File

Transkrypt

File
BIULETYN BYŁYCH WYCHOWANKÓW
Państwowego Domu Dziecka
w Tanowie
ELEONORA LECHOWICZ
BIOGRAFIA
LISTY I UTWORY
Zeszyt 5
:
Adres kontaktowy Kolegium Organizacyjnego:
mgr Henryk Antoni Kaczmarczyk
70-777_Szczecin
ul. Jasna 141/6
telefon :
091-462-62-44
telefon kom.: +48501446990
Adres e-mail: [email protected]
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
SZCZECIN – STYCZEŃ 2006r.
SPIS TREŚCI
ZARYS BIOGRAFICZNY ELEONORY LECHOWICZ______________________________ 5
ELEONORA LECHOWICZ O SOBIE____________________________________________________ 11
KORESPONDENCJA – FRAGMENTY LISTÓW DO PRZYJACIÓŁ I BYŁYCH
WYCHOWANKÓW PDDz. w TANOWIE_________________________________________ 12
TANOWO (1962 - 1967) ______________________________________________________________ 13
SKARYSZEW (1967 - 1971) ___________________________________________________________ 17
RADOM (1971 - 1975)________________________________________________________________ 43
RADOM (1976 - 1980)________________________________________________________________ 72
RADOM (1981 - 1985)_______________________________________________________________ 102
RADOM (1986 - 1990)_______________________________________________________________ 124
O TWÓRCZOŚCI PANI ELI LECHOWICZ _____________________________________ 145
OKRES DZIECIĘCY I SZKOLNY______________________________________________ 147
O POLSCE ______________________________________________________________________ 148
POD CARSKIM ZABOREM ________________________________________________________ 149
FRAGMENTY WIERSZY Z LAT 1912 ÷ 1920 ____________________________________ 150
Z dala od kraju na obcej ziemi... ______________________________________________________
Pękło serce i skonał dzwon... ________________________________________________________
Wieczorne biły dzwony... ___________________________________________________________
Po cóż ta fala śnieżysta biała... _______________________________________________________
Niechaj Polska nie narzeka... ________________________________________________________
Ja jestem rodem z Gór Świętokrzyskich..._______________________________________________
Są takie smutne dni..._______________________________________________________________
Niechaj prędzej noc nastanie... _______________________________________________________
151
151
151
152
152
153
153
154
WYCINEK TWÓRCZOŚCI Z LAT MŁODZIEŃCZYCH __________________________ 155
On pocałunek złożył na mym czole... __________________________________________________
Dziewczęta w ulicy szeptały ze sobą... _________________________________________________
On na bój poszedł, a ja się modliłam... _________________________________________________
O jakże długo czekałam na Ciebie... ___________________________________________________
Wielkąś mi uczynił Jasiuleńku krzywdę..._______________________________________________
Po odzyskaniu wolności przysięga na pl. 3-go Maja w Radomiu._____________________________
O jam nie syta ludzkiej przyjaźni... ____________________________________________________
Źle mi na świecie, ale nie narzekam... __________________________________________________
Do ciebie dziś przyszłam... __________________________________________________________
DO KOLEGI _____________________________________________________________________
Z LEKCJI SPOSTRZEŻEŃ PRZYRODNICZYCH_______________________________________
(W czasie wyjazdu z chórem do Węgier) _______________________________________________
Siedzę w zadumie - nocą otulona... ____________________________________________________
Tęsknoty co wiedzie w nieznane... ____________________________________________________
Tego co kryję w mem sercu... ________________________________________________________
(Druga wersja utworu: „Tęsknoty co wiedzie w nieznane...”)_______________________________
Siedzę przykuta do szkolnej ławy... ___________________________________________________
Jedni pamiętają pieśni ... ____________________________________________________________
ROZTERKA _____________________________________________________________________
Cygańskiej krwi drobina ... __________________________________________________________
O Boże przyjm litanię moją ...________________________________________________________
ZALESIE - ZIMA 1942r. ___________________________________________________________
Bywaj dziewczę zdrowe... ___________________________________________________________
SKARYSZEW ___________________________________________________________________
Styczeń 1943r.____________________________________________________________________
2
156
156
157
157
157
159
159
160
160
161
161
161
162
162
163
163
163
164
164
165
166
167
168
169
170
ŚMIERĆ PARTYZANTA "KUBKA" _________________________________________________
ANTONIÓWKA __________________________________________________________________
O CHATCE "BIAŁEGO" JANKA ____________________________________________________
SKARYSZEW ___________________________________________________________________
ŚMIERĆ TRZECH BRACI _________________________________________________________
WIGILIA PARTYZANCKA ________________________________________________________
171
173
174
176
177
178
WIERSZE ODTWORZONE PO LATACH Z PAMIĘCI____________________________ 180
Gdy się zwiedzieli chłopcy z konspiracji... ______________________________________________
SERCE W PLECAKU _____________________________________________________________
Dziesięciu ich rozstrzelali... _________________________________________________________
Złota rybka ______________________________________________________________________
Z której strony cudne wonie... ________________________________________________________
ZIMA W TANOWIE ______________________________________________________________
Inscenizacja na pożegnanie Szkoły Podstawowej _________________________________________
Otul ramiona wełnianą chustą... ______________________________________________________
REFLEKSJE _____________________________________________________________________
181
181
182
182
183
183
184
191
192
Wiersze dedykowane dla Sławce (Czesi) i Jurkowi Janowiczów: _____________________ 194
Czarna Księżniczko ...______________________________________________________________
PIOSENKA ZA PIOSENKĘ_________________________________________________________
Modlitwa. _______________________________________________________________________
NA DZIEŃ NAUCZYCIELA. _______________________________________________________
Masz takie usta czerwone...__________________________________________________________
Św. Mikołaj Radomski... ____________________________________________________________
195
195
196
196
197
197
WIERSZE RÓŻNE ___________________________________________________________ 198
Mieli Aztecy...____________________________________________________________________
JESZCZE POLSKA NIE ZGINĘŁA... _________________________________________________
SKRZYPCE _____________________________________________________________________
W odpowiedzi ____________________________________________________________________
3
199
200
201
202
Wszystko jest Twoje po co sięgnę...
Powracasz jak fala w przypływach.
Co we mnie dobre i piękne
Z Ciebie mateczko wypływa.
Wspomnienia wracają i ból
Me serce osłabia i zżera
I rośnie we mnie i trwa
Miłość co nie umiera.
J. Kurek - H. Kaczmarczyk
4
ZARYS BIOGRAFICZNY ELEONORY LECHOWICZ
Eleonora Lechowicz z domu Ciepielska ur. 8.X.1901r. w miejscowości
Sieradowska Góra niedaleko Łysej góry. w parafii Bodzentyn na ziemi kieleckiej skąd
pochodzi jej nawzwisko rodowe - Ciepielska.
Była bardzo wątłym dzieckiem. Jej ojciec - Jan, któregoś dnia zabrał ją do
Klasztoru Św. Krzyża i polecił ją Bogu. Po jakimś czasie to chore niemowlę zaczęło
wracać do zdrowia - wyrosła na śliczną i mądrą pannę. Rodzice pani Eli byli od pokoleń
nauczycielami.
Wkrótce po ukończeniu gimnazjum i seminarium nauczycielskiego wyszła za mąż.
Decyzję wejścia w związek małżeński podjęła ze względu na niemożność kontynuowania
dalszej nauki oraz presję rodziny. Ślub odbył się 17.X.1920r (wg odpisu z księgi parafialnej
13 września 1920 roku) w byłej cerkwi carskiej.
Była to pierwsza para młoda w nowo powstałej parafii. Jej małżonek Lechowicz
Leszek był oficerem Wojska Polskiego co nadało uroczystości dodatkowego rozgłosu. Stąd
ślub odbył się z wielką pompą jak na ówczesne warunki.
Po kilku latach urodziły się dzieci. Pani Ela umiejętnie dzieliła czas między własną rodziną,
pracą zarobkową i pracą społeczną.
Wraz z mężem pracowali w Ubezpieczalni w Radomiu. Była członkinią Koła Opieki nad
Dziećmi i wespół z innymi niosła pomoc tam, gdzie jej najbardziej potrzebowano.
I tak zastaje ją 1 września 1939 r. Wtedy już z całą świadomością staje do walki. I tu
urzeczywistnia się niejasne pragnienie, ongiś małej niewidomej dziewczynki gdy tak
pragnęła za Polskę oddać życie. W jej domu odbywają się spotkania i zebrania. Powstają
plany walki z okupantem (Radom, ul. Kwiatkowskiego 26).
W pierwszych dniach wojny do obowiązków pani Lechowicz należało zaopiekowanie się
36-ma rodzinami wojskowymi tj. matkami i dziećmi, których mężowie poszli bronić
granic kraju. Przestrzeganie zaciemnienia okien z nastaniem wieczoru, przygotowanie
piwnic i przystosowanie ich jako schronów na wypadek użycia gazów przez najeźdźcę oraz
stwarzanie wśród pozostawionych bez męskiej opieki rodzin , atmosfery bezpieczeństwa i
utrzymywanie w miarę możliwości normalnych warunków życia. Zachowanie przez nią
spokoju
i
pewności
siebie, udzielało się innym, toteż z całym zaufaniem
podporządkowywano się Jej wskazówkom i poleceniom.
Zrazu
dzieci tuliły się do swoich matek, później, ujęte umiejętnością
organizowania sposobów, oraz wyszukiwania miejsc, skupiały się wokół pani Eli wierząc, że
przy niej nic złego im się nie stanie. Czyniła wszystko aby nie zawieźć tej wiary.
Oprócz powyższych zajęć, wraz z koleżankami przygotowywały sale szpitalne dla
rannych, znosząc własną pościel, bieliznę i koce, a także przyrządzały na dworcu kolejowym
kanapki i herbatę dla żołnierzy odjeżdżających na front. Pan Leszek miał stopień porucznika
WP. Małe miasteczko w woj. radomskim- Skaryszew, znane w Polsce z targów końskich,
wsławiło się podczas okupacji niemieckiej działalnością silnej organizacji.
Ruch Oporu AK i jego pomocniczego oddziału, Wojskowej Służby Kobiet.
W 1942 po najściu gestapo na jej mieszkanie, którym nie zastają nikogo, rozbija się
jej rodzina. Jej mąż udał się do lasu, córkę zabrała siostra, nauczycielka wiejska, a ona
uchodzi do Skarżyska. Tam znajduje schronienie u krewnej Zajączkowskiej skąd po kilku
dniach przedostaje się pod ochroną chłopca z grupy partyzanckiej jej męża "Marka" na teren
Skaryszewa. Nie mogła jednak zostać w grupie leśnej. Musiała odejść do innych zadań.
5
Nie mogąc doczekać się dowodu wyjechała w lutym 1943r. do Skaryszewa gdzie zamieszkała
u p. Wilanowicza przy ul. Chomętowskiej. Wypożyczyła od kuzynki zam. w dzielnicy Idalin
pod Radomiem maszynę do szycia i zaczęła pracować jako krawcowa. Zajęcie to
umożliwiało jej nawiązywanie kontaktów oraz przyjmowanie innych osób u siebie.
Dowództwo Okręgu powierzyło jej stanowisko Komendantki Podobwodu W.S.K. pseud.
"Julia". Ukrywała się pod przybranym nazwiskiem - w Ken-Karcie miała wpisane
nazwisko Grzywacz Marianna. Była komendantką Wojskowej Służby Kobiet w obwodzie
skaryszewskim tj. na terenie silnie zagrożonym przez okupanta. Zaprzyjaźniła się z
zaufanymi rodzinami, a szczególnie z młodzieżą żeńską.
W późniejszym okresie była wywiadowczynią werbunku i akcji dywersyjnej w
stopniu porucznika. Mimo, iż była to działalność bardzo niebezpieczna z radością
przyjęła powierzone jej obowiązki ciesząc się, że wreszcie zacznie coś robić.
W krótkim czasie, pomimo wielkich trudów i przeciwności, prawie na oczach
Niemców organizuje grupy dziewcząt: w Skaryszewie, Makowcu, Wólce, Zalesiu i
Bugaju. Przywozi z Radomia wyznaczone przez Obwód instruktorki, które szkolą
dziewczęta w dziedzinie sanitarnej i wojskowej.
Dziewczęta z grupy Julii z nastaniem chłodów zaopatrywały chłopców z lasu w
ciepłą bieliznę i inne potrzebne rzeczy. Leczyły, doglądały i dożywiały rannych i chorych
umieszczanych na wioskach. Były wszędzie tam gdzie było spodziewane starcie i
przewidziana obława, gdzie należy odbić aresztowanych, przewożonych do Radomia,
przenieść broń lub pilne polecenie.
Tragiczna śmierć dwojga własnych i kochanych dzieci - 3.IX.1930r. (córka Basia l. 9
i syn Eugeniusz l. 12) sprawiły, że walkę z okupantem podjęła z ogromną determinacją
i poświęceniem a po wojnie poświęciła się wyłącznie dzieciom.
Jeszcze w czasie wojny zaopiekowała się 14 letnią Janiną Kotowską zam.
obecnie w Radomiu.
Rodzina Kotowskich była zaangażowana w Ruchu Oporu. Brat Janiny ps. "Kubek"
brał czynny udział w akcjach A.K. walcząc z okupantem. Janina Kotowska ps. "Malwa"
zdobyła zaufanie pani Lechowicz i została zaprzysiężona do W.S.K. Przy boku swojej
opiekunki pełniła rolę łączniczki do 1945r.
Pani Lechowicz prowadziła służbę sanitarną, uczyła także udzielania pierwszej
pomocy rannym partyzantom A.K. Szkolenie odbywało się w ściśle tajnych warunkach na
terenie Skaryszewa, między innymi w rodzinie Kotowskich.
Zebrania odbywały się w nielicznym gronie, ze względu na bezpieczeństwo
młodzieży biorącej w nich udział. Jesienią wraz ze swoimi podkomendnymi przeprowadzały
zbiórki ciepłej bielizny, skarpet, ręczników, datki pieniężne, gotowały mydło, piekły
suchary na zaopatrzenie zimowe grup leśnych. Ponadto roztaczały opiekę nad rodzinami
pomordowanych, gdzie tylko pomoc ta była konieczna. Ukrywała też u siebie łączniczki z
terenu zanim otrzymały dowód i wyjechali do wyznaczonej przez Obwód miejscowości.
Jej wychowanka - Janina Kotowska otrzymywała od pani Eli również specjalne
zadania kontaktowe
pomiędzy
wsiami: Zalesie, Chomętów, Maków. W swoich
wspomnieniach Janina Kotowska napisała: "Panią Lechowicz zachowałam w pamięci
jako wspaniała Kobietę poświęconą służbie Ojczyźnie." Tak wspomina ten okres sama
Bohaterka w pracy pt. "Kobieta w walce": "...Dzień po dniu, miesiąc po miesiącu
ciągnęły się lata, zawsze czynne, zawsze potrzebne i zawsze zagrożone."
Okres okupacji zapisał się krwawymi zgłoskami w historii Skaryszewa. Od
początku aż do końca ginęli jego bohaterowie, jedni na miejscu, inni w obozach
karnych, mało bardzo mało wróciło." Dowodem niepośledniej roli jaką Lechowiczowie
6
odegrali w czasie wojny jest umieszczenie ich nazwiska w książce pt. "Jodła"
poświęconej zgrupowaniu partyzanckiemu działającemu na ziemi Radomskiej.
We wspomnianej już pracy konkursowej Tak pisze o tym okresie swego życia:
"...To o czym piszę na tych kartkach nie było heroizmem, ani nawet bohaterskim
wyczynem, ale to co robiłyśmy było potrzebne i my tam byłyśmy potrzebne. I praca nasza
może mniej widoczna, może mniej znacząca była jednak potrzebna i dawała zadowolenie,
że wobec tragedii Ojczyzny nie stałyśmy z założonymi rękoma, a tym bardziej nie gonimy
za osobistymi sprawami.
W nieszczęściu, jakie spadło na nasz kraj przypadł mi szczęśliwy los: udział w
pracy z młodzieżą, której rozpromienione serca, porywały ich do czynu, do walki i nie
trwożyły tortury i śmierć. Tak bardzo lubiłam odprawy z nimi.
Poznawałam całe duchowe bogactwo, jakimi natura je obdarzyła. Rozumiałyśmy się
wzajem, toteż podzielały mój pogląd, kiedy mówiłam o posłannictwie W.S.K. i
zaznaczałam, że dla nas nie ma różnic ugrupowań, dla nas wszystkie ugrupowania są
jednakie i dla nas są tylko chłopcy z lasu i każda z nas winna im być matką, siostrą,
opiekunką, na którą może zawsze liczyć w potrzebie, gdyż każdy z nich z jakiegokolwiek
byłby ugrupowania, walczy o jedną sprawę, jak jedna jest Polska za którą bije się i ginie..."
7
Zachował się odpis zaświadczenia dokumentującego jeden z epizodów działalności
konspiracyjnej następującej treści:
Odpis
Komisariat Milicji Obywatelskiej w Radomiu l.dz. 912/46 Zaświadczenie:
Komisariat 111 Ob. w Radomiu stwierdza, że por. Lechowicz Ignacy syn Józefa i
Katarzyna ur. 7.5.1899 zamieszkały przedtem przy ul. Skaryszewskiej nr 20, a od
roku 1922 przy ul. Kwiatkowskiego nr 46.
W czasie okupacji jako pracownik Ubezpieczalni Społecznej w Radomiu
w dniu 13 czerwca 1943 był poszukiwany przez gestapo za pracę konspiracyjną ps.
kapitan "Marek". Gestapo zlikwidowało por. Lechowiczowi mieszkanie zabierając
mu meble, pościel, bieliznę ubranie itp. Zaświadczenie niniejsze wydaje się celem
przedstawienia władzom wojskowym.
Pieczęć okrągła.
Kierownik Milicji Obywatelskiej
111 KKO Biedranko
W kilkanaście dni po wejściu do Skaryszewa Armii Radzieckiej (16-17 stycznia
1945r.) pani Lechowicz wyjechała do Radomia do swojego dawnego mieszkania, które po
złożeniu podania i wyjaśnieniu powodów opuszczenia go władze magistrackie poleciły
zwrócić państwu Lechowiczom natychmiast.
Połączyła się z rodziną, chorowała a w sierpniu wyjechała do Wisły, później Chorzowa, w
końcu do Jarosławia, gdzie jej mąż był w Wojsku Polskim.
Należy do LPŻ-tu, organizuje imprezy i wieczory kulturalno-rozrywkowe dla wojska.
W 1947r. wyjechała z mężem do Szczecina, gdzie przez 20 lat pracowała z młodzieżą.
W tym okresie czasem odwiedzała Skaryszew i Radom.
Zawsze kochała dzieci i
młodzież, które odwzajemniały się jej serdecznym przywiązaniem.
Pani Ela była samoukiem w wielu dziedzinach wiedzy i umiejętności praktycznych.
Pracowała w charakterze krawcowej co pozwoliło jej utrzymywać kontakty wywiadowczodywersyjne z partyzantami w okręgu Skaryszewsko-Radomskim w którym była dowódcą.
Te jej umiejętności krawieckie okazały się bardzo przydatne jak pamiętamy w okresie gdy
pracowała w Domu Dziecka.
Chodziliśmy w ubrankach uszytych przez nią, szyła stroje w których występowaliśmy na
różnych uroczystościach.
W pierwszych latach powojennych pani Eleonora Lechowicz była wychowawczynią w Domu
Dziecka w Strzyżowie. Pozwoliło jej to na bezprecedensową jak na owe czasy akcję
wymiany wakacyjnej dzieci między obu Domami.
Dzięki temu mimo całkowitego braku środków finansowych staraniem pani Lechowicz
zobaczyliśmy po raz pierwszy góry a dzieci z tamtąd mogły ujrzeć morze oraz skorzystać
z innych imprez, które zapewniła im nasza Pani Kierowniczka.
Kilkutygodniowy pobyt w Domu Dziecka w górskiej miejscowości - Strzyżów (większość
z nas pierwszy raz opuszczała Tanowo) pozostał w naszej pamięci na zawsze (górskie
spacery, kapliczki) i zasługuje na specjalne opisanie. Oczekujemy na wspomnienia z tego
pobytu, które zamieścimy w biuletynie.
8
Za udział w walkach z okupantem hitlerowskim pani Ela otrzymała Srebrny Krzyż z
Mieczami w 1944r (który najbardziej ceniła z pośród wszystkich odznaczeń). i Krzyż
Partyzancki w 1959r. oraz stopień porucznika.
Po przyjeździe w 1947 r. do Szczecina z zamiłowaniem oddaje się wychowaniu dzieci i
młodzieży.
Zamieszkuje od 2.05.1947r. na ul. Światowida 66/9 a następnie od 14.06.47r. w domku
jednorodzinnym przy ul. Pokoju 8 m. 1 w dzielnicy Golęcin.
Pracowała wówczas w ośrodku dla dzieci i młodzieży dotkniętej losem wojny, który
przeniesiony został na ul. Łabędzią i Arkońską 1 blok 47.
Ze względu na utrzymujące się zagrożenie napadami w tej dzielnicy po utworzeniu Pogotowia
Opiekuńczego na ul. Łabędzia przebywała w tym ośrodku również w nocy.
I tak jak sama przez całe życie jest gorącą patriotką, tak samo w dzieciach budzi i
rozwija patriotyzm i uczy kochać naszą Ojczyznę. Przebywała więc z dziećmi cały czas
pracując także za innych wychowawców. Swoją osobowością potrafiła zdobyć sobie miłość
dzieci oraz sympatię i przyjaźń swoich koleżanek zatrudnionych w Pogotowiu.
Były to więzi trwałe - na całe życie.
W wielkiej przyjaźni pozostawała np. z panią Łucją Szafarską, Janiną Usowicz i
nieocenioną panią Kazią Kiereś współtwórczynią jej wielkich osiągnięć w Domu Dziecka w
Tanowie.
Zachowało się podanie pani E. Lechowicz do Powiatowego Zarządu Rolnictwa przy
Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Szczecinie, które ze względu na elementy
biograficzne pisane przez nią samą cytujemy w całości:
Tanowo d. 28.9.58r
Uprzejmie proszę o przydzielenie nam na własność maleńkiego domku
dwuizbowego, który znajduje się w Gromadzie Tanowo p. Szczecin. Domek ten
pozostawiony przez wojsko w r. 1953 był zdewastowany w dużym stopniu i stał 2
lata niezamieszkany. W r. 1955 w/w domek odremontowałam, poczyniłam
niezbędne przeróbki, doprowadziłam do stanu używalności własnym kosztem i
zamieszkałam w nim, ale domek ten wymaga stałego remontu i poprawek.
Prośbę motywuję tym, że zbliża się czas przejścia na emeryturę i
chcielibyśmy na resztę lat życia mieć własny kącik.
Mąż wszystkie lata spędził w wojsku, a w czasie najazdu hitlerowskiego
braliśmy czynny udział w ruchu oporu.
Od r. 1940 - 1945 na terenach Radomia. W roku 1945 mąż został
powołany do Odrodzonego Wojska Polskiego, a po zdemobilizowaniu w r. 1947
przyjechaliśmy na stały pobyt do Szczecina.
Od 1948 r. pracowałam w P.D.Dz. w Szczecinie, a od r. 1952 w Tanowie
do chwili obecnej. Ciężkie przeżycia wojenne, jak również praca w Domu Dziecka
wyczerpała moje zdrowie i niedługo będę zmuszona rozstać się z pracą zawodową.
Mam nadzieję, że Zarząd Rolnictwa weźmie pod uwagę lata pracy naszej na
Ziemiach Odzyskanych, wiek nasz , zdrowie i inne i prośbę naszą załatwi
pozytywnie.
9
Pod podaniem widnieje adnotacja o treści:
"Zarząd Koła Związku Bojowników o Wolność i Demokrację w Tanowie
popiera powyższe podanie i prosi o pozytywne załatwienie
- prezes Terlecki Jan.
Po odejściu na emeryturę w 1964r. współpracowała jeszcze z panią Kazią Kiereś, która
zatrudniła ją na pół pół etatu w charakterze wychowawczyni grupy najmłodszej.
Nieoczekiwanie podejmuje decyzję o powrocie do Radomia z którym związana była w
okresie przedwojennym i w czasie wojny. Do rodzinnych stron państwo Lechowiczowie
wyjechali w 1967r.
Zadecydowało o tym wiele czynników, w tym nie najlepsze stosunki z nowym
kierownictwem Domu Dziecka. Przy czym oboje bardzo tęsknili do stron rodzinnych.
Tam też spodziewali się się odnowić zerwane więzi rodzinne i przyjacielskie. Pieniądze ze
sprzedaży willi umożliwiły dokonanie wpłaty na mieszkanie spółdzielcze.
Po kilku latach wyprowadzili się od rodziny i zamieszkali w niewielkim jednopokojowym
mieszkaniu w Radomiu.
Eleonora Lechowicz zmarła w południe 4 maja 1990r.
Pogrzebem zajęła się daleka krewna - córka siostry ciotecznej pani Eli Jadwiga Piwnicka,
którą poznała w ostatnim okresie życia. Nie zawiadomiono nawet miejscowego ZBOWiD-u,
który zadbał by o właściwą oprawę godną kombatantki zasłużonej dla okręgu skaryszewskoradomskiego.
Mimo dysponowania naszymi adresami nikt z nas nie został powiadomiony ani o
wcześniejszym pobycie w szpitalu, w którym przebywała kilka miesięcy ani też o Jej
śmierci. Pogrzeb bardzo skromny z udziałem kilku osób odbył się w dniu 8 maja 1990r.
Ze Szczecina przyjechała tylko żona Felka Masnego - pani Maria zawiadomiona w ostatniej
chwili przez panią Alę, kuzynkę zaprzyjaźnionego z panią Lechowicz księdza, która kilka
lat mieszkała z panią Lechowicz i była bardzo jej pomocna w okresie gdy chorowała.
Pochowana została w grobowcu rodzinnym, w którym kilka lat wcześniej złożony został
jej mąż Ignacy Lechowicz (Leszek).
Na płycie z piaskowca gdzie spoczywają, wyryte zostały napisy o treści: Napis pierwszy "Dzieci umarły 3.IX.1930r.", napis drugi - "IGN. Lechowicz ps. Marek - żołnierz ZWZAK - Okręg Jodła."., napis trzeci - "Ela Lechowicz - ps. Julia - KMO WSK Jodła.”
10
ELEONORA LECHOWICZ O SOBIE
(Życiorys napisany własnoręcznie prawdopodobnie w 1962r. )
Urodziłam się 8.X.1901 roku w Świętokrzyskiem, wieś Sieradowa Góra,
pow. Bodzentyn (wojew. kieleckie).
Kiedy miałam kilka lat wyjechałam z rodzicami do Radomia, gdzie
zaczęłam chodzić do Szkoły Podstawowej. Po przejściu do kl. II utraciłam wzrok.
Leczyłam się kilka lat. Po czym od roku 1917 do 1920 uczęszczałam do
Seminarium Nauczycielskiego. W tymże roku wyszłam za maż. Do roku 1939 tj.
do czasu wojny byłam przy mężu. Zajmowałam się własną rodziną i pracą
społeczną.
Gdy wybuchła wojna mąż poszedł na front a ja z ramienia Obrony
Przeciwlotniczej objęłam stanowisko komendantki placówki.
W roku 1940 razem z mężem wstąpiłam w szeregi Ruchu Oporu. W roku
1941 tropieni przez gestapo opuściliśmy dom i rodzinę.
Mąż poszedł do gr. partyzanckiej, a ja ukrywałam się trzy miesiące na
Zalesiu k/Radomia.
Po otrzymaniu dowodu na nazwisko Grzywacz Marianna, zameldowałam
się w Skaryszewie, gdzie organizowałam komplety tajnego nauczania w zakresie
Szkoły Podstawowej wyższych klas z przedmiotami historia i literatura. Tam też
przez organizację "Wojskowej Służby Kobiet" powierzono mi stanowisko
komendantki podobwodu
Skaryszew.
Podlegałam
obwodowi Radom.
Organizowałam grupy młodzieżowe przygotowując je po specjalnym przeszkoleniu
przez instruktorki do pomocy grupom leśnym. Po odzyskaniu niepodległości
wróciliśmy do Radomia. Mąż otrzymał powołanie do Odrodzonego
Wojska
Polskiego więc wyjechaliśmy na Ziemie Odzyskane. Pracowałam w L.P.Ż.
W roku 1947 przyjechaliśmy do Szczecina na stały pobyt.
W roku 1948 rozpoczęłam pracę w P.P.Op. jako wychowawczyni, a w
roku 1952 w P.D.Dz. w Tanowie w charakterze kierownika gdzie pracuję dotąd
tj. przez przeciąg 10-ciu lat - tyle lat, ile istnieje ów Dom.
Za okres pracy w Ruchu Oporu w roku 1959 zostałam odznaczona
Krzyżem Partyzanckim i nadano mi stopień oficerski w randze pporucznika przez
MON.
Za pracę zawodową i społeczną wręczono mi Dyplom Z.G. Z.Z.N.P. w
1954r.
Byłam dekorowana Srebrnym Krzyżem Zasługi w roku 1957 i Srebrnym
Gryfem w r. 1959.
Byłam delegowana do Warszawy na Zjazd Kongresu ZBoWiD w dniu 1
czerwca 1959r.
Otrzymałam odznakę Przyjaciela Dziecka i Złotą Odznakę T.P.P.R."
11
KORESPONDENCJA – FRAGMENTY LISTÓW DO
PRZYJACIÓŁ I BYŁYCH WYCHOWANKÓW PDDz. w
TANOWIE
List zamieszczony poniżej nadesłała pani Ela, która ze względu na bardzo
zły stan zdrowia i poważny już wiek (miała wówczas 84 lata) nie mogła
uczestniczyć w
ostatnim spotkaniu b. wychowanków
naszego Domu w
Tanowie. Spotkał się z nami wówczas p. Smoliński. List odczytał Felek Masny,
który przy każdej okazji podkreśla, że list ten oddaje całe piękno duszy pani Eli.
Jest to w jego odczuciu testament naszej opiekunki i matki.
Tak można odczytać Jej życzenia składane na przyszłość kiedy jej już nie będzie
wśród nas. Dziś, gdy znam jeden z późniejszych listów pani Eli do Felka, w
którym pisała jak bardzo brakuje jej sił, których nie starcza na dojście do
miasta, wiem, że wiedziała już, iż nigdy nie dane jej będzie nas zobaczyć.
Drodzy i Kochani Moi Dziewczynki i Chłopcy - tak bardzo mi bliscy !
W dniu tradycyjnego już, pięknego święta naszej tanowskiej Rodziny - najserdeczniej
pozdrawiam Was - Wasze Żony - Mężów - Córki i Synów i składam życzenia, aby każdy
dzień Waszego życia był tak pogodny i radosny jak właśnie ten dzień - aby przyjaźń i więź
serdeczna iście rodzinna, jaka Was łączy i sprawia, że spotykamy się tu każdego roku w
pamiętny dzień lipcowy - trwała niezmiennie - trwała zawsze !
Smutno mi bardzo, że nie mogę dziś być pośród Was i cieszyć się razem z Wami; ale
zapewniam Was, że myślą i sercem jestem z Wami dziś - jutro - i zawsze i jak zawsze z
najserdeczniejszym przywiązaniem
Eleonora L.
Radom d. 22 lipca 1983r.
12
TANOWO (1962 - 1967)
13
Adresat: S. J. Janowicz (Czesia Harasimowicz)
Tanowo, dn. 24.10.62r.
Drogie Moje "Dzieci"
Niech będzie mi wolno tak Was nazywać, niech przestanę być dla Was
kierowniczką. "Córo" najmilsza Twój list zawiera tyle uczucia, że ja po prostu nie
mogę w to uwierzyć, że Ty Miła Moja kochasz mnie, raduje mnie to ogromnie. Tak
chciałabym przytulić Cię do siebie mocno, tak bardzo mocno. ...Pragnęłabym, jeśli to
możliwe, żebyście przyjechali do nas na święta, bo ja wybiorę się do Was ale w lecie,
przy okazji odwiedzę ciotecznego brata, który też mieszka w Gdańsku a nie widziałam
go już przeszło 20 lat.
Ogromnie Wam współczuję, żę Ojciec chory i rozumię Wasze zmartwienie
ale miejcie nadzieję, że będzie wszystko dobrze, mój mąż dwa razy miał paraliż i
wyszedł z tego.
***
Adresat: S. J. Janowicz (Czesia Harasimowicz)
Tanowo,dn. 16.12.62r.
Kochana Córeczko !
Chcę podzielić się z Wami radością jaka mnie spotkała w Dniu
Nauczyciela, czego oczywiście nie bardzo się spodziewałam, otóż otrzymałam Krzyż
Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, pomijam już to, że do emerytury dojdzie 25%,
ale sama satysfakcja.
To był piękny dzień w moim życiu, tego doznania, jakie przeżyłam nie
potrafię określić, ani opisać. Dużo osób życzliwych przyjechało złożyć mi
życzenia, jak p. sędzia Bendkowska i jej mąż prokurator, przewodnicząca L.K.,
dyrektorka szkoły z jednostki radzieckiej i wiele innych nie licząc miejscowych, ale
najprzyjemniej i najradośniej było kiedy w tydzień po tym przyjechali moi
wychowankowie: Masny, Klara, Frącik Maria i Włodek. Stasia zabrali z internatu i
Jurek, którego nie znasz, też z życzeniami.
Byłam im bardzo wdzięczna za pamięć i życzliwość. No ale i byli tacy co
trochę zazdrościli, ale mówi się trudno.
14
Klara przygotowuje opis zjazdu do czasopisma w Warszawie i wiersz
Twojego Męża też będzie tam umieszczony.
... Nie gniewaj się, że taki skromny prezencik posyłam Ci na gwiazdkę,
zrobisz sobie na lato sukieneczkę, będzie miła i praktyczna. Może w lecie wpadnę
do Was, bo jak zaznaczałam mam brata w Gdańsku, to przy okazji odwiedzę go. ..."
***
Adresat: S. J. Janowicz
Tanowo,dn. 2.02.63r.
"....Dobrze, że Czesia wzięła się za naukę, póki czas, póki młodość należy
korzystać z oświaty i wiedzy i wzbogacać umysł, sięgać wyżej niż nam się zdaje, że
możemy.
Teraz do Pana Panie Jurku !
Ślicznie dziękuję za poezję, jeśli Pan będzie pisał jeszcze, co pewno tak
będzie, to zawsze poproszę i o mnie pamiętać.
Na naszym terenie mamy też takiego młodziutkiego poetę, więc ile razy coś
napisze, też mi przynosi, mam już niewielki jego zbiorek.
...Te cztery utwory Pana są tak strasznie realne, tak aż do bólu, czytając je nie
można nie cierpieć, zwłaszcza te dwa "Matka" i "Współczesny bal".
Ja chciałabym aby poezja przeniosła mnie w inny świat, ja za dużo
cierpiałam i w poezji szukam ukojenia. Ja wiem, że to nie dzisiejsze, że dziś poezja
jest inna niż dawniej.
...Tak chciałabym Pana poznać i porozmawiać osobiście, ale jak tylko będzie
ciepło to na pewno wybiorę się do Was, względnie Wy do nas. ..."
***
15
+
Adresat: Henryk Kaczmarczyk
Szczecin, 3.01.64r.
...Tak Heniu, poezja jest wzniosła i szlachetna i człowiek, który ją kocha
i docenia jej piękno musi inaczej, głębiej i mocniej odczuwać przeżycia i zjawiska
życia.
Dar poezji wynosi go ponad wszelkie zło, przyziemność i egoizm. Ten
egoizm, który paczy ludzi i życie i to uganianie się, aby zdobyć więcej i więcej
pieniędzy i tym imponować drugim albo ściągać tych lepszych tych wyżej stojących
intelektualnie do swojego poziomu.
...Ja ze swoich lat dziecięcych mam tylko 2 wiersze patriotyczne,
resztę spalono mi, ale z czasów szkoły średniej mam zbiorek.
Moje życie potoczyło się jednak inaczej i nie mogłam wykorzystać swoich
zamiłowań..."
***
Adresat: S. J. Janowicz
Tanowo,dn. 3.01.64
"...Nie będę Czesiu pisała, źle się czuję fizycznie i duchowo, ostatnio dużo
cierpiałam, ale to nie da się opisać, może kiedyś jak się spotkamy to Ci opowiem. ..."
16
SKARYSZEW (1967 - 1971)
17
Adresat: Maria i Feliks Masny
Nasi Najmilsi i Drodzy.
Najserdeczniej dziękuję za wspaniały i bogaty dar imieninowy.
Byłam niezmiernie uradowana, zachwycona, a jednocześnie zawstydzona.
Ja nie potrafię zdobyć się choć w setnej części na coś możliwego, a Wy mnie
zawsze obdarowujecie takimi wspaniałościami.
Pani Marii - Pani Doktor dziękuję za recepty i leki, zwłaszcza - provasam robi
mi b. dobrze i znacznie lepiej czuję się po nim, ale lek przysłany mi przez Panią z
własnej praktyki, bo ja zdaje się o taki nie prosiłam, więc tym bardziej jestem pani
wdzięczna.
Jest Pani jak mój anioł opiekuńczy - w każdej biedzie udaję się do Pani i
prośba moja zawsze jest spełniona.
Niech Panią za to Bóg wynagrodzi i we wszystkim darzy łaską swoją, bo ja nie
potrafię.
Czy Agnieszka dobrze czuje się w przedszkolu? A dlaczego nie przebywa u
opiekunki, czy Wolicie przedszkole?
Wspominała Pani o chorobie Mamusi, jaki to jest rodzaj choroby nóg - czy
to reumatyzm, czy co innego.
W jakim punkcie Szczecina dostaniecie mieszkanie?
Pewnie cieszycie się. Jak Felkowi układa się praca, czy po grypie szybko
wrócił do zdrowia?
Czy Pani ma dużo pracy, na pewno tak i jak Pani sobie radzi z posiłkami wyobrażam sobie jak Pani ma czas ograniczony. A przecież Agnieszka musi mieć w
tym wszystkim swoją dużą należną jej część, boć to najważniejsza w rodzinie Osoba.
Łączę wyrazy najserdeczniejszego przywiązania –
Eleonora z mężem
18
***
Adresat: Maria i Feliks Masny
Najdroższe Nasze Dzieci –
Nie podejmuję się opisać, tego czego doznałam po przeczytaniu listu od
Was, tego ogromnego rozradowania, już nie z tytułu samego adapteru, ale z tej
błogiej pewności, że troszczycie się o mnie, że chcecie sprawić mi tyle przyjemności,
jak bardzo, a bardzo jestem Wam wdzięczna, Wasza wspaniałość serc i Wasza
przeogromna dobroć stawia Was ponad ludzi, w dzisiejszej dobie gonitwy za
zdobyczami majątków - domów - aut itp. mało, a może tylko Wy jedni jesteście tacy,
którzy myślą i o innych, takich jak ja. Nie może mi się to w głowie pomieścić, skąd
się to wzięło i trwa.
Czy jest jakaś może nadprzyrodzona siła, która w Waszych osobach
wynagradza mi zło, które nie omijało mnie w życiu.
Rzeczywiście, że z tym obecnym kalectwem, którego nie spodziewałam się,
ciężko mi i niewygodnie, radzę sobie jak mogę, nawet się nie przyznaję do tego, ale
cóż, trzeba się pogodzić z tym co jest, ale Wy jesteście takim jasnym promieniem,
że potraficie rozświetlić najciemniejsze mroki i z tym mi dobrze i rzeknę Wam po
staropolsku - "Bóg zapłać".
Jestem tak b. uradowana, że powiększa się Nasza Najdroższa - Szczecińska
Rodzina; najpierw była Klarunia i Feluniu, później doszła Misia - następnie Agniesia
a teraz Iwona i z Nią Jacek. Czyż to nie wystarcza - pomimo wszystkiego co smuci,
aby się cieszyć i weselić? Naprawdę jest mi tak dobrze, mając przeświadczenie,
że mam Was - tak bardzo mi Bliskich - Ukochanych.
A teraz do sprawy adapteru. Doprawdy nie róbcie sobie zbytecznych
wydatków - przecież i bez adaptera żyć mogę, jak żyłam dotąd.
Wy mi wystarczycie za wszystko.Całujemy Was mocno i serdecznie tj.
Klarunię, Felunia, Iwonię i Jacka –
babcia i dziadziu
19
Adresat: s. J. Janowicz
Skaryszew,sierpień 1967r.
Śliczna Córo ! ..
Serdecznie dziękuję za list. Nie odpisywałam tak długo, a to w związku z
moim wyjazdem z Tanowa. Wyjechaliśmy ze wszystkim w czerwcu i już drugi
miesiąc jesteśmy w Skaryszewie, tym Skaryszewie o którym zawsze opowiadałam,
gdzie byłam w czasie okupacji. Jest mi o wiele lepiej niż w Tanowie, dużo znajomych z
okresu wojny, są dla mnie b. mili, życzliwi i uczynni. Dobrze mi tu, wygodnie, choć
mam tylko jeden duży pokój z którego wydzieliłam kuchnię i oddzieliłam zasłoną
w kolorze obicia tapczanu i fotelików. Jasno tu widno, słonecznie i zielono. Ale
będziemy tu czasowo, zapisaliśmy się do Spółdzielni na dwa pokoje z kuchnią w
Radomiu, pewnie do dwu lat dostaniemy. ...Myślę, że wiesz, że p. Kazia umarła
bo Felek wysyłał telegramy do naszych dzieci i nie wiem czy Ty byłaś na jej
pogrzebie, bo mnie już nie było, nie mogłabym być na jej pogrzebie, wolę ją
zachować w pamięci żywą. ...Pisałaś mi, że macie psa, prawda - to duża
przyjemność mieć takie mądre i wierne stworzenie w domu, które myśli i spojrzenia
nasze rozumie. A naszego Ciapka już nie ma, pokaleczył się bardzo miał prawie brzuch
rozerwany, mąż go zawiózł do lekarza i lekarz go uśpił, przeżyliśmy to okropnie, teraz
już nie chcę brać psa i później tak strasznie przeżywać, a kota zabraliśmy z sobą, z
początku strasznie dziczył, a teraz już się zaklimatyzował, w dzień śpi na szafie a w
nocy gania po terenie.
***
20
Adresat:_Henryk_Wieczorek_:
(Henryk Wieczorek mieszkał w tym okresie w Tanowie. W latach 1956÷1958 uczył się w
niższym seminarium.
Księdzem jednak nie został. Zrobił maturę i w latach 60-tych ukończył 3-letnią szkołę dla
działaczy kulturalnych w Poznaniu.
Dwukrotnie żonaty.
Obecnie jest krawcem - szyje spodnie.)
Skaryszew, dn. 13.IX.1967r.
Miły Panie Henryku !
Przykro mi i wstydzę się, że tak długo nie odpisywałam Panu na Jego piękny
list. Doprawdy nie wiem na czym te dni schodzą.
Od czasu, do czasu wyjeżdżamy, przed każdym wyjazdem solennie
przyrzekam sobie napisać do Pana i znów nie wychodzi.
Przeszkadzają wycieczki, karty i telewizor, a proszę nie kłaść tego na karb
niewdzięczności z mojej strony, po prostu lenistwo powstałe z wiekiem.
Byłam w Warszawie, tam było liczne towarzystwo, następnie Tarnobrzeg,
nie licząc Radomia i pobliskich okolic.
W poniedziałek wróciłam od rodziny, wtorek sprzątałam a dziś zabrałam się
do pisania listów, a przede wszystkim do Pana. Zaczęłam przepisywać te moje
dawne rymy częstochowskie, które obiecałam Panu wysłać, ale jeszcze nie gotowe,
więc jeszcze Pan poczeka na nie trochę i proszę się nie gniewać.
Choć ja nie pisałam do Pana, ale myślę, że Pan nie będzie wzorował się na
mnie i odpisze mi zaraz. Ciekawa jestem co Pan teraz robi, co myśli, jak zdrowie i
stosunki, czy pisze Pan i co?
Czy Pan spotyka nasze dzieci z D.Dz, oczywiście te starsze, które są już
samodzielne.
Pewnie bratu powiększyła się już rodzina - o syna czy córkę, proszę mi
napisać. Pisał nam pan Paź, że pani Irena przy nadziei, zresztą widziałam to sama przed
wyjazdem i jak się wobec tego faktu znalazła Ala ?
Żałuję, że ja nie umiem pisać tak pięknie jak Pan, ach o tym nie ma co teraz
nawet i myśleć; biorąc pod uwagę Pana talent i wiek i możliwości. raduje mnie to, że
Pan żyje w tym okresie, kiedy wszystko dostępne jest dla ludzi talentu. Oby Bóg
dopomógł Panu w każdym Jego przedsięwzięciu i zaprowadził na wyżyny sławy.
Życzliwa Eleonora.
P.s.
Pozdrawiam Rodziców i Rodzeństwo.
21
***
Adresat:_Henryk_Wieczorek_:
przed 14 października 1967r.?
Miły Panie Henryku !
Pięknie dziękuję za list i za taką ocenę, na którą absolutnie nie
zasługuję.
Nie będę pisała tym razem dużo, gdyż mam czas ograniczony. A dlaczego,
to napiszę innym razem, jak będę miała tę sprawę już za sobą.
A teraz zwracam się do Pana z prośbą o wyświadczenie mi przysługi.
Chciałabym wiedzieć jaki będzie przebieg Dnia Nauczyciela w Szczecinie i w
Tanowie, gdzie i jakie będą organizowane imprezy i komu będą przyznane
odznaczenia.
O tym wszystkim będą pisali w gazetach. Więc prosiłabym Pana o
przysłanie mi wycinków z gazet o tych uroczystościach. Proszę się nie dziwić, że
mnie to interesuje, przecież tam żyłam ładne kilka lat. Będę bardzo wdzięczna.
Pozostaję z dużą życzliwością i przyjaźnią.
Eleonora
P.s.
Ukłony Rodzicom - oczekuję utworów.
22
***
Adresat: S. J. Janowicz
Skaryszew,grudzień,1967r,
Córuś Kochana !
"Taką jesteś wspaniałą i dobrą dziewczynką, tak często do mnie piszesz i
tyle mi (udzielasz) przekazujesz wiadomości, a ja tak się zaniedbałam ostatnio, w
korespondencji.
Za to dziś siedzę od rana i uzupełniam zaległości, napisałam już 9 listów, a
jeszcze czeka 5 i to nie wszystko. W tych dniach był u mnie Felek, ale był tylko 3 dni,
taka byłam zaskoczona tym, bo wcale się go nie spodziewałam, nic nie pisał, że
przyjedzie, przywiózł kartki od p. Niusi i drobiazg od Klary, ale tak mi było miło, że
pamiętają, to najważniejsze. I ten Feluś, taki przywiązany, a to mniej się spotyka u
mężczyzn, jak i teraz, tyle kilometrów i w zimie, przyjechał - tak nam było miło,
narozmawialiśmy się, nawspominali wszystkie dzieci, dziewczynki i chłopców i
dawne lata w D.Dz.
Trudno mi uwierzyć, że on tu był, bo to tak daleko, tak jak wtedy, kiedy Wy
byliście w N. Warpnie..."
23
***
Adresat:_Henryk_Wieczorek_:
Skaryszew, pocz. stycznia 1968 ?
Miły Panie Henryku !
Wczoraj robiłam porządek z korespondencją jaka zebrała się od czasu
przyjazdu do Skaryszewa, czyli dołączałam listy do poprzednich, które należą do
mojego archiwum i między nimi znalazłam dwa listy od Pana nie rozpieczętowane z
września, z tego okresu kiedy byłam w Tarnobrzegu, mąż je nie rozpieczętował i
zapomniał powiedzieć mi o tym. Panie Henryku, nie będę się starała odpowiedzieć na
nie tak jakby należało.
Są już schowane razem z poprzednimi, a nie mam sił, aby je wyjąć,
przeczytać jeszcze raz i dopiero odpisywać. Czytałam każdy 2 razy zanim złożyłam
je do teczki, więc odpiszę na podstawie tego co mi zostało w pamięci, (obecnie już
zawodnej).
Otóż najpierw to co najważniejsze dla Pana i dla mnie, to uznanie jakie Pan
teraz zdobywa. Cieszę się niezmiernie z otrzymania nagród, ale proszę mi napisać
jakie to są nagrody, a także cieszę się, że Pan pracuje z dużym powodzeniem w
dziedzinie kultury. Myślę, że Panu to daje duże zadowolenie.
Wiersze są piękne, najbardziej ten nawiązujący do stanu fizycznego. Może
źle się wyrażam, ale sądzę, że Pan wie o czym myślę. Wie Pan że moje życie od
urodzenia do 16 lat było nieprzerwaną, uciążliwą chorobą, ja też z zazdrością i łzami
w oczach patrzyłam na koleżanki, które mogły chodzić bez pończoch, a ja zawsze w
pończochach zimą i latem, aż przyszedł jeden taki dzień, że wszystko minęło, jakby
cud się stał, pomogła jedna kąpiel z nasion siana.
I dla Pana przyjdzie taki dzień, proszę wierzyć i b. pragnąć, bo kto czegoś
bardzo pragnie, to musi się spełnić, tak mówią mędrcy i że każdy człowiek ma jeden
dzień w swoim życiu taki jakiego pragnie, jeden dzień najwyższego szczęścia.
Niech Pana nigdy nie opuszcza "nadzieja i wiara".
Pisze mi Pan o swoim dzienniku, proszę go nie przysyłać, to jest zbyt cenne
aby powierzać poczcie. Jeśli będę żyła to z początkiem lata na pewno przyjedziemy na
kilka dni do Szczecina to go przeczytam.
Teraz kilka słów na temat "Pani" o której mi Pan wspominał. Pisze Pan "żeby ona nie wiem co robiła to i tak nie dorówna Pani" otóż "Pochlebco" to całkiem
odwrotnie, właśnie to ja jej nie dorównam, ani wykształceniem, ani obyciem, aby
pewnością siebie, która ją cechuje, ona może być pewna siebie, ma po temu warunki
fizyczne i umysłowe. O jakże mi daleko do niej.
24
Cieszę się, że uczy się Pan języków. Francuskiego zazdroszczę Panu, a
co do rosyjskiego, podpisując się zrobił Pan błąd pisze się tak: "Henryk Veczorek" a
właściwie po rosyjsku to tak Xenpyk Beczopek, ale mniejsza z tym to jest język b. łatwy
i szybko go Pan opanuje, francuski też nie jest b. trudny, natomiast trudny jest
niemiecki. Jeśli Pan przerobił ten mój "rymoskład" to proszę mi go przysłać,
wyobrażam sobie jaki on będzie spod pióra Pana.
O tych bandytach polskich pisał mi też pan Paź, ciekawam kiedy będzie ich
sprawa i co za to dostaną, pewnie mi Pan napisze. O sobie nie mam co pisać, jestem
teraz do niczego, choruję cały grudzień i do niczego nie mam ochoty, objadam się
lekami, aż w głowie wszystko się kręci, szumi, huczy i młotami wali.
Dziękuję za piękne karty i życzenia. Ja choć życzeń świątecznych nie
wysłałam to Pan wie, że i tak Mu zawsze życzę sławy, sukcesów, radości i pełnego
szczęścia. Panie Henryku, ponieważ ze względu na stan zdrowia nie wychodzę na
świat, więc proszę przyjąć tymczasem zadatek upominku imieninowego aż do mojego
wyzdrowienia i proszę się nie gniewać.
Proszę mi napisać o sobie dużo i dokładnie, gdzie Pan pracuje, jak
pracuje,
jakie tematy Pan przygotowuje na prelekcje, o czym mówicie na
zebraniach poetów i literatów, jak oceniają Pana twórczość, jakie stanowisko jest Pana
w PAX-ie i po co jeździ Pan tak często do Warszawy, bardzo proszę pisać mi o tym.
Każdy list Pana jest dla mnie przeżyciem duchowym i ucztą duchową.
Łączę wyrazy uznania i podzięki –
Eleonora
***
25
Adresat:_Henryk_Wieczorek_:
Skaryszew, marzec 1968r.?
(po imieninach, które wypadały 21 lutego)
Panie Henryku !..
Kiedyś wieczorem, w niezmąconej niczym ciszy, wzięłam teczkę z Pana
wierszami; czytałam i płakałam, szczególnie wzruszyły mnie dwa, chciałam podać w
liście ich tytuły, ale zapomniałam, wyjęłam
znów teczkę, przeglądałam, ale
pośpiesznie i nie znalazłam, a skoro nie zabiorę się do napisania listu teraz, to znów
się odwlecze, a naprawdę przykro mi, że tak dawno nie pisałam. Trochę czasu
zabrało mi bazgranie, ale jeśli coś z tego będzie to Pana powiadomię. Wspomniał Pan o
moich imieninach, tak rzeczywiście trochę było mi przykro, że Pan zapomniał, a
przecież karteczka i wierszyk i to co ja tak bardzo lubię nie sprawia Panu wiele
kłopotu, ale trudno, czasem "zanik pamięci" wypadnie w najmniej nieodpowiedniej
chwili i musimy się z tym pogodzić. Teraz proszę o sąd i radę, posyłam swoje "rymy"
czy jest tam jakiś sens i co należałoby zmienić, jeśli to Panu nie sprawi trudności i nie
zajmie wiele czasu.
Pisał mi Pan o śmierci córeczki brata, proszę mi opisać obszerniej, wyobrażam
sobie jak ciężko to przeżyli i Pan też pewnie, on tak kocha swoje wnuki, a także co
było powodem, czy Zasadziński popełnił błąd, czy zlekceważył, czy też jedno i
drugie, za takie sprawy lekarze powinni odpowiadać, bo to często się zdarza. A jak
Pana zdrowie, wspomniał Pan w jednym z listów, że powtórzył się stan zapalny i to
wpłynęło też ujemnie na Pana stan duchowy.
Czy Bóg wszechmocny nie mógłby odjąć niepotrzebne cierpienia jednostkom
dobrym i wartościowym ?
Panie Henryku, może ja bluźnię, sama nie wiem co myśleć o tym i boję się,
że wątpię we wszechmoc Boga i trudno pogodzić mi się z Jego wolą, jeśli to naprawdę
jest taka Jego wola.
Tak mi nieraz brak Pana, żeby pomówić, podzielić się sprawami ducha,
tak jak i teraz w Warszawie, studenci, literaci.
Czy w Szczecinie był spokój?
Pan pewnie wie o tym.
Może w klice recenzentów też się coś zmieni, jak Pan myśli?
Tak dawno nie miałam od Pana żadnego wiersza, może by Pan przysłał mi
coś z ostatnich utworów, nie dużo choć dwa.
Nie wiem czy wypisałam już wszystko co chciałam, może jeszcze coś
zapomniałam...
Czy Pan nie ma jakiegoś kontaktu z Żydowcami, a konkretnie z fabryką, nic
od dłuższego czasu nie wiem o Joli, a tak chciałabym coś o niej usłyszeć, to taki
nieszczęśliwy człowiek przez swoją chorobę, gdyby Pan miał okazję, prosiłabym
bardzo.
Serdecznie pozdrawiam Eleonora
26
Adresat:_Henryk_Wieczorek_:
Skaryszew, niedziela 1968r. ?
Miły Henryku !
Propozycję zawartą w ostatnim fragmencie listu przyjmuję z dużą
przyjemnością, ale jak to będzie przy spotkaniu osobistym, nie jestem pewna, braknie
mi śmiałości. Ale pisząc, pominę oficjalne "Panie".
Czytając listy Twoje, widzę dużą zmianę, proszę się nie obrazić, tak w
budowaniu zdań jak i samych wyrazach, cieszy mnie to ogromnie, gdyż jestem Ci
zawsze i będę zawsze życzliwa.
Ja natomiast zatracam się trochę, brak mi kogoś właściwego ale myślę, że
jak będę już w Radomiu, to jakoś kulturalniej będę czas wypełniała.
Nie wiem dlaczego, ale coś z naszymi listami nie wychodzi, to Twój do
mnie nie trafia i na odwrót mój do Ciebie.
Ostatnio pisałam dłuższy list (do Ciebie) i nic o nim nie wspominasz, więc nie
wiem czy takowy otrzymałeś?
Odpowiem na trzy wersje wiersza, które wysłałeś, więc z tych trzech
wzięłam te strofy, które podobały mi się najbardziej, siostra jest wszystkimi
zachwycona i wzruszona, jeśli za nie – nie dziękowałam to robię to teraz, pięknie i
serdecznie.
Czy egzaminy, do których się przygotowujesz to są już maturalne, czy
jeszcze nie?
Czy brat z żoną wrócili do jakiej - takiej równowagi, po śmierci córeczki,
pewnie i Dziadkowie to przeżywali.
Wybacz, że tak czesto wracam do tego tematu, ale nad tym nie mogę przejść
tak łatwo do porządku dziennego.
Pewnie dobrze się czujesz w tego rodzaju pracy jaka przypadła Ci w
udziale, dzięki oczywiście talentowi jakim Cię Bóg obdarzył. czy w tym roku
wybierzesz się gdzieś nad morze, aby skorzystać z morskich kąpieli, radzę przekonać
się.
Teraz załączam prośbę. Bądź tak dobry, poświęć kilka chwil dla mnie i napisz
króciutki, najkrótszy wierszyk i prześlij.
Temat: "Wojsko Polskie". Wiem, że to zrobisz. Nie myśl, że ten list odpisuję
zaraz, aby prędzej otrzymać to "coś".
W środę wróciłam z Tarnobrzega, czwartek przegadałyśmy z siostrą, w
piątek chorowaliśmy oboje z mężem, a dziś niedziela, więc piszę listy, a będzie ich
siedem, bo jutro jedziemy na cmentarz i w dzień powszedni nie lubię listów pisać.
Pozdrawiam Cię z dużą życzliwością tak naprawdę od serca Eleonora.
27
Adresat:_Henryk_Wieczorek_:
Skaryszew, 1968 ?
Miły Heniu !...
Wiem, że nie będziesz miał do mnie żalu, ani nie potępisz mnie oto, że
nie pisałam, gdyż wiesz na pewno, że skoro nie pisałam to musiałam mieć powody.
Jest to oczywiście wyłącznie tylko moja wina, pewnie ją naprawię i wtedy Ci
napiszę dlaczego nie pisałam. Ale to wcale nie było i nie powinno być powodem
żebyś Ty nie pisał do mnie. Ale na razie na tym koniec, aż do poprawki.
Teraz śpieszę donieść Ci jak ogromnie cieszę się z Twoich sukcesów i że
wreszcie zaczęli poznawać się na Tobie, ale cóż, w liście tak niewiele można wyrazić
tego co by się chciało, co innego gdybyśmy mogli usiąść przy kawie jak w Tanowie ech przyjemne to były czasy, zostały tylko wspomnienia.
A wierz mi Heniu, że jest mi Ciebie ogromnie brak, przecież z nikim innym
nie nastąpi taka wymiana myśli, odczuć wzniosłych, omawiania wspólnych dla nas
tematów itp. tak jak pisałam w uczniowskim wierszyku:
Tęsknoty co wiedzie w nieznane
Powierzyć dziś nie mam komu.
Ześlij mi Ty ! Nieodgadniony !
Anioła mego domu.
Niech on mnie prowadzi drogą
Światłości, gdzie rwie się serce.
Nie nęcą mnie zamki z bursztynu,
Ni z złotogłowiu kobierce.
Ty jeden rozumiesz mnie przecie
Wiesz jakąś duszą obdarował ciało.
Lecz po to ażeby nieznane
Jej skarbów źródło wyschnąć miało ?
Ześlij mi Boże chociażby przed zgonem
"Człowieka" co tajnię odgadnąłby ducha.
By wiedział, że żyłam , nie jak inni żyją,
Że nie gościła w sercu pustka głucha.
6.IV.1919r.
Śmieszny to wierszyk, młodziutkiej uczennicy, ale ile razy przypomnę go
sobie, zawsze kojarzę go z Tobą i Ty wiesz o tym.
Wierszyk bezwartościowy, ale zawierał wtedy moją myśl. Może pan go
przerobi. Ten "Człowiek" to Pan...
Dziękuję za wiersz, jest piękny, ale nie rozumiem dlaczego nazywasz go
dywagacją, co w nim jest z dywagacji?
Wytłumacz mi w następnym liście.
28
Żałuję, że nie znam utworów Z. Szukaja, napisz mi też coś o nim.
I teraz wielka prośba, czy mógłbyś przysłać mi do przeczytania sztukę przez
Ciebie napisaną "Spotkanie w Weimarze", tak chciałabym bardzo ją przeczytać.
Przyślij mi jak możesz kilka Twoich utworów, będę b. wdzięczna.
Może kiedyś spotkamy się i wtedy powiesz mi dużo o sobie. Teraz już
kończę, życzę z całej duszy tego co jest Twoim najgorętszym pragnieniem.
Zawsze jednaka Eleonora.
P.s.
Jak się kiedyś spotkamy powiem Ci co myślę o Tobie i jakie odniosłam wrażenie po
przeczytaniu ostatniego Twojego listu i wiersza. Teraz nadmienię tylko, że same plusy.
***
Adresat:_Henryk_Wieczorek_:
Skaryszew (przed marcem)
Miły Henryku !
Nie będę się tłumaczyła dlaczego tak długo milczałam.
Wiele się na to składało: choroba - chandra itp. Wiem, że mnie źle nie
osądzisz. Najserdeczniej, najpiękniej dziękuję Ci za piękne dary. Ten przed imieninowy
- imieninowy i na D.K.
Henryku - Ty przechodzisz samego siebie. Ty jesteś
genialny. Przecież - zamknąć - ująć całe istnienie człowieka dwoma kartami - i tak
dosłownie, to cud - to potrafi dokonać ktoś o wielkim geniuszu. jestem dumna, napawa
mnie radością, że znam Cię, że mogę znajomym tu pokazać
Twoje utwory, Twoje grafiki i chwalić się tym.
No cóż, te kilka słów, które kreślę do Ciebie i choćbym wypisała dziesiątki
kart, nie zdoła to wszystko wyrazić tego co Ci się należy.
Życzę Ci z całego serca aby Ci co "sądy" wydają o niepowtarzalnych
talentach zobaczyli Cię takim, jaki jesteś.
Nie wiem Henryku, czy piszę logicznie, tak się po trosze zatracam, ale piszę
to co myślę o Tobie.
W następnym liście wrócę jeszcze do tego tematu.
Najserdeczniej życzliwa
Eleonora
P.s.
Teraz nie wyjeżdżam do Radomia, ale jak się ociepli, wpadnę do Cepelii i kupię dla Ciebie
jakiś miły drobiazg.
29
Adresat:_Henryk_Wieczorek_:
Skaryszew (przed czerwcem)
Miły Henryku !
Strasznie się cieszę, że należysz do Kl. Lit.
Na pewno tam będziesz miał możliwości do startu, oby tak było.
Jeśli możesz to przyślij mi wiersz Berenta, znałam go, ale nie wiedziałam, że
poezja nie była mu obca.
Ciekawam jakiego trzymał się tematu.
Prosisz o moje wiersze, doprawdy, wstydzę się - tak są prymitywne i
nieznaczące, że po przeczytaniu ich teraz nie wiem czy będę miała odwagę je
przesłać.
Ale kiedy chcesz tak koniecznie to wyślę Ci kilka może w następnym już
miesiącu, muszę je przepisać, a tak trudno zabrać mi się do tego.
Wiesz Henryku, nie poznaję Cię - czytając twoje listy, znajduję w nich
tyle pięknych i dojrzałych zdań, że po prostu uwierzyć mi trudno, że to pisze ten sam
Henryk, którego poznałam w Tanowie.
Wybieramy się do Szczecina w czerwcu, to się "nagadamy" do woli i o
wszystkim.
Co do mnie - to cóż, starzeję się, myśl tępieje i pamięć nie dopisuje, a tu i
porozmawiać uczciwie nie ma z kim.
Są tu ludzie dobrzy i życzliwi nam, ale to ludzie prości.
Czekam aż zamieszkam w Radomiu, może coś się zmieni, jakiś odczyt, klub,
spotkanie itp. ale nie wiem kiedy to nastąpi.
Do zobaczenia Henryku, spełnienia pragnień, pozdrowienia dla Rodziców
***
Adresat:_Henryk_Wieczorek_:
Miły Henryku !
W Dniu Imienin życzę z całego serca wszystkiego dobra, jakim Bóg
obdarowuje człowieka.
Eleonora z mężem
P.s.
Niech spod Twego pióra płynie czar i piękno poezji.
Dziękuję za list, czekam na wiersze.
Strasznie Ci współczuję, że cierpisz tak bardzo.
Czy próbowałeś morskich kąpieli, pewnie nie, a lekarze zalecają.
Życzę zdrowia. Pozdrowienia dla rodziców. Później napiszę więcej.
Eleonora
30
Adresat:_Henryk_Wieczorek_:
Miły Henryku !
Dziękuję za stałą pamięć.
Postaram się pisać częściej, jeśli Cię to raduje.
Napisz mi jak wypadł Twój "wieczór" literacki, b. mnie to interesuje, gdyż
wiesz jak dobrze Ci życzę i pragnę dla Ciebie najwyższej sławy.
Przysłowie mówi, że kto czego pragnie, to się spełni, oby to nastąpiło jak
najprędzej, póki żyję.
Podobno umarła p. Gorczakowa, otrzymałam dotąd krótką notatkę, mam
otrzymać obszerniejszą relację.
Ona była mi życzliwa, śmierć jej była dla mnie nader smutnym przeżyciem.
Przez nią miałam kontakt ze Szczecinem i z wieloma osobami, po których
zachowałam wdzięczną pamięć.
Dziś Jej nie ma, nie bedę więc miala stąd wiadomości.
B. Cię zatem proszę, bądź tak dobry i w okresie "Dnia Nauczyciela" zbierz
mi kilka gazet albo wycinków z nich o przebiegu tego dnia, awansach, wyróżnieniach,
odznaczeniach itp. Byłabym Ci b. wdzięczna.
Do Ciebie zwracam się z tym, bo wiem, że prócz Ciebie nikt mi tego nie zrobi.
Następnym razem napiszę obszerniej, zresztą nie mam wiele do pisania, nie
pracuję, nie udzielam się nigdzie, jakoś nic mi się nie chce, jestem jak konar
oderwany od drzewa, pracuję trochę z harcerstwem, ale to mi jakoś nie daje
zadowolenia, może to starość - chyba tak. Najserdeczniej Cię pozdrawiam - ukłony
Rodzicom.
Czekam na list Eleonora
***
Miły Heniu !
Wybacz, że nie odpisałam na ostatnie listy, ale nie czuję się dobrze
duchowo.
Nie mogę skupić myśli, coś mną targa i tak mi źle.
Nie wiem co pisać i jak pisać, ale Ty, pomimo, że ja milczę napisz do mnie,
Twoje listy, Twoje karty dają mi dużo.
Czy potrzebne Ci jeszcze moje nędzne rymy - to je zacznę pisać, raczej
przepisywać dla Ciebie.
Moja życzliwość i myśli serdeczne są przy Tobie.
Eleonora
P.s. Napisz dużo o sobie, o pracy i sukcesach.
31
List_wierszowany_do_Henryka_Wieczorka
W odpowiedzi
Prawda Henryku, że Bóg Wszechmocny,
Stwarzał najwspanialsze cuda,
Jak: lądy - wody - florę i faunę
A człowiek mu się nie udał.
Czy Bóg nie przewidział, że umysł człowieka
Będzie potęgą co przewyższy bogi ?
Do gwiazd poleci, w głąb ziemi się wedrze
I wszystkie moce świata rzuci pod swe nogi.
Dowiódł, że posiadł siłę równą Bogu
Ujarzmił burze, pioruny, bałwany.
Wszystko co boskie - nie jest mu obce
Wielki, zwycięski - eureki święci gody.
Przez lat niezliczone miliony
W ewolucji zachodziły przemiany,
Lecz nikt - nawet Bóg nie potrafi,
Dokonać w człowieku zmiany.
Przeistoczyć ten jeden organ maleńki,
Co zwie się sercem i jest siedliskiem
Szlachetnych uczuć, wielkiej dobroci,
I równie piastuje instynkty niskie.
Wiem, że bluźnię i heretyzuję
A bunt mój i gniew - w Boga mierzy,
Że zaniedbał "najważniejszego"
Kształtowanie człowieka zostawił zwierzętom.
(według Twojego twierdzenia)
Henryku ! Jak srodze się mylisz.
Przecież zwierzęta wierne, miłe lube,
Gdyby miały moc kształtowania człowieka
Nie kształtowałyby go na swoją zgubę.
(poniższe dwie zwrotki autorka przekreśliła trzema
skośnymi liniami)
Na ostatek dodam od siebie
Choć zaprzeczycie, rzekniecie że się mylę,
Lecz człowiek to najpotworniejsza bestia,
O niepokonanej sile.
32
Ale tak myśleć wolno tylko temu
Komu stargano duszę i życie zgmatwano,
Zabrano wiarę w życzliwość i przyjaźń
Za czułość i dobroć - ciosy darowano.
A już najbardziej nieudanym tworem,
Jest głupie serce moje.
Bo kto je kształtował ?
"Wiara" - "Nadzieja" - "Miłość" - zwodnic troje.
Jakąż - że wartość ma takie serce,
Dla Ciebie wspaniały Henryku.
Niema w nim przecie żad...
(Fragment wiersza w oryginale przekreślony i nie dokończony.)
Toć ono nie ma żadnej wartości,
Jeno usterek i wad bez liku.
Ile śmieszności jest w tym rymiku,
Więc śmiej się, śmiej się Henryku.
Eleonora
P.s.
Wybacz poprawki, ale piszę prawie odręcznie, a na przepisanie nie zdobędę się, bo
spalę i nie wyślę.
33
Adresat: H. Kaczmarczyk
Skaryszew,20.04.68r.
"...Wierz mi, że od dnia wyjazdu tak bardzo chciałam napisać do
Ciebie, ale nie miałam adresu.
Byłam pewna, że mam go w zeszyciku specjalnym na adresy, ale miałam
tylko Twoje nazwisko, a nie miałam zapisanej ulicy i nr.
Tak pięknie z Twojej strony, że napisałeś do mnie. Franiowi nie
odpisywałam dość długo, choć zawsze o tym myślałam, ale pisząc do Ciebie, napiszę
i do niego, a także skreślę do Jurka Antoniuka kilka słów i włożę do koperty
adresowanej do Ciebie, to może będziesz tak uprzejmy i oddasz mu, pewnie się o to
nie obrazisz.
Żałuję bardzo, że Edzia nie zakwalifikowali do wojska, to nie słuszne moim
zdaniem.
Wojsko teraz dużo daje, wyrobienie społeczne, pewność siebie, drugi zawód,
czyli specjalność itp., szkoda, że Edzia to ominie.
Skoro już nawiązaliśmy kontakt, więc zwrócę się do Ciebie z prośbą, abyś
był tak dobry i napisał wiersz nie długi o wojsku.
Mam jeszcze ten, który pisałeś dla Wopistów w dniu ich święta, wykorzystam
go teraz, a chciałabym mieć jeszcze jeden, może z okresu późniejszego, albo
obecnego, czyli teraźniejszego. Chcę to wykorzystać jako dokument, że w pracy z
Wami doceniało się zasługi Wojska Polskiego, tym bardziej, że i Ty jesteś dziś
Żołnierzem Polskim, czy zrobisz to dla mnie?
Bardzo Cię proszę. A prócz tego przyślij mi jeszcze jaki inny wiersz, wiesz
jak to cenię i lubię.
Poezja to piękno, to cud ducha, ja nie potrafię wyrazić czym jest dla mnie
poezja.
Czasem i ja coś napiszę, niewiele i słabo, ale mnie to zawsze porywa. ...
Choć tamte dni minęły, ale tego co mnie z Wami łączy nie zatrze ani czas
ani kilometry przestrzeni, w sercu moim jesteście Wy...
P.S. jak się przedstawia teraz D.Dz.
34
***
Adresat: Henryk Kaczmarczyk
Skaryszew, dn. 24.V.68r.
..."Tak Heniu, tak chciałabym aby taki zjazd odbył się, temu w 67r.
przeszkodził zgon p. Kazi, czemu los tak zrządził, że nie mogło się to stać. 20-lecie
wypada w 1972r.
Jeśli będzie tam p. Smoliński to może coś zrobi, zależeć też będzie od samych
dzieci jeśli będą się tego domagały.
Chciałabym jeszcze dożyć tej chwili, zobaczyć Was wszystkich, pomówić z
Wami.
Nie pytałam Cię Heniu jak pokierowałeś zebraniem po tym pamiętnym dniu
w Policach gdzie na konferencji zarzucono mi religijne wychowanie Was.
Zwołałam wtedy w niedzielę zebranie, powiedziałam Wam o tym i wyszłam a
Ty prowadziłeś dalej. Nie wiem do dziś co wtedy mówiłeś i jak stawiałeś sprawę,
Nie wiem czy to pamiętasz?
Och tyle było wszystkiego w naszym Domu w Tanowie.
Było różnie i dobrze i źle, ale ja pamiętam tylko to co było dobre.
Dużo dzieci pisze do mnie bardzo serdecznie, mam swoje święte
archiwum, gdzie jesteście Wy wszyscy.
Często odczytuję Wasze listy, przeglądam zdjęcia, kartki, pamiątki, wiersze,
wzruszam się do łez i tak mi dobrze wtedy, że życie moje w Szczecinie nie przeszło bez
echa..."
***
Adresat: Henryk Kaczmarczyk
Skaryszew, dn. 19.08.68r.
"....Przypuszczam, że zbierasz materiały do napisania książki o D. Dz. i
pewnie są Ci do tego potrzebne adresy...
Była u mnie teraz Klara.
Przyjechała w sobotę, a odjechała w następnym tygodniu w środę,
ponieważ w Radomiu leży w szpitalu jej starsza siostra, a Klara jadąc z kursu z
Warszawy wstąpiła ją odwiedzić, może i Ciebie będę miała szczęście gościć u
siebie, ale jak już będę miała mieszkanie spółdzielcze.
Obecnie mieszkam u rodziny na razem. Oni dwoje emerytów i my też. {...}
Nie wiem czy pamiętasz Basię Wagner, ona mieszka obok nas, pokazałam jej
Twoje zdjęcie, ona Cię dobrze pamięta i była wzruszona wierszem tak jak i ja. ..."
35
Adresat: Henryk Kaczmarczyk
Skaryszew, dn. 12.10.68r.
"...Proszę Cię Heniu, jeśli Ci nie sprawi trudności przyślij mi czasem coś z
Twoich prac.
Ja listy Twoje - wiersze Twoje często wyjmuję z teczki i odczytuję ze
wzruszeniem, a za każdym razem odkrywam coś nowego, niezauważonego
poprzednio.
Pisałeś, że Franio zamierza przeprowadzić spotkanie dzieci z D.Dz. z Tanowa.
Jak on to zrobi, czy ma lokum i możliwości.
Wiem, że byłoby to składkowe, bo inaczej nie wyobrażam sobie i kogo on
myśli zebrać na to spotkanie, bo chyba nie wszystkich, a pewnie jakąś grupę z jego lat,
jego okresu.
***
Adresat: Henryk Kaczmarczyk
Skaryszew,01.1969r.
Kochany Heniu !
Byłam pewna, że Ty jesteś już "w cywilu" i dziwiłam się, że nie napisałeś do
mnie jak Ci się sprawy ułożyły, a tu w drugi dzień świąt dostaję kartkę z życzeniami
od Ciebie z wojska. Gdybym była wiedziała, że jesteś w wojsku, to byłabym Ci posłała
może nieco lepszą paczuszkę, a tak to wybacz, że wysyłam to co mam pod ręką, ale
nie gniewaj się o to, że inaczej nie mogłam...."
36
***
Adresat: S. J. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Skaryszew, marzec.1969r.
Droga Czesiuniu !
"...Niech Was Bozia błogosławi i każdy Wasz dzień i każdą godzinę niech
opromienia słońce, radość i pogoda, żeby smutek nigdy nie wkraczał na Wasz próg.
...Tak chciałabym być kiedy u Was i nacieszyć się tą pogodną atmosferą,
jaka u Was panuje.
Diękuję także pięknie, za kwiatki, wymalowane przez Ciebie na listach, jakie
mi przysyłasz. Czesiuniu, ja to ogromnie cenię i cenię Twoją romantyczną i artystyczną
duszę, to tak wiele mówi o Tobie, właśnie ten kwiatuszek zasuszony, albo
wymalowany.
Wiesz Czesiu, myślę, że przed śmiercią przekażę Ci całe moje archiwum,
ono przedstawia dla mnie dużą wartość, to całe moje życie duchowe, a
przecież tego nikt prócz Ciebie nie oceni.
D. 21.II.69r. odbył się Wandzi Konti ślub.
{...} Z okazji "Dnia Kobiet" życzę Ci tego wszystkiego, czego najbardziej
pragniesz ..."
Adresat: Czesława Janowicz - Harasimowicz
Skaryszew, 1969r.
NajukochańszaNaśliczniejsza Dziewczynko Moja !...
...Czesiu - tyle słodyczy i wdzięku, jakimi Cię natura obdarzyła, możesz
zniewalać wszystkich, w gronie w których, dobry los zrządził, że się obracasz - żyjesz.
Kiedy dostaję list od Ciebie, czytając go, ogarnia mnie radosne wzruszenie,
rozradowanie, że tyle piękna mieści się w Twej duszy. Czesiu, jaką Ty drogą
pójdziesz żeby nie zmarnować tego daru, tego bogactwa, a rozwinąć je, dać poznać
szerszemu ogółowi, oczarować rzesze. Czesiu - Tyś stworzona do pracy z młodzieżą,
ile Ty jej możesz dać z siebie, czego nauczyć, jak uszlachetnić i uczynić dobrymi.
Wiem, że to byłoby przedsięwzięcie ponad siły, przerastające możliwości, a
przecież trzeba się liczyć ze zdrowiem no i obowiązkami żony ... A gdyby Ci przyszło
się także uczyć i uczyć - nie doprawdy to niemożliwe, ale tak się zapaliłam, może
niepotrzebnie, nie miej mi Czesiu tego za złe. Kiedyś, gdy byłam b. młoda, też ponosiło
mnie w górne sfery, ale warunki... Och te warunki - zawsze te warunki.
37
Adresat: Czesława Janowicz - Harasimowicz
Skaryszew, wakacje/1969r.
...U nas nic nowego, tu nie dzieje się nic ciekawego, trochę pracy z
harcerzami i trochę w Z.B.O.W.i D.
Liczę na to, że jak będziemy w Radomiu, tam się inaczej ułoży życie choć do
Radomia jedzie się tylko 1/2 godziny autobusem ale dla mnie to za daleko. Mnie
podróże zawsze męczą, a w Radomiu definitywnie mamy otrzymać mieszkanie w
przyszłym roku.
Starania idą przez Z.B.O.W. i D. gdyż jest okólnik, że członkom należy
się mieszkanie w pierwszej kolejności ale te sprawy nie należą do łatwych.
Myślę, że jak będziemy mieszkali w Radomiu to pewnie przyjedziecie do
nas, zawadzicie przy okazji o Góry Świętokrzyskie, miejsce mego urodzenia,
Sandomierz i w ogóle ziemię kielecką, słynną z walk partyzanckich. ...
***
Adresat: Czesława Janowicz - Harasimowicz
Skaryszew, wrzesień ?-1969r.
Ukochana Czesiuniu !
Nie wyobrażasz sobie ile sprawiłaś mi uciechy, tą prześliczną kartką z
szarotką, ja tak dawno marzyłam o szarotce i nawet nie spodziewałam się skąd ją
otrzymam, ogromnie się nią raduję.
Chciałam ją oprawić, ale tu u nas są tylko rameczki złote, a ja chcę
srebrne, więc jak będę w Radomiu to sobie zamówię rameczkę.
Jaka ona śliczna, każdego dnia muszę ją wyjąć ostrożnie z koperty i choć
trochę popatrzeć na nią. Z całego serca, najserdeczniej, najpiękniej dziękuję Ci za ten
skarb - gór - polskich gór.
Dziękuję także za karty, listy i kwiatuszki zasuszone, które wysłałaś mi z
wędrówek po Polsce, a także opisy i zdjęcia.
{...} Czesiu Miła, jesteś mi Droga i jakaś Bliska, nie potrafię sobie tego
wytłumaczyć skąd się to bierze, może Ty wiesz ?
38
***
Adresat: Maria Masny
Skaryszew, grudzień,1970r.
Najmilsi i zawsze bardzo Kochani !
Najserdeczniej dziękuję za piękną i bogatą paczkę, b. się ucieszyłam, a także
ze zdjęć i też za nie dziękujemy.
Darujcie, że nie podziękowałam zaraz, ale tak się czuję nieszczególnie, że
nic mi się nie chce, a i ta zmienna aura też niekorzystnie wpływa na zdrowie,
organizm i samopoczucie.
Proszę mi napisać jak się czuje śliczna Agnisia, Pani i Feliks. I bądźcie tak
dobrzy opiszcie mi w przybliżeniu przebieg ruchu w Szczecinie. Podobno oberwał
Walaszek i Dom Partii. Dużo by mówić o tym, ale nie listownie. Czy są widoki na
lepsze, proszę mi napisać coś-nie-coś. No i cóż więcej - nie ma nic specjalnie
pomyślnego - a o jakichś codziennych troskach szkoda biadolić. W wolnej chwili
prosimy bardzo o kilka słów o Waszym życiu, pracy i radościach. Polecamy się pamięci
- całym sercem przywiązani Eleonora i Leszek. Najmocniej całujemy Agnisię, Panią
Misię i Felunia.
***
39
Adresat: Czesia Harasimowicz
Skaryszew, styczeń, 1971r.
Najmilsza Córko Moja ! ...
"Dziękuję Ci za list i za Twoje "Dzień dobry", nie wiem czy wiesz jakie to
dla mnie wzruszające.
Ile jest w Tobie Czesiu ciepła i czegoś takiego czego nie potrafię określić,
tego bogactwa duszy Twojej.
Jak dobrze musi być Tym, którzy obcują z Tobą, komu dane jest żyć
blisko Ciebie.
Ty jesteś jak jaskółeczka, co szczęście przynosi domowi, pod którego
dachem gniazdko uwije.
Słowa te piszę Ci z serca, które odczuwa Twoje piękno
duchowe.
...wszystko co od Ciebie dostaję jest najpiękniejsze, o czym nigdy się nie
zapomni, zresztą ja wszystko przechowuję i cieszę się tym swoim archiwum, o
którym już Ci wspominałam. {...}
P.S. Jeśli mogłabyś to bądź tak dobra i napisz mi choć trochę o tragicznych wypadkach w
Gdańsku. Pewnie tam było strasznie."
***
40
Adresat: S. J. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Skaryszew,1971r.
Drogi moje i Kochane Dzieci ! -
"Najserdeczniej dziękuję Wam za pamięć o mnie, za listy i karty z każdej
Waszej wycieczki i w ogóle.
Tak ogromnie cieszę się, że przyjemnie, uroczo i pożytecznie czas
spędzacie, zwiedzając kraj nasz piękny i urocze jego miejscowości.
Dziękuję za wspaniałego "Bartka", takiej karty jeszcze nie miałam i cieszę
się nią tak jak i szarotką z gór.
Tak mi miło, że zwiedzacie "Świętokrzyskie", to jest miejsce mojego
urodzenia, niedaleko Łysej Góry jest wieś z leśniczówką "Sieradowska Góra, tam się
urodziłam, a w Bodzeńtynie byłam chrzczona a zakonnik ze "Św. Krzyża", tam wtedy
był klasztor, wpisywał mnie w pasek św. Franciszka, kiedy byłam umierająca,
oczywiście kilkutygodniowe maleństwo.
Tych miejsc nie miałam nigdy okazji zwiedzić, ale pamiętam je, bo kiedy
miałam kilka lat, mama ze mną była tam u Cioci.
Te cudowne, tajemnicze wąwozy, jary, na ich zboczach kobierce sasanek,
przylaszczek, zawilcy, na brzegu puszczy łany różowo-białych stokrotek, krzaki Rokity
"diabła" wedle wierzeń ludu tamtejszego, wieczorne opowiadania o powstańcach,
walkach i grobach zagubionych w puszczy - wiele - tak wiele tego wszystkiego i
wszystko tkwi w mojej pamięci, jakby to było wczoraj, a przecież to tyle lat, od
urodzenia mojego 70, a kiedy byłam ostatni raz 64 - ale tego nie da się opisać w skrócie.
U nas w tę niedzielę była wielka uroczystość, wręczenie sztandaru od
społeczeństwa Skaryszewa i okolic dla koła ZBOWiD.
Braliśmy z mężem w tym czynny udział.
Dostałam goździki, czytałam rezolucję no i byłam w prezydium, co mnie
zawsze krępuje, ale co było dla nas najmilsze, to to, że kiedy wyczytano nasze
nazwiska do wbicia gwoździ w drzewce sztandaru młodzież zgrupowana po prawej
stronie podwyższenia, bo to odbywało się w parku, gdzie jest podium i zaplecze,
przygotowane do wszystkich uroczystości, więc właśnie wtedy owa młodzież z ZMW
i Hufca Starszoharcerzy wznieśli okrzyk "niech żyją" i mocne oklaski, nikomu nie
sprawili takiej owacji, nawet władzom powiatowym i miejscowym, a także
przedstawicielowi z Warszawy, tylko jedynie nam, należymy do Komitetu opieki nad
harcerzami, ja nie wiele działam, tylko przy imprezach artystycznych, ale mąż jest
wice przewodniczącym i dużo załatwia, za siebie i za przewodniczącego, bo
przewodniczącym jest lekarz i nigdy nie ma czasu.
Może Czesiuniu za dużo napisałam tylko o naszych sprawach, ale to tak
miło podzielić się z Tymi, których się kocha i wie, że Oni są życzliwi. {...}
P.S.
Czy przywiozłaś z Gór Świętokrzyskich choćby źdźbło trawki ? "
41
Adresat: Teresa Wołczyńska
Skaryszew, 1971r.
Droga Moja Córeczko !...
Nie gniewaj się, że tak długo nie odpisywałam na Twój list, ale tak się
składało niepomyślnie, niedomagania moje, to znów męża, to znów trochę pracy
społecznej, ostatnio uroczystość wręczenia sztandaru dla Koła Z.B.o W. i D. były
przy tym miłe przeżycia, owacje itp. ale o tym za trudno opisać.
Dziękuję Ci serdecznie za zdjęcie Twoje i Dzieci, ślicznie tam wyglądacie, Ty
tak słodka i miła Mamusia i Dzieci wdzięczne jak aniołeczki, córeczka jak motylek i
Areczek jak wiosenny kwiatuszek.
Tak się Cieszę, że mam takie piękne i słodkie wnuczęta, ale czy taka niedobra
babka warta takich wnucząt. Ale co ja poradzę, tak mi trudno dać w jakiś sposób
dowód, jak b. Was kocham. takie mam to życie nie uregulowane.
Trzy razy przeprowadzka i czeka jeszcze jedna, może już w tym roku
dostaniemy to upragnione mieszkanie spółdzielcze, może wtedy zaczęłoby się żyć jakoś
normalnie.
Wspomniałaś Tereniu, że rozbiłaś wóz, co to było takiego, ale wielkie
szczęście od Boga, że Tobie się nic nie stało, uważaj Kochana na siebie, żeby Ci się
co złego nie stało, niech Cię Bozia ma w opiece i czuwa nad Tobą, Droga Ty Moja.
W wolnej chwili napisz kilka słów, o sobie, Mężu, Dzieciach, w ogóle o
wszystkim.
Ostatnio zdrowie nam nie dopisuje, zwyczajnie jak to w tym wieku, raz ja
choruję, raz maż, dobrze że choć nie oboje razem...Serdecznie i mocno całuję Cię
Córeczko i Twoją Kochaną Rodzinę tj. Męża, mojego Zięcia i moje Wnuki.
babka
42
RADOM (1971 - 1975)
43
Adresat: Czesia Harasimowicz
Radom, 13.03.71r.
"...Teraz mieszkamy już w Radomiu, otrzymaliśmy pokój z wnęką i
przyległości, na II p.
Jesteśmy zadowoleni, jest w zupełności
wystarczające, pomieszczenia
sympatyczne, przytulne, położenie ładne, przestrzeni i powietrza dużo wokół domu,
3 sklepy na dole, byle zdrowie i spokój na świecie.
{...} Niedawno był u mnie Alpiński z synkiem, a teraz wybiera się przyjechać
jego żona z córeczką, czeka tylko na list ode mnie.
Nie wiem czy będę miała szczęście gościć Ciebie, lub Was u mnie, tak bardzo
chciałabym.
{...} W przyszłym roku przypada 20-lecie D.Dz. w Tanowie, ciekawa
jestem czy oni będą obchodzili tę rocznicę.
Pan Smoliński był 3 lata kierownikiem, przeszedł w 70r. na emeryturę i
przestał pracować, po nim objęła kierownictwo p. Dzióbek, nazw. panieńskie,
małżeńskie zapomniałam, była wychowawczynią w D.Dz. w Tanowie chyba 5 lat,
tyle co wiem, tak nie mogę się wybrać do Tanowa, choć wiele osób nas tam zaprasza,
ale myślę, że z Radomia będzie mi łatwiej. ...czekam na wiadomości z Gdańska
{...} Do widzenia Moja Córeczko!"
***
Adresat: Czesia Harasimowicz
Radom, dn. 20.12.71
Najmilsza - Kochana Czesiu !
"...U mnie nie było wesoło, całe lato ciężko chorowałam na serce i
cierpiałam ogromnie (niedotlenienie), jak się położyłam 1-go sierpnia - to wstałam
dopiero na cztery dni przed świętami, bo chciałam jechać na cmentarz. Felek Masny
przyjechał właśnie na święta i tak się go trzymałam pod rękę, bo inaczej o swojej mocy
iść nie mogłam.
Tak mnie ta choroba wyczerpała i zrujnowała, że dotąd nie mogę przyjść
do siebie i nie wiem czy kiedy dojdę do zdrowia, a przy tym i wiek robi swoje.
W tym roku, w lipcu byłą u mnie żona Alpińskiego Stasia z dwojgiem
dzieci, ale tylko 3 dni, Klara też dzień no i w listopadzie także 3 dni Felek, bardzo
im byłam wdzięczna za pamięć. {...}
Wiesia Wardak wyszła za mąż, mieszka w Policach. {...}
Przy opłatku wspomnij o mnie, bo ja też zawsze Was wszystkich
serdecznie wspominam i te czasy, kiedy byliście życiem moim i moją radością. {...}"
44
Adresat: S. J. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn. 21.12.71r.
Najmilsza Córeczko Moja
"{...} Smuci mnie, że warunki mieszkaniowe nie układają Ci się tak
pomyślnie jak dawniej, a tu trzeba czekać aż 5 lat, Boże jak to długo, a przecież
niekiedy i jeden dzień trudno wytrzymać i ciężko.
Dziwne, że ludzie boją się psa i nie wyrażają zgody. To takie miłe stworzenie
i my zabralibyśmy naszego ciapka, gdyby żył, ale kota zabraliśmy z sobą, w lecie
był u siostry na Idalinie, bo ona ma swój domek, ale w październiku zabraliśmy go,
ma już przeszło 18 lat, ale tak się jeszcze czuje, nieraz szaleje po domu, ale nie
dajemy go na Idalin bo zabiliby go na skórkę, bo tak tam amatorzy skórek robią, a ona
ma ją b. ładną. {...}
Wanda Konti wyszła za mąż ma synka i wyjechała z mężem do NRF.
Stasia też mężatka, a Krysia jest nauczycielką i ma narzeczonego też
nauczyciela.
Myślałam, że będziecie z sobą korespondować, przynajmniej Wy wszyscy, z
tego najściślejszego kółka, a tu jak widzę nic z tego.
W przyszłym roku wypada 20-lecie D.Dz. w Tanowie, ciekawam czy urządzą
zjazd. {...}"
***
Adresat: Henryk Kaczmarczyk
Radom, 25.02.72r.
{...} "Prosisz abym przyjęła do naszej wielkiej rodziny Twoją Małżonkę czyż może być inaczej?
Przecież już tak było, jest i będzie, że mąż każdej z dziewczynek jest zięciem
naszym, a żona chłopca - córką.
Choć nie wszystkie nasze dzieci tworzą spójnie rodzinną, ale to pewne grono
ściśle jest związane uczuciowo i tworzy właściwie rodzinę i tak już pewnie będzie do
końca.
Nawet Renia i Edzia choć są w NRF 17 lat ale zawsze pamiętają, piszą i
utrzymują łączność i tak serdecznie i ciepło wspominają swój pobyt w Tanowie.
Wspominasz także o zjeździe w tym roku , tak to już 20 lat będzie w
pierwszych dniach września, ale nie wiem czy nowa kierowniczka zajmie się tym.
Ja myślę, że zależy dużo od dopingu dzieci. A byłoby to takie miłe.
Dzieci już na stanowiskach. Mężatki, żonaci, a wielu już z własnymi dzićmi.
Chciałabym aby to doszło do skutku. {...}
45
Prosisz o zdjęcia. Mam tu komplecik z "Legend o Polsce" i chciałabym go
mieć. Było wiele innych, ale zostały w albumach w D.Dz. Może spodziewałeś się
wiele innych, ale ja mam tylko te, i te posyłam, więc jeśli z nich chcesz mieć odbitki,
to je zrób, a później mi odeślesz, to jest 7 małych i tę maleńką na której jest Twoja
główka.
***
Adresat: S. J. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn. 25.02.72r.
"{...} Dziwne, że ludzie boją się psa i odmawiają Wam przyjęcia na
mieszkanie sublokatorskie, a możeby gdzieś choć trochę za miastem, szkoda,
przecież pies to przyjaciel i takie miłe stworzenie. I my mieliśmy psa, który nie był
zawadą, a tylko umilał życie. {...}
Że też tak strasznie długo musicie czekać na mieszkanie. Wyobrażam sobie
jak będziecie się czuli, kiedy znajdziecie się we własnym pomieszczeniu jak to się
mówi, na jednej desce, ale samym.
Pamiętasz pewnie Henia Kaczmarczyka, ożenił się niedawno, skończył
liceum zaocznie i chce studiować dalej. Renia z Edzią z NRF też piszą. Renia pracuje,
Edzia nie - mają po dwie córki..."
***
Adresat: Maria Masny
Radom 1972r.
{...} Czy Pani nie wie co dzieje się z Klarą - dawno nie pisała i nie wiem co z
nią jest {...}
***
46
Adresat: Henryk Kaczmarczyk
Radom, 05.1972r.
"...Pragnęłabym aby nasze dzieci, jakiekolwiek zajmowaliby stanowiska,
byli ludźmi prawymi, zasługującymi na szacunek i uznanie, aby cenili swoją godność,
osobistą, nie kompromitowali się. ...Jest mi ogromnie miło, że nie kryjesz się z tym,
że chowałeś się choć częściowo w D. Dziecka i wyrosłeś na człowieka na obywatela
naszej Ojczyzny w pełni wartościowego i w pełni przydatnego. Ogromnie się tym
cieszę i dumna jestem z Ciebie. ...Proszę Cię Heniu podziel się ze mną zawsze co
spostrzeżesz lub czego się dowiesz o naszych dziewczynkach i chłopcach, czy to
będzie dobre czy złe, będę się wraz z Tobą cieszyła i smuciła. Mam nadzieję, że się
zrozumiemy..."
***
Adresat: Czesława Janowicz - Harasimowicz
Radom, dn. 02.06.72r.
{...} U nas ja zwykle, trochę się kwęka, jak to w tym wieku. Z mieszkania
jesteśmy zadowoleni choć prawdę mówiąc wolałabym okna mieć na ulicę, ale nie
zawsze może być tak jakby się chciało.
Nie pamiętam czy pisałam Ci, że Wanda Konti jest już w N.R.F.
Pisze do nas pan Paź, nadal mieszka w Tanowie z córką Ireną i jej rodziną,
dobrze się jeszcze czuje, dobrze mu się powodzi dzięki spadkowi po bracie z
Ameryki.
Co miesiąc dostaje ładną sumę dolarów.
Pan Biało jest od nas niedaleko, koło Sandomierza, czasem mąż go spotyka
w Radomiu, zaprasza nas do siebie, ale jakoś nie możemy się wybrać, jak do
Szczecina i Tanowa.
W ubiegłym roku całe lato przechorowałam, co zajęło czas i
spowodowało koszta, w tym roku przygotowujemy grobowiec, też ładny koszt,
jeśli w przyszłym roku nic nowego, a niespodziewanego nie wypadnie i
będziemy żyli, to może wypuścimy się na wędrówkę, czego bardzo pragnę. To
byłoby wszystko co chciałam Ci napisać, tak nie mam teraz talentu i nastroju do
pisania listów: piszę b. nerwowo....
***
47
Adresat: Maria i Feliks Masny
Radom-1972r.
Kochani !
Tak b. cieszymy się, że macie 5 pokoi i że jesteście zadowoleni z rozkładu i
wygód, tak bardzo pragnęlibyśmy zobaczyć wasz obecny apartament i spędzić z
Wami z kilka dni. Ale niestety w tym roku musimy sobie tej przyjemności odmówić.
W następnym roku t.j. 73-m to już napewno, oby tylko Bozia dała zdrowie.
Już od tego miesiąca będziemy liczyli miesiące i tygodnie do wyjazdu do Was.
Będę się modliła żeby nam nic nie przeszkodziło i żeby się spełnił ten
upragniony wyjazd do Was.
Wyobrażam sobie Was w nowym bloku, każde ma swój pokój, a pewnie
najpiękniejszy przypadł "Skowronkowi".
Pewnie sama go sobie urządza i cieszy się, przeznacza kąciki dla lalek i
zwierzątek, tak chciałabym jak najprędzej zobaczyć to na własne oczy. A Pani i Feluś
macie dużo krzątaniny i zachodu.
Wyobrażam sobie jak u Was teraz pięknie.
Ciekawam tylko w której to dzielnicy, a apartament, jak sądzę z adresu, mieści
się na parterze. Czy punkt dobry i czy są blisko sklepy?
A teraz poproszę Panią, aby była tak dobra i napisała mi przy okazji jaki
tytuł czy miano obecnie Felusia z racji Jego funkcji, jaką pełni w zakładzie
komputerów, b. Panią oto proszę bo Felusia dawno proszę, zwrócę się do niego o
cokolwiek - oczywiście jeśli to jest związane z wzięciem pióra do ręki, przepraszam
za sarkazm, ale to nie dosłownie.
Czy Pani nie wie co dzieje się z Klarą - dawno nie pisała i nie wiem co z nią
jest. Wanda prosiła o adres Państwa, czy mogę jej posłać? na koniec, bezwstydnie
znów proszę o receptę na znane proszki i witaminę C. bardzo przepraszam za
nadużywanie Pani dobroci.
Najserdeczniejsze pozdrowienia mocne ucałowanie dla Skowronka –
Eleonora i Leszek
***
48
Adresat: Henryk Kaczmarczyk
Radom 1972-74 r.
"...Wiele czasu upłynęło od czasu kiedy otrzymałama Twój list i dotąd
nie odpisałam ale nie myśl sobie czasem, że zapomniałam.
"{...} Najpierw wspomnę o Krysi i Stasi Konti, więc dowiedziałam się,
że Krysia ma męża i żyje przykładnie, Stasia też i że teraz przerabia zaocznie Lic.
Ogóln.
Wiele z naszych dziewczynek i chłopców idą po właściwej drodze i służą
naszej Ojczyźnie jak potrafią. {...}
Nigdy o Tobie nie zapomnę, jak nie zapomnę o Was wszystkich z którymi
żyłam tyle lat. {...}
Jak otrzymasz mój list napisz mi, nie zwlekaj; napisz dużo o sobie, Twojej
miłej Tereni o Waszym zdrowiu,
pracy, powodzeniu, o Szczecinie, naszym
kochanym Szczecinie.
Tak chciałabym go znów zobaczyć i podziwiać.
W Tanowie w D.Dz. dużo zaszło różnych spraw niemiłych, pisał mi o tym
pan Paź.
Tak żałuję, że się tak stało, ale cóż - kiedy są osoby, które zamiast o innych,
zwłaszcza o dzieciach, myślą o sobie.
Tak wybieram się co rok do Was, do Szczecina i zawsze coś staje na
przeszkodzie..."
***
49
Adresat: S. J. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.14.01.73
Najlepsza Córko Moja !
Serdecznie dziękuję za wspaniałą paczkę, tak się cieszyłam nią jak dziecko, a
najbardziej - najbardziej dedykacją, napisem na obrazku a i sam obrazek taki
śliczny i rameczka taka wdzięczna, to wszystko świadczy o wysokim poczuciu
artyzmu i piękna Twojej nieocenionej duszy.
Czesiu - po kim Ty odziedziczyłaś te walory? To też wcale się nie dziwię,
że tak bardzo kochacie się z Mężem.
Przecież jesteście tak dobrani duchowo.
I tu spełniło się podanie, czy wierzenie, które mówi: że Bóg tworząc świat i
ludzi tworzył mężczyznę i kobietę w postaci jednej kuli, później ją przecinał i rzucał w
przestwór.
Te dwie połówki kul wirujące w przestworzu dobierały się, zdarzało się, że
te właściwe połowy spotykały się raz na miliony lat i wtedy małżeństwo było dobrane i
szczęśliwe, tak się stało właśnie z Wami, a inne połowy nie spotkają się z sobą nigdy i
dlatego jest tyle małżeństw niedobranych.
A zatem jesteście wybrankami Boga i życie Wam upływa w radości i weselu.
Czesiu Kochana paczkę dostałam w chwili wyjazdu do Tarnobrzega do rodziny.
{...}
Chciałam stamtąd zaraz napisać, ale podróż mnie zmęczyła i znów serce
odmówiło posłuszeństwa. Chorowałam całe święta, aż mi było nieprzyjemnie.
Wróciliśmy w czwartek, choć zamierzaliśmy po Nowym Roku i dalej choruję,
najmniejszy żywszy ruch, powoduje atak b. bolesny.
Chciałabym zrewanżować się choć w części za Twoje dobre serduszko, tylko,
że ja już nie potrafię tego zrobić tak, tak przepięknie jak Ty to zrobiłaś.
Tylko niech się trochę uspokoi to nieznośne serce moje. {...}
Zaledwie skończyłam pisanie do Ciebie Najmilsza, chciałam jeszcze
dołączyć kartkę noworoczną z życzeniami i znów atak - leżałam niezdolna o niczym
myśleć.
W Nowy Rok miałam 2 silne ataki, męczyłam się do 4-tej nad ranem, nie
chciałam pogotowia, bo wiem, że lekarze złoszczą się, jadąc w święta do chorych {...}
Nie zapominaj o mnie, a Bóg Ci wynagrodzi.
***
50
Adresat: Maria i Feliks Masny
Radom, 2.II.73r.
Kochani
Bardzo serdecznie dziękuję za pamięć i życzenia imieninowe.
U nas jest nie najlepiej.
Żona po tak ciężkiej chorobie serca trochę przyszła do siebie a teraz nowa
choroba.
W dniu 29 stycznia dostała zapalenia płuc, gorączka do do 39 stopni.
Naturalnie pogotowie i inni lekarze.
Otrzymuje od wtorku 120000 jednostek penicyliny codziennie oprócz innych
lekarstw jak proszki, syropy itp.
Obecnie gorączka spadła do normalnego stanu, ból w piersiach trochę ustąpił,
tylko jeszcze kaszle choć nie tak jak przedtem.
Najgorsze jest to, że nie może jeść żadnych słodyczy, kompotów itd.
Wczoraj jeszcze lekarz przepisał kilkanaście zastrzyków streptomycyny i
jeden decybiline.
Ja również czuję się mocno zamęczony. mam trochę gorączki. Biorę
makrocyklinę i inne świństwa, nawet Eli nie mówię, że mam trochę gorączki ale to
pomału przechodzi.
Na razie kończę tę bazgraninę, bo naprawdę pisać jakoś nie mogę.
Z tą marną pogodą też Kochani uważajcie na siebie, by się nie zaziębić. Jak
to dzisiaj nie można nic naprzód zaplanować tak jak u nas.
Myśleliśmy na tydzień lub 2 wyjechać a tu wypadło co innego.
Zasyłamy serdeczne życzenia i ucałowania –
E. I. Lechowiczowie
P.s.
Uprzejmie proszę o odpisanie kilku słów, za kilka dni napiszę
jak się Ela czuje, a może już sama co napisze.
***
51
Adresat: Teresa i Henryk Kaczmarczyk
Radom, luty-1973r.
Kochane Dzieci !
Serdecznie dziękuję za list i cudowne wiadomości.
Strasznie się cieszę, że spodziewacie się dzieciątka, tego najjaśniejszego
promyka jaki rozświetli Wasze gniazdko.
Oby Bóg Wam pomagał we wszystkim. Cieszę się strasznie, że znów mi
przybędzie wnuczka lub wnuczek.
Wiem, że nie pogniewacie się na mnie, że tak długo nie odpisywałam,
ale ciężko chorowałam na zapalenie płuc.
Już miesiąc a ja jeszcze nie opuszczam łóżka. Wczoraj trochę wstałam,
gdyż przyszło kilka znajomych pań złożyć mi życzenia imieninowe.
Mąż robił kawę, bo mnie ręce drżały z osłabienia.
Ale mniejsza o mnie, ja już przeżyłam szmat życia, a jakie to było życie dziecięce lata niewola carska.
Kiedy zaczynałam wyrastać w podlotka - I wojna światowa, czasy bardzo
ciężkie, nauka w bardzo ciężkich warunkach, wprost nie do uwierzenia.
Okres międzywojenny też nie był łaskawy, następnie okupacja hitlerowska o
której wiecie sami.
Okres powojenny równie ciężki.
Dopiero czas i praca w Tanowie spełniła do pewnego stopnia moje pragnienia.
Miałam Was i tak dobrze było mi z Wami, a najbardziej zachowałam w
sercu rok 1955, kiedy prawie cały rok byłam z Wami sama.
Jaki oddany miałam samorząd dziecięcy, ale o tym można by pisać tomy.
Teraz żyję tym przeglądam Wasze zdjęcia, wiersze, listy i różne zapiski. Mam
tego całe archiwum.
Więc ja życie mam już za sobą.
Cieszę się, że Wy żyjecie w lepszych czasach. Życie Wasze układa się
inaczej niż tych z tamtych lat.
Wiem, że ta okrutna wojna także zostawiła ślad na życiu Waszych rodziców
a częściowo i pośrednio na Waszym, ale Wasze potomstwo będzie żyło już w dobrych
warunkach i z tego b. się cieszę. ..."
***
52
Adresat: Czesława Janowicz - Harasimowicz
Radom, dn. 12.03.73r.
Najwspanialsza - Najmilsza
Córko moja –
Z całego serca dziękuję za cudowny list od Ciebie.
Ile w nim piękna, ile ciepła, słodyczy i dobroci i jak jak bardzo się cieszę że
że jesteś tak bardzo kochana przez męża i Jego Rodzinę...
U nas Droga moja też nie było wesoło, jak zachorowałam przy końcu
stycznia, to dotąd nie mogę przyjść do siebie i okropnie się męczę, miałam silne,
obustronne zapalenie płuc, myślałam że koniec, zdawało się, że płuca pękają, byłam
pod opieką lekarza z punktu , który przychodził do domu i lekarz ze ZBOWiD, ale jak
mi dał końskie dawki zastrzyków, (pielęgniarka też robiła je w domu) to mi zatruły
organizm i męczę się dalej.
Nie wiem jak będzie dalej, 6 tygodni leżałam, nie opuszczając łóżka, teraz
zaczęłam wstawać, ale jeszcze się kładę kilka razy dziennie, przy najmniejszej
czynności, zdaje mi się, że mi cała głowa i wszystkie kości pękają, cała pociecha, że
mąż mnie troskliwie pielęgnuje i nie pozwala nic robić.
Mam moc leków, ale nie mogę nic przyjmować z powodu tych nieznośnych
mdłości na skutek zatrucia, ale może to powoli przejdzie. ...bieliznę pościelową i
inne duże sztuki daję do pralni, piorą b. ładnie i b. tanio, tak że nie warto męczyć się w
domu.
Teraz co do ciasta - to zapytaj się w cukierni, gdzie kupujesz ciasta, czy oni
pieką sękacz (dawniej nazywał się bankuch). Ty go nie znasz pewnie, ale Wasza
Mamusia na pewno zna. To jest ciasto mniej - więcej jak biszkoptowe, albo omletowe,
w postaci stożka z sękami a w środku przechodzą słoje, powstałe w czasie
pieczenia. To jest ciasto b. dobre; specjalnie wielkanocne.
Przez cały czas jak jestem tu, to tylko raz dostałam. U nas go nie pieką, bo
nie mają specjalnego drzewa, ale w tym roku przywiezie mi siostrzenica z
Warszawy. Ciekawa jestem czy go dostaniesz...
***
Adresat: Henryk Kaczmarczyk
Radom 1973r.
"... Naszymi dziećmi, naszymi chłopcami w D.Dz. byli Józio i Stasio,
chłopcy b. mili i lubiani, ... Cieszę się, że tak dbasz o dobre imię "naszego Domu" w
Tanowie. Napisz co z Edziem jak on się miewa. Co do zdjęć to je zatrzymaj nie rób
odbitek i nie odsyłaj mi, tylko napisz jakie to są zdjęcia."
53
Adresat: S. J. Janowicz - Czesława Harasimowicz
Radom, dn. 1.09.73r.
Córko Miła -
"...U mnie w lipcu byli kilka dni Klara i Felek, wspomnieniom nie
było końca, mówiliśmy o wszystkim, o wszystkich i o każdym z osobna, chwaliłam się
Tobą, Twoją o mnie pamięcią i tym obrazkiem od Ciebie co na ścianie wisi na
najwidoczniejszym miejscu...i te kwiatuszki też na karcie z Gór Świętokrzyskich, a są
mi też drogie i miłe, bo to moje miejsce urodzenia. ...Jakie zbiory w ogródku, jakie
miałaś w nim kwiaty, bo ja mam tylko skrzynkę na balkonie, rosły w niej begonie,
petunie, bławatki same skądś się wzięły i wyrosły ładnie 4 krzewinki, bardzo mnie
ucieszyły, bo to kwiat łąkowy, wiosną były niezapominajki, mój ulubiony kwiat,
stokrotki i bratki i dotąd kwitną petunie i takie aramantowe kwiatki, ale nie znam
ich nazwy. W ubiegłym tygodniu przypadkiem spotkałam 2 moje siostry stryjeczne, z
którymi nie miałam kontaktu dziesiątki lat, obie już wdowy, są b. miłe i b.
cieszyłyśmy się z tego odnalezienia się, teraz będziemy się częściej widywały.
Byliśmy już z mężem u Stasi, była też Marysia, to są ich imiona, przybiegła córka
Stasi z kwiatkami aby nas poznać w sobotę one przyjdą do nas. Naprawdę jest mi b.
miło, przez wiele lat chowałyśmy się razem, gdyż mieszkałyśmy w jednym domu.
Wybacz, że tyle piszę Ci o sobie ..."
***
54
List do Henryka Wieczorka
Radom grudzień 1972 r.
Heniu !
Zdziwiłam się ogromnie, otrzymując list od Ciebie, tylko dziwię się
dlaczego nie napiszesz mi jaki był powód tak długiej przerwy, a zresztą może i nie
warto o tym wspominać, bo przecież ostatni list Twój nosi datę 29 lipca 70 rok. Może
miałeś poważne powody - niechaj i tak będzie.
Myślałam jednak, że na nasze złote gody tj. na dzień 17.10.70r. dostanę od
Ciebie kartkę wykonaną grafiką, piękną tak jak wszystkie dotąd otrzymane od Ciebie
w związku z listem od Ciebie i chcąc się upewnić kiedy nadszedł od Ciebie ostatni list,
a że wszystko mam w jednej teczce, więc obejrzałam Twoje grafiki, i patrząc na
potężne drzewo, które powinno stać, i koroną sięgać nieba, przedstawia widok tak
żałosny, złamane powalone na ziemię, nie wiedzieć jaką siłą, jaką mocą pokonane uległo - jak moje życie. Obejrzałam i inne, drżałam ze wzruszenia, że tak trafnie wzięte
są z mego życia i to mnie nastroiło inaczej i dlatego piszę inaczej niż zamierzałam.
Więcej na ten temat pisać nie będę czekam aż dostanę od Ciebie następny
obiecany list.
W Radomiu mieszkamy od lutego b.r. Odwiedziła mnie w tym roku Klara
- w lipcu i Felek w listopadzie.
Lato miałam smutne, bo najpiękniejsze miesiące VIII-IX-X ciężko
przechorowałam.
Dziękuję za opłatek - dzielę wzajem naszym z Tobą i Rodziną.
Życzliwa Eleonora i Leszek
55
Adresat: Czesława Janowicz - Harasimowicz
Radom, dn. 27.11.73r.
Miła moja Córeczko -
Tak b. dawno nie miałam od Ciebie żadnej wiadomości ani wdzięcznego
"Dzień dobry" wciąż myślę o Tobie i czekam na list co dnia, a tu wciąż cisza i nic.
Mam nadzieję, że nic poważnego nie zdarzyło się co byłoby powodem do tak
długiej przerwy...
Nie będę pisała dużo, bo naprawdę nie wiem co sądzić i myśleć o tym,
że tak mnie zapomniałaś, tak mi przykro Czesiuniu, ale może to moja wina...
***
Adresat: Maria i Feliks Masny
Radom, styczeń 1974r
Najdrożsi i Najbliżsi -
Przykro nam, że nie wyszło tak jak zaplanowaliśmy. Tak się to pokręciło, że
trudno było na coś się zdecydować.
Uważaliśmy, że nie wypadało nic innego jak zostać w domu. Widocznie tak
musiało być - może jakieś nieznane nam moce kierują nami i nie ma rady aby to
zmienić, niechaj to będzie policzone na karb mojego przesądu.
Myślę, że nie będziemy nad tym debatowali i cieszyli się nadzieją na
odwiedziny przy innej okazji i w innym terminie. Mamy nadzieję, że kiedyś się to
przecież ziści.
Teraz - w tym Nowym Roku 1974 - życzymy Wam z całej duszy 365 dni (bo
chyba tyle jest w roku) jasnych, słonecznych i zawsze radosnych bez najmniejszego
cienia chmórki, czy smutku i dużo, dużo zdrowia.
Spóźniony Mikołaj przesyła dla Pani Misi pantofelki i przeprasza, że
lepszych nie dostał a Feluniowi pisak - może go zachęci do napisania choć jednego
słówka, ale też elegantszego nie znalazł w radomiu.
To już wszystko, bądźmy jak zawsze ci sami.
El. Lechowicz
***
56
Adresat: Henryk Kaczmarczyk
Radom,1974r.
"{...} Dziś znów przeczytałam Twój list i na nowo odkrywam w nim
wartości może poprzednio przeoczone.
Listy Twoje są piękne, bogate w głębię uczuć. Czuję ile Ty możesz dać z
siebie tym z którymi los Cię związał. Heniu - ja nie potrafię wyrazić tego co chcę, ale
Ty sobie odpowiesz na wszystko co chciałabym Ci przekazać.
{...} Wiesz, że ci, którzy nie są obdarzeni talentem, jaki ich wynosi ponad
przeciętność, nie zdolni są dać z siebie tyle tkliwości i takiego miłowania swoich
najbliższych, jak zdolni są do tego wybrańcy bogów.
Piszę tak jak myślę.
{...} Pisz do mnie o wszystkich Waszych sprawach, radosnych - pomyślnych,
jaki smutnych i trudnych (oby takich nie było nigdy). Wszystko co Was dotyczy nigdy
nie będzie dla mnie nudne.
Przeżyłam z Wami piękny okres życia. Wzięłam z Was dla siebie tak wiele
dobrego, mam tyle wzruszających wspomnień, dziś żyję nimi i dobrze mi z tym mam swój świat duchowy dostępny tylko dla niewielu wybranych.
Duszę i serce wypełnia mi coś, czego ani nazwać ani określić nie potrafię, a
wszystko to Wam zawdzięczam, może będę nudna rozwodząc się nad tym, więc
kończę. Cieszę się Waszym szczęściem. ..."
***
57
Adresat: Czesława Janowicz - Harasimowicz
Radom, dn. 8.01.74r.
Córko - Najlepsza, Najukochańsza -
Dziwisz się pewnie, że tak długo nie piszę.
{...} Na pewno nasuwa Ci się myśl o niewdzięczności.
Wysłuchaj więc proszę. Tego dnia, kiedy przyszła paczka od Ciebie, nas już
nie było, gdyż rano wyjechaliśmy do siostry do Tarnobrzegu. {...}
Wróciliśmy dopiero 4-go i w piątek rano i zaraz może za pół godziny
przyjechał Stasiek Alpiński z synkiem 7 letnim Piotrem, byli 3 dni, odjechali
wieczorem.
Podarunkiem Twoim Czesiuniu byłam zachwycona i strasznie uradowana,
słodycze przepyszne, zwłaszcza pomadki miętowe, rameczki cudowne, zaraz wyjęłam
kartki, te od Ciebie z szarotkami, oprawiłam i zawiesiłam na ścianie i cieszę wzrok ich
widokiem, bo mam taką ściankę, która oddziela moją wnękę od pokoju i na tej
ściance wisi śliczna mata wietnamska, kolory b. pastelowe, długości 1.30 m szerok.
40 centymetrów.
Kiedyś dostałam ją od Klary, na niej kratka z żelaznych prętów, na niej, na
haczykach wazonik z kwiatkiem "szczęścia" we flakoniku w kształcie pnia drzewa
bukiet wrzosu u samej góry starej roboty maleńka kapliczka z Matką Boską Bolesną
(główka) pod nią wiszący lichtarz ze świecą, lichtarz z brązu ręcznej roboty i na bokach
z jednej strony szarotka i kalendarz, z drugiej strony druga szarotka i ten obrazek z
kwiatuszkami, który dostałam od Ciebie na ubiegłoroczną gwiazdkę.
Pod tym wszystkim szafeczka z żywym kwiatem, a właściwie liśćmi kaktusa i
tę ściankę ogromnie lubię. Ślicznie
zdobią
ją te obrazki z zasuszonych,
najśliczniejszych kwiatów w takich właśnie ramkach, jakie są dla nich
najodpowiedniejsze. Ale pomimo ogromnej radości z podarunku a jeszcze bardziej,
że pamiętasz i dajesz tego takie dowody - jestem zażenowana i zawstydzona.
Myślałam, że skoro nie postarałam się zrewanżować się czymś dla Ciebie więc w tym
roku nie spodziewałam się takiej bogatej paczki.
Reprodukcje znanych malarzy także są wspaniałe, cały prawie wieczór
przeglądałam je i później jeszcze kilka wieczorów i nie jeden jeszcze raz będę je
przeglądała.
Ty wiesz Czesiu czym mnie najbardziej uradujesz. Jeszcze przechowuję kartki
od Ciebie z zasuszonymi kwiatuszkami z Gór Świętokrzyskich, szczególnie mi miłe, bo
z miejsca mojego urodzenia...
***
58
Adresat: S. J. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn. 28.02.74r.
Najmilsza córko -
Pięknie dziękuję za powitanie i list. Cieszę się jak dostaję wiadomości od
Ciebie. Tak wszystko obrazowo przedstawiasz, że zdaje mi się jakbym tam wśród
Was była. Pytasz o dzieci tj. o dziewczynki i chłopców z którymi utrzymuję kontakt.
Najbardziej to z rodziną Felka, Klarą, Pawełka, Alpińskich, Teresą Wołczyńską,
Wiesią Wardak, Wandą Conti, Krysią Pasternak. Jak byłam w Tanowie to Basia
Necław przyjeżdżała do mnie, a jak wyjechałam, kontakt się zerwał, ale to nie znaczy,
żebyśmy były źle z sobą - no i z niektórymi, które były już po Tobie.
Basia Wegner, nie wiem czy ją pamiętasz jest w Radomiu, odwiedza mnie, a
tak, w każdym roku ktoś przyjeżdża.
Poślę Ci adresy, Klary i Reni, Renia miała zmieniać mieszkanie, ale napisz
zaraz, jeśli chcesz, to na pewno dojdzie.{...}
Jak do nich napiszesz to bądź tak dobra i daj mi znać czy listy Twoje
doszły i czy dostałaś odpowiedź. Wiem, że one b. się ucieszą.
Jak Klara jest u mnie, Felek, czy ktokolwiek inny, tak dużo wspominamy
przeżyć i faktów z Domu Dz., że końca nie ma..."
***
59
Adresat: Feliks i Maria Masny
Drodzy nam i bardzo Kochani -
Zabrałam się w końcu do napisania do Was, ale tak mi trudno, tak mi ten
wzrok utrudnia pisanie i wszystko, tak się przed oczyma dwoi, troi, migoce i ucieka,
piszę prawie na pamięć.
Wczoraj byłam u okulisty stwierdziła na lewym oku b. zaawansowaną
kataraktę i jak dojrzeje musi być operacja, nie da się już nic zrobić, ale kiedy to
nastąpi nie wiem.
Następną wizytę mam wyznaczoną na koniec listopada, natomiast prawe oko
zaatakowane niewiele i to się leczy.
Czytać nie mogę, okulary nic nie dają, z trudem rozwiązuję krzyżówki, dzięki
Twojej Felku - lupie, to moja jedyna rozrywka, no i telewizor i adapter, ale jakoś się
tym nie zamartwiam i nie żalę, piszę do Was tylko dlatego, aby się podzielić z tym jak
z Najbliższymi...
Moja Najmilsza Agnesiu
przepraszam, że nie odpisałam zaraz i nie podziękowałam za śliczną kartkę
z kolonii, czynię to teraz i mocno ją całuję.
Proszę mi napisać co u Was, jak zdrowie i w ogóle wszystkie sprawy, czy
działka obrodziła, czy owoców dużo, ten rok był taki nie sprzyjający.
Pani Marii polecam się łaskawej pamięci z prośbą o receptę na proszki.
Nasza doktor ZBOWiD-owska umarła w ubiegłym miesiącu, przeżyła 77 lat, była
w czterech obozach. Dotąd nie mamy innego.
Czasem Leszka zmuszę do pójścia do przychodni, bo ja tam chyba nigdy nie
pójdę.
Tyle byłoby o nas, nie ciekawe to, ale cóż można się więcej spodziewać.
Darujcie więc i bądźcie wyrozumiali dla nas - staruszków. Serdeczne ucałowania
Eleonora i Leszek.
***
60
Adresat: Feliks Masny
Drogi Feluniu -
tak b. jesteśmy Ci wdzięczni za szybkie przysłanie recepty, ale może miałeś z
tym jakiś kłopot, zwłaszcza, że masz tyle zajęć - praca - nauka - altanki i może
jeszcze inne. Bardzo Ci dziękujemy. myśleliśmy, że sprawisz nam radość swoim
przybyciem, ale gdyby miała ucierpieć przez to rodzina, która napewno jest Ci
najbliższa niż wszystko inne, to trudno trzeba się z losem pogodzić. Może los łaskawy
zrządzi, że znów się jakoś zobaczymy. Cieszę się, że wybrałeś się do swoich Pań,
wyobrażam sobie jak one się ucieszą no i TY też. Ja tę samą receptę wysłałam też do
Misi, bo od Misi i Agnesi dostaliśmy dziś kartkę razem z Twoim listem i też im
odpisuję. Piszą, że dobrze się czują, tylko smutno im bez Ciebie. Na tę receptę od
Ciebie Leszek zaraz jutro wybierze lek z apteki, a tę czerwoną wysyłam do Misi i tę
na proszki. Ten lek w płynie na reumatyzm jest dość drogi i buteleczka nieduża,
więc musimy używać, czyli stosować go oszczędnie, a Leszkowi nie chce się
raniutko wstawać do przychodni, więc Wam sprawiamy tyle kłopotu i nadużywamy
tyle dobroci. Zdjecia z Komunii Św. Agnesi dostałam - są b. ładne. Bądź tak dobry i
napisz kilka słów po powrocie z kolonii i napisz jak tam było i ile było uciechy.
Życzymy Ci największych sukcesów życiowych, zadowolenia duchowego,
osiągnięć w nauce i dobrego zdrowia babcia z dziadziem.
Mocno całujemy Cię Kochany nasz Feluniu.
***
Adresat: Czesława Janowicz - Harasimowicz
Radom, dn. 09.07.74r.
Córko -
Pociecho moja i Dumo moja. Nie pogniewaj się na mnie, że tak długo nie
pisałam, ale chorowałam i dotąd nie mogę przyjść do siebie a w dodatku zaczynają się
tarapaty ze wzrokiem.
Zaczynam słabo widzieć, byłam u okulisty, orzekł, że to zaćma i musi być
operacja. Żona Felka Masnego pisała mi, że jeśli nadejdzie pora operacji to mi załatwi
klinikę w Szczecinie, strasznie się tego boję, muszę zaczerpnąć rady u innego
lekarza.{...}
W ostatnim liście posłałam Ci niektóre adresy naszych dziewczynek, czy
pisałaś do której, jeśli tak to mi napisz.{...}
Pytałaś kiedyś czy mam mieszkanie słoneczne, więc tak, okna tj. jedno duże
drugie małe i drzwi od balkonu wychodzą na wschód i tak, że cała prawie ściana z
okien, widoku i słońca jest b. dużo, ale i tak serce mi dokucza. W oknach mam
kwiaty doniczkowe, na balkonie skrzynkę z kwiatami. Zawsze lubiłam zieleń i kwiaty
na placu przed domem też są trawniki i kwiaty, porządkują co roku, jest czysto,
wygodnie i przyjemnie, teraz postawili nawet kiosk z lodami, jak ciepłe dni, to co
dzień na deser są lody. Co prawda to już nie to co było w Tanowie, tam było tak
cudownie, tylko te komary dokuczały. Ale cóż nie można mieć wszystkiego
...
61
Adresat: Czesława Janowicz - Harasimowicz
Radom, dn. 04.09.74r.
Droga Moja-
nie wiem czy miło Ci jest jeśli piszę - Córko - ale tak mnie martwi i nie
umiem sobie uzmysłowić tego, dlaczego od miesięcy nie mam od Ciebie żadnej
wiadomości. Co się stało - co zaszło takiego.
Milczenie Twoje jest dla mnie straszną udręką. Byłaś mi i jesteś tak bliska i
taka moja. A tyle czasu nie wiem nic o Tobie.{...}
Daruj, że tak piszę niezdarnie, ale mam obecnie poważne kłopoty ze
wzrokiem.
W końcu lipca była u mnie Klara, dałam jej adres do Ciebie, gdyż mówiła,
że bywa w Gdańsku to odwiedzi - nie wiem więc czy będziesz z tego zadowolona czy
nie.
Czy pisałaś do dziewczynek do których posłałam Ci adresy tj. do Basi Necław
i Reni {...}
***
Adresat: Klara Fijałkowska i Feliks Masny
Radom, dn.10.12.74r.
Kochani Moi - Klaruniu i Feluniu -
"...Serdecznie dziękuję za zajęcie się moją niedolą. Jestem tym ogromnie
wzruszona, Waszą dobrocią, to świadczy o wielkości Waszych dusz i serc - dziś nie ma
takich jednostek.
Wy jesteście wyjątkami, oby tylko los wynagrodził Was za to - ale tak się
zdarza, że szlachetne dusze więcej cierpią niż przeciętne, to pewnie dlatego, że są
bardziej wrażliwe, ale dosyć patosu, teraz realia.
Cieszymy się ogromnie na myśl o Waszym przyjeździe, ale Dzieci Kochane,
czy Was nie przeraża podróż w okresie Świąt – przecież to makabra, boję się oWas, że
się strasznie przemęczycie, a w dodatku możecie być niezadowoleni i w ogóle
rozczarowani - bo cóż ja mogę zrobić, żeby Wam było dobrze i miło, przecież to
nie to, jak bylibyście w rodzinie.{...}
Co do mojej sprawy z oczami to pewnie będę czekała tak długo - jak tylko
się da, muszę przede wszystkim przygotować się psychicznie - nastawić odpowiednio przeraża mnie nie tyle sam zabieg - co te badania - czy wyniki o których wspominałaś,
przecież to nie żadna choroba wewnętrzna, muszę się dobrze przed tym poinformować
jak z tym jest. Ale tym czasem mniejsza o to - zaczekamy, omówimy jeszcze jeśli
przyjedziecie.
Czy w Szczecinie jest papryka świeża, nie w konserwie czerwona podłużna,
albo zielona pomidorowa są b. dobre. W Radomiu pokazały się raz i dotąd nie ma, a
tak je lubię ... nie wiem czy w całej Polsce, ale u nas dużo rzeczy brak, w Warszawie
też, nie wiem czemu to tak..."
62
Adresat: Maria Masny
grudzień-1974r.
Kochani -
Serdecznie dziękuję za list - ale prawdę mówiąc to pisze tylko Pani Maria a Feliks nigdy ani słówka.
U nas nic nowego, zdrowie jak w tym wieku, tylko gorsza sprawa z oczami.
Dlatego zwracam się do Was o pomoc, zwłaszcza do pani Marii, mam
nadzieję, że Pani ma znajomości z lekarzami i byłoby mi raźniej i odważniej poddać
się zabiegowi tam gdzie mam bliskie sobie osoby.
Jeśli sprawiłoby to Pani trudności, lub jakieś kłopoty to proszę nie zabiegać o
to, będę czekała tak długo, aż katarakta dojrzeje i zrobią operację, tu w Radomiu.
Ja i tak się okropnie boję i będę się starała odwlec tę sprawę tak długo, jak
tylko się da. Cieszę się, że Agniesia tak pięknie się rozwija i dobrze uczy, to prawdziwa
pociecha dla Rodziców.
Niedługo już święta - jak zamierzacie spędzić je - w domu czy gdzieś w
gościnie - oby tylko dopisała pogoda.
Do listu dołączam kartkę lekarza okulisty z określeniem stanu czy stopnia
dojrzałości - albo niedojrzałości katarakty. Tak mnie to gnębi i męczy, że też na stare
lata i to jeszcze musiało się zdarzyć.
Przepraszam, że nudzę tak tylko o tej swojej chorobie, ale już więcej nie będę,
chciałam tylko opisać stan faktyczny.
Proszę b. o kilka słów o sobie Rodzinie - domu - pracy itp. radościach i
kłopotach, bo one pewnie wszędzie są. Przesyłamy serdeczne ucałowanie dla Agniesi,
Pani i Feliksa.
E. Lechowicz
***
63
Adresat: Czesława Janowicz - Harasimowicz
Radom, dn. 16.12.74r.
Nie pisałam tak długo, aby nie przysparzać Ci kłopotu i pracy z
odpisywaniem listów. {...}
Bardzo jestem Ci wdzięczna. Często spoglądam na szarotkę od Ciebie i
myślę o Tobie; a tym samym o wszystkim tym, co się z Tobą wiąże.
U nas nie wesoło, wyobraź sobie, że do wszystkich nie domagań mojego
wieku, doszło może jedno z najgorszych.
Od kilku miesięcy mam już dość daleko posuniętą kataraktę, na lewym oku
więcej, na prawym mniej; w domu daję sobie jeszcze jako tako radę, na ulicy
pomaga mi Leszek.
Czeka mnie operacja, trochę się boję. Feliksa żona załatwiła mi miejsce w
klinice w Szczecinie.
Klara chciała po nas przyjechać i pomóc w drodze, ale nie pozwoliłabym
sobie, żeby się na to zgodzić.
Klara pracuje i to dość dużo, byłoby to dla niej za dużą męką, dwie noce
jechać tu i z powrotem a w poniedziałek do pracy.
Niemniej wdzięczna jestem jej i Felkowi za chęć udzielenia mi pomocy i
raczej niech to odbędzie się w Radomiu, ale muszę czekać, aż katarakta dojrzeje - bo w
Radomiu wcześniej nie robią, a w Szczecinie są specjaliści, którzy usuną ją wcześniej,
trudno więc, będę czekała, to byłoby tyle, teraz chodzę na badania co dwa miesiące prywatnie i biorę leki, może się to przecierpi i znów będzie dobrze. {...}
Najpiękniejsza i Najlepsza Córko - Zbliżają się święta Bożego Narodzenia
- święta radości - święta rodzinne.{...}
A ja choć tak daleko, w dniu tym będę Ci i Twojej Rodzinie życzyła, wraz
z mężem - aby wszystkie dni Waszego życia były takim weselem i radością jak w te
święta –
Niech maleńkie Dziecię Jezus W swojej świętej rączce małej
Gwiazdeczkę szczęścia przyniesie
Tobie i rodzinie całej.
Wybacz Czesiuniu, że tak okropnie piszę, ale to prawie na pamięć...
64
Adresat: Klara Fijałkowska i Feliks Masny
Radom, grudzień/74r.
Kochani -
piszę do Was Oboje, ponieważ planowaliście przyjazd wspólnie, a więc skoro
tak, więc przyjechać musicie, gdyż byłoby to zbyt krzywdzące dla nas.
Czekaliśmy na odpowiedź ostateczną, że przyjedziecie - a tu dostaję
kartkę z odpowiedzią odmowną, proszę mnie źle nie rozumieć, mnie chodziło tylko
o Was, że podróż męczy i z pobytu u nas możecie być niezadowoleni - bo jeśli
chodzi o mnie to mnie nic nie grozi, ja jestem w domu - Leszek zamówił już kiełbasę
w Skaryszewie, kupił mak do klusek i podpiwek na piwo - dziś gotował próbkę - jeśli
nie przyjedziecie to kiełbasa spleśnieje i mak stęchnie - daremny koszt, ale to
wszystko nic, najważniejsze - że jeśli nie przyjedziecie to i ja do Szczecina na
operację nie przyjadę - czy chcecie mieć moje oczy na sumieniu? - wybierajcie, a
wiem, że Wam na mnie choć trochę zależy.
Przy tym chciałam z Wami pomówić o wielu sprawach. A więc po
otrzymaniu listu b. proszę wysłać zaraz telegram tej treści:
"Przyjeżdżamy w ... „
Czekamy na nieodzowny Wasz przyjazd. {...}
***
Adresat: S. J. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn. 17.02.75r.
Córko !!!
To jedno słowo wyraża wszystko, nic już do niego dodać nie trzeba, ono
samo w sobie jest potężne i piękne, wyraża sobą całą głębię uczuć, miłości i
najwierniejszego przywiązania. Bogu dziękuję za to, że dał mi to szczęście
nazywania Cię Córką.
Dziękuję Ci za wszystko - za Twoje serce i czułe słowa, za dary wspaniałe.
Nie zamierzam nawet dobierać właściwych wyrażeń, bo takich nie ma w żadnym
języku świata, które pragnęłabym przekazać Ci. Wierzę, że jest jakaś siła
nadprzyrodzona, która nagradza dobro - wierzę że ona obdarzy Cię tym - czego
najbardziej pragniesz, ja także pragnę tego dla Ciebie. Teraz nie chciałabym
zanudzać Cię przebiegiem tego co przeżyłam - jestem zbyt uwrażliwiona i całą
tę operację, zabiegi przedwstępne i pooperacyjne przeżywałam bardzo ciężko.
Operacja pewnie się udała, gdyż daję sobie radę na ulicy i w domu, widzę
obrazy telewizyjne, natomiast czytać jeszcze nie mogę, może to nastąpi gdy otrzymam
okulary (do 2 miesięcy) albo wcześniej, jak skończę 2 rodzaje kropli, które mi
przepisano, ale na razie cieszę się, że jest tak jak teraz i mogę być samodzielna.
Feliksowie byli dla nas bardzo troskliwi i serdeczni, chcieli zatrzymać nas do lata ale
zachorowałam na grypę, bałam się, że to potrwa dłużej i pomimo ich sprzeciwu wyjechaliśmy 24 stycznia.
Byliśmy u nich miesiąc i 2 dni, a w lecznicy byłam 3 tygodnie i 2 dni.
65
Bardzo mnie tam wszyscy polubili - lekarze - siostry i współtowarzyszki. {...}
Feliks chciał koniecznie pisać do Was i zaprosić do siebie w tym czasie jak
byliśmy w Szczecinie, ale odwiodłam go od tego, gdyż uważałam, że to niemożliwe.
Gdybyście jednak byli kiedy w Szczecinie odwiedźcie ich: Feliksa, żonę
Marię i córeczkę Agniesię - są przemiłe. {...}
Oni b. proszą żeby przyjechać do nich na Konfirmację Agniesi tj. koniec maja,
a może początek czerwca - chciałabym, żeby się to udało..."
Adresat: S. J. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn. 21.04.75r.
Córko - Skarbie Mój -
Stokrotne dzięki za wszystko, a przede wszystkim za - "Złote Serduszko".
Nie mogę znaleźć słów, którymi mogłabym wyrazić swoją wdzięczność dla Ciebie więc staropolskie "Bóg zapłać" niech starczy za wszystko.
Najmilsza - ogromnie się cieszę, że powzięłaś zamiar kształcenia się, jesteś
jeszcze taka młoda i wiele możesz a wiem, że dasz sobie radę, wielu z naszych z
Tanowa mają to już za sobą, a inni jeszcze się uczą.{...}
Zdaje się, że w maju wybierzemy się do Szczecina na uroczystość Konfirmacji
Agnieszki - Marii i Feliksa Masny.
Czy nie zamierzasz i Ty odwiedzić Szczecina?
Klara w tym roku zdobywa auto, może wtedy wpadnie i do Gdańska. {...}
A teraz posyłam jeszcze jeden lek zdobyty w Klinice Ocznej.
Jest to ziele, kupuje się je w Herbapolu, nazywa się "gąbka wodna" jedną
paczkę zalewa się spirytusem salicylowym 1/4 litra i musi stać 2 tygodnie - nawet 3 i
tym lekko naciera bolące miejsca.
Mąż wyleczył nogi w ciągu 2 miesięcy, powtórzył lek 2 razy - a cierpiał na
nogi całe lata.
Nieraz na ulicy musiał stanąć i pod murem rozcierać nogę, a teraz zupełnie
nie narzeka. Wierz mi Czesiuniu, że niekiedy te leki - tak zwane babskie skuteczniej
pomogą niż Sanatoria.
Czy Panu Jurkowi podobał się Radom?
To stare miasto jeszcze z przed Kazimierza Wielkiego, są tu po nim
pamiątki a w Kościele po bernardyńskim jest Krzyż Wita Stwosza i wiele innych
pamiątek, ale centrum to dziś Starówka, nowe budownictwo rozmieszcza się wokół
Radomia. {...}
***
66
Adresat: Feliks Masny
Radom 23.VII.75r.
Kochany Feluniu
W dniu 13. bm. wysłałam list do Was na adres w Szczecinie.
W liście załączyłem odpis recepty (z apteki) na smarowanie na moją nogę.
Wówczas nie wiedziałem, że Marysia wyjechała do Dziwnowa na kolonię.
O ile otrzymałeś tę receptę, to bardzo Cię proszę prześlij ją do Marysi i napisz,
że ja bardzo proszę o przysłanie do Radomia swojej recepty.
Nadmieniam, że to smarowanie dobrze mi skutkuje na ból w nodze, jak
również Eli na reumatyczny ból ręki, a jest to drogie, kosztuje kilkadziesiąt zł. Napisz
co u Ciebie słychać. Jak Twoje egzaminy? Jak również kiedy do nas przyjedziesz bo
my serdecznie Cię zapraszamy.
U nas nic nowego, wszystko po staremu. Ela tylko z oczyma trochę nie w
porządku.
Zasyłamy serdeczne pozdrowienia - do zobaczenia się.
Leszek
***
Adresat: Maria i Feliks Masny
listopad
Kochani -
Serdecznie dziękuję za list i wiadomości, choć właściwie to Pani najczęściej
pisze i pamięta, ale trudno nie mogę mieć żalu ponieważ Agniesia ma dużo zajęć i
Feliks też, praca i nauka a to pochłania czas, no i resztę, ale wiem, że Wszyscy jesteście
nam życzliwi i to nas raduje.
Dziękuję także za receptę, ja nie wiem jak powinnam być Pani wdzięczna, nie
potrafię sobie wyobrazić co robiłabym gdyby mnie Pani nie ratowała lekami, jak bardzo
mi to ułatwia życie i bardzo, a bardzo za to dziękuję.
Lato minęło, nigdzie nie wyjeżdżaliśmy i już zaczyna być jesień. Dawali nam
wczasy na Mazurach w listopadzie, ale nie skorzystaliśmy z nich.
W listopadzie już zimno, więc lepiej zostać w domu. Proszę w wolnej
chwili napisać o Was t.j. Pani, Feluniu, Agniesi i Rodzinie.
Jak z zaopatrzeniem w sklepach w ogóle, bo u nas opłakane.
Oczywiście to co się dostanie dla nas starcza, ale inni narzekają i to bardzo, a
nie zanosi się na lepiej.
Chciałabym wiedzieć, czy Feliks zaliczył wszystkie przedmioty. On pewnie
nie ma czasu, ale Panią proszę o odpowiedź na to i wszystko inne.
Bardzo tęsknimy za Wami, szkoda że nie mamy telefonu, to choć czasem
zamienilibyśmy kilka słów, byłoby nam tak miło, ale Leszek nie chce się zabrać do
tego aby wystarać się o telefon.
Serdeczne ucałowania dla Agniesi, Pani i Felunia.
Eleonora i Leszek
P.s.
Proszę o proszki i oxycord A.
67
Adresat: Czesława Janowicz - Harasimowicz
Radom, dn. 10.09.75r.
Droga Moja Córuchno -
Nie pisałam tak długo bo naprawdę trudno było mi zabrać się do pisania, tym
bardziej, że u mnie nic pomyślnego.
Wyobraź sobie, że na to oko operowane nic nie widzę - zaszły jakieś fatalne
zmiany i kompletnie zakryły wzrok, smutno mi z tego powodu, ale nie lamentuję, co się
stało, tak musi być, życie już przeżyłam, a te kilka lat do końca, jakoś to będzie, choć to
drugie oko zajęte kataraktą, która rozwija się powoli - ale dotąd mi oddaje usługę i
mogę sobie jako tako radzić, nawet się nie przyznaję, że jestem inwalidą; z natury nie
jestem pesymistką....
***
Adresat: Klara Fijałkowska
Radom, dn. 15.10.75r.
"Z okazji Dnia Nauczyciela przesyłamy serdeczne życzenia zdrowia i
wszelkiej pomyślności w pracy i życiu osobistym –
Ela i Leszek Lechowiczowie."
***
Adresat: Klara Fijałkowska
Radom, 9.12.75r.
Nasza Kochana Klaruniu -
Naprawdę jestem do głębi wzruszona Waszą troską o mnie.{...}
A więc nie myślcie już o adapterze, b. Was o to proszę. Tak bardzo chcę,
abym Was nie nadużywała, tj. Waszej dobroci.
Wasza pamięć o mnie jest dla mnie wielką pociechą i radością, zamierzałam
na święta pojechać do Feliksów, ale może pokrzyżowałabym komuś plany.
Co do świąt, nie wiem czy tak jest, może się mylę, a przy tym to już
nieaktualne, gdyż ostatnio tak się źle czuję ze zdrowiem, że nie mogłabym udać się
w tak daleką drogę i robić sobą kłopot i sama źle się czuć, a także Leszek b. źle z
nogami.{...}
Piszesz, że Feliks często bywa u Ciebie, dobrze, że ma w Tobie życzliwego
przyjaciela, jak tam u Nich w domu, jak Agniesia i Marysia, czy bywasz u Nich ?..."
68
List Romka Kondracika do Felka Masnego
Gubin, 16-XII-75r.
Drogi Felku !
Piszę do Ciebie bo znalazłem teraz trochę czasu.
Poza tym sądzę, że w Wieczór Wigilijny wszyscy się spotkamy.
Wspominałeś mi kiedyś, że na święta chcesz zaprosić do Was
Lechowiczów.
Doszliśmy do wniosku z Urszulą, że lepiej będzie gdy spotkamy się
wszyscy u nas.
W tym celu piszę do Lechowiczów by przyjechali o ile mogą do nas,
gdzie i Wy będziecie i tu spędzimy mile święta. Będzie to niejako zjazd z Tanowa.
Miejsca u nas wystarczy, a staruszkowie mają tu o 1/3 drogi bliżej niż do Szczecina.
Przyślij mi więc jak najszybciej adres do Lechowiczów bo nie wiem czy
ten, który mam jest aktualny.
W wieczór wigilijny wychodzimy po Was na dworzec.
Wyjedziecie ze Szczecina około 12-tej i na wieczór będziecie tutaj. Do
Lechowiczów napiszę i też umówię się co do terminu przyjazdu.
Chciałbym, korzystając z racji Waszego przyjazdu abyś zabrał dla mnie
na wymianę wiertarkę bo ta, którą mam jest za mała.
Może wziąłbyś też trochę "szpej", chodzi mi zwłaszcza o wiertła (grubsze),
słuchawkę, głośnik do kolumny i to co Ci nie będzie potrzebne.
Nie będę się rozpisywał, mam nadzieję, że się zobaczymy i porozmawiamy
jak dawniej.
Prześlij mi odwrotnie adres Lechowiczów lub przedwoń wieczorem to mi
powiesz. Do zobaczenia. Ucałuj małą i pozdrów Marysię.
Roman
***
69
Adresat: Feliks Masny
Radom, grudzień-1975
Kochany i Drogi Nasz Feluniu
Święta minęły, dziś niedziela, zabrałam się do napisania kilku listów, przede
wszystkim do Was.
Paczkę i listy od Was otrzymałam wieczorem we wtorek.
Bardzo przejęłam się stanem zdrowia Romana, może Bóg da, że nie będzie
tak tragicznie, przecież on jeszcze taki młody, gdyby można było odejść zamiast niego,
zaraz bym to zrobiła.
Ludzie młodzi powinni żyć, a starzy odchodzić, czemu tak nie jest.
Wiadomość i zaproszenie dostaliśmy tak późno, że już nie sposób było
odważyć się wyruszyć w drogę w naszym wieku, po prostu baliśmy się.
Bardzo nam miło, że Roman pamięta i chce się widzieć. Ja także rada będę
zobaczyć Go i poznać jego żonę, tylko musimy się umówić na kiedy, tak żebyśmy
rzeczywiście mogli być tam razem.
Dziękuję Ci serdecznie za list, za życzenia takie piękne, tak b. piękne, za
opłatek i w ogóle wszystko.
Cieszę się, że naukę pokonujesz, czyli trudności z nią. Tak, te przedmioty
suche są dość trudne, ja też ich zbyt nie lubiłam, no ale przy silnej woli dasz temu radę
czego życzę Ci z całej duszy.
Proszę napisz jak było w święta, co u Romanów i w ogóle po trochu o
wszystkim. Całujemy Cię serdecznie –
Eleonora i Leszek.
***
Adresat: S. J. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn. 29.12.75r.
Najdroższe Dzieci -
proszę mi wybaczyć ten tytuł - ale upoważnił mnie do tego podpis na
ślicznej karcie i umieszczony pod najśliczniejszym wierszem. {...}
Teraz chcę Wam najserdeczniej podziękować za pamięć, za bogatą paczkę,
ale najbardziej za tę śliczną kartkę i najśliczniejszy wiersz.
To było coś takiego czego nie potrafię ująć w żadnej formie słów i w żaden
sposób tego wyrazić, jakiego wrażenia doznałam, jakie wzbudziło we mnie każde słowo
z których powstał Wiersz i Podpis.
Doznałam czegoś tak dziwnego co nie mogło pomieścić się w sercu.
Musiałam płakać, serdecznie płakać i za to jestem Wam niewypowiedzianie
wdzięczna sercem i duszą, tyle radości nie spodziewałam się, że będę przeżywała, to
tyle co mogę i potrafię napisać.
Proszę wybaczyć pismo - ale to wina oczu.
70
Adresat: Teresa Wołczyńska
Radom (List nie datowany)
Córeczko - Tereniu -
Ogromnie ucieszyło mnie to, że nie zapomniałaś o mnie, b. Ci za to dziękuję.
Dziwiłam się dlaczego przestałaś do mnie pisać, myślałam, że może
wyrządziłam Ci mimo woli jakąś przykrość, więc nie mogłam narzucać się i pisać do
Ciebie, bo przecież choć kto pisał do mnie na stary adres do Skaryszewa jak często
robiła to Renia, to zawsze mi stamtąd list przesłali, bo na poczcie w Skaryszewie
pracują znajomi, dziwię się, że od Ciebie list nie był przesłany.
No ale to już przeszło i teraz będziemy pamiętali o sobie jak dawniej.
Klara pewnie Ci mówiła, że co rok do mnie przyjeżdża i Felek Masny z żoną, a
także Alpiński i jego żona, raz przyjeżdża on, a raz ona.
Był także Pawełek z żoną Teresą i córeczką.
Oni mają 2 dzieci a Alpińscy 5-ro. Piszesz mi, że masz zmartwienie z synkiem,
nie martw się Tereniu.
Często dzieci dopiero później nagle wyrastają, mojej siostry córeczka też była
taka malutka i siostra tak się też martwiła, a jak poszła do szkoły to tak nagle wyrosła,
że jak miała 18 lat to mnie przerosła, bo jej matka a moja siostra była niziutka, czasem
dzieci wrodzą się do kogoś z rodziny, jak moja siostra - do babki, (do ojca matki) bo
babka była taka niziutka.
Przecież jak go widzę na zdjęciu, to nie robi wrażenia, że jest za mały na
swój wiek, może Ci się zdaje Tereniu, a co mówi lekarz?
Napisz mi ile ma wzrostu w centymetrach, ale umysłowo rozwija się pewnie
normalnie.
Nie martw się Tereniu, zobaczysz, że synek Twój urośnie.
Pamiętasz Julka Kończyca, on był taki mały i jakby nie rozwinięty
fizycznie, a żebyś go teraz zobaczyła, chłop jak sosna i jaki śliczny, zdumiałabyś
jakbyś go zobaczyła, tak będzie i z Twoim synkiem, bądź dobrej myśli.
Cieszę się, że Piotruś sobie życie ułożył, że ma dom i rodzinę, myślę, że
będzie im dobrze, bo on był dobry chłopiec.
Posyłam mu jego zdjęcie od Komunii Św., myślę, że się ucieszy, bo to taka
pamiątka, więc mu przekażesz z serdecznym pozdrowieniem ode mnie.
Całuję Cię mocno i dzieci Twoje.
Serdecznie pozdrawiam Męża i całą Twoją Rodzinę.
Matka
***
71
RADOM (1976 - 1980)
72
Adresat: Maria i Feliks Masny
Radom, 13.I.76r.
Wybaczcie Kochani, że tak nędzny upominek, ale może Wam będzie trudno
uwierzyć, że w tym naszym wspaniałym województwie radomskim nie mogliśmy
dosłownie nic dostać może dlatego, że to zaraz po świętach i sklepy jeszcze nie
zaopatrzone w nowe towary.
Ale tak bardzo chcieliśmy utrzymać tradycję i przesłać chociaż małą,
symboliczną drobnostkę, ale tak z serca.
Więc wybaczcie i przyjmijcie to z lekkim uśmiechem wyrozumiałości dla nas
staruszków i zapiszcie na conto przyszłości.
Uściski i ucałowania dla całej naszej Kochanej Trójki.
Ela i Leszek
P.s.
Ela napisze później list.
***
Adresat: Maria Masny
Radom, 30.IV.76r.
Mamy zamiar odwiedzić Was po 5.V tj. po otrzymaniu mojej renty.
Ponieważ czujemy się dość możliwie, to chcielibyśmy jeszcze raz zobaczyć
zobaczyć się z wami i za wszystko dobre podziękować i trochę pogadać.
Mamy zamiar wyjechać w piątek tj. 7.V a bylibyśmy w Szczecinie w sobotę
rano pospiesznym.
Prosimy bardzo o zawiadomienie czy możemy przyjechać na kilka dni do
Was Kochani.
Na razie kończę i wysyłam serdeczne pozdrowienia.
Leszek
P.s.
Czy Pani otrzymała list od Żony z prośbą o proszki i propozycją
przyjazdu do Szczecina?
***
73
Adresat: S. J. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn. 07.09.76r.
"{...}Miałam złą passę i nic mi się nie układało, ale to już przeszło. {...}
Nie wiem czy Ci wspomniałam, że Feliks i inni zamierzają urządzić w
przyszłym roku zjazd w małym zakresie - Dzieci z Tanowa.
Nie wiem czy to naprawdę dojdzie do skutku, ale gdyby tak czy chciałabyś
wziąć w tym udział. Patrz jak ja piszę, wzrok nie dopisuje, ale dobrze, że nie jest
jeszcze gorzej.{...}
P.s.
Jakie były w górach kwiateczki ?
***
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Szczecin, dn. 22.12.76r.
Najdroższa Moja -
najpiękniejszy i najdrogocenniejszy podarunek, jaki kiedykolwiek w życiu
otrzymałam to właśnie jest ten od Was.{...}
Po powrocie do domu jeszcze raz oglądałam skarby i wtedy zauważyłam
torebkę z celofanu, po jej wzięciu do ręki, myślałam, że to rodzynki, ale kiedy
sprawdziłam jej zawartość, oniemiałam z zachwytu i przeogromnej radości, toż to
skarb ze skarbca sezamowego, to był szczyt tego, o czym nawet marzyć nie mogłam.
Chwaliłam się nim przed wszystkimi znajomymi, nosiłam je przez wiele dni,
nawet w nocy nie rozstawałam się z nimi, owinęłam je na ręce i miałam przy sobie,
tak mi były drogie i zawsze, co spojrzę na nie doznaję przedziwnie radosnych
uczuć, tego nie sposób wyrazić słowami.
Z całego serca dziękuję Waszej Ukochanej Mamusi i Panu Jurkowi. Ale to
jeszcze nie wszystko o czym pragnę napisać, po kilku dniach napiszę jeszcze jeden list.
Wczoraj rano tj. 21 bm. przyjechaliśmy do Feliksów, choć podróż była b.
wygodna, jednak byliśmy ogromnie zmęczeni, zaraz wieczorem przybiegła Klara, a dziś
zaraz piszę do Ciebie.{...}
***
74
Adresat: Klara Fijałkowska
Radom, dn. 14.1.77r.
{...} Przyjechaliśmy do domu dość pomyślnie, w dalszym ciągu czuję się
niezbyt dobrze, Leszek też pokwękuje.
Żałuję, że osobiście nie mogliśmy się z Wami pożegnać, ale wyjazd nastąpił
prawie niespodziewanie z powodu mojej choroby.{...}
Teraz Kochana Klaruniu, napisz, bez żadnej krępacji, co Ci przygotować w
Radomiu z tego, czego u Was brak, cukru - to wiem ale jeszcze co, przygotujemy,
jak będą Dziewczynki to zabiorą, napisz też kiedy przyjadą, a może i Ty się
wyrwiesz.{...}
Klaruniu, Ty jesteś taka wszystko umiejąca, może wiesz co robić jak
gwizdek od czajnika nie gwiżdże?
Czy Feluś przychodzi?
Czy może wiesz czemu On taki zniechęcony?
Namawiaj Go, żeby się przeniósł do pracy do Szczecina, odpoczął trochę i
dalej kontynuował naukę, na to zawsze jest czas.{...}
***
Adresat: S. J. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn. 18.01.77r.
Najśliczniejsza - Najlepsza - Dziewczynko Moja.
{...}Ze Szczecina wróciliśmy 10.I.77r.
Święta spędziliśmy b. miło i przyjemnie - był także Roman Kondracik,
wyjechał w pierwszy dzień po św.
Widziałam się z Klarą i z p. Niusią, byliśmy u nich z p. Lucyną, z p.
Winczewską, ona była u nas.
Był także Juliusz Kończyc i Franek Necław. byliśmy w teatrze. {...}
Mieliśmy być dużo dłużej ale zaziębiłam się, zaczęłam chorować i
postanowiłam wrócić do domu, pomimo wielkiego sprzeciwu z ich strony.
Bardzo źle się czułam, dziś dopiero pierwszy dzień czuję się znośniej i zaraz
zabrałam się do napisania najpilniejszych listów. {...}
Wiesz, ja nie potrafię wyjaśnić żadnymi słowy tych odczuć, jakich doznaję
dzięki Tobie.{ ...}
***
75
Adresat: Feliks Masny
marzec 1977
Drogi Felku -
tak często otrzymujemy listy od Pani Marii i Agniesi, a od Ciebie nigdy
ani słóweczka.
Bardzo Cię proszę, bądź bądź tak dobry i napisz choć b. króciutko, coś o
sobie, przede wszystkim jak zdrowie, czy pracujesz już w Szczecinie, czy jeszcze tam
gdzie poprzednio.
Czy telewizor gotowy i ewentualnie, kiedy można po niego przyjechać,
jeśli oczywiście to jest aktualne.
Czy jesteś w kontakcie z Romanem i jak tam u Nich, a także u Innych
naszych Tanowskich?
Czekamy na kilka słów.
Serdeczne ucałowanie ode mnie i Leszka.
P.s.
W niedzielę mieliśmy zebranie Z.B.O.W i D. i Leszek otrzymał
krzyż partyzancki.
***
Adresat: Klara Fijałkowska
Radom, dn. 15.03.77r.
{...} Leszek dostał teraz Krzyż Partyzancki. {...}
Czy Feliks przychodzi i jak się czuje? {...}
***
76
Adresat: S. J. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn. 15.03.77r.
{...}Piszesz, że dostajecie samochód i będziecie odbywali podróż po Polsce
i pewnie wpadniecie do Radomia, pytasz czy możecie zatrzymać się u nas, jak
możesz pytać o to przecież sprawicie nam nieopisaną radość.{...}
W lipcu dostaje samochód Klara i też wybiera się do nas, może odbyłoby
się to razem. Zależy od Waszej decyzji.
Wspomniałaś, że było Ci głupio, kiedy otrzymałaś paczuszkę z wędliną, a
mnie nie jest głupio kiedy otrzymuję paczki od Ciebie?
Jak mogłaś tak pisać. To będzie chyba wszystko co przyszło mi do głowy,
aby napisać, człowiek robi się już ciężko myślący, wiek robi swoje. {...}
***
Adresat: Klara Fijałkowska
Radom, dn. 21.3.77r.
Kochane Dziewczynki !
{...}Myślę, że chyba pogniewałyście się na nas, tylko nie wiem o co, ale
pomimo to, zjedzcie tę trochę skaryszewskiej wędliny.
Pewnie Feliks mówił, jak teraz o wszystko u nas trudno.{...}
Nie zapominajcie o nas. {...}
***
Adresat: S. J. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn. 14.07.77r.
{...}Cieszę się ogromnie z Waszego przyjazdu, będzie to dla nas prawdziwe,
ogromne święto, będziemy czekali tego dnia już od dziś.
Nie będę dużo pisała na ten temat, ponieważ zostawię wszystkie sprawy do
zobaczenia się, jakże miło nam będzie powitać Was po tylu latach w naszych tak
bardzo skromniutkich progach.{...}
***
77
Adresat: Klara Fijałkowska
Radom, dn. 24.7.77r.
"Tak długo nie mam żadnej wieści od Ciebie, nie wiem gdzie jesteś, gdzie
spędzasz lato, więc nie wiem gdzie Cię mogę znaleźć 12 sierpnia. Jeśli więc masz
ochotę i chwilę czasu napisz mi. Czy wiesz co o Feliksie..."
***
Adresat: S. J. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn. 10.08.77r.
Najukochańsi - Najmilsi –
{...}Pusto i smutno zrobiło się po Waszym odjeździe, ale pozostało tyle
pięknych wspomnień z tych dni wypełnionych Wami i tego piękna i tego dobra, które
wnieśliście w nasz cichy przybytek, dziękujemy Wam za to i wdzięczni Wam
jesteśmy. {...}
***
Adresat: Feliks Masny
Radom,14.08.77r.
Bardzo serdecznie dziękujemy Felusiowi za Telewizor.
Teraz zastanawiamy się jak się Wam odwdzięczyć.
Telewizor przyjechał w całości, lecz prawdopodobnie w drodze uległ trochę
rozstrojowi. Odbiór i głos jest, lecz trochę obraz nie wyraźny a raczej jakieś
odbicie.
W naszym bloku mieszka sąsiad, który naprawia telewizory więc do niego
jutro pójdę, by go dobrze ustawił i wyregulował.
Karteczkę z kolonii otrzymaliśmy jak również receptę, która się bardzo
przydała i serdecznie dziękujemy.
W zeszłym tygodniu mieliśmy gości z Gdańska, była u nas Czesia z mężem
u nas 4 dni i pojechali swoim maluchem dalej w rajd po Polsce.
U nas po staremu, wieku przybywa a zdrowia ubywa (zgodnie z programem).
resztę pisze Ela.
Zasyłamy serdeczne uściski i ucałowania dla Pani, Agniesi i Feliksa.
Zawsze życzliwi i kochający
Ela i Ignacy Lechowiczowie.
78
Adresat: Feliks i Maria Masny
Kochani - Najdrożsi –
nie znam takich słów, którymi chciałabym wyrazić podziękę za to, czego
doznajemy od Was; nie biorę już pod uwagę strony materialnej, ale pamięć o nas i
serce Wasze, tego nie opłaci się żadną ceną, ale mam nadzieję, że łaskawy los
wynagrodzi Wam za Wasze dobro, jakim darzycie innych.
Nie wyobrażacie sobie ile radości sprawił nam ten wspaniały dar "telewizor"
tym bardziej, że muszę się Wam przyznać, że już liczyłam, że go dostaniemy, tak
bardzo chciałam go mieć, bo on tak mi się podobał, więc tym bardziej niespodzianka
była ogromna, już przebolałabym nawet sam telewizor, ale bałam się, żeby nie stracić
Waszych serc, Waszej pamięci, które chciałabym zachować do końca.
Chciałabym wiedzieć jak u Was w domu i w pracy, jak zdrowie i w ogóle
wszystkie sprawy.
Czy dobrze czujecie się w odnowionych pokojach, czy zmieniliście co, czy
jest jak było. Nie wiem też kiedy znów spotkamy się, aby spędzić z Wami kilka lub
kilkanaście dni tak b. miłych, rodzinnych, radosnych, może Wy prędzej będziecie
wiedzieli.
Dziś niedziela, cały dzień pada deszcz, my piszemy listy, w rogu stoją oba
telewizory, jutro przyjdzie mistrz uregulować, ten dawny przeznaczam dla Stefy, tej w
Kozienicach trudno będzie rozstać się z nim, b. byłam do niego przywiązana,
przyzwyczajona do jego koloru i głosu, niemniej tym jestem zachwycona pod
każdym względem i nie wyobrażam sobie piękniejszego, a tym bardziej kolorowego,
którego nie lubię.
Teraz tylko problem, jak Wam się wywdzięczyć - proszę - doradźcie nam.
Całujemy najmocniej, najserdeczniej łącząc prośbę o pamięć.
Eleonora i Leszek
P.s.
Czy mogę prosić panią Marię o receptę, na proszki, te co zawsze i Artoskleror.
Prosimy o kilka słów.
***
79
Adresat: Feliks i Maria Masny
Kochani -
za list i receptę najserdeczniej dziękuję i przepraszam za zwłokę.
Pania Maria jest tak dobra i zaraz odpisuje na moje listy, a ja jakoś tego nie
potrafię, ale pewnie wytłumaczy mnie wiek i dolegliwości jakich nigdy nie brak.
Proszę więc i tym razem o trochę wieści, jak tam u Was w domu, w pracy, w
szkole u Agniesi, ze zdrowiem i w ogóle o wszystkim po trochu, będziemy b.
wdzięczni.
Tak się cieszymy listami od Was, to nam daje pewność, że pamiętacie.
U nas jak dawniej, jak zawsze.
Na razie korzystamy z obu telewizorów. Jak jeden grymasi, to nastawiamy
drugi.
Był ten sąsiad, spec od telewizorów ale coś mu tam nie wyszło zupełnie
dobrze.
Myślę, że trzeba wziąć kogoś z ZURiTu, ale to już nie najważniejsze.
Najważniejsze jest to, że go mamy w domu, i tak nam się on b. podoba.
Chciałabym zapytać Felunia czy pracuje w Szczecinie, czy jeszcze na starym
miejscu, ale nie liczę na to, czy zdobędzie się na kilka słów do nas od siebie.
Rozumiem, że Mu trudno, praca, nauka itp.
Może dowiem się, jeśli się kiedyś do Was wybierzemy.
Panią Marię, znów jak zwykle poproszę o receptę tj. Oxycord zwykły - nie A
i maść Locacarten.{...}
Skaleczyłam nogę końcem parasolki i może tym wyleczyłabym. Rany nie
ma, są trzy obtarcia, ale zaczerwienione i bolą. Z tamtej recepty nie mogłam
skorzystać, gdyż wymagają receptę od specjalisty, a ja do lekarza nie chcę iść.
Najserdeczniej całujemy Was –
Eleonora i Leszek
***
80
Adresat: Feliks Masny
Drogi Feluniu
Będziemy się cieszyli jeśli będziesz tak dobry i napiszesz do nas choć kilka
słów.
W ubiegłym tygodniu mieliśmy gości, była córka Ani Gawer-Jóźwik,
17-letnia, b. miła i taka niedzisiejsza.
Była 4 dni, skorzystała, że były wykopki i była Czesia Harasimowicz z
mężem, 3 dni.
On był na delegacji w Radomiu więc i ona skorzystała z okazji i tak
wszyscy chcieliby, żeby się odbył ten zjazd, tacy wszyscy ciekawi zobaczyć znów siebie
po tylu latach no i tak wszyscy wierzą w Twoje zdolności i możliwości
organizacyjne.
Tylko pamiętaj nie choruj, ale staraj się wyzdrowieć, bo dużo zależy od
Twojej silnej woli, żebyś sobie powiedział: "Ja będę zdrowy" a tak się stanie, gdyż
czekamy na Ciebie, Twoja najbliższa Rodzina, żona, córka i my wszyscy. Proszę Cię b.
odpisz mi.
Całujemy Cię serdecznie
Eleonora i Leszek.
***
{...}Był u nas mąż Czesi Harasimowicz. Miał jakąś sprawę z rozbudową
Fabryki Łączników w Radomiu, którą projektował jako architekt.
Przywiózł ze sobą "Soplicę" z Gdańska, którą przy rozmowie zmęczyliśmy.
Od Klary otrzymaliśmy wczoraj karteczkę, że w tym miesiącu prawdopodobnie
wpadnie do nas. {...}
(List podpisany przez męża p. Leszka)
***
81
Adresat: Feliks Masny
Radom
Kochany Feluniu -
Nie wiem jak pisać do Ciebie i co pisać - jak dziękować za dary, które
otrzymałam od Ciebie, a przede wszystkim za pamięć za Twoje wielkie i dobre serce.
Jestem tym zawstydzona i wstrząśnięta, bo ja nic takiego nie zrobiłam, żeby
zasłużyć sobie na tyle dowodów dobroci, ale Bóg Ci za to zapłaci, bo ja nie jestem w
stanie.
Widzisz Feluniu, jak trzeba się zastanowić nad każdym posunięciem.
Proponowałeś kiedyś zamieszkanie z Wami pod wspólnym dachem,
gdybym wiedziała, że mogę się jeszcze na coś przydać to może nie sprzeciwiałabym
się, bo ja Szczecin kocham, ale zdawałam sobie sprawę z tego, że jestem już do niczego,
nie wiem co będzie dalej, ale to nie ważne jest wiele dróg aby sobie poradzić.
Ja i teraz mam zmartwienie ze wzrokiem. Z każdym dniem mniej widzę, pójdę
w tym tygodniu do innego lekarza, zobaczę co mi powie.
I powiedz sam co ja bym robiła gdybym była u Was - byłabym wielką
zawadą i mnie to bardzo by męczyło i krępowało, więc dobrze się stało, że zostałam w
Radomiu.
Teraz co do zmiany mieszkania, wspominałeś o własnościowym, więc to
wiąże się z ogromnymi kosztami, a spółdzielcze to jak sam wiesz, że nie ma się praw
własności, ale gdyby tobie byłoby to na coś przydatne, to zrobię wszystko dla Ciebie,
bo jeśli chodzi o nas o tę ciemną kuchnię to, to nie jest tragedia.
Więc teraz bardzo a bardzo Cię proszę, bądź szczery do mnie i napisz mi
otwarcie, szczerze, czy masz jakie zamiary co do swego życia, bo ja niczego nie mogę
się domyślać i strasznie mnie to dręczy bardzo Cię proszę o szybki odpis i dokładny.
Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i całujemy oboje z Leszkiem.
***
82
Adresat: S. J. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn. 5.09.77r.
Najlepsza, Najczulsza Córeczko -
Moja Najśliczniejsza Dziewczynko - z całego serca, z całej duszy dziękuję
za prześliczny obrazek, za to co napisane na odwrocie, za list z kwiateczkiem, ja nie
potrafię wyrazić tego słowami tego odczucia jakiego doznałam i doznaję za każdym
razem, biorąc ten obrazek do ręki. To już nie zachwyt, a ekstaza i dzięki Ci niech
będą za to.
Natomiast za ten przepyszny sękacz chciałabym nakrzyczeć na Ciebie.
Jak można Miła Moja robić tak wielki wydatek.
Jeśli już koniecznie chciałaś sprawić taką ucztę, to wystarczyło przysłać 1/4
a 3/4 zostawić Wam Kochani do podziału.
Byłam tak b. zawstydzona takim darem kosztownym.
Dlaczego Twoja Kochana Mamusia Wasza Mamusia i Twój Najlepszy
Najpiękniejszy Jureczek nie odwiedli Cię od tego zamiaru.
Wybaczcie Najdrożsi, ale ja nie potrafię pisać o Was inaczej.
Jestem Wami, urzeczona, oczarowana i tak przepełniona radością, że jesteście
mi tak bardzo bliscy.
Nie mam odwagi nazywać Was Dziećmi nie wiem czy to byłoby uznane za
właściwe przez Was. {...}
Popatrz Najmilsza Czesiu, jak ja piszę, aż wstyd posłać taki list, ale nic na to
nie poradzę oby gorzej tylko nie było.{...}
***
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn. 8.11.77r.
Nie pisałam tak długo, ponieważ byłam b. chora i dotąd jeszcze nie
koniec, trochę łażę, ale strasznie brak sił.
Chciałam wyzdrowieć i dopiero napisać, czekałam, czekałam i nie doczekałam
się zupełnego wyzdrowienia, więc zabrałam się do napisania choć kilku słów.
Leszek w ubiegłym tygodniu też zaniemógł, miał wysoką temperaturę, podawałam
mu to co miałam w domowej apteczce, no i przeszło, ale też źle się czuje.
Nie będę się obszerniej rozpisywała na ten temat bo to nie ciekawe, a powód
choroby, byłam na akademii w Dniu Nauczyciela, następnego dnia imieniny Jadzi,
siostrzenicy, no i zaziębiłam się, a lata robią swoje. {...}
***
83
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn. 21.12.77r.
Najdroższa Moja -
"Najmilsza Dziewczynko - zastosowałam ten zwrot do Ciebie, gdyż już
dwa razy użyłaś go pisząc do mnie, dosłownie: "Cieszyłam się jak mała
dziewczynka" po otrzymaniu paczuszki od nas. Rzeczywiście, że jesteś typem
właśnie takiej małej dziewczynki. Jadąc do Szczecina na św. do Feliksów, nawet w
pociągu myślałam o Tobie o Jureczku, o Waszej Całej Rodzinie i na brzegu gazety taki
napisałam wierszyk o Tobie :
Do C.
Tyle masz w sobie z dziewczynki
I tyle wdzięku jak polny kwiat
I zawsze będziesz dziewczynką,
Choć miałabyś nawet sto lat.
U boku księcia z bajki,
Który Cię uwiódł w tęczowy świat,
I tak Cię ubarwił tęczowo,
Że jesteś jak rajski ptak.
Eleonora Lechowicz
Nie
śmiej się z niego, nie potrafię wyrazić poetycko tego co
chciałabym..{...}
Przechodziłam ciężką chorobę, od 15 listopada do 15 grudnia - cały
miesiąc, wzywany był lekarz z przychodni, z pogotowia i prywatnie, który wyjątkowo
przyjechał do mnie, nawet Feliksowie wpadli z lekami zagranicznymi. Tę skromniutką
paczuszkę jakimś cudem udało mi się zebrać, ale wcale nie dlatego, abyś Ty
Kochana i Wasza Mamusia zaraz mnie obdarowywały stokrotnie.
Pamięć o mnie raduje mnie ogromnie, ale czuję się zażenowana kosztownymi
podarunkami, w przyszłości prosiłabym bardzo o ograniczenie się w zakupach,
wystarczy mi nawet drobnostka.
Ja cenię Wasze serca, piękno i szlachetność dusz Waszych. Tak się cieszę, że
jestem z wami związana sercem i duchem. {...}
***
84
Adresat: Feliks Masny
Radom 27.I.78
Kochany Feluniu !
Uprzejmie proszę o przysłanie tych garnków, które Ela zostawiła.
Jak napisała do siostry w Tarnobrzegu, że 2 garnki jej kupiła to prosiła żeby
jej zaraz przysłać {...}
Ela po tym Waszym lekarstwie czuje się dobrze i wszystkim znajomym zaleca
by się nim leczyli.
A ja z tego trochę się śmieję, bo co może pomóc człowiekowi liczącemu
około 8o lat.
No ale samopoczucie, że pomoże też jest coś warte.
Uściski
Lechowicz
***
Adresat Feliks i Maria Masny
Luty?/1978r.
Kochani -
ten kawałek, kiełbaski i kiszki przysłał Janek przez synową, nie wiedząc nawet
czy będzie potrzebne.
Listu Waszego nie dostał, a więc do następnego razu postaramy się o
więcej.
Jesionkę posyłam, obawiam się czy będzie się nadawała do noszenia.
Feluniu przepraszam za niedotrzymanie słowa, ale obiecuję poprawę.
Leszek nie puszcza mnie do miasta z powodu zamieci. Dla Agniesi dziadzio
upolował dzikiego pieska - dingo - choć on wcale nie wygląda dziko, szukał kotka,
ale widocznie kotki pouciekały tam gdzie nie ma zimy.
Chusteczka dla Agniesi.
Nie wiem czy wiecie, że dzwoniąc do nas dzwoni się przez kierunkowy nr 82891 - po długim sygnale nieprzerwanym wykręca się numer. Wtedy płaci się za
rozmowę dużo taniej.
Po otrzymaniu paczki prosimy o wiadomość zaraz, bo teraz paczki też nie
dochodzą normalnie no i czy garnki wysłane bo mi na tym zależy. Jak u Was, czy
wszystko działa tak jak trzeba.
Całują Was serdecznie ja i Leszek
***
85
Adresat: Klara Fijałkowska
Radom, dn. 17.4.78r.
{...}U nas też nie jest zbyt wesoło, mnie dokuczają jakieś dziwne ataki,
nie wiem skąd pochodzą, ucisk klatki piersiowej, ciężki oddech, jakby drętwienie
karku i głowy, połączone z bólem, nieraz to trwa niekiedy dobę, a czasem kilka
godzin, do lekarza nie chce mi się iść, ale u mnie to już wiek, ale Ty Klaruniu taka
młoda, musisz być zdrowa, jesteś potrzebna a i Tobie należy się jeszcze wiele od
życia, bo ja to już na schyłku.{...}
Napisz mi coś o Feliksie, jak On się czuje, psychicznie i fizycznie.
Klaruniu, może Ci posłać co napisz mi, chętnie to zrobię.{...}
Gdzie i jak spędziliście święta, my byliśmy w Tarnobrzegu kilka dniu, było
miło i serdecznie.{...}
***
Adresat: Agnieszka Masny
koniec maja ?
Najukochańsza - Najśliczniejsza nasza wnusiu –
na Dzień dziecka babcia i dziadzia posyłają Ci misia koalę złowionego aż
w Australii, jak go naciśniesz to będzie piszczał żałośnie z tęsknoty za swoją
ojczyzną, ale myślę, że u Ciebie, w towarzystwie innych zwierzątek też będzie
się czuł dobrze i będzie mu wesoło.
Miś koala od siebie darowuje Ci maleńką portmonetkę i grosik na szczęście,
żeby portmonetka zawsze była pełna pieniążków.
Babcia i dziadziu całują Cię mocno z całego serca.
***
86
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn. 12.06.78r.
{...}Wybaczcie, że tak długo nie odpisałam na list, ale takie tam różne
tarapaty i przy tym moja choroba serca, która ostatnio b. mi dokuczyła i dalej dokucza,
przeszkodziły temu.
Nie mogłam się jakoś pozbierać.
Wybacz też, że piszę tak chaotycznie i tak niestarannie, ale piszę b.
nerwowo.
Ja otrzymuję takie cudne listy, prawdziwe poematy, a sama nie potrafię
zdobyć się na uczciwe napisanie choćby tylko przyzwoitego listu, b. za to
przepraszam. {...}
Świat byłby niebem, gdyby na nim żyli Tacy Janowiczowie, tylko Tacy, a nie
inni.
To jest cud, to objawienie, że takie postacie żyją na tym świecie.
Nie
piszę
tego,
aby Wam podchlebiać, nie to jest najświętsza,
najprawdziwsza prawda - zdaje mi się, że jestem wybranką losu, że jakieś niezbadane
okoliczności wiodły mnie tą drogą na której zbliżyłam się z Wami, błogosławię temu
przeznaczeniu, (nie śmiejcie się ze mnie.).{...}
***
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn. 26.07.78r.
Na dzień dobry Odpowiadam tym samym powitaniem "Dzień dobry" Najmilsze
Dzieci Moje Czesiu i Jureczku ...
{...}Jak dobrze stało się, że nie powzięłam natychmiastowej decyzji co do
przyjazdu do Was i dobrze się stało, jakże ja chorowałam, serce b. mi dokuczało, ale
na szczęście Feliksa żona była na kursie w Warszawie miesiąc czasu i odwiedzała nas 3
razy w każdą niedzielę i b. mi pomogła, przepisała leki i poleciła co i jak stosować, to
mi b. pomogło.
{...}Cieszę się ogromnie kiedy czytam, jak mi piszesz o Waszym życiu, że
tyle u Was miłości, ciepła radosnego nastroju i tyle zrozumienia wzajemnego.
Pisząc do mnie moja mądra i dobra Czesiu napisz mi czy oglądałaś film "Osobne stoliki" - tam występuje w głównej roli - major - który nie był majorem, a
chciał uchodzić w oczach ludzi za coś ważnego, w rzeczywistości był to człowiek
b. nieśmiały, wstydliwy, bojący się ludzi, a to jego podszycie się pod rangę majora
było tylko pozą, jak gdyby ukryciem pod tą powłoką swojej nieśmiałej, bojaźliwej
natury.
Piszę o tym, bo wiem, że mnie rozumiesz co mam na myśli, że nie każdy
człowiek jest takim, jakim się pokazuje innym i za kogo my go uważamy.
Często pod złudną powłoką kryje się człowiek smutny, zawiedziony i
nieszczęśliwy, a nie chce aby o tym inni wiedzieli więc przybiera taką właśnie obronną
pozę wobec świata i ludzi, do takiej duszy też można trafić, obierając właściwą drogę.
Kiedyś podyskutujemy na ten temat. {...}
87
Adresat: Klara Fijałkowska
Radom, dn. 5.9.78r.
"...czy przygotować Ci kawałek jakiejś wędliny, myślę, że tak, a że u nas
teraz z tym trudniej niż kiedyś trzeba by wcześniej zamówić. Jeśli będziesz wiedziała,
że Feliks otrzymał już nową pracę, to b. Cię proszę, napisz mi, bo jemu tak trudno
skreślić do mnie kilka słów {...}
Jeśli Joasia wyjedzie do Australii, to może zajdzie potrzeba, aby
skontaktowała się z kimś z Polski, bo my mamy tam dobrego znajomego z czasów
partyzanckich, nawet odwiedził nas ostatnio i był kilka razy u nas, bo ów pan ma
córki w Radomiu, więc do nich przyjeżdża, jedna z nich mieszka w naszym bloku, w II
klatce..."
***
Adresat: Maria Masny
27.I.79
Kochana Pani Mario
U nas po staremu Ela po tym leku co z Felusiem popijali czuje się
możliwie. Ja jak zwykle jak to już mówiłem (piąta młodość). Mam do Pani prośbę
i załączoną karteczkę dać Feliksowi. W poniedziałek wysyłam malutką paczkę.
Kawałek cielęciny i 2 kg orzechów, które kupiła przed świętami pani, która miała
klucz od naszego mieszkania. Czekaliśmy do tej pory na wędlinę, lecz nie dostaliśmy,
wyślemy następnym razem. Jak tylko nam przywiozą bo zamówiłem. Jak się czuje
Agniesia. Ela mówiła jaka jest solidna z temi ...??? (za słowo nieprawda). Aż się
dziwili, że jeszcze są takie grzeczne i słowne dziewczęta. Ale było jeszcze dużo,
dużo rozmowy na temat Agniesi i jej samodzielności, pobożności itp.
Zasyłamy
serdeczne pozdrowienia i ucałowania i pozdrowienia dla całej rodziny.
Ela i Ignacy
***
88
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn. 6.03.79r.
Ukochane Dzieci -
"...Ciągle jestem pod wrażeniem cudnej poezji Jureczka, często odczytuję
sobie strofy, do mnie skierowane, jak to strasznie miło, jaki to balsam dla duszy,
przeżywać takie uczucia, ja nie potrafię tego wysłowić, pisałam już na ten temat w
poprzednim liście, ale już dziś nie pamiętam co, ale wiem i jestem pewna, że tak nie
pisał żaden poeta od najdawniejszych czasów, aby pisać tak pięknie, trzeba mieć tak
piękną duszę jaką może mieć tylko jeden Jureczek i nikt więcej {...}
Wyobraź sobie Sawo, że pisała do mnie w styczniu Renia, jest w Hamburgu,
była w Szczecinie u koleżanki z pracy, pojechała do Tanowa, z którego wyniosła miłe
wspomnienia, nie zastała tam nikogo, więc poszła do p. Smolińskiej od której dostała
do mnie adres, ja jej po kilku dniach odpisałam, ale dotąd nie mam odpowiedzi, wyślę
list jeszcze raz i zobaczę co z tego wyjdzie, tak było i w roku 1971, że Ona ode mnie
nie otrzymywała listów, może trzeba znaleźć inną drogę.
Wczoraj dzwoniła do nas żona Felka.
Felek w szpitalu, nerwy i serce, źle się poczuł w pracy, poszedł do Pogotowia
i zaraz przewieźli go do szpitala, początkowo na neurologii, a obecnie jest na internie,
zmartwiło mnie to bardzo.
Myślałam, że może w okresie świąt wybierzecie się do brata do Szczecina, ale
wobec takiej srogiej zimy było to nie do pomyślenia. {...}
Przepraszam za pismo, ale to wina oczu i nerwów, nie mogę już pisać jak za
młodych lat. {...}
***
89
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn. 9.04.79r.
Moja "Sawo"
Tak się cieszę, że wymyśliłam to imię, tak b. właściwe dla Ciebie i pochodne
od Twojego Imienia. A teraz, jak możesz pisać, że Jureczek napisał dla mnie wierszyk,
to nie jest wierszyk, to jest najpiękniejsza poezja, tak jest i nikt mnie nie przekona, że
jest inaczej.
A teraz kilka słów do Ciebie Mój Najśliczniejszy Jureczku. Nie wiem czy
znasz wiersz J. Słowackiego, w którym prorokuje nam słowiańskiego papieża,
początek taki:
Pośród niesnasek
Pan Bóg uderza w ogromny dzwon,
Dla słowiańskiego oto papieża
Otwiera tron...
" itd. w tym wierszu przy końcu
jest niedokończona zwrotka, są dwie strofki:
"...
Takiego ducha wkrótce ujrzycie Cień, potem twarz
.................................
.................................
Strasznie mnie to dręczy co Słowacki miał na myśli, czego nie chciał czy nie
mógł napisać, błagam Cię Jureczku bądź tak dobry i dopisz to czego Słowacki nie
ujawnił. Jeśli nie masz tego wiersza, to go poślę po św. Ten wiersz jest w lirykach Sł.
***
W 1986 roku Jurek spełnił tę prośbę dopisując dwie brakujące strofy.
Pełna zwrotka uzupełniona przez Jerzego Janowicza brzmi następująco:
"...
Moc mu pokaże sakramentalna
Narodów stu
Moc ta przez duchy będzie widzialna
Przed trumną, tu
Takiego ducha wkrótce ujrzycie
Cień, potem twarz
W tej twarzy Polskę zobaczycie
To papież nasz !
90
Adresat: Czesława Janowicz - Harasimowicz
Radom, dn. 2.06.79r.
{...}Cieszę się, że zapowiadacie przyjazd do Radomia, znów byłoby w
naszym domu piękne święto, oby to nastąpiło jak najprędzej, tylko napisz
Najukochańsza kiedy to nastąpi. My na święta
wyjeżdżamy
do rodziny do
Tarnobrzegu. {...} Gdybyście przyjechali wcześniej to napisz zaraz na adres:
Marta Mierzwowicz, 39-400 Tarnobrzeg, ul. Zawadzkiego 5/17 dla Eli. {...}
***
Adresat: Wasilewska Janina
Radom, 24.06.79r.
Kartka z życzeniami:
Pani Niusieńko - zawsze mi bardzo Droga i niezmiennie kochana.
W Dniu Imienin, przesyłam życzenia, jakie serce dyktuje, a których
słowami wyrazić nie potrafię.
Zawsze ta sama Eleonora.
do życzeń na oddzielnej kartce dopisek:
Niech tylko miną upały, a nastąpi ochłodzenie, przyjadę do Szczecina - zgłoszę
się do Państwa, przeproszę za wszystkie moje przewiny i wytłumaczę się - wiem, że
otrzymam przebaczenie..."
***
91
Adresat_Halinka_Jóźwik
Szczecin, dn. 14.07.79r.
Kochana Halinko -
Jeszcze raz, już ze Szczecina chcę Ci serdecznie podziękować, za tę
radość jakąś mi sprawiła Swoim przyjazdem i za ten dzień spędzony z Tobą. To
wszystko było dla mnie taką ogromną, radosną niespodzianką, tylko wciąż nie daje mi
spokoju myśl, że ten telegram wywołał u Ciebie taką obawę, bo gdyby była Ania dodała
do wyrazu "niespodzianka", "miła niespodzianka" na pewno przyjęła byś to właśćiwie
ale nie zawsze przychodzi do głowy to co powinno w danej chwili, więc wybacz, że
wszysło to nie tak jak chciałyśmy, ważne jest to, że w koniec był dobry. Nigdy nie
przypuszczałam, że w Kamieniu Pom. przeżyję tyle wspaniałych chwil, że doznam tyle
radosnych przeżyć. A wierz mi Halinko, że z podziwem patrzyłam na Józia, tyle
delikatności, ciepła i troski w każdym jego zwrocie do Niej, w każdym odezwaniu
się, że doprawdy serce radowało się patrzeć na to, cieszę się z tego ogromnie, że tak
pięknie, tak niespodziewanie pięknie spędziłam, dzięki Wam ten dzień w Kamieniu,
katedra, w której miałam okazję szczerze się pomodlić, koncert, no i w ogóle
wszystko. My w poniedziałek wyjeżdżamy, wywieziemy z sobą tyle wspaniałych i
radosnych przeżyć, które były dla nas prawdziwą niespodzianką. Długo będę miała o
czym opowiadać swoim bliskim i znajomym w Radomiu. Nie wiem, czy jeszcze
kiedy zdarzy się tak, abym mogła to przeżyć jeszcze raz. A więc Halineczko dziękuję Ci
jeszcze raz za wszystko, najserdeczniej pozdrawiam, łączę ucałowania dla Ciebie,
Małżonka i Dzieci.
Eleonora Lechowicz
***
92
Adresat: S. J. Janowicz
Radom, dn. 21.07.79r.
Sawo i Jureczku -
Do tych dwu Imion nie dodam już nic - nic, one są wszystkim i starczą za
wszystko. W nich jest moje gorące uczucie dla Was, w nich jest radość i pieśń i muzyka
anielska.
Gdy wymawiam Wasze imiona to wszystko wokół jaśnieje. Tak często
biorę Wasze, ostatnie zdjęcie - Waszą wierną fotografię - do ręki, patrzę na nią - ona
mnie przykuwa do siebie, ja od niej oczu oderwać nie mogę, takie emanuje z niej
czarodziejskie piękno, że wprost oszołamia, w niej jest jakaś potęga, czy Wy tego nie
zauważacie i macie odwagę mówić, że nieudane. Jest tak udane jak Wy Sami i Wasze
życie - amen.
Teraz trochę realiów. List od Ciebie Sawo i piękne kwiatuszki, pełne
cichego czaru, jak Twoja dusza - dostałam, gdy nas nie było w domu. Zobaczyłam je
po przyjeździe.
Byliśmy w Szczecinie odwiedzić Feliksa, ponieważ wciąż jeszcze jest w
szpitalu i nie widać poprawy ...nerwica ogólna, zniechęcony do wszystkiego, do
pracy nie tęskni, nie pragnie do niej wrócić i mówi, że w szpitalu czuje się dobrze.
Byliśmy kilka dni w Szczecinie a kiedy Feliks poszedł w poniedziałek do
szpitala, pojechaliśmy do Kamienia Pom. do Ani Gawer z męża Jóźwik, on też był
u nas w Tanowie w D.Dz.
Byliśmy do piątku, zwiedziłam trochę Kamień - cudnie tam jest, jasno i
zielono. Byłam w katedrze, widziałam organy, które są podobno 100 lat starsze od
oliwskich, wysłuchałam koncertu organowego, który trwał 20 minut, byłam tak b.
zadowolona, tak b. cieszyłam się, że miałam szczęście przeżyć to ogromne wzruszenie i
zapamiętanie się w czasie koncertu. Oprowadzał nas Józio, mąż Ani, bo ona była w
pracy, a on mógł się zwolnić od 11-tej, była z nim też jego siostra, a bratowa Ani
Gawer, która mieszka w Goleniowie z mężem i rodziną, ona też była w D.Dz. w
Tanowie.
Jak ją Ania zawiadomiła, że przyjechaliśmy, zaraz przyjechała, a na drugi
dzień zwolniła się, przyjechała do Kamienia i spędziła z nami cały dzień. Było mi b.
miło i rada byłam, że poznałam ich życie, rodzinę i doznałam tyle ciepła i
serdeczności.
W piątek, mimo wielkiego protestu z ich strony, wyjechaliśmy do
Feliksów żegnani kwiatami i dobrym słowem oraz prośbą o jeszcze.
W Szczecinie byliśmy do wtorku. W niedzielę była Klara, we wtorek
Winczewska, było dużo mowy o spotkaniu gdyż nasze Dzieci strasznie pragną
zjechać się, zobaczyć i nacieszyć sobą. następnym razem szerzej omówimy tę
sprawę.{...}
***
93
Adresat: Czesława Janowicz - Harasimowicz
Radom, dn. 29.08.79r.
{...}Feliksowi przyznali rentę na rok czasu, dotąd jest w szpitalu, jednak
ma nadzieję, że w połowie września szpital opuści i obiecuje do nas przyjechać. A
lekarze też się b. często mylą i nie należy przywiązywać wagi do tego co orzekną.{...}
Myśli mam zajęte tylko Wami.{...}
Coraz trudniej mi pisać, słabiej widzę.{...}
** *
Adresat: Klara Fijałkowska
Radom, dn.12.11.79r.
{..}Pisał do nas Feleczek, obiecywał przyjechać do nas, ale będziemy
rozważali o tym, bliżej daty 8.XII, nie chciałabym zakładać czegoś naprzód, aby nie
zapeszyć.{.}
***
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn. 14.11.79r.
Najdroższe i bardzo Kochane Dzieci Nasze.
Serdecznie dziękuję za życzenia w Dniu Nauczyciela, za polne
kwiatuszki i piosenkę.{...}
Feliks już opuścił szpital, jest w domu, ma zwolnienie na rok czasu, II grupę
inwalidztwa, chodzi na konsultacje, silna depresja.
Omawiają z Klarą zjazd na przyszły rok tj. 1980, koniec czerwca.
U nas jak zwykle. W niedzielę mieliśmy b. miłe odwiedziny b. nam bliskich z
czasów okupacji, nie widzieliśmy się kilka lat, popłakałyśmy się obie, jak będziecie u
nas to Ci o niej opowiem.
Leszek odmalował kuchnię i łazienkę, napracowałam się przy sprzątaniu, a
pokój i mój kącik pewnie na wiosnę. Malarz od wszystkiego chciał 5 do 6 tys., więc
rozzłościł się i zrobił sam, no ale do pokoju to już trzeba wziąć malarza.
{...}Daruj Kochana, że tak okropnie piszę, ale wzrok tak b. już nie dopisuje i
to mnie tak męczy i jeszcze bardziej piszę nerwowo.{...}
94
P.S. Napisałam taki śmieszny wierszyk na Dzień Nauczyciela :
Na Dzień Nauczyciela.
Wystroiło się moje okno
W barwy narodowe:
Zawilec ma kwiatki białe,
Azalia amarantowe.
Na stole zaś goździki,
Pysznią się dumnie i z pańska,
Na serwantce polne kwiatuszki,
Te najmilsze bo z Gdańska.
I dźwięczy piosenka luba,
Tak sercu bliska i znana,
Kiedyś, jakże to dawno,
Przez Dzieci, w Jasnym Pałacu śpiewana.
{...}Ze wstydem wysyłam ten list, ale nie mam siły przepisać
go. Wybacz, przeczytaj i spal.
***
95
Adresat: Czesława i Jurek Janowicz - Harasimowicz
Radom, dn. 13.12.79r.
Najmilsze - Najukochańsze Dzieci Moje
Z całego serca dziękuję za Mikołaja. Ale po co było przysyłać takie
przebogate podarki. Wystarczyłaby ta przecudna choineczka z lasu no i niechby
chusteczka prześliczna i na dodatek czekolada, a dla Leszka chusteczki. A tu {...} i
ten drogi komplet do łazienki, teraz tak muszę się wstydzić tak strasznie za Mikołaja
z Radomia i tak mi przykro. {...} choć prawdę mówiąc szkoda tego do tej łazienki,
ona wcale nie jest taka elegancka, żeby ja tak przyozdabiać. {...} No i jeszcze raz
powiem, że mi przykro - bo wydałaś na to wiele, wiele pieniążków. {...}
Cieszę się tym, że jesteś, jak się okazuje wspaniałym moim krytykiem.
Uwagi co do tego mojego rymowidełka są b. trafne, nie zachowałam tam
chyba w ogóle rytmu, gdyż pisałam odręcznie po prostu improwizowałam, taki ten
dzień był wtedy miły i jasny i te kwiaty i karta od Was i ta piosenka, którą mi
przysłałaś, wzruszyły mnie i do tej właśnie piosenki od Ciebie odniosły się te słowa:
"I dźwięczy piosenka radością” itd. Ale nie myślałam, że to będzie Ci się podobało
tak, że stworzyłaś do tych słów melodię, jakże jestem ciekawa ją usłyszeć.
Boże mój, jakiż to skarb mieć taki skarb ducha jaki Wam jest dany, jaka to
radość dla mnie, że i ja czerpię z tej skarbnicy Waszej.{...}
***
Adresat: Klara Fijałkowska
Radom, dn. 7.01.80r.
{...}Czy Feliks przychodzi do Was ? Wybiera się przyjechać do nas, ale
nie wiem kiedy. Tak chcę, żeby przyjechał, opowiedziałby o wszystkim, o tym
czego nie widziałam ...O sobie nie będę pisała, nie ma nic ciekawego, jak to w tym
wieku, 80 lat to wiele..."
Bardzo Kochane - Klaruniu i Iwoniu
Ogromnie serdecznie dziękuję za bogatą paczkę, ale Klaruniu, czułam się
zażenowana - to wyglądało na rewanż, ale ja na taki nie zasłużyłam. {...}
Ja już nawet kupić sama nie potrafię, taka ze mnie niedołęga, ale u nas i
dostać cokolwiek też b. trudno, o dobrych cukierkach to i marzyć nie ma co.{...}"
***
96
Adresat: Wasielewska Janina
Radom, 12.04.80r.
Kochana - zawsze i niezmiennie - Pani Niusieńko -
Dziękuję
za
życzenia
świąteczne, cieszyłam się, że pamiętacie.
Chciałabym zobaczyć Panią, Pana Benia, Julitkę i Maciusia, pewnie są już duże, nie
wiem w których są klasach, jakie mają zainteresowania.
Jeśli Pani będzie mogła poświęcić chwilę dla mnie, to b. proszę o kilka słów
o Sobie, Małżonku, Rodzicach i Dzieciach, byłoby mi b. miło.
Nasze dzieci tanowskie dążą do spotkania się, tak jak to było w 1962 r. nie
wiem czy się to uda. Mieli zająć się tym Klara i Feliks, ale Feliks choruje, niby nie tak
poważnie, ale trochę mu to przeszkadza.
U nas ze zdrowiem też nie najlepiej, bo to i wiek i przeżycia dają się we
znaki, dlatego już dawno nie byliśmy w Szczecinie, ale choć raz jeszcze chciałabym
być, chyba w tym roku; więc mam nadzieję, że Państwa zobaczę.
I jeszcze jedna prośba, wiem że mi Pani nie odmówi, otóż chciałabym
wiedzieć co z panem Wojciechowskim, byłym naszym wizytatorze, dotąd karty z
życzeniami podpisywał pan Wojciechowski, a tym razem kartę pisała pani
Alicja Wojciechowska, nie wspominając nic o panu Wojciechowskim. Strasznie
mnie to niepokoi, a po prostu lękam się zapytać o to panią Wojciechowską, dlatego b.
Panią proszę o kilka słów na ten temat, będę bardzo wdzięczna.{...}
***
97
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, kwiecień - 1980r.
Droga Pani Mario Drogie Dzieci - Sawo i Jureczku -
dziękuję za wspaniałą paczkę, ale ... Przecież ten kawałeczek cielęciny nie
dlatego wysłałam, żebyś Ty Najmilsza co sił pędziła do miasta i ściągała takie
wspaniałości dla mnie, proszę Cię, więcej tego nie rób. Choć ten flakon z podstawką i
serwetki są przepiękne, ale nie trzeba było tego robić i za każde głupstewko
trzykrotnie się rewanżować.
Sękacz był pyszny, czekoladek jeszcze nie otwierałam, Leszek za papierosy
pięknie dziękuję. Święta spędziliśmy pogodnie i miło, ale jakoś po świętach nie
mogłam się pozbierać.
Pisała Renia z R.F.N., że napisze kiedy przyjedzie do Szczecina.
Teraz o tych dwu strofach Słowackiego, otóż te ostatnie dopisane przez
Jureczka, najbardziej uzupełniają tę zwrotkę: "On Polsce nowe przywróci życie
Tam, Papież nasz." a ja jeszcze inaczej przerobiłam bo i tak można by: On światu nowe
przywróci życie, Papież, brat nasz. tylko nie wiem czy lepiej wpisać "światu" czy
"Polsce" tak jak dopisał Jureczek bo choć Papież jest nad całym światem
katolickim, ale jest Polakiem.
B. proszę Jureczka o ostateczne zdanie, a za ten dopisek, serdecznie dziękuję...
***
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn. 2.VI.80r.
Najdroższe Dzieci.
Serdecznie dziękuję za b. długi list, miałam co czytać na pół dnia, gdyż przy
moim wzroku przychodzi mi to z trudnością, nawet przy pomocy lupki. Więc proszę
Cię Sawo, pisząc składaj arkusz papieru tak aby pisanie obejmowało jak
najmniejszą przestrzeń, ułatwi mi to czytanie.{...}
Czy Feliks pisał do Ciebie w sprawie spotkania - ciekawi mnie jakie jest
Twoje zdanie w tej sprawie, jeśli mam być szczera to ta forma ani to miejsce nie
zachwycają mnie, inne były projekty.
Ostatnio chorowałam, brak sił, zawroty głowy, wszystko wokół mnie
wirowało, trochę już przeszło, czuję się nieco lepiej, ale jeszcze słabo.
{...}Cieszę się, że Jureczek nie skrytykował mojej przeróbki Jego
dwuwiersza w utworze Słowackiego, a nawet nie oburzył, że ośmieliłam się
wnieść poprawkę Jego myśli, takiego wspaniałego poety, ale ludzie wielcy duchem są
wspaniałomyślni i łaskawi dla maluczkich.
98
Ostatnio dostałam wiersz, pt. Hymn do Matki Boskiej Częstochowskiej,
Jana Lechonia, ogromnie patriotyczny, dotyczący i odnoszący się wyłącznie do
okresu powojennego. On był na emigracji w Ameryce i w 1956r. skoczył z 8 piętra i
zabił się, na pewno w stanie ostatecznej depresji duchowej, nie wiem czy słyszałaś
coś o tym, podobno ostatnio wydany był w b. małej ilości nakładu jego ostatnich
wierszy, ale nigdzie tego się nie widziało, wybacz, jeśli Cię to nie interesuje, bo ja
pasjonuję się, jeśli jest coś związane z poezją i patriotyzmem.{...}
***
Adresat: Klara Fijałkowska
Radom, dn. 3.06.80r.
{...}Dostałam list od Feliksa, w którym opisuje mi, że zmieniły się plany
zjazdu. Mianowicie, że nie ma miejsca w D.Dz., że Dom jest zajęty przez dzieci i że
kierownik się nie zgadza, a podobno miał być b. sympatyczny i Dom dawał do
dyspozycji i wykorzystania, przecież tu chodzi tylko o jedną dobę. Wspominałaś też
kiedyś o Internacie studenckim, nie wiem czy p. Winczewska wchodzi do naszego
grona, przecież może i ZBOWiD pomógł by, ale to przecież Wasza wola i Wasze
spotkanie, zrobicie, wiem, jak tylko będzie można najlepiej, a tak bardzo tego pragnę,
żeby się to wszystkim podobało, żeby wszyscy wiedzieli, że jesteśmy, że się
kochamy i pamiętamy o sobie i że zawsze tak będzie.{...}
***
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, czerwiec 1980r.
Drogie Dzieci -
{...}Piszę przed wyjściem więc b. szybciutko kilka słów.
Piszesz mi Sawo, że nie wiesz czy na spotkanie będziesz mogła przyjechać z
Jureczkiem, była by to wielka przykrość. Dostałam list od Reni i pisze, że przyjeżdża
na 5.VII, a także przyjeżdża Edzia z mężem.
Byłoby b. ładnie gdybyście mogli być oboje, ale gdyby – "Boże nie daj"
Jureczek tak naprawdę nie mógł, to przynajmniej Ty nie zrób zawodu, ale wierzę, że
Jureczek wszystko zrobi i przyjedzie.
Ja tak się b. cieszę na to spotkanie z Wami. Myślę, że będzie miło i serdecznie
choć może w nie zbyt dużym gronie. Ja osobiście b. Was proszę o włączenie się w
grono uczestników tego spotkania, a Feliks będzie uszczęśliwiony, bo on tak za tym
zabiega i stara się jak może. Do zobaczenia w Szczecinie. {...}
***
99
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn. 22.VII.80r.
Dzieci - Najdroższe mi nad wszystko.
Chciałabym do Was napisać, ale nie wiem co, tego co czuję do Was, czym
jesteście dla mnie nie mieści się w słowach, ale wiem, że Ty Sawo i Jureczku znacie to
uczucie.
O spotkaniu nie będę pisała, myślę, że zdarzy się dzień, że będziemy razem
i wtedy pomówimy o tym, dodam tylko, że to co było, zrobił Feliks sam przy
pomocy żony i Pawła.
Klara dużo obiecywała, ale była jakaś rozbieżność zdań u Feliksa i
wyjechała do Włoch, bo tam jest jej siostrzenica. Przysłała mi list usprawiedliwiający
ją. W niedzielę byliśmy wszyscy z kwiatami u pracowników naszych i nauczycieli, u
p. Smolińskiego, było wiele wzruszeń, po przyjeździe, w tym domu gdzie mieszkają
Feliksowie na b. dobrych flaczkach, a deser w domu.
Przez wszystkie dni aż do wyjazdu naszego 17-bm. odwiedzali nas Ci, którzy
nie byli z różnych powodów. Po kilku dniach, nie wiedząc o spotkaniu, przyjechała
Wanda Conti z mężem i synkiem i też nas odwiedzili z Krysią, b. żałowała, że nie
wiedziała wcześniej.
Planują spotkanie za 2 lata, gdyż to była tylko próba. Przykro mi, że
ponieśliście koszt pieniężny, a nie mogliście być dłużej, no i jeszcze to, że
przyzwyczajeni jesteście
obracać
się
w
gronie
ludzi
wysokiej klasy
intelektualnej, nie mieliście tam równych sobie.{...}
Teraz b. źle się czuję, gdyż w Radomiu upadłam z dwu schodów dość
wysokich na posadzkę, całą siłą ciężaru i okropnie się potłukłam, wszystko mnie boli i
kości i ciało, a dziś już 22-gi i nic nie lepiej.{...}
***
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn. 8.08.80r.
Najdroższe Dzieci - Słoneczka moje-
Zdaje mi się, że tak dawno Was nie widziałam i tak mi smutno z tego powodu.
Cieszę się, że będziecie mieli mieszkanko, które wyobrażam sobie już dziś, że będzie
świątynią najpełniejszego piękna - obrazem dusz waszych.
Może będzie mi sądzone cud ten widzieć własnymi oczami. Wspominasz
Sawo Miła o spotkaniu u siebie, myślę, że to byłoby jakieś misterium duchowe,
chciałabym przeżyć taki dzień. Wiem, że Ty właściwsze będziesz miała określenie i
pewnie podzielisz się nim ze mną.{...}
100
Och ! Z jakąż ja niecierpliwością czekam na ten moment, kiedy będę
mogła przekroczyć progi Waszego przybytku, sycić oczy i chłonąć duszą, to co tam
zobaczę. Nie śmiej się ze mnie, że tak się rozmarzyłam, ale tak się cieszę, że
zobaczę u Was to czego pragnęłam i za czym tęskniłam całe życie...
***
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, po 13.XII.80r.
Najukochańsi - Najdrożsi sercom naszym
Dziękujemy za wspaniałą paczkę mikołajowską, za ananasy, które tak b.
lubię, a już zapomniałam, że one gdzieś tam istnieją i za wszystko, a zwłaszcza za
pamięć.
Ja w tym roku wypadłam nędznie, gdyż akurat w tym czasie b. chorowała, tak
bliska mi uczuciowo cioteczna siostra, z którą chowałyśmy się na jednej ulicy od lat
dziecięcych, dziewczęcych i przez dalsze lata, lata walki o wolną Polskę aż do
starości.
Czuwałyśmy przy Niej z Leszkiem. Później przyjechała jej siostra rodzona z
Gliwic, a i tak dojeżdżaliśmy często do Jej domu. Obie urodziłyśmy się w Górach
Świętokrzyskich.
11 bm. zakończyła życie, 13 był pogrzeb. Byłam b. zmartwiona, przeżyłam
Jej odejście b. boleśnie. Dlatego więc nie jestem zdolna jeszcze dotąd otrząsnąć się i
zdobyć na jakieś pomysły i czyny. Darujcie nam, że tylko na to zdobyć się
mogliśmy. Pisząc do mnie Ukochana. Moja Sawo, nic na ten temat nie pisz, tak będzie
lepiej. Opisz mi przebieg tej wspaniałej uroczystości, odsłonięcia pomnika i gdybyś
miała zdjęcie jakieś tego pomnika w całości to Cię o nie b. proszę, ale pewnie będą i w
gazetach różne artykuły z przebiegu tych obchodów, przygotowań, budowy pomnika,
wycinki z gazet... toż to b. ważne wydarzenie historyczne. Piszę tak nerwowo, trudno
będzie Ci odczytać.{...}
101
RADOM (1981 - 1985)
102
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn. 13.02.81r.
Najukochańsze Dzieci nasze - Sawo i Jureczku.
Serdecznie dziękujemy za troskę i pamięć, ale wstydzę się, że nie
wypadłam tak jakby należało.
Tego dnia, kiedy odwiedzili nas panowie inżynierowie, koledzy Jureczka.
Miałam wtedy pracowity dzień, smażyłam borówki i gotowałam pomidory na zimę, w
tym odwiedziły mnie 2 kuzynki, tak niespodziewanie i panowie - koledzy Jureczka.
Byłam b. speszona, nie mogłam zdobyć się na pełnienie roli gospodyni
domu, zwłaszcza w dzisiejszej dobie, kiedy tak trudno znaleźć coś w chłodziarce.
Zasłużyłam na ostrą krytykę ale osobie w tym wieku, proszę wybaczyć...Czy u Was też
takie zaopatrzenie jak u nas? U nas to po prostu makabra, ja na nic nie narzekam tak jak na brak cytryn, nie widziałam ich od miesięcy, jak mi sąsiad przyniósł 2, nie wiem
skąd je wziął, ale myślałam, że to cud, mój Boże do czego to u nas doszło. Ale w prasie
wspominali, że Radom jest miastem karanym za 76 rok, ja o tym dawno wiedziałam
bo Radom był od tamtego roku zawsze gorzej zaopatrywany od innych miast, ale ja
się cieszę, że moje miasto jest sławne, że nie lęka się walczyć o swoją godność i swoje
prawa.
Może Wy wiecie jak się to skończy i jak długo będzie trwała ta makabryczna
sytuacja. Nie wiem czy kiedykolwiek zobaczę Pomnik Stoczniowców. Teraz nie mam
nadziei, tak dużo pociągów zabrano z obiegu, a i tak były zawsze przepełnienia, a i ze
zdrowiem nie wesoło, sił ubywa z każdym dniem, serce dokucza i głowa. Nawet do
miasta b. mało wychodzę, męczę się. Przykro mi, że nie mogę zdobyć się w tej chwili
na ciekawszy list, ale myślę, że usprawiedliwi mnie mój wiek...
***
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, 1981r.
Tak dawno wysłałam do Was list, zaraz po wizycie pp. inżynierów,
kolegów Jureczka i dotąd nie mam żadnej wiadomości, b. się niepokoimy. Bądźcie
więc tak uprzejmi i napiszcie choć króciutki list. Jak żyjecie, jak czas spędzacie, jak się
układa praca, co z "Solidarnością", jakie są nadzieje na najbliższą przyszłość. Jak u
Was z zaopatrzeniem i kolejkami, bo u nas rozpacz, makabra. U nas nic specjalnego,
sił ubywa, a z powodu tej wspaniałej sytuacji jaką stworzył nam nasz Rząd i Partia
"nasi wielcy" przywódcy żyć się nie chce.
Młodzi może łatwiej to znoszą, ale starszej generacji ciężko z tym i trudno się
z tym godzić. A ci u steru władzę sprawujący zamiast starać się naprawiać,
polepszać, straszą naród. Wybaczcie, że piszę tak okropnie, ale inaczej już nie
mogę.{...}
103
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn. 10.03.81r.
{...}Cieszę się, że macie już swoje własne gniazdeczko. Nie potrafię go
sobie wyobrazić jak i czym będzie wypełnione, ale wszystko, cokolwiek byłoby w
nim, nie może równać się z jego Właścicielami, jego Mieszkańcami.
Wy jesteście domu tego blaskiem, ozdobą, ciepłem, ciszą i pokojem.
Władcami Sezamu, który kryje w swoim wnętrzu najdrogocenniejsze skarby świata:
miłość - dobroć - tkliwość, szlachetność, talent i mądrość i Ty Sawo, krzątająca się
pośród słonecznych ścian tego przybytku rozsnuwająca jasne promyki, jak złotą
przędzę na przyjście Twego umiłowanego Pana. Niech Bóg - stwórca wszechrzeczy
i anioł niebieski czuwa nad Waszego domu dachem, aby nigdy cień smutku nie miał
doń dostępu. Piszesz, że czujesz się tu w tej chwili jakby obco, to minie, zobaczysz,
pokochasz swój dom, tam każda drobina będzie cząstką duszy Twojej i Jureczka,
zobaczysz, będzie Wam tu b. dobrze. {...}
Widzisz Kochana, ja jestem wychowanką
innej epoki, zbyt dużo
przeżyłam i zbyt dużo przecierpiałam, jestem zbyt przytłoczona tym wszystkim,
staram się jeszcze trzymać jako tako. Cieszy mnie to i podtrzymuje na duchu, że
znalazłam na swej drodze, oprócz krzywd, zwłaszcza moralnych, wiele serc dobrych i
czułych, za co dziękuję Bogu i z tym jest mi dobrze, byle tylko był pokój w kraju i
Wam, oraz Wam współczesnym i przyszłym nie było źle, aby ich droga życia nie była
podobna mojej.
Rozszlochała się dusza moja nad tym co było, ale to chwila, dziś jestem
spokojna. Cieszę się, gdy wiem, że Wam jest dobrze, że pamiętacie o nas, czasem
odwiedzacie, wtedy jest mi wesoło, jestem zdrowsza, nie czuję zmęczenia i oby tak
było dalej, aż do końca. Lata biegną, sił ubywa, ale narzekać nie lubię, zgadzam się z
tym co jest. A co do naszego lokum, to sama tak postanowiłam, gdybym poczekała
jeszcze rok dostałabym 2 pokoje z kuchnią, ale nie wiem gdzie by to mieszkanie było,
w jakiej dzielnicy, a tu pociągnęło mnie to, że są na miejscu różne sklepy,
przystanek, przychodnia, w której jeszcze nie byłam, sąsiedzi ludzcy, a to dużo,
kiosk itp., więc dlatego tu zostaliśmy, a jeszcze jedno - nie patrzę na tych co mają lepiej,
ale na tych co mają gorzej i zgadzam się z tym co mam, innym dóbr nie zazdroszczę,
cenię człowieka za jego bogactwa duszy i wartości jej i umysłu.
Maleńka moja, tyle Ci dziś napisałam, nie wiem nawet skąd mi się to wzięło,
ale nie myśl o tym, ja mam to już za sobą, Ty żyj w radości i słońcu i ciesz się
życiem i Jureczkiem. Kochaj tych, którzy Ciebie kochają. Dziękuję Ci za wszystkie
Twoje dobre listy, opisy, wycinki i zdjęcia "Pomnika" Stoczni Gdańskiej, i za
wszystko co Tobie i Jureczkowi zawdzięczam.{...}
Gdybyś miała kiedy chwilę czasu, to napisz, jest mi tak miło gdy czytam list
od Ciebie, i bywam taka wzruszona...
***
104
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn. 9.V.81r.
...Posyłam tę paczkę, która Wam się przyda. Ty NajmilszaCóreczko
będziesz wiedziała jak to zastosować. Salaterka też się może nada na sałatki lub coś
innego, kryształowa - nie tak b. bogata, a o to i tak dziś trudno, Jurkowi wiewiórkę
jako popielniczkę, batoniki i czekoladę podziel wedle uznania, jedno dla Pani Marii
drugie dla Was po połowie....Napisałam wiersz, daj go do oceny Jureczkowi jeśli uzna,
że nadaje się do kosza, to go podrzyj i rzuć, oraz wytłumacz mnie, że jest mi ciężko
pisać z powodu wzroku, piszę prawie na pamięć, nie trzymając się linii...
***
Adresat: Feliks Masny
Radom, 1981r.
Drogi Feluniu -
B. Cię proszę o kilka słów, jak się czujesz duchowo i fizycznie, czy
odwiedzają Cię koledzy i Ty ich, czy pisze do Ciebie pan Symek i może jeszcze
kto, czym się zajmujesz w domu, czy majstrujesz co, czy czytasz, co myślisz o
Solidarności bo ja jestem dla Solidarności z ogromnym uczuciem, aby tylko to
wszystko dobrze się skończyło. Rozumię Twoją niechęć do pisania listów, bo i mnie
z trudem przychodzi, zwłaszcza teraz, kiedy tak czuję się tak b. źle, więc b. Cię proszę
pokonaj tę niechęć i napisz króciutki list. Taka Wam jestem wdzięczna za wszystko
Pani Marii i Tobie za leki za te...i w ogóle za wszystko dobro jakie mi wyświadczacie.
***
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn. 8.VIII.81r.
{...}Serdecznie dziękuję za pamięć, za listy, za opisy. Nie pisałam tak
długo, gdyż jestem smutna i przygnębiona. Kilka miesięcy temu jak pisałam umarła
siostra cioteczna w marcu br. serdeczna przyjaciółka Nina, z którą tak wiele nas łączyło
i tak rozumiałyśmy się, a teraz p. Zielińska, ta sąsiadka nad nami, tak b. przeżyłam jej
śmierć, gdyż 3 dni leżała w domu i nikt nie wiedział, od wtorku, do czwartku w nocy.
Ona pomagała w chorobie wszystkim sąsiadom a jej nie mógł nikt pomóc, wylew
krwi do mózgu. 25 VII. był jej pogrzeb, strasznie mi jej brak. Nie mogę się z tym
wszystkim pogodzić, dlaczego tak dzisiaj, i nie tak jak chyba być powinno to wszystko
się staje ? Nikt pewnie na to nie potrafi dać odpowiedzi. Tymczasem nie będę pisała nic
więcej i na te wydarzenia, które wstrząsają tymi okropnymi wydarzeniami wszystkich
nas Polaków. Jak się trochę otrząsnę to napiszę więcej. Raduje tylko to, że przybywa
105
wciąż pomników jak Tych co zginęli w Katyniu, Powstańcom Warszawy i
Żołnierzy A.K. Błogosławieni niech będą Ci, którym to zawdzięczamy. Dziękuję
serdecznie za zaproszenie do Gdańska, ale ze względu na stan zdrowia i brak sił
nie możemy udać się w drogę, może innym razem...
***
Adresat: Henryk Kaczmarczyk
Radom, 22.8.81r.
Heniu. Kochany Mój Bohaterze.
Bo bohaterem nie tylko jest ten na polu walki, ale i ten w zwykłym,
normalnym życiu. Tym bardziej dziś, kiedy u nas niezwykłe dzieją się dzieje.
Dumna jestem z Ciebie i cieszy mnie to ogromnie, jesteś dziś taki, jakim
jesteś. Jednostką wybitną, ale prawą - takim zostań. Piszesz, że przyszłość pokaże
czy właściwą obrałeś drogę, a ja myślę, że należy być wiernym swej idei, choćby się
miało przegrać jeśli ta idea jest szlachetna i przewodzi jej: prawość - równość jedność - sprawiedliwość. Przede wszystkim - sprawiedliwość. Trudno o tym wszystkim
pisać. Łatwiej byłoby o tym mówić. To jest temat zbyt obszerny. Może kiedyś uda
nam się przyjechać do Szczecina więc podyskutujemy sobie o tym wszystkim.
Spotykasz się z przeciwnikami, nawet zawiścią, ale im więcej człowiek
przerasta duchem i umysłem innych tym więcej będzie spotykał na swej drodze tych,
którzy mu w żadnej mierze dorównać nie potrafią.
Wszystko to co piszę nie jest to co chciałabym napisać, ale dziś już nie mogę
zdobyć się na nic więcej. Tylko o jedno Cię proszę, jeśli będziesz mógł, to napisz mi
jakie nasuwają Ci się uwagi w tym co napisałam a także proszę Cię o kilka słów.
Dlaczego u nas jest tak, jak jest, nie umiem sobie tego wytłumaczyć.{...}
Nie znam takich słów jakimi chciałabym Ci wyrazić moją wdzięczność i moją
miłość dla Ciebie, taką miłość jaką darzyć może matka Najukochańsze Dziecko.{...}
***
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, październik-1981r.
{...}Dziękuję za opis strajku w Stoczni Gdańskiej, tak b. dokładny,
czytałam go znajomym. Odłożyłam ten list do mojego specjalnego archiwum, który
ma swoje działy, a także za zdjęcie pomnika.
Chciałam właśnie prosić Cię o przysłanie tego zdjęcia, a Ty jakbyś odgadła
moje pragnienie.{...}
Śledzę w gazetach wszystkie opisy związane ze strajkiem, pomnikiem, L.
Wałęsą, składam ważniejsze wycinki o Miłoszu też i J. Lechoniu.{...}
106
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn. 4.XI.81r.
Ukochane Dzieci - Sawo i Jureczku
Serdecznie dziękuję za list i tak b. dziękuję za poezję, która sprawiła mi
wielką
radość.
Czytałam
notatkę
pisarza Chruścielewskiego, w Głosie
Powszechnym pt. "Pełnym głosem" wymienia on kilku pisarzy, którzy w minionych
latach pisali jakby wycinkowo, wielu czytelników rozumiało ich, a natomiast cenzorzy
nie rozumieli, do takich książek zalicza on poemat o Papieżu pt. "Syn ziemi swojej"
Zdzisława Łączkowskiego, książkę o wypadkach gdańskich Bolesława Faca.
Jeśli spotkasz się kiedy z tymi utworami, to może należałoby się je
wypożyczyć.
Czytając Twój list odniosłam wrażenie jak gdybyś była rozczarowana
poczynaniami "Solidarności". Rzeczywiście, ostatnio zauważa się w ich działalności
jakieś rozprzężenie, brak jednomyślności a to nie jest dobre.
Podobno Lech Wałęsa zagroził, że jak tak będzie to on odejdzie ze związku.
Wy jesteście blisko głównej siedziby "Solidarności" to może wiecie coś na ten
temat.{...}
U nas nic nowego ani wesołego, życie trudne i sił z każdym dniem mniej. W
tym roku była u nas Ania Gawer z Haliną P. i Alpiński Stasio z żoną a później żona
Stasia z synem.
Sporą ulgą dla nas jest to, że mamy te sklepy na dole i kiosk i częściej coś się
niezbędnego do życia dostanie, prócz mięsa i wędlin, których i tak jest mało wszędzie,
ale ja mówię - oby nie było gorzej, byle był spokój i jakaś pewność jutra...
***
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, kwiecień/82r.
{...}Przykro mi, że w okresie radosnych świąt, kiedy Zmartwychstał Pan
i wszystko budzi się do życia, ja muszę pisać o zgonach. I tak, dosłownie w dwa
miesiące po pogrzebie siostry Stefy, o którym już pisałam odbył się pogrzeb jej
zięcia Lucjana, a męża mojej siostrzenicy. po 2 tygodniach choroby, to są Ci w
Warszawie do których jeździłam. Równie boleśnie przeżyliśmy Jego stratę. To był
człowiek podobny nam, dla nas b. życzliwy i przychylny. Po pogrzebie siostry, odwiózł
na dworzec, pomógł przy wsiadaniu do autobusu, załatwił z kierowcą aby nam
przystanął przed domem - pełen życia - i kto się spodziewał, że w dwa miesiące (od 19
stycznia do 23 marca) już nie będzie wśród nas.
Taki zawsze pogodny, uczynny, życzliwy wszystkim, pochowany na
Powązkach.
107
Leszkowi nic nie lepiej nadciśnienie skacze, to spada, to znów się podnosi
całe święta leżał, wstał tylko do stołu i do łazienki.
Znajomi, a nawet jakby rodzina z czasów okupacji niemieckiej przyjechali do
nas z całym święceniem, tj. bałwankiem, jajkiem, solą i pieprzem i innymi, chcieli
nas zabrać do siebie, ale Leszek nie czuł się tak aby mógł jechać, w drugi dzień, w ten
sam sposób postąpili sąsiedzi, ale też nie byliśmy u nich.
Ja czuję się b. słabo, wzrok mój osłabia się oraz bardziej, duże trudności
sprawia mi pisanie, wpierw to Leszek choć adresował, a teraz i tego nie może, nie
piszę o tym wszystkim, aby specjalnie się żalić i narzekać, zgadzam się z losem i
zachowuję zupełnie normalnie, nie jestem ani skwaszona ani skrzywiona. "Wola
Boska" mówię sobie.
Przepraszam Was, że tak to wszystko opisałam, ale chyba więcej tego nie
zrobię.{...}
***
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn. 9.VIII.82r.
Najukochańsze Nasze Dzieci -
wczoraj pisałam do Was list, ale napisałam go pod wpływem strasznie
pesymistycznego nastroju, więc go podarłam i dziś piszę drugi i także nie mogę
zdobyć się na coś bardziej przyjemnego, źle się czuję, wszystko mi dokucza, ale o
tym nie będę pisała opowiemy sobie wszystko, jak już będziemy u Was.{...}
***
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.19.X.82r.
{...}U nas nic pomyślnego, ja przeszłam potworne zatrucie żołądka, a
Leszek osłabienie, ledwie łazi, ale cóż robić, starość itp.
Nie będę, kochani dużo pisała, po prostu nie mogę się zebrać w sobie.
Napiszę więcej jak minie ten przykry stan duchowy i fizyczny.{...}
***
108
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn. 21.11.82r.
Najukochańsze, Najdroższe Dzieci Nasze -
{...}U nas teraz źle i smutno. Leszek leży już 2 tygodnie, wysokie
nadciśnienie, a mnie z moimi oczami tak trudno wszystko załatwiać trochę pomagają
sąsiedzi, leki siostra środowiskowa ale to nie to, jak się jest zdrowym i
pełnosprawnym jakoś się radzi, byle nie było gorzej...po prostu była nie pora na
sentymenty osobiste ale w każdym liście będę wyrażała wdzięczność za
gościnę, za wszystko czego doznaliśmy u Was. Wizyta u Marii, u P.P.Elżbiety i
Roberta i to niezapomniane, pełne duchowych przeżyć popołudnie niedzielne u Was,
wciąż mam przed oczyma Ty, tak wspaniałe grono Osób i my z Nimi tacy mali, ja i
Leszek. Na tym kończę jest mi b. trudno pisać.{...}
***
Adresat: Maria i Feliks Masny
Radom
Kochani -
Już nie wiem jak mam usprawiedliwić przyczynę, z powodu której nie
możemy przyjechać, pomimo tylu obietnic. Prosimy b. chciejcie nas zrozumieć,
że stan zdrowia naszego tak się przedstawia, że nie mamy odwagi udać się w podróż.
Byliśmy już zdecydowani, pomimo wszystko pojechać do Was i w związku
z tym wybraliśmy się do miasta, okazało się, że siły nas zawodzą, ledwie dowlekliśmy
się do przystanku, aby spocząć na ławce, chwyciły mnie jakieś kurcze krtani, skroni,
myślałam, że upadnę na ulicy. Mąż nakłonił mnie, aby się udać do lekarza, co też
uczyniłam.
Po zbadaniu serca lekarz orzekł, że z takim stanem nie powinnam udawać
się w drogę, radzi kurację w sanatorium, ale ja nie chcę udać się ani do sanatorium
ani do szpitala, niech będzie co chce, ale wolę już być w domu, tym bardziej, że mąż
też się źle czuje z powodu zakłóceń sercowych.
Cóż robić, jesteśmy starzy i nie możemy spodziewać się nic lepszego. Z
każdym dniem sił ubywa. Mamy nadzieję, że nas zrozumiecie i nie będziecie
żywili urazy, gdyż wierzycie jak bardzo jesteśmy do Was przywiązani ale naprawdę naprawdę ja nie mogę, ja nie mam odwagi opuszczać domu, sama myśl o pociągu,
przeraża mnie. I wiem, że byłby ze mną kłopot, i ja też nie czułabym się dobrze, bo
zamiast wnieść w gościnny dom pogodę, psuła bym nastrój zbolałą twarzą i niekiedy
pojękiwaniem a często i wstać wcześniej nie mogę jak około południa, w domu to jakoś
to jest, a gościnie krępowałoby mnie to jeszcze i b. męczyło.
Wybaczcie Najmilsi, może kiedyś będziemy mogli, choć słaba nadzieja, udać
się w podróż, za daleka odległość na nasze lata. Przecież ja od wyjazdu ze
Skaryszewa, ani razu tam nie byłam choć nas zawsze zapraszają, nawet taka trasa też
mnie męczy, nawet sama myśl o wyjeździe i co ja na to poradzę - ciężko mi z tym, ale
nie potrafię tego zwalczyć u siebie.
Napiszcie, b. proszę, że się nie gniewacie, że nasz wzajemny stosunek,
choć na odległość, nie ulegnie zmianie, gdyż wiecie, że jesteśmy do Was przywiązani
całym sercem.
Eleonora i Leszek
109
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn. 9.12.82r.
{...}U nas święta zapowiadają się nie wesoło - Leszek choruje,
nadciśnienie wysokie, siostra Stasia, o której pisałam już nie żyje po czterech dniach
pobytu w szpitalu zmarła.
W ubiegłym roku spędziliśmy razem wigilię u jej córki, a mojej siostrzenicy,
było miło i serdecznie, a dziś nie wiem jak będzie, córka jej b. płacze. One tak się
kochały.
Zamówiłam siostrę do pomocy z P.C.K. one zwą się siostrami. Nie uzgodniłam
z nią jeszcze warunków tj. dni i godzin w jakich będzie pomagała. Dobrze, że
mamy te sklepy na dole i kiosk, gdzie robię najniezbędniejsze zakupy, czasem Małgosia
coś przyniesie.
Trochę ciężko, ale trzeba jakoś sobie radzić, aby nie było gorzej i żeby
Leszek wyzdrowiał. Feliksowie pisali, a właściwie to Marysia, bo Feliks wciąż
choruje, wczoraj dzwonili oboje i b. prosili na święta do siebie, ale mowy nie ma, żeby
Leszek w tym stanie mógł wyruszyć w podróż, ja też ze zdrowiem nie najlepiej, a więc
trzeba zostać w domu. {...}
Kochani, przy okazji także doręczy Mikołaj skromniutkie b. skromniutkie
upominki, aby tradycji stało się zadość, teraz Leszek nie wychodzi w ogóle, nie ma
kto nadać na poczcie a ja straszna gapa do tych spraw .{...}
***
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.4.01.83r.
{...}Witamy Was serdecznie w Nowym Roku 1983. Życzymy Wam, aby w
tym roku spełniły się wszystkie Wasze pragnienia i wszystkie plany.{...}
Serdecznie dziękuję za medale, ale nie mogę tego wziąć, jako podarek od
Mikołaja, gdyż ja o to prosiłam, a podarek od Mikołaja musi być niespodzianką. Więc
proszę przyjąć pieniążki Boże broń abyście je zwracali.{...}
Św. były smutne, Leszek był całe Św. b. chory, dopiero dziś, tj. 4-I jakoś
poczuł się lepiej.{...}
***
110
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.25.01.83r.
Najdroższe Dzieci Nasze -
Obiecałam zaraz napisać, ale nie zawsze jest tak jak chcemy. Nie wiem
czy pisałam o śmierci mojej siostry stryjecznej, której pogrzeb odbył się
24.XI.82r., a już 19 stycznia 83r. pochowaliśmy w Warszawie moją siostrę rodzoną,
Stefę z Kozienic, o której często opowiadałam.
Pojechała do córki do Warszawy na Św. Bożego Nar. i tam 5 stycznia w
nocy upadła na podłogę, wzięli na operację i w czasie operacji zmarła a tydzień potem
był pogrzeb d. 19 stycznia, w Warszawie na Brodnie.
Czekając na operację, w cierpieniach jeszcze martwiła się o mnie, nie mogę
jakoś pogodzić się z tym, że jej już nie ma i nie będzie, że już nie pojadę do Niej do
Kozienic. {...}
Leszek uparł się jechać na pogrzeb, ale jak pojechał, cały czas leżał i nie brał
udziału w obrzędach pogrzebowych i tak się czuł, że bałam się, czy go dowiozę do
Radomia. Przyjechaliśmy zaraz na drugi dzień, bałam się zostać dłużej choć jeden
dzień choć taki był zamiar.
Przyjechaliśmy autobusem i wysiedli przed samym domem bo autobus
przejeżdża obok domu gdzie mieszkamy. Dziś był lekarz, nie powiedział nic nowego,
przepisał te same leki ale w tym tygodniu udamy się jeszcze do innego, a ciśnienie
wciąż skacze raz wysokie, to znów niższe. I tak Moi Drodzy tak nie wiele czasu
upłynęło od września, było tak dobrze, tak cudownie i nikt nie przeczuwał zmian na
gorsze, a tu nastąpiło samo zło.
Ja piszę, a On leży taki bladziusieńki, mizerny, żal serce ściska patrzeć a
taki był inny we wrześniu, jak ciężko to znosić.{...}
***
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.06.03.83r.
Nie gniewajcie się, że tak długo nie pisałam, ale tak się źle czuję, że po
prostu nie zdolna jestem do niczego. Najmniejsza czynność jest dla mnie wielkim
wysiłkiem, przykro mi pisać o tym, gdyż narzekanie nie leży w mojej naturze, ale jest
mi jakoś ciężko i źle, może to minie jak nadejdzie wiosna, bo teraz dni są takie szare i
smutne.
Oczywiście - młodzi znoszą to wszystko łatwiej, ale w tym wieku inaczej to
wszystko się znosi, a także i przeżycia duchowe też nie przechodzą bez śladu. {...}
Leszkowi obecnie spadło nadciśnienie (170-90) ale jest b. bezsilny i b. źle
wygląda.
Darujcie Kochani, że na tym skończę, bo wierzcie mi, że trudno pisać o
czymś miłym i pogodnym gdy smutno na duszy. Siostrzenicy mąż w szpitalu, Feliks
też w szpitalu, nie wiem jak będzie długo.{...}
111
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.29.03.83r.
Jak mam dziękować za to czego od Was doznaję, za te paczki - poematy,
które są jak dzieła sztuki, kunszt dłoni Sławki; te utwory Jureczka tak cudne, tak
niezrównane, o tak głębokiej treści, że czytając je, coś ściska za gardło i wyciska łzy z
oczu. Forma pisania, układ każdego wiersza, to cud niespotykany, tego żaden poeta
wszechczasów nie potrafił. Zresztą po co o tym piszę, Ty sam Jureczku wiesz, jaka
iskra Boża płonie w Twej duszy. Jaki Bóg Dobry, że Ciebie dał Sławce, a Sławkę
Tobie. Wybaczcie, że tak mało napiszę, ale nie mogę już chyba na nic się zdobyć, tak
mi smutno, ciężko i źle a na ten temat nie będę pisała. {...}
Wierszydło to posyłam a może napiszesz je tak jak Ty Jureczku piszesz,
oczywiście jeśli warto, przepraszam, za to okropne pismo, tak mi trudno, lupę wziąć
dzisiaj do ręki, a i to mało pomaga.{...}
***
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.19.05.83r.
{...}Wybaczcie, że pisać dużo nie będę, po prostu nie mogę.{...}
Nie będę narzekała, ale nie jest dobrze, Leszkowi nadciśnienie skacze, jest
bezsilny, o sobie nie będę pisała, nie ma rady, trzeba dźwigać swój krzyż.
Nie wiem czy jeszcze kiedy, będę mogła popatrzeć na Pomnik w Gdańsku i
spędzić z Wami kilka godzin.
Przepraszam, że piszę tak nerwowo, ale cóż na to poradzę.{...}
***
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.20.06.83r.
{...}Obecne czasy i sytuacja w Ojczyźnie dostarczają nam wciąż dużo
przeżyć, a przeżycia te są tak b. różne.
Teraz z ogromnym wzruszeniem przeżywamy wizytę Ojca Św. w Polsce; tak
b. żałujemy, że nie możemy dni tych przeżywać z Wami. Tak b. tego żałuję, gdyż z
nikim innym nie byłyby owe przeżycia i odbieranie wrażeń tak mocne jak z Wami.
Niestety - los chce inaczej.{...}
Darujcie, że piszę tak okropnie, ale wzrok mój pogorszył się.{...}
***
112
Adresat: Maria Masny
Radom, 18.07.83r.
Droga Pani Mario -
List i recepty dostałam, leki w aptece też, z całego serca Bóg zapłać za to i
za wszystko, nie potrafię wyrazić wdzięczności jaką żywię dla pani. U nas wciąż źle z
Leszkiem, nic nie lepiej.
We wtorek znów będzie lekarz, ale to nic nie daje, leży prawie całe dni,
zejdzie tylko po gazety i to się b. męczy. Żałuję że nie będziemy mogli przyjechać,
tak nam u Państwa dobrze, tak pragnęlibyśmy znów zobaczyć się z Wami, nagadać o
wszystkim a los zrządza inaczej. Od Agniesi dostałam kartkę z gdańska, b. byłam
wzruszona Jej pamięcią. Do Agniesi napiszę osobno, teraz piszę tylko kilka słów.
Martwię się jak będzie dalej.
Serdeczne ucałowania dla Pani Agniesi i Felusia.
***
113
Adresat: Feliks Masny
Radom, 18.07.83r.
Drogi Feluniu
Więc stało się tak jak by się wcale nie obiecało, że będziemy na tym
spotkaniu.
Tak b. mi przykro i smutno. Tak bardzo chciałam być z Wami.
Z Leszkiem nie jest dobrze i w żaden sposób nie dałoby się dojechać do
Szczecina.
Napisałam kilka słów do Wszystkich, może przeczytasz uczestnikom tj.
naszym Dziewczynkom i Chłopcom ode mnie te kilka słów no i proszę Cię napisz mi
zaraz jak tam było i kto był.{...}
Napisz mi zaraz b. Cię proszę.
Eleonora
Drodzy i Kochani Moi Dziewczynki i Chłopcy - tak bardzo mi bliscy !
W dniu tradycyjnego już, pięknego święta naszej tanowskiej Rodziny najserdeczniej pozdrawiam Was - Wasze Żony - Mężów - Córki i Synów i
składam życzenia, aby każdy dzień Waszego życia był tak pogodny i radosny
jak właśnie ten dzień - aby przyjaźń i więź serdeczna iście rodzinna, jaka
Was łączy i sprawia, że spotykamy się tu każdego roku ... - trwała niezmiennie trwała zawsze !
Smutno mi bardzo, że nie mogę dziś być pośród Was i cieszyć się razem
z Wami; ale zapewniam Was, że myślą i sercem jestem z Wami dziś - jutro - i
zawsze i jak zawsze z najserdeczniejszym przywiązaniem
Eleonora L.
Radom d. 22 lipca 1983r.
***
114
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.18.07.83r.
{...}Miałam okazję przyjechać do Gdańska w tych dniach prywatnym
wozem, ale Leszka stan zdrowia, tak się przedstawia, że nawet myśleć o tym nie można
aby udać się w podróż, nie dałby rady dojechać. {...}
Pytałaś Sławko czy wiem coś o spotkaniu w Tanowie, tak - pisali i
dzwonili, ale też mowy nie ma o wyjeździe, właśnie dziś też wysyłam kilka słów
do Feliksa i uczestników, b. żałuję, że nie mogę tam być, w ubiegłym roku było
cudownie, ale nie ma na to rady. {...}
Wybacz, że piszę tak nerwowo, teraz wszystko tak mi jakoś ciężko
przychodzi.{...}
***
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.8.10.83r.
Najukochańsze Dzieci -
Gniewacie się na mnie, że tak długo nie piszę, ale to nie ze złej woli, Leszek
b. chory od 27.IX leży w szpitalu, obustronne zapalenie płuc, zaziębienie przepony,
wątroby ma b. ostre nadciśnienie.
Dziś był prześwietlany, dzwoniła siostra ze szpitala, nie wiedzą jeszcze
jakie będą wyniki, b. zmieniony i słaby, o własnych siłach nie siądzie na łóżku, nie
mówiąc już o ustaniu, jeść nie może nie wiem jak długo będzie trwała kuracja i jakie
będą jej skutki. Jest mi ciężko i b. smutno.{...}
***
115
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.25.III.84r.
Najukochańsze Dzieci Nasze
Najdroższa Sławko i Jureczku
Pragnę po tylu miesiącach skreślić choć kilka słów do Was, nie wiem jak mi
się to uda, nie wiem co pisać; przykro pisać tylko o smutku, gdy nie ma radości.
Darujcie więc, że nie będę pisała dużo, z Leszkiem jak było, tak jest.
U mnie zaczyna się coś dziać z prawą ręką, w palcach ból okropny, zwłaszcza
ten najmniejszy. Lekarz orzekł, że to niedokrwienie wspomniał nawet, że trzeba palec
amputować, ale nie wiadomo co będzie z pozostałymi.{...}
Nie sypiam prawie całe noce tak ból dokucza.
Tyle byłoby o biedzie, jaka nas nawiedziła.{... } Trudno mi pisać i oczy i ręka
teraz b. boli.{...}
Z całego serca dziękuję za wszystko. Sławie za najpiękniejsze obrazki,
Jureczkowi za przepiękną poezję a obojgu za brylantowe serca. {...}
Bądźcie zawsze zdrowi i weseli. {...}
***
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.29.III.84r.
Najukochańsze Dzieci nasze.
Witam Was słowem i sercem. Dziękuję za list, który sprawia mi ogromną
radość! Jest dla mnie prawdziwą ucztą duchową, odczytuję go każdego wieczoru,
przez kilka dni. Za modlitwę też b. dziękuję. Zaraz ją przerobiłam na
wierszowaną, wyszło mi 5 zwrotek.
Co wieczór śpiewam ją bezgłośnie na melodię "Boże coś Polskę" albo
recytuję, jakoś mi to łatwiej niż prozą, oczywiście z zachowaniem całkowicie treści i
wyrazów, może nie wyszło to tak jakby należało, ale jakoś wolę modlić się przy
zastosowaniu poezji, jeśli można to nazwać poezją, ale myślę, że Bóg przyjmie tę
modlitwę ode mnie.
Na koniec dodałam zwrotkę, w której zawarta jest moja prośba o przyjaciół.
Moja Sawo - dziękujesz mi za przyjęcie Twojego Jureczka, przecież wiesz, że
Jureczek jest także mój, jest nasz; raczej my dziękujemy Jureczkowi, że do nas
przyjechał i spędził kilka drogich dla nas godzin. To była dla nas wielka uroczystość.
Ostatnio chorowałam, byłam b. zaziębiona, teraz też się źle czuję, ale może
przejdzie. Jak będzie już ciepło to się umówimy na przyjazd do Was...
116
Adresat: Klara Fijałkowska
Radom, dn. 27.V.84r.
Kochana Klaruniu -
Leszek nie żyje.
Po 8-miu miesiącach ciężkich cierpień - zakończył życie 19 bm.
Pogrzeb odbył się 22 bm. wtorek.
Ceremonie pogrzebowe odbyły się b. ładnie i uroczyście, doznawałam od
ludzi b. dużo życzliwości, współczucia, pomocy i opieki. Chcieli mnie zaraz po
pogrzebie zabrać z domu ale nie zgodziłam się, ból swój chcę przeżyć w ciszy i
samotności. Nie mogę uwierzyć, że Go już nie ma i nigdy nie będzie, wciąż Go widzę
leżącego na tapczanie, słyszę Jego głos i czuję Go przy sobie. Jeśli wyjadę, tego
uczucia już nie będzie. Może później, za jakiś czas na trochę wyjadę, ale nie zaraz. {...}
***
Adresat: Wasilewska Janina
Radom, 27.05.84r.
Moi Kochani
Pani Niusieńko i Panie Beniu komunikuję Wam b. dla mnie smutną i bolesną
wiadomość. Mąż mój, Leszek nie żyje. Zakończył życie 19. bm. a ceremonie
pogrzebowe odbyły się 22 bm. Wszystko odbyło się b. ładnie i b. uroczyście.
Zostałam w domu sama. Nie mogę uwierzyć w to, że Jego już nie ma i
nigdy nie będzie. Wciąż zdaje mi się, że leży na tapczanie, że słyszę Go, że jest przy
mnie, jakże to ciężkie.
Zaraz po pogrzebie chcieli zabrać mnie z domu, ale nie zgodziłam się. Ból
swój chcę przeżywać w ciszy, w samotności. może uda mi się być jeszcze kiedy w
Szczecinie, to opowiem szczegółowiej. {...}
***
117
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.12.VI.84r.
{...}Chcą mnie prawie siłą zabrać do Gliwic i Zabrza, ale w
tej chwili jechać nie mogę.{...}
***
Adresat: Klara Fijałkowska
Radom, dn. 12.7.84r.
Kochana Moja Klaruniu -
Serdecznie dziękuję Ci za list, za każde w nim słowo, dobre i czułe, za
obrazek Czarnej Madonny i obietnice wizerunku Papieża.
Tak czekałam na ten list od Ciebie. Jesteś mi zawsze tak b. bliska, tak
serdecznie bliska. {...}
Nie mogę wysłowić tego uczucia jakie żywię dla Was.
Tak pragnę zobaczyć Was jeszcze choć raz, czuć ciepło Waszej obecności
przy sobie.
Trudno mi pisać Klaruniu, wzrok nieco słabszy i w ogóle nie mogę przyjść
do siebie.{...}
***
118
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.20.11.84r.
{...}Tak bardzo chciałabym być teraz z Wami, przeżyć i przeboleć to co
się w naszej Polsce wydarzyło. Nie będę o tym pisała, bo coś strasznego dzieje się ze
mną, tym bardziej gdy jestem samotna.
Może się stanie jaki cud i ja znajdę się wśród Was i wtedy może przy Waszej
pomocy coś stępieje we mnie, coś zrozumię, czego dziś pojąć nie mogę ani
pogodzić się z tym piekłem w jakim teraz żyjemy, nie wiem co pisać, jestem jak w
obłędzie, a przecież z nikim innym, jak tylko z Wami można o tym mówić, rozważyć;
ale czy da się coś zrozumieć - dojść do czegoś, ale do czego - sama nie dam sobie
rady.
O sprawach osobistych nie będę nic teraz pisała - nie jestem zdolna myśleć o
sobie wobec tego co się u nas dzieje. Poproszę Cię tylko Jureczku o różne zdjęcia i
może masz to ostatnie, naszego "Męczennika" i może masz jeszcze jedno zdjęcie
"Rodziny" tak b. mi potrzebne i b. Cię o nie proszę, wiem, że jeśli będziesz mógł to
zrobisz to dla mnie; będę Ci b. wdzięczna. {...}
Jureczku, czy pisałeś już wiersz? Wiesz pewnie jaki wiersz mam na myśli,
jeśli nie to na pewno napiszesz, jestem tego pewna .{...}
***
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.25.11.84r.
Najukochańsze moje Dzieci,
Serdeczne "Bóg zapłać" za taką wspaniałą i bogatą paczkę, już zapomniałam,
że takie delicje istnieją jeszcze i można je mieć w naszej Ludowej Polsce.
Tylko b. Was proszę czym ja się mogę za to zrewanżować, bo gotowa jestem
wysłać pieniążki, gdyż w przeciwnym razie nie mogłabym o nic już więcej Was
prosić, b. proszę spełnijcie moją prośbę.
To byłoby tyle w sprawie paczki. Ale nie wiem już i nie znam takich słów,
jakimi pragnęłabym wyrazić moją ogromną wdzięczność za to co dla mnie przedstawia
prawdziwą wartość, tj. obrazki i śliczny opłatek, patrząc na nie rzewnie płakałem, to
było takie boleśnie wzruszające. Chciałam jeszcze zapytać, czy {...} Proszę Was o
zdjęcia z pogrzebu no i następne, myślę, że powinny być, tylko czy będą możliwe
do zdobycia.{...}
Przy silnych wstrząsach i przeżyciach puchną mi b. wargi i inne części
twarzy, nawet czoło.{...}
P.S.
Alpińscy przysłali Anię, żeby do nich przyjechać ale teraz nie mogę.
***
119
Adresat: Klara Fijałkowska
Radom, dn. 8.03.85r.
Kochana moja Klaruniu
W Dniu Święta Kobiet przesyłam najserdeczniejsze życzenia wszelakiego
dobra, zawsze jasnych i słonecznych dni i pogody ducha.
(Na odwrocie wiązanka z zasuszonych polnych kwiatków)
***
Adresat: p. Maria Janowicz - mama Czesi Harasimowicz
Radom, dn.25.05.85r.
Droga Mario -
Daruj mi to opóźnienie, ale to przyczyna moich bolesnych dolegliwości,
jakie trapią mnie od przeszło miesiąca, tak jestem przygnębiona i tak mi źle, że nie
pojmuję, jak mam żyć dalej.
Nie powinnam pisać o tym w dniach Twojej radosnej uroczystości; ale muszę
się usprawiedliwić, a wiem, że Wy mnie rozumiecie. A przy tym Zosia już tydzień nie
przychodzi, nie wiem co się z nią stało, Gosia drugi dzień jak wróciła ze szpitala, tak,
że nie miał mi kto w tym pomóc. Myślą i sercem jestem z Wami o każdej porze dnia i
nocy.{...}
Błogosławiona bądź Matko Dobra - Mądra - Wspaniała Za skarby bezcenne ducha,
Jakimi Synów obdarowałaś.
W hołdzie Matce
El.
maj 1985r.
Droga - Kochana Mario Dla Ciebie dziś gra złoty róg;
W promiennej wiośnie w Twoje dźwierze,
Z błogosławieństwem wejdzie Bóg.
Dziś w jasny, błękitny ranek,
Wśród rozmodlonych ptasząt pień,
Wniesie Bóg dobroć i miłość w Twe dźwierze
I mocą łaski oddali cień.
Z serca napisałam te słowa dla Ciebie - Mario.
El.
120
Adresat: S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, maj/85r.
List napisany przez p. Alinę Jakubowską
Panią Eleonorę uradowała wiadomość od Pani, a paczka sprawiła dużą
niespodziankę.{...}
W domu, codzienne życie, codzienne troski, ale i drobne radości.
Pani Eleonora jak zwykle dużo krząta się po domu, przed południem kiedy
jestem w pracy przychodzi p. Wiesia, zawsze szczerze zatroskana o osobę p.
Lechowicz. Przynosi ze sobą wiadomości "ze świata", opowiada o ludziach i ich
problemach i chyba między innymi dzięki temu p. Eleonora nie czuje się chyba tak
bardzo odizolowana od świata (w tej węższej perspektywie, tj. dzielnicy, miasta).
Niedowład nóg i ogólna słabość sprawia, że p. Eleonora nie wychodzi z
domu. Chociaż niedawno, którejś niedzieli byłyśmy, również z p. Jadwigą Kiepielą
w naszym kościele, a właściwie kaplicy na uroczystości poświęcenia wnętrza
połączonej z bierzmowaniem młodzieży.
Jeszcze przed rozpoczęciem mszy św. proboszcz - ks. Jerzy podszedł do
nas, serdecznie powitał p. Eleonorę, wyraził również radość z jej obecności w kościele.
W obie strony udało nam się złapać taksówkę, więc wyprawa nie była dla p.
Lechowicz tak bardzo męcząca. {...}
Najbardziej dokuczają p. Eleonorze duszności i lekarz stwierdził, że chyba od
serca. {... }
P.s.
Pani Eleonora pozdrawia również wszystkich bliskich i przyjaciół Państwa,
którzy pamiętają o Niej.
***
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.6.9.85r.
{...}Proszę Was także o wyświadczenie mi wielkiej łaski i jeśli to
możliwe, przysłanie mi dwa znaczki, jakie dostaje się w Gdańsku w Katedrze po
złożeniu ofiary, dla mnie jeden i dla Wiesi, pieniążki wyślę zaraz tj. w poniedziałek,
dziś piątek.
Prosiłam też o jedno zdjęcie księdza Jerzego Popiełuszki. Ja tu nie
mama żadnych możliwości. Wy jesteście całą moją nadzieją.
Czuję się b. źle ogólnie i wzrok też, dlatego piszę mazakiem, nie jest mi
dobrze ale o tym nie będę pisała.{...}
***
121
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.21-9-85r.
{...}Ja sama nie mogłam pójść, bo po 4-godzinnym ataku serca, nie
mogłam wychodzić, a kiedy odzyskałam trochę sił, nadszedł list.{...}
Jesteście dla mnie tacy dobrzy, tak b. dobrzy, może to jest nagroda, za to, że i
ja zawsze starałam się zrobić innym coś dobrego, kiedy zachodziła potrzeba.{...}
Że też los tak zrządził, że mieszkamy tak daleko od siebie i nie możemy
spotykać się choć raz na kwartał, tak jak to było dawniej, kiedy przyjeżdżaliście do
Radomia, ale tak już musi być.{...}
***
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.7.X.85r.
{...}Chciałabym napisać dużo, ale proszę mi wierzyć, że jest mi b. trudno, z
powodu wzroku i w ogóle jakoś mi wszystko trudno przychodzi, okulistka przepisała mi
lek amerykański do oczu, ale w Radomiu dostać go nie można jak i wielu leków a nawet
gazy też nie ma w aptekach, tak jest z tym zaopatrzeniem.{...}
***
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.16.X.85r.
{...}Chorowałam, b. dokuczało mi serce, były momenty, że zdawało mi się,
że to już koniec, ale znów ataki mijały, życie wracało.
Pewnego razu wychodząc ze swego zaułka upadłam, potłukłam się i
skaleczyłam rękę i nogę, która boli mnie dotąd, a u nas trudno o leki, brak
wszystkiego, a o gazie i bandażu, szkoda marzyć.
Maria Feliksowa przysłała mi lek amerykański do oczu, i maść na nogę,
może pomoże. Prócz tego osłabienie i zawroty głowy, dlatego też muszę więcej
siedzieć w domu. Zosia przychodzi, przychylna jak zawsze, ale ona też ma swoje b.
ciężkie problemy, więc muszę być dla niej wyrozumiała. Sąsiedzi życzliwi jak
zawsze.{...} staram się też odwdzięczać im za to jak mogę.{...}
122
***
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.9.12.85r.
{...}Najdroższe Dzieci Skarby moje, od Boga mi dane, paczkę otrzymałam,
serdeczne Bóg zapłać za nią, tyle wszystkiego w niej było, że aż uwierzyć nie
mogę, że to rzeczywistość, o takiej paczce, nawet w snach nie marzyłam, każdy
szczegół ma dla mnie wartość nieocenioną, jak gaza, której u nas wcale nie ma,
oxycord, grzybki i wszystko - wszystko, tylko strasznie mi wstyd, że ja tak
nieładnie postąpiłam i nie wysłałam nic na Mikołaja.
Darujcie Najukochańsi, ale tak mi teraz trudno ze wszystkim i oczy
sprawiają trudności i {...} może to jakoś naprawię.{...}
***
123
RADOM (1986 - 1990)
124
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.20.03.86r.
Jak mam dziękować Wam za dobroć serc Waszych i jak się odwdzięczyć,
proszę pomóżcie mi w tym, bo b. mnie to gnębi, że ja nic dla Was nie mogę zrobić, co
sprawiłoby Wam radość za to czego doznaję od Was. {...}
Taka ze mnie teraz niedołęga, że doprawdy nie wiem jak żyć dalej. Ale
chwała Bogu i za to, aby nie było gorzej, zanim śmierć nadejdzie. {...}
Te wszystkie skarby, jakie mam od Was, są dla mnie największą świętością,
często je oglądam gdy jestem sama. Nie oddałabym ich za nic na świecie tak są mi
drogie, do ks. J. Popiełuszki mam największe nabożeństwo. Stoi u mnie na stoliku
oprawiony w ramki i tak często patrzę na Niego z wielką czcią.
Przepraszam, że piszę na takich kartkach, ale papeterii nie mogę dostać,
ani nawet porządnego zeszytu tak u nas bogato. Trudno mi też pisać, wzrok coraz
bardziej słabnie.{...}
Czy znany Wam jest wiersz "Polskie kwiaty"? {...} b. ładny nauczyłam się
go na pamięć i czasami go sobie powtarzam, jak modlitwę.{...}
***
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.21.06.86r.
{...}Jest mi coraz ciężej i trudniej żyć. Ogarnia mnie tak wielkie
zniechęcenie do wszystkiego i taka niemoc; nie sposób z tym walczyć po prostu nie
mam sił do niczego więc nie mam o czym pisać.
Proszę nie sądźcie mnie źle, myślę, że mnie rozumiecie.{...}
Czy nie moglibyście przysłać mi jedno zdjęcie śp. Księdza J. Popiełuszki, będę
b. wdzięczna.
***
125
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.13.07.86r.
{...}Tak b. trudno przychodzi mi napisanie listu, tak słabo u mnie ze
wzrokiem, więc wybaczcie, że lepiej nie mogę.{...}
Pytasz Sławko Najmilsza czy mi coś potrzebne z leków, więc gdybyś mogła
jakimś cudem zdobyć kilka plastrów przeciwreumatycznych tzw. "kapsiplastr" to
byłabym Ci ogromnie wdzięczna, bo tu u nas nigdzie tego zdobyć nie mogę.
Przykro mi, że sprawiam Ci kłopot moimi potrzebami, ale cóż na to
poradzę, że nasi władcy nie potrafią zaopatrzyć nas w najniezbędniejsze rzeczy a my
musimy je cudem zdobywać.
Może mogłabym się czymś zrewanżować za ten dar, jeśli udałoby się Tobie
Sławko w Gdańsku go znaleźć. Więc to dla ciała, a może znalazłoby się dla mnie
także coś dla ducha, Wy wiecie co jest mi miłe, bliskie sercu i drogie, co koi i wypełnia
duszę.
Będę kończyła, bo w tej chwili otrzymałam telefon, że przyjdzie zaraz jeden
z przyjaciół z okresu walk w "Ruchu Oporu".{...}
***
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.8.X.86r.
{...}Nie gniewajcie się, że tak długo nie pisałam, a dziś napiszę tylko
kilka słów. Bardzo źle się czuję, od tego upadku w czerwcu, nie mogę przyjść do
normy, nie mogę chodzić ani nic robić, jest mi b. ciężko i źle, nie będę się żaliła, taki
los i trzeba się z tym godzić, pokornie zgadzam się z Bożą wolą, będę dźwigała swój
krzyż do końca, choć sił nie staje i rany tak bolą.
Wezwałam lekarza, nie powiedział nic konkretnego, przepisał leki ale
ich w aptekach nie ma. Zresztą po co ja to piszę kiedy na to nie ma rady.{...}
Jak Wy się czujecie. Jakie nadzieje na przyszłość ?.{...}
***
126
Adresat: Feliks Masny
Radom,1986?
{...}Jak u Was z zaopatrzeniem u nas nędza, na rynku, już nie chcą
sprzedawać niczego inaczej, tylko za wódkę i dolary, skąd im wziąć wódki i dolarów.
Sąsiad zdobył skądś cytryny, patrzyłam na nie jak na cud, bałam się napocząć, bo
wiedziałam, że więcej nie dostanę,
Boże mój co ten rząd zrobił z tą naszą Ojczyzną.{...}
Życzę wszystkim zdrowia wytrwałości i jak najprędzej lepszych czasów.{...}
ręka mi drga gdy piszę ten list.{...}
***
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.18.11.86r.
{...}Wiem, że gniewacie się na mnie za moje tak długie milczenie. Ale
proszę mi wierzyć, że to nie ze złej woli, po prostu jestem chora, bezsilna,
potrafiłam nawet w kościele zemdleć i narobić zamieszania.
Prawie nie wychodzę z domu i nie mogę zdobyć się na żaden wysiłek,
choćby napisanie listu.
Wczoraj dzwonili ze Szczecina, zaniepokojeni tym, że nie piszę, ani dzwonię i
to mnie trochę zdopingowało do napisania choć ze 2 listy.
Po tym upadku nie mogę przyjść do siebie, czuję się cała jakby rozbita, a
przecież w zdrowym ciele - zdrowy duch więc i psychicznie nie mogę czuć się
dobrze.{...}
***
127
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.21.01.87r.
{...}W czasie mojego pobytu u Feliksów, już po Świętach Bożego
Narodzenia i Nowego Roku otrzymałam telefon od Małgosi, że jest na poczcie dla
mnie paczka z Gdańska, zdziwiłam się, gdyż na Św. Mikołaja dostałam tak bogatą
od Was paczkę.{...}
Po powrocie do domu i rozpakowaniu jej - oniemiałam po prostu
zmartwiałam, przez kilka chwil byłam prawie nieprzytomna, nie wierzyłam oczom,
że mogło mnie na mnie spaść tak ogromne szczęście, tak wielka łaska Boża, że ja
proch marny, pyłek w przestrzeni
wszechświata,
otrzymuję,
imienne
Błogosławieństwo Ojca Świętego - Jana Pawła II. To prawdziwy cud, a imię moje
będzie w archiwum w Watykanie, a zawdzięczam to Wam - Najdroższe Dzieci moje;
jak Dobry jest Bóg, że dał mi Takie Dzieci.
Powiedzcie mi Najmilsi jakim cudem zdobyliście tak wielki Skarb dla mnie i
kiedy to się stało i jaką drogą to się dokonało. B. Was proszę opiszcie wszystko
dokładnie, ale b. proszę opiszcie mi to mazakiem i wyraźnie, żebym mogła przeczytać
sobie sama, nauczyć się na pamięć, będzie to moją modlitwą.
Powiesiłam ten mój "Święty Skarb"; bo tak będę już zawsze nazywała na
najbardziej widocznej ścianie komnaty, w otoczeniu obrazków, które mają dla mnie
szczególne znaczenie i każdy ma swoją historię, a wiecie przecież, że oczy moje
są b. słabe.
Bóg zapłać Wam za Ten Święty Skarb za to co zrobiliście dla mnie, jak b.
jestem wdzięczna za to, że dzięki Wam przeżywam u schyłku mojego życia tak
ogromne szczęście.
Wasza duchowa matka.
P.s.
Nie wiem czy to właściwe określenie...
***
128
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.6.7.87r.
{...}Ja tu kupiłam 2 karty, tj. zdjęcie Ojca Świętego klęczącego na grobie
ks. J. Popiełuszki jeśli takiej karty nie macie to Wam zaraz wyślę.{...}
Przeglądając swoje archiwum trafiłam na list od Ciebie z 7.7.1962r.
Przeczytałam go z wielkim wzruszeniem.
W tym roku przypada więc 25-lecie Waszego ślubu, napisz mi więc datę
dokładniejszą abym mogła wysłać Wam życzenia.
Z każdym dniem wzrok mi się pogarsza i tak mi trudno pisać a przy tym
wciąż b. źle się czuję. Strasznie mi przykro, że nie mogę zdobyć się na napisanie listu,
tak jak list powinien być napisany, ale proszę mi wierzyć, że nie mogę już dziś
inaczej pisać nie mogę.
Nie podziękowałam Ci jeszcze za piękną suknię, jaką dostałam od Ciebie.{...}
***
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.30.07.87r.
Najdroższe Skarby moje, Sławko i Jureczku -
Jak mam Bogu dziękować za tyle Troski, jaką mnie obdarzył, dając mi Was.
Przecież ja niczym nie zasłużyłam sobie, aby być obdarowaną sercami tak wielkiej
dobroci, wspaniałości i szlachetności.
Cierpię z tego powodu, że nie mogę i nie wiem jak mogłabym się
wywdzięczyć. Trudno mi o tym pisać ale ja już dziś nic wymyśleć nie potrafię, jestem
pokonana niemocą, po tym zawale nastąpił jakiś niedowład, często idąc wywracam
się, ostatnio spadłam z kilku schodów, idąc do windy, runęłam na posadzkę i nie
mogłam się ruszyć, podnieśli mnie jacyś dwaj panowie i pomogli dostać się do domu.
Potłukłam całą lewą stronę, pooklejałam się plastrami, które na szczęście
były w paczce, którą otrzymałam od Was w środę, chyba przeczułaś Kochanie, że będą
mi potrzebne. Bóg zapłać za taką obfitość wszystkiego i takie pyszności, aż lękam się
otwierać te puszki.
U nas w Radomiu dziadostwo nie do opisania, braki wszędzie. Dziękuję
serdecznie za wszystko. Mam już dla Was widoki Ojca Św. przy grobie Księdza
Jerzego Popiełuszki, tylko proszę napisać kiedy wysłać, bo wybieracie się na urlop,
czy może jak wrócicie.{...}
Wybaczcie to straszne pismo, ale uczucie moje dla Was jest ogromne,
bezgraniczne, niewysłowione.
***
129
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.3.08.87r.
{...}Tak dawno nie ma od Was wiadomości i bardzo się
niepokoję.
Ja b. źle się czuję, coraz gorzej, ale na to nie ma rady, tak już musi być.
Odczuwam jakiś niedowład, nawet w domu upadam toteż wcale nie wychodzę z domu,
nawet na dół do sklepu, a o leki też trudno, braki w aptekach...
***
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.23.8.87r.
Wybaczcie mi, że nie mogę zdobyć się dziś na nic godniejszego, ale
mam nadzieję, że rozumiecie mój wiek, ciężkie przeżycia i ta ostatnia choroba
poczyniły takie spustoszenie w moim organizmie, że trudno zebrać mi choć trochę
sił do czegokolwiek, muszę korzystać z pomocy osób drugich, no i te oczy też
sprawiają trudności, więc mnie nie skarcicie.
U nas w Radomiu taka nędza po sklepach, że nawet o laurkę jest b. trudno,
trzeba różnie kombinować.
Drodzy moi, w Waszej intencji zamówiłam mszę św., która będzie
odprawiona 31.8.87r. w naszym Kościele o godz. 6,30 rano.{...}
A teraz bardzo, tak bardzo Was proszę, darujcie mi, że wysyłam tę znikomą
sumkę, za którą też b. proszę kupcie jakąś choćby najmniejszą pamiąteczkę, na ten
uroczysty dla Was Dzień. Wierzę, że uwzględnicie moją prośbę, nie zlekceważycie
jej i uczynicie to o co proszę gdyż robię to ze szczerego i oddanego Wam serca.{...}
***
130
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.31.X.87r.
{...}Czuję się tak okropnie, że nie stać mnie na żaden wysiłek, ani
fizyczny, ani umysłowy.{...}
Teraz nie bywam często w kościele, nie mogę chodzić i dłużej stać, ani
siedzieć.
Dwa razy wzywałam lekarza, przepisze recepty i mówi, że to skutki
pozawałowe i na to nie ma rady. Ale zrobiła mi niespodziankę Maria Felka i ona
bez zapowiedzi przyjechała 23.X.87r. rano a odjechała 25.X. wieczorem; przepisała
antybiotyk, po którym ustąpiła duszność, która mnie strasznie męczyła, chwała Bogu
za to.
Dokucza mi jeszcze niedowład nóg, bioder i krzyża, niedowład i bóle, nie
wiem jak to długo będzie trwało, i nie wiem też co dalej począć z tym wszystkim.{...}
Jutro Dzień Zmarłych. Pojadę na cmentarz taryfą, oczywiście nie sama.{...}
Tak często przeżywam w wyobraźni ten pobyt w Gdańsku, wszystko co tam
oglądaliśmy jest dla mnie Świętością.
Pobyt w Waszym "Raju" u Waszej Mamy, dom najwspanialszej twórczości
państwa Elżbiety i Roberta i te, tak b. smaczne placuszki posypane serem, usmażone
przez Pana Roberta, ale te piękne chwile już się nie powtórzyły, jaka szkoda .{...}
***
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.12.1.88r.
{...}Wybaczcie, że tak długo nie pisałam, ale nie mogę, jestem po prostu
chora, bez sił, znoszę wiele dolegliwości, o których nawet pisać trudno po kilka razy w
ciągu nocy ratuję się lekami, ale i o leki trudno i o recepty, do lekarzy nie chodzę, bo w
ogóle na ulicę nie wychodzę, nawet do sklepu nie schodzę, po domu chodzę przy
pomocy laski z bólem serca słucham dzwonów kościelnych a do Kościoła iść nie mogę
jak dawniej.
Nie wiem co będzie dalej, z każdym dniem jest gorzej, czasem wzywam
lekarza do domu, ale poprawy nie ma, przeraża mnie ten niedowład nóg bioder i
kręgosłupa. Co będzie dalej, lekarz twierdzi, że to na skutek zawałów serca, których
było dwa. Darujcie, że nie mogę napisać nic miłego i wesołego, ale tak mi ciężko i źle,
nie chcę narzekać, ale wiek robi swoje.{...}
***
131
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.28.01.88r.
{...}Kilka dni temu pisałam do Was list, ale po napisaniu go podarłam.{...}
O sobie nie będę pisała, po prostu nie ma co pisać. Ta zwrotka w wielkim
skrócie będzie wyrazicielką jak się czuję:
Chciałabym spytać, lecz nie wiem kogo;
Po co żyć w ciągłym cierpieniu i męce ?
Czyżby nie lepiej było usnąć i zatracić czucie
Usnąć ... i nie obudzić się więcej ?
***
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.23.02.88r.
List pisany przez p. Wiesię (opiekunkę)
Bardzo przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale po prostu
zapomniałam.
Mama mi kazała napisać od razu, ja obiecałam, że napiszę i
zapomniałam. Teraz już odpisuję po imieninach Mamy.
Imieniny bardzo się udały, byłą msza św. w domu, którą odprawiał ksiądz z
naszej parafii. Gości było dużo, szkoda tylko, że Pani nie mogła z mężem przyjechać.
Mama jest bardzo zadowolona i szczęśliwa, że nikt o niej nie zapomina, i że
wszyscy myślą o niej. Czuje się już dużo lepiej niż poprzednio.
Paczka doszła w całości nie naruszona.{...}
***
132
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.28.02.88r.
{...}Darujcie mi, że tak długo nie pisałam, ale wierzcie mi, że jest mi b.
ciężko pisać, choć tak b. chciałabym.
Najserdeczniej dziękuję Wam za taką bogatą paczkę. Czuję się ogromnie
zażenowana gdyż nie wiem jak mam i czym odwdzięczyć się wam za Waszą wielką
dobroć, za Waszą hojność, za Wasze Serca.
Ja z wielką nieśmiałością prosiłam o recepty tylko o recepty a Wy przysyłacie
takie bogactwo, że oczom wierzyć trudno. Ja tu nie mogę nic wykombinować, z
domu nie wychodzę, ostatni raz byłam przed samymi świętami Bożego Narodzenia u
spowiedzi i komunii św. ale to przyjechała po mnie taka jedna pani b. mi życzliwa i
taksówką odwiozła do domu.
No i w Nowy Rok, który wypadł w pierwszy piątek miesiąca też b. chciałam
być na tym podwójnym święcie, więc znów ta pani Jadzia przyjechała po mnie ze
znajomym panem, zawieźli mnie do Kościoła i potem przywieźli do domu.
Jak to dobrze, że Dobry Bóg sprawia, że mam wokół siebie tak szlachetnych i
tak dobrych przyjaciół. I od tamtej pory na świat nie wychodzę. A i nie wiem też co
należałoby Wam przesłać, jedynie co mogę to wiejską dobrą kiełbasę, ale nie wiem czy
Wam się ona będzie nadawała.{...}
Wspomnę kilka słów o dniu moich imienin. Otóż dwie panie , Teresa i
Jadwiga zrobiły mi wspaniałą niespodziankę i zamówiły mszę św. w moim domu.
Przyszedł Ksiądz Jan z ministrantami. Odprawił mszę św. z komunią,
udzielił Komunii św. pod dwoma postaciami, Opłatek moczony w winie, były śpiewy,
tak jak w Kościele. Byliśmy b. wzruszeni i zachwyceni. Sprawiło mi to ogromną
radość.
Po mszy Ksiądz z ministrantami zostali na herbacie, było kilka osób, około
8-mej kilka osób odeszło, ale zaraz przyszli Hamelowie i Gosia z mężem, miałam
sporo ładnych kwiatów.{...}
Na drugi dzień jeszcze były panie z poza Radomia. Ja prawie nic nie robiłam.
Moją rolę pełniły: moja siostrzenica Wiesia, p. Teresa i Janeczka.
Ja źle się czuję, z każdym dniem gorzej. Przed kilku dniami bardzo
spuchłam, całe nogi od stóp do bioder, połowa klatki piersiowej nawet powłoka
brzuszna. Brałam specjalne leki, ale gdy przerwałam kurację opuchlizna wracała.
Czy jak będę potrzebowała recept mogę udać się do Ciebie? Ale zaznaczam, tylko
recepty.{...}
***
133
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.25.05.88r.
List dyktowany p. Wiesi (opiekunce)
Na
Dzień
Waszego
Święta przesyłam najserdeczniejsze życzenia
zdrowia, pogody ducha, dużo radości, jasnych słonecznych dni, życzliwych
przyjaciół oraz wiele łask Bożych.
Proszę wybaczyć, że wysyłam tak skromną paczuszkę ale myślę, że na ten
świąteczny dzień może być przydatna, nic innego wykombinować nie mogłam.{...}
Po ostatnim zawale nastąpił niedowład nóg i nie mogę w ogóle chodzić
nawet po mieszkaniu jest mi ciężko się poruszać.
Proszę mi wybaczyć, że nie mogę nic przyjemniejszego napisać za co
bardzo przepraszam, ale naprawdę jest mi bardzo ciężko.
Mama
***
Adresat: J. S.Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.18.09.88r.
{...}Tak bardzo Was kocham, dniem i nocą, sercem jestem z Wami, taka
jestem wdzięczna za tę godzinę wieczoru, kiedy znalazłaś czas, pomimo trudu
podróży, na odwiedzenie mnie, czego wcale się nie spodziewałam, tyle radości
sprawiłaś mi.
Jak ja się mogę Wam odwdzięczyć, za to czego od Was doznaję.{...}
Trudno pisać, więc wybaczcie jak będzie coś nie tak, jakby być powinno.
Tak mnie zmogła ta choroba, że nie mam sił do walki z nią.{...}
W dzień źle i ciężko, noce nie przespane i nie ma na to rady. Darujcie
Kochani, że tak smutno piszę, ale więcej tak pisać nie będę.{...}
A teraz b. proszę co ja Wam mogę posłać, tu oprócz wędliny, własnego
wyrobu i cielęciny nic dostać nie można, więc jeśli w Gdańsku o to trudniej, to b.
proszę napisać mi, a zaraz wyślę.{...}
Najserdeczniej dziękuję za wspaniałą i tak b. kosztowną paczkę.{...} ale tak
mi przykro, że nie wiem czym się mam odwdzięczyć, pomóżcie mi w tym, b.
proszę.{...}
Łączę się z Wami wszystkimi dniem i nocą - sercem - myślą i modlitwąmatka z Radomia.
***
134
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.14.11.88r.
List dyktowany p. Wiesi (opiekunce)
Najukochańsze Dziateczki moje !
Najserdeczniej dziękuję za paczkę i jej zawartość. Ucieszyłam się nią
bardzo, przykro mi tylko, że nie zgadzasz się na to, abym ja pokrywała koszt.
Leki i wszystko inne było tak wspaniałe - a ja nie potrafię się za to
odwdzięczyć. Więc bardzo Was proszę o wyrażenie zgody, abym w przyszłości mogła
pokrywać koszty, gdyż w przeciwnym razie nie będę miała, ani śmiałości ani odwagi
zwrócić się do Was moi Najmilsi Dobroczyńcy o jakąkolwiek przysługę.
Moje samopoczucie jest bez zmian, jednego dnia lepiej a drugiego gorzej tak
że z domu wcale nie wychodzę za wyjątkiem tego, że byłam z p. Wiesią i jej mamą na
cmentarzu w Dzień Zaduszny za co jestem Im bardzo wdzięczna bo mogłam sama
zapalić świeczki u swoich najbliższych.{...}
***
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, grudzień/88r.
{...}Nie jestem w stanie wyrazić podziękowania i wdzięczności za taką paczkę
"cudo" tak pięknie - artystycznie zapakowane, tak obfitą i bogatą i tyle w niej
cudowności, byłam olśniona - urzeczona tym wszystkim.{...}
Wigilię i pierwszy dzień Świąt spędzę u Wiesi, pojadę tam taksówką, drugi
dzień u sąsiadów i tak zejdą święta, no i będę też w kościele.{...}
***
135
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.27.02.89r.
List pisany przez panią Alinę Jakubowską
{...}Chciałam ten list napisać już po imieninach p. Lechowicz, i po
wszystkich uroczystościach z nimi związanych.
Tą najważniejszą była na pewno msza św. imieninowa, którą 26 lutego (w
niedzielę) odprawił w domu, ks. Jan Pawlik. Pani Eleonora bardzo przeżyła mszę i
jak sama powiedziała - "było to dla mnie wielkie przeżycie duchowe". Ze wzruszeniem
dziękowała za pamięć.
Po nabożeństwie odbyło się miłe przyjęcie imieninowe, podczas którego ks.
Jan ofiarował solenizantce piękny obrazek z wizerunkiem Matki Boskiej Cierpiącej.
Obok podpisu i powinszowania księdza , zauważyłyśmy tam podpisy, wszystkich osób,
które były na tej prawdziwie radosnej uroczystości, a więc pp. Jadwigi Kiepieli i
Teresy Urban oraz moich rodziców i piszącej ten list.
Podczas tego wieczoru p. Eleonora wspominała dom w Tanowie, a w
sposób szczególnie serdeczny swoich wychowanków.
W samym dniu imienin p. Lechowicz miała również gości, byli wśród nich
państwo Hamelowie i sąsiadka z naprzeciwka pani Wiesia z mamą i p. Józefa.
Pani Eleonora wspaniale wszystkich podejmowała jadłem i rozmową, mimo
iż w przeddzień trochę niezdrowo się czuła, trzeba było nawet wzywać pogotowie. To
znów dokuczało serce; to serce tak wielkie, wrażliwe i dobre.
Nie chce p. Lechowicz poddać się chorobie i słabości, ciągle w ruchu, choć na
zewnątrz nie wychodzi. jest bardzo samodzielna, taka "Zosia Samosia", jak sama siebie
określiła.
Często opowiada mi o swoim życiu, najchętniej o Tanowie, o swoich
"dzieciach". A jaką ma pamięć ! Często wspomina również o swoich przeżyciach
wojennych, ale nie są Jej również obojętne sprawy bieżące, interesuje się ludźmi, ich
sprawami i problemami.
Bardzo "leży na sercu" p. Eleonorze obecna sytuacja w Polsce.
Od czasu
do
czasu obejrzymy DTV, (ostatnio trochę częściej),
przejrzymy codzienne gazety oraz "Za i Przeciw".
Czasami p. Lechowicz sama coś przeczyta przy użyciu lupki.
Jeżeli chodzi o apetyt "bohaterki" mojego listu to największy ma na
słodycze, troszkę mniejszy na inne rzeczy, a już najmniejszy na mięso. Ale ogólnie nie
jest najgorzej, choć bardzo szczuplutka. Ostatnio musiała sobie p. Eleonora nawet
przeszywać guziki u spódnic.
W najbliższą niedzielę będzie w Kościele msza św. za AK-owców.
Jeżeli zdrowie p. Lechowicz dopisze, będziemy na tym nabożeństwie.{...}
Jeżeli chodzi o opiekę z PKPS-u, to nadal sprawuje ją p. Wiesia, której
mąż wyjechał niedawno na rok do Armenii. Pani Lechowicz jest bardzo zadowolona z
tej opieki.{...}
***
136
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.15.06.89r.
List dyktowany
Darujcie, że tak długo nie pisałam, ale nie mam sił do niczego. Dobrze, że
p. Wiesia jest tak dobra, że w ciężkich moich chwilach pomaga mi z całym
oddaniem.
Wierzcie mi, że niczego już nie pragnę, chciałabym tylko umrzeć i skończyć z
tą męką.
Wybaczcie, że posyłam taką maleńką paczuszkę, ale to dlatego, że p.
Hamelowa odstąpiła mi ze swojego. Serdeczne Bóg zapłać za paczkę z lekami, które
spadły mi jak z nieba .{...}
Sercem i myślą jestem zawsze z Wami .{...}
mama z Radomia."
***
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.27.06.89r.
List dyktowany
Wczoraj tj. w poniedziałek niespodziewanie,otrzymałam jak skarb z nieba
paczuszkę z lekami. Byłam tak strasznie uradowana bo prawdę mówiąc nie
spodziewałam się jej, a to jest mój najbardziej upragniony lek.{...}
O sobie nie będę pisała wiele, bo nie warto, jednym słowem męczę się, ciągłe
dolegliwości w dzień i w nocy, brak sił i to już tak długo trwa i nie wiem kiedy się to
skończy.
Dawniej dostawałam od Was zdjęcia, ulotki i różne druczki ze spraw
bieżących w naszej Ojczyźnie, a teraz od dłuższego czasu nie otrzymałam od Was nic
takiego.{...}
***
137
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.16.08.89r.
Najukochańsze - Najdroższe Moje Dzieci –
Darujcie, że tak długo nie pisałam, ale ze mną było b. źle i ciężko,
atakowany był mózg i nawet groził paraliż całkowity, lekarz orzekła żebym Bogu
podziękowała za taki stan, ale pisać o wszystkim byłoby mi za trudno.
W najcięższych chwilach ratowałam się proszkami, które dostałam od Was,
później dzieliłam je na połowę, mam jeszcze kilka i spoglądam na nie ze strachem co
będzie jak się skończą. W Radomiu już 2 razy chodziła z receptami opiekunka z
P.K.P.S. ale wciąż brak składników.
Chciałam znów Was błagać o jakąś przysługę ale nie mam odwagi,
chciałabym się odwdzięczyć w jakiś sposób, ale napiszcie mi czym, czy cielęciną, a
może wiejską wędliną, choć i to już się urwało po tych zmianach niby ulepszających
sytuację ludzi, czy u Was w Gdańsku też tak jest?
Teraz moja opiekunka z P.K.P.S. jest na urlopie, lokatorka Ala na
pielgrzymce pieszej do Częstochowy i urlopie w Zakopanem. Pomaga mi Hamelowa
ale ja wciąż b. źle się czuję i tak mi ciężko ze wszystkim. Wybaczcie Najmilsi, że tak
się użalam, ale nikt nie jest mi tak Drogi i tak bliski jak Wy - właśnie Wy.
Tak zawsze jestem z Wami myślą i sercem, pisać też mi tak b. trudno bo i
wzrok słabnie, jest tu w Radomiu moja stryjeczna siostrzenica ale też już emerytka i jej
mąż i oboje chorują a zwłaszcza mąż. Tak bardzo ciężko i źle gdy zdrowia brak. Na
wszelki wypadek dołączam receptę, gdyby się udało zdobyć jeszcze te proszki ...tylko
b. proszę o napisanie co ja mam za to wysłać b. proszę..."
***
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.02.10.89r.
List dyktowany
{...}Tak bardzo poratowały mnie proszki. Z trwogą patrzę, że został mi
tylko jeden. Darujcie mi, że dotąd nie napisałam ale p. Wiesia była na urlopie ponieważ
przyjechał jej mąż, a ja nie byłam sama w stanie napisać.
Pani Wiesi nie było około dwóch miesięcy, na Alę bardzo liczyć nie mogę
bo Ala nigdy nie ma czasu, a przy tym ostatni atak jaki miałam to nie było
nadciśnienie a po prostu rodzaj udaru mózgu, po którym został mi częściowy paraliż.
Za co jak lekarz powiedziała żeby Bogu podziękować za taki stan w którym jestem,
bo mogło być całkiem tragicznie.
Nie mogłam chodzić, wywracałam się jednym słowem było różnie. I właśnie
za to dziękuję Bogu, że jest tak jak jest bo mogło być całkiem źle, bo choć jestem po
prostu uziemiona ale w domu jako tako jeszcze się poruszam, na świat wychodzę
zaledwie kilka razy w roku pod opieką dobrych i życzliwych mi ludzi, jak na
138
przykład mojej opiekunki p. Wiesi, niektórych znajomych i bliskich sąsiadów. Dużo by
o tym wszystkim pisać ale myślę, że to powinno wystarczyć na moje
usprawiedliwienie.{...}
***
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.20.12.89r.
{...}Nie miejcie urazy do mnie, że nie podziękowałam za tak cenne i
upragnione paczki od Was, które są dla mnie prawdziwym cennym darem, jedynym
ratunkiem w ciężkich chwilach cierpień. Tak niewypowiedzianie jestem Wam za nie
wdzięczna i tak gorąco dziękuję Bogu, że jesteście dla mnie tak b. dobrzy, jak nikt na
świecie, jak i w obecnym czasie, gdy jest mi tak b. źle, ciężko i smutno.
Tak wiele moich bliskich mi osób z rodziny już dawno nie żyją, a ja wciąż
się tak męczę. Modlę się i proszę Boga o śmierć, ale Bóg nie zsyła mi śmierci i tak
widocznie musi być. Przeszłam b. ciężkie choroby 2 razy zawał serca. 1-go czerwca
1987 roku miałam zator mózgu, pozostał mi po nim paraliż krzyża, nóg od bioder do
palców u nóg od bioder do palców u nóg włącznie, a lekarz po wizycie
powiedziała, żeby Bogu za to podziękować, że jest taki właśnie stan, bo to groziło
całkowicie paraliżem, paraliżem ciała i umysłu. Nie mogłam chodzić, wywracałam
się, rozbijałam i dotąd nie wychodzę z domu nawet na dół do sklepu nie mówiąc już
na ulicę. Tak mi było strasznie żal, że nie mogłam być na cmentarzu na Wszystkich
Świętych. Lekarz robi nadzieję, że jak nastąpi dokrwienie mózgu to ten stan poprawi
się, ale kiedy to może nastąpić, Bóg jeden wie, modlę się i proszę Boga, aby to
nastąpiło.
Jak była Wiesia było mi lżej, ale Wiesia też poważnie rozchorowała się, leży w
łóżku, mąż jej jest w pracy w ZSRR .{...}
Mam obecnie inną opiekunkę z P.K.P.S. też dobry człowiek ale jak nie ma
zdrowia to b. ciężko a tu o wszystko u nas b. trudno, na początku listopada była u
mnie Agnieszka, córka Marii i Feliksa 3 dni, studiuje medycynę.{...}
Feliks wciąż choruje.{...}
Przykro mi Najmilsi moi, że sprawiam Wam tyle kłopotu więc darujcie mi
gdyż jak mówią - tonący brzytwy się chwyta. Posyłam Wam Matkę Boską Karmicielkę,
bo tam gdzie Jej obraz jest, nigdy chleba nie brakuje - no i kilka zł. na zwrot
kosztów przesyłki.{...}
Całym sercem i myślą jestem zawsze z Wami i tam gdzie Wy Wszyscy moi
Umiłowani .{...}
***
139
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.30.IV.90r.
List pisany przez panią J. Piwnicką
{...}Wszystkie kartki jak też i paczkę otrzymałam i naturalnie od razu
przekazałam.{...}
Stan zdrowia Cioci jest tragiczny. Nie ma już żadnej nadziei.
Po powrocie ze szpitala w Radomiu, Ciocia leżała w domu tydzień.
Oczywiście była bezwładna ale była świadoma swego stanu.
Z trudem ale jakoś dawałyśmy sobie radę. Niestety, nastąpił zator w
drugiej nodze i w strasznych bólach zabrała Ciocię karetka Pogotowia. Nim dotarłam
do szpitala (w karetce nie było miejsca), Ciocię odwieziono do szpitala w Lipsku,
odległym przeszło 70 km od Radomia.
Trzeba przyznać, że w szpitalu opieka jest b. dobra, panuje tam zupełnie
inna atmosfera niż w szpitalach radomskich. Nawet Ciocia to pochwalała.
Cóż z tego, kiedy ordynator powiedział mi od razu, że stan jest beznadziejny,
że nie będą nic robić aby Cioci ulżyć w cierpieniach. Nawet amputacji, której Ciocia
nie przeżyje.
Po dwóch dniach, wskutek postępującego zgorzelu, ordynator stwierdził,
że należy zaryzykować amputację nogi. Jest to jedyny, choć b. ryzykowny ratunek.
Amputowano nogę. Ciocia nic nie je, żyje na kroplówkach. Cierpi bardzo - żyły
pękają, odleżyny.
Do zeszłego czwartku mimo cierpień była przytomna, czytałam Jej napisane
do Niej kartki - cieszyła się.
Niestety stan pogorszył się już dnia następnego. Otrzymuje zwiększone dawki
środków znieczulających, także trudno nawiązać z Nią kontakt.
Jedno mi tylko lekarz zapewnił - stałą dobrą opiekę i to, że nie będzie bardzo
cierpieć. I tyle.
Wydaje się, że mimo tych dodatkowych trudności dojazdowych powodujących, że nie mogę być tak stale w kontakcie z Ciocią jak tu na miejscu, lepiej
że leży tam - ma dosłownie stałą opiekę i widać, że lekarz i pielęgniarki robią
wszystko, by Jej ulżyć w tych przeogromnych cierpieniach.
Przepraszam, że piszę może niewyraźnie i nerwowo ale jestem ostatnio stale
zdenerwowana i przemęczona .{...}
***
140
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.8.05.90r.
TELEGRAM od p. Piwnickiej
CIOCIA ZMARŁA POGRZEB NIESTETY MUSI BYĆ JUTRO tj. 8.05.90r.
Na telegramie adnotacja Czesi i stempel pocztowy stwierdzający,
że telegram doręczono dopiero na drugi dzień tj. 90.05.08
o godz. 9.00.
141
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.12.V.90r.
List pisany przez panią J. Piwnicką
{...}Ciśnie mi się tyle myśli, że z pewnością mój list będzie chaotyczny.
W czwartek 3.V. byłam u Cioci, która niestety po podaniu środków
znieczulających spała. Nie chciałam Jej budzić.
Odjechałam nie zamieniwszy z Nią słowa. Było to tym przykrzejsze,
że poprzednia wizyta była zupełnie inna. Ciocia była rozmowna, śmiała się, wypiła
kilka łyżeczek soku, nawet lekarz się dziwił.
Ciocia nic nie jadła i stąd non-stop kroplówki i transfuzje.
W niedzielę miała odwiedzić Ciocię p. Ala (ta, która mieszkała z Ciocią jakiś
czas do śmierci jej ojca), a ja miałam jechać we wtorek. Niestety p. Ala nie została już
Cioci przy życiu.
Ciocia zmarła 4.05.90r. o 12-tej.
Nie zawiadomiono mnie o tym, tłumacząc potem b. mglisto.
Dowiedziałam się więc o śmierci Cioci od p. Ali w niedzielę wieczorem.
W poniedziałek rano pojechałam do Lipska aby zawieść ubranie i załatwić
formalności. Tymczasem w Radomiu moja koleżanka, chcąc mi pomóc, załatwiła
przewóz zwłok i autokar na dzień następny.
A w ogóle były trudności z uwagi na to, że w Radomiu w poprzednich dniach
były protesty pracowników gospodarki komunalnej (Zakład pogrzebowy) i stąd
nasilenie pogrzebów, no i ten upał.
Dość, że gdy wróciłam sprawa była załatwiona i musiałam do terminu
"Salonu Pogrzebowego" dostosować wszystkie inne.
Przepraszam, że tak późno mogłam nadać telegram.
Wysłałam też telegram do Zabrza, który wrócił z adnotacją, że pod podanym
adresem adresat nieznany. Widocznie znaleziony adres nie był dobry.
Zadzwoniłam też do Szczecina do p. Masny, Cioci siostry i tak lubianej przez
Ciocię siostrzenicy.
Siostra Cioci nie mogła przyjechać, bowiem jest chora. Nie przyjechała też
Cioci siostrzenica jak zresztą i na pogrzeb Wuja.
Przyjechała p. Marysia ze Szczecina (Agnieszka była u Cioci w Lipsku po
świętach - była w Radomiu przez 3 dni) - nie czułam się już tak samotna.
Było mi ciężko mimo, że spotkałam się w tych trudnych chwilach z
serdecznością zarówno sąsiadek Cioci, p. Ali nie mówiąc o moich znajomych, których
też choć na miejscu nie miałam czasu wszystkich zawiadomić.
Mój mąż leżał w łóżku, zresztą do dzisiaj choroba nie minęła.
Pogrzeb był b. cichy tak, jak ciche było życie Cioci w ostatnich latach.
Ciocia miała dar zjednywania sobie ludzi. Nie była w tych trudnych, strasznych
chwilach sama. Zawsze ją ktoś odwiedzał. Brakło tylko Jej najbliższych krewnych.
Niestety ja też liczyłam na przyjazd Danusi i Niny, by chociaż pomogły jeżeli nie
za życia Cioci, to chociaż przy likwidacji mieszkania.
142
Na szczęście pomogła p. Marysia, która przebywała w Radomiu dwa dni.
Przejrzałyśmy część dokumentów, zabrała też część drobiazgów, z czego jestem b.
rada.{...}
Złotą obrączkę, którą musiano zdjąć z palca z uwagi na opuchliznę, chcę
oddać na fundusz Premiera. Tak chyba by Ciocia chciała. A obrączkę żelazną o ile
otrzymam prześlę Państwu.{...}
Kochana Pani Sławko.
Ciocia miała pieniądze na pogrzeb. Zostało jeszcze 1.800.000 zł. A
przecież dostanę pieniądze z ZUS. Chcę te pieniądze przeznaczyć na odnowienie
grobu i wykonanie napisu.
Proszę sobie wyobrazić, że wśród papierów znalazłam kartkę, jakby z
życzeniem Cioci z 1987r., dotyczącym napisu na tablicy. Dlatego naprawdę tych
pieniążków przesłała Pani za dużo.{...}
Pani Marysia zostawiła też na kwiaty 50.000 zł. Przywiezione róże, dużo róż,
już zwiędło.
Kiedy wrócę do sił, będę na pewno jak dawniej, przed chorobą Cioci, co
tydzień na grobie Rodziców a więc będę też i na grobie Cioci i będę składała
kwiaty w Waszym imieniu. Starczy to na bardzo długo.
W ogóle jesteście Kochani, bardzo Kochani. Pani reakcja tak szybko i słowa
na przekazie - rozczulające. Dziękuję, jeszcze raz dziękuję.
Rozumiem jeszcze lepiej Ciocię, że wyróżniała Was i kochała.
Czytając Cioci dokumenty, wspomnienia, oglądając fotografie, czułam, że
dopiero teraz poznałam Ciocię i mimo, że odwiedzałam Ją często, mało o Niej
wiedziałam.
Słuchając p. Marysi wydawało mi się, że Pani i p. Marysia znałyście Ciocię
lepiej ode mnie. A to że darzyła mnie dużym zaufaniem to chyba dlatego, że Was nie
miała koło siebie.
Jesteście Państwo nieprawdopodobnie Dobrzy i chciałabym, bardzo bym
chciała, byście i o mnie czasem pomyśleli. Zrobiłam dla Cioci co mogłam, na co
starczyło mi sił.
{...}Przy
przeglądaniu
fotografii znalazłyśmy fotografie z Tanowa.
Zachowałam je.{...}
***
143
Adresat: J. S. Janowicz - Czesia Harasimowicz
Radom, dn.14.VII.90r.
List pisany przez p. Jadwigę Piwnicką
{...}Upłynęło dość dużo czasu od śmierci Cioci a ja nie zdołałam
całkowicie wziąć się w garść. Wprawdzie już zlikwidowałam Cioci mieszkanie
ale wiele rzeczy pozostało do zrobienia.
Nie wykonano jeszcze napisu na grobie ani nie odnowiono grobu. Sądzę,
że w najbliższym czasie zostanie to wreszcie zrobione.
Wydawało mi się, że najbardziej bliskie Cioci życzeniom będzie rozdanie
Jej rzeczy potrzebującym. Z drugiej strony chciałam aby Jej rzeczy znalazły się w
rękach ludzi Jej przyjaznych. A jakieś cenne dla Cioci rzeczy w rękach
Najbliższych Jej Osób.
Zebrałam po prostu znajomych Cioci m.in. też panią z "Kościoła" i
zaproponowałam aby każdy wziął dla siebie to, co uważa za stosowne.
I tak część mebli i rzeczy - może najwięcej, zabrała najbliższa sąsiadka Cioci
- p. Hamelowa - głuchoniema, która była bardzo do Cioci przywiązana i w tych
ciężkich chwilach wiele Cioci pomocna, jak też i mnie okazała wiele serdeczności i
pomocy gdy bezradnie stanęłam po śmierci Cioci w Jej opustoszałym mieszkaniu.
Część rzeczy zabrała pani z kościoła dla podopiecznych (lodówka, telewizor), część
p. Ala (ta, która jakiś czas mieszkała z Ciocią), p. Jadwiga - znajoma Cioci, część p.
Marysia. O cenniejszych drobiazgach już pisałam.
Kilka sprzętów zostało w mieszkaniu, może się komuś przydadzą.
Czy zrobiłam dobrze - nie wiem. Wydawało mi się to najbardziej
właściwe. Ale tak na marginesie - Boże - jak wiele rzeczy gromadzi każdy z nas wokół
siebie.
Przeglądając Cioci "Skarby" znalazłam dalsze fotografie. Gdy wszystkie
przeglądnę (a jest tego całe stosy), prześlę je Pani. Ciągle też myślę.{...}
Kwiaty od Państwa składam za każdym razem na Cioci Grobie i mam wtedy
uczucie, że Ciocia i Wujek się uśmiechają. Ot taka dziecinada.
Pani Sławko Kochana.
Mnie też było bardzo smutno, że nie było Pani na pogrzebie. Mimo, że
wszystko było przecież już dawno wiadome, to jednak śmierć zawsze zaskakuje.
Trudno się z tym pogodzić, choć wszyscy wiemy, że jest to fakt dokonany,
niezmienny i nieodwracalny. Co się rodzi, umrzeć musi. A jednak, jak trudno sobie
uprzytomnić, że już nigdy więcej.
Nie było Pani w Radomiu a okazała Pani tak wiele serca, troski, czułości.
Trudno o tym mi mówić i myśleć bez wzruszenia. Czasem nie chce mi się wierzyć,
że jeszcze dziś, w tych tak naszych ciężkich, zmaterializowanych czasach, żyją tacy
ludzie jak Wy, Drodzy Państwo.
Jest przecież wokół nas wiele ludzi, małych i dużych, bogatych i biednych,
mądrych i głupich, ale tak mało wśród nich można spotkać Człowieka przez duże
"C". Stanowicie Państwo "enklawę" w naszym polskim piekiełku.
Proszę sobie wyobrazić, jak było mi przykro, gdy nikt z Najbliższych Cioci
nie przyjechał, ba nawet nie zapytał, jak i czy dam sobie radę z tym wszystkim.
Rozumiem siostrę Cioci - wiek i choroba. Ale siostrzenice Cioci - bez
obowiązków, samotne. Siostrzeńcy - No, cóż i do tej pory milczą.{...}
144
O TWÓRCZOŚCI PANI ELI LECHOWICZ
145
Te wiersze pisała dla siebie. "Dusza duszy szepcze i śpiewa". Myśli te ocalały
dzięki wrażliwości Felixa, który tak o tym pisał: "Byłem i jestem wrażliwy na jej osobowość.
Miłość nie zna granic ani wieku. To jest motto mojej osobowości. Poprzez kontakt z Nią
czerpałem całą radość życia." Także i Ona tylko w obecności Felixa przywoływała z pamięci
swoje wiersze.
To były jej przeżycia z których chciała się wyzewnętrznić tylko komuś bardzo
bliskiemu.
Felix udostępniając nam te wiersze powiedział: "Jeśli odczuwacie piękno w
tych wierszykach to poczuwam się do wielkiego przestępstwa wobec woli Naszej
Kochanej Babuni. Kiedy je mówiła nie sądziła, że oprócz nas jest jeszcze
rejestrujący je magnetofon. Mówiła je półgłosem aby nikt ich nie słyszał. Decyzję o
udostępnieniu tych wiersz podjąłem gdy dowiedziałem się, że cała twórczość Babci została
świadomie zniszczona. Mam świadomość, że nie możemy żyć bez żadnej wspólnej
pamiątki po Niej. Uważam za niegodne dopuszczenie do tego abyśmy jeszcze za naszego
życia o o tym człowieku zapomnieli. Swoje utwory babcia także śpiewała. Może ktoś
opracuje także do nich melodię."
Zawsze twierdziła, że "kochać można tylko raz w życiu". Nie wszyscy z nas wiedzą,
że prawdziwą i jedyną miłością pani Eli był legionista Jan Cypel. Była to miłość niezwykle
dramatyczna i odwzajemniana,
jednak los zrządził inaczej. Uniesiona niesłusznie
dumą odrzuciła tego, który również do końca życia nie przestał jej kochać. "Do śmierci o
nim nie zapomnę - to była jedyna miłość - czysta, święta, duchowa."
Tylko niektórym udostępniła kopie swoich wierszy lub recytowała je osobiście.
Wiadomo, iż kilka wierszy pani Lechowicz otrzymał Henryk Wieczorek jeszcze w
Tanowie (nie zgodziła się jednak na ich opublikowanie). Kilka wierszy ma podobno
Czesia Harasimowicz. Większość jednak jej utworów poetyckich (pisała także nowele)
zaginęło w czasie wojny.
Imię Julia i Marek to pseudonimy z okresu partyzantki. Imię Julia jest symbolem
poetyckich uczuć a Eleonora symbolizuje cierpienie.
Utwory, które tu zamieszczamy są odtworzone z taśmy magnetofonowej nagranej ok.
20 lat temu przez Felixa pomimo, że mówiła je szeptem aby nikt inny ich nie usłyszał.
Jeśli posiadacie inne wiersze pani Eli to bardzo prosimy o udostępnienie nam ich
odpisów. Zostaną dołączone do tego zbiorku. Nie wolno ich jednak zgodnie z jej wolą
nigdzie publikować. My, jej dzieci mamy tylko prawo zachować je dla siebie.
***
146
OKRES DZIECIĘCY I SZKOLNY
147
O POLSCE
Mateź moja, powiedz mi proszę, dlaczego skrywasz
przede mną,
Że naszą Polskę wróg nam odebrał i w naszych sercach
tak ciemno.
Tak smutno, łzawo i tak ponuro i często jęk
w niebo wzleci
W ciężkiej niedoli i utrapieniu rok jeden po drugim leci.
Mateńko moja, jam jeszcze mała, ale już wszystko rozumiem
Lud polski jęczy, pomocy wzywa, lecz ja mu pomóc nie umiem.
Lecz wiem, że są serca wielkie, żadne w zapale nie stanie,
Wypędzą wroga, zerwą kajdany i Polska wolna powstanie.
A orzeł biały, herb naszej Polski wzleci wysoko, hen w górę
Rozwinie skrzydła - nad Polską ziemią, rozpędzi czarną chmurę.
O, jak nam wtedy będzie wesoło, pieśń polska zabrzmi radosna.
W lasach ptaszyny hejnał zanucą, w pełni zakwitnie nam wiosna.
1909r.
148
POD CARSKIM ZABOREM
(Przepisany specjalnie dla H. Wieczorka)
Och, powiedz mi - moja babuniu,
Ja także wiedzieć chcę przecie,
Dlaczego smutek na waszych twarzach
I wciąż tak trwożnie szepczecie.
Toć wiem, że kraj nasz zabrali wrogowie
I dławią polskie słowa i pieśnie,
Lecz naród się kiedyś do czynu zbudzi
I mocą oręża Polskę swą wskrześnie.
A orzeł biały, godło Polaków,
Zrzuciwszy pęta - wolny poleci
Nad wyzwoloną naszą Ojczyzną,
Skrzydeł swych bielą jak łuna zaświeci.
Wtedy na naszej własnej ziemi,
Sami będziemy włodarzami,
A przenajświętsza Panna Częstochowska
Będzie królować nad nami.
1909r.
Pod wierszem dopisek pani Eli:
"Wierszyk ten dedykowałam babci w okresie kiedy byłam niewidoma.
Po odzyskaniu wolności, siostra Stefa deklamowała go w pierwszej polskiej
szkole na pierwszej uroczystości.
W tym czasie był ogromny brak wierszy patriotycznych, wierszy o Polsce, gdyż
w czasie zaboru wszystko było niszczone - niweczone."
149
FRAGMENTY WIERSZY Z LAT 1912 ÷ 1920
(Przepisane specjalnie dla H. Wieczorka)
150
Z dala od kraju na obcej ziemi...
Z dala od kraju na obcej ziemi
Stał grób samotny
I tylko nad nim jęczał niekiedy
Wicher przelotny.
1912r.
Pękło serce i skonał dzwon...
Pękło serce i skonał dzwon,
Co zwycięstw głosił wieść.
Głucho ostatni przebrzmiał ton,
Już nie na naszą cześć.
1913r.
Wieczorne biły dzwony...
Wieczorne biły dzwony,
A ich żałosny jęk
Przez polskie biegł zagony
I w sercach budził lęk.
Przez pola krwią zalane,
Żałosny płynie jęk,
I hen - tam - gdzieś daleko,
Ostatni kona dźwięk.
1914r.
151
Po cóż ta fala śnieżysta biała...
Po cóż ta fala śnieżysta biała,
Tę całą polskę ziemię zasłała,
Po co zważyła te polne kwiaty,
Co się w nie stroił nasz kraj bogaty.
Niechaj Polska nie narzeka...
Niechaj Polska nie narzeka,
Że na ziemię upadł śnieg,
On z polskiego upadł nieba
I na polskiej ziemi legł.
Przyjdzie wiosna znikną śniegi
I popłyną kędyś w dal.
W puch się ziemia otuli,
Jak dziewoja w biały szal.
Przyjdzie wiosna wzejdzie kwiecie,
Kwiecie polskich łąk i pól.
Polskie kwiaty - czy wy wiecie,
Co młodego serca ból ?
W śmiejecie się radośnie,
Dla was słońce złotem lśni,
I nie wiecie, że z młodego
Serca gorzkie płyną łzy.
W śniegach ból serdeczny tonie
I srebrzyste toną łzy.
Płyną z nimi hen - daleko Nieziszczone dziewcząt sny.
1914r.
152
Ja jestem rodem z Gór Świętokrzyskich...
Ja jestem rodem z Gór Świętokrzyskich
Piosenek mnie uczył ptaszęcy chór,
A ciemną nocką nad mą kolebką,
Bajał mi dziwy jodłowy bór.
Dołem znów jary ciche i senne,
Kryły w swych mrokach tajemnic moc,
Z głębi ich niosły się jęki - skargi gdy się po górach rozsnuła noc.
1915r.
Są takie smutne dni...
Są takie smutne dni,
Że źle mi i ciężko wszędzie,
Nigdzie spokoju i ukojenia,
Och! czy to zawsze tak będzie ?
Są takie chwile, że pragnę,
Jak mysz ukryć się w norze I nie widzieć i nic nie słyszeć
Och! czy to obłęd może ?
(Daty powstania utworu autorka nie pamiętała.)
153
Niechaj prędzej noc nastanie...
Niechaj prędzej noc nastanie,
Aby smutku nikt nie zoczył,
Co się cieniem u nóg kładzie
I zagląda kirem w oczy.
Niechaj prędzej noc nastanie,
Wypłakać chce się po kryjomu,
Smutek wokół mnie i we mnie
A żalu nie zwierzę nikomu.
(Daty powstania utworu autorka nie pamiętała.)
154
WYCINEK TWÓRCZOŚCI Z LAT MŁODZIEŃCZYCH
155
On pocałunek złożył na mym czole...
(fragment I)
On pocałunek złożył na mym czole
I szepnął cicho: "Módl się za mnie - módl.
Ażeby Bóg dobry przez wojenne drogi,
Do Twojej chaty moje kroki wiódł."
I tyle tylko było między nami
Nie było wyznań, przyrzeczeń ni skarg;
I nawet dłoni nie uścisnął mojej,
Nie znany był mi dotyk jego warg.
I nie wiem czy to kochanie było ?
A jeśli nawet - to czyste jak śnieg,
Ten najjaśniejszy i ten najbielszy Taki najpierwszy, co na sady legł.
***
Dziewczęta w ulicy szeptały ze sobą...
(fragment II)
Dziewczęta w ulicy szeptały ze sobą,
Że ja pewnie z Jasiem będę dzieci miała,
A on wie najlepiej, że ja młodziusieńka,
Jeszczem przecie jego ust nie dotykała.
Odparłam im na to: "O moje wy miłe,
Jaka wielka szkoda, że się tak mylicie,
Ja bym się cieszyła i szczęśliwa była,
Gdybym tak naprawdę z Jasiem miała dziecię."
Jaś mi zawsze mówił, żem mała dziewczynka
I, że na piętnasty dopiero mi idzie,
A nie wiedział o tym, że ja go miłuję,
Ale mówić o tym okrutnie się wstydzę.
Jasieńko mi także nigdy nie powiadał,
Że mnie sobie wybrał spośród dziewcząt wielu
Nie wiem czy nas kiedy ksiądz połączy stułą,
Czy będziecie tańczyć na moim weselu ?
Gdy szedł na wojenkę, prosił o modlitwę,
Pierwszy pocałunek złożył na mym czole,
popatrzył, posmutniał; wskoczył na konika
I jak wicher pognał na bitewne pole.
156
On na bój poszedł, a ja się modliłam...
(fragment III)
On na bój poszedł, a ja się modliłam,
Każdego wieczora i każdego ranka,
Gdy słońce wzeszło na próg wychodziłam,
Patrzyłam na drogę czy nie widać Janka.
I tak dzień po dniu i noc po nocy,
I zawsze smutna i zawsze tęskniąca...
Do swych bogdanek wróciło już wielu,
A ja czekania nie widziałam końca.
***
O jakże długo czekałam na Ciebie...
(Fragment IV)
O jakże długo czekałam na Ciebie,
O każdej porze dnia i porze nocy;
A taką udręką było to czekanie,
Że już na dłużej nie starczyło mocy.
Jak naciągnięta za mocno struna,
Pęka raptownie nie wydawszy dźwięku;
Tak wtedy nagle, choć tego nie chciałam,
Pękło me serce - bez bólu - bez jęku.
I pojąć nie mogłam kiedyś przysięgał,
Że byłeś ranny, żeś uciekł z niewoli,
Teraz mi nawet dobrze z pustką w duszy,
Nic już nie pragnę i nic już nie boli.
***
Wielkąś mi uczynił Jasiuleńku krzywdę...
(fragment V)
Wielkąś mi uczynił Jasiuleńku krzywdę
Żeś nie wziął mego rucianego wianka,
Oj dałabym ci go jak dar serca mego
I myślała sobie, żem twoja wybranka.
157
Uwiłam go sobie, liliją przybrałam,
Patrzyłam w lusterko jak mi stroił skronie,
I taka w nim byłam jak królewna z bajki,
Albo panna wodna w tęczowej koronie.
Tyś się bał Jasieńku tknąć wianeczka mego,
Żeby nie wypadła ziela gałązeczka
Żeby się wstążeczka nie rozsnuła biała,
Nie uwiędła świeża, wonna lilijeczka.
Gdybyś się nie strachał mój złoty Jasieńku
I zabrał ze sobą mój śliczny wianeczek
Zachował na sercu, jakby w ołtarzyku.
Niby odpustowy, święty obrazeczek.
Byłby cię w przygodzie osłaniał od kuli
I ochraniał także od wszystkiego złego.
A tyś jechał smutny na wojnę daleką
I nie miałeś z sobą wianeczka mojego.
Z naszych chwil krótkich jak przelot motyla
(Z dni naszych jasnych, które nie wróciły)
Powiedz mi teraz cóż mi pozostało ?
Tylko pocałunek złożony na czole
Pierwszy i ostatni - och Jaśku! Tak mało.
I choć nadejdzie ostatnia chwila,
I choć mi przyjdzie pożegnać świat,
Ja śmiać się będę, niech każdy powie,
Że na mych ustach kwitł szczęścia kwiat.
O ja kochałam, kochałam bardzo
Że aż spłonęło serce me;
Serca popioły wiatry rozwieją,
A ziemi oddam ciało swe.
Gdy anioł zatrąbi na sąd ostateczny
I Bóg w majestacie swym na tronie siędzie
Wśród zgiełku wielkiego wykrzyknę twe imię
A najgłośniejszy z wszystkich głos mój będzie.
I ty choć w drugim krańcu będziesz piekieł,
Przez zgraję szatanów - przed dymy i ognie,
Poprzez czeluście płomieniem ziejące,
Nad bogi zwycięski przybędziesz tu do mnie.
158
Ponad przepastne, zdradzieckie otchłanie,
Białe do siebie wyciągniemy ręce,
By już na wieki zespolić się w jedno
I w nowym życiu zapomnieć o męce.
1915r.
***
Po odzyskaniu wolności przysięga na pl. 3-go Maja w Radomiu.
Plac 3-go Maja dzisiaj wre od gwaru.
Taki zapał w sercach, tyle w oczach żaru.
Bo oto na placu polskie wojsko stoi,
Słychać polską mowę i szczęk polskiej zbroi.
Ten i ów się trwoży, by szczęścia nie spłoszyć
Bo nie jeden nie śmiał takiej chwili dożyć.
Zerwane już pęta, opadły kajdany I... "Niech żyje Polska !" leci krzyk na łany.
1916r.
O jam nie syta ludzkiej przyjaźni...
O jam nie syta ludzkiej przyjaźni,
Ani słodyczy szczęścia dni.
Jam od kolebki już gorycz piła.
O, Boże, Boże jak smutno mi.
Od lat dziecięcych aż do tej chwili
Cierniowa dla mnie się wije nić.
Cierniem zasłana drożyna moja,
O, Boże, Boże jak ciężko żyć.
1916r.
159
Źle mi na świecie, ale nie narzekam...
Źle mi na świecie, ale nie narzekam,
Że dni radosnych nigdym nie miała,
Ja cierpię tylko i cierpliwie czekam
Tej chwili kiedy nie będę cierpiała.
I nie mam żalu do bliźnich, do Boga,
Ani do losu swego przeznaczenia.
Widocznie cierniem wytknięta mi droga,
Widocznie dla mnie są same cierpienia.
Dumnie potrząsam koroną cierniową,
Która okala me czoło młodzieńcze;
Ja za girlandę nie dam jej mirtową,
Ja cierpieć umiem, ja z bólu nie jęczę.
1916r.
Do ciebie dziś przyszłam...
Do ciebie dziś przyszłam
Moja ty brzozo płacząca biała,
Bo tylkoś ty jedna
Wraz ze mną w dni smutku płakała
I równie jak ja jesteś biedna.
1916r.
(Inna wersja tego samego wiersza poprawiona prawdopodobnie przez
H. Wieczorka ma inny charakter pisma)
Do ciebie dziś przyszłam
Brzozo płacząca, brzozo biała
Tobie smutek swój powierzam
Byś ze mną razem płakała.
160
DO KOLEGI
Synu północy opuścić chciej
Posępną lodów krainę ;
Swe serce z sercem córy słońca złącz,
A poznasz szczęścia dziedzinę.
1918r.
Z LEKCJI SPOSTRZEŻEŃ PRZYRODNICZYCH
Czarnymi chmury okryło się niebo,
Dawno zniknęła złota kula słońca,
I krople deszczu jak łzy wszystkich lodów
Padają na ziemię
Bez końca - bez końca.
Nadchodzi noc straszna, a z tła jej mrocznieje,
Wyjrzy niekiedy blada twarz miesiąca,
I nic nie widać - świat cały w mgłach stoi
I sieje trwogę
Bez końca - bez końca.
1919r.
(W czasie wyjazdu z chórem do Węgier)
Smutno mi Boże tu na obcej ziemi,
Brak mi powietrza i rodzinnej chatki,
Smutno mi Boże bez pól ziemi polskiej
Brak mi sercu bliskich i uścisku matki.
Smutno mi Boże tu na obcej ziemi,
Chociaż mi nie brak ni chleba, ni soli,
Ale tak tęskno i smutno i łzawo,
O ! lepiej - lepiej tam na polskiej roli.
1919r.
161
Siedzę w zadumie - nocą otulona...
Siedzę w zadumie - nocą otulona,
Zamknęłam powieki, by na świat nie patrzeć,
Aby na jedną - chociaż krótką chwilę
Imię narodu w pamięci swej zatrzeć.
1919r.
Tęsknoty co wiedzie w nieznane...
Tęsknoty co wiedzie w nieznane
Powierzyć dziś nie mam komu.
Ześlij mi Ty ! Nieodgadniony !
Anioła mego domu.
Niech on mnie prowadzi drogą
Światłości, gdzie rwie się serce.
Nie nęcą mnie zamki z bursztynu,
Ni z złotogłowiu kobierce.
Ty jeden rozumiesz mnie przecie
Wiesz jakąś duszą obdarował ciało.
Lecz po to ażeby nieznane
Jej skarbów źródło wyschnąć miało ?
Ześlij mi Boże chociażby przed śmiercią
"Człowieka" co tajnię odgadnąłby ducha.
By wiedział, że żyłam , nie jak inni żyją,
Że nie gościła w sercu pustka głucha.
6.IV.1919r.
162
Tego co kryję w mem sercu...
(Druga wersja utworu: „Tęsknoty co wiedzie w nieznane...”)
Tego co kryję w mem sercu,
Powierzyć nie mam komu,
Ześlij mi Stwórco wszechświata,
Anioła mojego do domu.
Niechaj on święty mnie poprowadzi,
Drogą światłości tam gdzie rwie się serce,
Tu mnie nie męczą pałace z bursztynu,
Ni bogactw ułuda, ani z róż kobierce.
Ty jeden tylko znasz mnie dobry Boże,
Wiesz jaką duszę tchnąłeś w nędzne ciało,
Lecz po to tylko ażeby nieznane
Źródło jej skarbów wyschnąć, sczeznąć miało ?
Daj mi o Panie chociażby przed zgonem
Człowieka, co tajnię odgadnąłby ducha,
By wiedział, że żyłam, nie jak inni żyją,
Że nie gościła w sercu pustka głucha.
1919r.
Siedzę przykuta do szkolnej ławy...
Siedzę przykuta do szkolnej ławy,
A czuję u ramion sokole skrzydła,
W górnych przestworzach szukam ideałów
I do gwiazd lecę - ziemia mi znikła.
Burzę mej duszy zwierzam karcie białej,
Co dzieje się w klasie nie pojmuję wcale,
Nie wiem gdzie jestem - na ziemi - czy w niebie,
Tak zatraciłam się w myśli nawale.
Niepomna, że oko profesorki miłej,
Zajętą nie lekcją, uważnie śledzi I nagle przerywa lot bujny - słowami:
Ciepielska, proszę do odpowiedzi.
I myśl spłoszona uleciała sobie,
Raptem zerwanej już nie odszukacie,
O ! czemuż wy mądrzy i nieomylni,
Przed górnym jej lotem zapory stawiacie.
1920r.
163
Jedni pamiętają pieśni ...
Jedni pamiętają pieśni
Śpiewane przez matki nad ich kołyską,
A ja pamiętam krętą ścieżkę,
Która mnie wiodła nad urwisko.
I gdy ostatni już krok stawić miałam
Anioł co czuwał nade mną
Białymi osłonił skrzydłami
I nie dał stoczyć się na dno.
ROZTERKA
Jedni piszą o pieśniach,
Śpiewanych przez matki nad ich kołyską;
A ja napiszę o krętej ścieżynie,
Co nieopatrzna wiodła nad urwisko.
A gdy ostatni już krok stawić miałam,
Anioł co czuwał nade mną,
Białymi osłonił skrzydłami
I nie dał stoczyć się na dno.
164
Cygańskiej krwi drobina ...
Cygańskiej krwi drobina
Zapomniana się ozwała
Rozpłomieniła duszę
W szalony wir porwała.
Dobroć - tkliwość i cichość
Gdzieś we mnie się zapodziały
A jakieś moce tajemne
Wszystko mi pogmatwały.
Jam dziecię stepu, cyganska córa,
Burze i gromy to dla mnie raj,
Szaleć i kochać - cierpieć i szlochać,
Lecz uśmiechniętą być jak maj.
Choć serce płacze, choć dusza rwie się,
I łono moje żarem wre,
Choć jak wygnanka konam z tęsknoty,
Lecz usta jeszcze śmieją się.
I choć nadejdzie ostatnia chwila
I choć mi przyjdzie pożegnać świat
Ja śmiać się będę
Niech każdy powie,
Ze na mych ustach
Kwitł szczęścia kwiat.
165
O Boże przyjm litanię moją ...
O Boże przyjm litanię moją
Złożoną z modlitewnych słów
Daj jeszcze raz zobaczyć Wilno
Pod Ostrą Bramą klęknąć znów.
Spraw niechaj w Polsce
Znów zakwitnie maj
Do kochanego Wilna wrócić daj
Tam Matka Boska Ostrobramska
Wciąż czeka nas.
O Boże, któryś jest na niebie
To Polska błaga Cię o cud
Daj jeszcze raz zobaczyć Wilię
Usłyszeć śpiewny szum jej wód
Spraw niechaj w Polsce
Znów zakwitnie maj
Do kochanego Wilna wrócić daj
Tam Matka Boska Ostrobramska
Wciąż czeka nas.
Za sprawą to Jadwigi
Z Polską splótł losy swe
Mendoga ród
Daj Boże niechaj znów się zbrata
Lechicki i litewski lud.
Spraw niechaj w Polsce
Znów zakwitnie maj
Do kochanego Wilna wrócić daj
Tam Matka Boska Ostrobramska
Wciąż czeka nas.
166
ZALESIE - ZIMA 1942r.
Siedzę w maleńkiej, cieplutkiej chateńce,
Kaganek w kąciku się pali,
Słucham strwożona jak wicher saleje,
I jęczy i niby się żali.
I myślę ze smutkiem, że gdzieś w ciemnym borze
Przy ogniu co słabo dziś płonie,
Leśni chłopcy, bez dachu, bez rodzin,
Grzeją skostniałe swe dłonie.
I każdy z nich głowę znużoną i senną,
Do drzewa zimnego przytula,
A las tajemnice im zwierza odwieczne
I tylko wiatr hula i hula.
I ciężkie powieki spadają na oczy,
A sen taki cudny i złoty,
Osnuwa im duszę jak obłok niebieski,
Jak białych aniołów oploty.
Śni im się Polska wspaniała i wolna,
Śni im się orzeł nasz biały
I polskie sztandary, co będą nam jeszcze
Dumnie z drzewc powiewały.
1942r.
167
Bywaj dziewczę zdrowe...
Bywaj dziewczę zdrowe
Ojczyzna mnie woła
Idę za kraj walczyć
Wśród rodaków koła.
Po cóż ta łza w oku,
Po co serca bicie.
Tobiem winien miłość
A Ojczyźnie życie.
Polka mnie zrodziła
Z jej piersi wyssałem
Być ojczyźnie wiernym
A dziewczynie stałym.
I choć przyjdzie ścigać
Jak najdalej wroga,
Nigdy nie zapomnę
Jak mi jesteś droga.
Nie zapomnij o tym,
Że to za kraj walka
A ojczyzna miła
To twoja rywalka.
Pamiętaj żeś Polka,
Że to za kraj walka
A Ojczyzna miła
To Twoja rywalka.
Nie płaczę dlatego,
Że sama zostanę
Lecz płaczę nad losem
Ojczyzny Kochanej.
Że tę polską ziemię
Niecny wróg tratuje
A ja przecież Polską
Ojczyznę miłuję.
Daj kwiat na karabin
Błogosław do drogi,
A za rok lub za dwa
Powitam twe progi.
168
SKARYSZEW
Mglisty i szary poranek zimowy,
Śnieżna zawieja w polu się sroży.
Po drodze konie ciągną wóz powoli;
Do lekarza jadą leśni chłopcy chorzy.
I nie dojrzeli poprzez całun biały,
Że na tarasie pierwszej z brzegu chaty,
Poodziewana w białe opończe,
Hitlerowska zgraja zaciągnęła czaty.
Wrzasnęli nagle: ręce do góry Ni kroku dalej - będziemy strzelali;
A partyzanci w odpowiedzi na to,
Z broni maszynowej serię im posłali.
Niemcy im także nie folgowali;
Padają kule w tę i wewtą stronę;
W tym koń ugodzon wali się na ziemię,
A tu już "Kubek" gotuje obronę.
Odcina konia i na jego miejsce,
Tę ocaloną szkapinę zaprzęga,
Jak gdyby na głowie miał czapkę niewidkę,
Żadna z kul wrażych go nie dosięga.
I zawraca znów do wioski,
Kostucha przeszła obok nich tak blisko.
Na placu boju pozostał tylko
"Kubkowy" kożuch i martwe konisko.
A Niemcy dalej ślą kul bez liku,
Zwycięstwa swego są całkiem pewni,
Bo tam na drodze wśród płatków białych,
Jakiś się zarys postaci czerni.
Lecz za długo stoi żywy,
Zejdą więc na dół zobaczą sami,
Skradają się cichcem - patrzą toć człowiek,
Oko ich przecie nie mami...
169
A to "Kubek" ich tak nabrał,
Kiedy kul w nich biło krocie,
Z żalem zerwał z siebie kożuch
I zawiesił go na płocie.
Z dziur wystrzelonych zęby kudłate,
Do napastników szyderczo się śmieją,
A ci oniemieli ze złości i wstydu,
Na posterunek co sił w nogach wieją.
Tak się skończyła zdradziecka wyprawa,
Milczkiem wracają z nieudanej czaty,
A w ślad za nimi krążą urągliwe
Drwiny Skaryszewian - od chaty do chaty.
Styczeń 1943r.
170
ŚMIERĆ PARTYZANTA "KUBKA"
Do chateńki w Podolszynach,
Zajrzał dzisiaj ranek wczesny,
Otoczony kolegami,
Kona polski chłopiec leśny.
Ranną rękę z trudem wznosi,
Szepce cicho i powoli:
"Towarzysze, tak mnie ręka
I tu głowa bardzo boli..."
Patrzą z bólem i żałością,
Łza po twarz im się toczy,
A już śmierć okrutna hyża,
Po to młode życie kroczy.
(Patrzą - nic już pomóc mu nie mogą
Łza po twarzy im się toczy,
A tu śmierć okrutna hyżo,
Po to młode życie kroczy.)
Zamknął oczy swe na wieki,
Serce w piersi bić przestało
Serce polskie, co Ojczyznę
Ponad wszystko ukochało.
Wczoraj w obławie na wroga,
Gdy z meldunkiem gnał na koniu
(Kiedy pędził na swym koniu)
Dwoma przeszyty kulami
Dzielny "Kubek" legł na błoniu.
Miły druhu, ty już nigdy
Nie zasiądziesz w grupie z nami
I nie będziesz w chwilach smutku,
Rozweselał piosenkami.
Więc z sosnowych czterech desek
Sami trumnę mu zrobili,
Sami także na sen wieczny,
Z nabożeństwem go złożyli.
Idzie leśnych chłopców grupka,
Czasem lampki zamigocą
Niosą trumnę na ramionach,
Na rozstaje leśne nocą.
171
Usypali grób pod sosną,
Biały nad nim krzyż wkopali,
Po czym salwą honorową,
Na wsze czasy go żegnali.
Przy tym żałosny obrzędzie
Jedna dziewczyna też była
I ona Mu w zimne ręce
Święty obrazek włożyła.
Na kwatery późną nocą
Wraca leśnych chłopców grupka,
Smutek osnuł im oblicza,
Bo już nie ma z nimi "Kubka".
Na rozstajach Leśnych "Kubka"
Dziś samego zostawili
Tylko nad nim ciemną nocą
Zabłąkany ptak zakwili.
Na rozstajach leśnych długo
Będzie kurhan stał samotny,
Tylko nad nim załka czasem,
Ciemną nocą wiatr przelotny.
Tylko jeden krzyż brzozowy,
Co ramiona w górę wznosi
Został przy nim i przechodnia,
O westchnienie ciche prosi.
Marzec 1943r.
"Kubek" to brat Janiny Kotowskiej - Radziko, która ten wiersz przesłała do
"Biuletynu". Podobno pani Lechowicz napisała jeszcze kilka wierszy poświęconych
swoim towarzyszom z lat okupacji. Są one w posiadaniu rodzin zmarłych
partyzantów.
172
ANTONIÓWKA
Miałam jeden dzień w mem życiu,
Który na zawsze w pamięć wdrożył się,
Kiedy do grupy w ciemny ranek,
Nieznany chłopiec przywiózł mnie.
Witali mnie wszyscy serdecznie
I każdy był mi taki rad,
I tak mi dobrze było z nimi,
Jak gdybym znała ich od lat.
A gdy rozładowano wozy,
Wnet rozpalono ognisk trzy,
Wesoły wionął w górę płomień
I figlarne złote skry.
Przy jednym nastawiono obiad,
Wydzielał on nęcącą woń,
Dlatego nasi leśni chłopcy,
Najwięcej się garnęli doń.
Przy drugim znowu inna grupka,
Powoli dorzucała drwa,
Bo tam już ważna szła robota,
Kiełbasy przecież wędzić trza.
Przy trzecim znów się wiara grzała,
Bo koniec listopada był
I cały dzień był bardzo zimny,
Chwilami deszcz ze śniegiem mżył.
Na rozesłanych na ziem kochach,
Partię preferansa gra,
Szybko dobrana chętnych czwórka,
Trzech leśnych chłopców i ja.
Jeden z nich "Dynamit", drugi Piękny podhorąży "Ryś" Ja trzecia, czwarty szef "Zawisza"
Potężny jak prawdziwy miś.
A w międzyczasie kapitan,
Którego "Markiem" w grupie zwą
Z powagą zasiadł na pniu drzewa
I rąbnął chłopcom mówkę swą.
173
Wreszcie nam kucharz oznajmia obiad,
Więc wszyscy zaczynamy jeść,
Wtem chłopiec, który stał na czatach,
Melduje nam radosną wieść.
Że dzielny nasz porucznik cezar,
Co był na zwiadzie cały dzień,
Pomyślnie wraca do swej grupy,
Bo las już osnuł szary cień.
Lecz wkrótce pierzchła chłopców radość,
Bo "Cezar" strasznie gniewał się,
Za to, że znów złamali dyszel I groził, że będzie z nimi źle.
A kiedy wszyscy na komendę,
W dwuszereg już stanęli wraz,
Wieczornej pieśni rzewne tony Echo poniosło - hen - przez las.
I sprawnie - szybko - ładowanie ...
Toczą się wozy w ciemną dal ...
Niezapomniany dniu w mem życiu
Nie wrócisz już. Ach, jak mi żal.
30.XI.1943r.
O CHATCE "BIAŁEGO" JANKA
Na Zalesiu chatka była,
Taka jakich wiele chat,
W chatce tej Barszczowa żyła,
Której mąż na wojnie padł.
W gospodarstwie jej pomagał,
Jaś Tuzimek: "Białym" zwan,
Bo miał oczy jak bławaty,
Włosy zaś jak zboża łan.
Ale Janek jak to Janek
Tak jak każdy młody chwat,
Coś mu w izbie brakowało,
Ciekawił go inny świat.
174
Jakie to, gdy noc zapadnie
Idą lasem rozhowory,
jakie tam ogniska palą
Dziwo-żony, czarci, zmory.
Wymknął się raz Janek z chaty,
Gdy się miesiąc w chmury skrył,
Psu przykazał strzec zagrody
Sam w las pomknął ile sił.
A tam w lesie - "Boże wielki",
To co ujrzał - wyrzec strach,
Przy ognisku chmara chłopa,
A każdy ci jak na schwał.
Skoczył jaś jak urzeczony,
Ludzie ! mówi ktośta wy ?
"Czyś nie widział partyzantów ?
To jesteśmy właśnie my."
I tak się zgadali wtedy,
Że już odtąd w dzień, czy w noc,
U Jankowej gospodyni
Partyzantów było moc.
Każdy tam się ogrzał, przespał
Ciepłą strawę dostał też,
Bo to wieść o chacie wdowy
Poniosła się wzdłuż i wszerz.
Wszyscy im tam radzi byli,
Wdowa, córki i pes Miś,
Toteż nasi partyzanci,
Błogosławią ich do dziś.
I śmierć chatę omijała,
Wiedząc, że jej strzeże Bóg,
Dźwięcząc kosą umykała
na rozstaje leśnych dróg.
175
SKARYSZEW
W Skaryszewie w dzień słoneczny,
W taki jasny, letni dzień,
Jak szarańczy dzikiej chmara,
Na ten dzień, zły rzuca cień.
Wyciągają ludzi z domów,
I pedzą przed sobą kto żyw.
Idą ojce, matki, dzieci,
Tak spokojni, że aż dziw.
Ustawili ich na placu,
Łotr germański rzecze im :
"Egzekucja się odbędzie,
Za ogromy waszych win."
I czekają, czy wśród tłumu,
Nie wybuchnie krzyk i jek,
By katowskie sycić oczy,
Widząc w polskich oczach lek.
Chociaż wszyscy byli pewni,
Że to strzelać będą w nich,
Stali hardo - tylko w katów
Słali błyski oczu złych.
Z boku dziesięciu żołdaków
Czekało na rozkaz - pal !
A takie było w gromadzie zacięcie,
Że nie miał dostępu ni strach, ni żal.
Lecz, o zgrozo !... toż z karetki
Wloką już młodzieńców kwiat,
Pod mur stawią i już zaraz
Gruchnął w nich wystrzałów grad.
Choć im ręce drut krępował.
Nie zdołali zdławić słów.
"Niech żyje Polska - krzyknęli Polska będzie wolna znów !... "
I rozlala się szeroko,
Z młodej piersi polska krew I do walki za Ojczyznę,
Nieśmiertelny był to zew.
Czerwiec 1944 r.
176
ŚMIERĆ TRZECH BRACI
W Skaryszewie przy Iłżeckiej,
Pośród malw bielała chatka
A w niej trzech dorodnych synów
Wychowała sobie matka.
Gdy lulała ich w kolebce,
Polskie pieśni im śpiewała,
A gdy rośli na młodzieńców,
Kochać Polskę nauczała.
Oprócz synów, trzy też córy,
Przy matuli się krzątały,
Śmiechem, pieśnią i weselem,
Całą izbę wypełniały.
Cieszyła się matka miła
I cieszył się ojciec stary,
Że w tych czterech ścianach
Mieści się szczęścia bez miary.
Nagle zawrzała zła wojna,
Rzuciła na Polskę cień srogi,
Smutek, łzy i żałoba
Nawiedziły szczęsne progi.
W krwi strugach, w pyle na drodze,
Zamordowani dwaj leżą synowie.
Przy jednym matka i siostra płacze,
Przy drugim płyną łzy wdowie.
W smutku upływa tygodni niewiele,
Gdy straszna wieść do dom nadchodzi,
Że na ziemi ostrowieckiej
Trzeciego syna wróg kulą ugodził.
Zalana łzami siostra przyrzeka,
Że się za braci mścić pragnie,
I partyzantom pomoc nieść będzie,
Niepomna gdzie i kiedy padnie.
I cóż rodzicom zostało,
Po synach, co dumą ich były ?
Po trzykroć - miano - Jopkiewicz W granicie, ręce mistrza wyryły.
177
Dużo - by pisać o Skaryszewie,
O każdym domu, placu, ulicy,
Ale za stara na to głowa moja,
Myśl otępiała, pamięć zdarzeń nie policzy.
Lipiec 1944r.
WIGILIA PARTYZANCKA
Zima się sroży, śnieg zawiał drogi,
Po leśnych duktach Wici się snują:
Na wigilijną wieczerzę do Wólki,
Partyzantów skrzykują.
O zmroku przybyło ich ponad pół setki
"Marek", "Jastrząb", "Kleryk", "Wrzos",
"Emilka", "Czarny", "Rola", nie sposób wyliczyć,
Tych co w ostępy rzucił wojny los.
Gdy pierwsza gwiazda rozbłysła na niebie,
Za wigilijnym zasiedli stołem,
Wojna okrutna szaleje na świecie,
Niech choć ten jeden wieczór spędzą społem.
Julia serdecznie powitała gości
Biały opłatek z rąk do rąk przechodził,
Przywodził na myśl własny dom, rodzinę,
Dzwony na pasterkę i że Bóg się rodzi.
I nagle z siłą piorunowej burzy,
Pieśń tryumfalna pod niebo gruchnęła,
Porwało ją echo i na świat poniosło:
"Jeszcze Polska nie zginęła !!!"
Marek z powagą podniósł się z ławy I tych co polegli, polecił uczcić
Minutą ciszy - smutkiem powiało W oku łza się kręci.
Po chwili "Kleryk" zaintonował:
"Bracia patrzcie jeno" podjęli wszyscy poweselało
Wznieśli toasty za wolną Polskę,
Za szczęście wszystkich i pokój trwały.
"Wolność" i "Promień" gosposie biesiady,
Misy dymiące na stoły stawiają,
Wielce przejęte ważnością misji
Wdzięcznie do jadła chłopców zapraszają.
178
Szybko znikały, śledzie, sałatki,
Kapusta, pierogi i ciasta wiele,
Gdyż nie skąpili "leśnym" darów Bożych,
Skaryszewscy, zacni obywatele.
W rogu choinka powały sięga,
Na jej wierzchołku polski orzeł biały,
Biało-czerwone chorągiewki, świeczki,
Na grubszych gałązkach, granaty wisiały.
A także wedle zwyczaju,
Pod choinką drobiazgi leżały,
Toć dla bohaterskich chłopców z lasu,
Dziewczęta z W.S.K. przygotowały.
Bądź - to szaliczek, pasek, skarpetki,
Nauszniki, czy chusteczka,
Kilka cukierków i liścik miły,
Kawałek opłatka, jodły gałązeczka.
Każdy wzruszony łzę otarł z oka,
Ukradkiem kartkę do ust przycisnął.
Bożenarodzeniowa noc zeszła szybko,
Ani spostrzegli jak świt zabłysnął.
Raz jeszcze izbę obiegli wzrokiem,
W pośpiechu czapki i kurtki wciągali,I zanim gwiazdy pogasły na niebie,
jedni do dom, drudzy do lasu wracali.
24.XII. 1944r. - niedziela
Objaśnienie:
W.S.K. - Wojskowa Służba Kobiet
"Marek" - przedwojenny wojskowy, Lechowicz Ignacy (nie żyje)
"Jastrząb" - przedw. wojsk. lotnik, oblatywacz Kupicki Józef (nie żyje)
"Rola"
- pseudonim nn.
"Czarny" - pseudonimy nn.
"Wrzos" - w Skaryszewie pracuje jako magazynier- Trybuł Józef
"Kleryk" - ob. proboszcz w Szydłówku woj. Radom - Marian Lucima
"Julia"
- kier. P.D.Dz. w Tanowie - Eleonora Lechowicz
"Wolność" - pielęgniarka w Radomiu, Jola Bilska
"Promień" - lekarz w Kielcach - Leokadia Podsiadło
179
WIERSZE ODTWORZONE PO LATACH Z PAMIĘCI
180
Poniższe strofy dot. okresu walk partyzanckich zostały odtworzone z
taśmy magnetofonowej na której Felix nagrał wiersze pani Eli recytowane przez
Nią z pamięci:
Gdy się zwiedzieli chłopcy z konspiracji...
Gdy się zwiedzieli chłopcy z konspiracji
Pytają czy ich też przyjmiemy
Żartem im Julia odpowie,
Ależ z ochotą, tylko z wałówkami
Chłopcy przyjęli to dosłownie
I przybieżeli kontenci wielce
Każdy niósł z sobą jakiś pakunek
I na dodatek coś tam w butelce.
SERCE W PLECAKU
Żołnierz drogą maszerował
Z Warszawy lasem i polem
Pastuszkowie go spotkali,
Do Betlejem wiedli społem.
Choć był bardzo utrudzony
Lecz radował się on wielce
Bo w plecaku niósł dzieciątku
Z Warszawy żołnierskie serce.
Żołnierskim sercem z Warszawy
Dzieciątko się ucieszyło
I maleńką jasną rączką,
Żołnierza błogosławiło.
Żołnierz uklęknął przy żłobku
I dzieciątku rzekł w podzięce,
Że z Warszawy serc żołnierskich,
Wnet przywiedzie jeszcze więcej.
Upłynęło dni niewiele
Gdy z Warszawy armia cała,
Serc żołnierskich przed dzieciątkiem
W ordynku na baczność stała.
181
Dziesięciu ich rozstrzelali...
Dziesięciu ich rozstrzelali
W Skaryszewie przy murze
"Niech żyje Polska" krzyknęli
Przy karabinów wtórze.
Gdy echo strzałów przebrzmiało
I cisza zaległa polanę
Na trawie jak sztandar wolności
Płonęła struga krwo szkarłatnej.
lato 44r.
Złota rybka
Dołem sinej wody złota rybka mknie
Z brzegu chłopiec młody polne kwiaty rwie.
Wypłyń rybko złota, wypłyń z zimnych fal,
W sercu mem tęsknota, nadzieja i żal.
Tak tam wieczna zima, mętne życie tam,
Wiosny nigdy nie ma, tu ja kwiaty mam,
Nęcisz mnie daremnie, niczym kwiatek twój,
Inna dusza we mnie, zimna krew jak zdrój.
Próżna twa tęsknota, przestań o mnie śnić,
Ja rybka złota, w zimnie muszę żyć.
Westchnął chłopiec młody, lecz nie płakał nie,
Dołem zimnej wody złota rybka mknie.
182
Poniższy wierszyk jest także prawdopodobnie autorstwa pani Eli choć
może być również przez Nią przepisany w okresie późnej starości czego dowodzi
b. nieczytelne pismo. (Brak podpisu autorki)
Z której strony cudne wonie...
Z której strony cudne wonie
Z łąk przyniesie kwiat
Z której strony wiatr zawieje
Z tej przybędzie swat.
Stoi dziewczę nad strumieniem
Wierzy w szczęścia cud
Drobną nóżką z serca drżeniem
Mąci kryształ wód.
ZIMA W TANOWIE
Dziś tak biało, świetliście,
Coś w powietrzu migoce;
Ach ! ... to na ziemię lecą
Lecą brylantów krocie.
Lecą pyłki - gwiazdeczki,
Tak prześlicznie wycięte,
I pytam się i dziwię,
Skąd na nie wzory wzięte.
Strojne w biel stoją sosny
W zimowej, cudnej szacie,
Ach jacy wy szczęśliwi,
Że cud ten oglądacie.
I tylko tak się lękam
By wiatry nie przywiały
I tej wspaniałej szaty
Sosnom nie potargały.
183
Inscenizacja na pożegnanie Szkoły Podstawowej
(dot. roczników 1952 - 1954)
Osoba 1.
Długich lat siedem minęło,
Gdy pierwszy raz nasze kroki,
Nieśmiało i z obawą przekroczyły
Przyjazne, naszej szkoły progi.
Długich lat siedem minęło,
Beztrosko, radośnie i mile.
W cieple serc waszych drodzy nauczyciele
Przeobraziliśmy się z poczwarek W barwne motyle.
Dziś rozwijamy skrzydła do lotu
I każde z nas leci w inną stronę,
Lecz zanim stąd odfruniemy,
Nisko przed wami skłaniamy skronie.
Długich lat siedem tak wspaniałomyślnie
Oddawaliście nam siły i zdrowie wasze
A tak cierpliwie, z uśmiechem z dobrocią,
Aby oświecić, aby rozświetlić umysły nasze.
Uczyliście nas gdzie szczęścia szukać,
A myśmy tego pojąć nie umieli;
Lecz dziś, w tych dniach ostatnich,
Myśl waszą, nam przekazaną - zrozumieli.
Osoba 2.
Że nas do szczęścia nie powiozą
Wozy uskrzydlone
Lecz - że o nie walczyć trzeba,
Wtedy będzie osiągnione.
Że nie przyjdzie szczęście samo
Jak przychodzi życie
Ale szukać go należy
W ziemi, w morzu, w gwiazd rozświcie.
Szczęście, nie pieśń rozśpiewana Co raduje, bawi, cieszy
184
I każde z nas śladem waszym
Wyjść mu na przeciw pośpieszy.
Znajdziemy go w pracy, w trudzie;
Tam gdzie drogi wiodą jasne.
Wtedy nasze dziś i jutro
Będzie dobre - będzie własne.
Osoba 3
Przyrzekamy w dniu dzisiejszym,
Że wśród drogi nie zbłądzimy
I życiem naszym i pracą,
Dług wdzięczności wobec was spłacimy.
Przychodzimy dziś do Was
Z sercem i kwiatami.
Za prawdy nam przekazane
Podziękę składamy prostymi słowami:
Osoba 4
Drogi nasz Panie Kierowniku,
Ciekawe są wykłady przedmiotu Twego,
Gdy weźmiesz do ręki pałeczkę
I wodzisz nią po mapach świata całego.
Ukazujesz nam morza i oceany,
Lądy, wyspy i zatoki
Od Ciebie to wiemy, jaki ten świat
Ogromny - jak długi i szeroki.
Ile tam różnych różności
Ileż tam dziwów i cudów...
Poniższe dwie zwrotki są przekreślone.
I są tam małe punkciki na mapie
Któreś wskazywał nam swoją pałeczką
Kraków, Warszawa, Szczecin I jest też Tanowo, a wokół nich kółeczka.
A w tym Tanowie jest Szkoła
Jakich w Polsce jest nie wiele,
185
Bo tylko w Tanowie jest taki kochany
Kierownik i nauczyciele.
I są tam małe punkciki na mapie
Któreś wskazywał nam swoją pałeczką
Jedna to Kraków, druga Warszawa, a trzecia
Szczecin
Czwarta Tanowo, a wokół nich kółeczka.
Dlatego wiemy, że Kraków, Warszawa i Szczecin
To bohaterskie mista polskie,
Które kochamy i czcimy, ale także,
Kochamy nasze ....
Daruj nasze przewiny panie kierowniku
I wierz, że Cię szczerze kochamy,
Przyjmij ten kwiatek mały,
Który z głębokim szacunkiem składamy.
Osoba 5 - J. polski
Jak Cię nie sławić, jak cię nie kochać
Ty najpiękniejsza nasza polska mowo !
To z Twoich ust Pani dnia każdego,
Do dusz naszych trafiało polskiej mowy słowo.
Jak kwiaty polskie, jak ranna rosa,
Co karmi, rzeźwi i upiększa łany,
Tak Ty wzbogacałaś nam umysły młode
Za to tak bardzo wszyscy Cię kochamy.
Jak ziarnko po ziarnku, tak słowo po słowie,
Wpajałaś nam w duszę piękno mowy polskiej,
W której szum lasu jest i szmer strumyka
I świergot ptasząt i ton pieśni swojskiej.
W tej mowie uczyłaś jak kochać Polskę,
Tak bohaterską i tak dziś wspaniałą,
Jak kochać lud, co w Polsce żyje
I wszystkich na świecie - kulę ziemską całą.
I za to Pani, w ten dzień uroczysty,
Serdeczną podziękę z serc głębi składamy
I zapewniamy, że lekcje "polskiego"
Na całe życie zapamiętamy.
186
Osoba 6 - J. rosyjski
Uczyłaś nas Pani rosyjskiego Mowy naszego przyjaciela,
Jest nam ona miła, bo także słowiańska I ludu, któremu zawdzięczamy tak wiele.
Uczyłaś nas dla nich przyjaźni,
Która się w walkach rodziła,
Te dwa poniższe wersety są przekreślone, lecz w ich miejsce autorka nie
wpisała nowej treści, stąd podaję je za oryginałem.
Gdyż "za waszą i naszą wolność"
Proletariacka Partia się biła.
I za to Pani jesteśmy Ci wdzięczni,
Za te godziny spędzone z nami, Podziękowanie i pokłon głęboki
Z tą oto wiązanką składamy.
Osoba 7 - Historia
Pani dziękujemy za naukę historii
Żeś nas przez dzieje wieków prowadziła,
Uczyła kochać co nasze, co polskie,
I jak ojczyzna nam droga i miła.
Wywodziłaś nam z prawieków
Jak to Mieszko i król Chrobry
Wytyczał Niemcom granice
I wbijał słupy w dno Odry.
Cudne legendy o Kraku i Wandzie
Co Niemca za męża nie chciała,
Wolała skoczyć do polskiej Wisły,
I Wisły ją fala zalała.
I o syrence warszawskiej
Co grodu polskiego broniła
Z mieczem i tarczą stała na cokole
I na lud polski płynęła z niej siła.
I lata późniejsze, klęsk i rozbiorów,
187
I brzęku kajdan i zgrzytów niewoli,
Cierpień straszliwych i walki nierównej
I Polski powstanie, w blaskach aureoli.
Polski co jak dobra matka
Dawniejsze rany i blizny zatarła
Wszystkich jednako do siebie garnęła
I wszystkim do życia drogę otwarła.
Wszystko to wiemy od Ciebie,
Miła nam Pani i droga,
Za to weź od nas serca i kwiaty,
Nim odejdziemy od Szkoły tej proga.
Osoba 8 - Biologia
My tu zebrani, zgodnie twierdzimy,
Żeś piękną dziedzinę nauki obrała,
O kwiatach, drzewach, ptakach, motylach,
O wszystkich cudach co ziemia wydała.
Uczyłaś nas Pani jak kwiat się rozwija,
Jak ros brylanty na trawach się mienią,
Jak to wielmożnie złocą się zbóż łany,
Jak żałośnie liście spadają jesienią.
Jak biała pani sunie po wygonie
I długą szatą pyłki ze rżysk zmiata,
I białą dłonią z białych włosów
Snuje pajęczą nić babiego lata.
W biologii tyle jest piękna i czaru,
Że śmiało można zwać ją cudną bajką,
Więc za te lekcje, jak z krainy baśni,
Przyjmij ten kwiatek, związany z sercem jak
słoneczną krajką.
Osoba 9 - Matematyka i fizyka
Matematyka i fizyka
Te dwie surowe prawdy życia,
Każdy je musi poznać, zrozumieć
Jak się tam wszystko wiąże i wylicza.
Lecz ta nauka tak ścisła i prosta
Jakoś się kłóci z Twą pogodną buzią.
188
twe oczy wesołe i uśmiech Twój miły
Z tymi prawidłami, naprawdę się różni.
I za to, że tak umiałaś droga nasza Pani
Wplatać Twój uśmiech jak promyki jasne
Do tej nauki bez cienia poezji;
Niesiemy dziś kwiaty i serduszka własne.
Osoba 10 - W-f
Dobra i miła Pani od W-efu,
Ileś to razy nam mówiła,
Że w zdrowym ciele, zdrowy duch bywa
I tak uparcie zawsze nas ćwiczyła.
Toteż jesteśmy sprawni
I zwinni jak sarny w lesie,
Za to dziś nasza gromadka
Przyjazny uśmiech i kwiaty Ci niesie.
Narrator
Zakończenie
Nie jesteście inżynierami, budowniczymi, ani też rolnikami. Nie budowaliście
mostów, nie wznosili budowli, nie obsiewali roli. Ale wychowaliście i uczyli
młodzież, która zaludnia rozłogi Ziem piastowskich. Oni to dziś budują mosty i
drogi, wznoszą budowle, leczą chorych, uczą i wychowują następne pokolenia.
Ucząc wpajaliście w nas poczucie głębokiego patriotyzmu i poczucie
prawowitych gospodarzy tych ziem. Uczyliście nas kochać te ziemie rozumem i
sercem. Zdobywaliście nas dla Polski i to jest Wasze największe, najszlachetniejsze
osiągnięcie. My ze swej strony przyrzekamy, że będziemy się starali po zdobyciu
zawodu dbać o tę ziemię, na której żyjemy. Pracą umysłów i rąk uczynimy ją piękną,
żyzną i bogatą, mlekiem i miodem płynącą. Bo tu spędziliśmy nasze wesołe
dzieciństwo, beztroską młodość i widzimy przed sobą jasną i pewną przyszłość.
Wrośliśmy w te ziemie na zawsze jak żywy symbol potęgi - szczęścia i pokoju.
Wielką waszą zasługą jest to, że staraliście się, i czynili największe wysiłki, aby
zapewnić młodzieży taki zawód, który spełni określoną rolę w ogólnych potrzebach
państwowych i społecznych.
Poniższy akapit został przekreślony przez autorkę.
A dziś w ustroju socjalistycznym każdy człowiek i każda para rąk liczy się i
ceni.
189
Drogi Panie Kierowniku,
Drogie Panie nauczycielki.
Bądźcie głęboko przeświadczeni, że ci, którzy opuszczają dziś progi
tanowskiej szkoły znajdą swoje miejsce w kadrach, które budują świat szczęścia i
pokoju. Wraz z nimi staną mocno na granicy Odry, Nysy i Bałtyku; a na zakusy
zaborców będą mieli niewzruszoną odpowiedź - "Nie damy Ziemi skąd nasz ród!"
190
Wiersz ten dołączyła pani Ela do prezentu (chustka wełniana czarna z
narysowanymi kolorowymi kwiatuszkami) wysłanego w grudniu 1968r. Czesi
Harasimowicz.
Otul ramiona wełnianą chustą...
Otul ramiona wełnianą chustą W zimowy wieczór chłodny,
Gdy utrudzona - przy kominku
Spoczniesz w fotelu wygodnym.
W błyskaniu ognia ożyje kwiecie,
Spokojną czerń rozjaśni - umili Tak - jakby w bajce czarodziejskiej Sfrunął na nią rój motyli.
W każdym jej ściegu, jak babie lato,
Myśl moja o Tobie się snuje,
Bo zawsze i o każdej porze W sercu moim królujesz.
191
REFLEKSJE
Czy tą jedyną ojczyzną moją,
Są tajemnicze stoki Łysej Góry ?
Tam gdzie dnia pierwsze ujrzałam blaski ?
Czy tu nad rzeką Mleczną grodu mury ?
Których dziecięce płynęły mi lata
Nie jasne - promienne - lecz smutne w niewoli
Gdzie już od wczesnych dni zakosztowałam
Jak łza piecze w oku i jak serce boli.
I dalsze znów lata gdy w gwiezdne wieczory
W rówieśnic gronie śpiewałyśmy pieśni,
Gdzie sen o szczęściu zabłysnął jak płomyk,
Tylko na moment i zgasł zbyt wcześnie.
Ojczyzną moją zwą miasto Skaryszew,
Bohaterstwem wielkie i krwią jego ofiar,
Przed światem go sławią krzyże na mogiłach,
Łez gorzkich morze i cierpienia bezmiar.
I nie ma tam domu gdzie by nie płakali
I ja z nimi byłam i z nimi cierpiałam
Z zachodnich krańców przybieżałam Polski
Bo z nimi tu być i z nimi żyć chciałam.
Tam dziś na samym skraju Skaryszewa
W wieńcu zieleni i róż czerwonych
Stoi obelisk - a na nim imiona Przez katów Hitlera - pomordowanych.
Tam teraz często kwiat dziecko złoży,
W hołdzie uchyli czapki przechodzień
A bezustannie w konarach topól
Ptaszęcy zespół piosenki zawodzi.
Dużo by pisać o Skaryszewie
O każdym domu, placu, ulicy
Lecz już za stara na to głowa moja
Myśl otępiała, pamięć zdarzeń nie policzy.
Lecz mam także drugą i piękną ojczyznę,
Tę co po wiekach wróciła do Polski,
I już na zawsze wrosła do macierzy
A straż nad nią trzyma orzeł piastowski.
192
Tam Ją z innymi, własnymi rękoma
Wznosiłam z gruzów, budowałam życie,
Północ mnie zawsze widziała przy pracy,
Do pracy zawsze stawałam o świcie.
Wszystko co mogłam oddałam młodzieży,
Jak z miękkiej gliny lepiłam profile,
Rozum na pomoc wezwałam i serce,
I sercem kształt ich rzeźbiłam czule.
I tak tam wyrósł huf dzielny i mocny
Nad Odrą i Nysą jak granit stoi,
Jak żywy symbol szczęścia i pokoju
I żadnej wrażej siły się nie boi.
I granic tych srebrnych
Wróg się nie odważy
Ani przepłynąć, ani przebyć w bród
Bo tam czuwają Oni - z naszym hasłem
- Nie damy ziemi skąd nasz ród.
Mam jedno serce, więc je podzieliłam,
Tam jedna połowa - tu druga została,
A że dwie moje ojczyzny są w Polsce,
Obie wraz z sercem - będę razem miała.
Eleonora Lechowicz
ps. "Julia"
193
Wiersze dedykowane dla Sławce (Czesi) i Jurkowi Janowiczów:
194
Czarna Księżniczko ...
Czarna Księżniczko
I jasny Książę W rajskim żyjecie ogrodzie,
Jak rajskie Ptaki dwa,
Niech cudny Wasz sen na jawie
Jak słońce na niebie,
Bez końca trwa.
d. 14.12.1978r.
E.Lechowicz
PIOSENKA ZA PIOSENKĘ
Gdy rankiem zorza wzejdzie szeroko
I wokół rozsieje poświatę
Niech najjaśniejszym zdrojem promieni
Ozłoci Waszą chatę.
Gdy rankiem barwne zakwitną kwiatki
Niech cudne i rzeźkie ich wonie
Falą pieściwą jak tchnienie wiosny
Owioną Wasze skronie.
Gdy rankiem pierwszy zbudzi się ptaszek
I na "dzień dobry" piosenkę zaśpiewa
Niech o radości - miłości i szczęściu
Śpiew jego dla Was rozbrzmiewa.
El. L.
1972r.
195
Wiersz ten otrzymali p. Janowiczowie od pani Eli z okazji 10-lecia
współżycia małżeńskiego wraz z suszonymi kwiatami.
Modlitwa.
Dzieciątko Boże
W noc narodzenia,
Wyciągnij święte rączki Swoje
I pobłogosław na drogę najdłuższą
Zawsze jasnością opromienioną
Najlepszych Dzieci Dwoje
Sawę i Jureczka.
1978r.
NA DZIEŃ NAUCZYCIELA.
Wystroiło się moje okno
W barwy narodowe.
Zawilec ma kwiatki białe,
Azalia amarantowe.
Na stole zaś goździki,
Pysznią się dumnie i z pańska,
Na serwantce polne kwiatuszki,
Te najmilsze bo z Gdańska.
I dźwięczy piosenka luba,
Tak sercu bliska i znana,
Kiedyś, jakże to dawno,
W Jasnym Pałacu prze dzieci śpiewana.
Radom 14.11.79r.
196
Masz takie usta czerwone...
Masz takie usta czerwone
Jak czar zaczarowanych zórz poranków
i zaczarowanych róż.
Masz takie oczy zielone
jak czar zaczarowanych lasu wiatrów
jak czar zaczarowanych mchów.
Św. Mikołaj Radomski...
Św. Mikołaj Radomski
Przepraszam Was uniżenie
Za skromną zawartość paczki
A także za opóźnienie.
Te małe dziwaczne stwory,
Co cichutko w paczce siedzą,
Dlaczego tu przyjechały
Same Wam to powiedzą.
"Jestem smok przedpotopowy,
Lecz krzywdy nie czynię nikomu,
Legnę przy Waszym progu,
By strzec skarbu tego domu.
Żeby nigdy żaden chochlik,
Czy to w dzień, czy może w nocy,
Z jakimś złośliwym pomysłem
W Wasze podwoje nie wkroczył."
A zaś Sowa - mądralina
Co to nigdy nie śpi nocą,
Gdy spostrzeże niecne licho Wnet przybędzie wam z pomocą.
Więc spokojni bądźcie Mili Bo wśród Was będzie radość i wesele A precz przepędzą zło wszelakie
Smok i Sowa - wasi wierni przyjaciele.
Radom/1983r.
197
WIERSZE RÓŻNE
198
Mieli Aztecy...
Mieli Aztecy boginię nieba,
Która z wysoka na świat spoglądała,
A widząc tyle okrucieństw - niedoli,
W dobroci serca, srodze cierpiała.
Płakała nad biednym stworzeniem,
Jej łzy co na ziemię spadały,
Z wielkiej żałości i bólu,
W kamienie się zamieniały.
A gdy spadały z nieba,
Niebieski kolor przybrały,
Dlatego "Niebieskim Kamieniem",
Ludy azteckie go nazywały.
Mały "Niebieski Kamyczek"
Dziewczynce w kolebkę wkładano,
Wierzono, że szczęście przynosił,
U nas tem kamień "turkusem" nazwano.
Dziś pewnie nikt już nie wierzy,
By kamień przynieść miał szczęście Jest tylko ozdobą pierścieni czy kolii
Na pięknej szyi niewieściej.
P.S.
W człowieku musi być wszystko piękne i twarz i ubiór i dusza i myśli Antoni Czechow.
Dopisek ten znajduje się na odwrotnej stronie oryginału wiersza Autorki.
199
JESZCZE POLSKA NIE ZGINĘŁA...
Jeszcze Polska nie zginęła
I wolną zostanie
Odkąd zajął tron papieski
Polak w Watykanie.
Marsz - marsz do Rzymu
Jak kiedyś Dąbrowski Poszedł służyć Bogu
I Królowej Polski.
Kiedyś Polsko krwią broczyłaś
Deptana przez wroga
Dziś Twe imię brzmi nad światem
Masz nagrodę Boga.
Poprzez Twe męstwo
Kraj żyje w wolności
Tyś nasze zwycięstwo
Zdobyła w miłości.
Żyj Warszawo dziś na nowo Tyś nie pokonana Patrz jak Chrystus Twoich wrogów
Rzucił na kolana.
Mówiono Ci Polsko,
Że Twe dzieci giną Oni Rzym otwarli
Pod Monte Cassino.
Jeszcze Polska nie zginęła I sławną zostanie Odkąd Polak z Krzyżem Świętym
Stoi w Watykanie.
Marsz - marsz o Polsko
Czoło wieńcz w laury,
Którymi Cię darzy
Pani z Jasnej Góry.
200
SKRZYPCE
Smutne leśne to ustronie.
Między trzciną połamaną
Krzywe wierzby, popruchniałe
W niemym stoją tu szeregu.
Grobowym chłodem owiane
- Obnażone ich korzenie
Wiją się u brzegu.
Mieszkało tam dziecię, które błądziło
Po lesie w nocnej dobie
Bo wiedziało, że mu sądzone
Legnąć tu w zimnym grobie.
Był ubogim skrzypkiem
Co po matce w spadku
Różaniec dostał wytarty
I skrzypce w dodatku.
Tulił skrzypce do siebie
Wśród nędzy i chłodu
Bo wiedział, że umrze również
Jak jego matka z głodu.
W owych czasach kiedy wiara
W głębi dusz leżała na dnie
Sięgał graniem niebios
Bo wiedział, że na ziemię upadnie.
Zapędzili na cmentarz
Zapłakane dziecię
Co rwało ze strun swych skrzypiec
Melodie piękne jak kwiecie.
I grała dziecina
I zmarło nieboże
Po melodię jego smutną
Nigdy nie przyszedł człowiek.
Zgasła pieśń dziecka
I stanęły u podnóża tronu
Skrzypce co zwały się - Talentem
Skrzypce co mogły żyć bez zgonu.
E. Lechowicz
201
List_wierszowany_do_Henryka_Wieczorka
W odpowiedzi
Prawda Henryku, że Bóg Wszechmocny,
Stwarzał najwspanialsze cuda,
Jak: lądy - wody - florę i faunę
A człowiek mu się nie udał.
Czy Bóg nie przewidział, że umysł człowieka
Będzie potęgą co przewyższy bogi ?
Do gwiazd poleci, w głąb ziemi się wedrze
I wszystkie moce świata rzuci pod swe nogi.
Dowiódł, że posiadł siłę równą Bogu
Ujarzmił burze, pioruny, bałwany.
Wszystko co boskie - nie jest mu obce
Wielki, zwycięzki - eureki święci gody.
Przez lat niezliczone miliony
W ewolucji zachodziły przemiany,
Lecz nikt - nawet Bóg nie potrafi,
Dokonać w człowieku zmiany.
Przeistoczyć ten jeden organ maleńki,
Co zwie się sercem i jest siedliskiem
Szlachetnych uczuć, wielkiej dobroci,
I równie piastuje instynkty niskie.
Wiem, że bluźnię i heretyzuję
A bunt mój i gniew - w Boga mierzy,
Że zaniedbał "najważniejszego"
Kształtowanie człowieka zostawił zwierzętom.
Henryku ! Jak srodze się mylisz.
Przecież zwierzęta wierne, miłe lube,
Gdyby miały moc kształtowania człowieka
Nie kształtowałyby go na swoją zgubę.
Na ostatek dodam od siebie
Choć zaprzeczycie, rzekniecie że się mylę,
Lecz człowiek to najpotworniejsza bestia,
O niepokonanej sile.
Ale tak myśleć wolno tylko temu
Komu stargano duszę i życie zagmatwano,
Zabrano wiarę w życzliwość i przyjaźń
Za czułość i dobroć - ciosy darowano.
202
A już najbardziej nieudanym tworem,
Jest głupie serce moje.
Bo kto je kształtował ?
"Wiara" - "Nadzieja" - "Miłość" - zwodnic troje.
Jakąż - że wartośc ma takie serce,
Dla Ciebie wspaniały Henryku.
Toć ono nie ma żadnej wartości,
Jeno usterek i wad bez liku.
203

Podobne dokumenty