MEGA - Dwumiesięcznik uczniów Zespołu Szkół Ogólnokształcących
Transkrypt
MEGA - Dwumiesięcznik uczniów Zespołu Szkół Ogólnokształcących
Gazetka uczniów Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie NUMER 31 styczeń-luty-marzec 2006 J’ai ete au Żant…ee, excusez-moi? To zjawisko występowało w Polsce od, jak się wydaje, zawsze. Odkąd wielkie, zagraniczne koncerny założyły u nas swoje oddziały, Polacy z uporem maniaka przekręcają ich nazwy. Bez wyjątku – każdą z nich. Wszystkie grupy wiekowe, wszystkie klasy społeczne, bez względu na posiadane wykształcenie. Najbardziej pokrzyw dzone są chyba firmy francuskie. Najwcześniej, o ile mi wiadomo, pojawił się Geant. W myśl zasady: „a po co słuchać tego i tego, skoro ja jestem najmądrzejszy?”, Polak zlekceważył (nieidealne) reklamy telewizyjne typu: „wszystko i tanio tooo żeĄ” i boleśnie uderzył: „żantem”. Bo tak podobno prościej. Albo żanem. Bo tak jeszcze łatwiej. I, oczywiście, wszyscy to podjęli. Gdyby starać się kogoś naprostować, mówiąc: „wiesz, kupiłem ostatnio w żeą taką fajną…”, usłyszymy pewnie: We wtorek, 21 marca naszą szkołę odwiedził biskup „gdzie?????” i zobaczymy błędny wyraz twarzy. „No, w żanie/żańcie…” – spróbujemy załagodzić sytuację – „aaa, Jan Zając. no to, co mówisz jak z tej głupiej reklamy?”. Brak słów. Z „Ge” nikt nie ma kłopotu, który jednak rozpoczyna się Jak się dogadać? podczas wymawiania „an”. Tę francuską zbitkę powinniśmy czytać, jak mówi słownik, jako „an o brzmieniu nosowym”. Pełnoletniość się zbliża.... Takie nie do końca „ą”, ale w uproszczeniu może być i ono. A „t” na końcu jest w 99% przypadków nieme. Litości! - Jak tam w szkole? nieme, czyli niewymawiane. - Nic nowego, stare nudy! Potem przyszła pora na Carrefour. - Jak to nudy?! Ja w twoim wieku lubiłem szkołę. Polak, uważający się za wielce oświeconego - Dobrze, dobrze. Tyle razy już to słyszałam. znawcę języków, głównie angielskiego, pod - Mogłabyś być milsza... jego wpływem zaczął tę nazwę czytać, jakby Dalszego ciągu dialogu nie warto przytaczać, bo większość firma była angielska. Czyli łatwizna. Kerfur. z nas wie, jak się potoczy. W każdym razie kłótnia z rodzicami Bo przecież „a” to „e”! Co z tego, że wyraz ten po francusku znaczy „skrzyżowanie” i czytany jest gotowa. Czy można takich sytuacji uniknąć? „karfur”. No i sprawa akcentu – pada na drugą sylabę, a nie Ciąg dalszy na stronie 5 na pierwszą. Francuzi to nie górale. I pamiętajmy o lekko osłabionym „r”. I całkiem nowe „Intermarche”. Sklep z klasą sprzedaje między innymi eleganckie zachodnie słodycze, więc chętnie jest odwiedzany przez dzieci. A dzieci o język nie dbają, co powszechnie wiadomo. Dzieci były w „intermarszu” lub w „intermarsz”. Te, co przeczytają, tak, jak jest napisane, będą trochę bliższe prawdy, bo „e” z „kreseczką” się czyta, nawet na końcu wyrazu. Ale „in” już nie przejdzie. Bo „in” to „ę”. I basta. Czy da się te tendencje zmienić? Oj, obawiam się, że nie. Bo błąd to teraz taki usus excultus modernus et approbatus. Poprawność językowa prędzej napotka zdziwienie, niż szacunek. Mało kto zwraca uwagę na dobrą wymowę w czasach „maniurek” spalonych „solarką”. Reszta uwag w następnym numerze Omegi, zajmę się wówczas popularnymi błędami w języku polskim. W NUMERZE: -PLOTECZKI -WYWIAD Z UCZNIEM -WYWIAD Z NAUCZYCIELEM -PAMIĘTNIK GIMNAZJALISTKI STAROŚĆ NIE RADOŚĆ -KATAKLIZM -OPOWIADANIE -STANISŁAW LEM Łukasz „Thoronnil” Zarzycki Rada: Zanim zaczniesz plotkować w ramach zemsty, „Nawet do 70% naszych rozmów przeznaczamy na obgadywanie innych.” Tak ustalili naukowcy z Nowego Jorku. Jakaś informacja przekazywana z ust do ust „obrasta” w nowe, nieprawdziwe, szczegóły. Tak powstaje plotka. To potężna broń. Potrafi zatruć komuś życie. Pewnie nieraz padłeś ofiarą plotki, bądź może sam jakąś wymyśliłeś. Dowiedz się, dlaczego ludzie obgadują innych i jak sobie z tym radzić. Dlaczego ludzie plotkują? Tajemnica. Zdradzamy komuś jakąś swoją tajemnicę. Niektóre osoby nie wytrzymują ciężaru emocjonalnego, jaki ona niesie ze sobą. By uwolnić się od tego ciężaru, wyjawiają ją komuś innemu. Stąd do obgadywania jeden krok. Rada: Uważaj, kiedy mówisz i zdradzasz swoje tajemnice, ale też gdy ich słuchasz. Zemsta. Ktoś nas zdenerwował, podpadł nam. Plotka jest w takiej sytuacji zemstą. Jeśli komuś bardzo podpadłeś, możliwe, że za jakiś czas usłyszysz o sobie rzeczy, o których sam nie wiesz! dobrze się zastanów, bo bycie obgadywanym nie jest przyjemne. Poza tym to może obrócić się przeciw Tobie. Niech ktoś mnie zauważy! Plotka jest sposobem, by zaistnieć w grupie. Ktoś, kto chce być zauważonym, wymyśla różne historie, staje się źródłem ciekawych (zmyślonych) informacji o innych. Tylko my wiemy o tym czy tamtym, przez co stajemy się ważni. Rada: Skoncentruj się na swoich zaletach, dzięki którym inni Cię polubią. Nie lubię siebie. Gdy chcemy się lepiej poczuć, napiętnujemy nasze cechy, których nie lubimy u siebie, u innych. Np. obgadujemy koleżanki, które są o parę kilo grubsze od nas czy kolegów, którzy mają jeden pryszcz więcej. Takie dogadywanie sprawia nam radość, bo wychodzi na to, że jesteśmy wspaniali, ale innych to krzywdzi. Rada: Popracuj nad sobą. Uwierz, że niczego ci nie brakuje i jesteś fajny taki, jaki jesteś. Jak sobie radzić, gdy ktoś rozpowiada na Twój temat plotki? Plotka umiera śmiercią naturalną, gdy przestaje już ciekawić innych. Dlatego radzę, jeśli ktoś powiedział na Twój temat jakąś plotkę, spróbuj przeczekać. Wiem, że to trudne, ale czasami Twoje tłumaczenia mogą przynieść efekt odwrotny do zamierzonego. Starość nie radość... Opracowała: S-ka Pewnie widzieliście chociaż raz w życiu osobę po czterdziestce, która była ubrana jak dwudziestolatek. Domyślam się, że dziwiliście się jej wyglądem, bo wyróżniała się spośród innych ludzi. Niektórzy ubierają się tak, bo po prostu nie umieją się pogodzić z tym, że się starzeją. Jednak czas jest nieubłagany i szybko przemija, więc ludzie, aby ''zatuszować'' swój wiek, przekraczają granicę przyzwoitości. Ubierają na siebie ''gogusiowate'' stroje, aby zaimponować swoim rówieśnikom, ale czy w ich wieku wypada nosić takie ubrania? Chcą z siebie zrobić ''bóstwo'', a tymczasem stają się przedmiotem śmiechu dla wielu osób. Weźmy na przykład Madonnę, która tańcząc w różowym stroju w teledysku do piosenki "Hung up'', wygląda jak Myszka Mickey. Pomimo iż zbliża się do ''pięćdziesiątki'', chce być wciąż na topie. Trochę się jej nie dziwię. Zdobyła sławę i wiele nagród, więc trudno jest jej zakończyć karierę piosenkarki. Niedawno wydała płytę, która znów okazała się sukcesem. Pomimo świetnego głosu, aż trudno w to uwierzyć, że jest jedną z najgorzej ubranych gwiazd show - biznesu. Ostatnio w prasie zrobiło się głośno o jej dziewięcioletniej córce, która wstydzi się wyglądu swojej mamy. Rzeczywiście, patrząc na stroje Madonny, można potwierdzić, że ma zły gust. Jednak nie tylko ona. Wychodząc na ulicę, możecie zauważyć, że niektórzy nie przeglądają się w lustrze przed wyjściem z domu. Póki jesteśmy piękni i młodzi, korzystajmy z tego, bo młodość nam na to pozwala, a kiedy się zaczniemy starzeć, zaakceptujmy to. KaMa Miłosne aforyzmy „Szczęście dwojga może istnieć tylko wtedy, Gdy istnieje między nimi miłość” 2 Będzie ona czekać na ciebie”. „Kochać kogoś – to pragnąć jego szczęścia” Agnieszka, Ania „Kiedy naprawdę zapragniesz miłości, Gazetka Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie styczeń – luty – marzec 2006 Uśmiecham się (…) i staram się nie narzekać – wywiad z Panem Piotrem Żądłą – nauczycielem języka polskiego. Ω: Od lat uczy Pan języka polskiego. W jaki sposób należy postępować z młodzieżą, aby dobrze się z nią współpracowało? P. Ż.: To trudne pytanie, bo sam nie wiem, czy ja z młodymi ludźmi dobrze współpracuję. Przede wszystkim wciąż jeszcze lubię uczyć i daję to poznać po sobie młodym ludziom: uśmiecham się do nich oraz staram się nie narzekać, mimo że bywam często bardzo zmęczony po lekcjach. Słucham uczniów i szanuję ich różnorodność, bo w każdym można dostrzec coś dobrego, na czym da się budować. Myślę, że trzeba też sporo od siebie wymagać, by być wiarygodnym, a uczniowie to doceniają. Ω: Niekiedy w miejsce starych lektur wprowadza się nowe, często może bardziej zrozumiałe dla młodych ludzi książki. Co Pan o tym sądzi? P. Ż.: Nie mam nic przeciwko temu, ale nie kryterium zrozumiałości dla młodego, współczesnego czytelnika powinno być najważniejsze. Utwór musi być bardzo dobry pod każdym względem, żeby móc go zaproponować gimnazjaliście czy licealiście. Trzeba pamiętać, że wybitne dzieła – chociaż nie zawsze zrozumiałe dla młodego czytelnika – kształtują nasz gust, a szkoła nie może iść na łatwiznę, jak choćby telewizja, bo inna jest jej rola. Ω: Gdyby nie został Pan nauczycielem, to jaki zawód by Pan wybrał? P. Ż.: Nie przepadam za takim „gdybaniem”, gdyż nie wierzę, że naszym życiem rządzi przypadek, lecz Opatrzność, której winniśmy, by tak rzec, pomagać. Wierzę, choć to może dzisiaj staromodne, w powołanie. Zostałem powołany do bycia nauczycielem i, co najważniejsze, doskonale się w tej roli czuję. Ω: Uczy pan języka polskiego, ale na pewno ma Pan też inne zainteresowania. Jakie? P. Ż.: Interesuję się szczególnie muzyką. Wydaje się, że mam całkiem niezłą „pamięć muzyczną”. Do dziś pamiętam utwory zasłyszane w dzieciństwie. Słucham bardzo różnorodnej muzyki: od rocka, poprzez jazz, a kończąc na muzyce klasycznej. Co więcej, lubię to, co mi się podoba, mieć na płycie, więc mam niemałą kolekcję. Czytam też sporo o wy konawcach, kiedy mam zamiar kupić coś nowego. Poza tym interesuję się sportem: piłką nożną, siatkową i kolarstwem szosowym. Wymienione przeze mnie dyscypliny amatorsko uprawiam. Ω: Jakie filmy Pan ogląda i po jakie książki pan najczęściej sięga? P. Ż: Lubię raczej filmy obyczajowe, psychologiczne, czyli takie, które dają coś do myślenia. Ostatnio wrażenie zrobiły na mnie filmy pt. „Broken flowers” oraz „Bezdroża”. Cenię filmy Jamesa Ivory’ego (ostatnio w telewizji wyświetlono jego „Okruchy dnia). Oczywiście, nie pogardzę bardzo dobrym filmem sensacyjnym (np. „Ścigany”) i komedią, ale nie z serii tych głupkowatych. Ω: Dziękujemy za udzielenie wywiadu. Gosia i Kasia „Suchoński-plus” Dajcie żyć… czyli wywiad z autorem tych słów Omega: Dlaczego akurat interesujesz się polityką? Michał Suchoński: Bo to temat ciekawy, dość głęboki i do tego często zabawny. Słuchając polityków, aż trudno nie lubić polityki, mimo że sejm często mnie załamuje. W domu rodzice o tym mówią, ot jakoś załapałem. Zresztą dużo by gadać. Omega: A wiążesz z polityką swoją przyszłość? M.S.: W wieku emerytalnym iść do sejmu? No, brzmi ciekawie, ale wątpię, a jeżeli już, byłbym typowym posłem -dietetykiem. Raczej nie lubię przemawiać, sława mnie nie pociąga. No, ale dietki poselskie są bardzo przyjemne. Omega: A co chcesz robić w przy szłości? M.S: Najprędzej typowałbym prawnika, adwokata, chociaż rodzina regularnie zachęca mnie do zostania lekarzem. Jak na razie jestem chyba za młody na takie decyzje. Omega: Masz może jakieś inne zainteresowania? M.S.: Pełno - muzyka, fantastyka, komputery - chociaż nie w takim stopniu jak dawniej. Omega: Znany jesteś z dopominania się o plusa na fizyce. Dlaczego akurat fizyka i tylko plus? M.S: Bo piątki nigdy nie dostanę za nic. A plusy na fizyce gromadzi się przyjemnie, ciekawie. A przy okazji ta satysfakcja, że pan Gąsiorek chciał „udusić” akurat mnie (pozdrowienia dla pana Gąsiorka mają być). A tak poważniej - to czasem mi się należy! Zaraz wyjdzie z tego jakaś afera. Omega: Dzięki za wywiad. Postęp cywilizacyjny doprowadził do tego, że chcemy mieć coraz więcej wygód za jak najniższą cenę. W związku z tym regularnie wycinane są lasy np. amazońskie, wody za truwane ropą naftową, coraz częściej mamy do czynienia z kwa śnymi deszczami, gleba jest zatruwana, giną rośliny, zwierzęta. Jednak nie tylko one, w efekcie ludzie zabijają samych siebie… Zacznijmy od powodzi… Ludzi nie potrafią opanować wody, która jest wszędzie, wylewają rzeki, a deszcz dalej pada. Jednak powodzie nie są spowodowane tylko nadmiarem deszczu. Jest to również wynik ocieplania się klimatu, topnienia lodowców, a co za tym idzie, podnoszenia się poziomu wody w morzach, oceanach itp. I czyja to wina?! No na pewno nie natury. Przyroda jest tak urządzona, że gdyby nie nadmierna ingerencja człowieka w tzw. środowisko naturalne, prosperowa łaby ona doskonale. Nie mielibyśmy do czynienia z żadnymi po wodziami, pożarami etc. Tak dla kontrastu, poruszę problem suszy… Spowodowane są one brakiem opadów przez dłuższy okres, możemy je podzielić na sezonowe, ciągłe i nieprzewidywalne. Te pierwsze występują na terenach pustynnych stanowią ~ 5 % powierzchni Ziemi. Sezonowe są zjawiskiem właściwym dla stref klimatycznych, w których istnieje podział na suche i de szczowe pory roku. Natomiast nieprzewidywalne susze, jak sama nazwa wskazuje, to takie, których nie możemy prze widzieć. Nie jest to żaden wybryk natury, ale wina człowieka. Brak opadów deszczu spowodowany jest zbyt intensywną eksploatacja gleby (nadmierne uprawy), co prowadzi do jej wyjałowienia i wysuszenia. Woda nie paruje, bo i z czego?! Tak, więc deszczyku też nie ma… Wywiad przeprowadziła Gosia W. Gazetka Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie ciąg dalszy na stronie 5 styczeń – luty – marzec 2006 3 Po pewnym czasie byli już w eleganckiej restauracji. Zamówili dwie zielone herbatki i ciastka z kremem. Magdalena zaczęła prowadzić z Jasiem bardzo interesującą rozmowę na temat nowo kupionych pończoch. W tym czasie Magda piła przepyszną herbatę. W pewnym momencie wzięła tak głęboki łyk, że aż się zachłysnęła. Jasiu z przerażenia nie wiedział, co ma zrobić. Uderzył ją w plecy tak mocno, że „wylądowała” twarzą Było ciepłe lato, lecz teraz padało. Jasiu Śmietana szedł w kremie. Zapadła chwila ciszy. ciemnym tunelem w stronę słońca i śpiewał: „… nigdy nie Po kilku sekundach Magda zaczęła krzyczeć: „Ty pomyślałbym, że spotka mnie miłość, którą kochać chcę…”. Był skończony idioto, jak masz mi tak pomagać, to lepiej nic nie rób! tak rozkojarzony, że nie zauważył nadjeżdżającego traktora. Mało brakowało, żeby Jasiu stracił swój długi warkocz pod Jeszcze z takim niewychowanym i niedojrzałym małolatem kołami „potwora”. Na szczęście wyszedł z tej sytuacji cały nigdy nie chodziłam! Zrywam z Tobą, kretynie!”. Oburzona dziewczyna wybiegła z restauracji, trzaskając drzwiami z tak i zdrowy. wielką siłą, że aż wypadła z nich szyba. Następnego dnia Jasio wyszedł na spotkanie ze swoją Magdalena, wracając do domu, odwiedzała po kolei dziewczyną Magdaleną. Kilka minut później znalazł się pod umówioną restauracją. Okazało się, że Magda czekała na niego wszystkie swoje znajome. Opowiadała im o tym, jakim już od godziny. Na powitanie dziewczyna uderzyła go ciężką niezrównoważonym dzieckiem jest Jasiu Śmietana – chłopak torebką w głowę (zawsze na wszelki wypadek nosiła w niej z pobliskiej wioski. Biedny chłopak już nigdy nie spotkał cegłę). Jasio nie spodziewał się tego. Jego pierwszym odruchem dziewczyny, która chciałaby się z nim zadawać. był namiętny pocałunek w jej czoło. I tak oto miłość przerodziła się w nienawiść ... Katastrofy miłosne czyli fatalna randka KLASYFIKACJA MEDALOWA ZIMOWYCH IGRZYSK OLIMPIJSKICH 2006 Lp Kraj Złoty Srebrny Brązowy 1 Niemcy 11 12 6 29 2 USA 9 9 7 25 3 Austria 9 7 7 23 ... ............ .... .... .... .... 20 Polska 0 1 1 2 Rzutem na taśmę Liczba medali, jaką przywieźli nasi reprezentanci z XX Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Turynie, zadawala polskich kibiców. Drużynę mieliśmy dosyć liczną, dlatego cieszymy się srebrem Tomasza Sikory i brązem Justyny Kowalczyk. Sukces naszej brązowej medalistki to niespodzian ka, choć wśród polskich nadziei na medal było wymieniane nazwisko 23-letniej zawodniczki AZS AWF Katowice. O tym, że mamy do czynienia z utalentowaną narciarką, wiadomo od dawna. Medale posypały się dopiero pod koniec igrzysk. Najbardziej ucieszył nas występ 32-letniego biathlonisty, Tomasza Sikory. Wielu to właśnie w zawodniku NKS Dynamit Chorzów pokładało największe nadzieje na olimpijski medal. Nieoczekiwanie dobrze poradziła sobie drużyna skoczków, która uplasowała się na bardzo dobrym 5. miejscu. Do udanych należy zaliczyć również występ sztafety kobiet w biathlonie (7. miejsce). Indywidualnie też było dobrze. Najlepiej poradziła sobie dwójka medalistów i Krystyna Pałka, którą sklasyfikowano w jednej z konkurencji biathlonowych na 5. miejscu. Zawiodła trochę nasza para sportowa w łyżwiarstwie figurowym, czyli Dorota Zagórska i Mariusz Siudek, która zajęła miejsce poza pierwszą piątką. Sukcesu z Salt Lake City nie powtórzył Adam Małysz, który jednak w obu konkursach plasował się na dobrych lokatach. Wielu stawiało również na klan Ligockich. Jednak żadne z nich nie zakwalifikowało się do ścisłego finału w swoich 4 Razem Tomasz Sikora konkurencjach. Ale z optymizmem należy patrzeć w przyszłość, bo mamy stosunkowo duże zaplecze młodych, utalentowanych sportowców. Walkę o medal zapowiadał również na dystansie 5000m panczenista, Paweł Zygmunt. Tymczasem nie zdołał zakwalifikować się do finałowej szesnastki, która dostawała szansę rywalizacji na dystansie 10000m. Więcej oczekiwano od Jagny Marczułajtis, ale odpadła w eliminacjach snowboar dowego slalomu giganta równoległego. Do 1/8 finału awan sowało szesnaście zawodniczek, a Polka była siedemnasta (do awansu zabrakło jej 0,01s). Reprezentacja Polski w historii Zimowych Igrzysk Olimpijskich zdobyła sześć medali, do których dołączyły srebro i brąz z Turynu. Jest to identyczny wynik jak w Salt Lake City, skąd Adam Małysz przywiózł dwa krążki: srebrny i brązowy. Zdecydowanie najlepiej zaprezentowały się drużyny: Niemiec i Stanów Zjednoczonych z dorobkiem odpowiednio: 29 i 25 medali. Do tych reprezentacji brakuje nam bardzo wiele. Jednak Niemcy i Amerykanie mają nieporównywalnie lepsze warunki dla młodych sportowców. W Polsce jest jeszcze wiele do zrobienia w tym kierunku, ale potrzeba sporych funduszy. Optymizmem napawają jednak starty młodych Polaków, którzy zajmowali wysokie miejsca. Jeśli będą wytrwale ćwiczyć i nabywać doświadczenie, to na igrzyskach za cztery lata sukces mają zagwarantowany. Czasu na treningi jest dużo. Przez te kilka lat można wiele osiągnąć i wspiąć się na szczyt. Gratulujemy medalu Tomaszowi Sikorze i Justynie Kowalczyk i prosimy o więcej na XXI Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Vancouver (2010 rok). Kasia P. Gazetka Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie styczeń – luty – marzec 2006 Ciąg dalszy ze strony 3 Dajcie żyć… Następnie pożary… Mogą być wynikiem np. suszy, zapalają się lasy, ginie wiele roślin, zwierząt, żyjątek zamiesz kujących glebę, są bardzo trudne do ugaszenia, ale też nie biorą się z niczego. Coraz częstsze upały spowodowane są również ociepleniem klimatu. Do Ziemi dociera coraz więcej szko dliwego promieniowania słonecznego. Czterdziestostopniowy upał na pewno nie jest zdrowy dla człowieka. Wysokie temperatury powietrza sprzyjają rozwojowi epidemii różnych groźnych chorób. Giną ludzie, jednak, jak widać, na własne życzenie… Są również katastrofy, na które człowiek ma mniejszy wpływ, niż na wyżej wymienione. Na przykład wybuchy wulkanów… Są one następstwem gwałtownych przemian Ciąg dalszy ze strony 1 Jak się dogadać? Pełnoletniość się zbliża.... Często nasi rodzice boją się o nas, traktują zbyt surowo, czasem nie mają zaufania albo chcą decydować za nas. Bywa również , że prowokują nas do kłótni przez zabranianie nam różnych rzeczy: nie można korzystać z komputera, słuchać muzyki, spotykać się z przyjaciółmi. A przecież jesteśmy już prawie pełnoletni!!! Z jakiego więc powodu tak reagują? Dla czego relacje między nami a rodzicami bywają tak dalekie od doskonałości? Ktoś może upatrywać odpowiedzi w odwiecznym konflikcie pokoleń. Zawsze młodzież buntowała się przeciwko zastanemu światu, a etap negacji, wiążący się niestety z kłótniami, służył uzyskaniu własnej niezależności. To jednak marne pocieszenie dla kogoś, kto właśnie „ma szlaban” na wszystkie przyjemności nastolatka! Nie ma więc innego wyjścia, jak tylko spróbować wziąć sprawy w swoje ręce i znaleźć rozwiązanie dramatycznej sy tuacji. Nie pomoże użalanie się nad sobą, wypłakiwanie w ramię przyjaciółki (dziewczyny) czy wściekła zaciętość (chłopaki). Jesteśmy prawie dorośli, więc niestraszne nam zmaganie się z trudnościami, nawet tymi, które piętrzą przed nami rodzice. Po pierwsze: rozmowa. Trzeba zacząć od dialogu, czasem spokojnego (uff!!!) wysłuchania opinii czy przeciwnego poglądu na daną sytuację. To jest na pewno trudne, ale nie nie możliwe. Następny krok to przedstawienie własnych pomysłów na rozwiązanie konfliktu. Siłą racjonalnych argumentów nie wolno przecież gardzić, zwłaszcza że racja leży po naszej stronie!!! Przy okazji udowodnimy naszą dojrzałość, wykażemy się rozsądkiem i wysoko cenioną przez wszystkich rodziców mądrością życiową. Nie wolno zaniedbywać przedstawiania rodzicom swych przyjaciół czy znajomych. W ten sposób może uda się ich przekonać, że przebywanie w takim towarzystwie nam nie za szkodzi, a wręcz przeciwnie, przyniesie wymierne korzyści w postaci np. wspólnego powtarzania matematyki czy refleksji nad prawami historii (oczywiście tuż przed klasówką). W sytuacji wzajemnego zaufania i nieustannej gotowości do dialogu nietrudne będzie uzyskanie pozwolenia na kino, dys kotekę, wyjazd za miasto, czy inne rozrywki, tak niezbędne dla prawidłowego rozwoju młodego człowieka. dokonywanych w obrębie skorupy ziemskiej. Magma zgro madzona wewnątrz ziemi, wykorzystując szczeliny w litosferze, wydostaje się na powierzchnię, tworząc wulkany. Niektóre z nich osiągają wysokość nawet powyżej 4000 metrów. Wybuchom wulkanów, oprócz lawy, towarzyszy także wydzielanie się z kra terów trujących gazów, popiołów oraz fragmentów skalnych i kamieni zwanych lapillami. Najwięcej wulkanów znajduję się wzdłuż Oceanu Spokojnego w tak zwanym „pierścieniu ognia”. W Europie dużo ich jest na terenach Włoch i Islandii. Istnieją także kataklizmy, takie jak: huragany, tornada, lawiny, trzęsienia ziemi itp. Byłoby ich dużo mniej, gdyby nie zgubny wpływ człowieka na środowisko. Jeżeli ludzie nadal będą niszczyli swoją jedyną żywą planetę, to w końcu zrujnują ją całkiem i sami nie będą mieli, gdzie się podziać. Dopiero wówczas zrozumieją swoje błędy, jednak wtedy będzie za późno na ratowanie czegokolwiek… Asiek® Kolejny etap to budowanie zaufania. Trudno czasem so bie to wyobrazić, ale nasi rodzice też kiedyś byli młodzi i pewnie też potrzebowali rozmów i zrozumienia. Trzeba więc odwołać się do minionych czasów. Praktyczny umysł nastolatka podsuwa natychmiast obraz wspólnego oglądania zdjęć z czasów młodości rodziców. Czy rodzic może pozostać wtedy obojętny na taką postawę swej latorośli? Nie braknie już wsparcia ze strony rodziców, nasze opnie staną się ważniejsze, a nawet będą brane pod uwagę! Ostatni już pomysł, czasami nazywany „ostatnią deską ratunku”, to próba zaproponowania czegoś w rodzaju umowy. Przykładem może być uzgadnianie godziny, na którą przewidzia no powrót do domu. Jeśli nie będziemy się spóźniać, z biegiem czasu uzyskamy zadawalającą nas opcję. Wykonywanie zleco nych obowiązków domowych jest również dobrym sposobem na przekonanie rodziców do złagodzenia postawy wobec nastolet nich pociech. Kiedy zobaczą nasze starania, dostrzegą , że potra fimy tak wiele zrobić, to oczywiście nie wyplączemy się już więcej z sieci domowych prac , ale jest za to szansa na uzyskanie ważnego argumentu przetargowego. Na zakończenie trzeba oczywiście wspomnieć o nauce i o ocenach, jakie się dostaje w szkole. W tym względzie nie można jednak niczego zalecać ani tym bardziej udzielać jakichś rad. Oprócz jednej: Ucz się. Ale taką zbawienną radę słyszymy na co dzień! Justyna Szymczyna Katarzyna Trębacz XXX LO Gazetka Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie styczeń – luty – marzec 2006 5 Bądź moją Julią Był 13 sierpnia 2004 roku. Julia właśnie pakowała swoją walizkę, gdyż miała wyjechać na kolonię do Kołobrzegu. Bardzo nie chciała opuszczać Krakowa, ponieważ musiałaby zo stawić chłopaka, w którym była zakochana. Był to przystojny, wysoki chłopak o czarnych włosach i błękitnych oczach. Miał na imię Marek. Nie mogła jednak sprzeciwiać się rodzi com, następnego dnia musiała wyjechać. Nastał dzień wyjazdu. Pogoda za oknem była piękna, ale nastrój Julii fatalny. Następnego ranka dotarła do Kołobrzegu. Razem z grupą młodzieży odnalazła pensjonat i rozpakowała się w swoim pokoju. Przez resztę dnia wszyscy mieli czas wolny. Julia postanowiła wybrać się samo tnie na plażę, aby podziwiać piękny zachód słońca. Po kilku minutach była już na miejscu, usiadła na piasku i myślała o Marku. Nagle po czuła dotyk na swoim ramieniu. Powoli, z lekkim przerażeniem odwróciła się i ujrzała chłopaka, który uśmiechał się do niej. Julia nie wiedziała, co ma powiedzieć. Ale na szczęście wyręczył ją w tym tajemniczy nieznajomy: - Cześć, nazywam się Filip. A ty jak masz na imię? - Julia. - Mieszkasz niedaleko stąd? Nigdy wcześniej Cię tu nie widziałem. - Nie. Jestem tu na kolonii. Przyjechałam dopiero dzisiaj. - Aha. Jak Ci się podoba w Kołobrzegu? - To bardzo ładna miejscowość. Przepraszam Cię, ale już muszę wracać do pensjonatu, bo za chwilę mam kolację. - Mogę Cię odprowadzić? - Jeśli chcesz… Szli wolnym krokiem w stronę pensjonatu. Rozmawiali o swoich zainteresowa niach, rodzinie i szkole. Wkrótce dotarli do ośro dka. Przy wejściu umówili się na kolejne spotka nie, następnego dnia o godzinie 18.00. Na pożegnanie Filip czule pocałował dziewczynę w policzek. Julia przez całą noc nie mogła przestać myśleć o nowo poznanym chłopaku. Doszła do wniosku, że się zakochała. Całkowicie zapomnia ła o swojej dawnej miłości – Marku. Z utęsknie niem wyczekiwała następnego wieczora. Następnego dnia Julia nie mogła skupić się podczas wycieczki, ciągle myślała o przy szłym spotkaniu. Przed wyjściem bardzo długo szykowała się przed lustrem. Nie mogła zdecy dować, w co ma się ubrać. W końcu wybrała czerwoną, obcisłą sukienkę. Wreszcie nadeszła ta długo oczekiwania chwila. Gdy Julia doszła do umówionej restauracji, Filip już na nią czekał... Dalszy ciąg nastąpi … Ania Agnieszka 6 czyli recenzja książki Książka ta opowiada o piętnastoletniej dziewczynie -Macey Clare. Zawsze kochała ona swoje ciche, urocze miasteczko w Connecticut. Mieszkają tu jej dziadkowie, tu dorastała jej mama…Teraz Macey już nie może doczekać się lata i czasu spędzonego z przystojnym wnukiem sąsiadów, Austinem – jej pierwszą miłością. Kiedy bohaterka postanawia zbadać historię spalonej stajni naprzeciwko domu jej dziadków i napisać o niej wypracowanie, doznaje szoku. Nikt nie chce odpowiadać na pytania dotyczące tego miejsca. Stajnia spłonęła lata temu i… już! Cóż tam mogło być do ukrycia? Jednak Mecey nie zamierza się poddać, Chce dowiedzieć się prawdy o tamtym pożarze, odkryć, kim ona sama jest…Nie da się zmienić przeszłości, ale czy można wziąć na siebie odpowiedzialność za teraźniejszość? Czy uda jej się tego dokonać? Przekonajcie się sami.:) Autorka tej książki (Caroline B. Cooney) jest amerykańską autorką chętnie czytanych i często nagradzanych powieści dla młodzieży. Według mnie tytuł książki – tak podniosły i romantyczny, ma niewiele wspólnego z zawartością utworu, typowo detektywistycznego. Polecam ją więc głównie osobom lubiącym w książkach tajemnice i zagadki. Aga JAKA CHOROBA TERAZ? „Kolejny przypadek ptasiej grypy zanotowano w…” – taki nagłówek widniał nad artykułem w jednym z dzienników. Popatrzyłem na inną gazetę… Następny autor, inne słowa, ale treść ta sama. Wyjątki? Przeciwnie! Norma, a może raczej obowiązek polskiej prasy pisać o Pandemii śmiercionośnej ptasiej grypy. Choroby, która w ciągu 4 lat pozbawiła życia około 100 osób (pochodzących głównie z krajów „trzeciego świata”). Jednak co ze ‘zwykłą’ grypą? No cóż, kto o niej dziś pamięta? Zabija ona od 500000 do 1000000 osób rocznie [czyli 1’350 -2’700 dziennie], jednak to jej ptasia odmiana jest szcze gólnie niebezpieczna. Dlaczego? Ponieważ zachorować na nią możemy poprzez bardzo bliski kontakt z chorym lub martwym ptactwem lub kiedy zjemy surowy drób – co przecież zdarza się nam codziennie. Zarazić mogą nas Turcy (!), jeśli przebędą 1500 km, również Chińczycy, Wietnamczycy, Malezyjczycy (…) mieszkający ponad 10000 km od Polski. Aż strach wyjść z domu… Zagrożeniem są również koty! Osobiście uważam to za niesprawiedliwość. Przez tysiące lat żadnej pandemii ptasiej grypy u kotów nie było, a teraz, na początku XXI wieku, atak – moim zdaniem to ZDRADA! Biedne ptaki wykorzystywane są czasem dla zysku. Przykładem tego mogą być toruńskie władze, które postanowiły otworzyć zoo. Pierwszymi zwierzętami – więźniami zostały … łabędzie. Pogłoski jakoby któryś z ptaków był zarażony wiru sem H5N1 dały społeczne przyzwolenie na więzienie łabędzi. Sam Toruń może też otrzymać dotację z Unii Europejskiej, która na walkę z ptasią grypa przeznaczyła 80 mln euro. A wszystko dzięki mediom, bez któ rych o chorobie nic byśmy nie wiedzieli. Najstraszniejsze jest to, że ptasia grypa nie jest jedyną Wielką chorobą(przełomu XX i XXI wieku)… Gazetka Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie ciąg dalszy na stronie 7 styczeń – luty – marzec 2006 Ciąg dalszy ze strony 6 JAKA CHOROBA TERAZ? We wschodniej części Azji jakiś czas temu kilka milionów ludzi nosiło ‘maski chirurgiczne’. Początkowo myślałem, że rząd Chin zaczął cenzurować wszystko – nawet przez zasłanianie ust ludziom. Myliłem się, Azję opanował Sars! Dzięki wcześniej wspomnianym maskom na tę straszną chorobę zmarło aż, i tylko, 800 osób. Na szczęście mieszkańcy Azji dowiedzieli się o czyhającym na nich niebezpieczeństwie. I dobrze, przecież to okropne mieć szanse zginąć jak 1:100000 i nie wiedzieć o zagrożeniu. Na szczęście prasa i telewizja nie pozwoliły ludziom nie wiedzieć – cóż za poświecenie w dążeniu do prawdy. Oczywiście, jest jeszcze choroba wściekłych krów. W panice i chaosie niemalże upadła nowożytna Europa, a co bardziej pewne krowy, które po dziesiątkach tysięcy lat służenia ludziom stały się największym wrogiem ludzkości! Właściwie to niewiele wiem o tej chorobie – równie szybko, jak się pojawiła, tak szybko zginęła i wyparta została przez ptactwo… Dane o wyżej opisanych chorobach byłyby dla nas nieznane, gdyby nie media, które ukazują to, co na co dzień możemy zobaczyć za oknem, usłyszeć od znajomego czy samemu wydedukować. W prasie, telewizji przedstawione nam są również informacje, których nie możemy sprawdzić, możemy im zaufać bądź nie. Dokonując tego wyboru, pamiętajmy jednak, że na drugi dzień może ukazać się sprostowanie… Michał A. Szachy japońskie Gry strategiczne część II: szachy japońskie – „Siogi” Gry wojenne od zamierzchłych czasów cieszą się niesłabnącą popularnością. Ich istotą jest starcie dwóch armii. Takie starcie w rzeczy wistości można by uznać za swego rodzaju kataklizm, jako że ofiary oraz koszty prowadzenia wojny byłyby nieuniknione i ogromne. Jednak w przypadku gier strategiczno - wojennych, do jakich zaliczamy także szachy i Siogi, nie istnieją podobne problemy. Zamiast agresji mamy tu spokój i skupienie. Zamiast okrucieństw bitwy – doskonalenie umysłu. Nie wolno zapomnieć, iż także szachy oraz Siogi są wyrazem umiłowania człowieka do walki. Jednakże jest to walka czysta, wzniosła, honorowa, pozwalająca na doskonalenie samego siebie, co także dziś, a może przede wszystkim dziś, jest niezwykle ważne. Właśnie do rodziny gier wojennych należy Siogi, gra, o której poświęciłem niniejszy artykuł. Jest to odmiana szachów tradycyjnych, która narodziła się w Kraju Kwitnącej Wiśni – Japonii. Różnic w stosunku do europejskiej odmiany jest kilka. Po pierwsze, gra się na szachownicy o wymiarach 9 na 9 pól. Bierki leżą płasko na planszy, na wierzchu mają wypisane japońskie nazwy. Na zdjęciu obok widnieje ustawienie początkowe w Siogi. Oczywiście są inne jednostki o odmiennych właściwościach bojowych (król, złoty generał, srebrny generał, koń, oszczepnik, rydwan, ukośnik oraz żoł nierz). Najważniejszą, przełomową wręcz innowacją, jest jeniec. Zabite figury stają się jeńcami, zaś strona przetrzymująca jeńca może go wprowadzić do gry, ustawiając na dowolnym polu. Ta akcja jest zamiast normalnego ruchu. Oczywiście obowiązuje kilka reguł określających wprowadzanie jeńców (np. nie można uzyskać mata poprzez wpro wadzenie jeńca, zaś dwóch piechurów nie może być jednocześnie w jednej kolumnie). Istnieje promocja prawie wszystkich figur, lecz nie ma wyboru co do kolejnego etapu kariery promowanej figury. To są najważniejsze różnice występujące pomiędzy szachami europejskimi a „Siogi”, aczkolwiek istnieje jeszcze parę innych. Zainteresowanych odsyłam do nielicznych podręczników, w tym internetowych. Ciąg dalszy na stronie 9 Gazetka Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie Niemal codziennie opuszczają Polskę liczne tran sporty koni przeznaczonych na rzeź. Już nie sprze daje się jedynie starych zwierząt. Zaczyna się też handlować źrebakami… Pobite, poranione, często pogryzione, godzinami stojące w swoich odchodach, czasem na stratowanych towarzyszach tej dalekiej podróży. Zestresowane, spocone, z gorączką, dawno nie dano im jeść ani pić. Nie wiedzą, co się z nimi dzieje, nic nie rozumieją. Niektóre są agresywne, inne zrezygnowane, jakby było im już wszystko jedno. Jadą na południe Włoch. Tam trafią do rzeźni, gdzie zostaną zabite, często na oczach innych koni. Najpierw rolnik pozbywa się konia (a razem z nim kłopotów, np. nie trzeba już po nim sprzątać) i do staje za to pieniądze (czysty zysk, prawda?). Potem transportowany jest do miejsca załadunku i tam rozpoczyna się koszmar. Konie nie chcą wchodzić do transporterów, którymi mają być wiezione, wierzgają. Mężczyźni pracujący przy załadunku ciągną je za uszy, nogi, żeby tylko stłoczyć jak najwięcej zwierząt w jednej przyczepie. Nie zwraca się uwagi na wielkość koni, a to powoduje liczne rany u zwierząt. Nikogo nie interesuje, czy dany koń jest łagodny, czy nie. Na porządku dziennym jest bicie koni po całym ciele, żeby były posłuszne. Stłoczone zwierzęta przywiązuje się ciasno do uchwytów, co powoduje całkowite unieruchomienie. Pojenie i karmienie ogranicza się nawet do zera, przez co konie walczą o odrobinę pożywienia, wygryzając sobie boki i uszy. Głodne i odwodnione stoją nawet 90 godzin. Firmy zajmujące się wywozem koni na mięso istnieją obok nas, powstały za cichym przyzwoleniem władz, które nie zauważają, że przy transporcie ignoruje się przepisy prawne i weterynaryjne. Widocznie jest to bardzo opłacalne, bo nikt przy zdrowych zmysłach nie pozwoliłby cierpieć zwierzęciu za parę złoty lub euro. Aga styczeń – luty – marzec 2006 7 Była piękna, słoneczna sobota. Ania z rodzicami wybrała się na całodniową wycieczkę w góry. Gdy przyjechali na miejsce, okazało się, że poza nimi wiele innych rodzin wpadło na ten sam pomysł, więc zrobiło się trochę tłoczno. Na szczęście połowa od razu pognała w góry, a reszta postanowiła pożywić się przed wycieczką. - Może nie będziemy się tak bardzo śpieszyć, co, mamo?powiedziała błagalnym głosem Ania. Na sam widok tak wysokich szczytów przeszedł ją dreszcz. Szli tak dwie godziny i postanowili zrobić przerwę na przekąskę. Pośród innych ludzi Ania dostrzegła jakąś szkolną bądź kolonijną wycieczkę. Dwóch chłopaków biegało w górę i w dół, krzycząc niemiłosiernie. Opiekunka najwyraźniej udawała, że tego nie widzi albo naprawdę nie dostrzegała łobuziaków. Ania czuła, że może wyniknąć z tego coś niedobrego. Po skończonej przerwie poszli dalej. Tata co chwilę pokazywał córce tabliczki z napisem: „Uwaga lawiny. Proszę zachować ciszę.”. Zawsze był zanadto ostrożny. Minęła godzina, półtorej i wreszcie doszli na szczyt. Zrobili parę zdjęć, odpoczęli, poprzyglądali się wybrykom kolonistów i zaczęli schodzić na dół. Przeczucia Ani co do tych dwóch łobuzów były słuszne. Zaczęli się bawić w berka, wrzeszcząc przy tym wniebogłosy. Do tego doszły krzyki pani próbującej ich uspokoić. Zanim Ania zdążyła powiedzieć rodzicom, że coś podejrzewa i spytać się ich, czy nie mogliby czegoś zrobić w związku z tą sprawą, usłyszała jakieś trzaski. Wszyscy ludzie popatrzyli się w górę. Strach i przerażenie ogarnęło i Anię, i pozostałych uczestników wyprawy. Nagle zaczęły spadać małe kamyki, potem większe. Ludzie spanikowali. Nie wiedzieli, co robić. Jakiś pan wyciągnął komórkę i zadzwonił po GOPR. Ania stała jak zamurowana. Od czasu do czasu słyszała krzyki ludzi, którzy nie zdążyli uciec przed kataklizmem. Rodzice odciągnęli ją w bezpieczne miejsce. W pewnym momencie zauważyła małego pieska żałośnie piszczącego z bólu. Tego już dziewczyna nie mogła znieść. Popędziła przed siebie, nie zważając na okrzyki przerażonych rodziców. Zwierzak leżał przygnieciony dużym kamieniem. Ania zabrała się do ratowania psa, gdy wtem z góry zaczęła się toczyć skała dwa razy większa od niej. Wszyscy ludzie zdążyli już się schronić. Wpatrywali się teraz w Ankę, nie wiedząc, co robić. Ona sama tez powoli zaczynała tracić nad wszystkim kontrolę, ale w porę się opanowała. Chwyciła zwierzę w jedną rękę i po biegła w stronę rodziców. Uradowani, uściskali ją mocno wypy tując się milion razy czy nic się nie stało, a ona milion razy odpowiadała, że nie, ale małemu psu trzeba opatrzyć łapkę. Wszyscy chwalili bohaterkę i dziwili się jej odwadze. Ania zaś nie musiała długo prosić o zgodę przygarnięcia czworonożnego przyjaciela, co było dla niej zadziwiające, bowiem bardzo długo prosiła mamę i tatę o jakiegokolwiek zwierzaka. Ale nie powiedziała tego na głos, a nuż zmieniliby zdanie! Pieska na pamiątkę tego wydarzenia nazwała Kali, a całą historię zapisała szczegółowo w pamiętniku. Na pewno nigdy jej nie zapomni. EmkA GDZIE CI KOSMICI? Unidentified Flying Objects, czyli w skrócie UFO, ma też swoją polską nazwę, która brzmi: niezindentyfikowany obiekt latający. Co też może kryć się pod tą tajemniczą nazwą? Jedni twierdzą, że „obcy” poruszają się latającym „spodkiem”, który co jakiś czas odwiedza naszą planetę. Drudzy zaś uważają, że kosmici nie istnieją, a sensacyjne zdjęcia są jedynie fotomontażem lub po prostu wielkim kłamstwem. Ostatnio głośno zrobiło się o piktogramach, które coraz częściej nawiedzają polskie gospodarstwa rolne. Ufolodzy rozważają sens powstawania znaków w zbożu. Natomiast niektórzy twierdzą, że ktoś po prostu wpuszcza nas w maliny i ma z tego niezły ubaw. Kto więc wykonał taką pracochłonną robotę i dlaczego? Mieszkańcy z pewnej polskiej miejscowości postawili posąg ufoludka, rzekomo po tym, jak kosmiczny pojazd nawiedził ich wieś. Dla mnie jest to o tyle dziwne, bo pomniki stawia się osobom zasłużonym, a nie takim, co do istnienia których mamy ogromne wątpliwości. Ludzka wyobraźnia jest nieograniczona, więc nie jest to dziwne, że jesteśmy ciekawi wyglądu kosmitów i coraz częściej możemy oglądać filmy fantastyczne z ich udziałem. Jedno jest pewne, że wciąż niektórzy nie wierzą, ze jesteśmy sami we wszechświecie, więc czekają z utęsknieniem na wszelkie informacje potwierdzające istnienie „obcych”. KaMa 8 Gazetka Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie styczeń – luty – marzec 2006 WIOSENNE SZALEŃSTWO Ciąg dalszy ze strony 7 Gry strategiczne część II: szachy japońskie – „Siogi” Z gry w „japońskie szachy” wynika wiele różnych korzyści. Podobnie jak szachy tradycyjne, „Siogi” rozwija umiejętność planowania i logicznego myślenia, gdyż zwycięstwo w znacznej mierze zależy nie od szczęścia ani przewagi sił, a jedynie od wyboru właściwej strategii. Niestety, w Polsce komplet do „Siogi” jest nadal prawdziwym ewenementem, co znacznie utrudnia grę. Jedynym wyjściem jest Internet, choć tam też ciężko natrafić na coś porządnego. Jeśli nie ma się rodziny w krajach bardziej cywilizowanych pod względem dostępności Siogi, można mieć spory problem. Zawsze jednak można skombinować komplecik w myśl zasady „zrób to sam”. Podręczniki do tej gry też są rzadkością. Osobiście zachęcam do spróbowania swoich sił w tej niezwykle interesującej grze. Początkowo niektóre zasady mogą wydać się Wam dziwne, lecz od czego trening? Także doświadczenie z grą w szachy tradycyjne bardzo pomaga, nawet jeśli komplet do gry w Siogi widzimy po raz pierwszy w życiu (z doświadczenia wiem, że to prawda). Licznych zwycięstw i wiele przyjemności płynącej z gry życzy MeRdis. czyli pobudka ze snu zimowego 6.00 Gdy przed chwilą wstałam, ujrzałam cudowny widok. Słońce odbijało się od okien, powodując, że w moim pokoju było jeszcze przyjemniej niż zawsze. Bardzo się ucieszyłam, bo miałam już serdecznie dość ciągłego patrzenia na szare podwórko. Szybko zerwałam się na równe nogi, włączyłam muzykę i pełna energii rozpoczęłam codzienną gimnastykę (widzisz nawet rymuję ze szczęścia: )). Zaraz rozpocznę przygotowania do szkoły, bo dzisiaj na lekcje wszyscy przychodzą ubrani bardzo kolorowo. 14.00 Cha cha cha! Nie mogę się ruszać ze śmiechu, to cud, że doszłam do domu. Ciągle mam przed oczami widok chłopaków w spodniach w kwiatki. Cha cha cha! Rzeczywiście było dzisiaj w szkole bardzo wiosennie. Wszyscy byli ubrani różnokolorowo, ale moi koledzy przesadzili;) Przynajmniej pośmialiśmy się. Wszystkim podobały się moje różowe pasemka zrobione specjalnie na tę okazję, a nauczyciele nie pytali na lekcjach. Zaraz wybieram się na wycieczkę rowerową z Oskarem(mam nadzieję, że już przebrał te spodnie…) i Anastazją. 19.00 ROZGRYWKI NA STOLE W poprzednim miesiącu nauczyciele naszej szkoły, p. Zbigniew Kostuch oraz p. Małgorzata Książek, zorganizowali już po raz czwarty TURNIEJ TENISA STOŁOWEGO. Dnia 7.03.06 r. aż 60 zawodników i zawodniczek ze szkół podstawowych i gimnazjów przez kilka godzin rywalizowało o pu char Dyrektora ZSO nr 14. Po pełnych emocji rozgrywkach na sali gimnastycznej udało się wyłonić najlepszych. Wśród dziewcząt ze szkół podstawowych wygrała Monika Krawczyk z SP 88, a wśród gimnazjalistek Patrycja Smuga z Gimnazjum 49. Jan Kaczor ze SP 88 okazał się najlepszym tenisistą stołowym szkół podstawowych , a gimnazjów Robert Iwański (Gimnazjum 42). Jestem bardzo zmęczona. Weszłam do domu i od razu rzuciłam się na łóżeczko. Po zimowym lenistwie całkowicie straciłam kondycję. Objechaliśmy pół Krakowa dookoła. Nie mam siły nawet pisać…Idę spać. Gosia K. : ) Gosia K. HUMOR ZESZYTÓW – – – – – – Miał twarz groźną od stóp do głów Skawiński upadł na piasek i zaczął tęsknić za Ojczyzną... Od wódki na wątrobie robią się zmarszczki. W końcu roku pies dał dziewczynkom dowód, którego chciały od zapoznania. Las był tak rzadki, że w ogóle nie miał drzew. Marsjanie to istoty udające ufoludki. Gazetka Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie styczeń – luty – marzec 2006 9 Stanisław Lem wielki mistrz fantastyki naukowej OTWIERAMY DRZWI NASZYM PRZYSZŁYM UCZNIOM Dnia 26.03.06 br. odbył się w naszej szkole Dzień Otwarty. W imprezie wzięli udział szóstoklasiści ze szkół podstawowych wraz z rodzicami. Na początku uczniowie oraz ich opiekunowie udali się na korytarz, gdzie wygodnie zasiedli, a następnie zostali przywitani, po czym zobaczyli występ cheerleaderek z klas pierwszych. Publiczność bardzo ciepło przyjęła ten występ. W przerwie Mariusz Jasuwienas – absolwent naszej szkoły przedstawił zabawny skecz. Po krótkiej części artystycznej rodzice udali się do sali nr 4, gdzie mieli okazję porozmawiać z p. dyrektor oraz nauczycielami i uzyskać odpowiedzi na nurtujące ich pytania związane ze szkołą, a młodsi goście zostali zaprowadzeni przez uczniów naszej szkoły do sali chemicznej na pokaz ciekawych reakcji chemicznych przygotowany przez p. Elżbietę Kozień. Później odwiedzili jeszcze pracownię fizyczną, gdzie czekały na nich różne atrakcje, których „sprawczynią” była p. Małgorzata Kaczmarska. Szóstoklasiści mogli także oglądnąć prezentację na temat ochrony środowiska przygotowaną przez uczniów naszej szkoły pod opieką p. Adama Krawczyka. Impreza była bardzo dobrze zorganizowana. Z pew nością mogę stwierdzić, że w przyszłym roku większość z obe cnych szóstoklasistów przekroczy progi naszej szkoły jako jej uczniowie. Gosia K. Zespół redakcyjny:Michał Adamski, Bartosz Gauza, Joanna Kas przyk, Mateusz Fabrycy, Agnieszka Osip, Agnieszka Sapeta,Anna Ożóg, Aneta Mróz, Sonia Kasprzycka, Emilia Marczyk, Zuzanna Stępień, Karolina Józkowicz, Marcin Regdos, Małgorzata Klaja, Katarzyna Piwowarczyk, Małgorzata Włodarczayk, Michał Suchoński Któż w dzisiejszych czasach nie słyszał o Stanisławie Lemie? Ten wybitny, najsławniejszy polski twórca literatury science fiction, będący także filozofem, futurologiem oraz satyrykiem, na trwale zagościł w naszej kulturze. Stanisław Lem urodził się 12 września 1921 roku we Lwowie, a opuścił ten świat całkiem niedawno, w poniedziałek 27 marca 2006 roku w szpitalu klinicznym Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Był chory na serce. Został pochowany 4 kwietnia 2006 roku na cmentarzu Salwatorskim w Krakowie. Jego odejście jest niewątpliwie wielką stratą dla wszystkich Polaków. Ten wielki pisarz został uhonorowany wieloma nagrodami, między innymi Orderem Orła Białego, honorowym obywatelstwem naszego pięknego miasta Krakowa, w którym mieszkał od 1946 roku, licznymi doktoratami honoris causa… I tylko na skutek jawnej niechęci Komisji do gatunku S-F nie dostał literackiej Nagrody Nobla. Stanisław Lem wydał znaczną ilość książek oraz opowiadań o tematyce S-F i nie tylko. Wiele z nich zdobyło światową sławę. O ich popularności niechaj świadczy fakt, iż zostały przetłumaczone na 41 języków. Do najsławniejszych arcydzieł Stanisława Lema należą między innymi: „Solaris”, „Niezwyciężony”, „Dzienniki Gwiazdowe” czy „Cyberiada” oraz wiele, wiele innych, jak przykładowo doskonały (wiem, bo sam to sprawdziłem) „Pamiętnik znaleziony w wannie”. Rozbudowany Wszechświat według Lema jest niezwykły, zaprawiony dużą dawką humoru, co znacznie uprzyjemnia czytanie. W swoich książkach pisarz często próbuje przewidzieć przyszłość, także tę, która już niedawno przeminęła. Jak mu to wyszło? Zobaczcie sami w jego książkach. Bez wątpienia każdy z nas powinien w ciągu całego życia przeczytać kilka książek autorstwa Stanisława Lema. Książki te są ogólnodostępne, choćby w naszej szkolnej bibliotece czy też w innych wypożyczalniach. MeRdis Sekretariat Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 czynny od poniedziałku do piątku w godzinach: 7.30-15.30 poczta internetowa: [email protected] Redaktor naczelny:Łukasz Zarzycki Nauczyciele opiekunowie: Janusz Gąsiorek, Piotr Żądło Kontakt: wymienieni redaktorzy, opiekunowie gazetki Pisz na adres: [email protected] 10 Gazetka Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie ADRES os.Dywizjonu 303 bl. 66 31-875 KRAKÓW telefon - (012)647-11-77, (012)648-27-51 styczeń – luty – marzec 2006