Dziecko z dysfunkcją
Transkrypt
Dziecko z dysfunkcją
Komentarze EDUKACJA, OWIATA, WYCHOWANIE D o wypowiedzi zaprosiłem tym razem: psychologa z poradni psychologiczno – pedagogicznej oraz pedagoga szkolnego. W swoim komentarzu – który jest także kolejnym głosem w dyskusji – starałem się zasygnalizować głębsze tło problemu współpracy dziecka, szkoły i rodziców. Barbara Wiśniowska – psycholog z poradni psychologiczno – pedagogicznej Wychowanie i edukacja dzieci z różnymi dysfunkcjami jest dla szkoły trudnym wyzwaniem, stąd zapewne bierze się pokusa, by takich uczniów, jeśli to miejsce nie częściej niż dwa razy w roku przez 1-2 godzin). Dopiero ścisła współpraca placówki oświatowej – przedszkola, szkoły – rodzica i psychologa, może dać pełniejszy obraz sposobu funkcjonowania dziecka i pomóc sformułować dla niego długofalowy plan pracy. Ten plan będzie inny w przypadku nadruchliwości i inny w przypadku nadpobudliwości. Przy nadruchliwości, to nauczyciel jest osobą, która współpracując z rodzicami, pomaga dziecku podczas lekcji przetrwać dla niego trudne chwile, wykorzystując jego „nadmierną energię” w sposób konstruk- Jeśli chodzi o postawę nauczyciela na lekcji, to jak wspomniałam, jest to jego obowiązek określony prawem. W szkole na straży prawa stoi dyrektor, a instytucje do których można się odwoływać w kwestiach sposobu nauczania, to kuratorium oświaty i jego wizytatorzy. Zajęcia wyrównawcze, kompensacyjne oferowane przez szkołę skierowane są do dzieci mających szczególne trudności w nauce. Z praktyki wynika, że zajęć takich, z powodu braku funduszy, wciąż jest zbyt mało. Dlatego też szkoły poszukując najlepszych wyjść, kwalifikują na nie głównie te dzieci, o których wiadomo, że tylko w taki sposób mogą otrzymać po- Dziecko z dysfunkcją Mieczys³aw Wojciechowski Dziecko jest zdiagnozowane przez poradniê psychologiczno pedagogiczn¹ jako nadpobudliwe lub dyslektyczne. W zwi¹zku z tym wymaga indywidualnych metod pracy nauczyciela. Szko³a nie stosuje siê do zaleceñ, a nawet podwa¿a diagnozê. Co zrobiæ w tej sytuacji? możliwe, przekazać do innych placówek oświatowych lub podlegających służbie zdrowia. Jednak, zarówno dzieci ze stwierdzoną nadpobudliwością ruchową (tzw. zespołem ADHD), jak i uczniowie z problemami dyslektycznymi, mają prawo do traktowania ich zgodnie z potrzebami i wymogami edukacyjnymi dostosowanymi do ich możliwości rozwojowych. Mówi o tym art. 1 Ustawy o systemie oświaty z dnia 7 września 1991 r. (Dz. U. 1996 Nr 67 poz. 329, Nr 106 poz. 496, 1997 Nr 28, poz. 153). Proponuję, aby ramach działań wspomagających wysiłki wychowawcze szkoły, zorganizować spotkanie dla kadry pedagogicznej z udziałem specjalisty (psychiatrą, logopedą, edukatorem itp.), który zapozna zespół z określonymi dysfunkcjami i przedstawi zasady postępowania w przypadku takich dzieci. Natomiast uczniowie, u których stwierdzono syndrom dysleksji (rozwojowej lub głębokiej), powinni być traktowani zgodnie ze stopniem stwierdzonych deficytów opisanych w opiniach wystawianych przez psychologów. Postępowanie to regulują przepisy z dnia 15.01. 2001 r. wydane na podstawie rozporządzenia MEN (Dz. U. 2001 Nr 13 poz. 109) w sprawie szczegółowych zasad działania poradni psychologiczno – pedagogicznych...). Szczególne przypadki powinny podlegać trybowi nauczania indywidualnego. Irena Ryś – pedagog szkolny Zacznijmy od nadpobudliwości. Jest to rodzaj zaburzenia, które może stwierdzić neurolog lub psychiatra. Dość trudno jest ją określić psychologowi w poradni (zbyt krótki kontakt z dzieckiem – ma on ma 8 Remedium WRZESIEÑ 2002 tywny dla niego samego, dla innych uczniów i dla siebie jako prowadzącego zajęcia. Przy nadpobudliwości sprawa wygląda trochę inaczej. Najczęściej jest tak, że jeśli rodzice przedstawią dyrektorowi szkoły pisemną diagnozę (nie opinię) o stwierdzonej nadpobudliwości dziecka, wówczas biorąc pod uwagę potrzeby dziecka (wskazane przez stawiającego diagnozę) – w porozumieniu z kuratorium oświaty opracowywany jest indywidualny plan pracy z dzieckiem. W tym np. zajęcia indywidualne z nauczycielem / nauczycielami poszczególnych przedmiotów – czasami wszystkich lub tylko wybranych. Nauczanie indywidualne jest kosztowne i finansowane z pieniędzy publicznych, dlatego konieczne jest przejście określonej procedury, aby móc je zastosować. Dysleksja, dysgrafia..., stwierdzona przez psychologa w poradni i zgłoszona przez rodzica nauczycielowi, zobowiązuje go do traktowania trudności dziecka zgodnie z rozporządzeniem MEN w sprawie zasad oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów w szkołach publicznych. Oznacza to, że nauczyciel oceniając pracę dziecka ma obowiązek uwzględnić jego specyficzne trudności. Indywidualne metody pracy nauczyciela z dzieckiem – to określenie można rozumieć na dwa sposoby – indywidualne traktowanie dziecka podczas lekcji lub też pomoc w postaci zajęć kompensacyjno – korekcyjnych (popularnie nazywanych reedukacją). moc. Często bywa też tak, że pół roku na zajęcia chodzi jedna grupa dzieci, a po pierwszym semestrze następuje zmiana. Cały rok kontynuują pracę tylko nieliczne z spośród nich, u których stwierdzono występowanie sprzężonych deficytów i brak postępów w nauce. Jak wynika z powyższego, sama opinia poradni nie rozwiązuje jeszcze problemu. Jest tylko informacją o prawdopodobnych problemach w pracy z dzieckiem. Rozsądny psycholog obwarowuje swoją opinię wieloma zastrzeżeniami wiedząc, że jedna czy dwie rozmowy i nawet kilka przeprowadzonych testów, nie rozwiążą problemu w sposób jednoznaczny i definitywny. Komentarz Mieczysław Wojciechowski Jakie wnioski wynikają z powyższych wypowiedzi? Po pierwsze, istnieją różne rodzaje i stopnie zaburzeń i, co za tym idzie, różne stopnie „zindywidualizowania” podejścia nauczyciela do ucznia, w zależności od tego, czego ów uczeń wymaga. Tak więc, niezależnie od prawnych obowiązków nauczyciela i szkoły, zawsze powstaje pytanie – co konkretnie znaczy, w przypadku tego konkretnego ucznia „indywidualne podejście”. Czy chodzi o indywidualne nauczanie w domu, czy o złagodzenie kryteriów oceniania ucznia, czy jeszcze o coś innego? Konkretne zalecenia mogą czasem być już zawarte w opinii poradni psychologiczno – pedagogicznej, ale czasem nie jest to ściśle doprecyzowane. W takim przypad- EDUKACJA, OWIATA, WYCHOWANIE de zachowanie, które wykracza poza szkolną normę jest dla niego problemem. Większość nauczycieli czuje się zagrożona każdym zachowaniem ucznia odbiegającym od normy i umie sobie z nim poradzić tylko poprzez groźby, kary lub przemoc (psychiczną, słowną, rzadziej fizyczną). Dodatkowo jeszcze niewłaściwy jest system priorytetów szkolnego nauczania – zbyt wielki nacisk położony jest na dydaktykę, po macoszemu zaś traktowana jest sfera stosunków międzyludzkich czyli wychowania. Toteż, gdyby dziecko nawet trafiło na dobrego wychowawcę, to i tak nie będzie on w stanie traktować je indywidualne, bowiem nie z tego jest rozliczany. Stąd też postawienie diagnozy uczniowi jest próbą „wymuszenia” na szkole (nauczycielu) indywidualnego podejścia wobec niego w sytuacji, gdy jest to sprzeczne z modelem nauczania, a tym samym – z interesem nauczyciela i szkoły. Inaczej mówiąc, opatrzenie ucznia „etykietką” ma być informacją w rodzaju: uwaga, uwaga, wobec tego ucznia nie wystarczą pokrzykiwania, straszenie, obwinianie i zawstydzanie – nie przyniesie to rezultatu, bo deficyty są zbyt duże. Tylko zmiana strategii na prawdziwie wychowawczą, opartą o zainteresowanie, troskę i wsparcie, może przynieść jakieś rezultaty. I skoro nie da się tyle uwagi poświęcić wszystkim (bo przeszkadzają w tym błędne priorytety i niekompetencja wychowawcza), to należy tę uwagę poświęcić przynajmniej temu jednemu uczniowi. Czy może nas jednak dziwić, że nauczyciele i szkoła nie spieszą się do robienia takich odstępstw? Jeśli Jasio trafił do specjalisty właśnie dlatego, że nauczyciel nie mógł sobie z nim poradzić, to czy po stwierdzeniu przez specjalistę: tak , istotnie, Jasiem trzeba się intensywnie zająć – nauczycielowi przybędzie potrzebnych umiejętności? Nadzieja, że stawianie diagnoz spowoduje lepszą pracę nauczycieli jest myśleniem magicznym. Do lepszej pracy są bowiem potrzebne szkolenia i zmiana priorytetów w nauczaniu oraz odstąpienie od horroru dydaktyki na rzecz działań wychowawczych i psychospołecznych. Autor jest psychologiem, psychoterapeutą, prowadzi działalność edukacyjną. WRZESIEÑ 2002 Remedium 9 Komentarze ku pojawia się pytanie: kto ma je doprecyzować? Zwróćmy uwagę, że ostatecznymi realizatorami tych zaleceń mają być nauczyciele. Najlepiej byłoby więc, gdyby byli oni na tyle kompetentni, by potrafili opinię poradni spożytkować we właściwy sposób. W tym miejscu warto na chwilę zatrzymać się przy słowie „interpretacja”. Tu też możliwe są nadużycia, a więc – nie może być mowy o całkowitym podważeniu lub odrzuceniu diagnozy pod pretekstem własnej interpretacji. Diagnoza jest pewnym myślowym skrótem, uogólnieniem konkretnych zachowań dziecka. Poradnia psychologiczno – pedagogiczna (czy lekarz, jak w przypadku nadpobudliwości) stawia diagnozę na podstawie badań specjalistycznych o konkretnych zachowaniach Jasia lub Małgosi. Część tych informacji pochodzi z wywiadu z dzieckiem i jego rodzicami, część – z bezpośredniej obserwacji zachowań dziecka a także pewnych produktów jego zachowań (działań). Na podstawie tego zestawu informacji, specjalista dokonuje pewnego uogólnienia (niektórzy mówią złośliwie: etykietuje dziecko) i opatruje je pewnym abstrakcyjnym hasłem np. „nadpobudliwość”, albo „dysleksja”. Zwróćmy uwagę, że pod każdą identycznie brzmiącą etykietką, nalepioną na dzieci, kryją się nieco odmienne ich indywidualne, nieidentyczne zachowania. Problem polega na tym, że nauczyciel (czy ktokolwiek inny) nie może pracować nad abstrakcyjną cechą („nadpobudliwość”, „dysleksja” itp.), lecz tylko nad konkretnymi zachowaniami, które dziecko przejawia. Czyli, inaczej mówiąc, musi mieć jakieś pomysły na to, co zrobi, gdy Jasio znów zacznie chodzić po klasie, rozmawiać z kolegami, przerwie zadanie, zacznie robić coś innego lub odda wypracowanie z masą błędów itd. Czy wobec tego stawianie uogólniających diagnoz ma sens? Uważam, że tak. Diagnozy uogólniającej nie musielibyśmy stosować tylko wtedy, gdybyśmy po pierwsze – mieli nieograniczone zasoby środków np. mogli natychmiast i wobec każdego podjąć działania naprawcze. Tak jednak nie jest. Specyficzne działania naprawcze – takie jak np. logopedia czy reedukacja – są reglamentowane i dostępne tylko dla ograniczonej liczby odbiorców. Z tego powodu potrzebne jest najpierw zaklasyfikowanie danej osoby (w tym wypadku dziecka) do grupy osób uprawnionych do uzyskania pomocy specjalistycznej, specjalnej czy po prostu dodatkowej. Po drugie, uogólniająca diagnoza nie byłaby potrzebna, gdyby nauczyciel posiadał wszystkie niezbędne specjalistyczne kwalifikacje i mógł natychmiast i w pełnym zakresie reagować na każde nietypowe, trudne lub deficytowe zachowanie dziecka, w sposób dostosowany do jego potrzeb. Tak również nie jest, bowiem nikt tego nauczycieli nie uczy – dlatego każ-