Filip Nowak Kino zza zamkniętych drzwi Z filmami
Transkrypt
Filip Nowak Kino zza zamkniętych drzwi Z filmami
Filip Nowak Kino zza zamkniętych drzwi Z filmami północnokoreańskimi jest trochę jak z tamtejszymi czystkami politycznymi – pojawiają się raz na jakiś czas, wszyscy o nich słyszą i pokazują, czego wzorcowy obywatel Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej robić nie powinien. Tak jak likwidacja niepewnych jednostek stoi u podstaw struktur władzy komunistycznej, tak kinematografia stanowi jeden z filarów zmasowanej indoktrynacji – radykalnej i gwałtownej tresury ideologicznej, która w równej mierze jest pochwałą dominującego systemu, jak i jego włodarzy z „dynastii” Kim. Ze względu na skrajną izolację kraju panujący tam system produkcji wciąż pozostaje zagadką. W dodatku cenzura i aparat kontroli nad kinematografią osiągnęły tam monstrualne, niespotykane nigdzie indziej rozmiary, a do kina niezależnego, nawet jeśli ono istnieje, nie sposób dotrzeć. Warto więc na chwilę zapomnieć o zapowiedzianej ostatnio przez Kim Dzong Una nadchodzącej zagładzie Ameryki i spojrzeć na Koreę Północną jako na miejsce, gdzie film zawsze był uważany za pierwszą ze sztuk, a faktycznie stał się kolejną ofiarą szczególnie złośliwej odmiany totalitaryzmu. Chociaż X muza cieszyła się szczególnymi względami w wyzwolonej Korei, to liczba wyprodukowanych tam filmów do dzisiaj nie przekroczyła stu. Jest to o tyle zaskakujące, że kiedy w sierpniu 1945 roku władzę w północnej części kraju przejął służący wówczas w Armii Czerwonej major Kim Ir Sen, jednym z pierwszych wydanych przez niego rozporządzeń było zorganizowanie ekip filmowych. Następnie, w 1947 roku, przyszły dyktator zlecił założenie istniejącego do dziś Koreańskiego Studia Filmowego, które odpowiada za większość powstałych w tym kraju produkcji. To tam zrealizowano antyjapoński Niech żyje wolność (1946, Ch’oe In-kyu), a następnie Moją rodzinną wioskę (1949, Kang Hong-sik) – powstały już po podziale kraju wzdłuż słynnego 38. równoleżnika uważany jest za pierwszy północnokoreański film. Oba dzieła wpisują się w nurt kina propagandowego, który silnie przysłużył się kreowaniu mitu założycielskiego KRLD i wiązał się ze służbą Wielkiego Wodza w oddziałach partyzanckich walczących z japońskim okupantem. 1 Wkrótce filmy wojenne zaczęły przedstawiać konflikty z Koreą Południową i ze Stanami Zjednoczonymi, niemniej resentyment żywiony do Japonii, która przez trzy dekady rabunkowo eksploatowała tamtejszą ziemię, nadal był podkreślany najczęściej. Bohaterowie pozytywni filmów zawsze są związani ze wspomnianymi oddziałami partyzanckimi. Taki jest protagonista Mojej rodzinnej wioski, Gwan-Pil, który pośród towarzyszy broni poznaje nową, nacjonalistyczno-komunistyczną ideologię. To ona wiedzie go do zwycięstwa nad Japończykami, a w finale stoi za chęcią odbudowania wioski zgodnie z nowym światopoglądem. Produkcje te nie tylko stawiały sobie za cel demonizowanie wrogów oraz gloryfikację własnej armii, ale także indoktrynację w duchu ideologii dżucze. Ten rodzaj doktryny stanowił alternatywę wobec sowieckiego komunizmu, który przestał być wzorcowy dla Wielkiego Wodza po okresie odwilży (od 1956 roku). Kim Ir Sen z pogardą odniósł się również do następstw rewolucji kulturalnej w Chinach, uznając, że Korea ma w sobie zaszczepiony od setek lat własny socjalizm, rozwijany pod postacią konfucjańskiej wizji idealnego państwa, cechującego się samodzielnością i pełnym izolacjonizmem oraz kształtującego nowy typ człowieka: zautomatyzowanego, służącego dobru wodza i narodu. Taki osobnik miał się stać częścią nieśmiertelnego organizmu społeczno-politycznego, przedkładanego nad biologiczną egzystencję. „Czerwony konfucjanizm”, bo tak określa się tę ideologię, wybiórczo czerpie z nauk Konfucjusza, inspirując się głównie założeniami marksistowskimi. Ufundowanie dominującego systemu na umniejszaniu wartości życia jednostki zdaje się tłumaczyć, dlaczego nagminne łamanie praw człowieka nie spotyka się tam ze zbyt silnym oporem. Mimo że już w pierwszych filmach przesłanie dżucze było wyraźnie widocznie, w pełni rozwinęło się ono w latach 70., gdy na scenę polityczną wkroczył potomek i następca Kim Ir Sena – Kim Dzong Il. Jest to zarazem najbardziej burzliwy i interesujący okres w historii północnokoreańskiej kinematografii. Kino u podnóża Świętej Góry Do najbardziej znaczących scen w Mojej rodzinnej wiosce należy początkowa, ukazująca świętą górę Pektu – miejsce narodzin legendarnego założyciela Korei, Tanguna. To na jej zboczach dzielni partyzanci walczą z japońskim oprawcą, a u jej podnóża ofiarni farmerzy pomnażają bogactwo narodowe. Koreańskie Studio Filmowe uczyniło z niej swoje logo, od którego przez następne 60 lat rozpoczynać się będzie niemal każda produkcja zrealizowana w tym kraju. Nie dziwi więc, że spreparowany życiorys potomka Wielkiego Wodza podaje, iż 2 narodził się on w rozbitym u stóp Pektu obozie partyzanckim, czemu towarzyszyć miały cudowne zjawiska przyrodnicze. Dzisiaj już wiadomo, że stało się to na terenie Związku Radzieckim w jednej z baz wojskowych. Kim Dzong Il w przeciwieństwie do ojca nie posiadał umiejętności, które zwykle cechowały przywódców totalitarnych państw. Odebrał przeciętne wykształcenie i kompletnie nie interesowała go kariera wojskowa. Kilka miesięcy studiował w oficerskiej szkole lotniczej w Dreźnie, ale wykazywał się miernymi wynikami i niechęcią do przestrzegania regulaminu, co zaowocowało wydaleniem go ze szkoły. Ponoć z radością wrócił do kraju, gdzie otoczony służbą i protektorami podjął studia ekonomiczno-polityczne na Uniwersytecie im. Kim Ir Sena. Mimo że tu także w niczym się nie wyróżniał, jego pozycja w państwie szybko się umacniała. W 1973 roku został sekretarzem Komitetu Centralnego Partii Pracy Korei, co było początkiem pochodu po władzę absolutną. Miał ją przejąć jeszcze za życia ojca wraz z jego pełnym błogosławieństwem. Polityka ustępowała w jego wypadku tylko jednej pasji. Było nią kino. To właśnie „cudownie” narodzonego chłopca uznaje się za koreańskiego Siergieja Eisensteina. O ile Kim Ir Sen cenił film jako skuteczne narzędzie propagandy, o tyle Kim Dzong Il był w nim prawdziwie rozkochany i nie zadowalał się jedynie rolą widza. Świadczą o tym liczne teksty o tematyce filmowej podpisane jego nazwiskiem, a także relacje dyplomatów zagranicznych odwiedzających KRLD. Karierę polityczną rozwijał równolegle z filmową, szczególnie aktywizując się w latach 1966–1971, które są uznawane za okres wielkiej rewolucji kinematograficznej w Korei Północnej. Kim Dzong Il odegrał kluczową rolę jako kierownik Działu Propagandy, przemianowanego na lepiej brzmiący Departament Literatury i Sztuki. Zbiegło się to z zapoczątkowaną przez jego ojca indoktrynacją w duchu dżucze, a film w rękach młodego Kima miał być narzędziem krzewienia tej ideologii. On sam marzył o stworzeniu kina nieśmiertelnego, na wzór pamiętnych produkcji radzieckich, które namiętnie oglądał w młodości. Należy zaznaczyć, że pojęcie autorstwa nabiera tu nowego znaczenia, bo nad wszystkim miał czuwać syn Wielkiego Wodza, którego „10 tysięcy bezcennych uwag” decydowało o powodzeniu realizowanych projektów. Każdy obraz był naznaczony jego ręką, jako producenta, czasem scenarzysty, ale przede wszystkim jako inspirującego przywódcy. Wyjąwszy kilka przypadków, północnokoreańscy reżyserzy zrealizowali dwa lub trzy filmy, po czym ich nazwiska nigdy więcej nie pojawiały się na ekranach. Kim, jako współautor, był za to wymieniany przy każdej możliwej okazji. 3 Pierwszym obrazem, który zrealizował, była Pibada (1969), oparta na jego rzekomej sztuce, a wyreżyserowana przez Ik Kyu Choe, pełniącego w latach 2003–2006 funkcję ministra kultury. Film ten osiągnął sukces w kraju, co zachęciło ten sam tandem do realizacji kolejnego, już bardziej znaczącego projektu. Opowieść o sanitariuszce (1972, Ik Kyu Choe, Hak Pak) otrzymała nagrodę specjalną na festiwalu w Karlowych Warach i sprawiła, że przynajmniej na chwilę zwrócono uwagę na tamtejsze kino. Ten pierwszy kolorowy film z Korei Północnej marginalizował kwestię militarną, skupiając się na dramacie rodzinnym, ale zachowując przy tym antyjapońską wymowę. Tytułowa bohaterka to młoda dziewczyna handlująca kwiatami dla utrzymania gnębionej przez japońskich feudałów rodziny. Okupanci doprowadzają swoim okrucieństwem do oślepienia siostry bohaterki, śmierci jej matki i uwięzienia brata. W finale rachunki zostają jednak wyrównane, dochodzi do połączenia wcześniej rozdzielonego rodzeństwa, a najstarszy brat, który oczywiście należy do partyzantki Kim Ir Sena, wprowadza nowy porządek w rodzinnej wiosce. Film stanowi „cywilną” wersję eksplikacji ideologii dżucze, łącząc ciężką pracę i przywiązanie do rodziny z ksenofobią i izolacjonizmem. Już na tym przykładzie widać, że kino Kim Dzong Ila pokochało śmierć. Nie naturalną lub następującą w boju (ta zajmowała drugie miejsce), ale śmierć w imię doktryny, czyli podczas pracy lub z głodu. Prawdziwe ekstremum tej ideologii destrukcji widać w znacznie późniejszym Dzwoneczku (1987, Kyun Soon Jo), gdzie jedna z bohaterek ginie w fali powodziowej, próbując ratować owcę, którą przesłał gospodarstwu „sam Wielki Wódz”. Gloryfikacja tej, można by rzec, biblijnej figury dobrego pasterza jest odrażającą próbą uzasadnienia setek ofiar powodzi i huraganów, które co roku nawiedzają Koreę. Po dobrze przyjętej Sanitariuszce nastąpiła kolejna kinematograficzna zapaść. Na nic się zdała wydana przez Kim Dzong Ila w 1973 roku słynna Sztuka filmowa, która miała być podręcznikiem dla filmowców, a w rzeczywistości była zbiorem propagandowych uwag oraz banałów teoretycznych, często zupełnie absurdalnych, jak „film bez muzyki jest niekompletny”. Niewątpliwym źródłem nieudolności sztuki filmowej w KRLD był dojmujący brak specjalistów, co w naturalny sposób wynikało z odgórnie narzuconej skrajnej izolacji. Kim Dzong Il był tego świadom, dlatego zdecydował, że znajdzie i sprowadzi wykwalifikowanych filmowców z zagranicy, którzy będą tworzyć w jego kraju. Nawet wbrew ich własnej woli. Głodny Pulgasari 4 Wybór Drogiego Przywódcy, bo takim przydomkiem zaczęto tytułować młodego Kima, padł na znanego południowokoreańskiego reżysera Shin Sang-oka. Twórca ten, nim związał się z Kimem, posiadał własną wytwórnię filmową oraz zaliczył kilka skandali obyczajowych wywołanych odważnymi erotycznie, jak na ówczesne czasy, produkcjami. Cieszył się międzynarodową sławą, dlatego sprawa jego tajemniczego zniknięcia w 1978 roku była przedmiotem powszechnego zainteresowania. Nieliczni domyślali się, jaki los faktycznie spotkał reżysera, ale większość środowiska i filmowego, i politycznego przeżyła prawdziwy wstrząs w momencie odkrycia prawdy. Nastąpiło to w 1984 roku na festiwalu w Karlowych Warach, gdzie przybyła delegacja z Korei Północnej, której przewodził nie kto inny jak sam Shin Sang-ok. Co więcej, oświadczył on, że teraz realizuje filmy dla ojczyzny dżucze. Jak się wkrótce okazało, sprawa ta była znacznie bardziej skomplikowana, a faktyczny stosunek reżysera do reżimu nawet dziś budzi wiele wątpliwości. Zwykle przedstawiany był on jako zaciekły wróg komunizmu. Z drugiej strony jego przyjaciel, japoński krytyk Nishida Tetsuo, sugeruje w swojej książce, że gdy w Korei Południowej przestał być lubiany za swoje ekscesy, Shin nosił się z zamiarem dobrowolnego przeniesienia na komunistyczną Północ. Sam Shin przedstawia wersję godną przygód agenta 007, których Kim Dzong Il – do czasu niepochlebnego mu Śmierć nadejdzie jutro (2002, L. Tamahori) – był wielkim miłośnikiem. I tak w jego wersji na początku 1978 roku zwabiono do Hongkongu i uprowadzono życiową partnerkę Shina – aktorkę Choi Eun-hie. Uwięziona w luksusowej willi na ternie Korei Północnej, miała stać się czołową aktorką Drogiego Przywódcy. Odrzuciła jednak propozycję zostania „Korean Film Studio’s Girl”, więc pół roku później uprowadzono samego Shina, którego początkowo przetrzymywano pięć lat w obozie koncentracyjnym. W 1983 roku Kim zaaranżował spotkanie dwójki artystów i ponowił swoją propozycję współpracy. Co mogło skłonić ich do jej przyjęcia? Strach przed kolejną rozłąką? Wizja piekielnych łagrów? Olśnienie osobą dyktatora? O ile ta kwestia pozostaje niejasna, to niewątpliwie obecność Shina była zbawienna dla kina północnokoreańskiego. Najbardziej pamiętnym obrazem reżysera jest jego wersja Godzilli – Pulgasari (1985), gdzie zręcznie połączono efektowne wizualnie widowisko historyczne z formułą kina o potworach (japońskich daikaiju eiga). Zachęcająco prezentuje się również fabuła. Tytułowy stwór został ulepiony z jedzenia przez uwięzionego kowala. Śmierć tego ostatniego, a także łzy osieroconej córki powołują do życia ryżową figurkę, która zostaje wypełniona duchem swojego stwórcy. Pulgasari, żywiąc się metalem, nabiera monstrualnych rozmiarów i rośnie w siłę, stając w obronie wieśniaków nękanych przez bezwzględnego władcę. Z jednej strony składa się to na wykładnię dżucze, gdzie jednostka 5 poświęca życie biologiczne na rzecz kolektywu, z którym łączy się duchowo, z drugiej zaś ukazuje bunt mas i sprzeciw wobec bezwzględnego władcy. Zapewne z obawy przed niepożądaną interpretacją film nie wszedł do krajowych kin, funkcjonując jedynie w obiegu festiwalowym. Bardzo podobał się w Japonii, która miała swój udział w realizacji efektów specjalnych (w potwora wcielił się sam Satsuma Kenpachirō, znany w latach 70. i 80. z występów w cyklu filmów o monstrualnym jaszczurze). Do szerszego grona odbiorców trafił dopiero po 13 latach i to nie w KRLD, ale właśnie w Kraju Kwitnącej Wiśni, zdobywając większą popularność niż szalejąca wówczas w Nowym Jorku Godzilla z superprodukcji Rolanda Emmericha (1998). Shin zrealizował jeszcze dla reżimu Kimów cztery filmy, które poza granicami kraju nie zostały zauważone. Za to do legendy przeszła jego wielka ucieczka z 1987 roku, która zaowocowała bogatymi relacjami reżysera na temat życia w Korei. Ucieczka, podobnie jak porwanie, rozegrała się w iście „bondowskich” okolicznościach. Reżyser i jego ukochana zaczęli cieszyć się tak dużym zaufaniem młodego przywódcy, że dostali pozwolenie na wyjazd do Wiednia, by tam promować Pulgasari. Nie zmarnowali okazji i po wymknięciu się towarzyszącym im ochroniarzom zbiegli do ambasady amerykańskiej, a stamtąd wyruszyli za ocean. Drogi Przywódca stracił ukochanego reżysera i zyskał silnego wroga, który, jak się okazało, nagrywał potajemnie wiele przeprowadzonych z nim rozmów. Wydał także książkę, bezkompromisowo ukazując zwyrodnienia kraju wiecznego głodu. Pulgasari ocalił więc swego stwórcę przed bezwzględnym władcą. Kino północnokoreańskie podbija świat Przełom lat 80. i 90. w Korei Północnej to okres zapaści gospodarczej oraz gigantycznego głodu, który był efektem wielkich powodzi, upadku ZSRR i ogólnej nieudolności systemu. Niemniej to właśnie filmy powstałe w tym okresie najczęściej pojawiały się w zagranicznych kinach. Najbardziej znanym jest Hong Kil-Dong (1986, Kim Kil-in), opowieść o koreańskim Robin Hoodzie, w której tytułowy bohater stawia opór nieznanym i zamaskowanym najeźdźcom (nieprzypadkowo zapewne posługującym się w filmie językiem japońskim). Historyczny temat połączony z formułą kina sztuk walki stanowił o względnej przystępności tego dzieła, co mogło być remedium na kiepską recepcję produkcji KRLD za granicą. Gdy jednak zestawimy Hong Kil-Donga ze stosunkowo nowym Pjongjang nalparam (2006, Phyo Kwang, Chil-min Maeng), to brak jakiejkolwiek ewolucji warsztatu filmowego stanie się oczywisty. Nieudolny postsynchron i prymitywne wykorzystanie efektów przyśpieszenia oraz 6 spowolnienia ruchu w kadrze frustruje w równej mierze w filmie z 1986, jak i z 2006. Dotyczy to również Rozkazu 027 (1986, Ki Mo Jung, Eung Suk Kim) traktującego o konflikcie między Koreą Północną a Południową. Opowieść o mistrzach sztuk walki służących w armii Kim Ir Sena zawitała również do polskich kin, nie ciesząc się zbytnią popularnością. Ze względów estetycznych, jak i zapewne w obliczu nadchodzących przemian ustrojowych bardzo szybko zaprzestano jego wyświetlania. Filmy z gatunku martial arts powstawały przez kolejne dwie dekady, jednak w tym czasie wyodrębniły się także inne zjawiska i tendencje. Lata 90. upłynęły przede wszystkim pod znakiem propagandowego serialu wojennego Naród i przeznaczenie (1990–1999), który został uznany przez Kim Dzong Ila za jego wymarzone nieśmiertelne kino. Obok egzystował ekwiwalent filmu socrealistycznego, gdzie na czoło wysuwał się obraz kolektywnej pracy. Przykładowo Moje spojrzenie w odległą przyszłość (1997, In Hak Jang) ukazywało próbę rewitalizacji pól ryżowych wyjałowionych przez bezmyślną eksploatację, a to wszystko u stóp monumentalnej góry Pektu. Kim, nie mając prawdziwego ryżu, karmił ludzi papką propagandową, wmawiając im, że dobrobyt jest na wyciągnięcie ręki każdego obywatela. Prawdziwie przełomowa była natomiast decyzja o organizacji w 1987 roku pierwszego festiwalu filmowego w Pjongjang, co z pewnością zmniejszyło skalę problemów dystrybucji zagranicznej, jakie pojawiły się po upadku najbardziej chłonnego odbiorcy – ZSRR. Międzynarodowy charakter tej imprezy filmowej, odbywającej się nieprzerwanie co dwa lata, sprawił, że północnokoreańskie produkcje były oglądane przez zagranicznych odbiorców, ale także umożliwił wybranym obywatelom Korei zapoznanie się z zachodnimi obrazami. Oczywiście obowiązywały „stosowne” ograniczenia, jak konieczność cenzurowania niemal wszystkich dopuszczonych filmów oraz wprowadzenie bezwzględnego embarga na produkcje amerykańskie. To przedsięwzięcie wpłynęło również na wzrost liczby projektów realizowanych w koprodukcji, już nie tylko z państwami azjatyckimi oraz komunistycznymi, ale również z zachodnioeuropejskimi, jak Francja, Anglia i Włochy. W tej kwestii ewenementem jest działalność studia SEK, które (o czym powszechnie się nie mówi, w szczególności w KRLD) miało znaczny udział w powstaniu animacji do filmów Disneya, a także blisko współpracowało z włoskim studiem TV Mondo. W 2005 roku powstała natomiast Cesarzowa Chung w reżyserii Nelsona Shina – skierowane do najmłodszych wspólne dzieło animatorów z obu Korei, które również miało okazję być prezentowane na cieszącym się coraz większym rozgłosem festiwalu w Pjongjang. 7 Wyżej opisane przemiany mogą znamionować stopniowe otwieranie się „kraju zamkniętych drzwi” na resztę świata. Być może to nie bomby atomowe, lecz magia kina rozsadzi ideologiczny klosz okalający ten wielki obóz koncentracyjny. Korea Północna chętnie eksportuje swoją kulturę i model polityczny, udając, że sama jest przy tym niezależna (w rzeczywistości od lat 60. XX wieku importuje żywność, co jest jedynym sposobem ochrony tamtejszej ludności przed totalnym głodem). I chociaż na oficjalnej stronie tego kraju bez problemu można zamówić większość tamtejszych produkcji, to raczej wątpliwe, czy dadzą one zagranicznemu widzowi chociaż cień faktycznego obrazu współczesnej Korei, o głębszych doznaniach estetycznych nie wspominając. Powinniśmy się spodziewać, że nim do tego dojdzie, Wielki Następca, Kim Dzong Un, jeszcze wiele razy zaserwuje światu kolejne wiązanki gróźb i doniesień o egzekucjach wrogów politycznych. Jak jednak głosi slogan jednego z ostatnich filmów kraju dżucze, zrealizowanego w koprodukcji z Wielką Brytanią i Belgią – Towarzysz Kim lata (2012, Nicholas Bonner) – „kimkolwiek jesteś, gdziekolwiek jesteś, wszystko jest możliwe”, istnieje więc szansa, że i tam narodzi się prawdziwe arcydzieło. Udało się w III Rzeszy, udało się w ZSRR, musi też przyjść czas na KRLD. KAPSUŁKI Awantura o SE(X)K SEK Studio (Scientific Educational Korea) wykonało ponad połowę animacji do legendarnego filmu Disneya Król Lew (1994, R. Allers, R. Minkoff). Wiąże się z tym pewna anegdota. Gdy dostrzeżono, że w jednej ze scen unoszony przez wiatr pył układa się w napis „sex”, oburzeniem zareagowało środowisko amerykańskich konserwatystów. Twórcy filmu odpierali zarzuty tłumaczeniem, że pył tak naprawdę układa się w słowo SFX (efekty specjalne). Zdaje się, że Myszce Miki nie zależało na tym, by wyszło na jaw, iż kłopotliwy napis jest najpewniej wizytówką pozostawioną przez północnokoreańskich animatorów, którzy wykonali, nomen omen, lwią część prac nad filmem. Ze złotych myśli Kim Dzong Ila „Autorem filmu jest producent. Realizacja filmu jest całkowicie w jego rękach.” 8 „Kino powinno być potężnym narzędziem ideologicznym. Wówczas świadczy to o talencie reżysera.” „Kino może być rozrywką, kino może być formą eskapizmu, ale przede wszystkim kino musi nauczać.” „Poprzez umiejętny montaż reżyser powinien wprowadzić publiczność w filmowy świat i sprawić, by go zaakceptowała.” „Tak samo jak zwycięstwo w bitwie zależy od umiejętności dowodzącego, tak samo los filmu zależy od przygotowania artystycznego reżysera.” „Najważniejsze w pracy z aktorem jest, by reżyser w równym stopniu prowadził do podniesienia jego zdolności artystycznych, co świadomości politycznej.” „W systemie socjalistycznym filmowiec nie jest rzemieślnikiem, lecz dowódcą, wodzem, odpowiedzialnym za zrozumienie przez publiczność politycznego.” 9 przesłania ideologicznego i