Magazyn - Voestalpine

Transkrypt

Magazyn - Voestalpine
P
rzyszłość
Bierzemy przyszłość w swoje ręce!
Energia –
siła napędowa
Innowacje napędzają
lepszą przyszłość
Gdyby pociągi
mogły latać
Szwajcarski projekt Clip-Air
doda pociągom skrzydeł
Muzea przyszłości
Wiedza może zachwycać
voestalpine AG
voestalpine-Strasse 1
4020 Linz, Austria
T. +43/50304/15-0
F. +43/50304/55-0
www.voestalpine.com
www.voestalpine.com
Wydanie 02, 2014
magazyn voestalpine
Section
Śmiałym szczęście sprzyja
Drodzy Czytelnicy,
z pewnością znacie to miłe uczucie, gdy coś Wam
się udaje – zrobić, albo, dokładniej rzecz ujmu­
jąc, stworzyć. „Śmiałym szczęście sprzyja”, jak
to kiedyś celnie ujął rzymski myśliciel Cyceron.
Zmienianie świata daje poczucie szczęścia. Weź­
my na przykład innowacje i wynalazki: sprawiają
one, że Ziemia nie tylko się kręci, lecz również,
że świat porusza się naprzód. I to zarówno dzięki
majsterkowaniu w domowym zaciszu jak i przeło­
mowym odkryciom w laboratoriach.
Jako koncern technologiczny produkujący dobra
przemysłowe z wytwarzanej przez siebie stali, do­
brze wiemy, co to znaczy. Nasze nowe produkty
i usługi – na przykład specjalistyczne, wyjątkowo
lekkie i niezawodne części dla przemysłu motory­
zacyjnego – wprawiają świat w ruch i zmieniają
go. Dbamy też o to, by światu nie zabrakło ener­
gii – o czym świadczą dostarczane przez nas wy­
sokowydajne komponenty dla elektrowni. W ten
sposób już dziś bierzemy przyszłość w swoje ręce.
„Ciekawość to podstawa współczesnego świata” –
pisze nasz autor Wolf Lotter. W tym wydaniu ma­
gazynu „Przyszłość” poszukuje on odpowiedzi na
pytanie, skąd czerpiemy impulsy, by wciąż szukać
nowych, lepszych rozwiązań dla naszych codzien­
nych problemów.
Już dziś zadajemy sobie pytanie: w jaki sposób
możemy zagwarantować, że za 20, 30 lat będzie­
my w stanie ogrzać nasze mieszkania i zapewnić
energię potrzebną do funkcjonowania fabryk?
W artykule poświęconym trendom w zakresie
energii, Marq de Villiers odpowiada: dzięki inno­
wacjom. Oznacza to zarówno pozyskiwanie no­
wych źródeł energii, jak też opracowanie nowych
technologii jej wytwarzania i magazynowania.
Tylko w ten sposób przyszłe pokolenia będą mo­
gły prowadzić życie równie wygodne jak nasze.
Do tego potrzebna jest jednak nie tylko energia.
Istotnym warunkiem uczestnictwa w nowocze­
snym świecie jest mobilność. Aby sprawdzić,
jak wygląda mobilność we współczesnych me­
gamiastach, posadziliśmy reporterów za kierow­
nicą w Meksyku, Seulu i Lagos. W artykule
„Na miejsca, gotowi, korek!” relacjonujemy nie
2
tylko co spotkało naszych autorów, lecz również
w jaki sposób miasta te próbują opanować chaos
komunikacyjny. Dzięki temu biorą one przyszłość
w swoje ręce i starają stać się miejscem, w któ­
rym mieszkańcy pragną żyć.
Jak wiadomo, sam dobrobyt ekonomiczny to
o wiele za mało, by można było czuć się szczęśli­
wym. Często najbogatsze narody należą do tych
najmniej zadowolonych z życia – i na odwrót.
Dlatego w Królestwie Bhutanu w centrum wszyst­
kich decyzji politycznych stoi człowiek. Podejście
to nazwano „wskaźnikiem szczęścia narodowego
brutto”, inicjując światową debatę na temat po­
miaru dobrobytu i roli ekonomicznych czynników
dla szczęścia ludzkości. Do tej debaty dołącza­
my i my. W naszym reportażu „Pięć krajów, jedna
przyszłość?” stawiamy dziennikarzom z różnych
zakątków świata pytanie: Jak szczęśliwi są ludzie
w swoich ojczyznach?
Odpowiedzi na nie są równie zróżnicowane, jak
tematyka niniejszego wydania „Przyszłości”.
Mamy nadzieję, że sprawi ono Państwu radość,
a może nawet przyczyni się nieco do osiągnięcia
osobistego szczęścia.
Z poważaniem,
Wolfgang Eder, CEO voestalpine AG
3
Spis treści
Być obecnym
Przewidywać
Zachować ciekawość
10
26
56
Wydanie 02/2014
Kto jest ciekawy świata,
inwestuje w lepszą
przyszłość (str. 14)
Meksyk, Lagos czy Seul:
kto wygra z korkami?
(str. 38)
Mistrzostwa świata
w piłce nożnej i ich
­spuścizna dla kolejnych
pokoleń (str. 72)
O regułach i sukcesie
Sven Gábor Jánszky o osobach przełamujących
schematy myślenia
12
Nasza przyszłość
30
60
Innowacje napędzają lepszą przyszłość
Gwiazda ciekawości
38
Bionika – rozwiązania na wzór natury
Jak naukowcy czerpią inspirację z przyrody
18
Bestseller bez udziału wydawnictwa
Na miejsca, gotowi, korek!
62
Wieczorna godzina szczytu w Meksyku,
Lagos i Seulu – relacje naszych reporterów
Pęd do wiedzy i ciekawość to podstawa
współczesnego świata
Nasi współpracownicy
Energia – siła napędowa
Muzea przyszłości
Wiedza może zachwycać
Czego oczekujemy w przyszłości od voestalpine
14
6
Miasto przyszłości
Od zielonej inspiracji do cudu architektury
44
Pięć krajów, jedna przyszłość?
Dlaczego serial HBO zafascynował miliony
widzów
66
Pieniądz to nie wszystko: od produktu krajo­
wego brutto do szczęścia narodowego brutto
Historia sukcesu
Gra o tron
Odurzeni prędkością
Nowości w samochodach Formuły 1
w sezonie 2014
Autorzy tego wydania magazynu
6
Stopka redakcyjna
20
Kto by tylko pomyślał?
Trzech bohaterów: kim chcieli zostać,
a kim dzisiaj są
52
Gdyby pociągi mogły latać
68
Szwajcarski projekt Clip-Air doda
pociągom skrzydeł
Technika bliska ciału
Gdy człowiek pragnie poprawić naturę
72
Fascynacja piłką nożną
Mundial – co się zmieni, co zostanie?
4
5
Stopka redakcyjna
Nasi współpracownicyt
Autorzy
„Przyszłości”
Nasi współpracownicy:
Temu, kto chciałby dowiedzieć się, co wydarzy
się w przyszłości, nie pomoże wpatrywanie się
w kryształową kulę. Jedynie wiedząc, co dzisiaj
dzieje się na świecie, możemy próbować prze­
widzieć, jak będzie wyglądać jutro.
Aby i Wam, drodzy Czytelnicy, przybliżyć infor­
macje na ten temat, zaprosiliśmy do współ­pracy
dziennikarzy z różnych zakątków świata, od
Meksyku, poprzez Koreę Południową, Kanadę, aż
po Nigerię. Na kolejnych stronach chcielibyśmy
przedstawić Wam sylwetki niektórych z autorów
tego wydania „Przyszłości”.
Stopka redakcyjna
WOLF LOTTER
TOLU OGUNLESI
NEEDRUP ZANGPO
Dziennikarz i pisarz (Niemcy)
Wolf Lotter jest pochodzącym z Austrii dzienni­
karzem i pisarzem. Jego najnowsza książka
„­Cywilny kapitalizm. Jednak można inaczej” ­stanowi
apel o ­aktywne i ekonomiczne wdrażanie zasad
gospodarki opartej na wiedzy. Obecnie mieszka
w ­pobliżu Hamburga.
Dziennikarz i bloger (Nigeria)
Tolu Ogunlesi mieszka w Lagos i pisze między
­innymi dla czasopism takich jak „Financial Times”,
„Al Jazeera” oraz „Forbes” oraz dla naszego maga­
zynu „Przyszłość”. Pisze wiersze i powieści.
Dziennikarz (Bhutan)
Redaktor naczelny gazety „Bhutan Observer” dorastał
w wiosce położonej we wschodniej części swojej ojczy­
zny. Obecnie mieszka w stolicy Bhutanu, T
­ himphu,
skąd donosi nam, czy jego rodacy są bardziej
­szczęśliwi niż ludzie z innych regionów świata.
— Strona 38 —
— Strona 44 —
— Strona 14 —
Właściciel materiałów medialnych:
voestalpine AG
voestalpine-Strasse 1
4020 Linz
Wydawca:
Gerhard Kürner
Redaktor naczelny:
Maria Reibenberger
T. +43/50304/15-5432
[email protected]
Koncepcja, redakcja i projekt:
Commandante Berlin GmbH
Właściciel: Toni Kappesz
Schröderstrasse 11
10115 Berlin
Tłumaczenie:
Audi Akademie GmbH, Ingolstadt
Druk:
ANNE KAMMERZELT
MARQ DE VILLIERS
JOÃO ANZOLIN
Specjalistka ds. komunikacji (Niemcy)
Anne Kammerzelt mieszka w Berlinie i pracuje tam
jako specjalistka ds. komunikacji oraz niezależna
dziennikarka. Wspólnie z geografem i dziennika­
rzem, André Uhlem, zredagowali dla naszego czaso­
pisma artykuł pt.: „Miasto przyszłości”.
Dziennikarz i pisarz (Kanada)
Marq de Villiers to dziennikarz o bogatym
doświadczeniu, który relacjonował z wielu
części świata, zwłaszcza z Afryki i z byłego ZSRR.
Jest ­autorem 14 książek, dotyczących Afryki oraz
historii naturalnej.
Dziennikarz (Brazylia)
Dziennikarz João Anzolin urodził się w 1981 r.
w Kurytybie na południu Brazylii. Pisze przeważnie
o muzyce, kulturze i mediach oraz dla nas – jako
prawdziwy Brazylijczyk (i miłośnik futbolu) –
o mistrzostwach świata w piłce nożnej.
— Strona 26 —
— Strona 30 —
— Strona 72 —
Kontext Druckerei GmbH, Linz
6
7
Section
Być obecnym
Dać ludziom stabilność bezpieczeństwa
Dzięki naszej zdecentralizowanej strukturze możemy sprawniej działać
i ­szybciej reagować, dzięki czemu jesteśmy dostępni dla wszystkich naszych
grup docelowych i staramy się zaspakajać ich potrzeby z możliwie największą
elastycznością i dynamizmem. Analizujemy problemy od samych źródeł i nie
poddajemy się, ponieważ warto walczyć o przyszłość.
10
O regułach i sukcesie
Sven Gábor Jánszky o osobach
przełamujących schematy myślenia
12
Nasza przyszłość
Czego oczekujemy w przyszłości
od voestalpine
14
Gwiazda ciekawości
Pęd do wiedzy i ciekawość to podstawa
współczesnego świata
18
Bestseller bez udziału wydawnictwa
Historia sukcesu
20
Kto by tylko pomyślał?
Trzech bohaterów:
kim chcieli zostać, a kim dzisiaj są
8
9
Być obecnym
Być obecnym
O regułach
i sukcesie
Kim jest wizjoner?
Jest to osoba, która wywraca do góry
nogami cały rynek lub jakiś jego
segment. W każdej branży obowią­
zują swego rodzaju zasady, często
niepisane, które są przestrzegane
przez wszystkich. Kto je łamie i osią­
ga przy tym sukces, jest prawdziwym
wizjonerem.
Tekst Björn Lüdtke
Sven Gábor Jánszky o osobach
przełamujących schematy myślenia
Sven Gábor Jánszky
10
W tym momencie Jánszky zaczął się
zastanawiać, co tak naprawdę chciałby
zrobić ze swoim życiem. Wniosek, do
Łamanie zasad
­rozpoczyna się
w ­naszej głowie
którego doszedł, nie miał nic wspól­
nego z dziennikarstwem, pieniędzmi
czy dążeniem do bezpiecznej przyszło­
ści. Odpowiedź brzmiała: otaczać się
interesującymi ludźmi. Wtedy założył
instytut badania trendów rynkowych
2b AHEAD, w którym naukowcy i do­
radcy strategiczni mają na celu tworze­
nie nowych modeli rozwoju dla firm.
Rozmawiamy ze Svenem Gáborem
Jánszkym o ludziach łamiących obo­
wiązujące zasady – a także o tym, czy
tego można się nauczyć.
© 2b AHEAD ThinkTank
W
swojej książce „Rulebreaker –
Wie Menschen denken,
deren Ideen die Welt verän­
dern” („Wizjonerzy. Jak myślą ludzie,
których idee zmieniają świat”), Sven
Gábor Jánszky zajmuje się ludźmi,
których pomysły zmieniają przyszłość
całych branż. I nawet jeśli autor sam
nie uważa się za taką osobę, to w jego
życiorysie również możemy znaleźć ce­
chę typową dla ludzi przecierających
nowe ścieżki – a mianowicie moment
pewnego przełomu.
Z wykształcenia Jánszky jest dzien­
nikarzem. Już w wieku 28 lat stanął
przed kolejnym etapem w swojej ka­
rierze: miał szansę objąć stanowisko
dyrektora programowego u najważniej­
szego niemieckiego nadawcy telewizyj­
nego – ARD. W dziale kadr dano mu
jednak do zrozumienia, że aby było
to możliwe, trzeba mieć ukończone
co najmniej 45 lat. Ponieważ nie miał
ochoty czekać 17 lat na posadę, od
ręki złożył wypowiedzenie.
Może pan podać jakiś przykład?
Tak, armator Horst Rahe. W 1972 r.
zgłosił się do niego pewien Amery­
kanin i zaproponował mu, aby wspól­
nie otworzyli firmę oferującą rejsy
dalekomorskie. Zapewniał, że w Sta­
nach Zjednoczonych jest ogromny ry­
nek na tego rodzaju usługi. W ­branży
­obowiązywały wtedy trzy niepisane
zasady: takie rejsy były po pierwsze
bardzo ekskluzywne, po drugie –
kosztowne, a po trzecie obowiązywa­
ła na nich wyjątkowo rygorystyczna
etykieta. Bez smokingu albo przynaj­
mniej krawata nie było wstępu na
pokład. Rahe zasięgnął opinii w swo­
im banku, ale tam odradzono mu ten
biznes tłumacząc to zbyt wysokim
ryzykiem.
Jakiś czas później Amerykanin Ted
Arison założył linie Carnival Cruise
Lines, które zrywały z obowiązującymi
zasadami i stały się największymi wy­
cieczkowymi liniami dalekomorskimi
świata. Od tego czasu Rahe nosił w so­
bie traumę. Ale 20 lat później otrzymał
drugą szansę i przeniósł nową koncep­
cję rejsów wycieczkowych na rynek
niemiecki, na którym nadal obowiązy­
wały dawne, sztywne zasady. Założył
linie Aida Cruises.
W branży uważano go za szaleńca.
Dwukrotnie znajdował się na skraju
bankructwa, ale się nie poddawał
i świadomie łamał reguły, w które
wierzyli wszyscy inni. Z perspekty­
wy czasu można stwierdzić, że Ari­
son i Rahe przewrócili branżę do
góry nogami. Konkurencja praktycz­
nie przestała istnieć. Teraz na ryn­
ku obecne są wyłącznie klubowe
statki wycieczkowe.
Czy takie przełomy można zaobserwo­
wać tylko z perspektywy czasu, czy też
można je przewidzieć?
Oczywiście nie ma na to żadnej gwa­
rancji, nikt z nas nie jest jasnowi­
dzem. Rozpoznawanie trendów polega
na regularnym porównywaniu głów­
nych graczy w branży i wypytywaniu
ich o realizowane w danej chwili inwe­
stycje. Dysponując takimi informacja­
mi, mogę prognozować, co się będzie
działo w branży w ciągu następnych
dziesięciu lat.
Dla przykładu, jeżeli chodzi o branże
związane ze zdrowiem można prze­
widzieć, że wkrótce nastąpi przełom.
Dziś uznaje się za kluczową zasadę, że
człowiek nie może sam poprawiać swo­
jego ciała, na przykład lekami. Tylko
w przypadku, gdy dojdzie do uszko­
dzenia ciała możliwa jest interwencja
medyczna.
Spodziewamy się, że w przyszłości bę­
dziemy otrzymywać następujący wynik
analiz: „Twój stopień zachorowania wy­
nosi dziś 20 procent. Jeżeli weźmiesz
taki a taki lekt, jutro będziesz chory
tylko w 15 procentach.”
Dlatego rodzi się pytanie, kto będzie
w przyszłości tym się zajmował i tym
samym na tym zarabiał. Tak jak do­
tychczas lekarze? A może przemysł
farmaceutyczny? Czy też koncerny pro­
dukujące suplementy diety?
się po prostu o jeden raz więcej. Jed­
nak taki obraz to za mało, by w pełni
opisać wizjonerów. Oni tyle razy zde­
rzają się ze ścianą, aż ta się w końcu
zawali.
Czy taka wiedza może mnie choć tro­
chę przybliżyć do osobistego sukcesu?
Aby zostać wizjonerem, niewątpliwie
dobrze jest wykazywać się wspomnia­
ną wyżej arogancją. To z jednej strony.
Z drugiej możliwy jest też określony
trening, aby nauczyć się konstruktyw­
nie zmieniać schematy myślenia. Naj­
pierw muszę zidentyfikować te wzory
i zasady, wśród których żyję i pracuję,
by później móc całkowicie świadomie
je łamać.
Nie trzeba od razu zaczynać od całej
branży, raczej od własnego życia i spo­
sobu myślenia. Nieprzerwanie jeździ­
my w te same miejsca na urlop, od­
wiedzamy te same restauracje, rozkład
naszego dnia jest taki sam. Od tego
można zacząć i próbować wprowadzać
kolejne nowości. Najważniejszy jest ten
pierwszy krok: łamanie zasad rozpo­
czyna się w naszej głowie.
Sven Gábor Jánszky – „Rulebreaker”.
Opublikowano w wydawnictwie
Goldegg Verlag
Czy każdy może wytyczać nowe
ścieżki?
Na to pytanie nie ma prostej odpo­
wiedzi. Ludzie, których poznałem, do
pewnego stopnia różnią się charakte­
rem od innych. Po pierwsze maja jakąś
wizję i wierzą, że jest ona właściwa
bez względu na to, co robią inni lub
twierdzą badacze rynku. Jest w tym
jakaś zdrowa arogancja, gotowość na
postępowanie zgodnie z mottem „ja
wiem lepiej”.
Po drugie ludzie ci są niesamowicie
konsekwentni. My, badacze trendów
mówimy, że kto zderza się ze ścianą,
ten musi się podnieść, a ci, którzy
odnoszą największe sukcesy, podnoszą
11
Być obecnym
Być obecnym
Nasza przyszłość
CELINA I NICLAS BAUMGARTNER (10/8)
Uczniowie
Rohrendorf bei Krems, Austria
Teksty Björn Lüdtke Zdjęcia Haruka Sasaki, Werner Jäger, Louise te Poele, Kristy Fertig
„Ucz się dla lepszej przyszłości!”
Czego oczekujemy w przyszłości od voestalpine
1 Co chciałbyś, aby wydarzyło się w twoim życiu w przyszłości?
2 Czy chciałbyś wiedzieć, jak potoczy się twoje życie?
3 Czy jest wynalazek, który w szczególności chciałbyś, by wynaleziono?
4 Co w twoim życiu prawdopodobnie zmieni się na lepsze?
5 Co nie powinno się zmienić w przyszłości?
6 Gdybyś mógł wsiąść do wehikułu czasu , co zabrałbyś ze sobą w przyszłość?
1. C Chciałabym zostać nauczycielką lub policjantką.
N Chciałbym zostać zawodowym piłkarzem jak David
­Alaba. 2. C i N Tak. 3. C Chciałabym, by w przyszłości
dziewczęta od 14 roku życia mogły grać w męskich dru­
żynach piłkarskich. N Powinno się znieść pracę dzieci
w biednych krajach. 4. C i N Dużo się zmieni jak skończy­
my ­szkołę. 5. C i N Nasza rodzina. 6. C Moich rodziców,
czekoladę i odtwarzacz DVD. N Moich rodziców i koszulkę
zespołu FC Bayern z piłką.
MASAE YUMINAMOCHI (16)
Licealistka
Nagano, Japonia
„Być szczęśliwą”
1. Moim marzeniem jest znalezienie pracy, którą będę lu­
bić. Chcę być bogata. Chciałabym robić coś pożytecznego.
2. Nie. Wierzę, że całe życie jest przede mną i chcę czekać
na bieg wydarzeń. 3. Fajnie byłoby mieć urządzenie, które
czyta myśli innych osób. 4. Mój wygląd. Chciałabym mieć
zgrabną figurę i dużo ubrań. 5. Pacyfizm 6. Mnóstwo tuczą­
cych przekąsek. Być może w przyszłości będzie tylko zdro­
we jedzenie bez żadnego smaku.
KYLEY BAKKER (25)
Studentka
Amersfoort, Holandia
„Lepsze jutro nigdy nie nastąpi,
jeśli zawsze będziesz myślał
o tym, co było wczoraj”
1. Chcę zwiedzić świat 2. Nie, ponieważ gdybym wiedzia­
ła, co uda mi się osiągnąć, a co nie. Zniechęciłoby mnie
to do realizacji celów. 3. Teleportacja. 4. Możliwości pracy.
5. Środowiska naturalne oraz bogactwo kultur na świecie
6. Aparat fotograficzny.
12
KRISTY FERTIG (42)
Zasoby ludzkie
Cheyenne, Wyoming, USA
„Żyj i działaj z większym rozmachem i kochaj bardziej niż dziś”
1. Chcę żyć tak długo, by doczekać wnuków. Chcę mieć
domek nad jeziorem i łódź. Chciałabym mieć pracę z moż­
liwością awansu. 2. Nie, tak będzie ciekawiej. 3. Chcę
mieć robota Rozi (jak u Jetsonów), który będzie sprzątał
i gotował, żebym miałą więcej czasu na zabawę z dziećmi.
Dzieciom poświęca się niewiele czasu. Zamiast sprzątać,
powinno się spędzać czas z dziećmi. 4. Wszystko, co wiąże
się z postępem technologicznym. Nie sądzę jednak, żeby
produkty w przyszłości miały równie dobrą jakość jak dzi­
siaj. 5. ­Kontakty z innymi. Myślę, że ludzie oddalają się od
siebie, a to skutkuje złymi relacjami. 6. Moją rodzinę. Nic
innego się nie liczy.
13
Być obecnym
Gwiazda
ciekawości
Tekst Wolf Lotter
Świat oparty jest na ciekawości.
I każda inwestycja w tej dziedzinie
to inwestycja w lepszą przyszłość.
J
ak wyglądają te momenty, w któ­
rych wszystko ulega zmianie?
Jakim prawom podlegają wy­
darzenia, po których nic nie jest już
takie jak wcześniej? A skoro umiemy
rozpoznawać te momenty, w których
odchodzi stare i przychodzi nowe, to
czy możemy też określić je z góry albo
też obliczyć i przewidzieć, a tym sa­
mym zaplanować?
Te pytania, stawiane wciąż na nowo,
rozpalają naszą ciekawość i fantazję.
A czy jest na nie odpowiedź?
Kto zaczyna jej szukać, może na po­
czątku napotkać pewne niespodzianki.
Kto szuka pewności,
odkrywa świat
i zmienia go w tym
samym momencie
Na przykład takie, jak idee zawarte
w tomiku opublikowanym w 1927 r.
przez wydawnictwo Insel Verlag
w Lipsku. Była to książeczka „Mo­
menty natchnienia, które rozświetliły
historię ludzkości”, znana polskim
czytelnikom pod tytułem „Gwiazdy
ludzkości”, zawierająca pięć krótkich
opowiadań austriackiego pisarza Ste­
fana Zweiga. Po jego śmierci w 1942 r.
wydawnictwo dodało kolejne opowia­
dania. Wszystkie łączy jedno: opisują
„dramatycznie skumulowane” i „brze­
mienne dla losów świata momenty”,
jak to określa Zweig. Momenty wiel­
kiej doniosłości, a więc wydarzenia
„wyjątkowe w życiu jednostek i historii
świata (…)”, które „niezmiennie świe­
cą, rozpraszając niczym gwiazdy noc
znikomości”.
W pierwszym wydaniu „Gwiazd ludz­
kości” Zweiga poznajemy historię klę­
ski Napoleona pod Waterloo, nieuda­
ną wyprawę Roberta Scotta na biegun
południowy w 1912 r., historię powsta­
nia „Marienbader Elegie” Goethego,
14
kalifornijską gorączkę złota i ułaska­
wienie Fiodora Dostojewskiego, który
skazany na śmierć został w ostatniej
minucie uratowany sprzed plutonu
egzekucyjnego. W rozszerzonym wy­
daniu została jeszcze dodana historia
pierwszego kabla telegraficznego pod
Atlantykiem i podróży Lenina w za­
plombowanym wagonie przez Niemcy
do Finlandii, w celu wywołania w Ro­
sji rewolucji.
Książka sama w sobie stała się „mo­
mentem natchnienia”. Powstała niezli­
czona ilość rozpraw na temat tego dzie­
ła i jego wpływu na czytelników, który
trwa nieprzerwanie do naszych czasów.
Zastanawiając się nad istotą nowości,
ciekawości, można zadać sobie pyta­
nie, dlaczego opowiadania te okazały
się tak ważne. Na pierwszy rzut oka
koncepcja Zweiga wydaje się niezro­
zumiała. Do świadomości starzejącego
się księcia poetów dociera, że nie uda
mu się rozkochać w sobie młodej istoty,
obiektu swych uczuć. Angielski pio­
nier wypraw na biegun południowy
dowiaduje się, że jego najgroźniejszy
konkurent dotarł do celu przed nim.
Co te opowiadania mają ze sobą coś
wspólnego? Na czym polega czar „mo­
mentów natchnienia”?
To odkrycie, wgląd, poznanie.
Niezależnie od tego, gdzie i kiedy
następuje to odkrycie – istotne, że po
nim nic już nie jest takie jak dawniej.
Odkrycie, wgląd, zrozumienie oznacza­
ją zawsze, że rodzi się wiedza – a tym
samym i pewność, że coś jest w na­
szych oczach takie, a nie inne. Taki
jest właściwy sens słowa „wynalazek”:
znajdujemy pewność i przekonanie,
które stają się punktem zwrotnym dla
naszych decyzji. Do tego momentu
jesteśmy niepewni, bezradni, rozdar­
ci, pełni wątpliwości. Po nim panuje
jasność. Kto szuka pewności, odkrywa
świat i zmienia go w tym samym mo­
mencie. Tym samym mamy już dwie
odpowiedzi: „momenty natchnienia” to
momenty zrozumienia, a te nie zawsze
są radosne. Ciekawość pcha nas ku
prawdziwemu życiu, a to nie zawsze
jest usłane różami. Jednakże z każdym
krokiem, z którym odkrywamy nasz
świat i jego tajemnice, rośnie praw­
dopodobieństwo, że na końcu będą
jednak róże. Opłaca się być ciekawym,
nawet jeśli czasami oznacza to ból.
Najwięksi wynalazcy w dziejach ludz­
kości i tak pozostają nieznani. Kto
wynalazł koło? Kto dźwignię? Albo kto
wpadł na taki fantastyczny pomysł, aby
za pomocą obrazów i języka uwiecznić
myśli i wiedzę, zrozumienie i doświad­
czenia? Kto był na tyle odważny, by
ponieść pierwszy ogień?
Według aktualnej wiedzy badaczy
historii miało to miejsce ponad dwa
miliony lat temu. Wyobraźmy sobie
taką scenę: gwałtowna burza z pioru­
nami spotyka jednego a może kilku
z naszych przodków. Bezbronny wobec
potęgi natury jeden z nich postawił so­
bie wyzwanie nie uciec przed jednym
z uderzających piorunów. Może z po­
czątku poniósł go strach, ale musiał go
pokonać, aby wrócić do tego miejsca
i zobaczyć skutek uderzenia pioruna
w drzewo. Co to było? Co można było
zrobić z tym odkryciem? Pozwoliło ono
się ugrzać, osuszyć, a później nawet
Czy wola poznania
jest grzechem?
ugotować pożywienie, co radykalnie
poprawiło szanse przetrwania i rozwój
przodków dzisiejszego człowieka.
Wszystko to stało się po stwierdze­
niu, że ogień jest dla nasz użyteczny.
A to dzięki temu, że jeden człowiek
przełamał ogarniający go strach i wąt­
pił, że ucieczka jest jedyną właściwą
odpowiedzią na uderzenie pioruna.
I to właśnie stało się prawdziwą iskrą
natchnienia.
Długo po tym Platon sprowadził pod­
stawę całego ludzkiego umysłu do
wspólnego mianownika: zdziwienia,
które nazywa „thaumazein”. Zdziwie­
nie to jedna z cudownych ­manifestacji
15
Być obecnym
myślenia. W przeciwieństwie do pra­
wie wszystkich pozostałych procesów
związanych z poznaniem i mózgiem,
które pozostają niewidoczne, zdziwie­
nie można zaobserwować. A najpięk­
niej i najwyraźniej objawia się na
twarzy dziecka.
Staje się to w chwilach, gdy dzieje się
coś interesującego i zarazem zaskakują­
cego, co przejawia się w zmarszczeniu
czoła, pytającym spojrzeniu, a może
XXI wiek będzie
erą wielkich odkryć
szeroko otwartych oczach i przeradza
się z zdziwienie, czyli niejako materiał,
z którego rodzi się ciekawość. Od tej
chwili człowiek pragnie to poznać, zro­
zumieć. Od tej chwili rozpoczyna się
cały proces odkrycia – nieważne, czy
ten ogień po uderzeniu pioruna ma
służyć do przygotowania pożywienia
czy do uwolnienia ludzkości. Zasko­
czenie i zdziwienie to dwie podstawy
myślenia człowieka. Trzecią jest wąt­
pienie, które dla większości z nas nasy­
cone jest negatywnymi skojarzeniami.
I dopiero wątpienie wywołuje niepokój
i zmiany. Kto wątpi, ten kwestionuje
dotychczasowy porządek, więc i konse­
kwencje mogą być nieprzyjemne. Nie
mylmy tego jednak ze zwykłym narze­
kaniem – wielu z nas zdaje się mylić
często te pojęcia. Narzekający demon­
struje swoje niezadowolenie z sytuacji,
ale bez zadawania sobie trudu myśle­
nia i szukania przyczyn. W odróżnie­
niu od niego, osoba trapiona wątpliwo­
ściami pragnie zmiany. Oczywiście, na
pierwszy rzut oka nie widać różnicy,
tym bardziej, że wątpiąc nie od razu
przedstawiamy jak na talerzu cały ar­
senał praktycznych innowacji.
Niestety dokładnie tego oczekują ci,
którzy i tak niczego nie chcą zmie­
nić – w końcu są zadowoleni ze stanu
dzisiejszego i wszystko inne warte jest
w ich oczach tylko pogardy. I to zja­
16
Być obecnym
wisko zakorzenione jest w zbiorowej
pamięci społeczeństwa.
Wszystkie wielkie historie mówią
o tym, że wątpliwości i ciekawość
mogą zostać ukarane. Najpewniej
przez tych, którzy mają władzę. W naj­
bardziej znanej wersji to wygnanie
Adama i Ewy z raju wskutek ciekawo­
ści pierwszych ludzi, którym nie wy­
starczało życie w raju, którego kulisy
były przed nimi na zawsze zakryte.
Chcieli oni wiedzieć, jak smakuje za­
kazany owoc – i do dziś nie ma pięk­
niejszej i bardziej wyrazistej historii
o istocie odkrywania dobra i zła.
Od tego czasu sami musimy tworzyć
nasze „momenty natchnienia” poprzez
wątpliwości i pytania. Na początku
doby oświecenia i nowoczesności
w XVII wieku, kiedy rozum i nauki
przyrodnicze stopniowo i nieprzerwa­
nie wypierały stare przesądy, a także
obawy i niepewność człowieka, wielki
matematyk i filozof Kartezjusz wska­
zał kierunek wędrówki: „Wątpienie
to początek mądrości”. Odnosi się to
do wszystkich i do każdego z osobna.
Jest to niejako ustalona ex post formu­
ła poznania tzw. grzechu pierwszych
ludzi. Interesujące jest w tym samo
słowo „grzech”.
Czy wola poznania jest grzechem?
Każde poznanie, każda nowość niesie
w sobie zalążek rewolucji. „Ciekawość
to pęd do wiedzy – tego nie trzeba
uzasadniać”, stwierdził niegdyś filozof
Konrad Paul Liessmann na łamach
czasopisma ekonomicznego „brand
eins”. Innymi słowy: nikt i nic nie
może powstrzymać ciekawości, a tym
samym zmian. W najlepszym razie
można je zwalczać i opóźniać. A ko­
rzystają z tego oczywiście ci, których
władza może być zagrożona w wyniku
innowacji i przemian. Poznanie, że Zie­
mia obraca się wokoło Słońca, może
tak bardzo zmienić spojrzenie na świat
i jego sprawy, że nic już potem nie
będzie takie samo. W epoce oświece­
nia z pasji poznania uczyniono model
biznesowy. Nazwa epoki oświecenia
doskonale opisuje sytuację, gdy gnani
ciekawością i pełni zdziwienia wymy­
kamy się nocy znikomości.
Taka jest epoka innowacji i wyna­
lazków. Ale nie byłaby ona możliwa
tylko dlatego, że ludzie zaczęli się
dziwić, wątpić, a potem zastanawiać,
jak mogło by być inaczej. Czegoś tu
brak. Chodzi o korzyść. Wynalazki
i innowacje to nie tylko zwykłe zerwa­
nie z istniejącym stanem rzeczy, bo
ktoś się nudził, choć i taki „wątpiący
postęp” może być dobrym motywem,
jak to już w latach 60-tych stwierdziła
psychologia behawioralna. Najważ­
niejszym powodem była jednak i jest
nadzieja, że rozwiązanie jakiegoś
problemu przyczyni się do poprawy
istniejącego stanu rzeczy. Tak też moż­
na rozumieć innowacje. W kontekście
historii wygnania z raju brzmi to nie­
co zuchwale. Ale może Adam i Ewa
nie tylko chcieli mieć wszystko to, co
mogą sobie wyobrazić, lecz także móc
tym swobodnie i według własnego
uznania dysponować. Zaskoczenie,
Spoglądajmy przed
siebie i lekko w górę,
zamiast ze smutkiem
zwieszać głowę
ciekawość i zdziwienie spowodowały,
że w ciągu ostatnich 200 lat średnia
długość ludzkiego życia wydłużyła
się trzykrotnie. Ogromnie wzrósł do­
brobyt. Mimo wszystkich nierozwią­
zanych problemów, sytuacja ludzkości
jest coraz lepsza. Taka jest mechanika
innowacji. Być może funkcjonuje ona
tylko dlatego, że ludzie są ciekawi, ale
ta ciekawość przynosi korzyść innym.
Każda nowa idea poprawia położe­
nie ludzkości. Nawet taka, której nie
podejmujemy albo z której ponownie
rezygnujemy, ponieważ świadomość
możliwej pomyłki sprzyja szukaniu
lepszych rozwiązań.
Dziś często zapominamy o pragma­
tycznych zaletach innowacji. Po części
wynika to z faktu, że od czasów oświe­
cenia trwa nieprzerwana fala wyna­
lazków i w efekcie wielu z nas nawet
się nie zastanawia nad tym, jak nasze
życie można jeszcze w jakikolwiek spo­
sób ulepszyć.
Przez większą część swojej historii
ludzkość żyła w nędzy i niedostatku.
Rozwój społeczny i techniczny oraz
poszukiwanie innowacji i wynalazków
przyczyniły się w kluczowy sposób do
poprawy warunków życia. Austriacki
ekonomista Joseph Schumpeter ukuł
znane pojęcie „twórczej destrukcji”, któ­
rym określa zasadniczy impuls każdej
innowacji: to zniszczenie starego, aby
zrobić miejsce nowemu – przy czym
rachunek zysków i strat jest zawsze
dodatni, więcej powstanie niż ulegnie
zniszczeniu. Jednocześnie Schumpeter
twierdził, że sukces systemów ekono­
micznych i technicznych produkuje
ludzi, dla których jest nie do końca
jasne, że właśnie tym procesom inno­
wacji i przedsiębiorczości zawdzięczają
swój dobrobyt. W bogatych społeczeń­
stwach konsumpcyjnych możemy to
obserwować od dawna. Jak widać, nie
tylko rewolucja pożera własne dzieci –
całość funkcjonuje też w drugą stronę.
Popełniamy błędy. I za dużo narzeka­
my, zamiast konstruktywnie wątpić.
To raczej problem z trawieniem. Z gło­
wą nie ma to nic wspólnego.
Czy mamy już tyle, że nie musimy
nic więcej wynajdywać? Czyżby gwiaz­
da innowacji bledła? Czy może, jak
gwiazdy stała się tak duża, że zapa­
da się pod własnym ciężarem? Bez
obaw. Ludzie nadal będą się dziwić,
będą ciekawi, będą stawiać pytania
i to znacznie więcej niż będzie na nie
odpowiedzi. Niewątpliwie XXI wiek
będzie erą wielkich odkryć, porówny­
walną z rewolucją przemysłową. Musi­
my mieć odwagę, by bez strachu zbli­
żyć się do ognia. Może któregoś dnia
przestaniemy definiować wszystko –
szczególnie przyszłość – w kategoriach
problemu. Technika i postęp nie dadzą
odpowiedzi na wszystkie nasze pyta­
nia, ale z pewnością na wiele. I na
pewno przyczyniają się do tego, że
nadal będziemy uzyskiwać odpowiedzi
na pytania. Tymczasem powinniśmy
się nauczyć korzystać z danego nam
świata z pokorą, nie myląc zadowole­
nia z przesytem.
Po raz pierwszy w historii ludzkości
żyjemy w świecie, w którym różnorod­
ność i obfitość są czymś oczywistym.
W przeciwieństwie do nas, nasi przod­
kowie nie musieli decydować, wybie­
rając z różnorodnych ofert. Dopiero
dziś uczymy się obchodzić ze złożo­
nością i mnogością. To prowadzi do
tego, że coraz więcej ludzi spodziewa
się rozwiązań najlepiej dostosowanych
do swoich oczekiwań, przyczynia­
jąc się do tego, że takie rozwiązania
się pojawiają. Możliwe, że będzie
pojawiać się coraz mniej produktów
masowych. Za to będzie coraz wię­
cej miejsca dla samorealizacji – wy­
nalazków przynoszących odpowiedzi
na nasze osobiste pytania, które na­
uczą nas postrzegać zmiany nie jako
zagrożenie, lecz szanse.
Spoglądajmy przed siebie i lekko
w górę, zamiast ze smutkiem zwieszać
głowę. Na niebie jest wiele gwiazd,
starczy dla wszystkich.
17
Być obecnym
Być obecnym
Bestseller bez
udziału wydawnictwa
Tekst Cássia Martins Zdjęcia Cássia Martins
„Born in Rio”, autor: Cássia Martins
C
o dzieje się, kiedy kobieta-­
bankier z Nowego Jorku
zostawia swoje życie na Man­
hattanie, aby stawić czoła nieznanej
rzeczywistości... w Brazylii? Taką
właśnie historię chciałam opowie­
dzieć. Zdobyłam dyplom z dziedziny
ekonomii oraz uzyskałam tytuł MBA
Uniwersytetu Pensylwania. Zawsze
więc pracowałam w branży finansowej
i w biznesie. Miałam plan, by napisać
książkę, ale wydanie powieści wyda­
wało się prawie jak sen...
No właśnie, prawie. Na szczęście
wszystko uległo zmianie wraz z po­
jawieniem się zjawiska o nazwie
18
Cássia Martins
self-­publishing, czyli wydawania ksią­
żek przez autorów niezależnie od
wydawnictw.
Trzy lata temu zaczęłam pisać po­
wieść, której akcja rozgrywa się w Rio
de Janeiro. W ciągu roku udało mi
się opublikować na całym świecie
moją książkę zatytułowaną Born in
Rio („Urodzona w Rio”), a po uzyska­
niu wielu pozytywnych recenzji, już
w maju ubiegłego roku otrzymałam
przyznawaną w Brazylii międzynaro­
dową nagrodę dziennikarską w dzie­
dzinie literatury.
Born in Rio to opowieść o Ricie Ray,
kobiecie, która zrobiła błyskotliwą
karierę w finansach i która wraca do
Brazylii, by sprawdzić, co skłoniło jej
matkę do wyemigrowania do Stanów
Zjednoczonych z nią jako dzieckiem.
Moim zamysłem było, by dzięki do­
brze „skrojonej” fabule, przeplatanej
wieloma opisami Brazylii, bogatej
­historii i kultury kraju, przenieść czy­
telnika wraz z Ritą w podróż pełną
zaskakujących odkryć.
Wierzyłam w siebie, wierzyłam rów­
nież, że mogę napisać książkę, której
ekscytująca fabuła umożliwi mi prze­
niesienie czytelnika do Brazylii.
Aby napisać powieść Born in Rio, korzy­
stałam nie tylko ze swoich doświadczeń
Wydawca: Niezależna platforma wydawnicza CreateSpace (Independent Publishing Platform)
Historia sukcesu
z czasów dorastania w Stanach Zjedno­
czonych; jako młoda kobieta urodzona
w Brazylii miałam ich ­wiele. Na etapie
wydawania książki uwzględniłam rów­
nież swoje doświadczenie w biznesie.
Ponadto ważna była moja osobista
determinacja, by historia Rity ożyła. Od
początku realizacji projektu zajęłam się
zarówno kreatywnym, jak i menadżer­
skim aspektem książki.
Powieść napisałam w ciągu dziewięciu
miesięcy, a kilka miesięcy później opu­
blikowana została na całym świecie.
Wierzyłam w moją historię. Stałam
się autorką powieści, a jednocześnie
przedsiębiorcą. Na tym właśnie polega
self-publishing.
W przeszłości książki docierały do
czytelników wyłącznie w sposób trady­
cyjny, wydawane przez wydawnictwa
książkowe. W Stanach Zjednoczonych
autorzy musieli korzystać z agentów
wydawcy, którzy prezentowali ich
prace. Jednak nawet po zatrudnieniu
agenta mogło upłynąć jeszcze wiele lat
zanim wydawca podjął decyzję o wy­
daniu książki, o ile w ogóle to nastąpi­
ło. Manuskrypty nieznanych autorów,
zwłaszcza tych, którym nie zależało na
karierze literackiej, prawdopodobnie
nigdy nie ujrzałyby światła dziennego.
Zjawisko self-publi­shingu umożliwiło
wielu osobom zrealizowanie marzeń,
by zostać autorem, którego dzieła są
publikowane. Dzięki temu książki
mogą trafiać do czytelników bez ko­
nieczności akceptacji ze strony wydaw­
nictwa literackiego. Ja na przykład
chciałam, by moja książka dotarła do
możliwie największego grona odbior­
ców, do każdego zakątka świata, w naj­
krótszym możliwym czasie; chciałam
również mieć kontrolę nad jej marke­
tingiem. Moim celem było uzyskanie
wyższego honorarium oraz obniżenie
kosztów. Wszystkie te priorytety udało
mi się osiągnąć, kiedy zdecydowałam
się na opublikowanie mojej książki za
pomocą platformy Amazon dla nieza­
leżnych autorów, mianowicie Create­
Space oraz ­Kindle Direct Publishing.
Kopie fizyczne książki są drukowane
po sprzedaniu (wydruk na życzenie) co
umożliwia obniżenie kosztów magazy­
nowania oraz wysyłki. Wersję elektro­
niczną można nabyć online, dostępna
jest w dowolnym momencie na kompu­
terze lub na czytniku. Ja ustalam cenę,
ale wynagrodzenie otrzymuję wtedy,
gdy moje książki są sprzedawane. Wy­
siłek związany z umieszczeniem książ­
ki na platformie się opłaca.
Często wielkie wydawnictwa „od­
krywają” autorów po tym, jak opubli­
kowali oni swoje dzieła za pomocą
self-publishingu. Przyjrzyjmy się na
przykład ­Darcie Chan, autorce książki
pt. „The Mill ­River Recluse”. Po wie­
lu latach prób, by opublikować swoją
książkę w sposób tradycyjny, Chan
podjęła decyzję o wydaniu jej wyłącz­
nie w formie elektronicznej. Wykupiła
„Wydanie powieści
wydawało się
prawie jak sen”
kilka reklam na stronach z czytnika­
mi ­e -­booków, zleciła również napisa­
nie profesjonalnej recenzji i sprzedała
książkę za zaledwie 99 centów. W cią­
gu kilku miesięcy jej e-book znalazł
się na wielu listach najlepiej sprzeda­
jących się pozycji, obok książek wy­
dawanych w sposób tradycyjny. Chan
podpisała również umowę z dużym
nowojorskim wydawcą na kolejną
powieść. Z drugiej strony znani auto­
rzy utworów wydawanych w sposób
tradycyjny zaczynają interesować się
łączeniem różnych form wydawniczych.
Przykładem może być Bella Andre.
Jej książki wydawane były wcześniej
w sposób tradycyjny, ale ostatnio
­Andre sprzedała wydawcom tylko an­
gielskie prawa do wydruku. Zachowa­
ła prawa do publikacji cyfrowej swoich
utworów, które wydaje elektronicznie
na zasadzie self-publishingu. Dzięki
temu uzyskuje większe zyski, które
­wpływają bezpośrednio na jej konto.
Taka tendencja zyskuje coraz więcej
zwolenników w różnych branżach.
­Self-publishing nie ogranicza się
wyłącznie do książek. Wschodzące
gwiazdy muzyki mogą na przykład
zabłysnąć w serwisie YouTube lub
ich utwory mogą stać się hitami
w ­iTunes – bez wsparcia ze strony
menadżera. Justin Bieber osiągnął
swój pierwszy sukces w ten właśnie
sposób, tak jak i Macklemore – pierw­
szy artysta od roku 1994, który podbił
amerykańskie listy przebojów bez
pomocy znanej wytwórni. Era cyfryza­
cji umożliwiła niezależnym artystom
promocję własnych dokonań oraz
bezpośrednie zaprezentowanie talen­
tu publicz­ności. Dowodem tego jest
rosnąca liczba artystów, których utwo­
ry znajdują się na liście bestsellerów,
a którzy wydają swoje dzieła we wła­
snym zakresie.
Przyszłość self-publishingu zależy od
umiejętności znalezienia przez autora
odpowiedniej niszy, ekspansji na nowe
rynki, angażowania swoich fanów oraz
tworzenia innowacyjnych treści.
Na podstawie własnego doświadcze­
nia stwierdzam, że najlepszym sposo­
bem jest nie tylko działalność polega­
jąca na reklamie oraz angażowaniu
mediów społecznościowych, ale rów­
nież nawiązywanie kontaktów ze
społecznością lokalną. Działania takie
jak udział w spotkaniach związanych
z promocją książki, przynależność do
organizacji zajmujących się kulturą
oraz do instytucji edukacyjnych po­
mogły mi nawiązać osobisty kontakt
z czytelnikami. Zaznaczyłam również
swoją obecność jako autorka i pisar­
ka. Dla mnie sukces oznacza wiarę
we własne możliwości oraz czerpanie
przyjemności z tworzenia powieści za
pomocą stale się rozwijających me­
diów. Celem jest również wywieranie
pozytywnego wpływu na budowanie
więzi z ludźmi oraz tworzenie zrów­
noważonej przyszłości, tak by można
było czerpać inspirację do tworzenia
nowych opowieści.
19
Być obecnym
Kto by tylko
pomyślał?
Teksty Björn Lüdtke Zdjęcia Erik Pendzich, José Ignacio Unanue
© josi/Demotix/Corbis
Wielu z nas już w dzieciństwie wiedziało, kim chce
zostać, gdy dorośnie. Jednak to, kim rzeczywiście
zostaliśmy, to zupełnie inna sprawa. Podobnie jest
w przypadku znanych osobistości. Przyjrzeliśmy się
bliżej, jak przebiegały kariery trzech znanych postaci.
20
Gotowanie zamiast prawa – Gastón Acurio
Gastón Acurio planował pójść w ślady swojego ojca i zrobić karierę w polityce. Podjął więc studia prawnicze, lecz po
­jakimś czasie stwierdził, że woli jednak szkołę gastronomiczną – czym zresztą z początku nie pochwalił się rodzicom.
Dziś ­Gastón Acurio jest jednym z najbardziej znanych Peruwiańczyków i dziś jest właścicielem prawdziwego k
­ ulinarnego
­imperium. Acurio świadomie wykorzystuje swoją pozycję angażując się na rzecz rozwoju Peru. Prowadzi własną szkołę
­gotowania – do chwili obecnej zapewnił perspektywę na lepszą przyszłość aż 80 tysiącom młodych ludzi! Rodzice pewno
mu już dawno wybaczyli jego małe kłamstewko...
21
Być obecnym
22
Z LEWEJ I Z PRAWEJ © Erik Pendzich / Demotix / Corbis
Czerwony dywan zamiast wyrywania zębów – Sofia Vergara
Sofia Vergara zawsze chciała zostać stomatologiem, ale nie udało jej się zrealizować tego marzenia. W wieku 17 lat,
­podczas spaceru po plaży w rodzinnym mieście w Kolumbii, odkryto w niej predyspozycje do wykonywania zawodu
­modelki. Jej ­uroda przyczyniła się też do tego, że już w wieku 18 lat wyszła za mąż i szybko urodziła syna. Jednak m
­ ając
22 lata Sofia rozwiodła się – chciała jeszcze raz spróbować, czy dopisze jej szczęście i rozpoczęła studia s­ tomatologiczne.
Ale i tym ­razem jej talent i uroda wzięły górę: zdecydowała się na wyjazd do Hollywood i przerwała studia. Dlaczego
­zrezygnowała? Perspektywa ogromnych zarobków była zbyt kusząca.
Być obecnym
Z Bollywood do parlamentu – Amitabh Bachchan
Amitabh Bachchan, dziś uchodzący za legendę kina, w młodości był bardzo nieśmiały i miał trudności ze z­ nalezieniem
­pracy. Przezwyciężył jednak swoje słabości i rozpoczął karierę aktorską. W wieku 27 lat, Hindus zagrał w swoim p
­ ierwszym
filmie, by po kilku latach stać się prawdziwą gwiazdą. Potem wszystko zmieniło się w wyniku ciężkiego w
­ ypadku na planie
filmowym. Aktor przeżył, lecz nie udało mu się już powtórzyć wcześniejszych sukcesów. Bachchan nie stracił jednak nadziei.
Zdecydował się na rozpoczęcie kariery politycznej. W wieku 41 lat zdobył miejsce w parlamencie. Na przełomie tysiącleci
udało mu się powrócić na duży ekran.
23
Przewidywać
Tworzyć mobilność i dostarczać energię
Napędzamy rozwój – otwarci na nowości, z ciekawością
badacza spoglądamy daleko w przyszłość; pomysłowość cechuje
nasze produkty i procesy, a także relacje z ludźmi.
Nic nie jest tak dobre, by nie wymagało dalszego ulepszania.
26
Miasto przyszłości
Od zielonej inspiracji do cudu architektury
30
Energia – siła napędowa
Innowacje napędzają lepszą przyszłość
38
Na miejsca, gotowi, korek!
Wieczorna godzina szczytu w Meksyku,
Lagos i Seulu – relacje naszych reporterów
44
Pięć krajów, jedna przyszłość?
Pieniądz to nie wszystko: od produktu krajowego brutto
do szczęścia narodowego brutto
52
Gdyby pociągi mogły latać
Szwajcarski projekt Clip-Air doda pociągom skrzydeł
24
25
Przewidywać
Przewidywać
Miasto
przyszłości
Ekologiczne budowle dla zielonych miast
Tekst Anne Kammerzelt, André Uhl Renderowanie Vincent Callebaut Architectures
M
iasto przyszłości ma wiele
twarzy. Równie różnorodne
są wyzwania, którym mu­
szą sprostać ich mieszkańcy. Już teraz
ponad połowa ludności świata mieszka
w miastach. W 2050 r. – prawdopodob­
nie ponad dwie trzecie. Aby sprostać
rosnącemu zapotrzebowaniu na prze­
strzeń mieszkalną architekci, urbaniści
i inżynierowie intensywnie pracują
nad innowacyjnymi i zrównoważonymi
koncepcjami. Dlatego jedna z najbar­
dziej palących kwestii w badaniach
nad metropoliami brzmi: jak będziemy
mieszkać w przyszłości?
Symbolem architektonicznych super­
latyw stał się wieżowiec Burj Khalifa
w Dubaju. Osiągając wysokość 828
metrów i licząc ponad 160 pięter jest
najwyższym budynkiem świata. Na­
leżałoby dodać, na dziś jest jeszcze
najwyższym budynkiem, dlatego że
już snute są plany projektu, który ma
26
przekroczyć wysokość kilometra. Tym
samym rzeczywistość wydaje się po­
woli przerastać określenie jakim jest
„Wkrótce będziemy
świadkami ­rewolucji
w budownictwie
mieszkaniowym,
­inżynierii i
architekturze”
„drapacz chmur”. Jeżeli wierzyć w sło­
wa przynajmniej niektórych z badaczy,
w przyszłości mieszkańcy miast mo­
gliby nawet mieszkać w stworzonych
ludzką ręką „miastach w obłokach”.
Inni architekci widzą szansę dla stwo­
rzenia przestrzeni mieszkalnej w za­
gęszczeniu miast, inni pragną stworzyć
mieszkania pod ziemią. Te scenariusze
kontrastują ze sobą tak samo jak wa­
runki w metropoliach na naszej plane­
cie. W jednej kwestii eksperci pozostają
jednak zgodni: miasto przyszłości musi
być ekologiczne i wydajne pod wzglę­
dem wykorzystania energii.
– Wkrótce będziemy świadkami rewo­
lucji w budownictwie mieszkaniowym,
inżynierii i architekturze – uważa
Saskia Sassen, socjolog miasta na
Uniwersytecie Columbia w Nowym
Jorku. I jak w przypadku każdej rewo­
lucji potrzebni są odważni pionierzy
z rewolucyjnymi ideami, które wska­
żą drogę innym. Jednym z nich jest
Dickson Despommier. Ten amerykań­
ski mikrobiolog i ekolog oraz profesor
specjalizujący się w zdrowiu publicz­
nym już w 1999 r. opracował wraz ze
© Vincent Callebaut Architectures SARL
Od zielonej inspiracji do cudu architektury
27
Przewidywać
Minisystem
ekolo­giczny
w Nowym Jorku lub
innych ­metropoliach
lone na dalsze poziomy, na których
będą uprawiane różne odmiany owo­
ców i warzyw, od pomidorów, przez
truskawki, aż po ziemniaki. Obok
wieżowca będzie budynek, w którym
będzie odbywała się kontrola jakości
zasiewów. Tym sposobem wszystkie
etapy tradycyjnego rolnictwa od siewu,
poprzez kontrolę wzrostu aż do zbio­
rów będą odbywały się w kompleksie
budynków. Woda i substancje odżyw­
cze zostaną poddane recyklingowi –
tak powstanie minisystem ekologiczny
w centrum Nowego Jorku i w innych
metropoliach. Efekty mogłyby okazać
się wyjątkowo korzystne: lepszy bi­
lans ekologiczny dzięki ograniczeniu
transportu środków spożywczych, nowe
rodzaje zatrudnienia w mieście, roz­
winięcie wśród ludzi bardziej natural­
nego podejścia do żywności. – Trudno
mi sobie wyobrazić jakiekolwiek ne­
gatywne aspekty wertykalnych farm –
mówi Despommier.
Belg Vincent Callebaut należy do
młodych innowacyjnych architektów,
którzy śmiało rozwijają koncepcję
werty­kalnych farm. Magazyn Time już
nazwał nową gwiazdę „eko-architek­
28
tury” jednym z największych ekowizjo­nerów naszych czasów. ­Callebaut
rozwija opracowaną przez Despom­
miera koncepcję farmscrapers jesz­
cze o krok dalej. W swoim projekcie
„Asian ­Cairns” planuje on budowę
kompleksu wieżowców dla chińskiego
megamiasta Shenzen, w którym po­
wierzchnie uprawne i szklarnie zapew­
nią mieszkańcom dostęp do świeżych
warzyw i owoców, rozległe parki będą
zachęcać do wypoczynku, a prąd bę­
dzie wytwarzany w oparciu o energię
wiatru i słońca. Z zewnątrz wieże
przypominają stosy ułożonych jeden na
drugim płaskich kamieni. Jednak przy­
czyna, dla której twórca zdecydował
się na ten futu­rystyczny wygląd jest
pragmatyczna: owalny kształt pozwoli
perfekcyjnie wykorzystać wywodzącą
się z bioniki zasadę odwrotnej zależno­
ści grubości i ­zużycia energii.
Projekt Callebauta ma być odpowiedzią
na wyzwania, jakie niosą ze sobą coraz
szybciej postępująca urbanizacja, rosną­
ca produkcja dwutlenku węgla i inten­
sywny wzrost liczby ludności w chiń­
skich metropoliach. 36-letni Belg widzi
w „Asian Cairns” potencjalny wzór dla
przyszłych projektów: – Jest to prototyp
zielonego, zwartego i inteligentnego
miasta wyposażonego w infrastruktu­
rę technologiczną i zaprojektowanego
zgodnie z wymogami biotechnologii.
Dokąd może nas zaprowadzić dalszy
rozwój zgodny z zasadą większego
zagęszczania, wymieszania funkcji
i pięcia się w górę? Można dojść do
wniosku, że z czasem w górę będą
rosły nie tylko pojedyncze farmscrapers,
lecz całe obszary miast. Szwajcarski
profesor architektury Matthias Kohler
z Politechniki Federalnej w Zurychu
jest przekonany, że właśnie z tym bę­
dziemy mieli do czynienia w miastach
przyszłości.
Na potrzeby swojej koncepcji werty­
kalnego miasta Kohler opracował sys­
tem tzw. modułowych budynków do
otwartego wykorzystania, czyli stwo­
rzonych z modułów, których wnętrze
można swobodnie kształtować. Jeden
moduł może zawierać od jednego do
trzech pięter. Można go adaptować do
nowych potrzeb, dzięki czemu będzie
mógł spełniać najróżniejsze funkcje.
Mieszkania, biura, gabinety lekar­
skie, przedszkola albo supermarke­
ty – wszystko jest możliwe. W środku
można zaaranżować dwupoziomowe,
otwarte przestrzenie publiczne i po­
łączyć je za pomocą wind lub rucho­
mych schodów. Znajdować się będą
tam parki, centra handlowe, kawiarnie,
a wszędzie będzie można dojść pieszo.
Koncepcja szwajcarskiego profesora
zakłada powstanie takich wysokich na
600 metrów wertykalnych miast, samo­
wystarczalnych energetycznie, oferu­
jących przestrzeń życiową dla 30 000
ludzi. Przy budowie będą pomocne
„W ciągu najbliższych
stu lat powstaną
nowe ­ekologiczne
rozwiązania
­architektoniczne”
autonomiczne latające roboty, układa­
jące moduły jeden na drugim w odpo­
wiedniej kolejności.
Austriacki przedsiębiorca budowlany
Hubert Rhomberg i kanadyjski archi­
tekt Michael Green stworzyli koncepcję
opartą wyłącznie na odnawialnych su­
rowcach. Stworzyli oni projekt systemu
połączeń wieżowców z drewna. Istnieją
już szczegółowe plany dwóch 30-piętro­
wych budynków z drewna, które mają
powstać w Vancouver i ­Nowym Jorku.
Zdaniem Międzynarodowej Agencji
Energetycznej budowanie w przyszłości
wieżowców z drewna ma szansę stać
się ważnym krokiem na rzecz ekologii.
Warto wziąć pod uwagę, że podczas
produkcji 10 kilogramów cementu do
atmosfery trafiają do 9 kilogramów
dwutlenku węgla, podczas gdy drewno
Pływające ekomiasto
© Vincent Callebaut Architectures SARL
swoimi studentami ideę wertykalnych
farm (vertical farming). Jednak dopiero
w ostatnich latach architekci i urbani­
ści zrozumieli, jak trafnie wyobrażenia
Despommiera przedstawiają przyszłość.
Niektórzy renomowani architekci za­
częli już sięgać po jego pomysły.
Koncepcja jest prosta: aby można było
wyżywić miliony ludzi zamieszkują­
cych ogromne aglomeracje, część pię­
ter w wieżowcach należy zamienić na
szklarnie. Takie piętra zostaną podzie­
Przewidywać
podczas „produkcji” pobiera CO2 z po­
wietrza i wiąże go.
Mitchell Joachim, absolwent MIT oraz
profesor architektury na U
­ niwersytecie
Nowojorskim nie ma wątpliwości:
– W ciągu najbliższych stu lat będziemy
świadkami powstania nowych ekolo­
gicznych rozwiązań architektonicznych.
Joachim to utopistą w dobrym tego
słowa znaczeniu. Stara się wykorzysty­
wać zasady socjoekologii w budowie
miast, transporcie i planowaniu śro­
dowiska. Jedna z jego wizji to domy
i mieszkania wykonane w stu procen­
tach z materiałów organicznych – wie­
lopiętrowe, żywe domy na drzewach.
Idea wydaje się szalona, jednak
­Joachim wspomaga się sprawdzonymi
sposobami zaczerpniętymi z rolnictwa,
jak na przykład uszlachetnianie drzew.
W tzw. metodzie kopulacyjnej pędy
różnych gatunków drzew, np. jabłoni
i gruszy są umieszczane na pędach
innych drzew za pomocą mieszanki
żywicznej. W ten sposób wymuszona
będzie ich określona struktura, zgod­
nie z ­którą mają rosnąć – na przy­
kład kształt domu. Pozytywny efekt
uboczny: dzięki naturalnej produkcji
tlenu drzewa przyczynią się do zmniej­
szenia zanieczyszczenia powietrza
w miastach. Dodatkowo zewnętrzna
część t­akiego domu może stanowić
przestrzeń życiową dla innych organi­
zmów. – Te technologie są już od daw­
na dostępne, można je już stosować –
mówi Joachim.
Niektóre z przedstawionych pomysłów
to utopie, mające stanowić zachętę do
rozważań i dyskusji. Inne wkraczają
właśnie w fazę realizacji. Jedno jest
pewne: kreatywność, ciekawość i duch
wynalazczości są kamieniem węgiel­
nym dla zrównoważonego życia w mia­
stach przyszłości.
29
Przewidywać
Przewidywać
Energia –
siła napędowa
źródeł energii. Uproszczone wyobra­
żenie, że można zwiększyć wykorzy­
stanie źródeł alternatywnych, takich
jak energia słoneczna czy wiatrowa,
tak by zastąpić paliwa kopalne, spo­
tyka się z rosnącym sceptycyzmem.
Odnawialne źródła energii stanowią
niewielką, mało znaczącą część miksu
energetycznego i w najbliższym czasie
zapewne się to nie zmieni.
W roku 2010 globalny budżet energe­
tyczny wynosił około 15,5 terawatów
(TW), czyli 15 500 gigawatów (GW),
z czego paliwa kopalne (ropa ­naftowa,
gaz ziemny, węgiel) stanowiły po­
nad 13 TW, energia wodna i jądrowa
osiągnęły po niecałym 1 TW, a wszel­
kie pozostałe źródła – energia geo­
termalna, wiatrowa, słoneczna oraz
energia pływów morskich – zaledwie
około 0,2 TW. (Ilość wytwarzanej ener­
gii elektrycznej, w przeciwieństwie
do energii pierwotnej, to około 2 TW.)
Tekst Marq de Villiers Zdjęcia FernandoAH, Ashley Cooper, Ken Welsh, num_skyman Ilustracja Mathis Rekowski
Innowacje napędzają lepszą przyszłość
30
Celem polityki
powinien być
wyważony miks
energetyczny
wprawdzie w szybkim tempie, jednak
wzrost ten rozpoczął się z bardzo nie­
wielkiego poziomu.
Celem polityki powinien być wyważo­
ny miks energetyczny różnych techno­
logii, zarówno tych konwencjonalnych,
jak i tych nie do końca zbadanych,
mając na uwadze stałe zmniejszanie
udziału paliw kopalnych. Oto jedno
z możliwych rozwiązań:
Po pierwsze, należy zelektryfikować
transport i w ten sposób uniezależnić
go od paliw kopalnych. To z kolei za­
leży od usprawnienia sieci przesyłowej
– tu właśnie należy zacząć, nawet jeśli
duża część energii elektrycznej nadal
będzie wytwarzana z węgla. Działania
te wiążą się ze znacznymi nakłada­
mi finansowymi, rzędu tryliona euro
w samej tylko Europie. Jeszcze gorzej
sytuacja wygląda w Ameryce. Nowe
linie przesyłowe transportujące energię
elektryczną na dużych odległościach
powinny być raczej bardziej wydajny­
mi liniami prądu stałego zamiast linii
prądu zmiennego, natomiast u użyt­
kowników normą powinno być stoso­
wanie inteligentnych liczników. Tego
typu sieć przesyłowa umożliwi wy­
twarzanie energii przez wiele ­źródeł
Panele słoneczne
ropy i w jaki sposób przestawić się na
korzystanie z innych zasobów.
Obecnie Stany Zjednoczone, będące
dotychczas gigantycznym importerem
ropy, teraz są eksporterem tego surow­
ca. Nowe technologie takie jak szcze­
linowanie hydrauliczne umożliwiają
Jak opracować
optymalne
rozwiązanie i jak
je zrealizować?
wydobycie paliw w miejscach, w któ­
rych wcześniej nie było to możliwe;
ponadto w miejscach, które kiedyś nie
były dostępne, odkrywa się nowe za­
soby. Co więcej, odkryto złoża klatratu
metanu – substancji możliwej do wy­
korzystania, jednak wyjątkowo niesta­
bilnej. Odkryte zasoby zapewnią nam
bezpieczeństwo energetyczne na wiele
stuleci. Jak zatem widać problemu nie
stanowią już niedobory paliw. Kwestią
poddawaną pod dyskusję jest natomiast
eksploatacja paliw kopalnych oraz ich
negatywny wpływ na klimat.
Drugim przykładem jest energia
jądrowa.
Wydawało się, że jeszcze kilka lat
temu energia jądrowa przeżywała re­
nesans i swój największy rozkwit. Wie­
lu znamienitych ekologów, w tym sam
założyciel Greenpeace’u, przekonywało
o konieczności szybkiego rozwoju tego
sektora energii jako lepszego i bez­
pieczniejszego w porównaniu do węgla
czy ropy naftowej. Opracowano nowe
typy reaktorów – mniejsze, o budowie
modułowej, bardziej bezpieczne, a jed­
nocześnie tańsze. Wkrótce potem ob­
serwowaliśmy katastrofę w elektrowni
Fukushima, która wywołała paniczny
strach wśród entuzjastów tej technolo­
gii, w szczególności wśród Niemców.
Kolejny przykład stanowi zmiana po­
dejścia i opinii na temat odnawialnych
© FernandoAH
N
ie jest trudno określić, jakie
wyzwania stoją przed świa­
tową branżą energetyczną,
jednak sprostanie nim stwarza znacz­
ne problemy. Najprościej rzecz ujmu­
jąc, kwestie wymagające rozważenia
sprowadzić można do trzech prostych
pytań: jaka ilość energii będzie po­
trzebna, jak i gdzie ją wyprodukować?
Z nich wynikają następne wątpliwości:
co z paliwami kopalnymi oraz z wy­
woływanymi przez nie szkodliwymi
emisjami? Jakie kroki przedsięwziąć
w związku z energią jądrową? Jakie
miejsce zajmuje energia ze źródeł
odnawialnych w kształtującym się
miksie energetycznym? W jaki spo­
sób sieć dystrybucyjna poradzi sobie
z ogromnymi ilościami energii ze
źródeł o zmiennej wydajności? Które
rozwiązanie jest optymalne i w jak je
zrealizować? I kto to sfinansuje?
Sprawę komplikuje fakt, że energetycz­
ny wszechświat szybko ulega zmianom.
Jeszcze sześć lat temu naukowcy zasta­
nawiali się, kiedy wyczerpią się złoża
Paliwa kopalne nadal zatem stanowią
ponad 80 procent całkowitej produkcji
energii, pozostawiając daleko w tyle
energię jądrową i wodną. Wykorzysta­
nie odnawialnych źródeł energii rośnie
31
32
33
Przewidywać
w ­kogeneracji rozproszonej, jak i cen­
tralnie w systemie krajowym. Energia
wytwarzana będzie zarówno przez
ogromne centra takie jak wielkie far­
my wiatrowe, ale także przez mniejsze
jednostki w wielu miejscach całego
systemu, przy czym do sieci włączone
zostaną również budynki o dodatnim
bilansie energetycznym.
Oprócz dużej elastyczności dodatkową
zaletą takiego rozwiązania jest fakt,
że sieć staje się bardziej niezawodna,
mniej podatna na problemy na skutek
wypadków czy akcji sabotażowych.
Ponadto otwarta sieć umożliwia każde­
mu – domom prywatnym, podmiotom
gospodarczym, a nawet szkołom – wy­
twarzanie własnej energii elektrycznej
i sprzedawanie jej nadwyżek do sieci
publicznej. Europa zmierza już wła­
śnie w tym kierunku.
Jednocześnie konieczne jest zwiększe­
nie wydajności. Nacisk należy kłaść na
konstruowanie budynków neutralnych
pod względem emisji dwutlenku wę­
gla lub o dodatnim bilansie energetycz­
nym, aby zmniejszyć zapotrzebowanie
na energię.
Jednym z kluczowych zagadnień, nad
którym trwają intensywne prace, jest
magazynowanie energii. Na przykład
34
firma LightSail z Kalifornii magazy­
nuje energię na poziomie 70 procent
wydajności za pomocą układów sprę­
żonego powietrza. Kolejnym obiecują­
cym sposobem magazynowania energii
są technologie wykorzystujące wodór.
Prace nad tymi technologiami są
w toku, jednak niezależnie od nich
konieczne są badania nad innymi
alternatywnymi źródłami energii. Za­
potrzebowanie na energię rzędu kilku
procent mogłaby pokryć chociażby
biomasa, tak samo jak nowe biopaliwa
czy, na obszarach aktywnych sejsmicz­
nie, energia geotermalna. Ilość ener­
gii pochodzącej z elektrowni wodnych,
która obecnie stanowi prawie jedną
piątą energii wytwarzanej na świecie,
można by było zwiększyć o połowę,
pod warunkiem, że ekolodzy nie będą
wykazywać wrogiego nastawienia do
budowy tam. Nie bez znaczenia mo­
głaby być również energia pływów.
Energia wiatrowa i słoneczna mogą
Konieczne są
­badania nad ­innymi
alternatywnymi
­źródłami energii
w przyszłości pokryć nawet jedną
czwartą światowego zapotrzebowania
na energię elektryczną.
Rozwija się również sektor energii sło­
necznej. Sukcesu nie osiągnął niestety
projekt o nazwie Desertec, którego ce­
lem było wytwarzanie znacznej ilości
energii na Saharze z zamiarem ekspor­
tu do Europy. Chociaż Desertec miał
być „pierwszym wielkim projektem ery
energii słonecznej”, jego realizacja nie
powiodła się ze względu na niejasno­
ści w polityce i walkę o wpływy. Tym
nie mniej, na przykład w Indiach za­
twierdzono „narodową misję na rzecz
rozwoju energii słonecznej”, którego ce­
lem jest wzrost poziomu w
­ ytwarzanej
w kraju energii słonecznej z 3 MW do
20 GW. Jest to ogromny postęp, w wy­
niku którego energia słoneczna ma
stanowić prawie jedną szóstą energii
wytwarzanej w Indiach. Już w roku
2013 w pobliżu Sambhar Lake rozpo­
częto budowę największej na świecie
farmy solarnej, która wytwarzać będzie
energię o mocy 3 GW. W Abu Dhabi
powstaje elektrownia o mocy 100 MW,
wykorzystująca technologię CSP (ang.
Concentrated Solar Power). Jest to
pierwszy z kilku projektów, których
realizację planuje się na obszarze Bli­
skiego Wschodu. W Stanach Zjedno­
czonych natomiast, na pustyni Mojave,
koncern BrightSource buduje kompleks
obiektów solarnych o mocy 377 MW.
Energia wiatrowa natknęła się na nie­
przewidziane trudności. Na przykład
w największej na świecie przybrzeżnej
farmie wiatrowej Thanet na wybrze­
żu Anglii w hrabstwie Kent 100 tur­
bin miało wytwarzać energię o mocy
300 MW. Faktycznie jednak wytwa­
rzane jest zaledwie 75 MW. Turbiny
stają się jednak coraz tańsze i bar­
dziej wydajne. Niektóre badania wy­
kazują również, że przyszłością mogą
być mniejsze farmy wiatrowe, wytwa­
rzające energię dla mniej licznych spo­
łeczności, takich jak miasteczka czy
nawet wsie.
Na przyszłość energii można patrzeć
z pesymizmem. Jeśli na przykład nadal
będziemy obawiać się wykorzystania
energii jądrowej, szanse na opanowanie
poziomu emisji CO2 są mało realne.
I tak, Międzynarodowa Agencja Energe­
tyczna szacuje, że nawet w przypadku
niewielkiego wzrostu w zakresie wyko­
rzystania energii jądrowej do roku 2040
paliwa kopalne nadal będą stanowić
ponad 80 procent wytwarzanej energii.
Jednocześnie emisja gazów cieplarnia­
nych będzie stopniowo rosnąć z pozio­
mu 31 mld ton metrycznych rocznie
w roku 2010 do 45 mld w roku 2040,
co stanowi wzrost rzędu 46 procent.
Z drugiej strony są też powody, by
w przyszłość spoglądać optymistycznie.
Coraz więcej nowatorskich projektów,
Panele słoneczne w kształcie fal
Z LEWEJ © Ashley Cooper / Visuals Unlimited, Inc. Z PRAWEJ © Ken Welsh
System wykorzystujący algi do
produkcji etanolu i biodiesla
Przewidywać
35
Przewidywać
nad wysokowydajnymi glonami do
produkcji ropy.
Pozostaje największe z wyzwań: re­
akcja termojądrowa. Nietrudno dać
się uwieść zaletom tego rozwiązania:
każda elektrownia mogłaby mieć wła­
sne, „maleńkie słońce”, będące źródłem
ogromnej ilości energii z niewielkiej
ilości paliwa, niedrogie, niegenerujące
szkodliwych emisji, bez niepożądanego
promieniowania. Takie właśnie zalety
oferuje kontrolowana synteza termoją­
drowa. Stanowi ona jednak ogromne
wyzwanie dla naukowców, przy czym
zgodnie z ogólnie przyjętą opinią opra­
cowanie kontrolowanej syntezy termo­
jądrowej jako zrównoważonej reakcji
zajmie jeszcze przynajmniej dwadzie­
ścia lat. Mimo to jednak ­Bruce Good­
win, zastępca dyrektora ds. technologii
jądrowych w instytucie naukowo-­
badawczym Law­rence Livermore Natio­
nal Laboratory, twierdzi, że nie tylko
jest to możliwe, lecz również, że to wła­
Platforma wiertnicza w Zatoce Tajlandzkiej
36
śnie jego laboratorium jako pierwsze
w historii wywoła kontrolowaną syn­
tezę termojądrową za pomocą silnego
impulsu laserowego. – Konstruktorzy
broni jądrowej od 50 lat doskonale zna­
ją zasadę kontrolowanej syntezy termo­
jądrowej – mówi Goodwin. – Wyzwa­
nie stanowi jednak wykorzystanie tego
procesu w cywilnej produkcji energii.
Na całym świecie nadal powinno się
finansować badania nad kontrolowa­
ną syntezą termojądrową ze świado­
mością, że nie stanie się ona nagle
wybawieniem dla ludzkości. Wykorzy­
stanie jej byłoby niewątpliwie dużym
atutem, niemniej jednak globalnemu
zapotrzebowaniu na energię można
sprostać i bez wykorzystania kontro­
lowanej syntezy termojądrowej. Nadal
jestem zatem optymistą. Przedstawione
wyzwania sugerują podejście związane
z „demokratyzacją” energii, czyli wy­
twarzaniem energii przez społeczności,
a nie przez gigantów przemysłowych.
Wywiad z Robertem Scottem
Tekst André Uhl
Jaką rolę będzie w przyszłości
pełnić ropa naftowa i gaz ziem­
ny w tworzonym miksie energe­
tycznym?
Przynajmniej według prognoz
średnioterminowych ropa naftowa
i gaz ziemny nadal będą główny­
mi składnikami miksu energetycz­
nego. Ropa jest praktycznie jedy­
nym źródłem energii stosowanym
w transporcie. 60 do 70 procent
całkowitego zużycia tego surowca
w Stanach Zjednoczonych przypa­
da na tę branżę i jego zastąpienie
odnawialnymi źródłami energii
jest w najbliższym czasie mało
prawdopodobne. W miarę rozbu­
dowy infrastruktury rośnie udział
gazu ziemnego, bardziej przyja­
znego dla środowiska niż węgiel.
Jeśli weźmiemy pod uwagę wydaj­
ność, odnawialne źródła energii
nadal nie stanowią konkurencji.
© num_skyman
eksperymentalnych technologii poja­
wia się na biurkach nieprzywykłych
do rewolucyjnych zmian decydentów.
Powstają dosłownie setki projektów,
realizowanych i testowanych z dala
od zgiełku i mediów. Sukcesu nie
odniósł wprawdzie etanol na bazie
biopaliw, badaniom poddawanych jest
jednak wiele innych rozwiązań, w tym
zastosowanie alg morskich. Ich wyko­
rzystanie jako odnawialnego źródła
biodiesla proponuje firma Cellana
z siedzibą na Hawajach, dowodząc,
że algi to paliwo o właściwościach
znacznie przewyższających zalety
oleju napędowego wytwarzanego na
bazie konwencjonalnych paliw kopal­
nych. Exxon, potentat w sektorze pa­
liw kopalnych, zainwestował w spółkę
Amyris, aby wytwarzać olej napędowy
ze zmodyfikowanych drożdży. Craig
Venter – przedsiębiorca, który zasko­
czył świat publikując pełną sekwencję
ludzkiego genomu – pracuje obecnie
Przewidywać
O jakich innowacyjnych rozwiąza­
niach w Pana branży jest obecnie
szczególnie głośno?
W przemyśle rafineryjnym najwię­
cej uwagi poświęca się szczelino­
waniu wielostopniowemu. Istnieją
rozwiązania, które sprawiają, że
technologia ta jest bardziej bez­
pieczna; stosowane są na przy­
kład odporne na wycieki złącza.
Producenci rur na całym świecie
(w tym voestalpine) inwestują mi­
liony dolarów w ich rozwój, ponie­
waż obniżają one ryzyko powsta­
nia wycieków.
Wbrew powszechnej opinii, wie­
le działań podejmowanych jest
z myślą o ochronie środowiska,
np. przez ponowne wykorzystanie
i zmniejszanie ilości wody wy­
korzystywanej w procesach oraz
szczelinowanie bez użycia wody.
Ponadto trwają prace nad przyja­
znymi dla środowiska środkami
chemicznymi, które zastąpią bar­
dziej szkodliwe chemikalia.
Jakie podstawowe wyzwania stoją
obecnie przed technologią pro­
dukcji rur?
Trwają poszukiwania złóż ropy
naftowej i gazu i warunki wydo­
bycia stają się coraz trudniejsze,
a same surowce mogą zawierać
siarkowodór lub dwutlenek wę­
gla – dwa wyjątkowo korozyjne
składniki. Do produkcji paliw za­
wierających substancje o właściwo­
ściach korozyjnych wymagane jest
stosowanie specjaltnych rur. Rury
stosowane w czasie produkcji wy­
magają użycia specjalnych skład­
ników stopowych oraz obróbki
cieplnej, a w niektórych przypad­
kach nakładania powłok. Podobnie
w przypadku rur przewodowych,
które transportują paliwo ze źródła
aż do sektora obejmującego prze­
rób ropy naftowej, logistykę i sprze­
daż produktów ropopochodnych.
Robert Scott
Robert Scott jest prezesem
voest­alpine Tubular Corpora­
tion, spółki zależnej w całości
należącej do voestalpine Tu­
bulars GmbH & Co KG. Do
Roberta Scotta zwróciliśmy się
z prośbą o zasygnalizowanie
kwestii, które w przyszłości
dotyczyć będą wytwarzania
energii, o opinię na temat roli,
jaką w przyszłości pełnić bę­
dzie ropa naftowa i gaz, a także
szczególnie na temat obecnie
opracowywanych wynalazków.
37
Przewidywać
Na miejsca,
gotowi, korek!
Teksty Björn Lüdtke, Tolu Ogunlesi, Oscar Lopez, Joo Hyun Kim Zdjęcia kimkihong, Oscar Lopez, David Steets
Wieczorna godzina szczytu w Meksyku,
Lagos i Seulu – relacje naszych reporterów
Brama Sungnyemun, Seul
38
© kimkihong
W
edług prognoz ONZ do 2025
roku na świecie będzie 27
megamiast, z których każ­
de liczyć będzie ponad 10 milionów
mieszkańców, podczas gdy w 2010
roku było ich tylko 20. Za niewiele po­
nad 10 lat 54 procent ludności świata
będzie mieszkać w miastach. Ponieważ
nieodłączną częścią rosnącego dobro­
bytu staje się własny samochód, ich
mieszkańcy będą powodować przede
wszystkim... korki.
Aby tego uniknąć i zapanować na
rosnącym ruchem, urbaniści, politycy
i inżynierowie pracują nad nowymi
rozwiązaniami. Chcąc zapewnić mo­
bilność w megamiastach przyszło­
ści, nowe rozwiązania trzeba wdrażać
już teraz, ponieważ szersze ulice
i nowoczesne systemy sterowania sy­
gnalizacją w przyszłości coraz rzadziej
będą w stanie rozwiązać problem
korków. Nie chodzi już o miasto przy­
stosowane do dużej ilości samocho­
dów, lecz o dostosowaną do miasta
komunikację lokalną.
Ale jak właściwie wygląda sytuacja
w megamiastach? Z jakimi wyzwania­
mi muszą się zmierzyć urbaniści
i jakie są możliwe rozwiązania? Aby
poszukać odpowiedzi na te pytania,
wysłaliśmy reporterów do trzech z naj­
bardziej fascynujących miast świata.
Zdadzą oni Państwu bezpośrednią
relację z godziny szczytu w Meksyku,
Lagos i Seulu.
Nawet jeśli w danej chwili stoi w kor­
ku, Oscar Lopez przyznaje, że stolica
Meksyku stopniowo i konsekwentnie
opanowuje problemy komunikacyjne,
a nawet staje się wzorem komunikacyj­
nym dla innych rozwijających się miast.
W Lagos nasz reporter Tolu Ogunlesi
zanurza się w ulicznym zgiełku, mo­
zolnie poruszając się do przodu nie
tylko z uwagi na ogromną ilość wybo­
jów na drodze. A Joo Hyun Kim spraw­
dza, jak w przyszłości może wyglądać
mobilność mieszkańców Seulu – być
może będą oni przemieszczać się po
wodzie lub w powietrzu…?
39
Przewidywać
Przewidywać
Meksyk
— Globalny model
Podobnie jak wiele miast w krajach
wschodzących, stolica Meksyku bo­
ryka się z problemem rosnącej liczby
samochodów. Transport publiczny
w mieście był zawsze słabo rozwinię­
ty, mimo, że zajmuje ono coraz więk­
sze obszary i coraz więcej ludzi do­
jeżdża do centrum do pracy. W celu
przemieszczania się konieczne jest
posiadanie własnego pojazdu. Po uli­
cach miasta jeździ teraz ponad 4 mi­
liony samochodów, które emitują
ogromne ilości spalin w rozrzedzo­
ne górskie powietrze.
Aby zrozumieć skalę problemu komu­
nikacyjnego, z jakim boryka się miasto,
spotkałem się z Peatónito. To przydo­
mek 27-letniego studenta Jorge ­Cañeza.
Postać, w którą wciela się Jorge, mogła
się narodzić dzięki temu, że w mieście
wdrożono już liczne działania zmierza­
jące do rozwiązania problemów komu­
nikacyjnych. Zarazem jest ona sym­
40
Chaos na ulicach Lagos
bolem tego, jak wiele zostało jeszcze
do zrobienia.
Jorge rozpoczął swoją akcję nieco po­
nad rok temu w celu zwrócenia uwa­
gi na problemy pieszych w mieście,
w którym rządzą kierowcy. Zamasko­
wany superbohater uciera nosa zmoto­
ryzowanym „terrorystom”, rysując nowe
linie na jezdniach, pomagając pie­
szym przechodzić przez ulicę i wcho­
dząc na nieprawidłowo zaparkowane
samochody.
Spotkałem się z Peatónito w porze
popołudniowego szczytu. Wyruszyliśmy
spod Auditorio Nacional, głównej sali
koncertowej miasta. Wsiedliśmy do tak­
sówki, która wiozła nas w żółwim tem­
pie aleją Paseo de la Reforma, podczas
gdy rowerzyści mijali nas na rowerach
miejskich, wynajmowanych w systemie
Ecobici. Po czterdziestu minutach do­
tarliśmy do pomnika Diany. Przez ten
czas udało nam się pokonać odległość
2,6 km. Według Google Maps, podróż
powinna zająć zaledwie 6 minut.
Na szczęście sytuacja ulega stopniowej
poprawie i Meksyk powoli zyskuje
status globalnego modelu transformacji
zakorkowanego systemu komunika­
cyjnego. W 2005 roku wprowadzono
system Metrobus – rozwiązanie po­
średnie między tradycyjnym autobu­
sem a metrem, które szybko znalazło
naśladowców w innych miastach Ame­
ryki Łacińskiej i obecnie obsługuje
blisko milion mieszkańców Meksyku
Meksyk ­można
było porównać do
pacjenta ­chorego
na serce
dziennie. W mieście funkcjonuje po­
nadto system wynajmu rowerów pod
nazwą Ecobici.
Zadaniem uczestników niedawno ogło­
szonego konkursu było wykorzystanie
publicznych danych w celu stworzenia
programów wspomagających rozłado­
wanie korków. Zwycięskie aplikacje
pomagały kierowcom w planowaniu
szybszych tras przejazdu z wyko­
rzystaniem danych ­przekazywanych
Lagos
— Zakorkowani
Wieczorne godziny szczytu trwają
w Lagos mniej więcej od 17 do 21,
kiedy to kierowcy odwlekający podróż
do ostatniej chwili w obawie przed
utknięciem w korku, próbują zmie­
rzyć się z sytuacją na ulicach.
Wyruszam o 18:01 z ulicy Tiamiyu
­Savage położonej na wyspie Victoria
i kieruję się do części miasta położo­
nej na stałym lądzie, w której miesz­
ka większość 15-milionowej populacji
miasta. Chcę się przekonać, jaką od­
ległość uda nam się pokonać w ciągu
godziny. Po kilkuset metrach skręcam
w ­Ahmadu Bello Way, 5-kilometrową
ulicę wzdłuż wybrzeża oceanu. Po
piętnastu minutach przejechaliśmy
­zaledwie kilometr.
O 18:31 nadal jesteśmy na ulicy
­Ahmadu Bello. Pokonanie odcinka
o długości 3 kilometrów zajęło 30 mi­
nut – podczas gdy według Google
Maps powinno zająć 6 minut. Wokół
voestalpine –
fakty
Z LEWEJ © Oscar Lopez Z PRAWEJ © David Steets/laif
Bohater ruchu ulicznego: Peatónito
w czasie ­rzeczywistym – jeszcze przed
­wyruszeniem w drogę. Wielu chwali
wydzielenie w mieście pasów ruchu
dla poszczególnych środków komuni­
kacji, wytyczenie ścieżek rowerowych
i stworzenie systemu parkingów.
– Meksyk można było porównać do
pacjenta chorego na serce, jego ulice
należały do najbardziej zakorkowanych
na świecie – powiedział jeden z juro­
rów. – Teraz, po przywróceniu przepły­
wu krwi, centrum miasta uległo znacz­
nej transformacji.
Chociaż trzeba jeszcze wiele zrobić, by
rozwiązać problemy komunikacyjne
Meksyku w równie skuteczny sposób,
jak miało to miejsce w przypadku
Kopenhagi czy Amsterdamu, Peató­
nito wierzy, że inne miasta – ­takie jak
Bangkok czy Bombaj – ­powinny naśla­
dować model wprowadzony w Meksy­
ku. Rower miejski, Metrobus, dobrze
rozwinięta sieć metra i ograniczenia
narzucane kierowcom – dzięki tym
rozwiązaniom miasto Meksyk skutecz­
nie zmienia podejście swoich miesz­
kańców do jazdy samochodem. Traci
ona status atrakcyjnej opcji, a staje się
niepotrzebnym kosztem.
voestalpine umożliwia ruch, nie
tylko na drogach, ale t­ akże na
szynach i w powietrzu. Na przykład nasze stale stosowane w lekkich konstrukcjach są najczęściej
wybieranym produktem przez
producentów samo­chodów. Stale
te wytrzymują nawet czterokrotnie
większe obciążenia niż dotychczas stoso­wane materiały. Są
lżejsze, bezpieczniejsze i bardziej
ekonomiczne. Jesteśmy światowym liderem w technologii rozjazdów oraz wiodącym producent
szyn, uszlachetnionego drutu, rur
bez szwu i dodatków spawalniczych. Nasze rozjazdy i szyny
spełniają zróżnicowane wymagania i są przystosowane do wszelkich warunków klimatycznych.
Wytrzymują duże obciążenia przy
niewielkim zużyciu i charakteryzują się długim okresem eksploatacji. Wspieramy również rozwój
transportu lotniczego: opracowane przez nas nowatorskie materiały zapewniają większe zasięgi samolotów i mniejsze zużycie paliwa.
samochodów tłoczą się uliczni han­
dlarze – to obrazek typowy dla ­Lagos.
W miarę jak rośnie ruch – i tym sa­
mym ­korki – pojawiają się między
samochodami sprzedawcy i oferują
kierowcom napoje, kiełbaski, orzeszki
czy popcorn.
Kierujemy się na 4-kilometrową esta­
kadę, która prowadzi do Eko Bridge –
jednego z trzech mostów łączących
Nowy transport
­szynowy na pewno
znacznie poprawi
­sytuację
­ yspę z kontynentem. Piętnaście mi­
w
nut później przejeżdżamy przez dziel­
nicę Apongbon, która uważana jest za
jeden z najbardziej niebezpiecznych re­
jonów Lagos. Należy schować wszelkie
telefony i laptopy, ponieważ podświe­
tlenie ekranu choćby na moment wy­
starczy, by zwrócić uwagę uzbrojonych
bandytów, którzy czają się w okolicy.
Mija godzina. Przejechaliśmy łącznie
około 12 kilometrów. Pokonanie tej
­trasy powinno nam zabrać – zgodnie
ze wskazaniami czasu, który na wła­
sny użytek nazywam „Google Maps
Time” (GMT) – 12 do 15 minut.
Kilkaset metrów przed nami jest zjazd
do Costain, zatłoczonej dzielnicy prze­
mysłowej. Zawracamy na rondzie i wy­
ruszamy w drogę powrotną na wyspę.
Tym razem ulice są puste, ­ponieważ
jedziemy w kierunku odwrotnym niż
większość kierowców. Bardzo szybko
jestem z powrotem na wyspie Victoria.
Korzyści wynikające z przeniesie­
nia stolicy administracyjnej kraju
z ­Lagos do Abudży w 1991 roku zo­
stały zniweczone przez błyskawiczny
rozrost ­Lagos. W 2011 roku zareje­
strowano 259 tysięcy nowych samo­
chodów; w 2006 roku było to tylko
141 tysięcy. W 2011 roku w Lagos
41
Przewidywać
Seul
MEKSYK
Liczba
mieszkańców:
ok. 8,8 mln
Aglomeracja:
20 mln
Dystans:
2,6 km
Lagos
NIGERIA
Liczba
mieszkańców:
ok. 15 mln
Dystans:
40
min.
60
min.
12 km
Cel
Costain,
dzielnica
przemysłowa
Cel
Pomnik
Diany,
Paseo de
la Reforma
Cel
Między­
narodowy
Port Lotniczy
Gimpo
Muson Center
Bonny Camp
Bridge
Silverbird
Cinemas
Start
TerraCulture,
restauracja
42
20 km
Eko Bridge
Start
Auditorio
Nacional,
główna sala
koncertowa
Plan miasta
Dystans:
Start
Kompleks
sportowy
Jamsil
60
min.
ŹRÓDŁA auswaertiges-amt.de, wikipedia.de, maps.google.de Map of World – Single Color by FreeVectorMaps.com
Miasto
Meksyk
KOREA
POŁUDNIOWA
Liczba
mieszkańców:
ok. 9,8 mln
Aglomeracja:
ok. 23,8 mln
­zarejestrowanych było ponad milion po­
jazdów – dziesięciokrotnie więcej niż
w roku 1988.
Władze szacują, że każdego dnia w La­
gos ma miejsce do 7 milionów „prze­
jazdów”. W przeciwieństwie do wielu
innych miast o zbliżonej wielkości,
w Lagos nie funkcjonuje miejski pu­
bliczny transport szynowy. Uruchomie­
nie takiego systemu – który obecnie
jest w budowie i do roku 2020 będzie
przewozić ponad 400 000 pasażerów
dziennie – na pewno znacznie popra­
wi sytuację. Pierwszy etap inwestycji
planowany jest na 2014 rok, a w 2015
zostaną oddane do użytku pierwsze
tramwaje.
Poza ambitnymi projektami w skali wie­
lu milionów dolarów potrzebnych jest
wiele zmian na znacznie niższym pozio­
mie – należy wyremontować nawierzch­
nie ulic, zorganizować handel uliczny,
egzekwować przepisy dotyczące zakazu
parkowania, zainstalować i zapewnić
sprawność oświetlenia ulicznego, a naj­
lepiej – wprowadzić opłaty za wjazd do
stref o największym natężeniu ruchu,
aby zniechęcić kierowców do wybiera­
nia najbardziej zatłoczonych tras.
Seul
— Syzyfowy trud
Pokonanie 1 530 metrów tunelu Nam­
san Tunnel 1, łączącego dwie dzielnice
Seulu: Jung-gu i Yongsan-gu, powinno
zająć w godzinach szczytu 30 minut.
W ciągu ostatnich 30 lat wielu miesz­
kańców największego miasta Korei
przeniosło się na przedmieścia, ucieka­
jąc przed przeludnieniem. To z kolei
ogromnie nasiliło problemy związane
z rosnącą ilością samochodów na uli­
cach i dojeżdżaniem do pracy do stolicy.
Seul ma tak naprawdę dwa serca: dwa
główne centra gospodarcze, położone
na przeciwnych brzegach rzeki Han. To
tam podejmowane są najważniejsze de­
cyzje mające wpływ na funkcjonowanie
kraju. Dwie biegnące wzdłuż rzeki au­
tostrady łączą większość dzielnic miasta
i prowadzą na jego obrzeża. Wybieram
jedną z tych dróg o nazwie Olympic
Highway, ponieważ najlepiej odzwier­
ciedla ona sytuację na ulicach Seulu.
Choć jechałem drogą ekspresową,
mojej trwającej 60 minut podróży nie
można niestety określić tym samym
przymiotnikiem. Teoretycznie, 34-kilo­
metrowy odcinek drogi ekspresowej
łączący kompleks sportowy Jamsil
z międzynarodowym lotniskiem Gimpo
można pokonać w ciągu 40 minut przy
średnim natężeniu ruchu, ale w porze
szczytu zdołałem przejechać zaledwie
około 20 kilometrów. Nie jest to zaska­
kujące, zważywszy że niemal połowa
50-milionowej populacji Korei Południo­
wej mieszka w obszarze metropolital­
nym Seulu.
Niedawno wytyczone buspasy pomo­
gły rozładować korki na autostradach,
podobnie jak dworce autobusowe roz­
mieszczone w centrum miasta, które
również przyczyniają się do usprawnie­
nia miejskiego transportu. Wybudowa­
no nowe drogi i uruchomiono szybki
pociąg. Dodatkowo wykonano ogromne
inwestycje w projekty mające na celu
poszerzenie sieci metra przez wydłuże­
nie istniejących linii i budowę nowych
tras. Pomimo nieustających wysiłków
zmierzających do skrócenia czasu i po­
prawy komfortu podróży, ulice nadal
są zakorkowane, autobusy przepełnio­
ne, a w metrze stale panuje tłok.
Biorąc pod uwagę źródło tych proble­
mów jest oczywiste, że nadejście tej
sytuacji było nieuniknione. Tym nie­
mniej, zamiast narzekać na temat
przyczyn w przeszłości warto zasta­
nowić się nad jutrem. Pytanie brzmi:
co można zrobić? Mobilność Korei
w przyszłości zapowiada się obiecująco.
Aspekt ten zajmuje kluczową pozycję
w narodowym programie kreatywnej
gospodarki, wprowadzonym przez pre­
zydent Park Geun-hye w chwili obję­
cia urzędu w roku 2013. Ministerstwo
Ziemi, Infrastruktury i Transportu oraz
Koreański Instytut Transportu szukają
sposobów na rozwiązanie problemów
transportu publicznego z wykorzysta­
niem myślenia konwergencyjnego.
Można się spodziewać, że najważniej­
szą rolę w przyszłej mobilności Koreań­
czyków odgrywać będzie technologia.
Środki transportu znane nam z filmów
science fiction są o wiele bliższe wpro­
wadzenia w życie niż mogłoby się nam
wydawać. Do obecnie omawianych
rozwiązań należą kompaktowe elek­
tryczne samochody miejskie oraz moż­
liwości konstruowania futurystycznych
Unoszące się
w ­powietrzu
futurystyczne
pojazdy, nie są
nierealnym
­pomysłem
pojazdów, które unoszą się w powietrzu
lub suną po powierzchni wody. Trwa­
ją również prace nad odpowiednimi
projektami dla tych technologii. Anali­
zowane są wszystkie aspekty sytuacji,
w tym innowacyjne pomysły na popra­
wę transportu pasażerów w obrębie
metropolii i wygodniejsze autobusowe
węzły przesiadkowe. Chociaż latające
samochody należą raczej do dalszej
przyszłości, to szybka kolej metropolital­
na, tramwaje bez sieci trakcyjnej oraz
w pełni elektryczne a
­ utobusy to roz­
wiązania dla Seulu, nad którymi prace
trwają już teraz i które prawdopodobnie
zostaną wprowadzone w ciągu kilku
najbliższych dekad. Jest tylko kwestią
czasu, aby okazało się, które z tych
technologicznych nowinek staną się czę­
ścią przyszłego systemu transportu i jak
Korea zainspiruje koncepcje mobilności
w miastach pozostałych części świata.
43
Przewidywać
Pięć krajów,
jedna
p
­ rzysz­łość?
K
Teksty Björn Lüdtke, Needrup Zangpo, Elaisha Stokes, Fernando Molina, Fabrice Pozzoli-Montenay,
Sebastian Engelmann/Phong Thanh Zdjęcia Kirklandphotos, fotofritz16, leezsnow, Aaron Black,
José Luis Quintana, David W. Hamilton, xuanhuongho
Po zajęciach młody mnich wybiega bawić się w klasztorze
44
Z LEWEJ © Kirklandphotos Z PRAWEJ © fotofritz16
Pieniądz to nie wszystko: od produktu
krajowego brutto do szczęścia narodowego brutto
ról Bhutanu, Jigme Singye
Wangchuck, rzadko udzielał
wywiadów. Jednak w 1979 r.
na pytanie indyjskiego dziennikarza:
„Niewiele wiemy o Bhutanie. Jaki jest
wasz produkt krajowy brutto?”, Jego
Wysokość odpowiedział: „Nie przywią­
zujemy wagi do tego wskaźnika. Bar­
dziej miarodajne jest dla nas szczęście
narodowe brutto”.
Popularne modele rozwoju przyjmują
często wzrost gospodarczy jako najważ­
niejsze kryterium oceny. Idea szczęścia
narodowego brutto zakłada natomiast,
że o wyważonym i trwałym rozwoju
społeczeństwa decyduje wypadkowa
czynników materialnych, kulturalnych
i duchowych. Od czasu wprowadzenia
tej koncepcji na całym świecie opraco­
wywane są metody pomiaru dobrobytu
nieopierające się wyłącznie na wielko­
ściach pieniężnych, lecz uwzględniają­
ce też takie czynniki jak „subiektywne
odczucie dobrostanu” (jak w przypad­
ku wskaźnika Happy Planet Index) lub
„samorealizacja” (raport World Happi­
ness Report). W naszej małej podróży
dookoła świata chcemy poznać efekty
tych inicjatyw. Needrup Zangpo opo­
wiada nam, jak wskaźnik szczęścia
narodowego brutto wygląda w oczach
mieszkańców Bhutanu. W Kanadzie,
Elaisha Stokes rozmawia z Michaelem
Pennockiem, który nie tylko osobiście
badał szczęście Bhutańczyków, lecz
również ankietował swoich rodaków.
Również Boliwia zainspirowała się
pomysłem szczęścia narodowego brut­
to i Fernando Molina przedstawia
nam, czy Boliwijczycy dziś faktycznie
wiodą „dobre życie”. Fabrice Pozzoli­
-Montenay odpowiada nam na pytanie,
dlaczego mieszkańcy Francji, jednego
z najbogatszych i najpiękniejszych
krajów świata, są chronicznie nieszczę­
śliwi. Paradoksalnie ze stosunkowo
ubogiego Wietnamu Sebastian Engel­
mann i Phong Thanh Tran relacjonu­
ją na jego najwyraźniej szczęśliwych
mieszkańcach.
Klasztor Taktsang („Tygrysie Gniazdo”), Bhutan
Bhutan
— Liczy się każdy
uśmiech
Zaledwie rok po objęciu władzy przez
pierwszy demokratyczny rząd w Bhuta­
nie, członkowie Komisji badającej
poziom wskaźnika szczęścia narodowe­
go brutto (ang. Gross National Hap­pi­
ness, GNH) udali się do biednej wioski
o nazwie Ungar w dystrykcie ­Lhuntse,
jednym z najbardziej odległych regio­
nów Bhutanu, w którym wskaźnik
ubóstwa sięga 43 procent. Na ich
przyjęcie mieszkańcy, którzy przez
co najmniej sześć w miesięcy w roku
cierpią głód, przygotowali mleko, jajka
na twardo i napoje. Mieszkańcy wio­
ski powiedzieli urzędnikom, że życie,
jakie wiodą, daje im szczęście. Dzien­
nikarz, który przybył w ślad za urzęd­
nikami, usłyszał, że doskwierająca im
bieda nie jest oczywiście powodem do
radości, a ponadto, że urzędnicy rządo­
wi przyszli, zadali kilka pytań i więcej
się nie pojawili. Miało to miejsce na
początku roku 2009.
Tak jak dziennikarz, który notabene
za ten reportaż otrzymał najwyż­
szą nagrodę dziennikarską Bhutanu,
wielu wykształconych mieszkańców
Bhutanu próbuje zrozumieć, jak
wyniki pomiaru wskaźnika GNH
przekładają się na poziom szczęścia
zwykłych ludzi. Taki właśnie cel przy­
świecał czwartemu królowi Bhutanu,
kiedy zaproponował on, by wskaźnik
GNH był stosowany jako cel w plano­
waniu rozwoju kraju. Za wspomnianą
koncepcją stoi ważne twierdzenie,
że dążenie do szczęścia jest podsta­
wowym celem każdej istoty ludzkiej,
a zatem państwo jest odpowiedzial­
ne za stworzenie warunków do jego
budowania. Zgodnie z tą koncepcją
dobrobyt materialny nie jest właści­
wym miernikiem rozwoju człowieka,
jeśli nie stoją za nim wartości ducho­
we i kulturowe, ochrona środowiska,
a także dobry system zarządzania.
Tym niemniej, nie neguje to faktu, że
wzrost ekonomiczny może być środ­
kiem w drodze do celu jakim jest
szczęście społeczeństwa.
Od chwili, gdy król Bhutanu w 1979 r.
po raz pierwszy ogłosił, że wskaźnik
GNH jest ważniejszy od PKB, pomysł
ten wzbudził szerokie zainteresowanie
na całym świecie i przeniesiony został
na grunt międzynarodowy. Tymcza­
sem Bhutan nadal boryka się z własny­
mi problemami. Mieszkańcy obszarów
wiejskich cierpią z powodu niedostatku
i migrują w głąb kraju w ­poszukiwaniu
45
Przewidywać
46
Żeglarz cumujący jacht w Victorii w Kanadzie
Mnisi w Thimphu, Bhutan
Z wprowadzeniem wskaźnika GNH
wiążą się jednak kolejne wyzwania.
Niektóre elementy rzeczywiście przeło­
żyły się na właściwe wytyczne i od­
powiednie, dobre praktyki. Realizacja
wielu z nich pozostaje jednak w sferze
wzniosłych i idealistycznych wizji. Ro­
śnie zatem liczba głosów krytycznych,
zgodnie z którymi kwintesencja GNH
ginie wśród teoretycznych dyskusji.
Dla wielu młodych Bhutańczyków nie
powinna ona być tematem rozważań
naukowych, ale po prostu celem, któ­
ry należy osiągnąć. Kinley, licealista
z Thimphu, twierdzi, że wskaźnik
GNH jest synonimem „szczęścia i rów­
ności, ponieważ ludzie zbyt często
oceniają się nawzajem patrząc przez
pryzmat osiąganych dochodów”. Purna
Kumar, młody przedsiębiorca, twierdzi
natomiast, że termin ten jest „mocno
nadużywany”. Jest on zdania, że cho­
dzi o umożliwienie każdemu człowie­
kowi prowadzenia godnego życia. Sens
tego twierdzenia jest wprawdzie oczy­
wisty, ale głęboki. Jego kolega dodaje
natomiast: „liczy się każdy uśmiech”.
Kanada
— Szczęście czy
dobre życie?
Według opracowanego przez ONZ
rankingu World Happiness Report
2013, Kanada należy do najszczęśliw­
szych krajów na świecie. Nie jest to
­zaskakujące, zważywszy że koncep­
cja wskaźnika szczęścia ­narodowego
Z LEWEJ © leezsnow Z PRAWEJ © Aaron Black
lepszego życia, a stopa bezrobocia
wśród młodzieży pozostaje na wysokim
poziomie. Poprzedni rząd krytykowano
za przeniesienie koncepcji szczęścia
narodowego brutto na grunt międzyna­
rodowy kosztem wdrażania jej w ojczy­
stym kraju. Teoria zakłada, że należy
cieszyć się – czy innymi słowy czerpać
satysfakcję z tego, co się ma. Jednak
rozrzutność, którą ludzie ubodzy obser­
wują jako zjawisko zbyt powszechne
w niektórych sferach społecznych, jak
również wśród pracowników instytucji
rządowych, pozostaje nie bez znacze­
nia dla poparcia wśród ludności dla tej
koncepcji szczęścia.
Idea sama w sobie nie jest jednak
problematyczna. Wysoki wskaźnik
GNH, jak również osiągnięcie szczę­
ścia, powinny być celem dla każdego
kraju. Bhutan nie twierdzi, że udało
mu się go osiągnąć, a być może nigdy
go nie osiągnie. Nadal będzie to jed­
nak kierunek, w którym kraj będzie
nieustannie podążał. Nie jest to cel
sam w sobie, ale metoda polegająca
na stałej poprawie warunków sprzyja­
jących osiąganiu szczęścia, w formie
mądrze opracowanych zasad polityki
i dobrych praktyk.
W tym celu określono kluczowe zada­
nia, które należy zrealizować, a każda
polityka musi zostać poddana szczegó­
łowej analizie pod kątem spełniania
wymogów GNH. Opracowana w roku
2010 polityka dotycząca rozwoju wydo­
bycia minerałów nie zdołała uzyskać
pozytywnej opinii w wyniku analizy
GNH ze względu na szkodliwy wpływ
na środowisko. Zmiany zaszły również
w systemie szkolnictwa w Bhutanie.
Dzisiaj w szkołach obchodzi się „dzień
bez opakowań z plastiku”, „dzień po­
święcony ochronie środowiska” oraz
„dzień dzielenia się posiłkiem”. Pierw­
sze wyniki są już widoczne. Od mo­
mentu, kiedy członkowie Komisji
odwiedzili wioskę Ungar, wskaźnik
ubóstwa w dystrykcie Lhuntse obniżył
się do poziomu 31,9 procent, a krajo­
wy wskaźnik ubóstwa zmniejszył się
z 23,2 do 12 procent.
Przewidywać
­brutto powstała poniekąd w tym
właśnie kraju. W 2006 roku ­Michael
Pennock, ­Kanadyjczyk obecnie za­
mieszkały w Victorii w prowincji Ko­
lumbia Brytyjska, udał się do Bhutanu
w celu opracowania kwestionariusza,
który miał posłużyć do przeprowadze­
nia ankiety badającej poziom szczęścia
Bhutańczyków.
– Bezpieczeństwo ekonomiczne jest
tylko jednym z czynników, które decy­
dują o poziomie szczęścia – tłumaczy
Pennock. – Ale wskaźnik GNH mierzy
wszystkie te czynniki.
Po powrocie do Kanady Pennock był
ciekaw, jak Kanadyjczycy zareagują
na szczęście jako wskaźnik wzrostu
narodowego. We współpracy z kilkoma
instytucjami lokalnymi, zainicjowano
projekt o nazwie „Victoria Happiness
Index Project” (Wskaźnik Szczęścia
w Victorii). Najpierw należało zmodyfi­
kować ankietę w taki sposób, by od­
zwierciedlała wyobrażenie o szczęściu
typowe dla kultury Zachodu.
– Definicja szczęścia przyjęta na po­
trzeby wskaźnika GNH oddaje buddyj­
ski charakter kultury Bhutanu – mówi
Pennock. – W kulturze zachodniej
wskaźnik ten jest z kolei najbardziej
zbliżony do naszego pojmowania „do­
brego życia” lub „dobrostanu”: poczu­
cia spełnienia i optymistycznego spoj­
rzenia na przyszłość.
Dokonując pomiaru wskaźnika szczę­
ścia w Victorii, zachowano wskaźniki
dobrobytu przyjęte na potrzeby ba­
dania GNH w Bhutanie. Zmieniono
jedynie sposób ich opisu – tak, by
uwzględnić specyfikę kultury kraju,
jakim jest Kanada.
– Na przykład kwestionariusz przygo­
towany na potrzeby badania w Bhuta­
nie obejmował długą listę tradycyj­
nych tańców bhutańskich. Ankietowani
odpowiadali na pytanie, czy umieją
je tańczyć. W Bhutanie uważa się, że
znajomość tradycyjnych tańców stano­
wi wyznacznik szczęścia i zapewnia
poczucie przynależności do danej spo­
łeczności. Ale takie pytanie nie miało­
by racji bytu w przypadku Kanady.
– Szczęście to poczucie, jakie daje
życie nieobarczone stresem – mówi
Nicolas Fabriziak, mieszkaniec Victo­
rii. – To poczucie wolności. Poczucie,
że jest się kochanym. Uczciwe życie.
Przyjaźń. – Victorię często postrzega
się jako miasto seniorów, ale dzię­
ki lokalnej uczelni w mieście jest rów­
nież obecna energiczna społeczność
studencka.
Ankieta została przeprowadzona w ro­
ku 2008 i powtórzona w 2011, przy
czym udział w każdej z nich wzięło
około 2 400 respondentów. Wyniki nie
były jednoznaczne. Praca nie przynio­
sła właściwie żadnych odkrywczych
wniosków. Co było do przewidzenia,
odnotowano silną zależność między
ubóstwem a brakiem poczucia szczę­
ścia, co świadczy o tym, że w kulturze
zachodniej rolę wskaźnika szczęścia
może z powodzeniem pełnić produkt
krajowy brutto.
Chociaż władze miejskie znały wyniki
projektu, nie zostały podjęte właściwie
żadne działania w celu podwyższenia
poziomu szczęścia wśród mieszkań­
ców Victorii. Dlatego też wyniki obu
ankiet nie różniły się między sobą –
być może dlatego, że poziom szczę­
ścia zmierzony w pierwszej ankiecie
był już i tak stosunkowo wysoki (dla
porównania, Kanada zajmuje szóste
miejsce w rankingu krajów, których
mieszkańcy są najbardziej zadowoleni
z życia). Michael Pennock sugeruje
jednak, że przyczyną tego stanu rzeczy
może być fakt, iż szczęście jest w kul­
turze zachodniej uważane za sprawę
bardzo osobistą.
– Wydaje mi się, że my w Ameryce
Północnej nie odeszliśmy jeszcze od
naszego purytańskiego dziedzictwa,
zgodnie z którym poszukiwanie szczę­
ścia czy przyjemności jest grzechem –
mówi Pennock. – W krajach buddyj­
skich, takich jak Bhutan, dążenie
do szczęścia jest oczywiste i nikt by
nawet nie pomyślał, że można je lekce­
ważyć lub że rząd nie powinien uła­
twiać obywatelom jego osiągnięcia.
Boliwia
— Wieść dobre życie
W 2009 r. Boliwia uchwaliła nową
konstytucję, w której zapisano: pań­
stwo zobowiązuje się wspierać „suma
qamaña” i uznaje tę zasadę za etyczną
47
Przewidywać
Tancerki w La Paz, Boliwia
48
wódcę” rdzennej większości Boliwij­
czyków – choć jednocześnie jego rząd
realizuje tradycyjny program rozwoju.
Doprowadziło to do powstania sporu
między rządem a licznymi przedstawi­
cielami indianistów. Nie uczestniczy
w nim jednak minister spraw zagra­
nicznych Boliwii, David Choquehuanca,
który też jest z pochodzenia Ajmarem.
W jego rozumieniu „suma qamaña” to
ucieleśnienie tradycyjnego stylu życia
rdzennych wspólnot. Definiuje on tę
zasadę jako „proces, który dopiero się
rozpoczął i będzie z czasem przybierał
na sile”. Polega on na „powrocie do
naszych korzeni”, a więc do „kultury
życia. Jej głównym elementem nie jest
ani człowiek (jak nakazuje socjalizm),
ani pieniądz (jak twierdzi kapitalizm),
lecz życie: rzeki, powietrze, góry,
gwiazdy, mrówki, motyle. Dlatego też
my nie kierujemy się prawami czło­
wieka, lecz prawami kosmosu”. Celem
powinno być prowadzenie „prostego ży­
cia”, w którym każdy ma co jeść, może
tańczyć i przede wszystkim ma pracę.
Te wyobrażenia mają jednak niewie­
le wspólnego z rzeczywistością kraju,
w którym w ostatnich dziesięcioleciach
głównym bodźcem rozwoju były wyso­
kie ceny surowców. W efekcie wzrósł
też dobrobyt ekonomiczny obywateli:
konsumpcja w Boliwii nie była nigdy
wcześniej na tak wysokim poziomie
jak obecnie. Na przykład liczba samo­
chodów wzrosła między 1998 i 2012
rokiem dwunastokrotnie, osiągając
poziom 1,2 miliona pojazdów. Teraz
co dziesiąty Boliwijczyk jest posiada­
czem własnych czterech kółek.
Javier Medina, filozof, jest jest ofi­
cjalnym kierownikiem projektu, który
spróbuje dać odpowiedź na pytanie,
jak można pogodzić zasadę „suma
Z LEWEJ © José Luis Quintana / LatinContent / Getty Images Z PRAWEJ © David W. Hamilton
i moralną podstawę funkcjonowania
społeczeństwa. Już samo przetłumacze­
nie nawet na będący w Boliwii oficjal­
nym językiem język hiszpański pocho­
dzącego z kultury boliwijskich Indian
pojęcia „suma qamaña” jest trudne.
W przybliżeniu „suma qamaña” znaczy
tyle, co „wieść dobre życie”. Niemniej
jednak, pojawia się także pytanie, co
ten zapis oznacza konkretnie dla kraju.
Nowa konstytucja i zapisanie w niej
tego pojęcia to efekt walki reprezen­
tantów rdzennych mieszkańców kraju
o oficjalne uznanie ich kultur w bo­
liwijskim ustawodawstwie. Głównym
inicjatorem jej uchwalenia był Evo
Morales, wywodzący się z południo­
woamerykańskiego ludu Ajmarów, od
2005 r. prezydent Boliwii. Morales
dobrze przyswoił sobie i wykorzystał
dorobek myślowy indianistów, dzięki
czemu wybił się na „duchowego przy­
Przewidywać
qamaña” z ­rzeczywistością obecnego
rozwoju Boliwii. Medina chciałby, aby
zasada ta obejmowała też m. in. postęp,
gospodarkę kapitalistyczną i rynek.
Projekt oparty jest o pochodzący
z Bhu­tanu wskaźnik szczęścia narodo­
wego brutto i ma na celu sprawdzenie,
czy Boliwijczycy rzeczywiście „wiodą
dobre życie”. Wskaźnik boliwijski ma
jednak nie tylko mierzyć odczucia
ludzi, lecz także uwzględniać zasady
polityczne obowiązujące we wspólno­
tach lokalnych, takie jak na przykład
wzajemność (wymiana pracy pomię­
dzy rodzinami), która ceniona jest
wyżej niż pragnienie zysku (wymiana
towarów).
Ale i te starania wydają się mieć nie­
wielkie znaczenie dla większości oby­
wateli kraju. Ankieta przeprowadzona
w grudniu 2012 r. przez gazetę „Pági­
na Siete” wykazała, że dla 73 procent
respondentów „suma qamaña” to puste
słowa. Równie zdecydowana większość
stwierdziła, że aby „wieść dobre życie”
potrzebna jest po prostu dobra praca
i świadczenia socjalne na wysokim
poziomie. Tylko 7 procent określiło
„dobre życie” jako model obejmujący
nie tylko sprawy materialne, lecz tak­
że wartości duchowe i związane ze
wspólnotą.
Wygląda na to, że przyjęta w 2009 r.
w konstytucji zasada nie spotkała się
z uznaniem społecznym. Mieszkańcy
wioski Huariana nad jeziorem Titicaca,
położonego w regionie z którego po­
chodzi minister Choquehuanca, twier­
dzą, że nie znają zapisów konstytucji
dotyczących „suma qamaña”, a mimo
to są zadowoleni. W ostatnich latach
udało im się sprzedać więcej ryb, mle­
ka i sera, a w La Paz, dokąd wędrują
każdego roku jako pracownicy sezo­
nowi, jest teraz więcej pracy. Jeden
z mieszkańców opowiada: – Wpraw­
dzie dawniej w okolicy było spokojniej,
ale nie było tyle pracy, co teraz. A na
samych ziemniakach nie da się żyć.
Teraz powodzi nam się lepiej, mamy
więcej pracy. Ale przed nami jeszcze
długa droga.
Fécamp, Francja
Francja
— Szczęśliwi
nieszczęśliwi
My, Francuzi, uwielbiamy narzekać –
i mamy nawet na swoje utyskiwanie
specjalne słowo: râler. W kraju nad
Sekwaną stanowi ono rodzaj sportu na­
rodowego i jest głęboko zakorzenione
we francuskiej kulturze. W rankingu
World Happiness Report 2013 Francja
zajęła 25. miejsce, za krajami takimi
jak Wenezuela, Panama czy Meksyk.
To frapująco słaby wynik jak na kraj,
który zazwyczaj pretenduje do najwyż­
szych pozycji we wszelkich klasyfika­
cjach i nie przegapia żadnej okazji,
by zademonstrować swoje ambicje na
arenie międzynarodowej. Mimo to nie
tracimy nadziei: tradycyjny rywal nu­
mer jeden, Niemcy, zajął 26. miejsce.
Za przyczynę ponurego nastroju Fran­
cuzów uważany jest najczęściej kryzys
gospodarczy. Bezrobocie przekracza
10 procent, dotykając szczególnie oso­
by poniżej 30 i powyżej 50 roku życia.
Niestety również dla absolwentów sy­
tuacja wygląda niewiele lepiej. Jest
wysoce prawdopodobne, że absolwent
wyższej uczelni będzie przez kilka lat
zatrudniony tylko jako stażysta, z wy­
nagrodzeniem rzędu 400 euro mie­
sięcznie. Biorąc pod uwagę, że średni
koszt wynajmu mieszkania wynosi
w Paryżu 40 euro za metr kwadratowy,
trudno uznać, by powyższe wynagro­
dzenie pozwalało na życie w luksusie.
Mimo że we Francji kładzie się naj­
większy w Unii Europejskiej nacisk na
kwestię pewności zatrudnienia, fran­
cuscy pracownicy najbardziej obawiają
się utraty pracy. Ich zdaniem przy­
szłość jest niepewna i widzą ją w czar­
nych barwach.
Jest to przyczyną dużego niepokoju.
Francuzi boją się biedy. Jak wykazało
badanie, 30 procent Francuzów uwa­
ża, że przynajmniej raz w życiu byli
„biedni”, i boi się, że sytuacja ta może
się powtórzyć. Nie dziwi stąd fakt, że
68 procent ankietowanych żywi prze­
konanie, że najgorsze dopiero przed
nimi. Jest to odsetek równie wysoki,
jak w przypadku Grecji (źródło: Euro­
barometr według danych Eurostatu,
lipiec 2013). Optymiści stanowią tylko
26 procent populacji – to najniższy wy­
nik w historii. Trudno więc pozytyw­
nie myśleć o przyszłości. Patrząc jed­
nak na to, co dzieje się w Grecji, może
49
Przewidywać
50
­vivons cachés („By żyć szczęśliwie,
żyjmy w ukryciu”). Ze względów po­
datkowych, a także w wyniku uwa­
runkowań religijnych i politycznych,
obnoszenie się ze swoją zamożnością
jest – zgodnie z tradycją panującą
na francuskiej prowincji – uważane
za prostackie. W przeciwieństwie
do ostentacyjnego bogactwa Pary­
ża, wśród rozległych wzgórz Lubéron
rozsiane są raczej dyskretnie zlokalizo­
wane domy z imponującymi ogrodami
i wspaniałe rezydencje. Francuzi dys­
ponują także największą flotą prywat­
nych jachtów w Europie.
Stephen Clarke, francuski korespon­
dent brytyjskiego dziennika „Daily
Mail” i autor międzynarodowego best­
sellera „Merde! Rok w Paryżu”, mając
od dawna do czynienia z francuską
kulturą i jej paradoksami, tak pod­
sumował jeden ze swoich artykułów:
„Zawsze powtarzam moim francuskim
przyjaciołom, dla których narzekanie
stanowi narodowe hobby, że nie zdają
sobie sprawy, jakie mają szczęście”.
To prawda, Stephen, a tym, co nas
uszczęśliwia, jest nasze râler.
Wietnam
— Ubodzy, ale
szczęśliwi
W sercu miasta Ho Chi Minh wśród
zgiełku milionowej metropolii roz­
brzmiewa modlitewny gong buddyj­
skiej świątyni. Miasto tętni życiem,
ulice pełne są tłoczących się skuterów.
Jednak mimo iż od wybuchu globalne­
go kryzysu finansowego w 2008 r. mi­
nęło już parę lat, wciąż widać skutki
masowych zwolnień, załamania giełdy
i pękniętej bańki na rynku nierucho­
mości. – Mam wielu przyjaciół, któ­
rzy po latach samodzielności musieli
znów zamieszkać z rodzicami – mówi
pochodząca z prostej rodziny docent­
ka w dziedzinie urbanizacji, Tram Vo.
Mimo że przewidywana roczna stopa
wzrostu gospodarczego w najbliższych
latach pozostaje na wysokim poziomie
6 procent, przy obecnych przeciętnych
rocznych dochodach poniżej 1 200 euro
na głowę (2013) kraj nadal pogrążony
jest w biedzie.
Mimo to Wietnamczycy wydają się
być szczęśliwym narodem. W rankin­
gu najszczęśliwszych krajów świata
„Happy Planet” Wietnam uplasował
się na drugim miejscu. Jak to możli­
we? Wyjaśnieniem może być fakt, że
analiza skupiła się raczej tzw. czyn­
nikach „miękkich”, jak prognozowana
długość życia, stosunek do środowiska
(„ekologiczny ślad”) czy poziom satys­
fakcji z życia deklarowany przez miesz­
kańców. Badania porównawcze, np.
wspomniany przez naszych autorów
z Kanady i Francji World Happi­ness
Report, które mierzą poziom szczęścia
i zadowolenia z uwzględnieniem też
tzw. czynników „twardych”, takich
jak produktu krajowego brutto, pre­
zentują odmienne wyniki. W nich na
czele znajdują się kraje skandynaw­
skie, które charakteryzują się niską
gęstością zaludnienia, wysoko roz­
winiętą sprawiedliwością społeczną
i których mieszkańcy cieszą się szcze­
gólnie wysoką oczekiwaną długością
­życia. Różne badania międzynarodowe
wskazują jednoznacznie, że poczucie
szczęścia zależy od wielu czynników,
ale najważniejsze jest środowisko spo­
łeczno-kulturowe, w którym przebywa
człowiek.
Jeśli przyjrzeć się temu bliżej, to widać,
że otoczenie w jakim żyją Wietnam­
czycy pod wieloma względami różni
się od innych kultur. Czyżby chodziło
o sposób myślenia Wietnamczyków?
– Raczej o wrodzony tu ludziom opty­
mizm, będący dla nich siłą napędową –
mówi urodzona w Stanach Zjednoczo­
nych córką wietnamskich emigrantów
Vu Linh. 35-letnia Vu Linh przeprowa­
dziła się z Ameryki do Ho Chi Minh
pięć lat temu. – Kultura wietnamska
jest mocno zakorzeniona w konfucjani­
zmie i nadal ma duży wpływ na życie
codzienne ludzi. – Sposób myślenia
i działania Wietnamczyków w dużym
stopniu zależy od religii, zapatrywań
politycznych czy poglądów moralnych
i społecznych.
Przestrzeganie hierarchii oraz zasad
porządku społecznego jako podstawy
konfucjanizmu sprawia, że kraj zdołał
osiągnąć trudny kompromis pomiędzy
wprowadzaną stopniowo polityką re­
form rynkowych z jednej strony a trwa­
niem państwa w socjalistycznym ustroju
z drugiej. Podczas gdy zachodni obser­
watorzy krytykują ten stan rzeczy jako
czynnik hamujący reformy, już teraz wi­
dać, że dzięki ostrożnie wprowadzanym
zmianom politycznym wietnamskim
politykom udało się zapobiec przyśpie­
szonej kapitalizacji kraju z jej wieloma
potencjalnymi negatywnymi konse­
kwencjami. Dużej części Wietnamczy­
ków udało się osiągnąć dobrobyt i nie
popaść w nędzę. I choć kontrast między
biednymi i bogatymi rośnie, przepaść
w społeczeństwie jest znacznie mniej­
sza niż w sąsiednich państwach.
Wietnamczycy przejmują chętnie nowe
idee w taki sposób, aby włączyć je
w tradycyjną mentalność i kulturę, bez
oderwania się od korzeni. Niewzru­
szony optymizm z jednej strony i silne
trwanie w tradycji z drugiej służą tak­
że zachowaniu narodowej tożsamości
i poczucia wspólnoty. Jest to najsilniej­
sza motywacja, która zawsze spraw­
dzała się w trudnych sytuacjach. Nie­
wątpliwie globalizacja i wszechobecne
media sprawią, że Wietnamczycy będą
coraz mocniej naśladować kulturę
zachodnią, a poczucie szczęścia coraz
częściej będzie utożsamiane ze stanem
posiadania materialnego. – Ja jednak
mam nadzieję – mówi Vu Linh – że
głęboka wiara we wspólnotę zamiast
we własne ego, pozwoli nam zachować
krytycyzm co do tego, czy sam dobro­
byt materialny wystarczy do szczęścia.
Czego nasza mała podróż po świecie
nauczyła nas o szczęściu?
Szczęście to rzecz subiektywna. Każdy
z nas odczuwa i definiuje je w inny
sposób i stąd nie można znaleźć na nie
uniwersalnego przepisu. Z Kanady wy­
jeżdżamy z przekonaniem, że w pew­
nych warunkach dobrobyt materialny
ściśle wiąże się ze szczęściem. Czy jest
to jednak regułą? Przykład Francji wy­
daje się pokazywać, że jest inaczej.
W niejako zrozumiały sposób także
koncepcje takie jak wskaźnik szczęścia
narodowego brutto spotykają się z kry­
tyką. Bhutanowi i Boliwii zarzuca się
na przykład, że więcej wysiłku wkła­
dają w eksportowanie swoich koncepcji
niż we wdrażanie ich lokalnie w celu
poprawy jakości życia obywateli. Jest
też oczywiste, że szczęście, a tym bar­
dziej sposób jego pomiaru w istotnym
stopniu zależy od obowiązującej ideolo­
gii – jak ma to miejsce w Wietnamie.
Nikt nie twierdzi, że dobrobyt material­
ny i szczęście wykluczają się. Trudno
też odpowiedzieć twierdząco na pyta­
nie, czy jakakolwiek koncepcja, wskaź­
nik lub państwo są w stanie sprawić,
byśmy byli szczęśliwi. Mimo to, powin­
niśmy dążyć do tego, by wszędzie na
świecie tworzyć warunki, w których
każdy z nas będzie mieć szansę na
osiągnięcie osobistego szczęścia.
Uliczna sprzedawczyni owoców w Ho Chi Minh w Wietnamie
© xuanhuongho
się wydawać, że my Francuzi chyba
przesadzamy i niepotrzebnie popada­
my w aż tak minorowy nastrój.
Czy Francja jest więc skazana na
wieczne przygnębienie?
Michel Lejoyeux, ordynator oddziału
psychiatrycznego w szpitalu Bichat, au­
tor „Changing for the Best”, zaprzecza,
jakoby pesymizm wiązał się z kryzy­
sem gospodarczym. – Dane wskazują,
że im cięższe czasy, tym mniej odno­
towywanych jest przypadków depresji.
W istocie, im bardziej ludzie są pesy­
mistyczni, tym są zdrowsi. Być może
dzieje się tak dlatego, że ludzie mniej
wtedy myślą o sobie. – Abstrahując od
snobistycznej przyjemności, jaką jej
obywatelom przynosi niska samooce­
na, Francja jest piątą co do wielkości
gospodarką świata, a francuskie firmy
odnoszą sukcesy m.in. w sektorze aero­
nautycznym i kosmicznym, bankowym,
telekomunikacyjnym, budowlanym,
rolniczym, na rynku artykułów luksu­
sowych i w turystyce.
Ale odłóżmy truizmy na bok i przyjrzyj­
my się, jak naprawdę wygląda życie
we Francji. Jest to kraj scentralizowany,
w którym potęga polityczna i gospodar­
cza koncentruje się w Paryżu. Ludzie są
zestresowani z powodu długich dojaz­
dów do pracy środkami komunikacji
miejskiej, członkowie kadry kierow­
niczej wiele godzin spędzają w pracy,
a koszty utrzymania są o 20 procent
wyższe niż w pozostałej części kraju.
Francuzi przenoszą się z Paryża do
miast takich jak Nantes, Tuluza i Lyon,
które zapewniają wyższą jakość życia,
tańsze mieszkania i lepsze szanse na
znalezienie dobrej pracy. Z dala od
Paryża jest pełno urokliwych zakątków,
w których życie jest o wiele tańsze
i gdzie pielęgnuje się francuską trady­
cję art de vivre, czyli sztuki życia, która
ceni piękno i komfort domu, przyjem­
ności takie jak perfumy, kwiaty, wino
i dobrą kuchnię. Skutek jest oczywi­
sty – osoby mieszkające poza Paryżem
częściej deklarują, że są szczęśliwe.
Taki wybór ma jednak swoją cenę;
motto brzmi: pour vivre heureux,
Przewidywać
51
Przewidywać
Przewidywać
Gdyby pociągi
mogły latać
Tekst Alexander Stirn Renderowanie Clip-Air
Szwajcarski projekt Clip-Air doda pociągom skrzydeł
P
roszę pozostać na miejscach.
W przyszłości podróżujący do
odległych celów nie będą musie­
li już wstawać. Po zajęciu miejsca na
lokalnym dworcu kolejowym, przelecą
odrzutowcem pół świata, a w miejsco­
wości wypoczynkowej ponownie do­
staną się pociągiem do centrum i ani
razu nie będą musieli przy tym wsta­
wać z miejsca – o ile sami nie będą
mieli takiej potrzeby.
Ma to umożliwić Clip-Air, ambitny
projekt szwajcarskiego badacza i pi­
lota-amatora, Claudio Leonardiego.
W ramach opisywanego projektu, ten
pracownik Politechniki Federalnej
w Lozannie chce połączyć zalety ela­
stycznej komunikacji szynowej z szyb­
kością latania, podczepiając przebudo­
wane wagony kolejowe pod skrzydła
dużego samolotu. Jedno kliknięcie
i ruszamy w dalszą podróż.
– Klasyczny system latania nie zmienił
się od 70 lat i stwarza coraz więcej
problemów – mówi Leonardi. – Jest
52
niewygodny, powolny i mało elastycz­
ny. – Clip-Air ma być czymś zupełnie
odwrotnym. Centralnym elementem
modułowej koncepcji, zaprezentowanej
Klasyczny system
­latania nie zmienił
się od 70 lat
i stwarza coraz
­więcej problemów
przez Leonardiego po raz pierwszy na
Paryskich Targach Lotniczych w Le
Bourget w 2013 r., jest oryginalny ka­
dłub samolotu. Przy średnicy prawie
4 metrów przypomina kabinę Airbusa
A320, a długość ok. 30 metrów odpo­
wiada długości przeciętnego wagonu
kolejowego.
Tym samym Clip-Air może podjeżdżać
na dworzec kolejowy jak zwykły po­
ciąg. Pasażerowie wsiadają, pakują ba­
gaże i zajmują zarezerwowane miejsca.
Na lotnisku czeka na nich druga no­
wość Leonardiego: ogromne skrzydło,
którego szaroniebieski model prezento­
wany w Le Bourget przypomina nieco
napompowany bombowiec w technolo­
gii stealth. Takie skrzydło o szerokości
60 metrów, w skład którego obok silni­
ków wchodzą zbiorniki paliwa, kokpit
i podwozie na długich nogach, umożli­
wia podpięcie maksymalnie trzech wa­
gonów. Po lądowaniu kadłuby zostają
ponownie odczepione, aby dotrzeć do
celu ponownie po torach.
– Taka modułowa koncepcja przyniesie
liniom lotniczym niespotykaną do­
tychczas elastyczność – mówi Claudio
Leonardi. W zależności od ilości rezer­
wacji pod skrzydło można podczepić
jeden, dwa lub trzy kadłuby: może to
być też dodatkowa kabina tylko dla
klasy biznes, innym razem dodatkowy
© Clip-Air
Model samolotu Clip-Air
kadłub towarowy. Przy pełnej rezer­
wacji Clip-Air może transportować trzy
razy tyle pasażerów co Airbus A320,
przy czym wystarczą mu do tego trzy
silniki zamiast sześciu (jak w trady­
cyjnych odrzutowcach). – Umożliwi to
znaczne obniżenie zużycia paliwa –
mówi Leonardi.
Jest to jednak możliwe tylko pod wa­
runkiem, że pod skrzydłem będą się
znajdować wszystkie trzy kadłuby.
Wówczas lot tym modułowym samo­
lotem, pod warunkiem pełnego obłoże­
nia i odległości do 4 000 kilometrów, po­
zwoli na obniżenie kosztów eksploatacji
na pasażera o nawet 10 procent. Jeżeli
jednak nie zostanie osiągnięta pełna
liczba pasażerów, wówczas ­zużycie wy­
nikające z oporu konstrukcji zniweczy
wszelkie potencjalne oszczędności.
O wiele łatwiej mogą się sprawdzić
w praktyce inne zalety tego mode­
lu. Dotyczy to zwłaszcza bezpieczeń­
stwa: w samolocie Clip-Air piloci
siedzą w przednim module i, ponie­
waż nie ma żadnego połączenia mię­
dzy nim a kabinami pasażerów, nie
ma możliwości zaatakowania załogi.
– Amerykanie są zachwyceni – mówi
z uśmiechem Leonardi. W przypadku
niebezpieczeństwa i groźby rozbicia
się samolotu kadłuby można odczepić
i sprowadzić na ziemię do lądowania
awaryjnego na spadochronach. Ta
Jestem pewien,
że Clip-Air będzie
zdolny do lotu
istotna zaleta pod względem bezpie­
czeństwa jest atutem modelu Clip-Air
w przeciwieństwie do konwencjonal­
nych konstrukcji samolotów, w których
ze względu na ciężkie silniki i skom­
plikowaną konstrukcję to rozwiązanie
nie znajduje zastosowania.
I jeśli w przyszłości nowym paliwem
dla samolotów stanie się wodór, wów­
czas konstrukcja Clip-Aira będzie jego
niedoścignioną zaletą. – Transporto­
wanie w tym samym kadłubie setek
pasażerów i dużych ilości wybuchowe­
go materiału jakim jest wodór byłoby
w tradycyjnych samolotach związane
z ogromnym ryzykiem – podkreśla
Leonardi. W jego konstrukcji paliwo
znajdowałoby się w oddzielnym modu­
le, z dala od pasażerów.
Na razie Clip-Air istnieje jedynie jako
mały model, eksponat wystawowy na
targi. Tymczasem inżynierowie w Lo­
zannie pracują nad symulacjami kom­
puterowymi i analizą wykonalności,
która powinna dać odpowiedź na pyta­
nia związane z ekonomicznością, struk­
turą aerodynamiczną i zużyciem ener­
gii. Leonardi ma nadzieję, że kolejnym
etapem będą już testy lotnicze modelu
o wielkości 6 do 7 metrów. – Jestem
pewien, że Clip-Air będzie zdolny do
lotu – mówi wynalazca.
Jednak to, czy duży modułowy samolot
za kilka lat rzeczywiście oderwie się
od ziemi, to już zupełnie inna sprawa.
Projektanci i inżynierowie lotniczy od
lat pracują nad tym, by samoloty były
bardziej elastyczne i modułowe. Na
przykład w 2005 r. hamburski projek­
tant Frank Heyl zaprezentował projekt
o nazwie Aeolus – ogromne skrzydło
z modułami dla pasażerów wpinany­
mi w przednią krawędź. Skończyło się
podobnie jak w przypadku wielu pięk­
nych wizji: branża lotnicza jest zbyt
ostrożna i konserwatywna, by rozstać
się ze sprawdzoną i ulepszaną od dzie­
sięcioleci koncepcją kadłuba w kształ­
cie cygara i dwóch długich skrzydeł.
Także Claudio Leonardi jest realistą.
– Przed nami jeszcze wiele przeszkód
do pokonania – zauważa szwajcarski
badacz. Ale dodaje: – Jesteśmy prze­
konani, że warto podejmować próby
udoskonalania współczesnej technolo­
gii lotniczej.
Zresztą dla naukowca z Lozanny
­Clip-Air to dopiero początek. – W na­
szym projekcie nie chodzi w pierw­
szym rzędzie o samoloty, chodzi
o transport. Chodzi o ustanowienie
nowych form modułowej komunikacji –
mówi Claudio Leonardi. Jeśli się to
uda, to Clip-Air mógłby nieodwracalnie
zmienić sposób, w jaki podróżujemy.
53
Zachować ciekawość
Wcielać pomysły w życie
Ponieważ stanowimy ogólnoświatową grupę niezależnych specjalistów,
­jesteśmy w stanie skierować do każdego projektu osoby o odpowiednich
­kompetencjach, posiadające optymalne doświadczenie i know-how.
W ten sposób osiągamy przewagę i postęp w wielu dziedzinach
i zapewniamy sukces naszego przedsiębiorstwa.
56
Muzea przyszłości
Wiedza może zachwycać
60
Bionika – rozwiązania na wzór natury
Jak naukowcy czerpią inspirację z przyrody
62
Gra o tron
Dlaczego serial HBO
zafascynował miliony widzów
66
Odurzeni prędkością
Nowości w samochodach Formuły 1
w sezonie 2014
68
Technika bliska ciału
Gdy człowiek pragnie poprawić naturę
72
Fascynacja piłką nożną
Mundial – co się zmieni, co zostanie?
54
55
Section
Zachować ciekawość
Muzea
przyszłości
S
łowo „muzeum” pochodzi od
greckiego „mouseion”, terminu
oznaczającego miejsce poświę­
cone Muzom – bardzo trafna etymo­
logia dla tych inspirujących instytucji.
Wczesne greckie instytucje noszące
tę nazwę, takie jak Muzeum Aleksan­
dryjskie (30 p.n.e.) były podobne raczej
do współczesnych uniwersytetów, pod­
czas gdy pierwowzór obecnie znanego
nam muzeum ma korzenie w Rene­
sansie, a ostatecznie ukształtował się
w dobie Oświecenia.
Wiele współczesnych muzeów nadal
urzeczywistnia oświeceniowe idee
dotyczące pogłębiania ludzkiej wiedzy
w zróżnicowanych dziedzinach, takich
jak sztuki piękne, historia naturalna,
sztuka i technika – co nadaje muzeom
nieco „statyczny” klimat. Ale w ostat­
nich dekadach wiele muzeów zrzuca
kajdany tradycji i wychodzi naprzeciw
zmianom i wyzwaniom, jakie stawia
przed nimi nowoczesne społeczeństwo.
Muzeum Narodowe Nowej Zelandii Te
Papa Tongarewa w Wellington (nazwa
w wolnym tłumaczeniu oznacza „skar­
biec”) było jedną z pierwszych placó­
wek, które zaczęły wprowadzać bar­
dziej interaktywne sposoby prezentacji
zbiorów. Instytucja założona w 1992
roku jako kontynuacja Muzeum Kolo­
nialnego (istniejącego od 1865 roku)
zgromadziła obszerną kolekcję zabyt­
ków kultury maoryskiej i prowadzi
ekspozycje dotyczące historii natural­
nej i przyrody – ale także udostępnia
Tekst Paul Sullivan Zdjęcia Museum of New Zealand Te Papa Tongarewa, alastairtaylor, kippelboy,
The Trustees of the Natural History Museum, London
Sala Ziemi w Muzeum Historii Naturalnej w Londynie
56
Z LEWEJ CC BY-NC 2.0 © alastairtaylor
Podczas gdy technologia coraz bardziej zmienia
oblicze otaczającego nas świata, Paul Sullivan pyta:
czy światowe muzea i inne miejsca poświęcone kulturze
nadążają za tak szybkim rozwojem technologii?
„My żyjemy kulturą”
eksponaty, których można dotknąć lub
z których pomocą dzieci mogą pozna­
wać prawa fizyki. Takimi eksponatami
są na przykład symulatory jazdy i dom,
który drży podczas symulowanego
trzęsienia ziemi. Do dziś jest to jedno
z najczęściej odwiedzanych muzeów
w Australazji.
– Bardzo odeszliśmy od XIX-wiecznej
koncepcji muzeum jako ciemnego,
często nieprzyjaznego miejsca, w któ­
rym kolekcje i eksponaty pilnowane są
przez pluton umundurowanych strażni­
ków – mówi Michael Houlihan, dyrek­
tor muzeum Te Papa. – Wówczas napis
„nie dotykaj” był ważniejszy niż „czego
chcesz się dowiedzieć?”.
– Nasza instytucja tym różni się od
innych, że stanowi muzeum żywej
kultury. W innych placówkach, jeśli
chcesz poznać daną kulturę, otwierasz
szufladę z napisem „kultura”, po czym
zamykasz ją i odchodzisz. Natomiast
w muzeum Te Papa zrobiliśmy coś, co
było niezwykle nowatorskie i czego
nam zazdroszczą inne muzea na świe­
cie – nasze motto to: „My żyjemy kul­
turą”. To odzwierciedla nasz stosunek
do Maorysów, rdzennych mieszkańców
Nowej Zelandii, i idei żywego „marae”,
maoryskiego domu spotkań. Tworzymy
przestrzeń społeczną, w której żywe są
wartości kultury Maorysów.
Otwarcie w 2009 roku Centrum Dar­
wina w londyńskim Muzeum Historii
Naturalnej spotkało się z ogromnym
publicznym oddźwiękiem. Zbudowa­
na przez duńską firmę C. F. Møller
Architects ośmiopiętrowa konstrukcja
o owalnym kształcie łamie nie tylko
z architektonicznymi, lecz również
muzealnymi konwencjami. Wystawa
naszpikowana jest najnowszą technolo­
gią, oferując również filmy i odzwier­
ciedlające naturalne rozmiary projekcje
wyświetlane na ścianach wewnątrz
budynku. Egzemplarze owadów i ro­
ślin prezentowane są w przezroczy­
stych stołach wystawowych z ekranem
dotykowym, a zwiedzający muzeum
mają również możliwość obserwowania
naukowców podczas pracy w laborato­
rium i zadawania im pytań na temat
prowadzonych badań przez zainstalo­
wane do tego celu mikrofony.
W Museu Blau w Barcelonie, otwartym
ponownie w roku 2011 w nowej siedzi­
bie, dwa rozległe piętra (9000 metrów
kwadratowych powierzchni) zajmują
zbiory miejskiego Muzeum Historii
Naturalnej i Techniki. Zrezygnowano
z tradycyjnych form prezentacji szkie­
letów dinozaurów i skamielin. Zamiast
tego, struktura znakomitej kolekcji
zbudowana jest wokół koncepcji Gai:
idei żyjącej planety, która tworzy życie
i jest przez to życie zmieniana.
Zwiedzający poznają najpierw chrono­
logicznie opowiedzianą historię Zie­
mi, a następnie prezentowane są im
zróżnicowane artefakty historyczne
Muzea zmieniają się,
by dostosować się do
świata przesyconego
technologią
i instalacje multimedialne, odtwarzają­
ce obrazy, dźwięki i zapachy różnych
er i epok. Modernistyczny budynek
to dzieło szwajcarskich architektów –
Herzoga i de Meurona. Oni również
zaprojektowali siedzibę powstającego
muzeum M+ w Hongkongu. Muzeum
przylega do parku o powierzchni 14
hektarów, położonego na skraju portu
Victoria Harbor. Otwarcie M+ planowa­
ne jest na rok 2017. Muzeum będzie
rywalizować z Tate Gallery w Lon­
dynie i muzeum sztuki nowoczesnej
MoMa w Nowym Jorku. Kolekcja,
w skład której wchodzą liczne prace
Ai Weiwei, będzie obrazować rozwój
sztuki chińskiej od rewolucji kultural­
nej do XXI wieku.
Inne muzea przedstawiają w fascynu­
jący sposób zarówno lokalne jak i glo­
balne treści. Na przykład szwedzkie
Muzeum Światowej Kultury interpre­
tuje światową kulturę łącząc ze sobą
kolekcje z różnych krajów i tworząc
w ten sposób globalny dyskurs. Z kolei
wietnamskie Muzeum Etnografii pra­
cuje przy ścisłej współpracy z ­lokalną
społecznością i skupia się na auten­
tycznych historiach mieszkańców
Wietnamu.
Prezentowana w Londynie ekspozycja
stała ze zbiorów Wellcome Collection,
57
Zachować ciekawość
58
Kokon w Centrum Darwina w Muzeum Historii Naturalnej w Londynie
voestalpine –
fakty
Stal jako materiał oferuje niezliczone możliwości – co pokazujemy w Stahlwelt voestalpine,
czyli „Świecie stali voestalpine”
w austriackim Linzu. Multimedialna wystawa zaprasza zwiedzających w podróż odkrywającą tajemnice produkcji, obróbki
i wyrobów ze stali.
W centralnej części wystawy
na gości czeka 80 ogromnych
chromowanych kul. Część z nich
przylega bezpośrednio do trasy
zwiedzania i zaprasza do swojego wnętrza, gdzie wyświetlane
są fascynujące prezentacje multimedialne, przedstawiające nowe
spojrzenie na voestalpine.
W drugiej części wystawy, tzw.
„wieży”, prezentowane są imponujące eksponaty i stanowiska
interaktywne. Poziom za poziomem, wchodzimy coraz wyżej.
Przestrzeń wypełniają dźwięki
­imitujące produkcję stali. Obserwujemy zapierające dech
w piersiach efekty świetlne, generowane na wyświetlaczu LED
o powierzchni 700 m2.
Skąd się bierze fascynacja stalą?
Stahlwelt voestalpine odpowiada na to pytanie, oferując niezapomnianą mieszankę wrażeń
i informacji.
OurSpace, interaktywna mapa – Te Papa, Wellington
Z LEWEJ © Museum of New Zealand Te Papa Tongarewa Z PRAWEJ © The Trustees of the Natural History Museum, London
których zaczątek stanowiła kolekcja
farmaceuty, przedsiębiorcy, filantropa
i kolekcjonera Sir Henry’ego Solomo­
na Wellcome’a (1853–1936), obejmuje
dzieła sztuki artystów takich jak Pablo
Picasso czy Anthony Gormley, pre­
zentacje multimedialne oraz szereg
obiektów pochodzących ze zgromadzo­
nej przez Wellcome’a dużej kolekcji
dziwnych i wspaniałych akcesoriów
medycznych.
Ale tym, co naprawdę odróżnia to mu­
zeum od innych, są organizowane wy­
darzenia, takie jak operacja serca „na
żywo”, wykłady noblistów, pchle cyrki
i prezentacje egzoszkieletów, a także
interaktywne gry online związane
z tematami i ekspozycjami kolekcji.
Brały w nich udział miliony uczestni­
ków na całym świecie. Muzeum zyska­
ło tak dużą popularność, że trwa wła­
śnie jego rozbudowa (koszt inwestycji:
15 milionów funtów). Powstanie nowa
galeria tematyczna, a dotychczasowa
czytelnia zostanie powiększona, sta­
jąc się nowoczesną przestrzenią par­
tycypacyjną – to wizja oświeceniowej
biblioteki na miarę XXI wieku.
Te i inne muzea już dziś zmieniają się,
by dostosować się do świata przesyco­
nego technologią teleinformatyczną –
ale to dopiero początek. W nadchodzą­
cych dekadach najprawdopodobniej
dokona się kolejna zmiana, polegająca
na zwiększeniu wkładu wnoszonego
w instytucje muzealne przez lokalne
społeczności. Technologia, w szczegól­
ności w postaci przenośnych urządzeń,
przyczyni się do zdefiniowania nowych
form obcowania ze zbiorami, w więk­
szym stopniu polegających na uczest­
nictwie użytkowników. Z kolei progra­
my edukacyjne, takie jak powstający
właśnie MOOC (Massive Open Online
Course), będą podnosić poziom wy­
kształcenia miliardów ludzi na całym
świecie. Koncepcja współczesnego mu­
zeum nigdy dotąd nie była tak przyja­
zna – ani tak inspirująca.
Zachować ciekawość
59
Zachować ciekawość
Zachować ciekawość
Bionika – rozwiązania
na wzór natury
Teksty André Uhl Ilustracje Benedikt Rugar
Jak naukowcy czerpią inspirację z przyrody
Perfekcyjna maszyna latająca
Prowadząc prace nad małymi i bardzo mobilnymi robota­
mi latającymi, naukowcy chętnie podpatrują świat owadów.
Niedoścignionym wzorem jest tutaj ważka. Filigranowa
i wyjątkowo lekka budowa ciała, ogromna ruchliwość oraz
możliwość rotacji skrzydeł czynią z tego latającego owada
perfekcyjny wzór dla minirobotów, które w przyszłości mają
być wykorzystywane w kanałach i systemach rur, a także
do rozpoznawania zakresu zniszczeń na obszarach katastrof
lub zwalczania szkodników. Pierwsza sztuczna ważka –
­Bionicopter – jest wyposażona w system czujników. Mecha­
niczna ważka została zaprezentowana na targach w Niem­
czech w 2013 r.
Uzdrowienie od wewnątrz
Zasada samoleczenia jest znana z botaniki – a niektórzy
słyszeli o niej dzięki Wolverine’owi, bohaterowi komiksów
o X-Menie. Obecnie pojawiło się rozwiązanie, które być
może zrewolucjonizuje technikę produkcji i branżę budow­
laną: wykorzystanie zasady samoleczenia w materiałach –
na wzór zjawisk zachodzących w roślinach. Tajemnica tkwi
w elastycznie przekształcalnych tworzywach sztucznych, tzw.
­elastomerach. Pomagają one „wyleczyć” mikrozarysowania
w częściach z tworzyw sztucznych, np. pierścieniach uszczel­
niających, przy czym proces ten zachodzi całkowicie autono­
micznie. Naukowcy podpatrzyli to zjawisko u roślin takich
jak figowiec benjamina. Po uszkodzeniu kory wypływa z niej
sok, który natychmiast zasklepia ranę.
60
W tym tkwi haczyk
Velcro, czyli materiał określany potocznie jako rzep, to
niewątpliwie klasyk z dziedziny bioniki. Do chwili obec­
nej małe elastyczne haczyki, które nie łamią się nawet
przy gwałtownym rozrywaniu, wykorzystywane są do naj­
różniejszych zastosowań. W 1951 roku szwajcarski inżynier
­Georges de Mestral opatentował swój pomysł, który podpa­
trzył u łopianu. Od tego czasu to fascynujący wynalazek
był nieustannie dalej rozwijany. Dziś na przykład niepalne
rzepy z nomexu lub włókna szklanego są wykorzystywane
w pożarnictwie, stosowane w odzieży dla kierowców wy­
ścigowych czy aeronautyce. Obecnie istnieją też podobne
materiały z metalu, wyróżniające się dużą wytrzymałością
i odpornością na czynniki chemiczne.
Twardy jak skała
Oprócz zasady samoleczenia ewolucja przynosi jeszcze je­
den rodzaj autonomicznej terapii: samoczynne nastawianie
kości u kręgowców. Jeśli kość ulegnie złamaniu, jej części
ulegają lekkiemu przemieszczeniu względem siebie. Jednak
z czasem beleczki kostne zaczynają układać się zgodnie
z rozkładem naprężeń, umożliwiając w ten sposób prawidło­
we zrastanie się kości. Ossit to opracowany przez naukow­
ców materiał z metalicznych prętów nanokrystalicznych,
który wykazuje podobne właściwości. Jest stosowany w kon­
strukcjach poddawanych dużym obciążeniom, jak np. mosty.
W praktyce szczególne znacznie ma fakt, że im większe
obciążenie budowli, tym staje się ona stabilniejsza!
61
Zachować ciekawość
Gra o tron
Tekst Bruna Calegari / Kathrin Gemein Zdjęcia Jim Wright, Lloyd Bishop Ilustracja Daavid Mörtl
Dlaczego serial HBO zafascynował miliony widzów
Nikolaj Coster-Waldau, Peter Dinklage i Kit Harington
62
© © Jim Wright / Corbis Outline / Sky Atlantic HD
P
ory roku to rzecz względna –
przynajmniej na kontynentach
Westeros i Essos. W tym świecie,
przypominającym średniowieczną Eu­
ropę, jedno lato może trwać kilka lat.
Położona jest tam kraina Siedmiu Kró­
lestw, w której toczy się walka pomię­
dzy arystokratycznymi rodami Starków,
Lannisterów i Baratheonów. Pojawiają
się rycerze i smoki, kobiety noszą
okrycia ze skór zwierząt, a mężczyźni
walczą między sobą na miecze.
Tak wygląda świat serialu „Gra o tron”,
który zafascynował miliony widzów na
całym świecie. Serial jest wyświetla­
ny w ponad 80 krajach, od USA przez
Chiny, Polskę, Indie, Pakistan aż po
Argentynę. W tym przypadku fani nie
są z natury entuzjastami fantasy. Nie­
zależnie od kultury, wykształcenia
i wieku, z niecierpliwością wyczekują
co tydzień na kolejny odcinek. Ponad­
to serial doczekał się już wielu paro­
dii, memów, forów dyskusyjnych oraz
niewiarygodnie dużej liczby fanów na
Face­booku, przekraczającej 7,6 miliona
osób. Mając na uwadze mikro­sferę dzi­
siejszych nisz oraz sposób rozpowszech­
niania się informacji, jest to niezaprze­
czalnie fenomen na skalę światową.
Serial jest ekranizacją książki G
­ eorge’a
R. R. Martina zatytułowanej „Pieśń
Lodu i Ognia”. Saga zaplanowana była
pierwotnie jako trylogia, do dziś w jej
Świat serialu „Gra
o tron” zafascynował
miliony ludzi
na całym świecie
skład wchodzi jednak pięć potężnych
tomów. Podążając tą samą drogą twór­
czą co inni autorzy powieści, Martin
stworzył średniowieczny świat, którego
realia przeplatają się ze współczesno­
ścią. Opracował również specyficzny
język używany przez egzotycznych lu­
dzi z odległej krainy, język Dothraków.
Serial wyprodukowano niewątpliwe
z wyjątkową starannością i dbałością
o jakość, począwszy od detali bogatych
sukien kobiet, po sceny obdzierania
zwierząt ze skóry. Poszczególne kadry
montowane są w taki sposób, że każ­
dy widz wierzy, że ogląda prawdziwe
obiekty architektoniczne.
George R. R. Martin posiada umiejęt­
ność tworzenia wyjątkowo zagmatwa­
nych, przeplatających się wątków, któ­
rych bohaterowie nie mogą zaznać ani
chwili wytchnienia. Główne postaci są
bezlitośnie zabijane, rodziny są roz­
dzielane, nadzieje i marzenia pryskają
jak bańka mydlana, miłości nie udaje
się przetrwać. Innymi słowy oznacza
to w rzeczywistości, że każdy może
umrzeć, większość bohaterów będzie
cierpieć i tylko niewielu uda się objąć
władzę – nikt nie wie, komu przypad­
nie Żelazny Tron. Element zaskocze­
nia jest zawsze obecny.
Wszechobecne w filmie elementy za­
skoczenia mają podwójny wpływ na
63
Zachować ciekawość
Zachować ciekawość
widza. Z jednej strony „Gra o tron”, jak
żaden inny serial wcześniej, radykalnie
zrywa z tradycyjnymi oczekiwaniami
widza wobec serialu. To właśnie pro­
dukcje amerykańskiego płatnego kana­
łu HBO w latach 90-tych jako pierwsze
zaczęły odchodzić od tradycyjnego
postrzegania przez widzów tego typu
propozycji telewizyjnych. Te ambitne
pod względem artystycznym produkcje,
które przyczyniły się do obecnej mody
na seriale, jako pierwsze pokazały, na
czym polega wyższość tego gatunku
z jego epicką długością nad zwykłym
dziewięćdziesięciominutowym filmem
fabularnym. Zmiana konwencji, która
Serial zrywa
z oczekiwaniami
widzów
64
Parodia „Gry o tron” w „Late Night with Jimmy Fallon”, na zdj.: Jimmy Fallon
Z PRAWEJ © Lloyd Bishop / NBC / NBCU Photo Bank via Getty Images
Mapa kontynentu Westeros
w przypadku zwykłego filmu ozna­
czałaby niespójność i działała rozpra­
szająco na widza, świetnie sprawdza
się w przypadku fabuły o długości
ok. 100 godzin.
I tak już w „Rodzinie Soprano” i „Pra­
wie ulicy” widzowie musieli się po­
żegnać się ze szczególnie cenionymi
bohaterami, którzy tak po prostu, bez
uprzedzenia i bez skrupułów, zostali
usunięci z ekranu. Chociaż z drugiej
strony, trzeba przyznać, że samowo­
la autorów scenariusza miała swoje
granice. Na przykład mafijny boss
Tony ­Soprano towarzyszył serialowi
od pierwszego do ostatniego z 89
odcinków. I nikomu nie przyszło na­
wet do głowy w to wątpić. W „Grze
o tron” obowiązują inne zasady: w kra­
inie Siedmiu Królestw wszystko jest
możliwe.
Taki serial mocno trzyma w napię­
ciu, ponieważ praktycznie niemożliwe
stają się spekulacje na temat dalszego
rozwoju akcji w każdym odcinku. Ten
radykalizm będzie miał swoje skutki.
W przyszłości seriale chcące ­aspirować
do miana dobrych będą musiały po­
święcić więcej uwagi właśnie tej nie­
przewidywalności wątków. Gdy widzo­
wie już raz przyzwyczają się do nowej,
przeniesionej na wyższy poziom nar­
racji, prościej utkane historie będą się
im wydawały mało wiarygodne.
Z drugiej strony taki sposób opowia­
dania ma więcej wspólnego z rzeczy­
wistością. W prawdziwym życiu też
nie ma protagonistów, lecz niezliczone
ruchliwe istoty, które żyją obok siebie,
a zdarzyć się może wszystko. Nikt nie
jest nietykalny.
Fakt, że filmy i seriale kierują się in­
nymi zasadami niż prawdziwe ­życie,
rzuca się w oczy właśnie dzięki
temu, że w „Grze o tron” jest inaczej.
W końcu: czy dziwi nas, że w filmie
gangsterskim – i jego kolejnych czę­
ściach – główny bohater jako jedyny
wychodzi żywy z kolejnych strzelanin,
podczas gdy inni padają jak muchy?
Tym czasem w Westeros, w krainie
Siedmiu Królestw, niepewność i prze­
miana są kluczowymi elementami.
Absolutnie żadna z postaci nie może
czuć się bezpiecznie. Nikogo tu się
nie oszczędza, nawet najpozytywniej­
szych bohaterów. Dzięki temu fabuła
„Gry o tron” jest pełniejsza życia. Rów­
nież podejście do widza wydaje się
być bardziej dojrzałe, bez prób zbycia
go oklepanymi stereotypami. Autorzy
­serialu postawili na opowieść jako ca­
łość, stawiając fabułę nad nierealnymi
papierowymi bohaterami.
Na koniec warto zauważyć, że przy ca­
łej swojej złożoności serial tworzy wiel­
ki wspólny mianownik między ludźmi
na płaszczyźnie globalnej: o rozwoju
akcji dyskutują za pomocą mediów
społecznościowych fani z całego świa­
ta, co sprawia, że „Gra o tron” stała się
przeżyciem zbiorowym. Podstawowe
tematy serialu to w końcu klasyczne
ludzkie konflikty, takie jak miłość
i śmierć, czy władza i intryga. Tematy,
które od zawsze czyniły nas właśnie
ludźmi i także w przyszłości nie będą
nam obojętne. Jeśli dodatkowo będą
one podane w sposób tak szczegółowy,
inteligentny, złożony i realistyczny jak
w „Grze o tron”, nie będzie przesadą
stwierdzenie, iż do pewnego stopnia
cały świat żyje trochę w krainie Sied­
miu Królestw.
65
Zachować ciekawość
Zachować ciekawość
Odurzeni prędkością
Tekst André Uhl Illustracja Rafael Varona
2
1
Nowości w samochodach Formuły 1
w sezonie 2014
3
5
4
6
5
1
Silnik
W sezonie 2014 samochody będą napędzane silnikami V6 o pojemności 1,6
litra z turbodoładowaniem. W porównaniu z silnikami V8 liczba ruchomych
części została zredukowana o 15 procent. Efekt: niewiarygodny 30-procentowy wzrost wydajności przy zachowaniu
niezmienionej mocy (około 750 KM), co
powinno umożliwić kierowcom osiąganie takich samych czasów na kolejnych
okrążeniach.
66
2
Układ wydechowy
Wielkość i położenie układu wydechowego zostały dokładnie określone w przepisach, aby przerwać dalszy „wyścig
zbrojeń” pod kątem osiągów aerodynamicznych. Zgodnie z aktualnymi przepisami, ostatni 15-centymetrowy odcinek
rury wydechowej musi być okrągły i odchylony pod kątem 5 stopni ku górze.
Wylot spalin ma być położony na wysokości 35 do 50 centymetrów.
3
Kokpit
Obrzeża kokpitu poddano ostrzejszym
testom bezpieczeństwa. Odkształcenie
w statycznym teście obciążeniowym
może wynosić zaledwie 5 milimetrów –
dotychczas było to 20 milimetrów. Wprowadzenie tego wymogu ma na celu
poprawę bezpieczeństwa kierowców.
4
Hamulce
Dopuszczono do użytku elektroniczne
sterowanie hamulcami tylnej osi. Hamowanie będzie dzięki temu bardziej równomierne, a energia kinetyczna (zwana
także energią ruchu) będzie przekazywana z powrotem do systemu i wykorzystywana do jego zasilania.
5
ERS
Z uwagi na przejście na silniki V6 z turbo­
doładowaniem, na znaczeniu zyskał
odzysk energii. Dotychczasowy system
rekuperacji KERS (Kinetic Energy Recovery System) zostanie zastąpiony nowym,
co w przyszłości pozwoli hamulcom
i silnikowi uzyskać cztery megadżule na
okrążeniu – jest to wartość dziesięciokrotnie wyższa niż energia odzyskiwana
przez obecną wersję systemu KERS.
6
Nos
Nowe przepisy nakazują dalsze obniżenie nosa bolidu. Tym samym z nosów
znikną dotychczasowe garby, ponieważ –
zgodnie z prawami aerodynamiki – im
niżej osadzona karoseria, tym mniejsza
może być powierzchnia stawiająca opór
aerodynamiczny. Cały pojazd będzie
teraz budowany przez jeden zespół –
Mercedes i Ferrari liczą, że pozwoli im to
uzyskać przewagę nad konkurencją.
67
Zachować ciekawość
Technika bliska ciału
Tekst André Tutcic Zdjęcia Dan Wilton
Gdy człowiek pragnie poprawić naturę
L
udzie ze słuchem nietoperza,
z sonarem w ciele lub magne­
sami w końcówkach palców –
choć brzmi to nieprawdopodobnie, już
dzisiaj jest rzeczywistością. Od dawna
człowiek przesuwa granice możliwo­
ści swojego ciała i zmysłów. Przez
wiele dziesięcioleci w grach kompu­
terowych, powieściach science fiction,
serialach telewizyjnych czy filmach
fabularnych tworzyliśmy wizje wspól­
nego życia z ludźmi-maszynami. Wresz­
cie w 1960 r., w artykule o podróżach
kosmicznych, pojawiło się po raz
pierwszy pojęcie cyborga. Oznaczało
ono organizm, do którego podłączono
obce ciału komponenty, aby umożli­
wić mu lepsze dostosowanie się do
nowego otoczenia. Długo traktowano
to jako futurystyczne fantazje, jednak
ludzie o ponadnaturalnych zdolno­
ściach istnieją naprawdę. Nazywają
68
się body hacker („hakerzy ciała”) i wy­
posażają swoje ciała w najróżniejsze
techniczne implanty.
Kiedy człowiek staje się cyborgiem?
Ściśle rzecz biorąc jest nim już wów­
czas, gdy ma wszczepiony rozrusznik
Człowiek od dawna
przesuwa granice
możliwości swojego
ciała i zmysłów
serca albo nosi aparat słuchowy. Tylko
w samych Niemczech ok. 30 000 ludzi
z uszkodzonym nerwem słuchowym
nosi tzw. implant ślimakowy. Taka pro­
teza składa się z mikrofonu, cyfrowego
syntezatora mowy, cewki przekaźnika
z magnesem oraz właściwego implan­
tu. Z takiego urządzenia korzysta na
przykład Enno Park, dziennikarz, au­
tor i informatyk ekonomiczny. Dzięki
implantowi Park słyszy, ale to dla
niego za mało: chciałby móc nim sa­
modzielnie sterować, aby słyszeć infrai ultradźwięki – a więc zyskać możli­
wości, jakie mają nietoperze.
Obecnie samodzielne sterowanie im­
plantem nie jest jeszcze możliwe, po­
nieważ dostęp do odpowiednich czę­
ści urządzenia mają tylko technicy
medyczni. Dodatkowo producenci
udostępniają szczegółowe informacje
o sprzęcie i oprogramowaniu tylko
certyfikowanym placówkom. – Mój im­
plant należy do mnie – uważa jednak
Park i domaga się otwartych s­ ystemów
z ­dostępną dokumentacją. Chce wpły­
nąć na producentów, aby ułatwili
© Dan Wilton
Neil Harbisson – artysta i cyborg
użytkownikom dostęp do należących
do nich urządzeń. W tym celu powo­
łał do życia German Cyborg Society
(Niemieckie Towarzystwo Cyborgów),
skupiające ludzi uważających się za
cyborgów. Stowarzyszenie to ma być
pierwszym punktem kontaktowym dla
wszystkich tych, którzy zajmują się
techniką medyczną, projektowaniem
interfejsów użytkownika, bioniką i ro­
botyką. Oczekuje się także nawiązania
kontaktu z hakerami, którzy mogliby
opracować nowe gadżety i urządzenia,
a także rozszerzyć funkcje istniejących
urządzeń. Drugą dziedziną działalno­
ści ma być praca na rzecz zwiększenia
akceptacji społecznej dla cyborgów.
W tym obszarze jest do zrobienia bar­
dzo dużo, gdyż obecnie body hackers –
osoby takie jak Enno Park – wciąż
spotykają się z niechęcią i nieufnością.
Równie dziwna jak fascynująca jest
umiejętność, jaką posiada Neil Harbis­
son. Ten irlandzki artysta i kompozytor,
cierpiący na ślepotę barw, nie roz­
różnia wzrokowo kolorów, lecz może
słyszeć je dzięki urządzeniu o nazwie
Eyeborg. Zasada działania tego urzą­
dzenia, opracowanego przez samego
Kiedy człowiek
staje się cyborgiem?
Harbissona we współpracy z kilkoma
naukowcami, jest następująca. Na
czole użytkownika umieszczony zostaje
czujnik rejestrujący kolory znajdujące
się w polu widzenia. Następnie infor­
macje o kolorach są przekazywane
za pomocą fal dźwiękowych do pro­
cesora wszczepionego w tylną ścianę
czaszki, a ostatecznie są przekształca­
ne na dźwięki przez chip znajdujący
się w uchu.
Każdej barwie przyporządkowany inny
dźwięk. Przykładowo niebieskiemu od­
powiada dźwięk cis, a żółtemu G. Po­
nieważ na skrajnych obszarach skali
Eyeborg odbiera również fale ultrafio­
letowe i podczerwień, Harbisson jest
w stanie rozróżniać kolory ze skali
barw o wiele szerszej niż ludzkie i sły­
szeć oszałamiającą liczbę 360 barw.
Jakby tego było mało, artysta pracuje
nad kolejnym ulepszeniem: w przy­
szłości chip ma być zasilany prądem
wytwarzanym z energii pochodzącej
z krążenia krwi. Dzięki Eyeborgowi,
Harbisson może wręcz przejść do hi­
storii: jest pierwszym człowiekiem na
świecie, w którego dowodzie osobistym
na zdjęciu widoczne jest urządzenie
techniczne – lub, inaczej rzecz biorąc,
69
Zachować ciekawość
jest pierwszym cyborgiem oficjalnie
uznanym przez rząd państwa.
Enno Park i Neil Harbisson zdecydo­
wali się na wszczepienie implantu, aby
skorygować nieprawidłowość w działa­
niu ich ciała. Taki był ich początkowy
zamiar, ale dzisiaj w ich przypadku to
ulepszenie daleko wykracza poza wy­
miar zwykłej korekty. Jest to źródłem
zagorzałych dyskusji, tym bardziej że
ten temat polaryzuje opinie i prowoku­
je nie tylko etyków i przedstawicieli
religii do moralnych pouczeń. Podczas
gdy ludźmi takimi jak Park czy Harbis­
son kieruje marzenie o możliwościach
wykraczających poza zwykłe zdolności
zmysłowe, większość użytkowników
protez zadowoliłaby się zwykłymi koń­
czynami przydatnymi w codziennym
życiu. Bo choć w ostatnich latach pro­
tezy stają się coraz doskonalsze, to dla
wielu są one nadal nieosiągalne. Ale
Zachować ciekawość
w wyniku rewolucji, jaką okazało się
wprowadzenie drukarek 3D, pojawiły
się niedrogie alternatywy, które można
samodzielnie wydrukować – na przy­
kład „Robohand”, przestrzenny prototyp
Dzięki ­Eyeborgowi
Harbisson może
wręcz przejść
do historii
protezy dłoni, wykonany z polikwasu
mlekowego (PLA). Koszty materiału
wraz z instrukcją montażu wynoszą
łącznie ok. 400 euro.
Sztuczną dłoń opracował Richard Van
As z RPA. Pracując jako stolarz stra­
cił trzy palce w wypadku przy pracy
w 2011 roku. Ponieważ nie mógł sobie
pozwolić na nowoczesną protezę klasy
high-tech, która może kosztować nawet
60 tysięcy dolarów, postanowił wykonać
taką samodzielnie. Palce mają wbudo­
wane wyfrezowane szyny z aluminium,
a do wykonania mięśni i ścięgien Van
As użył metalowych sprężyn. We współ­
pracy z Amerykaninem Ivanem Owe­
nem stopniowo dopracowywał model,
aż powstała proteza z tworzywa sztucz­
nego, którą teraz każdy może sobie sam
wydrukować. Po udostępnieniu wyna­
lazku w sieci na zasadach open sour­
ce, pierwsza taka proteza powstała dla
pięciolatka z RPA, Liama Dippe­naara.
W następstwie wrodzonego zespołu
pasm owodniowych, Liam nie ma pię­
ciu palców prawej dłoni. Dzięki genial­
nemu projektowi wydruku, chłopiec
może teraz wreszcie używać prawej
„Magic Arms” Emmy Lavelle z drukarki 3D
Z LEWEJ © Stratasys Z PRAWEJ © dpa
Tim Cannon z magnetycznym implantem
70
ręki. Również lekarz Charles Goldfarb,
specjalizujący się w chirurgii dłoni na
Uniwersytecie Waszyngtona, jest przeko­
nany o ogromnych możliwościach, jakie
otwiera ten wynalazek. – Sztuczna
dłoń to wspaniały początek. Już dzisiaj
pomaga dzieciom. Jednocześnie otwie­
ra drzwi do potężniejszych i lepszych
pomysłów na przyszłość – opowiada
z zachwytem chirurg.
Możliwość wydrukowania części cia­
ła to prawdziwa rewolucja do osób,
których nie stać na sfinansowanie
konwencjonalnej protezy. Nie mniej
rewolucyjne były próby przeprowa­
dzone niedawno na Uniwersytecie
Browna w północnoamerykańskim sta­
nie ­Rhode Island. Współpraca z Nie­
mieckim Centrum Lotnictwa i Lotów
Kosmicznych ma umożliwić osobom
sparaliżowanym sięganie po przedmio­
ty wyłącznie dzięki sile ich myśli. To
naprawdę działa: 58-letniej kobiecie
udało się sięgnąć po kubek i z niego
pić, inny pacjent mógł podnosić piłki
z gąbki. Pacjenci wykorzystują ruch
Jakie urządzenia
mogą przyczynić się
do zdecydowanej
poprawy jakości
życia ludzi?
automatycznego ramienia sterowane­
go za pomocą wszczepionej do mózgu
elektrody, tzw. BrainGate – płytki
o wymiarach 4 × 4 milimetrów, skła­
dającej się z ok. stu mikroelektrod.
Odpowiednie oprogramowanie za­
mienia wzór elektrycznych impulsów
nerwowych na wyobrażony w myślach
ruch. W efekcie ten pilotażowy projekt
stał się sensacją, stanowiąc duży krok
naprzód w kierunku zrobotyzowanych
urządzeń wspomagających.
Kiedy człowiek staje się cyborgiem?
Na to pytanie nie ma ostatecznej od­
powiedzi. Może jednak warto zapytać
o coś innego – na przykład o to, jakie
urządzenia wspomagające mogą przy­
czynić się do zdecydowanej poprawy
jakości życia ludzi? Na to pytanie
warto nieustannie poszukiwać coraz
to nowych odpowiedzi. I choć teolo­
gowie, filozofowie i etycy zapewne
jeszcze długo będą roztrząsać kwestie
związane ze zmianą naszego ciała, to
człowiek pozostanie człowiekiem, bez
względu na wszelkie techniczne urzą­
dzenia wspomagające.
71
Section
Fascynacja
piłką nożną
Tekst João Anzolin Renderowanie Foster + Partners, gmp Architekten Zdjęcia Mostafa Bazri
Mistrzostwa świata w piłce nożnej, jedno
z najwięk­szych wydarzeń sportowych, to coś
więcej niż rozgrywki piłkarskie. To źródło zmian,
których skutki będąodczuwalne nie tylko dla
miast-gospodarzy.
Lusail Iconic Stadium w Katarze, 2022 r.
72
73
Zachować ciekawość
Zachować ciekawość
Zdjęcie stadionu Arena Fonte Nova w Salvadorze de Bahia w Brazylii
74
STRONA 72–73 © Foster + Partners, Qatar 2022 Supreme Committee (2009, 2010) Z LEWEJ © ME / Portal da Copa / Março de 2013 / CC BY 3.0 BR
O
głoszenie informacji, że Bra­
zylia będzie gospodarzem
mistrzostw świata w piłce
nożnej w roku 2014 oraz że igrzyska
olimpijskie odbędą się w roku 2016
w Rio de Janeiro, było spełnieniem
marzeń wielu Brazylijczyków.
Oprócz organizacji ekscytujących zawo­
dów, miasta i państwa ubiegające się
o zyskanie miana organizatora wyda­
rzeń takich jak na przykład Puchar
Świata czy igrzyska olimpijskie, w rze­
czywistości skupiają się na tym, co
pozostaje jako namacalne, materialne
„dziedzictwo” zakończonych zawodów
i wydarzeń towarzyszących. Powitanie
sportowców, dziennikarzy, a w szcze­
gólności turystów z całego świata
wymaga szczegółowego planowania
oraz szeroko zakrojonych przygotowań.
Ma to na celu zapewnienie bezpie­
czeństwa, odpowiedniego transportu
i komunikacji, co z kolei wiąże się
w większości przypadków z wieloma
pracami budowlano-konstrukcyjnymi
w tychże sektorach.
W przypadku Brazylii mistrzostwa
świata stanowiły wyzwanie, ale jedno­
cześnie okazję do wdrożenia ogrom­
nych projektów przekształceniowych
w zakresie infrastruktury miejskiej
w 12 miastach w pięciu regionach kra­
ju. Dotacje przyznawane gospodarzowi
mistrzostw tuż po ogłoszeniu zwy­
cięskiej kandydatury okazały się być
jeszcze bardziej atrakcyjne ze względu
na fakt, iż umożliwiają rozwój, który
będzie miał wpływ na cały kraj.
Jednak spuścizna będąca wynikiem
organizacji dużych imprez sportowych
nie jest wartością zagwarantowaną.
Poważne inwestycje w miejscu organi­
zacji zawodów, zakwaterowanie zawod­
ników oraz przygotowanie infrastruk­
tury często wiążą się z kosztami rzędu
miliardów dolarów na rachunek kraju
gospodarza. Musi on pozyskać part­
nerów z sektora prywatnego, którzy
pomogą mu uregulować zobowiązania,
podczas gdy szybki zysk nieobarczony
dużym ryzykiem przypada tym, którzy
w rzeczywistości ponoszą niewielką
odpowiedzialność, czyli organizacji
FIFA (z tytułu organizacji mistrzostw
świata) oraz Międzynarodowemu
Komitetowi Olimpijskiemu (z tytułu
organizacji igrzysk).
Prawdopodobnie najlepszym przykła­
dem miasta, które uległo transformacji
w dobrym tego słowa znaczeniu, jest
Barcelona. Staranne planowanie oraz
zmiany wprowadzone w infrastruktu­
rze miasta sprawiły, że igrzyska olim­
pijskie w roku 1992 stały się punktem
zwrotnym w historii historii Barcelony
i w błyskawicznym tempie wypromo­
wały miasto jako cel podróży wielu tu­
rystów. Stolica Katalonii nadal korzysta
z pozytywnych przemian, jakie nastą­
piły w wyniku organizacji igrzysk.
Na przeciwnym biegunie mamy przy­
kład RPA, gospodarza mistrzostw
świata w piłce nożnej z roku 2010.
W wielu miastach wybudowano nowo­
Przyszłość, o której
marzyło wielu
­Brazylijczyków,
wreszcie nadeszła
czesne stadiony, zapominając o fakcie,
że w kraju nie ma profesjonalnych
drużyn piłkarskich. Innym przykładem
są Ateny, gdzie inwestycje poczynione
w związku z olimpiadą w znacznym
stopniu naraziły na szwank sytuację
gospodarczą państwa i do dziś uważa­
ne są jako jeden z czynników obecne­
go kryzysu gospodarczego.
W przypadku Brazylii dyskusja na ten
temat toczyła się równolegle z działa­
niami związanymi z kandydowaniem
państwa do roli gospodarza mistrzostw
świata. Niezachwiana pozycja piłki
nożnej, mającej znaczącą przewagę
nad innymi dyscyplinami sportowymi,
doprowadziła niemal wszystkich Brazy­
lijczyków do wspólnego wniosku: spo­
łeczeństwo kochające nade wszystko
piłkę nożną odczuje pozytywne skutki
organizacji największego wydarzenia
piłkarskiego.
Ojczyzna butów piłkarskich
Nikogo nie trzeba przekonywać o za­
miłowaniu Brazylijczyków do piłki
nożnej. Takie podejście Brazylijczyków
do futbolu wiąże się jednak z naiwno­
ścią w interpretacji kwestii związanych
z mistrzostwami świata oraz spuścizną
tego wydarzenia. Od momentu gdy
pod koniec XIX wieku piłka nożna
zawitała w Brazylii, przekształciła się
z dopiero co budzącej się pasji w zaję­
cie pełniące decydującą rolę w tworze­
niu społeczeństwa, splatając się z cza­
sem nierozerwalnie z historią kraju.
Piłka nożna stała się niewątpliwie ob­
sesją, zmieniając Brazylię w ojczyznę
butów piłkarskich, jak określił jeden
z największych pisarzy kraju, Nelson
Rodrigues.
W latach 2012 i 2013 opinia ta została
podzielona pomiędzy sceptyków, któ­
rzy krytykowali inwestycje związane
z mundialem, a optymistów broniących
podjętych działań. Brazylijczycy stali
się świadkami wielu zastanawiających
decyzji na temat odwołania bądź prze­
łożenia terminu rozpoczęcia podjętych
inwestycji, jak również skandali zwią­
zanych z nielegalnym zawyżaniem cen
związanych z organizacją wydarzenia
sportowego. W kraju zaobserwowano
również przypadki obniżenia tempa
postępu gospodarczego: rosnąca infla­
cja zaczęła determinować codzienne
wybory konsumentów, prognoza PKB
dla kraju spadła, a w roku 2013 Bra­
zylijczycy stanęli przed rekordową
dewaluacją.
Ten bieg wydarzeń miał natychmiasto­
wy i niepowtarzalny skutek: na ulice
wyszły tłumy Brazylijczyków protestu­
jących na skalę jaka wcześniej miała
miejsce w historii kraju jedynie kilka
razy. Bezpośrednią przyczyną nieza­
dowolenia i wyjścia na ulice tysięcy
mieszkańców São Paulo i Rio de Ja­nei­
ro był wzrost cen za przejazdy metrem
75
Zachować ciekawość
Wyrenderowany widok stadionu Arena Pantanal w Cuiabá w Brazylii w 2014 r.
oraz biletów autobusowych. Protesty
szybko objęły swym zasięgiem cały
kraj. Na liście żądań demonstrantów
było etyczne postępowanie, przekształ­
cenia polityczne, jak również większa
wydajność oraz przejrzystość projektów
związanych z organizacją turnieju.
Spuścizna, jaka pozostanie po drugich
mistrzostwach świata organizowanych
w Brazylii, widoczna jest dla mieszkań­
ców kraju już teraz. Zamiłowanie Bra­
zylijczyków do piłki nożnej w oczywi­
sty sposób przyczynia się do tworzenia
pomnika, jakim jest własna przyszłość.
Liczby i technologia
Chociaż mistrzostwa świata inaugu­
rowano prawie 100 lat temu, obecnie
są czymś więcej niż tylko zawodami
sportowymi.
W pierwszych, skromnych rozgryw­
kach w roku 1930 uczestniczyło zale­
dwie 13 zespołów, a dziś w zawodach
biorą udział ponad 32 drużyny piłkar­
76
skie. Wynik ten może się równać z roz­
wojem igrzysk – największego wyda­
rzenia sportowego na świecie. Dane
liczbowe dotyczące mistrzostw świata
są imponujące: na przekształcenia
i budowę samych stadionów Brazylia
zainwestowała około 1 miliard dolarów.
W czasie mistrzostw świata rozgrywa­
nych w Afryce w roku 2010 rozgrywki
na stadionach oglądało 3 miliony fa­
nów piłki nożnej, przy czym w czasie
jednego meczu na trybunach zasiada­
ło średnio 50 tysięcy osób. Dochody
związane z organizacją wydarzenia
przedstawiają się jeszcze bardziej im­
ponująco: zysk FIFA z mistrzostw
w RPA równy niemal 7 miliardów dola­
rów wzrośnie do prawie 10 miliardów
w przypadku Brazylii.
Postęp technologiczny w dziedzinie
komunikacji sprawia, że na całym świe­
cie coraz większą uwagę skupia się na
organizowanych mistrzostwach. Z sezo­
nu na sezon, co cztery lata oglądalność
rozgrywek finałowych bije nowe rekor­
dy. Finały ostatnio rozgrywanego Pu­
charu Świata zgromadziły przed telewi­
zorami prawie miliard osób na całym
świecie, a wszystko to dzięki transmisji
meczów w 200 krajach, na prawie 300
kanałach telewizyjnych. Rosnąca liczba
Mistrzostwa świata
to fascynujące
­wyzwanie
użytkowników komputerów i smartfo­
nów, za pomocą których można oglądać
transmisje z meczów, utwierdza w prze­
konaniu, że połowa mieszkańców na­
szej planety będzie jednocześnie oglą­
dać rozgrywki w Rosji w roku 2018
czy w Katarze w roku 2022.
Mając na uwadze te imponujące
dane liczbowe można spodziewać się,
że zainteresowanie opisywanymi
Z LEWEJ © ME / Portal da Copa / Março de 2013 / CC BY 3.0 BR Z PRAWEJ © Mostafa Bazri / Demotix / Corbis
Zachować ciekawość
Irańczycy świętujący zakwalifikowanie się irańskiej reprezentacji do udziału w MŚ 2014 w piłce nożnej w Brazylii
(17 czerwca 2013)
77
Zachować ciekawość
Section
„Łączy nas radość z wyzwania, jakim
jest kształtowanie lepszej przyszłości.”
Jim Nicolaas, Sales Account Manager, Holandia
Estádio Mineirão, Belo Horizonte, Brazylia
­ ydarzeniami sportowymi będzie na­
w
dal rosnąć, oraz że same zawody będą
coraz bardziej atrakcyjne z punktu
widzenia miast i państw ubiegających
się o ich organizację. W ostatnim kon­
kursie na organizatora innowacyjne
rozwiązania technologiczne również
odegrały ­znaczącą rolę.
Dla organizatorów mistrzostw świata
w piłce nożnej w Rosji w roku 2018
tematem najwyższej wagi jest kwestia
bezpieczeństwa. Katar, który gościć
będzie piłkarzy w roku 2022, już dziś
prezentuje zadziwiające rozwiązania
umożliwiające łagodzenie skutków pu­
stynnego upału.
Mimo że nadal trwają dyskusje na
temat zmiany harmonogramu, tak by
uniknąć rozgrywania meczów w cza­
78
sie tamtejszego lata, opracowywane
są najnowocześniejsze, ekologiczne
Spuścizna będąca
wynikiem imprez
sportowych
nie jest wartością
zagwarantowaną
systemy chłodzenia stadionów, które
zapewnią skuteczną ochronę przed nie­
miłosiernymi upałami. Organizatorzy
zapewniają, że temperatury sięgające
40 stopni można obniżyć i utrzymać
w trakcie rozgrywek na poziomie 28
stopni. Jest to możliwe dzięki zastoso­
waniu systemu chłodzenia zasilanego
energią słoneczną. Zastosowanie roz­
wiązania przyjaznego dla środowiska
stanowi największe wyzwanie dla
mieszkańców Kataru od momentu za­
angażowania się w organizację wyda­
rzenia sportowego, którego ambicją jest
niepozostawienie śladu węglowego.
Bez względu na wymiar podejmo­
wanych działań wyzwania stawiane
przed gospodarzami mistrzostw świata
bez wątpienia będą ulegać zmianom.
Będą również nadal zmieniać w znacz­
nym stopniu życie ludzi, a ich wpływ
będzie odczuwalny daleko poza grani­
cami miasta-organizatora.
Z myślą o tym, aby sprostać przyszłym wyzwaniom, cały czas się rozwijamy
i nigdy nie przestaliśmy się uczyć. Łączy nas ta absolutna niezawodność
i radość z każdego nowego wyzwania. Bierzemy przyszłość w swoje ręce.
www.voestalpine.com
79
P
rzyszłość
Bierzemy przyszłość w swoje ręce!
Energia –
siła napędowa
Innowacje napędzają
lepszą przyszłość
Gdyby pociągi
mogły latać
Szwajcarski projekt Clip-Air
doda pociągom skrzydeł
Muzea przyszłości
Wiedza może zachwycać
voestalpine AG
voestalpine-Strasse 1
4020 Linz, Austria
T. +43/50304/15-0
F. +43/50304/55-0
www.voestalpine.com
www.voestalpine.com
Wydanie 02, 2014
magazyn voestalpine

Podobne dokumenty