Pobierz

Transkrypt

Pobierz
Lekcja 1
opracowała Grażyna Ferenc
Temat: Miłość w cieniu zagłady
Lekcja przeznaczona jest dla uczniów szkół ponadgimnazjalnych
Czas: 2 godziny lekcyjne
Cele lekcji:
Uczeń:
pozna historię Edka i Mali w kontekście historii KL
Auschwitz
potrafi przedstawić strukturę więźniarską w Auschwitz
dostrzega i umie ocenić różne postawy i zachowania
więźniów i esesmanów
poszerzy swoją wiedzę na temat Holokaustu
potrafi zdobywać wiedzę analizując komiks i teksty
źródłowe
Metody:
analiza tekstów źródłowych i komiksu
PUZZLE I (uczniowie pracują w tzw. grupach
eksperckich)
pogadanka
Środki dydaktyczne:
Komiks ,,Miłość w cieniu zagłady”
Tekst źródłowy
Tok lekcji:
1. Przedstaw uczniom krótko historię obozu Auschwitz z uwzględnieniem
struktury narodowościowej więźniów. Wykorzystaj do tego celu wstęp do
komiksu.
2. Przedstaw statystykę ucieczek wykorzystując tabelkę /zał. 1/.
3. Podziel klasę na grupy i w tym celu poproś, aby uczniowie odliczyli od 1
do 5.
4. Poleć utworzenie 5 grup w ten sposób, aby w Grupie I znaleźli się ci,
którzy mają numer 1, w Grupie II ci, którzy mają numer 2 i pozostałe
grupy według tej samej zasady.
1
5. Rozdaj uczniom komiksy i materiał źródłowy.
6. Przydziel każdej z grup zadanie do wykonania.
Grupa I:
Na podstawie komiksu i tekstu źródłowego /zał. 2/ przedstaw strukturę
społeczności więźniarskiej. Proszę zwrócić uwagę na czynniki
determinujące tą klasyfikację.
Grupa II:
Na podstawie komiksu i tekstu źródłowego /zał. 3/ scharakteryzuj
postawy i zachowania wśród więźniów i esesmanów. Zastanów się, czy
linia podziału przebiegała zawsze według zasady „dobry więzień, zły
esesman”.
Grupa III:
Na podstawie komiksu i tekstu źródłowego /zał. 4/ zastanów się, czy
uprzywilejowana pozycja więźnia zawsze dawała gwarancję przetrwania.
Grupa IV:
Na podstawie komiksu, posłowia i tekstu źródłowego /zał. 5/
scharakteryzuj sylwetkę Mali i zastanów się, co wpłynęło na jej decyzję o
ucieczce.
Grupa V:
Na podstawie komiksu, posłowia i tekstu źródłowego /zał. 6/
scharakteryzuj sylwetkę Edka i zastanów się, jakie były motywy jego
decyzji o ucieczce.
7. Wyznacz czas przewidziany na pracę w grupach, poleć wykonywanie
notatek.
8. Kiedy upłynie wyznaczony czas, poleć utworzenie nowych grup
w następujący sposób: uczniowie z numerem 1 utworzą Grupę I,
uczniowie z numerem 2 – Grupę II, itd.
9. Poleć uczniom, aby w swoich nowych grupach, w których są ekspertami
w swoim temacie, przekazali pozostałym wiedzę zdobytą w czasie pracy
w grupach. Kolejność wyznacza tematyka przydzielona wcześniej grupom
/patrz punkt 6/.
10. Wyznacz czas na pracę w grupach.
11.W podsumowaniu sprawdź, jak uczniowie przyswoili sobie wiedzę
zawartą w komiksie i materiale źródłowym zadając im pytanie:
2
Opowiedz historię Edka i Mali i zastanów się, dlaczego jest ona
wyjątkowa?
3
Zał. 1
Statystyka ucieczek z KL Auschwitz
Narodowość
Polacy
ZSSR
Żydzi
Cyganie
Niemcy
Czesi
Austriacy
Jugosłowianie
Nieznanej narodowości
kobiety
10
15
3
2
9
4
0
1
1
mężczyźni
386
164
112
36
22
19
2
1
15
razem
396
197
115
38
31
23
2
2
16
Razem
45
756
802
Liczba ucieczek w poszczególnych latach
Rok
1940
1941
1942
1943
1944
1945
Razem
Liczba ucieczek
2
17
173
295
312
3
801
144 zbiegło szczęśliwie
327 ujęto
331 brak danych
Tabelka została opracowana na podstawie danych zamieszczonych w: Auschwitz 1940‒1945.
Węzłowe zagadnienia z dziejów obozu, tom IV, Henryk Świebocki, ,,Ogólny bilans ucieczek z
KL Auschwitz”, str. 110.
Zał. 2
Primo Levi, Czy to jest człowiek, „Potępieni i zbawieni”, str. 98‒102
Więzień KL Auschwitz, numer obozowy 174517. Więziony od lutego 1944 roku
do wyzwolenia w KL Auschwitz-Monowitz. Włoch pochodzenia żydowskiego.
Chemik i pisarz.
(…) W Oświęcimiu w roku 1944 ze starych więźniów żydowskich (o innych tu nie
mówię, gdyż inne były ich warunki), kleine Nummer, małych numerów, poniżej
15000, przeżyło kilkuset; żaden z tych, którzy się uchowali, nie był zwykłym
häƒtlingiem, wegetującym w zwykłym komando, żyjącym z normalnej racji. Pozostali
tylko lekarze, krawcy, szewcy, muzykanci, kucharze, atrakcyjni młodzi
homoseksualiści, przyjaciele lub współrodacy jakiegoś potentata obozowego; poza
tym osobnicy szczególnie bezwzględni, silni i nieludzcy, wyniesieni (drogą nominacji
przez dowództwo SS, które dokonując tego wyboru, wykazało diabelską znajomość
ludzi) do godności kapo, Blockältestera i innych; i ci wreszcie, którzy choć nie pełnili
specjalnych funkcji, potrafili zawsze dzięki energii i przebiegłości organizować z
powodzeniem, zyskując w ten sposób oprócz korzyści materialnej i poważania,
pobłażliwość i uznanie władców obozowych. Kto nie umie stać się organizatorem,
kombinatorem, prominentem (jakże wymowne te szachrajskie określenia!), ten
wkrótce zostanie muzułmaninem. Trzecia droga istnieje w życiu, gdzie nawet jest
normą – ale nie istnieje w obozie koncentracyjnym. Najprościej jest poddać się;
wystarczy wypełniać wszystkie otrzymane rozkazy, jeść tylko swoją rację, trzymać się
dyscypliny pracy i obozowej. Doświadczenie wykazało, że tylko wyjątkowo można w
ten sposób wytrwać dłużej niż trzy miesiące. Historia wszystkich muzułmanów, którzy
idą do gazu, jest taka sama (…). Znalazłszy się w obozie na skutek wrodzonej
nieudolności, nieszczęścia czy jakiegoś pospolitego przypadku, zostali pokonani,
zanim zdołali się przystosować; minęli się z czasem; zaczęli rozumieć niemiecki i
orientować się trochę w piekielnej gmatwaninie praw i zakazów, gdy ich ciało było już
w rozkładzie i nic nie mogło ich uratować przed selekcją lub śmiercią z wycieńczenia.
Ich życie jest krótkie, ale ich liczba nieskończona: to oni ‒ Muselmänner, potępieni, są
jądrem obozu; oni ‒ anonimowa masa, wciąż odnawiana i zawsze jednakowa,
półludzi, którzy maszerują i męczą się w milczeniu, bo zgasła w nich iskra boża, bo
zbyt wielka jest w nich pustka, by mogli naprawdę cierpieć. (…) „Prominentem”
nazywają się funkcjonariusze obozu, poczynając od przełożonego häƒtlingów
(Lagerältester), poprzez kapo, kucharzy, pielęgniarzy, strażników nocnych aż do
zamiataczy baraków i do kierowników latryn i pryszniców. (…) Najbardziej
interesujący są tu prominenci żydowscy, gdyż, podczas gdy inni otrzymywali swe
funkcje automatycznie, przy wejściu do obozu na mocy swej naturalnej wyższości,
Żydzi musieli intrygować i twardo walczyć, by te funkcje otrzymać.(…) Lecz oprócz
oficjalnych funkcjonariuszy istnieje kategoria więźniów, dla których los nie był od
początku łaskawy i którzy własnymi siłami walczyli o utrzymanie się na
powierzchni…
Zał. 3
Primo Levi, Czy to jest człowiek, „Potępieni i zbawieni”, str. 96‒98
Więzień KL Auschwitz, numer obozowy 174517. Więziony od lutego 1944 roku
do wyzwolenia w KL Auschwitz-Monowitz. Włoch pochodzenia żydowskiego.
Chemik i pisarz.
(…) Zamknijcie za kolczastymi drutami tysiące osobników różnych wiekiem,
sytuacją, pochodzeniem, językiem, kulturą i obyczajami, podporządkowując ich tym
samym stałemu, kontrolowanemu, jednakowemu dla wszystkich i całkowicie
prymitywnemu trybowi życia: żaden eksperymentator nie byłby w stanie wymyślić
doskonalszego systemu dla ustalenia, co w zachowaniu człowieka-zwierzęcia w walce
o życie jest istotne, a co nabyte. (…) Pod wpływem konieczności i dręczących
warunków fizycznych wiele przyzwyczajeń i instynktów społecznych milknie. (…)
Istnieją dwie szczególnie odrębne kategorie ludzi: przeklętych i zbawionych. (…)
Podział ten jest znacznie mniej widoczny w normalnym życiu. (…) Każdy człowiek
posiada zazwyczaj takie zasoby duchowe, fizyczne, czy nawet materialne, że
zmniejszają one możliwość kompletnej porażki życiowej. Dodać jeszcze należy, że
działanie prawa i poczucia moralnego, czyli prawa wewnętrznego, wybitnie osłabia tą
możliwość; istotnie, za tym bardziej cywilizowany uchodzi kraj, im mędrsze
i skuteczniejsze są w nim prawa, nie dopuszczając do nadmiernej nędzy ani
nadmiernej władzy. Ale w lagrze jest inaczej: tutaj walka o utrzymanie się przy życiu
jest bezwzględna, gdyż każdy jest rozpaczliwie i okrutnie samotny. Jeżeli jakiś Null
Achtzehn potknie się, nikt mu nie poda ręki; przeciwnie, niejeden przewróci go, bo
nikomu nie zależy na tym, aby jeden więcej „muzułmanin” wlókł się do pracy; a jeśli
ktoś mocą zażartej cierpliwości i przebiegłości znajdzie jakąś nowa kombinację, aby
uchylić się od cięższej pracy lub wymyśli nową sztuczkę, dzięki której zdobędzie kilka
gramów chleba, postara się tajemnicę tych sposobów zatrzymać przy sobie i to zjedna
mu szacunek i lęk otoczenia, z czego wyciągnie wyłączną osobista korzyść; stanie się
silnym i dlatego będą się go bali, a ten kogo się boją, ma – ipso facto – szanse
przeżycia. W historii i w życiu obserwujemy nieraz okrutne prawo brzmiące: „Temu,
kto ma, będzie dane – temu, kto nie ma, będzie odebrane”. W lagrze, gdzie człowiek
jest samotny, a walka o byt sprowadza się do pierwotnych sposobów, to niecne prawo
jest jawnie obowiązujące i uznane przez wszystkich. Z tymi łatwo przystosowującymi
się, z osobnikami silnymi i przebiegłymi, każdy, nawet kapo, utrzymuje chętnie
stosunki, niejednokrotnie niemal koleżeńskie, gdyż ma nadzieję, że może z czasem
wyciągnie z niego jakąś korzyść. Ale z muzułmanami, z ludźmi bliskimi upadku, nie
warto rozmawiać, (…) nie warto się z nimi przyjaźnić, gdyż nie maja w obozie
wybitnych znajomości, nie jedzą nic poza racją, nie pracują w pożytecznych
komandach i nie umieją organizować…
Zał. 4
Wiesław Kielar, Anus mundi, str. 53, 89
Więzień KL Auschwitz, numer obozowy 290. Przybył do obozu pierwszym
transportem 14 czerwca 1940 r. W obozie pełnił funkcje pielęgniarza, nosiciela
trupów, pisarza, instalatora, blokowego.
(…) Walcowano plac apelowy. Do olbrzymiego walca zaprzężonych było
kilkudziesięciu więźniów. Boso i w cienkich drelichach grzęźli w rozmiękłej
ziemi, z trudem ciągnąc betonowy walec. Podobno byli to sami księża i Żydzi.
Gruby kapo Krankemann dyrygował tą grupą, stojąc na żelaznych uchwytach
walca. Jeśli zeń zeskoczył, ubywało jednego z ciągnących. Dogorywał taki,
leżąc w błocie, a po apelu odnoszono go do szpitala, często nieżywego.
Któregoś letniego dnia wyszło zarządzenie, by wszyscy ułomni znajdujący się w
obozie stawili się przed blokiem Bekleidungskammer. To samo uczyniono na
rewirze. (…) Niebawem rozeszła się wieść, że pojadą oni do szpitala czy
sanatorium w Dreźnie, gdzie zostaną otoczeni specjalną opieką. (…) Niemal
w ostatniej chwili dołączono do transportu dwóch funkcyjnych Niemców,
bezrękiego oberkapo Siegruda oraz – co było zastanawiające – blokowego
Krankemanna, wprawdzie chorobliwie wprost otyłego, ale cieszącego się
najlepszym zdrowiem, czemu dawał wyraz, katując i mordując setki więźniów,
najczęściej z własnej, nieprzymuszonej woli. Równocześnie okazało się, że
Krankemanna włączono do transportu karnie, ponieważ odkryto u niego
w pokoju, schowane w nodze od stołu, wielkie ilości złota i kosztowności, nie
wiadomo jak zdobyte. (…)
Zał. 5
Halina Birenbaum, Nadzieja umiera ostatnia, str. 178‒179
Więźniarka KL Auschwitz, numer obozowy 48693. Przebywała w Auschwitz od 8
lipca 1943 do ewakuacji. 18 stycznia 1945 wyszła w marszu śmierci.
(…) Na apel ten zgromadzili nas esesmani tak licznie, żebyśmy patrzyły, jak
będą wieszać na środku placu lauferkę Malę, która uciekła z obozu w mundurze
aufzejerki i po kilku tygodniach została na wolności złapana przez hitlerowców i
sprowadzona do Oświęcimia. Mala była młodą, piękną Żydówką z Belgii.
Widywałyśmy ją codziennie rano i wieczorem; stała przy bramie obozu, gdy
wychodziłyśmy do roboty i gdy wracałyśmy; wpisywała na listę wychodzące
komanda oraz ich miejsca pracy. Widywałyśmy ją również, kiedy przychodziła
do naszych blokowych czy szrajberek z rozmaitymi poleceniami bądź
rozkazami za sztabu lagrowego. Wielokrotnie przy tym ostrzegała nas przed
selekcją, akcjami karnymi lub „wizytą” doktora Menele; dzięki funkcji gońca
dowiadywała się pierwsza o wszystkim. Toteż każda z nas cieszyła się z całego
serca, że Mala uciekła szczęśliwie. I oto teraz stała koło szubienicy, otoczona
esesmanami. Komendantka obozu wygłaszała do więźniarek „okolicznościowe”
przemówienie. Nim skończyła, Mala przecięła sobie żyły i uderzyła po gębie
esesmana, który się w tej chwili na nią rzucił. Okrutnie zmasakrowaną,
zawieziono ją na taczkach do krematorium… Przez długi czas historia tej
odważnej dziewczyny, jej życia i śmierci, była tematem rozmów obozowych.
Mala stała się dla nas legendą, symbolem bohaterstwa…
Zał. 6
Wiesław Kielar, Anus mundi, str. 336‒338
Więzień KL Auschwitz, numer obozowy 290. Przybył do obozu pierwszym
transportem 14 czerwca 1940 r. W obozie pełnił funkcje pielęgniarza, nosiciela
trupów, pisarza, instalatora, blokowego.
(…) Gdy jak zwykle wracaliśmy z pracy do obozu przy dźwiękach orkiestry,
zauważyłem z daleka na placu obok kuchni, tuż przy dużym zbiorniku na wodę,
pojedynczą szubienicę. Zwykle były dwie lub trzy, teraz stała jedna. Wiedziałem już,
dla kogo była przygotowana. Makabryczny sen się sprawdzał. Miałem więc przeżyć
egzekucję przyjaciela tym razem na jawie. (…) Apel dobiegał końca. Teraz wszyscy,
cały obóz, utartym zwyczajem w takich okolicznościach, udaliśmy się przed kuchnię,
tworząc duży czworobok, pośrodku którego stała szubienica. Stanąłem możliwie
najbliżej komórki, z której miał być wyprowadzony Edek. Po pewnym czasie drzwi do
komórki otworzyły się, ukazał się w nich Edek. Nastała zupełna cisza. (…) Szedł
wyprostowany, blady, o twarzy jakby lekko obrzmiałej. Oczyma szukał znajomych
postaci. Byłem pewny, że pragnie mnie dostrzec. Ja stałem tuż, prawie że otarł się o
mnie. Wystarczyło tylko szepnąć: – Edek!... – ale i na to nie mogłem się zdobyć w tej
chwili. Stałem jak sparaliżowany. (…) Edek śmiało wstąpił na podium, po czym od
razu stanął na taborecie ustawionym pod szubienicą. Pętla dotykała jego głowy.
Rozległa się komenda: – Achtung! – i po chwili, w zupełnej ciszy, wysunął się jeden z
esesmanów z grupy stojącej od strony wartowni. Z kartki trzymanej w ręku zaczął
czytać wyrok. W języku niemieckim. W tym momencie Edek stojąc na taborecie
poszukał głową otworu pętli i odbiwszy się mocno nogami, zawisł. Dotrzymał słowa!
Żywy nie odda się w ręce kata!... Esesmani nie pozwolili jednak na taką demonstrację.
Podnieśli krzyk, a lagerkapo w porę się zorientował. Złapał Edka wpół, postawił na
taborecie, rozluźnił pętlę, Niemiec skończył czytanie wyroku w języku niemieckim i
zaczął czytać w języku polskim. Czytał szybko i niewyraźnie. Spieszył się. Edek
odczekał aż skończy. W momencie zupełnej ciszy krzyknął nagle zdławionym głosem:
– Niech żyje Polsk… – ale nie skończył. Jupp nagle poderwał taboret, pętla tym razem
zacisnęła się mocno. Ciało Edka wyprężyło się konwulsyjnie, po czym zawisło
bezwładnie, głowa opadła na bok. Już nie żył. Ciało lekko huśtając się na grubym
postronku, powoli okręcało się wkoło. Promienie zachodzącego słońca odbijały
krwawe refleksy na masywnym czarnym zbiorniku. Nie mogłem oderwać oczu od
tego widoku. Żeby nie szczękać zębami, zacisnąłem je aż do bólu. Obóz stał
nieporuszony. Milczący tłum tysięcy więźniów zamazywał się w zapadającym mroku.
Panowała martwa cisza. Grupa esesmanów wycofała się w kierunku wyjścia z obozu.
– Czapki zdjąć! – rozległa się nagle niespodziewanie polska komenda od strony
czworoboku, gdzie był ustawiony blok 4. Zdawało mi się, że był to głos Tadka P. Cały
obóz oddawał hołd zmarłemu…

Podobne dokumenty