Vol. I - SKNH UŁ
Transkrypt
Vol. I - SKNH UŁ
VADE NOBISCUM I VADE NOBISCUM POKŁOSIE XV OGÓLNOPOLSKIEGO ZJAZDU HISTORYKÓW STUDENTÓW 18–21 IV 2007, ŁÓDŹ VOL. I MATERIAŁY Z I ŁÓDZKIEJ WIOSNY MŁODYCH HISTORYKÓW, 16–18 V 2008 ORAZ I OGÓLNOPOLSKIEJ KONFERENCJI CZAS WIELKICH PRZEMIAN 1789–1939, 28–30 XI 2008 ŁÓDŹ 2009 Copyright by Uniwersytet Łódzki, Łódź 2009 RECENZENCI NAUKOWI prof. nadzw. dr hab. Teresa Wolińska (UŁ) prof. nadzw. dr hab. Jarosław Kita (UŁ) prof. nadzw. dr hab. Przemysław Waingertner (UŁ) prof. nadzw. dr hab. Radosław Żurawski vel Grajewski (UŁ) dr Marzena Iwańska (UŁ) dr Ewelina Kostrzewska (UŁ) dr Magdalena Pogońska-Pol (UŁ) dr Marta Sikorska-Kowalska (UŁ) dr Paweł Filipczak (UŁ) dr Witold Filipczak (UŁ) dr Dariusz Jeziorny (UŁ) mgr Przemysław Stępień (UŁ) REDAKCJA TECHNICZNA Zofia Brzozowska mgr Nina Kapuścińska Barbara Nowak mgr Justyna Piątek mgr Przemysław Damski Piotr Kręzel Jarosław Kubiak Jarosław Pietrzak PROJEKT OKŁADKI I STRON TYTUŁOWYCH Elżbieta Myślińska-Brzozowska 4 SPIS TREŚCI I ŁÓDZKA WIOSNA MŁODYCH HISTORYKÓW KOBIETA – WCZORAJ, DZIŚ, JUTRO Damian Guzek Kobiety w genealogii Chrystusa a kobiety starożytnego Izraela 13 Piotr Jagła Macedońscy saris(s)owie? – nowa interpretacja V, 17–21 Dziejów Herodota i możliwość jej związku z polityką Filipa Macedońskiego 21 Krystyna Wiśniewska Kobieta, małżeństwo i cnota w Rzymie na podstawie relacji Liwiusza 41 Zofia Brzozowska „Była najmądrzejsza ze wszystkich ludzi” – księżna Olga w przekazie latopisów kijowskich i nowogrodzkich w tradycji i legendzie 47 Nina Kapuścińska Barbara Radziwiłłówna – Renesansowa Femme Fatale czy „Anioł” i „posłanka nieba” – wizerunek królowej w wybranych przykładach literatury pięknej i historiografii XIX i XX w. 71 Piotr Kaniewski Entuzjastki warszawskie projektantkami nowoczesnej kobiety 77 Sylwia Zielińska-Siłuch Rola kobiety w tradycyjnej rodzinie górnośląskiej – portret żony i matki we wspomnieniach górników 87 Katarzyna Florczyk Wizerunek przodowniczki pracy okresu stalinowskiego w Polsce 93 Piotr Kręzel Elena Ceauşescu – najlepsza matka Rumunii? 101 Wojciech Raczyński Polityczna sylwetka Indiry Gandhi 107 Monika Witoń Kobieta w reklamie. Role tradycyjne i przełamywanie stereotypów 133 Dorota Nowalska-Kapuścik Kobieta w przestrzeni życia domowego, czyli o konflikcie ról społecznych w dyskursie genderowym 141 5 I ŁÓDZKA WIOSNA MŁODYCH HISTORYKÓW DEMOKRACJA I PARLAMENTARYZM NA PRZESTRZENI DZIEJÓW Piotr Czeladziński Seweryna Rzewuskiego krótka refleksja o paktach konwentach 151 Tomasz Dzięgielewski Poglądy Władysława Konopczyńskiego na dzieje staropolskiego parlamentaryzmu ze szczególnym uwzględnieniem roli liberum veto na przestrzeni wieków 157 I OGÓLNOPOLSKA KONFERENCJA CZAS WIELKICH PRZEMIAN 1789–1939 Beata Kubiak „Przed nami górskie bezdroża…” czyli początki polskiego taternictwa 167 Tomasz Hełbik Kwestia rzymska w polityce Napoleona III (1860–1870) 177 Grzegorz Rutkowski Bitwa pod Colenso (15 XII 1899). Aspekty militarne 187 Marta Miazek Rola prasy w wojnie burskiej 1899–1902 jako przykład wzrostu udziału mediów w konfliktach zbrojnych 199 Kamil Śmiechowski Informacje o Łodzi na łamach „Przeglądu Tygodniowego” w latach 1866–1904 207 Magdalena J. Pawlak Ulica Piotrkowska – wizerunek literacki a historyczny 215 Maryla Kaźmierczak, Ewelina Zając Przemiany kulturowo-językowe wsi polskiej pogranicza wielkopolsko-małopolskomazowieckiego (przełom XIX i XX w.) 223 Wacław Szczepanik Polacy w armii austro-węgierskiej podczas I wojny światowej. Liczebność, przynależność do jednostek i ich organizacja, fronty, próba oceny służby 231 Jarosław Pietrzak Nuncjatura Achillesa Ratti w Polsce w latach 1918–1921 w świetle wspomnień o niej 257 Arkadiusz Lewandowski Środowiska polityczne mniejszości ukraińskiej na ziemiach polskich w latach 1918–1939 275 6 Arkadiusz Meller (kontr)rewolucja przeciw materializmowi, czyli krytyka liberalizmu ekonomicznego i marksizmu ze strony Ruchu Narodowo-Radykalnego „Falanga” 289 Marta Rudnicka Sprawa pierwszego konstruktywnego wotum nieufności w Republice Federalnej Niemiec (kwiecień 1972) 301 7 8 SŁOWO WSTĘPNE Przełom marca i kwietnia 2006 roku był dla Studenckiego Koła Naukowego Historyków datą szczególną. Na koniec obrad XIV Ogólnopolskiego Zjazdu Historyków Studentów III RP koleżanki i koledzy studenci z całej Polski obdarzyli ośrodek łódzki zaufaniem przyznając nam prawo do organizacji jubileuszowego XV Zjazdu młodych naukowców historyków. Rok przygotowań zaowocował w kwietniu 2007 roku wielkim sukcesem. Ówcześni członkowie Koła, obecnie w większości absolwenci Uniwersytetu lub jego doktoranci, dołożyli wszelkich starań, aby XV OZHS był wyjątkowym świętem historii. Cel ten został osiągnięty, a łódzki Zjazd stawiany jest dziś przez wielu za wzór. Wielka w tym zasługa ówczesnego rektora UŁ prof. Wiesława Pusia, władz Wydziału i Instytutu Historii, licznych sponsorów – na czele z marszałkiem województwa Włodzimierza Fisiaka, kadry naukowej UŁ, oraz wszystkim, którzy przyjaźnie podeszli do naszej inicjatywy. Przede wszystkim był to jednak sukces nasz, studentów, którzy pokazali, że w Łodzi można zorganizować ciekawą imprezę historyczną nadając jej należyty rozmach. XV Ogólnopolski Zjazd Historyków Studentów III RP był więc dla SKNH UŁ momentem przełomowym. Stało się ono dzięki niemu znaczącą na naukowej mapie Polski organizacją zrzeszającą studentów historii. Zyskało też na popularności na terenie samej Łodzi co zaowocowało licznymi kontaktami i perspektywami rozwoju. Liczny nabór do Koła przypomniał zaś stare czasy, kiedy przynależność do niego była powodem do dumy i świadectwem szczególnej aktywności. Wtedy właśnie - w Zarządzie kierowanym przez moją osobę – powstał pomysł organizacji corocznej konferencji naukowej połączonej ze spotkaniami integracyjnymi dla studentów historii z całej Polski i zagranicy. Miała ona ugruntować pozycję Łodzi jako znaczącego ośrodka naukowego w Polsce, oraz zachęcić młodych historyków, którzy niemieli okazji odwiedzenia naszego miasta w 2007 roku, do przyjazdu do „ziemi obiecanej”. Doświadczenia zdobyte przy organizacji XV OZHS, oraz chęć działania ze strony członków Koła, nie mogły być bowiem zaprzepaszczone. Tak właśnie powstała idea organizacji Łódzkiej Wiosny Młodych Historyków, która stać się miała jednym ze stałych akcentów w kalendarzu imprez studenckich w naszym kraju. Stanowić więc miała element kontynuacji idei na której oparte były OZHS, oraz formę podziękowania za odbiór łódzkiego Zjazdu. Jedną z zasad Łódzkiej Wiosny miało być organizowanie różnotematycznych paneli dyskusyjnych obracających się wokół ważnych problemów historycznych nawiązujących do czasów współczesnych. I Łódzka Wiosna Młodych Historyków – odbywająca się od 15 do 18 maja 2008 roku - zajęła się więc problemem obecności kobiet w historii (panel Kobieta – wczoraj, dziś, jutro) oraz demokracji w dziejach świata (panel Demokracja i parlamentaryzm na przestrzeni dziejów). Oprócz referatów studenckich, w konferencji wzięli udział liczni goście m.in. prof. Zdzisława Janowska, Jolanta Kluzik - Rostkowska, oraz prof. Jolanta Choińska-Mika. Uczestnicy konferencji wzięli również udział w odbywającej się w tym samym czasie „Nocy Muzeów” poznając mniej lub bardziej znane zakamarki naszego miasta. Wielki sukces I Łódzkiej Wiosny Młodych Historyków stał się dla Studenckiego Koła Naukowego Historyków powodem do bardziej wzmożonej aktywności. Owocem tego stała się zorganizowana w listopadzie w dniach 27- 29 listopada 2008 I Ogólnopolska konferencja XIX- XX wieku „Czas Wielkich Przemian”. Główny nacisk poza aspektem politycznym, społecznym i gospodarczym historii położony został na historię regionu a przede wszystkim dzieje Łodzi przemysłowej. Zainteresowanie ze strony gości było tak duże, że zachęciło to do organizacji corocznej edycji konferencji w porze jesiennej. Stanowi ona bowiem świetne wypełnienie kalendarza imprezami tego rodzaju. 9 Publikacja, którą trzymacie Państwo w rękach, jest efektem i żywym dowodem na powodzenie idei spotkań naukowych w łódzkim ośrodku akademickim. Liczne referaty obejmujące różne aspekty badań historycznych pokazują jak rozległe są zainteresowania młodych badaczy i inspiracje metodologiczne. Pozwalają jednocześnie z nadzieją patrzeć na rozwój historiografii w Polsce, która na równi z jakością, cenić będzie tematykę i formę jej przedstawiania. Wyrazy wdzięczności składam na ręce mgra Przemysława Damskiego, mgr Niny Kapuścińskiej, mgr Justyny Antczak, Jarosława Pietrzaka, Zofii Brzozowskiej, oraz wszystkich tych dzięki którym publikacja mogła powstać, w tym ówczesnym władzom Polskiego Towarzystwa Historycznego na czele z prof. dr hab. Alicją Szymczak. Niech niniejsza publikacja będzie ona wyrazem aktywności naszego środowiska naukowego i dowodem, że spotkania młodych historyków są okazją nie tylko do zabawy, ale również wymiany poglądów i osiągnięć naukowych. mgr Sebastian Adamkiewicz 10 11 12 Damian Guzek Uniwersytet Śląski w Katowicach KOBIETY W GENEALOGII CHRYSTUSA A KOBIETY STAROŻYTNEGO IZRAELA Obecność kobiet w genealogii Chrystusa pokazuje, że berit (z hebr. „przymierze”) Jahwe ze starożytnym Izraelem, jest realizowane nie tylko przez sprawujących role publiczne mężczyzn, lecz również przez pozostające na uboczu kobiety. Aby wyjaśnić powyższe stanowisko należy wpierw przyjrzeć się pozycji typowej kobiety izraelskiej, a następnie skonfrontować powstały w ten sposób obraz z postaciami kobiet, które są wymieniane w rodowodzie Jezusa z Nazaretu. Społeczność starożytnego Izraela była wspólnotą typowo patriarchalną, zdominowaną przez mężczyzn i traktującą kobiety w sposób uboczny. Terminem właściwym na określenie rodziny był bet’ab (z hebr. „dom ojcowski”). W tym porządku ojciec rodu sprawował całkowitą władzę – tożsamą z władzą pana życia i śmierci – nad swoimi dziećmi, a także żonami i wnukami, jeśli mieszkali razem z nim1. Niezamężna dziewczyna pozostawała pod wspomnianą władzą ojca. Z kolei mężatka podlegała władzy małżonka. W przeciętnym izraelskim małżeństwie mąż był ba’al (z hebr. „panem”) swojej żony. Należy przez to rozumieć, że posiadał żonę, tak jak posiadał swój domu i ziemię. Potwierdza to Dekalog, w którym zalicza się kobietę w poczet rzeczy jej męża tuż obok domu, pola, niewolnika, wołu i osła (Wj 20, 17; Pwt 5, 21). Tak traktowana kobieta podlegała zaniżonej w stosunku do mężczyzny wycenie pieniężnej wedle wieku i zdolności do pracy2: • od miesiąca do 5 lat – 3 szekle srebra (chłopiec 5 szekli); • od 5 do 20 lat – 10 szekli srebra (chłopiec 20 szekli); • od 20 do 60 lat – do 30 szekli srebra (mężczyzna 50 szekli); • od 60 lat wzwyż – 10 szekli srebra (mężczyzna 15 szekli). Izraelskie zwyczaje i prawa służące kobiecie Kobieta izraelska cieszyła się poważaniem przede wszystkim jako żona i matka. Jej wartość brała się z faktu posiadania męża i zrodzenia jak najliczniejszego potomstwa3. Sytuacja małżonki znacznie różniła się np. od sytuacji niewolnicy. Pan mógł bowiem sprzedać swoją niewolnicę. To samo mógł uczynić również ze swoją córką (Wj 21, 7). Nie miał jednak prawa do sprzedaży swojej żony. Małżonka poza wychowaniem małych dzieci, zajmowała się domem, mieliła mąkę, wypiekała chleb, tkała, szyła, doglądała trzody oraz pracowała w polu. Sporadycznie powierzano jej inne funkcje, np. wojowniczki (Judyta) bądź sprawującej władzę (Atalia). Starożytna Izraelitka dysponowała instrumentami ochrony gwarantowanymi przez prawo, dzięki którym władza męża nie była nad nią nieograniczona. Pierwszym takim instrumentem jest mohar. Termin ten użyty w Biblii tylko trzy razy (Rdz 34, 12; Wj 22, 16; 1 Sm 18, 25); R. d e V a u x, Instytucje Starego Testamentu, Poznań 2004, s. 30. Wyliczenie za: W. P a ł u b i c k i, Kobieta w mądrościach biblijnych, Gdynia 1991, s. 6. 3 S. S z y m i k, Małżeństwo i rodzina w Biblii, [w:] Życie społeczne w Biblii, red. G. W i t a s z e k, Lublin 1997, s. 213. 1 2 13 oznaczał pewną sumę pieniędzy, którą narzeczony był zobowiązany uiścić ojcu dziewczyny4. Zapłacenie moharu mogło być zastąpione przez wykonanie odpowiedniej pracy bądź oddanie jakiejś niezwykłej usługi. Mohar sprawiał wrażenie zakupu kobiety. Najprawdopodobniej jednak ojciec obracał tylko otrzymanymi pieniędzmi w określonym pewnymi wypadkami czasie. Mohar miał bowiem zabezpieczyć byt córki w razie śmierci jej męża lub otrzymania od niego rozwodu. Analogiczną formą zabezpieczenia był posag. Mąż obdarowanej był tylko użytkownikiem jej dóbr, a gdy ta owdowiała lub gdy mąż odtrącił ją bez jej winy – zabierała swoją własność. Instytucją do której mogły uciekać się kobiety był go’el (z hebr. „obrońca”, „wykupiciel”5.) Jego zadaniem było wykupienie krewnego, gdy ten przez długi popadł w niewolę. Prawo bycia go’elem precyzuje passus (Kpł 25, 49). Najpierw miał nim być wuj ze strony ojca, potem jego syn, a następnie inny krewny. Istotne jest, iż go’el wykupując członka rodziny jednocześnie zapobiega pozbawienia rodziny jego dóbr. Zwyczaj ten doskonale ilustruje Księga Rut, w której Booz zostaje go’elem tytułowej bohaterki (Rt 4, 3-12). W Izraelu obowiązkiem mężczyzny, który dopuścił się gwałtu, było poślubienie zgwałconej. W czasach starożytnych dziewczęta nie były zamykane w domach. Często pasły trzodę daleko od domu, wychodziły po wodę, zbierały ze żniwiarzami kłosy na polu. Ta wolność narażała je na niebezpieczeństwo gwałtu. Gwałciciel był jednak zobowiązany poślubić swoją ofiarę i zapłacić ojcu zgwałconej podwyższony mohar wartości 50 syklów srebra. Dodatkowo prawo zamykało mu możliwość oddalenia żony (Wj 22, 15; Pwt 22, 28-29). Inaczej regulowano kwestię gwałtu, gdy ofiarą była dziewica zaręczona z kimś innym. Zasady postępowania w takim przypadku podaje werset (Pwt 22, 23-27): Jeśli dziewica została zaślubiona mężowi, a spotkał ją inny jakiś mężczyzna w mieście i spał z nią, oboje wyprowadzicie do bramy miasta i kamienować ich będziecie, aż umrą: młodą kobietę za to, że nie krzyczała będąc w mieście, a tego mężczyznę za to, że zadał gwałt żonie bliźniego. Usuniesz zło spośród siebie. Lecz jeśli mężczyzna znalazł na polu młodą kobietę zaślubioną, zadał jej gwałt i spał z nią, umrze sam mężczyzna, który z nią spał. Młodej kobiecie zaś nic nie uczynisz. Młoda kobieta nie popełniła przestępstwa godnego śmierci. Wypadek ten jest podobny do tego, gdy ktoś powstaje przeciw bliźniemu swemu i życia go pozbawi: znalazł ją na polu, młoda kobieta zaślubiona krzyczała, a nikt jej nie przyszedł z pomocą. Z wielkiego przywiązania Izraelitów do potomstwa i zachowania ciągłości rodu przyjął się, powszechny w tamtym regionie geograficznym – lewirat. Instytucja ta, której nazwa pochodzi (z łac. Levir, czyli „szwagier”), pojawia się na kartach Starego Testamentu tylko dwa razy (Rdz. 38, 6nn; Rt 1, 11). Według passusu (Pwt 25, 5-10) polega ona na tym, że jeśli bracia żyją razem i jeden z nich umiera, nie mając dzieci, wdowa po nim powinna być wzięta za żonę przez tego brata, który przeżył, a pierworodny z tego nowego związku jest uważany za legalnego syna zmarłego brata. Szwagier może jednak uchylić się od tego obowiązku, składając deklarację wobec starszyzny miasta, ale zostaje wówczas okryty niesławą6. Do uchylenia się od obowiązku dochodziło w bramie miasta. Żona zmarłego miała wówczas zdjąć szwagrowi sandał z nogi i splunąć mu na twarz7. Małżeństwo izraelskie było konsumowane pierwszej nocy. Użyte wówczas i splamione krwią prześcieradło stanowiło niezaprzeczalny dowód dziewictwa małżonki, stąd przechowywano je na wypadek gdyby mąż oskarżył żonę o brak cnoty przed ślubem. Jeśli jednak zarzut o brak dziewictwa żony nie był słuszny, mężczyzna tracił bezpowrotnie prawo do R. d e V a u x, op. cit., s. 36. Nazwa wywodzi się od rdzenia oznaczającego „ochraniać” lub „wykupić”, „pomścić”. 6 R. d e V a u x, op. cit., s. 47. 7 S. S z y m i k, op. cit., s. 222. 4 5 14 oddalenia żony8. Roland de Vaux podaje, że do dziś ten zwyczaj potwierdzania dziewictwa jest praktykowany w Palestynie i krajach muzułmańskich9. Mąż mógł odtrącić swoją żonę w przypadku gdy „znalazł u niej coś odrażającego” (Pwt 24, 110). Forma odtrącenia była prosta „małżonek składał deklarację przeciwną tej, którą wypowiadał, zawierając małżeństwo „Ona nie jest już moją żoną i ja nie jestem już jej mężem” (Oz 2, 4). Aby jednak kobieta otrzymała gwarancję swobody i wolności, mężczyzna izraelski był zobowiązany do spisania i wręczenia kobiecie aktu odtrącenia, tzw. listu rozwodowego. Zaznaczyć należy, iż zgodnie z prawem, kobieta oddalona, jeśli wyszła powtórnie za mąż, nie mogła już nigdy wrócić do swojego pierwszego męża11. W Izraelu odnoszono się z wyjątkowym szacunkiem do wdów i kobiet w podeszłym wieku. Przedstawione wcześniej wyliczenie wartości osób w syklach srebra, pokazuje, iż dysproporcja pomiędzy kobietą a mężczyzną była proporcjonalnie najmniejsza, gdy kobieta przekroczyła sześćdziesiąty rok życia. Biorąc pod uwagę, że zwłaszcza wdowy często popadały w biedę, zrozumiałe jest, iż prawo chroniło je na równi z sierotami i cudzoziemcami (conf. Wj 22, 21; Pwt 10, 18; 24; 17, 19-21; 26 12-13). Był to swoisty znak, komu należało w pierwszej kolejności okazać miłosierdzie – przede wszystkim tym, których los pozbawił opieki własnej rodziny. Genealogie a kobiety W przedstawianej przez Ewangelistę Mateusza genealogii Jezusa z Nazaretu, ważną rolę odgrywają kobiety. Wpierw warto jednak wyjaśnić biblijne znaczenie terminu „genealogia”. W omawianym kontekście chodzi o gatunek literacki, utwór wyliczający w sposób mniej lub bardziej zwięzły potomków różnych postaci, takich jak np. Kain i Set, Sem, Terach, Nachor, Ketura, Beniamin, Dawid. Biblista, Juliusz Stanisław Synowiec zaznacza, iż ów gatunek wywodzi się z klanowej lub szczepowej organizacji społeczności ludzkiej, w której każde plemię ma swojego przodka, o którym twierdzi, że od niego pochodzi. A cała organizacja społeczna na pustyni sprowadza się do drzewa genealogicznego12. Celem genealogii jest udokumentowanie przynależności danej jednostki do określonej grupy ludzi, wywodzącej się od wspólnego przodka historycznego lub fikcyjnego. Ponadto genealogia stanowi uzasadnienie praw przysługujących jednostce w ramach danej grupy. Przykładem tak istotnej roli genealogii w społeczności dawnego Izraela, jest sytuacja po powrocie Izraelitów z niewoli babilońskiej w 538 roku p.n.e. Wówczas to mężczyźni, którzy podawali się za członków rodu kapłańskiego, ale nie potrafili przedstawić swego rodowodu, zostali wykluczeni ze służby kapłańskiej (Ezd 2, 59-63; Ne 7 61-65). Zwyczaj ten przetrwał do dziś. Robert Couroyer podaje, iż obecnie nawet nie odznaczający się wybitną pamięcią Arabowie, wymieniają z łatwością dziesięciu lub piętnastu członków swego rodu13. Koniecznie należy zaznaczyć, iż genealogie często bywały zmyślane, stąd błędem jest przyjmowanie wszystkich genealogii biblijnych za posiadające wartość dokumentu historycznego. Nie łatwo jednak dać odpowiedź na pytanie, w jakim stopniu daną genealogię można Conf. A. C h o u r a q u i, Życie codzienne ludzi Biblii, Warszawa 1995, s. 121; R. d e V a u x , op. cit., s. 45. R. d e V a u x, op. cit., s. 44. 10 W I w. n.e. to biblijne stwierdzenie zostało zinterpretowane w dwojaki sposób przez szkoły rabinackie. Szkoła Szammaja pozwalała na rozwód tylko przy cudzołóstwie i rozpuście żony. Natomiast szkoła Hillela sankcjonowała rozwód z każdej błahej przyczyny. 11 Conf. A. C h o u r a q u i, op. cit., s. 121. 12 J. St. S y n o w i e c, Gatunki literackie w Starym Testamencie, Kraków 2003, s. 310. 13 Ibidem, s. 311. 8 9 15 uważać za historyczną. Sprawą typową dla owego gatunku jest fakt, iż w Starym Testamencie był on podawany według linii ojcowskiej i dotyczył przede wszystkim mężczyzn, natomiast kobiety pojawiały się w nim niezmiernie rzadko14, zawsze jednak w związku z jakimś istotnym powodem. Z taką sytuacją mamy również do czynienia w przypadku genealogii Jezusa Chrystusa. Nowy Testament podaje nam dwie wersje genealogii, jedną w tekście Ewangelii według św. Mateusza (Mt 1, 2-17), drugą w Ewangelii według św. Łukasza (Łk 3, 23-37). Rozpatrywane teksty stanowią głębokie konstrukcje teologiczne, w których autorzy posłużyli się historią w sposób instrumentalny, aby przekazać treści wiary. Według biblistów rodowód przedstawiony przez Mateusza jest rodowodem ze strony Maryi, z kolei genealogia u Łukasza interesuje się przodkami ze strony Józefa. Istotną, z naszego punktu widzenia kwestią jest fakt, iż tylko rodowód podany przez Mateusza zawiera imiona kobiet. Tekst Mateusza wymienia wśród przodków Jezusa cztery jego prababki: Tamar, Rachab, Rut oraz żonę Hetyty Uriasza – Batszebę. Natomiast na końcu skupia się na osobie matki Jezusa. W istocie mamy tu do czynienia z przemyślanym zabiegiem, który przy głębszej analizie ujawnia nam ogrom religijnych treści. Aby wyłożyć to bogactwo, należy dokonać wpierw charakterystyki przywołanych kobiet. Sylwetki czterech kobiet Pierwszą jest Tamar (z hebr. Tamar – „drzewo palmowe”, z gr. Thamar), to przywoływana w Księdze Rodzaju synowa Judy, jednego z dwunastu potomków patriarchy Jakuba. Na początku Tamar była żoną Era, najstarszego syna Judy. Po jego śmierci zgodnie z prawem lewiratu, pojął ją za żonę jego młodszy brat Onan. Tekst biblijny podaje, że Jahwe pozbawił go jednak życia, ponieważ ten nie chciał spłodzić potomka swojemu bratu – podczas stosunku wylewał nasienie na ziemię. Następnym mężem Tamar miał zostać Szela – najmłodszy z synów Judy. Ponieważ był jeszcze za młody na ożenek, Tamar oczekiwała aż dorośnie. Judę ogarnął jednak strach o zachowanie rodu. Najwidoczniej przypisywał Tamar winę za śmierć starszych synów. Postanowił więc, że nie odda Tamar najmłodszego syna, aby ten spełnił obowiązek lewiratu. Tamar zorientowawszy się w posunięciach Judy podjęła wówczas kroki, które zadecydowały o dalszych losach całego pokolenia. Gdy w niewyjaśniony sposób doszła do niej wiadomość, że dopiero co owdowiały Juda przybędzie w okolicę jej domu, Tamar zdjęła swoje wdowie szaty, okryła się welonem i usiadła w bramie miasta Enaim, udając pogańską nierządnicę. Juda nie rozpoznawszy krewnej, skorzystał z jej usług. Narrator podaje, że Juda pomyślał wówczas, iż ma do czynienia ze zwykłą prostytutką (Rdz 38, 15). Wskazuje na to użyte w tekście zônâ (z hebr. „kobieta uprawiająca nierząd”15). Większość tłumaczeń podaje następujący tekst: „Kiedy Juda ją ujrzał pomyślał, że jest ona nierządnicą ponieważ miała twarz zasłoniętą”. Victor Hamilton zwraca jednak uwagę na niewielką liczbę dowodów wskazujących, że w ówczesnym Kanaanie prostytutki zasłaniały twarze a raczej nakładały mocny makijaż16. Proponuje rozwiązanie, że Tamar zasłoniła twarz, aby nie dać się rozpoznać teściowi17. Gdy narrator ponownie wspomina o Tamar w ustępie (Rdz 38, 21) nie określa jej jednak jako zônâ, lecz qēdīša (z hebr. „nierządnica sakralna”, „kobieta Conf. R. d e V a u x, op. cit., s. 30. Conf. V. P. H a m i l t o n, The book of Genesis: chapters 18-50, Michigan 1994, s. 441; D. N F r e e d m a n, The Anchor Bible dictionary, vol.5, New York 1992, s. 505. 16 Por. V. P. H a m i l t o n, op. cit., s. 441. 17 Ibidem, s. 442-443. 14 15 16 służąca kananejskiej bogini miłości”)18. Po trzech miesiącach, gdy wyszło na jaw, że Tamar zaszła w ciążę, ponownie określa ją jako zônâ. Z treści wiemy, że Juda zareagował na to słowami: „Wyprowadźcie ją i spalcie” (Rdz 38, 24). Tamar na swoją obronę przysyła mu przedmioty należące do ojca nienarodzonego dziecka. Były to sygnet, naszyjnik i laska, którymi Juda zapłacił nierządnicy. W konsekwencji więc publicznie przyznał się on do winy: „Ona ma słuszność, nie ja” (Rdz 38, 26). Cudzołóstwo Judy z Tamar było złe w podwójnym sensie. Tekst podaje, że Juda nie wchodzi w rozmowę z Tamar, lecz od razu składa jej propozycję: „Pozwól mi zbliżyć się do ciebie” (Rdz 38, 16). W tej sytuacji poza czekaniem w bramie, Tamar nie czyni niczego aby go zachęcić do spółkowania. W tym wypadku Juda ponosi większą winę za całe zajście. Poza występkiem przeciwko szóstemu przykazaniu łamie on również pierwsze. Stąd krytyka należy się przede wszystkim jemu, ponieważ nie tylko zadawał się Kananejczykami, ale także z czczonymi przez nich bogami. W czym za to wyraża się wielkość Tamar? Przede wszystkim w jej ogromnym uporze aby pozostać w ramach rodziny Judy. Odtrącona i pozbawiona należnego jej prawa, za wszelką cenę dąży do wynagrodzenia wyrządzonej jej krzywdy. Rachab (z hebr. Rahab – „dziki”, „gwałtowny”, gr. Rahab, Raab) jest kananejską kobietą z Jerycha, która ukryła w swoim domu zwiadowców izraelskich, ułatwiając przez to Izraelitom zdobycie miasta podczas zajmowania ziemi Kanaan pod wodzą Jozuego (Joz 2, 1-21). Powszechnie uważa się ją za nierządnicę, taką również profesję przypisuje jej w swoim słownikukonkordancji kobiet biblijnych Pius Czesław Bosak19. Jednak zdaniem Elżbiety Adamiak, hebrajskie zônâ20, którym Księga Jozuego określa Rachab – a co zazwyczaj tłumaczy się jako „nierządnica”, może oznaczać kobietę żyjącą samodzielnie. Poza tym Adamiak dodaje, iż „prawdopodobnie jej dom na granicy miasta był gospodą, a ona – prowadzącą go oberżystką. Dzięki temu przynajmniej łatwiej wytłumaczyć dlaczego trafiają do niej wysłani przez Jozuego zwiadowcy”21. O Rachab można stanowczo powiedzieć, iż jest przykładem zbawiennej nielojalności względem swojej wspólnoty. Pertraktując ze zwiadowcami Jozuego na jakich warunkach udzielić im pomocy, złamała prawo Jerycha i obowiązek solidarności z jego mieszkańcami. Jednak dzięki temu jako jedyna z miasta ocali siebie i swoją rodzinę. Rachab jest kobietą przebiegłą i umiejącą zabezpieczyć się w razie trudności. Adamiak zaznacza, że „zarówno w Jerychu, jak i pośród Izraela żyje na uboczu, na pograniczu. Będąc u siebie wśród swoich pozostaje obcą”22. Ową postać jest jednak trudno potępić, gdy weźmie się pod uwagę, iż Ewangelista Mateusz zaliczył ją do przodków Chrystusa. Została członkinią rodu Mesjasza, a tradycja rabinacka przypisała jej m.in. małżeństwo z Jozuem, więzi krwi z prorokami Jeremiaszem i Ezechielem i sławi ją, jako prozelitkę i najpiękniejszą z kobiet. Conf. A. O h l e r, Postacie kobiet w Biblii, Kraków 1996, s. 53; D. N F r e e d m a n, op. cit., s. 507. Conf. P. Cz. B o s a k, Kobiety w Biblii. Słownik-konkordancja, Poznań 1995, s. 164. 20 Adamiak zamiast zônâ w tekście podaje conah, podobne tłumaczenie przyjmuje Annemarrie Othler. Powszechniejszą formą w literaturze jest jednak zônâ, taką formę przyjmuję również w powyższym artykule za: J. K o e h l e r, W. B a u m g a r t n e r, J. J. S t a m m, Wielki słownik hebrajsko-polski i aramejsko-polski Starego Testamentu, t. I, Warszawa 2008, s. 262. 21 E. A d a m i a k, Kobiety w Biblii. Stary Testament, Kraków 2006, s. 71. 22 Ibidem, s. 72. 18 19 17 Rut (hebr. Rut23, gr. Rut), to tytułowa bohaterka biblijnej księgi, która powstała w IV w. p.n.e. oraz prababka króla Dawida. Księga opowiada przypadającą między 1200 a 1050 r. p.n.e. historię judzkiej rodziny z Betlejem – Elimeleka, Noemi oraz ich dwóch synów, która z powodu głodu wyemigrowała do Moabu. Tam zmarł ojciec rodziny, a synowie poślubili Moabitki – Rut i Orpę. Kiedy jednak obaj synowie zmarli, Noemi poprosiła swoje synowe o powrót do ich domów rodzinnych. Po długich namowach odeszła Orpa. Druga synowa – Rut, uparła się, aby z nią pozostać. Wówczas z jej ust padają w kierunku teściowej jedne z najpiękniejszych słów Biblii (Rt 1, 16-17). Nie nalegaj na mnie, abym opuściła ciebie i abym odeszła od ciebie, gdyż: gdzie ty pójdziesz, tam ja pójdę, gdzie ty zamieszkasz, tam ja zamieszkam, twój naród będzie moim narodem, a twój Bóg będzie moim Bogiem. Gdzie ty umrzesz, tam ja umrę i tam będę pogrzebana. Niech mi Pan to uczyni i tamto dorzuci, jeśli coś innego niż śmierć oddzieli mnie od ciebie. Po ustaniu głodu Rut i Noemi razem wróciły do Betlejem. Sytuacja była dla nich trudna ponieważ jako wdowy trafiły do społecznych nizin. Musiały korzystać z prawa ubogich wdów do zbierania z cudzych pól kłosów na własne utrzymanie. Noemi wysłała w tym celu Rut na pole Booza – bogatego krewnego swojego zmarłego męża. Kobiety zdane na miłosierdzie innych, postanowiły odwołać się do chroniących je instytucji. W tym celu posłużyły się fortelem. Rut posłuszna Noemi ubrała odświętne szaty i namaściła się olejkami, a następnie wślizgnęła się do klepiska Booza. Gdy on odkrył jej obecność Rut poprosiła go o opiekę. W słowach: „Rozciągnij nad służebnicą twoją kraj płaszcza twego, masz bowiem względem mnie prawo wykupu” (Rt 3, 9) warto zauważyć, że Moabitka powołała się na żydowskie prawo lewiratu oraz prawo do opieki go’ela. Księga Rut jako jedyna w Biblii łączy te dwa obowiązki rodzinne – wykup ziemi ubogiego członka rodziny z poślubieniem bezdzietnej wdowy, w imię podtrzymania rodu24. Booz spełnił zobowiązanie względem Noemi – wykupił jej ziemię, oraz prośbę Rut – wziął ją pod opiekę, a później poślubił. Urodził im się syn Obed – ojciec Jessego i dziadek króla Dawida. Batszeba (z hebr. Bat-Szeba – „córka pełni”, „córka przysięgi”, gr. Bethsabee) to żona Hetyty Uriasza25, jednego ze sławnych wojowników króla Dawida, następnie małżonka samego Dawida. Historia Batszeby (2 Sm 23,34) wspomina, że król Dawid nie wziął udziału w wojnie z Ammonitami. Pewnego wieczoru zauważył z tarasu swojego pałacu kąpiącą się piękną kobietę. Była to Batszeba. Dawid wykorzystując swoją władzę sprowadził ją do pałacu i uwiódł. W tym czasie Uriasz uczestniczył w oblężeniu miasta Rabba. Po pewnym czasie Batszeba powiadomiła króla, że zaszła w ciążę. Dawid chcąc ukryć sprawę, wezwał z pola walki Uriasza, zaprosił go do pałacu, upił i odesłał do domu. Dawid liczył na to, że pijany mąż zbliży się do ciężarnej żony i tym sposobem cudzołóstwo króla nie wyjdzie na jaw. Uriasz okazał się jednak wzorowym żołnierzem – nie złamał obowiązującego prawa religijnego, które zakazywało wojownikowi współżycia seksualnego w czasie wojny. Pozostał na noc u bramy królewskiego 23 Zdaniem P. Cz. Bosaka imię Rut może pochodzić od asyryjskiego ruttu i oznaczać „przyjaciółkę”, „towarzyszkę”, „pokrzepicielkę”. 24 E. A d a m i a k, op. cit., s. 97. 25 W Biblii Tysiąclecia występuje jako Uriasz Chittyta. 18 pałacu. W tej sytuacji król wydał rozkaz, aby umieścić Uriasza na polu walki, w miejscu pewnej śmierci. Uriasz zgodnie z przewidywaniami króla, poległ w walce, natomiast Batszeba, odbyła krótką żałobę, po czym została żoną Dawida. U króla pojawił się jednak prorok Natan, który na rozkaz Jahwe wytknął Dawidowi jego podwójny grzech. Ponadto Natan oznajmił, że karą będzie śmierć mającego urodzić się dziecka. Postać Batszeby w Biblii można sprowadzić do trzech istotnych kwestii. Po pierwsze historię jej spotkania z Dawidem, autor biblijny relacjonuje tylko z perspektywy króla nie pozostając wobec niego bezkrytycznym26. Co więcej to Dawid jest działającym, Batszeba zostaje przedstawiona jako milcząca i poddana jego woli „Przyszła do niego i leżał z nią, ona zaś oczyściła się od swej nieczystości i wróciła do domu”27. Tekst podaje, że Batszeba pierwszy raz podejmuje samodzielne działanie dopiero gdy zachodzi w ciążę (2 Sm 11, 5): „Posłała więc, by zawiadomić Dawida: Jestem brzemienna”. Istotne jest, że chociaż kara spada na obojga, winą obarczony jest tylko Dawid. Zdaniem Elżbiety Adamiak: „Dawid jest jedyną osobą w Starym Testamencie wprost oskarżoną o cudzołóstwo!”28. Po drugie na kartach Biblii pozycja Batszeby w społeczności Izraela ciągle rośnie. Po śmierci pierwszego dziecka, rodzi Dawidowi sławnego króla Salomona (2 Sm 12,24) oraz trzech innych synów: Szimeę, Szobaba i Natana (1 Krn 3, 5). Potem dowiadujemy się o Batszebie z pierwszej Księgi Królewskiej (1 Krl 1, 19), gdzie zasiadła po prawicy swojego syna Salomona i jako matka króla jest tytułowana gebirah, (z hebr. pani, królowa.). Trzecią kwestią wartą uwagi jest fakt, iż w genealogii Chrystusa żona Dawida nie została wymieniona z imienia. Reszta kobiet nazwana jest wprost po imieniu, tymczasem Batszebę, Ewangelista Mateusz (Mt 1,6) określa terminem „dawna żona Uriasza”. Chodzi tu o sugestię, iż „Batszeba poprzez imię swego pierwszego męża, ujawnia znamię, jakie na jej życiu odcisnęło kluczowe [dla niej – D. G.] wydarzenie: spotkanie z Dawidem”29. Teologiczny sens kobiet z Chrystusowej genealogii Kobiety zwykle nie są wymieniane w żydowskich genealogiach, stąd wspomnienie Tamar, Rachab, Rut, oraz żony Uriasza musi zdradzać istotny cel30. Autor genealogii umieszczając w niej konkretne kobiety chciał przekazać konkretne intuicje w rozumienie procesu realizowania przez Boga planu zbawiania człowieka. Na przestrzeni wieków wykształciły się trzy sposoby wyjaśnienia obecności i doboru kobiet w genealogii Chrystusa. Pierwsze wyjaśnienie, stosowane już przez św. Hieronima, podkreśla, że wspomniane kobiety były grzesznicami. Wymienia się je w genealogii, ponieważ sam Jezus przyszedł na świat jako Zbawiciel grzeszników. Pojawia się przy tym sposobie tłumaczenia trudność, która wynika z faktu, że nie wszystkie wymieniane kobiety były grzeszne. Co do samej Rut nie ma podstaw, aby zaliczyć ją do grona grzesznic. Natomiast w odniesieniu do pozostałych trzech trzeba zaznaczyć, iż społeczność Izraela i egzegeci żydowscy nigdy stanowczo nie potępili ich zachowania. Wręcz przeciwnie Tamar i Rachab uważane były przez Żydów za godne pochwały prozelitki. Chrześcijanie wysławiali Rachab, jako bohaterkę wiary (Hbr 11, 31; Clem 12, 1), a Batszeba nie była potępiana w literaturze rabinistycznej ze względu na Salomona31. E. A d a m i a k, op. cit., s. 117. Ibidem, s. 118. 28 Loc. cit. 29 Ibidem, s. 117. 30 J. B a r t o n, J. M u d i m a n, The Oxford Bible Commentary, Oxford 2000, s. 849. 31 Conf. A. P a c i o r e k, Ewangelia według Świętego Mateusza. Rozdziały 1-13, Częstochowa 2005, s. 82. 26 27 19 Drugie wyjaśnienie stwierdza, że Ewangelista włączył do genealogii wyżej wymienione kobiety, ponieważ były pogankami: Tamar – Aramejką, Rachab – Kananejką, Rut – Moabitką, a Batszeba – Hetytką. Miało to ukazać powszechność zbawienia, którego dokonał Jezus. Wszak „Jezus już w swoich przodkach był otwarty na pogan i w swoich przodkach miał pogan. Ewangelista pragnął na samym początku zaznaczyć, że zbawczy zamiar Boga od dawna i od początku wykraczał poza granice Izraela, obejmując wszystkie narody”32. Możliwe jest również, że Ewangelista wspomniał o kobietach, ponieważ chciał mocno podkreślić, że Jezus spełnia nadzieje świata pogańskiego33. Problem w przyjęciu takiej odpowiedzi wynika z niepewności co do pochodzenia Batszeby i Tamar. Nie możemy bowiem wykluczyć, że były Izraelitkami. Trzecie rozwiązanie sugeruje, iż kluczem do owych kobiet jest pewna irregularitas i wyjątkowość w ich życiu, bądź też nieregularność w ich stosunkach małżeńskich34, która silnie występuje również w żywocie Maryi. W tym sensie mają one niejako wskazywać na Matkę Jezusa. Nie ulega jednak wątpliwości, że istnieje silny kontrast pomiędzy czterema kobietami, a Maryją. Otóż w wersecie szesnastym genealogii czasownik ejgennesen (z hebr. „zrodził/a”) w stronie czynnej zostaje zastąpiony stroną bierną ejgennehh (z hebr. „został zrodzony”) – to passivum divinum wskazuje, że poczęcie i narodzenie Jezusa dokonało się dzięki specjalnej interwencji Ducha Świętego przy biernej postawie matki i bez udziału mężczyzny35. Bardziej głębokie wyjaśnienie wyjątkowości osoby Maryi podaje Ewangelista Łukasz w opisie zwiastowania Maryi (Łk 1, 26-30) oraz w nawiedzeniu Elżbiety (Łk 1, 39-45). W pierwszym anioł określa Maryję jako trwałe obdarzoną wszelkim rodzajem łask. Natomiast Elżbieta dwukrotnie zwraca się do Maryi słowami „błogosławiona” lub „szczęśliwa”. Za pierwszym razem w tekście użyty jest jednak termin (Łk 1, 42) euloghmetheo (z grec. błogosławiona dzięki wybraniu na Matkę Boga.) Za drugim razem pojawia się dopiero(Łk 1, 45) makaria (z grec. „błogosławiona dzięki wierze”36). W świetle tych tytułów możemy przyjąć, że Maryja znajduje się w pełni Bożego działania, natomiast Tamar, Rachab, Rut i Batszebie można przypisać tylko tytuł „szczęśliwych ze względu na wiarę.” Konsekwencją tego myślenia jest przyjęcie tezy Rudolfa Schnackenburga, który traktuje postaci czterech kobiet jako przygotowanie na dziewicze poczęcie Jezusa37. Loc. cit. St. M ę d a l a, Wprowadzenie w myśl i wezwanie ksiąg biblijnych. Ewangelie synoptyczne, Warszawa 2006, s. 241. 34 J. B a r t o n, J. M u d i m a n, op. cit., s. 849. 35 Conf. A. P a c i o r e k , op. cit., s. 79.; J. K o z y r a, Geneza Ewangelii, Katowice 2005, s. 123. 36 Conf. J. K o z y r a, op. cit., s. 135. 37 A. P a c i o r e k, op. cit., s. 82. 32 33 20 Piotr Jagła Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu MACEDOŃSCY SARIS(S)OWIE? – NOWA INTERPRETACJA V, 17–21 DZIEJÓW HERODOTA I MOŻLIWOŚĆ JEJ ZWIĄZKU Z POLITYKĄ FILIPA MACEDOŃSKIEGO1 Gabrysi i Wiktorowi (Joszonowi) Trudno jest pisać o społecznej roli kobiety w czasach, w których nie była ona znaczącą i najczęściej ograniczała się „jedynie” do rodzenia dzieci i bycia czyjąś żoną lub nałożnicą. Czasem można jednak o niej wspomnieć przy okazji omawiania „męskiej części” historii. Tak jest właśnie z opisaną przez Herodota w V księdze Dziejów ucztą u macedońskiego króla Amyntasa, podczas której Macedończycy przebrani w kobiecy strój, rzekomo, aby udawać kobiety, wystąpili w obronie Macedonek molestowanych przez perskich posłów. Moim zdaniem, nie mieli oni udawać kobiet – tej kwestii dotyczy pierwsza i najistotniejsza część moich rozważań (I. Interpretacja V,17-21 Dziejów Herodota). Argumentując swoje stanowisko, opieram się na źródłach opisujących sytuacje, w których osobom płci męskiej powiodło się udawanie kobiet (cz. 2), jak i na tych, w których jest mowa o eunuchach i męskim transwestytyzmie (cz. 4). Rozważania poprę również współczesnymi danymi medycznymi na temat osób płci męskiej, u których dokonano zabiegu kastracji (cz. 3). Dokonam też analizy zasobu leksykalnego i semantycznego dzieła Herodota, a także przedstawię dokonane przez dr M. Stuligrosz alternatywne tłumaczenie istotnego passusu V, 17–21 (cz. 1 i 5). Przytoczę również argumenty, które przemawiają za tym, że odrzuconej przeze mnie redakcji dokonał sam Herodot i wyjaśnię, jakimi racjami mógł się kierować (cz. 5 i 6). Druga część rozważań dotyczy możliwości związku treści tej historii z jednym z najbardziej znanych przedmiotów z dziejów starożytnej Macedonii (II. Sarissa). I. Nowa interpretacja V, 17-21 Dziejów Herodota 1) Wstępna analiza tekstu Po przekroczeniu Hellespontu i zajęciu Tracji, wojska perskie zbliżały się do Macedonii. (Herodot, Dzieje, tłum. S. Hammer, V, 17-21): Podbitych więc Pajonów przewieziono do Azji. A Megabadzos, dokonawszy podboju tego ludu, wysłał do Macedonii siedmiu Persów, którzy po nim samym byli w wojsku najbardziej poważani […]. Gdy przybyli do Amyntasa wysłani doń Persowie, stanęli przed jego obliczem i zażądali dla króla Dariusza ziemi i wody. On przyrzekł dać i zaprosił ich w gościnę, przy czym urządził wspaniałą ucztę i przyjmował Persów z 1 Poniższe rozważania powstały przy okazji pisania rozprawy doktorskiej na temat Filipa Macedońskiego. Nie zostałyby one szczęśliwie sfinalizowane bez pomocy Pani Profesor M. Musielak, u której mam przyjemność zajmować się tą problematyką. Wiele zawdzięczam również Pani Doktor M. Stuligrosz, filologowi klasycznemu, bez której pomocy poniższe rozważania nie byłyby dostatecznie przekonujące. Ponieważ mają one charakter interdyscyplinarny, dlatego nie mogłem się obyć bez pomocy fachowców z innych dziedzin. Dr A. Gulczyńskiej, seksuologowi, zawdzięczam fachową pomoc przy kończeniu rozdziału dotyczącego kwestii medycznych. Dr W. Tyborowski z Zakładu Historii Starożytnego Bliskiego Wschodu wypowiedział się w swojej dziedzinie. Dr P. Sawiński i studens perpetuum M. Baranowski okazali koleżeńską pomoc. Wszystkim tym osobom bardzo dziękuje. 21 wielką uprzejmością. Po uczcie Persowie, popijając, tak rzekli: Gościnny Macedończyku, u nas Persów jest zwyczaj, jeżeli wydajemy wielką ucztę, przyprowadzać także nałożnice i prawowite małżonki (t¦$ pallak¦$ kaˆ t¦$ kourid…a$ guna‹ka$) do stołu. Ty więc, skoro serdecznie nas podjąłeś i świetnie ugaszczasz oraz chcesz dać królowi Dariuszowi ziemię i wodę, powinieneś nasz zwyczaj naśladować. Na to Amyntas: Persowie, my wprawdzie nie mamy takiego zwyczaju, lecz mężczyźni i kobiety u nas przebywają osobno; jeżeli jednak wy, nasi panowie, tego żądacie, będziecie i to także mieli. Po tych słowach posłał po kobiety. Te na wezwanie przybyły i szeregiem usiadły naprzeciw Persów. Gdy oni ujrzeli kształtne niewiasty (guna‹ka$ eÙmÒrfou$), rzekli do Amyntasa, że nierozumnie to uczyniono: Byłoby lepiej, gdyby kobiety w ogóle nie przychodziły, niż żeby po przyjściu nie siadały obok nich, tylko naprzeciw, jako udręka dla ich oczu. Amyntas, zmuszony, kazał kobietom usiąść obok Persów. Gdy te usłuchały, Persowie zaraz zaczęli dotykać ich piersi, ponieważ zanadto sobie popili, a niejeden brał się też do pocałunków. Amyntas, widząc to, jakkolwiek był oburzony, zachował się spokojnie, gdyż bardzo obawiał się Persów. Lecz jego syn Aleksander, który był tam obecny i także na to patrzał, jako że był młody i nie zaznał nigdy niedoli, nie mógł już wytrzymać, lecz pełen goryczy powiedział do ojca: Ty, ojcze, pofolguj wiekowi, odejdź, spocznij i nie trwaj przy pijatyce; ja tu pozostanę i podam gościom wszystko, czego potrzeba. Wtedy spostrzegł Amyntas, że Aleksander zamierza coś nowego uczynić, i rzekł: Synu, rozumiem niemal twe słowa, wypowiedziane w gniewie; chcesz mnie odprawić i zrobić jakieś głupstwo; dlatego proszę cię, żebyś przeciw tym mężom nic nie poczynał, bo nas zgubisz; raczej patrz cierpliwie na to, co się dzieje. W tym jednak usłucham cię, że odejdę. Gdy Amyntas po tej prośbie odszedł, Aleksander tak powiedział do Persów: Te niewiasty, mili goście, są całkiem do waszych usług, czy wszystkie chcecie posiąść, czy tylko niektóre z nich. O tym sami postanowicie. Teraz jednak (bo zbliża się wam pora udania na spoczynek i, jak sądzę, dobrzeście już sobie podpili) pozwólcie, jeśli łaska, tym kobietom odejść do kąpieli, a potem znowu je przyjmiecie. Po tych słowach, na które Persowie przystali, odesłał kobiety, gdy opuściły salę biesiadną, do ich komnaty; sam zaś grupie młodzieńców bez zarostu (dosł. mężczyzn bez brody/zarostu – ¥ndra$ leiogene…ou$), odpowiadającej liczebnie kobietom, kazał przywdziać szaty niewieście, dał im sztylety i wprowadził do sali, po czym rzekł do Persów: Persowie, ugoszczono was, jak mniemam, świetną ucztą: wszystko bowiem, cośmy mieli i co nadto jeszcze moglibyśmy zdobyć, jest do waszej dyspozycji: a co najważniejsze: nasze matki i siostry w dodatku wam dajemy, abyście poznali, że chcemy was całkiem tak uczcić, jak na to zasługujecie, i donieśli królowi, który was posłał, że Hellen, namiestnik Macedończyków, zacnie was ugościł i u stołu i w łożu. Rzekłszy to, Aleksander posadził obok każdego Persa (Persa mężczyzny – Pšrsh ¢ndrˆ) jednego Macedończyka (mężczyznę Macedończyka – ¥ndra MakedÒna), niby to kobietę (æ$ guna‹ka tù lÒgw); a gdy Persowie próbowali ich dotknąć, ci ich zakłuli. Persów więc w ten sposób zgładzono, ich samych i służbę; mieli bowiem w swym orszaku wozy i służących, i całe bogate wyposażenie. Wszystko to znikło wraz z nimi. Rychło potem zarządzili Persowie wielkie śledztwo w sprawie tych mężów, które jednak Aleksander dzięki swemu sprytowi zahamował, ofiarowując na to wiele pieniędzy i swą siostrę, imieniem Gygaja. A dał to wszystko Persowi Bubaresowi, naczelnikowi tych, co poszukiwali zaginionych, i tym go udobruchał. W ten sposób śmierć Persów pokryto milczeniem2. Moim zdaniem to dość mętnie opisane zdarzenie miało w rzeczywistości nieco inny przebieg, a jego opis został przeredagowany do znanej obecnie postaci dzięki krótkim dodatkom z pewnością w jednym lub – być może – jeszcze dwóch innych miejscach. Sądzę, że powodem, dla którego dokonanoby tej redakcji, było dobro macedońskiej polityki, a jej autorem – być może sam Herodot. W zakładanej przeze mnie pierwotnej postaci opowieści, Macedończycy „bez zarostu/brody” w kobiecym stroju, którzy z rozkazu Aleksandra stanęli w obronie macedońskich kobiet, nie mieli udawać tych kobiet, lecz sfeminizowanych eunuchów wykorzystywanych prawdopodobnie już wówczas do erotycznych celów na Bliskim Wschodzie. Przecież bardzo trudno byłoby pomylić „mężczyznę bez zarostu/brody” z „kształtną kobietą”, nawet jeśli rozpoznający byłby pijany, a udający – przebrany w kobiecy strój (tekst nie wspomina o in- 2 Istnieje jeszcze relacja tego wydarzenia autorstwa Justyna (Epitoma, VII, 3). 22 nych okolicznościach, np. zasłoniętych twarzach)3. Po pomnożeniu przez siedem (liczbę Persów) stopień niemożliwości potęguje się jeszcze bardziej, ponieważ na jedną „Macedonkę bez brody” przypadałoby potencjalnie aż siedmiu obserwatorów. Gdy uświadomimy sobie, że mieliby udawać niedawno widziane kobiety (sugerują to słowa „odpowiadającej liczebnie kobietom”), to prawdopodobieństwo równoczesnego zaistnienia takiego zdarzenia spada właściwie do zera. Zbyt łatwo dopuszczamy więc możliwość takiego przebiegu wydarzenia, jak sugeruje to znana postać Dziejów Herodota. Wspomnianą historię traktuję tak, jakby wydarzyła się naprawdę i za podstawowe kryterium rozważań obieram sobie zasadę „vita magistra historiae” – „życie nauczycielką historii”4. Rozumiem przez to, że doświadczenie życiowe może i powinno stanowić podstawę do korygowania treści źródeł historycznych. Analizę należałoby zacząć od zwrócenia uwagi, że w oryginalnym tekście greckim nie ma mowy o „młodzieńcach”, lecz o „mężczyznach” (oƒ ¥ndre$). Sądzę, że tym, co mogło zadecydować o takim tłumaczeniu było kryterium logiki i elegancji, ponieważ łatwiej z kobietą pomylić „młodzieńca” o zazwyczaj łagodnych rysach twarzy, niż „mężczyznę”. Z punktu widzenia semantycznego sprawa nie jest jednak taka oczywista. U Herodota i w języku greckim w ogóle Ð ¡n»r to rzeczownik oznaczający „człowieka”, „mężczyznę”, „męża”, a – w kontekście determinującym znaczenie – „młodego mężczyznę”5. W połączeniu z nazwą nacji – „mężczyznę danej narodowości”, np. „mężczyzna Pers” to po prostu „Pers”. Tylko z kontekstu możemy wywnioskować, o które znaczenie chodzi autorowi. Herodot z jednej strony twierdzi, że „mężczyzna Macedończyk” był (jeszcze?) bez brody/zarostu, lecz z drugiej, że usiadł obok „Persa mężczyzny”, a więc ich do siebie porównywał. Cechą charakterystyczną młodzieńca, czyli mniej lub bardziej młodego mężczyzny, jest i był brak zarostu, dlatego tłumaczenie „młodzieńcy bez zarostu” jest w zasadzie słuszne6. Zastanawia jednak, dlaczego Herodot nie użył po prostu rzeczownika „młodzieniec” lub przymiotnika „młodzieńczy”. Wspomina on przecież wielokrotnie o „młodych mężczyznach” („chłopiec”, „młodzieniec”) lub „młodych”, lecz zazwyczaj używa dla ich określenia rzeczowników i przymiotników: nehn…sko$, nehn…h$, neètero$, º…qeo$7. Pa‹$ z rodzajnikiem męskim znaczy u niego „syn”, „chłopak”, którego wiek trudno jest dokładnie ustalić. Szczególnym przykładem używania przez Herodota wymiennie terminów „młodzieniec” i „mężczyzna” jest opowieść o Kleobisie i Bitonie, którzy początkowo określani byli jako „młodzieńcy”, później natomiast już konsekwentnie jako „mężowie/mężczyźni”. „Mężowie” 3 Na niemożliwość pomylenia mężczyzny z kobietą zwrócił już uwagę Ph. - E. Legrand. H e r o d o t e, Livre V. Terpsichore, texte etabli et traduit par Ph. - E. Legrand, Paris 1946, s. 28-29. 4 „To właśnie życie współczesne, »vita«, jest tym punktem odniesienia, na której historyk orientuje swe badania, to właśnie vita odkrywa nieoczekiwane związki między faktami”. T. Z a w a d z k i, Vita magistra historiae. Czy przeszłość może uczyć się od teraźniejszości?, [w:] Xenia Posnaniensia, Wykłady gościnne w Zakładzie Historii Społeczeństw Antycznych UAM, red. L. M r o z e w i c z, S. Z a w a d z k i, Poznań 1993, s. 11. 5 H o m e r (Od. 18, 53) „starego mężczyznę” (¥ndra gšronta) przeciwstawia w walce „młodemu mężczyźnie” (newtšrw ¢ndrˆ). K s e n o f o n t (Symp. 4, 17) stosuje cztery określenia osobników płci męskiej w zależności od ich wieku: chłopca, młodzieńca, mężczyznę (¡n»r) i starca. 6 Według L. Winniczuk „mężczyzną” w Sparcie i Atenach stawało się od 18-20 roku życia, czyli po odbyciu „służby wojskowej”. L. W i n n i c z u k, Ludzie, zwyczaje i obyczaje starożytnej Grecji i Rzymu, Warszawa 2008, s. 280281, 286. 7 nehn…sko$ i nehn…h$ (I, 31.36.37.39.43.61; II, 32; III, 53; IV, 72.112.113.115.116.149; V, 13; VI, 27; VII, 99; IX, 111), neètero$ (II, 80), º…qeo$ (III, 48). 23 mogło być w tym wypadku zwrotem/określeniem wyrażającym szacunek, na który młodzieńcy swym „męskim” czynem niewątpliwie zasłużyli (I, 31)8. Herodot jednak przez cały czas konsekwentnie nazywa Macedończyków bez zarostu „mężczyznami/mężami”, a logika nakazywałaby przecież odejście od tego topornego stylu i użycie choć raz rzeczownika określającego „młodzieńca”, któremu łatwiej udawać kobietę. Uważam, że Herodot celowo użył rzeczownika „mężczyzna”, aby przez ten „zgrzyt” wynikający z dysonansu poznawczego zasugerować czytelnikowi, że macedońscy mężczyźni wcale nie mieli zamiaru, bo nie byliby w stanie, udawać przed Persami „kształtnych” macedońskich kobiet. Dla noszących brody Persów brak zarostu u dorosłego mężczyzny nie był niczym dziwnym, bo znamionował niemęskiego eunucha, który mógł się cechować również pewną psychosomatyczną zniewieściałością. Cechą eunucha wykorzystywanego do celów erotycznych było to, że jego atrakcyjność szybko przemijała, tak więc najatrakcyjniejszy był w okresie młodości i wczesnego okresu męskiego9. Również w kulturze greckiej V i IV w. p.n.e. brak zarostu lub golenie go znamionował eromenosa (™rÒmeno$), czyli tego biernego i pełniącego w zasadzie „niemęską” rolę w kontaktach homoseksualnych. Grecki homoseksualizm, tzw. paiderastia (paiderast…a), zbyt dosłownie rozumiany jako „miłość do chłopców”, charakteryzował się tym, że partner aktywny zwany erastesem (™rast»$), był starszy od wspomnianego eromenosa, który nie musiał być wcale „chłopcem” (pa‹$, paidÒ$), lecz już „młodzieńcem”, czyli „młodym mężczyzną”. Pojawienie się zarostu mogło go wręcz jako eromenosa dyskwalifikować10. Tak więc Macedończyków „bez brody/zarostu” można by określić jako „już męskich młodzieńców” lub „mężczyzn o jeszcze młodzieńczym wyglądzie”, którym ze względu na ukształtowaną wiekiem mniej lub bardziej męską fizjonomię nieporównanie trudniej byłoby udawać kobietę, niż mężczyznę, którym był eunuch. 2) Źródła opisujące sytuacje, w których osobnicy płci męskiej z sukcesem udawali kobiety Dla porównania przytaczam inne opowieści o tego typu podstępach, na których przykładzie widać, jak postępowali prawdziwi fachowcy (głównie z Podstępów wojennych Macedończyka Poliajnosa). Ich autorzy starali się tak budować swoje opisy, aby uprawdopodobnić skuteczność podstępów, co pokazuje, że w warunkach opisywanych przez Herodota, taki podstęp nie mógłby się udać. Główną troską zamachowców było bowiem utrudnienie lub uniemożliwienie identyfikacji twarzy, dlatego oprócz jej zasłonięcia lub właśnie młodzieńczego wieku, istotne znaczenie miał nocny czas, zachowanie dystansu i upojenie alkoholem. Herodot wspomina jedynie, że Persowie znajdowali się pod wpływem alkoholu, a Macedończycy byli „bez brody/zarostu” – subtelna, aczkolwiek istotna różnica – „mężczyznami”, a nie „młodzieńcami”. (Poliajnos, Podstępy wojenne, tłum. M. Borowska, II,3,1): W żonie Epaminondasa zakochał się dowódca załogi Kadmei, Fojbidas, ona zaś doniosła mężowi o jego zalotach. Epaminondas polecił żonie zwieść Fojbidasa i umówić się z nim na noc (nÚkta) oraz obiecać, że przyprowadzi kobiety także dla jego towarzyszy. Umówili się: kobiety przyszły i piły w towarzystwie ludzi 8 H e r o d o t (VII, 210) twierdzi, że: [Grecy] „jasno dowiedli każdemu, a przede wszystkim samemu królowi [perskiemu], że wielu jest u nich [tj. Persów] ludzi (¥nqrwpoi), lecz mało mężów (¥ndre$)” – tłum. S. Hammer. 9 Hug., Eunuchen, [w:] RE. Suppl. III, Stuttgart 1918, col. 453: Lukian. am. 21; Claud. in Eutrop. I 469; Ammian. Marc. XIV, 6, 17, a także czerpiący inspirację z Menandra Eunuch Terencjusza: 470-473.692-693. 10 K. J. D o v e r, Homoseksualizm grecki, Kraków 2004, s. 28, 68, 75, 88, 91, 93, 105, 106, 175, 240-241. 24 Fojbidasa, aż ci całkiem się spili. Wówczas poprosiły o pozwolenie wyjścia na krótki czas. Chciały rzekomo zdążyć na jakąś uroczystość nocnego składania ofiar (qus…an nukterin¾n), lecz obiecały, że zaraz wrócą. Żołnierze garnizonu zgodzili się i polecili odźwiernym ponownie je wpuścić. Niewiasty odeszły. Przy bramach młodzieńcy jeszcze bez zarostu (¢gšneioi nean…skoi) zamienili się odzieżą z kobietami i wybrali jedną, żeby im pokazała drogę do twierdzy; miała ona też zamienić parę zdań z odźwiernymi. W ten sposób dostawszy się do środka, zabili zarówno Fojbidasa, jak i wszystkich jego ludzi11. O powodzeniu tej akcji zadecydowało wiele czynników, jednym z najważniejszych był nocny czas i odwrócenie uwagi straży od faktycznych „młodzieńców bez zarostu” przebranych za kobiety12. Dwie podobne historie przytaczają Ksenofont w Historii greckiej i Poliajnos w innym miejscu swego dzieła. Ponieważ jednak wszystkie trzy dotyczą dziejów Teb w czasach Pelopidasa i Epaminondasa, więc być może są różnymi wersjami opisu tego samego wydarzenia. (Ksenofont, Historia grecka, tłum. W. Klinger, V.4.5-7): Filidas i inne sprawy załatwiał polemarchom uświetniającym koniec swej władzy rozpustną hulanką (w org. ‘Afrod…sia – uroczystości na cześć Afrodyty) i od dawna przyrzekłszy im przyprowadzić kobiety najbardziej w Tebach szanowane i piękne, wtedy właśnie miał to uczynić, ci zaś – a byli to ludzie tego pokroju – spodziewali się spędzić rozkoszną noc. Kiedy zaś spożyli już wieczerzę i za zachętą Fillidasa prędko się popili, ten na ich wielokrotnie powtarzane rozkazy przyprowadzenia kobiet wyszedł i zamiast nich przyprowadził – towarzyszy Melona: trzech przebranych za panie, a resztę za ich służące. Wprowadziwszy ich do kwatery polemarchów, sam wrócił do nich i oświadczył, że kobiety wzbraniają się wejść, póki będzie obecny ktoś ze służby, po czym polemarchowie natychmiast kazali wszystkim wyjść. Filidas, dawszy im wina, odesłał ich do domu jednego z nich, a następnie, wprowadziwszy rzekome hetery, sadzał przy każdym biesiadniku jedną. A zawarli między sobą umowę, żeby gdy zasiądą już wszyscy, wnet zasłonę z siebie zrzucić i zadać cios morderczy (pa…ein eÙqÝ$ ¢nakaluyamšnou$). (Poliajnos, Podstępy wojenne, II, 4, 3): Teb pilnował garnizon spartański. Jego dowódca stacjonował w Kadmei. Nadeszły święta ku czci Afrodyty. Kobiety obchodziły uroczystości poświęcone bogini; mężczyźni stali wokół. Dowódca załogi także postanowił uczcić boginię; zawezwał hetery. Do twierdzy z ukrytym sztyletem wszedł Pelopidas i zgładziwszy dowódcę, wyzwolił Teby. (Poliajnos, Podstępy wojenne, I, 20, 2): Zdarzyło się to podczas wojny Ateńczyków i Megarejczyków o Salaminę. Solon wyprawił się morzem na przylądek Kolias, gdzie akurat kobiety obchodziły święto ku czci Demeter, tuż nad brzegiem morza. Solon wysłał do Megary dezertera z następującą wieścią: „Jeśli skierujecie wasze okręty na Kolias, schwytacie kobiety ateńskie, które tam świętują tańcząc. Tylko nie zwlekajcie!”. Megarejczycy dali się podejść i wypłynęli. Solon tymczasem polecił kobietom usunąć się, a zamiast nich rozkazał tańczyć i bawić się na brzegu młodzieńcom niemającym jeszcze zarostu (meir£kia de ¢gšneia), odzianym w niewieście suknie, z wieńcami na głowach i ukrytymi pod odzieżą sztyletami. Megarejczycy, zwiedzeni wyglądem gładkich lic wyrostków i kobiecymi szatami, zeszli z okrętów i próbowali ich pochwycić, jako rzekome kobiety. A ci, dobywszy sztyletów, pokazali, że nie kobietami są, lecz mężami (¢nt… gunaikîn ¥ndre$ ™f£nhsan) – i to jakimi! Wybili wrogów, weszli na okrety i zdobyli Salaminę. Chyba o tym samym wydarzeniu opowiada Justyn (Epitoma, II, 8, tłum. I. Lewandowski): Megarejczycy, którzy pamiętali o wypowiedzianej, a następnie odwołanej wojnie przeciw Ateńczykom, aby nie wydawało się, że na próżno chwycili za broń, wsiedli na okręty, zamierzając pochwycić ateńskie kobiety zgromadzone ma nocnych uroczystościach w Eleuzis. Wódz ateński, Pizystrates, dowiedziawszy się o tych Xen. Hell. V, 2, 24-32, V, 4, 5-11.42-46. mógł tu mieć zwyczaj tebańskich kobiet noszenia zasłony na twarzy. Według Dikajarchosa: „Kobiety tebańczyków […] na głowie noszą takie zasłony, że cała twarz wydaje się jakby zakryta maską i widać tylko oczy, a resztę twarzy kryje zasłona, przeważnie biała” – tłum. T. Sinko. 11 12 Znaczenie 25 planach, umieścił młodych ludzi w zasadzce (iuventutem in insidiis locat), matronom zaś nakazał obchodzić uroczystości ze zwykłym hałasem i wrzawą, nawet podczas zbliżania się do nich nieprzyjaciół. Chodziło o to, aby nie dały poznać, że coś wiedzą. Następnie uderza niespodziewanie na Megarejczyków, którzy opuścili okrety, i wycina ich w pień. Na zdobytych okrętach rozmieszcza pomiędzy żołnierzami kobiety (intermixtis militi mulieribus), aby wyglądały jak branki (matronarum), i natychmiast rusza na Megarę. Megarejczycy, widząc zarówno znane sylwetki okrętów, jak i oczekiwany łup, wychodzą na ich spotkanie do portu. Padają wnet od uderzenia Pizystratesa, który był o krok od zajęcia miasta. W taki więc sposób Megarejczycy swymi podstępami zgotowali zwycięstwo dla wroga. (Poliajnos, Podstępy wojenne, III, 7, 3): Gdy wrogowie wdarli się do Sestos, Lachares przesiedział kilka dni ukryty w jamie, mając tylko tyle żywności, by nie umrzeć z głodu. Tymczasem pewna kobieta zorganizowała wyprowadzenie zwłok swojego krewnego, a wtedy Lachares, przebrany w szaty niewieście i z czarnym welonem na twarzy (kalÚptran œcwn mšlainan), wmieszał się w tłum żałobników. Wydostał się za mury i następnej nocy dotarł do Lizymachei. (Poliajnos, Podstępy wojenne, VII, 49): Mieszkających na Lemnos i Imbros Tyrrenów Ateńczycy zmusili do pójścia na wygnanie. Zatrzymali się oni na przylądku Tajnaron i zawarli ze Spartiatami przymierze, wspierając ich w wojnie z helotami. W zamian za pomoc otrzymali obywatelstwo i prawo zawierania małżeństw, ale nie zostali dopuszczeni ani do władzy, ani do udziału w geruzji. Ponieważ podejrzewano ich o zawiązanie spisku, zostali uwięzieni przez Lacedemończyków i przetrzymywani pod strażą. Żony zatrzymanych przybyły do więzienia i błagały zatrzymanych, żeby je wpuścili choć na chwilę, byleby mogły zobaczyć swoich mężów i porozmawiać z nimi. Kiedy pozwolono im wejść, zamieniły się odzieżą z mężami: mężczyźni włożyli suknie kobiece, [a] gdy nadszedł wieczór, zakryli głowy płaszczami (kaˆ t¦$ men tîn gunaikîn oƒ ¥ndre$ ˜ndÚontai [kaˆ] perikaluy£menoi proioÚsh$ ™spšra$ ™z…asi) i wyszli. Kobiety odziane w ubrania mężów pozostały w więzieniu, gotowe ponieść wszelkie konsekwencje, skoro udało im się ocalić małżonków. Ale i mężowie ze swej strony nie opuścili w potrzebie żon, lecz zajęli Tajget i wywołali powstanie helotów. Przerazili się Lakończycy i posłali herolda z propozycją ugody, na mocy której oddali mężczyznom żony. Ponadto ofiarowali Tyrrenom pieniądze i statki, po czym wysłali ich jako kolonistów Spartan. Na koniec przytaczam dwie historie, w których brak informacji o zasłonięciu twarzy, nocnym czasie akcji, zachowaniu dystansu lub stanie upojenia alkoholowego wprowadzanych w błąd. Jednak nie ulega wątpliwości, że bez tych okoliczności akcja nie miała prawa zakończyć się sukcesem. Mógłby to być argument przemawiający za tym, że również autor Dziejów po prostu o wszystkim nie wspomniał. Historie te jednak są bardzo lakoniczne w porównaniu z opisem Herodota, który dostatecznie rozbudował narrację, dialogi i wspomniał o upiciu się Persów, aby mieć możliwość wspomnieć i o innych okolicznościach. (Poliajnos, Podstępy wojenne, V, 1, 4): Falaris wysłał swatów do Teutosa, władcy Wessy, najzasobniejszego i największego miasta Sykanów, z prośbą o rękę jego córki. Teutos wyraził zgodę, a wtedy Falaris wsadził na wozy bezbrodych żołnierzy przebranych w stroje niewieście (stratièta$ ¢gene…ou$. . . stol¦$ gunaikîn œconta$), którzy udawali służebne wiozące dary pannie młodej. Gdy młodzieńcy (w oryginale nie ma mowy o „młodzieńcach”) znaleźli się w domu, porwali za miecze, a Falaris natychmiast się zjawił i zawładnął Wessą. (Poliajnos, Podstępy wojenne, VIII, 34): Chejlonis, córka Kleadasa, a żona Teopompa, dowiedziała się, że mąż przetrzymywany jest w niewoli u Arkadyjczyków. Dobrowolnie zatem oddała się w ręce wrogów. Arkadyjczycy zdumieni jej oddaniem dla męża pozwolili Chejlonis odwiedzić go w więzieniu. Przebrawszy wtedy męża we własne suknie, włożyła jego ubranie i namówiła, żeby ratował się ucieczką. Sama pozostała zamiast niego w mocy wrogów. Ocalony dzięki podstępowi żony, Teopomp uprowadził z kolei kapłankę Artemidy w chwili, gdy prowadziła procesję do Feneos. Tegeaci, chcąc ją odzyskać, oddali Teopompowi Chejlonis. 26 Skoro „macedońscy mężczyźni bez zarostu/brody w kobiecych szatach” nie byli w stanie udawać kobiet, to pozostaje rozpatrzenie możliwości, że mieli udawać eunuchów. 3) Pogląd współczesnej medycyny i psychologii na temat mężczyzn, u których dokonano zabiegu kastracji Współczesne dane medyczne na temat zmian w funkcjonowaniu ciała i psychiki u mężczyzn po kastracji pokazują, że wskutek zniesienia działania pochodzących z jąder androgenów w mniejszym lub większym stopniu zanikają u nich cechy charakterystyczne dla płci męskiej i wykształcają się cechy charakterystyczne dla płci żeńskiej. Mogą oni mieć także osłabioną potrzebę seksualną, która towarzyszy człowiekowi od wczesnego dzieciństwa13. Stopień natężenia owych zmian jest uzależniony od wieku osoby, u której dokonuje się zabiegu, a także, co warte podkreślenia, poziomu jej inteligencji. Zabieg kastracji może być bowiem dokonany u mężczyzny przed lub po okresie dojrzewania, w którym kształtują się ostatecznie cechy płci. W pierwszym przypadku mówi się współcześnie o „eunuchu”, a w drugim – zazwyczaj o „kastracie”. Wspomniane psychiczne i somatyczne cechy w połączeniu z poziomem inteligencji, wychowywaniem, a następnie wykluczeniem z grona mężczyzn, stosowaniem presji psychicznej lub wręcz fizycznej przemocy mogły prowadzić do patologicznej uległości, która z pewnością była ceniona u niewolnika14. 13 Wzmianki o potrzebach seksualnych eunuchów odnajdujemy także w dziełach starożytnych, np. Ks. Mądrości Syracha, 20,4 (tłum. O. K. Winiarski CssR – wszystkie tłumaczenia Starego Testamentu zaczerpnąłem z: Pismo święte Starego i Nowego Testamentu, tzw. Biblia Tysiąclecia, Poznań–Warszawa 1991): „Czym jest pożądanie eunucha, by dziewczynę pozbawić dziewictwa, tym jest przeprowadzanie sprawiedliwości przemocą”; 30,20: „Patrzy oczami i wzdycha, jak wzdycha eunuch obejmujący dziewczynę” – możemy zaufać, że autorzy tych słów czerpali swą wiedzę z doświadczenia; por. także cytowany poniżej fragment Złotego osła Apulejusza). 14 „Zmiany, jakie zachodzą w zachowaniu człowieka po dokonaniu kastracji, przekonują, że popęd seksualny oprócz swych specyficznych zadań spełnia również rolę składnika całości napędu psychoruchowego człowieka. Oprócz zmian cielesnych u osobników wykastrowanych (brak wykształcenia się lub zmiany zanikowe w obrębie cech płciowych przede wszystkim trzeciorzędowych) dochodzi do zmian psychicznych, charakteryzujących się jednocześnie obniżeniem napędu psychoruchowego, poczuciem małej wartości własnej i niewydolnością ogólną, skłonnościami hipochondrycznymi, chwiejnością emocjonalną i nieopanowaniem emocji, zwiększoną drażliwością ogólną, nadwrażliwością i męczliwością. Ponadto występują dysforyczne zmiany nastroju (dominacja niezadowolenia, drażliwości złego samopoczucia), a nawet objawy depresji ze skłonnościami samobójczymi, obniżona tolerancja na alkohol oraz tendencja do nałogowego zażywania środków narkotycznych [obecnie mówi się o środkach psychoaktywnych – przyp. P. J.]. Pozytywnym objawem jest występujące u kastratów uspołecznienie, które przejawia się w obniżeniu tendencji agresywnych, a u żonatych w pogłębieniu się zainteresowań sprawami rodzinnymi”. – Kastracja, wytrzebienie, [w:] Seksuologia: zarys encyklopedyczny, red. K. I m i e l i ń s k i, Warszawa 1985. „Cechy płciowe trzeciorzędowe, wtórne cechy płciowe, rozwijają się dopiero w okresie pokwitania” [prawdopodobnie w rozumieniu autora oznacza to „cechy trzeciorzędowe”, które zaczynają się kształtować w okresie dojrzewania; określenia „wtórne cechy płciowe” używa się zamiennie z określeniem „cechy drugorzędowe”, które po „pierwszorzędowych” rozwijają się w okresie płodowym - przyp. własny P.J]. „U mężczyzn jest to typowa budowa ciała (szerokie barki, wąska miednica), owłosienie skóry; zmiany budowy krtani oraz związana z nimi mutacja głosu. U kobiet jest to charakterystyczna budowa ciała (wąskie barki, szeroka miednica) oraz rozwój piersi. Istnieją klasyfikacje, które powyższe cechy płciowe trzeciorzędowe zaliczają do drugorzędowych cech płciowych w porównaniu z cechami płciowymi pierwszorzędowymi, do których zaliczają gruczoły płciowe oraz wszelkie pozostałe narządy płciowe istniejące przy urodzeniu. Cechy płciowe trzeciorzędowe są wspólne dla ludzi jednej płci oraz kastratów płci odmiennej. Szeroka miednica rozwija się tylko wtedy, gdy istnieje znaczna przewaga żeńskich hormonów płciowych; dlatego też jest cechą wspólną dojrzałych kobiet i mężczyzn wykastrowanych, zwłaszcza przed okresem pokwitania. Cechy płciowe trzeciorzędowe – ibidem. – androgeny [nie] są jedynym czynnikiem decydującym o rozwoju miłości erotycznej. Są jednym z czynników nieodzownych, bez których miłość erotyczna nie może się rozwinąć z tej przyczyny, że bez nich nie rozwija się potrzeba seksualna. W złożonym procesie miłości erotycznej bierze udział cała osobowość, a więc cały szereg innych czynników psychicznych (zwłaszcza zaś temperament oraz aktualny stan sfery emocjonalnej) i fizycznych. Przemawiają za tym między innymi obserwacje poczynione na 27 4) Źródła opisujące eunuchów Istnieje możliwość, że już w czasach Dariusza I Persowie traktowali eunucha jako obiekt seksualny, który mógł nosić kobiecy strój lub chociażby mogli wiedzieć o istnieniu takiego zjawiska, ponieważ z pewnością na obszarze Azji Mniejszej, a być może Bliskiego Wschodu to seksualne zachowanie było znane już wcześniej15. Kastracja była zwyczajem jeszcze sumeryjskim, ponieważ eunuchowie występowali w orszaku sumeryjskiej bogini Inany. Następnie mogła ona zostać przejęta przez przybyłych do Mezopotamii Semitów16. Twarze bez zarostu na asyryjskich płaskorzeźbach należały do kobiet, młodzieńców lub właśnie eunuchów, pełniących funkcje służebne lub urzędnicze na dworach (stąd „eunuch” to również nazwa urzędu)17. Herodot wspomina o eunuchach u Medów, gdy omawia dzieciństwo pierwszego króla perskiego Cyrusa Wielkiego (I, 117). Najstarszą znaną mi wzmianką na temat erotycznej roli eunuchów jest cytowany przez Athenajosa (XII, 11, 10-11) passus z Lydiaka (doprowadzone do upadku Krezusa w 546 r. p.n.e.) Ksanthosa Lidyjczyka (V w. p.n.e.), w którym jest mowa o tym, że lidyjski król Adramys jako pierwszy korzystał z erotycznych usług sterylizowanych kobiet zamiast eunuchów mężczyzn (crÁsqai aÙta‹$ ¢ntˆ andrîn eÙnoÚcwn)18. Ton wypowiedzi Ksanthosa świadczy o tym, że nie było dziwnym, iż jeszcze przed Adramysem męscy eunuchowie byli wykorzystywani do celów erotycznych. Również Plutarch z Cheronei, przy okazji krytykowania wzmianki Herodota, jakoby od Greków mieli się oni nauczyć „miłości do chłopców”, wspomina, że Persowie kastrowali chłopców jeszcze zanim w swoich podbojach dotarli do Morza Śródziemnego. Najwcześniejszym znanym z imienia perskim eunuchemi jednocześnie „męską nałożnicą”, był wspominany przez Eliana (II w.) Tiridates, który służył królowi Artakserksesowi na początku IV w. p.n.e.19 Młodszym był wzmiankowany przez Kurcjusza Rufusa (I w. p.n.e.–III w. n.e.?) Bagoas, który był kochankiem Dariusza III i Aleksandra Wielkiego. Autor ten wspomina również o luksusie, jakim otoczył się Aleksander naśladując króla perskiego: Trzysta sześćdziesiąt pięć nałożnic, dokładnie tyle, ile miał Dariusz, wypełniało pałac, do tego dochodziły gromady eunuchów i chłopców, którzy zwykli byli oddawać się mężczyznom. Nie wiemy jednak z jakich źródeł czerpali obaj autorzy. Pierwszy z nich mógł się opierać na Ktezjaszu i Ksenofoncie, którzy byli współcześni Artakserksesowi II i poznali perskie zwyczaje. Najstarszymi źródłami na temat Persji Achemenidów są dzieła Dionizjosa z Miletu i Hellanikosa z Lesbos (V w. p.n.e.)20. mężczyznach wykastrowanych przed okresem dojrzewania, a więc pozbawionych androgenów pochodzenia jądrowego, u których wskutek tego nie rozwija się należycie potrzeba seksualna” – Seksuologia biologiczna, red. i d e m, Warszawa 1980, s. 75. 15 Erotyczne zainteresowanie eunuchami nie musiało mieć charakteru jedynie kulturowego, ponieważ biseksualny Aleksander Wielki, wychowany w kulturze greckiej, która takie okaleczenie uważała za barbarzyństwo i potępiała, zafascynował się eunuchem Bagoasem. Podobnie Rzymianie. 16 K. S z a r z y ń s k a, K. Ł y c z k o w s k a, E. L i p i ń s k i, M. P o p k o, Miłość i seks w kulturach Wschodu starożytnego, Warszawa 1996, s. 43. 17 P. B r i a n t, From Cyrus to Alexander. A History of the Persian Empire, Winona Lake–Indiana–Eisenbrauns 2002, s. 276-277. 18 Według Suda (s. v. X£nqo$) był to żyjący w pierwszej połowie VII w p.n.e. król Lidii Gyges (prîto$ GÚnh$... guna‹ka$ eunoÚcisen Ôpw$ aÙta‹$ crùto ¢eˆ neazoÚsai$). 19 E l i a n, Nowele antyczne. Wybór, Wrocław 1986, s. 85. 20 H e r o d o t, Dzieje, Wstęp, s. XXI. 28 Poniżej przytaczam i omawiam źródła pochodzące geograficznie z obszaru zajmowanego przez monarchię Achemenidów i chronologicznie z okresu do czasów panowania Dariusza I lub nieco późniejsze, lecz odzwierciedlające tradycję znacznie starszą. Być może już w Sumerze eunuchowie odgrywali istotną rolę na dworze królewskim: Ninmah uformował kobietę niezdolną do rodzenia skoro Enki ujrzał kobietę niezdolną do rodzenia rozstrzygnął o jej losie wyznaczając jej miejsce w domu kobiet Ninmah uformowała człowieka bez męskiego i żeńskiego organu, Skoro Enki ujrzał człowieka bez męskiego i żeńskiego organu, wyznaczył mu los „kroczenie przed królem” (dworzanina?)21. W literaturze sumeryjskiej jest mowa o tym, że pogardzana „kobieca” rola wykluczała homoseksualistę z grona mężczyzn. Męskie i żeńskie prostytutki, kapłanki i kastraci (nie wspomina się o ich erotycznej funkcji) tworzyli orszak bogini miłości Inany i brali udział w jej kulcie22. Można sobie zadać pytanie, dlaczego akurat kastraci, którzy teoretycznie nie byli zdolni do uprawiania miłości, znajdowali się w orszaku bogini miłości? Rozsądnym wydaje się podejrzenie, że mogli pełnić funkcję sfeminizowanych męskich prostytutek. Bo przecież przebywając w takim towarzystwie, które afirmowało nie tylko płodność ale i erotyzm, zaprzeczaliby racji jego istnienia. Wykorzystywania eunuchów do celów erotycznych nie mogą potwierdzić źródła ikonograficzne, które przedstawiają stosunek per anus. Rysunek na nich jest bowiem często tak niewyraźny, że bez zarostu na twarzy trudno odróżnić kobietę od mężczyzny, a więc również rozpoznać eunucha z definicji pozbawionego zarostu23. Podobnie sprawa się miała z kultem babilońskiej i asyryjskiej bogini miłości Isztar, w którym istotną rolę odgrywali mężczyźni zwani kurgarru, którzy mogli być muzykantami, pomocnikami lub uprawiać prostytucję24. Według Saggs’a mogli oni być eunuchami noszącymi kobiecy strój podczas uroczystości: „Kurgarru i issinu, których męskość Isztar zamieniła w kobiecość, aby nosili maski przed ludem”25. O tym, że eunuch był niemęski i kojarzono go z tym pasywnym, świadczyłby fragment kodeksu prawnego z obszaru Mezopotamii: 21 Cyt. za: K. S z a r z y ń s k a, K. Ł y c z k o w s k a, E. L i p i ń s k i, M. P o p k o, op. cit., s. 36. Ibidem, s. 43. 23 Ibidem, s. 83. “But the relation between the Mesopotamian man and his sexuality was not completely free from contradictions and problems. Apparently, free heterosexual love was considered acceptable outside the legal bond of marriage. Homoseksuality did exist, as is known from written sources. There were even male equivalents of the harimtu, but they were somewhat despised or considered a little ridiculous. Homosexual acts were never clearly represented in visual art. The only possible exception might be found in seals, where it is sometimes difficult to determine the gender of the protagonists. As already stated, the characters with the ponytail hairstyle are considered to be women, but homosexuals may have appropriated feminine garments and coiffures. No doubt can be possible, however, as to the sex of the figures represented on the plaques”. J. S a s s o n, Civilizations of the Ancient Near East, s. 2530. 24 K. S z a r z y ń s k a, K. Ł y c z k o w s k a, E. L i p i ń s k i, M. P o p k o, op. cit., s. 81. 25 „A. L. Oppenheim sugeruje, że legendarni prekursorzy tych bezpłciowych istot stworzeni zostali, by obejść klątwę rzuconą przez Ereszkigal: królowa podziemia, trzymając Isztar w niewoli, zakazała wszystkim bóstwom i ludziom (zarówno płci męskiej, jak żeńskiej) wejścia i wyjścia z podziemia w celu ocalenia pojmanej bogini. Mądry bóg Ea ominął tę klątwę, tworząc istoty bezpłciowe, i w ten sposób uratował Isztar”. H. W. F. S a g g s, Wielkość i upadek Babilonii, Warszawa 1973, s. 308. Assinnu, [w:] The Assyrian Dictionary of the Oriental Institute of the University of Chicago, vol. 1, part II, Chicago 1968, s. 341-342 (“There is no specific evidence that he was a eunuch or a homosexual; the Era passage may mean simply that Ištar turned his interest from the masculine role to the feminine role”); Kurgarru, [w:] ibidem, vol. 8, Chicago 1971, s. 557-559 (“There is no specific evidence that he was a eunuch or a homosexual. However in the Descent of Ištar the ref. to the kurgarrű as neither male nor female may indicate that they were transvestives performing in female apparel”). 22 29 Jeżeli człowiek wolny ma stosunek ze swym towarzyszem, oskarżą go i to mu udowodnią, będą mieli z nim stosunek i uczynią go eunuchem26. W rejonie Syrii i Palestyny, podobnie jak na innych obszarach Bliskiego Wschodu prostytucja rytualna w kultach płodności była, pleonastycznie rzecz ujmując, czymś naturalnym. Wzmianki o prostytuujących się eunuchach charakteryzujących się na kobiety pochodzą dopiero od Lukiana, lecz męscy homoseksualiści i transwestyci pojawiają się już w Biblii: (Księga Kapłańska, tłum. ks. J. Wirszyłło, 18, 22, podobnie: 20, 13): Nie możesz obcować z mężczyzną, jak obcuje się z kobietą. (Księga Powtórzonego Prawa, tłum. ks. W. Borowski CRL, 22, 5): Nie będzie nosiła kobieta ubrania męskiego ani nie będzie wdziewał sukni kobiecej mężczyzna. (Druga Księga Królewska, tłum. ks. F. Szreder CR, 23,7): Zburzył domy osób uprawiających nierząd sakralny (l. mn. r. m. hakkedeszim) w światyni Pańskiej,gdzie kobiety przędły zasłony dla Aszery27. Tekst asyryjski z II tysiąclecia odnoszący się do Amorytów: Amoryta rzecze do swej żony swej: Ty będziesz mężczyzną, a ja będę kobietą28. Inną grupę stanowią źródła greckie i rzymskie, a więc pochodzące z czasów późniejszych. Wyrażają one nieco inny punkt widzenia na eunuchów niż źródła bliskowschodnie. Mają one bowiem charakter przede wszystkim prześmiewczy (nie oznacza to jednak, że nieprawdziwy), a także dyskwalifikujący to zjawisko jako obce kulturowo. Na obronę ich wartości można powiedzieć, że niektóre z nich dotyczą obszaru Bliskiego Wschodu, gdzie sposób zachowania i image eunucha były znane od dawna i grecko-rzymskich wpływów w tej kwestii trudno się tu doszukiwać. Przytaczam również źródła, w których łączy się bierny homoseksualizm z transwestytyzmem, co w zasadzie nie było i nie jest to niczym niezwykłym, bo wynika z natury relacji seksualnych. Cieszący się łaskami króla perskiego eunuch Hermotimos zwrócił się do tego, który go niegdyś okaleczył (Hdt, VIII,106): O ty, który z najhaniebniejszego na całym świecie rzemiosła czerpałeś środki do życia, cóż złego uczyniłem ja sam albo ktoś z moich, tobie lub komuś z twej rodziny, że z mężczyzny zrobiłeś ze mnie nic (me ¢nt' ¢ndrÕ$ ™po…hsa$ tÕ mhden)? Aischines (IV w. p.n.e.) oskarża Demosthenesa (Przeciw Timarchosowi, tłum. W. Lengauer, I,131): A przezwiska Demostenesowi wcale nie nadała niania, […] Zawdzięcza je swej zniewieściałości i rozwiązłości. Jeśli ktoś Demostenesie, zerwałby z ciebie te eleganckie płaszczyki i te mięciutkie chitony […] i wręczył je sędziom, wątpię, czy ktokolwiek z nich, nieuprzedzony, odpowiedziałby, czy stroje te należą do mężczyzny czy do kobiety29. K. S z a r z y ń s k a, K. Ł y c z k o w s k a, E. L i p i ń s k i, M. P o p k o, op. cit., s. 83. W. F. S a g g s, op. cit., s. 310. 28 K. S z a r z y ń s k a, K. Ł y c z k o w s k a, E. L i p i ń s k i, M. P o p k o, op. cit., s. 114. 29 A i s c h i n e s, Mowy, Warszawa 2004, s. 233; K. J. D o v e r, op. cit., s. 96. 26 27 H. 30 (Arystoteles, O rodzeniu się zwierząt, 784a, 6.9): Także eunuch nie łysieje, bo zmienił się w kobietę (eƒ$ tÕ qÁlu metab£llein) […]. Ten brak organiczny decyduje o zamianie samca w samicę (˜k toà ¥rreno$ eƒ$ tÕ qÁlu metabolÇ)30. (Suda s. v. eÙnooàco$, tłum. M. Stuligrosz): Eunuch był jakimś mężczyzną (jeśli przyjęlibyśmy, że w ogóle jest mężczyzną) według słów Epikura: o osłabionym duchu (duszy pozbawionej sił witalnych), który stał się rodzaju żeńskiego, kastratem i zniewieściałym (QÁlu$... Ð cloÚnh$... gÚnni$). (Kurcjusz Rufus, Historia Aleksandra Wielkiego, X, 1, 4): Gdy mu ktoś zwrócił uwagę, że eunuch jest miły sercu Aleksandra, Orsines odpowiedział, że szanuje przyjaciół króla, ale nie jego kochanków, i dodał, że Persowie nie mają zwyczaju uważać za mężczyzn tych, którzy żyjąc w nierządzie stają się zniewieściałymi (qui stupro effeminarentur). Zniewieściałych eunuchów syryjskiej bogini Atargatis przedstawił Apulejusz. Świadectwo to pochodzi co prawda z II w., lecz dotyczy obszaru, na którym znano eunuchów od wielu wieków (Apulejusz, Metamorfozy albo złoty osioł, tłum. E. Jędrkiewicz, VIII,26-29): Ten zasię poprowadziwszy nowo nabytego sługę do domu; tam, zaraz od progu, krzyknął: Hola, dzieweczki (puellae), oto wam przyprowadzam służkę gładziutkiego, com go świeżo kupił! A te dzieweczki (illae puellae) to była gromada rozpustników, którzy natychmiast, wyskakując z radości, drzeć się zaczęli głosami wytartymi, piszczącymi, kobiecymi, myśląc pewnikiem, że to naprawdę jakiś człowiek, co im usłużyć gotów w ich wszeteczeństwie. […] A był tam młody chłop jeden, trębacz znamienity, za grosz składkowy kupiony na targu niewolników, który na ulicy grał tamtym na rogu, gdy boginię obnosili, w domu zasię bywał małżonkiem wszystkich naprzemiany. […] Następnego dnia, ubrani w różnobarwne suknie, z twarzami do niepoznaki zasmarowanymi kleistymi barwiczkami, z oczyma podmalowanymi – wychodzą w małych mitrach na głowach, w sukniach żółtych z płótna lub jedwabiu; niektórzy mieli białe tuniki, pogwazdrane całe w czerwone strzały i przewiązane paskiem, a na nogach żółte trzewiki. Postawili na mnie okrytą jedwabnym płaszczem boginię, którą miałem nieść, a w rękach aż po ramiona obnażonych podnosząc ogromne miecze i topory, wyskakują jak wściekli podług dźwięków fletu, co jeszcze ich szaleńczy tan bardziej podniecał. […] Widać było, jak na ziemi tworzyć się jęły małe kałuże z plugawej juchy tego trzebieńca, ściekającej z nacięć nożami zadanych i z ran od kańczuga. […] W ten sposób włócząc się, obłuskiwali całą okolicę. […] Toteż zaledwie skosztowali trochę jarzyn – i jeszcze przed jedzeniem nawet – ohydne ich żądze tak ich podjudziły, że plugawemu bezeceństwu swemu folgę dali, do sprośności zakazanych się cisnąć: rzucili się z wszystkich stron na tego parobka, zdarli z niego łachy, rzucili go na grzbiet i obrzydłymi gębami do gzów go namawiali. (Swetoniusz, Żywoty cezarów, Neron, tłum. J. Niemirska-Pilszczyńska, 28): Chłopca Sporusa, po wycięciu mu jąder, usiłował zamienić w kobietę (in muliebrem naturam transfigurare). Sprowadził do siebie z posagiem i w purpurowej zasłonie, uroczyście święcąc obrzęd zaślubin. Żył z nim jak z żoną (pro uxore habuit). […] Tego Sporusa przybrał w szaty cesarzowej, obwoził z sobą w lektyce, towarzyszył mu po sądach i targowiskach Grecji, a rychło i w Rzymie na Sigillariach, co chwilę obcałowując. (Elian, Różne opowieści, XII, 1): Po jakimś czasie zmarł eunuch Tiridates, bez wątpienia najurodziwszy młodzieniec w całej Azji; zakończył życie, gdy ledwo z dzieciństwa wkroczył w wiek młodzieńczy (tÕn b…on meirakioÚmeno$). Król [tj. Artakserkses] podobno bardzo go miłował. Bolejąc nad tą stratą pogrążył się w bezgranicznej rozpaczy, a w całej Azji zapanowała powszechna żałoba, gdyż wszyscy chcieli pokazać swemu królowi, że dzielą jego smutek. […] Po upływie trzech dni Aspazja przywdziała żałobną szatę i gdy król udawał się do kąpieli, stanęła przed nim zapłakana ze wzrokiem wbitym w ziemię. […] Niezwykle uradował Persa ten objaw troskliwości; poprosił ją więc, by udała się do jego sypialni i tam go oczekiwała. Tak też postapiła. Gdy wrócił 30 A r y s t o t e l e s, Dzieła wszystkie, t. IV, tłum. P. Siwek, Warszawa 1992. 31 z kapieli, polecił Aspazji narzucić na czarną suknię strój eunucha. Okazało się wtedy, że także w ubraniu młodzieńca (toà meirak…ou) jest jej do twarzy i jeszcze bardziej zajaśniał przed kochankiem blask jej własnej urody. Gdy raz udało mu się w ten sposób zagłuszyć ból, polecił jej, aby – dopóki nie stępi się ostrze jego cierpienia – przychodziła doń w takim stroju. Chętnie zgodziła się spełniać to życzenie. W świetle powyższych cytatów nasuwa się pytanie, czy eunuch Tiridates nie nosił czasami kobiecego stroju. Niestety, Elian nic takiego nie twierdzi. Widać jednak, że Pers Artakserkses początkowo traktował kobietę Aspazję mniej lub bardziej jak zmarłego eunucha. Świadczy to również o możliwości czegoś odwrotnego – kojarzenia (nie tylko przez Persów) eunucha ze zniewieściałością31. Konstantyn VII Porfirogeneta (X w.) przytacza za Mikołajem z Damaszku (I w. p.n.e.–I w. n.e.) historię pewnego Persa Parsondesa, który został siłą zniewolony przez satrapę Nanarosa, a następnie ogolony i zmuszony do życia w jego haremie w roli kobiety. Wkrótce nauczył się on grać na kitarze, tańczyć, stroić jak kobieta, a nawet został jedną z jego żon. Utożsamienie się z rolą, do odgrywania której został zmuszony, był tak silne, że po siedmiu latach wysłannik królewski z wielkim trudem rozpoznał go pośród 150 żon Nanarosa32. Opowieść ta jest oczywiście wytworem licentia poetica, lecz źródła jej inspiracji należałoby chyba szukać w warunkach egzystencji nie tylko perskich, lecz w ogóle bliskowschodnich eunuchów33. Tak więc w zacytowanych źródłach brak dosłownej wzmianki o erotycznej roli perskich eunuchów w czasach Dariusza I lub wcześniej na terenach Bliskiego Wschodu, które weszły później w skład imperium Achemenidów. Można jednak przyjąć istnienie tego zjawiska lub chociażby to, że Persowie, którzy ok. 510 r. p.n.e. przybyli do Amyntasa po „ziemięi wodę”34, o nim wiedzieli, ponieważ: 1) Herodot wspomina o eunuchach towarzyszących perskim królom i dostojnikom35; 2) prezentowane źródła z terenu Lidii i Mezopotamii pokazują możliwość łączenia tego typu okaleczenia z homoseksualizmem (kara kastracji za stosunek homoseksualny), a homoseksualizmu z transwestytyzmem (istotne znaczenie współczesnych danych medycznych); 3) małoazjatycka Lidia została podbita przez Cyrusa w 546 r. p.n.e., a jeden z najbardziej pradawnych i kulturowo wpływowych ośrodków cywilizacyjnych Bliskiego Wschodu, jakim był Babilon, został przez Persów zdobyty w 538 r. p.n.e. i wybrany na jedną ze stolic obok Persepolis, Suzy i Ekbatany36. 5) Dalsza analiza tekstu Uważam, że to nie przypadek, że w dwóch sąsiadujących i związanych ze sobą fragmentach V, 18-20 i V, 21 zestawiono słowa Aleksandra wyrażające perfidną chęć „ofiarowania w obfitości” Persom macedońskich „matek i sióstr” do celów erotycznych z faktem, że w końcu, aby zatuszować sprawę ich mordu, został on jednak zmuszony do „dania” innemu Persowi Bubaresowi własnej siostry Gygai. Uważam, że mamy tu do czynienia z inspirowaną rze31 Warto zwrócić uwagę, że tak naprawdę Elian nie twierdzi, że Tiridates był „męską nałożnicą” Artakserksesa. Trzeba jednak przyznać, że kontekst wyraźnie sugeruje, że nie jest to opowieść o jedynie przyjaźni króla z jego eunuchem. Takie niedomówienie autora należałoby tłumaczyć tym, że wiedział on, iż jego czytelnicy doskonale będą go rozumieć, ponieważ spotykali eunuchów na co dzień lub coś o nich słyszeli. 32 C o n s t a n t i n u s P o r p h y r o g e n i t u s, De virtutibus et vitiis, 8.(10); Parsondes, [w:] P. G r i m a l, Słownik mitologii greckiej i rzymskiej, Wrocław 1990, s. 277. 33 Por. A t h e n a j o s, Deipnosophistai, XII, 528 e-f. 34 N. G. L. H a m m o n d, Starożytna Macedonia, Warszawa 1999, s. 55-56. 35 H e r o d o t, Dzieje, I, 117, III, 4.77-78.92.130, IV, 43, VII, 187, VIII,104-108 (w niektórych przypadkach może to być nazwa urzędu). 36 Ibidem, I, 84-90,190-191. 32 czywistością fikcją literacką. Polega ona na (niezgodnym z prawami logiki przyczynowoskutkowej) wpływie wydarzenia późniejszego na opis wydarzenia wcześniejszego, tzn. w trakcie opisywanej uczty Aleksander nie mógł wiedzieć, w jakich okolicznościach w zasadzie zostanie zmuszony do „dania siostry” wrogowi, ale wydarzenie to miało wpływ na to, co Herodot kazał mu wówczas powiedzieć. W rezultacie przeciwnik, który początkowo uzależnił, a następnie w 492 r. p.n.e. zniewolił Macedończyków, został ośmieszony i „ukarany” raz jeszcze na łamach dzieła historycznego37. Opowieść ta, jedna z najwcześniejszych historycznych wzmianek o Macedończykach, rozpoczyna opis wojen perskich, w których Ateńczycy dokonali wielu chwalebnych czynów38. Prawdopodobne więc, że i ona została odczytana, gdy Herodot gościł w Atenach ok. 445 r. p.n.e. i zapoznał ich obywateli z fragmentem dzieła opowiadającym o tych wydarzeniach. Miał za to otrzymać 10 talentów39. Ponieważ słaba Macedonia zajęła podczas inwazji Persów dwuznaczną postawę, a Ateńczycy (i Spartanie), którzy się im przeciwstawili, odnieśli nad nimi zwycięstwo i wyrośli wkrótce na pierwszą potęgę w Helladzie, dlatego mogła ona chcieć zabiegać o ich przychylność. A właśnie nierozerwalnie z tą dwuznaczną postawą związana była „sprawa Gygai”. O ile bowiem okoliczności usprawiedliwiają Aleksandra, że „dał”40 ją Persowi Bubaresowi, o tyle konsekwencje tego czynu okazały się politycznie bardzo kłopotliwe. Gygaja była bowiem księżniczką, z której uczyniono dodatek do „łapówki” i wymieniono na drugim miejscu po „korzyściach majątkowych”. Narodzony z tego związku Amyntas został co prawda namiestnikiem miasta we Frygii, lecz nie mamy pewności, że jego matka w momencie przekazywania jej Bubaresowi miała stać się jego „prawną żoną”, a nie zwykłą „nałożnicą”. Sposób, w jaki pijani Persowie traktowali Macedonki pozwala mieć co do tego wątpliwości41. Tak się jednak złożyło, że Gygaja stała się fundamentem dobrych układów między Macedończykami a Persami, ponieważ ze względu na pokrewieństwo ze wspomnianym Amyntasem42, mediował Aleksander pomiędzy Persami a Ateńczykami w czasie drugiej wojny perskiej (VIII, 136.140. 142-143). Herodot przedstawia go jednak również jako tego, który bardzo pomógł Grekom podczas inwazji Dariusza i Kserksesa, dając tym samym do zrozumienia, że został zmuszony do współpracy z wrogiem (VII, 173.175; IX, 45-46). 37 Ibidem, VI, 44. Wcześniej o przodku Macedończyków – Makedonie, wspomniał żyjący w VII w. p.n.e. Hezjod w Katalogu kobiet (fragm. 7). Interesująca jest również datowana na koniec VI w. p.n.e. wzmianka z archiwów perskich o yauna takabara (Jonach noszących kapelusze), którym to mianem określono ludność europejskiej satrapii. Może tu chodzić o Macedończyków, dla których charakterystycznym nakryciem głowy była podobna do kapelusza kausia. N. G. L. H a m m o n d, op. cit., s. 21, 31. 39 P l u t a r c h, Moralia II, O złośliwości i przewrotności Herodota, 862b; J. W i k a r i a k, Odznaczenie Herodota w Atenach Peryklesa, „Meander”, 1954, nr 2, s. 76-87. 40 Lapidarne „dać” (d„dwmi) może w tym wypadku znaczyć również „dać za żonę” (I, 93; II, 47; IX, 111). Jednak Herodot używa też innych zwrotów na określenie zamążpójścia lub bycia czyjąś żoną (I, 34.60.74.135.205; II, 111.181; III, 68.88; IV, 114.117.154.168.172; V, 92; VI, 39.43.61.63.71.126.130; IX, 108.111). 41 Według wersji Justyna (Epitoma, VII,3): „Lecz Bubares, zanim rozpoczął wojnę, uległ miłości córki Amyntasa. Odłożył więc broń, urządził ślub i wyzbywszy się wszelkich nieprzyjaznych myśli, wszedł w związki powinowactwa. Por. (Herodot, Dzieje, III, 1): […] Kambizes wysłał był do Egiptu herolda i prosił o rękę córki Amazysa; […] Amazyś zaś, którego potęga Persów przejmowała niechęcią i obawą, nie wiedział, czy mu ją dać, czy odmówić; dobrze bowiem wiedział, że Kambyzes chciał ją mieć nie za żonę, lecz za nałożnicę”. 42 (VIII, 136): „Gygaję, córkę Amyntasa, miał za żonę Pers Bubares; z niej urodził mu się azjatycki Amyntas”. Herodot pisze, że Bubares dosł. „miał” (›sce) Gygaję, co nie musi oznaczać, że była jego żoną. P. B r i a n t, op. cit., s. 278-280, 334-350, 590. 38 33 Perfidia wypowiedzi Aleksandra (coś jak Kmicica „naści, piesku, kiełbasy”, gdy ładował materiał wybuchowy do luf szwedzkich armat43) miała dać do zrozumienia greckiemu czytelnikowi, że Grek Aleksander został zmuszony do tego, aby „dać” własną siostrę komuś, kto mógł walczyć jako wróg pod Maratonem i Platejami (w tej bitwie Aleksander odgrywał dwuznaczną rolę, ponieważ walczył po stronie perskiej, lecz bardzo pomógł Grekom (IX, 45-46). Wraz z kolejnym fragmentem (V, 22) opowiadającym o greckim pochodzeniu przodków Aleksandra był to pierwszy etap sukcesywnego konstruowania jego obrazu jako Hellena i filhellena. Tak więc, zakładając, że opis mordu Persów jest mniej lub bardziej wierny zaistniałemu wydarzeniu (takiego zamiaru Herodota nie wolno wykluczać), trzeba uznać za nieautentyczne nie tylko słowa „i siostry (w dodatku)”, lecz także „a co najważniejsze: nasze matki i siostry w dodatku wam dajemy” (mhtšra$ kaˆ t¦$ ¢delfe¦$ ™pidafileuÒmeqa Øm‹n). Wersję „a co najważniejsze: nasze matki […] wam dajemy”, rozumianą jako odnoszącą się do powracających po kąpieli Macedonek, również należałoby odrzucić. Macedończycy, nawet bez zarostu i w kobiecych szatach, w żaden sposób nie przypominali posturą kształtnych Macedonek, czyli matek – kobiet (przynajmniej częściowo) z pokolenia ojca księcia Aleksandra. Nawet jeśli Persowie mogli być tak niewiarygodnie upojeni alkoholem, że rzekomo nie mieliby dostrzegać różnicy, to nie można tego powiedzieć o planującym zamach Aleksandrze. Dlatego można przyjąć, że raczej nie próbowałby on im czegoś takiego zasugerować. Tym samym znikają słowa, które uznaje się za wyjaśniające Persom, kim są owi niemęsko wyglądający mężczyźni. Za wypowiedź wyjaśniającą należałoby w związku z tym uznać jej pozostałość, która dopiero po usunięciu z niej wspomnianego fragmentu i alternatywnym przetłumaczeniu (M. Stuligrosz) naturalnie ukazuje swe pierwotne znaczenie, które pasuje do proponowanej przeze mnie interpretacji. W związku z tym również dwa inne fragmenty identyfikujące Macedończyków z kobietami („odpowiadającej liczebnie kobietom” i „niby to kobietę”) należałoby uznać za dodatki. O tym jednak na bieżąco podczas komentowania węzłowych fragmentów. „U nas Persów jest zwyczaj […] powinieneś nasz zwyczaj naśladować” – natarczywe naleganie gości, aby respektować ich zwyczaj mogło stać się podstawą do wymierzenia im kary pod pozorem dostosowania się do perskiego zwyczaju korzystania z usług eunuchów. „Teraz jednak (bo zbliża się wam pora udania na spoczynek [dosł. „czas łoża”] i, jak sądzę, dobrzeście już sobie podpili) pozwólcie, jeśli łaska, tym kobietom odejść do kąpieli, a potem znowu je przyjmiecie” – słowa wypowiedziane przez Aleksandra już po zakończeniu uczty („po uczcie”) sugerują, że Persowie spodziewali się, że „przyjmą” lub „będą oczekiwać” (prosdšcomai z acc.) Macedonki raczej już w sypialni („czas łoża”), niż jeszcze u stołu. Celem nie jest tu bowiem dalsze ucztowanie, przed którym zażywano przecież kąpieli i nacierano ciało wonnościami, lecz już coitus. Znaczyłoby to, że Macedończycy w kobiecym stroju mieli, co najwyżej udawać inne kobiety. Tym samym oddanoby do dyspozycji Persów jeszcze raz tyle kobiet, co na początku opowiadania („odpowiadającej liczebnie kobietom”). Jeśli jednak przyjmiemy taką opcję, to zakładamy, że Aleksander zdawał sobie sprawę, iż Macedończycy nie są w stanie udawać Macedonek po kąpieli, dlatego że mają inne twarze i postury. Ktoś, kogo stać na taką refleksję raczej również nie pomyśli, że nie odróżni się mężczyzny od kobiety. Słowa „odpowiadającej liczebnie kobietom” jednoznacznie sugerują, że „mężczyźni bez zarostu w damskich strojach” mieli naśladować kształtne kobiety. Przynajmniej taki wg znanej postaci Dziejów miał być zamiar przebiegłego Aleksandra. 43 H. S i e n k i e w i c z, Potop, tom II, XVIII. 34 „Wszystko bowiem, cośmy mieli i co nadto jeszcze moglibyśmy zdobyć, jest do waszej dyspozycji (t£ te g¦r ¥lla Ósa eŠcomen, kaˆ prÕ$ t¦ oŒ£ te Ân ™zeurÒnta$ paršcein, p£nta Øm‹n p£resti)” – egzegezę tego passusu należałoby zacząć od dokładniejszego i tym samym wydobywającego niuanse tłumaczenia (M. Stuligrosz): „to, co mieliśmy a ponadto (do tego) to, co mogliśmy ofiarować zdobywszy (=czyli to, co byliśmy w stanie sami zdobyć, czego szukaliśmy specjalnie w tym celu, żeby wam dać)”. „To, co mieliśmy” odnosi się do wystawnej uczty i „dostępnych” w Macedonii kobiet (Macedonek), natomiast wyraźnie odróżniające „a ponadto (do tego) to, co mogliśmy ofiarować zdobywszy”– nie do nich, a już tym bardziej do atrakcyjniejszych niewiast, z którymi trudno byłoby pomylić wprowadzanych Macedończyków bez zarostu, bo do nich się ten fragment oczywiście odnosi. Tym „czymś” musiało więc być „coś”, co nie łatwo było zdobyć w Macedonii, co musiało być erotycznie wyjątkowej/specjalnej jakości w porównaniu z kształtnymi Macedonkami i „czego” nie trzeba było Persom i ludziom z Bliskiego Wschodu objaśniać. Kobiecy strój, czyli taki jak molestowanych przez Persów Macedonek, i zbliżający się „czas łoża” sugerowały skojarzenia ze sferą erotyczną. „Aleksander posadził obok każdego Persa jednego Macedończyka” – już chociażby z tego powodu podstęp nie miał szans powodzenia. „Niby to kobietę” – (æ$ guna‹ka tù lÒgw) – nie musi się odnosić do płci, ponieważ „jako kobietę rzekomo” można ewentualnie określić eunucha ze względu na jego cechy psychosomatyczne i rolę pełnioną w kontaktach seksualnych. „A, gdy Persowie próbowali ich dotknąć, ci ich zakłuli” – sensownym jest postawienie pytania, czy Persowie zainteresowali się erotycznie Macedończykami, tzn. czy wykazywali skłonności homoseksualne. Otóż wcale nie musiało tak być, ponieważ chęć dotknięcia mogła wynikać z zaciekawienia, czy to aby na pewno eunuch. Fragment uczty u Amyntasa po usunięciu trzech fragmentów: Gdy Amyntas po tej prośbie odszedł, Aleksander tak powiedział do Persów: Te niewiasty, mili goście, są całkiem do waszych usług, czy wszystkie chcecie posiąść, czy tylko niektóre z nich. O tym sami postanowicie. Teraz jednak (bo zbliża się wam pora udania na spoczynek i, jak sądzę, dobrzeście już sobie podpili) pozwólcie, jeśli łaska, tym kobietom odejść do kąpieli, a potem znowu je przyjmiecie. Po tych słowach, na które Persowie przystali, odesłał kobiety, gdy opuściły salę biesiadną, do ich komnaty; sam zaś grupie mężczyzn bez zarostu, kazał przywdziać szaty niewieście, dał im sztylety i wprowadził do sali, po czym rzekł do Persów: Persowie, ugoszczono was, jak mniemam, świetną ucztą: wszystko bowiem to, co mieliśmy, a ponadto [do tego] to, co mogliśmy ofiarować zdobywszy [=czyli to, co byliśmy w stanie sami zdobyć, czego szukaliśmy specjalnie w tym celu, żeby wam dać], jest do waszej dyspozycji, abyście poznali, że chcemy was całkiem tak uczcić, jak na to zasługujecie, i donieśli królowi, który was posłał, że Hellen, namiestnik Macedończyków, zacnie was ugościł i u stołu i w łożu. Rzekłszy to, Aleksander posadził obok każdego Persa jednego Macedończyka [mężczyznę Macedończyka – ¥ndra MakedÒna], a gdy Persowie próbowali ich dotknąć, ci ich zakłuli. 6) Kto i dlaczego mógłby dokonać redakcji? Tym, kto napisał historię o uczcie u króla Amyntasa w taki sposób, aby jej pierwotny sens mógł zostać kiedyś odtworzony, mógł być nie kto inny, jak sam Herodot. Chęć przekazania prawdy jest lub raczej powinna być obowiązkiem każdego dziejopisa. Za przypisaniem właśnie jemu zakładanej autoredakcji przemawiają dwie okoliczności. Po pierwsze, wyraźnie jest widoczna w jego dziele bezinteresowna lub też dobrze opłacona sympatia dla dworu macedońskiego. Macedończycy w jego dziele są pierwszymi, którzy podczas uczty u Amyntasa stawili opór Persom, a chociaż później zostali przez nich uzależnieni i zmuszeni do walczenia przeciw Grekom, to jednak ostatecznie pomogli im w zwycię- 35 stwie. Węzłowa w tym kontekście jest „sprawa Gygai”. Znamienna jest przy tym wszystkim wzmianka Suda (s. v. `HrÒdoto$), że Herodot zmarł w italskim Thurioj, gdzie został pochowany, lub właśnie w Pelli, która stolicą Macedonii została znacznie później, lecz jest wzmiankowana już w jego Dziejach (VII, 123). Mogłoby to znaczyć, że wielki historyk zakończył życie w Macedonii lub, że Macedończycy rościli sobie jakieś prawa do schedy po nim. Po drugie, jeśli Macedończycy bez zarostu w kobiecych strojach mieli udawać eunuchów, to oczywiście podawanie niepełnych informacji o tej „wschodniej odmianie homoseksualizmu”, czyli przemilczenie o sfeminizowaniu i erotycznej funkcji eunuchów, było na rękę autorowi, bo ułatwiało wprowadzenie czytelnika w błąd44. Przecież nawet jeśli w tym okresie Persowie nie wykorzystywali jeszcze do tego celu eunuchów, to czy o ich erotycznej funkcji, jako „ciekawostce etnograficznej”, nie mógł Herodot z karyjskiego Halikarnassu wspomnieć chociażby przy okazji omawiania historii sąsiedniej Lidii45? Sądzę, że z zamiarem ukrycia prawdy związany jest fragment księgi pierwszej Dziejów, w której opisane zostały zwyczaje Persów: (I,135): Obce zwyczaje przyjmują Persowie łatwiej niż wszyscy inni ludzie. Wszak noszą medyjskie szaty, ponieważ uznali je za piękniejsze od własnych, a na wojnę wdziewają egipskie pancerze. Przyswajają sobie także wszelakie rozrywki, jeżeli gdzie o jakich zasłyszą; i tak uprawiają również miłość do chłopców, której nauczyli się od Hellenów (maqÒnte$ paisˆ m…sgontai). Każdy z nich oprócz wielu prawowitych małżonek bierze sobie jeszcze więcej nałożnic. „Miłość do chłopców”, czyli miłość starszego i aktywnego „miłośnika” – erastesa do młodszego i pasywnego „miłowanego”– eromenosa, często tak naprawdę była miłością nie do „chłopca”, lecz już „młodzieńca”, którego jako eromenosa wręcz dyskwalifikował pojawiający się zarost. Uczucie to przecież mogło przetrwać lata i łączyć już dorosłych mężczyzn46. Ponieważ wzajemne pożądanie partnerów należących do tej samej kategorii wiekowej było w Grecji zjawiskiem właściwie nieznanym, dlatego pojęcie paiderastia w znacznym stopniu pokrywa się z naszym „homoseksualizm”47. Nasuwa się w związku z tym pytanie, czy Herodot pod pojęciem paiderastia rozumiał „homoseksualizm”, którego odmianą jest miłość do młodego mężczyzny, czy też miłość do młodego mężczyzny, którą, jako rzekomą nowością, mogli się zainteresować Persowie o orientacji homoseksualnej. W obu przypadkach twierdzenie Herodota należy uznać za nieprawdziwe, ponieważ zachowania homoseksualne występują już u zwierząt. Czyli, że pierwszeństwo należy przyznać homoseksualizmowi biologicznemu i jego odmianom, a nie kulturowemu, dlatego, że jest on rezultatem pierwszego. Rodzi się w związku z tym pytanie, czy Herodot nie potrafił obserwować życia na obszarach Bliskiego Wschodu, które odwiedził, czy też kłamał? Bo przecież zanim Persowie zetknęli się z Grekami, mieli do czynienia np. z Babilończykami, którzy czytywali Epos o Gilgameszu, w którym tytułowego bohatera mogą łączyć tego typu relacje z jego przyjacielem Enkidu48. Również 44 Herodot wielokrotnie wspomina o eunuchach, i to nawet w sposób bardzo drastyczny, lecz nigdy o ich funkcji erotycznej (I, 117; III, 4.48.49.77.78.92.130; IV, 43; VI, 9.32; VII, 187; VIII, 104-106). 45 Cytowany już przez fragment Lydiaka Ksanthosa Lidyjczyka (A t h e n a j o s, Deipnosophistai, XII, 11, 10-11) na temat wykorzystywania przez lidyjskiego króla Adramysa (VI w. p.n.e.) sterylizowanych kobiet zamiast sterylizowanych mężczyzn do celów erotycznych. W samej I księdze Dziejów Herodota „historie alkowiane”, a także opisy zwyczajów i obyczajów seksualnych znajdują się w rozdziałach 1, 3, 4, 8-12, 61, 82, 93, 135, 181-182, 196, 199, 216. 46 K. J. D o v e r, op. cit., s. 28, 73, 88, 91, 105-106, 175. 47 Ibidem, s. 28. 48 Epos o Gilgameszu, Antologia Literatury Mezopotamskiej, Warszawa 2002, s. 9-10 (tabl. I, kol. 5-6), por. s. 25-26 (tabl. VI); P. F i j a ł k o w s k i, Seksualność, psyche, kultura. Homoerotyzm w świecie starożytnym, Warszawa 2007, s. 41-42. 36 kultura hebrajska dostarcza tego typu informacji (Sodoma i Gomora)49. Autor Dziejów wielokrotnie demonstruje przecież swą pasję badawczą i chęć poznania miejscowych zwyczajów, a przekazywane przez niego informacje są przez swoją szczegółowość bardzo interesujące. Obłudnie więc brzmi przyjęte przez niego, rzekomo bardzo szlachetne, a w gruncie rzeczy wygodne, założenie badawcze, które pozwala mu przytoczyć najdziwniejsze historie zyskujące mu tylko czytelników: (III,123): Moim zadaniem w całym tym dziele jest, żeby opowiedziane przez wszystkich szczegóły tak spisać, jak je słyszałem. (VII,152): Ja zaś muszę podać, co się opowiada, ale bynajmniej nie jestem zobowiązany w to wierzyć i te słowa mają się odnosić do całych mych Dziejów. Nawet jeśli ktoś udzielił mu wspomnianej informacji (I, 135), to w ostateczności o umieszczeniu jej w dziele zadecydował jego rozum. Fragment I, 135 spotkał się więc z rzeczowym komentarzem Plutarcha, który co prawda żył sześć wieków później, lecz z pewnością miał dostęp do wielu źródeł, które bezpowrotnie zaginęły (erudycja autora O złośliwości i przewrotności Herodota pozwala zapoznać się z różnymi świadectwami, dotyczącymi wydarzeń opisywanych przez Herodota50): Ale nasz historyk obstaje przy swoim i twierdzi, że Persowie nauczyli się pederastii (paisˆ m…sgesqai) od Hellenów. Atoli w jakiż sposób mogli Persowie zawdzięczać Hellenom tę rozpustę, skoro niemal wszyscy wiedzą, że u nich kastrowano chłopców, zanim w ogóle ujrzeli helleńskie morze? Tym samym Plutarch dopuszcza stawianie znaku równości między perską „miłością do chłopców” a miłością erotyczną do eunuchów. Również wspominany już eunuch Tiridates z czasów Artakserksesa został przez Eliana określony jako „młodzieniec”51. Nie można nie zauważyć, że tym, co łączyło eromenosa z eunuchem był brak zarostu. Dzięki takiemu przedstawieniu perskiego homoseksualizmu czytelnik wyobrażał go sobie na grecką modłę (eromenos był zdrowym chłopcem lub młodzieńcem, natomiast okaleczony eunuch, do tego jeszcze pełniący funkcje erotyczne, nie musiał był uważany za „mężczyznę” i mógł charakteryzować się zniewieściałością). Ułatwiało to oczywiście wprowadzenie w błąd europejskiego Greka, czytającego opowieść o uczcie u Amyntasa, ponieważ nie musiał on znać wschodniej kultury. Podsumowując rozważania o przebiegu uczty u Amyntasa należałoby zaznaczyć, że oƒ ¥ndre$ leiogene…oi („mężczyźni bez zarostu”) można w zasadzie tłumaczyć na dwa sposoby. Było to jednak intencją Herodota, ponieważ chciał obudzić czujność czytelnika. 1) Dosłowne tłumaczenie, a także inne wymienione okoliczności, prowadzą do wniosku, że zaplanowana przez Aleksandra akcja nie mogła się udać, ponieważ mężczyźni nie byli w stanie udawać kobiet. 2) Mniej dosłowne tłumaczenie, przyjęte przez polskiego tłumacza, pozwalałoby w zasadzie rozumieć „mężczyzni bez zarostu” jako „osobnicy płci męskiej nie mający jeszcze Ks. Rodz. XIX. P l u t a r c h, Moralia II, Warszawa 1988, s. 262. 51 E l i a n, Varia historia, XII, 1: Katšstreye de ¥ra aáto$ tÕn b…on meirakioÚmeno$ kaˆ ™k tÍ$ paidikÍ$ Ælik…a$ ¢natršcwn – „zakończył życie, gdy ledwo z dzieciństwa wkroczył w wiek młodzieńczy” – tłum. R. Turasiewicz. 49 50 37 zarostu”, czyli „młodzieńcy”, którzy niczym eromenosowie w kobiecych strojach mogli udawać z trudem zdobytych dla gości sfeminizowanych kastratów. Bo czy byliby w stanie udawać widziane przed chwilą kształtne Macedonki? II. Sarissa Treść proponowanej przez mnie pierwotnej wersji opowieści Herodota mogła stać się inspiracją do nadania nazwy saris(s)a52 dwuręcznej dereniowej53 włóczni o długości 5-6 metrów, którą walczyli falangici w szyku macedońskim54. Za architekta falangi macedońskiej i wynalazcę nierozerwalnie z nią związanej sarissy prawie jednogłośnie uważa się Filipa Macedońskiego, który najpewniej inspirował się osiągnięciami tebańskiego wodza Epaminondasa55. W języku aramejskim, który był najważniejszym językiem urzędowym w zachodnich prowincjach perskich, słowa saris i sarisa znaczyło „eunuch”56. Wersja saris pojawia się na inskrypcjach egipskich z okresu perskiego, jako nazwa urzędu57. Ponieważ Macedonia była początkowo uzależniona od Persji, a następnie na ponad dekadę stała się jej najbardziej na zachód wysuniętą prowincją perską, dlatego istnieje możliwość, że właśnie wtedy oba słowa przeniknęły do języka Macedończyków na określenie idei obcej im i kulturze helleńskiej w ogóle. Starożytny język macedoński jest znany bardzo słabo, wystarczy wspomnieć, że dysponujemy zaledwie kilkuset jego słowami i nawet nie wiadomo, czy był on dialektem języka greckiego, czy też był jedynie do niego podobny58. Często bywa tak, że słowo jest przyjmowane z języka obcego do rodzimego, jeśli idea tym słowem wyrażana nie była wcześniej znana kulturze rodzimej, a jest charakterystyczna dla obcej kultury, która się tym słowem posługuje. W podobny sposób przywędrowały ze Wschodu do języka greckiego słowa: ¥bagna (macedońskie nie więdnące róże) - źródłosłów frygijski, ¥baz (tablica do rachowania) – hebrajski, ¥bin (jodła, sosna) – scytyjski lub illiryjski, ¡brÒ$ (wdzięczny, delikatny, miły) – aramejski, bÒmbuz (jedwabnik, jedwabny strój) – perski, krÒko$ (szafran, krokus) – semicki (akkadyjski?), s£nduz (drewno sandałowe) – orientalny (?), s£pfeiro$ (lapis lazuli) - semicki (hebrajski?), satr£ph$ (satrapa) – staroirański, s…glo$/s…klo$ (szekel) – semicki (hebrajski?), sin- 52 Źródła greckie (s£rissa): App., Syr., 84, 7; 180, 1; Arr., An., 1, 4, 1; 3, 14, 3; 4, 8, 8; 4, 9, 2; Str., 17, 1, 8; Thphr., HP, 3, 12, 2; (s£risa): Arr., Tact., 3, 2, 3; 12, 8, 2; 12, 10, 2.3.5; Plut., Aem., 19, 1, 2; 19, 2, 2; 20, 3, 1; 32, 6, 3; 36, 1, 2; Pel., 18, 7, 5; Flam., 14, 2, 1; Pyrrh., 21, 10, 2; Sull., 18, 4, 3.7; Eum., 14, 11, 2; Alex., 67, 4, 2; Diod., 17, 57, 6; 17, 58, 3; 17, 84, 4; 17, 88, 2; 17, 100, 6; 18, 34, 2; 31, 8, 10; Polyaen., 2, 29, 2; 4, 2, 10; 6, 4, 3; 6,17, 1; Plb., 2, 69, 7.9; 5, 84, 2; 5, 85, 9; 11, 15, 6; 11, 16, 2; 16, 33, 3; 18, 24, 9; 18, 26, 10; 18, 29, 4.5.7; 18, 30, 2.9; 21, 28, 11.14. Źródła łacińskie (sarissa): Serv., 7, 664, 2; (sarisa): Curt. Ruf., 7, 4, 36; 9, 7, 19; Fest., 318, 52; Liv., 9 ,19, 7; 37, 42, 4; 38, 7, 12; Lucan., 8, 298; 10, 47; Ov., Met., 12, 466. 479; Stat., Theb., 7, 269. 53 Thphr. Historia plantarum, III, 12, 2, 3; N. V. Secunda przedstawia interesujące argumenty przemawiające za tym, że sarissy wykonywano z jesionu. N. V. S e c u n d a, The Sarissa, „Acta Universitatis Lodziensis. Folia Archeologica”, 2001, s. 22-30. 54 Hipotezy na temat pochodzenia słowa sarissa: J. N. K a l l é r i s, Les anciens Macédoniens. Étude linguistique et historique, t. I, Athens 1954, s. 256-258. 55 Diod. XVI, 3.1-2; N. G. L. H a m m o n d, Filip Macedoński, Poznań 2002, s. 40-42; K. N a w o t k a, Aleksander Wielki, Wrocław 2004, s. 48-64; M. M. M a r k l e, The Macedonian Sarissa, Spear, and Related Armor, AJA 81, s. 323-339; Use of Sarissa by Philip and Aleksander of Macedon, AJA 82, s. 483-497. 56 P. B r i a n t, op. cit., s. 507-510; saris, sarisa, [w:] Aramäisch – Neuhebräisches Wörterbuch Zu Targum, Talmud und Midrasch, red. G . H. D a l m a n, Frankfurt A. M. 1901, s. 288; saris, sarisa, [w:] A Dictionary Of The Targumim, The Talmud Babli And Yerushalmi, And The Midrashic Literature Compiled By Marcus Jastrow, vol. II, New York, s. 1027. 57 Eunuchen, [w:] RE, s. 450. 58 Greek lands in history. Macedonia 4000 years of greek history and civilization, ed. M. B. S a k e l l a r i o u, Ekdotike Athenon s.a. 1983, s. 54-59. 38 dèn (cienka tkanina lniana, bawełniana) – semicki (fenicki, hebrajski?), soàson (lilia) - hebrajski lub egipski, a także wiele innych59. Macedońska wersja sarissa mogła powstać jako żeński odpowiednik rzeczownika rodzaju męskiego saris (podobnie jak z basileÚ$ przez zdwojenie s powstała bas…lissa) i odnosiłaby się do sfeminizowanej postaci eunucha, czyli takiego, jaki występowałby w opowieści Herodota lub/i jedynego słowa w języku greckim, które jest rodzaju żeńskiego, i którym można określić włócznię: lÒgch (dÒru i ¢kÒntion są rodzaju nijakiego). Tak więc nazwę s£rissa należałoby tłumaczyć „eunuszka/kastratka” i rozumieć jako freudowsko-surrealistyczny żart60. Miał on przypominać Persom na polach bitew, że za pierwszym razem spotkanie z Macedończykami zakończyło się dla nich tragicznie. Ochrzczenie włóczni nazwą saris(s)a należałoby łączyć z osobą twórcy falangi macedońskiej, który przygotował i rozpoczął inwazję na Persję – Filipem Macedońskim61. Sarissa, rozumiana zarówno jako broń, jak i jej nazwa, symbolizowała odwrócenie politycznych ról w Helladzie. Uczynienie przez Herodota z „eunuchów” „kobiet” i „sprawa Gygai” wynikały ze słabej pozycji Macedonii, jednak za Filipa, który również dzięki militarnym zwycięstwom wyrósł na hegemona Hellady, można już było „odtajnić akta sprawy”. I naturalnie przypomnieć o niej wspólnemu wrogowi – Persom. Również po stronie perskiej można zakładać chęci nawiązania do wydarzeń historycznych. Podczas bitwy pod Gaugamelą Dariusz III wykorzystał rydwany z kosami, które w tym czasie były już bronią przestarzałą. Niektórzy uważają, że podobnie jak w przypadku ogólnego planu pokonania najeźdźców z Europy na terenie Mezopotamii, również tu „król królów” czerpał z doświadczeń wojny Artakserksesa II przeciw Cyrusowi, któremu pomagali greccy najemnicy62. W zwycięskiej dla Artkserksesa bitwie pod Kunaksą zastosowano rydwany z kosami, lecz nie miały one wielkiego wpływu na jej wynik, o którym zadecydowała śmierć głównodowodzącego Cyrusa. Nawet atak najemnych ciężkozbrojnych greckich hoplitów, który zniósł skrzydło perskie, nie doprowadził do zwycięstwa63. Doświadczenia te stały się później inspiracją dla Aleksandra, aby również koncentrować swe uderzenie w kierunku na głównodowodzącego armią perską pod Gaugamelą64. Kolejną kwestią jest zwyczaj golenia się żołnierzy macedońskich. Praktykowali go już hetajrowie Filipa65. On sam zapewne nosił zarost, ponieważ zawsze był z nim przedstawiany. Jego syn Aleksander, sam dając dobry przykład, wymagał tego od wszystkich swoich żołnierzy, aby uniknąć chwycenia za brodę przez przeciwnika66. Ogolone twarze sarissofÒroi („nosiciele sariss”) mogły być dobrze widoczne, ponieważ w gorącym klimacie żołnierzom macedońskim i greckim z pewnością lepiej walczyło się bez ochraniaczy na twarz67. Dla brodatych 59 Griechisches Etymologisches Worterbuch von Hjalmar Frisk, Bd. I Heidelberg 1960, Bd. II Heidelberg 1970. „Surrealistyczny” – przychodzi mi na myśl obraz R. Magritte'a przedstawiający jabłko i noszący tytuł: To nie jest jabłko. 61 Według LIII księgi Historiai Filippikai Theopompa (Athen. Deipnosophistai, X 46p. 435 BC) „Filip lubił się otaczać błaznami (bwmolÒcou$ e†ce) i opowiadaczami dowcipów (Ôntwn ... tîn t¦ gšloia legÒntwn)”. Według Justyna (Zarys dziejów powszechnych starożytności na podstawie Pompejusza Trogusa, ks. IX, 8) Filip Macedoński „posiadł sztukę wymowy i wspaniały styl oratorski, pełen dowcipów i zręczności, tak że ani bogactwu ozdób nie brakowało lekkości, ani lekkości – bogactwa inwencji” – tłum. I. Lewandowski. 62 P. G r e e n, Aleksander Wielki, Warszawa 1978, s. 256-257. 63 K s e n o f o n t, Wyprawa Cyrusa, I, 8. 64 Arr., An., 3,14; Diod., 17,60; Plut., Alex., 33. 65 P o l i b i u s z, Dzieje, VIII 9, 5-13; A t h e n a j o s, Deipnosofistai, VI 77, p. 260 D-61 A. 66 P o l i a j n o s, Podstępy wojenne, IV, 3, 2; K. N a w o t k a, op. cit., s. 77. 67 W. H e c k e l, R. J o n e s, Macedonian Warrior, New York 2006, s. 16. 60 39 Persów brak zarostu u mężczyzny musiał wywoływać określone skojarzenia, a w gruncie rzeczy był kpiną z perskiej mentalności i umiejętności bojowych68. Nazwa sari(s)sa mogła się również odnosić do innego fragmentu Herodotowych Dziejów, w którym został opisany przebieg powstania Jonów przeciwko Persom. W trakcie jego tłumienia Persowie, w ramach represji, prócz wywożenia kobiet do haremów, stosowali kastrację69. Dla wyzwalanych przez armię Filipa, a później Aleksandra małoazjatyckich Greków, znających zapewne wiele słów z urzędowego języka aramejskiego, image falangity macedońskiego i nierozerwalnie z nim związana nazwa saris(s)a mogły być kojarzone i w zamiarze propagandy macedońskiej – miały być kojarzone z mścicielami krzywd. Nazwa saris(s)a, zarówno jako nawiązanie do właściwej – jak sądzę – wersji opowieści Herodota, jak i do włóczni, która miałaby wywoływać falliczne skojarzenia, symbolizowała również wojnę kultury, w której generalnie szanowano wolność ludzi obojga płci i integralność ludzkiego ciał przeciwko kulturze, w której ludzie obojga płci mogli nie mieć żadnych praw. 68 Ciekawego przykładu wykorzystywania mentalności Persów, aby ich łatwiej pokonać, dostarczają Podstępy wojenne Macedończyka Poliajnosa (ks. IV, 3, 5): „Tuż przed przyjęciem bitwy z Dariuszem Aleksander wydał Macedończykom następujący rozkaz: „Gdy znajdziecie się blisko Persów, przyklęknijcie i potrzyjcie dłońmi ziemię. Na sygnał trąby, podnieście się i uderzcie na wrogów śmiało i z rozmachem”. Macedończycy spełnili ten rozkaz, a Persowie, biorąc to za oznakę poddaństwa, rozluźnili się i stracili bojową zaciętość. Dariusz nie posiadał się z radości i dumy, że zwycięża bez walki. Tymczasem Macedończycy na sygnał trąby poderwali się na nogi, z impetem wpadli na przeciwnika i przełamawszy jego falangę, zmusili wroga do ucieczki”. 69 H e r o d o t, VI, 9.32. 40 Krystyna Wiśniewska Uniwersytet im. Mikołaja Kopernika w Toruniu KOBIETA, MAŁŻEŃSTWO I CNOTA W RZYMIE NA PODSTAWIE RELACJI LIWIUSZA W swym artykule chciałabym przybliżyć rzymskie poglądy na małżeńską cnotę i konieczność przestrzegania norm obyczajowych. Można je dostrzec w Ab urbe condita libri Tytusa Liwiusza1. Ten rzymski dziejopisarz przywiązywał znaczną wagę do kształcących założeń swego dzieła, był historykiem – wychowawcą. Przedstawił więc całą galerię postaci, mających tworzyć obraz wielkości dawnego Rzymu2. Wśród tych idealizowanych charakterystyk nie brakuje postaci kobiet. W ten sposób powstał obraz idealnej rzymskiej małżonki, której główną zaletą powinna być pudicitia – cnota, czystość obyczajów. W podobny sposób ukazane zostały wady, których „lud rzymski” powinien się wystrzegać, gdyż mogą sprowadzić na niego klęskę. I w tym wypadku olbrzymie znaczenie miało przestrzeganie obowiązujących norm moralno-obyczajowych. Opinia dziewczyny była ważna dla szukającego żony mężczyzny. W sferze spekulacji pozostaje stwierdzenie, iż młody wiek, wydawanych za mąż dziewcząt, miał stanowić gwarancję czystości panny młodej3. Centurion Spuriusz Ligustynus, mówiąc o swej żonie wspomina, że ojciec wybrał mu narzeczoną bez posagu, za to cnotliwą4. Scypion Afrykański Starszy, wzór cnót rzymskich, „przez wzgląd na swe własne zasady i zasady narodu rzymskiego”, zatroszczył się o cześć swoich hiszpańskich zakładniczek5. Liwiusz opowiada też historię Werginii, na której cnotę miał nastawać Appiusz Klaudiusz, jeden z decemwirów z lat 451 i 450 p.n.e. Jeden z jego klientów, Marek Klaudiusz, zgłosił swoje prawa do dziewczyny, jako do swojej niewolnicy. Ponieważ jej ojciec – jedyna osoba, która mogła zgłaszać do niej pretensje – był w mieście nieobecny, Appiusz orzekł, że do czasu przybycia rodzica Werginia ma przebywać w domu swego rzekomego właściciela. W obronie dziewczyny stanął jej narzeczony Lucjusz Icyliusz, który oświadczył, że będzie bronił jej czci, gdyż chce pojąc za żonę czystą dziewicę. Stwierdził, że nie pozwoli, by jego narzeczona przebywała poza domem ojca, a jeśli Werginiusz dopuści, by dziewczyna trafiła do domu Marka Klaudiusza, to będzie musiał poszukać dla córki innego narzeczonego. Werginiusz podzielał jego opinię. Nie mogąc ocalić czci córki w inny sposób, wbił nóż w jej pierś6. Istotne jest, że Werginia była kobietą wolną, szanowaną z racji swojej pozycji w społeczeństwie. Prawo powinno ją ochraniać, jako osobę przeznaczoną do legalnego związku. Współżyjąc z mężczyzną poza małżeństwem 1 T y t u s L i w i u s z, Dzieje Rzymu od założenia miasta, t. I, ks. I-V, tłum. A. K o ś c i o ł e k , Wrocław 1968; t. II, ks. VI-X, tłum. i d e m; periochy ks. XI-XX, tłum. M. B r o ż e k, Wrocław 1971; t. III, ks. XXI-XXVII, tłum. i d e m; Wrocław 1974; t. IV, ks. XXVIII-XXXIV, tłum. i d e m; Wrocław 1976; t. V, ks. XXXV-XL, tłum. i d e m; Wrocław 1981; t. VI, ks. XLI-XLV, periochy ks. XLVI-CXLII, tłum. i d e m; Wrocław 1982; http://www.thelatinlibrary.com/liv.html, T i t u s L i v i u s, Ab urbe condita libri, [dostęp z dn. 11 V 2008]. 2 I. L e w a n d o w s k i, Historiografia rzymska, Poznań 2007, s. 184-194. 3 S. K o p e r, Miłość, seks i polityka w starożytnej Grecji i Rzymie, Warszawa 2004, s. 132. 4 L i v., XLII 34; J. J u n d z i ł ł, Wzorce i modele wychowania w rodzinie rzymskiej okresu III w. p.n.e.–III w. n.e., Bydgoszcz 2001, s. 126. 5 L i v., XXVI 49. 6 L i v., III 44-48. 41 stałaby się ona tym samym trwale niezdolna do podjęcia roli żony i odpowiedzialności z niej wynikającej7. „Czystość” kobiety, cnota tak ważna przy wyborze przyszłej małżonki, była też jej istotną cechą jako idealnej żony. Mater familias powinna być kobietą żyjącą uczciwie, znaną ze swej powagi i dostojności. Aspekty, które składały się na taką pozycję kobiety były liczne8. Warto w tym miejscu przyjrzeć się przytoczonej przez Liwiusza historii Lukrecji, żony Tarkwiniusza Kollatynusa, bratanka króla Tarkwiniusza Starego. Lukrecja przedstawiona została jako wzór idealnej małżonki, przykład godzien naśladowania. Mąż jej i dwaj synowie Tarkwiniusza Pysznego postanowili ocenić, która z ich żon ma najwięcej zalet. Doszli do wniosku, że ich wartość sprawdzą najlepiej, zaskakując je niespodziewanym przybyciem. „Zastali Lukrecję, jak późną nocą przędła wełnę siedząc w domu przy świetle w pośrodku sług, a więc w całkiem innej sytuacji niż synowe królewskie, które zobaczyli wśród uczty, jak w zbytku marnowały czas z rówieśniczkami”. Pracowitość Lukrecji została doceniona, przyznano jej palmę pierwszeństwa wśród kobiet. Zaleta ta odgrywała w rzymskiej tradycji ważną rolę i stanowiła symbol domowych cnót kobiety. Lukrecja przyjęła męża i jego towarzyszy gościnnie. I w tym momencie zaczęła się jej tragedia: „Sekstusa Tarkwiniusza opętała zła żądza zgwałcenia Lukrecji. Podniecała go i piękność jej, i znana czystość obyczajów”9. Gościnność Lukrecji kazała jej przyjąć odpowiednio Sekstusa, gdy bez wiedzy jej męża zjawił się niespodziewanie w jej domu. W nocy syn królewski zaskoczył śpiącą Lukrecję i wyrwanej ze snu wyznał swą miłość. Ponieważ nie ulegała mu nawet pod groźbą śmierci, oznajmił, że położy przy jej ciele zabitego niewolnika i oskarży o cudzołóstwo. Po tej groźbie Lukrecja uległa. Sykstus Tarkwiniusz odjechał, a załamana kobieta wezwała z Rzymu ojca i męża spod Ardei. Gdy ci przybyli, wyjawiła im, co zaszło. Najbliżsi uwalniali ją od winy, jako ofiarę gwałtu. Sama Lukrecja także stwierdziła, że nie poczuwa się do winy, uznała jednak, że nie może się zwolnić od kary. Nie chciała, by jakakolwiek Rzymianka żyła bezwstydnie, powołując się na jej przykład i wbiła sobie nóż w serce10. Samobójstwo idealnej żony niosło za sobą jasne przesłanie: lepsza śmierć niż życie w pohańbieniu. Jak zauważył Franciszek Wycisk: „Postać Lukrecji urosła na wodza skromności rzymskiej”11. Mater familas powinna bowiem być osobą niesplamioną cudzołóstwem czy innym przestępstwem obyczajowym. Przewinienie tego rodzaju było dla Rzymian czymś materialnym i nieusuwalnym, uniemożliwiającym kobiecie, jako osobie niegodnej, ponowne znalezienie się w ognisku domowym. Gwałt sprawił, że Lukrecja stała się niezdolna do zachowania wierności wobec męża: uważano, że w przypadku kobiety akt miłosny raz na zawsze angażuje zarówno jej ciało, jak i duszę. Pohańbienie było więc dla Rzymian skalaniem, które uniemożliwiało małżeństwo i macierzyństwo12. Wydaje się, że Lukrecja zdawała sobie z tego sprawę: choć była ofiarą przemocy, nie mogła już być żoną i matką, wobec czego wybrała śmierć13. Równocześnie interesujące jest, jak ważna była dla P. G r i m a l, Miłość w starożytnym Rzymie, Warszawa 2005, s. 91. M. K u r y ł o w i c z, Prawo i obyczaje w starożytnym Rzymie, Lublin 1994, s. 110. 9 L i v ., I 57. 10 L i v., I 58. 11 F. W y c i s k, Rodzicielski obowiązek wychowania potomstwa w prawie rzymskim okresu republikańskiego, „Roczniki Teologiczno-Kanoniczne”, 1965, z. 5, s. 139. 12 M. K u r y ł o w i c z, op. cit., s. 110; S. K o p e r, op. cit., s. 133. 13 P. G r i m a l, op. cit., s. 202; M. F i l a r, Liberalizm i rygoryzm seksualny. Zarys historyczny, [w:] Seksuologia kulturowa, red. K. I m i e l i ń s k i, Warszawa 1980, s. 234. 7 8 42 Lukrecji jej dobra opinia. Bardziej niż sam gwałt przerażała ją świadomość, że po śmierci z rąk Sykstusa Tarkwiniusza może zostać niesłusznie uznana za cudzołożnicę14. Jej cnota była jej dumą. To właśnie „czystość obyczajów” jest najwyraźniej uwypukloną cechą idealnej żony. W przytoczonej historii mowa jest też o pracowitości, gościnności, wspomniana zostaje również uroda Lukrecji – wszystkim tym powinna odznaczać się małżonka idealna. Jednak choć mężczyźni uznali Lukrecję za górującą nad innymi kobietami na podstawie wyróżniającej ją pracowitości, choć podkreślona została jej gościnność, to właśnie jej cnotliwość i śmierć poniesiona dla jej zachowania, uczyniły z niej wzór dla Rzymianek. Przeszła do tradycji jako symbol umiłowania kobiecej cnoty ponad życie15. W historii tej Liwiusz ilustruje fakt, iż w zdrowym państwie kultywowanie ideałów cnoty jest niezbędne16. Ideały te znajdują swoje odbicie także w innej opowieści. Lukrecja zemstę na swoim oprawcy pozostawiła najbliższym sobie mężczyznom, mężowi i ojcu. Inaczej postąpiła żona Orgiagonta, naczelnika Gallów w Azji. Branka, zgwałcona przez centuriona stojącego na czele jej straży, podstępem doprowadziła do jego śmierci. Centurion obiecał kobiecie wolność w zamian za okup. Wymiana miała być dokonana blisko rzeki, dokąd krewni branki (najwyżej dwóch) mieli przybyć ze złotem. Gdy jednak doszło do spotkania, żona wodza rozkazała w ojczystym języku dobyć mieczy i zabić centuriona. Jego głowę zaniosła swemu mężowi. Orgiagont zdumiał się „tym zgoła nie niewieścim czynem”, ale gdy żona wyjawiła mu, co się stało i jak się zemściła, dzieło to zyskało jej chwałę, którą kobieta zachowała „do końca w czystości i powadze reszty życia”17. Bierny opór Lukrecji i aktywne działanie żony Orgiagonta różnią Rzymiankę od Galijki, jednak obydwie żony wysoko ceniły swą cnotę, obydwie nie uległy namowom oprawców i ustąpiły dopiero przed przemocą. Każda z nich zapłaciła za to, co się stało. Choć Galijka wybrała życie, aż do jego końca udowadniała swą postawą, że jest warta swojej chwały. Do historii tej powrócę jeszcze za chwilę. W przypadku, gdy mąż zdecydowany był rozwijać swą polityczną karierę, nawet cień podejrzenia co do niewierności żony mógł stanowić przeszkodę. O cudzołóstwo z Pompeją, żoną najwyższego pontyfika Juliusza Cezara, oskarżony został Publiusz Klodiusz Pulcher. Miał on jakoby dokonać tego, wszedłszy w kobiecym przebraniu do domu obrzędów kultowych, zarezerwowanego dla kobiet18. Klodiusz został uniewinniony, prawdopodobnie dzięki przekupstwu, gdyż nie było tajemnicą, w jakim celu udał się do domu najwyższego pontyfika. Cezar udawał jednak, że nie wie, o co chodzi i dyskrecja ta zapewniła mu wdzięczność Klodiusza. Jedyną ukaraną okazała się Pompeja. Cezar rozwiódł się z nią, podając jako powód to, że jego żona nie powinna podlegać nawet najmniejszym podejrzeniom19. Małżeństwo traktowane było, przynajmniej początkowo, według surowych zasad moralnych. Było dla Rzymian pierwszą komórką społeczną, ośrodkiem kultu domowego, wspólnotą na dobre i złe20. Jednak nie każda rzymska żona była idealną Lukrecją. W relacji L i v., I 58. I. B i e ż u ń s k a - M a ł o w i s t, Kobiety antyku. Talenty, ambicje, namiętności, Warszawa 1993, s. 78. 16 P. G. W a l s h, Livy's Preface and the Distortion of History, „The American Journal of Philology”, 1955, nr 4, s. 377-378. 17 L i v., XXXVIII 24. 18 L i v., CIII, per. 19 S. K o p e r, op. cit., s. 142-143; J. C a r c o p i n o, Życie codzienne w Rzymie w okresie rozkwitu cesarstwa, Warszawa 1966, s. 102; P. G r i m a l, op. cit., s. 159. 20 M. K u r y ł o w i c z, op. cit., s. 60. 14 15 43 Liwiusza pojawia się kilka wzmianek na temat małżeńskiej niewierności. O nierząd z kobietą zamężną edylowie oskarżyli Marka Flawiusza. Został on uwolniony od winy wyrokiem ludu i w roku 327 p.n.e. na pogrzebie swej matki rozdawał mu mięso. Mimo rozpowszechniania się pogłosek, iż jego szczodrość jest zapłatą za uniewinnienie, postępek ten przyniósł mu jeszcze edylat ludowy21. Wspomniane już zostało oskarżenie o cudzołóstwo z żoną Cezara, wysuwane przeciw Publiuszowi Klodiuszowi Pulcherowi22. W roku 295 p.n.e. syn konsula, Kwintus Fabiusz Gurges, „przeprowadził u ludu skazanie na karę grzywny niektóre (aliquot) matrony oskarżone o cudzołóstwo”23. Kolejne oskarżenie pojawiło się w roku 213 p.n.e., kiedy edylowie plebejscy Lucjusz Williusz Tappulus i Marek Fundaniusz Fundulus wysunęli przed ludem sprawę cudzołóstwa kilku (aliquot) matron. „Niektóre (quasdam) z nich skazano i ukarano wygnaniem”24. Z przytoczonych przykładów wnosić można, że pojawiające się posądzenia dotyczyły zarówno mężczyzn, jak i kobiet, choć warto zauważyć, iż mężczyznę oskarżano wówczas, gdy dopuścił się występku z mężatką. Rzymska małżonka zobowiązana była do absolutnej wierności. Prawo nie zmuszało natomiast do wierności małżeńskiej męża. Zasady obligowały go jedynie do przestrzegania zakazu utrzymywania kontaktów seksualnych z wolno urodzonymi Rzymiankami, córkami i żonami jego współobywateli, a także wdowami po nich. Toteż w dziele Liwiusza Sekstus Tarkwiniusz, Appiusz Klaudiusz, a nawet nieszczęsny centurion, który ginie z rozkazu kobiety, zostają potępieni za swe żądze, skierowane na niewłaściwe obiekty – niewiasty wolne lub zamężne. Moralnie złe postępki dwukrotnie doprowadziły ich sprawców do politycznej katastrofy. Upadek decemwirów jest, według Liwiusza, spowodowany przede wszystkim tragedią Werginii. Występny centurion miał być prawdopodobnie symbolem tego, co może spotkać Rzymian wskutek nieprzestrzegania przyjętych norm obyczajowych25. Przestępstwem byłoby zawsze „uczucie” do matrony ze strony tego, kto nie był jej partnerem legalnym. Popełnić wykroczenie przeciwko obyczajności można było tylko z kobietą nieposzlakowanej dotychczas opinii. Jak pisze P. Grimal: Akt miłosny nie jest sam w sobie ani dobry, ani zły. Jego powszechna ocena zależy wyłącznie od rodzaju obiektu, z którym jest spełniany, oraz konsekwencji, które za sobą pociąga. […] Nigdy jednak ani prawa, ani obyczaje nie zajmowały się przymuszaniem czy chociaż zachęcaniem męża do zachowywania małżeńskiej wierności. Przelotne miłostki nawiązywane – i kończone – poza ustaloną obrzędowością były dozwolone, dopóki nie zagrażały honorowi kobiety zamężnej lub córki rzymskiej rodziny. Stąd też związki z niewolnicami, kurtyzanami i tancerkami nie obrażały rzymskiej moralności i nikogo nie gorszyły. Zresztą kobiety te, prawnie niezdolne do zawarcia legalnego związku, nie mogły w oczach Rzymian popełniać cudzołóstwa26. Cudzołożne stosunki prowadziły do skalania, do skażenia krwi osoby, która – dobrowolnie lub nie – poddawała się aktowi miłosnemu. Cudzołóstwo karano więc ze szczególną surowością27. Liwiusz informuje o dwóch rodzajach kar, jakimi groziło niedotrzymanie wierności małżeńskiej: grzywnę i wygnanie. Kara mogła być jednak jeszcze L i v., VIII 22. L i v., CIII, per. 23 L i v., X 31. 24 L i v., XXV 2. 25 L i v., I 58; III 44-48; XXXVIII 24; T. J. M o o r e, Morality, History, and Livy’s Wronged Women, „Eranos” 1993, s. 43, 45-46. 26 P. G r i m a l, op. cit., s. 11, 90; S. K o p e r, op. cit., s. 133; M. K u r y ł o w i c z, op. cit., s. 111; G. W i l l i a m s, Representation of Roman Women in Literature, [w:] I Claudia: Women in Ancient Rome, s. 134. 27 P. G r i m a l, op. cit., s. 91, 94. 21 22 44 surowsza. Pater familias, dzięki przysługującej mu władzy, miał prawo ukarać śmiercią swą żonę (czy też synową), jeśli tylko doszło do przyłapania owej kobiety in flagranti na cudzołóstwie. W takim wypadku decyzja należała wyłącznie do niego – nie musiał uciekać się do opinii rady familijnej. Współwinowajca złapany na gorącym uczynku również nie był, aż po epokę klasyczną, traktowany z większą pobłażliwością. P. Grimal sądzi, że w pierwotnej rodzinie patriarchalnej skazanie kobiety na śmierć przez ojca rodziny, występującego w roli sędziego, było jedynym sposobem rozwiązania małżeństwa i właśnie taką karę stosowano w wypadku cudzołóstwa28. W czasach późniejszych prawo to nie było już tak rygorystycznie przestrzegane. Mąż mógł zadowolić się rozwodem, który pozwalał mu na zachowanie posagu żony. Rozwód jest trzecią, obecną w relacji Liwiusza, ewentualnością rozwiązania małżeństwa w przypadku cudzołóstwa. Z historii Cezara i Pompei można wywnioskować, iż dobrym pretekstem do rozwiązania związku małżeńskiego było nawet samo podejrzenie niewierności. Rozwiązanie małżeństwa było wręcz konieczne, jeśli chciało się uniknąć pomówienia o stręczycielstwo i czerpanie zysków z nierządu. Ustawodawstwo Augusta zaczęło zmuszać zdradzonych mężów do wyrzekania się żon pod groźbą infamii i zaliczenia w szeregi stręczycieli, gdyż upublicznianie takich spraw narażało ich na śmieszność29. Oktawian August, wprowadzający w życie plan odnowy moralnej Rzymu, wypowiedział wojnę cudzołóstwu poprzez lex Julia adulteriis coercendis. Chciał on karać cudzołożników wygnaniem z Italii i konfiskatą części majątku. Zabraniając nielegalnych związków, usiłował przywrócić stałość związku małżeńskiego, godność i prestiż wielkich rodów30. Równocześnie cudzołóstwo, które początkowo, w oparciu o prawo zwyczajowe, było karane w ramach rodziny i władzy ojcowskiej, od czasów Augusta stało się przestępstwem publicznym, ściganym karnie31. Sprawy cudzołóstwa, o których wspomina Liwiusz, rozpatrywane były publicznie. Zarzuty wobec rzymskich matron, osób cieszących się ogólnym poważaniem, matek rodzin wiązały się z poważnym naruszeniem zasad przyjętej obyczajowości i zagrażały stabilności społeczeństwa rzymskiego. W takim przypadku cudzołóstwo było zbrodnią przeciwko czystości krwi, przestępstwem niezmywalnym przez cały czas istnienia państwa rzymskiego32. Wyrok jednak nie zawsze był skazujący, a jak możemy wnosić z fragmentu poświęconego sytuacji z 213 r., nawet gdy pojawiały się oskarżenia „zbiorowe”, poszczególne przypadki rozpatrywane były indywidualnie. Trudno jest wątpić, że ewentualne uniewinnienie zależało od sympatii, jaką dana osoba cieszyła się u ludu. Znaczne rozmiary procesu, który dotyczył większej liczby kobiet, wskazują – jak zauważył M. Kuryłowicz – że chodziło prawdopodobnie nie o jednorazowy występek konkretnych osób, lecz o nieobyczajny tryb życia wogóle. Proces ten mógł mieć związek z napływem do Rzymu obcych praktyk kultowych, których rytuały były sprzeczne z Rzymskimi normami moralności33. Wydaje się, że zjawisko to miało miejsce w roku 186 p.n.e., kiedy skandal w Rzymie wywołała sprawa 28 W. M o s s a k o w s k i, Iudicium domesticum w okresie republiki rzymskiej, [w:] Rodzina w społeczeństwach antycznych i wczesnym chrześcijaństwie. Literatura, prawo, epigrafika, sztuka, red. J. J u n d z i ł ł, Bydgoszcz 1995, s. 88; P. G r i m a l, op. cit., s. 63, 94; J. P. V. D. B a l s d o n, Roman Women. Their History and Habits, London 1962, s. 217. 29 S. K o p e r, op. cit., s. 134; P. G r i m a l, op. cit., s. 95. 30 S. K o p e r, op. cit., s. 208; J. G a u d e m e t, Socjologiczne aspekty rzymskiej rodziny, „Czasopismo PrawnoHistoryczne”, 1957, z. 2, s. 55; M. K u r y ł o w i c z, op. cit., s. 63. 31 M. K u r y ł o w i c z, op. cit., s. 111, 185; P. G r i m a l, op. cit., s. 133; J. P. V. D. B a l s d o n, op. cit., s. 218. 32 P. G r i m a l, op. cit., s. 63; M. K u r y ł o w i c z, op. cit., s. 130. 33 M. K u r y ł o w i c z, op. cit., s. 134; A. S o k a l a, Probum. Z badań nad występkami przeciwko obyczajności w prawie rzymskim, „Acta Universitatis Nicolai Copernici. Nauki Humanistyczno-Społeczne”, 1996, z. 309, s. 43. 45 kultu Bachusa. W bachanaliach miały brać początkowo udział wyłącznie kobiety, a wtajemniczenia w kult miały miejsce w ciągu dnia. Jednak kiedy kapłanką została Pakula Annia z Kampanii, wprowadzono w nich zmiany. „Od tego momentu obrzędy te obchodzi się wspólnie – mężczyźni razem z kobietami – i dołączyła się do tego nocna rozwiązłość”. Wachlarz zarzutów był znacznie szerszy: morderstwa, fałszerstwa, krzywoprzysięstwa. Wszystko to naruszało rzymskie zasady obyczajowe i moralne. W sprawę wkroczyły czynniki państwowe, a kary były surowe. Wszystkich, którym udowodniono jakąkolwiek winę (cudzołóstwo na równi z morderstwem), skazano na śmierć. Każdy, kto podkopywał moralny porządek państwa, musiał zostać ukarany34. Tak więc w Ab urbe condita libri Liwiusza znaleźć można liczne wzmianki, które pozwalają przyjrzeć się bliżej poglądom rzymskim na kobiecą cnotę (czystość obyczajów). Była ona jednym z podstawowych wymagań stawianych Rzymiance, jako kandydatce na żonę, a później małżonce. Liwiusz w zachowanych księgach używa określenia pudicitia 14 razy. W opowieści o Lukrecji pada ono dwukrotnie: Tarkwiniusz groźbą przełamuje cnotę Lukrecji, a ta cierpi, gdyż swą pudicitia utraciła35. Pisząc, że Lukrecja znana była ze swej czystości obyczajów, Liwiusz używa określenia castitas (cnota, wierność, czystość moralna/seksualna)36. Brutus natomiast, jak podaje Liwiusz, był uważany za obrońcę kobiecej cnoty, ponieważ podjął się zadania pomszczenia Lukrecji37. Pudicitia nie była szanowana w mieście pod władzą decemwirów38. Mówiąc o cnotliwości Werginii, Liwiusz posługuje się też określeniem pudor (czystość)39. Określenia pudicitia użył Liwiusz, mówiąc o czystości obyczajów żony Orgiagonta i małżonki centuriona40. Ponadto określenie to pada również w opowieści o ołtarzach poświęconych bóstwom – personifikacjom kobiecej cnoty: Pudicitia patricia i Pudicitia plebeia. Pudicitia kobiet pełniących przy nich służbę (czyniły to jedynie kobiety zamężne jeden raz) była wymogiem, oczywiście – jak podaje Liwiusz – zanim doszło w Rzymie do upadku obyczajów41. Klaudia Kwinta zasłynąć miała swą czystością nie tyle dzięki rzeczywistej cnotliwości, ile pełnionej służbie religijnej42. Uczestniczący w bachanaliach mężczyźni nie byli w stanie bronić cnoty rzymskich kobiet na wojnie43. Dla kobiety pudicitia powinna być tym, czym dla mężczyzny virtus (męstwo). Tak więc od kobiety, matki rodu, normy obyczajowe wymagały zachowywania małżeńskiej czystości. Mąż jej mógł otaczać się konkubinami lub niewolnikami dowolnej płci44. Jednak pudicitia Rzymianek powinna być przez mężczyzn szanowana i chroniona. W przypadku cudzołóstwa z kobietą przeznaczoną do małżeństwa, karze podlegało oboje winowajców. Co więcej, Liwiusz przestrzega przed występkami przeciwko „dobrym obyczajom”, godzącymi w podstawy wielkości Rzymu. Odwrócenie się od „zdrowej rzymskiej obyczajowości”, upadek moralny Rzymian, ściągnąć mogą bowiem klęskę na całe rzymskie państwo. 34 L i v., XXXIX 8, 13, 15, 18; F. W y c i s k, op. cit., s. 140; S. A. T a k á c s, Politics and Religion in the Bacchanalian Affair of 186 B.C.E., “Harvard Studies in Classical Philology”, 2000, s. 305. 35 L i v., I 58. 36 L i v., I 57. 37 L i v., II 7. 38 L i v., III 45, 48, 52, 61. 39 L i v., III 44. 40 L i v., XXXVIII 24; XLII 34. 41 L i v., X 23. 42 L i v., XXIX 14. 43 L i v., XXXIX 15. W historii o bachanaliach określenie pudicitia – zagrożonej przez misteryjne praktyki czystości, pojawia się w odniesieniu do młodzieńca, Publiusza Ebutiusza. L i v., XXXIX 10. 44 P. G r i m a l, op. cit., s. 13-14. 46 Zofia Brzozowska Uniwersytet Łódzki „BYŁA NAJMĄDRZEJSZA ZE WSZYSTKICH LUDZI” – KSIĘŻNA OLGA W PRZEKAZIE LATOPISÓW KIJOWSKICH I NOWOGRODZKICH W TRADYCJI I LEGENDZIE Nie da się ukryć, że księżna kijowska Olga jest jedną z tych postaci, wokół których od lat nie przestaje się toczyć ożywiona dyskusja w kręgach historyków-mediewistów. Wśród faktów z jej życia, które wywołują stałe kontrowersje wśród badaczy, zazwyczaj na pierwszym miejscu wymienia się kwestię przyjęcia przez nią chrztu. W tym względzie istnieje już pokaźnych rozmiarów literatura przedmiotu, współtwórcy której spierają się, czy władczyni Rusi Kijowskiej ochrzciła się w Konstantynopolu, czy też poza nim, starając się jednocześnie ostatecznie ustalić datę jej wizyty w Carogrodzie, a nawet przesądzić, czy była w metropolii nad Bosforem jeden, czy też dwa razy1. Na tym jednak kontrowersje się nie wyczerpują, obejmując wiele innych faktów z życia Olgi z kwestią jej pochodzenia włącznie (na tym gruncie konkurują z sobą – jak będzie jeszcze o tym mowa niżej – teorie, pragnące widzieć w księżnej zarówno osobę wysokiego, jak i niskiego pochodzenia, Rusinkę z Pskowa bądź z Nowogrodu Wielkiego, Normankę, a nawet Bułgarkę z Pliski). Niniejszy szkic nie rości sobie w żaden sposób pretensji do rozstrzygania zadomowionych w nauce sporów. Jego nadrzędnym celem jest natomiast pokazanie sposobu kreowania wizerunku Olgi w źródłach proweniencji ruskiej: historiografii średniowiecznej (ze szczególnym uwzględnieniem różnic między kijowską i nowogrodzką tradycją latopisarską), w hagiografii i w epickim przekazie ludowym, a także wykazanie wzajemnych interferencji między wszystkimi gatunkami piśmiennictwa staroruskiego, którego integralność oraz zakorzenienie w przebogatym folklorze Słowian Wschodnich wprawia w zdumienie niejednego współczesnego czytelnika. Synkretyzm kultury średniowiecznej Rusi pozwala, a nawet nakazuje również skonfrontowanie przekazu źródeł pisanych z zachowaną ikonografią, spośród której na szczególną uwagę zasługują ikony, freski zdobiące staroruskie świątynie oraz tworzące integralną całość z treścią rękopisów – miniatury. 1 Zwięzły przegląd literatury poświęconej zagadnieniu chrztu księżnej kijowskiej znajdzie Czytelnik m.in. w: D. O b o l e n s k y, Ruś i Bizancjum w połowie X stulecia: problem chrztu księżnej Olgi, [w:] Chrystus zwyciężył. Wokół Chrztu Rusi Kijowskiej, red. J. S. G a j e k, W. H r y n i e w i c z, Warszawa 1989, s. 29-43; i d e m, Chrzest Olgi, księżnej kijowskiej. Problem źródeł, [w:] Teologia i kultura duchowa Starej Rusi, red. W. H r y n i e w i c z, J. S. G a j e k, Lublin 1993, s. 23-40; prawdopodobnie najbardziej aktualny: А. В. Н а з а р е н к о, Древняя Русь на международных путях. Междисциплинарные очерки культурных, торговых, политических связей IX–XII вв., Москва 2001, s. 219-310. 47 Pod pojęciem staroruskiej historiografii należy rozumieć przede wszystkim latopisy2, spośród których na pierwszy plan wysuwają się zdecydowanie utwory, powstałe w ramach dwóch tradycji kronikarskich, związanych z dwoma najważniejszymi ośrodkami epoki „przedmoskiewskiej” – kijowskiej i nowogrodzkiej. Za najsłynniejszy zabytek pierwszej z nich należy bezsprzecznie uznać wspomnianą już Powieść doroczną3. Źródło to, będąc „wielowarstwową kompilacją historyczną, złożoną z najrozmaitszych kronik rodzimych i obcych”, jest jednocześnie utworem silnie nasyconym elementami zaczerpniętymi ze staroruskiego folkloru4, co zdaje się mieć szczególne znaczenie z punktu widzenia tematu niniejszego szkicu. Fragmenty ПВЛ poświęcone kniahini Oldze pochodzą niewątpliwie z okresu znacznie dawniejszego niż czas ostatecznego zredagowania treści tego zabytku. Niektórzy znawcy przedmiotu przypuszczają nawet, że swój początek mogą mieć w zapiskach, sporządzanych już za życia księżnej. Piotr Tołoczko pragnie widzieć autora tego przekazu w osobie osobistego „prezbitera” Olgi, którego utożsamia z towarzyszącym jej w podróży do Konstantynopola, popem Grigorijem5 (najprawdopodobniej Bułgarem, zaznajomionym już z tradycją piśmiennictwa staro-cerkiewno-słowiańskiego6). Niemniej jednak niebagatelną rolę w poetyce kijowskiego przekazu o życiu Olgi grają również, wplecione przy okazji opracowywania kolejnych redakcji latopisu, elementy folklorystyczne. Spośród zabytków historiografii powstałych w środowisku Nowogrodu Wielkiego na szczególną uwagę zasługują zwłaszcza dwa: tzw. Pierwszy latopis nowogrodzki (Новгородская первая летопись), stanowiący nierzadko cenne dopełnienie przekazu kronikarstwa kijowskiego oraz niezwykle kontrowersyjna Kronika Joachimowska (Иоахимовская летопись). Latopis ten, odkryty i opublikowany w XVIII w. przez W. Tatiszczewa, jako utwór powstały przed 1030 r. 2 Wydaje się użytecznym przypomnienie w tym miejscu istoty tego gatunku piśmiennictwa, bardzo charakterystycznego dla kultury średniowiecznej Slavia Orthodoxa. Według przyjętych w nauce standardów, mianem „latopisu” (w języku staro-cerkiewno-słowiańskim i rosyjskim: летопись, rzeczownik rodzaju żeńskiego) określamy utwór historiograficzny, którego narracja ułożona jest dosłownie „z biegiem lat” („Летопись – историческое произведение, в котором повествование велось по годам”. В. Н. Д е м и н, Загадки русских летописей, Москва 2001, s. 14), stanowiący niejako gatunek pośredni między zachodnioeuropejskim rocznikiem a kroniką, mogący zawierać zarówno krótkie adnotacje, jak i rozbudowane fabularnie opowieści, a także fragmenty funkcjonujące pierwotnie jako odrębne całości (kazania, pouczenia, jak np. zawarte w ПВЛ Pouczenie Włodzimierza Monomacha, czy też źródła normatywne, jak np. teksty układów rusko-bizantyńskich z 911 i 944 r.). Najbardziej obrazowo specyfikę latopisu oddaje polskie tłumaczenie ПВЛ – Powieść doroczna. Należy również pamiętać, że utwory tego typu nigdy nie powstawały pod piórem jednego autora, wprost przeciwnie – poddawane były w epoce staroruskiej nieprzerwanej obróbce, w efekcie której mamy dziś często do czynienia z ich rozmaitymi wersjami, odpisami i zwodami. 3 Повесть временных лет, dopuszczalne jest również posługiwanie się drugim wariantem tytułu – Powieść minionych lat, należy jednak unikać określenia Kronika Nestora, nie odzwierciedlającego kompilatorskiej natury tego utworu oraz faktu, że zwód Nestora z 1113 r. nie był ani pierwszą, ani ostatnią wersją kijowskiego latopisu (redakcja czwarta po tzw. Driewniem zwodzie z 1037 r., Zwodzie Nikona z 1073 r. i Zwodzie Iwana z 1093 r., przerabiana jeszcze dwukrotnie w 1116 i 1118 r. – bezpośrednim kontynuantem dwóch ostatnich wersji są Ипатьевская и Лаврентьевская летописи). В. Н. Д е м и н, op. cit., s. 23. 4 J. S w a s t e k, Chrzest Rusi, [w:] Teologia i kultura duchowa…, s. 58-59. „В Начальной русской летописи (ПВЛ) отразились устные предания, топонимические легенды, исторические песни, славы, певшиеся князьям, пословицы и поговорки. Кроме последних (пословиц и поговорок), фольклорные произведения вошли в летопись лишь своими сюжетами, но и это свидетельствовало о богатстве устного творчества народа.” Д. С. Л и х а ч е в, Введение к чтению памятников древнерусской литературы, Москва 2004, s. 54. 5 П. Т о л о ч к о, Русские летописи и летописцы IX–XIII вв., Санкт-Петербург 2003, s. 18-19. O obecności w świcie księżnej podczas pobytu w Konstantynopolu duchownego, „popa Grigorija” (ό παπας Γρηγόριος) wiemy od samego cesarza Konstantyna VII Porfirogenety (Const. De cerim. II, 15, p. 597.13, 598.9). 6 Введение Христианства на Руси, red. А. Д. С у х о в, Москва 1987, s. 200. 48 pod piórem pierwszego biskupa nowogrodzkiego Joachima7, jest przedmiotem niegasnących sporów w historiografii (głównie rosyjskiej). Wielu badaczy kwestionuje jego autentyczność, nie wahając się mówić o nim wprost jako o „kompilacji z XVIII w.” (Poppe)8, a nawet – jak rosyjscy historiografowie-klasycy tej miary, co Karamzin, Szczerbatow czy Sołowiow – o fałszerstwie Tatiszczewa, popełnionym przez tego historyka w celu uprawomocnienia głoszonych przez niego poglądów, znacznie odbiegających od tez, zadomowionych w oficjalnej historiografii carskiej Rosji. Nie da się bowiem ukryć, że przekaz Kroniki Joachimowskiej bardzo znacznie odbiega od treści pozostałych latopisów okresu przedmongolskiego, będąc jednocześnie jedynym źródłem, zawierającym szczegółowe informacje o dziejach Ziemi Ruskiej przed przybyciem Ruryka i Waregów. Jak zostanie pokazane niżej, można w nim odnaleźć również kilka zaskakujących informacji o osobie kniahini Olgi. Równie ważne do odtworzenia możliwie całościowego wizerunku bohaterki niniejszego szkicu w piśmiennictwie staroruskim są bezsprzecznie źródła hagiograficzne. Należy przecież mieć na uwadze, że Olga jest nie tylko ważną postacią wczesnej historii Rusi, ale również świętą Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Przyjmuje się, że jej nieoficjalny, lokalny kult istniał już praktycznie od momentu jej śmierci w 969 r., nie znamy natomiast dokładnej daty oficjalnej kanonizacji księżnej. Najczęściej lokuje się to wydarzenie w okresie niewoli tatarskiej (mongolskiej)9, konkretniej w pierwszej połowie XIII w.10, łącząc je z szerszą tendencją kultury Rusi tego okresu, zmierzającą do stworzenia swoistego panteonu świętych władców – opiekunów udręczonej ojczyzny11. Urzędowo kult Olgi został jednak zatwierdzony przez synod Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej znacznie później, bo dopiero w 1574 r.12, za panowania Iwana IV Groźnego. Przypuszcza się, że najstarsze utwory hagiograficzne poświęcone księżnej Oldze mogły powstać już na początku XI, albo nawet w ostatnich latach X w.13 Do naszych czasów dochowała się spośród nich jedynie Pochwała księżnej Olgi (Похвала княгине Ольге), wczesna kompilacja, włączona mechanicznie w obręb Pamięci i pochwały kniazia Włodzimierza – większego utworu hagiograficznego14, którego autorem był najprawdopodobniej żyjący w drugiej połowie XI w., mnich Jakow (Jakub)15. Co więcej, zabytek ten, znany nauce z odpisu trzynastowiecznego16 pod pełnym tytułem Pamięć i pochwała kniaziowi ruskiemu Włodzimierzowi, jak dał się ochrzcić siebie i swoje dzieci, i całą ziemię ruską od krańca po kraniec, i jak babka 7 Szkic Tatiszczewa poświęcony Kronice Joachimowskiej zamieścił ostatnio W. N. Diemin w apendyksie do cytowanej już wyżej pracy. В. Н. Т а т и щ е в, О истории Иоакима епископа новгородского, [w:] В. Н. Д е м и н, op. cit., s. 411-430. 8 A. P o p p e, Państwo i Kościół na Rusi w XI w., Warszawa 1968, s. 43. 9 G. F i e d o t o w, Święci Rusi (X–XVII w.), Bydgoszcz 2002, s. 75; I. L i s, Święci w kulturze duchowej i ideologii Słowian prawosławnych w średniowieczu (do XV w.), Kraków 2004, s. 146. 10 J. S w a s t e k, op. cit., s. 65; G. P o d s k a l s k y, Chrześcijaństwo i literatura teologiczna na Rusi Kijowskiej (988– 1237), Kraków 2000, s. 433. 11 Н. Л. П у ш к а р е в а, Женщины Древней Руси, Москва 1989, s. 12. 12 J. S w a s t e k , op. cit., s. 65; Święte niewiasty. Mały leksykon hagiograficzny, red. J. C h a r k i e w i c z, Hajnówka 2001, s. 139. 13 D. O b o l e n s k y, Chrzest Olgi, księżnej kijowskiej…, s. 25, 33. 14 М. Б. С в е р д л о в, Домонгольская Русь. Князь и княжеская власть на Руси VI – первой трети XIII вв., СанктПетербург 2003, s. 210. 15 D. O b o l e n s k y, Chrzest Olgi, księżnej kijowskiej…, s. 25; J. S w a s t e k, op. cit., s. 58; A. P o p p e, Przyjęcie chrześcijaństwa na Rusi w opiniach XI w., [w:] Teologia i kultura duchowa…, s. 101; G. P o d s k a l s k y, op. cit., s. 168-169. 16 A. P o p p e, Przyjęcie chrześcijaństwa…, s. 101. 49 Włodzimierza, Olga, została ochrzczona przed Włodzimierzem17 zdaje się pozostawać w bezpośredniej zależności od innej jedenastowiecznej Pochwały księcia Włodzimierza, stanowiącej część Słowa o Prawie i Łasce pióra metropolity Iłariona (Hilariona)18 i najprawdopodobniej wygłoszonej przez tego duchownego w 35. rocznicę śmierci Chrzciciela Rusi, 15 VII 1050 r.19 Należy przypuszczać, że również z okresu przedmongolskiego pochodzą najstarsze redakcje żywotu księżnej Olgi. Są to w przeważającej mierze tzw. „żywoty krótkie”, spisane z myślą o użytku liturgicznym20, jak np. południoworuski Skrócony żywot do Synaksarionu21. W XII w. Olga staje się również bohaterką poezji liturgicznej – pojawia się kanon i hymny (stichiry) poświęcone jej pamięci, których autorstwo przypisuje się zazwyczaj Cyrylowi z Turowa (Turowskiemu)22. Prawdziwy rozkwit literatury hagiograficznej związanej z osobą Olgi ma jednak miejsce nieco później, w okresie poprzedzającym i następującym bezpośrednio po jej kanonizacji, tj. w XIII–XIV w.23 To właśnie wtedy pojawiają się tzw. „żywoty obszerne” tej świętej24. Pewnemu usystematyzowaniu spuścizna Dawnej Rusi ulega w tym względzie w XVI w. (warianty żywotu Olgi zostają włączone do Stiepiennoj Knigi (Степенная книга), sporządzonej na rozkaz Iwana Groźnego25), niemniej jednak należy pamiętać, że utwory hagiograficzne stanowią w Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej przekaz żywy i poddawany redakcji po dziś dzień. Ostatnim elementem, na który należy zwrócić uwagę, chcąc prawidłowo zrekonstruować wizerunek Olgi w twórczości ruskiej, jest – rzecz jasna – przekaz ustny, ludowy. Folklor stanowi wszak niezwykle ważny element kultury Słowian, zwłaszcza zaś Słowian prawosławnych. Z punktu widzenia tematu niniejszej pracy wątek folklorystyczny rozpada się jakby na dwie podgrupy: jedna z nich zawiera w sobie elementy pochodzenia ludowego, które na przestrzeni dziejów przeniknęły do ruskiej historiografii i hagiografii, druga zaś obejmuje samodzielne utwory epickie – spisywane przez etnografów na terenie Rosji od XIX w. po dzień dzisiejszy – wschodniosłowiańskie byliny (stariny). Imię „Przywiedli mu żonę z Pskowa, imieniem Olga” – czytamy w polskim przekładzie Powieści dorocznej, dokonanym przez wybitnego znawcę tematu, Franciszka Sielickiego26 i wydawać by się mogło, że kwestia imienia bohaterki niniejszego szkicu nie ulega najmniejszej wątpliwości. G. P o d s k a l s k y, op. cit., s. 170; I. L i s, op. cit., s. 146. A. P o p p e, Przyjęcie chrześcijaństwa…, s. 101; W. H r y n i e w i c z, Chrystus zmartwychwstał. Motywy paschalne w pismach metropolity Iłariona (XI w.). Przekład pism z oryginału cerkiewnosłowiańskiego, Warszawa 1995, s. 96. 19 I d e m, Teologiczna wizja dziejów w pismach metropolity Iłariona, [w:] Teologia i kultura duchowa…, s. 150. 20 G. P o d s k a l s k y, op. cit., s. 169; 21 Ibidem, s. 175. Synaksarion (gr. συναξάριον, scs. синаксарии, синаксарь) – 1. księga liturgiczna, zawierająca życiorysy świętych, zestawiona wg dni, w które przypada pamięć danego świętego; 2. elogium hagiograficzne, notatka kommemoracyjna w formie opowiadania o życiu świętych lub dotycząca obchodzonego święta, czytana w klasztorach podczas wspólnych posiłków. Synaksariony są zawarte w Mineach i Triodach oraz wchodzą w skład Jutrzni (są umieszczone w Kanonie, po szóstej pieśni, w ślad po kontakionie i ikosie). Treść Synaksarionu jest podobna do treści Pateryku i Prologu. A. Z n o s k o, Mały słownik wyrazów starocerkiewno-słowiańskich i terminologii cerkiewno-teologicznej, Warszawa 1983, s. 288; Nowe tablice, czyli o cerkwi, liturgii, nabożeństwach i utensyliach cerkiewnych. Objaśnienia Beniamina, arcybiskupa Niżnego Nowogrodu i Arzamasu. Wybór, red. G. M i n c z e w, Kraków 2007, s. 285. 22 Ibidem, s. 142, 330-331. 23 Н. Л. П у ш к а р е в а, op. cit., s. 12. 24 G. P o d s k a l s k y, op. cit., s. 169. 25 М. Ю. Б р а й ч е в с к и й, Утверждение Христианства на Руси, Киев 1989, s. 112. 26 Powieść minionych lat. Najstarsza kronika kijowska, red. F. S i e l i c k i, Wrocław 2005, s. 25. 17 18 50 Tymczasem jednak nawet pobieżne skonfrontowanie ze sobą treści rozmaitych latopisów skłania do wysunięcia zgoła innego wniosku – oprócz uznanej oficjalnie w nauce formy Olga na kartach zabytków historiografii staroruskiej spotkać można również inne, często zaskakujące warianty tego imienia. I tak, podczas gdy z Olgą stykamy się w tekście Pierwszego latopisu nowogrodzkiego i Latopisu ipatjewskiego (hipackiego), to w przekazie drugiego, późniejszego odpisu Powieści dorocznej – Latopisu ławrentjewskiego czytamy o niej już jako o Woldze (Вольга)27. Nasuwa się więc przypuszczenie, że mamy tu do czynienia z dwoma słowiańskimi odmianami imienia, wywodzącego się z zupełnie innego kręgu kulturowego. Wśród badaczy tego zagadnienia panuje dość duża zgodność, umotywowana dodatkowo faktem, że u pisarzy bizantyńskich (i u Konstantyna Porfirogenety28 i u Jana Skylitzesa29) spotyka się nieodmiennie germańsko-brzmiącą formę Elga (Έλγα), iż imię to pochodzi bezpośrednio od skandynawskiego Helga. W tym miejscu jednak jednomyślność ta się kończy, jedni znawcy przedmiotu wskazują bowiem na starogermańską etymologię tego słowa (od przymiotnika hails, oznaczającego tyle co „zdrowy” lub „szczęśliwy”)30, podczas gdy drudzy pragną w nim widzieć formę staroszwedzkiego imienia H(i)aelgha, będącego z kolei kontynuantem przymiotnika heilagr („święty”)31. Wydaje się, że zwłaszcza ta ostatnia koncepcja, wg której imię bohaterki niniejszego szkicu oznaczałoby swoiste zespolenie idei świeckich z sakralnością, sacrum z profanum32, daje szerokie pole dla spekulacji. Lew Gumilow, opierając się na fakcie, iż Olga (Helga) jest jedynie żeńską formą imienia Oleg (Helgi), które nosiła wszak inna, niezwykle istotna, postać wczesnej historii Rusi, posuwa się nawet do przypuszczenia, iż nie mamy tu do czynienia z imieniem własnym, lecz „z tytułem skandynawskich wodzów, oznaczającym zarazem czarownika i wodza wojownika”33. Tezę tę zdaje się potwierdzać fakt, iż tradycja ludowa nadała Olegowi – opiekunowi małoletniego Igora, przydomek Вещий, pozostający w bezpośrednim związku ze staroruskim przekonaniem o magicznych zdolnościach władców, ich silnym nacechowaniu sakralnością34. Co ciekawe, wraz z postępowaniem procesu chrystianizacji społeczeństwa ruskiego, przymiotnik ten zmieniał swoje znaczenie, aż stał się całkowicie synonimiczny ze słowem мудрый („mądry”), które z kolei bardzo często dodawane jest w latopisach po imieniu księżnej Olgi35. Gdyby więc przyjąć (skądinąd bardzo kontrowersyjną) tezę Gumilowa, większość zabytków piśmiennictwa staroruskiego zawierałoby informację o „kapłańskiej” funkcji Olgi w pogańskim społeczeństwie Rusi (która być może stworzyła podatny grunt do rozwoju jej późniejszego chrześcijańskiego kultu), przemilczając jednak jej osobiste imię. Tym większe zainteresowanie budzić muszą inne, spotykane w źródłach, nazwy. W niektórych latopisach kijowskich Olgę nazywa się również imieniem Olma. Wydaje się jednak, że ten wariant jest jedynie rezultatem zwykłej pomyłki kopistów, którzy przez zbieżność brzmieniową słów Olga i Olma, utożsamili świętą księżnę z niejakim Olmoszem, mieszkającym w Kijowie Węgrem, wspominanym już w tekście Zwodu Nikona przy okazji opisu pogrzebu Askolda i Dira: М. Б С в е р д л о в, op. cit., s. 183. D. O b o l e n s k y, Ruś i Bizancjum…, s. 37; А. В. Н а з а р е н к о, op. cit., s. 229. 29 D. O b o l e n s k y, Chrzest Olgi, księżnej kijowskiej…, s. 26; А. В. Н а з а р е н к о, op. cit., s. 266-267. 30 J. S w a s t e k, op. cit., s. 62. 31 М. Б. С в е р д л о в, op. cit., s. 182. 32 Loc. cit. 33 L. G u m i l o w, Od Rusi do Rosji, Warszawa 2004, s. 28. 34 В. Н. Д е м и н, op. cit., s. 126-127. 35 Е. П ч е л о в, Монархи России, Москва 2004, s. 52. 27 28 51 è ïîãðåáîøà è íà ãîðý, åæå ñÿ íûíå çîâåòü Óãîðüñêîå, êäå íûíå îëúìèíú äâîðú, íà òîè ìîãèëý ïîñòàâèëú îëúìà öåðêîâü ñâàòàãî íèêîëó36. Co ciekawe, utożsamienie to z czasem przybrało tak powszechny charakter, że szesnasto- i siedemnastowieczni redaktorzy dawnych latopisów umieszczali imię Olgi nawet w cytowanym wyżej fragmencie37. Zabieg ten odnaleźć można chociażby w Latopisie twerskim (Тверская летопись), Synopsisie kijowskim (Киевский Синопсис), czy też w niektórych odpisach Latopisu sofijskiego pierwszego (Софийская первая летопись), w jednym z których zachowały się nawet ślady poprawek kopisty z äâîðú Îëãèíú na äâîðú Îëìèíú38. O wiele ciekawsze zdają się być informacje zawarte we wspominanej już Kronice Joachimowskiej. Na jej kartach czytamy bowiem, że Oleg ożenił Igora z dziewczyną nazywaną Priekrasa, którą następnie przemianował, nadając jej swoje imię – Olga39 (ïîÿò çà íåãî æåíó […] èæå Ïðåêðàñà íàðèöàøåñÿ, à Îëåã ïðåèìåíîâà þ è íàðå÷å âî ñâîå èìÿ Îëüãà40). Nie sposób nie zauważyć, że przekaz ten, w świetle którego nasza bohaterka staje się Olgą z chwilą małżeństwa z Igorem, jest w pewien sposób zgodny z tezą Gumilowa, zakładającą funkcjonowanie na Rusi pochodzącego z kultury skandynawskiej tytułu, oznaczającego jednocześnie i władcę, i kapłana. Należy jednak pamiętać, że Kronika Joachimowska jest jedynym źródłem zawierającym informację o przemianowaniu Priekrasy na Olgę. Kolejne imię, z którym można się spotkać w odniesieniu do bohaterki niniejszego szkicu, wiąże się ściśle ze sprawą jej chrześcijańskiego chrztu. W staroruskiej historiografii oraz w literaturze hagiograficznej panuje całkowita zgodność, iż kijowska kniahini przyjęła na chrzcie imię Heleny. Współcześni badacze chcą widzieć w takim wyborze chrzcielnego imienia Olgi konsekwencję tradycji dworu bizantyńskiego, zgodnie z którą pogański władca, przyjmujący chrzest w obrządku wschodnim, był zobligowany do zmiany swego imienia na to, które nosił jego chrzestny ojciec, tj. aktualnie panujący w Konstantynopolu basileus (dla przykładu: książę bułgarski Borys przyjął imię Michał, na cześć cesarza Michała III Pijaka, a wnuk Olgi, Włodzimierz otrzymał na chrzcie miano Bazylego, ku pamięci Bazylego II Bułgarobójcy)41. Ruska księżna przyjęłaby więc imię cesarzowej Heleny Lakapeny – małżonki Konstantyna VII Porfirogenety42. Z drugiej strony jednak należy mieć na uwadze fakt, iż staroruskie piśmiennictwo jednogłośnie podaje całkowicie odmienną motywację księżnej, pragnącej jakoby nawiązać do postaci świętej Heleny, matki Konstantyna I Wielkiego43. Paralela ta, jak zostanie to wykazane niżej, stanie się z czasem na Rusi podstawowym filarem apoteozy kniahini Olgi. 36 Повесть Временных Лет. Часть первая. Текст и перевод, red. Д. С. Л и х а ч е в, Москва–Ленинград 1950, s. 20. „Askolda [pogrzebano] na górze, która się dziś zowie Węgierską, gdzie teraz jest dwór Olmy; na tej mogile Olma zbudował cerkiew świętego Mikołaja”. Powieść minionych lat…, s. 20. 37 М. Ю. Б р а й ч е в с к и й, op. cit., s. 111. 38 Ibidem, s. 112. 39 В. Н. Д е м и н, op. cit., s. 113; Е. П ч е л о в, op. cit., s. 52; Н. Ф. К о т л я р, Древняя Русь и Киев в летописных преданиях и легендах, Киев 1986, s. 90. 40 В. Н. Т а т и щ е в, op. cit., s. 416. 41 Г. О с т р о г о р с к и й, Византия и киевская княгиня Ольга, [w:] To Honor Roman Jakobson, Hague-Paris 1967, t. II, s. 1466; М. Б. С в е р д л о в, op. cit., s. 211. 42 D. O b o l e n s k y, op. cit., s. 37. 43 Ibidem, s. 42-43. 52 Pochodzenie O ile w kwestii daty urodzenia księżnej Olgi, zachowane źródła ruskie charakteryzują się wprost zadziwiającą zgodnością (Pierwszy latopis nowogrodzki podaje rok 89344, a tradycja cerkiewna, w oparciu m.in. o Żywot prologowy Olgi (894 r.)45 przechowała informację o narodzinach świętej ok. 890 r.46), to sprawa jej pochodzenia, a co za tym idzie, przynależności etnicznej, zdaje się być o wiele bardziej skomplikowaną. Cytowany już wyżej ustęp Powieści dorocznej, jedyny fragment kijowskiego latopisu zawierający jakiekolwiek dane o interesującym nas zagadnieniu, mówi jedynie o „przywiedzeniu” żony dla księcia Igora z miejscowości Plieskow (Плесков), którą współcześni badacze, a za nimi autor polskiego przekładu, jednomyślnie utożsamiają z Pskowem47. Kijowskiej tradycji latopisarskiej zawdzięczamy więc tylko jedną pewną informację: Olga jest Pskowianką. Niemniej jednak, nawet tak enigmatyczny zapis pozwala historykom domyślać się jeszcze dwóch rzeczy: owego „przywiedzenia” narzeczonej dla Igora dokonać mógł tylko jego opiekun i krewny (îò ðîäà åìó ñóùèè – by posłużyć się określeniem kijowskiego latopisu) – Oleg, a jego wybranka, mająca w przyszłości zasiąść na kijowskim tronie, musiała być osobą pochodzącą ze znacznego rodu48 (abstrahując od kwestii jej przynależności etnicznej). O wiele więcej szczegółów podaje, reprezentująca poniekąd tradycję historiograficzną Nowogrodu Wielkiego, Kronika Joachimowska. Rozwija ona szeroko wątek pochodzenia najważniejszych dramatis personae wczesnej historii Rusi, w tym zwłaszcza Olgi i Olega. Ten ostatni jest w świetle jej zapisów nie bliżej nieokreślonym krewnym Igora, ale wprost jego wujem (bratem Efandy – matki Igora i żony Ruryka)49, a jednocześnie mężem, nieznanej z imienia, najstarszej córki Gostomysła50 – półlegendarnego wojewody nowogrodzkiego, ostatniego przedstawiciela dynastii, mającej władać Nowogrodem wieki przed pojawieniem się Waregów51. Olga jest natomiast w przekazie tego zabytku wprost córką Olega i wnuczką Gostomysła52, a więc – sukcesorką prastarego nowogrodzkiego rodu. Co więcej, latopis nowogrodzki wymienia również miejsce jej urodzenia. Przyszła księżna i święta przyjść miała na świat w okolicy Izborska53, w ziemi pskowskiej, można więc postawić tezę, że w kwestii „geograficznego” pochodzenia bohaterki niniejszego szkicu, obie najważniejsze tradycje historiograficzne Rusi – kijowska i nowogrodzka – są nieomal zgodne. Całkowicie odmiennie przedstawia się natomiast kwestia pochodzenia Olgi w świetle źródeł hagiograficznych, kontynuujących najprawdopodobniej pewne ludowe legendy i wyobrażenia o księżnej54. Nie ulega bowiem wątpliwości, że we wszystkich wariantach swego żywotu, nasza bohaterka jest nieodmiennie osobą niskiego, plebejskiego pochodzenia, wywodzącą się z określonej wsi (staroruskie âåñü55) w ziemi pskowskiej, której nazwa pojawia L. G u m i l o w, op. cit., s. 39. Н. Л. П у ш к а р е в а, op. cit., s. 214. 46 Święte niewiasty…, s. 138. 47 Powieść minionych lat…, s. 25; М. Ю. Б р а й ч е в с к и й, op. cit., s. 103; Н. Л. П у ш к а р е в а, op. cit., s. 13; Е. П ч е л о в, op. cit., s. 51-52. 48 Н. Л. П у ш к а р е в а, op. cit., s. 13. 49 В. Н. Д е м и н, op. cit., s. 109-110, 113. 50 Ibidem, s. 113. 51 Ibidem, s. 106-108. 52 Ibidem, s. 113, 130; Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 89; Е. П ч е л о в, op. cit., s. 52. 53 В. Н. Д е м и н, op. cit., s. 113; Е. П ч е л о в, op. cit., s. 52. 54 Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 89; М. Б. С в е р д л о в, op. cit., s. 182. 55 Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 89. 44 45 53 się w różnych zabytkach w rozmaitych wariantach fonetycznych: Wydubicy (Âûäóáèöû)56, Wybutcy (Âûáóòöû)57, Wybuti (Âûáóòè)58, Wybuto (Âûáóòî)59, Wybutino (Âûáóòèíî)60, Budutino (Áóäóòèíî)61, Łybutino (Ëûáóòèíî)62. Interesujące, że hagiografia szczególnie eksponuje słowiańskie, ruskie pochodzenie księżnej, co najprawdopodobniej powiązać można ze wspominaną już wyżej tendencją szukania „narodowych” świętych – obrońców ojczyzny, charakterystyczną dla kultury Rusi okresu podboju mongolskiego. Tym ciekawiej brzmią w tym kontekście te spośród odpisów żywotów kniahini, które wspominają o jej niesłowiańskim rodowodzie – istnieje wariant, kreujący Olgę na córkę połowieckiego władcy63, jak również przekazy łączące ją z Normanami64. Dla przykładu zacytować tu można urywek z późnej wersji żywotu księżnej, zawierający informacje o jej rodzicach: îòöà èìýàøå íåâýðíà ñóùè, òàêîæú è ìàòåðü íåêðåùåíó îòú ÿçûêà Âàðÿæñêà; è îòú ðîäà íå êíÿæñêà, íè îòú âåëìîæú, íî îòú ïðîñòûõú áÿøå ÷åëîâýêú65. Co ciekawe jednak, ani jedna wersja żywotu, jak również żaden z latopisów (poza Kroniką Joachimowską) nie podaje imion rodziców Olgi. E. Pczełow, opierając się na nieokreślonych bliżej źródłach utrzymuje, iż była ona córką niejakiego Słowiena Młodego, syna Izbora i Priekrasy, jest to jednak tylko hipoteza66. Należy również nadmienić, że w okresie późniejszym (XV/XVI w.), zaczerpnięte z hagiografii wyobrażenia o Oldze, jako osobie chłopskiego pochodzenia, przedostają się również do latopisów67. Na zakończenie wypada także wspomnieć o przekazie, pochodzącego z XV w., Latopisca Włodzimierskiego (Владимирского летописца), na kartach którego, w przeciwieństwie do wszystkich pozostałych zabytków piśmiennictwa staroruskiego, czytamy, że: Èãîðÿ æå æåíèë (Îëåã) â Áîëãàðàõ, âçÿë çà íåãî êíÿæíó èìåíåì Îëüãó. È áûëà âåëüìè ìóäðà68. Współcześni znawcy przedmiotu przypuszczają, że podstawą do snucia teorii o bułgarskim pochodzeniu księżnej stała się dla XV-wiecznych „kniżników” staroruska nazwa Pskowa – Plieskow, którą utożsamili bądź to z najstarszą bułgarską stolicą Pliską69, bądź też z jakimś, В. Н. Д е м и н, op. cit., s. 130. Loc. cit. 58 Święte niewiasty…, s. 138. 59 Житiе святыя великiя княгини Ольги, [w:] Исторiя Русской Церкви. Макарiя, Архiепископа Харьковскаго, СанктПетербург 1868, т. I, s. 276-278; Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 89. 60 Н. Л. П у ш к а р е в а, op. cit., s. 214; Е. П ч е л о в, op. cit., s. 52. 61 Loc. cit. 62 Н. Л. П у ш к а р е в а, op. cit., s. 214. 63 Loc. cit. 64 Loc. cit. 65 Житiе святыя великiя княгини Ольги…, s. 276. „ojca miała niewiernego całkiem, taką też matkę nieochrzczoną języka wareskiego [możliwa jest druga interpretacja frazy, jako „z pogańskich Waregów”, ze względu na podwójne znaczenie wyrazu языки w scs – „języki” lub „poganie”]; i nie z rodu książęcego, nie z wielmożów, ale z prostych była ludzi”. 66 В. В. Б о г у с л а в с к и й, Правители России. Биографический словарь, Москва 2006, s. 593. 67 Е. П ч е л о в, op. cit., s. 52; М. Б. С в е р д л о в, op. cit., s. 182-183. 68 Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 90. „Igora ożenił Oleg w Bułgarii, wydał za niego księżnę imieniem Olga. I była bardzo mądra”. 69 М. Ю. Б р а й ч е в с к и й, op. cit., s. 104; Е. П ч е л о в, op. cit., s. 52. 56 57 54 bliżej nie znanym, bułgarskim miastem o tej nazwie70. Co ciekawe, E. Pczełow pragnie widzieć w pojawieniu się niniejszej koncepcji odbłysk szerszej tendencji kultury Rusi XIV– XV w., określanej w nauce jako tzw. „drugi wpływ bałkański”71. Jak poznała Igora? W żadnym, nawet charakteryzującym się tak oryginalną treścią jak Latopisiec Włodzimierski, zabytku staroruskiej historiografii nie znajdziemy niestety opisu sceny pierwszego spotkania Olgi z przyszłym mężem. Tradycja latopisarska przechowała jedynie pamięć o „przywiedzeniu” narzeczonej dla Igora i choć w rozmaitych wariantach tej historii zmienia się miejsce, w które musiał się udać książęcy orszak swatów, to jedna kwestia nie ulega najmniejszej wątpliwości – małżeństwo to było klasycznym mariażem dynastycznym, ułożonym przez najbliższego krewnego kijowskiego władcy – Olega. Zupełnie inaczej przedstawia się ta kwestia w hagiografii, czerpiącej wszak, również w tym względzie, pełnymi garściami z ludowych wyobrażeń o Oldze. Według relatywnie późnej, szesnastowiecznej redakcji żywotu księżnej72, włączonej do Stiepiennoj Knigi73 młody kniaź Igor miał spotkać swą przyszłą żonę (pamiętajmy, że w ludowo-hagiograficznym ujęciu, będącą osobą plebejskiego pochodzenia) podczas polowania w ziemi pskowskiej. Pragnąc przeprawić się na drugi brzeg rzeki, wskoczył do zacumowanej w pobliżu łódki, w której wcześniej dostrzegł postać krzepkiego przewoźnika. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że siedzącą w łódce osobą nie jest młodzieniec, lecz niezwykłej urody dziewczyna – Olga. Scena ta zdaje się być przeniesiona wprost ze staroruskich bylin, w których bohaterska wojowniczka wprowadzająca innych w błąd w kwestii swej płci tężyzną fizyczną, jest dość popularnym motywem. Spotykamy się z nim chociażby w eposie o Dobryni Nikityczu: Наезжал он (Добрыня) богатыря в чистом поли – А сидит богатырь на добром кони, А сидит богатырь в платьях женских; Говорит Добрыня сын Никитинич: Еже не богатырь на добром кони, Есть же поляница знать удалая, А кака ни тут деница либо женщина74. Poznawszy genezę omawianej sceny z żywotu ruskiej świętej, nie sposób dziwić się jej poetyce, dopuszczającej wątki z oczywistych względów rzadko spotykane w utworach hagiograficznych: Olga wydała się Igorowi tak powabną, że (tekst zabytku nie skąpi czytelnikowi szczegółów) rozpalony namiętnością zwrócił się ku niej z bezwstydnymi słowami (ñòûäíûå ñëîâåñà). Przyszła władczyni Rusi Kijowskiej umiała jednak pohamować niewczesne zapędy kniazia. Autor żywotu wkłada w jej usta następującą przemowę: Зачем напрасно позоришь себя, о князь, склоняя меня на срам? Не обольщайся, видя меня, молодую девушку, совсем одну, и не надейся – не возьмешь меня силой. Подумай о себе, откажись от своего помысла. Пока ты юн, блюди себя, чтобы не победило тебя неразумие, чтобы самому не пострадать. Если ты станешь рабом постыдных побуждений, как же ты сможешь другим запрещать неправедные поступки и праведно управлять державой своей? Знай, что если ты не перестанешь Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 90. Е. П ч е л о в, op. cit., s. 52. 72 Н. Л. П у ш к а р е в а, op. cit., s. 12-13. 73 Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 90. 74 Loc. cit. 70 71 55 соблазняться моей беззащитностью, то глубина реки поглотит меня – и я избегну позора, и ты не впадешь в соблазн из-за меня75. Jeśli wierzyć hagiografowi, Igor miał rzeczywiście zaniechać swoich zamiarów, a nawet – porażony mądrością dziewczyny – pojąć ją za żonę mimo jej niskiego stanu. Według niniejszego przekazu Olga staje się więc kijowską władczynią nie dzięki swemu pochodzeniu, lecz osobistym zdolnościom – mądrości, roztropności i sile charakteru, które wywarły na jej przyszłym mężu o wiele większe wrażenie niż zewnętrzne piękno. Warto również zauważyć, że nasza bohaterka przejawia w niniejszej scenie po raz pierwszy te cechy, które z czasem staną się podstawowymi cnotami, przypisywanymi jej przez wszystkie typy źródeł, a także spryt, który pozwala jej zwyciężać w konfrontacji z mężczyznami (wg kolejnej ludowej legendy zadomowionej w staroruskiej historiografii, w dość podobny sposób ostudzi wszak w wiele lat później miłosne zapały cesarza bizantyńskiego Konstantyna VII Porfirogenety). Na kijowskim tronie u boku męża Współczesnemu czytelnikowi może się wydawać zaskakującym fakt, iż po adnotacji o ślubie z Igorem w 903 r., Olga znika z kart staroruskich latopisów na okres całych 40 lat76. Nie da się jednak ukryć, że w czasie rządów w Kijowie u boku męża, aż do jego przedwczesnej śmierci w 945 r., postać księżnej jest praktycznie niewidoczna w przekazach historiograficznych. W Powieści dorocznej jej imię pojawia się wówczas tylko jeden jedyny raz, w przytaczanym przez kijowską kronikę pod datą 6453 (945), tekście umowy ruskobizantyńskiej z 944 r77. Czytamy w nim, że w skład poselstwa skierowanego przez Igora do Konstantynopola wchodził również, zajmujący relatywnie wysoką pozycję (wymieniony na trzecim miejscu, bezpośrednio po wysłanniku księcia i następcy tronu, Światosława), osobisty reprezentant kniahini Olgi – poseł Iskusewi78. Najprawdopodobniej miał on za zadanie – podobnie jak inni wysłannicy kijowskich władców – utwierdzać przyjaźń między Bizancjum a Rusią. Pewien ślad autorytetu, jakim miała się cieszyć Olga u męża, odnajdujemy także w przekazie Kroniki Joachimowskiej. Jej autor (autorzy) stwierdza wprost, że poganin Igor miał oprócz bohaterki niniejszego szkicu również inne żony, jednak Olgę, ze względu na jej mądrość, „czcił więcej od innych” (Èìå æå Èãîðü ïîòîì èíû æåíû, íî Îëüãó ìóäðîñòè åÿ ðàäè ïà÷å èíûõ ÷òÿøå)79. Niemniej jednak na bazie powyższego zapisu można jedynie snuć przypuszczenia, na ile wspomniana „cześć” kijowskiego władcy dla mądrości swej żony, pozwalała tej ostatniej na odgrywanie jakiejkolwiek roli w jego polityce. O tym, że Olga wywierała pozytywny wpływ na kierunek wewnętrznej polityki swego męża, zdaje się z całym przekonaniem zaświadczać tradycja cerkiewna. Żywoty księżnej informują, że dała się ona już w czas małżeństwa z Igorem poznać jako mądra, miłosierna i 75 В. Н. Д е м и н, op. cit., s. 131. „Dlaczego na próżno hańbisz sam siebie kniaziu, narażając mnie na wstyd? Nie ciesz się widząc mnie, młodą dziewczynę, całkiem samą i nie miej nadziei – nie weźmiesz mnie siłą. Pomyśl o sobie, odstąp od swojego zamiaru. Dopóki jesteś młody, strzeż się, by nie zwyciężyła cię głupota, obyś sam nie ucierpiał. Jeśli staniesz się niewolnikiem brudnych popędów, w jaki sposób będziesz mógł zabraniać innym niewłaściwych postępków i sprawiedliwie rządzić swoim państwem? Wiedz, że jeśli nie przestaniesz urągać mojej bezbronności, to głębina rzeki pochłonie mnie – i ja ucieknę od hańby, i ty nie wpadniesz w pokusę z mojego powodu”. 76 Е. П ч е л о в, op. cit., s. 53. 77 Powieść minionych lat…, s. 41. 78 Loc. cit.; Н. Л. П у ш к а р е в а, op. cit., s. 13. 79 В. Н. Т а т и щ е в, op. cit., s. 416. 56 sprawiedliwa władczyni, szczególnie wyczulona na los swych poddanych i ciesząca się w zamian ich miłością i szacunkiem80. I rzecz ciekawa, że o ile w przekazie staroruskiej historiografii, w okresie panowania Igora, Olga znajduje się w cieniu swego męża, to w tradycji i folklorze jest odwrotnie – postać kniahini przesłania postać kniazia. Zapisane przez dziewiętnastowiecznych etnografów byliny i stariny przynoszą częstokroć wprost szokujący wizerunek naszej bohaterki. Mądra władczyni oraz wzorowa żona i matka staje się często, w poświęconych jej eposach, kobietą ambitną, stającą do walki o władzę z własnym mężem, a nawet zabijającą go w celu przechwycenia samodzielnych rządów w Kijowie81. Zemsta na Drewlanach za śmierć Igora Jakiekolwiek byłyby polityczne ambicje Olgi jako kijowskiej władczyni za życia jej męża, nie da się ukryć, że los dał jej niepowtarzalną szansę ich realizacji z chwilą, gdy Igor został zabity przez Drewlan, w trakcie zbierania daniny, ok. 945 r. Co ciekawe, dokładny opis tego zdarzenia, poświadczanego zgodnie przez wszystkie latopisy, zawdzięczamy nie staroruskim kronikarzom, lecz żyjącemu w drugiej połowie X w. historykowi bizantyńskiemu, Leonowi Diakonowi, bazującemu w tym względzie – być może – na pewnym, bliżej nieznanym, źródle ruskim82. Stwierdza on, że kijowski władca został pozbawiony życia w sposób dość okrutny – Drewlanie przywiązali go do dwóch przygiętych do ziemi młodych drzewek, które, prostując się do pionu, rozdarły jego ciało ma pół83. Dla Olgi przedwczesna śmierć męża oznaczała tylko jedno – została sama z maleńkim synem, Światosławem. W tym miejscu warto zwrócić uwagę na kilka interesujących aspektów sytuacji księżnej. Przede wszystkim Olga, jako wdowa po Igorze i matka Światosława, może sprawować władzę całkowicie samodzielnie. W jej otoczeniu nie pojawia się automatycznie żaden „męski opiekun” małoletniego kniazia i jego matki. Wielu historyków wysuwa nawet wniosek, że status Olgi na kijowskim dworze przewyższał znacznie zwyczajową pozycję regenta, a zakres władzy odpowiadał temu, jaki przysługiwał pełnoprawnemu władcy – księciu84. Pozbawiony chęci jakiegokolwiek sprzeciwu, stosunek poddanych – Kijowian do swej władczyni ilustruje dość dobrze ich wypowiedź, umieszczona w Powieści dorocznej w scenie wymiany zdań z drewlańskimi posłami: íàìú íåâîëà, êíàçü íàøü óáüåíú, è êíÿãèíè íàøà õî÷åòú çà âàøü êíÿçú85. Najprawdopodobniej w sytuacji Olgi odzwierciedla się norma staroruskiego prawa zwyczajowego, zgodnie z którym wdowie, do czasu powtórnego zamążpójścia, przysługiwał status społeczny jej zmarłego małżonka, w tym możliwość sprawowania pełnionych dotąd przez niego funkcji publicznych86. Kolejnym, zaskakującym dla współczesnego czytelnika, aspektem omawianego okresu w życiu Olgi jest fakt, iż Drewlanie – zabójcy Igora kierują do niej propozycję małżeństwa z własnym kniaziem Małem: Święte niewiasty…, s. 138-139. Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 98. 82 Ibidem, s. 88. 83 „отправившись в поход на германцев, он был взят ими в плен, привязан к стволам деревьев и разорван надвое”. Л е в Д и а к о н, История, кн. 6.10. 84 И. Е. З а б е л и н, Домашняя жизнь русских цариц, Москва 2005, s. 77. 85 Повесть Временных Лет…, s. 41. „Nam niewola; kniaź nasz zabity, a kniahini nasza chce za waszego kniazia”. Powieść minionych lat…, s. 50. 86 Н. Л. П у ш к а р е в а, op. cit., s. 13; И. Е. З а б е л и н, op. cit., s. 77. 80 81 57 ìóæà òâîåãî óáèõîìú, áÿøå áî ìóæü òâîè àêè âîëêú âîñõèùàÿ è ãðàáÿ, à íàøè êíÿçè äîáðè ñóòü, èæå ðîñïàñëè ñóòü Äåðåâüñêó çåìëþ, äà ïîèäè çà êíÿçü íàøü çà Ìàëú87 Nie da się ukryć, że oferta ta ma wyraźny podtekst polityczny – elity ziemi drewlańskiej mają zamiar przejąć władzę w Kijowie, koniecznym ku temu warunkiem jest jednak zgoda kijowskiej księżnej na małżeństwo z ich księciem. Zdaniem niektórych badaczy (D. Lichaczew, P. Tołoczko) mamy tu do czynienia z pewnym reliktem matriarchatu, którego ślady przechowały się w staroruskim prawie zwyczajowym – aby przejąć tron nie wystarczyło zabić panującego kniazia, ale należało również ożenić się z wdową po nim (dziedziczenie matrylinearne)88. Pewnym potwierdzeniem powyższej tezy mogą być inne słowa Drewlan, zapisane w Powieści dorocznej: Ñå êíÿçÿ óáèõîìú ðóñêàãî: ïîèìåìú æåíó åãî Âîëüãó çà êíÿçü ñâîè Ìàëú è Ñâÿòîñëàâà, è ñòâîðèìú åìó, ÿêî æå õîùåìú89 W kontekście powyższego krwawa rozprawa Olgi z Drewlanami przestaje więc być jedynie aktem zemsty, którego domagało się od krewnych zabitego człowieka staroruskie prawo zwyczajowe (jego relikty widoczne są nawet w Prawdzie Jarosława – kodyfikacji z 1016 r.90). Jest przede wszystkim walką księżnej-wdowy o zapewnienie władzy w Kijowie swemu synowi Światosławowi, a być może również – o ocalenie jego życia. Jeśli wierzyć przekazowi Powieści dorocznej zemsta Olgi na Drewlanach miała cztery etapy: 1. przysłani do Kijowa posłowie drewlańscy zostali zakopani żywcem w łodziach; 2. kolejni posłowie zostali spaleni w bani/łaźni; 3. Olga udała się pod Iskorosteń na grób męża, by odprawić po nim tryznę, w trakcie której nakazała swym ludziom upić i pozabijać obecnych przy uroczystości Drewlan; 4. regularne oblężenie i zdobycie Iskorostenia, podczas którego księżna miała również uciec się do podstępu – poprosić mieszkańców grodu o daninę w postaci trzech wróbli i trzech gołębi od każdego domostwa, a następnie, wypuściwszy otrzymane ptaki z zapalonymi hubkami przywiązanymi do nóg, podpalić oblegane miasto91. Co ciekawe jednak, prawie wszyscy historycy rosyjscy i ukraińscy są zgodni, że zapis najsławniejszego kijowskiego latopisu nie odzwierciedla bezpośrednio autentycznych wydarzeń z połowy X w., lecz jest, bazującą na motywach zaczerpniętych ze staroruskiego folkloru, epicką opowieścią o nich92. Tezę tę potwierdza kilka niezwykle istotnych elementów, dostrzegalnych w tekście zabytku. Najważniejszym z nich są bezsprzecznie relikty obrzędowości pogańskiej, wpisane w poetykę relacji o trzech pierwszych etapach zemsty księżnej. Przypomnijmy, że początkowo Olga nakazała przysłanych od Drewlan posłów zakopać żywcem w łodziach. Jak potwierdzają ustalenia wielu znawców przedmiotu (historyków i archeologów) łódź była Повесть Временных Лет…, s. 40. П. Т о л о ч к о, Дворцовые интриги на Руси, Киев 2001, s. 24; Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 88; М. Б. С в е р д л о в, op. cit., s. 89. 89 Повесть Временных Лет…, s. 40. „Oto kniazia ubiliśmy ruskiego; weźmiemy żonę jego, Olgę, za kniazia swego Mała, i Światosława weźmiemy, i zrobimy z nim, co zechcemy”. Powieść minionych lat…, s. 49. 90 Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 89. 91 Powieść minionych lat…, s. 49-53. 92 М. Ю. Б р а й ч е в с к и й, op. cit., s. 102; Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 85; Е. П ч е л о в, op. cit., s. 54; Н. Л. П у ш к а р е в а, op. cit., s. 14; М. Б С в е р д л о в, op. cit., s. 86. 87 88 58 najważniejszym elementem pogańskiego obrządku pogrzebowego, zaadaptowanego na Rusi najprawdopodobniej wprost z kultury skandynawskiej (wareskiej)93. Jego ślady przetrwały na obszarze Słowiańszczyzny Wschodniej nawet po jej oficjalnej chrystianizacji – wzmianki o nim odnajdujemy chociażby w Żywocie Borysa i Gleba, wg którego drugi z zamordowanych zdradziecko synów księcia Włodzimierza, pochowany miał być właśnie w êîðàáëåöå94. Kolejnym etapem zemsty, który również znajduje swe odzwierciedlenie w pogańskich wyobrażeniach o życiu pozagrobowym, jest spalenie drewlańskich posłów w łaźni (bani). Jak zaświadcza anonimowy staroruski utwór, przypisywany Janowi Chryzostomowi95, tj. Słowo o tym, jak na początku poganie wierzyli w idoli (Слово о том, как вначале поганые (язычники) веровали в идолов)96, na przedchrześcijańskiej Rusi powszechny był obyczaj palenia w łaźni dla zmarłych. Istnieją również ślady istnienia, równolegle do pochówku w łodzi, drugiego staroruskiego obrządku pogrzebowego, jakim miało być palenie szczątków w niewielkim domku97. Również opis, mającej miejsce podczas zwyczajowej tryzny (stypy) nad grobem Igora, krwawej jadki, w trakcie której zginąć miało aż 5 tys. Drewlan, jest niczym innym jak reminiscencją innego obyczaju pogańskiego, swoistej rytualnej bitwy – zawodów przy grobie zmarłego, które często kończyły się poważnymi obrażeniami, a nawet śmiercią części uczestników98. Nie jest chyba również tajemnicą, iż tradycja picia alkoholu na miejscu pochówku utrzymała się na Rusi po dziś dzień. Kolejnym dowodem na folklorystyczne pochodzenie opowieści o zemście księżnej Olgi jest fakt, iż pierwotnie w przekazie latopisarskim dramat ten miał nie cztery, ale trzy akty99. Istnieje pogląd, reprezentowany w nauce m.in. przez D. Lichaczewa, iż relacja o oblężeniu i zdobyciu Iskorostenia została włączona do tekstu Powieści dorocznej dopiero przez Nestora. Wskazuje na to chociażby brak tego epizodu w latopisach nowogrodzkich, spośród których kluczowym zabytkiem wydaje się być zwłaszcza Pierwszy latopis nowogrodzki, mający swe źródło bezpośrednio w tzw. Начальном своде, powstałym już w końcu XI w.100 Liczba „trzy” ma natomiast fundamentalne znaczenie w folklorze Słowian Południowych i Wschodnich – w ludowych baśniach i bylinach bohater rozwiązać musi zazwyczaj trzy zagadki, poddać się trójkrotnej próbie, zabić smoka o trzech głowach, itp.101 Zadziwiająca jest również zbieżność niektórych motywów z przekazu latopisów o zemście Olgi z elementami charakterystycznymi dla skandynawskich sag. Dla przykładu opowieść o spaleniu drewlańskich posłów w łaźni jest łudząco podobna do epizodu z sagi o królowej szwedzkiej, Światosławie – Sygrydzie – Storradzie (Сага о Сигрид Гордой), której przypisuje się podstępne pozbycie się niechcianych zalotników (jednym z nich miał być książę wołyński Wsiewołod), poprzez podpalenie domu, w którym biesiadowali102. Również sposób zdobycia 93 Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 92; Е. П ч е л о в, op. cit., s. 54; Н. Л. П у ш к а р е в а, op. cit., s. 14; Введение Христианства на Руси…, s. 250; П. Т о л о ч к о, Дворцовые интриги…, s. 24. 94 Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 92. 95 П. Т о л о ч к о, Дворцовые интриги…, s. 26. 96 Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 93. 97 Loc. cit.; Е. П ч е л о в, op. cit., s. 54. 98 Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 94-95; П. Т о л о ч к о, Дворцовые интриги…, s. 28. 99 М. Ю. Б р а й ч е в с к и й, op. cit., s. 102. 100 П. Т о л о ч к о, Дворцовые интриги…, s. 29. 101 Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 94. 102 Loc. cit.; Е. П ч е л о в, op. cit., s. 54; B. R y b a k o w, Pierwsze wieki historii Rusi, Warszawa 1983, s. 59. 59 Iskorostenia przez Olgę przypomina podstęp, do jakiego – według innej sagi – miał się uciec podczas oblegania pewnej twierdzy na Sycylii, Harald Srogi („Twarde Prawo”)103. Wracając natomiast na grunt ruski wypada stwierdzić, że przekaz Powieści dorocznej o zemście księżnej Olgi zawiera nie tylko elementy typowo folklorystyczne, czy relikty staroruskiego prawa zwyczajowego, ale przynosi także pewne reminiscencje, właściwego dla Rusi wczesnośredniowiecznej, systemu demokracji wiecowej. Szczególnie znamienna zdaje się być w tym kontekście pozycja drewlańskiego kniazia. Podczas gdy Olga jest prawie całkowicie samowładna, Mał wydaje się jedynie figurantem, władcą na wskroś marionetkowym. Na kartach kijowskiej kroniki nie pojawia się nawet ani razu jako czynnik kształtujący bieg wydarzeń, w przeciwieństwie do drewlańskiego wiecu, który w przekazie tego zabytku zdaje się być instytucją odpowiedzialną za podejmowanie najważniejszych decyzji w sprawach księstwa, np. wybór posłów104. „Błąd” ten starał się naprawić autor późniejszego, trzynastowiecznego Latopisu Perejasławia Suzdalskiego (1216–1219), czyniąc z drewlańskiego księcia aktywnie uczestniczącą w wydarzeniach postać105. Co ciekawe, opisany jest tu również proroczy sen Mała, przygotowującego się do ślubu z kijowską władczynią: ñå áî ïðèøåä Îëãà, äààøå åìó ïðúòû ìíîãîöåíüíû ÷åðâåíû, âñè æåì÷þãîì èññàæäåíû, è îäåÿëà ÷ðúíû, ñ çåëåíûìè óãîðû è ëîäüè, â íèõ æå íåñåíûì áûòè, ñìîëíû106. Wizja ta jest bliźniaczo podobna do snu Światosława Wsiewołodowicza, opisanego w Słowie o wyprawie Igora (Слово о полку Игореве)107, utworze epickim z końca XII w.: В Киеве далеком на горах, Смутный сон приснился Святославу… - С вечера до нынешнего дня,Молвил князь, поникнув головою,На кровати тисовой меня Покрывали чёрной пеленою. Черпали мне синее вино, Горькое отравленное зелье, Сыпали жемчуг на полотно Из колчанов вражьего изделья108. Nie sposób nie zauważyć, iż w obu przypadkach mamy do czynienia ze snem jednoznacznie złowróżbnym. Wskazuje na to tak nastrój, jak i symbolika opowieści: perły oznaczają łzy, czarne szaty – żałobę, łódź, w której niesiony ma być bohater – jego pogrzeb109. Mał pojawia się więc na kartach latopisu jedynie po to, by przepowiedzieć własną śmierć i zwycięstwo Olgi w konfrontacji z jego poddanymi. Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 98. П. Т о л о ч к о, Дворцовые интриги…, s. 25. Wyczerpujące omówienie słowiańskiego systemu wiecowego znajdzie Czytelnik w monografii: P. B o r o ń, Słowiańskie wiece plemienne, Katowice 1999. 105 П. Т о л о ч к о, Дворцовые интриги…, s. 25. 106 Ibidem, s. 25-26; Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 93. „I przyszła Olga, i dała mu szaty drogocenne, czerwone, wszystkie haftowane perłami, i prześcieradła czarne z zielonymi wzorami, i łodzie osmolone, w którym miał być niesiony”. 107 П. Т о л о ч к о, Дворцовые интриги…, s. 26; Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 93. 108 Loc. cit. 109 П. Т о л о ч к о, Дворцовые интриги…, s. 26; Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 93. 103 104 60 W przekazie trzynastowiecznego latopisu zwraca tym samym na siebie uwagę nie tylko swoista chęć zatarcia śladów dawnego ustroju i jednoczesnego podniesienia rangi drewlańskiego kniazia, ale również pewne zakamuflowane przesłanie polityczne, przypisywane przez rosyjskich historyków już najwcześniejszym kronikarzom kijowskim110. Dla przykładu B. Rybakow jest zdania, że okrucieństwo Olgi w stosunku do Drewlan zostało na kartach Powieści dorocznej celowo przejaskrawione, gdyż „kijowska elita władzy chciała pokazać, jak straszliwe kary czekają wszystkich buntujących się przeciw woli książęcej”111. O wiele trudniej jest natomiast uchwycić myśl przewodnią kreowania wizerunku Olgi w przekazach latopisów. W opowieści o zemście na Drewlanach jawi się ona wszak nie tylko jako okrutna władczyni, ale także osoba uciekająca się wielekroć do podstępów (np. sposób zdobycia Iskorostenia). Niemniej jednak êîâàðñòâî kijowskiej księżnej nie jest klasyfikowane przez staroruskich twórców jako cecha negatywna, ale godna uznania, doskonale wpisująca się w jej wizerunek, jako mądrej i chytrej władczyni, dla której spryt jest tylko jednym z narzędzi umożliwiających realizację swych zamierzeń112. Opowieści o okrucieństwie i wiarołomstwie Olgi nie unikają – co ciekawe – również utwory hagiograficzne. Znawcy przedmiotu przypuszczają jednak, że w tym wypadku mamy do czynienia z celowym zabiegiem, mającym za zadanie uwypuklenie antytezy: poganka Olga – chrześcijanka Helena. Nie sposób przecież nie zauważyć, że w identyczny sposób kreowany jest w literaturze cerkiewnej portret św. Włodzimierza (tu akcentuje się przede wszystkim rozwiązłość księcia przed chrztem). Podobne zestawienia miały najprawdopodobniej uzmysławiać nowoochrzczonym Rusinom siłę, przemieniającej życie człowieka, łaski chrztu113. Wyprawa do Bizancjum i sprawa chrztu Kolejnym ważnym, a jednocześnie niezwykle kontrowersyjnym, epizodem w życiu Olgi jest sprawa jej podróży do Konstantynopola i związana z nią bezpośrednio kwestia przyjęcia chrztu w obrządku wschodnim. Jak zostało już nadmienione we wstępie, praca ta nie pretenduje do zrelacjonowania toczącej się w nauce wokół tego zagadnienia dyskusji, ani, tym bardziej, wysuwania nowych propozycji jej rozstrzygnięcia. Ma za zadanie jedynie odtworzenie obrazu wizyty kijowskiej władczyni w Carogrodzie, wyłaniającego się z zachowanych źródeł ruskich, które, co ciekawe, zdają się być całkowicie zgodne w jednej podstawowej kwestii: Olga była w Konstantynopolu i przyjęła tam chrzest. Powieść doroczna, najsławniejszy zabytek kijowskiego latopisarstwa, lokuje pobyt księżnej nad Bosforem, najprawdopodobniej w oparciu o adnotację zawartą w Pamięci i pochwale kniazia Włodzimierza Jakuba Mnicha114, pod rokiem 6463 (955)115. Data ta jest jednak jedyną stricte historyczną informacją, jaką zaczerpnąć można z przekazu kijowskiej kroniki, przynoszącej raczej legendarną, najprawdopodobniej zaczerpniętą z folkloru, opowieść116 o tym, jakoby panujący wówczas w Bizancjum cesarz Konstantyn VII Porfirogeneta, zachwycony urodą i М. Б С в е р д л о в, op. cit., s. 87. B. R y b a k o w, op. cit., s. 32. 112 И. Е. З а б е л и н, op. cit., s. 82. 113 J. S. G a j e k, U początków świętości Rusi Kijowskiej, [w:] Chrystus zwyciężył…, s. 96; I. L i s, op. cit., s. 146-147. 114 А. В. Н а з а р е н к о, op. cit., s. 284-285; D. O b o l e n s k y, Ruś i Bizancjum…, s. 32-33. 115 Powieść minionych lat…, s. 54. 116 Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 104-105; Г. О с т р о г о р с к и й, op. cit., s. 1465; Н. Л. П у ш к а р е в а, op. cit., s. 16. 110 111 61 intelektem ruskiej księżnej, poprosił ją o rękę117. Olga natomiast – podobnie jak w legendzie o pierwszym spotkaniu z Igorem – potrafiła wywieść w pole „urodzonego w purpurze” zalotnika. Oznajmiła, że jako poganka nie jest godna zaszczytu małżeństwa z chrześcijańskim władcą i zgodziła się przyjąć chrzest z rąk patriarchy konstantynopolitańskiego. Cesarz, w myśl obowiązującego w Bizancjum zwyczaju, stał się ojcem chrzestnym kijowskiej księżnej, tracąc tym samym możliwość poślubienia jej, jako swej „duchowej córki”. Gdy tylko ponowił więc swoją propozycję, Olga odrzekła: Êàêî õî÷åøè ìÿ ïîÿòè, êðåñòèâú ìÿ ñàìú è íàðåêú ìÿ äùåðåþ118. Konstantyn miał wówczas zakrzyknąć: Ïåðåêëþêàëà ìÿ åñè, Îëüãà119 i wyposażywszy księżnę w rozliczne dary, odesłać ją na Ruś. Nie sposób nie zauważyć, że wyłaniający się z powyższej sceny wizerunek Olgi jest całkowicie zbieżny z jej obrazem utrwalonym w innych przekazach ludowej proweniencji – kijowska władczyni objawia tę samą chytrość i spryt, co w legendzie o pierwszym spotkaniu z Igorem, czy też w opowieści o zemście na Drewlanach. Ciekawym uzupełnieniem przekazu Powieści dorocznej o wizycie Olgi w Konstantynopolu mogą okazać się miniatury zdobiące tzw. Kronikę radziwiłłowską120. Przedstawienia te stanowią bowiem doskonałe odzwierciedlenie wyobrażeń średniowiecznych Rusinów na temat przebiegu rozmów kijowskiej kniahini z bizantyńskim cesarzem. Znamienny jest zwłaszcza fakt, że ukazują one Olgę i Konstantyna ubranych w purpurowe, cesarskie szaty i zasiadających na identycznych tronach, co – jak poświadcza zarówno Księga ceremonii autorstwa samego Porfirogenety121, jak i miniatury z kroniki Jana Skylitzesa, nigdy nie miało miejsca (Olga rozmawiała z cesarzem na stojąco, natomiast podczas uroczystego obiadu dworskiego zajmowała miejsce za stołem cesarzowej)122. Najprawdopodobniej mamy tu więc do czynienia ze świadomym zabiegiem ruskiego artysty, mającym za zadanie podkreślenie równorzędności kijowskiej władczyni i basileusa. Co ciekawe, ślady przekonania Rusinów o wysokiej randze swego państwa na arenie międzynarodowej zdają się pobrzmiewać również w samym tekście kijowskiego latopisu. Słowa Konstantyna VII, skierowane do Olgi: Ïîäîáíà åñè öåñàðüñòâîâàòè/öàðñòâîâàòè âú ãðàäý ñ íàìè123 interpretować można wszak nie tylko jako propozycję matrymonialną, ale również jako swoiste zaproszenie do współrządzenia imperium. Nietrudno więc zauważyć, że przekaz Powieści dorocznej w kwestii sposobu traktowania Olgi w Bizancjum rozmija się znacznie z rzeczywistością. Niemniej jednak, nieprawdopodobna propozycja Konstantyna Porfirogenety (ślub z Olgą nie mógłby dojść do skutku chociażby ze względu na fakt, iż cesarz był żonaty) zdaje się być rezultatem przechowania w folklorze Powieść minionych lat…, s. 54. Повесть Временных Лет…, s. 44. „Jakże chcesz mię pojąć, wszak chrzciłeś mnie sam i nazwałeś mnie córką?”. Powieść minionych lat…, s. 55. 119 Повесть Временных Лет…, s. 44. „Przechytrzyłaś mnie, Olgo!”. Powieść minionych lat…, s. 55. 120 Радзивилловская летопись – zabytek pochodzący z początku XIII w., zachowany do naszych czasów w dwóch XV-wiecznych odpisach, zawierający przeredagowany tekst Powieści dorocznej oraz późniejszy latopis doprowadzony do 1205 r. 121 Const. De cerim. II, 15. 122 Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 110; D. O b o l e n s k y, Ruś i Bizancjum…, s. 34; Г. О с т р о г о р с к и й, op. cit., s. 1468-1469; В. Т. П а ш у т о, Внешняя политика Древней Руси, Москва 1968, s. 68; Н. Л. П у ш к а р е в а, op. cit., s. 17; wyczerpujące omówienie ceremoniału towarzyszącego wizycie księżnej w Konstantynopolu: А. В. Н а з а р е н к о, op. cit., s. 219-310. 123 Повесть Временных Лет…, s. 44. „Godna jesteś panować z nami w stolicy”. Powieść minionych lat…, s. 54. 117 118 62 ruskim pamięci o rzeczywistych planach matrymonialnych księżnej związanych z jej podróżą do Konstantynopola. Istnieją bowiem poszlaki pozwalające przypuszczać, iż oprócz rozwiązania kwestii handlowych, miała ona na celu ułożenie małżeństwa małoletniego Światosława z jedną z cesarskich córek124, w oparciu o wcześniejszy, „słowiański” precedens (ślub bułgarskiego następcy tronu Piotra z wnuczką cesarza Romana I w 927 r.)125. Odmowa dworu bizantyńskiego tłumaczyłaby również w pewien sposób, widoczne z tekstu latopisów, rozczarowanie Olgi efektami swej dyplomatycznej podróży. Jaki obraz wizyty księżnej Olgi w Konstantynopolu wyłania się natomiast z pozostałych zabytków staroruskiej historiografii? Przede wszystkim należy stwierdzić, że łączenie podróży kijowskiej władczyni z okresem panowania cesarza Konstantyna VII jest, w odniesieniu do całokształtu latopiśmiennictwa ruskiego, zjawiskiem dość rzadkim. Porfirogeneta występuje jedynie w kilku relatywnie późnych, piętnastowiecznych odpisach Powieści dorocznej126, podczas gdy większość zabytków, z Pierwszym latopisem nowogrodzkim i najwcześniejszym rękopisem ПВЛ z 1377 r. włącznie, wymienia imię, panującego w latach 969–976, Jana Tzimiscesa (cesarz ten pojawia się również na kartach latopisów: ustiużskiego, nikonowskiego, twerskiego, większości kronik moskiewskich z końca XV w., nikanorowskiego, troickiego i wołogodsko-permskiego)127. Co więcej, istnieją również zabytki, wymieniające, jako panującego cesarza w czasie podróży Olgi do Konstantynopola, Romana II, np. Chronograf 1512 (Хронограф 1512 г.)128. O ile jednak warianty z imionami innych władców niż Konstantyn VII Porfirogeneta są praktycznie nie do pogodzenia z rzeczywistą chronologią wydarzeń, to zainteresowanie historyków budzić musi obecność w staroruskiej historiografii drugiej, obok wspomnianego już roku 6463 (955), daty wizyty Olgi w Konstantynopolu, tj. 6466 (957). Spotykamy ją głównie w latopisach, reprezentujących nowogrodzką tradycję latopisarską, tj. w Czwartym latopisie nowogrodzkim, w zwodzie arcybiskupa rostowskiego Efrema (1427–1454), czy w Nowogrodzkim latopisie karamzinowskim (Новгородской Карамзинской летописи)129, będących najprawdopodobniej kontynuantem tzw. Начального свода z końca XI w. Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, iż rok 957 jest jedną z dwóch dopuszczalnych możliwości datowania pobytu kijowskiej księżnej w Carogrodzie w oparciu o wspomnianą już Księgę ceremonii Konstantyna Porfirogenety, atrakcyjna może okazać się teza, że tradycja historiograficzna Nowogrodu Wielkiego przechowała pamięć o właściwej dacie wizyty Olgi nad Bosforem. Wariant latopisarstwa kijowskiego byłby natomiast w tym układzie jedynie efektem zwykłej pomyłki kopisty, który niewłaściwie odczytał informację zawartą w Pamięci i pochwale kniazia Włodzimierza Jakuba Mnicha130. Jeszcze inną wersję wydarzeń zawiera Kronika Joachimowska. Na jej kartach czytamy bowiem, że księżna zetknęła się z chrześcijaństwem już przed swą podróżą do Konstantynopola, za pośrednictwem nieznanych bliżej „prezbiterów”, przebywających na stałe w Kijowie: Îëüãà, âëàäåÿ ñî ñûíîì è íàó÷åíà áûâøè îò ïðåçâèòåð, ñóñ÷èõ â Êèåâå, âåðå 124 Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 105, 107-108; Н. Л. П у ш к а р е в а, op. cit., s. 18; М. Б. С в е р д л о в, op. cit., s. 204-205. 125 А. В. Н а з а р е н к о, op. cit., s. 302. 126 Ibidem, s. 278; D. O b o l e n s k y, Chrzest Olgi, księżnej kijowskiej…, s. 34. 127 М. Ю. Б р а й ч е в с к и й, op. cit., s. 105; А. В. Н а з а р е н к о, op. cit., s. 278; D. O b o l e n s k y, Chrzest Olgi, księżnej kijowskiej…, s. 34. 128 А. В. Н а з а р е н к о, op. cit., s. 279. 129 Ibidem, s. 281. 130 Ibidem, s. 284-285. 63 Õðèñòîâå131. Jej oficjalny chrzest miał się jednak odbyć nieco później, w Carogrodzie, z udziałem samego patriarchy konstantynopolitańskiego i niewymienionego z imienia cesarza. Warto zauważyć, że również ten wariant znajduje pewne potwierdzenie w źródle bizantyńskim – dzieło Konstantyna Porfirogenety wspomina wszak niejakiego „popa Grigorija”, znajdującego się w orszaku Olgi podczas wizyty w Carogrodzie132. Najbardziej oryginalnym wydaje się być jednak nie przekaz latopisu Joachima, lecz dwóch bardzo późnych, siedemnastowiecznych kompilacji, w których odnaleźć można następującą historię: Olga miała przedsięwziąć wyprawę wojenną na Bizancjum, oblegać siedem lat Konstantynopol, zdobyć go identycznym podstępem jak ongiś Iskorosteń, następnie przyjąć hołd od cesarzy Michała i Konstantyna, ochrzcić się w stolicy imperium i uroczyście powrócić do Kijowa, po odmówieniu swej ręki Michałowi133. Wariant ten ukazuje więc doskonale synkretyzm staroruskiej historiografii, bardziej niż o prawdziwość relacji, dbającej nieodmiennie o jeden aspekt – podkreślenie wysokiej rangi i militarnej siły kijowskiego władcy. Nie może nas dziwić fakt, że chrzest jest bezsprzecznie tym wydarzeniem z życia księżnej, któremu najwięcej uwagi poświęca staroruska hagiografia. Spośród utworów proweniencji cerkiewnej, odnoszących się do osoby bohaterki tego szkicu, na szczególną uwagę zasługuje w tym względzie, wielokrotnie już wspominana, Pamięć i pochwała kniazia Włodzimierza. Jakubowi Mnichowi zawdzięczamy bowiem pośrednie określenie daty rocznej chrztu Olgi. Przed podaniem informacji o śmierci księżnej (6477), stwierdza on, że żyła w wierze chrześcijańskiej lat 15134. Staroruską hagiografię charakteryzuje również całkowicie inne spojrzenie na cele wizyty Olgi w Konstantynopolu. Jeśli bowiem niektóre warianty jej żywotu odwołują się do zaczerpniętej z Powieści dorocznej legendy o propozycji matrymonialnej cesarza Konstantyna Porfirogenety135, to żaden z nich nie pozostawia słuchaczom żadnej wątpliwości co do tego, iż jedynym i nadrzędnym powodem podróży kijowskiej księżnej do Carogrodu była chęć przyjęcia chrztu w „prawowiernym” obrządku wschodnim. Na taką motywację wskazuje również Jakub Mnich136, anonimowy autor Skróconego żywotu do Synaksarionu137, czy Cyryl z Turowa w kanonie ku czci świętej księżnej138. Propagowanie chrześcijaństwa Wybitny znawca i jednocześnie autor polskiego przekładu Powieści dorocznej, Franciszek Sielicki zatytułował, następujący po opisie wizyty w Konstantynopolu, fragment tego zabytku: Olga propaguje chrześcijaństwo139. Zapoznając się z treścią niniejszego ustępu nie sposób jednak В. Н. Т а т и щ е в, op. cit., s. 417. Const. De cerim. II, 15, p. 597.13, 598.9. 133 Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 114. 134 М. Ю. Б р а й ч е в с к и й, op. cit., s. 106; А. В. Н а з а р е н к о, op. cit., s. 268, 280, 284-285; D. O b o l e n s k y, Chrzest Olgi, księżnej kijowskiej…, s. 25; i d e m, Ruś i Bizancjum…, s. 33; Г. О с т р о г о р с к и й, op. cit., s. 1465-1466; М. Б. С в е р д л о в, op. cit., s. 210. 135 Житiе святыя великiя княгини Ольги…, s. 276. 136 Память и похвала князю рускому Володимеру, како крестися Володимерь, и дeти своя крести и всю землю Рускую отъ коньца и до коньца, и како крестися баба Володимерова Ольга прежде Володимера. Списано Ияковомъ мнихомъ, [w:] Три памятника Русской Духовной литературы XI века, „Христiанское чтенiе, издаваемое при Санктпетербургской Духовной Академiи”, 1849, s. 316-328. 137 G. P o d s k a l s k y, op. cit., s. 175-176. 138 Ibidem, s. 331-332. 139 Powieść minionych lat…, s. 56. 131 132 64 nie odnieść wrażenia, że inicjatywy i dokonania księżnej na polu szerzenia nowej wiary na Rusi są więcej niż skromne. Na kartach kijowskiego latopisu znajdujemy bowiem jedynie opis jej bezowocnych prób skłonienia do przyjęcia chrztu własnego syna, podczas gdy szersza, ogólnopaństwowa perspektywa jest tu prawie niedostrzegalna, pobrzmiewając mgliście w następujących słowach naszej bohaterki, kierowanych do Światosława: Àùå òû êðåñòèøèñÿ, âñè èìóòü òîæå ñòâîðèòè140. W powyższej frazie możemy domyślać się przekonania Olgi o znaczącej roli władcy w procesie chrystianizacji swego państwa. Niemniej jednak zarówno w omawianym zabytku, jak i w pozostałych staroruskich latopisach brak jakichkolwiek informacji o jej osobistych inicjatywach w tej dziedzinie. Ciekawym odstępstwem od reguły zdaje się być w tym względzie, jak i w wielu innych, omawianych wyżej, kwestiach, przekaz Kroniki Joachimowskiej. Na kartach nowogrodzkiego latopisu odnajdujemy bowiem nie tylko zapis o podejmowanych przez księżną próbach nawrócenia syna, ale również wzmiankę o wybudowaniu przez nią drewnianej cerkwi św. Sofii w Kijowie, którą następnie miała ozdobić ikonami przysłanymi przez patriarchę konstantynopolitańskiego (öåðêîâü ñâÿòûÿ Ñîôåè äðåâÿííó óñòðîè, à èêîíû ïðèñëà åè ïàòðèàðõ)141. Co ciekawe, informacje o wzniesieniu pierwszego soboru sofijskiego w Kijowie za panowania Olgi zawiera również inny zabytek, pochodzący z 1307 r.142, Apostoł, w którym odnajdujemy następującą adnotację: Âú òú æå äåíü (11 maja) ñâÿùåíiå ñâÿòûÿ Ñîôüÿ Êûåâå âú ëåòî 6460 (952)143. I chociaż przekaz tego źródła wciąż budzi pewne wątpliwości wśród badaczy144, nie sposób zaprzeczyć, iż część z nich skłania się do przyjęcia tezy, iż drewniana cerkiew Mądrości Bożej mogła istnieć w Kijowie na długo przed podjęciem przez Jarosława Mądrego budowy w tym miejscu, zachowanej do naszych czasów, murowanej świątyni145. W roli budowniczej kijowskiego soboru św. Sofii pragnie widzieć Olgę także tradycja cerkiewna146, rozwijająca – co musi wydawać się naturalnym – o wiele szerzej niż średniowieczna historiografia, wątek szerzenia przez świętą księżnę chrześcijaństwa na Ziemi Ruskiej. Istotnie, zachowane utwory hagiograficzne, poświęcone jej osobie, informują nas nie tylko o próbach przekonania Światosława co do wartości nowej wiary147, ale również o podjętej przez tę władczynię, szeroko zakrojonej akcji walki z pogaństwem i propagowania chrześcijaństwa w staroruskim społeczeństwie. Jakub Mnich podaje, że Olga, zaraz po powrocie z Konstantynopola, zniszczyła miejsca pogańskiego kultu (è ïîòîìú òðåáèùà 140 Повесть Временных Лет…, s. 46. „Jeżeli ochrzcisz się, wszyscy to samo uczynią”. Powieść minionych lat…, s. 57. В. Н. Т а т и щ е в, op. cit., s. 417. A. P o p p e, Państwo i Kościół na Rusi…, s. 43. 143 М. Ю. Б р а й ч е в с к и й, op. cit., s. 112. 144 A. P o p p e, Państwo i Kościół na Rusi…, s. 43, М. Ю. Б р а й ч е в с к и й, op. cit., s. 112. 145 J. G a j e k, op. cit., s. 96; Г. К о л п а к о в а, Искусство Древней Руси. Домонгольский период, Санкт-Петербург 2007, s. 20. 146 Święte niewiasty…, s. 139. 147 Loc. cit.; Житiе святыя великiя княгини Ольги…, s. 276. 141 142 65 áýñîâüñêàÿ ñúêðóøè)148. Podobne informacje odnaleźć można również w kilku redakcjach jej żywotu: È ïîñåìú ñâÿòàÿ íà÷à òðåáèùà è êóìèðû ñîêðóøàòè ïî ìíîãèìú ìýñòîìú149. Co więcej, przekaz hagiograficzny idzie jeszcze o krok dalej, przypisując księżnej kijowskiej nie tylko samodzielną próbę wyplenienia pogaństwa na Rusi, ale również swoistą działalność „budowlaną”. Późna wersja jej żywotu poświadcza, że na każdym miejscu dawnego kultu pogańskiego Olga nakazywała wznosić krzyże, które zresztą – jak chce hagiograf – prędko zasłynęły licznymi cudami150. Przyjmując prawdziwość tej relacji, można wysnuć wniosek, że chrystianizacyjna działalność kijowskiej władczyni była rzeczywiście zaplanowanym i głęboko przemyślanym przedsięwzięciem, w którym przywiązanie Rusinów do swych dawnych „świętych miejsc” miało być wykorzystane w celu zaszczepienia nowej wiary. Tradycja cerkiewna uznaje również naszą bohaterkę za inicjatorkę budowy kilku świątyń prawosławnych na Ziemi Ruskiej. Jak wspominano wyżej, imię kniahini łączy się dość powszechnie z najstarszym soborem sofijskim w Kijowie. Nie jest to jednak jedyne, przypisywane jej przedsięwzięcie budowlane – bardzo często w związku z jej działalnością wymienia się również cerkiew św. Trójcy w Pskowie151. Wariant żywotu św. Olgi, włączony do Stiepiennoj Knigi, zawiera ciekawy element profetyczny, związany z tą świątynią: księżna kijowska, stojąc nad zbiegiem rzek Wielkiej i Pskowy miała doświadczyć widzenia, w którym zobaczyła na miejscu swych narodzin wielkie miasto z przebogatą cerkwią Troicką152. Co ciekawe, wypowiedziane przez nią wówczas słowa, wydają się być bezpośrednim nawiązaniem do przepowiedni św. Andrzeja, wygłoszonej przez niego w miejscu, na którym po wiekach powstać miała „matka grodów ruskich”, Kijów: íà ìýñòý ñåìú áóäåòú öåðêîâü Ñâÿòûà Òðîèöû, ãðàäú æå áóäåòú âåëèêú è ñëàâåíú çýëî153. Z osobą świętej Olgi wiąże się również w tradycji cerkiewnej kilka przedmiotów do użytku sakralnego. Kronika Joachimowska – jak była już o tym mowa wyżej – wspomina o ikonach, przysłanych księżnej z Bizancjum i umieszczonych przez nią w soborze sofijskim, natomiast w Skróconym żywocie do Synaksarionu mówi się o przywiezionym przez nią z Carogrodu krzyżu, również przechowywanym w kijowskiej świątyni Mądrości Bożej154. Bohaterce niniejszego szkicu przypisuje się wreszcie wprowadzenie na Rusi obrządku słowiańskiego, na co – wg niektórych badaczy – ma wskazywać tytułowanie jej w latopisarstwie i hagiografii mianem „założycielki” (íà÷àëüíèöà) Rusi155. Zamiast zakończenia – pochwała księżnej Olgi Nie ulega wątpliwości, że w mentalności starożytnych Rusinów Olga już praktycznie od momentu swej śmierci w 969 r., funkcjonowała jako osoba święta. Przekonanie to podbudowane było zarówno cudami, jakie dokonywać się miały od najdawniejszych czasów 148 Память и похвала князю рускому Володимеру…, s. 322; М. Ю. Б р а й ч е в с к и й, op. cit., s. 110; Введение Христианства на Руси…, s. 96, 121; M. Ł a b u ń k a, Od Olgi do Włodzimierza. Sytuacja religijna na Rusi Kijowskiej w okresie poprzedzającym oficjalną chrystianizację, [w:] Teologia i kultura duchowa…, s. 44. 149 Житiе святыя великiя княгини Ольги…, s. 277; M. Ł a b u ń k a, op. cit., s. 44. 150 Житiе святыя великiя княгини Ольги…, s. 277. 151 Г. К о л п а к о в а, op. cit., s. 20; Święte niewiasty…, s. 139. 152 М. Ю. Б р а й ч е в с к и й, op. cit., s. 112-113. 153 Житiе святыя великiя княгини Ольги…, s. 277. 154 G. P o d s k a l s k y, op. cit., s. 175. 155 J. J a r c o, „Ruś” – „imię chrzcielne” narodów wschodnioeuropejskich, [w:] Teologia i kultura duchowa…, s. 85. 66 za sprawą związanych z nią przedmiotów (np. wspomnianych krzyży, ustawianych na jej rozkaz w różnych miejscach Ziemi Ruskiej), jak i faktem, iż ciało księżnej nie ulegało naturalnemu procesowi rozkładu. Na ten ostatni aspekt, wpisujący się w szersze zjawisko kultu moszczi, tj. nierozłożonych ciał świętych (мощи нетленные), zdaje się zwracać szczególną uwagę tak Jakub Mnich w Pamięci i pochwale kniazia Włodzimierza156, tradycja cerkiewna (redakcja północnoruska Skróconego żywotu do Synaksarionu157, Житiе святыя великiя княгини Ольги158), jak i reprezentowane głównie przez Powieść doroczną latopisarstwo kijowskie. Wszystkie gatunki piśmiennictwa staroruskiego gloryfikują kijowską władczynię – rzecz jasna – przede wszystkim jako pierwszą ruską chrześcijankę, której nawrócenie niejako poprzedziło oficjalną chrystianizację całej Słowiańszczyzny Wschodniej. Na taki „prodromosowski” charakter charyzmatu świętej159 wskazują chociażby następujące słowa, zamieszczone w ПВЛ po adnotacji o jej śmierci: Ñè áûñòü ïðåäúòåêóùèÿ õðåñòüÿíüñòýè çåìëè, àêè äåíüíèöà ïðåäú ñîëíöåìü è àêè çîðÿ ïðåäú ñâýòîìú ñè áî ñüÿøå, àêè ëóíà â íîùè, òàêî è ñè â íåâýðíûõú ÷åëîâýöåõú ñâýòÿùåñÿ, àêè áèñåðú â êàëý160. Co więcej, niektóre utwory hymnograficzne (np. kanon ku czci Olgi) rozwijają dalej ten wątek, przydając kijowskiej kniahini status „matki ruskich książąt”, a nawet „pramatki ruskiego narodu”161. Nietrudno więc zauważyć, że bohaterka niniejszego szkicu staje się w tej optyce nie tylko pierwszą chrześcijanką Ziemi Ruskiej, której osobisty przykład może służyć innym jako pozytywny wzorzec osobowy, ale jest również pierwszą chrześcijańską władczynią Rusi. Taką wymowę zdaje się mieć również przyjęcie przez nią na chrzcie imienia Helena. Jak już była o tym mowa wyżej, piśmiennictwo staroruskie nie wspomina ani słowem o istniejącej na dworze bizantyńskim tradycji nadawania nowoochrzczonemu władcy imienia panującego cesarza. Wybór miana Heleny tłumaczy natomiast chęcią nawiązania do osoby pierwszej chrześcijańskiej władczyni Bizancjum, kanonizowanej przez Kościół Wschodni, matki pierwszego cesarza – chrześcijanina, Konstantyna Wielkiego. Mamy tu więc do czynienia z wykreowaniem przez kulturę duchową Rusi Kijowskiej swoistego „mitu założycielskiego”, koncentrującego się wokół „świętej pary” władców – Olgi i jej wnuka Włodzimierza, wprowadzających chrześcijaństwo na Rusi na wzór Konstantyna Wielkiego i jego matki Heleny162. Wątek ten jest szczególnie widoczny nie tylko na kartach Powieści dorocznej (Áý æå ðå÷åíî èìÿ åè âî êðåùåíüè îëåíà, ÿêîæå è äðåâíÿÿ öàðèöà, ìàòè âåëèêàãî êîñòÿíòèíà)163, ale staje się również elementem dominującym w poświęconej kniahini literaturze cerkiewnej. Память и похвала князю рускому Володимеру…, s. 323; G. P o d s k a l s k y, op. cit., s. 171. G. P o d s k a l s k y, op. cit., s. 175-176. 158 Житiе святыя великiя княгини Ольги…, s. 278. 159 I. L i s, op. cit., s. 145. 160 Повесть Временных Лет…, s. 49. „Była ona zwiastunem Rusi chrześcijańskiej jako jutrzenka przed słońcem i jako zorza przed świtem. Jak bowiem świeci księżyc w nocy, tak i ta wśród niewierzących ludzi świeciła jak perła w błocie”. Powieść minionych lat…, s. 61. 161 G. P o d s k a l s k y, op. cit., s. 331-332. 162 I. L i s, op. cit., s. 101, 104-105; J. G a j e k, op. cit., s. 96. 163 Повесть Временных Лет…, s. 44. „Było zaś dane jej na chrzcie imię Heleny, jako i dawnej cesarzowej, matce Konstantyna Wielkiego.” Powieść minionych lat…, s. 54. 156 157 67 Szczególne rozwinięcie zyskuje on na kartach dwóch utworów, powstałych już w połowie XI w., tj. w wielokrotnie już wspominanej Pamięci i pochwale kniazia Włodzimierza Jakuba Mnicha oraz w Słowie o Prawie i Łasce metropolity Iłariona. Obaj twórcy opierają swe wizje Olgi i jej wnuka na koncepcji „nowy Konstantyn i nowa Helena”164. Jakub Mnich, w części swego dzieła poświęconej Włodzimierzowi, stwierdza wprost, iż zasługę za nawrócenie kniazia ponosi przede wszystkim jego babka – chrześcijanka165. Również charakteryzując poczynania kijowskiego władcy na polu szerzenia nowej wiary, wielekroć podkreśla, że czynił on to wspólnie z Olgą166. Podobne ujęcie odnajdujemy u metropolity Iłariona: Òîòú ñú ìàòåðiþ ñâîåþ Åëåíîþ óòâåðäèëú âýðó, êîãäà ïðèíåñú êðåñòú èçú ²åðóñàëèìà è ðàçîñëàëú ÷àñòè åãî ïî âñåìó ìiðó ñâîåìó; à òû óòâåðäèëú âýðó ñú áàáêîþ òâîåþ Îëüãîþ, ïðèíåñøè êðåñòú èçú íîâàãî ²åðóñàëèìà, ãðàäà Êîíñòàíòèíîâà, è ïîñòàâèâú åãî íà çåìëè ñâîåè167. Święty Włodzimierz staje się więc w tym kontekście jedynie kontynuatorem chrystianizacyjnej działalności Olgi168. Wpisanie w kult Olgi i Włodzimierza paraleli ze świętymi władcami bizantyńskimi, mające być może na celu podkreślenie przynależności Rusi do wschodniochrześcijańskiego kręgu kulturowego169, najprawdopodobniej legło u podstaw pojmowania książęcej pary jako „świętych równych apostołom” (равноапостольные)170. Tytuł ten, zarezerwowany w Bizancjum dla cesarzy171, jest do dziś w Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej jednym z podstawowych epitetów, określających księżnę Olgę i jej wnuka172. Kolejnym aspektem, na który wypada zwrócić szczególną uwagę przy omawianiu wizerunku Olgi w literaturze staroruskiej, jest pewna „sofijność” jej postaci. Należy jednak podkreślić, że o ile w utworach proweniencji ludowej, charakteryzuje się ją zazwyczaj jako osobę mądrą i chytrą w sposób zasadniczo świecki, pogański, to w przekazie hagiograficznym staje się ona kobietą poszukującą „prawdziwej” Bożej Mądrości. Tekst Powieści dorocznej przyrównuje ruską księżnę do królowej Saby, szukającej oświecenia u Salomona173, a G. F i e d o t o w, op. cit., s. 75. Память и похвала князю рускому Володимеру…, s. 316; G. P o d s k a l s k y, op. cit., s. 170. 166 Память и похвала князю рускому Володимеру…, s. 320, 326; М. Б. С в е р д л о в, op. cit., s. 209-210. 167 И л а р і о н ъ, Слово о законе, данномъ чрезъ Моисея, и о благодати и истине, пришедшей чрезъ Іисуса Христа; и о томъ, какъ законъ прешелъ, а благодать и истина наполнила всю землю, и вера распространилась между всеми народами и достигла нашего Русскаго; также похвала нашему Кагану Владиміру, которымъ мы крещены, и молитва къ Богу отъ всей земли нашей, [w:] Памятники духовной литтературы временъ Великаго Князя Ярослава I. „Прибавленія къ изданію твореній Святыхъ Отцевъ, въ русскомъ переводe издаваемымъ при Московской Духовной Академіи”, Москва 1844, часть II, s. 256-285, 215-217, 289-292. „Ów z matką swoją Heleną przyniósłszy krzyż z Jerozolimy, rozsławili po całym swoim świecie i wiarę utwierdzili. Ty zaś z babką twoją Olgą, przyniósłszy krzyż z Nowego Jeruzalem, Konstantynowego grodu, postawiliście po całej swojej ziemi i utwierdziliście wiarę”. I ł a r i o n, Słowo o Prawie i Łasce, [w:] W. H r y n i e w i c z, Chrystus zmartwychwstał. Motywy paschalne w pismach metropolity Iłariona (XI w.). Przekład pism z oryginału cerkiewnosłowiańskiego, Warszawa 1995, s. 197. 168 М. Б. С в е р д л о в, op. cit., s. 209. 169 A. P o p p e, Przyjęcie chrześcijaństwa na Rusi…, s. 100. 170 М. Ю. Б р а й ч е в с к и й, op. cit., s. 103. 171 G. F i e d o t o w, op. cit., s. 75. 172 Święte niewiasty…, s. 139. 173 Powieść minionych lat…, s. 55; М. Ю. Б р а й ч е в с к и й, op. cit., s. 103; Введение Христианства на Руси…, s. 220. 164 165 68 wielokrotnie już przywoływany Skrócony żywot do Synaksarionu rozpoczyna się od ciekawej gry słów: księżna Olga odwróciła się od pokus Hellenów (symbolu pogańskiej mądrości), by przyjąć mądrość Heleny – chrześcijańskiej matki świętego cesarza bizantyńskiego174. Nie sposób nie zauważyć, że po raz kolejny mamy tu do czynienia z przykładem zjawiska szeroko rozpowszechnionego w literaturach słowiańskich – w podobny sposób charakteryzowany jest wszak i ruski kniaź Jarosław Mądry, i władca bułgarski w Pochwale cara Symeona. Równie jaskrawo rzucającym się w oczy zjawiskiem jest fakt, iż pomimo kilku prób określania Olgi w literaturze ruskiej jako kobiety o męskiej naturze („Wedle natury zwiemy cię niewiastą, ale walczyłaś z ponadsniewieścią mocą” – jak czytamy w kanonie ku jej czci175), zasadniczo w poświęconych kijowskiej księżnej utworach stykamy się z całkowicie unikalną na tle całokształtu ówczesnej mentalności europejskiej, pochwałą niewiasty – mądrej władczyni, chrześcijanki, która w oczach swych współczesnych i potomnych cieszyła się tak wielkim autorytetem, że zasłużyła na miano „najmądrzejszej ze wszystkich ludzi”176. G. P o d s k a l s k y, op. cit., s. 175. Ibidem, s. 332. 176 Powieść minionych lat…, s. 97. 174 175 69 70 Nina Kapuścińska Uniwersytet Łódzki BARBARA RADZIWIŁŁÓWNA – RENESANSOWA FEMME FATALE CZY „ANIOŁ” I „POSŁANKA NIEBA” – WIZERUNEK KRÓLOWEJ W WYBRANYCH PRZYKŁADACH LITERATURY PIĘKNEJ I HISTORIOGRAFII XIX I XX W. Barbara Radziwiłłówna jest jedną z tych kobiet w naszej historii, które wzbudzają silne kontrowersje. Od wieków wywołuje sprzeczne uczucia, od szacunku i uwielbienia po lekceważenie, a nawet wrogość. Samoistnie nasuwa się pytanie, skąd wynika tak dalece skrajne pojmowanie tej bohaterki. Niniejszy referat stanowi jedynie przyczynek do głębszych rozważań, poświęconych temu zagadnieniu. Pragnę zasygnalizować wielką rolę literatury pięknej w kreacji wizerunku Barbary Radziwiłłówny, przede wszystkim klasycyzmu i romantyzmu. Jaka była literacka wizja Barbary? Czy bohaterka widziana oczyma poetów przybierała postać anioła czy może przeradzała się w kobietę fatalną – zwodniczą kusicielkę? I wreszcie, jak historycy w świetle krytyki źródeł pojmowali postać polskiej królowej. Czy upowszechniali wyobrażenie anioła, a może widzieli w Barbarze renesansową femme fatale? W świadomości społecznej przede wszystkim utrwalił się wizerunek tej bohaterki, jako uosobienia wszelkich cnót i zalet – na czele z gorącym patriotyzmem i gotowością do poświęceń. Niewątpliwie w największej mierze przyczyniła się do tego popularność, wystawionej na warszawskiej scenie teatralnej w 1817 r., tragedii czołowego przedstawiciela neoklasycyzmu – Alojzego Felińskiego. Jego Barbara Radziwiłłówna wywarła wielki wpływ na współczesnych odbiorców. W dobie utraty niepodległości, niosąc z sobą silne przesłanie patriotycznodydaktyczne, rozumiana była jako utwór napisany ku pokrzepieniu serc. Dlatego też swej postaci tytułowej utorowała drogę do panteonu narodowych bohaterów. Tragedia, wpisana do kanonu lektur szkolnych, po dziś dzień kształtuje wyobrażenie królowej Barbary – sentymentalnej kochanki, pełnej skromności i pokory, całym sercem oddanej Zygmuntowi Augustowi, a jednocześnie gotowej w imię miłości ojczyzny zrezygnować z małżeńskiego szczęścia i usunąć się na bok. Podobnie jak królowa Jadwiga poświęciła niegdyś miłość do księcia austriackiego Wilhelma, by zostać żoną Jagiełły i połączyć unią Koronę i Litwę, tak Barbara Felińskiego nie dopuszcza, by Zygmunt w walce o małżeństwo, zrzekł się polskiej korony, a tym samym wyrasta na strażniczkę jedności unii. Co więcej, staje się orędowniczką tradycji polskiego parlamentaryzmu, nakłania bowiem króla, by pozostawił decyzję o uznaniu małżeństwa sejmowi i poddał się jego woli. Alojzy Feliński potrafił zatem dokonać transfiguracji bytu historycznego w mit: Typowo polski mit dobrowolnej ofiary, złożonej z własnej osobowości u stóp potrzebującej i zagrożonej ojczyzny, ujawniały losy trzech kobiet: mitycznej Wandy, świątobliwej Jadwigi i renesansowej Barbary. Feliński wybrał Barbarę, ponieważ jej dzieje pozwoliły mu ponadto ukazać drugi obsesyjny mit Polaków: mistyczny kult parlamentarnej reprezentacji narodu1. Literatura piękna z upodobaniem pielęgnowała wyidealizowany wizerunek Radziwiłłówny, wzbogacając go o kolejne przymioty. Dla przykładu Franciszek Wężyk obdarzył bohaterkę niezwykłą inteligencją, rozwagą i zmysłem politycznym. Wykreowana przez niego Barbara, gdy 1 R. P r z y b y l s k i, Klasycyzm, czyli prawdziwy koniec Królestwa Polskiego, Warszawa 1983, s. 262. 71 tylko zrozumie, że pomyślność państwa wcale nie wymaga od niej rozłąki z ukochanym (Zygmunt po rozstaniu nie pojmie nowej żony, lecz pogrąży się w żalu i tęsknocie), postanowi mimo przeciwności niezmiennie trwać u boku męża. Nie może dopuścić, by przez nieszczęśliwą miłość króla kraj nie doczekał się dziedzica i następcy tronu. Postanawia natomiast czasowo zrezygnować z walki o koronę, głęboko wierząc, że w przyszłości, gdy tylko konflikt wygaśnie, odmienią się serca rodaków i naród sam uzna ją za godną koronacji. Radziwiłłówna Wężyka potrafi nie tylko pięknie żyć, ale i pięknie umierać. W obliczu nieubłaganej śmierci nie wzywa Zygmunta, nie żali się nad swoim losem, ostatnie myśli kieruje ku ojczyźnie. Wierząc, że w jedności polsko-litewskiej wspólnoty tkwić będzie siła i pomyślność narodu, wypowiada prorocze przesłanie: Ach! odstąpcie mnie, błagam, a śpieszcie do króla. Niech Polsce całą miłość poświęcić się stara. A ieźli go nieszczęsna obchodzi Barbara, Niech ma wzgląd na los przyszły ojców moich ziemi, Niech złączy Litwę z Polską węzły wieczystemi2. W zawarciu unii lubelskiej możemy odczytać tym samym wypełnienie ostatniej woli, zrealizowanie politycznego testamentu królowej. Doskonałe dopełnienie literackiej idealizacji bohaterki stanowi dramat romantyczny Antoniego Edwarda Odyńca z 1858 r., pt. Barbara Radziwiłłówna, czyli początek panowania Zygmunta Augusta. Historyk kultury Stanisław Tomkowicz pisał nawet, że autor „w swym poetycznym uprzedzeniu chciał widzieć [Barbarę] ozdobioną wszelkimi możliwymi zaletami, a oddalał od niej troskliwie wszelką przywarę i niedoskonałość! Kazał jej mówić jak z książki same rzeczy piękne i pożyteczne […] zrobił z niej zbiór cnót, ideał rozsądku, wzór moralności, lecz zabił człowieka”3. Tymczasem osąd ten wydaje się zbyt surowy, gdyż w przeciwieństwie do wykreowanej przez Felińskiego czy Wężyka szablonowej, nieskalanej postaci, w ujęciu Odyńca wyobrażenie Radziwiłłówny jest o wiele bardziej złożone. Zgodnie z konwencją romantyzmu bohaterka przechodzi wewnętrzną przemianę. Źródłem owej niezwykłej metamorfozy staje się dla Barbary ożywcza siła miłości. Romantycy wierzyli w miłość wielką i wspaniałą, nadającą sens ludzkiemu życiu. Radziwiłłównie dane było poznać smak tego potężnego uczucia – „miłości duszy dla duszy, którą zaiste sama tylko moralna jej piękność obudzić, a cześć dla niej utrzymać może”4. Barbara Radziwiłłówna z dramatu Odyńca jawi się jako „anioł” i „posłanka nieba”, wybawia Zygmunta Augusta spod zgubnych wpływów Bony, swoją życzliwością, skromnością i pokorą zjednuje sobie przychylność poddanych i przyczynia się tym samym do pojednania króla z narodem. Według Odyńca „Barbara mniej była przyczyną niezgody, niż raczej ogniwem pojednania pomiędzy narodem i królem”5. Cierpienie, jakiego doznała, wiedząc, że może stać się przyczyną konfliktu w państwie, rokoszu czy nawet zerwania unii z Litwą, przyniosło jej przedwczesny zgon, „ale w niem też zapewne było źródło i owej potęgi; która dla niej taką miłość króla-małżonka, taki tryumf nad sercami narodu, i tak uroczą pamięć w dziejach jego zjednała”6. W cierpieniu tym upodobniła się do królowej Jadwigi: „Jadwiga, królewna Polska, obok pierwszego Jagiełły, za którego się unia dwóch narodów zaczyna; Barbara, księżniczka Litewska, obok ostatniego z Jagiełłów, i przez nich z sobą zbliżone”7. Radziwiłłówna doskonale rozumie sens cierpienia, pojmuje je jako ofiarę, którą pragnie złożyć na ołtarzu miłości ojczyF. W ę ż y k, Barbara Radziwiłłówna, Kraków 1822, s. 83. S. T o m k o w i c z, Barbara Radziwiłłówna u historyków, w rzeczywistości i w poezji, Kraków 1875, s. 94. 4 A. E. O d y n i e c, Barbara Radziwiłłówna, czyli początek panowania Zygmunta Augusta, Wilno 1858, s. XIII. 5 Ibidem, s. XV. 6 Loc. cit. 7 Ibidem, s. XVIII. 2 3 72 zny. Łączy w sobie obraz romantycznej kochanki ze zrodzonym przez romantyzm wzorem kobiety-Polki. Ponad życie kocha męża, ale pierwsze miejsca w jej sercu zajmują: Bóg i ojczyzna. Ta hierarchia wartości sprawia, że mimo młodego wieku Radziwiłłówna, obdarzona wielką mądrością życiową, poucza samego Zygmunta Augusta. Napomina męża, by jako król bronił królewskiej władzy i nie dopuścił do jej osłabienia, gdyż mogłoby to przyczynić się do rozkładu i zguby państwa: Król – pomazaniec, od Bogaś wziął władzę; Król – obywatel, winieneś krajowi, Jak prawa ludu zachować ludowi, Tak i koronie przodków przywileje. Z tego cię sądzić będą Bóg i dzieje. Zwycięzcą musisz zejść z tej walki pola8. Jednocześnie poucza Augusta, że walka w obronie małżeństwa nie może wynikać z osobistych motywacji, jej celem nie może być miłość, lecz troska o silną monarchię, a tym samym o dobro ojczyzny. Walczyć ma król, a nie mąż. Barbara Radziwiłłówna wyrasta na femme inspiratice – kobietę dającą natchnienie, dlatego w dramacie Odyńca sam ojciec poezji polskiej – Jan z Czarnolasu apoteozuje ją słowami: Jak cię zapomnieć? O! posłanko Nieba! Blask mi twój z oczu ziemską zdjął ślepotę Duch twój dał skrzydła! Teraz wiem jak trzeba Miłować Boga, kraj, ludzi, cnotę9. Znamy już obraz Barbary Radziwiłłówny jako oddanej żony, gorącej patriotki, łaskawej królowej, strażniczki pokoju, słowem wzoru wszelakich cnót i wartości. Nasza bohaterka godzi króla z narodem, wspiera go w podejmowaniu kluczowych dla państwa decyzji i wreszcie niesie z sobą przesłanie unii. Widać więc, że w przywołanej literaturze wyraźnie i niepodważalnie królowała wizja bohaterki – „anioła” i „posłanki nieba”. Niewątpliwie znaczącą rolę odegrały tu reguły poetyki klasycystycznej, jako nadrzędne wartości ceniącej prawdę, dobro i piękno (tylko bohaterka-anioł, sentymentalna kochanka mogła stanowić ich uosobienie) oraz kanony romantyzmu, który wynosił kobietę na wyżyny wzniosłości, czyniąc z niej czułą i delikatną, eteryczną istotę. Romantycy znali także kobiety namiętne, zbrodnicze, uwodzicielskie, typowe femme fatale, dlaczego zatem nie pokusili się o nieschematyczne, nowatorskie zaprezentowanie postaci Barbary? Na gruncie polskiego romantyzmu odnajdujemy przecież kobiety fatalne – niewierna żona z Mickiewiczowskiej ballady Lilie, która z zimną krwią zabija męża, po czym uwodzi jego braci, czy choćby Balladyna Juliusza Słowackiego, która dla bogactwa i zaszczytów nie waha się zabić własną siostrę. Zauważmy jednak, że są to bohaterki fikcyjne, powołane do życia poetycką wyobraźnią, natomiast polska królowa nie mogła wystąpić w roli femme fatale. Martyrologiczne losy narodu polskiego zrodziły bowiem silną potrzebę pielęgnowania mitów narodowych, usilnego poszukiwania na kartach historii chwalebnych wydarzeń, wybitnych postaci, wzorców. Polskie średniowiecze miało swoje święte patronki, królowe: Jadwigę, Kingę. Barbara Radziwiłłówna, oderwana od rzeczywistości, ubrana w najwznioślejsze ideały, wyrosła zatem na wzorzec kobiety renesansu. Dopiero po roku 1918, w dobie dokonującej się demitologizacji, spotykamy w literaturze Barbarę wykreowaną w konwencji femme fatale. Jako przykład przywołajmy powieść z okresu dwudziestolecia międzywojennego, autorstwa Adama Czekalskiego Gdy królowa 8 9 Loc. cit.. Ibidem, s. 376. 73 kocha. Powieściowa Radziwiłłówna wiąże się z królem, nie idąc za głosem serca, lecz z czystego wyrachowania, nęcona blaskiem korony: „ponad wszelką miłość, milsza jej była korona, za którą (…) gotowa była życie oddać”10. Od samego początku wplątana w intrygę braci, uwodzi i rozkochuje w sobie Zygmunta Augusta, nie zważając, na jakie przeciwności naraża jego, a przede wszystkim państwo. Podobnie Barbara z dramatu Haliny Auderskiej Rzeczpospolita zapłaci, na wskroś zła i zepsuta, pragnąc dogodzić próżności i niezdrowym ambicjom, instrumentalnie wykorzystuje królewską miłość: „kiedy oczy zamknę, roi mi się, żem już w Krakowie. Na Wawelu. W perłach, w koronie. Wszędzie purpura, a na niej orły. Srebrne… Przed tronem głowy pochylone nisko, niziutko… Jak kłosy żytnie w czas burzy…”11. Przyjrzyjmy się, który z zaprezentowanych wizerunków bohaterki – obraz „anioła” czy kobiety fatalnej – znalazł odzwierciedlenie w literaturze historycznej. Wobec silnych związków i wzajemnych zależności pomiędzy literaturą a historią w XIX w., nie powinien dziwić fakt, że wielu historyków, w dużej mierze pod wpływem literackiej kreacji Barbary, upowszechniało jej idealistyczne wyobrażenie. Wymieńmy choćby nazwiska: Juliana Ursyna Niemcewicza, Joachima Lelewela, Józefa Maksymiliana Ossolińskiego, Michała Balińskiego czy Edwarda Kotłubaja. Znaleźli się jednak i tacy, którzy w oparciu o krytyczną analizę źródeł prezentowali postać Barbary daleką od kreacji anioła, bliską natomiast kobiecie rozumianej pod pojęciem femme fatale. Karol Szajnocha jako pierwszy w Szkicach historycznych przypisał Barbarze ambicję sięgnięcia po królewską koronę: Widziała ona wszystkie światowe zyski swojego związku. Gdy w następnych latach gwałtowny opór kraju przeciw małżeństwu króla zagroził mu nawet strąceniem z tronu, nie ozwało się w Barbarze ani jednym słówkiem życzenie ulżenia mężowi nawału tych niebezpieczeństw przez poprzestanie na dokonanych już ślubach kościelnych, bez głośnego uznania ich od narodu, bez koronacji. Wielki tedy urok miała w myślach naszej bohaterki nadzieja berła12. Należy jednak zaznaczyć, że Szajnocha dumę Radziwiłłówny rozpatrywał nie w kategorii próżności, żądzy sławy i zaszczytów, lecz jako siłę charakteru, silny rys jej osobowości. „Moja wyniosła, z niebezpieczeństwem miłości dążąca do korony Barbara, nie zdaje mi się pośledniejszą od tej sielankowej kochanki, jaką robią z niej jej wielbiciele”13. Zresztą historyk ten próbował dociec, co mogło kryć się w sercu bohaterki, pytając: „Nie przyszłoż nigdy pożałować Barbarze, że August królem? Nie zdarzyło się jej pozazdrościć losu ubogim, ale nieprzerwanie sobą uszczęśliwionym kochankom? Miłość naszej Barbary utęskniającej do korony, porównana z miłością kochanków sielankowych, prawie wszelki pozór miłości traci”14. Udzielił jednak zaraz odpowiedzi usprawiedliwiającej Barbarę: „Z każdego wyższego szczebla w drabinie życia, w tej Jakubowej drabinie z ziemi w niebiosa, otwiera się nowy widnokrąg uciech i cierpień, a osobliwie nieznanym niższym stopniom życzeń i żądz. Rozkosze i żądze tych niższych stopni nikną tam we mgle lekceważenia, jakieś nowe żądania zajmują wszystko serce”15. Nie zmienia to jednakże faktu, że w opinii Szajnochy: „Dla Barbary miał ten związek same rozkosze i tryumfy, dla Augusta, aż po jego zgon same cierpienia […] O ileż bezinteresowniejszą, idealniejszą musiała być więc miłość Augusta”16. Możemy więc uznać, że historyk postrzegał Barbarę jako femme fatale polskiego renesansu – kobietę piękną, tajemniczą, przynoszącą zgubę zakochanemu w niej mężczyźnie. A. C z e k a l s k i, Gdy królowa kocha, Warszawa b.r.w., s. 60. H. A u d e r s k a, Rzeczpospolita zapłaci, Warszawa 1954, s. 51. 12 K. S z a j n o c h a, Barbara Radziwiłłówna, [w:] Szkice Historyczne, t. I, Lwów 1858, s. 168. 13 Ibidem, s. 227. 14 Ibidem, s.186. 15 Loc. cit. 16 Ibidem, s. 169. 10 11 74 Czołowy reprezentant krakowskiej szkoły historycznej – Michał Bobrzyński stał na stanowisku, że małżeństwo z Barbarą przysporzyło królowi samych trosk i kłopotów, określił je mianem sprawy „mętnej i powadze królewskiego majestatu uwłaczającej”17. Zawarcie związku małżeńskiego wbrew prawu i tradycji, w tajemnicy, bez wcześniejszego uzgodnienia z senatem, postawiło przeciw królowi cały naród. Skłóciło go z własną matką, a być może i przyspieszyło zgon ojca. Pokrzyżowało plany mariażu z cudzoziemską księżniczką, a tym samym sojuszu z dworem francuskim bądź pruskim. Nad państwem polskim zawisła groźba rokoszu, bezkrólewia czy nawet zerwania unii z Litwą. Król, osamotniony w walce o uznanie Barbary, zraził się do stojącej w opozycji szlachty. Przyszło mu zapłacić wysoką cenę za koronę dla Radziwiłłówny: nie szczędził dóbr królewskich z trudem odzyskanych przez swego ojca, hojnie rozdając królewszczyzny, lekką ręką przyznawał też nominacje na urzędy państwowe. Sprawa koronacji na dalszy plan zepchnęła naprawę Rzeczypospolitej, wyczekiwaną przez szlachtę, a groźną dla możnowładców, bo zagrażającą ich fortunom i pozycji. Szczytne reformy stronnictwa egzekucyjnego zostały zatem przekreślone. Historycy dostrzegali także zgubny wpływ królewskiego małżeństwa na kwestię życia religijnego w Rzeczypospolitej. Powołam się w tym miejscu na Karola Sienkiewicza, który w Skarbcu historii polskiej w rozdziale Dzieje kościelne pisał: Ożenienie się z Barbarą, ze względu […] religijnego, fatalnem było. […] dało [królowi] za przyjaciela, za powiernika, […] za spół-Króla, zadufałego heretyka, w osobie brata Królowy Barbary, który niemniej zrywanie jedności Polski z Rzymem, jak i zrywanie jedności Polski z Litwą gorliwie podżegał18. W myśl powyższej opinii Radziwiłłówna, zbliżając króla do swego brata – Mikołaja Radziwiłła Czarnego – zagorzałego rzecznika i propagatora kalwinizmu, pośrednio ponosiła odpowiedzialność za przeciąganie Zygmunta na stronę innowierców, a tym samym – narażanie na niebezpieczeństwo Kościół Katolicki w Koronie. Małżeństwo z Barbarą miało również wywrzeć negatywny wpływ na politykę zagraniczną. Dowiódł tego w swojej rozprawie z 1916 r. Z dziejów małżeństwa Zygmunta Augusta z Barbarą Władysław Bogatyński. Potwierdzenie słuszności swojego stanowiska odnalazł w pochodzących z archiwum wiedeńskiego i królewieckiego materiałach rękopiśmiennych, odnoszących się do pertraktacji dyplomatycznych, prowadzonych przez Zygmunta Augusta z cesarzem Ferdynandem I. Król zmuszony szukać stronników nie tylko w kraju, ale i poza jego granicami, zwrócił się z prośbą o pomoc do samego cesarza Ferdynanda. Nie bez znaczenia był tu wpływ Radziwiłłów – zaufanych stronników cesarskich (cesarz nadał im tytuł książęcy w 1547 r.), którzy zapewne podsunęli królowi projekt zbliżenia z Habsburgami. W zawartym 2 VII 1549 r. tajnym układzie, cesarz zobowiązał się przybyć z pomocą zbrojną, gdyby doszło do rokoszu przeciw polskiemu monarsze, w zamian za co August przyrzekł nie popierać dłużej roszczeń swego siostrzeńca – Jana Zygmunta II Zapoloyi do korony węgierskiej. W ten sposób, według Bogatyńskiego, węgierskie dziedzictwo Jagiellonów zostało zaprzepaszczone. Na zakończenie niniejszych rozważań pragnę podkreślić, że warto przywołać stanowisko cenionego filozofa i historyka sztuki – Józefa Kremera, który nie starał się dociec, jaki wizerunek Barbary Radziwiłłówny (anioła czy femme fatale) mógł być bliższy rzeczywistości, ani też nie próbował kreować własnej wizji bohaterki. Natomiast za fakt pewny i niezbity uznawał potęgę miłości szesnastowiecznych kochanków: „miłość rozdaje i radości nadziemskie i rozpacze bezdenne; z miłości wykwita i róża czerwona błogiego szczęścia, i róża biała skonu […] kochanek w ulubienicy nie widzi, czem iście ona jest, ale widzi czem ją uczyniła miłość jego”19. M. B o b r z y ń s k i, Dzieje Polski w zarysie, t. II, Kraków 1881, s. 74. K. S i e n k i e w i c z, Skarbiec historii polskiej, t. I, Paryż 1839, s. 405. 19 J. K r e m e r, Listy z Krakowa, t. III, Wilno 1855, s. 355. 17 18 75 76 Piotr Kaniewski Uniwersytet Łódzki ENTUZJASTKI WARSZAWSKIE PROJEKTANTKAMI NOWOCZESNEJ KOBIETY Celem referatu jest pokazanie wizji kobiety, jaką posiadały warszawskie entuzjastki. Była to warszawska grupa literacka, istniejąca w latach 1842–1848 wokół „Przeglądu Naukowego”. Nazwy wówczas nie miała. Nazwę grupie nadała Narcyza Żmichowska w 1876 r. Wówczas wyrazem „entuzjastki” posłużyła się ona w Słowie przedwstępnym do dzieł dydaktycznych pani Hoffman na określenie grona kobiet, które w latach 40. XIX w. propagowały śmielszy niż kiedyś Hoffmanowa1 program emancypacyjny i prowadziły działalność literacką oraz społeczną w duchu tego programu2. Natomiast Hipolit Skimborowicz, człowiek blisko związany ze środowiskiem Entuzjastek tak wspomina to środowisko kobiet: „istoty skromne, oszczędne i skrupulatne we wszystkim, odzwierciedlające swym sercu miłość rodzinną, miłość ogółu, prawdy i poświęcenie się dla drugich”3. Liderką entuzjastek była Narcyza Żmichowska. Mówiąc o tej grupie literackiej używa się nazwy „entuzjastki i entuzjaści”4. Fakt ten spowodowany jest powiązaniem środowiska kobiet, skupionych wokół N. Żmichowskiej, z grupą demokratów warszawskich, na czele których stał m.in. Edward Dembowski5. Moim zdaniem jest to pewnego rodzaju nadużycie, gdyż w momencie jego śmierci w 1846 r. w rzeczywistości rozpada się grupa entuzjastów. Dyskusyjna jest cenzura kończąca działalność Entuzjastek. Pomimo, że J. Bachórz proponuje rok 1848, to w rzeczywistości grupa ta przetrwała do wybuchu powstania styczniowego, kiedy to na tle różnic w poglądzie na temat walki zbrojnej, jakie zarysowują się między Narcyzą Żmichowską a Bibianną Moraczewską i Teklą Dębską, nastąpił rozłam w gronie Entuzjastek6. Należy też pamiętać, że środowisko to nie było zamkniętą grupą, w ciągu lat dochodziły nowe kobiety, zafascynowane osobą N. Żmichowskiej (pseudonim literacki „Gabriella”). Skimborowicz wyróżni zatem dwa pokolenia Entuzjastek. Pierwsze „te, które określiła w swych dziełach sama Gabriella, lub które stanowiły niejako związek tego koła pożyteczno-wpływowego”. Należały do niego, poza N. Żmichowską, także: Bibianna Moraczewska, Kazimiera Ziemięcka, Zofia Węgierska, Anna Skimborowiczowa, Małgorzata Ciemniewska, Józefa Kucharska, Julia Janiszewska, Wincenta Zabłocka, Antonina Grothusowa, Emilia Gosselin, Faustyna Morzycka. Drugie pokolenie natomiast to już 1 Klementyna z Tańskich Hoffmanowa propagowała wizję kobiety oddanej domowi i mężowi. Kobieta w jej programie jest to kobieta cnotliwa. Hoffmanowa była pierwszą osoba, która poruszyła kwestię kobiecą na forum życia publicznego. W latach 30. jej Pamiątka po dobrej matce, była podstawowym poradnikiem wychowania dziewcząt. P. C h m i e l o w s k i, Klementyna z Tańskich Hoffmanowa. Zarys biograficzno-pedagogiczny, Petersburg 1898. 2 J. B a c h ó r z, Entuzjastki, [w:] Słowik literatury polskiej XIX w., red. J. B a c h ó r z, A. K o w a l c z y k o w a, Wrocław 1991, s. 231-232. 3 S f i n x ( H. S k i m b o r o w i c z), Gabryella i entuzjastki, „Bluszcz”, 1880, nr 19, s. 146. 4 J. B a c h ó r z, op. cit. 5 L. P r z e m s k i, Edward Dembowski, Warszawa 1953. 6 N. Żmichowska, związana ze środowiskiem millenerów, była przeciwna kolejnemu zrywowi, zaś B. Moraczewska i T. Dębska były zaangażowane w ruch konspiracyjny, propagowany przez TDP. 77 uczennice i przyjaciółki Narcyzy Żmichowskiej, m.in. Wanda Grabowska-Żeleńska, Julia Baranowska, Maria Ilnicka, późniejsza redaktorka „Bluszczu”. W niniejszym referacie przedmiotem moich zainteresowań będzie „pierwotna” grupa Entuzjastek. Kobiety te łączyła idea „posiostrzenia”. Utrzymywały one wzajemny kontakt listowny. To właśnie listy były rzeczą, do której Żmichowska przykładał największą uwagę. Gabriella, która wręcz była terrorystką w tej kwestii, niejednokrotnie czyniła zarzut swym przyjaciółkom, że za mało do niej piszą. Czas, na który przypada działalność N. Żmichowskiej i jej przyjaciółek, to lata rządów w Warszawie feldmarszałka Iwana Paskiewicza. Przeszły one do historii jako „epoka paskiewiczowska”. Był to okres represji carskich, zaostrzającej się antypolskiej polityki Rosji. Hipolit Skimborowicz podaje, że pierwszy okres działalności Entuzjastek to lata 1842– 1846. Jest to czas niezwykle ważny w dziejach Warszawy. Działały – zdaniem Sfinksa – trzy główne „kółka” kobiece. „Lwice warszawskie” skupiały kobiety z rodzin stołecznej arystokracji pod przewodem Marii Kalergis. Druga grupa to emancypantki, która różniła się od poprzedniej tym, że: Nie rozwodziły się z mężami, nie miewały adonisów, nie wyprawiały, ani też uczestniczkami nie były biesiad z szampanem, słowem, odznaczały się w gronie rzeczy większą stokroć skromnością, stały się wzorem w rzeczywistych cnotach i uczciwości niewieściej, wreszcie mało, a przynajmniej daleko mniej uderzały oczy wszystkich swą wybujałą ekscentrycznością. Wśród współczesnych nie ma jednomyślności co do daty ich wyłonienia. Julia Baranowska jest zdania, iż działalność Entuzjastek, a w szczególności Narcyzy Żmichowskiej, przyczyniła się do powstania środowiska emancypantek. Trzecim kołkiem przedstawicielek płci pięknej są właśnie Entuzjastki. Skimborowicz dokonuje hierarchizacji tych grup. Jego zdaniem, najwartościowszym kołem, pod względem działalności społecznej, były Entuzjastki. Mimo terroru, jaki zapanował w mieście, możliwe było prowadzenie działalności społecznokulturalnej, o czym świadczy środowisko warszawskich Lwic i Entuzjastek. To właśnie w latach 40. XIX w. następuje odrodzenie polskiego życia umysłowego, zniszczonego w momencie upadku powstania listopadowego. Przykładem jest m.in. rozwój prasy warszawskiej. Bezpośrednio po 1831 r. istniały trzy bezbarwne dzienniki warszawskie. Dopiero lata 40. przynoszą odrodzenie prasy prezentującej odmienne przekonania ideowe. Helena Michałowska stwierdza istnienie wówczas ponad 38 tytułów dzienników, m.in. „Gazety Warszawskiej” (prezentującej poglądy konserwatywne), „Gazety Codziennej” (organu burżuazji liberalnej), „Kuriera Warszawskiego” (o charakterze sensacyjnym), „Warschauer Zeitung” (gazety Niemców warszawskich)7. Oprócz dzienników istniały również tygodniki i miesięczniki o charakterze kulturalno-naukowym. Najważniejsze z nich to: „Biblioteka Warszawska”, „Przegląd Naukowy”. Środowisko Entuzjastek skupiało się wokół „Przeglądu Naukowego”. Tu właśnie publikowały swe teksty Narcyza Żmichowska i jej przyjaciółki. Mówiąc o Warszawie lat 40. XIX w. nie można zapomnieć o salonach literackich. Salony literacko-artystyczne lat 40. były nawiązaniem do tych z czasów stanisławowskich, niemniej jednak pod paroma względami się od nich różniły. W XIX w. były raczej instytucją życia inteligencko-mieszczańskiego8, były demokratyczne, w przeciwieństwie do arystokratycznych salonów XVIII w. Tym samym salon lat 40. traci intymny charakter miejsca spotkań arystokracji. Salon literacki stanowi, zdaniem Janiny Kamionkowej, formę wypełnienia pustki 7 8 H. M i c h a ł o w s k a, Salony artystyczno-literackie Warszawy 1832–1860, Warszawa 1974, s. 42. J. K a m i o n k o w a, Życie literackie w Polsce w pierwszej połowie XIX w. Studia, Warszawa 1970, s. 69. 78 kulturalnej, jaka nadeszła wraz z „epoką paskiewiczowską”9. Tu przyszli pisarze będą szlifować swe pióra i pozyskiwać wydawców swych dzieł. Tym samym staje się salon także miejscem rywalizacji artystów o względy księgarzy warszawskich. Najpopularniejszym salonem ówczesnej Warszawy był salon Niny Łuszczewskiej. Wreszcie lata 40. to również czas nowej konspiracji. Lata Wiosny Ludów wyraźnie odbijają się w Warszawie. W 1847 r. powstała Organizacja Spiskowa, mająca przygotować miasto do przyszłego zrywu narodowo-wyzwoleńczego. Do Organizacji Spiskowej weszły również Entuzjastki. Pokolenie lat 40. XIX w., jak podaje Maria Janion – to pokolenie wychowane głównie na lekturze dzieł Słowackiego. Stąd walka o wolność Ojczyzny i zniesienie krzywdzących lud i kobiety prawideł społecznych, stanie się celem działań tego pokolenia10. Sam spisek nie powiódł się, w 1848 r. został wykryty i rozbity przez Rosjan. Wiele osób należących do konspiracji zostało aresztowanych, w tym N. Żmichowska, Anna i Hipolit Skimborowiczowie. Temat jest tym bardziej wart podjęcia, że środowisko Entuzjastek nie doczekało się opracowania naukowego. Stan wiedzy na temat tej grupy właściwie nie zmienił się od XIX w. Dysponujemy jedynie pracą Piotra Chmielowskiego Autorki polskie wieku XIX11 i cyklem artykułów Hipolita Skimborowicza, zamieszczonych w „Bluszczu” pt. Gabryella i entuzjastki12. W referacie podejmę próbę ukazania modelu kobiety, jaki stworzyła grupa Entuzjastek. Będzie on przypominał projekt architektoniczny, ukazujący sylwetkę nowoczesnej kobiety, począwszy od wyglądu zewnętrznego, po postawy w sferze życia społecznego i rodzinnego. Na pierwszy rzut oka cechą charakterystyczną kobiety-entuzjastki miał być nade wszystko skromny ubiór. Strój wywoływał zaciekawienie. Zofia Węgierska, jak podaje Piotr Chmielowski, była w tym ekstrawagancką. Prowokowała swym ubiorem. „Ubierała się dość oryginalnie i nieco nawet zaniedbania przebijało się w jej stroju. Włosy krótko obcięte, suknia ciężka, czarna, krojem zbliżona do długiego surduta, jaki noszą pastorowie ewangeliccy”13. Tym samym pierwszą cechą nowoczesnej kobiety stało się upodobnienie, zarówno strojem jak i fryzurą, do mężczyzny. Było to zgodne z podstawowym postulatem Entuzjastek zrównania kobiety z mężczyzną. Z drugiej strony wiele kobiet demonstracyjnie nie interesowało się ubiorem, zdaniem Piotra Chmielowskiego, przechodziło to w niechlujstwo. Faustyna Morzycka w ogóle nie dbała o swój wygląd. „To nie dbanie o piękność najwięcej właśnie dodawało piękności fizjognomii całej”14. Ciekawy pogląd na temat skromnego stroju entuzjastki wysuwa Barbara Zwolińska, która pisze: „Obcięcie włosów miało być nie tyle obyczajową prowokacją, ile podyktowane zostało względami praktycznymi. Prostsza fryzura i strój uniezależniały kobietę od służącej, a dzięki temu mogła ona uzyskać więcej czasu na wewnętrzne doskonalenie, o czym przekonuje Żmichowska w Rzeczy o służących”15. Zatem możemy zauważyć praktyczny cel takiego „niechlujstwa”. Kobieta nie musi spędzać wielu godzin przed lustrem, kręcąc kosmyk włosów. Czas ten poświęcić może na naukę i czytanie książek. Przeznaczanie czasu jedynie na dbanie o swój wygląd, w filozofii życiowej Entuzjastek jest więc zwykłym marnowaniem talentów. Loc. cit. M. J a n i o n, Gorączka romantyzmu, 1975. 11 P. C h m i e l o w s k i, Autorki polskie wieku XIX, Warszawa 1885. 12 S f i n k s ( H. S k i m b o r o w i c z ), Gabryella i entuzjastki, „Bluszcz”, 1880, nr 10-16, 18-19, 21, 27-30, 32. 13 P . C h m i e l o w s k i, op. cit., s. 246. 14 Ibidem, s. 256. 15 B. Z w o l i ń s k a, O kwestiach kobiecych w korespondencji Narcyzy Żmichowskiej, Gdańsk 2007, s. 255 9 10 79 Innym jeszcze aspektem było pozbycie się gorsetu. Gorset – jak podkreśla B. Zwolińska – także wymagał pomocy służącej, która musiała pomóc go zawiązać. Kobieta przecież miała, zdaniem N. Żmichowskiej, ubierać się sama bez pomocy służby. Czy zatem możemy mówić, że model kobiety, zaprojektowany przez Entuzjastki, miał eksponować naturalne piękno kobiety? A może właśnie krótkie włosy i pozbycie się gorsetu miało upodobnić przedstawicielki płci pięknej do mężczyzn? Nowym natomiast akcesorium, symbolizującym niezależność kobiet, stało się cygaro czy, jak w przypadku Narcyzy Żmichowskiej, papieros. Gabriella wspomina o tym w liście pisanym z celi więziennej do Antoniny Grothusowej: „Ale, ale, zdawało ci się, że z niczego poprawić się nie potrzebuję. Zapomniałaś tytoniu”16. Adresatka nie była lepsza, paliła cygara. To był już wstrząs. Kobieta z cygarem w ustach nie tyle bulwersowała Warszawę, tak naprawdę niezwracającą na to uwagi, co mieszkańców prowincji, dla których taki model kobiety był wówczas jeszcze nie do zaakceptowania. Entuzjastki próbowały łamać stereotypy także w kwestii zachowania się kobiety. Hipolit Skimborowicz podkreślał, że zadaniem Entuzjastek było łamanie konwenansów we wszystkich sferach życia17. Przykładem jest chociażby postać Bibianny Moraczewskiej. Będąc w majątku Koszutskich w Wargowie była jedyną osobą, która wyłamując się z powszechnego modelu kulturalnego, demonstracyjnie mówiła tylko po polsku. Sama bohaterka tak wspomina to wydarzenie: Wczoraj we wtorek wielkanocny byliśmy w Wargowie na obiedzie. Przyjechaliśmy, kiedy całe towarzystwo już było zebrane. Rozmowa szła jakoś śpiąco i po francusku, ja mówiłam tylko po polsku. Byłam gadatliwa pewnie aż nazbyt. Daję sobie raz na zawsze słowo, że o emancypacji kobiet nigdy a nigdy gadać nie będę18. Ze wspomnień B. Moraczewskiej przebija się fakt mocno podkreślany przez Piotra Chmielowskiego – nowoczesna kobieta ma prawo zabrać głos w każdym towarzystwie i na każdy temat. Także, a może przede wszystkim, na taki, który wzbudza powszechne oburzenie. P. Chmielowski stwierdza: „zuchwałemu wygłaszaniu własnych przekonań towarzyszyły zazwyczaj namiętne dysputy i liczne przeciw tak zwanemu dobremu tonowi wykroczenia19. Sama Żmichowska dodaje, że Entuzjastki czuły nieprzezwyciężoną do dobrego tonu odrazę, brzydziły się jego drobiazgowymi fałszami i układnością, podsycając niedołęstwo kobiece”20. Kobieta nowoczesna w wizji Entuzjastek miała prawo do takich samych rozrywek co mężczyzna. Bibianna Moraczewskia, w swym Dzienniku, wspomina pobyt w jej domu Pauliny Baranowskiej: „Rozmawiając potem o wszystkim, na wieczór, nie mogłyśmy, bo byłybyśmy się nie tylko rozczulały, czytanie nie byłoby nas bardzo zajęło, więc grałyśmy w karty do kolacji”21. Gry karciane były w XIX w. rozrywką, przeznaczoną wyłącznie dla mężczyzn. Wprawdzie sama liderka Entuzjastek, Narcyza Żmichowska nie przepadała za grą w karty, za to jej ulubioną formą spędzania wolnego czasu było czytanie książek. Podobnie jak B. Moraczewska bulwersowała swym zachowaniem ówczesne społeczeństwo. Przykładem na to jest wizyta we francuskiej Bibliotheque Nationale. Marian Stępień opisuje pobyt Narcyzy we Francji w 1839 r. Do biblioteki przychodziła zawsze punktualnie o godz. 10. rano i wychodziła o 13. Takie zachowanie kobiety bulwersowało ówczesne konserwatywne kręgi N. Ż m i c h o w s k a, Listy, t. II, Warszawa 1960, s. 205. S f i n k s ( H . S k i m b o r o w i c z ), Gabryella i entuzjastki, „Bluszcz”, 1880, nr 21, s. 163. 18 B. M o r a c z e w s k a, Dziennik Bibianny Moraczewskiej, Poznań 1911, s. 5. 19 P. C h m i e l o w s k i, op. cit., s. 255 20 Ibidem, s. 256. 21 B. M o r a c z e w s k a, op. cit., s. 11. 16 17 80 społeczne. Biograf Gabrielli przytacza opinię konserwatywnej części społeczeństwa: „Zakonnica tutejsza nie może się dosyć nadziwić, że mi co przykrego na ulicy nie powiedziano, jak sama idę”22. Ponadto zauważa on: „W tych czasach obecność kobiety w bibliotece publicznej była niezwykłą rzadkością i dowodziła dużej jej odwagi”23. Możemy zatem śmiało stwierdzić, że to właśnie N. Żmichowska otwiera dla kobiet, zamknięte dotąd dla nich drzwi, publicznych instytucji. Nowoczesna przedstawicielka płci pięknej ma prawo do samokształcenia i podobnie jak mężczyzna ma prawo korzystać z publicznych instytucji kulturalnych, m.in. z bibliotek. W liście do Wandy Grabowskiej z 26 I 1864 r. N. Żmichowska wyraża pogląd o prawie kobiety do samorealizacji. W naturze „kobiety leży, aby dążyła ku zrzeczywistnieniu choć najabstrakcyjniejszych ideałów”24. Jednocześnie pisarka podkreśla, że ideały te muszą być mocno osadzone w rzeczywistości. Z prawem kobiety do samokształcenia wiąże się kolejne bardzo ważne hasło warszawskich Entuzjastek. Mianowicie prawo kobiety do edukacji. Nowoczesna kobieta ma prawo do takiego samo wykształcenia jak mężczyzna. Narcyza Żmichowska była zdania, że głównym celem edukacji przedstawicielek płci pięknej jest zdobycie „jasnych wyobrażeń i stałych zasad”25. Wówczas zdobędzie szacunek w towarzystwie, trwalszy od osiągniętego dzięki drogim sukniom. Nauka powinna być systematyczna i prowadzić do zdobycia gruntownej wiedzy. Żmichowska uważała, że nowoczesna kobieta musi mieć wiedzę z zakresu: rachunków, historii, geografii, nauk przyrodniczych, literatury powszechnej, muzyki, a także znać języki: francuski, niemiecki i polski z „gramatyką i stylem”26. B. Zwolińska zwraca uwagę na jeden z ważnych postulatów autorki Poganki na temat edukacji kobiet – umiejętności doboru lektur: Natomiast bolączką samodzielnej edukacji kobiet był brak ukierunkowania, niemożność dyskutowania na temat przeczytanych książek, a więc tego wszystkiego, co zapewnia, chociaż w jakimś stopniu, nauka w placówkach zorganizowanych, np. uniwersytetach27. Dlatego dziewczynka w czasie swej edukacji powinna zapoznać się z dziełami starożytnych poetów, m.in. Wergiliusza czy Homera, jak również z literaturą współczesną, szczególnie z Pamiątką po dobrej matce. Narcyza podkreślała więc, że fundamentem kobiecej edukacji ma być wszechstronność literacka, od dzieł starożytnych autorów po współczesna literaturę polska i zagraniczną. Podobnego zdania były Wincenta Zabłocka i Kazimiera Ziemięcka. Hipolit Skimborowicz, podaje, że: Wincenta umiała na pamięć wznioślejsze utwory Schillera, Mickiewicza i Zygmunta Krasińskiego. Kazimiera przenosiła Słowackiego, Goszczyńskiego, a nawet niekiedy i Gosławskiego, lecz nad wszystko miłował dzieje nasze i wszędzie wyszukiwała poezji w historii28. W projekcie nowoczesnej kobiety, stworzonym przez warszawskie Entuzjastki, kolejnym elementem zachowania niewiasty w sferze życia publicznego była kwestia religijności. Ówczesne damy pochodzenia głównie arystokratycznego lubiły obnosić się ze swą religijnością. Dla środowiska kobiet, skupionych wokół Narcyzy Żmichowskiej, był to M. S t ę p i e ń, Narcyza Żmichowska, Warszawa 1968, s. 52. Loc. cit. 24 N. Ż m i c h o w s k a, op. cit., t. V, Warszawa 2007, s. 88. 25 Ibidem, t. I, Warszawa 1957, s. 264. 26 Loc. cit. 27 B. Z w o l i ń s k a, op. cit., s. 177. 28 S f i n k s ( H . S k i m b o r o w i c z ), Gabryella i entuzjastki, „ Bluszcz”, 1880, nr 29, s. 227. 22 23 81 przejaw zwykłej dewocji. Sama N. Żmichowska krytykowała zachowanie Konstantynowej Zamoyskiej, która wierzy we „wszystkie głupstwa kościelne”, a gdy nakazy Ewangelii są jej niewygodne, postępuje wbrew nauce ewangelicznej, stwierdzając: „Biblia jest nauką nieprzyzwoitą”29. Gabriella atakowała przede wszystkim obłudę. Przeciwstawia się poglądowi, że kobieta, która nie kradnie jest lepszym człowiekiem od kobiety mającej wielu kochanków. Posiadanie przez przedstawicielkę płci pięknej wielu kochanków świadczyło jedynie, według Gabrielli, o realizacji „przykazania miłości i szczęścia”. Wychodziła z założenia, że nowoczesna kobieta nie musi wypełniać praktyk religijnych na pokaz, albo z powodu czyjejś prośby. Jednocześnie stwierdza, że nie będzie np. chodzić do spowiedzi, bo tak wypada czy ktoś ją o to prosi. Pisze do Wincenty Zabłockiej: Najniesłuszniej w religii mędrkowanie mi zarzucasz. Gdybym na rozum brała, tobym niezawodnie od sześciu lat już do spowiedzi chodziła, ale tak nie jest właśnie. Na rozum uznaję potrzebę wspólnej z ludem polskim świętości, ale na uczucie chcę mieć koniecznie wspólną z nim w sercu wiarę; bez wiary lub bez upewnienia w przekonaniu nie dam się skusić do żadnego uroczystego aktu, choćbyś mię jeszcze wyraźniej prosiła i powtarzała spowiadaj się, jak mię kochasz Narcyzko. Kobieta nowoczesna miała być też aktywną działaczką społeczną. W tej to formie wypełniać miała m.in. ewangeliczny nakaz miłości bliźniego. Przykładem takiej postawy była osoba Kazimiery Ziemięckiej. Hipolit Skimborowicz podaje, że Ziemięcka podczas swego wieloletniego małżeństwa z Andrzejem Ziemięckim, mieszkając na wsi, zakładała ochronki, szkoły dla dzieci. Kazimiera osobiście uczyła dzieci chłopskie. Zwalczała pijaństwo, nie zwracając uwagi na ewentualne zyski dla gospodarstwa, płynące z gospody. H. Skimborowicz stwierdza: Wiejskie zatem gospodarstwo nie mogło w podobnym stanie rzeczy przynosić takich dochodów, jak gdzie indziej. Szły pieniądze na książki; mnożyły się wydatki na wniesienie budynków przeznaczonych, już na ochronkę, już to na szkółkę ; kupować trzeba było lekarstwa, a wódki mniej wychodziło w szynkach. Rozchód często nie mógł się zrównać z przychodem30. Tym samym nowoczesna kobieta to osoba, przedkładająca ponad swój interes obowiązki wobec biedujących, niewykształconych, pełniąca misję wobec ludu. Kolejną nowością zaproponowaną przez Entuzjastki w sferze życia społecznego było niepodważalne prawo kobiety do pracy. Konieczność podjęcia przez kobietę pracy zarobkowej była po części podyktowana sytuacją, powstałą po upadku powstania listopadowego. W obliczu braku mężczyzny w domu, zarabiającego na utrzymanie rodziny, przedstawicielka płci pięknej zostaje zmuszona do zadbania o los swój i dzieci. Stąd postulaty Żmichowskiej o prawie kobiety do pracy. Kwestia pracy kobiet nierozerwalnie łączy się z poruszonym już problemem edukacji kobiet. Kobieta, chcąc zarabiać tyle samo co mężczyzna, musi posiadać taką samą jak on wiedzę. Narcyza Żmichowska jednak popierając pracę intelektualną kobiet, sprzeciwia się ich pracy zarobkowej. W liście do swej siostrzenicy, Marii Rostworowskiej tak pisze o pracy zarobkowej: Chcesz pracować dla zarobku, a ja ci powiadam: daj pokój, póki możesz, póki cię najkonieczniejsza konieczność nie zmusi do tego […] Otóż mnie się zdaje, że Bóg nie bardzo pracy zarobkowej błogosławi, choćbyś zarobkowi najpiękniejszy cel wskazała31. N. Ż m i c h o w s k a, op. cit., s. 77. S f i n k s ( H. S k i m b o r o w i c z ), op. cit. 31 N. Ż m i c h o w s k a, op. cit., s. 244. 29 30 82 Narcyza Żmichowska miała wielki dylemat dotyczący pracy zarobkowej kobiet. Sama doznała wielu upokorzeń w pracy guwernantki. Rodzice dzieci niejednokrotnie nie szanowali pracy nauczycielki, pozwalali, aby ich pociecha biła swoją guwernantkę. Wspomina o tym Żmichowska, pisząc o pracy w domu Zamoyskich. Oprócz posady guwernantki, bony czy właścicielki pensji innym zajęciem dla kobiet mogła być praca pisarska. Jednak i ona nie dawała odpowiednich dochodów. Autor niejednokrotnie doznawał upokorzeń od wydawcy, poprzez np. zmieniony tytuł utworu. Tym samym autorka Poganki nie odmawia kobiecie prawa do podjęcia pracy, ale też sugeruje, by wykonywała ona pracę dla przyjemności, a nie dla pieniędzy. Praca zarobkowa kobiet w wizji Gabrielli była koniecznością tylko wówczas, kiedy kobieta nie posiadała środków do życia. Hipolit Skimborowicz zwraca uwagę na fakt, iż Entuzjastki zgodnie twierdziły, że praca użyteczna społecznie to „praca niosąca pożytek społeczeństwu”32. Jednocześnie Tekla Dębska była przekonana, iż taką pracę może wykonywać tylko garstka osób wybranych przez Boga. Narcyza Żmichowska uważała zarówno pracę pedagogiczną, jak i pisarską, za pracę pożyteczną społecznie. Dostrzegała jednak poważne mankamenty obu zajęć. Według Barbary Zwolinskiej, Gabriella pragnęła zaangażowania się kobiety w świat polityki. Mogła być mediatorem w konfliktach politycznych, aby zdanie kobiet musiało być brane pod uwagę33. Najważniejszym elementem w sferze życia rodzinnego była kwestia małżeństwa. Barbara Zwolińska zwraca uwagę na niską pozycję kobiety w społeczeństwie polskim w pierwszej połowie XIX w. Otóż w hierarchii społecznej zajmowała ona znacznie niższą pozycję od mężczyzny. Wszystkie podręczniki wychowania dowodziły „niższości kobiety w stosunku do mężczyzny, postrzegając kobietę jako jego uzupełnienie, a nawet służebnicę”34. Taką pozycję kobiety w rodzinie i społeczeństwie wskazywała jeszcze przed 1830 r. Klementyna z Tańskich Hoffmanowa. Pani Hoffman odmawiała nawet kobiecie posiadania wolnej woli, umiejscawiając ją w domu rodzinnym, jako miejscu jej naturalnego przeznaczenia. Powszechny był pogląd, że opuszczając dom matki przedstawicielka płci pięknej szła pod jarzmo mężowskiej woli. Jemu winna była „posłuszeństwo i wdzięczność”35. Taką postawę niewiasty wpajano dziewczętom od początku ich pobytu na pensji. A Entuzjastki na taką wizję się nie godziły. Ideałem kobiecości dla pani Klementyny była kobieta-gospodyni domu. Miała ona lubić robótki ręczne m.in. szycie i szydełkowanie. To „hobby” miało dać jej umiejętność cerowania podartych skarpet męża i syna. Musi ona umieć gotować, prowadzić rachunki domowe, zarządzać służbą36. Jak słusznie zauważa Marian Stępień, model kobiety-gospodyni domowej był nie do zaakceptowania dla „samodzielnie myślącej Narcyzy Żmichowskiej”37. Podjęła ona walkę, jak podkreśla B. Zwolińska, przeciwko takiemu modelowi kobiety, jako „li tylko kapłance ogniska domowego, nieroszczącej sobie pretensji do gruntownego wykształcenia”38. Emancypantka, w oczach Klementyny Hoffmanowej, była źródłem wszelkiego zepsucia S f i n k s ( H . S k i m b o r o w i c z ), Gabryella i entzuzjastki, „Bluszcz”, 1880, nr 15, s. 114. B. Z w o l i ń s k a, op. cit., s. 358. 34 Ibidem, s. 71. 35 Ibidem, s. 73. 36 A . L a n d a u - C z j a k, Przygotowanie do małżeństwa według wybranych poradników z XIX i XX w., [w:] Kobieta i małżeństwo, red. A. Ż a r n o w s k i a, A . S z w a r c, Warszawa 2004, s. 6. 37 M . S t ę p i e ń, op. cit., s. 28. 38 B . Z w o l i ń s k a, op. cit., s. 90. 32 33 83 moralnego. Poglądowi temu zdecydowanie sprzeciwiała się jej uczennica, Narcyza Żmichowska. Należy zauważyć (jak już podkreśliłem w części poświęconej pracy zarobkowej kobiet), że nowatorskie hasła Entuzjastek padają w określonej sytuacji społecznej. W momencie, gdy wielu mężów i ojców rodzin zabrały walki powstańcze, kobiety musiały liczyć tylko na siebie. Stąd pozycja kobiety po 1831 r. ulega diametralnej zmianie. Barbara Zwolińska zauważa: nowa sytuacja społeczna w latach 30. i 40. XIX w. przekonała, że utrzymanie patriarchalnego wzorca, prymatu mężczyzny we wszystkich dziedzinach życia, uzasadnionego ich rzekomą wyższością intelektualną, stało się niemożliwe. W wyniku walk powstańczych środowisko radykalnie myślących ziemian i szlachty zostało przerzedzone, a proporcje pomiędzy tymi, którzy mogliby stanowić wzór do naśladowania, a zwykłymi utracjuszami, próżniakami zmieniły się na niekorzyść tych pierwszych39. W takiej to sytuacji społecznej Entuzjastki zaczną dowodzić nieprzydatności rad Klementyny Hoffmanowej. Entuzjastki były realistkami. Ich wizja kobiety była odpowiedzią na aktualną sytuację społeczną. W nowej sytuacji zmienia się przede wszystkim pogląd na małżeństwo. O ile konserwatystki (Klementyna z Tańskich Hoffmanowa, Eleonora Ziemięcka) propagowały pogląd, jakoby miejsce kobiety jest tylko przy mężu, o tyle Entuzjastki dokonały poważnej weryfikacji tego poglądu. Narcyza Żmichowska wychodziła z założenia, że małżeństwo może być zawarte tylko z miłości. Krytykuje np. zawieranie małżeństwa z umierającą kobietą, ponieważ mężczyźnie jedynie na majątku jego przyszłej żony. Kobieta w takiej sytuacji jest wykorzystywana, traktowana przedmiotowo, jako narzędzie do łatwego zarobienia dużych pieniędzy. Dlatego N. Żmichowska twierdzi, że woli mieć pieniądze niż męża. Małżonek ma być bowiem partnerem i podporą dla żony, ma ją kochać i szanować, a nie czyhać na jej śmierć, aby zagarnąć jej pieniądze. Liderka Entuzjastek nakłada obowiązek na wszystkie nowoczesne kobiety. Obowiązkiem tym jest nawet rozbijanie małżeństw zawartych bez miłości. Stwierdzała, że nigdy nie wyjdzie za mąż za głupiego mężczyznę. Zamiast rozglądać się za bogatym małżonkiem, woli poprzez swoją pracę zarobić na swe utrzymanie. Pracując jako guwernantka może porzucić złą pracę i rozejrzeć się za nową, mając zaś męża jest zmuszona być z nim bez względu na to, czy jest on dobrym czy złym mężem, „biedna żona, przykuta ślubną obrączką, musi całe życie z mężem, czasem jeszcze złym mężem, przepędzać”40. Tylko małżeństwo zawarte z miłości ma sens. Rysuje obraz małżeństwa, jako więzienia. Jest ono złe, jeśli ogranicza twórczość kobiety, jej wrażliwość, samorealizację, doskonalenie się. W liście do brata Erazma stwierdza: „To jest nie do uwierzenia, Erazmie, jak w źle dobranym małżeństwie kobieta marnuje wszelką ducha swojego potęgę, wszelkie zdolności i wszelki ku lepszemu popęd”41. Zamężna kobieta swoją przestrzeń działania ogranicza jedynie do spraw domowych, a przez to nie wykorzystuje w pełni wszelkich swoich zdolności, które mogłyby zaowocować wspaniałymi dokonaniami. Zauważa: „każde bez miłości zawarte małżeństwo grzechem pada na duszę i rdzą hart jej toczy”42. Jednak Entuzjastki nie były jednomyślne w kwestii małżeństwa. Zdaniem Narcyzy Żmichowskiej, Bibianna Moraczewska całkowicie odrzucała instytucję małżeństwa43. Jest to jednak nieprawda. B. Moraczewska, podobnie jak jej przyjaciółka, odrzucała małżeństwo bez Ibidem, s. 91. N. Ż m i c h o w s k a, op. cit., s. 264. 41 Ibidem, s. 160. 42 Loc. cit. 43 N. Ż m i c h o w s k a, op. cit., t. II, Warszawa 1960, s. 78. 39 40 84 miłości. Była oburzona na wieść o planowanym ślubie jej przyjaciółki Salusi Żółtowskiej. Dziewczyna miała wyjść za mąż bez miłości za Ignacego Kamińskiego. Swoją reakcję wspomina Entuzjastka w Dzienniku: „Ja zaczęłam płakać i powtarzałam parę razy: nie kochasz go i idziesz za niego bo to było okropną myślą dla mnie, Salusia idzie za człowieka, którego nie kocha”44. Oprócz warunku podstawowego, czyli miłości, Narcyza Żmichowska wyodrębniła jeszcze jeden warunek, który musiała spełnić kobieta, by móc wyjść za mąż. Był to warunek dojrzałości. Spełniała go tylko silna kobieta, niebojąca się cierpienia i zdolna decydować sama za siebie. W liście do Bibianny Moraczewskiej tak pisze: O kobietach nie wyrokuję; kobiety umieją nawet i słabością swoją, i rozdrażnieniem, i kaprysem niekiedy dobrze się zasłużyć, a choćby której zabrakło energii do przepiłowania zęba na poprzecz... to jej przebacz, Bianeczko, nie skazuj jej na za maż pójście; wszakże gdy się dobrze zastanowisz, to sama uznasz, że to zbyt wielka i niewłaściwa kara. Jeśli kto sam sobie nie radzić nie może, jeśli mu swoja biedną drobniuteńką jednostkę przedźwigać w życiu trudno, cóż za pomysł, aby go przeładować odpowiedzialnością za szczęście drugiej jednostki, za dom, za szersze stosunki, nie mówiąc już o rodzinie i innych trudnościach45. Jeśli kobieta nie dojrzała jeszcze do małżeństwa, to według Narcyzy Żmichowskiej, lepsze będzie dla niej spotykanie się, kochanie swego wybranka, niż związek z nim. Wszelki bowiem związek kobiety z mężczyzną krępuje jej wolność. Tym samym Entuzjastki sprzeciwiały się dotychczasowemu poglądowi, jakoby miejsce kobiety było jedynie przy mężu. Niekoniecznie tylko rodzina może dawać szczęcie kobiecie. A szczęście jest stanem, do którego Bóg powołuje wszystkich ludzi. Co ma zrobić kobieta, jeśli małżeństwo i życie rodzinne nie dają jej szczęścia, a jednocześnie jest ona zakochana w innym mężczyźnie? Otóż ma porzucić męża, który ją unieszczęśliwia i pójść do wybranka swego serca. Cały proces emancypacji kobiet, zdaniem Narcyzy Żmichowskiej, ma zacząć się od „emancypacji serca”46. Znaczy to, że kobieta ma obowiązek kierować się przede wszystkim głosem serca, swoimi pragnieniami. Przy okazji rysuje się kolejny element zachowania się kobiety w sferze życia rodzinnego – jest nim sfera seksualności przedstawicielki płci pięknej. Narcyza uważa, że największym błędem kobiety jest zakochanie się w mężczyźnie. Mężczyzna traktuje ją jak zdobycz, gdy zdobędzie, wykorzysta, zabierze jej cały majątek, a następnie porzuci. Pisze ona: Zabierze wszystko co mu dadzą ; wyzyska twoję szlachetność, dobroć, pracę twoję i szczęście twoje, gdy go pokochasz, lecz pokochać wystarać się, znaleźć, zasłużyć nie umie; zwykle przypadkiem jest diamentową szpilkę pod nogami spostrzega i łaskaw jest, krawat nią swój ozdobić47. Przedstawicielka płci pięknej powinna odrzucić nieśmiałość odziedziczoną po prababkach i sama wyjść z inicjatywą. Musi ona czerpać przyjemność ze zbliżenia z partnerem. Tylko wówczas gdy kobieta przejmie „rząd w związku” będzie szczęśliwa. N. Żmichowska nie przypisywała aktowi seksualnemu większej roli. Ma on uszczęśliwić niewiastę, będąc wynikiem popędu płciowego. Pogląd ten zamieściła Gabriella w liście do I. Zbiegniewskiej z 27 VIII 1875 r.48 Narcyza Żmichowska twierdzi, że siłą sprawczą aktu seksualnego nie jest miłość. Wynika on jedynie z odwiecznych praw natury. B. M o r a c z e w s k a, op. cit., s. 15. N. Ż m i c h o w s k a, Listy..., s. 143-144. 46 Ibidem, s.14. 47 N. Ż m i c h o w s k a, Listy, t. III, Warszawa 1967, s. 22. 48 Ibidem, s. 148. 44 45 85 Podsumowując, Entuzjastki warszawskie już w latach 40. XIX w. stworzyły projekt nowoczesnej kobiety. Nowoczesna kobieta ma nosić skromny ubiór, krótkie włosy, niewymagające wielogodzinnego czesania przed lustrem. Czas, który dzięki temu zaoszczędzi, może poświęcić na lekturę książek, dostarczających wiedzy. Raz – dla potrzeb samokształcenia, dwa – aby następnie móc ją przekazać swoim dzieciom. W kwestii życia społecznego kobiety otrzymały prawo do takich samych zajęć i rozrywek, co mężczyźni – możliwość korzystania z publicznych instytucji kulturalnych, prawo do pracy. Julia Baranowska zauważa, że Entuzjastki stworzyły zupełnie inny model kobiety, niż ten, zaproponowany przez francuską pisarkę, George Sand: Nie wnikając głębiej w specyfikę obu organizacji – stwierdza B. Zwolińska – Baranowska zestawia takie cechy, jak walka o prawa kobiet do pracy, do wolności osobistej i wreszcie do zajmowania odpowiedniego miejsca w społeczeństwie (a za tym kryje się postulat wyjścia z ograniczającego kobietę kręgu rodzinnego) jako przynależne do programu Entuzjastek. Natomiast sandystki, według niej, skupiają się na połowicznych zwycięstwach i celach, takich jak prawo do wolnej miłości, do noszenia męskich strojów oraz do męskich wybryków49. Tym samym, podobnie jak mężczyzna, kobieta ma prawo m.in. do gry w karty, palenia tytoniu czy wreszcie, co było całkowitą rewolucją obyczajową – do romansu z innymi mężczyznami. Nowością było wyznaczenie kobiecie innego, bardziej znaczącego miejsca w życiu rodzinnym. O ile konserwatystki widziały przedstawicielkę płci pięknej jedynie jako ozdobę u boku męża, o tyle Entuzjastki stwierdziły, że życie rodzinne jest tylko jedną z form, mających nieść kobiecie szczęście i możliwość samorealizacji. Kobieta ma prawo do posiadania kochanków, jeśli rola żony nie jest jej pisana. Natomiast w rodzinie to nie ojciec, ale matka ma decydować o wychowaniu swojego potomstwa. Nie dziwi więc stwierdzenie Julii Baranowskiej o ogromnym długu wdzięczności, jaki czuć winny kobiety w stosunku do Entuzjastek: Im zawdzięczają dzisiejsze kobiety pewne zdobycze towarzyskie, że mogą same chodzić po ulicach, koleją jeździć, w zebraniach głos zabierać i rozmawiać i o czym zechcą, a te zdobycze, nieodłącznie już dziś od naszych zwyczajów, drobnymi nie były, nie przyjęły się bez walki z sarkazmem, z protestem tych, którzy się od nowatorstwa bronili, a bronili tym zacieklej, że jednocześnie z gronem Entuzjastek wystąpiły emancypantki, dobijające się również praw dla kobiet50. 49 50 B. Z w o l i ń s k a, op. cit., s. 230. J. B a r a n o w s k a, Notatki do życiorysu Narcyzy Żmichowskiej, Wrocław 2006, s. 228. 86 Sylwia Zielińska-Siłuch Uniwersytet Śląski ROLA KOBIETY W TRADYCYJNEJ RODZINIE GÓRNOŚLĄSKIEJ – PORTRET ŻONY I MATKI WE WSPOMNIENIACH GÓRNIKÓW Śląsk – kraina bogata w „czarne złoto”, a przez to całe stulecia związana z górnictwem, miejsce życia ludzi, którzy swój los powierzają świętej Barbarze – opiekunce pracujących pod ziemią. To geologiczne bogactwo sprawia, że może nam się wydawać, iż jest to ziemia mężczyzn, którzy mimo niebezpieczeństw, jakie czyhają w podziemiach kopalń, „łupią” jej skarby. Na tych mężczyzn od wieków czekały w domach kobiety – stare i młode, matki i żony, które czas swojego życia podporządkowały kopalnianej szychcie. W domowym zaciszu szeptały modlitwy – zaklęcia i prośby o szczęśliwy powrót ukochanych i dbały o to, by dom był tym miejscem, do którego zawsze chce się wracać. Pisząc o roli kobiety w tradycyjnej rodzinie śląskiej, chciałabym odwołać się do relacji górników, którzy w zbiorze pt. Pamiętniki górników pod redakcją Bronisława Gołębiowskiego z roku 1973, opisali stosunki panujące w rodzinach śląskich w pierwszej połowie XX w. Przywoływana przeze mnie pozycja jest owocem konkursu na wspomnienia górników, zorganizowanego przez Zarząd Główny Związku Zawodowego Górników, Wydawnictwo „Śląsk”, katowicką rozgłośnię Polskiego Radia i katowicki „Dziennik Zachodni”. Autorzy wspomnień – laureaci tegoż konkursu – to górnicy, byli pracownicy śląskich kopalń. Wiele miejsca w przytaczanych pamiętnikach zajmują opisy pracy, trudnej drogi do nauki zawodu, jak również przeżycia wojenne bohaterów wspomnień. Możemy więc uznać, że treść tych pamiętników mówi o „męskich sprawach”. Prawie jednak w każdym wspomnieniu przewija się cień kobiety. A skoro we wspomnieniach mężczyzn poświęca się jej miejsce, musi być ona kimś ważnym, nadającym im kształt. Z lektury Pamiętników wyłania się obraz kobiety – żony i matki, która wykonując codzienne domowe prace i dbając o szczęście swych bliskich, jest jednocześnie osobą spajającą i integrującą rodzinę. We wspomnieniach dorosłych mężczyzn wzrusza czułość i szacunek, z jakimi piszą o swoich matkach i może się wydawać, że są to kobiety, które potrafią stawić czoła wszelkim przeciwnością losu. Stopniowo zaczynałem rozumieć ten rozpaczliwy szept […]: moje dziecko… To była moja mama. Z trudem przedzierała się przez wichurę, niosąc mnie pod dużą chustą. […] nigdy przedtem ani potem nie byłem już tak szczęśliwy […], pewny siebie […], bo moja mama jest najsilniejsza1. Zanim przejdę do omawiania roli kobiety w tradycyjnej rodzinie na Śląsku, postaram się odpowiedzieć na pytanie: jaką rodzinę możemy nazywać „tradycyjną” i jakie cechy decydują o zaliczeniu danej komórki społecznej do tego typu rodziny? Rodziny „tradycyjne” były charakterystyczne dla okresu industrialnego. Szybki rozwój przemysłu, masowe migracje ze wsi do miast, gdzie pracę znajdowali głównie mężczyźni, przesądził o kształcie stosunków rodzinnych2. Rodzina tradycyjna była to wspólnota z dużą 1 2 S. J a n o t a, Dzieje moje i Wesołej, [w:] Pamiętniki górników, red. B. G o ł ę b i o w s k i, Katowice 1973, s. 246. F. A d a m s k i, Socjologia małżeństwa i rodziny, Warszawa 1984. 87 liczbą dzieci, w której nie brakowało też miejsca dla starszego pokolenia (babć i dziadków), co czyniło z niej rodzinę wielopokoleniową. Wspólne zamieszkiwanie ułatwiało przekaz tradycji i umacniało więzi rodzinne. Kolejną ważną cechą była instytucjonalność. Rodzina pojmowana była jako pewna instytucja życia społecznego, w której każdy wykonywał określone obowiązki, w zamian za co rodzina zapewniała mu opiekę i byt. Związki emocjonalne, dziś tak silnie podkreślane przez współczesnych badaczy, były zastępowane przez powiązania ekonomiczne. Rodzina miała bowiem przede wszystkim dostarczać środków materialnych, zapewniających utrzymanie wszystkim jej członkom. Rodziny tradycyjne, szczególnie na Śląsku, silnie związane były ze środowiskiem lokalnym, a przez to stale poddane silnej kontroli społecznej, co ułatwiały specyficzne warunki mieszkania i pracy3. Często zdarzało się tak, że w jednym domu (tzw. familoku) mieszkała cała bliższa i dalsza rodzina. Dodatkowo mężczyźni pracowali razem w tej samej kopalni. Środowisko lokalne, rodzinne i zawodowe stapiało się więc w jedną, ściśle określoną przestrzeń życiową. Dużą rolę w rodzinach tradycyjnych odgrywała hierarchia, na czele której stał ojciec, decydujący niczym starożytny pater familias o najważniejszych sprawach, dotyczących nie tylko dzieci, ale i pełnoletnich krewnych. „Ojciec rodziny posiada miejsce najwyżej w hierarchii wewnętrznej, jego autorytet wyznacza pozostałe miejsca jako podporządkowane w sposób jednoznaczny a nawet bezwzględny”4. Postaram się przedstawić to zjawisko w dalszej części artykułu. Na Śląsku znaczną rolę w decydowaniu o teraźniejszości i przyszłości rodziny odgrywały kobiety, niekiedy „biorąc sprawy w swoje ręce” lub dyplomatycznie kierując decyzjami męża we wcześniej wybranym przez siebie kierunku. Z hierarchią w rodzinie związany był bardzo ścisły podział ról i obowiązków. Kobiecie nie przystawało wykonywać zadań uważanych za „męskie”, natomiast mężczyzna w żadnym wypadku nie mógł zajmować się sprawami „kobiecymi”, co – jak ukazują kolejne akapity – było na Śląsku ściśle przestrzegane przez przedstawicieli obu płci. Nakreśliwszy pokrótce najważniejsze cechy rodziny tradycyjnej, należy spróbować przywołać wyjątkowy klimat śląskich rodzin. Bez tego bowiem nie sposób pisać o tym, jaką rolę odgrywały w nich kobiety. Na początku trzeba zaznaczyć, że rodzina śląska to specyficzny wytwór społeczno-kulturowy, który swój kształt i charakter zawdzięcza kilku czynnikom, spośród których do najważniejszych możemy zaliczyć: • czynniki historyczne – lata przynależności Śląska do Niemiec i ich dziedzictwo; powstania śląskie po pierwszej wojnie światowej; • czynniki ekonomiczne – przewaga przemysłu wydobywczego i ciężkiego, w którym pracę znajdowali głównie mężczyźni. Życie rodziny związane było z pracą w kopalni. Była ona traktowana jako wartość nadrzędna dlatego, że zapewniała dobra materialne, a także z tego względu, iż istniało silne przekonanie o jej użyteczności dla całego społeczeństwa. Naturalne było, że zawód przechodził z ojca na syna, dzięki czemu na Śląsku mogła wykształcić się specyficzna kultura pracy, niespotykana w innych częściach kraju: „Mój ojciec pracował w górnictwie od 1878 do 3 4 T. N a w r o c k i, Trwanie i zmiana lokalnej społeczności górniczej na Górnym Śląsku, Katowice 2006. E. G ó r n i k o w s k a - Z w o l a k, Szkic do portretu Ślązaczki. Refleksja feministyczna, Katowice 2000, s. 91-92. 88 1915. Mój dziadek także był górnikiem. Pochodzę więc z tradycyjnej rodziny górniczej. Mając lat 6 wiedziałem już jak kopalnia wygląda”5. Przez cale lata brak było szkół, które przygotowywałyby do zawodu, dlatego już od najmłodszych lat synowie obserwowali i uczyli się od swoich ojców górniczego rzemiosła: „Już jako chłopcom ojciec pokazywał nam gatunki węgla, z jakiego pokładu pochodzą – z dolnego czy z górnego, czy to łupek, piaskowiec czy granit. Krótko mówiąc od dzieciństwa […] jestem związany z górnictwem”6. W rodzinach górniczych kobietom nieustannie towarzyszyło uczucie niepokoju o mężów i synów. Niemniej jednak to właśnie one znacząco wpływały na przyszły los swoich dzieci: „jakżem się urodził, to moja mama pokazała mi palcem [kopalnię – przyp. S. Z.] i powiedziała: Tam twoja Ojczyzna, synu, gdzie się z komina kopci”7. Tradycyjne rodziny górnicze były to zwykle jednostki duże, nierzadko liczące siedem, a nawet dwanaście osób, co potwierdzają autorzy wspomnień: „Było nas sześciu chłopców i cztery dziewczynki”8. Często również z dorosłymi dziećmi mieszkali rodzice, były to więc rodziny wielopokoleniowe. Taki model uczył szacunku dla starszych oraz zapewniał niezbędną opiekę, do której wobec rodziców były zobowiązane dzieci. Czas wolny przeznaczony był na spotkania z rodziną. Przeważnie były to wspólne obiady czy odwiedziny, które zwykle miały wyjątkowy i odświętny charakter: „dla młodego pokolenia spotkania takie, podobnie jak wspólna praca, stanowiły szkołę życia – wprowadzały w świat wartości, norm i poszerzały wiedzę o życiu”9. Najbardziej wyrazistą cechą śląskiej rodziny, oprócz ścisłego powiązania jej życia ze sferą zawodową, było jej głębokie przywiązanie do katolicyzmu. Szczególną rolę w chrześcijańskim wychowaniu dzieci odgrywały kobiety – matki i babki. To one uczyły modlitw, przestrzegania kalendarza liturgicznego, pilnowały, aby dzieci nie opuszczały niedzielnych mszy. W procesie wychowania większą uwagę skupiano na dziewczynkach, jako tych, których zadaniem będzie w przyszłości przekazywanie tradycji. Postacią najważniejszą i najbardziej eksponowaną był w rodzinie ojciec. Swoją wysoką pozycję zawdzięczał trudnej i pełnej niebezpieczeństw pracy w kopalni oraz temu, że był głównym i często jedynym żywicielem rodziny. „Co do kopalni to bardzo mi się podobało od najmłodszych lat, jak to górnik idzie z roboty do domu z wypłatą. Dzieci na niego czekają i żona”10. To ojciec był przedmiotem zabiegów i troski całej rodziny, a tryb jej życia był dostosowany do jego zajęć. Ojciec nie musiał starać się o to, czy olej nalany do lampy, czy knot jeszcze wystarczająco długi, czy lampa dobrze oczyszczona, czy torebka na presówkę pełna. Te czynności musieliśmy wykonywać codziennie.[…] Buty bo roboty musiały być codziennie czyszczone, a dwa razy w tygodniu nacierane tłuszczem rybim. […] Przed powrotem ojca z pracy mama musiała przygrzać wodę do kąpieli, przygotować wannę. Po kąpieli zasiadał z nami do obiadu11. Mężczyzna wykonywał w domu tylko najcięższe prace, np. przynoszenie węgla, rąbanie drewna. Na Śląsku panował powszechnie pogląd, że wykonywanie „babskich” zajęć uwłacza zarówno prestiżowi męża, jak i godności żony, co narażać mogło całą rodzinę na ośmieszenie J. K o p e r n o k, Wychowanie na każdym kroku pachniało górnictwem, [w:] Pamiętniki górników…, s. 153. Życiorysy górników z 1949 r., [w:] Pamiętniki górników…, s. 28. 7 Ibidem, s. 28. 8 J. K o p e r n o k, op. cit., s. 153. 9 E. G ó r n i k o w s k a - Z w o l a k, op. cit., s. 94. 10Życiorysy górników z 1949 r…., s. 28. 11Ibidem, s. 154. 5 6 89 w oczach krewnych i znajomych. Dorastające dzieci były angażowane w codzienne domowe zajęcia, wkrótce też wyręczali ojca w ciężkich pracach. W domowej pracy każdy miał swój resort […]. Jeden musiał codziennie nosić wodę z pompy do stągwi, drugi dopilnowywał zaopatrzenia w węgiel, trzeci dwa razy w tygodniu zarabiał kwas do pieczenia chleba […], gdy mamusia chodziła dwa razy w miesiącu po zakupy, musiał też jeden z nas pójść z nią, by pomóc przynieść towar12. Wydawać by się mogło, że przy tak silnie i wyraźnie zaznaczonej dominującej pozycji męża, pozycja żony była niska i mało ważna. Jednak w tradycyjnych rodzinach górniczych, przy zachowaniu wszelkich oznak wysokiego statusu mężczyzny, tak naprawdę rządziły kobiety. Rola żony sprężona z niższą wobec męża pozycją w hierarchii rodzinnej, była o wiele bogatsza i ważniejsza w realnej strukturze rodziny niż rola ojca opatrzona znaczącym autorytetem. Ojciec ma bowiem wysoką pozycję w hierarchii prestiżu, ale niższa pozycję w hierarchii realniej codziennej władzy. Władza rodzinna właściwie spoczywa w rękach żony13. Śląska kobieta cały swój czas poświęcała opiece nad dziećmi i trosce o dom. Jeden z byłych górników wspomina: Do resortu matki należało: opieka nad inwentarzem żywym, gotowanie, wyrabianie ciasta chlebowego, szycie bielizny, gdyż w ówczesnych czasach nikt nie chciał chodzić w kupionej, pranie i prasowanie bielizny – szczególnie białych kołnierzy i mankietów, jednym słowem gospodarkę trzymała w domu matka, ojciec starał się tylko o zarobek14. Do najważniejszych zadań kobiety należało wychowywanie dzieci: Matka pełniła funkcje wychowawcze, przekazywała treści religijne i kulturowe zwyczaje, wpajała dzieciom oczekiwane postawy życiowej rzetelności, uczciwości, oszczędności, racjonalności i stosownie do płci dzieci przygotowywała je do dorosłego życia. Dotyczyło to zwłaszcza córek, które później w swoim dorosłym życiu czerpały z bogactwa matczynych i rodzinnych doświadczeń, naśladując je i wpisując założone przez siebie rodziny w rytm międzypokoleniowego przekazu kultury decydujący o zachowaniu dziedzictwa przodków i kulturowej tożsamości regionu oraz narodu15. Kobiety przekazywały tradycyjne wzory i wartości. Ze względu na historyczne dzieje Śląska dużą wagę przykładano do wychowania w duchu patriotycznym: Matka wpajała nam dzieciom zasady moralne oraz obowiązujące w środowisku robotniczym postawy i wartości, starała się, byśmy się uczyli. Wychowany w domu rodzinnym w duchu polskim nie zaraziłem się w szkole niemieckiej duchem germańskim, nie przekonała mnie tam też przez nauczyciela wykładana i rózgą wbita sfałszowana historia ziemi śląskiej. Gazeta i książka polska były w naszej rodzinie jedynym drogowskazem na przyszłość16. Ważną funkcją żony było zarządzanie domowym budżetem. Kobieta planując wydatki musiała kierować się przede wszystkim oszczędnością, aby ze skromnej pensji męża utrzymać dom i wyżywić gromadkę dzieci. Na Śląsku do dzisiaj idealna żona to kobieta przede wszystkim gospodarna: „Od 23 lat jestem gospodynią domową, mąż Franciszek jest Ibidem, s. 153. L. D y c z e w s k i, Zmiany w spójności więzi międzypokoleniowej w rodzinie, [w:] Przemiany rodziny polskiej, red. J. K o m o r o w s k a, Warszawa 1975, s. 312. 14 J. K o p e r n o k, op. cit., s. 153. 15 W. Ś w i a t k i e w i c z, Rodzina jako wartość w tradycji kulturowej Górnego Śląska, [w:] Rodzina współczesna, red. M. Z i e m s k a, Warszawa 2001, s. 76. 16 J. P i o t r o w s k i, Zawód a struktura rodziny, „Biuletyn Śląskiego Instytutu Naukowego”, 1963, nr 39, s. 18; E. G ó r n i k o w s k a - Z w o l a k, op. cit., s. 95; Życiorysy górników z 1947 r…., s. 10. 12 13 90 górnikiem strzałowym w kopalni „Pstrowski” w Zabrzu […] Jaki ten dom jest to w większości zależy ode mnie, od mojej gospodarnej ręki […] Dom to także budżet miesięczny oparty na pensji męża”17. Kobiety przygotowywały i podawały posiłki. Bardzo dbano o to, aby przy stole mogła wspólnie zasiąść cała rodzina. Pory posiłków uzależnione były od pracy męża, dla którego żona chowała zwykle najlepsze kąski. „Dziennie jak należało rodzina zasiadała w komplecie do wspólnego stołu. Po wypłacie jak matka przyniosła funt kiełbasy to trzymało się tylko dla ojca”18. Wspólne jedzenie nawet najbardziej skromnych posiłków integrowało rodzinę, a czas spędzany we własnym gronie znaczył bardzo wiele. Zwyczajowe czekanie na ojca, dbałość o to, by wszyscy mogli zasiąść do stołu, uczyły dzieci szacunku dla rodziców i pracy, dzięki której można było wyżywić rodzinę. Z racji tego, iż od najmłodszych lat przygotowywano kobiety do roli matek i żon, nie rozbudzano w nich ambicji naukowych czy zawodowych. Kobietom brakowało odpowiedniego wykształcenia, na które zwykle nie było stać rodzin robotniczych: „Wykształcić każdego z nas ojciec nie był w stanie przy tak marnym zarobku, który ledwie starczał na wyżywienie rodziny”19. Na początku wieku kobiety, które decydowały się pójść do pracy, mogły liczyć jedynie na zatrudnienie przy najprostszych czynnościach, nie wymagających ani wysokich kwalifikacji, ani doświadczenia. „Kobiety wykonywały na kopalni wyłącznie prace fizyczne. W biurach w ogóle kobiet nie było. Kobiety pracowały na sortowni i sprzątały biura”20. Zatrudnienie kobiet nie było jednak powszechne i tylko wyjątkowe okoliczności, np. bieda, śmierć męża czy wojna, zmuszały kobiety do podjęcia pracy zarobkowej. Praca zawodowa nie zwalniała jednak kobiet z obowiązków domowych. W tym czasie wybuchła wojna rosyjsko-japońska, ojciec został zabrany na tę wojnę w 1905 roku, a matka musiała iść do pracy Matka poszła do pracy na kopalnię i razem ze mną pracowała na sortowni. W domu do późnej nocy prała bieliznę, cerowała pończochy lub łatała ubrania dla rodzeństwa21. Obecnie, gdy Śląsk bardzo zmienił swoje oblicze wskutek restrukturyzacja i likwidacji kopalń, trudno znaleźć tu rodziny odpowiadające zarysowanemu wyżej modelowi. Tradycyjna górnicza rodzina jest już tylko elementem historii uczącym i pokazującym, jak wielką wartością jest wzajemny szacunek i przywiązanie do najbliższych. Śląskie kobiety umiejętnie godziły wszystkie spoczywające na nich, niełatwe obowiązki, ich codzienna praca spotykała się z uznaniem domowników. To one chroniły dom rodzinny przed wszelkimi kłopotami, jako pierwsze wiedziały o problemach dzieci, stanowiły oparcie dla męża. Były cenione za gospodarność, oszczędność i pracowitość, wnosiły do domu ciepło i uczucia. Rodzina praktycznie nie mogła prawidłowo funkcjonować bez matki, która darzona ogromnym szacunkiem (syntezą miłości i czci), stawała się jej najważniejszym filarem. Najpełniej wyraża to wspomnienie byłego górnika: „Głos matki był święty”22. E. P a s t e r n a k, Można wydać tyle ile się ma, „Trybuna Robotnicza”, 1980, nr 25. B. S t a b i k, To, co przeżyłem, przeżywali i inni, [w:] Pamiętniki górników…, s. 147; J. S ę d e k, Wszedłem na drogę, którą kroczę do dziś, ibidem, s. 107. 19 J. K o p e r n o k, op. cit., s. 154. 20 Ibidem, s. 166. 21 J. S ę d e k, op. cit., s. 107; A. S m u d a, Od KPP do PPR w kopalni „Łagiewniki”, [w:] Pamiętniki górników…, s. 203. 22 J. K o p e r n o k, op. cit., s. 153. 17 18 91 92 Katarzyna Florczyk Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu WIZERUNEK PRZODOWNICZKI PRACY OKRESU STALINOWSKIEGO W POLSCE Cieszące się coraz większą popularnością publikacje dotyczące sytuacji kobiet w ramach tzw. gender studies służą poznaniu i prześledzeniu ich roli na przestrzeni dziejów. Badacze najnowszej historii Polski do 1989 r. skupiali dotąd uwagę przede wszystkim na analizie spraw ustrojowo-państwowych, gospodarczych i społecznych. Podejmowany przez autorkę wątek także dotyka tej tematyki. Na propagowany przez władzę wizerunek kobiety – przodowniczki pracy miały bowiem w dużej mierze wpływ również kwestie ekonomiczne i polityczne1. W dalszej części artykułu przedstawię, w jaki sposób problemy demograficzne i potrzeba rozwoju przemysłu ciężkiego warunkowały sposób podejścia do tzw. kwestii kobiecej. Dla pełniejszego wyjaśnienia istoty omawianego zjawiska posłużę się konkretnymi przykładami przodownic. Za reprezentatywne i warte przeanalizowania uznałam losy trzech robotnic. Każdej z nich został poświęcony osobny zeszyt w propagandowej serii, zatytułowanej Biblioteczka Przodowników Pracy. Wskazuje to na szczególne wyróżnienie następujących osób: Gertrudy Ening, Jadwigi Niewolnik i Wandy Gościmińskiej. Każdy zeszyt posiada znaczący tytuł: Od hałdy do technikum2, Jadwiga Niewolnik będzie pierwszym wytapiaczem3, Mój wielki dzień4. Warto również wspomnieć o postaciach przodowniczek, stworzonych przez ówczesnych artystów: filmowców, plastyków, pisarzy. W swoich pracach wielu twórców odwoływało się do modnego tematu aktywizacji zawodowej kobiet. Wizerunek kobiety w polskim kinie socrealistycznym, np. Hanki Ruczajówny z Przygody na Mariensztacie (reż. Leonard Buczkowski, 1954) czy Krystyny Poradzkiej z filmu Autobus odjeżdża 6:20 (reż. Jan Rybkowski, 1954), świetnie obrazuje obowiązujący ówcześnie oficjalny wzór przodownicy. Zwiększone zapotrzebowanie na pracę pań wynikało z kilku czynników. Po zakończeniu II wojny światowej w państwie polskim mieszkało ponad dwa miliony kobiet więcej niż mężczyzn. Oznaczało to, że na 100 Polaków przypadało118 Polek5. Był to przede wszystkim skutek strat wojennych, które były wyższe wśród mężczyzn, a także tego, że duża ich liczba pozostała po wojnie na emigracji. W tej sytuacji kobiety były najłatwiejszym do wykorzystania rezerwuarem siły roboczej. Podejmowały one pracę także ze względu na trudności materialne. Zwykle, aby zapewnić minimum życiowe rodzinie, wraz ze swoim mężem pracowała i żona. Była to nowa sytuacja w porównaniu do okresu przedwojennego. Sytuacja polityczna w kraju była także odmienna od przedwrześniowej. Wraz z wkraczającymi do Polski oddziałami zwycięskiej Armii Czerwonej przybywali, wyznaczeni przez Stalina do zarządzania państwem, zależni od Moskwy działacze komunistyczni. Po 1 Stefan Bednarek uznał PRL za kraj, w którym wszystko należało i zależało od polityki. S. B e d n a r e k, Nim będzie zapomniana: szkice o kulturze PRL-u, Wrocław 1997, s. 236. 2 G. E n i n g, Od hałdy do technikum, Warszawa 1950. 3 W. S u c h e c k a, K. S t r z e l e c k i, Jadwiga Niewolnik będzie pierwszym wytapiaczem, Warszawa 1951. 4 W. G o ś c i m i ń s k a, Mój wielki dzień, Warszawa 1949. 5 Polska 1946–1983. Dane statystyczne GUS, Warszawa 1984, s. 2. W stolicy przewaga kobiet była jeszcze wyższa, na 100 mężczyzn przypadało aż 140 pań. S. N o w a k o w s k i, Miasto polskie w okresie powojennym, Warszawa 1988, s. 245. 93 formalnym zjednoczeniu Polskiej Partii Socjalistycznej i Polskiej Partii Robotniczej w 1948 r. rozpoczął się w kraju nowy etap budowy komunizmu. Powstała Polska Zjednoczona Partia Robotnicza, która miała prowadzić naród do socjalizmu opierając się „twardo i zdecydowanie na zasadach nauki marksistowsko-leninowskiej”6. PZPR zaczęła realizować radziecki model rozwoju gospodarki. Po wykonaniu trzyletniego Narodowego Planu Odbudowy Gospodarczej, przystąpiono do wprowadzenia w życie kolejnego projektu. Zgodnie z podstawowymi założeniami Sześcioletniego Planu Rozwoju Gospodarczego i Budowy Podstaw Socjalizmu, skoncentrowano się na gwałtownej industrializacji kraju ze szczególnym rozwojem przemysłu ciężkiego. Powstawały fabryki i huty (na czele z najbardziej znaną Nową Hutą), dające pracę masowo migrującym do miasta chłopom7, którzy stawali się robotnikami. Rozwój produkcji odbywał się głównie przez wzrost zatrudnienia, a nie przez zwiększenie wydajności pracy czy wprowadzenie nowszych technologii. Rozbudowano zwłaszcza hutnictwo i przemysł maszynowy, które były podstawą produkcji zbrojeniowej. Ambitne założenia planu wymagały ogromnego wzrostu liczebnego klasy roboczej. Jej ciągły deficyt nadrabiano poprzez zwiększanie godzin pracy, popularyzowanie pracy kobiet czy promowanie współzawodnictwa. Czasy stalinowskie były okresem niezwykle silnej propagandy, również tej, skierowanej do pań. Wiązało się to z rolą, w jakiej komuniści chcieli widzieć kobiety. Propagowano nowy wzorzec, pracującej w hucie, na budowie czy prowadzącej traktor, matki i żony. Władza potrzebowała kobiecych rąk do pracy w odbudowującej się i coraz silniej zindustrializowanej gospodarce. Przejawiało się to w zachęcaniu, a często także ekonomicznym przymuszaniu, Polek do aktywizacji zawodowej. Trudna sytuacja materialna rodzin, w których pracowała tylko jedna osoba, zmuszała kobiety do podjęcia pracy nawet w wypadku posiadania małych dzieci. Tymczasem w propagandzie wyjście kobiet z domu przedstawiano jako przejaw ich emancypacji, co możliwe stało się w pełni, zdaniem komunistów, dopiero w socjalistycznej Polsce. Powoływano się na konstytucję, której art. 66 gwarantował kobiecie między innymi „równe z mężczyzną prawo do pracy i wynagrodzenia według zasady „równa płaca za równą pracę”, prawo do wypoczynku, do ubezpieczenia społecznego, do nauki, do godności i odznaczeń, do zajmowania stanowisk publicznych”8. W nowej rzeczywistości nie mogło zabraknąć miejsca dla kobiet – robotnic i aktywistek walczących o lepsze jutro. Wzór Polki, pracującej w nowych zawodach, propagowano szczególnie w okresie realizacji planu sześcioletniego. Zwłaszcza wtedy środki masowego przekazu wskazywały, że możliwe jest łączenie roli żony, matki i wzorowej pracownicy. Donoszono także o kolejnych przodowniczkach, pracujących w rozmaitych zawodach i realizujących się dzięki działalności politycznej. Sam termin „przodownik pracy” oznaczał robotnika, który na swym stanowisku znacznie przekraczał przewidziane normy. Ruch przodownictwa zapoczątkowany został w Związku Radzieckim. To tam narodziła się idea maksymalnego zawodowego zaangażowania dla szybszej realizacji planu. Jako pierwszy „zaszczytne miano przodownika” otrzymał w 1935 r. Aleksiej Stachanow, rębacz z kopalni Centralnaja-Irmino w Donieckim Zagłębiu Węglowym (stąd późniejsze określenie – ruch stachanowski). Małgorzata Jarmułowicz w swoim artykule B. B i e r u t, J. C y r a n k i e w i c z, Podstawy ideologiczne PZPR, Warszawa 1952, s. 7. W latach 1950–1953 wyjechało ze wsi aż 1,8 mln osób, spowodowało to niebywały wzrost liczby ludności w miastach i rodziło poważne problemy braku: mieszkań, sieci handlowych, szpitali czy infrastruktury komunikacyjnej. Wielka historia Polski, red. M. S z u l c, t. VIII, Kraków 2003, s. 103. 8 Konstytucja Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, Warszawa 1952, s. 80. 6 7 94 uznała, że wykreował on najwłaściwszy – w rozumieniu komunistów – wzór robotnika „pioniera postępu, świadomie doskonalącego swój warsztat pracy i aktywnie współtworzącego nowe społeczno-gospodarcze oblicze socjalistycznej ojczyzny”9. Polskim, najbardziej znanym odpowiednikiem Stachanowa, był rębacz z kopalni „Jadwiga”, Wincenty Pstrowski. To on był autorem słynnego, zamieszczonego w prasie, listu do górników, wzywającego do podjęcia współzawodnictwa w ramach trzyletniego Narodowego Planu Odbudowy Gospodarki na lata 1947–1949. W następnych latach ruch współzawodnictwa stale się rozrastał. Największe rozmiary przybrał w okresie realizacji planu sześcioletniego. To wtedy w zakładach pracy istniały całe przodujące brygady, a nawet zmiany przekraczające normy10. Do rywalizacji o jak największe podniesienie wydajności stawały fabryki i całe gałęzie przemysłu. Efektywność określano w ujęciu procentowym, co umożliwiało porównania zaangażowania każdego z robotników w „budowę socjalistycznej ojczyzny”. Każdy przekraczający normę pracownik otrzymywał premię11. Postulowano tworzenie Szkół Przodownictwa Pracy, w których wskazywano by na źródła sukcesu przekraczających normy i uczono w ten sposób młodszych pracowników. Poza tym szkoły miały służyć rozpowszechnianiu myśli komunistycznej: propaganda szkoły musi być przesycona treścią polityczną; w okresie poprzedzającym rozpoczęcie zajęć winny się odbyć krótkie, nie nużące, atrakcyjne zebrania, poświęcone znaczeniu wzrostu wydajności pracy dla budowania socjalizmu i jego wyższej fazy – komunizmu12. Głoszone przez władzę zrównanie w prawach kobiet z mężczyznami, dotyczyło także kwestii współzawodnictwa. „Polska Ludowa dała nam równe z mężczyznami prawa, ale też żąda od nas równych obowiązków i równego wysiłku”13 – pisała jedna z przodownic. Takie robotnice były portretowane w prasie i stawiane za wzór do naśladowania, w myśl propagowanej zasady o nieograniczonych możliwościach kobiet. Podawano coraz większe liczby pań angażujących się w przekraczanie norm. Dla przykładu na terenie województwa wielkopolskiego, według danych Ligi Kobiet, w 1947 r. we współzawodnictwie uczestniczyło zaledwie 500 pań, w 1950 r. było ich już ponad 20 000, a w 1952 r. – 70 00014. W 1950 r. „Gazeta Poznańska” podawała: Kobiety biorą coraz aktywniejszy udział w ruchu współzawodnictwa pracy. Dziesiątki tysięcy kobiet przede wszystkim w przemyśle włókienniczym zdobywa zaszczytne miano przodownic pracy, a ponad 200 tysięcy uczestniczy w ruchu współzawodnictwa […]. Przodownice pracy wnoszą olbrzymi wkład do dzieła faktycznego równouprawnienia kobiet, rozbijając przez swe wybitne osiągnięcia w pracy zaskorupiałe przesądy o niższości kobiet15. 9 M. J a r m o ł o w i c z, Przodownika pracy obraz, [w:] Słownik realizmu socjalistycznego, red. Z. Ł a p i ń s k i, Kraków 2004, s. 239-245. 10 Należy jednak uwzględnić częste fałszerstwa, popełniane przez zakłady pracy, w celu przekraczania norm. Fałszowano sprawozdania, celowo zaniżano normy, które stosunkowo łatwo można było wykonać i przekroczyć. Na porządku dziennym były również przestoje w pracy, spowodowane jej złą organizacją i brakami materiałów. Często w pierwszej połowie miesiąca dochodziło do spowolnienia w produkcji, natomiast w drugiej połowie „goniono plan” i zmuszano robotników do ogromnego wysiłku. 11 Np. w fabryce tkackiej w Rudzie Pabianickiej w 1948 r. za 101% normy robotnik dostawał 20% premii, odpowiednio za 131 – 65% premii, przy normie 161 – 85% premii. „Kobieta”, 1948, nr 30, s. 6. 12 A. C z a r s k i, Szkoły przodownictwa pracy, Warszawa 1953, s. 4. 13 Socjalistyczny stosunek do pracy, Warszawa 1951, s. 23. 14 Archiwum Państwowe w Poznaniu [dalej: APP], sygn. 139, Liga Kobiet. Zarząd Wojewódzki Poznań, s. 68. 15 „Gazeta poznańska”, 1950, nr 65, s. 1. 95 Na łamach prasy kobiecej zachęcano Polki do zwiększenia wydajności pracy: „do wzięcia udziału we współzawodnictwie wzywamy kobiety całej Polski, tkaczki, prządki, biuralistki, wszystkie kobiety, które chcą lepszego jutra dla swych dzieci, które chcą przyczynić się do utrwalenia pokoju na świecie”16 – głosił propagandowy wtręt. Przodowniczki, przedstawiane w środkach masowego przekazu, nie wyróżniały się w swoim wyglądzie niczym szczególnym. Zwykle były to młode, uśmiechnięte dziewczyny (choć zdarzały się również panie w bardziej zaawansowanym wieku). Co charakterystyczne, nie były to osoby szczególnie dobrze zbudowane, co miało wskazywać na kłamliwość twierdzenia o konieczności posiadania znaczącej siły fizycznej, aby przekraczać normy. Komuniści wyraźnie próbowali ukształtować rolę kobiet w państwie zgodnie ze swoim wyobrażeniem. Używali w tym celu różnych metod. Oddziaływanie propagandowe stanowiło jedną z nich. Jego cechą charakterystyczną była nachalność i szablonowość. Można ją dostrzec także w opisach poszczególnych etapów życia przodowniczek. Omawiane postacie mają wyraźne wspólne cechy, dlatego nie ma przeszkód, aby dokonać analizy obrazu przodownicy, zestawiając ich losy. Opisując dzieciństwo Wandy Gościmińskiej, Jadwigi Niewolnik i Gertrudy Ening dostrzec można piętno, jakie wywarło ono na ich dalszym losie. Wszystkie panie dorastały w przedwojennej Polsce w rodzinach robotniczych. Trudna sytuacja materialna jest wyraźnie widoczna w każdym z opowiadań. Kryzysowa sytuacja finansowa w domu uniemożliwiła dalszą naukę Jadwidze Niewolnik. Z trójki rodzeństwa rodzice mogli pozwolić sobie jedynie na wykształcenie jej brata. Gościmińska wspominała niewielkie racje żywnościowe i ciągły smutek w oczach matki, przy krojeniu chleba na małe kromki dla czwórki wygłodniałych dzieci. Ening mówiła wprost o głodzie – ojciec nie mógł znaleźć stałej pracy, a dorabiając zamiataniem ulic niewiele mógł zarobić. Również ona, mimo najlepszych chęci, nie mogła się uczyć, gdyż jako najstarsza siostra musiała zajmować się rodzeństwem. Wyraźnie podkreślano przepaść między robotnikami a właścicielami fabryk, żerującymi na panującym bezrobociu. Nastoletnia Wanda Gościmińska pracowała jako pomoc w przędzalni, nie otrzymując w zamian wynagrodzenia przez prawie rok. Dopiero po tym okresie, który traktowano jako czas nauki, otrzymała pierwszą wypłatę. Niewolnik była zatrudniona jako służąca: gotowała, sprzątała, niańczyła dzieci. Peerelowska propaganda bardzo chętnie przywoływała lata dwudziestolecia międzywojennego, by wskazać na poprawę sytuacji robotników. Po wojnie w życiu wszystkich bohaterek nastąpiła diametralna zmiana. Zaczęły pracę w fabryce, która jak podkreślano, nie była już własnością kapitalisty, ale należała do wszystkich robotników. Gertruda Ening wspominała niepewność, jaka towarzyszyła jej, gdy przekraczała bramy kopalni. Nie posiadała doświadczenia, jedynie wielki zapał do pracy. Podobnie wyglądał pierwszy dzień Jadwigi Niewolnik w hucie. Dodatkowo martwił ją mały synek, pozostawiony w domu pod opieką sąsiadki. Obawy obu kobiet, jak podkreślono w tekstach, okazały się jednak bezpodstawne. Robotnice szybko przekonały się, że doskonale radzą sobie z powierzonymi im zadaniami. Jadwiga Niewolnik, młoda blondynka niewielkiego wzrostu, zaczęła pracę przy generatorach w hucie „Florian”. Dzięki sumienności i pracowitości w swej pracy dorównywała mężczyznom. Szybko też awansowała na pomocnika wytapiacza. Również ta funkcja nie zaspokoiła jej ambicji, dlatego podjęła naukę na kursie stalowników i stała się jedyną w kraju kobietą, szkolącą się na pierwszego wytapiacza stali. Gertruda Ening otrzymała posadę pracownicy fizycznej w przeróbce mechanicznej w kopalni „Helena”. Osiągała coraz lepsze wyniki w pracy, szybko awansowała i stała się odpowiedzialna za ładowanie rudy 16 „Kobieta”, 1948, nr 13, s. 15. 96 mułowej. Proces ten, dzięki własnej inwencji, znacznie przyspieszyła i udoskonaliła. Wanda Gościmińska, włókniarka w Zakładach Przemysłu Bawełnianego, jako pierwsza w zakładzie zaczęła pracować wielowarsztatowo (obsługiwać więcej maszyn), w 1950 r. wyrabiała już 167% normy17. Dzięki temu produkowała znacznie więcej motków niż inne robotnice. Jej zarobek prawie się podwoił. Przyłączyła się również do współzawodnictwa zespołowego i wraz z koleżankami osiągała doskonałe wyniki. Kierownictwo doceniło jej osiągnięcia i przeniosło ją do pracy instruktorskiej. Każda z tych kobiet w swoim fachu otrzymała miano przodownicy. Opowiadając o tym, jak udawało im się przekraczać normy, wszystkie wskazywały na dobrą organizację pracy, brak postojów i maksymalną koncentrację „człowiek wcale nie odczuwa zmęczenia, gdy umie sobie zorganizować prace tak, aby nie wykonywać zbędnych ruchów i pracuje równomiernie przez cały dzień”18. By wyróżniać się wydajnością, należało przybywać do zakładu punktualnie, nie tracić czasu na zbędne rozmowy i dbać o maszynę czy inny sprzęt wykorzystywany w pracy. Przodowniczki, prócz pełnego poświęcenia fabryce, charakteryzowało zaangażowanie polityczne i społeczne. Wszystkie były członkiniami PZPR, traktowały to jako duży zaszczyt i honor. Co więcej, angażowały się społecznie, np. jako aktywistki Ligi Kobiet. Udawało im się, w świetle propagandy, doskonale i z łatwością połączyć te funkcje z wychowywaniem dzieci19. Państwo doceniało najbardziej zasłużone spośród pań. Za swoje dokonania przodowniczki otrzymywały liczne nagrody i medale: odznakę przodownika pracy, srebrny i brązowy krzyż zasługi, a nawet wyróżnienie najwyższej rangi – order Budowniczych Polski Ludowej. Stawały się wzorem do naśladowania dla milionów kobiet. Ich życiorysy, publikowane we wspomnianej serii, miały na celu przekonanie wciąż nieaktywnych zawodowo kobiet do pracy, aktywnych zaś – do jeszcze większego wysiłku na rzecz „odbudowy ojczyzny”. Podobne zadanie spełniały ówczesne filmy, plakaty, a nawet wiersze. Wszędzie przodowniczka pracy ukazywana jest jako osoba z łatwością pokonująca kolejne wyzwania, a nawet – z powodzeniem rywalizująca we współzawodnictwie z mężczyznami. W filmie Autobus odjeżdża 6.20 młoda żona i matka Krystyna Poradzka czuje się nieszczęśliwa, pracując jako pomoc fryzjerska w małym miasteczku. Wyjeżdża więc na Śląsk. Dopiero w fabryce, przekraczając normy jako spawaczka, odnajduje swoje powołanie i zostaje doceniona. Produkcja ta w pełni oddaje sposób, w jaki propaganda zachęcała kobiety do aktywizacji zawodowej. Szansa na zostanie przodowniczką nie wiązała się wcale, w świetle ukazywanych materiałów, z wyczerpującą pracą, ale z możliwością samorealizacji. Krystyna otrzymała od państwa stałą, dobrze płatną pracę, mieszkanie, możliwość dalszej edukacji. Marzyło o tym wiele kobiet. Część z nich mieszkała na wsiach i nie posiadała większych widoków na lepszą przyszłość. Perspektywa zamieszkania w mieście i podjęcia pracy miała stanowić alternatywę dla biedy i monotonii codziennego życia na prowincji. W filmie Przygoda na Mariensztacie, Hanka Rujczakówna, dzięki przeprowadzce do miasta i podjęciu pracy murarki, zostaje jedną z przodujących robotnic budujących stolicę. Mimo ciężkiej pracy, ona i jej koleżanki z brygady są radosne i uśmiechnięte, mają nienaganny wygląd. Co najważniejsze, zarówno Kalendarz robotniczy na rok 1950, s. 206. G. E n i n g, Od hałdy do technikum, Warszawa 1950, s. 20. 19 Mnogość funkcji można zilustrować na przykładzie Wandy Gościmińskiej, która łączyła obowiązki członka egzekutywy koła fabrycznego i komitetu dzielnicowego, ze stanowiskiem przewodniczącej Rady Zakładowej, członkostwem w Komitecie Miejskim PZPR, członkowstwem w Głównym Komitecie Współzawodnictwa Związku Zawodowego Włókniarzy i Miejskiej Radzie Narodowej oraz Komitetem Ligi Kobiet. Gościmińska, jako matka dwóch córek, angażowała się ponadto w działalność Komitetu Rodzicielskiego. 17 18 97 Hanka, jak i Krystyna nie posiadały żadnych kwalifikacji i wszystkiego musiały się uczyć od podstaw. Stanowiło to przesłanie do wszystkich pań. Przodowniczką można było zostać zawsze i to niezależnie od posiadanego wykształcenia czy miejsca urodzenia (np. na wsi), przez wzorowe wywiązywanie się z dostaw dla państwa i pracujących w miastach robotników. Bycie przodowniczką, w ujęciu propagandy, wcale nie wymagało znacznego nakładu siły, najważniejszy był zapał do pracy. Kobieca aktywność na polu zawodowym przedstawiana była jako forma walki o lepsze jutro. Dzięki swym zobowiązaniom panie, zdaniem władz, przyczyniały się do utrwalenia pokoju i wzrostu pozycji Polski na arenie międzynarodowej. Plakaty z traktorzystkami i murarkami pokazywały, że w każdym zawodzie kobieta może pracować z korzyścią dla państwa. Analizując propagandowy wizerunek przodowniczki należy podkreślić jego stałe elementy, jak: szansa na nowe życie, większe zarobki i samodzielność, radość z wykonywanej na rzecz ojczyzny pracy, szczęście w życiu zawodowym i prywatnym. Istotnie, osobista satysfakcja przodowniczek i ich wieloaspektowy rozwój, to obraz wyłaniający się z lektury propagandowych broszur i filmów z epoki. Rzeczywistość jednak wyglądała dużo mniej zadowalająco. Nietrudno zauważyć, że wszystkie z wykonywanych przez wspomniane przodowniczki zawodów należą do obciążających nawet dla silnych mężczyzn. Kobiety zwiększające wydajność pracy musiały odczuwać oznaki zmęczenia i przepracowania. Mimo to propaganda starała się udowodnić, że praca ponad obowiązujące normy nie oznacza wcale wyniszczenia organizmu. Nie wspominano o zgubnych dla zdrowia skutkach przepracowania. Osiągnięcia przodowników, zdaniem komunistów, nie były rezultatem nadmiernego wysiłku mięśni, lecz dobrej organizacji pracy, maksymalnego wykorzystania maszyn i narzędzi, usprawnień i racjonalizacji opartych na naukowych podstawach20. Robotnicy w rzeczywistości nienawidzili „wyścigu pracy” […] normy wyznaczały władze, lecz stwarzano pozór, że wynika to z inicjatywy przepełnionej entuzjazmem „klasy robotniczej”21. Władze wykorzystywały sztuczne rekordy, osiągane przez przodowników, do zawyżania norm produkcyjnych, obowiązujących wszystkich pracowników danej branży. Nachalna propaganda na rzecz wydajniejszej pracy przyniosła w rezultacie skutek odwrotny do zamierzonego. Jak zauważył Zdzisław Zblewski, przyczyniło się to do zaniku etosu robotnika, wykształconego w latach dwudziestolecia międzywojennego. Rzeczywistość robotnic-przodownic okresu stalinowskiego także daleka była od przedstawianej przez propagandzistów. Kobiety zatrudniane w zawodach, uznawanych dotychczas za typowo męskie, spotykały się z dużą niechęcią czy wręcz wulgarnym zachowaniem ze strony przełożonych i pozostałych robotników. Prasa przedstawiała wizerunki przodowniczek, zachęcając do ich naśladownictwa. Władza uważała bowiem, że przekraczanie kolejnych norm i nieograniczony dostęp do różnych zawodów to dowód na „wyzwolenie” kobiety. Tak pojmowana „emancypacja” doprowadzała do rozbijania podstawowej komórki społecznej – rodziny. Na „wyzwoleniu” Polek cierpieli najbardziej jej najbliżsi, zwłaszcza dzieci. Państwo szczyciło się zapewnieniem kobietom pomocy w pracach domowych: gotowaniu, praniu, całodziennej opiece nad dziećmi. Nie dostrzegano coraz wyraźniejszego osłabienia więzi, łączących członków „socjalistycznych rodzin”. Kobietom pracującym ponad normy coraz trudniej było godzić obowiązki zawodowe z domowymi. Nie ułatwiały tego kłopoty związane z zaopatrzeniem czy przeludnionymi mieszkaniami. Polki w rzeczywistości mało interesowała realizacja planu sześcioletniego. Wskazuje na to chociażby 20 21 A. C z a r s k i, Szkoły przodownictwa pracy, Warszawa 1953, s. 4. H. Ś w i d a - Z i e m b a, Człowiek wewnętrznie zniewolony, Warszawa 1998, s. 208. 98 protokół, sporządzony w 1950 r. z wyborów do Rad Kobiecych pracownic pogotowia krawieckiego z Poznania: Referat o planie 6-cio letnim odczytała delegatka Zawiązków Zawodowych. Dyskusji nie przeprowadzono, w każdym razie żadna z kobiet nad planem nie chciała dyskutować. Dyskusja prowadziła się na temat bolączek [tak w tekście – przyp. K. F.], jak brak masła, cukru, proszku22. Troska o dobro Polek, o propagandowo nagłaśnianą emancypację i uniezależnienie od mężczyzny, nie była rzeczywistym celem państwa. Praca w zawodach tradycyjnie uważanych za typowo męskie (pomimo ciągłej ich mechanizacji), wymagających fizycznego wysiłku, była korzystna w zasadzie jedynie dla państwa. Umożliwiła szybszą odbudowę kraju ze zniszczeń wojennych i industrializację. Kolejnym celem władz było zmniejszenie wpływu matek na dorastające dzieci przez zaangażowanie zawodowe. Kobiety zostały w latach realizacji dwóch wielkich planów wykorzystane jako pracownice fizyczne. Przodowniczki pracy, wychwalane w okresie stalinizmu, w późniejszym okresie, gdy zmniejszyło się zapotrzebowanie na ich pracę, były odsyłane do zawodów tradycyjnie uznawanych za damskie, bądź kierowane do domów, w trosce o dobro dorastających dzieci. 22 APP, sygn. 206, Liga Kobiet. Zarząd Wojewódzki Poznań, k. 39. 99 100 Piotr Kręzel Uniwersytet Łódzki ELENA CEAUŞESCU – NAJLEPSZA MATKA RUMUNII? Bohaterką mojego referatu jest żona Nicolae Ceauseşcu – Elena. Postać historyczna, której poczynania, szczególnie te polityczne, wzbudzały i ciągle wzbudzają żywe dyskusje zarówno wśród historyków, jak i współczesnych Rumunów. Wiele kontrowersji w literaturze przedmiotu wywołuje jej polityka „prorodzinna” oraz specyficzne metody i koncepcje walki z wieloma chorobami zakaźnymi. W swojej pracy postaram się więc przedstawić sylwetkę Pierwszej Damy Rumunii, zachowując charakterystyczny dla studiów historycznych chronologiczny zapis kolejnych etapów jej barwnego żywota. Celem pokazania, jaką „Matką dla Rumunów” była w rzeczywistości, miałem na uwadze przede wszystkim jej działalność społeczną. Podczas pisania niniejszego szkicu nie pominąłem jednak także ważkich epizodów politycznych z jej życia (przez wielu obserwatorów rumuńskiej sceny politycznej była wszak nazywana „szyją reżimu Geniusza Karpat”)1. Elena Petrescu – bo tak brzmiało jej panieńskie nazwisko – przyszła na świat 7 I 1919 r. w Petreşti2, w spauperyzowanej rodzinie chłopskiej. Niewiele wiemy na temat jej dzieciństwa, gdyż niezbyt chętnie o nim opowiadała. Wydaje się jednak, że nie było ono kongruentne z pieczołowicie konstruowanym przez nią wizerunkiem Pierwszej Damy. Wiadomo tylko, że jej ojciec dzierżył mały kawałek ziemi, który jednak nie wystarczał na wyżywienie rodziny Petrescu. Z tego też względu czternastoletnia wówczas Elena, zmuszona przez sytuację, porzuciła szkołę. Następnie przeprowadziła się do Bukaresztu, gdzie znalazła pracę. Najpierw była niewykwalifikowaną pomocą w laboratorium (zdaje się, że wtedy to właśnie zafascynowała ją praca chemika). Po roku została jednak zwolniona. Chcąc zapewnić sobie byt musiała podjąć pracę jako szwaczka w fabryce włókienniczej. Od połowy lat 30. XX w. Elena była już na stałe związana z Bukaresztem. Tam też zaczęła uczęszczać na spotkania Ligi Młodych Komunistów. Badacze reżimu Ceauşescu uważają jednak, że większość zdawkowych faktów, odnoszących się do młodości Eleny, zostało sfałszowane3. Jednym z nich był nawet rok jej urodzenia. Najnowsze badania wskazują, że urodziła się w 1916 r., a nie – jak głosiły ogólne komunikaty państwowe – dwa lata później. Zmiany tej miano dokonać z wyraźnego polecenia „Słońca Karpat”, który nie chciał, aby jego żona była od niego starsza (przynajmniej oficjalnie)4. Przyczyną przeprowadzki do Bukaresztu było w rzeczywistości, nieakceptowane przez konserwatywnych mieszkańców Petreşti, niemoralne prowadzenie się Eleny, a nie – jak głosiły państwowe komunikaty – bieda w rodzinie Petrescu5. W stolicy Rumuni natomiast Elena miała pracować w domu publicznym, gdzie też poznała swojego przyszłego męża S. K l e i n, Największe zbrodniarki w historii, Warszawa 2006, s. 93–105. Petreşti znajduje się w środkowej części Rumunii, w typowym rolniczym regionie tego kraju, jakim jest Okręg Dymbowica. 3 E. B e h r, Kiss the hand you cannot bite. The rise and fall of the Ceauşescu, London 1991, s. 45–46. 4 Ibidem, s. 48. 5 Ibidem, s. 50. 1 2 101 Nicolae6. Taki, jakże kompromitujący epizod z życia małżonków Ceauşescu musiał zniknąć z ich oficjalnej biografii. Na jego miejsce wprowadzono więc, wcześniej przytaczane przeze mnie, opowieści o pracy w laboratorium i fabryce, a także o wczesnym wstąpieniu do Komunistycznej Partii Rumunii. W tym miejscu wart odnotowania jest także fakt, iż w czasie II wojny światowej Nicolae został aresztowany, Elena zaś powróciła do uprawiania najstarszego zawodu świata7. Brat Nicolae, Andruta miał ją nawet przyłapać w niestosownej sytuacji z niemieckim oficerem. Niektórzy biografowie Ceauşescu tym właśnie faktem tłumaczą dość późne zawarcie związku małżeńskiego pomiędzy Eleną a Nicolae8. Miało do niego dojść dopiero w 1946 r., kiedy to Nicolae zdołał jej wybaczyć zdradę. Nie ulega jednak wątpliwości, że punktem zwrotnym w życiu bohaterki mojej pracy był właśnie rok 1946 r., w którym poślubiła przywódcę Młodych Komunistów – Nicolae Ceauşescu. Od tego czasu zaczęła też sukcesywnie angażować się politycznie. Bez wątpienia jednak jej akcje znacznie wzrosły po 1965 r., kiedy to jej mąż, po śmierci Gheorghe Gheorghiu-Deja, został I sekretarzem Rumuńskiej Partii Komunistycznej, a dwa lata później – przewodniczącym Rady Państwa. Stała się wówczas najbardziej wpływową kobietą w Rumunii9. W tym miejscu warto przyjrzeć się bliżej, jaki udział w kierowaniu nawą polityczną państwa rumuńskiego miała Elena. Już w październiku 1966 r., przy pełnym wsparciu swej dominującej małżonki, Nicolae zaczął wprowadzać serię przepisów delegalizujących aborcję. Najbardziej spektakularnym, a zarazem najbardziej kontrowersyjnym był Dekret 770 (Decret pentru reglementarea întreruperii cursului sarcinii), który bezwarunkowo zakazywał usuwania ciąży. Nieprzestrzeganie go wiązało się z wieloletnim więzieniem. Ponadto Ceauşescu administracyjnie określał liczbę urodzeń. Każda kobieta przed ukończeniem czterdziestego roku życia musiała urodzić co najmniej czworo dzieci (liczbę tę następnie zwiększono do pięciorga). Podniesiono również podatki nie tylko dla małżeństw bezdzietnych, ale też dla tych, które posiadały troje lub mniej dzieci. W tym czasie uniemożliwiano także na wszelkie możliwe sposoby otrzymanie rozwodu. Ta specyficzna polityka prorodzinna okazała się katastrofalna w skutkach. Rodziny, które z najwyższym trudem utrzymywały jedno lub dwoje dzieci, musiały teraz wykarmić liczniejsze potomstwo. Szczególnie trudny los miała kobieta, która była w permanentnej ciąży. Zredukowana została do roli „maszyny rodzącej dzieci”, gdyż jej prymarną funkcją w społeczeństwie była reprodukcja. Należy tu zauważyć, że Elena, posiadająca już wówczas duży „autorytet naukowy”, nie uczyniła nic, aby w jakikolwiek sposób pomóc Rumunkom. Wprost przeciwnie, utwierdzała swego męża w jego zgubnych poczynaniach10. Najważniejszy był bowiem dla niej wizerunek. Z tego też względu z ogromną pieczołowitością kreowała się na „strażniczkę moralności narodu”, czy też – jak głosiła oficjalna propaganda – na „Matkę Młodych Rumunów”11. Elena zachęcała swego męża również do innych katastrofalnych posunięć. Jednym z nich było eksportowanie olbrzymiej części produkcji rolnej i przemysłowej kraju. Tego typu działania musiały implikować niedostatki żywności w Rumunii. Brakowało wszystkiego, D. D y l e t a n t, Ceauşescu and the Securitate. Coercion and dissent in Romania 1965–1989, London 1995, s. 83-90. E. B e h r , op. cit., s. 93-94. 8 P. C a m p e a n u, Ceauşescu. Lata odliczone wstecz, Warszawa 2004, s. 22-25. 9 E. B e h r, op. cit., s. 110. 10I. P a c e p a, Czerwone horyzonty. Prawdziwa historia zbrodni, życia i upadku Nicolae Ceausescu, Warszawa 1990, s. 147-148. 11 S. K l e i n, op. cit., 96-97. 6 7 102 począwszy od podstawowych artykułów spożywczych, poprzez leki, skończywszy na paliwie12. Ogromny przyrost naturalny i brak żywności nie były jedynymi klęskami, które dotknęły naród rumuński w okresie rządów Nicolae Ceauşescu. W całym kraju od końca lat 60. jeden po drugim powstawały coraz to nowsze przepełnione sierocińce. Sytuacja ta wynikała z faktu, iż wielodzietne rodziny nie były w stanie utrzymać licznego potomstwa. Stan domów dziecka daleki też był od ogólnie przyjętych standardów. Projektowane były na podobieństwo fabryk, obsadzane zaś minimalną ilością personelu. Brakowało w nich bardzo wielu rzeczy potrzebnych do egzystencji. Dzieci traktowane były – co może dziś nam wydawać się odrażające – jak zwierzęta hodowlane13. Nie zapewniano im żadnych bodźców do rozwoju intelektualnego, wykształcenia, opieki lekarskiej, aktywności fizycznej, a co chyba najgorsze – bardzo często także i jedzenia. W rezultacie mali Rumunii, którym udało się przeżyć, wyrastali na ludzi głęboko upośledzonych fizycznie, a czasami także umysłowo14. Na domiar złego w późniejszych latach odkryto, że większość dzieci została zakażona wirusem HIV. Lekarze odcięci bowiem byli od kontaktu ze światową medycyną, a tym samym – nieświadomi najnowszych jej osiągnięć. Uważali więc, że transfuzje krwi mogą przyspieszyć powrót dzieci do zdrowia. Tymczasem stało się na odwrót, gdyż zaniedbywanie badań na obecność przeciwciał anty-HIV w krwi, a następnie przetaczanie jej przy użyciu niedostatecznie wysterylizowanego sprzętu do iniekcji, prowadziło nieuchronnie do zakażenia. Natomiast „Światła” małżonka Nicolae Ceauşescu, ręcząc swoim „autorytetem”, przekonywała na posiedzeniach komisji ds. zdrowia, że AIDS jest niczym więcej jak tylko „chorobą zgniłego Zachodu” i nie dotyczy Rumunii15. W tym miejscu nie można też pominąć innego, nie mniej odrażającego czynnika, który sprawił, że cała sytuacja związana z domami dziecka stawała się jeszcze straszliwsza i bardziej tragiczna, czyli pieniędzy. Elena, doskonale znając sytuację rumuńskich sierocińców, namawiała swego małżonka, aby zaczął oferować nagrody pieniężne wszystkim rodzicom, którzy zdecydowaliby się na oddanie swych dzieci do placówek państwowych. W jej koncepcji w przyszłości ci mali Rumuni mieli tworzyć Nową Rumuńską Armię Robotniczą. Sama Elena nazywała ich zaś dość pogardliwie, bo „wykwalifikowanymi robakami”16. Kolejną węzłową datą w biografii „Matki Rumunii” jest 28 III 1974 r. Wówczas na posiedzeniu Zgromadzenia Narodowego jej mąż został wybrany dożywotnim prezydentem. Równocześnie członkowie rodziny Ceauşescu (syn i dwaj bracia) otrzymali kluczowe stanowiska w rządzie i armii. Nie ulega jednak wątpliwości, że najwięcej na tym zyskała Elena – jej kariera polityczna nabrała rozpędu, a osoba zaczęła być otaczana specjalną czcią. O tym, że obok kultu Conducătora, rozwijał się też kult jego małżonki może świadczyć to, w jaki sposób fetowano jej sześćdziesiąte urodziny w 1979 r. Ukazały się wówczas dwa pełne wydania gazety „Scinteia”, w całości poświęcone pani Ceauşescu. Zasypywano ją na ich J. S w e e n e y, The life and evil times of Nicolae Ceauşescu, London 1991, s. 121-130. J . S i m k i n s, Ceausescu's children, London 1998, s. 78. 14 W literaturze przedmiotu problem stanu rumuńskich sierocińców jest stosunkowo dobrze opisany. J. S i m k i n s , op. cit., s. 55-115; H. M ü l l e r, K. K l i c h, Children of Ceausescu, New York 2002, passim; G. K l i g m a n, The politics of Duplicity. Controlling reproduction in Ceausescu's Romania, Los Angeles 1998, s. 31-98. Godny obejrzenia jest także pięćdziesięciodwuminutowy film dokumentalny Les enfants du decret 770 w reżyserii F. Iepana. Doskonale wizualizuje on implikacje Dekretu, ale także i inne posunięcia Ceauşescu na płaszczyźnie polityki społecznej. 15 S. Kl e i n, op. cit., s. 99. 16 Ibidem, s . 9 8 . 12 13 103 łamach takimi wyszukanymi określeniami i tytułami, jak: „czołowa bojowniczka partii o świetlaną przyszłość Rumunii”, albo „Matka Ojczyzny, Pochodnia Partii”, czy też „wspaniały przykład poświęcenia i rewolucyjnego zaangażowania”17. W 1980 r. Elena została wybrana wicepremierem. Stała się tym samym drugą obok swego męża, najbardziej wpływową osobą w państwie. Żona Ceauşescu podejmowała też wzmożone wysiłki w celu wypromowania swego wizerunku, jako niekwestionowanej Pierwszej Damy Rumunii. Wydała polecenie, aby imiona Nicolae i jej były drukowane w gazetach, czy też na ulotkach propagandowych, zawsze w tej samej linijce. Wszystko po to, by podkreślić, że jej pozycja dorównuje pozycji męża. Jakby tego było mało, w tekstach poświęconych małżonkom Ceauşescu zabraniano umieszczać jakiegokolwiek innego nazwiska. Dzięki temu nazwisko pary dyktatorów miało wywierać jeszcze większe wrażenie na czytelnikach. Miało być swego rodzaju dominantą kompozycyjną całego tekstu. Zresztą fotografie były traktowane z podobnym pietyzmem – Nicolae nie mógł pojawić się na nich bez swej małżonki u boku18. Kiedy wraz ze swą „Światłą” żoną Nicolae udawał się z wizytą zagraniczną, w dniu ich powrotu zwożono autobusami mieszkańców okolicznych miast i wiosek. Na lotnisku ludzie ci mieli za zadanie z pełnym namaszczeniem, powiewając sztandarami i wznosząc okrzyki, powitać „swoich ukochanych przywódców”. Jak widzimy nic nie działo się przypadkowo. Wszystko było wyreżyserowane z dużą dbałością o szczegóły. Dobrym przykładem jest tu także wydarzenie, które miało miejsce podczas Krajowej Konferencji Kobiet w 1980 r. w Bukareszcie. Wtedy to na widok Eleny dzieci całkiem „spontanicznie” – jak podawała prasa – miały wyrecytować wiersz, rzec można – prawdziwy pean: Spoglądamy z szacunkiem i czcią na harmonię jej życia rodzinnego. Szczególne znaczenie przywiązujemy do faktu, że jej życie, jako byłej pracownicy fabryki tekstylnej, młodzieżowej działaczki komunistycznej, członka Partii od czasów, kiedy jej działalność była jeszcze nielegalna, dzisiejszej bohaterki pracy socjalistycznej, naukowca, członka Komitetu Centralnego RPK oraz życie jej męża – stanowią wzorcowy przykład życia dwojga komunistów. Troje dzieci pary prezydenckiej, idąc za przykładem swych rodziców, pracuje jak każdy z nas, dla dobra socjalistycznej Rumunii. Wszystko to potwierdza wielką prawdę, że praca i osobisty przykład są uważane za obowiązek przez każdego członka rodziny Ceauşescu19. W oficjalnej propagandzie Elena nazywana była „Naukowcem Światowej Sławy”, aczkolwiek jej osiągnięcia na polu naukowym poddawane są często w wątpliwość. Najprawdopodobniej nie ukończyła nawet szkoły podstawowej. Gdy chciała uzupełnić swoje wykształcenie w studium dla dorosłych, została stamtąd wyrzucona za ściąganie podczas egzaminu z chemii organicznej, czyli tej gałęzi nauki, w której już niedługo stanie się specjalistką. Jej ogromnym pragnieniem było to, ażeby przekonać ludzi, że jest silną i inteligentną kobietą20. Temu też miało służyć „zdobycie” przez nią tytułu doktora nauk chemicznych. Wszyscy zdawali sobie jednak sprawę, że ten doktorat jest oszustwem. Nikt jednak nie kwestionował jego autentyczności. Z chwilą zaś otrzymania stopnia naukowego, propaganda zaczęła kreować Elenę na „Matkę Współczesnej Chemii” oraz „Matkę J. Sw e e n e y, op. cit., s. 156-161. E. B e h r , op. cit., s. 128. 19 S. K l e i n , op. cit., s. 100. 20 W tej materii wykazuje się dość często paralele pomiędzy Eleną Ceausescu a Margot Honecker. Łączyło je niejedno. Niesolidne wykształcenie, a za to liczne honorowe doktoraty. Obie były żonami nie tylko swych mężów, ale także partii. Nie zadawalała ich rola Pierwszej Damy, obie pragnęły osobiście pełnić ważne funkcje państwowe. Na temat biografii Margot Honecker: E. S t u h l e r, Margot Honecker. Eine Biographie, Wien 2003, passim. 17 18 104 Polimerów”. Dalszym ciągiem tej naukowej farsy było chociażby powierzenie pani Ceauşescu funkcji przewodniczącej Głównego Chemicznego Laboratorium Badawczego21. Elena Ceauşescu szukała również uznania i poklasku dla swoich osiągnięć naukowych zagranicą. Przyjmowała liczne honorowe stopnie naukowe od uczelni niemal w każdym kraju, który odwiedziła. Tak np. w 1977 r. otrzymała doktorat honoris causa uniwersytetu w Bolonii. Należy w tym miejscu także nadmienić, że Elena zmuszała wielu uznanych rumuńskich naukowców, aby wyniki swoich badań publikowali pod jej nazwiskiem. Tak też było w przypadku „jej pracy”, zatytułowanej Stereospecyficzna polimeryzacja izoprenu, opublikowanej w 1987 r. W Polsce została wydana nakładem PWN w 1989 r. Życie prywatne państwa Ceauşescu dalekie jednak było od tego, przedstawionego we wcześniej cytowanym wierszyku. Bardzo kontrastowało też ze standardem życia zwyczajnych Rumunów. Dyktatorzy posiadali ponad 40 luksusowych rezydencji. Wielki pokój w jednej willi, mieszczącej się na bulwarze Primaverii w Bukareszcie, wypełniały wyłącznie niezliczone suknie Eleny, jej biżuteria oraz ponad 50 futer. Eleganckie stroje nie były jedynym luksusem, na który pozwalała sobie pani Ceauşescu. Była właścicielką dwóch jachtów oraz kilku motorówek. Kiedy lud głodował, mieszkańcy pałaców urządzali bankiety, podczas których Elena miała pochłaniać ogromne ilości jedzenia22. Pod koniec lat 80. Rumunia znajdowała się na krawędzi całkowitej zapaści społecznogospodarczej. Obywatele zostali pozbawieni żywności, ogrzewania, a także opieki medycznej. Wreszcie 16 XII 1989 r. w Timişoarze niezadowolenie społeczne sięgnęło zenitu. Doszło do rozruchów, które zostały jednak krwawo stłumione. Był to już początek końca małżonków Ceauşescu, którzy w wyniku ogólnokrajowych zamieszek społecznych zostali pozbawieni władzy, następnie aresztowani i postawieni przed sądem23. Ciekawe jest zachowanie Eleny na procesie. Nie miała ochoty nikogo prosić o litość. Nader często przerywała rozprawę swymi sarkastycznymi komentarzami. Kiedy oskarżyciel przypomniał, że podczas manifestacji w Timişoarze poniosły śmierć 34 osoby, a w czasie ich rządów dopuszczono się licznych zbrodni przeciwko ludzkości, Elena miała powiedzieć do swego męża: „słyszysz, oni to nazywają ludobójstwem”24. Elena Ceauşescu wraz ze swym mężem została skazana na karę śmierci 25 XII 1989 r. Tego samego dnia zostali rozstrzelani. Nie ulega wątpliwości, że był to żałosny koniec kariery politycznej oraz „naukowej” bohaterki mojego artykułu. W pewnym sensie możemy rozpatrywać go w kategoriach tragicznych. Żona Nicolae Ceauseşcu była wszak prominentnym „naukowcem”. Dzięki jej autorytetowi firmowane przez nią osiągnięcia podnosiły prestiż nauki rumuńskiej zarówno na gruncie krajowym, jak i międzynarodowym25. Patrząc na jej życie z innej perspektywy, trzeba by uznać je raczej za mało ciekawe. Żona Conducătora prawdopodobnie miała spore problemy z czytaniem i pisaniem, tak więc jej dyplomy z różnymi tytułami naukowymi nie były warte papieru, na którym zostały wydrukowane. Natomiast Rumunii, którzy za jej „macierzyńską opiekę” zmuszani byli praktycznie na każdym kroku do okazywania jej wdzięczności i miłości, w rzeczywistości jednak szczerze nią gardzili, a wręcz nienawidzili swej „Matki”. J. Sw e e n e y, op. cit., s. 142-146. I. P a c e p a , op. cit, s. 28. 23 E. B e h r , op. cit., s. 196-205. 24 I. P a c e p a , op. cit, s. 277-284. 25 S. K l e i n , op. cit., s. 203. 21 22 105 106 Wojciech Raczyński Uniwersytet Łódzki POLITYCZNA SYLWETKA INDIRY GANDHI Indira Gandhi była bez wątpienia postacią nieszablonową w historii XX w. Jako jedna z pierwszych kobiet na świecie – po Sirmavo Bandaranaike1 ze Sri Lanki – piastowała funkcję premiera2. Polityczna sylwetka tej osoby jest mozaiką wzlotów i upadków, decyzji trudnych i niepopularnych, zakończonych tragicznym finałem. Okres kierowania przez nią kolejnymi rządami w latach 1966–1984 stał się przyczynkiem do dyskursu historycznego, implikującego głosy apologetów, jak i krytyków. W poniższym artykule postaram się zaprezentować esencję tych rozważań. Jeżeli chodzi o cezurę chronologiczną pracy, to obejmie ona trzy dekady, a mianowicie otworzy ją moment debiutu Indiry Gandhi w administracji państwowej u boku ojca Jawaharlala Nehru w 1955 r., a zakończy tragiczny finał jej kariery politycznej w 1984 r. Z kolei ramy przestrzenne będą obejmować terytorium subkontynentu indyjskiego wraz z krajami tzw. bliskiej granicy. Dnia 15 VIII 1948 r. Brytyjczycy przekazali władzę Indyjskiemu Kongresowi Narodowemu. Jawaharlal Nehru, jako lider indyjskiego ruchu niepodległościowego, stanął wówczas na czele nowo powstałego państwa. Te sukcesy polityczne okupione były jednak cierpieniem milionów ludzi, którzy stracili cały swój dobytek w wyniku krwawych walk hindusko-muzułmańskich. Doprowadziły one do podziału zjednoczonego kraju na Pakistan i Indie. Indira stała nieprzerwanie u boku ojca, ale wiedziała, że jej państwo czeka bardzo trudna i długa droga do odbudowy. Pomimo możliwości rozpoczęcia kariery politycznej, którą dawało jej pochodzenie, nie zdecydowała się na wyjście z cienia. W latach 1947–1959 świadomie unikała rozgłosu i była tylko cichym doradcą szefa państwa. Wielokrotnie próbowano ją namówić do kandydowania z list Kongresu w wyborach, jednakże starania te spełzły wówczas na niczym. Mimo iż nie brała jawnego udziału w życiu politycznym, towarzyszyła J. Nehru nieustannie w pracy i w domu. Znała dobrze środowisko polityczne, począwszy od ogłoszenia akcji swaradż w 1929 r. Ponadto była przyjacielem i powiernikiem tajemnic swego ojca. Mimo bardzo młodego wieku była lepiej niż ktokolwiek inny zorientowana w sprawach państwowych3. Jeśli chodzi o politykę zagraniczną, to udało jej się zdobyć znaczne rozeznanie w tej materii, dzięki licznym peregrynacjom politycznym, odbytym u boku swego ojca. Brała udział w konferencjach Wspólnoty Brytyjskiej, w obradach ONZ w Paryżu w 1948 r. czy w konferencji w Bandungu w 1955 r. Poznała wielu wpływowych polityków, m.in. Winstona Churchilla, Eleonorę Roosvelt, Josepa Broz Titę czy królową Elżbietę II, mając dzięki temu okazję do formułowania samodzielnych wniosków i opinii, które pomogły jej niewątpliwie w przyszłej karierze politycznej. W 1955 r. po raz pierwszy oficjalnie zaakcentowała swoją obecność w 1 Sirimavo Bandaranaike, jako pierwsza kobieta na świecie, w lipcu 1960 r. objęła urząd premiera. Była liderem Partii Wolności Sri Lanki (SLFP), władzę sprawowała do 1971 r., a następnie w latach 1994–2000. Zmarła 10 X 2000 r. w wieku 84 lat na atak serca. M. B a n k o w i c z, Sri Lanka – narastanie problemów, [w:] Historia polityczna świata XX w. 1945–2000, red. i d e m, Kraków 2004. 2 B. S. S t e i n b e r g, Indira Gandhi. The relationship between personality profile and leadership style, [w:] „Political Psychology”, 2005, nr 5, s. 756. 3 G. K a l m a r, Indira Gandhi, Warszawa 1989, s. 117. 107 polityce indyjskiej – wybrano ją członkiem najwyższego forum partii, kongresowej Komisji Roboczej4. O Indu5 mówiono wówczas, że jest cieniem i sługą swego ojca. Sytuacja ta nie sprzyjała niestety jej małżeństwu6 z Pariasem7 Ferozem Gandhim. Człowiek o silnym charakterze nie zamierzał być jednym z ludzi otaczających premiera i żyć w cieniu swojej żony oraz teścia. Kiedy został wybrany posłem do parlamentu w 1952 r.8, przeniósł się do służbowego mieszkania w Delhi, rozpoczynając tym samym samodzielną karierę polityczną. W kampanii wyborczej w okręgu Rai Bareilly, w stanie Uttar Pradesh9, bardzo aktywnie zaangażowała się po jego stronie Indira. W momencie zdobycia przez Pariasa mandatu poselskiego, ich drogi jednak bezpowrotnie się rozeszły, ponieważ znalazł się on w opozycji do gabinetu kierowanego przez ojca swej małżonki. Jego bezkompromisową postawę w stosunku do rządu i asertywną wobec osoby J. Nehru expressis verbis można zauważyć na przykładzie lat 1956–1958, kiedy to bezpardonowymi przemówieniami10 przyczynił się do nagłośnienia i zdemaskowania pierwszego skandalu finansowego w dziejach niepodległych Indii – Mundhra Scandal. W jego efekcie kalkucki przemysłowiec i spekulant giełdowy Haridas Das Mundhra został aresztowany. Ujawniono też jego malwersacje, w które uwikłana była indyjska kompania ubezpieczeniowa oraz przedstawiciele resortu skarbu. Sprawa ta negatywnie odbiła się na wizerunku rządu i doprowadziła do dymisji ówczesnego ministra skarbu − T. T. Krishnamachari. Dzięki tym wydarzeniom popularność Feroze’a wzrosła w parlamencie. Poróżniła go jednak z teściem i sprowokowała sytuację, w której Indira musiała wybierać pomiędzy mężem a ojcem. Zdecydowała się pozostać u boku ojca, Parias natomiast skoncentrował się na działalności w Lok Sabha. Nie rozwiedli się, ale de facto nie żyli razem. Wówczas przyszedł niespodziewanie czas na samodzielny debiut Indiry w wielkiej polityce. Miała wówczas 42 lata. Wcześniej zajmowała się – co prawda – działalnością publiczną, ale Ibidem, s. 120. Jej pełne imię brzmiało: Indu Priyadarshini. Indu oznacza „księżyc”, zaś Priyadarshini − „droga oczom”. Zmieniła nazwisko na Gandhi po wyjściu za mąż za Feroze’a Gandhiego, który nie był spokrewniony − ze słynnym już wtedy − Mahatmą. B. M r o ż e k, Nehru, Warszawa 1974, s. 38. 6 W marcu 1942 r. poślubiła Feroze’a Gandhiego, którego poznała podczas studiów w Anglii. Znajomość ta była kontrowersyjna, ponieważ przyszły zięć szefa państwa nie był hindusem, lecz wyznawał zoroastryzm. 7 Pariasi (od słowa Parasika − „ludzie z Persji”) – wyznawcy jednej z najstarszych monoteistycznych religii – zoroastryzmu, założonego przez Zaratustrę, który zreformował w I tys. p.n.e. staroirańskie wierzenia, bazujące na mazdaizmie. Historycy nie są zgodni, kiedy miało to miejsce – szacuje się, że pomiędzy XIII a VI w. p.n.e. Na przełomie VII i VIII w. Pariasi przenieśli się z Persji do Indii w związku z nasilającymi się atakami muzułmańskimi. Zostali gościnnie przyjęci przez hinduskiego króla Silaharę pomiędzy 716 a 735 r. i osiedlili się opodal dzisiejszego Bombaju. W XVIII w. podzielili się na dwa odłamy: Kadimi „Starsi” oraz Szahanszahi Fasali. Do charakterystycznych cech tego kultu zalicza się kult ognia oraz wystawianie zwłok zmarłych na żer padlinożernych ptaków w tzw. „wieżach milczenia”. Na mocy uchwalonej w 1949 r. konstytucji mniejszość ta uzyskała reprezentację parlamentarną dla tzw. „kast wyodrębnionych” w Izbie Ludowej i w Zgromadzeniach Stanowych. Konstytucja Indii, rdz. XVI, art. 334, [w:] Indie. Dokumenty i materiały, cz. 1, Warszawa 1955. Obecnie ich społeczności szacuje się na ok. 100 tys. wyznawców. Celują w handlu. Jeszcze w XIX w. zostali pośrednikami między Brytyjczykami a Indusami. L. F r e d e r i c, Słownik cywilizacji indyjskiej, Katowice 1998, t. II, s. 122. 8 Feroze pozostał członkiem Lok Sabha aż do śmierci w roku 1960. Selected works of Jawaharlal Nehru, red. S. G o p a l, New Delhi 1972–2006, vol. VI, s. 81. 9 Uttar Pradesh – jeden ze stanów północnych Indii, położony na żyznych terenach Niziny Gangesu i Jamuny. Dzięki dużemu nawodnieniu jest to rejon przede wszystkim o rolniczym charakterze. Stolicą stanu jest Lakhnau, a największym miastem Kanpur. Powierzchnia: 294 tys. km2, zaś populacja 100 mln − największy stan z całej Unii Indyjskiej. Ponadto wytwarza się tutaj najwięcej cukru i opium. L. F r e d e r i c, op. cit., t. II, s. 335. 10 „Parliament must exercise vigilance and control over the biggest and most powerful financial institution it has created, the Life Insurance Corporation of India, whose misapplication of public funds we shall scrutinise today”. S. B h u s h a n, Feroze Gandhi: A political Biography, New Delhi 1977, s. 75. 4 5 108 głównie w instytucjach charytatywnych. W styczniu 1959 r. dotarła do niej natomiast wieść, że w Kongresie pojawiła się propozycja zgłoszenia jej kandydatury na stanowisko przewodniczącej partii. Jak się obecnie uważa, był to sygnał, iż należy odmłodzić kadry partyjne. Indira była bardzo zaskoczona, ale przyjęła propozycję. Na okres jej przewodnictwa w partii przypadło jedno poważniejsze zadanie – uporać się z komunistycznym rządem Kerali11. Mimo iż komuniści zwyciężyli tam w demokratycznych wyborach, to stracili zaufanie własnego elektoratu przez nieudaną próbę reform12. Po utracie mandatu społecznego wypuścili z rąk kontrolę nad samorządem prowincji. We władzach Kerali ponownie znaleźli się przedstawiciele Kongresu. Należy zauważyć, że nastąpiło to w efekcie niepowodzeń komunistów, a nie zasług przyszłej pani premier. Wydarzenia te splotły się jednak z jej kadencją, dzięki czemu środowisko kongresowe zakonotowało ówczesny sukces na południu kraju z osobą Indiry Gandhi. Ostatecznie początek lat 60. był dla niej czasem wycofania się z aktywniejszej działalności politycznej. Pomimo wcześniejszej separacji z mężem zdecydowała się go odwiedzić po pierwszym ataku serca. O ambiwalencji jej uczuć wobec Feroze’a świadczy fakt, iż pomimo wcześniejszych nieporozumień (jeśli nie konfliktów) na linii J. Nehru–Feroze–Indira, zdecydowała się wesprzeć męża w rehabilitacji i wraz z synami Rajivem13 oraz Sanjay’em14 Kerala – stan w południowo-zachodnich Indiach, rozciągający się wzdłuż Wybrzeża Malabarskiego, oddzielony od subkontynentu masywem Gór Kardamonowych. Kerala ma powierzchnię 38 864 km2, zamieszkana jest przez ok. 21,5 mln ludzi. Bardzo duże zagęszczenie ludności – ok. 550 os. na km2 – stanowi problem dla regionu. Utworzony został w roku 1956 z połączenia księstw Koczinu i Trawankoru, przed wiekami był głównym ośrodkiem administracji portugalskiej, która począwszy od XVI w. rozpoczęła tworzenie misji katolickich. W konsekwencji znajduje się tu obecnie największe w Indiach skupienie ludności chrześcijańskiej − ok. 21% mieszkańców. Społeczność tego regionu w większości (95%) mówi w języku malajalam (w języku drawidyjskim mal oznacza „góra”). Połowy z Oceanu Indyjskiego są w Kerali głównym źródłem utrzymania i stanowią ¼ całego rybołówstwa indyjskiego. L. F r e d e r i c, op. cit., t. I, s. 437. 12 Komunistyczna Partia Indii była de facto koalicją wielu lewicujących ugrupowań tego regionu: Partii Komunistycznej, Ligi Muzułmańskiej, Partii Socjalistyczno-Rewolucyjnej, Karshaka Thozhilali Party oraz Socjalistycznej Partii Kerali. G. K a l m a r, op. cit., s. 137. 13 Rajiv Gandhi (20 VIII 1944−21 V 1991) – indyjski polityk i premier Indii w latach 1984–1989. Mimo iż w 1962 r. wyjechał do Wielkiej Brytanii, aby studiować inżynierię lotniczą, nie udało mu się ukończyć ani Imperial College of London ani Trinity College. Uzyskał jedynie licencję pilota cywilnego w roku 1967. Okres ten był jednak dla niego bardzo symptomatyczny. Poznał tam włoską studentkę, Sonię Maino, z którą pobrał się w roku 1968. Po powrocie do kraju nie angażował się w życie polityczne. Pracował jako pilot w indyjskich liniach lotniczych. Dzięki trzymaniu się na uboczu życia publicznego zyskał opinię „Mr. Clean” oraz „Mr. Nice”. Sytuację jego zmieniła śmierć brata Sanjaya, w wyniku której w lutym 1981 r. pod naciskiem środowiska kongresowego został wybrany do parlamentu. Po zamachu na Indirę Gandhi przejął po niej władzę w październiku 1984 r. Dzięki opinii człowieka uczciwego i porządnego, IKN pod jego kierownictwem osiągnął większość bezwzględną w parlamencie (grudzień 1984 r.). Jego hasło wyborcze: „Nie miejsca dla leniwych, skorumpowanych i nieudolnych”, „okazało się dobrym śniadaniem, lecz fatalną wieczerzą” (F. Bacon). Mimo sukcesów polityczne zaufanie, pokładane w nim przez społeczeństwo, zdewaluowało się w związku z aferą Bosfor, jaka wybuchła pod koniec lat 80. Opozycja zarzuciła rządowi korupcję podczas przetargu na uzbrojenie dla indyjskiej armii. Kontrakt ostatecznie podpisał szwedzki koncern Bosfor AB. Korzyści majątkowe, przekazane przez Szwedów za pośrednictwem włoskiego biznesmena Ottavio Quattrocchiego, miały wynosić wówczas 640 mln rupii. Ostatecznie IKN przegrał wybory w listopadzie 1989 r. Dwa lata później w związku z zaangażowaniem się Indii w konflikt pomiędzy Tamilami a Syngalezami na Sri Lance i poparciu planów wysłania tam indyjskiego kontyngentu wojskowego, mającego zakończyć wojnę domową, zginął w zamachu zorganizowanym przez Tamilskie Tygrysy (LTTE). 5 II 2004 r. Sąd Najwyższy oczyścił Radjiva Gandhiego z oskarżeń o korupcję w związku z Bofors Scandal. Rajiv Gandhi, „Zeszyty dokumentacyjne”, 1984, nr 8/105; http://www.culturalindia.net/leaders/rajiv-gandhi.html [dostęp z dn. 4 II 2009]. 14 Sanjay Gandhi (14 XII 1946−23 VI 1980) – indyjski polityk, młodszy syn Indiry Gandhi. Podobnie jak starszy brat wykształcenie odebrał w elitarnych indyjskich placówkach: Welham Boy’s School oraz The Doon School. W przeciwieństwie do Rajiva nie udał się jednak na studia wyższe, ale zaangażował się w działalność 11 109 przeniosła się do Kaszmiru. Ostatecznie dla ponownego scalenia rodziny z powodu choroby męża nie próbowała przedłużyć swojej kadencji we władzach IKN na następne dwa lata. Okres ten był „łabędzim śpiewem” ich małżeństwa, ponieważ drugi zawał w 1960 r. okazał się śmiertelny dla Feroze’a15. Po traumatycznych wydarzeniach Indira powróciła do ojca i przez następne cztery lata żyła w jego cieniu. Podobnie jak w latach 50. nie piastowała żadnych ważniejszych stanowisk, pełniła za to funkcje doradcze podczas ciężkich okresów dla Indii (np. w trakcie konfliktu zbrojnego z Chinami w 1962 r.)16. Dnia 27 V 1964 r. śmierć Jawaharlala Nehru spowodowała wyścig do fotela premiera, ponieważ nie ustanowił on swego oficjalnego następcy. Kandydatów było kilku, wśród nich zabrakło jednak Indiry. Władzę tymczasową (do najbliższych wyborów) objął najstarszy członek rządu Gulzarilalh Nanda17. Ostatecznie misji utworzenia nowego rządu podjął się Lal Bahadur Sastri18, który zaproponował Indirze wejście do jego gabinetu. Przyjęła resort informacji i od razu przystąpiła do działania. Zreorganizowała indyjskie radio, uruchomiła program telewizji indyjskiej oraz zorganizowała międzynarodowy festiwal filmowy19. Ministerialna teka mniej znaczącego resortu miała odsunąć ją na bok na indyjskiej scenie politycznej. Wbrew oczekiwaniom licznych oponentów dała jednak Indirze bardzo dobrą sposobność do kreowania własnego wizerunku w oczach opinii społecznej. Dowodem wzrostu jej pozycji w ówczesnym rządzie był fakt, iż Sastri, pamiętając o doświadczeniu Indu, wyniesionym z konferencji międzynarodowych, powierzył jej misję specjalną – udanie się z wizytą do Moskwy w czasie, kiedy na stanowisku premiera ZSRR Chruszczowa zastąpił Kosygin. Podczas tej wizyty uzyskała gwarancje, że dotychczasowy zakres pomocy gospodarczej i militarnej Związku Radzieckiego dla Indii nie ulegnie zmianie, pomimo rotacji na najwyższych szczeblach władzy w KPZR. Koniec 1965 r. przyniósł konflikt zbrojny między Pakistanem i Indiami o Kaszmir. Iskrą, która padła na podatny grunt wielowiekowych antagonizmów religijnych, okazało się zbezczeszczenie muzułmańskiego meczetu. W odpowiedzi, w sierpniu partyzanci islamscy polityczną u boku matki. Kierował (bez sukcesów) fabryką samochodów Maruti Udyog. Jego zaangażowanie w sprawy publiczne nie przyniosło pozytywnych rezultatów dla rządu: w roku 1976 włączył się w kontrowersyjną rewitalizację New Delhi, w wyniku której, wśród 250 tys. przesiedlonych ludzi, znajdowały się ofiary śmiertelne. Ponadto negatywnie zapisał się w pamięci społeczeństwa podczas kampanii „planowania rodziny”, kierując akcją sterylizacyjną. Zginął w katastrofie lotniczej, pilotowanego przez siebie, samolotu. 15 K. F r a n k, Indira. The Life of Indira Nehru Gandhi, Boston 2002. 16 J. K i e n i e w i c z, Historia Indii, Wrocław 1980. 17 Gulzarilal Nanda (4 VII 1898−15 I 1998) – indyjski polityk i ekonomista. W 1921 r. został profesorem ekonomii w National College (Bombay). Ideologicznie był bliski Gandhiemu. Dwukrotnie więziony za udział w akcji satyagrahy w 1932 r. i w latach 1942–1944. W niepodległych Indiach zasiadał w Lok Sabha od 1957 r. Powierzono mu tekę ministra pracy w latach 1962–1963 oraz ministra spraw wewnętrznych w latach 1963–1966. Ponadto dwukrotnie pełnił zastępczo funkcję premiera Indii: 11–24 I 1964 r., po śmierci J. Nehru oraz w dniach 27 V–9 VI 1966 r., po śmierci Shastriego. http://pmindia.nic.in/pm_nanda.htm [dostęp z dn. 5 II 2009]. 18 Lal Bahadur Shastri (2 X 1904−11 I 1966) – wywodził się z biednej rodziny. Jego ojciec był nauczycielem. Pochodzenie wpłynęło na zaangażowanie się w ruch M. Gandhiego, apelujący m.in. o egalitaryzm w podzielonych na kasty Indiach. Więziony trzykrotnie przez administrację brytyjską: w 1930 r., 1940 r. i w latach 1942–1946, łącznie w więzieniu spędził 9 lat. O jego wszechstronnych zainteresowaniach świadczy przetłumaczenie na język hindi autobiografii Marii Curie-Sklodowskiej. W 1951 r. został nominowany do wyższej izby parlamentu, Rajya Sabha. Ponadto pełnił funkcję ministra transportu w latach 1951–1956 oraz ministra handlu i przemysłu (1957– 1961). Po śmierci J. Nehru został wybrany przez zgromadzenie IKN na premiera. Zmarł nazajutrz po podpisaniu traktatu pokojowego z Pakistanem w Taszkiencie (11 I 1966 r.) wskutek trzeciego w życiu ataku serca. http://pmindia.nic.in/pm_shastri.htm [dostęp z dn. 5 II 2009]. 19 G. K a l m a r, op. cit., s. 145. 110 zaatakowali ludność hinduską, co z kolei zaowocowało interwencją indyjskiej armii20. Rząd Sastriego, poszukując poparcia wśród społeczeństwa, rozpętał radykalną propagandę przeciwko północnemu sąsiadowi. Pomimo przeciągających się walk, dzięki mediacjom ZSRR, udało się zorganizować rozmowy pokojowe w Taszkencie21. Prowadzone w dniach 3–10 I, zakończyły się podpisaniem układu, na mocy którego powrócono do statusu ante bellum. Sastri po powrocie do kraju miałby z tego względu przeciw sobie nie tylko opozycję parlamentarną, ale również znaczną część społeczeństwa, spodziewającego się większych sukcesów w wojnie z Pakistanem22. Lal Bahadur Sastri nie powrócił już jednak ze stolicy Uzbekistanu − zmarł 11 I 1966 r. Mimo końca działań wojennych porozumienie w Taszkencie z 1966 r., było dla obu stron paliatywnym rozwiązaniem. Do takiego wniosku prowadzi analiza materiałów źródłowych, z których expressis verbis wynika, iż rewizja traktatu leżała wówczas w interesie obu zwaśnionych stron. Jedną z przesłanek tego stanu rzeczy był fakt, iż Pakistan usilnie poszukiwał szerszego zaplecza międzynarodowego. Podczas wizyty Kosygina w tym kraju (kwiecień 1968 r.) gen. Ayub Khan zdecydował się (choć Pakistan był wówczas członkiem SEATO i CENTO) podpisać kontrakt z ZSRR na zakup czołgów i helikopterów w zamian za udostępnienie radzieckim statkom portów nad Oceanem Indyjskim. Rząd indyjski zaś, nie chcąc pozostać w tyle za swym północnym sąsiadem, rozpoczął w drugiej połowie lat 60. prace nad bombą atomową, inicjując projekt pod kryptonimem Smilling Budda, koordynowanym bezpośrednio przez BARC (Bhabha Atomic Research Center)23. W międzyczasie w New Delhi rozgorzała ponownie walka o władzę. Tym razem kandydatów było czterech: Nanda był bardziej zdeterminowany niż po śmierci Nehru, ale pomimo starań nie zdołał uzyskać szerszego poparcia. Był również Jaswantrao Balwantrao Cawana, który nie angażował się w walkę polityczną tak, jak jego rywale oraz Morarji Desai24, popierany przez prawicową część Kongresu. Ostatnią kandydatką, cieszącą się poparciem ówczesnego rządu, była Indira Gandhi. Uzyskała zaplecze polityczne, jawiąc się jako osoba młoda i bez doświadczenia. Siła lobbingu dla jej kandydatury była adekwatna do pragmatycznych kalkulacji polityków, mniemających, iż nie dorówna ona charyzmą i asertywnością swojemu ojcu, będąc marionetką w rękach kongresowych doradców. Czas pokazał, jak zgubne okazały się te rachuby25. W głosowaniu wzięło udział 526 posłów. Na „polu bitwy” pozostało dwóch kandydatów: Desai i Indira. W decydującym głosowaniu Indira J. K i e n i e w i c z, op. cit. Taszkent – stolica Uzbekistanu, położona nad rzeką Czyrczyk w Azji Środkowej, na przedgórzu masywu Tien-Szan. Aglomeracja zamieszkana przez ok. 3,2 mln. mieszkańców (2006). Pierwsze osiedla już w V–III w. p.n.e., stałe osadnictwo od I w. Od VIII w. miasto opanowane przez muzułmanów, od 1865 r. wchodziło w skład Imperium Rosyjskiego. http://www.visituzbekistan.eu [dostęp z d. 6 II 2009]. 22 S. M a n s i n g h, India and the superpowers. 1966–1984, „Journal of Asian and African Studies”, 1987, s. 271; G. K a l m a r, op. cit., s. 151. 23 R. N a t a r a j a n, Science, technology and Mrs Gandhi, „Journal of Asian and African Studies”, 1987, s. 232-249; http://nuclearweaponarchive.org/India/IndiaSmiling.html [dostęp z dn.9 II 2009]. 24 Morarjii Ranchhoji Desai (28 II 1896−15 IV 1995) – konserwatywny polityk indyjski. Ukończył Willson College w Bombaju, następnie rozpoczął służbę w administracji brytyjskiej. Pod wpływem „wrzenia” niepodległościowego w 1924 r. opuścił civil service i od 1930 r. zaangażował się w akcję satyagrahy. Wielokrotnie więziony przez władze kolonialne. Piastował m.in. funkcję sekretarza IKN. Po uzyskaniu niepodległości wchodził w skład rządu lokalnego Bombaju. Po objęciu władzy przez J. Nehru znalazł się w opozycji do jego socjalistycznych koncepcji. Po śmierci Shastriego był głównym kandydatem prawicy do funkcji premiera, ale przegrał z Indirą Gandhi. Odszedł z IKN i skupił konserwatywną opozycję wokół partii Janata. Wygrała ona wybory w 1977 r., dzięki czemu M. R. Desai objął funkcje premiera. Zastąpiony 28 VII 1979 r. przez Charana Singha, który był w jego rządzie szefem MSW. W wieku 83 lat zaprzestał aktywnej działalności politycznej. 25 G. K a l m a r, op. cit., s. 155. 20 21 111 uzyskała 335 głosów, zaś jej adwersarz 169 mandatów. Przedstawicielka rodu Nehru objęła najwyższą funkcję w państwie. Wygrana w decydującym głosowaniu była dla niej sygnałem, iż może przystąpić do kontynuowania dzieła ojca, tj. tworzenia silnych Indii – wizji, nakreślonej przez środowisko kongresowe u progu proklamowania niepodległości. Wbrew znacznej grupie, reprezentującej środowiska religijne, propagowała ideę „świeckiej republiki Indii”, afirmowaną przez J. Nehru. Ten zamysł polityczny ogniskował się wokół antytezy państwa, opartego na kryterium czysto religijnym, reprezentowanego przez najbliższego sąsiada i odwiecznego rywala, Pakistan. Przez wiele lat rząd jej ojca starał się naszkicować wizerunek Indii jako państwa świeckiego i postępowego, sprawiedliwego i tolerancyjnego. „Kraj Czystych”, kierowany przez Ligę Muzułmańską, jawił się zaś niczym twór stricte religijny (w podtekście wręcz fanatyczny), tj. zacofany i nietolerancyjny26. Najbardziej jaskrawym dowodem tego stanu rzeczy – notabene często przytaczanym przez polityków IKN – była regulacja prawna w sąsiednim Pakistanie, uniemożliwiająca nie-muzułmanom obejmowanie najwyższych stanowisk w administracji państwowej27. Przechodząc do analizy poczynań Indiry w zakresie polityki wewnętrznej, podczas blisko piętnastoletnich rządów, warto odnotować bardzo ścisłą korelację jej działań politycznych z ekonomicznymi. O ile sprawowanie rządów twardą ręką mogło być spowodowane wzorowaniem się na J. Nehru, to już koncepcje związane z modelem gospodarczym, propagowane przez jej kolejne gabinety, różniły się znacząco od programu ekonomicznego ojca. Pandit28 był zwolennikiem industrializacji kraju, licząc, iż rozwinięty przemysł w dalszej perspektywie czasowej wchłonie niewykształcone masy siły roboczej, zmniejszając ubóstwo na subkontynencie. Jednakże do połowy lat 60. progres w tym sektorze nie osiągnął poziomu, który mógłby podnieść standard życia milionów Indusów. Sytuacja stawała się powoli krytyczna, ponieważ produkcja żywności nie rosła proporcjonalnie do wzrostu populacji. Aby lepiej zilustrować ówczesną sytuację Indii, warto przytoczyć niektóre dane: Tabela nr 1: Populacja Indii oraz produkcja i import zboża w latach 1956–1966 Rok 1956 1961 1962 1963 1964 1965 1966 Populacja w mln. 397,3 442,4 452,2 462 472,1 482,5 493,2 Produkcja zboża w mln. ton 50,43 60,89 61,85 60,19 61,79 67,33 54,6 Import zboża w mln. ton 1,39 3,49 3,64 4,55 6,26 7,45 10,34 Źródło: A. B h a r g a v a, Indian economy during Mrs. Gandhi`s regime, „Journal of Asian and African Studies”, 1987, s. 201. 26 P. K ł o d k o w s k i, O pęknięciu cywilizacji. Ideologiczny spór między modernistami a fundamentalistami w islamie i hinduizmie w XX i na początku XXI w., Warszawa 2005, s. 377. 27 M. G u p t, History of the Indian Revolutionary Movement, 1972. 28 Pandit – tytuł nadawany erudytom kultury sanskryckiej oraz osobom, studiującym teksty święte. Tybetański synonim: Pan-czen. L. F r e d e r i c, op. cit., t. II, s. 114. 112 Na podstawie powyższych liczb określić można skalę problemu żywnościowego, który mógł ściągnąć na kraj widmo głodu. Liczba mieszkańców Indii w dziesięcioleciu poprzedzającym dojście Indiry do władzy wzrosła o blisko 25%, zaś produkcja zboża jedynie o niecałe 10%. Kolejne rządy z przełomu lat 50. i 60. starały się zniwelować zaistniałą sytuację poprzez import zboża, który wzrósł wówczas o ok. 80%. Zdawano sobie jednak sprawę, że są to jedynie środki paliatywne. Opinia publiczna oczekiwała od pani premier błyskawicznych działań, prowadzących do przełamania monopolu wielkich właścicieli ziemskich, którzy dysponując nadwyżkami żywności, wyprodukowanej w jednej prowincji, sprzedawali je z ogromnym zyskiem w innym regionie, zawyżając jednocześnie ceny29. Realia te miały znaczenie dla obrania drogi rozwoju gospodarczego kraju. Tłumaczą pośrednio, dlaczego Indira Gandhi nie zdecydowała się na przyjęcie rozwiązań, promujących wolny rynek i liberalizację ekonomiczną30. Kolejnym problemem gospodarczym była dewaluacja rupii. Liczono, że po obniżeniu kursu indyjskiej waluty, zwiększą się dochody z eksportu, co ożywi produkcję gospodarczą i przyciągnie zagraniczne kredyty. Wartość rupii obniżono aż o 36,5% w stosunku do dolara, ale nadzieje na ogromne korzyści okazały się płonne – w dalszym ciągu produkowano znacznie mniej, niż pozwalały na to możliwości techniczne31. Istotną kwestią przy dewaluacji waluty był sam mechanizm podejmowania tej decyzji. Przewodniczący Kongresu, Kamaraj32 oczekiwał, iż kwestie tej wagi będą rozpatrywane kolektywnie w łonie partii. Pani premier pokazała natomiast, że będzie niezależnym politykiem i nikt nie powinien liczyć na możliwość manipulowania jej osobą33. Nota bene, nikt ze środowiska kongresowego nie przypuszczał wówczas, że Indira okaże się osobą apodyktyczną, która z czasem (1975 r.) odejdzie od liberalnych standardów życia politycznego. Aby dopełnić obraz trudności, z jakimi musiał zmierzyć się rząd w połowie lat 60., warto przyjrzeć się danym, dotyczącym przypadków śmiertelnych. Można zauważyć również pewne zależności, zachodzące pomiędzy wzrostem populacji, produkcją zboża i śmiertelnością społeczeństwa. Poniższa tabela pokazuje, jak wiele dzieci umierało z powodu niedożywienia i niewystarczającej opieki medycznej. Tabela nr 2: Śmiertelność w społeczeństwie indyjskim w latach 40., 50. i połowie 60. Lata 1941–1950 1951–1960 1961–1964 Śmiertelność ogółem 27,4‰ 22,8‰ 16,3‰ Śmiertelność wśród dzieci 182,5‰ 134,0‰ 109,1‰ Źródło: Indian National congress yearbook of freedom, red. P. N. V e s u v a l a, vol. 19, New Delhi 1966, s. 198. G. K a l m a r, op. cit., s. 159. J. M a n o r, India after dynasty, „Journal of Democracy”, 1990, nr 3, s. 102. 31 G. K a l m a r, op. cit., s. 161. 32 Kamaraj Kumarasami (15 VII 1903−2 X 1975) – polityk indyjski, wywodzący się z Tamil Nadu. W 1919 r. przyłączył się do ruchu niepodległościowego, w 1930 r. wziął udział w „Marszu Solnym” u boku M. Gandhiego. Więziony dwukrotnie przez władze brytyjskie w 1930 r. i 1942 r. Uwieńczeniem jego kariery było wieloletnie sprawowanie funkcji przewodniczącego IKN w latach 1963–1975. http://www.kamaraj.com/life.htm [dostęp dn. z 7 II 2009]. 33 Y. K. M a l i k, Indira Gandhi. Personality, political power and party politics, „Journal of Asian and African Studies”, 1987, s. 143. 29 30 113 Po dziś dzień wskaźnik śmiertelności, długość życia, liczba samobójstw czy ilość obywateli, zakażonych wirusem HIV (6 mln), jest w Unii Indyjskiej wyższy, aniżeli w innych krajach azjatyckich, jak np. Bangladesz, Sri Lanka, Nepal czy ChRL34. Koniec roku 1966 był ciężki z jeszcze jednego powodu – Indie dotknęła klęska nieurodzaju. Ten fakt, jak i tarcia pomiędzy Indirą, Kamarajem i Desaiem, pogłębiły niezadowolenie mas i w nadchodzących wyborach Partia Kongresowa musiała oddać część mandatów. Utrzymano władzę, ale w ośmiu prowincjach utracono absolutną większość, co pozwoliło partiom opozycyjnym utworzyć „front jedności”, skierowany przeciwko obozowi rządowemu. W szeregach partii uwidoczniło się rozprzężenie dyscypliny. Posłowie nie byli już bezwarunkowo lojalni. Na porządku dziennym było występowanie z Kongresu oraz zawieranie antyrządowych koalicji, pozwalających osiągać partykularne cele. Sytuacja ta, jak i opisywane powyżej kłopoty gospodarcze spowodowały, iż autorytet polityków największej w Indiach partii politycznej, z czasów Gandhiego czy Nehru, został bezpowrotnie utracony. Pani premier zdawała sobie sprawę, że jeśli nie zmieni linii politycznej własnej partii, to w następnych wyborach Kongres może utracić władzę. W lipcu 1969 r. ogłosiła zatem nowy program. Koncept ten był wypadkową problemów, jakie wystąpiły w pierwszych trzech latach jej rządów, wynikających zasadniczo ze wzrostu populacji oraz troski o produkcję i efektywność rolniczą. Można w nim również odnaleźć niektóre idee Mohandasa Gandhiego, kładące szczególny nacisk na kulturę rolniczą kosztem produkcji przemysłowej. Nowy program rozwoju ekonomicznego kraju był daleki od gospodarki wolnorynkowej. Implikował cztery główne założenia: • roztoczenie kontroli rządu nad rynkiem; • przeprowadzenie nowej gradacji rozwoju konkretnych sektorów gospodarczych (na korzyść publicznych zakładów kosztem prywatnych − rozwój makroekonomii kosztem mikroekonomii); • wprowadzenie rządowych restrykcji na handel międzynarodowy; • zastosowanie państwowej kontroli cen towarów i płac. Można pokusić się o konstatację, iż Indira chciała skupić w ręku rządu środki ekonomiczne, by móc pobudzić te sektory gospodarki, które były niezbędne dla zrównoważenia nadmiernego wzrostu ludności, poprzez podniesienie produkcji rolniczej. Ponadto chciała zapewnić ochronę rolnikom dzierżawiącym ziemię, często bezlitośnie rugowanym z uprawianych działek. Drugim etapem realizacji nowego programu miało być mocniejsze zaangażowanie się państwa w życie gospodarcze kraju, znacjonalizowanie części banków oraz udostępnienie kapitału państwowego szerszej grupie przedsiębiorców (poprzez zaciąganie kredytów). Do tej pory sektor bankowy, kontrolowany przez prywatne spółki, nie był skłonny do dawania pożyczek na dużą skalę35. Projekt rządowy nie został jednak przychylnie przyjęty przez prawicową frakcję posłów, zgromadzonych wokół ministra finansów i wicepremiera Desaia, broniącego konserwatywnych środowisk indyjskiego społeczeństwa. Zarzucano pani premier roztoczenie protekcjonizmu państwowego nad gospodarką kraju i kontestowano politykę interwencjonizmu, jako sprzeczną z zasadami wolnego rynku. Straszono również, że kontrola państwowa, roztoczona nad handlem zagranicznym i sektorem prywatnym, odstraszy ewentualnych inwestorów i pogłębi kryzys. Indirze nie było wówczas łatwo kierować IKN, 34 35 K. H o ł d a k, Indie nowe mocarstwo, „Bezpieczeństwo Narodowe”, 2006, nr 2, s. 142. N. S u b r a m a n i a n, Populism in India, „SAIS Review”, 2007, nr 1, s. 84. 114 ponieważ zdawała sobie sprawę, że w tym środowisku jest wielu polityków, którzy nie chcą jej silnego przywództwa w partii, optując raczej za równowagą sił pomiędzy różnymi frakcjami. Taki stan rzeczy nie gwarantował jej gabinetowi poparcia niezbędnego do wprowadzenia państwowej kontroli nad gospodarką. Dlatego też, mówiąc eufemistycznie, wcieliła się w rolę trybuna ludowego, wciągającego na wokandę wszystkie krzywdy społeczno-ekonomiczne: spekulację cenami żywności czy restrykcyjne przepisy kredytowe. Zapowiedziała walkę z pauperyzacją społeczeństwa, stając się tym samym w oczach opinii publicznej rzecznikiem prostych ludzi36. Populistyczna retoryka zapewniła jej polityczny mandat społeczeństwa, ale sprokurowała też implozję w środowisku IKN. Pomiędzy Desaiem a Indirą doszło do wymiany korespondencji, w której ten pierwszy orzekł, iż dopóki jest ministrem finansów, żaden bank nie zostanie znacjonalizowany37. Pani premier zaprzestała prób jakiejkolwiek koncyliacji i postawiła na swoim. W tym samym roku zadecydowała o nacjonalizacji 14 banków. W Kongresie natomiast doszło do rozłamu. Z ław Lok Sabha pojawiały się głosy, iż Indira Gandhi stosuje iście „totalitarne metody”38. W wyniku tego stanu rzeczy powstały dwie frakcje: pierwsza, lewicowa, zwana Nowym Kongresem, z panią premier na czele oraz druga, prawicowa, określana mianem Starego Kongresu, w której kierownicze role pełnili Desai i Kamaraj. Indira starała się odpierać interpolacje opozycjonistów, domagających się końca jej „dyktatury” i w licznych przemówieniach parlamentarnych eksplikowała założenia swego planu39. Stwierdzała niejednokrotnie, że nieangażowanie się państwa w życie gospodarcze spowoduje ekonomiczną inercję kraju, niemogącego sobie poradzić z problemem produkcji żywności. Pewność siebie i charyzma, pomagająca jej przekonać do koncepcji scentralizowanej gospodarki opinię społeczną, nie zagwarantowała koncyliacji z opozycyjną frakcją we własnej partii. Rozpad środowiska kongresowego był dla niej korzystny, ponieważ stwarzał jej możliwość oczyszczenia własnych szeregów z ludzi nieprzychylnych konceptowi scentralizowanej gospodarki. Reorganizacje personalne mogła zawsze uzasadniać tym, że usunięci doradcy przyczyniali się do ekonomicznej dominacji elit, co zawsze spotykało się z aprobatą mas40. W konsekwencji polaryzacji partii na dwa stronnictwa, rząd mógł kontynuować swoją linię polityczną, gdyż stosunek sił przedstawiał się dlań korzystnie: lewicujące stronnictwo miało 228 miejsc, zaś opozycyjna prawica, skupiona wokół Starego Kongresu – 6541. Dzięki takiemu rozłożeniu mandatów Indira mogła „iść za ciosem” i odebrać przywileje dotychczasowym machardżom42, bez wypłacania im jakichkolwiek odszkodowań za detronizację. Wszystkie te decyzje dały jej ogromny kapitał moralny. Od czasów Mahatmy czy J. Nehru nikt nie cieszył się aż takim szacunkiem mas. Tak istotne przemiany gospodarcze kraju nie mogłyby zaistnieć, gdyby nie dobre rozeznanie rządu w mentalności indyjskiego Ibidem, s. 88. G. K a l m a r, op. cit., s. 173. 38 Indira Gandhi. Speeches in parliament, red. S. M i s h r a, New Delhi 1996, s. 48. 39 Ibidem, s. 49. 40 N. S u b r a m a n i a n, op. cit., s. 84. 41 G. K a l m a r, op. cit., s. 177. 42 Radża – „król”, tytuł przyjmowany przez większość wodzów indyjskich posiadających ziemię. „Wielki król”, władca, imperator nazywany jest − w zależności od regionu − maharadżą, radżadhiradżą lub Rai, Rana i Rawal. L. F r e d e r i c, op. cit., t. 2, s. 158. O ich sile w XIX w. świadczy fakt, iż liczbę lokalnych księstw, kierowanych przez maharadżów u schyłku panowania brytyjskiego, szacuje się na 565, co w sumie stanowiło blisko 30% terytorium kraju. Po uzyskaniu niepodległości zachowali swe prawa i przywileje, co powodowało konflikty z rządem w Delhi. J. K i e n i e w i c z, op. cit. 36 37 115 społeczeństwa, przywiązującego większą wagę do spraw powszechnych niż indywidualnych. W odróżnieniu od świata zachodniego, jednostkowe wydarzenia, czyny pojedynczych ludzi nie mają dużej wagi na subkontynencie indyjskim; ważne jest tam natomiast to, co uniwersalne i powszechne. Dlatego „zamach” Indiry na sektor prywatny nie spotkał się z oporem mas – społeczeństwo widziało w tych decyzjach politycznych skupienie się na pryncypalnych kwestiach kosztem partykularnych. Dowodem społecznej popularności pani premier jest fakt, iż po odsunięciu jej od władzy w 1977 r., prawicy nie udało się jej zepchnąć w polityczny niebyt. Indira Gandhi powróciła tryumfalnie do władzy w 1980 r.43 Mimo to potrzebowała większego poparcia w parlamencie. W tym celu zdecydowała się na rozpisanie wcześniejszych wyborów na marzec 1971 r. Wyniki głosowania przerosły jej oczekiwania, w 515-osobowym parlamencie Nowy Kongres zdobył 350 mandatów, dających mu absolutną większość. Komentatorzy mówili, że podczas tych wyborów po jednej stronie stanęli maharadżowie, obszarnicy, bankierzy i fabrykanci, po drugiej zaś – Indira i jej lud44. Hasło wyborcze „Pokonajcie biedę” było na ustach całego społeczeństwa. Nie zdawano sobie wówczas sprawy, że priorytet egalitaryzmu społeczno-ekonomicznego, wyznaczony Indiom przez Indirę i dobrane do niego środki interwencjonizmu państwowego, protekcjonizmu gospodarczego oraz autorytarnych rządów, zdeterminują kolejne gabinety i ugruntują − niemalże socjalistyczny − kierunek rozwoju Indii na okres aż do końca zimnej wojny (1991 r.). Jej następcy stosowali bowiem podobną retorykę. Sprawiła ona, że liberalizacja ekonomiczna i wolnorynkowa gospodarka miały zostać wprowadzone w Indiach dopiero na początku lat 90. XX w.45 Po porażce frakcji Kongresu, skupionej wokół Desai`a, rząd mógł skoncentrować się na rozwoju sektora publicznego kosztem prywatnego, nie zważając na veto opozycji. Tabela nr 3: Zatrudnieni w gospodarce: sektor publiczny i prywatny Rok 1961 1965 1971 1976 1981 Sektor publiczny w mln osób 7,04 9,1 10,7 13,3 15,4 Sektor prywatny w mln osób 5,04 brak danych 6,7 6,8 7,4 Źródło: Indian National congress yearbook…, s. 334; A. B h a r g a v a, op. cit., s. 200. Należy odnotować, że kolejne kroki i decyzje polityczne Indiry, przyczyniające się częstokroć do zwiększenia efektywności rolnictwa indyjskiego, okazały się sukcesem, ponieważ były skorelowane z programem ONZ, który do historii przeszedł jako „Zielona Rewolucja”46. Ważnym czynnikiem tego planu było zaadoptowanie na subkontynencie H. N a k a m u r a, op. cit., s. 113. G. K a l m a r, op. cit., s. 182. 45 N. S u b r a m a n i a n, op. cit., s. 113. 46 Zielona Rewolucja – program rozwoju rolnictwa, prowadzony w latach 60. przez Organizację ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO). Jego priorytetem było zlikwidowanie głodu na świecie, głównie w krajach tropikalnych i subtropikalnych. Idea ta była wówczas krytykowana przez blok komunistyczny, ponieważ nie skupiała się na „źródłach, ale skutkach problemu”. Szacuje się, że program ten pomógł ocalić życie ok. miliarda ludzi. Najwybitniejszą postacią, która przyczyniła się do sukcesu projektu poprzez wynalezienie nowych i bardziej plennych odmian zbóż, był amerykański uczony Norman Borlaug, uhonorowany w 1970 r. Pokojową Nagrodą Nobla. Norman Borlaug on World Hunger, red. A. D i l, San Diego−Islamabad−Lahore 1997. 43 44 116 nowych odmian zbóż, pszenicy i ryżu (IR-8), charakteryzujących się maksymalizacją plonów i odpornością na czynniki klimatyczne oraz choroby. Ponadto wdrożono w życie wiele projektów melioracyjnych, propagowano nawozy sztuczne oraz pestycydy. Ze względu na fakt, iż nieodłącznym elementem, mającym wznieść rolnictwo na wyższy poziom produkcji i pozwalającym wygenerować nadwyżki żywności, miały być duże zasoby wody, zgodnie z zaleceniami rządu „Zieloną Rewolucję” rozpoczęto na terenach północnych stanów – Penjabu47 (tzw. „Spichlerz Indii”), Haryany48 oraz Uttar Pradesh, znajdujących się na obszarze działu wód pomiędzy rzekami Ganges i Indus. Tabela nr 4: Ziemie uprawne, objęte programem „Zielonej Rewolucji” Lata 60. 70. 80. 90. Ziemie uprawne w mln ha 1,9 15,4 43,1 63,9 Źródło: J. Heitzman, R. L. Worden, India. A Country Study, Washington 1995, http://countrystudies.us/india [dostęp z dn. 8 II 2009]. Pomimo nasilającej się krytyki ze strony opozycji, protestującej, że rząd, zamiast industrializacji kraju, decyduje się na rozwój agrokultury, Nowy Kongres konsekwentnie maksymalizował nakłady finansowe na rzecz rolnictwa kosztem przemysłu. Tabela nr 5: PKB i wydatki na przemysł oraz rolnictwo w latach 1951–1981 Lata 1951–1965 1966–1979 1980–1984 PKB 3,37% 4,25% 5,44% Wydatki na przemysł z budżetu 7,63% 4,54% 4,20% Wydatki na rolnictwo z budżetu 2,23% 4,16% 4,66% Źródło: A. B h a r g a v a, op. cit., s. 198. Po odejściu od socjalistycznego modelu gospodarki i restytucji zasad wolnego rynku w latach 90. Indie zanotowały jeszcze większy wzrost PKB, który wyniósł kolejno: w latach 2002–2005 ok. 7,5%, w 2006 r. – 8%, zaś w 2007 r. ok. 9,2%49. Ponadto rada ministrów mogła przeciwstawić krytyce ze strony Starego Kongresu liczby, mówiące o zminimalizowaniu problemu głodu, dzięki zrównoważeniu rosnącej populacji kraju przez permanentny wzrost produkcji zboża, przy jednoczesnym zmniejszaniu importu, pozwalającym wygenerować w budżecie większe środki i zwiększającym dochód narodowy brutto. 47 Pendżab – terytorium leżące w północno-zachodniej części subkontynentu. Jego nazwa oznacza dosłownie „pięciorzecze”, gdyż w tym regionie łączy się: Indus, Sattledź, Czenab, Rawi i Dżhelam. Obecnie rejon ten jest podzielony przez Indie i Pakistan. W sumie zajmuje 260 tys. km2., z czego 150 tys. km2 znajduje się na terytorium Unii Indyjskiej. 83% powierzchni pokrywają tereny rolnicze, zaś 70% mieszkańców utrzymuje się z uprawy roli. Rejon ten od wieków miał eklektyczny i internacjonalistyczny charakter, efektem czego było powstanie religii sikhizmu, stanowiącej swoistą kompilację hinduizmu i islamu. L. F r e d e r i c, op. cit., t. 2, s. 128. Królestwo Pendżabu stanowiło ostatnie suwerenne państwo na subkontynencie, które w latach 1846–1848 musiało się poddać Brytyjczykom. K. M. P a n i k a r, Azja, a dominacja zachodu 1498–1945, Warszawa 1959, s. 131. 48 Haryana – „Siedziba Boga”, stan Unii Indyjskiej w krainie Pendżabu. Etymologia nazwy jest kompilacją sanskryckich słów: Hari („Bóg”) oraz ayana („dom”). Stolica Chandigarh jest jednocześnie stolica stanu Pendżab. http://www.haryana-online.com [dostęp z dn. 7 II 2009]. 49 K. H o ł d a k, op. cit., s. 138. 117 Tabela nr 6: Populacja Indii oraz produkcja zboża Rok 1967 1969 1971 1977 1981 Populacja Indii w mln. 504,2 527,0 551,2 625,8 683,8 Produkcja zboża w mln. ton 57,65 73,14 84,53 87,33 103,86 Import zboża w mln. ton 8,66 3,85 2,03 0,56 0,45 Źródło: A. B h a r g a v a, op. cit., s. 201. Symptomatyczne, że wedle danych FAO z kwietnia 2000 r. produkcja zboża w Indiach w 1999 r. osiągnęła liczbę 186 mln. ton50. W tym okresie czekał panią premier jeszcze jeden ważny egzamin, tym razem w polityce zagranicznej. Mianowicie w Pakistanie, który był od 1947 r. nieprzejednanym wrogiem Indii, doszło do konfliktu pomiędzy rządem w Islamabadzie a Bengalem Wschodnim. Pakistan był źródłem wielu antagonizmów. Zamieszkany w większości przez ludność islamską, składał się z dwóch części, oddalonych od siebie o 1,5 tys. kilometrów. Pomimo wspólnoty religii mieszkańcy Pakistanu Zachodniego i Wschodniego (późniejszego Bangladeszu) różnili się między sobą historią i pochodzeniem51. Do tego dochodziły problemy gospodarcze i polityczne. Bengal Wschodni miał bardzo żyzne gleby, a dzięki produkcji ryżu był spichlerzem całego kraju. Ponadto przypadało na ten obszar aż 75% dochodu całego państwa z eksportu – dochód na głowę jednego mieszkańca wynosił tam prawie dwa razy tyle, co w Pakistanie Zachodnim. Rząd centralny52 był natomiast w większości opanowany przez Pakistańczyków z Zachodu, niedopuszczających do szerszego udziału we władzy polityków z Bengalu Wschodniego. Kiedy w 1966 r. przywództwo w opozycyjnej Lidze Awami53 przejął, wywodzący się z Bengalu, Mujibur Rahman54, na wokandę wysunięto nowe cele polityczne: więcej miejsc w parlamencie, a w razie odmowy – niepodległość Bengalu Wschodniego. Władze w Islamabadzie nie były skore do ustępstw i odpowiedziały aresztowaniem lidera LA oraz represjami wobec jej członków. Mimo to w Pakistanie Wschodnim udało się w styczniu 1971 r. przeprowadzić wybory. Wygrała je Liga Awami, 26 III 1971 r. proklamowała niepodległość55. Pakistan Zachodni nie chciał się pogodzić z tym stanem rzeczy i gen. A. M. http://nobelprize.org/nobel_prizes/peace/articles/borlaug/index.html [dostęp z dn. 9 I 2009]. B. W i z i m i r s k a, Drogi do kariery. Zulfikar Ali Brutto i jego partnerzy: Indira Gandhi oraz Mujibur Rahman, Warszawa 1983, s. 136. 52 Karaczi – duży port morski nad Morzem Arabskim, obecnie znajdujący się w Pakistanie. Zbudowany przez Brytyjczyków w latach 1838–1843, od 1854 r. stała baza marynarki wojennej. W latach 1947–1960 stolica Pakistanu. L. F r e d e r i c, op. cit., t. 2, s. 421. 53 Liga Awami – Patriotyczna Liga Muzułmańska, będąca w opozycji do Ligi Muzułmańskiej. Utworzona 23 VI 1949 r. przez Suhrawardiego (lider do 1966 r.) w Pakistanie Zachodnim oraz przez Mujibura Rahmana (lider od 1966 r.) w Pakistanie Wschodnim. Jej politycy apelowali początkowo o większą autonomię dla wschodniej części kraju, a później o całkowitą niepodległość i utworzenie Bangladeszu. Wygranie wyborów parlamentarnych w Pakistanie Wschodnim doprowadziło do wojny domowej i ostatecznego proklamowania niepodległości przez wschodnią część kraju 26 III 1971 r. Dzięki wsparciu, udzielonemu Lidze Awami przez Indirę Gandhi, Pakistanowi nie udało się – przy bierności sojuszników (SEATO, CENTO oraz CHRL) – odzyskać zbuntowanej prowincji. L. F r e d e r i c, op. cit., t. 1, s. 92. 54 Sheikh Mujibur Rahman (17 III 1920−15 VIII 1975) – polityk muzułmański z Bengalu Wschodniego, jeden z założycieli Ligi Awami w 1949 r. Za afirmowanie separatystycznych haseł więziony przez rząd Pakistanu. W roku 1971 został pierwszym prezydentem niepodległego Bangladeszu. Zamordowany wraz z rodziną w wyniku wojskowego zamachu stanu 15 VIII 1975 r. L. F r e d e r i c, op. cit., t. 2, s. 164. 55 B. W i z i m i r s k a, op. cit., s. 142. 50 51 118 Yahya Khan56 rozpoczął krwawe pacyfikacje regionów domagających się secesji. W ciągu kilkumiesięcznych działań armii pakistańskiej życie straciło ok. miliona ludzi. Na granicy z Indiami znalazło się kolejne 10 mln uciekinierów. Indyjska opinia publiczna poczęła domagać się zbrojnej interwencji po stronie mieszkańców Bangladeszu57. Akcja militarna wojsk Federacji Indyjskiej rozpoczęła się 4 XII 1971 r. Pakistańska armia była pod względem liczebnym trzykrotnie słabsza od wojsk indyjskich. Ponadto rząd w Islamabadzie nie mógł liczyć na swoich sojuszników – CHRL była w tym czasie pogrążona w rewolucji kulturalnej, zaś SEATO i CENTO nie zdecydowały się na jakikolwiek ruch politycznego nacisku wobec New Delhi58. Ostatecznie armia indyjska odniosła sukces nad oddziałami gen. Yahya Khana, który wobec militarnej klęski zrzekł się władzy 20 XII 1971 r., umożliwiając przejęcie władzy w Bangladeszu Mujiburowi Rahmanowi59. Wojna z 1971 r. wyniosła Indirę Gandhi na szczyt kariery. Dzięki konfliktowi zbrojnemu, w którym Indie nie uzyskały co prawda żadnych nabytków terytorialnych ani bogactw naturalnych, pani premier przekonała się empirycznie, jak wspólny wróg konsoliduje społeczeństwo wokół politycznego lidera. Dzięki poparciu opinii społecznej wojna ta przyniosła nie tylko polityczne zwycięstwo nad lokalnym rywalem, Pakistanem, lecz – co najważniejsze – Indusi zjednoczyli się wokół niej, zapewniając jej największe w historii poparcie. Przełomowym dla jej rządów okazał się rok 1974, w którym miało miejsce sfinalizowanie prac Indyjskiego Programu Atomowego. Dnia 18 V na pustyni w stanie Radżastan, opodal miasta Pokhran, przeprowadzono pierwszą w historii kraju „pokojową próbę nuklearną” (o przewrotnym kryptonimie Smilling Budda)60. W oparciu o materiał źródłowy można pokusić się o konstatację, iż „uśmiech Buddy” miał być swojego rodzaju metaforą i stanowić zarazem wyraźny sygnał dla CHRL, że nie powtórzy się już sytuacja z 1962 r., kiedy to chińska armia wykorzystując słabość Indii, upokorzyła południowego sąsiada w oczach świata. Nad gabinetem Indiry poczęły się jednak w połowie lat 70. zbierać czarne chmury. Pierwsze oznaki nadchodzących problemów poczęły docierać z Raebareli61 – macierzystego okręgu wyborczego pani premier. Jej konkurent polityczny, Raj Narayan62, oskarżył ją tu o korzystanie z państwowych pieniędzy przy organizowaniu kampanii wyborczej. Drugim 56 Gen. Agha Muhamad Yahya Khan (4 II 1917–10 VIII 1980) – prezydent Pakistanu w latach 1969–1971. Karierę wojskową rozpoczął w brytyjskiej armii w roku 1939, walczył na frontach II wojny światowej, m.in. w Iraku, Afryce i we Włoszech. W wojnie z Indiami w 1965 r. miał rangę majora, ale po tym konflikcie jego kariera nabrała tempa – został awansowany do stopnia generała po pokoju w Taszkencie, zostając w połowie lat 60. zwierzchnikiem armii pakistańskiej. Rozpoczął intensywną reorganizację armii, opierając ją na zmianie systemu dowodzenia i tworząc, pomiędzy kwaterą główną a poszczególnymi dywizjami, pośredni szczebel dowodzenia. Ponadto zdecydował się na wyposażenie sił zbrojnych w sprzęt z CHRL, rezygnując ze stosowanego dotychczas amerykańskiego. Sprowadzono na miejsce czołgów M-47/48 z USA, chińskie T-59, które były lżejszą wersją radzieckich T-54. Gen. Ayub Khana ustąpił 25 III 1969 r., na co wpłynęły m.in. nastroje w społeczeństwie pakistańskim, domagającym się rewizji pokoju w Taszkencie z 1966 r. W. L. R i t c h e r, Mrs Gandhji’s neighborhood. Indian foreign Police toward Neighboring countries, „Journal of Asian and African Studies”, 1987, s. 251. Jego następca zaś, gen. Yahya Khan, podał się do dymisji w związku z porażką wojsk pakistańskich w wojnie z Indiami i proklamacją niepodległości przez Bangladesz w roku 1971. L. F r e d e r i c, op. cit., t. 2, s. 374. 57 B. W i z i m i r s k a, op. cit., s. 144. 58 M. B a n k o w i c z, Historia polityczna świata XX w. 1945–2000, Kraków 2004, s. 421. 59 B. W i z i m i r s k a, op. cit., s. 136. 60 http://nuclearweaponarchive.org/India/IndiaSmiling.html [dostęp z dn. 9 II 2009]. 61 Raebareli – miasto w stanie Uttar Pradesh oraz siedziba administracyjna dystryktu o tej samej nazwie. Zamieszkane przez ok. 170 tys. mieszkańców. http://www.raebareli.com [dostęp z dn. 9 II 2009]. 62 G. K a l m a r, op. cit., s. 199. 119 złowróżbnym znakiem, i to znacznie poważniejszym, było zamieszanie wokół jej syna Sanjaya. W Indiach było zapotrzebowanie na samochody osobowe, poszukiwano więc inwestora, który zająłby się tym intratnym przedsięwzięciem. Sanjay miał wówczas 23 lata, chciał działać i zwrócił się do parlamentu o stosowną koncesję i kredyty. Matka wysłała go na specjalne kursy do Wielkiej Brytanii, dzięki którym miał uzyskać wymagane kwalifikacje. W Europie Sanjay nie ukończył jednak technicznego szkolenia. W 1970 r., założona przezeń firma, Maruti Udyog (obecnie Suzuki Maruti) uzyskała koncesję produkcyjną, zapowiadając, że będzie produkować na rynek indyjski 50 tys. samochodów rocznie63. Sprawa była bardzo kontrowersyjna. W łonie partii zaczęto zarzucać pani premier, że przy podejmowaniu tej decyzji nie kierowała się względami ekonomicznymi (potwierdzają to fakty – do końca dekady z linii produkcyjnej nie zjechał ani jeden pojazd). Nadchodzące lata 1972–1973 okazały się najtrudniejsze. Wojna w Bangladeszu i opieka nad milionami uchodźców pochłonęła ogromne nakłady finansowe, na domiar złego nadeszła susza i głód, podczas którego ucierpiało – jak się szacuje – blisko 180 mln ludzi. Pojawiła się inflacja. Większa część społeczeństwa – pomimo uruchomienia 9 mln dodatkowych miejsc pracy przy robotach publicznych – nie miała środków do życia. Ceny wzrosły średnio o 22%, szerzył się handel na czarnym rynku i korupcja, co pociągnęło za sobą strajki niezadowolonych robotników. W 1974 r. wybuchł bunt studentów. Począwszy od sierpnia 1973 r. do 1975 r. socjaliści poczęli organizować strajki na kolei, które dodatkowo pogłębiły problemy z zaopatrzeniem64. Opozycja atakowała panią premier ze wszystkich stron, zarzucając jej m.in. anomalie mechanizmów demokratycznych, wynikające z braku transparentności podejmowanych decyzji. Zminimalizowano wówczas dialog polityczny w łonie partii kongresowej65. Prawica zyskała jeszcze jeden atut polityczny, gdy 12 VI 1975 r. sąd okręgowy uznał, że Indira Gandhi dopuściła się nadużyć podczas kampanii wyborczej w 1971 r. i odebrał jej mandat poselski. Sąd Najwyższy 24 VI 1975 r. zawiesił wykonanie wyroku, ale go nie uchylił – Indira mogła uczestniczyć w obradach parlamentu, ale bez prawa głosu. Pozostała również na stanowisku premiera. Opozycja, nie chcąc czekać do wyborów powszechnych, usiłowała przejść do kontrataku, oświadczając, że zorganizuje – równoległą do legalnej – administrację państwową. Wezwała również policję i wojsko do podporządkowania się narodowi, a nie rządowi66. Kraj znalazł się w bardzo ciężkiej sytuacji. Pani premier, obawiając się proklamowania równoległego prawicowego rządu, oznaczającego zamach stanu, zdecydowała się wprowadzić 25 VI 1975 r. stan wyjątkowy. Przywódcy opozycji zostali aresztowani, ograniczono prawa polityczne oraz zawieszono swobody obywatelskie. Pozwoliło to skutecznie rozprawić się z przeciwnikami politycznymi i zażegnać groźbę politycznego przewrotu. Użycie tak radykalnych środków miało jednak negatywne skutki – Indira Gandhi utraciła swój najważniejszy atut – poparcie mas. Pomimo zażegnania groźnej sytuacji, mogącej nawet przerodzić się w wojnę domową, dla wielu Indusów były one pogwałceniem „największej demokracji świata” oraz jawnym wkroczeniem na drogę autorytaryzmu. Do utraty większej części elektoratu Nowego Kongresu przyczynił się pośrednio młodszy syn pani premier, Sanjay. Na przełomie lat 60. i 70. poczęto zdawać sobie sprawę, że wzrost demograficzny kraju rośnie w niebezpiecznym tempie. Indira już na początku swej pierwszej Ibidem, s. 200. Ibidem, s. 205. 65 N. S u b r a m a n i a n, op. cit., s. 87. 66 G. K a l m a r, op. cit., s. 211. 63 64 120 kadencji zabrała głos w tej kwestii na Ogólnoindyjskiej Konferencji Planowania Rodziny, która odbyła się 30 XI 1968 r. w Chandigarh67. Wówczas jednak musiała odłożyć to zagadnienie na bok, koncentrując się na istotniejszych w tamtym czasie reformach gospodarczych. Natomiast w latach 1975–1976 zdecydowano się opanować wzrost demograficzny kraju, który sprowadzał na kraj groźbę głodu (od czasu uzyskania niepodległości notowano stały progres produkcji rolnej, jednocześnie jednak miał miejsce bardzo duży wzrost populacji z 361 do 720 mln; w tej sytuacji sukcesy w rolnictwie pomogły jedynie utrzymać względnie stabilną sytuację – nie musiano masowo importować żywności, nie było też jednak większych jej nadwyżek, co w przypadku klęski żywiołowej mogło spowodować groźbę głodu). Zadanie wprowadzenia w życie projektu, obejmującego lata 1975–1977, znanego jako Planowanie rodziny, powierzono młodszemu synowi pani premier. Mawiano, że „był on człowiekiem czynu, a nie słowa”, gdyż prócz propagowania antykoncepcji, stosował akcje sterylizacyjne. Nie były one przymusowe, niemniej jednak społeczeństwo skojarzyło je negatywnie z rządem Nowego Kongresu i osobą Indiry Gandhi68. Tabela nr 8: Zabiegi sterylizacyjne w Indiach w latach 1974–1978 Rok 1974 1975 1976 1977 1978 Ilość zabiegów sterylizacyjnych 942 1354 2669 8261 949 Źródło: J. G. C h a d n e y, Family planning. India’s Achilles’ heel?, „Journal of Asian and African Studies”, 1987, s. 228. Innym źródłem problemu „stała się próba zmiany wizerunku stolicy kraju New Delhi. Planowano zlikwidować slumsy, mieszczące się nieopodal centrum. W tym celu pani premier poleciła budowę nowych zastępczych osiedli na peryferiach miasta. Plan przebudowy zakładał, że ilość nowopowstałych mieszkań będzie adekwatna do sumy przesiedlanych ludzi. Jednakże akcją zajął się Sanjay, który nie dbał o zsynchronizowanie akcji budowy nowych i burzenia starych domostw. Wskutek tego wśród przesiedlanych dziesiątek tysięcy ludzi, którzy stracili dach nad głową, znajdowały się ofiary śmiertelne. Niezadowolenie społeczne pogłębiało się. W tej niekorzystnej dla pani premier sytuacji doszło do wyborów w marcu 1977 r. Prawica, dotknięta represjami stanu wyjątkowego, skonsolidowała swoje szeregi, co zaowocowało utworzeniem przez Desai`a szerszej opozycyjnej koalicji, w skład której weszli m.in. socjaliści, regionaliści i posłowie Starego Kongresu, określanej jako Indyjska Partia Ludowa – Janata − BJP69. Niekorzystne reminiscencje autorytarnych rządów Indiry spowodowały, że sympatia Indira Gandhi. Speeches and writings, New York 1975, s. 77. Ibidem, s. 221. 69 Bharatiya Janata Party, Indyjska Partia Ludowa Janata (BJP) – partia polityczna w Indiach, będąca głównym rywalem politycznym IKN. Identyfikuje się z konserwatywną prawicą i reprezentuje wartości religijne, dominującej w kraju większości hinduskiej. Prowadzi politykę konserwatywną − również w sprawach socjalnych − i stawia na zapewnienie bezpieczeństwa narodowego. Jej elektoratem jest głównie miejska i podmiejska klasa średnia, biznesmeni, handlowcy, ale także religijni konserwatyści. BJP ma orientację polityczną o prawicowonacjonalistycznym zabarwieniu. Ponadto przeciwstawia się centralistycznym dążeniom IKN. Prezentowana przez tę partię ideologia hindutwa stanowi odmianę kulturowego indyjskiego nacjonalizmu. Formalnie BJP została 67 68 121 wyborców przeszła z lewej na prawą stronę sceny politycznej – BJP uzyskała 43% głosów i 297 mandatów, zaś IKN przegrał wybory, uzyskując 34% i 153 mandaty poselskie. Był to kres rządów lewicy, trwających nieprzerwanie od momentu uzyskania niepodległości przez Indie w 1947 r., oznaczający również objęcie fotelu premiera przez lidera prawicy Desai’a70. Sanjay i Indira nie weszli nawet do parlamentu. Dawna pani premier znalazła się nieoczekiwanie na marginesie życia politycznego. BJP próbował ją dodatkowo pogrążyć, powołując specjalną śledczą komisję parlamentarną, która miała zbadać przypadki nadużycia władzy w czasie stanu wyjątkowego. W trakcie obrad komisji oskarżono Sanjaya o utrudnianie prowadzenia śledztwa i w maju 1978 r. wtrącono go do więzienia na 30 dni. Nie rozpoczęto jednak postępowania karnego wobec byłej pani premier, co z perspektywy czasu świadczy o tym, iż stawiane jej zarzuty miały zasadniczo charakter polityczny. Kiedy w parlamencie zwolnił się jeden mandat poselski w okręgu Karnataca71, rozpisano nowe wybory. Umożliwiły one byłej pani premier powrót do gry politycznej. Ku przerażeniu prawicy powróciła na ławy Lok Sabha72. Ponadto sytuacja rządu Desai`a, wskutek braku skutecznych reform, była bardzo niestabilna. Dawne elity, m.in. znienawidzeni przez masy maharadżowie, próbowały odzyskać utracone mienie. Nałożyło się na to bezprawie i wzrost przestępczości. Ogólna sytuacja polityczna w kraju była bardzo labilna, większa część społeczeństwa − która zyskała na nacjonalizacji − poczuła się zatem zagrożona wizją powrotu do władzy dawnych elit ekonomicznych i postulatami restytucji, znacjonalizowanego na przełomie lat 60. i 70., mienia prywatnego. Sympatie opinii publicznej ponownie zwróciły się w stronę Indiry Gandhi, po której oczekiwano zaprowadzenia ładu politycznego i stabilności gospodarczej73. W atmosferze politycznej i gospodarczej destabilizacji, 14 I 1980 r. odbyły się kolejne wybory, w których IKN odniósł zwycięstwo, zdobywając 351 mandatów. Opozycja polityczna była poróżniona i rozdrobniona, nie stanowiąc tym samym poważnej siły. Na stanowisko premiera powróciła Indira Gandhi. Rok 1980, prócz politycznej rezurekcji, przyniósł jeszcze jedno kluczowe dla jej życia wydarzenie – ukochany syn Sanjay, na którego najprawdopodobniej miała zamiar scedować władzę, zginął w katastrofie lotniczej. Pani premier wezwała do siebie drugiego syna, Rajiva, trzymającego się do tej pory na uboczu. W 1980 r. został sekretarzem generalnym Kongresu Narodowego i począł z powodzeniem działać w środowisku politycznym Indii. Mimo pokonania wielu trudności, Indira Gandhi zginęła śmiercią tragiczną – podobnie jak Mohandas Gandhi została zamordowana przez sikhijskich74 radykałów. W 1947 r., kiedy zarejestrowana w 1980 r., ale de facto ugrupowanie to rozpoczęło działanie tuż po wygranych wyborach w 1977 r. Jego korzenie sięgają nawet 1952 r. http://bjp.org [dostęp z dn. 15 II 2009]. 70 N. S u b r a m a n i a n, op. cit., s. 84. 71 Mysore, Maisur – stan w południowych Indiach, utworzony 1 XI 1956 r. z ziem dawnego księstwa, noszącego w czasach przedkolonizacyjnych nazwę Maisuru. W języku Kannada termin ten oznacza „siedzibę Mahisa”, demona z mitologii indyjskiej. W 1973 r. stan przemianowano na Karnataca, ale lokalne władze w 2006 r. powróciły do przedkolonizacyjnej nazwy. S. U. K a m a t h, Concise history of Karnataka, Bangalore 2001. 72 Lok Sabha – Izba Ludu, niższa izba parlamentu Indii. Zasiada w niej 544 przedstawicieli Unii Indyjskiej, z których 525 wybieranych jest bezpośrednio we wszystkich stanach, 17 na terytoriach Unii, zaś 2 mianowani są przez prezydenta, jako reprezentanci społeczności anglo-indyjskiej. Wybory są powszechne i odbywają się raz na pięć lat. L. F r e d e r i c, op. cit., t. 1, s. 483. 73 G. K a l m a r, op. cit., s. 248. 74 Sikhowie – trzecia co do wielkości grupa wyznaniowa w Indiach, założona w 1469 r. przez Nanaka. Jest swoistą kompilacją islamu i hinduizmu. Odrzuca hinduski system kastowy i czci jednego, bezimiennego Boga. Nazwa wywodzi się od sanskryckiego słowa Siszja – „uczeń”. Do charakterystycznych cech Sikhów należy tzw. „pięć K” (Kurath): Kesa − wąsy i broda, Kangha – grzebień, Kara – stalowa bransoleta, Kaczha – krótkie spodnie, Kirpan – szabla albo nóż. Sikhowie nie czczą wyobrażeń żadnego konkretnego bóstwa, najważniejsze jest dla nich 122 Indie uzyskały niepodległość, w Pendżabie doszło do rozłamu wśród elit sikhijskich i powstała partia Akali Dal75, domagająca się uznania Sikhów za oddzielny naród i przyznania im stanu Punjabi Suba. J. Nehru zgodził się wówczas na ogłoszenie tego regionu dwujęzycznym i przyłączył go do grupy stanów, powstałych z królestw dawnych maharadżów w 1955 r. Jedenaście lat później, pod naciskiem Akali Dal, zdecydowano się podzielić terytorium Pendżabu. W większej jego części pozostawiono władzę samorządową dla Sikhów, zaś z reszty terytorium utworzono osobny stan – Haryan. Podzielono również główne miasto, Chandigarh76. Radykalne koła sikhijskie traktowały ten układ, jako przyczółek do dalszych dążeń niepodległościowych i wzywały do utworzenia suwerennego Khalistanu77. Miały wsparcie z zagranicy, gdzie powstał nawet rząd Khalistanu na emigracji, z dr Jagjit`em Singh Chauhan`em na czele78. Indira Gandhi prezentowała wobec tych wydarzeń postawę zdecydowaną i konsekwentną, nie chciała dopuścić do kolejnego podziału Indii. Kraj ten jest wszak mozaiką wielu mniejszości etnicznych i religijnych. Precedens Pendżabu groziłby powstaniem „efektu domino” o tragicznych dla Indii konsekwencjach. Miasto, które okazało się punktem zapalnym, to Armitsar − dokładniej „Złota Świątynia” − zwane też „Mekką Sikhów”. Prócz funkcji religijnych, było ono siedzibą radykałów, którzy – jak przypuszczał rząd federacji indyjskiej – gromadzili tam broń. Indira zdecydowała się spacyfikować świątynię, wydając rozkaz użycia siły wobec antyrządowych działaczy. Decyzja ta okazała się w niedalekiej przyszłości olbrzymim błędem pani premier. 6 VI 1984 r. sikhijscy ekstremiści otworzyli ogień do wojsk rządowych, doszło do walk, w których zginęło 39 fundamentalistów, a 200 zostało rannych79. Wśród zamordowanych był przywódca jednej z frakcji Akali Dal – Saint Jarnail Singh Bhindrenwale80. Dla społeczności Sikhów oznaczało to zniewagę i profanację świętego miejsca. Zaczęto przygotowywać zamach na panią premier. Sikhijskim radykałom udało się zwerbować nawet osobistych ochroniarzy Indiry Gandhi. Dnia 31 X 1984 r. Beata Singh i Satwant Singh81 w rządowym ogrodzie wystrzelili w kierunku pani premier kilkadziesiąt kul. Cel osiągnęło 31 z nich. Reanimacja była zbyteczna, doskonalenie się jednostki. Nie jest to więc klasyczna religia, lecz raczej postawa życiowa, nakreślona przez mistrzów i religijnych guru. L. F r e d e r ic, op. cit., t. 2, s. 232-233; J. K i e n i e w i c z, op. cit. 75 Akali – „nieśmiertelni”, grupa sikhijskich wojowników, która 13 XII 1920 r. przekształciła się w partię polityczną. Jej pierwszym prezesem był Baba Kharak Singh. Program stronnictwa jest obecnie kompilacją haseł politycznych oraz religijnych. Najsłynniejszym liderem w XX w. był Master Tara Singh. W roku 1947 powstała partia Akali Dal, głosząca hasła separatyzmu Sikhów z Unii Indyjskiej i proklamację niepodległego Khalistanu. Dążeniom tym usiłowała się przeciwstawić Indira Gandhi. L. F r e d e r ic, op. cit., t. 1, s. 42; http://www.spiritustemporis.com/shiromani-akali-dal [dostęp z dn. 7 II 2009]; Z. D o m a r a ń c z y k, Strzały w Delhi, Warszawa 1987, s. 46. 76 G. K a l m a r, op. cit., s. 269. 77 Z. D o m a r a ń c z y k, op. cit., s. 52. 78 Dr. Jagjit Singh Chauhan (1929–2007) – lider niepodległościowego ruchu Sikhów oraz „duchowy ojciec” idei niezależnego Khalistanu. W latach 1979–2001 przebywał na uchodźstwie, gdzie zorganizował emigracyjny rząd. Do kraju powrócił po ponad 20 latach, za zgodą rządu federalnego. Po powrocie zorganizował Khalsa Rai Party, która mimo pokojowego charakteru nie odcinała się od postulatów autonomicznych. G. K a l m a r, op. cit., s. 280; http://news.indiamart.com/news-analysis/punjab-return-of-the-5555.html. 79 Akcja pacyfikacyjna wojsk rządowych nosiła kryptonim „Niebieska Gwiazda”. http://www.bharatrakshak.com/LAND-FORCES/Army/History/1970s/Bluestar.html [dostęp z dn. 7 II 2009]. 80 Saint Jarnail Singh Bhindrenwale (1947–1984) – przywódca religijny i bohater sikhijski. Lider radykalnego ugrupowania partii Akali Dal, Damdami Taksal, która w swych żądaniach wysuwa m.in. postulat niepodległego Khalistanu. http://www.sikh-history.com/sikhhist/personalities/bhindrenwale.html; http://damdamitaksaal.org/ index.php [dostęp z dn. 7 II 2009]. 81 Beata Singh zginął tuż po zamachu, w wyniku strzelaniny ze służbami bezpieczeństwa. Satwant Singh (1962– 1989) został obezwładniony i aresztowany. W trakcie procesu dołączył do niego inny spiskowiec, Kehar Singh. 123 stwierdzono zgon na miejscu. Tak właśnie zakończyła się burzliwa kariera pierwszej kobiety, piastującej funkcję premiera Indii. Reasumując, można pokusić się o pewien bilans rządów Indiry Gandhi. Biorąc pod uwagę barwność tej postaci, bardzo radykalne metody działania i długotrwałość wprowadzonych reform, nie dziwi ambiwalencja indyjskiego społeczeństwa wobec jej osoby. Warto się zastanowić, na których płaszczyznach kierowane przez nią gabinety odniosły sukces, a na których – porażkę. Do sukcesów na pewno można zaliczyć skuteczne i efektywne wdrożenie na indyjskim gruncie „Zielonej Rewolucji”. Przez blisko dwie dekady rządów Indiry permanentnie odnotowywano progres produkcji rolniczej: z 54,6 mln ton w 1966 r. do blisko 104 mln ton w 1981 r. Pozwoliło to wydźwignąć gospodarkę kraju i znacznie zwiększyć wydajność rolnictwa, dzięki czemu uniezależniono się od konieczności importu zboża82. Należy przy tym pamiętać, że ówczesny sukces rolny w Indiach był częścią światowego projektu „Zielonej Rewolucji”, kierowanego przez FAO z ramienia ONZ. Biorąc pod uwagę, że w XXI w. demokracja i wolny rynek wyznaczają standardy funkcjonowania nowoczesnego państwa, można polemizować nad zasadnością działań ówczesnego rządu indyjskiego. Reformy usiłowano wprowadzić poprzez ustanowienie w kraju scentralizowanych rządów, hamujących rozwój liberalizacji politycznej. Nie można jednak zapominać, że rzeczywistość na subkontynencie w połowie XX w. była zgoła odmienna. Indie zostały zatem świadomie wprowadzone na ten tor polityki przez dynastię Nehru-Gandhi83. W ramach Indyjskiego Ruchu Niepodległościowego ukształtowała się generacja polityków partii kongresowej, którzy po dojściu do władzy postawili przed przyszłym kierownictwem IKN dwa priorytety: egalitaryzm społeczno-ekonomiczny oraz jedność Unii Indyjskiej. Pierwsze założenie wynikało z faktu, iż stupięćdziesięcioletnie panowanie Imperium Brytyjskiego pogłębiło, i tak już niemałe, różnice między poszczególnymi warstwami społeczeństwa. Ze względu na fakt, iż niepodległe Indie w zamierzeniach swych twórców miały położyć kres niesprawiedliwościom i krzywdom, identyfikowanym z administracją kolonialną, zniwelowanie różnic w standardzie życia obywateli stało się nieodłącznym elementem programu kolejnych rządów. Jeśli idzie zaś o kwestię jedności państwa, to skalę problemu uzmysłowiły politykom tarcia i konflikty, towarzyszące powstaniu Pakistanu i Indii. Zdawano sobie sprawę, że priorytetem młodej Federacji Indyjskiej będzie uratowanie jej przed secesją poszczególnych regionów subkontynentu. Środowisko Kongresowe obawiało się tendencji odśrodkowych, występujących głównie wśród muzułmańskiej części społeczeństwa Kaszmiru. Politycy propagujący ideę jednej Unii Indyjskiej zdawali sobie sprawę, że induscy muzułmanie postrzegają specyficznie pojęcie ojczyzny (watan). Prawdziwym synonimem tego słowa mogła być dla nich wówczas jedynie Arabia. Przywiązanie do religii i islamskiej formy rządów, ze względu na ich proweniencję – zwłaszcza okres panowania dynastii Wielkich Mogołów − było silniejsze od identyfikowania się z jakimkolwiek terytorium84 (dowodem na to, że patriotyzm lokalny miał znikomy oddźwięk wśród muzułmanów, były bunty poddanych radży Kaszmiru, po ogłoszeniu przez niego akcesu do Federacji Indyjskiej w 1947 r.). W związku z tym stworzenie silnej władzy centralnej, mogącej przeciwdziałać ewentualnym Obaj zostali skazani na karę śmierci przez powieszenie, która została wykonana 6 I 1989 r. Co ciekawe, obaj ochroniarze pani premier byli z pochodzenia Sikhami i Indira nie odprawiła ich nawet po krwawej pacyfikacji świątyni w Armitsar. 82 J. G. C h a d n e y, op. cit., s. 229. 83 A. B h a r g a v a, op. cit., s. 213. 84 E. T o c z e k, Być muzułmaninem w Indiach, Wrocław 1984, s. 20. 124 tendencjom separatystycznym na tle etnicznym i wyznaniowym, było w opinii wielu polityków partii kongresowej mniejszym złem, gwarantującym jedność świeżo proklamowanej Unii Indyjskiej. Indirze Gandhi daleko było do innych wielkich liderów Kongresu: Mohandasa Gandhiego, dbającego zawsze o etyczną stronę kierowanej przez siebie sprawy, czy J. Nehru, który nigdy nie „podniósł ręki” na demokrację85. Niemniej jednak przeszła ona również do historii indyjskich polityków XX w. Stało się tak w dużej mierze dzięki temu, że prowadziła skuteczną i bezkompromisową politykę zagraniczną względem tzw. „Bliskiej granicy”. Udało się jej zażegnać groźbę secesji muzułmańskiej części Kaszmiru. Jej zdecydowane działanie, podczas udzielania militarnej pomocy Bengalowi Wschodniemu w 1971 r., spowodowało osłabienie i podział Pakistanu na dwa oddzielne organizmy państwowe. W obliczu konfliktu militarnego z północnym sąsiadem rząd nie osłabił, a – wręcz przeciwnie – skonsolidował jedność obywateli multireligijnej Unii Indyjskiej, utrzymując solidarność poszczególnych regionów państwa. Wydarzenia te ukształtowały ówczesną sytuację geopolityczną korzystnie dla Indii. Dzięki temu państwo to jest na pozycji lidera subkontynentu po dziś dzień. Pomimo wymiernych korzyści polityczno-gospodarczych, odnotowanych w Indiach w latach 70., w dyskursie na temat rządów Indiry zdarzają się głosy, kontestujące jej osiągnięcia dla kraju86. Analizując powyższy materiał źródłowy można dostrzec ich zasadność. Wprowadzenie kraju na drogę interwencjonizmu państwowego i scentralizowanie gospodarki miało za zadanie − jak głosiło sztandarowe hasło wyborcze − „pokonać biedę”. Mimo podporządkowania tym priorytetom całego programu politycznego, udało się co najwięcej zahamować pauperyzację miast, rzeczywistość na wsi pozostała niezmiennie zła. Choć od momentu powierzenia Indirze misji stworzenia pierwszego rządu minie w niedługim czasie pół wieku, problemy mieszkańców prowincji pozostają wciąż takie same. Szacuje się, że ok. 30% społeczeństwa Indii żyje na granicy ubóstwa, średnie zarobki milionów rolników oscylują − w skali jednego dnia − od 33 centów do $ 1. Wielcy właściciele ziemscy, produkujący głównie na eksport, posiadają monopol, wydzierżawiając często ziemię indywidualnym rolnikom87. Istnieje wciąż ta sama bariera, uniemożliwiająca wiejskim masom polepszenie swojego bytu i migrację do miast − analfabetyzm, stanowiący na wsiach aż 38% wśród mężczyzn oraz 58% wśród kobiet. Indie, według wskaźnika ONZ Human Development Index, zajmowały w 2005 r. (na 177 badanych krajów) 127 miejsce…88 Kierunek reform, wytyczony przez IKN w ubiegłym wieku, został diametralnie zmieniony przez prawicę niespełna 20 lat temu, co stworzyło podwaliny pod prywatyzację kapitału oraz gospodarkę wolnorynkową. Przyniosło to efekty w postaci: 71% wzrostu standardu życia w aglomeracjach miejskich oraz ok. 8% PKB (2006). Rozwój gospodarczy ma jednak „charakter wyspowy”, tzn. nie obejmuje regionów wiejskich89. Pomimo dwudziestoletniego eksperymentu z interwencjonizmem państwowym, wdrażanym przez Indirę Gandhi oraz – jakże odmiennego od jej linii politycznej − trwającego od 1991 r., procesu liberalizacji rynku, wyżej przytoczone dane ilustrują, iż priorytet, wyznaczony przez pierwszą generację działaczy Indyjskiego Ruchu Niepodległościowego – egalitaryzm społeczno-ekonomiczny Indii wciąż jest in statu nascendi. 85 A. K a p u r, Indian security and defense policies under Indira Gandhi, „Journal of Asian and African Studies”, 1987, s. 176. 86 Historyk N. Subramanian w pracy traktującej o populizmie stawia ją na równi m.in. z Hugo Chavezem. N. S u b r a m a n i a n, op. cit., s. 81; http://profs-polisci.mcgill.ca/subramanian [dostęp z dn. 15 II 2009]. 87 K. H o ł d a k, op. cit., s. 144. 88 Loc. cit. 89 Ibidem, s. 142. 125 Przedstawienie politycznej sylwetki Indiry Gandhi nie byłoby pełne bez próby wykazania źródeł jej konceptów. Z analizowanego materiału źródłowego wynika, że wybrała ona drogę centralizacji władzy w celu zainwestowania państwowego kapitału w rolnictwo, ale – jak podkreślają niektórzy historycy – ten polityczny projekt był kontynuacją filozofii środowiska kongresowego, zrodzonej u progu niepodległości90. Kariera Indiry przypadła również na bardzo trudny moment w historii Indii. Należy pamiętać, iż obejmowała władzę 4 lata po agresji chińskiej i rok po wojnie z Pakistanem. Ze względu na kryzysowe okoliczności społeczeństwo łatwiej akceptowało jej radykalne decyzje i rządy silnej ręki. Innym czynnikiem, wpływającym na sukces w kolejnych wyborach, było przejęcie bardzo skutecznej i niekiedy populistycznej retoryki Mohandasa Gandhiego, nawołującej Indie do powrotu do czasów przedkolonialnych. Uważał on, że „cywilizacja budzi w człowieku wciąż nowe potrzeby, zamiast je ograniczać”91. Obawiał się uprzemysłowienia i nie chciał go wdrażać na subkontynencie. Twierdził, że Indie to 700 tys. wsi, którym należy pomóc, a urbanizacja spowoduje skupienie władzy w rękach wąskich elit, odbierając prostym ludziom owoce ich pracy. Myśl populistyczna Gandhiego apelowała do wszystkich warstw społecznych o powrót do szczęśliwej (wolnej od władzy Imperium Brytyjskiego) ery przedindustrialnej. O skuteczności tych haseł zadecydowały odwołania do przeszłości, tradycji i wiążącego się z nimi sentymentu społecznego. Gandhi nie jest postrzegany pejoratywnie w historiografii indyjskiej, ponieważ czerpiąc z idei renesansu indyjskiego92, znalazł wspólny mianownik dla narodu. Bodźcem, który miał wyzwolić w Indusach chęć walki o niepodległość, był wspólny, zewnętrzny wróg (Brytyjczycy) oraz niechęć wobec obcej, narzuconej przez Europejczyków, władzy kolonialnej93. Indira Gandhi w szczytowym okresie swej kariery była pod względem popularności porównywana do Mahatmy. Jej projekt uzyskania szerokiego elektoratu różnił się jednak zasadniczo od poczynań „Ojca Narodu”. Pragnęła ona również skoncentrować rodaków wokół idei rozwoju rolnictwa, z tą jednak różnicą, że za czynnik mobilizujący społeczeństwo do działania, obrała odróżnienie mas od elit. Miało to podłoże czysto ekonomiczne, czego dobrą egzemplifikacją była nacjonalizacja indyjskiego kapitału. Prowadziło to jednak do zaistnienia niebezpiecznych konfliktów w społeczeństwie indyjskim94. O ile pozostały one uśpione w obliczu zagrożenia zewnętrznego i wojny z Pakistanem w 1971 r., to już w połowie lat 70. uaktywniły się z całą siłą. Wówczas to w obliczu problemów gospodarczych realny stał się prawicowy przewrót, mogący doprowadzić do wojny domowej. Rząd Indiry zdecydował się na niepopularne wśród społeczeństwa posunięcie – wprowadzenie stanu wyjątkowego w 1975 r. Niewątpliwie więc Indira Gandhi pragnęła być postrzegana przez opinię publiczną jako kontynuatorka niektórych koncepcji Mohandasa Gandhiego. Efekty nie były do końca zgodne z założeniami jej otoczenia politycznego, czego najlepszym dowodem są krytyczne A. B h a r g a v a, op. cit., s. 213; http://www.brill.nl/aas [dostęp z dn. 15 II 2009]. I. L a z a r i - P a w ł o w s k a, Etyka Gandhiego, Warszawa 1965; e a d e m, Gandhi. The moralist and politician, Warszawa 1976. 92 Renesans Indyjski – nurt intelektualny w Indiach w połowie XIX w. Cechował się pewnym eklektyzmem ideowym, afirmując zarówno powrót do źródeł rodzimej kultury i cywilizacji subkontynentu, jak i nawiązania do dorobku filozofii zachodniej XIX w. (racjonalizmu i uniwersalizmu). Jego głównymi przedstawicielami byli: Ram Mohan Roy (1772–1833), Dayand Saraswati (1824–1883) oraz Rabindranath Tagore (1861–1941). J. J u s t y ń s k i, Myśl społeczna i polityczna renesansu indyjskiego, Warszawa 1985, s. 88-96. 93 N. S u b r a m a n i a n, op. cit., s. 83. 94 Loc. cit. 90 91 126 głosy, w toczącym się na temat jej rządów, dyskursie historycznym95. Wpływ na to miał fakt, iż Mahatma po zdobyciu mandatu politycznego od narodu, przyczynił się do stworzenia demokratycznych mechanizmów w partii kongresowej. Pod rządami Indiry Gandhi zaś IKN odnotował odejście od standardów demokratycznych, zmarginalizowanie dialogu politycznego i wejście na drogę autorytaryzmu96. Populizm i centralizacja władzy nie były dla jej rządu celem samym w sobie, ale miały zapewnić niezbędne środki do przeprowadzenia reform społeczno-ekonomicznych w duchu egalitaryzmu. W oparciu o analizowane materiały źródłowe można jednak odnieść wrażenie, że w miarę upływu czasu proporcje jej zamierzeń okazały się umowne, zaś granice działania zatarte. 95 96 Wspomniani wcześniej historycy Narendra Subramanian oraz Ashok Bhargava. N. S u b r a m a n i a n, op. cit., s. 89. 127 ANEKS* Zdjęcie nr 1: Indu Priyadarshini, nazwana zgodnie z wolą ojca - Indu – księżyc, Priyadarshini – droga oczom; do historii przeszła jako Indira Gandhi Zdjęcie nr 2: Matka przyszłej pani premier Kamala Nehru 1899-1936 Zdjęcie nr 3: Jawaharlal Nehru (1889–1964) w 1919 r. Współzałożyciel dynastii Nehru-Gandhi. Zdjęcie nr 4: Motilal Nehru (1861–1931) w 1919 r. Współzałożyciel dynastii Nehru-Gandhi. * Materiał ikonograficzny pochodzi z następujących źródeł: J. N e h r u, An autobiography. With musings on recent events In India, London 1936; I. G a n d h i, Speeches in parliament, red. S. M i s h r a, New Delhi 1996; Internet. 128 Zdjęcie nr 5: Ślub z Indiry z Firozem w 1942 r. przez niektórych był postrzegany jako mezalians, ponieważ zięć J. Nehru wyznawał zoroastryzm i nie wywodził się z bramińskiej kasty jak Indira Zdjęcie nr 6 i 7: Indira i Feroze. Ciekawostką jest, iż wychodząc za mąż Indira miała 24 lata, wedle obyczajów indyjskich uważana była więc za „starą pannę”. Formalnie od 1952 r. byli w separacji. Zaważył na tym fakt, iż wraz z uzyskaniem miejsca w parlamencie Feroze począł występować w opozycji do rządu swego teścia 129 Zdjęcie nr 8: Otoczenie polityczne Indiry nieprzypadkowo podkreślało w jej biografii wątek znajomości z „Ojcem Narodu”, M. K. Gandhim Zdjęcie nr 10: „…jednakże fakt zainicjowania pod jej rządami programu nuklearnego w 1967 r., stanowił dowód na „przepaść” ideową między nią, a twórcą satyagrahy. Oficjalnym powodem podawanym przez rząd była reakcja na rozpoczęcie analogicznego programu atomowego przez CHRL”. Zdjęcie nr 9: „…proweniencja tej postaci, jak i rewolucyjny program społeczny, przysporzyły jej mandat jakiego nie notowano od czasów Mahatmy…” ... Zdjęcie nr 11: Projekt „pokojowej próby jądrowej” otrzymał przewrotny kryptonim Smilling Budda. Na zdjęciu pani premier zwiedza miejsce, w którym 18 V 1974 r. dokonano pierwszej detonacji − Porkhan 130 Zdjęcie nr 12: Złota Świątynia w mieście Armitsar (pendż. Sadzawka nektaru nieśmiertelności), zwana Darbar Sahib (Dwór Pana) lub Harmandir (Świątynia Boża), w której przechowywany jest oryginał świętej księgi Sikhów. To jej spacyfikowanie w dniach 5–7 VI 1984 r. stanowiło początek tragicznego końca Indiry Gandhi 31 X 1984 r. Zdjęcie nr 13: Rajiv (1944–1991), Indira, Sanjay (1946– 1980). Cała rodzina zginęła tragicznie: Sanjay w katastrofie lotniczej, pilotowanego przez siebie, samolotu w czerwcu 1980 r.; Indira 31 X 1980 r. z rąk własnych ochroniarzy, zaś Rajiv padł ofiarą zamachu, zorganizowanego przez ugrupowanie Tamilskich Tygrysów w maju 1991 r. 131 132 Monika Witoń Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie KOBIETA W REKLAMIE. ROLE TRADYCYJNE I PRZEŁAMYWANIE STEREOTYPÓW Przez wieki w kulturze opartej na chrześcijańskim pniu cywilizacyjnym za najważniejsze i jedyne zadanie kobiety uważano dbanie o dom oraz rodzinę. Stereotyp ten jest nadal popularny w reklamie. Jedynym miejscem aktywności kobiety – „kury domowej” jest dom. Kuchnia, łazienka, dziecięcy pokój czy nawet małżeńska sypialnia są domeną tego typu kobiet. Należy przy tym zaznaczyć, że relacje między małżonkami w reklamach, w których używany jest ten stereotyp kobiecości, są całkowicie wyzute z erotyzmu. Małżeństwa jedzą razem posiłki, wspólnie spędzają czas. Okazują sobie także czułość, ale wszelkie zachowania w oczywisty sposób kojarzące się z małżeńskim seksem są w reklamach praktycznie nieobecne. Kobieta – „kura domowa” prezentowana jest przy czynnościach, mających zapewnić mężowi i reszcie rodziny ciepły, dobrze zorganizowany dom. Zajmuje się zmywaniem naczyń, praniem ubrań męża i dzieci, przygotowaniem posiłków. Są to jej jedyne zadania i spełnia je z przyjemnością. W reklamie kostki rosołowej „Winiary” młoda kobieta gotująca dla rodziny stwierdza, że „dom bez zupy, to jak dom bez dachu”. W innej reklamie promującej wyrób tej samej firmy – „Pomysł na obiad”, bawiąca się lalkami dziewczynka stwierdza, że mąż jej lalki „odszedł, bo nie miała pomysłu na obiad”. Tego typu reklama utrwala stereotyp „kury domowej” poprzez użycie przekazu kierowanego nie tylko do dorosłych, ale i do dzieci. Dla tego typu kobiet jest ponadto charakterystyczne podchodzenie do codziennych domowych obowiązków jak do czynności egzotycznych, wręcz obrzędowych. Dariusz Doliński zwraca uwagę, że kobiety reprezentujące stereotyp „kury domowej” dziwią się, że proszek do prania pierze, a wybielacz usuwa plamy1. Nie można nie zgodzić się z tym twierdzeniem. Kobiety w tego typu reklamach porównują koszulę nową ze świeżo upraną w konkretnym proszku. Przeprowadzają nawet kuchenne eksperymenty, by dowiedzieć się, który z proszków do pieczenia nadaje ciastu pieczonemu dla domowników większą puszystość i niepowtarzalny aromat. Poza tym kobieta jest przedstawiana zawsze w ruchu. Sprząta, gotuje, pierze. Natomiast mężczyzna, po powrocie z pracy, delektuje się ciepłem domowego ogniska. Odpoczywa, rozwiązuje krzyżówkę, ogląda telewizję, czyta. Taką rodzajową scenkę prezentuje m.in. reklama ciast „Delekta”. Mężczyzna, siedząc w fotelu, czyta gazetę, dzieci słuchają głośniej muzyki i udają, że grają na gitarach. Kobieta podchodzi do nich i pyta: „Może coś słodkiego?”. Następnie częstuje wszystkich ciastem „Delekta”, za co zostaje nagrodzona uśmiechami rodziny. Zasadne w kontekście reklam, rozpowszechniających stereotyp kobiety – „kury domowej”, wydaje się postawienie pytania, jak reklamy tego typu oddziałują na oglądające je kobiety. Doliński w swej pracy przytacza wyniki badań dotyczących tej problematyki, prowadzonych w Stanach Zjednoczonych2. Prowadzący eksperyment Frederic Geis najpierw poprosił kobiety, biorące udział w badaniu, o wypełnienie kwestionariusza osobowości, który miał za zadanie 1 2 D. D o l i ń s k i, Psychologiczne mechanizmy reklamy, Gdańsk 2008. Loc. cit. 133 zmierzyć motywację osiągnięć. Następnie uczestniczkom prezentowano reklamy z wizerunkiem kobiety – „kury domowej”, po czym ponownie przeprowadzano test, badający motywację. Okazało się, że kobiety, będące w grupie eksperymentalnej, miały niższy wynik po obejrzeniu reklam, a także niższy od kobiet w grupie kontrolnej, którym prezentowano reklamy neutralne. Geis na podstawie tego badania wysunął tezę, iż kobiety na skutek oglądania reklam z „kurą domową” w roli głównej stają się mniej ambitne, mają mniejsze aspiracje zawodowe oraz zmniejsza się ich wytrwałość w przezwyciężaniu trudności. Elementem zwracającym uwagę w reklamach, które wykorzystują stereotyp „kury domowej”, jest aparycja głównych bohaterek. Są to z reguły kobiety ładne, ale nie piękne. Często lekko zaniedbane. Na pierwszy rzut oka widz rozumie, że bohaterka jest „kobietą domową”. „Kury domowe” ubrane są zazwyczaj przeciętnie. Elegancko skrojone ubrania i wytworną fryzurę zastępują dżinsy, podkoszulek i koński ogon. Kobiety te nie emanują erotyzmem, są raczej sympatyczne. Uśmiechnięte i skoncentrowane na własnych obowiązkach domowych i rozmowach z przyjaciółkami, w których centralnym tematem są możliwości poprawienia efektu działania proszku do prania czy wybór lepszej i zdrowszej margaryny. Kolejną odsłoną kobiecości, pojawiającą się w reklamie, a ukształtowaną przez tradycyjne pojmowanie ról kobiety i mężczyzny, jest rola Matki Polki. Stereotyp ten powiązany jest ze stereotypem kobiety – „kury domowej”. Kobiety znacznie częściej niż mężczyźni są bohaterami reklam, zachęcających do zakupów produktów przeznaczonych dla dzieci, a także artykułów spożywczych. Zgodnie z tradycyjnym ujęciem roli społecznych płci zakłada się, że to kobieta opiekuje się dzieckiem, ma decydujący głos w sprawie jego wychowania, a co za tym idzie – decyduje o tym, jakie kupić pieluszki, soczki, witaminy, zabawki, buciki. To właśnie kobieta przedstawiana jest jako opiekunka dziecka, zaspokajająca większość jego potrzeb egzystencjalnych i psychologicznych. Mężczyzna w tego typu reklamach pojawia się po to, by pobawić się z dzieckiem, zabrać je na spacer, pomóc mu w składaniu kolejki. Na przestrzeni ostatnich lat można było zaobserwować zmianę wizerunku matki w reklamie. W latach 90. XX w. w reklamach, wykorzystujących ten model, dominowały kobiety w średnim wieku, o małej atrakcyjności fizycznej, ale wzbudzające sympatię i ciepłe uczucia. Występowały zarówno w reklamach artykułów dla niemowląt, jak i dla dzieci starszych oraz w reklamach szeroko pojętych artykułów domowych. Obecnie, szczególnie jeśli chodzi o artykuły dla niemowląt i młodszych dzieci, na ekranie i w prasie możemy zaobserwować młode, zadbane, ładne kobiety. Jeśli chodzi o miejsca aktywności kobiety-matki, to producenci reklam, opartych na tradycyjnym postrzeganiu roli płci, zawężają je do miejsc związanych z aktywnością dzieci i reszty członków rodziny. Kobiety pojawiają się w kuchni, salonie, łazience, robią też zakupy dla całej rodziny. Odprowadzają dzieci do szkoły, chodzą z nimi na spacery, odbierają je z dodatkowych zajęć. Ciekawym wykorzystaniem stereotypu Matki Polki jest przedstawianie jej jako teściowej czy babci. Ukazanie kobiety-teściowej w reklamie jest bliskie stereotypowi funkcjonującemu w społeczeństwie. Teściowe, które oglądamy w reklamach są z reguły zrzędliwe i budzą postrach3. Taką właśnie teściową możemy obserwować w nagrodzonej statuetką Effie, reklamie „Toyoty”, w której zięć zmęczony ciągłymi narzekaniami teściowej prowadzi ją do nowo zakupionego samochodu. Dopiero tam ustaje gderanie starszej pani. 3 R. R a k o w s k i, Kobieta wielką jest, „Magazyn TuTej.pl”, 2005, nr 10; http://www.tutej.pl/cms.php?i =1172 [dostęp z dn. 12 IV 2008]. 134 Kobieta pojawia się także jako matka dorosłych już dzieci. Przyjaźni się z córkami i jest hołubiona przez synów. W reklamie leku na biegunkę „Stoperan” matka i córka, jak przyjaciółki, chodzą razem na zakupy, doradzają sobie w sprawie intymnych problemów, nawzajem się wspierają. Natomiast w reklamie „MasterCard” młody mężczyzna robi drogie zakupy: koszulę, kwiaty, wykwintne czekoladki nabywa po to, by zobaczyć uśmiech na twarzy matki, bo tylko to jest „bezcenne”. Izabela Desperak, w przeprowadzonych przez siebie badaniach, wykazała, że aż 87% reklam ukazuje kobiety w roli „kury domowej” – w domu, podczas wykonywania obowiązków rodzinnych, lub z dziećmi. Natomiast jedynie 9,2% reklam telewizyjnych prezentuje kobiety aktywne zawodowo4. Kobiety pracujące przedstawiane są jako przedstawicielki typowo „kobiecych” zawodów – są przedszkolankami, nauczycielkami, pielęgniarkami. Gdy mamy natomiast do czynienia z kobietą-lekarzem, to jest ona z reguły specjalistą z zakresu szeroko rozumianej sfery dbania o zdrowie i urodę (dentystka, higienistka, dermatolog, kosmetolog) albo ginekologiem (reklama tamponów O.B.). Dużo częściej prezentowane są kobiety świadczące różnego rodzaju usługi niż prowadzące własną działalność gospodarczą5. Z dużą częstotliwością przedstawiane są w roli sekretarek, co dodatkowo akcentuje stopień ich podległości w stosunku do szefa – mężczyzny. W reklamie „Etopiryny” i „TicTac” do zakupu zachęca sympatyczna stewardessa. Zawód ten w reklamach wykonują jedynie kobiety, natomiast zawód pilota zarezerwowany jest dla mężczyzn. Kobiety pokazywane są także jako specjalistki w zakresie wizerunku, obsługi klienta (reklamy „Link4” i „Citibanku”) czy administracji. Erotyka i symbole seksualne bardzo często pojawiają się w reklamie. Niektórzy badacze uważają, że pomagają one zwiększyć skuteczność przekazu6. Bodźce erotyczne w reklamach przybierają różne postacie. Może być to zarówno sugestywny ton głosu, gra słów, atrakcyjna modelka, model czy hasło reklamowe. Innym przykładem wykorzystania erotyki jest użycie nagiej modelki lub modela. Czym innym jest jednak użycie tego typu przekazu w reklamie żelu pod prysznic czy innych kosmetyków przeznaczonych do pielęgnacji ciała, a czym innym wkomponowanie nagiej kobiety w reklamę ciężkiego sprzętu, w której pełni ona jedynie funkcje dekoracyjne. Przeprowadzone badania wskazują, że elementy erotyczne w reklamie lubią nie tylko ich twórcy, ale także odbiorcy. W badaniu sondażowym, przeprowadzonym przez Demoskop w 1998 r., zadano Polakom pytanie: „Co powinna zawierać reklama, aby można ją było nazwać dobrą?”. Aż 80% respondentów wskazało odpowiedź „ładną kobietę”. Co ciekawe, uważali tak zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Ponadto 69% pytanych wybrało odpowiedź, że dobra reklama powinna zawierać „ładnego mężczyznę”, natomiast 48% ankietowanych stwierdziło, że dobra reklama powinna zawierać „trochę erotyki”7. Najnowsze badania, przeprowadzone przez niemiecki instytut badań rynkowych MediaAnalyzer oraz – niezależnie od niego – przez szwedzką Wyższą Szkołę Handlową, dowodzą, że erotyka ma coraz mniejszy wpływ na wybór towaru przez konsumenta. Co więcej, naukowcy dowiedli, że użycie elementów erotyki zmniejsza rozpoznawalność marki. Zdaniem analityków na reklamy wykorzystujące seksualność mogą sobie pozwolić tylko 4 I. D e s p e r a k, Stereotyp kobiet i ich ról społecznych i zawodowych w reklamie telewizyjnej, [w:] Kobiety w kulturze popularnej, red. E. Z i a r k i e w i c z, I. K o w a l c z y k, Poznań 2002. 5 K. D z i e w a n k o w s k a, Wizerunek kobiet w reklamie telewizyjnej w Polsce. http://209.85.135.104/search?q= cache:4wWmA70JwKcJ:www.wydawnictwo.wz.uw.edu.pl/wpdownload.php%3Ffile%3Dworkingpaper012004.pdf %26paper%3D25+kobieta+aktywna+zawodowo+w+reklamie&hl=pl&ct=clnk&cd=3&gl=pl. 6 D. M a i s o n, Reklama i erotyka, „Charaktery”, 2002, nr 7. 7 Loc. cit. 135 firmy, które posiadają ugruntowaną pozycję, lub takie, w przypadku których marka nie ma znaczenia8. Kobiety w reklamach wykorzystujących erotykę występują często jako erotyczne zabawki, dodatki do produktu lub uzasadnienie użycia danego produktu przez mężczyzn. Ta ostatnia rola szczególnie wykorzystywana jest w reklamach kosmetyków dla mężczyzn, co ma zapobiegać kojarzeniu stosowania kosmetyków z brakiem męskości, co do dziś pokutuje w naszym społeczeństwie9. Kosmetyki stają się narzędziem zdobycia pięknej, seksownej kobiety. I tak użycie balsamu do golenia „Nivea” powoduje, że wszystkie kobiety chcą gładzić bohatera po policzku, a użycie wody kolońskiej „Str8” sprawia, że kobieta nie jest w stanie opanować swoich erotycznych fantazji. Wilhelmina Wosińska podkreśla, że wykorzystanie elementów, które świadomie bądź podświadomie kojarzą się z seksualną przyjemnością ma za zadanie przeniesienie tych odczuć z bodźca na produkt10. W psychologii mechanizm ten nazywany jest przeniesieniem lub projekcją11. Następny sposób przedstawienia kobiety w tego typu reklamach to spoty, reklamy prasowe lub „outdoorowe”, nawiązujące do przemocy seksualnej. O ile w Polsce reklamy te są jeszcze mało powszechne, to w krajach takich jak Włochy, Hiszpania czy Francja są na porządku dziennym. Wielkie koncerny odzieżowe, jak „Dolce&Gabbana”, często sięgały po motyw dominacji seksualnej w swoich kampaniach. Kilka lat temu w Hiszpanii poruszenie wywołały billboardy i reklamy prasowe przypominające scenę zbiorowego gwałtu. Leżąca na ziemi kobieta, przytrzymywana jest przez mężczyznę, a czterech innych mężczyzn przygląda się scenie. Producent męskiej bielizny „JBS” umieścił na plakatach ponętną pokojówkę, leżącą w namiętnej pozie wśród pościeli. Kobiety jako obiekty seksualne występują także w reklamach produktów, które ani z seksem, ani z kobietami nie mają wiele wspólnego. Kilka lat temu wiele zamieszania w polskich mediach wywołała reklama wody mineralnej „Lider”, prezentująca ładną blondynkę, ubraną w krótką, rozwianą sukienkę. Najwięcej kontrowersji wzbudziło hasło: „Tak daleko dotarł świder, by wydobyć wodę „Lider”. Podobne kontrowersje wzbudziła, przeprowadzona na początku 2008 r., kampania reklamowa gładzi gipsowej „Megaron”. Na billboardach umieszczono zgrabną nagą kobietę. Hasło reklamowe kampanii brzmiało: „Gładź, gładź, gładź”. Plakat został ostro skrytykowany przez środowiska feministyczne. Doszło do niszczenia plakatów lub ich zaklejania. Pojawiły się hasła: „Zostawcie w spokoju nasze ciało”, czy „Ręce precz od naszych ciał”. W Łodzi na plakatach pojawiły się napisy: „Gładź, gładź, gładź… się sam”12. Badania psychologów wykazały, że emitowanie reklam, w których kobieta jest traktowana jako obiekt seksualny, może sprzyjać podniesieniu akceptacji wobec przemocy seksualnej u mężczyzn13. Badani, po obejrzeniu odpowiednio przygotowanego bloku reklamowego, wypełniali kwestionariusz postaw seksualnych. Oceniali m.in. prawdziwość takich twierdzeń, jak: „Każda zdrowa kobieta może oprzeć się gwałcicielowi, jeśli tylko chce” czy też: „Czasem jedynym sposobem skłonienia zimnej kobiety do seksu jest użycie wobec niej siły”. Badanie wykazało, że bezpośrednio po obejrzeniu reklam z udziałem kobiet, traktowanych jak obiekt seksualny u mężczyzn, wzrasta akceptacja dla użycia przemocy seksualnej. Wśród kobiet Erotyczne reklamy tracą efektywność, http://www.press.pl/newsy/pokaz.php?id=4301. E. E. M a n d e l, Stereotypy kobiet i mężczyzn w reklamie, „Marketing i Rynek”, 1998, nr 2. 10 W. W o s i ń s k a, Instynkt śmierci i żądze seksualne w reklamie, „Charaktery”, 2002, nr 8. 11 Psychologia społeczna. Serce i umysł, red. B. A r o n s o n, Gdańsk 2007. 12 M. D u b r o w s k a, Feministki dokładają do gładzi, „Gazeta Wyborcza”, 18 III 2008 r. 13 D. D o l i ń s k i, op. cit., s. 57. 8 9 136 zaobserwowano efekt odwrotny. Badania te potwierdzają, że sprowadzenie kobiety do roli obiektu seksualnego może powodować niebezpieczne konsekwencje społeczne, czym niewątpliwie jest wzrost akceptacji dla przemocy seksualnej. Określenie femme fatale jest zwyczajowo używane do opisania kobiet, za których przyczyną rozpadają się małżeństwa, a także pań korzystających ze swojej pozycji społecznej lub cech osobistych do wykorzystywania mężczyzn na różne sposoby ze szkodą dla nich. Motyw femme fatale wywodzi się ze starożytnych wierzeń. Wczesnymi przykładami femme fatale są: sumeryjska bogini Isztar oraz biblijne Dalila, Salome czy Lilith z tradycji judaistycznej. W mitologii greckiej funkcję femme fatale pełnią syreny, Sfinks, Scylla i Klitajmestra. W XIX w. i na początku XX w. motyw ten stał się modny i pojawiał się m.in. w twórczości Edvarda Muncha, Gustava Klimta, Gustave'a Moreau i Joris-Karla Huysmansa. Postać femme fatale często występowała w kinie gangsterskim oraz kinie noir. Wizerunek „kobiety fatalnej” utrwaliły Lauren Bacall w Wielkim śnie, Barbara Stanwyck w Podwójnym ubezpieczeniu i Rita Hayworth w Gildzie14. W reklamie również spotykamy się z tym motywem. Kobiety te są piękne, seksowne i wyrachowane. Właśnie taką panią widzimy w reklamie „New Yorkera”. Piękna, dwudziestokilkuletnia dziewczyna poślubia kilkadziesiąt lat starszego, bardzo zamożnego mężczyznę. Podczas przygotowań do nocy poślubnej mężczyzna, nie mogąc doczekać się małżeńskich rozkoszy, podgląda młodą żonę przez dziurkę od klucza. Dziewczyna domyśla się tego i rozpoczyna uwodzicielski taniec, ubrana jedynie w bieliznę. Niestety serce starszego pana nie wytrzymuje i mężczyzna umiera. Kobieta przechodzi z uśmiechem nad jego trupem i z uśmiechem sączy szampana na tarasie. W podobny sposób, jako piękne kusicielki, przedstawiają kobiety reklamy bielizny „Passionata” i piwa „Kronenburg”. W reklamie bielizny widzimy miasto, w którym każdy z mężczyzn ma kończyny obandażowane lub w gipsie. Okazuje się, że sprawczynią tego zamieszania jest piękna kobieta, rozwieszająca pranie, ubrana jedynie w koronkową czarną bieliznę. Natomiast uroda bohaterki reklamy piwa jest przyczyną pozbawienia miasta prądu (zapatrzony w kobietę elektryk niszczy słup przekaźnikowy) oraz wypadku (pod tramwaj wpada zapatrzony w piękność mężczyzna). Famme fatale w reklamie przybierają także pozę kobiet dominujących w sferze seksualnej. Kontrowersyjna kampania reklamowa „Dolce&Gabbana” z września 2007 r. przedstawiała minimalistycznie ubrane piękne kobiety, chłoszczące rozebranych mężczyzn klęczących przed nimi15. Emancypacja zawodowa i edukacja sprawiła, że kobiety zaczęły na szeroką skalę obejmować stanowiska pracy, postrzegane jako tradycyjnie zarezerwowane dla mężczyzn. Nie dziwi już nikogo kobieta na kierowniczym stanowisku, kierująca zespołem, składającym się z mężczyzn. Sprawiło to, że w reklamach zaczęto prezentować typ kobiety profesjonalistki, specjalistki w wykonywanym zawodzie. Ubrane w biznesowe stroje kobiety są przedstawiane jako ekonomistki, prawniczki, bizneswomen. W reklamie „Ibupromu Max” kobieta, która ma wygłosić na biurowym zebraniu prezentację projektu, cierpi na ból głowy. Z opresji ratuje ją lek przeciwbólowy. W innym spocie reklamowym tego produktu podobny problem ma kobieta-fotograf, zaproszona na ślub w celu wykonania pamiątkowych zdjęć. Aby dotrzeć do konsumenta i przekonać go do zakupu reklamowanego produktu, twórcy reklam starają się coraz bardziej zaskoczyć odbiorców. Pragną, żeby ich reklama odróżniała M. R a d k i e w i c z, Femme fatale, [w:] Słownik filmu, red. R. S y s k, Kraków 2005. Seksualna dominacja kobiet – czułość atakuje, http://www.press.ekreator.pl/2007-09-06/seksualna-dominacjakobiet-%e2%80%93-czulosc-atakuje [dostęp z 16 IV 2008 r.]. 14 15 137 się od innych. W tym celu starają się odejść od stereotypów płci. Część reklam rzeczywiście łamie stereotypowy obraz płci i stara się kreować nowy, natomiast pozostałe tylko pozornie łamią utarte schematy postrzegania płci w naszej kulturze. Reklamy pozornie łamiące stereotypy, to takie, które w czytelny sposób odnoszą się do utartych stereotypów płci, ale tak, że odbiorca początkowo sądzi, iż przekaz opiera się na ich negacji. Dobrym przykładem takiego działania jest przeprowadzona w Brazylii kampania reklamowa jogurtu „Fit Light”. Na billboardach umieszczone zostały kobiety w rozmiarze 46, stylizowane na ikony seksu XX w. Mocno zaokrąglone panie wcieliły się w rolę Marilyn Monroe w Słomianym Wdowcu, Sharon Stone w Nagim Instynkcie oraz Menę Suvari z American Beauty. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że kampania ma za zadanie upowszechnianie pełnych kształtów u kobiet i walkę z pokazywaniem w reklamach nienaturalnie chudych modelek. Byłoby tak, gdyby nie hasło reklamowe, umieszczone pod każdym ze zdjęć: „Zapomnij. Gust facetów się nigdy nie zmieni. „Fit Light Yogurt”16. Do tego samego typu można zakwalifikować polską reklamę sieci telefonii komórkowej „MobilKing”, która wywołała prawdziwą burzę medialną i debatę na temat używania stereotypów płci w reklamie. Reklama w wersji nieocenzurowanej jest dostępna tylko w Internecie. Telewizja publiczna zgodziła się jedynie na emisję skróconej wersji. W reklamie przedstawiono prowokująco ubrane, piękne młode kobiety. Każdą z nich widzimy przy wykonywaniu zawodu uznanego za męski: mechanika samochodowego, żołnierza, strażaka i drwala. Kamera w prorokujący sposób pokazuje ich ciała, jednak widz dalej może uważać, że reklama promuje równość zawodową płci. Niestety okazuje się, że kobieta mechanik nie radzi sobie z naprawą samochodu, kobieta żołnierz nie potrafi utrzymać karabinu, strażaczka nie ma dość siły, aby utrzymać wąż z wodą, a ścięte przez kobietę drwala drzewo spada ma leśną chatkę. Hasło kampanii brzmi: „Pewne rzeczy są tylko dla prawdziwych facetów”. Do reklam pozornie łamiących stereotypy można zaliczyć także niektóre spoty, w których pojawia się wątek homoseksualizmu kobiet. W tego typu przekazach, kierowanych przede wszystkim do mężczyzn, miłość lesbijska jawi się jako seksualny eksperyment znudzonych kobiet. Według Agaty Jawoszek, w nurt ten wpisuje się spot reklamowy dezodorantu „AXE”, w którym ładna blondynka pyta chłopaka: „Czy moja koleżanka mogłaby się przyłączyć”17. W podobnym stylu utrzymany był plakat reklamujący napój alkoholowy „Fernet Stock”, przedstawiający dwie całujące się kobiety. Umieszczony na nim slogan głosił: „Kobiety niech robią, co chcą, mężczyźni mają swój dzień”. Takie postrzeganie kobiecego homoseksualizmu ma za zadanie oddziaływać na męską wyobraźnię i podsuwać odbiorcy obraz intymnych scen z udziałem dwóch kobiet. Łamanie stereotypów płci w reklamie odnosi się w większym stopniu do stereotypów kobiecości niż męskości. Jedną z pierwszych reklam telewizyjnych, które pojawiły się na polskim rynku, a które nie zastosowały się do stereotypowego wizerunku kobiety, była reklama stacji benzynowych „Orlen”. Chcąc wypromować stacje tego koncernu paliwowego, jako miejsca pełne życia, pokazano stacyjne sklepiki, spełniające wszystkie zachcianki klientów. Zrealizowano cykl reklam, których bohaterami byli przedstawiciele różnych grup społecznych. W jednej z nich pojawia się jeżdżąca starym motocyklem babcia. I chociaż wiekowa jest zarówno bohaterka jak i jej jednośladowy pojazd z przyczepą, kask na głowie 16 A. P i e l e c h t a, Koniec z chudzielcami w reklamie?, http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,86007, 4914738.html [dostęp z 16 IV 2008 r.]. 17 A. J a w o s z e k, Gorzkie rozmowy braci z południa, „Marketing przy kawie”, 2007, nr 12; http://www. marketing-news.pl/article.php?art=1330 [dostęp z dn. 11 IV 2008r.]. 138 oraz skórzana kurtka, to sama sytuacja jest na wskroś nowoczesna. Reklamowa babcia „Orlenu” nie spędza czasu w domu i nie zajmuje się wnukami, lecz w środku nocy robi zakupy na stacji, tankuje paliwo i odjeżdża, by cieszyć się życiem. Wydaje się, że jedyne, co może przekazać swoim córkom i wnuczkom, to sposób na utrzymanie dobrej formy i świetnego samopoczucia nawet w podeszłym wieku. Jedną z najlepiej znanych kampanii reklamowych, łamiących stereotypy płci, jest promocja kosmetyków „Dove”. Po raz pierwszy firma ta zaskoczyła widzów spotem reklamowym pt. Ewolucja, który ukazywał przemianę przeciętnej kobiety w modelkę, umieszczoną na billboardzie. W spocie możemy obserwować jak zwyczajna młoda dziewczyna z pomocą specjalistów od makijażu, stylistów oraz grafików komputerowych przeistacza się w piękność. Campaign For Real Beauty, czyli kampania Prawdziwe Piękno, wystartowała w Europie wiosną 2004 r. Tym, co wyróżniało ją z wszystkich dotychczasowych kampanii był fakt, że jej bohaterkami były autentyczne kobiety, cieszące się swoimi prawdziwymi ciałami, mające figury i typy urody inne od tych, zwyczajowo przedstawianych w reklamie. Szóstka zwykłych kobiet została wybrana na ulicy. W Polsce kampania Prawdziwe Piękno trwa od 2006 r. Podobnie, jak kobiety na całym świecie, Dove przekonuje Polki, że prawdziwego piękna nie określa kształt, rozmiar czy wiek. Piękno tkwi w każdej kobiecie, trzeba je tylko nieprzerwanie i właściwie pielęgnować. Drugą odsłoną kampanii reklamowej „Dove” była akcja pod hasłem: „Prawdziwe piękno nie zależy od wieku”. W jej polskiej edycji wzięły udział m.in. Edyta Jungowska, Beata Tyszkiewicz i Ewa Kasprzyk. Jedną z najciekawszych reklam, łamiących stereotypowy wizerunek kobiety jako żony i matki jest reklama pieluszek „Happy”. Interesujące jest, że w reklamie tej kobieta nie pokazuje się wcale. Mamy za to mężczyznę, który z radością i oddaniem zajmuje się niemowlakiem. Można mieć wrażenie, że reklama pochwala mężczyzn, którzy doskonale dają sobie radę nawet z klasycznie kobiecymi obowiązkami. Zdanie, wypowiadane pod koniec reklamówki przez zadowolonego tatusia, pozwala nam zaliczyć spot firmy „Bella” do reklam łamiących stereotypowy wizerunek kobiety. Okazuje się bowiem, że zadowolony z przejęcia kobiecych obowiązków mężczyzna zajmuje się dzieckiem, podczas gdy „mama robi karierę”. Wejście Polski do Unii Europejskiej zaowocowało kampanią medialną Federacji Konsumentów pt. Sprawdź, jakie masz prawa. W trzech telewizyjnych spotach główną bohaterką została kobieta – z wyglądu klasycznie stereotypowa – młoda, trzpiotowata drobna blondynka o lekko piskliwej barwie głosu. Jednak, wbrew stereotypowi, blondynka Federacji Konsumentów jest osobą, która doskonale zna przepisy. Potrafi dać sobie radę w każdej sytuacji, gdy łamane są jej prawa. Tylko ona spośród osób, potulnie stojących w kolejce do okienka z antypatyczną urzędniczką firmy telekomunikacyjnej, potrafi zażądać wypłacenia odszkodowania. To ona wie, że może w ciągu 10 dni zrezygnować z zaciągniętego wcześniej kredytu oraz ma prawo znać pełne koszty pożyczki. To ona daje sobie radę z nieuczciwym właścicielem biura podróży, który zakwaterował ją w totalnej ruinie, zadając mu z niewinnym wyrazem twarzy, słodkim, ale stanowczym głosem pytanie: „Woli mnie pan przenieść do hotelu, za który zapłaciłam czy może wypłacić odszkodowanie?” Warto zwrócić uwagę, że przy złamaniu stereotypowego wizerunku blondynki posłużono się przejaskrawionymi stereotypowymi przedstawieniami innych osób. Pracownica firmy telekomunikacyjnej jest starszą kobietą w urzędniczym uniformie, zwraca się do klientów w pełnej wyższości formie „kochana” i to ona sprawuje władzę. Właściciel biura podróży to zadowolony z siebie cwaniaczek, na którym nie robią wrażenia protesty oszukanych turystów, dopóki ci, jak bohaterka reklamy, nie zaczną powoływać się na konkretne przepisy. 139 Ostatni rodzaj zabiegu, jakiemu poddawana jest płeć w przestrzeni reklamowej, to androgynia. Starożytny mit zaspokaja potrzeby zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Obu płciom stawia się tak wysokie wymagania, że za najbardziej pożądaną uważa się podwójną tożsamość18. Całkowite rozmycie płci biologicznej nawet w reklamie długo pozostawało tematem tabu. Androgyn wprowadzany jest ostrożnie, wpisuje się go w kategorie anioła czy też stwora z obcej planety, jak zrobili to twórcy reklamy perfum „Thierry Mugler”. Zastosowanie cyfrowej, „rozmiękczającej” rysy, korekty twarzy powoduje, że bohaterowi trudno przypisać konkretną płeć. Długie, nasycone światłem blond włosy czy dym, otaczający produkt, odsyłają nas do innej kategorii anormalności, kojarzonej z kosmiczną anielskością. 18 S. K l u c z y ń s k a, Męskość, kobiecość, androginia, „Niebieska Linia”, 2001, nr 4. 140 Dorota Nowalska-Kapuścik Uniwersytet Śląski w Katowicach KOBIETA W PRZESTRZENI ŻYCIA DOMOWEGO, CZYLI O KONFLIKCIE RÓL SPOŁECZNYCH W DYSKURSIE GENDEROWYM Społeczne stosunki między ludźmi układają się w pewne stałe wzory zachowań, często powtarzalne, tworzące względnie niezmienne i wewnętrznie spójne systemy działań. W procesie socjalizacji każdy człowiek zobowiązany jest do nabycia odpowiedniego zestawu modelowych zachowań, który umożliwia mu prawidłowe funkcjonowanie w przestrzeni społecznej, zapewniając jednocześnie komunikację pomiędzy poszczególnymi jej członkami. Zgodnie z tym założeniem, role społeczne wyznaczają człowiekowi zakres obowiązków i powinności, które winny być respektowane. Oczywiście te ustalone wzorce postępowania zostawiają jednostce pewien margines dowolności w zakresie odgrywania roli, jednakże znaczne przekroczenie tychże granic naraża jej wykonawcę na negatywne sankcje społeczne. Zespół oczekiwań ze strony środowiska społecznego stanowi więc istotny czynnik modelujący zachowanie człowieka, a także określający normy i zasady, wedle których jednostka porusza się w złożonej przestrzeni. Trwanie w społecznie wyznaczonych ramach wymaga od człowieka umiejętności łączenia wielu wewnętrznie zróżnicowanych funkcji, jednakże we współczesnym świecie coraz częściej mamy do czynienia z sytuacją, w której pogodzenie rozbieżnych oczekiwań, wiążących się z różnymi rolami, staje się niemożliwe. Problem ten wynika z faktu, iż obecnie jesteśmy świadkami bardzo silnie funkcjonującej dychotomii idei i wzorów życia – obok tradycyjnych, usankcjonowanych przez kulturę i obyczaj ról, pojawiają się alternatywne wzorce postępowania, rodzące konflikt wynikający ze sprzecznych oczekiwań wobec jednostki, pragnącej sprostać zarówno tradycyjnym, jak i nowoczesnym modelom działania. Doskonałym obrazem tej sytuacji jest casus współczesnych kobiet, które obecnie są obiektem wielorakich przemian i doświadczeń – z jednej strony podlegają presji społeczeństwa, nawołującego do trzymania się tradycyjnych ram, z drugiej jednakże stają się świadkami nowoczesnych sposobów życia, do których przybliżają je środki masowego przekazu, zachodnie wzory oraz większa świadomość własnej wartości, podsycana przez wzrost niezależności finansowej i powoli umacniającej się pozycji na rynku pracy. Dokonująca się modernizacja kształtuje się pod wpływem uwarunkowań społecznych, ekonomicznych, nowego układu klas i warstw społecznych, zmian aspiracji, stylu życia, miejsca kobiet w życiu społecznym, zawodowym i rodzinnym. Przemianom podlegają również hierarchie wartości i sposoby kształtowania relacji w przestrzeni prywatnej, co owocuje pojawieniem się dysharmonii wśród wielorakich pełnionych przez kobietę ról. Coraz częstsze akcentowanie dyskursu genderowego rodzi konieczność ponownego określenia roli kobiety jako matki, żony/partnerki czy kochanki, zwłaszcza, że wywierana jest silna presja społeczeństwa i środków masowego przekazu, wymuszająca na kobiecie posiadanie umiejętności godzenia powinności wobec domu, męża i samej siebie. Sprostanie takim wymogom pochłania wiele wysiłku i rodzi liczne wątpliwości, z którymi codziennie zmaga się każda kobieta. Niniejszy artykuł jest refleksją nad dylematami funkcjonowania współczesnych 141 kobiet w wymiarze życia domowego, w którym na plan pierwszy wysuwa się kwestia trudności łączenia różnorodnych, często wzajemnie wykluczających się wzorów. Przestrzeń domowa w perspektywie genderowej W naukach społecznych pojęcie przestrzeni domowej nacechowane jest wieloznacznością, stąd odwoływanie się do niej, jako tego obszaru działalności kobiet, który stanowi podstawę prowadzonych rozważań, wymaga pewnego wyjaśnienia i doprecyzowania: Po pierwsze – dom to pewna przestrzeń, konkretne miejsce, a także materia wyznaczająca owo miejsce, jego wyposażenie, jego najbliższe otoczenie. […] Po drugie – dom to pewna zbiorowość społeczna, zespół „domowników”, ich role, funkcje, aktywność społeczna, style życia: ich wzajemne relacje. […] A wreszcie – po trzecie – dom to pewna wartość, zaspakajająca różnorodne potrzeby materialne, społeczne, ale także – co szczególnie ważne – symboliczne1. Takie ujęcie tematu wskazuje na trzy różnorodne sposoby postrzegania przestrzeni domowej: w ujęciu antropologicznym, socjologicznym i aksjologicznym. Moja uwaga skierowana została przede wszystkim na aspekt społeczny, a więc szczególnej analizie poddane zostały wzajemne zależności, kształtujące się wśród członków rodziny, podział ról, obowiązków, powinności przypisywanych jednostkom, a także kulturowe wzory i wizerunki kobiety i mężczyzny, ukształtowane zarówno w oparciu o tradycyjne, jak i nowoczesne wartości społeczne. Przestrzeń domowa obejmuje zatem swoim zasięgiem całą gamę relacji międzyludzkich, które w istocie stanowią odbicie związków społecznych. Jednym z kluczowych pojęć, wokół którego konstruowane jest socjologiczne ujęcie przestrzeni domowej, jest płeć. To płeć, a dokładniej stereotypy z nią związane, kształtują i organizują sferę rodzinną, wytyczając nie tylko wzorce społecznie akceptowanych zachowań, ale również kulturowe wyobrażenia na temat kobiecości i męskości. Zgodnie z socjokulturowo wypracowanym skojarzeniem, w zbiorowej świadomości istnieją bardzo szczegółowo zarysowane wizerunki kobiety – żony i matki oraz mężczyzny – męża, ojca. I tak społeczna ocena kobiet kształtowana jest przez pryzmat posiadania męża, dzieci oraz sprawowania opieki nad nimi i nad gospodarstwem domowym. Mężczyźnie natomiast przypisuje się obowiązek i prawo do twórczej, aktywnej pracy zawodowej oraz do podejmowania decyzji, tak w pracy, jak i w domu. Praca zawodowa męża traktowana jest jako ważniejsza, istotniejsza od pracy zawodowej żony, której z kolei przyporządkowane są wszystkie czynności utrzymujące w ładzie dom i rodzinę. Tak skonstruowana rzeczywistość jest odbiciem stereotypowo utworzonych podziałów i ról społecznych, adresowanych do kobiety i mężczyzny, a także konsekwencją kulturowego dziedzictwa przekazywanego z pokolenia na pokolenie w procesie socjalizacji. Zaprezentowany porządek jest ściśle związany z funkcjonowaniem dychotomicznego podziału świata społecznego na przestrzeń domową i publiczną. Te dwie opozycyjne względem siebie sfery w sposób niezwykle wyraźny wytyczają granicę pomiędzy terytorium męskim i żeńskim. W centrum świata publicznego usytuowany jest mężczyzna, natomiast sfera domowa przypisana jest kobiecie. Te dwie przeciwstawne względem siebie przestrzenie korespondują z systemem stratyfikacji płci, sytuując kobiety we wszystkich istotnych wymiarach struktury społecznej na pozycji podrzędnej względem mężczyzny. Z założenia bowiem przestrzeń zajmowana przez kobiety jest nie tylko mniejsza, niż przestrzeń mężczyzn, ale i gorsza, mniej atrakcyjna. Znaczne różnice występują także w sposobie pojmowania wykorzystywania przestrzeni w zależności od płci – mężczyźni, poprzez funkcjonowanie w sferze publicznej, wyrażają i potwierdzają swoją dominację 1 A. S i c i ń s k i, Styl życia, kultura, wybór. Szkice, Warszawa 2002, s. 91-92. 142 zarówno w stosunku do kobiet, jak i innych mężczyzn. Przestrzeń „kobieca” jest łagodniejsza, spokojniejsza. Ramy przestrzeni domowej są względnie trwałe i z góry określone – nie ma potrzeby manifestowania tych granic, nie ma również konieczności zdobywania coraz to nowych elementów przestrzeni, stąd też relacje tam zachodzące są bardziej emocjonalne, ekspresyjne. Nie bez znaczenia jest także jeszcze jedna właściwość. O ile oczywiste jest, że przypisanie mężczyzn do przestrzeni publicznej nie jest równoznaczne z wyeliminowaniem ich z przestrzeni domowej (mężczyzna odgrywający rolę pierwszoplanową w rodzinie wpisany jest w stereotypowo zakreślone wzorce społeczne), o tyle próby „zawładnięcia” przestrzenią publiczną przez kobiety spotykają się z dezaprobatą części społeczeństwa. Mężczyzna zatem jest nie tylko tradycyjnie wiązany z przestrzenią społecznie ważniejszą, ale i może swobodnie sprawować władzę również w przestrzeni domowej. Kobieta natomiast nawet w tej sferze, w której została kulturowo osadzona, musi walczyć o należne jej miejsce. Obecnie ta patriarchalna wizja świata powoli ulega rozkładowi. W ostatnich latach rozwój ruchu związanego z ideą równouprawnienia mężczyzn i kobiet zaowocował stopniową zmianą samoświadomości pań, które zaczynają dostrzegać i negować krzywdzące je społeczne układy, kształtujące rzeczywistość kobiet poprzez odniesienie do ich płci. Jednocześnie coraz silniej akcentowana jest potrzeba autonomizacji spraw i problemów kobiecych. Formułowane są postulaty, związane z koniecznością nowego samookreślenia tożsamości kobiecej w oparciu o system indywidualnie ustalonych norm i wartości. Działania te są konsekwencją polityki genderowej i zapowiadają zmiany w tradycyjnym pojmowaniu płci. Coraz częściej akcentowany jest pogląd, iż tożsamość płciowa jest wieloczynnikowa i winna być rozumiana jako możliwość określania i postrzegania siebie w takich zakresach, jakie nam odpowiadają. W praktyce bowiem nie ma takiego pojęcia jak „stuprocentowa kobieta” czy „stuprocentowy mężczyzna”, a większość ludzi, mimo iż intuicyjne wyczuwa, co do każdej z tych kategorii należy, nie potrafi zdefiniować męskości i kobiecości. Tożsamość kulturowa płci męskiej i kobiecej nie są zatem nadane przez Boga, czy też Naturę, ale są pochodną socjalizacji i działania społeczeństwa – one zatem mogą wpływać (i wpływają) na przemiany i konstruowanie nowych wzorów. W myśl zasady genderowej powinno się eliminować stereotypowe zachowania kobiece i męskie, genderowe myślenie oznacza przecież traktowanie wszystkich równo, bez uprzedzeń czy upośledzenia jednej ze stron. Kategoria gender służy wyrażaniu interesów kobiet, bowiem przeciwstawienie płci jako takiej (sex), kulturowej tożsamości płci (gender), polega na tym, że pierwsza z nich jest faktem o charakterze biologicznym, na który nie mamy wpływu, podczas gdy druga ma charakter kulturowy, a zatem jest historycznie zmienna i może być kształtowana w szczególności poprzez świadome działania. Genderowy dyskurs kieruje moją uwagę na ukazanie specyfiki i poszukiwanie źródeł odrębności usytuowania kobiet w określonej strukturze społecznej, a także implikuje konieczność sprawdzenia, czy dokonujące się przemiany życia społeczno-gospodarczokulturowego wpłynęły w znaczący sposób na modyfikację tradycyjnego modelu ujmowania ról kobiety, zwłaszcza w odniesieniu do jej miejsca w przestrzeni domowej. Jednocześnie różnorodność i wielość propagowanych wzorów prowadzi do formowania się współczesnego układu ról kobiety, przy jednoczesnym zacieraniu się odrębności kulturowych. Mamy zatem do czynienia z funkcjonowaniem w mentalności społecznej tradycyjnego i nowoczesnego sposobu pojmowania roli kobiet w przestrzeni domowej. Z jednej strony powstają konkurencyjne wzory zachowań, w których istotne znaczenie odgrywa perspektywa gender, umożliwiająca poszerzenie naszej wiedzy o możliwościach kształtowania relacji partnerskich 143 oraz zmuszająca do ponownego określenia miejsca i roli kobiety w rodzinie. Z drugiej strony nadal silnie obecna jest tendencja akcentowania różnic biologicznych, jako czynnika stanowiącego podstawę klasyfikacji społeczeństwa. Ciągle nierozstrzygnięta pozostaje odpowiedź na pytanie, czy w obecnym dyskursie genderowym role społeczne kobiety w przestrzeni domowej wzajemnie się uzupełniają, czy też przyczyniają się do narastania niekorzystnych konfliktów i kryzysów tożsamościowych. Aspekt ten zostanie poddany szczegółowej analizie w kolejnych podrozdziałach tego artykułu. Partnerstwo czy rywalizacja, czyli o podziale ról i obowiązków w rodzinie Dotychczasowe rozważania oscylowały wokół próby uporządkowania miejsca kobiet we współczesnym społeczeństwie. Pomimo przemian i przeobrażeń dokonujących się we wszystkich aspektach ludzkiego życia, nadal gospodarstwo domowe i rodzina pozostają tymi elementami, wokół których budowana jest definicja kobiety i kobiecości. Jak już wspomniałam wcześniej, przypisanie kobiety do przestrzeni domowej nie jest równoznaczne z uznaniem tej sfery życia społecznego za obszar jej władzy. Jak to się dzieje, że dzisiejsze kobiety, często wykształcone i realizujące się w przestrzeni życia zawodowego, tak mocno osadzone są w tradycyjnej rzeczywistości, zgodnie z którą większość domowych obowiązków traktowana jest jako ich „naturalne” powinności? Zdaniem niektórych badaczy wszystkiemu winna jest socjalizacja, dzięki której nabywane są przeświadczenia, że władzę w rodzinie sprawuje mężczyzna, którego wprost nie przystoi obarczać pracami domowymi. Dystrybucja prac domowych jest ewidentnym przykładem pogłębiania nierówności pomiędzy kobietami i mężczyznami, wynikających z funkcjonujących w społeczeństwie wzorów autorytetu, czyli modelu sprawowania władzy w rodzinie. W socjologii rodziny wyróżnia się trzy wzory tego typu: patriarchat (sprawowanie władzy przez mężczyznę), egalitaryzm (wspólne sprawowanie władzy przez kobietę i mężczyznę) oraz matriarchat (sprawowanie władzy przez kobietę). Teoretycznie dopuszczalne są wszystkie trzy możliwości, w praktyce jednak nadrzędnym wzorem pozostaje tradycyjny model rodziny, bazujący zarówno na determinizmie biologicznym (czyli przeświadczeniu, że kobiety i mężczyźni różnią się pod względem cech osobowości, stąd też istnieje odmienny zbiór prac domowych przypisanych jednostkom ze względu na płeć) oraz determinizmie społecznym, ukształtowanym na płaszczyźnie tworzenia się podziałów pracy w kulturach pierwotnych. Obecnie ani determinizm biologiczny, ani społeczny nie znajdują potwierdzenia w badaniach naukowych, jednakże siła przyzwyczajenia jest oparta na tak mocno zakorzenionych w społeczeństwie podstawach, że „obsadzanie” kobiet w roli głównego wykonawcy obowiązków domowych traktowane jest jako stan naturalny i uzasadniony. Taka sytuacja jest oczywiście korzystna dla mężczyzn, kobiety natomiast żyją w przeświadczeniu o niepodważalności istniejących stosunków i dlatego nie podejmują (w większości przypadków) żadnych działań na rzecz zmiany swojej roli. Co ciekawe, przeświadczenie to obecne jest nie tylko w małżeństwach, w których funkcję żywiciela rodziny sprawuje mężczyzna, ale również w związkach opartych na wspólnej pracy zawodowej kobiety i mężczyzny. Jak pisze Brannon: Obowiązki rodzinne mogą w różny sposób wpływać na życie zawodowe mężczyzn i kobiet. Choć większość ludzi zawiera związek małżeński i ma dzieci, to względy rodzinne odgrywają większą rolę w karierze kobiet niż mężczyzn, ponieważ tradycyjne obowiązki domowe przypisuje się częściej żonie2. 2 L. B r a n n o n, Psychologia rodzaju. Kobiety i mężczyźni: podobni czy różni, Gdańsk 2002, s. 410. 144 Powyższe słowa znajdują potwierdzenie w wynikach przeprowadzonych przeze mnie badań3. Ze zgromadzonych danych wynika, że podział obowiązków w rodzinie nie jest uzależniony od tego, czy kobieta zachowuje aktywność zawodową, czy nie – w obu przypadkach tak samo kształtuje się przydzielony jej zestaw prac, w skład którego wchodzą m.in. zakupy, sprzątanie domu, mieszkania, przygotowywanie posiłków, opieka nad dziećmi, pranie czy prasowanie. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na dwie istotne kwestie, w których wyjątkowo mocno zaakcentowany został wątek genderowy. Pierwsza z nich dotyczy dokonywania zakupów. W badaniach dobra konsumpcyjne zostały ujęte w dwie zasadnicze grupy produktów: do pierwszej z nich zaliczono dobra typu FMCG (czyli dobra użytku codziennego, takie jak żywność, podstawowe środki czystości, środki higieniczne), do drugiej produkty znajdujące się poza kategorią FMCG, czyli dobra użytku trwałego, takie jak sprzęt RTV/AGD, elementy wyposażenia wnętrz, sprzęt sportowy. Wnioski są zaskakujące. O ile bowiem samodzielne decyzje dotyczące zakupu produktów żywnościowych podejmuje aż 45% respondentek, o tyle liczba takowych decyzji w przypadku zakupu sprzętu RTV/AGD gwałtowanie maleje, pozostawiając tutaj pole do popisu osobnikom płci męskiej. Mamy zatem do czynienia z dość powszechną taktyką działania – kobiety częściej mają możliwość wyrokowania o zakupach, jednakże w zdecydowanej większości wypadków zakupy te dotyczą produktów związanych ze sprawnym funkcjonowaniem gospodarstwa domowego. Znowu więc dochodzimy do wniosku, że podział obowiązków w przestrzeni domowej jest w dużej mierze uzależniony od tradycyjnego postrzegania roli kobiety. Rozdysponowują one wydatkami na dobra typu FMCG, mężczyźni zaś podejmują się poważniejszych wyzwań, decydując o zakupie tych dóbr, które generalnie wiążą się z koniecznością sporego wkładu finansowego. Druga, nie mniej istotna sprawa związana jest z wychowywaniem dzieci. Podobnie jak w kwestii poprzedniej, tak i tutaj rozdział poszczególnych funkcji rodziców ściśle koresponduje z ich płcią. W zdecydowanej większości przypadków zasadniczy ciężar opieki nad dziećmi spoczywa na barkach kobiet. Tylko w niewielkiej grupie pań poddanych badaniu (dotyczy to zwłaszcza respondentek młodych, zamieszkujących duże aglomeracje miejskie i posiadających wyższe wykształcenie oraz spore dochody) sygnalizowana jest konieczność i próba wprowadzenia układu partnerskiego, w którym rodzice dzielą między sobie przywileje i obowiązki wynikające z faktu posiadania potomstwa. Oczywiście w tym miejscu należy zadać sobie pytanie, gdzie tkwi przyczyna takiego podziału ról. Odpowiedz jest ukryta częściowo w słowach Joanny Ostrouch: Kobieta sukcesu, mimo iż ideologicznie dąży do równouprawnienia i partnerstwa w związku, to w kwestii rodzicielstwa nie potrafi ustąpić miejsca mężczyźnie, który dysponując większą ilością wolnego czasu, spędza go z dziećmi. Ponieważ, nawet będąc zabieganą i zapracowaną kobietą, pragnie ona udowodnić, że 3 Badania dotyczące dylematów funkcjonowania kobiet w dyskursie genderowym, przeprowadzone w województwie śląskim, realizowane były w wybranych podregionach (podregion centralny Śląska i podregion jastrzębsko-rybnicki), na próbie losowej, przy zastosowaniu schematu losowania dwustopniowego, z jednakowym prawdopodobieństwem wyboru jednostek. Było to badanie bezpośrednie, wykorzystujące technikę o wysokim stopniu standaryzacji, z użyciem kwestionariusza ankiet. Badaniem objęto 273 respondentek, a uzyskane wyniki stanowiły podstawę rozprawy doktorskiej autorki pt. Rekonstrukcja wzorów zachowań konsumpcyjnych wśród kobiet na przykładzie województwa śląskiego. Wszystkie przywoływane w artykule informacje dotyczące marginalizacji kobiet na rynku konsumpcyjnym pochodzą z w/w badań, prowadzonych w latach 2006–2007. 145 jest najlepszą matką, doskonale zna i rozumie swoje dzieci, a więc wypełnia wyznaczoną jej kulturowo rolę matki4. A więc winą za zaistniałą sytuację nie można obarczać ani bezimiennego społeczeństwa, egzystującego według stereotypowo ukształtowanych praw, ani mężczyzn, którym taki stan rzeczy niewątpliwie ułatwia życie. Spory wpływ na to, w jaki sposób kształtuje się układ sił w przestrzeni domowej mają same kobiety, niechętnie oddające „swoje” poletko, na którym czują się niezbędne i niemożliwe do wyeliminowania. Powrócę do postawionego na początku niniejszego podrozdziału pytania: partnerstwo czy rywalizacja? Jaki model rodzinny jest obecnie wzorcem pożądanym i realizowanym przez współczesne kobiety? Uzyskanie jednoznacznej odpowiedzi wydaje się obecnie niemożliwe – na ostateczny podział ról i obowiązków w rodzinie ma wpływ szereg cech socjoekonomicznych. W związkach kobiet młodych, mieszkających w dużych miastach i dobrze zarabiających, coraz częściej możemy zaobserwować wypracowany wspólnie z partnerem/mężem podział domowych prac, natomiast wśród kobiet starszych, żyjących w mniejszych miejscowościach, bądź na wsi, włączenie mężczyzn w obowiązki domowe jest raczej czynnością przypadkową i sporadyczną. Sytuacja ta jest odbiciem, preferowanego przez poszczególne grupy kobiet, modelu rodziny. Młodsze, bardziej świadome (i zapracowane) respondentki są bardziej zainteresowane partnerskim układem, podczas gdy kobiety wychowane w kulcie tradycyjnych wartości, kontynuują dawne schematy i przyzwyczajenia. Bez względu jednak na środowisko i otoczenie, w jakich żyje kobieta, znamienny jest fakt, że udział partnerów w spełnianiu obowiązków domowych traktowany jest raczej jako doraźna pomoc, niż stały repertuar działań. U żadnej z badanych kobiet nie zaobserwowano sytuacji, w której większość (lub chociażby połowa) obowiązków domowych spoczywała na ich mężach/partnerach. Mimo iż godzenie pracy zawodowej z domowymi obowiązkami nie jest proste dla obojga płci, to sytuacja kobiet jest pod tym względem zdecydowanie trudniejsza, gdyż, niestety, według funkcjonujących stereotypów, a także – jak ukazują wyniki badań – praktyki życia codziennego, to na nich spoczywa większość prac, wpisanych w specyfikę każdego gospodarstwa domowego. Co więcej, kobiety, sprzeciwiając się wyznaczonej im kulturowo roli i nie wypełniając jej zgodnie ze standardami określonymi przez społeczeństwo, czują się winne, a powstały dysonans redukują poprzez zgodę na nierówny podział obowiązków w rodzinie. Matka-Polka czy Super-Matka, partnerka czy obiekt pożądania, gosposia czy kobieta sukcesu, czyli wzorce tradycyjne kontra nowoczesne Poruszanie problematyki związanej z kulturową kategorią płci wymaga zasygnalizowania następującego elementu: ujęcie genderowe nie tyle uwypukla różnice międzypłciowe, o ile podkreśla to, co się o danej płci myśli i sądzi. Ważne jest zatem wyobrażenie, a nie stan faktyczny. Jak słusznie zauważają West i Zimmerman: „ludzie tworzą płeć bardziej niż ją posiadają”5. Jak zatem scharakteryzować wzór dzisiejszej kobiety w przestrzeni życia domowego, skoro pewne aspekty kobiecości wydają się być bardzo arbitralne. Czy dzisiejsza, współczesna „prawdziwa” kobieta sprząta, gotuje i pierze? Czy może „prawdziwa” współczesna kobieta wymaga partnerskiego traktowania i wspólnego wraz z innymi członkami rodziny gospodarowania domem? Zapewne i jedna, i druga jest współczesną 4 J. O s t r o u c h, (Nie)zharmonizowane światy. Paradoksy funkcjonowania kobiet, [w:] Dzielność i troska. Studia zadedykowane Profesor Eugenii Malewskiej, red. A. K i c o w s k a, Z. K w i e c i ń s k i, Olsztyn 2005, s. 294. 5 C. W e s t, D. H. Z i m m e r m a n, Doing gender, „Gender and Society”, 1987, s. 22. 146 kobietą – jest nią niezależnie od tego, czy żyje według tradycyjnych czy też nowoczesnych wzorców. Pojęcie „prawdziwa” kobieta to tylko konstrukcja społeczna, zależna i poddająca się upływowi czasu. Powyższa refleksja prowadzi do wniosku, że obecnie systematycznie osłabiane są tradycyjnie formułowane wizerunki kobiety, jednakże stereotypy związane z płcią nadal zdają się być bardzo silne. Aktualnie funkcjonują dwa równoległe stereotypy kobiety: tradycyjny i nowoczesny. Ten pierwszy ściśle koresponduje z kategorią płci, drugi natomiast zawiera w sobie niektóre cechy stereotypowo męskie i niekoniecznie musi odwoływać się do wszystkich cech typowo kobiecych. Bez względu jednak na to, który wzorzec uznamy za dominujący, musimy przyznać, że zarówno w pierwszym, jak i w drugim modelu zachowań kobieta zmaga się z trzema podstawowymi powinnościami – wobec męża, dzieci i samej siebie. Zasadniczo odmienne są natomiast sposoby określania, w jaki sposób powinności te winny być realizowane. W ujęciu tradycyjnym na pierwszym planie umiejscowiono przekonanie, że największym szczęściem jest wstąpienie w związek małżeński. Stereotyp ten wyrażał się także w negatywnym stosunku społeczeństwa do „starych panien”. Fakt, iż kobieta w „pewnym” wieku pozostaje niezamężna najczęściej traktowany jest jako jej „ułomność”, która może być wyjaśniona w dwojaki sposób: albo to z kobietą „coś jest nie tak”, albo po prostu „nie zdołała złapać męża”. Równolegle do omówionego wyżej przekonania funkcjonowała powinność macierzyństwa, kształtowana na bazie obrazu Matki-Polki. Według szeroko rozpowszechnionego sądu kobieta stworzona jest przede wszystkim do rodzenia dzieci. Macierzyństwo zatem jest nie tyle powinnością, co spełnieniem aspiracji i istotą kobiecości. Najmniejszą uwagę przywiązywano do ostatniego postulatu, oscylującego wokół kwestii zadbania o samą siebie i to zarówno w wymiarze sfery intelektualnej, jak i cielesnej. Standardy piękna nie są wyraźnie zarysowane, a nadmierne upajanie się swoją fizycznością stoi w opozycji do wizerunku kobiety delikatnej i podrzędnej mężczyźnie. Bycie kobietą, według tradycyjnego ujęcia kategorii płci, wyznacza kobiecie miejsce w przestrzeni domowej, a realizowany model wychowania wpaja jej przekonanie, że na istotę kobiety składają się bierne cechy charakteru: pokora, ufność, posłuszeństwo, uleganie woli mężczyzn. Taki zestaw komponuje się z symbolicznym obrazem Matki-Polki, przekładającej dobro innych nad swoje. Ujęcie nowoczesne przynosi przewartościowanie tradycyjnego układu i wprowadza pewną równowagę pomiędzy trzema wyznaczonymi powinnościami. Małżeństwo coraz częściej konstruowane jest w oparciu o układ partnerski, w którym komunikacja, wspólne rozwiązywanie problemów oraz przeżywanie radości stoi w opozycji do dawnego modelu z dominującą pozycją mężczyzny. Wstąpienie w związek małżeński nie oznacza już rezygnacji z osobistych zainteresowań, kontaktów z przyjaciółmi czy prywatności, bowiem nowy model małżeństwa zakłada taką organizację wspólnych relacji, która nie ogranicza wolności partnerów, a wręcz przeciwnie – stwarza im szansę realizacji celów życiowych, popieranych przez partnera. Małżeństwo nie jest jedyną opcją dla kobiety, nadal jednak zawarcie związku małżeńskiego traktowane jest jako „najlepsza” z możliwych. Poprzez małżeństwo następuje społeczna nobilitacja jednostki, która dopiero od momentu ślubu postrzegana jest jako „prawdziwie” dojrzała i dorosła. Podobne przeobrażenie wzorów dokonało się również w sferze macierzyństwa. Rola matki, jak każda inna, wymaga odpowiedniego przygotowania, a jej realizacja wiąże się z poświęceniem. Nie jest to jednak poświęcenie totalne. Bycie matką nie oznacza zatem rezygnacji z bycia „kobietą”. Opinia publiczna coraz częściej popularyzuje również wzorzec 147 kobiety, która pomimo bycia matką, pozostaje osobą dbającą o siebie zarówno w sferze zewnętrznej, jak i wewnętrznej, bowiem – co jest często akcentowane – tylko kobieta naprawdę spełniona i szczęśliwa może dać właściwy przykład swojemu dziecku. Propagowane wzory kobiety spełniającej się zawodowo bardzo ściśle korespondują z przemianami, dokonującymi się w jej zewnętrznym wizerunku. Kobieta sukcesu niemalże automatycznie kojarzona jest ze szczupłą, zgrabną sylwetką, odzianą w modnie skrojony kostium. Dbałość o kondycję fizyczną oraz urodę zostały na stałe wpisane w repertuar powinności kobiety. Właściwa prezencja jest konsekwencją przekroczenia granicy sfery domowej i wkroczenia w przestrzeń zawodową, która narzuca kobiecie obowiązek bycia piękną, młodą i zadbaną. W tym miejscu znowu do głosu dochodzą stereotypy, ukształtowane na płaszczyźnie podziału płci, podtrzymujące aktualność myśli znanego francuskiego aforysty la Rochefoucault, wedle którego mężczyzna musi być tylko trochę ładniejszy od diabła, kobieta natomiast nieco brzydsza od anioła. Sentencja ta bardzo dobrze ukazuje istotę problemu. Przełamanie jednych barier prowadzi do powstania kolejnych, tworzy się swoiste błędne koło, które nieustannie zamyka kobietę w pułapkach, konstruowanych przez nią samą. Wraz ze zmianami, kreślącymi wizerunek zewnętrzny kobiety, doszło do przekształceń w sferze seksualności. Zgodnie z propagowanymi wzorami, współczesna Polka to kobieta wyzwolona z konwenansów, dla której seks przestaje być tematem tabu, a nierozerwalna dotąd strefa życia seksualnego i małżeństwa zostaje rozbita. Ostatnie lata przyniosły widoczną liberalizację stosunku społeczeństwa polskiego do norm, określających seksualność płci żeńskiej. Seks nie jest już jedynie „obowiązkiem” kobiety, ale może stanowić dla niej źródło przyjemności, dotąd rezerwowanej tylko dla mężczyzn. Współczesność wyznacza kobiecie dwa wzorce kształtowania swojego wizerunku w przestrzeni życia domowego. Z jednej strony mamy do czynienia ze wzorcem nowoczesnym, nawołującym do wyzwolenia z tradycyjnie uformowanych ram społecznych, definiujących kobietę poprzez rolę matki i żony, czego konsekwencją jest próba zrekonstruowania dawnych sposobów życia i konieczność ponownego określenia miejsca kobiety w wymiarze życia domowego. Z drugiej strony nadal funkcjonuje wzorzec tradycyjny, obsadzający kobietę w roli gospodyni, opiekunki gospodarstwa domowego. Te konkurujące ze sobą wzorce kreślą dwa wykluczające się wizerunki kobiety. W pierwszej wersji objawia nam się kobieta silna, zdecydowanie dążąca do wyznaczonych sobie celów, świadoma własnych potrzeb i własnego ciała, pragnąca związku partnerskiego, opartego na wzajemnej współpracy we wszystkich aspektach życia rodzinnego. W drugim przypadku mamy do czynienia z wzorcowo zarysowanym wizerunkiem Matki-Polki. Zarówno pierwsza, jak i druga propozycja nakłada na kobietę określone wyzwania i powinności (warto zasygnalizować, że wyzwolenie się z tradycyjnych ról nie oznacza całkowitego wyzbycia się pewnych obowiązków, gdyż przyjęcie nowoczesnego wzoru postępowania jest równoznaczne z zaakceptowaniem ściśle określonych wymogów związanych np. z kwestią dbałości o swoje ciało). Konflikt ról społecznych w dyskursie genderowym jest wpisany w specyfikę współczesnych czasów, gdyż dzisiejsza kobieta bardzo rzadko posługuje się jednoznacznie ukształtowanym wzorcem tradycyjnym lub nowoczesnym. W praktyce bowiem ich precyzyjne rozdzielenie okazuje się niemożliwe, co prowadzi do wymieszania się dwóch, jakże odmiennych od siebie sposobów życia. I to właśnie ono stanowi podstawową przyczynę tworzenia się wewnętrznych konfliktów, dylematów i trudności w określeniu swojego miejsca w społeczeństwie. 148 149 150 Piotr Czeladziński Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu SEWERYNA RZEWUSKIEGO KRÓTKA REFLEKSJA O PAKTACH KONWENTACH Problematyka tycząca się podstawowych zasad ustrojowych, była nieodłącznym elementem staropolskiego pisarstwa. Występowała permanentnie w różnej formie pisarskiej: traktatów, listów otwartych, projektów. Natężenie jej powstawania wiązało się ze wzrostem emocji w sferze polityki wewnętrznej, szczególnie na szczeblu centralnym. Były to momenty, w których aktywizowały się stronnictwa polityczne, próbujące przeforsować swe koncepcje polityczne w konstytucje sejmowe czy lauda sejmikowe. Takie procesy widoczne były zwłaszcza w okresach bezkrólewi, sejmikowania oraz sejmowania. W dziejach Rzeczypospolitej, jednym z takich okresów były lata funkcjonowania Sejmu Wielkiego. Z jednej strony występowali przedstawiciele obozu królewskiego, z drugiej hetmańskiego. W drugim obozie, prym wiódł, przede wszystkim Seweryn Rzewuski, mający za sobą silny autorytet w szlacheckim narodzie, opierający się w części na bazie kilkudziesięcioletniej publicznej pracy swych przodków na wysokich urzędach Rzeczypospolitej, jak i własnego doświadczenia życiowego. Oba elementy były silnie zakorzenione w pamięci społeczeństwa szlacheckiego1. Posiadał niezwykłe możliwości oddziaływania na brać szlachecką. Związane było to z jego, w dużej mierze, zdolnościami pisarskimi. Dzięki temu stał się on czołową postacią stronnictwa hetmańskiego, kształtując w znacznej mierze jego ideologię. Nasilenie działalności pisarskiej hetmana polnego koronnego widoczne było zwłaszcza pod koniec lat 80. XVIII w. Wspomniana aktywizacja związana była ze stabilizacją pozycji geopolitycznej i zależnej od niej sytuacji wewnętrznej Rzeczypospolitej. Coraz silniejsze przekonanie o konieczności podjęcia reform najważniejszych instytucji państwowych odbierało poparcie dotychczas silnemu stronnictwu hetmańskiemu2. Broniąc swej pozycji rozwinęło ono szeroko zakrojoną agitację polityczną, przejawiającą się w ożywionej działalności publicystycznej. W jej wyniku, powstawały liczne oskarżenia pod adresem króla, urzędników królewskich oraz liczne propozycje utrwalenia dotychczasowych zasad ustrojowych Rzeczypospolitej. Przybierały one formę otwartych listów, petycji, projektów, dysput. Ich tematyka związana była, bądź z bieżącymi problemami politycznymi, bądź odnosiła się do obrony starych, kardynalnych rozwiązań systemu ustrojowego szlacheckiej Rzeczypospolitej. W dobie Sejmu Wielkiego działalność pisarska Rzewuskiego przybrała duże rozmiary3. Dość szybko ukazywały się kolejne publikacje przybierające formę krótkich polemik, mów, anonimowych bądź autorskich listów otwartych. W. Sm o l e ń s k i, Konfederacya Targowicka, Kraków 1903, s. 9-12; K. Ma k s y m o w i c z, Seweryna Rzewuskiego droga do targowicy, Gdańsk 2002, s. 15-17. 2 A. St r o y n o w s k i, Opozycja sejmowa w dobie rządów Rady Nieustającej: studium z dziejów kultury politycznej, Łódź 2005, s. 47-55. 3 Z. Zi e l i ń s k a, Republikanizm spod znaku buław. Publicystyka Seweryna Rzewuskiego z lat 1788-1790, Warszawa 1988, s. 3-8. 1 151 Zagadnieniami działalności politycznej oraz publicystycznej Rzewuskiego w historiografii zajmowano się z różnym nasileniem. Poruszano wiele aspektów jego działalności. Wiele było także ocen jego osoby4. Spośród ogromnej spuścizny pisarskiej hetmana, tylko nieliczna część jego wywodów została opublikowana. Duża część pozostała w formie rękopiśmiennych brulionów przechowywanych w ramach zespołu Archiwum Podhoreckiego w Archiwum Państwowym w Krakowie z Oddziałem na Wawelu oraz w skromnej liczbie w bibliotekach krakowskich. W ramach zespołu znajduje się kilka luźnych kart, pod sygnaturą XV/3 zawierających m.in. projekt zatytułowany Artykuły Paktów Konwentów5. Projekt, można datować na okres przed 1791 r., bowiem nie ma w nim jeszcze śladów, wskazujących na prace nad uchwaleniem konstytucji Trzeciego Maja. Świadomość obowiązywania Konstytucji niewątpliwie szerokim echem odbiłaby się w wymowie całego traktatu, posiadałby on cechy swoistego oskarżenia o dokonanie zamachu stanu, z szerokim wytłumaczeniem owego stanowiska, bardzo charakterystycznym dla pism Rzewuskiego. Z drugiej strony wiemy dzięki sformułowaniu: „to cokolwiek przeciwnego Aktowi [tj. aktom unii Rzeczypospolitej Obojga Narodów] temu popełniło się na Seymie 1790, za czcze y niebyłe poczytujemy”, że powstały w okresie pomiędzy I a II kadencją Sejmu. Wielki W szkicu zajmę się analizą projektu prawodawczego autorstwa Seweryna Rzewuskiego – Artykuły Paktów Konwentów. Występują w nim cechy, dzięki którym można w nim widzieć projekt paktów konwentów w szerokiej, zmienionej wersji6. Nie zamierzam poddawać wnikliwemu badaniu wszystkich rozwiązań ujętych przez autora. Moim celem będzie przedstawienie nowych koncepcji, które autor zamierzał wprowadzić w ramy pojęcia paktów konwentów. Nowe rozwiązania, w przeważającej mierze wynikały z przemian wprowadzonych w dobie rządów Rady Nieustającej oraz funkcjonowania Sejmu Wielkiego a zostały wprowadzone przez rzeczników stronnictwa królewskiego. Rozwiązania Rzewuskiego były tych zmian zaprzeczeniem. Dzięki modyfikacji Seweryna Rzewuskiego miały na celu gwarantować dotychczasowe zasady ustrojowe Rzeczypospolitej, przedstawione w duchu odłamu konserwatywnego ideologii republikańskiej. Nie bez powodu piszę „republikańskiej”, bowiem wszelkie koncepcje ustrojowe proponowane i wprowadzane przez zwolenników reform, jak też ideologia i projekty wychodzące ze środowiska stronnictwa hetmańskiego, jak twierdzi wielu badaczy, mają swe korzenie we wspólnej tradycji republikańskiej7. Artykuły Paktów Konwentów rozpoczynają się od swoistej wstępnej przysięgi, którą zamierzano obarczać zawsze nowo wybranego króla. Już we wstępie autor warował szlachcie prawo do rokoszu, w przypadku zerwania bądź nadwyrężenia, choć jednego zapisu postanowień zawartych w paktach konwentach, a przyrzeczonych przestrzegać. Końcową formułę przysięgi umieszczono w ostatnich wierszach projektu. Przejaw opcji politycznej jaskrawo widoczny jest już we wstępie, bowiem suwerenem stanowionych praw są „Stany Koronne, y Litewskie, y 4 Problematykę i stan badań nad działalnością, ideologią Seweryna Rzewuskiego wraz z wykazem ważniejszych publikacji przedstawiono w publikacjach: K. Ma k s y m o w i c z, op. cit., s. 7-14; I. W ę g r z y n, Polskie piekło. Literackie biografie zdrajców targowickich: Stanisława Szczęsnego Potockiego, Franciszka Ksawerego Branickiego i Seweryna Rzewuskiego, Kraków 2005, s. 210-218. 5 Archiwum Państwowe w Krakowie [dalej: APK], Archiwum Podhoreckie [dalej: APodh.], sygn. XV/3. 6 S. Ku t r z e b a, Historia ustroju Polski, Poznań 2001, s. 141; J. Ba r d a c h, B. Le ś n o d o r s k i, M. Pi e t r z a k, Historia ustroju i prawa polskiego, Warszawa 2003, s. 216-217. 7 W. S z c z y g i e l s k i, Konstytucja 3 maja a problem polskiej drogi rozwoju do nowoczesności, [w:] Pierwsza w Europie 200 rocznica Konstytucji 3 maja 1791–1991, Katowice 1989, s. 19, 22. 152 Prowincyi do nich należących”8. To naród szlachecki, wedle Seweryna Rzewuskiego jest najważniejszy, nie król. Jego zadaniem, jest natomiast wypełnianie należnych mu obowiązków. Seweryn Rzewuski tworząc jakby zarys przyszłej „konstytucji” dla odrodzonej w duchu swojej ideologii Rzeczypospolitej, włączył do niej aktualnie obowiązujące prawa zawarte głównie w artykułach henrykowskich, prawach kardynalnych i tzw. materiae status oraz stworzył nowe projekty praw. Nowe projekty zostały wkomponowane w treść Artykułów Paktów Konwentów w sposób dowolny. Można wydzielić wśród nich kilka grup tematycznych. Dominują artykuły o charakterze zakazów. Większość projektów praw miała na celu odwrócenie porządków, które wprowadzono w dobie sejmów stanisławowskich a będących krytycznie ocenianymi przez hetmana. Bądź miały przeciwdziałać wprowadzeniu rozwiązań, które mogłyby w przyszłości podważyć fundamenty sarmackiej Rzeczypospolitej. Bardzo dużo miejsca pisarz poświęcił aspektom odnoszącym się do zakazów w dalszej kolejności do praw i obowiązków władzy królewskiej. Wśród których znalazły się przepisy odnośnie: wyboru monarchy i zobowiązań wynikłych z tego tytułu, dochodów, kompetencji nominacyjnych, sprawowania polityki wewnętrznej i zagranicznej, stosunku względem władzy ustawodawczej, sądowniczej, urzędów, dostojeństw. Wspomniane przepisy nie zostały wydzielone w ramach jednego artykułu, są rozbite wśród pozostałych. Pisarz nie wyróżnił żadnej konkretnej kolejności pod względem ważności przepisów prawnych. Projekt rozpoczął artykuł poświęcony sprawom religii, nie jest to nowość. W kolejnym artykule, drugim, znalazł się częściowo nowy zapis odnoszący się do elekcji. Seweryn Rzewuski powołuje się na prawo z 1773 r., wprowadzając do projektu prawo zakazujące wprowadzania na tron zaraz po śmierci panującego króla jego synów i wnuków. Artykuł podaje dokładny czas trwania zakazu na dwa kolejno następujące panowania. Artykuł 4 został poświęcony kwestii dotyczącej rodziny królewskiej. Wchodzi on w skład mniejszej grupy praw, które miały na celu pozbawienie króla możliwości budowy szerszego stronnictwa wokół siebie z osób mu bliskich a piastujących najwyższe urzędy i godności w Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Miały też zapobiegać pokusie wprowadzenia tronu dziedzicznego. Seweryn Rzewuski nie ufając z założenia władzy królewskiej postuluje odsunięcie wszelkich krewnych osoby wybranej na króla na czas sprawowania przezeń władzy od najwyższych stanowisk publicznych i kościelnych. Zakaz ma sięgać daleko, bowiem podlegają pod niego „Bracia nasi, y Ich Synowie, ieżeli Bóg nam da Małżonke y Potomstwo”. Zakaz obejmowałby najwyższe urzędy. Przekonany zaś iż niebędą posiadać Prymasostwa, […], Biskupstwa Krakowskiego, Ministeriów Pacis, et Belli, Poselstw, y Posłannictw za granice, cuiusqve Nominus, Poselstw na Seym, Marszałkowstwa Seymowego, Trybunalskiego, Konfederackiego, y jakiegokolwiek bądź Zgromadzenia Narodowego, na koniec Urzędów Woyskowych jakiegokolwiek bądź stopnia, a to tylko za życia naszego9. Zapis ten składa się także z zobowiązania do którego winna zostać przymuszona rodzina królewska. W momencie obrania króla, jego bracia, synowie i ich potomstwo pierwszego stopnia są zmuszeni zrzec się wspomnianych urzędów, w terminie ośmiodniowym, a osoby przebywające zagranicą w terminie czteromiesięcznym od elekcji. W razie nie dokonania tego czynu, takowe osoby: „pod karą na Nieprzyiaciół Oyczyzny wymierzoną, którą zaraz Marszałkowie 8 9 APK, APodh., sygn. XV/3. Loc. cit. 153 Wielcy exekwować będą”10. Hetman nie dopuścił możliwości jakiejkolwiek dyskusji odnośnie postanowionych praw. Odsunięcie rodziny królewskiej od urzędów i godności Rzeczypospolitej, nie satysfakcjonowało hetmana. Należało jeszcze pozbawić króla możliwości decydowania o personalnej obsadzie wspomnianych urzędów i godności. Rzewuski w art. 47 zaznacza: „Niebędziemy odtąd nominować na dostoyeństwo Senatu ani przeszkadzać aby szlachta wybierała osoby benepossessionatis w Województwie własnym na Wojewodów z pomiędzy Kasztelanów, a na Kasztelanów z pomiędzy Urzędników Koronnych lub Woiewodzkich”11. Bez prawa nominacji król nie zbuduje swego stronnictwa, tylko wolne wybory i awanse z urzędu niższego na wyższy gwarantują zachowanie stabilności w kierownictwie państwem jak i w terenie. W dalszym art. 48, zamierzano wprowadzić także te same przepisy odnośnie dostojeństw kościelnych. Kariera urzędników nie mogła oczywiście zależeć od woli króla. Wśród najwyższych Ministeriów cywilnych i wojskowych oraz Urzędów należało zachować ściśle określoną kolejność awansów. Ustalona odgórnie nie wymagała jakiegokolwiek uczestnictwa monarchy i tym samym formowania dwustronnych zobowiązań. Hetman swą przezornością wybiegał daleko. Nie ufał nikomu i każdego był w stanie podejrzewać o sprzyjanie królowi. Toteż wyklucza jakiekolwiek możliwości skupienia w jednym miejscu np. przebywania króla większej liczby osób sprawujących konkretne urzędy: „Niebędziemy mieli w mieście Rezydencyi naszey, innych Magistratur, Dykasteriów, Trybunałów oprócz Marszałkowskich Kanclerskich y Referendarskich”12. Dodatkowo w art. 24 zaznacza, że król nie może mieć stałej i rozbudowanej straży królewskiej. Miałaby ona być zmieniana co sześć miesięcy i składać się z oddziałów Kawalerii i Piechoty Narodowej, która będzie jedną z części garnizonu warszawskiego. Wojsko ma całkowicie zależeć od władzy hetmańskiej i jej artykuł został w przeważającej mierze poświęcony. Król nie może posiadać władzy i kierowania i kontroli jednostek straży i wojska. Mógłby się nimi posłużyć przy terroryzowaniu obradującego Sejmu, a to pod groźbą najwyższej kary ma zostać zabronione. Dziedzinie obronności kraju poświęcono także art. 51, który zobowiązywał władcę do „Niebędziemy dawali patentów żadnych w Woysku Polskim y Litewskim, ani żadnych innych tam intra quam extra regnum, ani bronić będziemy aby Komissya Woyskowa dawała patenta Sztabsofficerom, a ww. Hetmani Wielcy y Polni dawać te patenta, które dawali zawsze”13. Aby zapewnić jeszcze bardziej neutralną pozycję króla, który bez tych prerogatyw i tak byłby groźny, należało wykluczyć z jego kompetencji kierowanie edukacją. Artykuł 10 był wynikiem analizy dotychczasowego panowania Stanisława Poniatowskiego. Rzewuski widząc, co królewskie wpływy w oświacie potrafią uczynić ze świadomością braci szlacheckiej, postuluje wprowadzić zakaz mieszania się monarchy w sprawy „szkół publicznych, konwiktów, Korpusu Kadetów, Universitatum, y innych”. Młodzież szlachecka na każdym szczeblu szkolnictwa ma być „zwrócona do Principiów Rzeczypospolitey, to iest do wolności, y równości szlacheckiey. To da obywatela republikanina”14. Dla hetmana ważnymi były sprawy dochodów króla. Przeświadczenie, że jak się posiada dużą fortunę skutkuje posiadaniem dużej liczby stronników. Toteż, aby do tego nie dopuścić Rzewuski wyznacza na utrzymanie króla stałą pensję, co roku sześć milionów, po 500 tys. na mieLoc. cit. Loc. cit. 12 Loc. cit. 13 Loc. cit. 14 Loc. cit. 10 11 154 siąc. Owe pieniądze mają pochodzić z dóbr stołowych podległych Skarbowi Koronnemu i Litewskiemu. Ma to doprowadzić do kontrolowania poczynań króla. Pozostałe ekonomie należało rozdysponować za pomocą licytacji w arendę przekazaną, by przynieść dochód Rzeczypospolitej. Podobnie ma się stać także z pocztą królewską, podporządkowaną finansowo Rzeczypospolitej. Owym materiom podporządkowanym są kolejno art. 32 i 33. Po osłabieniu króla w zakresie ekonomicznego bytu, uprawnień należnych egzekutywie, przychodzi czas na jego związki z władzą sądowniczą. Autor stanowczo w art. 12 stwierdza: „Niebędziemy mieć nigdy prawa iuris agratiandi, ani używać będziemy pod żadnym pretextem, y żadnym imieniem”15. Dodatkowo król nie powinien wysuwać rekomendacji, protestacji na stanowiska sędziowskie, czy też wspierać bądź namawiać do kary osoby oskarżone. Sądownictwo winno być w myśl powyższego artykułu niezawisłe, ale jedynie od osoby króla, który nie byłby nawet jego zwierzchnikiem, gdyż wyroki miałyby być wydawane w imieniu Rzeczypospolitej. Wielkie zagrożenie, jakie mogło być wynikiem działania króla, wynikało też z jego dotychczasowych kompetencji w dziedzinie polityki zagranicznej. Władca miał zostać pozbawiony prawa wyznaczania, wysyłania posłów jak i innych przedstawicieli oficjalnej służby dyplomatycznej Rzeczypospolitej oraz swych przedstawicieli na zagraniczne dwory. W przypadku naglącej sprawy monarcha mógł się posłużyć jedynie przedstawicielami wyznaczonymi przez Rzeczpospolitą, a i tak owe sprawy musiały być koniecznie zawarte w relacjach ze swych czynności przedstawicieli służby dyplomatycznej. Nad kierunkiem i działalnością korpusu dyplomatycznego miały mieć pieczę Izba Poselska i Senat. Bowiem to one kierowały polityką personalną owego korpusu, sprawowały nadzór nad nim oraz podejmowały ostateczne decyzje związane z zawarciem pokoju, wypowiedzeniem wojny czy ratyfikacją jakichkolwiek układów. Zabroniono także monarsze jakiegokolwiek wiązania się z przedstawicielami polskiej służby zagranicznej. Hetman zobowiązuje króla w art. 16 do: „Niebędziemy zazywali dla własnych potrzeb naszych za granicą, innych osób tylko te, które wysłane będą od Rzeczypospolitey; tym żadney pensyi, ani żadnych upominków dawać niebędziemy”16. W sprawach wewnętrznych, król nie miał mieć prawa nakłaniania do zmiany zdania bądź podpisania niechcianych aktów przez posłów, senatorów, ministrów, deputatów. Prawa, które nie byłyby czytane na posiedzeniach Izb czy też będące w sprzeczności z nałożonymi na posłów instrukcjami kategorycznie uznawano za nieważne i niebyłe. Wszelka działalność posłów miała być podsumowywana na sejmikach relacyjnych, mających się odbywać w terminie sześć tygodni od zakończenia Sejmu. Ostatnimi z wprowadzonych koncepcji hetmana było zobowiązanie w art. 6 króla do: „Niebędziemy w niczym nadwerężali, Akt Wcielenia Wielkiego Księstwa Litewskiego do Korony Polskiey, a to cokolwiek przeciwnego Aktowi temu popełniło się na Seymie 1790, za czcze y niebyłe poczytujemy”17. Ostatnim, nowy art. 56 w swym projekcie hetman stanowczo podkreślił swój nieprzejednany stosunek do sukcesji tronu. Zakazywał jakiejkolwiek działalności na rzecz owej instytucji, a kara była iście drakońska, gdyż stanowiła ona zarazem to, czego mógł się dopuścić dziedziczny monarcha wobec swoich przeciwników. Nie dopuszczał możliwości dyskusji, bowiem i ta mogła być szkodliwą. Loc. cit. Loc. cit. 17 Loc. cit. 15 16 155 Będziemy nigdy zastawali przeszkadzali lub bronili tego aby ten ktobykolwiek kazał się przez gwałt króla na Tron wprowadzać, albo chciał gwałtem Dziedzictwo Tronu ustanowić, albo śmiał przez pisma, druki lub głosy na Seymie y Seymikach, y publicznych ziazdach miane proponować następstwo Tronu, pod pozornemi titułami substituciami dezygnacyi, korregencyi, viceRojostwa lub innemi, albo chciał ninieysze Artykuły Paktów Konwentów w części iakiey lub we wszystkim odmienić, lub nadwerężyć, był psie facto, za nieprzyiaciela Oyczyzny poczytany, w każdym czasie, y nakazanym mieyscu, a Dobra Jego Konfiskacyi podpadały w Trybunale18. W myśl koncepcji Seweryna Rzewuskiego władca miał być tylko figurantem, swoistą ozdobą instytucji centralnych szlacheckiej Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Nie powinien posiadać żadnych kompetencji, żadnych praw, które dałyby mu możliwość samodzielnego kształtowania jakiejkolwiek dziedziny życia publicznego. Takie ograniczenie władzy królewskiej pozostawiłoby jej jedynie charakter honorowy, tytularny. Pomysły Rzewuskiego zmierzały, przede wszystkim do utrzymania dotychczasowego systemu instytucji parlamentarnych i zasad ustrojowych z wolną elekcją, liberum veto, podziałem stanowym społeczeństwa, nietykalnością osobową i majątkową szlachty. Zawierzał on jednak nie Sejmom, ale sejmikom, bowiem to one kształtować miały działalność Sejmów poprzez instrukcję poselską, sejmiki relacyjne, ściśle opisany tryb prac sejmowych. Omawiane Artykuły Paktów Konwentów są przykładem niektórych aspektów ideologii politycznej Seweryna Rzewuskiego. Stworzone w momencie szczytowej aktywności pisarskiej hetmana, zaświadczają o jego ówczesnej myśli politycznej. Był myślicielem, któremu siła tradycji rodzinnych i siła własnych doświadczeń pozwoliły wznieść się ponad szeregi swego stronnictwa, a jego w pełni przemyślane pisarstwo polityczne zbudowało wokół niego otoczkę, jednego z głównych ideologów stronnictwa hetmańskiego. Poruszone wybrane artykuły, jak i wszystkie pozostałe z omawianego projektu Seweryna Rzewuskiego, są bardzo treściwe, przejrzyste i konkretne. Są przejawem szerokiego rozeznania w aktualnej sytuacji politycznej Rzeczypospolitej. Ich treść, ponadto świadczy o dobrej znajomości systemu ustrojowego Rzeczypospolitej Obojga Narodów przez pisarza. Miały one zabezpieczyć Rzeczypospolitą przed samowładztwem królów. Były swoistym zbiorem praw, zakazów i obowiązków nakładanych na monarchów. Seweryn Rzewuski dokonał rozbudowania pojęcia paktów konwentów, przekształcając je w swoisty niezmienny zbiór praw, który miałby być przedkładany królom do zatwierdzenia. Miały stanowić zaporę dla dążeń absolutystycznych monarchów. Przedstawiono je w szczegółowym zarysie, co miało prawdopodobnie zapobiec, zawłaszczaniu przez królów różnych dziedzin polityki, kultury, nauki, gospodarki. 18 Loc. cit. 156 Tomasz Dzięgielewski Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie POGLĄDY WŁADYSŁAWA KONOPCZYŃSKIEGO NA DZIEJE STAROPOLSKIEGO PARLAMENTARYZMU ZE SZCZEGÓLNYM UWZGLĘDNIENIEM ROLI LIBERUM VETO NA PRZESTRZENI WIEKÓW Władysław Konopczyński ma wśród badaczy dziejów Pierwszej Rzeczypospolitej wyjątkowo znaczącą pozycję. Jego Dzieje Polski nowożytnej były w ostatnim dwudziestoleciu najbardziej poszukiwaną syntezą okresu staropolskiego. Miały bowiem cztery wznowienia. Natomiast przez długi jeszcze czas historycy podejmujący tematy dotyczące przedrozbiorowego parlamentaryzmu, czy konfederacji barskiej będą odnosić się do tez i ocen zawartych w jego fundamentalnych monografiach: Liberum veto1 i Konfederacja Barska2, które również w ostatnich latach doczekały się nowych wydań. Konopczyński urodził się w Warszawie w 1880 r. Zainteresowania historyczne przejawiał od wczesnej młodości. Do ich rozwoju przyczyniły się: zaangażowanie w prace tajnego kółka samokształceniowego w gimnazjum oraz kontakty z Tadeuszem Korzonem, wybitnym badaczem dziejów Polski nowożytnej. Spotkania z jednym z głównych przedstawicieli tzw. warszawskiej szkoły historycznej wpłynęły na wybór epoki przyszłych badań. Umożliwiły też Konopczyńskiemu opanowanie podstaw warsztatu pracy naukowej historyka, gdyż studiów uniwersyteckich w zakresie historii nie odbył3. W 1899 r. po ukończeniu z wynikiem bardzo dobrym IV Gimnazjum Rządowego w Warszawie, zapisał się na Wydział Prawa miejscowego uniwersytetu. Wybór tego kierunku nie był niczym dziwnym zważywszy na fakt, iż Polacy po ukończeniu studiów filozoficznych, do których zaliczała się historia, nie bardzo mogli liczyć na pracę w zaborze rosyjskim, gdyż większość zawodów mogących ich interesować (np. praca nauczycielska) była dla nich zamknięta. Dodatkowo ówczesne studia prawnicze mając dość szeroki profil humanistyczny, a zarazem nie będąc zbyt trudne, pozwalały miłośnikowi historii znaleźć czas na realizację swych zainteresowań. Lata uniwersyteckie, a w szczególności lektura dzieł Fryderyka Pollocka, Georga Jellinka, Georga Simmla oraz praca nad polskim przekładem Zasad prawa konstytucyjnego Adhemara Esmeina, która została mu powierzona z inspiracji czuwającego nad jego rozwojem mistrza, wpłynęły na wybór problematyki pierwszych prac badawczych Konopczyńskiego. Poświęcił je funkcjonowaniu parlamentaryzmu staropolskiego na tle porównawczym. Kwestie te pozostawały też odtąd stale aż do śmierci Profesora, jednym z najważniejszych obszarów jego naukowej twórczości. Ze względów zrozumiałych zajął się w pierwszym rzędzie tym, co najbardziej rzucało się w oczy, gdy porównuje się w okresie wczesnonowożytnym sejm Rzeczypospolitej z systemami parlamentarnymi tych państw europejskich, w których realnie one funkcjonowały – problemem liberum veto. Rezultaty badań na ten temat przedstawił w swej pracy „ponadseminaryjnej” oraz kandydackiej. Spotkały się one z wysoką oceną warszawskie- W. K o n o p c z y ń s k i, Liberum veto. Studium porównawczo-historyczne, Kraków 1918. I d e m, Konfederacja barska, t. 1-2, Kraków 1936–1938. 3 I d e m, Jak zostałem historykiem, „Znak”, R. 10 (1958), nr 52, s. 1151,1154. 1 2 157 go środowiska naukowego i zostały opublikowane w pierwszym tomie „Przeglądu Historycznego”4. Od 1903 roku Konopczyński prowadził prawdziwe badania historyczne pod kierunkiem profesora Szymona Askenazego. Podjął się opracowania monografii dotyczącej panowania Augusta III w latach 1755–1763. Zaowocowało to powstaniem dwutomowego dzieła Polska w dobie wojny siedmioletniej. Na podstawie jej pierwszego tomu dotyczącego lat 1755–1758, w 1908 r., Władysław Konopczyński uzyskał doktorat na Uniwersytecie Lwowskim. Cała monografia stała się natomiast podstawą w przeprowadzonej w 1911 r. habilitacji na Uniwersytecie Jagiellońskim. Lata 1911–1918 były dla Konopczyńskiego okresem najbardziej intensywnych prac badawczych. Prowadził bardzo rozległe kwerendy w archiwach i bibliotekach krajowych oraz zagranicznych, wydawał źródła, m.in. diariusze sejmowe, publikował sporo artykułów i większych studiów, uczestniczył jako referent w międzynarodowych konferencjach historycznych. Zgromadzone wtedy materiały, przemyślenia i dyskusje przyniosły efekt w postaci dwóch wyjątkowo ważnych monografii: Geneza i ustanowienie Rady Nieustającej5 oraz najbardziej mnie interesującego Liberum veto. One to ugruntowały autorytet Konopczyńskiego wśród historyków polskich zajmujących się epoką nowożytną i przesądziły o powołaniu na katedrę Historii Polski Uniwersytetu Jagiellońskiego. W 1918 r. Konopczyński objął stanowisko profesora nadzwyczajnego, natomiast 14 VI 1921 r. po uprzedniej uchwale Rady Wydziału Filozoficznego, Naczelnik Państwa mianował go profesorem zwyczajnym. Podjął w pełnym wymiarze pracę dydaktyczną na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pełnił funkcje uczelniane, m.in. dziekana Wydziału Filozoficznego oraz w Polskiej Akademii Umiejętności i Polskim Towarzystwie Historycznym. Organizował zespołowe prace badawcze i dalekosiężne inicjatywy wydawnicze, jak Polski Słownik Biograficzny. Przejawiał także okresami dość znaczne zaangażowanie w życiu publicznym. Był aktywnym posłem na Sejm w latach 1922–1927, co wpłynęło na ograniczenie aktywności badawczej Konopczyńskiego, zwłaszcza w niektórych dziedzinach jego zainteresowań naukowych. W II Rzeczpospolitej nie opracował już niestety żadnego studium monograficznego dotyczącego dziejów staropolskich instytucji parlamentarnych. Z zagadnień ustrojowych w sposób pogłębiony zajmował się tylko konfederacjami oraz myślą polityczną drugiej połowy XVIII w. zawierającą postulaty reformy państwa. Doceniał jednak wciąż, i to bardzo, potrzebę badań nad rolą ustroju politycznego, a zwłaszcza parlamentaryzmu w dziejach Polski nowożytnej. Z wypowiedzi profesora Adama Przybosia na konferencji poświęconej Konopczyńskiemu wiadomo, iż w ostatnim okresie swego życia przygotowywał syntetyczne ujęcie tego problemu6, niestety nie ukazała się w druku. Opublikowane zostało jedynie swoiste studium przygotowawcze do zamierzonej syntezy Chronologia sejmów polskich 1493–17927. Ewolucję jego poglądów na ten temat możemy natomiast obserwować na podstawie tez zawartych w referacie pt. Rząd a Sejm w dawnej Rzeczypospolitej wygłoszonym na V Powszechnym Zjeździe Historyków Polskich8 i przede wszystkim we wspominanej już syntezie Dzieje Polski nowożytnej. I d e m, Geneza „Liberum veto”, „Przegląd Historyczny”, 1905, t. 1, s. 154-171, 315-358. I d e m, Geneza i ustanowienie Rady Nieustającej, Kraków 1917. 6 A. P r z y b o ś, Wspomnienie o seminarium Władysława Konopczyńskiego, „Studia Historyczne”, R. 22 (1979), s. 84. 7 W. K o n o p c z y ń s k i, Chronologia sejmów polskich 1493–1792, „Archiwum Komisji Historycznej PAU”, seria 2, t. IV (1948), nr 3. 8 I d e m, Rząd a Sejm w dawnej Rzeczypospolitej, [w:] Pamiętnik V Powszechnego Zjazdu Historyków Polskich w Warszawie 28.11–4.12.1930 roku, t. 1, Lwów 1930. 4 5 158 Geneza liberum veto oraz Liberum veto należały do pierwszych monograficznych opracowań dotyczących problematyki staropolskiego parlamentaryzmu, które oparte były na krytycznej analizie sporej liczby różnorodnych źródeł i uwzględniały tło porównawcze. Podejście metodologiczne Konopczyńskiego było zdecydowanie różne od autorów, którzy wcześniej wypowiadali się na temat wpływu ustroju politycznego z sejmem jako najważniejszym jego organem, na przedrozbiorowe losy Rzeczypospolitej. Większość z nich, a szczególnie twórcy tzw. krakowskiej szkoły historycznej występowali bardziej w roli wychowawców narodu niż bezstronnych badaczy przeszłości. Wyrobiwszy przekonanie, iż tylko i wyłącznie Polacy są winni upadku dawnej Rzeczypospolitej9, poszczególni autorzy należący do tej szkoły w swym wykładzie dziejów wskazywali na te czynniki, które ze względu na akceptowaną przez siebie historiozofię, uznawali za najbardziej szkodliwe. W nadziei, iż przyszłe pokolenia uświadomiwszy błędy przodków poprawią się, widzieli szansę również na poprawę doli narodu. Dla Waleriana Kalinki fundamentalnym czynnikiem, który spowodował upadek było odstępstwo staropolskich elit od katolickiej wiary i zasad moralnych. Józef Szujski zwracał także uwagę na negatywne skutki wynikające z takiej postawy, ale za jeszcze bardziej szkodliwe uważał inne wady narodu szlacheckiego: skłonność do anarchii, bierność, niezdolność do radykalnych rozstrzygnięć. Stąd stan ciągłego konfliktu szlachty z monarchą i między poszczególnymi grupami możnowładców. Te zaś jego zdaniem były spowodowane wadliwymi rozwiązaniami systemowymi10. Odpowiedzialnością za rozkład państwa Szujski obarczył także władców. Ich winę widział w tym, że godzili się de facto na trwanie ustroju, który co prawda poważnie ograniczał ich uprawnienia w porównaniu z posiadanymi przez panujących w innych państwach, z drugiej jednak strony dawał im prerogatywy pozwalające wywierać poważny wpływ na toczące się gry polityczne11. Idealnym ustrojem była według Szujskiego, monarchia, w której silna władza króla zapewnia stały rozwój i stabilizację wewnętrzną. Nawiązywał tym samym do koncepcji sformułowanych przez Naruszewicza. Najbardziej skrajnym „instytucjonalistą” był Michał Bobrzyński. Co prawda i on także wytykał „grzechy” narodu szlacheckiego. Zwłaszcza osławioną „złota wolność”, która „pozwalała usuwać się od obowiązku wobec ojczyzny, od wojska i od podatku, a resztki skarbu publicznego obdzierać. Złota wolność udaremniała wszelki śmielszy poryw ku wznioślejszym idealnym celom […]. Nie ideały gubiły nas, lecz prywata”12. Przede wszystkim jednak podkreślał, że największą przyczyną upadku był brak w przedrozbiorowej Polsce rządu: „Nie mieliśmy rządu i ta jest jedna jedyna upadku naszego przyczyna”13. Według niego o rozwoju, bądź upadku kraju decyduje siła władzy państwowej. W sytuacji, gdy od XVI w. w państwach ościennych monarchie stanowe przekształcały się w monarchie absolutne, system ten powinien zostać wprowadzony także i w Rzeczypospolitej, a ponieważ nasi przodkowie nie zdobyli się na takie rozwiązanie, do upadku państwowości polskiej dojść musiało. Wobec takiego założenia szkodliwą dla kraju byłaby każda instytucja, dzięki której mieszkańcy mogliby wywierać wpływ na państwowe decyzję, bądź w sposób legalny kontrolować egzekwowanie prawa przez władze. 9 W. K a l i n k a, Ostatnie lata panowania Augusta. Dokumenta do historyi drugiego i trzeciego podziału, [w:] Historycy o historii, red. M. H. S e r e j s k i, Warszawa 1963, s. 330-341. 10 J. S z u j s k i, Dawna Rzeczpospolita a jej pogrobowce. Ustęp z obszerniejszego studium, [w:] I d e m, O fałszywej historii jako mistrzyni fałszywej polityki. Rozprawy i artykuły, red. H. M i c h a l a k, Warszawa 1991, s. 287. 11 Ibidem, s. 287-288 12 M. H. S e r e j s k i, Naród a państwo w polskiej myśli historycznej, Warszawa 1977, s. 196-197. 13 W. K o n o p c z y ń s k i, Liberum veto. Studium porównawczo-historyczne, Kraków 2002, s. 360-361. 159 Konopczyński w pracach, które powstały przed opublikowaniem m.in. monografii Liberum veto, wyrażał pogląd, że dobrze funkcjonująca monarchia parlamentarna miała szansę stać się aprobowanym systemem politycznym w Rzeczypospolitej. Dowodził też, iż ów system mógł zapewnić naszemu krajowi rozwój. Studium porównawcze poświęcone rozpoznaniu zasad obowiązujących w europejskich zgromadzeniach stanowych w okresie średniowiecza i wczesnej nowożytności przy uchwalaniu decyzji, doprowadziło go do sformułowania tez, które miały wyjaśnić fakt uzależnienia sejmu, najważniejszego organu władzy Rzeczypospolitej, od „wolnego nie pozwalam” pojedynczego posła. Stwierdziwszy, że taki sam punkt wyjścia obecny był we wszystkich europejskich systemach parlamentarnych, przedstawił wydarzenia oraz działanie sił, które w poszczególnych krajach powodowały, iż miejscowe zgromadzenia stanowe przyjmowały zasadę decydowania większością głosów. Ustalił, że dochodziło do zmiany, gdy w praktyce realizowane były następujące czynniki: 1) zrównanie głosów poszczególnych uczestników zgromadzeń; 2) oddzielenie debaty od głosowań; 3) przekazanie wykonywania uchwał innym organom; 4) rozdzielenie władzy ustawodawczej i wykonawczej; 5) znacząca niezależność parlamentarzystów względem swych wyborców bądź mocodawców. Poza tym czynnikami przyśpieszającymi było zagrożenie zewnętrzne, obawy przed możliwością secesji, bądź rozruchów wewnętrznych. Tymczasem w staropolskich instytucjach parlamentarnych istniała, a nawet narastała „faktyczna nierówność uczestników obrad”; możliwość rozstrzygania spraw proceduralny i przyjmowania projektów uchwał w czasie trwania dyskusji; związanie posłów instrukcjami sejmikowymi; wykonywanie zwłaszcza uchwał podatkowych przez urzędników wyznaczanych przez instytucje parlamentarne; słabość władzy wykonawczej. Poza tym w XVI w., kiedy to zasada „jednomyślności” uzyskiwała status zasady niezmiennej, Rzeczypospolita nie znajdowała się pod presją zagrożenia zewnętrznego. Natomiast parlamentarzyści należący do stanu szlacheckiego nie odczuwali zagrożenia ze strony innych stanów społecznych, nie obawiali się też secesji jakiejkolwiek prowincji. Powyższe uwarunkowania miały uniemożliwić wprowadzenie w sejmie zasady większościowej. Do tryumfu liberum veto przyczyniły się czynniki dodatkowe, „ukazujące się dopiero w wieku XVII. Społeczną jego podstawą stała się prepotencja możnowładztwa i […] konserwatyzm przesyconych przywilejami mas szlacheckich”14. Rwanie sejmów pogłębiało kryzys wewnętrzny Rzeczypospolitej. Jednak groźba utraty niepodległości i praca wychowawcza Stanisława Konarskiego oraz licznych mniejszej rangi pisarzy, kaznodziejów i publicystów głoszących konieczność reform ustrojowych, przyniosła pozytywne efekty w postaci uchwał Sejmu Wielkiego. Nie udało się ich jednak, w głównej mierze ze względu na działalność państw zaborczych, wprowadzić w życie, a reakcja na postępowanie Rosji i Prus oraz służących im targowiczan w postaci Powstania Kościuszkowskiego, po klęsce powstańców doprowadziła do ostatniego rozbioru. We wspomnianym referacie na Zjeździe Historyków w 1930 r. i w Dziejach Polski nowożytnej, Konopczyński już bardziej zdecydowanie i wyraziście stwierdził, iż przyczynami, które doprowadziły do drastycznego osłabienia Rzeczypospolitej, (ale nie do ostatecznego upadku) był jej wadliwy ustrój oraz wszechwładza mas szlacheckich. Szlachta zapewniwszy sobie szeroki zakres praw i wolności, a sejmowi status najważniejszego organu państwa, główną uwagę skupiała na zachowaniu status quo. Niezmiernie użyteczną była zatem zasada jednomyślności, 14 Ibidem, s. 287. 160 która miała być podstawą liberum veto. Gdy zaś stosowanie liberum veto zostało zaaprobowane, normalne funkcjonowanie instytucji parlamentarnych stale było zagrożone, co osłabiało pozycję państwa. W okresie Polskiej Republiki Ludowej, I Rzeczypospolita przedstawiana była, zwłaszcza w syntezach, jednoznacznie negatywnie. Jej upadek miał być oczywiście zawiniony przez klasę polskich feudałów, którzy narzucili wsteczny ustrój społeczny i wadliwy ustrój polityczny. Szlachta w swym egoistycznym pragnieniu utrzymania pełni władzy w państwie, uniemożliwiła wprowadzenie monarchii absolutnej. Uznawszy zaś za „źrenicę swych wolności” liberum veto i wolną elekcję, przekreśliła również szansę na ewolucyjną przemianę monarchii stanowej w konstytucyjną. W XVII–XVIII w. twór państwowy Rzeczypospolitej był kuriozalnym przeżytkiem i upadł z „pożytkiem dla postępu”. Dla kształtowania „czarnej legendy” I Rzeczpospolitej historiografia oficjalna Polski Ludowej oprócz własnych, negatywnych sądów dotyczących sytuacji społeczno – gospodarczej wykorzystywała też negatywne oceny staropolskiego ustroju politycznego, których autorem był Michał Bobrzyński. Upowszechniane również były wówczas tezy Konopczyńskiego dotyczące liberum veto. Obecnie wśród badaczy epoki staropolskiej panuje spora różnorodność poglądów. Rzadko spotkać można zwolenników szkoły krakowskiej. Znacznie więcej znawców historii nowożytnej podtrzymuje tezy Konopczyńskiego odnośnie genezy, istoty oraz wpływu liberum veto na losy państwa polskiego. Największą chyba jednak grupę stanowią ci, którzy kwestię ustroju I Rzeczpospolitej traktują w sposób całkowicie odmienny. Oni określają ówczesny ustrój mianem – „monarchii mixta”. Tak, bowiem nazywali ustrój istniejący w Królestwie Polskim, a następnie Rzeczypospolitej Obojga Narodów staropolscy pisarze polityczni i politycy, nawiązując do klasyfikacji form ustroju przedstawionej przez Arystotelesa. Cechą charakterystyczną ustroju mieszanego było to, że gwarantował on udział we władzy wszystkich najważniejszych sił w państwie, czyli monarchy, elit i ogółu obywateli. Miało to zapewniać państwu trwałość, zwłaszcza, jeśli czynniki dzielące się władzą potrafiły ukształtować instytucje, zasady i procedury, które pozwalały równoważyć ich wpływy w procesie podejmowania najważniejszych decyzji. Był też według zgodnych opinii uznanych myślicieli starożytnych, średniowiecznych i doby renesansu, uznawany za najlepszy. Taki ustrój, zdaniem wielu pisarzy europejskich XVI i początku XVII w., ustrój był wówczas nie tylko w Rzeczypospolitej, ale również w Anglii, Wenecji, Niderlandach, państwach skandynawskich i kilku landach niemieckich. Właśnie ze względów na ustrój gwarantujący obywatelom realny udział w decydowaniu o sprawach wspólnoty oraz ze względu na oferowanie bojarom ruskim i litewskim oraz rycerstwu pruskiemu i inflanckiemu takich samych wolności osobistych i praw politycznych, jakie posiadała szlachta polska, a także na obowiązującą w instytucjach staropolskiego parlamentaryzmu zasadę konsensusu, tak szybko następował proces integrowania się Rzeczypospolitej wielu narodów. Historycy ci jednoznacznie negatywnie oceniają liberum veto. Uważają jednak, że błędem Konopczyńskiego i podzielających jego poglądy jest wywodzenie procedury umożliwiającej zrywanie sejmów przez sprzeciw pojedynczego posła. Opisany konstytucją Nihil novi z 1505 r. wymóg uzgadniania przez króla, senat i posłów ziemskich ustaw i uchwał sejmowych, miał prowadzić do stanowienia w Rzeczypospolitej prawa uznawanego przez owych współdecydentów za słuszne, najlepiej służące jej dobru. O przyjęciu, bądź odrzuceniu proponowanych rozwiązań decydować miały: ocena sytuacji kraju i potrzeb z niej wynikających, waga argumentów używanych w debacie i autorytet jej uczestników oraz gotowość do kompromisu w imię dobra wspólnego. Dochodzenie do zgody było trudne, ale jak dowiodły sejmy „egzekucyjne” i „unijny” w Lublinie, możliwe nawet, gdy roz- 161 strzygano najbardziej kontrowersyjne sprawy. Wymagało to jednak odpowiedniego czasu. Niestety twórcy artykułów henrykowskich ustanowili sztywny, sześciotygodniowy czas sesji sejmowych. Nie wiadomo, kto i dlaczego tę regulację przeforsował. Szybko ujawniły się jednak szkodliwe konsekwencje tego kroku. Sejm uzyskiwał, bowiem coraz szersze uprawnienia. Musiał rozstrzygać w drodze konsensusu coraz więcej spraw, a miał na to tylko sześć tygodni. Uczestnicy obrad niemal każdego sejmu stawali w związku z tym wobec konieczności wyboru między poszanowaniem dla prawa, a ciążącym na nich obowiązkiem dbania o dobro Rzeczypospolitej. Przez prawie osiemdziesiąt lat, jeśli istniał, choć cień szansy na doprowadzenie do pozytywnych rozstrzygnięć, godzili się wbrew literze prawa na prolongowanie sesji. Ponieważ praktyka ta pozostawała w sprzeczności z coraz silniej demonstrowanym przez szlachtę legalizmem, sejm uchwalał również ustawy, które miały wymuszać przestrzeganie norm proceduralnych, w tym już wspomnianą z 1633 r., expresis verbis stwierdzającą, że prolongata jest sprzeczna z prawem. One to przesądziły o postawie uczestników sejmu zwyczajnego 1652 r. Liberum veto było więc skutkiem wynikającym z regulacji procedury sejmowej, która zasad uchwalania ustaw nie obejmowała. Szlachta nie dostrzegła zagrożenia w tym, że liberum veto uzyskało moc prawnego precedensu, co mogło wynikać z dość powszechnie podzielanego przez członków szlacheckiego stanu przekonania, że najważniejszym celem ich politycznego zaangażowania powinno być niedopuszczenie do zmiany ustroju Rzeczypospolitej, uznawanego, aż po ostatnie dziesięciolecia jej istnienia za najlepszy. Przez długi czas większość szlacheckiej braci skupionej na sprawach własnych i lokalnych, podlegająca oddziaływaniu propagandy magnackiej, mogło w liberum veto widzieć skuteczny instrumentem, pozwalający do zmian ustrojowych nie dopuszczać. Nie należy jednak przeceniać roli narzędzia, nawet tak niebezpiecznego jak liberum veto. Rozwój czy kryzys wspólnot państwowych w głównej mierze zależy od postaw rządzących i obywateli danego kraju oraz sił zewnętrznych. Protesty Karola Chreptowicza i Józefa Wybickiego na nic się zdały, gdy haniebny sejm w 1768 r. czyniąc z władców rosyjskich gwarantów tzw. „praw kardynalnych”, zaakceptował utratę suwerenności. Podobnie jak protesty Reytana i jego towarzyszy nie zapobiegły zatwierdzeniu przez sejm 1773 r. pierwszego rozbioru. Nie można łączyć procedury służącej do zrywania sejmów z zasadą obowiązującą przy uchwalaniu, jak wyżej wywodziłem liberum veto i zasada zgody nie mają z sobą genetycznego związku. Poza tym w wypowiedziach dotyczących problematyki ustrojowej należy używać pojęć precyzyjnych. Konstytucja Nihil novi, która obowiązywała do osławionych „praw kardynalnych”, stanowiła, że prawo pospolite oraz dotyczące stanu szlacheckiego ma być uchwalane za zgodą króla, senatorów i posłów ziemskich, a nie jednogłośnie. W Volumina Legum znajduje się bardzo wiele istotnych ustaw, które zostały ogłoszone, jak ustanowione legalnie i były normami obowiązującymi, mimo iż nie wszyscy z uczestników obrad je zaaprobowali. Znane są przypadki, że sprzeciw nawet kilkudziesięciu parlamentarzystów nie zablokował uchwaleniu uzgodnionych wcześnie w komisjach projektów ustaw. Podzielam natomiast całkowicie pogląd głoszony przez Joachima Lelewela, a także kilku współczesnych badaczy, w tym profesora Normana Daviesa15 oraz profesora Jana Dzięgielewskiego, że „postanowienia staropolskiego parlamentu, dlatego iż były podejmowane za zgodą sejmujących stanów, obligowały do wykonywania ich króla, senat i ogół szlachty”16. Jej reprezentanci, działając w myśl instrukcji N. D a v i e s, Boże igrzysko: historia Polski, Od początków do roku 1795, t. 1, Kraków 1991. http://www.muzhp.pl/index.php?akcja=kalendarium_zobacz&id_kalendarium=150&kalendarium_full=tak, J. D z i ę g i e l e w s k i, Liberum veto, Strona Muzeum Historii Polski, [dostęp z dn. 27 III 2008]. 15 16 162 uchwalonych przez panów braci uczestniczących w sejmikach, byli przecież współautorami uchwał i ustaw sejmowych. Szczególnie ważne było to w Rzeczypospolitej, w której władza wykonawcza dysponowała minimalnym aparatem przymusu. 163 166 Beata Kubiak Uniwersytet Łódzki „PRZED NAMI GÓRSKIE BEZDROŻA…” CZYLI POCZĄTKI POLSKIEGO TATERNICTWA Każdy z nas, wcześniej czy później omawiał w szkole tak zwaną „literaturę tatrzańską”. Jednak początek zainteresowania polskich twórców Tatrami przypadł dopiero na drugą połowę XIX w. Wcześniej przez poezję przewijają się opisy gór, ale zazwyczaj były to Alpy – wystarczy wspomnieć Kordiana wygłaszającego monolog na szczycie Mont Blanc. Czy oznacza to, że wcześniej w Polsce gór nie było lub były one terenem całkiem nieznanym? Pierwsza połowa wieku XIX to czas, kiedy Tatry zaczęły przyciągać naukowców: botaników, zoologów, klimatologów, kartografów, geografów i geologów. Pierwsi z nich, tacy jak Jerzy Wahlenberg – twórca szczegółowego opisu roślinności Tatr Południowych, Tomasz Mauksch – klimatolog i badacz tatrzańskich jezior, Albrecht Sydow – autor geograficznotopograficznego opisu Tatr na Podhale przybyli już pod koniec XVIII czy na początku XIX w. Były to jednak podróże naukowe i nie przyczyniały się do propagowania turystyki górskiej. Celem nielicznych wtedy wycieczek były dwa miejsca – Morskie Oko i Łomnica uznawana, do 1837 r. za najwyższy z tatrzańskich szczytów. Pierwszymi turystami byli głównie Niemcy z Nowego Targu, następnie Austriacy, Węgrzy i nieliczni Polacy. Lata 30. to również okres, kiedy w lwowskiej prasie pojawiają się pierwsze opisy górskich spacerów, a także czas, kiedy w Zakopanem pojawiają się goście z uzdrowiska kąpielowego, z położonej w Pieninach, Szczawnicy (własnego sanatorium Tatry doczekały się dopiero wiele lat później). Większa część wycieczek odbywanych na początku XIX w. prowadzona była według wypracowanego dużo wcześniej schematu – goście dojeżdżali jak najbliżej celu wynajętymi powozami a następnie przesiadali się do góralskich wózków, które dowoziły ich na wybrane miejsce. Nieliczne były piesze wędrówki, a ci, którzy je odbywali poruszali się po wygodnych, przystosowanych do jazdy wozami traktach. W związku z tym trudno jest mówić nie tylko o taternictwie, ale nawet o turystyce pieszej. Żeby zrozumieć różnicę pomiędzy taternictwem a turystyką pieszą pozwolę sobie posłużyć się dwoma definicjami. Próbując uściślić zakres znaczenia tych pojęć sięgnęłam do kilku encyklopedii. Współczesna, z 2003 r., Wielka Encyklopedia Świata wydawnictwa Oxford w ogóle terminu taternictwo nie posiada, tak samo jak jej późniejsze wydanie z roku 2007, zaś Mała Encyklopedia PWN z 1976 odesłała mnie do hasła alpinizm, które definiuje jako „formę turystyki wysokogórskiej, której uprawianie wymaga opanowania techniki wspinaczkowej i stosowania specjalnego sprzętu (liny, czekanów, raków, haków i in.)”1. Ta sama encyklopedia tłumaczy zaś turystykę jako „formę czynnego wypoczynku”2. A zatem nie każdy, kto doszedł czy też dojechał do Morskiego Oka jest taternikiem. Większość z tym osób trudno nawet nazwać turystami. Tatrzańska sytuacja zmieniała się stopniowo, ale największe przemiany widać w połowie XIX w. Wtedy to zaczęli pojawiać się na Podhalu ludzie, którzy zachęceni barwnymi opisami, 1 2 Mała Encyklopedia Powszechna PWN, Warszawa 1976, s. 28. Ibidem, s. 841. 167 znanych już i stanowiących atrakcję turystyczną, Łomnicy i Morskiego Oka chcieli poznać dzikie, nie zniszczone i nie zbadane przez człowieka góry. A takich miejsc było jeszcze bardzo wiele. Szczególnie, że tak naprawdę gór nie znał nikt, również ich mieszkańcy. Juhasi trudniący się wypasem owiec, poznawali jedynie najbliższe im hale. Nie przywiązywali też wagi do bardzo ważnej dla turystów rzeczy jak nazewnictwa. Nie potrafili podać nazw okolicznych szczytów gdyż nie było im to potrzebne do wypasu owiec. Dlatego też pierwsi przewodnicy rekrutowali się z pomiędzy koziarzy i świszczarzy. Byli to jedyni ludzie, którzy nie respektując granic, schodzili dobrze góry. Podczas swoich polowań na kozice i świstaki niejednokrotnie przekraczali granicę państwa, dlatego dobrze poznali nie tylko polską stronę Tatr. Pierwszymi znanymi nam przewodnikami są mieszkający w Zakopanem Jędrzej Wala starszy, Maciej Sieczka i Szymon Tatar. Przewodnikami byli nie tylko dla pieniędzy, traktowali swoją pracę ambicjonalnie. Już po sezonie sami wybierali się w góry aby wyszukać lepsze przejścia i poznać nazwy szczytów. Wyjście w góry bez przewodnika mogło pociągnąć za sobą tragiczne konsekwencje. Widać to na przykładzie ks. Stolarczyka, który, pomimo tego, że z Tatrami był obeznany, próbując zdobyć samodzielnie Giewont, utknął w jednej ze szczelin i dopiero juhasi, którzy posłyszeli jego krzyki, wyciągnęli go z niej. Od tego momentu otaczał on troskliwą opieką, tych którzy w górach ulegli wypadkowi, a także organizował akcje poszukiwawcze i ratownicze. Były to zazwyczaj „akcje” spontaniczne, prowadzone przez przebywających w okolicach górali a za podstawowy sprzęt ratowniczy służył zwykły powróz. Pierwszymi których możemy nazwać taternikami byli: ks. Józef Stolarczyk, ks. Jędrzej Pleszowski, ks. Eugeniusz Janota, Kazimierz Łapczyński, Walery Eljasz. Chodzili oni nie tylko po Tatrach Wysokich, ale także po Tatrach Zachodnich. Kazimierz Łapczyński był pierwszym, który wykazał się sportowym podejściem do chodzenia po górach. Kiedy, przy okazji swojego czwartego pobytu w 1862 r. w Tatrach, w Szczawnicy, dowiedział się, że najwyższym szczytem jest nie, zdobyta przez niego wcześniej, Łomnica lecz „Gierlach” zapragnął wejść na jego wierzchołek. Nie odstraszała go nawet niechęć i strach miejscowych, którzy obawiali się go poprowadzić na górę również dla nich nieznaną. Jednak jego plany pokrzyżowała pogoda. Trwające przez kilka dni deszcze, a następnie opady śniegu uniemożliwiły mu zdobycie Gierlachu. Co dziwne, pomimo swojej pasji Łapczyński był zdecydowanym przeciwnikiem udostępniania turystom gór. Zachwycony dzikością Morskiego Oka w 1862 r. opublikował w „Tygodniku Ilustrowanym” następującą opinię „nie daj Boże, żeby kiedykolwiek myśl przyszła ludziom upiększać romantycznie Morskie Oko; daj Boże, żeby tam nawet porządnej drogi i gracowniczej ścieżki nie było”3. Jak dzisiaj sami możemy się przekonać, niestety, jego modlitwa nie została wysłuchana. Kolejnym pokoleniem taterników byli ludzie, dla których góry były nie tylko miejscem wakacyjnego odpoczynku, ale również sposobem na życie. Węgierski alpinista Mor Dechy wspinał się w Alpach, Dolomitach, Pirenejach, na Kaukazie. Do jego osiągnięć należy zaliczyć zdobycie Wysokiej (2560 m.) oraz wejście na Gierlach z Doliny Wielickiej. Polakami, którzy stanęli do tej, wręcz sportowej rywalizacji, byli m.in. Adam Asnyk (pierwszy poeta, który nie tylko podziwiał góry, oglądając je z poziomu miejscowości uzdrowiskowych, ale również podczas wędrówek poznał je dogłębnie) i Mieczysław Pawlikowski wraz z synem Janem Gwalbertem, którzy dokonali pierwszego przejścia Doliny Kaczej i wejścia na Żelazne Wrota. 3 K. Ł a p c z y ń s k i, Obrazy tatrzańskie. Lato pod Pieninami i w Tatrach, „Tygodnik Ilustrowany”, 1862, nr 162, s. 178. 168 W tym samym co poprzednicy, 1876 r., Odon Tery, również jako pierwszy, zdobył Pośrednią Grań (2441 m.). Kolejny, 1877 rok, był to rok, kiedy pokonane zostały tatrzańskie giganty – Ludwik Chałubiński wszedł na Mięguszowski Szczyt (2425 m.). Podjęto też próby zdobycia Ganku (2459 m.) zaś Tery dokonał pierwszego wejścia na Durny Szczyt (2623 m.). Odznaczającym się taternikiem był właśnie Jan Pawlikowski. Swoje wędrowanie po Tatrach zaczynał wraz z ojcem. Następnie razem z przewodnikami – Maciejem Sieczką i Wojciechem Bukowskim wszedł północną ścianą na Łomnicę, zdobyli Kieżmarski Szczyt (2558 m.). W 1879 (lub 1880) wraz z Sieczką dokonał pierwszego wejścia na Mnicha (2068 m.) i Szatana (2432 m.). Pawlikowski jest pierwszym Polakiem, który tak naprawdę rozumiał i czuł założenia alpinizmu. W swoich wspomnieniach podkreślał, że jego celem były właśnie albo pierwsze wejścia to znaczy wyznaczenie nowej drogi, albo niezdobyte szczyty. Widać to było najlepiej, gdy wszedł na Kieżmarski Szczyt, kiedy znalazł tam ślady ludzkiej obecności doznał ogromnego zawodu. W latach 70. nastąpił też powolny rozwój taternictwa zimowego. Wzrastający z roku na rok ruch turystyczny sprawił, że praca przewodnika stawała się coraz bardziej opłacalna. W związku z coraz większym zapotrzebowaniem na takie usługi, prowadzeniem wycieczek zaczęli zajmować się górale, którzy często sami nie znali zbyt dobrze Tatr. W związku z tym w 1875 r. sekretarz Towarzystwa Tatrzańskiego Leopold Świerz wydał sprawdzonym przewodnikom książeczki, w których określony został koszt wycieczek a także ich trasa. Dwa lata później, dla zwiększenia bezpieczeństwa turystów, podzielono przewodników na trzy grupy. Pierwszą tworzyło pięciu przewodników. Oprócz prowadzenia turystów popularnymi szlakami na Świnicę, do Morskiego Oka, do Smokowca oraz na Gierlach, Łomnicę, Lodowy i Krywań, czterech z nich mogło prowadzić grupy na Wysoką, a trzech na Baranie Rogi. Druga grupa było to sześć osób, które mogły prowadzić turystów popularnymi szlakami, a część z nich na te same najwyższe szczyty co przewodnicy z pierwszej grupy. Trzecią grupę tworzyło również sześciu przewodników, którzy mogli już tylko chodzić po popularnych szlakach. Druga połowa XIX w. to również okres rozwoju Zakopanego, a właściwie czas, kiedy Zakopane powstało jako miejscowość turystyczna. Początki były trudne. Zakopane było malutką wioską, do której dało się dojechać jedynie furką góralską. Jedyna droga wiodąca do niego prowadziła z Nowego Targu łożyskiem Dunajca, a podróż z Krakowa trwała dwa dni, co skutecznie odstraszało przybyszów. Przybywający na Podhale turyści zatrzymywali się w pobliskiej Krynicy lub Szczawnicy, które dysponowały w tym czasie sanatoriami i pensjonatami, gdzie goście mogli zamieszkać. Pierwszy zakopiański zakład hydropatyczny powstał dopiero w 1875 r. Kolejne uzdrowiska nastawione były głównie na leczenie chorób płuc. Swoją popularność, przede wszystkim wśród mieszkańców Warszawy, Zakopane zawdzięcza dr. Tytusowi Chałubińskiemu. Po raz pierwszy zobaczył on Tatry, kiedy wracał przez nie krótszą drogą do domu po upadku powstania na Węgrzech. Widok, który ujrzał tak go zachwycił, że powrócił w góry po trzech latach w 1852 r. od tego zaś czasu odwiedzał je systematycznie. Największe znaczenie miała chyba jego trzecia podróż na Podhale, którą odbył w 1873 r. Zainicjowała ona okres corocznych odwiedzin Chałubińskiego na Podhalu. Stała się też momentem przełomowym jego obecności pod Tatrami. Kiedy Chałubiński przybył w wakacje do Zakopanego w miasteczku szalała cholera. Władze nowotarskie, którym miejscowość podlegała, nie potrafiły dać sobie z nią rady – nawet nie starały się przeprowadzić jakiejkolwiek akcji antycholerycznej. Jedynym sposobem, w jaki górale „radzili sobie” z zarazą była izolacja chorych i zmarłych oraz zabijanie drzwi i okien domów, w których oni się znajdowali. Początek walki Chałubińskiego z cholerą polegał na zmienieniu mentalności gazdów. Jego 169 działania na rzecz higieny zbiegły się z wygaśnięciem epidemii – sprawiło to wrażenie, że „pan Ałubiński”4 posiada cudowną moc. Przebywając z góralami i niejednokrotnie im pomagając Tytus Chałubiński zyskał sobie miano „króla tatrzańskiego”. Zresztą tytułem tym określali go wszyscy, którzy, choćby na niedługo, zatrzymali się w Zakopanem. Jego rolę w rozwoju taternictwa i propagowaniu turystki górskiej tak ocenia Stanisław Witkiewicz: Że Tatry są już czemś niezbędnem w życiu naszego społeczeństwa, że lud zakopiański znalazł środki podniesienia dobrobytu i oświaty, że u nas ludzie się przekonywają, iż nie tylko na wyżynach alpejskich można znaleźć warunki klimatyczno-lecznicze, wszystko to jest zasługą prof. Chałubińskiego. Jest to człowiek, który dla nas odkrył Tatry5. Jest to zdecydowanie wyolbrzymiona opinia. Wzięła się stąd, że organizowane przez „pana profesora” wycieczki były szeroko opisywane. Ich uczestnikami byli często literaci czy to warszawscy czy krakowscy, którzy po powrocie publikowali w prasie relacje z wypraw. Sposób uprawiania przez Chałubińskiego turystyki górskiej był dość nietypowy. Góry nie były dla niego samotnią jak dla dużej części tatrzańskich podróżników. Organizował on wręcz masowe wycieczki, na których zaproszonym gościom towarzyszyło kilkudziesięciu górali oraz kapela przygrywająca podczas drogi, zaś kierunek wskazywali najsłynniejsi przewodnicy – wspomniani wcześniej Jędrzej Wala starszy, Maciej Sieczka i Szymon Tatar, a także Wojciech Roj, Wojciech Ślimak, Jan Gronikowski. „Pan Ałubiński” nie wychodził nigdy w góry na krótko w związku z czym zabierano z sobą wszystkie niezbędne na biwaku rzeczy jak: namioty, samowary, żywność, pościel. Wycieczki te nie poprzestawały na przejściu tatrzańskich dolinek czy też wejściu na łatwiejsze szczyty – wchodzono na wręcz niedostępne wierzchołki, ale nie starano zdobyć się nowych szczytów czy też wyznaczyć nowych szlaków. W związku z tym, że Tatry były jeszcze nie znane nie udało się uniknąć pierwszych przejść, ale nie były one celem same w sobie. Wycieczki te były zaprzeczeniem alpinizmu, gdzie najpierw wyznacza się cel, a następnie go realizuje. Wędrówki organizowane przez Chałubińskiego nie miały takiego celu. Ich trasa zależała od pogody i pragnień idących osób. Większość z towarzyszących Chałubińskiemu podczas wycieczek góralami nigdy nie stała się znaczącymi przewodnikami, tak samo jak żaden z ich uczestników nigdy nie został taternikiem. Byli to przyjaciele „pana Ałubińskiego”, którzy chcieli przeżyć letnią przygodę. Zachwycony pięknem tatrzańskiej przyrody, w 1878 r. Chałubiński kupił dom w Zakopanem. Do tej pory, podczas swoich licznych odwiedzin, mieszkał w domu proboszcza ks. Stolarczyka. Przez długi czas była to jedyna prywatna willa w miasteczku. Stopniowo dołączają do niej kolejne budowane przez przyjezdnych z nizin urzeczonych górskimi krajobrazami. Ogromną zasługą Chałubińskiego była zmiana ich mentalności i sposobu myślenia. Początkowo byli oni niechętnie, wręcz wrogo, nastawieni do miejscowych, których uznawali za zacofanych. Dopiero zachwycenie „pana profesora” folklorem i jego przyjaźń z góralami wpłynęły na zmianę ich podejścia. W turystycznej działalności Chałubińskiego można wyróżnić dwa etapy. Pierwszy obejmuje lata 1873–1878 i jest to czas, kiedy Chałubiński poznaje Tatry. [oszukuje nowych dróg na szczyty, wejść, których nie przeszedł jeszcze żaden Polak. Drugi etap, po roku 1878, to okres, gdy Chałubiński „chwali się” Tatrami i przypomina je sobie. Powtarza wcześniej przez siebie wykonane przejścia, odwiedza miejsca, które wcześniej go zachwyciły, a także organizuje 4 5 F. H o e s i c k, Legendowe postacie zakopiańskie, Warszawa 2001, s. 9. A. K r o c h, Tatry i podhale, Wrocław 2002, s. 129. 170 wędrówki dla osób pierwszy raz na Podhale przybywających. Stałym towarzyszem tych wędrówek był Sabała. Prezentował on odmienny od Chałubińskiego stosunek do gór. Urodził się w „arystokratycznej”, góralskiej rodzinie Gąsieniców. Wychowany pod Tatrami poznawał je przez całe życie. Nie ciągnęło go pasterskie życie, które uznał za ciekawe, ale biedne, za to od najmłodszych lat wymykał się z domu w góry na polowania. Najbardziej zaś rozmiłował się w polowaniach na niedźwiedzie. Kiedy poznał Chałubińskiego miał prawie 70 lat. Dziwna przyjaźń połączyła tych dwóch ludzi. Niedostępny, stroniący od ludzi Sabała nigdy nie odmawiał towarzyszenia „panu profesorowi” w górach. Z kolei Chałubiński nazywał go w rozmowie „Jasiem” i nigdy nie traktował jak zwykłego przewodnika. Przewodnikami byli inni górale, Sabała był przyjacielem i towarzyszem górskich wędrówek. Podczas nich objaśniał młodym góralom topografię Tatr. Po górach nie chodził dla zysku, ale dla przyjemności i przypomnienia sobie młodych lat. Później, kiedy z uwagi na podeszły wiek, nie chciano obarczać go bagażami obrażał się i nie ustępował. Jego gra na skrzypcach i przepiękne opowieści były znane w całej Orawie. Ze swych talentów korzystał chętnie nie tylko przy ognisku. Bronisław Rajchman tak wspominał muzykę Sabały: Sabała grał na naszym wózku bez ustanku i dźwięki jego muzyki powyciągały z chat całą prawie ludność Jurgowa. Młode dziewczyny i chłopcy rzucili się do tańców, starsi przytupywali przynajmniej nogami do taktu, wszyscy porzucili robotę, aby się muzyce przysłuchiwać, a nawet cieśle składający rusztowanie dachu na jednym z domów rzucili siekiery i dalejże w pląsy na dachu6. Również jego talenty narratorskie znane były szeroko. Bronisław Rajchman porównuje Sabałę do bajarza z Ezopem zaś Stanisław Witkiewicz – do Homera. Jednak w jego przeszłości były i mniej chlubne momenty. Przez pewien czas zajmował się zbójnictwem, co w owych czasach było dość popularnym procederem wśród górali, a czego jednak Sabała starannie ukrywał. Kiedy Chałubiński wyjeżdżał z Zakopanego Sabała zaszywał się w domu i tworzył podarki, które dawał panu profesorowi i jego gościom, gdy w wakacje znów przybyli w Tatry. W domu Chałubińskiego spędzał całe dnie, pośród znajdującego się tam towarzystwa czuł się jak w gronie przyjaciół. Poznał tam wiele sławnych osób na przykład Helenę Modrzejewską, Henryka Sienkiewicza, Ignacego Paderewskiego, Stanisława Witkiewicza. Z tym ostatnim nawiązał w 1887 r. serdeczne porozumienie, które nie znikło po śmierci ich gospodarza w 1889 r. Od tego czasu „boski staruch”, jak go nazywano, czas spędzał w nowo wybudowanym domu Witkiewicza na Krupówkach i głównie jemu zawdzięcza to, że stał się najbardziej znanym i rozpoznawalnym góralem Zakopanego, najdoskonalszym mieszkańcem gór. Doskonałą charakterystykę Sabały umieścił Witkiewicz w książce Na przełęczy, co przyniosło góralowi taką sławę, że poznać się go starały wszystkie znane osobistości wśród nich: Mieczysław Karłowicz, Adam Asnyk, Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Jan Kasprowicz, Lucjan Rydel, Jan Matejko, Henryk Siemiradzki, Wojciech Gerson, a także zwyczajni turyści przybywający na Podhale. Pomimo że nie wykazywał zbytniej pobożności i „Pana Boga nie nachodził” to związany był z ks. Stolarczykiem. Od 1847 r., kiedy ks. Stolarczyk osiadł w Zakopanem, połączył ich serdeczny stosunek Obaj odznaczali się inteligencją i imponującą posturą, która zjednała kapłanowi szacunek w oczach „boskiego starucha”. 6 F. H o e s i c k, op. cit., s. 130. 171 Gdy Sabała poznał, o ponad głowę wyższego od siebie kapłana, przywitał go tymi słowami: „E, psiakrew, jegomość! Wyroś tez s was chłop. Ej, ha! Ja kaz tez ta teli wyros. No s wami to byk się nie namyślał, ale byk się dziś we dwok do Luptowa poniósł”7. Ks. Stolarczyk przybył do Zakopanego w 1847 r., kiedy staraniem Klementyny i Edwarda Homolacsów utworzono tu parafię i wybudowano drewniany kościółek pod wezwaniem Matki Boskiej Częstochowskiej i św. Klemensa. Jego głównym budowniczym był cieśla – Sebastian Gąsienica Sobczak, ale w budowie pomagał również przyszły ksiądz proboszcz. Trudna to była parafia. Górale nie przyzwyczajeni byli do niedzielnych nabożeństw. Fakt, że poprzednio należeli do odległych parafii w Chochołowie i Poroninie sprawiał, że nie uczęszczali do kościoła a księży utożsamiali z „mądrolami”, którzy do nich, prostego ludu nie będą potrafili mówić. Z wszystkimi tymi uprzedzeniami przyszło się zmierzyć ks. Stolarczykowi. Doskonale dał sobie radę. Wszedł między górali jako jeden z nich. Wychowany na Podhalu znał doskonale gwarę i to właśnie w niej wygłaszał kazania. Były one mówione językiem prostym, bez żadnych ozdobników tak, aby każdy znajdujący się na mszy mógł je zrozumieć. Wszystko to sprawiło, że proboszcz miał między swoimi owieczkami ogromny mir. Witkiewicz porównuje go wręcz do króla- kapłana o nieograniczonej wręcz władzy. Częściowo rzeczywiście tak było. Ksiądz skutecznie walczył z analfabetyzmem i alkoholizmem, piętnował z ambony po imieniu tych, którzy występowali przeciw prawu czy sumieniu, dbał o czystość języka, zapobiegał przedostawaniu się do gwary naleciałości niemieckich czy austriackich, a przy tym wszystkim był zapalonym taternikiem i podczas wędrówek dotrzymywał kroku zakopiańskim gazdom. Tatry poznał jak mało który z nich. Swoje wycieczki rozpoczął od razu po objęciu parafii. Również w nim widać było sportowe podejście do gór. Jako pierwszy turysta stanął na wierzchołku Szczytu Lodowatego, a także jako pierwszy Polak zdobył wierzchołek Gierlacha. Przy tej okazji doskonale dało się zauważyć jego pasję i nieustępliwość. Dwukrotnie podejmował próby zdobycia tego szczytu. Udało się dopiero za drugim razem. Następnie zaś planował wyznaczenie nowej drogi na niego z Polskiego Grzebienia. Planów tych, ze względu na dość podeszły wieki, nie zrealizował. Niezależnie od tego jak oceniamy zasługi przedstawionych postaci dla taternictwa, nie da się ukryć ich ogromnych zasług dla Podhala. Dzięki działalności czy to ks. Stolarczyka czy Tytusa Chałubińskiego Zakopane zyskiwało na popularności. Gwałtowny rozwój Zakopanego przypada na ostatnie ćwierćwiecze XIX w. W 1868 r. miasteczko wymieniane jest jako świetna baza wypadowa w Tatry. W 1867 r. stało się ono samodzielną gminą, którą władał Jan Gąsienica, dwa lata później przeszło na własność pruskiego barona Ludwika Eichborna, zaś 1889 r. zostało wylicytowane przez hrabiego Władysława Zamoyskiego. Czas jego rządów był to okres rozkwitu Zakopanego. Oddłużył on majątek doprowadzając do jego rozkwitu, a dzięki swej gospodarności zapobiegł zniszczeniu tatrzańskich lasów. W testamencie przekazał dobra zakopiańskie narodowi polskiemu. Miasteczko stało się popularną miejscowością turystyczną a przybywający tu twórcy i politycy, przyciągali kolejne sławne osoby oraz szeroko opisywali uroki miejscowości w stołecznej prasie. Pierwszej, sezonowej poczty, miasteczko doczekało się w latach 70. XIX w. zaś stałego urzędu pocztowego w 90. Był to również moment, kiedy powstały pierwsze restauracje i sklepy a także biblioteki. W latach 80. było ich trzy i czytelnia. W tym czasie pojawiła się także inicjatywa utworzenia organizacji turystycznych. Zaistniała ona jednocześnie po obu stronach Tatr. Jako pierwsze powstało Węgierskie Towarzystwo Tatrzańskie, a niespełna rok później Galicyjskie Towarzystwo Tatrzańskie. Jego pomysłodawcą był, już w 1873 r., poseł Feliks 7 Ibidem, s. 150. 172 Pławicki, a prezesem został hr. Mieczysław Rey. W niedługim czasie, żeby podkreślić jego międzynarodowość, zmieniono nazwę na Towarzystwo Tatrzańskie. Siedziba organizacji mieściła się w Krakowie, ale już w 1882 r. powstał w Zakopanem drewniany dwór Towarzystwa Tatrzańskiego. Stanowił on miejsce odpoczynku przebywających w miejscowości letników. Oprócz mieszkalnych pokoi na piętrze posiadał także sale balową, koncertową i teatralną, czytelnię oraz restaurację z werandą. Zaś trzy lata później założono pierwszy hotel, nazwany „Pod Gewontem”. Wszystko to sprawiało, że z roku na rok przybywało letników. W 1885 r. wakacje w Zakopanem spędziło 885 osób. Przełomem był 3 listopada 1885 r. kiedy zarządzeniem Namiestnictwa Galicji we Lwowie powołano do życia Stację Klimatyczno-Leczniczą. Od tego momentu datuje się również periodyk – ogłaszane drukiem „Listy Gości w Zakopanem”, jedyną wcześniej wydawaną gazetą były „Pamiętniki Towarzystwa Tatrzańskiego”. Większość członków Towarzystwa byli to przybysze z nizin – letnicy, którym wystarczał spacer po dolinkach Tatr Zachodnich. Tylko część z nich miała ciągoty „wysokogórskie”. Nieliczni porywali się na zdobycie najwyższych tatrzańskich szczytów. Warunkiem członkostwa nie były coroczne czy też częste pobyty w Tatrach, ale „umiłowanie gór”. Po ośmiu latach od założenia idea Towarzystwa rozpowszechniła się. Powstały oddziały terenowe dla tych, którzy uprawiali turystykę w Karpatach. Głównym celem obu Towarzystw był rozwój turystyki tatrzańskiej poprzez wyznaczanie ścieżek, budowę schronisk, a także przystosowanie podhalańskich miejscowości do ruchu turystycznego. Stąd też ułożenie w Zakopanem chodników, wybudowanie bitej drogi do Nowego Targu, założenie poczty oraz linii telegraficznej. Lata 80. to czas, kiedy wycieczki na najwyższe tatrzańskie szczyty przestają być przeznaczone tylko dla wytrawnych taterników. W 1878 r. Towarzystwo Tatrzańskie wydało przewodnik opracowany przez księdza Sutora, w którym jako najciekawsze wycieczki wymienione są trasy na Gierlach, Lodowy, Łomnicę, Wysoką, Ganek, Krywań, Baranie Rogi, Batyżowiecki, Sławkowski i Rohacze. To niestety również czas, kiedy następuje zastój w polskim taternictwie. Gwałtownie spada liczba członków Towarzystwa Tatrzańskiego, zamiera tatrzańska literatura. Pomimo tego, że Pawlikowski, Tery i Ludwik Chałubiński dalej chodzili po górach to przejścia, które robili niczym nie dorównywały swoim poziomem tym z przed kilku lat. Jedynym, który próbował osiągnąć jeszcze nie zdobyte szczyty był Karol Potkański. W 1884 r. razem z Chałubińskim oraz przewodnikami Szymonem Tatarem starszym, Kazimierzem Bednarzem i Janem Fedrą weszli na niepoznaną dotąd Cubrynę (2376 m.), w tym samym roku rozpoczął współpracę z Klemensem Bachledą – znanym później jako Klimek Bachleda. Mimo zastoju dokonano w tym czasie kilku znaczących wejść, zdobyto większość z niepoznanych jeszcze szczytów. Należy do nich zaliczyć wejścia: w 1890 r. Olivera Gömöry i jego przewodnika Paula Kirnera na Zmarzły Szczyt (2390 m.), w 1892 r. Edwarda Cezarego, Jana Edwarda Koelichena, Franciszka Krzyształowicza, Kazimierza Przerwy-Tetmajera i Tadeusza Żeleńskiego wraz z przewodnikami Janem Bachledą Tajbrem, Klimkiem Bachledą, Józefem Tadziakiem i Janem Obrochtą Tomkowym na Baniastą Turnię (2414 m.) i Staroleśniański Szczyt (2467 m.). Ostatni, niezdobyty potężny szczyt – Ganek (2459 m.) padł w 1895 r. Udało się go pokonać Władysławowi Kleczyńskiemu wraz z Klimkiem Bachledą i tragarzem Józkiem Gąsienicą z Bystrego. Szczyt poddał się bardzo łatwo. Okazało się, że wejście na niego w ogóle nie jest trudne. Do tej pory uniemożliwiały to zazwyczaj przypadki. Ale właśnie przez to, że wielokrotnie wracano od szczytu z niczym został on osnuty aurą tajemniczości, która sprawiała, że w latach upadku taternictwa nikt nawet nie próbował go zdobyć. Wyprawa Kleczyńskiego również nie miała takiego zamiaru. Skorzystano z dobrej pogody i nadarzającej się okazji. 173 Schyłek XIX w. to również czas smutku dla Podhala, opuścili je Ci, którzy mieli ogromny wpływ na jego rozwój. W przeciągu pięciu lat umierają Tytus Chałubiński, ks. Stolarczyk, Sabała. W 1887 r. podczas wycieczki na Rohacze Chałubiński nagle zasłabł. Stan zdrowia nie pozwolił mu nawet na samodzielny powrót do Zakopanego. Od tego momentu jego samopoczucie pogarszało się i już nigdy nie pozwoliło mu na wyjście w Tatry. Stan taki trwał przez dwa lata. Do 4 XI 1889 r. jego miłość do gór i zamieszkującego je ludu najlepiej wyraża, wypowiedziana dzień wcześniej prośba: „Nie dozwólcie, przyjaciele moi, pod żadnym warunkiem, aby mnie stąd kiedykolwiek zabrano”. Prośbie tej stała się zadość. Pogrzeb Chałubińskiego na zakopiańskim cmentarzu zgromadził zarówno górali jak i przyjaciół pana profesora z Krakowa czy Warszawy. Również ks. Stolarczyk czuł się coraz bardziej obciążony wiekiem. W 1890 r. przerwał kronikę prowadzoną od początku swojego pobytu na parafii w Zakopanem. Na pisanie kolejnych zapisków brakowało mu już sił i zdrowia. Ostatnie lata jego życia to także czas, kiedy dotknął go częściowy paraliż. Pomimo tego nigdy nie przestał sprawować swoich obowiązków duszpasterskich. Niestety to one przyspieszyły jego śmierć. Podczas sprawowania mszy świętych zaziębił się i zachorował na zapalenie płuc. Nigdy już nie wrócił do zdrowia. Zmarł 6 VII 1893 r. W 1894r., już po śmierci Sabały, Kazimierz Tetmajer opublikował wspomnienie tych postaci: Była to osobistość tak zrosła z Zakopanem, że kiedy umarł, pytaliśmy się siebie: co teraz będzie? Trudno sobie było Zakopane bez tego olbrzymiego księdza wyobrazić. »Minął się, jak inni, i ja my się miniemy po malućkiej chwili«, a równie jak Sabała i Chałubiński, żyć będzie w tworzącej się nowej tradycji podtatrzańskiej, w tradycji cywilizacyjnej8. Sabała Krzeptowski zmarł 8 XII 1894 r. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej był we Lwowie na wystawie krajowej. Po powrocie do domu podupadł na zdrowiu. Opuścił swoją chatę i zamieszkał w Bystrem u pani Wandy Lilpopowej, która się nim opiekowała. Hoesick pisze, że przed śmiercią Sabała odmówił spowiedzi inaczej tę sprawę relacjonuje Maria Dembowska, u której mieszkał na początku choroby. Byłam u pani Lilpopowej, gdy Sabała dogorywał. Prosił on o księdza. Pojechałam natychmiast sankami ze Ślimakiem po ks. Kaszelewskiego. Zastałam go w kościele. Rozpoczynał właśnie zbieranie kwesty. Poprosiłam go, aby pojechał do konającego. »Zapytał, do kogo?« Gdy mu odpowiedziałam, że do Sabały, odrzekł w gniewie, że do zbója nie pojedzie. […] zostawiłam sanki przed kościołem, polecając usilnie Ślimakowi, aby czekał na księdza i koniecznie go przywiózł; sama zaś wróciłam do p. Lilpopowej. Gdy się zjawiłam, Sabała natychmiast zapytał: »a gdzie ksiądz? Może nie przyjedzie«9. Niestety obawa górala sprawdziła się – ksiądz przyjechał już po jego śmierci. W ten sposób Podhale opuścili ci, którzy tak wiele dla niego znaczyli: dr Tytus Chałubiński, ks. Jan Stolarczyk i Sabała Krzeptowski. Tak jak przez wiele lat żyli obok siebie w umiłowanym przez nich Zakopanem, tak samo tu zostali pochowani, na cmentarzu Zasłużonych na Pęksowym Brzyzku. Wraz ze śmiercią tych niewątpliwie zasłużonych dla Podhala postaci umarła również pewna epoka. Epoka tatrzańskich pionierów, tych, którzy potrafili odkryć piękno nieznanego nikomu zakątka, zmienić wzajemne relacje juhasów i ceprów, wzbudzić szacunek pośród górali, ale także epoka tkwiących jeszcze korzeniami w romantyzmie gawędziarzy i muzyków, 8 9 Ibidem, s. 123. J. H o d ó r a, Góralszczyzna, Kraków 2002, s. 187. 174 którzy podczas wędrówki potrafią oderwać myśli od jej trudów a wieczorem, przy ognisku zagrają na nieodłącznych smyczkach i zaśpiewają starą góralską przyśpiewkę. Podobnie zapamiętał tych ludzi dr Stanisław Eliasz Radzikowski, który w swoich wspomnieniach pisał: Pieśń, muzyka, taniec, szły z nimi; przechodzili tak całe Tatry wszerz i wzdłuż. Tam gdzieś wysoko, u Czeskiego Stawu rozbijali namioty, niecili watrę i obtańcowywali ją po zbójnicku dookoła. Chadzali tak lata całe, jak hufiec zbłąkanych rycerzy kresowych, niosąc w okoliczne krainy, w które się spuszczali ze szczytów, na Spiż, Orawę, Liptów, między Słowaki i Węgry, sławę odwagi polskiej, wytrzymałości na trudy, myśl wesołą, swobodną, przyjaźń ku ludziom. I szła ta drużyna bohaterów, owiana chwałą zwycięstw niedostępnych szczytów, nieprzebytych turni, szła zapatrzona w swego wodza rok za rokiem tak, że wyrobiła się tradycja wypraw i wzrastało już drugie pokolenie starszemu podobne10. 10 F. H o e s i c k, op. cit., s. 64. 175 176 Tomasz Helbik Uniwersytet Łódzki KWESTIA RZYMSKA W POLITYCE NAPOLEONA III (1860–1870) Mianem „kwestii” lub „sprawy rzymskiej” określa się w historiografii problem przynależności państwowej Rzymu, czyli sporu, jaki o Wieczne Miasto prowadziło Królestwo Włoch ze Stolicą Apostolską w latach 1860–1870. Z jednej strony król Wiktor Emanuel II oraz rząd zjednoczonych Włoch dążyli do odzyskania historycznej stolicy Italii, jaką niewątpliwie był od wieków Rzym, z drugiej zaś papież Pius IX, zdeklarowany konserwatysta na tronie św. Piotra, bronił idei świeckiej władzy papieży, po 1860 r. ograniczonej właściwie do Wiecznego Miasta i jego najbliższych okolic, które pragnął zachować pod swym władaniem. Ten skrawek Państwa Kościelnego był również obiektem zainteresowania trzeciego z graczy, Napoleona III, władcy Francji. Przybliżając postacie głównych antagonistów wypada zacząć od cesarza Francuzów, jako że jego polityka jest głównym zagadnieniem niniejszego referatu. Ludwik Napoleon Bonaparte urodził się w 1808 r., jako syn Ludwika Bonaparte1, młodszego brata Napoleona I oraz Hortensji de Beauharnais2, pasierbicy cesarza. Dzieciństwo spędził wraz z matką na wygnaniu w Szwajcarii, gdzie kształcił się na oficera. W młodości uczestniczył w powstaniach karbonarskich w Italii. Następnie, podjąwszy dwie nieudane próby przejęcia władzy we Francji, został uwięziony przez rząd Ludwika Filipa I. W 1848 r. został wybrany do Zgromadzenia Narodowego, a następnie wygrał wybory prezydenckie. W 1851 r. dokonał zamachu stanu, przejmując pełnię władzy w państwie, by rok później wskrzesić cesarstwo, przyjmując laury cesarskie jako Napoleon III3. Pius IX (Giovanni Maria Mastai-Ferretti)4 urodził się w 1792 r. Jako młody kapłan służył w misjach dyplomatycznych. Następnie pracował w Rzymie, by w 1827 r. otrzymać sakrę arcybiskupa Spoleto, a pięć lat później biskupa Imoli. W 1840 r. otrzymał kapelusz kardynalski. Jako młody biskup popierał reformy w Państwie Kościelnym, był przeciwnikiem represyjnej polityki Grzegorza XVI5 i sympatyzował z włoskim ruchem narodowym. W 1846 r. konklawe wybrało go na papieża, jako kandydata liberalnego, którego pontyfikat miał być przeciwieństwem pontyfikatu ultrakonserwatywnego Grzegorza XVI. Jego postawa podczas Wiosny Ludów jednak wyraźnie pokazała, iż jest konserwatystą i zwolennikiem utrzymania we Włoszech status quo6. 1 Ludwik Bonaparte (1778–1846) – młodszy brat Napoleona I, król Holandii w latach 1806–1810, ojciec Napoleona III. 2 Hortensja de Beauharnais (1783–1837) – córka cesarzowej Józefiny z pierwszego małżeństwa, pasierbica Napoleona I, żona Ludwika Bonapartego, matka Napoleona III. 3 A. L i e b f e l d, Napoleon III, Warszawa 1979, s. 9-166. 4 O Piusie IX i historii Państwa Kościelnego za jego pontyfikatu: L. v o n R a n k e, Dzieje papiestwa w XVI– XIX w., Warszawa 1981. 5 Grzegorz XVI (Bartolomeo Roberto Cappellari, 1765–1846) – papież w latach 1831–1846, wcześniej generał zakonu kamedułów. Jeden z najbardziej konserwatywnych papieży XIX w. R. P. M c B r i e n, Leksykon papieży. Pontyfikaty od Piotra Apostoła do Jana Pawła II, Warszawa 2003, s. 234-236. 6 R. P. M c B r i e n, op. cit., Warszawa 2003, s. 239. 177 Trzecim, najmniej liczącym się, zainteresowanym był król Włoch Wiktor Emanuel II – urodzony w 1820 r., syn Karola Alberta7, po którym objął w 1848 r. tron Królestwa Sardynii, a 12 lat później został pierwszym królem Włoch. Pomimo aspiracji do samodzielnego sprawowania rządów, najważniejsze decyzje w sferze polityki zagranicznej młodego państwa włoskiego należały nie do niego, lecz do zmieniających się gabinetów i premierów8. Znając głównych antagonistów w sporze o Rzym, przyjrzyjmy się sytuacji, która doprowadziła do zaistnienia kwestii rzymskiej w polityce międzynarodowej. Italia była niezwykle ważnym polem działalności dyplomacji cesarskiej. Od czasu objęcia władzy przez Ludwika Napoleona Bonaparte w 1848 r., rozpoczął on realizację polityki konfrontacji z Austrią. Jej zniszczenie, jako głównego filaru porządku wiedeńskiego, uważał za swoją idée fixe. Doskonałym polem do rywalizacji pomiędzy Paryżem a Wiedniem był, zdominowany przez Monarchię Habsburską, Półwysep Apeniński. Sojusz francusko-sardyński oraz będąca jego następstwem wojna obu partnerów z Austrią w 1859 r. bynajmniej nie zakończyły problemu włoskiego w polityce II Cesarstwa. Zamknęły pewien etap, ale otworzyły kolejny, niemniej trudny. O ile bowiem do 1859 r. Sardynia była sojusznikiem Francji, Włosi w pozostałych państewkach Półwyspu – jej sprzymierzeńcami, a Austria – wrogiem, o tyle od 1860 r. Paryż nie miał zdeklarowanych przyjaciół, a jedynie wielu, mniej lub bardziej jawnych, wrogów. Jednym z powodów tej wrogości – nawet wśród dotychczasowych sprzymierzeńców – była właśnie sprawa rzymska9. Pragnę zastanowić się nad miejscem kwestii rzymskiej w polityce II Cesarstwa oraz zagadnieniem, w jakim stopniu wpływała ona na francuską politykę zagraniczną u schyłku panowania Napoleona III. Czy cesarz mógł postąpić inaczej względem papieża i jego doczesnego władztwa? W jakim stopniu kwestia Rzymu zaważyła na izolacji Francji u progu wojny z Prusami? Czy nie było możliwości wyjścia z tej izolacji, co pozwoliłoby Francji uniknąć klęski? Jeżeli taka możliwość istniała, to dlaczego cesarz z niej nie skorzystał? Czy nie widział, że zmierza ku katastrofie? Na te pytania postaram się udzielić odpowiedzi, rozważając zagadnienia francuskiej polityki zagranicznej względem sprawy rzymskiej w latach 1860–1870. Rozejm w Villafranca, kończący wojnę z Austrią, przyznawał Sardynii jedynie Lombardię i to za pośrednictwem Napoleona III, co wywołało we Włoszech falę zawodu, krytyki i oburzenia. Ustalenia, jakie podpisali Napoleon III i Franciszek Józef I10 zakładały m.in. powrót monarchów poszczególnych państewek włoskich na trony oraz przywrócenie status quo ante bellum. Nie było to jednak możliwe, ponieważ rewolucje zmiotły stare rządy i dynastie, a ludność pozostałych państw włoskich domagała się przyłączenia do Sardynii. Tworzące się rządy tymczasowe ogłosiły plebiscyty, na mocy których w granice państwa sardyńsko-piemonckiego przyłączone zostały: Modena, Parma, Toskania oraz ziemie Romanii, wchodzące w skład Państwa Kościelnego11. Zjednoczenie Włoch dokonywało się niezależnie od niechęci, z jaką patrzył na to Napoleon III. Nie pozostało mu nic innego, jak robić „dobrą minę do złej gry” – skoro nie mógł przeciwdziałać zjednoczeniu w takiej formie, w jakiej się dokonywało, starał się chociaż 7 Karol Albert (1798–1849) – książę Carignano, król Sardynii w latach 1831–1849. Dynastie Europy, red. A. M ą c z a k, Wrocław 1997, s. 317-336. 8 M. Ż y w c z y ń s k i, Włochy nowożytne 1796–1945, Warszawa 1971, s. 134-135. 9 A. L i e b f e l d, op. cit., s. 207-240. 10 Franciszek Józef I (1830–1916) – z dynastii Habsbursko-Lotaryńskiej, cesarz Austrii od 1848 r., władca Austro-Węgier od 1867 r. 11 T. W i t u c h, Zjednoczenie Włoch, Warszawa 1987, s. 193-194. 178 utrzymać kontrolę nad nim i zyskać coś dla siebie. W zamian za zgodę i dyplomatyczne poparcie przyłączenia Włoch północnych i środkowych do Królestwa Sardynii uzyskał dla Francji Sabaudię i Niceę12. Na początku 1860 r. Włochy zaczynały nabierać kształtów zunifikowanego państwa. Kampania Giuseppe Garibaldiego13 na Sycylii i w Neapolu pozwoliła na aneksję Królestwa Obojga Sycylii14. W marcu 1861 r. proklamowane zostało zjednoczone Królestwo Włoch z Wiktorem Emanuelem II jako królem. Stolicą, powołanego w ten sposób nowego bytu politycznego, pozostał Turyn, który miał nią być jednak jedynie tymczasowo – rząd nie wyrzekł się planów inkorporacji Rzymu15. Poza konsolidującymi się Włochami pozostały: należąca do Austrii Wenecja oraz terytoria papieskie: Rzym, Civita Vecchia, Viterbo, Velletri, Civita oraz Castellana16. Włoskie aspiracje do zajęcia Rzymu oraz kategoryczna odmowa papieża dojścia z rządem włoskim do jakiegokolwiek porozumienia, doprowadziły do powstania impasu w stosunkach Stolica Apostolska – Włochy, określanego mianem „sprawy rzymskiej”. Rząd turyński nie miał zamiaru zaprzestać zabiegów o odzyskanie historycznej stolicy. Hrabia Camillo Benso di Cavour17, premier Sardynii, a następnie Włoch, jeden z ojców Risorgimento, dążył do osiągnięcia konsensusu z Kurią Rzymską, jednak nie znalazł tam zrozumienia dla swoich postulatów. W zamian za bardzo szerokie uprawnienia w dziedzinie religijnej oraz nietykalność osoby Ojca Świętego, chciał uzyskać zgodę Piusa IX na zajęcie Rzymu i uczynienie zeń oficjalnej stolicy państwa włoskiego. Była to słynna formuła Cavoura „wolny Kościół, w wolnym państwie”18. Nie udało mu się jednak doprowadzić do zawarcia kompromisu, gdyż na każdy swój postulat uzyskiwał niezmienną, papieską odpowiedź: Non possumus! Była to ostatnia próba polubownego załatwienia kwestii stosunków pomiędzy państwem włoskim a papiestwem. Następcy, zmarłego w czerwcu 1861 r. Cavoura, nie byli już skłonni do takich ustępstw względem papieża19. Jaką rolę w tym konflikcie odgrywał Napoleon III? Występował w swojej ulubionej pozie: mediatora i arbitra. Rzym znajdował się pod militarną ochroną Francji od czasu Wiosny Ludów. W związku z wydarzeniami, związanymi ze zjednoczeniem Włoch, rząd II Cesarstwa powziął decyzję o pozostawieniu korpusu wojsk francuskich w celu ochrony terytoriów, które Pius IX jeszcze posiadał pod swoim zwierzchnictwem. Siły te jednak nie podlegały papieżowi, lecz cesarzowi Francji. Od 1860 r. Napoleon III bacznie przyglądał się relacjom papiesko-włoskim i próbom dojścia do porozumienia w kwestii przynależności Rzymu. Pogarszanie się stosunków na linii państwo włoskie–Kościół Katolicki przyjmował z coraz większa irytacją, oskarżając o to – nie bez racji – papieża i Kurię Rzymską. Wieczne Miasto stało się przystanią dla awanturników wszelkiego autoramentu. Schronienie znajdowali tam przeciwnicy cesarza: A. O s t r o w s k i, Hrabia Kamil Cavour, Warszawa 1972, s. 341-350. Giuseppe Garibaldi (1807–1882) – włoski rewolucjonista, polityk, bojownik o zjednoczenie Włoch, przywódca ruchu republikańskiego, jeden z ojców Ojczyzny. 14 J. A. G i e r o w s k i, Historia Włoch, Wrocław 1986, s. 409-412. 15 A. O s t r o w s k i, op. cit., s. 422. 16 A. L i e b f e l d, op. cit., s. 239-240. 17 Camillo Benso di Cavour (1810–1861) – polityk, premier Sardynii, a następnie pierwszy premier zjednoczonych Włoch, jeden z ojców zjednoczenia Italii. 18 A. O s t r o w s k i, op. cit., s. 424-428. 19 M. V a u s s a r d, Koniec władzy świeckiej papieży, Warszawa 1967, s. 129-131. 12 13 179 legitymiści, orleaniści, a nawet republikanie. Z Rzymu walką partyzancką na południu Włoch kierował były król Obojga Sycylii, Franciszek II20. Cesarz był zmęczony sporami z papieżem, nieporozumieniami z rządem turyńskim i naciskami ze strony opinii katolickiej swojego kraju. Chciał wycofać się z ochrony wojskowej papiestwa, ale nie mógł. Za pomoc w podtrzymywaniu władzy świeckiej papieża narażał się na fale krytyki ze strony francuskich środowisk centrolewicowych: inteligencji republikańskiej, liberałów, antyklerykałów oraz pogarszał swoje stosunki z państwem włoskim. Zgoda na zabór Rzymu przez Włochy równała się papieskiej ekskomunice, ostrej krytyce ze strony, bardzo silnej podówczas, francuskiej opinii klerykalnej oraz wrogości konserwatywno-klerykalnej kliki na dworze cesarskim, na czele której stała małżonka Napoleona III – cesarzowa Eugenia21. Znajdując się pomiędzy przysłowiowym „młotem a kowadłem” cesarz nie potrafił zdecydować się na opowiedzenie się po jednej ze stron konfliktu i prowadził politykę lawirowania pomiędzy antagonistami22. Do tego wszystkiego dochodziła jeszcze wroga i niewdzięczna postawa Piusa IX, nazywającego Napoleona „monarchą perfidnym i zdradzieckim, który obłudnie mienił się protektorem Kościoła”23. W nienajlepszym stanie były również wzajemne stosunki francusko-włoskie. Cieniem na przyjaźni obu państw kładła się „zdrada” Napoleona z Villafranca. Drugim powodem pogarszania się sytuacji między obu państwami była właśnie sprawa Rzymu. Dopóki u steru rządów w Turynie zasiadał hrabia Cavour, sojusz francusko-włoski trwał, pomimo zgrzytów z obu stron. Jednak po śmierci włoskiego premiera 6 VI 1861 r. nie było już następcy, który potrafiłby kontynuować politykę poprzednika24. Kolejni premierzy Włoch nie upatrywali już w Napoleonie III swojego głównego sprzymierzeńca. Włoska polityka zagraniczna zaczęła szukać partnera w Berlinie, co umiejętnie wykorzystał do własnych celów premier Królestwa Prus – Otto von Bismarck25. Nie działo się to bez wiedzy cesarza Francuzów. Napoleon z wszystkiego doskonale zdawał sobie sprawę, a nawet zachęcał Turyn do szukania sojuszu z Berlinem, w celu wspólnej walki z Austrią, kosztem której Włochy miały uzyskać Wenecję. Cesarzowi zależało na skierowaniu uwagi rządu i społeczeństwa włoskiego na sprawę odzyskania terytoriów dawnej Republiki św. Marka, by o Rzymie zapomniano. W latach 1861–1866 pierwszoplanową kwestią włoskiej polityki zagranicznej było odzyskanie regionu weneckiego. Monarcha francuski starał się dopomóc Włochom w tym przedsięwzięciu. Najważniejsze było dla niego zapobieżenie starciu zbrojnemu, dlatego też wychodził z niezliczoną ilością pokojowych rozwiązań konfliktu26. Ostatecznie jednak doszło do wojny z Austrią, w której Włochy doznały sromotnej porażki. Pomimo tego odzyskały, ponownie za pośrednictwem Napoleona III, upragnioną Wenecję. Nie 20 Franciszek II (1836–1894) – z sycylijskiej linii Burbonów, syn Ferdynanda II, król Obojga Sycylii w latach 1859–1860, obalony w wyniku „wyprawy tysiąca” Garibaldiego. A. M ą c z a k, Dynastie Europy, Wrocław 1997, s. 79-99. 21 Eugenia Maria Ignacia Augustina Palafox de Guzmán Portocarrero y Kirkpatrick de Closeburn (1826–1920) – hrabianka de Teba, markiza Moya, cesarzowa Francji, żona Napoleona III, matka Napoleona IV, regentka podczas wojny francusko-pruskiej 1870 r. G. P. G o o c h, The Second Empire, Londyn 1960, s. 34-65. 22 A. O s t r o w s k i, op. cit., s. 436-438. 23 A. L i e b f e l d, op. cit., s. 243. 24 A. O s t r o w s k i, op. cit., s. 446-449. 25Otton książę von Bismarck-Schöhausen (1815–1898 ) – książę von Lauenburg, wybitny polityk i mąż stanu, premier Prus w latach 1862–1890, kanclerz Cesarstwa Niemieckiego w latach 1871–1890, Ch. v o n K r o c k o w, Bismarck. Biografia, Warszawa 1998. 26 A. O s t r o w s k i, op. cit., s. 444-445. 180 było to dla Włoch zwycięstwo, którego pragnęły. A uzyskanie „miasta dożów” z rąk Napoleona było dodatkowym upokorzeniem, bowiem cesarz Franciszek Józef I podkreślał, że Turyn nie jest dla niego równorzędnym partnerem. Zawdzięczanie nowego nabytku terytorialnego Bonapartemu nie wpłynęło w większym stopniu na polepszenie jego wizerunku w społeczeństwie włoskim27. Napoleon III, zmęczony już kwestią Rzymu, krytykowany z każdej strony, zdecydował się szukać porozumienia z Turynem. W 1864 r. trafił na podatny grunt w kołach politycznych Włoch, również dążących do pokojowego rozwiązania kwestii przyłączenia Wiecznego Miasta. Podpisane 15 IX 1864 r. porozumienie, zwane konwencją wrześniową, gwarantowało wycofanie wojsk francuskich z Rzymu w ciągu dwóch lat w zamian za zobowiązanie rządu włoskiego do przestrzegania nienaruszalności terytorium papieskiego i ochrony jego granic. Konwencja miała wejść w życie po przeniesieniu przez Włochy stolicy z Turynu do innego włoskiego miasta28. Celem Napoleona III było wymuszenie na Turynie oficjalnego zgłoszenia désintéressement w sprawie Rzymu, czego dowodem miało być proklamowanie innego miasta stolicą Włoch. Włosi z kolei liczyli na to, że po wycofaniu wojsk francuskich z Rzymu, wcześniej lub później pod jakimkolwiek pretekstem będzie można miasto zająć. Poza tym przeniesienie stolicy z leżącego na skraju państwa Turynu i tak było w planach rządu włoskiego29. Ostatecznie stolicą państwa ustanowiono w 1865 r. Florencję, co spowodowało krwawo stłumiony bunt mieszkańców Turynu. W świadomości ludności włoskiej wyznaczenie Florencji do roli stolicy źle się kojarzyło, a ponadto było rozwiązaniem tymczasowym30. Następstwem podpisania konwencji wrześniowej, było wydanie przez Piusa IX encykliki Quanta cura (wraz z dołączonym do niej Syllabusem), w której potępiał on błędy ideowe ówczesnego świata. Papież za błędne uznał takie poglądy, jak m.in. liberalizm, racjonalizm, socjalizm, ale także ingerencję w prerogatywy Stolicy Apostolskiej oraz twierdzenie, iż papież powinien zrezygnować z władzy doczesnej31. Był to zdecydowany sygnał, że papiestwo nie ma najmniejszego zamiaru pójść na jakikolwiek kompromis. Zarówno rząd włoski, jak i cesarz Francuzów uświadomili sobie, że pokojowe rozwiązanie konfliktu nie będzie możliwe32. Zgodnie z ustaleniami francusko-włoskimi w 1867 r. ostatnie oddziały armii francuskiej opuściły terytorium papieskie. Rząd włoski planował posłużenie się zwolennikami Giuseppe Garibaldiego w celu doprowadzenia do wybuchu powstania w Państwie Kościelnym, co umożliwiłoby wkroczenie wojsk rządowych i zajęcie Rzymu. Cesarz zasugerował Piusowi IX utworzenie własnej armii. Sam tymczasem zgromadził jednostki wojskowe w Tulonie na wypadek agresji Włoch na ziemie papieskie. Oddziały Legionu Pontyfikalnego składały się z ochotników z państw katolickich, a dowodził nimi wysłany z Paryża gen. Dumont. Napoleon III dawał tym samym wyraźny znak, że nie zamierza pozwolić Włochom na zajęcie Rzymu33. Przygotowania Garibaldiego do wyprawy na Rzym oraz informacje o tym, iż bandy uzbrojonych prowokatorów przekraczają granicę terytorium papieskiego, zirytowały cesarza. Zawiadomił on Florencję, że konwencję wrześniową uważa za zerwaną z winy Włoch i M. Ż y w c z y ń s k i, op. cit., s. 166-167. G. P r o c a c c i, Historia Włochów, Warszawa 1983, s. 362-363. 29 The Making of Italy 1796–1870, New York 1968, s. 405. 30 M. V a u s s a r d, op. cit., s. 140-141. 31 J. S t e f a n o w i c z, Watykan i Włochy 1860–1960, Warszawa 1967, s. 22-23. 32 M. Ż y w c z y ń s k i, op. cit., s. 165-166. 33 A. L i e b f e l d, op. cit., s. 275-276. 27 28 181 zarządził wzmocnienie Legionu Pontyfikalnego 10 tys. żołnierzy francuskich, ponownie skierowanych do Rzymu. Stosunki francusko-włoskie znacznie się pogorszyły34. W 1867 r. Włosi podjęli jeszcze dwie próby zdobycia Rzymu. Za cichym przyzwoleniem rządu, Garibaldi zaczął formować oddziały ochotników, by wraz z ich pomocą zająć Rzym. Na wieść o tym Quai d’Orsay wystosowało do Florencji ultimatum z żądaniem natychmiastowego powstrzymania Garibaldiego. Rząd włoski przestraszył się ostrego tonu noty francuskiej i na jego polecenie „czerwony generał” został aresztowany i internowany na wyspie Caprera, skąd wkrótce uciekł. Sformowawszy swoje oddziały udał się do Lacjum, naruszając granicę posiadłości papieskich. Spotkało się to ze zdecydowaną kontrakcją Paryża. Cesarz polecił francuskiemu garnizonowi w Rzymie podjęcie wspólnej z Legionem Pontyfikalnym walki z garybaldczykami. Wystosował jednocześnie żądanie pomocy włoskiej w powstrzymaniu zapędów Garibaldiego. Postawiony w takiej sytuacji Wiktor Emanuel II polecił wojskom rządowym ściganie ochotników na terytorium papieskim. Do bitwy doszło 3 XI 1867 r. pod Mentaną. W jej wyniku ochotnicy Garibaldiego zostali rozbici, a sam „bohater w czerwonej koszuli” dostał się do niewoli35. I tak już po raz kolejny interwencja Napoleona III uratowała władzę doczesną papieża i zapobiegła włączeniu Rzymu do Królestwa Włoch. Bitwa pod Mentaną kosztowała bardzo wiele obie strony. Cesarz stracił resztki sympatii społeczeństwa włoskiego i został powszechnie znienawidzony za popieranie ultrakonserwatywnego Piusa IX oraz sprzeciwianie się włączeniu Rzymu do Włoch, co przecież kłóciło się w oczywisty sposób z wyznawaną przez niego zasadą samostanowienia narodów. Król Wiktor Emanuel, rząd i cała włoska elita polityczna doznały wielkiego uszczerbku na swoim autorytecie. Społeczeństwo nie potrafiło zrozumieć ani wybaczyć tego, iż wojska włoskie walczyły ze swoimi braćmi oraz powszechnie szanowanym bohaterem narodowym – G. Garibaldim36. W latach 1867–1870 Włochy nie podejmowały prób zdobycia Rzymu, czekając na sprzyjającą sytuację międzynarodową. Rozdźwięk jaki nastąpił na linii Paryż–Florencja w wyniku bitwy pod Mentaną pogłębił się i do 1870 r. stosunki francusko-włoskie pozostały chłodne. Włochy w coraz większym stopniu stawały się państwem samodzielnym i nie chciały uznawać narzucanej im siłą przez cesarza roli „młodszego brata”. Chciały być równorzędnym partnerem. Napoleon III zaś kierował się w swojej polityce chęcią utrzymania silnych wpływów na Półwyspie Apenińskim. Poświęcał dobre stosunki z rządem włoskim chroniąc władzę papieża. Jak w związku z tym kształtowały się stosunki cesarza z papieżem? Już rok 1860 i kampania Garibaldiego oraz wojsk królewskich na terytoriach pontyfikalnych przyniosły z obu stron (papieża i cesarza) zachowania, które powtarzały się przez kolejne dziesięciolecie. Cesarz starał się angażować w jak najmniejszym stopniu w obronę doczesnej władzy papieża. Wszystkie jego wysiłki skupiały się na osiągnięciu takiego porozumienia, które pozwoliłoby mu wycofać wojska francuskie z Rzymu, a jednocześnie uzyskać gwarancję nienaruszalności terytoriów papieskich ze strony rządu włoskiego. Pius IX był zdany na łaskę Napoleona III, jemu zawdzięczał to, iż nie stracił resztek swoich posiadłości w 1860 r., ale nie oszczędzał go w najmniejszym stopniu, rzucając nań kalumnie, strasząc ogniem piekielnym, oskarżając o dwulicowość i nieszczerość w walce o utrzymanie władzy doczesnej papieża. Co do tego ostatniego nie mylił się, gdyż faktycznie cesarz bronił papieża tylko dlatego, że był do A. O s t r o w s k i, Garibaldi, Warszawa 1969, s. 407-410. T. W i t u c h, Garibaldi, Wrocław 1983, s. 272-273. 36 A. O s t r o w s k i, Garibaldi..., s. 413-414. 34 35 182 tego zmuszony, a nie z przekonania37. Jednocześnie z inspiracji Napoleona III pisane były we Francji broszury polityczne, potępiające sposób sprawowania władzy przez papieża, jego konserwatyzm, niechęć do ustępstw i zawarcia kompromisu z rządem włoskim. Była to zawoalowana odpowiedź monarchy francuskiego na ataki ze strony Kurii Rzymskiej. To z kolei irytowało papieża, który w oficjalnych wystąpieniach ponownie groził cesarzowi „karzącym mieczem Wszechmogącego”38. W istocie bliższy mu był Wiktor Emanuel II, którego obłożył ekskomuniką, jako zaborcę Państwa Kościelnego, niż jego faktyczny obrońca, Napoleon III39. Cesarz był nieustannie atakowany z każdej strony za swoją politykę względem przynależności Rzymu. Dlaczego więc się z niej nie wycofał? Pierwszą przyczyną takiego postępowania władcy Francji był wzgląd na francuską opinię katolicką, z której rekrutował się elektorat II Cesarstwa. Niepopularne w stosunku do tej części społeczeństwa decyzje monarchy podkopywałyby jeden z filarów ustroju, na którym opierała się władza Napoleona III, a na to nie mógł on sobie pozwolić. Partia katolicka była bardzo silna w parlamencie, miała poparcie na dworze, gdzie na jej czele stała sama cesarzowa Eugenia40. Cesarz, chcąc zachować poparcie katolickich mas społeczeństwa oraz hierarchii Kościoła francuskiego, musiał popierać papieża. Z drugiej zaś strony bardzo zależało mu na zachowaniu sympatii społeczeństwa włoskiego i przychylności rządu we Florencji. Znajdując się w sytuacji patowej, nie potrafił zdecydować się na stanowczość w popieraniu jednej ze stron sporu. W konsekwencji w latach 1861–1870 prowadził politykę lawirowania pomiędzy Stolicą Apostolską a rządem włoskim. Tym samym nie zdobył sobie wdzięczności i poparcia ani Papiestwa, ani Włoch, narażając się na izolację na arenie międzynarodowej, czego efektem były wypadki roku 1870, w przededniu wybuchu wojny z Prusami. Hasłem, które można by uznać za motyw przewodni polityki II Cesarstwa względem sprawy rzymskiej są słowa bliskiego współpracownika cesarza, Eugène’a Rouhera41, wypowiedziane w 1867 r.: „Włochy nigdy nie zawładną Rzymem! Nigdy!”42. Francja w drugiej połowie lat 60. XIX w. znalazła się w całkowitej izolacji na arenie międzynarodowej, z której nie potrafiła wyjść. Błędna polityka cesarza względem Prus, których nie doceniał oraz Austrii, której siłę przeceniał, doprowadziła do pruskiego zagrożenia, którego widmo stało się wyraźnie widoczne po kryzysie luksemburskim z 1867 r. Pod koniec lat 60. dyplomacja cesarska próbowała zawiązać koalicję antypruską, w której skład miały wejść: Francja, Austro-Węgry i Włochy. Sojusz taki mógł dojść do skutku, ponieważ wszyscy potencjalni partnerzy byli nim zainteresowani. Paryż szukał poparcia przeciwko rosnącym w siłę Prusom. Wiedeń chciał zmyć hańbę Sadowy. Jego celem było upokorzenie Prus, a warunkiem podpisania sojuszu, stworzenie trójprzymierza wraz z Włochami. Dyplomacji austriackiej chodziło o zabezpieczenie się przed włoskimi pretensjami do Triestu i Trydentu. Włochy nie były specjalnie zainteresowane sojuszem z Austrią, nie chciały się bowiem wyrzec myśli o przyłączeniu do państwa tych ziem, które pozostawały jeszcze pod berłem Habsburgów. Jednak gotowe były na wejście do projektowanego przez Paryż aliansu za cenę cesarskiego désintéressement w sprawie Rzymu, na co, jak już zostało A. L i e b f e l d, op. cit., s. 238-240. Ibidem, s. 239. 39 M. V a u s s a r d, op. cit., s. 142. 40 A. L i e b f e l d, op. cit., s. 243. 41 Eugène Rouher (1814–1884) – francuski polityk, konserwatysta, zwolennik autorytarnego reżimu II Cesarstwa, przeciwnik liberalnych reform, bliski współpracownik Napoleona III, minister wielu resortów, faktyczny przewodniczący rządu w latach 1848–1867. 42 A. O s t r o w s k i, Garibaldi..., s. 414. 37 38 183 wykazane, cesarz nie mógł przystać. W ten sposób wszystkie próby wyjścia z izolacji, jakie podejmowała francuska dyplomacja, nie mogły odnieść pożądanego skutku ze względu na zaangażowanie cesarza w obronę władzy doczesnej papieża43. Francja w wojnie z Prusami pozostała osamotniona. Jeszcze po rozpoczęciu działań wojennych istniała możliwość pomocy włoskiej. Jednak sugestie rezygnacji z popierania postulatów Stolicy Apostolskiej odrzucił zdecydowanie minister spraw zagranicznych Francji Agénor książę de Gramont44, stwierdzając, że „cesarz nie może bronić swego honoru nad Renem i równocześnie poświęcać go nad Tybrem”45. Następstwem prowadzonej przez Napoleona III polityki względem sprawy rzymskiej było więc osamotnienie Francji w wojnie z Prusami. Francja poniosła klęskę pod Sedanem, która we wrześniu 1870 r. położyła kres II Cesarstwu. Pokonany, uwięziony i zdetronizowany cesarz udał się na wygnanie do Wielkiej Brytanii, gdzie zmarł w 1873 r.46 Sprawa rzymska miała swoje zakończeniu już po klęsce i detronizacji Napoleona III. Korpus wojsk francuskich został z Rzymu wycofany po rozpoczęciu francusko-pruskich działań wojennych, jednak umowy między Paryżem a Florencją nadal obowiązywały, choć rząd włoski dawał do zrozumienia, że ma zamiar zająć Rzym. Upadek II Cesarstwa oznaczał koniec władzy świeckiej papieża, z czego Pius IX zdawał sobie sprawę. 15 IX 1870 r. wojska włoskie wkroczyły na terytorium pontyfikalne, zajmując Lacjum i otaczając Rzym. Wystosowano jeszcze do papieża prośbę o porozumienie i pokojowe poddanie miasta, ale została ona odrzucona. Po wydaniu stosownego oświadczenia oraz gwarancji nietykalności osoby Ojca Świętego, rząd podjął decyzję o ataku. Dnia 20 IX, po ostrzale artyleryjskim, ok. godziny 10 wojska włoskie wkroczyły do Wiecznego Miasta przez wyłom w murach przy Porta Pia47. Zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią Città Leonina, dzielnica otaczająca Watykan, gdzie schronił się papież, została pozostawiona pod jego jurysdykcją. Jednak po kilku dniach Kuria wystosowała prośbę do władz okupacyjnych o zajęcie całego terytorium aż do murów Watykanu. Decyzja ta nie jest do końca jasna. Być może obawiano się prowokacji i rozruchów w dzielnicy poddanej władzy papieża, bądź liczono na współczucie dla zamkniętego w Watykanie papieża, który sam siebie ogłosił „więzieniem Watykanu”48. Po zajęciu miasta mieszkańcy opowiedzieli się w plebiscycie za przyłączeniem go do Włoch, co nastąpiło w październiku 1870 r. Przeniesienie stolicy państwa zostało ogłoszone w lipcu 1871 r., po uprzednim uchwaleniu przez parlament i podpisaniu przez króla praw papieża, zwanych „ustawą gwarancyjną”. Papież jednak odrzucił tę próbę porozumienia z rządem, potępiając zabór Rzymu i nakładając na wszystkich jego inicjatorów i wykonawców ekskomunikę encykliką Ubi nos z 15 V 1871 r.49 Pius IX nigdy nie pogodził się z utratą władzy doczesnej i do końca życia ogłaszał siebie więźniem, któremu uniemożliwia się wykonywanie najwyższej władzy pasterskiej. Zmarł 7 II 1878 r.50 Miesiąc wcześniej zmarł król Wiktor Emanuel II, jeden z ekskomunikowanych zaborców Rzymu, któremu jednak papież zezwolił na katolicki pogrzeb51. M. Ż y w c z y ń s k i, op. cit., s. 168-169. Alfred Agénor książę de Gramot (1819–1880) – przedstawiciel jednego z najbardziej znamienitych rodów arystokratycznych Francji, polityk i dyplomata, minister spraw zagranicznych Francji w 1870 r. 45 M. Ż y w c z y ń s k i, op. cit., s. 168-169. 46 A. L i e b f e l d, op. cit., s. 339-353. 47 Z. Z i e l i ń s k i, Papiestwo i papieże dwóch ostatnich wieków 1775–1978, Warszawa 1983, s. 192. 48 P. P i e r r a r d, Historia Kościoła katolickiego, Warszawa 1981, s. 288. 49 M. B a n a s z a k, Historia Kościoła katolickiego, t. III, Czasy nowożytne, Warszawa 1991, s. 201. 50 M. V a u s s a r d, op. cit., s. 148-159. 51 Ibidem, s. 158-159. 43 44Antoine 184 Dokonując podsumowania polityki prowadzonej przez Napoleona III względem kwestii rzymskiej należy stwierdzić przede wszystkim, że znajdował się on w bardzo trudnej sytuacji. Z jednej strony mógł bronić posiadłości papieskich (co właśnie czynił), narażając się na krytykę liberalnej części społeczeństwa francuskiego oraz nienawiść ze strony Włochów i zerwanie sojuszu francusko-włoskiego. Alternatywą było współdziałanie z rządem włoskim, pozbawienie papieża władzy doczesnej, równające się ekskomunice, nienawiści większości własnego społeczeństwa, która była podporą rządów cesarza, włącznie z wrogością własnych ministrów, dworzan i małżonki. Cesarz wybrał pierwszą możliwość i był konsekwentny w swoim wyborze aż do końca. Co prawda nie popierał bezwarunkowo Piusa IX, co prowadziło do częstych konfliktów na linii Paryż–Stolica Apostolska, ale uniemożliwiając włączenie Rzymu do Włoch, doprowadził do izolacji Francji na arenie międzynarodowej, czego skutkiem był upadek II Cesarstwa i kres rządów samego monarchy. Zatem należy stwierdzić, że kwestia rzymska była jednym z najważniejszych problemów, z jakimi musiała się zmierzyć dyplomacja II Cesarstwa w ostatnim dziesięcioleciu panowania Napoleona III. Co więcej, była ona główną przyczyną sporu z Włochami, który uniemożliwił porozumienie i zawarcie z Wiedniem trójstronnego aliansu antypruskiego. Cesarz mógł, co prawda, całkowicie przewartościować założenia swojej polityki zagranicznej i zaprzestać popierania Piusa IX, ale nie zdobył się na to. U schyłku swojego panowania był człowiekiem przedwcześnie postarzałym, schorowanym i niechętnym podejmowaniu ryzykownych decyzji. Poruszał się wytyczonymi w latach poprzednich ścieżkami. Doprowadziły go one jednak do Sedanu. 185 186 Grzegorz Rutkowski Mazowiecka Wyższa Szkoła Humanistyczna w Łowiczu BITWA POD COLENSO (15 XII 1899). ASPEKTY MILITARNE W grudniu 1899 r. Wielką Brytanią wstrząsnęły wieści z południowej Afryki. W przeciągu pięciu dni armia brytyjska doznała trzech porażek poniesionych z rąk „prostych farmerów” zamieszkujących południe Czarnego Lądu. Ów feralny tydzień został szybko okrzyknięty przez prasę „czarnym tygodniem”. W niniejszym artykule przedstawiam największą bitwę tzw. „czarnego tygodnia” – bitwę pod Colenso, będącą zarazem jednym z ważniejszych starć II wojny burskiej. W swojej narracji przedstawiam przyczyny niepowodzenia armii brytyjskiej. Przedstawienie bitwy pod Colenso stwarza także wspaniałą okazje do polemiki z historiografią, co do oceny bitwy jak i pierwszych starć wojny burskiej. W pisaniu tego artykułu niezwykle pomocne okazały się opracowania Martina Maxa Evansa1, Thomasa Pakenhama2, Iana Knighta3, Michała Leśniewskiego4 oraz artykuły publikowane na łamach „Military History Journal”5. Druga wojna burska była toczona w południowej Afryce w latach 1899–1902 między Imperium Brytyjskim a republikami burskimi związanymi sojuszem obronnym z 1897 r. – Oranią i Transwalem. Konflikt ten jest uznawany za największą wojnę kolonialną stoczoną w dziejach, a zarazem za największy konflikt zbrojny, w jaki zaangażowała się Wielka Brytania od czasów wojen napoleońskich. W historiografii i publicystyce wojna burska często nazywana jest zwiastunem koszmaru wojen światowych. W aspekcie militarnym zadecydowało o tym m.in. wykorzystanie najnowocześniejszego w owych czasach uzbrojenia i połączenie go z taktyką walki, jaką stosowali Burowie. Bezpośrednimi przyczynami wojny było odnalezienie w latach 60. i 70. XIX w. bogatych złóż diamentów i złota w południowej Afryce oraz zaostrzenie kursu polityki kolonialnej Wielkiej Brytanii w latach 90. XIX w.6 Burski system militarny charakteryzował się ruchliwością, operacyjną i preferowaniem defensywnego sposobu prowadzenia walk na szczeblu taktycznym7. Siły zbrojne obu republik burskich oparte były głównie na pospolitym ruszeniu dorosłych obywateli, systemie komand, grupujących ochotników z danego rejonu kraju. Komanda posiadały zróżnicowaną liczeb- M. M. E v a n s, Encyclopedia of the Boer War 1899–1902, Oxford 2000. T. P a k e n h a m, The Boer War, London 1982. 3 I. K n i g h t, Colenso 1899. The Boer War in Natal, London 1995. 4 M. L e ś n i e w s k i, Wojna Burska 1899–1902, Warszawa 2001. 5 C. J. B a r n a r d, General Botha’s own raport on Battle of Colenso, „Military History Journal” [dalej: MHJ], 1970, nr 7; i d e m, General Botha at the Battle of Colenso 15 December 1899, MHJ, 1970, nr 7. 6 Nie jest celem tego artykułu gruntowne przedstawienie genezy wojny burskiej. Zdaję sobie sprawę z faktu, iż jest to pewnego rodzaju uproszczenie relacji Imperium Brytyjskiego z republikami burskimi w drugiej połowie XIX w., jednak ze względu na ograniczone ramy artykułu oraz poruszaną w nim problematykę jestem zmuszony tak postąpić. O politycznej genezie vide m.in. J. B a l i c k i, Historia Burów. Geneza państwa apartheidu, Warszawa 1980; M. L e ś n i e w s k i, op. cit.; R. M a t e r a, Paulus Kruger. Biografia burskiego prezydenta, Toruń 2004. 7 J. B l a c k, A military History of Britain, London 2006, s. 99. 1 2 187 ność, grupując w czasie II wojny burskiej od 60 do 3 tys. Burów8. Sporą słabością burskiego systemu militarnego był brak dyscypliny oraz profesjonalnego przeszkolenia wojskowego większości sił burskich. Wydarzeniem wpływającym w bardzo dużym stopniu na obronność republik burskich w drugiej połowie lat 90. XIX w. był rajd Jamesona9. Była to nieudana próba przeprowadzenia zamachu stanu w Transwalu dokonana na przełomie 1895 i 1896 r., zorganizowana przez Brytyjską Kompanię Afryki Południowej (British South Africa Company). Przebieg rajdu Jamesona obnażył kryzys burskiego systemu militarnego wynikające ze zmian społecznych i gospodarczych, jakie zachodziły w republikach burskich pod koniec XIX w. W latach 1896– 1899 rządy w Pretorii i Blomenfontein (stolica Oranii) położyły nacisk na rozwój jednostek regularnych oraz zakup nowoczesnej broni w Europie10. Jednostkami regularnymi, jakie rozwijano w republikach burskich były oddziały konnej policji oraz formacje artylerii. Przyjmuje się, iż w momencie wybuchu wojny siły burskie liczyły od 45 do 60 tys. ludzi, z czego ok. 55–65% Burów podchodziło z Transwalu. Łączna liczba sił republikańskich w wojnie nie przekroczyła 87 tys. ludzi pod bronią. Przy czym w nowszej historiografii często zmniejsza się potencjał mobilizacyjny republik burskich do ok. 55 tys. ludzi. W 1899 r. w magazynach obu państw znajdowała się nowoczesna broń zakupiona w większości w Niemczech. W pierwszym okresie wojny dominującym modelem broni ręcznej występującym w komandach był karabin powtarzalny11 sytemu Mauzer wz. 1896 kal. 7 mm. Burowie posiadali także 30 ciężkich karabinów maszynowych systemu Maxim12. W drugiej połowie lat 90. XIX w. znacznie unowocześnili i rozbudowali swoją artylerię. Zarówno w przypadku Transwalu jak i Oranii była to formacja w pełni zawodowa. Rekrutowano do niej przeważnie ochotników z Europy. Obie republiki burskie posiadały łącznie ok. 100 dział, w większości nowoczesnych konstrukcji niemieckich (Krupp) i francuskich (Creusot). Działania wojenne wykazały także dużą przydatność działek automatycznych Maxim-Nordenfeld pom-pom kal. 37 mm. Burowie nie grupowali armat w baterie artylerii, kładąc duży nacisk na samodzielność dowódców poszczególnych dział. W momencie wybuchu wojny armia angielska liczyła 106 tys. żołnierzy w służbie czynnej, w większości stacjonujących w koloniach, oraz 78 tys. rezerwistów13. W południowej Afryce w październiku 1899 r. znajdowało się ok. 25 tys. żołnierzy angielskich. Z czego aż 14 tys. znajdowało się w Natalu14. Podstawowe uzbrojenie żołnierza piechoty brytyjskiej stanowił karabin powtarzalny Lee-Metford Mk. I kal. 303 (7,7 mm). Od 1892 r. armia brytyjska syste- 8 Największe komando pochodziło z Potcherfstroom, najmniej liczne z okolic Springs. W II wojnie burskiej walczyło 21 komand z Transwalu i 18 z Oranii. M. M. E v a n s, The Boer War. South Africa 1899–1902, Oxford 1999, s. 13; I. K n i g h t, The Boer Wars, 1898–1902, London 1997, s. 8. 9 W polskiej historiografii wydarzenie to zostało także nazwane „najazdem Jamesona” (J. Balicki, op. cit., s. 144) lub „ekspedycją Jamesona” (F. B e r n a ś, Na wzgórzach Transwalu, Warszawa 1986, s. 125). Problematyka genezy i skutków rajdu Jamesona została osobno omówiona w artykule: M. L e ś n i e w s k i, Rajd Jamesona. Geneza, znaczenie, skutki, „Przegląd Historyczny”, 1999, z. 3, s. 305–326. 10 W latach 1896–1899 ok. 1/3 dochodów z budżetu Transwalu została przeznaczona na zakup nowoczesnego uzbrojenia w Europie. B. N a s s o n, The South African War 1899–1902, London 1999, s. 60. 11 Broń powtarzalna – broń palna, w której kolejne przeładowanie (naboju) wykonuje strzelający. Encyklopedia techniki wojskowej, Warszawa 1987, s. 75. 12 I. Knight, The Boer Wars…, s. 11; G. Fremont – Barnes, The Boer War 1899–1902, Oxford 2003, s. 28. 13 Ibidem, s.14; G. F r e m o n t – B a r n e s, op. cit., s. 23-24. 14 H. E. R a u g h t, The Victorians at War, Santa Barbara–Denver–Oxford 2004, s. 50. 188 matycznie wprowadzała na uzbrojenie karabin powtarzalny Lee-Enfield Mk. I kal. 30315. Od tego samego roku w armii angielskiej używano prochu bezdymnego. Artyleria angielska była uzbrojona w armaty 12 i 15-funtowe, produkowane przez zakłady Krupp w pierwszej połowie lat 90. XIX w. W czasie II wojny burskiej na każdą brygadę przypadała również sekcja ciężkich karabinów maszynowych Maxim16. Taktyka angielska z tego okresu polegała głównie na prowadzeniu ostrzału artyleryjskiego na pozycje przeciwnika i przeprowadzenie uderzenia piechoty, często zakończonego atakiem na bagnety17. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, iż taktyka piechoty angielskiej w dobie bezpośrednio poprzedzającym konflikt w południowej Afryce nie nadążyła za rozwojem techniki wojskowej w ostatnich dekadach XIX w. To właśnie w sposobie walki oraz w jakości dowodzenia trzeba upatrywać głównych przyczyn niepowodzeń Brytyjczyków w pierwszym okresie wojny. W dniu 11 X 1899 r. Burowie wkroczyli na terytorium Natalu i Koloni Przylądkowej. Plan generała Pieta Julberta zakładał jednoczesny atak armii burskiej na trzech kierunkach. Największa część armii pod dowództwem generała Jouberta miała wkroczyć do Natalu wzdłuż linii kolejowej Johanesburg–Durban (Natal railway) i kierować się w stronę portu Durban. Drugie zgrupowanie sił burskich pod dowództwem Pieta Cronje miała wkroczyć do Koloni Przylądkowej operując wzdłuż linii kolejowej Pretoria–Blomfontein–Port Elizabeth (Central railway). Trzecia grupa miała opanować część linii kolejowej Kapsztad–Kimberley–Pisani (Western railway) prowadzącą do Kapsztadu. Dnia 11 X oblężone zostało miasto Mafeking. Cztery dni później rozpoczęto oblężenie miasta Kimberkley. W październiku głównym teatrem zmagań wojennych był Natal. Po stoczonej 20 X bitwie pod Talaną oraz 21 X pod Elandslaagt, siły Brytyjskie operujące w Natalu wycofały się w rejon Ladysmith. Burowie, mimo iż przegrali obie bitwy dzięki większej mobilności na szczeblu operacyjnym, zmusili Brytyjczyków do taktycznego odwrotu spod Dundee do Ladysmith. 29 i 30 X Burowie pokonali Brytyjczyków pod Ladysmith i Nicholson Nek. Dzięki temu 31 X Burowie mogli zamknąć okrążenie wokół Ladysmith. Anglicy nie bronili brodów na rzece Tugeli, Burowie mogli więc bez większych przeszkód ruszyć w głąb Natalu i Koloni Przylądkowej. W początkowej fazie wojny, przez pierwsze półtora miesiąca, Burowie posiadali liczebną przewagę. Stosunek sił miał się stopniowo zmieniać na niekorzyść Burów ze względu na ciągłe transporty wojsk brytyjskich w rejon konfliktu. W momencie wybuchu wojny w Anglii formowano korpus ekspedycyjny, który wzmocnić miał siły angielskie w południowej Afryce. Korpusem dowodził sir Redwers Buller, bohater wojny z Zulusami odznaczony Krzyżem Wiktorii18. Generał Buller w 1899 r. skończył 60 lat i ostatni raz dowodził wojskami na polu bitwy 14 lat wcześniej. W listopadzie pierwsze jednostki korpusu dotarły do Koloni Przylądkowej. Większość oddziałów przetransportowano do Natalu i wyładowano w porcie Durban. Mimo że nie wszystkie jednostki korpusu ekspedycyjnego zostały przerzucone w rejon operacyjny, Anglicy postanowili przejąć inicjatywę i przejść do działań zaczepnych. Londyn oczekiwał szybkiego 15 W fazie partyzanckiej II wojny burskiej był to już podstawowy model broni używany przez żołnierzy angiel- skich. 16 W 1891 r. do służby w armii angielskiej wszedł ciężki karabin maszynowy Maxim. W jednostkach piechoty broń ta przewożona była przy pomocy muła lub konia i obsługiwana przez trzynastoosobową sekcje ckm. W jednostkach piechoty konnej ckm był transportowany na grzbietach dwóch koni, sekcja ckm w tych jednostkach liczyła wedle etatu 18 żołnierzy. M. B a r t h o r p, The British Army on campaign 1816–1902, London 1988, s. 9. 17 Ibidem, s. 10; I. K n i g h t, Colenso…, s. 21-24. 18 M. B a r t h o r p, Queen Victoria’s Commanders, Oxford 2000, s. 54. 189 wyzwolenia oblężonych miast, głównie Ladysmith. To właśnie czynnik polityczny determinował w największym stopniu działania generała Bullera. W pierwszej połowie grudnia 1899 r. angielski korpus ekspedycyjny w Afryce Południowej liczył 38 tys. żołnierzy. Połowa żołnierzy, jakimi dysponował generał Buller była rezerwistami, a ok. 10 tys. służyło wcześniej w Indiach19. Celem Bullera było jak najszybsze przełamanie oblężenia Kimberkley i Ladysmith oraz opanowanie węzłów kolejowych zajętych przez Burów. W tym celu generał podzielił swoje siły na trzy grupy. Główne siły dowodzone przez samego Bullera liczące 21 tys. żołnierzy miały przełamać oblężenie Ladysmith. Drugie zgrupowanie wojsk brytyjskich pod dowództwem Lorda Paula Methuena w sile 15 tys. miało za zadanie przełamać oblężenie Kimberley. Trzecie zgrupowanie wojsk angielskich w sile ok. 3 tys. pod dowództwem generała Wiliama Gatacra miało za zadanie opanowanie linii kolejowej na pograniczu Oranii i Koloni Przylądkowej. Dnia 10 XII 1899 r. generał Gatacr został pobity przez siły burskie dowodzone przez generała J. H. Olivera pod Stormbergiem. 11 XII 1899 r. korpus lorda Methuena wpadł w zasadzkę zorganizowaną przez siły generała Cronje pod Magerfontein. Bitwa zakończyła się zwycięstwem sił burskich. Te dwie porażki miały decydujący wpływ na decyzje Bullera o ataku w rejonie Colenso20. Jeszcze 12 XII 1899 r. Buller uznawał rejon Colenso za zbyt trudny do sforsowania i sposobił się do obejścia pozycji burskich przez część swoich sił, jednak wiadomości o porażkach Mathuena i Gatacra skłoniły go do zmiany planów21. Obawa przed spadkiem morale własnych wojsk skłoniła dowódcę sił brytyjskich do podjęcia dużego ryzyka atakowania nieprzyjaciela w rejonie dogodnym do obrony. Ryzyko zwiększał dodatkowo fakt posiadania przez Brytyjczyków jedynie szczątkowych informacji o siłach nieprzyjaciela. 13 XII 1899 r. główne siły Bullera dotarły do miasteczka Colenso leżącego w Natalu nad rzeką Tugelą, 16 km na południe od Ladysmith. Wzdłuż rzeki rozciągała się burska linia obrony tzw. linia Tugeli. Większość sił burskich zajmowała pozycje w okopach na zboczach wzgórz rozciągających się na północ od brzegu rzeki. Jedyne siły burskie, które okopały się na wzgórzu Hlangwane, znajdowały się po drugiej stronie Tugeli. Na południe od rzeki rozciągała się rozległa równina porośnięta trawą i krzewami. Walczące strony rozdzielała rzeka Tugala. W rejonie Colenso można było ją sforsować po mostach, znajdujących się na północ od Colenso oraz w trzech brodach, leżących na zachód od miasta (Robinson drif, Bridle drif i Pund drif). Siłami burskimi dowodził generał Louis Botha. W grudniu 1899 r. Botha miał 37 lat i był najmłodszym dowódcą w siłach burskich na tak wysokim stanowisku. Botha objął dowództwo 30 XI 1899 r. po tym jak dotychczasowy dowódca, generał Joulbert spadł z konia tydzień wcześniej i nie mógł dalej dowodzić. Dane dotyczące liczebności sił burskich pod Colenso są dość rozbieżne. Liczba Burów wahała się w granicach od 4,5 do 8 tys. ludzi. Rozbieżność ta spowodowana jest głównie zróżnicowanym, a co gorsza – zmiennym stanem osobowym poszczególnych komand. Jeżeli dodatkowo do sił burskich postanowimy wliczyć ludność czarnoskórą, tzw. agterryers22, pełniącą głównie funkcje pomocnicze, to powinniśmy zwiększyć liczbę sił burskich o ok. 20%23. Co I. K n i g h t, Colenso…, s. 27. B. N a s s o n, op. cit., s. 130. 21 T. P a k e n h a m, op. cit., s. 215-216. 22 Czarna służba, która zgłaszała się na ochotnika do komand lub – co miało miejsce częściej – wstępowała w szeregi komanda wraz ze swoim panem. Michał Leśniewski nazywa agterryers pachołkami. M. L e ś n i e w s k i, Wojna Burska…, s. 71. Jednak określenie „sługa”, czy nawet „giermek” wydaje mi się bardziej odpowiednie. 23 N. N k u n a, Black involvement in the Anglo-Boer War 1899–1902, MHJ, 1999, nr 3-4. 19 20 190 do wielkości sił burskich możemy mieć jedynie pewność, iż siły brytyjskie posiadały ponad dwukrotną przewagę liczebną nad Burami. Generał Botha pod Colenso dysponował również 12 armatami. Plan obrony Colenso miał polegać na utrzymaniu kontroli nad przeprawami na rzece i wzgórzu Hlangwane oraz wciągnięciu możliwie jak największej liczby żołnierzy angielskich w zasadzkę w rejonie przepraw. Burowie skupili obronę wokół centrum, czyli Colenso i brodów na Tugeli. Analizując rozmieszczenie sił burskich, można wydzielić cztery zgrupowania. Na wzgórzach Hlangwane, na północny wschód od Colenso okopały się komanda z Walkkestron i Standerton. W rejonie Colenso, na północ od miast, pozycje zajęły komanda z Hidellburga, Vryheid, Krygsdorfu, okopane na zboczu wzgórza na północny wschód od Colenso, wokół fortu Wylie24 oraz oddziały transwalskiej konnej policji, znajdujące pozycje na wzgórzu Colenso Kop, górującego nad miastem, wraz z 4 działami i jednym działkiem MaximNordenfeld. Najdalej na zachód znajdowały się komanda z Johanesburga i Middeburga, które miały bronić dostępu do brodu Robisona. Ważną rolę odgrywało zgrupowanie mające bronić brodu Punt drif i Bridel drif. Obu tych brodów broniły komanda z Zautpansbergu, Ermelo, Middeburgu i Swazilandu (w tym policja ze Swazilandu). Dodatkowo w tym rejonie znajdowały się dwa działa polowe25 i jeden ckm Maxim. Część dział burskich znajdowała się na szczycie wzgórza Rooikop oraz nieopodal drogi prowadzącej z Colenso do Ladysmith, aby mogły skutecznie wspierać ogniem wszystkie zgrupowania burskie. Wedle relacji generała Bothy działa te nie wzięły jednak udziału w walce26. Siły generała Bullera rozbiły obóz ok. 700 m od drogi prowadzącej z Chievely do Colenso, 6 km na południe od miasta. Buller w dniu bitwy dysponował 18 tys. żołnierzy. W historiografii można natknąć się również na informacje o 21 tys. żołnierzy angielskich, biorących udział w bitwie pod Colenso. Liczba ta wydaje się mało prawdopodobna ze względu na konieczność oddelegowania części sił do osłony linii komunikacyjnych w południowym Natalu. Siły generała Bullera składały się z 4 brygad piechoty, stworzonej ad hoc brygady kawalerii oraz 6 baterii dział polowych, liczących 30 dział polowych i 14 dział morskich27, łącznie 44 dział. Plan generała Bullera zakładał natarcie sił angielskich w trzech kierunkach. Piąta brygada piechoty generała Alana F. Harta, weterana walk w Egipcie i Sudanie, przy wsparciu ogniowym 63. i 64. baterii dział polowych, dowodzonych przez pułkownika L.W. Parsonsa, miała przekroczyć Tugelę w rejonie brodu Bridel i obejść pozycje burskie w rejonie Colenso. Druga brygada piechoty generała Hendrego Hildyarda, weterana walk w Egipcie z 1882 r., miała zdobyć Colenso i przeprawy znajdujące się w mieście. 14. i 66. bateria 2. brygadę wesprzeć w wykonaniu tego zadania miała dział polowych dowodzona przez pułkownika Charlesa Longa oraz sformowana ad hoc bateria dział morskich w składzie 6 dział 12-funtowych, dowodzona przez kapitana Ogiva. Kawaleria lorda Dundonalda przy wsparciu 7. baterii dział polowych miała za zadanie osłaniać flankę wojsk atakujących Colenso i – jeżeli zaistniała by takowa możliwość – zająć wzgórze Hlangwane. 6. brygada fizylierów generała Geoffreya Bartona, 24 Na samym szczycie wzgórza znajdował się umocniony posterunek wojsk brytyjskich zajęty przez Burów – fort Wylie. 25 Wedle relacji generała Bothy były to działa systemu Creusot. C. J. B a r n a r d, General Botha’s own… 26 Loc. cit. 27 Dwanaście 12-funtowych i dwa 4,7-calowe działa, wymontowane z angielskich statków wojennych zacumowanych w porcie w Durban. W przeciwieństwie do baterii dział polowych, baterie dział morskich były ciągnięte przez woły, a nie przez konie. Obsługiwane były przez marynarzy z HMS „Terrible”, HMS „Forte”, HMS „Philomet”. Poza baterią kapitana Ogiva działa morskie nie posiadały przydziału do poszczególnych baterii. D. D. H a l l, The Naval Guns in Natal 1899–1902, MHJ, 1978, nr 3; M. M. E v a n s, Encyclopedia…, s. 293-294. 191 weterana walk w Egipcie i Sudanie, miała wspierać siły lorda Dundonalda. 4. lekka brygada piechoty geerała Nevilla Lyttleytona, weterana walk z Zulusami, stanowiła rezerwę sił angielskich. Buller umieścił swój sztab na wzniesieniu (tzw. Naval Gun Hill28), gdzie znajdowała się bateria dział morskich29, które mogły wspierać ogniem każdą z nacierających brygad wojsk angielskich. W dniach 13 i 14 XII Anglicy przeprowadzili ostrzały artyleryjskie pozycji burskich na drugim brzegu rzeki, jednak nie poczyniły one większych strat po stronie nieprzyjaciela. Brytyjczycy nie poprzedzili ostrzału rekonesansem pozycji burskich. Więc artyleria angielska nie dysponowała danymi dotyczącymi pozycji wroga. Burowie od połowy listopada przygotowywali się do obrony linii Tugeli, rozbudowując i maskując pozycje obronne30, co dodatkowo utrudniało Brytyjczykom zlokalizowanie pozycji Burów oraz oszacowanie zgromadzonych przez nich sił. Mimo iż ostrzał artyleryjski z 13 XII nie poczynił dużych strat po stronie burskiej, wywołał ogromne zamieszanie w szeregach wojsk generała Bothy31. Przyczyną tego zamieszania był brak odpowiedniej dyscypliny w szeregach komand burskich. Jedynie jednostki regularne oraz do pewnego stopnia jednostki cudzoziemskie32 zasługiwały na to, by dowódcy burscy mogli w pełni na nich polegać. Już same pojawienie się 13 XII głównych sił brytyjskich znacznie obniżyło morale Burów. Ostrzał artyleryjski przeprowadzony wieczorem tego samego dnia na tyle pogorszył morale, iż część komand samowolnie opuściło swoje pozycje. Najwięcej problemów dowódcy sił burskich przysporzyli członkowie komand z Walkkerstron i Stabdrton. Opuścili oni samowolnie, kluczowe dla obrony Colenso, pozycje na wzgórzu Hlangwane33. Dopiero 14 XII udało się ich skłonić do powrotu na opuszczone stanowiska, co miało miejsce w nocy z 14 na 15 XII. Bitwa pod Colenso rozpoczęła się 15 XII o godzinie 5.30. Bitwę rozpoczęła kanonada brytyjskich dział okrętowych, ostrzeliwująca wzgórza na północ od rzeki Tugeli, głównie rejon fortu Wylie34. O godzinie 6.00 z obozowiska wymaszerowała 2. brygada piechoty kierując się w stronę Colenso. 5. brygada piechoty ruszyła w rejon Bridel drif, a kawaleria lorda Dundonalda i 6. brygada fizylierów skierowała się na wzgórza Hlangwane. Brygada generała Harta prowadzona przez czarnoskórego przewodnika skierowała się nie do brodu Bridel drif, lecz w rejon zakola rzecznego na wschód od brodu. Żołnierze generała Harta poruszali się w zwartych kolumnach marszowych. Mimo meldunków o nawiązaniu kontaktu wzrokowego z wrogiem, generał Hart nie wydał rozkazu rozluźnienia formacji35. Gdy Burowie otworzyli ogień, wystarczył tylko jeden pocisk artyleryjski, który trafił w jedną z kolumn piechoty, aby generał Hart utracił panowanie nad swoją brygadą. Mimo silnego ostrzału część żołnierzy 5. brygady próbowało dotrzeć do brzegu Tugeli. Niewielkiej części żołnierzy Harta ta sztuka nawet się udała. Jednak pozbawieni wsparcia musieli się wycofać. Około godziny 7.00 5. bry- Na taką nazwę tego wzgórza można natrafić w anglojęzycznych opracowaniach dotyczących tej bitwy. Były do działa morskie bez przydziału bojowego. U podnóża wzgórza ustawiono cztery działa 12-funtowe, podczas gdy na jego szczycie ustawiono dwa działa 4,7-calowe. 30 M. L e ś n i e w s k i, Wojna…, s. 95. 31 B. N a s s o n, op. cit., s. 131. 32 W II wojnie burskiej brały udział po stronie republikanów formacje cudzoziemskie, liczące ok. 2-2,5 tys. ludzi. Pod Colenso generał Botha miał pod swoją komendą tzw. Brygadę Irlandzką liczącą 500 ludzi. M. M. E v a n s, Encyclopedia…, s. 123-124, 304. 33 M. L e ś n i e w s k i, Wojna…, s. 96. 34 A Handbook of the Boer War, London 1911, s. 73. 35 T. P a k e n h a m, op. cit., s. 226. 28 29 192 gada rozpoczęła odwrót na pozycje wyjściowe. Straty 5. brygady wyniosły ponad 500 żołnierzy. Tabela: Struktura organizacyjna brytykskich brygad piechoty biorących udział w bitwie pod Colenso36. 5. brygada piechoty • 1. bat. piechoty Cannaught Rangers • 1. bat. królewskich fizylierów z Inniskin • 2. bat. królewskich fizylierów z Dublina • 1. bat. piechoty Scotish Borders 2. brygada piechoty • 2. bat. piechoty West Surrey • 2. bat. piechoty West Yorkshire • 2. bat. piechoty East Surrey • 2. bat. piechoty Devonshire 6. brygada piechoty • 1. bat. królewskich fizylierów walijskich • 2. bat. królewskich fizylierów irlandzkich • 2. bat. fizylierów szkockich • 2. bat. królewskich fizylierów 4. brygada piechoty • 2. bat. piechoty Scotisch Rifles • 1. bat. piechoty Durchan Light Infantry • 3. bat. piechoty Kings Royal Corps • 1. bat. piechoty z Rifle Brigade Gdy generał Buller został poinformowany o sytuacji generała Harta rozkazał wesprzeć 5. brygadę przez 4. lekką brygadę. Jednak nim 4. brygada dotarła w rejon walk, żołnierze Harta zdążyła się już wycofać z rejonu zakola rzecznego. W rejonie Colenso natarcie przebiegało bez większych przeszkód, do czasu aż 66. i 14. bateria dowodzona przez pułkownika Charlesa Longa wyprzedziła eskortującą ją piechotę z 2. brygady. Long ok. godziny 6.30 rozstawił swoje baterie na wschód od Colenso na przeciw fortu Wylie w odległości poniżej kilometra od stanowisk burskich. Wedle planu nakreślonego przez generała Bullera, baterie dowodzone prze pułkownika Longa miały nie zbliżać się na odległość mniejszą niż 2 tys. jardów do rzeki oraz pozostawać pod osłoną piechoty. Niesubordynacja Longa zaważyła nad dalszym przebiegu bitwy. Nim jeszcze baterie 66. i 14. oddały pierwsza salwę w kierunku Burów, znalazły się pod ostrzałem nieprzyjaciela. Po ok. 30 minutach angielscy artylerzyści opuścili stanowiska bojowe. W większości opracowań przyjmuje się pogląd, iż do opuszczenia dział zmusił artylerzystów huraganowy ogień z broni ręcznej. Jednak nie można się z tym zgodzić. Odległość, w jakiej rozstawione zostały działa 14. i 66. baterii polowej wynosiła ok. 1 000 jardów (912 m) od pozycji burskich i uniemożliwiała przeprowadzenie skutecznego ostrzału z broni ręcznej. Wydaje się więc wątpliwe, aby strzelcy burscy byli w stanie zmusić ogniem z broni ręcznej Brytyjczyków do opuszczenia zajmowanych pozycji. O wiele bardziej prawdopodobne wydaje się, że to skuteczny ostrzał artyleryjski zmusił Brytyjczyków do porzucenia dział. Naprzeciw brytyjskich baterii znajdowało się pięć armat burskich – trzy armaty polowe kal. 75 mm, jedno działko Maxim-Nordenfeld oraz jedna haubica kal. 120 mm. To zapewne ostrzał z tych dział przyczynił się w największym stopniu do opuszczenia stanowisk przez brytyjskich artylerzystów. Gdy generał Buller został poinformowany o tym, co zdarzyło się z bateriami pułkownika Longa, rozkazał 6. brygadzie fizylierów generała Burtona skierować się natychmiast w rejon Colenso. Około godziny 7.00 w rejon miasta dotarła 2. brygada generała Hildyarda, w kilka minut później znalazła się tam 6. brygada. Na szczególną uwagę zasługuje również sposób, w jaki 2. brygada dostała się do Colenso. Hildyard rozkazał rozluźnić szyk oraz zezwolił swoim ludziom na wykorzystanie osłon terenowych dla osłony przed ostrzałem37, dzięki czemu 36 Na podstawie: I. K n i g h t, Colenso…, s. 49; A. C. D o y l e, The Great Boer War, London 1902, s. 64; M. M. E v a n s, Encyclopedia…, s. 293-294. 37 Ibidem, s. 234. 193 poniósł minimalne straty, mimo że od ok. 800 m przed Colenso dowodzona przez niego brygada znajdowała się pod ostrzałem burskim38. Zarazem jako jedyna 2. brygada osiągnęła pozycje wyjściowe do ataku na wzgórza położone na północ od miasta. Buller wraz ze swoim sztabem także przeniósł się w rejon Colenso, wszystko po to, aby próbować ewakuować 12 dział z 14. i 66. baterii polowej. W tym samym czasie siły dowodzone przez lorda Dundonalda zaległy pod ogniem Burów pod Hlangwane. Bez wsparcia piechoty z 6. brygady lord Dundonald posiadał zbyt mało ludzi, aby wywiązać się z powierzonych mu zadań. Po godzinie 7.00 kawaleria otrzymała rozkaz wycofania się na pozycje wyjściowe. Około godziny 7.00 generał Buller zarządził odwrót spod Colenso. W historiografii często określa się tę decyzję jako pochopną, wszak większość jednostek Bullera nie weszła nawet do walki. Jednak biorąc pod uwagę przebieg wypadków, niedobory w zaopatrzeniu, zwłaszcza niedostatek wody pitnej oraz brak odpowiedniej wiedzy o siłach nieprzyjaciela, nie można się dziwić Bullerowi, że próbował jak najszybciej oderwać swoje wojska od styczności z wrogiem. Do południa Anglicy desperacko próbowali ewakuować działa z 14. i 66. baterii. Udało się uratować jedynie 2 z 12 dział porzuconych przez żołnierzy pułkownika Longa. Około godziny 15.00 wszystkie oddziały brytyjskie wróciły do obozu i rozpoczęły wymarsz do oddalonego o 11 km na południe od Colenso miasta Frere, aby uzupełnić zapasy wody. Ostatni akord starcia rozegrał się o godzinie 16.30, gdy część Burów przekroczyła rzekę w rejonie miasta, aby zdobyć działa porzucone przez Brytyjczyków. Straty angielskie w bitwie pod Colenso wyniosły 143 zabitych, 755 rannych (w większości lekko) i 240 zaginionych39. Straty burskie wyniosły natomiast tylko 40 zabitych i rannych40. Wbrew obiegowej opinii często znajdującej odbicie w historiografii, bitwy pod Colenso nie można nazwać klęską, podobnie zresztą jak w wypadku pozostałych bitew tzw. „czarnego tygodnia”. Z militarnego punktu widzenia przegrane te odbiły się negatywnie bardziej na morale wojsk brytyjskich niż na ich rzeczywistej sprawności bojowej. Straty Brytyjczyków wynosiły w bitwie pod Colenso zaledwie 3% sił Bullera41. Morale wojsk brytyjskich mimo niepowodzeń zostało utrzymane na zadawalającym poziomie. W wymiarze propagandowym natomiast „czarny tydzień” był dotkliwym ciosem dla Wielkiej Brytanii. Niepowodzenia armii brytyjskiej wstrząsnęły opinią publiczną w Anglii i były jedną z głównych przyczyn odwołania generała Bullera ze stanowiska głównodowodzącego siłami angielskimi w Południowej Afryce. Po bitwie pod Colenso Buller przesłał wiadomość do Ladysmith, w której uznał za zasadne poddanie miasta. Ta feralna wiadomość miała równie duży wpływ na odwołanie generała Bullera ze stanowiska, co porażka pod Colenso42. 18 XII 1899 r. odebrano Redversowi Bullerowi dowodzenie nad całością sił brytyjskich w Południowej Afryce. Następcą Bullera zastał generał lord Frederick Roberts, który wcześniej dowodził siłami brytyjskimi w Afganistanie. 38 E. D. B r o o k s, The Kaiser’s Army. The Politics of Military Technology in German During Machine Age 1871–1914, Oxford–New York 2001, s. 86, 89. 39 Dane na podstawie: T. P k e n h a m, op. cit., s. 240. Oszacowanie strat Brytyjczyków w bitwie dokonane przez innych autorów jest bardzo zbliżone lub bazuje na danych przytoczonych przez Pakenhama. 40 Częściowa lista strat burskich została zamieszczona w raporcie generała Bothy dotyczącym bitwy, sporządzonym 19 XII 1899 r. C. J. B e r n a r d, General Botha at…. 41 H. W h i t e h o u s e, Battle in Africka 1879–1914, Camberley 1987, s. 47; A. J. E c h e a v a r r i a, Imaging future War, London 2007, s. 30. 42 M. L e ś n i e w s k i, Wojna…, s. 97. 194 O przebiegu kampanii w Natalu w 1899 r. zadecydowały głównie poszczególne błędy podwładnych Bullera. Plan przełamania obrony burskiej pod Colenso został zniweczony przez brawurę i lekkomyślność generała Harta i pułkownika Longa. Najbardziej rażącym błędem Bullera była rezygnacja ze zdobycia wzgórza Hlangwane, co mogło przechylić szalę zwycięstwa na stronę brytyjską, a na pewno poprawiłoby sytuację taktyczną wojsk brytyjskich43. W historiografii podnoszona jest kwestia zlekceważenia Burów przez generała Bullera44. Wiemy, że dowódca brytyjski oceniał siły przeciwnika na kilkadziesiąt tysięcy ludzi45, w depeszach przesyłanych do Londynu sugerował także, iż przeprawienie się przez Colenso będzie wiązać się z dużymi stratami46. Dodatkowo Buller kurczowo trzymał się linii komunikacyjnych oraz zrezygnował z podzielenia swoich wojsk w Natalu. Pod Colenso Buller przez dwa dni ostrzeliwał pozycje burskie w nadziei na osłabienie przeciwnika przed atakiem. Czy można spodziewać się takiej ostrożności po człowieku, który rzekomo lekceważy przeciwnika? To wszystko sprawia, że teza o zlekceważeniu Burów wydaje się być wysoce wątpliwa. Paradoksalnie, gdyby Buller rzeczywiście zlekceważył przeciwnika i przystąpił do ataku jeszcze 13 XII 1899 r., odniósłby najprawdopodobniej sukces nad Burami, zdemoralizowanymi na skutek ostrzału artylerii. Wygrana bitwa pod Colenso, jak i tzw. „czarny tydzień”, stworzyła nadzieje dla Pretorii i Blomfontein na zwycięskie wyjście z wojny. Zwycięstwo podniosło również prestiż republik burskich na arenie międzynarodowej, jednak nie dostarczyło Burom jakiś innych, wymiernych korzyści politycznych. Nie można także nie doceniać wpływu bitwy na znaczne podniesienie morale Burów. „Czarny tydzień” dla Brytyjczyków był zimnym prysznicem. Uświadomił on zarówno dowódcom wojskowym, jak i politykom, że wojna w Południowej Afryce będzie bardzo kosztownym i długotrwałym przedsięwzięciem. Doświadczenia grudnia 1899 r. skłoniły Brytyjczyków nie tylko do zwiększenia liczby wojsk zaangażowanych w konflikt, lecz także do zmiany celów strategicznych oraz zwiększenia mobilności armii, czego efektem był sukces ofensywy marszałka Robertsa z 1900 r. Louis Botha po latach stwierdził, że „wypad” pułkownika Longa uchronił Anglików przed klęską w bitwie pod Colenso47. Z całą pewnością postawa Longa miała decydujący wpływ na przebieg bitwy. Całe zamieszanie z 14. i 66. baterią dział polowych uniemożliwiło przeprowadzenie szturmu na pozycje burskie pod Colenso. Kto jak kto, ale Botha, przed którym drzwi do kariery politycznej i wojskowej stanęły otworem, po sukcesie odniesionym pod Colenso powinien być wdzięczny za to pułkownikowi Longowi. Ibidem, s. 96. M. L e ś n i e w s k i, Wojna…, s. 96. 45 B. N a s s o n, op. cit., s. 131. 46 T. P a k e n h a m, op. cit. 47 M. M. E v a n s, Encyclopedia…, s. 67; i d e m, The Boer War…, s. 55. 43 44 195 ANEKS Mapa nr 1: Ofensywa Burów w Natalu i Koloni Przylądkowej (październik 1899 r.) Mapa nr 2: Ofensywa Burów w Natalu (październik 1899 r.) 196 Mapa nr 3: Działania operacyjne sił Brytyjskich w Natalu (listopad – grudzień 1899 r.) Mapa nr 4: Przebieg bitwy pod Colenso 197 Marta Miazek Uniwersytet Łódzki ROLA PRASY W WOJNIE BURSKIEJ 1899–1902 JAKO PRZYKŁAD WZROSTU UDZIAŁU MEDIÓW W KONFLIKTACH ZBROJNYCH W obecnych czasach uznajemy media za oczywistego i niezbędnego uczestnika konfliktów zbrojnych. Wojna, której nie relacjonują, nie istnieje w powszechnej świadomości. Sytuacja ta kształtowała się od początku XIX w. W Wielkiej Brytanii doniesienia z wojny napoleońskiej zajmowały poczesne miejsce w prasie. Pierwsze fotografie pojawiły się już w relacjach z wojny krymskiej i na większą skalę – z amerykańskiej wojny secesyjnej1. Mimo to często uznaje się dopiero wojnę burską za pierwszą nowoczesną wojnę medialną2. Właśnie bowiem w trakcie tego konfliktu wypracowano wzorce współpracy armii i mediów, mające obowiązywać przez większą część XX w. Po raz pierwszy dowództwo armii musiało dostosować się do zaangażowania mediów na tak szeroką skalę, a politycy do znacznego wzrostu odbiorców przekazu medialnego. Postęp techniczny nie tylko przyspieszył przekazywanie informacji, zmierzając do jego globalizacji, ale i umożliwił wykorzystywanie środków wizualnych, w celu skuteczniejszego oddziaływania na opinię publiczną. Ludzie nie tylko mogli przeczytać o wydarzeniach, ale również je zobaczyć. Wszystkie te zjawiska skumulowały się w trakcie wojny burskiej, dając prasie niespotykane wcześniej wpływy i zapoczątkowując debatę o jej miejscu w dyskursie publicznym. Potęga prasy objawiła się jeszcze przed rozpoczęciem wojny burskiej. Według Pakenhama, Joseph Chamberlain, Sekretarz ds. Kolonii i Alfred Milner, Brytyjski Wysoki Komisarz dążyli do wojny i z pomocą prasy przekonali większość opinii publicznej, że była ona sprawą najwyższej wagi dla Imperium Brytyjskiego. Ich działania wplątały Salisbury’ego w wojnę „dla ludzi, którymi pogardzamy i dla terytorium, które nie przyniesie Anglii żadnych korzyści”3. Prasa nie była jedynym medium dostępnym w czasie wojny burskiej. Obok niej sporą popularnością i wpływem cieszyły się książki i pamflety. Znaczną liczbę książek na temat wojny burskiej wydawano na bieżąco, niemal od chwili rozpoczęcia konfliktu. Jeden z australijskich autorów już w 1903 r. przepraszał czytelników za męczenie ich „kolejnym grubym tomiskiem” – i nie bez podstaw. Do 1900 r. „United Service Magazine” zrecenzował już ponad dwa tuziny książek, a do 1903 r. wydano ich niemal sto4. Wśród ich autorów znaleźli się pisarze tej miary, co Edgar Wallace, Rudyard Kipling czy sir Arthur Conan Doyle. Ważną rolę odegrały również pamflety i ulotki rozpowszechniane w Wielkiej Brytanii i Kolonii Przylądkowej. Niektóre z nich były wydawane anonimowo, inne były firmowane imieniem najbardziej znanych osobistości brytyjskiej polityki. Różniły się znacznie stylem i tonem, poczynając od dobrze uargumentowanych i udokumentowanych tez, a na najbardziej bezwstydnych odwołaniach do patriotyzmu, humanitaryzmu, narodowych czy rasowych K. O. M o r g a n, The Boer War and the Media. 1899–1902, „Twentieth Century British History”, 2002, nr 1, s. 12. D. L o w r y, When the World Loved the Boers, „History Today”, 1999, nr 5, s. 1. 3 T. P a k e n h a m, Scramble for Africa, London 1991, s. 561. 4 B. N a s s o n, Waging Total War in South Africa. Some Centenary Writings on the Anglo-Boer War. 1899–1902, „The Journal of Military History”, 2002, nr 3, s. 814. 1 2 199 uprzedzeń kończąc5. Pamflety z tego okresu mogą więc być podzielone na dwie grupy, przeznaczone dla różnych czytelników. Jedna z nich posługiwała się racjonalnymi argumentami, bazującymi na faktach. Druga używała obelg, jadu, negatywnych skojarzeń i stereotypów. Ich siła wyrazu była tym większa, że nie były one skrępowane przez standardy dobrego dziennikarstwa czy choćby prawdę o danej sprawie. Stanowiły narzędzie, służące do przekonywania ludzi do konkretnego punktu widzenia, a zatem propagandę w najczystszej postaci. W moim artykule skupię się jednak na prasie. Ze względu na jego ograniczone rozmiary, nie będę oczywiście w stanie przedstawić wszystkich aspektów tak złożonego problemu, lecz poprzestanę na przyczynach wzrostu zaangażowania prasy brytyjskiej w wojnę burską, w porównaniu z wcześniejszymi konfliktami i realiami współpracy pomiędzy korespondentami wojennymi a cenzorami wojskowymi. Następnie przejdę do analizy różnic pomiędzy grupami gazet w ich podejściu do relacjonowania wydarzeń z wojny burskiej, jak i do samej wojny jako takiej oraz ich wpływu na opinię publiczną w Wielkiej Brytanii i dominiach. Pragnę podkreślić, że przedmiotem tego artykułu będą jedynie media w Imperium Brytyjskim. W trakcie wojny burskiej liczba czytelników gazet w Wielkiej Brytanii znacznie wzrosła w porównaniu z okresem wojny secesyjnej. Było to konsekwencją wprowadzenia powszechnej edukacji podstawowej na mocy tzw. Aktu Forstera z 1870 r.6 Tworzył on podstawy sieci szkół podstawowych dla dzieci w wieku od 5 do 12 lat i choć wprowadzenie w życie powszechnego obowiązku szkolnego wymagało kilku dodatkowych ustaw i upływu czasu, liczba obywateli brytyjskich umiejących czytać i pisać zwiększała się w szybkim tempie. Jak podaje Kenneth Morgan, naprzeciw potrzebom tej grupy wyszli nowi właściciele gazet. Ich publikacje nie utrzymywały stonowanego stylu artykułów „Times’a” czy „Daily News”, lecz starały się trafić w mniej wybredne gusta masowego odbiorcy. Do ich popularności przyczyniała się również cena – wydany po raz pierwszy w 1896 r. przez Alfreda Harmswortha „Daily Mail” kosztował tylko pół pensa. W pierwszej połowie 1900 r. osiągnął on niespotykany wcześniej dzienny nakład ponad miliona egzemplarzy7. Tworzenie nowych, tańszych tytułów zostało ułatwione przez pojawienie się agencji prasowych. Pierwsza z nich, Reuters, założona w 1851 r. przez niemieckiego imigranta Paula Reutera, początkowo zajmowała się tylko przekazywaniem kursów giełdowych pomiędzy Londynem i Paryżem. Z czasem jednak rozszerzyła swój zasięg wszędzie tam, gdzie docierał kabel telegraficzny i zaczęła przekazywać inne wiadomości. W 1865 r. jako pierwsza powiadomiła państwa europejskie o zamachu na prezydenta Lincolna8. Inne agencje, obecne w Afryce Południowej w trakcie wojny burskiej, to Central News Agency i Dalziel9. Wiele redakcji, które nie mogły sobie pozwolić na wysłanie w teren zbyt wielu drogich korespondentów wojennych, przedrukowywało wiadomości Reutersa lub też po prostu kopiowało je z innych gazet, dodając tylko własny komentarz. Prowadziło to do konkurencji pomiędzy Reutersem a tytułami prasowymi, mającymi aspiracje do przewodzenia w wyścigu informacyjnym, jak np. „Times”, który wyrobił sobie renomę reportażami z wojny krymskiej10. Reporterzy narzekali J. S. G a l b r a i t h, The Pamphlet Campaign on the Boer War, „The Journal of Modern History”, 1952, nr 2, s. 114. K. O. M o r g a n, op. cit., s. 2. 7 Ibidem, s. 3. 8 Oficjalna strona agencji Reuters: http://thomsonreuters.com/about/company_history/#1890_-_1799 [dostęp z dn. 23 XI 2008]. 9 J. B e a u m o n t, The British Press during the South African War: the Sieges of Mafeking, Kimberley and Ladysmith, [w:] War and the Media. Reportage and Propaganda. 1900–2003, red. M. C o n n e l l y, D. W e l c h, London 2005, s. 4. 10 J. B e a u m o n t, The Times at War. 1899–1902, [w:] The South African War Reappraised, red. D. L o w r y, Manchester 2000, s. 72. 5 6 200 nieraz na faworyzowanie agentów Reutersa przez wojskowych11. W odpowiedzi na to „Times” próbował tworzyć własną siatkę informacyjną z miejscowych agentów prasowych12. Kolejną wymienioną wyżej cechą, charakterystyczną dla wojny burskiej i czyniącą z niej konflikt przełomowy w dziedzinie zaangażowania mediów, był wzrost znaczenia strony wizualnej, którą oprócz tradycyjnych ilustracji zaczęły także tworzyć fotografie, a nawet krótkie filmiki. Związane to było oczywiście z rozwojem technik fotograficznych. Aparatów fotograficznych użyto już wcześniej do dokumentacji wojny krymskiej czy amerykańskiej wojny secesyjnej. Były to urządzenia wymagające specjalistycznej wiedzy i nieporęczne, większość z tych fotografii została zatem wykonana przez profesjonalnych fotografów lub agencje. Tymczasem zdjęcia, portretujące wojnę burską, najczęściej robione były przez amatorów. Było to efektem udoskonalenia aparatów fotograficznych. Jak podaje Morgan, pod koniec lat 90. XIX w. wynaleziono łatwy w obsłudze aparat Eastman Kodak, który można było bez wysiłku nosić wszędzie ze sobą. W 1900 r. pojawił się na rynku prosty model „Brownie” i w ciągu kilku miesięcy sprzedano 150 tys. takich aparatów. Posiadali je zarówno dziennikarze, jak i żołnierze, a zdjęcia przez nich zrobione, zwłaszcza przedstawiające ciała poległych w bitwie pod Spion Kop oraz obozy koncentracyjne, wywarły spory wpływ na opinię publiczną i jej stosunek do wojny13. Przechodzimy wreszcie do kwestii skali. Podczas gdy poprzednie brytyjskie wojny kolonialne były opisywane przez garstkę korespondentów, latem 1900 r. znajdowało się w Afryce 58 reporterów, w tym ok. 20 tylko z „Times’a”14. Rok później było ich już ok. 20015. To niespotykane dotąd zaangażowanie prasy wymusiło powstanie nowych metod interakcji między przedstawicielami mediów a wojskiem, zwłaszcza gdy chodziło o kwestię cenzury. Rozwiązania wypracowane podczas wojny burskiej zostały później wykorzystane i dopracowane w czasie I wojny światowej16. Cenzura wojskowa była poważną przeszkodą dla przepływu wiadomości i ich zgodności z rzeczywistością. Jak podaje Jacqueline Beaumont, korespondenci stacjonujący w oblężonym Ladysmith otrzymali zakaz wspominania o chorobach czy o jakichkolwiek problemach z zarządzaniem obozem dla cywilów. Całe paragrafy depeszy wysłanej przez dziennikarza „Daily Mail” Henry’ego Nevinsona zostały wycięte przez cenzora wojskowego Edwarda Althama, powszechnie znienawidzonego przez przedstawicieli prasy. Podobnie było w Mafekingu, gdzie cenzor Hanbury-Tracy potrafił drzeć telegramy na drobne kawałki, jeśli nie spotkały się z jego pełną aprobatą. Nie zezwalał nawet na opisywanie nieetycznych zachowań wroga, jak np. ostrzeliwanie miejsc oznaczonych flagą Czerwonego Krzyża, gdyż uważał, że mogłoby to osłabić morale w kraju17. Korespondentowi „Pall Mall Gazette”, Neilly’emu, udało się tak rozwścieczyć cenzurę treścią swoich telegramów, że odebrano mu licencję. Musiał błagać, by pozwolono mu wysłać cokolwiek. Skupił się jednak od tego czasu wyłącznie na losach cywilów. Cenzorzy wojskowi troszczyli się nie tylko o „wyciek” poufnych informacji, ale także o zachowanie morale zarówno opinii publicznej w kraju, jak i własnej armii. Kładli więc nacisk na to, by wieści z placu boju, zwłaszcza z oblężonych miast, miały pozytywny wydźwięk i K. O. M o r g a n, op. cit., s. 4. J. B e a u m o n t, The Times…, s. 73. 13 K. O. M o r g a n, op. cit., s. 8. 14 Ibidem, s. 2. 15 D. W e l c h, Introduction, [w:] War and the Media…, s. X 16 Ibidem, s. XI. 17 J. B e a u m o n t, The British Press…, s. 7. 11 12 201 prezentowały optymistyczny obraz18. Trzeba też podkreślić, że była to postawa podzielana przez część gazet (np. „Times”), które, zwłaszcza po „Czarnym Tygodniu” i w obliczu istnienia aż trzech oblężonych miast, spragnione były jakichkolwiek dobrych wiadomości19. Niektórzy korespondenci byli jednak w stanie przeprowadzić niewygodne dla armii fakty przez cenzurę, dzięki ostrożnemu doborowi słów i przemycaniu treści „między wierszami”. Byli to przede wszystkim przedstawiciele gazet, nastawionych krytycznie wobec wojny, jak np. „Morning Leader” czy „Morning Post”20. Często zdarzało się też, że dowódcy brytyjscy nakładali na dziennikarzy ograniczenia długości telegramów (np. do 30 słów), jeżeli ci chcieli wysłać je, korzystając z wojskowych kanałów21. Cenzura wojskowa nie była jedyną przeszkodą w dostarczeniu depeszy do londyńskiej redakcji. Rząd brytyjski wprowadził bowiem w 1900 r. kontrolę kabli telegraficznych, obejmującą również linie prywatne22. Podejrzane telegramy miały być zatrzymane na pewien czas lub po prostu skonfiskowane, przy czym nie trzeba było powiadamiać o tym nadawcy telegramu23. W połączeniu z trudnościami, związanymi z wysłaniem informacji z oblężonego miasta lub odległego od cywilizacji pola bitwy, korespondenci wojenni nigdy nie mogli mieć pewności, jaka część ich korespondencji w ogóle docierała do redakcji. Większa część prasy zajęła wyraźne stanowisko w sprawie wojny oraz jej poszczególnych aspektów i współtworzyła propagandę – czy to popierając imperialną politykę rządu, jak „Times”, czy też aktywnie ją zwalczając, jak „Manchester Guardian”. Choć z powodu wspomnianej już praktyki częstego opierania wiadomości na doniesieniach agencji Reuters ich treść była bardzo zbliżona, komentarze w artykułach wstępnych nie pozostawiały zazwyczaj wątpliwości, po której stronie znajduje się redakcja. Gazety nie były ściśle powiązane z władzami czy uzależnione od nich, niemniej jednak niektórzy politycy doceniali możliwości propagandowe prasy. Przykładem może być David Lloyd George, aktywny poseł opozycji i przyszły premier, który nakłonił magnata cukierniczego George’a Cadbury’ego, by w styczniu 1901 r. wykupił gazetę „Daily News”. W efekcie gazeta w ciągu jednej nocy zmieniła profil z liberalno-imperialnego na antywojenny i proburski24. Zainteresowanie wojną wśród brytyjskiej opinii publicznej ulegało pewnej fluktuacji25 – na początku przeważał entuzjazm i oczekiwanie szybkiego zakończenia wojny, potem krytycyzm wobec armii brytyjskiej i spadek zainteresowania konfliktem na rzecz powstania bokserów w Chinach, wreszcie, po ujawnieniu informacji na temat palenia farm i obozów koncentracyjnych, coraz bardziej powszechne stawały się nastroje antywojenne. Były one w znacznej mierze wywoływane przez ton doniesień prasowych. Można tu wyróżnić trzy wydarzenia, które zmieniły nastroje Brytyjczyków i ich stosunek do wojny. Pierwszym z nich był „Czarny Tydzień” (jak nazwano ciąg trzech klęsk brytyjskich w grudniu 1899 r.), kolejnym – przerwanie oblężenia Mafekingu, a trzecim – opublikowanie raportu na temat obozów koncentracyjnych dla burskich kobiet i dzieci przez Emily Hobhouse. Każde z nich wywołało burzliwe, choć oczywiście odmienne, reakcje. Ibidem, s. 8. B. N a s s o n, The South African War. 1899–1902, London 1999, s. 96. 20 J. B e a u m o n t, The British Press…, s. 9. 21 Ibidem, s. 12. 22 J. H i l l s, What’s new? War, censorship and global transmission. From the Telegraph to the Internet, „The International Communication Gazette”, 2006, nr 3, s. 199. 23 Ibidem, s. 201. 24 K. O. M o r g a n, op. cit., s. 8. 25 Ibidem, s. 12. 18 19 202 Warto tu również zauważyć, że prasa brytyjska nie tylko kreowała „patriotyczną gorączkę”, ale sama nieraz musiała jej ulegać. Dobrym przykładem może być postawa redakcji „Leeds Mercury”, kwestionującej początkowo decyzję rządu o wysłaniu milicji, przeznaczonej do obrony kraju, do Afryki Południowej w reakcji na klęski „Czarnego Tygodnia”. Była to decyzja entuzjastycznie poparta przez większą część prasy, ale redaktorzy „Leeds Mercury” byli przeciwni wojnie wogóle, a temu postanowieniu w szczególności i dali temu wyraz w artykułach z 18, 19 i 20 XII 1899 r. Jednakże masowe poparcie społeczeństwa dla wysłania wszelkiego możliwego wsparcia dla żołnierzy brytyjskich w Afryce sprawiło, że już 21 XII redakcja zmuszona była zmienić front. Kontynuowała swoje protesty wobec samej wojny, ale bezwarunkowo wsparła wysyłanie ochotników26. Nie byli wyjątkiem, w okresie tuż po „Czarnym Tygodniu” Robert Blatchford, jeden z założycieli socjalistycznego pisma „The Clarion”, napisał: „Jestem socjalistą i miłośnikiem pokoju, ale jestem także Anglikiem. Kocham moich współbraci ze wszystkich narodów… ale kocham Anglię bardziej niż jakikolwiek inny kraj. Nie jestem jingo, jestem przeciwny wojnie. Ale całym sercem jestem z oddziałami brytyjskimi”27. Wojna burska posłużyła wielu osobom jako skuteczne narzędzie do autopromocji, dzięki dobrym kontaktom z dziennikarzami i zapotrzebowaniu mediów na bohaterów. Szczególną rolę odegrał tu „Daily Mail”, który od swojego powstania w 1896 r. koncentrował swoją uwagę na przedstawianiu sławnych osobistości. W trakcie wojny burskiej wydrukował m.in. artykuły biograficzne o dowódcach brytyjskich (White, Kekewich), ale prawdziwą gwiazdą okazał się Robert Baden-Powell, założyciel skautingu i dowódca oblężonego garnizonu w Mafekingu28. Pakenham opisuje go jako zupełnie odmienny rodzaj brytyjskiego pułkownika, będącego zarazem konwencjonalnym dowódcą, jak i ekshibicjonistą i ekscentrykiem. Prasa pokochała go za umiejętność komponowania raportów w iście przysłowiowym stylu: „All well. Four hours bombardment. One dog killed”, za fantazję i barwną biografię29. Sympatia prasy przerodziła się szybko w ogólną popularność. Jeszcze przed zakończeniem oblężenia Mafekingu jego siostra Agnes w taki sposób opisywała mu sytuację w kraju: „Wszyscy o tobie mówią. Jesteś bohaterem dnia. Wszystkie gazety opisują twoje różnorodne talenty. Twoje zdjęcie można dostać w każdym sklepie”. Kilka dni później, w kwietniu 1900 r., napisała do niego sama sędziwa królowa: „Nie przestaję obserwować z zaufaniem i podziwem waszej cierpliwej i rezolutnej obrony […] pod twoim zawsze pomysłowym dowództwem”30. Gdy oblężenie Mafekingu zostało przerwane po 217 dniach, prasa przypisała całkowitą zasługę Baden-Powell’owi: Cała obrona opierała się na zwykłym bluffie, a Burowie mogli zdobyć miasto bez większego trudu. Ale Mafeking uratowano nie tylko dzięki inteligencji, serce również miało swój udział w tych długich, niebezpiecznych dwustu siedemnastu dniach oblężenia. Komendant garnizonu, pułkownik Baden-Powell, miał i rozum, i serce31. Churchill zaś opisał go w „Great Contemporaries”, w podobnym duchu: „W tych dniach Baden-Powell przerósł sławą prawie wszystkie publiczne autorytety w Anglii. Anglicy spoglądali na niego jak na z dawna oczekiwanego bohatera wojennego”32. Co ciekawe, Winston Churchill 26 S. M. M i l l e r, In Support of the „Imperial Mission"? Volunteering for the South African War. 1899–1902, „The Journal of Military History”, 2005, nr 3, s. 693. 27 Ibidem, s. 695. 28 J. B e a u m o n t, op. cit., s. 4. 29 T. P a k e n h a m, The Boer War, London 1979, s. 397. 30 Ibidem, s. 398. 31 W. H a n s e n, Wilk, który nigdy nie śpi. Pełne przygód życie lorda Baden-Powella, Warszawa 2004, s. 125. 32 Ibidem, s. 127. 203 również zawdzięczał początek swojej kariery politycznej sławie zdobytej jako korespondent wojenny podczas wojny burskiej33. Można też zaobserwować pewne trendy w rozkładzie sympatii proburskich pod względem geograficznym. Jak zauważa Kenneth Morgan, do połowy 1901 r. opinia publiczna w Anglii, a jeszcze bardziej w Szkocji, wykazywała nastroje prowojenne i ochoczo brała udział w propagandowych działaniach rządu34. Sukcesy w służbie wojskowej Imperium stały się w XIX w. jednym z filarów szkockiej tożsamości35. Czołowym propagatorem tej idei była szkocka prasa. W trakcie wojny burskiej oficjalne wiadomości z frontu były obficie uzupełniane przez publikowanie listów i fragmentów dzienników żołnierzy, dając szkockim czytelnikom bardziej osobiste spojrzenie na konflikt i zapewniając stały dopływ ochotników36. Sprawy miały się już odmiennie w Walii, gdzie dużym wpływem cieszył się Lloyd George, a walijskojęzyczna prasa wyrażała się bardzo pozytywnie o Burach37. Sytuacja była bardziej skomplikowana w Irlandii, gdzie stosunek do wojny burskiej stał się kolejnym przedmiotem sporu między entuzjastycznie nastawionymi wobec wojny unionistami i nacjonalistami. Sympatie tych ostatnich dobrze przedstawia fragment artykułu wstępnego z irlandzkiej gazety „Southern Star” z 26 V 1900 r.: Gdy rozważane jest prawdopodobieństwo poddania się Burów, trzeba wziąć pod rozwagę uparty patriotyzm tej rasy, oraz uświadomić sobie, że mają oni do czynienia z najbardziej nielitościwym, aroganckim i nieprzejednanym wrogiem, jakiego ten świat mógł wyprodukować. Gdyby przez poddanie się mogli zachować choć część swojej wolności, można by przypuszczać, że poddaliby się. Ale powiedziano im już na początku, że mają być zredukowani do tego samego stanu poddaństwa co tubylcy z Zachodniego Wybrzeża i żyć w gorszych warunkach niż Hindusi38. Także w Kanadzie spór o stosunek do wojny burskiej pogłębił podziały między nacjonalistyczną, francuskojęzyczną częścią ludności a – wykazującą sporą sympatię wobec idei imperialnych – angielskojęzyczną większością39. W Indiach początkowe poparcie dla Wielkiej Brytanii zostało szybko stłumione przez niechęć Brytyjczyków do wykorzystania indyjskich wojsk w południowoafrykańskiej kampanii, określanej od tego momentu w indyjskiej prasie jako sahib’s war. Co więcej, dla zwolenników użycia siły w walce o prawa Hindusów, podobnie zresztą jak dla nacjonalistów irlandzkich, Burowie stali się wzorem godnym nie tylko podziwu, ale i naśladowania40. Szczególny entuzjazm wybuch wojny wzbudził w Australii. Po „Czarnym Tygodniu” prasa australijska niemal jednogłośnie uznała, że nie tylko prestiż, ale wręcz sama egzystencja Imperium znalazła się w niebezpieczeństwie i w związku z tym wszystkie jego części powinny wykazać solidarność wobec metropolii i wspomóc ją w walce41. Oczywiście dla Australii kwestia, kto sprawował kontrolę nad Afryką Południową, miała żywotne znaczenie, ale względy strategiczne były przez prasę poruszane znacznie rzadziej niż ideologiczne i sentymentalne. Dominowały podziękowania dla Wielkiej Brytanii za zapewnienie bezpieczeństwa Australii przez jej flotę, nawoływania do wspomożenia jej z całych sił oraz nagonka na pacyfistów. Choć A. K a s t o r y, Winston Spencer Churchill, Wrocław 2004, s. 33. K. O. M o r g a n, op. cit., s. 10. 35 E. W. M c F a r l a n d, Empire-Enlarging Genius. Scottish Imperial Yeomanry Volunteers in the Boer War, „War In History”, 2006, s. 301. 36 Ibidem, s. 325 37 K. O. M o r g a n, op. cit., s. 10. 38 „The Southern Star”, 26 V 1900 r. 39 D. L o w r y, op. cit., s. 2. 40 Ibidem, s. 3. 41 B. P e n n y, Australia's Reactions to the Boer War. A Study in Colonial Imperialism, „The Journal of British Studies”, 1967, nr 1, s. 107. 33 34 204 tych ostatnich nie było wielu, byli atakowani z nieproporcjonalną energią. Barbara Penny przywołuje takie cytaty jak: „Quaker-like belief in peace, the patriots of isms – the goody-goody isms, the namby pamby individuals who believe in the doctrine of peace at any price, those who cry 'peace, peace' when there is no peace, czy seek to climb to power by paths made slippery with the blood of their fellow-subjects”42. Było jasne, że pacyfizm zaczął być postrzegany jako sprzeczny z patriotyzmem, a w radykalnej prasie wręcz utożsamiany ze zdradą. Podział na imperialistów i pro-Burów sprowadzał się więc nie tyle do oceny samego konfliktu, lecz do sympatii wobec rządu brytyjskiego i sporu o wartości. Imperialiści w Wielkiej Brytanii i koloniach wierzyli, że sama istota Imperium znalazła się na szali43, podczas gdy przeciwnicy wojny uważali ją za próbę odrzucenia tradycyjnych zasad na rzecz nowej, imperialnej moralności44. W przypadku profilu gazety, osoba i poglądy redaktora naczelnego miały zazwyczaj decydujące znaczenie. Nie bez powodu pierwszą decyzją Cadbury’ego i Lloyd George’a po wykupieniu „Daily News” było pozbycie się zasłużonego redaktora sir Edwarda Cooka45. Relacje korespondentów wojennych często były nie tylko dobierane, ale i cenzurowane przez redaktorów naczelnych, tak, by pasowały do ich wizji. Jak wielki wpływ miał redaktor naczelny na profil gazety można pokazać na przykładzie tytułów „Manchester Guardian” i „Times”. Redaktorem „Manchester Guardian” był C. P. Scott, jeden z parlamentarzystów najbardziej zaangażowanych w krytykę wojny i rządu. Nic więc dziwnego, że jego gazeta nie ustawała w krytyce wydarzeń, prowadzących do wojny oraz brytyjskiego sposobu jej prowadzenia46. Koncentrowała się ona częściowo na publikowaniu artykułów na temat działalności takich filantropów, jak Emily Hobhouse i uświadamianiu brytyjskiej opinii publicznej ogromu cierpienia burskich cywilów, szczególnie kobiet i dzieci. George Buckle, redaktor naczelny „Times’a”, był bezkrytycznie oddany Cecilowi Rhodesowi („Times” był zamieszany w skandal, wywołany kilka lat wcześniej przez Rajd Jamesona, ze względu na bezwarunkowe wsparcie udzielone wtedy Rhodesowi) i uchodził za żarliwego obrońcę uitlanderów, których żądania równych praw wyborczych zostały wykorzystane jako pretekst do wybuchu wojny47. Jedna z najsłynniejszych dziennikarek, Flora Shaw, również wspierająca Rhodesa, przysłała specjalny raport z Południowej Afryki, zdeterminowana odeprzeć ataki nieustępliwej proburskiej prasy w Anglii: No one can pass through the camps and see the happy faces of thousands of children who cluster round the schools and soups kitchen without realizing the state of harmony which exists between them and the English authorities who are governing them48. Buckle i Shaw byli imperialistami i rozumieli patriotyzm jako wspieranie rządu i ekspansji Imperium. Z kolei dla Scotta pojęcie to oznaczało gotowość do krytyki postępowania własnego kraju, kiedy wymagała tego sytuacja. Ponad wszystko „Guardian” sprzeciwiał się usiłowaniom konserwatystów, by zrównać patriotyzm ze wsparciem dla tego rządu, który akurat znajduje się u władzy. Dla Scotta patriotą był ten, kto wyrażał swobodnie swoje zdanie z dbałości o interesy Ibidem, s. 105. D. L o w r y, op. cit., s. 2. 44 M. H a m p t o n, The Press, Patriotism ant the public discussion. C. P. Scott, the Manchester Guardian and the Boer War. 1899– 1902, „The Historical Journal”, 2001, nr 1, s. 192. 45 K. O. M o r g a n, op. cit., s. 8. 46 M. H a m p t o n, op. cit., s. 192. 47 K. O. M o r g a n, op. cit., s. 3. 48 D. H e l l y, H. C a l l a w a y, Journalism as active politics. Flora Shaw, The Times and South Africa, [w:] The South African..., s. 61. 42 43 205 Wielkiej Brytanii. Właśnie dla dobra prawdziwego patriotyzmu, jak również z troski o misję gazety, „Guardian” poświęcił tak wiele miejsca atakowaniu koncepcji, zakładającej, że patriotyzm wymaga zaniechania wszelkiej krytyki49. Jak już było wspomniane, pomimo znacznych różnic w poglądach, gazety brytyjskie wykazywały nieraz nie tylko podobieństwa w treści artykułów (bazujących na agencjach prasowych lub kopiowanych z siebie nawzajem), ale często również w stylu prezentowania argumentów na rzecz popieranej sprawy. Każda ze stron posługiwała się stereotypami dla udowodnienia swoich tez, często znacznie wykraczających poza sam konflikt. Przeważająca większość brytyjskich gazet pozostała probrytyjska i imperialistyczna do samego końca wojny. Jak zauważa Morgan: dziennikarze londyńscy mieli tendencję przedstawiania Burów jako prymitywnych, zacofanych i żyjących w izolacji wieśniaków. Często byli też opisywani z użyciem terminów właściwych zwierzętom jak „stada” lub „hordy”, których podbicie przez Brytyjczyków było nieuniknionym rezultatem społecznego darwinizmu i wpływu naukowej zasady doboru naturalnego. Prasa opozycyjna także powszechnie używała stereotypów, z tym, że preferowała ona romantyczne przedstawianie Burów, jako ludzi energicznych, protestanckich, kochających wolność i rodzinę50. Idealizowanie Burów szło w parze z demonizowaniem kapitalizmu i imperializmu, często nie bez sporej dozy antysemityzmu. J. A. Hobson nie był wyjątkiem, kiedy określał południowoafrykańskich magnatów finansowych jako „kosmopolityczno-żydowskich manipulatorów, poszukiwaczy zysku i konspiratorów”51. Australijski „The Bulletin” był tylko jedną z publikacji używających słowa „Jewhannesburg” w miejsce Johannesburga. Pojawiały się opinie, że „polityka rządu brytyjskiego była wynikiem intryg i manipulacji kilku milionerówspekulantów i lichwiarzy – głównie Żydów”, jak pisał Arthur Griffith w wydanym przez siebie pamflecie52. Choć antysemityzm nie był głównym motywem w dyskusji nad celowością wojny burskiej, niewątpliwie pojawiał się wśród argumentów przeciwko niej. Wojna burska nie była pierwszym konfliktem, w którym media odegrały znaczną rolę. Nie była również pierwszym konfliktem, w którym wykorzystano telegraf, agencje prasowe czy fotografię. Niewątpliwie jednak można ją uznać za pierwszy konflikt, w którym udział mediów był najbardziej zbliżony do znanej nam rzeczywistości i który wyznaczył wzorce postępowania, wykorzystane w późniejszych latach, poczynając od I wojny światowej. Badanie prasy z tego okresu daje nam również szansę na wgląd w poglądy narodów tworzących Imperium Brytyjskie na takie kwestie, jak: imperializm, związki dominiów z metropolią czy rodzące się nacjonalizmy. Wojna burska przyczyniła się również do rozpoczęcia debat nad znaczeniem pojęcia „patriotyzm”, miejscem prasy w dyskursie publicznym czy etyką postępowania na wojnie. Reasumując, prasa, książki i pamflety z tego okresu nie tylko odegrały ważką rolę w swoim czasie, ale są bezcennym źródłem dla historyków epoki, w której powstały. 49 M. M i a z e k, Wizerunek brytyjskich obozów koncentracyjnych w Południowej Afryce w prasie, polityce i propagandzie, s. 9 (maszynopis w posiadaniu autorki). 50 K. O. M o r g a n, op. cit., s. 5. 51 D. L o w r y, op. cit., s. 6. 52 B. P e n n y, op. cit., s. 110. 206 Kamil Śmiechowski Uniwersytet Łódzki INFORMACJE O ŁODZI NA ŁAMACH „PRZEGLĄDU TYGODNIOWEGO” W LATACH 1866–1904 „Przegląd Tygodniowy” (pełny tytuł: „Przegląd Tygodniowy Życia Społecznego, Literatury i Sztuk Pięknych”) to warszawski tygodnik pod redakcją Adama Wiślickiego, ukazujący się w latach 1866–1904. Czasopismo to wyrosło na fali ożywienia intelektualnego w Królestwie Polskim po roku 1864 i odznaczało się aktywną kontestacją konserwatywnego światopoglądu, jaki panował w ówczesnym, tradycjonalistycznym społeczeństwie polskim. Wkrótce potem stało się głównym organem zwolenników pozytywizmu warszawskiego, zaś do jego czołowych współpracowników należeli najwybitniejsi przedstawiciele tego nurtu ideowego – Aleksander Świętochowski – główny ideolog pisma, autor słynnego manifestu My i wy z 1871 r., a także Julian Ochorowicz, Piotr Chmielowski, Walery Przyborowski i inni. Wywodzili się na ogół z pokolenia wychowanków Szkoły Głównej, które na studiach zetknęło się z nowymi prądami intelektualnymi, panującymi w ówczesnej Europie Zachodniej. Wśród nich wymienić warto zwłaszcza filozofię pozytywistyczną, reprezentowaną przez Augusta Comte’a, Johna Stuarta Milla czy Herberta Spencera oraz darwinowski ewolucjonizm. Poglądy te czyniły z grona współpracowników „Przeglądu” z przekonania racjonalistów i liberałów, opowiadających się za gruntowną modernizacją społeczeństwa polskiego, jako jedyną szansą i drogą jego przetrwania w dobie zaborów. „Przegląd”, choć w kolejnych dekadach tracił na znaczeniu, początkowo na rzecz „Prawdy”, później zaś na skutek kryzysu światopoglądu pozytywistycznego, stanowił jedno z najbardziej opiniotwórczych czasopism warszawskich doby zaborów1. Sądzić można by, że Łódź, która w drugiej połowie XIX w. stała się niekwestionowaną stolicą przemysłu Królestwa, musiała zajmować doniosłą pozycję w publicystyce „Przeglądu”. Niniejszy artykuł jest w swej istocie próbą odpowiedzi na pytanie o miejsce informacji dotyczących „polskiego Manchesteru” na łamach „Przeglądu Tygodniowego”. Artykuł nie rości sobie pretensji do całościowego omówienia obrazu Łodzi, wyłaniającego się z łam stołecznego tygodnika. Skupia się on raczej na zagadnieniach źródłoznawczych, w szczególności na formach prezentacji wiadomości oraz ich liczbie na przestrzeni kolejnych lat. Sądzę, że takie ujęcie stanowić może swego rodzaju przewodnik dla tych wszystkich, którzy chcieliby poszukiwać wiadomości na temat Łodzi drugiej połowy XIX w. za pośrednictwem „Przeglądu Tygodniowego”. Tematyka informacji o Łodzi, jakie znaleźć można na łamach „Przeglądu”, była jak dotąd dwukrotnie poruszana w literaturze przedmiotu. Pewne uwagi na ten temat sformułował Wacław Piotrowski przy omawianiu tematyki łódzkiej na łamach „Prawdy”2. Artykuł dotyczący obrazu 1 Z. K m i e c i k, Prasa warszawska w okresie pozytywizmu (1864–1885), Warszawa 1971, s. 77-93; i d e m, Prasa polska w Królestwie Polskim i Imperium Rosyjskim w latach 1865–1904, [w:] Historia prasy polskiej, red. J. Ł o j e k, t. 2; Prasa polska w latach 1864–1918, Warszawa 1976, s. 31-35; i d e m, Prasa warszawska w latach 1886–1904, Warszawa 1989, s. 47-56. 2 W. P i o t r o w s k i, Łódź w „Prawdzie” Aleksandra Świętochowskiego (1881–1886), „Przegląd Nauk Historycznych i Społecznych”, 1954, t. 4, s. 239. 207 Łodzi w „Przeglądzie” w latach 1870–1875 opublikował Bogdan Mazan3. Pierwszy z badaczy skupił uwagę na pierwszych korespondencjach z miasta z 1875 r., które poddał dość wnikliwej krytyce. Warto przyjrzeć się bliżej ustaleniom Piotrowskiego. Pisał on, że: na przestrzeni pierwszych dziesięciu roczników pisma spotykamy tylko dwie korespondencje z Łodzi – artykułu o Łodzi ani jednego […]. W tym samym roczniku, w którym ukazały się omówione korespondencje z Łodzi, na łamach tego samego felietonu [mowa tu o Echach warszawskich – przyp. K. Ś.] spotykamy m.in. 7 korespondencji z Krakowa, 8 korespondencji ze Lwowa, 12 korespondencji z Florencji, 4 korespondencje z Petersburga itd., itd.… Wszystkie przeważnie o wiele obszerniejsze od łódzkich4. Wynikałby stąd wniosek, że w pierwszych latach swego istnienia „Przegląd Tygodniowy” wykazywał znikome zainteresowanie Łodzią. Znacznie szerszej kwerendy w poszczególnych numerach tygodnika dokonał Bogdan Mazan. Podkreślał on, że katalog źródeł wiadomości był bardziej złożony – czołowym z nich była „Kronika Krajowa”, część „Kroniki Powszechnej”. Ponadto temu autorowi udało się wydobyć pewne informacje z artykułów wstępnych, doniesień giełdowych, korespondencji z czytelnikami oraz przedruków z prasy polskiej i rosyjskiej5. Takie ujęcie problemu znacznie poszerza bazę źródłową, nie zmienia jednak faktu, że w okresie do połowy lat 70. informacje o Łodzi gościły na łamach „Przeglądu” relatywnie rzadko. Piotrowski pogląd ten rozciągał na kolejne roczniki pisma z lat 80., podkreślając, że „brak w nich artykułów poświęconych specjalnie Łodzi, a korespondencje zdarzają się równie przypadkowo i rzadko”6. Opinia ta, jak sądzę, jest dość krzywdząca dla „Przeglądu Tygodniowego” jako źródła informacji o Łodzi. Warto prześledzić problematykę oraz ilość informacji na temat „polskiego Manchesteru”, pojawiających się ma łamach tygodnika aż do końca badanego okresu. Jak wspomniano artykuły monograficzne odnosiły się najczęściej do problematyki krajowego przemysłu, dotykając jednocześnie zagadnień łódzkich. Począwszy od lat 80. XIX w. „Przegląd” mocno zaangażował się w walkę o polonizację łódzkiego okręgu przemysłowego, uważanego wówczas za zdominowany przez Niemców. Na walkę tę, poza krytyką istniejących stosunków, składało się też apelowanie o otwarcie podwojów łódzkich fabryk dla miejscowej inteligencji technicznej. Artykuły na ten temat pisane były przez czołowych publicystów „Przeglądu”. W kilku wypadkach przybrały nawet postać artykułów programowych, otwierających kolejne numery pisma. Ich tematykę dobrze ilustrują tytuły niektórych z nich: O potrzebie u nas szkół tkackich (1882)7, Własne drogi w przemyśle polskim (1882)8, Germanizacja naszego przemysłu (1885)9, Królewięta łódzcy wobec potrzeb kraju (1887)10, Niemiecki przemysł na naszym gruncie (1892)11, Majstrowie fabryczni w naszych okręgach przemysłowych (1892)12, Niepożądany zwrot (1898)13. Artykuły ukazujące się na łamach stołecznego tygodnika dotyczyły też tzw. wojny Łodzi z Moskwą: Konkurencja przemysłowa (1888)14, B. M a z a n, Obraz Łodzi w „Przeglądzie Tygodniowym” 1870–1875, „Osnowa”, 1985, nr 11/12, s. 182-192. W. P i o t r o w s k i, op. cit., s. 239. 5 B. M a z a n, op. cit., s. 182. 6 W. P i o t r o w s k i, op. cit., s. 239. 7 K. H e r t z, O potrzebie u nas szkół tkackich, „Przegląd Tygodniowy”, 1882, nr 27, s. 352-353. 8 Własne drogi w przemyśle polskim, „Przegląd Tygodniowy”, 1882, nr 36, s. 459-460. 9 Germanizacja naszego przemysłu, „Przegląd Tygodniowy”, 1885, nr 42, s. 527-529. 10 Królewięta łódzcy wobec potrzeb kraju, „Przegląd Tygodniowy”, 1887, nr 5, s. 65-66. 11 S. B e i n, Niemiecki przemysł na naszym gruncie, „Przegląd Tygodniowy”, 1892, nr 49, s. 549-550. 12 J u s t u s, Majstrowie fabryczni w naszych okręgach przemysłowych, „Przegląd Tygodniowy”, 1892, nr 35, s. 389-390. 13 Niepożądany zwrot, „Przegląd Tygodniowy”, 1898, nr 16, s. 185-186. 14 D. F., Konkurencya przemysłowa, „Przegląd Tygodniowy”, 1888, nr 2, s. 18-19. 3 4 208 prawodawstwa fabrycznego: Prawodawstwo fabryczne u nas (1891)15 oraz – już pod koniec XIX w. – rozwoju historycznego przemysłu w Królestwie Polskim: Rozwój historyczny naszego przemysłu (1898)16. Oprócz wyżej wymienionych zdarzały się jednak eseje, stanowiące w swej istocie relacje z ważnych imprez kulturalnych czy też gospodarczych, o znaczeniu ogólnopolskim, odbywających się w „polskim Manchesterze”: Wystawa ogrodnicza w Łodzi17, Echa zjazdu lutnistów w Łodzi18. Pierwsze obszerne korespondencje z Łodzi czytelnicy „Przeglądu Tygodniowego” otrzymali w 1875 r.19, a zatem dopiero po upływie dziewięciu lat funkcjonowania tygodnika. Ich cechą charakterystyczną była duża ilość informacji – od danych statystycznych do opisu filantropii w mieście, przy jednoczesnym powstrzymywaniu się od formułowania odważniejszych sądów. Ukazały się one wprawdzie w felietonie Echa warszawskie, jednakowoż ich forma jednoznacznie wskazuje, iż zostały nadesłane z Łodzi do redakcji stołecznego tygodnika. Odmienny charakter miały natomiast korespondencje z 1877 r.20, niewolne od subiektywnych spostrzeżeń o panujących w mieście stosunkach ludnościowych czy też wreszcie ostrej krytyki panującej tu „znieczulicy społecznej”, utrudniającej – zdaniem autora – rozwój instytucji dobroczynnych. Jak zauważono w literaturze przedmiotu, „odmienny charakter mają systematyczne relacje ciągłe, autorstwa korespondentów na dłużej zatrzymujących się w Łodzi, zupełnie inne osób, które zetknąwszy się z miastem po raz pierwszy, dzieliły się wrażeniami”21. Aczkolwiek korespondencje z Łodzi do „Przeglądu” pisywali – sądząc z wiadomości o niektórych autorach oraz informacji zawartych w ich relacjach – ludzie nieźle zorientowani w problematyce łódzkiej, to czytając pierwsze z nich, trudno jest się oprzeć wrażeniu, iż ich celem miało być oprowadzenie czytelników po swoistej terram incognitam. Cel taki zdawał się przyświecać Antoniemu Wiśniewskiemu, któremu przypisywana jest pojedyncza korespondencja z 1887 r.22 Nie podejmując się próby oceny czy niejaki Servus istotnie jest tożsamy z byłym sekretarzem redakcji „Dziennika Łódzkiego”23, odnotować trzeba, że Wiśniewski pod własnym nazwiskiem opublikował na łamach tygodnika bardzo obszerny cykl korespondencji pt. Łódź i łodzianie24. Ukazywał się on na łamach „Przeglądu” w pięciu odcinkach w 1889 r. Ów niezwykle barwny, pełen ciekawych, socjologizujących spostrzeżeń cykl był pierwszą obszerną i niestety spóźnioną (w porównaniu chociażby z niezwykle aktywnym „Głosem”) szansą zapoznania czytelników czołowego tygodnika pozytywistów warszawskich z „polskim Manchesterem” i jego problemami. Zawierający szereg subiektywnych ocen, dotyczących stosunków narodowościowych i społecznych, panujących w mieście, stanowić będzie jedno z najistotniejszych źródeł na temat Łodzi, zamieszczonych na łamach stołecznego tygodnika. Warto w tym miejscu przybliżyć nieco bliżej postać owego korespondenta. Antoni Wiśniewski do pracy korespondenta trafił z redakcji „Dziennika Łódzkiego”, której wcześniej był Zn. P., Prawodawstwo fabryczne u nas, „Przegląd Tygodniowy”, 1891, nr 39, s. 421-422. Rozwój historyczny naszego przemysłu, „Przegląd Tygodniowy”, 1898, nr 45, s. 497-498. 17 A. No w i c k i, Wystawa ogrodnicza w Łodzi, „Przegląd Tygodniowy”, 1892, nr 37, s. 405-406. 18 W. Pi ą t k o w s k i, Echa zjazdu lutnistów w Łodzi, „Przegląd Tygodniowy”, 1898, nr 24, s. 283-284. 19 Echa warszawskie, „Przegląd Tygodniowy”, 1875, nr 6, s. 65-66; Echa warszawskie, „Przegląd Tygodniowy”, 1875, nr 14, s. 159-160. 20 Korespondencje prowincjonalne, „Przegląd Tygodniowy”, 1877, nr 8, s. 95; Korespondencje prowincjonalne, „Przegląd Tygodniowy”, 1877, nr 13, s. 156. 21 K. Ko ł o d z i e j, Między „ziemią obiecaną” a „złym miastem”, [w:] e a d e m, Obraz Łodzi w piśmiennictwie pozytywistycznym i młodopolskim, Łódź 2006, s. 217. 22 S e r v u s [A. W i ś n i e w s k i ], Łódź, „Przegląd Tygodniowy”, 1887, nr 43, s. 523. 23 Słownik pseudonimów pisarzy polskich, red. E. J a n k o w s k i, t. 3, Wrocław 1996, s. 156. 24 A. Wi ś n i e w s k i, Łódź i łodzianie, „Przegląd Tygodniowy”, 1889: cz. I – nr 6, s. 75-76; cz. II – nr 9, s. 122123; cz. III – nr 28, s. 362-363; cz. IV – nr 37, s. 446; cz. V – nr 47, s. 592. 15 16 209 sekretarzem. Z redakcji „Dziennika” odszedł na skutek konfliktu z faktycznym kierownikiem pisma, Henrykiem Elzenbergiem. Odtąd zaczął, za pomocą różnych forów, oskarżać łódzkie pismo o uległość wobec przemysłowców i sprzeniewierzanie się misji inteligencji polskiej w wielonarodowym mieście25. Szczególną atencję przywiązywał do walki z uciskiem ekonomicznym i narodowościowym robotników. Wiśniewski rozwinął ożywioną działalność, jako korespondent i publicysta stołecznych pism. Na stałe współpracował z innym stołecznym tygodnikiem – „Głosem”. Nie przeszkodziło mu to jednak, jak widać, w sporządzeniu kilku poważnych korespondencji dla „Przeglądu Tygodniowego”. Zaznaczyć trzeba jednak, że cień na jego twórczość rzuca współpraca z policją carską26. Kolejne opisy Łodzi na szpaltach tygodnika odnaleźć można w podpisanych przez tajemniczych panów pseudonimami …i oraz Y, korespondencjach z 1890 r.27, opublikowanych w kąciku ukazującym się wówczas w „Przeglądzie”, zatytułowanym Mozaika prowincjonalna. Zdecydowanie więcej jest ich jednak w obszernym cyklu korespondencji Echa łódzkie28 z 1894 r., przypisywanym zresztą wspomnianemu już Antoniemu Wiśniewskiemu. Warto uwypuklić, że cykl ten, podobnie jak Łódź i łodzianie, ukazywał się na łamach tygodnika w odcinkach przez cały rok, tj. od numeru 14., poprzez 19., 31., 34., 39. aż do numeru 49., składał się zatem z sześciu obszernych części. Na kolejną porcję korespondencji z Łodzi przyszło czytelnikom „Przeglądu” poczekać kilka lat. Etap wzmożonego zainteresowania warszawskiego tygodnika sprawami łódzkimi zapowiadała korespondencja z 1901 r., mówiąca głównie o przyczynach stagnacji w miejscowym włókiennictwie, zatytułowana zresztą wymownie: Łódź w zastoju29. Znacznie więcej szczegółowych informacji o bawełnianym grodzie czytelnicy odnaleźli natomiast w kolejnym, 1902 r. I w tym przypadku mamy do czynienia z cyklem korespondencji obejmującym wiele miesięcy. Ów cykl, objęty tytułem Z ognisk przemysłu krajowego30, ukazywał się w 5., 7., 15., 18. i 30. numerze periodyku. Jego twórcami byli Aleksander Mogilnicki i Jan Czeraszkiewicz oraz autorzy ukrywający się pod pseudonimami Amo oraz Quis. Hipoteza, że pierwszy z wymienionych pseudonimów jest po prostu skrótem inicjałów Mogilnickiego, wydaje mi się wielce prawdopodobna, niemalże pewna. Nie ma natomiast żadnych przesłanek, usprawiedliwiających utożsamianie Quisa z Mogilnickim lub Czeraszkiewiczem. Autorzy korespondencji, Czeraszkiewicz i Mogilnicki byli prawnikami, prowadzącymi od roku 1900 kancelarię w Łodzi, a następnie w Zgierzu. Po rewolucji 1905–1907 pierwszy z nich rozpoczął pracę jako nauczyciel języka polskiego, któremu to zajęciu poświęcił się już do końca życia. Z kolei Mogilnicki stał się w pierwszej połowie XX w. jednym z najwybitniejszych prawników polskich31. Korespondencje Z ognisk przemysłu krajowego były ostatnimi tak znaczącymi relacjami z Łodzi na łamach „Przeglądu”. Jeden z ich autorów, Mogilnicki, napisał jeszcze obszerną korespondencję z 25 Z. Go s t k o w s k i, „Dziennik Łódzki” 1884–1892. Studium nad powstaniem polskiej opinii publicznej w wielonarodowym mieście fabrycznym, Łódź 1960, s. 108. 26 H. Ka r w a c k a, Artur Glisczyński. Pieśniarz fabrycznej Łodzi, Łódź 1975, s. 70. 27 Mozaika prowincjonalna, „Przegląd Tygodniowy”, 1890: cz. I – nr 6, s. 87; cz. V – nr 10, s. 142. 28 S e r v u s, Echa łódzkie, „Przegląd Tygodniowy” 1894: cz. I – nr 14, s. 164; cz. II – nr 19, s. 235; cz. III – nr 31, s. 349-350; cz. IV – nr 34, s. 374; cz. V – nr 39, s. 419-420; cz. VI – nr 49, s. 540-541. 29 Ł. F., Łódź w zastoju, „Przegląd Tygodniowy”, 1901, nr 12, s. 141-142. 30 Z ognisk przemysłu krajowego, „Przegląd Tygodniowy”, 1902: cz. I – nr 5, s. 63-64; cz. II – nr 7, s. 92-93; cz. III – nr 15, s. 196-197; cz. IV – nr 18, s. 232-233; cz. V – nr 30, s. 383. 31 W. Sz c z y g i e l s k i, Czeraszkiewicz Jan, [w:] Polski Słownik Biograficzny, t. IV/2, Kraków 1838, s. 333; Aleksander Mogilnicki, [w:] K. P o l, Poczet prawników polskich, Warszawa 2000, s. 903-914. 210 Łodzi w roku 190332. Poza wyżej wymienionymi, listę bezpośrednich relacji z Łodzi na łamach Przeglądu domykały pojedyncze korespondencje, które wyszły spod pióra niezidentyfikowanych autorów z 1902 r.33 oraz 1904 r.34 Problematyka prowincji na stałe wdarła się na łamy felietonu Echa warszawskie w latach 80., kiedy to „Przegląd Tygodniowy” zmniejszył nieco ilość korespondencji z innych miast Królestwa Polskiego, skupił się natomiast na wiadomościach z innych zaborów i z zagranicy. Od tego też momentu Łódź zajmowała w polu zainteresowania Ech warszawskich miejsce doniosłe. W Echach znajdują się zatem odwołania do wszystkich niemal aspektów funkcjonowania „polskiego Manchesteru” – od pochwał, częściej jednak polemik z łódzką prasą polskojęzyczną, przez krytykę burżuazji przemysłowej, po opisy łódzkiej dobroczynności. Odnajdziemy tam uwagi na temat stanu sanitarnego miasta, jak też inwestycji komunalnych, zwłaszcza planów budowy wodociągów i kanalizacji. Są tam wreszcie i ubolewania z powodu bezrobocia i nędzy w dobie kryzysów ekonomicznych czy też komentarze na temat budowy kolei kaliskiej oraz łódzkich tramwajów. Tam też w końcu pochylano się nad kondycją łódzkiego życia kulturalnego, zwłaszcza teatru. W odróżnieniu od korespondencji, Echa warszawskie, mające charakter felietonu zbiorowego i – niestety – anonimowego35, stanowiły pośrednie źródło informacji o Łodzi. Przygotowywane w redakcji tygodnika, opierały się na ogół na materiałach łódzkiej prasy lokalnej, przede wszystkim polskojęzycznej („Dziennika Łódzkiego”, później zaś „Rozwoju” i „Gońca Łódzkiego”), a także dzienników warszawskich (zwłaszcza w okresie braku polskojęzycznej gazety w Łodzi – 1894– 1897), piotrkowskiego „Tygodnia” oraz „Warszawskiego Dniewnika”. Warto podkreślić, że prezentowanie wiadomości lub wyrażanie opinii na temat „polskiego Manchesteru” właśnie na łamach felietonu prowincjonalnego, miało również aspekt nobilitujący – skoro Łódź pojawiała się w Echach warszawskich, to zapewne musiała w stolicy wzbudzać zainteresowanie i być obecną w toczących się tam debatach. Informacje o Łodzi najliczniej pojawiały się jednak na łamach, zamykającej każde wydanie czasopisma, Kroniki powszechnej. Kroniki te stanowiły przegląd najważniejszych wydarzeń tygodnia, uporządkowanych według działów. Można wśród nich wyróżnić następujące: Wiadomości literackie, Wiadomości społeczne, Teatr i muzyka, Sztuki plastyczne, Gospodarstwo, przemysł, handel i komunikacje, Miasta prowincjonalne, Wiadomości osobiste. Kroniki zawierały też nekrologi. W obrębie każdego z działów kolejne informacje podawane były po myślniku, najczęściej w formie jednego zaledwie, lecz – co typowe dla ówczesnej polszczyzny – dość zawiłego zdania. Nieco bardziej rozbudowane opisy pojawiły się w Kronice dopiero ok. 1900 r. Wiadomości zawarte w Kronice powszechnej rzadko posiadały odniesienie do źródła, z którego zostały zaczerpnięte. Na podstawie dokonanej kwerendy można jednak sądzić, że niemal w całości opierały się na prasie, głównie codziennej. Próbę oszacowania liczby artykułów, korespondencji, felietonów i kronik, zawierających informacje o Łodzi na przestrzeni lat, poprzedzić chciałbym kilkoma uwagami natury metodologicznej. Przede wszystkim, o ile wymienione wyżej poszczególne formy przekazu prasowego są oczywiście całkowicie policzalne, to znacznie trudniejsze, a nawet niemożliwe, może być sklasyfikowanie oraz zliczenie jednostkowych informacji, możliwych do uzyskania za ich pomocą. Dzieje się tak, ponieważ pojedynczy artykuł, korespondencja, felieton czy też kronika, nie muszą zawierać tylko jednej informacji o Łodzi. Można wręcz, na podstawie zbadanego materiału źródłowego, zaryzykować tezę, że na ogół znajdowało się w nich kilka/kilkanaście A. Mo g i l n i c k i, Z Łodzi, „Przegląd Tygodniowy”, 1903, nr 47, s. 565. G o e, Listy o Łodzi, „Przegląd Tygodniowy”, 1902, nr 50, s. 619-620. 34 P., Z Łodzi, „Przegląd Tygodniowy”, 1902, nr 33, s. 395-396. 35 B. Ma z a n, op. cit., s. 182. 32 33 211 jednostkowych, w zasadzie niepowiązanych ze sobą, wiadomości. Liczba artykułów w skali danego roku również nie jest miernikiem do końca obiektywnym – trudno bowiem twierdzić, by nastąpił spadek zainteresowania Łodzią w roku, w którym na łamach tygodnika ukazało się kilka ważnych korespondencji, jednocześnie zaś zmniejszyła się liczba wiadomości zawartych w kronikach. Wreszcie należy pamiętać o usterkach natury technicznej, takich jak brak poszczególnych numerów czy wybrakowanie niektórych roczników w zasobach bibliotek łódzkich. Mimo to sądzę, że choćby z uwagi na długi (1866–1904) okres ukazywania się pisma, warto podjąć szacunkową i nieroszczącą pretensji do doskonałości, próbę określenia liczby artykułów oraz wzmianek, dotyczących Łodzi, w kolejnych rocznikach „Przeglądu Tygodniowego”. Początkowo „Przegląd Tygodniowy” wykształcał swą ostateczną formułę. Jego sztandarowy felieton Echa warszawskie pojawił się w 1871 r. Rok później zaczęła się też wyłaniać Kronika powszechna. W początkowym okresie Echa skupiały się niemal wyłącznie na sprawach stolicy. Kronika była zaś nastawiona przede wszystkim na zagadnienia kulturalne. Powodowało to, że ilość informacji na temat „polskiego Manchesteru” w pierwszych rocznikach pisma przedstawiała się nad wyraz skromnie, by nie powiedzieć – śladowo, oscylując w granicach jednej czy dwóch informacji w skali roku. Trudno bowiem nazwać wzmianką o Łodzi pojedynczy kronikarski zapis z 1866 r., mówiący o wykonującej muzykę teatralną kapeli, posiadającej „Całkiem niezły komplet”, która objeżdżając kolejne miasta Królestwa, przybyła do stolicy właśnie z Łodzi36. Jeszcze w numerach z lat 1869–1870 trudno szukać jakiejkolwiek wiadomości z Łodzi. Stąd rok 1870, jako rozpoczynający dekadę, stanowić może dobry punkt wyjścia do zaproponowanego niżej zestawienia. Wyniki przedstawia tabela nr 1. Analiza zestawienia zawartego w tabeli pozwala na sformułowanie ciekawych – jak sądzę – wniosków. Nie przywiązując zbyt dużej wagi do konkretnych liczb, które – jak już podkreślałem – mogą być opatrzone pewnymi niedoskonałościami, wypada podkreślić, że liczba pozycji, zawierających informacje o Łodzi, wykazywała aż do przełomu wieków tendencję rosnącą. O ile jeszcze w początku lat 70. miasto stanowiło – jak pisał Tomasz Kizwalter – część odrębnej strefy cywilizacyjnej i było przez stołeczną redakcję postrzegane de facto jako „obce”37, to jednak ilość informacji na jego temat zwiększała się. Ponadto do roku 1881 na łamach Przeglądu ukazały się cztery korespondencje z Łodzi. Zdaje się potwierdzać teza, że ogromny wpływ na liczbę felietonów i kronik informujących o Łodzi miało ukazanie się w 1884 r. pierwszej stałej gazety polskiej – „Dziennika Łódzkiego”. Stanowił on dla redakcji „Przeglądu” poważne źródło informacji, co przełożyło się na zauważalne zwiększenie liczby wiadomości i opinii na temat „polskiego Manchesteru”. Od 1885 r. normą stało się, że informacje te zawarte były przeciętnie w co drugim numerze pisma. Najczęściej występowały w Kronikach, nie brakowało ich jednak w opiniotwórczych Echach warszawskich. Ponadto na lata 1880–1904 przypada zdecydowana większość, ukazujących się dość nieregularnie, łódzkich korespondencji „Przeglądu”. W tym też okresie ukazały się niemal wszystkie z artykułów monograficznych, dotyczących spraw łódzkich. Kronika krajowa, „Przegląd Tygodniowy”, 1866, nr 32, s. 250. T. K i z w a l t e r, „Nowatorstwo i rutyny”. Społeczeństwo Królestwa Polskiego wobec procesów modernizacji (1840– 1863), Warszawa 1991, s. 63. 36 37 212 Tabela nr 1: Liczba artykułów, korespondencji, felietonów i kronik na łamach „Przeglądu Tygodniowego” w latach 1870–1904 Rocznik 1870 1871 1872 1873 1874 1875 1876 1877 1878 1879 1880 1881 1882 1883 1884 1885 1886 1887 1888 1889 1890 1891 1892 1893 1894 1895 1896 1897 1898 1899 1900 1901 1902 1903 1904 Razem Artykuły 0 1a 0 0 1 0 0 0 0 0 0 0 2 0 1 1 0 1 2 0 0 1 3 0 1 2 1 1 2 0 1 0 1 1 2 24 Korespondencje 0 0 0 0 0 2 0 2 0 0 0 0 0 0 0 0 0 1 0 6 2 0 0 0 6 0 0 0 0 0 0 1 6 2 1 30 Echa warszawskie Kronika powszechna 0 1 1 0 1 0 0 1 0 0 0 0 0 4 4 2 3 6 10 9 4 1 3 7 3 3 15 11 9 8 10 6 4 11 7b 144 0 0 0 2 4 1 11 5 5 11 10 18 10 12 16 23 33 29 32 32 32 32 42 44 32 22 25 39 39 38 35 35 18 9 11 707 Razem 0 2 1 2 6 3 11 8 5 11 10 18 12 16 21 26 36 37 44 47 38 34 48 51 42 27 41 51 50 46 46 41 22 23 21 905 aW istocie była to odpowiedź na list do redakcji. tym również i felietony z cyklu W kraju. Żródło: Opracowanie własne. bW O ile pojawienie się „Dziennika Łódzkiego” było krokiem milowym dla rozbudzenia zainteresowania Łodzią na łamach „Przeglądu Tygodniowego”, o tyle okres braku stałej prasy polskiej w „bawełnianym grodzie”, trwający w latach 1894–1897, nie spowodował gwałtownego spadku ilości informacji. Widocznie znaczenie Łodzi w życiu Królestwa było już wówczas ugruntowane. Niemniej jednak „Przegląd”, jako opiniotwórczy tygodnik, nie wykazywał 213 w owym czasie ambicji do „zastępowania” łódzkiej gazety, jak czyniły to stołeczne pisma codzienne – „Kurier Codzienny”, „Kurier Warszawski” i „Wiek”. Istotny spadek liczby artykułów i innych form prasowych, poświęconych Łodzi, nastąpił dopiero w pierwszych latach XX w. Wiązało się to jednak – jak sądzę – przede wszystkim z przemianami zachodzącymi w obrębie samego „Przeglądu”, który stawał się w owym czasie w coraz większej mierze pismem literackim i ilustrowanym, aniżeli informacyjnym. Z drugiej jednak strony to właśnie w tym schyłkowym okresie korespondencje z Łodzi gościły na łamach stołecznego tygodnika w sposób najbardziej regularny. Zmiany opisane powyżej ilustruje wykres nr 1. Linią krzywą oznaczono w nim średnią, obliczoną na podstawie trzyletnich odstępów. Na jej bazie można mówić o wzroście liczby pozycji, zawierających informacje o Łodzi, na łamach „Przeglądu Tygodniowego”, trwającym nieprzerwanie aż do końca XIX w. Wykres nr 1 Źródło: Opracowanie własne. Ogółem informacje i poglądy na temat Łodzi odnaleźć można w przeszło 900 artykułach, korespondencjach, felietonach oraz kronikach, które ukazały się na łamach „Przeglądu Tygodniowego” w latach 1870–1904. Przy uwzględnieniu zastrzeżeń, jakie poczyniłem kilka stron wyżej, można napisać, że ilość informacji o Łodzi, jaką może uzyskać historyk śledzący łamy warszawskiego tygodnika, jest jeszcze znacznie większa. Ten olbrzymi materiał nie rozkłada się jednak równomiernie na przestrzeni lat – dominują pozycje z ostatniego ćwierćwiecza badanego okresu, stanowiące ok. 90% ogółu. Świadczy to, że Łódź, nieznana i „obca” dla ogółu stołecznej opinii publicznej jeszcze u progu lat 70. XIX w., stała się – począwszy od lat 80. – istotnym, godnym uwagi tematem i problemem krajowym. 214 Magdalena J. Pawlak Uniwersytet Łódzki ULICA PIOTRKOWSKA – WIZERUNEK LITERACKI A HISTORYCZNY Dokonana przeze mnie analiza wizerunku Łodzi w kontekście Ziemi obiecanej Władysława Stanisława Reymonta1 pozwoliła mi się zetknąć z ciekawym problemem, jakim jest konfrontacja literackiego wizerunku miasta z jego historycznym obrazem, odtworzonym na podstawie źródeł, w przypadku wspomnianej pracy głównie kartograficznych. Z tego względu zdecydowałam się ponownie podjąć to zagadnienie, jednakże tym razem w oparciu o szersze spektrum dzieł literackich (powieści i nowele, które ukazały się drukiem przed 1914 r.), przy jednoczesnym skupieniu się na omówieniu wybranego elementu miasta, jakim jest nieodzownie kojarząca się z Łodzią ulica Piotrkowska. Najbardziej znanym portretem literackim dziewiętnastowiecznej Łodzi jest, wychodząca drukiem w latach 1897–1898 w „Kurierze Codziennym”, a następnie wydana w 1899 r. w formie książkowej2, Ziemia obiecana W. S. Reymonta. Nie jest to jednak pierwsza „łódzka” powieść – miała dwie poprzedniczki: utwór, ukazujący się w 1890 r. na łamach „Biesiady Literackiej”, autorstwa Walerii Marrené-Morzkowskiej, Wśród kąkolu3 oraz wydrukowaną w 1895 r. Bawełnę Wincentego Kosiakiewicza, publikowaną rok wcześniej w „Gazecie Polskiej”4. W tym samym roku, co książkowa edycja Ziemi obiecanej, wydana została również powieść Władysława Rowińskiego – Julka5, a w 1905 r., w ramach zbioru W Łodzi: szkice i wrażenia, kilka nowel jego autorstwa: Dwa pokolenia, Przemówił, Bez tytułu, Kwiaty dla Prusa6. Ponadto Łódź została opisana m.in. w noweli Mańka Artura Gliszczyńskiego7 oraz powieściach: Wir powieść z niedawnych czasów Mariana Galewicza8 i Lokaut powieść łódzka Kazimierza Laskowskiego9. W wymienionych powyżej utworach Łódź bywa opisywana rozmaicie, na ogół jednak w sposób bardzo ogólny. Podobnie jest z ulicą Piotrkowską, która w części utworów – Wśród kąkolu, Bez tytułu, Kwiaty dla Prusa, Mańce i Lokaucie – w ogóle nie jest wymieniana. Natomiast opisy i wzmianki, zawarte w pozostałych utworach, stanowić będą punkt wyjściowy moich dalszych rozważań, które po konfrontacji z wybranymi źródłami kartograficznymi10, 1 M. J. P a w l a k, Łódź „Ziemi Obiecanej” – reymontowska wizja a rzeczywistość historyczna w świetle wybranych źródeł kartograficznych, [w:] Per aspera ad astra. Materiały z XVI Ogólnopolskiego Zjazdu Historyków Studentów, t. VII, Historia Polski pod zaborami, red. A. Ś w i ą t e k, Kraków 2008, s. 57-73. 2 H. M a r k i e w i c z, Reymont Władysław, [w:] Polski słownik biograficzny, t. XXXI, z. 2, s. 224. 3 Łódź, która przeminęła w publicystyce i prozie (antologia), red. P. B o c z k o w s k i, Łódź 2008, s. 171. 4 Ibidem, s. 267. 5 Ibidem, s. 53-148; na podstawie: W. R o w i ń s k i, W Łodzi: szkice i wrażenia, Warszawa 1905 (pierwodruk 1899). 6 Wszystkie w pierwodruku z 1899 r.; ibidem, s. 149, 157. 7 Ibidem, s. 393; na podstawie A. G l i s z c z y ń s k i, Obrazki, Warszawa 1907. 8 Ibidem, s. 399-492; na podstawie: M. G a l e w i c z, Wir: powieść z niedawnych czasów, Warszawa 1908. 9 Ibidem, s. 498; na podstawie: K. L a s k o w s k i, Lokaut: powieść łódzka, Warszawa 1907. 10 Archiwum Państwowe w Łodzi [dalej: APŁ], Kartografia. sygn. 577, Plan sytuacyjny uregulowanych ogrodów sukienniczych w Mieście Łodzi położonego w Obwodzie Łęczyckim Woiewodztwie Mazowieckim pomierzył rysował w roku 1823 F de Viebig; Ibidem, Kartografia. sygn. 519c, Plan sytuacyjny osady rękodzielniczej Łódka pod miastem rządowym Łódź w 215 uzupełnionymi analizą materiału ikonograficznego w postaci kart pocztowych z epoki i reprodukcji fotografii, mają odpowiedzieć na pytanie, czy i na ile wizerunek literacki odzwierciedla XIX-wieczne realia historyczne. Najważniejszą datę w dziejach Łodzi, od momentu nadania praw miejskich 29 VII 1423 r., stanowi 18 IX 1820 r. Tego dnia niewielkie, rolnicze miasteczko, jakim była ówczesna Łódź, zostało zaliczone dekretem Namiestnika Królestwa Polskiego do grupy miast fabrycznych. Jednocześnie podjęto działania, zmierzające do regulacji zabudowy Starego Miasta oraz wytyczenia nowych osad, przeznaczonych dla przybywających z Niemiec rękodzielników11. Najpierw na gruntach rządowych przystąpiono do wyznaczenia „traktu”, wzdłuż którego miały być skupione nowe osady12. Pierwszą z nich – Nowe Miasto – wytyczono w latach 1821–1823, na południe od Starego Miasta. Całość projektu z położonym centralnie, ośmiobocznym rynkiem charakteryzowała się symetrią w kierunkach wschód–zachód i północ–południe, a główną oś stanowił „Trakt od Piotrkowa”, wiodący w kierunku Starego Miasta13. W okresie tym ulicą Piotrkowską nazywany był jedynie niewielki odcinek Traktu Piotrkowskiego, przebiegający przez Stare Miasto wzdłuż zachodniej pierzei tamtejszego rynku14. Dopiero w 1823 r. ówczesny burmistrz Antoni Czarnkowski wraz z budowniczym obwodowym Krzysztofem Dürringiem oznaczyli ulice słupami, z umieszczonymi na nich tablicami z nazwami. W miejscu obecnej ulicy Nowomiejskiej, na granicy ze Starym miastem stanął pierwszy słup z napisem „Ulica Piotrkowska”, a jej przedłużenie w kierunku północnym nazwano ulicą Cygańską, a następnie Zgierską15. W latach 1824–1827 na południe od Nowego Miasta wytyczona została, według projektu Jana Leśniewskiego, osada Łódka. Swoim kształtem zbliżona była do litery „L”. Jej główny trakt stanowiła ulica Piotrkowska, wzdłuż której wytyczono prostopadłe do niej, wąskie i długie Place Rękodzielnicze. Od strony zachodniej ich granicę wyznaczała ulica Wólczańska, a od strony wschodniej ulica Dzika. Ponadto w południowym krańcu od strony wschodniej z ulicą Piotrkowską graniczyły usytuowane wzdłuż rzeki Jasień posiadła wodno-fabryczne16. Wytyczenie Osady Rękodzielniczej Łódka stanowi zamknięcie pierwszego etapu regulacji miasta. Dalsze rozszerzenie granic w XIX w. i na początku XX w. – z 1840 r., tworzące tzw. Nową Dzielnicę oraz z 1908 r., włączające niewielkie obszary o charakterze miejskim, usytuowane przy granicach administracyjnych17, nie dotyczyły ulicy Piotrkowskiej, która w 1828 r. została określona w piśmie rządowym jako: „Ulica główna […] przez osadę sukienniczą Łódź i osadę lniano-bawełnianą Łódka przechodzi”18. Obwodzie Łęczyckim w Województwie Mazowieckim na wyroby lniane i bawełniane założonej. Sporządzony w Miesiącu Listopadzie 1827 roku przez Jana Leśniewskiego; Plan miasta Łodzi 1853, [w:] O. F l a t t, Opis Miasta Łodzi pod względem historycznym, statystycznym i przemysłowym, Warszawa 1853; Plan miasta Łodzi z zaznaczeniem najważniejszych fabryk i projektowanych dojazdów kolejowych dróg Hilarego Majewskiego sygnowany datą 28 XI 1889, APŁ Kartografia. sygn. 530; Plan Łodzi wydany ok. 1900 r. przez Rudolfa Fryderyka Luthera w Łodzi, reprint wydany przez Księgarnię-Antykwariat Nike w posiadaniu autorki. 11 Łódź 1423–1823–1973. Zarys dziejów i wybór dokumentów, red. R. R o s i n , M. B a n d u r k a, Łódź 1974, s. 20. 12 Łódź. Dzieje miasta, t.1, red. R. R o s i n, B. B a r a n o w s k i, J. F i j a ł e k, Warszawa-Łódź 1980, s. 156. 13 Plan sytuacyjny uregulowanych ogrodów sukienniczych… 14 Łódź. Dzieje miasta…, s. 149-150. 15 A. R y n k o w s k a, Ulica Piotrkowska, Łódź 1970, s. 8. 16 Plan sytuacyjny osady rękodzielniczej Łódka… 17 M. K o t e r, S. L i s z e w s k i, A. S u l i b o r s k i, Łódź i region Polski środkowej. Podręcznik wiedzy o regionie dla licealistów, Łódź 2000, s. 220-221. 18 APŁ, Akta miasta Łódź 5396, k. 82-86; cyt. za: A. R y n k o w s k a, op. cit., s. 8. 216 Jak wynika z planów, Łódź nie posiadała centralnego punktu, jakim w innych miastach był rynek. Taką rolę, zgodnie z przytoczonym powyżej cytatem, miała spełniać i spełniała ulica Piotrkowska, wzdłuż której ukształtowało się swoistego rodzaju śródmieście19. Przebiegała ona centralnie przez Rynek Nowego Miasta oraz wzdłuż pierzei trzech placów, posiadających w swojej nazwie wyraz „rynek”: Rynek Starego Miasta, Rynek Fabryczny i Rynek Górny20. Przecinały ją przecznice – z północy w kierunku południowym – Północna, Średnia, Południowa, Dzielna, Krótka, Przejazd (najwyżej położona ulica na obszarze ówczesnego miasta21), Nawrot, Główna, Pusta, Boczna. Od strony wschodniej dochodziła do niej Cegielniana, od zachodniej zaś Placowa i Czerwona22. W pobliżu Rynku Nowego Miasta dominowała zabudowa murowana, ustępująca w kierunku południowym zabudowie drewnianej, z wyjątkiem odcinka między ulicami Główną i Boczną23. Parterowe domy drewniane, kryte gontem, z czterema oknami wychodzącymi na Piotrkowską, wznoszono według wzoru począwszy od 1823 r. Dwa lata później zaczęto wznosić obszerniejsze domy murowane. W zabudowie tej można rozróżnić domy rządowe, przeznaczone na wynajem bądź sprzedaż oraz domy prywatne, wznoszone przez właścicieli na zakupionych gruntach. Konstrukcja i wygląd wznoszonych budynków były bardzo do siebie podobne, tym samym zabudowa ulicy miała charakter jednolity24. Na przełomie lat 20. i 30. XIX w. w południowej części ul. Piotrkowskiej, na obszarze tzw. dzielnicy fabrycznej, zaczęto wznosić pierwsze obiekty o charakterze przemysłowym, do których należą m.in. budynki fabryczne, przeznaczone na farbiarnię i drukarnię Jana Traugotta Langego, wzniesione w 1828 r. oraz tzw. „Biała Fabryka” – trzypiętrowy, klasycystyczny budynek fabryki Ludwika Geyera, wzniesiony w latach 1835–183725. Ówczesny wizerunek Piotrkowskiej trafnie ujął autor pierwszej łódzkiej monografii pt. Opis Miasta Łodzi pod względem historycznym, statystycznym i przemysłowym – Oskar Flatt: Długie, regularne, ruchliwe panorama przedstawiają oku szeregi większą częścią niskich, murowanych, jednostajnych domków, rozpoczynających się w rynku Nowego miasta […] i biegnących długim pasmem aż do fabrycznej dzielnicy, gdzie wyniosłe gmachy stanowią wielkie, ostateczne ogniwo tego łańcucha26. Niestety ten najwcześniejszy okres kształtowania się Łodzi nie został uwieczniony w literaturze, niepoświęcającej również zbyt wiele miejsca zjawisku intensywnych przemian, prowadzących do powstania wielkoprzemysłowego miasta, jakim stała się Łódź u schyłku XIX w. Nieustanny napływ ludności, której liczba w 1880 r. przekroczyła 100 tys. osób, a do końca wieku uległa potrojeniu27, przy jednoczesnym funkcjonowaniu w tych samych granicach administracyjnych, powodował proces, określony w literaturze fachowej „dośrodkowym rozwojem miasta”28 lub „rozwojem do wewnątrz”29. Zerwano wówczas z dotychczasowymi zasadami lokowania zakładów przemysłowych w południowej części M. K o t e r, S. L i s z e w s k i, A. S u l i b o r s k i, op. cit., s. 217. Plan miasta Łodzi 1853… 21 Plan Łodzi wydany ok. 1900 r.… 22 Plan miasta Łodzi 185... 23 Loc. cit. 24 A. R y n k o w s k a, op. cit., s. 11-15. 25 Ibidem, s. 27-30. 26 O. F l a t t, op. cit., s. 113. 27 M. K o t e r, S. L i s z e w s k i, A. S u l i b o r s k i, op. cit., s. 223. 28 Ibidem, s. 225. 29 K. S t e f a ń s k i, Atlas architektury dawnej Łodzi do 1939 r., Łódź 2003, s. 23. 19 20 217 miasta30. Budowa fabryk objęła również jego północne obszary oraz tereny śródmieścia, gdzie w głębi działek zabudowanych z frontu domami mieszkalnymi, lokowano obiekty przemysłowe. Masowo dokonywano również parcelacji, a następnie zabudowy dawnych działek przeznaczonych dla tkaczy, prządków i sukienników. Proces ten przebiegał zasadniczo w dwóch etapach. Pierwszy to lata 60. i 70. XIX w., gdy niskie drewniane domki stanowiły jeszcze front posesji, a w podwórkach, jako boczne oficyny stawiano piętrowe murowane budynki. Drugi etap przypadł na lata 80. i 90. XIX w., kiedy wspomniane wyżej frontowe domy uległy wyburzeniu. Na ich miejscu budowano kamienice o zróżnicowanej formie architektonicznej, w której dominował historyzm oraz eklektyzm, a na przełomie wieków secesja31. W ten sposób ukształtowały się typowe dla Łodzi ciemne podwórkastudnie, pozbawione dostępu słońca, powietrza i zieleni. Pogłębiający się chaos w związku ze wzrostem ilości posesji spowodował, iż władze miasta w 1863 r. zdecydowały się zreformować i rozszerzyć nazewnictwo ulic32. Wyznaczono również nowe drogi oraz przedłużono stare. Zmiany te objęły również ulicę Piotrkowską, która została skrócona na odcinku północnym. Biegła od Nowego Rynku w kierunku południowym. Natomiast odcinek między Starym a Nowym Rynkiem nazwano ulicą Nowomiejską33. W wyniku wspomnianej reformy od zachodniej strony Piotrkowskiej zmieniono nazwy istniejących ulic na nowe34: Północnej na Ogrodową, Południowej na Zawadzką, Dzielnej na Zieloną, Krótkiej na św. Benedykta, Przejazd na św. Andrzeja, Nawrot na Rozwadowską, Głównej na św. Anny, Pustej na św. Karola, Bocznej na Radwańską. Tym samym tylko ul. Cegielniana także po zachodniej stronie Piotrkowskiej zachowała swoją nazwę i jako jedyna ją „przecinała”35. Opisany powyżej obraz Łodzi, a tym samym ulicy Piotrkowskiej, drugiej połowy XIX w. i początków XX w. utrwaliły wspomniane przeze mnie powieści. Najwcześniejsze spośród zmian, dotyczących wyglądu głównej arterii miasta, zauważył W. Rowiński w powieści Julka: Łódź zaczęła zatracać charakter osady fabrycznej coraz bardziej, a przybierać szaty miejskie przynajmniej na zewnątrz. Na rogu Zawadzkiej i Piotrkowskiej stanął gmach wielki, który pałacem od razu nazwano. Wznieśli go Scheiblerowie, dając przykład innym współmieszkańcom do zdobienia miasta […]. Geyerowie postawili piękny pałacyk na Piotrkowskiej, a fabrykant Meyer urządził pomiędzy Piotrkowską a Dziką nową ulicę, którą zabudował ładnemi domami36. Powyższy fragment wymienia aż trzy obiekty wzniesione przy ulicy Piotrkowskiej. Pierwszym z nich jest neorenesansowa kamienica Karola Scheiblera, wybudowana w latach 1879–1881. Autorem projektu trzypiętrowego budynku przy ul. Piotrkowskiej 11 był prawdopodobnie Hilary Majewski37. Pojawienie się tego okazałego gmachu, zwieńczonego ośmioboczną kopułą, dało impuls do wznoszenia przy ulicy Piotrkowskiej coraz okazalszych budowli, nadających jej elitarny charakter. Poza mieszkaniami w ich wnętrzach urządzano biura bądź wykorzystywano je w celach handlowych np. jako sklepy firmowe, cukiernie, kawiarnie, etc. Ibidem, s. 19. Łódż. Dzieje miasta…, s. 183. 32 K. S t e f a ń s k i, op. cit., s. 20. 33 Plan Łodzi wydany ok. 1900 r.… 34 K. S t e f a ń s k i, op. cit., s. 20. 35 Plan miasta Łodzi z zaznaczeniem najważniejszych fabryk…; Plan Łodzi wydany ok. 1900 r.… 36 W. R o w i ń s k i, Julka, [w:] Łódź, która przeminęła…, s. 123. 37 K. S t e f a ń s k i, op. cit., s. 78. 30 31 218 W 1884 r. wzorem Scheiblerów Towarzystwo Akcyjne Ludwika Geyera wzniosło przy ul. Piotrkowskiej 74 neorenesansową kamienicę, według projektu Juliusza Junga. Przeznaczona była przede wszystkim na biura firmy i składy. Ponadto zlokalizowano w niej znaną restaurację Sprzączkowskiego oraz od końca XIX w. warszawski Bank Handlowy. Ostatnim z wymienionych obiektów jest, moim zdaniem jedno z najciekawszych założeń urbanistycznych XIX-wiecznej Łodzi, czyli pasaż Meyera. Został on również opisany przez współczesnych W. Rowińskiemu Artura Gliszczyńskiego i Antoniego Mieszkowskiego w reportażu Łódź miasto i ludzie: cała połać ziemi zmieniała się „w pasaż”, i dziś już każdy wie, że tu stanął pomnik, świadczący, jak firmie Meyer fortuna sprzyjała, że ten szereg domów, przedzielonych ogrodami, oświetlony elektrycznością, urósł kolejno, i że nie stało wolnego miejsca38. Wytyczony w latach 1883–1885, między Piotrkowską a Dziką, był jedyną w Łodzi prywatną ulicą. Jako pierwszy został oświetlony światłem elektrycznym. Przypisywany Hilaremu Majewskiemu neorenesansowy projekt składał się z okazałej willi Ludwika Meyera, wybudowanej w latach 1884–1885 oraz trzech mniejszych willi, wzniesionych ok. 1885 r., przeznaczonych na wynajem. Koncepcja ta nie sprawdziła się i po dwudziestu latach, w 1905 r. ulica przeszła na własność państwa39. Pisząc o Pasażu Meyera, warto również wspomnieć o najbardziej znanej łódzkiej cukierni Aleksandra Roszkowskiego, usytuowanej u zbiegu tejże ulicy z Piotrkowską. Było to jedno z ulubionych miejsc spotkań towarzyskich Łodzian. Wspomina o niej również na kartach Ziemi obiecanej W. S. Reymont: „Cudne miasto – szepnął Moryc stojąc na rogu pasażu Meyera i przymrużonymi oczyma patrząc po tych nieskończenie długich groblach domów, co ściskały ulice […] i wszedł do cukierni narożnej”40. Przy Piotrkowskiej usytuowane były również budynki użyteczności publicznej, m.in. hotele („Grand” i „Victoria”), teatry („Victoria”), domy bankowe, sklepy, etc. Większość badanych przeze mnie utworów nawet ich nie wzmiankuje. Tylko W. S. Reymont wspomina o „Grand Hotelu”41 oraz Hotelu i Teatrze „Victoria”42, w którym umieścił nawet kilka znaczących scen swojego utworu. „Grand Hotel” został otwarty w początkach 1888 r. po przebudowie dokonanej przez Ludwika Meyera. Jak na ówczesne warunki wyposażony był bardzo nowocześnie – posiadał urządzenia sanitarne, oświetlenie gazowe. Znajdowały się w nim restauracja z kawiarnią, a w okresie letnim w hotelowym ogrodzie urządzano koncerty. W następnych latach gmach systematycznie rozbudowano, według projektu m.in. Gustawa Landau-Guttentegera i Dawida Landego. Ostatecznie tuż przed wybuchem I wojny światowej przybrał, znaną dziś, formę zwartego czworoboku o pięciu kondygnacjach (wraz z parterem). Nowy wystrój zyskały również sale restauracyjne, klatki schodowe oraz część pokojów i apartamentów43. Naprzeciwko „Grand Hotelu”, w dwupiętrowym budynku wzniesionym w stylu neorenesansowym, usytuowany był, funkcjonujący od 1876 r. hotel „Victoria”. W rok później z inspiracji Józefa Teksela, kierownika polskiej grupy teatralnej, właściciel posesji Wilhelm Kern wzniósł gmach teatralny, funkcjonujący wśród łodzian jako Teatr Kerna, a następnie od A. G l i s z c z y ń s k i, A. M i e s z k o w s k i, Łódź miasto i ludzie, [w:] Łódź, która przeminęła…, s. 8. K. S t e f a ń s k i, op. cit., s. 62-63. 40 W. S. R e y m o n t, Ziemia obiecana, b.m.w. 2007, s. 125. 41 Ibidem, s. 181. 42 Ibidem, s. 35, 43. 43 K. S t e f a ń s k i, op. cit., s. 90-91; i d e m, Gmachy użyteczności publicznej dawnej Łodzi, Łódź 2000, s. 26-27. 38 39 219 nazwy hotelu – Teatr „Victoria”. Ów jednopiętrowy gmach o trójkątnym frontonie był w stanie na swej widowni pomieścić nawet 600 osób. W maju 1909 r. teatr spłonął, a w następnym roku, w odbudowanym gmachu, urządzono tor jazdy na wrotkach. Mimo zainteresowania i sensacji, jaką wzbudzał ów obiekt, w 1911 r. zdecydowano się na ponowną przebudowę i urządzenie w budynku ekskluzywnego kina o nazwie „Casino”44. Jak wynika z powyższych rozważań schyłek XIX w. to dla Piotrkowskiej okres zmian, związanych głównie z jej przebudową i rozbudową. Jednak niektóre jej odcinki nie ulegały intensywnym przemianom. Ten kontrast zaznaczył W. Rowiński w Julce: „już mowy nie było o Piotrkowskiej na Wólce, gdzie stały szeregami domki, wprawdzie murowane, ale niskie i skromne”45. Podobnej, aczkolwiek bardziej wnikliwej analizy tego zjawiska dokonał W. S. Reymont w Ziemi obiecanej: po obu stronach ulicy ciągnącej się olbrzymią linią aż do Bałut, stały zbitą masą domy, pałace podobne do zamków włoskich, w których były składy bawełny; zwykłe pudła murowane o trzech piętrach, poobdzierane z tynków; domy zupełnie stylowe o złoconych balkonach żelaznych barocco, powyginane, wdzięczące się, pełne amorków na fryzach i nad oknami, przez które widać było szeregi warsztatów tkackich; malutkie, drewniane, pogięte domki o zielonych omszonych dachach, za którymi wznosiły się w dziedzińcach potężne kominy i korpusy fabryk […]. Liczne rusztowania, stojące przed nowo wznoszonymi lub nadbudowywanymi domami, spychały wszystkich w błoto46. Odnosząc się do całościowej charakterystyki ul. Piotrkowskiej, warto przytoczyć jeszcze słowa W. S. Reymonta, odzwierciedlające jej zróżnicowany charakter, mający swoje źródło w dawnym podziale na osady fabryczne: Piotrkowska ulica w tym miejscu zmieniała po raz trzeci swój wygląd i charakter, bo od Gajerowskiego Rynku aż do Nawrot jest fabryczną; od Nawrot do Nowego Rynku – handlową, a od Nowego, w dół, do Starego Miasta – tandeciarsko-żydowską47. Powyższy opis, pomimo swej trafności, nie odpowiada jednak realiom schyłku XIX w., kiedy rozgrywa się akcja Ziemi obiecanej48. W tym czasie zabudowa fabryczna, usytuowana przy ulicy Piotrkowskiej, znajdowała się nie tylko na jej południowym odcinku, pierwotnie przeznaczonym dla przemysłu, lecz w wyniku „dośrodkowego rozwoju miasta” na całej jej długości. Ponadto W. S. Reymont błędnie „doprowadził” Piotrkowską do Starego Miasta, ponieważ w 1863 r. odcinek od Nowego do Starego Rynku został przemianowany na ulicę Nowomiejską49. Na ogólny wygląd i charakter ulicy, poza jej zabudową, wywierało wpływ również przebywające na niej społeczeństwo. Pod tym względem literatura dosyć wiernie odzwierciedla fakt, iż Piotrkowska nadawała rytm miastu. W licznych cukierniach, kawiarniach i restauracjach toczyło się życie towarzyskie, a w kantorach i bankach rozwijały się szeroko rozumiane interesy. Wygląd ulicy był inny w zależności od pory dnia, tygodnia bądź roku, obchodzonych świąt i uroczystości. Każdy dzień powszedni wyglądał podobnie: od rana na głównej arterii odbywał się duży ruch. Przywożono zaopatrzenie dla mieszkańców i fabryk: artykuły spożywcze i surowce, a wywożono półprodukty i gotowe wyroby: I d e m, Atlas architektury dawnej Łodzi…, s. 82; i d e m, Gmachy użyteczności publicznej…, s. 62. W. R o w i ń s k i, Julka, [w:] Łódź, która przeminęła…, s. 90. 46 W. S. R e y m o n t, op. cit., s. 124, 129. 47 Loc. cit. 48 Według moich ustaleń ramy czasowe, w których mogła rozgrywać się akcja powieści, zamykają się w przedziale 1887–1891. M. J. P a w l a k, op. cit., s. 60-61. 49 K. S t e f a ń s k i, Atlas architektury dawnej Łodzi…, s. 20. 44 45 220 Piotrkowską zaczynały ciągnąć od rogatek sznury chłopskich wozów, od miasta turkotały po wybojach olbrzymie wozy towarowe naładowane węglem i platformy naładowane przędzą, bawełną w belach, surowym towarem lub beczkami, a pomiędzy nimi przemykały pospiesznie małe bryczki lub powoziki fabrykantów, spieszących do zajęć, lub tłukła się z hałasem dorożka, wioząca zapóźnionego oficjalistę50. Podobny widok przedstawiała Piotrkowska popołudniu oraz wieczorem: Posępnie było w Łodzi. Szary listopad dobiegał połowy swoich dni, a jednak zabłocił ulice po kostki. Nawet na Piotrkowską bał się wjechać kto nowym powozem. Jedynie dorożki, z podniesionymi budami, snuły się, poskakując po dziurawym bruku […] Chodniki roiły się od ludzi, przed chwilą ucichły świsty o różnych tonach, z gwizdawek fabrycznych dobyte. Szary tłum robotników spieszył na obiad, potrącając się wzajemnie. Szli oni przed siebie szybko […] długa ich falanga przemknęła, […] rozsypała się po domach, zaułkach i zakanałkach51. powolnym krokiem […] kierował się ku głównej arteryi miejskiego ruchu, w stronę ulicy Piotrkowskiej […] jakoś śmielej przesuwał się pod murami kamienic, z ciekawością przypatrując się niezwykłej fizjognomii miasta; wszystkie sklepy i bramy wzdłuż ulicy Piotrkowskiej były już pozamykane. Z obu stron snuły się szeregi przechodniów […]. W wieczornym zmroku, przy brudno-rdzawym blasku latarni gazowych, przesuwały się z wolna te zbite, gęste fale ludzkie52. Tłok był charakterystyczny dla tej ulicy również podczas świąt oraz pogodnych i słonecznych niedzielnych dni, kiedy robotnicy dysponowali wolnym czasem. Spacer główną arterią miasta należał bowiem do jednej z najprostszych i najtańszych form spędzania wolnego czasu53. Oglądano wówczas wystawy sklepowe oraz bogato dekorowane fasady kamienic i pałaców miejskich. Z równie dużą uwagą przyglądano się mijanym przechodniom, poszukując pośród nich znajomych, bądź podziwiając wytworne i modne stroje, bywającej na mieście burżuazji: Wrzawa napełniała ulice, przepychano się ze śmiechem, tłoczono, spacerowano w górę ulicy aż do Przejazd lub Nawrot i z powrotem. Przed cukiernią na rogu Dzielnej grupa młodzieży kantorowej przeglądała przepływające tłumy kobiet54. Konkludując, bez wahania mogę stwierdzić, iż w większości utworów ulica Piotrkowska jest tylko wzmiankowana. Autorzy nie podają opisów jej topografii czy architektury, ograniczając się tylko do jej wymienienia, bądź podania zdawkowych informacji co do wyglądu. Dokładniejsze są utwory autorów, przebywających przez dłuższy czas w Łodzi, M. Gawalewicza, będącego w latach 1900–1905 dyrektorem Teatru Wielkiego w Łodzi oraz W. Rowińskiego, przebywającego w Łodzi w latach 1888–1906. Najpełniejszy, chociaż także nie odtworzony wiernie, wizerunek Piotrkowskiej przedstawił W. S. Reymont w Ziemi Obiecanej, którą na tle innych „łódzkich” powieści oraz nowel można uznać za swoistego rodzaju dokument o charakterze literackim, zwłaszcza w odniesieniu do miejsc powszechnie dostępnych i najpopularniejszych w Łodzi u schyłku XIX w., do których niewątpliwie należała ulica Piotrkowska i znajdujące się przy niej obiekty, m.in. cukiernia Roszkowskiego, hotel „Grand” czy teatr „Victoria”. W. S. R e y m o n t, op. cit., s. 15. W. R o w i ń s k i, Przemówił, [w:] Łódź, która przeminęła…, s. 157. 52 M. G a w a l e w i c z, Wir, powieść z niedawnych czasów, [w:] ibidem, s. 478. 53 W. P a w l a k, Minionych zabaw czar, czyli czas wolny i rozrywka w dawnej Łodzi, Łódź 2001, s. 83. 54 W. S. R e y m o n t, op. cit., s. 128. 50 51 221 222 Maryla Kaźmierczak, Ewelina Zając Uniwersytet Łódzki PRZEMIANY KULTUROWO-JĘZYKOWE WSI POLSKIEJ POGRANICZA WIELKOPOLSKO-MAŁOPOLSKO-MAZOWIECKIEGO (PRZEŁOM XIX I XX W.) Środowisko dialektologów, zgromadzone przy Uniwersytecie Łódzkim, od wielu lat prowadzi badania nad stanem językowym gwar na pograniczu wielkopolsko-małopolskomazowieckim1. Celem naszego artykułu jest charakterystyka gwar pogranicza na przełomie XIX i XX w., przy czym opis ten odwołuje się do wyników wspomnianych badań. Głównym zaś punktem odniesienia będzie dla nas obraz zmian zachodzących w gwarach polskich, nakreślony przez prof. Sławomira Galę w artykule Kierunki zmian w gwarach polskich (zarys problemu)2. Skoncentrujemy się przede wszystkim na cechach mazowieckich, małopolskich i wielkopolskich. Nasze omówienie ma charakter diachroniczny, wykorzystujemy w nim metody historyczno-porównawcze. Swoją pracę opieramy na materiałach językowych, zgromadzonych pod koniec XIX w., w okresie międzywojennym oraz w latach 80. XX w., głównie pod kierunkiem Kazimierza Nitscha3, Zdzisława Stiebera4, Karola Dejny5. Są to zapisy rozmów z informatorami najlepiej zachowującymi gwarę, przeprowadzone według przygotowanego wcześniej kwestionariusza, teksty zapisane fonetycznie, badania syntetyczne ówczesnych dialektologów oraz najważniejsze opracowania dialektologiczne dotyczące gwar interesującego nas terenu. Analizowanym obszarem językowym jest okolica dorzecza górnej Warty oraz dorzecza górnej i środkowej Pilicy, czyli teren znajdujący się pod wpływami trzech dominujących dialektów Polski – wielkopolskiego, małopolskiego i mazowieckiego. Na początku należy zauważyć, iż zmiany zachodzące w języku zależne są od kontekstu kulturowo-społecznego, jednakże zachodzą wolniej niż w strukturach mentalno-ideologicznych. Na przełomie XIX i XX w. ewolucja gwar znacznie jednak przyspieszyła. Zebrane dotąd materiały pozwalają dostrzec procesy wypierania niektórych cech gwarowych przez język ogólnonarodowy, naturalne procesy ewolucyjne poszczególnych elementów językowych oraz przenikanie i przenoszenie do danej gwary niektórych cech językowych innej gwary. Zjawiska te nie są przejawem rozwoju gwary, ale raczej jej zanikania, a więc częściowego wypierania języka ludności wiejskiej przez system języka literackiego, czyli ogólnej, standardowej odmiany polszczyzny. Stan gwar omawianego pogranicza w XIX i XX w. związany jest również z 1 Termin ten, oznaczający obszar, na którym dochodzi do styku czterech dialektów: małopolskiego, wielkopolskiego, mazowieckiego i w niewielkim zakresie śląskiego, wprowadził w swojej pracy prof. Sławomir Gala. S. G a l a, Małopolsko-śląsko-wielkopolskie pogranicze językowe, cz. 1-2, Łódź 1994. 2 I d e m, Kierunki zmian w gwarach polskich (zarys problemu), [w:] Kultura, język, edukacja, t. 3, red. R. M r ó z e k, Katowice 2000, s. 129-138. 3 K. N i t s c h, Wybór tekstów gwarowych, Warszawa 1960; i d e m, Wybór pism polonistycznych, t. 4, Dialekty języka polskiego, Wrocław–Kraków 1958; Mały atlas gwar polskich, red. K. N i t s c h, M. K a r a ś, t. 1-13, Wrocław 1957– 1970. 4 Z. S t i e b e r, Izoglosy gwarowe na obszarze dawnych województw łęczyckiego i sieradzkiego, Kraków 1933. 5 K. D e j n a, Atlas gwarowy województwa kieleckiego, t. 1-6, Łódź 1962–1968; i d e m, Dialekty polskie, Wrocław 1973; i d e m, Kwestionariusz do badań gwarowych zróżnicowań Polski, Łódź 1985. 223 istotnymi dla danego okresu przemianami polityczno-społecznymi, jak: odzyskanie niepodległości przez Polskę, uwłaszczenie chłopów, upowszechnianie edukacji, podnoszenie poziomu życia, migracje ludności oraz międzynarodowy rozwój nauki i techniki. Ludność wiejska, do tej pory izolowana i traktowana marginalnie, stopniowo angażowała się w życie narodowe Polski i w coraz większym stopniu mogła korzystać z osiągnięć cywilizacyjnych. Mieszkańcy wsi, którzy urodzili się do początku ostatniej ćwierci XIX w. zazwyczaj przyswajali i realizowali jedynie system gwarowy wsi rodzinnej w stabilnych językowo dla niej warunkach. Rozumiemy przez to, iż znali oni głównie swoją gwarę, a z językiem ogólnopolskim mieli ograniczony kontakt. Wynika to zarówno z braku możliwości edukacji piśmiennej, jak i w większości braku takiej potrzeby. Inaczej sytuacja wygląda u informatorów urodzonych w pierwszych dziesięcioleciach XX w. U nich znaczny wpływ na gwarę miał język inteligencji polskiej, a zwłaszcza jego potoczna realizacja, uważana za lepszą i bardziej przydatną w komunikacji. Poniżej zebrane i przedstawione zostaną cechy gwarowe najbardziej charakterystyczne dla pogranicza wielkopolsko-małopolsko-mazowieckiego, od początku XIX w. do lat 30. XX w. Zestawienie to ma na celu przybliżenie osobliwości fonetycznych w gwarze badanego obszaru oraz ukazanie kierunku ich przemian po upływie określonego wyżej przedziału czasowego. Najbardziej charakterystycznym zjawiskiem dla języka ludności wiejskiej w Polsce jest tzw. mazurzenie. Proces ten polega na zastąpieniu spółgłosek szeregu dziąsłowego š ž č 4 szeregiem zębowym s z c x, często towarzyszy mu zjawisko siakania, czyli zmiękczenia mazurzonej spółgłoski do ś ź ć X. Najczęściej spotykane było mazurzenie spółgłoski č (cosnek, cysto, bycek, capka, Cęstohova)6 i jest ono zauważalne na terenie opisywanego pogranicza do dzisiaj. Rzadziej występowało mazurzenie spółgłoski š, np. kosyk, pseńica, ptasek, sopa oraz spółgłoski ž, np. ćizemKi, zywy, zaba, zboze. Dziś jednak sporadycznie usłyszeć można podobne przykłady7. Spotykamy jeszcze formy zarna oraz zegawka, ale wydaje się to zrozumiałe ze względu na gwarowy charakter tych leksemów8. Najrzadziej spotykane było mazurzenie spółgłoski 4, ponieważ frekwencja tej głoski jest w języku polskim niewielka. Procesem towarzyszącym mazurzeniu jest siakanie, czyli palatalizacja spółgłosek szeregu zębowego (ś ź ć X), np. ćtery, kośula, śpilecka, ślafrok. Obecnie w gwarach dominuje zjawisko odmazurzenia pod wpływem wzorca ogólnopolskiego, proces ten występuje na całym badanym obszarze. W przeważającej części Polski mazurzenie bowiem uważane było za typową i najbardziej rażącą cechę mowy chłopskiej, dlatego to właśnie jej w pierwszej kolejności stara się wyzbyć chłop, mający pewne ambicje, bądź też częściej spotykający się z przedstawicielem współczesnej inteligencji9. Kolejną ważną cechą dialektalną zanotowaną na omawianym terenie jest przejście wygłosowego -h w -k. Na ziemi sieradzkiej zjawisko to spotykane było dość powszechnie, czego dowodem są badania Zdzisława Stiebera10. 6 Wszystkie przytaczane w artykule formy gwarowe zaczerpnięte zostały z następujących źródeł: S. G a l a, Małopolsko-śląsko-wielkopolskie…; i d e m, Zmiany w gwarach Polski centralnej w XX w., [w:] Interferencje w językach i dialektach słowiańskich, Łódź 1996, s. 33-59; K. N i t s c h, Wybór tekstów...; I. J a r o s, Pograniczny charakter gwar opoczyńskich, [w:] Interferencje w językach..., s. 60-80; Z. S t i e b e r, op. cit.; M. K a m i ń s k a, Dialektalna przynależność gwar Polski centralnej, „Rozprawy Komisji Językowej Łódzkiego Towarzystwa Naukowego”, 1968, s. 235-250. 7 S. G a l a, Kierunki zmian…, s. 134. 8 Idem, Zmiany w gwarach…, s. 39. 9 Z. S t i e b e r, Sposoby powstawania słowiańskich gwar przejściowych, Kraków 1938. 10 I d e m, Izoglosy… 224 Przejściu podlegają głównie formy rzeczowników: nom. sg. m., zakończone na -h (jak grok, dak, gžek, zmiežk) oraz gen., acc., loc. pl. rzeczowników, przymiotników i zaimków (na renkak, na žarnak, na polak, o tyg lux’ak). Formy te zanikały stosunkowo wcześnie, głównie pod wpływem analogii do przypadków zależnych (np. dak, ale już na dachu). Spotykane były również zmienione formy liczebników zakończonych na -k, np. dvuk, tšek, a także forma partykuły niech realizowana jako ńek. Na początku wieku XX równolegle pojawiały się u informatorów obocznie formy gwarowe oraz ogólnopolskie11. Częstym zjawiskiem dla gwar całej ówczesnej Polski było przejście grupy -kt w -ht, np. dohtur, traht, oraz hto, htury. Na początku XX w., wg badań Stiebera, zachowało się ono na terenach Mazowsza i Wielkopolski12. Procesowi wycofywania przejścia h w k towarzyszy powstawanie form hiperpoprawnych, takich jak: indyh, soh (sok), głuh (głóg), borćuh (borsuk)13. Dziś zjawisko to występuje sporadycznie, a relikty zachodzącego intensywnie niegdyś procesu można spotkać jedynie w okolicach Wielunia, Kluczborka, Tarnowskich Gór oraz Radomska14. Drugą cechą fonetyczną związaną z uproszczeniami w wymowie spółgłosek na terenie badanego pogranicza jest podwajanie spółgłosek s i ś w formach bosso, do lassa, leśśe, Viśś ‘wisi’ itp. W tak utworzonych grupach spółgłoskowych dochodziło następnie do przejścia ss i śś w sc i ść, np. bosco, Viśći15. Obecnie zjawisko to zanika, bardzo rzadko spotyka się jeszcze przykłady jego występowania. Zaznacza się tu wyraźnie dążność do utrwalenia w języku mówionym form literackich. Kolejnym istotnym zjawiskiem fonetycznym gwar pogranicza małopolsko-wielkopolskomazowieckiego jest upodobnienie n do k w grupie ŋk pod względem miejsca artykulacji w wyrazach typu: pańyŋka, skovroŋKi, oKyŋko, maślaŋka, dyŋgus. Z badań Stiebera wynika, iż proces ten był rzadko spotykany już na początku XX w., gdyż oprócz całego byłego województwa sieradzkiego, zjawisko to zaznacza się tylko w trzech wsiach w okolicy Łodzi – Chociszewie, Kazimierzu i Wistkinie16. Na omawianym obszarze pogranicznym dialektów wielkopolskiego, małopolskiego i mazowieckiego staropolskie ā miało swe kontynuanty w postaci å (pochylone) oraz o. Równolegle obok form: Xeciok, hłopok, występowały Xeciak, hłopak. Powstanie å wiąże się z defonologizacją iloczasu, było ono zbliżone do obniżonego o i realizowane w postaci monoftongu lub dyftongu. Postać monoftongiczna występowała na obszarze Mazowsza i Małopolski zachodniej, zaś dyftongiczna obejmowała Wielkopolskę. Kontynuant å występował już wówczas bardzo sporadycznie, był on oboczny do form z o i a. Najlepiej zachował się w nom. sg. f. (studńå, stajńå, kuhńå); zaobserwować go można także w nom./acc. sg. n. (pieřå, kazańå). Częstszym kontynuantem rozwoju staropolskiego å było i jest o. Doszło tu do zachowania formy zarówno monoftongu, jak i dyftongu (o5). Można wyróżnić następujące kategorie występowania o: 1. w nom. sg. f. przymiotników: dobro, dobro5, kruho, kruho5, smačno, smačno5; 2. w nom. pl. zaimków: nos, no5s, vos, vo5s; Loc. cit. Loc. cit. 13 Loc. cit. 14 S. G a l a, Zmiany w gwarach…, s. 39-40. 15 K. D e j n a, Dialekty polskie… 16 Z. S t i e b e r, Izoglosy… 11 12 225 3. w bezokolicznikach: gřoć się, boć się; 4. w prefiksie na-: noparstek, nosod; 5. w prefiksach superlatywu na-, naj-: nojPękńejša, nojtańšy; 6. w sufiksie -ak: cielok, ubijok, h5opok; 7. w rdzeniach rzeczowników: čopka, ptok, trova; 8. w grupie ar, ‘ar: gornek, martwić śę, čorny17. Zmianie pod względem artykulacji w omawianych gwarach ulega też realizacja staropolskiego <, które w języku literackim zbliżyło się artykulacyjnie do u. Na terenach omawianego pogranicza upowszechnione były natomiast formy noška ‘nóżka’, k5odka, czyli formy z kontynuantem o krótkiego w miejscu form z ogólnopolskim kontynuantem o długiego18. Analogicznie do realizacji staropolskich å oraz <, swoje, odmienne od literackich, kontynuanty miało także ė. Najczęściej spotykanym na omawianym obszarze pogranicznym było przejście ė ≥ ‘i (po spółgłoskach miękkich), np. Bda, 2eXć ‘wiedzieć’, śńig; oraz y (po spółgłoskach twardych) np. hlyb, gřyh, řyka, mlyko; realizacje te pojawiły się jako rezultaty zwężenia i podniesienia artykulacji omawianej samogłoski19. Innowacją północnomałopolską na omawianym obszarze było rozszerzenie ė do e, np. hleb, gřeh, řeka, mleko. Formy te pokrywają się ze stanem normy ogólnopolskiej, dlatego współczesne zmiany mogą być tłumaczone jako upowszechnianie się formy małopolskiej, jak i wynik procesów integracyjnych z językiem literackim20. Podwyższeniu artykulacyjnemu podlegało także o, którego wymowa zbliżała się do u przed spółgłoską nosową w końcówce dat. pl. rzeczowników: końum, luXum. Zmiany w realizacji kontynuantów samogłosek staropolskich å < ė do dziś zachowane są w gwarach i stanowią ich wyróżnik w zestawieniu z językiem ogólnopolskim. Na uwagę zasługuje także dwojaka realizacja w polskim systemie gwarowym samogłosek nagłosowych, bądź to w postaci czystej, bez żadnych zmian w obrębie nagłosu, bądź też z protezą. Najczęstszymi spółgłoskami protetycznymi występującymi w nagłosie były: v, w, 5, j; jednak na pograniczu wielkopolsko-małopolsko-mazowieckim najwięcej przykładów odnotowano z nagłosowymi 5 oraz j 21. Prejotacja, czyli uzupełnienie nagłosu o j, zachodziło i zachodzi przed a-, u-, i-, e-. Zdaniem K. Nitscha22 nagłosowe a- na znacznym obszarze jest realizowane z prejotacją, zanotowane przykłady to: jagrest, jadvent. Częściej proces ten zaobserwować można przed nagłosowym u-, o czym świadczą takie przykłady, jak: juzda, judo, juho, oraz przed i-, np. jindyk, jigua, jih. Przykładem, który poświadcza prejotację e-, jest imię Jewa (od Ewa). Istotnym elementem artykulacyjnym, charakterystycznym dla gwar i odróżniającym je od języka literackiego, jest udział warg w wymawianiu samogłoski o (labializacja). Proces ten ma na celu zastąpienie braku spółgłoski w nagłosie przez 5. Zjawisko to występuje w połączeniu z nagłosowym u-, np. 5uzda, 5ućec, 5uMerać oraz nagłosowym o-, np. 5oko, 5ojćec, 5obora, 5okropńe. Najczęściej spotykane w nagłosie, pojawia się też w strukturach S. G a l a, Małopolsko-śląsko-wielkopolskie..., cz. 2, s. 25. M. K a m i ń s k a, op. cit. 19 K. D e j n a, Dialekty polskie… 20 S. G a l a, Zmiany w gwarach…, s. 36. 21 I dem, Małopolsko-śląsko-wielkopolskie… 22 K. N i t s c h, Wybór pism…, s. 41. 17 18 226 wewnątrzwyrazowych, głównie jako realizacja samogłoski o po wargowych p i b, np. b5orsuk, p5otrav oraz tylnojęzykowych k. g, np. k5oza, sk5obel, k5oval, g5ośćińec23. Aktualne badania potwierdzają występowanie zaprezentowanego zjawiska również współcześnie. Zdaje się ono być nieodłącznym elementem współczesnej wsi i nieuchronnie jest z nią kojarzone. Najczęstszym zjawiskiem na tym tle jest prejotacja. W świetle badań, przeprowadzonych jeszcze w XIX w. na obszarze między górnym biegiem Małej Panwi a Wartą i Pilicą, współistniały dwie realizacje fonemu ł: jako zębowego ł oraz niezgłoskotwórczego 5. Zmiany artykulacyjne ł polegające na osłabieniu i poniechaniu zwarcia języka z zębami, sięgają XVI i XVII w., objęły one od tego czasu znaczną część gwar polskich, podczas gdy w języku literackim za poprawną uznawano wymowę ł (zębowego). Archaiczna wymowa ł przedniojęzykowo-zębowego, w świetle opracowań, utrzymywała się jeszcze w mowie informatorów urodzonych pod koniec XIX w.24 Kolejnym zjawiskiem fonetycznym gwar badanego pogranicza jest zbliżanie się artykulacyjne a do e przed tautosylabicznym j, stąd powszechne przejście grupy -aj w wygłosie rozkaźnika na -ej. Analogicznie do form rozkaźnika 2. sg. -aj (ftykej, gadej, čytej) wykształciły się formy 2. pl. -ejcie (ftykejcie, gadejcie, čytejcie)25. Podobnym zjawiskiem jest zanik wygłosowego -j w tautologicznej grupie -ej, w której e było długie w rezultacie kontrakcji. Sąsiedztwo spółgłoski półotwartej -j spowodowało przejście e w i (po spółgłosce miękkiej), lub w y (po twardej). W powstałej tak grupie wygłosowej -ij, -yj dochodziło do redukcji, wskutek czego upowszechniała się gwarowa realizacja fonetyczna przysłówków w stopniu wyższym typu: nižy, wyžy, Vęcy oraz formy gen. sg. przymiotnika np. z žytńi, ržany26. Wartymi wspomnienia są również zjawiska związane z innowacjami dialektu mazowieckiego, a więc: stwardnienie L przed i w wyrazach lipa, lis, pošli oraz twarda artykulacja ke, ge, np. cukerek, pługem. Obecnie zjawiska te kojarzone są z tzw. miejską gwarą warszawską. Omówione wyżej zmiany znajdują swoje kontynuacje także we współczesnych realizacjach gwarowych. Spotykane są jednak stosunkowo rzadziej, przez wzgląd na normę ogólnopolską przekazywaną w procesie szkolnictwa. Przedstawione powyżej cechy fonetyczne charakterystyczne dla mowy ludności wiejskiej są związane z różnymi dialektami. I tak: 1. do dialektu małopolskiego należą: przejście wygłosowego -h ≥ -k; reduplikacja s, ś, w ss, śś i dalej dysymilacja na sc, ść; przejście å ≥ o; rozszerzenie ė ≥ e; kontynuacja < ≥ o; labializacja śródgłosowego -o- ≥ 5o; upodobnienie n do k na granicy morfemów; zanik j w grupie -ei; 2. pochodzenia mazowieckiego są zjawiska: mazurzenie; stwardnienie L przed i; twarda artykulacja ke, ge; 3. do wielkopolskich należą: prejotacja nagłosowego u- w ju-; przejście wygłosowego -aj w -ej w zakończeniach form rozkaźnika; przejście å ≥ a5; zamiana ł ≥ 5; przejście ė ≥ i/y; przejście aj>ej; prejotacja u-. S. G a l a, Małopolsko-śląsko-wielkopolskie… Loc. cit.; i d e m, Kierunki zmian…; i d e m, Zmiany w gwarach..., s. 33-59; P. Z w o l i ń s k i, Przejście ł = 5 w języku ogólnopolskim, „Biuletyn Polskiego Towarzystwa Językoznawczego”, 1949, nr 9, s. 81-96. 25 S. G a l a, Małopolsko-śląsko-wielkopolskie ..., s. 19-20. 26 Loc. cit. 23 24 227 Takie zestawienie omawianych zjawisk dialektalnych wykazuje, iż gwary Polski centralnej nie tworzą odrębnej jednostki językowej, ponieważ nie wyróżnia się na ich terenie występowania innowacji gwarotwórczych. Na omawianym terenie nieustannie ścierają się wpływy sąsiadujących ze sobą dialektów: małopolskiego, wielkopolskiego oraz mazowieckiego. Stało się to przyczynkiem do zaliczenia języka ludności wiejskiej tego obszaru do tzw. gwar pogranicznych. Język wsi na przełomie wieku XIX i XX nie tylko różnił się od współczesnego realizacją fonetyczną, ale także systemem leksykalnym. Zróżnicowanie pod kątem słownictwa stanowi pomocnicze kryterium badawcze dialektologii. Leksyka bowiem, choć pozostaje w związku z wpływami czy kontaktami etnograficzno-kulturowymi, nie zawsze pokrywa się z zasięgiem cech gramatycznych27. Wiele wyrazów gwarowych z czasem wyszło z użycia i jest to proces naturalny także dla polszczyzny ogólnej. Powodem takiego stanu rzeczy jest zanik desygnatu, zastąpienie go innym, bądź przejęcie w miejsce dawnej nazwy nowej, modnej lub precyzyjniejszej. Wyrazy wychodzące z użycia jeszcze długo po tym można spotykać, są to jednak sporadyczne przypadki. Najbogatszą grupę nazewnictwa gwarowego stanowią formy całkowicie różne od nazw istniejących w języku literackim, np. wytrzyszczek28 ‘zając’. Zdarza się tu często, iż jednemu desygnatowi odpowiadają różne gwarowe określenia, np. wieczorek, gacek, latoperz29 ‘nietoperz’. Są to zwroty i nazwy związane m.in. z dawnymi realiami gospodarki wiejskiej, jak obróbka lnu bądź skór, nazewnictwem roślin, zwierząt, zjawisk pogody czy choćby z nazewnictwem specjalistycznych narzędzi lub ich części składowych, np. wozu, pługa, sochy. Leksemy zanotowane podczas dziewiętnastowiecznych badań gwarowych i utrwalone w księgach historycznych, stanowią materiał zebrany przypadkowo, niemniej przedstawia on bogaty obraz kultury i obyczajów dawnej wsi polskiej. Zaprezentowane niżej wyrazy30, mogłyby posłużyć w przyszłości do stworzenia słownika gwar pogranicza małopolsko-wielkopolsko-mazowieckiego, jako istotnego elementu prac nad usystematyzowaniem, pogłębianiem i uzupełnianiem obrazu gwarowych zróżnicowań naszego terytorium językowego. Przytaczane wyrazy zostały podzielone na: 1. nieużywane i zapomniane – ze względu na zanik desygnatu, np. sabatnik – ‘piec chlebowy’, przetak – ‘sito do przesiewania ziarna’, kierzanka – ‘drewniane naczynie do wyrobu masła’, pokulnica – ‘połączona z tańcami zabawa organizowana na zakończenie wspólnego przędzenia lnu’, graca – ‘narzędzie do usuwania chwastów’, socha – ‘dawne, drewniane narzędzie do orania’, wyskrobek – ‘chleb pieczony z ostatka ciasta chlebowego’; 2. wyrazy, które zmieniły znaczenie – najczęściej jest to specjalizacja lub zawężenie zakresu, a wzbogacenie treści, np. 27 K. D e j n a, O nauczaniu dialektologii na studiach uniwersyteckich, [w:] Nauczanie przedmiotów historycznojęzykowych i dialektologii na filologii polskiej w szkołach wyższych, red. I. B a j e r o w a, Katowice 1978, s. 46. 28 W. T a s z y c k i, Wybór tekstów staropolskich XVI–XVIII w., Warszawa 1955. 29 Przykłady za: Z. S t i e b e r, Izoglosy… 30 Przykłady za: W. T a s z y c k i, op. cit.; Z. S t i e b e r, Izoglosy…; K. N i t s c h, Wybór tekstów…; H. N o w a k, Gwary południowej Wielkopolski, Poznań 1982. 228 sadzarka – ‘kobieta, która sadzi kartofle’, dziś ‘maszyna do sadzenia kartofli’, jasła – ‘deska pod żłobem, gdzie się zatyka siano dla koni’, dziś w formie dem. ‘przedstawienie o tematyce bożonarodzeniowej’, mogiła – ‘zasypywany dół na ziemniaki’, dziś ‘grób’, rozporek – ‘rozcięta część koszuli u góry’, dziś ‘zapięcie przy spodniach’, komornik – ‘człowiek, który mieszkał w cudzym domu’, dziś ‘człowiek ściągający długi’; 3. wyrazy nadal istniejące i mające to samo znaczenie, np. rżysko – ‘ściernisko’, podpłomyki – ‘bułeczki pieczone przed chlebem w piecu’, klepisko – ‘miejsce w stodole, gdzie się młóci’. Reasumując, teren Polski środkowej, a głównie teren pogranicza dialektalnego, to obszar, na którym w XIX i XX w. dokonywały się stosunkowo szybko i w znaczącej ilości przemiany fonetyczne, prowadzące do stopniowego zanikania gwar wiejskich. Zmiany te zachodziły w stosunkowo wolniejszym czasie niż przemiany polityczne czy społeczne, ale w dużym stopniu zmieniły zachowywany w poprzednich stuleciach obraz języka polskiej wsi. Na terenie styku dialektów dochodziło zarówno do zmian fonetycznych, jak i leksykalnych, co wynika ze zwiększonej migracji ludności omawianego okresu. 229 230 Wacław Szczepanik Uniwersytet Jagielloński POLACY W ARMII AUSTRO-WĘGIERSKIEJ PODCZAS I WOJNY ŚWIATOWEJ. LICZEBNOŚĆ, PRZYNALEŻNOŚĆ DO JEDNOSTEK I ICH ORGANIZACJA, FRONTY, PRÓBA OCENY SŁUŻBY Poniższy referat ma za zadanie przedstawić pokrótce udział Polaków, walczących w armii austro-węgierskiej, w działaniach wojennych I wojny światowej. Bardziej szczegółowo zajmuje się działaniami i organizacją tzw. „polskich” pułków piechoty, stanowiących gros formacji, w których służyli Polacy w armii austro-węgierskiej podczas Wielkiej Wojny. Dotychczas badacze polscy koncentrowali się zasadniczo na działaniach Polaków w organizacjach niepodległościowych i ich służbie w jednostkach polskich, takich jak Legiony Polskie. Służba Polaków w armii austro-węgierskiej w okresie autonomicznym została dogłębnie i dokładnie zanalizowana przez badaczy krakowskich. Wybuch Wielkiej Wojny zasadniczo był dla badaczy cenzurą nie do przejścia. Dotychczas nikt nie pokusił się o próbę analizy udziału i roli Polaków in corpore w I wojnie światowej, mimo iż kwestia ta wydaje się przynajmniej równie ważna, jak udział Polaków w organizacjach niepodległościowych. Ich służba w armii habsburskiej podczas I wojny światowej rodzi tym większe zainteresowanie, gdyż walka pod sztandarami zaborcy wzbudzała na pewno kontrowersje wśród bardziej patriotycznie nastawionej części społeczeństwa, a jednocześnie dla wielu młodych ludzi armia habsburska była jedyną znaną siłą zbrojną. Przez wojsko austro-węgierskie, podczas I wojny światowej, przewinęło się przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy młodych Polaków. Mimo to dotychczas nikt na szeroką skalę nie zajął się opisaniem ich losów i postaw. Opis dotychczasowej literatury Dotychczasowa literatura naukowa, zajmująca się udziałem Polaków w I wojnie światowej, sprowadza się do pozycji Mariana Zgórniaka, Jana Rydla i Piotra Mikietyńskiego. Kilka opracowań powstało tuż po 1918 r., jednakże nie przedstawiają one dużych wartości poznawczych w odniesieniu do interesującego mnie tematu i noszą wyraźne znamię ówczesnej polityki historycznej. Marian Zgórniak opublikował kilka szkiców dotyczących służby Polaków w armii austrowęgierskiej podczas I wojny światowej. Jego prace opierają się jednak zasadniczo na opracowaniach niemieckojęzycznych, prawie bez wykorzystania źródeł1. Piotr Mikietyński wydał ciekawy artykuł dotyczący Polaków, służących w 1 Pułku Ułanów Austriackich (austrowęgierskich). Część jego pracy dotyczyła okresu 1914–19182. Rozprawa doktorska Jana Rydla dotyczyła tylko pewnej grupy Polaków służących w armii austro-węgierskiej, schyłkowego 1 M. Z g ó r n i a k, 1914–1918. Studia i szkice z dziejów I wojny światowej, Kraków 1987; id e m, Galicja w planowaniu wojennym Austrii i Austro-Węgier, [w:] Działania militarne w Polsce południowo-zachodniej, red. W. W r ó b l e w s k i, Warszawa 2001; i d e m, Polacy w armii austro-węgierskiej w czasie I wojny światowej, „Studia i materiały do historii wojskowości”, 1988; id e m, Potencjał ekonomiczno-militarny i siły zbrojne Austro-Węgier przed wybuchem I wojny światowej, „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego. Prace Historyczne”, 1988. 2 P. M i k i e t y ń s k i, Uhlanen Regiment – polski pułk w c.k. armii 1784–1918, „Studia Historyczne”, 1994, z. 1. 231 okresu istnienia naddunajskiej monarchii. Jan Rydel podjął się próby stworzenia indywidualnego i zbiorowego portretu Polaków, którzy w wojsku habsburskim, w okresie 1868–1918, uzyskali szlify generalskie lub admiralskie3. Mimo doskonałego warsztatu i szerokiego wykorzystania źródeł archiwalnych, praca ta nie wyczerpuje tematu i daje jedynie wybiórczy pogląd na dość wąską grupę ludzi, której przynależność narodowa była czasami kwestią dyskusyjną4. Organizacja austro-węgierskiego pułku piechoty w przededniu wojny oraz zmiany wywołane dostosowaniem się do działań wojennych. Organizacja armii austrowęgierskiej w latach 1895–1914 Armia austro-węgierska w badanym okresie składała się z trzech podstawowych członów, za których wartość bojową odpowiadały różne ministerstwa. Od lat 60. XIX w., czyli od podziału państwa na tzw. Przed- i Zalitawię, także armia uległa podziałowi. Oprócz tzw. armii wspólnej (Heer) dla poszczególnych części monarchii powstały jednostki Obrony Krajowej (Landwehr w Przedlitawi oraz Honved na Węgrzech). Początkowo jednostki OK traktowane były jako oddziały drugiego rzutu, jednakże na skutek zabiegów Węgrów, chcących posiadać armię narodową, Honwed pod względem wyposażenia i wyszkolenia zbliżył się do jednostek armii wspólnej. Wkrótce, za węgierskim przykładem, wzmocniono także austriacką Landwehrę. Kulminacyjnym momentem ujednolicenia było wyposażenie dywizji obrony krajowej w pododdziały artylerii. Dodatkowo w razie szczególnego zagrożenia powoływano pod broń jednostki pospolitego ruszenia (Landsturm). Podział na rodzaje broni i służb w armii austro-węgierskiej zasadniczo nie odbiegał od obowiązującego w innych ówczesnych armiach europejskich. Piechotę reprezentowały oddziały liniowe i piechota lekka. Kawaleria składała się z pułków ułanów, dragonów i huzarów. Na artylerię składały się pododdziały artylerii fortecznej, polowej, jednostki haubic oraz baterie doskonałych moździerzy oblężniczych 30,5 cm. Wojska inżynieryjne składały się z kompanii saperów i pionierów. Oprócz tego wymienić należy pułk kolejowy i telegraficzny, odpowiedzialne za utrzymanie drożności sieci kolei żelaznych i sprawne przesyłanie informacji. Piechota w armii austro-wegierskiej dzieliła się na kilka różnych formacji. Względy polityczne spowodowały, że w armii austro-węgierskiej istniały, oprócz jednostek armii wspólnej (Heer), także oddziały austriackiej i węgierskiej obrony krajowej (Landwehr, Honved). Jednostki obrony krajowej, zwłaszcza na skutek zabiegów węgierskich, z jednostek formalnie drugorzutowych, przekształcone zostały de facto w oddziały pierwszoliniowe5. Zasadniczo w badanym okresie wyróżnić można kilka formacji piechoty, należących do armii wspólnej: piechotę liniową, bataliony strzelców polowych (Feldjägerbataillone), pułki strzelców tyrolskich oraz jednostki bośniackie. Na strukturę oraz organizację piechoty austriackiej, oprócz uwarunkowań stricte militarnych, duży wpływ miały uwarunkowania polityczne i w pewnej mierze tradycja. 3 J. R y d e l, W służbie cesarza i króla. Generałowie admirałowie narodowości polskiej w siłach zbrojnych Austro-Węgier w latach 1868–1918, Kraków 2001. 4 Część generałów polskiego pochodzenia, opisanych przez Rydla, mimo odzyskania przez Polskę niepodległości, zdecydowało się pozostać na terenie państwa austriackiego. 5 Węgrzy dążyli do jak najlepszego wyposażenia i wyszkolenia Honvedu – namiastki armii narodowej i przeznaczali na cel modernizacji tej formacji znaczne sumy. Także austriacka Landwehra uzyskała duże fundusze. Przed wybuchem I wojny światowej dywizje Obron Krajowych, po otrzymaniu formacji artylerii, w niczym nie ustępowały formacjom pierwszego rzutu. 232 Po reformach w 1883 r. w armii austro-węgierskiej istniały 102 pułki piechoty liniowej. Każdy z nich miał przypisany sobie okręg uzupełnień. Zgodnie z tendencjami panującymi w armii habsburskiej pod koniec XIX w., pułk powinien stacjonować na terenie swego dowództwa korpusu, a jeżeli byłoby to możliwe, najlepiej we własnym okręgu uzupełnień. Poszczególne pododdziały pułku można było dowolnie dyslokować na terenie całego państwa, jednakże w okręgu uzupełnień musiał zawsze pozostawać przynajmniej jeden batalion. Pierwsze bataliony strzelców polowych zostały sformowane w roku 1808. Z założenia były to jednostki rekrutujące się z ludzi, którzy już w cywilu mieli do czynienia z bronią palną6. Bataliony strzelców polowych były jednostkami rekrutującymi się zazwyczaj z całego okręgu korpusu. W pewnym sensie były to formacje wojsk wewnętrznych. Bataliony strzelców polowych były zazwyczaj dyslokowane z dala od obszarów, z których się rekrutowały. Często zdarzało się również, że np. galicyjskie bataliony strzelców były wysyłane do tłumienia zamieszek w innych krajach koronnych7. W 1914 r. istniało 26 batalionów strzelców polowych i 1 batalion bośniacko-hercegowiński. W momencie wybuchu wojny sformowano dalsze trzy jednostki. Oddzielnymi formacjami były pułki tyrolskie. W 1801 r. sformowano Tyrolski Pułk Strzelców Cesarskich, rekrutujący się z mieszkańców Tyrolu i Voralerbergu8. Od 1815 r. każdy kolejny cesarz Austrii był równocześnie szefem pułku. W 1880 r., po wprowadzeniu powszechnej służby wojskowej, jedyny istniejący pułk przeformowano w 4 nowe jednostki. Ze względami politycznymi wiązało się również sformowanie jednostek bośniackich po okupacji, a następnie aneksji Bośni i Hercegowiny do Monarchii w 1908 r. Nie chcąc powodować zbyt dużych zadrażnień z miejscową ludnością pierwsze formacje wojskowe, na terenie okupowanej od 1878 r. Bośni i Hercegowiny, zaczęto rekrutować dopiero w 1882 r.9 W 1882 r. sformowano pierwsze 4 kompanie piechoty bośniackiej, by przez następne kilkanaście lat formować po 4 nowe kompanie rocznie. W roku 1885 sformowano pierwsze bataliony, zaś w 1893 r. stworzono niepełne pułki piechoty. Dopiero w 1897 r. formacje bośniackie osiągnęły strukturę kompatybilną z pozostałymi pułkami austro-węgierskimi10. Struktura organizacyjna niemieckiego pułku piechoty w latach 1895–1914 Pułki piechoty były podstawowymi jednostkami organizacyjnymi armii austro-węgierskiej. Od 1883 r. „niemiecki” pułk piechoty na etacie pokojowym składał się ze sztabu, do którego wliczano także orkiestrę pułkową, 4 batalionów polowych i kadry batalionu zapasowego. Do 1914 r. dodano na etat pokojowy pododdział saperów i pododdziały karabinów maszynowych, w liczbie zazwyczaj równej liczbie batalionów polowych. Sztab pułku składał się z pułkownika, będącego również komendantem oddziału, 4 oficerów sztabowych – dowódców batalionów, 3 oficerów do specjalnych poruszeń (2 oficerów w stopniu kapitana i jeden w stopniu porucznika lub podporucznika), oficera pionierów, oficera prowiantowego, 5 adiutantów w stopniu porucznika lub podporucznika (1 adiutant pułku i 4 adiutantów batalionów), 5 lekarzy w randze lekarza pułkowego lub starszego lekarza, szefa rachuby (Rechnungsführer) w stopniu starszego oficera, 2 pomocniczych pracowników rachuby Myśliwi, straż leśna, kłusownicy, itp. W kwietniu 1890 r. 4 i 13 Bataliony Strzelców Polowych, stacjonujące w Tarnowie, zostały wysłane do tłumienia zamieszek na Śląsku austriackim. „Pogoń”, 1890, nr 16, 19. 8 Posiadali oni stary przywilej, dzięki któremu mogli odbywać służbę jedynie w oddziałach cesarskich. 9 Sama rekrutacja przebiegała dość powoli i ostrożnie. 10 J. R y d e l, op. cit., s. 42-46. 6 7 233 (Rechnungshilfsarbeiter) w randze kaprala, Stabsführera11, rusznikarza (Büchsenmacher), 1 dobosza batalionowego (Batalionstambour), 4 trębaczy batalionowych (Batalionshornisten) oraz 21 służących oficerskich (Offizierdienner). Orkiestra wojskowa liczyła 43 ludzi. Składała się z dobosza pułkowego (Regimentstambour), sierżanta, 4 kaprali, 5 gefrajtrów, 30 piechurów oraz 2 elewów. W sumie w sztabie było 21 oficerów i 73 podoficerów i żołnierzy. Każdy z batalionów polowych składał się z 4 kompani polowych. Każda z 16 kompani polowych, z których składał się pułk piechoty, liczyła na etacie pokojowym po 4 oficerów oraz 93 kadetów, podoficerów i żołnierzy. Kompanią dowodził kapitan, do pomocy miał 3 poruczników lub podporuczników. Dodatkowo na etacie kompanii znajdowało się miejsce dla kadeta-zastępcy oficera (Kadettoffiziersstelvertreter). W każdej kompanii był 1 sierżant, 1 podoficer rachuby, 2 plutonowych, 6 kaprali, 6 gefrajtrów oraz 70 piechurów. Dodatkowo w każdej kompani był 1 dobosz, 1 trębacz oraz 4 służących oficerskich. W sumie w pododdziałach polowych pułku na etacie pokojowym pozostawało 64 oficerów i 1 488 podoficerów i żołnierzy. Kadra batalionu zapasowego liczyła 5 oficerów oraz 13 podoficerów i żołnierzy. Dodatkowo przy pododdziałach pułku przebywało kolejnych 2 oficerów i 11 podoficerów i żołnierzy. Batalionem zapasowym dowodził oficer w stopniu podpułkownika lub majora. Do pomocy miał 2 oficerów uzupełnień (Ergänzungsbezirksoffiziere), lekarza pułkowego (lub starszego lekarza) oraz szefa rachuby (w randze wyższego oficera). Dodatkowo w batalionie zapasowym było 6 kaprali (3 pomocniczych pracowników rachuby Rechnungshilfsarbeiter i 3 Hilfsarbeiter), Stabsfüher, rusznikarz i 5 służących oficerskich. Przy pododdziałach przebywało 2 oficerów (kapitan i porucznik lub podporucznik), 2 podoficerów rachuby, kapral, 6 piechurów i 2 służących oficerskich. W sumie na etacie pokojowym pułk powinien liczyć 1 677 ludzi. W tej liczbie znajdowało się 92 oficerów12. Organizacja austro-węgierskiego pułku piechoty podczas I wojny światowej Austro-węgierski pułk piechoty w okres I wojny światowej wszedł ze strukturą czterobatalionową i mobilną przynależnością poszczególnych batalionów do różnych jednostek wyższego rzędu. W roku 1914 struktura batalionu piechoty zasadniczo nie różniła się od tej z roku 1895. Novum było dodanie, na szczeblu pułku, pododdziału saperów i pododdziału karabinów maszynowych13. Pododdział karabinów maszynowych funkcjonował przy każdym batalionie piechoty i składał się, przynajmniej początkowo, z 2 karabinów maszynowych. Po mobilizacji pułk piechoty powinien liczyć 4 810 żołnierzy oraz 104 oficerów i urzędników wojskowych. Kompania piechoty na etacie wojennym liczyć miała 236 żołnierzy14. Każda kompania dzieliła się na 4 plutony15. Wojna przyniosła zasadnicze zmiany w organizacji jednostek piechoty austro-węgierskiej. Główne tendencje sprowadzały się do większego nasycenia jednostek bronią maszynową I 11 Stabsführer podczas pokoju zarządzał pracami remontowymi i aprowizacyjnymi w magazynach pułkowych, podczas wojny dowodził kolumnami zaopatrzeniowymi i prowiantowymi pułku. A. W r e d e, Geschichte der k.u.k. Wehrmacht, Wien 1898, s. 76. 12 A. W r e d e, op. cit., s. 34, 57-59; Das K.u.k. Heer 1895, red. G. D i r r h e i m e r, Graz-Stuttgart 1997, s. 14-28. 13 Die Habsburgermonarchie 1848–1918, Bd.V. Die Bewaffnete Macht, Wien 1987, s. 431-436. 14 Czterech oficerów, 35 podoficerów, kadet, 4 pionierów, 3 noszowych, podoficer rachuby (tzw. szef kompanii), trębacz, 4 służących oficerskich, 183 szeregowych. 15 J. B a t o r, Wojna galicyjska. Działania armii austro-wegierskiej na froncie północnym (galicyjskim) w latach 1914–1915, Kraków 2005, s. 302. 234 ciężką bronią wsparcia16. Analiza akt daje również obraz sporej elastyczności organizacji armii austro-węgierskiej. Mianowicie daje się zauważyć, że w zależności od warunków frontu i działań na nim prowadzonych, pojawiają się w mniejszym lub większym stopniu wyspecjalizowane formacje. W roku 1915 na froncie północnym pojawiły się tzw. Nachrichtung Detachment – pododdziały zwiadowcze, wysunięte zazwyczaj przed główną linię stanowisk. W okresach rozbudowy umocnień lub innych poważnych prac inżynieryjnych na etacie pułku pojawiały się kompanie techniczne. W roku 1917 zaznaczają się w schematach organizacyjnych poszczególnych batalionów plutony telefoniczne. Nasycenie bronią wsparcia powoduje, że na etatach oddziałów pojawiły się formacje w stylu plutonów dział piechoty, miotaczy min, miotaczy granatów czy reflektorów. Na poziomie pułku piechoty nie znalazłem za to np. formacji artylerii przeciwlotniczej czy miotaczy ognia, które w wyniku rozwoju sztuki wojennej podczas I wojny światowej pojawiły się w armii austro-węgierskiej17. Charakterystyczne było zwiększenie nasycenia bronią maszynową pododdziałów. O ile w okresie początkowym wojny, w sierpniu 1914 r., 57 pułk piechoty, działający w sile 3 batalionów w ramach 12 Dywizji Piechoty, posiadał na stanie 6 karabinów maszynowych, to na początku czerwca 1918 r., podczas działań w ramach 57 Dywizji Piechoty, przy zbliżonych stanach osobowych pułku, na batalion piechoty przypadała kompania karabinów maszynowych w sile 8 sztuk I pluton ręcznych karabinów maszynowych w sile 4 sztuk. Zatem łącznie 15 VIII 1914 r. na 3 bataliony o stanie 3 208 ludzi przypadało 6 karabinów maszynowych, zaś 1 VI 1918 r. 3 bataliony liczące 3 261 ludzi posiadały na etacie 24 normalne i 12 ręcznych karabinów maszynowych18. Kwiecień 1918 r. to moment zasadniczej reorganizacji struktury armii austro-węgierskiej. Jest to okres wejścia w życie, pojawiających się już wcześniej, dążeń do unifikacji struktury organizacyjnej armii. Pułki piechoty zostały przeformowane do poziomu 3 batalionów polowych oraz oddziałów broni I służb. Z nadliczbowych batalionów sformowano nowe pułki. Łącznie po reformach powstało 139 pułków piechoty o ciągłej numeracji, 8 pułków bośniackich i 4 pułki tyrolskie19. Pomimo pozornego chaosu w zasadach organizacyjnych armii austro-wegierskiej, daje się zauważyć jej wysoką sprawność i umiejętność dostosowania się do zmieniających się warunków prowadzenia wojny. W zależności od terenu działań formowano nowe lub wzmacniano istniejące oddziały broni i służb. Oddziały piechoty posiadały dużą mobilność i umiejętność dostosowania się do różnych warunków wojennych20. Polacy w armii austro-węgieskiej w momencie wybuchu I wojny światowej Polacy w armii Habsburgów austriackich byli obecni prawie od zawsze. Polscy najemnicy, polskie korpusy posiłkowe czy w końcu generałowie polskiego pochodzenia przewijali się przez historię wojen, toczonych przez Austrię w XVII i XVIII w. W momencie włączenia 16 W 1918 r. przy 3 batalionach 57 pułku piechoty znajdowało się łącznie 40 karabinów maszynowych, 4 działa piechoty oraz po 6 sztuk miotaczy min, granatników i reflektorów. 17 Kriegsarchiv [dalej: KA], Neuefeldakten [dalej: NFA] 6; 12; 18; 28; 48; 57; 94 ID; 59 GbBrig 1914–1918, Kriegsgliederungen, Frührapporte, Standesmeldungen. 18 KA, NFA, 12 ID, k. 720, k.u.k Infanterieregiment Nr 57, Frührapport für das 15 August 1914; KA, NFA, 57 ID k. nr 3215a, K.u.k. 57 Infanteiretruppendivision, Op. Nr. 4701, Infanterie Stände von 1. Juni 1918. 19 KA, NFA, 57 ID, k. 3211 (zakładka 20/4 1918), K.u.k. Armeekommando Zu op Nr 105.013, Baonsbezeichung bei der Inf. nach Neuformierung der Rgter zu 3 Baone. 20 Te same bataliony dobrze radziły sobie na w miarę płaskim terenie pod Łuckiem, jak w górach koło Lavarone czy w Serbii. 235 Galicji pod panowanie austriackie udział Polaków w habsburskich siłach zbrojnych zaczyna sukcesywnie rosnąć. Na początku XIX w. na ziemiach polskich pod panowaniem Austrii zostają zorganizowane stałe okręgi rekrutacyjne dla austriackich oddziałów wojskowych. W przededniu I wojny światowej Polacy służyli zasadniczo w jednostkach wchodzących w skład trzech Dowództw Korpusów. Rekruci narodowości polskiej stanowili zdecydowaną większość w jednostkach należących do zachodnio-galicyjskiego I Korpusu. W korpusach X (Przemyśl) i XI (Lwów) odsetek Polaków był zdecydowanie niższy. W lecie 1914 r. Polacy stanowili znaczną część żołnierzy poniżej przedstawionych jednostek armii wspólnej i obrony krajowej austro-węgierskiej. Tabela nr 1: Jednostki galicyjskie wraz z ich przynależnością do jednostek wyższego rzędu i odsetkiem Polaków w sierpniu 1914 r. Jednostka Pułk Piechoty (pp.) nr 10 pp. nr 13 pp. nr 15 pp. nr 20 pp. nr 30 pp. nr 40 pp. nr 45 pp. nr 55 pp. nr 56 pp. nr 57 pp. nr 80 pp. nr 89 pp. nr 90 pp. nr 95 pp. nr 100 Batalion Strzelców Polowych (BSP) nr 4 BSP nr 5 BSP nr 13 BSP nr 14 BSP nr 18 Centrum okręgu rekrutacyjnego Przemyśl Kraków Tarnopol Nowy Sącz (IV baon w Bośni i Hercegowinie) Lwów (IV baon w BiH) Rzeszów Sanok (II baon w BiH) Brzeżany Wadowice Tarnów (II baon w BiH) Złoczów (IV baon w BiH) Gródek Jagielloński Jarosław (I baon w BiH) Czortków Cieszyn (II baon w BiH) Rzeszów Ołomuniec Kraków Przemyśl Lwów Brygada Piechota 48 Brygada Piechoty (BP) 10 BP 21 BP 24 BP 11 Brygada Górska (BG) 60 BP 3 BG 3 BP 47 BP 12 BG 21 BP 23 BP 24 BP 12 BG 60 BP 3 BG Przynależność Dywizja Korpus Odsetek Polaków 24 Dywizja Piechoty (DP) 5 DP 11 DP 12 DP X 43% I XI I 82% 29% 48 DP XV 30 DP 18 DP 2 DP 24 DP 48 DP 11 DP 12 DP 12 DP 48 DP 30 DP 18 DP XI XVI I X XVI XI I I XV XI XVI 2 BP 2 DP X 4 BP 10 BG 22 BP 23 BP 12 BG 2 DP 48 DP 11 DP 12 DP 48 DP X XVI XI I XV 21% 6 BP 3 DP XIV 77% 9 BP 15 BP 16 BP 16 BP 5 DP 8 DP 8 DP 8 DP I XIV XIV XIV 25% 47% 43% 31% 236 86% 31% 97% 46% 26% 88% 91% 25% 29% 75% 37% Pułk Ułanów (PU) nr 1 PU nr 2 PU nr 3 PU nr 4 PU nr 6 PU nr 7 PU nr 13 Pułk Armat Polowych (PAP) nr 1 PAP nr 2 PAP nr 3 PAP nr 28 PAP nr 29 PAP nr 32 Pułk Haubic Polowych (PHbP) nr 1 PHbP nr 10 PHbP nr 11 Dywizjon Artylerii Konnej (DAK) nr 1 DAK nr 10 DAK nr 11 Dywizjon Haubic Ciężkich (DHbC) nr 1 DHbC nr 10 DHbC nr 11 Kraków Tarnów Gródek Jagielloński Lwów Przemyśl Brzeżany Złoczów Kraków Ołomuniec Kraków Przemyśl Jarosław Lwów 17 BK 14 BK 10 BK 18 BK Artyleria 1 Brygada Artylerii Polowej (BAP) 1 BAP 1 BAP 10 BAP 10 BAP 11 BAP 85% I 84% 7 DK I 69% 3 DK 6 DK 3 DK 4 DK II X II XI 29% 52% 22% 42% 12 DP I 49% 5 DP 5 DP 24 DP 2 DP 11 DP I I X X XI 28% 47% 25% 78% 25% 1 BAP 12 DP I 44% Przemyśl Lwów 10 BAP 11 BAP 24 DP 11 DP X XI 76% 33% Kraków 1 BAP 7 DK I 50% Jarosław Lwów 10 BAP 11 BAP 6 DK 4 DK X XI 57% 36% Kraków 1 BAP 12 DP I 40% Przemyśl Lwów 10 BAP 11 BAP 1 Brygada Artylerii Górskiej (BAG) 2 BAG 2 Brygada Artylerii Fortecznej (BAF) 2 BAF 3 BAF 24 DP 30 DP X XI 28% 28% 8 DP XIV 28% 48 DP XV 28% – I 38% – – X XIV 25% 32% 3 BAF – XIV 31% Przemyśl PAG nr 11 Stanisławów Pułk Artylerii Fortecznej (PAF) nr 2 Kraków PAF nr 6 20 BK XI Kraków Pułk Artylerii Górskiej (PAG) nr 10 PAF nr 3 PAF nr 5 Kawaleria 21 Brygada 4 Dywizja Kawalerii Kawalerii (DK) (BK) 11 BK 7 DK Przemyśl Sztab Trient Sztab Chiesa di Lavarone 237 Wojska techniczne i oddziały transportowe Batalion Saperów (BSap) nr 1 BSap nr 10 BSap nr 11 Batalion Pionierów nr 10 Dywizjon Transportowy (DTrans) nr 1 Dtrans nr 10 Dtrans nr 11 Kraków 24 BP 12 DP I 50% Przemyśl Lwów 47 BP 21 BP 24 DP 11 DP X XI 50% 32% Przemyśl 48 BP 24 DP X 50% Kraków – – I 57% X XI 49% 21% Przemyśl Lwów – – – – Jednostki Obrony Krajowej 91 Brygada 46 Dywizja Piechoty Piechoty Obrony Obrony Krajowej (BP Krajowej (DP OK) OK) Pułk Piechoty Obrony Krajowej (pp.OK) nr 16 Kraków pp.OK nr 17 Rzeszów 90 BP OK 45 DP OK pp.OK nr 18 Przemyśl, Sanok 89 BP OK 45 DP OK pp.OK nr 19 Lwów 85 BP OK 43 DP OK pp.OK nr 31 Cieszyn 91 BP OK 45 DP OK pp.OK nr 32 Nowy Sącz 91 BP OK 45 DP OK pp.OK nr 34 Jarosław 90 BP OK 45 DP OK pp.OK nr 35 Złoczów 85 BP OK 43 DP OK pp.OK nr 36 Kołomyja 86 BP OK 43 DP OK Pułk Ułanów Obrony Krajowej (PU OK) nr 1 Lwów – 3 Dywizja Kawalerii Obrony Krajowej (DK OK) PU OK nr 3 Stryj, Rzeszów – 3 DK OK PU OK nr 4 Ołomuniec – 2 DK OK Dywizjon Armat Polowych Obrony Krajowej (DAP OK) nr 43 Lwów – 43 DP OK DAP OK nr 45 Przemyśl – 45 DP OK DAP OK nr 46 Ołomuniec – 46 DP OK 238 Dowództwo Obrony Krajowej(Do wOK) Kraków DowOK Przemyśl DowOK Przemyśl DowOK Lwów DowOK Kraków DowOK Kraków DowOK Przemyśl DowOK Lwów DowOK Lwów DowOK Lwów DowOK Przemyśl DowOK Kraków DowOK Lwów DowOK Lwów DowOK 82% 97% 43% 31% 27% 91% 75% 25% 21% 30% 69% 85% 25% 25% 49% Kraków Dywizjon Haubic Polowych Obrony Krajowej (DHbP OK) nr 43 Lwów – 43 DP OK DHbP OK nr 45 Przemyśl – 45 DP OK DHbP OK nr 46 Kraków – 46 DP OK DowOK Lwów DowOK Przemyśl DowOK Kraków 25% 25% 49% Źródło: M. E n h l, Die österreiches-ungarische Landmacht nach Aufbau, Gliederung, Friedensgarnisonen, Einleitung und nationaler Zusammensetzung im Sommer 1914, Ergänzungsheft 9 zum werke: Österreich-Ungarns Letzter Krieg, Wien 1931. Podczas wojny nie nastąpiły – jak się wydaje – znaczące zmiany w procentowym udziale Polaków w wyżej wymienionych jednostkach1. Należy jednak pamiętać o oddziałach sformowanych podczas I wojny światowej, czyli różnego typu formacjach marszowych i etapowych. Poza jednostkami pierwszorzutowymi, Polacy służyli również w oddziałach pospolitego ruszenia (Landsturm). Formacje Landsturmu odbiegały zazwyczaj od norm etatowych, z czego wynika trudność w oszacowaniu ich rzeczywistej liczebności i liczby Polaków, którzy służyli w nich podczas wojny. Liczebność Polaków w armii austro-węgierskiej podczas I wojny światowej Marian Zgórniak szacował liczbę Polaków zmobilizowanych do armii austro-węgierskiej podczas I wojny światowej na ok. 720 tys. żołnierzy. Straty polskie oszacował na co najmniej 86 tys. poległych2. Badania dotyczące liczebności poszczególnych oddziałów austro-węgierskich podczas I wojny światowej oraz liczby żołnierzy, którzy służyli w każdej jednostce, doprowadziły mnie do postawienia tezy, że przez każdy batalion piechoty jednostek liniowych podczas wojny przeszło od 7 500 do 8 000 żołnierzy. Zakładając stały udział procentowy poszczególnych narodowości w poszczególnych oddziałach przez cały okres wojny, sądzę, że w sumie w „polskich” pułkach piechoty służyło od 258 500 do 340 000 Polaków. Poniżej przedstawiam proponowane liczby Polaków, służących w poszczególnych jednostkach pieszych pierwszego rzutu. Przy założeniu, że procentowy udział piechoty w całości armii oscylował wokół 65%, liczba Polaków służących we wszystkich oddziałach pierwszoliniowych uwzględnionych w tabeli nr 1 wynosiłaby od 397 731 do 523 500 żołnierzy. Należy do tego oczywiście dodać wszystkie oddziały pospolitego ruszenia, bataliony wartownicze i formacje etapowe, których liczebności i udziału procentowego Polaków nie jestem w stanie określić na obecnym etapie badań. Tabela nr 2: Liczebność Polaków służących w jednostkach piechoty pierwszego rzutu (1914–1918) JEDNOSTKA Pułk Piechoty (pp.) nr 10 1 2 Procentowy udział Polaków w sierpniu 1914 r. 43% Minimalna liczba Polaków, którzy służyli w danym oddziale w latach 1914–1918 Maksymalna liczba Polaków, którzy służyli w danym oddziale w latach 1914–1918 12 900 17 200 Teza będąca wynikiem badań archiwaliów Kriegsarchiv, dotyczących 57 pp. i 12 Dywizji Piechoty. M. Z g ó r n i a k, Polacy w armii..., s. 242-243. 239 pp. nr 13 pp. nr 15 pp. nr 20 pp. nr 30 pp. nr 40 pp. nr 45 pp. nr 55 pp. nr 56 pp. nr 57 pp. nr 80 pp. nr 89 pp. nr 90 pp. nr 95 pp. nr 100 Batalion Strzelców Polowych (BSP) nr 4 BSP nr 5 BSP nr 13 BSP nr 14 BSP nr 18 Suma 82% 29% 86% 31% 97% 46% 26% 88% 91% 25% 29% 75% 21% 37% 24 600 8 700 25 800 9 300 29 100 13 800 7 800 26 400 27 300 7 500 8 700 22 500 6 300 11 100 32 800 11 600 34 400 12 400 38 800 18 400 10 400 35 200 36 400 10 000 11 600 30 000 8 400 14 800 77% 5 775 6 160 25% 47% 43% 31% – 1 875 3 525 3 225 2 325 258 525 2 000 3 760 3 440 2 480 340 240 Źródło: M. E n h l, Die österreiches-ungarische…; obliczenia własne. „Polskie” pułki piechoty podczas I wojny światowej. Przynależność i dyslokacja „Polskie” pułki piechoty podczas I wojny światowej, z nielicznymi wyjątkami, zachowały przynależność organizacyjną do tych samych dywizji. W sumie przez cztery lata wojny polskie jednostki przydzielone były do przynajmniej 22 dywizji. Były to, w różnych okresach, dywizje piechoty nr: 2, 5, 9, 10, 11, 12, 18, 24, 30, 36, 443, 48, 50, 57, 58, 60, 61, 71, 73, 92, 1064. Oddziały te działały początkowo na obszarze frontu antyrosyjskiego. Dywizje 18 i 48 działały na Bałkanach. W maju 1915 r. zostały, jako pierwsze, przerzucone na teren nowego frontu przeciwko Włochom. Gros polskich jednostek pozostał na terenie frontu antyrosyjskiego aż do wiosny 1917 r. Po tej dacie na froncie wschodnim pozostała z nich tylko 11 DP. W październiku 1917 r. dywizje z „polskimi” pułkami znalazły się na froncie nad rzeką Isonzo5. Wcześniej, w czerwcu 1916 r. pododdziały 48 DP zostały przerzucone z Tyrolu, gdzie uczestniczyły w nieudanej ofensywie z rejonu Folgaria–Lawarone, na front wschodni dla przeciwdziałania ofensywie gen. Brusilowa. Pododdziały 45 pp. W lecie 1916 r. dotarły wraz z 47 DP do Albanii. Ostatecznie na wiosnę 1918 r., na terenie frontu włoskiego „polskie” pułki piechoty zostały skupione w dziesięciu dywizjach: 5, 9, 10, 11, 12, 24, 48, 50, 57, 586. Fronty, kampanie, bitwy (na podstawie działań 57 pp.) Działania wojenne poszczególnych polskich formacji wojskowych, służących pod dowództwem austriackim, najlepiej obrazują losy 57 tarnowskiego pułku piechoty. Oddział wszedł do walki podzielony na dwa człony. Większość pododdziałów pułku w 1914 r. Dywizja Strzelców. Dywizja Landszturmu. 5 Wyjąwszy wyżej wspomnianą 11 DP w składzie 89 i 90 pp. 6 Österreich-Ungarns Letzter Krieg 1914–1918 (dalej ÖULK), Bd.1-7, Wien 1930-38. 3 4 240 działała na terenie frontu północnego (galicyjskiego), II batalion walczył początkowo w Serbii. Ciągłe przerzucanie pododdziałów doprowadziło do tego, że pułk walczył praktycznie na wszystkich frontach I wojny światowej, na jakich znajdowały się armie austro-węgierskie. 57 pułk piechoty walczył zarówno z Rosjanami w latach 1914–1916, jak i z Serbami w latach 1914–1915. Ostatecznie wszystkie bataliony pułku wylądowały na obszarze frontu włoskiego, wędrując od Tyrolu przez Karyntię po brzegi Isonzo. Dokładny opis przynależności 57 pp. przedstawiam poniżej. Jest on, jak się wydaje, dość reprezentatywny dla wszystkich „polskich” jednostek. Praktycznie przez całą wojnę były one przerzucane po różnych frontach, aby ostatecznie, najpóźniej na jesieni 1917 r. wylądować na froncie włoskim. Tabela nr 3: Przynależność batalionów 57 pułku piechoty do formacji wyższego rzędu w okresie I wojny światowej7 Data 1914 VII VIII IX X XI XII 1915 I II III IV V VI I Batalion 24 IBrig/12 ID/I Kps/1 Armee 24 IBrig/12 ID/I Kps/1 Armee 24 IBrig/12 ID/I Kps/1 Armee 24 IBrig/12 ID/I Kps/1 Armee 24 IBrig/12 ID/I Kps/1 Armee 24 IBrig/12 ID/I Kps/1 Armee I Batalion 24 IBrig/12 ID/VI Kps/3 Armee 24 IBrig/12 ID/VI Kps/3 Armee 24 IBrig/12 ID/VI Kps/3 Armee 24 IBrig/12 ID/VI Kps/11 Deutsche Armee 24 IBrig/12 ID/VI Kps/11 DeutscheArmee 24 IBrig/12 ID/VI Kps/11 DeutscheArmee Bataliony 57 pułku piechoty z przydziałami II Batalion III Batalion 12 GbBrig/48 ID/ 24 IBrig/12 ID/I Kps/ XV Kps/6 Armee 1 Armee 12 GbBrig/48 ID/ 24 IBrig/12 ID/I Kps/ XV Kps/6 Armee 1 Armee 12 GbBrig/48 ID/ 24 IBrig/12 ID/I Kps/ XV Kps/6 Armee 1 Armee 12 GbBrig/48 ID/ 24 IBrig/12 ID/I Kps/ XV Kps/6 Armee 1 Armee 12 GbBrig/48 ID/ 24 IBrig/12 ID/I Kps/ XV Kps/6 Armee 1 Armee 12 GbBrig/48 ID/ 24 IBrig/12 ID/I Kps/ XV Kps/6 Armee 1 Armee II Batalion III Batalion 12 GbBrig/48 ID/XV 24 IBrig/12 ID/VI Kps/5 Armia Kps/3 Armee 12 GbBrig/48 ID/XV 24 IBrig/12 ID/VI Kps/5 Armia Kps/3 Armee 12 GbBrig/48 ID/XV 24 IBrig/12 ID/VI Kps/5 Armia Kps/3 Armee 24 IBrig/12 ID/VI 12 GbBrig/48 ID/XV Kps/11 Deutsche Kps/5 Armia Armee IV Batalion 24 IBrig/12 ID/I Kps/1 Armee 24 IBrig/12 ID/I Kps/1 Armee 24 IBrig/12 ID/I Kps/1 Armee 24 IBrig/12 ID/I Kps/1 Armee 24 IBrig/12 ID/I Kps/1 Armee 24 IBrig/12 ID/I Kps/1 Armee IV Batalion 24 IBrig/12 ID/VI Kps/3 Armee 24 IBrig/12 ID/VI Kps/3 Armee 24 IBrig/12 ID/VI Kps/3 Armee 24 IBrig/12 ID/VI Kps/11 DeutscheArmee 24 IBrig/12 ID/VI 12 GbBrig/48 ID/XV 59 GbBrig/ArmeeGrpp Kps/11 Kps Rohr DeutscheArmee 12 GbBrig/48ID/XVI 24 IBrig/12 ID/VI 59 GbBrig/ ArmeeGrpp Kps/11 Kps/Front karyncki w Rohr ArmeeGrpp Rohr DeutscheArmee Skróty użyte w tabeli: GbBrig: Gebirgs Brigade – Brygada Górska; Grpp. Gruppe – Grupa; ID: Infanterie Division – Dywizja Piechoty; IBrig: Infanterie Brigade – Brygada Piechoty; ISA 1 – 1. IsonzoArmee – Pierwsza Armia Isonzo; Kps – Korps – Korpus; KSchBrig – Kaiser Schutze Brigade –Brygada Strzelców Cesarskich; SchDiv – Schütze Division – Dywizja Strzelców. 7 241 VII VIII IX X XI XII 1916 I II III IV V VI VII VIII IX 24 IBrig/12 ID/VI Kps/11 DeutscheArmee 24 IBrig/12 ID/VI Kps/11 DeutscheArmee 24 IBrig/12 ID/VI Kps/7 Armee 24 IBrig/12 ID/VI Kps/7 Armee 24 IBrig/12 ID/VI Kps/7 Armee 24 IBrig/12 ID/VI Kps/7 Armee I Batalion 24 IBrig/12 ID/VI Kps/7 Armee 24 IBrig/12 ID/VI Kps/7 Armee 24 IBrig/12 ID/VI Kps/7 Armee 24 IBrig/12 ID/VI Kps/7 Armee 24 IBrig/12 ID/VI Kps/7 Armee 24 IBrig/12 ID/VI Kps/7 Armee 24 IBrig/12 ID/VI Kps/Sud Armee 24 IBrig/12 ID/VI Kps/Sud Armee 24 IBrig/12 ID/7Armee 25 GbBrig/94 ID/ 10 Armee 25 GbBrig/94 ID/ 10 Armee 25 GbBrig/94 ID/ 10 Armee 24 IBrig/12 ID/VI Kps/11 Deutsche Armee 24 IBrig/12 IDiv/VI Kps/11 DeutscheArmee 24 IBrig/12 ID/VI Kps/7 Armee 24 IBrig/12 ID/VI Kps/7 Armee 24 IBrig/12 ID/VI Kps/7 Armee 24 IBrig/12 ID/VI Kps/7 Armee IV Batalion 24 IBrig/12 ID/VI Kps/7 Armee 24 IBrig/12 ID/VI Kps/7 Armee 24 IBrig/12 ID/VI Kps/7 Armee 24 IBrig/12 ID/VI Kps/7 Armee 24 IBrig/12 ID/VI Kps/7 Armee 24 IBrig/12 ID/VI Kps/Sud Armee 25 GbBrig/94 ID/ 10 Armee 24 IBrig/12 ID/VI Kps/Sud Armee 12 GbBrig/48 ID 59 GbBrig/ArmeeGrpp Rohr 12 GbBrig/48 ID 59 GbBrig/ArmeeGrpp Rohr 12 GbBrig/48 ID 59 GbBrig/ArmeeGrpp Rohr 12 GbBrig/48 ID 59 GbBrig/92 ID 12 GbBrig/48 ID Gppe Wasserthal/50 ID 12 GbBrig/48 ID Gppe Wasserthal/50 ID II Batalion III Batalion 12 GbBrig/48 ID Gppe Wasserthal/50 ID 12 GbBrig/48 ID Gppe Wasserthal/50 ID 12 GbBrig/48 ID Gppe Wasserthal/94 ID 12 GbBrig/48 ID 12 GbBrig/48 ID 12 GbBrig/48 ID 12 GbBrig/48 ID 12 GbBrig/48 ID 12 GbBrig/48 ID X 24 IBrig/12 ID/7Armee ostatni wpis o II/57 w aktach 48 ID z 3 X 1916 od poł. X 28 ID 56 IBrig XI 12 ID 56 IBrig/28 ID/7Kps XII 12 ID 56 IBrig/28 ID/7Kps 1917 I Batalion II Batalion I 12 ID/XI Kps 56 IBrig/28 ID/7Kps II 12 ID/XI Kps 56 IBrig/28 ID/7Kps III 12 ID/XI Kps 56 IBrig/28 ID/7Kps 242 25 GbBrig/94 ID/ 10 Armee 25 GbBrig/94 ID/ 10 Armee 24 IBrig/12 ID/7Armee 25 GbBrig/94 ID/ 10 Armee 24 IBrig/12 ID/7Armee 25 GbBrig/94 ID/ 10 Armee 25 GbBrig/94 ID/ 10 Armee III Batalion 25 GbBrig/94 ID/ 10 Armee 25 GbBrig/94 ID/ 10 Armee 25 GbBrig/94 ID/ 10 Armee – 12 ID 12 ID IV Batalion 12 ID/XI Kps 12 ID/XI Kps 12 ID/XI Kps IV 12 ID/XI Kps 56 IBrig/28 ID/7Kps V 12 ID/XI Kps 56 IBrig/28 ID/7Kps VI VII VIII IX X XI XII 1918 I II III IV V VI VII VIII IX X 24 IBrig/12 ID/VII 24 IBrig/12 ID/VII Kps Kps 25 GbBrig/94 ID/ 10 Armee 25 GbBrig/94 ID/ 10 Armee 24 IBrig/12 ID/VII Kps samodzielna jednostka 12 ID/XI Kps 12 ID/XI Kps 24 IBrig/12 ID/VII Kps 6 ID/III Kps/11 6 ID/III Kps/11 6 ID/III Kps/11 Armee 6 ID/III Kps/11 Armee Armee Armee na początku miesiąca na początku miesiąca na początku miesiąca na początku miesiąca dalej 6 ID a potem 18 dalej 6 ID a potem 18 dalej 6 ID a potem 18 dalej 6 ID a potem 18 ID/11 Armee ID/11 Armee ID/11 Armee ID/11 Armee 43 SchDiv/IV Kps 43 SchDiv/IV Kps 43 SchDiv/IV Kps Następnie 5 IBrig/57 Następnie 5 IBrig/57 Następnie 5 IBrig/57 – ID/ISA1 ID/ISA1 ID/ISA1 5 IBrig/57 ID/IV Kps 5 IBrig/57 ID/IV Kps 5 IBrig/57 ID/IV Kps 5 IBrig/57 ID/IV Kps 5 IBrig/57 ID/II Kps 5 IBrig/57 ID/II Kps 5 IBrig/57 ID/II Kps 5 IBrig/57 ID/II Kps 5 IBrig/57 ID/II Kps 5 IBrig/57 ID/II Kps 5 IBrig/57 ID/II Kps 5 IBrig/57 ID/II Kps I Batalion II Batalion III Batalion IV Batalion 5 IBrig/57 ID/II Kps 5 IBrig/57 ID/II Kps 5 IBrig/57 ID/II Kps 5 IBrig/57 ID/II Kps 5 IBrig/57 ID/II Kps 5 IBrig/57 ID/II Kps 5 IBrig/57 ID/II Kps 5 IBrig/57 ID/II Kps 5 IBrig/57 ID/II Kps 5 IBrig/57 ID/II Kps 5 IBrig/57 ID/II Kps 5 IBrig/57 ID/II Kps 114 IBrig/57 114 IBrig/57 ID/Isonzo 114 IBrig/57 ID/Isonzo 114 IBrig/57 ID/Isonzo Armee Armee Armee ID/Isonzo Armee 114 IBrig/57 114 IBrig/57 ID/Isonzo 114 IBrig/57 ID/Isonzo IV/57 przemianowany ID/Isonzo Armee Armee Armee na III/13 114 IBrig/57 114 IBrig/57 ID/Isonzo 114 IBrig/57 ID/Isonzo – ID/Isonzo Armee Armee Armee 114 IBrig/57 114 IBrig/57 ID/Isonzo 114 IBrig/57 ID/Isonzo – ID/Isonzo Armee Armee Armee 114 IBrig/57 114 IBrig/57 ID/Isonzo 114 IBrig/57 ID/Isonzo – Armee Armee ID/Isonzo Armee 114 IBrig/57 114 IBrig/57 ID/Isonzo 114 IBrig/57 ID/Isonzo – ID/Isonzo Armee Armee Armee 114 IBrig/57 114 IBrig/57 ID/Isonzo 114 IBrig/57 ID/Isonzo – ID/Isonzo Armee Armee Armee Źródło: ÖULK Bd: 1-7; KA,NFA, 6;12;18;28;48;57;94;ID;43 SchD;24 IBrig;59 GbBrig. Poniżej przedstawiam szlak bojowy poszczególnych batalionów 57 pp. podczas I wojny światowej. Zaznaczyłem tylko te starcia, które zostały uznane za godne wzmianki przez autorów „Österreich-Ungarns Letzter Krieg”. Oprócz tych starć, praktycznie przez cały okres wojny, pułk uczestniczył w większych lub mniejszych potyczkach. 243 Tabela nr 4 Data BATALIONY 57 PUŁKU PIECHOTY bitwy I/57 II/57 III/57 IV/57 1914 VIII 12 13 14 Przejście przez Drinę 15 16 17 18 Bitwa nad rzeką Jadar 19 23 24 Bitwa pod Kraśnikiem Bitwa pod Kraśnikiem 25 Bitwa pod Kraśnikiem IX 2 3 4 5 Kontrofensywa Kontrofensywa rosyjska Kontrofensywa rosyjska Bitwa nad Driną rosyjska spod Lublina spod Lublina spod Lublina 6 7 8 Odwrót na południe od Odwrót na południe od Odwrót na południe od Lublina Lublina Lublina 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 244 30 X 1 2 3 4 5 6 7 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 XI 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 Odwrót na północ od Wisły Potyczka pod Sandomierzem Odwrót na północ od Wisły Potyczka pod Sandomierzem Odwrót na północ od Wisły Potyczka pod Sandomierzem Atak na Dęblin Atak na Dęblin Atak na Dęblin Odwrót na Opatów Odwrót na Opatów Potyczka pod Opatowem Potyczka pod Opatowem Bitwa pod Krakowem Bitwa pod Krakowem Odwrót na Opatów Ofensywa na Valjevo Potyczka pod Opatowem Bitwa pod Krakowem Walki nad Kolubarą i Lieg 245 27 28 29 30 XII 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 Odwrót w widły Sawy i Dunaju 15 16 17 Pościg za Rosjanami na Pościg za Rosjanami na Pościg za Rosjanami na północ od Wisły północ od Wisły północ od Wisły 18 19 20 21 22 23 24 25 Walki nad Nidą Walki nad Nidą Walki nad Nidą 26 1915 I 1 Walki nad Białą Walki nad Białą Walki nad Białą II 4 Walki pod Gorlicami Walki pod Gorlicami Walki pod Gorlicami III 8 9 10 Walki pod Gorlicami Walki pod Gorlicami 11 Walki pod Gorlicami V Przełamanie pod Przełamanie pod Przełamanie pod 2 Gorlicami Gorlicami Gorlicami 3 4 5 246 6 7 8 9 10 14 15 16 17 18 19 20 23 24 25 26 27 28 VI 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 VII 1 2 3 4 5 6 Bitwa pod Rzeszowem Bitwa pod Jarosławiem Bitwa pod Jarosławiem Bitwa pod Jarosławiem Akcja na Radymno Przełamanie pod Mościskammi i Lubaczowem Przełamanie pod Mościskammi i Lubaczowem Bitwa o Gródek i Magierów Bitwa o Gródek i Magierów Walki koło Lwowa Walki koło Lwowa I Isonzo 247 7 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 VIII 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 24 25 26 27 28 29 30 31 IX 1 2 3 4 II Isonzo Walki koło Ostrowa Walki koło Ostrowa Marsz na Brześć Litewski Marsz na Brześć Litewski Oblężenie i zdobycie Brześcia Litewskiego Oblężenie i zdobycie Brześcia Litewskiego 248 5 6 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 X 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 18 19 20 21 22 23 XII 27 28 29 30 31 Walki nad Styrpą Walki nad Styrpą Walki na froncie karyckim Walki nad Styrpą Walki nad Styrpą Walki pod Oslavija podczas IV bitwy nad Isonzo 249 1916 I 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 Walki koło Dobropola Bitwa noworoczna 26 III 26 V 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 Walki koło Dobropola Bitwa noworoczna Walki o Kleinen Pal Bitwa pod Folgaria i Lavarone Bitwa pod Arsiagi i Arciero 250 30 31 VI 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 VII 1 2 3 5 6 7 8 9 10 12 13 14 17 18 20 21 Rosyjska ofensywa czerwcowa w Galicji Wschodniej Rosyjska ofensywa czerwcowa w Galicji Wschodniej Walki o Grossen Pal Kontrofensywa na Łuck Walki pod folwarkiem Okopy Walki pod Gubinem Walki pod Oleszą Odwrót za Lipę Bitwa pod Beresteczkiem 251 22 23 24 25 26 27 28 29 30 Bitwa pod Brodami Walki na północ Walki na południe od 31 i południe od Dniestru Lipy VIII 1 2 3 8 9 10 11 Walki nad Złotą Lipą 30 31 IX Jesienna ofensywa 1 rosyjska 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 252 Walki na północ i południe od Dniestru Walki nad Złotą Lipą Jesienna ofensywa rosyjska 25 26 27 28 29 30 X 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 31 XI 1 2 3 4 18 1917 I 18 III 30 VI 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 IX Isonzo Walki na południe od Bigli Walki koło Fajti hrib Walki koło Jakobeny Walki koło Jakobeny Bitwa o Mt. Ortigara 253 Bitwa o Mt. Ortigara 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 VIII 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 IX 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 X 24 25 26 27 28 XII Isonzo XI Isonzo XI Isonzo XI Isonzo XII Isonzo XII Isonzo XII Isonzo 254 29 30 przyjście nad Piave przyjście nad Piave 31 XI 1 2 3 4 1918 VI 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 Bitwa nad Piave Bitwa nad Piave 25 26 27 28 29 Walki u ujścia Piave Walki u ujścia Piave 30 VII 1 2 3 4 5 X 24 25 26 27 28 Trzecia bitwa nad Piave 29 Trzecia bitwa nad Piave przyjście nad Piave przyjście nad Piave Bitwa nad Piave Walki u ujścia Piave Trzecia bitwa nad Piave Próba oceny „Polskie” jednostki, służące w armii austro-węgierskiej podczas I wojny światowej, zasadniczo sprawdziły się na polu walki. Brały udział w prawie wszystkich decydujących bitwach na frontach austro-węgierskich. Polska 12 DP, jako jedna z dwóch austriackich wielkich formacji, brała udział w przełamaniu pozycji rosyjskich pod Gorlicami w maju 1915 255 r. „Polskie” oddziały często były przerzucane na najbardziej zagrożone przez wroga odcinki. W wielu przypadkach stanowiły odwody dowódców grup wojsk1. Charakterystyczna dla okresu I wojny światowej wydaje się wysoka rotacja stanów w oddziałach liniowych. W przypadku 57 pp. często zdarzało się, że jednostka czy też jej człony stawały na skraju zniszczenia, a później były odbudowywane. Zasadniczym problemem nie były jednakże straty śmiertelne czy dezercje2, lecz choroby i rany. Tezy o niskim morale oddziałów polskich, kreowane w literaturze, należy raczej złożyć na karby licentia poetica, załamanie się woli walki w formacjach polskich miało miejsce dopiero późnym latem 1918 r. Skuteczne użycie formacji „polskich” na frontach I wojny światowej dowodzi także tego, że Polacy równie dobrze spisywali się w walce z Rosjanami, tradycyjnymi przeciwnikami, jak i podczas starć z Serbami czy Włochami, w stosunku do których animozje były przecież o wiele mniejsze. 57 DP na jesieni 1918 r. stanowiła oddział rezerwowy Grupy Wojsk feldmarszałka Boroevića we Włoszech. Stanowiły one dla, przebadanej przeze mnie, grupy reprezentatywnej 57 pp. nie więcej niż 0,73% żołnierzy. Pojawiły się zaś dopiero pod koniec 1917 r. Archiwum Państwowe w Krakowie, Oddział w Tarnowie, Akta Miasta Tarnowa, 48, Księga rejestracyjna 57 pułku piechoty w Tarnowie 1914. 1 2 256 Jarosław Pietrzak Uniwersytet Łódzki NUNCJATURA ACHILLESA RATTI W POLSCE W LATACH 1918–1921 W ŚWIETLE WSPOMNIEŃ O NIEJ O Achillesie Rattim mówimy zwykle jako o bohaterskim nuncjuszu, który nie opuścił Warszawy w momencie jej zagrożenia przez hordy bolszewickie w 1920 r. lub jako o późniejszym papieżu Piusie XI. W mojej pracy pragnę przybliżyć wiedzę o tej postaci, ukazać, przez jak wiele pryzmatów można postrzegać jego działalność. Postanowiłem, iż praca ta nie będzie miała typowego kształtu biograficznego, jej zadaniem będzie raczej wykazanie, jak postrzegano misję pierwszego nuncjusza w odrodzonej po 123 latach niewoli Polsce. W dużej mierze wykorzystałem relacje osób, które zetknęły się z monsignorem Rattim, a potem z papieżem Piusem XI. Ze względu jednak na pewien niedostatek literatury wystąpią w mej pracy także głosy historyków późniejszych, oceniających przebieg tej misji. Taka formuła pracy wydaje mi się najodpowiedniejsza, bowiem pozwala nie tylko na zaprezentowanie „suchego” życiorysu, co w jakiś sposób jest powszechne i mało oryginalne, ale jest też wspaniałym przyczynkiem do pokazania zmieniających się cech literatury historycznej. Ten sposób prezentacji jest też bardziej twórczy, pozwala na zapisanie mnogości przemyśleń. Ponadto spisanie całej biografii jest obiektywnie niemożliwe, a to dlatego, że większość źródeł i świadectw życia Rattiego znajduje się bądź to w Mediolanie, lub w Bibliotece Watykańskiej, a przecież biografie winny na źródłach bazować w pierwszej kolejności. Za cezury czasowe, jakie wyznaczają granice mej pracy, wybrałem daty: 1918 r. – jako czas, kiedy rozpoczęła się misja Achillesa Rattiego, jako wizytatora apostolskiego w Warszawie w maju tego roku oraz 1921 r. (data krańcowa, acz płynna), kiedy to w kwietniu zakończyła się misja Rattiego, już jako nuncjusza i kiedy opuścił on Polskę, by objąć arcybiskupstwo Mediolanu. Płynność, o której wspomniałem, wynika z faktu, że nawet po swoim wyborze na Stolicę Piotrową, już jako Pius XI, miał on bardzo duży moralny i w pewnym sensie polityczny wpływ na dzieje II Rzeczypospolitej. Z okresu jego pontyfikatu pochodzi wiele relacji o jego nuncjaturze, wiele wspomnień ze spotkań, dopełniających obrazu postaci. W nawiązaniu do tego postaram się także pokazać najważniejsze decyzje Piusa XI dla Polski aż do momentu jego śmierci w 1939 r. Za cel pracy postawię sobie natomiast rozstrzygnięcie, czy rzeczywiście nuncjusz Ratti winien być postrzegany jako przyjaciel Polaków i Polski, czy jest to kolejny mit narodowy i rację ma Jarosław Jurkiewicz, iż należy „odbrązowić” postać nuncjusza i „odkurzyć ją spośród dymu kadzideł”1. W rozstrzygnięciu tego ważkiego problemu pomogą mi niektóre publikacje. W lombardzkim mieście Desio dnia 31 V 1857 r. urodził się syn właściciela przędzalni bawełny Francesco Rattiego – Ambrosio Achilles Ratti. Od wczesnych lat życia wychowywany w duchu religijności przez matkę Teresę Galii, postanowił wstąpić do szkoły elementarnej księdza Volontierego w Mediolanie. Głęboka religijność i dalsza droga „zawodowa” Achillesa rozwijała się także w dużej mierze dzięki poparciu jego wuja-księdza, Damiana Rattiego. Naukę 1 J. J u r k i e w i c z, Nuncjatura Achillesa Ratti, Warszawa 1953, s. 90. 257 kontynuował w licealnych zakładach kościelnych od 1867 r. Po ich zakończeniu i zdaniu państwowej matury wstąpił do seminarium duchownego w Mediolanie. Tam też, już jako absolwent, nauczał łaciny i matematyki. Ze względu na swe osiągnięcia naukowe został wysłany na dalsze kształcenie do Rzymu, gdzie zdobył aż trzy fakultety: z teologii na uniwersytecie La Sapienza, z filozofii w Akademii św. Tomasza oraz z prawa kanonicznego na Gregorianum. Święcenia kapłańskie otrzymał w 1879 r. Pierwszą mszę odprawił w bazylice laterańskiej, co było szczególnym wyróżnieniem, bo jest to bazylika papieska. Po powrocie do Mediolanu w 1882 r. pracował w tamtejszym seminarium duchownym, tym razem jako profesor dogmatyki i wymowy kościelnej. Ta praca nie trwała długo, tak jak i same duszpasterstwo, bowiem już w 1888 r. zaczął nową pracę, jako archiwista Biblioteki Ambrozjańskiej. Pogłębiał tam swe umiejętności w zakresie badań historycznych nad dziejami Mediolanu w XIII i XV w. Zaowocowało to wydaniem krytycznie opracowanych źródeł do dziejów miasta oraz pozwoliło mu na poszerzenie wiedzy o samym św. Ambrożym. Z drugiej strony była to dla niego okazja do wielu wyjazdów naukowych do Berlina, Paryża, Wiednia i Oxfordu. Doświadczenie to skutkowało uczynieniem go dyrektorem Ambrosianum w 1907 r. W tym okresie nie zaniedbywał także prowadzenia rekolekcji w takich instytucjach, jak Stowarzyszenie Nauczycieli Katolickich oraz kierowania duszpasterstwem akademickim. Łączyło się to z szerzeniem nauki katolickiej wśród laikatu, w postaci zawiązanej Akcji Katolickiej. Z pracy tej wyrwała go nominacja w 1911 r. na wiceprefekta Biblioteki Watykańskiej, a po śmierci swego przełożonego, jezuity Franciszka Ehrle, w sierpniu 1914 r., został obdarzony jej prefekturą. Od tego momentu – można śmiało rzec – spłynął na niego prawdziwy „deszcz” godności. Już 24 IX 1914 r. został kanonikiem bazyliki św. Piotra, a w październiku został mianowany protonotariuszem papieskim. Obie te funkcje zbliżyły go do środowiska Kurii Rzymskiej, a przede wszystkim do osoby sekretarza stanu – kardynała Pietro Gasparriego, co wróżyło mu możliwości awansu2. Wraz z wybuchem I wojny światowej, a szczególnie w momencie ustąpienia wojsk rosyjskich z Warszawy, w sierpniu 1915 r., zaczęły krystalizować się plany odrodzonego bytu Rzeczypospolitej. Niezwykle istotna okazała się, z punktu widzenia arcybiskupa warszawskiego Aleksandra Kakowskiego, konieczność zrzucenia represyjnych wobec Kościoła carskich ustaw oraz odbudowa, zniszczonych w wyniku działań frontowych, struktur administracji kościelnej i jej kadr. Sam Kakowski, by zapewnić sobie pewną swobodę działania, poparł pomysł stworzenia Królestwa Polskiego na mocy tzw. aktu dwóch cesarzy z 5 XI 1916 r. oraz jej czołowych instytucji: Rady Stanu i Rady Regencyjnej, w której zasiadał. Kakowski jako człowiek czynu, przy pomocy zwoływanych konferencji episkopatu metropolii warszawskiej w styczniu i wrześniu 1916 r., a potem w marcu i grudniu 1917 r., pragnął rozwiązać problemy związane z reorganizacją Kościoła. Część diecezji była od przeszło 50 lat nieobsadzana (np. mińska czy janowska) i oderwana od kraju przez podziały administracji cywilnej. Część diecezji posiadała ordynariuszy w wieku starczym, jak np. Kazimierz Ruszkiewicz ordynariusz warszawski, który liczył sobie 80 lat. To w istotny sposób ograniczało możliwości działań Kościoła i skutkowało brakiem jego odpowiedzi na aktualne potrzeby społeczeństwa w przededniu niepodległości. Prymas Królestwa Polskiego pragnął, aby Kościół był nie tyle pomocniczą instytucją, firmą, co propagatorem katolickiej nauki życia. Poza tym arcybiskupa martwiła przynależność księży do partii politycznych, niekoniecznie związanych z ideologią chadecką. Arcybiskup chciał, aby zainteresowanie działalnością konferencji episkopatu, dotyczące podniesienia stanu życia religijnego, w postaci wprowadzenia Kodeksu Prawa Kanonicznego, 2 Z. Z i e l i ń s k i, Papiestwo i papieże dwóch ostatnich wieków, t. II, Warszawa 1980, s. 87-88. 258 przygotowanie materiałów do przyszłego konkordatu oraz sprawy społeczne, wpłynęły na stanowisko Stolicy Apostolskiej, a przede wszystkim papieża Benedykta XV. Wyrazem wiedzy o tym było np. papieskie pozwolenie dla Kakowskiego na działalność w Radzie Regencyjnej w październiku 1917 r.3 Papież – domyślam się – uważał, że przyniesie to w tej części świata tak upragniony przez niego pokój. Dawało to także Radzie poparcie w stosunkach z rządami państw okupacyjnych i uznanie polskich dążeń niepodległościowych. Wyżej wymienione postanowienia, dotyczące konkordatu czy kandydatów na wakujące biskupstwa, były przekazywane Sekretariatowi Stanu via Monachium przez tamtejszego nuncjusza. Piszę o tym w nieco przydługi sposób, aby ukazać, że istniała konieczność przysłania do Warszawy kogoś, kto na miejscu byłby obserwatorem i nadzorcą spraw Kościoła, a jednocześnie swą obecnością zaznaczyłby, że papież popiera nadal dążenia polskie. Celem tego powołano wizytatora apostolskiego, po konsultacji z władzami niemieckimi i komisją papieską. Ta druga instytucja uznała, że osobą pożądaną byłby właśnie człowiek wielkiego rozumu, a jednocześnie stroniący od wielkiej polityki, ktoś taki jak monsignore Ratti, prefekt Biblioteki Watykańskiej. Relacje o tym wydarzeniu są w mojej ocenie już nieco mityczne, gloryfikujące postać prałata. Pachucki wspomina tu słowa papieża Benedykta XV, przytoczone przez Rattiego podczas jego wizyty w Kielcach w lipcu 1918 r. Nie obawiaj się trudności, idziesz przecież do narodu, u którego wiara zawsze pierwsze zajmuje miejsce i który wśród innych narodów słynie powszechną religijnością: Polonia semper fidelis. Idziesz do narodu męczennika, który dziś jak Łazarz wstaje z grobu do nowego życia i choć jeszcze ma na sobie śmiertelne pęta, już nie jest w grobie4. Wypowiedź ta świadczy o kilku rzeczach. Po pierwsze obrazuje, jak nikłe pojęcie o dyplomacji posiadał Ratti, obawiał się czy w ogóle sobie poradzi. Jako pracownik Biblioteki nie posiadał przecież wyrobionych kontaktów z głowami państw czy czołowymi politykami, ale w moim odczuciu papież liczył właśnie na to. Ratti nie był człowiekiem związanym ze światem politycznym. Był wobec niego obojętny, stąd jego misja niosła możliwość obiektywnego działania. Ukazuje to Rattiego, jako człowieka poświęcającego się idei, co jest dość rzadkie. Chyba nie będzie nadużyciem z mojej strony, jeśli stwierdzę, że Ratti bardziej wierzył w siłę sprawiedliwości niż w siłę zbrojną, czyli był człowiekiem ponad podziałami. Temu też trudno się dziwić. Ratti przybywając do Polski nie miał do spełnienia misji politycznej, bo nie był akredytowany przy władzach okupacyjnych, ale przy episkopacie. Miał zgodnie z poleceniami papieża zająć się ogromem spraw kościelnych. Należy tu także uwzględnić, jak sugeruje ksiądz Gnatowski, że chciano do Warszawy wysłać kogoś na pozór mało zdolnego, niebudzącego zastrzeżeń Berlina5. Z drugiej strony ta krótka wypowiedź świadczy, że wokół Rattiego bardzo wcześnie budowano pewną aurę mistycyzmu, związanego z hasłami zmartwychwstania narodu i 3 S. W i l k, Nuncjusz Achilles Ratti i jego rola w procesie kształtowania się państwa polskiego, [w:] Powrót Polski na mapę Europy, red. C. B l o c h, Lublin 1995, s. 331-333. 4 M. P a c h u c k i, Papież Pius XI. Żywot i rządy, Poznań 1930, s. 18. 5 J. G n a t o w s k i, Z Polski do Rzymu, Papież Pius XI, Warszawa b.r.w., s. 22; S. W i l k, op. cit., s. 334, 338; J. J u r k i e w i c z, op. cit., s. 20. Przy okazji warto wspomnieć, że w starszej literaturze funkcjonuje pogląd o tytułowaniu go Wizytatorem Apostolskim Polski, Litwy, Łotwy, Estonii, Finlandii, Syberii i całej Bolszewii. Zdaniem Stanisława Wilka, pogląd ten jest nieusprawiedliwiony, bowiem nigdzie, ani w bulli In maximis, ani w komunikacie Sekretariatu Stanu, ta nazwa nie występuje. Pewnie jej źródłem jest to, że ludność, którą wizytował Ratti, tak go zwyczajowo nazywała, odpowiadało to aspiracjom Polaków, dążących do niepodległości, ale sam np. przebywając na Litwie go nie używał, by nie zadrażniać sytuacji. Dopiero 30 VI 1918 r. otrzymał nominację na wizytatora apostolskiego na Rosję, Litwę etc. 259 wiecznie wiernej katolicyzmowi rzymskiemu Polski. Nałożenie się tych dwóch spraw-idei na człowieka, którym był Ratti, zbudowało moim zdaniem pewien schemat, odpowiadający pragnieniom Polaków. Podobny styl zresztą przyjmuje ksiądz Gnatowski, przytaczając fragmenty Irydiona, autorstwa Krasińskiego: „Idź na północ w imieniu Chrystusa – idź i nie zatrzymuj się, aż staniesz na ziemi mogił i krzyżów”6. Mam nadzieję, że właśnie ten fragment jeszcze mocniej pokazuje pewien styl pisania w odniesieniu do osoby prałata, uwzględniający aspekt immanentny, nadnaturalny. Ratti to w odczuciu biografów zwiastun niepodległości Polski. Inna sprawa, że do czasu oficjalnej nominacji 25 IV 1918 r. bullą In maximis, Ratti poznawał Polskę, jej historię dzięki aktom, zgromadzonym w Sekretariacie Stanu z okresu nuncjatur Viscontiego i Pignatellego, czyli z XV i XVI w. Znał także Trylogię i Quo Vadis Sienkiewicza, kazania Skargi i w końcu Irydiona Krasińskiego7. W podróż do Polski udał się 29 V, drogą przez Wiedeń i Berlin, która miała też swe znaczenie. Benedykt XV wysłał Rattiego z nader delikatną misją zachęcenia kanclerza pruskiego Georga von Hertlinga do zakończenia wojny i kapitulacji Niemiec. W Wiedniu natomiast miał możliwość spotkania się z biskupem krakowskim, księciem Adamem Sapiehą oraz prałatem Przeździeckim, którzy poinformowali go o sytuacji na terenach Królestwa Polskiego. Do Warszawy przybył natomiast w początku czerwca 1918 r., w święto Bożego Ciała, stąd sam potem twierdził, że przyniósł Polakom Chrystusa w rękach8. W piśmiennictwie spotkałem się z poglądem księdza Gnatowskiego, że był to przejaw uwielbienia Rattiego dla Polski, wyrażający błogosławieństwo dla niej9. Zupełnie inaczej misję Rattiego postrzega Jarosław Jurkiewicz. Uznaje on, że Benedykt XV, powołując wizytatora apostolskiego, chciał nie tyle moralnie wesprzeć Polaków, ile władze okupacyjne na czele z generał-gubernatorem Hansem von Beselerem. To nie koniec, autor posuwa się do oskarżenia samego wizytatora o nadzór nad stosunkami kościelnymi na całym obszarze odebranym Rosji, a ponadto o wprowadzanie w życie żądań niemieckich w Królestwie Polskim. Uważa, że Wielka Rewolucja Październikowa i ustanowienie Rad Delegatów Robotniczych i Żołnierskich wywołało na tyle dużą konsternację w Watykanie, iż przeszkodziło w urzeczywistnieniu planu zaniesienia katolicyzmu, na bagnetach austriackich i niemieckich, na Wschód. Dostrzec można, że nie tyle idee marksizmu, walki klas stanowią główne wytyczne dla autora, ile jest on zaangażowany w nurt historiografii po 1945 r., kiedy to niejako priorytetem okazało się snucie pozytywnej historii kraju zaprzyjaźnionego – ZSRR. Z drugiej natomiast strony autor jest wyraźnie przeświadczony o istnieniu teorii spiskowej w postaci hasła „Drang nach Osten”, czyli pochodu na Wschód, celem ekspansji terytorialnej i gospodarczej ze strony Watykanu. Widać na przykładzie tego jednoznaczną ocenę misji Rattiego, która miała być w odczuciu autora niczym innym, jak szpiegostwem i dywersją, czynioną przeciwko narodowi polskiemu. Szkoda tylko, że autor nie popiera swoich rewelacji żadnym opracowaniem naukowym, a tym bardziej źródłem, oddając głos i pierwszeństwo Krótkiemu kursowi WKP(b). Na jego podstawie udowadnia, że wizytator Ratti przeczył istnieniu jedynych postępowych i rozwojowych sił w postaci państwa proletariackiego. Uznaje, że już pochodzenie Rattiego z kręgu bogatej burżuazji włoskiej, reakcyjny klerykalizm, wpojony mu w seminarium, w końcu zamknięcie się w pracy w archiwum powodowały, że stał się niewrażliwy na niedolę mas pracujących. To z kolei pociągnęło za sobą Ibidem, s. 20. M. P a c h u c k i, op. cit., s. 19. 8 Ibidem, s. 20-21. Autor ponadto przytacza powitanie wizytatora przez mieszkańców stolicy, kiedy to mieli uznać w słowach doń skierowanych, że „kwiat pojawił się na ziemi naszej”. To symboliczne nawiązanie do kwiatu wolności i wiosny przynoszącej odrodzenie, nie tylko natury, ale i państwa. 9 J. G n a t o w s k i, op. cit., s. 24. 6 7 260 nienawiść w stosunku do Rosji Radzieckiej i jego proniemieckie sympatie, wywołane dodatkowo pracą w towarzystwie ojca Ehrle i Paccelego. Na opisanym przykładzie autor w schemacie historiografii czarno-białej stara się wskazać wrogów – Kościół katolicki i Niemcy, dążące do imperializmu. Po 1945 r. i tragedii II wojny światowej, taki pogląd znajdował swe niewątpliwe uzasadnienie i dawał możliwość złożenia na czyjeś barki odpowiedzialności za niegodziwości, postulując jednocześnie konieczność rozliczenia. Dla koncepcji stalinowskiej było to wygodne. Ponadto taki styl pisania wywołany był zmianami terytorialno-politycznymi Polski. Dostrzegam też w nim zastosowanie przez autora generalizacji, zniekształcających obraz wydarzeń, jakie zaszły w odniesieniu do ustroju i terytorium państwa. Uważam jednak, że warto wspomnieć tę pracę, bo pokazuje ona, że ideologii nie wolno mieszać z badaniami, jeśli chce się, żeby były one wiarygodne. Ratti, będący stronnikiem programu odbudowy diecezji wschodnich, staje się dla Jurkiewicza wyraźnym przykładem naruszenia programu granicy wschodniej na linii Curzona, przyjętym po 1945 r., a poprzez to zaprzecza prawu do samostanowienia narodu ukraińskiego i białoruskiego. Stąd posądzenie o wrogie zamiary. Natomiast jego pochodzenie i kontakty w ówczesnym wyobrażeniu sytuują go jako wroga ludu. Jurkiewicz posuwa się do stwierdzeń, iż misja Rattiego była celowym zamierzeniem Watykanu, pragnącego, aby ktoś nadzorował proces zduszenia rewolucji. Tym kimś, zdaniem autora, był Ratti – oko i ucho papieża, posłuszny wykonawca jego dyrektyw10. Stąd już tylko krok do utożsamienia go z faszystą. Dla porównania i pewnego kontrastu, pokażę, jak inaczej charakteryzuje go Pachucki, przez słowa listu Benedykta XV do episkopatu: Zbyteczną prawie jest rzeczą polecać Wam jego osobę, gdyż pobożność jego, gorliwość dla religji, doświadczenie i wiedza znana wszystkim, więcej go polecają niż potrzeba. Co jednak chcemy, byście wiedzieli, to to, że my taką ufność pokładamy w osobie jego…11 Ta swoista rekomendacja miała pokazać, zebranym na kolejnym posiedzeniu episkopatu metropolii warszawskiej biskupom, jak znaczną osobą jest Ratti i jak odpowiednią do tego, żeby nie angażować się w cele polityczne, a stanowić rodzaj przekaźnika pomiędzy episkopatem a papieżem. Ukazuje Rattiego, jako osobę kompetentną dla zbadania potrzeb religijnych i zapewnienia pomocy duchowej. Misja wizytatora apostolskiego utrudniana była przez władze niemieckie, stąd też nie mógł on swobodnie poruszać się po terytorium Królestwa oraz po terytoriach Ober-Ostu, celem odwiedzenia Sejn i terenów Chełmszczyzny. Dopiero interwencja kardynała Gasparriego pozwoliła mu na odbycie potrzebnych wizytacji diecezji. Do tego czasu Ratti uczestniczył w spotkaniach z duchowieństwem i świeckimi oraz odwiedzał domy opieki, sierocińce, jak np. ten u Felicjanek na Woli, gdzie roztkliwiał się nad biednymi sierotami, szpitale Czerwonego Krzyża, gdzie rozdawał papieskie dary. Udzielał sakramentu bierzmowania oraz uczestniczył w posiedzeniach Rady Stanu, wyłącznie jako obserwator. Ratti mógł ponadto przyjrzeć się życiu mieszkańców Warszawy, zamieszkując nie w budynku willowym, jakim była dopiero od 1924 r. nuncjatura na Alei Szucha, ale w budynku plebani parafii św. Aleksandra, dzięki pomocy księdza Brzeziewicza. Było to wynikiem zarówno braku troski władz o przyzwoite lokum, jak i trudności lokalowych, które dotknęły nie tylko Warszawę w 1917 r.12 Po otrzymaniu formalnej zgody na podróże wizytacyjne oraz po odbytej w dniach 20–21 VI 1918 r. konferencji episkopatu metropolii warszawskiej, postanowił zbadać za radą biskupów J. J u r k i e w i c z, op. cit., s. 18-28. M. P a c h u c k i, op. cit., s. 21. 12 J. G n a t o w s k i, op. cit., s. 27. 10 11 261 sprawę nominacji biskupów i kwestię sytuacji Kościoła na Chełmszczyźnie, Podlasiu, Litwie, Ukrainie, Rosji i Finlandii13. Na tej podstawie wysnuć mogę wniosek, że misja Rattiego miała jeszcze jedno zadanie, a mianowicie sprawdzenie sytuacji w regionach, o których Kuria Rzymska miała informacje stare. Pierwszym miejscem jego odwiedzin była Jasna Góra, do której przybył 15 VII, co zostało odczytane symbolicznie, jako konieczność odbudowy materialnej i moralnej narodu. Gnatowski ten krok interpretuje jako potrzebę odnowy życia konsekrowanego, dotkniętego represjami czasów carskich, w postaci kasat zakonów oraz odebraniem proboszczom ich beneficjów, co powodowało ruinę materialną sieci parafialnej i osłabiało jej funkcjonowanie14. Wśród kolejnych odwiedzanych miast były Kielce, w lipcu 1918 r., celem wizyty było nakłonienie tamtejszego ordynariusza biskupa Augustyna Łosińskiego do ściślejszej współpracy z Radą Regencyjną, którą rzeczony uznawał za przejaw filogermanizmu i aktywizmu, a także zmuszenie go do udziału w obradach Rady Stanu zgodnie z założeniem, że absencja wyłącza jego i jego następców z oddziaływania na życie społeczne i polityczne, a ponadto rezygnuje on z misji obrony religii. Ostatnią misją było także zbadanie działalności Zjednoczenia Ludowego, budzącego obawy, co do szerzonych treści socjalistycznych, przy udziale niższego duchowieństwa. Kolejne odwiedziny nastąpiły we wrześniu, był to objazd diecezji sandomierskiej i lubelskiej w związku z niepokojącą sprawą Chełmszczyzny, która na mocy postanowień w Brześciu 9 II 1918 r., zawartych między Niemcami, Austrią i Ukrainą, została wyłączona z terenów Królestwa, co rodziło obawę, że nie wejdzie ona w skład odrodzonej Polski. Wynikał stąd też pobyt w Chełmie, Lublinie, Sandomierzu i Krakowie, na zaproszenie biskupa Sapiehy15. Ratti w swym posłannictwie nie uciekał od kontaktów z prostymi ludźmi. Charakteryzuje to we wspomnieniach ksiądz Gnatowski: „Mgr. Ratti otoczony był niepodzielnem uznaniem wszystkich, nawet najbardziej przeciwnych sobie czynników, przebył spokojnie ostatnie półrocze okupacji i doczekał się wyzwolenia Polski”16. A w innym miejscu pisze tak: Przystępny dla każdego, zawsze pogodny i łatwy w obejściu, gotów znaleźć radę i oddać przysługę, zdobywał wszystkie serca. Z episkopatem łączyła go wieź ścisła oparta na wzajemnym poszanowaniu i ufności. Kler patrzył nań jak na tęczę, powtarzając szczegóły z jego budującego życia i pełnego miłości traktowania. Lud garnął się naprzód głównie z ciekawości, ale później z coraz większą czcią i przywiązaniem do tego obcego prałata, w którego oczach wyczuwał tak serdeczne uczucie. Świat naukowy przekonał się również rychło jak niepospolitym był przybywający do Warszawy uczony17. Oba te cytaty charakteryzują monsignora nie tylko jako człowieka kompromisu, ale też pokazują go jako zwykłego człowieka, nie stwarzającego sztucznego dystansu i umiejącego odnaleźć się w każdej sytuacji, wśród każdej grupy społecznej, niezamkniętego hermetycznie we własnej kaście. Udowodnił to szczególnie podczas wizyty w Chruślinie i Łowiczu w towarzystwie arcybiskupa Kakowskiego. Jak zaznacza Gnatowski, bardzo cieszyły go powitania w formie honorowego orszaku z udziałem ludzi, ubranych w tradycyjne regionalne stroje. Prowadził też procesje Bożego Ciała we wsi Kołbiela oraz wizytował prowincjonalne klasztory, np. sióstr Niepokalnego Poczęcia w Szymonowie18. Ze swej strony dodam, że jeszcze przed powstaniem diecezji łódzkiej, prałat Ratti gościł w parafii św. Doroty na Mileszkach, gdzie do S. W i l k, op. cit., s. 336. J. G n a t o w s k i, op. cit., s. 31. 15 S. W i l k, op. cit., s. 337-338. 16 J. G n a t o w s k i, op. cit., s. 36-37. 17 Ibidem, s. 37. 18 Ibidem, s. 38-40. 13 14 262 dziś przypomina o tym tablica pamiątkowa, umieszczona wewnątrz kościoła. To wszystko dawało ludności możliwość zamanifestowania swego patriotyzmu oraz przywiązania do wiary. Do ostatnich najważniejszych zadań należało zatwierdzenie ordynariuszy na stolicach biskupich. Rozpoczęto od konsekracji biskupa mińskiego Zygmunta Łozińskiego w lipcu 1918 r., zaraz potem Ratti przybył do upragnionych Sejn, gdzie namaścił biskupa Jałbrzykowskiego na ordynariusza. Po zatwierdzeniu listy ordynariuszy przez Kurię Rzymską, ustalonej w grudniu 1917 r., „posypały się” kolejno nominacje biskupie: Owczarka, Krynickiego, Szelążka, Kubickiego, Dub-Dubowskiego. Ratti reaktywował stare diecezje w Mińsku, Łomży, Kamieńcu Podolski, Rydze, Janowie, Lublinie, Wilnie i patronował powstaniu nowych w Kaliszu, Częstochowie, Łomży, Siedlcach oraz dopiero w 1922 r. w Łodzi. Jego staraniem utworzono ordynariat polowy Wojska Polskiego i mimo przetargów, co do osoby jego duszpasterza pomiędzy Episkopatem a Tymczasowym Naczelnikiem Państwa, a potem premierem Paderewskim, w końcu stycznia 1918 r. zgodzono się na osobę Stanisława Galla19. Rola wizytatora w tej kwestii była znaczna, bo to on opiniował kandydatury. Jak twierdzi Gnatowski, scalało to episkopat, powodowało, że jak jeden organizm mógł wpływać na nastroje społeczne i kształtować religijność. Ja osobiście widziałbym w tym także zaznaczenie maksymalnego programu granicznego przyszłej niepodległej Polski. W tym miejscu przychodzi mi po raz kolejny odwołać się do pseudonaukowej pracy Jurkiewicza, który w wyżej opisanych działaniach Rattiego dostrzega przygotowania do podjęcia właściwych działań. W domyśle potencjalny czytelnik miał zrozumieć, że chodzi o działalność wywrotową wobec państwa polskiego, a w pierwszej kolejności przeciw Rosji Radzieckiej. Sugeruje, że liczne wizytacje diecezji, klasztorów, szpitali, etc. oraz konsekracje biskupie są budowaniem siatki szpiegowskiej. Twierdzi nadto, że zorganizowane z jego inicjatywy trzy konferencje episkopatu to czas poświęcony na obmyślanie planu wobec aktualnej sytuacji politycznej, to jest upadku Niemiec. Sugeruje, że tym zamierzeniem było utrzymanie niemieckiego planu posiadania ziemi i kapitału junkrów oraz organizowanie w Polsce bazy wypadowej na Wschód. Miało to wynikać, jak pisze dalej, z lojalnego stosunku Rattiego do władz okupacyjnych. Oskarża nuncjusza o budowanie kordonu, mającego odgrodzić Kraj Rad od Europy Zachodniej20. Te słowa skwituję zdaniem, iż Jurkiewicz ma niezwykłą umiejętność do szukania sensacji tam, gdzie jej nie ma. Zarzuty o kolaborację, jak już wcześniej pisałem, odpowiadają sytuacji po II wojnie światowej, kiedy władze komunistyczne próbowały zdyskredytować Kościół w chwili, gdy ten nie był już chroniony konkordatem i nie chciał podporządkować się władzy państwowej. Istnienie instytucji, szerzącej niezgodne z duchem marksizmu, idee i cieszącej się autonomią, a stanowiącej ewentualne źródło oporu, musiało się spotkać z potępieniem w literaturze. Jurkiewicz zarzuca Rattiemu, iż ten nigdy nie był w Gnieźnie czy Poznaniu, oddając w ten sposób inicjatywę Niemcom. Z tym także się nie zgadzam, bo przecież istniały nuncjatury w Wiedniu czy Monachium, które miały te kwestie nadzorować. Jak podkreśla Stanisław Wilk z chwilą zakończenia działań wojennych, biskupi z Galicji i Wielkopolski zwracali się do niego o dyspensy, przywileje, interwencje, na które on odpowiadał, a w marcu 1919 r. wystarał się o sankcję tych postanowień u Ojca Świętego21. Ponadto Ratti miał zabrać głos jeszcze jako nuncjusz w kwestii walk o Lwów, kierując do arcybiskupów obu obrządków, tj. rzymskokatolickiego i ormiańskiego w styczniu 1919 r. słowa Ibidem, s. 41-43. J. J u r k i e w i c z, op. cit., s. 34-41. 21 S. W i l k, op. cit., s. 339. 19 20 263 Benedykta XV, z apelem o pokój oraz następnie 9 II 1919 r. o uznanie działalności Sejmu Ustawodawczego. Pisał: Poczytuję sobie za najwyższy zaszczyt, za jedną z najważniejszych w życiu mojem pociech, że mogę złożyć Panu [Ignacemu Paderewskiemu – przyp. J. P.] w imieniu Stolicy Apostolskiej formalne uznanie wskrzeszonego państwa polskiego i rządu. Wspomniałem o uznaniu formalnym; albowiem o ile chodzi o uznanie faktyczne, to Ojciec św. miał je na celu i to wyraźnie już wówczas, gdy u progu odrodzenia waszej sławnej ojczyzny raczył wysłać mnie w zaszczytnej misji do tego szlachetnego kraju, do tego męczeńskiego narodu, do tej Polski zawsze wiernej…22 W ten sposób Ratti stał się nie tylko oficjalnie akredytowanym dyplomatą, ale też dziekanem korpusu dyplomatycznego, po uprzednim sporze o tę funkcję z posłem francuskim Eduardem Pralonem23. Na mocy starych postanowień z kongresu wiedeńskiego z 1815 r. został zobowiązany do reprezentowania korpusu dyplomatycznego wobec władz państwa przyjmującego24. Dla nuncjatury Rattiego ważna była inna funkcja, a mianowicie zbieranie dyplomatów celem uzgodnienia taktyki działania w okresie zagrożenia państwowości w warunkach zbliżającej się wojny. Za to właśnie, wraz z ewakuacją ciała dyplomatycznego, był odpowiedzialny w sierpniu 1920 r. Ratti oficjalnie został akredytowany zgodnie ze zwyczajem dyplomatycznym, po wręczeniu papierów uwierzytelniających na ręce głowy państwa, którą to funkcję pełnił, zgodnie z zasadami Małej Konstytucji, Naczelnik Państwa – Józef Piłsudski. Uroczystość ta przebiegła z wielką pompą dnia 19 VII 1919 r. w Belwederze. Należało godnie powitać nowego i pierwszego po latach niewoli nuncjusza. Cała oprawa z korpusem szwoleżerów, kapelą, która odegrała hymn papieski, robiła wrażenie do tego stopnia, że Ratti zaznaczył to w mowie: Ojciec święty raczył uczynić mi wielki zaszczyt mianując mnie pierwszym przedstawicielem nuncjatury w Polsce, również na nowo powołanej do życia. W tych właśnie słowach widzę nakreślone wielkie i piękne linie mojego programu: jestem w Polsce przy waszej ekscelencji, panie naczelniku państwa, któregoś tak godnie powitał. Jestem widomym, mówiącym i działającym wyrazem uznania i życzliwości Ojca świętego dla tego szlachetnego narodu do wczoraj męczeńskiego […]. Te dowody oraz pańskie życzliwe przyjęcie, panie naczelniku państwa, upewniają mnie i dają mi ufność, która poza pomocą Boską jest pierwszym warunkiem każdej owocnej pracy25. Dalej Ratti zobowiązywał się do rozwijania sił religijnych, jako wyraziciel woli Benedykta XV oraz do harmonijnego układania stosunków z każdą z warstw społecznych. Dla Piłsudskiego, jak podkreśla apologeta nuncjusza, ksiądz Gnatowski, Ratti był persona grattisima w Belwederze, której zdania Naczelnik zasięgał chętnie i z którym się liczył26. Kolejną, i chyba ostatnią, uroczystością o takiej doniosłości było konsekrowanie przez arcybiskupa Kakowskiego Achillesa Rattiego na biskupa tytularnego Lepanto, które miało miejsce w archikatedrze warszawskiej. Uroczystość ta odbyła się 23 X przy udziale wszystkich biskupów (nawet litewskich i ukraińskich) oraz władz państwowych i generalicji. Z całego natłoku wydarzeń i dat ważne pozostają słowa Rattiego, wygłoszone tego dnia podczas spotkania w pałacu prymasowskim: „Konsekrowany jestem na polskiej ziemi, przez M. P a c h u c k i, op. cit., s. 22-23. Ibidem, s. 376. 24 T. O r ł o w s k i, Protokół dyplomatyczny. Ceremoniał i etykieta, Warszawa 2002, s. 114-115. Do jego obowiązków należało też rozwiązywanie sporów między dyplomatami, kontakt z Protokołem Dyplomatycznym i składanie różnych próśb, zażaleń i życzeń dyplomatów. Co ciekawe, to właśnie dziekan pełnił wiele funkcji ceremonialnych, takich jak powitanie nowych dyplomatów w kraju przyjmującym, objaśnianie im zwyczajów owego kraju oraz uczestnictwo w świętach ogólnopaństwowych włącznie z witaniem szefów rządów. 25 M. P a c h u c k i, op. cit., s. 26. 26 J. G n a t o w s k i, op. cit., s. 37. 22 23 264 Polaka, uważać się odtąd będę za polskiego biskupa i słowu temu wierny pozostanę”27. Nuncjusz łączył swą misję nie tylko z Polską. Papież przeznaczył mu zadanie zatroszczenia się o sprawy krajów bałtyckich oraz Finlandii i Rosji. W związku z obszernością zagadnienia ograniczę się do tego, że Ratti angażował się dość poważnie w rozwiązanie sporu polskolitewskiego. Stąd jego podróż do Wilna, gdzie odwiedził sanktuarium Matki Boskiej Ostrobramskiej. Również z tego powodu rozpoczął w Kownie rozmowy z biskupem wileńskim – Matulewiczem, biskupem kowieńskim – Karewiczem, prezydentem Antanasem Smetoną i premierem – Woldemarasem, zachęcając wszystkich do zgody i pokoju obu narodów. Misję ze stycznia 1920 r. wspominał potem Józef Piłsudski przy okazji uroczystości koronacyjnych obrazu Madonny Ostrobramskiej z 2 VIII 1927 r.: Złączeni jesteśmy z Jego Świątobliwością [Piusem XI – Achillesem Rattim – przyp. J. P.] pierwszymi poczynaniami życia państwowego. Gdy Jego Świątobliwość był nuncjuszem jako Achilles Ratti, z jego przeżyć ówczesnych wspólnych nie mogliśmy nie wynieść głębokiego przekonania, że możemy być zawsze pewni jego uczuć i sentymentu do nas. Chcę zaznaczyć, że Polska nie tylko ma serdecznego przyjaciela, ale i że sercem umie to być okazanym…28 Innej interpretacji działalności Rattiego dokonał Jarosław Jurkiewicz. Przypomnę, iż uważał on zawiązanie stosunków polsko-watykańskich za widomy znak kształtowania się imperialistycznego bloku, skierowanego przeciw Rosji Radzieckiej oraz zaktywizowania kontaktów burżuazyjnego rządu polskiego z Kurią. Jurkiewicz dostrzegał w tym także początek rozpowszechniania wrogiej propagandy, polegającej na uznawaniu Rosji Radzieckiej za krzewiciela bolszewizmu. W swoich rozważaniach krytykował kompetencje, nadane Rattiemu oraz wyrzucał mu serdeczny stosunek do Polski! To, w mniemaniu autora, miało służyć tylko jednemu, czyli przygotowaniu wyprawy interwencyjnej na Rosję. Oskarżał on Rattiego o to, że popierał moralnie i ideowo zamiary Piłsudskiego (takie jak wyprawa kijowska z kwietnia 1920 r.) oraz o to, że poprzez te działania zupełnie zaniedbał diecezje na Pomorzu i Śląsku, gdzie do władzy doszli księża-germanizatorzy29. W polityce bałtyckiej natomiast Ratti miał budować kordon sanitarny, odgradzający Rosję od Europy Zachodniej. Jurkiewicz sugeruje, iż Ratti czynił to z pomocą zaufanych „agentów”, czyli biskupa wileńskiego Matulewicza, biskupa ryskiego O’Rourka i arcybiskupa Roppa. Omówiłem tu dość obszerny fragment piśmiennictwa autora, które miało na celu krytykę nuncjusza. Pragnę zwrócić także uwagę, jakim językiem dysponował Jurkiewicz. To język agresywny, pełen sloganów i uproszczeń, co nadało prezentowanym wydarzeniom jednoznacznie negatywny charakter. W swoim toku myślenia autor jest – moim zdaniem – zbyt popędliwy, zapomina o tym, że granice państwa polskiego wciąż były płynne, choćby poprzez nierozstrzygnięte plebiscyty na Warmii i Mazurach oraz Górnym Śląsku. Wyraźnie widać, że punkt widzenia Jurkiewicza zgodny jest z linią literatury socrealistycznej, zaangażowanej ideologicznie. Ratti wśród narodu polskiego pozostanie niezapomniany nie tylko z powodu wszystkich uroczystości, które poprowadził i niezliczonych podróży po kraju i zagranicy, ale przez wydarzenie, które czczone jest do dziś jako święto Wojska Polskiego i święto kościelne Matki Bożej Królowej Polski. Ratti zostanie zapamiętany jako bohaterski nuncjusz, który nie opuścił Warszawy, częściowo już ewakuowanej z przedstawicieli rządu, którzy udali się do Poznania w obawie przed 27 Ibidem, s. 45; M. P a c h u c k i, op. cit., s. 35. Gnatowski podaje dodatkowo informacje, że Ratti miał możliwość konsekracji w Mediolanie, ale zrezygnował z tej okazji. 28 W 85. rocznicę Cudu nad Wisłą, http://www.prawica.net/node/861. 29 J. J u r k i e w i c z, op. cit., s. 44-49. 265 najazdem bolszewickim. Próbując zinterpretować ówczesną postawę nuncjusza spotkałem się z wieloma hipotezami, dotyczącymi tamtych wydarzeń. Historycy kościelni okresu międzywojennego, jak i politycy, dostrzegali w działaniu Rattiego pełną realizację jego słów, iż nigdy nie opuści on ziemi polskiej. Opinie te są ważne, dlatego też je przytoczę. Bardzo dramatycznie rozpoczyna Marian Pachucki, od momentu, w którym Ratti przybył do Warszawy i polecił audytorowi nuncjatury Pellegriniemu, by udał się do przebywającego w Poznaniu rządu. Mimo zakazu ze strony papieża, Ratti za zgodą ministra Sapiehy pozostał w mieście 15 VIII, a więc w momencie rozstrzygnięcia walki pod Radzyminem. Ratti chciał bowiem podnieść ducha walki przez swój autorytet, za co dziękowali mu potem na forum Sejmu premier Witos oraz generał Haller. Pachucki przytacza w związku z tym pewną anegdotę, trafnie pokazująca postać Rattiego w rozmowie z dominikaninem Theisslingiem: Byłem w Warszawie w tym czasie, kiedy hordy bolszewickie miały spaść na stolice Polski. Wszyscy byli przerażeni, ciało dyplomatyczne gotowało się do wyjazdu. Udałem się do abp. Rattiego. Byłem oszołomiony jego spokojem. Wszyscy wyjeżdżają – rzekłem. Ja zostaję – odparł niewzruszony. A gdy z tego powodu wyraziłem zdziwienie dodał spokojnie: – Doskonale zdaję sobie sprawę z powagi sytuacji, ale dziś rano przy ofierze mszy świętej poświęciłem życie Bogu. Przygotowany jestem na wszystko30. W czasach późniejszych propagandowo umiano wykorzystać postać Rattiego, ukazując go jako przyjaciela Polski i Polaków. Możemy zaobserwować powstawanie pewnej „charakteryzacji postaci”, kreowanie go na postać historyczną. Przykładem może być utrzymana w patetycznym tonie druga cześć laudacji na cześć Piusa XI, wygłoszona przez Józefa Piłsudskiego w 1927 r. w Wilnie: Był on wtedy skromnym monsignorem reprezentującym Watykan w Polsce. Jako zawodowy historyk powiedział mi, że jest wdzięczny losowi, że rzucił go do Polski w chwili tak przełomowej i krytycznej dla narodu polskiego i że jako historyk obserwować może życie i powstanie nowych tworów Boskich i ludzkich bezpośrednio naocznie, gdyż do tej pory mógł jedynie z książek wyczytać31. Do tego wydarzenia często także odwoływał się Ratti, już jako Pius XI, podkreślając uczucia, jakie wówczas nim targały. Czynił to także w momencie przełomowym – w 1924 r., kiedy zostały zacieśnione kontakty polsko-watykańskie, po podniesieniu rangi poselstwa do ambasady polskiej przy Stolicy Apostolskiej i negocjacji konkordatowych: Wspomnienie lat spędzonych przez nas u was i z wami w Polsce obudziło w nas uczucie pełnego słodyczy wzruszenia. Te lata dały nam możność szerszego poznania waszego pięknego kraju od Karpat po Bałtyk; pozwoliły nam poznać naocznie pierwsze zapały waszego odrodzenia i porywy do życia, następnie trudności, niebezpieczeństwa, walki, rozterki i bohaterstwa, gdy w tych na zawsze okrytych chwałą dniach przed świętem Wniebowzięcia Matki Boskiej w 1920 roku na brzegach waszej cichej Wisły odbył się ten cudowny bój między aniołem życia i aniołem śmieci, w którym najsłodsza Królowa Korony Polskiej z Jasnej Góry częstochowskiej raczyła natchnąć czynem męczeńskim księdza Skorupkę i jego młodocianych towarzyszy dla zbawienia Polski i zbawienia Europy32. Wypowiedź ta, jak sądzę, może skłonić do zastanowienia się nad tym, czy to nie nuncjusz był właściwym twórcą, później przyjętej w prasie narodowej demokracji, koncepcji „cudu nad Wisłą”, od początku bowiem zaznaczał duchowy i religijny aspekt zwycięstwa. Podkreślał, że zwycięstwo nad śmiercią – bolszewizmem musi przyjść przez życie – katolicyzm. Ingerencja Matki Boskiej i związany z tym bój księdza Skorupki lokują tę bitwę w kręgu mitów narodowych czy też przypominają czasy chwały Polski „zawsze wiernej”. Poza tą interpretacją, M. P a c h u c k i, op. cit., s. 33-34. W 85. rocznicę Cudu nad Wisłą. http://www.prawica.net/node/861. 32 M. P a c h u c k i, op. cit., s. 65. 30 31 266 niektórzy historycy starali się dopatrzyć pewnej warstwy głębszej. Pisze o tym dość chętnie Hansjakob Stehle sugerując, że po ewentualnym zwycięstwie bolszewików Ratti mógłby szybko skontaktować się z dowództwem sowieckim, a potem z Leninem i pertraktować w sprawie aresztowanego arcybiskupa mohylewskiego Edwarda von der Roppa i jego sufragana biskupa Jana Cieplaka lub przynajmniej wystarać się o pozostawienie na byłych ziemiach polskich gwarancji religijnych33. Inaczej zapatruje się na to Edward Pałyga twierdząc, że pozostanie w Warszawie łączyło się ściśle z chęcią poznania przez Rattiego oblicza bolszewizmu, by móc te informacje przekazać do Sekretariatu Stanu34. Zupełnie fantastyczna interpretacja należy do Jurkiewicza, który twierdzi, że Ratti, pozostając w Warszawie, chciał obudzić fanatyzm religijny i zohydzić Rosję Radziecką. Ratti miał nadto wraz z generałem Weygandem, posłem amerykańskim Gibbonem oraz lordem d’Abernonem i ambasadorem francuskim Jusserandem tworzyć grupę, przygotowującą interwencję i wzbudzać polski szowinizm. Jurkiewicz jest ostatecznie przeświadczony o tym, że gdyby nie pozostanie Rattiego w Warszawie, to doszłoby do wyzwolenia proletariatu, z czym nuncjusz nie chciał się pogodzić, stąd w jego oczach jest Ratti zwolennikiem „reakcyjnego łańcucha państw”. Nuncjusz, zdaniem Jurkiewicza, starał się, by jego pozostanie w stolicy odczytywane było jako znak pokojowych intencji oraz jako zaprzeczenie jego poparcia dla ludności niemieckiej na Górnym Śląsku. Moim zdaniem, bliższy prawdy jest Pałyga, o czym świadczyć może późniejsze, czyli już w czasach pontyfikatu, zainteresowanie Piusa XI walką z reżimami i ich ideologiami, czego wyrazem stały się encykliki: Divini Redemptoris (piętnująca ateistyczny komunizm) i Mit brenneder Sorge skierowana przeciw nazizmowi. Ratti został wynagrodzony za ten czyn – jego papieskim imieniem nazwano ulice, ku jego czci wybijano medale pamiątkowe. Co zatem zadecydowało o jego wyjeździe z Polski? Z całą pewnością sprawą szeroko komentowaną stała się nowa rola Rattiego, jako papieskiego komisarza plebiscytowego na terenach Górnego Śląska, Warmii i Mazur. Nominacja na to nietypowe i niepoparte żadną tradycją stanowisko nastąpiła 20 III 1920 r. Liczni badacze problemu wskazują na akcję przeprowadzoną przez posła polskiego przy Stolicy Apostolskiej Józefa Wierusz-Kowalskiego, który działając w imieniu rządu polskiego nie chciał, aby ewentualnym kandydatem został monsignore Pacelli – nuncjusz w Monachium – lub jakiś inny obcokrajowiec sprzyjający Niemcom35. Inni twierdzą, że był to wynik rozmów przeprowadzonych między wyżej wspomnianym a kardynałem Adolfem Bertramem, ordynariuszem wrocławskim, który w grudniu 1919 r. przybył do Rzymu36. Ratti swą misję zdołał podjąć dopiero w kwietniu 1920 r. Do zadań mu powierzonych należała wizytacja terenów plebiscytowych, ze szczególnym uwzględnieniem monitorowania sytuacji, aby propaganda religijna nie służyła celom wyborczym i aby rozstrzygać spory na bazie prawa kanonicznego. Ratti nie posiadał jednak żadnych kompetencji ustawodawczych czy wykonawczych. Taka kreacja urzędu była prawdopodobnie skutkiem głosu delegatów państw sprzymierzonych oraz wynikiem działalności kardynała Bertrama, który chciał oddalić pomysł stworzenia na terenach plebiscytowych odrębnej, nie podlegającej mu administracji apostolskiej. Co istotne, Ratti tylko w konsultacji z ordynariuszami terenów plebiscytowych mógł wydawać H. S t e h l e, Tajna dyplomacja Watykanu. Papiestwo wobec komunizmu 1917–1989, Warszawa 1993, s. 20. E. J. P a ł y g a, Polsko-watykańskie stosunki dyplomatyczne, Warszawa 1990, s. 45; N. D a v i e s, Orzeł biały – czerwona gwiazda, Warszawa 2002, s. 89. 35 E. J. P a ł y g a, Watykański komisarz plebiscytowy (tzw. „incydent górnośląski), „Kwartalnik Opolski”, 1979, nr 1, s. 26-27; M. P a c h u c k i, op. cit., s. 31. 36 S. W i l k, op. cit., s. 355. 33 34 267 listy pasterskie i vice versa37. Ratti po raz pierwszy przybył na tereny Górnego Śląska w kwietniu 1920 r. i odwiedził Opole, Wrocław i Piekary Śląskie. Ten krótki pobyt zakończył się wraz z jego odjazdem do Rzymu, ale już w czerwcu 1920 r. Ratti powrócił do swych obowiązków na terenach Warmii i Mazur. Swe pierwsze rozmowy przeprowadził w Kwidzyniu, gdzie tamtejszy przewodniczący Zjednoczenia Zawodowego Polskiego prosił go o zapewnienie potrzeb duchowych Polakom38. Potem we Fromborku i Olsztynie spotkał się z biskupem warmińskim – Bludanem (mającym opinię „polakożercy”), gdzie potwierdzono wolność i sprawiedliwość głosowania plebiscytowego i potępiono niesprawiedliwe akty. W Olsztynie natomiast odwiedził niemieckiego komisarza plebiscytowego barona von Gayla. To spotkanie stało się m.in. powodem niechęci do Rattiego. Uważano bowiem, że zbyt często przebywa on w niemieckim towarzystwie, a Polaków traktuje instrumentalnie. Przykładem tego, jak sądzi Pałyga, była krótka wizyta u polskiego komisarza plebiscytowego Baczewskiego i brak zrozumienia dla wniosków polskich, by pozbawić kompetencji biskupa Blaudena, na które Ratti miał zareagować tylko zdawkowym: „Bóg z wami”39. Po tej wizycie Ratti, oficjalnie już jako komisarz plebiscytowy, przybył do Opola 20 VI 1920 r., witany przez generała Henri Le Ronda, niemniej zagrożenie Warszawy nie pozwoliło mu na dłuższy pobyt. Osią całego zamieszania stał się dekret arcybiskupa Bertrama z 21 XI 1920 r., który zakazywał księżom bez zgody proboszcza głoszenia kazań, zawierających elementy propagandy plebiscytowej oraz zakazywał księżom, przybywającym z innych diecezji, pod karą ekskomuniki, głoszenia podobnych poglądów nie tylko w kościele, ale w szkołach i salach parafialnych. Kardynał zastrzegał, że czyni to za zgodą Stolicy Apostolskiej, to jest w domyśle za przyzwoleniem nuncjusza Rattiego. Dekret ten uderzał głównie w wikarych, często narodowości polskiej, a dawał możność głoszenia haseł politycznych proboszczom, w dużej mierze Niemcom. Bertram w swojej praktyce posuwał się nawet do „deportowania” polskich księży, którzy przybyli na Śląsk z diecezji krakowskiej lub gnieźnieńsko-poznańskiej w celach misyjnych. Byli oni zsyłani do Meklemburgii i Bawarii, a na ich miejsca arcybiskup powoływał Niemców. Wszystko to spowodowało, że odium winy spadło na Rattiego, oskarżanego o niedopełnienie obowiązków. W rzeczywistości Ratti starał się powstrzymać Bertarma przed wizytą duszpasterską na terenach diecezji, czego wcześniej zakazał ordynariuszowi wrocławskiemu Benedykt XV. Powszechnie sądzono, że będzie to wykorzystane celem agitacji politycznej. Wielka burza na temat dekretu rozpętała się w Sejmie Ustawodawczym 30 XI 1920 r., gdzie zgłoszono wnioski, dotyczące wyjaśnienia sprawy z nuncjuszem, powołania administracji apostolskiej na terenach plebiscytowych oraz doprowadzenia przez poselstwo w Watykanie do zniesienia dekretu. Autorami wniosków byli poseł profesor Edward Dubaniewicz i ksiądz Maciejewicz. Najbardziej radykalnym okazał się wniosek posła Tadeusza Regera z Polskiej Partii Socjalistycznej, aby w tej sprawie odwołać posła Wierusz-Kowalskiego i zwrócić papiery uwierzytelniające Rattiemu, co byłoby równoznaczne z zerwaniem stosunków ze Stolicą Apostolską40. Właśnie ów wniosek łączy się z kolejną teorią Jurkiewicza, według której jest on Ibidem, s. 355-356. M. P a c h u c k i, op. cit., s. 33. 39 E. J. P a ł y g a, Polsko-watykańskie…, s. 50. 40 J. J u r k i e w i c z, Dokumenty antypolskiej polityki Watykanu. Kardynał Bertram, plebiscyt i „polski papież”, „Sprawy Międzynarodowe”, 1949, nr 1-2, s. 237-245. 37 38 268 niepodważalnym dowodem wrogich działań Rattiego na Śląsku oraz jego sprzymierzenia się z kardynałem Bertramem, uznanym za czołowego germanizatora, nuncjuszem Pacellim i junkrami pruskimi. Po raz kolejny stara się bronić programu granic polskich po 1945 r., tym razem w odniesieniu do tzw. Ziem Odzyskanych. Uważa, że to nuncjusz zaprzepaścił szansę, jaka powstała w 1920 r., na odzyskanie tych terenów, zbyt intensywnie żądał bowiem ziem Ukrainy i Białorusi „awanturniczo zagrabionych”. Tezę tę można obalić – jeśliby wczytać się w stenogram posiedzenia Sejmu i odrzucić wstęp autorstwa Jurkiewicza, to nigdzie nie jest zaprotokołowane, że winnym jest Ratti, ale wskazuje się na posła polskiego, jako nie dość zaradnego. Nuncjusza stara się bronić kilku historyków. Po pierwsze Pachucki, twierdząc, że Ratti nie był powiadomiony o dekrecie w ogóle, a kardynał skłamał mówiąc, że ma zgodę Stolicy Świętej na jego wydanie. Dodaje, że Ratti nie mógł kierować się uprzedzeniami do Polaków ze Śląska przez wzgląd na późniejsze powołanie na prymasa księdza Augusta Hlonda, pochodzącego z tamtych regionów. Jeszcze wiarygodniejsza jest interpretacja księdza Bańki, który wytyka wady dekretu – brak korelacji z prawem kanonicznym, co Rattiemu nie mogło by się przydarzyć, bo w końcu był doktorem tej dziedziny. Powołuje się on także na zapis stenogramu, w którym książę Sapieha, minister spraw zagranicznych, poinformował posłów o tym, że ksiądz Ratti przysiągł, iż nic o dekrecie nie wiedział i że rozpocznie interwencję u papieża. Ksiądz Bańka daje także zapis rozmowy Rattiego z biskupem Teodorem Kubiną, w której Ratti oficjalnie przysięga, że dekretu nie zatwierdził41. Najdziwniejszą chyba uwagę na ten temat czyni ksiądz Gnatowski, przypisując koniec misji Rattiego działaniom tzw. „Warszawki”, czyli ludzi wysokich sfer rządowych (głównie ugrupowań lewicy i ludowców), masonerii, arystokracji, prostytutek, hazardzistów, którzy chcieli zemścić się na Rattim za to, że potępiał ich styl bycia, jako odbiegający od szacunku dla nuncjusza i dla Polski. Rzeczony autor zaprzecza, jakoby Ratti miał pozostać w stolicy w sierpniu 1920 r. za namową polskiej arystokratki, z punktu widzenia arystokracji Ratti był bowiem człowiekiem ascetycznym, stroniącym od rautów i bali, w czym zawiódł ich oczekiwania. Z całą powagą oskarża „Warszawkę” o farmazoństwo i libertynizm42. W ocenie tej jest może przesada i wyraźne poszukiwanie spisku, ale faktem jest, że ówczesny minister wyznań i oświecenia publicznego Maciej Rataj wstrzymał nadanie Rattiemu doktoratu honoris causa Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Warszawskiego wiosną 1921 r.43 W tym właśnie czasie kończy się okres nuncjatury. Cały okres od stycznia do czerwca 1921 r. jest moim zdaniem bardzo zagadkowy, a to dlatego, że właściwie żadna z publikacji nie zajmuje się ówczesną działalnością Rattiego. Ten brak mogłyby uzupełnić Acta Nuntiaturae Poloniae, ale właściwy tom pod redakcją Stanisława Wilka nie został jeszcze wydany44. Ostatnią czynnością Rattiego było powołanie komisji mieszanej z udziałem biskupów i zakonników oraz przedstawicieli rządu dla rozpatrzenia kwestii parcelacji majątków kościelnych. Te zabiegi były podstawą dla późniejszego ułożenia konkordatu i wyznaczenia uposażeń kleru. Wyjazd Rattiego z Polski został przyspieszony jeszcze jednym wydarzeniem, a mianowicie śmiercią arcybiskupa Mediolanu Andrea Ferrari, która nastąpiła 2 II 1921 r. Papież Benedykt XV postanowił na wakującą metropolię powołać właśnie Rattiego. Zdaniem Pachuckiego, Ratti 41 J. B a ń k a, Dekret księdza kardynała Adolfa Bertrama z 21 XI 1920 r. a ksiądz Achilles Ratti, późniejszy papież Pius XI, „Nasza Przeszłość”, 1971, nr 36, s. 301-303. 42 J. G n a t o w s k i, op. cit., s. 80-85; H. S t e h l e, op. cit., s. 21. 43 E. J. P a ł y g a, Watykański komisarz…, s. 27. 44 Do tej pory z serii Acta Nuntiaturae Poloniae ukazał się t. 57, vol. 1–7, obejmujący okres od stycznia 1918 r. do marca 1920 r.. W większości to zbiór korespondencji nuncjusza Rattiego, odtworzony na podstawie akt watykańskich i krajowych. 269 wzbraniał się przed przyjęciem urzędu, twierdząc, że należy się on komuś młodszemu, kto będzie kontynuował dzieło Ferrariego, czyli prowadzenie Akcji Katolickiej i Wszechnicy Najświętszego Serca Jezusa45. Mimo obiekcji, 4 VI 1921 r. Ratti opuścił Warszawę, żegnany przez władze państwowe, ciało dyplomatyczne oraz Warszawiaków. Wyjazd nuncjusza bardzo ciekawie, acz bajkowo i pompatycznie opisuje ksiądz Gnatowski: Teraz dopiero, gdy miał opuścić kraj, poczęto rozumieć jak ogromną był wartością i jak niepowetowaną stratą dla Polski był jego odjazd. Zaroiło się też w skromnych pokoikach nuncjatury od rzesz, pragnących jeszcze raz spojrzeć w to oblicze pełne słodyczy, w te promienne oczy. Do stóp nowego kardynała przypadały jedne po drugich stowarzyszenia, instytucje i jednostki, unosząc błogosławieństwo i dobre słowo. Garnął się zwłaszcza do nowego kardynała episkopat i kler, najbliższe jego osoby. Na ulicach lud schylał nisko przed nim głowy, żegnając go spojrzeniem, pełnym czci i żalu. Naczelnik Państwa ozdobił go najwyższym z polskich odznaczeń – wielką wstęgą Orła Białego46. Fragment ten ukazuje, jak najbliższy współpracownik nuncjusza umiał ubarwić całe wydarzenie i dokonać przekłamań. Już sam styl przywodzi na myśl hagiografię i opowieści o świętych. W tym oczywiście przejawia się uwznioślenie postaci. Ratti był idealnym obiektem gloryfikacji – liczne spotkania z duchowieństwem i władzami państwowymi świadczyły o jego pozytywnym stosunku do państwowości polskiej oraz wskazywały na konieczność poszanowania tych organów dla zachowania niepodległości. O Rattim można by powiedzieć w dzisiejszej nomenklaturze, że był osobą, która „firmowała” i „reklamowała” władzę. Wspomniane przeze mnie przekłamania propagandowe związane są chociażby z nadaniem Rattiemu Orderu Orła Białego, co w rzeczywistości miało miejsce 22 I 1922 r., czyli daleko po opuszczeniem placówki i przed wyborem na papieża. Być może, jak przypuszczam, ks. Gnatowski chciał w ten sposób „podreperować” pozycję rządu wobec zarzutu, że to z jego woli nuncjusz opuścił Warszawę. Sam symbol orderu, tak jak pisałem wyżej, był niezbitym dowodem tego, że Ratti jest kimś, kto przysłużył się sprawie polskiej, a więc wszystkie zarzuty, np. te z okresu plebiscytów, są bezpodstawne. Ratti został konsekrowany na stolicę św. Ambrożego 13 VI i w tym samym dniu, po tajnym konsystorzu, został kreowany na kardynała. Papież uzasadniał tę decyzję uznaniem dla dzieła nuncjatury Rattiego w warunkach niepewnych i niebezpiecznych oraz chęcią podziękowania za wybitną działalność naukową. Po konsekracji Ratti rozpoczął pielgrzymki do Lourdes oraz Monte Cassino. Stać go było na wizytację całej swej rozległej metropolii. Dzieła tego jednak nie dokończył, bowiem po śmierci Benedykta XV i konklawe 6 II, został wybrany nowym Najwyższym Kapłanem, przybierając imię Piusa XI47. Wiadomość ta dotarła do Polski już następnego dnia, gdzie zadowolenie wyraził m.in. Naczelnik Państwa: o łasce Opatrzności, która na tron Piotrowy powołała męża, co jako przedstawiciel Kościoła był świadkiem tylu wydarzeń, związanych ściśle z naszem życiem narodowym, począwszy od wielkich dni, które uświęciły naszą wolność poprzez ciężkie przejścia prześladowania aż do zwycięstwa48. Pius XI natomiast skierował pozdrowienia dla Polaków i Polski po przyjęciu hołdu od kardynałów: „widzę Polskę, pozdrawiam ją i proszę jej synów, aby się za mnie modlili. Widziałem, M. P a c h u c k i, op. cit., s. 37. J. G n a t o w s k i, op. cit., s. 94-95. 47 Z. Z i e l i ń s k i, op. cit., s. 83- 84. Autor podaje, że imię to miało odwoływać się do dzieł Piusa IX i Piusa X, za których pontyfikatów Ratti rozpoczął działalność duszpasterską oraz wyznaczać program papieskich rządów, czyli niesienia pokoju dla świata zgodnie z mottem Pax Christi In Regno Christi. 48 M. P a c h u c k i, op. cit., s. 44; W. S o b k o w i a k, Papież Pius XI kocha i zna Polskę, Lublin 1932, s. 7. 45 46 270 bowiem jak Polacy modlić się umieją. Pozdrawiam Polaków i kocham i nadal miłować będę drogą Polskę i modlić się za nią nie przestanę”49. Myślę, że pierwszy cytat nie wymaga komentarza, bo wyraża uczucia. W każdym z nich nadrzędną wartością staje się Polska jako państwo, a dopiero potem jako naród. Polska staje się imperatywem programu również dla papieża. Nie jest to, jak sądzę, przypadkowe, gdyż podkreślanie związków z państwami miało służyć lepszej negocjacji konkordatów, ale do pewnego stopnia, śmiem twierdzić, nie jest to wyraz kurtuazji czy zwykłego koniunkturalizmu. Ratti wielokrotnie demonstrował, a nawet manifestował poczucie bycia Polakiem, mimo iż był papieżem, czyli zwierzchnikiem wszystkich chrześcijan niezależnie od narodowości. Wyróżniał w ten sposób m.in. pątników przybywających do Rzymu, nie stosował tych gestów wobec duchowieństwa wyłącznie: Nigdy nie ujdą nam z pamięci te chwile, które razem z wami przeżyliśmy, a które rzecznik wasz z taką czcią i tak serdecznie przypominał, i cieszymy się, że wśród was byliśmy jako jeden z was, jako Polak między Polakami. Nigdy nie zapomnimy chwili, gdyśmy zaraz po przybyciu naszem jako wysłaniec Stolicy Świętej nieśli Przenajświętszy Sakrament przez ulice Warszawy. Królową waszą i naszą Matkę i Panią zaraz na wstępie odwiedziliśmy w naszej stolicy w Częstochowie, gdzie żyje i drga imię i serce Polski50. Szczególnym jednak okresem przypominania wspólnego losu, który związał Rattiego z Polską, był okres żałoby po śmierci Ojca Świętego. Wówczas, tak samo jak w okresie wyboru na papieża, pojawiła się powszechna fala manifestacji tych uczuć. Celem zapełnienia miejsca po tej śmierci, miały być, jakże ważne w przeddzień wybuchu wojny, słowa polskich hierarchów kościelnych, przypominających, jaką rolę ma pełnić Polska i jej naród. I tak prymas Polski arcybiskup August Hlond w wypowiedzi radiowej mówił: Polsce przypisywał dziejową misję, w którą mocno wierzył. Pamiętam jak lękał się o ducha narodu, gdy napór laicyzmu był aż zbyt widoczny. Pamiętam jak nalegałby wyleczyć życie religijne z powierzchowności, a rodzinne z plagi rozwodów. Pamiętam jak wołał: „Jesteście rycerzami wiary; w tej roli będziecie najlepszymi rycerzami Polski”. Był szczęśliwy, gdy mógł się Polsce przysłużyć, ale przysłużyć naprawdę. Kochał nas głęboko. Pragnął Polski katolickiej, szczęśliwej, potężnej51. Podobne orędzie skierował do wiernych biskup polowy Wojska Polskiego, Józef Gawlina: Był z nami za pontyfikatu Swego. Błogosławił Polsce, której walka z najeźdźcami zdobi Jego sanktuarium w Castel Gandolfo, a obraz Najświętszej Panienki Jasnogórskiej króluje w Jego ołtarzu papieskim. Wojska nasze otaczał najczulszą miłością, wyróżniając Armię Polską i Jej Wodza Naczelnego [Józefa Piłsudskiego – przyp. J. P.] szczególnym błogosławieństwem. Naprawdę: Umarł nasz Papież Polski52. Obie te wypowiedzi wskazują na pewien motyw przewodni. Nie tylko ukazują Rattiego jako papieża-Polaka z nominacji, ale traktują go jako prawdziwego rodaka, potomka ziemi polskiej. Obie przedstawiają, że Pius XI powinien zostać zapamiętany przez wzgląd na swe czyny, m.in. wskazywanie na konieczność opierania się zgubnym ideologiom, jako warunek istnienia państwa polskiego. Mogę tylko domniemywać, że papież sugerował, aby Polska opierała się Hitlerowi w jego żądaniach i nie wiązała się zbyt silnie z ZSRR. Ibidem, s. 44. http://pl.wikipedia.org/wiki/Papie%C5%BC_Pius_XI. Cyt. za: M. S o p o ć k o, Piętnaście lat rządów Piusa XI, s. 17; M. P a c h u c k i, op. cit., s. 67. Słowa te zostały skierowane 22 V 1922 r. do grupy polskich pielgrzymów, pod przewodem arcybiskupa lwowskiego Józefa Bilczewskiego. 51 M. R ę k a s, Wielki Papież Pius XI, Lwów 1939, bns. 52 Ibidem, bns. 49 50 271 W zakończeniu mojej pracy wyrażę nadzieję, iż udało mi się udowodnić, mimo niepełnej i nie do końca wyczerpanej bazy zarówno źródeł jak i opracowań, że nuncjusz Ratti i jego misja przysłużyła się budowie państwa polskiego. Jednocześnie liczę, że udało mi się podważyć zasadność poglądów, jakoby trzeba było poddać rewizji postać nuncjusza w tym okresie. Należące bardziej do sfery dopasowania do ówczesnej ideologii stalinizmu poglądy Jarosława Jurkiewicza odbiegają od podstawowej zasady historyka, którą jest obiektywizm. Jednoznaczna ocena nie jest w moim odczuciu cechą przynależną historykowi, ponieważ, zgodnie z twierdzeniami Hegla, nie wypada oceniać i osądzać raz na wieki, tylko badać. Pragnąłem wykazać, jak rozwijała się nie tylko misja Rattiego, jej aspekty polityczne i dyplomatyczne, ale jak rozwijał się sam Ratti. Począwszy od zwykłego archiwisty, poprzez bibliotekarza watykańskiego, doszedł do godności wizytatora, potem nuncjusza, a w końcu papieża. Za tym szła oczywiście większa władza, ale i większa odpowiedzialność. Myślę, że Ratti umiał podołać wielu obowiązkom i jako człowiek apolityczny umiał je rozwiązywać z punktu widzenia wiary i jej tradycji. Potrafił przeciwstawić się ideologiom zła, czyli nazizmowi i komunizmowi, na co nie było stać jego następcy, Piusa XII. Pius XI zapisał się w dziejach Kościoła jako papież apostolstwa, organizując wśród laikatu Akcję Katolicką czy Apostolstwo Chorych. Pragnął, aby świeccy odnaleźli miejsce we wspólnocie, jaką jest Kościół. Celowi temu miała też służyć inicjatywa powołania rozgłośni Radia Watykańskiego, która aktywizowała katolików. Pius XI, jako pierwszy papież, odszedł od zasady Syllabus errorum z 1894 r., według której wszystkie wynalazki są złem. Wykorzystał radio dla głoszenia swych kazań i homilii nie tylko na terytorium Europy, ale i Ameryki. Z całą pewnością w polskiej pamięci utożsamił się on z konkordatem, podpisanym w 1924 r. oraz kanonizacją polskiego męczennika, św. Andrzeja Boboli, w 1938 r. Ważny był również sposób prowadzenia przez papieża polityki wschodniej, który miał początki jeszcze w okresie jego nuncjatury. Wysyłanie misjonarzy do ZSRR i Meksyku świadczyło nie tylko o jego zaangażowaniu w walkę z komunizmem, ale i o dążeniu, w przypadku Rosji, do zbliżenia obu Kościołów, o ile nie ich unii. Stąd przystało też postrzegać Piusa XI jako papieża ekumenizmu, choć jeszcze „raczkującego”. Cały przedstawiony w mojej pracy okres nuncjatury dał poczucie Polakom, że ich trudy zostały nagrodzone i moralnie usankcjonowane ze strony Stolicy Apostolskiej. Rattiemu natomiast działalność na gruncie polskim dawała doświadczenie w sensie posługi wobec narodu oraz była szkołą dyplomacji. Z drugiej strony cała aktywność nuncjusza pozwalała na sformułowanie nowego postępowania duszpasterskiego w Polsce. Wiele informacji o naszym kraju, w wyniku jego działań wizytacyjnych, zostało na nowo zweryfikowanych już w Rzymie. Ratti poprzez swe posłannictwo „przetarł szlak” dla działalności pozostałych nuncjuszy. Na tej podstawie możliwe było chociażby prowadzenie polityki konkordatowej po 1921 r. przez Lorenzo Lauriego i Francesco Marmaggiego. Wynika z tego, że Ratti umiał działać nowatorsko a jednocześnie z pełnym przekonaniem, że czyni to ad maiorem Dei gloriam. Uznanie, które uzyskał w Polsce, pozwalało mu też pretendować do miana autorytetu. Właśnie ta rola łączyła go z nieżyjącym już Janem Pawłem II. Sądzę, że obaj byli autorytetami, które przysłużyły się sprawie polskiej. Z jednej strony były to narodziny Polski niepodległej po latach zaborów i jej moralna odnowa, z drugiej te same procesy, które towarzyszyły Polakom po 1989 r. Obaj papieże umieli wprowadzić nie tylko Polskę, ale i całą Europę, w nowy okres, często zakłócany przez konflikty. Obaj też zachęcali do naprawy życia moralnego oraz utrwalenia wartości chrześcijańskich w życiu świeckich, czyli podjęli dzieło ewangelizacji narodów. Obaj także są w oczach ludzi wierzących i ateistów ludźmi niezwykle zasłużonymi, co uwidacznia się w nadaniu im przydomku „wielki”. 272 ANEKS Zdjęcie nr 1: Ksiądz arcybiskup nuncjusz Ratti w Rzymie Źrodło: M. P a c h u c k i, Papież Pius XI, Żywot i rządy, Poznań 1930, s. 17. Zdjęcie nr 2: Nuncjusz Ratti po uroczystości w Belwederze w towarzystwie wiceministra spraw zagranicznych Władysława Skrzyńskiego i Stanisława Przeździeckiego, szefa protokołu dyplomatycznego Źrodło: M. P a c h u c k i, Papież Pius XI, Żywot i rządy, Poznań 1930. 273 Zdjęcie nr 3: Nuncjusz Ratti, Naczelnik Państwa Józef Piłsudski, monsignore Pellegrini, audytor nuncjatury Warszawa, sierpień 1920 r. Źródło: G. N o w i k, Bitwa Warszawska (sierpień 1920 r.), Bitwy świata, dodatek do „Rzeczpospolita”, nr 33, s. 14. 274 Arkadiusz Lewandowski Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu ŚRODOWISKA POLITYCZNE MNIEJSZOŚCI UKRAIŃSKIEJ NA ZIEMIACH POLSKICH W LATACH 1918–1939 Państwo polskie, odzyskujące niepodległość w roku 1918, napotkało w swojej restytucji szereg trudności, do których zaliczała się między innymi wielkość mniejszości narodowych, jakie znalazły się w granicach II Rzeczypospolitej. Stało się tak w wyniku nie tylko decyzji powojennej konferencji pokojowej, ale również traktatu podpisanego w Rydze w marcu 1921 r., który po polskiej stronie granicy pozostawił znaczna część ludności posługującej się językiem innym niż niepolski, przeważnie o niepolskiej świadomości narodowej (definitywne rozstrzygnięcie tej kwestii dla polityków ukraińskich przyniosła dopiero decyzja Rady Ambasadorów z marca 1923 r.)1. Nie spełniły się życzenia Józefa Piłsudskiego wypowiedziane dla dziennika „Echo de Paris”: „Za nic w świecie nie chciałbym, aby Polska posiadała wielkie przestrzenie, zamieszkane przez ludność wrogo usposobioną. Historia dowiodła nam, że na długa metę te niejednolite skupienia ludności są niebezpieczne”2. Znaczny odsetek mniejszości nie był zjawiskiem specyficznym tylko dla naszego kraju. Jednak skala mniejszości narodowych w Polsce była wyjątkowo wysoka, szacowana na ok. 35%. Podstawą dla określenia liczebności mniejszości narodowych były dwa spisy powszechne, które miały miejsce w roku 1921 oraz 1931. Jednak żaden z nich nie spełniał wymogów rzetelności oraz wzajemnej korespondencyjności, dlatego też nie sposób ich ze sobą porównywać i dostrzec konkretnych zmian. Spis z roku 1921 obejmował ziemie Wileńską (Wilno, powiaty Oszmary, Troki Święciny) oraz polską część Górnego Śląska. Pytania dotyczyły języka ojczystego oraz narodowości, do jakiej siebie zaliczano. Drugi spis z 9 XII 1931 r. dotyczył już całego obszaru państwa polskiego. Wyniki przedstawiły się następująco: liczba wszystkich obywateli: 31 916 tys. (wraz ze skoszarowanymi żołnierzami 32 107 tys.) W tym narodowości (dane w tysiącach): polska 21 993 (68,9%), ukraińska 4442 (13,9%), żydowska 2733 (8,6%), białoruska 990 (3,1%), niemiecka 741 (2,3%), rosyjska 139 (0,4%), litewska 83 (0,3%), czeska 38 (0,1%), tutejsza 707 (2,2%), inna 11 (0,1%)3. Jerzy Tomaszewski spostrzegł niedoskonałość spisu z 1931 r., dlatego też dokonał pewnych szacunkowych poprawek, gdzie brał pod uwagę brak tożsamości języka ojczystego z narodowością. Wedle jego obliczeń należałoby zmniejszyć liczbę osób narodowości polskiej do (dane w tys.) 20644 (64,7%) oraz zwiększyć liczbę osób narodowości ukraińskiej do 5114 (16%), żydowskiej do 3114 (9,8%) oraz białoruskiej do 1,954 (6,1%)4. Dla porównania w Czechosłowacji Czesi i Słowacy stanowili 66% ludności. W Rumuni odsetek mniejszości wynosił 23%; w Bułgarii 13%; na Węgrzech zaś 8%5. Jak łatwo zauważyć najliczniejszą mniejszość stanowili zatem Ukraińcy. Nie była to sytuacja korzystna dla państwa polskiego, relacje polsko-ukraińskie bowiem nie należały do J. T o m a s z e w s k i, Mniejszości narodowe w Polsce w XX w., Warszawa 1991, s. 22. I d e m, Rzeczpospolita wielu narodów, Warszawa 1985, s. 77. 3 T. B r o w a r e k, H. C h a ł u p c z a k, Mniejszości narodowe w Polsce 1918–1995, Lublin 2000, s. 20-21. 4 J. T o m a s z e w s k i, Rzeczpospolita…, s. 35-37. 5 Z. L a n d a u, J. T o m a s z e w s k i, Polska w Europie i Świece 1918–1939, Warszawa 2005, s. 60. 1 2 275 wzorowych, na co wpływ miała m.in. kwestia Galicji Wschodniej, gdzie przez krótki czas istniała Zachodnia Ukraińska Republika Ludowa6. Podstawową formą działalności każdej ze wspólnot narodowych jest aktywność polityczna. Ukraińcy na ziemiach polskich aktywność takową przejawiali. Nie był to jednolity nurt, a wręcz przeciwnie dość obficie zróżnicowany, co wydaje się naturalne wobec tak licznej zbiorowości etnicznej. Polityczne funkcjonowanie mniejszości ukraińskiej przejawiało, jak się wydaje, symptomy normalnego rozróżnienia partyjnego charakterystycznego dla niepodległych państw. Opisane w tym artykule partie stanowiły najważniejsze ośrodki polityczne i były charakterystyczne dla wszystkich ukraińskich nurtów myślenia o polityce. Analiza ugrupowań ukierunkowana jest na zaprezentowanie różnorodności i wielości partii, przez co rozważania dotyczące różnic programowych i kwestii personalnych zajmują miejsce drugorzędne. Artykuł ten ma na celu wskazanie głównych ukraińskich środowisk politycznych oraz zaprezentowanie zarysów ich historii w ramach większego tworu, jakim była II Rzeczpospolita. Na wstępie warto jednak przyjrzeć się strukturze samej mniejszości ukraińskiej. Prawne regulacje funkcjonowania mniejszości narodowych w Polsce W związku z faktem, iż państwo nie było narodowościowo jednolite konieczne były zapisy prawne, które w pewien sposób sankcjonowałyby ten stan rzeczy. Można podzielić takie zapisy na zewnętrzne wynikające z umów bądź traktatów międzynarodowych oraz wewnętrzne, uchwalane przez instytucje polskie. Do pierwszej grupy możemy zaliczyć postanowienia traktatu ryskiego z 18 III 1921 r., umowy polsko-czechosłowackiej o sprawach prawnych i finansowych z 23 IV 1925 r. oraz deklarację rządu polskiego i niemieckiego z listopada 1937 r. Jedynym dokumentem z przywołanych tu przeze mnie dotyczącym mniejszości ukraińskiej (a także rosyjskiej i białoruskiej) był traktat ryski, który gwarantował mniejszościom prawa do pielęgnowania języka ojczystego, organizowania własnego szkolnictwa oraz kultury. Kościołom i stowarzyszeniom mniejszościowym zapewniał samodzielność w urządzaniu życia wewnętrznego oraz prawo użytkowania i nabywania majątku koniecznego do wykonywania obrządków religijnych, utrzymywania duchowieństwa i instytucji kościelnych7. Innym dokumentem o charakterze zewnętrznego zabezpieczenia praw mniejszości żyjących w Polsce był „mały traktat wersalski” z 28 VI 1919 r. Regulował on kwestie: ochrony życia i wolności, tolerancji religijnej, praw cywilnych i politycznych, możliwości używania języka w życiu politycznym jak i publicznym, udziału mniejszości narodowych w polskich funduszach państwowych oraz prawa Żydów8. Drugim typem prawa „mniejszościowego” były regulacje nadawane przez organy państwa polskiego. Już Konstytucja z 21 III 1921 r., w art. 95 stanowiła, iż Rzeczpospolita Polska zobowiązuje się zapewnić na swoim obszarze zupełną ochronę życia, wolności i mienia wszystkim bez różnicy pochodzenia narodowości, języka rasy lub religii. Artykuł 109 zapewniał prawo do zachowania swojej narodowości, pielęgnowania swej mowy i właściwości narodowych. Artykuł 110 gwarantował członkom mniejszości możliwość zakładania nadzoru i zarządzania zakładami dobroczynnymi, religijnymi czy też szkołami. Artykuły 113 oraz 115 gwarantowały związkom religijnym swobodę działania9. Konstytucja z 1935 r. w problematyJ. T o m a s z e w s k i, Mniejszości narodowe…, s. 26. T. B r o w a r e k, H. C h a ł u p c z a k, op. cit., s. 41. 8 W razie ewentualnego niedotrzymywania postanowień przez Polskę, Liga Narodów rościła sobie prawa do interwencji. Zobowiązania natomiast mogły być zniesione tylko przez decyzje Rady Ligi Narodów większością jej głosów. Ibidem, s. 33. 9 Ibidem, s. 43-44. 6 7 276 ce mniejszości kopiowała większość postanowień swojej poprzedniczki, jednak podstawową zasadą przyjętą w ustawie zasadniczej była lojalność wobec państwa10. Oprócz Ustawy Zasadniczej kwestie mniejszości regulowały również ustawy. Wśród szeregu aktów prawnych odnoszących się do mniejszości możemy wyróżnić ustawy o szkolnictwie czy też ustawy językowe. Do tych pierwszych możemy zaliczyć: dekret z 7 II 1919 r., ustawę z 31 VII 1924 r. oraz ustawę z 11 III 1932 r. Ustawa z 1924 r., tzw. „ustawa Grabskiego” ustalała na cały okres lat 1924–1939 podstawy organizacyjne szkolnictwa mniejszości ukraińskiej, litewskiej oraz białoruskiej na terenie województwa lwowskiego, stanisławowskiego, tarnopolskiego, wołyńskiego, poleskiego, nowogrodzkiego, wileńskiego, oraz powiatów grodzieńskiego i wołkowyskiego w województwie białostockim. System szkolny uległ zmianie na mocy dwóch ustaw z 11 III 1932 r. (tzw. ustawy jędrzejewiczow-skie). Pierwsza z nich wprowadzała nowy system organizacyjny i programowy. Druga zaś regulowała całokształt szkolnictwa prywatnego. Zapewniała ona daleko idącą ingerencję władz oświatowych w jego funkcjonowanie11. Do drugiej grupy ustaw należały: ustawa z dnia 31 VII 1924 r. o języku państwowym i języku urzędowania rządowych i samorządowych władz administracyjnych, ustawa z dnia 31 VII 1924 r. o języku urzędowania sądów, urzędów prokuratorskich i notarialnych oraz ustawa z dnia 31 VII 1924 r. zawierająca niektóre postanowienia o organizacji szkolnictwa12. Demografia W granicach polskich ludność ukraińska w omawianym okresie zamieszkiwała przede wszystkim w województwach południowo-wschodnich: w stanisławowskim stanowiła ona prawie 72% ogółu mieszkańców, wołyńskim – ponad 68%, tarnopolskim – ponad 45%, a lwowskim ponad 34%. Zwarte skupiska ukraińskie znajdowały się też w województwach poleskim, lubelskim i krakowskim (wzdłuż pasma Karpat po rzekę Poprad)13. Bardziej rozproszone grupy zamieszkiwały południowo-wschodnie tereny w rejonie: Przemyśla, Rawy Ruskiej, Kowla, Łucka, Równego, Krzemieńca, Drohobycza i Kołomyi14. Największym skupiskiem miejskim Ukraińców był Lwów, gdzie istniały ważne ośrodki naukowe, m.in. działający w latach 20. nielegalny Uniwersytet Ukraiński. Jednak w samym mieście Ukraińców było zaledwie 16%, należy jednak zaznaczyć, iż sąsiednie wsie miały oblicze zdecydowanie ukraińskie15. Polscy Ukraińcy byli najczęściej wieśniakami, właścicielami drobnych gospodarstw chłopskich. Stosunkowo nieliczna była klasa robotnicza, do której można zaliczyć ok. 13% Ukraińców (głównie praca najemna na roli, jak również przemysł spożywczy i drzewny)16. Drobnomieszczaństwo stanowiło tylko 2,5% całej mniejszościowej populacji, a inteligencja jeszcze mniej: 1,5%. Do tej ostatniej grupy należeli księża greckokatoliccy, nauczyciele, działacze oświatowi i społeczni17. Podziały religijne wewnątrz mniejszości ograniczały się w zasadzie do dwóch głównych wyznań. Ponad 60% Ukraińców zamieszkujących polskie ziemie należało do Kościoła Unickiego, zaś prawie 40% do Kościoła Prawosławnego. Niewielka część mniejszości należała do M. S y r n y k, Ukraińcy w Polsce 1918–1939. Oświata i szkolnictwo, Wrocław 1996, s. 17. T. B r o w a r e k, H. C h a ł u p c z a k, op. cit., s. 47. 12 M. S y r n y k, op. cit., s. 17. 13 Ibidem, s. 22. 14 N. D a v i e s, Boże igrzysko, Kraków 2003, s. 872. 15 Z. L a n d a u, J. T o m a s z e w s k i, op. cit., s. 63-64. 16 J. T o m a s z e w s k i, Rzeczpospolita…, s. 79. 17 T. B r o w a r e k, H. C h a ł u p c z a k, op. cit., s. 58. 10 11 277 Kościoła Rzymskokatolickiego oraz Ewangelickiego18. Ważne znaczenie miała Unia Greckokatolicka, która była czynnikiem odróżniającym Ukraińców od polskości i broniącym ich przed wpływami kultury polskiej. Narodowo świadomi przedstawiciele mniejszości ukraińskiej traktowali unię także jako łącznik ze światem i kulturą Zachodu19. Co ciekawe, stanowiące poważną mniejszość środowiska protestanckie akcentowały narodową orientacje, np. krytycznie wypowiadając się o mocno forsowanej przez polskie czynniki kościelne neounii pomiędzy prawosławnymi i katolikami20. Przejawy aktywności W życiu Ukraińców na ziemiach polskich pojawiały się przejawy życia gospodarczego. Niestety miało ono formę słabo rozwiniętą, gdyż w skupiskach brakowało większych zakładów przemysłowych i przedsiębiorstw handlowych mogących zaoferować pracę dla opuszczających wieś. Gospodarka opierała się na rozbudowanym życiu spółdzielczym, które powstawało w Galicji Wschodniej. Oprócz spółdzielni pojawiały się także stowarzyszenia oświatowe, sportowe i inne. Spółdzielczość służyła pomocą rolnikom, dawała miejsca pracy ukraińskiej inteligencji, która nieraz nie mogła znaleźć innego zatrudnienia, niejednokrotnie wspierała finansowo działalność oświatową21. Już w roku 1920 został powołany Krajowy Komitet Organizacji Kooperacyjnych. Głównym jego celem była odbudowa niegdyś istniejących spółdzielni oraz tworzenie nowych22. Powstawały także spółdzielnie gospodarczo-spożywcze, które zrzeszały się w związki rewizyjne, z których największym był Związek Rewizyjny Spółdzielni Ukraińskich. Stanowił on niejako ideową i techniczno-instruktorską nadbudowę, której podlegały fachowe i branżowe centrale. Wśród nich największą rolę odgrywał Centrosojuz – Centralna Spółdzielnia Gospodarczo-Spożywcza. Drugą co do wielkości spółdzielnią była Narodna Torhowla. Grupowała ona miejskie spółdzielnie spożywcze. Istotną rolę w życiu gospodarczym odgrywały także banki ukraińskie. Najważniejsze z nich to: Centrala Spółdzielczości Kredytowej Ukraińskiej (Centrobank); Kredytowy Sojusz „Zaszczyta Zemli”; Zemelnyj Bank Hipotecznyj SA; Bank Spółdzielczy „Dniestr”; Ukraiński Bank Handlowo-Przemysłowy (Prombank). Większość ze spółdzielni funkcjonowała w Galicji Wschodniej. Pozostałe działały w woj. wołyńskim, lubelskim, poleskim i krakowskim23. Życie społeczne mniejszości narodowej niosło ze sobą konieczność wydawania prasy, która mogłaby służyć jako narzędzie jednoczące oraz informujące zbiorowość narodową. W II Rzeczypospolitej prasa ukraińska stanowiła ok. 5% ogólnej liczby ukazujących się tytułów. Łącznie, w okresie 1918–1939, wydawane było 855 tytułów gazet i czasopism w języku ukraińskim oraz 85 pism w innych językach, jak również pojawiały się czasopisma wielojęzyczne. W okresie międzywojennym najwyższy jednorazowy nakład (34 tys. egzemplarzy) osiągnął miesięcznik greckokatolicki „Misionar”. Wśród pism mniejszości ukraińskiej najliczniejszą grupę stanowiły tytuły o charakterze ogólnoinformacyjnym, politycznym, będące w większości organami prasowymi ukraińskich partii. Drugie pod względem wielkości nakładu były czasopisma kulturalno-oświatowe i literackie. Obejmowały one ponad 13% tytułów24. Jak się Ibidem, s. 81. R. T o r z e c k i, Kwestia Ukraińska w Polsce w latach 1923–1929, Kraków 1989, s. 315. 20 J. K ł a c z k o w, Prasa protestancka wydawana dla Ukraińców w Polsce w latach 1918–1939, [w:] Polska polityka wschodnia w XX w., red. Z. K a r p u s, M. W o j c i e c h o w s k i, Włocławek–Toruń 2004, s. 109-110. 21 J. T o m a s z e w s k i, Mniejszości narodowe…, s. 29. 22 T. B r o w a r e k, H. C h a ł u p c z a k, op. cit., s. 75. 23 Ibidem, s. 75-76. 24 Ibidem, s. 78. 18 19 278 zdaje największy autorytet wśród wszystkich pism uzyskało Lwowskie „Diło” wychodzące w latach 1923–193925. W latach 1918–1938 wychodziła na ziemiach państwa polskiego także ukraińska prasa naukowa („Zapysky Naukowowo Towarzystwa im. Szewczenka”, „Stara Ukrajina”, „Ridna Mowa”), religijna (np. „Lwiwiński Archieparchialni Widomosty”, wspomniany wyżej „Misionar”, „Nywa”), fachowa („Likarsyj Wisnyk”, „Żytta i Prawo”, „Techniczni Wisti”), a także prasa młodzieżowa, kobieca oraz sportowa26. Środowiska polityczne Za najważniejszy z perspektywy politologicznej objaw aktywności można uznać funkcjonujące w II RP ukraińskie środowiska i partie polityczne, z których niektóre uformowały się jeszcze przed 1918 r. na obszarze Galicji Wschodniej, ze względu na dostępne tam swobody. Środowiska polityczne charakteryzowały się dużą różnorodnością ideową i rozproszeniem instytucjonalnym. Początkowo większość środowisk politycznych, a za nimi większość społeczeństwa ukraińskiego, zajęła postawę zdecydowanie wrogą wobec państwa polskiego. Do walki przeciwko Polakom wzywał rząd emigracyjny Jewhena Petruszewycza urzędujący w Wiedniu oraz środowiska nacjonalistyczne, jak również komunistyczne (następstwem antypolskich nastrojów był bojkot wyborów roku 1922 przez ukraińskie środowiska polityczne z wschodniej Galicji)27. Komunikacja między siłami emigracyjnymi a krajowymi odbywała się poprzez Radę Międzypartyjną, która pełniła funkcję platformy konsultacyjnej. Negatywny stosunek środowisk politycznych musiał jednak zostać przedefiniowany po 14 III 1923 r., ze względu na decyzję Rady Ambasadorów, która stanowiła, iż wschodnia Galicja stawała się pełnoprawną częścią państwa polskiego. Tym samym problem Ukrainy zachodniej został przeniesiony z poziomu międzynarodowego na arenę spraw wewnątrzpaństwowych28. Fakt ten odbił się na kierunku aktywności środowisk politycznych, które siłą rzeczy zostały pozbawione jakichkolwiek szans na niepodległe państwo. Swoją działalność zatem musiały sprawować już w zupełnie innych warunkach. Pierwotny cel, czyli niepodległe państwo oddalał się. Konieczne było stworzenie formy działania na terenie państwa „obcego”. Bojkot wyborów, jaki miał miejsce w 1922 r., nie był już protestem, a raczej samobójstwem politycznym. W takim oto kontekście można łatwo zrozumieć, dlaczego Ukraińcy zdecydowali się na aktywny udział w polskim systemie politycznym. Partie ukraińskie odzwierciedlały poglądy i podziały polityczne całej mniejszości. Można wśród nich znaleźć grupy reprezentujące różne doktryny polityczne, od socjalistycznych po nacjonalistyczne. Partie cieszyły się również różnym poparciem, naturalnym jest natomiast, że tylko partie duże miały realny wpływ na politykę. O sile i skuteczności ośrodków politycznych świadczy nieprzerwana w latach 1922–1939 obecność ukraińskich polityków w parlamencie. Była to największa mniejszość polityczna w Sejmie Polskim. Większość senatorów i posłów skupiona była w ramach Ukraińskiej Reprezentacji Parlamentarnej, która do 1927 r. skupiała parlamentarzystów wybranych z terenów byłego zaboru rosyjskiego. Po 1928 r. stała się natomiast reprezentantką również ludności J. T o m a s z e w s k i, Rzeczpospolita…, s. 84. Ibidem, s. 79. 27 Ibidem, s. 81-82. 28 M. P a p i e r z y ń s k a - T u r e k, Sprawa ukraińska w drugiej Rzeczypospolitej 1922–1926, Kraków 1979, s. 2025 26 21. 279 galicyjskiej i była w zasadzie reprezentacją parlamentarną Ukraińskiego Zjednoczenia Narodowo Demokratycznego29. Rozpoczynając prezentację ugrupowań politycznych od lewicy nie sposób nie uczynić tego od Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy. Ruch komunistyczny kształtował się w latach 1916–1922. W procesie tym duże znaczenie miała Międzynarodówka, która nalegała, aby nowa partia działała na prawach autonomicznej organizacji terytorialnej wewnątrz Komunistycznej Partii Robotniczej Polski. Mimo przeciwnej koncepcji niektórych działaczy, którzy zmierzali do utworzenia niezależnej ukraińskiej partii powiązanej z Komunistyczną Partią (bolszewików) Ukrainy, zwyciężyła koncepcja Międzynarodówki i tak w roku 1919 powstała Komunistyczna Partia Galicji Wschodniej, która z kolei w 1923 r. została przemianowana na Komunistyczną Partię Zachodniej Ukrainy30. Geneza ugrupowania implikowała jego funkcjonowanie w realiach politycznych, gdyż podobnie jak polscy komuniści tak i ukraińscy nie działali jako legalna partia. Ukształtowanie organizacyjne partii nastąpiło dopiero w drugiej połowie 1920 r. Do władz partii wchodzili: Roman Rozdolskyj, Mychajło Teśluk, Paweł Ładan, Piotr Łyszega oraz inni31. Swym zasięgiem partia obejmowała Galicję Wschodnią, Wołyń, południowe Polesie, Podlasie i Chełmszczyznę. Liczebność partii oblicza się na blisko 1,5 tys. osób. W roku 1923 udało się jej przejąć Ukraińską Partię Socjal-Demokratyczną (USDP), która w 1924 r. również została zdelegalizowana32. Ponownie zaistniała w 1928 r. i dotrwała do początku wojny. Czołowymi działaczami byli Lew Hankewycz, Iwan Kwasnycia, Wołodymyr Starosolski33. Inną partią wykorzystywaną jako legalna instytucja była Partia Wolności Ludu. Jako stronnictwo polityczne powstała w połowie 1924 r. Na czele ugrupowania stali Kiryło Walnyćkyj, Mychajło Zajać oraz Kuźma Pełechatyj34. Partia ta stała się elementem większej operacji podjętej przez komunistów, czyli rozszerzenia legalnej działalności o inne środowisko, którym była grupa posłów tworząca frakcję socjalistyczną w Klubie Ukraińskim. Grupa ta podczas zjazdu w Chełmnie 17 VIII 1924 r. założyła Ukraińskie Zjednoczenie Socjalistyczne „Związek Włościan”35. Ostatecznie zjednoczenia tych dwóch podmiotów dokonano w październiku 1926 r. tworząc Ukraińskie Włościańsko-Robotnicze Zjednoczenie Socjalistyczne (Sel-Rob)36. Ugrupowanie nie należało do stabilnych i już 11 IX 1927 r. dokonano wewnątrz niego rozłamu na Sel-Rob Lewica oraz Sel-Rob Prawica. Podział w zasadzie tożsamy był z różnicami pomiędzy ugrupowaniami składowymi Sel-Robu nominalnego37. Dzięki tym zabiegom spełniony został jednak podstawowy cel komunistów, czyli uzyskanie legalnej organizacji afiliowanej biorącej udział (jak się okazało z sukcesami) w bataliach politycznych. Kwalifikującą się na pograniczu nurtu lewicowego i narodowego, prowadzącą jednak odrębną od komunistów działalność była Ukraińska Partia Radykalna. Swoje funkcjonowanie rozpoczęła w 1890 r. we Lwowie odgrywając ważna rolę w kształtowaniu ukraińskiego obozu narodowego38. W swojej działalności do roku 1923 silnie współpracowała z rządem Zachodniego Okręgu Ukraińskiej Republiki Ludowej. Po 1923 r. partia zmuszona do działania weM. S z u m i ł o, Ukraińska reprezentacja Parlamentarna w sejmie i Senacie RP (1928–1939), Warszawa 2007, s. 7. J. T o m a s z e w s k i, Rzeczpospolita…, s. 82-83. 31 R. T o r z e c k i, op. cit., s. 33. 32 Ibidem, s. 41. 33 T. B r o w a r e k, H. C h a ł u p c z a k, op. cit., s. 63. 34 R. T o r z e c k i, op. cit., s. 41. 35 M. S z u m i ł o, op. cit., s. 35 36 R. T o r z e c k i, op. cit., s. 44 37 Ibidem, s. 214. 38 R. T o m c z y k, Ukraińska Partia Radykalna w II Rzeczypospolitej 1918–1926, Szczecin 2007, s. 7. 29 30 280 wnątrz „obcego państwa” szybko dostosowała się do nowych warunków. Zainicjowane przez nią działania zmierzały ku aktywizacji gospodarczej, społecznej oraz kulturalnej. Podjęto chociażby prace nad odnowieniem sieci towarzystw gimnastyczno-pożarniczych Sicz39. Radykałowie jednak, dążąc do poszerzenia swoich wpływów na Wołyń, podjęli współpracę na gruncie niepodległościowym z Ukraińską Partią Socjalistów Rewolucjonistów. Po początkowych kontaktach emigracyjnych przedstawicieli obu tych partii nastąpiło podjęcie współpracy na terytorium II RP. Porozumienie podpisano 23 IX 1923 r. w Pradze. Radykałowie ten krok uznali za poważny sukces, poszerzyli bowiem teren swoich wpływów o ziemie północnozachodnie40. Ostatecznie współpraca przerodziła się w zjednoczenie obu partii, które miało miejsce 14 II 1926 r. W wyniku tego procesu powstało nowe ugrupowanie: Ukraińska Partia Socjalistyczno Radykalna41. Główni działacze zjednoczonej już partii to: Dmytro Ładyka, Mychajło Matczak, Lew Baczyńskyj, Osyp Kohut, Iwan Makuch, Mychajło Wachniuk42. Postulaty partii sprecyzowane w programie mówiły o niezależnej zjednoczonej socjalistycznej republice ukraińskiej z władzą zwierzchnią ludu pracującego oraz socjalistycznym ustroju gospodarczym43. Rozpatrując kolejne partie polityczne przeniesiemy się do rodziny partii narodowych (Ryszard Torzecki nazywa je centrowymi). Do tego grona możemy zaliczyć Ukraińską Ludową Partię Pracy (UNTP), która od roku 1919 kontynuowała tradycje Ukraińskiej Partii Narodowo-Demokratycznej, istniejącej od 1899 r., oraz jej odłamy44. Partia dostosowała swoje cele do możliwości, jakie zarysowały się przed nią po decyzji Rady Ambasadorów. Zakładały one dążenie do uzyskania autonomii i ugody z państwem polskim, a w perspektywie dłuższej – do uzyskania zjednoczenia i niepodległości Ukrainy45. Dokonanie podziału celów zaowocowało niesnaskami wewnątrz partii. Powstały dwie grupy: „niezależnych”, domagających się działań na rzecz niepodległości, oraz zwolenników autonomii w ramach państwa polskiego. Ostatecznie podczas zjazdu 20 IV 1924 r. podjęto decyzję o unieważnieniu rezolucji mówiącej o dążeniu do autonomii i zmieniono stosunek do państwa polskiego na zdecydowanie wrogi46. Część działaczy, przeważnie z młodszego pokolenia, zebrana wokół tygodnika „Zahrawa”, kierowanego przez Dmytro Doncowa47, opuściła szeregi partii tworząc własne ugrupowanie – Ukraińską Partię Pracy Narodowej (UPNR). Prezesem partii został Samuel Podhorski, jego zastępcą zaś Stanisław Łucki48. Konflikty wewnątrz tego środowiska tylko przyspieszyły kolejny proces na ukraińskiej scenie politycznej. Paradoksalnie proces ten był działaniem zjednoczeniowym. Frakcja „niezależnych” wraz z niedawno powstałą Ukraińską Partią Pracy Narodowej oraz członkami Ukraińskiej Reprezentacji Parlamentarnej „oczyszczonej” z lewicy Ibidem, s. 177. Ibidem, s. 190-193. 41 Ibidem, s. 244. 42 R. T o r z e c k i, op. cit., s. 47. 43 R. T o m c z y k, op. cit., s. 245. 44 T. B r o w a r e k, H. C h a ł u p c z a k, op. cit., s. 59-60. 45 R. T o r z e c k i, op. cit., s. 49. 46 M. P a p i e r z y ń s k a - T u r e k, op. cit., s. 57. 47 Wielki orędownik niepodległej i zjednoczonej Ukrainy zwalczał wszelkie koncepcje porozumienia z Polską. W roku 1923 rozpoczął on wydawanie pisma Zarzewie o nachyleniu nacjonalistycznym. Celem partii powstałej na bazie pisma miało być uwolnienie ziem ukraińskich nie tylko od panowania polskiego, ale także od socjalizmu. Przeciwnik nie tylko Polski, ale również i sowieckiej Rosji. R. T o r z e c k i, op. cit., s. 59-60. 48 M S z u m i ł o, op. cit., s. 27. 39 40 281 w wyniku secesji Frakcji socjalistycznej w dniu 11 VII 1925 r. utworzyła Ukraińskie Narodowo-Demokratyczne Zjednoczenie (UNDO)49. W ramach samego UNDO istniały trzy rywalizujące ze sobą grupy: lewicowa skupiona wokół tygodnika „Rada” o orientacji na Ukrainę Radziecką; prawicowa zrzeszająca zwolenników kompromisu z władzami polskimi oraz centrowa wywodząca się głównie z UPNR, która w zasadzie dominowała w organach partyjnych. Program partii został w pełni przedstawiony na II zjeździe w listopadzie 1926 r. Był on wyrazem zwycięstwa centrowej opcji wewnątrz partii. Został przedstawiony łagodny stosunek do państwa polskiego. Niepodległość jako cel miała przyjść dzięki pracy organicznej50. Co ważne UNDO rościło sobie prawa do roli przedstawiciela całego narodu ukraińskiego. Rzeczywiście miało ku temu prawo. Jak podaje Mirosław Szumiło z programem UNDO identyfikowało się ¾ elity społecznej ponadto przedstawiciele tej partii wpływali w sposób bezpośredni bądź pośredni na funkcjonowanie zdecydowanej większości ukraińskich instytucji gospodarczych i kulturalno-oświatowych51. Ukraińskie Zjednoczenie Narodowo-Demokratyczne współdziałało z wydawnictwami, organizacjami kulturalnymi (np. Proswita, Ridna Szkoła, młodzieżowy Sokił) oraz gospodarczymi (np. Centrosojuz czy Narodna Torhowla). Partii udało się także uzyskać poparcie duchowieństwa greckokatolickiego52. W latach 20. partia aktywna była na terenach województwa lwowskiego, stanisławowskiego, tarnopolskiego oraz w mniejszym stopniu wołyńskiego, lubelskiego i krakowskiego53. W okresie 1927–1930 ukonstytułował się radykalny odłam UND – Ukraińska Partia Pracy, której członkowie opowiadali się za bardziej stanowczym realizowaniem celów oraz koniecznością odbudowy UNTP, widząc w Ukraińskiej Socjalistycznej Republice Rad zaczyn niepodległego państwa54. Stosowane przez Torzeckiego traktowanie powyższego nurtu, jako centrowego wydaje się być podyktowane istnieniem nurtu nacjonalistycznego, który z kolei na scenie politycznej istniał po prawej stronie od UNDO. Prekursorem tego nurtu była Ukraińska Organizacja Wojskowa, która powstała na zgliszczach armii ukraińskiej. Przekształcenia wewnątrz resztek wojska oraz przychylna sytuacja podczas wojny polsko-bolszewickiej doprowadziły do powstania Ukraińskiej Organizacji Wojskowej jesienią 1920 r. Po pierwszym okresie przeznaczonym na nawiązywanie kontaktów z środowiskami politycznymi oraz akademickimi, organizacja ujawniła się w listopadzie 1921 r., gdy jej członek, Stepan Fedak, przeprowadził zamach terrorystyczny podczas wizyty Marszałka Piłsudskiego we Lwowie. Ranny wówczas został wojewoda lwowski Kazimierz Grabowski55. Co ważniejsze jednak, typ aktywności sabotażowej partii stał się jej immanentnym elementem. Podstawowym organem prasowym organizacji było pismo „Literacko-Naukowy Wistnyk”, które stało się ważnym elementem w kształtowaniu ideologii nacjonalizmu ukraińskiego. Z UWO współpracował również Doncow podczas wydawania równie ważnego pisma, jakim była „Zahrawa” (zalążek Ukraińskiej Partii Pracy Narodowej). Jednak jak sugeruje Roman Wysocki, „UPNR było jedynie etapem w rozwoju szeroko rozumianego nurtu ukraińskiego nacjonalizmu, a powstanie Organizacji Ukraiń- R. T o r z e c k i, op. cit., s. 58. M. S z u m i ł o, op. cit., s. 31-32. 51 Ibidem, s. 34. 52 J. T o m a s z e w s k i, Rzeczpospolita…, s. 85. 53 R. T o r z e c k i, op. cit., s. 246. 54 Ibidem, s. 245. 55 R. W y s o c k i, Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów w Polsce w latach 1929–1939, Lublin 2003, s. 43-45. 49 50 282 skich Nacjonalistów nie było skutkiem ewolucji „zahrawistów” [UPNR – przyp. A. L.], gdyż ci jej szeregów nie zasilili”56. Nacjonalizm ukraiński nie był reprezentowany jedynie poprzez sabotażowe działania UWO. W latach 20. istniał szereg organizacji nacjonalistycznych chociażby: Grupa Ukraińskiej Młodzieży Narodowej oraz Legia Ukraińskich Nacjonalistów. Proces integracyjny całego nurtu rozpoczął się w połowie 1927 r. Od tego czasu utworzono kilka instytucji o charakterze scalającym, jak np. Związek Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów oraz Kierownictwo Ukraińskich Nacjonalistów57. Ostatecznie proces jednoczenia środowiska zakończył się na przełomie stycznia i lutego 1929 r. podczas Pierwszego Kongresu Ukraińskich Nacjonalistów w Wiedniu, kiedy to powstała Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów58. Można dziś stwierdzić, iż OUN był partią o najbardziej nieprzejednanym antypolskim nastawieniu spośród wszystkich ukraińskich stronnictw politycznych. Był to radykalizm rewolucyjny, aczkolwiek bardzo popularny. Oblicza się, że przez szeregi Organizacji w latach 1929–1939 przeszło 20 tys. osób59. Warto zaznaczyć, iż nowa organizacja nie przejęła natychmiastowo pod swoje skrzydła UWO. Pojawiły się bowiem oddolne sprzeciwy wśród wojskowych chociażby z Galicji Wschodniej. Dopiero konferencja nacjonalistyczna, jaka miała miejsce w Pradze na wiosnę 1930 r. zdecydowała, iż UWO stać się powinna ramieniem zbrojnym OUN60. Rzeczywiste zjednoczenie struktur miało miejsce dopiero, gdy przywództwo w Krajowej Egzekutywie OUN przejął Stepan Bandera. Jak zauważa Roman Wysocki, czas władzy Bandery to okres wielkich przemian w OUN. W tym czasie organizacja zintensyfikowała swoje działania. Charakterystyczne dla tego okresu były akcje masowe oraz wzmożenie akcji terrorystycznych wobec przedstawicieli władz państwa polskiego61. Pomiędzy porozumiewawczym tonem UNDO oraz radykalizmem OUN zakwalifikować należałoby Front Jedności Narodowej, pod przewodnictwem Dmytra Palijewa, który wcześniej pracował z Doncowem w redakcji „Zahrawy”. Jak sugeruje Robert Potocki, możliwe jest, że FNJ był infiltrowany i wspierany w swojej działalność przez władze polskie w celu zmniejszenia wpływów i siły OUN. Pojawiały się między innymi podejrzenia wobec lidera FJN, Dmytra Palijewa o rzekomą współpracę z władzami polskimi62. Po drugiej stronie barykady wobec partii ustosunkowanych przeciwnie do idei współpracy z rządem polskim były partie popierane, a niekiedy i wspierane przez rząd polski. Pierwszym propagatorem kierunku ugodowej działalności był Sydor Twerdochlib, redaktor pisma „Ridnyj Kraj”. Do grona środowisk współpracujących możemy zaliczyć: Ukraińską Partię Ludową z Kołomyi oraz Ukraińsko-Ruską Partię „Chliborobów” w Stryju. W roku 1926 partie te połączyły się tworząc Ukraiński Związek Ludowy63. Z kolei nową partią przychylną polskim władzom była utworzona w 1933 r. Ukraińska Partia Włościańska. Na Wołyniu natomiast reprezentantem środowisk „lojalnych” była powstała w 1922 r. Partia Ukraińskiej Jedności Narodowej oraz Wołyńskie Zjednoczenie Ukraińskie64. Ibidem, s. 57. Ibidem, s. 71-76. 58 Ibidem, s. 91. 59 R. P o t o c k i, Polityka państwa polskiego wobec zagadnienia ukraińskiego w latach 1930–1939, Lublin 2003, s. 102-105. 60 R. W y s o c k i, op. cit., s. 126. 61 Ibidem, s. 247. 62 R. P o t o c k i, op. cit., s. 147. 63 R. T o r z e c k i, op. cit., s. 56. 64 T. B r o w a r e k, H. C h a ł u p c z a k, op. cit., s. 64. 56 57 283 Rozstrzygając kwestię ugodowości Ukraińskiego Związku Ludowego oraz innych ugrupowań należy zauważyć, iż nie były one tylko marionetkami w rękach Polaków. Domagały się one równouprawnienia wszystkich obywateli, zniesienia ograniczeń używania języka ukraińskiego w urzędach, sądach oraz organizacjach samorządowych65. Program UZL przemawiał za rozwojem mniejszości ukraińskiej w ramach polskiej konstytucji i jednoczesnej autonomii narodowo-terytorialnej. Działalność środowisk obejmowała głównie powiaty województwa stanisławowskiego oraz pośrednio województwa lwowskiego i tarnopolskiego66. Płynące ze strony Ukraińców oskarżenia o zdradę narodu wydają się zbyt stanowcze. Raczej skłaniałbym się ku zakwalifikowaniu tych partii, jako działających na pograniczu oportunizmu i realizmu politycznego. Ciekawym propagatorem ugody w celu uzyskania autonomii była Ukraińska Ludowa Partia Socjalistów Niepodległościowców (w późniejszym czasie nazwę skrócono do Partia Socjalistów Niepodległościowców) powstała w 1902 r. pod przewodnictwem Mikołaja Michnowskiego, w II RP funkcjonująca od 17 IV 1923 r. Partia ta za cel główny stawiała sobie dojście do niepodległej Ukrainy. Autonomia miała zaś być pierwszym krokiem ku temu przedsięwzięciu67. Program, mimo iż podobny do ugrupowań lojalistycznych, w swojej treści zakładał jednak szybszą realizację celu nadrzędnego. W pejzażu partii ukraińskich istniały również ugrupowania moskalofilskie i starorusińskie. Moskalofile zjednoczeni w Ruskiej Włościańskiej Organizacji opowiadali się za jednością kulturową oraz polityczną z narodem rosyjskim. Starorusini z kolei w roku 1927 utworzyli własne stronnictwo – Ruską Agrarną Partię. Jak zauważa M. Szumiło oba ugrupowania skupiały blisko 15% inteligencji ukraińskiej68. W ramach mniejszości ukraińskiej nie zaistniała na większą skalę działalność środowisk chadeckiego oraz konserwatywnego. W 1923 r. likwidacji uległa Ukraińska Partia Chrześcijańsko-Społeczna, a część jej członków przeszła do apolitycznej Ukraińskiej Organizacji Katolickiej. Konserwatyści byli jeszcze mniej aktywni i stanowili prawdziwy margines polityki69. Niszowym tworem była również Ukraińska Katolicka Ludowa Partia założona w 1930 r. (później zmieniła nazwę na Ukraińską Odnowę Ludową). Zróżnicowanie poglądów politycznych środowisk ukraińskich wiązało się z tradycjami wywodzącymi się jeszcze z czasów sprzed I wojny światowej i ukształtowaniem się w owym czasie dwóch opcji: 1) narodowo-ukraińskiej, dążącej do uzyskania niepodległości przez Ukrainę; 2) moskalofilskiej, uznającej Ukraińców za odłam narodu rosyjskiego i zmierzającej do zjednoczenia wszystkich ziem ukraińskich pod berłem cesarstwa Rosyjskiego. W odniesieniu do II Rzeczypospolitej można – za autorami Browarkiem i Chałupczakiem – dokonać zgoła innego podziału i wyodrębnić pięć głównych nurtów politycznych: 1) narodowy: Ukraińską Partię Narodowo-Demokratyczną (UNDP), Ukraińską Partię Pracy Narodowej (UNTP), Ukraińskie Zjednoczenie Narodowo-Demokratyczne (UNDO); R. T o r z e c k i, op. cit., s. 56-57. M. P a p i e r z y ń s k a - T u r e k , op. cit., s. 61. 67 Ibidem, s. 62. 68 M. S z u m i ł o, op. cit., s. 37. 69 R. T o r z e c k i, op. cit., s. 57. 65 66 284 2) nacjonalistyczno-radykalny: Ukraińska Wojskowa Organizacja (UWO), Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów, Front Jedności Narodowej (FNJ) oraz Ukraińska Partia Socjalistyczno-Radykalna (USRP)70; 3) socjalistyczno-niepodległościowy: Ukraińska Partia Socjal-Demokratyczna (USDP); 4) komunistyczny: Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy (KPZU, wcześniej jako Komunistyczna Partia Galicji Wschodniej), Partia Wolności Ludu, Ukraińskie Zjednoczenie Socjalistyczne „Związek Włościański”, Ukraińskie Włościańsko-Robotnicze Zjednoczenie Socjalistyczne, Ukraińskie Zjednoczenie Włościańskie71; 5) ugodowy: Ukraińsko-Ruska Partia „Chliborobów”, Ukraińska Partia Ludowa, Ukraiński Związek Ludowy, Ukraińska Partia Włościańska, Partia Ukraińskiej Jedności Narodowej oraz Wołyńskie Zjednoczenie Ukraińskie72. Środowiska polityczne posiadały również własne czasopisma będące organami prasowymi. Ukraińskie Zjednoczenie Narodowo-Demokratyczne wydawało tygodnik „Swoboda” oraz „Ukraińską Hromadę”. Ukraińska Partia Socjal-Demokratyczna za organy prasowe posiadała dziennik „Wpered”, miesięcznik „Wilna Ukrajina”, „Zemla i Wola” oraz „Nowa Kulturę”. Ukraińska Wojskowa Organizacja i Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów, obok wychodzących zagranicą „Surmy” i „Rozbudowy Nacji”, wydawały w Polsce tygodniki „Ukrajinśkyj hołos”, „Nasz Kłycz”, „Wisti”. Natomiast Ukraińskie Zjednoczenie Socjalistyczne Związek Włościański (tzw. Sel-Sojuz) wydawał „Nasze Żytnia” (tygodnik), zaś Ukraińskie Włościańsko-Robotnicze Zjednoczenie Socjalistyczne (Sel-Rob) „Nasze Słowo”. Ukraińska Partia Socjalistyczno-Radykalna posiadała w spadku po Ukraińskiej Partii Radykalnej „Hromadskyj hołos”. Inne czasopisma to wydawane przez Front Jedności Narodowej „Batkiwszczyna” oraz „Ukraiński Wisti”, a także tygodnik „Nowe Seło” wydawany przez Ukraińską Partię Włościańską73. Partie polityczne w demokratycznych systemach politycznych swoją siłę mierzą poprzez proces wyborczy. Ukraińskie ugrupowania brały udział od 1922 r. w każdej elekcji do polskiego parlamentu. W wyborach 1922 r. sytuacja ta również miała miejsce, mimo iż większość środowisk politycznych zrezygnowała ze startu wyborczego. Ówcześnie ukraińskie partie z Wschodniej Galicji wykorzystały własną absencje do zaakcentowania walki o niepodległe państwo, jednocześnie chcąc sprawdzić słabość administracji polskiej74. Jednak Ukraińcy z ziem byłego zaboru rosyjskiego wystartowali w wyborach w ramach Bloku Mniejszości Narodowych, uzyskując 20 mandatów poselskich oraz 6 senatorskich. W Galicji natomiast zdobyto tylko 5 mandatów z list prorządowych (środowisko to przekształciło się później w UkraińskoRuską Partię „Chliborobów”75). Parlamentarzyści ukraińscy reprezentowali trzy różne nurty: pierwszy o nachyleniu inteligencko-nacjonalistycznym, drugi o ukierunkowaniu socjalistycznym, trzeci o nieokreślonych wówczas poglądach politycznych76. Na początku kadencji istniały dwa kluby: Klub Ukraiński oraz Ukraiński Wiejski Klub Sejmowy gromadzący posłów ugodowców77. Jednak senatorowie i posłowie ukraińscy z KU utworzyli 22 XI 1922 r. UkraIbidem, s. 61-62. T. B r o w a r e k, H. C h a ł u p c z a k, op. cit., s. 64. 72 Ibidem, s. 59. 73 Ibidem, s. 79. 74 G. R a d o m s k i, Narodowa Demokracja wobec problematyki mniejszości narodowych w Drugiej Rzeczypospolitej w latach 1918 –1926, Toruń, 2000, s. 75. 75 M. S z u m i ł o, op. cit., s. 23. 76 M. P a p i e r z y ń s k a - T u r e k, op. cit., s. 154-155. 77 R. T o r z e c k i, op. cit., s. 67. 70 71 285 ińską Reprezentację Polityczną, w której dominująca rolę odgrywała grupa inteligencka. Naturalnym następstwem tego czynu było utworzenie poselskiego Ukraińskiego Klubu Sejmowego oraz Ukraińskiego Klubu Senatorskiego78. Sam Klub Sejmowy ulegał wewnętrznym podziałom, które były konsekwencją różnic politycznych. W czasie trwania kadencji powstały: Frakcja Socjalistyczna oraz Frakcja Komunistyczna79. Dużym zainteresowaniem mniejszości ukraińskiej cieszyły się wybory 1928 r. Po raz pierwszy bowiem dopuszczono do głosowania ludność zamieszkującą obszar byłej Galicji Wschodniej. Wzięło w nich udział blisko 75% uprawnionych Ukraińców. Przedstawiciele mniejszości ukraińskiej uzyskali w tych wyborach 11 mandatów senatorskich i 46 mandatów poselskich80. UNDO startowała w ramach Bloku Mniejszości Narodowych jako jedyne ugrupowanie ukraińskie (ostatecznie jednak razem z UNDO wystartowała Ukraińska Socjalistyczno-Radykalna Partia Salenskyj Sojuz). Indywidualnie do wyborów przystąpiło sześć ukraińskich list państwowych: Ukraiński Związek Ludowy, Ukraińskie Włościańsko-Robotnicze Socjalistyczne Zjednoczenie – Sel-Rob (4 mandaty), Blok Mniejszości Narodowych (UNDO uzyskało 23 mandaty, Sel Sojuz 2), Sel-Rob Lewica internacjonaliści (2), Ukraińska Partia Pracy (1), Blok Wyborczy Ukraińskich Socjalistycznych Włościańskich Robotniczych Partii (9). Pięciu Ukraińców dostało się z list BBWR81. W sejmie zostało ukonstytuowanych 5 klubów: Klub Ukraiński (UNDO – 23 mandaty, Sel-Sojuz – 2 i 1 bezpartyjny), Klub USRP Reprezentacji Parlamentarnej (8), Bezpartyjny Blok Wspierania Rządu (5), Klub Sel-Rob (3), Klub Sel-Rob Jedność (3) i jeden poseł bez przynależności klubowej reprezentujący UPP. Wszyscy posłowie oprócz członków BBWR oraz Sel-Rob Jedności w okresie kadencji należeli do Ukraińskiej Reprezentacji Parlamentarnej82. Do kolejnych wyborów, które miały miejsce w 1930 r. Ukraińcy przystąpili w ramach Ukraińsko-Białoruskiego Bloku Wyborczego (UNDO i USRP) oraz samodzielnie, jak SelRob i UPP (jednak jedynie jako listy lokalne). Wynik wyborczy nie był rewelacyjny: UNDO zdobyło 17 mandatów poselskich oraz 3 senatorskie, zaś Ukraińska Socjalistyczno-Radykalna Partia 3 miejsca w sejmie oraz jedno w senacie83. Podczas kampanii przed wyborami w 1935 r. UNDO jako największe ukraińskie ugrupowanie początkowo oprotestowało projekt ordynacji, żądając trójmandatowych okręgów i proporcjonalności wyborczej na terenach mieszanych etnicznie. Jednak przed wyborami partia zawarła w połowie 1935 r. kompromis ze sferami rządzącymi, nazwany „normalizacją stosunków polsko-ukraińskich” i wzięła udział w wyborach. Celem nadrzędnym dla ugrupowania okazało się wprowadzenie posłów do parlamentu. Ze strony ukraińskiej w wyborach wzięła udział również Ukraińska Partia Narodowo-Katolicka oraz Wołyńskie Zjednoczenie Ukraińskie (WUO). Ostatecznie w sejmie mandaty ukraińskie rozłożyły się w następujący sposób: UNDO reprezentowane było przez 14 posłów oraz 4 senatorów, WUO – 5 posłów i 1 senatora, Ukraińska Odnowa Ludowa – 1 posła i 1 senatora. W parlamencie utworzono dwie grupy: Ukraińską Reprezentację Parlamentarną oraz Ukraińską Reprezentacje Parlamentarną Wołynia. Wicemarszałkiem Sejmu został Wasyl Mudryj z UNDO84. Do ostatnich wyborów parlamentarnych, jakie odbyły się w II Rzeczy-pospolitej w 1938 r. ze strony ukraińIbidem, s. 155. Ibidem, s. 68. 80 M. S y r n y k, Ukraińcy w Polsce 1918–1939. Oświata i szkolnictwo, Wrocław 1996, s. 32-33, 50. 81 M. S z u m i ł o, op. cit., s. 45-46. 82 R. T o r z e c k i, op. cit., s. 188. 83 M. S z u m i ł o, op. cit., s. 146. 84 Ibidem, s. 199. 78 79 286 skiej ponownie przystąpiły UNDO oraz WUO. W sejmie znalazło się 14 Ukraińców (13 z UNDO oraz 1 z WUO), w senacie z kolei trzech: 2 z UNDO oraz 1 z WUO. W Izbie Niższej parlamentu ponownie funkcjonowały dwie ukraińskie instytucje parlamentarne, przy czym URP Wołynia tworzyło 5 posłów oraz 1 senator, którzy znaleźli się tam dzięki obecności na liście środowisk rządowych. Liczba mandatów uzyskiwana przez ukraińskie partie w stosunku do innych mniejszości narodowych pozwala ukazać, jaką skalę miał bojkot wyborów w 1922 r. Podczas gdy po wyborach bojkotowanych Ukraińcy uzyskali jedynie 4,6% mandatów, mniejszość żydowska uzyskała ich 7,9%, niemiecka 3,8%, białoruska 2,4%85. Z kolei po wyborach roku 1928 wartości te zostały przewartościowane: mniejszość ukraińska wraz z białoruską zdobyła 9,1% mandatów, niemiecka 4,8%, żydowska 2,9%86. Co prawda w latach 30. ponownie procent mandatów ukraińskich spadł do okolic 5%, jednak wpływ na to miały różne czynniki niekoniecznie związane z działalnością partii. Rozpatrując wyniki wyborcze pod kątem uzyskanych mandatów jak również liczby oddanych głosów należy podkreślić, iż najsilniejszym ugrupowaniem ukraińskim na ziemiach polskich było UNDO. Co prawda, ugrupowanie to nie brało udziału w wyborach w 1922 r. (jedyne głosy ukraińskie padły na „Chliborobów” w liczbie 87 633 oraz na listę Bloku Mniejszości, która jako całość uzyskała wynik ponad 1 mln, czyli 16% wszystkich głosów87), jednak począwszy od wyborów 1928 r. gromadziło na swoim koncie nie mniej niż blisko połowę głosów ukraińskich. I tak, w roku 1928 UNDO wraz USRP otrzymały blisko 600 tys. głosów (wszystkie listy ukraińskie wówczas osiągnęły wspólny wynik 1 332 758 głosów), w wyborach 1930 r. ta sama para zdobyła łącznie 655 833 głosów z blisko 700 tys., jakie zdobyli Ukraińcy; z kolei w wyborach 1935 r. w wyniku kompromisu ze stroną polską na UNDO padło ponad 1 mln głosów. W ostatnich wyborach w II RP nastąpił minimalny wzrost poparcia do liczby 1 282 212 głosów88. Jedynie w roku 1928 faktyczną rywalizację z UNDO podjął blok partii lewicowych, które traktowane jako całość mogłyby konkurować z narodowymi demokratami. W pozostałych elekcjach, z różnych przyczyn Ukraińskie Narodowo-Demokratyczne Zjednoczenie było poza konkurencją. Podsumowanie Zarysowane w niniejszym artykule losy ukraińskich ugrupowań politycznych ukazują nam ciekawy obraz nie tylko elity politycznej, ale również i społeczeństwa, które w sposób aktywny i zorganizowany uczestniczyło w wyborach parlamentarnych. Funkcjonowanie na arenie politycznej szeregu ugrupowań oraz sukces wyborczy kilku z nich ukazuje, iż liczna mniejszość wewnątrz siebie wykrystalizowała naturalne podziały polityczne. Ukraińskie partie polityczne poprzez swoją działalność i różnorodność stworzyły własny system partyjny, który w rzeczywistości był częścią składową ogólnokrajowego układu ugrupowań politycznych. Proces tworzenia się i scalania ugrupowań charakterystyczny jest dla dojrzewającej demokracji, takiej jak w II Rzeczypospolitej. W tym kontekście można stwierdzić, iż partie ukraińskie, po początkowym okresie negowania państwa polskiego, pogodziły się z koniecznością funkcjonowania w obrębie organizmu nieukraińskiego i podjęły działania ukierunkowane na osią- W. R o s z k o w s k i, Najnowsza historia Polski 1914–1945, Warszawa 2003, s. 143. Ibidem, s. 239. 87 K. K a c p e r s k i, System wyborczy do sejmu u senatu u progu drugiej Rzeczypospolitej, Warszawa 2007, s. 242. 88 Informacje dotyczące poparcia w wyborach przytaczam za: M. S z u m i ł o, op. cit. 85 86 287 gnięcie sukcesu politycznego niczym normalne partie polityczne we własnym systemie politycznym. Niestety niemożliwe jest gruntowne analizowanie płynności i dynamiki poparcia dla wszystkich nurtów politycznych z przyczyny otoczenia, w jakim ugrupowania funkcjonowały. Wydaje się, że najbardziej reprezentatywne w tej gestii były wybory 1928 r., kiedy to aż 7 środowisk ukraińskich brało udział w podziale mandatów. Jednak zarówno wybory w 1922 r. ze względu na bojkot, jak również wybory w latach 30., a w szczególności w okresie „normalizacji”, nie pozwalają uchwycić naturalnego poparcia społeczeństwa. Jak łatwo zauważyć lata 30. to dominacja UNDO na ukraińskiej scenie politycznej, uzupełniana jedynie przez środowiska lojalne, które dzięki swojej postawie mogły uczestniczyć w życiu parlamentarnym. Warto jednak zwrócić uwagę, iż w przeciągu całego okresu II RP poparcie dla ugrupowań mniejszości ukraińskiej pozostawało na poziomie 1 mln głosów (blisko 700 tys. głosów oddanych w roku 1930 należy chyba traktować jako jednostkowy przypadek związany z ówczesną atmosferą polityczną). Elektorat ukraiński stanowił w miarę jednolity blok (oprócz roku 1928) skupiony wokół UNDO. Wydaje się jednak, iż nie był to skutek naturalnego poparcia działalności partii, ale raczej czynników zewnętrznych, w jakim przyszło funkcjonować wszystkim ugrupowaniom ukraińskim. 288 Arkadiusz Meller Uniwersytet im. Mikołaja Kopernika w Toruniu (KONTR)REWOLUCJA PRZECIW MATERIALIZMOWI, CZYLI KRYTYKA LIBERALIZMU EKONOMICZNEGO I MARKSIZMU ZE STRONY RUCHU NARODOWO-RADYKALNEGO „FALANGA” „Praca dla Polaków, Władza dla Narodu”1. Powstały w połowie lat 30. XX w. narodowy radykalizm był na ówczesnej scenie politycznej zjawiskiem o wyjątkowym charakterze. Sam Obóz Narodowo-Radykalny w formie legalnie istniejącej partii istniał zaledwie dwa miesiące2, lecz czołowym politykom, myślicielom związanym z powyższym nurtem ideowym fakt działania w ,,podziemiu” nie przeszkodził w formułowaniu własnych, oryginalnych koncepcji politycznych. Ten stan rzeczy dotyczył dwóch odłamów ONR, czyli ONR ,,ABC” (biorącego swoją nazwę od dziennika znajdującego się pod kontrolą osób, związanych z tą częścią narodowych radykałów) oraz powstałego w 1935 r. Ruchu NarodowoRadykalnego ,,Falanga” (RNR), kierowanego przez Bolesława Piaseckiego. RNR skupiał głównie studentów, byłych członków Oddziału Akademickiego Obozu Wielkiej Polski, Wydziału Młodych Stronnictwa Narodowego, z kolei jego przywódcy byli związani z komitetem redakcji „Akademika Polskiego”. Niemożność legalnego oddziaływania na społeczeństwo była rekompensowana przez obydwa odłamy prowadzeniem bogatej działalności publicystycznej oraz ideowowychowawczej. Należy zauważyć, że zainteresowanie osób zawiązanych z Ruchem NarodowoRadykalnym koncentrowało się na kwestiach dotyczących ustroju, kultury, gospodarki, mniejszości narodowych, miejsca Polski w Europie Środkowo-Wschodniej. Zagadnienia zaprezentowane w poniższym tekście nie znalazły dotychczas znaczącego omówienia3. Poniższy artykuł będzie próbą przedstawienia krytycznego namysłu narodowych radykałów nad liberalizmem ekonomicznym oraz marksizmem (przy czym w rozważaniach nad oceną komunizmu ograniczymy się niemal wyłącznie do jego krytyki z pozycji ekonomicznych). Podstawą do analizy powyższego zagadnienia będą publikacje prasowe autorów związanych z omawianym ruchem politycznym, zamieszczane w czasopismach związanych ideowo z RNR4 oraz broszury programowe, w których interesujące nas zagadnienia były szerzej poruszane. Co każdy młody Polak wiedzieć powinien?, Warszawa, b.r.w., s. 14. T. S e l i m o w s k i, Polskie legalne stronnictwa polityczne, Warszawa 1934, s. 42-44; J. B a b i ń s k i, Geografia polityczna w Polsce A.D. 1937, Warszawa 1937, s. 22-23. 3 J. M. M a j c h r o w s k i, Geneza politycznych ugrupowań katolickich. Stronnictwo Pracy, grupa ,,Dziś i Jutro”, Libella– Paris 1984, s. 111-112; i d e m, Obóz Narodowo-Radykalny – okres działalności legalnej, „Dzieje Najnowsze”, 1976, z. 3, s. 62-64; B. G r o t t, Koncepcje gospodarcze Ruchu Narodowo-Radykalnego „Falanga” w świetle prasy, „Studia Historyczne”, 1995, z. 2 (149), s. 243-252; i d e m, Nacjonalizm chrześcijański. Narodowo-radykalna formacja ideowa w II Rzeczpospolitej na tle porównawczym, Krzeszowice 1999, s. 114-115; S. R u d n i c k i, Program społeczny Obozu Narodowo-Radykalnego (ONR). Stosunek do kwestii robotniczej, „Z pola walki”, 1965, nr 3(31), s. 25-46; A. D u d e k, G. P y t e l, Bolesław Piasecki. Próba biografii politycznej, Londyn 1990, s. 63, 70-71; S. R u d n i c k i, Obóz Narodowo-Radykalny. Geneza i działalność, Warszawa 1985. Ostatnia praca koncentruje się na aktywności organizacyjnej dwóch odłamów narodowych radykałów, pomijając w zasadzie kwestię myśli politycznej. 4 Te tytuły prasowe to głównie: „Ruch Gospodarczy” (marzec–grudzień 1937 r.), „Ruch Młodych” (październik 1935 r.–styczeń 1938 r.), tygodnik „Falanga” (lipiec 1936–1939 r.; ze względu na swój charakter, małą objętość oraz nastawienie na zdobycie szerokiego grona czytelników, powyższe pismo w interesującym nas temacie ma małą wartość 1 2 289 Ocena wielkiego kryzysu gospodarczego Niewątpliwie znaczący wpływ na kształt poglądów ekonomicznych polityków i publicystów związanych z RNR ,,Falanga” miało doświadczenie kryzysu gospodarczego lat 30. XX w. oraz powstanie zarówno za wschodnią, jak i zachodnią granicą Polski państw totalitarnych, stanowiących bezpośrednie zagrożenie dla dalszej egzystencji narodu i państwa polskiego. Mające miejsce w latach 30. XX w. załamanie światowej koniunktury gospodarczej postrzegano jako epokę przejściową między starym systemem polityczno-gospodarczym a nową, jeszcze nie do końca ukształtowaną formą stosunków społecznych. Jak pisał jeden z czołowych myślicieli i polityków ,,Falangi”, Marian Reutt (nota bene admirator oraz tłumacz bierdiajowskiego Nowego Średniowiecza): ,,Jest to epoka chaosu, nie ustabilizowania i przeżywania się pewnych form etycznych, prawnych, obyczajowych, gospodarczych, ustrojowych. Stanowi ona okres przejściowy, w którym z gmatwaniny skłóconych elementów społecznogospodarczych i naruszonej równowagi wyłoni się świat nowej rzeczywistości”5. Z kolei dla Bolesława Piaseckiego cechą znamionującą zamierający okres dziejów Europy była deformacja pojęć i panujący chaos ideowy, który wyrażał się w próbie dopasowania nowych idei do starych, upadających form6. Egzemplifikacją tych twierdzeń na płaszczyźnie ustrojowopolitycznej miało być powstawanie tzw. ,,dyktatur demokratycznych” (czyli ustrojów próbujących łączyć ludowładztwo z ideą silnej władzy), z kolei na polu ekonomicznym – fakt powstawania teorii, próbujących godzić liberalizm gospodarczy (będący znakiem ,,starej epoki”) z interwencjonizmem państwowym (będący symptomem nadchodzącego ,,nowego” okresu)7. Jednocześnie wspomniany kryzys postrzegano nie tylko jako jedno z wielu, mających miejsce w historii świata, załamań koniunktury gospodarczej (sytuacje takie miały powtarzać się cyklicznie co 6–11 lat)8, lecz jako walkę dwóch przeciwstawnych sobie światopoglądów9: materialistycznego i idealistycznego (chrześcijańskiego), co ilustruje następujący przykład: ,,W epoce, gdy jedna cywilizacja wali się w gruzy, gdy chwieją się jej podstawy, gdy narody wielkie toczą walkę o nowe oblicze jutra, dwa są czynniki, dwie potęgi, między którymi rozegrać się musi bój decydujący. Jednym jest pogański materializm, drugim katolicki ruch narodowy”10. Zdaniem, przywołanego już wcześniej Mariana Ruetta, ówczesny kryzys dotykał głównie sfery ducha, metafizyki i był konsekwencją odrzucenia przez nowożytność teistycznego sposobu myślenia na rzecz antropolatrii (by posłużyć się określeniem Erika von Kuehnelt-Leddihna11). Przyczyn takiego stanu rzeczy dopatrywał się, podążając tropem Mikołaja Bierdiajewa, w rozroście indywidualizmu i odrzuceniu wszelkich autorytetów12. poznawczą), „Sztafeta” (1934–1939, pod tym samym tytułem pismo to wydawał zarówno RNR, jak i ONR ,,ABC”; w poniższym tekście ograniczymy się do pierwszego okresu ukazywania się czasopisma, w którym było ono głównym organem prasowym ONR przed jego rozbiciem na dwie frakcje), „Akademik Polski” (1927–1936, początkowo jako organ Oddziału Akademickiego OWP, potem Wydziału Młodych SN; pismo znajdowało się pod przemożnym wpływem Bolesława Piaseckiego i jego współpracowników, którzy razem z nim utworzyli RNR). W poniższym artykule niekiedy zostaną przedstawione koncepcje gospodarcze, datowane na okres wcześniejszy niż samo powstanie RNR czy nawet ONR. Jest to podejście o tyle uzasadnione, że tworzone wówczas koncepcje nie uległy zasadniczym przeobrażeniom po powstaniu wspomnianych organizacji politycznych. 5 M. R e u t t, Zasady narodowego ustroju gospodarczego. Idea nowego średniowiecza. I. Analiza ustrojów średniowiecznego i obecnego, ,,Akademik Polski”, 1934, nr 8, s. 8. 6 B. P i a s e c k i, Duch czasów nowych a Ruch Młodych, Warszawa 1935, s. 10-11. 7 Ibidem, s. 11. 8 M. R e u t t, O inicjatywie prywatnej, ,,Ruch Gospodarczy”, 1937, nr 6, s. 12. 9 I d e m, Człowiek i naród w gospodarstwie, ,,Ruch Młodych”, 1935, nr 2, s. 23. 10 O. S z p a k o w s k i, Polska przeciw marksizmowi, Warszawa 1936, s. 3. 11 E. v o n K u e h n e l t - L e d d i h n, Przeciwko duchowi czasu, Kąty Wrocławskie 2008, s. 10. 12 M. R e u t t, Idea Nowego Średniowiecza, ,,Akademik Polski”, 1934, nr 3, s. 4. 290 Stosunek do kapitalizmu Zdaniem członków RNR krach gospodarczy dowiódł ostatecznego upadku kapitalizmu i gospodarki opartej na zasadzie całkowitej, niczym nieskrępowanej wolności gospodarczej13. Krytyka wysuwana względem liberalizmu ekonomicznego miała charakter wielowymiarowy, lecz wydaje się, że można by pokusić się o pewną próbę systematyzacji zarzutów, kierowanych pod adresem wspomnianego systemu gospodarczego. Można wątpliwości te ująć w dwie kategorie: 1) wysuwanie zastrzeżeń pod adresem ekonomii wolnorynkowej ze względu na jej nieetyczny charakter, czyli krytyka kapitalizmu z powodu niszczenia tradycyjnej, chrześcijańskiej aksjologii oraz wspólnotowego wymiaru życia narodu; 2) zastrzeżenia natury ,,pragmatycznej” – w tym wypadku koncentrowano się na wykazywaniu nieskuteczności i nieefektywności liberalizmu gospodarczego jako systemu ekonomicznego. W takiej też kolejności zostaną poniżej przedstawione zastrzeżenia, kierowane w stronę gospodarki wolnorynkowej. Fundamentalnym błędem liberalizmu ekonomicznego, zdaniem jednego z członków Ruchu Narodowo-Radykalnego, było mechaniczne przeniesienie zasad rządzących naukami przyrodniczymi na grunt ekonomii14, która stanowi część nauk społecznych. Ów błąd, który można nazwać błędem pozytywistycznym, zakłada jedność świata przyrodniczego, fizycznego ze światem społecznym. Zdaniem autora założenie to jest fałszywe, gdyż traktuje człowieka w sposób materialistyczny, tym samym odbierając mu wolną wolę, podczas gdy: człowiek […] w swojej działalności realizuje swobodnie zamierzone przedsięwzięcia, kierując się swoimi upodobaniami, wierzeniami i pragnieniami. Na jego postępowanie składają się przede wszystkim elementy woli kierowanej przez rozum lub uczucie, a najbardziej przez wiarę, będąc wynikiem skomplikowanych procesów wewnętrznych mało lub wcale niezależnych od czynników materialnych15. Człowiek sam kreuje rzeczywistość a nie – jak zakłada liberalizm i marksizm – zostaje przez nią zniewolony: ,,Zapomniano o tym, że nie prawa ekonomiczne dyktują człowiekowi postępowanie na terenie gospodarczym, ale człowiek niezależnie od czynników zewnętrznych, a nawet wbrew im układa swoje postępowanie, kierując się osobistym rozumieniem swoich potrzeb i celów”16. Działacze ,,Falangi” uważali kapitalizm i komunizm za systemy ekonomiczne, będące wyrazem tego samego materialistycznego, wrogiego chrześcijaństwu światopoglądu17. Zdaniem Mariana Reutta ekonomia nie jest (i nie może być) nauką pozbawioną odniesień do aksjologii o charakterze chrześcijańskim: ,,Ekonomia to ogół zasad postępowania w dziedzinie produkcji i wymiany dóbr, którymi kieruje się uspołeczniona jednostka, mająca na uwadze obowiązujące normy moralne i 13 I d e m, Zasady narodowego ustroju…, s. 4; i d e m, Zagadnienie przyszłego ustroju gospodarczego Polski. Odpowiedzi na ankietę nr 11 ,,Akademika Polskiego”, ,,Akademik Polski”, 1934, nr 12, s. 4; i d e m, Człowiek i naród…, s. 24; O. S z p a k o w s k i, op. cit., s. 7; Kapitalizm, komunizm i gospodarka narodowa, Warszawa 1933, s. 11 (broszura ta powstała przed zaistnieniem RNR ,,Falanga”, lecz została napisana przez jej do 1938 r. czołowego działacza, Wojciecha Wasiutyńskiego – W. W a s i u t y ń s k i, Prawą stroną labiryntu. Fragmenty wspomnień, Gdańsk 1996, s. 148). 14 M. R e u t t, Człowiek i naród…, s. 24-26. 15 Ibidem, s. 24-25. 16 Ibidem, s. 26. 17 M. S t a n i s z k i s, Kwestii robotniczej nie będzie, ,,Ruch Młodych”, 1937, nr 11(26), s. 12; J. G r a b o w s k i, Religia i ekonomia, ,,Ruch Gospodarczy”, 1937, nr 6, s. 1; S. C i m o s z y ń s k i, O ustrój pracy, ,,Ruch Gospodarczy”, 1937, nr 4-5, s. 2. 291 prawne. […] Ekonomia musi być systemem norm, organizujących określoną dziedzinę życia – stosunki gospodarcze”18. Powyższe przekonanie było bliskie temu, które prezentował inny działacz Ruchu Narodowo-Radykalnego, Jan Grabowski. Według niego ekonomia jest środkiem mającym służyć człowiekowi w osiągnięciu zbawienia. Dlatego też nie można rozpatrywać zdań stojących przed gospodarką jedynie pod względem jej użyteczności19. Według autora wartości, na których zbudowana jest współczesna ekonomia, są sprzeczne z etyką katolicką, gdyż wolna konkurencja, sprowadzająca się do bezwzględności w osiąganiu sukcesu, zabija ewangeliczną zasadę miłości bliźniego20. Ponadto kapitalizm powoduje ,,nieograniczoną możliwość bogacenia się, nieograniczone używanie dóbr doczesnych w postaci własności kapitalistycznej, swobodę bogacenia się cudzą pracą bez własnego wysiłku”21, tym samym odciąga człowieka od jego transcendentalnego celu, którym jest zbawienie. Negowanie systemu wolnorynkowego, z pozycji braku odwołań do aksjologii chrześcijańskiej, przez Ruch Narodowo-Radykalny było zbieżne ze stanowiskiem, jakie w tej kwestii zajmował obóz narodowy22. Tacy działaczeekonomiści Narodowej Demokracji, jak np. Stanisław Głąbiński23 także dokonywali krytyki kapitalizmu za powodowanie nadmiernego rozwoju indywidualizmu. Liberalizm ekonomiczny, zdaniem ,,falangistów”, dokonywał przebudowy tradycyjnych wartości, charakterystycznych dla okresu średniowiecza. I tak np. osoba trudniąca się pożyczaniem wysoko oprocentowanego pieniądza, z jednostki pogardzanej w czasie wieków średnich, poprzez system wolnorynkowy zyskiwała nobilitację i stawała się osobą, od której życie gospodarcze było wręcz uzależnione24. Jednocześnie kapitalizm doprowadził do zniszczenia rodziny, poprzez masowe zatrudnianie kobiet w przemyśle25 oraz zlikwidowanie rodzinnych warsztatów pracy: ,,zamiast prawdziwej rodziny, żyjącej przy swym warsztacie pracy, pojawiła się niby rodzina, w której ojciec pracuje w jednym przedsiębiorstwie, matka w drugim, starsze dziecko jest na posługi w trzecim, a młodsze wychowuje się w żłobku”26. Działacze Ruchu Narodowo-Radykalnego krytykowali kapitalizm za rugowanie duchowego i wspólnotowego wymiaru pracy ludzkiej, gdyż zadaniem Stanisława Cimoszyńskiego, istotą pracy nie jest wyłącznie osiągnięcie indywidualnego zysku, co zakładał liberalizm ekonomiczny, traktujący pracę jako jeden z wielu towarów, przeznaczonych na sprzedaż27, lecz działanie na rzecz wspólnoty i dążenie do osobistego rozwoju duchowego28. Niwelowanie spirytualistycznego wymiaru pracy odbywało się poprzez jej mechanizację, zabijającą inwencję twórczą oraz odrzucenie personalizmu na rzecz traktowania osoby ludzkiej, jako zależnej od działania mechanizmu gospodarczego, co w efekcie prowadziło do powstania nowej formy niewolnictwa: w związku z podziałem pracy, ze specjalizacją, nabrała ona [praca – przyp. A. M.] charakteru bezdusznego i mechanicznego, rozbijając skomplikowane zespoły działań, mogące zaangażować całą fizyczną i duchową istotę ludzką na prymitywne części składowe. Każdy robotnik wykonuje jeden lub kilka wystudiowanych, M. R e u t t, Człowiek i naród…, s. 26-27. J. G r a b o w s k i, op. cit., s. 1. 20 Ibidem, s. 2. 21 Ibidem, s. 1. 22 Więcej nt. koncepcji gospodarczych obozu narodowego: M. S z o ł u c h a, Naród i ekonomia. Myśl społecznoekonomiczna Narodowej Demokracji w okresie II RP, Szczecin 2008. 23 S. G ą b i ń s k i, Narodowa polityka ekonomiczna, Lwów 1928, s. 9-10. 24 Kapitalizm, komunizm…, s. 4-5. 25 M. R z ę t k o w s k a, Praca narodowa kobiet, „Akademik Polski”, 1934, nr 12, s. 5. 26 Kapitalizm, komunizm…, s. 5. 27 M. S t a n i s z k i s, op. cit., s. 13. 28 S. C i m o s z y ń s k i, op. cit., s. 2; i d e m, Homo oeconomicus – a życie, ,,Ruch Gospodarczy”, 1937, nr 1, s. 15. 18 19 292 szybkich i celowych ruchów, ale tak zabójczych przez swą monotonię dla rozwoju duchowego i fizycznego jednostki. Tym bardziej, gdy wykonuje je robotnik w takt maszyny, która podporządkowuje go, czyni zeń swą własną dodatkową część i do roli tej części latami ujarzmia29. Kapitalizm był według narodowych-radykałów niebezpieczny także ze względu na rozbijanie wspólnoty politycznej, jaką jest naród. Liberalizm gospodarczy, opierając się na egoistycznym zaspakajaniu potrzeb materialnych, sztucznie doprowadzał do rozbicia narodu na konkurujące ze sobą, partykularne klasy społeczne, zainteresowane wyłącznie walką o zaspokojenie swoich egoistycznych celów30. Naród zamiast stanowić zjednoczoną wspólnotę, dążącą do realizacji swoich uniwersalnych celów, został rozbity na dwa konkurujące ze sobą obozy: wytwórców i właścicieli środków produkcji: Charakterystyczną cechą ustroju kapitalistycznego była walka między uczestnikami procesu wytwórczego o część osiągniętych z produkcji dochodów. Walka ta dzieliła społeczeństwo kapitalistyczne na wrogie obozy, które zajmowały w procesie produkcji odmienne stanowisko. Obóz pierwszy – to właściciele narzędzi produkcji, czyli kapitaliści. Obóz drugi – to pracownicy, pozbawieni własności narzędzi wytwarzania, czyli tzw. proletariat31. Kapitalizm obarczono winą za powstanie klasy robotniczej, gdyż poprzez wprowadzenie podziału produkcji, dokonał procesu wydzielenia tej grupy społecznej ze wspólnoty. Zdaniem Marii Staniszkis komunizm jedynie twórczo rozwijał problem klasowości, którego pierwszym twórcą był liberalizm gospodarczy32. Należy zauważyć, że publicyści interesującego nas ruchu politycznego nie dostrzegali faktu, że każdy system produkcji wymaga podziału pracy i specjalizacji, w wyniku której naturalne staje się powstawanie klas społecznych. Równie wiele krytycznych uwag poświęcono analizie wolnorynkowego systemu ekonomicznego z powodu jego nieefektywności. W powyższy nurt wpisuje się ocena przywoływanego już Mariana Reutta, który uważał, że cykle koniunkturalne, na których oparty jest system kapitalistyczny, nieuchronnie muszą prowadzić do powstawania kryzysów gospodarczych, prowadzących wprost do anarchizacji życia narodu: ,,Okresy pomyślności i depresji, zjawisko nieodłączne od kapitalizmu, przyczyniają się do anarchizacji życia społecznego, do upadku moralności, do głodu i nędzy mas pracujących, tych mas inteligentów i robotników, które stanowią rdzeń narodu, jego elitę”33 oraz do niezaspokajania rudymentarnych potrzeb życiowych34. Zdaje się, że autor nie zauważał, iż cykle koniunkturalne są nie tylko przynależne do systemu kapitalistycznego, lecz stanowią wogóle nieodłączny element gospodarki, rozwijającej się sinusoidalnie, a nie linearnie. Zdaniem ,,falangistów” system gospodarczy, oparty głównie na rachunku ekonomicznym, charakteryzował się dokonywaniem inwestycji jedynie w tych dziedzinach gospodarki, które były najbardziej opłacalne, nie zwracając uwagi na dobro społeczne. Jak pisał jeden z publicystów „Kuźnicy”: Kapitał prywatny nie ogarnia całości, dostrzega on zaledwie te odcinki życia gospodarczego, które są „opłacalne”, czy inaczej „rentowne” mówiąc językiem popularnym. Przykładem tego choćby budownictwo mieszkaniowe w Polsce. Kapitał prywatny buduje nawet dużo w niektórych miastach Polski (Kraków), korzystając z niskich kosztów robocizny i tanich materiałów. Dostarcza on jednak mieszkań, które nie mogą Loc. cit. M. S t a n i s z k i s, op. cit., s. 12; M. R e u t t, Organizacja pracy, ,,Ruch Gospodarczy”, 1937, nr 2, s. 6; S. C i m o s z y ń s k i, O ustrój…, s. 2. 31 M. R e u t t, Organizacja…, s. 6. 32 M. S t a n i s z k i s, op. cit., s. 12. 33 M. R e u t t, Zagadnienie przyszłego ustroju…, s. 4. 34 Loc. cit. 29 30 293 zaspokoić potrzeb mieszkaniowych szerokich mas ani złagodzić nędzy mieszkaniowej, wzrastającej z roku na rok (przyrost ludności). Jest to budownictwo dla potrzeb nielicznych warstw plutokracji żydowskiej, wyższej biurokracji i bogatych sfer przemysłowych35. Gospodarka wolnorynkowa, zdaniem polityka RNR, oparta o swobodę podejmowania decyzji ekonomicznych przez przedsiębiorcę, nie była racjonalna, gdyż inwestor nie był w stanie posiadać całości wiedzy na temat sytuacji gospodarczej państwa, czy też jego poszczególnych sektorów, wobec tego często podejmował błędne i nieefektywne decyzje, kończące się nadprodukcją lub niedoborem towarów na rynku: trafna ocena […] wszystkich czynników będzie wymagać od wytwórcy wykształcenia, wiedzy, orientacji i talentu. W przeciwnym razie wytwórca taki albo wyprodukuje za mało (to jeszcze względnie mniejsza sprawa) lub za dużo, lub też za drogo. Ponieważ ogół wytwórców to są ludzie o zdolnościach przeciętnych lub miernych, więc w konsekwencji mamy do czynienia z ocenami na ogół mylnymi. Pociąga to za sobą nadprodukcję lub straty, czasami nawet znaczne, bankructwa, przeinwestowanie poszczególnych gałęzi wytwórczości i w konsekwencji doprowadza do zahamowania w jednej lub więcej gałęziach wytwórczości. W ten sposób inicjatywa prywatna staje się czynnikiem rozkładu i osłabienia gospodarczego, co z kolei pociąga za sobą ujemne następstwa socjalne i polityczne36. Zdaniem ,,Falangi”, kapitalizm wbrew obiegowym opiniom wcale nie był oparty o system własności prywatnej, lecz prowadził do jej zniszczenia, gdyż była ona kumulowana w rękach tylko nielicznych jednostek (posiadaczy środków produkcji), podczas gdy cała rzesza ludności (wytwórcy) była jej pozbawiona37. W systemie kapitalistycznym faktyczne rządy sprawowała jedynie niewielka grupa najbogatszych, która dokonała scentralizowania własności we własnym obrębie: ,,Okres kapitalizmu to czasy, kiedy losami świata rządziło kilka wielkich państw, losami krajów wielkie miasta, a losami milionów ludzi, wielcy prezesi i dyrektorzy, nieznani nieraz swym pracownikom, rządzący pieniędzmi nieznanych nieraz sobie ludzi”38. Efektem tego stanu rzeczy było zawieranie między przedsiębiorstwami zmów monopolistycznych, na mocy których ustalano wysokość cen danych towarów i usług, przy jednoczesnym obniżaniu kosztów produkcji, przekładających się wprost na zmniejszenie zarobków pracowników39. W ten sposób gospodarka liberalna przechodziła ze stadium wolnorynkowego do stadium monopolistycznego, które to przejście, według RNR ,,Falanga”, było wpisane w charakter kapitalizmu40. Monopole gospodarcze powodowały w efekcie anihilację własności prywatnej i tym samym miały zgubny charakter dla całej wspólnoty: Kartel zgniecie tych drobnych wytwórców, którzy do niego nie przystąpią, lub których nie dopuści do siebie, a potem naznacza ceny, jakie mu się podoba i zaczyna regulować zbyt. Zamyka te warsztaty, które mogłyby szkodzić wysokim cenom, nie troszcząc się o pracowników. Jedynym hamulcem dla kartelu jest, gdy ludzie przestaną kupować jego wyroby, nie mogąc płacić zbyt wysokich cen. Ale to zdarza się rzadko. Wyzysk kartelu może krępować rząd drogą nacisku i groźbą podatkową, ale częściej kartel krępuje rząd groźbą zamykania przedsiębiorstw, wyrzucaniem pracowników i niepłaceniem podatków41. Kolejnym zarzutem wysuwanym wobec kapitalizmu była jego anonimowość42, która sprawiała, że rodzima gospodarka, zamiast służyć narodowi i być przez niego kontrolowana, staA. M o d e s, Inicjatywa prywatna, ,,Kuźnica”, 1936, nr 7-8, s. 4. M. R e u t t, O inicjatywie…, s. 12-13; i d e m, Zagadnienie przyszłego ustroju…, s. 4; Kapitalizm, komunizm…, s. 5. 37 A. M o d e s, op. cit., s. 4; M. R e u t t, Zagadnienie przyszłego ustroju…, s. 4; i d e m, Zasady narodowego ustroju…, s. 5. 38 Kapitalizm, komunizm…, s. 3. 39 M. R e u t t, Organizacja…, s. 6; A. M o d e s, op. cit., s. 4. 40 A. M o d e s, op. cit., s. 4; Kapitalizm, komunizm…, s. 10. 41 Kapitalizm, komunizm…, s. 10 . 42 Ibidem, s. 5. ,,W dzisiejszym wielkim przedsiębiorstwie pracują setki albo tysiące ludzi, ale nie oni są właścicielami. Rządzą dyrektorzy, ale nie oni są właścicielami. Najważniejsze postanowienia należą do członków Rad, ale 35 36 294 wała się narzędziem w rękach międzynarodowego, anonimowego kapitału, niezainteresowanego pomyślnością i rozwojem gospodarczym Polski i dążącego do jej eksploatacji ekonomicznej43. Przedstawione zastrzeżenia względem liberalnej gospodarki wykazują dużą zbieżność z zarzutami, jakie względem kapitalizmu w okresie międzywojennym były wysuwane przez brytyjskich dystrybucjonistów, takich jak: Gilbert Keith Chesterton, Hilaire Bellock, Harold Massingham. Twierdzili oni, podobnie jak polscy narodowi-radykałowie, że współczesny system ekonomiczny opiera się na koncentracji własności w rękach nielicznych, podczas gdy ogół społeczeństwa pozostaje jej pozbawiony. Dlatego też system ten nie może uchodzić za kapitalistyczny, gdyż nie doprowadził do upowszechnienia własności. Powinien być raczej nazywany procesem proletaryzacji społeczeństwa, które pozbawił własności prywatnej. Efektem tego ,,parakapitalizmu” była monopolizacja gospodarki. Zdaniem zwolenników dystrybucjonizmu, możliwością wyjścia z sytuacji było upowszechnienie (dystrybucja) środków produkcji, poprzez stworzenie związków, jednoczących pracowników i pracodawców w formie spółdzielni, syndykatów, tworzonych na wzór średniowiecznych cechów oraz gildii44. W niektórych publikacjach członków Ruchu Narodowo-Radykalnego, podobnie jak u dystrybucjonistów, pojawiała się apologia średniowiecznego systemu gospodarczego. Przeciwstawiono porządek ekonomiczny, panujący w wiekach średnich, kapitalizmowi, który ,,powstał na gruzach porządku średniowiecznego”45. Ówczesny system gospodarczy miał opierać się na: ,,zrzeszeniu wielkiej ilości właścicieli i pracowników niewielkich warsztatów w cechu”46. Zdaniem Mariana Reutta system polityczno-gospodarczy średniowiecza wyróżniał się w dziedzinie ustrojowej hierarchią społeczną, a w dziedzinie gospodarczej – planowością47. Cechy rzemieślnicze były, zdaniem autora, monopolistycznymi organizacjami, skupiającymi wyspecjalizowanych wytwórców, których działalność przebiegała na trzech płaszczyznach. Mianowicie związki rzemieślnicze organizowały system: • produkcji – określały sposób wyrobu i ilości danego produktu; • pracy – były odpowiedzialne za przyjmowanie nowych członków, ich proces kształcenia, ilość godzin pracy etc. • zbytu danego dobra – czyli ustalały cenę, koszty produkcji, miejsca sprzedaży itp.48 Kolejną cechą charakterystyczną systemu ekonomicznego, panującego w okresie średniowiecza, był fakt, że własność nie miała, tak jak w przypadku kapitalizmu, charakteru nieograniczonego. Delimitację w korzystaniu stanowiło dobro powszechne, którego wyrazem był interes suwerena49. Jednak tym, co najbardziej odróżniało gospodarkę nowożytną (liberalną) od średniowiecznej (narodowej), było rugowanie przez kapitalizm ,,czynników etycznych ze wszystkiego, co określamy mianem gospodarowania”50. nie oni są właścicielami. Właścicieli nie ma. Właścicielami są kawałki zadrukowanego papieru, które wędrują z rąk do rąk. Pracownik nie wie, u kogo pracuje, bo tych akcjonariuszy, którzy byli wczoraj, może już nie być dziś”. 43 Ibidem, s. 6-7; Wytyczne programowe Ruchu Młodych, ,,Ruch Młodych”, 1936, nr 12, s. 24-25. 44 R. O k r a s k a, Własność kontra komunizm i kapitalizm, czyli rzecz o dystrybucjonizmie, ,,Sprawa Polska”, 2001, nr 3-4, s. 16-18. 45 Kapitalizm, komunizm…, s. 4. 46 Loc. cit. 47 M. R e u t t, Zasady narodowego ustroju…, s. 4. 48 Loc. cit. 49 Loc. cit. 50 Loc. cit. 295 W tym punkcie wracamy do zastrzeżeń wobec liberalizmu ekonomicznego, mających charakter etyczno-moralny i stanowiących jeden z powodów odrzucenia zasad wolnorynkowych. Mimo pozytywnej oceny średniowiecznego systemu gospodarczego, należy zauważyć, że Ruch Narodowo-Radykalny, w przeciwieństwie np. do Adama Doboszyńskiego, nie zamierzał dokonać restytucji porządku ekonomicznego, panującego w wiekach średnich. Jednocześnie warto wspomnieć o pojawianiu się publikacji, na podstawie których można uznać, iż odrzucenie liberalizmu ekonomicznego nie miało charakteru substancjalnego, lecz akcydentalny51. Posługując się swoistego rodzaju historycyzmem, Marian Reutt twierdzi, że: ,,Ekonomia liberalna kiedyś miała swoje uzasadnienie. W pewnych warunkach była historyczną koniecznością, wynikającą z określonych ideałów i światopoglądów. Dziś jest anachronizmem”52. Z kolei Wiesław Zaorski wspomina, że ,,Zasada ta (ideologii narodowej – A. M.) wyklucza możność zastosowania na czas najbliższy zasad gospodarki liberalistycznej”53. Na podstawie powyższych wypowiedzi można stwierdzić, że kapitalizm nie był odrzucany en bloc, jako system całkowicie błędny i zły, lecz był krytykowany jedynie z powodu swej historycznej nieaktualności i nieprzydatności w okresie kryzysu gospodarczego, wymagającego podjęcia odmiennych działań niż proponowane przez gospodarkę wolnorynkową. Na marginesie powyższych uwag można wskazać, że krytyka gospodarki wolnorynkowej szła w parze z krytyką demokracji, gdyż – jak wskazywał jeden z autorów: Istnieje daleko idąca zgodność ustroju gospodarczego z politycznym, spowodowana źródłem, z jakiego one wypływają, z idei dominującej w psychice jednostek, te ustroje tworzących, tę zgodność wzmaga daleko idące związanie tych obu dziedzin. Liberalizm ekonomiczny miał swój odpowiednik w ustroju demokratyczny54. Ocena komunizmu System komunistyczny ze strony członków RNR ,,Falanga” spotkał się z krytyką, która dotykała jego różnorodnych wymiarów. W poniższym tekście ograniczymy się jedynie do przedstawienia zastrzeżeń wobec marksizmu, wysuwanych wobec jego ekonomicznego wymiaru i negatywnego wpływu na wspólnotę narodową. Można zauważyć, że refleksja nad komunizmem nie była aż tak dominująca, jak w przypadku kapitalizmu. Publikacje ,,falangistów” podkreślały wiele analogii, zachodzących między liberalizmem ekonomicznym a komunizmem. System marksistowski był uważany, jak to zostało już wcześniej zauważone, za wyraz tego samego materialistycznego światopoglądu, którym charakteryzuje się kapitalizm. Komunizm, podobnie jak kapitalizm, miały znajdować się w opozycji wobec katolickiej wizji rzeczywistości55. W tym punkcie stanowisko Ruchu NarodowoRadykalnego znajdowało punkt styczny ze stanowiskiem Adama Doboszyńskiego, według którego komunizm, podobnie jak kapitalizm, był wrogi chrześcijańskiemu światopoglądowi. Według autora Gospodarki Narodowej marksizm i liberalizm gospodarczy były tą samą materialistyczną ideologią, niszczącą wspólnotę narodową, prowadzącą do dehumanizacji pracy człowieka i monopolizacji własności w rękach ,,nielicznych”, co implikowało zniszczenie 51 Substancjonalna krytyka liberalizmu gospodarczego polega na uznaniu, że w kapitalizmie tkwi esencjonalne zło, które powoduje niemożność jego wyrugowania i tym samym powoduje jego holistyczne odrzucenie. Z kolei akcydentalna krytyka zakłada, że gospodarka wolnorynkowa, mimo swych niekiedy negatywnych cech, jest możliwa do zaadoptowania, a jej ,,błędy” mają jedynie charakter przypadłościowy, możliwy do ,,pokonania”. Zastosowano analogię. J. B a r t y z e l, Substancjonalne i akcydentalne krytyki demokracji, ,,Pro Fide Rege et Lege”, 2008, nr 1, s. 56. 52 M. R e u t t, Człowiek i naród…, s. 24. 53 W. Z a o r s k i, Wychowanie nowego typa Polaka gospodarującego, ,,Ruch Młodych”, 1937, nr 7-8, s. 34. 54 S. C i m o s z y ń s k i, Homo oeconomicus…, s. 14. 55 O. S z p a k o w s k i, op. cit., s. 3; J. G r a b o w s k i, Religia…, s. 2. 296 pojęcia własności prywatnej56. Jednym z głównych zarzutów, kierowanych wobec marksizmu, było oskarżenie o niszczenie więzi wspólnotowych. Zdaniem czołowego publicysty Kuźnicy57, Pawła Musioła, komunizm ,,odrywa człowieka od związku z ziemią, warsztatem pracy, czyni zeń pyłek zagubiony w morzu ludzkim, nastawiony na jakieś społeczeństwo ogólnoświatowe”58. Podkreślana przez marksizm walka klasowa, zdaniem jednej z działaczek RNR, doprowadziła do wyodrębnienia z wspólnoty narodowej klasy robotniczej, której interesy były przeciwstawiane interesom narodu. Jak zaznacza Maria Staniszkis, sytuacja ta nie była tworzona przez komunizm, lecz stanowiła jedynie kontynuacją procesu zapoczątkowanego przez kapitalizm: Marksizm pogłębia stworzoną przez kapitalizm klasowość interesów ludzkich i tym bardziej wyodrębnia z Narodu robotników, aby ich, jako zorganizowaną zawodowo grupę społeczną użyć do swych celów politycznych. Marksizm odbiera przez to robotnikowi przyrodzoną łączność każdej jednostki z narodem, nie dając mu nic w zamian prócz fikcji „solidarności międzynarodowej”59. Podkreślano także obcy charakter komunizmu względem kultury polskiej uważając, że został stworzony przez Żydów60. Krytykowano też marksizm ze względu na jego błędne założenia. Jak zauważa jeden z publicystów „Sztafety”: Hasło walki klas jest z gruntu fałszywe, ponieważ: 1) między grupami społecznymi istnieje solidarność narodowa, 2) nie odpowiada rzeczywistości. […] Wszyscy właściwie przedsiębiorcy należą, według twórcy socjalizmu i komunizmu – Marxa, do wrogów klasowych robotnika. […] Marx uznał inteligentów za wrogów klasowych robotnika, mimo że ci pracują na ogół na cudzym warsztacie pracy. Dzisiejszy socjalizm – mimo to – ma w swoich szeregach inteligentów. […] W socjalizmie powstało nader ciekawe rozróżnienie. Skromnie uposażony urzędnik – jest przyjacielem klasowym robotnika, lepiej uposażony dyrektor departamentu – już wrogiem61. Komunizm, podobnie jak kapitalizm, miał opierać się na rządach nielicznej grupy monopolizującej własność, podczas gdy pozostała część narodu była jej pozbawiona. Tym samym marksizm nie zmieniał wad systemu kapitalistycznego, lecz je zachował: 56 A. D o b o s z y ń s k i, Gospodarka Narodowa, Warszawa 1934. Więcej nt. Adama Doboszyńskiego: B. N i t s c h k e, Adam Doboszyński, publicysta i polityk, Kraków 1993; T. W ł u d y k a, ,,Trzecia droga” w myśli gospodarczej II Rzeczpospolitej, Kraków 1994; B. G r o t t, Adam Doboszyński o ustroju Polski, Warszawa 1996; R. Ł ę t o c h a, Wielki naród – koncepcje federacyjne Adama Doboszyńskiego, [w:] Narodowa Demokracja XIX–XXI w. Koncepcje – ludzie – działalność, red. T. S i k o r s k i, A. W ą t o r, Szczecin 2008, s. 355-366; B. N i t s c h k e, Adam Doboszyński wobec nowej rzeczywistości Polski Ludowej – koncepcje i tragizm postaci, [w:] ibidem, s. 367-380; K. R o g a c z e w s k a, Myśl ekonomiczna Narodowej Demokracji w kontekście konfliktu liberalizmu i socjalizmu, [w:] ibidem, s. 99-101; M. S z o ł u c h a, op. cit., s. 78-89; P. T o m a s i k, Adam Doboszyński – polityk nieokiełznany, „Biuletyn Instytut Pamięci Narodowej”, 2007, nr 8-9, s. 126-129; W. M u s z y ń s k i, Adam Doboszyński, [w:] Lista strat osobowych, red. W. M u s z y ń s k i, J. M y s i a k o w s k a, s. 25-26. 57 Było to pismo wydawane w Katowicach i redagowane przez Pawła Musioła, pod względem ideowym i organizacyjnym pozostające w ścisłych relacjach z RNR (oficjalny akces Kuźnicy do ,,Falangi” nastąpił w listopadzie 1937 r., a w 1938 r. redakcja pisma weszła w skład Komitetu Porozumienia Organizacji Narodowo-Radykalnych, któremu przewodził Bolesław Piasecki) i jest uważane za regionalny oddział RNR. Paweł Musioł w 1938 r., po zawieszeniu przez władze sanacyjne kierownictwa Związku Nauczycielstwa Polskiego, został wyznaczony na kuratora Związku. W. J. M u s z y ń s k i, Ruch Narodowo-Radykalny, [w:] Encyklopedia ,,Białych Plam”, t. 16, Radom 2005, s. 42, 46; J. M. M a j c h r o w s k i, op. cit., s. 100; S. R u d n i c k i, op. cit., s. 326-327. 58 P. M u s i o ł, Naród jednolity a walka klas, ,,Kuźnica”, 1937, nr 11(33), s. 1. 59 M. S t a n i s z k i s, op. cit., s. 12. 60 W. Z a o r s k i, Walka światopoglądów, ,,Ruch Młodych”, 1936, nr 7-8, s. 36; P. M u s i o ł, op. cit., s. 1; Kapitalizm, komunizm…, s. 8; O. S z p a k o w s k i, op. cit., s. 5. 61 J. D a m i ę c k i, Nie walka klas – a współpraca całego Narodu, ,,Sztafeta”, 1934, nr 6, s. 3. 297 System komunistyczny zachowuje rządy wielkich prezesów i dyrektorów, zachowuje bezdomne masy, pełniące ciężką i bezmyślną pracę w halach fabrycznych i biurach. Tylko wielkim kapitalistą, zamiast nieznanych akcjonariuszy i nielicznych bogaczy zostaje państwo, czyli właściwie ludzie rządzący państwem, dygnitarze komunistyczni62. Krytykowano system komunistyczny za zniszczenie własności prywatnej i zastąpienie jej wszechobecną własnością państwową. Powstające ogromne fabryki państwowe zastępowały, zdaniem RNR, tradycyjne, na ogół rodzinne, warsztaty pracy. Całość gospodarki stawała się strukturą odgórnie sterowaną przez urzędników państwowych, co prowadziło do jej niewydolności i ogromnego bezrobocia. Skutkiem nacjonalizacji ziemi stał się powszechny głód w Związku Radzieckim. Zniesienie własności prywatnej przez marksizm, interpretowane jest przez ,,falangistów” jako działanie, skierowane przeciw narodowi, gdyż: ,,Wraz ze zniesieniem własności prywatnej, nastąpi zniesienie rodziny, Kościoła, wyrżnięcie znacznej części ludności. Komunizm niszczy kulturę narodową, stara się zniszczyć sam naród”63. Co znamienne, działacze ,,Falangi” nie dostrzegali zasadniczej różnicy między komunizmem a socjalizmem64. Jedyną różnicę zauważano w sposobie realizacji zamierzenia upaństwowienia wszelkiej własności prywatnej. Socjaliści, jako niedysponujący dynamiką działań, którą wykazywał komunizm, ,,poprzestają na wchodzeniu do rządów mieszanych, lub do sejmowej opozycji i rządzeniu związkami zawodowymi”65. Jeden z czołowych działaczy RNR, Olgierd Szpakowski, zastanawiając się nad przyczyną powodzenia wśród mas społecznych ideologii komunistycznej, stwierdzał, że była nią próba docenienia i dowartościowania znaczenia grupy społecznej, do tej pory przez kapitalizm upośledzonej i tym samym niedowartościowanej, czyli klasy robotniczej: Ten punkt programu, wysuwający proletariat […], nie odgrywający żadnej roli, prócz roli mięsa dla armat w dzisiejszym liberalno-kapitalistycznym świecie, ten punkt programu stawiający temu proletariatowi ambicję stania się solą ziemi, stawiający przed nim możliwość rządzenia i urządzenia świata stanowi już atrakcję dość silną66. Oprócz tego czynnika, zdaniem przywołanego autora, był jeszcze jeden powód popularności ideologii komunistycznej. Była nim trafna ocena kapitalizmu jako systemu ekonomicznego, całkowicie skompromitowanego i niezdolnego do zapobieżenia skutkom zaistniałego kryzysu gospodarczego: Rewolucja proletariacka w dalszym rozwoju tych warunków i tej nędzy, w jakiej żyją olbrzymie masy narodów nastąpić musi jako odruch najzupełniej słuszny. I właśnie siłą komunizmu jest to, że nad tym odruchem, nad tą słuszną reakcją obejmuje zawsze kierownictwo, że wziął monopol na obronę nędzy, że dla tych najszerszych mas jest symbolem owej zmiany, która usunie dziś, bardziej nienawistne od każdego jutra. Pragnienie zmiany, rozpaczliwa nienawiść do stanu obecnego pcha dziś szerokie masy w ręce komunistom. Największym sprzymierzeńcem komunizmu jest ustrój dzisiejszy67. Powyższe stwierdzenie miało swoje poważne dalsze implikacje. Zgadzając się z komunistyczną oceną kapitalizmu, jako systemu należącego już do zamierzchłej przeszłości, autor broszury pt. Polska przeciw marksizmowi formułował niezwykle ważne wskazanie, którym powinni kierować się narodowi radykałowie w tworzeniu własnych propozycji rozwiązania kry62 Kapitalizm, komunizm…, s. 4. ,,Komunizm nie jest ruchem, któremu zależy na poprawieniu warunków życia polskiego robotnika”. W. Z a o r s k i, Walka światopoglądów…, s. 36. 63 Kapitalizm, komunizm…, s. 8. 64 J. D a m i ę c k i, op. cit., s. 3; Kapitalizm, komunizm…, s. 8-9. 65 Kapitalizm, komunizm…, s. 9. 66 O. S z p a k o w s k i, op. cit., s. 6. 67 Ibidem, s. 7-8. 298 zysu gospodarczego. Według Olgierda Szpakowskiego ruch nacjonalistyczny nie powinien odrzucać w całości propozycji rozwiązania problemów ekonomicznych, wysuwanych przez marksistów, lecz miał przejąć ich hasła społeczne, by tym samym pozyskać dla ideologii narodowo-radykalnej dotychczasowych zwolenników marksizmu, przyczyniając się do osłabienia ruchu komunistycznego: ,Drogą represji policyjnych, drogą, chociażby najbardziej ostrego zohydzenia doktryny Marksa, drogą najplastyczniejszych obrazów „sowieckiego piekła”, drogą przeczenia można walczyć jedynie i tylko przeciw komunistom. Życie wymaga walki o komunistów, o tych Polaków, którzy pędzeni beznadziejnością dnia dzisiejszego znaleźli się w ich szeregach, o tych, którzy się tam znajdą jutro, o naród, który w odruchu rozpaczy gotów jest zwrócić swą siłę przeciw samemu sobie, zniszczyć samego siebie, wraz ze swymi ciemiężycielami. […] Na nic nie zdadzą się mądre wywody o zgubnych skutkach etatyzmu, gdy słucha ich człowiek, umierający z głodu w pełnym rozwoju wolnej konkurencji68. Dalsze przedstawienie propozycji ułożenia ,,na nowo” stosunków społeczno-gospodarczych, prezentowanych przez Ruch Narodowo-Radykalny ,,Falanga”, wykracza jednak poza ramy niniejszego tekstu69. Przedstawiona powyżej krytyka kapitalizmu i marksizmu, dokonywana przez Ruch Narodowo-Radykalny ,,Falanga”, miała swoje podłoże ekonomiczne i wynikała głównie z przeświadczenia, wyniesionego z doświadczenia wielkiego kryzysu gospodarczego, zakładającego, system kapitalistyczny był nieefektywny w rozwiązywaniu problemów ekonomicznych. Jednocześnie, zdaniem ,,falangistów”, liberalizm ekonomiczny poprzez preferowanie indywidualizmu był szkodliwy dla wspólnoty narodowej, gdyż dokonywał jej rozbicia na antagonistyczne klasy społeczne. W niektórych punktach krytyki kapitalizmu zgadzano się ze stanowiskiem dystrybucjonistów, m.in. podobnie jak oni, ,,falangiści” twierdzili, ze kapitalizm nie prowadzi do upowszechnienia własności, lecz podobnie jak komunizm – do jej scentralizowania w rękach nielicznej grupy osób, kontrolującej faktycznie procesy gospodarcze. Byli również apologetami średniowiecznego sposobu gospodarowania. Jednocześnie nie domagali się jego restytucji. Z drugiej strony krytykowano także marksizm z niemalże tych samych powodów, dla których odrzucano kapitalizm. W wielu publikacjach pojawiały się stwierdzenia zrównujące oba systemy ekonomiczne, konstatujące, że reprezentują one ten sam wrogi chrześcijaństwu światopogląd materialistyczny. RNR twierdził także, że oba systemy nie są zdolne rozwiązać wielu problemów gospodarczych, pojawiających się w wyniku kryzysu gospodarczego. Dlatego też należało je odrzucić na rzecz nowych propozycji ,,wyjścia z kryzysu”. Jednak z powodu ograniczeń natury formalnej niemożliwe staje się dokładne zaprezentowanie alternatywy wobec kapitalizmu i komunizmu. Można jedynie zasygnalizować, że była to swoista ,,trzecia droga”, która miała polegać na jednoczesnym upowszechnieniu własności i oddaniu kontroli nad procesem gospodarczym państwu, wyrażającemu potrzeby i cele narodu. Ibidem, s. 13. Więcej nt. koncepcji gospodarczych RNR ,,Falanga”, w tym także propozycji ułożenia na nowo stosunków gospodarczych: A. M e l l e r, Koncepcje gospodarczo-agrarne Ruchu Narodowo-Radykalnego ,,Falanga”, ,,Glaukopis. Pismo społeczno-historyczne”, 2009, nr 13-14, s. 68-99. 68 69 299 300 Marta Rudnicka Uniwersytet Łódzki SPRAWA PIERWSZEGO KONSTRUKTYWNEGO WOTUM NIEUFNOŚCI W REPUBLICE FEDERALNEJ NIEMIEC (KWIECIEŃ 1972) Dnia 27 IV 1972 r. posiedzenie Bundestagu rozpoczęło się od przedstawienia przez byłego kanclerza, Kurta Georga Kiesingera, wniosku o konstruktywne wotum nieufności dla Willy Brandta i jego uzasadnienie. Mówca odniósł się również do debaty budżetowej z 26 IV, która toczyła się w cieniu głosowania nad wotum i układów wschodnich1. Następnie głos zabrali przewodniczący frakcji koalicyjnych, Herbert Wehner z SPD i Wolfgang Mischnick z FDP. Obaj zwrócili uwagę na dokonania rządu w polityce międzynarodowej. Podkreślili dwa kierunki tej polityki – kontakty ze Wschodem oraz pogłębioną współpracę z Zachodem, zmierzające do odprężenie i zagwarantowania pokoju. Herbert Wehner zanegował zapewnienia opozycji, jakoby i ta dążyła w swoich działaniach do umocnienia pokoju. Odniósł się w ten sposób do sprzeciwu CDU/CSU wobec układów wschodnich, co było też powiązane z samym wnioskiem o wotum nieufności. Wolfgang Mischnick zarzucił natomiast opozycji brak logicznej alternatywy dla polityki zagranicznej obecnego rządu. Najbardziej emocjonalne było wystąpienie kolejnego mówcy, ministra spraw zagranicznych, Waltera Scheela z FDP. Jego krytyka skierowana była głównie przeciw „migracjom partyjnym” posłów, a w ten sposób zmienianiu układu sił w parlamencie zachodzącym bez woli i akceptacji wyborców. Taką sytuacje uznał za koniec demokracji. Posłowie, jego zdaniem powinni stać przy swojej partii w trudnych chwilach, a jeśli już z nich odchodzą, winni oddać mandat a nie przechodzić do opozycji. Kto, w opinii Scheela, chciałby tworzyć siłę rządu na wspomnianej bazie i moralnej podstawie, budowałby na piasku. Krótko też cieszyłby się ze swojego urzędu. Celem mojej pracy będzie ukazanie tła politycznego pierwszego konstruktywnego wotum nieufności w Republice Federalnej Niemiec. Na wstępie przedstawię specyficzną sytuację polityczną, jaka zaistniała po wyborach z 1969 r. oraz główne motywy działań opozycji celem obalenia rządu. Ważne będą tutaj również metody i działania partii zmierzające do zapewnienia sobie większości w czasie głosowania. Dalej przejdę do przebiegu samego głosowania w Bundestagu oraz szerokiej i do końca niewyjaśnionej kwestii, kto i dlaczego zdradził. Drugą sferę działania stanowiły zabiegi o odzyskanie głosów uciekinierów i zapobiegnięcie kolejnym ucieczkom. Do samego momentu głosowania prowadzone były rozmowy ze wspomnianymi wcześniej politykami FDP Wilhelmem Helms, Knutem von KühlmannStummem i Gerhardem Kienbaumem. Nie przyniosły one jednak efektów i wszyscy trzej wymienieni przeszli do opozycji. SPD starała się natomiast zapobiec kolejnej stracie głosu i prowadziła rozmowy ze swoim posłem Güntherem Müllerem z Monachium. W zamian za zapewnienie miejsca na liście w następnych wyborach miał pozostać wierny koalicji. Ostatecznie jako jeden z nielicznych posłów 1 Więcej na temat debaty budżetowej oraz o przyczynach, dla których Walter Hallstein nie mógł przedstawić wniosku o wotum nieufności: A. G r a u, Die Reaktion der CDU/CSU-Opposition auf die Ost- und Deutschlandpolitik der sozial-liberalen Koalition 1969-1973, Düsseldorf 2005, s. 287-290, 292. 301 socjaldemokracji, wziął jednak udział w głosowaniu2. Tuż przed głosowaniem koalicja SPD/FDP musiała się więc liczyć z porażką. Impulsem do działania były dla opozycji wydarzenia z 23 IV 1972 r. Tegoż dnia odbyły się wybory w Badenii-Wirtembergii, w których chadecja uzyskała absolutną większość3. Ponadto, krótko przed zamknięciem lokali wyborczych, poseł FDP, Wilhelm Helms poinformował o swoim odejściu z partii i przejściu do opozycji4. Przy stosunku głosów w Bundestagu 249 do 247 oraz zapewnieniach Knuta von Kühlmann-Stumma i Gerharda Kienbauma o poparciu dla Rainera Barzela, chadecja przystąpiła do działania. W nocy z 23 na 24 IV doszło do rozmów przywódców opozycji, których wynikiem była decyzja o konstruktywnym wotum nieufności. Następnego dnia kontynuowano spotkania. Zarząd CDU zatwierdził decyzję o wotum oraz wyznaczył komisję do przygotowania treści wniosku. Wieczorem odbyło się nadzwyczajne posiedzenie frakcji parlamentarnej CDU/CSU. Głos zabrał między innymi przewodniczący Rainer Barzel, który przedstawił pięć możliwości zachowania się opozycji. Po pierwsze, wstrzymanie się od jakichkolwiek działań, po drugie, zrealizowanie pierwotnego planu, czyli obalenie rządu w czasie głosowania nad budżetem, po trzecie, żądanie nowych przedterminowych wyborów, po czwarte, próbowanie przejęcia władzy po odrzuceniu układów wschodnich i po piąte, wnioskowanie teraz o konstruktywne wotum nieufności. Barzel optował za ostatnią możliwością. Dodał przy tym, iż nie ma żadnych gwarancji pewnego sukcesu przy tym głosowaniu, ale jest on prawdopodobne5. Jedynie kilku posłów wyraziło wątpliwość co do tego kroku. Byli to między innymi: Hans Kajzer, Gerhard Stoltenberg oraz Richard von Weizsäcker. Ten ostatni stwierdził, że sprawa jest zbyt niepewna, a ewentualny sukces doprowadzi do sytuacji niemożliwej do opanowania. Mówił o nieuregulowanym stanowisku wewnątrz partii wobec polityki wschodniej, rosnącym poparciu społeczeństwa dla polityki odprężenia, o zagrożeniu izolacją międzynarodową oraz permanentnie niepewnym układzie sił w parlamencie. Elementy te, jego zdaniem, uniemożliwiłyby rządzenie6. Większość posłów, rozentuzjazmowana wynikami wyborów z 23 IV, pełna euforii i wiary w sukces, zadecydowała o złożeniu wniosku o wotum nieufności dla rządu. Sam Rainer Barzel w swoich obliczeniach liczył na 250 głosów, czyli jeden więcej niż potrzebna większość. Interesujące jest, że w okresie rządów Willy Brandta wzrosło znaczenie posłów z „tylnych ław”. Często były to osoby bardzo mało znane i posiadające niewielką szansę na ponowną kadencję w Bundestagu. W sytuacji, gdy dla rządu każdy głos był ważny, znaczenie tych posłów diametralnie wzrosło7. Kolejnymi osobami, które poszły w ślad polityków FDP byli: Klaus-Peter Schulz oraz kilka miesięcy później Franz Seume, obaj z SPD. Jako, że byli oni przedstawicielami Berlina Zachodniego odejście ich nie miało wpływu na stosunek sił w Bundestagu8. Co ważne jednak, odejście Franza Seume było wyrazem sprzeciwu wobec tzw. układów wschodnich tj. układów A. B a r i n g, M. G ö r t e m a k e r, Machtwechsel. Die Ära Brandt-Scheel, Berlin 1982, s. 412-416. A. G r a u, op. cit., s. 279; A. B a r i n g, M. G ö r t e m a k e r, op. cit., s. 408, 776. Wyniki: CDU 52,9%, SPD 37,6%, FDP 8,9%. Rząd i opozycja traktowały te wybory jako plebiscyt, wyraz poparcia lub sprzeciwu wobec polityki wschodniej rządu. 4 A. B a r i n g, M. G ö r t e m a k e r, op. cit., s. 405-407. 5 Ibidem, s. 410; Przebieg rozmów wewnątrz opozycji z 24 IV 1972 r. przedstawił A. G r a u, op. cit., s. 283, 281286. 6 R. von W e i z s ä c k e r, Vier Zeiten. Erinnerungen, Berlin 1997, s. 217-218. 7 Ibidem, s. 399-400; M. G ö r t e m a k e r, Geschichte der Bundesrepublik Deutschland: vor der Gründung bis zur Gegenwart, München 1999, s. 551. 8 Deputowani z Berlina Zachodniego zasiadali w Bundestagu, ale pozbawieni byli prawa głosu w sprawach nie dotyczących zachodniej części Berlina. W głosowaniach mieli głos pomocniczy, a nie stanowiący. 2 3 302 ze Związkiem Radzieckim oraz Polską9. Z tych samych przyczyn w marcu 1972 r. odszedł z SPD do opozycji wiceprzewodniczący Bund der Vertriebenen, Herbert Hupka10. Stosunek sił na początku 1972 r. wynosił więc 250 do 246, przy czym istniało realne niebezpieczeństwo odejścia kolejnych posłów. Chodziło tutaj w pierwszej kolejności o Knuta von KühlmannStumma i Gerharda Kienbauma11. Malejąca większość parlamentarna rządu zachęcała opozycję do działania. Przewodniczący CDU oraz frakcji parlamentarnej CDU/CSU Rainer Barzel napisał w swoich wspomnieniach, że już od zjazdu partii w Saarbrücken w 1971 r. rozważano możliwość zastosowania wotum. Koncepcja ta stawała się coraz bardziej realna z nadejściem 1972 r. oraz przejściem Herberta Hupki do opozycji. Dnia 6 III 1972 r. Rainer Barzel powiedział publicznie o gotowości jego partii do przejęcia odpowiedzialności za rządy, a 10 III o możliwości złożenia wniosku o konstruktywne wotum nieufności12. Przewodniczący opozycji był zwolennikiem natychmiastowego obalenia rządu, aby w ten sposób zapobiec wejściu w życie układów wschodnich. Nie negował ich całkowicie, ale uważał iż powinny mieć inną formę. Lansował tezę „nicht so” (nie tak) i domagał się dalszych rozmów z Moskwą. W swoich wydanych kilka lat później wspomnieniach napisał, iż działania z wiosny 1972 r. były dla niego osobiście przedwczesne. Jako, krótko, pełniący funkcję przewodniczącego oraz kandydata partii na kanclerza wolałby mieć więcej czasu na przekonanie społeczeństwa do siebie i swojej polityki. Nie mógł jednak czekać, gdyż wtedy układy wschodnie weszłyby w życie, a on chciał walczyć o jedność narodu13. Dla swoich działań musiał jednak pozyskać i innych wpływowych polityków swojej frakcji. Mimo istniejących nadal wielu wątpliwości można otwarcie powiedzieć, że Willy Brandt przetrwanie swojego rządu w 1972 r. zawdzięczał wywiadowi Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Według Markusa Wolfa inicjatywa do wsparcia rządu w Bonn miała wyjść od Związku Radzieckiego, który chciał ratować układy wschodnie14. Jest to kolejna kwestia do rozwiązania. Zakończę swoje wystąpienie słowami Rainera Barzela: „Kto to był? Dlaczego dwie karty do głosowania były oznakowane ołówkiem? Nie wiem. I zapewne nie zostanie to nigdy wyjaśnione”15. Następnie przystąpiono do głosowania. Zgodnie z wytycznymi swej partii posłowie SPD, z wyjątkiem Günthera Müllera, pozostali na miejscach. Z FDP, oprócz „dezerterów”, głosy oddali tylko „pewni” politycy (Wolfgang Mischnick, Hans-Dietrich Genscher, Karl Moesch). Chadecja głosowała w komplecie. Na wyniki czekano w napięciu przez dwadzieścia minut. Rainer Barzel przebywał w pokoju obok sali plenarnej, Willy Brandt też opuścił salę, Walter Scheel wraz z żoną czekał w parlamentarnej restauracji. O godz. 13.22 przewodniczący Bun9 RFN podpisała układ z ZSRR 12 VIII 1970 r., a z PRL – 7 XII 1970 r. Porozumienia te zawierały między innymi oświadczenia o wyrzeczeniu się siły lub groźby jej użycia (Gewaltverzicht) oraz zapisy o nienaruszalności granic i integralności terytorialnej. 10 R. B a r z e l, Die Tür blieb offen: mein persönlicher Bericht über Ostverträge, Mißtrauenwotum, Kanzlersturz, Bonn 1998, s. 104-107; A. B a r i n g, M. G ö r t e m a k e r, op. cit., s. 399; M. S c h m i d t, Die FDP und die deutsche Frage: 19491990, Hamburg 1995, s. 115; Fragment protokołu z posiedzenia frakcji parlamentarnej CDU/CSU poświęconej przyjęciu posła H. Hupke do frakcji, w tym wystąpienie tegoż na temat swoich motywów postępowania. 11 A. B a r i n g, M. G ö r t e m a k e r, op. cit., s. 400-402. 12 R. B a r z e l, Die Tür..., s. 97; A. T i g g e m a n n, CDU-CSU und die Ost- und Deutschlandpolitik 1969-1972 zur „Innenpolitik der Aussenpolitik der ersten Regierung Brandt/Scheel, Frankfurt am Main 1998, s. 103. 13 Ibidem, s. 108-109. 14 M. W o l f, Spionagechef im geheimen Krieg. Erinnerungen, München 1999, s. 261. 15 R. B a r z e l, Auf dem…, s. 70; „Der Spiegel” z 4 VI 1973 r., s. 27-28. 303 destagu Kai Uwe von Hassel podał wyniki: 247 za, 10 przeciw, 3 osoby wstrzymały się16. Do przegłosowania wotum potrzebne było 249 głosów, czyli zabrakło 2 głosów. Nowe wątki sprawy konstruktywnego wotum nieufności z 1972 r. ujrzały światło dzienne dopiero po zjednoczeniu Niemiec. Były szef wywiadu Niemieckiej Republiki Demokratyczne Markus Wolf przyznał, że przekazał Juliusowi Steinerowi 50 tys. DM za głosowanie przeciw wotum. Ponieważ zarzuty wobec Karla Winanda nie zostały do końca wyjaśnione17, pozostaje sprawą otwartą czy Steiner nie zainkasował dwa razy, od Stasi i od SPD, pieniędzy za tę samą przysługę. Markus Wolf przemilczał jednak fakt, że służby NRD kupiły również w 1972 r. inny głos z szeregów frakcji. W 2000 r. dzięki ujawnionym dokumentom Stasi ustalono, że to poseł CSU – Leo Wagner, pseudonim „Löwe”, był drugim kupionym posłem. W czasie jego wcześniejszego procesu w 1980 r., gdzie oskarżony był o oszustwa, ujawniono iż w 1972 r. na jego konto wpłynęło z nieznanego źródła 50 tys. DM. Teraz wyszło na jaw, że były to pieniądze za głosowanie przeciw wotum. Wagner nie przyznał się ani do łapówki, ani do szpiegostwa18. Ostatecznie, mimo 51 spotkań i prawie 7 tys. stron protokołów, komisja nie wyjaśniła sprawy. Pojawiło się wiele wątpliwości i nieścisłości. Główna dotyczyła sposobu przekazania pieniędzy. Według Juliusa Steinera, miał on otrzymać pieniądze w biurze Wienanda. Ten jednak twierdził, co zostało potwierdzone przez świadków, że w dniu głosowania w nim nie przebywał. Ponadto ustalono, że pieniądze zostały przelane wprost na konto. Ta i inne wątpliwości sprawiły, że komisja nie ustaliła ostatecznej wersji wydarzeń. Ujawniła jednak, że sprawa afery Steinera/Wienanda nie była odosobniona, że doszło do innych prób przekupstw. Odnosiło się to również do CDU/CSU, która, jak się okazało, też stosowała tego typu metody. Można wymienić tutaj sprawę posła FDP Karla Geldnera czy Waltera Petersa19. Komisja zakończyła pracę 13 III 1974 r. Po II wojnie światowej uznano, że dwoma najpoważniejszymi błędami konstytucji Republiki Weimarskiej były zapisy o tzw. destruktywnym wotum nieufności oraz nadzwyczajnych uprawnieniach prezydenta. Do wniosków takich doszli między innymi konstytucjonaliści niemieccy obradujący w roku 1948 na wyspie Heeren w Bawarii. W swoich propozycjach do nowej Ustawy Zasadniczej wprowadzili zapis o tzw. konstruktywnym wotum nieufności. Chciano w ten sposób uniknąć sytuacji z czasów Republiki Weimarskiej, gdzie często dochodziło do rozwiązywania rządów na skutek przegłosowania wotum nieufności, przy jednoczesnej niemożności powołania nowego, większościowego rządu. W tych sytuacjach prezydent Paul von Hindenburg tworzył rządy prezydenckie, które nie miały jednak większości parlamentarnej. Utrudniało to, a wręcz uniemożliwiało rządzenie państwem. Nadzwyczajne pełnomocnictwa prezydenta z jednej strony ratowały sytuację, z drugiej jednak otworzyły Adolfowi Hitlerowi drogę do władzy autorytarnej. Aby uniknąć podobnej sytuacji w Ustawie Zasadniczej Republiki Federalnej Niemiec wprowadzono zapis o konstruktywnym wotum nieufności. Nie wystarczyło teraz zgromadzić większość parlamentarną do odwołania kanclerza, ale trzeba było jednocześnie przedstawić na ten urząd nowego kandydata, który miałby ową większość. Wśród 11 posłów z Berlina Zachodniego 10 było za, 1 przeciw. P. M e r s e b u r g e r, Willy Brandt 1913-1992, Visionär und Realist, München 2006, s. 692. W 1996 r. sąd w Düsseldorfie uznał Karla Winanda winnym współpracy z enerdowską Stasi. 18 „Der Spiegel” z 27 XI 2000 r., s. 17. 19 M. C l e m e n s, Amtsmissbrauch und Koruption. Strukture In Deutschland Ost und West, Münster 2000, s. 29-30; W. B r a n d t, Erinnerungen…, s. 291. O innym wypadku sygnalizował też Willy Brandt. 16 17 304 Po wyborach z września 1969 r. doszło do utworzenia pierwszej w historii Republiki Federalnej Niemiec koalicji socjalliberalnej, na której czele stanął Willy Brandt. Miała ona małą przewagę w parlamencie 12 głosów, z czego trzech prawicowych posłów FDP było przeciwnych tej koalicji. Głosowali oni przeciw kandydaturze Willy Brandta na kanclerza, który ostatecznie wybrany został niewielką większością głosów20. Zapowiadało to trudne rządy, tym bardziej, że koalicja zamierzała zaktywizować politykę wschodnią, w tym tzw. politykę niemiecką, co mogło nie przysporzyć jej zwolenników. Pracę swoją oparłam na niemieckojęzycznych dokumentach21 oraz literaturze przedmiotu22. Wykorzystałam ponadto memuarystykę23, w tym wspomnienia dwóch głównych konkurentów tegoż głosowania, kanclerza Willy Brandta oraz przywódcy opozycji Rainera Barzela. Skorzystałam ponadto z wybranych numerów czasopisma „Der Spiegel”. Radość wśród koalicji, smutek i szok w szeregach opozycji. Przewodniczący Rainer Barzel początkowo kiwał niedowierzająco głową, po chwili zaś pogratulował kanclerzowi. Rząd przetrwał, ale było to pyrrusowe zwycięstwo, złudne wrażenie, że koalicja nie straciła większości. Przywódcy opozycji zależało na rewanżu, na pokazaniu, że Willy Brandt również nie posiadał większości. Okazją było głosowanie nad budżetem z 28 IV 1972 r. Wynik 247 do 247, przy jednym głosie wstrzymującym, oznaczał pat w Bundestagu i wcześniejsze wybory. Pod znakiem zapytania stanęła również sprawa ratyfikacji układów wschodnich24. Sam Julius Steiner miał bardzo ciekawą przeszłość. W młodości odbywał nowicjat w klasztorze franciszkańskim w Sigmaringen, potem pracował w urzędzie finansowym, a w końcu związał się z CDU. Praktycznie od zawsze miał kontakty z tajnymi służbami. W okresie okupacji z francuskim wywiadem, potem z służbą wywiadowczą RFN oraz Sowietami. Tych ostatnich informował o sprawach wewnętrznych CDU. Jak podał w rozmowie z prasą od przełomu 1972 i 1973 r. był podwójnym agentem. Pracował dla Bonn i Berlina Wschodniego25. W latach 90. szef wywiadu Niemieckiej Republiki Demokratycznej, Markus Wolf potwierdził, iż Steiner był nieoficjalnym współpracownikiem Urzędu Bezpieczeństwa NRD. Sprawa wotum zajmowała nie tylko parlament, ale i społeczeństwo zachodnioniemieckie. Wielu ludzi wyszło na ulicę, by zamanifestować swoją sympatię dla Willy Brandta. W licznych zakładach odbyły się strajki ostrzegawcze, a w razie obalenia rządu zapowiadano, że dojdzie do strajku generalnego. Miały miejsce różne incydenty wobec czołowych polityków chadecji, jak na przykład obrzucenie jajami Rainera Barzela i jego rodzinę. Kanclerz uzyskał ponadto A. B a r i n g, M. G ö r t e m a k e r, op. cit., s. 192. Dokumentation zur Deutschlandfrage in Verbindung mit der Ostpolitik, Hauptband VII; Chronik der Ereignisse von Januar 1971 bis zum Inkrafttreten der Ostverträge im Juni 1972, red. H. von S i e g l e r, Bonn-Wien-Zürich 1972; Bundeskanzler Brandt. Reden und Interviews (II), wyd. Presse- und Informationsamt der Bundesregierung, Bayreuth 1973; Chronik. Debatten-Gesetze-Kommentare. Deutscher Bundestag 1969-1972. Legislaturperiode. Eine Dokumentation, wyd. Presseund…, b.m.r.w. 22 A. B a r i n g, M. G ö r t e m a k e r, Machtwechsel. Die Ära Brandt-Scheel, Berlin 1982; A. T i g g e m a n n, CDUCSU und die Ost- und Deutschlandpolitik 1969-1972 zur „Innenpolitik der Aussenpolitik der ersten Regierung Brandt/Scheel, Frankfurt am Main 1998; A. G r a u, Die Reaktion der CDU/CSU – Opposition auf die Ost- und Deutschlandpolitik der sozial-liberalen Koalition 1969-1973, Düsseldorf 2005. 23 W. B r a n d t, Begegnungen und Einsichten. Die Jahre 1960-1975, Hamburg 1976; R. B a r z e l, Auf dem Drehtseil, München-Zürich 1978; R. von W e i z s ä c k e r, Vier Zeiten. Erinnerungen, Berlin 1997; R. B a r z e l, Die Tür blieb offen: mein persönlicher Bericht über Ostverträge, Mißtrauenwotum, Kanzlersturz, Bonn 1998; W. B r a n d t, Erinnerungen, Berlin–München 2002. 24 Układy ratyfikowane zostały 17 V 1972 r. głosami SPD i FDP. Zdecydowana większość deputowanych CDU/CSU wstrzymała się od głosu. 25 „Der Spiegel” z 4 i 11 VI 1973 r., s. 24-29. 20 21 305 poparcie części mediów, które ochrzciły działania opozycji mianem „puczu”. W dniu głosowania całe społeczeństwo czekało z napięciem na wyniki26. W maju 1978 r., tuż po opublikowaniu wspomnień Rainera Barzel Auf dem Drehtseil oraz wzmiance o możliwości, że to kobieta mogła przeciw niemu głosować, na łamach tygodnika „Der Spiegel” ukazał się artykuł27. Stwierdzono w nim, że to posłanka CSU – Ingeborg Geisendörfer była kolejną osobą głosującą w 1972 r. przeciw wotum nieufności. Tzw. Glöcknerin von Bonn28, była znaną w kraju protestantką, zwolenniczką układów wschodnich, w tym pojednania polsko-niemieckiego. Wbrew części swojej partii nie głosowała przeciw układom wschodnim29. W rozmowie dla „Der Spiegel” stwierdziła, iż głosowała w 1972 r. za przewodniczącym Rainerem Barzelem i zawsze oficjalnie będzie tak twierdziła. Dodała jednak, że nie uwłaczałoby czyjejkolwiek czci, gdyby ktoś nie głosował za szefem frakcji parlamentarnej chadecji. Również teraz była przekonana, że nie byłby on wtedy w stanie rządzić z powodu zbyt małej i niepewnej większości w Bundestagu. Jednoznacznych dowodów, że głosowała przeciw wotum nieufności nie znaleziono. W Republice Federalnej Niemiec dwa razy, na poziomie federalnym, skorzystano z art. 67 Ustawy Zasadniczej30, który mówił właśnie o konstruktywnym wotum nieufności. Na poziomie landów było tych razy więcej31. Swój referat poświęciłam pierwszemu z tych przypadków, który miał miejsce w 1972 r. Do drugiego głosowania doszło w 1982 r. i zakończyło się ono zastąpieniem na stanowisku kanclerza Helmuta Schmidta przez Helmuta Kohla. Wiosną 1973 r. pojawiły się informacje, jakoby jednym z owych dezerterów był Julius Steiner. Potwierdził on ten fakt w rozmowie w biurze redakcji czasopisma „Der Spiegel”, co zostało następnie opublikowane 4 VI 1973 r. Do głosowania przeciw przewodniczącemu CDU skłoniły go ponoć przyczyny polityczne, a w żadnym wypadku materialne. Uważał, że Barzel nie nadawał się do rządzenia, a on zdążył poznać jego słabości32. W końcu jednak Steiner przyznał się, że zapłacono mu za głosowanie przeciw wotum. Pieniądze, 50 tys. DM, otrzymać miał od przewodniczącego frakcji parlamentarnej SPD - Karla Wienanda. Do wyjaśnienia sprawy kupna głosów powołana została 15 VI 1973 r. komisja śledcza w Bundestagu33. W jej skład wchodziło 9 członków (4 z SPD, 4 z CDU/CSU, 1 z FDP), a przewodniczącym został profesor Friedrich Schäfer z SPD. W sprawie afery Steinera, zwanej też aferą Wienanda komisja ustaliła, że spotkanie obu polityków zorganizował w marcu 1972 r. poseł SPD Hans-Joachim Baeuchle. W czasie rozmowy, według świadków, miało dojść do zaoferowania pieniędzy, w zamian za poparcie rządu. Karl Wienand wszystkiemu zaprzeczył, uzy- 26 W. B r a n d t, Begegnungen…, s. 568-569; A. B a r i n g, M. G ö r t e m a k e r, op. cit., s. 417-418; M. R u p p s, Troika wider Willen. Wie Brandt, Wehner und Schmidt die Republik regierten, Berlin 2004, s. 184; R. B a r z e l, Die Tür…, s. 98. 27 „Der Spiegel“ z 29 V 1978 r., s. 31-32. 28 Glöckner – dzwonnik. 29 Była również bliską współpracownicą Gerharda Schrödera, przeciwnika Rainera Barzela we frakcji. 30 Artykuł 67 Ustawy Zasadniczej RFN mówił, co następuje: (1) „Der Bundestag kann dem Bundeskanzler das Mißtrauen nur dadurch aussprechen, daß er mit der Mehrheit seiner Mitglieder einen Nachfolger wählt und den Bundespräsidenten ersucht, den Bundeskanzler zu entlassen. Der Bundespräsident muß dem Ersuchen entsprechen und den Gewählten ernennen. (2) Zwischen dem Antrage und der Wahl müssen achtundvierzig Stunden liegen”. 31 M.in. w landach: Nordrhein-Westfalen w latach 1956 i 1966 i Niedersachsen – 1988. 32 „Der Spiegel“ z 4 VI 1972 r., s. 24-29. 33 M. C l e m e n s, op. cit., s. 139. 306 skał przy tym poparcie swojej partii i Herberta Wehnera, szarej eminencji SPD, którego był prawą ręką34. Potwierdzenie faktu korupcji politycznej rzuciłyby cień na całą partię. Wracając jednak do głównego wątku. Dla wszystkich było jasne, że Rainer Barzel przegrał głosami pochodzącymi z szeregów unii, tj. własnych szeregów. Od razu pojawiły się spekulacje, kto i dlaczego zdradził. Oficjalnie CDU/CSU zrezygnowało ze śledztwa, nieoficjalnie jednak na pewno szukano winnych. Podejrzenia padły między innymi na sympatyzującego z Ostpolitik – Willego Brandta i Ernsta Majonica. Zostały one jednak szybko zdementowane. Sam Rainer Barzel napisał w swoich wspomnieniach wydanych w 1978 r., że troje mężczyzn i kobiet zadecydowało o historii. Według niego nie były to przypadkowe czy nieprzemyślane ucieczki, ale zadziałały tu „inne” siły35. Wspomniani trzej politycy z FDP, przeciwni nowemu kursowi partii, przeszli do opozycji CDU/CSU ostatecznie na jesieni 1970 r. Byli to były przewodniczący FDP: Erich Mende oraz Siegfried Zoglmann i Heinz Starke. Wszyscy oni pochodzili ze Śląska, byli oficerami Wehrmachtu, uczestnikami II wojny światowej oraz narodowymi liberałami36. Z ich odejściem z koalicji stosunek głosów w Bundestagu wynosił 251 do 246. Z szeregów opozycji głos zabrali dawaj posłowie były chadecki minister spraw zagranicznych Gerhard Schröder i Richard von Weizsäcker. Pierwszy z nich odniósł się do polityki wschodniej rządu i treści układów ze Związkiem Radzieckim i Polską. Drugi, będący w istocie przeciwnikiem złożenia wniosku o wotum nieufności, nawiązał w swoim wystąpieniu do słów Waltera Scheela. Stwierdził, iż nie można wydawać etycznych wyroków w sytuacji, gdy mamy do czynienia z zgodnymi z konstytucją działaniami. Dodał ponadto, iż nie można prowadzić polityki zagranicznej z poparciem połowy Bundestagu, a przeciw drugiej. Działania te wszak wymagały, jego zdaniem, współpracy i rozmów. W czasie posiedzenia głos zabrał również kanclerz – Willy Brandt. W tych trudnych chwilach odniósł się do swojego głównego zadania, czyli polityki wschodniej. Zwrócił uwagę na sukcesy na wspomnianym polu, w tym na dopiero co uzgodniony „układ komunikacyjny” między dwoma państwami niemieckimi37. Na zakończenie wyraził przekonanie, iż po dzisiejszym głosowaniu będzie nadal rządził. Równocześnie premier powtórzył propozycję podjęcia rozmów i współpracy między rządem i opozycją na płaszczyźnie polityki zagranicznej, europejskiej i niemieckiej oraz w sferze finansów państwa. Wystąpienie zakończył słowami: „Co nam pozostaje, Panie i Panowie, to – cytując Kanta – spełnić teraz nasz przeklęty obowiązek i powinność”38. Zgodnie z Ustawą Zasadniczą Republiki Federalnej Niemiec głosowanie nad wnioskiem o konstruktywne wotum nieufności mogło nastąpić dopiero po 48 godzinach. Był to czas na przemyślenia dla posłów oraz na działania rządu celem odzyskania większości parlamentarnej. Rząd Willy Brandta przystąpił z jednej strony do ustalenia taktyki głosowania, z drugiej zaś do próby odzyskania własnych posłów popierających teraz opozycję. Za taktykę SPD odpowiadał przewodniczący tejże frakcji parlamentarnej Herbert Wehner. On to zobowiązał posłów koalicji do nie uczestniczenia w głosowaniu. Miało to zagwarantować dyscyplinę we własnych szeregach i zapobiec ewentualnym dezercjom, co było wszak możliwe przy tajnym głosowaniu. Zgodnie z konstytucją nie można było zakazać posłowi głosować, dlatego zastosowano C. M e y e r, Herbert Wehner. Biographie, München 2006, s. 381-384. R. B a r z e l, Auf dem..., s. 60. 36 Ibidem, s. 397-398. 37 Układ komunikacyjny podpisany został 26 V 1972 r. (parafowany 12 V w przededniu ratyfikacji układów wschodnich), a ratyfikowany 17 X 1972 r. Wprowadził wiele praktycznych ułatwień w podróżach między RFN a NRD. 38 Dokumentation…, dok. nr 2645, s. 573-583; Bundeskanzler…, s. 207-212; Chronik…, s. 195-198. 34 35 307 swego rodzaju przymus moralny. Poseł mógł zagłosować nad wotum, ale sam przyklejał sobie etykietę ewentualnego zdrajcy. Było to wyraźne nagięcie prawa. Taktykę tę wzbogacili posłowie FDP, uznając że część „pewnych” osób z ich szeregów powinna zagłosować. Chodziło o zmniejszenie oddźwięku dezercji, o których było wiadomo że nastąpią oraz, co ważniejsze, o utrudnienie późniejszego zrekonstruowania głosowania. Do tego też zmierzał Herbert Wehner, który tak wypowiedział się o przebiegu głosowania: „Kto będzie chciał wziąć udział w głosowaniu, pójdzie zagłosować. Kto nie będzie chciał, nie będzie musiał/potrzebował. Ale ten kto pójdzie, nie będzie wcale musiał zagłosować za wotum nieufności”39. Celem taktyki koalicji było więc zdyscyplinowanie własnych szeregów oraz ułatwienie ukrycia się ewentualnych dezerterów z CDU/CSU. Złożony jeszcze tego samego dnia wniosek zawierał oprócz wyrażenia nieufności wobec kanclerza Willy Brandta również nazwisko kontrkandydata, czyli Rainera Barzela. Do wniosku dołączone było uzasadnienie, w którym opozycja krytykowała politykę zagraniczną gabinetu oraz układy wschodnie. Zarzuciła, iż polityka rządu zamyka tzw. kwestię niemiecką, zagraża prawu do samostanowienia oraz stwarza fakty dokonane przed podpisaniem układu pokojowego. Sformułowano pięć koniecznych sprostowań do układów: winny one służyć powstaniu modus vivendi, czyli układu tymczasowego; nie mogą uprzedzać traktatu pokojowego, czy tworzyć podstaw prawnych dla obecnie istniejących granic; nie mogą przesądzić kwestii niemieckiej czy zagrozić prawu do samostanowienia oraz stać w sprzeczności z pokojową polityką jedności Niemiec; nie mogą naruszać integracji z Zachodem oraz winny sprzyjać postępowi w swobodnej wymianie ludzi, myśli i informacji40. 39 40 O taktyce rządu: A. B a r i n g, M. G ö r t e m a k e r, op. cit., s. 411; C. M e y e r, op. cit., s. 380. Dokumentation…, dok. nr 2641, s. 561. 308