Proza

Transkrypt

Proza
„Nie tylko Jej historia”
(reportaż literacki)
Mord
Ubrana w brudny mundur polskich wojsk lotniczych stoi w sali, gdzie przetrzymuje się
jeńców. Wraz z nią kilku innych Polaków. Czuć smród, przykrą woń. Na podłodze i ścianach
widać ślady krwi. Z daleka słychać rozdzierający krzyk, płacz …Szczęk zamka w drzwiach.
Ktoś wchodzi. Oprawcy. Każą stanąć w szeregu i odwrócić się tyłem. Związują ręce na
plecach. Strzał. Kula z pistoletu trafia prosto w kark. Krew nie wypływa, to znak, że strzał był
celny. Ciało bezwładnie opada na posadzkę. Wszystkich tak wymordowali. Rosjanie,
enkawudziści. Nie oszczędzili nawet jej. Już nie przeczyta listu od męża. Nie poleci
samolotem. Nie zaśpiewa. Już nigdy. Podjeżdża ciężarówka. Ładują na nią martwe ciała,
przykrywają plandeką. Wywożą je nocą, żeby nikt nie widział. Zwłoki zakopują we wspólnej
mogile. Setki niewinnych ludzi. Zacierają ślady. Tam, w tym lesie. W 1940 roku.
Córka generała
Janina Antonina Lewandowska z domu Dowbor-Muśnicka ur. 22 kwietnia 1908 w Charkowie,
zamordowana 22 kwietnia1940 w Katyniu - śpiewaczka, pilot szybowcowy i samolotowy. Tak
wygląda notka biograficzna prawdopodobnie jedynej Polki zamordowanej w Katyniu. Ale czy
to wszystko, co o niej wiemy? Otóż nie. Mało kto wie, że pochodziła ze starej rodziny
szlacheckiej, której rodowód sięgał wieku XV i która posiadała bogate tradycje staropolskie.
Była córką generała Józefa Dowbor-Muśnickiego, dowodzącego Siłami Zbrojnymi Polskimi
w byłym zaborze pruskim. Ojciec wychował córkę i jej rodzeństwo w duchu patriotyzmu i
umiłowania Ojczyzny. W rodzinie, w której tak żywe były tradycje niepodległościowe, honor,
patriotyzm i oddanie były uważane za wartości nadrzędne. Siostra Janki, Agnieszka DowborMuśnicka, została zamordowana w czasie okupacji - działała w konspiracyjnej Organizacji
Wojskowej „Wilki” walczącej o wolność Polski. Janina prawdopodobnie już na dwa lata
przed wojną uzyskała stopień wojskowy podporucznika rezerwy. A przecież wcześniej
odkryła inne swoje pasje –oprócz szybownictwa były to śpiew i miłość do koni. One
zawładnęły jej życiem. Po nieudanej próbie rozpoczęcia kariery śpiewaczki ukończyła
Wyższą Szkołę Pilotażu oraz kursy we Lwowie i w Dęblinie w zakresie radiotelegrafii. W
międzyczasie zdobywała umiejętności pilotażu szybowców i samolotów. Była pierwszą
kobietą w Europie, która wykonała skok spadochronowy z wysokości 5 km. Podczas
pokazów
szybowcowych
poznała
Mieczysława
Lewandowskiego,
instruktora
szybowcowego. Wzięli ślub 10 czerwca 1939. Dwa miesiące później, we wrześniu została
wzięta do niewoli. Przetrzymywana była w Ostaszkowie, potem w obozie w Kozielsku.
Podczas zeznań zmieniła swoje dane, nie ujawniając prawdziwej tożsamości.
Początek końca
Wspomnienia pułkownika Mieczysława Lewandowskiego:
„Wiedziałem, że to zrobi. Wtedy 3 września byłem pewny, że wstąpi do wojska. Znałem ją
bardzo dobrze. Została wychowana na patriotkę. Chciała walczyć. O siebie, o rodzinę, o
wolną Polskę. Gdybym wiedział… Gdybym wiedział, że tak zakończy swe życie, że tak
dramatycznie wszystko się potoczy … Ale wtedy nikt nie przypuszczał, że taka zbrodnia jest
możliwa, że zginą w taki sposób … pozbawieni broni, odarci z godności. Przecież byli
jeńcami … Straciłem ją. Gdybym tego dnia przyjechał wcześniej, zatrzymałbym ją. Nie
wsiadłaby do pociągu, nie dostałaby się do niewoli. Żyłaby… Szukałem jej. Czekałem na jej
powrót. Chociaż rodzina dostała informację o jej pobycie w obozie jenieckim, to cały czas
miałem nadzieję, że żyje … Wierzyłem, że jeszcze kiedyś ją zobaczę…”
Mieczysław Lewandowski nie zastał żony w domu, minął sie z nią o kilka chwil. Gdy tylko
się dowiedział, że zamierza walczyć, pobiegł na dworzec. Chciał ją zatrzymać, ale się spóźnił.
Pociąg odjeżdżał w kierunku Lwowa, wioząc Janinę Lewandowską do punktu
mobilizacyjnego. Usłyszał tylko świst pary lokomotywy i zobaczył ostatni wagon pociągu.
To koniec. Bez pożegnania.
Kilkanaście dni później Janina dostała się do niewoli. W styczniu 1941 roku jej rodzina
otrzymała wiadomość od ocalałego z mordu katyńskiego Rafała Adolfa Bnińskiego:
„Janina Lewandowska, znajduje się w Kozielsku. Ma oddzielne pomieszczenie, bierze udział
w życiu konspiracyjnym i religijnym w obozie. Uczęszcza na msze święte do księdza Jana
Ziółkowskiego. Wypieka hostie do komunii świętej. Nic jej nie jest.” Trzy miesiące później
została zamordowana. Pułkownik Lewandowski po wojnie szukał żony. Bezskutecznie.
„W Kozielsku spotkałem Janinę Lewandowską. Tak się złożyło, że przychodziła dość często
do domu nr 27, gdzie i ja kwaterowałem, by widzieć się z dwoma swymi znajomymi, między
innymi z porucznikiem lekarzem Michałem Kulikowskim, lekarzem pułku lotniczego z
Wileńskiego. Przychodziła do naszego bloku, gdyż po pierwsze znała powyższych dwóch
ludzi, a z drugiej strony czuła się tutaj bezpieczna, gdyż mieszkańcy stanowili grono
znajomych. Ubrana była w mundur polskich wojsk lotniczych. Była kobietą wysokiego
wzrostu z krótko przyciętymi włosami.” – pisze ocalały kapitan, lekarz Wacław Mucho.
1943
Początek 1943. Niemcy odkrywają w katyńskim lesie masowe groby jeńców wojennych.
Ciała powrzucane jedno na drugie, ułożone warstwami. Jest ich ponad cztery tysiące.
Zakopane dokładnie. Zamordowani mają przy sobie tylko dokumenty i listy od bliskich.
Niektóre ręce skrępowane sznurami, inne nawet drutem kolczastym. Jak podaje radio,
Niemcy ekshumują około 4100 ciał z ośmiu mogił. Doktor Wodziński dokonuje identyfikacji
ponad 2800 ciał. Wśród zamordowanych są między innymi: generałowie, oficerowie,
żołnierze wojenni. Zwłoki dokładnie zbadano. Wszyscy zostali zamordowani strzałem w tył
głowy, z bliskiej odległości. Na miejscu egzekucji znaleziono niemieckie łuski. Jednak to nie
Niemcy dokonali zbrodni. Oni pochowali ofiary zabójstwa i postawili krzyże w miejscu
pochówku.
Styczeń 1944
Rosjanie przeprowadzają własne śledztwo. Uniemożliwiają Niemcom dalszą ekshumację i
badanie okoliczności zbrodni. Sami powołują specjalną komisję, która ma jeden cel. Zatrzeć
prawdę. W fałszerstwie posuwają się daleko. Wydobywają ponownie z grobu zabitych. Z ich
kieszeni wyjmują sfałszowane listy, rzekomo pisane do rodzin. Na listach daty świadczące o
tym, że żyli, gdy tereny te zajęli Niemcy. To Niemcom przypisują katyńską masakrę. Ich
głównym dowodem jest użycie w czasie mordu niemieckiej amunicji. Bo przecież o tym, że
NKWD jej używało nie wiedział nikt. Raport komisji jest jednoznaczny i ostateczny.
Przez pół wieku państwo, które wydało ludobójczy rozkaz zgładzenia 15 400 polskich
oficerów, żołnierzy, policjantów i funkcjonariuszy Korpusu Ochrony Pogranicza, starannie go
maskowało, okryło tajemnicą milczenia. Nikt nie miał prawa wiedzieć.
Po wojnie
„Zbrodni dokonali Niemcy” – tak głoszą sojusznicy nowej powojennej Polski. Tylko nieliczni
znają prawdę. Inni długo nie wiedzą, co znaczą hasła wypisywane nocą na murach:
„Pomścimy Katyń”. Jaki Katyń? Jaka zemsta? Długo, bardzo długo nie znaliśmy prawdy.
Zbyt długo. Jednak pokolenia wychowane na fałszu w końcu poznały, co działo się naprawdę
w Kozielsku, Starobielsku, Ostaszkowie, w Kalininie, w Charkowie, kogo kryją masowe
groby w Miednoje i w Piatichatkach. A przecież tysiące innych zabijano w Kijowie i w
Mińsku, a także w miejscach, których nie znamy do dziś.
„Tu ginął człowiek po człowieku”
Katyńskie lasy nareszcie nieobarczone tajemnicą szumią spokojnie nad mogiłami
pomordowanych a proste krzyże strzegą Ich pamięci i honoru.
Oktawia Toman
Nauczyciel: Małgorzata Gzyl