Rozważania Słowa Bożego
Transkrypt
Rozważania Słowa Bożego
Rozważania Słowa Bożego Dzień 1 Tekst: Mk 3,13-19 Prośba: o łaskę prawdziwej wolności. 1. „Przywołał do siebie tych, których sam chciał”. Jezus jest całkowicie wolny w tym, co robi. Swobodnie wybiera tych uczniów, których chce. Ma w tym swoją myśl, którą ciężko zgłębić (por. Iz 55,8). Ani kawalątek jego wyboru nie jest ograniczony powinnościami, konwenansem, koniecznością wyważenia i zadowolenia różnych stronnictw. Jedynym celem Jezusa jest Ojciec i robienie wyłącznie tego, czego On pragnie. Skoro więc jesteś uczniem Jezusa, to znaczy, że takie jest wolne i nieskrępowane pragnienie Ojca. Jezus dostał misję, aby Cię przyprowadzić do domu. To nie jest powinność, przypadek, konieczność, konwenans, tylko miłość i nieugaszona tęsknota Boga za Tobą. A jak to wygląda z Twojej strony? 2. „Przywołał do siebie tych, których sam chciał”. Bywa, że z czasem niezrozumiałe wydarzenia nabierają sensu. A czasem się tak nie dzieje i trzeba zgodzić się na niezrozumienie, znaki zapytania i poczucie dziwności. Bo dlaczego np. został wybrany Bartłomiej? A Judasz? A może czasem pytanie „dlaczego” nie ma sensu? W takich wypadkach można poszukać innej perspektywy, np. co jest mi dane tu i teraz? Co sytuacja, w której się znajduję, mówi mi o mnie i o obrazie Boga, który obecnie mam w myślach? Jak mi w niej Bóg objawia siebie? Dzień 2 Tekst : Mk 3,1-6 Prośba: o łaskę spojrzenie na swoje serce. Wrażliwość serca. Bóg obdarzył każdego człowieka pewną wrażliwością na swój głos, na konkretne wezwanie. Nie każdy jednak chce usłyszeć głos Boga. Głos Pana wzywający do zmiany sposobu myślenia, postępowania czy podejmowania decyzji. Jednak znalazł się człowiek w synagodze, który miał wrażliwe serce. Nie tylko usłyszał głos Chrystusa, ale uczynił szybko to co Pan mu wskazał. I dziś są osoby podobne do tego chorego, które mają wrażliwe serca. On zaufał Jezusowi, nie wahał się, podjął decyzje, poszedł i został uzdrowiony a Ty? Jakie jest Twoje serce? Zatwardziałość serca. Bóg próbuje dotrzeć do człowieka na różne sposoby. Czy to poprzez osoby, sytuacje czy też osobiste wołanie. Chrystus wychodzi do każdego… Jednak czasem serce człowieka staje się zatwardziałe, bo pomimo różnych zachęt i wezwań samego Boga – brak z jego strony odpowiedzi. Faryzeusze pozostali przy swoim błędnym myśleniu, pomimo wiedzy, słuchania głosu Chrystusa. Nawet kiedy Pan ich napomniał i zachęcał do nawrócenia ich serca pozostały zatwardziałe. Ta zatwardziałość serca powoduje w człowieku nieczułość na Bożą miłość, na wezwanie samego Pana. Jak Pan dociera do twego serca? Czy dostrzegasz tą wielką miłość Boga? Dzień 3 Tekst: Mt 12, 14 – 21 Poproś dziś Pana o łaskę poznania Jezusa, byś Go mógł więcej kochać i bardziej naśladować. 1. Są tacy, którzy odbywają naradę przeciwko Jezusowi, oraz tacy, którzy za Nim idą. Jezus żyje w całkowitej wolności. Myśli, działa i czuje jak Syn Boży, bo jest nim rzeczywiście. Jest w pełni złączony z Ojcem, który stanowi dla Niego jedyny punkt odniesienia. Wobec takiego Jezusa, który nie wpisuje się w żadne ludzkie kombinacje, szufladkowanie, manipulacje, konwenanse – można być albo z Nim, albo przeciwko Niemu. Nie można być wobec Niego obojętnym. A ci, którzy idą za Nim – doznają uzdrowienia. Bo bycie blisko Jezusa to bycie zarazem blisko Ojca i Ducha Świętego – blisko łaski Bożej. 2. Na Jezusie spełniają się słowa proroka Izajasza. Wczytaj się uważnie w te słowa. Szczególnie zwróć uwagę na sposób działania Boga w świecie. On nie będzie się spierał, nie będzie krzyczał. Nie złamie trzciny zgniecionej, ani nie dogasi ledwo tlącego się knotka. Bóg działa w sposób ukryty, nie rzucający się w oczy. Niech nas nie zmyli działalność publiczna Jezusa, gdzie przecież spotykamy Jezusa i spierającego się z faryzeuszami, i nauczającego, i czyniącego znaki. Znaczące jest to, że publiczna działalność Jezusa trwała ok. 3 lat, a życie ukryte w Nazarecie – dziesięć razy dłużej. I tak się ono właśnie nazywa: życie ukryte. Bo Jezus chce zmienić człowieka i świat od środka, a nie za pomocą zewnętrznych nacisków czy spektakularnych akcji. Gdyby tak było, to nie narodziłby się w biednej rodzinie, w szopie na sianie, lecz pomiędzy arystokracją i królami, w pałacu i przepychu – by innych olśnić. Czy za takim Jezusem chcesz iść? Czy takiego Jezusa chcesz naśladować, który działa w ukryciu Twego serca i tam Ciebie przemienia? Dzień 4 Tekst: Łk 14, 1. 7 – 14 Poproś dziś Pana o łaskę pokory w sercu i wychwalania Boga we wszystkim. 1. Przyglądając się przypowieści Jezusa pomyśl o swoim sercu. Jako tekst pomocniczy możesz wziąć Syr 3, 17-18. 20. 28-29. Popatrz w jego świetle na te wszystkie rzeczy w swoim życiu, w których jesteś dobry, chwalony, kompetentny, specjalistą. Co czujesz, kiedy przychodzą pochwały? Warto zauważyć, że nie jest łatwo odróżnić prawdziwą pokorę od wszystkiego, co nią nie jest. Wielu ludzi zaprzecza swoim talentom, darom i nie umie stanąć w prawdzie, pomniejszając wszystko dobro, jakie w nich jest. To na pewno nie jest pokorą, lecz może być przejawem bardzo niskiego poczucia własnej wartości. 2. W pokorze chodzi o to, by na pierwszym miejscu stawiać Boga, który jest Dawcą wszelkiego dobra we mnie i moich bliźnich. A jeśli Boga, to zaraz za Nim bliźniego, przez którego Bóg działa i przemawia do mnie. Nawet bliźniego trudnego. Z pokorą związana jest również sprawiedliwość. Jeśli jednych traktuję lepiej od innych, to trudno w tej postawie zobaczyć działającego Boga, który kocha wszystkich i którego słońce świeci dla wszystkich. Tu nie chodzi o to, by nie mieć osób bliższych i dalszych. I Jezus takich miał. Lecz to nie oznaczało, że w codzienności faworyzował tylko swoich wybranych uczniów. Można powiedzieć, że „faworyzował” ich w ten sposób, że więcej od nich wymagał. Wreszcie pokora oznacza także miłosierdzie. Pokora to nic innego jak stanięcie w prawdzie przed samym sobą, przed Bogiem i przed innymi. A prawda o nas jest taka, że jesteśmy grzesznikami, lecz kochanymi do szaleństwa (krzyża) przez Boga. Najpokorniejszy Bóg jest względem nas najmiłosierniejszy. Naśladowanie Go w pokorze oznacza więc naśladowanie Go również w miłosierdziu. 3. Autor księgi Syracydesa pychę nazywa chorobą i stwierdza, że nie ma na nią lekarstwa. Podobnie myśleli Ojcowie Kościoła, dla których pycha była źródłem i szczytem wszystkich innych wad i grzechów człowieczych. Wynika to z tego, iż nie ma dla niej żadnej świętości i wszystko potrafi zszargać. Człowiek może być najpobożniejszy, najuczynniejszy, najmiłosierniejszy, ale kiedy zaczyna się tym szczycić w sercu, zapominając, że wszystkiego tego dokonuje w Nim łaska Boga – wpada w sidła choroby pychy i jego wysiłki pozbawione są owoców. Tenże sam autor pisze, iż potęga Pana jest wielka i bywa chwalona przez pokornych. Człowiek pyszny nie jest w stanie chwalić Boga, gdyż przypisuje wszystko sobie. A gdy widzi, że na takich fundamentach wszystko się wali – nie potrafi oddać Bogu chwały i zwrócić się ku Niemu, lecz staje się malkontentem i narzekającym na wszystko, sfrustrowanym i zgorzkniałym człowiekiem. Wejdź na tej modlitwie w swoje serce i zobacz, co w nim odnajdujesz. Co chciałbyś Bogu dzisiaj powiedzieć w związku z tym? Dzień 5 Tekst: Łk 18, 9-14 Poproś teraz Pana o szczególny owoc tej modlitwy. Dziś poproś szczególnie o łaskę wolności wewnętrznej. 1. Pycha została zdefiniowana w pierwszym zdaniu dzisiejszego tekstu, a jej obrazem jest faryzeusz, który przychodzi przed Boga chyba głównie po to, aby się pochwalić, powiedzieć niczym królowa z bajki „lustereczko, powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie?”. Jaka dokładnie jest postawa faryzeusza? Przede wszystkim człowiek ten nadmiernie ufa sobie, święcie wierzy, że jest kimś sprawiedliwym, więcej – że jest źródłem swej sprawiedliwości. Niestety, takie przeświadczenie prowadzi go do pogardy dla innych. Człowiek pyszny uważa, że jest lepszy od tych, z którymi się co dzień styka (nie mówiąc już o innych, anonimowych). Stan pychy to stan arogancji i absolutnej pewności siebie samego, roszczenie sobie pretensji do wiedzy o wszystkim i posiadania zawsze racji, mania samo-usprawiedliwiania się, chęć nauczania i nakazywania innym. Jednocześnie pojawia się ślepota wobec swoich braków i odrzucenie wszelkiej krytyki, niezdolność do posłuszeństwa, pewien stopień agresywności, który objawia się, między innymi, w ironii, szybkiej odprawie krytykujących go. Można zapytać siebie: w jaki sposób ja reaguję na krytykę? Czy zauważam swoją słabość, czy dopuszczam do świadomości, że jestem człowiekiem grzesznym, który przed Bogiem jest i będzie biedakiem? Czy charakteryzuje mnie któryś z w mienionych symptomów pychy? 2. Inny rodzaj pychy zagraża tym, którzy zdobyli już pewne cnoty, pozbyli się już jakichś wad. Jednak na ich miejsce wchodzi właśnie pycha, która sprawia, ze zaczynają się wywyższać nad innych. Tej postawie również towarzyszy ślepota – bo pycha polega właśnie na tym, że oczy duszy są zamknięte na wady i grzechy. Niestety, pycha otwiera drzwi dla wszystkich innych chorób duchowych, a szczególnie dla gniewu, zatwardziałości serca, smutku, zazdrości, miłości pieniądza i przede wszystkim próżnej chwały. Zapytaj siebie, jak zachowujesz się, jeśli uda Ci się zdobyć jakąś umiejętność, wyrobić w sobie, przy łasce Boga, jakąś cnotę? Jak to przyjmujesz? Z radością i prostotą, czy może ze „stroszeniem piórek”? Czy wraz z Twoim postępem duchowym wzrasta Twoja samoświadomość i pokora – czyli poznanie prawdy o sobie? 3. Jak leczyć pychę? Jest tak samo trudno jak zarozumiałość, bo nie ma takiej świętości, która nie może być wykorzystana przez tę chorobę do pysznienia się. Stąd zawsze trzeba rozpoczynać od poznania źródła, przyczyn i sposobu działania tej choroby. Potrzeba również strzec swojego wzroku, słuchu i serca – mówiąc inaczej – potrzebujemy nawrócenia naszego wnętrza, by umieć z odpowiednim nastawieniem przyjmować wszystko, co przychodzi do nas ze świata, a co może przemienić się w powód do pychy. Lekarstwem, podobnie jak przy próżnej chwale, jest pokora, która stawia człowieka we właściwym świetle i właściwych proporcjach względem Boga, siebie samego i innych. Aby wyleczyć pychę należy pójść dalej i – zgodnie z tym, co mówi nam Jezus – widzieć siebie niżej od innych. Do tego prowadzi nas pamięć o naszych grzechach i tych sytuacjach, które nie są powodem do chluby i być może chcielibyśmy o nich zapomnieć (stają się ciemną plamą na naszej „nieskazitelności”). Jednak i w tym należy być roztropnym, bo zbytnie koncentrowanie się na swoich grzechach i mówienie innym o swojej małości znów stawia nas „w centrum” (tylko od strony negatywnej) i staje się pokarmem dla pychy. Dlatego np. poniżanie siebie, kompleksy są rodzajem pychy, która stawia człowieka w centrum zainteresowania innych – właśnie od strony jego cech negatywnych. U niektórych ludzi działa to na zasadzie „czy dobrze, czy źle – byle o mnie mówili” (ilu tzw. celebrytów działa według tej zasady?). Dla osób, u których ta choroba przejawia się w postaci arogancja, samousprawiedliwiania się, wszechwiedzy, pragnienia rozkazywania innym, odrzucenie wszelkiego posłuszeństwa, itp. ważne będzie obracanie się wśród osób i w miejscach, które są ubogie, o prostym i pokornym stylu życia – by nauczyć się tego, czym jest prawdziwe życie, a także przyglądanie się życiu świętych, którzy taki przykład dawali i ciągle dają. Dzień 6 Tekst: Syr 11, 1-6 Poproś teraz Pana o szczególny owoc tej modlitwy. Dziś poproś szczególnie o łaskę wolności wewnętrznej. 1. „w dniu twej chwały nie bądź zarozumiały…” – nie ma w Biblii wielu tekstów mówiących wprost o zarozumiałości, czy próżnej chwale lecz jest wiele tekstów ukazujących taką właśnie postawę. Na czym ona polega? Ma dwie formy: mniej subtelna dotyczyc dóbr materialnych, bardziej subtelna – dóbr duchowych. Polega ona na zarozumiałości z powodu posiadanych dóbr (lub tych, które chce się posiadać) oraz na byciu chwalonym z powodu tych dóbr. Od razu warto zaznaczyć, że choroba ta nie polega na tym, że inni mnie chwalą za dobro, które czynię. Chodzi o to, że człowiek sam szuka tej chwały, o nią zabiega w swoim sercu i to motywuje jego działania. Powodami do chluby mogą być: pieniądze, rzeczy materialne, wygląd fizyczny, ubiór, talenty, umiejętności, wiedza, itp. Zarozumiałość w formie bardziej subtelnej dotyczy cnót, jakie człowiek posiada i za jakie pragnie być podziwiany. 2. Czym jest zarozumiałość? – można ją nazwać perwersją lub dewiacją zdolności, w jaką Bóg wyposażył człowieka – do szukania we wszystkim chwały Bożej. Człowiek zamienia jednak tę chwałę na „chwałę cielesną” albo „chwałę światową”, która kieruje się tylko ku rzeczom zmysłowym. W ten sposób człowiek chce sobie kompensować brak w nim chwały Bożej. Te dwie chwały – boska i ludzka, są w takie zależności od siebie, że wzrost jednej powoduje automatycznie pomniejszanie się drugiej. 3. W jaki sposób zarozumiałość pustoszy wnętrze człowieka? Daje mu fałszywe poczucie sensu rzeczy (próżność nadaje różnym rzeczom znaczenie, jakiego nie mają), pyszałkowate „poznanie” siebie samego (człowiek ukazuje siebie innego – lepszego, niż jest w rzeczywistości), przypisywanie sobie tego, co de facto pochodzi od Boga (w ekstremalnych wypadkach dochodzi do takiego ubóstwienia siebie, prowadzącego aż do pogardy Boga). Zarozumiałość niszczy w człowieku pokój wewnętrzny (człowiek troszczy się obsesyjnie o siebie i o rzeczy, które mogą mu przynieść większą chwałę), a kiedy jego starania nie przynoszą efektu, to pojawia się w nim gniew, złość, a także szyderstwo czy krytyka (względem ludzi, którzy „nie poznali” się na jego „wspaniałej” osobie). Próżność niszczy wszystkie inne cnoty, bo przestają one służyć człowiekowi do oddania chwały Bogu, a stają się źródłem próżnej chwały w nim. 4. Terapia zarozumiałości – nie jest rzeczą łatwą, ponieważ choroba ta ubiera się w bardzo różne ubrania, jak to trafnie zauważył św. Jan Klimak: „To tylko mówię: poszczę – chełpię się, przestaję pościć, żeby nie być wychwalanym – znowu się chełpię, jako roztropny. Odzieję się wystawnie – jestem przez nią pokonany, a zmienię odzież na lichą – znowu jestem próżny; w gadulstwie jej ulegam, a gdy zamilknę, znowu ponoszę porażkę.” (Drabina raju 22, 5). Leczenie należy rozpocząć od rozpoznania tego, jak kiepskim fundamentem jest wszelka chwała ludzka (która dziś jest, a jutro jej nie ma). Należy uświadomić sobie jej małość i słabość – zobaczyć i uznać słabość ludzką i to, że rzeczy materialne (którymi tak często się chlubimy) nie zapewniają nam ani szczęścia, ani bezpieczeństwa. Skoro próżność karmi się honorami i opinią ludzką o nas, to należy odrzucić wszelką okazję i źródło tychże honorów i prestiżu. Kiedy próżność się pojawia mając swoje źródło w cnotach czy innych duchowych właściwościach, to terapią tutaj jest pokora, która pozwala człowiekowi stanąć w prawdzie przed samym sobą i innymi. Ojcowie zwracają uwagę, że pewnym znakiem wyleczenia z próżnej chwały jest np. zdolność przyjmowania upokorzeń od innych i to publicznie, nie chowając przy tym do nikogo urazy. Leczy to nas z wydumanego i wyolbrzymionego ego, które w nas siedzi i mocno dba o naszą chwałę, godność, itp. cechy, które tak często są skierowane przeciwko innym (można dbając o własną godność zupełnie nie szanować godności bliźniego). Dzień 7 Jk 4,1-10 Poproś dziś Pana o łaskę pokory w sercu, łaskę oczyszczenia i uświęcenia. 1. Pokora nie jest najmodniejszym słowem świata. Ale też – jak pisze św. Jakub – nie jest to ani nowe ani dziwne, bo cele świata są często poza Bogiem. Dlatego pokora nie jest w cenie. Jest w niej za to wielkość, splendor, który najczęściej pochodzi z bogactwa materialnego. To wydaje się bezpieczniejsze dla człowieka – gdy znajduje się w takiej sytuacji, wie, na czym stoi, jakie zasoby ma do dyspozycji w razie trudności. Ale czy taki człowiek potrzebuje jeszcze czegoś od Boga? Czy nie zacznie Go traktować jako stylowego dodatku do swojego życia? W takim podejściu nie ma pokory, nie ma wydania się Wszechmocnemu. Pokora – mówi św. Teresa z Avila – to znajomość prawdy o sobie. Gdzie są moje cele i moje bogactwo? Na ile poznaję siebie? Czy jest we mnie otwartość na takie poznanie? Często nie jest to nic przyjemnego, ale zawsze możemy przeżyć to pod opieką dobrego Ojca. 2. Jakub wzywa nas też do oczyszczenia i uświęcenia, do uznania własnej nędzy. Wkrótce zaczyna się Wielki Post. Podczas eucharystii nasze głowy zostaną posypane popiołem. To właśnie znak tego, do czego wzywa Jakub. Być może już dziś zechcesz przygotować się na ten moment. Z jakimi myślami chciałbyś go przeżyć? Pomyśl nad tym gestem, aby nie stał się czymś obojętnym, co szybko przepadnie w niepamięci. Być może warto w tym momencie pomyśleć o całym Wielkim Poście, aby świadomie stanąć na jego progu. Co chciałbyś zmienić w swoim życiu w tym czasie? Pamiętaj, aby Twoje postanowienia były podejmowane ku chwale Boga, a nie swojej własnej.