Mikołaj ok

Transkrypt

Mikołaj ok
„Mikołaje dla zapominalskich”
Dawno, dawno temu...a może nie tak dawno? Nikt tak naprawdę nie wie
kiedy, bo gdy dzieją się tak niezwykłe rzeczy, rzadko ktoś pamięta o notowaniu dat.
Kiedyś tam więc w Chrzanowie żyła sobie mała dziewczynka, Blanka. Gdy
zaczynała się ta historia, miała pięć lat. Była drobną istotką z kasztanowymi
warkoczykami, mieszkała w jednej ze starych kamienic niedaleko rynku, razem z
rodzicami i babcią, Danusią, która opiekowała się nią prawie zawsze, ponieważ
rodzice dziewczynki prowadzili kancelarię prawniczą i nie mieli zbyt dużo czasu.
Babcia Danusia była dla Blanki kimś naprawdę ważnym. Ta ciepła i troskliwa kobieta
pełniła role małego, osobistego centrum wszechświata dla swojej pięcioletniej
wnuczki. Bo to babcia spacerowała z nią po parku, zaplatała warkoczyki, czytała na
dobranoc i to w końcu ona zabierała ją do piaskownicy, gdzie Blanka spotykała się z
ze swoim ulubionym towarzyszem zabaw, Alkiem. Chłopiec miał tyle samo lat co
ona, blond czuprynę i wesołe, piwne oczy, które non stop błyszczały ciekawością.
Blanka i Alek byli nierozłączni. Darzyli się przyjaźnią tak szczerą i czystą, jak tylko
potrafią pięciolatki. To interesujące, że małe dzieci potrafią stworzyć na swój sposób
relację trwalszą niż niektórzy dorośli.
Niestety, wydarzyło się coś, na co oboje nie mieli wpływu. Gdy mieli po
dziesięć lat, rodzice dziewczynki postanowili przenieść swoją kancelarię do Łodzi.
Długo zwlekali z powiadomieniem córki. Po prostu doskonale wiedzieli, że nie będzie
zadowolona i mieli rację. Blanka prosiła, protestowała, płakała, ale oni byli nieugięci.
Dziewczynka kompletnie nie wyobrażała sobie życia poza Chrzanowem- bez babci
Danusi i Alka.
Gdy w ostatnią noc przed wyjazdem płakała z bezsilności, nagle drzwi od
pokoju otworzyły się i jej oczom ukazała się siwa głowa babci. Staruszka wślizgnęła
się bezszelestnie do pokoju wnuczki.
- Blanka, kochanie... – szeptała, biorąc ją w ramiona – Dlaczego płaczesz? Tyle o tym
rozmawiałyśmy...Tam wam będzie lepie j – westchnęła.
- B-b-baaabciu – załkała – ale ja nie chce was zostawiać.
- Wiem, kruszyno. Ale posłuchaj, jest jeden sposób na tę bolesną rozłąkę – możesz
nas zabrać ze sobą.
- Naprawdę?! Ale jak to? Przecież sama mówiłaś, że powinnaś tu zostać....Nie
rozumiem – chlipnęła.
- Możesz nas ze sobą zabrać, ale w swoim sercu. Wtedy zawsze będziemy przy Tobie,
nawet jeśli fizycznie będzie to niemożliwe. Jest tylko jeden warunek - musisz o nas
pamiętać.
- Oczywiście, że będę – przytaknęła przejęta Blanka.
- No, a teraz mam dla ciebie prezent, kochanie – powiedziała, podając jej pakunek
zawinięty w ozdobny papier. Były to dwie, malutkie gliniane figurki świętych
Mikołajów.
- Jakie śliczne! – zapiszczała. – Faktycznie jutro szósty grudnia.
- No właśnie – odpowiedziała babcia – no a teraz idź spać , słoneczko.
Dziewczynka uściskała babcię, położyła dwie figurki na szafce i w lepszym nastroju
zapadła wsen.
Następnego ranka, zaraz po śniadaniu, Blanka popędziła pożegnać się z
Alkiem. W kieszeni kurtki spoczywały dwa Mikołaje.
Przyjaciele uściskali się serdecznie.
- Zawsze będę o tobie pamiętał. Ale jeśli ty o mnie zapomnisz? – zapytał niepewnie
chłopiec.
- No co ty, Aluś! – odparła dziewczynka, nie bardzo rozumiejąc, co przyjaciel ma na
myśli.
- No bo wiesz, poznasz tam tyle dzieciaków, nowych znajomych.
Strapiona Blanka z rezygnacją włożyła ręce do kieszeni. Pod palcami wyczuła
znajome kształty figurek. Wyciągnęła je ochoczo i jeden z nich położyła na dłoni
przyjaciela.
- Oto sposób na to, byśmy o sobie nie zapomnieli – oświadczyła – noś go zawsze przy
sobie, a ja będę nosić drugiego Mikołaja. Dzięki nim już zawsze będziemy razem.
Czternaście lat później.
Blanka dorosła, nie nosi już różowych tenisówek i nie zaplata kasztanowych
włosów w warkoczyki, za to nosi zawsze w portfelu malutką figurkę świętego
Mikołaja. Nie pamięta dokładnie, dlaczego kojarzy jej się historia z chłopcem...
W każdym razie czuje w sercu, że ta figurka jest ważna, choć nie potrafi tego
wytłumaczyć. Ostatnio w jej życiu nie dzieje się dobrze, rzucił ją chłopak, rodzice
ciągle się kłócą, a miesiąc temu zmarła babcia Danusia, zostawiając swojej wnuczce
chrzanowskie mieszkanie. Gdy Blanka rozmawiała z babcią ostatni raz i żaliła się o
swoich problemach, staruszka włożyła jej w dłoń klucze do mieszkania i
powiedziała: „Obyś odnalazła tam to, o czym zapomniałaś”
Dlatego pierwszą rzeczą po zdaniu letniej sesji był wyjazd do Chrzanowa.
Gdy tylko przekroczyła próg mieszkania babci, rozpoczęła poszukiwania tego
czegoś, o czym wspominała babcia Danusia. Przeglądała wszystko: książki, albumy i
nie znalazła nic ciekawego oprócz jednego zdjęcia. Była na nim ona w towarzystwie
chłopca, w tym samym wieku. Uśmiechali się szeroko, a w dłoniach trzymali po
glinianej figurce. „Taką samą noszę w portfelu”- pomyślała . „Kto to? I o co chodzi z
tymi Mikołajami?”. Jej rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Domyśliła się, że to
dostawca pizzy, którą przed chwilą zamówiła. Otworzyła drzwi
i zobaczyła wysokiego blondyna o błyszczących, piwnych...i znajomych oczach.
- Hej, czy to ty zamawiałaś pizzę? – zapytał i uśmiechnął się przyjaźnie.
- Tak, tak to ja – odpowiedziała Blanka – poczekaj moment, pójdę po portfel. Wejdź
do środka – zaproponowała.
Gdy otworzyła portfel, przez przypadek, z jednej przegródki wypadła figurka i
potoczyła się pod nogi chłopaka od pizzy. Spojrzał na przedmiot, potem na
dziewczynę i wyciągnął ze swojego portfela podobnego Mikołaja .
- Blanka? – zapytał, a jego oczy roześmiały się tak jak na zdjęciu.
- O, cześć Alek....
I zalała ich fala wspomnień.
A potem żyli razem długo i szczęśliwie.