Profesor Wu Lan - Uniwersytet Gdański

Transkrypt

Profesor Wu Lan - Uniwersytet Gdański
Profesor Wu Lan: „mamy najlepszych studentów”
W Polsce rośnie zainteresowanie Chinami. Od dwóch lat na Uniwersytecie Gdańskim
można studiować sinologię. Jakie szanse stają przed studentami i absolwentami tego
kierunku? I czy chiński to rzeczywiście trudny język? Między innymi na te tematy z
profesor Wu Lan rozmawiała Dominika Prais
Na początek zapytam jak to się stało, że z odległych Chin trafiła Pani do Polski, na
Uniwersytet Gdański?
- To długa historia. W latach siedemdziesiątych studiowałam w Warszawie polonistykę.
Później pracowałam w ambasadzie, a następnie w konsulacie. W ambasadzie polskiej
w Pekinie poznałam polskich rektorów i prorektorów. To było jakieś osiem, dziewięć lat
temu. Od tej pory byliśmy ze sobą w kontakcie. W międzyczasie pracowałam jeszcze na
uczelni w Krakowie i Uniwersytecie Śląskim. Wtedy zrodził się pomysł otwarcia sinologii na
Uniwersytecie Gdańskim. Zostałam zaproszona do współpracy. I tak trafiłam tutaj. Nie stało
się to jednak nagle. Wcześniej, zanim tu przyjechałam i zaczęłam tworzyć nowy kierunek
przez osiem lat rozmawialiśmy, zapoznawaliśmy się z władzami uczelni.
Początki były trudne?
- Raczej tak. Myślę, że początki zawsze są trudne, ponieważ każdy musi się nauczyć nowych
rzeczy. Najwięcej problemów przysparzały sprawy administracyjne. Sama nauka już nie,
ponieważ wszyscy mamy doświadczenie. Tym bardziej, że uczymy najlepszych studentów z
rekrutacji.
Jak duże było zainteresowanie sinologią?
Dwa lata temu, kiedy otwieraliśmy kierunek, to było bodajże jedenaście albo trzynaście
chętnych osób na jedno miejsce. W zeszłym roku natomiast około siedmiu kandydatów na
miejsce. To znaczy, że zainteresowanie jest duże.
Chiński uchodzi za trudny język, mimo to wielu ludzi chce się dzisiaj go uczyć. Jak Pani
sądzi z czego to wynika?
Po pierwsze uważam, że to nie jest bardzo trudny język. Polski wcale nie jest łatwiejszy. Jeśli
porównać chińską gramatykę z polską okaże się ona bardzo prosta. Nie mamy na przykład
aspektu, deklinacji, koniugacji. I z tego względu to łatwy język. Na przykład po polsku
mówimy „uczę się na uniwersytecie”, a po chińsku powiemy „ja uczyć się na uniwersytet”.
Co do zainteresowania sinologią pytaliśmy o nie studentów. Najczęściej mówili, że Chiny są
ciekawym krajem, chcieli poznać jego kulturę. Młodzi ludzie są teraz bardzo otwarci. Chiński
to dla nich zupełnie inny język, a także nowe wyzwanie. Na pewno większe niż przy wyborze
na przykład anglistyki, której nie trzeba opanowywać od podstaw. Na sinologii uczymy się od
zera. Mimo to studenci robią duże postępy. W zeszłym roku, kiedy po pierwszym semestrze
pojechali do Chin, wszyscy byli na poziomie B2. To pokazuje, że uczą się bardzo
intensywnie. Zauważyli to też, moi koledzy z innych uczelni, którzy powiedzieli, że chcą
mieć u siebie polskich studentów. Bardzo się z tego cieszymy.
Wyjazd, o którym Pani wspomniała został zorganizowany przez Uniwersytet Gdański?
Tak. Jesteśmy jedynym uniwersytetem w Polsce, na którym studenci sinologii mogą w
ramach studiów na rok pojechać do Chin. Nie muszą, jak na innych uczelniach, w Poznaniu
czy Warszawie brać urlopu dziekańskiego. Podpisaliśmy z uniwersytetami w Pekinie umowę,
zgodnie z którą studenci otrzymują za naukę chińskiego na tamtejszej uczelni 20 punktów, a
10 punktów muszą uzyskać po powrocie.
Z tego wynika, że studiowanie sinologii nie ogranicza się wyłącznie do nauki języka. Co
jeszcze znajduje się w programie nauczania?
Studenci oprócz samego języka poznają także literaturę i kulturę Chin. Na pierwszym roku
uczą się dość intensywnie chińskiego, bo aż dwadzieścia godzin tygodniowo. To obejmuje
konwersacje, słuchanie, naukę pisma. Na drugim roku dochodzą wykłady z kulturoznawstwa,
literaturoznawstwa, językoznawstwa, historii, także z ekonomii. W przyszłym roku pojawią
się jeszcze zajęcia z historii dyplomacji, tłumaczeń.
Co według Pani oceny sprawia studentom największą trudność?
Początkowo znaki chińskie wydają im się bardzo trudne, ale po miesiącu stwierdzają, że
wcale tak nie jest. Trzeba po prostu dużo ćwiczyć. Sporo kłopotów sprawiają natomiast tony.
Są one bardzo ważne w języku chińskim. Trudność polega na tym, że te same sylaby
wymawia się w innych tonach. Ci, którzy mają słuch muzyczny od razu odróżniają pierwszy,
drugi, trzeci, czwarty ton. Co nie znaczy, że inni nie mogą się tego nauczyć. Oni też zwykle
po około trzech miesiącach wyłapują te różnice. To jest kwestia praktyki, dlatego codziennie
ćwiczymy wymowę. Także po to, aby wyrobić sobie miejsca twarzy bardziej umięśnione,
które pomagają trzymać tony.
Czy studenci mają możliwość angażowania się w dodatkowe działania poza studiami
związane z kulturą chińską?
Mam zamiar stworzenia „Stowarzyszenia Kolegów Chin”. Rozmawiałam już na ten temat z
ambasadą i uczelniami w Pekinie. Chciałabym, żeby Polacy studiujący czy pracujący w
Chinach mieli takie stowarzyszenie. Oczywiście to nie jest przymus, ale myślę, że byłoby to
dla nich bardzo dobre, ponieważ Chiny są dużym krajem zróżnicowanym językowo. Mamy
aż osiem dialektów. Ja sama rozumiem tylko język z okolic Szanghaju, Kantonu. Wydaje mi
się, że w tak wielkim państwie takie stowarzyszenie pozwoli zgromadzić Polaków, wymienić
doświadczenia, mieć kontakt także po zakończeniu studiów. To jest zresztą chiński sposób.
My po zakończeniu nauki wciąż się spotykamy co jakiś czas z kolegami z podstawówki czy
studiów, z nauczycielkami. Dzięki temu mamy swoje grono, z którym się kontaktujemy.
Wspomniała Pani o Polakach pracujących w Chinach. Czy studenci sinologii mają duże
szanse na znalezienie tam zatrudnienia?
Chiny przez długi czas były krajem zacofanym, ale od XX wieku zaczęły się szybko rozwijać
i obecnie jest dużo możliwości znalezienia pracy. W Pekinie mieszka kilku Polaków, którzy
bardzo dobrze mówią po chińsku. Czasem występują też w telewizji. Wspominał o tym
ambasador Chin, który brał udział w inauguracji roku akademickiego 2013/2014 na
Uniwersytecie Gdańskim. Zachęcał studentów do nauki chińskiego. Chiny są dużym krajem z
możliwościami dla młodych ludzi. Jest tu sporo polskich firm, tak jak chińskich w Polsce.
Dziękuję za rozmowę!