Vol. I - SKNH UŁ

Transkrypt

Vol. I - SKNH UŁ
VADE NOBISCUM I
VADE NOBISCUM
POKŁOSIE XV OGÓLNOPOLSKIEGO
ZJAZDU HISTORYKÓW STUDENTÓW
18–21 IV 2007, ŁÓDŹ
VOL. I
MATERIAŁY Z I ŁÓDZKIEJ WIOSNY MŁODYCH HISTORYKÓW, 16–18 V 2008
ORAZ
I OGÓLNOPOLSKIEJ KONFERENCJI CZAS WIELKICH
PRZEMIAN 1789–1939, 28–30 XI 2008
ŁÓDŹ 2009
Copyright by Uniwersytet Łódzki, Łódź 2009
RECENZENCI NAUKOWI
prof. nadzw. dr hab. Teresa Wolińska (UŁ)
prof. nadzw. dr hab. Jarosław Kita (UŁ)
prof. nadzw. dr hab. Przemysław Waingertner (UŁ)
prof. nadzw. dr hab. Radosław Żurawski vel Grajewski (UŁ)
dr Marzena Iwańska (UŁ)
dr Ewelina Kostrzewska (UŁ)
dr Magdalena Pogońska-Pol (UŁ)
dr Marta Sikorska-Kowalska (UŁ)
dr Paweł Filipczak (UŁ)
dr Witold Filipczak (UŁ)
dr Dariusz Jeziorny (UŁ)
mgr Przemysław Stępień (UŁ)
REDAKCJA TECHNICZNA
Zofia Brzozowska
mgr Nina Kapuścińska
Barbara Nowak
mgr Justyna Piątek
mgr Przemysław Damski
Piotr Kręzel
Jarosław Kubiak
Jarosław Pietrzak
PROJEKT OKŁADKI I STRON TYTUŁOWYCH
Elżbieta Myślińska-Brzozowska
4
SPIS TREŚCI
I ŁÓDZKA WIOSNA MŁODYCH HISTORYKÓW
KOBIETA – WCZORAJ, DZIŚ, JUTRO
Damian Guzek
Kobiety w genealogii Chrystusa a kobiety starożytnego Izraela
13
Piotr Jagła
Macedońscy saris(s)owie? – nowa interpretacja V, 17–21 Dziejów Herodota i możliwość jej
związku z polityką Filipa Macedońskiego
21
Krystyna Wiśniewska
Kobieta, małżeństwo i cnota w Rzymie na podstawie relacji Liwiusza
41
Zofia Brzozowska
„Była najmądrzejsza ze wszystkich ludzi” – księżna Olga w przekazie latopisów kijowskich
i nowogrodzkich w tradycji i legendzie
47
Nina Kapuścińska
Barbara Radziwiłłówna – Renesansowa Femme Fatale czy „Anioł” i „posłanka nieba” – wizerunek
królowej w wybranych przykładach literatury pięknej i historiografii XIX i XX w.
71
Piotr Kaniewski
Entuzjastki warszawskie projektantkami nowoczesnej kobiety
77
Sylwia Zielińska-Siłuch
Rola kobiety w tradycyjnej rodzinie górnośląskiej – portret żony i matki we wspomnieniach
górników
87
Katarzyna Florczyk
Wizerunek przodowniczki pracy okresu stalinowskiego w Polsce
93
Piotr Kręzel
Elena Ceauşescu – najlepsza matka Rumunii?
101
Wojciech Raczyński
Polityczna sylwetka Indiry Gandhi
107
Monika Witoń
Kobieta w reklamie. Role tradycyjne i przełamywanie stereotypów
133
Dorota Nowalska-Kapuścik
Kobieta w przestrzeni życia domowego, czyli o konflikcie ról społecznych w dyskursie
genderowym
141
5
I ŁÓDZKA WIOSNA MŁODYCH HISTORYKÓW
DEMOKRACJA I PARLAMENTARYZM NA PRZESTRZENI DZIEJÓW
Piotr Czeladziński
Seweryna Rzewuskiego krótka refleksja o paktach konwentach
151
Tomasz Dzięgielewski
Poglądy Władysława Konopczyńskiego na dzieje staropolskiego parlamentaryzmu ze
szczególnym uwzględnieniem roli liberum veto na przestrzeni wieków
157
I OGÓLNOPOLSKA KONFERENCJA CZAS WIELKICH PRZEMIAN 1789–1939
Beata Kubiak
„Przed nami górskie bezdroża…” czyli początki polskiego taternictwa
167
Tomasz Hełbik
Kwestia rzymska w polityce Napoleona III (1860–1870)
177
Grzegorz Rutkowski
Bitwa pod Colenso (15 XII 1899). Aspekty militarne
187
Marta Miazek
Rola prasy w wojnie burskiej 1899–1902 jako przykład wzrostu udziału mediów
w konfliktach zbrojnych
199
Kamil Śmiechowski
Informacje o Łodzi na łamach „Przeglądu Tygodniowego” w latach 1866–1904
207
Magdalena J. Pawlak
Ulica Piotrkowska – wizerunek literacki a historyczny
215
Maryla Kaźmierczak, Ewelina Zając
Przemiany kulturowo-językowe wsi polskiej pogranicza wielkopolsko-małopolskomazowieckiego (przełom XIX i XX w.)
223
Wacław Szczepanik
Polacy w armii austro-węgierskiej podczas I wojny światowej. Liczebność, przynależność do
jednostek i ich organizacja, fronty, próba oceny służby
231
Jarosław Pietrzak
Nuncjatura Achillesa Ratti w Polsce w latach 1918–1921 w świetle wspomnień o niej
257
Arkadiusz Lewandowski
Środowiska polityczne mniejszości ukraińskiej na ziemiach polskich w latach 1918–1939 275
6
Arkadiusz Meller
(kontr)rewolucja przeciw materializmowi, czyli krytyka liberalizmu ekonomicznego
i marksizmu ze strony Ruchu Narodowo-Radykalnego „Falanga”
289
Marta Rudnicka
Sprawa pierwszego konstruktywnego wotum nieufności w Republice Federalnej Niemiec
(kwiecień 1972)
301
7
8
SŁOWO WSTĘPNE
Przełom marca i kwietnia 2006 roku był dla Studenckiego Koła Naukowego Historyków
datą szczególną. Na koniec obrad XIV Ogólnopolskiego Zjazdu Historyków Studentów III
RP koleżanki i koledzy studenci z całej Polski obdarzyli ośrodek łódzki zaufaniem przyznając
nam prawo do organizacji jubileuszowego XV Zjazdu młodych naukowców historyków. Rok
przygotowań zaowocował w kwietniu 2007 roku wielkim sukcesem. Ówcześni członkowie
Koła, obecnie w większości absolwenci Uniwersytetu lub jego doktoranci, dołożyli wszelkich
starań, aby XV OZHS był wyjątkowym świętem historii. Cel ten został osiągnięty, a łódzki
Zjazd stawiany jest dziś przez wielu za wzór. Wielka w tym zasługa ówczesnego rektora UŁ
prof. Wiesława Pusia, władz Wydziału i Instytutu Historii, licznych sponsorów – na czele z
marszałkiem województwa Włodzimierza Fisiaka, kadry naukowej UŁ, oraz wszystkim, którzy przyjaźnie podeszli do naszej inicjatywy. Przede wszystkim był to jednak sukces nasz,
studentów, którzy pokazali, że w Łodzi można zorganizować ciekawą imprezę historyczną
nadając jej należyty rozmach.
XV Ogólnopolski Zjazd Historyków Studentów III RP był więc dla SKNH UŁ momentem przełomowym. Stało się ono dzięki niemu znaczącą na naukowej mapie Polski organizacją zrzeszającą studentów historii. Zyskało też na popularności na terenie samej Łodzi co
zaowocowało licznymi kontaktami i perspektywami rozwoju. Liczny nabór do Koła przypomniał zaś stare czasy, kiedy przynależność do niego była powodem do dumy i świadectwem szczególnej aktywności. Wtedy właśnie - w Zarządzie kierowanym przez moją osobę –
powstał pomysł organizacji corocznej konferencji naukowej połączonej ze spotkaniami integracyjnymi dla studentów historii z całej Polski i zagranicy. Miała ona ugruntować pozycję
Łodzi jako znaczącego ośrodka naukowego w Polsce, oraz zachęcić młodych historyków,
którzy niemieli okazji odwiedzenia naszego miasta w 2007 roku, do przyjazdu do „ziemi obiecanej”. Doświadczenia zdobyte przy organizacji XV OZHS, oraz chęć działania ze strony
członków Koła, nie mogły być bowiem zaprzepaszczone. Tak właśnie powstała idea organizacji Łódzkiej Wiosny Młodych Historyków, która stać się miała jednym ze stałych akcentów
w kalendarzu imprez studenckich w naszym kraju. Stanowić więc miała element kontynuacji
idei na której oparte były OZHS, oraz formę podziękowania za odbiór łódzkiego Zjazdu.
Jedną z zasad Łódzkiej Wiosny miało być organizowanie różnotematycznych paneli dyskusyjnych obracających się wokół ważnych problemów historycznych nawiązujących do czasów współczesnych. I Łódzka Wiosna Młodych Historyków – odbywająca się od 15 do 18
maja 2008 roku - zajęła się więc problemem obecności kobiet w historii (panel Kobieta – wczoraj, dziś, jutro) oraz demokracji w dziejach świata (panel Demokracja i parlamentaryzm na przestrzeni dziejów). Oprócz referatów studenckich, w konferencji wzięli udział liczni goście m.in. prof.
Zdzisława Janowska, Jolanta Kluzik - Rostkowska, oraz prof. Jolanta Choińska-Mika. Uczestnicy konferencji wzięli również udział w odbywającej się w tym samym czasie „Nocy Muzeów” poznając mniej lub bardziej znane zakamarki naszego miasta.
Wielki sukces I Łódzkiej Wiosny Młodych Historyków stał się dla Studenckiego Koła
Naukowego Historyków powodem do bardziej wzmożonej aktywności. Owocem tego stała
się zorganizowana w listopadzie w dniach 27- 29 listopada 2008 I Ogólnopolska konferencja
XIX- XX wieku „Czas Wielkich Przemian”. Główny nacisk poza aspektem politycznym,
społecznym i gospodarczym historii położony został na historię regionu a przede wszystkim
dzieje Łodzi przemysłowej. Zainteresowanie ze strony gości było tak duże, że zachęciło to do
organizacji corocznej edycji konferencji w porze jesiennej. Stanowi ona bowiem świetne wypełnienie kalendarza imprezami tego rodzaju.
9
Publikacja, którą trzymacie Państwo w rękach, jest efektem i żywym dowodem na powodzenie idei spotkań naukowych w łódzkim ośrodku akademickim. Liczne referaty obejmujące
różne aspekty badań historycznych pokazują jak rozległe są zainteresowania młodych badaczy
i inspiracje metodologiczne. Pozwalają jednocześnie z nadzieją patrzeć na rozwój historiografii w Polsce, która na równi z jakością, cenić będzie tematykę i formę jej przedstawiania.
Wyrazy wdzięczności składam na ręce mgra Przemysława Damskiego, mgr Niny Kapuścińskiej, mgr Justyny Antczak, Jarosława Pietrzaka, Zofii Brzozowskiej, oraz wszystkich tych
dzięki którym publikacja mogła powstać, w tym ówczesnym władzom Polskiego Towarzystwa Historycznego na czele z prof. dr hab. Alicją Szymczak.
Niech niniejsza publikacja będzie ona wyrazem aktywności naszego środowiska naukowego i dowodem, że spotkania młodych historyków są okazją nie tylko do zabawy, ale również wymiany poglądów i osiągnięć naukowych.
mgr Sebastian Adamkiewicz
10
11
12
Damian Guzek
Uniwersytet Śląski w Katowicach
KOBIETY W GENEALOGII CHRYSTUSA A KOBIETY STAROŻYTNEGO IZRAELA
Obecność kobiet w genealogii Chrystusa pokazuje, że berit (z hebr. „przymierze”) Jahwe ze
starożytnym Izraelem, jest realizowane nie tylko przez sprawujących role publiczne mężczyzn,
lecz również przez pozostające na uboczu kobiety. Aby wyjaśnić powyższe stanowisko należy
wpierw przyjrzeć się pozycji typowej kobiety izraelskiej, a następnie skonfrontować powstały
w ten sposób obraz z postaciami kobiet, które są wymieniane w rodowodzie Jezusa z Nazaretu.
Społeczność starożytnego Izraela była wspólnotą typowo patriarchalną, zdominowaną
przez mężczyzn i traktującą kobiety w sposób uboczny. Terminem właściwym na określenie
rodziny był bet’ab (z hebr. „dom ojcowski”). W tym porządku ojciec rodu sprawował całkowitą władzę – tożsamą z władzą pana życia i śmierci – nad swoimi dziećmi, a także żonami i
wnukami, jeśli mieszkali razem z nim1. Niezamężna dziewczyna pozostawała pod wspomnianą władzą ojca. Z kolei mężatka podlegała władzy małżonka. W przeciętnym izraelskim małżeństwie mąż był ba’al (z hebr. „panem”) swojej żony. Należy przez to rozumieć, że posiadał
żonę, tak jak posiadał swój domu i ziemię. Potwierdza to Dekalog, w którym zalicza się kobietę w poczet rzeczy jej męża tuż obok domu, pola, niewolnika, wołu i osła (Wj 20, 17; Pwt 5,
21). Tak traktowana kobieta podlegała zaniżonej w stosunku do mężczyzny wycenie pieniężnej wedle wieku i zdolności do pracy2:
•
od miesiąca do 5 lat – 3 szekle srebra (chłopiec 5 szekli);
•
od 5 do 20 lat – 10 szekli srebra (chłopiec 20 szekli);
•
od 20 do 60 lat – do 30 szekli srebra (mężczyzna 50 szekli);
•
od 60 lat wzwyż – 10 szekli srebra (mężczyzna 15 szekli).
Izraelskie zwyczaje i prawa służące kobiecie
Kobieta izraelska cieszyła się poważaniem przede wszystkim jako żona i matka. Jej wartość
brała się z faktu posiadania męża i zrodzenia jak najliczniejszego potomstwa3. Sytuacja małżonki znacznie różniła się np. od sytuacji niewolnicy. Pan mógł bowiem sprzedać swoją niewolnicę. To samo mógł uczynić również ze swoją córką (Wj 21, 7). Nie miał jednak prawa do
sprzedaży swojej żony.
Małżonka poza wychowaniem małych dzieci, zajmowała się domem, mieliła mąkę, wypiekała chleb, tkała, szyła, doglądała trzody oraz pracowała w polu. Sporadycznie powierzano jej
inne funkcje, np. wojowniczki (Judyta) bądź sprawującej władzę (Atalia).
Starożytna Izraelitka dysponowała instrumentami ochrony gwarantowanymi przez prawo,
dzięki którym władza męża nie była nad nią nieograniczona. Pierwszym takim instrumentem
jest mohar. Termin ten użyty w Biblii tylko trzy razy (Rdz 34, 12; Wj 22, 16; 1 Sm 18, 25);
R. d e V a u x, Instytucje Starego Testamentu, Poznań 2004, s. 30.
Wyliczenie za: W. P a ł u b i c k i, Kobieta w mądrościach biblijnych, Gdynia 1991, s. 6.
3 S. S z y m i k, Małżeństwo i rodzina w Biblii, [w:] Życie społeczne w Biblii, red. G. W i t a s z e k, Lublin 1997, s.
213.
1
2
13
oznaczał pewną sumę pieniędzy, którą narzeczony był zobowiązany uiścić ojcu dziewczyny4.
Zapłacenie moharu mogło być zastąpione przez wykonanie odpowiedniej pracy bądź oddanie
jakiejś niezwykłej usługi. Mohar sprawiał wrażenie zakupu kobiety. Najprawdopodobniej jednak ojciec obracał tylko otrzymanymi pieniędzmi w określonym pewnymi wypadkami czasie.
Mohar miał bowiem zabezpieczyć byt córki w razie śmierci jej męża lub otrzymania od niego
rozwodu. Analogiczną formą zabezpieczenia był posag. Mąż obdarowanej był tylko użytkownikiem jej dóbr, a gdy ta owdowiała lub gdy mąż odtrącił ją bez jej winy – zabierała swoją
własność.
Instytucją do której mogły uciekać się kobiety był go’el (z hebr. „obrońca”, „wykupiciel”5.)
Jego zadaniem było wykupienie krewnego, gdy ten przez długi popadł w niewolę. Prawo
bycia go’elem precyzuje passus (Kpł 25, 49). Najpierw miał nim być wuj ze strony ojca, potem
jego syn, a następnie inny krewny. Istotne jest, iż go’el wykupując członka rodziny jednocześnie zapobiega pozbawienia rodziny jego dóbr. Zwyczaj ten doskonale ilustruje Księga Rut, w
której Booz zostaje go’elem tytułowej bohaterki (Rt 4, 3-12).
W Izraelu obowiązkiem mężczyzny, który dopuścił się gwałtu, było poślubienie zgwałconej. W czasach starożytnych dziewczęta nie były zamykane w domach. Często pasły trzodę
daleko od domu, wychodziły po wodę, zbierały ze żniwiarzami kłosy na polu. Ta wolność
narażała je na niebezpieczeństwo gwałtu. Gwałciciel był jednak zobowiązany poślubić swoją
ofiarę i zapłacić ojcu zgwałconej podwyższony mohar wartości 50 syklów srebra. Dodatkowo
prawo zamykało mu możliwość oddalenia żony (Wj 22, 15; Pwt 22, 28-29). Inaczej regulowano kwestię gwałtu, gdy ofiarą była dziewica zaręczona z kimś innym. Zasady postępowania w
takim przypadku podaje werset (Pwt 22, 23-27):
Jeśli dziewica została zaślubiona mężowi, a spotkał ją inny jakiś mężczyzna w mieście i spał z nią, oboje
wyprowadzicie do bramy miasta i kamienować ich będziecie, aż umrą: młodą kobietę za to, że nie krzyczała
będąc w mieście, a tego mężczyznę za to, że zadał gwałt żonie bliźniego. Usuniesz zło spośród siebie. Lecz
jeśli mężczyzna znalazł na polu młodą kobietę zaślubioną, zadał jej gwałt i spał z nią, umrze sam mężczyzna, który z nią spał. Młodej kobiecie zaś nic nie uczynisz. Młoda kobieta nie popełniła przestępstwa godnego śmierci. Wypadek ten jest podobny do tego, gdy ktoś powstaje przeciw bliźniemu swemu i życia go
pozbawi: znalazł ją na polu, młoda kobieta zaślubiona krzyczała, a nikt jej nie przyszedł z pomocą.
Z wielkiego przywiązania Izraelitów do potomstwa i zachowania ciągłości rodu przyjął się,
powszechny w tamtym regionie geograficznym – lewirat. Instytucja ta, której nazwa pochodzi
(z łac. Levir, czyli „szwagier”), pojawia się na kartach Starego Testamentu tylko dwa razy (Rdz.
38, 6nn; Rt 1, 11). Według passusu (Pwt 25, 5-10) polega ona na tym, że jeśli bracia żyją razem i jeden z nich umiera, nie mając dzieci, wdowa po nim powinna być wzięta za żonę przez
tego brata, który przeżył, a pierworodny z tego nowego związku jest uważany za legalnego
syna zmarłego brata. Szwagier może jednak uchylić się od tego obowiązku, składając deklarację wobec starszyzny miasta, ale zostaje wówczas okryty niesławą6. Do uchylenia się od obowiązku dochodziło w bramie miasta. Żona zmarłego miała wówczas zdjąć szwagrowi sandał
z nogi i splunąć mu na twarz7.
Małżeństwo izraelskie było konsumowane pierwszej nocy. Użyte wówczas i splamione
krwią prześcieradło stanowiło niezaprzeczalny dowód dziewictwa małżonki, stąd przechowywano je na wypadek gdyby mąż oskarżył żonę o brak cnoty przed ślubem. Jeśli jednak
zarzut o brak dziewictwa żony nie był słuszny, mężczyzna tracił bezpowrotnie prawo do
R. d e V a u x, op. cit., s. 36.
Nazwa wywodzi się od rdzenia oznaczającego „ochraniać” lub „wykupić”, „pomścić”.
6 R. d e V a u x, op. cit., s. 47.
7 S. S z y m i k, op. cit., s. 222.
4
5
14
oddalenia żony8. Roland de Vaux podaje, że do dziś ten zwyczaj potwierdzania dziewictwa
jest praktykowany w Palestynie i krajach muzułmańskich9.
Mąż mógł odtrącić swoją żonę w przypadku gdy „znalazł u niej coś odrażającego” (Pwt
24, 110). Forma odtrącenia była prosta „małżonek składał deklarację przeciwną tej, którą wypowiadał, zawierając małżeństwo „Ona nie jest już moją żoną i ja nie jestem już jej mężem”
(Oz 2, 4). Aby jednak kobieta otrzymała gwarancję swobody i wolności, mężczyzna izraelski
był zobowiązany do spisania i wręczenia kobiecie aktu odtrącenia, tzw. listu rozwodowego.
Zaznaczyć należy, iż zgodnie z prawem, kobieta oddalona, jeśli wyszła powtórnie za mąż, nie
mogła już nigdy wrócić do swojego pierwszego męża11.
W Izraelu odnoszono się z wyjątkowym szacunkiem do wdów i kobiet w podeszłym wieku. Przedstawione wcześniej wyliczenie wartości osób w syklach srebra, pokazuje, iż dysproporcja pomiędzy kobietą a mężczyzną była proporcjonalnie najmniejsza, gdy kobieta przekroczyła sześćdziesiąty rok życia. Biorąc pod uwagę, że zwłaszcza wdowy często popadały w
biedę, zrozumiałe jest, iż prawo chroniło je na równi z sierotami i cudzoziemcami (conf. Wj
22, 21; Pwt 10, 18; 24; 17, 19-21; 26 12-13). Był to swoisty znak, komu należało w pierwszej
kolejności okazać miłosierdzie – przede wszystkim tym, których los pozbawił opieki własnej
rodziny.
Genealogie a kobiety
W przedstawianej przez Ewangelistę Mateusza genealogii Jezusa z Nazaretu, ważną rolę
odgrywają kobiety. Wpierw warto jednak wyjaśnić biblijne znaczenie terminu „genealogia”. W
omawianym kontekście chodzi o gatunek literacki, utwór wyliczający w sposób mniej lub
bardziej zwięzły potomków różnych postaci, takich jak np. Kain i Set, Sem, Terach, Nachor,
Ketura, Beniamin, Dawid. Biblista, Juliusz Stanisław Synowiec zaznacza, iż ów gatunek wywodzi się z klanowej lub szczepowej organizacji społeczności ludzkiej, w której każde plemię
ma swojego przodka, o którym twierdzi, że od niego pochodzi. A cała organizacja społeczna
na pustyni sprowadza się do drzewa genealogicznego12. Celem genealogii jest udokumentowanie przynależności danej jednostki do określonej grupy ludzi, wywodzącej się od wspólnego przodka historycznego lub fikcyjnego. Ponadto genealogia stanowi uzasadnienie praw
przysługujących jednostce w ramach danej grupy.
Przykładem tak istotnej roli genealogii w społeczności dawnego Izraela, jest sytuacja po
powrocie Izraelitów z niewoli babilońskiej w 538 roku p.n.e. Wówczas to mężczyźni, którzy
podawali się za członków rodu kapłańskiego, ale nie potrafili przedstawić swego rodowodu,
zostali wykluczeni ze służby kapłańskiej (Ezd 2, 59-63; Ne 7 61-65). Zwyczaj ten przetrwał
do dziś. Robert Couroyer podaje, iż obecnie nawet nie odznaczający się wybitną pamięcią
Arabowie, wymieniają z łatwością dziesięciu lub piętnastu członków swego rodu13.
Koniecznie należy zaznaczyć, iż genealogie często bywały zmyślane, stąd błędem jest
przyjmowanie wszystkich genealogii biblijnych za posiadające wartość dokumentu historycznego. Nie łatwo jednak dać odpowiedź na pytanie, w jakim stopniu daną genealogię można
Conf. A. C h o u r a q u i, Życie codzienne ludzi Biblii, Warszawa 1995, s. 121; R. d e V a u x , op. cit., s. 45.
R. d e V a u x, op. cit., s. 44.
10 W I w. n.e. to biblijne stwierdzenie zostało zinterpretowane w dwojaki sposób przez szkoły rabinackie.
Szkoła Szammaja pozwalała na rozwód tylko przy cudzołóstwie i rozpuście żony. Natomiast szkoła Hillela sankcjonowała rozwód z każdej błahej przyczyny.
11 Conf. A. C h o u r a q u i, op. cit., s. 121.
12 J. St. S y n o w i e c, Gatunki literackie w Starym Testamencie, Kraków 2003, s. 310.
13 Ibidem, s. 311.
8
9
15
uważać za historyczną. Sprawą typową dla owego gatunku jest fakt, iż w Starym Testamencie
był on podawany według linii ojcowskiej i dotyczył przede wszystkim mężczyzn, natomiast
kobiety pojawiały się w nim niezmiernie rzadko14, zawsze jednak w związku z jakimś istotnym
powodem. Z taką sytuacją mamy również do czynienia w przypadku genealogii Jezusa Chrystusa.
Nowy Testament podaje nam dwie wersje genealogii, jedną w tekście Ewangelii według
św. Mateusza (Mt 1, 2-17), drugą w Ewangelii według św. Łukasza (Łk 3, 23-37). Rozpatrywane teksty stanowią głębokie konstrukcje teologiczne, w których autorzy posłużyli się historią w sposób instrumentalny, aby przekazać treści wiary. Według biblistów rodowód przedstawiony przez Mateusza jest rodowodem ze strony Maryi, z kolei genealogia u Łukasza interesuje się przodkami ze strony Józefa. Istotną, z naszego punktu widzenia kwestią jest fakt, iż
tylko rodowód podany przez Mateusza zawiera imiona kobiet. Tekst Mateusza wymienia
wśród przodków Jezusa cztery jego prababki: Tamar, Rachab, Rut oraz żonę Hetyty Uriasza –
Batszebę. Natomiast na końcu skupia się na osobie matki Jezusa. W istocie mamy tu do czynienia z przemyślanym zabiegiem, który przy głębszej analizie ujawnia nam ogrom religijnych
treści. Aby wyłożyć to bogactwo, należy dokonać wpierw charakterystyki przywołanych kobiet.
Sylwetki czterech kobiet
Pierwszą jest Tamar (z hebr. Tamar – „drzewo palmowe”, z gr. Thamar), to przywoływana
w Księdze Rodzaju synowa Judy, jednego z dwunastu potomków patriarchy Jakuba. Na początku Tamar była żoną Era, najstarszego syna Judy. Po jego śmierci zgodnie z prawem lewiratu, pojął ją za żonę jego młodszy brat Onan. Tekst biblijny podaje, że Jahwe pozbawił go
jednak życia, ponieważ ten nie chciał spłodzić potomka swojemu bratu – podczas stosunku
wylewał nasienie na ziemię. Następnym mężem Tamar miał zostać Szela – najmłodszy z synów Judy. Ponieważ był jeszcze za młody na ożenek, Tamar oczekiwała aż dorośnie. Judę
ogarnął jednak strach o zachowanie rodu. Najwidoczniej przypisywał Tamar winę za śmierć
starszych synów. Postanowił więc, że nie odda Tamar najmłodszego syna, aby ten spełnił
obowiązek lewiratu. Tamar zorientowawszy się w posunięciach Judy podjęła wówczas kroki,
które zadecydowały o dalszych losach całego pokolenia. Gdy w niewyjaśniony sposób doszła
do niej wiadomość, że dopiero co owdowiały Juda przybędzie w okolicę jej domu, Tamar
zdjęła swoje wdowie szaty, okryła się welonem i usiadła w bramie miasta Enaim, udając pogańską nierządnicę. Juda nie rozpoznawszy krewnej, skorzystał z jej usług.
Narrator podaje, że Juda pomyślał wówczas, iż ma do czynienia ze zwykłą prostytutką
(Rdz 38, 15). Wskazuje na to użyte w tekście zônâ (z hebr. „kobieta uprawiająca nierząd”15).
Większość tłumaczeń podaje następujący tekst: „Kiedy Juda ją ujrzał pomyślał, że jest ona
nierządnicą ponieważ miała twarz zasłoniętą”. Victor Hamilton zwraca jednak uwagę na niewielką liczbę dowodów wskazujących, że w ówczesnym Kanaanie prostytutki zasłaniały twarze a raczej nakładały mocny makijaż16. Proponuje rozwiązanie, że Tamar zasłoniła twarz, aby
nie dać się rozpoznać teściowi17. Gdy narrator ponownie wspomina o Tamar w ustępie (Rdz
38, 21) nie określa jej jednak jako zônâ, lecz qēdīša (z hebr. „nierządnica sakralna”, „kobieta
Conf. R. d e V a u x, op. cit., s. 30.
Conf. V. P. H a m i l t o n, The book of Genesis: chapters 18-50, Michigan 1994, s. 441; D. N F r e e d m a n, The
Anchor Bible dictionary, vol.5, New York 1992, s. 505.
16 Por. V. P. H a m i l t o n, op. cit., s. 441.
17 Ibidem, s. 442-443.
14
15
16
służąca kananejskiej bogini miłości”)18. Po trzech miesiącach, gdy wyszło na jaw, że Tamar
zaszła w ciążę, ponownie określa ją jako zônâ. Z treści wiemy, że Juda zareagował na to słowami: „Wyprowadźcie ją i spalcie” (Rdz 38, 24). Tamar na swoją obronę przysyła mu przedmioty należące do ojca nienarodzonego dziecka. Były to sygnet, naszyjnik i laska, którymi
Juda zapłacił nierządnicy. W konsekwencji więc publicznie przyznał się on do winy: „Ona ma
słuszność, nie ja” (Rdz 38, 26).
Cudzołóstwo Judy z Tamar było złe w podwójnym sensie. Tekst podaje, że Juda nie
wchodzi w rozmowę z Tamar, lecz od razu składa jej propozycję: „Pozwól mi zbliżyć się do
ciebie” (Rdz 38, 16). W tej sytuacji poza czekaniem w bramie, Tamar nie czyni niczego aby go
zachęcić do spółkowania. W tym wypadku Juda ponosi większą winę za całe zajście. Poza
występkiem przeciwko szóstemu przykazaniu łamie on również pierwsze. Stąd krytyka należy
się przede wszystkim jemu, ponieważ nie tylko zadawał się Kananejczykami, ale także z
czczonymi przez nich bogami. W czym za to wyraża się wielkość Tamar? Przede wszystkim w
jej ogromnym uporze aby pozostać w ramach rodziny Judy. Odtrącona i pozbawiona należnego jej prawa, za wszelką cenę dąży do wynagrodzenia wyrządzonej jej krzywdy.
Rachab (z hebr. Rahab – „dziki”, „gwałtowny”, gr. Rahab, Raab) jest kananejską kobietą z
Jerycha, która ukryła w swoim domu zwiadowców izraelskich, ułatwiając przez to Izraelitom
zdobycie miasta podczas zajmowania ziemi Kanaan pod wodzą Jozuego (Joz 2, 1-21). Powszechnie uważa się ją za nierządnicę, taką również profesję przypisuje jej w swoim słownikukonkordancji kobiet biblijnych Pius Czesław Bosak19. Jednak zdaniem Elżbiety Adamiak,
hebrajskie zônâ20, którym Księga Jozuego określa Rachab – a co zazwyczaj tłumaczy się jako
„nierządnica”, może oznaczać kobietę żyjącą samodzielnie. Poza tym Adamiak dodaje, iż
„prawdopodobnie jej dom na granicy miasta był gospodą, a ona – prowadzącą go oberżystką.
Dzięki temu przynajmniej łatwiej wytłumaczyć dlaczego trafiają do niej wysłani przez Jozuego zwiadowcy”21.
O Rachab można stanowczo powiedzieć, iż jest przykładem zbawiennej nielojalności
względem swojej wspólnoty.
Pertraktując ze zwiadowcami Jozuego na jakich warunkach udzielić im pomocy, złamała
prawo Jerycha i obowiązek solidarności z jego mieszkańcami. Jednak dzięki temu jako jedyna
z miasta ocali siebie i swoją rodzinę.
Rachab jest kobietą przebiegłą i umiejącą zabezpieczyć się w razie trudności. Adamiak zaznacza, że „zarówno w Jerychu, jak i pośród Izraela żyje na uboczu, na pograniczu. Będąc u
siebie wśród swoich pozostaje obcą”22. Ową postać jest jednak trudno potępić, gdy weźmie
się pod uwagę, iż Ewangelista Mateusz zaliczył ją do przodków Chrystusa. Została członkinią
rodu Mesjasza, a tradycja rabinacka przypisała jej m.in. małżeństwo z Jozuem, więzi krwi z
prorokami Jeremiaszem i Ezechielem i sławi ją, jako prozelitkę i najpiękniejszą z kobiet.
Conf. A. O h l e r, Postacie kobiet w Biblii, Kraków 1996, s. 53; D. N F r e e d m a n, op. cit., s. 507.
Conf. P. Cz. B o s a k, Kobiety w Biblii. Słownik-konkordancja, Poznań 1995, s. 164.
20 Adamiak zamiast zônâ w tekście podaje conah, podobne tłumaczenie przyjmuje Annemarrie Othler. Powszechniejszą formą w literaturze jest jednak zônâ, taką formę przyjmuję również w powyższym artykule za: J.
K o e h l e r, W. B a u m g a r t n e r, J. J. S t a m m, Wielki słownik hebrajsko-polski i aramejsko-polski Starego Testamentu, t. I, Warszawa 2008, s. 262.
21 E. A d a m i a k, Kobiety w Biblii. Stary Testament, Kraków 2006, s. 71.
22 Ibidem, s. 72.
18
19
17
Rut (hebr. Rut23, gr. Rut), to tytułowa bohaterka biblijnej księgi, która powstała w IV w.
p.n.e. oraz prababka króla Dawida. Księga opowiada przypadającą między 1200 a 1050 r.
p.n.e. historię judzkiej rodziny z Betlejem – Elimeleka, Noemi oraz ich dwóch synów, która z
powodu głodu wyemigrowała do Moabu. Tam zmarł ojciec rodziny, a synowie poślubili Moabitki – Rut i Orpę. Kiedy jednak obaj synowie zmarli, Noemi poprosiła swoje synowe o
powrót do ich domów rodzinnych. Po długich namowach odeszła Orpa. Druga synowa –
Rut, uparła się, aby z nią pozostać. Wówczas z jej ust padają w kierunku teściowej jedne z
najpiękniejszych słów Biblii (Rt 1, 16-17).
Nie nalegaj na mnie, abym opuściła ciebie i abym odeszła od ciebie, gdyż:
gdzie ty pójdziesz, tam ja pójdę,
gdzie ty zamieszkasz, tam ja zamieszkam,
twój naród będzie moim narodem,
a twój Bóg będzie moim Bogiem.
Gdzie ty umrzesz, tam ja umrę
i tam będę pogrzebana.
Niech mi Pan to uczyni i tamto dorzuci,
jeśli coś innego niż śmierć
oddzieli mnie od ciebie.
Po ustaniu głodu Rut i Noemi razem wróciły do Betlejem. Sytuacja była dla nich trudna
ponieważ jako wdowy trafiły do społecznych nizin. Musiały korzystać z prawa ubogich wdów
do zbierania z cudzych pól kłosów na własne utrzymanie. Noemi wysłała w tym celu Rut na
pole Booza – bogatego krewnego swojego zmarłego męża. Kobiety zdane na miłosierdzie
innych, postanowiły odwołać się do chroniących je instytucji. W tym celu posłużyły się fortelem. Rut posłuszna Noemi ubrała odświętne szaty i namaściła się olejkami, a następnie wślizgnęła się do klepiska Booza. Gdy on odkrył jej obecność Rut poprosiła go o opiekę. W słowach: „Rozciągnij nad służebnicą twoją kraj płaszcza twego, masz bowiem względem mnie
prawo wykupu” (Rt 3, 9) warto zauważyć, że Moabitka powołała się na żydowskie prawo
lewiratu oraz prawo do opieki go’ela. Księga Rut jako jedyna w Biblii łączy te dwa obowiązki
rodzinne – wykup ziemi ubogiego członka rodziny z poślubieniem bezdzietnej wdowy, w
imię podtrzymania rodu24. Booz spełnił zobowiązanie względem Noemi – wykupił jej ziemię,
oraz prośbę Rut – wziął ją pod opiekę, a później poślubił. Urodził im się syn Obed – ojciec
Jessego i dziadek króla Dawida.
Batszeba (z hebr. Bat-Szeba – „córka pełni”, „córka przysięgi”, gr. Bethsabee) to żona Hetyty
Uriasza25, jednego ze sławnych wojowników króla Dawida, następnie małżonka samego Dawida. Historia Batszeby (2 Sm 23,34) wspomina, że król Dawid nie wziął udziału w wojnie z
Ammonitami. Pewnego wieczoru zauważył z tarasu swojego pałacu kąpiącą się piękną kobietę. Była to Batszeba. Dawid wykorzystując swoją władzę sprowadził ją do pałacu i uwiódł. W
tym czasie Uriasz uczestniczył w oblężeniu miasta Rabba. Po pewnym czasie Batszeba powiadomiła króla, że zaszła w ciążę. Dawid chcąc ukryć sprawę, wezwał z pola walki Uriasza,
zaprosił go do pałacu, upił i odesłał do domu. Dawid liczył na to, że pijany mąż zbliży się do
ciężarnej żony i tym sposobem cudzołóstwo króla nie wyjdzie na jaw. Uriasz okazał się jednak wzorowym żołnierzem – nie złamał obowiązującego prawa religijnego, które zakazywało
wojownikowi współżycia seksualnego w czasie wojny. Pozostał na noc u bramy królewskiego
23 Zdaniem P. Cz. Bosaka imię Rut może pochodzić od asyryjskiego ruttu i oznaczać „przyjaciółkę”, „towarzyszkę”, „pokrzepicielkę”.
24 E. A d a m i a k, op. cit., s. 97.
25 W Biblii Tysiąclecia występuje jako Uriasz Chittyta.
18
pałacu. W tej sytuacji król wydał rozkaz, aby umieścić Uriasza na polu walki, w miejscu pewnej śmierci. Uriasz zgodnie z przewidywaniami króla, poległ w walce, natomiast Batszeba,
odbyła krótką żałobę, po czym została żoną Dawida. U króla pojawił się jednak prorok Natan, który na rozkaz Jahwe wytknął Dawidowi jego podwójny grzech. Ponadto Natan oznajmił, że karą będzie śmierć mającego urodzić się dziecka.
Postać Batszeby w Biblii można sprowadzić do trzech istotnych kwestii. Po pierwsze historię jej spotkania z Dawidem, autor biblijny relacjonuje tylko z perspektywy króla nie pozostając wobec niego bezkrytycznym26. Co więcej to Dawid jest działającym, Batszeba zostaje
przedstawiona jako milcząca i poddana jego woli „Przyszła do niego i leżał z nią, ona zaś
oczyściła się od swej nieczystości i wróciła do domu”27. Tekst podaje, że Batszeba pierwszy
raz podejmuje samodzielne działanie dopiero gdy zachodzi w ciążę (2 Sm 11, 5): „Posłała
więc, by zawiadomić Dawida: Jestem brzemienna”. Istotne jest, że chociaż kara spada na
obojga, winą obarczony jest tylko Dawid. Zdaniem Elżbiety Adamiak: „Dawid jest jedyną
osobą w Starym Testamencie wprost oskarżoną o cudzołóstwo!”28.
Po drugie na kartach Biblii pozycja Batszeby w społeczności Izraela ciągle rośnie. Po
śmierci pierwszego dziecka, rodzi Dawidowi sławnego króla Salomona (2 Sm 12,24) oraz
trzech innych synów: Szimeę, Szobaba i Natana (1 Krn 3, 5). Potem dowiadujemy się o Batszebie z pierwszej Księgi Królewskiej (1 Krl 1, 19), gdzie zasiadła po prawicy swojego syna
Salomona i jako matka króla jest tytułowana gebirah, (z hebr. pani, królowa.).
Trzecią kwestią wartą uwagi jest fakt, iż w genealogii Chrystusa żona Dawida nie została
wymieniona z imienia. Reszta kobiet nazwana jest wprost po imieniu, tymczasem Batszebę,
Ewangelista Mateusz (Mt 1,6) określa terminem „dawna żona Uriasza”. Chodzi tu o sugestię,
iż „Batszeba poprzez imię swego pierwszego męża, ujawnia znamię, jakie na jej życiu odcisnęło kluczowe [dla niej – D. G.] wydarzenie: spotkanie z Dawidem”29.
Teologiczny sens kobiet z Chrystusowej genealogii
Kobiety zwykle nie są wymieniane w żydowskich genealogiach, stąd wspomnienie Tamar,
Rachab, Rut, oraz żony Uriasza musi zdradzać istotny cel30. Autor genealogii umieszczając w
niej konkretne kobiety chciał przekazać konkretne intuicje w rozumienie procesu realizowania
przez Boga planu zbawiania człowieka.
Na przestrzeni wieków wykształciły się trzy sposoby wyjaśnienia obecności i doboru kobiet w genealogii Chrystusa. Pierwsze wyjaśnienie, stosowane już przez św. Hieronima, podkreśla, że wspomniane kobiety były grzesznicami. Wymienia się je w genealogii, ponieważ sam
Jezus przyszedł na świat jako Zbawiciel grzeszników. Pojawia się przy tym sposobie tłumaczenia trudność, która wynika z faktu, że nie wszystkie wymieniane kobiety były grzeszne. Co
do samej Rut nie ma podstaw, aby zaliczyć ją do grona grzesznic. Natomiast w odniesieniu do
pozostałych trzech trzeba zaznaczyć, iż społeczność Izraela i egzegeci żydowscy nigdy stanowczo nie potępili ich zachowania.
Wręcz przeciwnie Tamar i Rachab uważane były przez Żydów za godne pochwały prozelitki. Chrześcijanie wysławiali Rachab, jako bohaterkę wiary (Hbr 11, 31; Clem 12, 1), a Batszeba nie była potępiana w literaturze rabinistycznej ze względu na Salomona31.
E. A d a m i a k, op. cit., s. 117.
Ibidem, s. 118.
28 Loc. cit.
29 Ibidem, s. 117.
30 J. B a r t o n, J. M u d i m a n, The Oxford Bible Commentary, Oxford 2000, s. 849.
31 Conf. A. P a c i o r e k, Ewangelia według Świętego Mateusza. Rozdziały 1-13, Częstochowa 2005, s. 82.
26
27
19
Drugie wyjaśnienie stwierdza, że Ewangelista włączył do genealogii wyżej wymienione kobiety, ponieważ były pogankami: Tamar – Aramejką, Rachab – Kananejką, Rut – Moabitką, a
Batszeba – Hetytką. Miało to ukazać powszechność zbawienia, którego dokonał Jezus. Wszak
„Jezus już w swoich przodkach był otwarty na pogan i w swoich przodkach miał pogan.
Ewangelista pragnął na samym początku zaznaczyć, że zbawczy zamiar Boga od dawna i od
początku wykraczał poza granice Izraela, obejmując wszystkie narody”32. Możliwe jest również, że Ewangelista wspomniał o kobietach, ponieważ chciał mocno podkreślić, że Jezus
spełnia nadzieje świata pogańskiego33. Problem w przyjęciu takiej odpowiedzi wynika z niepewności co do pochodzenia Batszeby i Tamar. Nie możemy bowiem wykluczyć, że były
Izraelitkami.
Trzecie rozwiązanie sugeruje, iż kluczem do owych kobiet jest pewna irregularitas i wyjątkowość w ich życiu, bądź też nieregularność w ich stosunkach małżeńskich34, która silnie
występuje również w żywocie Maryi. W tym sensie mają one niejako wskazywać na Matkę
Jezusa. Nie ulega jednak wątpliwości, że istnieje silny kontrast pomiędzy czterema kobietami,
a Maryją. Otóż w wersecie szesnastym genealogii czasownik ejgennesen (z hebr. „zrodził/a”) w
stronie czynnej zostaje zastąpiony stroną bierną ejgennehh (z hebr. „został zrodzony”) – to
passivum divinum wskazuje, że poczęcie i narodzenie Jezusa dokonało się dzięki specjalnej interwencji Ducha Świętego przy biernej postawie matki i bez udziału mężczyzny35. Bardziej
głębokie wyjaśnienie wyjątkowości osoby Maryi podaje Ewangelista Łukasz w opisie zwiastowania Maryi (Łk 1, 26-30) oraz w nawiedzeniu Elżbiety (Łk 1, 39-45). W pierwszym anioł
określa Maryję jako trwałe obdarzoną wszelkim rodzajem łask. Natomiast Elżbieta dwukrotnie zwraca się do Maryi słowami „błogosławiona” lub „szczęśliwa”. Za pierwszym razem w
tekście użyty jest jednak termin (Łk 1, 42) euloghmetheo (z grec. błogosławiona dzięki wybraniu
na Matkę Boga.) Za drugim razem pojawia się dopiero(Łk 1, 45) makaria (z grec. „błogosławiona dzięki wierze”36). W świetle tych tytułów możemy przyjąć, że Maryja znajduje się w
pełni Bożego działania, natomiast Tamar, Rachab, Rut i Batszebie można przypisać tylko
tytuł „szczęśliwych ze względu na wiarę.” Konsekwencją tego myślenia jest przyjęcie tezy
Rudolfa Schnackenburga, który traktuje postaci czterech kobiet jako przygotowanie na dziewicze poczęcie Jezusa37.
Loc. cit.
St. M ę d a l a, Wprowadzenie w myśl i wezwanie ksiąg biblijnych. Ewangelie synoptyczne, Warszawa 2006, s. 241.
34 J. B a r t o n, J. M u d i m a n, op. cit., s. 849.
35 Conf. A. P a c i o r e k , op. cit., s. 79.; J. K o z y r a, Geneza Ewangelii, Katowice 2005, s. 123.
36 Conf. J. K o z y r a, op. cit., s. 135.
37 A. P a c i o r e k, op. cit., s. 82.
32
33
20
Piotr Jagła
Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu
MACEDOŃSCY SARIS(S)OWIE? –
NOWA INTERPRETACJA V, 17–21 DZIEJÓW HERODOTA I MOŻLIWOŚĆ JEJ
ZWIĄZKU Z POLITYKĄ FILIPA MACEDOŃSKIEGO1
Gabrysi i Wiktorowi (Joszonowi)
Trudno jest pisać o społecznej roli kobiety w czasach, w których nie była ona znaczącą i
najczęściej ograniczała się „jedynie” do rodzenia dzieci i bycia czyjąś żoną lub nałożnicą. Czasem można jednak o niej wspomnieć przy okazji omawiania „męskiej części” historii. Tak jest
właśnie z opisaną przez Herodota w V księdze Dziejów ucztą u macedońskiego króla Amyntasa, podczas której Macedończycy przebrani w kobiecy strój, rzekomo, aby udawać kobiety,
wystąpili w obronie Macedonek molestowanych przez perskich posłów. Moim zdaniem, nie
mieli oni udawać kobiet – tej kwestii dotyczy pierwsza i najistotniejsza część moich rozważań
(I. Interpretacja V,17-21 Dziejów Herodota).
Argumentując swoje stanowisko, opieram się na źródłach opisujących sytuacje, w których
osobom płci męskiej powiodło się udawanie kobiet (cz. 2), jak i na tych, w których jest mowa
o eunuchach i męskim transwestytyzmie (cz. 4). Rozważania poprę również współczesnymi
danymi medycznymi na temat osób płci męskiej, u których dokonano zabiegu kastracji (cz. 3).
Dokonam też analizy zasobu leksykalnego i semantycznego dzieła Herodota, a także przedstawię dokonane przez dr M. Stuligrosz alternatywne tłumaczenie istotnego passusu V, 17–21
(cz. 1 i 5). Przytoczę również argumenty, które przemawiają za tym, że odrzuconej przeze
mnie redakcji dokonał sam Herodot i wyjaśnię, jakimi racjami mógł się kierować (cz. 5 i 6).
Druga część rozważań dotyczy możliwości związku treści tej historii z jednym z najbardziej znanych przedmiotów z dziejów starożytnej Macedonii (II. Sarissa).
I. Nowa interpretacja V, 17-21 Dziejów Herodota
1) Wstępna analiza tekstu
Po przekroczeniu Hellespontu i zajęciu Tracji, wojska perskie zbliżały się do Macedonii.
(Herodot, Dzieje, tłum. S. Hammer, V, 17-21):
Podbitych więc Pajonów przewieziono do Azji. A Megabadzos, dokonawszy podboju tego ludu, wysłał do
Macedonii siedmiu Persów, którzy po nim samym byli w wojsku najbardziej poważani […]. Gdy przybyli
do Amyntasa wysłani doń Persowie, stanęli przed jego obliczem i zażądali dla króla Dariusza ziemi i wody.
On przyrzekł dać i zaprosił ich w gościnę, przy czym urządził wspaniałą ucztę i przyjmował Persów z
1 Poniższe rozważania powstały przy okazji pisania rozprawy doktorskiej na temat Filipa Macedońskiego. Nie
zostałyby one szczęśliwie sfinalizowane bez pomocy Pani Profesor M. Musielak, u której mam przyjemność zajmować się tą problematyką. Wiele zawdzięczam również Pani Doktor M. Stuligrosz, filologowi klasycznemu, bez
której pomocy poniższe rozważania nie byłyby dostatecznie przekonujące. Ponieważ mają one charakter interdyscyplinarny, dlatego nie mogłem się obyć bez pomocy fachowców z innych dziedzin. Dr A. Gulczyńskiej, seksuologowi, zawdzięczam fachową pomoc przy kończeniu rozdziału dotyczącego kwestii medycznych. Dr W. Tyborowski z Zakładu Historii Starożytnego Bliskiego Wschodu wypowiedział się w swojej dziedzinie. Dr P. Sawiński i
studens perpetuum M. Baranowski okazali koleżeńską pomoc. Wszystkim tym osobom bardzo dziękuje.
21
wielką uprzejmością. Po uczcie Persowie, popijając, tak rzekli: Gościnny Macedończyku, u nas Persów jest
zwyczaj, jeżeli wydajemy wielką ucztę, przyprowadzać także nałożnice i prawowite małżonki (t¦$ pallak¦$
kaˆ t¦$ kourid…a$ guna‹ka$) do stołu. Ty więc, skoro serdecznie nas podjąłeś i świetnie ugaszczasz oraz
chcesz dać królowi Dariuszowi ziemię i wodę, powinieneś nasz zwyczaj naśladować. Na to Amyntas: Persowie, my wprawdzie nie mamy takiego zwyczaju, lecz mężczyźni i kobiety u nas przebywają osobno; jeżeli
jednak wy, nasi panowie, tego żądacie, będziecie i to także mieli. Po tych słowach posłał po kobiety. Te na
wezwanie przybyły i szeregiem usiadły naprzeciw Persów. Gdy oni ujrzeli kształtne niewiasty (guna‹ka$
eÙmÒrfou$), rzekli do Amyntasa, że nierozumnie to uczyniono: Byłoby lepiej, gdyby kobiety w ogóle nie
przychodziły, niż żeby po przyjściu nie siadały obok nich, tylko naprzeciw, jako udręka dla ich oczu.
Amyntas, zmuszony, kazał kobietom usiąść obok Persów. Gdy te usłuchały, Persowie zaraz zaczęli dotykać
ich piersi, ponieważ zanadto sobie popili, a niejeden brał się też do pocałunków.
Amyntas, widząc to, jakkolwiek był oburzony, zachował się spokojnie, gdyż bardzo obawiał się Persów. Lecz jego syn Aleksander, który był tam obecny i także na to patrzał, jako że był młody i nie zaznał
nigdy niedoli, nie mógł już wytrzymać, lecz pełen goryczy powiedział do ojca: Ty, ojcze, pofolguj wiekowi,
odejdź, spocznij i nie trwaj przy pijatyce; ja tu pozostanę i podam gościom wszystko, czego potrzeba. Wtedy spostrzegł Amyntas, że Aleksander zamierza coś nowego uczynić, i rzekł: Synu, rozumiem niemal twe
słowa, wypowiedziane w gniewie; chcesz mnie odprawić i zrobić jakieś głupstwo; dlatego proszę cię, żebyś
przeciw tym mężom nic nie poczynał, bo nas zgubisz; raczej patrz cierpliwie na to, co się dzieje. W tym
jednak usłucham cię, że odejdę.
Gdy Amyntas po tej prośbie odszedł, Aleksander tak powiedział do Persów: Te niewiasty, mili goście,
są całkiem do waszych usług, czy wszystkie chcecie posiąść, czy tylko niektóre z nich. O tym sami postanowicie. Teraz jednak (bo zbliża się wam pora udania na spoczynek i, jak sądzę, dobrzeście już sobie podpili) pozwólcie, jeśli łaska, tym kobietom odejść do kąpieli, a potem znowu je przyjmiecie. Po tych słowach,
na które Persowie przystali, odesłał kobiety, gdy opuściły salę biesiadną, do ich komnaty; sam zaś grupie
młodzieńców bez zarostu (dosł. mężczyzn bez brody/zarostu – ¥ndra$ leiogene…ou$), odpowiadającej
liczebnie kobietom, kazał przywdziać szaty niewieście, dał im sztylety i wprowadził do sali, po czym rzekł
do Persów: Persowie, ugoszczono was, jak mniemam, świetną ucztą: wszystko bowiem, cośmy mieli i co
nadto jeszcze moglibyśmy zdobyć, jest do waszej dyspozycji: a co najważniejsze: nasze matki i siostry w
dodatku wam dajemy, abyście poznali, że chcemy was całkiem tak uczcić, jak na to zasługujecie, i donieśli
królowi, który was posłał, że Hellen, namiestnik Macedończyków, zacnie was ugościł i u stołu i w łożu.
Rzekłszy to, Aleksander posadził obok każdego Persa (Persa mężczyzny – Pšrsh ¢ndrˆ) jednego Macedończyka (mężczyznę Macedończyka – ¥ndra MakedÒna), niby to kobietę (æ$ guna‹ka tù lÒgw); a gdy Persowie próbowali ich dotknąć, ci ich zakłuli.
Persów więc w ten sposób zgładzono, ich samych i służbę; mieli bowiem w swym orszaku wozy i służących, i całe bogate wyposażenie. Wszystko to znikło wraz z nimi. Rychło potem zarządzili Persowie
wielkie śledztwo w sprawie tych mężów, które jednak Aleksander dzięki swemu sprytowi zahamował, ofiarowując na to wiele pieniędzy i swą siostrę, imieniem Gygaja. A dał to wszystko Persowi Bubaresowi, naczelnikowi tych, co poszukiwali zaginionych, i tym go udobruchał. W ten sposób śmierć Persów pokryto
milczeniem2.
Moim zdaniem to dość mętnie opisane zdarzenie miało w rzeczywistości nieco inny przebieg, a jego opis został przeredagowany do znanej obecnie postaci dzięki krótkim dodatkom z
pewnością w jednym lub – być może – jeszcze dwóch innych miejscach. Sądzę, że powodem,
dla którego dokonanoby tej redakcji, było dobro macedońskiej polityki, a jej autorem – być
może sam Herodot.
W zakładanej przeze mnie pierwotnej postaci opowieści, Macedończycy „bez zarostu/brody” w kobiecym stroju, którzy z rozkazu Aleksandra stanęli w obronie macedońskich
kobiet, nie mieli udawać tych kobiet, lecz sfeminizowanych eunuchów wykorzystywanych
prawdopodobnie już wówczas do erotycznych celów na Bliskim Wschodzie. Przecież bardzo
trudno byłoby pomylić „mężczyznę bez zarostu/brody” z „kształtną kobietą”, nawet jeśli
rozpoznający byłby pijany, a udający – przebrany w kobiecy strój (tekst nie wspomina o in-
2
Istnieje jeszcze relacja tego wydarzenia autorstwa Justyna (Epitoma, VII, 3).
22
nych okolicznościach, np. zasłoniętych twarzach)3. Po pomnożeniu przez siedem (liczbę Persów) stopień niemożliwości potęguje się jeszcze bardziej, ponieważ na jedną „Macedonkę bez
brody” przypadałoby potencjalnie aż siedmiu obserwatorów. Gdy uświadomimy sobie, że
mieliby udawać niedawno widziane kobiety (sugerują to słowa „odpowiadającej liczebnie
kobietom”), to prawdopodobieństwo równoczesnego zaistnienia takiego zdarzenia spada
właściwie do zera. Zbyt łatwo dopuszczamy więc możliwość takiego przebiegu wydarzenia,
jak sugeruje to znana postać Dziejów Herodota. Wspomnianą historię traktuję tak, jakby wydarzyła się naprawdę i za podstawowe kryterium rozważań obieram sobie zasadę „vita magistra
historiae” – „życie nauczycielką historii”4. Rozumiem przez to, że doświadczenie życiowe
może i powinno stanowić podstawę do korygowania treści źródeł historycznych.
Analizę należałoby zacząć od zwrócenia uwagi, że w oryginalnym tekście greckim nie ma
mowy o „młodzieńcach”, lecz o „mężczyznach” (oƒ ¥ndre$). Sądzę, że tym, co mogło zadecydować o takim tłumaczeniu było kryterium logiki i elegancji, ponieważ łatwiej z kobietą
pomylić „młodzieńca” o zazwyczaj łagodnych rysach twarzy, niż „mężczyznę”. Z punktu
widzenia semantycznego sprawa nie jest jednak taka oczywista. U Herodota i w języku greckim w ogóle Ð ¡n»r to rzeczownik oznaczający „człowieka”, „mężczyznę”, „męża”, a – w
kontekście determinującym znaczenie – „młodego mężczyznę”5. W połączeniu z nazwą nacji
– „mężczyznę danej narodowości”, np. „mężczyzna Pers” to po prostu „Pers”. Tylko z kontekstu możemy wywnioskować, o które znaczenie chodzi autorowi. Herodot z jednej strony
twierdzi, że „mężczyzna Macedończyk” był (jeszcze?) bez brody/zarostu, lecz z drugiej, że
usiadł obok „Persa mężczyzny”, a więc ich do siebie porównywał.
Cechą charakterystyczną młodzieńca, czyli mniej lub bardziej młodego mężczyzny, jest i
był brak zarostu, dlatego tłumaczenie „młodzieńcy bez zarostu” jest w zasadzie słuszne6.
Zastanawia jednak, dlaczego Herodot nie użył po prostu rzeczownika „młodzieniec” lub
przymiotnika „młodzieńczy”. Wspomina on przecież wielokrotnie o „młodych mężczyznach”
(„chłopiec”, „młodzieniec”) lub „młodych”, lecz zazwyczaj używa dla ich określenia rzeczowników i przymiotników: nehn…sko$, nehn…h$, neètero$, º…qeo$7. Pa‹$ z rodzajnikiem męskim znaczy u niego „syn”, „chłopak”, którego wiek trudno jest dokładnie ustalić.
Szczególnym przykładem używania przez Herodota wymiennie terminów „młodzieniec” i
„mężczyzna” jest opowieść o Kleobisie i Bitonie, którzy początkowo określani byli jako
„młodzieńcy”, później natomiast już konsekwentnie jako „mężowie/mężczyźni”. „Mężowie”
3 Na niemożliwość pomylenia mężczyzny z kobietą zwrócił już uwagę Ph. - E. Legrand. H e r o d o t e, Livre V.
Terpsichore, texte etabli et traduit par Ph. - E. Legrand, Paris 1946, s. 28-29.
4 „To właśnie życie współczesne, »vita«, jest tym punktem odniesienia, na której historyk orientuje swe badania, to właśnie vita odkrywa nieoczekiwane związki między faktami”. T. Z a w a d z k i, Vita magistra historiae. Czy
przeszłość może uczyć się od teraźniejszości?, [w:] Xenia Posnaniensia, Wykłady gościnne w Zakładzie Historii Społeczeństw
Antycznych UAM, red. L. M r o z e w i c z, S. Z a w a d z k i, Poznań 1993, s. 11.
5 H o m e r (Od. 18, 53) „starego mężczyznę” (¥ndra gšronta) przeciwstawia w walce „młodemu mężczyźnie”
(newtšrw ¢ndrˆ). K s e n o f o n t (Symp. 4, 17) stosuje cztery określenia osobników płci męskiej w zależności od
ich wieku: chłopca, młodzieńca, mężczyznę (¡n»r) i starca.
6 Według L. Winniczuk „mężczyzną” w Sparcie i Atenach stawało się od 18-20 roku życia, czyli po odbyciu
„służby wojskowej”. L. W i n n i c z u k, Ludzie, zwyczaje i obyczaje starożytnej Grecji i Rzymu, Warszawa 2008, s. 280281, 286.
7 nehn…sko$ i nehn…h$ (I, 31.36.37.39.43.61; II, 32; III, 53; IV, 72.112.113.115.116.149; V, 13; VI, 27; VII,
99; IX, 111), neètero$ (II, 80), º…qeo$ (III, 48).
23
mogło być w tym wypadku zwrotem/określeniem wyrażającym szacunek, na który młodzieńcy swym „męskim” czynem niewątpliwie zasłużyli (I, 31)8.
Herodot jednak przez cały czas konsekwentnie nazywa Macedończyków bez zarostu
„mężczyznami/mężami”, a logika nakazywałaby przecież odejście od tego topornego stylu i
użycie choć raz rzeczownika określającego „młodzieńca”, któremu łatwiej udawać kobietę.
Uważam, że Herodot celowo użył rzeczownika „mężczyzna”, aby przez ten „zgrzyt” wynikający z dysonansu poznawczego zasugerować czytelnikowi, że macedońscy mężczyźni wcale
nie mieli zamiaru, bo nie byliby w stanie, udawać przed Persami „kształtnych” macedońskich
kobiet. Dla noszących brody Persów brak zarostu u dorosłego mężczyzny nie był niczym
dziwnym, bo znamionował niemęskiego eunucha, który mógł się cechować również pewną
psychosomatyczną zniewieściałością. Cechą eunucha wykorzystywanego do celów erotycznych było to, że jego atrakcyjność szybko przemijała, tak więc najatrakcyjniejszy był w okresie
młodości i wczesnego okresu męskiego9.
Również w kulturze greckiej V i IV w. p.n.e. brak zarostu lub golenie go znamionował eromenosa (™rÒmeno$), czyli tego biernego i pełniącego w zasadzie „niemęską” rolę w kontaktach homoseksualnych. Grecki homoseksualizm, tzw. paiderastia (paiderast…a), zbyt dosłownie rozumiany jako „miłość do chłopców”, charakteryzował się tym, że partner aktywny zwany erastesem (™rast»$), był starszy od wspomnianego eromenosa, który nie musiał być wcale
„chłopcem” (pa‹$, paidÒ$), lecz już „młodzieńcem”, czyli „młodym mężczyzną”. Pojawienie
się zarostu mogło go wręcz jako eromenosa dyskwalifikować10.
Tak więc Macedończyków „bez brody/zarostu” można by określić jako „już męskich
młodzieńców” lub „mężczyzn o jeszcze młodzieńczym wyglądzie”, którym ze względu na
ukształtowaną wiekiem mniej lub bardziej męską fizjonomię nieporównanie trudniej byłoby
udawać kobietę, niż mężczyznę, którym był eunuch.
2) Źródła opisujące sytuacje, w których osobnicy płci męskiej z sukcesem udawali
kobiety
Dla porównania przytaczam inne opowieści o tego typu podstępach, na których przykładzie widać, jak postępowali prawdziwi fachowcy (głównie z Podstępów wojennych Macedończyka
Poliajnosa). Ich autorzy starali się tak budować swoje opisy, aby uprawdopodobnić skuteczność podstępów, co pokazuje, że w warunkach opisywanych przez Herodota, taki podstęp nie
mógłby się udać. Główną troską zamachowców było bowiem utrudnienie lub uniemożliwienie identyfikacji twarzy, dlatego oprócz jej zasłonięcia lub właśnie młodzieńczego wieku,
istotne znaczenie miał nocny czas, zachowanie dystansu i upojenie alkoholem. Herodot
wspomina jedynie, że Persowie znajdowali się pod wpływem alkoholu, a Macedończycy byli
„bez brody/zarostu” – subtelna, aczkolwiek istotna różnica – „mężczyznami”, a nie „młodzieńcami”.
(Poliajnos, Podstępy wojenne, tłum. M. Borowska, II,3,1):
W żonie Epaminondasa zakochał się dowódca załogi Kadmei, Fojbidas, ona zaś doniosła mężowi o jego
zalotach. Epaminondas polecił żonie zwieść Fojbidasa i umówić się z nim na noc (nÚkta) oraz obiecać, że
przyprowadzi kobiety także dla jego towarzyszy. Umówili się: kobiety przyszły i piły w towarzystwie ludzi
8 H e r o d o t (VII, 210) twierdzi, że: [Grecy] „jasno dowiedli każdemu, a przede wszystkim samemu królowi
[perskiemu], że wielu jest u nich [tj. Persów] ludzi (¥nqrwpoi), lecz mało mężów (¥ndre$)” – tłum. S. Hammer.
9 Hug., Eunuchen, [w:] RE. Suppl. III, Stuttgart 1918, col. 453: Lukian. am. 21; Claud. in Eutrop. I 469; Ammian.
Marc. XIV, 6, 17, a także czerpiący inspirację z Menandra Eunuch Terencjusza: 470-473.692-693.
10 K. J. D o v e r, Homoseksualizm grecki, Kraków 2004, s. 28, 68, 75, 88, 91, 93, 105, 106, 175, 240-241.
24
Fojbidasa, aż ci całkiem się spili. Wówczas poprosiły o pozwolenie wyjścia na krótki czas. Chciały rzekomo
zdążyć na jakąś uroczystość nocnego składania ofiar (qus…an nukterin¾n), lecz obiecały, że zaraz wrócą.
Żołnierze garnizonu zgodzili się i polecili odźwiernym ponownie je wpuścić. Niewiasty odeszły. Przy bramach młodzieńcy jeszcze bez zarostu (¢gšneioi nean…skoi) zamienili się odzieżą z kobietami i wybrali
jedną, żeby im pokazała drogę do twierdzy; miała ona też zamienić parę zdań z odźwiernymi. W ten sposób dostawszy się do środka, zabili zarówno Fojbidasa, jak i wszystkich jego ludzi11.
O powodzeniu tej akcji zadecydowało wiele czynników, jednym z najważniejszych był
nocny czas i odwrócenie uwagi straży od faktycznych „młodzieńców bez zarostu” przebranych za kobiety12.
Dwie podobne historie przytaczają Ksenofont w Historii greckiej i Poliajnos w innym miejscu swego dzieła. Ponieważ jednak wszystkie trzy dotyczą dziejów Teb w czasach Pelopidasa i
Epaminondasa, więc być może są różnymi wersjami opisu tego samego wydarzenia.
(Ksenofont, Historia grecka, tłum. W. Klinger, V.4.5-7):
Filidas i inne sprawy załatwiał polemarchom uświetniającym koniec swej władzy rozpustną hulanką (w org.
‘Afrod…sia – uroczystości na cześć Afrodyty) i od dawna przyrzekłszy im przyprowadzić kobiety najbardziej w Tebach szanowane i piękne, wtedy właśnie miał to uczynić, ci zaś – a byli to ludzie tego pokroju –
spodziewali się spędzić rozkoszną noc. Kiedy zaś spożyli już wieczerzę i za zachętą Fillidasa prędko się popili, ten na ich wielokrotnie powtarzane rozkazy przyprowadzenia kobiet wyszedł i zamiast nich przyprowadził – towarzyszy Melona: trzech przebranych za panie, a resztę za ich służące. Wprowadziwszy ich do
kwatery polemarchów, sam wrócił do nich i oświadczył, że kobiety wzbraniają się wejść, póki będzie obecny ktoś ze służby, po czym polemarchowie natychmiast kazali wszystkim wyjść. Filidas, dawszy im wina,
odesłał ich do domu jednego z nich, a następnie, wprowadziwszy rzekome hetery, sadzał przy każdym biesiadniku jedną. A zawarli między sobą umowę, żeby gdy zasiądą już wszyscy, wnet zasłonę z siebie zrzucić i
zadać cios morderczy (pa…ein eÙqÝ$ ¢nakaluyamšnou$).
(Poliajnos, Podstępy wojenne, II, 4, 3):
Teb pilnował garnizon spartański. Jego dowódca stacjonował w Kadmei. Nadeszły święta ku czci Afrodyty. Kobiety obchodziły uroczystości poświęcone bogini; mężczyźni stali wokół. Dowódca załogi także postanowił uczcić boginię; zawezwał hetery. Do twierdzy z ukrytym sztyletem wszedł Pelopidas i zgładziwszy
dowódcę, wyzwolił Teby.
(Poliajnos, Podstępy wojenne, I, 20, 2):
Zdarzyło się to podczas wojny Ateńczyków i Megarejczyków o Salaminę. Solon wyprawił się morzem na
przylądek Kolias, gdzie akurat kobiety obchodziły święto ku czci Demeter, tuż nad brzegiem morza. Solon
wysłał do Megary dezertera z następującą wieścią: „Jeśli skierujecie wasze okręty na Kolias, schwytacie kobiety ateńskie, które tam świętują tańcząc. Tylko nie zwlekajcie!”. Megarejczycy dali się podejść i wypłynęli.
Solon tymczasem polecił kobietom usunąć się, a zamiast nich rozkazał tańczyć i bawić się na brzegu młodzieńcom niemającym jeszcze zarostu (meir£kia de ¢gšneia), odzianym w niewieście suknie, z wieńcami na
głowach i ukrytymi pod odzieżą sztyletami. Megarejczycy, zwiedzeni wyglądem gładkich lic wyrostków i
kobiecymi szatami, zeszli z okrętów i próbowali ich pochwycić, jako rzekome kobiety. A ci, dobywszy sztyletów, pokazali, że nie kobietami są, lecz mężami (¢nt… gunaikîn ¥ndre$ ™f£nhsan) – i to jakimi! Wybili
wrogów, weszli na okrety i zdobyli Salaminę.
Chyba o tym samym wydarzeniu opowiada Justyn (Epitoma, II, 8, tłum. I. Lewandowski):
Megarejczycy, którzy pamiętali o wypowiedzianej, a następnie odwołanej wojnie przeciw Ateńczykom, aby
nie wydawało się, że na próżno chwycili za broń, wsiedli na okręty, zamierzając pochwycić ateńskie kobiety
zgromadzone ma nocnych uroczystościach w Eleuzis. Wódz ateński, Pizystrates, dowiedziawszy się o tych
Xen. Hell. V, 2, 24-32, V, 4, 5-11.42-46.
mógł tu mieć zwyczaj tebańskich kobiet noszenia zasłony na twarzy. Według Dikajarchosa: „Kobiety tebańczyków […] na głowie noszą takie zasłony, że cała twarz wydaje się jakby zakryta maską i widać tylko
oczy, a resztę twarzy kryje zasłona, przeważnie biała” – tłum. T. Sinko.
11
12 Znaczenie
25
planach, umieścił młodych ludzi w zasadzce (iuventutem in insidiis locat), matronom zaś nakazał obchodzić uroczystości ze zwykłym hałasem i wrzawą, nawet podczas zbliżania się do nich nieprzyjaciół. Chodziło o to, aby nie dały poznać, że coś wiedzą. Następnie uderza niespodziewanie na Megarejczyków, którzy
opuścili okrety, i wycina ich w pień. Na zdobytych okrętach rozmieszcza pomiędzy żołnierzami kobiety (intermixtis militi mulieribus), aby wyglądały jak branki (matronarum), i natychmiast rusza na Megarę. Megarejczycy, widząc zarówno znane sylwetki okrętów, jak i oczekiwany łup, wychodzą na ich spotkanie do portu. Padają wnet od uderzenia Pizystratesa, który był o krok od zajęcia miasta. W taki więc sposób Megarejczycy swymi podstępami zgotowali zwycięstwo dla wroga.
(Poliajnos, Podstępy wojenne, III, 7, 3):
Gdy wrogowie wdarli się do Sestos, Lachares przesiedział kilka dni ukryty w jamie, mając tylko tyle żywności, by nie umrzeć z głodu. Tymczasem pewna kobieta zorganizowała wyprowadzenie zwłok swojego
krewnego, a wtedy Lachares, przebrany w szaty niewieście i z czarnym welonem na twarzy (kalÚptran
œcwn mšlainan), wmieszał się w tłum żałobników. Wydostał się za mury i następnej nocy dotarł do Lizymachei.
(Poliajnos, Podstępy wojenne, VII, 49):
Mieszkających na Lemnos i Imbros Tyrrenów Ateńczycy zmusili do pójścia na wygnanie. Zatrzymali się
oni na przylądku Tajnaron i zawarli ze Spartiatami przymierze, wspierając ich w wojnie z helotami. W zamian za pomoc otrzymali obywatelstwo i prawo zawierania małżeństw, ale nie zostali dopuszczeni ani do
władzy, ani do udziału w geruzji. Ponieważ podejrzewano ich o zawiązanie spisku, zostali uwięzieni przez
Lacedemończyków i przetrzymywani pod strażą. Żony zatrzymanych przybyły do więzienia i błagały zatrzymanych, żeby je wpuścili choć na chwilę, byleby mogły zobaczyć swoich mężów i porozmawiać z nimi.
Kiedy pozwolono im wejść, zamieniły się odzieżą z mężami: mężczyźni włożyli suknie kobiece, [a] gdy
nadszedł wieczór, zakryli głowy płaszczami (kaˆ t¦$ men tîn gunaikîn oƒ ¥ndre$ ˜ndÚontai [kaˆ] perikaluy£menoi proioÚsh$ ™spšra$ ™z…asi) i wyszli. Kobiety odziane w ubrania mężów pozostały w więzieniu, gotowe ponieść wszelkie konsekwencje, skoro udało im się ocalić małżonków. Ale i mężowie ze
swej strony nie opuścili w potrzebie żon, lecz zajęli Tajget i wywołali powstanie helotów. Przerazili się Lakończycy i posłali herolda z propozycją ugody, na mocy której oddali mężczyznom żony. Ponadto ofiarowali Tyrrenom pieniądze i statki, po czym wysłali ich jako kolonistów Spartan.
Na koniec przytaczam dwie historie, w których brak informacji o zasłonięciu twarzy, nocnym czasie akcji, zachowaniu dystansu lub stanie upojenia alkoholowego wprowadzanych w
błąd. Jednak nie ulega wątpliwości, że bez tych okoliczności akcja nie miała prawa zakończyć
się sukcesem. Mógłby to być argument przemawiający za tym, że również autor Dziejów po
prostu o wszystkim nie wspomniał. Historie te jednak są bardzo lakoniczne w porównaniu z
opisem Herodota, który dostatecznie rozbudował narrację, dialogi i wspomniał o upiciu się
Persów, aby mieć możliwość wspomnieć i o innych okolicznościach.
(Poliajnos, Podstępy wojenne, V, 1, 4):
Falaris wysłał swatów do Teutosa, władcy Wessy, najzasobniejszego i największego miasta Sykanów, z
prośbą o rękę jego córki. Teutos wyraził zgodę, a wtedy Falaris wsadził na wozy bezbrodych żołnierzy
przebranych w stroje niewieście (stratièta$ ¢gene…ou$. . . stol¦$ gunaikîn œconta$), którzy udawali służebne wiozące dary pannie młodej. Gdy młodzieńcy (w oryginale nie ma mowy o „młodzieńcach”) znaleźli
się w domu, porwali za miecze, a Falaris natychmiast się zjawił i zawładnął Wessą.
(Poliajnos, Podstępy wojenne, VIII, 34):
Chejlonis, córka Kleadasa, a żona Teopompa, dowiedziała się, że mąż przetrzymywany jest w niewoli u Arkadyjczyków. Dobrowolnie zatem oddała się w ręce wrogów. Arkadyjczycy zdumieni jej oddaniem dla męża pozwolili Chejlonis odwiedzić go w więzieniu. Przebrawszy wtedy męża we własne suknie, włożyła jego
ubranie i namówiła, żeby ratował się ucieczką. Sama pozostała zamiast niego w mocy wrogów. Ocalony
dzięki podstępowi żony, Teopomp uprowadził z kolei kapłankę Artemidy w chwili, gdy prowadziła procesję do Feneos. Tegeaci, chcąc ją odzyskać, oddali Teopompowi Chejlonis.
26
Skoro „macedońscy mężczyźni bez zarostu/brody w kobiecych szatach” nie byli w stanie
udawać kobiet, to pozostaje rozpatrzenie możliwości, że mieli udawać eunuchów.
3) Pogląd współczesnej medycyny i psychologii na temat mężczyzn, u których dokonano zabiegu kastracji
Współczesne dane medyczne na temat zmian w funkcjonowaniu ciała i psychiki u mężczyzn po kastracji pokazują, że wskutek zniesienia działania pochodzących z jąder androgenów w mniejszym lub większym stopniu zanikają u nich cechy charakterystyczne dla płci
męskiej i wykształcają się cechy charakterystyczne dla płci żeńskiej. Mogą oni mieć także
osłabioną potrzebę seksualną, która towarzyszy człowiekowi od wczesnego dzieciństwa13.
Stopień natężenia owych zmian jest uzależniony od wieku osoby, u której dokonuje się zabiegu, a także, co warte podkreślenia, poziomu jej inteligencji. Zabieg kastracji może być bowiem
dokonany u mężczyzny przed lub po okresie dojrzewania, w którym kształtują się ostatecznie
cechy płci. W pierwszym przypadku mówi się współcześnie o „eunuchu”, a w drugim – zazwyczaj o „kastracie”. Wspomniane psychiczne i somatyczne cechy w połączeniu z poziomem inteligencji, wychowywaniem, a następnie wykluczeniem z grona mężczyzn, stosowaniem presji psychicznej lub wręcz fizycznej przemocy mogły prowadzić do patologicznej
uległości, która z pewnością była ceniona u niewolnika14.
13 Wzmianki o potrzebach seksualnych eunuchów odnajdujemy także w dziełach starożytnych, np. Ks. Mądrości
Syracha, 20,4 (tłum. O. K. Winiarski CssR – wszystkie tłumaczenia Starego Testamentu zaczerpnąłem z: Pismo święte
Starego i Nowego Testamentu, tzw. Biblia Tysiąclecia, Poznań–Warszawa 1991): „Czym jest pożądanie eunucha, by
dziewczynę pozbawić dziewictwa, tym jest przeprowadzanie sprawiedliwości przemocą”; 30,20: „Patrzy oczami i
wzdycha, jak wzdycha eunuch obejmujący dziewczynę” – możemy zaufać, że autorzy tych słów czerpali swą wiedzę z doświadczenia; por. także cytowany poniżej fragment Złotego osła Apulejusza).
14 „Zmiany, jakie zachodzą w zachowaniu człowieka po dokonaniu kastracji, przekonują, że popęd seksualny
oprócz swych specyficznych zadań spełnia również rolę składnika całości napędu psychoruchowego człowieka.
Oprócz zmian cielesnych u osobników wykastrowanych (brak wykształcenia się lub zmiany zanikowe w obrębie
cech płciowych przede wszystkim trzeciorzędowych) dochodzi do zmian psychicznych, charakteryzujących się
jednocześnie obniżeniem napędu psychoruchowego, poczuciem małej wartości własnej i niewydolnością ogólną,
skłonnościami hipochondrycznymi, chwiejnością emocjonalną i nieopanowaniem emocji, zwiększoną drażliwością
ogólną, nadwrażliwością i męczliwością. Ponadto występują dysforyczne zmiany nastroju (dominacja niezadowolenia, drażliwości złego samopoczucia), a nawet objawy depresji ze skłonnościami samobójczymi, obniżona tolerancja na alkohol oraz tendencja do nałogowego zażywania środków narkotycznych [obecnie mówi się o środkach
psychoaktywnych – przyp. P. J.]. Pozytywnym objawem jest występujące u kastratów uspołecznienie, które przejawia się w obniżeniu tendencji agresywnych, a u żonatych w pogłębieniu się zainteresowań sprawami rodzinnymi”. – Kastracja, wytrzebienie, [w:] Seksuologia: zarys encyklopedyczny, red. K. I m i e l i ń s k i, Warszawa 1985. „Cechy
płciowe trzeciorzędowe, wtórne cechy płciowe, rozwijają się dopiero w okresie pokwitania” [prawdopodobnie w
rozumieniu autora oznacza to „cechy trzeciorzędowe”, które zaczynają się kształtować w okresie dojrzewania;
określenia „wtórne cechy płciowe” używa się zamiennie z określeniem „cechy drugorzędowe”, które po „pierwszorzędowych” rozwijają się w okresie płodowym - przyp. własny P.J]. „U mężczyzn jest to typowa budowa ciała
(szerokie barki, wąska miednica), owłosienie skóry; zmiany budowy krtani oraz związana z nimi mutacja głosu. U
kobiet jest to charakterystyczna budowa ciała (wąskie barki, szeroka miednica) oraz rozwój piersi. Istnieją klasyfikacje, które powyższe cechy płciowe trzeciorzędowe zaliczają do drugorzędowych cech płciowych w porównaniu
z cechami płciowymi pierwszorzędowymi, do których zaliczają gruczoły płciowe oraz wszelkie pozostałe narządy
płciowe istniejące przy urodzeniu. Cechy płciowe trzeciorzędowe są wspólne dla ludzi jednej płci oraz kastratów
płci odmiennej. Szeroka miednica rozwija się tylko wtedy, gdy istnieje znaczna przewaga żeńskich hormonów
płciowych; dlatego też jest cechą wspólną dojrzałych kobiet i mężczyzn wykastrowanych, zwłaszcza przed okresem pokwitania. Cechy płciowe trzeciorzędowe – ibidem. – androgeny [nie] są jedynym czynnikiem decydującym o
rozwoju miłości erotycznej. Są jednym z czynników nieodzownych, bez których miłość erotyczna nie może się
rozwinąć z tej przyczyny, że bez nich nie rozwija się potrzeba seksualna. W złożonym procesie miłości erotycznej
bierze udział cała osobowość, a więc cały szereg innych czynników psychicznych (zwłaszcza zaś temperament
oraz aktualny stan sfery emocjonalnej) i fizycznych. Przemawiają za tym między innymi obserwacje poczynione na
27
4) Źródła opisujące eunuchów
Istnieje możliwość, że już w czasach Dariusza I Persowie traktowali eunucha jako obiekt
seksualny, który mógł nosić kobiecy strój lub chociażby mogli wiedzieć o istnieniu takiego
zjawiska, ponieważ z pewnością na obszarze Azji Mniejszej, a być może Bliskiego Wschodu
to seksualne zachowanie było znane już wcześniej15.
Kastracja była zwyczajem jeszcze sumeryjskim, ponieważ eunuchowie występowali w orszaku sumeryjskiej bogini Inany. Następnie mogła ona zostać przejęta przez przybyłych do
Mezopotamii Semitów16. Twarze bez zarostu na asyryjskich płaskorzeźbach należały do kobiet, młodzieńców lub właśnie eunuchów, pełniących funkcje służebne lub urzędnicze na
dworach (stąd „eunuch” to również nazwa urzędu)17. Herodot wspomina o eunuchach u
Medów, gdy omawia dzieciństwo pierwszego króla perskiego Cyrusa Wielkiego (I, 117). Najstarszą znaną mi wzmianką na temat erotycznej roli eunuchów jest cytowany przez Athenajosa (XII, 11, 10-11) passus z Lydiaka (doprowadzone do upadku Krezusa w 546 r. p.n.e.)
Ksanthosa Lidyjczyka (V w. p.n.e.), w którym jest mowa o tym, że lidyjski król Adramys jako
pierwszy korzystał z erotycznych usług sterylizowanych kobiet zamiast eunuchów mężczyzn
(crÁsqai aÙta‹$ ¢ntˆ andrîn eÙnoÚcwn)18. Ton wypowiedzi Ksanthosa świadczy o tym, że
nie było dziwnym, iż jeszcze przed Adramysem męscy eunuchowie byli wykorzystywani do
celów erotycznych. Również Plutarch z Cheronei, przy okazji krytykowania wzmianki Herodota, jakoby od Greków mieli się oni nauczyć „miłości do chłopców”, wspomina, że Persowie kastrowali chłopców jeszcze zanim w swoich podbojach dotarli do Morza Śródziemnego.
Najwcześniejszym znanym z imienia perskim eunuchemi jednocześnie „męską nałożnicą”,
był wspominany przez Eliana (II w.) Tiridates, który służył królowi Artakserksesowi na początku IV w. p.n.e.19 Młodszym był wzmiankowany przez Kurcjusza Rufusa (I w. p.n.e.–III
w. n.e.?) Bagoas, który był kochankiem Dariusza III i Aleksandra Wielkiego. Autor ten
wspomina również o luksusie, jakim otoczył się Aleksander naśladując króla perskiego:
Trzysta sześćdziesiąt pięć nałożnic, dokładnie tyle, ile miał Dariusz, wypełniało pałac, do tego dochodziły
gromady eunuchów i chłopców, którzy zwykli byli oddawać się mężczyznom.
Nie wiemy jednak z jakich źródeł czerpali obaj autorzy. Pierwszy z nich mógł się opierać
na Ktezjaszu i Ksenofoncie, którzy byli współcześni Artakserksesowi II i poznali perskie
zwyczaje. Najstarszymi źródłami na temat Persji Achemenidów są dzieła Dionizjosa z Miletu
i Hellanikosa z Lesbos (V w. p.n.e.)20.
mężczyznach wykastrowanych przed okresem dojrzewania, a więc pozbawionych androgenów pochodzenia jądrowego, u których wskutek tego nie rozwija się należycie potrzeba seksualna” – Seksuologia biologiczna, red. i d e m,
Warszawa 1980, s. 75.
15 Erotyczne zainteresowanie eunuchami nie musiało mieć charakteru jedynie kulturowego, ponieważ biseksualny Aleksander Wielki, wychowany w kulturze greckiej, która takie okaleczenie uważała za barbarzyństwo i potępiała, zafascynował się eunuchem Bagoasem. Podobnie Rzymianie.
16 K. S z a r z y ń s k a, K. Ł y c z k o w s k a, E. L i p i ń s k i, M. P o p k o, Miłość i seks w kulturach Wschodu starożytnego, Warszawa 1996, s. 43.
17 P. B r i a n t, From Cyrus to Alexander. A History of the Persian Empire, Winona Lake–Indiana–Eisenbrauns 2002,
s. 276-277.
18 Według Suda (s. v. X£nqo$) był to żyjący w pierwszej połowie VII w p.n.e. król Lidii Gyges (prîto$
GÚnh$... guna‹ka$ eunoÚcisen Ôpw$ aÙta‹$ crùto ¢eˆ neazoÚsai$).
19 E l i a n, Nowele antyczne. Wybór, Wrocław 1986, s. 85.
20 H e r o d o t, Dzieje, Wstęp, s. XXI.
28
Poniżej przytaczam i omawiam źródła pochodzące geograficznie z obszaru zajmowanego
przez monarchię Achemenidów i chronologicznie z okresu do czasów panowania Dariusza I
lub nieco późniejsze, lecz odzwierciedlające tradycję znacznie starszą.
Być może już w Sumerze eunuchowie odgrywali istotną rolę na dworze królewskim:
Ninmah uformował kobietę niezdolną do rodzenia
skoro Enki ujrzał kobietę niezdolną do rodzenia
rozstrzygnął o jej losie wyznaczając jej miejsce w domu kobiet
Ninmah uformowała człowieka bez męskiego i żeńskiego organu,
Skoro Enki ujrzał człowieka bez męskiego i żeńskiego organu,
wyznaczył mu los „kroczenie przed królem” (dworzanina?)21.
W literaturze sumeryjskiej jest mowa o tym, że pogardzana „kobieca” rola wykluczała homoseksualistę z grona mężczyzn. Męskie i żeńskie prostytutki, kapłanki i kastraci (nie wspomina się o ich erotycznej funkcji) tworzyli orszak bogini miłości Inany i brali udział w jej
kulcie22. Można sobie zadać pytanie, dlaczego akurat kastraci, którzy teoretycznie nie byli
zdolni do uprawiania miłości, znajdowali się w orszaku bogini miłości? Rozsądnym wydaje się
podejrzenie, że mogli pełnić funkcję sfeminizowanych męskich prostytutek. Bo przecież
przebywając w takim towarzystwie, które afirmowało nie tylko płodność ale i erotyzm, zaprzeczaliby racji jego istnienia. Wykorzystywania eunuchów do celów erotycznych nie mogą
potwierdzić źródła ikonograficzne, które przedstawiają stosunek per anus. Rysunek na nich jest
bowiem często tak niewyraźny, że bez zarostu na twarzy trudno odróżnić kobietę od mężczyzny, a więc również rozpoznać eunucha z definicji pozbawionego zarostu23.
Podobnie sprawa się miała z kultem babilońskiej i asyryjskiej bogini miłości Isztar, w którym istotną rolę odgrywali mężczyźni zwani kurgarru, którzy mogli być muzykantami, pomocnikami lub uprawiać prostytucję24. Według Saggs’a mogli oni być eunuchami noszącymi kobiecy strój podczas uroczystości: „Kurgarru i issinu, których męskość Isztar zamieniła w kobiecość, aby nosili maski przed ludem”25.
O tym, że eunuch był niemęski i kojarzono go z tym pasywnym, świadczyłby fragment
kodeksu prawnego z obszaru Mezopotamii:
21 Cyt.
za: K. S z a r z y ń s k a, K. Ł y c z k o w s k a, E. L i p i ń s k i, M. P o p k o, op. cit., s. 36.
Ibidem, s. 43.
23 Ibidem, s. 83. “But the relation between the Mesopotamian man and his sexuality was not completely free from
contradictions and problems. Apparently, free heterosexual love was considered acceptable outside the legal bond of
marriage. Homoseksuality did exist, as is known from written sources. There were even male equivalents of the harimtu, but they were somewhat despised or considered a little ridiculous. Homosexual acts were never clearly represented in visual art. The only possible exception might be found in seals, where it is sometimes difficult to determine
the gender of the protagonists. As already stated, the characters with the ponytail hairstyle are considered to be
women, but homosexuals may have appropriated feminine garments and coiffures. No doubt can be possible, however, as to the sex of the figures represented on the plaques”. J. S a s s o n, Civilizations of the Ancient Near East, s. 2530.
24 K. S z a r z y ń s k a, K. Ł y c z k o w s k a, E. L i p i ń s k i, M. P o p k o, op. cit., s. 81.
25 „A. L. Oppenheim sugeruje, że legendarni prekursorzy tych bezpłciowych istot stworzeni zostali, by obejść
klątwę rzuconą przez Ereszkigal: królowa podziemia, trzymając Isztar w niewoli, zakazała wszystkim bóstwom i
ludziom (zarówno płci męskiej, jak żeńskiej) wejścia i wyjścia z podziemia w celu ocalenia pojmanej bogini. Mądry
bóg Ea ominął tę klątwę, tworząc istoty bezpłciowe, i w ten sposób uratował Isztar”. H. W. F. S a g g s, Wielkość i
upadek Babilonii, Warszawa 1973, s. 308. Assinnu, [w:] The Assyrian Dictionary of the Oriental Institute of the University of
Chicago, vol. 1, part II, Chicago 1968, s. 341-342 (“There is no specific evidence that he was a eunuch or a homosexual; the Era passage may mean simply that Ištar turned his interest from the masculine role to the feminine
role”); Kurgarru, [w:] ibidem, vol. 8, Chicago 1971, s. 557-559 (“There is no specific evidence that he was a eunuch
or a homosexual. However in the Descent of Ištar the ref. to the kurgarrű as neither male nor female may indicate
that they were transvestives performing in female apparel”).
22
29
Jeżeli człowiek wolny ma stosunek ze swym towarzyszem,
oskarżą go i to mu udowodnią,
będą mieli z nim stosunek
i uczynią go eunuchem26.
W rejonie Syrii i Palestyny, podobnie jak na innych obszarach Bliskiego Wschodu prostytucja rytualna w kultach płodności była, pleonastycznie rzecz ujmując, czymś naturalnym.
Wzmianki o prostytuujących się eunuchach charakteryzujących się na kobiety pochodzą dopiero od Lukiana, lecz męscy homoseksualiści i transwestyci pojawiają się już w Biblii:
(Księga Kapłańska, tłum. ks. J. Wirszyłło, 18, 22, podobnie: 20, 13):
Nie możesz obcować z mężczyzną, jak obcuje się z kobietą.
(Księga Powtórzonego Prawa, tłum. ks. W. Borowski CRL, 22, 5):
Nie będzie nosiła kobieta ubrania męskiego ani nie będzie wdziewał sukni kobiecej mężczyzna.
(Druga Księga Królewska, tłum. ks. F. Szreder CR, 23,7):
Zburzył domy osób uprawiających nierząd sakralny (l. mn. r. m. hakkedeszim) w światyni Pańskiej,gdzie
kobiety przędły zasłony dla Aszery27.
Tekst asyryjski z II tysiąclecia odnoszący się do Amorytów:
Amoryta rzecze do swej żony swej: Ty będziesz mężczyzną, a ja będę kobietą28.
Inną grupę stanowią źródła greckie i rzymskie, a więc pochodzące z czasów późniejszych.
Wyrażają one nieco inny punkt widzenia na eunuchów niż źródła bliskowschodnie. Mają one
bowiem charakter przede wszystkim prześmiewczy (nie oznacza to jednak, że nieprawdziwy),
a także dyskwalifikujący to zjawisko jako obce kulturowo. Na obronę ich wartości można
powiedzieć, że niektóre z nich dotyczą obszaru Bliskiego Wschodu, gdzie sposób zachowania
i image eunucha były znane od dawna i grecko-rzymskich wpływów w tej kwestii trudno się tu
doszukiwać.
Przytaczam również źródła, w których łączy się bierny homoseksualizm z transwestytyzmem, co w zasadzie nie było i nie jest to niczym niezwykłym, bo wynika z natury relacji
seksualnych.
Cieszący się łaskami króla perskiego eunuch Hermotimos zwrócił się do tego, który go
niegdyś okaleczył (Hdt, VIII,106):
O ty, który z najhaniebniejszego na całym świecie rzemiosła czerpałeś środki do życia, cóż złego uczyniłem
ja sam albo ktoś z moich, tobie lub komuś z twej rodziny, że z mężczyzny zrobiłeś ze mnie nic (me ¢nt'
¢ndrÕ$ ™po…hsa$ tÕ mhden)?
Aischines (IV w. p.n.e.) oskarża Demosthenesa (Przeciw Timarchosowi, tłum. W. Lengauer,
I,131):
A przezwiska Demostenesowi wcale nie nadała niania, […] Zawdzięcza je swej zniewieściałości i rozwiązłości. Jeśli ktoś Demostenesie, zerwałby z ciebie te eleganckie płaszczyki i te mięciutkie chitony […] i
wręczył je sędziom, wątpię, czy ktokolwiek z nich, nieuprzedzony, odpowiedziałby, czy stroje te należą do
mężczyzny czy do kobiety29.
K. S z a r z y ń s k a, K. Ł y c z k o w s k a, E. L i p i ń s k i, M. P o p k o, op. cit., s. 83.
W. F. S a g g s, op. cit., s. 310.
28 K. S z a r z y ń s k a, K. Ł y c z k o w s k a, E. L i p i ń s k i, M. P o p k o, op. cit., s. 114.
29 A i s c h i n e s, Mowy, Warszawa 2004, s. 233; K. J. D o v e r, op. cit., s. 96.
26
27 H.
30
(Arystoteles, O rodzeniu się zwierząt, 784a, 6.9):
Także eunuch nie łysieje, bo zmienił się w kobietę (eƒ$ tÕ qÁlu metab£llein) […]. Ten brak organiczny
decyduje o zamianie samca w samicę (˜k toà ¥rreno$ eƒ$ tÕ qÁlu metabolÇ)30.
(Suda s. v. eÙnooàco$, tłum. M. Stuligrosz):
Eunuch był jakimś mężczyzną (jeśli przyjęlibyśmy, że w ogóle jest mężczyzną) według słów Epikura: o
osłabionym duchu (duszy pozbawionej sił witalnych), który stał się rodzaju żeńskiego, kastratem i zniewieściałym (QÁlu$... Ð cloÚnh$... gÚnni$).
(Kurcjusz Rufus, Historia Aleksandra Wielkiego, X, 1, 4):
Gdy mu ktoś zwrócił uwagę, że eunuch jest miły sercu Aleksandra, Orsines odpowiedział, że szanuje przyjaciół króla, ale nie jego kochanków, i dodał, że Persowie nie mają zwyczaju uważać za mężczyzn tych, którzy żyjąc w nierządzie stają się zniewieściałymi (qui stupro effeminarentur).
Zniewieściałych eunuchów syryjskiej bogini Atargatis przedstawił Apulejusz. Świadectwo
to pochodzi co prawda z II w., lecz dotyczy obszaru, na którym znano eunuchów od wielu
wieków (Apulejusz, Metamorfozy albo złoty osioł, tłum. E. Jędrkiewicz, VIII,26-29):
Ten zasię poprowadziwszy nowo nabytego sługę do domu; tam, zaraz od progu, krzyknął: Hola, dzieweczki (puellae), oto wam przyprowadzam służkę gładziutkiego, com go świeżo kupił! A te dzieweczki (illae puellae) to była gromada rozpustników, którzy natychmiast, wyskakując z radości, drzeć się zaczęli głosami
wytartymi, piszczącymi, kobiecymi, myśląc pewnikiem, że to naprawdę jakiś człowiek, co im usłużyć gotów
w ich wszeteczeństwie. […] A był tam młody chłop jeden, trębacz znamienity, za grosz składkowy kupiony
na targu niewolników, który na ulicy grał tamtym na rogu, gdy boginię obnosili, w domu zasię bywał małżonkiem wszystkich naprzemiany. […] Następnego dnia, ubrani w różnobarwne suknie, z twarzami do
niepoznaki zasmarowanymi kleistymi barwiczkami, z oczyma podmalowanymi – wychodzą w małych mitrach na głowach, w sukniach żółtych z płótna lub jedwabiu; niektórzy mieli białe tuniki, pogwazdrane całe
w czerwone strzały i przewiązane paskiem, a na nogach żółte trzewiki. Postawili na mnie okrytą jedwabnym płaszczem boginię, którą miałem nieść, a w rękach aż po ramiona obnażonych podnosząc ogromne
miecze i topory, wyskakują jak wściekli podług dźwięków fletu, co jeszcze ich szaleńczy tan bardziej podniecał. […] Widać było, jak na ziemi tworzyć się jęły małe kałuże z plugawej juchy tego trzebieńca, ściekającej z nacięć nożami zadanych i z ran od kańczuga. […] W ten sposób włócząc się, obłuskiwali całą okolicę. […] Toteż zaledwie skosztowali trochę jarzyn – i jeszcze przed jedzeniem nawet – ohydne ich żądze tak
ich podjudziły, że plugawemu bezeceństwu swemu folgę dali, do sprośności zakazanych się cisnąć: rzucili
się z wszystkich stron na tego parobka, zdarli z niego łachy, rzucili go na grzbiet i obrzydłymi gębami do
gzów go namawiali.
(Swetoniusz, Żywoty cezarów, Neron, tłum. J. Niemirska-Pilszczyńska, 28):
Chłopca Sporusa, po wycięciu mu jąder, usiłował zamienić w kobietę (in muliebrem naturam transfigurare). Sprowadził do siebie z posagiem i w purpurowej zasłonie, uroczyście święcąc obrzęd zaślubin. Żył z
nim jak z żoną (pro uxore habuit). […] Tego Sporusa przybrał w szaty cesarzowej, obwoził z sobą w lektyce, towarzyszył mu po sądach i targowiskach Grecji, a rychło i w Rzymie na Sigillariach, co chwilę obcałowując.
(Elian, Różne opowieści, XII, 1):
Po jakimś czasie zmarł eunuch Tiridates, bez wątpienia najurodziwszy młodzieniec w całej Azji; zakończył
życie, gdy ledwo z dzieciństwa wkroczył w wiek młodzieńczy (tÕn b…on meirakioÚmeno$). Król [tj. Artakserkses] podobno bardzo go miłował. Bolejąc nad tą stratą pogrążył się w bezgranicznej rozpaczy, a w
całej Azji zapanowała powszechna żałoba, gdyż wszyscy chcieli pokazać swemu królowi, że dzielą jego
smutek. […] Po upływie trzech dni Aspazja przywdziała żałobną szatę i gdy król udawał się do kąpieli, stanęła przed nim zapłakana ze wzrokiem wbitym w ziemię. […] Niezwykle uradował Persa ten objaw troskliwości; poprosił ją więc, by udała się do jego sypialni i tam go oczekiwała. Tak też postapiła. Gdy wrócił
30 A
r y s t o t e l e s, Dzieła wszystkie, t. IV, tłum. P. Siwek, Warszawa 1992.
31
z kapieli, polecił Aspazji narzucić na czarną suknię strój eunucha. Okazało się wtedy, że także w ubraniu
młodzieńca (toà meirak…ou) jest jej do twarzy i jeszcze bardziej zajaśniał przed kochankiem blask jej własnej urody. Gdy raz udało mu się w ten sposób zagłuszyć ból, polecił jej, aby – dopóki nie stępi się ostrze
jego cierpienia – przychodziła doń w takim stroju. Chętnie zgodziła się spełniać to życzenie.
W świetle powyższych cytatów nasuwa się pytanie, czy eunuch Tiridates nie nosił czasami
kobiecego stroju. Niestety, Elian nic takiego nie twierdzi. Widać jednak, że Pers Artakserkses
początkowo traktował kobietę Aspazję mniej lub bardziej jak zmarłego eunucha. Świadczy to
również o możliwości czegoś odwrotnego – kojarzenia (nie tylko przez Persów) eunucha ze
zniewieściałością31.
Konstantyn VII Porfirogeneta (X w.) przytacza za Mikołajem z Damaszku (I w. p.n.e.–I
w. n.e.) historię pewnego Persa Parsondesa, który został siłą zniewolony przez satrapę Nanarosa, a następnie ogolony i zmuszony do życia w jego haremie w roli kobiety. Wkrótce nauczył się on grać na kitarze, tańczyć, stroić jak kobieta, a nawet został jedną z jego żon. Utożsamienie się z rolą, do odgrywania której został zmuszony, był tak silne, że po siedmiu latach
wysłannik królewski z wielkim trudem rozpoznał go pośród 150 żon Nanarosa32. Opowieść
ta jest oczywiście wytworem licentia poetica, lecz źródła jej inspiracji należałoby chyba szukać w
warunkach egzystencji nie tylko perskich, lecz w ogóle bliskowschodnich eunuchów33.
Tak więc w zacytowanych źródłach brak dosłownej wzmianki o erotycznej roli perskich
eunuchów w czasach Dariusza I lub wcześniej na terenach Bliskiego Wschodu, które weszły
później w skład imperium Achemenidów. Można jednak przyjąć istnienie tego zjawiska lub
chociażby to, że Persowie, którzy ok. 510 r. p.n.e. przybyli do Amyntasa po „ziemięi wodę”34,
o nim wiedzieli, ponieważ:
1) Herodot wspomina o eunuchach towarzyszących perskim królom i dostojnikom35;
2) prezentowane źródła z terenu Lidii i Mezopotamii pokazują możliwość łączenia tego typu
okaleczenia z homoseksualizmem (kara kastracji za stosunek homoseksualny), a homoseksualizmu z transwestytyzmem (istotne znaczenie współczesnych danych medycznych);
3) małoazjatycka Lidia została podbita przez Cyrusa w 546 r. p.n.e., a jeden z najbardziej pradawnych i kulturowo wpływowych ośrodków cywilizacyjnych Bliskiego Wschodu, jakim był
Babilon, został przez Persów zdobyty w 538 r. p.n.e. i wybrany na jedną ze stolic obok Persepolis, Suzy i Ekbatany36.
5) Dalsza analiza tekstu
Uważam, że to nie przypadek, że w dwóch sąsiadujących i związanych ze sobą fragmentach V, 18-20 i V, 21 zestawiono słowa Aleksandra wyrażające perfidną chęć „ofiarowania w
obfitości” Persom macedońskich „matek i sióstr” do celów erotycznych z faktem, że w końcu, aby zatuszować sprawę ich mordu, został on jednak zmuszony do „dania” innemu Persowi Bubaresowi własnej siostry Gygai. Uważam, że mamy tu do czynienia z inspirowaną rze31 Warto zwrócić uwagę, że tak naprawdę Elian nie twierdzi, że Tiridates był „męską nałożnicą” Artakserksesa.
Trzeba jednak przyznać, że kontekst wyraźnie sugeruje, że nie jest to opowieść o jedynie przyjaźni króla z jego
eunuchem. Takie niedomówienie autora należałoby tłumaczyć tym, że wiedział on, iż jego czytelnicy doskonale
będą go rozumieć, ponieważ spotykali eunuchów na co dzień lub coś o nich słyszeli.
32 C o n s t a n t i n u s P o r p h y r o g e n i t u s, De virtutibus et vitiis, 8.(10); Parsondes, [w:] P. G r i m a l, Słownik mitologii greckiej i rzymskiej, Wrocław 1990, s. 277.
33 Por. A t h e n a j o s, Deipnosophistai, XII, 528 e-f.
34 N. G. L. H a m m o n d, Starożytna Macedonia, Warszawa 1999, s. 55-56.
35 H e r o d o t, Dzieje, I, 117, III, 4.77-78.92.130, IV, 43, VII, 187, VIII,104-108 (w niektórych przypadkach
może to być nazwa urzędu).
36 Ibidem, I, 84-90,190-191.
32
czywistością fikcją literacką. Polega ona na (niezgodnym z prawami logiki przyczynowoskutkowej) wpływie wydarzenia późniejszego na opis wydarzenia wcześniejszego, tzn. w trakcie opisywanej uczty Aleksander nie mógł wiedzieć, w jakich okolicznościach w zasadzie zostanie zmuszony do „dania siostry” wrogowi, ale wydarzenie to miało wpływ na to, co Herodot kazał mu wówczas powiedzieć. W rezultacie przeciwnik, który początkowo uzależnił, a
następnie w 492 r. p.n.e. zniewolił Macedończyków, został ośmieszony i „ukarany” raz jeszcze na łamach dzieła historycznego37. Opowieść ta, jedna z najwcześniejszych historycznych
wzmianek o Macedończykach, rozpoczyna opis wojen perskich, w których Ateńczycy dokonali wielu chwalebnych czynów38. Prawdopodobne więc, że i ona została odczytana, gdy Herodot gościł w Atenach ok. 445 r. p.n.e. i zapoznał ich obywateli z fragmentem dzieła opowiadającym o tych wydarzeniach. Miał za to otrzymać 10 talentów39. Ponieważ słaba Macedonia zajęła podczas inwazji Persów dwuznaczną postawę, a Ateńczycy (i Spartanie), którzy
się im przeciwstawili, odnieśli nad nimi zwycięstwo i wyrośli wkrótce na pierwszą potęgę w
Helladzie, dlatego mogła ona chcieć zabiegać o ich przychylność. A właśnie nierozerwalnie z
tą dwuznaczną postawą związana była „sprawa Gygai”. O ile bowiem okoliczności usprawiedliwiają Aleksandra, że „dał”40 ją Persowi Bubaresowi, o tyle konsekwencje tego czynu okazały się politycznie bardzo kłopotliwe. Gygaja była bowiem księżniczką, z której uczyniono
dodatek do „łapówki” i wymieniono na drugim miejscu po „korzyściach majątkowych”. Narodzony z tego związku Amyntas został co prawda namiestnikiem miasta we Frygii, lecz nie
mamy pewności, że jego matka w momencie przekazywania jej Bubaresowi miała stać się jego
„prawną żoną”, a nie zwykłą „nałożnicą”. Sposób, w jaki pijani Persowie traktowali Macedonki pozwala mieć co do tego wątpliwości41. Tak się jednak złożyło, że Gygaja stała się fundamentem dobrych układów między Macedończykami a Persami, ponieważ ze względu na
pokrewieństwo ze wspomnianym Amyntasem42, mediował Aleksander pomiędzy Persami a
Ateńczykami w czasie drugiej wojny perskiej (VIII, 136.140. 142-143). Herodot przedstawia
go jednak również jako tego, który bardzo pomógł Grekom podczas inwazji Dariusza i
Kserksesa, dając tym samym do zrozumienia, że został zmuszony do współpracy z wrogiem
(VII, 173.175; IX, 45-46).
37 Ibidem,
VI, 44.
Wcześniej o przodku Macedończyków – Makedonie, wspomniał żyjący w VII w. p.n.e. Hezjod w Katalogu
kobiet (fragm. 7). Interesująca jest również datowana na koniec VI w. p.n.e. wzmianka z archiwów perskich o yauna
takabara (Jonach noszących kapelusze), którym to mianem określono ludność europejskiej satrapii. Może tu chodzić o
Macedończyków, dla których charakterystycznym nakryciem głowy była podobna do kapelusza kausia. N. G. L.
H a m m o n d, op. cit., s. 21, 31.
39 P l u t a r c h, Moralia II, O złośliwości i przewrotności Herodota, 862b; J. W i k a r i a k, Odznaczenie Herodota w Atenach Peryklesa, „Meander”, 1954, nr 2, s. 76-87.
40 Lapidarne „dać” (d„dwmi) może w tym wypadku znaczyć również „dać za żonę” (I, 93; II, 47; IX, 111). Jednak Herodot używa też innych zwrotów na określenie zamążpójścia lub bycia czyjąś żoną (I, 34.60.74.135.205; II,
111.181; III, 68.88; IV, 114.117.154.168.172; V, 92; VI, 39.43.61.63.71.126.130; IX, 108.111).
41 Według wersji Justyna (Epitoma, VII,3): „Lecz Bubares, zanim rozpoczął wojnę, uległ miłości córki Amyntasa. Odłożył więc broń, urządził ślub i wyzbywszy się wszelkich nieprzyjaznych myśli, wszedł w związki powinowactwa. Por. (Herodot, Dzieje, III, 1): […] Kambizes wysłał był do Egiptu herolda i prosił o rękę córki Amazysa;
[…] Amazyś zaś, którego potęga Persów przejmowała niechęcią i obawą, nie wiedział, czy mu ją dać, czy odmówić; dobrze bowiem wiedział, że Kambyzes chciał ją mieć nie za żonę, lecz za nałożnicę”.
42 (VIII, 136): „Gygaję, córkę Amyntasa, miał za żonę Pers Bubares; z niej urodził mu się azjatycki Amyntas”.
Herodot pisze, że Bubares dosł. „miał” (›sce) Gygaję, co nie musi oznaczać, że była jego żoną. P. B r i a n t, op. cit.,
s. 278-280, 334-350, 590.
38
33
Perfidia wypowiedzi Aleksandra (coś jak Kmicica „naści, piesku, kiełbasy”, gdy ładował
materiał wybuchowy do luf szwedzkich armat43) miała dać do zrozumienia greckiemu czytelnikowi, że Grek Aleksander został zmuszony do tego, aby „dać” własną siostrę komuś, kto
mógł walczyć jako wróg pod Maratonem i Platejami (w tej bitwie Aleksander odgrywał dwuznaczną rolę, ponieważ walczył po stronie perskiej, lecz bardzo pomógł Grekom (IX, 45-46).
Wraz z kolejnym fragmentem (V, 22) opowiadającym o greckim pochodzeniu przodków Aleksandra był to pierwszy etap sukcesywnego konstruowania jego obrazu jako Hellena i filhellena.
Tak więc, zakładając, że opis mordu Persów jest mniej lub bardziej wierny zaistniałemu
wydarzeniu (takiego zamiaru Herodota nie wolno wykluczać), trzeba uznać za nieautentyczne
nie tylko słowa „i siostry (w dodatku)”, lecz także „a co najważniejsze: nasze matki i siostry w
dodatku wam dajemy” (mhtšra$ kaˆ t¦$ ¢delfe¦$ ™pidafileuÒmeqa Øm‹n). Wersję „a co
najważniejsze: nasze matki […] wam dajemy”, rozumianą jako odnoszącą się do powracających po kąpieli Macedonek, również należałoby odrzucić. Macedończycy, nawet bez zarostu i
w kobiecych szatach, w żaden sposób nie przypominali posturą kształtnych Macedonek, czyli
matek – kobiet (przynajmniej częściowo) z pokolenia ojca księcia Aleksandra. Nawet jeśli
Persowie mogli być tak niewiarygodnie upojeni alkoholem, że rzekomo nie mieliby dostrzegać
różnicy, to nie można tego powiedzieć o planującym zamach Aleksandrze. Dlatego można
przyjąć, że raczej nie próbowałby on im czegoś takiego zasugerować.
Tym samym znikają słowa, które uznaje się za wyjaśniające Persom, kim są owi niemęsko
wyglądający mężczyźni. Za wypowiedź wyjaśniającą należałoby w związku z tym uznać jej
pozostałość, która dopiero po usunięciu z niej wspomnianego fragmentu i alternatywnym
przetłumaczeniu (M. Stuligrosz) naturalnie ukazuje swe pierwotne znaczenie, które pasuje do
proponowanej przeze mnie interpretacji.
W związku z tym również dwa inne fragmenty identyfikujące Macedończyków z kobietami
(„odpowiadającej liczebnie kobietom” i „niby to kobietę”) należałoby uznać za dodatki. O
tym jednak na bieżąco podczas komentowania węzłowych fragmentów.
„U nas Persów jest zwyczaj […] powinieneś nasz zwyczaj naśladować” – natarczywe naleganie gości, aby respektować ich zwyczaj mogło stać się podstawą do wymierzenia im kary
pod pozorem dostosowania się do perskiego zwyczaju korzystania z usług eunuchów.
„Teraz jednak (bo zbliża się wam pora udania na spoczynek [dosł. „czas łoża”] i, jak sądzę,
dobrzeście już sobie podpili) pozwólcie, jeśli łaska, tym kobietom odejść do kąpieli, a potem
znowu je przyjmiecie” – słowa wypowiedziane przez Aleksandra już po zakończeniu uczty
(„po uczcie”) sugerują, że Persowie spodziewali się, że „przyjmą” lub „będą oczekiwać” (prosdšcomai z acc.) Macedonki raczej już w sypialni („czas łoża”), niż jeszcze u stołu. Celem
nie jest tu bowiem dalsze ucztowanie, przed którym zażywano przecież kąpieli i nacierano
ciało wonnościami, lecz już coitus. Znaczyłoby to, że Macedończycy w kobiecym stroju mieli,
co najwyżej udawać inne kobiety. Tym samym oddanoby do dyspozycji Persów jeszcze raz
tyle kobiet, co na początku opowiadania („odpowiadającej liczebnie kobietom”). Jeśli jednak
przyjmiemy taką opcję, to zakładamy, że Aleksander zdawał sobie sprawę, iż Macedończycy
nie są w stanie udawać Macedonek po kąpieli, dlatego że mają inne twarze i postury. Ktoś, kogo
stać na taką refleksję raczej również nie pomyśli, że nie odróżni się mężczyzny od kobiety.
Słowa „odpowiadającej liczebnie kobietom” jednoznacznie sugerują, że „mężczyźni bez
zarostu w damskich strojach” mieli naśladować kształtne kobiety. Przynajmniej taki wg znanej
postaci Dziejów miał być zamiar przebiegłego Aleksandra.
43 H.
S i e n k i e w i c z, Potop, tom II, XVIII.
34
„Wszystko bowiem, cośmy mieli i co nadto jeszcze moglibyśmy zdobyć, jest do waszej
dyspozycji (t£ te g¦r ¥lla Ósa eŠcomen, kaˆ prÕ$ t¦ oŒ£ te Ân ™zeurÒnta$ paršcein, p£nta
Øm‹n p£resti)” – egzegezę tego passusu należałoby zacząć od dokładniejszego i tym samym
wydobywającego niuanse tłumaczenia (M. Stuligrosz): „to, co mieliśmy a ponadto (do tego)
to, co mogliśmy ofiarować zdobywszy (=czyli to, co byliśmy w stanie sami zdobyć, czego
szukaliśmy specjalnie w tym celu, żeby wam dać)”. „To, co mieliśmy” odnosi się do wystawnej uczty i „dostępnych” w Macedonii kobiet (Macedonek), natomiast wyraźnie odróżniające
„a ponadto (do tego) to, co mogliśmy ofiarować zdobywszy”– nie do nich, a już tym bardziej
do atrakcyjniejszych niewiast, z którymi trudno byłoby pomylić wprowadzanych Macedończyków bez zarostu, bo do nich się ten fragment oczywiście odnosi. Tym „czymś” musiało
więc być „coś”, co nie łatwo było zdobyć w Macedonii, co musiało być erotycznie wyjątkowej/specjalnej jakości w porównaniu z kształtnymi Macedonkami i „czego” nie trzeba było
Persom i ludziom z Bliskiego Wschodu objaśniać. Kobiecy strój, czyli taki jak molestowanych
przez Persów Macedonek, i zbliżający się „czas łoża” sugerowały skojarzenia ze sferą erotyczną.
„Aleksander posadził obok każdego Persa jednego Macedończyka” – już chociażby z tego
powodu podstęp nie miał szans powodzenia.
„Niby to kobietę” – (æ$ guna‹ka tù lÒgw) – nie musi się odnosić do płci, ponieważ „jako
kobietę rzekomo” można ewentualnie określić eunucha ze względu na jego cechy psychosomatyczne i rolę pełnioną w kontaktach seksualnych.
„A, gdy Persowie próbowali ich dotknąć, ci ich zakłuli” – sensownym jest postawienie pytania, czy Persowie zainteresowali się erotycznie Macedończykami, tzn. czy wykazywali
skłonności homoseksualne. Otóż wcale nie musiało tak być, ponieważ chęć dotknięcia mogła
wynikać z zaciekawienia, czy to aby na pewno eunuch.
Fragment uczty u Amyntasa po usunięciu trzech fragmentów:
Gdy Amyntas po tej prośbie odszedł, Aleksander tak powiedział do Persów: Te niewiasty, mili goście, są
całkiem do waszych usług, czy wszystkie chcecie posiąść, czy tylko niektóre z nich. O tym sami postanowicie. Teraz jednak (bo zbliża się wam pora udania na spoczynek i, jak sądzę, dobrzeście już sobie podpili)
pozwólcie, jeśli łaska, tym kobietom odejść do kąpieli, a potem znowu je przyjmiecie. Po tych słowach, na
które Persowie przystali, odesłał kobiety, gdy opuściły salę biesiadną, do ich komnaty; sam zaś grupie mężczyzn bez zarostu, kazał przywdziać szaty niewieście, dał im sztylety i wprowadził do sali, po czym rzekł
do Persów: Persowie, ugoszczono was, jak mniemam, świetną ucztą: wszystko bowiem to, co mieliśmy, a
ponadto [do tego] to, co mogliśmy ofiarować zdobywszy [=czyli to, co byliśmy w stanie sami zdobyć, czego szukaliśmy specjalnie w tym celu, żeby wam dać], jest do waszej dyspozycji, abyście poznali, że chcemy
was całkiem tak uczcić, jak na to zasługujecie, i donieśli królowi, który was posłał, że Hellen, namiestnik
Macedończyków, zacnie was ugościł i u stołu i w łożu. Rzekłszy to, Aleksander posadził obok każdego
Persa jednego Macedończyka [mężczyznę Macedończyka – ¥ndra MakedÒna], a gdy Persowie próbowali
ich dotknąć, ci ich zakłuli.
6) Kto i dlaczego mógłby dokonać redakcji?
Tym, kto napisał historię o uczcie u króla Amyntasa w taki sposób, aby jej pierwotny sens
mógł zostać kiedyś odtworzony, mógł być nie kto inny, jak sam Herodot. Chęć przekazania
prawdy jest lub raczej powinna być obowiązkiem każdego dziejopisa. Za przypisaniem właśnie jemu zakładanej autoredakcji przemawiają dwie okoliczności.
Po pierwsze, wyraźnie jest widoczna w jego dziele bezinteresowna lub też dobrze opłacona sympatia dla dworu macedońskiego. Macedończycy w jego dziele są pierwszymi, którzy
podczas uczty u Amyntasa stawili opór Persom, a chociaż później zostali przez nich uzależnieni i zmuszeni do walczenia przeciw Grekom, to jednak ostatecznie pomogli im w zwycię-
35
stwie. Węzłowa w tym kontekście jest „sprawa Gygai”. Znamienna jest przy tym wszystkim
wzmianka Suda (s. v. `HrÒdoto$), że Herodot zmarł w italskim Thurioj, gdzie został pochowany, lub właśnie w Pelli, która stolicą Macedonii została znacznie później, lecz jest wzmiankowana już w jego Dziejach (VII, 123). Mogłoby to znaczyć, że wielki historyk zakończył życie
w Macedonii lub, że Macedończycy rościli sobie jakieś prawa do schedy po nim.
Po drugie, jeśli Macedończycy bez zarostu w kobiecych strojach mieli udawać eunuchów,
to oczywiście podawanie niepełnych informacji o tej „wschodniej odmianie homoseksualizmu”, czyli przemilczenie o sfeminizowaniu i erotycznej funkcji eunuchów, było na rękę autorowi, bo ułatwiało wprowadzenie czytelnika w błąd44. Przecież nawet jeśli w tym okresie
Persowie nie wykorzystywali jeszcze do tego celu eunuchów, to czy o ich erotycznej funkcji,
jako „ciekawostce etnograficznej”, nie mógł Herodot z karyjskiego Halikarnassu wspomnieć
chociażby przy okazji omawiania historii sąsiedniej Lidii45? Sądzę, że z zamiarem ukrycia prawdy
związany jest fragment księgi pierwszej Dziejów, w której opisane zostały zwyczaje Persów:
(I,135):
Obce zwyczaje przyjmują Persowie łatwiej niż wszyscy inni ludzie. Wszak noszą medyjskie szaty, ponieważ
uznali je za piękniejsze od własnych, a na wojnę wdziewają egipskie pancerze. Przyswajają sobie także
wszelakie rozrywki, jeżeli gdzie o jakich zasłyszą; i tak uprawiają również miłość do chłopców, której nauczyli się od Hellenów (maqÒnte$ paisˆ m…sgontai). Każdy z nich oprócz wielu prawowitych małżonek
bierze sobie jeszcze więcej nałożnic.
„Miłość do chłopców”, czyli miłość starszego i aktywnego „miłośnika” – erastesa do młodszego i pasywnego „miłowanego”– eromenosa, często tak naprawdę była miłością nie do
„chłopca”, lecz już „młodzieńca”, którego jako eromenosa wręcz dyskwalifikował pojawiający
się zarost. Uczucie to przecież mogło przetrwać lata i łączyć już dorosłych mężczyzn46.
Ponieważ wzajemne pożądanie partnerów należących do tej samej kategorii wiekowej było
w Grecji zjawiskiem właściwie nieznanym, dlatego pojęcie paiderastia w znacznym stopniu
pokrywa się z naszym „homoseksualizm”47. Nasuwa się w związku z tym pytanie, czy Herodot pod pojęciem paiderastia rozumiał „homoseksualizm”, którego odmianą jest miłość do
młodego mężczyzny, czy też miłość do młodego mężczyzny, którą, jako rzekomą nowością,
mogli się zainteresować Persowie o orientacji homoseksualnej. W obu przypadkach twierdzenie Herodota należy uznać za nieprawdziwe, ponieważ zachowania homoseksualne występują
już u zwierząt. Czyli, że pierwszeństwo należy przyznać homoseksualizmowi biologicznemu i
jego odmianom, a nie kulturowemu, dlatego, że jest on rezultatem pierwszego. Rodzi się w
związku z tym pytanie, czy Herodot nie potrafił obserwować życia na obszarach Bliskiego
Wschodu, które odwiedził, czy też kłamał? Bo przecież zanim Persowie zetknęli się z Grekami, mieli do czynienia np. z Babilończykami, którzy czytywali Epos o Gilgameszu, w którym
tytułowego bohatera mogą łączyć tego typu relacje z jego przyjacielem Enkidu48. Również
44 Herodot wielokrotnie wspomina o eunuchach, i to nawet w sposób bardzo drastyczny, lecz nigdy o ich
funkcji erotycznej (I, 117; III, 4.48.49.77.78.92.130; IV, 43; VI, 9.32; VII, 187; VIII, 104-106).
45 Cytowany już przez fragment Lydiaka Ksanthosa Lidyjczyka (A t h e n a j o s, Deipnosophistai, XII, 11, 10-11)
na temat wykorzystywania przez lidyjskiego króla Adramysa (VI w. p.n.e.) sterylizowanych kobiet zamiast sterylizowanych mężczyzn do celów erotycznych. W samej I księdze Dziejów Herodota „historie alkowiane”, a także
opisy zwyczajów i obyczajów seksualnych znajdują się w rozdziałach 1, 3, 4, 8-12, 61, 82, 93, 135, 181-182, 196,
199, 216.
46 K. J. D o v e r, op. cit., s. 28, 73, 88, 91, 105-106, 175.
47 Ibidem, s. 28.
48 Epos o Gilgameszu, Antologia Literatury Mezopotamskiej, Warszawa 2002, s. 9-10 (tabl. I, kol. 5-6), por. s. 25-26 (tabl.
VI); P. F i j a ł k o w s k i, Seksualność, psyche, kultura. Homoerotyzm w świecie starożytnym, Warszawa 2007, s. 41-42.
36
kultura hebrajska dostarcza tego typu informacji (Sodoma i Gomora)49. Autor Dziejów wielokrotnie demonstruje przecież swą pasję badawczą i chęć poznania miejscowych zwyczajów, a
przekazywane przez niego informacje są przez swoją szczegółowość bardzo interesujące.
Obłudnie więc brzmi przyjęte przez niego, rzekomo bardzo szlachetne, a w gruncie rzeczy
wygodne, założenie badawcze, które pozwala mu przytoczyć najdziwniejsze historie zyskujące
mu tylko czytelników:
(III,123):
Moim zadaniem w całym tym dziele jest, żeby opowiedziane przez wszystkich szczegóły tak spisać, jak je
słyszałem.
(VII,152):
Ja zaś muszę podać, co się opowiada, ale bynajmniej nie jestem zobowiązany w to wierzyć i te słowa mają
się odnosić do całych mych Dziejów.
Nawet jeśli ktoś udzielił mu wspomnianej informacji (I, 135), to w ostateczności o umieszczeniu jej w dziele zadecydował jego rozum. Fragment I, 135 spotkał się więc z rzeczowym
komentarzem Plutarcha, który co prawda żył sześć wieków później, lecz z pewnością miał
dostęp do wielu źródeł, które bezpowrotnie zaginęły (erudycja autora O złośliwości i przewrotności Herodota pozwala zapoznać się z różnymi świadectwami, dotyczącymi wydarzeń opisywanych przez Herodota50):
Ale nasz historyk obstaje przy swoim i twierdzi, że Persowie nauczyli się pederastii (paisˆ m…sgesqai) od
Hellenów. Atoli w jakiż sposób mogli Persowie zawdzięczać Hellenom tę rozpustę, skoro niemal wszyscy
wiedzą, że u nich kastrowano chłopców, zanim w ogóle ujrzeli helleńskie morze?
Tym samym Plutarch dopuszcza stawianie znaku równości między perską „miłością do
chłopców” a miłością erotyczną do eunuchów. Również wspominany już eunuch Tiridates z
czasów Artakserksesa został przez Eliana określony jako „młodzieniec”51. Nie można nie
zauważyć, że tym, co łączyło eromenosa z eunuchem był brak zarostu.
Dzięki takiemu przedstawieniu perskiego homoseksualizmu czytelnik wyobrażał go sobie
na grecką modłę (eromenos był zdrowym chłopcem lub młodzieńcem, natomiast okaleczony
eunuch, do tego jeszcze pełniący funkcje erotyczne, nie musiał był uważany za „mężczyznę” i
mógł charakteryzować się zniewieściałością). Ułatwiało to oczywiście wprowadzenie w błąd
europejskiego Greka, czytającego opowieść o uczcie u Amyntasa, ponieważ nie musiał on
znać wschodniej kultury.
Podsumowując rozważania o przebiegu uczty u Amyntasa należałoby zaznaczyć, że oƒ
¥ndre$ leiogene…oi („mężczyźni bez zarostu”) można w zasadzie tłumaczyć na dwa sposoby. Było to jednak intencją Herodota, ponieważ chciał obudzić czujność czytelnika.
1) Dosłowne tłumaczenie, a także inne wymienione okoliczności, prowadzą do wniosku, że zaplanowana przez Aleksandra akcja nie mogła się udać, ponieważ mężczyźni nie byli
w stanie udawać kobiet.
2) Mniej dosłowne tłumaczenie, przyjęte przez polskiego tłumacza, pozwalałoby w zasadzie rozumieć „mężczyzni bez zarostu” jako „osobnicy płci męskiej nie mający jeszcze
Ks. Rodz. XIX.
P l u t a r c h, Moralia II, Warszawa 1988, s. 262.
51 E l i a n, Varia historia, XII, 1: Katšstreye de ¥ra aáto$ tÕn b…on meirakioÚmeno$ kaˆ ™k tÍ$ paidikÍ$
Ælik…a$ ¢natršcwn – „zakończył życie, gdy ledwo z dzieciństwa wkroczył w wiek młodzieńczy” – tłum. R.
Turasiewicz.
49
50
37
zarostu”, czyli „młodzieńcy”, którzy niczym eromenosowie w kobiecych strojach mogli udawać z
trudem zdobytych dla gości sfeminizowanych kastratów. Bo czy byliby w stanie udawać widziane przed chwilą kształtne Macedonki?
II. Sarissa
Treść proponowanej przez mnie pierwotnej wersji opowieści Herodota mogła stać się inspiracją do nadania nazwy saris(s)a52 dwuręcznej dereniowej53 włóczni o długości 5-6 metrów,
którą walczyli falangici w szyku macedońskim54. Za architekta falangi macedońskiej i wynalazcę nierozerwalnie z nią związanej sarissy prawie jednogłośnie uważa się Filipa Macedońskiego,
który najpewniej inspirował się osiągnięciami tebańskiego wodza Epaminondasa55. W języku
aramejskim, który był najważniejszym językiem urzędowym w zachodnich prowincjach perskich, słowa saris i sarisa znaczyło „eunuch”56. Wersja saris pojawia się na inskrypcjach egipskich z okresu perskiego, jako nazwa urzędu57. Ponieważ Macedonia była początkowo uzależniona od Persji, a następnie na ponad dekadę stała się jej najbardziej na zachód wysuniętą
prowincją perską, dlatego istnieje możliwość, że właśnie wtedy oba słowa przeniknęły do
języka Macedończyków na określenie idei obcej im i kulturze helleńskiej w ogóle. Starożytny
język macedoński jest znany bardzo słabo, wystarczy wspomnieć, że dysponujemy zaledwie
kilkuset jego słowami i nawet nie wiadomo, czy był on dialektem języka greckiego, czy też był
jedynie do niego podobny58. Często bywa tak, że słowo jest przyjmowane z języka obcego do
rodzimego, jeśli idea tym słowem wyrażana nie była wcześniej znana kulturze rodzimej, a jest
charakterystyczna dla obcej kultury, która się tym słowem posługuje.
W podobny sposób przywędrowały ze Wschodu do języka greckiego słowa: ¥bagna (macedońskie nie więdnące róże) - źródłosłów frygijski, ¥baz (tablica do rachowania) – hebrajski,
¥bin (jodła, sosna) – scytyjski lub illiryjski, ¡brÒ$ (wdzięczny, delikatny, miły) – aramejski,
bÒmbuz (jedwabnik, jedwabny strój) – perski, krÒko$ (szafran, krokus) – semicki (akkadyjski?), s£nduz (drewno sandałowe) – orientalny (?), s£pfeiro$ (lapis lazuli) - semicki (hebrajski?), satr£ph$ (satrapa) – staroirański, s…glo$/s…klo$ (szekel) – semicki (hebrajski?), sin-
52 Źródła greckie (s£rissa): App., Syr., 84, 7; 180, 1; Arr., An., 1, 4, 1; 3, 14, 3; 4, 8, 8; 4, 9, 2; Str., 17, 1, 8;
Thphr., HP, 3, 12, 2; (s£risa): Arr., Tact., 3, 2, 3; 12, 8, 2; 12, 10, 2.3.5; Plut., Aem., 19, 1, 2; 19, 2, 2; 20, 3, 1; 32, 6,
3; 36, 1, 2; Pel., 18, 7, 5; Flam., 14, 2, 1; Pyrrh., 21, 10, 2; Sull., 18, 4, 3.7; Eum., 14, 11, 2; Alex., 67, 4, 2; Diod., 17,
57, 6; 17, 58, 3; 17, 84, 4; 17, 88, 2; 17, 100, 6; 18, 34, 2; 31, 8, 10; Polyaen., 2, 29, 2; 4, 2, 10; 6, 4, 3; 6,17, 1; Plb., 2,
69, 7.9; 5, 84, 2; 5, 85, 9; 11, 15, 6; 11, 16, 2; 16, 33, 3; 18, 24, 9; 18, 26, 10; 18, 29, 4.5.7; 18, 30, 2.9; 21, 28, 11.14.
Źródła łacińskie (sarissa): Serv., 7, 664, 2; (sarisa): Curt. Ruf., 7, 4, 36; 9, 7, 19; Fest., 318, 52; Liv., 9 ,19, 7; 37, 42, 4;
38, 7, 12; Lucan., 8, 298; 10, 47; Ov., Met., 12, 466. 479; Stat., Theb., 7, 269.
53 Thphr. Historia plantarum, III, 12, 2, 3; N. V. Secunda przedstawia interesujące argumenty przemawiające za
tym, że sarissy wykonywano z jesionu. N. V. S e c u n d a, The Sarissa, „Acta Universitatis Lodziensis. Folia Archeologica”, 2001, s. 22-30.
54 Hipotezy na temat pochodzenia słowa sarissa: J. N. K a l l é r i s, Les anciens Macédoniens. Étude linguistique et historique, t. I, Athens 1954, s. 256-258.
55 Diod. XVI, 3.1-2; N. G. L. H a m m o n d, Filip Macedoński, Poznań 2002, s. 40-42; K. N a w o t k a, Aleksander Wielki, Wrocław 2004, s. 48-64; M. M. M a r k l e, The Macedonian Sarissa, Spear, and Related Armor, AJA 81, s.
323-339; Use of Sarissa by Philip and Aleksander of Macedon, AJA 82, s. 483-497.
56 P. B r i a n t, op. cit., s. 507-510; saris, sarisa, [w:] Aramäisch – Neuhebräisches Wörterbuch Zu Targum, Talmud und
Midrasch, red. G . H. D a l m a n, Frankfurt A. M. 1901, s. 288; saris, sarisa, [w:] A Dictionary Of The Targumim, The
Talmud Babli And Yerushalmi, And The Midrashic Literature Compiled By Marcus Jastrow, vol. II, New York, s. 1027.
57 Eunuchen, [w:] RE, s. 450.
58 Greek lands in history. Macedonia 4000 years of greek history and civilization, ed. M. B. S a k e l l a r i o u, Ekdotike
Athenon s.a. 1983, s. 54-59.
38
dèn (cienka tkanina lniana, bawełniana) – semicki (fenicki, hebrajski?), soàson (lilia) - hebrajski lub egipski, a także wiele innych59.
Macedońska wersja sarissa mogła powstać jako żeński odpowiednik rzeczownika rodzaju
męskiego saris (podobnie jak z basileÚ$ przez zdwojenie s powstała bas…lissa) i odnosiłaby
się do sfeminizowanej postaci eunucha, czyli takiego, jaki występowałby w opowieści Herodota lub/i jedynego słowa w języku greckim, które jest rodzaju żeńskiego, i którym można
określić włócznię: lÒgch (dÒru i ¢kÒntion są rodzaju nijakiego).
Tak więc nazwę s£rissa należałoby tłumaczyć „eunuszka/kastratka” i rozumieć jako freudowsko-surrealistyczny żart60. Miał on przypominać Persom na polach bitew, że za pierwszym razem spotkanie z Macedończykami zakończyło się dla nich tragicznie. Ochrzczenie
włóczni nazwą saris(s)a należałoby łączyć z osobą twórcy falangi macedońskiej, który przygotował i rozpoczął inwazję na Persję – Filipem Macedońskim61. Sarissa, rozumiana zarówno
jako broń, jak i jej nazwa, symbolizowała odwrócenie politycznych ról w Helladzie. Uczynienie przez Herodota z „eunuchów” „kobiet” i „sprawa Gygai” wynikały ze słabej pozycji Macedonii, jednak za Filipa, który również dzięki militarnym zwycięstwom wyrósł na hegemona
Hellady, można już było „odtajnić akta sprawy”. I naturalnie przypomnieć o niej wspólnemu
wrogowi – Persom.
Również po stronie perskiej można zakładać chęci nawiązania do wydarzeń historycznych.
Podczas bitwy pod Gaugamelą Dariusz III wykorzystał rydwany z kosami, które w tym czasie
były już bronią przestarzałą. Niektórzy uważają, że podobnie jak w przypadku ogólnego planu pokonania najeźdźców z Europy na terenie Mezopotamii, również tu „król królów” czerpał z doświadczeń wojny Artakserksesa II przeciw Cyrusowi, któremu pomagali greccy najemnicy62. W zwycięskiej dla Artkserksesa bitwie pod Kunaksą zastosowano rydwany z kosami, lecz nie miały one wielkiego wpływu na jej wynik, o którym zadecydowała śmierć głównodowodzącego Cyrusa. Nawet atak najemnych ciężkozbrojnych greckich hoplitów, który
zniósł skrzydło perskie, nie doprowadził do zwycięstwa63. Doświadczenia te stały się później
inspiracją dla Aleksandra, aby również koncentrować swe uderzenie w kierunku na
głównodowodzącego armią perską pod Gaugamelą64.
Kolejną kwestią jest zwyczaj golenia się żołnierzy macedońskich. Praktykowali go już hetajrowie Filipa65. On sam zapewne nosił zarost, ponieważ zawsze był z nim przedstawiany.
Jego syn Aleksander, sam dając dobry przykład, wymagał tego od wszystkich swoich żołnierzy, aby uniknąć chwycenia za brodę przez przeciwnika66. Ogolone twarze sarissofÒroi („nosiciele sariss”) mogły być dobrze widoczne, ponieważ w gorącym klimacie żołnierzom macedońskim i greckim z pewnością lepiej walczyło się bez ochraniaczy na twarz67. Dla brodatych
59 Griechisches
Etymologisches Worterbuch von Hjalmar Frisk, Bd. I Heidelberg 1960, Bd. II Heidelberg 1970.
„Surrealistyczny” – przychodzi mi na myśl obraz R. Magritte'a przedstawiający jabłko i noszący tytuł: To nie
jest jabłko.
61 Według LIII księgi Historiai Filippikai Theopompa (Athen. Deipnosophistai, X 46p. 435 BC) „Filip lubił się
otaczać błaznami (bwmolÒcou$ e†ce) i opowiadaczami dowcipów (Ôntwn ... tîn t¦ gšloia legÒntwn)”. Według
Justyna (Zarys dziejów powszechnych starożytności na podstawie Pompejusza Trogusa, ks. IX, 8) Filip Macedoński „posiadł
sztukę wymowy i wspaniały styl oratorski, pełen dowcipów i zręczności, tak że ani bogactwu ozdób nie brakowało
lekkości, ani lekkości – bogactwa inwencji” – tłum. I. Lewandowski.
62 P. G r e e n, Aleksander Wielki, Warszawa 1978, s. 256-257.
63 K s e n o f o n t, Wyprawa Cyrusa, I, 8.
64 Arr., An., 3,14; Diod., 17,60; Plut., Alex., 33.
65 P o l i b i u s z, Dzieje, VIII 9, 5-13; A t h e n a j o s, Deipnosofistai, VI 77, p. 260 D-61 A.
66 P o l i a j n o s, Podstępy wojenne, IV, 3, 2; K. N a w o t k a, op. cit., s. 77.
67 W. H e c k e l, R. J o n e s, Macedonian Warrior, New York 2006, s. 16.
60
39
Persów brak zarostu u mężczyzny musiał wywoływać określone skojarzenia, a w gruncie rzeczy był kpiną z perskiej mentalności i umiejętności bojowych68.
Nazwa sari(s)sa mogła się również odnosić do innego fragmentu Herodotowych Dziejów, w
którym został opisany przebieg powstania Jonów przeciwko Persom. W trakcie jego tłumienia Persowie, w ramach represji, prócz wywożenia kobiet do haremów, stosowali kastrację69.
Dla wyzwalanych przez armię Filipa, a później Aleksandra małoazjatyckich Greków, znających zapewne wiele słów z urzędowego języka aramejskiego, image falangity macedońskiego i
nierozerwalnie z nim związana nazwa saris(s)a mogły być kojarzone i w zamiarze propagandy
macedońskiej – miały być kojarzone z mścicielami krzywd.
Nazwa saris(s)a, zarówno jako nawiązanie do właściwej – jak sądzę – wersji opowieści Herodota, jak i do włóczni, która miałaby wywoływać falliczne skojarzenia, symbolizowała również wojnę kultury, w której generalnie szanowano wolność ludzi obojga płci i integralność
ludzkiego ciał przeciwko kulturze, w której ludzie obojga płci mogli nie mieć żadnych praw.
68 Ciekawego przykładu wykorzystywania mentalności Persów, aby ich łatwiej pokonać, dostarczają Podstępy wojenne Macedończyka Poliajnosa (ks. IV, 3, 5): „Tuż przed przyjęciem bitwy z Dariuszem Aleksander wydał Macedończykom następujący rozkaz: „Gdy znajdziecie się blisko Persów, przyklęknijcie i potrzyjcie dłońmi ziemię. Na
sygnał trąby, podnieście się i uderzcie na wrogów śmiało i z rozmachem”. Macedończycy spełnili ten rozkaz, a
Persowie, biorąc to za oznakę poddaństwa, rozluźnili się i stracili bojową zaciętość. Dariusz nie posiadał się z
radości i dumy, że zwycięża bez walki. Tymczasem Macedończycy na sygnał trąby poderwali się na nogi, z impetem wpadli na przeciwnika i przełamawszy jego falangę, zmusili wroga do ucieczki”.
69 H e r o d o t, VI, 9.32.
40
Krystyna Wiśniewska
Uniwersytet im. Mikołaja Kopernika w Toruniu
KOBIETA, MAŁŻEŃSTWO I CNOTA W RZYMIE NA PODSTAWIE RELACJI LIWIUSZA
W swym artykule chciałabym przybliżyć rzymskie poglądy na małżeńską cnotę i
konieczność przestrzegania norm obyczajowych. Można je dostrzec w Ab urbe condita libri
Tytusa Liwiusza1. Ten rzymski dziejopisarz przywiązywał znaczną wagę do kształcących
założeń swego dzieła, był historykiem – wychowawcą. Przedstawił więc całą galerię postaci,
mających tworzyć obraz wielkości dawnego Rzymu2. Wśród tych idealizowanych
charakterystyk nie brakuje postaci kobiet. W ten sposób powstał obraz idealnej rzymskiej
małżonki, której główną zaletą powinna być pudicitia – cnota, czystość obyczajów. W
podobny sposób ukazane zostały wady, których „lud rzymski” powinien się wystrzegać, gdyż
mogą sprowadzić na niego klęskę. I w tym wypadku olbrzymie znaczenie miało
przestrzeganie obowiązujących norm moralno-obyczajowych.
Opinia dziewczyny była ważna dla szukającego żony mężczyzny. W sferze spekulacji
pozostaje stwierdzenie, iż młody wiek, wydawanych za mąż dziewcząt, miał stanowić
gwarancję czystości panny młodej3. Centurion Spuriusz Ligustynus, mówiąc o swej żonie
wspomina, że ojciec wybrał mu narzeczoną bez posagu, za to cnotliwą4. Scypion Afrykański
Starszy, wzór cnót rzymskich, „przez wzgląd na swe własne zasady i zasady narodu
rzymskiego”, zatroszczył się o cześć swoich hiszpańskich zakładniczek5. Liwiusz opowiada też
historię Werginii, na której cnotę miał nastawać Appiusz Klaudiusz, jeden z decemwirów z lat
451 i 450 p.n.e. Jeden z jego klientów, Marek Klaudiusz, zgłosił swoje prawa do dziewczyny,
jako do swojej niewolnicy. Ponieważ jej ojciec – jedyna osoba, która mogła zgłaszać do niej
pretensje – był w mieście nieobecny, Appiusz orzekł, że do czasu przybycia rodzica Werginia
ma przebywać w domu swego rzekomego właściciela. W obronie dziewczyny stanął jej
narzeczony Lucjusz Icyliusz, który oświadczył, że będzie bronił jej czci, gdyż chce pojąc za
żonę czystą dziewicę. Stwierdził, że nie pozwoli, by jego narzeczona przebywała poza domem
ojca, a jeśli Werginiusz dopuści, by dziewczyna trafiła do domu Marka Klaudiusza, to będzie
musiał poszukać dla córki innego narzeczonego. Werginiusz podzielał jego opinię. Nie mogąc
ocalić czci córki w inny sposób, wbił nóż w jej pierś6. Istotne jest, że Werginia była kobietą
wolną, szanowaną z racji swojej pozycji w społeczeństwie. Prawo powinno ją ochraniać, jako
osobę przeznaczoną do legalnego związku. Współżyjąc z mężczyzną poza małżeństwem
1 T y t u s L i w i u s z, Dzieje Rzymu od założenia miasta, t. I, ks. I-V, tłum. A. K o ś c i o ł e k , Wrocław 1968; t.
II, ks. VI-X, tłum. i d e m; periochy ks. XI-XX, tłum. M. B r o ż e k, Wrocław 1971; t. III, ks. XXI-XXVII, tłum.
i d e m; Wrocław 1974; t. IV, ks. XXVIII-XXXIV, tłum. i d e m; Wrocław 1976; t. V, ks. XXXV-XL, tłum.
i d e m; Wrocław 1981; t. VI, ks. XLI-XLV, periochy ks. XLVI-CXLII, tłum. i d e m; Wrocław 1982;
http://www.thelatinlibrary.com/liv.html, T i t u s L i v i u s, Ab urbe condita libri, [dostęp z dn. 11 V 2008].
2 I. L e w a n d o w s k i, Historiografia rzymska, Poznań 2007, s. 184-194.
3 S. K o p e r, Miłość, seks i polityka w starożytnej Grecji i Rzymie, Warszawa 2004, s. 132.
4 L i v., XLII 34; J. J u n d z i ł ł, Wzorce i modele wychowania w rodzinie rzymskiej okresu III w. p.n.e.–III w. n.e.,
Bydgoszcz 2001, s. 126.
5 L i v., XXVI 49.
6 L i v., III 44-48.
41
stałaby się ona tym samym trwale niezdolna do podjęcia roli żony i odpowiedzialności z niej
wynikającej7. „Czystość” kobiety, cnota tak ważna przy wyborze przyszłej małżonki, była też
jej istotną cechą jako idealnej żony.
Mater familias powinna być kobietą żyjącą uczciwie, znaną ze swej powagi i dostojności.
Aspekty, które składały się na taką pozycję kobiety były liczne8. Warto w tym miejscu
przyjrzeć się przytoczonej przez Liwiusza historii Lukrecji, żony Tarkwiniusza Kollatynusa,
bratanka króla Tarkwiniusza Starego. Lukrecja przedstawiona została jako wzór idealnej
małżonki, przykład godzien naśladowania. Mąż jej i dwaj synowie Tarkwiniusza Pysznego
postanowili ocenić, która z ich żon ma najwięcej zalet. Doszli do wniosku, że ich wartość
sprawdzą najlepiej, zaskakując je niespodziewanym przybyciem. „Zastali Lukrecję, jak późną
nocą przędła wełnę siedząc w domu przy świetle w pośrodku sług, a więc w całkiem innej
sytuacji niż synowe królewskie, które zobaczyli wśród uczty, jak w zbytku marnowały czas z
rówieśniczkami”. Pracowitość Lukrecji została doceniona, przyznano jej palmę pierwszeństwa
wśród kobiet. Zaleta ta odgrywała w rzymskiej tradycji ważną rolę i stanowiła symbol
domowych cnót kobiety.
Lukrecja przyjęła męża i jego towarzyszy gościnnie. I w tym momencie zaczęła się jej
tragedia: „Sekstusa Tarkwiniusza opętała zła żądza zgwałcenia Lukrecji. Podniecała go i
piękność jej, i znana czystość obyczajów”9. Gościnność Lukrecji kazała jej przyjąć
odpowiednio Sekstusa, gdy bez wiedzy jej męża zjawił się niespodziewanie w jej domu. W
nocy syn królewski zaskoczył śpiącą Lukrecję i wyrwanej ze snu wyznał swą miłość. Ponieważ
nie ulegała mu nawet pod groźbą śmierci, oznajmił, że położy przy jej ciele zabitego
niewolnika i oskarży o cudzołóstwo. Po tej groźbie Lukrecja uległa. Sykstus Tarkwiniusz
odjechał, a załamana kobieta wezwała z Rzymu ojca i męża spod Ardei. Gdy ci przybyli,
wyjawiła im, co zaszło. Najbliżsi uwalniali ją od winy, jako ofiarę gwałtu. Sama Lukrecja także
stwierdziła, że nie poczuwa się do winy, uznała jednak, że nie może się zwolnić od kary. Nie
chciała, by jakakolwiek Rzymianka żyła bezwstydnie, powołując się na jej przykład i wbiła
sobie nóż w serce10.
Samobójstwo idealnej żony niosło za sobą jasne przesłanie: lepsza śmierć niż życie
w pohańbieniu. Jak zauważył Franciszek Wycisk: „Postać Lukrecji urosła na wodza
skromności rzymskiej”11. Mater familas powinna bowiem być osobą niesplamioną
cudzołóstwem czy innym przestępstwem obyczajowym. Przewinienie tego rodzaju było dla
Rzymian czymś materialnym i nieusuwalnym, uniemożliwiającym kobiecie, jako osobie
niegodnej, ponowne znalezienie się w ognisku domowym. Gwałt sprawił, że Lukrecja stała
się niezdolna do zachowania wierności wobec męża: uważano, że w przypadku kobiety akt
miłosny raz na zawsze angażuje zarówno jej ciało, jak i duszę. Pohańbienie było więc dla
Rzymian skalaniem, które uniemożliwiało małżeństwo i macierzyństwo12. Wydaje się, że
Lukrecja zdawała sobie z tego sprawę: choć była ofiarą przemocy, nie mogła już być żoną i
matką, wobec czego wybrała śmierć13. Równocześnie interesujące jest, jak ważna była dla
P. G r i m a l, Miłość w starożytnym Rzymie, Warszawa 2005, s. 91.
M. K u r y ł o w i c z, Prawo i obyczaje w starożytnym Rzymie, Lublin 1994, s. 110.
9 L i v ., I 57.
10 L i v., I 58.
11 F. W y c i s k, Rodzicielski obowiązek wychowania potomstwa w prawie rzymskim okresu republikańskiego, „Roczniki
Teologiczno-Kanoniczne”, 1965, z. 5, s. 139.
12 M. K u r y ł o w i c z, op. cit., s. 110; S. K o p e r, op. cit., s. 133.
13 P. G r i m a l, op. cit., s. 202; M. F i l a r, Liberalizm i rygoryzm seksualny. Zarys historyczny, [w:] Seksuologia
kulturowa, red. K. I m i e l i ń s k i, Warszawa 1980, s. 234.
7
8
42
Lukrecji jej dobra opinia. Bardziej niż sam gwałt przerażała ją świadomość, że po śmierci z
rąk Sykstusa Tarkwiniusza może zostać niesłusznie uznana za cudzołożnicę14. Jej cnota była
jej dumą. To właśnie „czystość obyczajów” jest najwyraźniej uwypukloną cechą idealnej żony.
W przytoczonej historii mowa jest też o pracowitości, gościnności, wspomniana zostaje
również uroda Lukrecji – wszystkim tym powinna odznaczać się małżonka idealna. Jednak
choć mężczyźni uznali Lukrecję za górującą nad innymi kobietami na podstawie wyróżniającej
ją pracowitości, choć podkreślona została jej gościnność, to właśnie jej cnotliwość i śmierć
poniesiona dla jej zachowania, uczyniły z niej wzór dla Rzymianek. Przeszła do tradycji jako
symbol umiłowania kobiecej cnoty ponad życie15. W historii tej Liwiusz ilustruje fakt, iż w
zdrowym państwie kultywowanie ideałów cnoty jest niezbędne16.
Ideały te znajdują swoje odbicie także w innej opowieści. Lukrecja zemstę na swoim
oprawcy pozostawiła najbliższym sobie mężczyznom, mężowi i ojcu. Inaczej postąpiła żona
Orgiagonta, naczelnika Gallów w Azji. Branka, zgwałcona przez centuriona stojącego na czele
jej straży, podstępem doprowadziła do jego śmierci. Centurion obiecał kobiecie wolność w
zamian za okup. Wymiana miała być dokonana blisko rzeki, dokąd krewni branki (najwyżej
dwóch) mieli przybyć ze złotem. Gdy jednak doszło do spotkania, żona wodza rozkazała w
ojczystym języku dobyć mieczy i zabić centuriona. Jego głowę zaniosła swemu mężowi.
Orgiagont zdumiał się „tym zgoła nie niewieścim czynem”, ale gdy żona wyjawiła mu, co się
stało i jak się zemściła, dzieło to zyskało jej chwałę, którą kobieta zachowała „do końca w
czystości i powadze reszty życia”17.
Bierny opór Lukrecji i aktywne działanie żony Orgiagonta różnią Rzymiankę od Galijki,
jednak obydwie żony wysoko ceniły swą cnotę, obydwie nie uległy namowom oprawców i
ustąpiły dopiero przed przemocą. Każda z nich zapłaciła za to, co się stało. Choć Galijka
wybrała życie, aż do jego końca udowadniała swą postawą, że jest warta swojej chwały. Do
historii tej powrócę jeszcze za chwilę.
W przypadku, gdy mąż zdecydowany był rozwijać swą polityczną karierę, nawet cień
podejrzenia co do niewierności żony mógł stanowić przeszkodę. O cudzołóstwo z Pompeją,
żoną najwyższego pontyfika Juliusza Cezara, oskarżony został Publiusz Klodiusz Pulcher.
Miał on jakoby dokonać tego, wszedłszy w kobiecym przebraniu do domu obrzędów
kultowych, zarezerwowanego dla kobiet18. Klodiusz został uniewinniony, prawdopodobnie
dzięki przekupstwu, gdyż nie było tajemnicą, w jakim celu udał się do domu najwyższego
pontyfika. Cezar udawał jednak, że nie wie, o co chodzi i dyskrecja ta zapewniła mu
wdzięczność Klodiusza. Jedyną ukaraną okazała się Pompeja. Cezar rozwiódł się z nią,
podając jako powód to, że jego żona nie powinna podlegać nawet najmniejszym
podejrzeniom19.
Małżeństwo traktowane było, przynajmniej początkowo, według surowych zasad
moralnych. Było dla Rzymian pierwszą komórką społeczną, ośrodkiem kultu domowego,
wspólnotą na dobre i złe20. Jednak nie każda rzymska żona była idealną Lukrecją. W relacji
L i v., I 58.
I. B i e ż u ń s k a - M a ł o w i s t, Kobiety antyku. Talenty, ambicje, namiętności, Warszawa 1993, s. 78.
16 P. G. W a l s h, Livy's Preface and the Distortion of History, „The American Journal of Philology”, 1955, nr 4, s.
377-378.
17 L i v., XXXVIII 24.
18 L i v., CIII, per.
19 S. K o p e r, op. cit., s. 142-143; J. C a r c o p i n o, Życie codzienne w Rzymie w okresie rozkwitu cesarstwa, Warszawa
1966, s. 102; P. G r i m a l, op. cit., s. 159.
20 M. K u r y ł o w i c z, op. cit., s. 60.
14
15
43
Liwiusza pojawia się kilka wzmianek na temat małżeńskiej niewierności. O nierząd z kobietą
zamężną edylowie oskarżyli Marka Flawiusza. Został on uwolniony od winy wyrokiem ludu i
w roku 327 p.n.e. na pogrzebie swej matki rozdawał mu mięso. Mimo rozpowszechniania się
pogłosek, iż jego szczodrość jest zapłatą za uniewinnienie, postępek ten przyniósł mu jeszcze
edylat ludowy21. Wspomniane już zostało oskarżenie o cudzołóstwo z żoną Cezara,
wysuwane przeciw Publiuszowi Klodiuszowi Pulcherowi22. W roku 295 p.n.e. syn konsula,
Kwintus Fabiusz Gurges, „przeprowadził u ludu skazanie na karę grzywny niektóre (aliquot)
matrony oskarżone o cudzołóstwo”23. Kolejne oskarżenie pojawiło się w roku 213 p.n.e.,
kiedy edylowie plebejscy Lucjusz Williusz Tappulus i Marek Fundaniusz Fundulus wysunęli
przed ludem sprawę cudzołóstwa kilku (aliquot) matron. „Niektóre (quasdam) z nich skazano i
ukarano wygnaniem”24. Z przytoczonych przykładów wnosić można, że pojawiające się
posądzenia dotyczyły zarówno mężczyzn, jak i kobiet, choć warto zauważyć, iż mężczyznę
oskarżano wówczas, gdy dopuścił się występku z mężatką. Rzymska małżonka zobowiązana
była do absolutnej wierności. Prawo nie zmuszało natomiast do wierności małżeńskiej męża.
Zasady obligowały go jedynie do przestrzegania zakazu utrzymywania kontaktów seksualnych
z wolno urodzonymi Rzymiankami, córkami i żonami jego współobywateli, a także wdowami
po nich. Toteż w dziele Liwiusza Sekstus Tarkwiniusz, Appiusz Klaudiusz, a nawet
nieszczęsny centurion, który ginie z rozkazu kobiety, zostają potępieni za swe żądze,
skierowane na niewłaściwe obiekty – niewiasty wolne lub zamężne. Moralnie złe postępki
dwukrotnie doprowadziły ich sprawców do politycznej katastrofy. Upadek decemwirów jest,
według Liwiusza, spowodowany przede wszystkim tragedią Werginii. Występny centurion
miał być prawdopodobnie symbolem tego, co może spotkać Rzymian wskutek
nieprzestrzegania przyjętych norm obyczajowych25.
Przestępstwem byłoby zawsze „uczucie” do matrony ze strony tego, kto nie był jej
partnerem legalnym. Popełnić wykroczenie przeciwko obyczajności można było tylko z
kobietą nieposzlakowanej dotychczas opinii. Jak pisze P. Grimal:
Akt miłosny nie jest sam w sobie ani dobry, ani zły. Jego powszechna ocena zależy wyłącznie od rodzaju
obiektu, z którym jest spełniany, oraz konsekwencji, które za sobą pociąga. […] Nigdy jednak ani prawa,
ani obyczaje nie zajmowały się przymuszaniem czy chociaż zachęcaniem męża do zachowywania
małżeńskiej wierności. Przelotne miłostki nawiązywane – i kończone – poza ustaloną obrzędowością były
dozwolone, dopóki nie zagrażały honorowi kobiety zamężnej lub córki rzymskiej rodziny.
Stąd też związki z niewolnicami, kurtyzanami i tancerkami nie obrażały rzymskiej
moralności i nikogo nie gorszyły. Zresztą kobiety te, prawnie niezdolne do zawarcia legalnego
związku, nie mogły w oczach Rzymian popełniać cudzołóstwa26.
Cudzołożne stosunki prowadziły do skalania, do skażenia krwi osoby, która –
dobrowolnie lub nie – poddawała się aktowi miłosnemu. Cudzołóstwo karano więc ze
szczególną surowością27. Liwiusz informuje o dwóch rodzajach kar, jakimi groziło
niedotrzymanie wierności małżeńskiej: grzywnę i wygnanie. Kara mogła być jednak jeszcze
L i v., VIII 22.
L i v., CIII, per.
23 L i v., X 31.
24 L i v., XXV 2.
25 L i v., I 58; III 44-48; XXXVIII 24; T. J. M o o r e, Morality, History, and Livy’s Wronged Women, „Eranos”
1993, s. 43, 45-46.
26 P. G r i m a l, op. cit., s. 11, 90; S. K o p e r, op. cit., s. 133; M. K u r y ł o w i c z, op. cit., s. 111; G. W i l l i a m s,
Representation of Roman Women in Literature, [w:] I Claudia: Women in Ancient Rome, s. 134.
27 P. G r i m a l, op. cit., s. 91, 94.
21
22
44
surowsza. Pater familias, dzięki przysługującej mu władzy, miał prawo ukarać śmiercią swą
żonę (czy też synową), jeśli tylko doszło do przyłapania owej kobiety in flagranti na
cudzołóstwie. W takim wypadku decyzja należała wyłącznie do niego – nie musiał uciekać się
do opinii rady familijnej. Współwinowajca złapany na gorącym uczynku również nie był, aż
po epokę klasyczną, traktowany z większą pobłażliwością. P. Grimal sądzi, że w pierwotnej
rodzinie patriarchalnej skazanie kobiety na śmierć przez ojca rodziny, występującego w roli
sędziego, było jedynym sposobem rozwiązania małżeństwa i właśnie taką karę stosowano w
wypadku cudzołóstwa28. W czasach późniejszych prawo to nie było już tak rygorystycznie
przestrzegane. Mąż mógł zadowolić się rozwodem, który pozwalał mu na zachowanie posagu
żony.
Rozwód jest trzecią, obecną w relacji Liwiusza, ewentualnością rozwiązania małżeństwa
w przypadku cudzołóstwa. Z historii Cezara i Pompei można wywnioskować, iż dobrym
pretekstem do rozwiązania związku małżeńskiego było nawet samo podejrzenie niewierności.
Rozwiązanie małżeństwa było wręcz konieczne, jeśli chciało się uniknąć pomówienia o
stręczycielstwo i czerpanie zysków z nierządu. Ustawodawstwo Augusta zaczęło zmuszać
zdradzonych mężów do wyrzekania się żon pod groźbą infamii i zaliczenia w szeregi
stręczycieli, gdyż upublicznianie takich spraw narażało ich na śmieszność29. Oktawian August,
wprowadzający w życie plan odnowy moralnej Rzymu, wypowiedział wojnę cudzołóstwu
poprzez lex Julia adulteriis coercendis. Chciał on karać cudzołożników wygnaniem z Italii i
konfiskatą części majątku. Zabraniając nielegalnych związków, usiłował przywrócić stałość
związku małżeńskiego, godność i prestiż wielkich rodów30. Równocześnie cudzołóstwo, które
początkowo, w oparciu o prawo zwyczajowe, było karane w ramach rodziny i władzy
ojcowskiej, od czasów Augusta stało się przestępstwem publicznym, ściganym karnie31.
Sprawy cudzołóstwa, o których wspomina Liwiusz, rozpatrywane były publicznie. Zarzuty
wobec rzymskich matron, osób cieszących się ogólnym poważaniem, matek rodzin wiązały
się z poważnym naruszeniem zasad przyjętej obyczajowości i zagrażały stabilności
społeczeństwa rzymskiego. W takim przypadku cudzołóstwo było zbrodnią przeciwko
czystości krwi, przestępstwem niezmywalnym przez cały czas istnienia państwa rzymskiego32.
Wyrok jednak nie zawsze był skazujący, a jak możemy wnosić z fragmentu poświęconego
sytuacji z 213 r., nawet gdy pojawiały się oskarżenia „zbiorowe”, poszczególne przypadki
rozpatrywane były indywidualnie. Trudno jest wątpić, że ewentualne uniewinnienie zależało
od sympatii, jaką dana osoba cieszyła się u ludu. Znaczne rozmiary procesu, który dotyczył
większej liczby kobiet, wskazują – jak zauważył M. Kuryłowicz – że chodziło
prawdopodobnie nie o jednorazowy występek konkretnych osób, lecz o nieobyczajny tryb
życia wogóle. Proces ten mógł mieć związek z napływem do Rzymu obcych praktyk
kultowych, których rytuały były sprzeczne z Rzymskimi normami moralności33. Wydaje się,
że zjawisko to miało miejsce w roku 186 p.n.e., kiedy skandal w Rzymie wywołała sprawa
28 W. M o s s a k o w s k i, Iudicium domesticum w okresie republiki rzymskiej, [w:] Rodzina w społeczeństwach antycznych i
wczesnym chrześcijaństwie. Literatura, prawo, epigrafika, sztuka, red. J. J u n d z i ł ł, Bydgoszcz 1995, s. 88; P. G r i m a l,
op. cit., s. 63, 94; J. P. V. D. B a l s d o n, Roman Women. Their History and Habits, London 1962, s. 217.
29 S. K o p e r, op. cit., s. 134; P. G r i m a l, op. cit., s. 95.
30 S. K o p e r, op. cit., s. 208; J. G a u d e m e t, Socjologiczne aspekty rzymskiej rodziny, „Czasopismo PrawnoHistoryczne”, 1957, z. 2, s. 55; M. K u r y ł o w i c z, op. cit., s. 63.
31 M. K u r y ł o w i c z, op. cit., s. 111, 185; P. G r i m a l, op. cit., s. 133; J. P. V. D. B a l s d o n, op. cit., s. 218.
32 P. G r i m a l, op. cit., s. 63; M. K u r y ł o w i c z, op. cit., s. 130.
33 M. K u r y ł o w i c z, op. cit., s. 134; A. S o k a l a, Probum. Z badań nad występkami przeciwko obyczajności w prawie
rzymskim, „Acta Universitatis Nicolai Copernici. Nauki Humanistyczno-Społeczne”, 1996, z. 309, s. 43.
45
kultu Bachusa. W bachanaliach miały brać początkowo udział wyłącznie kobiety, a
wtajemniczenia w kult miały miejsce w ciągu dnia. Jednak kiedy kapłanką została Pakula
Annia z Kampanii, wprowadzono w nich zmiany. „Od tego momentu obrzędy te obchodzi
się wspólnie – mężczyźni razem z kobietami – i dołączyła się do tego nocna rozwiązłość”.
Wachlarz zarzutów był znacznie szerszy: morderstwa, fałszerstwa, krzywoprzysięstwa.
Wszystko to naruszało rzymskie zasady obyczajowe i moralne. W sprawę wkroczyły czynniki
państwowe, a kary były surowe. Wszystkich, którym udowodniono jakąkolwiek winę
(cudzołóstwo na równi z morderstwem), skazano na śmierć. Każdy, kto podkopywał moralny
porządek państwa, musiał zostać ukarany34.
Tak więc w Ab urbe condita libri Liwiusza znaleźć można liczne wzmianki, które pozwalają
przyjrzeć się bliżej poglądom rzymskim na kobiecą cnotę (czystość obyczajów). Była ona
jednym z podstawowych wymagań stawianych Rzymiance, jako kandydatce na żonę, a później
małżonce. Liwiusz w zachowanych księgach używa określenia pudicitia 14 razy. W opowieści
o Lukrecji pada ono dwukrotnie: Tarkwiniusz groźbą przełamuje cnotę Lukrecji, a ta cierpi,
gdyż swą pudicitia utraciła35. Pisząc, że Lukrecja znana była ze swej czystości obyczajów,
Liwiusz używa określenia castitas (cnota, wierność, czystość moralna/seksualna)36. Brutus
natomiast, jak podaje Liwiusz, był uważany za obrońcę kobiecej cnoty, ponieważ podjął się
zadania pomszczenia Lukrecji37. Pudicitia nie była szanowana w mieście pod władzą
decemwirów38. Mówiąc o cnotliwości Werginii, Liwiusz posługuje się też określeniem pudor
(czystość)39. Określenia pudicitia użył Liwiusz, mówiąc o czystości obyczajów żony Orgiagonta
i małżonki centuriona40. Ponadto określenie to pada również w opowieści o ołtarzach
poświęconych bóstwom – personifikacjom kobiecej cnoty: Pudicitia patricia i Pudicitia plebeia.
Pudicitia kobiet pełniących przy nich służbę (czyniły to jedynie kobiety zamężne jeden raz)
była wymogiem, oczywiście – jak podaje Liwiusz – zanim doszło w Rzymie do upadku
obyczajów41. Klaudia Kwinta zasłynąć miała swą czystością nie tyle dzięki rzeczywistej
cnotliwości, ile pełnionej służbie religijnej42. Uczestniczący w bachanaliach mężczyźni nie byli
w stanie bronić cnoty rzymskich kobiet na wojnie43. Dla kobiety pudicitia powinna być tym,
czym dla mężczyzny virtus (męstwo). Tak więc od kobiety, matki rodu, normy obyczajowe
wymagały zachowywania małżeńskiej czystości. Mąż jej mógł otaczać się konkubinami lub
niewolnikami dowolnej płci44. Jednak pudicitia Rzymianek powinna być przez mężczyzn
szanowana i chroniona. W przypadku cudzołóstwa z kobietą przeznaczoną do małżeństwa,
karze podlegało oboje winowajców. Co więcej, Liwiusz przestrzega przed występkami
przeciwko „dobrym obyczajom”, godzącymi w podstawy wielkości Rzymu. Odwrócenie się
od „zdrowej rzymskiej obyczajowości”, upadek moralny Rzymian, ściągnąć mogą bowiem
klęskę na całe rzymskie państwo.
34 L i v., XXXIX 8, 13, 15, 18; F. W y c i s k, op. cit., s. 140; S. A. T a k á c s, Politics and Religion in the Bacchanalian
Affair of 186 B.C.E., “Harvard Studies in Classical Philology”, 2000, s. 305.
35 L i v., I 58.
36 L i v., I 57.
37 L i v., II 7.
38 L i v., III 45, 48, 52, 61.
39 L i v., III 44.
40 L i v., XXXVIII 24; XLII 34.
41 L i v., X 23.
42 L i v., XXIX 14.
43 L i v., XXXIX 15. W historii o bachanaliach określenie pudicitia – zagrożonej przez misteryjne praktyki
czystości, pojawia się w odniesieniu do młodzieńca, Publiusza Ebutiusza. L i v., XXXIX 10.
44 P. G r i m a l, op. cit., s. 13-14.
46
Zofia Brzozowska
Uniwersytet Łódzki
„BYŁA NAJMĄDRZEJSZA ZE WSZYSTKICH LUDZI” – KSIĘŻNA OLGA
W PRZEKAZIE LATOPISÓW KIJOWSKICH I NOWOGRODZKICH W TRADYCJI
I LEGENDZIE
Nie da się ukryć, że księżna kijowska Olga jest jedną z tych postaci, wokół których od lat
nie przestaje się toczyć ożywiona dyskusja w kręgach historyków-mediewistów. Wśród faktów
z jej życia, które wywołują stałe kontrowersje wśród badaczy, zazwyczaj na pierwszym
miejscu wymienia się kwestię przyjęcia przez nią chrztu. W tym względzie istnieje już
pokaźnych rozmiarów literatura przedmiotu, współtwórcy której spierają się, czy władczyni
Rusi Kijowskiej ochrzciła się w Konstantynopolu, czy też poza nim, starając się jednocześnie
ostatecznie ustalić datę jej wizyty w Carogrodzie, a nawet przesądzić, czy była w metropolii
nad Bosforem jeden, czy też dwa razy1. Na tym jednak kontrowersje się nie wyczerpują,
obejmując wiele innych faktów z życia Olgi z kwestią jej pochodzenia włącznie (na tym
gruncie konkurują z sobą – jak będzie jeszcze o tym mowa niżej – teorie, pragnące widzieć w
księżnej zarówno osobę wysokiego, jak i niskiego pochodzenia, Rusinkę z Pskowa bądź z
Nowogrodu Wielkiego, Normankę, a nawet Bułgarkę z Pliski).
Niniejszy szkic nie rości sobie w żaden sposób pretensji do rozstrzygania zadomowionych
w nauce sporów. Jego nadrzędnym celem jest natomiast pokazanie sposobu kreowania
wizerunku Olgi w źródłach proweniencji ruskiej: historiografii średniowiecznej (ze
szczególnym uwzględnieniem różnic między kijowską i nowogrodzką tradycją latopisarską), w
hagiografii i w epickim przekazie ludowym, a także wykazanie wzajemnych interferencji
między wszystkimi gatunkami piśmiennictwa staroruskiego, którego integralność oraz
zakorzenienie w przebogatym folklorze Słowian Wschodnich wprawia w zdumienie
niejednego współczesnego czytelnika. Synkretyzm kultury średniowiecznej Rusi pozwala, a
nawet nakazuje również skonfrontowanie przekazu źródeł pisanych z zachowaną ikonografią,
spośród której na szczególną uwagę zasługują ikony, freski zdobiące staroruskie świątynie
oraz tworzące integralną całość z treścią rękopisów – miniatury.
1 Zwięzły przegląd literatury poświęconej zagadnieniu chrztu księżnej kijowskiej znajdzie Czytelnik m.in. w: D.
O b o l e n s k y, Ruś i Bizancjum w połowie X stulecia: problem chrztu księżnej Olgi, [w:] Chrystus zwyciężył. Wokół Chrztu
Rusi Kijowskiej, red. J. S. G a j e k, W. H r y n i e w i c z, Warszawa 1989, s. 29-43; i d e m, Chrzest Olgi, księżnej
kijowskiej. Problem źródeł, [w:] Teologia i kultura duchowa Starej Rusi, red. W. H r y n i e w i c z, J. S. G a j e k, Lublin
1993, s. 23-40; prawdopodobnie najbardziej aktualny: А. В. Н а з а р е н к о, Древняя Русь на международных путях.
Междисциплинарные очерки культурных, торговых, политических связей IX–XII вв., Москва 2001, s. 219-310.
47
Pod pojęciem staroruskiej historiografii należy rozumieć przede wszystkim latopisy2,
spośród których na pierwszy plan wysuwają się zdecydowanie utwory, powstałe w ramach
dwóch tradycji kronikarskich, związanych z dwoma najważniejszymi ośrodkami epoki
„przedmoskiewskiej” – kijowskiej i nowogrodzkiej. Za najsłynniejszy zabytek pierwszej z nich
należy bezsprzecznie uznać wspomnianą już Powieść doroczną3. Źródło to, będąc
„wielowarstwową kompilacją historyczną, złożoną z najrozmaitszych kronik rodzimych i
obcych”, jest jednocześnie utworem silnie nasyconym elementami zaczerpniętymi ze
staroruskiego folkloru4, co zdaje się mieć szczególne znaczenie z punktu widzenia tematu
niniejszego szkicu.
Fragmenty ПВЛ poświęcone kniahini Oldze pochodzą niewątpliwie z okresu znacznie
dawniejszego niż czas ostatecznego zredagowania treści tego zabytku. Niektórzy znawcy
przedmiotu przypuszczają nawet, że swój początek mogą mieć w zapiskach, sporządzanych
już za życia księżnej. Piotr Tołoczko pragnie widzieć autora tego przekazu w osobie
osobistego „prezbitera” Olgi, którego utożsamia z towarzyszącym jej w podróży do
Konstantynopola, popem Grigorijem5 (najprawdopodobniej Bułgarem, zaznajomionym już z
tradycją piśmiennictwa staro-cerkiewno-słowiańskiego6). Niemniej jednak niebagatelną rolę w
poetyce kijowskiego przekazu o życiu Olgi grają również, wplecione przy okazji
opracowywania kolejnych redakcji latopisu, elementy folklorystyczne.
Spośród zabytków historiografii powstałych w środowisku Nowogrodu Wielkiego na
szczególną uwagę zasługują zwłaszcza dwa: tzw. Pierwszy latopis nowogrodzki (Новгородская
первая летопись), stanowiący nierzadko cenne dopełnienie przekazu kronikarstwa kijowskiego
oraz niezwykle kontrowersyjna Kronika Joachimowska (Иоахимовская летопись). Latopis ten,
odkryty i opublikowany w XVIII w. przez W. Tatiszczewa, jako utwór powstały przed 1030 r.
2 Wydaje się użytecznym przypomnienie w tym miejscu istoty tego gatunku piśmiennictwa, bardzo
charakterystycznego dla kultury średniowiecznej Slavia Orthodoxa. Według przyjętych w nauce standardów, mianem
„latopisu” (w języku staro-cerkiewno-słowiańskim i rosyjskim: летопись, rzeczownik rodzaju żeńskiego)
określamy utwór historiograficzny, którego narracja ułożona jest dosłownie „z biegiem lat” („Летопись –
историческое произведение, в котором повествование велось по годам”. В. Н. Д е м и н, Загадки русских
летописей, Москва 2001, s. 14), stanowiący niejako gatunek pośredni między zachodnioeuropejskim rocznikiem a
kroniką, mogący zawierać zarówno krótkie adnotacje, jak i rozbudowane fabularnie opowieści, a także fragmenty
funkcjonujące pierwotnie jako odrębne całości (kazania, pouczenia, jak np. zawarte w ПВЛ Pouczenie Włodzimierza
Monomacha, czy też źródła normatywne, jak np. teksty układów rusko-bizantyńskich z 911 i 944 r.). Najbardziej
obrazowo specyfikę latopisu oddaje polskie tłumaczenie ПВЛ – Powieść doroczna. Należy również pamiętać, że
utwory tego typu nigdy nie powstawały pod piórem jednego autora, wprost przeciwnie – poddawane były w epoce
staroruskiej nieprzerwanej obróbce, w efekcie której mamy dziś często do czynienia z ich rozmaitymi wersjami,
odpisami i zwodami.
3 Повесть временных лет, dopuszczalne jest również posługiwanie się drugim wariantem tytułu – Powieść
minionych lat, należy jednak unikać określenia Kronika Nestora, nie odzwierciedlającego kompilatorskiej natury tego
utworu oraz faktu, że zwód Nestora z 1113 r. nie był ani pierwszą, ani ostatnią wersją kijowskiego latopisu
(redakcja czwarta po tzw. Driewniem zwodzie z 1037 r., Zwodzie Nikona z 1073 r. i Zwodzie Iwana z 1093 r.,
przerabiana jeszcze dwukrotnie w 1116 i 1118 r. – bezpośrednim kontynuantem dwóch ostatnich wersji są
Ипатьевская и Лаврентьевская летописи). В. Н. Д е м и н, op. cit., s. 23.
4 J. S w a s t e k, Chrzest Rusi, [w:] Teologia i kultura duchowa…, s. 58-59. „В Начальной русской летописи
(ПВЛ) отразились устные предания, топонимические легенды, исторические песни, славы, певшиеся
князьям, пословицы и поговорки. Кроме последних (пословиц и поговорок), фольклорные произведения
вошли в летопись лишь своими сюжетами, но и это свидетельствовало о богатстве устного творчества
народа.” Д. С. Л и х а ч е в, Введение к чтению памятников древнерусской литературы, Москва 2004, s. 54.
5 П. Т о л о ч к о, Русские летописи и летописцы IX–XIII вв., Санкт-Петербург 2003, s. 18-19. O obecności w
świcie księżnej podczas pobytu w Konstantynopolu duchownego, „popa Grigorija” (ό παπας Γρηγόριος) wiemy od
samego cesarza Konstantyna VII Porfirogenety (Const. De cerim. II, 15, p. 597.13, 598.9).
6 Введение Христианства на Руси, red. А. Д. С у х о в, Москва 1987, s. 200.
48
pod piórem pierwszego biskupa nowogrodzkiego Joachima7, jest przedmiotem niegasnących
sporów w historiografii (głównie rosyjskiej). Wielu badaczy kwestionuje jego autentyczność,
nie wahając się mówić o nim wprost jako o „kompilacji z XVIII w.” (Poppe)8, a nawet – jak
rosyjscy historiografowie-klasycy tej miary, co Karamzin, Szczerbatow czy Sołowiow – o
fałszerstwie Tatiszczewa, popełnionym przez tego historyka w celu uprawomocnienia
głoszonych przez niego poglądów, znacznie odbiegających od tez, zadomowionych w
oficjalnej historiografii carskiej Rosji. Nie da się bowiem ukryć, że przekaz Kroniki
Joachimowskiej bardzo znacznie odbiega od treści pozostałych latopisów okresu
przedmongolskiego, będąc jednocześnie jedynym źródłem, zawierającym szczegółowe
informacje o dziejach Ziemi Ruskiej przed przybyciem Ruryka i Waregów. Jak zostanie
pokazane niżej, można w nim odnaleźć również kilka zaskakujących informacji o osobie
kniahini Olgi.
Równie ważne do odtworzenia możliwie całościowego wizerunku bohaterki niniejszego
szkicu w piśmiennictwie staroruskim są bezsprzecznie źródła hagiograficzne. Należy przecież
mieć na uwadze, że Olga jest nie tylko ważną postacią wczesnej historii Rusi, ale również
świętą Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Przyjmuje się, że jej nieoficjalny, lokalny kult istniał
już praktycznie od momentu jej śmierci w 969 r., nie znamy natomiast dokładnej daty
oficjalnej kanonizacji księżnej. Najczęściej lokuje się to wydarzenie w okresie niewoli tatarskiej
(mongolskiej)9, konkretniej w pierwszej połowie XIII w.10, łącząc je z szerszą tendencją
kultury Rusi tego okresu, zmierzającą do stworzenia swoistego panteonu świętych władców –
opiekunów udręczonej ojczyzny11. Urzędowo kult Olgi został jednak zatwierdzony przez
synod Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej znacznie później, bo dopiero w 1574 r.12, za
panowania Iwana IV Groźnego.
Przypuszcza się, że najstarsze utwory hagiograficzne poświęcone księżnej Oldze mogły
powstać już na początku XI, albo nawet w ostatnich latach X w.13 Do naszych czasów
dochowała się spośród nich jedynie Pochwała księżnej Olgi (Похвала княгине Ольге), wczesna
kompilacja, włączona mechanicznie w obręb Pamięci i pochwały kniazia Włodzimierza –
większego utworu hagiograficznego14, którego autorem był najprawdopodobniej żyjący w
drugiej połowie XI w., mnich Jakow (Jakub)15. Co więcej, zabytek ten, znany nauce z odpisu
trzynastowiecznego16 pod pełnym tytułem Pamięć i pochwała kniaziowi ruskiemu Włodzimierzowi,
jak dał się ochrzcić siebie i swoje dzieci, i całą ziemię ruską od krańca po kraniec, i jak babka
7 Szkic Tatiszczewa poświęcony Kronice Joachimowskiej zamieścił ostatnio W. N. Diemin w apendyksie do
cytowanej już wyżej pracy. В. Н. Т а т и щ е в, О истории Иоакима епископа новгородского, [w:] В. Н. Д е м и н, op.
cit., s. 411-430.
8 A. P o p p e, Państwo i Kościół na Rusi w XI w., Warszawa 1968, s. 43.
9 G. F i e d o t o w, Święci Rusi (X–XVII w.), Bydgoszcz 2002, s. 75; I. L i s, Święci w kulturze duchowej i ideologii
Słowian prawosławnych w średniowieczu (do XV w.), Kraków 2004, s. 146.
10 J. S w a s t e k, op. cit., s. 65; G. P o d s k a l s k y, Chrześcijaństwo i literatura teologiczna na Rusi Kijowskiej (988–
1237), Kraków 2000, s. 433.
11 Н. Л. П у ш к а р е в а, Женщины Древней Руси, Москва 1989, s. 12.
12 J. S w a s t e k , op. cit., s. 65; Święte niewiasty. Mały leksykon hagiograficzny, red. J. C h a r k i e w i c z, Hajnówka
2001, s. 139.
13 D. O b o l e n s k y, Chrzest Olgi, księżnej kijowskiej…, s. 25, 33.
14 М. Б. С в е р д л о в, Домонгольская Русь. Князь и княжеская власть на Руси VI – первой трети XIII вв., СанктПетербург 2003, s. 210.
15 D. O b o l e n s k y, Chrzest Olgi, księżnej kijowskiej…, s. 25; J. S w a s t e k, op. cit., s. 58; A. P o p p e, Przyjęcie
chrześcijaństwa na Rusi w opiniach XI w., [w:] Teologia i kultura duchowa…, s. 101; G. P o d s k a l s k y, op. cit., s. 168-169.
16 A. P o p p e, Przyjęcie chrześcijaństwa…, s. 101.
49
Włodzimierza, Olga, została ochrzczona przed Włodzimierzem17 zdaje się pozostawać w
bezpośredniej zależności od innej jedenastowiecznej Pochwały księcia Włodzimierza, stanowiącej
część Słowa o Prawie i Łasce pióra metropolity Iłariona (Hilariona)18 i najprawdopodobniej
wygłoszonej przez tego duchownego w 35. rocznicę śmierci Chrzciciela Rusi, 15 VII 1050 r.19
Należy przypuszczać, że również z okresu przedmongolskiego pochodzą najstarsze
redakcje żywotu księżnej Olgi. Są to w przeważającej mierze tzw. „żywoty krótkie”, spisane z
myślą o użytku liturgicznym20, jak np. południoworuski Skrócony żywot do Synaksarionu21. W XII
w. Olga staje się również bohaterką poezji liturgicznej – pojawia się kanon i hymny (stichiry)
poświęcone jej pamięci, których autorstwo przypisuje się zazwyczaj Cyrylowi z Turowa
(Turowskiemu)22.
Prawdziwy rozkwit literatury hagiograficznej związanej z osobą Olgi ma jednak miejsce
nieco później, w okresie poprzedzającym i następującym bezpośrednio po jej kanonizacji, tj.
w XIII–XIV w.23 To właśnie wtedy pojawiają się tzw. „żywoty obszerne” tej świętej24.
Pewnemu usystematyzowaniu spuścizna Dawnej Rusi ulega w tym względzie w XVI w.
(warianty żywotu Olgi zostają włączone do Stiepiennoj Knigi (Степенная книга), sporządzonej na
rozkaz Iwana Groźnego25), niemniej jednak należy pamiętać, że utwory hagiograficzne
stanowią w Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej przekaz żywy i poddawany redakcji po dziś
dzień.
Ostatnim elementem, na który należy zwrócić uwagę, chcąc prawidłowo zrekonstruować
wizerunek Olgi w twórczości ruskiej, jest – rzecz jasna – przekaz ustny, ludowy. Folklor
stanowi wszak niezwykle ważny element kultury Słowian, zwłaszcza zaś Słowian
prawosławnych. Z punktu widzenia tematu niniejszej pracy wątek folklorystyczny rozpada się
jakby na dwie podgrupy: jedna z nich zawiera w sobie elementy pochodzenia ludowego, które
na przestrzeni dziejów przeniknęły do ruskiej historiografii i hagiografii, druga zaś obejmuje
samodzielne utwory epickie – spisywane przez etnografów na terenie Rosji od XIX w. po
dzień dzisiejszy – wschodniosłowiańskie byliny (stariny).
Imię
„Przywiedli mu żonę z Pskowa, imieniem Olga” – czytamy w polskim przekładzie Powieści
dorocznej, dokonanym przez wybitnego znawcę tematu, Franciszka Sielickiego26 i wydawać by
się mogło, że kwestia imienia bohaterki niniejszego szkicu nie ulega najmniejszej wątpliwości.
G. P o d s k a l s k y, op. cit., s. 170; I. L i s, op. cit., s. 146.
A. P o p p e, Przyjęcie chrześcijaństwa…, s. 101; W. H r y n i e w i c z, Chrystus zmartwychwstał. Motywy paschalne w
pismach metropolity Iłariona (XI w.). Przekład pism z oryginału cerkiewnosłowiańskiego, Warszawa 1995, s. 96.
19 I d e m, Teologiczna wizja dziejów w pismach metropolity Iłariona, [w:] Teologia i kultura duchowa…, s. 150.
20 G. P o d s k a l s k y, op. cit., s. 169;
21 Ibidem, s. 175. Synaksarion (gr. συναξάριον, scs. синаксарии, синаксарь) – 1. księga liturgiczna, zawierająca
życiorysy świętych, zestawiona wg dni, w które przypada pamięć danego świętego; 2. elogium hagiograficzne,
notatka kommemoracyjna w formie opowiadania o życiu świętych lub dotycząca obchodzonego święta, czytana w
klasztorach podczas wspólnych posiłków. Synaksariony są zawarte w Mineach i Triodach oraz wchodzą w skład
Jutrzni (są umieszczone w Kanonie, po szóstej pieśni, w ślad po kontakionie i ikosie). Treść Synaksarionu jest
podobna do treści Pateryku i Prologu. A. Z n o s k o, Mały słownik wyrazów starocerkiewno-słowiańskich i terminologii
cerkiewno-teologicznej, Warszawa 1983, s. 288; Nowe tablice, czyli o cerkwi, liturgii, nabożeństwach i utensyliach cerkiewnych.
Objaśnienia Beniamina, arcybiskupa Niżnego Nowogrodu i Arzamasu. Wybór, red. G. M i n c z e w, Kraków 2007, s. 285.
22 Ibidem, s. 142, 330-331.
23 Н. Л. П у ш к а р е в а, op. cit., s. 12.
24 G. P o d s k a l s k y, op. cit., s. 169.
25 М. Ю. Б р а й ч е в с к и й, Утверждение Христианства на Руси, Киев 1989, s. 112.
26 Powieść minionych lat. Najstarsza kronika kijowska, red. F. S i e l i c k i, Wrocław 2005, s. 25.
17
18
50
Tymczasem jednak nawet pobieżne skonfrontowanie ze sobą treści rozmaitych latopisów
skłania do wysunięcia zgoła innego wniosku – oprócz uznanej oficjalnie w nauce formy Olga
na kartach zabytków historiografii staroruskiej spotkać można również inne, często
zaskakujące warianty tego imienia. I tak, podczas gdy z Olgą stykamy się w tekście Pierwszego
latopisu nowogrodzkiego i Latopisu ipatjewskiego (hipackiego), to w przekazie drugiego, późniejszego
odpisu Powieści dorocznej – Latopisu ławrentjewskiego czytamy o niej już jako o Woldze (Вольга)27.
Nasuwa się więc przypuszczenie, że mamy tu do czynienia z dwoma słowiańskimi odmianami
imienia, wywodzącego się z zupełnie innego kręgu kulturowego. Wśród badaczy tego
zagadnienia panuje dość duża zgodność, umotywowana dodatkowo faktem, że u pisarzy
bizantyńskich (i u Konstantyna Porfirogenety28 i u Jana Skylitzesa29) spotyka się nieodmiennie
germańsko-brzmiącą formę Elga (Έλγα), iż imię to pochodzi bezpośrednio od
skandynawskiego Helga. W tym miejscu jednak jednomyślność ta się kończy, jedni znawcy
przedmiotu wskazują bowiem na starogermańską etymologię tego słowa (od przymiotnika
hails, oznaczającego tyle co „zdrowy” lub „szczęśliwy”)30, podczas gdy drudzy pragną w nim
widzieć formę staroszwedzkiego imienia H(i)aelgha, będącego z kolei kontynuantem
przymiotnika heilagr („święty”)31.
Wydaje się, że zwłaszcza ta ostatnia koncepcja, wg której imię bohaterki niniejszego szkicu
oznaczałoby swoiste zespolenie idei świeckich z sakralnością, sacrum z profanum32, daje szerokie
pole dla spekulacji. Lew Gumilow, opierając się na fakcie, iż Olga (Helga) jest jedynie żeńską
formą imienia Oleg (Helgi), które nosiła wszak inna, niezwykle istotna, postać wczesnej historii
Rusi, posuwa się nawet do przypuszczenia, iż nie mamy tu do czynienia z imieniem własnym,
lecz „z tytułem skandynawskich wodzów, oznaczającym zarazem czarownika i wodza
wojownika”33. Tezę tę zdaje się potwierdzać fakt, iż tradycja ludowa nadała Olegowi –
opiekunowi małoletniego Igora, przydomek Вещий, pozostający w bezpośrednim związku ze
staroruskim przekonaniem o magicznych zdolnościach władców, ich silnym nacechowaniu
sakralnością34. Co ciekawe, wraz z postępowaniem procesu chrystianizacji społeczeństwa
ruskiego, przymiotnik ten zmieniał swoje znaczenie, aż stał się całkowicie synonimiczny ze
słowem мудрый („mądry”), które z kolei bardzo często dodawane jest w latopisach po imieniu
księżnej Olgi35. Gdyby więc przyjąć (skądinąd bardzo kontrowersyjną) tezę Gumilowa,
większość zabytków piśmiennictwa staroruskiego zawierałoby informację o „kapłańskiej”
funkcji Olgi w pogańskim społeczeństwie Rusi (która być może stworzyła podatny grunt do
rozwoju jej późniejszego chrześcijańskiego kultu), przemilczając jednak jej osobiste imię. Tym
większe zainteresowanie budzić muszą inne, spotykane w źródłach, nazwy.
W niektórych latopisach kijowskich Olgę nazywa się również imieniem Olma. Wydaje się
jednak, że ten wariant jest jedynie rezultatem zwykłej pomyłki kopistów, którzy przez
zbieżność brzmieniową słów Olga i Olma, utożsamili świętą księżnę z niejakim Olmoszem,
mieszkającym w Kijowie Węgrem, wspominanym już w tekście Zwodu Nikona przy okazji
opisu pogrzebu Askolda i Dira:
М. Б С в е р д л о в, op. cit., s. 183.
D. O b o l e n s k y, Ruś i Bizancjum…, s. 37; А. В. Н а з а р е н к о, op. cit., s. 229.
29 D. O b o l e n s k y, Chrzest Olgi, księżnej kijowskiej…, s. 26; А. В. Н а з а р е н к о, op. cit., s. 266-267.
30 J. S w a s t e k, op. cit., s. 62.
31 М. Б. С в е р д л о в, op. cit., s. 182.
32 Loc. cit.
33 L. G u m i l o w, Od Rusi do Rosji, Warszawa 2004, s. 28.
34 В. Н. Д е м и н, op. cit., s. 126-127.
35 Е. П ч е л о в, Монархи России, Москва 2004, s. 52.
27
28
51
è ïîãðåáîøà è íà ãîðý, åæå ñÿ íûíå çîâåòü Óãîðüñêîå, êäå íûíå îëúìèíú äâîðú, íà
òîè ìîãèëý ïîñòàâèëú îëúìà öåðêîâü ñâàòàãî íèêîëó36.
Co ciekawe, utożsamienie to z czasem przybrało tak powszechny charakter, że szesnasto- i
siedemnastowieczni redaktorzy dawnych latopisów umieszczali imię Olgi nawet w cytowanym
wyżej fragmencie37. Zabieg ten odnaleźć można chociażby w Latopisie twerskim (Тверская
летопись), Synopsisie kijowskim (Киевский Синопсис), czy też w niektórych odpisach Latopisu
sofijskiego pierwszego (Софийская первая летопись), w jednym z których zachowały się nawet ślady
poprawek kopisty z äâîðú Îëãèíú na äâîðú Îëìèíú38.
O wiele ciekawsze zdają się być informacje zawarte we wspominanej już Kronice
Joachimowskiej. Na jej kartach czytamy bowiem, że Oleg ożenił Igora z dziewczyną nazywaną
Priekrasa, którą następnie przemianował, nadając jej swoje imię – Olga39 (ïîÿò çà íåãî æåíó
[…] èæå Ïðåêðàñà íàðèöàøåñÿ, à Îëåã ïðåèìåíîâà þ è íàðå÷å âî ñâîå èìÿ Îëüãà40).
Nie sposób nie zauważyć, że przekaz ten, w świetle którego nasza bohaterka staje się Olgą
z chwilą małżeństwa z Igorem, jest w pewien sposób zgodny z tezą Gumilowa, zakładającą
funkcjonowanie na Rusi pochodzącego z kultury skandynawskiej tytułu, oznaczającego
jednocześnie i władcę, i kapłana. Należy jednak pamiętać, że Kronika Joachimowska jest
jedynym źródłem zawierającym informację o przemianowaniu Priekrasy na Olgę.
Kolejne imię, z którym można się spotkać w odniesieniu do bohaterki niniejszego szkicu,
wiąże się ściśle ze sprawą jej chrześcijańskiego chrztu. W staroruskiej historiografii oraz w
literaturze hagiograficznej panuje całkowita zgodność, iż kijowska kniahini przyjęła na chrzcie
imię Heleny. Współcześni badacze chcą widzieć w takim wyborze chrzcielnego imienia Olgi
konsekwencję tradycji dworu bizantyńskiego, zgodnie z którą pogański władca, przyjmujący
chrzest w obrządku wschodnim, był zobligowany do zmiany swego imienia na to, które nosił
jego chrzestny ojciec, tj. aktualnie panujący w Konstantynopolu basileus (dla przykładu: książę
bułgarski Borys przyjął imię Michał, na cześć cesarza Michała III Pijaka, a wnuk Olgi,
Włodzimierz otrzymał na chrzcie miano Bazylego, ku pamięci Bazylego II Bułgarobójcy)41.
Ruska księżna przyjęłaby więc imię cesarzowej Heleny Lakapeny – małżonki Konstantyna
VII Porfirogenety42. Z drugiej strony jednak należy mieć na uwadze fakt, iż staroruskie
piśmiennictwo jednogłośnie podaje całkowicie odmienną motywację księżnej, pragnącej
jakoby nawiązać do postaci świętej Heleny, matki Konstantyna I Wielkiego43. Paralela ta, jak
zostanie to wykazane niżej, stanie się z czasem na Rusi podstawowym filarem apoteozy
kniahini Olgi.
36 Повесть Временных Лет. Часть первая. Текст и перевод, red. Д. С. Л и х а ч е в, Москва–Ленинград 1950, s.
20. „Askolda [pogrzebano] na górze, która się dziś zowie Węgierską, gdzie teraz jest dwór Olmy; na tej mogile
Olma zbudował cerkiew świętego Mikołaja”. Powieść minionych lat…, s. 20.
37 М. Ю. Б р а й ч е в с к и й, op. cit., s. 111.
38 Ibidem, s. 112.
39 В. Н. Д е м и н, op. cit., s. 113; Е. П ч е л о в, op. cit., s. 52; Н. Ф. К о т л я р, Древняя Русь и Киев в летописных
преданиях и легендах, Киев 1986, s. 90.
40 В. Н. Т а т и щ е в, op. cit., s. 416.
41 Г. О с т р о г о р с к и й, Византия и киевская княгиня Ольга, [w:] To Honor Roman Jakobson, Hague-Paris 1967,
t. II, s. 1466; М. Б. С в е р д л о в, op. cit., s. 211.
42 D. O b o l e n s k y, op. cit., s. 37.
43 Ibidem, s. 42-43.
52
Pochodzenie
O ile w kwestii daty urodzenia księżnej Olgi, zachowane źródła ruskie charakteryzują się
wprost zadziwiającą zgodnością (Pierwszy latopis nowogrodzki podaje rok 89344, a tradycja
cerkiewna, w oparciu m.in. o Żywot prologowy Olgi (894 r.)45 przechowała informację o
narodzinach świętej ok. 890 r.46), to sprawa jej pochodzenia, a co za tym idzie, przynależności
etnicznej, zdaje się być o wiele bardziej skomplikowaną. Cytowany już wyżej ustęp Powieści
dorocznej, jedyny fragment kijowskiego latopisu zawierający jakiekolwiek dane o interesującym
nas zagadnieniu, mówi jedynie o „przywiedzeniu” żony dla księcia Igora z miejscowości
Plieskow (Плесков), którą współcześni badacze, a za nimi autor polskiego przekładu,
jednomyślnie utożsamiają z Pskowem47. Kijowskiej tradycji latopisarskiej zawdzięczamy więc
tylko jedną pewną informację: Olga jest Pskowianką. Niemniej jednak, nawet tak
enigmatyczny zapis pozwala historykom domyślać się jeszcze dwóch rzeczy: owego
„przywiedzenia” narzeczonej dla Igora dokonać mógł tylko jego opiekun i krewny (îò ðîäà
åìó ñóùèè – by posłużyć się określeniem kijowskiego latopisu) – Oleg, a jego wybranka,
mająca w przyszłości zasiąść na kijowskim tronie, musiała być osobą pochodzącą ze
znacznego rodu48 (abstrahując od kwestii jej przynależności etnicznej).
O wiele więcej szczegółów podaje, reprezentująca poniekąd tradycję historiograficzną
Nowogrodu Wielkiego, Kronika Joachimowska. Rozwija ona szeroko wątek pochodzenia
najważniejszych dramatis personae wczesnej historii Rusi, w tym zwłaszcza Olgi i Olega. Ten
ostatni jest w świetle jej zapisów nie bliżej nieokreślonym krewnym Igora, ale wprost jego
wujem (bratem Efandy – matki Igora i żony Ruryka)49, a jednocześnie mężem, nieznanej z
imienia, najstarszej córki Gostomysła50 – półlegendarnego wojewody nowogrodzkiego,
ostatniego przedstawiciela dynastii, mającej władać Nowogrodem wieki przed pojawieniem
się Waregów51. Olga jest natomiast w przekazie tego zabytku wprost córką Olega i wnuczką
Gostomysła52, a więc – sukcesorką prastarego nowogrodzkiego rodu. Co więcej, latopis
nowogrodzki wymienia również miejsce jej urodzenia. Przyszła księżna i święta przyjść miała
na świat w okolicy Izborska53, w ziemi pskowskiej, można więc postawić tezę, że w kwestii
„geograficznego” pochodzenia bohaterki niniejszego szkicu, obie najważniejsze tradycje
historiograficzne Rusi – kijowska i nowogrodzka – są nieomal zgodne.
Całkowicie odmiennie przedstawia się natomiast kwestia pochodzenia Olgi w świetle
źródeł hagiograficznych, kontynuujących najprawdopodobniej pewne ludowe legendy i
wyobrażenia o księżnej54. Nie ulega bowiem wątpliwości, że we wszystkich wariantach swego
żywotu, nasza bohaterka jest nieodmiennie osobą niskiego, plebejskiego pochodzenia,
wywodzącą się z określonej wsi (staroruskie âåñü55) w ziemi pskowskiej, której nazwa pojawia
L. G u m i l o w, op. cit., s. 39.
Н. Л. П у ш к а р е в а, op. cit., s. 214.
46 Święte niewiasty…, s. 138.
47 Powieść minionych lat…, s. 25; М. Ю. Б р а й ч е в с к и й, op. cit., s. 103; Н. Л. П у ш к а р е в а, op. cit., s. 13;
Е. П ч е л о в, op. cit., s. 51-52.
48 Н. Л. П у ш к а р е в а, op. cit., s. 13.
49 В. Н. Д е м и н, op. cit., s. 109-110, 113.
50 Ibidem, s. 113.
51 Ibidem, s. 106-108.
52 Ibidem, s. 113, 130; Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 89; Е. П ч е л о в, op. cit., s. 52.
53 В. Н. Д е м и н, op. cit., s. 113; Е. П ч е л о в, op. cit., s. 52.
54 Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 89; М. Б. С в е р д л о в, op. cit., s. 182.
55 Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 89.
44
45
53
się w różnych zabytkach w rozmaitych wariantach fonetycznych: Wydubicy (Âûäóáèöû)56,
Wybutcy (Âûáóòöû)57, Wybuti (Âûáóòè)58, Wybuto (Âûáóòî)59, Wybutino (Âûáóòèíî)60,
Budutino (Áóäóòèíî)61, Łybutino (Ëûáóòèíî)62. Interesujące, że hagiografia szczególnie
eksponuje słowiańskie, ruskie pochodzenie księżnej, co najprawdopodobniej powiązać można
ze wspominaną już wyżej tendencją szukania „narodowych” świętych – obrońców ojczyzny,
charakterystyczną dla kultury Rusi okresu podboju mongolskiego. Tym ciekawiej brzmią w
tym kontekście te spośród odpisów żywotów kniahini, które wspominają o jej niesłowiańskim
rodowodzie – istnieje wariant, kreujący Olgę na córkę połowieckiego władcy63, jak również
przekazy łączące ją z Normanami64. Dla przykładu zacytować tu można urywek z późnej
wersji żywotu księżnej, zawierający informacje o jej rodzicach:
îòöà èìýàøå íåâýðíà ñóùè, òàêîæú è ìàòåðü íåêðåùåíó îòú ÿçûêà Âàðÿæñêà; è îòú
ðîäà íå êíÿæñêà, íè îòú âåëìîæú, íî îòú ïðîñòûõú áÿøå ÷åëîâýêú65.
Co ciekawe jednak, ani jedna wersja żywotu, jak również żaden z latopisów (poza Kroniką
Joachimowską) nie podaje imion rodziców Olgi. E. Pczełow, opierając się na nieokreślonych
bliżej źródłach utrzymuje, iż była ona córką niejakiego Słowiena Młodego, syna Izbora i
Priekrasy, jest to jednak tylko hipoteza66. Należy również nadmienić, że w okresie
późniejszym (XV/XVI w.), zaczerpnięte z hagiografii wyobrażenia o Oldze, jako osobie
chłopskiego pochodzenia, przedostają się również do latopisów67.
Na zakończenie wypada także wspomnieć o przekazie, pochodzącego z XV w., Latopisca
Włodzimierskiego (Владимирского летописца), na kartach którego, w przeciwieństwie do
wszystkich pozostałych zabytków piśmiennictwa staroruskiego, czytamy, że: Èãîðÿ æå æåíèë
(Îëåã) â Áîëãàðàõ, âçÿë çà íåãî êíÿæíó èìåíåì Îëüãó. È áûëà âåëüìè ìóäðà68.
Współcześni znawcy przedmiotu przypuszczają, że podstawą do snucia teorii o bułgarskim
pochodzeniu księżnej stała się dla XV-wiecznych „kniżników” staroruska nazwa Pskowa –
Plieskow, którą utożsamili bądź to z najstarszą bułgarską stolicą Pliską69, bądź też z jakimś,
В. Н. Д е м и н, op. cit., s. 130.
Loc. cit.
58 Święte niewiasty…, s. 138.
59 Житiе святыя великiя княгини Ольги, [w:] Исторiя Русской Церкви. Макарiя, Архiепископа Харьковскаго, СанктПетербург 1868, т. I, s. 276-278; Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 89.
60 Н. Л. П у ш к а р е в а, op. cit., s. 214; Е. П ч е л о в, op. cit., s. 52.
61 Loc. cit.
62 Н. Л. П у ш к а р е в а, op. cit., s. 214.
63 Loc. cit.
64 Loc. cit.
65 Житiе святыя великiя княгини Ольги…, s. 276. „ojca miała niewiernego całkiem, taką też matkę
nieochrzczoną języka wareskiego [możliwa jest druga interpretacja frazy, jako „z pogańskich Waregów”, ze
względu na podwójne znaczenie wyrazu языки w scs – „języki” lub „poganie”]; i nie z rodu książęcego, nie z
wielmożów, ale z prostych była ludzi”.
66 В. В. Б о г у с л а в с к и й, Правители России. Биографический словарь, Москва 2006, s. 593.
67 Е. П ч е л о в, op. cit., s. 52; М. Б. С в е р д л о в, op. cit., s. 182-183.
68 Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 90. „Igora ożenił Oleg w Bułgarii, wydał za niego księżnę imieniem Olga. I była
bardzo mądra”.
69 М. Ю. Б р а й ч е в с к и й, op. cit., s. 104; Е. П ч е л о в, op. cit., s. 52.
56
57
54
bliżej nie znanym, bułgarskim miastem o tej nazwie70. Co ciekawe, E. Pczełow pragnie
widzieć w pojawieniu się niniejszej koncepcji odbłysk szerszej tendencji kultury Rusi XIV–
XV w., określanej w nauce jako tzw. „drugi wpływ bałkański”71.
Jak poznała Igora?
W żadnym, nawet charakteryzującym się tak oryginalną treścią jak Latopisiec Włodzimierski,
zabytku staroruskiej historiografii nie znajdziemy niestety opisu sceny pierwszego spotkania
Olgi z przyszłym mężem. Tradycja latopisarska przechowała jedynie pamięć o
„przywiedzeniu” narzeczonej dla Igora i choć w rozmaitych wariantach tej historii zmienia się
miejsce, w które musiał się udać książęcy orszak swatów, to jedna kwestia nie ulega
najmniejszej wątpliwości – małżeństwo to było klasycznym mariażem dynastycznym,
ułożonym przez najbliższego krewnego kijowskiego władcy – Olega.
Zupełnie inaczej przedstawia się ta kwestia w hagiografii, czerpiącej wszak, również w tym
względzie, pełnymi garściami z ludowych wyobrażeń o Oldze. Według relatywnie późnej,
szesnastowiecznej redakcji żywotu księżnej72, włączonej do Stiepiennoj Knigi73 młody kniaź Igor
miał spotkać swą przyszłą żonę (pamiętajmy, że w ludowo-hagiograficznym ujęciu, będącą
osobą plebejskiego pochodzenia) podczas polowania w ziemi pskowskiej. Pragnąc przeprawić
się na drugi brzeg rzeki, wskoczył do zacumowanej w pobliżu łódki, w której wcześniej
dostrzegł postać krzepkiego przewoźnika. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że siedzącą w
łódce osobą nie jest młodzieniec, lecz niezwykłej urody dziewczyna – Olga.
Scena ta zdaje się być przeniesiona wprost ze staroruskich bylin, w których bohaterska
wojowniczka wprowadzająca innych w błąd w kwestii swej płci tężyzną fizyczną, jest dość
popularnym motywem. Spotykamy się z nim chociażby w eposie o Dobryni Nikityczu:
Наезжал он (Добрыня) богатыря в чистом поли –
А сидит богатырь на добром кони,
А сидит богатырь в платьях женских;
Говорит Добрыня сын Никитинич:
Еже не богатырь на добром кони,
Есть же поляница знать удалая,
А кака ни тут деница либо женщина74.
Poznawszy genezę omawianej sceny z żywotu ruskiej świętej, nie sposób dziwić się jej
poetyce, dopuszczającej wątki z oczywistych względów rzadko spotykane w utworach
hagiograficznych: Olga wydała się Igorowi tak powabną, że (tekst zabytku nie skąpi
czytelnikowi szczegółów) rozpalony namiętnością zwrócił się ku niej z bezwstydnymi
słowami (ñòûäíûå ñëîâåñà). Przyszła władczyni Rusi Kijowskiej umiała jednak pohamować
niewczesne zapędy kniazia. Autor żywotu wkłada w jej usta następującą przemowę:
Зачем напрасно позоришь себя, о князь, склоняя меня на срам? Не обольщайся, видя меня,
молодую девушку, совсем одну, и не надейся – не возьмешь меня силой. Подумай о себе, откажись
от своего помысла. Пока ты юн, блюди себя, чтобы не победило тебя неразумие, чтобы самому не
пострадать. Если ты станешь рабом постыдных побуждений, как же ты сможешь другим запрещать
неправедные поступки и праведно управлять державой своей? Знай, что если ты не перестанешь
Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 90.
Е. П ч е л о в, op. cit., s. 52.
72 Н. Л. П у ш к а р е в а, op. cit., s. 12-13.
73 Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 90.
74 Loc. cit.
70
71
55
соблазняться моей беззащитностью, то глубина реки поглотит меня – и я избегну позора, и ты не
впадешь в соблазн из-за меня75.
Jeśli wierzyć hagiografowi, Igor miał rzeczywiście zaniechać swoich zamiarów, a nawet –
porażony mądrością dziewczyny – pojąć ją za żonę mimo jej niskiego stanu. Według
niniejszego przekazu Olga staje się więc kijowską władczynią nie dzięki swemu pochodzeniu,
lecz osobistym zdolnościom – mądrości, roztropności i sile charakteru, które wywarły na jej
przyszłym mężu o wiele większe wrażenie niż zewnętrzne piękno. Warto również zauważyć,
że nasza bohaterka przejawia w niniejszej scenie po raz pierwszy te cechy, które z czasem
staną się podstawowymi cnotami, przypisywanymi jej przez wszystkie typy źródeł, a także
spryt, który pozwala jej zwyciężać w konfrontacji z mężczyznami (wg kolejnej ludowej
legendy zadomowionej w staroruskiej historiografii, w dość podobny sposób ostudzi wszak w
wiele lat później miłosne zapały cesarza bizantyńskiego Konstantyna VII Porfirogenety).
Na kijowskim tronie u boku męża
Współczesnemu czytelnikowi może się wydawać zaskakującym fakt, iż po adnotacji o
ślubie z Igorem w 903 r., Olga znika z kart staroruskich latopisów na okres całych 40 lat76.
Nie da się jednak ukryć, że w czasie rządów w Kijowie u boku męża, aż do jego
przedwczesnej śmierci w 945 r., postać księżnej jest praktycznie niewidoczna w przekazach
historiograficznych. W Powieści dorocznej jej imię pojawia się wówczas tylko jeden jedyny raz, w
przytaczanym przez kijowską kronikę pod datą 6453 (945), tekście umowy ruskobizantyńskiej z 944 r77. Czytamy w nim, że w skład poselstwa skierowanego przez Igora do
Konstantynopola wchodził również, zajmujący relatywnie wysoką pozycję (wymieniony na
trzecim miejscu, bezpośrednio po wysłanniku księcia i następcy tronu, Światosława), osobisty
reprezentant kniahini Olgi – poseł Iskusewi78. Najprawdopodobniej miał on za zadanie –
podobnie jak inni wysłannicy kijowskich władców – utwierdzać przyjaźń między Bizancjum a
Rusią.
Pewien ślad autorytetu, jakim miała się cieszyć Olga u męża, odnajdujemy także w
przekazie Kroniki Joachimowskiej. Jej autor (autorzy) stwierdza wprost, że poganin Igor miał
oprócz bohaterki niniejszego szkicu również inne żony, jednak Olgę, ze względu na jej
mądrość, „czcił więcej od innych” (Èìå æå Èãîðü ïîòîì èíû æåíû, íî Îëüãó ìóäðîñòè åÿ
ðàäè ïà÷å èíûõ ÷òÿøå)79. Niemniej jednak na bazie powyższego zapisu można jedynie snuć
przypuszczenia, na ile wspomniana „cześć” kijowskiego władcy dla mądrości swej żony,
pozwalała tej ostatniej na odgrywanie jakiejkolwiek roli w jego polityce.
O tym, że Olga wywierała pozytywny wpływ na kierunek wewnętrznej polityki swego
męża, zdaje się z całym przekonaniem zaświadczać tradycja cerkiewna. Żywoty księżnej
informują, że dała się ona już w czas małżeństwa z Igorem poznać jako mądra, miłosierna i
75 В. Н. Д е м и н, op. cit., s. 131. „Dlaczego na próżno hańbisz sam siebie kniaziu, narażając mnie na wstyd?
Nie ciesz się widząc mnie, młodą dziewczynę, całkiem samą i nie miej nadziei – nie weźmiesz mnie siłą. Pomyśl o
sobie, odstąp od swojego zamiaru. Dopóki jesteś młody, strzeż się, by nie zwyciężyła cię głupota, obyś sam nie
ucierpiał. Jeśli staniesz się niewolnikiem brudnych popędów, w jaki sposób będziesz mógł zabraniać innym
niewłaściwych postępków i sprawiedliwie rządzić swoim państwem? Wiedz, że jeśli nie przestaniesz urągać mojej
bezbronności, to głębina rzeki pochłonie mnie – i ja ucieknę od hańby, i ty nie wpadniesz w pokusę z mojego
powodu”.
76 Е. П ч е л о в, op. cit., s. 53.
77 Powieść minionych lat…, s. 41.
78 Loc. cit.; Н. Л. П у ш к а р е в а, op. cit., s. 13.
79 В. Н. Т а т и щ е в, op. cit., s. 416.
56
sprawiedliwa władczyni, szczególnie wyczulona na los swych poddanych i ciesząca się w
zamian ich miłością i szacunkiem80. I rzecz ciekawa, że o ile w przekazie staroruskiej
historiografii, w okresie panowania Igora, Olga znajduje się w cieniu swego męża, to w
tradycji i folklorze jest odwrotnie – postać kniahini przesłania postać kniazia. Zapisane przez
dziewiętnastowiecznych etnografów byliny i stariny przynoszą częstokroć wprost szokujący
wizerunek naszej bohaterki. Mądra władczyni oraz wzorowa żona i matka staje się często, w
poświęconych jej eposach, kobietą ambitną, stającą do walki o władzę z własnym mężem, a
nawet zabijającą go w celu przechwycenia samodzielnych rządów w Kijowie81.
Zemsta na Drewlanach za śmierć Igora
Jakiekolwiek byłyby polityczne ambicje Olgi jako kijowskiej władczyni za życia jej męża,
nie da się ukryć, że los dał jej niepowtarzalną szansę ich realizacji z chwilą, gdy Igor został
zabity przez Drewlan, w trakcie zbierania daniny, ok. 945 r. Co ciekawe, dokładny opis tego
zdarzenia, poświadczanego zgodnie przez wszystkie latopisy, zawdzięczamy nie staroruskim
kronikarzom, lecz żyjącemu w drugiej połowie X w. historykowi bizantyńskiemu, Leonowi
Diakonowi, bazującemu w tym względzie – być może – na pewnym, bliżej nieznanym, źródle
ruskim82. Stwierdza on, że kijowski władca został pozbawiony życia w sposób dość okrutny –
Drewlanie przywiązali go do dwóch przygiętych do ziemi młodych drzewek, które, prostując
się do pionu, rozdarły jego ciało ma pół83. Dla Olgi przedwczesna śmierć męża oznaczała
tylko jedno – została sama z maleńkim synem, Światosławem.
W tym miejscu warto zwrócić uwagę na kilka interesujących aspektów sytuacji księżnej.
Przede wszystkim Olga, jako wdowa po Igorze i matka Światosława, może sprawować władzę
całkowicie samodzielnie. W jej otoczeniu nie pojawia się automatycznie żaden „męski
opiekun” małoletniego kniazia i jego matki. Wielu historyków wysuwa nawet wniosek, że
status Olgi na kijowskim dworze przewyższał znacznie zwyczajową pozycję regenta, a zakres
władzy odpowiadał temu, jaki przysługiwał pełnoprawnemu władcy – księciu84. Pozbawiony
chęci jakiegokolwiek sprzeciwu, stosunek poddanych – Kijowian do swej władczyni ilustruje
dość dobrze ich wypowiedź, umieszczona w Powieści dorocznej w scenie wymiany zdań z
drewlańskimi posłami: íàìú íåâîëà, êíàçü íàøü óáüåíú, è êíÿãèíè íàøà õî÷åòú çà âàøü
êíÿçú85. Najprawdopodobniej w sytuacji Olgi odzwierciedla się norma staroruskiego prawa
zwyczajowego, zgodnie z którym wdowie, do czasu powtórnego zamążpójścia, przysługiwał
status społeczny jej zmarłego małżonka, w tym możliwość sprawowania pełnionych dotąd
przez niego funkcji publicznych86.
Kolejnym, zaskakującym dla współczesnego czytelnika, aspektem omawianego okresu w
życiu Olgi jest fakt, iż Drewlanie – zabójcy Igora kierują do niej propozycję małżeństwa z
własnym kniaziem Małem:
Święte niewiasty…, s. 138-139.
Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 98.
82 Ibidem, s. 88.
83 „отправившись в поход на германцев, он был взят ими в плен, привязан к стволам деревьев и
разорван надвое”. Л е в Д и а к о н, История, кн. 6.10.
84 И. Е. З а б е л и н, Домашняя жизнь русских цариц, Москва 2005, s. 77.
85 Повесть Временных Лет…, s. 41. „Nam niewola; kniaź nasz zabity, a kniahini nasza chce za waszego
kniazia”. Powieść minionych lat…, s. 50.
86 Н. Л. П у ш к а р е в а, op. cit., s. 13; И. Е. З а б е л и н, op. cit., s. 77.
80
81
57
ìóæà òâîåãî óáèõîìú, áÿøå áî ìóæü òâîè àêè âîëêú âîñõèùàÿ è ãðàáÿ, à íàøè êíÿçè
äîáðè ñóòü, èæå ðîñïàñëè ñóòü Äåðåâüñêó çåìëþ, äà ïîèäè çà êíÿçü íàøü çà Ìàëú87
Nie da się ukryć, że oferta ta ma wyraźny podtekst polityczny – elity ziemi drewlańskiej
mają zamiar przejąć władzę w Kijowie, koniecznym ku temu warunkiem jest jednak zgoda
kijowskiej księżnej na małżeństwo z ich księciem. Zdaniem niektórych badaczy (D.
Lichaczew, P. Tołoczko) mamy tu do czynienia z pewnym reliktem matriarchatu, którego
ślady przechowały się w staroruskim prawie zwyczajowym – aby przejąć tron nie wystarczyło
zabić panującego kniazia, ale należało również ożenić się z wdową po nim (dziedziczenie
matrylinearne)88. Pewnym potwierdzeniem powyższej tezy mogą być inne słowa Drewlan,
zapisane w Powieści dorocznej:
Ñå êíÿçÿ óáèõîìú ðóñêàãî: ïîèìåìú æåíó åãî Âîëüãó çà êíÿçü ñâîè Ìàëú è
Ñâÿòîñëàâà, è ñòâîðèìú åìó, ÿêî æå õîùåìú89
W kontekście powyższego krwawa rozprawa Olgi z Drewlanami przestaje więc być jedynie
aktem zemsty, którego domagało się od krewnych zabitego człowieka staroruskie prawo
zwyczajowe (jego relikty widoczne są nawet w Prawdzie Jarosława – kodyfikacji z 1016 r.90). Jest
przede wszystkim walką księżnej-wdowy o zapewnienie władzy w Kijowie swemu synowi
Światosławowi, a być może również – o ocalenie jego życia.
Jeśli wierzyć przekazowi Powieści dorocznej zemsta Olgi na Drewlanach miała cztery etapy:
1. przysłani do Kijowa posłowie drewlańscy zostali zakopani żywcem w łodziach;
2. kolejni posłowie zostali spaleni w bani/łaźni;
3. Olga udała się pod Iskorosteń na grób męża, by odprawić po nim tryznę, w trakcie
której nakazała swym ludziom upić i pozabijać obecnych przy uroczystości Drewlan;
4. regularne oblężenie i zdobycie Iskorostenia, podczas którego księżna miała również
uciec się do podstępu – poprosić mieszkańców grodu o daninę w postaci trzech
wróbli i trzech gołębi od każdego domostwa, a następnie, wypuściwszy otrzymane
ptaki z zapalonymi hubkami przywiązanymi do nóg, podpalić oblegane miasto91.
Co ciekawe jednak, prawie wszyscy historycy rosyjscy i ukraińscy są zgodni, że zapis
najsławniejszego kijowskiego latopisu nie odzwierciedla bezpośrednio autentycznych
wydarzeń z połowy X w., lecz jest, bazującą na motywach zaczerpniętych ze staroruskiego
folkloru, epicką opowieścią o nich92. Tezę tę potwierdza kilka niezwykle istotnych elementów,
dostrzegalnych w tekście zabytku.
Najważniejszym z nich są bezsprzecznie relikty obrzędowości pogańskiej, wpisane w
poetykę relacji o trzech pierwszych etapach zemsty księżnej. Przypomnijmy, że początkowo
Olga nakazała przysłanych od Drewlan posłów zakopać żywcem w łodziach. Jak
potwierdzają ustalenia wielu znawców przedmiotu (historyków i archeologów) łódź była
Повесть Временных Лет…, s. 40.
П. Т о л о ч к о, Дворцовые интриги на Руси, Киев 2001, s. 24; Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 88; М. Б.
С в е р д л о в, op. cit., s. 89.
89 Повесть Временных Лет…, s. 40. „Oto kniazia ubiliśmy ruskiego; weźmiemy żonę jego, Olgę, za kniazia
swego Mała, i Światosława weźmiemy, i zrobimy z nim, co zechcemy”. Powieść minionych lat…, s. 49.
90 Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 89.
91 Powieść minionych lat…, s. 49-53.
92 М. Ю. Б р а й ч е в с к и й, op. cit., s. 102; Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 85; Е. П ч е л о в, op. cit., s. 54; Н. Л.
П у ш к а р е в а, op. cit., s. 14; М. Б С в е р д л о в, op. cit., s. 86.
87
88
58
najważniejszym elementem pogańskiego obrządku pogrzebowego, zaadaptowanego na Rusi
najprawdopodobniej wprost z kultury skandynawskiej (wareskiej)93. Jego ślady przetrwały na
obszarze Słowiańszczyzny Wschodniej nawet po jej oficjalnej chrystianizacji – wzmianki o
nim odnajdujemy chociażby w Żywocie Borysa i Gleba, wg którego drugi z zamordowanych
zdradziecko synów księcia Włodzimierza, pochowany miał być właśnie w êîðàáëåöå94.
Kolejnym etapem zemsty, który również znajduje swe odzwierciedlenie w pogańskich
wyobrażeniach o życiu pozagrobowym, jest spalenie drewlańskich posłów w łaźni (bani). Jak
zaświadcza anonimowy staroruski utwór, przypisywany Janowi Chryzostomowi95, tj. Słowo o
tym, jak na początku poganie wierzyli w idoli (Слово о том, как вначале поганые (язычники) веровали в
идолов)96, na przedchrześcijańskiej Rusi powszechny był obyczaj palenia w łaźni dla zmarłych.
Istnieją również ślady istnienia, równolegle do pochówku w łodzi, drugiego staroruskiego
obrządku pogrzebowego, jakim miało być palenie szczątków w niewielkim domku97.
Również opis, mającej miejsce podczas zwyczajowej tryzny (stypy) nad grobem Igora,
krwawej jadki, w trakcie której zginąć miało aż 5 tys. Drewlan, jest niczym innym jak
reminiscencją innego obyczaju pogańskiego, swoistej rytualnej bitwy – zawodów przy grobie
zmarłego, które często kończyły się poważnymi obrażeniami, a nawet śmiercią części
uczestników98. Nie jest chyba również tajemnicą, iż tradycja picia alkoholu na miejscu
pochówku utrzymała się na Rusi po dziś dzień.
Kolejnym dowodem na folklorystyczne pochodzenie opowieści o zemście księżnej Olgi
jest fakt, iż pierwotnie w przekazie latopisarskim dramat ten miał nie cztery, ale trzy akty99.
Istnieje pogląd, reprezentowany w nauce m.in. przez D. Lichaczewa, iż relacja o oblężeniu i
zdobyciu Iskorostenia została włączona do tekstu Powieści dorocznej dopiero przez Nestora.
Wskazuje na to chociażby brak tego epizodu w latopisach nowogrodzkich, spośród których
kluczowym zabytkiem wydaje się być zwłaszcza Pierwszy latopis nowogrodzki, mający swe źródło
bezpośrednio w tzw. Начальном своде, powstałym już w końcu XI w.100 Liczba „trzy” ma
natomiast fundamentalne znaczenie w folklorze Słowian Południowych i Wschodnich – w
ludowych baśniach i bylinach bohater rozwiązać musi zazwyczaj trzy zagadki, poddać się
trójkrotnej próbie, zabić smoka o trzech głowach, itp.101
Zadziwiająca jest również zbieżność niektórych motywów z przekazu latopisów o zemście
Olgi z elementami charakterystycznymi dla skandynawskich sag. Dla przykładu opowieść o
spaleniu drewlańskich posłów w łaźni jest łudząco podobna do epizodu z sagi o królowej
szwedzkiej, Światosławie – Sygrydzie – Storradzie (Сага о Сигрид Гордой), której przypisuje się
podstępne pozbycie się niechcianych zalotników (jednym z nich miał być książę wołyński
Wsiewołod), poprzez podpalenie domu, w którym biesiadowali102. Również sposób zdobycia
93 Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 92; Е. П ч е л о в, op. cit., s. 54; Н. Л. П у ш к а р е в а, op. cit., s. 14; Введение
Христианства на Руси…, s. 250; П. Т о л о ч к о, Дворцовые интриги…, s. 24.
94 Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 92.
95 П. Т о л о ч к о, Дворцовые интриги…, s. 26.
96 Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 93.
97 Loc. cit.; Е. П ч е л о в, op. cit., s. 54.
98 Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 94-95; П. Т о л о ч к о, Дворцовые интриги…, s. 28.
99 М. Ю. Б р а й ч е в с к и й, op. cit., s. 102.
100 П. Т о л о ч к о, Дворцовые интриги…, s. 29.
101 Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 94.
102 Loc. cit.; Е. П ч е л о в, op. cit., s. 54; B. R y b a k o w, Pierwsze wieki historii Rusi, Warszawa 1983, s. 59.
59
Iskorostenia przez Olgę przypomina podstęp, do jakiego – według innej sagi – miał się uciec
podczas oblegania pewnej twierdzy na Sycylii, Harald Srogi („Twarde Prawo”)103.
Wracając natomiast na grunt ruski wypada stwierdzić, że przekaz Powieści dorocznej o
zemście księżnej Olgi zawiera nie tylko elementy typowo folklorystyczne, czy relikty
staroruskiego prawa zwyczajowego, ale przynosi także pewne reminiscencje, właściwego dla
Rusi wczesnośredniowiecznej, systemu demokracji wiecowej. Szczególnie znamienna zdaje się
być w tym kontekście pozycja drewlańskiego kniazia. Podczas gdy Olga jest prawie całkowicie
samowładna, Mał wydaje się jedynie figurantem, władcą na wskroś marionetkowym. Na
kartach kijowskiej kroniki nie pojawia się nawet ani razu jako czynnik kształtujący bieg
wydarzeń, w przeciwieństwie do drewlańskiego wiecu, który w przekazie tego zabytku zdaje
się być instytucją odpowiedzialną za podejmowanie najważniejszych decyzji w sprawach
księstwa, np. wybór posłów104.
„Błąd” ten starał się naprawić autor późniejszego, trzynastowiecznego Latopisu Perejasławia
Suzdalskiego (1216–1219), czyniąc z drewlańskiego księcia aktywnie uczestniczącą w
wydarzeniach postać105. Co ciekawe, opisany jest tu również proroczy sen Mała,
przygotowującego się do ślubu z kijowską władczynią:
ñå áî ïðèøåä Îëãà, äààøå åìó ïðúòû ìíîãîöåíüíû ÷åðâåíû, âñè æåì÷þãîì
èññàæäåíû, è îäåÿëà ÷ðúíû, ñ çåëåíûìè óãîðû è ëîäüè, â íèõ æå íåñåíûì áûòè,
ñìîëíû106.
Wizja ta jest bliźniaczo podobna do snu Światosława Wsiewołodowicza, opisanego w
Słowie o wyprawie Igora (Слово о полку Игореве)107, utworze epickim z końca XII w.:
В Киеве далеком на горах,
Смутный сон приснился Святославу…
- С вечера до нынешнего дня,Молвил князь, поникнув головою,На кровати тисовой меня
Покрывали чёрной пеленою.
Черпали мне синее вино,
Горькое отравленное зелье,
Сыпали жемчуг на полотно
Из колчанов вражьего изделья108.
Nie sposób nie zauważyć, iż w obu przypadkach mamy do czynienia ze snem
jednoznacznie złowróżbnym. Wskazuje na to tak nastrój, jak i symbolika opowieści: perły
oznaczają łzy, czarne szaty – żałobę, łódź, w której niesiony ma być bohater – jego
pogrzeb109. Mał pojawia się więc na kartach latopisu jedynie po to, by przepowiedzieć własną
śmierć i zwycięstwo Olgi w konfrontacji z jego poddanymi.
Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 98.
П. Т о л о ч к о, Дворцовые интриги…, s. 25. Wyczerpujące omówienie słowiańskiego systemu wiecowego
znajdzie Czytelnik w monografii: P. B o r o ń, Słowiańskie wiece plemienne, Katowice 1999.
105 П. Т о л о ч к о, Дворцовые интриги…, s. 25.
106 Ibidem, s. 25-26; Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 93. „I przyszła Olga, i dała mu szaty drogocenne, czerwone,
wszystkie haftowane perłami, i prześcieradła czarne z zielonymi wzorami, i łodzie osmolone, w którym miał być
niesiony”.
107 П. Т о л о ч к о, Дворцовые интриги…, s. 26; Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 93.
108 Loc. cit.
109 П. Т о л о ч к о, Дворцовые интриги…, s. 26; Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 93.
103
104
60
W przekazie trzynastowiecznego latopisu zwraca tym samym na siebie uwagę nie tylko
swoista chęć zatarcia śladów dawnego ustroju i jednoczesnego podniesienia rangi
drewlańskiego kniazia, ale również pewne zakamuflowane przesłanie polityczne,
przypisywane przez rosyjskich historyków już najwcześniejszym kronikarzom kijowskim110.
Dla przykładu B. Rybakow jest zdania, że okrucieństwo Olgi w stosunku do Drewlan zostało
na kartach Powieści dorocznej celowo przejaskrawione, gdyż „kijowska elita władzy chciała
pokazać, jak straszliwe kary czekają wszystkich buntujących się przeciw woli książęcej”111.
O wiele trudniej jest natomiast uchwycić myśl przewodnią kreowania wizerunku Olgi w
przekazach latopisów. W opowieści o zemście na Drewlanach jawi się ona wszak nie tylko
jako okrutna władczyni, ale także osoba uciekająca się wielekroć do podstępów (np. sposób
zdobycia Iskorostenia). Niemniej jednak êîâàðñòâî kijowskiej księżnej nie jest klasyfikowane
przez staroruskich twórców jako cecha negatywna, ale godna uznania, doskonale wpisująca się
w jej wizerunek, jako mądrej i chytrej władczyni, dla której spryt jest tylko jednym z narzędzi
umożliwiających realizację swych zamierzeń112.
Opowieści o okrucieństwie i wiarołomstwie Olgi nie unikają – co ciekawe – również
utwory hagiograficzne. Znawcy przedmiotu przypuszczają jednak, że w tym wypadku mamy
do czynienia z celowym zabiegiem, mającym za zadanie uwypuklenie antytezy: poganka Olga
– chrześcijanka Helena. Nie sposób przecież nie zauważyć, że w identyczny sposób kreowany
jest w literaturze cerkiewnej portret św. Włodzimierza (tu akcentuje się przede wszystkim
rozwiązłość księcia przed chrztem). Podobne zestawienia miały najprawdopodobniej
uzmysławiać nowoochrzczonym Rusinom siłę, przemieniającej życie człowieka, łaski
chrztu113.
Wyprawa do Bizancjum i sprawa chrztu
Kolejnym ważnym, a jednocześnie niezwykle kontrowersyjnym, epizodem w życiu Olgi
jest sprawa jej podróży do Konstantynopola i związana z nią bezpośrednio kwestia przyjęcia
chrztu w obrządku wschodnim. Jak zostało już nadmienione we wstępie, praca ta nie
pretenduje do zrelacjonowania toczącej się w nauce wokół tego zagadnienia dyskusji, ani, tym
bardziej, wysuwania nowych propozycji jej rozstrzygnięcia. Ma za zadanie jedynie
odtworzenie obrazu wizyty kijowskiej władczyni w Carogrodzie, wyłaniającego się z
zachowanych źródeł ruskich, które, co ciekawe, zdają się być całkowicie zgodne w jednej
podstawowej kwestii: Olga była w Konstantynopolu i przyjęła tam chrzest.
Powieść doroczna, najsławniejszy zabytek kijowskiego latopisarstwa, lokuje pobyt księżnej
nad Bosforem, najprawdopodobniej w oparciu o adnotację zawartą w Pamięci i pochwale kniazia
Włodzimierza Jakuba Mnicha114, pod rokiem 6463 (955)115. Data ta jest jednak jedyną stricte
historyczną informacją, jaką zaczerpnąć można z przekazu kijowskiej kroniki, przynoszącej
raczej legendarną, najprawdopodobniej zaczerpniętą z folkloru, opowieść116 o tym, jakoby
panujący wówczas w Bizancjum cesarz Konstantyn VII Porfirogeneta, zachwycony urodą i
М. Б С в е р д л о в, op. cit., s. 87.
B. R y b a k o w, op. cit., s. 32.
112 И. Е. З а б е л и н, op. cit., s. 82.
113 J. S. G a j e k, U początków świętości Rusi Kijowskiej, [w:] Chrystus zwyciężył…, s. 96; I. L i s, op. cit., s. 146-147.
114 А. В. Н а з а р е н к о, op. cit., s. 284-285; D. O b o l e n s k y, Ruś i Bizancjum…, s. 32-33.
115 Powieść minionych lat…, s. 54.
116 Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 104-105; Г. О с т р о г о р с к и й, op. cit., s. 1465; Н. Л. П у ш к а р е в а, op. cit.,
s. 16.
110
111
61
intelektem ruskiej księżnej, poprosił ją o rękę117. Olga natomiast – podobnie jak w legendzie o
pierwszym spotkaniu z Igorem – potrafiła wywieść w pole „urodzonego w purpurze”
zalotnika. Oznajmiła, że jako poganka nie jest godna zaszczytu małżeństwa z chrześcijańskim
władcą i zgodziła się przyjąć chrzest z rąk patriarchy konstantynopolitańskiego. Cesarz, w
myśl obowiązującego w Bizancjum zwyczaju, stał się ojcem chrzestnym kijowskiej księżnej,
tracąc tym samym możliwość poślubienia jej, jako swej „duchowej córki”. Gdy tylko ponowił
więc swoją propozycję, Olga odrzekła: Êàêî õî÷åøè ìÿ ïîÿòè, êðåñòèâú ìÿ ñàìú è íàðåêú
ìÿ äùåðåþ118. Konstantyn miał wówczas zakrzyknąć: Ïåðåêëþêàëà ìÿ åñè, Îëüãà119 i
wyposażywszy księżnę w rozliczne dary, odesłać ją na Ruś. Nie sposób nie zauważyć, że
wyłaniający się z powyższej sceny wizerunek Olgi jest całkowicie zbieżny z jej obrazem
utrwalonym w innych przekazach ludowej proweniencji – kijowska władczyni objawia tę samą
chytrość i spryt, co w legendzie o pierwszym spotkaniu z Igorem, czy też w opowieści o
zemście na Drewlanach.
Ciekawym uzupełnieniem przekazu Powieści dorocznej o wizycie Olgi w Konstantynopolu
mogą okazać się miniatury zdobiące tzw. Kronikę radziwiłłowską120. Przedstawienia te stanowią
bowiem doskonałe odzwierciedlenie wyobrażeń średniowiecznych Rusinów na temat
przebiegu rozmów kijowskiej kniahini z bizantyńskim cesarzem. Znamienny jest zwłaszcza
fakt, że ukazują one Olgę i Konstantyna ubranych w purpurowe, cesarskie szaty i
zasiadających na identycznych tronach, co – jak poświadcza zarówno Księga ceremonii autorstwa
samego Porfirogenety121, jak i miniatury z kroniki Jana Skylitzesa, nigdy nie miało miejsca
(Olga rozmawiała z cesarzem na stojąco, natomiast podczas uroczystego obiadu dworskiego
zajmowała miejsce za stołem cesarzowej)122. Najprawdopodobniej mamy tu więc do czynienia
ze świadomym zabiegiem ruskiego artysty, mającym za zadanie podkreślenie równorzędności
kijowskiej władczyni i basileusa. Co ciekawe, ślady przekonania Rusinów o wysokiej randze
swego państwa na arenie międzynarodowej zdają się pobrzmiewać również w samym tekście
kijowskiego latopisu. Słowa Konstantyna VII, skierowane do Olgi: Ïîäîáíà åñè
öåñàðüñòâîâàòè/öàðñòâîâàòè âú ãðàäý ñ íàìè123 interpretować można wszak nie tylko jako
propozycję matrymonialną, ale również jako swoiste zaproszenie do współrządzenia
imperium.
Nietrudno więc zauważyć, że przekaz Powieści dorocznej w kwestii sposobu traktowania Olgi
w Bizancjum rozmija się znacznie z rzeczywistością. Niemniej jednak, nieprawdopodobna
propozycja Konstantyna Porfirogenety (ślub z Olgą nie mógłby dojść do skutku chociażby ze
względu na fakt, iż cesarz był żonaty) zdaje się być rezultatem przechowania w folklorze
Powieść minionych lat…, s. 54.
Повесть Временных Лет…, s. 44. „Jakże chcesz mię pojąć, wszak chrzciłeś mnie sam i nazwałeś mnie
córką?”. Powieść minionych lat…, s. 55.
119 Повесть Временных Лет…, s. 44. „Przechytrzyłaś mnie, Olgo!”. Powieść minionych lat…, s. 55.
120 Радзивилловская летопись – zabytek pochodzący z początku XIII w., zachowany do naszych czasów w
dwóch XV-wiecznych odpisach, zawierający przeredagowany tekst Powieści dorocznej oraz późniejszy latopis
doprowadzony do 1205 r.
121 Const. De cerim. II, 15.
122 Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 110; D. O b o l e n s k y, Ruś i Bizancjum…, s. 34; Г. О с т р о г о р с к и й, op. cit.,
s. 1468-1469; В. Т. П а ш у т о, Внешняя политика Древней Руси, Москва 1968, s. 68; Н. Л. П у ш к а р е в а, op. cit.,
s. 17; wyczerpujące omówienie ceremoniału towarzyszącego wizycie księżnej w Konstantynopolu: А. В.
Н а з а р е н к о, op. cit., s. 219-310.
123 Повесть Временных Лет…, s. 44. „Godna jesteś panować z nami w stolicy”. Powieść minionych lat…, s. 54.
117
118
62
ruskim pamięci o rzeczywistych planach matrymonialnych księżnej związanych z jej podróżą
do Konstantynopola. Istnieją bowiem poszlaki pozwalające przypuszczać, iż oprócz
rozwiązania kwestii handlowych, miała ona na celu ułożenie małżeństwa małoletniego
Światosława z jedną z cesarskich córek124, w oparciu o wcześniejszy, „słowiański” precedens
(ślub bułgarskiego następcy tronu Piotra z wnuczką cesarza Romana I w 927 r.)125. Odmowa
dworu bizantyńskiego tłumaczyłaby również w pewien sposób, widoczne z tekstu latopisów,
rozczarowanie Olgi efektami swej dyplomatycznej podróży.
Jaki obraz wizyty księżnej Olgi w Konstantynopolu wyłania się natomiast z pozostałych
zabytków staroruskiej historiografii? Przede wszystkim należy stwierdzić, że łączenie podróży
kijowskiej władczyni z okresem panowania cesarza Konstantyna VII jest, w odniesieniu do
całokształtu latopiśmiennictwa ruskiego, zjawiskiem dość rzadkim. Porfirogeneta występuje
jedynie w kilku relatywnie późnych, piętnastowiecznych odpisach Powieści dorocznej126, podczas
gdy większość zabytków, z Pierwszym latopisem nowogrodzkim i najwcześniejszym rękopisem
ПВЛ z 1377 r. włącznie, wymienia imię, panującego w latach 969–976, Jana Tzimiscesa
(cesarz ten pojawia się również na kartach latopisów: ustiużskiego, nikonowskiego,
twerskiego, większości kronik moskiewskich z końca XV w., nikanorowskiego, troickiego i
wołogodsko-permskiego)127. Co więcej, istnieją również zabytki, wymieniające, jako
panującego cesarza w czasie podróży Olgi do Konstantynopola, Romana II, np. Chronograf
1512 (Хронограф 1512 г.)128.
O ile jednak warianty z imionami innych władców niż Konstantyn VII Porfirogeneta są
praktycznie nie do pogodzenia z rzeczywistą chronologią wydarzeń, to zainteresowanie
historyków budzić musi obecność w staroruskiej historiografii drugiej, obok wspomnianego
już roku 6463 (955), daty wizyty Olgi w Konstantynopolu, tj. 6466 (957). Spotykamy ją
głównie w latopisach, reprezentujących nowogrodzką tradycję latopisarską, tj. w Czwartym
latopisie nowogrodzkim, w zwodzie arcybiskupa rostowskiego Efrema (1427–1454), czy w
Nowogrodzkim latopisie karamzinowskim (Новгородской Карамзинской летописи)129, będących
najprawdopodobniej kontynuantem tzw. Начального свода z końca XI w. Jeśli weźmiemy pod
uwagę fakt, iż rok 957 jest jedną z dwóch dopuszczalnych możliwości datowania pobytu
kijowskiej księżnej w Carogrodzie w oparciu o wspomnianą już Księgę ceremonii Konstantyna
Porfirogenety, atrakcyjna może okazać się teza, że tradycja historiograficzna Nowogrodu
Wielkiego przechowała pamięć o właściwej dacie wizyty Olgi nad Bosforem. Wariant
latopisarstwa kijowskiego byłby natomiast w tym układzie jedynie efektem zwykłej pomyłki
kopisty, który niewłaściwie odczytał informację zawartą w Pamięci i pochwale kniazia
Włodzimierza Jakuba Mnicha130.
Jeszcze inną wersję wydarzeń zawiera Kronika Joachimowska. Na jej kartach czytamy
bowiem, że księżna zetknęła się z chrześcijaństwem już przed swą podróżą do
Konstantynopola, za pośrednictwem nieznanych bliżej „prezbiterów”, przebywających na
stałe w Kijowie: Îëüãà, âëàäåÿ ñî ñûíîì è íàó÷åíà áûâøè îò ïðåçâèòåð, ñóñ÷èõ â Êèåâå, âåðå
124 Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 105, 107-108; Н. Л. П у ш к а р е в а, op. cit., s. 18; М. Б. С в е р д л о в, op. cit., s.
204-205.
125 А. В. Н а з а р е н к о, op. cit., s. 302.
126 Ibidem, s. 278; D. O b o l e n s k y, Chrzest Olgi, księżnej kijowskiej…, s. 34.
127 М. Ю. Б р а й ч е в с к и й, op. cit., s. 105; А. В. Н а з а р е н к о, op. cit., s. 278; D. O b o l e n s k y, Chrzest
Olgi, księżnej kijowskiej…, s. 34.
128 А. В. Н а з а р е н к о, op. cit., s. 279.
129 Ibidem, s. 281.
130 Ibidem, s. 284-285.
63
Õðèñòîâå131. Jej oficjalny chrzest miał się jednak odbyć nieco później, w Carogrodzie, z
udziałem samego patriarchy konstantynopolitańskiego i niewymienionego z imienia cesarza.
Warto zauważyć, że również ten wariant znajduje pewne potwierdzenie w źródle
bizantyńskim – dzieło Konstantyna Porfirogenety wspomina wszak niejakiego „popa
Grigorija”, znajdującego się w orszaku Olgi podczas wizyty w Carogrodzie132.
Najbardziej oryginalnym wydaje się być jednak nie przekaz latopisu Joachima, lecz dwóch
bardzo późnych, siedemnastowiecznych kompilacji, w których odnaleźć można następującą
historię: Olga miała przedsięwziąć wyprawę wojenną na Bizancjum, oblegać siedem lat
Konstantynopol, zdobyć go identycznym podstępem jak ongiś Iskorosteń, następnie przyjąć
hołd od cesarzy Michała i Konstantyna, ochrzcić się w stolicy imperium i uroczyście
powrócić do Kijowa, po odmówieniu swej ręki Michałowi133. Wariant ten ukazuje więc
doskonale synkretyzm staroruskiej historiografii, bardziej niż o prawdziwość relacji, dbającej
nieodmiennie o jeden aspekt – podkreślenie wysokiej rangi i militarnej siły kijowskiego
władcy.
Nie może nas dziwić fakt, że chrzest jest bezsprzecznie tym wydarzeniem z życia księżnej,
któremu najwięcej uwagi poświęca staroruska hagiografia. Spośród utworów proweniencji
cerkiewnej, odnoszących się do osoby bohaterki tego szkicu, na szczególną uwagę zasługuje
w tym względzie, wielokrotnie już wspominana, Pamięć i pochwała kniazia Włodzimierza.
Jakubowi Mnichowi zawdzięczamy bowiem pośrednie określenie daty rocznej chrztu Olgi.
Przed podaniem informacji o śmierci księżnej (6477), stwierdza on, że żyła w wierze
chrześcijańskiej lat 15134.
Staroruską hagiografię charakteryzuje również całkowicie inne spojrzenie na cele wizyty
Olgi w Konstantynopolu. Jeśli bowiem niektóre warianty jej żywotu odwołują się do
zaczerpniętej z Powieści dorocznej legendy o propozycji matrymonialnej cesarza Konstantyna
Porfirogenety135, to żaden z nich nie pozostawia słuchaczom żadnej wątpliwości co do tego,
iż jedynym i nadrzędnym powodem podróży kijowskiej księżnej do Carogrodu była chęć
przyjęcia chrztu w „prawowiernym” obrządku wschodnim. Na taką motywację wskazuje
również Jakub Mnich136, anonimowy autor Skróconego żywotu do Synaksarionu137, czy Cyryl z
Turowa w kanonie ku czci świętej księżnej138.
Propagowanie chrześcijaństwa
Wybitny znawca i jednocześnie autor polskiego przekładu Powieści dorocznej, Franciszek
Sielicki zatytułował, następujący po opisie wizyty w Konstantynopolu, fragment tego zabytku:
Olga propaguje chrześcijaństwo139. Zapoznając się z treścią niniejszego ustępu nie sposób jednak
В. Н. Т а т и щ е в, op. cit., s. 417.
Const. De cerim. II, 15, p. 597.13, 598.9.
133 Н. Ф. К о т л я р, op. cit., s. 114.
134 М. Ю. Б р а й ч е в с к и й, op. cit., s. 106; А. В. Н а з а р е н к о, op. cit., s. 268, 280, 284-285; D.
O b o l e n s k y, Chrzest Olgi, księżnej kijowskiej…, s. 25; i d e m, Ruś i Bizancjum…, s. 33; Г. О с т р о г о р с к и й,
op. cit., s. 1465-1466; М. Б. С в е р д л о в, op. cit., s. 210.
135 Житiе святыя великiя княгини Ольги…, s. 276.
136 Память и похвала князю рускому Володимеру, како крестися Володимерь, и дeти своя крести и всю землю Рускую
отъ коньца и до коньца, и како крестися баба Володимерова Ольга прежде Володимера. Списано Ияковомъ мнихомъ, [w:]
Три памятника Русской Духовной литературы XI века, „Христiанское чтенiе, издаваемое при
Санктпетербургской Духовной Академiи”, 1849, s. 316-328.
137 G. P o d s k a l s k y, op. cit., s. 175-176.
138 Ibidem, s. 331-332.
139 Powieść minionych lat…, s. 56.
131
132
64
nie odnieść wrażenia, że inicjatywy i dokonania księżnej na polu szerzenia nowej wiary na
Rusi są więcej niż skromne. Na kartach kijowskiego latopisu znajdujemy bowiem jedynie opis
jej bezowocnych prób skłonienia do przyjęcia chrztu własnego syna, podczas gdy szersza,
ogólnopaństwowa perspektywa jest tu prawie niedostrzegalna, pobrzmiewając mgliście w
następujących słowach naszej bohaterki, kierowanych do Światosława: Àùå òû êðåñòèøèñÿ,
âñè èìóòü òîæå ñòâîðèòè140.
W powyższej frazie możemy domyślać się przekonania Olgi o znaczącej roli władcy w
procesie chrystianizacji swego państwa. Niemniej jednak zarówno w omawianym zabytku, jak
i w pozostałych staroruskich latopisach brak jakichkolwiek informacji o jej osobistych
inicjatywach w tej dziedzinie.
Ciekawym odstępstwem od reguły zdaje się być w tym względzie, jak i w wielu innych,
omawianych wyżej, kwestiach, przekaz Kroniki Joachimowskiej. Na kartach nowogrodzkiego
latopisu odnajdujemy bowiem nie tylko zapis o podejmowanych przez księżną próbach
nawrócenia syna, ale również wzmiankę o wybudowaniu przez nią drewnianej cerkwi św. Sofii
w Kijowie, którą następnie miała ozdobić ikonami przysłanymi przez patriarchę
konstantynopolitańskiego (öåðêîâü ñâÿòûÿ Ñîôåè äðåâÿííó óñòðîè, à èêîíû ïðèñëà åè
ïàòðèàðõ)141.
Co ciekawe, informacje o wzniesieniu pierwszego soboru sofijskiego w Kijowie za
panowania Olgi zawiera również inny zabytek, pochodzący z 1307 r.142, Apostoł, w którym
odnajdujemy następującą adnotację: Âú òú æå äåíü (11 maja) ñâÿùåíiå ñâÿòûÿ Ñîôüÿ
Êûåâå âú ëåòî 6460 (952)143. I chociaż przekaz tego źródła wciąż budzi pewne wątpliwości
wśród badaczy144, nie sposób zaprzeczyć, iż część z nich skłania się do przyjęcia tezy, iż
drewniana cerkiew Mądrości Bożej mogła istnieć w Kijowie na długo przed podjęciem przez
Jarosława Mądrego budowy w tym miejscu, zachowanej do naszych czasów, murowanej
świątyni145.
W roli budowniczej kijowskiego soboru św. Sofii pragnie widzieć Olgę także tradycja
cerkiewna146, rozwijająca – co musi wydawać się naturalnym – o wiele szerzej niż
średniowieczna historiografia, wątek szerzenia przez świętą księżnę chrześcijaństwa na Ziemi
Ruskiej. Istotnie, zachowane utwory hagiograficzne, poświęcone jej osobie, informują nas nie
tylko o próbach przekonania Światosława co do wartości nowej wiary147, ale również o
podjętej przez tę władczynię, szeroko zakrojonej akcji walki z pogaństwem i propagowania
chrześcijaństwa w staroruskim społeczeństwie. Jakub Mnich podaje, że Olga, zaraz po
powrocie z Konstantynopola, zniszczyła miejsca pogańskiego kultu (è ïîòîìú òðåáèùà
140
Повесть Временных Лет…, s. 46. „Jeżeli ochrzcisz się, wszyscy to samo uczynią”. Powieść minionych lat…, s.
57.
В. Н. Т а т и щ е в, op. cit., s. 417.
A. P o p p e, Państwo i Kościół na Rusi…, s. 43.
143 М. Ю. Б р а й ч е в с к и й, op. cit., s. 112.
144 A. P o p p e, Państwo i Kościół na Rusi…, s. 43, М. Ю. Б р а й ч е в с к и й, op. cit., s. 112.
145 J. G a j e k, op. cit., s. 96; Г. К о л п а к о в а, Искусство Древней Руси. Домонгольский период, Санкт-Петербург
2007, s. 20.
146 Święte niewiasty…, s. 139.
147 Loc. cit.; Житiе святыя великiя княгини Ольги…, s. 276.
141
142
65
áýñîâüñêàÿ ñúêðóøè)148. Podobne informacje odnaleźć można również w kilku redakcjach jej
żywotu: È ïîñåìú ñâÿòàÿ íà÷à òðåáèùà è êóìèðû ñîêðóøàòè ïî ìíîãèìú ìýñòîìú149.
Co więcej, przekaz hagiograficzny idzie jeszcze o krok dalej, przypisując księżnej kijowskiej
nie tylko samodzielną próbę wyplenienia pogaństwa na Rusi, ale również swoistą działalność
„budowlaną”. Późna wersja jej żywotu poświadcza, że na każdym miejscu dawnego kultu
pogańskiego Olga nakazywała wznosić krzyże, które zresztą – jak chce hagiograf – prędko
zasłynęły licznymi cudami150. Przyjmując prawdziwość tej relacji, można wysnuć wniosek, że
chrystianizacyjna działalność kijowskiej władczyni była rzeczywiście zaplanowanym i głęboko
przemyślanym przedsięwzięciem, w którym przywiązanie Rusinów do swych dawnych
„świętych miejsc” miało być wykorzystane w celu zaszczepienia nowej wiary.
Tradycja cerkiewna uznaje również naszą bohaterkę za inicjatorkę budowy kilku świątyń
prawosławnych na Ziemi Ruskiej. Jak wspominano wyżej, imię kniahini łączy się dość
powszechnie z najstarszym soborem sofijskim w Kijowie. Nie jest to jednak jedyne,
przypisywane jej przedsięwzięcie budowlane – bardzo często w związku z jej działalnością
wymienia się również cerkiew św. Trójcy w Pskowie151. Wariant żywotu św. Olgi, włączony
do Stiepiennoj Knigi, zawiera ciekawy element profetyczny, związany z tą świątynią: księżna
kijowska, stojąc nad zbiegiem rzek Wielkiej i Pskowy miała doświadczyć widzenia, w którym
zobaczyła na miejscu swych narodzin wielkie miasto z przebogatą cerkwią Troicką152. Co
ciekawe, wypowiedziane przez nią wówczas słowa, wydają się być bezpośrednim nawiązaniem
do przepowiedni św. Andrzeja, wygłoszonej przez niego w miejscu, na którym po wiekach
powstać miała „matka grodów ruskich”, Kijów: íà ìýñòý ñåìú áóäåòú öåðêîâü Ñâÿòûà
Òðîèöû, ãðàäú æå áóäåòú âåëèêú è ñëàâåíú çýëî153.
Z osobą świętej Olgi wiąże się również w tradycji cerkiewnej kilka przedmiotów do użytku
sakralnego. Kronika Joachimowska – jak była już o tym mowa wyżej – wspomina o ikonach,
przysłanych księżnej z Bizancjum i umieszczonych przez nią w soborze sofijskim, natomiast
w Skróconym żywocie do Synaksarionu mówi się o przywiezionym przez nią z Carogrodu krzyżu,
również przechowywanym w kijowskiej świątyni Mądrości Bożej154.
Bohaterce niniejszego szkicu przypisuje się wreszcie wprowadzenie na Rusi obrządku
słowiańskiego, na co – wg niektórych badaczy – ma wskazywać tytułowanie jej w
latopisarstwie i hagiografii mianem „założycielki” (íà÷àëüíèöà) Rusi155.
Zamiast zakończenia – pochwała księżnej Olgi
Nie ulega wątpliwości, że w mentalności starożytnych Rusinów Olga już praktycznie od
momentu swej śmierci w 969 r., funkcjonowała jako osoba święta. Przekonanie to
podbudowane było zarówno cudami, jakie dokonywać się miały od najdawniejszych czasów
148 Память и похвала князю рускому Володимеру…, s. 322; М. Ю. Б р а й ч е в с к и й, op. cit., s. 110; Введение
Христианства на Руси…, s. 96, 121; M. Ł a b u ń k a, Od Olgi do Włodzimierza. Sytuacja religijna na Rusi Kijowskiej w
okresie poprzedzającym oficjalną chrystianizację, [w:] Teologia i kultura duchowa…, s. 44.
149 Житiе святыя великiя княгини Ольги…, s. 277; M. Ł a b u ń k a, op. cit., s. 44.
150 Житiе святыя великiя княгини Ольги…, s. 277.
151 Г. К о л п а к о в а, op. cit., s. 20; Święte niewiasty…, s. 139.
152 М. Ю. Б р а й ч е в с к и й, op. cit., s. 112-113.
153 Житiе святыя великiя княгини Ольги…, s. 277.
154 G. P o d s k a l s k y, op. cit., s. 175.
155 J. J a r c o, „Ruś” – „imię chrzcielne” narodów wschodnioeuropejskich, [w:] Teologia i kultura duchowa…, s. 85.
66
za sprawą związanych z nią przedmiotów (np. wspomnianych krzyży, ustawianych na jej
rozkaz w różnych miejscach Ziemi Ruskiej), jak i faktem, iż ciało księżnej nie ulegało
naturalnemu procesowi rozkładu. Na ten ostatni aspekt, wpisujący się w szersze zjawisko
kultu moszczi, tj. nierozłożonych ciał świętych (мощи нетленные), zdaje się zwracać szczególną
uwagę tak Jakub Mnich w Pamięci i pochwale kniazia Włodzimierza156, tradycja cerkiewna
(redakcja północnoruska Skróconego żywotu do Synaksarionu157, Житiе святыя великiя княгини
Ольги158), jak i reprezentowane głównie przez Powieść doroczną latopisarstwo kijowskie.
Wszystkie gatunki piśmiennictwa staroruskiego gloryfikują kijowską władczynię – rzecz
jasna – przede wszystkim jako pierwszą ruską chrześcijankę, której nawrócenie niejako
poprzedziło oficjalną chrystianizację całej Słowiańszczyzny Wschodniej. Na taki
„prodromosowski” charakter charyzmatu świętej159 wskazują chociażby następujące słowa,
zamieszczone w ПВЛ po adnotacji o jej śmierci:
Ñè áûñòü ïðåäúòåêóùèÿ õðåñòüÿíüñòýè çåìëè, àêè äåíüíèöà ïðåäú ñîëíöåìü è àêè
çîðÿ ïðåäú ñâýòîìú ñè áî ñüÿøå, àêè ëóíà â íîùè, òàêî è ñè â íåâýðíûõú
÷åëîâýöåõú ñâýòÿùåñÿ, àêè áèñåðú â êàëý160.
Co więcej, niektóre utwory hymnograficzne (np. kanon ku czci Olgi) rozwijają dalej ten
wątek, przydając kijowskiej kniahini status „matki ruskich książąt”, a nawet „pramatki
ruskiego narodu”161.
Nietrudno więc zauważyć, że bohaterka niniejszego szkicu staje się w tej optyce nie tylko
pierwszą chrześcijanką Ziemi Ruskiej, której osobisty przykład może służyć innym jako
pozytywny wzorzec osobowy, ale jest również pierwszą chrześcijańską władczynią Rusi. Taką
wymowę zdaje się mieć również przyjęcie przez nią na chrzcie imienia Helena. Jak już była o
tym mowa wyżej, piśmiennictwo staroruskie nie wspomina ani słowem o istniejącej na
dworze bizantyńskim tradycji nadawania nowoochrzczonemu władcy imienia panującego
cesarza. Wybór miana Heleny tłumaczy natomiast chęcią nawiązania do osoby pierwszej
chrześcijańskiej władczyni Bizancjum, kanonizowanej przez Kościół Wschodni, matki
pierwszego cesarza – chrześcijanina, Konstantyna Wielkiego. Mamy tu więc do czynienia z
wykreowaniem przez kulturę duchową Rusi Kijowskiej swoistego „mitu założycielskiego”,
koncentrującego się wokół „świętej pary” władców – Olgi i jej wnuka Włodzimierza,
wprowadzających chrześcijaństwo na Rusi na wzór Konstantyna Wielkiego i jego matki
Heleny162. Wątek ten jest szczególnie widoczny nie tylko na kartach Powieści dorocznej (Áý æå
ðå÷åíî èìÿ åè âî êðåùåíüè îëåíà, ÿêîæå è äðåâíÿÿ öàðèöà, ìàòè âåëèêàãî êîñòÿíòèíà)163,
ale staje się również elementem dominującym w poświęconej kniahini literaturze cerkiewnej.
Память и похвала князю рускому Володимеру…, s. 323; G. P o d s k a l s k y, op. cit., s. 171.
G. P o d s k a l s k y, op. cit., s. 175-176.
158 Житiе святыя великiя княгини Ольги…, s. 278.
159 I. L i s, op. cit., s. 145.
160 Повесть Временных Лет…, s. 49. „Była ona zwiastunem Rusi chrześcijańskiej jako jutrzenka przed słońcem
i jako zorza przed świtem. Jak bowiem świeci księżyc w nocy, tak i ta wśród niewierzących ludzi świeciła jak perła
w błocie”. Powieść minionych lat…, s. 61.
161 G. P o d s k a l s k y, op. cit., s. 331-332.
162 I. L i s, op. cit., s. 101, 104-105; J. G a j e k, op. cit., s. 96.
163 Повесть Временных Лет…, s. 44. „Było zaś dane jej na chrzcie imię Heleny, jako i dawnej cesarzowej,
matce Konstantyna Wielkiego.” Powieść minionych lat…, s. 54.
156
157
67
Szczególne rozwinięcie zyskuje on na kartach dwóch utworów, powstałych już w połowie
XI w., tj. w wielokrotnie już wspominanej Pamięci i pochwale kniazia Włodzimierza Jakuba
Mnicha oraz w Słowie o Prawie i Łasce metropolity Iłariona. Obaj twórcy opierają swe wizje
Olgi i jej wnuka na koncepcji „nowy Konstantyn i nowa Helena”164. Jakub Mnich, w części
swego dzieła poświęconej Włodzimierzowi, stwierdza wprost, iż zasługę za nawrócenie
kniazia ponosi przede wszystkim jego babka – chrześcijanka165. Również charakteryzując
poczynania kijowskiego władcy na polu szerzenia nowej wiary, wielekroć podkreśla, że czynił
on to wspólnie z Olgą166. Podobne ujęcie odnajdujemy u metropolity Iłariona:
Òîòú ñú ìàòåðiþ ñâîåþ Åëåíîþ óòâåðäèëú âýðó, êîãäà ïðèíåñú êðåñòú èçú ²åðóñàëèìà è
ðàçîñëàëú ÷àñòè åãî ïî âñåìó ìiðó ñâîåìó; à òû óòâåðäèëú âýðó ñú áàáêîþ òâîåþ
Îëüãîþ, ïðèíåñøè êðåñòú èçú íîâàãî ²åðóñàëèìà, ãðàäà Êîíñòàíòèíîâà, è ïîñòàâèâú åãî
íà çåìëè ñâîåè167.
Święty Włodzimierz staje się więc w tym kontekście jedynie kontynuatorem
chrystianizacyjnej działalności Olgi168.
Wpisanie w kult Olgi i Włodzimierza paraleli ze świętymi władcami bizantyńskimi, mające
być może na celu podkreślenie przynależności Rusi do wschodniochrześcijańskiego kręgu
kulturowego169, najprawdopodobniej legło u podstaw pojmowania książęcej pary jako
„świętych równych apostołom” (равноапостольные)170. Tytuł ten, zarezerwowany w Bizancjum
dla cesarzy171, jest do dziś w Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej jednym z podstawowych
epitetów, określających księżnę Olgę i jej wnuka172.
Kolejnym aspektem, na który wypada zwrócić szczególną uwagę przy omawianiu
wizerunku Olgi w literaturze staroruskiej, jest pewna „sofijność” jej postaci. Należy jednak
podkreślić, że o ile w utworach proweniencji ludowej, charakteryzuje się ją zazwyczaj jako
osobę mądrą i chytrą w sposób zasadniczo świecki, pogański, to w przekazie hagiograficznym
staje się ona kobietą poszukującą „prawdziwej” Bożej Mądrości. Tekst Powieści dorocznej
przyrównuje ruską księżnę do królowej Saby, szukającej oświecenia u Salomona173, a
G. F i e d o t o w, op. cit., s. 75.
Память и похвала князю рускому Володимеру…, s. 316; G. P o d s k a l s k y, op. cit., s. 170.
166 Память и похвала князю рускому Володимеру…, s. 320, 326; М. Б. С в е р д л о в, op. cit., s. 209-210.
167 И л а р і о н ъ, Слово о законе, данномъ чрезъ Моисея, и о благодати и истине, пришедшей чрезъ Іисуса Христа; и о
томъ, какъ законъ прешелъ, а благодать и истина наполнила всю землю, и вера распространилась между всеми народами и
достигла нашего Русскаго; также похвала нашему Кагану Владиміру, которымъ мы крещены, и молитва къ Богу отъ всей
земли нашей, [w:] Памятники духовной литтературы временъ Великаго Князя Ярослава I. „Прибавленія къ изданію
твореній Святыхъ Отцевъ, въ русскомъ переводe издаваемымъ при Московской Духовной Академіи”,
Москва 1844, часть II, s. 256-285, 215-217, 289-292. „Ów z matką swoją Heleną przyniósłszy krzyż z Jerozolimy,
rozsławili po całym swoim świecie i wiarę utwierdzili. Ty zaś z babką twoją Olgą, przyniósłszy krzyż z Nowego
Jeruzalem, Konstantynowego grodu, postawiliście po całej swojej ziemi i utwierdziliście wiarę”. I ł a r i o n, Słowo o
Prawie i Łasce, [w:] W. H r y n i e w i c z, Chrystus zmartwychwstał. Motywy paschalne w pismach metropolity Iłariona (XI w.).
Przekład pism z oryginału cerkiewnosłowiańskiego, Warszawa 1995, s. 197.
168 М. Б. С в е р д л о в, op. cit., s. 209.
169 A. P o p p e, Przyjęcie chrześcijaństwa na Rusi…, s. 100.
170 М. Ю. Б р а й ч е в с к и й, op. cit., s. 103.
171 G. F i e d o t o w, op. cit., s. 75.
172 Święte niewiasty…, s. 139.
173 Powieść minionych lat…, s. 55; М. Ю. Б р а й ч е в с к и й, op. cit., s. 103; Введение Христианства на Руси…, s.
220.
164
165
68
wielokrotnie już przywoływany Skrócony żywot do Synaksarionu rozpoczyna się od ciekawej gry
słów: księżna Olga odwróciła się od pokus Hellenów (symbolu pogańskiej mądrości), by
przyjąć mądrość Heleny – chrześcijańskiej matki świętego cesarza bizantyńskiego174. Nie
sposób nie zauważyć, że po raz kolejny mamy tu do czynienia z przykładem zjawiska szeroko
rozpowszechnionego w literaturach słowiańskich – w podobny sposób charakteryzowany jest
wszak i ruski kniaź Jarosław Mądry, i władca bułgarski w Pochwale cara Symeona.
Równie jaskrawo rzucającym się w oczy zjawiskiem jest fakt, iż pomimo kilku prób
określania Olgi w literaturze ruskiej jako kobiety o męskiej naturze („Wedle natury zwiemy cię
niewiastą, ale walczyłaś z ponadsniewieścią mocą” – jak czytamy w kanonie ku jej czci175),
zasadniczo w poświęconych kijowskiej księżnej utworach stykamy się z całkowicie unikalną
na tle całokształtu ówczesnej mentalności europejskiej, pochwałą niewiasty – mądrej
władczyni, chrześcijanki, która w oczach swych współczesnych i potomnych cieszyła się tak
wielkim autorytetem, że zasłużyła na miano „najmądrzejszej ze wszystkich ludzi”176.
G. P o d s k a l s k y, op. cit., s. 175.
Ibidem, s. 332.
176 Powieść minionych lat…, s. 97.
174
175
69
70
Nina Kapuścińska
Uniwersytet Łódzki
BARBARA RADZIWIŁŁÓWNA – RENESANSOWA FEMME FATALE CZY „ANIOŁ”
I „POSŁANKA NIEBA” – WIZERUNEK KRÓLOWEJ W WYBRANYCH PRZYKŁADACH
LITERATURY PIĘKNEJ I HISTORIOGRAFII XIX I XX W.
Barbara Radziwiłłówna jest jedną z tych kobiet w naszej historii, które wzbudzają silne
kontrowersje. Od wieków wywołuje sprzeczne uczucia, od szacunku i uwielbienia po
lekceważenie, a nawet wrogość. Samoistnie nasuwa się pytanie, skąd wynika tak dalece skrajne
pojmowanie tej bohaterki. Niniejszy referat stanowi jedynie przyczynek do głębszych rozważań,
poświęconych temu zagadnieniu. Pragnę zasygnalizować wielką rolę literatury pięknej w kreacji
wizerunku Barbary Radziwiłłówny, przede wszystkim klasycyzmu i romantyzmu. Jaka była
literacka wizja Barbary? Czy bohaterka widziana oczyma poetów przybierała postać anioła czy
może przeradzała się w kobietę fatalną – zwodniczą kusicielkę? I wreszcie, jak historycy w świetle
krytyki źródeł pojmowali postać polskiej królowej. Czy upowszechniali wyobrażenie anioła, a
może widzieli w Barbarze renesansową femme fatale?
W świadomości społecznej przede wszystkim utrwalił się wizerunek tej bohaterki, jako
uosobienia wszelkich cnót i zalet – na czele z gorącym patriotyzmem i gotowością do poświęceń.
Niewątpliwie w największej mierze przyczyniła się do tego popularność, wystawionej na
warszawskiej scenie teatralnej w 1817 r., tragedii czołowego przedstawiciela neoklasycyzmu –
Alojzego Felińskiego. Jego Barbara Radziwiłłówna wywarła wielki wpływ na współczesnych
odbiorców. W dobie utraty niepodległości, niosąc z sobą silne przesłanie patriotycznodydaktyczne, rozumiana była jako utwór napisany ku pokrzepieniu serc. Dlatego też swej postaci
tytułowej utorowała drogę do panteonu narodowych bohaterów. Tragedia, wpisana do kanonu
lektur szkolnych, po dziś dzień kształtuje wyobrażenie królowej Barbary – sentymentalnej
kochanki, pełnej skromności i pokory, całym sercem oddanej Zygmuntowi Augustowi, a
jednocześnie gotowej w imię miłości ojczyzny zrezygnować z małżeńskiego szczęścia i usunąć się
na bok. Podobnie jak królowa Jadwiga poświęciła niegdyś miłość do księcia austriackiego
Wilhelma, by zostać żoną Jagiełły i połączyć unią Koronę i Litwę, tak Barbara Felińskiego nie
dopuszcza, by Zygmunt w walce o małżeństwo, zrzekł się polskiej korony, a tym samym wyrasta
na strażniczkę jedności unii. Co więcej, staje się orędowniczką tradycji polskiego parlamentaryzmu,
nakłania bowiem króla, by pozostawił decyzję o uznaniu małżeństwa sejmowi i poddał się jego
woli. Alojzy Feliński potrafił zatem dokonać transfiguracji bytu historycznego w mit:
Typowo polski mit dobrowolnej ofiary, złożonej z własnej osobowości u stóp potrzebującej i zagrożonej
ojczyzny, ujawniały losy trzech kobiet: mitycznej Wandy, świątobliwej Jadwigi i renesansowej Barbary. Feliński
wybrał Barbarę, ponieważ jej dzieje pozwoliły mu ponadto ukazać drugi obsesyjny mit Polaków: mistyczny kult
parlamentarnej reprezentacji narodu1.
Literatura piękna z upodobaniem pielęgnowała wyidealizowany wizerunek Radziwiłłówny,
wzbogacając go o kolejne przymioty. Dla przykładu Franciszek Wężyk obdarzył bohaterkę
niezwykłą inteligencją, rozwagą i zmysłem politycznym. Wykreowana przez niego Barbara, gdy
1
R. P r z y b y l s k i, Klasycyzm, czyli prawdziwy koniec Królestwa Polskiego, Warszawa 1983, s. 262.
71
tylko zrozumie, że pomyślność państwa wcale nie wymaga od niej rozłąki z ukochanym (Zygmunt
po rozstaniu nie pojmie nowej żony, lecz pogrąży się w żalu i tęsknocie), postanowi mimo
przeciwności niezmiennie trwać u boku męża. Nie może dopuścić, by przez nieszczęśliwą miłość
króla kraj nie doczekał się dziedzica i następcy tronu. Postanawia natomiast czasowo zrezygnować
z walki o koronę, głęboko wierząc, że w przyszłości, gdy tylko konflikt wygaśnie, odmienią się
serca rodaków i naród sam uzna ją za godną koronacji. Radziwiłłówna Wężyka potrafi nie tylko
pięknie żyć, ale i pięknie umierać. W obliczu nieubłaganej śmierci nie wzywa Zygmunta, nie żali się
nad swoim losem, ostatnie myśli kieruje ku ojczyźnie. Wierząc, że w jedności polsko-litewskiej
wspólnoty tkwić będzie siła i pomyślność narodu, wypowiada prorocze przesłanie:
Ach! odstąpcie mnie, błagam, a śpieszcie do króla.
Niech Polsce całą miłość poświęcić się stara.
A ieźli go nieszczęsna obchodzi Barbara,
Niech ma wzgląd na los przyszły ojców moich ziemi,
Niech złączy Litwę z Polską węzły wieczystemi2.
W zawarciu unii lubelskiej możemy odczytać tym samym wypełnienie ostatniej woli, zrealizowanie politycznego testamentu królowej. Doskonałe dopełnienie literackiej idealizacji
bohaterki stanowi dramat romantyczny Antoniego Edwarda Odyńca z 1858 r., pt. Barbara
Radziwiłłówna, czyli początek panowania Zygmunta Augusta. Historyk kultury Stanisław Tomkowicz pisał nawet, że autor „w swym poetycznym uprzedzeniu chciał widzieć [Barbarę] ozdobioną wszelkimi możliwymi zaletami, a oddalał od niej troskliwie wszelką przywarę i niedoskonałość! Kazał jej mówić jak z książki same rzeczy piękne i pożyteczne […] zrobił z niej
zbiór cnót, ideał rozsądku, wzór moralności, lecz zabił człowieka”3. Tymczasem osąd ten
wydaje się zbyt surowy, gdyż w przeciwieństwie do wykreowanej przez Felińskiego czy Wężyka szablonowej, nieskalanej postaci, w ujęciu Odyńca wyobrażenie Radziwiłłówny jest o wiele
bardziej złożone. Zgodnie z konwencją romantyzmu bohaterka przechodzi wewnętrzną
przemianę. Źródłem owej niezwykłej metamorfozy staje się dla Barbary ożywcza siła miłości.
Romantycy wierzyli w miłość wielką i wspaniałą, nadającą sens ludzkiemu życiu. Radziwiłłównie dane było poznać smak tego potężnego uczucia – „miłości duszy dla duszy, którą
zaiste sama tylko moralna jej piękność obudzić, a cześć dla niej utrzymać może”4. Barbara
Radziwiłłówna z dramatu Odyńca jawi się jako „anioł” i „posłanka nieba”, wybawia Zygmunta Augusta spod zgubnych wpływów Bony, swoją życzliwością, skromnością i pokorą zjednuje sobie przychylność poddanych i przyczynia się tym samym do pojednania króla z narodem.
Według Odyńca „Barbara mniej była przyczyną niezgody, niż raczej ogniwem pojednania
pomiędzy narodem i królem”5. Cierpienie, jakiego doznała, wiedząc, że może stać się przyczyną konfliktu w państwie, rokoszu czy nawet zerwania unii z Litwą, przyniosło jej przedwczesny zgon, „ale w niem też zapewne było źródło i owej potęgi; która dla niej taką miłość
króla-małżonka, taki tryumf nad sercami narodu, i tak uroczą pamięć w dziejach jego zjednała”6. W cierpieniu tym upodobniła się do królowej Jadwigi: „Jadwiga, królewna Polska, obok
pierwszego Jagiełły, za którego się unia dwóch narodów zaczyna; Barbara, księżniczka Litewska, obok ostatniego z Jagiełłów, i przez nich z sobą zbliżone”7. Radziwiłłówna doskonale
rozumie sens cierpienia, pojmuje je jako ofiarę, którą pragnie złożyć na ołtarzu miłości ojczyF. W ę ż y k, Barbara Radziwiłłówna, Kraków 1822, s. 83.
S. T o m k o w i c z, Barbara Radziwiłłówna u historyków, w rzeczywistości i w poezji, Kraków 1875, s. 94.
4 A. E. O d y n i e c, Barbara Radziwiłłówna, czyli początek panowania Zygmunta Augusta, Wilno 1858, s. XIII.
5 Ibidem, s. XV.
6 Loc. cit.
7 Ibidem, s. XVIII.
2
3
72
zny. Łączy w sobie obraz romantycznej kochanki ze zrodzonym przez romantyzm wzorem
kobiety-Polki. Ponad życie kocha męża, ale pierwsze miejsca w jej sercu zajmują: Bóg i ojczyzna. Ta hierarchia wartości sprawia, że mimo młodego wieku Radziwiłłówna, obdarzona
wielką mądrością życiową, poucza samego Zygmunta Augusta. Napomina męża, by jako król
bronił królewskiej władzy i nie dopuścił do jej osłabienia, gdyż mogłoby to przyczynić się do
rozkładu i zguby państwa:
Król – pomazaniec, od Bogaś wziął władzę;
Król – obywatel, winieneś krajowi,
Jak prawa ludu zachować ludowi,
Tak i koronie przodków przywileje.
Z tego cię sądzić będą Bóg i dzieje.
Zwycięzcą musisz zejść z tej walki pola8.
Jednocześnie poucza Augusta, że walka w obronie małżeństwa nie może wynikać z osobistych
motywacji, jej celem nie może być miłość, lecz troska o silną monarchię, a tym samym o dobro
ojczyzny. Walczyć ma król, a nie mąż. Barbara Radziwiłłówna wyrasta na femme inspiratice – kobietę
dającą natchnienie, dlatego w dramacie Odyńca sam ojciec poezji polskiej – Jan z Czarnolasu
apoteozuje ją słowami:
Jak cię zapomnieć? O! posłanko Nieba!
Blask mi twój z oczu ziemską zdjął ślepotę
Duch twój dał skrzydła!
Teraz wiem jak trzeba
Miłować Boga, kraj, ludzi, cnotę9.
Znamy już obraz Barbary Radziwiłłówny jako oddanej żony, gorącej patriotki, łaskawej
królowej, strażniczki pokoju, słowem wzoru wszelakich cnót i wartości. Nasza bohaterka godzi
króla z narodem, wspiera go w podejmowaniu kluczowych dla państwa decyzji i wreszcie niesie z
sobą przesłanie unii. Widać więc, że w przywołanej literaturze wyraźnie i niepodważalnie
królowała wizja bohaterki – „anioła” i „posłanki nieba”. Niewątpliwie znaczącą rolę odegrały tu
reguły poetyki klasycystycznej, jako nadrzędne wartości ceniącej prawdę, dobro i piękno (tylko
bohaterka-anioł, sentymentalna kochanka mogła stanowić ich uosobienie) oraz kanony
romantyzmu, który wynosił kobietę na wyżyny wzniosłości, czyniąc z niej czułą i delikatną,
eteryczną istotę. Romantycy znali także kobiety namiętne, zbrodnicze, uwodzicielskie, typowe
femme fatale, dlaczego zatem nie pokusili się o nieschematyczne, nowatorskie zaprezentowanie
postaci Barbary? Na gruncie polskiego romantyzmu odnajdujemy przecież kobiety fatalne –
niewierna żona z Mickiewiczowskiej ballady Lilie, która z zimną krwią zabija męża, po czym
uwodzi jego braci, czy choćby Balladyna Juliusza Słowackiego, która dla bogactwa i zaszczytów
nie waha się zabić własną siostrę. Zauważmy jednak, że są to bohaterki fikcyjne, powołane do
życia poetycką wyobraźnią, natomiast polska królowa nie mogła wystąpić w roli femme fatale.
Martyrologiczne losy narodu polskiego zrodziły bowiem silną potrzebę pielęgnowania mitów
narodowych, usilnego poszukiwania na kartach historii chwalebnych wydarzeń, wybitnych postaci,
wzorców. Polskie średniowiecze miało swoje święte patronki, królowe: Jadwigę, Kingę. Barbara
Radziwiłłówna, oderwana od rzeczywistości, ubrana w najwznioślejsze ideały, wyrosła zatem na
wzorzec kobiety renesansu. Dopiero po roku 1918, w dobie dokonującej się demitologizacji,
spotykamy w literaturze Barbarę wykreowaną w konwencji femme fatale. Jako przykład przywołajmy
powieść z okresu dwudziestolecia międzywojennego, autorstwa Adama Czekalskiego Gdy królowa
8
9
Loc. cit..
Ibidem, s. 376.
73
kocha. Powieściowa Radziwiłłówna wiąże się z królem, nie idąc za głosem serca, lecz z czystego
wyrachowania, nęcona blaskiem korony: „ponad wszelką miłość, milsza jej była korona, za którą
(…) gotowa była życie oddać”10. Od samego początku wplątana w intrygę braci, uwodzi i
rozkochuje w sobie Zygmunta Augusta, nie zważając, na jakie przeciwności naraża jego, a przede
wszystkim państwo. Podobnie Barbara z dramatu Haliny Auderskiej Rzeczpospolita zapłaci, na
wskroś zła i zepsuta, pragnąc dogodzić próżności i niezdrowym ambicjom, instrumentalnie
wykorzystuje królewską miłość: „kiedy oczy zamknę, roi mi się, żem już w Krakowie. Na Wawelu.
W perłach, w koronie. Wszędzie purpura, a na niej orły. Srebrne… Przed tronem głowy
pochylone nisko, niziutko… Jak kłosy żytnie w czas burzy…”11.
Przyjrzyjmy się, który z zaprezentowanych wizerunków bohaterki – obraz „anioła” czy kobiety
fatalnej – znalazł odzwierciedlenie w literaturze historycznej. Wobec silnych związków i
wzajemnych zależności pomiędzy literaturą a historią w XIX w., nie powinien dziwić fakt, że wielu
historyków, w dużej mierze pod wpływem literackiej kreacji Barbary, upowszechniało jej
idealistyczne wyobrażenie. Wymieńmy choćby nazwiska: Juliana Ursyna Niemcewicza, Joachima
Lelewela, Józefa Maksymiliana Ossolińskiego, Michała Balińskiego czy Edwarda Kotłubaja.
Znaleźli się jednak i tacy, którzy w oparciu o krytyczną analizę źródeł prezentowali postać Barbary
daleką od kreacji anioła, bliską natomiast kobiecie rozumianej pod pojęciem femme fatale.
Karol Szajnocha jako pierwszy w Szkicach historycznych przypisał Barbarze ambicję sięgnięcia po
królewską koronę:
Widziała ona wszystkie światowe zyski swojego związku. Gdy w następnych latach gwałtowny opór kraju przeciw
małżeństwu króla zagroził mu nawet strąceniem z tronu, nie ozwało się w Barbarze ani jednym słówkiem
życzenie ulżenia mężowi nawału tych niebezpieczeństw przez poprzestanie na dokonanych już ślubach
kościelnych, bez głośnego uznania ich od narodu, bez koronacji. Wielki tedy urok miała w myślach naszej
bohaterki nadzieja berła12.
Należy jednak zaznaczyć, że Szajnocha dumę Radziwiłłówny rozpatrywał nie w kategorii
próżności, żądzy sławy i zaszczytów, lecz jako siłę charakteru, silny rys jej osobowości. „Moja
wyniosła, z niebezpieczeństwem miłości dążąca do korony Barbara, nie zdaje mi się pośledniejszą
od tej sielankowej kochanki, jaką robią z niej jej wielbiciele”13. Zresztą historyk ten próbował
dociec, co mogło kryć się w sercu bohaterki, pytając: „Nie przyszłoż nigdy pożałować Barbarze,
że August królem? Nie zdarzyło się jej pozazdrościć losu ubogim, ale nieprzerwanie sobą
uszczęśliwionym kochankom? Miłość naszej Barbary utęskniającej do korony, porównana z
miłością kochanków sielankowych, prawie wszelki pozór miłości traci”14. Udzielił jednak zaraz
odpowiedzi usprawiedliwiającej Barbarę: „Z każdego wyższego szczebla w drabinie życia, w tej
Jakubowej drabinie z ziemi w niebiosa, otwiera się nowy widnokrąg uciech i cierpień, a osobliwie
nieznanym niższym stopniom życzeń i żądz. Rozkosze i żądze tych niższych stopni nikną tam we
mgle lekceważenia, jakieś nowe żądania zajmują wszystko serce”15. Nie zmienia to jednakże faktu,
że w opinii Szajnochy: „Dla Barbary miał ten związek same rozkosze i tryumfy, dla Augusta, aż po
jego zgon same cierpienia […] O ileż bezinteresowniejszą, idealniejszą musiała być więc miłość
Augusta”16. Możemy więc uznać, że historyk postrzegał Barbarę jako femme fatale polskiego
renesansu – kobietę piękną, tajemniczą, przynoszącą zgubę zakochanemu w niej mężczyźnie.
A. C z e k a l s k i, Gdy królowa kocha, Warszawa b.r.w., s. 60.
H. A u d e r s k a, Rzeczpospolita zapłaci, Warszawa 1954, s. 51.
12 K. S z a j n o c h a, Barbara Radziwiłłówna, [w:] Szkice Historyczne, t. I, Lwów 1858, s. 168.
13 Ibidem, s. 227.
14 Ibidem, s.186.
15 Loc. cit.
16 Ibidem, s. 169.
10
11
74
Czołowy reprezentant krakowskiej szkoły historycznej – Michał Bobrzyński stał na
stanowisku, że małżeństwo z Barbarą przysporzyło królowi samych trosk i kłopotów, określił je
mianem sprawy „mętnej i powadze królewskiego majestatu uwłaczającej”17. Zawarcie związku
małżeńskiego wbrew prawu i tradycji, w tajemnicy, bez wcześniejszego uzgodnienia z senatem,
postawiło przeciw królowi cały naród. Skłóciło go z własną matką, a być może i przyspieszyło
zgon ojca. Pokrzyżowało plany mariażu z cudzoziemską księżniczką, a tym samym sojuszu z
dworem francuskim bądź pruskim. Nad państwem polskim zawisła groźba rokoszu, bezkrólewia
czy nawet zerwania unii z Litwą. Król, osamotniony w walce o uznanie Barbary, zraził się do
stojącej w opozycji szlachty. Przyszło mu zapłacić wysoką cenę za koronę dla Radziwiłłówny: nie
szczędził dóbr królewskich z trudem odzyskanych przez swego ojca, hojnie rozdając
królewszczyzny, lekką ręką przyznawał też nominacje na urzędy państwowe. Sprawa koronacji na
dalszy plan zepchnęła naprawę Rzeczypospolitej, wyczekiwaną przez szlachtę, a groźną dla
możnowładców, bo zagrażającą ich fortunom i pozycji. Szczytne reformy stronnictwa
egzekucyjnego zostały zatem przekreślone. Historycy dostrzegali także zgubny wpływ
królewskiego małżeństwa na kwestię życia religijnego w Rzeczypospolitej. Powołam się w tym
miejscu na Karola Sienkiewicza, który w Skarbcu historii polskiej w rozdziale Dzieje kościelne pisał:
Ożenienie się z Barbarą, ze względu […] religijnego, fatalnem było. […] dało [królowi] za przyjaciela, za
powiernika, […] za spół-Króla, zadufałego heretyka, w osobie brata Królowy Barbary, który niemniej zrywanie
jedności Polski z Rzymem, jak i zrywanie jedności Polski z Litwą gorliwie podżegał18.
W myśl powyższej opinii Radziwiłłówna, zbliżając króla do swego brata – Mikołaja Radziwiłła
Czarnego – zagorzałego rzecznika i propagatora kalwinizmu, pośrednio ponosiła odpowiedzialność za przeciąganie Zygmunta na stronę innowierców, a tym samym – narażanie na niebezpieczeństwo Kościół Katolicki w Koronie.
Małżeństwo z Barbarą miało również wywrzeć negatywny wpływ na politykę zagraniczną.
Dowiódł tego w swojej rozprawie z 1916 r. Z dziejów małżeństwa Zygmunta Augusta z Barbarą
Władysław Bogatyński. Potwierdzenie słuszności swojego stanowiska odnalazł w pochodzących z
archiwum wiedeńskiego i królewieckiego materiałach rękopiśmiennych, odnoszących się do
pertraktacji dyplomatycznych, prowadzonych przez Zygmunta Augusta z cesarzem Ferdynandem
I. Król zmuszony szukać stronników nie tylko w kraju, ale i poza jego granicami, zwrócił się z
prośbą o pomoc do samego cesarza Ferdynanda. Nie bez znaczenia był tu wpływ Radziwiłłów –
zaufanych stronników cesarskich (cesarz nadał im tytuł książęcy w 1547 r.), którzy zapewne
podsunęli królowi projekt zbliżenia z Habsburgami. W zawartym 2 VII 1549 r. tajnym układzie,
cesarz zobowiązał się przybyć z pomocą zbrojną, gdyby doszło do rokoszu przeciw polskiemu
monarsze, w zamian za co August przyrzekł nie popierać dłużej roszczeń swego siostrzeńca –
Jana Zygmunta II Zapoloyi do korony węgierskiej. W ten sposób, według Bogatyńskiego,
węgierskie dziedzictwo Jagiellonów zostało zaprzepaszczone.
Na zakończenie niniejszych rozważań pragnę podkreślić, że warto przywołać stanowisko
cenionego filozofa i historyka sztuki – Józefa Kremera, który nie starał się dociec, jaki wizerunek
Barbary Radziwiłłówny (anioła czy femme fatale) mógł być bliższy rzeczywistości, ani też nie
próbował kreować własnej wizji bohaterki. Natomiast za fakt pewny i niezbity uznawał potęgę
miłości szesnastowiecznych kochanków: „miłość rozdaje i radości nadziemskie i rozpacze
bezdenne; z miłości wykwita i róża czerwona błogiego szczęścia, i róża biała skonu […] kochanek
w ulubienicy nie widzi, czem iście ona jest, ale widzi czem ją uczyniła miłość jego”19.
M. B o b r z y ń s k i, Dzieje Polski w zarysie, t. II, Kraków 1881, s. 74.
K. S i e n k i e w i c z, Skarbiec historii polskiej, t. I, Paryż 1839, s. 405.
19 J. K r e m e r, Listy z Krakowa, t. III, Wilno 1855, s. 355.
17
18
75
76
Piotr Kaniewski
Uniwersytet Łódzki
ENTUZJASTKI WARSZAWSKIE PROJEKTANTKAMI NOWOCZESNEJ KOBIETY
Celem referatu jest pokazanie wizji kobiety, jaką posiadały warszawskie entuzjastki. Była to
warszawska grupa literacka, istniejąca w latach 1842–1848 wokół „Przeglądu Naukowego”.
Nazwy wówczas nie miała. Nazwę grupie nadała Narcyza Żmichowska w 1876 r. Wówczas
wyrazem „entuzjastki” posłużyła się ona w Słowie przedwstępnym do dzieł dydaktycznych pani
Hoffman na określenie grona kobiet, które w latach 40. XIX w. propagowały śmielszy niż
kiedyś Hoffmanowa1 program emancypacyjny i prowadziły działalność literacką oraz
społeczną w duchu tego programu2.
Natomiast Hipolit Skimborowicz, człowiek blisko związany ze środowiskiem Entuzjastek
tak wspomina to środowisko kobiet: „istoty skromne, oszczędne i skrupulatne we wszystkim,
odzwierciedlające swym sercu miłość rodzinną, miłość ogółu, prawdy i poświęcenie się dla
drugich”3. Liderką entuzjastek była Narcyza Żmichowska. Mówiąc o tej grupie literackiej
używa się nazwy „entuzjastki i entuzjaści”4. Fakt ten spowodowany jest powiązaniem
środowiska kobiet, skupionych wokół N. Żmichowskiej, z grupą demokratów warszawskich,
na czele których stał m.in. Edward Dembowski5. Moim zdaniem jest to pewnego rodzaju
nadużycie, gdyż w momencie jego śmierci w 1846 r. w rzeczywistości rozpada się grupa
entuzjastów.
Dyskusyjna jest cenzura kończąca działalność Entuzjastek. Pomimo, że J. Bachórz
proponuje rok 1848, to w rzeczywistości grupa ta przetrwała do wybuchu powstania
styczniowego, kiedy to na tle różnic w poglądzie na temat walki zbrojnej, jakie zarysowują się
między Narcyzą Żmichowską a Bibianną Moraczewską i Teklą Dębską, nastąpił rozłam w
gronie Entuzjastek6. Należy też pamiętać, że środowisko to nie było zamkniętą grupą, w ciągu
lat dochodziły nowe kobiety, zafascynowane osobą N. Żmichowskiej (pseudonim literacki
„Gabriella”). Skimborowicz wyróżni zatem dwa pokolenia Entuzjastek. Pierwsze „te, które
określiła w swych dziełach sama Gabriella, lub które stanowiły niejako związek tego koła
pożyteczno-wpływowego”. Należały do niego, poza N. Żmichowską, także: Bibianna
Moraczewska, Kazimiera Ziemięcka, Zofia Węgierska, Anna Skimborowiczowa, Małgorzata
Ciemniewska, Józefa Kucharska, Julia Janiszewska, Wincenta Zabłocka, Antonina
Grothusowa, Emilia Gosselin, Faustyna Morzycka. Drugie pokolenie natomiast to już
1 Klementyna z Tańskich Hoffmanowa propagowała wizję kobiety oddanej domowi i mężowi. Kobieta w jej
programie jest to kobieta cnotliwa. Hoffmanowa była pierwszą osoba, która poruszyła kwestię kobiecą na forum
życia publicznego. W latach 30. jej Pamiątka po dobrej matce, była podstawowym poradnikiem wychowania
dziewcząt. P. C h m i e l o w s k i, Klementyna z Tańskich Hoffmanowa. Zarys biograficzno-pedagogiczny, Petersburg 1898.
2 J. B a c h ó r z, Entuzjastki, [w:] Słowik literatury polskiej XIX w., red. J. B a c h ó r z, A. K o w a l c z y k o w a,
Wrocław 1991, s. 231-232.
3 S f i n x ( H. S k i m b o r o w i c z), Gabryella i entuzjastki, „Bluszcz”, 1880, nr 19, s. 146.
4 J. B a c h ó r z, op. cit.
5 L. P r z e m s k i, Edward Dembowski, Warszawa 1953.
6 N. Żmichowska, związana ze środowiskiem millenerów, była przeciwna kolejnemu zrywowi, zaś B.
Moraczewska i T. Dębska były zaangażowane w ruch konspiracyjny, propagowany przez TDP.
77
uczennice i przyjaciółki Narcyzy Żmichowskiej, m.in. Wanda Grabowska-Żeleńska, Julia
Baranowska, Maria Ilnicka, późniejsza redaktorka „Bluszczu”.
W niniejszym referacie przedmiotem moich zainteresowań będzie „pierwotna” grupa
Entuzjastek. Kobiety te łączyła idea „posiostrzenia”. Utrzymywały one wzajemny kontakt
listowny. To właśnie listy były rzeczą, do której Żmichowska przykładał największą uwagę.
Gabriella, która wręcz była terrorystką w tej kwestii, niejednokrotnie czyniła zarzut swym
przyjaciółkom, że za mało do niej piszą.
Czas, na który przypada działalność N. Żmichowskiej i jej przyjaciółek, to lata rządów w
Warszawie feldmarszałka Iwana Paskiewicza. Przeszły one do historii jako „epoka
paskiewiczowska”. Był to okres represji carskich, zaostrzającej się antypolskiej polityki Rosji.
Hipolit Skimborowicz podaje, że pierwszy okres działalności Entuzjastek to lata 1842–
1846. Jest to czas niezwykle ważny w dziejach Warszawy. Działały – zdaniem Sfinksa – trzy
główne „kółka” kobiece. „Lwice warszawskie” skupiały kobiety z rodzin stołecznej
arystokracji pod przewodem Marii Kalergis. Druga grupa to emancypantki, która różniła się
od poprzedniej tym, że:
Nie rozwodziły się z mężami, nie miewały adonisów, nie wyprawiały, ani też uczestniczkami nie były
biesiad z szampanem, słowem, odznaczały się w gronie rzeczy większą stokroć skromnością, stały się
wzorem w rzeczywistych cnotach i uczciwości niewieściej, wreszcie mało, a przynajmniej daleko mniej
uderzały oczy wszystkich swą wybujałą ekscentrycznością.
Wśród współczesnych nie ma jednomyślności co do daty ich wyłonienia. Julia Baranowska
jest zdania, iż działalność Entuzjastek, a w szczególności Narcyzy Żmichowskiej, przyczyniła
się do powstania środowiska emancypantek. Trzecim kołkiem przedstawicielek płci pięknej są
właśnie Entuzjastki. Skimborowicz dokonuje hierarchizacji tych grup. Jego zdaniem,
najwartościowszym kołem, pod względem działalności społecznej, były Entuzjastki. Mimo
terroru, jaki zapanował w mieście, możliwe było prowadzenie działalności społecznokulturalnej, o czym świadczy środowisko warszawskich Lwic i Entuzjastek.
To właśnie w latach 40. XIX w. następuje odrodzenie polskiego życia umysłowego,
zniszczonego w momencie upadku powstania listopadowego. Przykładem jest m.in. rozwój
prasy warszawskiej. Bezpośrednio po 1831 r. istniały trzy bezbarwne dzienniki warszawskie.
Dopiero lata 40. przynoszą odrodzenie prasy prezentującej odmienne przekonania ideowe.
Helena Michałowska stwierdza istnienie wówczas ponad 38 tytułów dzienników, m.in.
„Gazety Warszawskiej” (prezentującej poglądy konserwatywne), „Gazety Codziennej”
(organu burżuazji liberalnej), „Kuriera Warszawskiego” (o charakterze sensacyjnym),
„Warschauer Zeitung” (gazety Niemców warszawskich)7. Oprócz dzienników istniały
również tygodniki i miesięczniki o charakterze kulturalno-naukowym. Najważniejsze z nich
to: „Biblioteka Warszawska”, „Przegląd Naukowy”. Środowisko Entuzjastek skupiało się
wokół „Przeglądu Naukowego”. Tu właśnie publikowały swe teksty Narcyza Żmichowska i
jej przyjaciółki.
Mówiąc o Warszawie lat 40. XIX w. nie można zapomnieć o salonach literackich. Salony
literacko-artystyczne lat 40. były nawiązaniem do tych z czasów stanisławowskich, niemniej
jednak pod paroma względami się od nich różniły. W XIX w. były raczej instytucją życia
inteligencko-mieszczańskiego8, były demokratyczne, w przeciwieństwie do arystokratycznych
salonów XVIII w. Tym samym salon lat 40. traci intymny charakter miejsca spotkań
arystokracji. Salon literacki stanowi, zdaniem Janiny Kamionkowej, formę wypełnienia pustki
7
8
H. M i c h a ł o w s k a, Salony artystyczno-literackie Warszawy 1832–1860, Warszawa 1974, s. 42.
J. K a m i o n k o w a, Życie literackie w Polsce w pierwszej połowie XIX w. Studia, Warszawa 1970, s. 69.
78
kulturalnej, jaka nadeszła wraz z „epoką paskiewiczowską”9. Tu przyszli pisarze będą
szlifować swe pióra i pozyskiwać wydawców swych dzieł. Tym samym staje się salon także
miejscem rywalizacji artystów o względy księgarzy warszawskich. Najpopularniejszym
salonem ówczesnej Warszawy był salon Niny Łuszczewskiej.
Wreszcie lata 40. to również czas nowej konspiracji. Lata Wiosny Ludów wyraźnie odbijają
się w Warszawie. W 1847 r. powstała Organizacja Spiskowa, mająca przygotować miasto do
przyszłego zrywu narodowo-wyzwoleńczego. Do Organizacji Spiskowej weszły również
Entuzjastki. Pokolenie lat 40. XIX w., jak podaje Maria Janion – to pokolenie wychowane
głównie na lekturze dzieł Słowackiego. Stąd walka o wolność Ojczyzny i zniesienie
krzywdzących lud i kobiety prawideł społecznych, stanie się celem działań tego pokolenia10.
Sam spisek nie powiódł się, w 1848 r. został wykryty i rozbity przez Rosjan. Wiele osób
należących do konspiracji zostało aresztowanych, w tym N. Żmichowska, Anna i Hipolit
Skimborowiczowie.
Temat jest tym bardziej wart podjęcia, że środowisko Entuzjastek nie doczekało się
opracowania naukowego. Stan wiedzy na temat tej grupy właściwie nie zmienił się od XIX w.
Dysponujemy jedynie pracą Piotra Chmielowskiego Autorki polskie wieku XIX11 i cyklem
artykułów Hipolita Skimborowicza, zamieszczonych w „Bluszczu” pt. Gabryella i entuzjastki12.
W referacie podejmę próbę ukazania modelu kobiety, jaki stworzyła grupa Entuzjastek.
Będzie on przypominał projekt architektoniczny, ukazujący sylwetkę nowoczesnej kobiety,
począwszy od wyglądu zewnętrznego, po postawy w sferze życia społecznego i rodzinnego.
Na pierwszy rzut oka cechą charakterystyczną kobiety-entuzjastki miał być nade wszystko
skromny ubiór. Strój wywoływał zaciekawienie. Zofia Węgierska, jak podaje Piotr
Chmielowski, była w tym ekstrawagancką. Prowokowała swym ubiorem. „Ubierała się dość
oryginalnie i nieco nawet zaniedbania przebijało się w jej stroju. Włosy krótko obcięte, suknia
ciężka, czarna, krojem zbliżona do długiego surduta, jaki noszą pastorowie ewangeliccy”13.
Tym samym pierwszą cechą nowoczesnej kobiety stało się upodobnienie, zarówno strojem
jak i fryzurą, do mężczyzny. Było to zgodne z podstawowym postulatem Entuzjastek
zrównania kobiety z mężczyzną. Z drugiej strony wiele kobiet demonstracyjnie nie
interesowało się ubiorem, zdaniem Piotra Chmielowskiego, przechodziło to w niechlujstwo.
Faustyna Morzycka w ogóle nie dbała o swój wygląd. „To nie dbanie o piękność najwięcej
właśnie dodawało piękności fizjognomii całej”14. Ciekawy pogląd na temat skromnego stroju
entuzjastki wysuwa Barbara Zwolińska, która pisze: „Obcięcie włosów miało być nie tyle
obyczajową prowokacją, ile podyktowane zostało względami praktycznymi. Prostsza fryzura i
strój uniezależniały kobietę od służącej, a dzięki temu mogła ona uzyskać więcej czasu na
wewnętrzne doskonalenie, o czym przekonuje Żmichowska w Rzeczy o służących”15. Zatem
możemy zauważyć praktyczny cel takiego „niechlujstwa”. Kobieta nie musi spędzać wielu
godzin przed lustrem, kręcąc kosmyk włosów. Czas ten poświęcić może na naukę i czytanie
książek. Przeznaczanie czasu jedynie na dbanie o swój wygląd, w filozofii życiowej
Entuzjastek jest więc zwykłym marnowaniem talentów.
Loc. cit.
M. J a n i o n, Gorączka romantyzmu, 1975.
11 P. C h m i e l o w s k i, Autorki polskie wieku XIX, Warszawa 1885.
12 S f i n k s ( H. S k i m b o r o w i c z ), Gabryella i entuzjastki, „Bluszcz”, 1880, nr 10-16, 18-19, 21, 27-30, 32.
13 P . C h m i e l o w s k i, op. cit., s. 246.
14 Ibidem, s. 256.
15 B. Z w o l i ń s k a, O kwestiach kobiecych w korespondencji Narcyzy Żmichowskiej, Gdańsk 2007, s. 255
9
10
79
Innym jeszcze aspektem było pozbycie się gorsetu. Gorset – jak podkreśla B. Zwolińska –
także wymagał pomocy służącej, która musiała pomóc go zawiązać. Kobieta przecież miała,
zdaniem N. Żmichowskiej, ubierać się sama bez pomocy służby. Czy zatem możemy mówić,
że model kobiety, zaprojektowany przez Entuzjastki, miał eksponować naturalne piękno
kobiety? A może właśnie krótkie włosy i pozbycie się gorsetu miało upodobnić
przedstawicielki płci pięknej do mężczyzn?
Nowym natomiast akcesorium, symbolizującym niezależność kobiet, stało się cygaro czy,
jak w przypadku Narcyzy Żmichowskiej, papieros. Gabriella wspomina o tym w liście
pisanym z celi więziennej do Antoniny Grothusowej: „Ale, ale, zdawało ci się, że z niczego
poprawić się nie potrzebuję. Zapomniałaś tytoniu”16. Adresatka nie była lepsza, paliła cygara.
To był już wstrząs. Kobieta z cygarem w ustach nie tyle bulwersowała Warszawę, tak
naprawdę niezwracającą na to uwagi, co mieszkańców prowincji, dla których taki model
kobiety był wówczas jeszcze nie do zaakceptowania.
Entuzjastki próbowały łamać stereotypy także w kwestii zachowania się kobiety. Hipolit
Skimborowicz podkreślał, że zadaniem Entuzjastek było łamanie konwenansów we
wszystkich sferach życia17. Przykładem jest chociażby postać Bibianny Moraczewskiej. Będąc
w majątku Koszutskich w Wargowie była jedyną osobą, która wyłamując się z powszechnego
modelu kulturalnego, demonstracyjnie mówiła tylko po polsku. Sama bohaterka tak
wspomina to wydarzenie:
Wczoraj we wtorek wielkanocny byliśmy w Wargowie na obiedzie. Przyjechaliśmy, kiedy całe towarzystwo
już było zebrane. Rozmowa szła jakoś śpiąco i po francusku, ja mówiłam tylko po polsku. Byłam gadatliwa
pewnie aż nazbyt. Daję sobie raz na zawsze słowo, że o emancypacji kobiet nigdy a nigdy gadać nie będę18.
Ze wspomnień B. Moraczewskiej przebija się fakt mocno podkreślany przez Piotra
Chmielowskiego – nowoczesna kobieta ma prawo zabrać głos w każdym towarzystwie i na
każdy temat. Także, a może przede wszystkim, na taki, który wzbudza powszechne oburzenie.
P. Chmielowski stwierdza: „zuchwałemu wygłaszaniu własnych przekonań towarzyszyły
zazwyczaj namiętne dysputy i liczne przeciw tak zwanemu dobremu tonowi wykroczenia19.
Sama Żmichowska dodaje, że Entuzjastki czuły nieprzezwyciężoną do dobrego tonu odrazę,
brzydziły się jego drobiazgowymi fałszami i układnością, podsycając niedołęstwo kobiece”20.
Kobieta nowoczesna w wizji Entuzjastek miała prawo do takich samych rozrywek co
mężczyzna. Bibianna Moraczewskia, w swym Dzienniku, wspomina pobyt w jej domu Pauliny
Baranowskiej: „Rozmawiając potem o wszystkim, na wieczór, nie mogłyśmy, bo byłybyśmy
się nie tylko rozczulały, czytanie nie byłoby nas bardzo zajęło, więc grałyśmy w karty do
kolacji”21. Gry karciane były w XIX w. rozrywką, przeznaczoną wyłącznie dla mężczyzn.
Wprawdzie sama liderka Entuzjastek, Narcyza Żmichowska nie przepadała za grą w karty,
za to jej ulubioną formą spędzania wolnego czasu było czytanie książek. Podobnie jak B.
Moraczewska bulwersowała swym zachowaniem ówczesne społeczeństwo. Przykładem na to
jest wizyta we francuskiej Bibliotheque Nationale. Marian Stępień opisuje pobyt Narcyzy we
Francji w 1839 r. Do biblioteki przychodziła zawsze punktualnie o godz. 10. rano i
wychodziła o 13. Takie zachowanie kobiety bulwersowało ówczesne konserwatywne kręgi
N. Ż m i c h o w s k a, Listy, t. II, Warszawa 1960, s. 205.
S f i n k s ( H . S k i m b o r o w i c z ), Gabryella i entuzjastki, „Bluszcz”, 1880, nr 21, s. 163.
18 B. M o r a c z e w s k a, Dziennik Bibianny Moraczewskiej, Poznań 1911, s. 5.
19 P. C h m i e l o w s k i, op. cit., s. 255
20 Ibidem, s. 256.
21 B. M o r a c z e w s k a, op. cit., s. 11.
16
17
80
społeczne. Biograf Gabrielli przytacza opinię konserwatywnej części społeczeństwa:
„Zakonnica tutejsza nie może się dosyć nadziwić, że mi co przykrego na ulicy nie
powiedziano, jak sama idę”22. Ponadto zauważa on: „W tych czasach obecność kobiety w
bibliotece publicznej była niezwykłą rzadkością i dowodziła dużej jej odwagi”23. Możemy
zatem śmiało stwierdzić, że to właśnie N. Żmichowska otwiera dla kobiet, zamknięte dotąd
dla nich drzwi, publicznych instytucji. Nowoczesna przedstawicielka płci pięknej ma prawo
do samokształcenia i podobnie jak mężczyzna ma prawo korzystać z publicznych instytucji
kulturalnych, m.in. z bibliotek.
W liście do Wandy Grabowskiej z 26 I 1864 r. N. Żmichowska wyraża pogląd o prawie
kobiety do samorealizacji. W naturze „kobiety leży, aby dążyła ku zrzeczywistnieniu choć
najabstrakcyjniejszych ideałów”24. Jednocześnie pisarka podkreśla, że ideały te muszą być
mocno osadzone w rzeczywistości.
Z prawem kobiety do samokształcenia wiąże się kolejne bardzo ważne hasło warszawskich
Entuzjastek. Mianowicie prawo kobiety do edukacji. Nowoczesna kobieta ma prawo do
takiego samo wykształcenia jak mężczyzna. Narcyza Żmichowska była zdania, że głównym
celem edukacji przedstawicielek płci pięknej jest zdobycie „jasnych wyobrażeń i stałych
zasad”25. Wówczas zdobędzie szacunek w towarzystwie, trwalszy od osiągniętego dzięki
drogim sukniom. Nauka powinna być systematyczna i prowadzić do zdobycia gruntownej
wiedzy. Żmichowska uważała, że nowoczesna kobieta musi mieć wiedzę z zakresu:
rachunków, historii, geografii, nauk przyrodniczych, literatury powszechnej, muzyki, a także
znać języki: francuski, niemiecki i polski z „gramatyką i stylem”26. B. Zwolińska zwraca uwagę
na jeden z ważnych postulatów autorki Poganki na temat edukacji kobiet – umiejętności
doboru lektur:
Natomiast bolączką samodzielnej edukacji kobiet był brak ukierunkowania, niemożność dyskutowania na
temat przeczytanych książek, a więc tego wszystkiego, co zapewnia, chociaż w jakimś stopniu, nauka w
placówkach zorganizowanych, np. uniwersytetach27.
Dlatego dziewczynka w czasie swej edukacji powinna zapoznać się z dziełami starożytnych
poetów, m.in. Wergiliusza czy Homera, jak również z literaturą współczesną, szczególnie z
Pamiątką po dobrej matce. Narcyza podkreślała więc, że fundamentem kobiecej edukacji ma być
wszechstronność literacka, od dzieł starożytnych autorów po współczesna literaturę polska i
zagraniczną. Podobnego zdania były Wincenta Zabłocka i Kazimiera Ziemięcka. Hipolit
Skimborowicz, podaje, że:
Wincenta umiała na pamięć wznioślejsze utwory Schillera, Mickiewicza i Zygmunta Krasińskiego.
Kazimiera przenosiła Słowackiego, Goszczyńskiego, a nawet niekiedy i Gosławskiego, lecz nad wszystko
miłował dzieje nasze i wszędzie wyszukiwała poezji w historii28.
W projekcie nowoczesnej kobiety, stworzonym przez warszawskie Entuzjastki, kolejnym
elementem zachowania niewiasty w sferze życia publicznego była kwestia religijności.
Ówczesne damy pochodzenia głównie arystokratycznego lubiły obnosić się ze swą
religijnością. Dla środowiska kobiet, skupionych wokół Narcyzy Żmichowskiej, był to
M. S t ę p i e ń, Narcyza Żmichowska, Warszawa 1968, s. 52.
Loc. cit.
24 N. Ż m i c h o w s k a, op. cit., t. V, Warszawa 2007, s. 88.
25 Ibidem, t. I, Warszawa 1957, s. 264.
26 Loc. cit.
27 B. Z w o l i ń s k a, op. cit., s. 177.
28 S f i n k s ( H . S k i m b o r o w i c z ), Gabryella i entuzjastki, „ Bluszcz”, 1880, nr 29, s. 227.
22
23
81
przejaw zwykłej dewocji. Sama N. Żmichowska krytykowała zachowanie Konstantynowej
Zamoyskiej, która wierzy we „wszystkie głupstwa kościelne”, a gdy nakazy Ewangelii są jej
niewygodne, postępuje wbrew nauce ewangelicznej, stwierdzając: „Biblia jest nauką
nieprzyzwoitą”29. Gabriella atakowała przede wszystkim obłudę. Przeciwstawia się poglądowi,
że kobieta, która nie kradnie jest lepszym człowiekiem od kobiety mającej wielu kochanków.
Posiadanie przez przedstawicielkę płci pięknej wielu kochanków świadczyło jedynie, według
Gabrielli, o realizacji „przykazania miłości i szczęścia”. Wychodziła z założenia, że
nowoczesna kobieta nie musi wypełniać praktyk religijnych na pokaz, albo z powodu czyjejś
prośby. Jednocześnie stwierdza, że nie będzie np. chodzić do spowiedzi, bo tak wypada czy
ktoś ją o to prosi. Pisze do Wincenty Zabłockiej:
Najniesłuszniej w religii mędrkowanie mi zarzucasz. Gdybym na rozum brała, tobym niezawodnie od
sześciu lat już do spowiedzi chodziła, ale tak nie jest właśnie. Na rozum uznaję potrzebę wspólnej z ludem
polskim świętości, ale na uczucie chcę mieć koniecznie wspólną z nim w sercu wiarę; bez wiary lub bez
upewnienia w przekonaniu nie dam się skusić do żadnego uroczystego aktu, choćbyś mię jeszcze wyraźniej
prosiła i powtarzała spowiadaj się, jak mię kochasz Narcyzko.
Kobieta nowoczesna miała być też aktywną działaczką społeczną. W tej to formie
wypełniać miała m.in. ewangeliczny nakaz miłości bliźniego. Przykładem takiej postawy była
osoba Kazimiery Ziemięckiej. Hipolit Skimborowicz podaje, że Ziemięcka podczas swego
wieloletniego małżeństwa z Andrzejem Ziemięckim, mieszkając na wsi, zakładała ochronki,
szkoły dla dzieci. Kazimiera osobiście uczyła dzieci chłopskie. Zwalczała pijaństwo, nie
zwracając uwagi na ewentualne zyski dla gospodarstwa, płynące z gospody. H. Skimborowicz
stwierdza:
Wiejskie zatem gospodarstwo nie mogło w podobnym stanie rzeczy przynosić takich dochodów, jak gdzie
indziej. Szły pieniądze na książki; mnożyły się wydatki na wniesienie budynków przeznaczonych, już na
ochronkę, już to na szkółkę ; kupować trzeba było lekarstwa, a wódki mniej wychodziło w szynkach.
Rozchód często nie mógł się zrównać z przychodem30.
Tym samym nowoczesna kobieta to osoba, przedkładająca ponad swój interes obowiązki
wobec biedujących, niewykształconych, pełniąca misję wobec ludu.
Kolejną nowością zaproponowaną przez Entuzjastki w sferze życia społecznego było
niepodważalne prawo kobiety do pracy. Konieczność podjęcia przez kobietę pracy
zarobkowej była po części podyktowana sytuacją, powstałą po upadku powstania
listopadowego. W obliczu braku mężczyzny w domu, zarabiającego na utrzymanie rodziny,
przedstawicielka płci pięknej zostaje zmuszona do zadbania o los swój i dzieci. Stąd postulaty
Żmichowskiej o prawie kobiety do pracy. Kwestia pracy kobiet nierozerwalnie łączy się z
poruszonym już problemem edukacji kobiet. Kobieta, chcąc zarabiać tyle samo co
mężczyzna, musi posiadać taką samą jak on wiedzę. Narcyza Żmichowska jednak popierając
pracę intelektualną kobiet, sprzeciwia się ich pracy zarobkowej. W liście do swej siostrzenicy,
Marii Rostworowskiej tak pisze o pracy zarobkowej:
Chcesz pracować dla zarobku, a ja ci powiadam: daj pokój, póki możesz, póki cię najkonieczniejsza
konieczność nie zmusi do tego […] Otóż mnie się zdaje, że Bóg nie bardzo pracy zarobkowej błogosławi,
choćbyś zarobkowi najpiękniejszy cel wskazała31.
N. Ż m i c h o w s k a, op. cit., s. 77.
S f i n k s ( H. S k i m b o r o w i c z ), op. cit.
31 N. Ż m i c h o w s k a, op. cit., s. 244.
29
30
82
Narcyza Żmichowska miała wielki dylemat dotyczący pracy zarobkowej kobiet. Sama
doznała wielu upokorzeń w pracy guwernantki. Rodzice dzieci niejednokrotnie nie szanowali
pracy nauczycielki, pozwalali, aby ich pociecha biła swoją guwernantkę. Wspomina o tym
Żmichowska, pisząc o pracy w domu Zamoyskich. Oprócz posady guwernantki, bony czy
właścicielki pensji innym zajęciem dla kobiet mogła być praca pisarska. Jednak i ona nie
dawała odpowiednich dochodów. Autor niejednokrotnie doznawał upokorzeń od wydawcy,
poprzez np. zmieniony tytuł utworu. Tym samym autorka Poganki nie odmawia kobiecie
prawa do podjęcia pracy, ale też sugeruje, by wykonywała ona pracę dla przyjemności, a nie
dla pieniędzy. Praca zarobkowa kobiet w wizji Gabrielli była koniecznością tylko wówczas,
kiedy kobieta nie posiadała środków do życia.
Hipolit Skimborowicz zwraca uwagę na fakt, iż Entuzjastki zgodnie twierdziły, że praca
użyteczna społecznie to „praca niosąca pożytek społeczeństwu”32. Jednocześnie Tekla
Dębska była przekonana, iż taką pracę może wykonywać tylko garstka osób wybranych przez
Boga.
Narcyza Żmichowska uważała zarówno pracę pedagogiczną, jak i pisarską, za pracę
pożyteczną społecznie. Dostrzegała jednak poważne mankamenty obu zajęć. Według Barbary
Zwolinskiej, Gabriella pragnęła zaangażowania się kobiety w świat polityki. Mogła być
mediatorem w konfliktach politycznych, aby zdanie kobiet musiało być brane pod uwagę33.
Najważniejszym elementem w sferze życia rodzinnego była kwestia małżeństwa. Barbara
Zwolińska zwraca uwagę na niską pozycję kobiety w społeczeństwie polskim w pierwszej
połowie XIX w. Otóż w hierarchii społecznej zajmowała ona znacznie niższą pozycję od
mężczyzny. Wszystkie podręczniki wychowania dowodziły „niższości kobiety w stosunku
do mężczyzny, postrzegając kobietę jako jego uzupełnienie, a nawet służebnicę”34. Taką
pozycję kobiety w rodzinie i społeczeństwie wskazywała jeszcze przed 1830 r. Klementyna z
Tańskich Hoffmanowa. Pani Hoffman odmawiała nawet kobiecie posiadania wolnej woli,
umiejscawiając ją w domu rodzinnym, jako miejscu jej naturalnego przeznaczenia.
Powszechny był pogląd, że opuszczając dom matki przedstawicielka płci pięknej szła pod
jarzmo mężowskiej woli. Jemu winna była „posłuszeństwo i wdzięczność”35. Taką postawę
niewiasty wpajano dziewczętom od początku ich pobytu na pensji. A Entuzjastki na taką
wizję się nie godziły.
Ideałem kobiecości dla pani Klementyny była kobieta-gospodyni domu. Miała ona lubić
robótki ręczne m.in. szycie i szydełkowanie. To „hobby” miało dać jej umiejętność cerowania
podartych skarpet męża i syna. Musi ona umieć gotować, prowadzić rachunki domowe,
zarządzać służbą36. Jak słusznie zauważa Marian Stępień, model kobiety-gospodyni domowej
był nie do zaakceptowania dla „samodzielnie myślącej Narcyzy Żmichowskiej”37. Podjęła ona
walkę, jak podkreśla B. Zwolińska, przeciwko takiemu modelowi kobiety, jako „li tylko
kapłance ogniska domowego, nieroszczącej sobie pretensji do gruntownego wykształcenia”38.
Emancypantka, w oczach Klementyny Hoffmanowej, była źródłem wszelkiego zepsucia
S f i n k s ( H . S k i m b o r o w i c z ), Gabryella i entzuzjastki, „Bluszcz”, 1880, nr 15, s. 114.
B. Z w o l i ń s k a, op. cit., s. 358.
34 Ibidem, s. 71.
35 Ibidem, s. 73.
36 A . L a n d a u - C z j a k, Przygotowanie do małżeństwa według wybranych poradników z XIX i XX w., [w:] Kobieta i
małżeństwo, red. A. Ż a r n o w s k i a, A . S z w a r c, Warszawa 2004, s. 6.
37 M . S t ę p i e ń, op. cit., s. 28.
38 B . Z w o l i ń s k a, op. cit., s. 90.
32
33
83
moralnego. Poglądowi temu zdecydowanie sprzeciwiała się jej uczennica, Narcyza
Żmichowska.
Należy zauważyć (jak już podkreśliłem w części poświęconej pracy zarobkowej kobiet), że
nowatorskie hasła Entuzjastek padają w określonej sytuacji społecznej. W momencie, gdy
wielu mężów i ojców rodzin zabrały walki powstańcze, kobiety musiały liczyć tylko na siebie.
Stąd pozycja kobiety po 1831 r. ulega diametralnej zmianie. Barbara Zwolińska zauważa:
nowa sytuacja społeczna w latach 30. i 40. XIX w. przekonała, że utrzymanie patriarchalnego wzorca,
prymatu mężczyzny we wszystkich dziedzinach życia, uzasadnionego ich rzekomą wyższością intelektualną,
stało się niemożliwe. W wyniku walk powstańczych środowisko radykalnie myślących ziemian i szlachty
zostało przerzedzone, a proporcje pomiędzy tymi, którzy mogliby stanowić wzór do naśladowania, a
zwykłymi utracjuszami, próżniakami zmieniły się na niekorzyść tych pierwszych39.
W takiej to sytuacji społecznej Entuzjastki zaczną dowodzić nieprzydatności rad
Klementyny Hoffmanowej. Entuzjastki były realistkami. Ich wizja kobiety była odpowiedzią
na aktualną sytuację społeczną.
W nowej sytuacji zmienia się przede wszystkim pogląd na małżeństwo. O ile
konserwatystki (Klementyna z Tańskich Hoffmanowa, Eleonora Ziemięcka) propagowały
pogląd, jakoby miejsce kobiety jest tylko przy mężu, o tyle Entuzjastki dokonały poważnej
weryfikacji tego poglądu. Narcyza Żmichowska wychodziła z założenia, że małżeństwo może
być zawarte tylko z miłości. Krytykuje np. zawieranie małżeństwa z umierającą kobietą,
ponieważ mężczyźnie jedynie na majątku jego przyszłej żony. Kobieta w takiej sytuacji jest
wykorzystywana, traktowana przedmiotowo, jako narzędzie do łatwego zarobienia dużych
pieniędzy. Dlatego N. Żmichowska twierdzi, że woli mieć pieniądze niż męża. Małżonek ma
być bowiem partnerem i podporą dla żony, ma ją kochać i szanować, a nie czyhać na jej
śmierć, aby zagarnąć jej pieniądze. Liderka Entuzjastek nakłada obowiązek na wszystkie
nowoczesne kobiety. Obowiązkiem tym jest nawet rozbijanie małżeństw zawartych bez
miłości. Stwierdzała, że nigdy nie wyjdzie za mąż za głupiego mężczyznę. Zamiast rozglądać
się za bogatym małżonkiem, woli poprzez swoją pracę zarobić na swe utrzymanie. Pracując
jako guwernantka może porzucić złą pracę i rozejrzeć się za nową, mając zaś męża jest
zmuszona być z nim bez względu na to, czy jest on dobrym czy złym mężem, „biedna żona,
przykuta ślubną obrączką, musi całe życie z mężem, czasem jeszcze złym mężem,
przepędzać”40. Tylko małżeństwo zawarte z miłości ma sens. Rysuje obraz małżeństwa, jako
więzienia. Jest ono złe, jeśli ogranicza twórczość kobiety, jej wrażliwość, samorealizację,
doskonalenie się. W liście do brata Erazma stwierdza: „To jest nie do uwierzenia, Erazmie, jak
w źle dobranym małżeństwie kobieta marnuje wszelką ducha swojego potęgę, wszelkie
zdolności i wszelki ku lepszemu popęd”41. Zamężna kobieta swoją przestrzeń działania
ogranicza jedynie do spraw domowych, a przez to nie wykorzystuje w pełni wszelkich swoich
zdolności, które mogłyby zaowocować wspaniałymi dokonaniami. Zauważa: „każde bez
miłości zawarte małżeństwo grzechem pada na duszę i rdzą hart jej toczy”42.
Jednak Entuzjastki nie były jednomyślne w kwestii małżeństwa. Zdaniem Narcyzy
Żmichowskiej, Bibianna Moraczewska całkowicie odrzucała instytucję małżeństwa43. Jest to
jednak nieprawda. B. Moraczewska, podobnie jak jej przyjaciółka, odrzucała małżeństwo bez
Ibidem, s. 91.
N. Ż m i c h o w s k a, op. cit., s. 264.
41 Ibidem, s. 160.
42 Loc. cit.
43 N. Ż m i c h o w s k a, op. cit., t. II, Warszawa 1960, s. 78.
39
40
84
miłości. Była oburzona na wieść o planowanym ślubie jej przyjaciółki Salusi Żółtowskiej.
Dziewczyna miała wyjść za mąż bez miłości za Ignacego Kamińskiego. Swoją reakcję
wspomina Entuzjastka w Dzienniku: „Ja zaczęłam płakać i powtarzałam parę razy: nie
kochasz go i idziesz za niego bo to było okropną myślą dla mnie, Salusia idzie za człowieka,
którego nie kocha”44.
Oprócz warunku podstawowego, czyli miłości, Narcyza Żmichowska wyodrębniła jeszcze
jeden warunek, który musiała spełnić kobieta, by móc wyjść za mąż. Był to warunek
dojrzałości. Spełniała go tylko silna kobieta, niebojąca się cierpienia i zdolna decydować sama
za siebie. W liście do Bibianny Moraczewskiej tak pisze:
O kobietach nie wyrokuję; kobiety umieją nawet i słabością swoją, i rozdrażnieniem, i kaprysem niekiedy
dobrze się zasłużyć, a choćby której zabrakło energii do przepiłowania zęba na poprzecz... to jej przebacz,
Bianeczko, nie skazuj jej na za maż pójście; wszakże gdy się dobrze zastanowisz, to sama uznasz, że to zbyt
wielka i niewłaściwa kara. Jeśli kto sam sobie nie radzić nie może, jeśli mu swoja biedną drobniuteńką
jednostkę przedźwigać w życiu trudno, cóż za pomysł, aby go przeładować odpowiedzialnością za
szczęście drugiej jednostki, za dom, za szersze stosunki, nie mówiąc już o rodzinie i innych trudnościach45.
Jeśli kobieta nie dojrzała jeszcze do małżeństwa, to według Narcyzy Żmichowskiej, lepsze
będzie dla niej spotykanie się, kochanie swego wybranka, niż związek z nim. Wszelki bowiem
związek kobiety z mężczyzną krępuje jej wolność. Tym samym Entuzjastki sprzeciwiały się
dotychczasowemu poglądowi, jakoby miejsce kobiety było jedynie przy mężu. Niekoniecznie
tylko rodzina może dawać szczęcie kobiecie. A szczęście jest stanem, do którego Bóg
powołuje wszystkich ludzi. Co ma zrobić kobieta, jeśli małżeństwo i życie rodzinne nie dają
jej szczęścia, a jednocześnie jest ona zakochana w innym mężczyźnie?
Otóż ma porzucić męża, który ją unieszczęśliwia i pójść do wybranka swego serca. Cały
proces emancypacji kobiet, zdaniem Narcyzy Żmichowskiej, ma zacząć się od „emancypacji
serca”46. Znaczy to, że kobieta ma obowiązek kierować się przede wszystkim głosem serca,
swoimi pragnieniami.
Przy okazji rysuje się kolejny element zachowania się kobiety w sferze życia rodzinnego –
jest nim sfera seksualności przedstawicielki płci pięknej. Narcyza uważa, że największym
błędem kobiety jest zakochanie się w mężczyźnie. Mężczyzna traktuje ją jak zdobycz, gdy
zdobędzie, wykorzysta, zabierze jej cały majątek, a następnie porzuci. Pisze ona:
Zabierze wszystko co mu dadzą ; wyzyska twoję szlachetność, dobroć, pracę twoję i szczęście twoje, gdy go
pokochasz, lecz pokochać wystarać się, znaleźć, zasłużyć nie umie; zwykle przypadkiem jest diamentową
szpilkę pod nogami spostrzega i łaskaw jest, krawat nią swój ozdobić47.
Przedstawicielka płci pięknej powinna odrzucić nieśmiałość odziedziczoną po prababkach
i sama wyjść z inicjatywą. Musi ona czerpać przyjemność ze zbliżenia z partnerem. Tylko
wówczas gdy kobieta przejmie „rząd w związku” będzie szczęśliwa.
N. Żmichowska nie przypisywała aktowi seksualnemu większej roli. Ma on uszczęśliwić
niewiastę, będąc wynikiem popędu płciowego. Pogląd ten zamieściła Gabriella w liście do I.
Zbiegniewskiej z 27 VIII 1875 r.48 Narcyza Żmichowska twierdzi, że siłą sprawczą aktu
seksualnego nie jest miłość. Wynika on jedynie z odwiecznych praw natury.
B. M o r a c z e w s k a, op. cit., s. 15.
N. Ż m i c h o w s k a, Listy..., s. 143-144.
46 Ibidem, s.14.
47 N. Ż m i c h o w s k a, Listy, t. III, Warszawa 1967, s. 22.
48 Ibidem, s. 148.
44
45
85
Podsumowując, Entuzjastki warszawskie już w latach 40. XIX w. stworzyły projekt
nowoczesnej kobiety. Nowoczesna kobieta ma nosić skromny ubiór, krótkie włosy,
niewymagające wielogodzinnego czesania przed lustrem. Czas, który dzięki temu zaoszczędzi,
może poświęcić na lekturę książek, dostarczających wiedzy. Raz – dla potrzeb
samokształcenia, dwa – aby następnie móc ją przekazać swoim dzieciom. W kwestii życia
społecznego kobiety otrzymały prawo do takich samych zajęć i rozrywek, co mężczyźni –
możliwość korzystania z publicznych instytucji kulturalnych, prawo do pracy. Julia
Baranowska zauważa, że Entuzjastki stworzyły zupełnie inny model kobiety, niż ten,
zaproponowany przez francuską pisarkę, George Sand:
Nie wnikając głębiej w specyfikę obu organizacji – stwierdza B. Zwolińska – Baranowska zestawia takie
cechy, jak walka o prawa kobiet do pracy, do wolności osobistej i wreszcie do zajmowania odpowiedniego
miejsca w społeczeństwie (a za tym kryje się postulat wyjścia z ograniczającego kobietę kręgu rodzinnego)
jako przynależne do programu Entuzjastek. Natomiast sandystki, według niej, skupiają się na
połowicznych zwycięstwach i celach, takich jak prawo do wolnej miłości, do noszenia męskich strojów
oraz do męskich wybryków49.
Tym samym, podobnie jak mężczyzna, kobieta ma prawo m.in. do gry w karty, palenia
tytoniu czy wreszcie, co było całkowitą rewolucją obyczajową – do romansu z innymi
mężczyznami.
Nowością było wyznaczenie kobiecie innego, bardziej znaczącego miejsca w życiu
rodzinnym. O ile konserwatystki widziały przedstawicielkę płci pięknej jedynie jako ozdobę u
boku męża, o tyle Entuzjastki stwierdziły, że życie rodzinne jest tylko jedną z form, mających
nieść kobiecie szczęście i możliwość samorealizacji. Kobieta ma prawo do posiadania
kochanków, jeśli rola żony nie jest jej pisana. Natomiast w rodzinie to nie ojciec, ale matka ma
decydować o wychowaniu swojego potomstwa. Nie dziwi więc stwierdzenie Julii
Baranowskiej o ogromnym długu wdzięczności, jaki czuć winny kobiety w stosunku do
Entuzjastek:
Im zawdzięczają dzisiejsze kobiety pewne zdobycze towarzyskie, że mogą same chodzić po ulicach, koleją
jeździć, w zebraniach głos zabierać i rozmawiać i o czym zechcą, a te zdobycze, nieodłącznie już dziś od
naszych zwyczajów, drobnymi nie były, nie przyjęły się bez walki z sarkazmem, z protestem tych, którzy się
od nowatorstwa bronili, a bronili tym zacieklej, że jednocześnie z gronem Entuzjastek wystąpiły
emancypantki, dobijające się również praw dla kobiet50.
49
50
B. Z w o l i ń s k a, op. cit., s. 230.
J. B a r a n o w s k a, Notatki do życiorysu Narcyzy Żmichowskiej, Wrocław 2006, s. 228.
86
Sylwia Zielińska-Siłuch
Uniwersytet Śląski
ROLA KOBIETY W TRADYCYJNEJ RODZINIE GÓRNOŚLĄSKIEJ – PORTRET ŻONY
I MATKI WE WSPOMNIENIACH GÓRNIKÓW
Śląsk – kraina bogata w „czarne złoto”, a przez to całe stulecia związana z górnictwem,
miejsce życia ludzi, którzy swój los powierzają świętej Barbarze – opiekunce pracujących pod
ziemią. To geologiczne bogactwo sprawia, że może nam się wydawać, iż jest to ziemia mężczyzn, którzy mimo niebezpieczeństw, jakie czyhają w podziemiach kopalń, „łupią” jej skarby.
Na tych mężczyzn od wieków czekały w domach kobiety – stare i młode, matki i żony, które
czas swojego życia podporządkowały kopalnianej szychcie. W domowym zaciszu szeptały
modlitwy – zaklęcia i prośby o szczęśliwy powrót ukochanych i dbały o to, by dom był tym
miejscem, do którego zawsze chce się wracać.
Pisząc o roli kobiety w tradycyjnej rodzinie śląskiej, chciałabym odwołać się do relacji
górników, którzy w zbiorze pt. Pamiętniki górników pod redakcją Bronisława Gołębiowskiego z
roku 1973, opisali stosunki panujące w rodzinach śląskich w pierwszej połowie XX w.
Przywoływana przeze mnie pozycja jest owocem konkursu na wspomnienia górników,
zorganizowanego przez Zarząd Główny Związku Zawodowego Górników, Wydawnictwo
„Śląsk”, katowicką rozgłośnię Polskiego Radia i katowicki „Dziennik Zachodni”. Autorzy
wspomnień – laureaci tegoż konkursu – to górnicy, byli pracownicy śląskich kopalń. Wiele
miejsca w przytaczanych pamiętnikach zajmują opisy pracy, trudnej drogi do nauki zawodu,
jak również przeżycia wojenne bohaterów wspomnień. Możemy więc uznać, że treść tych
pamiętników mówi o „męskich sprawach”. Prawie jednak w każdym wspomnieniu przewija
się cień kobiety. A skoro we wspomnieniach mężczyzn poświęca się jej miejsce, musi być ona
kimś ważnym, nadającym im kształt.
Z lektury Pamiętników wyłania się obraz kobiety – żony i matki, która wykonując codzienne
domowe prace i dbając o szczęście swych bliskich, jest jednocześnie osobą spajającą i
integrującą rodzinę. We wspomnieniach dorosłych mężczyzn wzrusza czułość i szacunek, z
jakimi piszą o swoich matkach i może się wydawać, że są to kobiety, które potrafią stawić
czoła wszelkim przeciwnością losu.
Stopniowo zaczynałem rozumieć ten rozpaczliwy szept […]: moje dziecko… To była moja mama. Z
trudem przedzierała się przez wichurę, niosąc mnie pod dużą chustą. […] nigdy przedtem ani potem nie
byłem już tak szczęśliwy […], pewny siebie […], bo moja mama jest najsilniejsza1.
Zanim przejdę do omawiania roli kobiety w tradycyjnej rodzinie na Śląsku, postaram się
odpowiedzieć na pytanie: jaką rodzinę możemy nazywać „tradycyjną” i jakie cechy decydują o
zaliczeniu danej komórki społecznej do tego typu rodziny?
Rodziny „tradycyjne” były charakterystyczne dla okresu industrialnego. Szybki rozwój
przemysłu, masowe migracje ze wsi do miast, gdzie pracę znajdowali głównie mężczyźni,
przesądził o kształcie stosunków rodzinnych2. Rodzina tradycyjna była to wspólnota z dużą
1
2
S. J a n o t a, Dzieje moje i Wesołej, [w:] Pamiętniki górników, red. B. G o ł ę b i o w s k i, Katowice 1973, s. 246.
F. A d a m s k i, Socjologia małżeństwa i rodziny, Warszawa 1984.
87
liczbą dzieci, w której nie brakowało też miejsca dla starszego pokolenia (babć i dziadków), co
czyniło z niej rodzinę wielopokoleniową. Wspólne zamieszkiwanie ułatwiało przekaz tradycji
i umacniało więzi rodzinne.
Kolejną ważną cechą była instytucjonalność. Rodzina pojmowana była jako pewna
instytucja życia społecznego, w której każdy wykonywał określone obowiązki, w zamian za co
rodzina zapewniała mu opiekę i byt. Związki emocjonalne, dziś tak silnie podkreślane przez
współczesnych badaczy, były zastępowane przez powiązania ekonomiczne. Rodzina miała
bowiem przede wszystkim dostarczać środków materialnych, zapewniających utrzymanie
wszystkim jej członkom.
Rodziny tradycyjne, szczególnie na Śląsku, silnie związane były ze środowiskiem lokalnym,
a przez to stale poddane silnej kontroli społecznej, co ułatwiały specyficzne warunki
mieszkania i pracy3. Często zdarzało się tak, że w jednym domu (tzw. familoku) mieszkała
cała bliższa i dalsza rodzina. Dodatkowo mężczyźni pracowali razem w tej samej kopalni.
Środowisko lokalne, rodzinne i zawodowe stapiało się więc w jedną, ściśle określoną
przestrzeń życiową.
Dużą rolę w rodzinach tradycyjnych odgrywała hierarchia, na czele której stał ojciec,
decydujący niczym starożytny pater familias o najważniejszych sprawach, dotyczących nie tylko
dzieci, ale i pełnoletnich krewnych. „Ojciec rodziny posiada miejsce najwyżej w hierarchii
wewnętrznej, jego autorytet wyznacza pozostałe miejsca jako podporządkowane w sposób
jednoznaczny a nawet bezwzględny”4.
Postaram się przedstawić to zjawisko w dalszej części artykułu. Na Śląsku znaczną rolę w
decydowaniu o teraźniejszości i przyszłości rodziny odgrywały kobiety, niekiedy „biorąc
sprawy w swoje ręce” lub dyplomatycznie kierując decyzjami męża we wcześniej wybranym
przez siebie kierunku.
Z hierarchią w rodzinie związany był bardzo ścisły podział ról i obowiązków. Kobiecie nie
przystawało wykonywać zadań uważanych za „męskie”, natomiast mężczyzna w żadnym
wypadku nie mógł zajmować się sprawami „kobiecymi”, co – jak ukazują kolejne akapity –
było na Śląsku ściśle przestrzegane przez przedstawicieli obu płci.
Nakreśliwszy pokrótce najważniejsze cechy rodziny tradycyjnej, należy spróbować
przywołać wyjątkowy klimat śląskich rodzin. Bez tego bowiem nie sposób pisać o tym, jaką
rolę odgrywały w nich kobiety. Na początku trzeba zaznaczyć, że rodzina śląska to
specyficzny wytwór społeczno-kulturowy, który swój kształt i charakter zawdzięcza kilku
czynnikom, spośród których do najważniejszych możemy zaliczyć:
• czynniki historyczne – lata przynależności Śląska do Niemiec i ich dziedzictwo;
powstania śląskie po pierwszej wojnie światowej;
• czynniki ekonomiczne – przewaga przemysłu wydobywczego i ciężkiego, w którym
pracę znajdowali głównie mężczyźni.
Życie rodziny związane było z pracą w kopalni. Była ona traktowana jako wartość
nadrzędna dlatego, że zapewniała dobra materialne, a także z tego względu, iż istniało silne
przekonanie o jej użyteczności dla całego społeczeństwa. Naturalne było, że zawód
przechodził z ojca na syna, dzięki czemu na Śląsku mogła wykształcić się specyficzna kultura
pracy, niespotykana w innych częściach kraju: „Mój ojciec pracował w górnictwie od 1878 do
3
4
T. N a w r o c k i, Trwanie i zmiana lokalnej społeczności górniczej na Górnym Śląsku, Katowice 2006.
E. G ó r n i k o w s k a - Z w o l a k, Szkic do portretu Ślązaczki. Refleksja feministyczna, Katowice 2000, s. 91-92.
88
1915. Mój dziadek także był górnikiem. Pochodzę więc z tradycyjnej rodziny górniczej. Mając
lat 6 wiedziałem już jak kopalnia wygląda”5.
Przez cale lata brak było szkół, które przygotowywałyby do zawodu, dlatego już od
najmłodszych lat synowie obserwowali i uczyli się od swoich ojców górniczego rzemiosła:
„Już jako chłopcom ojciec pokazywał nam gatunki węgla, z jakiego pokładu pochodzą – z
dolnego czy z górnego, czy to łupek, piaskowiec czy granit. Krótko mówiąc od dzieciństwa
[…] jestem związany z górnictwem”6.
W rodzinach górniczych kobietom nieustannie towarzyszyło uczucie niepokoju o mężów i
synów. Niemniej jednak to właśnie one znacząco wpływały na przyszły los swoich dzieci:
„jakżem się urodził, to moja mama pokazała mi palcem [kopalnię – przyp. S. Z.] i
powiedziała: Tam twoja Ojczyzna, synu, gdzie się z komina kopci”7.
Tradycyjne rodziny górnicze były to zwykle jednostki duże, nierzadko liczące siedem, a
nawet dwanaście osób, co potwierdzają autorzy wspomnień: „Było nas sześciu chłopców i
cztery dziewczynki”8. Często również z dorosłymi dziećmi mieszkali rodzice, były to więc
rodziny wielopokoleniowe. Taki model uczył szacunku dla starszych oraz zapewniał
niezbędną opiekę, do której wobec rodziców były zobowiązane dzieci.
Czas wolny przeznaczony był na spotkania z rodziną. Przeważnie były to wspólne obiady
czy odwiedziny, które zwykle miały wyjątkowy i odświętny charakter: „dla młodego pokolenia
spotkania takie, podobnie jak wspólna praca, stanowiły szkołę życia – wprowadzały w świat
wartości, norm i poszerzały wiedzę o życiu”9.
Najbardziej wyrazistą cechą śląskiej rodziny, oprócz ścisłego powiązania jej życia ze sferą
zawodową, było jej głębokie przywiązanie do katolicyzmu. Szczególną rolę w chrześcijańskim
wychowaniu dzieci odgrywały kobiety – matki i babki. To one uczyły modlitw, przestrzegania
kalendarza liturgicznego, pilnowały, aby dzieci nie opuszczały niedzielnych mszy. W procesie
wychowania większą uwagę skupiano na dziewczynkach, jako tych, których zadaniem będzie
w przyszłości przekazywanie tradycji.
Postacią najważniejszą i najbardziej eksponowaną był w rodzinie ojciec. Swoją wysoką
pozycję zawdzięczał trudnej i pełnej niebezpieczeństw pracy w kopalni oraz temu, że był
głównym i często jedynym żywicielem rodziny. „Co do kopalni to bardzo mi się podobało od
najmłodszych lat, jak to górnik idzie z roboty do domu z wypłatą. Dzieci na niego czekają i
żona”10. To ojciec był przedmiotem zabiegów i troski całej rodziny, a tryb jej życia był
dostosowany do jego zajęć.
Ojciec nie musiał starać się o to, czy olej nalany do lampy, czy knot jeszcze wystarczająco długi, czy lampa
dobrze oczyszczona, czy torebka na presówkę pełna. Te czynności musieliśmy wykonywać codziennie.[…]
Buty bo roboty musiały być codziennie czyszczone, a dwa razy w tygodniu nacierane tłuszczem rybim. […]
Przed powrotem ojca z pracy mama musiała przygrzać wodę do kąpieli, przygotować wannę. Po kąpieli
zasiadał z nami do obiadu11.
Mężczyzna wykonywał w domu tylko najcięższe prace, np. przynoszenie węgla, rąbanie
drewna. Na Śląsku panował powszechnie pogląd, że wykonywanie „babskich” zajęć uwłacza
zarówno prestiżowi męża, jak i godności żony, co narażać mogło całą rodzinę na ośmieszenie
J. K o p e r n o k, Wychowanie na każdym kroku pachniało górnictwem, [w:] Pamiętniki górników…, s. 153.
Życiorysy górników z 1949 r., [w:] Pamiętniki górników…, s. 28.
7 Ibidem, s. 28.
8
J. K o p e r n o k, op. cit., s. 153.
9 E. G ó r n i k o w s k a - Z w o l a k, op. cit., s. 94.
10Życiorysy górników z 1949 r…., s. 28.
11Ibidem, s. 154.
5
6
89
w oczach krewnych i znajomych. Dorastające dzieci były angażowane w codzienne domowe
zajęcia, wkrótce też wyręczali ojca w ciężkich pracach.
W domowej pracy każdy miał swój resort […]. Jeden musiał codziennie nosić wodę z pompy do stągwi,
drugi dopilnowywał zaopatrzenia w węgiel, trzeci dwa razy w tygodniu zarabiał kwas do pieczenia chleba
[…], gdy mamusia chodziła dwa razy w miesiącu po zakupy, musiał też jeden z nas pójść z nią, by pomóc
przynieść towar12.
Wydawać by się mogło, że przy tak silnie i wyraźnie zaznaczonej dominującej pozycji
męża, pozycja żony była niska i mało ważna. Jednak w tradycyjnych rodzinach górniczych,
przy zachowaniu wszelkich oznak wysokiego statusu mężczyzny, tak naprawdę rządziły
kobiety.
Rola żony sprężona z niższą wobec męża pozycją w hierarchii rodzinnej, była o wiele bogatsza i ważniejsza
w realnej strukturze rodziny niż rola ojca opatrzona znaczącym autorytetem. Ojciec ma bowiem wysoką
pozycję w hierarchii prestiżu, ale niższa pozycję w hierarchii realniej codziennej władzy. Władza rodzinna
właściwie spoczywa w rękach żony13.
Śląska kobieta cały swój czas poświęcała opiece nad dziećmi i trosce o dom. Jeden z
byłych górników wspomina:
Do resortu matki należało: opieka nad inwentarzem żywym, gotowanie, wyrabianie ciasta chlebowego,
szycie bielizny, gdyż w ówczesnych czasach nikt nie chciał chodzić w kupionej, pranie i prasowanie bielizny
– szczególnie białych kołnierzy i mankietów, jednym słowem gospodarkę trzymała w domu matka, ojciec
starał się tylko o zarobek14.
Do najważniejszych zadań kobiety należało wychowywanie dzieci:
Matka pełniła funkcje wychowawcze, przekazywała treści religijne i kulturowe zwyczaje, wpajała dzieciom
oczekiwane postawy życiowej rzetelności, uczciwości, oszczędności, racjonalności i stosownie do płci
dzieci przygotowywała je do dorosłego życia. Dotyczyło to zwłaszcza córek, które później w swoim
dorosłym życiu czerpały z bogactwa matczynych i rodzinnych doświadczeń, naśladując je i wpisując
założone przez siebie rodziny w rytm międzypokoleniowego przekazu kultury decydujący o zachowaniu
dziedzictwa przodków i kulturowej tożsamości regionu oraz narodu15.
Kobiety przekazywały tradycyjne wzory i wartości. Ze względu na historyczne dzieje
Śląska dużą wagę przykładano do wychowania w duchu patriotycznym:
Matka wpajała nam dzieciom zasady moralne oraz obowiązujące w środowisku robotniczym postawy i
wartości, starała się, byśmy się uczyli. Wychowany w domu rodzinnym w duchu polskim nie zaraziłem się
w szkole niemieckiej duchem germańskim, nie przekonała mnie tam też przez nauczyciela wykładana i
rózgą wbita sfałszowana historia ziemi śląskiej. Gazeta i książka polska były w naszej rodzinie jedynym
drogowskazem na przyszłość16.
Ważną funkcją żony było zarządzanie domowym budżetem. Kobieta planując wydatki
musiała kierować się przede wszystkim oszczędnością, aby ze skromnej pensji męża utrzymać
dom i wyżywić gromadkę dzieci. Na Śląsku do dzisiaj idealna żona to kobieta przede
wszystkim gospodarna: „Od 23 lat jestem gospodynią domową, mąż Franciszek jest
Ibidem, s. 153.
L. D y c z e w s k i, Zmiany w spójności więzi międzypokoleniowej w rodzinie, [w:] Przemiany rodziny polskiej, red. J.
K o m o r o w s k a, Warszawa 1975, s. 312.
14 J. K o p e r n o k, op. cit., s. 153.
15 W. Ś w i a t k i e w i c z, Rodzina jako wartość w tradycji kulturowej Górnego Śląska, [w:] Rodzina współczesna, red. M.
Z i e m s k a, Warszawa 2001, s. 76.
16 J. P i o t r o w s k i, Zawód a struktura rodziny, „Biuletyn Śląskiego Instytutu Naukowego”, 1963, nr 39, s. 18; E.
G ó r n i k o w s k a - Z w o l a k, op. cit., s. 95; Życiorysy górników z 1947 r…., s. 10.
12
13
90
górnikiem strzałowym w kopalni „Pstrowski” w Zabrzu […] Jaki ten dom jest to w
większości zależy ode mnie, od mojej gospodarnej ręki […] Dom to także budżet miesięczny
oparty na pensji męża”17.
Kobiety przygotowywały i podawały posiłki. Bardzo dbano o to, aby przy stole mogła
wspólnie zasiąść cała rodzina. Pory posiłków uzależnione były od pracy męża, dla którego
żona chowała zwykle najlepsze kąski. „Dziennie jak należało rodzina zasiadała w komplecie
do wspólnego stołu. Po wypłacie jak matka przyniosła funt kiełbasy to trzymało się tylko dla
ojca”18.
Wspólne jedzenie nawet najbardziej skromnych posiłków integrowało rodzinę, a czas
spędzany we własnym gronie znaczył bardzo wiele. Zwyczajowe czekanie na ojca, dbałość o
to, by wszyscy mogli zasiąść do stołu, uczyły dzieci szacunku dla rodziców i pracy, dzięki
której można było wyżywić rodzinę.
Z racji tego, iż od najmłodszych lat przygotowywano kobiety do roli matek i żon, nie
rozbudzano w nich ambicji naukowych czy zawodowych. Kobietom brakowało
odpowiedniego wykształcenia, na które zwykle nie było stać rodzin robotniczych:
„Wykształcić każdego z nas ojciec nie był w stanie przy tak marnym zarobku, który ledwie
starczał na wyżywienie rodziny”19.
Na początku wieku kobiety, które decydowały się pójść do pracy, mogły liczyć jedynie na
zatrudnienie przy najprostszych czynnościach, nie wymagających ani wysokich kwalifikacji,
ani doświadczenia. „Kobiety wykonywały na kopalni wyłącznie prace fizyczne. W biurach w
ogóle kobiet nie było. Kobiety pracowały na sortowni i sprzątały biura”20.
Zatrudnienie kobiet nie było jednak powszechne i tylko wyjątkowe okoliczności, np. bieda,
śmierć męża czy wojna, zmuszały kobiety do podjęcia pracy zarobkowej. Praca zawodowa nie
zwalniała jednak kobiet z obowiązków domowych.
W tym czasie wybuchła wojna rosyjsko-japońska, ojciec został zabrany na tę wojnę w 1905 roku, a matka
musiała iść do pracy Matka poszła do pracy na kopalnię i razem ze mną pracowała na sortowni. W domu
do późnej nocy prała bieliznę, cerowała pończochy lub łatała ubrania dla rodzeństwa21.
Obecnie, gdy Śląsk bardzo zmienił swoje oblicze wskutek restrukturyzacja i likwidacji
kopalń, trudno znaleźć tu rodziny odpowiadające zarysowanemu wyżej modelowi. Tradycyjna
górnicza rodzina jest już tylko elementem historii uczącym i pokazującym, jak wielką
wartością jest wzajemny szacunek i przywiązanie do najbliższych.
Śląskie kobiety umiejętnie godziły wszystkie spoczywające na nich, niełatwe obowiązki, ich
codzienna praca spotykała się z uznaniem domowników. To one chroniły dom rodzinny
przed wszelkimi kłopotami, jako pierwsze wiedziały o problemach dzieci, stanowiły oparcie
dla męża. Były cenione za gospodarność, oszczędność i pracowitość, wnosiły do domu ciepło
i uczucia. Rodzina praktycznie nie mogła prawidłowo funkcjonować bez matki, która darzona
ogromnym szacunkiem (syntezą miłości i czci), stawała się jej najważniejszym filarem.
Najpełniej wyraża to wspomnienie byłego górnika: „Głos matki był święty”22.
E. P a s t e r n a k, Można wydać tyle ile się ma, „Trybuna Robotnicza”, 1980, nr 25.
B. S t a b i k, To, co przeżyłem, przeżywali i inni, [w:] Pamiętniki górników…, s. 147; J. S ę d e k, Wszedłem na drogę,
którą kroczę do dziś, ibidem, s. 107.
19 J. K o p e r n o k, op. cit., s. 154.
20 Ibidem, s. 166.
21 J. S ę d e k, op. cit., s. 107; A. S m u d a, Od KPP do PPR w kopalni „Łagiewniki”, [w:] Pamiętniki górników…, s.
203.
22 J. K o p e r n o k, op. cit., s. 153.
17
18
91
92
Katarzyna Florczyk
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
WIZERUNEK PRZODOWNICZKI PRACY OKRESU STALINOWSKIEGO W POLSCE
Cieszące się coraz większą popularnością publikacje dotyczące sytuacji kobiet w ramach
tzw. gender studies służą poznaniu i prześledzeniu ich roli na przestrzeni dziejów. Badacze
najnowszej historii Polski do 1989 r. skupiali dotąd uwagę przede wszystkim na analizie spraw
ustrojowo-państwowych, gospodarczych i społecznych. Podejmowany przez autorkę wątek
także dotyka tej tematyki. Na propagowany przez władzę wizerunek kobiety – przodowniczki
pracy miały bowiem w dużej mierze wpływ również kwestie ekonomiczne i polityczne1. W
dalszej części artykułu przedstawię, w jaki sposób problemy demograficzne i potrzeba
rozwoju przemysłu ciężkiego warunkowały sposób podejścia do tzw. kwestii kobiecej. Dla
pełniejszego wyjaśnienia istoty omawianego zjawiska posłużę się konkretnymi przykładami
przodownic. Za reprezentatywne i warte przeanalizowania uznałam losy trzech robotnic.
Każdej z nich został poświęcony osobny zeszyt w propagandowej serii, zatytułowanej
Biblioteczka Przodowników Pracy. Wskazuje to na szczególne wyróżnienie następujących osób:
Gertrudy Ening, Jadwigi Niewolnik i Wandy Gościmińskiej. Każdy zeszyt posiada znaczący
tytuł: Od hałdy do technikum2, Jadwiga Niewolnik będzie pierwszym wytapiaczem3, Mój wielki dzień4.
Warto również wspomnieć o postaciach przodowniczek, stworzonych przez ówczesnych
artystów: filmowców, plastyków, pisarzy. W swoich pracach wielu twórców odwoływało się
do modnego tematu aktywizacji zawodowej kobiet. Wizerunek kobiety w polskim kinie
socrealistycznym, np. Hanki Ruczajówny z Przygody na Mariensztacie (reż. Leonard Buczkowski,
1954) czy Krystyny Poradzkiej z filmu Autobus odjeżdża 6:20 (reż. Jan Rybkowski, 1954),
świetnie obrazuje obowiązujący ówcześnie oficjalny wzór przodownicy.
Zwiększone zapotrzebowanie na pracę pań wynikało z kilku czynników. Po zakończeniu
II wojny światowej w państwie polskim mieszkało ponad dwa miliony kobiet więcej niż
mężczyzn. Oznaczało to, że na 100 Polaków przypadało118 Polek5. Był to przede wszystkim
skutek strat wojennych, które były wyższe wśród mężczyzn, a także tego, że duża ich liczba
pozostała po wojnie na emigracji. W tej sytuacji kobiety były najłatwiejszym do wykorzystania
rezerwuarem siły roboczej. Podejmowały one pracę także ze względu na trudności materialne.
Zwykle, aby zapewnić minimum życiowe rodzinie, wraz ze swoim mężem pracowała i żona.
Była to nowa sytuacja w porównaniu do okresu przedwojennego.
Sytuacja polityczna w kraju była także odmienna od przedwrześniowej. Wraz z
wkraczającymi do Polski oddziałami zwycięskiej Armii Czerwonej przybywali, wyznaczeni
przez Stalina do zarządzania państwem, zależni od Moskwy działacze komunistyczni. Po
1 Stefan Bednarek uznał PRL za kraj, w którym wszystko należało i zależało od polityki. S. B e d n a r e k, Nim
będzie zapomniana: szkice o kulturze PRL-u, Wrocław 1997, s. 236.
2 G. E n i n g, Od hałdy do technikum, Warszawa 1950.
3 W. S u c h e c k a, K. S t r z e l e c k i, Jadwiga Niewolnik będzie pierwszym wytapiaczem, Warszawa 1951.
4 W. G o ś c i m i ń s k a, Mój wielki dzień, Warszawa 1949.
5 Polska 1946–1983. Dane statystyczne GUS, Warszawa 1984, s. 2. W stolicy przewaga kobiet była jeszcze wyższa,
na 100 mężczyzn przypadało aż 140 pań. S. N o w a k o w s k i, Miasto polskie w okresie powojennym, Warszawa 1988,
s. 245.
93
formalnym zjednoczeniu Polskiej Partii Socjalistycznej i Polskiej Partii Robotniczej w 1948 r.
rozpoczął się w kraju nowy etap budowy komunizmu. Powstała Polska Zjednoczona Partia
Robotnicza, która miała prowadzić naród do socjalizmu opierając się „twardo i zdecydowanie
na zasadach nauki marksistowsko-leninowskiej”6. PZPR zaczęła realizować radziecki model
rozwoju gospodarki. Po wykonaniu trzyletniego Narodowego Planu Odbudowy
Gospodarczej, przystąpiono do wprowadzenia w życie kolejnego projektu. Zgodnie z
podstawowymi założeniami Sześcioletniego Planu Rozwoju Gospodarczego i Budowy
Podstaw Socjalizmu, skoncentrowano się na gwałtownej industrializacji kraju ze szczególnym
rozwojem przemysłu ciężkiego. Powstawały fabryki i huty (na czele z najbardziej znaną Nową
Hutą), dające pracę masowo migrującym do miasta chłopom7, którzy stawali się robotnikami.
Rozwój produkcji odbywał się głównie przez wzrost zatrudnienia, a nie przez zwiększenie
wydajności pracy czy wprowadzenie nowszych technologii. Rozbudowano zwłaszcza
hutnictwo i przemysł maszynowy, które były podstawą produkcji zbrojeniowej. Ambitne
założenia planu wymagały ogromnego wzrostu liczebnego klasy roboczej. Jej ciągły deficyt
nadrabiano poprzez zwiększanie godzin pracy, popularyzowanie pracy kobiet czy
promowanie współzawodnictwa.
Czasy stalinowskie były okresem niezwykle silnej propagandy, również tej, skierowanej do
pań. Wiązało się to z rolą, w jakiej komuniści chcieli widzieć kobiety. Propagowano nowy
wzorzec, pracującej w hucie, na budowie czy prowadzącej traktor, matki i żony. Władza
potrzebowała kobiecych rąk do pracy w odbudowującej się i coraz silniej zindustrializowanej
gospodarce. Przejawiało się to w zachęcaniu, a często także ekonomicznym przymuszaniu,
Polek do aktywizacji zawodowej. Trudna sytuacja materialna rodzin, w których pracowała
tylko jedna osoba, zmuszała kobiety do podjęcia pracy nawet w wypadku posiadania małych
dzieci. Tymczasem w propagandzie wyjście kobiet z domu przedstawiano jako przejaw ich
emancypacji, co możliwe stało się w pełni, zdaniem komunistów, dopiero w socjalistycznej
Polsce. Powoływano się na konstytucję, której art. 66 gwarantował kobiecie między innymi
„równe z mężczyzną prawo do pracy i wynagrodzenia według zasady „równa płaca za równą
pracę”, prawo do wypoczynku, do ubezpieczenia społecznego, do nauki, do godności i
odznaczeń, do zajmowania stanowisk publicznych”8.
W nowej rzeczywistości nie mogło zabraknąć miejsca dla kobiet – robotnic i aktywistek
walczących o lepsze jutro. Wzór Polki, pracującej w nowych zawodach, propagowano
szczególnie w okresie realizacji planu sześcioletniego. Zwłaszcza wtedy środki masowego
przekazu wskazywały, że możliwe jest łączenie roli żony, matki i wzorowej pracownicy.
Donoszono także o kolejnych przodowniczkach, pracujących w rozmaitych zawodach i
realizujących się dzięki działalności politycznej.
Sam termin „przodownik pracy” oznaczał robotnika, który na swym stanowisku znacznie
przekraczał przewidziane normy. Ruch przodownictwa zapoczątkowany został w Związku
Radzieckim. To tam narodziła się idea maksymalnego zawodowego zaangażowania dla
szybszej realizacji planu. Jako pierwszy „zaszczytne miano przodownika” otrzymał w 1935 r.
Aleksiej Stachanow, rębacz z kopalni Centralnaja-Irmino w Donieckim Zagłębiu Węglowym
(stąd późniejsze określenie – ruch stachanowski). Małgorzata Jarmułowicz w swoim artykule
B. B i e r u t, J. C y r a n k i e w i c z, Podstawy ideologiczne PZPR, Warszawa 1952, s. 7.
W latach 1950–1953 wyjechało ze wsi aż 1,8 mln osób, spowodowało to niebywały wzrost liczby ludności w
miastach i rodziło poważne problemy braku: mieszkań, sieci handlowych, szpitali czy infrastruktury komunikacyjnej.
Wielka historia Polski, red. M. S z u l c, t. VIII, Kraków 2003, s. 103.
8 Konstytucja Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, Warszawa 1952, s. 80.
6
7
94
uznała, że wykreował on najwłaściwszy – w rozumieniu komunistów – wzór robotnika
„pioniera postępu, świadomie doskonalącego swój warsztat pracy i aktywnie
współtworzącego nowe społeczno-gospodarcze oblicze socjalistycznej ojczyzny”9.
Polskim, najbardziej znanym odpowiednikiem Stachanowa, był rębacz z kopalni
„Jadwiga”, Wincenty Pstrowski. To on był autorem słynnego, zamieszczonego w prasie, listu
do górników, wzywającego do podjęcia współzawodnictwa w ramach trzyletniego
Narodowego Planu Odbudowy Gospodarki na lata 1947–1949. W następnych latach ruch
współzawodnictwa stale się rozrastał. Największe rozmiary przybrał w okresie realizacji planu
sześcioletniego. To wtedy w zakładach pracy istniały całe przodujące brygady, a nawet zmiany
przekraczające normy10. Do rywalizacji o jak największe podniesienie wydajności stawały
fabryki i całe gałęzie przemysłu. Efektywność określano w ujęciu procentowym, co
umożliwiało porównania zaangażowania każdego z robotników w „budowę socjalistycznej
ojczyzny”. Każdy przekraczający normę pracownik otrzymywał premię11. Postulowano
tworzenie Szkół Przodownictwa Pracy, w których wskazywano by na źródła sukcesu
przekraczających normy i uczono w ten sposób młodszych pracowników. Poza tym szkoły
miały służyć rozpowszechnianiu myśli komunistycznej:
propaganda szkoły musi być przesycona treścią polityczną; w okresie poprzedzającym rozpoczęcie zajęć
winny się odbyć krótkie, nie nużące, atrakcyjne zebrania, poświęcone znaczeniu wzrostu wydajności pracy
dla budowania socjalizmu i jego wyższej fazy – komunizmu12.
Głoszone przez władzę zrównanie w prawach kobiet z mężczyznami, dotyczyło także
kwestii współzawodnictwa. „Polska Ludowa dała nam równe z mężczyznami prawa, ale też
żąda od nas równych obowiązków i równego wysiłku”13 – pisała jedna z przodownic. Takie
robotnice były portretowane w prasie i stawiane za wzór do naśladowania, w myśl
propagowanej zasady o nieograniczonych możliwościach kobiet. Podawano coraz większe
liczby pań angażujących się w przekraczanie norm. Dla przykładu na terenie województwa
wielkopolskiego, według danych Ligi Kobiet, w 1947 r. we współzawodnictwie uczestniczyło
zaledwie 500 pań, w 1950 r. było ich już ponad 20 000, a w 1952 r. – 70 00014. W 1950 r.
„Gazeta Poznańska” podawała:
Kobiety biorą coraz aktywniejszy udział w ruchu współzawodnictwa pracy. Dziesiątki tysięcy kobiet przede
wszystkim w przemyśle włókienniczym zdobywa zaszczytne miano przodownic pracy, a ponad 200 tysięcy
uczestniczy w ruchu współzawodnictwa […]. Przodownice pracy wnoszą olbrzymi wkład do dzieła
faktycznego równouprawnienia kobiet, rozbijając przez swe wybitne osiągnięcia w pracy zaskorupiałe
przesądy o niższości kobiet15.
9 M. J a r m o ł o w i c z, Przodownika pracy obraz, [w:] Słownik realizmu socjalistycznego, red. Z. Ł a p i ń s k i,
Kraków 2004, s. 239-245.
10 Należy jednak uwzględnić częste fałszerstwa, popełniane przez zakłady pracy, w celu przekraczania norm.
Fałszowano sprawozdania, celowo zaniżano normy, które stosunkowo łatwo można było wykonać i przekroczyć.
Na porządku dziennym były również przestoje w pracy, spowodowane jej złą organizacją i brakami materiałów.
Często w pierwszej połowie miesiąca dochodziło do spowolnienia w produkcji, natomiast w drugiej połowie
„goniono plan” i zmuszano robotników do ogromnego wysiłku.
11 Np. w fabryce tkackiej w Rudzie Pabianickiej w 1948 r. za 101% normy robotnik dostawał 20% premii,
odpowiednio za 131 – 65% premii, przy normie 161 – 85% premii. „Kobieta”, 1948, nr 30, s. 6.
12 A. C z a r s k i, Szkoły przodownictwa pracy, Warszawa 1953, s. 4.
13 Socjalistyczny stosunek do pracy, Warszawa 1951, s. 23.
14 Archiwum Państwowe w Poznaniu [dalej: APP], sygn. 139, Liga Kobiet. Zarząd Wojewódzki Poznań, s. 68.
15 „Gazeta poznańska”, 1950, nr 65, s. 1.
95
Na łamach prasy kobiecej zachęcano Polki do zwiększenia wydajności pracy: „do wzięcia
udziału we współzawodnictwie wzywamy kobiety całej Polski, tkaczki, prządki, biuralistki,
wszystkie kobiety, które chcą lepszego jutra dla swych dzieci, które chcą przyczynić się do
utrwalenia pokoju na świecie”16 – głosił propagandowy wtręt. Przodowniczki, przedstawiane
w środkach masowego przekazu, nie wyróżniały się w swoim wyglądzie niczym szczególnym.
Zwykle były to młode, uśmiechnięte dziewczyny (choć zdarzały się również panie w bardziej
zaawansowanym wieku). Co charakterystyczne, nie były to osoby szczególnie dobrze
zbudowane, co miało wskazywać na kłamliwość twierdzenia o konieczności posiadania
znaczącej siły fizycznej, aby przekraczać normy.
Komuniści wyraźnie próbowali ukształtować rolę kobiet w państwie zgodnie ze swoim
wyobrażeniem. Używali w tym celu różnych metod. Oddziaływanie propagandowe stanowiło
jedną z nich. Jego cechą charakterystyczną była nachalność i szablonowość. Można ją
dostrzec także w opisach poszczególnych etapów życia przodowniczek. Omawiane postacie
mają wyraźne wspólne cechy, dlatego nie ma przeszkód, aby dokonać analizy obrazu
przodownicy, zestawiając ich losy. Opisując dzieciństwo Wandy Gościmińskiej, Jadwigi
Niewolnik i Gertrudy Ening dostrzec można piętno, jakie wywarło ono na ich dalszym losie.
Wszystkie panie dorastały w przedwojennej Polsce w rodzinach robotniczych. Trudna
sytuacja materialna jest wyraźnie widoczna w każdym z opowiadań. Kryzysowa sytuacja
finansowa w domu uniemożliwiła dalszą naukę Jadwidze Niewolnik. Z trójki rodzeństwa
rodzice mogli pozwolić sobie jedynie na wykształcenie jej brata. Gościmińska wspominała
niewielkie racje żywnościowe i ciągły smutek w oczach matki, przy krojeniu chleba na małe
kromki dla czwórki wygłodniałych dzieci. Ening mówiła wprost o głodzie – ojciec nie mógł
znaleźć stałej pracy, a dorabiając zamiataniem ulic niewiele mógł zarobić. Również ona, mimo
najlepszych chęci, nie mogła się uczyć, gdyż jako najstarsza siostra musiała zajmować się
rodzeństwem. Wyraźnie podkreślano przepaść między robotnikami a właścicielami fabryk,
żerującymi na panującym bezrobociu. Nastoletnia Wanda Gościmińska pracowała jako
pomoc w przędzalni, nie otrzymując w zamian wynagrodzenia przez prawie rok. Dopiero po
tym okresie, który traktowano jako czas nauki, otrzymała pierwszą wypłatę. Niewolnik była
zatrudniona jako służąca: gotowała, sprzątała, niańczyła dzieci. Peerelowska propaganda
bardzo chętnie przywoływała lata dwudziestolecia międzywojennego, by wskazać na poprawę
sytuacji robotników. Po wojnie w życiu wszystkich bohaterek nastąpiła diametralna zmiana.
Zaczęły pracę w fabryce, która jak podkreślano, nie była już własnością kapitalisty, ale
należała do wszystkich robotników. Gertruda Ening wspominała niepewność, jaka
towarzyszyła jej, gdy przekraczała bramy kopalni. Nie posiadała doświadczenia, jedynie wielki
zapał do pracy. Podobnie wyglądał pierwszy dzień Jadwigi Niewolnik w hucie. Dodatkowo
martwił ją mały synek, pozostawiony w domu pod opieką sąsiadki. Obawy obu kobiet, jak
podkreślono w tekstach, okazały się jednak bezpodstawne. Robotnice szybko przekonały się,
że doskonale radzą sobie z powierzonymi im zadaniami.
Jadwiga Niewolnik, młoda blondynka niewielkiego wzrostu, zaczęła pracę przy
generatorach w hucie „Florian”. Dzięki sumienności i pracowitości w swej pracy
dorównywała mężczyznom. Szybko też awansowała na pomocnika wytapiacza. Również ta
funkcja nie zaspokoiła jej ambicji, dlatego podjęła naukę na kursie stalowników i stała się
jedyną w kraju kobietą, szkolącą się na pierwszego wytapiacza stali. Gertruda Ening otrzymała
posadę pracownicy fizycznej w przeróbce mechanicznej w kopalni „Helena”. Osiągała coraz
lepsze wyniki w pracy, szybko awansowała i stała się odpowiedzialna za ładowanie rudy
16
„Kobieta”, 1948, nr 13, s. 15.
96
mułowej. Proces ten, dzięki własnej inwencji, znacznie przyspieszyła i udoskonaliła. Wanda
Gościmińska, włókniarka w Zakładach Przemysłu Bawełnianego, jako pierwsza w zakładzie
zaczęła pracować wielowarsztatowo (obsługiwać więcej maszyn), w 1950 r. wyrabiała już
167% normy17. Dzięki temu produkowała znacznie więcej motków niż inne robotnice. Jej
zarobek prawie się podwoił. Przyłączyła się również do współzawodnictwa zespołowego i
wraz z koleżankami osiągała doskonałe wyniki. Kierownictwo doceniło jej osiągnięcia i
przeniosło ją do pracy instruktorskiej.
Każda z tych kobiet w swoim fachu otrzymała miano przodownicy. Opowiadając o tym,
jak udawało im się przekraczać normy, wszystkie wskazywały na dobrą organizację pracy,
brak postojów i maksymalną koncentrację „człowiek wcale nie odczuwa zmęczenia, gdy umie
sobie zorganizować prace tak, aby nie wykonywać zbędnych ruchów i pracuje równomiernie
przez cały dzień”18.
By wyróżniać się wydajnością, należało przybywać do zakładu punktualnie, nie tracić
czasu na zbędne rozmowy i dbać o maszynę czy inny sprzęt wykorzystywany w pracy.
Przodowniczki, prócz pełnego poświęcenia fabryce, charakteryzowało zaangażowanie
polityczne i społeczne. Wszystkie były członkiniami PZPR, traktowały to jako duży zaszczyt i
honor. Co więcej, angażowały się społecznie, np. jako aktywistki Ligi Kobiet. Udawało im się,
w świetle propagandy, doskonale i z łatwością połączyć te funkcje z wychowywaniem dzieci19.
Państwo doceniało najbardziej zasłużone spośród pań. Za swoje dokonania przodowniczki
otrzymywały liczne nagrody i medale: odznakę przodownika pracy, srebrny i brązowy krzyż
zasługi, a nawet wyróżnienie najwyższej rangi – order Budowniczych Polski Ludowej. Stawały
się wzorem do naśladowania dla milionów kobiet. Ich życiorysy, publikowane we
wspomnianej serii, miały na celu przekonanie wciąż nieaktywnych zawodowo kobiet do
pracy, aktywnych zaś – do jeszcze większego wysiłku na rzecz „odbudowy ojczyzny”.
Podobne zadanie spełniały ówczesne filmy, plakaty, a nawet wiersze. Wszędzie
przodowniczka pracy ukazywana jest jako osoba z łatwością pokonująca kolejne wyzwania, a
nawet – z powodzeniem rywalizująca we współzawodnictwie z mężczyznami. W filmie
Autobus odjeżdża 6.20 młoda żona i matka Krystyna Poradzka czuje się nieszczęśliwa, pracując
jako pomoc fryzjerska w małym miasteczku. Wyjeżdża więc na Śląsk. Dopiero w fabryce,
przekraczając normy jako spawaczka, odnajduje swoje powołanie i zostaje doceniona.
Produkcja ta w pełni oddaje sposób, w jaki propaganda zachęcała kobiety do aktywizacji
zawodowej. Szansa na zostanie przodowniczką nie wiązała się wcale, w świetle ukazywanych
materiałów, z wyczerpującą pracą, ale z możliwością samorealizacji. Krystyna otrzymała od
państwa stałą, dobrze płatną pracę, mieszkanie, możliwość dalszej edukacji. Marzyło o tym
wiele kobiet. Część z nich mieszkała na wsiach i nie posiadała większych widoków na lepszą
przyszłość. Perspektywa zamieszkania w mieście i podjęcia pracy miała stanowić alternatywę
dla biedy i monotonii codziennego życia na prowincji. W filmie Przygoda na Mariensztacie,
Hanka Rujczakówna, dzięki przeprowadzce do miasta i podjęciu pracy murarki, zostaje jedną
z przodujących robotnic budujących stolicę. Mimo ciężkiej pracy, ona i jej koleżanki z
brygady są radosne i uśmiechnięte, mają nienaganny wygląd. Co najważniejsze, zarówno
Kalendarz robotniczy na rok 1950, s. 206.
G. E n i n g, Od hałdy do technikum, Warszawa 1950, s. 20.
19 Mnogość funkcji można zilustrować na przykładzie Wandy Gościmińskiej, która łączyła obowiązki członka
egzekutywy koła fabrycznego i komitetu dzielnicowego, ze stanowiskiem przewodniczącej Rady Zakładowej,
członkostwem w Komitecie Miejskim PZPR, członkowstwem w Głównym Komitecie Współzawodnictwa
Związku Zawodowego Włókniarzy i Miejskiej Radzie Narodowej oraz Komitetem Ligi Kobiet. Gościmińska, jako
matka dwóch córek, angażowała się ponadto w działalność Komitetu Rodzicielskiego.
17
18
97
Hanka, jak i Krystyna nie posiadały żadnych kwalifikacji i wszystkiego musiały się uczyć od
podstaw. Stanowiło to przesłanie do wszystkich pań. Przodowniczką można było zostać
zawsze i to niezależnie od posiadanego wykształcenia czy miejsca urodzenia (np. na wsi),
przez wzorowe wywiązywanie się z dostaw dla państwa i pracujących w miastach robotników.
Bycie przodowniczką, w ujęciu propagandy, wcale nie wymagało znacznego nakładu siły,
najważniejszy był zapał do pracy. Kobieca aktywność na polu zawodowym przedstawiana
była jako forma walki o lepsze jutro. Dzięki swym zobowiązaniom panie, zdaniem władz,
przyczyniały się do utrwalenia pokoju i wzrostu pozycji Polski na arenie międzynarodowej.
Plakaty z traktorzystkami i murarkami pokazywały, że w każdym zawodzie kobieta może
pracować z korzyścią dla państwa.
Analizując propagandowy wizerunek przodowniczki należy podkreślić jego stałe elementy,
jak: szansa na nowe życie, większe zarobki i samodzielność, radość z wykonywanej na rzecz
ojczyzny pracy, szczęście w życiu zawodowym i prywatnym. Istotnie, osobista satysfakcja
przodowniczek i ich wieloaspektowy rozwój, to obraz wyłaniający się z lektury
propagandowych broszur i filmów z epoki. Rzeczywistość jednak wyglądała dużo mniej
zadowalająco. Nietrudno zauważyć, że wszystkie z wykonywanych przez wspomniane
przodowniczki zawodów należą do obciążających nawet dla silnych mężczyzn. Kobiety
zwiększające wydajność pracy musiały odczuwać oznaki zmęczenia i przepracowania. Mimo
to propaganda starała się udowodnić, że praca ponad obowiązujące normy nie oznacza wcale
wyniszczenia organizmu. Nie wspominano o zgubnych dla zdrowia skutkach przepracowania.
Osiągnięcia przodowników, zdaniem komunistów, nie były rezultatem
nadmiernego wysiłku mięśni, lecz dobrej organizacji pracy, maksymalnego wykorzystania maszyn i
narzędzi, usprawnień i racjonalizacji opartych na naukowych podstawach20. Robotnicy w rzeczywistości
nienawidzili „wyścigu pracy” […] normy wyznaczały władze, lecz stwarzano pozór, że wynika to z
inicjatywy przepełnionej entuzjazmem „klasy robotniczej”21.
Władze wykorzystywały sztuczne rekordy, osiągane przez przodowników, do zawyżania
norm produkcyjnych, obowiązujących wszystkich pracowników danej branży. Nachalna
propaganda na rzecz wydajniejszej pracy przyniosła w rezultacie skutek odwrotny do
zamierzonego. Jak zauważył Zdzisław Zblewski, przyczyniło się to do zaniku etosu
robotnika, wykształconego w latach dwudziestolecia międzywojennego.
Rzeczywistość robotnic-przodownic okresu stalinowskiego także daleka była od
przedstawianej przez propagandzistów. Kobiety zatrudniane w zawodach, uznawanych
dotychczas za typowo męskie, spotykały się z dużą niechęcią czy wręcz wulgarnym
zachowaniem ze strony przełożonych i pozostałych robotników. Prasa przedstawiała
wizerunki przodowniczek, zachęcając do ich naśladownictwa. Władza uważała bowiem, że
przekraczanie kolejnych norm i nieograniczony dostęp do różnych zawodów to dowód na
„wyzwolenie” kobiety. Tak pojmowana „emancypacja” doprowadzała do rozbijania
podstawowej komórki społecznej – rodziny. Na „wyzwoleniu” Polek cierpieli najbardziej jej
najbliżsi, zwłaszcza dzieci. Państwo szczyciło się zapewnieniem kobietom pomocy w pracach
domowych: gotowaniu, praniu, całodziennej opiece nad dziećmi. Nie dostrzegano coraz
wyraźniejszego osłabienia więzi, łączących członków „socjalistycznych rodzin”. Kobietom
pracującym ponad normy coraz trudniej było godzić obowiązki zawodowe z domowymi. Nie
ułatwiały tego kłopoty związane z zaopatrzeniem czy przeludnionymi mieszkaniami. Polki w
rzeczywistości mało interesowała realizacja planu sześcioletniego. Wskazuje na to chociażby
20
21
A. C z a r s k i, Szkoły przodownictwa pracy, Warszawa 1953, s. 4.
H. Ś w i d a - Z i e m b a, Człowiek wewnętrznie zniewolony, Warszawa 1998, s. 208.
98
protokół, sporządzony w 1950 r. z wyborów do Rad Kobiecych pracownic pogotowia
krawieckiego z Poznania:
Referat o planie 6-cio letnim odczytała delegatka Zawiązków Zawodowych. Dyskusji nie przeprowadzono,
w każdym razie żadna z kobiet nad planem nie chciała dyskutować. Dyskusja prowadziła się na temat
bolączek [tak w tekście – przyp. K. F.], jak brak masła, cukru, proszku22.
Troska o dobro Polek, o propagandowo nagłaśnianą emancypację i uniezależnienie od
mężczyzny, nie była rzeczywistym celem państwa. Praca w zawodach tradycyjnie uważanych
za typowo męskie (pomimo ciągłej ich mechanizacji), wymagających fizycznego wysiłku, była
korzystna w zasadzie jedynie dla państwa. Umożliwiła szybszą odbudowę kraju ze zniszczeń
wojennych i industrializację. Kolejnym celem władz było zmniejszenie wpływu matek na
dorastające dzieci przez zaangażowanie zawodowe. Kobiety zostały w latach realizacji dwóch
wielkich planów wykorzystane jako pracownice fizyczne. Przodowniczki pracy, wychwalane w
okresie stalinizmu, w późniejszym okresie, gdy zmniejszyło się zapotrzebowanie na ich pracę,
były odsyłane do zawodów tradycyjnie uznawanych za damskie, bądź kierowane do domów,
w trosce o dobro dorastających dzieci.
22
APP, sygn. 206, Liga Kobiet. Zarząd Wojewódzki Poznań, k. 39.
99
100
Piotr Kręzel
Uniwersytet Łódzki
ELENA CEAUŞESCU – NAJLEPSZA MATKA RUMUNII?
Bohaterką mojego referatu jest żona Nicolae Ceauseşcu – Elena. Postać historyczna, której
poczynania, szczególnie te polityczne, wzbudzały i ciągle wzbudzają żywe dyskusje zarówno
wśród historyków, jak i współczesnych Rumunów. Wiele kontrowersji w literaturze
przedmiotu wywołuje jej polityka „prorodzinna” oraz specyficzne metody i koncepcje walki z
wieloma chorobami zakaźnymi. W swojej pracy postaram się więc przedstawić sylwetkę
Pierwszej Damy Rumunii, zachowując charakterystyczny dla studiów historycznych
chronologiczny zapis kolejnych etapów jej barwnego żywota. Celem pokazania, jaką „Matką
dla Rumunów” była w rzeczywistości, miałem na uwadze przede wszystkim jej działalność
społeczną. Podczas pisania niniejszego szkicu nie pominąłem jednak także ważkich epizodów
politycznych z jej życia (przez wielu obserwatorów rumuńskiej sceny politycznej była wszak
nazywana „szyją reżimu Geniusza Karpat”)1.
Elena Petrescu – bo tak brzmiało jej panieńskie nazwisko – przyszła na świat 7 I 1919 r. w
Petreşti2, w spauperyzowanej rodzinie chłopskiej. Niewiele wiemy na temat jej dzieciństwa,
gdyż niezbyt chętnie o nim opowiadała. Wydaje się jednak, że nie było ono kongruentne z
pieczołowicie konstruowanym przez nią wizerunkiem Pierwszej Damy. Wiadomo tylko, że jej
ojciec dzierżył mały kawałek ziemi, który jednak nie wystarczał na wyżywienie rodziny
Petrescu. Z tego też względu czternastoletnia wówczas Elena, zmuszona przez sytuację,
porzuciła szkołę. Następnie przeprowadziła się do Bukaresztu, gdzie znalazła pracę. Najpierw
była niewykwalifikowaną pomocą w laboratorium (zdaje się, że wtedy to właśnie
zafascynowała ją praca chemika). Po roku została jednak zwolniona. Chcąc zapewnić sobie
byt musiała podjąć pracę jako szwaczka w fabryce włókienniczej. Od połowy lat 30. XX w.
Elena była już na stałe związana z Bukaresztem. Tam też zaczęła uczęszczać na spotkania
Ligi Młodych Komunistów.
Badacze reżimu Ceauşescu uważają jednak, że większość zdawkowych faktów,
odnoszących się do młodości Eleny, zostało sfałszowane3. Jednym z nich był nawet rok jej
urodzenia. Najnowsze badania wskazują, że urodziła się w 1916 r., a nie – jak głosiły ogólne
komunikaty państwowe – dwa lata później. Zmiany tej miano dokonać z wyraźnego polecenia
„Słońca Karpat”, który nie chciał, aby jego żona była od niego starsza (przynajmniej
oficjalnie)4. Przyczyną przeprowadzki do Bukaresztu było w rzeczywistości, nieakceptowane
przez konserwatywnych mieszkańców Petreşti, niemoralne prowadzenie się Eleny, a nie – jak
głosiły państwowe komunikaty – bieda w rodzinie Petrescu5. W stolicy Rumuni natomiast
Elena miała pracować w domu publicznym, gdzie też poznała swojego przyszłego męża
S. K l e i n, Największe zbrodniarki w historii, Warszawa 2006, s. 93–105.
Petreşti znajduje się w środkowej części Rumunii, w typowym rolniczym regionie tego kraju, jakim jest Okręg
Dymbowica.
3 E. B e h r, Kiss the hand you cannot bite. The rise and fall of the Ceauşescu, London 1991, s. 45–46.
4 Ibidem, s. 48.
5 Ibidem, s. 50.
1
2
101
Nicolae6. Taki, jakże kompromitujący epizod z życia małżonków Ceauşescu musiał zniknąć z
ich oficjalnej biografii. Na jego miejsce wprowadzono więc, wcześniej przytaczane przeze
mnie, opowieści o pracy w laboratorium i fabryce, a także o wczesnym wstąpieniu do
Komunistycznej Partii Rumunii. W tym miejscu wart odnotowania jest także fakt, iż w czasie
II wojny światowej Nicolae został aresztowany, Elena zaś powróciła do uprawiania
najstarszego zawodu świata7. Brat Nicolae, Andruta miał ją nawet przyłapać w niestosownej
sytuacji z niemieckim oficerem. Niektórzy biografowie Ceauşescu tym właśnie faktem
tłumaczą dość późne zawarcie związku małżeńskiego pomiędzy Eleną a Nicolae8. Miało do
niego dojść dopiero w 1946 r., kiedy to Nicolae zdołał jej wybaczyć zdradę.
Nie ulega jednak wątpliwości, że punktem zwrotnym w życiu bohaterki mojej pracy był
właśnie rok 1946 r., w którym poślubiła przywódcę Młodych Komunistów – Nicolae
Ceauşescu. Od tego czasu zaczęła też sukcesywnie angażować się politycznie. Bez wątpienia
jednak jej akcje znacznie wzrosły po 1965 r., kiedy to jej mąż, po śmierci Gheorghe
Gheorghiu-Deja, został I sekretarzem Rumuńskiej Partii Komunistycznej, a dwa lata później
– przewodniczącym Rady Państwa. Stała się wówczas najbardziej wpływową kobietą w
Rumunii9.
W tym miejscu warto przyjrzeć się bliżej, jaki udział w kierowaniu nawą polityczną
państwa rumuńskiego miała Elena. Już w październiku 1966 r., przy pełnym wsparciu swej
dominującej małżonki, Nicolae zaczął wprowadzać serię przepisów delegalizujących aborcję.
Najbardziej spektakularnym, a zarazem najbardziej kontrowersyjnym był Dekret 770 (Decret
pentru reglementarea întreruperii cursului sarcinii), który bezwarunkowo zakazywał usuwania ciąży.
Nieprzestrzeganie go wiązało się z wieloletnim więzieniem. Ponadto Ceauşescu
administracyjnie określał liczbę urodzeń. Każda kobieta przed ukończeniem czterdziestego
roku życia musiała urodzić co najmniej czworo dzieci (liczbę tę następnie zwiększono do
pięciorga). Podniesiono również podatki nie tylko dla małżeństw bezdzietnych, ale też dla
tych, które posiadały troje lub mniej dzieci. W tym czasie uniemożliwiano także na wszelkie
możliwe sposoby otrzymanie rozwodu. Ta specyficzna polityka prorodzinna okazała się
katastrofalna w skutkach. Rodziny, które z najwyższym trudem utrzymywały jedno lub dwoje
dzieci, musiały teraz wykarmić liczniejsze potomstwo. Szczególnie trudny los miała kobieta,
która była w permanentnej ciąży. Zredukowana została do roli „maszyny rodzącej dzieci”,
gdyż jej prymarną funkcją w społeczeństwie była reprodukcja. Należy tu zauważyć, że Elena,
posiadająca już wówczas duży „autorytet naukowy”, nie uczyniła nic, aby w jakikolwiek
sposób pomóc Rumunkom. Wprost przeciwnie, utwierdzała swego męża w jego zgubnych
poczynaniach10. Najważniejszy był bowiem dla niej wizerunek. Z tego też względu z ogromną
pieczołowitością kreowała się na „strażniczkę moralności narodu”, czy też – jak głosiła
oficjalna propaganda – na „Matkę Młodych Rumunów”11.
Elena zachęcała swego męża również do innych katastrofalnych posunięć. Jednym z nich
było eksportowanie olbrzymiej części produkcji rolnej i przemysłowej kraju. Tego typu
działania musiały implikować niedostatki żywności w Rumunii. Brakowało wszystkiego,
D. D y l e t a n t, Ceauşescu and the Securitate. Coercion and dissent in Romania 1965–1989, London 1995, s. 83-90.
E. B e h r , op. cit., s. 93-94.
8 P. C a m p e a n u, Ceauşescu. Lata odliczone wstecz, Warszawa 2004, s. 22-25.
9 E. B e h r, op. cit., s. 110.
10I. P a c e p a, Czerwone horyzonty. Prawdziwa historia zbrodni, życia i upadku Nicolae Ceausescu, Warszawa 1990, s.
147-148.
11 S. K l e i n, op. cit., 96-97.
6
7
102
począwszy od podstawowych artykułów spożywczych, poprzez leki, skończywszy na
paliwie12.
Ogromny przyrost naturalny i brak żywności nie były jedynymi klęskami, które dotknęły
naród rumuński w okresie rządów Nicolae Ceauşescu. W całym kraju od końca lat 60. jeden
po drugim powstawały coraz to nowsze przepełnione sierocińce. Sytuacja ta wynikała z faktu,
iż wielodzietne rodziny nie były w stanie utrzymać licznego potomstwa. Stan domów dziecka
daleki też był od ogólnie przyjętych standardów. Projektowane były na podobieństwo fabryk,
obsadzane zaś minimalną ilością personelu. Brakowało w nich bardzo wielu rzeczy
potrzebnych do egzystencji. Dzieci traktowane były – co może dziś nam wydawać się
odrażające – jak zwierzęta hodowlane13. Nie zapewniano im żadnych bodźców do rozwoju
intelektualnego, wykształcenia, opieki lekarskiej, aktywności fizycznej, a co chyba najgorsze –
bardzo często także i jedzenia. W rezultacie mali Rumunii, którym udało się przeżyć, wyrastali
na ludzi głęboko upośledzonych fizycznie, a czasami także umysłowo14.
Na domiar złego w późniejszych latach odkryto, że większość dzieci została zakażona
wirusem HIV. Lekarze odcięci bowiem byli od kontaktu ze światową medycyną, a tym samym
– nieświadomi najnowszych jej osiągnięć. Uważali więc, że transfuzje krwi mogą przyspieszyć
powrót dzieci do zdrowia. Tymczasem stało się na odwrót, gdyż zaniedbywanie badań na
obecność przeciwciał anty-HIV w krwi, a następnie przetaczanie jej przy użyciu
niedostatecznie wysterylizowanego sprzętu do iniekcji, prowadziło nieuchronnie do
zakażenia. Natomiast „Światła” małżonka Nicolae Ceauşescu, ręcząc swoim „autorytetem”,
przekonywała na posiedzeniach komisji ds. zdrowia, że AIDS jest niczym więcej jak tylko
„chorobą zgniłego Zachodu” i nie dotyczy Rumunii15.
W tym miejscu nie można też pominąć innego, nie mniej odrażającego czynnika, który
sprawił, że cała sytuacja związana z domami dziecka stawała się jeszcze straszliwsza i bardziej
tragiczna, czyli pieniędzy. Elena, doskonale znając sytuację rumuńskich sierocińców,
namawiała swego małżonka, aby zaczął oferować nagrody pieniężne wszystkim rodzicom,
którzy zdecydowaliby się na oddanie swych dzieci do placówek państwowych. W jej koncepcji
w przyszłości ci mali Rumuni mieli tworzyć Nową Rumuńską Armię Robotniczą. Sama Elena
nazywała ich zaś dość pogardliwie, bo „wykwalifikowanymi robakami”16.
Kolejną węzłową datą w biografii „Matki Rumunii” jest 28 III 1974 r. Wówczas na
posiedzeniu Zgromadzenia Narodowego jej mąż został wybrany dożywotnim prezydentem.
Równocześnie członkowie rodziny Ceauşescu (syn i dwaj bracia) otrzymali kluczowe
stanowiska w rządzie i armii. Nie ulega jednak wątpliwości, że najwięcej na tym zyskała Elena
– jej kariera polityczna nabrała rozpędu, a osoba zaczęła być otaczana specjalną czcią. O tym,
że obok kultu Conducătora, rozwijał się też kult jego małżonki może świadczyć to, w jaki
sposób fetowano jej sześćdziesiąte urodziny w 1979 r. Ukazały się wówczas dwa pełne
wydania gazety „Scinteia”, w całości poświęcone pani Ceauşescu. Zasypywano ją na ich
J. S w e e n e y, The life and evil times of Nicolae Ceauşescu, London 1991, s. 121-130.
J . S i m k i n s, Ceausescu's children, London 1998, s. 78.
14 W literaturze przedmiotu problem stanu rumuńskich sierocińców jest stosunkowo dobrze opisany. J.
S i m k i n s , op. cit., s. 55-115; H. M ü l l e r, K. K l i c h, Children of Ceausescu, New York 2002, passim; G.
K l i g m a n, The politics of Duplicity. Controlling reproduction in Ceausescu's Romania, Los Angeles 1998, s. 31-98. Godny
obejrzenia jest także pięćdziesięciodwuminutowy film dokumentalny Les enfants du decret 770 w reżyserii F. Iepana.
Doskonale wizualizuje on implikacje Dekretu, ale także i inne posunięcia Ceauşescu na płaszczyźnie polityki
społecznej.
15 S. Kl e i n, op. cit., s. 99.
16 Ibidem, s . 9 8 .
12
13
103
łamach takimi wyszukanymi określeniami i tytułami, jak: „czołowa bojowniczka partii o
świetlaną przyszłość Rumunii”, albo „Matka Ojczyzny, Pochodnia Partii”, czy też „wspaniały
przykład poświęcenia i rewolucyjnego zaangażowania”17.
W 1980 r. Elena została wybrana wicepremierem. Stała się tym samym drugą obok swego
męża, najbardziej wpływową osobą w państwie.
Żona Ceauşescu podejmowała też wzmożone wysiłki w celu wypromowania swego
wizerunku, jako niekwestionowanej Pierwszej Damy Rumunii. Wydała polecenie, aby imiona
Nicolae i jej były drukowane w gazetach, czy też na ulotkach propagandowych, zawsze w tej
samej linijce. Wszystko po to, by podkreślić, że jej pozycja dorównuje pozycji męża. Jakby
tego było mało, w tekstach poświęconych małżonkom Ceauşescu zabraniano umieszczać
jakiegokolwiek innego nazwiska. Dzięki temu nazwisko pary dyktatorów miało wywierać
jeszcze większe wrażenie na czytelnikach. Miało być swego rodzaju dominantą kompozycyjną
całego tekstu. Zresztą fotografie były traktowane z podobnym pietyzmem – Nicolae nie mógł
pojawić się na nich bez swej małżonki u boku18.
Kiedy wraz ze swą „Światłą” żoną Nicolae udawał się z wizytą zagraniczną, w dniu ich
powrotu zwożono autobusami mieszkańców okolicznych miast i wiosek. Na lotnisku ludzie ci
mieli za zadanie z pełnym namaszczeniem, powiewając sztandarami i wznosząc okrzyki,
powitać „swoich ukochanych przywódców”.
Jak widzimy nic nie działo się przypadkowo. Wszystko było wyreżyserowane z dużą
dbałością o szczegóły. Dobrym przykładem jest tu także wydarzenie, które miało miejsce
podczas Krajowej Konferencji Kobiet w 1980 r. w Bukareszcie. Wtedy to na widok Eleny
dzieci całkiem „spontanicznie” – jak podawała prasa – miały wyrecytować wiersz, rzec można
– prawdziwy pean:
Spoglądamy z szacunkiem i czcią na harmonię jej życia rodzinnego. Szczególne znaczenie przywiązujemy
do faktu, że jej życie, jako byłej pracownicy fabryki tekstylnej, młodzieżowej działaczki komunistycznej,
członka Partii od czasów, kiedy jej działalność była jeszcze nielegalna, dzisiejszej bohaterki pracy
socjalistycznej, naukowca, członka Komitetu Centralnego RPK oraz życie jej męża – stanowią wzorcowy
przykład życia dwojga komunistów. Troje dzieci pary prezydenckiej, idąc za przykładem swych rodziców,
pracuje jak każdy z nas, dla dobra socjalistycznej Rumunii. Wszystko to potwierdza wielką prawdę, że praca
i osobisty przykład są uważane za obowiązek przez każdego członka rodziny Ceauşescu19.
W oficjalnej propagandzie Elena nazywana była „Naukowcem Światowej Sławy”,
aczkolwiek jej osiągnięcia na polu naukowym poddawane są często w wątpliwość.
Najprawdopodobniej nie ukończyła nawet szkoły podstawowej. Gdy chciała uzupełnić swoje
wykształcenie w studium dla dorosłych, została stamtąd wyrzucona za ściąganie podczas
egzaminu z chemii organicznej, czyli tej gałęzi nauki, w której już niedługo stanie się
specjalistką. Jej ogromnym pragnieniem było to, ażeby przekonać ludzi, że jest silną i
inteligentną kobietą20. Temu też miało służyć „zdobycie” przez nią tytułu doktora nauk
chemicznych. Wszyscy zdawali sobie jednak sprawę, że ten doktorat jest oszustwem. Nikt
jednak nie kwestionował jego autentyczności. Z chwilą zaś otrzymania stopnia naukowego,
propaganda zaczęła kreować Elenę na „Matkę Współczesnej Chemii” oraz „Matkę
J. Sw e e n e y, op. cit., s. 156-161.
E. B e h r , op. cit., s. 128.
19 S. K l e i n , op. cit., s. 100.
20 W tej materii wykazuje się dość często paralele pomiędzy Eleną Ceausescu a Margot Honecker. Łączyło je
niejedno. Niesolidne wykształcenie, a za to liczne honorowe doktoraty. Obie były żonami nie tylko swych mężów,
ale także partii. Nie zadawalała ich rola Pierwszej Damy, obie pragnęły osobiście pełnić ważne funkcje państwowe.
Na temat biografii Margot Honecker: E. S t u h l e r, Margot Honecker. Eine Biographie, Wien 2003, passim.
17
18
104
Polimerów”. Dalszym ciągiem tej naukowej farsy było chociażby powierzenie pani Ceauşescu
funkcji przewodniczącej Głównego Chemicznego Laboratorium Badawczego21.
Elena Ceauşescu szukała również uznania i poklasku dla swoich osiągnięć naukowych
zagranicą. Przyjmowała liczne honorowe stopnie naukowe od uczelni niemal w każdym kraju,
który odwiedziła. Tak np. w 1977 r. otrzymała doktorat honoris causa uniwersytetu w Bolonii.
Należy w tym miejscu także nadmienić, że Elena zmuszała wielu uznanych rumuńskich
naukowców, aby wyniki swoich badań publikowali pod jej nazwiskiem. Tak też było w
przypadku „jej pracy”, zatytułowanej Stereospecyficzna polimeryzacja izoprenu, opublikowanej w
1987 r. W Polsce została wydana nakładem PWN w 1989 r.
Życie prywatne państwa Ceauşescu dalekie jednak było od tego, przedstawionego we
wcześniej cytowanym wierszyku. Bardzo kontrastowało też ze standardem życia zwyczajnych
Rumunów. Dyktatorzy posiadali ponad 40 luksusowych rezydencji. Wielki pokój w jednej
willi, mieszczącej się na bulwarze Primaverii w Bukareszcie, wypełniały wyłącznie niezliczone
suknie Eleny, jej biżuteria oraz ponad 50 futer. Eleganckie stroje nie były jedynym luksusem,
na który pozwalała sobie pani Ceauşescu. Była właścicielką dwóch jachtów oraz kilku
motorówek. Kiedy lud głodował, mieszkańcy pałaców urządzali bankiety, podczas których
Elena miała pochłaniać ogromne ilości jedzenia22.
Pod koniec lat 80. Rumunia znajdowała się na krawędzi całkowitej zapaści społecznogospodarczej. Obywatele zostali pozbawieni żywności, ogrzewania, a także opieki medycznej.
Wreszcie 16 XII 1989 r. w Timişoarze niezadowolenie społeczne sięgnęło zenitu. Doszło do
rozruchów, które zostały jednak krwawo stłumione. Był to już początek końca małżonków
Ceauşescu, którzy w wyniku ogólnokrajowych zamieszek społecznych zostali pozbawieni
władzy, następnie aresztowani i postawieni przed sądem23.
Ciekawe jest zachowanie Eleny na procesie. Nie miała ochoty nikogo prosić o litość.
Nader często przerywała rozprawę swymi sarkastycznymi komentarzami. Kiedy oskarżyciel
przypomniał, że podczas manifestacji w Timişoarze poniosły śmierć 34 osoby, a w czasie ich
rządów dopuszczono się licznych zbrodni przeciwko ludzkości, Elena miała powiedzieć do
swego męża: „słyszysz, oni to nazywają ludobójstwem”24.
Elena Ceauşescu wraz ze swym mężem została skazana na karę śmierci 25 XII 1989 r.
Tego samego dnia zostali rozstrzelani.
Nie ulega wątpliwości, że był to żałosny koniec kariery politycznej oraz „naukowej”
bohaterki mojego artykułu. W pewnym sensie możemy rozpatrywać go w kategoriach
tragicznych. Żona Nicolae Ceauseşcu była wszak prominentnym „naukowcem”. Dzięki jej
autorytetowi firmowane przez nią osiągnięcia podnosiły prestiż nauki rumuńskiej zarówno na
gruncie krajowym, jak i międzynarodowym25.
Patrząc na jej życie z innej perspektywy, trzeba by uznać je raczej za mało ciekawe. Żona
Conducătora prawdopodobnie miała spore problemy z czytaniem i pisaniem, tak więc jej
dyplomy z różnymi tytułami naukowymi nie były warte papieru, na którym zostały
wydrukowane. Natomiast Rumunii, którzy za jej „macierzyńską opiekę” zmuszani byli
praktycznie na każdym kroku do okazywania jej wdzięczności i miłości, w rzeczywistości
jednak szczerze nią gardzili, a wręcz nienawidzili swej „Matki”.
J. Sw e e n e y, op. cit., s. 142-146.
I. P a c e p a , op. cit, s. 28.
23 E. B e h r , op. cit., s. 196-205.
24 I. P a c e p a , op. cit, s. 277-284.
25 S. K l e i n , op. cit., s. 203.
21
22
105
106
Wojciech Raczyński
Uniwersytet Łódzki
POLITYCZNA SYLWETKA INDIRY GANDHI
Indira Gandhi była bez wątpienia postacią nieszablonową w historii XX w. Jako jedna z
pierwszych kobiet na świecie – po Sirmavo Bandaranaike1 ze Sri Lanki – piastowała funkcję
premiera2. Polityczna sylwetka tej osoby jest mozaiką wzlotów i upadków, decyzji trudnych i
niepopularnych, zakończonych tragicznym finałem. Okres kierowania przez nią kolejnymi
rządami w latach 1966–1984 stał się przyczynkiem do dyskursu historycznego, implikującego
głosy apologetów, jak i krytyków. W poniższym artykule postaram się zaprezentować esencję
tych rozważań. Jeżeli chodzi o cezurę chronologiczną pracy, to obejmie ona trzy dekady, a
mianowicie otworzy ją moment debiutu Indiry Gandhi w administracji państwowej u boku ojca
Jawaharlala Nehru w 1955 r., a zakończy tragiczny finał jej kariery politycznej w 1984 r. Z kolei
ramy przestrzenne będą obejmować terytorium subkontynentu indyjskiego wraz z krajami tzw.
bliskiej granicy.
Dnia 15 VIII 1948 r. Brytyjczycy przekazali władzę Indyjskiemu Kongresowi Narodowemu.
Jawaharlal Nehru, jako lider indyjskiego ruchu niepodległościowego, stanął wówczas na czele
nowo powstałego państwa. Te sukcesy polityczne okupione były jednak cierpieniem milionów
ludzi, którzy stracili cały swój dobytek w wyniku krwawych walk hindusko-muzułmańskich.
Doprowadziły one do podziału zjednoczonego kraju na Pakistan i Indie. Indira stała
nieprzerwanie u boku ojca, ale wiedziała, że jej państwo czeka bardzo trudna i długa droga do
odbudowy. Pomimo możliwości rozpoczęcia kariery politycznej, którą dawało jej pochodzenie,
nie zdecydowała się na wyjście z cienia. W latach 1947–1959 świadomie unikała rozgłosu i była
tylko cichym doradcą szefa państwa. Wielokrotnie próbowano ją namówić do kandydowania z
list Kongresu w wyborach, jednakże starania te spełzły wówczas na niczym. Mimo iż nie brała
jawnego udziału w życiu politycznym, towarzyszyła J. Nehru nieustannie w pracy i w domu.
Znała dobrze środowisko polityczne, począwszy od ogłoszenia akcji swaradż w 1929 r. Ponadto
była przyjacielem i powiernikiem tajemnic swego ojca. Mimo bardzo młodego wieku była lepiej
niż ktokolwiek inny zorientowana w sprawach państwowych3.
Jeśli chodzi o politykę zagraniczną, to udało jej się zdobyć znaczne rozeznanie w tej materii,
dzięki licznym peregrynacjom politycznym, odbytym u boku swego ojca. Brała udział w
konferencjach Wspólnoty Brytyjskiej, w obradach ONZ w Paryżu w 1948 r. czy w konferencji
w Bandungu w 1955 r. Poznała wielu wpływowych polityków, m.in. Winstona Churchilla,
Eleonorę Roosvelt, Josepa Broz Titę czy królową Elżbietę II, mając dzięki temu okazję do
formułowania samodzielnych wniosków i opinii, które pomogły jej niewątpliwie w przyszłej
karierze politycznej. W 1955 r. po raz pierwszy oficjalnie zaakcentowała swoją obecność w
1 Sirimavo Bandaranaike, jako pierwsza kobieta na świecie, w lipcu 1960 r. objęła urząd premiera. Była liderem
Partii Wolności Sri Lanki (SLFP), władzę sprawowała do 1971 r., a następnie w latach 1994–2000. Zmarła 10 X
2000 r. w wieku 84 lat na atak serca. M. B a n k o w i c z, Sri Lanka – narastanie problemów, [w:] Historia polityczna
świata XX w. 1945–2000, red. i d e m, Kraków 2004.
2 B. S. S t e i n b e r g, Indira Gandhi. The relationship between personality profile and leadership style, [w:] „Political
Psychology”, 2005, nr 5, s. 756.
3 G. K a l m a r, Indira Gandhi, Warszawa 1989, s. 117.
107
polityce indyjskiej – wybrano ją członkiem najwyższego forum partii, kongresowej Komisji
Roboczej4. O Indu5 mówiono wówczas, że jest cieniem i sługą swego ojca.
Sytuacja ta nie sprzyjała niestety jej małżeństwu6 z Pariasem7 Ferozem Gandhim. Człowiek o
silnym charakterze nie zamierzał być jednym z ludzi otaczających premiera i żyć w cieniu swojej
żony oraz teścia. Kiedy został wybrany posłem do parlamentu w 1952 r.8, przeniósł się do
służbowego mieszkania w Delhi, rozpoczynając tym samym samodzielną karierę polityczną. W
kampanii wyborczej w okręgu Rai Bareilly, w stanie Uttar Pradesh9, bardzo aktywnie
zaangażowała się po jego stronie Indira. W momencie zdobycia przez Pariasa mandatu
poselskiego, ich drogi jednak bezpowrotnie się rozeszły, ponieważ znalazł się on w opozycji do
gabinetu kierowanego przez ojca swej małżonki. Jego bezkompromisową postawę w stosunku
do rządu i asertywną wobec osoby J. Nehru expressis verbis można zauważyć na przykładzie lat
1956–1958, kiedy to bezpardonowymi przemówieniami10 przyczynił się do nagłośnienia i
zdemaskowania pierwszego skandalu finansowego w dziejach niepodległych Indii – Mundhra
Scandal. W jego efekcie kalkucki przemysłowiec i spekulant giełdowy Haridas Das Mundhra
został aresztowany. Ujawniono też jego malwersacje, w które uwikłana była indyjska kompania
ubezpieczeniowa oraz przedstawiciele resortu skarbu. Sprawa ta negatywnie odbiła się na
wizerunku rządu i doprowadziła do dymisji ówczesnego ministra skarbu − T. T.
Krishnamachari. Dzięki tym wydarzeniom popularność Feroze’a wzrosła w parlamencie.
Poróżniła go jednak z teściem i sprowokowała sytuację, w której Indira musiała wybierać
pomiędzy mężem a ojcem. Zdecydowała się pozostać u boku ojca, Parias natomiast
skoncentrował się na działalności w Lok Sabha. Nie rozwiedli się, ale de facto nie żyli razem.
Wówczas przyszedł niespodziewanie czas na samodzielny debiut Indiry w wielkiej polityce.
Miała wówczas 42 lata. Wcześniej zajmowała się – co prawda – działalnością publiczną, ale
Ibidem, s. 120.
Jej pełne imię brzmiało: Indu Priyadarshini. Indu oznacza „księżyc”, zaś Priyadarshini − „droga oczom”.
Zmieniła nazwisko na Gandhi po wyjściu za mąż za Feroze’a Gandhiego, który nie był spokrewniony − ze
słynnym już wtedy − Mahatmą. B. M r o ż e k, Nehru, Warszawa 1974, s. 38.
6 W marcu 1942 r. poślubiła Feroze’a Gandhiego, którego poznała podczas studiów w Anglii. Znajomość ta
była kontrowersyjna, ponieważ przyszły zięć szefa państwa nie był hindusem, lecz wyznawał zoroastryzm.
7 Pariasi (od słowa Parasika − „ludzie z Persji”) – wyznawcy jednej z najstarszych monoteistycznych religii –
zoroastryzmu, założonego przez Zaratustrę, który zreformował w I tys. p.n.e. staroirańskie wierzenia, bazujące na
mazdaizmie. Historycy nie są zgodni, kiedy miało to miejsce – szacuje się, że pomiędzy XIII a VI w. p.n.e. Na
przełomie VII i VIII w. Pariasi przenieśli się z Persji do Indii w związku z nasilającymi się atakami
muzułmańskimi. Zostali gościnnie przyjęci przez hinduskiego króla Silaharę pomiędzy 716 a 735 r. i osiedlili się
opodal dzisiejszego Bombaju. W XVIII w. podzielili się na dwa odłamy: Kadimi „Starsi” oraz Szahanszahi Fasali.
Do charakterystycznych cech tego kultu zalicza się kult ognia oraz wystawianie zwłok zmarłych na żer
padlinożernych ptaków w tzw. „wieżach milczenia”. Na mocy uchwalonej w 1949 r. konstytucji mniejszość ta
uzyskała reprezentację parlamentarną dla tzw. „kast wyodrębnionych” w Izbie Ludowej i w Zgromadzeniach
Stanowych. Konstytucja Indii, rdz. XVI, art. 334, [w:] Indie. Dokumenty i materiały, cz. 1, Warszawa 1955. Obecnie ich
społeczności szacuje się na ok. 100 tys. wyznawców. Celują w handlu. Jeszcze w XIX w. zostali pośrednikami
między Brytyjczykami a Indusami. L. F r e d e r i c, Słownik cywilizacji indyjskiej, Katowice 1998, t. II, s. 122.
8 Feroze pozostał członkiem Lok Sabha aż do śmierci w roku 1960. Selected works of Jawaharlal Nehru, red. S.
G o p a l, New Delhi 1972–2006, vol. VI, s. 81.
9 Uttar Pradesh – jeden ze stanów północnych Indii, położony na żyznych terenach Niziny Gangesu i Jamuny.
Dzięki dużemu nawodnieniu jest to rejon przede wszystkim o rolniczym charakterze. Stolicą stanu jest Lakhnau, a
największym miastem Kanpur. Powierzchnia: 294 tys. km2, zaś populacja 100 mln − największy stan z całej Unii
Indyjskiej. Ponadto wytwarza się tutaj najwięcej cukru i opium. L. F r e d e r i c, op. cit., t. II, s. 335.
10 „Parliament must exercise vigilance and control over the biggest and most powerful financial institution it
has created, the Life Insurance Corporation of India, whose misapplication of public funds we shall scrutinise
today”. S. B h u s h a n, Feroze Gandhi: A political Biography, New Delhi 1977, s. 75.
4
5
108
głównie w instytucjach charytatywnych. W styczniu 1959 r. dotarła do niej natomiast wieść, że
w Kongresie pojawiła się propozycja zgłoszenia jej kandydatury na stanowisko przewodniczącej
partii. Jak się obecnie uważa, był to sygnał, iż należy odmłodzić kadry partyjne. Indira była
bardzo zaskoczona, ale przyjęła propozycję. Na okres jej przewodnictwa w partii przypadło
jedno poważniejsze zadanie – uporać się z komunistycznym rządem Kerali11. Mimo iż
komuniści zwyciężyli tam w demokratycznych wyborach, to stracili zaufanie własnego
elektoratu przez nieudaną próbę reform12. Po utracie mandatu społecznego wypuścili z rąk
kontrolę nad samorządem prowincji. We władzach Kerali ponownie znaleźli się przedstawiciele
Kongresu. Należy zauważyć, że nastąpiło to w efekcie niepowodzeń komunistów, a nie zasług
przyszłej pani premier. Wydarzenia te splotły się jednak z jej kadencją, dzięki czemu środowisko
kongresowe zakonotowało ówczesny sukces na południu kraju z osobą Indiry Gandhi.
Ostatecznie początek lat 60. był dla niej czasem wycofania się z aktywniejszej działalności
politycznej. Pomimo wcześniejszej separacji z mężem zdecydowała się go odwiedzić po
pierwszym ataku serca. O ambiwalencji jej uczuć wobec Feroze’a świadczy fakt, iż pomimo
wcześniejszych nieporozumień (jeśli nie konfliktów) na linii J. Nehru–Feroze–Indira,
zdecydowała się wesprzeć męża w rehabilitacji i wraz z synami Rajivem13 oraz Sanjay’em14
Kerala – stan w południowo-zachodnich Indiach, rozciągający się wzdłuż Wybrzeża Malabarskiego,
oddzielony od subkontynentu masywem Gór Kardamonowych. Kerala ma powierzchnię 38 864 km2, zamieszkana
jest przez ok. 21,5 mln ludzi. Bardzo duże zagęszczenie ludności – ok. 550 os. na km2 – stanowi problem dla
regionu. Utworzony został w roku 1956 z połączenia księstw Koczinu i Trawankoru, przed wiekami był głównym
ośrodkiem administracji portugalskiej, która począwszy od XVI w. rozpoczęła tworzenie misji katolickich. W
konsekwencji znajduje się tu obecnie największe w Indiach skupienie ludności chrześcijańskiej − ok. 21%
mieszkańców. Społeczność tego regionu w większości (95%) mówi w języku malajalam (w języku drawidyjskim mal
oznacza „góra”). Połowy z Oceanu Indyjskiego są w Kerali głównym źródłem utrzymania i stanowią ¼ całego
rybołówstwa indyjskiego. L. F r e d e r i c, op. cit., t. I, s. 437.
12 Komunistyczna Partia Indii była de facto koalicją wielu lewicujących ugrupowań tego regionu: Partii
Komunistycznej, Ligi Muzułmańskiej, Partii Socjalistyczno-Rewolucyjnej, Karshaka Thozhilali Party oraz
Socjalistycznej Partii Kerali. G. K a l m a r, op. cit., s. 137.
13 Rajiv Gandhi (20 VIII 1944−21 V 1991) – indyjski polityk i premier Indii w latach 1984–1989. Mimo iż w
1962 r. wyjechał do Wielkiej Brytanii, aby studiować inżynierię lotniczą, nie udało mu się ukończyć ani Imperial
College of London ani Trinity College. Uzyskał jedynie licencję pilota cywilnego w roku 1967. Okres ten był
jednak dla niego bardzo symptomatyczny. Poznał tam włoską studentkę, Sonię Maino, z którą pobrał się w roku
1968. Po powrocie do kraju nie angażował się w życie polityczne. Pracował jako pilot w indyjskich liniach
lotniczych. Dzięki trzymaniu się na uboczu życia publicznego zyskał opinię „Mr. Clean” oraz „Mr. Nice”. Sytuację
jego zmieniła śmierć brata Sanjaya, w wyniku której w lutym 1981 r. pod naciskiem środowiska kongresowego
został wybrany do parlamentu. Po zamachu na Indirę Gandhi przejął po niej władzę w październiku 1984 r.
Dzięki opinii człowieka uczciwego i porządnego, IKN pod jego kierownictwem osiągnął większość bezwzględną
w parlamencie (grudzień 1984 r.). Jego hasło wyborcze: „Nie miejsca dla leniwych, skorumpowanych i
nieudolnych”, „okazało się dobrym śniadaniem, lecz fatalną wieczerzą” (F. Bacon). Mimo sukcesów polityczne
zaufanie, pokładane w nim przez społeczeństwo, zdewaluowało się w związku z aferą Bosfor, jaka wybuchła pod
koniec lat 80. Opozycja zarzuciła rządowi korupcję podczas przetargu na uzbrojenie dla indyjskiej armii. Kontrakt
ostatecznie podpisał szwedzki koncern Bosfor AB. Korzyści majątkowe, przekazane przez Szwedów za
pośrednictwem włoskiego biznesmena Ottavio Quattrocchiego, miały wynosić wówczas 640 mln rupii.
Ostatecznie IKN przegrał wybory w listopadzie 1989 r. Dwa lata później w związku z zaangażowaniem się Indii w
konflikt pomiędzy Tamilami a Syngalezami na Sri Lance i poparciu planów wysłania tam indyjskiego kontyngentu
wojskowego, mającego zakończyć wojnę domową, zginął w zamachu zorganizowanym przez Tamilskie Tygrysy
(LTTE). 5 II 2004 r. Sąd Najwyższy oczyścił Radjiva Gandhiego z oskarżeń o korupcję w związku z Bofors Scandal.
Rajiv Gandhi, „Zeszyty dokumentacyjne”, 1984, nr 8/105; http://www.culturalindia.net/leaders/rajiv-gandhi.html
[dostęp z dn. 4 II 2009].
14 Sanjay Gandhi (14 XII 1946−23 VI 1980) – indyjski polityk, młodszy syn Indiry Gandhi. Podobnie jak
starszy brat wykształcenie odebrał w elitarnych indyjskich placówkach: Welham Boy’s School oraz The Doon
School. W przeciwieństwie do Rajiva nie udał się jednak na studia wyższe, ale zaangażował się w działalność
11
109
przeniosła się do Kaszmiru. Ostatecznie dla ponownego scalenia rodziny z powodu choroby
męża nie próbowała przedłużyć swojej kadencji we władzach IKN na następne dwa lata. Okres
ten był „łabędzim śpiewem” ich małżeństwa, ponieważ drugi zawał w 1960 r. okazał się
śmiertelny dla Feroze’a15.
Po traumatycznych wydarzeniach Indira powróciła do ojca i przez następne cztery lata żyła
w jego cieniu. Podobnie jak w latach 50. nie piastowała żadnych ważniejszych stanowisk, pełniła
za to funkcje doradcze podczas ciężkich okresów dla Indii (np. w trakcie konfliktu zbrojnego z
Chinami w 1962 r.)16. Dnia 27 V 1964 r. śmierć Jawaharlala Nehru spowodowała wyścig do
fotela premiera, ponieważ nie ustanowił on swego oficjalnego następcy. Kandydatów było kilku,
wśród nich zabrakło jednak Indiry. Władzę tymczasową (do najbliższych wyborów) objął
najstarszy członek rządu Gulzarilalh Nanda17. Ostatecznie misji utworzenia nowego rządu
podjął się Lal Bahadur Sastri18, który zaproponował Indirze wejście do jego gabinetu. Przyjęła
resort informacji i od razu przystąpiła do działania. Zreorganizowała indyjskie radio,
uruchomiła program telewizji indyjskiej oraz zorganizowała międzynarodowy festiwal
filmowy19. Ministerialna teka mniej znaczącego resortu miała odsunąć ją na bok na indyjskiej
scenie politycznej. Wbrew oczekiwaniom licznych oponentów dała jednak Indirze bardzo dobrą
sposobność do kreowania własnego wizerunku w oczach opinii społecznej. Dowodem wzrostu
jej pozycji w ówczesnym rządzie był fakt, iż Sastri, pamiętając o doświadczeniu Indu,
wyniesionym z konferencji międzynarodowych, powierzył jej misję specjalną – udanie się z
wizytą do Moskwy w czasie, kiedy na stanowisku premiera ZSRR Chruszczowa zastąpił
Kosygin. Podczas tej wizyty uzyskała gwarancje, że dotychczasowy zakres pomocy
gospodarczej i militarnej Związku Radzieckiego dla Indii nie ulegnie zmianie, pomimo rotacji na
najwyższych szczeblach władzy w KPZR.
Koniec 1965 r. przyniósł konflikt zbrojny między Pakistanem i Indiami o Kaszmir. Iskrą,
która padła na podatny grunt wielowiekowych antagonizmów religijnych, okazało się
zbezczeszczenie muzułmańskiego meczetu. W odpowiedzi, w sierpniu partyzanci islamscy
polityczną u boku matki. Kierował (bez sukcesów) fabryką samochodów Maruti Udyog. Jego zaangażowanie w
sprawy publiczne nie przyniosło pozytywnych rezultatów dla rządu: w roku 1976 włączył się w kontrowersyjną
rewitalizację New Delhi, w wyniku której, wśród 250 tys. przesiedlonych ludzi, znajdowały się ofiary śmiertelne.
Ponadto negatywnie zapisał się w pamięci społeczeństwa podczas kampanii „planowania rodziny”, kierując akcją
sterylizacyjną. Zginął w katastrofie lotniczej, pilotowanego przez siebie, samolotu.
15 K. F r a n k, Indira. The Life of Indira Nehru Gandhi, Boston 2002.
16 J. K i e n i e w i c z, Historia Indii, Wrocław 1980.
17 Gulzarilal Nanda (4 VII 1898−15 I 1998) – indyjski polityk i ekonomista. W 1921 r. został profesorem
ekonomii w National College (Bombay). Ideologicznie był bliski Gandhiemu. Dwukrotnie więziony za udział w
akcji satyagrahy w 1932 r. i w latach 1942–1944. W niepodległych Indiach zasiadał w Lok Sabha od 1957 r.
Powierzono mu tekę ministra pracy w latach 1962–1963 oraz ministra spraw wewnętrznych w latach 1963–1966.
Ponadto dwukrotnie pełnił zastępczo funkcję premiera Indii: 11–24 I 1964 r., po śmierci J. Nehru oraz w dniach
27 V–9 VI 1966 r., po śmierci Shastriego. http://pmindia.nic.in/pm_nanda.htm [dostęp z dn. 5 II 2009].
18 Lal Bahadur Shastri (2 X 1904−11 I 1966) – wywodził się z biednej rodziny. Jego ojciec był nauczycielem.
Pochodzenie wpłynęło na zaangażowanie się w ruch M. Gandhiego, apelujący m.in. o egalitaryzm w podzielonych
na kasty Indiach. Więziony trzykrotnie przez administrację brytyjską: w 1930 r., 1940 r. i w latach 1942–1946,
łącznie w więzieniu spędził 9 lat. O jego wszechstronnych zainteresowaniach świadczy przetłumaczenie na język
hindi autobiografii Marii Curie-Sklodowskiej. W 1951 r. został nominowany do wyższej izby parlamentu, Rajya
Sabha. Ponadto pełnił funkcję ministra transportu w latach 1951–1956 oraz ministra handlu i przemysłu (1957–
1961). Po śmierci J. Nehru został wybrany przez zgromadzenie IKN na premiera. Zmarł nazajutrz po podpisaniu
traktatu pokojowego z Pakistanem w Taszkiencie (11 I 1966 r.) wskutek trzeciego w życiu ataku serca.
http://pmindia.nic.in/pm_shastri.htm [dostęp z dn. 5 II 2009].
19 G. K a l m a r, op. cit., s. 145.
110
zaatakowali ludność hinduską, co z kolei zaowocowało interwencją indyjskiej armii20. Rząd
Sastriego, poszukując poparcia wśród społeczeństwa, rozpętał radykalną propagandę przeciwko
północnemu sąsiadowi. Pomimo przeciągających się walk, dzięki mediacjom ZSRR, udało się
zorganizować rozmowy pokojowe w Taszkencie21. Prowadzone w dniach 3–10 I, zakończyły
się podpisaniem układu, na mocy którego powrócono do statusu ante bellum. Sastri po powrocie
do kraju miałby z tego względu przeciw sobie nie tylko opozycję parlamentarną, ale również
znaczną część społeczeństwa, spodziewającego się większych sukcesów w wojnie z
Pakistanem22. Lal Bahadur Sastri nie powrócił już jednak ze stolicy Uzbekistanu − zmarł 11 I
1966 r. Mimo końca działań wojennych porozumienie w Taszkencie z 1966 r., było dla obu
stron paliatywnym rozwiązaniem. Do takiego wniosku prowadzi analiza materiałów
źródłowych, z których expressis verbis wynika, iż rewizja traktatu leżała wówczas w interesie obu
zwaśnionych stron. Jedną z przesłanek tego stanu rzeczy był fakt, iż Pakistan usilnie poszukiwał
szerszego zaplecza międzynarodowego. Podczas wizyty Kosygina w tym kraju (kwiecień 1968
r.) gen. Ayub Khan zdecydował się (choć Pakistan był wówczas członkiem SEATO i CENTO)
podpisać kontrakt z ZSRR na zakup czołgów i helikopterów w zamian za udostępnienie
radzieckim statkom portów nad Oceanem Indyjskim. Rząd indyjski zaś, nie chcąc pozostać w
tyle za swym północnym sąsiadem, rozpoczął w drugiej połowie lat 60. prace nad bombą
atomową, inicjując projekt pod kryptonimem Smilling Budda, koordynowanym bezpośrednio
przez BARC (Bhabha Atomic Research Center)23.
W międzyczasie w New Delhi rozgorzała ponownie walka o władzę. Tym razem
kandydatów było czterech: Nanda był bardziej zdeterminowany niż po śmierci Nehru, ale
pomimo starań nie zdołał uzyskać szerszego poparcia. Był również Jaswantrao Balwantrao
Cawana, który nie angażował się w walkę polityczną tak, jak jego rywale oraz Morarji Desai24,
popierany przez prawicową część Kongresu. Ostatnią kandydatką, cieszącą się poparciem
ówczesnego rządu, była Indira Gandhi. Uzyskała zaplecze polityczne, jawiąc się jako osoba
młoda i bez doświadczenia. Siła lobbingu dla jej kandydatury była adekwatna do
pragmatycznych kalkulacji polityków, mniemających, iż nie dorówna ona charyzmą i
asertywnością swojemu ojcu, będąc marionetką w rękach kongresowych doradców. Czas
pokazał, jak zgubne okazały się te rachuby25. W głosowaniu wzięło udział 526 posłów. Na
„polu bitwy” pozostało dwóch kandydatów: Desai i Indira. W decydującym głosowaniu Indira
J. K i e n i e w i c z, op. cit.
Taszkent – stolica Uzbekistanu, położona nad rzeką Czyrczyk w Azji Środkowej, na przedgórzu masywu
Tien-Szan. Aglomeracja zamieszkana przez ok. 3,2 mln. mieszkańców (2006). Pierwsze osiedla już w V–III w.
p.n.e., stałe osadnictwo od I w. Od VIII w. miasto opanowane przez muzułmanów, od 1865 r. wchodziło w skład
Imperium Rosyjskiego. http://www.visituzbekistan.eu [dostęp z d. 6 II 2009].
22 S. M a n s i n g h, India and the superpowers. 1966–1984, „Journal of Asian and African Studies”, 1987, s. 271;
G. K a l m a r, op. cit., s. 151.
23 R. N a t a r a j a n, Science, technology and Mrs Gandhi, „Journal of Asian and African Studies”, 1987, s. 232-249;
http://nuclearweaponarchive.org/India/IndiaSmiling.html [dostęp z dn.9 II 2009].
24 Morarjii Ranchhoji Desai (28 II 1896−15 IV 1995) – konserwatywny polityk indyjski. Ukończył Willson
College w Bombaju, następnie rozpoczął służbę w administracji brytyjskiej. Pod wpływem „wrzenia”
niepodległościowego w 1924 r. opuścił civil service i od 1930 r. zaangażował się w akcję satyagrahy. Wielokrotnie
więziony przez władze kolonialne. Piastował m.in. funkcję sekretarza IKN. Po uzyskaniu niepodległości wchodził
w skład rządu lokalnego Bombaju. Po objęciu władzy przez J. Nehru znalazł się w opozycji do jego
socjalistycznych koncepcji. Po śmierci Shastriego był głównym kandydatem prawicy do funkcji premiera, ale
przegrał z Indirą Gandhi. Odszedł z IKN i skupił konserwatywną opozycję wokół partii Janata. Wygrała ona
wybory w 1977 r., dzięki czemu M. R. Desai objął funkcje premiera. Zastąpiony 28 VII 1979 r. przez Charana
Singha, który był w jego rządzie szefem MSW. W wieku 83 lat zaprzestał aktywnej działalności politycznej.
25 G. K a l m a r, op. cit., s. 155.
20
21
111
uzyskała 335 głosów, zaś jej adwersarz 169 mandatów. Przedstawicielka rodu Nehru objęła
najwyższą funkcję w państwie.
Wygrana w decydującym głosowaniu była dla niej sygnałem, iż może przystąpić do
kontynuowania dzieła ojca, tj. tworzenia silnych Indii – wizji, nakreślonej przez środowisko
kongresowe u progu proklamowania niepodległości. Wbrew znacznej grupie, reprezentującej
środowiska religijne, propagowała ideę „świeckiej republiki Indii”, afirmowaną przez J. Nehru.
Ten zamysł polityczny ogniskował się wokół antytezy państwa, opartego na kryterium czysto
religijnym, reprezentowanego przez najbliższego sąsiada i odwiecznego rywala, Pakistan. Przez
wiele lat rząd jej ojca starał się naszkicować wizerunek Indii jako państwa świeckiego i
postępowego, sprawiedliwego i tolerancyjnego. „Kraj Czystych”, kierowany przez Ligę
Muzułmańską, jawił się zaś niczym twór stricte religijny (w podtekście wręcz fanatyczny), tj.
zacofany i nietolerancyjny26. Najbardziej jaskrawym dowodem tego stanu rzeczy – notabene
często przytaczanym przez polityków IKN – była regulacja prawna w sąsiednim Pakistanie,
uniemożliwiająca nie-muzułmanom obejmowanie najwyższych stanowisk w administracji
państwowej27.
Przechodząc do analizy poczynań Indiry w zakresie polityki wewnętrznej, podczas blisko
piętnastoletnich rządów, warto odnotować bardzo ścisłą korelację jej działań politycznych z
ekonomicznymi. O ile sprawowanie rządów twardą ręką mogło być spowodowane
wzorowaniem się na J. Nehru, to już koncepcje związane z modelem gospodarczym,
propagowane przez jej kolejne gabinety, różniły się znacząco od programu ekonomicznego
ojca. Pandit28 był zwolennikiem industrializacji kraju, licząc, iż rozwinięty przemysł w dalszej
perspektywie czasowej wchłonie niewykształcone masy siły roboczej, zmniejszając ubóstwo na
subkontynencie. Jednakże do połowy lat 60. progres w tym sektorze nie osiągnął poziomu,
który mógłby podnieść standard życia milionów Indusów. Sytuacja stawała się powoli
krytyczna, ponieważ produkcja żywności nie rosła proporcjonalnie do wzrostu populacji. Aby
lepiej zilustrować ówczesną sytuację Indii, warto przytoczyć niektóre dane:
Tabela nr 1: Populacja Indii oraz produkcja i import zboża w latach 1956–1966
Rok
1956
1961
1962
1963
1964
1965
1966
Populacja
w mln.
397,3
442,4
452,2
462
472,1
482,5
493,2
Produkcja zboża
w mln. ton
50,43
60,89
61,85
60,19
61,79
67,33
54,6
Import zboża
w mln. ton
1,39
3,49
3,64
4,55
6,26
7,45
10,34
Źródło: A. B h a r g a v a, Indian economy during Mrs. Gandhi`s regime, „Journal of Asian and African Studies”,
1987, s. 201.
26 P. K ł o d k o w s k i, O pęknięciu cywilizacji. Ideologiczny spór między modernistami a fundamentalistami w islamie i
hinduizmie w XX i na początku XXI w., Warszawa 2005, s. 377.
27 M. G u p t, History of the Indian Revolutionary Movement, 1972.
28 Pandit – tytuł nadawany erudytom kultury sanskryckiej oraz osobom, studiującym teksty święte. Tybetański
synonim: Pan-czen. L. F r e d e r i c, op. cit., t. II, s. 114.
112
Na podstawie powyższych liczb określić można skalę problemu żywnościowego, który
mógł ściągnąć na kraj widmo głodu. Liczba mieszkańców Indii w dziesięcioleciu
poprzedzającym dojście Indiry do władzy wzrosła o blisko 25%, zaś produkcja zboża jedynie
o niecałe 10%. Kolejne rządy z przełomu lat 50. i 60. starały się zniwelować zaistniałą
sytuację poprzez import zboża, który wzrósł wówczas o ok. 80%. Zdawano sobie jednak
sprawę, że są to jedynie środki paliatywne. Opinia publiczna oczekiwała od pani premier
błyskawicznych działań, prowadzących do przełamania monopolu wielkich właścicieli
ziemskich, którzy dysponując nadwyżkami żywności, wyprodukowanej w jednej prowincji,
sprzedawali je z ogromnym zyskiem w innym regionie, zawyżając jednocześnie ceny29. Realia
te miały znaczenie dla obrania drogi rozwoju gospodarczego kraju. Tłumaczą pośrednio,
dlaczego Indira Gandhi nie zdecydowała się na przyjęcie rozwiązań, promujących wolny
rynek i liberalizację ekonomiczną30.
Kolejnym problemem gospodarczym była dewaluacja rupii. Liczono, że po obniżeniu
kursu indyjskiej waluty, zwiększą się dochody z eksportu, co ożywi produkcję gospodarczą i
przyciągnie zagraniczne kredyty. Wartość rupii obniżono aż o 36,5% w stosunku do dolara,
ale nadzieje na ogromne korzyści okazały się płonne – w dalszym ciągu produkowano
znacznie mniej, niż pozwalały na to możliwości techniczne31. Istotną kwestią przy dewaluacji
waluty był sam mechanizm podejmowania tej decyzji. Przewodniczący Kongresu, Kamaraj32
oczekiwał, iż kwestie tej wagi będą rozpatrywane kolektywnie w łonie partii. Pani premier
pokazała natomiast, że będzie niezależnym politykiem i nikt nie powinien liczyć na możliwość
manipulowania jej osobą33. Nota bene, nikt ze środowiska kongresowego nie przypuszczał
wówczas, że Indira okaże się osobą apodyktyczną, która z czasem (1975 r.) odejdzie od
liberalnych standardów życia politycznego.
Aby dopełnić obraz trudności, z jakimi musiał zmierzyć się rząd w połowie lat 60., warto
przyjrzeć się danym, dotyczącym przypadków śmiertelnych. Można zauważyć również pewne
zależności, zachodzące pomiędzy wzrostem populacji, produkcją zboża i śmiertelnością społeczeństwa. Poniższa tabela pokazuje, jak wiele dzieci umierało z powodu niedożywienia i
niewystarczającej opieki medycznej.
Tabela nr 2: Śmiertelność w społeczeństwie indyjskim w latach 40., 50. i połowie 60.
Lata
1941–1950
1951–1960
1961–1964
Śmiertelność ogółem
27,4‰
22,8‰
16,3‰
Śmiertelność wśród dzieci
182,5‰
134,0‰
109,1‰
Źródło: Indian National congress yearbook of freedom, red. P. N. V e s u v a l a, vol. 19, New Delhi 1966, s. 198.
G. K a l m a r, op. cit., s. 159.
J. M a n o r, India after dynasty, „Journal of Democracy”, 1990, nr 3, s. 102.
31 G. K a l m a r, op. cit., s. 161.
32 Kamaraj Kumarasami (15 VII 1903−2 X 1975) – polityk indyjski, wywodzący się z Tamil Nadu. W 1919 r.
przyłączył się do ruchu niepodległościowego, w 1930 r. wziął udział w „Marszu Solnym” u boku M. Gandhiego.
Więziony dwukrotnie przez władze brytyjskie w 1930 r. i 1942 r. Uwieńczeniem jego kariery było wieloletnie
sprawowanie funkcji przewodniczącego IKN w latach 1963–1975. http://www.kamaraj.com/life.htm [dostęp dn.
z 7 II 2009].
33 Y. K. M a l i k, Indira Gandhi. Personality, political power and party politics, „Journal of Asian and African Studies”,
1987, s. 143.
29
30
113
Po dziś dzień wskaźnik śmiertelności, długość życia, liczba samobójstw czy ilość
obywateli, zakażonych wirusem HIV (6 mln), jest w Unii Indyjskiej wyższy, aniżeli w innych
krajach azjatyckich, jak np. Bangladesz, Sri Lanka, Nepal czy ChRL34.
Koniec roku 1966 był ciężki z jeszcze jednego powodu – Indie dotknęła klęska
nieurodzaju. Ten fakt, jak i tarcia pomiędzy Indirą, Kamarajem i Desaiem, pogłębiły
niezadowolenie mas i w nadchodzących wyborach Partia Kongresowa musiała oddać część
mandatów. Utrzymano władzę, ale w ośmiu prowincjach utracono absolutną większość, co
pozwoliło partiom opozycyjnym utworzyć „front jedności”, skierowany przeciwko obozowi
rządowemu. W szeregach partii uwidoczniło się rozprzężenie dyscypliny. Posłowie nie byli
już bezwarunkowo lojalni. Na porządku dziennym było występowanie z Kongresu oraz
zawieranie antyrządowych koalicji, pozwalających osiągać partykularne cele. Sytuacja ta, jak i
opisywane powyżej kłopoty gospodarcze spowodowały, iż autorytet polityków największej w
Indiach partii politycznej, z czasów Gandhiego czy Nehru, został bezpowrotnie utracony.
Pani premier zdawała sobie sprawę, że jeśli nie zmieni linii politycznej własnej partii, to w
następnych wyborach Kongres może utracić władzę. W lipcu 1969 r. ogłosiła zatem nowy
program. Koncept ten był wypadkową problemów, jakie wystąpiły w pierwszych trzech latach
jej rządów, wynikających zasadniczo ze wzrostu populacji oraz troski o produkcję i
efektywność rolniczą. Można w nim również odnaleźć niektóre idee Mohandasa Gandhiego,
kładące szczególny nacisk na kulturę rolniczą kosztem produkcji przemysłowej. Nowy
program rozwoju ekonomicznego kraju był daleki od gospodarki wolnorynkowej. Implikował
cztery główne założenia:
• roztoczenie kontroli rządu nad rynkiem;
• przeprowadzenie nowej gradacji rozwoju konkretnych sektorów gospodarczych (na
korzyść publicznych zakładów kosztem prywatnych − rozwój makroekonomii
kosztem mikroekonomii);
• wprowadzenie rządowych restrykcji na handel międzynarodowy;
• zastosowanie państwowej kontroli cen towarów i płac.
Można pokusić się o konstatację, iż Indira chciała skupić w ręku rządu środki
ekonomiczne, by móc pobudzić te sektory gospodarki, które były niezbędne dla
zrównoważenia nadmiernego wzrostu ludności, poprzez podniesienie produkcji rolniczej.
Ponadto chciała zapewnić ochronę rolnikom dzierżawiącym ziemię, często bezlitośnie
rugowanym z uprawianych działek. Drugim etapem realizacji nowego programu miało być
mocniejsze zaangażowanie się państwa w życie gospodarcze kraju, znacjonalizowanie części
banków oraz udostępnienie kapitału państwowego szerszej grupie przedsiębiorców (poprzez
zaciąganie kredytów). Do tej pory sektor bankowy, kontrolowany przez prywatne spółki, nie
był skłonny do dawania pożyczek na dużą skalę35.
Projekt rządowy nie został jednak przychylnie przyjęty przez prawicową frakcję posłów,
zgromadzonych wokół ministra finansów i wicepremiera Desaia, broniącego
konserwatywnych środowisk indyjskiego społeczeństwa. Zarzucano pani premier roztoczenie
protekcjonizmu państwowego nad gospodarką kraju i kontestowano politykę
interwencjonizmu, jako sprzeczną z zasadami wolnego rynku. Straszono również, że kontrola
państwowa, roztoczona nad handlem zagranicznym i sektorem prywatnym, odstraszy
ewentualnych inwestorów i pogłębi kryzys. Indirze nie było wówczas łatwo kierować IKN,
34
35
K. H o ł d a k, Indie nowe mocarstwo, „Bezpieczeństwo Narodowe”, 2006, nr 2, s. 142.
N. S u b r a m a n i a n, Populism in India, „SAIS Review”, 2007, nr 1, s. 84.
114
ponieważ zdawała sobie sprawę, że w tym środowisku jest wielu polityków, którzy nie chcą jej
silnego przywództwa w partii, optując raczej za równowagą sił pomiędzy różnymi frakcjami.
Taki stan rzeczy nie gwarantował jej gabinetowi poparcia niezbędnego do wprowadzenia
państwowej kontroli nad gospodarką. Dlatego też, mówiąc eufemistycznie, wcieliła się w rolę
trybuna ludowego, wciągającego na wokandę wszystkie krzywdy społeczno-ekonomiczne:
spekulację cenami żywności czy restrykcyjne przepisy kredytowe. Zapowiedziała walkę z
pauperyzacją społeczeństwa, stając się tym samym w oczach opinii publicznej rzecznikiem
prostych ludzi36.
Populistyczna retoryka zapewniła jej polityczny mandat społeczeństwa, ale sprokurowała
też implozję w środowisku IKN. Pomiędzy Desaiem a Indirą doszło do wymiany
korespondencji, w której ten pierwszy orzekł, iż dopóki jest ministrem finansów, żaden bank
nie zostanie znacjonalizowany37. Pani premier zaprzestała prób jakiejkolwiek koncyliacji i
postawiła na swoim. W tym samym roku zadecydowała o nacjonalizacji 14 banków. W
Kongresie natomiast doszło do rozłamu. Z ław Lok Sabha pojawiały się głosy, iż Indira
Gandhi stosuje iście „totalitarne metody”38. W wyniku tego stanu rzeczy powstały dwie
frakcje: pierwsza, lewicowa, zwana Nowym Kongresem, z panią premier na czele oraz druga,
prawicowa, określana mianem Starego Kongresu, w której kierownicze role pełnili Desai i
Kamaraj. Indira starała się odpierać interpolacje opozycjonistów, domagających się końca jej
„dyktatury” i w licznych przemówieniach parlamentarnych eksplikowała założenia swego
planu39. Stwierdzała niejednokrotnie, że nieangażowanie się państwa w życie gospodarcze
spowoduje ekonomiczną inercję kraju, niemogącego sobie poradzić z problemem produkcji
żywności. Pewność siebie i charyzma, pomagająca jej przekonać do koncepcji
scentralizowanej gospodarki opinię społeczną, nie zagwarantowała koncyliacji z opozycyjną
frakcją we własnej partii. Rozpad środowiska kongresowego był dla niej korzystny, ponieważ
stwarzał jej możliwość oczyszczenia własnych szeregów z ludzi nieprzychylnych konceptowi
scentralizowanej gospodarki. Reorganizacje personalne mogła zawsze uzasadniać tym, że
usunięci doradcy przyczyniali się do ekonomicznej dominacji elit, co zawsze spotykało się z
aprobatą mas40. W konsekwencji polaryzacji partii na dwa stronnictwa, rząd mógł
kontynuować swoją linię polityczną, gdyż stosunek sił przedstawiał się dlań korzystnie:
lewicujące stronnictwo miało 228 miejsc, zaś opozycyjna prawica, skupiona wokół Starego
Kongresu – 6541. Dzięki takiemu rozłożeniu mandatów Indira mogła „iść za ciosem” i
odebrać przywileje dotychczasowym machardżom42, bez wypłacania im jakichkolwiek
odszkodowań za detronizację.
Wszystkie te decyzje dały jej ogromny kapitał moralny. Od czasów Mahatmy czy J. Nehru
nikt nie cieszył się aż takim szacunkiem mas. Tak istotne przemiany gospodarcze kraju nie
mogłyby zaistnieć, gdyby nie dobre rozeznanie rządu w mentalności indyjskiego
Ibidem, s. 88.
G. K a l m a r, op. cit., s. 173.
38 Indira Gandhi. Speeches in parliament, red. S. M i s h r a, New Delhi 1996, s. 48.
39 Ibidem, s. 49.
40 N. S u b r a m a n i a n, op. cit., s. 84.
41 G. K a l m a r, op. cit., s. 177.
42 Radża – „król”, tytuł przyjmowany przez większość wodzów indyjskich posiadających ziemię. „Wielki król”,
władca, imperator nazywany jest − w zależności od regionu − maharadżą, radżadhiradżą lub Rai, Rana i Rawal. L.
F r e d e r i c, op. cit., t. 2, s. 158. O ich sile w XIX w. świadczy fakt, iż liczbę lokalnych księstw, kierowanych przez
maharadżów u schyłku panowania brytyjskiego, szacuje się na 565, co w sumie stanowiło blisko 30% terytorium
kraju. Po uzyskaniu niepodległości zachowali swe prawa i przywileje, co powodowało konflikty z rządem w Delhi.
J. K i e n i e w i c z, op. cit.
36
37
115
społeczeństwa, przywiązującego większą wagę do spraw powszechnych niż indywidualnych.
W odróżnieniu od świata zachodniego, jednostkowe wydarzenia, czyny pojedynczych ludzi
nie mają dużej wagi na subkontynencie indyjskim; ważne jest tam natomiast to, co
uniwersalne i powszechne. Dlatego „zamach” Indiry na sektor prywatny nie spotkał się z
oporem mas – społeczeństwo widziało w tych decyzjach politycznych skupienie się na
pryncypalnych kwestiach kosztem partykularnych. Dowodem społecznej popularności pani
premier jest fakt, iż po odsunięciu jej od władzy w 1977 r., prawicy nie udało się jej zepchnąć
w polityczny niebyt. Indira Gandhi powróciła tryumfalnie do władzy w 1980 r.43 Mimo to
potrzebowała większego poparcia w parlamencie. W tym celu zdecydowała się na rozpisanie
wcześniejszych wyborów na marzec 1971 r. Wyniki głosowania przerosły jej oczekiwania, w
515-osobowym parlamencie Nowy Kongres zdobył 350 mandatów, dających mu absolutną
większość. Komentatorzy mówili, że podczas tych wyborów po jednej stronie stanęli
maharadżowie, obszarnicy, bankierzy i fabrykanci, po drugiej zaś – Indira i jej lud44. Hasło
wyborcze „Pokonajcie biedę” było na ustach całego społeczeństwa. Nie zdawano sobie
wówczas sprawy, że priorytet egalitaryzmu społeczno-ekonomicznego, wyznaczony Indiom
przez Indirę i dobrane do niego środki interwencjonizmu państwowego, protekcjonizmu
gospodarczego oraz autorytarnych rządów, zdeterminują kolejne gabinety i ugruntują −
niemalże socjalistyczny − kierunek rozwoju Indii na okres aż do końca zimnej wojny (1991
r.). Jej następcy stosowali bowiem podobną retorykę. Sprawiła ona, że liberalizacja
ekonomiczna i wolnorynkowa gospodarka miały zostać wprowadzone w Indiach dopiero na
początku lat 90. XX w.45 Po porażce frakcji Kongresu, skupionej wokół Desai`a, rząd mógł
skoncentrować się na rozwoju sektora publicznego kosztem prywatnego, nie zważając na veto
opozycji.
Tabela nr 3: Zatrudnieni w gospodarce: sektor publiczny i prywatny
Rok
1961
1965
1971
1976
1981
Sektor publiczny w mln osób
7,04
9,1
10,7
13,3
15,4
Sektor prywatny w mln osób
5,04
brak danych
6,7
6,8
7,4
Źródło: Indian National congress yearbook…, s. 334; A. B h a r g a v a, op. cit., s. 200.
Należy odnotować, że kolejne kroki i decyzje polityczne Indiry, przyczyniające się
częstokroć do zwiększenia efektywności rolnictwa indyjskiego, okazały się sukcesem,
ponieważ były skorelowane z programem ONZ, który do historii przeszedł jako „Zielona
Rewolucja”46. Ważnym czynnikiem tego planu było zaadoptowanie na subkontynencie
H. N a k a m u r a, op. cit., s. 113.
G. K a l m a r, op. cit., s. 182.
45 N. S u b r a m a n i a n, op. cit., s. 113.
46 Zielona Rewolucja – program rozwoju rolnictwa, prowadzony w latach 60. przez Organizację ds.
Wyżywienia i Rolnictwa (FAO). Jego priorytetem było zlikwidowanie głodu na świecie, głównie w krajach
tropikalnych i subtropikalnych. Idea ta była wówczas krytykowana przez blok komunistyczny, ponieważ nie
skupiała się na „źródłach, ale skutkach problemu”. Szacuje się, że program ten pomógł ocalić życie ok. miliarda
ludzi. Najwybitniejszą postacią, która przyczyniła się do sukcesu projektu poprzez wynalezienie nowych i bardziej
plennych odmian zbóż, był amerykański uczony Norman Borlaug, uhonorowany w 1970 r. Pokojową Nagrodą
Nobla. Norman Borlaug on World Hunger, red. A. D i l, San Diego−Islamabad−Lahore 1997.
43
44
116
nowych odmian zbóż, pszenicy i ryżu (IR-8), charakteryzujących się maksymalizacją plonów i
odpornością na czynniki klimatyczne oraz choroby. Ponadto wdrożono w życie wiele
projektów melioracyjnych, propagowano nawozy sztuczne oraz pestycydy. Ze względu na
fakt, iż nieodłącznym elementem, mającym wznieść rolnictwo na wyższy poziom produkcji i
pozwalającym wygenerować nadwyżki żywności, miały być duże zasoby wody, zgodnie z
zaleceniami rządu „Zieloną Rewolucję” rozpoczęto na terenach północnych stanów –
Penjabu47 (tzw. „Spichlerz Indii”), Haryany48 oraz Uttar Pradesh, znajdujących się na obszarze
działu wód pomiędzy rzekami Ganges i Indus.
Tabela nr 4: Ziemie uprawne, objęte programem „Zielonej Rewolucji”
Lata
60.
70.
80.
90.
Ziemie uprawne w mln ha
1,9
15,4
43,1
63,9
Źródło: J. Heitzman, R. L. Worden, India. A Country Study, Washington 1995, http://countrystudies.us/india [dostęp
z dn. 8 II 2009].
Pomimo nasilającej się krytyki ze strony opozycji, protestującej, że rząd, zamiast
industrializacji kraju, decyduje się na rozwój agrokultury, Nowy Kongres konsekwentnie
maksymalizował nakłady finansowe na rzecz rolnictwa kosztem przemysłu.
Tabela nr 5: PKB i wydatki na przemysł oraz rolnictwo w latach 1951–1981
Lata
1951–1965
1966–1979
1980–1984
PKB
3,37%
4,25%
5,44%
Wydatki na przemysł z budżetu
7,63%
4,54%
4,20%
Wydatki na rolnictwo z budżetu
2,23%
4,16%
4,66%
Źródło: A. B h a r g a v a, op. cit., s. 198.
Po odejściu od socjalistycznego modelu gospodarki i restytucji zasad wolnego rynku w
latach 90. Indie zanotowały jeszcze większy wzrost PKB, który wyniósł kolejno: w latach
2002–2005 ok. 7,5%, w 2006 r. – 8%, zaś w 2007 r. ok. 9,2%49.
Ponadto rada ministrów mogła przeciwstawić krytyce ze strony Starego Kongresu liczby,
mówiące o zminimalizowaniu problemu głodu, dzięki zrównoważeniu rosnącej populacji
kraju przez permanentny wzrost produkcji zboża, przy jednoczesnym zmniejszaniu importu,
pozwalającym wygenerować w budżecie większe środki i zwiększającym dochód narodowy
brutto.
47 Pendżab – terytorium leżące w północno-zachodniej części subkontynentu. Jego nazwa oznacza dosłownie
„pięciorzecze”, gdyż w tym regionie łączy się: Indus, Sattledź, Czenab, Rawi i Dżhelam. Obecnie rejon ten jest
podzielony przez Indie i Pakistan. W sumie zajmuje 260 tys. km2., z czego 150 tys. km2 znajduje się na terytorium
Unii Indyjskiej. 83% powierzchni pokrywają tereny rolnicze, zaś 70% mieszkańców utrzymuje się z uprawy roli.
Rejon ten od wieków miał eklektyczny i internacjonalistyczny charakter, efektem czego było powstanie religii
sikhizmu, stanowiącej swoistą kompilację hinduizmu i islamu. L. F r e d e r i c, op. cit., t. 2, s. 128. Królestwo
Pendżabu stanowiło ostatnie suwerenne państwo na subkontynencie, które w latach 1846–1848 musiało się
poddać Brytyjczykom. K. M. P a n i k a r, Azja, a dominacja zachodu 1498–1945, Warszawa 1959, s. 131.
48 Haryana – „Siedziba Boga”, stan Unii Indyjskiej w krainie Pendżabu. Etymologia nazwy jest kompilacją
sanskryckich słów: Hari („Bóg”) oraz ayana („dom”). Stolica Chandigarh jest jednocześnie stolica stanu Pendżab.
http://www.haryana-online.com [dostęp z dn. 7 II 2009].
49 K. H o ł d a k, op. cit., s. 138.
117
Tabela nr 6: Populacja Indii oraz produkcja zboża
Rok
1967
1969
1971
1977
1981
Populacja Indii w mln.
504,2
527,0
551,2
625,8
683,8
Produkcja zboża w mln. ton
57,65
73,14
84,53
87,33
103,86
Import zboża w mln. ton
8,66
3,85
2,03
0,56
0,45
Źródło: A. B h a r g a v a, op. cit., s. 201.
Symptomatyczne, że wedle danych FAO z kwietnia 2000 r. produkcja zboża w Indiach w
1999 r. osiągnęła liczbę 186 mln. ton50.
W tym okresie czekał panią premier jeszcze jeden ważny egzamin, tym razem w polityce
zagranicznej. Mianowicie w Pakistanie, który był od 1947 r. nieprzejednanym wrogiem Indii,
doszło do konfliktu pomiędzy rządem w Islamabadzie a Bengalem Wschodnim. Pakistan był
źródłem wielu antagonizmów. Zamieszkany w większości przez ludność islamską, składał się
z dwóch części, oddalonych od siebie o 1,5 tys. kilometrów. Pomimo wspólnoty religii
mieszkańcy Pakistanu Zachodniego i Wschodniego (późniejszego Bangladeszu) różnili się
między sobą historią i pochodzeniem51. Do tego dochodziły problemy gospodarcze i
polityczne. Bengal Wschodni miał bardzo żyzne gleby, a dzięki produkcji ryżu był
spichlerzem całego kraju. Ponadto przypadało na ten obszar aż 75% dochodu całego państwa
z eksportu – dochód na głowę jednego mieszkańca wynosił tam prawie dwa razy tyle, co w
Pakistanie Zachodnim. Rząd centralny52 był natomiast w większości opanowany przez
Pakistańczyków z Zachodu, niedopuszczających do szerszego udziału we władzy polityków z
Bengalu Wschodniego. Kiedy w 1966 r. przywództwo w opozycyjnej Lidze Awami53 przejął,
wywodzący się z Bengalu, Mujibur Rahman54, na wokandę wysunięto nowe cele polityczne:
więcej miejsc w parlamencie, a w razie odmowy – niepodległość Bengalu Wschodniego.
Władze w Islamabadzie nie były skore do ustępstw i odpowiedziały aresztowaniem lidera LA
oraz represjami wobec jej członków. Mimo to w Pakistanie Wschodnim udało się w styczniu
1971 r. przeprowadzić wybory. Wygrała je Liga Awami, 26 III 1971 r. proklamowała
niepodległość55. Pakistan Zachodni nie chciał się pogodzić z tym stanem rzeczy i gen. A. M.
http://nobelprize.org/nobel_prizes/peace/articles/borlaug/index.html [dostęp z dn. 9 I 2009].
B. W i z i m i r s k a, Drogi do kariery. Zulfikar Ali Brutto i jego partnerzy: Indira Gandhi oraz Mujibur Rahman,
Warszawa 1983, s. 136.
52 Karaczi – duży port morski nad Morzem Arabskim, obecnie znajdujący się w Pakistanie. Zbudowany przez
Brytyjczyków w latach 1838–1843, od 1854 r. stała baza marynarki wojennej. W latach 1947–1960 stolica
Pakistanu. L. F r e d e r i c, op. cit., t. 2, s. 421.
53 Liga Awami – Patriotyczna Liga Muzułmańska, będąca w opozycji do Ligi Muzułmańskiej. Utworzona 23
VI 1949 r. przez Suhrawardiego (lider do 1966 r.) w Pakistanie Zachodnim oraz przez Mujibura Rahmana (lider od
1966 r.) w Pakistanie Wschodnim. Jej politycy apelowali początkowo o większą autonomię dla wschodniej części
kraju, a później o całkowitą niepodległość i utworzenie Bangladeszu. Wygranie wyborów parlamentarnych w
Pakistanie Wschodnim doprowadziło do wojny domowej i ostatecznego proklamowania niepodległości przez
wschodnią część kraju 26 III 1971 r. Dzięki wsparciu, udzielonemu Lidze Awami przez Indirę Gandhi,
Pakistanowi nie udało się – przy bierności sojuszników (SEATO, CENTO oraz CHRL) – odzyskać zbuntowanej
prowincji. L. F r e d e r i c, op. cit., t. 1, s. 92.
54 Sheikh Mujibur Rahman (17 III 1920−15 VIII 1975) – polityk muzułmański z Bengalu Wschodniego, jeden
z założycieli Ligi Awami w 1949 r. Za afirmowanie separatystycznych haseł więziony przez rząd Pakistanu. W roku
1971 został pierwszym prezydentem niepodległego Bangladeszu. Zamordowany wraz z rodziną w wyniku
wojskowego zamachu stanu 15 VIII 1975 r. L. F r e d e r i c, op. cit., t. 2, s. 164.
55 B. W i z i m i r s k a, op. cit., s. 142.
50
51
118
Yahya Khan56 rozpoczął krwawe pacyfikacje regionów domagających się secesji. W ciągu
kilkumiesięcznych działań armii pakistańskiej życie straciło ok. miliona ludzi. Na granicy z
Indiami znalazło się kolejne 10 mln uciekinierów. Indyjska opinia publiczna poczęła domagać
się zbrojnej interwencji po stronie mieszkańców Bangladeszu57. Akcja militarna wojsk
Federacji Indyjskiej rozpoczęła się 4 XII 1971 r. Pakistańska armia była pod względem
liczebnym trzykrotnie słabsza od wojsk indyjskich. Ponadto rząd w Islamabadzie nie mógł
liczyć na swoich sojuszników – CHRL była w tym czasie pogrążona w rewolucji kulturalnej,
zaś SEATO i CENTO nie zdecydowały się na jakikolwiek ruch politycznego nacisku wobec
New Delhi58. Ostatecznie armia indyjska odniosła sukces nad oddziałami gen. Yahya Khana,
który wobec militarnej klęski zrzekł się władzy 20 XII 1971 r., umożliwiając przejęcie władzy
w Bangladeszu Mujiburowi Rahmanowi59.
Wojna z 1971 r. wyniosła Indirę Gandhi na szczyt kariery. Dzięki konfliktowi zbrojnemu,
w którym Indie nie uzyskały co prawda żadnych nabytków terytorialnych ani bogactw
naturalnych, pani premier przekonała się empirycznie, jak wspólny wróg konsoliduje
społeczeństwo wokół politycznego lidera. Dzięki poparciu opinii społecznej wojna ta
przyniosła nie tylko polityczne zwycięstwo nad lokalnym rywalem, Pakistanem, lecz – co
najważniejsze – Indusi zjednoczyli się wokół niej, zapewniając jej największe w historii
poparcie. Przełomowym dla jej rządów okazał się rok 1974, w którym miało miejsce
sfinalizowanie prac Indyjskiego Programu Atomowego. Dnia 18 V na pustyni w stanie
Radżastan, opodal miasta Pokhran, przeprowadzono pierwszą w historii kraju „pokojową
próbę nuklearną” (o przewrotnym kryptonimie Smilling Budda)60. W oparciu o materiał
źródłowy można pokusić się o konstatację, iż „uśmiech Buddy” miał być swojego rodzaju
metaforą i stanowić zarazem wyraźny sygnał dla CHRL, że nie powtórzy się już sytuacja z
1962 r., kiedy to chińska armia wykorzystując słabość Indii, upokorzyła południowego sąsiada
w oczach świata.
Nad gabinetem Indiry poczęły się jednak w połowie lat 70. zbierać czarne chmury.
Pierwsze oznaki nadchodzących problemów poczęły docierać z Raebareli61 – macierzystego
okręgu wyborczego pani premier. Jej konkurent polityczny, Raj Narayan62, oskarżył ją tu o
korzystanie z państwowych pieniędzy przy organizowaniu kampanii wyborczej. Drugim
56 Gen. Agha Muhamad Yahya Khan (4 II 1917–10 VIII 1980) – prezydent Pakistanu w latach 1969–1971.
Karierę wojskową rozpoczął w brytyjskiej armii w roku 1939, walczył na frontach II wojny światowej, m.in. w
Iraku, Afryce i we Włoszech. W wojnie z Indiami w 1965 r. miał rangę majora, ale po tym konflikcie jego kariera
nabrała tempa – został awansowany do stopnia generała po pokoju w Taszkencie, zostając w połowie lat 60.
zwierzchnikiem armii pakistańskiej. Rozpoczął intensywną reorganizację armii, opierając ją na zmianie systemu
dowodzenia i tworząc, pomiędzy kwaterą główną a poszczególnymi dywizjami, pośredni szczebel dowodzenia.
Ponadto zdecydował się na wyposażenie sił zbrojnych w sprzęt z CHRL, rezygnując ze stosowanego dotychczas
amerykańskiego. Sprowadzono na miejsce czołgów M-47/48 z USA, chińskie T-59, które były lżejszą wersją
radzieckich T-54. Gen. Ayub Khana ustąpił 25 III 1969 r., na co wpłynęły m.in. nastroje w społeczeństwie
pakistańskim, domagającym się rewizji pokoju w Taszkencie z 1966 r. W. L. R i t c h e r, Mrs Gandhji’s neighborhood.
Indian foreign Police toward Neighboring countries, „Journal of Asian and African Studies”, 1987, s. 251. Jego następca
zaś, gen. Yahya Khan, podał się do dymisji w związku z porażką wojsk pakistańskich w wojnie z Indiami i
proklamacją niepodległości przez Bangladesz w roku 1971. L. F r e d e r i c, op. cit., t. 2, s. 374.
57 B. W i z i m i r s k a, op. cit., s. 144.
58 M. B a n k o w i c z, Historia polityczna świata XX w. 1945–2000, Kraków 2004, s. 421.
59 B. W i z i m i r s k a, op. cit., s. 136.
60 http://nuclearweaponarchive.org/India/IndiaSmiling.html [dostęp z dn. 9 II 2009].
61 Raebareli – miasto w stanie Uttar Pradesh oraz siedziba administracyjna dystryktu o tej samej nazwie.
Zamieszkane przez ok. 170 tys. mieszkańców. http://www.raebareli.com [dostęp z dn. 9 II 2009].
62 G. K a l m a r, op. cit., s. 199.
119
złowróżbnym znakiem, i to znacznie poważniejszym, było zamieszanie wokół jej syna
Sanjaya. W Indiach było zapotrzebowanie na samochody osobowe, poszukiwano więc
inwestora, który zająłby się tym intratnym przedsięwzięciem. Sanjay miał wówczas 23 lata,
chciał działać i zwrócił się do parlamentu o stosowną koncesję i kredyty. Matka wysłała go na
specjalne kursy do Wielkiej Brytanii, dzięki którym miał uzyskać wymagane kwalifikacje. W
Europie Sanjay nie ukończył jednak technicznego szkolenia. W 1970 r., założona przezeń
firma, Maruti Udyog (obecnie Suzuki Maruti) uzyskała koncesję produkcyjną, zapowiadając,
że będzie produkować na rynek indyjski 50 tys. samochodów rocznie63. Sprawa była bardzo
kontrowersyjna. W łonie partii zaczęto zarzucać pani premier, że przy podejmowaniu tej
decyzji nie kierowała się względami ekonomicznymi (potwierdzają to fakty – do końca dekady
z linii produkcyjnej nie zjechał ani jeden pojazd).
Nadchodzące lata 1972–1973 okazały się najtrudniejsze. Wojna w Bangladeszu i opieka
nad milionami uchodźców pochłonęła ogromne nakłady finansowe, na domiar złego
nadeszła susza i głód, podczas którego ucierpiało – jak się szacuje – blisko 180 mln ludzi.
Pojawiła się inflacja. Większa część społeczeństwa – pomimo uruchomienia 9 mln
dodatkowych miejsc pracy przy robotach publicznych – nie miała środków do życia. Ceny
wzrosły średnio o 22%, szerzył się handel na czarnym rynku i korupcja, co pociągnęło za
sobą strajki niezadowolonych robotników. W 1974 r. wybuchł bunt studentów. Począwszy od
sierpnia 1973 r. do 1975 r. socjaliści poczęli organizować strajki na kolei, które dodatkowo
pogłębiły problemy z zaopatrzeniem64. Opozycja atakowała panią premier ze wszystkich
stron, zarzucając jej m.in. anomalie mechanizmów demokratycznych, wynikające z braku
transparentności podejmowanych decyzji. Zminimalizowano wówczas dialog polityczny w
łonie partii kongresowej65. Prawica zyskała jeszcze jeden atut polityczny, gdy 12 VI 1975 r.
sąd okręgowy uznał, że Indira Gandhi dopuściła się nadużyć podczas kampanii wyborczej w
1971 r. i odebrał jej mandat poselski. Sąd Najwyższy 24 VI 1975 r. zawiesił wykonanie
wyroku, ale go nie uchylił – Indira mogła uczestniczyć w obradach parlamentu, ale bez prawa
głosu. Pozostała również na stanowisku premiera. Opozycja, nie chcąc czekać do wyborów
powszechnych, usiłowała przejść do kontrataku, oświadczając, że zorganizuje – równoległą
do legalnej – administrację państwową. Wezwała również policję i wojsko do
podporządkowania się narodowi, a nie rządowi66. Kraj znalazł się w bardzo ciężkiej sytuacji.
Pani premier, obawiając się proklamowania równoległego prawicowego rządu, oznaczającego
zamach stanu, zdecydowała się wprowadzić 25 VI 1975 r. stan wyjątkowy. Przywódcy
opozycji zostali aresztowani, ograniczono prawa polityczne oraz zawieszono swobody
obywatelskie. Pozwoliło to skutecznie rozprawić się z przeciwnikami politycznymi i zażegnać
groźbę politycznego przewrotu. Użycie tak radykalnych środków miało jednak negatywne
skutki – Indira Gandhi utraciła swój najważniejszy atut – poparcie mas. Pomimo zażegnania
groźnej sytuacji, mogącej nawet przerodzić się w wojnę domową, dla wielu Indusów były one
pogwałceniem „największej demokracji świata” oraz jawnym wkroczeniem na drogę
autorytaryzmu.
Do utraty większej części elektoratu Nowego Kongresu przyczynił się pośrednio młodszy
syn pani premier, Sanjay. Na przełomie lat 60. i 70. poczęto zdawać sobie sprawę, że wzrost
demograficzny kraju rośnie w niebezpiecznym tempie. Indira już na początku swej pierwszej
Ibidem, s. 200.
Ibidem, s. 205.
65 N. S u b r a m a n i a n, op. cit., s. 87.
66 G. K a l m a r, op. cit., s. 211.
63
64
120
kadencji zabrała głos w tej kwestii na Ogólnoindyjskiej Konferencji Planowania Rodziny,
która odbyła się 30 XI 1968 r. w Chandigarh67. Wówczas jednak musiała odłożyć to
zagadnienie na bok, koncentrując się na istotniejszych w tamtym czasie reformach
gospodarczych. Natomiast w latach 1975–1976 zdecydowano się opanować wzrost
demograficzny kraju, który sprowadzał na kraj groźbę głodu (od czasu uzyskania
niepodległości notowano stały progres produkcji rolnej, jednocześnie jednak miał miejsce
bardzo duży wzrost populacji z 361 do 720 mln; w tej sytuacji sukcesy w rolnictwie pomogły
jedynie utrzymać względnie stabilną sytuację – nie musiano masowo importować żywności,
nie było też jednak większych jej nadwyżek, co w przypadku klęski żywiołowej mogło
spowodować groźbę głodu). Zadanie wprowadzenia w życie projektu, obejmującego lata
1975–1977, znanego jako Planowanie rodziny, powierzono młodszemu synowi pani premier.
Mawiano, że „był on człowiekiem czynu, a nie słowa”, gdyż prócz propagowania
antykoncepcji, stosował akcje sterylizacyjne. Nie były one przymusowe, niemniej jednak
społeczeństwo skojarzyło je negatywnie z rządem Nowego Kongresu i osobą Indiry
Gandhi68.
Tabela nr 8: Zabiegi sterylizacyjne w Indiach w latach 1974–1978
Rok
1974
1975
1976
1977
1978
Ilość zabiegów sterylizacyjnych
942
1354
2669
8261
949
Źródło: J. G. C h a d n e y, Family planning. India’s Achilles’ heel?, „Journal of Asian and African Studies”, 1987, s. 228.
Innym źródłem problemu „stała się próba zmiany wizerunku stolicy kraju New Delhi.
Planowano zlikwidować slumsy, mieszczące się nieopodal centrum. W tym celu pani premier
poleciła budowę nowych zastępczych osiedli na peryferiach miasta. Plan przebudowy
zakładał, że ilość nowopowstałych mieszkań będzie adekwatna do sumy przesiedlanych ludzi.
Jednakże akcją zajął się Sanjay, który nie dbał o zsynchronizowanie akcji budowy nowych i
burzenia starych domostw. Wskutek tego wśród przesiedlanych dziesiątek tysięcy ludzi,
którzy stracili dach nad głową, znajdowały się ofiary śmiertelne. Niezadowolenie społeczne
pogłębiało się.
W tej niekorzystnej dla pani premier sytuacji doszło do wyborów w marcu 1977 r. Prawica,
dotknięta represjami stanu wyjątkowego, skonsolidowała swoje szeregi, co zaowocowało
utworzeniem przez Desai`a szerszej opozycyjnej koalicji, w skład której weszli m.in. socjaliści,
regionaliści i posłowie Starego Kongresu, określanej jako Indyjska Partia Ludowa – Janata −
BJP69. Niekorzystne reminiscencje autorytarnych rządów Indiry spowodowały, że sympatia
Indira Gandhi. Speeches and writings, New York 1975, s. 77.
Ibidem, s. 221.
69 Bharatiya Janata Party, Indyjska Partia Ludowa Janata (BJP) – partia polityczna w Indiach, będąca głównym
rywalem politycznym IKN. Identyfikuje się z konserwatywną prawicą i reprezentuje wartości religijne, dominującej
w kraju większości hinduskiej. Prowadzi politykę konserwatywną − również w sprawach socjalnych − i stawia na
zapewnienie bezpieczeństwa narodowego. Jej elektoratem jest głównie miejska i podmiejska klasa średnia,
biznesmeni, handlowcy, ale także religijni konserwatyści. BJP ma orientację polityczną o prawicowonacjonalistycznym zabarwieniu. Ponadto przeciwstawia się centralistycznym dążeniom IKN. Prezentowana przez
tę partię ideologia hindutwa stanowi odmianę kulturowego indyjskiego nacjonalizmu. Formalnie BJP została
67
68
121
wyborców przeszła z lewej na prawą stronę sceny politycznej – BJP uzyskała 43% głosów i
297 mandatów, zaś IKN przegrał wybory, uzyskując 34% i 153 mandaty poselskie. Był to
kres rządów lewicy, trwających nieprzerwanie od momentu uzyskania niepodległości przez
Indie w 1947 r., oznaczający również objęcie fotelu premiera przez lidera prawicy Desai’a70.
Sanjay i Indira nie weszli nawet do parlamentu. Dawna pani premier znalazła się
nieoczekiwanie na marginesie życia politycznego. BJP próbował ją dodatkowo pogrążyć,
powołując specjalną śledczą komisję parlamentarną, która miała zbadać przypadki nadużycia
władzy w czasie stanu wyjątkowego. W trakcie obrad komisji oskarżono Sanjaya o utrudnianie
prowadzenia śledztwa i w maju 1978 r. wtrącono go do więzienia na 30 dni. Nie rozpoczęto
jednak postępowania karnego wobec byłej pani premier, co z perspektywy czasu świadczy o
tym, iż stawiane jej zarzuty miały zasadniczo charakter polityczny. Kiedy w parlamencie
zwolnił się jeden mandat poselski w okręgu Karnataca71, rozpisano nowe wybory. Umożliwiły
one byłej pani premier powrót do gry politycznej. Ku przerażeniu prawicy powróciła na ławy
Lok Sabha72. Ponadto sytuacja rządu Desai`a, wskutek braku skutecznych reform, była
bardzo niestabilna. Dawne elity, m.in. znienawidzeni przez masy maharadżowie, próbowały
odzyskać utracone mienie. Nałożyło się na to bezprawie i wzrost przestępczości. Ogólna
sytuacja polityczna w kraju była bardzo labilna, większa część społeczeństwa − która zyskała
na nacjonalizacji − poczuła się zatem zagrożona wizją powrotu do władzy dawnych elit
ekonomicznych i postulatami restytucji, znacjonalizowanego na przełomie lat 60. i 70., mienia
prywatnego. Sympatie opinii publicznej ponownie zwróciły się w stronę Indiry Gandhi, po
której oczekiwano zaprowadzenia ładu politycznego i stabilności gospodarczej73.
W atmosferze politycznej i gospodarczej destabilizacji, 14 I 1980 r. odbyły się kolejne
wybory, w których IKN odniósł zwycięstwo, zdobywając 351 mandatów. Opozycja
polityczna była poróżniona i rozdrobniona, nie stanowiąc tym samym poważnej siły. Na
stanowisko premiera powróciła Indira Gandhi. Rok 1980, prócz politycznej rezurekcji,
przyniósł jeszcze jedno kluczowe dla jej życia wydarzenie – ukochany syn Sanjay, na którego
najprawdopodobniej miała zamiar scedować władzę, zginął w katastrofie lotniczej. Pani
premier wezwała do siebie drugiego syna, Rajiva, trzymającego się do tej pory na uboczu. W
1980 r. został sekretarzem generalnym Kongresu Narodowego i począł z powodzeniem
działać w środowisku politycznym Indii.
Mimo pokonania wielu trudności, Indira Gandhi zginęła śmiercią tragiczną – podobnie jak
Mohandas Gandhi została zamordowana przez sikhijskich74 radykałów. W 1947 r., kiedy
zarejestrowana w 1980 r., ale de facto ugrupowanie to rozpoczęło działanie tuż po wygranych wyborach w 1977 r.
Jego korzenie sięgają nawet 1952 r. http://bjp.org [dostęp z dn. 15 II 2009].
70 N. S u b r a m a n i a n, op. cit., s. 84.
71 Mysore, Maisur – stan w południowych Indiach, utworzony 1 XI 1956 r. z ziem dawnego księstwa,
noszącego w czasach przedkolonizacyjnych nazwę Maisuru. W języku Kannada termin ten oznacza „siedzibę
Mahisa”, demona z mitologii indyjskiej. W 1973 r. stan przemianowano na Karnataca, ale lokalne władze w 2006 r.
powróciły do przedkolonizacyjnej nazwy. S. U. K a m a t h, Concise history of Karnataka, Bangalore 2001.
72 Lok Sabha – Izba Ludu, niższa izba parlamentu Indii. Zasiada w niej 544 przedstawicieli Unii Indyjskiej, z
których 525 wybieranych jest bezpośrednio we wszystkich stanach, 17 na terytoriach Unii, zaś 2 mianowani są
przez prezydenta, jako reprezentanci społeczności anglo-indyjskiej. Wybory są powszechne i odbywają się raz na
pięć lat. L. F r e d e r i c, op. cit., t. 1, s. 483.
73 G. K a l m a r, op. cit., s. 248.
74 Sikhowie – trzecia co do wielkości grupa wyznaniowa w Indiach, założona w 1469 r. przez Nanaka. Jest
swoistą kompilacją islamu i hinduizmu. Odrzuca hinduski system kastowy i czci jednego, bezimiennego Boga.
Nazwa wywodzi się od sanskryckiego słowa Siszja – „uczeń”. Do charakterystycznych cech Sikhów należy tzw.
„pięć K” (Kurath): Kesa − wąsy i broda, Kangha – grzebień, Kara – stalowa bransoleta, Kaczha – krótkie spodnie,
Kirpan – szabla albo nóż. Sikhowie nie czczą wyobrażeń żadnego konkretnego bóstwa, najważniejsze jest dla nich
122
Indie uzyskały niepodległość, w Pendżabie doszło do rozłamu wśród elit sikhijskich i
powstała partia Akali Dal75, domagająca się uznania Sikhów za oddzielny naród i przyznania
im stanu Punjabi Suba. J. Nehru zgodził się wówczas na ogłoszenie tego regionu
dwujęzycznym i przyłączył go do grupy stanów, powstałych z królestw dawnych maharadżów
w 1955 r. Jedenaście lat później, pod naciskiem Akali Dal, zdecydowano się podzielić
terytorium Pendżabu. W większej jego części pozostawiono władzę samorządową dla Sikhów,
zaś z reszty terytorium utworzono osobny stan – Haryan. Podzielono również główne miasto,
Chandigarh76. Radykalne koła sikhijskie traktowały ten układ, jako przyczółek do dalszych
dążeń niepodległościowych i wzywały do utworzenia suwerennego Khalistanu77. Miały
wsparcie z zagranicy, gdzie powstał nawet rząd Khalistanu na emigracji, z dr Jagjit`em Singh
Chauhan`em na czele78. Indira Gandhi prezentowała wobec tych wydarzeń postawę
zdecydowaną i konsekwentną, nie chciała dopuścić do kolejnego podziału Indii. Kraj ten jest
wszak mozaiką wielu mniejszości etnicznych i religijnych. Precedens Pendżabu groziłby
powstaniem „efektu domino” o tragicznych dla Indii konsekwencjach. Miasto, które okazało
się punktem zapalnym, to Armitsar − dokładniej „Złota Świątynia” − zwane też „Mekką
Sikhów”. Prócz funkcji religijnych, było ono siedzibą radykałów, którzy – jak przypuszczał
rząd federacji indyjskiej – gromadzili tam broń. Indira zdecydowała się spacyfikować
świątynię, wydając rozkaz użycia siły wobec antyrządowych działaczy. Decyzja ta okazała się
w niedalekiej przyszłości olbrzymim błędem pani premier. 6 VI 1984 r. sikhijscy ekstremiści
otworzyli ogień do wojsk rządowych, doszło do walk, w których zginęło 39
fundamentalistów, a 200 zostało rannych79. Wśród zamordowanych był przywódca jednej z
frakcji Akali Dal – Saint Jarnail Singh Bhindrenwale80. Dla społeczności Sikhów oznaczało to
zniewagę i profanację świętego miejsca. Zaczęto przygotowywać zamach na panią premier.
Sikhijskim radykałom udało się zwerbować nawet osobistych ochroniarzy Indiry Gandhi.
Dnia 31 X 1984 r. Beata Singh i Satwant Singh81 w rządowym ogrodzie wystrzelili w
kierunku pani premier kilkadziesiąt kul. Cel osiągnęło 31 z nich. Reanimacja była zbyteczna,
doskonalenie się jednostki. Nie jest to więc klasyczna religia, lecz raczej postawa życiowa, nakreślona przez
mistrzów i religijnych guru. L. F r e d e r ic, op. cit., t. 2, s. 232-233; J. K i e n i e w i c z, op. cit.
75 Akali – „nieśmiertelni”, grupa sikhijskich wojowników, która 13 XII 1920 r. przekształciła się w partię
polityczną. Jej pierwszym prezesem był Baba Kharak Singh. Program stronnictwa jest obecnie kompilacją haseł
politycznych oraz religijnych. Najsłynniejszym liderem w XX w. był Master Tara Singh. W roku 1947 powstała
partia Akali Dal, głosząca hasła separatyzmu Sikhów z Unii Indyjskiej i proklamację niepodległego Khalistanu.
Dążeniom tym usiłowała się przeciwstawić Indira Gandhi. L. F r e d e r ic, op. cit., t. 1, s. 42; http://www.spiritustemporis.com/shiromani-akali-dal [dostęp z dn. 7 II 2009]; Z. D o m a r a ń c z y k, Strzały w Delhi, Warszawa
1987, s. 46.
76 G. K a l m a r, op. cit., s. 269.
77 Z. D o m a r a ń c z y k, op. cit., s. 52.
78 Dr. Jagjit Singh Chauhan (1929–2007) – lider niepodległościowego ruchu Sikhów oraz „duchowy ojciec”
idei niezależnego Khalistanu. W latach 1979–2001 przebywał na uchodźstwie, gdzie zorganizował emigracyjny
rząd. Do kraju powrócił po ponad 20 latach, za zgodą rządu federalnego. Po powrocie zorganizował Khalsa Rai
Party, która mimo pokojowego charakteru nie odcinała się od postulatów autonomicznych. G. K a l m a r, op. cit.,
s. 280; http://news.indiamart.com/news-analysis/punjab-return-of-the-5555.html.
79 Akcja pacyfikacyjna wojsk rządowych nosiła kryptonim „Niebieska Gwiazda”. http://www.bharatrakshak.com/LAND-FORCES/Army/History/1970s/Bluestar.html [dostęp z dn. 7 II 2009].
80 Saint Jarnail Singh Bhindrenwale (1947–1984) – przywódca religijny i bohater sikhijski. Lider radykalnego
ugrupowania partii Akali Dal, Damdami Taksal, która w swych żądaniach wysuwa m.in. postulat niepodległego
Khalistanu. http://www.sikh-history.com/sikhhist/personalities/bhindrenwale.html; http://damdamitaksaal.org/
index.php [dostęp z dn. 7 II 2009].
81 Beata Singh zginął tuż po zamachu, w wyniku strzelaniny ze służbami bezpieczeństwa. Satwant Singh (1962–
1989) został obezwładniony i aresztowany. W trakcie procesu dołączył do niego inny spiskowiec, Kehar Singh.
123
stwierdzono zgon na miejscu. Tak właśnie zakończyła się burzliwa kariera pierwszej kobiety,
piastującej funkcję premiera Indii.
Reasumując, można pokusić się o pewien bilans rządów Indiry Gandhi. Biorąc pod uwagę
barwność tej postaci, bardzo radykalne metody działania i długotrwałość wprowadzonych
reform, nie dziwi ambiwalencja indyjskiego społeczeństwa wobec jej osoby. Warto się
zastanowić, na których płaszczyznach kierowane przez nią gabinety odniosły sukces, a na
których – porażkę. Do sukcesów na pewno można zaliczyć skuteczne i efektywne wdrożenie
na indyjskim gruncie „Zielonej Rewolucji”. Przez blisko dwie dekady rządów Indiry
permanentnie odnotowywano progres produkcji rolniczej: z 54,6 mln ton w 1966 r. do blisko
104 mln ton w 1981 r. Pozwoliło to wydźwignąć gospodarkę kraju i znacznie zwiększyć
wydajność rolnictwa, dzięki czemu uniezależniono się od konieczności importu zboża82.
Należy przy tym pamiętać, że ówczesny sukces rolny w Indiach był częścią światowego
projektu „Zielonej Rewolucji”, kierowanego przez FAO z ramienia ONZ.
Biorąc pod uwagę, że w XXI w. demokracja i wolny rynek wyznaczają standardy
funkcjonowania nowoczesnego państwa, można polemizować nad zasadnością działań
ówczesnego rządu indyjskiego. Reformy usiłowano wprowadzić poprzez ustanowienie w
kraju scentralizowanych rządów, hamujących rozwój liberalizacji politycznej. Nie można
jednak zapominać, że rzeczywistość na subkontynencie w połowie XX w. była zgoła
odmienna. Indie zostały zatem świadomie wprowadzone na ten tor polityki przez dynastię
Nehru-Gandhi83. W ramach Indyjskiego Ruchu Niepodległościowego ukształtowała się
generacja polityków partii kongresowej, którzy po dojściu do władzy postawili przed
przyszłym kierownictwem IKN dwa priorytety: egalitaryzm społeczno-ekonomiczny oraz
jedność Unii Indyjskiej. Pierwsze założenie wynikało z faktu, iż stupięćdziesięcioletnie
panowanie Imperium Brytyjskiego pogłębiło, i tak już niemałe, różnice między
poszczególnymi warstwami społeczeństwa. Ze względu na fakt, iż niepodległe Indie w
zamierzeniach swych twórców miały położyć kres niesprawiedliwościom i krzywdom,
identyfikowanym z administracją kolonialną, zniwelowanie różnic w standardzie życia
obywateli stało się nieodłącznym elementem programu kolejnych rządów. Jeśli idzie zaś o
kwestię jedności państwa, to skalę problemu uzmysłowiły politykom tarcia i konflikty,
towarzyszące powstaniu Pakistanu i Indii. Zdawano sobie sprawę, że priorytetem młodej
Federacji Indyjskiej będzie uratowanie jej przed secesją poszczególnych regionów
subkontynentu. Środowisko Kongresowe obawiało się tendencji odśrodkowych,
występujących głównie wśród muzułmańskiej części społeczeństwa Kaszmiru. Politycy
propagujący ideę jednej Unii Indyjskiej zdawali sobie sprawę, że induscy muzułmanie
postrzegają specyficznie pojęcie ojczyzny (watan). Prawdziwym synonimem tego słowa mogła
być dla nich wówczas jedynie Arabia. Przywiązanie do religii i islamskiej formy rządów, ze
względu na ich proweniencję – zwłaszcza okres panowania dynastii Wielkich Mogołów −
było silniejsze od identyfikowania się z jakimkolwiek terytorium84 (dowodem na to, że
patriotyzm lokalny miał znikomy oddźwięk wśród muzułmanów, były bunty poddanych
radży Kaszmiru, po ogłoszeniu przez niego akcesu do Federacji Indyjskiej w 1947 r.). W
związku z tym stworzenie silnej władzy centralnej, mogącej przeciwdziałać ewentualnym
Obaj zostali skazani na karę śmierci przez powieszenie, która została wykonana 6 I 1989 r. Co ciekawe, obaj
ochroniarze pani premier byli z pochodzenia Sikhami i Indira nie odprawiła ich nawet po krwawej pacyfikacji
świątyni w Armitsar.
82 J. G. C h a d n e y, op. cit., s. 229.
83 A. B h a r g a v a, op. cit., s. 213.
84 E. T o c z e k, Być muzułmaninem w Indiach, Wrocław 1984, s. 20.
124
tendencjom separatystycznym na tle etnicznym i wyznaniowym, było w opinii wielu
polityków partii kongresowej mniejszym złem, gwarantującym jedność świeżo proklamowanej
Unii Indyjskiej.
Indirze Gandhi daleko było do innych wielkich liderów Kongresu: Mohandasa Gandhiego,
dbającego zawsze o etyczną stronę kierowanej przez siebie sprawy, czy J. Nehru, który nigdy
nie „podniósł ręki” na demokrację85. Niemniej jednak przeszła ona również do historii
indyjskich polityków XX w. Stało się tak w dużej mierze dzięki temu, że prowadziła
skuteczną i bezkompromisową politykę zagraniczną względem tzw. „Bliskiej granicy”. Udało
się jej zażegnać groźbę secesji muzułmańskiej części Kaszmiru. Jej zdecydowane działanie,
podczas udzielania militarnej pomocy Bengalowi Wschodniemu w 1971 r., spowodowało
osłabienie i podział Pakistanu na dwa oddzielne organizmy państwowe. W obliczu konfliktu
militarnego z północnym sąsiadem rząd nie osłabił, a – wręcz przeciwnie – skonsolidował
jedność obywateli multireligijnej Unii Indyjskiej, utrzymując solidarność poszczególnych
regionów państwa. Wydarzenia te ukształtowały ówczesną sytuację geopolityczną korzystnie
dla Indii. Dzięki temu państwo to jest na pozycji lidera subkontynentu po dziś dzień.
Pomimo wymiernych korzyści polityczno-gospodarczych, odnotowanych w Indiach w
latach 70., w dyskursie na temat rządów Indiry zdarzają się głosy, kontestujące jej osiągnięcia
dla kraju86. Analizując powyższy materiał źródłowy można dostrzec ich zasadność.
Wprowadzenie kraju na drogę interwencjonizmu państwowego i scentralizowanie gospodarki
miało za zadanie − jak głosiło sztandarowe hasło wyborcze − „pokonać biedę”. Mimo
podporządkowania tym priorytetom całego programu politycznego, udało się co najwięcej
zahamować pauperyzację miast, rzeczywistość na wsi pozostała niezmiennie zła. Choć od
momentu powierzenia Indirze misji stworzenia pierwszego rządu minie w niedługim czasie
pół wieku, problemy mieszkańców prowincji pozostają wciąż takie same. Szacuje się, że ok.
30% społeczeństwa Indii żyje na granicy ubóstwa, średnie zarobki milionów rolników
oscylują − w skali jednego dnia − od 33 centów do $ 1. Wielcy właściciele ziemscy,
produkujący głównie na eksport, posiadają monopol, wydzierżawiając często ziemię
indywidualnym rolnikom87. Istnieje wciąż ta sama bariera, uniemożliwiająca wiejskim masom
polepszenie swojego bytu i migrację do miast − analfabetyzm, stanowiący na wsiach aż 38%
wśród mężczyzn oraz 58% wśród kobiet. Indie, według wskaźnika ONZ Human Development
Index, zajmowały w 2005 r. (na 177 badanych krajów) 127 miejsce…88 Kierunek reform,
wytyczony przez IKN w ubiegłym wieku, został diametralnie zmieniony przez prawicę
niespełna 20 lat temu, co stworzyło podwaliny pod prywatyzację kapitału oraz gospodarkę
wolnorynkową. Przyniosło to efekty w postaci: 71% wzrostu standardu życia w aglomeracjach
miejskich oraz ok. 8% PKB (2006). Rozwój gospodarczy ma jednak „charakter wyspowy”,
tzn. nie obejmuje regionów wiejskich89. Pomimo dwudziestoletniego eksperymentu z
interwencjonizmem państwowym, wdrażanym przez Indirę Gandhi oraz – jakże odmiennego
od jej linii politycznej − trwającego od 1991 r., procesu liberalizacji rynku, wyżej przytoczone
dane ilustrują, iż priorytet, wyznaczony przez pierwszą generację działaczy Indyjskiego Ruchu
Niepodległościowego – egalitaryzm społeczno-ekonomiczny Indii wciąż jest in statu nascendi.
85 A. K a p u r, Indian security and defense policies under Indira Gandhi, „Journal of Asian and African Studies”, 1987,
s. 176.
86 Historyk N. Subramanian w pracy traktującej o populizmie stawia ją na równi m.in. z Hugo Chavezem. N.
S u b r a m a n i a n, op. cit., s. 81; http://profs-polisci.mcgill.ca/subramanian [dostęp z dn. 15 II 2009].
87 K. H o ł d a k, op. cit., s. 144.
88 Loc. cit.
89 Ibidem, s. 142.
125
Przedstawienie politycznej sylwetki Indiry Gandhi nie byłoby pełne bez próby wykazania
źródeł jej konceptów. Z analizowanego materiału źródłowego wynika, że wybrała ona drogę
centralizacji władzy w celu zainwestowania państwowego kapitału w rolnictwo, ale – jak
podkreślają niektórzy historycy – ten polityczny projekt był kontynuacją filozofii środowiska
kongresowego, zrodzonej u progu niepodległości90. Kariera Indiry przypadła również na
bardzo trudny moment w historii Indii. Należy pamiętać, iż obejmowała władzę 4 lata po
agresji chińskiej i rok po wojnie z Pakistanem. Ze względu na kryzysowe okoliczności
społeczeństwo łatwiej akceptowało jej radykalne decyzje i rządy silnej ręki. Innym
czynnikiem, wpływającym na sukces w kolejnych wyborach, było przejęcie bardzo skutecznej
i niekiedy populistycznej retoryki Mohandasa Gandhiego, nawołującej Indie do powrotu do
czasów przedkolonialnych. Uważał on, że „cywilizacja budzi w człowieku wciąż nowe
potrzeby, zamiast je ograniczać”91. Obawiał się uprzemysłowienia i nie chciał go wdrażać na
subkontynencie. Twierdził, że Indie to 700 tys. wsi, którym należy pomóc, a urbanizacja
spowoduje skupienie władzy w rękach wąskich elit, odbierając prostym ludziom owoce ich
pracy. Myśl populistyczna Gandhiego apelowała do wszystkich warstw społecznych o powrót
do szczęśliwej (wolnej od władzy Imperium Brytyjskiego) ery przedindustrialnej. O
skuteczności tych haseł zadecydowały odwołania do przeszłości, tradycji i wiążącego się z
nimi sentymentu społecznego. Gandhi nie jest postrzegany pejoratywnie w historiografii
indyjskiej, ponieważ czerpiąc z idei renesansu indyjskiego92, znalazł wspólny mianownik dla
narodu. Bodźcem, który miał wyzwolić w Indusach chęć walki o niepodległość, był wspólny,
zewnętrzny wróg (Brytyjczycy) oraz niechęć wobec obcej, narzuconej przez Europejczyków,
władzy kolonialnej93.
Indira Gandhi w szczytowym okresie swej kariery była pod względem popularności
porównywana do Mahatmy. Jej projekt uzyskania szerokiego elektoratu różnił się jednak
zasadniczo od poczynań „Ojca Narodu”. Pragnęła ona również skoncentrować rodaków
wokół idei rozwoju rolnictwa, z tą jednak różnicą, że za czynnik mobilizujący społeczeństwo
do działania, obrała odróżnienie mas od elit. Miało to podłoże czysto ekonomiczne, czego
dobrą egzemplifikacją była nacjonalizacja indyjskiego kapitału. Prowadziło to jednak do
zaistnienia niebezpiecznych konfliktów w społeczeństwie indyjskim94. O ile pozostały one
uśpione w obliczu zagrożenia zewnętrznego i wojny z Pakistanem w 1971 r., to już w połowie
lat 70. uaktywniły się z całą siłą. Wówczas to w obliczu problemów gospodarczych realny stał
się prawicowy przewrót, mogący doprowadzić do wojny domowej. Rząd Indiry zdecydował
się na niepopularne wśród społeczeństwa posunięcie – wprowadzenie stanu wyjątkowego w
1975 r.
Niewątpliwie więc Indira Gandhi pragnęła być postrzegana przez opinię publiczną jako
kontynuatorka niektórych koncepcji Mohandasa Gandhiego. Efekty nie były do końca
zgodne z założeniami jej otoczenia politycznego, czego najlepszym dowodem są krytyczne
A. B h a r g a v a, op. cit., s. 213; http://www.brill.nl/aas [dostęp z dn. 15 II 2009].
I. L a z a r i - P a w ł o w s k a, Etyka Gandhiego, Warszawa 1965; e a d e m, Gandhi. The moralist and politician,
Warszawa 1976.
92 Renesans Indyjski – nurt intelektualny w Indiach w połowie XIX w. Cechował się pewnym eklektyzmem
ideowym, afirmując zarówno powrót do źródeł rodzimej kultury i cywilizacji subkontynentu, jak i nawiązania do
dorobku filozofii zachodniej XIX w. (racjonalizmu i uniwersalizmu). Jego głównymi przedstawicielami byli: Ram
Mohan Roy (1772–1833), Dayand Saraswati (1824–1883) oraz Rabindranath Tagore (1861–1941). J. J u s t y ń s k i,
Myśl społeczna i polityczna renesansu indyjskiego, Warszawa 1985, s. 88-96.
93 N. S u b r a m a n i a n, op. cit., s. 83.
94 Loc. cit.
90
91
126
głosy, w toczącym się na temat jej rządów, dyskursie historycznym95. Wpływ na to miał fakt,
iż Mahatma po zdobyciu mandatu politycznego od narodu, przyczynił się do stworzenia
demokratycznych mechanizmów w partii kongresowej. Pod rządami Indiry Gandhi zaś IKN
odnotował odejście od standardów demokratycznych, zmarginalizowanie dialogu
politycznego i wejście na drogę autorytaryzmu96. Populizm i centralizacja władzy nie były dla
jej rządu celem samym w sobie, ale miały zapewnić niezbędne środki do przeprowadzenia
reform społeczno-ekonomicznych w duchu egalitaryzmu. W oparciu o analizowane materiały
źródłowe można jednak odnieść wrażenie, że w miarę upływu czasu proporcje jej zamierzeń
okazały się umowne, zaś granice działania zatarte.
95
96
Wspomniani wcześniej historycy Narendra Subramanian oraz Ashok Bhargava.
N. S u b r a m a n i a n, op. cit., s. 89.
127
ANEKS*
Zdjęcie nr 1: Indu Priyadarshini, nazwana
zgodnie z wolą ojca - Indu – księżyc, Priyadarshini – droga oczom; do historii przeszła
jako Indira Gandhi
Zdjęcie nr 2: Matka przyszłej pani premier
Kamala Nehru 1899-1936
Zdjęcie nr 3: Jawaharlal Nehru
(1889–1964) w 1919 r. Współzałożyciel dynastii Nehru-Gandhi.
Zdjęcie nr 4: Motilal Nehru (1861–1931)
w 1919 r. Współzałożyciel dynastii Nehru-Gandhi.
* Materiał ikonograficzny pochodzi z następujących źródeł: J. N e h r u, An autobiography. With musings on recent
events In India, London 1936; I. G a n d h i, Speeches in parliament, red. S. M i s h r a, New Delhi 1996; Internet.
128
Zdjęcie nr 5: Ślub z Indiry z Firozem w 1942 r. przez niektórych był postrzegany jako mezalians, ponieważ zięć
J. Nehru wyznawał zoroastryzm i nie wywodził się z bramińskiej kasty jak Indira
Zdjęcie nr 6 i 7: Indira i Feroze. Ciekawostką jest, iż wychodząc za mąż Indira miała 24 lata, wedle obyczajów indyjskich uważana była więc za „starą pannę”. Formalnie od 1952 r. byli w separacji. Zaważył na
tym fakt, iż wraz z uzyskaniem miejsca w parlamencie Feroze począł występować w opozycji do rządu
swego teścia
129
Zdjęcie nr 8: Otoczenie polityczne Indiry nieprzypadkowo
podkreślało w jej biografii wątek znajomości z „Ojcem
Narodu”, M. K. Gandhim
Zdjęcie nr 10: „…jednakże fakt zainicjowania pod jej
rządami programu nuklearnego w 1967 r., stanowił
dowód na „przepaść” ideową między nią, a twórcą
satyagrahy. Oficjalnym powodem podawanym przez
rząd była reakcja na rozpoczęcie analogicznego
programu atomowego przez CHRL”.
Zdjęcie nr 9: „…proweniencja tej postaci, jak i
rewolucyjny program społeczny, przysporzyły jej
mandat jakiego nie notowano od czasów Mahatmy…”
...
Zdjęcie nr 11: Projekt „pokojowej próby jądrowej”
otrzymał przewrotny kryptonim Smilling Budda. Na
zdjęciu pani premier zwiedza miejsce, w którym 18 V
1974 r. dokonano pierwszej detonacji − Porkhan
130
Zdjęcie nr 12: Złota Świątynia w mieście Armitsar (pendż. Sadzawka nektaru nieśmiertelności), zwana Darbar Sahib (Dwór Pana) lub Harmandir (Świątynia Boża), w której
przechowywany jest oryginał świętej księgi Sikhów. To jej spacyfikowanie w dniach 5–7
VI 1984 r. stanowiło początek tragicznego końca Indiry Gandhi 31 X 1984 r.
Zdjęcie nr 13: Rajiv (1944–1991), Indira, Sanjay (1946–
1980). Cała rodzina zginęła tragicznie: Sanjay w katastrofie
lotniczej, pilotowanego przez siebie, samolotu w czerwcu
1980 r.; Indira 31 X 1980 r. z rąk własnych ochroniarzy, zaś
Rajiv padł ofiarą zamachu, zorganizowanego przez ugrupowanie Tamilskich Tygrysów w maju 1991 r.
131
132
Monika Witoń
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie
KOBIETA W REKLAMIE. ROLE TRADYCYJNE I PRZEŁAMYWANIE STEREOTYPÓW
Przez wieki w kulturze opartej na chrześcijańskim pniu cywilizacyjnym za najważniejsze i
jedyne zadanie kobiety uważano dbanie o dom oraz rodzinę. Stereotyp ten jest nadal
popularny w reklamie. Jedynym miejscem aktywności kobiety – „kury domowej” jest dom.
Kuchnia, łazienka, dziecięcy pokój czy nawet małżeńska sypialnia są domeną tego typu
kobiet. Należy przy tym zaznaczyć, że relacje między małżonkami w reklamach, w których
używany jest ten stereotyp kobiecości, są całkowicie wyzute z erotyzmu. Małżeństwa jedzą
razem posiłki, wspólnie spędzają czas. Okazują sobie także czułość, ale wszelkie zachowania
w oczywisty sposób kojarzące się z małżeńskim seksem są w reklamach praktycznie
nieobecne.
Kobieta – „kura domowa” prezentowana jest przy czynnościach, mających zapewnić
mężowi i reszcie rodziny ciepły, dobrze zorganizowany dom. Zajmuje się zmywaniem naczyń,
praniem ubrań męża i dzieci, przygotowaniem posiłków. Są to jej jedyne zadania i spełnia je z
przyjemnością. W reklamie kostki rosołowej „Winiary” młoda kobieta gotująca dla rodziny
stwierdza, że „dom bez zupy, to jak dom bez dachu”. W innej reklamie promującej wyrób tej
samej firmy – „Pomysł na obiad”, bawiąca się lalkami dziewczynka stwierdza, że mąż jej lalki
„odszedł, bo nie miała pomysłu na obiad”. Tego typu reklama utrwala stereotyp „kury
domowej” poprzez użycie przekazu kierowanego nie tylko do dorosłych, ale i do dzieci.
Dla tego typu kobiet jest ponadto charakterystyczne podchodzenie do codziennych
domowych obowiązków jak do czynności egzotycznych, wręcz obrzędowych. Dariusz
Doliński zwraca uwagę, że kobiety reprezentujące stereotyp „kury domowej” dziwią się, że
proszek do prania pierze, a wybielacz usuwa plamy1. Nie można nie zgodzić się z tym
twierdzeniem. Kobiety w tego typu reklamach porównują koszulę nową ze świeżo upraną w
konkretnym proszku. Przeprowadzają nawet kuchenne eksperymenty, by dowiedzieć się,
który z proszków do pieczenia nadaje ciastu pieczonemu dla domowników większą
puszystość i niepowtarzalny aromat. Poza tym kobieta jest przedstawiana zawsze w ruchu.
Sprząta, gotuje, pierze. Natomiast mężczyzna, po powrocie z pracy, delektuje się ciepłem
domowego ogniska. Odpoczywa, rozwiązuje krzyżówkę, ogląda telewizję, czyta. Taką
rodzajową scenkę prezentuje m.in. reklama ciast „Delekta”. Mężczyzna, siedząc w fotelu,
czyta gazetę, dzieci słuchają głośniej muzyki i udają, że grają na gitarach. Kobieta podchodzi
do nich i pyta: „Może coś słodkiego?”. Następnie częstuje wszystkich ciastem „Delekta”, za
co zostaje nagrodzona uśmiechami rodziny.
Zasadne w kontekście reklam, rozpowszechniających stereotyp kobiety – „kury domowej”,
wydaje się postawienie pytania, jak reklamy tego typu oddziałują na oglądające je kobiety.
Doliński w swej pracy przytacza wyniki badań dotyczących tej problematyki, prowadzonych w
Stanach Zjednoczonych2. Prowadzący eksperyment Frederic Geis najpierw poprosił kobiety,
biorące udział w badaniu, o wypełnienie kwestionariusza osobowości, który miał za zadanie
1
2
D. D o l i ń s k i, Psychologiczne mechanizmy reklamy, Gdańsk 2008.
Loc. cit.
133
zmierzyć motywację osiągnięć. Następnie uczestniczkom prezentowano reklamy z
wizerunkiem kobiety – „kury domowej”, po czym ponownie przeprowadzano test, badający
motywację. Okazało się, że kobiety, będące w grupie eksperymentalnej, miały niższy wynik po
obejrzeniu reklam, a także niższy od kobiet w grupie kontrolnej, którym prezentowano
reklamy neutralne. Geis na podstawie tego badania wysunął tezę, iż kobiety na skutek
oglądania reklam z „kurą domową” w roli głównej stają się mniej ambitne, mają mniejsze
aspiracje zawodowe oraz zmniejsza się ich wytrwałość w przezwyciężaniu trudności.
Elementem zwracającym uwagę w reklamach, które wykorzystują stereotyp „kury
domowej”, jest aparycja głównych bohaterek. Są to z reguły kobiety ładne, ale nie piękne.
Często lekko zaniedbane. Na pierwszy rzut oka widz rozumie, że bohaterka jest „kobietą
domową”. „Kury domowe” ubrane są zazwyczaj przeciętnie. Elegancko skrojone ubrania i
wytworną fryzurę zastępują dżinsy, podkoszulek i koński ogon. Kobiety te nie emanują
erotyzmem, są raczej sympatyczne. Uśmiechnięte i skoncentrowane na własnych
obowiązkach domowych i rozmowach z przyjaciółkami, w których centralnym tematem są
możliwości poprawienia efektu działania proszku do prania czy wybór lepszej i zdrowszej
margaryny.
Kolejną odsłoną kobiecości, pojawiającą się w reklamie, a ukształtowaną przez tradycyjne
pojmowanie ról kobiety i mężczyzny, jest rola Matki Polki. Stereotyp ten powiązany jest ze
stereotypem kobiety – „kury domowej”. Kobiety znacznie częściej niż mężczyźni są
bohaterami reklam, zachęcających do zakupów produktów przeznaczonych dla dzieci, a także
artykułów spożywczych. Zgodnie z tradycyjnym ujęciem roli społecznych płci zakłada się, że
to kobieta opiekuje się dzieckiem, ma decydujący głos w sprawie jego wychowania, a co za
tym idzie – decyduje o tym, jakie kupić pieluszki, soczki, witaminy, zabawki, buciki. To
właśnie kobieta przedstawiana jest jako opiekunka dziecka, zaspokajająca większość jego
potrzeb egzystencjalnych i psychologicznych. Mężczyzna w tego typu reklamach pojawia się
po to, by pobawić się z dzieckiem, zabrać je na spacer, pomóc mu w składaniu kolejki.
Na przestrzeni ostatnich lat można było zaobserwować zmianę wizerunku matki w
reklamie. W latach 90. XX w. w reklamach, wykorzystujących ten model, dominowały kobiety
w średnim wieku, o małej atrakcyjności fizycznej, ale wzbudzające sympatię i ciepłe uczucia.
Występowały zarówno w reklamach artykułów dla niemowląt, jak i dla dzieci starszych oraz w
reklamach szeroko pojętych artykułów domowych. Obecnie, szczególnie jeśli chodzi o
artykuły dla niemowląt i młodszych dzieci, na ekranie i w prasie możemy zaobserwować
młode, zadbane, ładne kobiety.
Jeśli chodzi o miejsca aktywności kobiety-matki, to producenci reklam, opartych na
tradycyjnym postrzeganiu roli płci, zawężają je do miejsc związanych z aktywnością dzieci i
reszty członków rodziny. Kobiety pojawiają się w kuchni, salonie, łazience, robią też zakupy
dla całej rodziny. Odprowadzają dzieci do szkoły, chodzą z nimi na spacery, odbierają je z
dodatkowych zajęć.
Ciekawym wykorzystaniem stereotypu Matki Polki jest przedstawianie jej jako teściowej
czy babci. Ukazanie kobiety-teściowej w reklamie jest bliskie stereotypowi funkcjonującemu w
społeczeństwie. Teściowe, które oglądamy w reklamach są z reguły zrzędliwe i budzą
postrach3. Taką właśnie teściową możemy obserwować w nagrodzonej statuetką Effie,
reklamie „Toyoty”, w której zięć zmęczony ciągłymi narzekaniami teściowej prowadzi ją do
nowo zakupionego samochodu. Dopiero tam ustaje gderanie starszej pani.
3 R. R a k o w s k i, Kobieta wielką jest, „Magazyn TuTej.pl”, 2005, nr 10; http://www.tutej.pl/cms.php?i =1172
[dostęp z dn. 12 IV 2008].
134
Kobieta pojawia się także jako matka dorosłych już dzieci. Przyjaźni się z córkami i jest
hołubiona przez synów. W reklamie leku na biegunkę „Stoperan” matka i córka, jak
przyjaciółki, chodzą razem na zakupy, doradzają sobie w sprawie intymnych problemów,
nawzajem się wspierają. Natomiast w reklamie „MasterCard” młody mężczyzna robi drogie
zakupy: koszulę, kwiaty, wykwintne czekoladki nabywa po to, by zobaczyć uśmiech na twarzy
matki, bo tylko to jest „bezcenne”.
Izabela Desperak, w przeprowadzonych przez siebie badaniach, wykazała, że aż 87%
reklam ukazuje kobiety w roli „kury domowej” – w domu, podczas wykonywania
obowiązków rodzinnych, lub z dziećmi. Natomiast jedynie 9,2% reklam telewizyjnych
prezentuje kobiety aktywne zawodowo4.
Kobiety pracujące przedstawiane są jako przedstawicielki typowo „kobiecych” zawodów –
są przedszkolankami, nauczycielkami, pielęgniarkami. Gdy mamy natomiast do czynienia z
kobietą-lekarzem, to jest ona z reguły specjalistą z zakresu szeroko rozumianej sfery dbania o
zdrowie i urodę (dentystka, higienistka, dermatolog, kosmetolog) albo ginekologiem (reklama
tamponów O.B.). Dużo częściej prezentowane są kobiety świadczące różnego rodzaju usługi
niż prowadzące własną działalność gospodarczą5. Z dużą częstotliwością przedstawiane są w
roli sekretarek, co dodatkowo akcentuje stopień ich podległości w stosunku do szefa –
mężczyzny. W reklamie „Etopiryny” i „TicTac” do zakupu zachęca sympatyczna stewardessa.
Zawód ten w reklamach wykonują jedynie kobiety, natomiast zawód pilota zarezerwowany
jest dla mężczyzn. Kobiety pokazywane są także jako specjalistki w zakresie wizerunku,
obsługi klienta (reklamy „Link4” i „Citibanku”) czy administracji.
Erotyka i symbole seksualne bardzo często pojawiają się w reklamie. Niektórzy badacze
uważają, że pomagają one zwiększyć skuteczność przekazu6. Bodźce erotyczne w reklamach
przybierają różne postacie. Może być to zarówno sugestywny ton głosu, gra słów, atrakcyjna
modelka, model czy hasło reklamowe. Innym przykładem wykorzystania erotyki jest użycie
nagiej modelki lub modela. Czym innym jest jednak użycie tego typu przekazu w reklamie
żelu pod prysznic czy innych kosmetyków przeznaczonych do pielęgnacji ciała, a czym innym
wkomponowanie nagiej kobiety w reklamę ciężkiego sprzętu, w której pełni ona jedynie
funkcje dekoracyjne. Przeprowadzone badania wskazują, że elementy erotyczne w reklamie
lubią nie tylko ich twórcy, ale także odbiorcy. W badaniu sondażowym, przeprowadzonym
przez Demoskop w 1998 r., zadano Polakom pytanie: „Co powinna zawierać reklama, aby
można ją było nazwać dobrą?”. Aż 80% respondentów wskazało odpowiedź „ładną kobietę”.
Co ciekawe, uważali tak zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Ponadto 69% pytanych wybrało
odpowiedź, że dobra reklama powinna zawierać „ładnego mężczyznę”, natomiast 48%
ankietowanych stwierdziło, że dobra reklama powinna zawierać „trochę erotyki”7.
Najnowsze badania, przeprowadzone przez niemiecki instytut badań rynkowych
MediaAnalyzer oraz – niezależnie od niego – przez szwedzką Wyższą Szkołę Handlową,
dowodzą, że erotyka ma coraz mniejszy wpływ na wybór towaru przez konsumenta. Co
więcej, naukowcy dowiedli, że użycie elementów erotyki zmniejsza rozpoznawalność marki.
Zdaniem analityków na reklamy wykorzystujące seksualność mogą sobie pozwolić tylko
4 I. D e s p e r a k, Stereotyp kobiet i ich ról społecznych i zawodowych w reklamie telewizyjnej, [w:] Kobiety w kulturze
popularnej, red. E. Z i a r k i e w i c z, I. K o w a l c z y k, Poznań 2002.
5 K. D z i e w a n k o w s k a, Wizerunek kobiet w reklamie telewizyjnej w Polsce. http://209.85.135.104/search?q=
cache:4wWmA70JwKcJ:www.wydawnictwo.wz.uw.edu.pl/wpdownload.php%3Ffile%3Dworkingpaper012004.pdf
%26paper%3D25+kobieta+aktywna+zawodowo+w+reklamie&hl=pl&ct=clnk&cd=3&gl=pl.
6 D. M a i s o n, Reklama i erotyka, „Charaktery”, 2002, nr 7.
7 Loc. cit.
135
firmy, które posiadają ugruntowaną pozycję, lub takie, w przypadku których marka nie ma
znaczenia8.
Kobiety w reklamach wykorzystujących erotykę występują często jako erotyczne zabawki,
dodatki do produktu lub uzasadnienie użycia danego produktu przez mężczyzn. Ta ostatnia
rola szczególnie wykorzystywana jest w reklamach kosmetyków dla mężczyzn, co ma
zapobiegać kojarzeniu stosowania kosmetyków z brakiem męskości, co do dziś pokutuje w
naszym społeczeństwie9. Kosmetyki stają się narzędziem zdobycia pięknej, seksownej kobiety.
I tak użycie balsamu do golenia „Nivea” powoduje, że wszystkie kobiety chcą gładzić
bohatera po policzku, a użycie wody kolońskiej „Str8” sprawia, że kobieta nie jest w stanie
opanować swoich erotycznych fantazji. Wilhelmina Wosińska podkreśla, że wykorzystanie
elementów, które świadomie bądź podświadomie kojarzą się z seksualną przyjemnością ma za
zadanie przeniesienie tych odczuć z bodźca na produkt10. W psychologii mechanizm ten
nazywany jest przeniesieniem lub projekcją11.
Następny sposób przedstawienia kobiety w tego typu reklamach to spoty, reklamy prasowe
lub „outdoorowe”, nawiązujące do przemocy seksualnej. O ile w Polsce reklamy te są jeszcze
mało powszechne, to w krajach takich jak Włochy, Hiszpania czy Francja są na porządku
dziennym. Wielkie koncerny odzieżowe, jak „Dolce&Gabbana”, często sięgały po motyw
dominacji seksualnej w swoich kampaniach. Kilka lat temu w Hiszpanii poruszenie wywołały
billboardy i reklamy prasowe przypominające scenę zbiorowego gwałtu. Leżąca na ziemi
kobieta, przytrzymywana jest przez mężczyznę, a czterech innych mężczyzn przygląda się
scenie. Producent męskiej bielizny „JBS” umieścił na plakatach ponętną pokojówkę, leżącą w
namiętnej pozie wśród pościeli.
Kobiety jako obiekty seksualne występują także w reklamach produktów, które ani z
seksem, ani z kobietami nie mają wiele wspólnego. Kilka lat temu wiele zamieszania w
polskich mediach wywołała reklama wody mineralnej „Lider”, prezentująca ładną blondynkę,
ubraną w krótką, rozwianą sukienkę. Najwięcej kontrowersji wzbudziło hasło: „Tak daleko
dotarł świder, by wydobyć wodę „Lider”. Podobne kontrowersje wzbudziła, przeprowadzona
na początku 2008 r., kampania reklamowa gładzi gipsowej „Megaron”. Na billboardach
umieszczono zgrabną nagą kobietę. Hasło reklamowe kampanii brzmiało: „Gładź, gładź,
gładź”. Plakat został ostro skrytykowany przez środowiska feministyczne. Doszło do
niszczenia plakatów lub ich zaklejania. Pojawiły się hasła: „Zostawcie w spokoju nasze ciało”,
czy „Ręce precz od naszych ciał”. W Łodzi na plakatach pojawiły się napisy: „Gładź, gładź,
gładź… się sam”12.
Badania psychologów wykazały, że emitowanie reklam, w których kobieta jest traktowana
jako obiekt seksualny, może sprzyjać podniesieniu akceptacji wobec przemocy seksualnej u
mężczyzn13. Badani, po obejrzeniu odpowiednio przygotowanego bloku reklamowego,
wypełniali kwestionariusz postaw seksualnych. Oceniali m.in. prawdziwość takich twierdzeń,
jak: „Każda zdrowa kobieta może oprzeć się gwałcicielowi, jeśli tylko chce” czy też: „Czasem
jedynym sposobem skłonienia zimnej kobiety do seksu jest użycie wobec niej siły”. Badanie
wykazało, że bezpośrednio po obejrzeniu reklam z udziałem kobiet, traktowanych jak obiekt
seksualny u mężczyzn, wzrasta akceptacja dla użycia przemocy seksualnej. Wśród kobiet
Erotyczne reklamy tracą efektywność, http://www.press.pl/newsy/pokaz.php?id=4301.
E. E. M a n d e l, Stereotypy kobiet i mężczyzn w reklamie, „Marketing i Rynek”, 1998, nr 2.
10 W. W o s i ń s k a, Instynkt śmierci i żądze seksualne w reklamie, „Charaktery”, 2002, nr 8.
11 Psychologia społeczna. Serce i umysł, red. B. A r o n s o n, Gdańsk 2007.
12 M. D u b r o w s k a, Feministki dokładają do gładzi, „Gazeta Wyborcza”, 18 III 2008 r.
13 D. D o l i ń s k i, op. cit., s. 57.
8
9
136
zaobserwowano efekt odwrotny. Badania te potwierdzają, że sprowadzenie kobiety do roli
obiektu seksualnego może powodować niebezpieczne konsekwencje społeczne, czym
niewątpliwie jest wzrost akceptacji dla przemocy seksualnej.
Określenie femme fatale jest zwyczajowo używane do opisania kobiet, za których przyczyną
rozpadają się małżeństwa, a także pań korzystających ze swojej pozycji społecznej lub cech
osobistych do wykorzystywania mężczyzn na różne sposoby ze szkodą dla nich. Motyw femme
fatale wywodzi się ze starożytnych wierzeń. Wczesnymi przykładami femme fatale są: sumeryjska
bogini Isztar oraz biblijne Dalila, Salome czy Lilith z tradycji judaistycznej. W mitologii
greckiej funkcję femme fatale pełnią syreny, Sfinks, Scylla i Klitajmestra. W XIX w. i na
początku XX w. motyw ten stał się modny i pojawiał się m.in. w twórczości Edvarda
Muncha, Gustava Klimta, Gustave'a Moreau i Joris-Karla Huysmansa. Postać femme fatale
często występowała w kinie gangsterskim oraz kinie noir.
Wizerunek „kobiety fatalnej” utrwaliły Lauren Bacall w Wielkim śnie, Barbara Stanwyck w
Podwójnym ubezpieczeniu i Rita Hayworth w Gildzie14. W reklamie również spotykamy się z tym
motywem. Kobiety te są piękne, seksowne i wyrachowane. Właśnie taką panią widzimy w
reklamie „New Yorkera”. Piękna, dwudziestokilkuletnia dziewczyna poślubia kilkadziesiąt lat
starszego, bardzo zamożnego mężczyznę. Podczas przygotowań do nocy poślubnej
mężczyzna, nie mogąc doczekać się małżeńskich rozkoszy, podgląda młodą żonę przez
dziurkę od klucza. Dziewczyna domyśla się tego i rozpoczyna uwodzicielski taniec, ubrana
jedynie w bieliznę. Niestety serce starszego pana nie wytrzymuje i mężczyzna umiera. Kobieta
przechodzi z uśmiechem nad jego trupem i z uśmiechem sączy szampana na tarasie.
W podobny sposób, jako piękne kusicielki, przedstawiają kobiety reklamy bielizny
„Passionata” i piwa „Kronenburg”. W reklamie bielizny widzimy miasto, w którym każdy z
mężczyzn ma kończyny obandażowane lub w gipsie. Okazuje się, że sprawczynią tego
zamieszania jest piękna kobieta, rozwieszająca pranie, ubrana jedynie w koronkową czarną
bieliznę. Natomiast uroda bohaterki reklamy piwa jest przyczyną pozbawienia miasta prądu
(zapatrzony w kobietę elektryk niszczy słup przekaźnikowy) oraz wypadku (pod tramwaj
wpada zapatrzony w piękność mężczyzna).
Famme fatale w reklamie przybierają także pozę kobiet dominujących w sferze seksualnej.
Kontrowersyjna kampania reklamowa „Dolce&Gabbana” z września 2007 r. przedstawiała
minimalistycznie ubrane piękne kobiety, chłoszczące rozebranych mężczyzn klęczących przed
nimi15.
Emancypacja zawodowa i edukacja sprawiła, że kobiety zaczęły na szeroką skalę
obejmować stanowiska pracy, postrzegane jako tradycyjnie zarezerwowane dla mężczyzn. Nie
dziwi już nikogo kobieta na kierowniczym stanowisku, kierująca zespołem, składającym się z
mężczyzn. Sprawiło to, że w reklamach zaczęto prezentować typ kobiety profesjonalistki,
specjalistki w wykonywanym zawodzie. Ubrane w biznesowe stroje kobiety są przedstawiane
jako ekonomistki, prawniczki, bizneswomen. W reklamie „Ibupromu Max” kobieta, która ma
wygłosić na biurowym zebraniu prezentację projektu, cierpi na ból głowy. Z opresji ratuje ją
lek przeciwbólowy. W innym spocie reklamowym tego produktu podobny problem ma
kobieta-fotograf, zaproszona na ślub w celu wykonania pamiątkowych zdjęć.
Aby dotrzeć do konsumenta i przekonać go do zakupu reklamowanego produktu, twórcy
reklam starają się coraz bardziej zaskoczyć odbiorców. Pragną, żeby ich reklama odróżniała
M. R a d k i e w i c z, Femme fatale, [w:] Słownik filmu, red. R. S y s k, Kraków 2005.
Seksualna dominacja kobiet – czułość atakuje, http://www.press.ekreator.pl/2007-09-06/seksualna-dominacjakobiet-%e2%80%93-czulosc-atakuje [dostęp z 16 IV 2008 r.].
14
15
137
się od innych. W tym celu starają się odejść od stereotypów płci. Część reklam rzeczywiście
łamie stereotypowy obraz płci i stara się kreować nowy, natomiast pozostałe tylko pozornie
łamią utarte schematy postrzegania płci w naszej kulturze. Reklamy pozornie łamiące
stereotypy, to takie, które w czytelny sposób odnoszą się do utartych stereotypów płci, ale
tak, że odbiorca początkowo sądzi, iż przekaz opiera się na ich negacji.
Dobrym przykładem takiego działania jest przeprowadzona w Brazylii kampania
reklamowa jogurtu „Fit Light”. Na billboardach umieszczone zostały kobiety w rozmiarze 46,
stylizowane na ikony seksu XX w. Mocno zaokrąglone panie wcieliły się w rolę Marilyn
Monroe w Słomianym Wdowcu, Sharon Stone w Nagim Instynkcie oraz Menę Suvari z American
Beauty. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że kampania ma za zadanie upowszechnianie pełnych
kształtów u kobiet i walkę z pokazywaniem w reklamach nienaturalnie chudych modelek.
Byłoby tak, gdyby nie hasło reklamowe, umieszczone pod każdym ze zdjęć: „Zapomnij. Gust
facetów się nigdy nie zmieni. „Fit Light Yogurt”16.
Do tego samego typu można zakwalifikować polską reklamę sieci telefonii komórkowej
„MobilKing”, która wywołała prawdziwą burzę medialną i debatę na temat używania
stereotypów płci w reklamie. Reklama w wersji nieocenzurowanej jest dostępna tylko w
Internecie. Telewizja publiczna zgodziła się jedynie na emisję skróconej wersji. W reklamie
przedstawiono prowokująco ubrane, piękne młode kobiety. Każdą z nich widzimy przy
wykonywaniu zawodu uznanego za męski: mechanika samochodowego, żołnierza, strażaka i
drwala. Kamera w prorokujący sposób pokazuje ich ciała, jednak widz dalej może uważać, że
reklama promuje równość zawodową płci. Niestety okazuje się, że kobieta mechanik nie radzi
sobie z naprawą samochodu, kobieta żołnierz nie potrafi utrzymać karabinu, strażaczka nie
ma dość siły, aby utrzymać wąż z wodą, a ścięte przez kobietę drwala drzewo spada ma leśną
chatkę. Hasło kampanii brzmi: „Pewne rzeczy są tylko dla prawdziwych facetów”.
Do reklam pozornie łamiących stereotypy można zaliczyć także niektóre spoty, w których
pojawia się wątek homoseksualizmu kobiet. W tego typu przekazach, kierowanych przede
wszystkim do mężczyzn, miłość lesbijska jawi się jako seksualny eksperyment znudzonych
kobiet. Według Agaty Jawoszek, w nurt ten wpisuje się spot reklamowy dezodorantu „AXE”,
w którym ładna blondynka pyta chłopaka: „Czy moja koleżanka mogłaby się przyłączyć”17.
W podobnym stylu utrzymany był plakat reklamujący napój alkoholowy „Fernet Stock”,
przedstawiający dwie całujące się kobiety. Umieszczony na nim slogan głosił: „Kobiety niech
robią, co chcą, mężczyźni mają swój dzień”. Takie postrzeganie kobiecego homoseksualizmu
ma za zadanie oddziaływać na męską wyobraźnię i podsuwać odbiorcy obraz intymnych scen
z udziałem dwóch kobiet.
Łamanie stereotypów płci w reklamie odnosi się w większym stopniu do stereotypów
kobiecości niż męskości. Jedną z pierwszych reklam telewizyjnych, które pojawiły się na
polskim rynku, a które nie zastosowały się do stereotypowego wizerunku kobiety, była
reklama stacji benzynowych „Orlen”. Chcąc wypromować stacje tego koncernu paliwowego,
jako miejsca pełne życia, pokazano stacyjne sklepiki, spełniające wszystkie zachcianki
klientów. Zrealizowano cykl reklam, których bohaterami byli przedstawiciele różnych grup
społecznych. W jednej z nich pojawia się jeżdżąca starym motocyklem babcia. I chociaż
wiekowa jest zarówno bohaterka jak i jej jednośladowy pojazd z przyczepą, kask na głowie
16 A. P i e l e c h t a, Koniec z chudzielcami w reklamie?, http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,86007,
4914738.html [dostęp z 16 IV 2008 r.].
17 A. J a w o s z e k, Gorzkie rozmowy braci z południa, „Marketing przy kawie”, 2007, nr 12; http://www.
marketing-news.pl/article.php?art=1330 [dostęp z dn. 11 IV 2008r.].
138
oraz skórzana kurtka, to sama sytuacja jest na wskroś nowoczesna. Reklamowa babcia
„Orlenu” nie spędza czasu w domu i nie zajmuje się wnukami, lecz w środku nocy robi
zakupy na stacji, tankuje paliwo i odjeżdża, by cieszyć się życiem. Wydaje się, że jedyne, co
może przekazać swoim córkom i wnuczkom, to sposób na utrzymanie dobrej formy i
świetnego samopoczucia nawet w podeszłym wieku.
Jedną z najlepiej znanych kampanii reklamowych, łamiących stereotypy płci, jest promocja
kosmetyków „Dove”. Po raz pierwszy firma ta zaskoczyła widzów spotem reklamowym pt.
Ewolucja, który ukazywał przemianę przeciętnej kobiety w modelkę, umieszczoną na
billboardzie. W spocie możemy obserwować jak zwyczajna młoda dziewczyna z pomocą
specjalistów od makijażu, stylistów oraz grafików komputerowych przeistacza się w piękność.
Campaign For Real Beauty, czyli kampania Prawdziwe Piękno, wystartowała w Europie wiosną
2004 r. Tym, co wyróżniało ją z wszystkich dotychczasowych kampanii był fakt, że jej
bohaterkami były autentyczne kobiety, cieszące się swoimi prawdziwymi ciałami, mające
figury i typy urody inne od tych, zwyczajowo przedstawianych w reklamie. Szóstka zwykłych
kobiet została wybrana na ulicy. W Polsce kampania Prawdziwe Piękno trwa od 2006 r.
Podobnie, jak kobiety na całym świecie, Dove przekonuje Polki, że prawdziwego piękna nie
określa kształt, rozmiar czy wiek. Piękno tkwi w każdej kobiecie, trzeba je tylko nieprzerwanie
i właściwie pielęgnować. Drugą odsłoną kampanii reklamowej „Dove” była akcja pod
hasłem: „Prawdziwe piękno nie zależy od wieku”. W jej polskiej edycji wzięły udział m.in.
Edyta Jungowska, Beata Tyszkiewicz i Ewa Kasprzyk.
Jedną z najciekawszych reklam, łamiących stereotypowy wizerunek kobiety jako żony i
matki jest reklama pieluszek „Happy”. Interesujące jest, że w reklamie tej kobieta nie
pokazuje się wcale. Mamy za to mężczyznę, który z radością i oddaniem zajmuje się
niemowlakiem. Można mieć wrażenie, że reklama pochwala mężczyzn, którzy doskonale dają
sobie radę nawet z klasycznie kobiecymi obowiązkami. Zdanie, wypowiadane pod koniec
reklamówki przez zadowolonego tatusia, pozwala nam zaliczyć spot firmy „Bella” do reklam
łamiących stereotypowy wizerunek kobiety. Okazuje się bowiem, że zadowolony z przejęcia
kobiecych obowiązków mężczyzna zajmuje się dzieckiem, podczas gdy „mama robi karierę”.
Wejście Polski do Unii Europejskiej zaowocowało kampanią medialną Federacji
Konsumentów pt. Sprawdź, jakie masz prawa. W trzech telewizyjnych spotach główną
bohaterką została kobieta – z wyglądu klasycznie stereotypowa – młoda, trzpiotowata drobna
blondynka o lekko piskliwej barwie głosu. Jednak, wbrew stereotypowi, blondynka Federacji
Konsumentów jest osobą, która doskonale zna przepisy. Potrafi dać sobie radę w każdej
sytuacji, gdy łamane są jej prawa. Tylko ona spośród osób, potulnie stojących w kolejce do
okienka z antypatyczną urzędniczką firmy telekomunikacyjnej, potrafi zażądać wypłacenia
odszkodowania. To ona wie, że może w ciągu 10 dni zrezygnować z zaciągniętego wcześniej
kredytu oraz ma prawo znać pełne koszty pożyczki. To ona daje sobie radę z nieuczciwym
właścicielem biura podróży, który zakwaterował ją w totalnej ruinie, zadając mu z niewinnym
wyrazem twarzy, słodkim, ale stanowczym głosem pytanie: „Woli mnie pan przenieść do
hotelu, za który zapłaciłam czy może wypłacić odszkodowanie?” Warto zwrócić uwagę, że
przy złamaniu stereotypowego wizerunku blondynki posłużono się przejaskrawionymi
stereotypowymi przedstawieniami innych osób. Pracownica firmy telekomunikacyjnej jest
starszą kobietą w urzędniczym uniformie, zwraca się do klientów w pełnej wyższości formie
„kochana” i to ona sprawuje władzę. Właściciel biura podróży to zadowolony z siebie
cwaniaczek, na którym nie robią wrażenia protesty oszukanych turystów, dopóki ci, jak
bohaterka reklamy, nie zaczną powoływać się na konkretne przepisy.
139
Ostatni rodzaj zabiegu, jakiemu poddawana jest płeć w przestrzeni reklamowej, to
androgynia. Starożytny mit zaspokaja potrzeby zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Obu płciom
stawia się tak wysokie wymagania, że za najbardziej pożądaną uważa się podwójną
tożsamość18. Całkowite rozmycie płci biologicznej nawet w reklamie długo pozostawało
tematem tabu. Androgyn wprowadzany jest ostrożnie, wpisuje się go w kategorie anioła czy
też stwora z obcej planety, jak zrobili to twórcy reklamy perfum „Thierry Mugler”.
Zastosowanie cyfrowej, „rozmiękczającej” rysy, korekty twarzy powoduje, że bohaterowi
trudno przypisać konkretną płeć. Długie, nasycone światłem blond włosy czy dym, otaczający
produkt, odsyłają nas do innej kategorii anormalności, kojarzonej z kosmiczną anielskością.
18
S. K l u c z y ń s k a, Męskość, kobiecość, androginia, „Niebieska Linia”, 2001, nr 4.
140
Dorota Nowalska-Kapuścik
Uniwersytet Śląski w Katowicach
KOBIETA W PRZESTRZENI ŻYCIA DOMOWEGO, CZYLI O KONFLIKCIE RÓL
SPOŁECZNYCH W DYSKURSIE GENDEROWYM
Społeczne stosunki między ludźmi układają się w pewne stałe wzory zachowań, często
powtarzalne, tworzące względnie niezmienne i wewnętrznie spójne systemy działań. W procesie socjalizacji każdy człowiek zobowiązany jest do nabycia odpowiedniego zestawu modelowych zachowań, który umożliwia mu prawidłowe funkcjonowanie w przestrzeni społecznej,
zapewniając jednocześnie komunikację pomiędzy poszczególnymi jej członkami. Zgodnie z
tym założeniem, role społeczne wyznaczają człowiekowi zakres obowiązków i powinności,
które winny być respektowane. Oczywiście te ustalone wzorce postępowania zostawiają jednostce pewien margines dowolności w zakresie odgrywania roli, jednakże znaczne przekroczenie tychże granic naraża jej wykonawcę na negatywne sankcje społeczne. Zespół oczekiwań ze strony środowiska społecznego stanowi więc istotny czynnik modelujący zachowanie
człowieka, a także określający normy i zasady, wedle których jednostka porusza się w złożonej przestrzeni. Trwanie w społecznie wyznaczonych ramach wymaga od człowieka umiejętności łączenia wielu wewnętrznie zróżnicowanych funkcji, jednakże we współczesnym świecie coraz częściej mamy do czynienia z sytuacją, w której pogodzenie rozbieżnych oczekiwań,
wiążących się z różnymi rolami, staje się niemożliwe. Problem ten wynika z faktu, iż obecnie
jesteśmy świadkami bardzo silnie funkcjonującej dychotomii idei i wzorów życia – obok tradycyjnych, usankcjonowanych przez kulturę i obyczaj ról, pojawiają się alternatywne wzorce
postępowania, rodzące konflikt wynikający ze sprzecznych oczekiwań wobec jednostki, pragnącej sprostać zarówno tradycyjnym, jak i nowoczesnym modelom działania.
Doskonałym obrazem tej sytuacji jest casus współczesnych kobiet, które obecnie są obiektem wielorakich przemian i doświadczeń – z jednej strony podlegają presji społeczeństwa,
nawołującego do trzymania się tradycyjnych ram, z drugiej jednakże stają się świadkami nowoczesnych sposobów życia, do których przybliżają je środki masowego przekazu, zachodnie
wzory oraz większa świadomość własnej wartości, podsycana przez wzrost niezależności
finansowej i powoli umacniającej się pozycji na rynku pracy. Dokonująca się modernizacja
kształtuje się pod wpływem uwarunkowań społecznych, ekonomicznych, nowego układu klas
i warstw społecznych, zmian aspiracji, stylu życia, miejsca kobiet w życiu społecznym, zawodowym i rodzinnym. Przemianom podlegają również hierarchie wartości i sposoby kształtowania relacji w przestrzeni prywatnej, co owocuje pojawieniem się dysharmonii wśród wielorakich pełnionych przez kobietę ról.
Coraz częstsze akcentowanie dyskursu genderowego rodzi konieczność ponownego określenia roli kobiety jako matki, żony/partnerki czy kochanki, zwłaszcza, że wywierana jest silna
presja społeczeństwa i środków masowego przekazu, wymuszająca na kobiecie posiadanie
umiejętności godzenia powinności wobec domu, męża i samej siebie. Sprostanie takim wymogom pochłania wiele wysiłku i rodzi liczne wątpliwości, z którymi codziennie zmaga się
każda kobieta. Niniejszy artykuł jest refleksją nad dylematami funkcjonowania współczesnych
141
kobiet w wymiarze życia domowego, w którym na plan pierwszy wysuwa się kwestia trudności łączenia różnorodnych, często wzajemnie wykluczających się wzorów.
Przestrzeń domowa w perspektywie genderowej
W naukach społecznych pojęcie przestrzeni domowej nacechowane jest wieloznacznością,
stąd odwoływanie się do niej, jako tego obszaru działalności kobiet, który stanowi podstawę
prowadzonych rozważań, wymaga pewnego wyjaśnienia i doprecyzowania:
Po pierwsze – dom to pewna przestrzeń, konkretne miejsce, a także materia wyznaczająca owo miejsce,
jego wyposażenie, jego najbliższe otoczenie. […] Po drugie – dom to pewna zbiorowość społeczna, zespół
„domowników”, ich role, funkcje, aktywność społeczna, style życia: ich wzajemne relacje. […] A wreszcie
– po trzecie – dom to pewna wartość, zaspakajająca różnorodne potrzeby materialne, społeczne, ale także
– co szczególnie ważne – symboliczne1.
Takie ujęcie tematu wskazuje na trzy różnorodne sposoby postrzegania przestrzeni
domowej: w ujęciu antropologicznym, socjologicznym i aksjologicznym. Moja uwaga
skierowana została przede wszystkim na aspekt społeczny, a więc szczególnej analizie
poddane zostały wzajemne zależności, kształtujące się wśród członków rodziny, podział ról,
obowiązków, powinności przypisywanych jednostkom, a także kulturowe wzory i wizerunki
kobiety i mężczyzny, ukształtowane zarówno w oparciu o tradycyjne, jak i nowoczesne
wartości społeczne. Przestrzeń domowa obejmuje zatem swoim zasięgiem całą gamę relacji
międzyludzkich, które w istocie stanowią odbicie związków społecznych.
Jednym z kluczowych pojęć, wokół którego konstruowane jest socjologiczne ujęcie
przestrzeni domowej, jest płeć. To płeć, a dokładniej stereotypy z nią związane, kształtują i
organizują sferę rodzinną, wytyczając nie tylko wzorce społecznie akceptowanych zachowań,
ale również kulturowe wyobrażenia na temat kobiecości i męskości. Zgodnie z
socjokulturowo wypracowanym skojarzeniem, w zbiorowej świadomości istnieją bardzo
szczegółowo zarysowane wizerunki kobiety – żony i matki oraz mężczyzny – męża, ojca. I tak
społeczna ocena kobiet kształtowana jest przez pryzmat posiadania męża, dzieci oraz
sprawowania opieki nad nimi i nad gospodarstwem domowym. Mężczyźnie natomiast
przypisuje się obowiązek i prawo do twórczej, aktywnej pracy zawodowej oraz do
podejmowania decyzji, tak w pracy, jak i w domu. Praca zawodowa męża traktowana jest jako
ważniejsza, istotniejsza od pracy zawodowej żony, której z kolei przyporządkowane są
wszystkie czynności utrzymujące w ładzie dom i rodzinę. Tak skonstruowana rzeczywistość
jest odbiciem stereotypowo utworzonych podziałów i ról społecznych, adresowanych do
kobiety i mężczyzny, a także konsekwencją kulturowego dziedzictwa przekazywanego z
pokolenia na pokolenie w procesie socjalizacji. Zaprezentowany porządek jest ściśle związany
z funkcjonowaniem dychotomicznego podziału świata społecznego na przestrzeń domową i
publiczną. Te dwie opozycyjne względem siebie sfery w sposób niezwykle wyraźny wytyczają
granicę pomiędzy terytorium męskim i żeńskim. W centrum świata publicznego usytuowany
jest mężczyzna, natomiast sfera domowa przypisana jest kobiecie. Te dwie przeciwstawne
względem siebie przestrzenie korespondują z systemem stratyfikacji płci, sytuując kobiety we
wszystkich istotnych wymiarach struktury społecznej na pozycji podrzędnej względem
mężczyzny. Z założenia bowiem przestrzeń zajmowana przez kobiety jest nie tylko mniejsza,
niż przestrzeń mężczyzn, ale i gorsza, mniej atrakcyjna. Znaczne różnice występują także w
sposobie pojmowania wykorzystywania przestrzeni w zależności od płci – mężczyźni,
poprzez funkcjonowanie w sferze publicznej, wyrażają i potwierdzają swoją dominację
1
A. S i c i ń s k i, Styl życia, kultura, wybór. Szkice, Warszawa 2002, s. 91-92.
142
zarówno w stosunku do kobiet, jak i innych mężczyzn. Przestrzeń „kobieca” jest
łagodniejsza, spokojniejsza. Ramy przestrzeni domowej są względnie trwałe i z góry
określone – nie ma potrzeby manifestowania tych granic, nie ma również konieczności
zdobywania coraz to nowych elementów przestrzeni, stąd też relacje tam zachodzące są
bardziej emocjonalne, ekspresyjne. Nie bez znaczenia jest także jeszcze jedna właściwość. O
ile oczywiste jest, że przypisanie mężczyzn do przestrzeni publicznej nie jest równoznaczne z
wyeliminowaniem ich z przestrzeni domowej (mężczyzna odgrywający rolę pierwszoplanową
w rodzinie wpisany jest w stereotypowo zakreślone wzorce społeczne), o tyle próby
„zawładnięcia” przestrzenią publiczną przez kobiety spotykają się z dezaprobatą części
społeczeństwa. Mężczyzna zatem jest nie tylko tradycyjnie wiązany z przestrzenią społecznie
ważniejszą, ale i może swobodnie sprawować władzę również w przestrzeni domowej.
Kobieta natomiast nawet w tej sferze, w której została kulturowo osadzona, musi walczyć o
należne jej miejsce.
Obecnie ta patriarchalna wizja świata powoli ulega rozkładowi. W ostatnich latach rozwój
ruchu związanego z ideą równouprawnienia mężczyzn i kobiet zaowocował stopniową
zmianą samoświadomości pań, które zaczynają dostrzegać i negować krzywdzące je społeczne
układy, kształtujące rzeczywistość kobiet poprzez odniesienie do ich płci. Jednocześnie coraz
silniej akcentowana jest potrzeba autonomizacji spraw i problemów kobiecych. Formułowane
są postulaty, związane z koniecznością nowego samookreślenia tożsamości kobiecej w
oparciu o system indywidualnie ustalonych norm i wartości.
Działania te są konsekwencją polityki genderowej i zapowiadają zmiany w tradycyjnym
pojmowaniu płci. Coraz częściej akcentowany jest pogląd, iż tożsamość płciowa jest
wieloczynnikowa i winna być rozumiana jako możliwość określania i postrzegania siebie w
takich zakresach, jakie nam odpowiadają. W praktyce bowiem nie ma takiego pojęcia jak
„stuprocentowa kobieta” czy „stuprocentowy mężczyzna”, a większość ludzi, mimo iż
intuicyjne wyczuwa, co do każdej z tych kategorii należy, nie potrafi zdefiniować męskości i
kobiecości. Tożsamość kulturowa płci męskiej i kobiecej nie są zatem nadane przez Boga, czy
też Naturę, ale są pochodną socjalizacji i działania społeczeństwa – one zatem mogą wpływać
(i wpływają) na przemiany i konstruowanie nowych wzorów. W myśl zasady genderowej
powinno się eliminować stereotypowe zachowania kobiece i męskie, genderowe myślenie
oznacza przecież traktowanie wszystkich równo, bez uprzedzeń czy upośledzenia jednej ze
stron. Kategoria gender służy wyrażaniu interesów kobiet, bowiem przeciwstawienie płci jako
takiej (sex), kulturowej tożsamości płci (gender), polega na tym, że pierwsza z nich jest faktem o
charakterze biologicznym, na który nie mamy wpływu, podczas gdy druga ma charakter
kulturowy, a zatem jest historycznie zmienna i może być kształtowana w szczególności
poprzez świadome działania.
Genderowy dyskurs kieruje moją uwagę na ukazanie specyfiki i poszukiwanie źródeł
odrębności usytuowania kobiet w określonej strukturze społecznej, a także implikuje
konieczność sprawdzenia, czy dokonujące się przemiany życia społeczno-gospodarczokulturowego wpłynęły w znaczący sposób na modyfikację tradycyjnego modelu ujmowania
ról kobiety, zwłaszcza w odniesieniu do jej miejsca w przestrzeni domowej. Jednocześnie
różnorodność i wielość propagowanych wzorów prowadzi do formowania się współczesnego
układu ról kobiety, przy jednoczesnym zacieraniu się odrębności kulturowych. Mamy zatem
do czynienia z funkcjonowaniem w mentalności społecznej tradycyjnego i nowoczesnego
sposobu pojmowania roli kobiet w przestrzeni domowej. Z jednej strony powstają
konkurencyjne wzory zachowań, w których istotne znaczenie odgrywa perspektywa gender,
umożliwiająca poszerzenie naszej wiedzy o możliwościach kształtowania relacji partnerskich
143
oraz zmuszająca do ponownego określenia miejsca i roli kobiety w rodzinie. Z drugiej strony
nadal silnie obecna jest tendencja akcentowania różnic biologicznych, jako czynnika
stanowiącego podstawę klasyfikacji społeczeństwa. Ciągle nierozstrzygnięta pozostaje
odpowiedź na pytanie, czy w obecnym dyskursie genderowym role społeczne kobiety w
przestrzeni domowej wzajemnie się uzupełniają, czy też przyczyniają się do narastania
niekorzystnych konfliktów i kryzysów tożsamościowych. Aspekt ten zostanie poddany
szczegółowej analizie w kolejnych podrozdziałach tego artykułu.
Partnerstwo czy rywalizacja, czyli o podziale ról i obowiązków w rodzinie
Dotychczasowe rozważania oscylowały wokół próby uporządkowania miejsca kobiet we
współczesnym społeczeństwie. Pomimo przemian i przeobrażeń dokonujących się we
wszystkich aspektach ludzkiego życia, nadal gospodarstwo domowe i rodzina pozostają tymi
elementami, wokół których budowana jest definicja kobiety i kobiecości. Jak już
wspomniałam wcześniej, przypisanie kobiety do przestrzeni domowej nie jest równoznaczne
z uznaniem tej sfery życia społecznego za obszar jej władzy. Jak to się dzieje, że dzisiejsze
kobiety, często wykształcone i realizujące się w przestrzeni życia zawodowego, tak mocno
osadzone są w tradycyjnej rzeczywistości, zgodnie z którą większość domowych obowiązków
traktowana jest jako ich „naturalne” powinności? Zdaniem niektórych badaczy wszystkiemu
winna jest socjalizacja, dzięki której nabywane są przeświadczenia, że władzę w rodzinie
sprawuje mężczyzna, którego wprost nie przystoi obarczać pracami domowymi. Dystrybucja
prac domowych jest ewidentnym przykładem pogłębiania nierówności pomiędzy kobietami i
mężczyznami, wynikających z funkcjonujących w społeczeństwie wzorów autorytetu, czyli
modelu sprawowania władzy w rodzinie.
W socjologii rodziny wyróżnia się trzy wzory tego typu: patriarchat (sprawowanie władzy
przez mężczyznę), egalitaryzm (wspólne sprawowanie władzy przez kobietę i mężczyznę)
oraz matriarchat (sprawowanie władzy przez kobietę). Teoretycznie dopuszczalne są
wszystkie trzy możliwości, w praktyce jednak nadrzędnym wzorem pozostaje tradycyjny
model rodziny, bazujący zarówno na determinizmie biologicznym (czyli przeświadczeniu, że
kobiety i mężczyźni różnią się pod względem cech osobowości, stąd też istnieje odmienny
zbiór prac domowych przypisanych jednostkom ze względu na płeć) oraz determinizmie
społecznym, ukształtowanym na płaszczyźnie tworzenia się podziałów pracy w kulturach
pierwotnych. Obecnie ani determinizm biologiczny, ani społeczny nie znajdują potwierdzenia
w badaniach naukowych, jednakże siła przyzwyczajenia jest oparta na tak mocno
zakorzenionych w społeczeństwie podstawach, że „obsadzanie” kobiet w roli głównego
wykonawcy obowiązków domowych traktowane jest jako stan naturalny i uzasadniony. Taka
sytuacja jest oczywiście korzystna dla mężczyzn, kobiety natomiast żyją w przeświadczeniu o
niepodważalności istniejących stosunków i dlatego nie podejmują (w większości przypadków)
żadnych działań na rzecz zmiany swojej roli. Co ciekawe, przeświadczenie to obecne jest nie
tylko w małżeństwach, w których funkcję żywiciela rodziny sprawuje mężczyzna, ale również
w związkach opartych na wspólnej pracy zawodowej kobiety i mężczyzny. Jak pisze Brannon:
Obowiązki rodzinne mogą w różny sposób wpływać na życie zawodowe mężczyzn i kobiet. Choć
większość ludzi zawiera związek małżeński i ma dzieci, to względy rodzinne odgrywają większą rolę w
karierze kobiet niż mężczyzn, ponieważ tradycyjne obowiązki domowe przypisuje się częściej żonie2.
2
L. B r a n n o n, Psychologia rodzaju. Kobiety i mężczyźni: podobni czy różni, Gdańsk 2002, s. 410.
144
Powyższe słowa znajdują potwierdzenie w wynikach przeprowadzonych przeze mnie
badań3. Ze zgromadzonych danych wynika, że podział obowiązków w rodzinie nie jest
uzależniony od tego, czy kobieta zachowuje aktywność zawodową, czy nie – w obu
przypadkach tak samo kształtuje się przydzielony jej zestaw prac, w skład którego wchodzą
m.in. zakupy, sprzątanie domu, mieszkania, przygotowywanie posiłków, opieka nad dziećmi,
pranie czy prasowanie. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na dwie istotne kwestie, w
których wyjątkowo mocno zaakcentowany został wątek genderowy.
Pierwsza z nich dotyczy dokonywania zakupów. W badaniach dobra konsumpcyjne
zostały ujęte w dwie zasadnicze grupy produktów: do pierwszej z nich zaliczono dobra typu
FMCG (czyli dobra użytku codziennego, takie jak żywność, podstawowe środki czystości,
środki higieniczne), do drugiej produkty znajdujące się poza kategorią FMCG, czyli dobra
użytku trwałego, takie jak sprzęt RTV/AGD, elementy wyposażenia wnętrz, sprzęt sportowy.
Wnioski są zaskakujące. O ile bowiem samodzielne decyzje dotyczące zakupu produktów
żywnościowych podejmuje aż 45% respondentek, o tyle liczba takowych decyzji w przypadku
zakupu sprzętu RTV/AGD gwałtowanie maleje, pozostawiając tutaj pole do popisu
osobnikom płci męskiej. Mamy zatem do czynienia z dość powszechną taktyką działania –
kobiety częściej mają możliwość wyrokowania o zakupach, jednakże w zdecydowanej
większości wypadków zakupy te dotyczą produktów związanych ze sprawnym
funkcjonowaniem gospodarstwa domowego. Znowu więc dochodzimy do wniosku, że
podział obowiązków w przestrzeni domowej jest w dużej mierze uzależniony od tradycyjnego
postrzegania roli kobiety. Rozdysponowują one wydatkami na dobra typu FMCG, mężczyźni
zaś podejmują się poważniejszych wyzwań, decydując o zakupie tych dóbr, które generalnie
wiążą się z koniecznością sporego wkładu finansowego.
Druga, nie mniej istotna sprawa związana jest z wychowywaniem dzieci. Podobnie jak w
kwestii poprzedniej, tak i tutaj rozdział poszczególnych funkcji rodziców ściśle koresponduje
z ich płcią. W zdecydowanej większości przypadków zasadniczy ciężar opieki nad dziećmi
spoczywa na barkach kobiet. Tylko w niewielkiej grupie pań poddanych badaniu (dotyczy to
zwłaszcza respondentek młodych, zamieszkujących duże aglomeracje miejskie i posiadających
wyższe wykształcenie oraz spore dochody) sygnalizowana jest konieczność i próba
wprowadzenia układu partnerskiego, w którym rodzice dzielą między sobie przywileje i
obowiązki wynikające z faktu posiadania potomstwa.
Oczywiście w tym miejscu należy zadać sobie pytanie, gdzie tkwi przyczyna takiego
podziału ról. Odpowiedz jest ukryta częściowo w słowach Joanny Ostrouch:
Kobieta sukcesu, mimo iż ideologicznie dąży do równouprawnienia i partnerstwa w związku, to w kwestii
rodzicielstwa nie potrafi ustąpić miejsca mężczyźnie, który dysponując większą ilością wolnego czasu,
spędza go z dziećmi. Ponieważ, nawet będąc zabieganą i zapracowaną kobietą, pragnie ona udowodnić, że
3 Badania dotyczące dylematów funkcjonowania kobiet w dyskursie genderowym, przeprowadzone w
województwie śląskim, realizowane były w wybranych podregionach (podregion centralny Śląska i podregion
jastrzębsko-rybnicki), na próbie losowej, przy zastosowaniu schematu losowania dwustopniowego, z jednakowym
prawdopodobieństwem wyboru jednostek. Było to badanie bezpośrednie, wykorzystujące technikę o wysokim
stopniu standaryzacji, z użyciem kwestionariusza ankiet. Badaniem objęto 273 respondentek, a uzyskane wyniki
stanowiły podstawę rozprawy doktorskiej autorki pt. Rekonstrukcja wzorów zachowań konsumpcyjnych wśród kobiet na
przykładzie województwa śląskiego. Wszystkie przywoływane w artykule informacje dotyczące marginalizacji kobiet na
rynku konsumpcyjnym pochodzą z w/w badań, prowadzonych w latach 2006–2007.
145
jest najlepszą matką, doskonale zna i rozumie swoje dzieci, a więc wypełnia wyznaczoną jej kulturowo rolę
matki4.
A więc winą za zaistniałą sytuację nie można obarczać ani bezimiennego społeczeństwa,
egzystującego według stereotypowo ukształtowanych praw, ani mężczyzn, którym taki stan
rzeczy niewątpliwie ułatwia życie. Spory wpływ na to, w jaki sposób kształtuje się układ sił w
przestrzeni domowej mają same kobiety, niechętnie oddające „swoje” poletko, na którym
czują się niezbędne i niemożliwe do wyeliminowania.
Powrócę do postawionego na początku niniejszego podrozdziału pytania: partnerstwo czy
rywalizacja? Jaki model rodzinny jest obecnie wzorcem pożądanym i realizowanym przez
współczesne kobiety? Uzyskanie jednoznacznej odpowiedzi wydaje się obecnie niemożliwe –
na ostateczny podział ról i obowiązków w rodzinie ma wpływ szereg cech
socjoekonomicznych. W związkach kobiet młodych, mieszkających w dużych miastach i
dobrze zarabiających, coraz częściej możemy zaobserwować wypracowany wspólnie z
partnerem/mężem podział domowych prac, natomiast wśród kobiet starszych, żyjących w
mniejszych miejscowościach, bądź na wsi, włączenie mężczyzn w obowiązki domowe jest
raczej czynnością przypadkową i sporadyczną. Sytuacja ta jest odbiciem, preferowanego przez
poszczególne grupy kobiet, modelu rodziny. Młodsze, bardziej świadome (i zapracowane)
respondentki są bardziej zainteresowane partnerskim układem, podczas gdy kobiety
wychowane w kulcie tradycyjnych wartości, kontynuują dawne schematy i przyzwyczajenia.
Bez względu jednak na środowisko i otoczenie, w jakich żyje kobieta, znamienny jest fakt, że
udział partnerów w spełnianiu obowiązków domowych traktowany jest raczej jako doraźna
pomoc, niż stały repertuar działań. U żadnej z badanych kobiet nie zaobserwowano sytuacji,
w której większość (lub chociażby połowa) obowiązków domowych spoczywała na ich
mężach/partnerach. Mimo iż godzenie pracy zawodowej z domowymi obowiązkami nie jest
proste dla obojga płci, to sytuacja kobiet jest pod tym względem zdecydowanie trudniejsza,
gdyż, niestety, według funkcjonujących stereotypów, a także – jak ukazują wyniki badań –
praktyki życia codziennego, to na nich spoczywa większość prac, wpisanych w specyfikę
każdego gospodarstwa domowego. Co więcej, kobiety, sprzeciwiając się wyznaczonej im
kulturowo roli i nie wypełniając jej zgodnie ze standardami określonymi przez społeczeństwo,
czują się winne, a powstały dysonans redukują poprzez zgodę na nierówny podział
obowiązków w rodzinie.
Matka-Polka czy Super-Matka, partnerka czy obiekt pożądania, gosposia czy kobieta
sukcesu, czyli wzorce tradycyjne kontra nowoczesne
Poruszanie problematyki związanej z kulturową kategorią płci wymaga zasygnalizowania
następującego elementu: ujęcie genderowe nie tyle uwypukla różnice międzypłciowe, o ile
podkreśla to, co się o danej płci myśli i sądzi. Ważne jest zatem wyobrażenie, a nie stan
faktyczny. Jak słusznie zauważają West i Zimmerman: „ludzie tworzą płeć bardziej niż ją
posiadają”5. Jak zatem scharakteryzować wzór dzisiejszej kobiety w przestrzeni życia
domowego, skoro pewne aspekty kobiecości wydają się być bardzo arbitralne. Czy dzisiejsza,
współczesna „prawdziwa” kobieta sprząta, gotuje i pierze? Czy może „prawdziwa”
współczesna kobieta wymaga partnerskiego traktowania i wspólnego wraz z innymi
członkami rodziny gospodarowania domem? Zapewne i jedna, i druga jest współczesną
4 J. O s t r o u c h, (Nie)zharmonizowane światy. Paradoksy funkcjonowania kobiet, [w:] Dzielność i troska. Studia
zadedykowane Profesor Eugenii Malewskiej, red. A. K i c o w s k a, Z. K w i e c i ń s k i, Olsztyn 2005, s. 294.
5 C. W e s t, D. H. Z i m m e r m a n, Doing gender, „Gender and Society”, 1987, s. 22.
146
kobietą – jest nią niezależnie od tego, czy żyje według tradycyjnych czy też nowoczesnych
wzorców. Pojęcie „prawdziwa” kobieta to tylko konstrukcja społeczna, zależna i poddająca
się upływowi czasu.
Powyższa refleksja prowadzi do wniosku, że obecnie systematycznie osłabiane są
tradycyjnie formułowane wizerunki kobiety, jednakże stereotypy związane z płcią nadal zdają
się być bardzo silne. Aktualnie funkcjonują dwa równoległe stereotypy kobiety: tradycyjny i
nowoczesny. Ten pierwszy ściśle koresponduje z kategorią płci, drugi natomiast zawiera w
sobie niektóre cechy stereotypowo męskie i niekoniecznie musi odwoływać się do wszystkich
cech typowo kobiecych. Bez względu jednak na to, który wzorzec uznamy za dominujący,
musimy przyznać, że zarówno w pierwszym, jak i w drugim modelu zachowań kobieta zmaga
się z trzema podstawowymi powinnościami – wobec męża, dzieci i samej siebie. Zasadniczo
odmienne są natomiast sposoby określania, w jaki sposób powinności te winny być
realizowane.
W ujęciu tradycyjnym na pierwszym planie umiejscowiono przekonanie, że największym
szczęściem jest wstąpienie w związek małżeński. Stereotyp ten wyrażał się także w
negatywnym stosunku społeczeństwa do „starych panien”. Fakt, iż kobieta w „pewnym”
wieku pozostaje niezamężna najczęściej traktowany jest jako jej „ułomność”, która może być
wyjaśniona w dwojaki sposób: albo to z kobietą „coś jest nie tak”, albo po prostu „nie zdołała
złapać męża”.
Równolegle do omówionego wyżej przekonania funkcjonowała powinność macierzyństwa,
kształtowana na bazie obrazu Matki-Polki. Według szeroko rozpowszechnionego sądu
kobieta stworzona jest przede wszystkim do rodzenia dzieci. Macierzyństwo zatem jest nie
tyle powinnością, co spełnieniem aspiracji i istotą kobiecości.
Najmniejszą uwagę przywiązywano do ostatniego postulatu, oscylującego wokół kwestii
zadbania o samą siebie i to zarówno w wymiarze sfery intelektualnej, jak i cielesnej. Standardy
piękna nie są wyraźnie zarysowane, a nadmierne upajanie się swoją fizycznością stoi w
opozycji do wizerunku kobiety delikatnej i podrzędnej mężczyźnie. Bycie kobietą, według
tradycyjnego ujęcia kategorii płci, wyznacza kobiecie miejsce w przestrzeni domowej, a
realizowany model wychowania wpaja jej przekonanie, że na istotę kobiety składają się bierne
cechy charakteru: pokora, ufność, posłuszeństwo, uleganie woli mężczyzn. Taki zestaw
komponuje się z symbolicznym obrazem Matki-Polki, przekładającej dobro innych nad swoje.
Ujęcie nowoczesne przynosi przewartościowanie tradycyjnego układu i wprowadza pewną
równowagę pomiędzy trzema wyznaczonymi powinnościami. Małżeństwo coraz częściej
konstruowane jest w oparciu o układ partnerski, w którym komunikacja, wspólne
rozwiązywanie problemów oraz przeżywanie radości stoi w opozycji do dawnego modelu z
dominującą pozycją mężczyzny. Wstąpienie w związek małżeński nie oznacza już rezygnacji z
osobistych zainteresowań, kontaktów z przyjaciółmi czy prywatności, bowiem nowy model
małżeństwa zakłada taką organizację wspólnych relacji, która nie ogranicza wolności
partnerów, a wręcz przeciwnie – stwarza im szansę realizacji celów życiowych, popieranych
przez partnera. Małżeństwo nie jest jedyną opcją dla kobiety, nadal jednak zawarcie związku
małżeńskiego traktowane jest jako „najlepsza” z możliwych. Poprzez małżeństwo następuje
społeczna nobilitacja jednostki, która dopiero od momentu ślubu postrzegana jest jako
„prawdziwie” dojrzała i dorosła.
Podobne przeobrażenie wzorów dokonało się również w sferze macierzyństwa. Rola
matki, jak każda inna, wymaga odpowiedniego przygotowania, a jej realizacja wiąże się z
poświęceniem. Nie jest to jednak poświęcenie totalne. Bycie matką nie oznacza zatem
rezygnacji z bycia „kobietą”. Opinia publiczna coraz częściej popularyzuje również wzorzec
147
kobiety, która pomimo bycia matką, pozostaje osobą dbającą o siebie zarówno w sferze
zewnętrznej, jak i wewnętrznej, bowiem – co jest często akcentowane – tylko kobieta
naprawdę spełniona i szczęśliwa może dać właściwy przykład swojemu dziecku.
Propagowane wzory kobiety spełniającej się zawodowo bardzo ściśle korespondują z
przemianami, dokonującymi się w jej zewnętrznym wizerunku. Kobieta sukcesu niemalże
automatycznie kojarzona jest ze szczupłą, zgrabną sylwetką, odzianą w modnie skrojony
kostium. Dbałość o kondycję fizyczną oraz urodę zostały na stałe wpisane w repertuar
powinności kobiety. Właściwa prezencja jest konsekwencją przekroczenia granicy sfery
domowej i wkroczenia w przestrzeń zawodową, która narzuca kobiecie obowiązek bycia
piękną, młodą i zadbaną. W tym miejscu znowu do głosu dochodzą stereotypy,
ukształtowane na płaszczyźnie podziału płci, podtrzymujące aktualność myśli znanego
francuskiego aforysty la Rochefoucault, wedle którego mężczyzna musi być tylko trochę
ładniejszy od diabła, kobieta natomiast nieco brzydsza od anioła. Sentencja ta bardzo dobrze
ukazuje istotę problemu. Przełamanie jednych barier prowadzi do powstania kolejnych,
tworzy się swoiste błędne koło, które nieustannie zamyka kobietę w pułapkach,
konstruowanych przez nią samą.
Wraz ze zmianami, kreślącymi wizerunek zewnętrzny kobiety, doszło do przekształceń w
sferze seksualności. Zgodnie z propagowanymi wzorami, współczesna Polka to kobieta
wyzwolona z konwenansów, dla której seks przestaje być tematem tabu, a nierozerwalna
dotąd strefa życia seksualnego i małżeństwa zostaje rozbita. Ostatnie lata przyniosły widoczną
liberalizację stosunku społeczeństwa polskiego do norm, określających seksualność płci
żeńskiej. Seks nie jest już jedynie „obowiązkiem” kobiety, ale może stanowić dla niej źródło
przyjemności, dotąd rezerwowanej tylko dla mężczyzn.
Współczesność wyznacza kobiecie dwa wzorce kształtowania swojego wizerunku w
przestrzeni życia domowego. Z jednej strony mamy do czynienia ze wzorcem nowoczesnym,
nawołującym do wyzwolenia z tradycyjnie uformowanych ram społecznych, definiujących
kobietę poprzez rolę matki i żony, czego konsekwencją jest próba zrekonstruowania dawnych
sposobów życia i konieczność ponownego określenia miejsca kobiety w wymiarze życia
domowego. Z drugiej strony nadal funkcjonuje wzorzec tradycyjny, obsadzający kobietę w
roli gospodyni, opiekunki gospodarstwa domowego. Te konkurujące ze sobą wzorce kreślą
dwa wykluczające się wizerunki kobiety. W pierwszej wersji objawia nam się kobieta silna,
zdecydowanie dążąca do wyznaczonych sobie celów, świadoma własnych potrzeb i własnego
ciała, pragnąca związku partnerskiego, opartego na wzajemnej współpracy we wszystkich
aspektach życia rodzinnego. W drugim przypadku mamy do czynienia z wzorcowo
zarysowanym wizerunkiem Matki-Polki. Zarówno pierwsza, jak i druga propozycja nakłada na
kobietę określone wyzwania i powinności (warto zasygnalizować, że wyzwolenie się z
tradycyjnych ról nie oznacza całkowitego wyzbycia się pewnych obowiązków, gdyż przyjęcie
nowoczesnego wzoru postępowania jest równoznaczne z zaakceptowaniem ściśle
określonych wymogów związanych np. z kwestią dbałości o swoje ciało). Konflikt ról
społecznych w dyskursie genderowym jest wpisany w specyfikę współczesnych czasów, gdyż
dzisiejsza kobieta bardzo rzadko posługuje się jednoznacznie ukształtowanym wzorcem
tradycyjnym lub nowoczesnym. W praktyce bowiem ich precyzyjne rozdzielenie okazuje się
niemożliwe, co prowadzi do wymieszania się dwóch, jakże odmiennych od siebie sposobów
życia. I to właśnie ono stanowi podstawową przyczynę tworzenia się wewnętrznych
konfliktów, dylematów i trudności w określeniu swojego miejsca w społeczeństwie.
148
149
150
Piotr Czeladziński
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
SEWERYNA RZEWUSKIEGO KRÓTKA REFLEKSJA O PAKTACH KONWENTACH
Problematyka tycząca się podstawowych zasad ustrojowych, była nieodłącznym elementem
staropolskiego pisarstwa. Występowała permanentnie w różnej formie pisarskiej: traktatów,
listów otwartych, projektów. Natężenie jej powstawania wiązało się ze wzrostem emocji w sferze polityki wewnętrznej, szczególnie na szczeblu centralnym. Były to momenty, w których
aktywizowały się stronnictwa polityczne, próbujące przeforsować swe koncepcje polityczne w
konstytucje sejmowe czy lauda sejmikowe. Takie procesy widoczne były zwłaszcza w okresach
bezkrólewi, sejmikowania oraz sejmowania.
W dziejach Rzeczypospolitej, jednym z takich okresów były lata funkcjonowania Sejmu
Wielkiego. Z jednej strony występowali przedstawiciele obozu królewskiego, z drugiej hetmańskiego. W drugim obozie, prym wiódł, przede wszystkim Seweryn Rzewuski, mający za sobą
silny autorytet w szlacheckim narodzie, opierający się w części na bazie kilkudziesięcioletniej
publicznej pracy swych przodków na wysokich urzędach Rzeczypospolitej, jak i własnego doświadczenia życiowego. Oba elementy były silnie zakorzenione w pamięci społeczeństwa szlacheckiego1. Posiadał niezwykłe możliwości oddziaływania na brać szlachecką. Związane było to
z jego, w dużej mierze, zdolnościami pisarskimi. Dzięki temu stał się on czołową postacią
stronnictwa hetmańskiego, kształtując w znacznej mierze jego ideologię.
Nasilenie działalności pisarskiej hetmana polnego koronnego widoczne było zwłaszcza pod
koniec lat 80. XVIII w. Wspomniana aktywizacja związana była ze stabilizacją pozycji geopolitycznej i zależnej od niej sytuacji wewnętrznej Rzeczypospolitej. Coraz silniejsze przekonanie o
konieczności podjęcia reform najważniejszych instytucji państwowych odbierało poparcie dotychczas silnemu stronnictwu hetmańskiemu2. Broniąc swej pozycji rozwinęło ono szeroko
zakrojoną agitację polityczną, przejawiającą się w ożywionej działalności publicystycznej. W jej
wyniku, powstawały liczne oskarżenia pod adresem króla, urzędników królewskich oraz liczne
propozycje utrwalenia dotychczasowych zasad ustrojowych Rzeczypospolitej. Przybierały one
formę otwartych listów, petycji, projektów, dysput. Ich tematyka związana była, bądź z bieżącymi problemami politycznymi, bądź odnosiła się do obrony starych, kardynalnych rozwiązań
systemu ustrojowego szlacheckiej Rzeczypospolitej.
W dobie Sejmu Wielkiego działalność pisarska Rzewuskiego przybrała duże rozmiary3. Dość
szybko ukazywały się kolejne publikacje przybierające formę krótkich polemik, mów, anonimowych bądź autorskich listów otwartych.
W. Sm o l e ń s k i, Konfederacya Targowicka, Kraków 1903, s. 9-12; K. Ma k s y m o w i c z, Seweryna Rzewuskiego
droga do targowicy, Gdańsk 2002, s. 15-17.
2 A. St r o y n o w s k i, Opozycja sejmowa w dobie rządów Rady Nieustającej: studium z dziejów kultury politycznej, Łódź
2005, s. 47-55.
3 Z. Zi e l i ń s k a, Republikanizm spod znaku buław. Publicystyka Seweryna Rzewuskiego z lat 1788-1790, Warszawa
1988, s. 3-8.
1
151
Zagadnieniami działalności politycznej oraz publicystycznej Rzewuskiego w historiografii
zajmowano się z różnym nasileniem. Poruszano wiele aspektów jego działalności. Wiele było
także ocen jego osoby4.
Spośród ogromnej spuścizny pisarskiej hetmana, tylko nieliczna część jego wywodów została
opublikowana. Duża część pozostała w formie rękopiśmiennych brulionów przechowywanych
w ramach zespołu Archiwum Podhoreckiego w Archiwum Państwowym w Krakowie z Oddziałem na Wawelu oraz w skromnej liczbie w bibliotekach krakowskich.
W ramach zespołu znajduje się kilka luźnych kart, pod sygnaturą XV/3 zawierających m.in.
projekt zatytułowany Artykuły Paktów Konwentów5. Projekt, można datować na okres przed 1791
r., bowiem nie ma w nim jeszcze śladów, wskazujących na prace nad uchwaleniem konstytucji
Trzeciego Maja. Świadomość obowiązywania Konstytucji niewątpliwie szerokim echem odbiłaby się w wymowie całego traktatu, posiadałby on cechy swoistego oskarżenia o dokonanie zamachu stanu, z szerokim wytłumaczeniem owego stanowiska, bardzo charakterystycznym dla
pism Rzewuskiego. Z drugiej strony wiemy dzięki sformułowaniu: „to cokolwiek przeciwnego
Aktowi [tj. aktom unii Rzeczypospolitej Obojga Narodów] temu popełniło się na Seymie 1790,
za czcze y niebyłe poczytujemy”, że powstały w okresie pomiędzy I a II kadencją Sejmu. Wielki
W szkicu zajmę się analizą projektu prawodawczego autorstwa Seweryna Rzewuskiego – Artykuły Paktów Konwentów. Występują w nim cechy, dzięki którym można w nim widzieć projekt
paktów konwentów w szerokiej, zmienionej wersji6. Nie zamierzam poddawać wnikliwemu
badaniu wszystkich rozwiązań ujętych przez autora. Moim celem będzie przedstawienie nowych
koncepcji, które autor zamierzał wprowadzić w ramy pojęcia paktów konwentów. Nowe rozwiązania, w przeważającej mierze wynikały z przemian wprowadzonych w dobie rządów Rady
Nieustającej oraz funkcjonowania Sejmu Wielkiego a zostały wprowadzone przez rzeczników
stronnictwa królewskiego. Rozwiązania Rzewuskiego były tych zmian zaprzeczeniem. Dzięki
modyfikacji Seweryna Rzewuskiego miały na celu gwarantować dotychczasowe zasady ustrojowe Rzeczypospolitej, przedstawione w duchu odłamu konserwatywnego ideologii republikańskiej. Nie bez powodu piszę „republikańskiej”, bowiem wszelkie koncepcje ustrojowe proponowane i wprowadzane przez zwolenników reform, jak też ideologia i projekty wychodzące ze
środowiska stronnictwa hetmańskiego, jak twierdzi wielu badaczy, mają swe korzenie we wspólnej tradycji republikańskiej7.
Artykuły Paktów Konwentów rozpoczynają się od swoistej wstępnej przysięgi, którą zamierzano
obarczać zawsze nowo wybranego króla. Już we wstępie autor warował szlachcie prawo do
rokoszu, w przypadku zerwania bądź nadwyrężenia, choć jednego zapisu postanowień zawartych w paktach konwentach, a przyrzeczonych przestrzegać. Końcową formułę przysięgi
umieszczono w ostatnich wierszach projektu. Przejaw opcji politycznej jaskrawo widoczny jest
już we wstępie, bowiem suwerenem stanowionych praw są „Stany Koronne, y Litewskie, y
4 Problematykę i stan badań nad działalnością, ideologią Seweryna Rzewuskiego wraz z wykazem ważniejszych
publikacji przedstawiono w publikacjach: K. Ma k s y m o w i c z, op. cit., s. 7-14; I. W ę g r z y n, Polskie piekło.
Literackie biografie zdrajców targowickich: Stanisława Szczęsnego Potockiego, Franciszka Ksawerego Branickiego i Seweryna Rzewuskiego, Kraków 2005, s. 210-218.
5 Archiwum Państwowe w Krakowie [dalej: APK], Archiwum Podhoreckie [dalej: APodh.], sygn. XV/3.
6 S. Ku t r z e b a, Historia ustroju Polski, Poznań 2001, s. 141; J. Ba r d a c h, B. Le ś n o d o r s k i, M. Pi e t r z a k, Historia ustroju i prawa polskiego, Warszawa 2003, s. 216-217.
7 W. S z c z y g i e l s k i, Konstytucja 3 maja a problem polskiej drogi rozwoju do nowoczesności, [w:] Pierwsza w Europie
200 rocznica Konstytucji 3 maja 1791–1991, Katowice 1989, s. 19, 22.
152
Prowincyi do nich należących”8. To naród szlachecki, wedle Seweryna Rzewuskiego jest najważniejszy, nie król. Jego zadaniem, jest natomiast wypełnianie należnych mu obowiązków.
Seweryn Rzewuski tworząc jakby zarys przyszłej „konstytucji” dla odrodzonej w duchu swojej ideologii Rzeczypospolitej, włączył do niej aktualnie obowiązujące prawa zawarte głównie w
artykułach henrykowskich, prawach kardynalnych i tzw. materiae status oraz stworzył nowe projekty praw. Nowe projekty zostały wkomponowane w treść Artykułów Paktów Konwentów w sposób dowolny. Można wydzielić wśród nich kilka grup tematycznych. Dominują artykuły o charakterze zakazów. Większość projektów praw miała na celu odwrócenie porządków, które
wprowadzono w dobie sejmów stanisławowskich a będących krytycznie ocenianymi przez hetmana. Bądź miały przeciwdziałać wprowadzeniu rozwiązań, które mogłyby w przyszłości podważyć fundamenty sarmackiej Rzeczypospolitej.
Bardzo dużo miejsca pisarz poświęcił aspektom odnoszącym się do zakazów w dalszej kolejności do praw i obowiązków władzy królewskiej. Wśród których znalazły się przepisy odnośnie: wyboru monarchy i zobowiązań wynikłych z tego tytułu, dochodów, kompetencji nominacyjnych, sprawowania polityki wewnętrznej i zagranicznej, stosunku względem władzy ustawodawczej, sądowniczej, urzędów, dostojeństw.
Wspomniane przepisy nie zostały wydzielone w ramach jednego artykułu, są rozbite wśród
pozostałych. Pisarz nie wyróżnił żadnej konkretnej kolejności pod względem ważności przepisów prawnych.
Projekt rozpoczął artykuł poświęcony sprawom religii, nie jest to nowość. W kolejnym artykule, drugim, znalazł się częściowo nowy zapis odnoszący się do elekcji. Seweryn Rzewuski
powołuje się na prawo z 1773 r., wprowadzając do projektu prawo zakazujące wprowadzania na
tron zaraz po śmierci panującego króla jego synów i wnuków. Artykuł podaje dokładny czas
trwania zakazu na dwa kolejno następujące panowania.
Artykuł 4 został poświęcony kwestii dotyczącej rodziny królewskiej. Wchodzi on w skład
mniejszej grupy praw, które miały na celu pozbawienie króla możliwości budowy szerszego
stronnictwa wokół siebie z osób mu bliskich a piastujących najwyższe urzędy i godności w Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Miały też zapobiegać pokusie wprowadzenia tronu dziedzicznego. Seweryn Rzewuski nie ufając z założenia władzy królewskiej postuluje odsunięcie wszelkich krewnych osoby wybranej na króla na czas sprawowania przezeń władzy od najwyższych
stanowisk publicznych i kościelnych. Zakaz ma sięgać daleko, bowiem podlegają pod niego
„Bracia nasi, y Ich Synowie, ieżeli Bóg nam da Małżonke y Potomstwo”. Zakaz obejmowałby
najwyższe urzędy.
Przekonany zaś iż niebędą posiadać Prymasostwa, […], Biskupstwa Krakowskiego, Ministeriów Pacis, et Belli,
Poselstw, y Posłannictw za granice, cuiusqve Nominus, Poselstw na Seym, Marszałkowstwa Seymowego,
Trybunalskiego, Konfederackiego, y jakiegokolwiek bądź Zgromadzenia Narodowego, na koniec Urzędów
Woyskowych jakiegokolwiek bądź stopnia, a to tylko za życia naszego9.
Zapis ten składa się także z zobowiązania do którego winna zostać przymuszona rodzina
królewska. W momencie obrania króla, jego bracia, synowie i ich potomstwo pierwszego stopnia są zmuszeni zrzec się wspomnianych urzędów, w terminie ośmiodniowym, a osoby przebywające zagranicą w terminie czteromiesięcznym od elekcji. W razie nie dokonania tego czynu,
takowe osoby: „pod karą na Nieprzyiaciół Oyczyzny wymierzoną, którą zaraz Marszałkowie
8
9
APK, APodh., sygn. XV/3.
Loc. cit.
153
Wielcy exekwować będą”10. Hetman nie dopuścił możliwości jakiejkolwiek dyskusji odnośnie
postanowionych praw.
Odsunięcie rodziny królewskiej od urzędów i godności Rzeczypospolitej, nie satysfakcjonowało hetmana. Należało jeszcze pozbawić króla możliwości decydowania o personalnej obsadzie wspomnianych urzędów i godności. Rzewuski w art. 47 zaznacza: „Niebędziemy odtąd
nominować na dostoyeństwo Senatu ani przeszkadzać aby szlachta wybierała osoby benepossessionatis w Województwie własnym na Wojewodów z pomiędzy Kasztelanów, a na Kasztelanów z pomiędzy Urzędników Koronnych lub Woiewodzkich”11.
Bez prawa nominacji król nie zbuduje swego stronnictwa, tylko wolne wybory i awanse z
urzędu niższego na wyższy gwarantują zachowanie stabilności w kierownictwie państwem jak i
w terenie. W dalszym art. 48, zamierzano wprowadzić także te same przepisy odnośnie dostojeństw kościelnych. Kariera urzędników nie mogła oczywiście zależeć od woli króla. Wśród
najwyższych Ministeriów cywilnych i wojskowych oraz Urzędów należało zachować ściśle określoną kolejność awansów. Ustalona odgórnie nie wymagała jakiegokolwiek uczestnictwa monarchy i tym samym formowania dwustronnych zobowiązań.
Hetman swą przezornością wybiegał daleko. Nie ufał nikomu i każdego był w stanie podejrzewać o sprzyjanie królowi. Toteż wyklucza jakiekolwiek możliwości skupienia w jednym miejscu np. przebywania króla większej liczby osób sprawujących konkretne urzędy: „Niebędziemy
mieli w mieście Rezydencyi naszey, innych Magistratur, Dykasteriów, Trybunałów oprócz Marszałkowskich Kanclerskich y Referendarskich”12. Dodatkowo w art. 24 zaznacza, że król nie
może mieć stałej i rozbudowanej straży królewskiej. Miałaby ona być zmieniana co sześć miesięcy i składać się z oddziałów Kawalerii i Piechoty Narodowej, która będzie jedną z części
garnizonu warszawskiego. Wojsko ma całkowicie zależeć od władzy hetmańskiej i jej artykuł
został w przeważającej mierze poświęcony. Król nie może posiadać władzy i kierowania i kontroli jednostek straży i wojska. Mógłby się nimi posłużyć przy terroryzowaniu obradującego
Sejmu, a to pod groźbą najwyższej kary ma zostać zabronione. Dziedzinie obronności kraju
poświęcono także art. 51, który zobowiązywał władcę do „Niebędziemy dawali patentów żadnych w Woysku Polskim y Litewskim, ani żadnych innych tam intra quam extra regnum, ani
bronić będziemy aby Komissya Woyskowa dawała patenta Sztabsofficerom, a ww. Hetmani
Wielcy y Polni dawać te patenta, które dawali zawsze”13.
Aby zapewnić jeszcze bardziej neutralną pozycję króla, który bez tych prerogatyw i tak byłby
groźny, należało wykluczyć z jego kompetencji kierowanie edukacją. Artykuł 10 był wynikiem
analizy dotychczasowego panowania Stanisława Poniatowskiego. Rzewuski widząc, co królewskie wpływy w oświacie potrafią uczynić ze świadomością braci szlacheckiej, postuluje wprowadzić zakaz mieszania się monarchy w sprawy „szkół publicznych, konwiktów, Korpusu Kadetów, Universitatum, y innych”. Młodzież szlachecka na każdym szczeblu szkolnictwa ma być
„zwrócona do Principiów Rzeczypospolitey, to iest do wolności, y równości szlacheckiey. To da
obywatela republikanina”14.
Dla hetmana ważnymi były sprawy dochodów króla. Przeświadczenie, że jak się posiada dużą fortunę skutkuje posiadaniem dużej liczby stronników. Toteż, aby do tego nie dopuścić Rzewuski wyznacza na utrzymanie króla stałą pensję, co roku sześć milionów, po 500 tys. na mieLoc. cit.
Loc. cit.
12 Loc. cit.
13 Loc. cit.
14 Loc. cit.
10
11
154
siąc. Owe pieniądze mają pochodzić z dóbr stołowych podległych Skarbowi Koronnemu i Litewskiemu. Ma to doprowadzić do kontrolowania poczynań króla. Pozostałe ekonomie należało rozdysponować za pomocą licytacji w arendę przekazaną, by przynieść dochód Rzeczypospolitej. Podobnie ma się stać także z pocztą królewską, podporządkowaną finansowo Rzeczypospolitej. Owym materiom podporządkowanym są kolejno art. 32 i 33.
Po osłabieniu króla w zakresie ekonomicznego bytu, uprawnień należnych egzekutywie,
przychodzi czas na jego związki z władzą sądowniczą. Autor stanowczo w art. 12 stwierdza:
„Niebędziemy mieć nigdy prawa iuris agratiandi, ani używać będziemy pod żadnym pretextem,
y żadnym imieniem”15. Dodatkowo król nie powinien wysuwać rekomendacji, protestacji na
stanowiska sędziowskie, czy też wspierać bądź namawiać do kary osoby oskarżone. Sądownictwo winno być w myśl powyższego artykułu niezawisłe, ale jedynie od osoby króla, który nie
byłby nawet jego zwierzchnikiem, gdyż wyroki miałyby być wydawane w imieniu Rzeczypospolitej.
Wielkie zagrożenie, jakie mogło być wynikiem działania króla, wynikało też z jego dotychczasowych kompetencji w dziedzinie polityki zagranicznej. Władca miał zostać pozbawiony
prawa wyznaczania, wysyłania posłów jak i innych przedstawicieli oficjalnej służby dyplomatycznej Rzeczypospolitej oraz swych przedstawicieli na zagraniczne dwory. W przypadku naglącej sprawy monarcha mógł się posłużyć jedynie przedstawicielami wyznaczonymi przez Rzeczpospolitą, a i tak owe sprawy musiały być koniecznie zawarte w relacjach ze swych czynności
przedstawicieli służby dyplomatycznej. Nad kierunkiem i działalnością korpusu dyplomatycznego miały mieć pieczę Izba Poselska i Senat. Bowiem to one kierowały polityką personalną owego korpusu, sprawowały nadzór nad nim oraz podejmowały ostateczne decyzje związane z
zawarciem pokoju, wypowiedzeniem wojny czy ratyfikacją jakichkolwiek układów. Zabroniono
także monarsze jakiegokolwiek wiązania się z przedstawicielami polskiej służby zagranicznej.
Hetman zobowiązuje króla w art. 16 do: „Niebędziemy zazywali dla własnych potrzeb naszych
za granicą, innych osób tylko te, które wysłane będą od Rzeczypospolitey; tym żadney pensyi,
ani żadnych upominków dawać niebędziemy”16.
W sprawach wewnętrznych, król nie miał mieć prawa nakłaniania do zmiany zdania bądź
podpisania niechcianych aktów przez posłów, senatorów, ministrów, deputatów. Prawa, które
nie byłyby czytane na posiedzeniach Izb czy też będące w sprzeczności z nałożonymi na posłów instrukcjami kategorycznie uznawano za nieważne i niebyłe. Wszelka działalność posłów
miała być podsumowywana na sejmikach relacyjnych, mających się odbywać w terminie sześć
tygodni od zakończenia Sejmu.
Ostatnimi z wprowadzonych koncepcji hetmana było zobowiązanie w art. 6 króla do: „Niebędziemy w niczym nadwerężali, Akt Wcielenia Wielkiego Księstwa Litewskiego do Korony
Polskiey, a to cokolwiek przeciwnego Aktowi temu popełniło się na Seymie 1790, za czcze y
niebyłe poczytujemy”17.
Ostatnim, nowy art. 56 w swym projekcie hetman stanowczo podkreślił swój nieprzejednany
stosunek do sukcesji tronu. Zakazywał jakiejkolwiek działalności na rzecz owej instytucji, a kara
była iście drakońska, gdyż stanowiła ona zarazem to, czego mógł się dopuścić dziedziczny monarcha wobec swoich przeciwników. Nie dopuszczał możliwości dyskusji, bowiem i ta mogła
być szkodliwą.
Loc. cit.
Loc. cit.
17 Loc. cit.
15
16
155
Będziemy nigdy zastawali przeszkadzali lub bronili tego aby ten ktobykolwiek kazał się przez gwałt króla na Tron
wprowadzać, albo chciał gwałtem Dziedzictwo Tronu ustanowić, albo śmiał przez pisma, druki lub głosy na
Seymie y Seymikach, y publicznych ziazdach miane proponować następstwo Tronu, pod pozornemi titułami
substituciami dezygnacyi, korregencyi, viceRojostwa lub innemi, albo chciał ninieysze Artykuły Paktów Konwentów w części iakiey lub we wszystkim odmienić, lub nadwerężyć, był psie facto, za nieprzyiaciela Oyczyzny poczytany, w każdym czasie, y nakazanym mieyscu, a Dobra Jego Konfiskacyi podpadały w Trybunale18.
W myśl koncepcji Seweryna Rzewuskiego władca miał być tylko figurantem, swoistą ozdobą
instytucji centralnych szlacheckiej Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Nie powinien posiadać
żadnych kompetencji, żadnych praw, które dałyby mu możliwość samodzielnego kształtowania
jakiejkolwiek dziedziny życia publicznego. Takie ograniczenie władzy królewskiej pozostawiłoby
jej jedynie charakter honorowy, tytularny. Pomysły Rzewuskiego zmierzały, przede wszystkim
do utrzymania dotychczasowego systemu instytucji parlamentarnych i zasad ustrojowych z wolną elekcją, liberum veto, podziałem stanowym społeczeństwa, nietykalnością osobową i majątkową szlachty. Zawierzał on jednak nie Sejmom, ale sejmikom, bowiem to one kształtować
miały działalność Sejmów poprzez instrukcję poselską, sejmiki relacyjne, ściśle opisany tryb prac
sejmowych.
Omawiane Artykuły Paktów Konwentów są przykładem niektórych aspektów ideologii politycznej Seweryna Rzewuskiego. Stworzone w momencie szczytowej aktywności pisarskiej hetmana,
zaświadczają o jego ówczesnej myśli politycznej. Był myślicielem, któremu siła tradycji rodzinnych i siła własnych doświadczeń pozwoliły wznieść się ponad szeregi swego stronnictwa, a
jego w pełni przemyślane pisarstwo polityczne zbudowało wokół niego otoczkę, jednego z
głównych ideologów stronnictwa hetmańskiego.
Poruszone wybrane artykuły, jak i wszystkie pozostałe z omawianego projektu Seweryna
Rzewuskiego, są bardzo treściwe, przejrzyste i konkretne. Są przejawem szerokiego rozeznania
w aktualnej sytuacji politycznej Rzeczypospolitej. Ich treść, ponadto świadczy o dobrej znajomości systemu ustrojowego Rzeczypospolitej Obojga Narodów przez pisarza.
Miały one zabezpieczyć Rzeczypospolitą przed samowładztwem królów. Były swoistym
zbiorem praw, zakazów i obowiązków nakładanych na monarchów. Seweryn Rzewuski dokonał
rozbudowania pojęcia paktów konwentów, przekształcając je w swoisty niezmienny zbiór praw,
który miałby być przedkładany królom do zatwierdzenia. Miały stanowić zaporę dla dążeń absolutystycznych monarchów.
Przedstawiono je w szczegółowym zarysie, co miało prawdopodobnie zapobiec, zawłaszczaniu przez królów różnych dziedzin polityki, kultury, nauki, gospodarki.
18
Loc. cit.
156
Tomasz Dzięgielewski
Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie
POGLĄDY WŁADYSŁAWA KONOPCZYŃSKIEGO NA DZIEJE STAROPOLSKIEGO
PARLAMENTARYZMU ZE SZCZEGÓLNYM UWZGLĘDNIENIEM ROLI LIBERUM
VETO NA PRZESTRZENI WIEKÓW
Władysław Konopczyński ma wśród badaczy dziejów Pierwszej Rzeczypospolitej wyjątkowo znaczącą pozycję. Jego Dzieje Polski nowożytnej były w ostatnim dwudziestoleciu najbardziej poszukiwaną syntezą okresu staropolskiego. Miały bowiem cztery wznowienia. Natomiast przez długi jeszcze czas historycy podejmujący tematy dotyczące przedrozbiorowego
parlamentaryzmu, czy konfederacji barskiej będą odnosić się do tez i ocen zawartych w jego
fundamentalnych monografiach: Liberum veto1 i Konfederacja Barska2, które również w ostatnich
latach doczekały się nowych wydań.
Konopczyński urodził się w Warszawie w 1880 r. Zainteresowania historyczne przejawiał
od wczesnej młodości. Do ich rozwoju przyczyniły się: zaangażowanie w prace tajnego kółka
samokształceniowego w gimnazjum oraz kontakty z Tadeuszem Korzonem, wybitnym badaczem dziejów Polski nowożytnej. Spotkania z jednym z głównych przedstawicieli tzw. warszawskiej szkoły historycznej wpłynęły na wybór epoki przyszłych badań. Umożliwiły też
Konopczyńskiemu opanowanie podstaw warsztatu pracy naukowej historyka, gdyż studiów
uniwersyteckich w zakresie historii nie odbył3. W 1899 r. po ukończeniu z wynikiem bardzo
dobrym IV Gimnazjum Rządowego w Warszawie, zapisał się na Wydział Prawa miejscowego
uniwersytetu. Wybór tego kierunku nie był niczym dziwnym zważywszy na fakt, iż Polacy po
ukończeniu studiów filozoficznych, do których zaliczała się historia, nie bardzo mogli liczyć
na pracę w zaborze rosyjskim, gdyż większość zawodów mogących ich interesować (np. praca
nauczycielska) była dla nich zamknięta. Dodatkowo ówczesne studia prawnicze mając dość
szeroki profil humanistyczny, a zarazem nie będąc zbyt trudne, pozwalały miłośnikowi historii znaleźć czas na realizację swych zainteresowań.
Lata uniwersyteckie, a w szczególności lektura dzieł Fryderyka Pollocka, Georga Jellinka,
Georga Simmla oraz praca nad polskim przekładem Zasad prawa konstytucyjnego Adhemara
Esmeina, która została mu powierzona z inspiracji czuwającego nad jego rozwojem mistrza,
wpłynęły na wybór problematyki pierwszych prac badawczych Konopczyńskiego. Poświęcił
je funkcjonowaniu parlamentaryzmu staropolskiego na tle porównawczym. Kwestie te pozostawały też odtąd stale aż do śmierci Profesora, jednym z najważniejszych obszarów jego
naukowej twórczości. Ze względów zrozumiałych zajął się w pierwszym rzędzie tym, co najbardziej rzucało się w oczy, gdy porównuje się w okresie wczesnonowożytnym sejm Rzeczypospolitej z systemami parlamentarnymi tych państw europejskich, w których realnie one
funkcjonowały – problemem liberum veto. Rezultaty badań na ten temat przedstawił w swej
pracy „ponadseminaryjnej” oraz kandydackiej. Spotkały się one z wysoką oceną warszawskie-
W. K o n o p c z y ń s k i, Liberum veto. Studium porównawczo-historyczne, Kraków 1918.
I d e m, Konfederacja barska, t. 1-2, Kraków 1936–1938.
3 I d e m, Jak zostałem historykiem, „Znak”, R. 10 (1958), nr 52, s. 1151,1154.
1
2
157
go środowiska naukowego i zostały opublikowane w pierwszym tomie „Przeglądu Historycznego”4.
Od 1903 roku Konopczyński prowadził prawdziwe badania historyczne pod kierunkiem
profesora Szymona Askenazego. Podjął się opracowania monografii dotyczącej panowania
Augusta III w latach 1755–1763. Zaowocowało to powstaniem dwutomowego dzieła Polska
w dobie wojny siedmioletniej. Na podstawie jej pierwszego tomu dotyczącego lat 1755–1758, w
1908 r., Władysław Konopczyński uzyskał doktorat na Uniwersytecie Lwowskim. Cała monografia stała się natomiast podstawą w przeprowadzonej w 1911 r. habilitacji na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Lata 1911–1918 były dla Konopczyńskiego okresem najbardziej intensywnych prac badawczych. Prowadził bardzo rozległe kwerendy w archiwach i bibliotekach krajowych oraz
zagranicznych, wydawał źródła, m.in. diariusze sejmowe, publikował sporo artykułów i większych studiów, uczestniczył jako referent w międzynarodowych konferencjach historycznych.
Zgromadzone wtedy materiały, przemyślenia i dyskusje przyniosły efekt w postaci dwóch
wyjątkowo ważnych monografii: Geneza i ustanowienie Rady Nieustającej5 oraz najbardziej mnie
interesującego Liberum veto. One to ugruntowały autorytet Konopczyńskiego wśród historyków polskich zajmujących się epoką nowożytną i przesądziły o powołaniu na katedrę Historii
Polski Uniwersytetu Jagiellońskiego. W 1918 r. Konopczyński objął stanowisko profesora
nadzwyczajnego, natomiast 14 VI 1921 r. po uprzedniej uchwale Rady Wydziału Filozoficznego, Naczelnik Państwa mianował go profesorem zwyczajnym.
Podjął w pełnym wymiarze pracę dydaktyczną na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pełnił
funkcje uczelniane, m.in. dziekana Wydziału Filozoficznego oraz w Polskiej Akademii Umiejętności i Polskim Towarzystwie Historycznym. Organizował zespołowe prace badawcze i
dalekosiężne inicjatywy wydawnicze, jak Polski Słownik Biograficzny. Przejawiał także okresami
dość znaczne zaangażowanie w życiu publicznym. Był aktywnym posłem na Sejm w latach
1922–1927, co wpłynęło na ograniczenie aktywności badawczej Konopczyńskiego, zwłaszcza
w niektórych dziedzinach jego zainteresowań naukowych. W II Rzeczpospolitej nie opracował już niestety żadnego studium monograficznego dotyczącego dziejów staropolskich instytucji parlamentarnych. Z zagadnień ustrojowych w sposób pogłębiony zajmował się tylko
konfederacjami oraz myślą polityczną drugiej połowy XVIII w. zawierającą postulaty reformy
państwa. Doceniał jednak wciąż, i to bardzo, potrzebę badań nad rolą ustroju politycznego, a
zwłaszcza parlamentaryzmu w dziejach Polski nowożytnej. Z wypowiedzi profesora Adama
Przybosia na konferencji poświęconej Konopczyńskiemu wiadomo, iż w ostatnim okresie
swego życia przygotowywał syntetyczne ujęcie tego problemu6, niestety nie ukazała się w
druku. Opublikowane zostało jedynie swoiste studium przygotowawcze do zamierzonej syntezy Chronologia sejmów polskich 1493–17927.
Ewolucję jego poglądów na ten temat możemy natomiast obserwować na podstawie tez
zawartych w referacie pt. Rząd a Sejm w dawnej Rzeczypospolitej wygłoszonym na V Powszechnym Zjeździe Historyków Polskich8 i przede wszystkim we wspominanej już syntezie Dzieje
Polski nowożytnej.
I d e m, Geneza „Liberum veto”, „Przegląd Historyczny”, 1905, t. 1, s. 154-171, 315-358.
I d e m, Geneza i ustanowienie Rady Nieustającej, Kraków 1917.
6 A. P r z y b o ś, Wspomnienie o seminarium Władysława Konopczyńskiego, „Studia Historyczne”, R. 22 (1979), s. 84.
7 W. K o n o p c z y ń s k i, Chronologia sejmów polskich 1493–1792, „Archiwum Komisji Historycznej PAU”, seria 2, t. IV (1948), nr 3.
8 I d e m, Rząd a Sejm w dawnej Rzeczypospolitej, [w:] Pamiętnik V Powszechnego Zjazdu Historyków Polskich w Warszawie 28.11–4.12.1930 roku, t. 1, Lwów 1930.
4
5
158
Geneza liberum veto oraz Liberum veto należały do pierwszych monograficznych opracowań
dotyczących problematyki staropolskiego parlamentaryzmu, które oparte były na krytycznej
analizie sporej liczby różnorodnych źródeł i uwzględniały tło porównawcze. Podejście metodologiczne Konopczyńskiego było zdecydowanie różne od autorów, którzy wcześniej wypowiadali się na temat wpływu ustroju politycznego z sejmem jako najważniejszym jego organem, na przedrozbiorowe losy Rzeczypospolitej. Większość z nich, a szczególnie twórcy tzw.
krakowskiej szkoły historycznej występowali bardziej w roli wychowawców narodu niż bezstronnych badaczy przeszłości. Wyrobiwszy przekonanie, iż tylko i wyłącznie Polacy są winni
upadku dawnej Rzeczypospolitej9, poszczególni autorzy należący do tej szkoły w swym wykładzie dziejów wskazywali na te czynniki, które ze względu na akceptowaną przez siebie
historiozofię, uznawali za najbardziej szkodliwe. W nadziei, iż przyszłe pokolenia uświadomiwszy błędy przodków poprawią się, widzieli szansę również na poprawę doli narodu. Dla
Waleriana Kalinki fundamentalnym czynnikiem, który spowodował upadek było odstępstwo
staropolskich elit od katolickiej wiary i zasad moralnych. Józef Szujski zwracał także uwagę na
negatywne skutki wynikające z takiej postawy, ale za jeszcze bardziej szkodliwe uważał inne
wady narodu szlacheckiego: skłonność do anarchii, bierność, niezdolność do radykalnych
rozstrzygnięć. Stąd stan ciągłego konfliktu szlachty z monarchą i między poszczególnymi
grupami możnowładców. Te zaś jego zdaniem były spowodowane wadliwymi rozwiązaniami
systemowymi10. Odpowiedzialnością za rozkład państwa Szujski obarczył także władców. Ich
winę widział w tym, że godzili się de facto na trwanie ustroju, który co prawda poważnie ograniczał ich uprawnienia w porównaniu z posiadanymi przez panujących w innych państwach, z
drugiej jednak strony dawał im prerogatywy pozwalające wywierać poważny wpływ na toczące się gry polityczne11. Idealnym ustrojem była według Szujskiego, monarchia, w której silna
władza króla zapewnia stały rozwój i stabilizację wewnętrzną. Nawiązywał tym samym do
koncepcji sformułowanych przez Naruszewicza.
Najbardziej skrajnym „instytucjonalistą” był Michał Bobrzyński. Co prawda i on także wytykał „grzechy” narodu szlacheckiego. Zwłaszcza osławioną „złota wolność”, która „pozwalała usuwać się od obowiązku wobec ojczyzny, od wojska i od podatku, a resztki skarbu publicznego obdzierać. Złota wolność udaremniała wszelki śmielszy poryw ku wznioślejszym
idealnym celom […]. Nie ideały gubiły nas, lecz prywata”12.
Przede wszystkim jednak podkreślał, że największą przyczyną upadku był brak w przedrozbiorowej Polsce rządu: „Nie mieliśmy rządu i ta jest jedna jedyna upadku naszego przyczyna”13. Według niego o rozwoju, bądź upadku kraju decyduje siła władzy państwowej. W sytuacji, gdy od XVI w. w państwach ościennych monarchie stanowe przekształcały się w monarchie absolutne, system ten powinien zostać wprowadzony także i w Rzeczypospolitej, a ponieważ nasi przodkowie nie zdobyli się na takie rozwiązanie, do upadku państwowości polskiej dojść musiało. Wobec takiego założenia szkodliwą dla kraju byłaby każda instytucja,
dzięki której mieszkańcy mogliby wywierać wpływ na państwowe decyzję, bądź w sposób
legalny kontrolować egzekwowanie prawa przez władze.
9 W. K a l i n k a, Ostatnie lata panowania Augusta. Dokumenta do historyi drugiego i trzeciego podziału, [w:] Historycy o historii, red. M. H. S e r e j s k i, Warszawa 1963, s. 330-341.
10 J. S z u j s k i, Dawna Rzeczpospolita a jej pogrobowce. Ustęp z obszerniejszego studium, [w:] I d e m, O fałszywej historii
jako mistrzyni fałszywej polityki. Rozprawy i artykuły, red. H. M i c h a l a k, Warszawa 1991, s. 287.
11 Ibidem, s. 287-288
12 M. H. S e r e j s k i, Naród a państwo w polskiej myśli historycznej, Warszawa 1977, s. 196-197.
13 W. K o n o p c z y ń s k i, Liberum veto. Studium porównawczo-historyczne, Kraków 2002, s. 360-361.
159
Konopczyński w pracach, które powstały przed opublikowaniem m.in. monografii Liberum
veto, wyrażał pogląd, że dobrze funkcjonująca monarchia parlamentarna miała szansę stać się
aprobowanym systemem politycznym w Rzeczypospolitej. Dowodził też, iż ów system mógł
zapewnić naszemu krajowi rozwój. Studium porównawcze poświęcone rozpoznaniu zasad
obowiązujących w europejskich zgromadzeniach stanowych w okresie średniowiecza i wczesnej nowożytności przy uchwalaniu decyzji, doprowadziło go do sformułowania tez, które
miały wyjaśnić fakt uzależnienia sejmu, najważniejszego organu władzy Rzeczypospolitej, od
„wolnego nie pozwalam” pojedynczego posła. Stwierdziwszy, że taki sam punkt wyjścia
obecny był we wszystkich europejskich systemach parlamentarnych, przedstawił wydarzenia
oraz działanie sił, które w poszczególnych krajach powodowały, iż miejscowe zgromadzenia
stanowe przyjmowały zasadę decydowania większością głosów. Ustalił, że dochodziło do
zmiany, gdy w praktyce realizowane były następujące czynniki:
1) zrównanie głosów poszczególnych uczestników zgromadzeń;
2) oddzielenie debaty od głosowań;
3) przekazanie wykonywania uchwał innym organom;
4) rozdzielenie władzy ustawodawczej i wykonawczej;
5) znacząca niezależność parlamentarzystów względem swych wyborców bądź mocodawców.
Poza tym czynnikami przyśpieszającymi było zagrożenie zewnętrzne, obawy przed możliwością secesji, bądź rozruchów wewnętrznych. Tymczasem w staropolskich instytucjach parlamentarnych istniała, a nawet narastała „faktyczna nierówność uczestników obrad”; możliwość rozstrzygania spraw proceduralny i przyjmowania projektów uchwał w czasie trwania
dyskusji; związanie posłów instrukcjami sejmikowymi; wykonywanie zwłaszcza uchwał podatkowych przez urzędników wyznaczanych przez instytucje parlamentarne; słabość władzy
wykonawczej. Poza tym w XVI w., kiedy to zasada „jednomyślności” uzyskiwała status zasady niezmiennej, Rzeczypospolita nie znajdowała się pod presją zagrożenia zewnętrznego.
Natomiast parlamentarzyści należący do stanu szlacheckiego nie odczuwali zagrożenia ze
strony innych stanów społecznych, nie obawiali się też secesji jakiejkolwiek prowincji.
Powyższe uwarunkowania miały uniemożliwić wprowadzenie w sejmie zasady większościowej. Do tryumfu liberum veto przyczyniły się czynniki dodatkowe, „ukazujące się dopiero w
wieku XVII. Społeczną jego podstawą stała się prepotencja możnowładztwa i […] konserwatyzm przesyconych przywilejami mas szlacheckich”14. Rwanie sejmów pogłębiało kryzys wewnętrzny Rzeczypospolitej. Jednak groźba utraty niepodległości i praca wychowawcza Stanisława Konarskiego oraz licznych mniejszej rangi pisarzy, kaznodziejów i publicystów głoszących konieczność reform ustrojowych, przyniosła pozytywne efekty w postaci uchwał Sejmu
Wielkiego. Nie udało się ich jednak, w głównej mierze ze względu na działalność państw
zaborczych, wprowadzić w życie, a reakcja na postępowanie Rosji i Prus oraz służących im
targowiczan w postaci Powstania Kościuszkowskiego, po klęsce powstańców doprowadziła
do ostatniego rozbioru.
We wspomnianym referacie na Zjeździe Historyków w 1930 r. i w Dziejach Polski nowożytnej, Konopczyński już bardziej zdecydowanie i wyraziście stwierdził, iż przyczynami, które
doprowadziły do drastycznego osłabienia Rzeczypospolitej, (ale nie do ostatecznego upadku)
był jej wadliwy ustrój oraz wszechwładza mas szlacheckich. Szlachta zapewniwszy sobie szeroki zakres praw i wolności, a sejmowi status najważniejszego organu państwa, główną uwagę
skupiała na zachowaniu status quo. Niezmiernie użyteczną była zatem zasada jednomyślności,
14
Ibidem, s. 287.
160
która miała być podstawą liberum veto. Gdy zaś stosowanie liberum veto zostało zaaprobowane,
normalne funkcjonowanie instytucji parlamentarnych stale było zagrożone, co osłabiało pozycję państwa.
W okresie Polskiej Republiki Ludowej, I Rzeczypospolita przedstawiana była, zwłaszcza w
syntezach, jednoznacznie negatywnie. Jej upadek miał być oczywiście zawiniony przez klasę
polskich feudałów, którzy narzucili wsteczny ustrój społeczny i wadliwy ustrój polityczny.
Szlachta w swym egoistycznym pragnieniu utrzymania pełni władzy w państwie, uniemożliwiła wprowadzenie monarchii absolutnej. Uznawszy zaś za „źrenicę swych wolności” liberum veto
i wolną elekcję, przekreśliła również szansę na ewolucyjną przemianę monarchii stanowej w
konstytucyjną. W XVII–XVIII w. twór państwowy Rzeczypospolitej był kuriozalnym przeżytkiem i upadł z „pożytkiem dla postępu”. Dla kształtowania „czarnej legendy” I Rzeczpospolitej historiografia oficjalna Polski Ludowej oprócz własnych, negatywnych sądów dotyczących sytuacji społeczno – gospodarczej wykorzystywała też negatywne oceny staropolskiego ustroju politycznego, których autorem był Michał Bobrzyński. Upowszechniane również
były wówczas tezy Konopczyńskiego dotyczące liberum veto.
Obecnie wśród badaczy epoki staropolskiej panuje spora różnorodność poglądów. Rzadko
spotkać można zwolenników szkoły krakowskiej. Znacznie więcej znawców historii nowożytnej podtrzymuje tezy Konopczyńskiego odnośnie genezy, istoty oraz wpływu liberum veto
na losy państwa polskiego. Największą chyba jednak grupę stanowią ci, którzy kwestię ustroju
I Rzeczpospolitej traktują w sposób całkowicie odmienny. Oni określają ówczesny ustrój
mianem – „monarchii mixta”. Tak, bowiem nazywali ustrój istniejący w Królestwie Polskim, a
następnie Rzeczypospolitej Obojga Narodów staropolscy pisarze polityczni i politycy, nawiązując do klasyfikacji form ustroju przedstawionej przez Arystotelesa. Cechą charakterystyczną
ustroju mieszanego było to, że gwarantował on udział we władzy wszystkich najważniejszych
sił w państwie, czyli monarchy, elit i ogółu obywateli. Miało to zapewniać państwu trwałość,
zwłaszcza, jeśli czynniki dzielące się władzą potrafiły ukształtować instytucje, zasady i procedury, które pozwalały równoważyć ich wpływy w procesie podejmowania najważniejszych
decyzji. Był też według zgodnych opinii uznanych myślicieli starożytnych, średniowiecznych i
doby renesansu, uznawany za najlepszy. Taki ustrój, zdaniem wielu pisarzy europejskich XVI
i początku XVII w., ustrój był wówczas nie tylko w Rzeczypospolitej, ale również w Anglii,
Wenecji, Niderlandach, państwach skandynawskich i kilku landach niemieckich.
Właśnie ze względów na ustrój gwarantujący obywatelom realny udział w decydowaniu o
sprawach wspólnoty oraz ze względu na oferowanie bojarom ruskim i litewskim oraz rycerstwu pruskiemu i inflanckiemu takich samych wolności osobistych i praw politycznych, jakie
posiadała szlachta polska, a także na obowiązującą w instytucjach staropolskiego parlamentaryzmu zasadę konsensusu, tak szybko następował proces integrowania się Rzeczypospolitej
wielu narodów.
Historycy ci jednoznacznie negatywnie oceniają liberum veto. Uważają jednak, że błędem
Konopczyńskiego i podzielających jego poglądy jest wywodzenie procedury umożliwiającej
zrywanie sejmów przez sprzeciw pojedynczego posła.
Opisany konstytucją Nihil novi z 1505 r. wymóg uzgadniania przez króla, senat i posłów
ziemskich ustaw i uchwał sejmowych, miał prowadzić do stanowienia w Rzeczypospolitej
prawa uznawanego przez owych współdecydentów za słuszne, najlepiej służące jej dobru. O
przyjęciu, bądź odrzuceniu proponowanych rozwiązań decydować miały: ocena sytuacji kraju
i potrzeb z niej wynikających, waga argumentów używanych w debacie i autorytet jej uczestników oraz gotowość do kompromisu w imię dobra wspólnego. Dochodzenie do zgody było
trudne, ale jak dowiodły sejmy „egzekucyjne” i „unijny” w Lublinie, możliwe nawet, gdy roz-
161
strzygano najbardziej kontrowersyjne sprawy. Wymagało to jednak odpowiedniego czasu.
Niestety twórcy artykułów henrykowskich ustanowili sztywny, sześciotygodniowy czas sesji
sejmowych. Nie wiadomo, kto i dlaczego tę regulację przeforsował. Szybko ujawniły się jednak szkodliwe konsekwencje tego kroku. Sejm uzyskiwał, bowiem coraz szersze uprawnienia.
Musiał rozstrzygać w drodze konsensusu coraz więcej spraw, a miał na to tylko sześć tygodni.
Uczestnicy obrad niemal każdego sejmu stawali w związku z tym wobec konieczności wyboru
między poszanowaniem dla prawa, a ciążącym na nich obowiązkiem dbania o dobro Rzeczypospolitej. Przez prawie osiemdziesiąt lat, jeśli istniał, choć cień szansy na doprowadzenie do
pozytywnych rozstrzygnięć, godzili się wbrew literze prawa na prolongowanie sesji. Ponieważ
praktyka ta pozostawała w sprzeczności z coraz silniej demonstrowanym przez szlachtę legalizmem, sejm uchwalał również ustawy, które miały wymuszać przestrzeganie norm proceduralnych, w tym już wspomnianą z 1633 r., expresis verbis stwierdzającą, że prolongata jest
sprzeczna z prawem. One to przesądziły o postawie uczestników sejmu zwyczajnego 1652 r.
Liberum veto było więc skutkiem wynikającym z regulacji procedury sejmowej, która zasad
uchwalania ustaw nie obejmowała. Szlachta nie dostrzegła zagrożenia w tym, że liberum veto
uzyskało moc prawnego precedensu, co mogło wynikać z dość powszechnie podzielanego
przez członków szlacheckiego stanu przekonania, że najważniejszym celem ich politycznego
zaangażowania powinno być niedopuszczenie do zmiany ustroju Rzeczypospolitej, uznawanego, aż po ostatnie dziesięciolecia jej istnienia za najlepszy. Przez długi czas większość szlacheckiej braci skupionej na sprawach własnych i lokalnych, podlegająca oddziaływaniu propagandy magnackiej, mogło w liberum veto widzieć skuteczny instrumentem, pozwalający do
zmian ustrojowych nie dopuszczać. Nie należy jednak przeceniać roli narzędzia, nawet tak
niebezpiecznego jak liberum veto.
Rozwój czy kryzys wspólnot państwowych w głównej mierze zależy od postaw rządzących
i obywateli danego kraju oraz sił zewnętrznych. Protesty Karola Chreptowicza i Józefa Wybickiego na nic się zdały, gdy haniebny sejm w 1768 r. czyniąc z władców rosyjskich gwarantów tzw. „praw kardynalnych”, zaakceptował utratę suwerenności. Podobnie jak protesty
Reytana i jego towarzyszy nie zapobiegły zatwierdzeniu przez sejm 1773 r. pierwszego rozbioru. Nie można łączyć procedury służącej do zrywania sejmów z zasadą obowiązującą przy
uchwalaniu, jak wyżej wywodziłem liberum veto i zasada zgody nie mają z sobą genetycznego
związku. Poza tym w wypowiedziach dotyczących problematyki ustrojowej należy używać
pojęć precyzyjnych.
Konstytucja Nihil novi, która obowiązywała do osławionych „praw kardynalnych”, stanowiła, że prawo pospolite oraz dotyczące stanu szlacheckiego ma być uchwalane za zgodą króla,
senatorów i posłów ziemskich, a nie jednogłośnie. W Volumina Legum znajduje się bardzo
wiele istotnych ustaw, które zostały ogłoszone, jak ustanowione legalnie i były normami
obowiązującymi, mimo iż nie wszyscy z uczestników obrad je zaaprobowali. Znane są przypadki, że sprzeciw nawet kilkudziesięciu parlamentarzystów nie zablokował uchwaleniu
uzgodnionych wcześnie w komisjach projektów ustaw. Podzielam natomiast całkowicie pogląd głoszony przez Joachima Lelewela, a także kilku współczesnych badaczy, w tym profesora Normana Daviesa15 oraz profesora Jana Dzięgielewskiego, że „postanowienia staropolskiego parlamentu, dlatego iż były podejmowane za zgodą sejmujących stanów, obligowały do
wykonywania ich króla, senat i ogół szlachty”16. Jej reprezentanci, działając w myśl instrukcji
N. D a v i e s, Boże igrzysko: historia Polski, Od początków do roku 1795, t. 1, Kraków 1991.
http://www.muzhp.pl/index.php?akcja=kalendarium_zobacz&id_kalendarium=150&kalendarium_full=tak, J.
D z i ę g i e l e w s k i, Liberum veto, Strona Muzeum Historii Polski, [dostęp z dn. 27 III 2008].
15
16
162
uchwalonych przez panów braci uczestniczących w sejmikach, byli przecież współautorami
uchwał i ustaw sejmowych. Szczególnie ważne było to w Rzeczypospolitej, w której władza
wykonawcza dysponowała minimalnym aparatem przymusu.
163
166
Beata Kubiak
Uniwersytet Łódzki
„PRZED NAMI GÓRSKIE BEZDROŻA…”
CZYLI POCZĄTKI POLSKIEGO TATERNICTWA
Każdy z nas, wcześniej czy później omawiał w szkole tak zwaną „literaturę tatrzańską”.
Jednak początek zainteresowania polskich twórców Tatrami przypadł dopiero na drugą połowę XIX w. Wcześniej przez poezję przewijają się opisy gór, ale zazwyczaj były to Alpy –
wystarczy wspomnieć Kordiana wygłaszającego monolog na szczycie Mont Blanc. Czy oznacza to, że wcześniej w Polsce gór nie było lub były one terenem całkiem nieznanym?
Pierwsza połowa wieku XIX to czas, kiedy Tatry zaczęły przyciągać naukowców: botaników, zoologów, klimatologów, kartografów, geografów i geologów. Pierwsi z nich, tacy jak
Jerzy Wahlenberg – twórca szczegółowego opisu roślinności Tatr Południowych, Tomasz
Mauksch – klimatolog i badacz tatrzańskich jezior, Albrecht Sydow – autor geograficznotopograficznego opisu Tatr na Podhale przybyli już pod koniec XVIII czy na początku XIX
w. Były to jednak podróże naukowe i nie przyczyniały się do propagowania turystyki górskiej.
Celem nielicznych wtedy wycieczek były dwa miejsca – Morskie Oko i Łomnica uznawana,
do 1837 r. za najwyższy z tatrzańskich szczytów. Pierwszymi turystami byli głównie Niemcy z
Nowego Targu, następnie Austriacy, Węgrzy i nieliczni Polacy. Lata 30. to również okres,
kiedy w lwowskiej prasie pojawiają się pierwsze opisy górskich spacerów, a także czas, kiedy w
Zakopanem pojawiają się goście z uzdrowiska kąpielowego, z położonej w Pieninach,
Szczawnicy (własnego sanatorium Tatry doczekały się dopiero wiele lat później). Większa
część wycieczek odbywanych na początku XIX w. prowadzona była według wypracowanego
dużo wcześniej schematu – goście dojeżdżali jak najbliżej celu wynajętymi powozami a następnie przesiadali się do góralskich wózków, które dowoziły ich na wybrane miejsce. Nieliczne były piesze wędrówki, a ci, którzy je odbywali poruszali się po wygodnych, przystosowanych do jazdy wozami traktach. W związku z tym trudno jest mówić nie tylko o taternictwie, ale nawet o turystyce pieszej.
Żeby zrozumieć różnicę pomiędzy taternictwem a turystyką pieszą pozwolę sobie posłużyć się dwoma definicjami. Próbując uściślić zakres znaczenia tych pojęć sięgnęłam do kilku
encyklopedii. Współczesna, z 2003 r., Wielka Encyklopedia Świata wydawnictwa Oxford w
ogóle terminu taternictwo nie posiada, tak samo jak jej późniejsze wydanie z roku 2007, zaś
Mała Encyklopedia PWN z 1976 odesłała mnie do hasła alpinizm, które definiuje jako „formę
turystyki wysokogórskiej, której uprawianie wymaga opanowania techniki wspinaczkowej i
stosowania specjalnego sprzętu (liny, czekanów, raków, haków i in.)”1. Ta sama encyklopedia
tłumaczy zaś turystykę jako „formę czynnego wypoczynku”2. A zatem nie każdy, kto doszedł
czy też dojechał do Morskiego Oka jest taternikiem. Większość z tym osób trudno nawet
nazwać turystami.
Tatrzańska sytuacja zmieniała się stopniowo, ale największe przemiany widać w połowie
XIX w. Wtedy to zaczęli pojawiać się na Podhalu ludzie, którzy zachęceni barwnymi opisami,
1
2
Mała Encyklopedia Powszechna PWN, Warszawa 1976, s. 28.
Ibidem, s. 841.
167
znanych już i stanowiących atrakcję turystyczną, Łomnicy i Morskiego Oka chcieli poznać
dzikie, nie zniszczone i nie zbadane przez człowieka góry. A takich miejsc było jeszcze bardzo wiele. Szczególnie, że tak naprawdę gór nie znał nikt, również ich mieszkańcy. Juhasi
trudniący się wypasem owiec, poznawali jedynie najbliższe im hale. Nie przywiązywali też
wagi do bardzo ważnej dla turystów rzeczy jak nazewnictwa. Nie potrafili podać nazw okolicznych szczytów gdyż nie było im to potrzebne do wypasu owiec. Dlatego też pierwsi przewodnicy rekrutowali się z pomiędzy koziarzy i świszczarzy. Byli to jedyni ludzie, którzy nie
respektując granic, schodzili dobrze góry. Podczas swoich polowań na kozice i świstaki niejednokrotnie przekraczali granicę państwa, dlatego dobrze poznali nie tylko polską stronę
Tatr. Pierwszymi znanymi nam przewodnikami są mieszkający w Zakopanem Jędrzej Wala
starszy, Maciej Sieczka i Szymon Tatar. Przewodnikami byli nie tylko dla pieniędzy, traktowali
swoją pracę ambicjonalnie. Już po sezonie sami wybierali się w góry aby wyszukać lepsze
przejścia i poznać nazwy szczytów.
Wyjście w góry bez przewodnika mogło pociągnąć za sobą tragiczne konsekwencje. Widać
to na przykładzie ks. Stolarczyka, który, pomimo tego, że z Tatrami był obeznany, próbując
zdobyć samodzielnie Giewont, utknął w jednej ze szczelin i dopiero juhasi, którzy posłyszeli
jego krzyki, wyciągnęli go z niej. Od tego momentu otaczał on troskliwą opieką, tych którzy
w górach ulegli wypadkowi, a także organizował akcje poszukiwawcze i ratownicze. Były to
zazwyczaj „akcje” spontaniczne, prowadzone przez przebywających w okolicach górali a za
podstawowy sprzęt ratowniczy służył zwykły powróz.
Pierwszymi których możemy nazwać taternikami byli: ks. Józef Stolarczyk, ks. Jędrzej Pleszowski, ks. Eugeniusz Janota, Kazimierz Łapczyński, Walery Eljasz. Chodzili oni nie tylko
po Tatrach Wysokich, ale także po Tatrach Zachodnich. Kazimierz Łapczyński był pierwszym, który wykazał się sportowym podejściem do chodzenia po górach. Kiedy, przy okazji
swojego czwartego pobytu w 1862 r. w Tatrach, w Szczawnicy, dowiedział się, że najwyższym
szczytem jest nie, zdobyta przez niego wcześniej, Łomnica lecz „Gierlach” zapragnął wejść na
jego wierzchołek. Nie odstraszała go nawet niechęć i strach miejscowych, którzy obawiali się
go poprowadzić na górę również dla nich nieznaną. Jednak jego plany pokrzyżowała pogoda.
Trwające przez kilka dni deszcze, a następnie opady śniegu uniemożliwiły mu zdobycie Gierlachu. Co dziwne, pomimo swojej pasji Łapczyński był zdecydowanym przeciwnikiem udostępniania turystom gór. Zachwycony dzikością Morskiego Oka w 1862 r. opublikował w
„Tygodniku Ilustrowanym” następującą opinię „nie daj Boże, żeby kiedykolwiek myśl przyszła ludziom upiększać romantycznie Morskie Oko; daj Boże, żeby tam nawet porządnej
drogi i gracowniczej ścieżki nie było”3. Jak dzisiaj sami możemy się przekonać, niestety, jego
modlitwa nie została wysłuchana.
Kolejnym pokoleniem taterników byli ludzie, dla których góry były nie tylko miejscem wakacyjnego odpoczynku, ale również sposobem na życie. Węgierski alpinista Mor Dechy wspinał się w Alpach, Dolomitach, Pirenejach, na Kaukazie. Do jego osiągnięć należy zaliczyć
zdobycie Wysokiej (2560 m.) oraz wejście na Gierlach z Doliny Wielickiej. Polakami, którzy
stanęli do tej, wręcz sportowej rywalizacji, byli m.in. Adam Asnyk (pierwszy poeta, który nie
tylko podziwiał góry, oglądając je z poziomu miejscowości uzdrowiskowych, ale również
podczas wędrówek poznał je dogłębnie) i Mieczysław Pawlikowski wraz z synem Janem
Gwalbertem, którzy dokonali pierwszego przejścia Doliny Kaczej i wejścia na Żelazne Wrota.
3
K. Ł a p c z y ń s k i, Obrazy tatrzańskie. Lato pod Pieninami i w Tatrach, „Tygodnik Ilustrowany”, 1862, nr 162, s.
178.
168
W tym samym co poprzednicy, 1876 r., Odon Tery, również jako pierwszy, zdobył Pośrednią
Grań (2441 m.).
Kolejny, 1877 rok, był to rok, kiedy pokonane zostały tatrzańskie giganty – Ludwik Chałubiński wszedł na Mięguszowski Szczyt (2425 m.). Podjęto też próby zdobycia Ganku (2459
m.) zaś Tery dokonał pierwszego wejścia na Durny Szczyt (2623 m.).
Odznaczającym się taternikiem był właśnie Jan Pawlikowski. Swoje wędrowanie po Tatrach zaczynał wraz z ojcem. Następnie razem z przewodnikami – Maciejem Sieczką i Wojciechem Bukowskim wszedł północną ścianą na Łomnicę, zdobyli Kieżmarski Szczyt (2558
m.). W 1879 (lub 1880) wraz z Sieczką dokonał pierwszego wejścia na Mnicha (2068 m.) i
Szatana (2432 m.). Pawlikowski jest pierwszym Polakiem, który tak naprawdę rozumiał i czuł
założenia alpinizmu. W swoich wspomnieniach podkreślał, że jego celem były właśnie albo
pierwsze wejścia to znaczy wyznaczenie nowej drogi, albo niezdobyte szczyty. Widać to było
najlepiej, gdy wszedł na Kieżmarski Szczyt, kiedy znalazł tam ślady ludzkiej obecności doznał
ogromnego zawodu. W latach 70. nastąpił też powolny rozwój taternictwa zimowego.
Wzrastający z roku na rok ruch turystyczny sprawił, że praca przewodnika stawała się coraz bardziej opłacalna. W związku z coraz większym zapotrzebowaniem na takie usługi, prowadzeniem wycieczek zaczęli zajmować się górale, którzy często sami nie znali zbyt dobrze
Tatr. W związku z tym w 1875 r. sekretarz Towarzystwa Tatrzańskiego Leopold Świerz wydał
sprawdzonym przewodnikom książeczki, w których określony został koszt wycieczek a także
ich trasa. Dwa lata później, dla zwiększenia bezpieczeństwa turystów, podzielono przewodników na trzy grupy. Pierwszą tworzyło pięciu przewodników. Oprócz prowadzenia turystów
popularnymi szlakami na Świnicę, do Morskiego Oka, do Smokowca oraz na Gierlach, Łomnicę, Lodowy i Krywań, czterech z nich mogło prowadzić grupy na Wysoką, a trzech na Baranie Rogi. Druga grupa było to sześć osób, które mogły prowadzić turystów popularnymi
szlakami, a część z nich na te same najwyższe szczyty co przewodnicy z pierwszej grupy.
Trzecią grupę tworzyło również sześciu przewodników, którzy mogli już tylko chodzić po
popularnych szlakach.
Druga połowa XIX w. to również okres rozwoju Zakopanego, a właściwie czas, kiedy Zakopane powstało jako miejscowość turystyczna. Początki były trudne. Zakopane było malutką wioską, do której dało się dojechać jedynie furką góralską. Jedyna droga wiodąca do niego
prowadziła z Nowego Targu łożyskiem Dunajca, a podróż z Krakowa trwała dwa dni, co
skutecznie odstraszało przybyszów. Przybywający na Podhale turyści zatrzymywali się w pobliskiej Krynicy lub Szczawnicy, które dysponowały w tym czasie sanatoriami i pensjonatami,
gdzie goście mogli zamieszkać. Pierwszy zakopiański zakład hydropatyczny powstał dopiero
w 1875 r. Kolejne uzdrowiska nastawione były głównie na leczenie chorób płuc. Swoją popularność, przede wszystkim wśród mieszkańców Warszawy, Zakopane zawdzięcza dr. Tytusowi Chałubińskiemu. Po raz pierwszy zobaczył on Tatry, kiedy wracał przez nie krótszą drogą
do domu po upadku powstania na Węgrzech. Widok, który ujrzał tak go zachwycił, że powrócił w góry po trzech latach w 1852 r. od tego zaś czasu odwiedzał je systematycznie.
Największe znaczenie miała chyba jego trzecia podróż na Podhale, którą odbył w 1873 r.
Zainicjowała ona okres corocznych odwiedzin Chałubińskiego na Podhalu. Stała się też momentem przełomowym jego obecności pod Tatrami. Kiedy Chałubiński przybył w wakacje
do Zakopanego w miasteczku szalała cholera. Władze nowotarskie, którym miejscowość
podlegała, nie potrafiły dać sobie z nią rady – nawet nie starały się przeprowadzić jakiejkolwiek akcji antycholerycznej. Jedynym sposobem, w jaki górale „radzili sobie” z zarazą była
izolacja chorych i zmarłych oraz zabijanie drzwi i okien domów, w których oni się znajdowali.
Początek walki Chałubińskiego z cholerą polegał na zmienieniu mentalności gazdów. Jego
169
działania na rzecz higieny zbiegły się z wygaśnięciem epidemii – sprawiło to wrażenie, że
„pan Ałubiński”4 posiada cudowną moc. Przebywając z góralami i niejednokrotnie im pomagając Tytus Chałubiński zyskał sobie miano „króla tatrzańskiego”. Zresztą tytułem tym określali go wszyscy, którzy, choćby na niedługo, zatrzymali się w Zakopanem. Jego rolę w rozwoju taternictwa i propagowaniu turystki górskiej tak ocenia Stanisław Witkiewicz:
Że Tatry są już czemś niezbędnem w życiu naszego społeczeństwa, że lud zakopiański znalazł środki podniesienia dobrobytu i oświaty, że u nas ludzie się przekonywają, iż nie tylko na wyżynach alpejskich można
znaleźć warunki klimatyczno-lecznicze, wszystko to jest zasługą prof. Chałubińskiego. Jest to człowiek,
który dla nas odkrył Tatry5.
Jest to zdecydowanie wyolbrzymiona opinia. Wzięła się stąd, że organizowane przez „pana
profesora” wycieczki były szeroko opisywane. Ich uczestnikami byli często literaci czy to
warszawscy czy krakowscy, którzy po powrocie publikowali w prasie relacje z wypraw.
Sposób uprawiania przez Chałubińskiego turystyki górskiej był dość nietypowy. Góry nie
były dla niego samotnią jak dla dużej części tatrzańskich podróżników. Organizował on wręcz
masowe wycieczki, na których zaproszonym gościom towarzyszyło kilkudziesięciu górali oraz
kapela przygrywająca podczas drogi, zaś kierunek wskazywali najsłynniejsi przewodnicy –
wspomniani wcześniej Jędrzej Wala starszy, Maciej Sieczka i Szymon Tatar, a także Wojciech
Roj, Wojciech Ślimak, Jan Gronikowski. „Pan Ałubiński” nie wychodził nigdy w góry na
krótko w związku z czym zabierano z sobą wszystkie niezbędne na biwaku rzeczy jak: namioty, samowary, żywność, pościel. Wycieczki te nie poprzestawały na przejściu tatrzańskich
dolinek czy też wejściu na łatwiejsze szczyty – wchodzono na wręcz niedostępne wierzchołki,
ale nie starano zdobyć się nowych szczytów czy też wyznaczyć nowych szlaków. W związku z
tym, że Tatry były jeszcze nie znane nie udało się uniknąć pierwszych przejść, ale nie były one
celem same w sobie.
Wycieczki te były zaprzeczeniem alpinizmu, gdzie najpierw wyznacza się cel, a następnie
go realizuje. Wędrówki organizowane przez Chałubińskiego nie miały takiego celu. Ich trasa
zależała od pogody i pragnień idących osób. Większość z towarzyszących Chałubińskiemu
podczas wycieczek góralami nigdy nie stała się znaczącymi przewodnikami, tak samo jak żaden z ich uczestników nigdy nie został taternikiem. Byli to przyjaciele „pana Ałubińskiego”,
którzy chcieli przeżyć letnią przygodę.
Zachwycony pięknem tatrzańskiej przyrody, w 1878 r. Chałubiński kupił dom w Zakopanem. Do tej pory, podczas swoich licznych odwiedzin, mieszkał w domu proboszcza ks. Stolarczyka. Przez długi czas była to jedyna prywatna willa w miasteczku. Stopniowo dołączają
do niej kolejne budowane przez przyjezdnych z nizin urzeczonych górskimi krajobrazami.
Ogromną zasługą Chałubińskiego była zmiana ich mentalności i sposobu myślenia. Początkowo byli oni niechętnie, wręcz wrogo, nastawieni do miejscowych, których uznawali za zacofanych. Dopiero zachwycenie „pana profesora” folklorem i jego przyjaźń z góralami wpłynęły
na zmianę ich podejścia.
W turystycznej działalności Chałubińskiego można wyróżnić dwa etapy. Pierwszy obejmuje lata 1873–1878 i jest to czas, kiedy Chałubiński poznaje Tatry. [oszukuje nowych dróg na
szczyty, wejść, których nie przeszedł jeszcze żaden Polak. Drugi etap, po roku 1878, to okres,
gdy Chałubiński „chwali się” Tatrami i przypomina je sobie. Powtarza wcześniej przez siebie
wykonane przejścia, odwiedza miejsca, które wcześniej go zachwyciły, a także organizuje
4
5
F. H o e s i c k, Legendowe postacie zakopiańskie, Warszawa 2001, s. 9.
A. K r o c h, Tatry i podhale, Wrocław 2002, s. 129.
170
wędrówki dla osób pierwszy raz na Podhale przybywających. Stałym towarzyszem tych wędrówek był Sabała.
Prezentował on odmienny od Chałubińskiego stosunek do gór. Urodził się w „arystokratycznej”, góralskiej rodzinie Gąsieniców. Wychowany pod Tatrami poznawał je przez całe
życie. Nie ciągnęło go pasterskie życie, które uznał za ciekawe, ale biedne, za to od najmłodszych lat wymykał się z domu w góry na polowania. Najbardziej zaś rozmiłował się w polowaniach na niedźwiedzie. Kiedy poznał Chałubińskiego miał prawie 70 lat. Dziwna przyjaźń
połączyła tych dwóch ludzi. Niedostępny, stroniący od ludzi Sabała nigdy nie odmawiał towarzyszenia „panu profesorowi” w górach. Z kolei Chałubiński nazywał go w rozmowie
„Jasiem” i nigdy nie traktował jak zwykłego przewodnika. Przewodnikami byli inni górale,
Sabała był przyjacielem i towarzyszem górskich wędrówek. Podczas nich objaśniał młodym
góralom topografię Tatr. Po górach nie chodził dla zysku, ale dla przyjemności i przypomnienia sobie młodych lat. Później, kiedy z uwagi na podeszły wiek, nie chciano obarczać go bagażami obrażał się i nie ustępował. Jego gra na skrzypcach i przepiękne opowieści były znane
w całej Orawie. Ze swych talentów korzystał chętnie nie tylko przy ognisku. Bronisław
Rajchman tak wspominał muzykę Sabały:
Sabała grał na naszym wózku bez ustanku i dźwięki jego muzyki powyciągały z chat całą prawie ludność
Jurgowa. Młode dziewczyny i chłopcy rzucili się do tańców, starsi przytupywali przynajmniej nogami do
taktu, wszyscy porzucili robotę, aby się muzyce przysłuchiwać, a nawet cieśle składający rusztowanie dachu
na jednym z domów rzucili siekiery i dalejże w pląsy na dachu6.
Również jego talenty narratorskie znane były szeroko. Bronisław Rajchman porównuje
Sabałę do bajarza z Ezopem zaś Stanisław Witkiewicz – do Homera. Jednak w jego przeszłości były i mniej chlubne momenty. Przez pewien czas zajmował się zbójnictwem, co w owych
czasach było dość popularnym procederem wśród górali, a czego jednak Sabała starannie
ukrywał.
Kiedy Chałubiński wyjeżdżał z Zakopanego Sabała zaszywał się w domu i tworzył podarki, które dawał panu profesorowi i jego gościom, gdy w wakacje znów przybyli w Tatry. W
domu Chałubińskiego spędzał całe dnie, pośród znajdującego się tam towarzystwa czuł się
jak w gronie przyjaciół. Poznał tam wiele sławnych osób na przykład Helenę Modrzejewską,
Henryka Sienkiewicza, Ignacego Paderewskiego, Stanisława Witkiewicza. Z tym ostatnim
nawiązał w 1887 r. serdeczne porozumienie, które nie znikło po śmierci ich gospodarza w
1889 r. Od tego czasu „boski staruch”, jak go nazywano, czas spędzał w nowo wybudowanym domu Witkiewicza na Krupówkach i głównie jemu zawdzięcza to, że stał się najbardziej
znanym i rozpoznawalnym góralem Zakopanego, najdoskonalszym mieszkańcem gór. Doskonałą charakterystykę Sabały umieścił Witkiewicz w książce Na przełęczy, co przyniosło
góralowi taką sławę, że poznać się go starały wszystkie znane osobistości wśród nich: Mieczysław Karłowicz, Adam Asnyk, Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Jan Kasprowicz, Lucjan Rydel,
Jan Matejko, Henryk Siemiradzki, Wojciech Gerson, a także zwyczajni turyści przybywający
na Podhale. Pomimo że nie wykazywał zbytniej pobożności i „Pana Boga nie nachodził” to
związany był z ks. Stolarczykiem. Od 1847 r., kiedy ks. Stolarczyk osiadł w Zakopanem, połączył ich serdeczny stosunek Obaj odznaczali się inteligencją i imponującą posturą, która zjednała kapłanowi szacunek w oczach „boskiego starucha”.
6
F. H o e s i c k, op. cit., s. 130.
171
Gdy Sabała poznał, o ponad głowę wyższego od siebie kapłana, przywitał go tymi słowami: „E, psiakrew, jegomość! Wyroś tez s was chłop. Ej, ha! Ja kaz tez ta teli wyros. No s wami
to byk się nie namyślał, ale byk się dziś we dwok do Luptowa poniósł”7.
Ks. Stolarczyk przybył do Zakopanego w 1847 r., kiedy staraniem Klementyny i Edwarda
Homolacsów utworzono tu parafię i wybudowano drewniany kościółek pod wezwaniem
Matki Boskiej Częstochowskiej i św. Klemensa. Jego głównym budowniczym był cieśla –
Sebastian Gąsienica Sobczak, ale w budowie pomagał również przyszły ksiądz proboszcz.
Trudna to była parafia. Górale nie przyzwyczajeni byli do niedzielnych nabożeństw. Fakt, że
poprzednio należeli do odległych parafii w Chochołowie i Poroninie sprawiał, że nie uczęszczali do kościoła a księży utożsamiali z „mądrolami”, którzy do nich, prostego ludu nie będą
potrafili mówić. Z wszystkimi tymi uprzedzeniami przyszło się zmierzyć ks. Stolarczykowi.
Doskonale dał sobie radę. Wszedł między górali jako jeden z nich. Wychowany na Podhalu
znał doskonale gwarę i to właśnie w niej wygłaszał kazania. Były one mówione językiem prostym, bez żadnych ozdobników tak, aby każdy znajdujący się na mszy mógł je zrozumieć.
Wszystko to sprawiło, że proboszcz miał między swoimi owieczkami ogromny mir. Witkiewicz porównuje go wręcz do króla- kapłana o nieograniczonej wręcz władzy. Częściowo
rzeczywiście tak było. Ksiądz skutecznie walczył z analfabetyzmem i alkoholizmem, piętnował z ambony po imieniu tych, którzy występowali przeciw prawu czy sumieniu, dbał o czystość języka, zapobiegał przedostawaniu się do gwary naleciałości niemieckich czy austriackich, a przy tym wszystkim był zapalonym taternikiem i podczas wędrówek dotrzymywał
kroku zakopiańskim gazdom. Tatry poznał jak mało który z nich. Swoje wycieczki rozpoczął
od razu po objęciu parafii. Również w nim widać było sportowe podejście do gór. Jako
pierwszy turysta stanął na wierzchołku Szczytu Lodowatego, a także jako pierwszy Polak
zdobył wierzchołek Gierlacha. Przy tej okazji doskonale dało się zauważyć jego pasję i nieustępliwość. Dwukrotnie podejmował próby zdobycia tego szczytu. Udało się dopiero za
drugim razem. Następnie zaś planował wyznaczenie nowej drogi na niego z Polskiego Grzebienia. Planów tych, ze względu na dość podeszły wieki, nie zrealizował.
Niezależnie od tego jak oceniamy zasługi przedstawionych postaci dla taternictwa, nie da
się ukryć ich ogromnych zasług dla Podhala. Dzięki działalności czy to ks. Stolarczyka czy
Tytusa Chałubińskiego Zakopane zyskiwało na popularności.
Gwałtowny rozwój Zakopanego przypada na ostatnie ćwierćwiecze XIX w. W 1868 r.
miasteczko wymieniane jest jako świetna baza wypadowa w Tatry. W 1867 r. stało się ono
samodzielną gminą, którą władał Jan Gąsienica, dwa lata później przeszło na własność pruskiego barona Ludwika Eichborna, zaś 1889 r. zostało wylicytowane przez hrabiego Władysława Zamoyskiego. Czas jego rządów był to okres rozkwitu Zakopanego. Oddłużył on majątek doprowadzając do jego rozkwitu, a dzięki swej gospodarności zapobiegł zniszczeniu
tatrzańskich lasów. W testamencie przekazał dobra zakopiańskie narodowi polskiemu. Miasteczko stało się popularną miejscowością turystyczną a przybywający tu twórcy i politycy,
przyciągali kolejne sławne osoby oraz szeroko opisywali uroki miejscowości w stołecznej
prasie. Pierwszej, sezonowej poczty, miasteczko doczekało się w latach 70. XIX w. zaś stałego urzędu pocztowego w 90. Był to również moment, kiedy powstały pierwsze restauracje i
sklepy a także biblioteki. W latach 80. było ich trzy i czytelnia. W tym czasie pojawiła się także
inicjatywa utworzenia organizacji turystycznych. Zaistniała ona jednocześnie po obu stronach
Tatr. Jako pierwsze powstało Węgierskie Towarzystwo Tatrzańskie, a niespełna rok później
Galicyjskie Towarzystwo Tatrzańskie. Jego pomysłodawcą był, już w 1873 r., poseł Feliks
7
Ibidem, s. 150.
172
Pławicki, a prezesem został hr. Mieczysław Rey. W niedługim czasie, żeby podkreślić jego
międzynarodowość, zmieniono nazwę na Towarzystwo Tatrzańskie. Siedziba organizacji mieściła się w Krakowie, ale już w 1882 r. powstał w Zakopanem drewniany dwór Towarzystwa
Tatrzańskiego. Stanowił on miejsce odpoczynku przebywających w miejscowości letników.
Oprócz mieszkalnych pokoi na piętrze posiadał także sale balową, koncertową i teatralną,
czytelnię oraz restaurację z werandą. Zaś trzy lata później założono pierwszy hotel, nazwany
„Pod Gewontem”. Wszystko to sprawiało, że z roku na rok przybywało letników. W 1885 r.
wakacje w Zakopanem spędziło 885 osób. Przełomem był 3 listopada 1885 r. kiedy zarządzeniem Namiestnictwa Galicji we Lwowie powołano do życia Stację Klimatyczno-Leczniczą.
Od tego momentu datuje się również periodyk – ogłaszane drukiem „Listy Gości w Zakopanem”, jedyną wcześniej wydawaną gazetą były „Pamiętniki Towarzystwa Tatrzańskiego”.
Większość członków Towarzystwa byli to przybysze z nizin – letnicy, którym wystarczał
spacer po dolinkach Tatr Zachodnich. Tylko część z nich miała ciągoty „wysokogórskie”.
Nieliczni porywali się na zdobycie najwyższych tatrzańskich szczytów. Warunkiem członkostwa nie były coroczne czy też częste pobyty w Tatrach, ale „umiłowanie gór”. Po ośmiu
latach od założenia idea Towarzystwa rozpowszechniła się. Powstały oddziały terenowe dla
tych, którzy uprawiali turystykę w Karpatach. Głównym celem obu Towarzystw był rozwój
turystyki tatrzańskiej poprzez wyznaczanie ścieżek, budowę schronisk, a także przystosowanie
podhalańskich miejscowości do ruchu turystycznego. Stąd też ułożenie w Zakopanem chodników, wybudowanie bitej drogi do Nowego Targu, założenie poczty oraz linii telegraficznej.
Lata 80. to czas, kiedy wycieczki na najwyższe tatrzańskie szczyty przestają być przeznaczone tylko dla wytrawnych taterników. W 1878 r. Towarzystwo Tatrzańskie wydało przewodnik opracowany przez księdza Sutora, w którym jako najciekawsze wycieczki wymienione
są trasy na Gierlach, Lodowy, Łomnicę, Wysoką, Ganek, Krywań, Baranie Rogi, Batyżowiecki, Sławkowski i Rohacze.
To niestety również czas, kiedy następuje zastój w polskim taternictwie. Gwałtownie spada
liczba członków Towarzystwa Tatrzańskiego, zamiera tatrzańska literatura. Pomimo tego, że
Pawlikowski, Tery i Ludwik Chałubiński dalej chodzili po górach to przejścia, które robili
niczym nie dorównywały swoim poziomem tym z przed kilku lat. Jedynym, który próbował
osiągnąć jeszcze nie zdobyte szczyty był Karol Potkański. W 1884 r. razem z Chałubińskim
oraz przewodnikami Szymonem Tatarem starszym, Kazimierzem Bednarzem i Janem Fedrą
weszli na niepoznaną dotąd Cubrynę (2376 m.), w tym samym roku rozpoczął współpracę z
Klemensem Bachledą – znanym później jako Klimek Bachleda.
Mimo zastoju dokonano w tym czasie kilku znaczących wejść, zdobyto większość z niepoznanych jeszcze szczytów. Należy do nich zaliczyć wejścia: w 1890 r. Olivera Gömöry i jego
przewodnika Paula Kirnera na Zmarzły Szczyt (2390 m.), w 1892 r. Edwarda Cezarego, Jana
Edwarda Koelichena, Franciszka Krzyształowicza, Kazimierza Przerwy-Tetmajera i Tadeusza
Żeleńskiego wraz z przewodnikami Janem Bachledą Tajbrem, Klimkiem Bachledą, Józefem
Tadziakiem i Janem Obrochtą Tomkowym na Baniastą Turnię (2414 m.) i Staroleśniański
Szczyt (2467 m.).
Ostatni, niezdobyty potężny szczyt – Ganek (2459 m.) padł w 1895 r. Udało się go pokonać Władysławowi Kleczyńskiemu wraz z Klimkiem Bachledą i tragarzem Józkiem Gąsienicą
z Bystrego. Szczyt poddał się bardzo łatwo. Okazało się, że wejście na niego w ogóle nie jest
trudne. Do tej pory uniemożliwiały to zazwyczaj przypadki. Ale właśnie przez to, że wielokrotnie wracano od szczytu z niczym został on osnuty aurą tajemniczości, która sprawiała, że
w latach upadku taternictwa nikt nawet nie próbował go zdobyć. Wyprawa Kleczyńskiego
również nie miała takiego zamiaru. Skorzystano z dobrej pogody i nadarzającej się okazji.
173
Schyłek XIX w. to również czas smutku dla Podhala, opuścili je Ci, którzy mieli ogromny
wpływ na jego rozwój. W przeciągu pięciu lat umierają Tytus Chałubiński, ks. Stolarczyk,
Sabała.
W 1887 r. podczas wycieczki na Rohacze Chałubiński nagle zasłabł. Stan zdrowia nie pozwolił mu nawet na samodzielny powrót do Zakopanego. Od tego momentu jego samopoczucie pogarszało się i już nigdy nie pozwoliło mu na wyjście w Tatry. Stan taki trwał przez
dwa lata. Do 4 XI 1889 r. jego miłość do gór i zamieszkującego je ludu najlepiej wyraża, wypowiedziana dzień wcześniej prośba: „Nie dozwólcie, przyjaciele moi, pod żadnym warunkiem, aby mnie stąd kiedykolwiek zabrano”. Prośbie tej stała się zadość. Pogrzeb Chałubińskiego na zakopiańskim cmentarzu zgromadził zarówno górali jak i przyjaciół pana profesora
z Krakowa czy Warszawy.
Również ks. Stolarczyk czuł się coraz bardziej obciążony wiekiem. W 1890 r. przerwał
kronikę prowadzoną od początku swojego pobytu na parafii w Zakopanem. Na pisanie kolejnych zapisków brakowało mu już sił i zdrowia. Ostatnie lata jego życia to także czas, kiedy
dotknął go częściowy paraliż. Pomimo tego nigdy nie przestał sprawować swoich obowiązków duszpasterskich. Niestety to one przyspieszyły jego śmierć. Podczas sprawowania mszy
świętych zaziębił się i zachorował na zapalenie płuc. Nigdy już nie wrócił do zdrowia. Zmarł
6 VII 1893 r.
W 1894r., już po śmierci Sabały, Kazimierz Tetmajer opublikował wspomnienie tych postaci:
Była to osobistość tak zrosła z Zakopanem, że kiedy umarł, pytaliśmy się siebie: co teraz będzie? Trudno
sobie było Zakopane bez tego olbrzymiego księdza wyobrazić. »Minął się, jak inni, i ja my się miniemy po
malućkiej chwili«, a równie jak Sabała i Chałubiński, żyć będzie w tworzącej się nowej tradycji podtatrzańskiej, w tradycji cywilizacyjnej8.
Sabała Krzeptowski zmarł 8 XII 1894 r. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej był we Lwowie
na wystawie krajowej. Po powrocie do domu podupadł na zdrowiu. Opuścił swoją chatę i
zamieszkał w Bystrem u pani Wandy Lilpopowej, która się nim opiekowała. Hoesick pisze, że
przed śmiercią Sabała odmówił spowiedzi inaczej tę sprawę relacjonuje Maria Dembowska, u
której mieszkał na początku choroby.
Byłam u pani Lilpopowej, gdy Sabała dogorywał. Prosił on o księdza. Pojechałam natychmiast sankami ze
Ślimakiem po ks. Kaszelewskiego. Zastałam go w kościele. Rozpoczynał właśnie zbieranie kwesty. Poprosiłam go, aby pojechał do konającego. »Zapytał, do kogo?« Gdy mu odpowiedziałam, że do Sabały, odrzekł w gniewie, że do zbója nie pojedzie. […] zostawiłam sanki przed kościołem, polecając usilnie Ślimakowi, aby czekał na księdza i koniecznie go przywiózł; sama zaś wróciłam do p. Lilpopowej. Gdy się zjawiłam, Sabała natychmiast zapytał: »a gdzie ksiądz? Może nie przyjedzie«9.
Niestety obawa górala sprawdziła się – ksiądz przyjechał już po jego śmierci.
W ten sposób Podhale opuścili ci, którzy tak wiele dla niego znaczyli: dr Tytus Chałubiński, ks. Jan Stolarczyk i Sabała Krzeptowski.
Tak jak przez wiele lat żyli obok siebie w umiłowanym przez nich Zakopanem, tak samo
tu zostali pochowani, na cmentarzu Zasłużonych na Pęksowym Brzyzku.
Wraz ze śmiercią tych niewątpliwie zasłużonych dla Podhala postaci umarła również pewna epoka. Epoka tatrzańskich pionierów, tych, którzy potrafili odkryć piękno nieznanego
nikomu zakątka, zmienić wzajemne relacje juhasów i ceprów, wzbudzić szacunek pośród
górali, ale także epoka tkwiących jeszcze korzeniami w romantyzmie gawędziarzy i muzyków,
8
9
Ibidem, s. 123.
J. H o d ó r a, Góralszczyzna, Kraków 2002, s. 187.
174
którzy podczas wędrówki potrafią oderwać myśli od jej trudów a wieczorem, przy ognisku
zagrają na nieodłącznych smyczkach i zaśpiewają starą góralską przyśpiewkę. Podobnie zapamiętał tych ludzi dr Stanisław Eliasz Radzikowski, który w swoich wspomnieniach pisał:
Pieśń, muzyka, taniec, szły z nimi; przechodzili tak całe Tatry wszerz i wzdłuż. Tam gdzieś wysoko, u Czeskiego Stawu rozbijali namioty, niecili watrę i obtańcowywali ją po zbójnicku dookoła. Chadzali tak lata całe, jak hufiec zbłąkanych rycerzy kresowych, niosąc w okoliczne krainy, w które się spuszczali ze szczytów,
na Spiż, Orawę, Liptów, między Słowaki i Węgry, sławę odwagi polskiej, wytrzymałości na trudy, myśl wesołą, swobodną, przyjaźń ku ludziom. I szła ta drużyna bohaterów, owiana chwałą zwycięstw niedostępnych szczytów, nieprzebytych turni, szła zapatrzona w swego wodza rok za rokiem tak, że wyrobiła się tradycja wypraw i wzrastało już drugie pokolenie starszemu podobne10.
10
F. H o e s i c k, op. cit., s. 64.
175
176
Tomasz Helbik
Uniwersytet Łódzki
KWESTIA RZYMSKA W POLITYCE NAPOLEONA III (1860–1870)
Mianem „kwestii” lub „sprawy rzymskiej” określa się w historiografii problem
przynależności państwowej Rzymu, czyli sporu, jaki o Wieczne Miasto prowadziło Królestwo
Włoch ze Stolicą Apostolską w latach 1860–1870. Z jednej strony król Wiktor Emanuel II oraz
rząd zjednoczonych Włoch dążyli do odzyskania historycznej stolicy Italii, jaką niewątpliwie był
od wieków Rzym, z drugiej zaś papież Pius IX, zdeklarowany konserwatysta na tronie św.
Piotra, bronił idei świeckiej władzy papieży, po 1860 r. ograniczonej właściwie do Wiecznego
Miasta i jego najbliższych okolic, które pragnął zachować pod swym władaniem. Ten skrawek
Państwa Kościelnego był również obiektem zainteresowania trzeciego z graczy, Napoleona III,
władcy Francji.
Przybliżając postacie głównych antagonistów wypada zacząć od cesarza Francuzów, jako że
jego polityka jest głównym zagadnieniem niniejszego referatu. Ludwik Napoleon Bonaparte
urodził się w 1808 r., jako syn Ludwika Bonaparte1, młodszego brata Napoleona I oraz
Hortensji de Beauharnais2, pasierbicy cesarza. Dzieciństwo spędził wraz z matką na wygnaniu w
Szwajcarii, gdzie kształcił się na oficera. W młodości uczestniczył w powstaniach karbonarskich
w Italii. Następnie, podjąwszy dwie nieudane próby przejęcia władzy we Francji, został
uwięziony przez rząd Ludwika Filipa I. W 1848 r. został wybrany do Zgromadzenia
Narodowego, a następnie wygrał wybory prezydenckie. W 1851 r. dokonał zamachu stanu,
przejmując pełnię władzy w państwie, by rok później wskrzesić cesarstwo, przyjmując laury
cesarskie jako Napoleon III3.
Pius IX (Giovanni Maria Mastai-Ferretti)4 urodził się w 1792 r. Jako młody kapłan służył w
misjach dyplomatycznych. Następnie pracował w Rzymie, by w 1827 r. otrzymać sakrę
arcybiskupa Spoleto, a pięć lat później biskupa Imoli. W 1840 r. otrzymał kapelusz kardynalski.
Jako młody biskup popierał reformy w Państwie Kościelnym, był przeciwnikiem represyjnej
polityki Grzegorza XVI5 i sympatyzował z włoskim ruchem narodowym.
W 1846 r. konklawe wybrało go na papieża, jako kandydata liberalnego, którego pontyfikat
miał być przeciwieństwem pontyfikatu ultrakonserwatywnego Grzegorza XVI. Jego postawa
podczas Wiosny Ludów jednak wyraźnie pokazała, iż jest konserwatystą i zwolennikiem
utrzymania we Włoszech status quo6.
1
Ludwik Bonaparte (1778–1846) – młodszy brat Napoleona I, król Holandii w latach 1806–1810, ojciec
Napoleona III.
2 Hortensja de Beauharnais (1783–1837) – córka cesarzowej Józefiny z pierwszego małżeństwa, pasierbica
Napoleona I, żona Ludwika Bonapartego, matka Napoleona III.
3 A. L i e b f e l d, Napoleon III, Warszawa 1979, s. 9-166.
4 O Piusie IX i historii Państwa Kościelnego za jego pontyfikatu: L. v o n R a n k e, Dzieje papiestwa w XVI–
XIX w., Warszawa 1981.
5 Grzegorz XVI (Bartolomeo Roberto Cappellari, 1765–1846) – papież w latach 1831–1846, wcześniej generał
zakonu kamedułów. Jeden z najbardziej konserwatywnych papieży XIX w. R. P. M c B r i e n, Leksykon papieży.
Pontyfikaty od Piotra Apostoła do Jana Pawła II, Warszawa 2003, s. 234-236.
6 R. P. M c B r i e n, op. cit., Warszawa 2003, s. 239.
177
Trzecim, najmniej liczącym się, zainteresowanym był król Włoch Wiktor Emanuel II –
urodzony w 1820 r., syn Karola Alberta7, po którym objął w 1848 r. tron Królestwa Sardynii, a
12 lat później został pierwszym królem Włoch. Pomimo aspiracji do samodzielnego
sprawowania rządów, najważniejsze decyzje w sferze polityki zagranicznej młodego państwa
włoskiego należały nie do niego, lecz do zmieniających się gabinetów i premierów8.
Znając głównych antagonistów w sporze o Rzym, przyjrzyjmy się sytuacji, która
doprowadziła do zaistnienia kwestii rzymskiej w polityce międzynarodowej. Italia była
niezwykle ważnym polem działalności dyplomacji cesarskiej. Od czasu objęcia władzy przez
Ludwika Napoleona Bonaparte w 1848 r., rozpoczął on realizację polityki konfrontacji z
Austrią. Jej zniszczenie, jako głównego filaru porządku wiedeńskiego, uważał za swoją idée fixe.
Doskonałym polem do rywalizacji pomiędzy Paryżem a Wiedniem był, zdominowany przez
Monarchię Habsburską, Półwysep Apeniński. Sojusz francusko-sardyński oraz będąca jego
następstwem wojna obu partnerów z Austrią w 1859 r. bynajmniej nie zakończyły problemu
włoskiego w polityce II Cesarstwa. Zamknęły pewien etap, ale otworzyły kolejny, niemniej
trudny. O ile bowiem do 1859 r. Sardynia była sojusznikiem Francji, Włosi w pozostałych
państewkach Półwyspu – jej sprzymierzeńcami, a Austria – wrogiem, o tyle od 1860 r. Paryż nie
miał zdeklarowanych przyjaciół, a jedynie wielu, mniej lub bardziej jawnych, wrogów. Jednym z
powodów tej wrogości – nawet wśród dotychczasowych sprzymierzeńców – była właśnie
sprawa rzymska9.
Pragnę zastanowić się nad miejscem kwestii rzymskiej w polityce II Cesarstwa oraz
zagadnieniem, w jakim stopniu wpływała ona na francuską politykę zagraniczną u schyłku
panowania Napoleona III. Czy cesarz mógł postąpić inaczej względem papieża i jego
doczesnego władztwa? W jakim stopniu kwestia Rzymu zaważyła na izolacji Francji u progu
wojny z Prusami? Czy nie było możliwości wyjścia z tej izolacji, co pozwoliłoby Francji uniknąć
klęski? Jeżeli taka możliwość istniała, to dlaczego cesarz z niej nie skorzystał? Czy nie widział, że
zmierza ku katastrofie? Na te pytania postaram się udzielić odpowiedzi, rozważając zagadnienia
francuskiej polityki zagranicznej względem sprawy rzymskiej w latach 1860–1870.
Rozejm w Villafranca, kończący wojnę z Austrią, przyznawał Sardynii jedynie Lombardię i
to za pośrednictwem Napoleona III, co wywołało we Włoszech falę zawodu, krytyki i
oburzenia. Ustalenia, jakie podpisali Napoleon III i Franciszek Józef I10 zakładały m.in. powrót
monarchów poszczególnych państewek włoskich na trony oraz przywrócenie status quo ante
bellum.
Nie było to jednak możliwe, ponieważ rewolucje zmiotły stare rządy i dynastie, a ludność
pozostałych państw włoskich domagała się przyłączenia do Sardynii. Tworzące się rządy
tymczasowe ogłosiły plebiscyty, na mocy których w granice państwa sardyńsko-piemonckiego
przyłączone zostały: Modena, Parma, Toskania oraz ziemie Romanii, wchodzące w skład
Państwa Kościelnego11.
Zjednoczenie Włoch dokonywało się niezależnie od niechęci, z jaką patrzył na to Napoleon
III. Nie pozostało mu nic innego, jak robić „dobrą minę do złej gry” – skoro nie mógł
przeciwdziałać zjednoczeniu w takiej formie, w jakiej się dokonywało, starał się chociaż
7 Karol Albert (1798–1849) – książę Carignano, król Sardynii w latach 1831–1849. Dynastie Europy, red. A.
M ą c z a k, Wrocław 1997, s. 317-336.
8 M. Ż y w c z y ń s k i, Włochy nowożytne 1796–1945, Warszawa 1971, s. 134-135.
9 A. L i e b f e l d, op. cit., s. 207-240.
10 Franciszek Józef I (1830–1916) – z dynastii Habsbursko-Lotaryńskiej, cesarz Austrii od 1848 r., władca
Austro-Węgier od 1867 r.
11 T. W i t u c h, Zjednoczenie Włoch, Warszawa 1987, s. 193-194.
178
utrzymać kontrolę nad nim i zyskać coś dla siebie. W zamian za zgodę i dyplomatyczne
poparcie przyłączenia Włoch północnych i środkowych do Królestwa Sardynii uzyskał dla
Francji Sabaudię i Niceę12.
Na początku 1860 r. Włochy zaczynały nabierać kształtów zunifikowanego państwa.
Kampania Giuseppe Garibaldiego13 na Sycylii i w Neapolu pozwoliła na aneksję Królestwa
Obojga Sycylii14. W marcu 1861 r. proklamowane zostało zjednoczone Królestwo Włoch z
Wiktorem Emanuelem II jako królem. Stolicą, powołanego w ten sposób nowego bytu
politycznego, pozostał Turyn, który miał nią być jednak jedynie tymczasowo – rząd nie wyrzekł
się planów inkorporacji Rzymu15. Poza konsolidującymi się Włochami pozostały: należąca do
Austrii Wenecja oraz terytoria papieskie: Rzym, Civita Vecchia, Viterbo, Velletri, Civita oraz
Castellana16.
Włoskie aspiracje do zajęcia Rzymu oraz kategoryczna odmowa papieża dojścia z rządem
włoskim do jakiegokolwiek porozumienia, doprowadziły do powstania impasu w stosunkach
Stolica Apostolska – Włochy, określanego mianem „sprawy rzymskiej”. Rząd turyński nie miał
zamiaru zaprzestać zabiegów o odzyskanie historycznej stolicy. Hrabia Camillo Benso di
Cavour17, premier Sardynii, a następnie Włoch, jeden z ojców Risorgimento, dążył do osiągnięcia
konsensusu z Kurią Rzymską, jednak nie znalazł tam zrozumienia dla swoich postulatów.
W zamian za bardzo szerokie uprawnienia w dziedzinie religijnej oraz nietykalność osoby
Ojca Świętego, chciał uzyskać zgodę Piusa IX na zajęcie Rzymu i uczynienie zeń oficjalnej
stolicy państwa włoskiego. Była to słynna formuła Cavoura „wolny Kościół, w wolnym
państwie”18. Nie udało mu się jednak doprowadzić do zawarcia kompromisu, gdyż na każdy
swój postulat uzyskiwał niezmienną, papieską odpowiedź: Non possumus! Była to ostatnia próba
polubownego załatwienia kwestii stosunków pomiędzy państwem włoskim a papiestwem.
Następcy, zmarłego w czerwcu 1861 r. Cavoura, nie byli już skłonni do takich ustępstw
względem papieża19.
Jaką rolę w tym konflikcie odgrywał Napoleon III? Występował w swojej ulubionej pozie:
mediatora i arbitra. Rzym znajdował się pod militarną ochroną Francji od czasu Wiosny Ludów.
W związku z wydarzeniami, związanymi ze zjednoczeniem Włoch, rząd II Cesarstwa powziął
decyzję o pozostawieniu korpusu wojsk francuskich w celu ochrony terytoriów, które Pius IX
jeszcze posiadał pod swoim zwierzchnictwem. Siły te jednak nie podlegały papieżowi, lecz
cesarzowi Francji. Od 1860 r. Napoleon III bacznie przyglądał się relacjom papiesko-włoskim i
próbom dojścia do porozumienia w kwestii przynależności Rzymu. Pogarszanie się stosunków
na linii państwo włoskie–Kościół Katolicki przyjmował z coraz większa irytacją, oskarżając o to
– nie bez racji – papieża i Kurię Rzymską. Wieczne Miasto stało się przystanią dla
awanturników wszelkiego autoramentu. Schronienie znajdowali tam przeciwnicy cesarza:
A. O s t r o w s k i, Hrabia Kamil Cavour, Warszawa 1972, s. 341-350.
Giuseppe Garibaldi (1807–1882) – włoski rewolucjonista, polityk, bojownik o zjednoczenie Włoch,
przywódca ruchu republikańskiego, jeden z ojców Ojczyzny.
14 J. A. G i e r o w s k i, Historia Włoch, Wrocław 1986, s. 409-412.
15 A. O s t r o w s k i, op. cit., s. 422.
16 A. L i e b f e l d, op. cit., s. 239-240.
17 Camillo Benso di Cavour (1810–1861) – polityk, premier Sardynii, a następnie pierwszy premier
zjednoczonych Włoch, jeden z ojców zjednoczenia Italii.
18 A. O s t r o w s k i, op. cit., s. 424-428.
19 M. V a u s s a r d, Koniec władzy świeckiej papieży, Warszawa 1967, s. 129-131.
12
13
179
legitymiści, orleaniści, a nawet republikanie. Z Rzymu walką partyzancką na południu Włoch
kierował były król Obojga Sycylii, Franciszek II20.
Cesarz był zmęczony sporami z papieżem, nieporozumieniami z rządem turyńskim i
naciskami ze strony opinii katolickiej swojego kraju. Chciał wycofać się z ochrony wojskowej
papiestwa, ale nie mógł. Za pomoc w podtrzymywaniu władzy świeckiej papieża narażał się na
fale krytyki ze strony francuskich środowisk centrolewicowych: inteligencji republikańskiej,
liberałów, antyklerykałów oraz pogarszał swoje stosunki z państwem włoskim. Zgoda na zabór
Rzymu przez Włochy równała się papieskiej ekskomunice, ostrej krytyce ze strony, bardzo silnej
podówczas, francuskiej opinii klerykalnej oraz wrogości konserwatywno-klerykalnej kliki na
dworze cesarskim, na czele której stała małżonka Napoleona III – cesarzowa Eugenia21.
Znajdując się pomiędzy przysłowiowym „młotem a kowadłem” cesarz nie potrafił zdecydować
się na opowiedzenie się po jednej ze stron konfliktu i prowadził politykę lawirowania pomiędzy
antagonistami22. Do tego wszystkiego dochodziła jeszcze wroga i niewdzięczna postawa Piusa
IX, nazywającego Napoleona „monarchą perfidnym i zdradzieckim, który obłudnie mienił się
protektorem Kościoła”23.
W nienajlepszym stanie były również wzajemne stosunki francusko-włoskie. Cieniem na
przyjaźni obu państw kładła się „zdrada” Napoleona z Villafranca. Drugim powodem
pogarszania się sytuacji między obu państwami była właśnie sprawa Rzymu. Dopóki u steru
rządów w Turynie zasiadał hrabia Cavour, sojusz francusko-włoski trwał, pomimo zgrzytów z
obu stron. Jednak po śmierci włoskiego premiera 6 VI 1861 r. nie było już następcy, który
potrafiłby kontynuować politykę poprzednika24.
Kolejni premierzy Włoch nie upatrywali już w Napoleonie III swojego głównego
sprzymierzeńca. Włoska polityka zagraniczna zaczęła szukać partnera w Berlinie, co umiejętnie
wykorzystał do własnych celów premier Królestwa Prus – Otto von Bismarck25. Nie działo się
to bez wiedzy cesarza Francuzów. Napoleon z wszystkiego doskonale zdawał sobie sprawę, a
nawet zachęcał Turyn do szukania sojuszu z Berlinem, w celu wspólnej walki z Austrią, kosztem
której Włochy miały uzyskać Wenecję. Cesarzowi zależało na skierowaniu uwagi rządu i
społeczeństwa włoskiego na sprawę odzyskania terytoriów dawnej Republiki św. Marka, by o
Rzymie zapomniano.
W latach 1861–1866 pierwszoplanową kwestią włoskiej polityki zagranicznej było
odzyskanie regionu weneckiego. Monarcha francuski starał się dopomóc Włochom w tym
przedsięwzięciu. Najważniejsze było dla niego zapobieżenie starciu zbrojnemu, dlatego też
wychodził z niezliczoną ilością pokojowych rozwiązań konfliktu26.
Ostatecznie jednak doszło do wojny z Austrią, w której Włochy doznały sromotnej porażki.
Pomimo tego odzyskały, ponownie za pośrednictwem Napoleona III, upragnioną Wenecję. Nie
20 Franciszek II (1836–1894) – z sycylijskiej linii Burbonów, syn Ferdynanda II, król Obojga Sycylii w latach
1859–1860, obalony w wyniku „wyprawy tysiąca” Garibaldiego. A. M ą c z a k, Dynastie Europy, Wrocław 1997, s.
79-99.
21 Eugenia Maria Ignacia Augustina Palafox de Guzmán Portocarrero y Kirkpatrick de Closeburn (1826–1920)
– hrabianka de Teba, markiza Moya, cesarzowa Francji, żona Napoleona III, matka Napoleona IV, regentka
podczas wojny francusko-pruskiej 1870 r. G. P. G o o c h, The Second Empire, Londyn 1960, s. 34-65.
22 A. O s t r o w s k i, op. cit., s. 436-438.
23 A. L i e b f e l d, op. cit., s. 243.
24 A. O s t r o w s k i, op. cit., s. 446-449.
25Otton książę von Bismarck-Schöhausen (1815–1898 ) – książę von Lauenburg, wybitny polityk i mąż stanu,
premier Prus w latach 1862–1890, kanclerz Cesarstwa Niemieckiego w latach 1871–1890, Ch. v o n K r o c k o w,
Bismarck. Biografia, Warszawa 1998.
26 A. O s t r o w s k i, op. cit., s. 444-445.
180
było to dla Włoch zwycięstwo, którego pragnęły. A uzyskanie „miasta dożów” z rąk Napoleona
było dodatkowym upokorzeniem, bowiem cesarz Franciszek Józef I podkreślał, że Turyn nie
jest dla niego równorzędnym partnerem. Zawdzięczanie nowego nabytku terytorialnego
Bonapartemu nie wpłynęło w większym stopniu na polepszenie jego wizerunku w
społeczeństwie włoskim27.
Napoleon III, zmęczony już kwestią Rzymu, krytykowany z każdej strony, zdecydował się
szukać porozumienia z Turynem. W 1864 r. trafił na podatny grunt w kołach politycznych
Włoch, również dążących do pokojowego rozwiązania kwestii przyłączenia Wiecznego Miasta.
Podpisane 15 IX 1864 r. porozumienie, zwane konwencją wrześniową, gwarantowało
wycofanie wojsk francuskich z Rzymu w ciągu dwóch lat w zamian za zobowiązanie rządu
włoskiego do przestrzegania nienaruszalności terytorium papieskiego i ochrony jego granic.
Konwencja miała wejść w życie po przeniesieniu przez Włochy stolicy z Turynu do innego
włoskiego miasta28. Celem Napoleona III było wymuszenie na Turynie oficjalnego zgłoszenia
désintéressement w sprawie Rzymu, czego dowodem miało być proklamowanie innego miasta
stolicą Włoch. Włosi z kolei liczyli na to, że po wycofaniu wojsk francuskich z Rzymu,
wcześniej lub później pod jakimkolwiek pretekstem będzie można miasto zająć. Poza tym
przeniesienie stolicy z leżącego na skraju państwa Turynu i tak było w planach rządu
włoskiego29.
Ostatecznie stolicą państwa ustanowiono w 1865 r. Florencję, co spowodowało krwawo
stłumiony bunt mieszkańców Turynu. W świadomości ludności włoskiej wyznaczenie Florencji
do roli stolicy źle się kojarzyło, a ponadto było rozwiązaniem tymczasowym30.
Następstwem podpisania konwencji wrześniowej, było wydanie przez Piusa IX encykliki
Quanta cura (wraz z dołączonym do niej Syllabusem), w której potępiał on błędy ideowe
ówczesnego świata. Papież za błędne uznał takie poglądy, jak m.in. liberalizm, racjonalizm,
socjalizm, ale także ingerencję w prerogatywy Stolicy Apostolskiej oraz twierdzenie, iż papież
powinien zrezygnować z władzy doczesnej31. Był to zdecydowany sygnał, że papiestwo nie ma
najmniejszego zamiaru pójść na jakikolwiek kompromis. Zarówno rząd włoski, jak i cesarz
Francuzów uświadomili sobie, że pokojowe rozwiązanie konfliktu nie będzie możliwe32.
Zgodnie z ustaleniami francusko-włoskimi w 1867 r. ostatnie oddziały armii francuskiej
opuściły terytorium papieskie. Rząd włoski planował posłużenie się zwolennikami Giuseppe
Garibaldiego w celu doprowadzenia do wybuchu powstania w Państwie Kościelnym, co
umożliwiłoby wkroczenie wojsk rządowych i zajęcie Rzymu. Cesarz zasugerował Piusowi IX
utworzenie własnej armii. Sam tymczasem zgromadził jednostki wojskowe w Tulonie na
wypadek agresji Włoch na ziemie papieskie. Oddziały Legionu Pontyfikalnego składały się z
ochotników z państw katolickich, a dowodził nimi wysłany z Paryża gen. Dumont. Napoleon
III dawał tym samym wyraźny znak, że nie zamierza pozwolić Włochom na zajęcie Rzymu33.
Przygotowania Garibaldiego do wyprawy na Rzym oraz informacje o tym, iż bandy
uzbrojonych prowokatorów przekraczają granicę terytorium papieskiego, zirytowały cesarza.
Zawiadomił on Florencję, że konwencję wrześniową uważa za zerwaną z winy Włoch i
M. Ż y w c z y ń s k i, op. cit., s. 166-167.
G. P r o c a c c i, Historia Włochów, Warszawa 1983, s. 362-363.
29 The Making of Italy 1796–1870, New York 1968, s. 405.
30 M. V a u s s a r d, op. cit., s. 140-141.
31 J. S t e f a n o w i c z, Watykan i Włochy 1860–1960, Warszawa 1967, s. 22-23.
32 M. Ż y w c z y ń s k i, op. cit., s. 165-166.
33 A. L i e b f e l d, op. cit., s. 275-276.
27
28
181
zarządził wzmocnienie Legionu Pontyfikalnego 10 tys. żołnierzy francuskich, ponownie
skierowanych do Rzymu. Stosunki francusko-włoskie znacznie się pogorszyły34.
W 1867 r. Włosi podjęli jeszcze dwie próby zdobycia Rzymu. Za cichym przyzwoleniem
rządu, Garibaldi zaczął formować oddziały ochotników, by wraz z ich pomocą zająć Rzym. Na
wieść o tym Quai d’Orsay wystosowało do Florencji ultimatum z żądaniem natychmiastowego
powstrzymania Garibaldiego. Rząd włoski przestraszył się ostrego tonu noty francuskiej i na
jego polecenie „czerwony generał” został aresztowany i internowany na wyspie Caprera, skąd
wkrótce uciekł. Sformowawszy swoje oddziały udał się do Lacjum, naruszając granicę
posiadłości papieskich. Spotkało się to ze zdecydowaną kontrakcją Paryża. Cesarz polecił
francuskiemu garnizonowi w Rzymie podjęcie wspólnej z Legionem Pontyfikalnym walki z
garybaldczykami. Wystosował jednocześnie żądanie pomocy włoskiej w powstrzymaniu
zapędów Garibaldiego. Postawiony w takiej sytuacji Wiktor Emanuel II polecił wojskom
rządowym ściganie ochotników na terytorium papieskim. Do bitwy doszło 3 XI 1867 r. pod
Mentaną. W jej wyniku ochotnicy Garibaldiego zostali rozbici, a sam „bohater w czerwonej
koszuli” dostał się do niewoli35.
I tak już po raz kolejny interwencja Napoleona III uratowała władzę doczesną papieża i
zapobiegła włączeniu Rzymu do Królestwa Włoch. Bitwa pod Mentaną kosztowała bardzo
wiele obie strony. Cesarz stracił resztki sympatii społeczeństwa włoskiego i został powszechnie
znienawidzony za popieranie ultrakonserwatywnego Piusa IX oraz sprzeciwianie się włączeniu
Rzymu do Włoch, co przecież kłóciło się w oczywisty sposób z wyznawaną przez niego zasadą
samostanowienia narodów. Król Wiktor Emanuel, rząd i cała włoska elita polityczna doznały
wielkiego uszczerbku na swoim autorytecie. Społeczeństwo nie potrafiło zrozumieć ani
wybaczyć tego, iż wojska włoskie walczyły ze swoimi braćmi oraz powszechnie szanowanym
bohaterem narodowym – G. Garibaldim36.
W latach 1867–1870 Włochy nie podejmowały prób zdobycia Rzymu, czekając na
sprzyjającą sytuację międzynarodową. Rozdźwięk jaki nastąpił na linii Paryż–Florencja w wyniku
bitwy pod Mentaną pogłębił się i do 1870 r. stosunki francusko-włoskie pozostały chłodne.
Włochy w coraz większym stopniu stawały się państwem samodzielnym i nie chciały uznawać
narzucanej im siłą przez cesarza roli „młodszego brata”. Chciały być równorzędnym partnerem.
Napoleon III zaś kierował się w swojej polityce chęcią utrzymania silnych wpływów na
Półwyspie Apenińskim. Poświęcał dobre stosunki z rządem włoskim chroniąc władzę papieża.
Jak w związku z tym kształtowały się stosunki cesarza z papieżem?
Już rok 1860 i kampania Garibaldiego oraz wojsk królewskich na terytoriach pontyfikalnych
przyniosły z obu stron (papieża i cesarza) zachowania, które powtarzały się przez kolejne
dziesięciolecie. Cesarz starał się angażować w jak najmniejszym stopniu w obronę doczesnej
władzy papieża. Wszystkie jego wysiłki skupiały się na osiągnięciu takiego porozumienia, które
pozwoliłoby mu wycofać wojska francuskie z Rzymu, a jednocześnie uzyskać gwarancję
nienaruszalności terytoriów papieskich ze strony rządu włoskiego. Pius IX był zdany na łaskę
Napoleona III, jemu zawdzięczał to, iż nie stracił resztek swoich posiadłości w 1860 r., ale nie
oszczędzał go w najmniejszym stopniu, rzucając nań kalumnie, strasząc ogniem piekielnym,
oskarżając o dwulicowość i nieszczerość w walce o utrzymanie władzy doczesnej papieża. Co
do tego ostatniego nie mylił się, gdyż faktycznie cesarz bronił papieża tylko dlatego, że był do
A. O s t r o w s k i, Garibaldi, Warszawa 1969, s. 407-410.
T. W i t u c h, Garibaldi, Wrocław 1983, s. 272-273.
36 A. O s t r o w s k i, Garibaldi..., s. 413-414.
34
35
182
tego zmuszony, a nie z przekonania37. Jednocześnie z inspiracji Napoleona III pisane były we
Francji broszury polityczne, potępiające sposób sprawowania władzy przez papieża, jego
konserwatyzm, niechęć do ustępstw i zawarcia kompromisu z rządem włoskim. Była to
zawoalowana odpowiedź monarchy francuskiego na ataki ze strony Kurii Rzymskiej. To z kolei
irytowało papieża, który w oficjalnych wystąpieniach ponownie groził cesarzowi „karzącym
mieczem Wszechmogącego”38. W istocie bliższy mu był Wiktor Emanuel II, którego obłożył
ekskomuniką, jako zaborcę Państwa Kościelnego, niż jego faktyczny obrońca, Napoleon III39.
Cesarz był nieustannie atakowany z każdej strony za swoją politykę względem przynależności
Rzymu. Dlaczego więc się z niej nie wycofał?
Pierwszą przyczyną takiego postępowania władcy Francji był wzgląd na francuską opinię
katolicką, z której rekrutował się elektorat II Cesarstwa. Niepopularne w stosunku do tej części
społeczeństwa decyzje monarchy podkopywałyby jeden z filarów ustroju, na którym opierała
się władza Napoleona III, a na to nie mógł on sobie pozwolić. Partia katolicka była bardzo silna
w parlamencie, miała poparcie na dworze, gdzie na jej czele stała sama cesarzowa Eugenia40.
Cesarz, chcąc zachować poparcie katolickich mas społeczeństwa oraz hierarchii Kościoła
francuskiego, musiał popierać papieża. Z drugiej zaś strony bardzo zależało mu na zachowaniu
sympatii społeczeństwa włoskiego i przychylności rządu we Florencji. Znajdując się w sytuacji
patowej, nie potrafił zdecydować się na stanowczość w popieraniu jednej ze stron sporu. W
konsekwencji w latach 1861–1870 prowadził politykę lawirowania pomiędzy Stolicą Apostolską
a rządem włoskim. Tym samym nie zdobył sobie wdzięczności i poparcia ani Papiestwa, ani
Włoch, narażając się na izolację na arenie międzynarodowej, czego efektem były wypadki roku
1870, w przededniu wybuchu wojny z Prusami.
Hasłem, które można by uznać za motyw przewodni polityki II Cesarstwa względem sprawy
rzymskiej są słowa bliskiego współpracownika cesarza, Eugène’a Rouhera41, wypowiedziane w
1867 r.: „Włochy nigdy nie zawładną Rzymem! Nigdy!”42.
Francja w drugiej połowie lat 60. XIX w. znalazła się w całkowitej izolacji na arenie
międzynarodowej, z której nie potrafiła wyjść. Błędna polityka cesarza względem Prus, których
nie doceniał oraz Austrii, której siłę przeceniał, doprowadziła do pruskiego zagrożenia, którego
widmo stało się wyraźnie widoczne po kryzysie luksemburskim z 1867 r.
Pod koniec lat 60. dyplomacja cesarska próbowała zawiązać koalicję antypruską, w której
skład miały wejść: Francja, Austro-Węgry i Włochy. Sojusz taki mógł dojść do skutku,
ponieważ wszyscy potencjalni partnerzy byli nim zainteresowani. Paryż szukał poparcia
przeciwko rosnącym w siłę Prusom. Wiedeń chciał zmyć hańbę Sadowy. Jego celem było
upokorzenie Prus, a warunkiem podpisania sojuszu, stworzenie trójprzymierza wraz z
Włochami. Dyplomacji austriackiej chodziło o zabezpieczenie się przed włoskimi pretensjami
do Triestu i Trydentu. Włochy nie były specjalnie zainteresowane sojuszem z Austrią, nie
chciały się bowiem wyrzec myśli o przyłączeniu do państwa tych ziem, które pozostawały
jeszcze pod berłem Habsburgów. Jednak gotowe były na wejście do projektowanego przez
Paryż aliansu za cenę cesarskiego désintéressement w sprawie Rzymu, na co, jak już zostało
A. L i e b f e l d, op. cit., s. 238-240.
Ibidem, s. 239.
39 M. V a u s s a r d, op. cit., s. 142.
40 A. L i e b f e l d, op. cit., s. 243.
41 Eugène Rouher (1814–1884) – francuski polityk, konserwatysta, zwolennik autorytarnego reżimu II
Cesarstwa, przeciwnik liberalnych reform, bliski współpracownik Napoleona III, minister wielu resortów,
faktyczny przewodniczący rządu w latach 1848–1867.
42 A. O s t r o w s k i, Garibaldi..., s. 414.
37
38
183
wykazane, cesarz nie mógł przystać. W ten sposób wszystkie próby wyjścia z izolacji, jakie
podejmowała francuska dyplomacja, nie mogły odnieść pożądanego skutku ze względu na
zaangażowanie cesarza w obronę władzy doczesnej papieża43.
Francja w wojnie z Prusami pozostała osamotniona. Jeszcze po rozpoczęciu działań
wojennych istniała możliwość pomocy włoskiej. Jednak sugestie rezygnacji z popierania
postulatów Stolicy Apostolskiej odrzucił zdecydowanie minister spraw zagranicznych Francji
Agénor książę de Gramont44, stwierdzając, że „cesarz nie może bronić swego honoru nad
Renem i równocześnie poświęcać go nad Tybrem”45. Następstwem prowadzonej przez
Napoleona III polityki względem sprawy rzymskiej było więc osamotnienie Francji w wojnie z
Prusami. Francja poniosła klęskę pod Sedanem, która we wrześniu 1870 r. położyła kres II
Cesarstwu. Pokonany, uwięziony i zdetronizowany cesarz udał się na wygnanie do Wielkiej
Brytanii, gdzie zmarł w 1873 r.46
Sprawa rzymska miała swoje zakończeniu już po klęsce i detronizacji Napoleona III. Korpus
wojsk francuskich został z Rzymu wycofany po rozpoczęciu francusko-pruskich działań
wojennych, jednak umowy między Paryżem a Florencją nadal obowiązywały, choć rząd włoski
dawał do zrozumienia, że ma zamiar zająć Rzym. Upadek II Cesarstwa oznaczał koniec władzy
świeckiej papieża, z czego Pius IX zdawał sobie sprawę. 15 IX 1870 r. wojska włoskie
wkroczyły na terytorium pontyfikalne, zajmując Lacjum i otaczając Rzym. Wystosowano jeszcze
do papieża prośbę o porozumienie i pokojowe poddanie miasta, ale została ona odrzucona. Po
wydaniu stosownego oświadczenia oraz gwarancji nietykalności osoby Ojca Świętego, rząd
podjął decyzję o ataku. Dnia 20 IX, po ostrzale artyleryjskim, ok. godziny 10 wojska włoskie
wkroczyły do Wiecznego Miasta przez wyłom w murach przy Porta Pia47.
Zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią Città Leonina, dzielnica otaczająca Watykan, gdzie
schronił się papież, została pozostawiona pod jego jurysdykcją. Jednak po kilku dniach Kuria
wystosowała prośbę do władz okupacyjnych o zajęcie całego terytorium aż do murów
Watykanu. Decyzja ta nie jest do końca jasna. Być może obawiano się prowokacji i rozruchów
w dzielnicy poddanej władzy papieża, bądź liczono na współczucie dla zamkniętego w
Watykanie papieża, który sam siebie ogłosił „więzieniem Watykanu”48. Po zajęciu miasta
mieszkańcy opowiedzieli się w plebiscycie za przyłączeniem go do Włoch, co nastąpiło w
październiku 1870 r. Przeniesienie stolicy państwa zostało ogłoszone w lipcu 1871 r., po
uprzednim uchwaleniu przez parlament i podpisaniu przez króla praw papieża, zwanych
„ustawą gwarancyjną”. Papież jednak odrzucił tę próbę porozumienia z rządem, potępiając
zabór Rzymu i nakładając na wszystkich jego inicjatorów i wykonawców ekskomunikę encykliką
Ubi nos z 15 V 1871 r.49 Pius IX nigdy nie pogodził się z utratą władzy doczesnej i do końca
życia ogłaszał siebie więźniem, któremu uniemożliwia się wykonywanie najwyższej władzy
pasterskiej. Zmarł 7 II 1878 r.50 Miesiąc wcześniej zmarł król Wiktor Emanuel II, jeden z
ekskomunikowanych zaborców Rzymu, któremu jednak papież zezwolił na katolicki pogrzeb51.
M. Ż y w c z y ń s k i, op. cit., s. 168-169.
Alfred Agénor książę de Gramot (1819–1880) – przedstawiciel jednego z najbardziej znamienitych
rodów arystokratycznych Francji, polityk i dyplomata, minister spraw zagranicznych Francji w 1870 r.
45 M. Ż y w c z y ń s k i, op. cit., s. 168-169.
46 A. L i e b f e l d, op. cit., s. 339-353.
47 Z. Z i e l i ń s k i, Papiestwo i papieże dwóch ostatnich wieków 1775–1978, Warszawa 1983, s. 192.
48 P. P i e r r a r d, Historia Kościoła katolickiego, Warszawa 1981, s. 288.
49 M. B a n a s z a k, Historia Kościoła katolickiego, t. III, Czasy nowożytne, Warszawa 1991, s. 201.
50 M. V a u s s a r d, op. cit., s. 148-159.
51 Ibidem, s. 158-159.
43
44Antoine
184
Dokonując podsumowania polityki prowadzonej przez Napoleona III względem kwestii
rzymskiej należy stwierdzić przede wszystkim, że znajdował się on w bardzo trudnej sytuacji. Z
jednej strony mógł bronić posiadłości papieskich (co właśnie czynił), narażając się na krytykę
liberalnej części społeczeństwa francuskiego oraz nienawiść ze strony Włochów i zerwanie
sojuszu francusko-włoskiego. Alternatywą było współdziałanie z rządem włoskim, pozbawienie
papieża władzy doczesnej, równające się ekskomunice, nienawiści większości własnego
społeczeństwa, która była podporą rządów cesarza, włącznie z wrogością własnych ministrów,
dworzan i małżonki. Cesarz wybrał pierwszą możliwość i był konsekwentny w swoim wyborze
aż do końca. Co prawda nie popierał bezwarunkowo Piusa IX, co prowadziło do częstych
konfliktów na linii Paryż–Stolica Apostolska, ale uniemożliwiając włączenie Rzymu do Włoch,
doprowadził do izolacji Francji na arenie międzynarodowej, czego skutkiem był upadek II
Cesarstwa i kres rządów samego monarchy.
Zatem należy stwierdzić, że kwestia rzymska była jednym z najważniejszych problemów, z
jakimi musiała się zmierzyć dyplomacja II Cesarstwa w ostatnim dziesięcioleciu panowania
Napoleona III. Co więcej, była ona główną przyczyną sporu z Włochami, który uniemożliwił
porozumienie i zawarcie z Wiedniem trójstronnego aliansu antypruskiego. Cesarz mógł, co
prawda, całkowicie przewartościować założenia swojej polityki zagranicznej i zaprzestać
popierania Piusa IX, ale nie zdobył się na to. U schyłku swojego panowania był człowiekiem
przedwcześnie postarzałym, schorowanym i niechętnym podejmowaniu ryzykownych decyzji.
Poruszał się wytyczonymi w latach poprzednich ścieżkami. Doprowadziły go one jednak do
Sedanu.
185
186
Grzegorz Rutkowski
Mazowiecka Wyższa Szkoła Humanistyczna w Łowiczu
BITWA POD COLENSO (15 XII 1899). ASPEKTY MILITARNE
W grudniu 1899 r. Wielką Brytanią wstrząsnęły wieści z południowej Afryki. W przeciągu
pięciu dni armia brytyjska doznała trzech porażek poniesionych z rąk „prostych farmerów”
zamieszkujących południe Czarnego Lądu. Ów feralny tydzień został szybko okrzyknięty
przez prasę „czarnym tygodniem”. W niniejszym artykule przedstawiam największą bitwę tzw.
„czarnego tygodnia” – bitwę pod Colenso, będącą zarazem jednym z ważniejszych starć II
wojny burskiej. W swojej narracji przedstawiam przyczyny niepowodzenia armii brytyjskiej.
Przedstawienie bitwy pod Colenso stwarza także wspaniałą okazje do polemiki z historiografią, co do oceny bitwy jak i pierwszych starć wojny burskiej. W pisaniu tego artykułu niezwykle pomocne okazały się opracowania Martina Maxa Evansa1, Thomasa Pakenhama2, Iana
Knighta3, Michała Leśniewskiego4 oraz artykuły publikowane na łamach „Military History
Journal”5.
Druga wojna burska była toczona w południowej Afryce w latach 1899–1902 między Imperium Brytyjskim a republikami burskimi związanymi sojuszem obronnym z 1897 r. – Oranią i Transwalem. Konflikt ten jest uznawany za największą wojnę kolonialną stoczoną w
dziejach, a zarazem za największy konflikt zbrojny, w jaki zaangażowała się Wielka Brytania
od czasów wojen napoleońskich. W historiografii i publicystyce wojna burska często nazywana jest zwiastunem koszmaru wojen światowych. W aspekcie militarnym zadecydowało o tym
m.in. wykorzystanie najnowocześniejszego w owych czasach uzbrojenia i połączenie go z
taktyką walki, jaką stosowali Burowie. Bezpośrednimi przyczynami wojny było odnalezienie w
latach 60. i 70. XIX w. bogatych złóż diamentów i złota w południowej Afryce oraz zaostrzenie kursu polityki kolonialnej Wielkiej Brytanii w latach 90. XIX w.6
Burski system militarny charakteryzował się ruchliwością, operacyjną i preferowaniem defensywnego sposobu prowadzenia walk na szczeblu taktycznym7. Siły zbrojne obu republik
burskich oparte były głównie na pospolitym ruszeniu dorosłych obywateli, systemie komand,
grupujących ochotników z danego rejonu kraju. Komanda posiadały zróżnicowaną liczeb-
M. M. E v a n s, Encyclopedia of the Boer War 1899–1902, Oxford 2000.
T. P a k e n h a m, The Boer War, London 1982.
3 I. K n i g h t, Colenso 1899. The Boer War in Natal, London 1995.
4 M. L e ś n i e w s k i, Wojna Burska 1899–1902, Warszawa 2001.
5 C. J. B a r n a r d, General Botha’s own raport on Battle of Colenso, „Military History Journal” [dalej: MHJ], 1970, nr
7; i d e m, General Botha at the Battle of Colenso 15 December 1899, MHJ, 1970, nr 7.
6 Nie jest celem tego artykułu gruntowne przedstawienie genezy wojny burskiej. Zdaję sobie sprawę z faktu, iż
jest to pewnego rodzaju uproszczenie relacji Imperium Brytyjskiego z republikami burskimi w drugiej połowie
XIX w., jednak ze względu na ograniczone ramy artykułu oraz poruszaną w nim problematykę jestem zmuszony
tak postąpić. O politycznej genezie vide m.in. J. B a l i c k i, Historia Burów. Geneza państwa apartheidu, Warszawa 1980;
M. L e ś n i e w s k i, op. cit.; R. M a t e r a, Paulus Kruger. Biografia burskiego prezydenta, Toruń 2004.
7 J. B l a c k, A military History of Britain, London 2006, s. 99.
1
2
187
ność, grupując w czasie II wojny burskiej od 60 do 3 tys. Burów8. Sporą słabością burskiego
systemu militarnego był brak dyscypliny oraz profesjonalnego przeszkolenia wojskowego
większości sił burskich.
Wydarzeniem wpływającym w bardzo dużym stopniu na obronność republik burskich w
drugiej połowie lat 90. XIX w. był rajd Jamesona9. Była to nieudana próba przeprowadzenia
zamachu stanu w Transwalu dokonana na przełomie 1895 i 1896 r., zorganizowana przez
Brytyjską Kompanię Afryki Południowej (British South Africa Company). Przebieg rajdu
Jamesona obnażył kryzys burskiego systemu militarnego wynikające ze zmian społecznych i
gospodarczych, jakie zachodziły w republikach burskich pod koniec XIX w. W latach 1896–
1899 rządy w Pretorii i Blomenfontein (stolica Oranii) położyły nacisk na rozwój jednostek
regularnych oraz zakup nowoczesnej broni w Europie10. Jednostkami regularnymi, jakie rozwijano w republikach burskich były oddziały konnej policji oraz formacje artylerii.
Przyjmuje się, iż w momencie wybuchu wojny siły burskie liczyły od 45 do 60 tys. ludzi, z
czego ok. 55–65% Burów podchodziło z Transwalu. Łączna liczba sił republikańskich w
wojnie nie przekroczyła 87 tys. ludzi pod bronią. Przy czym w nowszej historiografii często
zmniejsza się potencjał mobilizacyjny republik burskich do ok. 55 tys. ludzi. W 1899 r. w
magazynach obu państw znajdowała się nowoczesna broń zakupiona w większości w Niemczech. W pierwszym okresie wojny dominującym modelem broni ręcznej występującym w
komandach był karabin powtarzalny11 sytemu Mauzer wz. 1896 kal. 7 mm. Burowie posiadali
także 30 ciężkich karabinów maszynowych systemu Maxim12. W drugiej połowie lat 90. XIX
w. znacznie unowocześnili i rozbudowali swoją artylerię. Zarówno w przypadku Transwalu
jak i Oranii była to formacja w pełni zawodowa. Rekrutowano do niej przeważnie ochotników z Europy. Obie republiki burskie posiadały łącznie ok. 100 dział, w większości nowoczesnych konstrukcji niemieckich (Krupp) i francuskich (Creusot). Działania wojenne wykazały
także dużą przydatność działek automatycznych Maxim-Nordenfeld pom-pom kal. 37 mm.
Burowie nie grupowali armat w baterie artylerii, kładąc duży nacisk na samodzielność dowódców poszczególnych dział.
W momencie wybuchu wojny armia angielska liczyła 106 tys. żołnierzy w służbie czynnej,
w większości stacjonujących w koloniach, oraz 78 tys. rezerwistów13. W południowej Afryce
w październiku 1899 r. znajdowało się ok. 25 tys. żołnierzy angielskich. Z czego aż 14 tys.
znajdowało się w Natalu14. Podstawowe uzbrojenie żołnierza piechoty brytyjskiej stanowił
karabin powtarzalny Lee-Metford Mk. I kal. 303 (7,7 mm). Od 1892 r. armia brytyjska syste-
8 Największe komando pochodziło z Potcherfstroom, najmniej liczne z okolic Springs. W II wojnie burskiej
walczyło 21 komand z Transwalu i 18 z Oranii. M. M. E v a n s, The Boer War. South Africa 1899–1902, Oxford
1999, s. 13; I. K n i g h t, The Boer Wars, 1898–1902, London 1997, s. 8.
9 W polskiej historiografii wydarzenie to zostało także nazwane „najazdem Jamesona” (J. Balicki, op. cit., s. 144)
lub „ekspedycją Jamesona” (F. B e r n a ś, Na wzgórzach Transwalu, Warszawa 1986, s. 125). Problematyka genezy i
skutków rajdu Jamesona została osobno omówiona w artykule: M. L e ś n i e w s k i, Rajd Jamesona. Geneza, znaczenie, skutki, „Przegląd Historyczny”, 1999, z. 3, s. 305–326.
10 W latach 1896–1899 ok. 1/3 dochodów z budżetu Transwalu została przeznaczona na zakup nowoczesnego
uzbrojenia w Europie. B. N a s s o n, The South African War 1899–1902, London 1999, s. 60.
11 Broń powtarzalna – broń palna, w której kolejne przeładowanie (naboju) wykonuje strzelający. Encyklopedia
techniki wojskowej, Warszawa 1987, s. 75.
12 I. Knight, The Boer Wars…, s. 11; G. Fremont – Barnes, The Boer War 1899–1902, Oxford 2003, s. 28.
13 Ibidem, s.14; G. F r e m o n t – B a r n e s, op. cit., s. 23-24.
14 H. E. R a u g h t, The Victorians at War, Santa Barbara–Denver–Oxford 2004, s. 50.
188
matycznie wprowadzała na uzbrojenie karabin powtarzalny Lee-Enfield Mk. I kal. 30315. Od
tego samego roku w armii angielskiej używano prochu bezdymnego. Artyleria angielska była
uzbrojona w armaty 12 i 15-funtowe, produkowane przez zakłady Krupp w pierwszej połowie lat 90. XIX w. W czasie II wojny burskiej na każdą brygadę przypadała również sekcja
ciężkich karabinów maszynowych Maxim16. Taktyka angielska z tego okresu polegała głównie
na prowadzeniu ostrzału artyleryjskiego na pozycje przeciwnika i przeprowadzenie uderzenia
piechoty, często zakończonego atakiem na bagnety17. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, iż taktyka piechoty angielskiej w dobie bezpośrednio poprzedzającym konflikt w południowej Afryce nie nadążyła za rozwojem techniki wojskowej w ostatnich dekadach XIX w.
To właśnie w sposobie walki oraz w jakości dowodzenia trzeba upatrywać głównych przyczyn
niepowodzeń Brytyjczyków w pierwszym okresie wojny.
W dniu 11 X 1899 r. Burowie wkroczyli na terytorium Natalu i Koloni Przylądkowej. Plan
generała Pieta Julberta zakładał jednoczesny atak armii burskiej na trzech kierunkach. Największa część armii pod dowództwem generała Jouberta miała wkroczyć do Natalu wzdłuż
linii kolejowej Johanesburg–Durban (Natal railway) i kierować się w stronę portu Durban.
Drugie zgrupowanie sił burskich pod dowództwem Pieta Cronje miała wkroczyć do Koloni
Przylądkowej operując wzdłuż linii kolejowej Pretoria–Blomfontein–Port Elizabeth (Central
railway). Trzecia grupa miała opanować część linii kolejowej Kapsztad–Kimberley–Pisani
(Western railway) prowadzącą do Kapsztadu.
Dnia 11 X oblężone zostało miasto Mafeking. Cztery dni później rozpoczęto oblężenie
miasta Kimberkley. W październiku głównym teatrem zmagań wojennych był Natal. Po stoczonej 20 X bitwie pod Talaną oraz 21 X pod Elandslaagt, siły Brytyjskie operujące w Natalu
wycofały się w rejon Ladysmith. Burowie, mimo iż przegrali obie bitwy dzięki większej mobilności na szczeblu operacyjnym, zmusili Brytyjczyków do taktycznego odwrotu spod Dundee do Ladysmith. 29 i 30 X Burowie pokonali Brytyjczyków pod Ladysmith i Nicholson
Nek. Dzięki temu 31 X Burowie mogli zamknąć okrążenie wokół Ladysmith. Anglicy nie
bronili brodów na rzece Tugeli, Burowie mogli więc bez większych przeszkód ruszyć w głąb
Natalu i Koloni Przylądkowej.
W początkowej fazie wojny, przez pierwsze półtora miesiąca, Burowie posiadali liczebną
przewagę. Stosunek sił miał się stopniowo zmieniać na niekorzyść Burów ze względu na ciągłe transporty wojsk brytyjskich w rejon konfliktu.
W momencie wybuchu wojny w Anglii formowano korpus ekspedycyjny, który wzmocnić
miał siły angielskie w południowej Afryce. Korpusem dowodził sir Redwers Buller, bohater
wojny z Zulusami odznaczony Krzyżem Wiktorii18. Generał Buller w 1899 r. skończył 60 lat i
ostatni raz dowodził wojskami na polu bitwy 14 lat wcześniej.
W listopadzie pierwsze jednostki korpusu dotarły do Koloni Przylądkowej. Większość oddziałów przetransportowano do Natalu i wyładowano w porcie Durban. Mimo że nie wszystkie jednostki korpusu ekspedycyjnego zostały przerzucone w rejon operacyjny, Anglicy postanowili przejąć inicjatywę i przejść do działań zaczepnych. Londyn oczekiwał szybkiego
15
W fazie partyzanckiej II wojny burskiej był to już podstawowy model broni używany przez żołnierzy angiel-
skich.
16 W 1891 r. do służby w armii angielskiej wszedł ciężki karabin maszynowy Maxim. W jednostkach piechoty
broń ta przewożona była przy pomocy muła lub konia i obsługiwana przez trzynastoosobową sekcje ckm. W
jednostkach piechoty konnej ckm był transportowany na grzbietach dwóch koni, sekcja ckm w tych jednostkach
liczyła wedle etatu 18 żołnierzy. M. B a r t h o r p, The British Army on campaign 1816–1902, London 1988, s. 9.
17 Ibidem, s. 10; I. K n i g h t, Colenso…, s. 21-24.
18 M. B a r t h o r p, Queen Victoria’s Commanders, Oxford 2000, s. 54.
189
wyzwolenia oblężonych miast, głównie Ladysmith. To właśnie czynnik polityczny determinował w największym stopniu działania generała Bullera.
W pierwszej połowie grudnia 1899 r. angielski korpus ekspedycyjny w Afryce Południowej
liczył 38 tys. żołnierzy. Połowa żołnierzy, jakimi dysponował generał Buller była rezerwistami, a ok. 10 tys. służyło wcześniej w Indiach19. Celem Bullera było jak najszybsze przełamanie
oblężenia Kimberkley i Ladysmith oraz opanowanie węzłów kolejowych zajętych przez Burów. W tym celu generał podzielił swoje siły na trzy grupy. Główne siły dowodzone przez
samego Bullera liczące 21 tys. żołnierzy miały przełamać oblężenie Ladysmith. Drugie zgrupowanie wojsk brytyjskich pod dowództwem Lorda Paula Methuena w sile 15 tys. miało za
zadanie przełamać oblężenie Kimberley. Trzecie zgrupowanie wojsk angielskich w sile ok. 3
tys. pod dowództwem generała Wiliama Gatacra miało za zadanie opanowanie linii kolejowej
na pograniczu Oranii i Koloni Przylądkowej.
Dnia 10 XII 1899 r. generał Gatacr został pobity przez siły burskie dowodzone przez generała J. H. Olivera pod Stormbergiem. 11 XII 1899 r. korpus lorda Methuena wpadł w zasadzkę zorganizowaną przez siły generała Cronje pod Magerfontein. Bitwa zakończyła się
zwycięstwem sił burskich. Te dwie porażki miały decydujący wpływ na decyzje Bullera o ataku w rejonie Colenso20. Jeszcze 12 XII 1899 r. Buller uznawał rejon Colenso za zbyt trudny
do sforsowania i sposobił się do obejścia pozycji burskich przez część swoich sił, jednak wiadomości o porażkach Mathuena i Gatacra skłoniły go do zmiany planów21. Obawa przed
spadkiem morale własnych wojsk skłoniła dowódcę sił brytyjskich do podjęcia dużego ryzyka
atakowania nieprzyjaciela w rejonie dogodnym do obrony. Ryzyko zwiększał dodatkowo fakt
posiadania przez Brytyjczyków jedynie szczątkowych informacji o siłach nieprzyjaciela.
13 XII 1899 r. główne siły Bullera dotarły do miasteczka Colenso leżącego w Natalu nad
rzeką Tugelą, 16 km na południe od Ladysmith. Wzdłuż rzeki rozciągała się burska linia
obrony tzw. linia Tugeli. Większość sił burskich zajmowała pozycje w okopach na zboczach
wzgórz rozciągających się na północ od brzegu rzeki. Jedyne siły burskie, które okopały się na
wzgórzu Hlangwane, znajdowały się po drugiej stronie Tugeli. Na południe od rzeki rozciągała się rozległa równina porośnięta trawą i krzewami. Walczące strony rozdzielała rzeka Tugala. W rejonie Colenso można było ją sforsować po mostach, znajdujących się na północ od
Colenso oraz w trzech brodach, leżących na zachód od miasta (Robinson drif, Bridle drif i
Pund drif).
Siłami burskimi dowodził generał Louis Botha. W grudniu 1899 r. Botha miał 37 lat i był
najmłodszym dowódcą w siłach burskich na tak wysokim stanowisku. Botha objął dowództwo 30 XI 1899 r. po tym jak dotychczasowy dowódca, generał Joulbert spadł z konia tydzień
wcześniej i nie mógł dalej dowodzić.
Dane dotyczące liczebności sił burskich pod Colenso są dość rozbieżne. Liczba Burów
wahała się w granicach od 4,5 do 8 tys. ludzi. Rozbieżność ta spowodowana jest głównie
zróżnicowanym, a co gorsza – zmiennym stanem osobowym poszczególnych komand. Jeżeli
dodatkowo do sił burskich postanowimy wliczyć ludność czarnoskórą, tzw. agterryers22, pełniącą głównie funkcje pomocnicze, to powinniśmy zwiększyć liczbę sił burskich o ok. 20%23. Co
I. K n i g h t, Colenso…, s. 27.
B. N a s s o n, op. cit., s. 130.
21 T. P a k e n h a m, op. cit., s. 215-216.
22 Czarna służba, która zgłaszała się na ochotnika do komand lub – co miało miejsce częściej – wstępowała w
szeregi komanda wraz ze swoim panem. Michał Leśniewski nazywa agterryers pachołkami. M. L e ś n i e w s k i,
Wojna Burska…, s. 71. Jednak określenie „sługa”, czy nawet „giermek” wydaje mi się bardziej odpowiednie.
23 N. N k u n a, Black involvement in the Anglo-Boer War 1899–1902, MHJ, 1999, nr 3-4.
19
20
190
do wielkości sił burskich możemy mieć jedynie pewność, iż siły brytyjskie posiadały ponad
dwukrotną przewagę liczebną nad Burami. Generał Botha pod Colenso dysponował również
12 armatami.
Plan obrony Colenso miał polegać na utrzymaniu kontroli nad przeprawami na rzece i
wzgórzu Hlangwane oraz wciągnięciu możliwie jak największej liczby żołnierzy angielskich w
zasadzkę w rejonie przepraw. Burowie skupili obronę wokół centrum, czyli Colenso i brodów
na Tugeli. Analizując rozmieszczenie sił burskich, można wydzielić cztery zgrupowania. Na
wzgórzach Hlangwane, na północny wschód od Colenso okopały się komanda z Walkkestron
i Standerton. W rejonie Colenso, na północ od miast, pozycje zajęły komanda z Hidellburga,
Vryheid, Krygsdorfu, okopane na zboczu wzgórza na północny wschód od Colenso, wokół
fortu Wylie24 oraz oddziały transwalskiej konnej policji, znajdujące pozycje na wzgórzu Colenso Kop, górującego nad miastem, wraz z 4 działami i jednym działkiem MaximNordenfeld. Najdalej na zachód znajdowały się komanda z Johanesburga i Middeburga, które
miały bronić dostępu do brodu Robisona. Ważną rolę odgrywało zgrupowanie mające bronić
brodu Punt drif i Bridel drif. Obu tych brodów broniły komanda z Zautpansbergu, Ermelo,
Middeburgu i Swazilandu (w tym policja ze Swazilandu). Dodatkowo w tym rejonie znajdowały się dwa działa polowe25 i jeden ckm Maxim. Część dział burskich znajdowała się na
szczycie wzgórza Rooikop oraz nieopodal drogi prowadzącej z Colenso do Ladysmith, aby
mogły skutecznie wspierać ogniem wszystkie zgrupowania burskie. Wedle relacji generała
Bothy działa te nie wzięły jednak udziału w walce26.
Siły generała Bullera rozbiły obóz ok. 700 m od drogi prowadzącej z Chievely do Colenso,
6 km na południe od miasta. Buller w dniu bitwy dysponował 18 tys. żołnierzy. W historiografii można natknąć się również na informacje o 21 tys. żołnierzy angielskich, biorących
udział w bitwie pod Colenso. Liczba ta wydaje się mało prawdopodobna ze względu na konieczność oddelegowania części sił do osłony linii komunikacyjnych w południowym Natalu.
Siły generała Bullera składały się z 4 brygad piechoty, stworzonej ad hoc brygady kawalerii oraz
6 baterii dział polowych, liczących 30 dział polowych i 14 dział morskich27, łącznie 44 dział.
Plan generała Bullera zakładał natarcie sił angielskich w trzech kierunkach. Piąta brygada
piechoty generała Alana F. Harta, weterana walk w Egipcie i Sudanie, przy wsparciu ogniowym 63. i 64. baterii dział polowych, dowodzonych przez pułkownika L.W. Parsonsa, miała
przekroczyć Tugelę w rejonie brodu Bridel i obejść pozycje burskie w rejonie Colenso. Druga
brygada piechoty generała Hendrego Hildyarda, weterana walk w Egipcie z 1882 r., miała
zdobyć Colenso i przeprawy znajdujące się w mieście. 14. i 66. bateria 2. brygadę wesprzeć w
wykonaniu tego zadania miała dział polowych dowodzona przez pułkownika Charlesa Longa
oraz sformowana ad hoc bateria dział morskich w składzie 6 dział 12-funtowych, dowodzona
przez kapitana Ogiva. Kawaleria lorda Dundonalda przy wsparciu 7. baterii dział polowych
miała za zadanie osłaniać flankę wojsk atakujących Colenso i – jeżeli zaistniała by takowa
możliwość – zająć wzgórze Hlangwane. 6. brygada fizylierów generała Geoffreya Bartona,
24 Na samym szczycie wzgórza znajdował się umocniony posterunek wojsk brytyjskich zajęty przez Burów –
fort Wylie.
25 Wedle relacji generała Bothy były to działa systemu Creusot. C. J. B a r n a r d, General Botha’s own…
26 Loc. cit.
27 Dwanaście 12-funtowych i dwa 4,7-calowe działa, wymontowane z angielskich statków wojennych zacumowanych w porcie w Durban. W przeciwieństwie do baterii dział polowych, baterie dział morskich były ciągnięte
przez woły, a nie przez konie. Obsługiwane były przez marynarzy z HMS „Terrible”, HMS „Forte”, HMS „Philomet”. Poza baterią kapitana Ogiva działa morskie nie posiadały przydziału do poszczególnych baterii. D. D.
H a l l, The Naval Guns in Natal 1899–1902, MHJ, 1978, nr 3; M. M. E v a n s, Encyclopedia…, s. 293-294.
191
weterana walk w Egipcie i Sudanie, miała wspierać siły lorda Dundonalda. 4. lekka brygada
piechoty geerała Nevilla Lyttleytona, weterana walk z Zulusami, stanowiła rezerwę sił angielskich. Buller umieścił swój sztab na wzniesieniu (tzw. Naval Gun Hill28), gdzie znajdowała się
bateria dział morskich29, które mogły wspierać ogniem każdą z nacierających brygad wojsk
angielskich.
W dniach 13 i 14 XII Anglicy przeprowadzili ostrzały artyleryjskie pozycji burskich na
drugim brzegu rzeki, jednak nie poczyniły one większych strat po stronie nieprzyjaciela. Brytyjczycy nie poprzedzili ostrzału rekonesansem pozycji burskich. Więc artyleria angielska nie
dysponowała danymi dotyczącymi pozycji wroga. Burowie od połowy listopada przygotowywali się do obrony linii Tugeli, rozbudowując i maskując pozycje obronne30, co dodatkowo
utrudniało Brytyjczykom zlokalizowanie pozycji Burów oraz oszacowanie zgromadzonych
przez nich sił.
Mimo iż ostrzał artyleryjski z 13 XII nie poczynił dużych strat po stronie burskiej, wywołał ogromne zamieszanie w szeregach wojsk generała Bothy31. Przyczyną tego zamieszania
był brak odpowiedniej dyscypliny w szeregach komand burskich. Jedynie jednostki regularne
oraz do pewnego stopnia jednostki cudzoziemskie32 zasługiwały na to, by dowódcy burscy
mogli w pełni na nich polegać. Już same pojawienie się 13 XII głównych sił brytyjskich
znacznie obniżyło morale Burów. Ostrzał artyleryjski przeprowadzony wieczorem tego samego dnia na tyle pogorszył morale, iż część komand samowolnie opuściło swoje pozycje. Najwięcej problemów dowódcy sił burskich przysporzyli członkowie komand z Walkkerstron i
Stabdrton. Opuścili oni samowolnie, kluczowe dla obrony Colenso, pozycje na wzgórzu
Hlangwane33. Dopiero 14 XII udało się ich skłonić do powrotu na opuszczone stanowiska,
co miało miejsce w nocy z 14 na 15 XII.
Bitwa pod Colenso rozpoczęła się 15 XII o godzinie 5.30. Bitwę rozpoczęła kanonada
brytyjskich dział okrętowych, ostrzeliwująca wzgórza na północ od rzeki Tugeli, głównie
rejon fortu Wylie34. O godzinie 6.00 z obozowiska wymaszerowała 2. brygada piechoty kierując się w stronę Colenso. 5. brygada piechoty ruszyła w rejon Bridel drif, a kawaleria lorda
Dundonalda i 6. brygada fizylierów skierowała się na wzgórza Hlangwane. Brygada generała
Harta prowadzona przez czarnoskórego przewodnika skierowała się nie do brodu Bridel drif,
lecz w rejon zakola rzecznego na wschód od brodu. Żołnierze generała Harta poruszali się w
zwartych kolumnach marszowych. Mimo meldunków o nawiązaniu kontaktu wzrokowego z
wrogiem, generał Hart nie wydał rozkazu rozluźnienia formacji35. Gdy Burowie otworzyli
ogień, wystarczył tylko jeden pocisk artyleryjski, który trafił w jedną z kolumn piechoty, aby
generał Hart utracił panowanie nad swoją brygadą. Mimo silnego ostrzału część żołnierzy 5.
brygady próbowało dotrzeć do brzegu Tugeli. Niewielkiej części żołnierzy Harta ta sztuka
nawet się udała. Jednak pozbawieni wsparcia musieli się wycofać. Około godziny 7.00 5. bry-
Na taką nazwę tego wzgórza można natrafić w anglojęzycznych opracowaniach dotyczących tej bitwy.
Były do działa morskie bez przydziału bojowego. U podnóża wzgórza ustawiono cztery działa 12-funtowe,
podczas gdy na jego szczycie ustawiono dwa działa 4,7-calowe.
30 M. L e ś n i e w s k i, Wojna…, s. 95.
31 B. N a s s o n, op. cit., s. 131.
32 W II wojnie burskiej brały udział po stronie republikanów formacje cudzoziemskie, liczące ok. 2-2,5 tys. ludzi. Pod Colenso generał Botha miał pod swoją komendą tzw. Brygadę Irlandzką liczącą 500 ludzi. M. M. E v a n s, Encyclopedia…, s. 123-124, 304.
33 M. L e ś n i e w s k i, Wojna…, s. 96.
34 A Handbook of the Boer War, London 1911, s. 73.
35 T. P a k e n h a m, op. cit., s. 226.
28
29
192
gada rozpoczęła odwrót na pozycje wyjściowe. Straty 5. brygady wyniosły ponad 500 żołnierzy.
Tabela: Struktura organizacyjna brytykskich brygad piechoty biorących udział w bitwie pod
Colenso36.
5. brygada piechoty
• 1. bat. piechoty
Cannaught Rangers
• 1. bat. królewskich
fizylierów z Inniskin
• 2. bat. królewskich
fizylierów z Dublina
• 1. bat. piechoty
Scotish Borders
2. brygada piechoty
• 2. bat. piechoty
West Surrey
• 2. bat. piechoty
West Yorkshire
• 2. bat. piechoty
East Surrey
• 2. bat. piechoty
Devonshire
6. brygada piechoty
• 1. bat. królewskich
fizylierów walijskich
• 2. bat. królewskich
fizylierów irlandzkich
• 2. bat. fizylierów
szkockich
• 2. bat. królewskich
fizylierów
4. brygada piechoty
• 2. bat. piechoty
Scotisch Rifles
• 1. bat. piechoty
Durchan Light Infantry
• 3. bat. piechoty
Kings Royal Corps
• 1. bat. piechoty z
Rifle Brigade
Gdy generał Buller został poinformowany o sytuacji generała Harta rozkazał wesprzeć 5.
brygadę przez 4. lekką brygadę. Jednak nim 4. brygada dotarła w rejon walk, żołnierze Harta
zdążyła się już wycofać z rejonu zakola rzecznego.
W rejonie Colenso natarcie przebiegało bez większych przeszkód, do czasu aż 66. i 14. bateria dowodzona przez pułkownika Charlesa Longa wyprzedziła eskortującą ją piechotę z 2.
brygady. Long ok. godziny 6.30 rozstawił swoje baterie na wschód od Colenso na przeciw
fortu Wylie w odległości poniżej kilometra od stanowisk burskich. Wedle planu nakreślonego
przez generała Bullera, baterie dowodzone prze pułkownika Longa miały nie zbliżać się na
odległość mniejszą niż 2 tys. jardów do rzeki oraz pozostawać pod osłoną piechoty. Niesubordynacja Longa zaważyła nad dalszym przebiegu bitwy. Nim jeszcze baterie 66. i 14. oddały
pierwsza salwę w kierunku Burów, znalazły się pod ostrzałem nieprzyjaciela. Po ok. 30 minutach angielscy artylerzyści opuścili stanowiska bojowe. W większości opracowań przyjmuje się
pogląd, iż do opuszczenia dział zmusił artylerzystów huraganowy ogień z broni ręcznej. Jednak nie można się z tym zgodzić. Odległość, w jakiej rozstawione zostały działa 14. i 66. baterii polowej wynosiła ok. 1 000 jardów (912 m) od pozycji burskich i uniemożliwiała przeprowadzenie skutecznego ostrzału z broni ręcznej. Wydaje się więc wątpliwe, aby strzelcy burscy
byli w stanie zmusić ogniem z broni ręcznej Brytyjczyków do opuszczenia zajmowanych pozycji. O wiele bardziej prawdopodobne wydaje się, że to skuteczny ostrzał artyleryjski zmusił
Brytyjczyków do porzucenia dział. Naprzeciw brytyjskich baterii znajdowało się pięć armat
burskich – trzy armaty polowe kal. 75 mm, jedno działko Maxim-Nordenfeld oraz jedna haubica kal. 120 mm. To zapewne ostrzał z tych dział przyczynił się w największym stopniu do
opuszczenia stanowisk przez brytyjskich artylerzystów.
Gdy generał Buller został poinformowany o tym, co zdarzyło się z bateriami pułkownika
Longa, rozkazał 6. brygadzie fizylierów generała Burtona skierować się natychmiast w rejon
Colenso. Około godziny 7.00 w rejon miasta dotarła 2. brygada generała Hildyarda, w kilka
minut później znalazła się tam 6. brygada. Na szczególną uwagę zasługuje również sposób,
w jaki 2. brygada dostała się do Colenso. Hildyard rozkazał rozluźnić szyk oraz zezwolił swoim ludziom na wykorzystanie osłon terenowych dla osłony przed ostrzałem37, dzięki czemu
36 Na podstawie: I. K n i g h t, Colenso…, s. 49; A. C. D o y l e, The Great Boer War, London 1902, s. 64; M. M.
E v a n s, Encyclopedia…, s. 293-294.
37 Ibidem, s. 234.
193
poniósł minimalne straty, mimo że od ok. 800 m przed Colenso dowodzona przez niego
brygada znajdowała się pod ostrzałem burskim38. Zarazem jako jedyna 2. brygada osiągnęła
pozycje wyjściowe do ataku na wzgórza położone na północ od miasta. Buller wraz ze swoim
sztabem także przeniósł się w rejon Colenso, wszystko po to, aby próbować ewakuować 12
dział z 14. i 66. baterii polowej.
W tym samym czasie siły dowodzone przez lorda Dundonalda zaległy pod ogniem Burów
pod Hlangwane. Bez wsparcia piechoty z 6. brygady lord Dundonald posiadał zbyt mało
ludzi, aby wywiązać się z powierzonych mu zadań. Po godzinie 7.00 kawaleria otrzymała rozkaz wycofania się na pozycje wyjściowe. Około godziny 7.00 generał Buller zarządził odwrót
spod Colenso. W historiografii często określa się tę decyzję jako pochopną, wszak większość
jednostek Bullera nie weszła nawet do walki. Jednak biorąc pod uwagę przebieg wypadków,
niedobory w zaopatrzeniu, zwłaszcza niedostatek wody pitnej oraz brak odpowiedniej wiedzy
o siłach nieprzyjaciela, nie można się dziwić Bullerowi, że próbował jak najszybciej oderwać
swoje wojska od styczności z wrogiem.
Do południa Anglicy desperacko próbowali ewakuować działa z 14. i 66. baterii. Udało się
uratować jedynie 2 z 12 dział porzuconych przez żołnierzy pułkownika Longa. Około godziny 15.00 wszystkie oddziały brytyjskie wróciły do obozu i rozpoczęły wymarsz do oddalonego o 11 km na południe od Colenso miasta Frere, aby uzupełnić zapasy wody. Ostatni akord
starcia rozegrał się o godzinie 16.30, gdy część Burów przekroczyła rzekę w rejonie miasta,
aby zdobyć działa porzucone przez Brytyjczyków.
Straty angielskie w bitwie pod Colenso wyniosły 143 zabitych, 755 rannych (w większości
lekko) i 240 zaginionych39. Straty burskie wyniosły natomiast tylko 40 zabitych i rannych40.
Wbrew obiegowej opinii często znajdującej odbicie w historiografii, bitwy pod Colenso nie
można nazwać klęską, podobnie zresztą jak w wypadku pozostałych bitew tzw. „czarnego
tygodnia”. Z militarnego punktu widzenia przegrane te odbiły się negatywnie bardziej na
morale wojsk brytyjskich niż na ich rzeczywistej sprawności bojowej. Straty Brytyjczyków
wynosiły w bitwie pod Colenso zaledwie 3% sił Bullera41. Morale wojsk brytyjskich mimo
niepowodzeń zostało utrzymane na zadawalającym poziomie.
W wymiarze propagandowym natomiast „czarny tydzień” był dotkliwym ciosem dla Wielkiej Brytanii. Niepowodzenia armii brytyjskiej wstrząsnęły opinią publiczną w Anglii i były
jedną z głównych przyczyn odwołania generała Bullera ze stanowiska głównodowodzącego
siłami angielskimi w Południowej Afryce. Po bitwie pod Colenso Buller przesłał wiadomość
do Ladysmith, w której uznał za zasadne poddanie miasta. Ta feralna wiadomość miała równie duży wpływ na odwołanie generała Bullera ze stanowiska, co porażka pod Colenso42. 18
XII 1899 r. odebrano Redversowi Bullerowi dowodzenie nad całością sił brytyjskich w Południowej Afryce. Następcą Bullera zastał generał lord Frederick Roberts, który wcześniej dowodził siłami brytyjskimi w Afganistanie.
38 E. D. B r o o k s, The Kaiser’s Army. The Politics of Military Technology in German During Machine Age 1871–1914,
Oxford–New York 2001, s. 86, 89.
39 Dane na podstawie: T. P k e n h a m, op. cit., s. 240. Oszacowanie strat Brytyjczyków w bitwie dokonane
przez innych autorów jest bardzo zbliżone lub bazuje na danych przytoczonych przez Pakenhama.
40 Częściowa lista strat burskich została zamieszczona w raporcie generała Bothy dotyczącym bitwy, sporządzonym 19 XII 1899 r. C. J. B e r n a r d, General Botha at….
41 H. W h i t e h o u s e, Battle in Africka 1879–1914, Camberley 1987, s. 47; A. J. E c h e a v a r r i a, Imaging future War, London 2007, s. 30.
42 M. L e ś n i e w s k i, Wojna…, s. 97.
194
O przebiegu kampanii w Natalu w 1899 r. zadecydowały głównie poszczególne błędy
podwładnych Bullera. Plan przełamania obrony burskiej pod Colenso został zniweczony
przez brawurę i lekkomyślność generała Harta i pułkownika Longa. Najbardziej rażącym
błędem Bullera była rezygnacja ze zdobycia wzgórza Hlangwane, co mogło przechylić szalę
zwycięstwa na stronę brytyjską, a na pewno poprawiłoby sytuację taktyczną wojsk brytyjskich43.
W historiografii podnoszona jest kwestia zlekceważenia Burów przez generała Bullera44.
Wiemy, że dowódca brytyjski oceniał siły przeciwnika na kilkadziesiąt tysięcy ludzi45, w depeszach przesyłanych do Londynu sugerował także, iż przeprawienie się przez Colenso będzie
wiązać się z dużymi stratami46. Dodatkowo Buller kurczowo trzymał się linii komunikacyjnych oraz zrezygnował z podzielenia swoich wojsk w Natalu. Pod Colenso Buller przez dwa
dni ostrzeliwał pozycje burskie w nadziei na osłabienie przeciwnika przed atakiem. Czy można spodziewać się takiej ostrożności po człowieku, który rzekomo lekceważy przeciwnika? To
wszystko sprawia, że teza o zlekceważeniu Burów wydaje się być wysoce wątpliwa. Paradoksalnie, gdyby Buller rzeczywiście zlekceważył przeciwnika i przystąpił do ataku jeszcze 13 XII
1899 r., odniósłby najprawdopodobniej sukces nad Burami, zdemoralizowanymi na skutek
ostrzału artylerii.
Wygrana bitwa pod Colenso, jak i tzw. „czarny tydzień”, stworzyła nadzieje dla Pretorii i
Blomfontein na zwycięskie wyjście z wojny. Zwycięstwo podniosło również prestiż republik
burskich na arenie międzynarodowej, jednak nie dostarczyło Burom jakiś innych, wymiernych
korzyści politycznych. Nie można także nie doceniać wpływu bitwy na znaczne podniesienie
morale Burów.
„Czarny tydzień” dla Brytyjczyków był zimnym prysznicem. Uświadomił on zarówno dowódcom wojskowym, jak i politykom, że wojna w Południowej Afryce będzie bardzo kosztownym i długotrwałym przedsięwzięciem. Doświadczenia grudnia 1899 r. skłoniły Brytyjczyków nie tylko do zwiększenia liczby wojsk zaangażowanych w konflikt, lecz także do
zmiany celów strategicznych oraz zwiększenia mobilności armii, czego efektem był sukces
ofensywy marszałka Robertsa z 1900 r.
Louis Botha po latach stwierdził, że „wypad” pułkownika Longa uchronił Anglików przed
klęską w bitwie pod Colenso47. Z całą pewnością postawa Longa miała decydujący wpływ na
przebieg bitwy. Całe zamieszanie z 14. i 66. baterią dział polowych uniemożliwiło przeprowadzenie szturmu na pozycje burskie pod Colenso. Kto jak kto, ale Botha, przed którym
drzwi do kariery politycznej i wojskowej stanęły otworem, po sukcesie odniesionym pod Colenso powinien być wdzięczny za to pułkownikowi Longowi.
Ibidem, s. 96.
M. L e ś n i e w s k i, Wojna…, s. 96.
45 B. N a s s o n, op. cit., s. 131.
46 T. P a k e n h a m, op. cit.
47 M. M. E v a n s, Encyclopedia…, s. 67; i d e m, The Boer War…, s. 55.
43
44
195
ANEKS
Mapa nr 1: Ofensywa Burów w Natalu i Koloni Przylądkowej (październik 1899 r.)
Mapa nr 2: Ofensywa Burów w Natalu (październik 1899 r.)
196
Mapa nr 3: Działania operacyjne sił Brytyjskich w Natalu (listopad – grudzień 1899 r.)
Mapa nr 4: Przebieg bitwy pod Colenso
197
Marta Miazek
Uniwersytet Łódzki
ROLA PRASY W WOJNIE BURSKIEJ 1899–1902 JAKO PRZYKŁAD WZROSTU
UDZIAŁU MEDIÓW W KONFLIKTACH ZBROJNYCH
W obecnych czasach uznajemy media za oczywistego i niezbędnego uczestnika konfliktów
zbrojnych. Wojna, której nie relacjonują, nie istnieje w powszechnej świadomości. Sytuacja ta
kształtowała się od początku XIX w. W Wielkiej Brytanii doniesienia z wojny napoleońskiej
zajmowały poczesne miejsce w prasie. Pierwsze fotografie pojawiły się już w relacjach z wojny
krymskiej i na większą skalę – z amerykańskiej wojny secesyjnej1. Mimo to często uznaje się
dopiero wojnę burską za pierwszą nowoczesną wojnę medialną2. Właśnie bowiem w trakcie
tego konfliktu wypracowano wzorce współpracy armii i mediów, mające obowiązywać przez
większą część XX w. Po raz pierwszy dowództwo armii musiało dostosować się do
zaangażowania mediów na tak szeroką skalę, a politycy do znacznego wzrostu odbiorców
przekazu medialnego. Postęp techniczny nie tylko przyspieszył przekazywanie informacji,
zmierzając do jego globalizacji, ale i umożliwił wykorzystywanie środków wizualnych, w celu
skuteczniejszego oddziaływania na opinię publiczną. Ludzie nie tylko mogli przeczytać o
wydarzeniach, ale również je zobaczyć. Wszystkie te zjawiska skumulowały się w trakcie wojny
burskiej, dając prasie niespotykane wcześniej wpływy i zapoczątkowując debatę o jej miejscu w
dyskursie publicznym.
Potęga prasy objawiła się jeszcze przed rozpoczęciem wojny burskiej. Według Pakenhama,
Joseph Chamberlain, Sekretarz ds. Kolonii i Alfred Milner, Brytyjski Wysoki Komisarz dążyli do
wojny i z pomocą prasy przekonali większość opinii publicznej, że była ona sprawą najwyższej
wagi dla Imperium Brytyjskiego. Ich działania wplątały Salisbury’ego w wojnę „dla ludzi,
którymi pogardzamy i dla terytorium, które nie przyniesie Anglii żadnych korzyści”3.
Prasa nie była jedynym medium dostępnym w czasie wojny burskiej. Obok niej sporą
popularnością i wpływem cieszyły się książki i pamflety. Znaczną liczbę książek na temat wojny
burskiej wydawano na bieżąco, niemal od chwili rozpoczęcia konfliktu. Jeden z australijskich
autorów już w 1903 r. przepraszał czytelników za męczenie ich „kolejnym grubym tomiskiem”
– i nie bez podstaw. Do 1900 r. „United Service Magazine” zrecenzował już ponad dwa tuziny
książek, a do 1903 r. wydano ich niemal sto4. Wśród ich autorów znaleźli się pisarze tej miary,
co Edgar Wallace, Rudyard Kipling czy sir Arthur Conan Doyle.
Ważną rolę odegrały również pamflety i ulotki rozpowszechniane w Wielkiej Brytanii i Kolonii
Przylądkowej. Niektóre z nich były wydawane anonimowo, inne były firmowane imieniem
najbardziej znanych osobistości brytyjskiej polityki. Różniły się znacznie stylem i tonem,
poczynając od dobrze uargumentowanych i udokumentowanych tez, a na najbardziej
bezwstydnych odwołaniach do patriotyzmu, humanitaryzmu, narodowych czy rasowych
K. O. M o r g a n, The Boer War and the Media. 1899–1902, „Twentieth Century British History”, 2002, nr 1, s. 12.
D. L o w r y, When the World Loved the Boers, „History Today”, 1999, nr 5, s. 1.
3 T. P a k e n h a m, Scramble for Africa, London 1991, s. 561.
4 B. N a s s o n, Waging Total War in South Africa. Some Centenary Writings on the Anglo-Boer War. 1899–1902, „The
Journal of Military History”, 2002, nr 3, s. 814.
1
2
199
uprzedzeń kończąc5. Pamflety z tego okresu mogą więc być podzielone na dwie grupy,
przeznaczone dla różnych czytelników. Jedna z nich posługiwała się racjonalnymi argumentami,
bazującymi na faktach. Druga używała obelg, jadu, negatywnych skojarzeń i stereotypów. Ich siła
wyrazu była tym większa, że nie były one skrępowane przez standardy dobrego dziennikarstwa
czy choćby prawdę o danej sprawie. Stanowiły narzędzie, służące do przekonywania ludzi do
konkretnego punktu widzenia, a zatem propagandę w najczystszej postaci.
W moim artykule skupię się jednak na prasie. Ze względu na jego ograniczone rozmiary, nie
będę oczywiście w stanie przedstawić wszystkich aspektów tak złożonego problemu, lecz
poprzestanę na przyczynach wzrostu zaangażowania prasy brytyjskiej w wojnę burską, w
porównaniu z wcześniejszymi konfliktami i realiami współpracy pomiędzy korespondentami
wojennymi a cenzorami wojskowymi. Następnie przejdę do analizy różnic pomiędzy grupami
gazet w ich podejściu do relacjonowania wydarzeń z wojny burskiej, jak i do samej wojny jako
takiej oraz ich wpływu na opinię publiczną w Wielkiej Brytanii i dominiach. Pragnę podkreślić,
że przedmiotem tego artykułu będą jedynie media w Imperium Brytyjskim.
W trakcie wojny burskiej liczba czytelników gazet w Wielkiej Brytanii znacznie wzrosła w
porównaniu z okresem wojny secesyjnej. Było to konsekwencją wprowadzenia powszechnej
edukacji podstawowej na mocy tzw. Aktu Forstera z 1870 r.6 Tworzył on podstawy sieci szkół
podstawowych dla dzieci w wieku od 5 do 12 lat i choć wprowadzenie w życie powszechnego
obowiązku szkolnego wymagało kilku dodatkowych ustaw i upływu czasu, liczba obywateli
brytyjskich umiejących czytać i pisać zwiększała się w szybkim tempie. Jak podaje Kenneth
Morgan, naprzeciw potrzebom tej grupy wyszli nowi właściciele gazet. Ich publikacje nie
utrzymywały stonowanego stylu artykułów „Times’a” czy „Daily News”, lecz starały się trafić w
mniej wybredne gusta masowego odbiorcy. Do ich popularności przyczyniała się również cena
– wydany po raz pierwszy w 1896 r. przez Alfreda Harmswortha „Daily Mail” kosztował tylko
pół pensa. W pierwszej połowie 1900 r. osiągnął on niespotykany wcześniej dzienny nakład
ponad miliona egzemplarzy7.
Tworzenie nowych, tańszych tytułów zostało ułatwione przez pojawienie się agencji
prasowych. Pierwsza z nich, Reuters, założona w 1851 r. przez niemieckiego imigranta Paula
Reutera, początkowo zajmowała się tylko przekazywaniem kursów giełdowych pomiędzy
Londynem i Paryżem. Z czasem jednak rozszerzyła swój zasięg wszędzie tam, gdzie docierał
kabel telegraficzny i zaczęła przekazywać inne wiadomości. W 1865 r. jako pierwsza
powiadomiła państwa europejskie o zamachu na prezydenta Lincolna8. Inne agencje, obecne w
Afryce Południowej w trakcie wojny burskiej, to Central News Agency i Dalziel9. Wiele redakcji,
które nie mogły sobie pozwolić na wysłanie w teren zbyt wielu drogich korespondentów
wojennych, przedrukowywało wiadomości Reutersa lub też po prostu kopiowało je z innych
gazet, dodając tylko własny komentarz. Prowadziło to do konkurencji pomiędzy Reutersem a
tytułami prasowymi, mającymi aspiracje do przewodzenia w wyścigu informacyjnym, jak np.
„Times”, który wyrobił sobie renomę reportażami z wojny krymskiej10. Reporterzy narzekali
J. S. G a l b r a i t h, The Pamphlet Campaign on the Boer War, „The Journal of Modern History”, 1952, nr 2, s. 114.
K. O. M o r g a n, op. cit., s. 2.
7 Ibidem, s. 3.
8 Oficjalna strona agencji Reuters: http://thomsonreuters.com/about/company_history/#1890_-_1799 [dostęp z
dn. 23 XI 2008].
9 J. B e a u m o n t, The British Press during the South African War: the Sieges of Mafeking, Kimberley and Ladysmith, [w:] War
and the Media. Reportage and Propaganda. 1900–2003, red. M. C o n n e l l y, D. W e l c h, London 2005, s. 4.
10 J. B e a u m o n t, The Times at War. 1899–1902, [w:] The South African War Reappraised, red. D. L o w r y,
Manchester 2000, s. 72.
5
6
200
nieraz na faworyzowanie agentów Reutersa przez wojskowych11. W odpowiedzi na to „Times”
próbował tworzyć własną siatkę informacyjną z miejscowych agentów prasowych12.
Kolejną wymienioną wyżej cechą, charakterystyczną dla wojny burskiej i czyniącą z niej
konflikt przełomowy w dziedzinie zaangażowania mediów, był wzrost znaczenia strony
wizualnej, którą oprócz tradycyjnych ilustracji zaczęły także tworzyć fotografie, a nawet krótkie
filmiki. Związane to było oczywiście z rozwojem technik fotograficznych. Aparatów
fotograficznych użyto już wcześniej do dokumentacji wojny krymskiej czy amerykańskiej wojny
secesyjnej. Były to urządzenia wymagające specjalistycznej wiedzy i nieporęczne, większość z
tych fotografii została zatem wykonana przez profesjonalnych fotografów lub agencje.
Tymczasem zdjęcia, portretujące wojnę burską, najczęściej robione były przez amatorów. Było
to efektem udoskonalenia aparatów fotograficznych. Jak podaje Morgan, pod koniec lat 90.
XIX w. wynaleziono łatwy w obsłudze aparat Eastman Kodak, który można było bez wysiłku
nosić wszędzie ze sobą. W 1900 r. pojawił się na rynku prosty model „Brownie” i w ciągu kilku
miesięcy sprzedano 150 tys. takich aparatów. Posiadali je zarówno dziennikarze, jak i żołnierze,
a zdjęcia przez nich zrobione, zwłaszcza przedstawiające ciała poległych w bitwie pod Spion
Kop oraz obozy koncentracyjne, wywarły spory wpływ na opinię publiczną i jej stosunek do
wojny13.
Przechodzimy wreszcie do kwestii skali. Podczas gdy poprzednie brytyjskie wojny kolonialne
były opisywane przez garstkę korespondentów, latem 1900 r. znajdowało się w Afryce 58
reporterów, w tym ok. 20 tylko z „Times’a”14. Rok później było ich już ok. 20015. To
niespotykane dotąd zaangażowanie prasy wymusiło powstanie nowych metod interakcji między
przedstawicielami mediów a wojskiem, zwłaszcza gdy chodziło o kwestię cenzury. Rozwiązania
wypracowane podczas wojny burskiej zostały później wykorzystane i dopracowane w czasie I
wojny światowej16.
Cenzura wojskowa była poważną przeszkodą dla przepływu wiadomości i ich zgodności z
rzeczywistością. Jak podaje Jacqueline Beaumont, korespondenci stacjonujący w oblężonym
Ladysmith otrzymali zakaz wspominania o chorobach czy o jakichkolwiek problemach z
zarządzaniem obozem dla cywilów. Całe paragrafy depeszy wysłanej przez dziennikarza „Daily
Mail” Henry’ego Nevinsona zostały wycięte przez cenzora wojskowego Edwarda Althama,
powszechnie znienawidzonego przez przedstawicieli prasy. Podobnie było w Mafekingu, gdzie
cenzor Hanbury-Tracy potrafił drzeć telegramy na drobne kawałki, jeśli nie spotkały się z jego
pełną aprobatą. Nie zezwalał nawet na opisywanie nieetycznych zachowań wroga, jak np.
ostrzeliwanie miejsc oznaczonych flagą Czerwonego Krzyża, gdyż uważał, że mogłoby to
osłabić morale w kraju17. Korespondentowi „Pall Mall Gazette”, Neilly’emu, udało się tak
rozwścieczyć cenzurę treścią swoich telegramów, że odebrano mu licencję. Musiał błagać, by
pozwolono mu wysłać cokolwiek. Skupił się jednak od tego czasu wyłącznie na losach cywilów.
Cenzorzy wojskowi troszczyli się nie tylko o „wyciek” poufnych informacji, ale także o
zachowanie morale zarówno opinii publicznej w kraju, jak i własnej armii. Kładli więc nacisk na
to, by wieści z placu boju, zwłaszcza z oblężonych miast, miały pozytywny wydźwięk i
K. O. M o r g a n, op. cit., s. 4.
J. B e a u m o n t, The Times…, s. 73.
13 K. O. M o r g a n, op. cit., s. 8.
14 Ibidem, s. 2.
15 D. W e l c h, Introduction, [w:] War and the Media…, s. X
16 Ibidem, s. XI.
17 J. B e a u m o n t, The British Press…, s. 7.
11
12
201
prezentowały optymistyczny obraz18. Trzeba też podkreślić, że była to postawa podzielana
przez część gazet (np. „Times”), które, zwłaszcza po „Czarnym Tygodniu” i w obliczu istnienia
aż trzech oblężonych miast, spragnione były jakichkolwiek dobrych wiadomości19. Niektórzy
korespondenci byli jednak w stanie przeprowadzić niewygodne dla armii fakty przez cenzurę,
dzięki ostrożnemu doborowi słów i przemycaniu treści „między wierszami”. Byli to przede
wszystkim przedstawiciele gazet, nastawionych krytycznie wobec wojny, jak np. „Morning
Leader” czy „Morning Post”20. Często zdarzało się też, że dowódcy brytyjscy nakładali na
dziennikarzy ograniczenia długości telegramów (np. do 30 słów), jeżeli ci chcieli wysłać je,
korzystając z wojskowych kanałów21.
Cenzura wojskowa nie była jedyną przeszkodą w dostarczeniu depeszy do londyńskiej
redakcji. Rząd brytyjski wprowadził bowiem w 1900 r. kontrolę kabli telegraficznych,
obejmującą również linie prywatne22. Podejrzane telegramy miały być zatrzymane na pewien
czas lub po prostu skonfiskowane, przy czym nie trzeba było powiadamiać o tym nadawcy
telegramu23. W połączeniu z trudnościami, związanymi z wysłaniem informacji z oblężonego
miasta lub odległego od cywilizacji pola bitwy, korespondenci wojenni nigdy nie mogli mieć
pewności, jaka część ich korespondencji w ogóle docierała do redakcji.
Większa część prasy zajęła wyraźne stanowisko w sprawie wojny oraz jej poszczególnych
aspektów i współtworzyła propagandę – czy to popierając imperialną politykę rządu, jak
„Times”, czy też aktywnie ją zwalczając, jak „Manchester Guardian”. Choć z powodu
wspomnianej już praktyki częstego opierania wiadomości na doniesieniach agencji Reuters ich
treść była bardzo zbliżona, komentarze w artykułach wstępnych nie pozostawiały zazwyczaj
wątpliwości, po której stronie znajduje się redakcja. Gazety nie były ściśle powiązane z
władzami czy uzależnione od nich, niemniej jednak niektórzy politycy doceniali możliwości
propagandowe prasy. Przykładem może być David Lloyd George, aktywny poseł opozycji i
przyszły premier, który nakłonił magnata cukierniczego George’a Cadbury’ego, by w styczniu
1901 r. wykupił gazetę „Daily News”. W efekcie gazeta w ciągu jednej nocy zmieniła profil z
liberalno-imperialnego na antywojenny i proburski24.
Zainteresowanie wojną wśród brytyjskiej opinii publicznej ulegało pewnej fluktuacji25 – na
początku przeważał entuzjazm i oczekiwanie szybkiego zakończenia wojny, potem krytycyzm
wobec armii brytyjskiej i spadek zainteresowania konfliktem na rzecz powstania bokserów w
Chinach, wreszcie, po ujawnieniu informacji na temat palenia farm i obozów koncentracyjnych,
coraz bardziej powszechne stawały się nastroje antywojenne. Były one w znacznej mierze
wywoływane przez ton doniesień prasowych. Można tu wyróżnić trzy wydarzenia, które
zmieniły nastroje Brytyjczyków i ich stosunek do wojny. Pierwszym z nich był „Czarny
Tydzień” (jak nazwano ciąg trzech klęsk brytyjskich w grudniu 1899 r.), kolejnym – przerwanie
oblężenia Mafekingu, a trzecim – opublikowanie raportu na temat obozów koncentracyjnych
dla burskich kobiet i dzieci przez Emily Hobhouse. Każde z nich wywołało burzliwe, choć
oczywiście odmienne, reakcje.
Ibidem, s. 8.
B. N a s s o n, The South African War. 1899–1902, London 1999, s. 96.
20 J. B e a u m o n t, The British Press…, s. 9.
21 Ibidem, s. 12.
22 J. H i l l s, What’s new? War, censorship and global transmission. From the Telegraph to the Internet, „The International
Communication Gazette”, 2006, nr 3, s. 199.
23 Ibidem, s. 201.
24 K. O. M o r g a n, op. cit., s. 8.
25 Ibidem, s. 12.
18
19
202
Warto tu również zauważyć, że prasa brytyjska nie tylko kreowała „patriotyczną gorączkę”,
ale sama nieraz musiała jej ulegać. Dobrym przykładem może być postawa redakcji „Leeds
Mercury”, kwestionującej początkowo decyzję rządu o wysłaniu milicji, przeznaczonej do
obrony kraju, do Afryki Południowej w reakcji na klęski „Czarnego Tygodnia”. Była to decyzja
entuzjastycznie poparta przez większą część prasy, ale redaktorzy „Leeds Mercury” byli
przeciwni wojnie wogóle, a temu postanowieniu w szczególności i dali temu wyraz w artykułach
z 18, 19 i 20 XII 1899 r. Jednakże masowe poparcie społeczeństwa dla wysłania wszelkiego
możliwego wsparcia dla żołnierzy brytyjskich w Afryce sprawiło, że już 21 XII redakcja
zmuszona była zmienić front. Kontynuowała swoje protesty wobec samej wojny, ale
bezwarunkowo wsparła wysyłanie ochotników26. Nie byli wyjątkiem, w okresie tuż po
„Czarnym Tygodniu” Robert Blatchford, jeden z założycieli socjalistycznego pisma „The
Clarion”, napisał: „Jestem socjalistą i miłośnikiem pokoju, ale jestem także Anglikiem. Kocham
moich współbraci ze wszystkich narodów… ale kocham Anglię bardziej niż jakikolwiek inny
kraj. Nie jestem jingo, jestem przeciwny wojnie. Ale całym sercem jestem z oddziałami
brytyjskimi”27.
Wojna burska posłużyła wielu osobom jako skuteczne narzędzie do autopromocji, dzięki
dobrym kontaktom z dziennikarzami i zapotrzebowaniu mediów na bohaterów. Szczególną rolę
odegrał tu „Daily Mail”, który od swojego powstania w 1896 r. koncentrował swoją uwagę na
przedstawianiu sławnych osobistości. W trakcie wojny burskiej wydrukował m.in. artykuły
biograficzne o dowódcach brytyjskich (White, Kekewich), ale prawdziwą gwiazdą okazał się
Robert Baden-Powell, założyciel skautingu i dowódca oblężonego garnizonu w Mafekingu28.
Pakenham opisuje go jako zupełnie odmienny rodzaj brytyjskiego pułkownika, będącego
zarazem konwencjonalnym dowódcą, jak i ekshibicjonistą i ekscentrykiem. Prasa pokochała go
za umiejętność komponowania raportów w iście przysłowiowym stylu: „All well. Four hours
bombardment. One dog killed”, za fantazję i barwną biografię29. Sympatia prasy przerodziła się
szybko w ogólną popularność. Jeszcze przed zakończeniem oblężenia Mafekingu jego siostra
Agnes w taki sposób opisywała mu sytuację w kraju: „Wszyscy o tobie mówią. Jesteś bohaterem
dnia. Wszystkie gazety opisują twoje różnorodne talenty. Twoje zdjęcie można dostać w każdym
sklepie”. Kilka dni później, w kwietniu 1900 r., napisała do niego sama sędziwa królowa: „Nie
przestaję obserwować z zaufaniem i podziwem waszej cierpliwej i rezolutnej obrony […] pod
twoim zawsze pomysłowym dowództwem”30. Gdy oblężenie Mafekingu zostało przerwane po
217 dniach, prasa przypisała całkowitą zasługę Baden-Powell’owi:
Cała obrona opierała się na zwykłym bluffie, a Burowie mogli zdobyć miasto bez większego trudu. Ale
Mafeking uratowano nie tylko dzięki inteligencji, serce również miało swój udział w tych długich,
niebezpiecznych dwustu siedemnastu dniach oblężenia. Komendant garnizonu, pułkownik Baden-Powell,
miał i rozum, i serce31.
Churchill zaś opisał go w „Great Contemporaries”, w podobnym duchu: „W tych dniach
Baden-Powell przerósł sławą prawie wszystkie publiczne autorytety w Anglii. Anglicy spoglądali
na niego jak na z dawna oczekiwanego bohatera wojennego”32. Co ciekawe, Winston Churchill
26 S. M. M i l l e r, In Support of the „Imperial Mission"? Volunteering for the South African War. 1899–1902, „The Journal of
Military History”, 2005, nr 3, s. 693.
27 Ibidem, s. 695.
28 J. B e a u m o n t, op. cit., s. 4.
29 T. P a k e n h a m, The Boer War, London 1979, s. 397.
30 Ibidem, s. 398.
31 W. H a n s e n, Wilk, który nigdy nie śpi. Pełne przygód życie lorda Baden-Powella, Warszawa 2004, s. 125.
32 Ibidem, s. 127.
203
również zawdzięczał początek swojej kariery politycznej sławie zdobytej jako korespondent
wojenny podczas wojny burskiej33.
Można też zaobserwować pewne trendy w rozkładzie sympatii proburskich pod względem
geograficznym. Jak zauważa Kenneth Morgan, do połowy 1901 r. opinia publiczna w Anglii, a
jeszcze bardziej w Szkocji, wykazywała nastroje prowojenne i ochoczo brała udział w
propagandowych działaniach rządu34. Sukcesy w służbie wojskowej Imperium stały się w XIX
w. jednym z filarów szkockiej tożsamości35. Czołowym propagatorem tej idei była szkocka
prasa. W trakcie wojny burskiej oficjalne wiadomości z frontu były obficie uzupełniane przez
publikowanie listów i fragmentów dzienników żołnierzy, dając szkockim czytelnikom bardziej
osobiste spojrzenie na konflikt i zapewniając stały dopływ ochotników36. Sprawy miały się już
odmiennie w Walii, gdzie dużym wpływem cieszył się Lloyd George, a walijskojęzyczna prasa
wyrażała się bardzo pozytywnie o Burach37. Sytuacja była bardziej skomplikowana w Irlandii,
gdzie stosunek do wojny burskiej stał się kolejnym przedmiotem sporu między entuzjastycznie
nastawionymi wobec wojny unionistami i nacjonalistami. Sympatie tych ostatnich dobrze
przedstawia fragment artykułu wstępnego z irlandzkiej gazety „Southern Star” z 26 V 1900 r.:
Gdy rozważane jest prawdopodobieństwo poddania się Burów, trzeba wziąć pod rozwagę uparty patriotyzm
tej rasy, oraz uświadomić sobie, że mają oni do czynienia z najbardziej nielitościwym, aroganckim i
nieprzejednanym wrogiem, jakiego ten świat mógł wyprodukować. Gdyby przez poddanie się mogli zachować
choć część swojej wolności, można by przypuszczać, że poddaliby się. Ale powiedziano im już na początku, że
mają być zredukowani do tego samego stanu poddaństwa co tubylcy z Zachodniego Wybrzeża i żyć w
gorszych warunkach niż Hindusi38.
Także w Kanadzie spór o stosunek do wojny burskiej pogłębił podziały między
nacjonalistyczną, francuskojęzyczną częścią ludności a – wykazującą sporą sympatię wobec idei
imperialnych – angielskojęzyczną większością39. W Indiach początkowe poparcie dla Wielkiej
Brytanii zostało szybko stłumione przez niechęć Brytyjczyków do wykorzystania indyjskich
wojsk w południowoafrykańskiej kampanii, określanej od tego momentu w indyjskiej prasie
jako sahib’s war. Co więcej, dla zwolenników użycia siły w walce o prawa Hindusów, podobnie
zresztą jak dla nacjonalistów irlandzkich, Burowie stali się wzorem godnym nie tylko podziwu,
ale i naśladowania40.
Szczególny entuzjazm wybuch wojny wzbudził w Australii. Po „Czarnym Tygodniu” prasa
australijska niemal jednogłośnie uznała, że nie tylko prestiż, ale wręcz sama egzystencja
Imperium znalazła się w niebezpieczeństwie i w związku z tym wszystkie jego części powinny
wykazać solidarność wobec metropolii i wspomóc ją w walce41. Oczywiście dla Australii kwestia,
kto sprawował kontrolę nad Afryką Południową, miała żywotne znaczenie, ale względy
strategiczne były przez prasę poruszane znacznie rzadziej niż ideologiczne i sentymentalne.
Dominowały podziękowania dla Wielkiej Brytanii za zapewnienie bezpieczeństwa Australii
przez jej flotę, nawoływania do wspomożenia jej z całych sił oraz nagonka na pacyfistów. Choć
A. K a s t o r y, Winston Spencer Churchill, Wrocław 2004, s. 33.
K. O. M o r g a n, op. cit., s. 10.
35 E. W. M c F a r l a n d, Empire-Enlarging Genius. Scottish Imperial Yeomanry Volunteers in the Boer War, „War In
History”, 2006, s. 301.
36 Ibidem, s. 325
37 K. O. M o r g a n, op. cit., s. 10.
38 „The Southern Star”, 26 V 1900 r.
39 D. L o w r y, op. cit., s. 2.
40 Ibidem, s. 3.
41 B. P e n n y, Australia's Reactions to the Boer War. A Study in Colonial Imperialism, „The Journal of British Studies”,
1967, nr 1, s. 107.
33
34
204
tych ostatnich nie było wielu, byli atakowani z nieproporcjonalną energią. Barbara Penny
przywołuje takie cytaty jak: „Quaker-like belief in peace, the patriots of isms – the goody-goody
isms, the namby pamby individuals who believe in the doctrine of peace at any price, those who
cry 'peace, peace' when there is no peace, czy seek to climb to power by paths made slippery
with the blood of their fellow-subjects”42. Było jasne, że pacyfizm zaczął być postrzegany jako
sprzeczny z patriotyzmem, a w radykalnej prasie wręcz utożsamiany ze zdradą.
Podział na imperialistów i pro-Burów sprowadzał się więc nie tyle do oceny samego
konfliktu, lecz do sympatii wobec rządu brytyjskiego i sporu o wartości. Imperialiści w Wielkiej
Brytanii i koloniach wierzyli, że sama istota Imperium znalazła się na szali43, podczas gdy
przeciwnicy wojny uważali ją za próbę odrzucenia tradycyjnych zasad na rzecz nowej,
imperialnej moralności44. W przypadku profilu gazety, osoba i poglądy redaktora naczelnego
miały zazwyczaj decydujące znaczenie. Nie bez powodu pierwszą decyzją Cadbury’ego i Lloyd
George’a po wykupieniu „Daily News” było pozbycie się zasłużonego redaktora sir Edwarda
Cooka45. Relacje korespondentów wojennych często były nie tylko dobierane, ale i cenzurowane
przez redaktorów naczelnych, tak, by pasowały do ich wizji. Jak wielki wpływ miał redaktor
naczelny na profil gazety można pokazać na przykładzie tytułów „Manchester Guardian” i
„Times”.
Redaktorem „Manchester Guardian” był C. P. Scott, jeden z parlamentarzystów najbardziej
zaangażowanych w krytykę wojny i rządu. Nic więc dziwnego, że jego gazeta nie ustawała w
krytyce wydarzeń, prowadzących do wojny oraz brytyjskiego sposobu jej prowadzenia46.
Koncentrowała się ona częściowo na publikowaniu artykułów na temat działalności takich
filantropów, jak Emily Hobhouse i uświadamianiu brytyjskiej opinii publicznej ogromu
cierpienia burskich cywilów, szczególnie kobiet i dzieci. George Buckle, redaktor naczelny
„Times’a”, był bezkrytycznie oddany Cecilowi Rhodesowi („Times” był zamieszany w skandal,
wywołany kilka lat wcześniej przez Rajd Jamesona, ze względu na bezwarunkowe wsparcie
udzielone wtedy Rhodesowi) i uchodził za żarliwego obrońcę uitlanderów, których żądania
równych praw wyborczych zostały wykorzystane jako pretekst do wybuchu wojny47. Jedna z
najsłynniejszych dziennikarek, Flora Shaw, również wspierająca Rhodesa, przysłała specjalny
raport z Południowej Afryki, zdeterminowana odeprzeć ataki nieustępliwej proburskiej prasy w
Anglii:
No one can pass through the camps and see the happy faces of thousands of children who cluster round the
schools and soups kitchen without realizing the state of harmony which exists between them and the English
authorities who are governing them48.
Buckle i Shaw byli imperialistami i rozumieli patriotyzm jako wspieranie rządu i ekspansji
Imperium. Z kolei dla Scotta pojęcie to oznaczało gotowość do krytyki postępowania własnego
kraju, kiedy wymagała tego sytuacja. Ponad wszystko „Guardian” sprzeciwiał się usiłowaniom
konserwatystów, by zrównać patriotyzm ze wsparciem dla tego rządu, który akurat znajduje się
u władzy. Dla Scotta patriotą był ten, kto wyrażał swobodnie swoje zdanie z dbałości o interesy
Ibidem, s. 105.
D. L o w r y, op. cit., s. 2.
44 M. H a m p t o n, The Press, Patriotism ant the public discussion. C. P. Scott, the Manchester Guardian and the Boer War. 1899–
1902, „The Historical Journal”, 2001, nr 1, s. 192.
45 K. O. M o r g a n, op. cit., s. 8.
46 M. H a m p t o n, op. cit., s. 192.
47 K. O. M o r g a n, op. cit., s. 3.
48 D. H e l l y, H. C a l l a w a y, Journalism as active politics. Flora Shaw, The Times and South Africa, [w:] The South African...,
s. 61.
42
43
205
Wielkiej Brytanii. Właśnie dla dobra prawdziwego patriotyzmu, jak również z troski o misję
gazety, „Guardian” poświęcił tak wiele miejsca atakowaniu koncepcji, zakładającej, że
patriotyzm wymaga zaniechania wszelkiej krytyki49.
Jak już było wspomniane, pomimo znacznych różnic w poglądach, gazety brytyjskie
wykazywały nieraz nie tylko podobieństwa w treści artykułów (bazujących na agencjach
prasowych lub kopiowanych z siebie nawzajem), ale często również w stylu prezentowania
argumentów na rzecz popieranej sprawy. Każda ze stron posługiwała się stereotypami dla
udowodnienia swoich tez, często znacznie wykraczających poza sam konflikt. Przeważająca
większość brytyjskich gazet pozostała probrytyjska i imperialistyczna do samego końca wojny.
Jak zauważa Morgan:
dziennikarze londyńscy mieli tendencję przedstawiania Burów jako prymitywnych, zacofanych i żyjących w
izolacji wieśniaków. Często byli też opisywani z użyciem terminów właściwych zwierzętom jak „stada” lub
„hordy”, których podbicie przez Brytyjczyków było nieuniknionym rezultatem społecznego darwinizmu i
wpływu naukowej zasady doboru naturalnego.
Prasa opozycyjna także powszechnie używała stereotypów, z tym, że preferowała ona
romantyczne przedstawianie Burów, jako ludzi energicznych, protestanckich, kochających
wolność i rodzinę50.
Idealizowanie Burów szło w parze z demonizowaniem kapitalizmu i imperializmu, często nie
bez sporej dozy antysemityzmu. J. A. Hobson nie był wyjątkiem, kiedy określał
południowoafrykańskich magnatów finansowych jako „kosmopolityczno-żydowskich
manipulatorów, poszukiwaczy zysku i konspiratorów”51. Australijski „The Bulletin” był tylko
jedną z publikacji używających słowa „Jewhannesburg” w miejsce Johannesburga. Pojawiały się
opinie, że „polityka rządu brytyjskiego była wynikiem intryg i manipulacji kilku milionerówspekulantów i lichwiarzy – głównie Żydów”, jak pisał Arthur Griffith w wydanym przez siebie
pamflecie52. Choć antysemityzm nie był głównym motywem w dyskusji nad celowością wojny
burskiej, niewątpliwie pojawiał się wśród argumentów przeciwko niej.
Wojna burska nie była pierwszym konfliktem, w którym media odegrały znaczną rolę. Nie
była również pierwszym konfliktem, w którym wykorzystano telegraf, agencje prasowe czy
fotografię. Niewątpliwie jednak można ją uznać za pierwszy konflikt, w którym udział mediów
był najbardziej zbliżony do znanej nam rzeczywistości i który wyznaczył wzorce postępowania,
wykorzystane w późniejszych latach, poczynając od I wojny światowej. Badanie prasy z tego
okresu daje nam również szansę na wgląd w poglądy narodów tworzących Imperium Brytyjskie
na takie kwestie, jak: imperializm, związki dominiów z metropolią czy rodzące się nacjonalizmy.
Wojna burska przyczyniła się również do rozpoczęcia debat nad znaczeniem pojęcia „patriotyzm”, miejscem prasy w dyskursie publicznym czy etyką postępowania na wojnie. Reasumując,
prasa, książki i pamflety z tego okresu nie tylko odegrały ważką rolę w swoim czasie, ale są bezcennym źródłem dla historyków epoki, w której powstały.
49 M. M i a z e k, Wizerunek brytyjskich obozów koncentracyjnych w Południowej Afryce w prasie, polityce i propagandzie, s. 9
(maszynopis w posiadaniu autorki).
50 K. O. M o r g a n, op. cit., s. 5.
51 D. L o w r y, op. cit., s. 6.
52 B. P e n n y, op. cit., s. 110.
206
Kamil Śmiechowski
Uniwersytet Łódzki
INFORMACJE O ŁODZI NA ŁAMACH „PRZEGLĄDU TYGODNIOWEGO”
W LATACH 1866–1904
„Przegląd Tygodniowy” (pełny tytuł: „Przegląd Tygodniowy Życia Społecznego, Literatury i
Sztuk Pięknych”) to warszawski tygodnik pod redakcją Adama Wiślickiego, ukazujący się w latach
1866–1904. Czasopismo to wyrosło na fali ożywienia intelektualnego w Królestwie Polskim po
roku 1864 i odznaczało się aktywną kontestacją konserwatywnego światopoglądu, jaki panował w
ówczesnym, tradycjonalistycznym społeczeństwie polskim. Wkrótce potem stało się głównym
organem zwolenników pozytywizmu warszawskiego, zaś do jego czołowych współpracowników
należeli najwybitniejsi przedstawiciele tego nurtu ideowego – Aleksander Świętochowski – główny
ideolog pisma, autor słynnego manifestu My i wy z 1871 r., a także Julian Ochorowicz, Piotr
Chmielowski, Walery Przyborowski i inni. Wywodzili się na ogół z pokolenia wychowanków
Szkoły Głównej, które na studiach zetknęło się z nowymi prądami intelektualnymi, panującymi w
ówczesnej Europie Zachodniej. Wśród nich wymienić warto zwłaszcza filozofię pozytywistyczną,
reprezentowaną przez Augusta Comte’a, Johna Stuarta Milla czy Herberta Spencera oraz
darwinowski ewolucjonizm. Poglądy te czyniły z grona współpracowników „Przeglądu” z
przekonania racjonalistów i liberałów, opowiadających się za gruntowną modernizacją
społeczeństwa polskiego, jako jedyną szansą i drogą jego przetrwania w dobie zaborów.
„Przegląd”, choć w kolejnych dekadach tracił na znaczeniu, początkowo na rzecz „Prawdy”,
później zaś na skutek kryzysu światopoglądu pozytywistycznego, stanowił jedno z najbardziej
opiniotwórczych czasopism warszawskich doby zaborów1.
Sądzić można by, że Łódź, która w drugiej połowie XIX w. stała się niekwestionowaną stolicą
przemysłu Królestwa, musiała zajmować doniosłą pozycję w publicystyce „Przeglądu”. Niniejszy
artykuł jest w swej istocie próbą odpowiedzi na pytanie o miejsce informacji dotyczących
„polskiego Manchesteru” na łamach „Przeglądu Tygodniowego”. Artykuł nie rości sobie pretensji
do całościowego omówienia obrazu Łodzi, wyłaniającego się z łam stołecznego tygodnika. Skupia
się on raczej na zagadnieniach źródłoznawczych, w szczególności na formach prezentacji
wiadomości oraz ich liczbie na przestrzeni kolejnych lat. Sądzę, że takie ujęcie stanowić może
swego rodzaju przewodnik dla tych wszystkich, którzy chcieliby poszukiwać wiadomości na temat
Łodzi drugiej połowy XIX w. za pośrednictwem „Przeglądu Tygodniowego”.
Tematyka informacji o Łodzi, jakie znaleźć można na łamach „Przeglądu”, była jak dotąd
dwukrotnie poruszana w literaturze przedmiotu. Pewne uwagi na ten temat sformułował Wacław
Piotrowski przy omawianiu tematyki łódzkiej na łamach „Prawdy”2. Artykuł dotyczący obrazu
1 Z. K m i e c i k, Prasa warszawska w okresie pozytywizmu (1864–1885), Warszawa 1971, s. 77-93; i d e m, Prasa
polska w Królestwie Polskim i Imperium Rosyjskim w latach 1865–1904, [w:] Historia prasy polskiej, red. J. Ł o j e k, t. 2;
Prasa polska w latach 1864–1918, Warszawa 1976, s. 31-35; i d e m, Prasa warszawska w latach 1886–1904, Warszawa
1989, s. 47-56.
2 W. P i o t r o w s k i, Łódź w „Prawdzie” Aleksandra Świętochowskiego (1881–1886), „Przegląd Nauk
Historycznych i Społecznych”, 1954, t. 4, s. 239.
207
Łodzi w „Przeglądzie” w latach 1870–1875 opublikował Bogdan Mazan3. Pierwszy z badaczy
skupił uwagę na pierwszych korespondencjach z miasta z 1875 r., które poddał dość wnikliwej
krytyce. Warto przyjrzeć się bliżej ustaleniom Piotrowskiego. Pisał on, że:
na przestrzeni pierwszych dziesięciu roczników pisma spotykamy tylko dwie korespondencje z Łodzi – artykułu
o Łodzi ani jednego […]. W tym samym roczniku, w którym ukazały się omówione korespondencje z Łodzi, na
łamach tego samego felietonu [mowa tu o Echach warszawskich – przyp. K. Ś.] spotykamy m.in. 7 korespondencji z
Krakowa, 8 korespondencji ze Lwowa, 12 korespondencji z Florencji, 4 korespondencje z Petersburga itd., itd.…
Wszystkie przeważnie o wiele obszerniejsze od łódzkich4.
Wynikałby stąd wniosek, że w pierwszych latach swego istnienia „Przegląd Tygodniowy”
wykazywał znikome zainteresowanie Łodzią.
Znacznie szerszej kwerendy w poszczególnych numerach tygodnika dokonał Bogdan Mazan.
Podkreślał on, że katalog źródeł wiadomości był bardziej złożony – czołowym z nich była
„Kronika Krajowa”, część „Kroniki Powszechnej”. Ponadto temu autorowi udało się wydobyć
pewne informacje z artykułów wstępnych, doniesień giełdowych, korespondencji z czytelnikami
oraz przedruków z prasy polskiej i rosyjskiej5. Takie ujęcie problemu znacznie poszerza bazę
źródłową, nie zmienia jednak faktu, że w okresie do połowy lat 70. informacje o Łodzi gościły na
łamach „Przeglądu” relatywnie rzadko.
Piotrowski pogląd ten rozciągał na kolejne roczniki pisma z lat 80., podkreślając, że „brak w
nich artykułów poświęconych specjalnie Łodzi, a korespondencje zdarzają się równie
przypadkowo i rzadko”6. Opinia ta, jak sądzę, jest dość krzywdząca dla „Przeglądu
Tygodniowego” jako źródła informacji o Łodzi. Warto prześledzić problematykę oraz ilość
informacji na temat „polskiego Manchesteru”, pojawiających się ma łamach tygodnika aż do
końca badanego okresu.
Jak wspomniano artykuły monograficzne odnosiły się najczęściej do problematyki krajowego
przemysłu, dotykając jednocześnie zagadnień łódzkich. Począwszy od lat 80. XIX w. „Przegląd”
mocno zaangażował się w walkę o polonizację łódzkiego okręgu przemysłowego, uważanego
wówczas za zdominowany przez Niemców. Na walkę tę, poza krytyką istniejących stosunków,
składało się też apelowanie o otwarcie podwojów łódzkich fabryk dla miejscowej inteligencji
technicznej. Artykuły na ten temat pisane były przez czołowych publicystów „Przeglądu”. W kilku
wypadkach przybrały nawet postać artykułów programowych, otwierających kolejne numery
pisma. Ich tematykę dobrze ilustrują tytuły niektórych z nich: O potrzebie u nas szkół tkackich
(1882)7, Własne drogi w przemyśle polskim (1882)8, Germanizacja naszego przemysłu (1885)9, Królewięta
łódzcy wobec potrzeb kraju (1887)10, Niemiecki przemysł na naszym gruncie (1892)11, Majstrowie fabryczni w
naszych okręgach przemysłowych (1892)12, Niepożądany zwrot (1898)13. Artykuły ukazujące się na łamach
stołecznego tygodnika dotyczyły też tzw. wojny Łodzi z Moskwą: Konkurencja przemysłowa (1888)14,
B. M a z a n, Obraz Łodzi w „Przeglądzie Tygodniowym” 1870–1875, „Osnowa”, 1985, nr 11/12, s. 182-192.
W. P i o t r o w s k i, op. cit., s. 239.
5 B. M a z a n, op. cit., s. 182.
6 W. P i o t r o w s k i, op. cit., s. 239.
7 K. H e r t z, O potrzebie u nas szkół tkackich, „Przegląd Tygodniowy”, 1882, nr 27, s. 352-353.
8 Własne drogi w przemyśle polskim, „Przegląd Tygodniowy”, 1882, nr 36, s. 459-460.
9 Germanizacja naszego przemysłu, „Przegląd Tygodniowy”, 1885, nr 42, s. 527-529.
10 Królewięta łódzcy wobec potrzeb kraju, „Przegląd Tygodniowy”, 1887, nr 5, s. 65-66.
11 S. B e i n, Niemiecki przemysł na naszym gruncie, „Przegląd Tygodniowy”, 1892, nr 49, s. 549-550.
12 J u s t u s, Majstrowie fabryczni w naszych okręgach przemysłowych, „Przegląd Tygodniowy”, 1892, nr 35, s. 389-390.
13 Niepożądany zwrot, „Przegląd Tygodniowy”, 1898, nr 16, s. 185-186.
14 D. F., Konkurencya przemysłowa, „Przegląd Tygodniowy”, 1888, nr 2, s. 18-19.
3
4
208
prawodawstwa fabrycznego: Prawodawstwo fabryczne u nas (1891)15 oraz – już pod koniec XIX w. –
rozwoju historycznego przemysłu w Królestwie Polskim: Rozwój historyczny naszego przemysłu
(1898)16. Oprócz wyżej wymienionych zdarzały się jednak eseje, stanowiące w swej istocie relacje z
ważnych imprez kulturalnych czy też gospodarczych, o znaczeniu ogólnopolskim, odbywających
się w „polskim Manchesterze”: Wystawa ogrodnicza w Łodzi17, Echa zjazdu lutnistów w Łodzi18.
Pierwsze obszerne korespondencje z Łodzi czytelnicy „Przeglądu Tygodniowego” otrzymali w
1875 r.19, a zatem dopiero po upływie dziewięciu lat funkcjonowania tygodnika. Ich cechą
charakterystyczną była duża ilość informacji – od danych statystycznych do opisu filantropii w
mieście, przy jednoczesnym powstrzymywaniu się od formułowania odważniejszych sądów.
Ukazały się one wprawdzie w felietonie Echa warszawskie, jednakowoż ich forma jednoznacznie
wskazuje, iż zostały nadesłane z Łodzi do redakcji stołecznego tygodnika. Odmienny charakter
miały natomiast korespondencje z 1877 r.20, niewolne od subiektywnych spostrzeżeń o
panujących w mieście stosunkach ludnościowych czy też wreszcie ostrej krytyki panującej tu
„znieczulicy społecznej”, utrudniającej – zdaniem autora – rozwój instytucji dobroczynnych.
Jak zauważono w literaturze przedmiotu, „odmienny charakter mają systematyczne relacje
ciągłe, autorstwa korespondentów na dłużej zatrzymujących się w Łodzi, zupełnie inne osób,
które zetknąwszy się z miastem po raz pierwszy, dzieliły się wrażeniami”21. Aczkolwiek
korespondencje z Łodzi do „Przeglądu” pisywali – sądząc z wiadomości o niektórych autorach
oraz informacji zawartych w ich relacjach – ludzie nieźle zorientowani w problematyce łódzkiej, to
czytając pierwsze z nich, trudno jest się oprzeć wrażeniu, iż ich celem miało być oprowadzenie
czytelników po swoistej terram incognitam. Cel taki zdawał się przyświecać Antoniemu
Wiśniewskiemu, któremu przypisywana jest pojedyncza korespondencja z 1887 r.22 Nie
podejmując się próby oceny czy niejaki Servus istotnie jest tożsamy z byłym sekretarzem redakcji
„Dziennika Łódzkiego”23, odnotować trzeba, że Wiśniewski pod własnym nazwiskiem
opublikował na łamach tygodnika bardzo obszerny cykl korespondencji pt. Łódź i łodzianie24.
Ukazywał się on na łamach „Przeglądu” w pięciu odcinkach w 1889 r. Ów niezwykle barwny,
pełen ciekawych, socjologizujących spostrzeżeń cykl był pierwszą obszerną i niestety spóźnioną
(w porównaniu chociażby z niezwykle aktywnym „Głosem”) szansą zapoznania czytelników
czołowego tygodnika pozytywistów warszawskich z „polskim Manchesterem” i jego problemami.
Zawierający szereg subiektywnych ocen, dotyczących stosunków narodowościowych i
społecznych, panujących w mieście, stanowić będzie jedno z najistotniejszych źródeł na temat
Łodzi, zamieszczonych na łamach stołecznego tygodnika.
Warto w tym miejscu przybliżyć nieco bliżej postać owego korespondenta. Antoni Wiśniewski
do pracy korespondenta trafił z redakcji „Dziennika Łódzkiego”, której wcześniej był
Zn. P., Prawodawstwo fabryczne u nas, „Przegląd Tygodniowy”, 1891, nr 39, s. 421-422.
Rozwój historyczny naszego przemysłu, „Przegląd Tygodniowy”, 1898, nr 45, s. 497-498.
17 A. No w i c k i, Wystawa ogrodnicza w Łodzi, „Przegląd Tygodniowy”, 1892, nr 37, s. 405-406.
18 W. Pi ą t k o w s k i, Echa zjazdu lutnistów w Łodzi, „Przegląd Tygodniowy”, 1898, nr 24, s. 283-284.
19 Echa warszawskie, „Przegląd Tygodniowy”, 1875, nr 6, s. 65-66; Echa warszawskie, „Przegląd Tygodniowy”,
1875, nr 14, s. 159-160.
20 Korespondencje prowincjonalne, „Przegląd Tygodniowy”, 1877, nr 8, s. 95; Korespondencje prowincjonalne, „Przegląd
Tygodniowy”, 1877, nr 13, s. 156.
21 K. Ko ł o d z i e j, Między „ziemią obiecaną” a „złym miastem”, [w:] e a d e m, Obraz Łodzi w piśmiennictwie
pozytywistycznym i młodopolskim, Łódź 2006, s. 217.
22 S e r v u s [A. W i ś n i e w s k i ], Łódź, „Przegląd Tygodniowy”, 1887, nr 43, s. 523.
23 Słownik pseudonimów pisarzy polskich, red. E. J a n k o w s k i, t. 3, Wrocław 1996, s. 156.
24 A. Wi ś n i e w s k i, Łódź i łodzianie, „Przegląd Tygodniowy”, 1889: cz. I – nr 6, s. 75-76; cz. II – nr 9, s. 122123; cz. III – nr 28, s. 362-363; cz. IV – nr 37, s. 446; cz. V – nr 47, s. 592.
15
16
209
sekretarzem. Z redakcji „Dziennika” odszedł na skutek konfliktu z faktycznym kierownikiem
pisma, Henrykiem Elzenbergiem. Odtąd zaczął, za pomocą różnych forów, oskarżać łódzkie
pismo o uległość wobec przemysłowców i sprzeniewierzanie się misji inteligencji polskiej w
wielonarodowym mieście25. Szczególną atencję przywiązywał do walki z uciskiem ekonomicznym
i narodowościowym robotników. Wiśniewski rozwinął ożywioną działalność, jako korespondent i
publicysta stołecznych pism. Na stałe współpracował z innym stołecznym tygodnikiem –
„Głosem”. Nie przeszkodziło mu to jednak, jak widać, w sporządzeniu kilku poważnych
korespondencji dla „Przeglądu Tygodniowego”. Zaznaczyć trzeba jednak, że cień na jego
twórczość rzuca współpraca z policją carską26.
Kolejne opisy Łodzi na szpaltach tygodnika odnaleźć można w podpisanych przez
tajemniczych panów pseudonimami …i oraz Y, korespondencjach z 1890 r.27, opublikowanych
w kąciku ukazującym się wówczas w „Przeglądzie”, zatytułowanym Mozaika prowincjonalna.
Zdecydowanie więcej jest ich jednak w obszernym cyklu korespondencji Echa łódzkie28 z 1894 r.,
przypisywanym zresztą wspomnianemu już Antoniemu Wiśniewskiemu. Warto uwypuklić, że
cykl ten, podobnie jak Łódź i łodzianie, ukazywał się na łamach tygodnika w odcinkach przez
cały rok, tj. od numeru 14., poprzez 19., 31., 34., 39. aż do numeru 49., składał się zatem z
sześciu obszernych części.
Na kolejną porcję korespondencji z Łodzi przyszło czytelnikom „Przeglądu” poczekać kilka
lat. Etap wzmożonego zainteresowania warszawskiego tygodnika sprawami łódzkimi
zapowiadała korespondencja z 1901 r., mówiąca głównie o przyczynach stagnacji w
miejscowym włókiennictwie, zatytułowana zresztą wymownie: Łódź w zastoju29. Znacznie więcej
szczegółowych informacji o bawełnianym grodzie czytelnicy odnaleźli natomiast w kolejnym,
1902 r. I w tym przypadku mamy do czynienia z cyklem korespondencji obejmującym wiele
miesięcy. Ów cykl, objęty tytułem Z ognisk przemysłu krajowego30, ukazywał się w 5., 7., 15., 18. i
30. numerze periodyku. Jego twórcami byli Aleksander Mogilnicki i Jan Czeraszkiewicz oraz
autorzy ukrywający się pod pseudonimami Amo oraz Quis. Hipoteza, że pierwszy z
wymienionych pseudonimów jest po prostu skrótem inicjałów Mogilnickiego, wydaje mi się
wielce prawdopodobna, niemalże pewna. Nie ma natomiast żadnych przesłanek,
usprawiedliwiających utożsamianie Quisa z Mogilnickim lub Czeraszkiewiczem.
Autorzy korespondencji, Czeraszkiewicz i Mogilnicki byli prawnikami, prowadzącymi od
roku 1900 kancelarię w Łodzi, a następnie w Zgierzu. Po rewolucji 1905–1907 pierwszy z nich
rozpoczął pracę jako nauczyciel języka polskiego, któremu to zajęciu poświęcił się już do końca
życia. Z kolei Mogilnicki stał się w pierwszej połowie XX w. jednym z najwybitniejszych
prawników polskich31.
Korespondencje Z ognisk przemysłu krajowego były ostatnimi tak znaczącymi relacjami z Łodzi na
łamach „Przeglądu”. Jeden z ich autorów, Mogilnicki, napisał jeszcze obszerną korespondencję z
25 Z. Go s t k o w s k i, „Dziennik Łódzki” 1884–1892. Studium nad powstaniem polskiej opinii publicznej w
wielonarodowym mieście fabrycznym, Łódź 1960, s. 108.
26 H. Ka r w a c k a, Artur Glisczyński. Pieśniarz fabrycznej Łodzi, Łódź 1975, s. 70.
27 Mozaika prowincjonalna, „Przegląd Tygodniowy”, 1890: cz. I – nr 6, s. 87; cz. V – nr 10, s. 142.
28 S e r v u s, Echa łódzkie, „Przegląd Tygodniowy” 1894: cz. I – nr 14, s. 164; cz. II – nr 19, s. 235; cz. III – nr
31, s. 349-350; cz. IV – nr 34, s. 374; cz. V – nr 39, s. 419-420; cz. VI – nr 49, s. 540-541.
29 Ł. F., Łódź w zastoju, „Przegląd Tygodniowy”, 1901, nr 12, s. 141-142.
30 Z ognisk przemysłu krajowego, „Przegląd Tygodniowy”, 1902: cz. I – nr 5, s. 63-64; cz. II – nr 7, s. 92-93; cz. III
– nr 15, s. 196-197; cz. IV – nr 18, s. 232-233; cz. V – nr 30, s. 383.
31 W. Sz c z y g i e l s k i, Czeraszkiewicz Jan, [w:] Polski Słownik Biograficzny, t. IV/2, Kraków 1838, s. 333;
Aleksander Mogilnicki, [w:] K. P o l, Poczet prawników polskich, Warszawa 2000, s. 903-914.
210
Łodzi w roku 190332. Poza wyżej wymienionymi, listę bezpośrednich relacji z Łodzi na łamach
Przeglądu domykały pojedyncze korespondencje, które wyszły spod pióra niezidentyfikowanych
autorów z 1902 r.33 oraz 1904 r.34
Problematyka prowincji na stałe wdarła się na łamy felietonu Echa warszawskie w latach 80.,
kiedy to „Przegląd Tygodniowy” zmniejszył nieco ilość korespondencji z innych miast Królestwa
Polskiego, skupił się natomiast na wiadomościach z innych zaborów i z zagranicy. Od tego też
momentu Łódź zajmowała w polu zainteresowania Ech warszawskich miejsce doniosłe. W Echach
znajdują się zatem odwołania do wszystkich niemal aspektów funkcjonowania „polskiego
Manchesteru” – od pochwał, częściej jednak polemik z łódzką prasą polskojęzyczną, przez
krytykę burżuazji przemysłowej, po opisy łódzkiej dobroczynności. Odnajdziemy tam uwagi na
temat stanu sanitarnego miasta, jak też inwestycji komunalnych, zwłaszcza planów budowy
wodociągów i kanalizacji. Są tam wreszcie i ubolewania z powodu bezrobocia i nędzy w dobie
kryzysów ekonomicznych czy też komentarze na temat budowy kolei kaliskiej oraz łódzkich
tramwajów. Tam też w końcu pochylano się nad kondycją łódzkiego życia kulturalnego, zwłaszcza
teatru. W odróżnieniu od korespondencji, Echa warszawskie, mające charakter felietonu zbiorowego
i – niestety – anonimowego35, stanowiły pośrednie źródło informacji o Łodzi. Przygotowywane w
redakcji tygodnika, opierały się na ogół na materiałach łódzkiej prasy lokalnej, przede wszystkim
polskojęzycznej („Dziennika Łódzkiego”, później zaś „Rozwoju” i „Gońca Łódzkiego”), a także
dzienników warszawskich (zwłaszcza w okresie braku polskojęzycznej gazety w Łodzi – 1894–
1897), piotrkowskiego „Tygodnia” oraz „Warszawskiego Dniewnika”. Warto podkreślić, że
prezentowanie wiadomości lub wyrażanie opinii na temat „polskiego Manchesteru” właśnie na
łamach felietonu prowincjonalnego, miało również aspekt nobilitujący – skoro Łódź pojawiała się
w Echach warszawskich, to zapewne musiała w stolicy wzbudzać zainteresowanie i być obecną w
toczących się tam debatach.
Informacje o Łodzi najliczniej pojawiały się jednak na łamach, zamykającej każde wydanie
czasopisma, Kroniki powszechnej. Kroniki te stanowiły przegląd najważniejszych wydarzeń tygodnia,
uporządkowanych według działów. Można wśród nich wyróżnić następujące: Wiadomości literackie,
Wiadomości społeczne, Teatr i muzyka, Sztuki plastyczne, Gospodarstwo, przemysł, handel i komunikacje,
Miasta prowincjonalne, Wiadomości osobiste. Kroniki zawierały też nekrologi. W obrębie każdego z
działów kolejne informacje podawane były po myślniku, najczęściej w formie jednego zaledwie,
lecz – co typowe dla ówczesnej polszczyzny – dość zawiłego zdania. Nieco bardziej rozbudowane
opisy pojawiły się w Kronice dopiero ok. 1900 r. Wiadomości zawarte w Kronice powszechnej rzadko
posiadały odniesienie do źródła, z którego zostały zaczerpnięte. Na podstawie dokonanej
kwerendy można jednak sądzić, że niemal w całości opierały się na prasie, głównie codziennej.
Próbę oszacowania liczby artykułów, korespondencji, felietonów i kronik, zawierających
informacje o Łodzi na przestrzeni lat, poprzedzić chciałbym kilkoma uwagami natury
metodologicznej. Przede wszystkim, o ile wymienione wyżej poszczególne formy przekazu
prasowego są oczywiście całkowicie policzalne, to znacznie trudniejsze, a nawet niemożliwe, może
być sklasyfikowanie oraz zliczenie jednostkowych informacji, możliwych do uzyskania za ich
pomocą. Dzieje się tak, ponieważ pojedynczy artykuł, korespondencja, felieton czy też kronika,
nie muszą zawierać tylko jednej informacji o Łodzi. Można wręcz, na podstawie zbadanego
materiału źródłowego, zaryzykować tezę, że na ogół znajdowało się w nich kilka/kilkanaście
A. Mo g i l n i c k i, Z Łodzi, „Przegląd Tygodniowy”, 1903, nr 47, s. 565.
G o e, Listy o Łodzi, „Przegląd Tygodniowy”, 1902, nr 50, s. 619-620.
34 P., Z Łodzi, „Przegląd Tygodniowy”, 1902, nr 33, s. 395-396.
35 B. Ma z a n, op. cit., s. 182.
32
33
211
jednostkowych, w zasadzie niepowiązanych ze sobą, wiadomości. Liczba artykułów w skali
danego roku również nie jest miernikiem do końca obiektywnym – trudno bowiem twierdzić, by
nastąpił spadek zainteresowania Łodzią w roku, w którym na łamach tygodnika ukazało się kilka
ważnych korespondencji, jednocześnie zaś zmniejszyła się liczba wiadomości zawartych w
kronikach. Wreszcie należy pamiętać o usterkach natury technicznej, takich jak brak
poszczególnych numerów czy wybrakowanie niektórych roczników w zasobach bibliotek
łódzkich. Mimo to sądzę, że choćby z uwagi na długi (1866–1904) okres ukazywania się pisma,
warto podjąć szacunkową i nieroszczącą pretensji do doskonałości, próbę określenia liczby
artykułów oraz wzmianek, dotyczących Łodzi, w kolejnych rocznikach „Przeglądu
Tygodniowego”.
Początkowo „Przegląd Tygodniowy” wykształcał swą ostateczną formułę. Jego sztandarowy
felieton Echa warszawskie pojawił się w 1871 r. Rok później zaczęła się też wyłaniać Kronika
powszechna. W początkowym okresie Echa skupiały się niemal wyłącznie na sprawach stolicy.
Kronika była zaś nastawiona przede wszystkim na zagadnienia kulturalne. Powodowało to, że ilość
informacji na temat „polskiego Manchesteru” w pierwszych rocznikach pisma przedstawiała się
nad wyraz skromnie, by nie powiedzieć – śladowo, oscylując w granicach jednej czy dwóch
informacji w skali roku. Trudno bowiem nazwać wzmianką o Łodzi pojedynczy kronikarski zapis
z 1866 r., mówiący o wykonującej muzykę teatralną kapeli, posiadającej „Całkiem niezły komplet”,
która objeżdżając kolejne miasta Królestwa, przybyła do stolicy właśnie z Łodzi36. Jeszcze w
numerach z lat 1869–1870 trudno szukać jakiejkolwiek wiadomości z Łodzi. Stąd rok 1870, jako
rozpoczynający dekadę, stanowić może dobry punkt wyjścia do zaproponowanego niżej
zestawienia. Wyniki przedstawia tabela nr 1.
Analiza zestawienia zawartego w tabeli pozwala na sformułowanie ciekawych – jak sądzę –
wniosków. Nie przywiązując zbyt dużej wagi do konkretnych liczb, które – jak już podkreślałem –
mogą być opatrzone pewnymi niedoskonałościami, wypada podkreślić, że liczba pozycji,
zawierających informacje o Łodzi, wykazywała aż do przełomu wieków tendencję rosnącą. O ile
jeszcze w początku lat 70. miasto stanowiło – jak pisał Tomasz Kizwalter – część odrębnej strefy
cywilizacyjnej i było przez stołeczną redakcję postrzegane de facto jako „obce”37, to jednak ilość
informacji na jego temat zwiększała się. Ponadto do roku 1881 na łamach Przeglądu ukazały się
cztery korespondencje z Łodzi.
Zdaje się potwierdzać teza, że ogromny wpływ na liczbę felietonów i kronik informujących o
Łodzi miało ukazanie się w 1884 r. pierwszej stałej gazety polskiej – „Dziennika Łódzkiego”.
Stanowił on dla redakcji „Przeglądu” poważne źródło informacji, co przełożyło się na zauważalne
zwiększenie liczby wiadomości i opinii na temat „polskiego Manchesteru”. Od 1885 r. normą
stało się, że informacje te zawarte były przeciętnie w co drugim numerze pisma. Najczęściej
występowały w Kronikach, nie brakowało ich jednak w opiniotwórczych Echach warszawskich.
Ponadto na lata 1880–1904 przypada zdecydowana większość, ukazujących się dość nieregularnie,
łódzkich korespondencji „Przeglądu”. W tym też okresie ukazały się niemal wszystkie z artykułów
monograficznych, dotyczących spraw łódzkich.
Kronika krajowa, „Przegląd Tygodniowy”, 1866, nr 32, s. 250.
T. K i z w a l t e r, „Nowatorstwo i rutyny”. Społeczeństwo Królestwa Polskiego wobec procesów modernizacji (1840–
1863), Warszawa 1991, s. 63.
36
37
212
Tabela nr 1: Liczba artykułów, korespondencji, felietonów i kronik na łamach „Przeglądu Tygodniowego” w latach 1870–1904
Rocznik
1870
1871
1872
1873
1874
1875
1876
1877
1878
1879
1880
1881
1882
1883
1884
1885
1886
1887
1888
1889
1890
1891
1892
1893
1894
1895
1896
1897
1898
1899
1900
1901
1902
1903
1904
Razem
Artykuły
0
1a
0
0
1
0
0
0
0
0
0
0
2
0
1
1
0
1
2
0
0
1
3
0
1
2
1
1
2
0
1
0
1
1
2
24
Korespondencje
0
0
0
0
0
2
0
2
0
0
0
0
0
0
0
0
0
1
0
6
2
0
0
0
6
0
0
0
0
0
0
1
6
2
1
30
Echa warszawskie
Kronika powszechna
0
1
1
0
1
0
0
1
0
0
0
0
0
4
4
2
3
6
10
9
4
1
3
7
3
3
15
11
9
8
10
6
4
11
7b
144
0
0
0
2
4
1
11
5
5
11
10
18
10
12
16
23
33
29
32
32
32
32
42
44
32
22
25
39
39
38
35
35
18
9
11
707
Razem
0
2
1
2
6
3
11
8
5
11
10
18
12
16
21
26
36
37
44
47
38
34
48
51
42
27
41
51
50
46
46
41
22
23
21
905
aW
istocie była to odpowiedź na list do redakcji.
tym również i felietony z cyklu W kraju.
Żródło: Opracowanie własne.
bW
O ile pojawienie się „Dziennika Łódzkiego” było krokiem milowym dla rozbudzenia zainteresowania Łodzią na łamach „Przeglądu Tygodniowego”, o tyle okres braku stałej prasy
polskiej w „bawełnianym grodzie”, trwający w latach 1894–1897, nie spowodował gwałtownego spadku ilości informacji. Widocznie znaczenie Łodzi w życiu Królestwa było już wówczas ugruntowane. Niemniej jednak „Przegląd”, jako opiniotwórczy tygodnik, nie wykazywał
213
w owym czasie ambicji do „zastępowania” łódzkiej gazety, jak czyniły to stołeczne pisma
codzienne – „Kurier Codzienny”, „Kurier Warszawski” i „Wiek”.
Istotny spadek liczby artykułów i innych form prasowych, poświęconych Łodzi, nastąpił
dopiero w pierwszych latach XX w. Wiązało się to jednak – jak sądzę – przede wszystkim z
przemianami zachodzącymi w obrębie samego „Przeglądu”, który stawał się w owym czasie w
coraz większej mierze pismem literackim i ilustrowanym, aniżeli informacyjnym. Z drugiej
jednak strony to właśnie w tym schyłkowym okresie korespondencje z Łodzi gościły na
łamach stołecznego tygodnika w sposób najbardziej regularny.
Zmiany opisane powyżej ilustruje wykres nr 1. Linią krzywą oznaczono w nim średnią,
obliczoną na podstawie trzyletnich odstępów. Na jej bazie można mówić o wzroście liczby
pozycji, zawierających informacje o Łodzi, na łamach „Przeglądu Tygodniowego”, trwającym
nieprzerwanie aż do końca XIX w.
Wykres nr 1
Źródło: Opracowanie własne.
Ogółem informacje i poglądy na temat Łodzi odnaleźć można w przeszło 900 artykułach,
korespondencjach, felietonach oraz kronikach, które ukazały się na łamach „Przeglądu Tygodniowego” w latach 1870–1904. Przy uwzględnieniu zastrzeżeń, jakie poczyniłem kilka stron
wyżej, można napisać, że ilość informacji o Łodzi, jaką może uzyskać historyk śledzący łamy
warszawskiego tygodnika, jest jeszcze znacznie większa. Ten olbrzymi materiał nie rozkłada
się jednak równomiernie na przestrzeni lat – dominują pozycje z ostatniego ćwierćwiecza
badanego okresu, stanowiące ok. 90% ogółu. Świadczy to, że Łódź, nieznana i „obca” dla
ogółu stołecznej opinii publicznej jeszcze u progu lat 70. XIX w., stała się – począwszy od lat
80. – istotnym, godnym uwagi tematem i problemem krajowym.
214
Magdalena J. Pawlak
Uniwersytet Łódzki
ULICA PIOTRKOWSKA – WIZERUNEK LITERACKI A HISTORYCZNY
Dokonana przeze mnie analiza wizerunku Łodzi w kontekście Ziemi obiecanej Władysława
Stanisława Reymonta1 pozwoliła mi się zetknąć z ciekawym problemem, jakim jest
konfrontacja literackiego wizerunku miasta z jego historycznym obrazem, odtworzonym na
podstawie źródeł, w przypadku wspomnianej pracy głównie kartograficznych. Z tego względu
zdecydowałam się ponownie podjąć to zagadnienie, jednakże tym razem w oparciu o szersze
spektrum dzieł literackich (powieści i nowele, które ukazały się drukiem przed 1914 r.), przy
jednoczesnym skupieniu się na omówieniu wybranego elementu miasta, jakim jest
nieodzownie kojarząca się z Łodzią ulica Piotrkowska.
Najbardziej znanym portretem literackim dziewiętnastowiecznej Łodzi jest, wychodząca
drukiem w latach 1897–1898 w „Kurierze Codziennym”, a następnie wydana w 1899 r. w
formie książkowej2, Ziemia obiecana W. S. Reymonta. Nie jest to jednak pierwsza „łódzka”
powieść – miała dwie poprzedniczki: utwór, ukazujący się w 1890 r. na łamach „Biesiady
Literackiej”, autorstwa Walerii Marrené-Morzkowskiej, Wśród kąkolu3 oraz wydrukowaną w
1895 r. Bawełnę Wincentego Kosiakiewicza, publikowaną rok wcześniej w „Gazecie Polskiej”4.
W tym samym roku, co książkowa edycja Ziemi obiecanej, wydana została również powieść
Władysława Rowińskiego – Julka5, a w 1905 r., w ramach zbioru W Łodzi: szkice i wrażenia,
kilka nowel jego autorstwa: Dwa pokolenia, Przemówił, Bez tytułu, Kwiaty dla Prusa6. Ponadto
Łódź została opisana m.in. w noweli Mańka Artura Gliszczyńskiego7 oraz powieściach: Wir
powieść z niedawnych czasów Mariana Galewicza8 i Lokaut powieść łódzka Kazimierza
Laskowskiego9.
W wymienionych powyżej utworach Łódź bywa opisywana rozmaicie, na ogół jednak w
sposób bardzo ogólny. Podobnie jest z ulicą Piotrkowską, która w części utworów – Wśród
kąkolu, Bez tytułu, Kwiaty dla Prusa, Mańce i Lokaucie – w ogóle nie jest wymieniana. Natomiast
opisy i wzmianki, zawarte w pozostałych utworach, stanowić będą punkt wyjściowy moich
dalszych rozważań, które po konfrontacji z wybranymi źródłami kartograficznymi10,
1 M. J. P a w l a k, Łódź „Ziemi Obiecanej” – reymontowska wizja a rzeczywistość historyczna w świetle wybranych źródeł
kartograficznych, [w:] Per aspera ad astra. Materiały z XVI Ogólnopolskiego Zjazdu Historyków Studentów, t. VII, Historia
Polski pod zaborami, red. A. Ś w i ą t e k, Kraków 2008, s. 57-73.
2 H. M a r k i e w i c z, Reymont Władysław, [w:] Polski słownik biograficzny, t. XXXI, z. 2, s. 224.
3 Łódź, która przeminęła w publicystyce i prozie (antologia), red. P. B o c z k o w s k i, Łódź 2008, s. 171.
4 Ibidem, s. 267.
5 Ibidem, s. 53-148; na podstawie: W. R o w i ń s k i, W Łodzi: szkice i wrażenia, Warszawa 1905 (pierwodruk
1899).
6 Wszystkie w pierwodruku z 1899 r.; ibidem, s. 149, 157.
7 Ibidem, s. 393; na podstawie A. G l i s z c z y ń s k i, Obrazki, Warszawa 1907.
8 Ibidem, s. 399-492; na podstawie: M. G a l e w i c z, Wir: powieść z niedawnych czasów, Warszawa 1908.
9 Ibidem, s. 498; na podstawie: K. L a s k o w s k i, Lokaut: powieść łódzka, Warszawa 1907.
10 Archiwum Państwowe w Łodzi [dalej: APŁ], Kartografia. sygn. 577, Plan sytuacyjny uregulowanych ogrodów
sukienniczych w Mieście Łodzi położonego w Obwodzie Łęczyckim Woiewodztwie Mazowieckim pomierzył rysował w roku 1823 F
de Viebig; Ibidem, Kartografia. sygn. 519c, Plan sytuacyjny osady rękodzielniczej Łódka pod miastem rządowym Łódź w
215
uzupełnionymi analizą materiału ikonograficznego w postaci kart pocztowych z epoki i
reprodukcji fotografii, mają odpowiedzieć na pytanie, czy i na ile wizerunek literacki
odzwierciedla XIX-wieczne realia historyczne.
Najważniejszą datę w dziejach Łodzi, od momentu nadania praw miejskich 29 VII 1423 r.,
stanowi 18 IX 1820 r. Tego dnia niewielkie, rolnicze miasteczko, jakim była ówczesna Łódź,
zostało zaliczone dekretem Namiestnika Królestwa Polskiego do grupy miast fabrycznych.
Jednocześnie podjęto działania, zmierzające do regulacji zabudowy Starego Miasta oraz
wytyczenia nowych osad, przeznaczonych dla przybywających z Niemiec rękodzielników11.
Najpierw na gruntach rządowych przystąpiono do wyznaczenia „traktu”, wzdłuż którego
miały być skupione nowe osady12.
Pierwszą z nich – Nowe Miasto – wytyczono w latach 1821–1823, na południe od Starego
Miasta. Całość projektu z położonym centralnie, ośmiobocznym rynkiem charakteryzowała
się symetrią w kierunkach wschód–zachód i północ–południe, a główną oś stanowił „Trakt
od Piotrkowa”, wiodący w kierunku Starego Miasta13.
W okresie tym ulicą Piotrkowską nazywany był jedynie niewielki odcinek Traktu
Piotrkowskiego, przebiegający przez Stare Miasto wzdłuż zachodniej pierzei tamtejszego
rynku14. Dopiero w 1823 r. ówczesny burmistrz Antoni Czarnkowski wraz z budowniczym
obwodowym Krzysztofem Dürringiem oznaczyli ulice słupami, z umieszczonymi na nich
tablicami z nazwami. W miejscu obecnej ulicy Nowomiejskiej, na granicy ze Starym miastem
stanął pierwszy słup z napisem „Ulica Piotrkowska”, a jej przedłużenie w kierunku
północnym nazwano ulicą Cygańską, a następnie Zgierską15.
W latach 1824–1827 na południe od Nowego Miasta wytyczona została, według projektu
Jana Leśniewskiego, osada Łódka. Swoim kształtem zbliżona była do litery „L”. Jej główny
trakt stanowiła ulica Piotrkowska, wzdłuż której wytyczono prostopadłe do niej, wąskie i
długie Place Rękodzielnicze. Od strony zachodniej ich granicę wyznaczała ulica Wólczańska,
a od strony wschodniej ulica Dzika. Ponadto w południowym krańcu od strony wschodniej z
ulicą Piotrkowską graniczyły usytuowane wzdłuż rzeki Jasień posiadła wodno-fabryczne16.
Wytyczenie Osady Rękodzielniczej Łódka stanowi zamknięcie pierwszego etapu regulacji
miasta. Dalsze rozszerzenie granic w XIX w. i na początku XX w. – z 1840 r., tworzące tzw.
Nową Dzielnicę oraz z 1908 r., włączające niewielkie obszary o charakterze miejskim,
usytuowane przy granicach administracyjnych17, nie dotyczyły ulicy Piotrkowskiej, która w
1828 r. została określona w piśmie rządowym jako: „Ulica główna […] przez osadę
sukienniczą Łódź i osadę lniano-bawełnianą Łódka przechodzi”18.
Obwodzie Łęczyckim w Województwie Mazowieckim na wyroby lniane i bawełniane założonej. Sporządzony w Miesiącu
Listopadzie 1827 roku przez Jana Leśniewskiego; Plan miasta Łodzi 1853, [w:] O. F l a t t, Opis Miasta Łodzi pod względem
historycznym, statystycznym i przemysłowym, Warszawa 1853; Plan miasta Łodzi z zaznaczeniem najważniejszych fabryk i
projektowanych dojazdów kolejowych dróg Hilarego Majewskiego sygnowany datą 28 XI 1889, APŁ Kartografia. sygn. 530;
Plan Łodzi wydany ok. 1900 r. przez Rudolfa Fryderyka Luthera w Łodzi, reprint wydany przez Księgarnię-Antykwariat
Nike w posiadaniu autorki.
11 Łódź 1423–1823–1973. Zarys dziejów i wybór dokumentów, red. R. R o s i n , M. B a n d u r k a, Łódź 1974, s. 20.
12 Łódź. Dzieje miasta, t.1, red. R. R o s i n, B. B a r a n o w s k i, J. F i j a ł e k, Warszawa-Łódź 1980, s. 156.
13 Plan sytuacyjny uregulowanych ogrodów sukienniczych…
14 Łódź. Dzieje miasta…, s. 149-150.
15 A. R y n k o w s k a, Ulica Piotrkowska, Łódź 1970, s. 8.
16 Plan sytuacyjny osady rękodzielniczej Łódka…
17 M. K o t e r, S. L i s z e w s k i, A. S u l i b o r s k i, Łódź i region Polski środkowej. Podręcznik wiedzy o regionie dla
licealistów, Łódź 2000, s. 220-221.
18 APŁ, Akta miasta Łódź 5396, k. 82-86; cyt. za: A. R y n k o w s k a, op. cit., s. 8.
216
Jak wynika z planów, Łódź nie posiadała centralnego punktu, jakim w innych miastach był
rynek. Taką rolę, zgodnie z przytoczonym powyżej cytatem, miała spełniać i spełniała ulica
Piotrkowska, wzdłuż której ukształtowało się swoistego rodzaju śródmieście19. Przebiegała
ona centralnie przez Rynek Nowego Miasta oraz wzdłuż pierzei trzech placów, posiadających
w swojej nazwie wyraz „rynek”: Rynek Starego Miasta, Rynek Fabryczny i Rynek Górny20.
Przecinały ją przecznice – z północy w kierunku południowym – Północna, Średnia,
Południowa, Dzielna, Krótka, Przejazd (najwyżej położona ulica na obszarze ówczesnego
miasta21), Nawrot, Główna, Pusta, Boczna. Od strony wschodniej dochodziła do niej
Cegielniana, od zachodniej zaś Placowa i Czerwona22.
W pobliżu Rynku Nowego Miasta dominowała zabudowa murowana, ustępująca w
kierunku południowym zabudowie drewnianej, z wyjątkiem odcinka między ulicami Główną i
Boczną23. Parterowe domy drewniane, kryte gontem, z czterema oknami wychodzącymi na
Piotrkowską, wznoszono według wzoru począwszy od 1823 r. Dwa lata później zaczęto
wznosić obszerniejsze domy murowane. W zabudowie tej można rozróżnić domy rządowe,
przeznaczone na wynajem bądź sprzedaż oraz domy prywatne, wznoszone przez właścicieli
na zakupionych gruntach. Konstrukcja i wygląd wznoszonych budynków były bardzo do
siebie podobne, tym samym zabudowa ulicy miała charakter jednolity24.
Na przełomie lat 20. i 30. XIX w. w południowej części ul. Piotrkowskiej, na obszarze tzw.
dzielnicy fabrycznej, zaczęto wznosić pierwsze obiekty o charakterze przemysłowym, do
których należą m.in. budynki fabryczne, przeznaczone na farbiarnię i drukarnię Jana
Traugotta Langego, wzniesione w 1828 r. oraz tzw. „Biała Fabryka” – trzypiętrowy,
klasycystyczny budynek fabryki Ludwika Geyera, wzniesiony w latach 1835–183725.
Ówczesny wizerunek Piotrkowskiej trafnie ujął autor pierwszej łódzkiej monografii pt.
Opis Miasta Łodzi pod względem historycznym, statystycznym i przemysłowym – Oskar Flatt:
Długie, regularne, ruchliwe panorama przedstawiają oku szeregi większą częścią niskich, murowanych,
jednostajnych domków, rozpoczynających się w rynku Nowego miasta […] i biegnących długim pasmem
aż do fabrycznej dzielnicy, gdzie wyniosłe gmachy stanowią wielkie, ostateczne ogniwo tego łańcucha26.
Niestety ten najwcześniejszy okres kształtowania się Łodzi nie został uwieczniony
w literaturze, niepoświęcającej również zbyt wiele miejsca zjawisku intensywnych przemian,
prowadzących do powstania wielkoprzemysłowego miasta, jakim stała się Łódź u schyłku
XIX w. Nieustanny napływ ludności, której liczba w 1880 r. przekroczyła 100 tys. osób, a do
końca wieku uległa potrojeniu27, przy jednoczesnym funkcjonowaniu w tych samych
granicach administracyjnych, powodował proces, określony w literaturze fachowej
„dośrodkowym rozwojem miasta”28 lub „rozwojem do wewnątrz”29. Zerwano wówczas z
dotychczasowymi zasadami lokowania zakładów przemysłowych w południowej części
M. K o t e r, S. L i s z e w s k i, A. S u l i b o r s k i, op. cit., s. 217.
Plan miasta Łodzi 1853…
21 Plan Łodzi wydany ok. 1900 r.…
22 Plan miasta Łodzi 185...
23 Loc. cit.
24 A. R y n k o w s k a, op. cit., s. 11-15.
25 Ibidem, s. 27-30.
26 O. F l a t t, op. cit., s. 113.
27 M. K o t e r, S. L i s z e w s k i, A. S u l i b o r s k i, op. cit., s. 223.
28 Ibidem, s. 225.
29 K. S t e f a ń s k i, Atlas architektury dawnej Łodzi do 1939 r., Łódź 2003, s. 23.
19
20
217
miasta30. Budowa fabryk objęła również jego północne obszary oraz tereny śródmieścia, gdzie
w głębi działek zabudowanych z frontu domami mieszkalnymi, lokowano obiekty
przemysłowe. Masowo dokonywano również parcelacji, a następnie zabudowy dawnych
działek przeznaczonych dla tkaczy, prządków i sukienników. Proces ten przebiegał
zasadniczo w dwóch etapach. Pierwszy to lata 60. i 70. XIX w., gdy niskie drewniane domki
stanowiły jeszcze front posesji, a w podwórkach, jako boczne oficyny stawiano piętrowe
murowane budynki. Drugi etap przypadł na lata 80. i 90. XIX w., kiedy wspomniane wyżej
frontowe domy uległy wyburzeniu. Na ich miejscu budowano kamienice o zróżnicowanej
formie architektonicznej, w której dominował historyzm oraz eklektyzm, a na przełomie
wieków secesja31. W ten sposób ukształtowały się typowe dla Łodzi ciemne podwórkastudnie, pozbawione dostępu słońca, powietrza i zieleni.
Pogłębiający się chaos w związku ze wzrostem ilości posesji spowodował, iż władze miasta
w 1863 r. zdecydowały się zreformować i rozszerzyć nazewnictwo ulic32. Wyznaczono
również nowe drogi oraz przedłużono stare. Zmiany te objęły również ulicę Piotrkowską,
która została skrócona na odcinku północnym. Biegła od Nowego Rynku w kierunku
południowym. Natomiast odcinek między Starym a Nowym Rynkiem nazwano ulicą
Nowomiejską33. W wyniku wspomnianej reformy od zachodniej strony Piotrkowskiej
zmieniono nazwy istniejących ulic na nowe34: Północnej na Ogrodową, Południowej na
Zawadzką, Dzielnej na Zieloną, Krótkiej na św. Benedykta, Przejazd na św. Andrzeja, Nawrot
na Rozwadowską, Głównej na św. Anny, Pustej na św. Karola, Bocznej na Radwańską. Tym
samym tylko ul. Cegielniana także po zachodniej stronie Piotrkowskiej zachowała swoją
nazwę i jako jedyna ją „przecinała”35.
Opisany powyżej obraz Łodzi, a tym samym ulicy Piotrkowskiej, drugiej połowy XIX w. i
początków XX w. utrwaliły wspomniane przeze mnie powieści. Najwcześniejsze spośród
zmian, dotyczących wyglądu głównej arterii miasta, zauważył W. Rowiński w powieści Julka:
Łódź zaczęła zatracać charakter osady fabrycznej coraz bardziej, a przybierać szaty miejskie przynajmniej
na zewnątrz. Na rogu Zawadzkiej i Piotrkowskiej stanął gmach wielki, który pałacem od razu nazwano.
Wznieśli go Scheiblerowie, dając przykład innym współmieszkańcom do zdobienia miasta […]. Geyerowie
postawili piękny pałacyk na Piotrkowskiej, a fabrykant Meyer urządził pomiędzy Piotrkowską a Dziką
nową ulicę, którą zabudował ładnemi domami36.
Powyższy fragment wymienia aż trzy obiekty wzniesione przy ulicy Piotrkowskiej.
Pierwszym z nich jest neorenesansowa kamienica Karola Scheiblera, wybudowana w latach
1879–1881. Autorem projektu trzypiętrowego budynku przy ul. Piotrkowskiej 11 był
prawdopodobnie Hilary Majewski37. Pojawienie się tego okazałego gmachu, zwieńczonego
ośmioboczną kopułą, dało impuls do wznoszenia przy ulicy Piotrkowskiej coraz okazalszych
budowli, nadających jej elitarny charakter. Poza mieszkaniami w ich wnętrzach urządzano
biura bądź wykorzystywano je w celach handlowych np. jako sklepy firmowe, cukiernie,
kawiarnie, etc.
Ibidem, s. 19.
Łódż. Dzieje miasta…, s. 183.
32 K. S t e f a ń s k i, op. cit., s. 20.
33 Plan Łodzi wydany ok. 1900 r.…
34 K. S t e f a ń s k i, op. cit., s. 20.
35 Plan miasta Łodzi z zaznaczeniem najważniejszych fabryk…; Plan Łodzi wydany ok. 1900 r.…
36 W. R o w i ń s k i, Julka, [w:] Łódź, która przeminęła…, s. 123.
37 K. S t e f a ń s k i, op. cit., s. 78.
30
31
218
W 1884 r. wzorem Scheiblerów Towarzystwo Akcyjne Ludwika Geyera wzniosło przy ul.
Piotrkowskiej 74 neorenesansową kamienicę, według projektu Juliusza Junga. Przeznaczona
była przede wszystkim na biura firmy i składy. Ponadto zlokalizowano w niej znaną
restaurację Sprzączkowskiego oraz od końca XIX w. warszawski Bank Handlowy.
Ostatnim z wymienionych obiektów jest, moim zdaniem jedno z najciekawszych założeń
urbanistycznych XIX-wiecznej Łodzi, czyli pasaż Meyera. Został on również opisany przez
współczesnych W. Rowińskiemu Artura Gliszczyńskiego i Antoniego Mieszkowskiego w
reportażu Łódź miasto i ludzie:
cała połać ziemi zmieniała się „w pasaż”, i dziś już każdy wie, że tu stanął pomnik, świadczący, jak firmie
Meyer fortuna sprzyjała, że ten szereg domów, przedzielonych ogrodami, oświetlony elektrycznością, urósł
kolejno, i że nie stało wolnego miejsca38.
Wytyczony w latach 1883–1885, między Piotrkowską a Dziką, był jedyną w Łodzi
prywatną ulicą. Jako pierwszy został oświetlony światłem elektrycznym. Przypisywany
Hilaremu Majewskiemu neorenesansowy projekt składał się z okazałej willi Ludwika Meyera,
wybudowanej w latach 1884–1885 oraz trzech mniejszych willi, wzniesionych ok. 1885 r.,
przeznaczonych na wynajem. Koncepcja ta nie sprawdziła się i po dwudziestu latach, w
1905 r. ulica przeszła na własność państwa39.
Pisząc o Pasażu Meyera, warto również wspomnieć o najbardziej znanej łódzkiej cukierni
Aleksandra Roszkowskiego, usytuowanej u zbiegu tejże ulicy z Piotrkowską. Było to jedno z
ulubionych miejsc spotkań towarzyskich Łodzian. Wspomina o niej również na kartach Ziemi
obiecanej W. S. Reymont: „Cudne miasto – szepnął Moryc stojąc na rogu pasażu Meyera i
przymrużonymi oczyma patrząc po tych nieskończenie długich groblach domów, co ściskały
ulice […] i wszedł do cukierni narożnej”40.
Przy Piotrkowskiej usytuowane były również budynki użyteczności publicznej, m.in. hotele
(„Grand” i „Victoria”), teatry („Victoria”), domy bankowe, sklepy, etc. Większość badanych
przeze mnie utworów nawet ich nie wzmiankuje. Tylko W. S. Reymont wspomina o „Grand
Hotelu”41 oraz Hotelu i Teatrze „Victoria”42, w którym umieścił nawet kilka znaczących scen
swojego utworu.
„Grand Hotel” został otwarty w początkach 1888 r. po przebudowie dokonanej przez
Ludwika Meyera. Jak na ówczesne warunki wyposażony był bardzo nowocześnie – posiadał
urządzenia sanitarne, oświetlenie gazowe. Znajdowały się w nim restauracja z kawiarnią, a w
okresie letnim w hotelowym ogrodzie urządzano koncerty. W następnych latach gmach
systematycznie rozbudowano, według projektu m.in. Gustawa Landau-Guttentegera i Dawida
Landego. Ostatecznie tuż przed wybuchem I wojny światowej przybrał, znaną dziś, formę
zwartego czworoboku o pięciu kondygnacjach (wraz z parterem). Nowy wystrój zyskały
również sale restauracyjne, klatki schodowe oraz część pokojów i apartamentów43.
Naprzeciwko „Grand Hotelu”, w dwupiętrowym budynku wzniesionym w stylu
neorenesansowym, usytuowany był, funkcjonujący od 1876 r. hotel „Victoria”. W rok później
z inspiracji Józefa Teksela, kierownika polskiej grupy teatralnej, właściciel posesji Wilhelm
Kern wzniósł gmach teatralny, funkcjonujący wśród łodzian jako Teatr Kerna, a następnie od
A. G l i s z c z y ń s k i, A. M i e s z k o w s k i, Łódź miasto i ludzie, [w:] Łódź, która przeminęła…, s. 8.
K. S t e f a ń s k i, op. cit., s. 62-63.
40 W. S. R e y m o n t, Ziemia obiecana, b.m.w. 2007, s. 125.
41 Ibidem, s. 181.
42 Ibidem, s. 35, 43.
43 K. S t e f a ń s k i, op. cit., s. 90-91; i d e m, Gmachy użyteczności publicznej dawnej Łodzi, Łódź 2000, s. 26-27.
38
39
219
nazwy hotelu – Teatr „Victoria”. Ów jednopiętrowy gmach o trójkątnym frontonie był w
stanie na swej widowni pomieścić nawet 600 osób. W maju 1909 r. teatr spłonął, a w
następnym roku, w odbudowanym gmachu, urządzono tor jazdy na wrotkach. Mimo
zainteresowania i sensacji, jaką wzbudzał ów obiekt, w 1911 r. zdecydowano się na ponowną
przebudowę i urządzenie w budynku ekskluzywnego kina o nazwie „Casino”44.
Jak wynika z powyższych rozważań schyłek XIX w. to dla Piotrkowskiej okres zmian,
związanych głównie z jej przebudową i rozbudową. Jednak niektóre jej odcinki nie ulegały
intensywnym przemianom. Ten kontrast zaznaczył W. Rowiński w Julce: „już mowy nie było
o Piotrkowskiej na Wólce, gdzie stały szeregami domki, wprawdzie murowane, ale niskie
i skromne”45.
Podobnej, aczkolwiek bardziej wnikliwej analizy tego zjawiska dokonał W. S. Reymont w
Ziemi obiecanej:
po obu stronach ulicy ciągnącej się olbrzymią linią aż do Bałut, stały zbitą masą domy, pałace podobne do
zamków włoskich, w których były składy bawełny; zwykłe pudła murowane o trzech piętrach,
poobdzierane z tynków; domy zupełnie stylowe o złoconych balkonach żelaznych barocco, powyginane,
wdzięczące się, pełne amorków na fryzach i nad oknami, przez które widać było szeregi warsztatów
tkackich; malutkie, drewniane, pogięte domki o zielonych omszonych dachach, za którymi wznosiły się w
dziedzińcach potężne kominy i korpusy fabryk […]. Liczne rusztowania, stojące przed nowo wznoszonymi
lub nadbudowywanymi domami, spychały wszystkich w błoto46.
Odnosząc się do całościowej charakterystyki ul. Piotrkowskiej, warto przytoczyć jeszcze
słowa W. S. Reymonta, odzwierciedlające jej zróżnicowany charakter, mający swoje źródło w
dawnym podziale na osady fabryczne:
Piotrkowska ulica w tym miejscu zmieniała po raz trzeci swój wygląd i charakter, bo od Gajerowskiego
Rynku aż do Nawrot jest fabryczną; od Nawrot do Nowego Rynku – handlową, a od Nowego, w dół, do
Starego Miasta – tandeciarsko-żydowską47.
Powyższy opis, pomimo swej trafności, nie odpowiada jednak realiom schyłku XIX w.,
kiedy rozgrywa się akcja Ziemi obiecanej48. W tym czasie zabudowa fabryczna, usytuowana przy
ulicy Piotrkowskiej, znajdowała się nie tylko na jej południowym odcinku, pierwotnie
przeznaczonym dla przemysłu, lecz w wyniku „dośrodkowego rozwoju miasta” na całej jej
długości. Ponadto W. S. Reymont błędnie „doprowadził” Piotrkowską do Starego Miasta,
ponieważ w 1863 r. odcinek od Nowego do Starego Rynku został przemianowany na ulicę
Nowomiejską49.
Na ogólny wygląd i charakter ulicy, poza jej zabudową, wywierało wpływ również
przebywające na niej społeczeństwo. Pod tym względem literatura dosyć wiernie
odzwierciedla fakt, iż Piotrkowska nadawała rytm miastu. W licznych cukierniach,
kawiarniach i restauracjach toczyło się życie towarzyskie, a w kantorach i bankach rozwijały
się szeroko rozumiane interesy. Wygląd ulicy był inny w zależności od pory dnia, tygodnia
bądź roku, obchodzonych świąt i uroczystości. Każdy dzień powszedni wyglądał podobnie:
od rana na głównej arterii odbywał się duży ruch. Przywożono zaopatrzenie dla mieszkańców
i fabryk: artykuły spożywcze i surowce, a wywożono półprodukty i gotowe wyroby:
I d e m, Atlas architektury dawnej Łodzi…, s. 82; i d e m, Gmachy użyteczności publicznej…, s. 62.
W. R o w i ń s k i, Julka, [w:] Łódź, która przeminęła…, s. 90.
46 W. S. R e y m o n t, op. cit., s. 124, 129.
47 Loc. cit.
48 Według moich ustaleń ramy czasowe, w których mogła rozgrywać się akcja powieści, zamykają się w
przedziale 1887–1891. M. J. P a w l a k, op. cit., s. 60-61.
49 K. S t e f a ń s k i, Atlas architektury dawnej Łodzi…, s. 20.
44
45
220
Piotrkowską zaczynały ciągnąć od rogatek sznury chłopskich wozów, od miasta turkotały po wybojach
olbrzymie wozy towarowe naładowane węglem i platformy naładowane przędzą, bawełną w belach,
surowym towarem lub beczkami, a pomiędzy nimi przemykały pospiesznie małe bryczki lub powoziki
fabrykantów, spieszących do zajęć, lub tłukła się z hałasem dorożka, wioząca zapóźnionego oficjalistę50.
Podobny widok przedstawiała Piotrkowska popołudniu oraz wieczorem:
Posępnie było w Łodzi. Szary listopad dobiegał połowy swoich dni, a jednak zabłocił ulice po kostki.
Nawet na Piotrkowską bał się wjechać kto nowym powozem. Jedynie dorożki, z podniesionymi budami,
snuły się, poskakując po dziurawym bruku […] Chodniki roiły się od ludzi, przed chwilą ucichły świsty o
różnych tonach, z gwizdawek fabrycznych dobyte. Szary tłum robotników spieszył na obiad, potrącając się
wzajemnie. Szli oni przed siebie szybko […] długa ich falanga przemknęła, […] rozsypała się po domach,
zaułkach i zakanałkach51.
powolnym krokiem […] kierował się ku głównej arteryi miejskiego ruchu, w stronę ulicy Piotrkowskiej […]
jakoś śmielej przesuwał się pod murami kamienic, z ciekawością przypatrując się niezwykłej fizjognomii
miasta; wszystkie sklepy i bramy wzdłuż ulicy Piotrkowskiej były już pozamykane. Z obu stron snuły się
szeregi przechodniów […]. W wieczornym zmroku, przy brudno-rdzawym blasku latarni gazowych,
przesuwały się z wolna te zbite, gęste fale ludzkie52.
Tłok był charakterystyczny dla tej ulicy również podczas świąt oraz pogodnych i
słonecznych niedzielnych dni, kiedy robotnicy dysponowali wolnym czasem. Spacer główną
arterią miasta należał bowiem do jednej z najprostszych i najtańszych form spędzania
wolnego czasu53. Oglądano wówczas wystawy sklepowe oraz bogato dekorowane fasady
kamienic i pałaców miejskich. Z równie dużą uwagą przyglądano się mijanym przechodniom,
poszukując pośród nich znajomych, bądź podziwiając wytworne i modne stroje, bywającej na
mieście burżuazji:
Wrzawa napełniała ulice, przepychano się ze śmiechem, tłoczono, spacerowano w górę ulicy aż do
Przejazd lub Nawrot i z powrotem. Przed cukiernią na rogu Dzielnej grupa młodzieży kantorowej
przeglądała przepływające tłumy kobiet54.
Konkludując, bez wahania mogę stwierdzić, iż w większości utworów ulica Piotrkowska
jest tylko wzmiankowana. Autorzy nie podają opisów jej topografii czy architektury,
ograniczając się tylko do jej wymienienia, bądź podania zdawkowych informacji co do
wyglądu. Dokładniejsze są utwory autorów, przebywających przez dłuższy czas w Łodzi, M.
Gawalewicza, będącego w latach 1900–1905 dyrektorem Teatru Wielkiego w Łodzi oraz W.
Rowińskiego, przebywającego w Łodzi w latach 1888–1906. Najpełniejszy, chociaż także nie
odtworzony wiernie, wizerunek Piotrkowskiej przedstawił W. S. Reymont w Ziemi Obiecanej,
którą na tle innych „łódzkich” powieści oraz nowel można uznać za swoistego rodzaju
dokument o charakterze literackim, zwłaszcza w odniesieniu do miejsc powszechnie
dostępnych i najpopularniejszych w Łodzi u schyłku XIX w., do których niewątpliwie
należała ulica Piotrkowska i znajdujące się przy niej obiekty, m.in. cukiernia Roszkowskiego,
hotel „Grand” czy teatr „Victoria”.
W. S. R e y m o n t, op. cit., s. 15.
W. R o w i ń s k i, Przemówił, [w:] Łódź, która przeminęła…, s. 157.
52 M. G a w a l e w i c z, Wir, powieść z niedawnych czasów, [w:] ibidem, s. 478.
53 W. P a w l a k, Minionych zabaw czar, czyli czas wolny i rozrywka w dawnej Łodzi, Łódź 2001, s. 83.
54 W. S. R e y m o n t, op. cit., s. 128.
50
51
221
222
Maryla Kaźmierczak, Ewelina Zając
Uniwersytet Łódzki
PRZEMIANY KULTUROWO-JĘZYKOWE WSI POLSKIEJ POGRANICZA WIELKOPOLSKO-MAŁOPOLSKO-MAZOWIECKIEGO (PRZEŁOM XIX I XX W.)
Środowisko dialektologów, zgromadzone przy Uniwersytecie Łódzkim, od wielu lat
prowadzi badania nad stanem językowym gwar na pograniczu wielkopolsko-małopolskomazowieckim1. Celem naszego artykułu jest charakterystyka gwar pogranicza na przełomie
XIX i XX w., przy czym opis ten odwołuje się do wyników wspomnianych badań. Głównym
zaś punktem odniesienia będzie dla nas obraz zmian zachodzących w gwarach polskich,
nakreślony przez prof. Sławomira Galę w artykule Kierunki zmian w gwarach polskich (zarys
problemu)2. Skoncentrujemy się przede wszystkim na cechach mazowieckich, małopolskich i
wielkopolskich.
Nasze omówienie ma charakter diachroniczny, wykorzystujemy w nim metody
historyczno-porównawcze. Swoją pracę opieramy na materiałach językowych,
zgromadzonych pod koniec XIX w., w okresie międzywojennym oraz w latach 80. XX w.,
głównie pod kierunkiem Kazimierza Nitscha3, Zdzisława Stiebera4, Karola Dejny5. Są to
zapisy rozmów z informatorami najlepiej zachowującymi gwarę, przeprowadzone według
przygotowanego wcześniej kwestionariusza, teksty zapisane fonetycznie, badania syntetyczne
ówczesnych dialektologów oraz najważniejsze opracowania dialektologiczne dotyczące gwar
interesującego nas terenu. Analizowanym obszarem językowym jest okolica dorzecza górnej
Warty oraz dorzecza górnej i środkowej Pilicy, czyli teren znajdujący się pod wpływami trzech
dominujących dialektów Polski – wielkopolskiego, małopolskiego i mazowieckiego.
Na początku należy zauważyć, iż zmiany zachodzące w języku zależne są od kontekstu
kulturowo-społecznego, jednakże zachodzą wolniej niż w strukturach mentalno-ideologicznych.
Na przełomie XIX i XX w. ewolucja gwar znacznie jednak przyspieszyła. Zebrane dotąd
materiały pozwalają dostrzec procesy wypierania niektórych cech gwarowych przez język
ogólnonarodowy, naturalne procesy ewolucyjne poszczególnych elementów językowych oraz
przenikanie i przenoszenie do danej gwary niektórych cech językowych innej gwary. Zjawiska te
nie są przejawem rozwoju gwary, ale raczej jej zanikania, a więc częściowego wypierania języka
ludności wiejskiej przez system języka literackiego, czyli ogólnej, standardowej odmiany
polszczyzny. Stan gwar omawianego pogranicza w XIX i XX w. związany jest również z
1 Termin ten, oznaczający obszar, na którym dochodzi do styku czterech dialektów: małopolskiego,
wielkopolskiego, mazowieckiego i w niewielkim zakresie śląskiego, wprowadził w swojej pracy prof. Sławomir
Gala. S. G a l a, Małopolsko-śląsko-wielkopolskie pogranicze językowe, cz. 1-2, Łódź 1994.
2 I d e m, Kierunki zmian w gwarach polskich (zarys problemu), [w:] Kultura, język, edukacja, t. 3, red. R. M r ó z e k,
Katowice 2000, s. 129-138.
3 K. N i t s c h, Wybór tekstów gwarowych, Warszawa 1960; i d e m, Wybór pism polonistycznych, t. 4, Dialekty języka
polskiego, Wrocław–Kraków 1958; Mały atlas gwar polskich, red. K. N i t s c h, M. K a r a ś, t. 1-13, Wrocław 1957–
1970.
4 Z. S t i e b e r, Izoglosy gwarowe na obszarze dawnych województw łęczyckiego i sieradzkiego, Kraków 1933.
5 K. D e j n a, Atlas gwarowy województwa kieleckiego, t. 1-6, Łódź 1962–1968; i d e m, Dialekty polskie, Wrocław
1973; i d e m, Kwestionariusz do badań gwarowych zróżnicowań Polski, Łódź 1985.
223
istotnymi dla danego okresu przemianami polityczno-społecznymi, jak: odzyskanie
niepodległości przez Polskę, uwłaszczenie chłopów, upowszechnianie edukacji, podnoszenie
poziomu życia, migracje ludności oraz międzynarodowy rozwój nauki i techniki. Ludność
wiejska, do tej pory izolowana i traktowana marginalnie, stopniowo angażowała się w życie
narodowe Polski i w coraz większym stopniu mogła korzystać z osiągnięć cywilizacyjnych.
Mieszkańcy wsi, którzy urodzili się do początku ostatniej ćwierci XIX w. zazwyczaj
przyswajali i realizowali jedynie system gwarowy wsi rodzinnej w stabilnych językowo dla niej
warunkach. Rozumiemy przez to, iż znali oni głównie swoją gwarę, a z językiem
ogólnopolskim mieli ograniczony kontakt. Wynika to zarówno z braku możliwości edukacji
piśmiennej, jak i w większości braku takiej potrzeby. Inaczej sytuacja wygląda u informatorów
urodzonych w pierwszych dziesięcioleciach XX w. U nich znaczny wpływ na gwarę miał
język inteligencji polskiej, a zwłaszcza jego potoczna realizacja, uważana za lepszą i bardziej
przydatną w komunikacji.
Poniżej zebrane i przedstawione zostaną cechy gwarowe najbardziej charakterystyczne dla
pogranicza wielkopolsko-małopolsko-mazowieckiego, od początku XIX w. do lat 30. XX w.
Zestawienie to ma na celu przybliżenie osobliwości fonetycznych w gwarze badanego obszaru
oraz ukazanie kierunku ich przemian po upływie określonego wyżej przedziału czasowego.
Najbardziej charakterystycznym zjawiskiem dla języka ludności wiejskiej w Polsce jest tzw.
mazurzenie. Proces ten polega na zastąpieniu spółgłosek szeregu dziąsłowego š ž č 4
szeregiem zębowym s z c x, często towarzyszy mu zjawisko siakania, czyli zmiękczenia
mazurzonej spółgłoski do ś ź ć X. Najczęściej spotykane było mazurzenie spółgłoski č (cosnek,
cysto, bycek, capka, Cęstohova)6 i jest ono zauważalne na terenie opisywanego pogranicza do
dzisiaj. Rzadziej występowało mazurzenie spółgłoski š, np. kosyk, pseńica, ptasek, sopa oraz
spółgłoski ž, np. ćizemKi, zywy, zaba, zboze. Dziś jednak sporadycznie usłyszeć można podobne
przykłady7. Spotykamy jeszcze formy zarna oraz zegawka, ale wydaje się to zrozumiałe ze
względu na gwarowy charakter tych leksemów8.
Najrzadziej spotykane było mazurzenie spółgłoski 4, ponieważ frekwencja tej głoski jest w
języku polskim niewielka.
Procesem towarzyszącym mazurzeniu jest siakanie, czyli palatalizacja spółgłosek szeregu
zębowego (ś ź ć X), np. ćtery, kośula, śpilecka, ślafrok.
Obecnie w gwarach dominuje zjawisko odmazurzenia pod wpływem wzorca
ogólnopolskiego, proces ten występuje na całym badanym obszarze. W przeważającej części
Polski mazurzenie bowiem uważane było za typową i najbardziej rażącą cechę mowy
chłopskiej, dlatego to właśnie jej w pierwszej kolejności stara się wyzbyć chłop, mający pewne
ambicje, bądź też częściej spotykający się z przedstawicielem współczesnej inteligencji9.
Kolejną ważną cechą dialektalną zanotowaną na omawianym terenie jest przejście
wygłosowego -h w -k. Na ziemi sieradzkiej zjawisko to spotykane było dość powszechnie,
czego dowodem są badania Zdzisława Stiebera10.
6 Wszystkie przytaczane w artykule formy gwarowe zaczerpnięte zostały z następujących źródeł: S. G a l a,
Małopolsko-śląsko-wielkopolskie…; i d e m, Zmiany w gwarach Polski centralnej w XX w., [w:] Interferencje w językach i
dialektach słowiańskich, Łódź 1996, s. 33-59; K. N i t s c h, Wybór tekstów...; I. J a r o s, Pograniczny charakter gwar
opoczyńskich, [w:] Interferencje w językach..., s. 60-80; Z. S t i e b e r, op. cit.; M. K a m i ń s k a, Dialektalna przynależność
gwar Polski centralnej, „Rozprawy Komisji Językowej Łódzkiego Towarzystwa Naukowego”, 1968, s. 235-250.
7 S. G a l a, Kierunki zmian…, s. 134.
8 Idem, Zmiany w gwarach…, s. 39.
9 Z. S t i e b e r, Sposoby powstawania słowiańskich gwar przejściowych, Kraków 1938.
10 I d e m, Izoglosy…
224
Przejściu podlegają głównie formy rzeczowników: nom. sg. m., zakończone na -h (jak grok,
dak, gžek, zmiežk) oraz gen., acc., loc. pl. rzeczowników, przymiotników i zaimków (na renkak,
na žarnak, na polak, o tyg lux’ak). Formy te zanikały stosunkowo wcześnie, głównie pod
wpływem analogii do przypadków zależnych (np. dak, ale już na dachu). Spotykane były
również zmienione formy liczebników zakończonych na -k, np. dvuk, tšek, a także forma
partykuły niech realizowana jako ńek. Na początku wieku XX równolegle pojawiały się u
informatorów obocznie formy gwarowe oraz ogólnopolskie11.
Częstym zjawiskiem dla gwar całej ówczesnej Polski było przejście grupy -kt w -ht, np.
dohtur, traht, oraz hto, htury. Na początku XX w., wg badań Stiebera, zachowało się ono na
terenach Mazowsza i Wielkopolski12.
Procesowi wycofywania przejścia h w k towarzyszy powstawanie form hiperpoprawnych,
takich jak: indyh, soh (sok), głuh (głóg), borćuh (borsuk)13. Dziś zjawisko to występuje sporadycznie,
a relikty zachodzącego intensywnie niegdyś procesu można spotkać jedynie w okolicach Wielunia,
Kluczborka, Tarnowskich Gór oraz Radomska14.
Drugą cechą fonetyczną związaną z uproszczeniami w wymowie spółgłosek na terenie
badanego pogranicza jest podwajanie spółgłosek s i ś w formach bosso, do lassa, leśśe, Viśś ‘wisi’ itp. W
tak utworzonych grupach spółgłoskowych dochodziło następnie do przejścia ss i śś w sc i ść, np.
bosco, Viśći15. Obecnie zjawisko to zanika, bardzo rzadko spotyka się jeszcze przykłady jego
występowania. Zaznacza się tu wyraźnie dążność do utrwalenia w języku mówionym form
literackich.
Kolejnym istotnym zjawiskiem fonetycznym gwar pogranicza małopolsko-wielkopolskomazowieckiego jest upodobnienie n do k w grupie ŋk pod względem miejsca artykulacji w
wyrazach typu: pańyŋka, skovroŋKi, oKyŋko, maślaŋka, dyŋgus. Z badań Stiebera wynika, iż proces ten
był rzadko spotykany już na początku XX w., gdyż oprócz całego byłego województwa
sieradzkiego, zjawisko to zaznacza się tylko w trzech wsiach w okolicy Łodzi – Chociszewie,
Kazimierzu i Wistkinie16.
Na omawianym obszarze pogranicznym dialektów wielkopolskiego, małopolskiego i
mazowieckiego staropolskie ā miało swe kontynuanty w postaci å (pochylone) oraz o. Równolegle
obok form: Xeciok, hłopok, występowały Xeciak, hłopak.
Powstanie å wiąże się z defonologizacją iloczasu, było ono zbliżone do obniżonego o i
realizowane w postaci monoftongu lub dyftongu. Postać monoftongiczna występowała na
obszarze Mazowsza i Małopolski zachodniej, zaś dyftongiczna obejmowała Wielkopolskę.
Kontynuant å występował już wówczas bardzo sporadycznie, był on oboczny do form z o
i a. Najlepiej zachował się w nom. sg. f. (studńå, stajńå, kuhńå); zaobserwować go można także
w nom./acc. sg. n. (pieřå, kazańå).
Częstszym kontynuantem rozwoju staropolskiego å było i jest o. Doszło tu do zachowania
formy zarówno monoftongu, jak i dyftongu (o5). Można wyróżnić następujące kategorie
występowania o:
1. w nom. sg. f. przymiotników: dobro, dobro5, kruho, kruho5, smačno, smačno5;
2. w nom. pl. zaimków: nos, no5s, vos, vo5s;
Loc. cit.
Loc. cit.
13 Loc. cit.
14 S. G a l a, Zmiany w gwarach…, s. 39-40.
15 K. D e j n a, Dialekty polskie…
16 Z. S t i e b e r, Izoglosy…
11
12
225
3. w bezokolicznikach: gřoć się, boć się;
4. w prefiksie na-: noparstek, nosod;
5. w prefiksach superlatywu na-, naj-: nojPękńejša, nojtańšy;
6. w sufiksie -ak: cielok, ubijok, h5opok;
7. w rdzeniach rzeczowników: čopka, ptok, trova;
8. w grupie ar, ‘ar: gornek, martwić śę, čorny17.
Zmianie pod względem artykulacji w omawianych gwarach ulega też realizacja
staropolskiego <, które w języku literackim zbliżyło się artykulacyjnie do u. Na terenach
omawianego pogranicza upowszechnione były natomiast formy noška ‘nóżka’, k5odka, czyli
formy z kontynuantem o krótkiego w miejscu form z ogólnopolskim kontynuantem o
długiego18.
Analogicznie do realizacji staropolskich å oraz <, swoje, odmienne od literackich, kontynuanty
miało także ė. Najczęściej spotykanym na omawianym obszarze pogranicznym było przejście ė ≥ ‘i
(po spółgłoskach miękkich), np. Bda, 2eXć ‘wiedzieć’, śńig; oraz y (po spółgłoskach twardych) np.
hlyb, gřyh, řyka, mlyko; realizacje te pojawiły się jako rezultaty zwężenia i podniesienia artykulacji
omawianej samogłoski19.
Innowacją północnomałopolską na omawianym obszarze było rozszerzenie ė do e, np.
hleb, gřeh, řeka, mleko. Formy te pokrywają się ze stanem normy ogólnopolskiej, dlatego
współczesne zmiany mogą być tłumaczone jako upowszechnianie się formy małopolskiej, jak
i wynik procesów integracyjnych z językiem literackim20.
Podwyższeniu artykulacyjnemu podlegało także o, którego wymowa zbliżała się do u przed
spółgłoską nosową w końcówce dat. pl. rzeczowników: końum, luXum.
Zmiany w realizacji kontynuantów samogłosek staropolskich å < ė do dziś zachowane są w
gwarach i stanowią ich wyróżnik w zestawieniu z językiem ogólnopolskim.
Na uwagę zasługuje także dwojaka realizacja w polskim systemie gwarowym samogłosek
nagłosowych, bądź to w postaci czystej, bez żadnych zmian w obrębie nagłosu, bądź też z
protezą. Najczęstszymi spółgłoskami protetycznymi występującymi w nagłosie były: v, w, 5, j;
jednak na pograniczu wielkopolsko-małopolsko-mazowieckim najwięcej przykładów odnotowano
z nagłosowymi 5 oraz j 21.
Prejotacja, czyli uzupełnienie nagłosu o j, zachodziło i zachodzi przed a-, u-, i-, e-. Zdaniem K.
Nitscha22 nagłosowe a- na znacznym obszarze jest realizowane z prejotacją, zanotowane
przykłady to: jagrest, jadvent. Częściej proces ten zaobserwować można przed nagłosowym u-,
o czym świadczą takie przykłady, jak: juzda, judo, juho, oraz przed i-, np. jindyk, jigua, jih.
Przykładem, który poświadcza prejotację e-, jest imię Jewa (od Ewa).
Istotnym elementem artykulacyjnym, charakterystycznym dla gwar i odróżniającym je od
języka literackiego, jest udział warg w wymawianiu samogłoski o (labializacja). Proces ten ma
na celu zastąpienie braku spółgłoski w nagłosie przez 5. Zjawisko to występuje w połączeniu
z nagłosowym u-, np. 5uzda, 5ućec, 5uMerać oraz nagłosowym o-, np. 5oko, 5ojćec, 5obora,
5okropńe. Najczęściej spotykane w nagłosie, pojawia się też w strukturach
S. G a l a, Małopolsko-śląsko-wielkopolskie..., cz. 2, s. 25.
M. K a m i ń s k a, op. cit.
19 K. D e j n a, Dialekty polskie…
20 S. G a l a, Zmiany w gwarach…, s. 36.
21 I dem, Małopolsko-śląsko-wielkopolskie…
22 K. N i t s c h, Wybór pism…, s. 41.
17
18
226
wewnątrzwyrazowych, głównie jako realizacja samogłoski o po wargowych p i b, np. b5orsuk,
p5otrav oraz tylnojęzykowych k. g, np. k5oza, sk5obel, k5oval, g5ośćińec23.
Aktualne badania potwierdzają występowanie zaprezentowanego zjawiska również
współcześnie. Zdaje się ono być nieodłącznym elementem współczesnej wsi i nieuchronnie
jest z nią kojarzone. Najczęstszym zjawiskiem na tym tle jest prejotacja.
W świetle badań, przeprowadzonych jeszcze w XIX w. na obszarze między górnym
biegiem Małej Panwi a Wartą i Pilicą, współistniały dwie realizacje fonemu ł: jako zębowego ł
oraz niezgłoskotwórczego 5. Zmiany artykulacyjne ł polegające na osłabieniu i poniechaniu
zwarcia języka z zębami, sięgają XVI i XVII w., objęły one od tego czasu znaczną część gwar
polskich, podczas gdy w języku literackim za poprawną uznawano wymowę ł (zębowego).
Archaiczna wymowa ł przedniojęzykowo-zębowego, w świetle opracowań, utrzymywała się
jeszcze w mowie informatorów urodzonych pod koniec XIX w.24
Kolejnym zjawiskiem fonetycznym gwar badanego pogranicza jest zbliżanie się
artykulacyjne a do e przed tautosylabicznym j, stąd powszechne przejście grupy -aj w wygłosie
rozkaźnika na -ej. Analogicznie do form rozkaźnika 2. sg. -aj (ftykej, gadej, čytej) wykształciły się
formy 2. pl. -ejcie (ftykejcie, gadejcie, čytejcie)25.
Podobnym zjawiskiem jest zanik wygłosowego -j w tautologicznej grupie -ej, w której e
było długie w rezultacie kontrakcji. Sąsiedztwo spółgłoski półotwartej -j spowodowało
przejście e w i (po spółgłosce miękkiej), lub w y (po twardej). W powstałej tak grupie
wygłosowej -ij, -yj dochodziło do redukcji, wskutek czego upowszechniała się gwarowa
realizacja fonetyczna przysłówków w stopniu wyższym typu: nižy, wyžy, Vęcy oraz formy gen.
sg. przymiotnika np. z žytńi, ržany26.
Wartymi wspomnienia są również zjawiska związane z innowacjami dialektu
mazowieckiego, a więc: stwardnienie L przed i w wyrazach lipa, lis, pošli oraz twarda artykulacja
ke, ge, np. cukerek, pługem. Obecnie zjawiska te kojarzone są z tzw. miejską gwarą warszawską.
Omówione wyżej zmiany znajdują swoje kontynuacje także we współczesnych realizacjach
gwarowych. Spotykane są jednak stosunkowo rzadziej, przez wzgląd na normę ogólnopolską
przekazywaną w procesie szkolnictwa.
Przedstawione powyżej cechy fonetyczne charakterystyczne dla mowy ludności wiejskiej są
związane z różnymi dialektami. I tak:
1. do dialektu małopolskiego należą: przejście wygłosowego -h ≥ -k; reduplikacja s, ś, w
ss, śś i dalej dysymilacja na sc, ść; przejście å ≥ o; rozszerzenie ė ≥ e; kontynuacja < ≥ o;
labializacja śródgłosowego -o- ≥ 5o; upodobnienie n do k na granicy morfemów;
zanik j w grupie -ei;
2. pochodzenia mazowieckiego są zjawiska: mazurzenie; stwardnienie L przed i; twarda
artykulacja ke, ge;
3. do wielkopolskich należą: prejotacja nagłosowego u- w ju-; przejście wygłosowego -aj
w -ej w zakończeniach form rozkaźnika; przejście å ≥ a5; zamiana ł ≥ 5; przejście ė ≥ i/y;
przejście aj>ej; prejotacja u-.
S. G a l a, Małopolsko-śląsko-wielkopolskie…
Loc. cit.; i d e m, Kierunki zmian…; i d e m, Zmiany w gwarach..., s. 33-59; P. Z w o l i ń s k i, Przejście ł = 5 w
języku ogólnopolskim, „Biuletyn Polskiego Towarzystwa Językoznawczego”, 1949, nr 9, s. 81-96.
25 S. G a l a, Małopolsko-śląsko-wielkopolskie ..., s. 19-20.
26 Loc. cit.
23
24
227
Takie zestawienie omawianych zjawisk dialektalnych wykazuje, iż gwary Polski centralnej
nie tworzą odrębnej jednostki językowej, ponieważ nie wyróżnia się na ich terenie
występowania innowacji gwarotwórczych. Na omawianym terenie nieustannie ścierają się
wpływy sąsiadujących ze sobą dialektów: małopolskiego, wielkopolskiego oraz
mazowieckiego. Stało się to przyczynkiem do zaliczenia języka ludności wiejskiej tego obszaru
do tzw. gwar pogranicznych.
Język wsi na przełomie wieku XIX i XX nie tylko różnił się od współczesnego realizacją
fonetyczną, ale także systemem leksykalnym. Zróżnicowanie pod kątem słownictwa stanowi
pomocnicze kryterium badawcze dialektologii. Leksyka bowiem, choć pozostaje w związku z
wpływami czy kontaktami etnograficzno-kulturowymi, nie zawsze pokrywa się z zasięgiem cech
gramatycznych27.
Wiele wyrazów gwarowych z czasem wyszło z użycia i jest to proces naturalny także dla
polszczyzny ogólnej. Powodem takiego stanu rzeczy jest zanik desygnatu, zastąpienie go
innym, bądź przejęcie w miejsce dawnej nazwy nowej, modnej lub precyzyjniejszej. Wyrazy
wychodzące z użycia jeszcze długo po tym można spotykać, są to jednak sporadyczne
przypadki.
Najbogatszą grupę nazewnictwa gwarowego stanowią formy całkowicie różne od nazw
istniejących w języku literackim, np. wytrzyszczek28 ‘zając’. Zdarza się tu często, iż jednemu
desygnatowi odpowiadają różne gwarowe określenia, np. wieczorek, gacek, latoperz29 ‘nietoperz’.
Są to zwroty i nazwy związane m.in. z dawnymi realiami gospodarki wiejskiej, jak obróbka lnu
bądź skór, nazewnictwem roślin, zwierząt, zjawisk pogody czy choćby z nazewnictwem
specjalistycznych narzędzi lub ich części składowych, np. wozu, pługa, sochy. Leksemy
zanotowane podczas dziewiętnastowiecznych badań gwarowych i utrwalone w księgach
historycznych, stanowią materiał zebrany przypadkowo, niemniej przedstawia on bogaty
obraz kultury i obyczajów dawnej wsi polskiej.
Zaprezentowane niżej wyrazy30, mogłyby posłużyć w przyszłości do stworzenia słownika gwar
pogranicza małopolsko-wielkopolsko-mazowieckiego, jako istotnego elementu prac nad
usystematyzowaniem, pogłębianiem i uzupełnianiem obrazu gwarowych zróżnicowań naszego
terytorium językowego.
Przytaczane wyrazy zostały podzielone na:
1. nieużywane i zapomniane – ze względu na zanik desygnatu, np.
sabatnik – ‘piec chlebowy’,
przetak – ‘sito do przesiewania ziarna’,
kierzanka – ‘drewniane naczynie do wyrobu masła’,
pokulnica – ‘połączona z tańcami zabawa organizowana na zakończenie wspólnego
przędzenia lnu’,
graca – ‘narzędzie do usuwania chwastów’,
socha – ‘dawne, drewniane narzędzie do orania’,
wyskrobek – ‘chleb pieczony z ostatka ciasta chlebowego’;
2. wyrazy, które zmieniły znaczenie – najczęściej jest to specjalizacja lub zawężenie
zakresu, a wzbogacenie treści, np.
27 K. D e j n a, O nauczaniu dialektologii na studiach uniwersyteckich, [w:] Nauczanie przedmiotów historycznojęzykowych
i dialektologii na filologii polskiej w szkołach wyższych, red. I. B a j e r o w a, Katowice 1978, s. 46.
28 W. T a s z y c k i, Wybór tekstów staropolskich XVI–XVIII w., Warszawa 1955.
29 Przykłady za: Z. S t i e b e r, Izoglosy…
30 Przykłady za: W. T a s z y c k i, op. cit.; Z. S t i e b e r, Izoglosy…; K. N i t s c h, Wybór tekstów…; H. N o w a k,
Gwary południowej Wielkopolski, Poznań 1982.
228
sadzarka – ‘kobieta, która sadzi kartofle’, dziś ‘maszyna do sadzenia kartofli’,
jasła – ‘deska pod żłobem, gdzie się zatyka siano dla koni’, dziś w formie dem.
‘przedstawienie o tematyce bożonarodzeniowej’,
mogiła – ‘zasypywany dół na ziemniaki’, dziś ‘grób’,
rozporek – ‘rozcięta część koszuli u góry’, dziś ‘zapięcie przy spodniach’,
komornik – ‘człowiek, który mieszkał w cudzym domu’, dziś ‘człowiek ściągający
długi’;
3. wyrazy nadal istniejące i mające to samo znaczenie, np.
rżysko – ‘ściernisko’,
podpłomyki – ‘bułeczki pieczone przed chlebem w piecu’,
klepisko – ‘miejsce w stodole, gdzie się młóci’.
Reasumując, teren Polski środkowej, a głównie teren pogranicza dialektalnego, to
obszar, na którym w XIX i XX w. dokonywały się stosunkowo szybko i w znaczącej ilości
przemiany fonetyczne, prowadzące do stopniowego zanikania gwar wiejskich. Zmiany te
zachodziły w stosunkowo wolniejszym czasie niż przemiany polityczne czy społeczne, ale
w dużym stopniu zmieniły zachowywany w poprzednich stuleciach obraz języka polskiej
wsi. Na terenie styku dialektów dochodziło zarówno do zmian fonetycznych, jak i
leksykalnych, co wynika ze zwiększonej migracji ludności omawianego okresu.
229
230
Wacław Szczepanik
Uniwersytet Jagielloński
POLACY W ARMII AUSTRO-WĘGIERSKIEJ PODCZAS I WOJNY ŚWIATOWEJ.
LICZEBNOŚĆ, PRZYNALEŻNOŚĆ DO JEDNOSTEK I ICH ORGANIZACJA, FRONTY,
PRÓBA OCENY SŁUŻBY
Poniższy referat ma za zadanie przedstawić pokrótce udział Polaków, walczących w armii
austro-węgierskiej, w działaniach wojennych I wojny światowej. Bardziej szczegółowo zajmuje
się działaniami i organizacją tzw. „polskich” pułków piechoty, stanowiących gros formacji, w
których służyli Polacy w armii austro-węgierskiej podczas Wielkiej Wojny.
Dotychczas badacze polscy koncentrowali się zasadniczo na działaniach Polaków w
organizacjach niepodległościowych i ich służbie w jednostkach polskich, takich jak Legiony
Polskie. Służba Polaków w armii austro-węgierskiej w okresie autonomicznym została
dogłębnie i dokładnie zanalizowana przez badaczy krakowskich. Wybuch Wielkiej Wojny
zasadniczo był dla badaczy cenzurą nie do przejścia. Dotychczas nikt nie pokusił się o próbę
analizy udziału i roli Polaków in corpore w I wojnie światowej, mimo iż kwestia ta wydaje się
przynajmniej równie ważna, jak udział Polaków w organizacjach niepodległościowych. Ich
służba w armii habsburskiej podczas I wojny światowej rodzi tym większe zainteresowanie,
gdyż walka pod sztandarami zaborcy wzbudzała na pewno kontrowersje wśród bardziej
patriotycznie nastawionej części społeczeństwa, a jednocześnie dla wielu młodych ludzi armia
habsburska była jedyną znaną siłą zbrojną. Przez wojsko austro-węgierskie, podczas I wojny
światowej, przewinęło się przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy młodych Polaków. Mimo to
dotychczas nikt na szeroką skalę nie zajął się opisaniem ich losów i postaw.
Opis dotychczasowej literatury
Dotychczasowa literatura naukowa, zajmująca się udziałem Polaków w I wojnie światowej,
sprowadza się do pozycji Mariana Zgórniaka, Jana Rydla i Piotra Mikietyńskiego. Kilka
opracowań powstało tuż po 1918 r., jednakże nie przedstawiają one dużych wartości
poznawczych w odniesieniu do interesującego mnie tematu i noszą wyraźne znamię
ówczesnej polityki historycznej.
Marian Zgórniak opublikował kilka szkiców dotyczących służby Polaków w armii austrowęgierskiej podczas I wojny światowej. Jego prace opierają się jednak zasadniczo na
opracowaniach niemieckojęzycznych, prawie bez wykorzystania źródeł1. Piotr Mikietyński
wydał ciekawy artykuł dotyczący Polaków, służących w 1 Pułku Ułanów Austriackich (austrowęgierskich). Część jego pracy dotyczyła okresu 1914–19182. Rozprawa doktorska Jana Rydla
dotyczyła tylko pewnej grupy Polaków służących w armii austro-węgierskiej, schyłkowego
1 M. Z g ó r n i a k, 1914–1918. Studia i szkice z dziejów I wojny światowej, Kraków 1987; id e m, Galicja w
planowaniu wojennym Austrii i Austro-Węgier, [w:] Działania militarne w Polsce południowo-zachodniej, red. W.
W r ó b l e w s k i, Warszawa 2001; i d e m, Polacy w armii austro-węgierskiej w czasie I wojny światowej, „Studia i
materiały do historii wojskowości”, 1988; id e m, Potencjał ekonomiczno-militarny i siły zbrojne Austro-Węgier przed
wybuchem I wojny światowej, „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego. Prace Historyczne”, 1988.
2 P. M i k i e t y ń s k i, Uhlanen Regiment – polski pułk w c.k. armii 1784–1918, „Studia Historyczne”, 1994, z. 1.
231
okresu istnienia naddunajskiej monarchii. Jan Rydel podjął się próby stworzenia
indywidualnego i zbiorowego portretu Polaków, którzy w wojsku habsburskim, w okresie
1868–1918, uzyskali szlify generalskie lub admiralskie3. Mimo doskonałego warsztatu i
szerokiego wykorzystania źródeł archiwalnych, praca ta nie wyczerpuje tematu i daje jedynie
wybiórczy pogląd na dość wąską grupę ludzi, której przynależność narodowa była czasami
kwestią dyskusyjną4.
Organizacja austro-węgierskiego pułku piechoty w przededniu wojny oraz zmiany
wywołane dostosowaniem się do działań wojennych. Organizacja armii austrowęgierskiej w latach 1895–1914
Armia austro-węgierska w badanym okresie składała się z trzech podstawowych członów,
za których wartość bojową odpowiadały różne ministerstwa. Od lat 60. XIX w., czyli od
podziału państwa na tzw. Przed- i Zalitawię, także armia uległa podziałowi. Oprócz tzw.
armii wspólnej (Heer) dla poszczególnych części monarchii powstały jednostki Obrony
Krajowej (Landwehr w Przedlitawi oraz Honved na Węgrzech). Początkowo jednostki OK
traktowane były jako oddziały drugiego rzutu, jednakże na skutek zabiegów Węgrów,
chcących posiadać armię narodową, Honwed pod względem wyposażenia i wyszkolenia
zbliżył się do jednostek armii wspólnej. Wkrótce, za węgierskim przykładem, wzmocniono
także austriacką Landwehrę. Kulminacyjnym momentem ujednolicenia było wyposażenie
dywizji obrony krajowej w pododdziały artylerii. Dodatkowo w razie szczególnego zagrożenia
powoływano pod broń jednostki pospolitego ruszenia (Landsturm).
Podział na rodzaje broni i służb w armii austro-węgierskiej zasadniczo nie odbiegał od
obowiązującego w innych ówczesnych armiach europejskich. Piechotę reprezentowały
oddziały liniowe i piechota lekka. Kawaleria składała się z pułków ułanów, dragonów i
huzarów. Na artylerię składały się pododdziały artylerii fortecznej, polowej, jednostki haubic
oraz baterie doskonałych moździerzy oblężniczych 30,5 cm. Wojska inżynieryjne składały się
z kompanii saperów i pionierów. Oprócz tego wymienić należy pułk kolejowy i telegraficzny,
odpowiedzialne za utrzymanie drożności sieci kolei żelaznych i sprawne przesyłanie
informacji.
Piechota w armii austro-wegierskiej dzieliła się na kilka różnych formacji. Względy
polityczne spowodowały, że w armii austro-węgierskiej istniały, oprócz jednostek armii
wspólnej (Heer), także oddziały austriackiej i węgierskiej obrony krajowej (Landwehr,
Honved). Jednostki obrony krajowej, zwłaszcza na skutek zabiegów węgierskich, z jednostek
formalnie drugorzutowych, przekształcone zostały de facto w oddziały pierwszoliniowe5.
Zasadniczo w badanym okresie wyróżnić można kilka formacji piechoty, należących do armii
wspólnej: piechotę liniową, bataliony strzelców polowych (Feldjägerbataillone), pułki
strzelców tyrolskich oraz jednostki bośniackie. Na strukturę oraz organizację piechoty
austriackiej, oprócz uwarunkowań stricte militarnych, duży wpływ miały uwarunkowania
polityczne i w pewnej mierze tradycja.
3 J. R y d e l, W służbie cesarza i króla. Generałowie admirałowie narodowości polskiej w siłach zbrojnych Austro-Węgier w
latach 1868–1918, Kraków 2001.
4 Część generałów polskiego pochodzenia, opisanych przez Rydla, mimo odzyskania przez Polskę niepodległości,
zdecydowało się pozostać na terenie państwa austriackiego.
5 Węgrzy dążyli do jak najlepszego wyposażenia i wyszkolenia Honvedu – namiastki armii narodowej i przeznaczali
na cel modernizacji tej formacji znaczne sumy. Także austriacka Landwehra uzyskała duże fundusze. Przed wybuchem I
wojny światowej dywizje Obron Krajowych, po otrzymaniu formacji artylerii, w niczym nie ustępowały formacjom
pierwszego rzutu.
232
Po reformach w 1883 r. w armii austro-węgierskiej istniały 102 pułki piechoty liniowej.
Każdy z nich miał przypisany sobie okręg uzupełnień. Zgodnie z tendencjami panującymi w
armii habsburskiej pod koniec XIX w., pułk powinien stacjonować na terenie swego
dowództwa korpusu, a jeżeli byłoby to możliwe, najlepiej we własnym okręgu uzupełnień.
Poszczególne pododdziały pułku można było dowolnie dyslokować na terenie całego
państwa, jednakże w okręgu uzupełnień musiał zawsze pozostawać przynajmniej jeden
batalion.
Pierwsze bataliony strzelców polowych zostały sformowane w roku 1808. Z założenia
były to jednostki rekrutujące się z ludzi, którzy już w cywilu mieli do czynienia z bronią
palną6. Bataliony strzelców polowych były jednostkami rekrutującymi się zazwyczaj z całego
okręgu korpusu. W pewnym sensie były to formacje wojsk wewnętrznych. Bataliony
strzelców polowych były zazwyczaj dyslokowane z dala od obszarów, z których się
rekrutowały. Często zdarzało się również, że np. galicyjskie bataliony strzelców były wysyłane
do tłumienia zamieszek w innych krajach koronnych7. W 1914 r. istniało 26 batalionów
strzelców polowych i 1 batalion bośniacko-hercegowiński. W momencie wybuchu wojny
sformowano dalsze trzy jednostki.
Oddzielnymi formacjami były pułki tyrolskie. W 1801 r. sformowano Tyrolski Pułk
Strzelców Cesarskich, rekrutujący się z mieszkańców Tyrolu i Voralerbergu8. Od 1815 r.
każdy kolejny cesarz Austrii był równocześnie szefem pułku. W 1880 r., po wprowadzeniu
powszechnej służby wojskowej, jedyny istniejący pułk przeformowano w 4 nowe jednostki.
Ze względami politycznymi wiązało się również sformowanie jednostek bośniackich po
okupacji, a następnie aneksji Bośni i Hercegowiny do Monarchii w 1908 r. Nie chcąc
powodować zbyt dużych zadrażnień z miejscową ludnością pierwsze formacje wojskowe, na
terenie okupowanej od 1878 r. Bośni i Hercegowiny, zaczęto rekrutować dopiero w 1882 r.9
W 1882 r. sformowano pierwsze 4 kompanie piechoty bośniackiej, by przez następne
kilkanaście lat formować po 4 nowe kompanie rocznie. W roku 1885 sformowano pierwsze
bataliony, zaś w 1893 r. stworzono niepełne pułki piechoty. Dopiero w 1897 r. formacje
bośniackie osiągnęły strukturę kompatybilną z pozostałymi pułkami austro-węgierskimi10.
Struktura organizacyjna niemieckiego pułku piechoty w latach 1895–1914
Pułki piechoty były podstawowymi jednostkami organizacyjnymi armii austro-węgierskiej.
Od 1883 r. „niemiecki” pułk piechoty na etacie pokojowym składał się ze sztabu, do którego
wliczano także orkiestrę pułkową, 4 batalionów polowych i kadry batalionu zapasowego. Do
1914 r. dodano na etat pokojowy pododdział saperów i pododdziały karabinów
maszynowych, w liczbie zazwyczaj równej liczbie batalionów polowych. Sztab pułku składał
się z pułkownika, będącego również komendantem oddziału, 4 oficerów sztabowych –
dowódców batalionów, 3 oficerów do specjalnych poruszeń (2 oficerów w stopniu kapitana i
jeden w stopniu porucznika lub podporucznika), oficera pionierów, oficera prowiantowego, 5
adiutantów w stopniu porucznika lub podporucznika (1 adiutant pułku i 4 adiutantów
batalionów), 5 lekarzy w randze lekarza pułkowego lub starszego lekarza, szefa rachuby
(Rechnungsführer) w stopniu starszego oficera, 2 pomocniczych pracowników rachuby
Myśliwi, straż leśna, kłusownicy, itp.
W kwietniu 1890 r. 4 i 13 Bataliony Strzelców Polowych, stacjonujące w Tarnowie, zostały wysłane do
tłumienia zamieszek na Śląsku austriackim. „Pogoń”, 1890, nr 16, 19.
8 Posiadali oni stary przywilej, dzięki któremu mogli odbywać służbę jedynie w oddziałach cesarskich.
9 Sama rekrutacja przebiegała dość powoli i ostrożnie.
10 J. R y d e l, op. cit., s. 42-46.
6
7
233
(Rechnungshilfsarbeiter) w randze kaprala, Stabsführera11, rusznikarza (Büchsenmacher), 1
dobosza batalionowego (Batalionstambour), 4 trębaczy batalionowych (Batalionshornisten)
oraz 21 służących oficerskich (Offizierdienner). Orkiestra wojskowa liczyła 43 ludzi. Składała
się z dobosza pułkowego (Regimentstambour), sierżanta, 4 kaprali, 5 gefrajtrów, 30
piechurów oraz 2 elewów. W sumie w sztabie było 21 oficerów i 73 podoficerów i żołnierzy.
Każdy z batalionów polowych składał się z 4 kompani polowych. Każda z 16 kompani
polowych, z których składał się pułk piechoty, liczyła na etacie pokojowym po 4 oficerów
oraz 93 kadetów, podoficerów i żołnierzy. Kompanią dowodził kapitan, do pomocy miał 3
poruczników lub podporuczników. Dodatkowo na etacie kompanii znajdowało się miejsce
dla kadeta-zastępcy oficera (Kadettoffiziersstelvertreter). W każdej kompanii był 1 sierżant, 1
podoficer rachuby, 2 plutonowych, 6 kaprali, 6 gefrajtrów oraz 70 piechurów. Dodatkowo w
każdej kompani był 1 dobosz, 1 trębacz oraz 4 służących oficerskich. W sumie w
pododdziałach polowych pułku na etacie pokojowym pozostawało 64 oficerów i 1 488
podoficerów i żołnierzy. Kadra batalionu zapasowego liczyła 5 oficerów oraz 13 podoficerów
i żołnierzy. Dodatkowo przy pododdziałach pułku przebywało kolejnych 2 oficerów i 11
podoficerów i żołnierzy. Batalionem zapasowym dowodził oficer w stopniu podpułkownika
lub majora. Do pomocy miał 2 oficerów uzupełnień (Ergänzungsbezirksoffiziere), lekarza
pułkowego (lub starszego lekarza) oraz szefa rachuby (w randze wyższego oficera).
Dodatkowo w batalionie zapasowym było 6 kaprali (3 pomocniczych pracowników rachuby
Rechnungshilfsarbeiter i 3 Hilfsarbeiter), Stabsfüher, rusznikarz i 5 służących oficerskich.
Przy pododdziałach przebywało 2 oficerów (kapitan i porucznik lub podporucznik), 2
podoficerów rachuby, kapral, 6 piechurów i 2 służących oficerskich.
W sumie na etacie pokojowym pułk powinien liczyć 1 677 ludzi. W tej liczbie znajdowało
się 92 oficerów12.
Organizacja austro-węgierskiego pułku piechoty podczas I wojny światowej
Austro-węgierski pułk piechoty w okres I wojny światowej wszedł ze strukturą
czterobatalionową i mobilną przynależnością poszczególnych batalionów do różnych
jednostek wyższego rzędu.
W roku 1914 struktura batalionu piechoty zasadniczo nie różniła się od tej z roku 1895.
Novum było dodanie, na szczeblu pułku, pododdziału saperów i pododdziału karabinów
maszynowych13. Pododdział karabinów maszynowych funkcjonował przy każdym batalionie
piechoty i składał się, przynajmniej początkowo, z 2 karabinów maszynowych. Po mobilizacji
pułk piechoty powinien liczyć 4 810 żołnierzy oraz 104 oficerów i urzędników wojskowych.
Kompania piechoty na etacie wojennym liczyć miała 236 żołnierzy14. Każda kompania
dzieliła się na 4 plutony15.
Wojna przyniosła zasadnicze zmiany w organizacji jednostek piechoty austro-węgierskiej.
Główne tendencje sprowadzały się do większego nasycenia jednostek bronią maszynową I
11 Stabsführer podczas pokoju zarządzał pracami remontowymi i aprowizacyjnymi w magazynach pułkowych,
podczas wojny dowodził kolumnami zaopatrzeniowymi i prowiantowymi pułku. A. W r e d e, Geschichte der k.u.k.
Wehrmacht, Wien 1898, s. 76.
12 A. W r e d e, op. cit., s. 34, 57-59; Das K.u.k. Heer 1895, red. G. D i r r h e i m e r, Graz-Stuttgart 1997, s. 14-28.
13 Die Habsburgermonarchie 1848–1918, Bd.V. Die Bewaffnete Macht, Wien 1987, s. 431-436.
14 Czterech oficerów, 35 podoficerów, kadet, 4 pionierów, 3 noszowych, podoficer rachuby (tzw. szef
kompanii), trębacz, 4 służących oficerskich, 183 szeregowych.
15 J. B a t o r, Wojna galicyjska. Działania armii austro-wegierskiej na froncie północnym (galicyjskim) w latach 1914–1915,
Kraków 2005, s. 302.
234
ciężką bronią wsparcia16. Analiza akt daje również obraz sporej elastyczności organizacji armii
austro-węgierskiej. Mianowicie daje się zauważyć, że w zależności od warunków frontu i
działań na nim prowadzonych, pojawiają się w mniejszym lub większym stopniu
wyspecjalizowane formacje. W roku 1915 na froncie północnym pojawiły się tzw.
Nachrichtung Detachment – pododdziały zwiadowcze, wysunięte zazwyczaj przed główną
linię stanowisk. W okresach rozbudowy umocnień lub innych poważnych prac inżynieryjnych
na etacie pułku pojawiały się kompanie techniczne. W roku 1917 zaznaczają się w schematach
organizacyjnych poszczególnych batalionów plutony telefoniczne. Nasycenie bronią wsparcia
powoduje, że na etatach oddziałów pojawiły się formacje w stylu plutonów dział piechoty,
miotaczy min, miotaczy granatów czy reflektorów. Na poziomie pułku piechoty nie
znalazłem za to np. formacji artylerii przeciwlotniczej czy miotaczy ognia, które w wyniku
rozwoju sztuki wojennej podczas I wojny światowej pojawiły się w armii austro-węgierskiej17.
Charakterystyczne było zwiększenie nasycenia bronią maszynową pododdziałów. O ile w
okresie początkowym wojny, w sierpniu 1914 r., 57 pułk piechoty, działający w sile 3
batalionów w ramach 12 Dywizji Piechoty, posiadał na stanie 6 karabinów maszynowych, to
na początku czerwca 1918 r., podczas działań w ramach 57 Dywizji Piechoty, przy zbliżonych
stanach osobowych pułku, na batalion piechoty przypadała kompania karabinów
maszynowych w sile 8 sztuk I pluton ręcznych karabinów maszynowych w sile 4 sztuk. Zatem
łącznie 15 VIII 1914 r. na 3 bataliony o stanie 3 208 ludzi przypadało 6 karabinów
maszynowych, zaś 1 VI 1918 r. 3 bataliony liczące 3 261 ludzi posiadały na etacie 24
normalne i 12 ręcznych karabinów maszynowych18.
Kwiecień 1918 r. to moment zasadniczej reorganizacji struktury armii austro-węgierskiej.
Jest to okres wejścia w życie, pojawiających się już wcześniej, dążeń do unifikacji struktury
organizacyjnej armii. Pułki piechoty zostały przeformowane do poziomu 3 batalionów
polowych oraz oddziałów broni I służb. Z nadliczbowych batalionów sformowano nowe
pułki. Łącznie po reformach powstało 139 pułków piechoty o ciągłej numeracji, 8 pułków
bośniackich i 4 pułki tyrolskie19.
Pomimo pozornego chaosu w zasadach organizacyjnych armii austro-wegierskiej, daje się
zauważyć jej wysoką sprawność i umiejętność dostosowania się do zmieniających się
warunków prowadzenia wojny. W zależności od terenu działań formowano nowe lub
wzmacniano istniejące oddziały broni i służb. Oddziały piechoty posiadały dużą mobilność i
umiejętność dostosowania się do różnych warunków wojennych20.
Polacy w armii austro-węgieskiej w momencie wybuchu I wojny światowej
Polacy w armii Habsburgów austriackich byli obecni prawie od zawsze. Polscy najemnicy,
polskie korpusy posiłkowe czy w końcu generałowie polskiego pochodzenia przewijali się
przez historię wojen, toczonych przez Austrię w XVII i XVIII w. W momencie włączenia
16 W 1918 r. przy 3 batalionach 57 pułku piechoty znajdowało się łącznie 40 karabinów maszynowych, 4 działa
piechoty oraz po 6 sztuk miotaczy min, granatników i reflektorów.
17 Kriegsarchiv [dalej: KA], Neuefeldakten [dalej: NFA] 6; 12; 18; 28; 48; 57; 94 ID; 59 GbBrig 1914–1918,
Kriegsgliederungen, Frührapporte, Standesmeldungen.
18 KA, NFA, 12 ID, k. 720, k.u.k Infanterieregiment Nr 57, Frührapport für das 15 August 1914; KA, NFA,
57 ID k. nr 3215a, K.u.k. 57 Infanteiretruppendivision, Op. Nr. 4701, Infanterie Stände von 1. Juni 1918.
19 KA, NFA, 57 ID, k. 3211 (zakładka 20/4 1918),
K.u.k. Armeekommando Zu op Nr 105.013,
Baonsbezeichung bei der Inf. nach Neuformierung der Rgter zu 3 Baone.
20 Te same bataliony dobrze radziły sobie na w miarę płaskim terenie pod Łuckiem, jak w górach koło
Lavarone czy w Serbii.
235
Galicji pod panowanie austriackie udział Polaków w habsburskich siłach zbrojnych zaczyna
sukcesywnie rosnąć. Na początku XIX w. na ziemiach polskich pod panowaniem Austrii
zostają zorganizowane stałe okręgi rekrutacyjne dla austriackich oddziałów wojskowych.
W przededniu I wojny światowej Polacy służyli zasadniczo w jednostkach wchodzących w
skład trzech Dowództw Korpusów. Rekruci narodowości polskiej stanowili zdecydowaną
większość w jednostkach należących do zachodnio-galicyjskiego I Korpusu. W korpusach X
(Przemyśl) i XI (Lwów) odsetek Polaków był zdecydowanie niższy. W lecie 1914 r. Polacy
stanowili znaczną część żołnierzy poniżej przedstawionych jednostek armii wspólnej i obrony
krajowej austro-węgierskiej.
Tabela nr 1: Jednostki galicyjskie wraz z ich przynależnością do jednostek wyższego rzędu i odsetkiem
Polaków w sierpniu 1914 r.
Jednostka
Pułk Piechoty (pp.)
nr 10
pp. nr 13
pp. nr 15
pp. nr 20
pp. nr 30
pp. nr 40
pp. nr 45
pp. nr 55
pp. nr 56
pp. nr 57
pp. nr 80
pp. nr 89
pp. nr 90
pp. nr 95
pp. nr 100
Batalion Strzelców
Polowych (BSP)
nr 4
BSP nr 5
BSP nr 13
BSP nr 14
BSP nr 18
Centrum okręgu
rekrutacyjnego
Przemyśl
Kraków
Tarnopol
Nowy Sącz (IV
baon w Bośni i
Hercegowinie)
Lwów
(IV baon w BiH)
Rzeszów
Sanok
(II baon w BiH)
Brzeżany
Wadowice
Tarnów
(II baon w BiH)
Złoczów
(IV baon w BiH)
Gródek
Jagielloński
Jarosław
(I baon w BiH)
Czortków
Cieszyn
(II baon w BiH)
Rzeszów
Ołomuniec
Kraków
Przemyśl
Lwów
Brygada
Piechota
48 Brygada
Piechoty (BP)
10 BP
21 BP
24 BP
11 Brygada
Górska (BG)
60 BP
3 BG
3 BP
47 BP
12 BG
21 BP
23 BP
24 BP
12 BG
60 BP
3 BG
Przynależność
Dywizja
Korpus
Odsetek
Polaków
24 Dywizja
Piechoty (DP)
5 DP
11 DP
12 DP
X
43%
I
XI
I
82%
29%
48 DP
XV
30 DP
18 DP
2 DP
24 DP
48 DP
11 DP
12 DP
12 DP
48 DP
30 DP
18 DP
XI
XVI
I
X
XVI
XI
I
I
XV
XI
XVI
2 BP
2 DP
X
4 BP
10 BG
22 BP
23 BP
12 BG
2 DP
48 DP
11 DP
12 DP
48 DP
X
XVI
XI
I
XV
21%
6 BP
3 DP
XIV
77%
9 BP
15 BP
16 BP
16 BP
5 DP
8 DP
8 DP
8 DP
I
XIV
XIV
XIV
25%
47%
43%
31%
236
86%
31%
97%
46%
26%
88%
91%
25%
29%
75%
37%
Pułk Ułanów (PU)
nr 1
PU nr 2
PU nr 3
PU nr 4
PU nr 6
PU nr 7
PU nr 13
Pułk Armat
Polowych (PAP)
nr 1
PAP nr 2
PAP nr 3
PAP nr 28
PAP nr 29
PAP nr 32
Pułk Haubic
Polowych (PHbP)
nr 1
PHbP nr 10
PHbP nr 11
Dywizjon Artylerii
Konnej (DAK) nr
1
DAK nr 10
DAK nr 11
Dywizjon Haubic
Ciężkich (DHbC)
nr 1
DHbC nr 10
DHbC nr 11
Kraków
Tarnów
Gródek
Jagielloński
Lwów
Przemyśl
Brzeżany
Złoczów
Kraków
Ołomuniec
Kraków
Przemyśl
Jarosław
Lwów
17 BK
14 BK
10 BK
18 BK
Artyleria
1 Brygada
Artylerii
Polowej
(BAP)
1 BAP
1 BAP
10 BAP
10 BAP
11 BAP
85%
I
84%
7 DK
I
69%
3 DK
6 DK
3 DK
4 DK
II
X
II
XI
29%
52%
22%
42%
12 DP
I
49%
5 DP
5 DP
24 DP
2 DP
11 DP
I
I
X
X
XI
28%
47%
25%
78%
25%
1 BAP
12 DP
I
44%
Przemyśl
Lwów
10 BAP
11 BAP
24 DP
11 DP
X
XI
76%
33%
Kraków
1 BAP
7 DK
I
50%
Jarosław
Lwów
10 BAP
11 BAP
6 DK
4 DK
X
XI
57%
36%
Kraków
1 BAP
12 DP
I
40%
Przemyśl
Lwów
10 BAP
11 BAP
1 Brygada
Artylerii
Górskiej
(BAG)
2 BAG
2 Brygada
Artylerii
Fortecznej
(BAF)
2 BAF
3 BAF
24 DP
30 DP
X
XI
28%
28%
8 DP
XIV
28%
48 DP
XV
28%
–
I
38%
–
–
X
XIV
25%
32%
3 BAF
–
XIV
31%
Przemyśl
PAG nr 11
Stanisławów
Pułk Artylerii
Fortecznej (PAF)
nr 2
Kraków
PAF nr 6
20 BK
XI
Kraków
Pułk Artylerii
Górskiej (PAG) nr
10
PAF nr 3
PAF nr 5
Kawaleria
21 Brygada
4 Dywizja
Kawalerii
Kawalerii (DK)
(BK)
11 BK
7 DK
Przemyśl
Sztab Trient
Sztab Chiesa di
Lavarone
237
Wojska techniczne i oddziały transportowe
Batalion Saperów
(BSap) nr 1
BSap nr 10
BSap nr 11
Batalion
Pionierów nr 10
Dywizjon
Transportowy
(DTrans) nr 1
Dtrans nr 10
Dtrans nr 11
Kraków
24 BP
12 DP
I
50%
Przemyśl
Lwów
47 BP
21 BP
24 DP
11 DP
X
XI
50%
32%
Przemyśl
48 BP
24 DP
X
50%
Kraków
–
–
I
57%
X
XI
49%
21%
Przemyśl
Lwów
–
–
–
–
Jednostki Obrony Krajowej
91 Brygada
46 Dywizja
Piechoty
Piechoty
Obrony
Obrony
Krajowej (BP Krajowej (DP
OK)
OK)
Pułk Piechoty
Obrony Krajowej
(pp.OK) nr 16
Kraków
pp.OK nr 17
Rzeszów
90 BP OK
45 DP OK
pp.OK nr 18
Przemyśl, Sanok
89 BP OK
45 DP OK
pp.OK nr 19
Lwów
85 BP OK
43 DP OK
pp.OK nr 31
Cieszyn
91 BP OK
45 DP OK
pp.OK nr 32
Nowy Sącz
91 BP OK
45 DP OK
pp.OK nr 34
Jarosław
90 BP OK
45 DP OK
pp.OK nr 35
Złoczów
85 BP OK
43 DP OK
pp.OK nr 36
Kołomyja
86 BP OK
43 DP OK
Pułk Ułanów
Obrony Krajowej
(PU OK) nr 1
Lwów
–
3 Dywizja
Kawalerii
Obrony
Krajowej (DK
OK)
PU OK nr 3
Stryj, Rzeszów
–
3 DK OK
PU OK nr 4
Ołomuniec
–
2 DK OK
Dywizjon Armat
Polowych Obrony
Krajowej (DAP
OK) nr 43
Lwów
–
43 DP OK
DAP OK nr 45
Przemyśl
–
45 DP OK
DAP OK nr 46
Ołomuniec
–
46 DP OK
238
Dowództwo
Obrony
Krajowej(Do
wOK)
Kraków
DowOK
Przemyśl
DowOK
Przemyśl
DowOK
Lwów
DowOK
Kraków
DowOK
Kraków
DowOK
Przemyśl
DowOK
Lwów
DowOK
Lwów
DowOK
Lwów
DowOK
Przemyśl
DowOK
Kraków
DowOK
Lwów
DowOK
Lwów
DowOK
82%
97%
43%
31%
27%
91%
75%
25%
21%
30%
69%
85%
25%
25%
49%
Kraków
Dywizjon Haubic
Polowych Obrony
Krajowej (DHbP
OK) nr 43
Lwów
–
43 DP OK
DHbP OK nr 45
Przemyśl
–
45 DP OK
DHbP OK nr 46
Kraków
–
46 DP OK
DowOK
Lwów
DowOK
Przemyśl
DowOK
Kraków
25%
25%
49%
Źródło: M. E n h l, Die österreiches-ungarische Landmacht nach Aufbau, Gliederung, Friedensgarnisonen, Einleitung und
nationaler Zusammensetzung im Sommer 1914, Ergänzungsheft 9 zum werke: Österreich-Ungarns Letzter Krieg, Wien 1931.
Podczas wojny nie nastąpiły – jak się wydaje – znaczące zmiany w procentowym udziale
Polaków w wyżej wymienionych jednostkach1. Należy jednak pamiętać o oddziałach
sformowanych podczas I wojny światowej, czyli różnego typu formacjach marszowych i
etapowych. Poza jednostkami pierwszorzutowymi, Polacy służyli również w oddziałach
pospolitego ruszenia (Landsturm). Formacje Landsturmu odbiegały zazwyczaj od norm
etatowych, z czego wynika trudność w oszacowaniu ich rzeczywistej liczebności i liczby
Polaków, którzy służyli w nich podczas wojny.
Liczebność Polaków w armii austro-węgierskiej podczas I wojny światowej
Marian Zgórniak szacował liczbę Polaków zmobilizowanych do armii austro-węgierskiej
podczas I wojny światowej na ok. 720 tys. żołnierzy. Straty polskie oszacował na co najmniej 86
tys. poległych2. Badania dotyczące liczebności poszczególnych oddziałów austro-węgierskich
podczas I wojny światowej oraz liczby żołnierzy, którzy służyli w każdej jednostce,
doprowadziły mnie do postawienia tezy, że przez każdy batalion piechoty jednostek liniowych
podczas wojny przeszło od 7 500 do 8 000 żołnierzy. Zakładając stały udział procentowy
poszczególnych narodowości w poszczególnych oddziałach przez cały okres wojny, sądzę, że w
sumie w „polskich” pułkach piechoty służyło od 258 500 do 340 000 Polaków. Poniżej
przedstawiam proponowane liczby Polaków, służących w poszczególnych jednostkach pieszych
pierwszego rzutu.
Przy założeniu, że procentowy udział piechoty w całości armii oscylował wokół 65%, liczba
Polaków służących we wszystkich oddziałach pierwszoliniowych uwzględnionych w tabeli nr 1
wynosiłaby od 397 731 do 523 500 żołnierzy. Należy do tego oczywiście dodać wszystkie
oddziały pospolitego ruszenia, bataliony wartownicze i formacje etapowe, których liczebności i
udziału procentowego Polaków nie jestem w stanie określić na obecnym etapie badań.
Tabela nr 2: Liczebność Polaków służących w jednostkach piechoty pierwszego rzutu (1914–1918)
JEDNOSTKA
Pułk Piechoty (pp.) nr 10
1
2
Procentowy
udział Polaków
w sierpniu
1914 r.
43%
Minimalna liczba
Polaków, którzy
służyli w danym
oddziale w latach
1914–1918
Maksymalna liczba
Polaków, którzy służyli
w danym oddziale w
latach 1914–1918
12 900
17 200
Teza będąca wynikiem badań archiwaliów Kriegsarchiv, dotyczących 57 pp. i 12 Dywizji Piechoty.
M. Z g ó r n i a k, Polacy w armii..., s. 242-243.
239
pp. nr 13
pp. nr 15
pp. nr 20
pp. nr 30
pp. nr 40
pp. nr 45
pp. nr 55
pp. nr 56
pp. nr 57
pp. nr 80
pp. nr 89
pp. nr 90
pp. nr 95
pp. nr 100
Batalion Strzelców Polowych
(BSP) nr 4
BSP nr 5
BSP nr 13
BSP nr 14
BSP nr 18
Suma
82%
29%
86%
31%
97%
46%
26%
88%
91%
25%
29%
75%
21%
37%
24 600
8 700
25 800
9 300
29 100
13 800
7 800
26 400
27 300
7 500
8 700
22 500
6 300
11 100
32 800
11 600
34 400
12 400
38 800
18 400
10 400
35 200
36 400
10 000
11 600
30 000
8 400
14 800
77%
5 775
6 160
25%
47%
43%
31%
–
1 875
3 525
3 225
2 325
258 525
2 000
3 760
3 440
2 480
340 240
Źródło: M. E n h l, Die österreiches-ungarische…; obliczenia własne.
„Polskie” pułki piechoty podczas I wojny światowej. Przynależność i dyslokacja
„Polskie” pułki piechoty podczas I wojny światowej, z nielicznymi wyjątkami, zachowały
przynależność organizacyjną do tych samych dywizji. W sumie przez cztery lata wojny polskie
jednostki przydzielone były do przynajmniej 22 dywizji. Były to, w różnych okresach, dywizje
piechoty nr: 2, 5, 9, 10, 11, 12, 18, 24, 30, 36, 443, 48, 50, 57, 58, 60, 61, 71, 73, 92, 1064.
Oddziały te działały początkowo na obszarze frontu antyrosyjskiego. Dywizje 18 i 48 działały
na Bałkanach. W maju 1915 r. zostały, jako pierwsze, przerzucone na teren nowego frontu
przeciwko Włochom. Gros polskich jednostek pozostał na terenie frontu antyrosyjskiego aż
do wiosny 1917 r. Po tej dacie na froncie wschodnim pozostała z nich tylko 11 DP. W
październiku 1917 r. dywizje z „polskimi” pułkami znalazły się na froncie nad rzeką Isonzo5.
Wcześniej, w czerwcu 1916 r. pododdziały 48 DP zostały przerzucone z Tyrolu, gdzie
uczestniczyły w nieudanej ofensywie z rejonu Folgaria–Lawarone, na front wschodni dla
przeciwdziałania ofensywie gen. Brusilowa. Pododdziały 45 pp. W lecie 1916 r. dotarły wraz z
47 DP do Albanii. Ostatecznie na wiosnę 1918 r., na terenie frontu włoskiego „polskie” pułki
piechoty zostały skupione w dziesięciu dywizjach: 5, 9, 10, 11, 12, 24, 48, 50, 57, 586.
Fronty, kampanie, bitwy (na podstawie działań 57 pp.)
Działania wojenne poszczególnych polskich formacji wojskowych, służących pod
dowództwem austriackim, najlepiej obrazują losy 57 tarnowskiego pułku piechoty. Oddział
wszedł do walki podzielony na dwa człony. Większość pododdziałów pułku w 1914 r.
Dywizja Strzelców.
Dywizja Landszturmu.
5 Wyjąwszy wyżej wspomnianą 11 DP w składzie 89 i 90 pp.
6 Österreich-Ungarns Letzter Krieg 1914–1918 (dalej ÖULK), Bd.1-7, Wien 1930-38.
3
4
240
działała na terenie frontu północnego (galicyjskiego), II batalion walczył początkowo w
Serbii. Ciągłe przerzucanie pododdziałów doprowadziło do tego, że pułk walczył praktycznie
na wszystkich frontach I wojny światowej, na jakich znajdowały się armie austro-węgierskie.
57 pułk piechoty walczył zarówno z Rosjanami w latach 1914–1916, jak i z Serbami w latach
1914–1915. Ostatecznie wszystkie bataliony pułku wylądowały na obszarze frontu włoskiego,
wędrując od Tyrolu przez Karyntię po brzegi Isonzo.
Dokładny opis przynależności 57 pp. przedstawiam poniżej. Jest on, jak się wydaje, dość
reprezentatywny dla wszystkich „polskich” jednostek. Praktycznie przez całą wojnę były one
przerzucane po różnych frontach, aby ostatecznie, najpóźniej na jesieni 1917 r. wylądować na
froncie włoskim.
Tabela nr 3: Przynależność batalionów 57 pułku piechoty do formacji wyższego rzędu w okresie I
wojny światowej7
Data
1914
VII
VIII
IX
X
XI
XII
1915
I
II
III
IV
V
VI
I Batalion
24 IBrig/12 ID/I
Kps/1 Armee
24 IBrig/12 ID/I
Kps/1 Armee
24 IBrig/12 ID/I
Kps/1 Armee
24 IBrig/12 ID/I
Kps/1 Armee
24 IBrig/12 ID/I
Kps/1 Armee
24 IBrig/12 ID/I
Kps/1 Armee
I Batalion
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/3 Armee
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/3 Armee
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/3 Armee
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/11 Deutsche
Armee
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/11
DeutscheArmee
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/11
DeutscheArmee
Bataliony 57 pułku piechoty z przydziałami
II Batalion
III Batalion
12 GbBrig/48 ID/
24 IBrig/12 ID/I Kps/
XV Kps/6 Armee
1 Armee
12 GbBrig/48 ID/
24 IBrig/12 ID/I Kps/
XV Kps/6 Armee
1 Armee
12 GbBrig/48 ID/
24 IBrig/12 ID/I Kps/
XV Kps/6 Armee
1 Armee
12 GbBrig/48 ID/
24 IBrig/12 ID/I Kps/
XV Kps/6 Armee
1 Armee
12 GbBrig/48 ID/
24 IBrig/12 ID/I Kps/
XV Kps/6 Armee
1 Armee
12 GbBrig/48 ID/
24 IBrig/12 ID/I Kps/
XV Kps/6 Armee
1 Armee
II Batalion
III Batalion
12 GbBrig/48 ID/XV
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/5 Armia
Kps/3 Armee
12 GbBrig/48 ID/XV
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/5 Armia
Kps/3 Armee
12 GbBrig/48 ID/XV
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/5 Armia
Kps/3 Armee
24 IBrig/12 ID/VI
12 GbBrig/48 ID/XV
Kps/11 Deutsche
Kps/5 Armia
Armee
IV Batalion
24 IBrig/12 ID/I
Kps/1 Armee
24 IBrig/12 ID/I
Kps/1 Armee
24 IBrig/12 ID/I
Kps/1 Armee
24 IBrig/12 ID/I
Kps/1 Armee
24 IBrig/12 ID/I
Kps/1 Armee
24 IBrig/12 ID/I
Kps/1 Armee
IV Batalion
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/3 Armee
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/3 Armee
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/3 Armee
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/11
DeutscheArmee
24 IBrig/12 ID/VI
12 GbBrig/48 ID/XV 59 GbBrig/ArmeeGrpp
Kps/11
Kps
Rohr
DeutscheArmee
12 GbBrig/48ID/XVI
24 IBrig/12 ID/VI
59 GbBrig/ ArmeeGrpp
Kps/11
Kps/Front karyncki w
Rohr
ArmeeGrpp Rohr
DeutscheArmee
Skróty użyte w tabeli: GbBrig: Gebirgs Brigade – Brygada Górska; Grpp. Gruppe – Grupa; ID: Infanterie Division
– Dywizja Piechoty; IBrig: Infanterie Brigade – Brygada Piechoty; ISA 1 – 1. IsonzoArmee – Pierwsza Armia Isonzo;
Kps – Korps – Korpus; KSchBrig – Kaiser Schutze Brigade –Brygada Strzelców Cesarskich; SchDiv – Schütze Division
– Dywizja Strzelców.
7
241
VII
VIII
IX
X
XI
XII
1916
I
II
III
IV
V
VI
VII
VIII
IX
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/11
DeutscheArmee
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/11
DeutscheArmee
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/7 Armee
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/7 Armee
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/7 Armee
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/7 Armee
I Batalion
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/7 Armee
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/7 Armee
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/7 Armee
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/7 Armee
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/7 Armee
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/7 Armee
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/Sud Armee
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/Sud Armee
24 IBrig/12
ID/7Armee
25 GbBrig/94 ID/
10 Armee
25 GbBrig/94 ID/
10 Armee
25 GbBrig/94 ID/
10 Armee
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/11 Deutsche
Armee
24 IBrig/12 IDiv/VI
Kps/11
DeutscheArmee
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/7 Armee
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/7 Armee
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/7 Armee
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/7 Armee
IV Batalion
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/7 Armee
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/7 Armee
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/7 Armee
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/7 Armee
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/7 Armee
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/Sud Armee
25 GbBrig/94 ID/
10 Armee
24 IBrig/12 ID/VI
Kps/Sud Armee
12 GbBrig/48 ID
59 GbBrig/ArmeeGrpp
Rohr
12 GbBrig/48 ID
59 GbBrig/ArmeeGrpp
Rohr
12 GbBrig/48 ID
59 GbBrig/ArmeeGrpp
Rohr
12 GbBrig/48 ID
59 GbBrig/92 ID
12 GbBrig/48 ID
Gppe Wasserthal/50 ID
12 GbBrig/48 ID
Gppe Wasserthal/50 ID
II Batalion
III Batalion
12 GbBrig/48 ID
Gppe Wasserthal/50 ID
12 GbBrig/48 ID
Gppe Wasserthal/50 ID
12 GbBrig/48 ID
Gppe Wasserthal/94 ID
12 GbBrig/48 ID
12 GbBrig/48 ID
12 GbBrig/48 ID
12 GbBrig/48 ID
12 GbBrig/48 ID
12 GbBrig/48 ID
X
24 IBrig/12
ID/7Armee
ostatni wpis o II/57 w
aktach 48 ID z 3 X 1916
od poł. X 28 ID 56 IBrig
XI
12 ID
56 IBrig/28 ID/7Kps
XII
12 ID
56 IBrig/28 ID/7Kps
1917
I Batalion
II Batalion
I
12 ID/XI Kps
56 IBrig/28 ID/7Kps
II
12 ID/XI Kps
56 IBrig/28 ID/7Kps
III
12 ID/XI Kps
56 IBrig/28 ID/7Kps
242
25 GbBrig/94 ID/
10 Armee
25 GbBrig/94 ID/
10 Armee
24 IBrig/12
ID/7Armee
25 GbBrig/94 ID/
10 Armee
24 IBrig/12
ID/7Armee
25 GbBrig/94 ID/
10 Armee
25 GbBrig/94 ID/
10 Armee
III Batalion
25 GbBrig/94 ID/
10 Armee
25 GbBrig/94 ID/
10 Armee
25 GbBrig/94 ID/
10 Armee
–
12 ID
12 ID
IV Batalion
12 ID/XI Kps
12 ID/XI Kps
12 ID/XI Kps
IV
12 ID/XI Kps
56 IBrig/28 ID/7Kps
V
12 ID/XI Kps
56 IBrig/28 ID/7Kps
VI
VII
VIII
IX
X
XI
XII
1918
I
II
III
IV
V
VI
VII
VIII
IX
X
24 IBrig/12 ID/VII
24 IBrig/12 ID/VII Kps
Kps
25 GbBrig/94 ID/
10 Armee
25 GbBrig/94 ID/
10 Armee
24 IBrig/12 ID/VII
Kps samodzielna
jednostka
12 ID/XI Kps
12 ID/XI Kps
24 IBrig/12 ID/VII
Kps
6 ID/III Kps/11
6 ID/III Kps/11
6 ID/III Kps/11 Armee 6 ID/III Kps/11 Armee
Armee
Armee
na początku miesiąca na początku miesiąca
na początku miesiąca na początku miesiąca
dalej 6 ID a potem 18 dalej 6 ID a potem 18 dalej 6 ID a potem 18 dalej 6 ID a potem 18
ID/11 Armee
ID/11 Armee
ID/11 Armee
ID/11 Armee
43 SchDiv/IV Kps
43 SchDiv/IV Kps
43 SchDiv/IV Kps
Następnie 5 IBrig/57 Następnie 5 IBrig/57
Następnie 5 IBrig/57
–
ID/ISA1
ID/ISA1
ID/ISA1
5 IBrig/57 ID/IV Kps 5 IBrig/57 ID/IV Kps 5 IBrig/57 ID/IV Kps 5 IBrig/57 ID/IV Kps
5 IBrig/57 ID/II Kps 5 IBrig/57 ID/II Kps 5 IBrig/57 ID/II Kps 5 IBrig/57 ID/II Kps
5 IBrig/57 ID/II Kps 5 IBrig/57 ID/II Kps 5 IBrig/57 ID/II Kps 5 IBrig/57 ID/II Kps
I Batalion
II Batalion
III Batalion
IV Batalion
5 IBrig/57 ID/II Kps 5 IBrig/57 ID/II Kps 5 IBrig/57 ID/II Kps 5 IBrig/57 ID/II Kps
5 IBrig/57 ID/II Kps 5 IBrig/57 ID/II Kps 5 IBrig/57 ID/II Kps 5 IBrig/57 ID/II Kps
5 IBrig/57 ID/II Kps 5 IBrig/57 ID/II Kps 5 IBrig/57 ID/II Kps 5 IBrig/57 ID/II Kps
114 IBrig/57
114 IBrig/57 ID/Isonzo 114 IBrig/57 ID/Isonzo
114 IBrig/57
ID/Isonzo Armee
Armee
Armee
ID/Isonzo Armee
114 IBrig/57
114 IBrig/57 ID/Isonzo 114 IBrig/57 ID/Isonzo IV/57 przemianowany
ID/Isonzo Armee
Armee
Armee
na III/13
114 IBrig/57
114 IBrig/57 ID/Isonzo 114 IBrig/57 ID/Isonzo
–
ID/Isonzo Armee
Armee
Armee
114 IBrig/57
114 IBrig/57 ID/Isonzo 114 IBrig/57 ID/Isonzo
–
ID/Isonzo Armee
Armee
Armee
114 IBrig/57
114 IBrig/57 ID/Isonzo 114 IBrig/57 ID/Isonzo
–
Armee
Armee
ID/Isonzo Armee
114 IBrig/57
114 IBrig/57 ID/Isonzo 114 IBrig/57 ID/Isonzo
–
ID/Isonzo Armee
Armee
Armee
114 IBrig/57
114 IBrig/57 ID/Isonzo 114 IBrig/57 ID/Isonzo
–
ID/Isonzo Armee
Armee
Armee
Źródło: ÖULK Bd: 1-7; KA,NFA, 6;12;18;28;48;57;94;ID;43 SchD;24 IBrig;59 GbBrig.
Poniżej przedstawiam szlak bojowy poszczególnych batalionów 57 pp. podczas I wojny
światowej. Zaznaczyłem tylko te starcia, które zostały uznane za godne wzmianki przez
autorów „Österreich-Ungarns Letzter Krieg”. Oprócz tych starć, praktycznie przez cały okres
wojny, pułk uczestniczył w większych lub mniejszych potyczkach.
243
Tabela nr 4
Data BATALIONY 57 PUŁKU PIECHOTY
bitwy
I/57
II/57
III/57
IV/57
1914
VIII
12
13
14
Przejście przez Drinę
15
16
17
18
Bitwa nad rzeką Jadar
19
23
24
Bitwa pod Kraśnikiem Bitwa pod Kraśnikiem
25 Bitwa pod Kraśnikiem
IX
2
3
4
5
Kontrofensywa
Kontrofensywa rosyjska Kontrofensywa rosyjska
Bitwa nad Driną
rosyjska spod Lublina
spod Lublina
spod Lublina
6
7
8 Odwrót na południe od
Odwrót na południe od Odwrót na południe od
Lublina
Lublina
Lublina
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
244
30
X
1
2
3
4
5
6
7
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
XI
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
Odwrót na północ od
Wisły
Potyczka pod
Sandomierzem
Odwrót na północ od
Wisły
Potyczka pod
Sandomierzem
Odwrót na północ od
Wisły
Potyczka pod
Sandomierzem
Atak na Dęblin
Atak na Dęblin
Atak na Dęblin
Odwrót na Opatów
Odwrót na Opatów
Potyczka pod
Opatowem
Potyczka pod
Opatowem
Bitwa pod Krakowem
Bitwa pod Krakowem
Odwrót na Opatów
Ofensywa na
Valjevo
Potyczka pod
Opatowem
Bitwa pod Krakowem
Walki nad Kolubarą
i Lieg
245
27
28
29
30
XII
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
Odwrót w widły Sawy
i Dunaju
15
16
17 Pościg za Rosjanami na
Pościg za Rosjanami na Pościg za Rosjanami na
północ od Wisły
północ od Wisły
północ od Wisły
18
19
20
21
22
23
24
25
Walki nad Nidą
Walki nad Nidą
Walki nad Nidą
26
1915
I
1
Walki nad Białą
Walki nad Białą
Walki nad Białą
II
4
Walki pod Gorlicami
Walki pod Gorlicami
Walki pod Gorlicami
III
8
9
10
Walki pod Gorlicami
Walki pod Gorlicami
11 Walki pod Gorlicami
V
Przełamanie pod
Przełamanie pod
Przełamanie pod
2
Gorlicami
Gorlicami
Gorlicami
3
4
5
246
6
7
8
9
10
14
15
16
17
18
19
20
23
24
25
26
27
28
VI
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
VII
1
2
3
4
5
6
Bitwa pod Rzeszowem
Bitwa pod Jarosławiem
Bitwa pod Jarosławiem Bitwa pod Jarosławiem
Akcja na Radymno
Przełamanie pod
Mościskammi
i Lubaczowem
Przełamanie pod
Mościskammi
i Lubaczowem
Bitwa o Gródek
i Magierów
Bitwa o Gródek
i Magierów
Walki koło Lwowa
Walki koło Lwowa
I Isonzo
247
7
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
VIII
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
24
25
26
27
28
29
30
31
IX
1
2
3
4
II Isonzo
Walki koło Ostrowa
Walki koło Ostrowa
Marsz na Brześć
Litewski
Marsz na Brześć
Litewski
Oblężenie i zdobycie
Brześcia Litewskiego
Oblężenie i zdobycie
Brześcia Litewskiego
248
5
6
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
X
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
18
19
20
21
22
23
XII
27
28
29
30
31
Walki nad Styrpą
Walki nad Styrpą
Walki na froncie
karyckim
Walki nad Styrpą
Walki nad Styrpą
Walki pod Oslavija
podczas IV bitwy nad
Isonzo
249
1916
I
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25 Walki koło Dobropola
Bitwa noworoczna
26
III
26
V
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
Walki koło Dobropola
Bitwa noworoczna
Walki o Kleinen Pal
Bitwa pod Folgaria
i Lavarone
Bitwa pod Arsiagi
i Arciero
250
30
31
VI
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
VII
1
2
3
5
6
7
8
9
10
12
13
14
17
18
20
21
Rosyjska ofensywa
czerwcowa w Galicji
Wschodniej
Rosyjska ofensywa
czerwcowa w Galicji
Wschodniej
Walki o Grossen Pal
Kontrofensywa na
Łuck
Walki pod folwarkiem
Okopy
Walki pod Gubinem
Walki pod Oleszą
Odwrót za Lipę
Bitwa pod
Beresteczkiem
251
22
23
24
25
26
27
28
29
30
Bitwa pod Brodami
Walki na północ
Walki na południe od
31 i południe od Dniestru
Lipy
VIII
1
2
3
8
9
10
11 Walki nad Złotą Lipą
30
31
IX
Jesienna ofensywa
1
rosyjska
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
252
Walki na północ
i południe od Dniestru
Walki nad Złotą Lipą
Jesienna ofensywa
rosyjska
25
26
27
28
29
30
X
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
31
XI
1
2
3
4
18
1917
I
18
III
30
VI
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
IX Isonzo
Walki na południe od
Bigli
Walki koło Fajti hrib
Walki koło Jakobeny
Walki koło Jakobeny
Bitwa o Mt. Ortigara
253
Bitwa o Mt. Ortigara
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
VIII
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
IX
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
X
24
25
26
27
28
XII Isonzo
XI Isonzo
XI Isonzo
XI Isonzo
XII Isonzo
XII Isonzo
XII Isonzo
254
29
30
przyjście nad Piave
przyjście nad Piave
31
XI
1
2
3
4
1918
VI
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
Bitwa nad Piave
Bitwa nad Piave
25
26
27
28
29
Walki u ujścia Piave
Walki u ujścia Piave
30
VII
1
2
3
4
5
X
24
25
26
27
28
Trzecia bitwa nad
Piave
29 Trzecia bitwa nad Piave
przyjście nad Piave
przyjście nad Piave
Bitwa nad Piave
Walki u ujścia Piave
Trzecia bitwa nad Piave
Próba oceny
„Polskie” jednostki, służące w armii austro-węgierskiej podczas I wojny światowej,
zasadniczo sprawdziły się na polu walki. Brały udział w prawie wszystkich decydujących
bitwach na frontach austro-węgierskich. Polska 12 DP, jako jedna z dwóch austriackich
wielkich formacji, brała udział w przełamaniu pozycji rosyjskich pod Gorlicami w maju 1915
255
r. „Polskie” oddziały często były przerzucane na najbardziej zagrożone przez wroga odcinki.
W wielu przypadkach stanowiły odwody dowódców grup wojsk1.
Charakterystyczna dla okresu I wojny światowej wydaje się wysoka rotacja stanów w
oddziałach liniowych. W przypadku 57 pp. często zdarzało się, że jednostka czy też jej człony
stawały na skraju zniszczenia, a później były odbudowywane. Zasadniczym problemem nie
były jednakże straty śmiertelne czy dezercje2, lecz choroby i rany. Tezy o niskim morale
oddziałów polskich, kreowane w literaturze, należy raczej złożyć na karby licentia poetica,
załamanie się woli walki w formacjach polskich miało miejsce dopiero późnym latem 1918 r.
Skuteczne użycie formacji „polskich” na frontach I wojny światowej dowodzi także tego, że
Polacy równie dobrze spisywali się w walce z Rosjanami, tradycyjnymi przeciwnikami, jak i
podczas starć z Serbami czy Włochami, w stosunku do których animozje były przecież o
wiele mniejsze.
57 DP na jesieni 1918 r. stanowiła oddział rezerwowy Grupy Wojsk feldmarszałka Boroevića we Włoszech.
Stanowiły one dla, przebadanej przeze mnie, grupy reprezentatywnej 57 pp. nie więcej niż 0,73% żołnierzy.
Pojawiły się zaś dopiero pod koniec 1917 r. Archiwum Państwowe w Krakowie, Oddział w Tarnowie, Akta Miasta
Tarnowa, 48, Księga rejestracyjna 57 pułku piechoty w Tarnowie 1914.
1
2
256
Jarosław Pietrzak
Uniwersytet Łódzki
NUNCJATURA ACHILLESA RATTI W POLSCE W LATACH 1918–1921 W ŚWIETLE
WSPOMNIEŃ O NIEJ
O Achillesie Rattim mówimy zwykle jako o bohaterskim nuncjuszu, który nie opuścił
Warszawy w momencie jej zagrożenia przez hordy bolszewickie w 1920 r. lub jako o
późniejszym papieżu Piusie XI. W mojej pracy pragnę przybliżyć wiedzę o tej postaci, ukazać,
przez jak wiele pryzmatów można postrzegać jego działalność. Postanowiłem, iż praca ta nie
będzie miała typowego kształtu biograficznego, jej zadaniem będzie raczej wykazanie, jak
postrzegano misję pierwszego nuncjusza w odrodzonej po 123 latach niewoli Polsce. W dużej
mierze wykorzystałem relacje osób, które zetknęły się z monsignorem Rattim, a potem z papieżem
Piusem XI. Ze względu jednak na pewien niedostatek literatury wystąpią w mej pracy także
głosy historyków późniejszych, oceniających przebieg tej misji. Taka formuła pracy wydaje mi
się najodpowiedniejsza, bowiem pozwala nie tylko na zaprezentowanie „suchego” życiorysu, co
w jakiś sposób jest powszechne i mało oryginalne, ale jest też wspaniałym przyczynkiem do
pokazania zmieniających się cech literatury historycznej. Ten sposób prezentacji jest też bardziej
twórczy, pozwala na zapisanie mnogości przemyśleń. Ponadto spisanie całej biografii jest
obiektywnie niemożliwe, a to dlatego, że większość źródeł i świadectw życia Rattiego znajduje
się bądź to w Mediolanie, lub w Bibliotece Watykańskiej, a przecież biografie winny na źródłach
bazować w pierwszej kolejności.
Za cezury czasowe, jakie wyznaczają granice mej pracy, wybrałem daty: 1918 r. – jako czas,
kiedy rozpoczęła się misja Achillesa Rattiego, jako wizytatora apostolskiego w Warszawie w
maju tego roku oraz 1921 r. (data krańcowa, acz płynna), kiedy to w kwietniu zakończyła się
misja Rattiego, już jako nuncjusza i kiedy opuścił on Polskę, by objąć arcybiskupstwo
Mediolanu. Płynność, o której wspomniałem, wynika z faktu, że nawet po swoim wyborze na
Stolicę Piotrową, już jako Pius XI, miał on bardzo duży moralny i w pewnym sensie polityczny
wpływ na dzieje II Rzeczypospolitej. Z okresu jego pontyfikatu pochodzi wiele relacji o jego
nuncjaturze, wiele wspomnień ze spotkań, dopełniających obrazu postaci. W nawiązaniu do
tego postaram się także pokazać najważniejsze decyzje Piusa XI dla Polski aż do momentu jego
śmierci w 1939 r.
Za cel pracy postawię sobie natomiast rozstrzygnięcie, czy rzeczywiście nuncjusz Ratti
winien być postrzegany jako przyjaciel Polaków i Polski, czy jest to kolejny mit narodowy i rację
ma Jarosław Jurkiewicz, iż należy „odbrązowić” postać nuncjusza i „odkurzyć ją spośród dymu
kadzideł”1. W rozstrzygnięciu tego ważkiego problemu pomogą mi niektóre publikacje.
W lombardzkim mieście Desio dnia 31 V 1857 r. urodził się syn właściciela przędzalni
bawełny Francesco Rattiego – Ambrosio Achilles Ratti. Od wczesnych lat życia wychowywany
w duchu religijności przez matkę Teresę Galii, postanowił wstąpić do szkoły elementarnej
księdza Volontierego w Mediolanie. Głęboka religijność i dalsza droga „zawodowa” Achillesa
rozwijała się także w dużej mierze dzięki poparciu jego wuja-księdza, Damiana Rattiego. Naukę
1
J. J u r k i e w i c z, Nuncjatura Achillesa Ratti, Warszawa 1953, s. 90.
257
kontynuował w licealnych zakładach kościelnych od 1867 r. Po ich zakończeniu i zdaniu
państwowej matury wstąpił do seminarium duchownego w Mediolanie. Tam też, już jako
absolwent, nauczał łaciny i matematyki. Ze względu na swe osiągnięcia naukowe został wysłany
na dalsze kształcenie do Rzymu, gdzie zdobył aż trzy fakultety: z teologii na uniwersytecie La
Sapienza, z filozofii w Akademii św. Tomasza oraz z prawa kanonicznego na Gregorianum.
Święcenia kapłańskie otrzymał w 1879 r. Pierwszą mszę odprawił w bazylice laterańskiej, co
było szczególnym wyróżnieniem, bo jest to bazylika papieska. Po powrocie do Mediolanu w
1882 r. pracował w tamtejszym seminarium duchownym, tym razem jako profesor dogmatyki i
wymowy kościelnej. Ta praca nie trwała długo, tak jak i same duszpasterstwo, bowiem już w
1888 r. zaczął nową pracę, jako archiwista Biblioteki Ambrozjańskiej. Pogłębiał tam swe
umiejętności w zakresie badań historycznych nad dziejami Mediolanu w XIII i XV w.
Zaowocowało to wydaniem krytycznie opracowanych źródeł do dziejów miasta oraz pozwoliło
mu na poszerzenie wiedzy o samym św. Ambrożym. Z drugiej strony była to dla niego okazja
do wielu wyjazdów naukowych do Berlina, Paryża, Wiednia i Oxfordu.
Doświadczenie to skutkowało uczynieniem go dyrektorem Ambrosianum w 1907 r. W tym
okresie nie zaniedbywał także prowadzenia rekolekcji w takich instytucjach, jak Stowarzyszenie
Nauczycieli Katolickich oraz kierowania duszpasterstwem akademickim. Łączyło się to z
szerzeniem nauki katolickiej wśród laikatu, w postaci zawiązanej Akcji Katolickiej. Z pracy tej
wyrwała go nominacja w 1911 r. na wiceprefekta Biblioteki Watykańskiej, a po śmierci swego
przełożonego, jezuity Franciszka Ehrle, w sierpniu 1914 r., został obdarzony jej prefekturą. Od
tego momentu – można śmiało rzec – spłynął na niego prawdziwy „deszcz” godności. Już 24
IX 1914 r. został kanonikiem bazyliki św. Piotra, a w październiku został mianowany
protonotariuszem papieskim. Obie te funkcje zbliżyły go do środowiska Kurii Rzymskiej, a
przede wszystkim do osoby sekretarza stanu – kardynała Pietro Gasparriego, co wróżyło mu
możliwości awansu2.
Wraz z wybuchem I wojny światowej, a szczególnie w momencie ustąpienia wojsk rosyjskich
z Warszawy, w sierpniu 1915 r., zaczęły krystalizować się plany odrodzonego bytu
Rzeczypospolitej. Niezwykle istotna okazała się, z punktu widzenia arcybiskupa warszawskiego
Aleksandra Kakowskiego, konieczność zrzucenia represyjnych wobec Kościoła carskich ustaw
oraz odbudowa, zniszczonych w wyniku działań frontowych, struktur administracji kościelnej i
jej kadr. Sam Kakowski, by zapewnić sobie pewną swobodę działania, poparł pomysł
stworzenia Królestwa Polskiego na mocy tzw. aktu dwóch cesarzy z 5 XI 1916 r. oraz jej
czołowych instytucji: Rady Stanu i Rady Regencyjnej, w której zasiadał. Kakowski jako człowiek
czynu, przy pomocy zwoływanych konferencji episkopatu metropolii warszawskiej w styczniu i
wrześniu 1916 r., a potem w marcu i grudniu 1917 r., pragnął rozwiązać problemy związane z
reorganizacją Kościoła. Część diecezji była od przeszło 50 lat nieobsadzana (np. mińska czy
janowska) i oderwana od kraju przez podziały administracji cywilnej. Część diecezji posiadała
ordynariuszy w wieku starczym, jak np. Kazimierz Ruszkiewicz ordynariusz warszawski, który
liczył sobie 80 lat. To w istotny sposób ograniczało możliwości działań Kościoła i skutkowało
brakiem jego odpowiedzi na aktualne potrzeby społeczeństwa w przededniu niepodległości.
Prymas Królestwa Polskiego pragnął, aby Kościół był nie tyle pomocniczą instytucją, firmą, co
propagatorem katolickiej nauki życia. Poza tym arcybiskupa martwiła przynależność księży do
partii politycznych, niekoniecznie związanych z ideologią chadecką.
Arcybiskup chciał, aby zainteresowanie działalnością konferencji episkopatu, dotyczące
podniesienia stanu życia religijnego, w postaci wprowadzenia Kodeksu Prawa Kanonicznego,
2
Z. Z i e l i ń s k i, Papiestwo i papieże dwóch ostatnich wieków, t. II, Warszawa 1980, s. 87-88.
258
przygotowanie materiałów do przyszłego konkordatu oraz sprawy społeczne, wpłynęły na
stanowisko Stolicy Apostolskiej, a przede wszystkim papieża Benedykta XV. Wyrazem wiedzy o
tym było np. papieskie pozwolenie dla Kakowskiego na działalność w Radzie Regencyjnej w
październiku 1917 r.3 Papież – domyślam się – uważał, że przyniesie to w tej części świata tak
upragniony przez niego pokój. Dawało to także Radzie poparcie w stosunkach z rządami
państw okupacyjnych i uznanie polskich dążeń niepodległościowych. Wyżej wymienione
postanowienia, dotyczące konkordatu czy kandydatów na wakujące biskupstwa, były
przekazywane Sekretariatowi Stanu via Monachium przez tamtejszego nuncjusza. Piszę o tym w
nieco przydługi sposób, aby ukazać, że istniała konieczność przysłania do Warszawy kogoś, kto
na miejscu byłby obserwatorem i nadzorcą spraw Kościoła, a jednocześnie swą obecnością
zaznaczyłby, że papież popiera nadal dążenia polskie. Celem tego powołano wizytatora
apostolskiego, po konsultacji z władzami niemieckimi i komisją papieską. Ta druga instytucja
uznała, że osobą pożądaną byłby właśnie człowiek wielkiego rozumu, a jednocześnie stroniący
od wielkiej polityki, ktoś taki jak monsignore Ratti, prefekt Biblioteki Watykańskiej. Relacje o tym
wydarzeniu są w mojej ocenie już nieco mityczne, gloryfikujące postać prałata. Pachucki
wspomina tu słowa papieża Benedykta XV, przytoczone przez Rattiego podczas jego wizyty w
Kielcach w lipcu 1918 r.
Nie obawiaj się trudności, idziesz przecież do narodu, u którego wiara zawsze pierwsze zajmuje miejsce i który
wśród innych narodów słynie powszechną religijnością: Polonia semper fidelis. Idziesz do narodu męczennika,
który dziś jak Łazarz wstaje z grobu do nowego życia i choć jeszcze ma na sobie śmiertelne pęta, już nie jest w
grobie4.
Wypowiedź ta świadczy o kilku rzeczach. Po pierwsze obrazuje, jak nikłe pojęcie o
dyplomacji posiadał Ratti, obawiał się czy w ogóle sobie poradzi. Jako pracownik Biblioteki nie
posiadał przecież wyrobionych kontaktów z głowami państw czy czołowymi politykami, ale w
moim odczuciu papież liczył właśnie na to. Ratti nie był człowiekiem związanym ze światem
politycznym. Był wobec niego obojętny, stąd jego misja niosła możliwość obiektywnego
działania.
Ukazuje to Rattiego, jako człowieka poświęcającego się idei, co jest dość rzadkie. Chyba nie
będzie nadużyciem z mojej strony, jeśli stwierdzę, że Ratti bardziej wierzył w siłę
sprawiedliwości niż w siłę zbrojną, czyli był człowiekiem ponad podziałami. Temu też trudno
się dziwić. Ratti przybywając do Polski nie miał do spełnienia misji politycznej, bo nie był
akredytowany przy władzach okupacyjnych, ale przy episkopacie. Miał zgodnie z poleceniami
papieża zająć się ogromem spraw kościelnych. Należy tu także uwzględnić, jak sugeruje ksiądz
Gnatowski, że chciano do Warszawy wysłać kogoś na pozór mało zdolnego, niebudzącego
zastrzeżeń Berlina5. Z drugiej strony ta krótka wypowiedź świadczy, że wokół Rattiego bardzo
wcześnie budowano pewną aurę mistycyzmu, związanego z hasłami zmartwychwstania narodu i
3 S. W i l k, Nuncjusz Achilles Ratti i jego rola w procesie kształtowania się państwa polskiego, [w:] Powrót Polski na mapę
Europy, red. C. B l o c h, Lublin 1995, s. 331-333.
4 M. P a c h u c k i, Papież Pius XI. Żywot i rządy, Poznań 1930, s. 18.
5 J. G n a t o w s k i, Z Polski do Rzymu, Papież Pius XI, Warszawa b.r.w., s. 22; S. W i l k, op. cit., s. 334, 338; J.
J u r k i e w i c z, op. cit., s. 20. Przy okazji warto wspomnieć, że w starszej literaturze funkcjonuje pogląd o
tytułowaniu go Wizytatorem Apostolskim Polski, Litwy, Łotwy, Estonii, Finlandii, Syberii i całej Bolszewii.
Zdaniem Stanisława Wilka, pogląd ten jest nieusprawiedliwiony, bowiem nigdzie, ani w bulli In maximis, ani w
komunikacie Sekretariatu Stanu, ta nazwa nie występuje. Pewnie jej źródłem jest to, że ludność, którą wizytował
Ratti, tak go zwyczajowo nazywała, odpowiadało to aspiracjom Polaków, dążących do niepodległości, ale sam np.
przebywając na Litwie go nie używał, by nie zadrażniać sytuacji. Dopiero 30 VI 1918 r. otrzymał nominację na
wizytatora apostolskiego na Rosję, Litwę etc.
259
wiecznie wiernej katolicyzmowi rzymskiemu Polski. Nałożenie się tych dwóch spraw-idei na
człowieka, którym był Ratti, zbudowało moim zdaniem pewien schemat, odpowiadający
pragnieniom Polaków. Podobny styl zresztą przyjmuje ksiądz Gnatowski, przytaczając
fragmenty Irydiona, autorstwa Krasińskiego: „Idź na północ w imieniu Chrystusa – idź i nie
zatrzymuj się, aż staniesz na ziemi mogił i krzyżów”6.
Mam nadzieję, że właśnie ten fragment jeszcze mocniej pokazuje pewien styl pisania w
odniesieniu do osoby prałata, uwzględniający aspekt immanentny, nadnaturalny. Ratti to w
odczuciu biografów zwiastun niepodległości Polski. Inna sprawa, że do czasu oficjalnej
nominacji 25 IV 1918 r. bullą In maximis, Ratti poznawał Polskę, jej historię dzięki aktom,
zgromadzonym w Sekretariacie Stanu z okresu nuncjatur Viscontiego i Pignatellego, czyli z XV i
XVI w. Znał także Trylogię i Quo Vadis Sienkiewicza, kazania Skargi i w końcu Irydiona
Krasińskiego7. W podróż do Polski udał się 29 V, drogą przez Wiedeń i Berlin, która miała też
swe znaczenie. Benedykt XV wysłał Rattiego z nader delikatną misją zachęcenia kanclerza
pruskiego Georga von Hertlinga do zakończenia wojny i kapitulacji Niemiec.
W Wiedniu natomiast miał możliwość spotkania się z biskupem krakowskim, księciem
Adamem Sapiehą oraz prałatem Przeździeckim, którzy poinformowali go o sytuacji na terenach
Królestwa Polskiego. Do Warszawy przybył natomiast w początku czerwca 1918 r., w święto
Bożego Ciała, stąd sam potem twierdził, że przyniósł Polakom Chrystusa w rękach8.
W piśmiennictwie spotkałem się z poglądem księdza Gnatowskiego, że był to przejaw
uwielbienia Rattiego dla Polski, wyrażający błogosławieństwo dla niej9. Zupełnie inaczej misję
Rattiego postrzega Jarosław Jurkiewicz. Uznaje on, że Benedykt XV, powołując wizytatora
apostolskiego, chciał nie tyle moralnie wesprzeć Polaków, ile władze okupacyjne na czele z
generał-gubernatorem Hansem von Beselerem. To nie koniec, autor posuwa się do oskarżenia
samego wizytatora o nadzór nad stosunkami kościelnymi na całym obszarze odebranym Rosji, a
ponadto o wprowadzanie w życie żądań niemieckich w Królestwie Polskim. Uważa, że Wielka
Rewolucja Październikowa i ustanowienie Rad Delegatów Robotniczych i Żołnierskich
wywołało na tyle dużą konsternację w Watykanie, iż przeszkodziło w urzeczywistnieniu planu
zaniesienia katolicyzmu, na bagnetach austriackich i niemieckich, na Wschód. Dostrzec można,
że nie tyle idee marksizmu, walki klas stanowią główne wytyczne dla autora, ile jest on
zaangażowany w nurt historiografii po 1945 r., kiedy to niejako priorytetem okazało się snucie
pozytywnej historii kraju zaprzyjaźnionego – ZSRR. Z drugiej natomiast strony autor jest
wyraźnie przeświadczony o istnieniu teorii spiskowej w postaci hasła „Drang nach Osten”, czyli
pochodu na Wschód, celem ekspansji terytorialnej i gospodarczej ze strony Watykanu. Widać na
przykładzie tego jednoznaczną ocenę misji Rattiego, która miała być w odczuciu autora niczym
innym, jak szpiegostwem i dywersją, czynioną przeciwko narodowi polskiemu. Szkoda tylko, że
autor nie popiera swoich rewelacji żadnym opracowaniem naukowym, a tym bardziej źródłem,
oddając głos i pierwszeństwo Krótkiemu kursowi WKP(b). Na jego podstawie udowadnia, że
wizytator Ratti przeczył istnieniu jedynych postępowych i rozwojowych sił w postaci państwa
proletariackiego. Uznaje, że już pochodzenie Rattiego z kręgu bogatej burżuazji włoskiej,
reakcyjny klerykalizm, wpojony mu w seminarium, w końcu zamknięcie się w pracy w archiwum
powodowały, że stał się niewrażliwy na niedolę mas pracujących. To z kolei pociągnęło za sobą
Ibidem, s. 20.
M. P a c h u c k i, op. cit., s. 19.
8 Ibidem, s. 20-21. Autor ponadto przytacza powitanie wizytatora przez mieszkańców stolicy, kiedy to mieli
uznać w słowach doń skierowanych, że „kwiat pojawił się na ziemi naszej”. To symboliczne nawiązanie do kwiatu
wolności i wiosny przynoszącej odrodzenie, nie tylko natury, ale i państwa.
9 J. G n a t o w s k i, op. cit., s. 24.
6
7
260
nienawiść w stosunku do Rosji Radzieckiej i jego proniemieckie sympatie, wywołane
dodatkowo pracą w towarzystwie ojca Ehrle i Paccelego. Na opisanym przykładzie autor w
schemacie historiografii czarno-białej stara się wskazać wrogów – Kościół katolicki i Niemcy,
dążące do imperializmu.
Po 1945 r. i tragedii II wojny światowej, taki pogląd znajdował swe niewątpliwe uzasadnienie
i dawał możliwość złożenia na czyjeś barki odpowiedzialności za niegodziwości, postulując
jednocześnie konieczność rozliczenia. Dla koncepcji stalinowskiej było to wygodne. Ponadto
taki styl pisania wywołany był zmianami terytorialno-politycznymi Polski. Dostrzegam też w
nim zastosowanie przez autora generalizacji, zniekształcających obraz wydarzeń, jakie zaszły w
odniesieniu do ustroju i terytorium państwa. Uważam jednak, że warto wspomnieć tę pracę, bo
pokazuje ona, że ideologii nie wolno mieszać z badaniami, jeśli chce się, żeby były one
wiarygodne. Ratti, będący stronnikiem programu odbudowy diecezji wschodnich, staje się dla
Jurkiewicza wyraźnym przykładem naruszenia programu granicy wschodniej na linii Curzona,
przyjętym po 1945 r., a poprzez to zaprzecza prawu do samostanowienia narodu ukraińskiego i
białoruskiego. Stąd posądzenie o wrogie zamiary. Natomiast jego pochodzenie i kontakty w
ówczesnym wyobrażeniu sytuują go jako wroga ludu. Jurkiewicz posuwa się do stwierdzeń, iż
misja Rattiego była celowym zamierzeniem Watykanu, pragnącego, aby ktoś nadzorował proces
zduszenia rewolucji. Tym kimś, zdaniem autora, był Ratti – oko i ucho papieża, posłuszny
wykonawca jego dyrektyw10. Stąd już tylko krok do utożsamienia go z faszystą. Dla porównania
i pewnego kontrastu, pokażę, jak inaczej charakteryzuje go Pachucki, przez słowa listu
Benedykta XV do episkopatu:
Zbyteczną prawie jest rzeczą polecać Wam jego osobę, gdyż pobożność jego, gorliwość dla religji,
doświadczenie i wiedza znana wszystkim, więcej go polecają niż potrzeba. Co jednak chcemy, byście wiedzieli,
to to, że my taką ufność pokładamy w osobie jego…11
Ta swoista rekomendacja miała pokazać, zebranym na kolejnym posiedzeniu episkopatu
metropolii warszawskiej biskupom, jak znaczną osobą jest Ratti i jak odpowiednią do tego, żeby
nie angażować się w cele polityczne, a stanowić rodzaj przekaźnika pomiędzy episkopatem a
papieżem. Ukazuje Rattiego, jako osobę kompetentną dla zbadania potrzeb religijnych i
zapewnienia pomocy duchowej.
Misja wizytatora apostolskiego utrudniana była przez władze niemieckie, stąd też nie mógł
on swobodnie poruszać się po terytorium Królestwa oraz po terytoriach Ober-Ostu, celem
odwiedzenia Sejn i terenów Chełmszczyzny. Dopiero interwencja kardynała Gasparriego
pozwoliła mu na odbycie potrzebnych wizytacji diecezji. Do tego czasu Ratti uczestniczył w
spotkaniach z duchowieństwem i świeckimi oraz odwiedzał domy opieki, sierocińce, jak np. ten
u Felicjanek na Woli, gdzie roztkliwiał się nad biednymi sierotami, szpitale Czerwonego Krzyża,
gdzie rozdawał papieskie dary. Udzielał sakramentu bierzmowania oraz uczestniczył w
posiedzeniach Rady Stanu, wyłącznie jako obserwator. Ratti mógł ponadto przyjrzeć się życiu
mieszkańców Warszawy, zamieszkując nie w budynku willowym, jakim była dopiero od 1924 r.
nuncjatura na Alei Szucha, ale w budynku plebani parafii św. Aleksandra, dzięki pomocy księdza
Brzeziewicza. Było to wynikiem zarówno braku troski władz o przyzwoite lokum, jak i trudności
lokalowych, które dotknęły nie tylko Warszawę w 1917 r.12
Po otrzymaniu formalnej zgody na podróże wizytacyjne oraz po odbytej w dniach 20–21 VI
1918 r. konferencji episkopatu metropolii warszawskiej, postanowił zbadać za radą biskupów
J. J u r k i e w i c z, op. cit., s. 18-28.
M. P a c h u c k i, op. cit., s. 21.
12 J. G n a t o w s k i, op. cit., s. 27.
10
11
261
sprawę nominacji biskupów i kwestię sytuacji Kościoła na Chełmszczyźnie, Podlasiu, Litwie,
Ukrainie, Rosji i Finlandii13. Na tej podstawie wysnuć mogę wniosek, że misja Rattiego miała
jeszcze jedno zadanie, a mianowicie sprawdzenie sytuacji w regionach, o których Kuria
Rzymska miała informacje stare. Pierwszym miejscem jego odwiedzin była Jasna Góra, do
której przybył 15 VII, co zostało odczytane symbolicznie, jako konieczność odbudowy
materialnej i moralnej narodu. Gnatowski ten krok interpretuje jako potrzebę odnowy życia
konsekrowanego, dotkniętego represjami czasów carskich, w postaci kasat zakonów oraz
odebraniem proboszczom ich beneficjów, co powodowało ruinę materialną sieci parafialnej i
osłabiało jej funkcjonowanie14. Wśród kolejnych odwiedzanych miast były Kielce, w lipcu 1918
r., celem wizyty było nakłonienie tamtejszego ordynariusza biskupa Augustyna Łosińskiego do
ściślejszej współpracy z Radą Regencyjną, którą rzeczony uznawał za przejaw filogermanizmu i
aktywizmu, a także zmuszenie go do udziału w obradach Rady Stanu zgodnie z założeniem, że
absencja wyłącza jego i jego następców z oddziaływania na życie społeczne i polityczne, a
ponadto rezygnuje on z misji obrony religii. Ostatnią misją było także zbadanie działalności
Zjednoczenia Ludowego, budzącego obawy, co do szerzonych treści socjalistycznych, przy
udziale niższego duchowieństwa. Kolejne odwiedziny nastąpiły we wrześniu, był to objazd
diecezji sandomierskiej i lubelskiej w związku z niepokojącą sprawą Chełmszczyzny, która na
mocy postanowień w Brześciu 9 II 1918 r., zawartych między Niemcami, Austrią i Ukrainą,
została wyłączona z terenów Królestwa, co rodziło obawę, że nie wejdzie ona w skład
odrodzonej Polski. Wynikał stąd też pobyt w Chełmie, Lublinie, Sandomierzu i Krakowie, na
zaproszenie biskupa Sapiehy15.
Ratti w swym posłannictwie nie uciekał od kontaktów z prostymi ludźmi. Charakteryzuje to
we wspomnieniach ksiądz Gnatowski: „Mgr. Ratti otoczony był niepodzielnem uznaniem
wszystkich, nawet najbardziej przeciwnych sobie czynników, przebył spokojnie ostatnie
półrocze okupacji i doczekał się wyzwolenia Polski”16. A w innym miejscu pisze tak:
Przystępny dla każdego, zawsze pogodny i łatwy w obejściu, gotów znaleźć radę i oddać przysługę, zdobywał
wszystkie serca. Z episkopatem łączyła go wieź ścisła oparta na wzajemnym poszanowaniu i ufności. Kler
patrzył nań jak na tęczę, powtarzając szczegóły z jego budującego życia i pełnego miłości traktowania. Lud
garnął się naprzód głównie z ciekawości, ale później z coraz większą czcią i przywiązaniem do tego obcego
prałata, w którego oczach wyczuwał tak serdeczne uczucie. Świat naukowy przekonał się również rychło jak
niepospolitym był przybywający do Warszawy uczony17.
Oba te cytaty charakteryzują monsignora nie tylko jako człowieka kompromisu, ale też
pokazują go jako zwykłego człowieka, nie stwarzającego sztucznego dystansu i umiejącego
odnaleźć się w każdej sytuacji, wśród każdej grupy społecznej, niezamkniętego hermetycznie we
własnej kaście. Udowodnił to szczególnie podczas wizyty w Chruślinie i Łowiczu w
towarzystwie arcybiskupa Kakowskiego. Jak zaznacza Gnatowski, bardzo cieszyły go powitania
w formie honorowego orszaku z udziałem ludzi, ubranych w tradycyjne regionalne stroje.
Prowadził też procesje Bożego Ciała we wsi Kołbiela oraz wizytował prowincjonalne klasztory,
np. sióstr Niepokalnego Poczęcia w Szymonowie18. Ze swej strony dodam, że jeszcze przed
powstaniem diecezji łódzkiej, prałat Ratti gościł w parafii św. Doroty na Mileszkach, gdzie do
S. W i l k, op. cit., s. 336.
J. G n a t o w s k i, op. cit., s. 31.
15 S. W i l k, op. cit., s. 337-338.
16 J. G n a t o w s k i, op. cit., s. 36-37.
17 Ibidem, s. 37.
18 Ibidem, s. 38-40.
13
14
262
dziś przypomina o tym tablica pamiątkowa, umieszczona wewnątrz kościoła. To wszystko
dawało ludności możliwość zamanifestowania swego patriotyzmu oraz przywiązania do wiary.
Do ostatnich najważniejszych zadań należało zatwierdzenie ordynariuszy na stolicach
biskupich. Rozpoczęto od konsekracji biskupa mińskiego Zygmunta Łozińskiego w lipcu 1918
r., zaraz potem Ratti przybył do upragnionych Sejn, gdzie namaścił biskupa Jałbrzykowskiego
na ordynariusza. Po zatwierdzeniu listy ordynariuszy przez Kurię Rzymską, ustalonej w grudniu
1917 r., „posypały się” kolejno nominacje biskupie: Owczarka, Krynickiego, Szelążka,
Kubickiego, Dub-Dubowskiego. Ratti reaktywował stare diecezje w Mińsku, Łomży, Kamieńcu
Podolski, Rydze, Janowie, Lublinie, Wilnie i patronował powstaniu nowych w Kaliszu,
Częstochowie, Łomży, Siedlcach oraz dopiero w 1922 r. w Łodzi.
Jego staraniem utworzono ordynariat polowy Wojska Polskiego i mimo przetargów, co do
osoby jego duszpasterza pomiędzy Episkopatem a Tymczasowym Naczelnikiem Państwa, a
potem premierem Paderewskim, w końcu stycznia 1918 r. zgodzono się na osobę Stanisława
Galla19. Rola wizytatora w tej kwestii była znaczna, bo to on opiniował kandydatury. Jak
twierdzi Gnatowski, scalało to episkopat, powodowało, że jak jeden organizm mógł wpływać
na nastroje społeczne i kształtować religijność. Ja osobiście widziałbym w tym także
zaznaczenie maksymalnego programu granicznego przyszłej niepodległej Polski.
W tym miejscu przychodzi mi po raz kolejny odwołać się do pseudonaukowej pracy
Jurkiewicza, który w wyżej opisanych działaniach Rattiego dostrzega przygotowania do podjęcia
właściwych działań. W domyśle potencjalny czytelnik miał zrozumieć, że chodzi o działalność
wywrotową wobec państwa polskiego, a w pierwszej kolejności przeciw Rosji Radzieckiej.
Sugeruje, że liczne wizytacje diecezji, klasztorów, szpitali, etc. oraz konsekracje biskupie są
budowaniem siatki szpiegowskiej. Twierdzi nadto, że zorganizowane z jego inicjatywy trzy
konferencje episkopatu to czas poświęcony na obmyślanie planu wobec aktualnej sytuacji
politycznej, to jest upadku Niemiec. Sugeruje, że tym zamierzeniem było utrzymanie
niemieckiego planu posiadania ziemi i kapitału junkrów oraz organizowanie w Polsce bazy
wypadowej na Wschód. Miało to wynikać, jak pisze dalej, z lojalnego stosunku Rattiego do
władz okupacyjnych. Oskarża nuncjusza o budowanie kordonu, mającego odgrodzić Kraj Rad
od Europy Zachodniej20. Te słowa skwituję zdaniem, iż Jurkiewicz ma niezwykłą umiejętność
do szukania sensacji tam, gdzie jej nie ma. Zarzuty o kolaborację, jak już wcześniej pisałem,
odpowiadają sytuacji po II wojnie światowej, kiedy władze komunistyczne próbowały
zdyskredytować Kościół w chwili, gdy ten nie był już chroniony konkordatem i nie chciał
podporządkować się władzy państwowej. Istnienie instytucji, szerzącej niezgodne z duchem
marksizmu, idee i cieszącej się autonomią, a stanowiącej ewentualne źródło oporu, musiało się
spotkać z potępieniem w literaturze. Jurkiewicz zarzuca Rattiemu, iż ten nigdy nie był w
Gnieźnie czy Poznaniu, oddając w ten sposób inicjatywę Niemcom. Z tym także się nie
zgadzam, bo przecież istniały nuncjatury w Wiedniu czy Monachium, które miały te kwestie
nadzorować. Jak podkreśla Stanisław Wilk z chwilą zakończenia działań wojennych, biskupi z
Galicji i Wielkopolski zwracali się do niego o dyspensy, przywileje, interwencje, na które on
odpowiadał, a w marcu 1919 r. wystarał się o sankcję tych postanowień u Ojca Świętego21.
Ponadto Ratti miał zabrać głos jeszcze jako nuncjusz w kwestii walk o Lwów, kierując do
arcybiskupów obu obrządków, tj. rzymskokatolickiego i ormiańskiego w styczniu 1919 r. słowa
Ibidem, s. 41-43.
J. J u r k i e w i c z, op. cit., s. 34-41.
21 S. W i l k, op. cit., s. 339.
19
20
263
Benedykta XV, z apelem o pokój oraz następnie 9 II 1919 r. o uznanie działalności Sejmu
Ustawodawczego. Pisał:
Poczytuję sobie za najwyższy zaszczyt, za jedną z najważniejszych w życiu mojem pociech, że mogę złożyć
Panu [Ignacemu Paderewskiemu – przyp. J. P.] w imieniu Stolicy Apostolskiej formalne uznanie
wskrzeszonego państwa polskiego i rządu. Wspomniałem o uznaniu formalnym; albowiem o ile chodzi o
uznanie faktyczne, to Ojciec św. miał je na celu i to wyraźnie już wówczas, gdy u progu odrodzenia waszej
sławnej ojczyzny raczył wysłać mnie w zaszczytnej misji do tego szlachetnego kraju, do tego męczeńskiego
narodu, do tej Polski zawsze wiernej…22
W ten sposób Ratti stał się nie tylko oficjalnie akredytowanym dyplomatą, ale też dziekanem
korpusu dyplomatycznego, po uprzednim sporze o tę funkcję z posłem francuskim Eduardem
Pralonem23. Na mocy starych postanowień z kongresu wiedeńskiego z 1815 r. został
zobowiązany do reprezentowania korpusu dyplomatycznego wobec władz państwa
przyjmującego24. Dla nuncjatury Rattiego ważna była inna funkcja, a mianowicie zbieranie
dyplomatów celem uzgodnienia taktyki działania w okresie zagrożenia państwowości w
warunkach zbliżającej się wojny. Za to właśnie, wraz z ewakuacją ciała dyplomatycznego, był
odpowiedzialny w sierpniu 1920 r. Ratti oficjalnie został akredytowany zgodnie ze zwyczajem
dyplomatycznym, po wręczeniu papierów uwierzytelniających na ręce głowy państwa, którą to
funkcję pełnił, zgodnie z zasadami Małej Konstytucji, Naczelnik Państwa – Józef Piłsudski.
Uroczystość ta przebiegła z wielką pompą dnia 19 VII 1919 r. w Belwederze. Należało godnie
powitać nowego i pierwszego po latach niewoli nuncjusza. Cała oprawa z korpusem
szwoleżerów, kapelą, która odegrała hymn papieski, robiła wrażenie do tego stopnia, że Ratti
zaznaczył to w mowie:
Ojciec święty raczył uczynić mi wielki zaszczyt mianując mnie pierwszym przedstawicielem nuncjatury w
Polsce, również na nowo powołanej do życia. W tych właśnie słowach widzę nakreślone wielkie i piękne linie
mojego programu: jestem w Polsce przy waszej ekscelencji, panie naczelniku państwa, któregoś tak godnie
powitał. Jestem widomym, mówiącym i działającym wyrazem uznania i życzliwości Ojca świętego dla tego
szlachetnego narodu do wczoraj męczeńskiego […]. Te dowody oraz pańskie życzliwe przyjęcie, panie
naczelniku państwa, upewniają mnie i dają mi ufność, która poza pomocą Boską jest pierwszym warunkiem
każdej owocnej pracy25.
Dalej Ratti zobowiązywał się do rozwijania sił religijnych, jako wyraziciel woli Benedykta XV
oraz do harmonijnego układania stosunków z każdą z warstw społecznych. Dla Piłsudskiego,
jak podkreśla apologeta nuncjusza, ksiądz Gnatowski, Ratti był persona grattisima w Belwederze,
której zdania Naczelnik zasięgał chętnie i z którym się liczył26. Kolejną, i chyba ostatnią,
uroczystością o takiej doniosłości było konsekrowanie przez arcybiskupa Kakowskiego
Achillesa Rattiego na biskupa tytularnego Lepanto, które miało miejsce w archikatedrze
warszawskiej. Uroczystość ta odbyła się 23 X przy udziale wszystkich biskupów (nawet
litewskich i ukraińskich) oraz władz państwowych i generalicji.
Z całego natłoku wydarzeń i dat ważne pozostają słowa Rattiego, wygłoszone tego dnia
podczas spotkania w pałacu prymasowskim: „Konsekrowany jestem na polskiej ziemi, przez
M. P a c h u c k i, op. cit., s. 22-23.
Ibidem, s. 376.
24 T. O r ł o w s k i, Protokół dyplomatyczny. Ceremoniał i etykieta, Warszawa 2002, s. 114-115. Do jego
obowiązków należało też rozwiązywanie sporów między dyplomatami, kontakt z Protokołem Dyplomatycznym i
składanie różnych próśb, zażaleń i życzeń dyplomatów. Co ciekawe, to właśnie dziekan pełnił wiele funkcji
ceremonialnych, takich jak powitanie nowych dyplomatów w kraju przyjmującym, objaśnianie im zwyczajów
owego kraju oraz uczestnictwo w świętach ogólnopaństwowych włącznie z witaniem szefów rządów.
25 M. P a c h u c k i, op. cit., s. 26.
26 J. G n a t o w s k i, op. cit., s. 37.
22
23
264
Polaka, uważać się odtąd będę za polskiego biskupa i słowu temu wierny pozostanę”27.
Nuncjusz łączył swą misję nie tylko z Polską. Papież przeznaczył mu zadanie zatroszczenia się o
sprawy krajów bałtyckich oraz Finlandii i Rosji. W związku z obszernością zagadnienia
ograniczę się do tego, że Ratti angażował się dość poważnie w rozwiązanie sporu polskolitewskiego. Stąd jego podróż do Wilna, gdzie odwiedził sanktuarium Matki Boskiej
Ostrobramskiej. Również z tego powodu rozpoczął w Kownie rozmowy z biskupem wileńskim
– Matulewiczem, biskupem kowieńskim – Karewiczem, prezydentem Antanasem Smetoną i
premierem – Woldemarasem, zachęcając wszystkich do zgody i pokoju obu narodów. Misję ze
stycznia 1920 r. wspominał potem Józef Piłsudski przy okazji uroczystości koronacyjnych
obrazu Madonny Ostrobramskiej z 2 VIII 1927 r.:
Złączeni jesteśmy z Jego Świątobliwością [Piusem XI – Achillesem Rattim – przyp. J. P.] pierwszymi
poczynaniami życia państwowego. Gdy Jego Świątobliwość był nuncjuszem jako Achilles Ratti, z jego przeżyć
ówczesnych wspólnych nie mogliśmy nie wynieść głębokiego przekonania, że możemy być zawsze pewni jego
uczuć i sentymentu do nas. Chcę zaznaczyć, że Polska nie tylko ma serdecznego przyjaciela, ale i że sercem
umie to być okazanym…28
Innej interpretacji działalności Rattiego dokonał Jarosław Jurkiewicz. Przypomnę, iż uważał
on zawiązanie stosunków polsko-watykańskich za widomy znak kształtowania się
imperialistycznego bloku, skierowanego przeciw Rosji Radzieckiej oraz zaktywizowania
kontaktów burżuazyjnego rządu polskiego z Kurią. Jurkiewicz dostrzegał w tym także początek
rozpowszechniania wrogiej propagandy, polegającej na uznawaniu Rosji Radzieckiej za
krzewiciela bolszewizmu. W swoich rozważaniach krytykował kompetencje, nadane Rattiemu
oraz wyrzucał mu serdeczny stosunek do Polski! To, w mniemaniu autora, miało służyć tylko
jednemu, czyli przygotowaniu wyprawy interwencyjnej na Rosję. Oskarżał on Rattiego o to, że
popierał moralnie i ideowo zamiary Piłsudskiego (takie jak wyprawa kijowska z kwietnia 1920 r.)
oraz o to, że poprzez te działania zupełnie zaniedbał diecezje na Pomorzu i Śląsku, gdzie do
władzy doszli księża-germanizatorzy29. W polityce bałtyckiej natomiast Ratti miał budować
kordon sanitarny, odgradzający Rosję od Europy Zachodniej. Jurkiewicz sugeruje, iż Ratti czynił
to z pomocą zaufanych „agentów”, czyli biskupa wileńskiego Matulewicza, biskupa ryskiego
O’Rourka i arcybiskupa Roppa. Omówiłem tu dość obszerny fragment piśmiennictwa autora,
które miało na celu krytykę nuncjusza. Pragnę zwrócić także uwagę, jakim językiem dysponował
Jurkiewicz. To język agresywny, pełen sloganów i uproszczeń, co nadało prezentowanym
wydarzeniom jednoznacznie negatywny charakter. W swoim toku myślenia autor jest – moim
zdaniem – zbyt popędliwy, zapomina o tym, że granice państwa polskiego wciąż były płynne,
choćby poprzez nierozstrzygnięte plebiscyty na Warmii i Mazurach oraz Górnym Śląsku.
Wyraźnie widać, że punkt widzenia Jurkiewicza zgodny jest z linią literatury socrealistycznej,
zaangażowanej ideologicznie.
Ratti wśród narodu polskiego pozostanie niezapomniany nie tylko z powodu wszystkich
uroczystości, które poprowadził i niezliczonych podróży po kraju i zagranicy, ale przez
wydarzenie, które czczone jest do dziś jako święto Wojska Polskiego i święto kościelne Matki
Bożej Królowej Polski.
Ratti zostanie zapamiętany jako bohaterski nuncjusz, który nie opuścił Warszawy, częściowo
już ewakuowanej z przedstawicieli rządu, którzy udali się do Poznania w obawie przed
27 Ibidem, s. 45; M. P a c h u c k i, op. cit., s. 35. Gnatowski podaje dodatkowo informacje, że Ratti miał
możliwość konsekracji w Mediolanie, ale zrezygnował z tej okazji.
28 W 85. rocznicę Cudu nad Wisłą, http://www.prawica.net/node/861.
29 J. J u r k i e w i c z, op. cit., s. 44-49.
265
najazdem bolszewickim. Próbując zinterpretować ówczesną postawę nuncjusza spotkałem się z
wieloma hipotezami, dotyczącymi tamtych wydarzeń. Historycy kościelni okresu
międzywojennego, jak i politycy, dostrzegali w działaniu Rattiego pełną realizację jego słów, iż
nigdy nie opuści on ziemi polskiej. Opinie te są ważne, dlatego też je przytoczę. Bardzo
dramatycznie rozpoczyna Marian Pachucki, od momentu, w którym Ratti przybył do Warszawy
i polecił audytorowi nuncjatury Pellegriniemu, by udał się do przebywającego w Poznaniu
rządu. Mimo zakazu ze strony papieża, Ratti za zgodą ministra Sapiehy pozostał w mieście 15
VIII, a więc w momencie rozstrzygnięcia walki pod Radzyminem. Ratti chciał bowiem podnieść
ducha walki przez swój autorytet, za co dziękowali mu potem na forum Sejmu premier Witos
oraz generał Haller. Pachucki przytacza w związku z tym pewną anegdotę, trafnie pokazująca
postać Rattiego w rozmowie z dominikaninem Theisslingiem:
Byłem w Warszawie w tym czasie, kiedy hordy bolszewickie miały spaść na stolice Polski. Wszyscy byli
przerażeni, ciało dyplomatyczne gotowało się do wyjazdu. Udałem się do abp. Rattiego. Byłem oszołomiony
jego spokojem. Wszyscy wyjeżdżają – rzekłem. Ja zostaję – odparł niewzruszony. A gdy z tego powodu
wyraziłem zdziwienie dodał spokojnie: – Doskonale zdaję sobie sprawę z powagi sytuacji, ale dziś rano przy
ofierze mszy świętej poświęciłem życie Bogu. Przygotowany jestem na wszystko30.
W czasach późniejszych propagandowo umiano wykorzystać postać Rattiego, ukazując go
jako przyjaciela Polski i Polaków. Możemy zaobserwować powstawanie pewnej „charakteryzacji
postaci”, kreowanie go na postać historyczną. Przykładem może być utrzymana w patetycznym
tonie druga cześć laudacji na cześć Piusa XI, wygłoszona przez Józefa Piłsudskiego w 1927 r. w
Wilnie:
Był on wtedy skromnym monsignorem reprezentującym Watykan w Polsce. Jako zawodowy historyk
powiedział mi, że jest wdzięczny losowi, że rzucił go do Polski w chwili tak przełomowej i krytycznej dla
narodu polskiego i że jako historyk obserwować może życie i powstanie nowych tworów Boskich i ludzkich
bezpośrednio naocznie, gdyż do tej pory mógł jedynie z książek wyczytać31.
Do tego wydarzenia często także odwoływał się Ratti, już jako Pius XI, podkreślając uczucia,
jakie wówczas nim targały. Czynił to także w momencie przełomowym – w 1924 r., kiedy
zostały zacieśnione kontakty polsko-watykańskie, po podniesieniu rangi poselstwa do ambasady
polskiej przy Stolicy Apostolskiej i negocjacji konkordatowych:
Wspomnienie lat spędzonych przez nas u was i z wami w Polsce obudziło w nas uczucie pełnego słodyczy
wzruszenia. Te lata dały nam możność szerszego poznania waszego pięknego kraju od Karpat po Bałtyk;
pozwoliły nam poznać naocznie pierwsze zapały waszego odrodzenia i porywy do życia, następnie trudności,
niebezpieczeństwa, walki, rozterki i bohaterstwa, gdy w tych na zawsze okrytych chwałą dniach przed świętem
Wniebowzięcia Matki Boskiej w 1920 roku na brzegach waszej cichej Wisły odbył się ten cudowny bój między
aniołem życia i aniołem śmieci, w którym najsłodsza Królowa Korony Polskiej z Jasnej Góry częstochowskiej
raczyła natchnąć czynem męczeńskim księdza Skorupkę i jego młodocianych towarzyszy dla zbawienia Polski
i zbawienia Europy32.
Wypowiedź ta, jak sądzę, może skłonić do zastanowienia się nad tym, czy to nie nuncjusz
był właściwym twórcą, później przyjętej w prasie narodowej demokracji, koncepcji „cudu nad
Wisłą”, od początku bowiem zaznaczał duchowy i religijny aspekt zwycięstwa. Podkreślał, że
zwycięstwo nad śmiercią – bolszewizmem musi przyjść przez życie – katolicyzm. Ingerencja
Matki Boskiej i związany z tym bój księdza Skorupki lokują tę bitwę w kręgu mitów
narodowych czy też przypominają czasy chwały Polski „zawsze wiernej”. Poza tą interpretacją,
M. P a c h u c k i, op. cit., s. 33-34.
W 85. rocznicę Cudu nad Wisłą. http://www.prawica.net/node/861.
32 M. P a c h u c k i, op. cit., s. 65.
30
31
266
niektórzy historycy starali się dopatrzyć pewnej warstwy głębszej. Pisze o tym dość chętnie
Hansjakob Stehle sugerując, że po ewentualnym zwycięstwie bolszewików Ratti mógłby szybko
skontaktować się z dowództwem sowieckim, a potem z Leninem i pertraktować w sprawie
aresztowanego arcybiskupa mohylewskiego Edwarda von der Roppa i jego sufragana biskupa
Jana Cieplaka lub przynajmniej wystarać się o pozostawienie na byłych ziemiach polskich
gwarancji religijnych33. Inaczej zapatruje się na to Edward Pałyga twierdząc, że pozostanie w
Warszawie łączyło się ściśle z chęcią poznania przez Rattiego oblicza bolszewizmu, by móc te
informacje przekazać do Sekretariatu Stanu34. Zupełnie fantastyczna interpretacja należy do
Jurkiewicza, który twierdzi, że Ratti, pozostając w Warszawie, chciał obudzić fanatyzm religijny i
zohydzić Rosję Radziecką. Ratti miał nadto wraz z generałem Weygandem, posłem
amerykańskim Gibbonem oraz lordem d’Abernonem i ambasadorem francuskim Jusserandem
tworzyć grupę, przygotowującą interwencję i wzbudzać polski szowinizm. Jurkiewicz jest
ostatecznie przeświadczony o tym, że gdyby nie pozostanie Rattiego w Warszawie, to doszłoby
do wyzwolenia proletariatu, z czym nuncjusz nie chciał się pogodzić, stąd w jego oczach jest
Ratti zwolennikiem „reakcyjnego łańcucha państw”. Nuncjusz, zdaniem Jurkiewicza, starał się,
by jego pozostanie w stolicy odczytywane było jako znak pokojowych intencji oraz jako
zaprzeczenie jego poparcia dla ludności niemieckiej na Górnym Śląsku. Moim zdaniem, bliższy
prawdy jest Pałyga, o czym świadczyć może późniejsze, czyli już w czasach pontyfikatu,
zainteresowanie Piusa XI walką z reżimami i ich ideologiami, czego wyrazem stały się encykliki:
Divini Redemptoris (piętnująca ateistyczny komunizm) i Mit brenneder Sorge skierowana przeciw
nazizmowi. Ratti został wynagrodzony za ten czyn – jego papieskim imieniem nazwano ulice,
ku jego czci wybijano medale pamiątkowe.
Co zatem zadecydowało o jego wyjeździe z Polski? Z całą pewnością sprawą szeroko
komentowaną stała się nowa rola Rattiego, jako papieskiego komisarza plebiscytowego na
terenach Górnego Śląska, Warmii i Mazur. Nominacja na to nietypowe i niepoparte żadną
tradycją stanowisko nastąpiła 20 III 1920 r.
Liczni badacze problemu wskazują na akcję przeprowadzoną przez posła polskiego przy
Stolicy Apostolskiej Józefa Wierusz-Kowalskiego, który działając w imieniu rządu polskiego nie
chciał, aby ewentualnym kandydatem został monsignore Pacelli – nuncjusz w Monachium – lub
jakiś inny obcokrajowiec sprzyjający Niemcom35. Inni twierdzą, że był to wynik rozmów
przeprowadzonych między wyżej wspomnianym a kardynałem Adolfem Bertramem,
ordynariuszem wrocławskim, który w grudniu 1919 r. przybył do Rzymu36. Ratti swą misję
zdołał podjąć dopiero w kwietniu 1920 r. Do zadań mu powierzonych należała wizytacja
terenów plebiscytowych, ze szczególnym uwzględnieniem monitorowania sytuacji, aby
propaganda religijna nie służyła celom wyborczym i aby rozstrzygać spory na bazie prawa
kanonicznego. Ratti nie posiadał jednak żadnych kompetencji ustawodawczych czy
wykonawczych. Taka kreacja urzędu była prawdopodobnie skutkiem głosu delegatów państw
sprzymierzonych oraz wynikiem działalności kardynała Bertrama, który chciał oddalić pomysł
stworzenia na terenach plebiscytowych odrębnej, nie podlegającej mu administracji apostolskiej.
Co istotne, Ratti tylko w konsultacji z ordynariuszami terenów plebiscytowych mógł wydawać
H. S t e h l e, Tajna dyplomacja Watykanu. Papiestwo wobec komunizmu 1917–1989, Warszawa 1993, s. 20.
E. J. P a ł y g a, Polsko-watykańskie stosunki dyplomatyczne, Warszawa 1990, s. 45; N. D a v i e s, Orzeł biały –
czerwona gwiazda, Warszawa 2002, s. 89.
35 E. J. P a ł y g a, Watykański komisarz plebiscytowy (tzw. „incydent górnośląski), „Kwartalnik Opolski”, 1979, nr 1, s.
26-27; M. P a c h u c k i, op. cit., s. 31.
36 S. W i l k, op. cit., s. 355.
33
34
267
listy pasterskie i vice versa37. Ratti po raz pierwszy przybył na tereny Górnego Śląska w kwietniu
1920 r. i odwiedził Opole, Wrocław i Piekary Śląskie. Ten krótki pobyt zakończył się wraz z
jego odjazdem do Rzymu, ale już w czerwcu 1920 r. Ratti powrócił do swych obowiązków na
terenach Warmii i Mazur.
Swe pierwsze rozmowy przeprowadził w Kwidzyniu, gdzie tamtejszy przewodniczący
Zjednoczenia Zawodowego Polskiego prosił go o zapewnienie potrzeb duchowych Polakom38.
Potem we Fromborku i Olsztynie spotkał się z biskupem warmińskim – Bludanem (mającym
opinię „polakożercy”), gdzie potwierdzono wolność i sprawiedliwość głosowania
plebiscytowego i potępiono niesprawiedliwe akty. W Olsztynie natomiast odwiedził
niemieckiego komisarza plebiscytowego barona von Gayla. To spotkanie stało się m.in.
powodem niechęci do Rattiego. Uważano bowiem, że zbyt często przebywa on w niemieckim
towarzystwie, a Polaków traktuje instrumentalnie. Przykładem tego, jak sądzi Pałyga, była
krótka wizyta u polskiego komisarza plebiscytowego Baczewskiego i brak zrozumienia dla
wniosków polskich, by pozbawić kompetencji biskupa Blaudena, na które Ratti miał
zareagować tylko zdawkowym: „Bóg z wami”39. Po tej wizycie Ratti, oficjalnie już jako komisarz
plebiscytowy, przybył do Opola 20 VI 1920 r., witany przez generała Henri Le Ronda, niemniej
zagrożenie Warszawy nie pozwoliło mu na dłuższy pobyt. Osią całego zamieszania stał się
dekret arcybiskupa Bertrama z 21 XI 1920 r., który zakazywał księżom bez zgody proboszcza
głoszenia kazań, zawierających elementy propagandy plebiscytowej oraz zakazywał księżom,
przybywającym z innych diecezji, pod karą ekskomuniki, głoszenia podobnych poglądów nie
tylko w kościele, ale w szkołach i salach parafialnych.
Kardynał zastrzegał, że czyni to za zgodą Stolicy Apostolskiej, to jest w domyśle za
przyzwoleniem nuncjusza Rattiego. Dekret ten uderzał głównie w wikarych, często
narodowości polskiej, a dawał możność głoszenia haseł politycznych proboszczom, w dużej
mierze Niemcom.
Bertram w swojej praktyce posuwał się nawet do „deportowania” polskich księży, którzy
przybyli na Śląsk z diecezji krakowskiej lub gnieźnieńsko-poznańskiej w celach misyjnych. Byli
oni zsyłani do Meklemburgii i Bawarii, a na ich miejsca arcybiskup powoływał Niemców.
Wszystko to spowodowało, że odium winy spadło na Rattiego, oskarżanego o niedopełnienie
obowiązków. W rzeczywistości Ratti starał się powstrzymać Bertarma przed wizytą
duszpasterską na terenach diecezji, czego wcześniej zakazał ordynariuszowi wrocławskiemu
Benedykt XV. Powszechnie sądzono, że będzie to wykorzystane celem agitacji politycznej.
Wielka burza na temat dekretu rozpętała się w Sejmie Ustawodawczym 30 XI 1920 r., gdzie
zgłoszono wnioski, dotyczące wyjaśnienia sprawy z nuncjuszem, powołania administracji
apostolskiej na terenach plebiscytowych oraz doprowadzenia przez poselstwo w Watykanie do
zniesienia dekretu. Autorami wniosków byli poseł profesor Edward Dubaniewicz i ksiądz
Maciejewicz.
Najbardziej radykalnym okazał się wniosek posła Tadeusza Regera z Polskiej Partii
Socjalistycznej, aby w tej sprawie odwołać posła Wierusz-Kowalskiego i zwrócić papiery
uwierzytelniające Rattiemu, co byłoby równoznaczne z zerwaniem stosunków ze Stolicą
Apostolską40. Właśnie ów wniosek łączy się z kolejną teorią Jurkiewicza, według której jest on
Ibidem, s. 355-356.
M. P a c h u c k i, op. cit., s. 33.
39 E. J. P a ł y g a, Polsko-watykańskie…, s. 50.
40 J. J u r k i e w i c z, Dokumenty antypolskiej polityki Watykanu. Kardynał Bertram, plebiscyt i „polski papież”, „Sprawy
Międzynarodowe”, 1949, nr 1-2, s. 237-245.
37
38
268
niepodważalnym dowodem wrogich działań Rattiego na Śląsku oraz jego sprzymierzenia się z
kardynałem Bertramem, uznanym za czołowego germanizatora, nuncjuszem Pacellim i
junkrami pruskimi. Po raz kolejny stara się bronić programu granic polskich po 1945 r., tym
razem w odniesieniu do tzw. Ziem Odzyskanych. Uważa, że to nuncjusz zaprzepaścił szansę,
jaka powstała w 1920 r., na odzyskanie tych terenów, zbyt intensywnie żądał bowiem ziem
Ukrainy i Białorusi „awanturniczo zagrabionych”. Tezę tę można obalić – jeśliby wczytać się w
stenogram posiedzenia Sejmu i odrzucić wstęp autorstwa Jurkiewicza, to nigdzie nie jest
zaprotokołowane, że winnym jest Ratti, ale wskazuje się na posła polskiego, jako nie dość
zaradnego. Nuncjusza stara się bronić kilku historyków. Po pierwsze Pachucki, twierdząc, że
Ratti nie był powiadomiony o dekrecie w ogóle, a kardynał skłamał mówiąc, że ma zgodę
Stolicy Świętej na jego wydanie. Dodaje, że Ratti nie mógł kierować się uprzedzeniami do
Polaków ze Śląska przez wzgląd na późniejsze powołanie na prymasa księdza Augusta Hlonda,
pochodzącego z tamtych regionów. Jeszcze wiarygodniejsza jest interpretacja księdza Bańki,
który wytyka wady dekretu – brak korelacji z prawem kanonicznym, co Rattiemu nie mogło by
się przydarzyć, bo w końcu był doktorem tej dziedziny. Powołuje się on także na zapis
stenogramu, w którym książę Sapieha, minister spraw zagranicznych, poinformował posłów o
tym, że ksiądz Ratti przysiągł, iż nic o dekrecie nie wiedział i że rozpocznie interwencję u
papieża. Ksiądz Bańka daje także zapis rozmowy Rattiego z biskupem Teodorem Kubiną, w
której Ratti oficjalnie przysięga, że dekretu nie zatwierdził41. Najdziwniejszą chyba uwagę na ten
temat czyni ksiądz Gnatowski, przypisując koniec misji Rattiego działaniom tzw. „Warszawki”,
czyli ludzi wysokich sfer rządowych (głównie ugrupowań lewicy i ludowców), masonerii,
arystokracji, prostytutek, hazardzistów, którzy chcieli zemścić się na Rattim za to, że potępiał
ich styl bycia, jako odbiegający od szacunku dla nuncjusza i dla Polski. Rzeczony autor
zaprzecza, jakoby Ratti miał pozostać w stolicy w sierpniu 1920 r. za namową polskiej
arystokratki, z punktu widzenia arystokracji Ratti był bowiem człowiekiem ascetycznym,
stroniącym od rautów i bali, w czym zawiódł ich oczekiwania. Z całą powagą oskarża
„Warszawkę” o farmazoństwo i libertynizm42.
W ocenie tej jest może przesada i wyraźne poszukiwanie spisku, ale faktem jest, że ówczesny
minister wyznań i oświecenia publicznego Maciej Rataj wstrzymał nadanie Rattiemu doktoratu
honoris causa Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Warszawskiego wiosną 1921 r.43
W tym właśnie czasie kończy się okres nuncjatury. Cały okres od stycznia do czerwca 1921 r.
jest moim zdaniem bardzo zagadkowy, a to dlatego, że właściwie żadna z publikacji nie zajmuje
się ówczesną działalnością Rattiego. Ten brak mogłyby uzupełnić Acta Nuntiaturae Poloniae, ale
właściwy tom pod redakcją Stanisława Wilka nie został jeszcze wydany44.
Ostatnią czynnością Rattiego było powołanie komisji mieszanej z udziałem biskupów i
zakonników oraz przedstawicieli rządu dla rozpatrzenia kwestii parcelacji majątków kościelnych.
Te zabiegi były podstawą dla późniejszego ułożenia konkordatu i wyznaczenia uposażeń kleru.
Wyjazd Rattiego z Polski został przyspieszony jeszcze jednym wydarzeniem, a mianowicie
śmiercią arcybiskupa Mediolanu Andrea Ferrari, która nastąpiła 2 II 1921 r. Papież Benedykt
XV postanowił na wakującą metropolię powołać właśnie Rattiego. Zdaniem Pachuckiego, Ratti
41 J. B a ń k a, Dekret księdza kardynała Adolfa Bertrama z 21 XI 1920 r. a ksiądz Achilles Ratti, późniejszy papież Pius
XI, „Nasza Przeszłość”, 1971, nr 36, s. 301-303.
42 J. G n a t o w s k i, op. cit., s. 80-85; H. S t e h l e, op. cit., s. 21.
43 E. J. P a ł y g a, Watykański komisarz…, s. 27.
44 Do tej pory z serii Acta Nuntiaturae Poloniae ukazał się t. 57, vol. 1–7, obejmujący okres od stycznia 1918 r. do
marca 1920 r.. W większości to zbiór korespondencji nuncjusza Rattiego, odtworzony na podstawie akt
watykańskich i krajowych.
269
wzbraniał się przed przyjęciem urzędu, twierdząc, że należy się on komuś młodszemu, kto
będzie kontynuował dzieło Ferrariego, czyli prowadzenie Akcji Katolickiej i Wszechnicy
Najświętszego Serca Jezusa45. Mimo obiekcji, 4 VI 1921 r. Ratti opuścił Warszawę, żegnany
przez władze państwowe, ciało dyplomatyczne oraz Warszawiaków. Wyjazd nuncjusza bardzo
ciekawie, acz bajkowo i pompatycznie opisuje ksiądz Gnatowski:
Teraz dopiero, gdy miał opuścić kraj, poczęto rozumieć jak ogromną był wartością i jak niepowetowaną stratą
dla Polski był jego odjazd. Zaroiło się też w skromnych pokoikach nuncjatury od rzesz, pragnących jeszcze
raz spojrzeć w to oblicze pełne słodyczy, w te promienne oczy. Do stóp nowego kardynała przypadały jedne
po drugich stowarzyszenia, instytucje i jednostki, unosząc błogosławieństwo i dobre słowo. Garnął się
zwłaszcza do nowego kardynała episkopat i kler, najbliższe jego osoby. Na ulicach lud schylał nisko przed nim
głowy, żegnając go spojrzeniem, pełnym czci i żalu. Naczelnik Państwa ozdobił go najwyższym z polskich
odznaczeń – wielką wstęgą Orła Białego46.
Fragment ten ukazuje, jak najbliższy współpracownik nuncjusza umiał ubarwić całe
wydarzenie i dokonać przekłamań. Już sam styl przywodzi na myśl hagiografię i opowieści o
świętych. W tym oczywiście przejawia się uwznioślenie postaci. Ratti był idealnym obiektem
gloryfikacji – liczne spotkania z duchowieństwem i władzami państwowymi świadczyły o jego
pozytywnym stosunku do państwowości polskiej oraz wskazywały na konieczność
poszanowania tych organów dla zachowania niepodległości. O Rattim można by powiedzieć w
dzisiejszej nomenklaturze, że był osobą, która „firmowała” i „reklamowała” władzę.
Wspomniane przeze mnie przekłamania propagandowe związane są chociażby z nadaniem
Rattiemu Orderu Orła Białego, co w rzeczywistości miało miejsce 22 I 1922 r., czyli daleko po
opuszczeniem placówki i przed wyborem na papieża. Być może, jak przypuszczam, ks.
Gnatowski chciał w ten sposób „podreperować” pozycję rządu wobec zarzutu, że to z jego woli
nuncjusz opuścił Warszawę. Sam symbol orderu, tak jak pisałem wyżej, był niezbitym
dowodem tego, że Ratti jest kimś, kto przysłużył się sprawie polskiej, a więc wszystkie zarzuty,
np. te z okresu plebiscytów, są bezpodstawne.
Ratti został konsekrowany na stolicę św. Ambrożego 13 VI i w tym samym dniu, po tajnym
konsystorzu, został kreowany na kardynała. Papież uzasadniał tę decyzję uznaniem dla dzieła
nuncjatury Rattiego w warunkach niepewnych i niebezpiecznych oraz chęcią podziękowania za
wybitną działalność naukową. Po konsekracji Ratti rozpoczął pielgrzymki do Lourdes oraz
Monte Cassino. Stać go było na wizytację całej swej rozległej metropolii. Dzieła tego jednak nie
dokończył, bowiem po śmierci Benedykta XV i konklawe 6 II, został wybrany nowym
Najwyższym Kapłanem, przybierając imię Piusa XI47. Wiadomość ta dotarła do Polski już
następnego dnia, gdzie zadowolenie wyraził m.in. Naczelnik Państwa:
o łasce Opatrzności, która na tron Piotrowy powołała męża, co jako przedstawiciel Kościoła był świadkiem
tylu wydarzeń, związanych ściśle z naszem życiem narodowym, począwszy od wielkich dni, które uświęciły
naszą wolność poprzez ciężkie przejścia prześladowania aż do zwycięstwa48.
Pius XI natomiast skierował pozdrowienia dla Polaków i Polski po przyjęciu hołdu od
kardynałów: „widzę Polskę, pozdrawiam ją i proszę jej synów, aby się za mnie modlili. Widziałem,
M. P a c h u c k i, op. cit., s. 37.
J. G n a t o w s k i, op. cit., s. 94-95.
47 Z. Z i e l i ń s k i, op. cit., s. 83- 84. Autor podaje, że imię to miało odwoływać się do dzieł Piusa IX i Piusa X,
za których pontyfikatów Ratti rozpoczął działalność duszpasterską oraz wyznaczać program papieskich rządów,
czyli niesienia pokoju dla świata zgodnie z mottem Pax Christi In Regno Christi.
48 M. P a c h u c k i, op. cit., s. 44; W. S o b k o w i a k, Papież Pius XI kocha i zna Polskę, Lublin 1932, s. 7.
45
46
270
bowiem jak Polacy modlić się umieją. Pozdrawiam Polaków i kocham i nadal miłować będę drogą
Polskę i modlić się za nią nie przestanę”49.
Myślę, że pierwszy cytat nie wymaga komentarza, bo wyraża uczucia. W każdym z nich
nadrzędną wartością staje się Polska jako państwo, a dopiero potem jako naród. Polska staje się
imperatywem programu również dla papieża. Nie jest to, jak sądzę, przypadkowe, gdyż
podkreślanie związków z państwami miało służyć lepszej negocjacji konkordatów, ale do pewnego
stopnia, śmiem twierdzić, nie jest to wyraz kurtuazji czy zwykłego koniunkturalizmu. Ratti
wielokrotnie demonstrował, a nawet manifestował poczucie bycia Polakiem, mimo iż był
papieżem, czyli zwierzchnikiem wszystkich chrześcijan niezależnie od narodowości. Wyróżniał w
ten sposób m.in. pątników przybywających do Rzymu, nie stosował tych gestów wobec
duchowieństwa wyłącznie:
Nigdy nie ujdą nam z pamięci te chwile, które razem z wami przeżyliśmy, a które rzecznik wasz z taką czcią i tak
serdecznie przypominał, i cieszymy się, że wśród was byliśmy jako jeden z was, jako Polak między Polakami.
Nigdy nie zapomnimy chwili, gdyśmy zaraz po przybyciu naszem jako wysłaniec Stolicy Świętej nieśli
Przenajświętszy Sakrament przez ulice Warszawy. Królową waszą i naszą Matkę i Panią zaraz na wstępie
odwiedziliśmy w naszej stolicy w Częstochowie, gdzie żyje i drga imię i serce Polski50.
Szczególnym jednak okresem przypominania wspólnego losu, który związał Rattiego z Polską,
był okres żałoby po śmierci Ojca Świętego. Wówczas, tak samo jak w okresie wyboru na papieża,
pojawiła się powszechna fala manifestacji tych uczuć. Celem zapełnienia miejsca po tej śmierci,
miały być, jakże ważne w przeddzień wybuchu wojny, słowa polskich hierarchów kościelnych,
przypominających, jaką rolę ma pełnić Polska i jej naród. I tak prymas Polski arcybiskup August
Hlond w wypowiedzi radiowej mówił:
Polsce przypisywał dziejową misję, w którą mocno wierzył. Pamiętam jak lękał się o ducha narodu, gdy napór laicyzmu był aż zbyt widoczny. Pamiętam jak nalegałby wyleczyć życie religijne z powierzchowności, a rodzinne z
plagi rozwodów.
Pamiętam jak wołał: „Jesteście rycerzami wiary; w tej roli będziecie najlepszymi rycerzami Polski”. Był
szczęśliwy, gdy mógł się Polsce przysłużyć, ale przysłużyć naprawdę. Kochał nas głęboko. Pragnął Polski
katolickiej, szczęśliwej, potężnej51.
Podobne orędzie skierował do wiernych biskup polowy Wojska Polskiego, Józef Gawlina:
Był z nami za pontyfikatu Swego. Błogosławił Polsce, której walka z najeźdźcami zdobi Jego sanktuarium w
Castel Gandolfo, a obraz Najświętszej Panienki Jasnogórskiej króluje w Jego ołtarzu papieskim. Wojska nasze
otaczał najczulszą miłością, wyróżniając Armię Polską i Jej Wodza Naczelnego [Józefa Piłsudskiego – przyp. J. P.]
szczególnym błogosławieństwem. Naprawdę: Umarł nasz Papież Polski52.
Obie te wypowiedzi wskazują na pewien motyw przewodni. Nie tylko ukazują Rattiego jako
papieża-Polaka z nominacji, ale traktują go jako prawdziwego rodaka, potomka ziemi polskiej.
Obie przedstawiają, że Pius XI powinien zostać zapamiętany przez wzgląd na swe czyny, m.in.
wskazywanie na konieczność opierania się zgubnym ideologiom, jako warunek istnienia państwa
polskiego. Mogę tylko domniemywać, że papież sugerował, aby Polska opierała się Hitlerowi w
jego żądaniach i nie wiązała się zbyt silnie z ZSRR.
Ibidem, s. 44.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Papie%C5%BC_Pius_XI. Cyt. za: M. S o p o ć k o, Piętnaście lat rządów Piusa
XI, s. 17; M. P a c h u c k i, op. cit., s. 67. Słowa te zostały skierowane 22 V 1922 r. do grupy polskich pielgrzymów,
pod przewodem arcybiskupa lwowskiego Józefa Bilczewskiego.
51 M. R ę k a s, Wielki Papież Pius XI, Lwów 1939, bns.
52 Ibidem, bns.
49
50
271
W zakończeniu mojej pracy wyrażę nadzieję, iż udało mi się udowodnić, mimo niepełnej i nie
do końca wyczerpanej bazy zarówno źródeł jak i opracowań, że nuncjusz Ratti i jego misja
przysłużyła się budowie państwa polskiego. Jednocześnie liczę, że udało mi się podważyć
zasadność poglądów, jakoby trzeba było poddać rewizji postać nuncjusza w tym okresie. Należące
bardziej do sfery dopasowania do ówczesnej ideologii stalinizmu poglądy Jarosława Jurkiewicza
odbiegają od podstawowej zasady historyka, którą jest obiektywizm. Jednoznaczna ocena nie jest
w moim odczuciu cechą przynależną historykowi, ponieważ, zgodnie z twierdzeniami Hegla, nie
wypada oceniać i osądzać raz na wieki, tylko badać.
Pragnąłem wykazać, jak rozwijała się nie tylko misja Rattiego, jej aspekty polityczne i
dyplomatyczne, ale jak rozwijał się sam Ratti. Począwszy od zwykłego archiwisty, poprzez
bibliotekarza watykańskiego, doszedł do godności wizytatora, potem nuncjusza, a w końcu
papieża. Za tym szła oczywiście większa władza, ale i większa odpowiedzialność.
Myślę, że Ratti umiał podołać wielu obowiązkom i jako człowiek apolityczny umiał je
rozwiązywać z punktu widzenia wiary i jej tradycji. Potrafił przeciwstawić się ideologiom zła, czyli
nazizmowi i komunizmowi, na co nie było stać jego następcy, Piusa XII. Pius XI zapisał się w
dziejach Kościoła jako papież apostolstwa, organizując wśród laikatu Akcję Katolicką czy
Apostolstwo Chorych.
Pragnął, aby świeccy odnaleźli miejsce we wspólnocie, jaką jest Kościół. Celowi temu miała też
służyć inicjatywa powołania rozgłośni Radia Watykańskiego, która aktywizowała katolików. Pius
XI, jako pierwszy papież, odszedł od zasady Syllabus errorum z 1894 r., według której wszystkie
wynalazki są złem. Wykorzystał radio dla głoszenia swych kazań i homilii nie tylko na terytorium
Europy, ale i Ameryki. Z całą pewnością w polskiej pamięci utożsamił się on z konkordatem,
podpisanym w 1924 r. oraz kanonizacją polskiego męczennika, św. Andrzeja Boboli, w 1938 r.
Ważny był również sposób prowadzenia przez papieża polityki wschodniej, który miał początki
jeszcze w okresie jego nuncjatury. Wysyłanie misjonarzy do ZSRR i Meksyku świadczyło nie tylko
o jego zaangażowaniu w walkę z komunizmem, ale i o dążeniu, w przypadku Rosji, do zbliżenia
obu Kościołów, o ile nie ich unii. Stąd przystało też postrzegać Piusa XI jako papieża
ekumenizmu, choć jeszcze „raczkującego”.
Cały przedstawiony w mojej pracy okres nuncjatury dał poczucie Polakom, że ich trudy zostały
nagrodzone i moralnie usankcjonowane ze strony Stolicy Apostolskiej. Rattiemu natomiast
działalność na gruncie polskim dawała doświadczenie w sensie posługi wobec narodu oraz była
szkołą dyplomacji. Z drugiej strony cała aktywność nuncjusza pozwalała na sformułowanie
nowego postępowania duszpasterskiego w Polsce. Wiele informacji o naszym kraju, w wyniku
jego działań wizytacyjnych, zostało na nowo zweryfikowanych już w Rzymie. Ratti poprzez swe
posłannictwo „przetarł szlak” dla działalności pozostałych nuncjuszy. Na tej podstawie możliwe
było chociażby prowadzenie polityki konkordatowej po 1921 r. przez Lorenzo Lauriego i
Francesco Marmaggiego. Wynika z tego, że Ratti umiał działać nowatorsko a jednocześnie z
pełnym przekonaniem, że czyni to ad maiorem Dei gloriam. Uznanie, które uzyskał w Polsce,
pozwalało mu też pretendować do miana autorytetu.
Właśnie ta rola łączyła go z nieżyjącym już Janem Pawłem II. Sądzę, że obaj byli autorytetami,
które przysłużyły się sprawie polskiej. Z jednej strony były to narodziny Polski niepodległej po
latach zaborów i jej moralna odnowa, z drugiej te same procesy, które towarzyszyły Polakom po
1989 r. Obaj papieże umieli wprowadzić nie tylko Polskę, ale i całą Europę, w nowy okres, często
zakłócany przez konflikty. Obaj też zachęcali do naprawy życia moralnego oraz utrwalenia
wartości chrześcijańskich w życiu świeckich, czyli podjęli dzieło ewangelizacji narodów. Obaj
także są w oczach ludzi wierzących i ateistów ludźmi niezwykle zasłużonymi, co uwidacznia się w
nadaniu im przydomku „wielki”.
272
ANEKS
Zdjęcie nr 1: Ksiądz arcybiskup nuncjusz Ratti w Rzymie
Źrodło: M. P a c h u c k i, Papież Pius XI, Żywot i rządy, Poznań 1930, s. 17.
Zdjęcie nr 2: Nuncjusz Ratti po uroczystości w Belwederze w towarzystwie wiceministra
spraw zagranicznych Władysława Skrzyńskiego i Stanisława Przeździeckiego, szefa protokołu dyplomatycznego
Źrodło: M. P a c h u c k i, Papież Pius XI, Żywot i rządy, Poznań 1930.
273
Zdjęcie nr 3: Nuncjusz Ratti, Naczelnik Państwa Józef Piłsudski, monsignore Pellegrini,
audytor nuncjatury
Warszawa, sierpień 1920 r.
Źródło: G. N o w i k, Bitwa Warszawska (sierpień 1920 r.), Bitwy świata, dodatek do
„Rzeczpospolita”, nr 33, s. 14.
274
Arkadiusz Lewandowski
Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu
ŚRODOWISKA POLITYCZNE MNIEJSZOŚCI UKRAIŃSKIEJ NA ZIEMIACH
POLSKICH W LATACH 1918–1939
Państwo polskie, odzyskujące niepodległość w roku 1918, napotkało w swojej restytucji
szereg trudności, do których zaliczała się między innymi wielkość mniejszości narodowych,
jakie znalazły się w granicach II Rzeczypospolitej. Stało się tak w wyniku nie tylko decyzji
powojennej konferencji pokojowej, ale również traktatu podpisanego w Rydze w marcu 1921
r., który po polskiej stronie granicy pozostawił znaczna część ludności posługującej się językiem innym niż niepolski, przeważnie o niepolskiej świadomości narodowej (definitywne
rozstrzygnięcie tej kwestii dla polityków ukraińskich przyniosła dopiero decyzja Rady Ambasadorów z marca 1923 r.)1. Nie spełniły się życzenia Józefa Piłsudskiego wypowiedziane dla
dziennika „Echo de Paris”: „Za nic w świecie nie chciałbym, aby Polska posiadała wielkie
przestrzenie, zamieszkane przez ludność wrogo usposobioną. Historia dowiodła nam, że na
długa metę te niejednolite skupienia ludności są niebezpieczne”2.
Znaczny odsetek mniejszości nie był zjawiskiem specyficznym tylko dla naszego kraju.
Jednak skala mniejszości narodowych w Polsce była wyjątkowo wysoka, szacowana na ok.
35%. Podstawą dla określenia liczebności mniejszości narodowych były dwa spisy powszechne, które miały miejsce w roku 1921 oraz 1931. Jednak żaden z nich nie spełniał wymogów
rzetelności oraz wzajemnej korespondencyjności, dlatego też nie sposób ich ze sobą porównywać i dostrzec konkretnych zmian. Spis z roku 1921 obejmował ziemie Wileńską (Wilno,
powiaty Oszmary, Troki Święciny) oraz polską część Górnego Śląska. Pytania dotyczyły języka ojczystego oraz narodowości, do jakiej siebie zaliczano. Drugi spis z 9 XII 1931 r. dotyczył
już całego obszaru państwa polskiego. Wyniki przedstawiły się następująco: liczba wszystkich
obywateli: 31 916 tys. (wraz ze skoszarowanymi żołnierzami 32 107 tys.) W tym narodowości
(dane w tysiącach): polska 21 993 (68,9%), ukraińska 4442 (13,9%), żydowska 2733 (8,6%),
białoruska 990 (3,1%), niemiecka 741 (2,3%), rosyjska 139 (0,4%), litewska 83 (0,3%), czeska
38 (0,1%), tutejsza 707 (2,2%), inna 11 (0,1%)3. Jerzy Tomaszewski spostrzegł niedoskonałość spisu z 1931 r., dlatego też dokonał pewnych szacunkowych poprawek, gdzie brał pod
uwagę brak tożsamości języka ojczystego z narodowością. Wedle jego obliczeń należałoby
zmniejszyć liczbę osób narodowości polskiej do (dane w tys.) 20644 (64,7%) oraz zwiększyć
liczbę osób narodowości ukraińskiej do 5114 (16%), żydowskiej do 3114 (9,8%) oraz białoruskiej do 1,954 (6,1%)4. Dla porównania w Czechosłowacji Czesi i Słowacy stanowili 66%
ludności. W Rumuni odsetek mniejszości wynosił 23%; w Bułgarii 13%; na Węgrzech zaś
8%5. Jak łatwo zauważyć najliczniejszą mniejszość stanowili zatem Ukraińcy. Nie była to
sytuacja korzystna dla państwa polskiego, relacje polsko-ukraińskie bowiem nie należały do
J. T o m a s z e w s k i, Mniejszości narodowe w Polsce w XX w., Warszawa 1991, s. 22.
I d e m, Rzeczpospolita wielu narodów, Warszawa 1985, s. 77.
3 T. B r o w a r e k, H. C h a ł u p c z a k, Mniejszości narodowe w Polsce 1918–1995, Lublin 2000, s. 20-21.
4 J. T o m a s z e w s k i, Rzeczpospolita…, s. 35-37.
5 Z. L a n d a u, J. T o m a s z e w s k i, Polska w Europie i Świece 1918–1939, Warszawa 2005, s. 60.
1
2
275
wzorowych, na co wpływ miała m.in. kwestia Galicji Wschodniej, gdzie przez krótki czas
istniała Zachodnia Ukraińska Republika Ludowa6.
Podstawową formą działalności każdej ze wspólnot narodowych jest aktywność polityczna. Ukraińcy na ziemiach polskich aktywność takową przejawiali. Nie był to jednolity nurt, a
wręcz przeciwnie dość obficie zróżnicowany, co wydaje się naturalne wobec tak licznej zbiorowości etnicznej. Polityczne funkcjonowanie mniejszości ukraińskiej przejawiało, jak się
wydaje, symptomy normalnego rozróżnienia partyjnego charakterystycznego dla niepodległych państw. Opisane w tym artykule partie stanowiły najważniejsze ośrodki polityczne i
były charakterystyczne dla wszystkich ukraińskich nurtów myślenia o polityce. Analiza ugrupowań ukierunkowana jest na zaprezentowanie różnorodności i wielości partii, przez co rozważania dotyczące różnic programowych i kwestii personalnych zajmują miejsce drugorzędne.
Artykuł ten ma na celu wskazanie głównych ukraińskich środowisk politycznych oraz zaprezentowanie zarysów ich historii w ramach większego tworu, jakim była II Rzeczpospolita. Na
wstępie warto jednak przyjrzeć się strukturze samej mniejszości ukraińskiej.
Prawne regulacje funkcjonowania mniejszości narodowych w Polsce
W związku z faktem, iż państwo nie było narodowościowo jednolite konieczne były zapisy
prawne, które w pewien sposób sankcjonowałyby ten stan rzeczy. Można podzielić takie zapisy na zewnętrzne wynikające z umów bądź traktatów międzynarodowych oraz wewnętrzne,
uchwalane przez instytucje polskie. Do pierwszej grupy możemy zaliczyć postanowienia traktatu ryskiego z 18 III 1921 r., umowy polsko-czechosłowackiej o sprawach prawnych i finansowych z 23 IV 1925 r. oraz deklarację rządu polskiego i niemieckiego z listopada 1937 r.
Jedynym dokumentem z przywołanych tu przeze mnie dotyczącym mniejszości ukraińskiej (a
także rosyjskiej i białoruskiej) był traktat ryski, który gwarantował mniejszościom prawa do
pielęgnowania języka ojczystego, organizowania własnego szkolnictwa oraz kultury. Kościołom i stowarzyszeniom mniejszościowym zapewniał samodzielność w urządzaniu życia wewnętrznego oraz prawo użytkowania i nabywania majątku koniecznego do wykonywania obrządków religijnych, utrzymywania duchowieństwa i instytucji kościelnych7.
Innym dokumentem o charakterze zewnętrznego zabezpieczenia praw mniejszości żyjących w Polsce był „mały traktat wersalski” z 28 VI 1919 r. Regulował on kwestie: ochrony
życia i wolności, tolerancji religijnej, praw cywilnych i politycznych, możliwości używania
języka w życiu politycznym jak i publicznym, udziału mniejszości narodowych w polskich
funduszach państwowych oraz prawa Żydów8.
Drugim typem prawa „mniejszościowego” były regulacje nadawane przez organy państwa
polskiego. Już Konstytucja z 21 III 1921 r., w art. 95 stanowiła, iż Rzeczpospolita Polska
zobowiązuje się zapewnić na swoim obszarze zupełną ochronę życia, wolności i mienia
wszystkim bez różnicy pochodzenia narodowości, języka rasy lub religii. Artykuł 109 zapewniał prawo do zachowania swojej narodowości, pielęgnowania swej mowy i właściwości narodowych. Artykuł 110 gwarantował członkom mniejszości możliwość zakładania nadzoru i
zarządzania zakładami dobroczynnymi, religijnymi czy też szkołami. Artykuły 113 oraz 115
gwarantowały związkom religijnym swobodę działania9. Konstytucja z 1935 r. w problematyJ. T o m a s z e w s k i, Mniejszości narodowe…, s. 26.
T. B r o w a r e k, H. C h a ł u p c z a k, op. cit., s. 41.
8 W razie ewentualnego niedotrzymywania postanowień przez Polskę, Liga Narodów rościła sobie prawa do
interwencji. Zobowiązania natomiast mogły być zniesione tylko przez decyzje Rady Ligi Narodów większością jej
głosów. Ibidem, s. 33.
9 Ibidem, s. 43-44.
6
7
276
ce mniejszości kopiowała większość postanowień swojej poprzedniczki, jednak podstawową
zasadą przyjętą w ustawie zasadniczej była lojalność wobec państwa10.
Oprócz Ustawy Zasadniczej kwestie mniejszości regulowały również ustawy. Wśród szeregu aktów prawnych odnoszących się do mniejszości możemy wyróżnić ustawy o szkolnictwie
czy też ustawy językowe. Do tych pierwszych możemy zaliczyć: dekret z 7 II 1919 r., ustawę z
31 VII 1924 r. oraz ustawę z 11 III 1932 r. Ustawa z 1924 r., tzw. „ustawa Grabskiego” ustalała na cały okres lat 1924–1939 podstawy organizacyjne szkolnictwa mniejszości ukraińskiej,
litewskiej oraz białoruskiej na terenie województwa lwowskiego, stanisławowskiego, tarnopolskiego, wołyńskiego, poleskiego, nowogrodzkiego, wileńskiego, oraz powiatów grodzieńskiego i wołkowyskiego w województwie białostockim. System szkolny uległ zmianie na mocy
dwóch ustaw z 11 III 1932 r. (tzw. ustawy jędrzejewiczow-skie). Pierwsza z nich wprowadzała
nowy system organizacyjny i programowy. Druga zaś regulowała całokształt szkolnictwa
prywatnego. Zapewniała ona daleko idącą ingerencję władz oświatowych w jego funkcjonowanie11. Do drugiej grupy ustaw należały: ustawa z dnia 31 VII 1924 r. o języku państwowym
i języku urzędowania rządowych i samorządowych władz administracyjnych, ustawa z dnia 31
VII 1924 r. o języku urzędowania sądów, urzędów prokuratorskich i notarialnych oraz ustawa
z dnia 31 VII 1924 r. zawierająca niektóre postanowienia o organizacji szkolnictwa12.
Demografia
W granicach polskich ludność ukraińska w omawianym okresie zamieszkiwała przede
wszystkim w województwach południowo-wschodnich: w stanisławowskim stanowiła ona
prawie 72% ogółu mieszkańców, wołyńskim – ponad 68%, tarnopolskim – ponad 45%, a
lwowskim ponad 34%. Zwarte skupiska ukraińskie znajdowały się też w województwach
poleskim, lubelskim i krakowskim (wzdłuż pasma Karpat po rzekę Poprad)13. Bardziej rozproszone grupy zamieszkiwały południowo-wschodnie tereny w rejonie: Przemyśla, Rawy
Ruskiej, Kowla, Łucka, Równego, Krzemieńca, Drohobycza i Kołomyi14.
Największym skupiskiem miejskim Ukraińców był Lwów, gdzie istniały ważne ośrodki
naukowe, m.in. działający w latach 20. nielegalny Uniwersytet Ukraiński. Jednak w samym
mieście Ukraińców było zaledwie 16%, należy jednak zaznaczyć, iż sąsiednie wsie miały oblicze zdecydowanie ukraińskie15.
Polscy Ukraińcy byli najczęściej wieśniakami, właścicielami drobnych gospodarstw chłopskich. Stosunkowo nieliczna była klasa robotnicza, do której można zaliczyć ok. 13% Ukraińców (głównie praca najemna na roli, jak również przemysł spożywczy i drzewny)16. Drobnomieszczaństwo stanowiło tylko 2,5% całej mniejszościowej populacji, a inteligencja jeszcze
mniej: 1,5%. Do tej ostatniej grupy należeli księża greckokatoliccy, nauczyciele, działacze
oświatowi i społeczni17.
Podziały religijne wewnątrz mniejszości ograniczały się w zasadzie do dwóch głównych
wyznań. Ponad 60% Ukraińców zamieszkujących polskie ziemie należało do Kościoła Unickiego, zaś prawie 40% do Kościoła Prawosławnego. Niewielka część mniejszości należała do
M. S y r n y k, Ukraińcy w Polsce 1918–1939. Oświata i szkolnictwo, Wrocław 1996, s. 17.
T. B r o w a r e k, H. C h a ł u p c z a k, op. cit., s. 47.
12 M. S y r n y k, op. cit., s. 17.
13 Ibidem, s. 22.
14 N. D a v i e s, Boże igrzysko, Kraków 2003, s. 872.
15 Z. L a n d a u, J. T o m a s z e w s k i, op. cit., s. 63-64.
16 J. T o m a s z e w s k i, Rzeczpospolita…, s. 79.
17 T. B r o w a r e k, H. C h a ł u p c z a k, op. cit., s. 58.
10
11
277
Kościoła Rzymskokatolickiego oraz Ewangelickiego18. Ważne znaczenie miała Unia Greckokatolicka, która była czynnikiem odróżniającym Ukraińców od polskości i broniącym ich
przed wpływami kultury polskiej. Narodowo świadomi przedstawiciele mniejszości ukraińskiej traktowali unię także jako łącznik ze światem i kulturą Zachodu19.
Co ciekawe, stanowiące poważną mniejszość środowiska protestanckie akcentowały narodową orientacje, np. krytycznie wypowiadając się o mocno forsowanej przez polskie czynniki
kościelne neounii pomiędzy prawosławnymi i katolikami20.
Przejawy aktywności
W życiu Ukraińców na ziemiach polskich pojawiały się przejawy życia gospodarczego.
Niestety miało ono formę słabo rozwiniętą, gdyż w skupiskach brakowało większych zakładów przemysłowych i przedsiębiorstw handlowych mogących zaoferować pracę dla opuszczających wieś. Gospodarka opierała się na rozbudowanym życiu spółdzielczym, które powstawało w Galicji Wschodniej. Oprócz spółdzielni pojawiały się także stowarzyszenia oświatowe, sportowe i inne. Spółdzielczość służyła pomocą rolnikom, dawała miejsca pracy ukraińskiej inteligencji, która nieraz nie mogła znaleźć innego zatrudnienia, niejednokrotnie wspierała finansowo działalność oświatową21. Już w roku 1920 został powołany Krajowy Komitet
Organizacji Kooperacyjnych. Głównym jego celem była odbudowa niegdyś istniejących spółdzielni oraz tworzenie nowych22. Powstawały także spółdzielnie gospodarczo-spożywcze,
które zrzeszały się w związki rewizyjne, z których największym był Związek Rewizyjny Spółdzielni Ukraińskich. Stanowił on niejako ideową i techniczno-instruktorską nadbudowę, której podlegały fachowe i branżowe centrale. Wśród nich największą rolę odgrywał Centrosojuz
– Centralna Spółdzielnia Gospodarczo-Spożywcza. Drugą co do wielkości spółdzielnią była
Narodna Torhowla. Grupowała ona miejskie spółdzielnie spożywcze. Istotną rolę w życiu
gospodarczym odgrywały także banki ukraińskie. Najważniejsze z nich to: Centrala Spółdzielczości Kredytowej Ukraińskiej (Centrobank); Kredytowy Sojusz „Zaszczyta Zemli”; Zemelnyj
Bank Hipotecznyj SA; Bank Spółdzielczy „Dniestr”; Ukraiński Bank Handlowo-Przemysłowy
(Prombank). Większość ze spółdzielni funkcjonowała w Galicji Wschodniej. Pozostałe działały w woj. wołyńskim, lubelskim, poleskim i krakowskim23.
Życie społeczne mniejszości narodowej niosło ze sobą konieczność wydawania prasy, która mogłaby służyć jako narzędzie jednoczące oraz informujące zbiorowość narodową. W II
Rzeczypospolitej prasa ukraińska stanowiła ok. 5% ogólnej liczby ukazujących się tytułów.
Łącznie, w okresie 1918–1939, wydawane było 855 tytułów gazet i czasopism w języku ukraińskim oraz 85 pism w innych językach, jak również pojawiały się czasopisma wielojęzyczne.
W okresie międzywojennym najwyższy jednorazowy nakład (34 tys. egzemplarzy) osiągnął
miesięcznik greckokatolicki „Misionar”. Wśród pism mniejszości ukraińskiej najliczniejszą
grupę stanowiły tytuły o charakterze ogólnoinformacyjnym, politycznym, będące w większości organami prasowymi ukraińskich partii. Drugie pod względem wielkości nakładu były
czasopisma kulturalno-oświatowe i literackie. Obejmowały one ponad 13% tytułów24. Jak się
Ibidem, s. 81.
R. T o r z e c k i, Kwestia Ukraińska w Polsce w latach 1923–1929, Kraków 1989, s. 315.
20 J. K ł a c z k o w, Prasa protestancka wydawana dla Ukraińców w Polsce w latach 1918–1939, [w:] Polska polityka
wschodnia w XX w., red. Z. K a r p u s, M. W o j c i e c h o w s k i, Włocławek–Toruń 2004, s. 109-110.
21 J. T o m a s z e w s k i, Mniejszości narodowe…, s. 29.
22 T. B r o w a r e k, H. C h a ł u p c z a k, op. cit., s. 75.
23 Ibidem, s. 75-76.
24 Ibidem, s. 78.
18
19
278
zdaje największy autorytet wśród wszystkich pism uzyskało Lwowskie „Diło” wychodzące w
latach 1923–193925.
W latach 1918–1938 wychodziła na ziemiach państwa polskiego także ukraińska prasa naukowa („Zapysky Naukowowo Towarzystwa im. Szewczenka”, „Stara Ukrajina”, „Ridna
Mowa”), religijna (np. „Lwiwiński Archieparchialni Widomosty”, wspomniany wyżej „Misionar”, „Nywa”), fachowa („Likarsyj Wisnyk”, „Żytta i Prawo”, „Techniczni Wisti”), a także
prasa młodzieżowa, kobieca oraz sportowa26.
Środowiska polityczne
Za najważniejszy z perspektywy politologicznej objaw aktywności można uznać funkcjonujące w II RP ukraińskie środowiska i partie polityczne, z których niektóre uformowały się
jeszcze przed 1918 r. na obszarze Galicji Wschodniej, ze względu na dostępne tam swobody.
Środowiska polityczne charakteryzowały się dużą różnorodnością ideową i rozproszeniem
instytucjonalnym.
Początkowo większość środowisk politycznych, a za nimi większość społeczeństwa ukraińskiego, zajęła postawę zdecydowanie wrogą wobec państwa polskiego. Do walki przeciwko
Polakom wzywał rząd emigracyjny Jewhena Petruszewycza urzędujący w Wiedniu oraz środowiska nacjonalistyczne, jak również komunistyczne (następstwem antypolskich nastrojów
był bojkot wyborów roku 1922 przez ukraińskie środowiska polityczne z wschodniej Galicji)27. Komunikacja między siłami emigracyjnymi a krajowymi odbywała się poprzez Radę
Międzypartyjną, która pełniła funkcję platformy konsultacyjnej. Negatywny stosunek środowisk politycznych musiał jednak zostać przedefiniowany po 14 III 1923 r., ze względu na
decyzję Rady Ambasadorów, która stanowiła, iż wschodnia Galicja stawała się pełnoprawną
częścią państwa polskiego. Tym samym problem Ukrainy zachodniej został przeniesiony z
poziomu międzynarodowego na arenę spraw wewnątrzpaństwowych28. Fakt ten odbił się na
kierunku aktywności środowisk politycznych, które siłą rzeczy zostały pozbawione jakichkolwiek szans na niepodległe państwo. Swoją działalność zatem musiały sprawować już w zupełnie innych warunkach. Pierwotny cel, czyli niepodległe państwo oddalał się. Konieczne
było stworzenie formy działania na terenie państwa „obcego”. Bojkot wyborów, jaki miał
miejsce w 1922 r., nie był już protestem, a raczej samobójstwem politycznym. W takim oto
kontekście można łatwo zrozumieć, dlaczego Ukraińcy zdecydowali się na aktywny udział w
polskim systemie politycznym. Partie ukraińskie odzwierciedlały poglądy i podziały polityczne
całej mniejszości. Można wśród nich znaleźć grupy reprezentujące różne doktryny polityczne,
od socjalistycznych po nacjonalistyczne. Partie cieszyły się również różnym poparciem, naturalnym jest natomiast, że tylko partie duże miały realny wpływ na politykę.
O sile i skuteczności ośrodków politycznych świadczy nieprzerwana w latach 1922–1939
obecność ukraińskich polityków w parlamencie. Była to największa mniejszość polityczna w
Sejmie Polskim. Większość senatorów i posłów skupiona była w ramach Ukraińskiej Reprezentacji Parlamentarnej, która do 1927 r. skupiała parlamentarzystów wybranych z terenów
byłego zaboru rosyjskiego. Po 1928 r. stała się natomiast reprezentantką również ludności
J. T o m a s z e w s k i, Rzeczpospolita…, s. 84.
Ibidem, s. 79.
27 Ibidem, s. 81-82.
28 M. P a p i e r z y ń s k a - T u r e k, Sprawa ukraińska w drugiej Rzeczypospolitej 1922–1926, Kraków 1979, s. 2025
26
21.
279
galicyjskiej i była w zasadzie reprezentacją parlamentarną Ukraińskiego Zjednoczenia Narodowo Demokratycznego29.
Rozpoczynając prezentację ugrupowań politycznych od lewicy nie sposób nie uczynić tego
od Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy. Ruch komunistyczny kształtował się w latach
1916–1922. W procesie tym duże znaczenie miała Międzynarodówka, która nalegała, aby
nowa partia działała na prawach autonomicznej organizacji terytorialnej wewnątrz Komunistycznej Partii Robotniczej Polski. Mimo przeciwnej koncepcji niektórych działaczy, którzy
zmierzali do utworzenia niezależnej ukraińskiej partii powiązanej z Komunistyczną Partią
(bolszewików) Ukrainy, zwyciężyła koncepcja Międzynarodówki i tak w roku 1919 powstała
Komunistyczna Partia Galicji Wschodniej, która z kolei w 1923 r. została przemianowana na
Komunistyczną Partię Zachodniej Ukrainy30. Geneza ugrupowania implikowała jego funkcjonowanie w realiach politycznych, gdyż podobnie jak polscy komuniści tak i ukraińscy nie
działali jako legalna partia. Ukształtowanie organizacyjne partii nastąpiło dopiero w drugiej
połowie 1920 r. Do władz partii wchodzili: Roman Rozdolskyj, Mychajło Teśluk, Paweł Ładan, Piotr Łyszega oraz inni31. Swym zasięgiem partia obejmowała Galicję Wschodnią, Wołyń, południowe Polesie, Podlasie i Chełmszczyznę. Liczebność partii oblicza się na blisko 1,5
tys. osób. W roku 1923 udało się jej przejąć Ukraińską Partię Socjal-Demokratyczną (USDP),
która w 1924 r. również została zdelegalizowana32. Ponownie zaistniała w 1928 r. i dotrwała
do początku wojny. Czołowymi działaczami byli Lew Hankewycz, Iwan Kwasnycia, Wołodymyr Starosolski33. Inną partią wykorzystywaną jako legalna instytucja była Partia Wolności
Ludu. Jako stronnictwo polityczne powstała w połowie 1924 r. Na czele ugrupowania stali
Kiryło Walnyćkyj, Mychajło Zajać oraz Kuźma Pełechatyj34. Partia ta stała się elementem
większej operacji podjętej przez komunistów, czyli rozszerzenia legalnej działalności o inne
środowisko, którym była grupa posłów tworząca frakcję socjalistyczną w Klubie Ukraińskim.
Grupa ta podczas zjazdu w Chełmnie 17 VIII 1924 r. założyła Ukraińskie Zjednoczenie Socjalistyczne „Związek Włościan”35. Ostatecznie zjednoczenia tych dwóch podmiotów dokonano w październiku 1926 r. tworząc Ukraińskie Włościańsko-Robotnicze Zjednoczenie Socjalistyczne (Sel-Rob)36. Ugrupowanie nie należało do stabilnych i już 11 IX 1927 r. dokonano
wewnątrz niego rozłamu na Sel-Rob Lewica oraz Sel-Rob Prawica. Podział w zasadzie tożsamy był z różnicami pomiędzy ugrupowaniami składowymi Sel-Robu nominalnego37. Dzięki
tym zabiegom spełniony został jednak podstawowy cel komunistów, czyli uzyskanie legalnej
organizacji afiliowanej biorącej udział (jak się okazało z sukcesami) w bataliach politycznych.
Kwalifikującą się na pograniczu nurtu lewicowego i narodowego, prowadzącą jednak odrębną od komunistów działalność była Ukraińska Partia Radykalna. Swoje funkcjonowanie
rozpoczęła w 1890 r. we Lwowie odgrywając ważna rolę w kształtowaniu ukraińskiego obozu
narodowego38. W swojej działalności do roku 1923 silnie współpracowała z rządem Zachodniego Okręgu Ukraińskiej Republiki Ludowej. Po 1923 r. partia zmuszona do działania weM. S z u m i ł o, Ukraińska reprezentacja Parlamentarna w sejmie i Senacie RP (1928–1939), Warszawa 2007, s. 7.
J. T o m a s z e w s k i, Rzeczpospolita…, s. 82-83.
31 R. T o r z e c k i, op. cit., s. 33.
32 Ibidem, s. 41.
33 T. B r o w a r e k, H. C h a ł u p c z a k, op. cit., s. 63.
34 R. T o r z e c k i, op. cit., s. 41.
35 M. S z u m i ł o, op. cit., s. 35
36 R. T o r z e c k i, op. cit., s. 44
37 Ibidem, s. 214.
38 R. T o m c z y k, Ukraińska Partia Radykalna w II Rzeczypospolitej 1918–1926, Szczecin 2007, s. 7.
29
30
280
wnątrz „obcego państwa” szybko dostosowała się do nowych warunków. Zainicjowane przez
nią działania zmierzały ku aktywizacji gospodarczej, społecznej oraz kulturalnej. Podjęto chociażby prace nad odnowieniem sieci towarzystw gimnastyczno-pożarniczych Sicz39. Radykałowie jednak, dążąc do poszerzenia swoich wpływów na Wołyń, podjęli współpracę na gruncie niepodległościowym z Ukraińską Partią Socjalistów Rewolucjonistów. Po początkowych
kontaktach emigracyjnych przedstawicieli obu tych partii nastąpiło podjęcie współpracy na
terytorium II RP. Porozumienie podpisano 23 IX 1923 r. w Pradze. Radykałowie ten krok
uznali za poważny sukces, poszerzyli bowiem teren swoich wpływów o ziemie północnozachodnie40. Ostatecznie współpraca przerodziła się w zjednoczenie obu partii, które miało
miejsce 14 II 1926 r. W wyniku tego procesu powstało nowe ugrupowanie: Ukraińska Partia
Socjalistyczno Radykalna41. Główni działacze zjednoczonej już partii to: Dmytro Ładyka,
Mychajło Matczak, Lew Baczyńskyj, Osyp Kohut, Iwan Makuch, Mychajło Wachniuk42. Postulaty partii sprecyzowane w programie mówiły o niezależnej zjednoczonej socjalistycznej
republice ukraińskiej z władzą zwierzchnią ludu pracującego oraz socjalistycznym ustroju
gospodarczym43.
Rozpatrując kolejne partie polityczne przeniesiemy się do rodziny partii narodowych (Ryszard Torzecki nazywa je centrowymi). Do tego grona możemy zaliczyć Ukraińską Ludową
Partię Pracy (UNTP), która od roku 1919 kontynuowała tradycje Ukraińskiej Partii Narodowo-Demokratycznej, istniejącej od 1899 r., oraz jej odłamy44. Partia dostosowała swoje cele
do możliwości, jakie zarysowały się przed nią po decyzji Rady Ambasadorów. Zakładały one
dążenie do uzyskania autonomii i ugody z państwem polskim, a w perspektywie dłuższej – do
uzyskania zjednoczenia i niepodległości Ukrainy45. Dokonanie podziału celów zaowocowało
niesnaskami wewnątrz partii. Powstały dwie grupy: „niezależnych”, domagających się działań
na rzecz niepodległości, oraz zwolenników autonomii w ramach państwa polskiego. Ostatecznie podczas zjazdu 20 IV 1924 r. podjęto decyzję o unieważnieniu rezolucji mówiącej o
dążeniu do autonomii i zmieniono stosunek do państwa polskiego na zdecydowanie wrogi46.
Część działaczy, przeważnie z młodszego pokolenia, zebrana wokół tygodnika „Zahrawa”,
kierowanego przez Dmytro Doncowa47, opuściła szeregi partii tworząc własne ugrupowanie
– Ukraińską Partię Pracy Narodowej (UPNR). Prezesem partii został Samuel Podhorski, jego
zastępcą zaś Stanisław Łucki48. Konflikty wewnątrz tego środowiska tylko przyspieszyły kolejny proces na ukraińskiej scenie politycznej. Paradoksalnie proces ten był działaniem zjednoczeniowym. Frakcja „niezależnych” wraz z niedawno powstałą Ukraińską Partią Pracy
Narodowej oraz członkami Ukraińskiej Reprezentacji Parlamentarnej „oczyszczonej” z lewicy
Ibidem, s. 177.
Ibidem, s. 190-193.
41 Ibidem, s. 244.
42 R. T o r z e c k i, op. cit., s. 47.
43 R. T o m c z y k, op. cit., s. 245.
44 T. B r o w a r e k, H. C h a ł u p c z a k, op. cit., s. 59-60.
45 R. T o r z e c k i, op. cit., s. 49.
46 M. P a p i e r z y ń s k a - T u r e k, op. cit., s. 57.
47 Wielki orędownik niepodległej i zjednoczonej Ukrainy zwalczał wszelkie koncepcje porozumienia z Polską.
W roku 1923 rozpoczął on wydawanie pisma Zarzewie o nachyleniu nacjonalistycznym. Celem partii powstałej na
bazie pisma miało być uwolnienie ziem ukraińskich nie tylko od panowania polskiego, ale także od socjalizmu.
Przeciwnik nie tylko Polski, ale również i sowieckiej Rosji. R. T o r z e c k i, op. cit., s. 59-60.
48 M S z u m i ł o, op. cit., s. 27.
39
40
281
w wyniku secesji Frakcji socjalistycznej w dniu 11 VII 1925 r. utworzyła Ukraińskie Narodowo-Demokratyczne Zjednoczenie (UNDO)49.
W ramach samego UNDO istniały trzy rywalizujące ze sobą grupy: lewicowa skupiona
wokół tygodnika „Rada” o orientacji na Ukrainę Radziecką; prawicowa zrzeszająca zwolenników kompromisu z władzami polskimi oraz centrowa wywodząca się głównie z UPNR, która
w zasadzie dominowała w organach partyjnych. Program partii został w pełni przedstawiony
na II zjeździe w listopadzie 1926 r. Był on wyrazem zwycięstwa centrowej opcji wewnątrz
partii. Został przedstawiony łagodny stosunek do państwa polskiego. Niepodległość jako cel
miała przyjść dzięki pracy organicznej50. Co ważne UNDO rościło sobie prawa do roli przedstawiciela całego narodu ukraińskiego. Rzeczywiście miało ku temu prawo. Jak podaje Mirosław Szumiło z programem UNDO identyfikowało się ¾ elity społecznej ponadto przedstawiciele tej partii wpływali w sposób bezpośredni bądź pośredni na funkcjonowanie zdecydowanej większości ukraińskich instytucji gospodarczych i kulturalno-oświatowych51. Ukraińskie
Zjednoczenie Narodowo-Demokratyczne współdziałało z wydawnictwami, organizacjami
kulturalnymi (np. Proswita, Ridna Szkoła, młodzieżowy Sokił) oraz gospodarczymi (np. Centrosojuz czy Narodna Torhowla). Partii udało się także uzyskać poparcie duchowieństwa
greckokatolickiego52. W latach 20. partia aktywna była na terenach województwa lwowskiego,
stanisławowskiego, tarnopolskiego oraz w mniejszym stopniu wołyńskiego, lubelskiego i krakowskiego53.
W okresie 1927–1930 ukonstytułował się radykalny odłam UND – Ukraińska Partia Pracy,
której członkowie opowiadali się za bardziej stanowczym realizowaniem celów oraz koniecznością odbudowy UNTP, widząc w Ukraińskiej Socjalistycznej Republice Rad zaczyn niepodległego państwa54.
Stosowane przez Torzeckiego traktowanie powyższego nurtu, jako centrowego wydaje się
być podyktowane istnieniem nurtu nacjonalistycznego, który z kolei na scenie politycznej
istniał po prawej stronie od UNDO. Prekursorem tego nurtu była Ukraińska Organizacja
Wojskowa, która powstała na zgliszczach armii ukraińskiej. Przekształcenia wewnątrz resztek
wojska oraz przychylna sytuacja podczas wojny polsko-bolszewickiej doprowadziły do powstania Ukraińskiej Organizacji Wojskowej jesienią 1920 r. Po pierwszym okresie przeznaczonym na nawiązywanie kontaktów z środowiskami politycznymi oraz akademickimi, organizacja ujawniła się w listopadzie 1921 r., gdy jej członek, Stepan Fedak, przeprowadził zamach terrorystyczny podczas wizyty Marszałka Piłsudskiego we Lwowie. Ranny wówczas
został wojewoda lwowski Kazimierz Grabowski55. Co ważniejsze jednak, typ aktywności sabotażowej partii stał się jej immanentnym elementem. Podstawowym organem prasowym
organizacji było pismo „Literacko-Naukowy Wistnyk”, które stało się ważnym elementem w
kształtowaniu ideologii nacjonalizmu ukraińskiego. Z UWO współpracował również Doncow
podczas wydawania równie ważnego pisma, jakim była „Zahrawa” (zalążek Ukraińskiej Partii
Pracy Narodowej). Jednak jak sugeruje Roman Wysocki, „UPNR było jedynie etapem w rozwoju szeroko rozumianego nurtu ukraińskiego nacjonalizmu, a powstanie Organizacji Ukraiń-
R. T o r z e c k i, op. cit., s. 58.
M. S z u m i ł o, op. cit., s. 31-32.
51 Ibidem, s. 34.
52 J. T o m a s z e w s k i, Rzeczpospolita…, s. 85.
53 R. T o r z e c k i, op. cit., s. 246.
54 Ibidem, s. 245.
55 R. W y s o c k i, Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów w Polsce w latach 1929–1939, Lublin 2003, s. 43-45.
49
50
282
skich Nacjonalistów nie było skutkiem ewolucji „zahrawistów” [UPNR – przyp. A. L.], gdyż
ci jej szeregów nie zasilili”56.
Nacjonalizm ukraiński nie był reprezentowany jedynie poprzez sabotażowe działania
UWO. W latach 20. istniał szereg organizacji nacjonalistycznych chociażby: Grupa Ukraińskiej Młodzieży Narodowej oraz Legia Ukraińskich Nacjonalistów. Proces integracyjny całego
nurtu rozpoczął się w połowie 1927 r. Od tego czasu utworzono kilka instytucji o charakterze
scalającym, jak np. Związek Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów oraz Kierownictwo Ukraińskich Nacjonalistów57. Ostatecznie proces jednoczenia środowiska zakończył się na przełomie stycznia i lutego 1929 r. podczas Pierwszego Kongresu Ukraińskich Nacjonalistów w
Wiedniu, kiedy to powstała Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów58. Można dziś stwierdzić,
iż OUN był partią o najbardziej nieprzejednanym antypolskim nastawieniu spośród wszystkich ukraińskich stronnictw politycznych. Był to radykalizm rewolucyjny, aczkolwiek bardzo
popularny. Oblicza się, że przez szeregi Organizacji w latach 1929–1939 przeszło 20 tys.
osób59.
Warto zaznaczyć, iż nowa organizacja nie przejęła natychmiastowo pod swoje skrzydła
UWO. Pojawiły się bowiem oddolne sprzeciwy wśród wojskowych chociażby z Galicji
Wschodniej. Dopiero konferencja nacjonalistyczna, jaka miała miejsce w Pradze na wiosnę
1930 r. zdecydowała, iż UWO stać się powinna ramieniem zbrojnym OUN60. Rzeczywiste
zjednoczenie struktur miało miejsce dopiero, gdy przywództwo w Krajowej Egzekutywie
OUN przejął Stepan Bandera. Jak zauważa Roman Wysocki, czas władzy Bandery to okres
wielkich przemian w OUN. W tym czasie organizacja zintensyfikowała swoje działania. Charakterystyczne dla tego okresu były akcje masowe oraz wzmożenie akcji terrorystycznych
wobec przedstawicieli władz państwa polskiego61.
Pomiędzy porozumiewawczym tonem UNDO oraz radykalizmem OUN zakwalifikować
należałoby Front Jedności Narodowej, pod przewodnictwem Dmytra Palijewa, który wcześniej pracował z Doncowem w redakcji „Zahrawy”. Jak sugeruje Robert Potocki, możliwe
jest, że FNJ był infiltrowany i wspierany w swojej działalność przez władze polskie w celu
zmniejszenia wpływów i siły OUN. Pojawiały się między innymi podejrzenia wobec lidera
FJN, Dmytra Palijewa o rzekomą współpracę z władzami polskimi62.
Po drugiej stronie barykady wobec partii ustosunkowanych przeciwnie do idei współpracy
z rządem polskim były partie popierane, a niekiedy i wspierane przez rząd polski. Pierwszym
propagatorem kierunku ugodowej działalności był Sydor Twerdochlib, redaktor pisma „Ridnyj Kraj”. Do grona środowisk współpracujących możemy zaliczyć: Ukraińską Partię Ludową
z Kołomyi oraz Ukraińsko-Ruską Partię „Chliborobów” w Stryju. W roku 1926 partie te połączyły się tworząc Ukraiński Związek Ludowy63. Z kolei nową partią przychylną polskim
władzom była utworzona w 1933 r. Ukraińska Partia Włościańska. Na Wołyniu natomiast
reprezentantem środowisk „lojalnych” była powstała w 1922 r. Partia Ukraińskiej Jedności
Narodowej oraz Wołyńskie Zjednoczenie Ukraińskie64.
Ibidem, s. 57.
Ibidem, s. 71-76.
58 Ibidem, s. 91.
59 R. P o t o c k i, Polityka państwa polskiego wobec zagadnienia ukraińskiego w latach 1930–1939, Lublin 2003, s. 102-105.
60 R. W y s o c k i, op. cit., s. 126.
61 Ibidem, s. 247.
62 R. P o t o c k i, op. cit., s. 147.
63 R. T o r z e c k i, op. cit., s. 56.
64 T. B r o w a r e k, H. C h a ł u p c z a k, op. cit., s. 64.
56
57
283
Rozstrzygając kwestię ugodowości Ukraińskiego Związku Ludowego oraz innych ugrupowań należy zauważyć, iż nie były one tylko marionetkami w rękach Polaków. Domagały się
one równouprawnienia wszystkich obywateli, zniesienia ograniczeń używania języka ukraińskiego w urzędach, sądach oraz organizacjach samorządowych65. Program UZL przemawiał
za rozwojem mniejszości ukraińskiej w ramach polskiej konstytucji i jednoczesnej autonomii
narodowo-terytorialnej. Działalność środowisk obejmowała głównie powiaty województwa
stanisławowskiego oraz pośrednio województwa lwowskiego i tarnopolskiego66. Płynące ze
strony Ukraińców oskarżenia o zdradę narodu wydają się zbyt stanowcze. Raczej skłaniałbym
się ku zakwalifikowaniu tych partii, jako działających na pograniczu oportunizmu i realizmu
politycznego.
Ciekawym propagatorem ugody w celu uzyskania autonomii była Ukraińska Ludowa Partia
Socjalistów Niepodległościowców (w późniejszym czasie nazwę skrócono do Partia Socjalistów Niepodległościowców) powstała w 1902 r. pod przewodnictwem Mikołaja Michnowskiego, w II RP funkcjonująca od 17 IV 1923 r. Partia ta za cel główny stawiała sobie dojście
do niepodległej Ukrainy. Autonomia miała zaś być pierwszym krokiem ku temu przedsięwzięciu67. Program, mimo iż podobny do ugrupowań lojalistycznych, w swojej treści zakładał
jednak szybszą realizację celu nadrzędnego.
W pejzażu partii ukraińskich istniały również ugrupowania moskalofilskie i starorusińskie.
Moskalofile zjednoczeni w Ruskiej Włościańskiej Organizacji opowiadali się za jednością
kulturową oraz polityczną z narodem rosyjskim. Starorusini z kolei w roku 1927 utworzyli
własne stronnictwo – Ruską Agrarną Partię. Jak zauważa M. Szumiło oba ugrupowania skupiały blisko 15% inteligencji ukraińskiej68.
W ramach mniejszości ukraińskiej nie zaistniała na większą skalę działalność środowisk
chadeckiego oraz konserwatywnego. W 1923 r. likwidacji uległa Ukraińska Partia Chrześcijańsko-Społeczna, a część jej członków przeszła do apolitycznej Ukraińskiej Organizacji Katolickiej. Konserwatyści byli jeszcze mniej aktywni i stanowili prawdziwy margines polityki69.
Niszowym tworem była również Ukraińska Katolicka Ludowa Partia założona w 1930 r.
(później zmieniła nazwę na Ukraińską Odnowę Ludową).
Zróżnicowanie poglądów politycznych środowisk ukraińskich wiązało się z tradycjami
wywodzącymi się jeszcze z czasów sprzed I wojny światowej i ukształtowaniem się w owym
czasie dwóch opcji:
1) narodowo-ukraińskiej, dążącej do uzyskania niepodległości przez Ukrainę;
2) moskalofilskiej, uznającej Ukraińców za odłam narodu rosyjskiego i zmierzającej do
zjednoczenia wszystkich ziem ukraińskich pod berłem cesarstwa Rosyjskiego.
W odniesieniu do II Rzeczypospolitej można – za autorami Browarkiem i Chałupczakiem
– dokonać zgoła innego podziału i wyodrębnić pięć głównych nurtów politycznych:
1) narodowy: Ukraińską Partię Narodowo-Demokratyczną (UNDP), Ukraińską Partię
Pracy Narodowej (UNTP), Ukraińskie Zjednoczenie Narodowo-Demokratyczne
(UNDO);
R. T o r z e c k i, op. cit., s. 56-57.
M. P a p i e r z y ń s k a - T u r e k , op. cit., s. 61.
67 Ibidem, s. 62.
68 M. S z u m i ł o, op. cit., s. 37.
69 R. T o r z e c k i, op. cit., s. 57.
65
66
284
2) nacjonalistyczno-radykalny: Ukraińska Wojskowa Organizacja (UWO), Organizacja
Ukraińskich Nacjonalistów, Front Jedności Narodowej (FNJ) oraz Ukraińska Partia
Socjalistyczno-Radykalna (USRP)70;
3) socjalistyczno-niepodległościowy: Ukraińska Partia Socjal-Demokratyczna (USDP);
4) komunistyczny: Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy (KPZU, wcześniej jako
Komunistyczna Partia Galicji Wschodniej), Partia Wolności Ludu, Ukraińskie Zjednoczenie Socjalistyczne „Związek Włościański”, Ukraińskie Włościańsko-Robotnicze
Zjednoczenie Socjalistyczne, Ukraińskie Zjednoczenie Włościańskie71;
5) ugodowy: Ukraińsko-Ruska Partia „Chliborobów”, Ukraińska Partia Ludowa, Ukraiński Związek Ludowy, Ukraińska Partia Włościańska, Partia Ukraińskiej Jedności Narodowej oraz Wołyńskie Zjednoczenie Ukraińskie72.
Środowiska polityczne posiadały również własne czasopisma będące organami prasowymi.
Ukraińskie Zjednoczenie Narodowo-Demokratyczne wydawało tygodnik „Swoboda” oraz
„Ukraińską Hromadę”. Ukraińska Partia Socjal-Demokratyczna za organy prasowe posiadała
dziennik „Wpered”, miesięcznik „Wilna Ukrajina”, „Zemla i Wola” oraz „Nowa Kulturę”.
Ukraińska Wojskowa Organizacja i Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów, obok wychodzących zagranicą „Surmy” i „Rozbudowy Nacji”, wydawały w Polsce tygodniki „Ukrajinśkyj
hołos”, „Nasz Kłycz”, „Wisti”. Natomiast Ukraińskie Zjednoczenie Socjalistyczne Związek
Włościański (tzw. Sel-Sojuz) wydawał „Nasze Żytnia” (tygodnik), zaś Ukraińskie Włościańsko-Robotnicze Zjednoczenie Socjalistyczne (Sel-Rob) „Nasze Słowo”. Ukraińska Partia
Socjalistyczno-Radykalna posiadała w spadku po Ukraińskiej Partii Radykalnej „Hromadskyj
hołos”. Inne czasopisma to wydawane przez Front Jedności Narodowej „Batkiwszczyna”
oraz „Ukraiński Wisti”, a także tygodnik „Nowe Seło” wydawany przez Ukraińską Partię
Włościańską73.
Partie polityczne w demokratycznych systemach politycznych swoją siłę mierzą poprzez
proces wyborczy. Ukraińskie ugrupowania brały udział od 1922 r. w każdej elekcji do polskiego parlamentu. W wyborach 1922 r. sytuacja ta również miała miejsce, mimo iż większość
środowisk politycznych zrezygnowała ze startu wyborczego. Ówcześnie ukraińskie partie z
Wschodniej Galicji wykorzystały własną absencje do zaakcentowania walki o niepodległe
państwo, jednocześnie chcąc sprawdzić słabość administracji polskiej74. Jednak Ukraińcy z
ziem byłego zaboru rosyjskiego wystartowali w wyborach w ramach Bloku Mniejszości Narodowych, uzyskując 20 mandatów poselskich oraz 6 senatorskich. W Galicji natomiast zdobyto
tylko 5 mandatów z list prorządowych (środowisko to przekształciło się później w UkraińskoRuską Partię „Chliborobów”75). Parlamentarzyści ukraińscy reprezentowali trzy różne nurty:
pierwszy o nachyleniu inteligencko-nacjonalistycznym, drugi o ukierunkowaniu socjalistycznym, trzeci o nieokreślonych wówczas poglądach politycznych76. Na początku kadencji istniały dwa kluby: Klub Ukraiński oraz Ukraiński Wiejski Klub Sejmowy gromadzący posłów
ugodowców77. Jednak senatorowie i posłowie ukraińscy z KU utworzyli 22 XI 1922 r. UkraIbidem, s. 61-62.
T. B r o w a r e k, H. C h a ł u p c z a k, op. cit., s. 64.
72 Ibidem, s. 59.
73 Ibidem, s. 79.
74 G. R a d o m s k i, Narodowa Demokracja wobec problematyki mniejszości narodowych w Drugiej Rzeczypospolitej w latach
1918 –1926, Toruń, 2000, s. 75.
75 M. S z u m i ł o, op. cit., s. 23.
76 M. P a p i e r z y ń s k a - T u r e k, op. cit., s. 154-155.
77 R. T o r z e c k i, op. cit., s. 67.
70
71
285
ińską Reprezentację Polityczną, w której dominująca rolę odgrywała grupa inteligencka. Naturalnym następstwem tego czynu było utworzenie poselskiego Ukraińskiego Klubu Sejmowego oraz Ukraińskiego Klubu Senatorskiego78. Sam Klub Sejmowy ulegał wewnętrznym podziałom, które były konsekwencją różnic politycznych. W czasie trwania kadencji powstały:
Frakcja Socjalistyczna oraz Frakcja Komunistyczna79.
Dużym zainteresowaniem mniejszości ukraińskiej cieszyły się wybory 1928 r. Po raz
pierwszy bowiem dopuszczono do głosowania ludność zamieszkującą obszar byłej Galicji
Wschodniej. Wzięło w nich udział blisko 75% uprawnionych Ukraińców. Przedstawiciele
mniejszości ukraińskiej uzyskali w tych wyborach 11 mandatów senatorskich i 46 mandatów
poselskich80. UNDO startowała w ramach Bloku Mniejszości Narodowych jako jedyne ugrupowanie ukraińskie (ostatecznie jednak razem z UNDO wystartowała Ukraińska Socjalistyczno-Radykalna Partia Salenskyj Sojuz). Indywidualnie do wyborów przystąpiło sześć ukraińskich list państwowych: Ukraiński Związek Ludowy, Ukraińskie Włościańsko-Robotnicze
Socjalistyczne Zjednoczenie – Sel-Rob (4 mandaty), Blok Mniejszości Narodowych (UNDO
uzyskało 23 mandaty, Sel Sojuz 2), Sel-Rob Lewica internacjonaliści (2), Ukraińska Partia
Pracy (1), Blok Wyborczy Ukraińskich Socjalistycznych Włościańskich Robotniczych Partii
(9). Pięciu Ukraińców dostało się z list BBWR81. W sejmie zostało ukonstytuowanych 5 klubów: Klub Ukraiński (UNDO – 23 mandaty, Sel-Sojuz – 2 i 1 bezpartyjny), Klub USRP Reprezentacji Parlamentarnej (8), Bezpartyjny Blok Wspierania Rządu (5), Klub Sel-Rob (3),
Klub Sel-Rob Jedność (3) i jeden poseł bez przynależności klubowej reprezentujący UPP.
Wszyscy posłowie oprócz członków BBWR oraz Sel-Rob Jedności w okresie kadencji należeli
do Ukraińskiej Reprezentacji Parlamentarnej82.
Do kolejnych wyborów, które miały miejsce w 1930 r. Ukraińcy przystąpili w ramach
Ukraińsko-Białoruskiego Bloku Wyborczego (UNDO i USRP) oraz samodzielnie, jak SelRob i UPP (jednak jedynie jako listy lokalne). Wynik wyborczy nie był rewelacyjny: UNDO
zdobyło 17 mandatów poselskich oraz 3 senatorskie, zaś Ukraińska Socjalistyczno-Radykalna
Partia 3 miejsca w sejmie oraz jedno w senacie83.
Podczas kampanii przed wyborami w 1935 r. UNDO jako największe ukraińskie ugrupowanie początkowo oprotestowało projekt ordynacji, żądając trójmandatowych okręgów i
proporcjonalności wyborczej na terenach mieszanych etnicznie. Jednak przed wyborami partia zawarła w połowie 1935 r. kompromis ze sferami rządzącymi, nazwany „normalizacją
stosunków polsko-ukraińskich” i wzięła udział w wyborach. Celem nadrzędnym dla ugrupowania okazało się wprowadzenie posłów do parlamentu. Ze strony ukraińskiej w wyborach
wzięła udział również Ukraińska Partia Narodowo-Katolicka oraz Wołyńskie Zjednoczenie
Ukraińskie (WUO). Ostatecznie w sejmie mandaty ukraińskie rozłożyły się w następujący
sposób: UNDO reprezentowane było przez 14 posłów oraz 4 senatorów, WUO – 5 posłów i
1 senatora, Ukraińska Odnowa Ludowa – 1 posła i 1 senatora. W parlamencie utworzono
dwie grupy: Ukraińską Reprezentację Parlamentarną oraz Ukraińską Reprezentacje Parlamentarną Wołynia. Wicemarszałkiem Sejmu został Wasyl Mudryj z UNDO84. Do ostatnich wyborów parlamentarnych, jakie odbyły się w II Rzeczy-pospolitej w 1938 r. ze strony ukraińIbidem, s. 155.
Ibidem, s. 68.
80 M. S y r n y k, Ukraińcy w Polsce 1918–1939. Oświata i szkolnictwo, Wrocław 1996, s. 32-33, 50.
81 M. S z u m i ł o, op. cit., s. 45-46.
82 R. T o r z e c k i, op. cit., s. 188.
83 M. S z u m i ł o, op. cit., s. 146.
84 Ibidem, s. 199.
78
79
286
skiej ponownie przystąpiły UNDO oraz WUO. W sejmie znalazło się 14 Ukraińców (13 z
UNDO oraz 1 z WUO), w senacie z kolei trzech: 2 z UNDO oraz 1 z WUO. W Izbie Niższej parlamentu ponownie funkcjonowały dwie ukraińskie instytucje parlamentarne, przy
czym URP Wołynia tworzyło 5 posłów oraz 1 senator, którzy znaleźli się tam dzięki obecności na liście środowisk rządowych.
Liczba mandatów uzyskiwana przez ukraińskie partie w stosunku do innych mniejszości
narodowych pozwala ukazać, jaką skalę miał bojkot wyborów w 1922 r. Podczas gdy po wyborach bojkotowanych Ukraińcy uzyskali jedynie 4,6% mandatów, mniejszość żydowska uzyskała ich 7,9%, niemiecka 3,8%, białoruska 2,4%85. Z kolei po wyborach roku 1928 wartości
te zostały przewartościowane: mniejszość ukraińska wraz z białoruską zdobyła 9,1% mandatów, niemiecka 4,8%, żydowska 2,9%86. Co prawda w latach 30. ponownie procent mandatów
ukraińskich spadł do okolic 5%, jednak wpływ na to miały różne czynniki niekoniecznie
związane z działalnością partii.
Rozpatrując wyniki wyborcze pod kątem uzyskanych mandatów jak również liczby oddanych głosów należy podkreślić, iż najsilniejszym ugrupowaniem ukraińskim na ziemiach polskich było UNDO. Co prawda, ugrupowanie to nie brało udziału w wyborach w 1922 r. (jedyne głosy ukraińskie padły na „Chliborobów” w liczbie 87 633 oraz na listę Bloku Mniejszości, która jako całość uzyskała wynik ponad 1 mln, czyli 16% wszystkich głosów87), jednak
począwszy od wyborów 1928 r. gromadziło na swoim koncie nie mniej niż blisko połowę
głosów ukraińskich. I tak, w roku 1928 UNDO wraz USRP otrzymały blisko 600 tys. głosów
(wszystkie listy ukraińskie wówczas osiągnęły wspólny wynik 1 332 758 głosów), w wyborach
1930 r. ta sama para zdobyła łącznie 655 833 głosów z blisko 700 tys., jakie zdobyli Ukraińcy;
z kolei w wyborach 1935 r. w wyniku kompromisu ze stroną polską na UNDO padło ponad
1 mln głosów. W ostatnich wyborach w II RP nastąpił minimalny wzrost poparcia do liczby 1
282 212 głosów88. Jedynie w roku 1928 faktyczną rywalizację z UNDO podjął blok partii
lewicowych, które traktowane jako całość mogłyby konkurować z narodowymi demokratami.
W pozostałych elekcjach, z różnych przyczyn Ukraińskie Narodowo-Demokratyczne Zjednoczenie było poza konkurencją.
Podsumowanie
Zarysowane w niniejszym artykule losy ukraińskich ugrupowań politycznych ukazują nam
ciekawy obraz nie tylko elity politycznej, ale również i społeczeństwa, które w sposób aktywny i zorganizowany uczestniczyło w wyborach parlamentarnych. Funkcjonowanie na arenie
politycznej szeregu ugrupowań oraz sukces wyborczy kilku z nich ukazuje, iż liczna mniejszość wewnątrz siebie wykrystalizowała naturalne podziały polityczne. Ukraińskie partie polityczne poprzez swoją działalność i różnorodność stworzyły własny system partyjny, który w
rzeczywistości był częścią składową ogólnokrajowego układu ugrupowań politycznych. Proces tworzenia się i scalania ugrupowań charakterystyczny jest dla dojrzewającej demokracji,
takiej jak w II Rzeczypospolitej. W tym kontekście można stwierdzić, iż partie ukraińskie, po
początkowym okresie negowania państwa polskiego, pogodziły się z koniecznością funkcjonowania w obrębie organizmu nieukraińskiego i podjęły działania ukierunkowane na osią-
W. R o s z k o w s k i, Najnowsza historia Polski 1914–1945, Warszawa 2003, s. 143.
Ibidem, s. 239.
87 K. K a c p e r s k i, System wyborczy do sejmu u senatu u progu drugiej Rzeczypospolitej, Warszawa 2007, s. 242.
88 Informacje dotyczące poparcia w wyborach przytaczam za: M. S z u m i ł o, op. cit.
85
86
287
gnięcie sukcesu politycznego niczym normalne partie polityczne we własnym systemie politycznym.
Niestety niemożliwe jest gruntowne analizowanie płynności i dynamiki poparcia dla
wszystkich nurtów politycznych z przyczyny otoczenia, w jakim ugrupowania funkcjonowały.
Wydaje się, że najbardziej reprezentatywne w tej gestii były wybory 1928 r., kiedy to aż 7 środowisk ukraińskich brało udział w podziale mandatów. Jednak zarówno wybory w 1922 r. ze
względu na bojkot, jak również wybory w latach 30., a w szczególności w okresie „normalizacji”, nie pozwalają uchwycić naturalnego poparcia społeczeństwa. Jak łatwo zauważyć lata 30.
to dominacja UNDO na ukraińskiej scenie politycznej, uzupełniana jedynie przez środowiska
lojalne, które dzięki swojej postawie mogły uczestniczyć w życiu parlamentarnym. Warto
jednak zwrócić uwagę, iż w przeciągu całego okresu II RP poparcie dla ugrupowań mniejszości ukraińskiej pozostawało na poziomie 1 mln głosów (blisko 700 tys. głosów oddanych w
roku 1930 należy chyba traktować jako jednostkowy przypadek związany z ówczesną atmosferą polityczną). Elektorat ukraiński stanowił w miarę jednolity blok (oprócz roku 1928) skupiony wokół UNDO. Wydaje się jednak, iż nie był to skutek naturalnego poparcia działalności partii, ale raczej czynników zewnętrznych, w jakim przyszło funkcjonować wszystkim
ugrupowaniom ukraińskim.
288
Arkadiusz Meller
Uniwersytet im. Mikołaja Kopernika w Toruniu
(KONTR)REWOLUCJA PRZECIW MATERIALIZMOWI, CZYLI KRYTYKA
LIBERALIZMU EKONOMICZNEGO I MARKSIZMU ZE STRONY RUCHU NARODOWO-RADYKALNEGO „FALANGA”
„Praca dla Polaków, Władza dla Narodu”1.
Powstały w połowie lat 30. XX w. narodowy radykalizm był na ówczesnej scenie politycznej
zjawiskiem o wyjątkowym charakterze. Sam Obóz Narodowo-Radykalny w formie legalnie istniejącej partii istniał zaledwie dwa miesiące2, lecz czołowym politykom, myślicielom związanym z
powyższym nurtem ideowym fakt działania w ,,podziemiu” nie przeszkodził w formułowaniu
własnych, oryginalnych koncepcji politycznych. Ten stan rzeczy dotyczył dwóch odłamów ONR,
czyli ONR ,,ABC” (biorącego swoją nazwę od dziennika znajdującego się pod kontrolą osób,
związanych z tą częścią narodowych radykałów) oraz powstałego w 1935 r. Ruchu NarodowoRadykalnego ,,Falanga” (RNR), kierowanego przez Bolesława Piaseckiego. RNR skupiał głównie
studentów, byłych członków Oddziału Akademickiego Obozu Wielkiej Polski, Wydziału Młodych Stronnictwa Narodowego, z kolei jego przywódcy byli związani z komitetem redakcji „Akademika Polskiego”. Niemożność legalnego oddziaływania na społeczeństwo była rekompensowana przez obydwa odłamy prowadzeniem bogatej działalności publicystycznej oraz ideowowychowawczej. Należy zauważyć, że zainteresowanie osób zawiązanych z Ruchem NarodowoRadykalnym koncentrowało się na kwestiach dotyczących ustroju, kultury, gospodarki, mniejszości narodowych, miejsca Polski w Europie Środkowo-Wschodniej.
Zagadnienia zaprezentowane w poniższym tekście nie znalazły dotychczas znaczącego omówienia3. Poniższy artykuł będzie próbą przedstawienia krytycznego namysłu narodowych radykałów nad liberalizmem ekonomicznym oraz marksizmem (przy czym w rozważaniach nad oceną
komunizmu ograniczymy się niemal wyłącznie do jego krytyki z pozycji ekonomicznych). Podstawą do analizy powyższego zagadnienia będą publikacje prasowe autorów związanych z omawianym ruchem politycznym, zamieszczane w czasopismach związanych ideowo z RNR4 oraz broszury programowe, w których interesujące nas zagadnienia były szerzej poruszane.
Co każdy młody Polak wiedzieć powinien?, Warszawa, b.r.w., s. 14.
T. S e l i m o w s k i, Polskie legalne stronnictwa polityczne, Warszawa 1934, s. 42-44; J. B a b i ń s k i, Geografia polityczna w Polsce A.D. 1937, Warszawa 1937, s. 22-23.
3 J. M. M a j c h r o w s k i, Geneza politycznych ugrupowań katolickich. Stronnictwo Pracy, grupa ,,Dziś i Jutro”, Libella–
Paris 1984, s. 111-112; i d e m, Obóz Narodowo-Radykalny – okres działalności legalnej, „Dzieje Najnowsze”, 1976, z. 3,
s. 62-64; B. G r o t t, Koncepcje gospodarcze Ruchu Narodowo-Radykalnego „Falanga” w świetle prasy, „Studia Historyczne”,
1995, z. 2 (149), s. 243-252; i d e m, Nacjonalizm chrześcijański. Narodowo-radykalna formacja ideowa w II Rzeczpospolitej na
tle porównawczym, Krzeszowice 1999, s. 114-115; S. R u d n i c k i, Program społeczny Obozu Narodowo-Radykalnego
(ONR). Stosunek do kwestii robotniczej, „Z pola walki”, 1965, nr 3(31), s. 25-46; A. D u d e k, G. P y t e l, Bolesław
Piasecki. Próba biografii politycznej, Londyn 1990, s. 63, 70-71; S. R u d n i c k i, Obóz Narodowo-Radykalny. Geneza i
działalność, Warszawa 1985. Ostatnia praca koncentruje się na aktywności organizacyjnej dwóch odłamów narodowych radykałów, pomijając w zasadzie kwestię myśli politycznej.
4 Te tytuły prasowe to głównie: „Ruch Gospodarczy” (marzec–grudzień 1937 r.), „Ruch Młodych” (październik
1935 r.–styczeń 1938 r.), tygodnik „Falanga” (lipiec 1936–1939 r.; ze względu na swój charakter, małą objętość oraz
nastawienie na zdobycie szerokiego grona czytelników, powyższe pismo w interesującym nas temacie ma małą wartość
1
2
289
Ocena wielkiego kryzysu gospodarczego
Niewątpliwie znaczący wpływ na kształt poglądów ekonomicznych polityków i publicystów związanych z RNR ,,Falanga” miało doświadczenie kryzysu gospodarczego lat 30. XX
w. oraz powstanie zarówno za wschodnią, jak i zachodnią granicą Polski państw totalitarnych,
stanowiących bezpośrednie zagrożenie dla dalszej egzystencji narodu i państwa polskiego.
Mające miejsce w latach 30. XX w. załamanie światowej koniunktury gospodarczej postrzegano jako epokę przejściową między starym systemem polityczno-gospodarczym a nową,
jeszcze nie do końca ukształtowaną formą stosunków społecznych. Jak pisał jeden z czołowych myślicieli i polityków ,,Falangi”, Marian Reutt (nota bene admirator oraz tłumacz bierdiajowskiego Nowego Średniowiecza): ,,Jest to epoka chaosu, nie ustabilizowania i przeżywania się
pewnych form etycznych, prawnych, obyczajowych, gospodarczych, ustrojowych. Stanowi
ona okres przejściowy, w którym z gmatwaniny skłóconych elementów społecznogospodarczych i naruszonej równowagi wyłoni się świat nowej rzeczywistości”5.
Z kolei dla Bolesława Piaseckiego cechą znamionującą zamierający okres dziejów Europy była deformacja pojęć i panujący chaos ideowy, który wyrażał się w próbie dopasowania nowych
idei do starych, upadających form6. Egzemplifikacją tych twierdzeń na płaszczyźnie ustrojowopolitycznej miało być powstawanie tzw. ,,dyktatur demokratycznych” (czyli ustrojów próbujących łączyć ludowładztwo z ideą silnej władzy), z kolei na polu ekonomicznym – fakt powstawania teorii, próbujących godzić liberalizm gospodarczy (będący znakiem ,,starej epoki”) z interwencjonizmem państwowym (będący symptomem nadchodzącego ,,nowego” okresu)7.
Jednocześnie wspomniany kryzys postrzegano nie tylko jako jedno z wielu, mających miejsce w
historii świata, załamań koniunktury gospodarczej (sytuacje takie miały powtarzać się cyklicznie co
6–11 lat)8, lecz jako walkę dwóch przeciwstawnych sobie światopoglądów9: materialistycznego i
idealistycznego (chrześcijańskiego), co ilustruje następujący przykład: ,,W epoce, gdy jedna cywilizacja wali się w gruzy, gdy chwieją się jej podstawy, gdy narody wielkie toczą walkę o nowe oblicze
jutra, dwa są czynniki, dwie potęgi, między którymi rozegrać się musi bój decydujący. Jednym jest
pogański materializm, drugim katolicki ruch narodowy”10. Zdaniem, przywołanego już wcześniej
Mariana Ruetta, ówczesny kryzys dotykał głównie sfery ducha, metafizyki i był konsekwencją
odrzucenia przez nowożytność teistycznego sposobu myślenia na rzecz antropolatrii (by posłużyć
się określeniem Erika von Kuehnelt-Leddihna11). Przyczyn takiego stanu rzeczy dopatrywał się,
podążając tropem Mikołaja Bierdiajewa, w rozroście indywidualizmu i odrzuceniu wszelkich autorytetów12.
poznawczą), „Sztafeta” (1934–1939, pod tym samym tytułem pismo to wydawał zarówno RNR, jak i ONR ,,ABC”; w
poniższym tekście ograniczymy się do pierwszego okresu ukazywania się czasopisma, w którym było ono głównym
organem prasowym ONR przed jego rozbiciem na dwie frakcje), „Akademik Polski” (1927–1936, początkowo jako
organ Oddziału Akademickiego OWP, potem Wydziału Młodych SN; pismo znajdowało się pod przemożnym wpływem Bolesława Piaseckiego i jego współpracowników, którzy razem z nim utworzyli RNR). W poniższym artykule
niekiedy zostaną przedstawione koncepcje gospodarcze, datowane na okres wcześniejszy niż samo powstanie RNR czy
nawet ONR. Jest to podejście o tyle uzasadnione, że tworzone wówczas koncepcje nie uległy zasadniczym przeobrażeniom po powstaniu wspomnianych organizacji politycznych.
5 M. R e u t t, Zasady narodowego ustroju gospodarczego. Idea nowego średniowiecza. I. Analiza ustrojów średniowiecznego i
obecnego, ,,Akademik Polski”, 1934, nr 8, s. 8.
6 B. P i a s e c k i, Duch czasów nowych a Ruch Młodych, Warszawa 1935, s. 10-11.
7 Ibidem, s. 11.
8 M. R e u t t, O inicjatywie prywatnej, ,,Ruch Gospodarczy”, 1937, nr 6, s. 12.
9 I d e m, Człowiek i naród w gospodarstwie, ,,Ruch Młodych”, 1935, nr 2, s. 23.
10 O. S z p a k o w s k i, Polska przeciw marksizmowi, Warszawa 1936, s. 3.
11 E. v o n K u e h n e l t - L e d d i h n, Przeciwko duchowi czasu, Kąty Wrocławskie 2008, s. 10.
12 M. R e u t t, Idea Nowego Średniowiecza, ,,Akademik Polski”, 1934, nr 3, s. 4.
290
Stosunek do kapitalizmu
Zdaniem członków RNR krach gospodarczy dowiódł ostatecznego upadku kapitalizmu i gospodarki opartej na zasadzie całkowitej, niczym nieskrępowanej wolności gospodarczej13. Krytyka
wysuwana względem liberalizmu ekonomicznego miała charakter wielowymiarowy, lecz wydaje
się, że można by pokusić się o pewną próbę systematyzacji zarzutów, kierowanych pod adresem
wspomnianego systemu gospodarczego. Można wątpliwości te ująć w dwie kategorie:
1) wysuwanie zastrzeżeń pod adresem ekonomii wolnorynkowej ze względu na jej nieetyczny charakter, czyli krytyka kapitalizmu z powodu niszczenia tradycyjnej, chrześcijańskiej aksjologii oraz wspólnotowego wymiaru życia narodu;
2) zastrzeżenia natury ,,pragmatycznej” – w tym wypadku koncentrowano się na wykazywaniu nieskuteczności i nieefektywności liberalizmu gospodarczego jako systemu
ekonomicznego.
W takiej też kolejności zostaną poniżej przedstawione zastrzeżenia, kierowane w stronę
gospodarki wolnorynkowej.
Fundamentalnym błędem liberalizmu ekonomicznego, zdaniem jednego z członków Ruchu Narodowo-Radykalnego, było mechaniczne przeniesienie zasad rządzących naukami
przyrodniczymi na grunt ekonomii14, która stanowi część nauk społecznych. Ów błąd, który
można nazwać błędem pozytywistycznym, zakłada jedność świata przyrodniczego, fizycznego
ze światem społecznym. Zdaniem autora założenie to jest fałszywe, gdyż traktuje człowieka w
sposób materialistyczny, tym samym odbierając mu wolną wolę, podczas gdy:
człowiek […] w swojej działalności realizuje swobodnie zamierzone przedsięwzięcia, kierując się swoimi
upodobaniami, wierzeniami i pragnieniami. Na jego postępowanie składają się przede wszystkim elementy
woli kierowanej przez rozum lub uczucie, a najbardziej przez wiarę, będąc wynikiem skomplikowanych
procesów wewnętrznych mało lub wcale niezależnych od czynników materialnych15.
Człowiek sam kreuje rzeczywistość a nie – jak zakłada liberalizm i marksizm – zostaje przez nią
zniewolony: ,,Zapomniano o tym, że nie prawa ekonomiczne dyktują człowiekowi postępowanie
na terenie gospodarczym, ale człowiek niezależnie od czynników zewnętrznych, a nawet wbrew
im układa swoje postępowanie, kierując się osobistym rozumieniem swoich potrzeb i celów”16.
Działacze ,,Falangi” uważali kapitalizm i komunizm za systemy ekonomiczne, będące wyrazem
tego samego materialistycznego, wrogiego chrześcijaństwu światopoglądu17. Zdaniem Mariana
Reutta ekonomia nie jest (i nie może być) nauką pozbawioną odniesień do aksjologii o charakterze
chrześcijańskim: ,,Ekonomia to ogół zasad postępowania w dziedzinie produkcji i wymiany dóbr,
którymi kieruje się uspołeczniona jednostka, mająca na uwadze obowiązujące normy moralne i
13 I d e m, Zasady narodowego ustroju…, s. 4; i d e m, Zagadnienie przyszłego ustroju gospodarczego Polski. Odpowiedzi na
ankietę nr 11 ,,Akademika Polskiego”, ,,Akademik Polski”, 1934, nr 12, s. 4; i d e m, Człowiek i naród…, s. 24; O.
S z p a k o w s k i, op. cit., s. 7; Kapitalizm, komunizm i gospodarka narodowa, Warszawa 1933, s. 11 (broszura ta powstała przed zaistnieniem RNR ,,Falanga”, lecz została napisana przez jej do 1938 r. czołowego działacza, Wojciecha
Wasiutyńskiego – W. W a s i u t y ń s k i, Prawą stroną labiryntu. Fragmenty wspomnień, Gdańsk 1996, s. 148).
14 M. R e u t t, Człowiek i naród…, s. 24-26.
15 Ibidem, s. 24-25.
16 Ibidem, s. 26.
17 M. S t a n i s z k i s, Kwestii robotniczej nie będzie, ,,Ruch Młodych”, 1937, nr 11(26), s. 12; J. G r a b o w s k i,
Religia i ekonomia, ,,Ruch Gospodarczy”, 1937, nr 6, s. 1; S. C i m o s z y ń s k i, O ustrój pracy, ,,Ruch Gospodarczy”,
1937, nr 4-5, s. 2.
291
prawne. […] Ekonomia musi być systemem norm, organizujących określoną dziedzinę życia –
stosunki gospodarcze”18.
Powyższe przekonanie było bliskie temu, które prezentował inny działacz Ruchu Narodowo-Radykalnego, Jan Grabowski. Według niego ekonomia jest środkiem mającym służyć
człowiekowi w osiągnięciu zbawienia. Dlatego też nie można rozpatrywać zdań stojących
przed gospodarką jedynie pod względem jej użyteczności19. Według autora wartości, na których zbudowana jest współczesna ekonomia, są sprzeczne z etyką katolicką, gdyż wolna konkurencja, sprowadzająca się do bezwzględności w osiąganiu sukcesu, zabija ewangeliczną
zasadę miłości bliźniego20. Ponadto kapitalizm powoduje ,,nieograniczoną możliwość bogacenia się, nieograniczone używanie dóbr doczesnych w postaci własności kapitalistycznej,
swobodę bogacenia się cudzą pracą bez własnego wysiłku”21, tym samym odciąga człowieka
od jego transcendentalnego celu, którym jest zbawienie. Negowanie systemu wolnorynkowego, z pozycji braku odwołań do aksjologii chrześcijańskiej, przez Ruch Narodowo-Radykalny
było zbieżne ze stanowiskiem, jakie w tej kwestii zajmował obóz narodowy22. Tacy działaczeekonomiści Narodowej Demokracji, jak np. Stanisław Głąbiński23 także dokonywali krytyki
kapitalizmu za powodowanie nadmiernego rozwoju indywidualizmu.
Liberalizm ekonomiczny, zdaniem ,,falangistów”, dokonywał przebudowy tradycyjnych
wartości, charakterystycznych dla okresu średniowiecza. I tak np. osoba trudniąca się pożyczaniem wysoko oprocentowanego pieniądza, z jednostki pogardzanej w czasie wieków średnich, poprzez system wolnorynkowy zyskiwała nobilitację i stawała się osobą, od której życie
gospodarcze było wręcz uzależnione24. Jednocześnie kapitalizm doprowadził do zniszczenia
rodziny, poprzez masowe zatrudnianie kobiet w przemyśle25 oraz zlikwidowanie rodzinnych
warsztatów pracy: ,,zamiast prawdziwej rodziny, żyjącej przy swym warsztacie pracy, pojawiła
się niby rodzina, w której ojciec pracuje w jednym przedsiębiorstwie, matka w drugim, starsze
dziecko jest na posługi w trzecim, a młodsze wychowuje się w żłobku”26.
Działacze Ruchu Narodowo-Radykalnego krytykowali kapitalizm za rugowanie duchowego i
wspólnotowego wymiaru pracy ludzkiej, gdyż zadaniem Stanisława Cimoszyńskiego, istotą pracy nie jest wyłącznie osiągnięcie indywidualnego zysku, co zakładał liberalizm ekonomiczny,
traktujący pracę jako jeden z wielu towarów, przeznaczonych na sprzedaż27, lecz działanie na
rzecz wspólnoty i dążenie do osobistego rozwoju duchowego28. Niwelowanie spirytualistycznego wymiaru pracy odbywało się poprzez jej mechanizację, zabijającą inwencję twórczą oraz
odrzucenie personalizmu na rzecz traktowania osoby ludzkiej, jako zależnej od działania mechanizmu gospodarczego, co w efekcie prowadziło do powstania nowej formy niewolnictwa:
w związku z podziałem pracy, ze specjalizacją, nabrała ona [praca – przyp. A. M.] charakteru bezdusznego i
mechanicznego, rozbijając skomplikowane zespoły działań, mogące zaangażować całą fizyczną i duchową
istotę ludzką na prymitywne części składowe. Każdy robotnik wykonuje jeden lub kilka wystudiowanych,
M. R e u t t, Człowiek i naród…, s. 26-27.
J. G r a b o w s k i, op. cit., s. 1.
20 Ibidem, s. 2.
21 Ibidem, s. 1.
22 Więcej nt. koncepcji gospodarczych obozu narodowego: M. S z o ł u c h a, Naród i ekonomia. Myśl społecznoekonomiczna Narodowej Demokracji w okresie II RP, Szczecin 2008.
23 S. G ą b i ń s k i, Narodowa polityka ekonomiczna, Lwów 1928, s. 9-10.
24 Kapitalizm, komunizm…, s. 4-5.
25 M. R z ę t k o w s k a, Praca narodowa kobiet, „Akademik Polski”, 1934, nr 12, s. 5.
26 Kapitalizm, komunizm…, s. 5.
27 M. S t a n i s z k i s, op. cit., s. 13.
28 S. C i m o s z y ń s k i, op. cit., s. 2; i d e m, Homo oeconomicus – a życie, ,,Ruch Gospodarczy”, 1937, nr 1, s. 15.
18
19
292
szybkich i celowych ruchów, ale tak zabójczych przez swą monotonię dla rozwoju duchowego i fizycznego
jednostki. Tym bardziej, gdy wykonuje je robotnik w takt maszyny, która podporządkowuje go, czyni zeń swą
własną dodatkową część i do roli tej części latami ujarzmia29.
Kapitalizm był według narodowych-radykałów niebezpieczny także ze względu na rozbijanie wspólnoty politycznej, jaką jest naród. Liberalizm gospodarczy, opierając się na egoistycznym zaspakajaniu potrzeb materialnych, sztucznie doprowadzał do rozbicia narodu na
konkurujące ze sobą, partykularne klasy społeczne, zainteresowane wyłącznie walką o zaspokojenie swoich egoistycznych celów30. Naród zamiast stanowić zjednoczoną wspólnotę, dążącą do realizacji swoich uniwersalnych celów, został rozbity na dwa konkurujące ze sobą obozy: wytwórców i właścicieli środków produkcji:
Charakterystyczną cechą ustroju kapitalistycznego była walka między uczestnikami procesu wytwórczego o
część osiągniętych z produkcji dochodów. Walka ta dzieliła społeczeństwo kapitalistyczne na wrogie obozy, które zajmowały w procesie produkcji odmienne stanowisko. Obóz pierwszy – to właściciele narzędzi
produkcji, czyli kapitaliści. Obóz drugi – to pracownicy, pozbawieni własności narzędzi wytwarzania, czyli
tzw. proletariat31.
Kapitalizm obarczono winą za powstanie klasy robotniczej, gdyż poprzez wprowadzenie
podziału produkcji, dokonał procesu wydzielenia tej grupy społecznej ze wspólnoty. Zdaniem
Marii Staniszkis komunizm jedynie twórczo rozwijał problem klasowości, którego pierwszym
twórcą był liberalizm gospodarczy32. Należy zauważyć, że publicyści interesującego nas ruchu
politycznego nie dostrzegali faktu, że każdy system produkcji wymaga podziału pracy i specjalizacji, w wyniku której naturalne staje się powstawanie klas społecznych.
Równie wiele krytycznych uwag poświęcono analizie wolnorynkowego systemu ekonomicznego z powodu jego nieefektywności. W powyższy nurt wpisuje się ocena przywoływanego już Mariana Reutta, który uważał, że cykle koniunkturalne, na których oparty jest system
kapitalistyczny, nieuchronnie muszą prowadzić do powstawania kryzysów gospodarczych,
prowadzących wprost do anarchizacji życia narodu: ,,Okresy pomyślności i depresji, zjawisko
nieodłączne od kapitalizmu, przyczyniają się do anarchizacji życia społecznego, do upadku
moralności, do głodu i nędzy mas pracujących, tych mas inteligentów i robotników, które
stanowią rdzeń narodu, jego elitę”33 oraz do niezaspokajania rudymentarnych potrzeb życiowych34. Zdaje się, że autor nie zauważał, iż cykle koniunkturalne są nie tylko przynależne do
systemu kapitalistycznego, lecz stanowią wogóle nieodłączny element gospodarki, rozwijającej
się sinusoidalnie, a nie linearnie.
Zdaniem ,,falangistów” system gospodarczy, oparty głównie na rachunku ekonomicznym,
charakteryzował się dokonywaniem inwestycji jedynie w tych dziedzinach gospodarki, które
były najbardziej opłacalne, nie zwracając uwagi na dobro społeczne. Jak pisał jeden z publicystów „Kuźnicy”:
Kapitał prywatny nie ogarnia całości, dostrzega on zaledwie te odcinki życia gospodarczego, które są
„opłacalne”, czy inaczej „rentowne” mówiąc językiem popularnym. Przykładem tego choćby budownictwo
mieszkaniowe w Polsce. Kapitał prywatny buduje nawet dużo w niektórych miastach Polski (Kraków), korzystając z niskich kosztów robocizny i tanich materiałów. Dostarcza on jednak mieszkań, które nie mogą
Loc. cit.
M. S t a n i s z k i s, op. cit., s. 12; M. R e u t t, Organizacja pracy, ,,Ruch Gospodarczy”, 1937, nr 2, s. 6; S.
C i m o s z y ń s k i, O ustrój…, s. 2.
31 M. R e u t t, Organizacja…, s. 6.
32 M. S t a n i s z k i s, op. cit., s. 12.
33 M. R e u t t, Zagadnienie przyszłego ustroju…, s. 4.
34 Loc. cit.
29
30
293
zaspokoić potrzeb mieszkaniowych szerokich mas ani złagodzić nędzy mieszkaniowej, wzrastającej z roku
na rok (przyrost ludności). Jest to budownictwo dla potrzeb nielicznych warstw plutokracji żydowskiej,
wyższej biurokracji i bogatych sfer przemysłowych35.
Gospodarka wolnorynkowa, zdaniem polityka RNR, oparta o swobodę podejmowania decyzji ekonomicznych przez przedsiębiorcę, nie była racjonalna, gdyż inwestor nie był w stanie
posiadać całości wiedzy na temat sytuacji gospodarczej państwa, czy też jego poszczególnych
sektorów, wobec tego często podejmował błędne i nieefektywne decyzje, kończące się nadprodukcją lub niedoborem towarów na rynku:
trafna ocena […] wszystkich czynników będzie wymagać od wytwórcy wykształcenia, wiedzy, orientacji i
talentu. W przeciwnym razie wytwórca taki albo wyprodukuje za mało (to jeszcze względnie mniejsza
sprawa) lub za dużo, lub też za drogo. Ponieważ ogół wytwórców to są ludzie o zdolnościach przeciętnych
lub miernych, więc w konsekwencji mamy do czynienia z ocenami na ogół mylnymi. Pociąga to za sobą
nadprodukcję lub straty, czasami nawet znaczne, bankructwa, przeinwestowanie poszczególnych gałęzi wytwórczości i w konsekwencji doprowadza do zahamowania w jednej lub więcej gałęziach wytwórczości. W
ten sposób inicjatywa prywatna staje się czynnikiem rozkładu i osłabienia gospodarczego, co z kolei pociąga za sobą ujemne następstwa socjalne i polityczne36.
Zdaniem ,,Falangi”, kapitalizm wbrew obiegowym opiniom wcale nie był oparty o system
własności prywatnej, lecz prowadził do jej zniszczenia, gdyż była ona kumulowana w rękach
tylko nielicznych jednostek (posiadaczy środków produkcji), podczas gdy cała rzesza ludności
(wytwórcy) była jej pozbawiona37. W systemie kapitalistycznym faktyczne rządy sprawowała
jedynie niewielka grupa najbogatszych, która dokonała scentralizowania własności we własnym obrębie: ,,Okres kapitalizmu to czasy, kiedy losami świata rządziło kilka wielkich
państw, losami krajów wielkie miasta, a losami milionów ludzi, wielcy prezesi i dyrektorzy,
nieznani nieraz swym pracownikom, rządzący pieniędzmi nieznanych nieraz sobie ludzi”38.
Efektem tego stanu rzeczy było zawieranie między przedsiębiorstwami zmów monopolistycznych, na mocy których ustalano wysokość cen danych towarów i usług, przy jednoczesnym obniżaniu kosztów produkcji, przekładających się wprost na zmniejszenie zarobków
pracowników39. W ten sposób gospodarka liberalna przechodziła ze stadium wolnorynkowego do stadium monopolistycznego, które to przejście, według RNR ,,Falanga”, było wpisane
w charakter kapitalizmu40. Monopole gospodarcze powodowały w efekcie anihilację własności prywatnej i tym samym miały zgubny charakter dla całej wspólnoty:
Kartel zgniecie tych drobnych wytwórców, którzy do niego nie przystąpią, lub których nie dopuści do siebie, a potem naznacza ceny, jakie mu się podoba i zaczyna regulować zbyt. Zamyka te warsztaty, które mogłyby szkodzić wysokim cenom, nie troszcząc się o pracowników. Jedynym hamulcem dla kartelu jest, gdy
ludzie przestaną kupować jego wyroby, nie mogąc płacić zbyt wysokich cen. Ale to zdarza się rzadko. Wyzysk kartelu może krępować rząd drogą nacisku i groźbą podatkową, ale częściej kartel krępuje rząd groźbą
zamykania przedsiębiorstw, wyrzucaniem pracowników i niepłaceniem podatków41.
Kolejnym zarzutem wysuwanym wobec kapitalizmu była jego anonimowość42, która sprawiała, że rodzima gospodarka, zamiast służyć narodowi i być przez niego kontrolowana, staA. M o d e s, Inicjatywa prywatna, ,,Kuźnica”, 1936, nr 7-8, s. 4.
M. R e u t t, O inicjatywie…, s. 12-13; i d e m, Zagadnienie przyszłego ustroju…, s. 4; Kapitalizm, komunizm…, s. 5.
37 A. M o d e s, op. cit., s. 4; M. R e u t t, Zagadnienie przyszłego ustroju…, s. 4; i d e m, Zasady narodowego ustroju…, s. 5.
38 Kapitalizm, komunizm…, s. 3.
39 M. R e u t t, Organizacja…, s. 6; A. M o d e s, op. cit., s. 4.
40 A. M o d e s, op. cit., s. 4; Kapitalizm, komunizm…, s. 10.
41 Kapitalizm, komunizm…, s. 10 .
42 Ibidem, s. 5. ,,W dzisiejszym wielkim przedsiębiorstwie pracują setki albo tysiące ludzi, ale nie oni są właścicielami. Rządzą dyrektorzy, ale nie oni są właścicielami. Najważniejsze postanowienia należą do członków Rad, ale
35
36
294
wała się narzędziem w rękach międzynarodowego, anonimowego kapitału, niezainteresowanego pomyślnością i rozwojem gospodarczym Polski i dążącego do jej eksploatacji ekonomicznej43.
Przedstawione zastrzeżenia względem liberalnej gospodarki wykazują dużą zbieżność z zarzutami, jakie względem kapitalizmu w okresie międzywojennym były wysuwane przez brytyjskich dystrybucjonistów, takich jak: Gilbert Keith Chesterton, Hilaire Bellock, Harold Massingham. Twierdzili oni, podobnie jak polscy narodowi-radykałowie, że współczesny system
ekonomiczny opiera się na koncentracji własności w rękach nielicznych, podczas gdy ogół
społeczeństwa pozostaje jej pozbawiony. Dlatego też system ten nie może uchodzić za kapitalistyczny, gdyż nie doprowadził do upowszechnienia własności. Powinien być raczej nazywany procesem proletaryzacji społeczeństwa, które pozbawił własności prywatnej. Efektem
tego ,,parakapitalizmu” była monopolizacja gospodarki. Zdaniem zwolenników dystrybucjonizmu, możliwością wyjścia z sytuacji było upowszechnienie (dystrybucja) środków produkcji,
poprzez stworzenie związków, jednoczących pracowników i pracodawców w formie spółdzielni, syndykatów, tworzonych na wzór średniowiecznych cechów oraz gildii44.
W niektórych publikacjach członków Ruchu Narodowo-Radykalnego, podobnie jak u dystrybucjonistów, pojawiała się apologia średniowiecznego systemu gospodarczego. Przeciwstawiono porządek ekonomiczny, panujący w wiekach średnich, kapitalizmowi, który
,,powstał na gruzach porządku średniowiecznego”45. Ówczesny system gospodarczy miał
opierać się na: ,,zrzeszeniu wielkiej ilości właścicieli i pracowników niewielkich warsztatów w
cechu”46. Zdaniem Mariana Reutta system polityczno-gospodarczy średniowiecza wyróżniał
się w dziedzinie ustrojowej hierarchią społeczną, a w dziedzinie gospodarczej – planowością47. Cechy rzemieślnicze były, zdaniem autora, monopolistycznymi organizacjami, skupiającymi wyspecjalizowanych wytwórców, których działalność przebiegała na trzech płaszczyznach. Mianowicie związki rzemieślnicze organizowały system:
• produkcji – określały sposób wyrobu i ilości danego produktu;
• pracy – były odpowiedzialne za przyjmowanie nowych członków, ich proces kształcenia, ilość godzin pracy etc.
• zbytu danego dobra – czyli ustalały cenę, koszty produkcji, miejsca sprzedaży itp.48
Kolejną cechą charakterystyczną systemu ekonomicznego, panującego w okresie średniowiecza, był fakt, że własność nie miała, tak jak w przypadku kapitalizmu, charakteru nieograniczonego. Delimitację w korzystaniu stanowiło dobro powszechne, którego wyrazem był
interes suwerena49. Jednak tym, co najbardziej odróżniało gospodarkę nowożytną (liberalną)
od średniowiecznej (narodowej), było rugowanie przez kapitalizm ,,czynników etycznych ze
wszystkiego, co określamy mianem gospodarowania”50.
nie oni są właścicielami. Właścicieli nie ma. Właścicielami są kawałki zadrukowanego papieru, które wędrują z rąk
do rąk. Pracownik nie wie, u kogo pracuje, bo tych akcjonariuszy, którzy byli wczoraj, może już nie być dziś”.
43 Ibidem, s. 6-7; Wytyczne programowe Ruchu Młodych, ,,Ruch Młodych”, 1936, nr 12, s. 24-25.
44 R. O k r a s k a, Własność kontra komunizm i kapitalizm, czyli rzecz o dystrybucjonizmie, ,,Sprawa Polska”, 2001, nr
3-4, s. 16-18.
45 Kapitalizm, komunizm…, s. 4.
46 Loc. cit.
47 M. R e u t t, Zasady narodowego ustroju…, s. 4.
48 Loc. cit.
49 Loc. cit.
50 Loc. cit.
295
W tym punkcie wracamy do zastrzeżeń wobec liberalizmu ekonomicznego, mających charakter etyczno-moralny i stanowiących jeden z powodów odrzucenia zasad wolnorynkowych.
Mimo pozytywnej oceny średniowiecznego systemu gospodarczego, należy zauważyć, że
Ruch Narodowo-Radykalny, w przeciwieństwie np. do Adama Doboszyńskiego, nie zamierzał dokonać restytucji porządku ekonomicznego, panującego w wiekach średnich.
Jednocześnie warto wspomnieć o pojawianiu się publikacji, na podstawie których można
uznać, iż odrzucenie liberalizmu ekonomicznego nie miało charakteru substancjalnego, lecz
akcydentalny51. Posługując się swoistego rodzaju historycyzmem, Marian Reutt twierdzi, że:
,,Ekonomia liberalna kiedyś miała swoje uzasadnienie. W pewnych warunkach była historyczną koniecznością, wynikającą z określonych ideałów i światopoglądów. Dziś jest anachronizmem”52. Z kolei Wiesław Zaorski wspomina, że ,,Zasada ta (ideologii narodowej – A. M.)
wyklucza możność zastosowania na czas najbliższy zasad gospodarki liberalistycznej”53. Na
podstawie powyższych wypowiedzi można stwierdzić, że kapitalizm nie był odrzucany en bloc,
jako system całkowicie błędny i zły, lecz był krytykowany jedynie z powodu swej historycznej
nieaktualności i nieprzydatności w okresie kryzysu gospodarczego, wymagającego podjęcia
odmiennych działań niż proponowane przez gospodarkę wolnorynkową.
Na marginesie powyższych uwag można wskazać, że krytyka gospodarki wolnorynkowej
szła w parze z krytyką demokracji, gdyż – jak wskazywał jeden z autorów:
Istnieje daleko idąca zgodność ustroju gospodarczego z politycznym, spowodowana źródłem, z jakiego one wypływają, z idei dominującej w psychice jednostek, te ustroje tworzących, tę zgodność wzmaga daleko idące związanie tych obu dziedzin. Liberalizm ekonomiczny miał swój odpowiednik w ustroju demokratyczny54.
Ocena komunizmu
System komunistyczny ze strony członków RNR ,,Falanga” spotkał się z krytyką, która
dotykała jego różnorodnych wymiarów. W poniższym tekście ograniczymy się jedynie do
przedstawienia zastrzeżeń wobec marksizmu, wysuwanych wobec jego ekonomicznego wymiaru i negatywnego wpływu na wspólnotę narodową. Można zauważyć, że refleksja nad
komunizmem nie była aż tak dominująca, jak w przypadku kapitalizmu.
Publikacje ,,falangistów” podkreślały wiele analogii, zachodzących między liberalizmem
ekonomicznym a komunizmem. System marksistowski był uważany, jak to zostało już wcześniej zauważone, za wyraz tego samego materialistycznego światopoglądu, którym charakteryzuje się kapitalizm. Komunizm, podobnie jak kapitalizm, miały znajdować się w opozycji
wobec katolickiej wizji rzeczywistości55. W tym punkcie stanowisko Ruchu NarodowoRadykalnego znajdowało punkt styczny ze stanowiskiem Adama Doboszyńskiego, według
którego komunizm, podobnie jak kapitalizm, był wrogi chrześcijańskiemu światopoglądowi.
Według autora Gospodarki Narodowej marksizm i liberalizm gospodarczy były tą samą materialistyczną ideologią, niszczącą wspólnotę narodową, prowadzącą do dehumanizacji pracy
człowieka i monopolizacji własności w rękach ,,nielicznych”, co implikowało zniszczenie
51 Substancjonalna krytyka liberalizmu gospodarczego polega na uznaniu, że w kapitalizmie tkwi esencjonalne zło,
które powoduje niemożność jego wyrugowania i tym samym powoduje jego holistyczne odrzucenie. Z kolei akcydentalna krytyka zakłada, że gospodarka wolnorynkowa, mimo swych niekiedy negatywnych cech, jest możliwa do zaadoptowania, a jej ,,błędy” mają jedynie charakter przypadłościowy, możliwy do ,,pokonania”. Zastosowano analogię.
J. B a r t y z e l, Substancjonalne i akcydentalne krytyki demokracji, ,,Pro Fide Rege et Lege”, 2008, nr 1, s. 56.
52 M. R e u t t, Człowiek i naród…, s. 24.
53 W. Z a o r s k i, Wychowanie nowego typa Polaka gospodarującego, ,,Ruch Młodych”, 1937, nr 7-8, s. 34.
54 S. C i m o s z y ń s k i, Homo oeconomicus…, s. 14.
55 O. S z p a k o w s k i, op. cit., s. 3; J. G r a b o w s k i, Religia…, s. 2.
296
pojęcia własności prywatnej56. Jednym z głównych zarzutów, kierowanych wobec marksizmu,
było oskarżenie o niszczenie więzi wspólnotowych. Zdaniem czołowego publicysty Kuźnicy57,
Pawła Musioła, komunizm ,,odrywa człowieka od związku z ziemią, warsztatem pracy, czyni
zeń pyłek zagubiony w morzu ludzkim, nastawiony na jakieś społeczeństwo ogólnoświatowe”58. Podkreślana przez marksizm walka klasowa, zdaniem jednej z działaczek RNR, doprowadziła do wyodrębnienia z wspólnoty narodowej klasy robotniczej, której interesy były przeciwstawiane interesom narodu. Jak zaznacza Maria Staniszkis, sytuacja ta nie była tworzona
przez komunizm, lecz stanowiła jedynie kontynuacją procesu zapoczątkowanego przez kapitalizm:
Marksizm pogłębia stworzoną przez kapitalizm klasowość interesów ludzkich i tym bardziej wyodrębnia z
Narodu robotników, aby ich, jako zorganizowaną zawodowo grupę społeczną użyć do swych celów politycznych. Marksizm odbiera przez to robotnikowi przyrodzoną łączność każdej jednostki z narodem, nie
dając mu nic w zamian prócz fikcji „solidarności międzynarodowej”59.
Podkreślano także obcy charakter komunizmu względem kultury polskiej uważając, że został stworzony przez Żydów60. Krytykowano też marksizm ze względu na jego błędne założenia. Jak zauważa jeden z publicystów „Sztafety”:
Hasło walki klas jest z gruntu fałszywe, ponieważ: 1) między grupami społecznymi istnieje solidarność narodowa, 2) nie odpowiada rzeczywistości. […] Wszyscy właściwie przedsiębiorcy należą, według twórcy
socjalizmu i komunizmu – Marxa, do wrogów klasowych robotnika. […] Marx uznał inteligentów za wrogów klasowych robotnika, mimo że ci pracują na ogół na cudzym warsztacie pracy. Dzisiejszy socjalizm –
mimo to – ma w swoich szeregach inteligentów. […] W socjalizmie powstało nader ciekawe rozróżnienie.
Skromnie uposażony urzędnik – jest przyjacielem klasowym robotnika, lepiej uposażony dyrektor departamentu – już wrogiem61.
Komunizm, podobnie jak kapitalizm, miał opierać się na rządach nielicznej grupy monopolizującej własność, podczas gdy pozostała część narodu była jej pozbawiona. Tym samym
marksizm nie zmieniał wad systemu kapitalistycznego, lecz je zachował:
56 A. D o b o s z y ń s k i, Gospodarka Narodowa, Warszawa 1934. Więcej nt. Adama Doboszyńskiego: B. N i t s c h k e, Adam Doboszyński, publicysta i polityk, Kraków 1993; T. W ł u d y k a, ,,Trzecia droga” w myśli gospodarczej II
Rzeczpospolitej, Kraków 1994; B. G r o t t, Adam Doboszyński o ustroju Polski, Warszawa 1996; R. Ł ę t o c h a, Wielki
naród – koncepcje federacyjne Adama Doboszyńskiego, [w:] Narodowa Demokracja XIX–XXI w. Koncepcje – ludzie – działalność, red. T. S i k o r s k i, A. W ą t o r, Szczecin 2008, s. 355-366; B. N i t s c h k e, Adam Doboszyński wobec nowej
rzeczywistości Polski Ludowej – koncepcje i tragizm postaci, [w:] ibidem, s. 367-380; K. R o g a c z e w s k a, Myśl ekonomiczna Narodowej Demokracji w kontekście konfliktu liberalizmu i socjalizmu, [w:] ibidem, s. 99-101; M. S z o ł u c h a, op. cit., s.
78-89; P. T o m a s i k, Adam Doboszyński – polityk nieokiełznany, „Biuletyn Instytut Pamięci Narodowej”, 2007, nr
8-9, s. 126-129; W. M u s z y ń s k i, Adam Doboszyński, [w:] Lista strat osobowych, red. W. M u s z y ń s k i, J. M y s i a k o w s k a, s. 25-26.
57 Było to pismo wydawane w Katowicach i redagowane przez Pawła Musioła, pod względem ideowym i organizacyjnym pozostające w ścisłych relacjach z RNR (oficjalny akces Kuźnicy do ,,Falangi” nastąpił w listopadzie
1937 r., a w 1938 r. redakcja pisma weszła w skład Komitetu Porozumienia Organizacji Narodowo-Radykalnych,
któremu przewodził Bolesław Piasecki) i jest uważane za regionalny oddział RNR. Paweł Musioł w 1938 r., po
zawieszeniu przez władze sanacyjne kierownictwa Związku Nauczycielstwa Polskiego, został wyznaczony na
kuratora Związku. W. J. M u s z y ń s k i, Ruch Narodowo-Radykalny, [w:] Encyklopedia ,,Białych Plam”, t. 16, Radom
2005, s. 42, 46; J. M. M a j c h r o w s k i, op. cit., s. 100; S. R u d n i c k i, op. cit., s. 326-327.
58 P. M u s i o ł, Naród jednolity a walka klas, ,,Kuźnica”, 1937, nr 11(33), s. 1.
59 M. S t a n i s z k i s, op. cit., s. 12.
60 W. Z a o r s k i, Walka światopoglądów, ,,Ruch Młodych”, 1936, nr 7-8, s. 36; P. M u s i o ł, op. cit., s. 1; Kapitalizm, komunizm…, s. 8; O. S z p a k o w s k i, op. cit., s. 5.
61 J. D a m i ę c k i, Nie walka klas – a współpraca całego Narodu, ,,Sztafeta”, 1934, nr 6, s. 3.
297
System komunistyczny zachowuje rządy wielkich prezesów i dyrektorów, zachowuje bezdomne masy, pełniące ciężką i bezmyślną pracę w halach fabrycznych i biurach. Tylko wielkim kapitalistą, zamiast nieznanych akcjonariuszy i nielicznych bogaczy zostaje państwo, czyli właściwie ludzie rządzący państwem, dygnitarze komunistyczni62.
Krytykowano system komunistyczny za zniszczenie własności prywatnej i zastąpienie jej
wszechobecną własnością państwową. Powstające ogromne fabryki państwowe zastępowały,
zdaniem RNR, tradycyjne, na ogół rodzinne, warsztaty pracy. Całość gospodarki stawała się
strukturą odgórnie sterowaną przez urzędników państwowych, co prowadziło do jej niewydolności i ogromnego bezrobocia. Skutkiem nacjonalizacji ziemi stał się powszechny głód w
Związku Radzieckim. Zniesienie własności prywatnej przez marksizm, interpretowane jest
przez ,,falangistów” jako działanie, skierowane przeciw narodowi, gdyż: ,,Wraz ze zniesieniem
własności prywatnej, nastąpi zniesienie rodziny, Kościoła, wyrżnięcie znacznej części ludności. Komunizm niszczy kulturę narodową, stara się zniszczyć sam naród”63.
Co znamienne, działacze ,,Falangi” nie dostrzegali zasadniczej różnicy między komunizmem a socjalizmem64. Jedyną różnicę zauważano w sposobie realizacji zamierzenia upaństwowienia wszelkiej własności prywatnej. Socjaliści, jako niedysponujący dynamiką działań,
którą wykazywał komunizm, ,,poprzestają na wchodzeniu do rządów mieszanych, lub do
sejmowej opozycji i rządzeniu związkami zawodowymi”65.
Jeden z czołowych działaczy RNR, Olgierd Szpakowski, zastanawiając się nad przyczyną
powodzenia wśród mas społecznych ideologii komunistycznej, stwierdzał, że była nią próba
docenienia i dowartościowania znaczenia grupy społecznej, do tej pory przez kapitalizm upośledzonej i tym samym niedowartościowanej, czyli klasy robotniczej:
Ten punkt programu, wysuwający proletariat […], nie odgrywający żadnej roli, prócz roli mięsa dla armat w
dzisiejszym liberalno-kapitalistycznym świecie, ten punkt programu stawiający temu proletariatowi ambicję
stania się solą ziemi, stawiający przed nim możliwość rządzenia i urządzenia świata stanowi już atrakcję
dość silną66.
Oprócz tego czynnika, zdaniem przywołanego autora, był jeszcze jeden powód popularności ideologii komunistycznej. Była nim trafna ocena kapitalizmu jako systemu ekonomicznego, całkowicie skompromitowanego i niezdolnego do zapobieżenia skutkom zaistniałego
kryzysu gospodarczego:
Rewolucja proletariacka w dalszym rozwoju tych warunków i tej nędzy, w jakiej żyją olbrzymie masy narodów nastąpić musi jako odruch najzupełniej słuszny. I właśnie siłą komunizmu jest to, że nad tym odruchem, nad tą słuszną reakcją obejmuje zawsze kierownictwo, że wziął monopol na obronę nędzy, że dla
tych najszerszych mas jest symbolem owej zmiany, która usunie dziś, bardziej nienawistne od każdego jutra. Pragnienie zmiany, rozpaczliwa nienawiść do stanu obecnego pcha dziś szerokie masy w ręce komunistom. Największym sprzymierzeńcem komunizmu jest ustrój dzisiejszy67.
Powyższe stwierdzenie miało swoje poważne dalsze implikacje. Zgadzając się z komunistyczną oceną kapitalizmu, jako systemu należącego już do zamierzchłej przeszłości, autor
broszury pt. Polska przeciw marksizmowi formułował niezwykle ważne wskazanie, którym powinni kierować się narodowi radykałowie w tworzeniu własnych propozycji rozwiązania kry62 Kapitalizm, komunizm…, s. 4. ,,Komunizm nie jest ruchem, któremu zależy na poprawieniu warunków życia
polskiego robotnika”. W. Z a o r s k i, Walka światopoglądów…, s. 36.
63 Kapitalizm, komunizm…, s. 8.
64 J. D a m i ę c k i, op. cit., s. 3; Kapitalizm, komunizm…, s. 8-9.
65 Kapitalizm, komunizm…, s. 9.
66 O. S z p a k o w s k i, op. cit., s. 6.
67 Ibidem, s. 7-8.
298
zysu gospodarczego. Według Olgierda Szpakowskiego ruch nacjonalistyczny nie powinien
odrzucać w całości propozycji rozwiązania problemów ekonomicznych, wysuwanych przez
marksistów, lecz miał przejąć ich hasła społeczne, by tym samym pozyskać dla ideologii narodowo-radykalnej dotychczasowych zwolenników marksizmu, przyczyniając się do osłabienia ruchu komunistycznego:
,Drogą represji policyjnych, drogą, chociażby najbardziej ostrego zohydzenia doktryny Marksa, drogą najplastyczniejszych obrazów „sowieckiego piekła”, drogą przeczenia można walczyć jedynie i tylko przeciw
komunistom. Życie wymaga walki o komunistów, o tych Polaków, którzy pędzeni beznadziejnością dnia
dzisiejszego znaleźli się w ich szeregach, o tych, którzy się tam znajdą jutro, o naród, który w odruchu rozpaczy gotów jest zwrócić swą siłę przeciw samemu sobie, zniszczyć samego siebie, wraz ze swymi ciemiężycielami. […] Na nic nie zdadzą się mądre wywody o zgubnych skutkach etatyzmu, gdy słucha ich człowiek, umierający z głodu w pełnym rozwoju wolnej konkurencji68.
Dalsze przedstawienie propozycji ułożenia ,,na nowo” stosunków społeczno-gospodarczych,
prezentowanych przez Ruch Narodowo-Radykalny ,,Falanga”, wykracza jednak poza ramy
niniejszego tekstu69.
Przedstawiona powyżej krytyka kapitalizmu i marksizmu, dokonywana przez Ruch Narodowo-Radykalny ,,Falanga”, miała swoje podłoże ekonomiczne i wynikała głównie z przeświadczenia, wyniesionego z doświadczenia wielkiego kryzysu gospodarczego, zakładającego,
system kapitalistyczny był nieefektywny w rozwiązywaniu problemów ekonomicznych. Jednocześnie, zdaniem ,,falangistów”, liberalizm ekonomiczny poprzez preferowanie indywidualizmu był szkodliwy dla wspólnoty narodowej, gdyż dokonywał jej rozbicia na antagonistyczne klasy społeczne. W niektórych punktach krytyki kapitalizmu zgadzano się ze stanowiskiem dystrybucjonistów, m.in. podobnie jak oni, ,,falangiści” twierdzili, ze kapitalizm nie
prowadzi do upowszechnienia własności, lecz podobnie jak komunizm – do jej scentralizowania w rękach nielicznej grupy osób, kontrolującej faktycznie procesy gospodarcze. Byli
również apologetami średniowiecznego sposobu gospodarowania. Jednocześnie nie domagali
się jego restytucji. Z drugiej strony krytykowano także marksizm z niemalże tych samych
powodów, dla których odrzucano kapitalizm. W wielu publikacjach pojawiały się stwierdzenia
zrównujące oba systemy ekonomiczne, konstatujące, że reprezentują one ten sam wrogi
chrześcijaństwu światopogląd materialistyczny. RNR twierdził także, że oba systemy nie są
zdolne rozwiązać wielu problemów gospodarczych, pojawiających się w wyniku kryzysu gospodarczego. Dlatego też należało je odrzucić na rzecz nowych propozycji ,,wyjścia z kryzysu”. Jednak z powodu ograniczeń natury formalnej niemożliwe staje się dokładne zaprezentowanie alternatywy wobec kapitalizmu i komunizmu. Można jedynie zasygnalizować, że była
to swoista ,,trzecia droga”, która miała polegać na jednoczesnym upowszechnieniu własności
i oddaniu kontroli nad procesem gospodarczym państwu, wyrażającemu potrzeby i cele narodu.
Ibidem, s. 13.
Więcej nt. koncepcji gospodarczych RNR ,,Falanga”, w tym także propozycji ułożenia na nowo stosunków
gospodarczych: A. M e l l e r, Koncepcje gospodarczo-agrarne Ruchu Narodowo-Radykalnego ,,Falanga”, ,,Glaukopis. Pismo
społeczno-historyczne”, 2009, nr 13-14, s. 68-99.
68
69
299
300
Marta Rudnicka
Uniwersytet Łódzki
SPRAWA PIERWSZEGO KONSTRUKTYWNEGO WOTUM NIEUFNOŚCI
W REPUBLICE FEDERALNEJ NIEMIEC (KWIECIEŃ 1972)
Dnia 27 IV 1972 r. posiedzenie Bundestagu rozpoczęło się od przedstawienia przez byłego kanclerza, Kurta Georga Kiesingera, wniosku o konstruktywne wotum nieufności dla Willy
Brandta i jego uzasadnienie. Mówca odniósł się również do debaty budżetowej z 26 IV, która
toczyła się w cieniu głosowania nad wotum i układów wschodnich1. Następnie głos zabrali
przewodniczący frakcji koalicyjnych, Herbert Wehner z SPD i Wolfgang Mischnick z FDP.
Obaj zwrócili uwagę na dokonania rządu w polityce międzynarodowej. Podkreślili dwa kierunki tej polityki – kontakty ze Wschodem oraz pogłębioną współpracę z Zachodem, zmierzające do odprężenie i zagwarantowania pokoju. Herbert Wehner zanegował zapewnienia
opozycji, jakoby i ta dążyła w swoich działaniach do umocnienia pokoju. Odniósł się w ten
sposób do sprzeciwu CDU/CSU wobec układów wschodnich, co było też powiązane z samym wnioskiem o wotum nieufności. Wolfgang Mischnick zarzucił natomiast opozycji brak
logicznej alternatywy dla polityki zagranicznej obecnego rządu. Najbardziej emocjonalne było
wystąpienie kolejnego mówcy, ministra spraw zagranicznych, Waltera Scheela z FDP. Jego
krytyka skierowana była głównie przeciw „migracjom partyjnym” posłów, a w ten sposób
zmienianiu układu sił w parlamencie zachodzącym bez woli i akceptacji wyborców. Taką
sytuacje uznał za koniec demokracji. Posłowie, jego zdaniem powinni stać przy swojej partii
w trudnych chwilach, a jeśli już z nich odchodzą, winni oddać mandat a nie przechodzić do
opozycji. Kto, w opinii Scheela, chciałby tworzyć siłę rządu na wspomnianej bazie i moralnej
podstawie, budowałby na piasku. Krótko też cieszyłby się ze swojego urzędu.
Celem mojej pracy będzie ukazanie tła politycznego pierwszego konstruktywnego wotum
nieufności w Republice Federalnej Niemiec. Na wstępie przedstawię specyficzną sytuację
polityczną, jaka zaistniała po wyborach z 1969 r. oraz główne motywy działań opozycji celem
obalenia rządu. Ważne będą tutaj również metody i działania partii zmierzające do zapewnienia sobie większości w czasie głosowania. Dalej przejdę do przebiegu samego głosowania w
Bundestagu oraz szerokiej i do końca niewyjaśnionej kwestii, kto i dlaczego zdradził.
Drugą sferę działania stanowiły zabiegi o odzyskanie głosów uciekinierów i zapobiegnięcie
kolejnym ucieczkom. Do samego momentu głosowania prowadzone były rozmowy ze
wspomnianymi wcześniej politykami FDP Wilhelmem Helms, Knutem von KühlmannStummem i Gerhardem Kienbaumem.
Nie przyniosły one jednak efektów i wszyscy trzej wymienieni przeszli do opozycji. SPD
starała się natomiast zapobiec kolejnej stracie głosu i prowadziła rozmowy ze swoim posłem
Güntherem Müllerem z Monachium. W zamian za zapewnienie miejsca na liście w następnych wyborach miał pozostać wierny koalicji. Ostatecznie jako jeden z nielicznych posłów
1 Więcej na temat debaty budżetowej oraz o przyczynach, dla których Walter Hallstein nie mógł przedstawić
wniosku o wotum nieufności: A. G r a u, Die Reaktion der CDU/CSU-Opposition auf die Ost- und Deutschlandpolitik der
sozial-liberalen Koalition 1969-1973, Düsseldorf 2005, s. 287-290, 292.
301
socjaldemokracji, wziął jednak udział w głosowaniu2. Tuż przed głosowaniem koalicja
SPD/FDP musiała się więc liczyć z porażką.
Impulsem do działania były dla opozycji wydarzenia z 23 IV 1972 r. Tegoż dnia odbyły się
wybory w Badenii-Wirtembergii, w których chadecja uzyskała absolutną większość3. Ponadto,
krótko przed zamknięciem lokali wyborczych, poseł FDP, Wilhelm Helms poinformował o
swoim odejściu z partii i przejściu do opozycji4. Przy stosunku głosów w Bundestagu 249 do
247 oraz zapewnieniach Knuta von Kühlmann-Stumma i Gerharda Kienbauma o poparciu
dla Rainera Barzela, chadecja przystąpiła do działania. W nocy z 23 na 24 IV doszło do rozmów przywódców opozycji, których wynikiem była decyzja o konstruktywnym wotum nieufności. Następnego dnia kontynuowano spotkania. Zarząd CDU zatwierdził decyzję o wotum
oraz wyznaczył komisję do przygotowania treści wniosku. Wieczorem odbyło się nadzwyczajne posiedzenie frakcji parlamentarnej CDU/CSU. Głos zabrał między innymi przewodniczący Rainer Barzel, który przedstawił pięć możliwości zachowania się opozycji. Po pierwsze,
wstrzymanie się od jakichkolwiek działań, po drugie, zrealizowanie pierwotnego planu, czyli
obalenie rządu w czasie głosowania nad budżetem, po trzecie, żądanie nowych przedterminowych wyborów, po czwarte, próbowanie przejęcia władzy po odrzuceniu układów
wschodnich i po piąte, wnioskowanie teraz o konstruktywne wotum nieufności. Barzel optował za ostatnią możliwością. Dodał przy tym, iż nie ma żadnych gwarancji pewnego sukcesu
przy tym głosowaniu, ale jest on prawdopodobne5. Jedynie kilku posłów wyraziło wątpliwość
co do tego kroku. Byli to między innymi: Hans Kajzer, Gerhard Stoltenberg oraz Richard von
Weizsäcker. Ten ostatni stwierdził, że sprawa jest zbyt niepewna, a ewentualny sukces doprowadzi do sytuacji niemożliwej do opanowania. Mówił o nieuregulowanym stanowisku
wewnątrz partii wobec polityki wschodniej, rosnącym poparciu społeczeństwa dla polityki
odprężenia, o zagrożeniu izolacją międzynarodową oraz permanentnie niepewnym układzie
sił w parlamencie. Elementy te, jego zdaniem, uniemożliwiłyby rządzenie6. Większość posłów, rozentuzjazmowana wynikami wyborów z 23 IV, pełna euforii i wiary w sukces, zadecydowała o złożeniu wniosku o wotum nieufności dla rządu. Sam Rainer Barzel w swoich
obliczeniach liczył na 250 głosów, czyli jeden więcej niż potrzebna większość.
Interesujące jest, że w okresie rządów Willy Brandta wzrosło znaczenie posłów z „tylnych
ław”. Często były to osoby bardzo mało znane i posiadające niewielką szansę na ponowną
kadencję w Bundestagu. W sytuacji, gdy dla rządu każdy głos był ważny, znaczenie tych posłów diametralnie wzrosło7.
Kolejnymi osobami, które poszły w ślad polityków FDP byli: Klaus-Peter Schulz oraz kilka miesięcy później Franz Seume, obaj z SPD. Jako, że byli oni przedstawicielami Berlina
Zachodniego odejście ich nie miało wpływu na stosunek sił w Bundestagu8. Co ważne jednak,
odejście Franza Seume było wyrazem sprzeciwu wobec tzw. układów wschodnich tj. układów
A. B a r i n g, M. G ö r t e m a k e r, Machtwechsel. Die Ära Brandt-Scheel, Berlin 1982, s. 412-416.
A. G r a u, op. cit., s. 279; A. B a r i n g, M. G ö r t e m a k e r, op. cit., s. 408, 776. Wyniki: CDU 52,9%, SPD
37,6%, FDP 8,9%. Rząd i opozycja traktowały te wybory jako plebiscyt, wyraz poparcia lub sprzeciwu wobec
polityki wschodniej rządu.
4 A. B a r i n g, M. G ö r t e m a k e r, op. cit., s. 405-407.
5 Ibidem, s. 410; Przebieg rozmów wewnątrz opozycji z 24 IV 1972 r. przedstawił A. G r a u, op. cit., s. 283, 281286.
6 R. von W e i z s ä c k e r, Vier Zeiten. Erinnerungen, Berlin 1997, s. 217-218.
7 Ibidem, s. 399-400; M. G ö r t e m a k e r, Geschichte der Bundesrepublik Deutschland: vor der Gründung bis zur Gegenwart, München 1999, s. 551.
8 Deputowani z Berlina Zachodniego zasiadali w Bundestagu, ale pozbawieni byli prawa głosu w sprawach nie
dotyczących zachodniej części Berlina. W głosowaniach mieli głos pomocniczy, a nie stanowiący.
2
3
302
ze Związkiem Radzieckim oraz Polską9. Z tych samych przyczyn w marcu 1972 r. odszedł z
SPD do opozycji wiceprzewodniczący Bund der Vertriebenen, Herbert Hupka10. Stosunek sił
na początku 1972 r. wynosił więc 250 do 246, przy czym istniało realne niebezpieczeństwo
odejścia kolejnych posłów. Chodziło tutaj w pierwszej kolejności o Knuta von KühlmannStumma i Gerharda Kienbauma11. Malejąca większość parlamentarna rządu zachęcała opozycję do działania.
Przewodniczący CDU oraz frakcji parlamentarnej CDU/CSU Rainer Barzel napisał w
swoich wspomnieniach, że już od zjazdu partii w Saarbrücken w 1971 r. rozważano możliwość zastosowania wotum. Koncepcja ta stawała się coraz bardziej realna z nadejściem 1972
r. oraz przejściem Herberta Hupki do opozycji. Dnia 6 III 1972 r. Rainer Barzel powiedział
publicznie o gotowości jego partii do przejęcia odpowiedzialności za rządy, a 10 III o możliwości złożenia wniosku o konstruktywne wotum nieufności12. Przewodniczący opozycji był
zwolennikiem natychmiastowego obalenia rządu, aby w ten sposób zapobiec wejściu w życie
układów wschodnich. Nie negował ich całkowicie, ale uważał iż powinny mieć inną formę.
Lansował tezę „nicht so” (nie tak) i domagał się dalszych rozmów z Moskwą. W swoich wydanych kilka lat później wspomnieniach napisał, iż działania z wiosny 1972 r. były dla niego
osobiście przedwczesne. Jako, krótko, pełniący funkcję przewodniczącego oraz kandydata
partii na kanclerza wolałby mieć więcej czasu na przekonanie społeczeństwa do siebie i swojej
polityki. Nie mógł jednak czekać, gdyż wtedy układy wschodnie weszłyby w życie, a on chciał
walczyć o jedność narodu13. Dla swoich działań musiał jednak pozyskać i innych wpływowych polityków swojej frakcji.
Mimo istniejących nadal wielu wątpliwości można otwarcie powiedzieć, że Willy Brandt
przetrwanie swojego rządu w 1972 r. zawdzięczał wywiadowi Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Według Markusa Wolfa inicjatywa do wsparcia rządu w Bonn miała wyjść od
Związku Radzieckiego, który chciał ratować układy wschodnie14. Jest to kolejna kwestia do
rozwiązania.
Zakończę swoje wystąpienie słowami Rainera Barzela: „Kto to był? Dlaczego dwie karty
do głosowania były oznakowane ołówkiem? Nie wiem. I zapewne nie zostanie to nigdy wyjaśnione”15.
Następnie przystąpiono do głosowania. Zgodnie z wytycznymi swej partii posłowie SPD,
z wyjątkiem Günthera Müllera, pozostali na miejscach. Z FDP, oprócz „dezerterów”, głosy
oddali tylko „pewni” politycy (Wolfgang Mischnick, Hans-Dietrich Genscher, Karl Moesch).
Chadecja głosowała w komplecie. Na wyniki czekano w napięciu przez dwadzieścia minut.
Rainer Barzel przebywał w pokoju obok sali plenarnej, Willy Brandt też opuścił salę, Walter
Scheel wraz z żoną czekał w parlamentarnej restauracji. O godz. 13.22 przewodniczący Bun9 RFN podpisała układ z ZSRR 12 VIII 1970 r., a z PRL – 7 XII 1970 r. Porozumienia te zawierały między innymi oświadczenia o wyrzeczeniu się siły lub groźby jej użycia (Gewaltverzicht) oraz zapisy o nienaruszalności granic
i integralności terytorialnej.
10 R. B a r z e l, Die Tür blieb offen: mein persönlicher Bericht über Ostverträge, Mißtrauenwotum, Kanzlersturz, Bonn 1998,
s. 104-107; A. B a r i n g, M. G ö r t e m a k e r, op. cit., s. 399; M. S c h m i d t, Die FDP und die deutsche Frage: 19491990, Hamburg 1995, s. 115; Fragment protokołu z posiedzenia frakcji parlamentarnej CDU/CSU poświęconej
przyjęciu posła H. Hupke do frakcji, w tym wystąpienie tegoż na temat swoich motywów postępowania.
11 A. B a r i n g, M. G ö r t e m a k e r, op. cit., s. 400-402.
12 R. B a r z e l, Die Tür..., s. 97; A. T i g g e m a n n, CDU-CSU und die Ost- und Deutschlandpolitik 1969-1972 zur
„Innenpolitik der Aussenpolitik der ersten Regierung Brandt/Scheel, Frankfurt am Main 1998, s. 103.
13 Ibidem, s. 108-109.
14 M. W o l f, Spionagechef im geheimen Krieg. Erinnerungen, München 1999, s. 261.
15 R. B a r z e l, Auf dem…, s. 70; „Der Spiegel” z 4 VI 1973 r., s. 27-28.
303
destagu Kai Uwe von Hassel podał wyniki: 247 za, 10 przeciw, 3 osoby wstrzymały się16. Do
przegłosowania wotum potrzebne było 249 głosów, czyli zabrakło 2 głosów.
Nowe wątki sprawy konstruktywnego wotum nieufności z 1972 r. ujrzały światło dzienne
dopiero po zjednoczeniu Niemiec. Były szef wywiadu Niemieckiej Republiki Demokratyczne
Markus Wolf przyznał, że przekazał Juliusowi Steinerowi 50 tys. DM za głosowanie przeciw
wotum. Ponieważ zarzuty wobec Karla Winanda nie zostały do końca wyjaśnione17, pozostaje
sprawą otwartą czy Steiner nie zainkasował dwa razy, od Stasi i od SPD, pieniędzy za tę samą
przysługę. Markus Wolf przemilczał jednak fakt, że służby NRD kupiły również w 1972 r.
inny głos z szeregów frakcji. W 2000 r. dzięki ujawnionym dokumentom Stasi ustalono, że to
poseł CSU – Leo Wagner, pseudonim „Löwe”, był drugim kupionym posłem. W czasie jego
wcześniejszego procesu w 1980 r., gdzie oskarżony był o oszustwa, ujawniono iż w 1972 r. na
jego konto wpłynęło z nieznanego źródła 50 tys. DM. Teraz wyszło na jaw, że były to pieniądze za głosowanie przeciw wotum. Wagner nie przyznał się ani do łapówki, ani do szpiegostwa18.
Ostatecznie, mimo 51 spotkań i prawie 7 tys. stron protokołów, komisja nie wyjaśniła
sprawy. Pojawiło się wiele wątpliwości i nieścisłości. Główna dotyczyła sposobu przekazania
pieniędzy. Według Juliusa Steinera, miał on otrzymać pieniądze w biurze Wienanda. Ten
jednak twierdził, co zostało potwierdzone przez świadków, że w dniu głosowania w nim nie
przebywał. Ponadto ustalono, że pieniądze zostały przelane wprost na konto. Ta i inne wątpliwości sprawiły, że komisja nie ustaliła ostatecznej wersji wydarzeń. Ujawniła jednak, że
sprawa afery Steinera/Wienanda nie była odosobniona, że doszło do innych prób przekupstw. Odnosiło się to również do CDU/CSU, która, jak się okazało, też stosowała tego
typu metody. Można wymienić tutaj sprawę posła FDP Karla Geldnera czy Waltera Petersa19.
Komisja zakończyła pracę 13 III 1974 r.
Po II wojnie światowej uznano, że dwoma najpoważniejszymi błędami konstytucji Republiki Weimarskiej były zapisy o tzw. destruktywnym wotum nieufności oraz nadzwyczajnych
uprawnieniach prezydenta. Do wniosków takich doszli między innymi konstytucjonaliści
niemieccy obradujący w roku 1948 na wyspie Heeren w Bawarii.
W swoich propozycjach do nowej Ustawy Zasadniczej wprowadzili zapis o tzw. konstruktywnym wotum nieufności. Chciano w ten sposób uniknąć sytuacji z czasów Republiki Weimarskiej, gdzie często dochodziło do rozwiązywania rządów na skutek przegłosowania wotum nieufności, przy jednoczesnej niemożności powołania nowego, większościowego rządu.
W tych sytuacjach prezydent Paul von Hindenburg tworzył rządy prezydenckie, które nie
miały jednak większości parlamentarnej. Utrudniało to, a wręcz uniemożliwiało rządzenie
państwem. Nadzwyczajne pełnomocnictwa prezydenta z jednej strony ratowały sytuację, z
drugiej jednak otworzyły Adolfowi Hitlerowi drogę do władzy autorytarnej. Aby uniknąć
podobnej sytuacji w Ustawie Zasadniczej Republiki Federalnej Niemiec wprowadzono zapis o
konstruktywnym wotum nieufności. Nie wystarczyło teraz zgromadzić większość parlamentarną do odwołania kanclerza, ale trzeba było jednocześnie przedstawić na ten urząd nowego
kandydata, który miałby ową większość.
Wśród 11 posłów z Berlina Zachodniego 10 było za, 1 przeciw.
P. M e r s e b u r g e r, Willy Brandt 1913-1992, Visionär und Realist, München 2006, s. 692. W 1996 r. sąd w
Düsseldorfie uznał Karla Winanda winnym współpracy z enerdowską Stasi.
18 „Der Spiegel” z 27 XI 2000 r., s. 17.
19 M. C l e m e n s, Amtsmissbrauch und Koruption. Strukture In Deutschland Ost und West, Münster 2000, s. 29-30;
W. B r a n d t, Erinnerungen…, s. 291. O innym wypadku sygnalizował też Willy Brandt.
16
17
304
Po wyborach z września 1969 r. doszło do utworzenia pierwszej w historii Republiki Federalnej Niemiec koalicji socjalliberalnej, na której czele stanął Willy Brandt. Miała ona małą
przewagę w parlamencie 12 głosów, z czego trzech prawicowych posłów FDP było przeciwnych tej koalicji. Głosowali oni przeciw kandydaturze Willy Brandta na kanclerza, który ostatecznie wybrany został niewielką większością głosów20. Zapowiadało to trudne rządy, tym
bardziej, że koalicja zamierzała zaktywizować politykę wschodnią, w tym tzw. politykę niemiecką, co mogło nie przysporzyć jej zwolenników.
Pracę swoją oparłam na niemieckojęzycznych dokumentach21 oraz literaturze przedmiotu22. Wykorzystałam ponadto memuarystykę23, w tym wspomnienia dwóch głównych konkurentów tegoż głosowania, kanclerza Willy Brandta oraz przywódcy opozycji Rainera Barzela.
Skorzystałam ponadto z wybranych numerów czasopisma „Der Spiegel”.
Radość wśród koalicji, smutek i szok w szeregach opozycji. Przewodniczący Rainer Barzel
początkowo kiwał niedowierzająco głową, po chwili zaś pogratulował kanclerzowi. Rząd
przetrwał, ale było to pyrrusowe zwycięstwo, złudne wrażenie, że koalicja nie straciła większości. Przywódcy opozycji zależało na rewanżu, na pokazaniu, że Willy Brandt również nie
posiadał większości. Okazją było głosowanie nad budżetem z 28 IV 1972 r. Wynik 247 do
247, przy jednym głosie wstrzymującym, oznaczał pat w Bundestagu i wcześniejsze wybory.
Pod znakiem zapytania stanęła również sprawa ratyfikacji układów wschodnich24.
Sam Julius Steiner miał bardzo ciekawą przeszłość. W młodości odbywał nowicjat w klasztorze franciszkańskim w Sigmaringen, potem pracował w urzędzie finansowym, a w końcu
związał się z CDU. Praktycznie od zawsze miał kontakty z tajnymi służbami. W okresie okupacji z francuskim wywiadem, potem z służbą wywiadowczą RFN oraz Sowietami. Tych
ostatnich informował o sprawach wewnętrznych CDU. Jak podał w rozmowie z prasą od
przełomu 1972 i 1973 r. był podwójnym agentem. Pracował dla Bonn i Berlina Wschodniego25. W latach 90. szef wywiadu Niemieckiej Republiki Demokratycznej, Markus Wolf potwierdził, iż Steiner był nieoficjalnym współpracownikiem Urzędu Bezpieczeństwa NRD.
Sprawa wotum zajmowała nie tylko parlament, ale i społeczeństwo zachodnioniemieckie.
Wielu ludzi wyszło na ulicę, by zamanifestować swoją sympatię dla Willy Brandta. W licznych
zakładach odbyły się strajki ostrzegawcze, a w razie obalenia rządu zapowiadano, że dojdzie
do strajku generalnego. Miały miejsce różne incydenty wobec czołowych polityków chadecji,
jak na przykład obrzucenie jajami Rainera Barzela i jego rodzinę. Kanclerz uzyskał ponadto
A. B a r i n g, M. G ö r t e m a k e r, op. cit., s. 192.
Dokumentation zur Deutschlandfrage in Verbindung mit der Ostpolitik, Hauptband VII; Chronik der Ereignisse von Januar 1971 bis zum Inkrafttreten der Ostverträge im Juni 1972, red. H. von S i e g l e r, Bonn-Wien-Zürich 1972; Bundeskanzler Brandt. Reden und Interviews (II), wyd. Presse- und Informationsamt der Bundesregierung, Bayreuth 1973;
Chronik. Debatten-Gesetze-Kommentare. Deutscher Bundestag 1969-1972. Legislaturperiode. Eine Dokumentation, wyd. Presseund…, b.m.r.w.
22 A. B a r i n g, M. G ö r t e m a k e r, Machtwechsel. Die Ära Brandt-Scheel, Berlin 1982; A. T i g g e m a n n, CDUCSU und die Ost- und Deutschlandpolitik 1969-1972 zur „Innenpolitik der Aussenpolitik der ersten Regierung Brandt/Scheel,
Frankfurt am Main 1998; A. G r a u, Die Reaktion der CDU/CSU – Opposition auf die Ost- und Deutschlandpolitik der
sozial-liberalen Koalition 1969-1973, Düsseldorf 2005.
23 W. B r a n d t, Begegnungen und Einsichten. Die Jahre 1960-1975, Hamburg 1976; R. B a r z e l, Auf dem Drehtseil,
München-Zürich 1978; R. von W e i z s ä c k e r, Vier Zeiten. Erinnerungen, Berlin 1997; R. B a r z e l, Die Tür blieb
offen: mein persönlicher Bericht über Ostverträge, Mißtrauenwotum, Kanzlersturz, Bonn 1998; W. B r a n d t, Erinnerungen,
Berlin–München 2002.
24 Układy ratyfikowane zostały 17 V 1972 r. głosami SPD i FDP. Zdecydowana większość deputowanych
CDU/CSU wstrzymała się od głosu.
25 „Der Spiegel” z 4 i 11 VI 1973 r., s. 24-29.
20
21
305
poparcie części mediów, które ochrzciły działania opozycji mianem „puczu”. W dniu głosowania całe społeczeństwo czekało z napięciem na wyniki26.
W maju 1978 r., tuż po opublikowaniu wspomnień Rainera Barzel Auf dem Drehtseil oraz
wzmiance o możliwości, że to kobieta mogła przeciw niemu głosować, na łamach tygodnika
„Der Spiegel” ukazał się artykuł27. Stwierdzono w nim, że to posłanka CSU – Ingeborg Geisendörfer była kolejną osobą głosującą w 1972 r. przeciw wotum nieufności. Tzw. Glöcknerin
von Bonn28, była znaną w kraju protestantką, zwolenniczką układów wschodnich, w tym pojednania polsko-niemieckiego. Wbrew części swojej partii nie głosowała przeciw układom
wschodnim29. W rozmowie dla „Der Spiegel” stwierdziła, iż głosowała w 1972 r. za przewodniczącym Rainerem Barzelem i zawsze oficjalnie będzie tak twierdziła. Dodała jednak, że
nie uwłaczałoby czyjejkolwiek czci, gdyby ktoś nie głosował za szefem frakcji parlamentarnej
chadecji. Również teraz była przekonana, że nie byłby on wtedy w stanie rządzić z powodu
zbyt małej i niepewnej większości w Bundestagu. Jednoznacznych dowodów, że głosowała
przeciw wotum nieufności nie znaleziono.
W Republice Federalnej Niemiec dwa razy, na poziomie federalnym, skorzystano z art. 67
Ustawy Zasadniczej30, który mówił właśnie o konstruktywnym wotum nieufności. Na poziomie landów było tych razy więcej31.
Swój referat poświęciłam pierwszemu z tych przypadków, który miał miejsce w 1972 r. Do
drugiego głosowania doszło w 1982 r. i zakończyło się ono zastąpieniem na stanowisku kanclerza Helmuta Schmidta przez Helmuta Kohla.
Wiosną 1973 r. pojawiły się informacje, jakoby jednym z owych dezerterów był Julius Steiner. Potwierdził on ten fakt w rozmowie w biurze redakcji czasopisma „Der Spiegel”, co
zostało następnie opublikowane 4 VI 1973 r. Do głosowania przeciw przewodniczącemu
CDU skłoniły go ponoć przyczyny polityczne, a w żadnym wypadku materialne. Uważał, że
Barzel nie nadawał się do rządzenia, a on zdążył poznać jego słabości32. W końcu jednak
Steiner przyznał się, że zapłacono mu za głosowanie przeciw wotum. Pieniądze, 50 tys. DM,
otrzymać miał od przewodniczącego frakcji parlamentarnej SPD - Karla Wienanda. Do wyjaśnienia sprawy kupna głosów powołana została 15 VI 1973 r. komisja śledcza w Bundestagu33. W jej skład wchodziło 9 członków (4 z SPD, 4 z CDU/CSU, 1 z FDP), a przewodniczącym został profesor Friedrich Schäfer z SPD. W sprawie afery Steinera, zwanej też aferą
Wienanda komisja ustaliła, że spotkanie obu polityków zorganizował w marcu 1972 r. poseł
SPD Hans-Joachim Baeuchle. W czasie rozmowy, według świadków, miało dojść do zaoferowania pieniędzy, w zamian za poparcie rządu. Karl Wienand wszystkiemu zaprzeczył, uzy-
26 W. B r a n d t, Begegnungen…, s. 568-569; A. B a r i n g, M. G ö r t e m a k e r, op. cit., s. 417-418; M. R u p p s,
Troika wider Willen. Wie Brandt, Wehner und Schmidt die Republik regierten, Berlin 2004, s. 184; R. B a r z e l, Die Tür…,
s. 98.
27 „Der Spiegel“ z 29 V 1978 r., s. 31-32.
28 Glöckner – dzwonnik.
29 Była również bliską współpracownicą Gerharda Schrödera, przeciwnika Rainera Barzela we frakcji.
30 Artykuł 67 Ustawy Zasadniczej RFN mówił, co następuje:
(1) „Der Bundestag kann dem Bundeskanzler das Mißtrauen nur dadurch aussprechen, daß er mit der Mehrheit seiner Mitglieder einen Nachfolger wählt und den Bundespräsidenten ersucht, den Bundeskanzler zu entlassen.
Der Bundespräsident muß dem Ersuchen entsprechen und den Gewählten ernennen.
(2) Zwischen dem Antrage und der Wahl müssen achtundvierzig Stunden liegen”.
31 M.in. w landach: Nordrhein-Westfalen w latach 1956 i 1966 i Niedersachsen – 1988.
32 „Der Spiegel“ z 4 VI 1972 r., s. 24-29.
33 M. C l e m e n s, op. cit., s. 139.
306
skał przy tym poparcie swojej partii i Herberta Wehnera, szarej eminencji SPD, którego był
prawą ręką34. Potwierdzenie faktu korupcji politycznej rzuciłyby cień na całą partię.
Wracając jednak do głównego wątku. Dla wszystkich było jasne, że Rainer Barzel przegrał
głosami pochodzącymi z szeregów unii, tj. własnych szeregów. Od razu pojawiły się spekulacje, kto i dlaczego zdradził. Oficjalnie CDU/CSU zrezygnowało ze śledztwa, nieoficjalnie
jednak na pewno szukano winnych. Podejrzenia padły między innymi na sympatyzującego z
Ostpolitik – Willego Brandta i Ernsta Majonica. Zostały one jednak szybko zdementowane.
Sam Rainer Barzel napisał w swoich wspomnieniach wydanych w 1978 r., że troje mężczyzn i
kobiet zadecydowało o historii. Według niego nie były to przypadkowe czy nieprzemyślane
ucieczki, ale zadziałały tu „inne” siły35.
Wspomniani trzej politycy z FDP, przeciwni nowemu kursowi partii, przeszli do opozycji
CDU/CSU ostatecznie na jesieni 1970 r. Byli to były przewodniczący FDP: Erich Mende
oraz Siegfried Zoglmann i Heinz Starke. Wszyscy oni pochodzili ze Śląska, byli oficerami
Wehrmachtu, uczestnikami II wojny światowej oraz narodowymi liberałami36. Z ich odejściem z koalicji stosunek głosów w Bundestagu wynosił 251 do 246.
Z szeregów opozycji głos zabrali dawaj posłowie były chadecki minister spraw zagranicznych Gerhard Schröder i Richard von Weizsäcker. Pierwszy z nich odniósł się do polityki
wschodniej rządu i treści układów ze Związkiem Radzieckim i Polską. Drugi, będący w istocie
przeciwnikiem złożenia wniosku o wotum nieufności, nawiązał w swoim wystąpieniu do słów
Waltera Scheela. Stwierdził, iż nie można wydawać etycznych wyroków w sytuacji, gdy mamy
do czynienia z zgodnymi z konstytucją działaniami. Dodał ponadto, iż nie można prowadzić
polityki zagranicznej z poparciem połowy Bundestagu, a przeciw drugiej. Działania te wszak
wymagały, jego zdaniem, współpracy i rozmów.
W czasie posiedzenia głos zabrał również kanclerz – Willy Brandt. W tych trudnych chwilach odniósł się do swojego głównego zadania, czyli polityki wschodniej. Zwrócił uwagę na
sukcesy na wspomnianym polu, w tym na dopiero co uzgodniony „układ komunikacyjny”
między dwoma państwami niemieckimi37. Na zakończenie wyraził przekonanie, iż po dzisiejszym głosowaniu będzie nadal rządził. Równocześnie premier powtórzył propozycję podjęcia
rozmów i współpracy między rządem i opozycją na płaszczyźnie polityki zagranicznej, europejskiej i niemieckiej oraz w sferze finansów państwa. Wystąpienie zakończył słowami: „Co
nam pozostaje, Panie i Panowie, to – cytując Kanta – spełnić teraz nasz przeklęty obowiązek i
powinność”38.
Zgodnie z Ustawą Zasadniczą Republiki Federalnej Niemiec głosowanie nad wnioskiem o
konstruktywne wotum nieufności mogło nastąpić dopiero po 48 godzinach. Był to czas na
przemyślenia dla posłów oraz na działania rządu celem odzyskania większości parlamentarnej.
Rząd Willy Brandta przystąpił z jednej strony do ustalenia taktyki głosowania, z drugiej zaś do
próby odzyskania własnych posłów popierających teraz opozycję. Za taktykę SPD odpowiadał przewodniczący tejże frakcji parlamentarnej Herbert Wehner. On to zobowiązał posłów
koalicji do nie uczestniczenia w głosowaniu. Miało to zagwarantować dyscyplinę we własnych
szeregach i zapobiec ewentualnym dezercjom, co było wszak możliwe przy tajnym głosowaniu. Zgodnie z konstytucją nie można było zakazać posłowi głosować, dlatego zastosowano
C. M e y e r, Herbert Wehner. Biographie, München 2006, s. 381-384.
R. B a r z e l, Auf dem..., s. 60.
36 Ibidem, s. 397-398.
37 Układ komunikacyjny podpisany został 26 V 1972 r. (parafowany 12 V w przededniu ratyfikacji układów wschodnich), a ratyfikowany 17 X 1972 r. Wprowadził wiele praktycznych ułatwień w podróżach między RFN a NRD.
38 Dokumentation…, dok. nr 2645, s. 573-583; Bundeskanzler…, s. 207-212; Chronik…, s. 195-198.
34
35
307
swego rodzaju przymus moralny. Poseł mógł zagłosować nad wotum, ale sam przyklejał sobie etykietę ewentualnego zdrajcy. Było to wyraźne nagięcie prawa. Taktykę tę wzbogacili
posłowie FDP, uznając że część „pewnych” osób z ich szeregów powinna zagłosować. Chodziło o zmniejszenie oddźwięku dezercji, o których było wiadomo że nastąpią oraz, co ważniejsze, o utrudnienie późniejszego zrekonstruowania głosowania. Do tego też zmierzał Herbert Wehner, który tak wypowiedział się o przebiegu głosowania: „Kto będzie chciał wziąć
udział w głosowaniu, pójdzie zagłosować. Kto nie będzie chciał, nie będzie musiał/potrzebował. Ale ten kto pójdzie, nie będzie wcale musiał zagłosować za wotum nieufności”39.
Celem taktyki koalicji było więc zdyscyplinowanie własnych szeregów oraz ułatwienie
ukrycia się ewentualnych dezerterów z CDU/CSU. Złożony jeszcze tego samego dnia wniosek zawierał oprócz wyrażenia nieufności wobec kanclerza Willy Brandta również nazwisko
kontrkandydata, czyli Rainera Barzela. Do wniosku dołączone było uzasadnienie, w którym
opozycja krytykowała politykę zagraniczną gabinetu oraz układy wschodnie. Zarzuciła, iż
polityka rządu zamyka tzw. kwestię niemiecką, zagraża prawu do samostanowienia oraz stwarza fakty dokonane przed podpisaniem układu pokojowego.
Sformułowano pięć koniecznych sprostowań do układów: winny one służyć powstaniu
modus vivendi, czyli układu tymczasowego; nie mogą uprzedzać traktatu pokojowego, czy tworzyć podstaw prawnych dla obecnie istniejących granic; nie mogą przesądzić kwestii niemieckiej czy zagrozić prawu do samostanowienia oraz stać w sprzeczności z pokojową polityką
jedności Niemiec; nie mogą naruszać integracji z Zachodem oraz winny sprzyjać postępowi w
swobodnej wymianie ludzi, myśli i informacji40.
39
40
O taktyce rządu: A. B a r i n g, M. G ö r t e m a k e r, op. cit., s. 411; C. M e y e r, op. cit., s. 380.
Dokumentation…, dok. nr 2641, s. 561.
308

Podobne dokumenty