o przyjaźni Stefana Wyszyńskiego i Karola Wojtyły
Transkrypt
o przyjaźni Stefana Wyszyńskiego i Karola Wojtyły
Marek Lasota Instytut Pamięci Narodowej Historia wspólnie pisana – o przyjaźni Stefana Wyszyńskiego i Karola Wojtyły W tych scenach, które przed chwilą oglądaliśmy1, było – wydaje się – kilka bardzo waŜnych momentów. Nie będę zbyt oryginalny, gdy powiem, Ŝe dla mnie najciekawszą była scena z balkonu, kiedy i Prymas, i Ojciec święty zachowywali się niezwykle swobodnie moŜna by rzec – daleko od sztywnego protokołu. To zostało oczywiście swoiście skomentowane przez tych, którzy przyglądali się tej pierwszej papieskiej wizycie, którzy szukali w niej wszelkich dziejących się poza protokołem wydarzeń i wypowiedzi. Mam na myśli oczywiście PRL-owskie słuŜby, które obserwowały wówczas szczególnie bacznie Jana Pawła II i jego otoczenie. Jak skomentowali ten balkonowy dialog PapieŜa i Prymasa z młodzieŜą? OtóŜ oni, wraz ze schlebiającymi ich gustom współpracownikami, uznali, Ŝe to było niepowaŜne zachowanie… Nie ma nic gorszego niŜ udowadnianie, Ŝe święty jest bardziej święty, niŜ nam się wydaje, niŜ jest w istocie. Jestem przekonany, Ŝe ani Stefan Wyszyński, ani Karol Wojtyła nie potrzebują budowania przesłodzonego, laurkowego portretu. To są postacie tak wyraziste i bezprecedensowe, nie tylko w dziejach Polski, ale i w dziejach świata, Ŝe dodawanie czegokolwiek do ich wizerunku, poprawianie go w istocie tworzy – proszę wybaczyć moŜe zbyt dosadne określenie – coś w rodzaju karykatury. Kiedy w 1948 roku biskup lubelski Stefan Wyszyński został Prymasem Polski, do kraju nieoczekiwanie wrócił ze studiów w Rzymie młody, nikomu wówczas nieznany ksiądz Karol Wojtyła. Nieoczekiwanie, dlatego Ŝe kiedy wyjeŜdŜał na te studia 2 lata wcześniej, w okolicznościach zupełnie niezwykłych, to wydawało się, Ŝe wyjeŜdŜa bezpowrotnie. KsiąŜę kardynał Adam Sapieha wysłał go w towarzystwie kleryka Stanisława Starowieyskiego, późniejszego księdza. I tegoŜ księdza Starowieyskiego komuniści nie wpuszczają do Polski z prostego powodu. Ziemianin pochodzący ze znakomitej rodziny, czyli element obcy klasowo, jeśli wyjechał juŜ z tego kraju, to niech juŜ tu nie wraca. Wojtyle pozwalają wrócić. Pozwalają wrócić, nie przewidując, Ŝe 10 lat później ten nieznany nikomu ksiądz Wojtyła zostanie biskupem pomocniczym w Krakowie, 20 lat później kardynałem metropolitą krakowskim, a 30 lat później 1 Podczas konferencji „Dwaj Tysiącletni” wyświetlono film o Stefanie Wyszyńskim i Karolu Wojtyle. papieŜem Janem Pawłem II. Pan Bóg, wydaje mi się, posługuje się bardzo róŜnymi instrumentami, czasem zaskakującymi i pozornie paradoksalnym. W tym przypadku chyba przewrotnie posłuŜył się wrogami Kościoła… Wojtyłę i Wyszyńskiego róŜniło bardzo wiele, choćby róŜnica pokoleń. Prymas dojrzewa do swojej posługi biskupiej w warunkach wojny, okupacji, którą przeŜywa przecieŜ bardzo osobiście. Ksiądz Wojtyła swoją młodość spędza takŜe w warunkach okupacji, ale w zupełnie innych okolicznościach. Okupacja w Krakowie, a okupacja w innej części Polski to są naprawdę bardzo róŜne rzeczy, choć przecieŜ groza tych dni była taka sama. Karol Wojtyła w tym czasie miał pewne bardzo szczególne doświadczenie, które powinno takŜe dla nas stanowić źródło łamiącej stereotypy refleksji. OtóŜ pewnego zimowego jeszcze poranka poboczem ulicy, tam gdzie dzisiaj jest krakowski plac Matecznego, młody człowiek wracał z nocnej zmiany w fabryce. We mgle został potrącony przez niemiecką cięŜarówkę, która odjechała; właściwie nie wiadomo, czy kierowca nie zauwaŜył, Ŝe potrącił idącego poboczem człowieka, czy po prostu zignorował to i pojechał dalej. Widziała to kobieta stojąca po drugiej stronie drogi. Chwilę później nadjechał inny samochód cywilny, z którego wysiadł oficer Wermachtu, a więc oficer okupacyjnej armii, i widząc, Ŝe ten leŜący na poboczu człowiek Ŝyje, zawołał wspomnianą kobietę, kazał jej obmyć wodą z kałuŜy pokrwawioną twarz nieprzytomnej ofiary wypadku. Następnie zatrzymał przejeŜdŜającą niemiecką wojskową cięŜarówkę, kazał jadącym w niej Ŝołnierzom wziąć tego nieprzytomnego człowieka i zawieźć do szpitala. Nie wiem, czy Państwo macie świadomość, Ŝe oficer okupacyjnej, niemieckiej armii uratował Ŝycie przyszłego papieŜa, bo tym młodym człowiekiem potrąconym przez cięŜarówkę był Karol Wojtyła, wracający z nocnej zmiany w Solvayu. RóŜnica doświadczeń ogromna. TakŜe tych powojennych. Wojtyła powrócił z Rzymu, z Angelicum – moŜna rzec – naładowany emocjami, które wynikały z jego kontaktu z nowym, rewolucyjnym na ówczesne czasy prądem w Kościele powszechnym. Nowym stylem myślenia o roli kapłana, powstałym we Francji, przybierając postać ruchu księŜy-robotników. Wobec rosnących wpływów partii komunistycznej w środowiskach wielkoprzemysłowych zrodził się pomysł, by duchowieństwo ewangelizacji dokonywało wchodząc do środowisk robotniczych, zdejmując sutannę, przywdziewając uniform robotniczy, stając wraz z robotnikami przy ich warsztacie pracy. W tym czasie Stefan Wyszyński był juŜ prymasem, był głową Kościoła polskiego. Karol Wojtyła wchodził w polski Kościół z zupełnie innymi doświadczeniami. Kiedy w 1958 roku został biskupem, działo się to w dość niecodziennych okolicznościach. Jak pamiętamy z licznych biografii, Karol Wojtyła spędzał wtedy wakacje ze swoją „rodzinką”, na Mazurach, na spływie kajakowym. Miał w zwyczaju pozostawiać swoim współpracownikom informacje o etapach tych wakacyjnych wędrówek, gdyby była pilna potrzeba zawiadomienia kogoś o jakimś wydarzeniu. Rzeczywiście telegram wysłany na tzw. post restante zastał go w jednej z miejscowości na Mazurach. To był telegram wzywający go do zgłoszenia się do pałacu prymasowskiego. W jednej z biografii dwaj włoscy publicyści z dziennika „La republica”, Bernstein i Politti, opisują spotkanie prymasa z Wojtyłą w niecodzienny sposób. OtóŜ prymas miał być zaskoczony nominacją, której wcześniej nie uzgodnił z nim arcybiskup Eugeniusz Baziak, ówczesny administrator apostolski w Krakowie. Po wejściu Karola Wojtyły do gabinetu prymasowskiego, kardynał Wyszyński miał dość chłodnym tonem powiedzieć mniej więcej takie słowa: „Tu przyszło pismo w sprawie księdza, z Watykanu. Proszę sobie przeczytać to pismo, zastanowić się, tu obok jest moja kaplica prywatna. Umówimy się, Ŝe ksiądz ma 15 minut czasu”. Na co Wojtyła zapytał: „Gdzie mam podpisać?”. Czy to jest zwykła nieco barwna anegdotka, czy teŜ jest to wydarzenie oparte na relacjach uczestników, świadków, autorzy tego nie wyjaśniają. Jeśli jednak ten opis zestawimy ze sceną, jaka miała miejsce dwadzieścia lat później – chodzi o postawę obydwu podczas homagium składanego przez kardynałów nowo kreowanemu biskupowi Rzymu – to mamy wraŜenie, iŜ pomiędzy tymi dwoma epizodami dostrzec moŜna dojrzewanie do wielkości obydwu postaci. Warto w tym momencie przypomnieć realia historyczne, w jakich przyszło funkcjonować obydwu hierarchom polskiego Kościoła. Cofnijmy się pamięcią do lat 60. OtóŜ, większość dokumentów, które komentują to, co się stało w czerwcu 1967 roku, czyli konsystorz, podczas którego na głowę krakowskiego abpa Karola Wojtyły papieŜ Paweł IV włoŜył biret kardynalski, podkreśla, Ŝe „wiadomość o mianowaniu Wojtyłę kardynałem zaszokowała cały Kraków. Przypuszczano, Ŝe Wojtyła wcześniej, czy później zostanie kardynałem, ale niespodziewano się, Ŝe to tak prędko nastąpiłoby”. I dalej pisze ten sam denuncjator, Ŝe „jest to gra polityczna Watykanu w stosunku do Wyszyńskiego, poniewaŜ Watykan chce za wszelką cenę doprowadzić do porozumienia z rządem, a prymas Wyszyński nie chce, natomiast ksiądz Wojtyła okazywał inklinacje w tym kierunku, więc jest myśl, Ŝeby księdza prymasa zmusić do ustąpienia, wtedy Karol Wojtyła zostałby przewodniczącym Episkopatu i nawet przeniósłby się do Warszawy jako prymas”. Te cytaty oddają pewien klimat epoki, w jakiej przyszło funkcjonować polskiemu Episkopatowi. Proszę zwrócić uwagę na wyraźną sugestię zawarta w przytoczonych fragmentach dokumentów, Ŝe trzeba zrobić wszystko, Ŝeby nie dopuścić do zbliŜenia się Wojtyły i Wyszyńskiego. Wydawało się to o tyle łatwiejsze, Ŝe – jak sądzili analitycy bezpieki – obydwaj kardynałowie zbyt mało się jeszcze znali. Co prawda cztery lata wcześniej prymas Wyszyński zgłasza wśród trzech kandydatów na wakujące stanowisko biskupie w Krakowie między innymi księdza biskupa Wojtyłę, ale w ocenie SłuŜby Bezpieczeństwa to jest klasyczna gra na czas. W jednym z dokumentów SB jest wyraźnie powiedziane, Ŝe trójka kandydatów przedstawiona przez księdza prymasa – ksiądz Stroba, ksiądz Fedorowicz i biskup Wojtyła – nie ma według Wyszyńskiego, Ŝadnych szans na nominację i miała być w całości odrzucona. To miało uzasadniać pogląd mówiący, Ŝe jest to gra na czas prowadzona przez prymasa. Prymas miał prawo spodziewać się, Ŝe kandydatura Wojtyły nie ma najmniejszych szans na nominację. Dlaczego? Bo w listopadzie 1963 roku Karol Wojtyła dostał zdecydowanie negatywną opinię wydaną przez Wydział Administracyjny KC PZPR, który oceniał – zgodnie z zasadą wynikającą z porozumienia między państwem a Kościołem – kandydatury zgłoszone na wakujące stanowiska kościelne. Ta praktyka była jednym z obszarów kompromisu zawartego pomiędzy komunistyczną, kompromisu bardzo trudnego. Episkopatem Polski a władzą Obsadzanie wakatów polegało na zgłaszaniu trzech kandydatur, jeśli nie spotkały się ze sprzeciwem aparatu partii komunistycznej niezwłocznie, po upływie trzech miesięcy nominowano jednego z tych trzech kandydatów na stanowisko biskupie. We wspomnianej opinii jest jasno powiedziane, Ŝe Wojtyła jest niezwykle sprawnym organizatorem, niezwykle sprawnym zarządcą archidiecezji, co więcej ma kapitalną umiejętność skupiania wokół siebie opiniotwórczych środowisk w Krakowie. Konstatacją tej oceny postawy krakowskiego biskupa jest stwierdzenie, Ŝe jest „bardzo niebezpiecznym przeciwnikiem ideowym”. W dalszej części tego dokumentu, jest inne jeszcze uzasadnienie, mówiące Ŝe nie naleŜy zgadzać się na jego nominację, dlatego Ŝe jest zbyt młody i nie prędko zostanie kardynałem. Tymczasem celem gry prowadzonej przez władzę, było szybkie wykreowanie w Kościele drugiego kardynała, którego moŜna by „rozegrać” przeciwko prymasowi Wyszyńskiemu. Grudzień 1963 roku to takŜe okres drugiej sesji Soboru Watykańskiego II, w czasie której Wojtyła staje się jedną z gwiazd tego gremium. Był szczególnie aktywnym podczas prac nad konstytucją o roli laikatu w Kościele. To wówczas w Radiu Watykańskim wyemitowano poświęconą temu zagadnieniu audycję z udziałem krakowskiego arcybiskupa. Bez wielkiego ryzyka moŜna przyjąć, Ŝe władze, a konkretnie Cyrankiewicz, zauwaŜyły, Ŝe oto pojawiła się postać, która być moŜe zrobi szybką karierę w Kościele, co pozwoli zrealizować wspomnianą wcześniej strategię wymierzoną przeciwko Prymasowi. Wbrew opinii wydziału administracyjnego KC Cyrankiewicz zgadza się na tę nominację. To zaś uruchamia całą machinę, która ma w istocie doprowadzić do skonfliktowania kardynała Wyszyńskiego z Wojtyłą, do wykazania, Ŝe nic ich nie łączy, a właściwie wszystko dzieli. „Podzielić” – to pojęcie zawładnęło umysłami strategów z PZPR i SB. Kościół polski – według nich – był od tej chwili podzielony na dwie strefy wpływu, jedną podległą Wojtyle, drugą – Wyszyńskiemu. Choć w ogromnym uproszczeniu, wspominam o tym dlatego, Ŝeby równocześnie zwrócić uwagę, Ŝe właśnie takiego scenariusza bał się kardynał Stefan Wyszyński. Bał się w tym znaczeniu, Ŝe doskonale zdawał sobie sprawę, Ŝe wykreowanie w polskim Episkopacie drugiego kardynała stworzy kolejną płaszczyznę podziału, którą mogą wykorzystywać komuniści. JeŜeli bowiem zgodzimy się, Ŝe jedyną taktyką stosowaną konsekwentnie od 1944 roku przez reŜim komunistyczny wobec Kościoła w Polsce, była taktyka dzielenia tego Kościoła wszędzie tam, gdzie to jest moŜliwe, dzielenia poprzez budowanie środowiska księŜy-patriotów, poprzez skłócanie biskupów między sobą, poprzez skłócanie księŜy z biskupami itd., to pojawienie się drugiego kardynała w polskim Episkopacie, obok prymasa Wyszyńskiego, było doskonałą okazją, by stworzyć bardzo głęboką i dotkliwą dla polskiego Kościoła linię podziału. Ruszyła cała machina, w której uczestniczył tym razem Urząd do Spraw Wyznań, ten drugi, równolegle działający do czwartego pionu SB, szczebel administracji państwowej, walczącej z Kościołem katolickim. W tymŜe urzędzie powstaje dokument sporządzony przez radcę Piekarskiego, który charakteryzuje obydwu kardynałów, wskazując na wszelkie dzielące ich róŜnice – od róŜnicy wieku, róŜnicy doświadczeń intelektualnych, róŜnicy w administrowaniu kościołem, po róŜnice w poglądach na przebieg, na oddziaływanie Soboru Watykańskiego II. I to jest kolejne pole, gdzie próbowano konfliktować kardynała Wyszyńskiego z kardynałem Karolem Wojtyłą. śmudnie budowano stereotyp określający kardynałów – Wyszyński to jest ten, który chce powstrzymać zmiany soborowe w Kościele polskim, Wojtyła wręcz przeciwnie, jest tym rewolucjonistą, który dąŜy do jak najszybszej odnowy Kościoła w duchu soborowym. Wojtyła wspiera „Tygodnik Powszechny” i środowisko „Znaku” w Krakowie, postrzegane jako forpocztę wprowadzania zmian soborowych w Polsce. Wyszyński nieufnie traktuje to środowisko, jest ostroŜny wobec intelektualistów, którzy zwłaszcza w jego ocenie mają wyraźne lewicujące akcenty. To były najistotniejsze elementy kreowanego wizerunku. Tego typu róŜnice w poglądach obydwu kardynałów były nieustannie podkreślane, nieraz wyolbrzymiane. Trzeba jednak uznać, Ŝe istotnie ta dyskusja między Wojtyłą a Wyszyńskim, w moim przekonaniu trwała i nie była wolna od kontrowersji. Ale ich wielkość polegała na tym, Ŝe świadomi dzielących ich róŜnic i moŜliwości wykorzystywania ich przez wrogów Kościoła, wykorzystywali kaŜdą okazję do demonstracyjnego wręcz podkreślania wzajemnej lojalności i solidarności. To było zresztą takŜe skrupulatnie odnotowywane w dokumentach bezpieki. Szczególnie wymownym przykładem takiej postawy była wizyta de Gaulle’a w Polsce. Prezydent wolnej Francji, generał, bohater II wojny światowej ulega Gomółce, sugerujacemu, Ŝeby wykreślić z planu wizyty w Polsce spotkanie z prymasem Polski. Co robi w odpowiedzi na to kardynał Wojtyła? Kiedy de Gaulle przyjeŜdŜa do Krakowa, Wojtyła demonstracyjne wyjeŜdŜa z miasta, zaś de Gaulle’a w drzwiach Katedry Wawelskiej wita proboszcz parafii na Wawelu a nie metropolita krakowski. To była demonstracja lojalności wobec prymasa, wobec Episkopatu, demonstracja jedności, wynikająca ze świadomości, w jakiej rzeczywistości przyszło Ŝyć i działać. Oczywiście kardynał Wyszyński miał prawo do swego rodzaju ostroŜności wobec młodego biskupa, młodego kardynała Wojtyły. Trzeba sobie uświadomić, Ŝe 1967 roku Wojtyła miał zaledwie 47 lat i juŜ został kardynałem, co w warunkach ówczesnego Kościoła było wydarzeniem bezprecedensowym. Ta ostroŜność była oczywista i być moŜe Jean-Bernard Raymond autor pracy zatytułowanej Jan Paweł II PapieŜ w samym sercu Historii (Gniezno 2000), wspominając 9 października 1958 roku, kiedy to po śmierci Piusa XII Wyszyński miał powiedzieć, Ŝe Wojtyła „to oportunista”, oddawał w ten dosadny sposób klimat daleko posuniętej ostroŜności Prymasa lub teŜ mimowolnie powtórzył rozpowszechniane przez bezpiekę plotki o nienajlepszych stosunkach między Wojtyłą i Wyszyńskim. Tak czy inaczej, w tamtych latach taka ostroŜność była przejawem roztropności i zrozumienia warunków, w których się Ŝyje, a nie objawem nieuzasadnionych lęków. Przytoczony wcześniej epizod z wizyty de Gaulla ilustruje jednak faktyczny stan stosunków między obydwoma kardynałami. Tak to teŜ spostrzega SB, otóŜ w jednym ze sprawozdań wydziału czwartego SB czytamy: „w archidiecezji krakowskiej dominowały… [tu wymienione określone działania, ale za najistotniejsze uznano przykłady] wyraźnego respektowania postanowień Episkopatu, a przede wszystkim podporządkowania się linii politycznej kardynała Wyszyńskiego. Na ten stan, bez wątpienia decydujący wpływ miał ordynariusz kardynał Wojtyła, podniesiony do tej godności w tym roku (tj. 1967), oddany hołdowniczo Wyszyńskiemu, angaŜował się osobiście w liczne przedsięwzięcia kościoła krakowskiego o róŜnym charakterze”. Komuniści nie ustawali w próbach poróŜnienia obydwu polskich kardynałów. Jeszcze w 1976 roku, kierownictwo tegoŜ czwartego pionu SB pisze, Ŝe „w działaniach typu D [a więc w działaniach dezintegrujących] realizowano przedsięwzięcia ukierunkowane na osłabienie autorytetu kardynała Wojtyły i pogłębienie rozdźwięku pomiędzy nim a kardynałem Wyszyńskim na tle obrad kongresu teologów w Krakowie”. Wcześniej natomiast, prawdopodobnie z inspiracji Stanisława Kani, jednego z sekretarzy KC PZPR, dokonano bardzo interesującej prowokacji. Kiedy zostały wydane tzw. Kazania Świętokrzyskie prymasa Wyszyńskiego, w Rzymie nakładem jednej z oficyn ukazują się w identycznej szacie edytorskiej owe kazania, tyle tylko, Ŝe ich treść dość zdecydowanie odbiegała od oryginału. Co więcej, zostaje rozpowszechniona pogłoska, sugestia, Ŝe to rzymskie wydanie jest dziełem kardynała Wojtyły, Ŝe to on jest inspiratorem „poprawionego” wydania kazań świętokrzyskich kardynała Wyszyńskiego. Efekty tych skomplikowanych zabiegów są jednak znikome. W zapiskach Wyszyńskiego z 1 sierpnia 1967 roku, a więc tuŜ po konsystorzu, wspomniany jest jego wakacyjny pobyt w Bachledówce w Czarnym Dunajcu, w czasie którego odwiedził prymasa świeŜo kreowany kardynał Wojtyła i wygłosił „piękne przemówienie, na które i ja odpowiedziałem – ciągnijmy wóz ojczystego Kościoła społem. Wytworzyła się wspaniała atmosfera, której nikt nie chciał kończyć”. Atmosfera ta była egzemplifikacją pewnego procesu, którego punktem kulminacyjnym było, jak wspomniałem wcześniej, homagium prymasa Wyszyński złoŜone Ojcu Św. Janowi Pawłowi II, człowiekowi młodszemu od niego o pokolenie, kapłanowi, który znacznie później wchodzi w kapłaństwo, duszpasterstwo i biskupstwo niŜ on, Prymas Tysiąclecia. Wielkość obydwu polegała na tym, Ŝe kiedy Jan Paweł II był krakowskim metropolitą, to mówił, Ŝe on jest tylko 40% polskich kardynałów, prymas jest 60%. Kiedy został papieŜem Janem Pawłem II to kardynał Wyszyński nie waha się uklęknąć i pocałować ręce Ojca Świętego. To jest wielkość tych dwóch postaci. Na nich powinniśmy budować wizerunek relacji łączących Kardynała Wyszyńskiego i Jana Pawła II.