Wspomnienia Nigdy nie zapomnę tego dnia, w którym tata stracił
Transkrypt
Wspomnienia Nigdy nie zapomnę tego dnia, w którym tata stracił
Wspomnienia Nigdy nie zapomnę tego dnia, w którym tata stracił pracę. Wrócił wtedy do domu zupełnie pijany. Po czym nie mówiąc nic do przerażonej jego wyglądem i zachowaniem mamy, padł jak kłoda na łóżko i spał kilka godzin. Przez cały ten czas siedziałam w kuchni z pięcioletnią Anielką, młodszą ode mnie o jedenaście lat i babcią Elizą, rozmyślając o tym, co zobaczyłam. Zachowanie ojca mną wstrząsnęło. Zawsze starał się być przykładnym rodzicem, mimo napięć, jakie były pomiędzy nim a matką. Może wynikały one z faktu, że rodzice cichcem wzięli ślub, bo spodziewali się dziecka, może z tego, że matka po urodzeniu mojej siostrzyczki wpadła w depresję poporodową, tego nie wiem. Jednak nie pamiętam czasów, żeby mogli wytrzymać ze sobą dłużej niż godzinę bez kłótni. Na szczęście mieli różne godziny pracy. Mama była specjalistką od PR, a ojczulek spikerem w radiu na nocnej zmianie. Pomyślałam wtedy „To nic, wytrzeźwieje, wytłumaczy nam wszystko i miejmy nadzieję, znów zapanuje względny spokój”. Anielka jakby czytając mi w myślach, zapytała: - Wszystko będzie dobrze, prawda? - Nie wiedziałam, jak jej na to odpowiedzieć, na szczęście babcia zawsze potrafiła podnieść nas na duchu w trudnych chwilach. - Anielko, może nie teraz, ale po nocy musi w końcu nastać dzień. Powiedziała z uśmiechem na ustach i podała nam po kawałku szarlotki. Wieczorem mama wróciła z pracy do domu. Tata już wtedy nie spał. Podeszła do niego, podała mu jakieś papiery i wyszła, nie zważając na przestraszone miny dzieci. Jak się po chwili okazało, były to papiery rozwodowe. Kalina chciała od nich odejść. Nie zamierzała zabierać ze sobą nic prócz rzeczy osobistych i swego najstarszego dziecka, siedemnastoletniego syna Mateusza. To był cios prosto w serce ojca, w nasze także. Prócz tego, że porzuciła nas matka, to jeszcze chciała zabrać ze sobą naszego ukochanego brata. Babcia, tak samo jak my, była zdruzgotana decyzją córki. Wywołało to u niej zawał. Szybko wezwałam ambulans, jednak na nic się to zdało. Nasza ukochana babcia umarła, w momencie, kiedy była nam najbardziej potrzebna. Znienawidziłam ją wtedy za to. Znienawidziłam także matkę za opuszczenie nas i doprowadzenie babci do śmierci. Znienawidziłam brata, którego nasza rodzicielka wybrała jako najlepszego spośród nas. Znienawidziłam ojca, który wywołał całą tą sytuację. Od tamtego dnia całe moje życie stało się koszmarem. Nie chciałam znać tych ludzi, bo powodowali cierpienie mojej malutkiej, niewinnej siostrzyczki. Nie potrafiłam pogodzić się z tą sytuacją. Nie poszłam na pogrzeb babci ani na rozprawę orzekającą rozwód rodziców. Nie chciałam widzieć nigdy więcej mego doskonałego braciszka. Wtedy też zaczęły się moje problemy w szkole. Nie zależało mi już na niczym. Pozbawili mnie radości życia. Z prymuski stałam się jedną z najgorszych uczennic. Znalazłam nowych znajomych, dzieciaki bogatych snobów, którzy mieli wszystko, a chcieli jeszcze więcej. Stałam się taka, jak oni. Zaczęłam chodzić na imprezy, opuszczałam szkołę, zapaliłam pierwszego papierosa, następnie kolejnego i jeszcze jednego. W końcu wszyscy tak robili, więc dlaczego nie ja? Ojciec nie wiedział, co ze mną zrobić, byłam niereformowalna. Posłał mnie do wybitnego psychologa, za którego zapłacił kupę pieniędzy (był dobrym radiowcem, więc szybko znalazł inną pracę). Nic to jednak nie dało. Nie pomagały prośby mojej siostrzyczki. Nic nie było w stanie ulżyć mej nienawiści do całej mojej nienormalnej rodziny. Dlatego też uciekałam z domu, piłam, aż na pewnej imprezie ktoś podał mi jakieś prochy. Wzięłam je, bo co mi mogły niby zrobić? Jak się później okazało, dużo. Rano po imprezie obudziłam się w jakimś motelu koło dyskoteki, razem z kolesiem z imprezy. Nawet nie byłam pewna, jak miał na imię. Byłam przerażona. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że byłam głupia, sprzeciwiając się we wszystkim ojcu, choć on chciał dla mnie jak najlepiej. Było już jednak za późno na żale. Szybko pozbierałam swoje rzeczy i wróciłam do domu. Ojciec siedział w kuchni z kamienną twarzą i nie okazał ani krztyny zainteresowania mojej osobie. Już od jakiegoś czasu przestał próbować nawrócić mnie na dobrą drogę. Jakież było jego zdumienie, gdy objęłam go i płacząc, zaczęłam przepraszać za moje niedojrzałe zachowanie. - Dziecko kochane, powiedz mi co się stało. Kto cię skrzywdził? - Tatuu…siu tto niccc. Jaa chc.. chciałam cie przeeeprosić! Zaa..a mojee za…zachowanie! - Ciii… Nie mów już nic. Popłacz sobie, a później wszystko mi opowiesz. Przytulił mnie do siebie jeszcze mocniej i po cichu wspierał ciepłymi słowami : „Wszystko będzie dobrze, zobaczysz” albo „nic się nie stało, a nawet jeśli, to razem damy radę to naprawić”. W tym momencie do kuchni weszła Anielka. Widząc moje łzy, podbiegła i tak jak tata przytuliła się do mnie, dodając otuchy samą swoją obecnością. Ulżyło mi. Nie zważając na ostatnie kilka miesięcy, wspierali mnie tak jak dawniej, gdy jeszcze naszej rodziny nie rozbiły niepowodzenia. Gdy już doszłam do siebie, zaproponowałam, że odprowadzę Anielkę do koleżanki, byśmy mogli z ojcem spokojnie porozmawiać. Wracając, wstąpiłam do cukierni, gdzie nabyłam moje ulubione ciasto, szarlotkę, tradycyjnie usiadłam z nią na ławeczce w parku, przed domem i zaczęłam powoli delektować się pysznym łakociem. Miałam czas, żeby zebrać myśli. Pomyślałam wtedy o tym, od czego to wszystko się zaczęło i zrozumiałam, że nie od tego feralnego dnia, w którym ojciec stracił pracę, lecz dużo, dużo wcześniej. Było to wtedy, kiedy mama wróciła z Anielką ze szpitala. Od początku jej zachowanie wydawało mi się dziwne. Nie chciała zbliżać się do małej. W końcu do mnie też. Już wtedy czułam się odrzucona, niekochana przez nią. Dlatego zaczęłam uczyć się całymi dniami, by zwrócić na siebie jej uwagę. Nie skutkowało to jednak. Zawsze miała do mnie jakieś pretensje. Chciała mieć córkę tak piękną jak ona przed kolejnymi porodami. Niestety, nic nie mogło zmienić tego, że zawsze byłam bardzo przeciętna. Cała jej miłość skupiła się na Matim. Był nie dość, że naturalnie mądry, to jeszcze przystojny i rozchwytywany przez dziewczyny w jego wieku, a później także młodsze i starsze. Byłam zazdrosna, kochałam brata, jednak nie rozumiałam, dlaczego tylko jego kocha matka. Gdy zabrała go ze sobą chciał utrzymać z nami kontakt. Udało mu się z Anielką i ojcem, ja jednak znikałam z domu zawsze dużo wcześniej, przed jego przyjściem. Raz wpadł niespodziewanie. Uciekłam wtedy przez okno swojego pokoju, zjeżdżając po rynnie. Siedziałam i rozmyślałam o wszystkich błędach, które popełniłam. Moim problemem była olbrzymia nienawiść, rodząca kolejne przeszkody, takie jak uzależnienie od palenia, wpadnięcie w złe towarzystwo, nie byłam także w stanie zwierzyć się nikomu z moich kłopotów. Postanowiłam tam, w tym parku, że spróbuję zaakceptować życie takim jakim jest i postaram się czynić je lepszym każdego dnia. Wiedziałam, że nie jest to koniec mych problemów. Istniało ryzyko, że zaszłam w ciążę. Także w szkole, gdy już raz dołączy się do złego towarzystwa, wszyscy spisują cię na straty i później trudno udowodnić, że się zmieniłeś. Wystarczy jedno małe potknięcie, a popatrzą na ciebie przez pryzmat przeszłości. Udało mi się w końcu uporządkować wszystkie moje myśli. Wróciłam więc do domu. Ojciec czekał spokojnie na moje wyjaśnienia. Opowiedziałam mu całą historię, począwszy od narodzin Anieli po dzień dzisiejszy. Wysłuchał tego z miną pokerzysty, wiedząc, że nie jest to dla mnie łatwe. Gdy już skończyłam powiedział: - Nie miałem pojęcia, że takie są twoje odczucia. - przerwał na chwilę Żałuję, że nie powiedziałaś mi tego wcześniej. Zawsze starałem się chronić was przed złem tego świata, niestety, jak widać zupełnie mi to nie wyszło. Widząc moją minę dodał od razu - Nie zaprzeczaj. To moja wina. Na długo przed narodzinami Anielki chciałem rozstać się z twoją mamą. Jednak gdy wpadła ona w depresję czułem, że nie mogę zostawić jej samej. Gdy tamtego dnia dała mi papiery rozwodowe byłem na to przygotowany. Nie sądziłem, że to odbije się tak na was. Wtedy niewiele myślałem o tym, co najważniejsze, czyli o moich dzieciach. Chciałem po prostu pozbyć się tej strasznej kobiety, jaką była moja żona. Nie mogę sobie do tej pory darować, że pozwoliłem jej zabrać Matiego do siebie. - W tym momencie popatrzył na mnie. - Nie osądzaj go poprzez postępowanie Kaliny. Chciała mieć coś, na czym mi bardzo zależy, żeby mogła mnie dręczyć jeszcze po rozwodzie. - Skoro tak, to dlaczego jednak pozwoliłeś jej go zabrać? - zapytałam. - Był wtedy prawie dorosły, szybko by się od niej uwolnił, wy musiałybyście żyć z nią przez lata. - Po chwili dodał: - Poświęcił się dla was. - A ja byłam dla niego taka niedobra. - Mój głos przepełniony był bólem i skruchą. - Nie martw się dziecko, jeszcze wszystko można naprawić. Jak mawiała wasza babcia „po nocy musi w końcu nastać dzień”, czy jakoś tak. Dotarło do mnie, że mogło być gorzej. Inne dzieci nie mają oparcia w nikim. Dorośli nie respektują ich praw, a same w większości nie potrafią stawić czoła problemom. Jadwiga Mosiołek