego oraz dr Anastazego Kosakowskiego, pierwszego Prezesa Zrzeszenia Lekarzy Weterynaryjnych Rzeczypospolitej Polskiej. Referat otwierający Zjazd, zatytułowany „Historia Zrzeszenia Lekarzy Weterynaryjnych R.P.” wygłosił dr Konrad Millak. Przedstawił w nim długą drogę powstawania organizacji zawodowej zrzeszającej lekarzy weterynarii, trudne początki konsolidacji środowiska weterynaryjnego w odrodzonej, porozbiorowej, wolnej Polsce. Mówił też o licznych próbach restytuowania Zrzeszenia po wojnie i napotykanych, jak się wyraził, niezwyciężonych oporach. Zdaniem dr Konrada Millaka dopiero października 1956 roku i związana z nim zmiana klimatu pozwoliła ludziom dobrej woli skupionych w naszym zawodzie rozpocząć powtórna akcję jednoczenia stanu weterynaryjnego. Sprawozdanie z działalności Komitetu Organizacyjnego Zrzeszenia przedstawił jego przewodniczący dr Stanisław Brenda. W swoim wystąpieniu przekazał zebranym pracę Komitetu, która doprowadziła do organizacji Zjazdu. Po obydwu wystąpieniach rozpoczęto dyskusje na temat zadań Zrzeszenia, zagadnień społeczno – zawodowych i zakresu działania powstałej organizacji. Głos zabrał również poseł na Sejm PRL dr Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 89 Konstanty Morawski, który, jak napisano w sprawozdaniu Zjazdu, „zdał sprawę ze swoich usiłowań wyjednania na forum Sejmu i władz centralnych właściwej pozycji i lepszych warunków pracy w służbie weterynaryjnej”. Wybory władz Zrzeszenia wyłoniły Zarząd Główny, do którego weszli: doc. dr Antoni Spryszak – prezes, Czesław Marański – sekretarz Generalny, dr Konstanty Morawski, dr Marian Wisłocki, dr Stanisław Brenda, doc. dr Szwabowicz, dr Florian Pierański i dr Stefan Żebrowski – członkowie. W skład Zarządu Głównego weszli ponadto N. Błaszczyk, H. Jaskulski, E. Witaszko i Cecylia Mazurek, jako zastępcy członków. Wybrano też Komisję Rewizyjna Zrzeszenia, do której w wyniku głosowania weszli E. Pluszyński, St. Król, A. Gierzyński, P. Pietraszowski, M. Frankowski i dr St. Śpiewak. Dokonano też wyboru Głównego Sądu Koleżeńskiego, do którego weszli prof. dr H. Szwejkowski, dr K. Millak, A Koskowski, K. Goliszewski, J. Krokosz, doc. dr J. Szflarski, A. Heinsch, St. Juzwa, dr R. Zięba, J. Zaborowski, prof. dr T. Żuliński i dr St. Jakubowski. Z apelem o współdziałanie i pomoc w realizacji zadań Zrzeszenia zwrócił się do zebranych prezes Zarządu Głównego Zrzeszenia doc. dr Antoni Spryszak. Zjazd obradował też nad wysokością wpisowego oraz składki członkowskiej. Ustalono w wyniku głosowania, że wpisowe wynosić będzie 20 zł. a miesięczna składka 20 zł. Emerytom ustalono składkę na poziomie 1 zł miesięcznie a stażystom 5 zł. Przyjęto, że 50% wpływów ze środków pozyskiwanych z wpisowego i składek członkowskich przekazywane będzie do Zarządu Głównego. 6 maja 1958 roku odbyło się pierwsze posiedzenie Zarządu Głównego, w składzie wybranym na I Zjeździe Zrzeszenia. Na tym posiedzeniu nowo wybrany prezes w wygłoszonym referacie przedstawił zadania Zrzeszenia Lekarzy Weterynaryjnych. Do najważniejszych z nich zaliczył umacnianie pozycji lekarzy weterynarii, kształtowanie postawy moralnej, współpraca z Departamentem Weterynarii Ministerstwa Rolnictwa, podjęcie dyskusji na temat specjalizacji lekarzy wet. i podnoszenie poziomu zawodowego. Zwrócił uwagę na przestarzałe ustawodawstwo weterynaryjne, wymagające, jego zdaniem, nowoczesnych opracowań. Na posiedzeniu Zarządu Głównego zaapelowano do wszystkich lekarzy, członków Zrzeszenia o pomoc w realizacji jego zadań, przyczyniając się tym samym do budowania autorytetu lekarza wet. w społeczeństwie. dr Władysław Rutkowski 90 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Przedstawiamy Przedstawiamy Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Ropczycach Powiat ropczycko-sędziszowski leży na pograniczu dwóch odmiennych krain geograficznych: rejony północne to tereny nizinne o klimacie podgórskich nizin i kotlin (Kotlina Sandomierska), rejony południowe to tereny górzyste (Pogórze Karpackie). Powiat sąsiaduje z 5 powiatami: mieleckim, kolbuszowskim, strzyżowskim, dębickim i rzeszowskim. W skład powiatu wchodzą gminy miejsko-wiejskie: Ropczyce i Sędziszów Małopolski, 3 gminy wiejskie: Iwierzyce, Ostrów i Wielopole Skrzyńskie oraz 2 miasta: Ropczyce i Sędziszów Małopolski. Kiedy w 1999 roku powstawały powiatowe inspektoraty weterynarii, w Ropczycach warunki lokalowe dla nowo powstałego urzędu były bardzo skromne. Inspekcja weterynaryjna zajmowała dwa pomieszczenia w budynku lecznicy dla zwierząt przy ulicy Grunwaldzkiej. W październiku 2003 roku przeniesiono inspektorat do budynku Urzędu Miasta w Ropczycach. Prawdę mówiąc, inspektorat mieścił się w dwu różnych budynkach. Dziś Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Ropczycach ma swą siedzibę w nowym okazałym budynku, do którego przeniósł się 31 stycznia br. Zajmuje w nim 1o pomieszczeń, w tym 8 biurowych. Inspektorat zatrudnia w chwili obecnej 14 osób. Powiatowym Lekarzem Weterynarii w Ropczycach jest dr n. wet. Katarzyna Oleś-Bizoń, absolwentka Wydziału Weterynarii Akademii Rolniczej w Lublinie, który ukończyła w marcu 2000 roku. Pochodzi z rodziny o tradycjach weterynaryjnych. Ojciec, lekarz weterynarii, jest obecnie na emeryturze. Mąż jest wolnopraktykującym lekarzem weterynarii. Lekarzami weterynarii są też brat i siostrzeniec koleżanki Oleś-Bizoń. Szefowa Inspektoratu posiada specjalizację z higieny zwierząt rzeźnych i mięsa /2004/. W listopadzie 2006 roku na macierzystym Wydziale Weterynarii obroniła pracę doktorBiuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 91 ską. Wybór weterynarii był dla koleżanki Oleś - Bizoń wyborem w pełni świadomym. Od dziecka, jak mówi, miała możliwość przyglądania się pracy ojca, który przez 30 lat pracował w terenie . W inspekcji weterynaryjnej pracuje od maja 2000 roku. Mówi, że lubi swoją pracę, że jest to praca, którą chciała wykonywać w weterynarii. Ma świadomość, że i w weterynarii wiele trzeba zmienić, bo żadna praca nie jest doskonała. Nadzoruje powiat, który ma między innymi 3 zakłady produkujące żywność pochodzenia zwierzęcego (mięso czerwone), 1 Okręgową Spółdzielnię Mleczarską , 51 gospodarstw mleczarskich , 1 punkt odbioru jaj, 1 punkt skupu dziczyzny, 1 wytwórnię pasz , 21 podmiotów prowadzących działalność w zakresie obrotu paszami, 5543 gospodarstwa utrzymujące zwierzęta gospodarskie, 7 punkty unasienniania zwierząt, 17 punkty kopulacyjne (ogiery), 7 fermy drobiu rzeźnego , 1 fermę drobiu towarowego, 3 fermy zwierząt futerkowych – 3. W powiecie pracuje 6 lekarzy wolnej praktyki, którzy wykonuję zlecenia urzędowe. Dr Oleś-Bizoń pasjonują podróże. Szczególnie lubi zwiedzać zamki i stare dworki. Kocha spacery i przyrodę . Przyznaje, że jeszcze nie odbyła podróży życia. A była by nią podróż do Tajlandii i Chin. Jest osobą zadowoloną z życia zawodowego i rodzinnego. Ma 17 letnią córkę, która planuje pójść na medycynę. Pani lekarz weterynarii Elżbieta Rachwał jest zastępcą powiatowego lekarza weterynarii. Jest absolwentką Wydziału Weterynarii Akademii Rolniczej w Lublinie. Studia ukończyła w 1995 roku. W roku 1996 rozpoczęła pracę w lecznicy dla zwierząt w Ropczycach. Pracowała tam 3,5 roku. Gdy powstał Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Ropczycach, ówczesny powiatowy lekarz lek. wet. Zbigniew Oleś zaproponował jej pracę w inspekcji weterynaryjnej. Początkowo była inspektorem zajmującym się nadzorem nad środkami spożywczymi pochodzenia zwierzęcego, a później zwalczaniem chorób zakaźnych zwierząt. Jest specjalistą epizootiologii i administracji weterynaryjnej /2004/. Ma dwoje dzieci w wieku 6 i 12 lat. Jest, jak mówi, zadowolona z pracy, uważa, że ciągle dzieje się w tej pracy coś nowego. Poza tym może więcej czasu poświęcać dzieciom. W pracy terenowej w lecznicy dla zwierząt, jak wspomina, trzeba było pracować bez względu na porę dnia. Nie było mowy o wolnych sobotach a często też o świętach. Żałuje tylko, że pasje i zainteresowania są teraz na dalszym planie. Poświęca się rodzinie. Lubi czytać i zabierać dzieci w różne ciekawe miejsca. Uważa, że bardzo jej pomaga w pracy doświadczenie, które zdobyła pracując wcześniej w terenowej lecznicy dla zwierząt. Lek. wet. Marek Fularz, nieobecny podczas mojej wizyty, jest starszym inspektorem 92 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Przedstawiamy weterynaryjnym ds. zdrowia i ochrony zwierząt. Ma w chwili obecnej złamaną nogę, co jest jak się dowiedziałem, wynikiem spotkania ze sportem. Absolwent Akademii Rolniczej w Lublinie. Przed przyjściem do inspekcji pracował w gabinecie weterynaryjnym w Rzeszowie. W Ropczycach pracuje od 2003 roku. Pani lek. wet. Monika Kubas pracuje w inspekcji weterynaryjnej od 2002 roku. Studia weterynaryjne ukończyła w 2000 roku w Lublinie. Zajmuje stanowisko starszego inspektora weterynaryjnego ds. pasz oraz ubocznych produktów zwierzęcych. Mąż też jest lekarzem weterynarii, prowadzącym praktykę w powiecie ropczyckim i rzeszowskim. Koleżanka Kubas od dzieciństwa marzyła aby leczyć zwierzęta, dlatego praca w inspekcji weterynaryjnej nie jest dla niej w pełni satysfakcjonująca ale pozwalała zawsze na poświęcanie więcej czasu dwójce dzieci. Syn ma 15 lat a córka 11 lat. Liczy na to, że za parę lat będzie mogła pomyśleć o swoich zamiłowaniach, bo obecnie prawie całkowicie pochłonęło ja wychowywanie dzieci. A lubi sztukę, trochę maluje. Tworzy ołówkiem prace surrealistyczne, fantastyczne. Jest osobą otwartą i bezpośrednią, choć nie lubi mówić o sobie. Inspektorem weterynaryjnym ds. bezpieczeństwa żywności jest w Powiatowym Inspektoracie Weterynarii w Ropczycach Pan mgr Wojciech Szczęch. Pracował on wcześniej w Weterynaryjnej Inspekcji Sanitarnej. W 1989 roku ukończył studium weterynaryjne w Trzcianie i trafił do WIS-u w Zakładach Mięsnych w Rzeszowie. Tam przepracował do czasu reorganizacji służby weterynaryjnej. W 2005 roku, kiedy powstawały w inspekcji stanowiska ds. IRZ, został przyjęty do pracy w PIW Ropczyce. Od 2007 roku zajmuje się bezpieczeństwem żywności. Jest koordynatorem ds. laboratoriów badania na włośnie metodą wytrawiania. Pan Szczęch to absolwent biologii. Ma dwóch dorosłych synów, starszy 20-letni jest elektronikiem, młodszy 18 lat chodzi do liceum w Rzeszowie i chciałby zostać w wojsku. Żona Pana Wojciecha jest epidemiologiem w inspekcji sanitarnej. Wojciech Szczęch jest myśliwym. Hoduje również kanarki. Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 93 W zespole ds. ochrony zdrowia zwierząt pracuje Pan lekarz weterynarii Piotr Stanek. Zajmuje stanowisko starszego inspektora weterynaryjnego. Ukończył studia weterynaryjne w Lublinie w roku 1999. Przed przyjściem do inspekcji pracował w lecznicy dla zwierząt w Rzeszowie, potem prowadził gabinet weterynaryjny w Tarnowie. Po pobycie w USA rozpoczął w roku 2002 pracę w inspekcji weterynaryjnej w Rzeszowie. Od 2009 roku jest w Powiatowym Inspektoracie Weterynarii w Ropczycach. Zajmuje się kontrolą identyfikacji i rejestracji zwierząt oraz kontrolą wzajemnej zgodności. Jest żonaty. Ma 13 letnią córkę. Pasjonuje go także łowiectwo. Prowadzi też gabinet weterynaryjny w Sędziszowie Małopolskim, gdzie mieszka. Pan Dariusz Pragłowski, kontroler weterynaryjny ds. zdrowia i ochrony zwierząt jest technikiem weterynarii. Pracuje w inspektoracie od 1004 roku. Równocześnie studiuje zootechnikę na Wydziale Biologii i Hodowli Zwierząt Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie. Praca w inspekcji w pełni go satysfakcjonuje. Podkreśla wspaniałą atmosferę jaka panuje w powiatowym inspektoracie weterynarii. Mgr inż. Kinga Rachwał pracuje w zespole ochrony zdrowia zwierząt jako inspektor weterynaryjny. Jest absolwentką zootechniki Akademii Rolniczej w Lublinie, którą ukończyła w 2007 roku. W Ropczycach jest koordynatorem zwalczania choroby Aujeszkyego świń. Od czasu studiów interesuje się jeździectwem. Jest właścicielką 3 koni . Oprócz tego pasjonuje się podróżami i fotografią. Kolejnym członkiem zespołu ds. ochrony zdrowia zwierząt, z którym rozmawiam jest Pan mgr inż. Konrad Mazur, absolwent Wydziału Zootechniki i Wydziału Ochrony Środowiska Akademii Rolniczej w Lublinie. Pracował wcześniej za granicą. Od trzech lat jest inspektorem weterynaryjnym ds. zdrowia i ochrony 94 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Przedstawiamy zwierząt. Praca w inspekcji jak zaznacza spełnia jego oczekiwania. Zajmuje się w zespole kontrolami dobrostanu, zwierzętami akwakultury oraz materiałem biologicznym. Interesuje się wędkarstwem i podróżami związanymi z tą pasją. Pani mgr inż. Ewelina Bal -Plezia jest inspektorem ds. administracyjno-kadrowych. W PIW pracuje od 2006 roku. Jest absolwentem informatyki Politechniki Rzeszowskiej. To jej pierwsza praca. Praca jej odpowiada. Lubi muzykę i sport a szczególnie piłkę nożną. W Powiatowym Inspektoracie Weterynarii w Ropczycach pracuje też Pani mgr Aneta Książek. Zajmuje stanowisko referenta ds. administracyjno-biurowych. Ukończyła administrację na Uniwersytecie Marie-Curie Skłodowskiej w Lublinie w roku 2002. Pracowała wcześniej w urzędzie gminy i w starostwie powiatowym. W inspektoracie pracuje od 2007 roku. Zajmuje się obecnie księgowością. Podczas mojej wizyty w Ropczycach nieobecna była księgowa inspektoratu Pani mgr Justyna Kołodziej, która pracuje w tu od 5 lat. Przebywa obecnie na urlopie macierzyńskim. Nie było też głównej księgowej Pani mgr Marianny Róg, która zatrudniona jest na ¼ etatu. Przyszła do inspektoratu w 2000 roku. Wszyscy pracownicy, których odwiedziłem w Powiatowym Inspektoracie Weterynarii w Ropczycach podkreślali wspaniałą i koleżeńską atmosferę. Załoga inspektoratu jest młoda, co na pewno ma swój wpływ na stosunki panujące w tym zakładzie. Do tego trzeba dodać, że budynek inspektoratu i warunki lokalowe tam panujące są godne pozazdroszczenia. dr Władysław Rutkowski Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 95 Podróże Z wizytą na „Oktoberfest 2011” Oktoberfest, obchodzi w tym roku 200 –lecie. Tradycyjnie odbywa się w drugiej połowie września. Tegoroczne święto piwa rozpoczęto 17 września a zakończy się ono w poniedziałek 3 października. Te coroczne dożynki chmielowe przyciągają kilka milionów turystów. Historia Oktoberfest siega 12 października 1810 roku, kiedy to tłumy Bawarczyków zostały zaproszone na ślub bawarskiego księcia Ludwika, późniejszego króla Bawarii z księżniczką Therese von Sachsen – Hildburghausen. Podczas uroczystości ślubnych przed murami miasta „dzisiejsza Theresienwiese, „łąka Teresy”. Odbyły się wyścigi konne. Przez następne lata impreza ta miała charakter sportowy, później zrodziła się tradycja monachijskiego Oktoberfestu. Festyn rozpoczął się w sobotę 17 września 2011 r., tradycyjną paradą wozów konnych pełnych beczek piwa. Wielotysięczny korowód, w którym tradycyjnie maszerują orkiestry, jechał odświętne przystrojony. Punktualnie o godzinie 12, burmistrz Mona- chium otworzył pierwszą beczkę piwa. On też przekazał tradycyjnie pierwszy kufel piwa premierowi Bawarii. Tegoroczny Oktoberfest na monachijskich błoniach oferował piwo w 15 namiotach. Każdy z nich, należący do innej kampanii piwnej mógł pomieścić do 10.000 ludzi. W każdym też przygrywała bawarska orkiestra. Podstawowa jednostka miary obowiązująca w Czesie festynu, to jednolitrowy kufel piwa zwany Mass. Kelnerki na Oktoberfest potrafią przenosić do dziesięciu Mass jednorazowo. Kufle z imprezy są świetnymi pamiątkami i można je kupić prawie w każdym sklepie. Na kuflach znajdują się ozdobne plakietki z symbolem festiwalu oraz datą imprezy. Atrakcją Oktoberfest są zawsze bawarskie specjalności, które każdy z uczestników festynu musi obowiązkowo spróbować. Należą do nich miękki ser camembert z przyprawami i cebulą, golonki, pieczeń wieprzowa, pieczeń rzymska, żeberka, kurczaki, wszystko to zaprawione piwem. Jest też wesołe miasteczko z diabelskim młynem, są 96 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Podróże też karuzele i huśtawki, zjeżdżalnie i kolejki górskie. Wielu gości świętuje Oktoberfest w tradycyjnych bawarskich strojach: panie w ubiorach zwanych Drindl, z charakterystycznym głębokim dekoltem, panowie w krótkich skórzanych spodniach, nazywanych Lederhose. Oktoberfest to najbardziej znany i rozpoznawany festiwal piwa. Jak podają źródła na Oktoberfest w 2010 roku spożyto około 7 milionów litrów piwa i zjedzono 530.000 tysięcy pieczonych kurczaków! Corocznie ten festiwal odwiedza ponad 6 mln turystów z całego świata. Spotkaliśmy na nim Polaków z Kanady, Australii, Austrii a także wielu rodaków z kraju. Niektórzy byli na nim już wiele razy inni, tak jak my pierwszy raz. Rozmach festiwalu, ilość przybyłych gości, tradycja widoczna na każdym kroku, organizacja imprezy i niewyczerpane jak się zdaje możliwości uczestniczenia w przeróżnych formach świętowania są imponujące. Wieczorem wielu uczestników festiwalu odwiedza piękną monachijską starówkę, na której pełno jest piwiarni z ogródkami, gdzie znów pije się głównie piwo. Można zajrzeć do Loewenbraukeller, Augustiner Braustuben, gdzie ważono piwo już od 1328 roku lub Braunauer Hof, Seehaus i wiele innych piwiarni. Najsławniejszą z nich jest Hofbrauhaus istniejąca od 1589 roku i mogąca pomieścić kilka tysięcy ludzi na 11 tys. m2 powierzchni. Specjalnością lokalu są obok piwa białe kiełbaski z preclem i musztardą. Nie należy tylko siadać przy stoliku nr 100, bo był on ulubionym miejscem pewnego Adolfa. Wizyta na Oktoberfest pozostawia niezapomniane wspomnienia. Ta radość z zabawy i ogólnie panującej atmosfery festiwalu jest wyjątkowa. To ciekawe doświadczenie. Elżbieta i Władysław Rutkowscy Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 97 Podróże Vettroter Nadszedł tak długo oczekiwany sezon ogórkowy. Chwila odpoczynku po emocjach przełomu roku i wiosny, bo stare „obyś żył w ciekawych czasach” spełniło się w pełni. Politycy na wakacjach lub zajęci przygotowaniami do kampanii wyborczej, jednym słowem nie przeszkadzają Postanowiłem więc odejść całkowicie od spraw społeczno-zawodowych, którym tradycyjnie poświęcam cykliczne Dwa słowa. Na to przyjdzie jeszcze czas w kolejnych edycjach Biuletynu, którego „papierową” formułę udało się uratować na zjeździe przed zakusami „księgowych” ku mojej wielkiej radości. W poprzednich jego wydaniach pojawiło się kilka wywiadów z kolegami mającymi ciekawe hobby. Pomyślałem... mamy wakacje, wiele koleżanek i kolegów podróżuje w ciekawe miejsca również samodzielnie przygotowując swoje wyprawy do ostatniego szczegółu. Warto byłoby wymienić się doświadczeniami, opowiedzieć ciekawe przygody w mniej czy bardziej egzotycznych stronach. Nie chciałbym, żeby moja propozycja została odebrana jako zachęta do przechwałek, moim celem jest stworzenie miejsca w którym wypowiedzieć się będą mogli prawdziwi entuzjaści turystyki tej przez wielkie, ale również małe ”T”. Dla zachęty zacznę od siebie, mając nadzieję na cykliczne ukazywanie się relacji z podróży. Podróż to może zbyt wielkie słowo, powiedzmy wycieczka bo zajęła tylko 8 dni. Trasa, niewiele ponad 2500 km po południowo-wschodniej części Turcji. Na miejsce czyli do Antalii dolecieliśmy samolotem z lotniska w Jasionce i po pierwszej nocy w hotelu wyruszyliśmy w drogę autokarem. Pierwszym zwiedzanym miejscem na trasie była Konya miasto w którym znajdu- Konya, charakterystyczna zielona kopuła nad grobem Mevlany. 98 Pejzaż Kapadocji Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Podróże je się muzeum Mevlany, założyciela zakonu derwiszów i prekursora specyficznej formy modlitwy tzw. tańca wirowego. Miejsce pełne jest pielgrzymów, ponieważ zgodnie z piątym filarem islamu każdy wyznawca musi przynajmniej raz w życiu odbyć pielgrzymkę do Mekki. Jednak dla spełnienia tego filaru ubożsi wyznawcy Allaha mogą pielgrzymować również do innych świętych miejsc islamu. Jednym z nich jest właśnie grób Mevlany w Konyi. Tego samego dnia dotarliśmy do Kapadocji krainy o bajkowych krajobrazach stworzonych przez naturę w miękkich łatwo poddających się erozji skałach tufowych, przykrytych od góry odporną czapą bazaltową. Nazwa regionu wywodzi się z języka staroperskiego i oznacza „krainę pięknych koni”. Wytwory sił przyrody zostały w wielu miejscach twórczo zmienione przez człowieka, głównie z powodu dużej łatwości drążenia tych skał za pomocą nawet prymitywnych narzędzi. Powstały liczne pomieszczenia mieszkalne, miejsca kultu, a nawet całe mieszczące się pod ziemią miasta. Pierwsze zakładane były jeszcze w czasach przedchrześcijańskich, a wykorzystywane i rozwijane również przez chrześcijan, szczególnie w czasach prześladowań czy podczas ekspansji na te tereny turków seldżuckich. Miasta Kapadocja, skansen w Göreme kompleks kościołów i klasztorów wpi- podziemne posiadały pełną sany na listę dziedzictwa UNESCO. Wewnątrz przedstawionych na infrastrukturę:poza pomieszzdjęciach pozostałości kościołów widoczne malowidła naścienne. czeniami mieszkalnymi także kościoły, magazyny, stajnie, bazary oraz studnie i systemy wentylacyjne. Kolejnym interesującym miejscem na trasie była góra Nemrut, a właściwie mieszczący się na jej szczycie monumentalny grobowiec króla Antiocha I, władcy królestwa Kommagena, również znajdujący się na liście UNESCO. W ostatnim stuleciu przed Chrystusem 2150 m n. p. m. wzniesiono wielką budowlę składającą się z trzech tarasów okalających właściwą przykrytą kopcem komorę grobową. Dostępne do zwiedzania są pozostałości wschodniego i zachodniego tarasu. Na tarasach stały olbrzymie posągi przedstawiające króla w towarzystwie W drodze na Nemrut Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 99 najważniejszych bogów z panteonu greckiego i perskiego. Skromności królowi Antiochowi zarzucić w żaden sposób nie można, ale „lokatorzy” piramid egipskich też nią nie grzeszyli. Nam pozostaje podziwianie kunsztu i wysiłku budowniczych. Wrażenia niezapomniane, może z wyjątkiem zachodu słońca, moim zdaniem - przereklamowany. Drobna uwaga techniczna. Amatorom oczekiwania na zachód słońca na szczycie polecam, zabranie dodatkowego okrycia. Szybko robi się chłodno, pomimo, a może po części z powodu wysokich temperatur sięgających 40°C u podnóża góry. Od zabytków kultury antycznej przeskoczymy do dzieła współczesnej inżyNemrut, posągi miały pierwotnie 8-10m wysokości. nierii, mianowicie zapory im. AtatürW chwili odkrycia pod koniec XIX stulecia głowy były ka na rzece Eufrat, zbudowanej w rajeszcze na miejscu. Dopiero dwudziestowieczne trzęmach rządowego Projektu Rozwoju Posienia ziemi dokonały dzieła zniszczenia. łudniowo-Wschodniej Anatolii (GAP). W chwili oddania do użytku na początku lat 90 XX w. była czwartą co do wielkości na świecie. Budowa zapory miała oczywiście istotne cele gospodarcze, przede wszystkim zaopatrzenie w wodę rolniczych terenów Anatolii. Woda rozprowadzana jest na pola poprzez gęstą sieć kanałów, zasila ponadto elektrownię o mocy 2400MW. Osiągnięto również cele strategiczne w skali międzynarodowej, ponieważ wielkość zapory umożliwia sterowanie przepływem wody w Eufracie i racjonowanie jej graniczącej z Turcją od południa Syrii. Niestety inwestycja pociągnęła za sobą również straty, pod wodami sztucznego jeziora na zawsze zniknęły liczne zabytki i stanowi- Zapora im. Atatürka 100 Şanliurfa plac przed jaskinią Abrahama, po lewej stronie wejście do jaskini Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Podróże ska archeologiczne. Wróćmy do starożytności, do miasta Urfa (obecnie Şanliurfa, przedrostki przed nazwami wielu tureckich miast zostały dodane w XX w. w uznaniu męstwa mieszkańców podczas walk o utworzenie państwa tureckiego) Historia miasta sięga 5500 roku p. n. e. kiedy jego mieszkańcami byli Huryci, później osiedlali się tu Hetyci, Asyryjczycy Grecy i Rzymianie. Aleksander Wielki nadał miastu nazwę Edessa. Starożytna Urfa uchodzi za miejsce narodzin i cudownego ocalenia biblijnego Abrahama. Jaskinia w której według legendy urodził się Abraham (dla muzułmanów prorok Ibrahim), jest miejscem licznych pielgrzymek posiada rangę świętego miejsca islamu. Wewnątrz obowiązują zasady jak podczas zwiedzania meczetu: boso z zasłoniętymi ramionami i nogami poniżej kolan, kobiety zasłaniają również włosy. W praktyce mężczyźni wchodzą bez kłopotów po zdjęciu obuwia, natomiast panie poddawane są surowej ocenie strażnika przy wejściu i najczęściej dodatkowo ubierane w szare płaszcze jakie często noszą muzułmanki, mimo iż do wnętrza prowadzą niezależne wejścia dla kobiet i mężczyzn. Tuż obok jaskini i przylegającego do niej meczetu w pięknym parku znajduje się legendarŞanliurfa sadzawka ze świętymi Ruiny Harranu na sadzawka Abrahama w karpiami której pływają stada świętych karpi. Za czasów osmańskich w niewielkiej odległości od ogrodów powstał zadaszony kamienny bazar. Po około 40 kilometrowej przejażdżce dotarliśmy do Harranu uważanego za jedno z najdłużej zamieszkiwanych nieprzerwanie miejsc na ziemi. Pierwsze wzmianki o osadzie sięgają XVIII w p. n. e.. W starożytności było to duże. bogate miasto położone na szlaku jedwabnym. Po likwidacji Akademii Platońskiej znalazła tutaj schronienie grupa filozofów co dało początek ośrodkowi naukowemu. Harran występuje również w Biblii jako miejsce czasowego pobytu Abrahama, muzułmanie są chyba innego zdania bo w mieście nie ma nawet meczetu. Współcześnie pozostałość po dawnych wspaniałych czasach stanową ruiny z wieloma stanowiskami archeologicznymi, oraz charakterystyczne domy-ule zbudowane z cegły mułowej, wciąż zamieszkałe, choć sprawiające wrażenie ożywionego skansenu. Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 101 Tutaj stawiliśmy czoła największemu upałowi podczas całej wycieczki 45°C. Antakya (star. Antiochia), kolejne miejsce na naszej trasie ma również biblijną historię. W zboczu jednego ze wzgórz otaczających miasto wykuto grotę uważaną za pierwszy kościół chrześcijański. Kościół w jaskini został ufundowany przez św. Łukasza, jednak od początku jego patronem jest św. Piotr; zgodnie z tradycją to on wygłaszał tutaj kazania. Sama grota jest niewielka pomieści zaledwie kilkadziesiąt osób. Kościół był kilkukrotnie przebudowywany, początkowo przez krzyżowców, którzy Antiochię uczynili stolicą jednego ze swych państw Księstwa Antiochii. Do czasów dzisiejszych zachowały się fragmenty mozaikowej posadzki, oraz pozoHarran domy ule stałości fresków. Zwiedzając Antakyę nie sposób ominąć Muzeum Archeologicznego z uważaną za największą na świecie ekspozycją mozaik. Docierając do Antakyi powróciliśmy nad brzeg morza Śródziemnego skąd nasza dalsza droga prowadziła już wybrzeżem. Z powodu strategicznego znaczenia tych terenów w ciągu całej drogi mogliśmy podziwiać liczne, twierdze mające chronić szlaki Antakia ołtarz w grocie św. Piotra Mozaika przedstawiająca Okeanosa i Tetes w muzeum archeologicznym w Antakii komunikacyjne i zapewniać panowanie na tych terenach aktualnym władcom. Przyszedł czas na ostatnie spotkaniem ze śladami starożytności. W Aspendos odwiedziliśmy jeden z najlepiej zachowanych amfiteatrów. Przypuszcza się ze powstał jeszcze w czasach przed hellenistycznych, a swój obecny kształt zawdzięcza oczywiście rzymianom. Budowli brakuje co prawda rozmachu i uniwersalności amfiteatrów stworzonych od podstaw przez rzymian, umożliwiających przedstawianie nawet scen 102 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Podróże bitw morskich, lecz akustyka obiektu-znakomita. Mimo wielowiekowej historii, nie jest on wyłącznie zabytkiem. Odbywają się tutaj liczne koncerty i spektakle teatralne, jednak ze względu na zagrożenia dla konstrukcji te szczególnie hałaśliwe i wywołujące wibracje zostały przeniesione do zbudowanego nieopodal współczesnego obiektu. Trzeba powoli żegnać się z piękną Turcją i jej gościnnymi mieszkańcami. Mimo sporych różnic kulturowych, innego i często budzącego skrajne emocje wyznania, łatwo nawiązuje się przyjazne relacje z tubylcami. Turcy są bardzo życzliwie nastawieni do turystów, podziw budzi szacunek dla starszych, wciąż bardzo widoczny u młodzieży. Podróżując po Turcji warto pamiętać, że pewna swoboda zachowań szczególnie sposób ubierania się kobiet jest zupełnie inaczej odbierana przez Anamur twierdza Marmure znakomicie zachowana, wykorzystywana militarnie do mieszkańców wybrzeża, gdzie aż roi się od turypoczątków XX w. stów z Europy w porównaniu z rzadziej odwiedzanymi okolicami centralnej i wschodniej Anatolii. Nie słyszałem o przypadkach niegrzecznego czy agresywnego traktowania obcokrajowców naruszających zwyczajowe prawa, jednak to my jesteśmy tutaj chwilowo, więc chyba nie warto drażnić uczuć stałych mieszkańców. Nigdy nie odczuliśmy najmniejszego zagrożenia, mimo iż w wolnych chwilach porzucaliśmy utarte szlaki poszukując „prawdziwych” nie przygotowanych dla turystów miejsc. Oczywiście „zdrowy rozsądek” obowiązuje jak wszędzie. Turcja jest państwem świeckim na wzór państw europejskich, posiada bardzo dobrze rozwiniętą sieć dróg, co istotne bo koleje prawie tutaj nie istnieją, jedną z największych i najlepiej wyposażonych armii na świecie oraz horrendalną akcyzę na paliwa. Podróżowanie własnym samochodem jest więc kosztowne, ale drogi są przyzwoite lepsze od polskich, a autostrady mają stanAmfiteatr w Aspendos dard europejski. Wycieczka, mimo narzuconego scenariusza była miłą niezapomnianą przygodą, jednak urlop nie może trwać bez końca, może jeszcze kiedyś... Jasionka powitała nas chłodno choć ze łzami, na szczęście ciepła przywiezionego z południa jak dotąd nie zabrakło. Adam Tenerowicz Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 103 Pasje, zainteresowania, wydarzenia Parada Yorków 2011 W Dębicy w dniu 5 czerwca 2011 odbyła się II Parada Yorków. Tego dnia o godzinie 11 w centrum miasta zgromadzili się licznie właściciele i miłośnicy tej rasy. Program rozpoczęła rejestracja a potem prezentacja poszczególnych piesków. Każdy opiekun w kilku zdaniach przedstawiał swojego pupila. I tym razem yorki były przebrane w najprzeróżniejsze stroje. Były „panny” w balowych sukniach, „panowie” w smokin- gach, był tygrys i pirat. Na koniec komisja wybrała najlepiej przebrane pieski i przyznała trzy okolicznościowe statuetki . Wszystkie pieski prezentowały się znakomicie ale konkurs na ciekawy strój wygrała „para młodych”. Piesek elegancko prezentował się w czarnym smokingu a suczka w białej tiulowej sukni. W tym roku dzięki licznym sponsorom udało sie nam przygotować nagrody. Każdy uczestnik tej miłej zabawy otrzymał prezent w postaci próbki karmy, przyborów do pielęgnacji, maskotek dla swojego pupila. Cieszy nas to, że tegoroczna Parada Yorków zgromadziła licznych miłośników i właścicieli tych małych pisków. Dzięki ładnej pogodzie wszystkim dopisywały dobre humory. Lek. wet. Małgorzata Choma współorganizator 104 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Wiersze Wiersze Kiedy w dzień przed egzaminem z biochemii mój serdeczny kolega Lucjan stwierdził, że nie jest w stanie w przedegzaminowym stresie przyswoić sobie małego cyklu Krebsa, a czas naglił, wziąłem kartkę i napisałem mu ten cykl wierszem. Błyskawicznie go zapamiętał. Nie był, a szkoda, pytany z tego tematu. Oto ten wiersz…. Mały cykl Krebsa Mocznikowy cykl jedyny, rozpoczynaj z ornityny. Potem działaj, tuż nad ranem, karbamylofosforanem. To nie będzie twoja wina, gdy powstanie cytrulina. Nikt nie będzie cię obwiniał, weź więc też asparaginian. Spójrz dyskretnie do naczynia tam arginino bursztynian . Nie pal teraz też cygara, weź do ręki swej fumaran, niech powstanie, jak malina nowy związek arginina. W trakcie pracy niczym z tłoczni upragniony wyjdzie mocznik. Władysław Rutkowski /1975/ Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 105 Zaduszki Cmentarza alejkami wąskimi, twarze zamyślone spieszą. Na spotkanie idą z bliskimi, serca przy grobach pocieszą. Nad nekropolią dym świec się unosi, z zapachem chryzantem zmieszany. Ktoś tu dziś bliskich na cmentarz zaprosił, nad grób kwiatami usłany. Słychać modlitwę w cichym skupieniu za tych co dawno odeszli, choć serce targa żal i wspomnienie dni, które razem przeszli. Cisza niezwykła z mogił cmentarza na żywych przelewa się skrycie, potem przy schodach śmierci ołtarza zarzuca czarne okrycie. Władysław Rutkowski 106 Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Wiersze Wiersze Zbigniewa Jary Wiersze pochodzę z tomiku „Czas i słowo” wydanego we Wrocławiu w 2007 r. Profesor Zbigniew Jara w ostatnich latach swego życia opublikował kilka tomików wierszy: W świetle nocy – w świetle dnia /2003/, W pokoju przechodnim /2004/, Myśli niedokończone /2005/, Widnokrąg /2006/ oraz Czas i słowo /2007/. Per aspera ad astra a rebours /Januszowi Szuberowi na marginesie Jego wiersza „1899”/ jeżeli jesteś to musiałeś być w planie – nie wybrany przez ciebie „twój moment” w strumieniu czasu; musiało być Słowo – początek które sprawi że staniesz się materialną strukturą – tym genialnym „zlepkiem” Pierwiastków „pyłu gwiezdnego odpadów jądrowych pozostałych ze zużycia paliwa dzięki któremu gwiazdy świecą” Zbigniew Jara (Zagórz DPD 2007) Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 107 Ślepota /Mors janua Vita/ Nie widzę Jej ale wiem że jest. Czuję gdy się zbliża bezszelestnie; chyba nie stąpa tylko unosi się nad ziemią. Musi być bardzo lekka nieważka – wysoka szczupła przeźroczysta Ma smukłe dłonie długie palce przeraźliwie zimne – gdy dotyka mego ciała. Nie widzę Jej może dlatego że na świecie 108 zjawia się razem ze mną. Chyba mieszka we mnie; w każdej komórce mego ciała, więc nie mogę Jej widzieć. Żyjemy razem razem się rozwijamy tylko Ona znacznie szybciej – i już pierwszego dnia od mojego pierwszego oddechu jest dojrzała i samodzielna. I co niezwykłe to że góruje nade mną doświadczeniem wieków. Od początku świata jestem pod Jej władzą absolutną – więc nie wszystko w życiu mogę. Pewno jest nieśmiertelna ponadczasowa wszechpotężna Odźwierna: Zamyka i otwiera Bramę Życia. Zbigniew Jara (Zagórz DPD 2007) Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Wiersze Brankowi Misiudze /odgavor za njega pismo/ *** /Teresie Zaniewskiej/ piszę jak piszę nie zastanawiam się zresztą inaczej nie potrafię – to przychodzi samo i nie da się ukryć daje wiele satysfakcji – teraz tym żyję, czytelnik gdziekolwiek jest jeśli odbiera mój wiersz tak jak mi się pisał jest mi bliski jest mi bratem myślę że poezja jak muzyka, filozofia, jest wszędzie – wszystko przenika; jest w człowieku – to ta część jego natury co sprawia, że staje się świadom swego istnienia w czasie nieograniczonej pozaziemskiej przestrzeni Zbigniew Jara (Zagórz DPD 2007) Zbigniew Jara (Zagórz DPS 2007) Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej 109 Wiersze żywy zegar jesienny fioletowy aster ścięty z krzewu zachowuje nienaruszony zegar biologiczny i jak wiosenny tulipan wie kiedy dzień kiedy noc; ale tak było tylko przez jedną dobę; później jego zegar przestał sygnalizować że zapada zmrok że śita; gdy nadchodzi wieczór ścięty pozostający w moim pokoju – zamyka się dokładnie wtedy ci i żyjące na klombie na tym samym krzaku – klony; 110 na śmietnik; smutnie jesiennie zrobiło się w pokoju Zbigniew Jara (2006) pozostał otwarty i w dzień i w nocy – aż dziesiątego dnia piękną dotychczas fioletową głowę a teraz zszarzałą zrezygnowanie opuścił i jego żywy zegar odszedł z Królestwa Flory a jego materialny mechanizm Biuletyn Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej