I Niebiańskie I Ziemskie
Transkrypt
I Niebiańskie I Ziemskie
I Niebiańskie Ks. Pettke o Wigilii w Trzcińcu I Ziemskie Aktualnik Plan samorządu Podsumowanie akcji Style Muzyczne Pyrek w szkole Barbórka Myślę, myślę ... felieTONY Gimnazjum Cztery Strony Świata Kulturalne Randes-vous Raz na podium, a raz pod, czyli co tam w sporcie słychać Pozdrowienia, życzenia świąteczne Numer: 3/2007 E-mail Salezjannika: [email protected] I Niebiańskie Wspomnienia wigilijne „Bóg się rodzi, moc truchleje…” w tę niezwykłą i szczególną noc roku, kiedy „niebo ziemi, niebu ziemia, wszyscy wszystkim ślą życzenia”, w pięknej scenerii zimowej XIX wiecznego pałacu, położonego w malowniczym zakątku ziemi drawskiej, gdy noc roziskrzona białym puchem przykrywa wszystko wkoło, 80 młodych chłopców wraz z wychowawcami i pracownikami Salezjańskiego Ośrodka Wychowawczego w Trzcińcu zasiada do wigilijnego stołu, aby zgodnie ze staropolską chrześcijańską tradycją podzielić się opłatkiem i darem serca. Kilka takich wigilii miałem okazję przeżyć w Trzcińcu. Pozostało po nich wiele wspomnień, wzruszeń i radości. Wigilia, to szczególny moment w życiu każdej normalnej polskiej rodziny. Atmosfera świąt Bożego Narodzenia, choinka, biały opłatek, czytanie ewangelii o narodzeniu Chrystusa, życzenia, prezenty, potrawy wigilijne, dodatkowe nakrycie dla znużonego wędrowca, siano pod obrusem, kolędy śpiewane przy blasku świec, wzajemna życzliwość oraz chęć pojednania i rozpoczęcia, może na nowo, kolejnej karty życia. Większość z nas ma świadomość jak głęboko wszystkie te znaki zakorzenione są w naszej tradycji. Ale jak można przeżywać Boże Narodzenie jeśli jedynym wspomnieniem tego czasu są ciągłe awantury w domu, alkoholizm rodziców, patologia rodziny. Jak modlić się i śpiewać kolędy, gdy rodzice w noc wigilijną upijają się do nieprzytomności. Jak składać sobie życzenia błogosławieństwa Bożego, gdy ojciec w więzieniu, a matka w ten wieczór wychodzi z domu, a w mieszkaniu głodno i chłodno. Zbyt drastyczna wizja świąt?? A jednak to nie scenariusz, stworzony dla potrzeb mediów – to samo życie. Wracam myślą do każdego z wychowanków, do tego życia pełnego pracy, smutków, radości, zwycięstw codziennych i porażek. Nie da się wszystkiego przelać na papier. Aby zrozumieć to szczególne miejsce, trzeba pobyć tam trochę, poznać mieszkańców tego Domu, doświadczyć historii ich życia – posłuchać, zanim wyciągnie się jakiekolwiek wnioski. Do tej placówki trafiają chłopcy w wieku gimnazjalnym z terenu całej Polski. Skierowani orzeczeniem sądów rodzinnych i nieletnich za absencję szkolną lub nieco poważniejsze konflikty z prawem. Poranieni, zamknięci w sobie, zbuntowani przeciw światu i ludziom dorosłym, mający alergię na szkołę, na wszelkie działania wychowawcze w ich młodym życiu. Kiedy przychodzą do ośrodka we wrześniu potrzeba ok. trzech miesięcy, aby się przekonali, że nikt tutaj nie chce ich skrzywdzić, że dla większości z nich ten Dom jest jedyną szansą na normalne życie. Sami chłopcy o Trzcińcu mówili często: „nasz dom”, a nie zakład, czy ośrodek i odkąd pamiętam, właśnie taką atmosferę wszyscy staraliśmy się stwarzać – bardziej domu, z namiastką tego ciepła domowego, niż placówki wychowawczej. Zresztą system prewencyjny św. Jana Bosko daje wszelkie podstawy, aby w taki właśnie sposób prowadzić placówkę salezjańską. Jak wiele trzeba cierpliwości i łagodnego pochylenia się nad człowiekiem, który odkąd pamięta, nigdy tak nie przeżywał tych szczególnych świąt. „Po domowemu”. Wieczerza wigilijna rozpoczynała się Słowem Bożym, a po życzeniach księdza Dyrektora przychodził czas dzielenia się opłatkiem i życzeń. Potem uroczysta kolacja i oczywiście prezenty. Nie mogło też zabraknąć kolęd, które śpiewaliśmy przy stole (każdy tak jak potrafił). Uroczystość trwała do późnej nocy – regulamin na ten czas był zawieszony. Po zakończeniu -wielkie sprzątanie i sen, ponieważ większość chłopców z niepokojem w sercu i kruchą nadzieją wyjeżdżała na święta do krewnych, lub zaprzyjaźnionych rodzin. W Trzcińcu zostawało z nami 12 wychowanków, którzy ze względu na tragiczną sytuację domową nie mieli gdzie się podziać. Kochana młodzieży, życzę z całego serca, by Jezus, narodzony w biedzie, umacniał serce każdego z Was do mądrego patrzenia na życie i wasze zajęcia. Niech Bóg rodzi się nieustannie w Waszym życiu pełnym radości i niepokojów. Szczęść Boże ks. Wojciech Pettke I Ziemskie Aktualnik Plany samorządu 12. grudnia SS (Samorząd Szkolny) otwiera doroczny Kiermasz Świąteczny. Znajdziecie wszystko, czego dusza, albo może raczej ciało, zapragnie. Zapraszamy do zakupów, bo każda wydana złotówka przeznaczona zostanie na cele charytatywne. Podsumowanie akcji Style Muzyczne Salez Can Dance Kilka tygodni temu podczas zwykłej lekcji chemii do naszej klasy zawitały dwie dziewczyny z samorządu szkolnego. Jako że były to dziewczyny, które znamy, od razu zapanował harmider. Dziewczyny kazały nam wylosować jakąś karteczkę z muzyką. Nie wiedzieliśmy, o co chodzi .... Ale szybko nam wytłumaczyły, że chodzi o konkurs taneczny , który od nowego tygodnia będzie odbywał się w naszej szkole na przerwie śniadaniowej. Do losowania - jako gospodarz klasy- podeszła Weronika. No i oczywiście, ze swoim szczęściem, wylosowała nam muzykę "etno". Nikt nie wiedział , co to za muzyka... Poszliśmy do wychowawcy zapytać jaki to gatunek. Pan Robert sprawdził w Internecie tę nazwę i rozniosła się plotka, że mamy tańczyć coś w stylu "Miałam ci ja pieczeń". Przyjęliśmy to z dystansem, ale dopiero, kiedy w poniedziałek na długiej przerwie zaprezentowały się pierwsze klasy " obudziliśmy się" i doszliśmy do wniosku , że trzeba coś zorganizować. Większość klasy bardzo się w to zaangażowała. Po lekcjach poszliśmy do pana Januszewskiego, który przygotował nam muzykę etniczną i folklorystyczną, a ta okazała się nie taka straszna, jak się na początku wydawała. We wtorek na godzinie wychowawczej próbowaliśmy ćwiczyć kroki "Bamboleo" i zaczęło nam się to naprawdę podobać. Po lekcjach zostaliśmy 2 godziny i nauczyliśmy się całego układu. W środę byliśmy tak przejęci występem, że zapomnieliśmy zrobić próbę generalną. Całe szczęście. Ucharakteryzowani, jak prawdziwi Latynosi, ale też strasznie stremowani czekaliśmy na przerwę. Gdy zadzwonił dzwonek i cała szkoła zbiegła się do głównego holu okropnie się przeraziłem i miałem ochotę stamtąd uciec. Kilka słów pani Borkowskiej i 3C zaczęła swój występ. Nawet dobrze się im nie przyjrzałem, a już przyszła kolej na nas! Wyszliśmy na środek i trema przepadła jak ręką odjął. Zaczęliśmy swój występ już w pełni wyluzowani i kątem oka obserwowałem uczniów, którym się nasz występ naprawdę podobał. Przyszedł czas na Weronikę i jej " I will survive". Została przyjęta gromkimi brawami, co dodało nam wszystkim otuchy. Pod koniec występu prawie wszyscy, łącznie z nauczycielami i panią Dyrektor, zaczęli bawić się z nami. Nasz występ został nagrodzony gorącą owacją i byliśmy z siebie bardzo zadowoleni. Środa minęła już bardzo szybko i przyszedł czwartek i piątek z występami reszty klas. W poniedziałek dowiedzieliśmy się, że jutro mamy tańczyć dla telewizji, która po raz kolejny nie przyjechała. Nie przejęliśmy się tym zbytnio i nazajutrz wszystkie 3 klasy zatańczyły swoje układy,a Jury ogłosiło, że w środę odbędzie się finał, w którym weźmie udział 7 klas, w tym wszystkie trzecie, czyli między innymi my. Po lekcjach oczywiście pognaliśmy do pana Januszewskiego, by przygotować kolejną muzykę i układ. Mieliśmy ułatwione zadanie, ponieważ repertuar był juz dowolny. Wybraliśmy sobie piosenki typowo „discopolowe”, ale takie, przy których się można fajnie pobawić. Postawiliśmy na zrobienie bardzo tanecznego, ale i zabawnego układu. Ćwiczyliśmy choreografię aż do godziny 18. i wychodziło nam to ciekawie, ale było do dopracowania kilka szczegółów. W środę według planu mieliśmy na 10., ale wszyscy się zmobilizowali i przyszli na 8. rano, żeby jeszcze poćwiczyć. Calutkie 2 godziny robiliśmy wszystko, żeby wyszło jak najlepiej. Kilka minut po dziesiątej poszliśmy się przebrać i pomalować. Finał zaczął się właśnie od filmu "Salez Can dance", w którym zaprezentowane były wszystkie klasy z eliminacji. Właściwe show zaczęła klasa I d, która tańczyła przy muzyce "gotyckiej". Po I b tańczyły po kolei wszystkie klasy trzecie, aż przyszedł czas na nas. Zaczęliśmy od starego "Bamboleo" , po czym mieliśmy rozkręcić publiczność piosenką " Bo ja tańczyć chcę". Zaczęło się obiecująco, ale gdy wyszedł nasz pan Robert ze swoją " solówką" cała aula oszalała! Całość wyszła idealnie, tak jak tego sobie życzyliśmy. Zresztą wszystkie klasy miały bardzo ciekawe i zabawne układy. We wtorek na "słówku" zostaną ogłoszone wyniki. Oczywiście chcielibyśmy wygrać, ale jeśli tak się nie stanie, nie będzie to wielką tragedią, bo przecież liczy się wspaniała zabawa. W końcu niektórzy zrozumieli, że nasza szkoła, to nie tylko ciągłe modlitwy i nauka- bo taki panuje stereotyp o wszystkich szkołach salezjańskich, ale też naprawdę świetna atmosfera i znakomita zabawa. Tak myślę. Sebastian Kobyłczyk kl. III GD Pyrek w szkole Listopad … kolejny pasjonujący dzień w szkole salezjańskiej przy ul. Ku Słońcu. Dziś przyczyna napiętej i gęstej atmosfery była niewątpliwie wizyta pewnej kobiety. Obiekt męskich westchnień, wzrost średni, brunetka o zgrabnej figurze, Monika Pyrek. Chłopcy z podziwem patrzyli na jej wizerunek. Spotkanie przebiegało bez większych ekscesów, nikt nie rzucił się na olimpijkę, ani nie zemdlał z wrażenia. Dowiedzieliśmy się, że Monika Pyrek, dziś skacząca o tyczce, kiedyś grała w kosza. Nastrój na Sali gimnastycznej miał sportowego ducha. Temperatura była dość wysoka, gdyż jednym z gości była również TVP. Spotkanie poruszyło nas tak bardzo, że rozdawanie autografów i robienie sobie zdjęć z gwiazdą trwało dłużej niż samo spotkanie, dzięki czemu stało się punktem kulminacyjnym. Mam nadzieję, że kolejnym gościem będzie jakiś znany przystojny olimpijczyk. Gall Anonim z LO Barbórka Czy wiecie co to za święto?? Hmm… podpowiem Wam, obchodzone 4. grudnia…nazwa wzięta od imienia patronki pewnej grupy zawodowej -św. Barbary? Jeżeli nadal nie wiecie to przeczytajcie Jest to święto górnicze, obchodzone niegdyś w całej Polsce teraz jednak mniej znane. W tradycji górniczej Barbórka rozpoczyna się poranną uroczystą mszą w Kościele katolickim. Następnie orkiestra górnicza maszeruje grając m.in. swój hymn w osiedlach zamieszkanych przez górników i ich rodziny oraz pod domami dyrekcji. Odbywają się uroczyste akademie oraz spotkania. Dawniej z okazji tego dnia organizowane były również: koncerty, występy artystyczne, zabawy oraz bale, w których uczestniczyły całe rodziny. Jedną z tradycji górników jest strój, który składa się z: o Czako – to czapka z pióropuszem. W pracy pod ziemią wysoka, sztywna czapka spełniała rolę hełmu ochronnego o Pelerynka - czasem dla ochrony przed wodą kapiącą ze stropu naciągano na głowę kaptur, który przedłużał się w dłuższą lub krótszą pelerynkę. o Aksamitne paski z guzikami po obu stronach bluzy, to pozostałości po zaszywkach, w które wtykano nasączone siarką lonty, by nie zamokły i były pod ręką. o Pióropusz – to symbol miotełki z ptasich piór, którą górnik wymiatał drobny gruz z otworów strzałowych, a nosił ją zatkniętą przy czapce. o Obecnie kolory pióropusza mają różne znaczenia: zielony oznacza członka nadzoru, biały - sztygara, czarny - zwykłego górnika, czerwony - członka orkiestry górniczej. o Górnicza szpada obecnie jest odznaką honorową dla wyróżniających się górników. Wywodzi się ona z broni używanej przez średniowiecznych poszukiwaczy złota, którym służyła do obrony. Jedną z rzeczy, do których górnicy są niezwykle przywiązani, jest godło górnicze. Godło stanowią młot żelazny, perlik, nie mający wystającego górą trzonka oraz klin żelazny, również na trzonku, zwany żelazkiem. Natalie Mazur Myślę, myślę ... CUDOWNE ŚWIĘTA Jak co roku pod koniec listopada wszyscy już czujemy nutkę świąt… Nie mam na myśli zapachu ciasta czy karpika, ale całego stresu i tzw. „świątecznej gorączki”. Co prawda w radiu lecą już świąteczne piosenki, w sklepach stoją ogromne choinki, a w telewizji reklamy niemal krzyczą „Kup mnie! Kup mnie! Będę świetnym prezentem”, szczerze jednak wątpię, żeby komukolwiek to sprzyjało. No, i w końcu nadchodzi dzień 1. grudnia. Wtedy około 80% nas głośno zaklnie „cholera to już święta, a ja jeszcze nie mam ... ( i tu bardzo długa lista). Wtedy zaczyna się też koszmar świąt. Każdy nasz dzień wygląda podobnie (z tym, że każdy kolejny zaopatrzony w dodatkową dawkę stresu)... Odliczanie, ile dni pozostało do wigilii, a lista zakupów zamiast maleć paradoksalnie się powiększa. Co minutę dzwoni telefon, to ciocia Lodzia, to wujek Edzio, i tak w nieskończoność. Rozmowa co roku i z każdym wygląda mniej więcej tak samo, w pierwszej kolejności wypytują czy byłeś grzeczny i co byś chciał od Mikołaja… Następnie proszą mamę do telefonu, by zapytać co przygotować na świąteczny stół i mimo tego, że co roku każdy przygotowuje to samo, dzwonią po tysiąc razy, by się upewnić, czy dobrze usłyszeli, albo czy o niczym nie zapomnieli. To jednak jest niczym do czasu, kiedy przychodzi moment zaopatrywania się w prezenty. Oczywiście nie odbywa się to w jeden dzień, jest to bowiem proces mozolny, długotrwały, wysysający wszelkie życiodajne soki i inwencję twórczą z ofiarodawcy, a kończący się godzinę przed kolacją wigilijną. Konieczność zakupu prezentu niebezpiecznie objawia się stanami lękowymi, fobią lub nerwicą (wtedy należy zrezygnować z zakupów). Osobiście unikam centrów handlowych w tym okresie, gdyż wejście tam grozi niemal śmiercią. Nie dość, że co krok ktoś na ciebie wpada nawet nie przepraszając, a wręcz przeciwnie, to jeszcze wszystko co chwycisz do ręki kolejny zdesperowany podbiega i wyrywa mówiąc „to moje, odłożyłem”, po czym ucieka. Nie wspomnę już o kolejkach, które rozciągają się na długość sklepu. Jednym słowem - paranoja. No, ale kiedy zakupiliśmy już wszystkie niezbędne artykuły, zaczynamy pracować na pełnych obrotach. To lepimy pierożki, to ciastka pieczemy, i tak bez przerwy, czyli udręka przygotowań, albo innymi słowy- konkurs Miss Złotej Patelni. Panie wielu domów ścigają się w kategoriach: najlepiej sprzątająca, najlepiej gotująca i najbardziej poświęcająca się. Dlatego też, gdy słyszymy, że choinka brzydka a ciasto nie dobre, nie należy się przejmować tylko przytakiwać i odpowiedzieć „ masz rację, tobie nikt nie dorówna”. ...w końcu nadszedł ten długo oczekiwany wieczór. Wszyscy wystrojeni, stół nakryty, goście przybywają. Wydaje się, że stres już za nami. Jeżeli jednak nasza rodzina jest liczna, musimy być przygotowani na to, że ciocia Wandzia pokłóci się z babcia Jadzią „bo barszcz za czerwony”. Kiedy jesteśmy świadkami takiego zdarzenia, musimy natychmiast podjąć jakieś działania, by uratować sytuację. Najbardziej efektownym posunięciem będzie podpalenie choinki, jednak osobiście odradzam i polecam wylanie barszczu. Minie osiem godzin i... po wigilii. A wtedy wszyscy zadręczają się refleksją „tyle przygotowań, tyle trudu i już po świętach”. A ja się pytam, po co to wszystko? Czy całe te święta nie mogłyby się odbywać w nieco spokojniejszej atmosferze? Mam wrażenie, że zapominamy czym tak na prawdę jest Dzień Bożego Narodzenia… Natalie Mazur Święta Bożego Narodzenia Święta Bożego Narodzenia są zawsze postrzegane jako czas spokoju, radości, zacieśniania węzłów rodzinnych. Zgadzam się z tym wizerunkiem. W większości domów tak właśnie te kilka dni przebiega, stają się one wytchnieniem w codziennej bieganinie, chwilą, kiedy rozmawia się z najbliższymi, na co w obecnym świecie tak rzadko mamy czas. Ten okres przez wielu ludzi jest najbardziej lubiany ze względu na swoja wyjątkową atmosferę, jednak wiąże się on też z tak zwanym okresem przedświątecznym i to właśnie on najbardziej mnie interesuje. Ludzie przygotowując się do jednego z najważniejszych wydarzeń w roku kościelnym często zapominają, co się naprawdę liczy. Kilka dni temu pojechałam z mamą na cotygodniowe zakupy. W centrach handlowych od miesiąca jest "świąteczna" atmosfera, ludzie już robią przedświąteczne zakupy: prezenty, ozdoby choinkowe. Przemierzając centrum miasta nagle zdałam sobie sprawę, że wszyscy mijający mnie ludzie gdzieś biegną, przepychają się właśnie dlatego, że zbliżają się Święta. Oni tez poszukują lampek na choinkę, czy suszonych owoców do wigilijnego kompotu. W czasie kiedy ludzie powinni wyciszyć się w oczekiwaniu na "narodziny Zbawiciela", oni biegają między półkami w poszukiwaniu łuskanych orzechów i maku. Wybuchają kłótnie o pieniądze pomiędzy rodzicami, walki o prezenty między dziećmi. Szaleństwo zakupów wyzwala w kupujących najgorsze instynkty: przepychanki wózkami w sklepach, nieprzyjemne pomrukiwania, niegrzeczne odpowiedzi na stawiane pytania. To obrazek widoczny w większych miastach kilka dni przed świętami. Teraz takie modne są ankiety i zestawienia procentowe, a ja parę dni temu zetknęłam się z wynikami ankiety, gdzie postawiono pytanie: "Z czym kojarzy się Panu/ Pani Boże Narodzenie?" Odpowiedzi były różne: z choinką, z kolacją wigilijną, z prezentami, opłatkiem czy gośćmi, ale w zestawieniu nie było nigdzie odpowiedzi- z narodzinami Jezusa, z Bogiem. Mówi się o szybkim, niebezpiecznym świecie obecnym, który wchłania i niszczy wszelką wyjątkowość, w drodze do jak najlepszego działania, bez zastanowienia, refleksji i wątpliwości. Czyżby ten pośpiech i brak zastanowienia przeniósł się też na Święta, czyżby ze Świąt kościelnych Boże Narodzenie stało się świętem narodowym bez swojego religijnego znaczenia? Coraz więcej ludzi traci tę chwilę świątecznej refleksji i podsumowania mijającego czasu na rzecz porządków, gości, dwunastu potraw na stole... W dzisiejszym świecie zmienia się sposób postrzegania wartości. Kiedyś te święta były najważniejsze właśnie ze względu na narodziny Boga, dziś stają się dniami wolnymi o bliżej nieznanym znaczeniu. Dla wszystkich jest jasne co się stało dwa tysiące lat temu, ale niewiele o tym pamięta podczas świątecznego wyścigu w sklepach i zabałaganionych pokojach. Jednak kiedy nadchodzi wigilijny wieczór i Dzień Bożego Narodzenia, a świat otulony śniegową kołderką zamiera w swoim wiecznym pośpiechu ludzie uśmiechają się do siebie i przypominają sobie dla kogo tak naprawdę jest ten dzień, bo przecież nie dla sąsiadów, gości, czy przypadkowych osób, ale dla Boga, rodziny i zatrzymania rozpędzonego życia. Przy opłatku odnajdujemy chwilę ciszy, spokoju, zastanowienia, bo przecież wierzymy "że Bóg się rodzi w ludzkim świecie..." Matryna Apcewicz 2LB Święta dziś Czas płynie, uciekają dni, tygodnie i miesiące. Jeszcze do niedawna żyliśmy wspomnieniami z wakacji. Wcześniej brutalnie zbombardowano nas zeszytami i milionem szkolnych, niekoniecznie potrzebnych gadżetów. W październiku sklepy "zapłonęły" modnymi kolorami, rzekomo nigdy niegasnących zniczy, by wreszcie w listopadzie, gdy jeszcze nie zgasły świece na grobach, zaskoczyć nas barwnymi światełkami choinek i blaskiem wszechobecnych bombek. Te skądinąd pożyteczne ozdoby, choć z zewnątrz połyskują i błyszczą, w środku są puste. Czymże są te wszystkie nadmuchiwane świecidełka, jeżeli mają nas zachęcać nie do adwentowych przemyśleń, lecz do komercyjnych zakupów, których potem będziemy żałować? Jednak te wszystkie kłamstwa i wymysły to jedynie pokrywka od gara z przypalonym bigosem. nie wypada podać czegoś takiego. a jednak przeróżne "pismaki", "posły" i wszystkie inne osły jednym głosem serwują nam ten odgrzewany od roku bigos. Jak to się dzieje, że pytając o skojarzenia ze świętami Bożego Narodzenia usłyszymy co innego niż to, co zawarte jest w nazwie? Ostatnio w TVN’ie oglądałem program, w którym pytano ludzi na ulicy o rzecz tak oczywistą jak imię Bolesława Chrobrego, i niektórzy nie umieli odpowiedzieć na to pytanie. Tak właśnie jest ze świętami, migotliwa otoczka przykrywa nam to, na co naprawdę powinniśmy zwrócić uwagę. Co do telewizji, to z pewnością taką pokrywką i "symbolem" świąt jest "Kevin sam domu" i wszystkie odsłony tego, czy innego badziewnego filmu, którymi jesteśmy zadręczani co roku. Jak tylko słyszę zapowiedź takiej produkcji, to szlak mnie trafia, więc telewizję w święta pozostawiam desperatom, którzy nie boją się popaść w skrajny stan depresji czy zgorszenia, i dzieciom, które bez większych konsekwencji mogą pozwolić sobie na pranie mózgu. Święta to tradycja. Tradycja, którą nie są miliony reklamówek z propozycjami na prezent, nie jest nią tez Kevin i inne świąteczne pajace. Tradycją świąt Bożego Narodzenia jest rodzinna atmosfera i wewnętrzna refleksja. Każdy, jeśli tylko zechce, może je głęboko przeżyć, bez względu na wyznanie. Każdy może usiąść w rodzinnej atmosferze przy stole, skosztować jednej z wielu świątecznych potraw, podzielić się opłatkiem, złożyć życzenia, popatrzeć na choinkę, czy dzieci czekające w napięciu na pierwszą gwiazdkę i prezenty. Ale są też ludzie, którzy nie mają nic i to dla nich jest wolne nakrycie przy stole, aby i oni mogli przeżyć te święta. Czy Boże Narodzenie bez medialnego i marketowego szumu nie jest czymś wyjątkowym? Czy naprawdę potrzebujemy masy reklam, aby zdecydować się na prezent, czy musimy oglądać telewizję z tym samym programem, co w zeszłym roku? Nie! Przynamniej mnie to do szczęścia nie jest potrzebne. mogę przecież wybrać się na spacer, spędzić czas z najbliższymi, albo zastanowić się nad sobą w domowym zaciszu, wypatrując przez okno upragnionych płatków śniegu. Bartosz Piekarski 2LB O świętach Święty Mikołaj wbrew przypuszczeniom większości niezorientowanych ludzi urodził się w Turcji, w mieście Mira, nie zaś w Laponii. Legenda Mikołaja z Miry, tudzież Świętego Mikołaja, "obrasta" swoistą "skórką", gromadząc przez wieki nowe tradycje, nowy wygląd, nowe typy zachowania na "konto" tego dobrodusznego, prostego biskupa. Biskup Miry zasłynął z tego, iż dzielił się swym sporym majątkiem z najuboższymi, niesprawiedliwie osądzonymi, bądź po prostu z tymi, którzy znaleźli się w opresji, udzielając im niezbędnej pomocy w postaci materialnej, albo za sprawą swojego wstawiennictwa. Dzisiejszy opis Świętego odbiega nieco od normy, gdyż według naszych wyobrażeń, jest to podkoloryzowana i skomercjalizowana postać, mająca na celu przyciągnąć szeroką rzeszę klienteli, co oczywiście zaowocuje zwiększoną liczbą zakupowanych, ekskluzywnych podarunków. Za głównych sprawców zdeformowania postaci Świętego Mikołaja możemy winić samą historię i dzieje kulturowe oraz koncern coca-cola. Przez wieki w opowiadaniach i legendach o tej postaci, ludzie doczepili mu siwe włosy, brodę, nauczyli go latać na saniach, przenieśli go z Turcji do Skandynawii, bądź ,jak wolą Amerykaniedo Kanady, i do jego "skromnej" chatki dorzucili grupkę pracowitych elfów do pomocy. Dzięki wiekom kombinacji i wariacji na temat Świętego Mikołaja powstała postać łącząca protestantów, prawosławnych, katolików, jak i hindusów, buddystów i reżyserów filmowych. Święty Mikołaj jest zarazem patronem sędziów, jak i więźniów, młynarzy, żeglarzy, gorzelników, dzieci, notariuszy, panien, sprzedawców guzików, sprzedawców perfum i kancelistów parafialnych. Można więc powiedzieć, że każdy kraj, marka, zawód, czy wyznanie poczuwają się odpowiedzialne i uprawione do "niesienia", dobrej nowiny, czystej radości, czy po prostu tradycji, jaką jest legenda o dobrotliwym, życzliwym Świętym biskupie, Mikołaju z Miry. Mateusz Pawelec 2LB felieTONY Gimnazjum "Wypad na koncert" Podczas ostatniego piątkowego wieczoru postanowiłam wybrać się z kumplami do "Kontrastów"... na koncert jednego z najlepszych (tak mi powiedzieli) polskich punkowych zespołów Farben Lehre. Na miejscu byliśmy ok. godz. 20.00 i jak zwykle przed wejściem była masa ludzi. Pośrodku podwórza stała spora grupa najbardziej zagorzałych fanów, czyli punków, Z lewej strony zgromadziła się malutka grupka "technomułów" (nie wiem, co oni robili na takim koncercie), a całą prawą stronę zajmowały "EmoKidsy" (do których zmierzaliśmy). Jak to na koncertach, każdy trzymał w ręku piwo lub papierosa. Kiedy już wszyscy (a przynajmniej większość) weszli do środka, rozpoczął się koncert. Nawet mi się podobało, pomijając fakt, że nie przepadam za polskimi zespołami. Gdzieś po czwartym utworze, kiedy atmosfera się już rozkręciła, zaczęło się "pogo" i to pod samą sceną. Oczywiście pierwsze co zrobiłam, to się wywaliłam, ale na szczęście szybko mnie podnieśli, bo inaczej zostałoby ze mnie "kwaśne jabłko". Koncert trwał i trwał... Skończył się gdzieś o 23 i jak zawsze przed wyjściem zaczęła się jakaś bójka. Pamiętam tylko, że jakiś chłopak upadł prosto przede mną, ale już po chwili znowu uczestniczył w bójce. Ja, czując się zmęczona tym dniem, pożegnałam się ze znajomymi i poszłam prosto do domu (no dobra... zatrzymałam się jeszcze w KFC, aby coś przekąsić), mając nadzieję, że następnym razem będzie jeszcze ciekawiej. Karolina Kryszczuk kl. III GD Dla kogo mundurki? Wprowadzenie do wszystkich szkół mundurków dla uczniów stało się faktem( przez niektórych przyjętym entuzjastycznie, przez innych mniej radośnie). Problem jednak w tym, że fason niektórych szkolnych "wdzianek" wzięto niejednokrotnie prosto z formy worka na ziemniaki ( nie wspominając o rodzaju tkanin), a przecież młody człowiek, choćby i umundurowany, chce dobrze wyglądać. W niektórych szkołach uczniowie decydowali w głosowaniach ( bardzo demokratycznie) o wyborze stylu, ale i tutaj można mieć zastrzeżenia, gdyż gust większości nie zawsze idzie w parze z estetyką. Może wystarczyło by, aby szkoły wprowadziły zasadę koloru w ubiorze, np. wszyscy na zielono lub fioletowo. Hanna Balcerek kl. III GD My podłączeni - odtwarzacz MP3 Czy zastanawialiście się, co jest modne w ostatnich latach? Doszłam do wniosku, po wcześniejszych obserwacjach, że człowiek musi być do czegoś podłączony. I to w zasadzie nie ma znaczenia do czego. To do czego się podłączymy zależy od naszego portfela i potrzeb. Najczęściej wybieramy MP3. Wszystkich podłączonych łączy jedna rzecz: słuchawki z odtwarzaczem. Podłączeni jesteśmy w autobusie, na ulicy i nawet w szkole. Podłączając się do swojego odtwarzacza MP3 czy komórki, izolujemy się od świata. Zamykamy się w świecie ukrytym w odtwarzaczach. A wszystko dlatego, żeby było nam przyjemnie. Nie ma też znaczenia wiek człowieka podłączonego. Wracając ze szkoły tramwajem, zauważyłam z pięć osób, które były w swoim małym, zasłuchanym świecie. Była pani w średnim wieku, mężczyzna z dziećmi oraz para nastolatków. Więc nie zostało mi nic innego, jak sięgnąć po swoją MP3. Patrycja Szynczak III GD Cztery Strony Świata Nasza gazetka szkolna ciągle poszerza się o nowe działy, oto kolejny, pt. „Cztery Strony Świata”. Będzie to dział, w którym zamierzam przedstawić Wam ciekawe miejsca każdego kontynentu oraz życie tamtejszych ludzi, ich kulturę i religię. Mam nadzieję, że z chęcią będziecie czytali zamieszczone tu informacje i ciekawostki. Natalie Mazur CHINY-PEKIN Trochę historii… Pekin został założony około XII wieku p.n.e. W epoce Walczących Królestw (475-221 p.n.e. ) był stolicą księstwa Yan. W X wieku spełniał tę funkcję w państwie Kitanów i nosił nazwę Yanjing. Ponownie stał się stolicą w 1153 roku pod nazwą Zhongdu. Następnie w 1215 roku Mongołowie pod przywództwem Czyngischana zniszczyli miasto. W 1275 roku Pekin odwiedził Marco Polo, który zachwycał się jego pięknem i bogactwem. Od 1421 roku Pekin był stolicą cesarstwa Chin, którym rządziły dwie dynastie: Ming(1368-1644) i Qing (1644-1911). W 1927 roku stolicę przeniesiono do Nankinu. W latach 1937-1945 stolica Chin była okupowana przez Japończyków. Dawny status przywrócono miastu dopiero w 1949 roku, kiedy komuniści pod przywództwem Mao Zedonga proklamowali Chińską Republikę Ludową. Teraz Pekin jest światowym centrum handlowo-finansowym, wielkim ośrodkiem przemysłowym, kulturalnym i naukowym oraz najszybciej rozwijającym się państwem na świecie. Powierzchnia państwa to 16 800km² zaś gęstość zaludnienia wynosi 821 mieszk./km². o W Chinach wyróżniamy trzy główne religie: buddyzm chiński, taoizm i konfucjanizm. o Walutą jest yuan o Chiny stały się dostępne dla turystów dopiero od czasu otwarcia się kraju na Zachód, czyli w 1977 roku (po dojściu do władzy Deng Xiaopinga) o Plac Tian-anmen, czyli Plac Niebiańskiego Spokoju o powierzchno 40 ha jest największym placem na świecie. Chińskie legendy o herbacie : Tę pierwszą zapewne wielu z Was już zna. Dwie kolejne niedawno „odkryłam” Chińskie podania głoszą, iż około roku 2737 p.n.e. odkrył ją chiński cesarz Shen Nung, który przykładał dużą wagę do właściwego odżywania, ze względów zdrowotnych pił jedynie przegotowaną wodę. Pewnego dnia Shen Nung odpoczywał pod krzewem dzikiej herbaty i jak zwykle gotował wodę. Wiatr poruszył gałązkami krzewu i kilka listków wpadło prosto do naczynia z gotującą się wodą. Tak powstały napój okazał się smaczny i pokrzepiający, a przy okazji usuwał zmęczenie i poprawiał samopoczucie. Inna legenda mówi o mnichu, który poszcząc i nie śpiąc przez wiele dni całkowicie opadł z sił. Od śmierci z wycieńczenia uratował go liść zerwany z dzikiego krzewu herbacianego. Mnich zaczął go żuć, po czym poczuł nagły przypływ sił. Inna legenda, to buddyjska opowieść o Bodhidharmie, któremu zdarzyło się zasnąć podczas wielogodzinnych medytacji. Natychmiast wymierzył sobie karę - odciął własne powieki. Z rzuconych na ziemię powiek wyrósł krzew, a jego liście odpędzają sen i zmęczenie, sprzyjają też koncentracji. Zabobony językowe: Ze względu na różne znaczenie słów zależnie od intonacji i wrodzonej przesądności, wyjeżdżając do Chin musimy wiedzieć, że: Chińczyk nigdy nie da w prezencie zegara. Jest tak, ponieważ "songzhong" górne oznacza "oddać cześć zmarłemu", natomiast "song zhong" dolne oznacza właśnie dać w prezencie zegar. Znajomemu lub przyjacielowi nie możemy też podarować parasolki. "San" oznacza "rozstać się" i podarunek byłby równoznaczny z wyrażeniem myśli, że nigdy już nie nastąpi ponowne spotkanie. Osobie, która wkrótce będzie miała dziecko, daje się w prezencie owoce longan (podobne do liczi) oraz nasiona lotosu. Krzyżówka nazw tych dwóch owoców brzmi identycznie jak "wspaniały syn". Dający prezent życzy w ten sposób, aby dziecko, które się urodzi, było płci męskiej. CHIŃSKIE PRZYSŁOWIA 一步一脚印 Każdy krok zostawia ślad; pracuj wytrwale, a osiągniesz postępy. 一失足成千古恨 Mały błąd może stać się przyczyną ciągłego smutku; chwila nieuwagi staje się powodem żalu przez całe życie. 無緣見面不相識 ( 无缘见面不相识) Jeśli nie było predestynacji. Nawet jeśli dwoje się spotka, nie zaznajomią się. Mam nadzieje, że udało mi się „zarazić’ Was nieco fascynującymi Chinami… Jest to jednak tylko bardzo skrótowo przedstawione, gdyż mogłabym pisać w nieskończoność… W kolejnych numerach „Salezjannika” będę chciała dodać jeszcze kilka ciekawostek o piśmiennictwie, murze chińskim, kulturze, tradycjach i sztuce oraz przedstawić Wam kolejne ciekawe i równie orientalne miejsce… Taaaajjj…- „kraina tysiąca barw”… wiecie już?? Natalie Mazur Kulturalne Randes-vous RADIOWCY 一言既出,駟馬難追(一言既出,驷马难追) Słowo raz wypowiedziane nie może być cofnięte nawet przez zaprzęg czterech koni; co zostało powiedziane, nie może być cofnięte. 前事不忘, 後事之師 ( 前事不忘, 后事之师) Przeszłe zdarzenie, jeśli nie jest zapomniane, staje się drogowskazem w przyszłości. Jeszcze w grudniu w szkole będzie miało miejsce największe wydarzenie kulturalno-techniczne tego roku. Grupa naszych ludzi (z klasy 2. LO oraz 3. i 4.technikum), zrzeszonych przy kole dziennikarskim, postanowiła ożywić atmosferę uczniowsko-belferską i rozwinąć Was newsowo-muzycznie. Każdego dnia posłuchacie innego typu muzyki i innego typu audycji, będzie „mydło i powidło”, tak, żeby każdy znalazł coś dla siebie. Jeśli jeszcze pozostały w Was wątpliwości i nie podzielacie naszego entuzjazmu radiowego, dajcie się przekonać nazwiskami odpowiedzialnych za każdy dzień tygodnia: Raz na podium, a raz pod, czyli co tam w sporcie słychać Właściwy człowiek na właściwym miejscu. Poniedziałek: Mateusz Pawelec i Szymon Środa (łagodne klimaty na początek uczniowskiej harówy) Wtorek: Bartek Głowacki(Laska), Miron Niemiec i Szymon Pieruta (wszystko o artystach ulicy) Środa: Nikola Królikowska (rozrywka i odliczanie do piątkowego popołudnia) Czwartek: Beata Stoń (ciekawostki ze szkoły i reszty świata) Piątek: Natalie Mazur i Marta Frost (co, gdzie, kiedy, czyli kulturalne i turystyczne randes sous w Szczecinie) TEATRY Rezygnujemy z drukowania Wam repertuaru teatrów szczecińskich, ponieważ bez trudu znajdziecie go w każdym dzienniku i w Internecie. Zamiast tego będziemy informować o wybranych nowościach. Już dziś polecam spektakl „Mistrz i Małgorzata”, adaptację teatralną powieści M. Bułhakowa, przygotowaną przez aktorów Teatru Polskiego. W styczniu, bo wtedy organizuję „wyjście” będziecie mogli ocenić sami, na ile udało się im sprostać wyzwaniu. B. Jankowska Trener reprezentacji Polski w piłce nożnej Leo Beenhakker. Z drużyny, w której nie ma żadnych wielkich gwiazd, zrobił drużynę, która może wygrać z każdym. Leo, tak nazywają go polscy kibice, jest świetnym fachowcem. Z powodzeniem prowadził między innymi drużyny Realu Madryt, Feyenoordu Rotterdam, Ajaxu Amsterdam i reprezentację Holandii. Mógł trenować wielkie zespoły, ale wcześniej wybrał słabiutki Trynidad i Tobago, z którym awansował do Mistrzostw Świata 2006r. w Niemczech. Teraz prowadzi reprezentację Polski, z którą dostał się do Mistrzostw Europy. Potrafiliśmy wygrać nawet z wielką Portugalią. W większości jest to zasługa Beenhakkera, który umiał dotrzeć do głów piłkarzy. Potrafił znaleźć w polskiej lidze wielkie talenty np. Radosława Matusiaka, ale ta lista jest dłuższa. On nie patrzy tylko w jakiej formie jest piłkarz, tylko czy jest w stanie zagrać w reprezentacji na wyższym poziomie, czy zawodnik potrafi zrobić tak wielki krok do przodu. To świadczy tylko o jego umiejętnościach trenerskich. Leo jest takim człowiekiem, który traktuje swoich podopiecznych jak swoje dzieci, dlatego jest świetnym psychologiem. Niech krytycy mówią sobie co chcą, ale od nas, kibiców, należy mu się wielki szacunek. Norbert Brzeski kl. III GD Poniżej zamieszczamy gratkę dla fanów piłki nożnej oraz fanek przystojniaków z reprezentacji Polski FUTSALU – wywiady z wybranymi piłkarzami, którzy gościli w naszej szkole 3. grudnia 2007 r. Justyna Gołąb i Dorota Turkot Wywiad z Pawłem Dąbrowskim [*] - Jak pan się nazywa? P.D.: Nazywam się Paweł Dąbrowski Poza tym są tu fajne dziewczyny (śmiech). [*] - Dziękuję za wywiad i życzę powodzenia w środowym meczu. P.D.: Ja również dziękuję Wywiad z Łukaszem Żebrowskim [*] – Panie Łukaszu, jak długo Pan gra, z którymi klubami był pan związany i jak rozpoczęła się Pana przygoda z piłką? Ł.Ż.: Gram od 1994r. – 13 lat, a grałem min. W Salosie, Pogoni, Gwardii Koszalin, Odrze Chojna, i Pogoni ’04. [*] - Jak długo Pan gra, w ilu klubach i jak rozpoczęła się Pana przygoda z piłką? P.D.: Gram od 16 lat, a byłem w sześciu klubach. Były to Pogoń Szczecin, Odra Wodzisław, Zorza, GKS Mierzyn, Uineta Wolin i Pogoń ’04. [*] – czy myślał Pan o innym sposobie na życie, niż bycie piłkarzem? Ł.Ż.: Nie, nigdy nie myślałem o rezygnacji. [*] - Czy miał Pan kiedyś przerwę lub chciał Pan zrezygnować z grania w nogę? P.D.: Nigdy nie myślałem o rezygnacji, a przerwy zdarzały się, lecz były spowodowane jedynie kontuzjami. [*] - Czy ma Pan żonę lub dziewczynę? Ł.Ż.: Mam żonę od roku. [*] - Jak ocenia Pan szanse na wygraną w meczu z Litwą? P.D.: Oczywiście wygramy (uśmiech). [*] - Czy ma Pan żonę lub dziewczynę? P.D.: Tak, mam żonę od sześciu lat. [*] - Czy interesuje się Pan innymi sportami? P.D.: Raczej nie, moją jedyną pasją jest piłka nożna. [*] - Jakiej muzyki Pan słucha? P.D.: Głównie House. [*] - Jak podobała się Panu nasza szkoła? P.D.: Było bardzo przyjemnie. Widać, że panuje tu miła atmosfera. [*] - Jak ocenia Pan szanse na wygraną w meczu z Litwą? Ł.Ż.: Jestem pewny naszego zwycięstwa. [*] - Czy interesuje się Pan innymi sportami? Ł.Ż.: Trochę siatkówką. [*] - Jakiej muzyki Pan słucha? Ł.Ż.: Różnej, np. house, hip-hop, dance. [*] - Jak podobała się Panu nasza szkoła? Ł.Ż.: Podobało mi się, było bardzo fajnie. [*] - Dziękuję za wywiad i życzę powodzenia w środowym meczu. Ł.Ż.: Dziękuję. Pozdrowienia, życzenia świąteczne Pozdrowienia dla: Kasi z 1GA, Sandry z 3GD, Sebastiana z 2T - Niki Pozdrowienia dla: Aurelii z 3GA, Moniki z 3GB, Pauli i Dominiki z 3GA - Wojtek Pozdrowienia dla: Nikolki z 2LB, Martynki z 2LB, Karoliny z 2LA - Marta Pozdrowienia dla całej klasy 2LB i jej wychowawcy. Wesołych Świąt! - Martynka Pozdrowienia dla całej 2LB i Mirelki z 1LA - Bełti Pozdrowienia dla pani z portierni (Zawsze w spodniach) - Szymuś =* Pozdrowienia dla Pani Iwony i jej elektrycznych drzwi. Puzdro 600 dla Dariusza, Haskiego, Oli, Nataszy, Paulinki i Karolinki xD od Precla i C*py. Pozdrowienia dla zgrabnej rowerzystki, Pani Mirellki - 2LO Pozdrowienia dla Ekipy Rządzącej – Dyrekcji Szkoły i wszystkich pracowników - 2LB Gorące całuski i buziaczki dla największego przystojniaka w szkole Łukasza Leda - Hektor z Bursy Pozdrowienia dla gorącej Aurelki z 3GA. Ogrzewaj mnie w zime Szymuś z 2LB Dla Pani Ewy Berdyszak, najwspanialszej z najwspanialszych Klasa 2 LB