„Bohaterowie naszych lektur” – konkurs
Transkrypt
„Bohaterowie naszych lektur” – konkurs
„Bohaterowie naszych lektur” – konkurs Wysłuchaj wypowiedzi różnych bohaterów literackich. Wpisz ich imiona i nazwiska (względnie przydomki) oraz autora i tytuł książki, z której pochodzą, w odpowiednie miejsca tabeli. Powodzenia! ☺ 1. Ten testament wręczę tobie; Racz posłuchać, jakby matka I zapłakać na mym grobie. (...) Robię ten testament, czyli ostatnie rozporządzenie mojego ruchomego i nieruchomego majątku. Nieruchomym rozporządzić nie mogę, bo żadnego nie mam... Nie mogę... Ruchomości zaś tak rozdaję: Tej, którą-m zawsze kochał, czcił, szanował i ubóstwiał, JW-nej Klarze Raptusiewiczównie, starościance zakroczymskiej, daruję angielską gitarę i rzadką kolekcyją motyli, będącą teraz w zastawie. Artemizę... Cześnikowi dać ją chciałem, Ale teraz przemazałem. Artemizę dostanie najdzielniejszy rycerz w Europie, pod warunkiem, aby pomnik postawił na mym grobie. Z resztą ruchomości chcę być pochowany. 2. Na głowie mam kraśny wianek. W ręku zielony badylek, Przede mną bieży baranek, Nade mną leci motylek. (...) Imię moje u was głośne, Że chociaż piękna, nie chciałam zamęścia I dziewiętnastą przeigrawszy wiosnę, Umarłam nie znając troski Ani prawdziwego szczęścia. (...) Bo słuchajcie i zważcie u siebie, Że według Bożego rozkazu: Kto nie dotknął ziemi ni razu, Ten nigdy nie może być w niebie. 3. - Nie powinienem jej słuchać - zwierzył mi się któregoś dnia - nigdy nie trzeba słuchać kwiatów. Trzeba je oglądać i wąchać. Mój kwiat napełniał całą planetę swoją wonią, lecz nie umiałem się nim cieszyć. Historia kolców, która tak mnie rozdrażniła, powinna rozczulić... Zwierzył się jeszcze: - Nie potrafiłem jej zrozumieć. Powinienem sądzić ją według czynów, a nie słów. Czarowała mnie pięknem i zapachem. Nie powinienem nigdy od niej uciec. Powinienem odnaleźć w niej czułość pod pokrywką małych przebiegłostek. Kwiaty mają w sobie tyle sprzeczności. Lecz byłem za młody, aby umieć ją kochać. 4. Wyrzecz się ojca i odrzuć nazwisko Lub, jeśli nie chcesz, powiedz że mnie kochasz, a ja wyrzeknę się swojego rodu. Tylko nazwisko twoje jest mi wrogiem. Ty jesteś sobą – nie żadnym Montecchim. Cóż jest Montecchi? To nie dłoń, nie stopa, Nie twarz, nie ramię – nie człowiecze ciało. O, zmień nazwisko, nazwij się inaczej! Cóż znaczy nazwa? To, co zwiemy różą, Pod inną nazwą nie mniej by pachniało. 5. Kto to?... zawołał ktoś?... czy to ja sama Za siebie samą modliłam się?... Żmija, Kobieta, siostra - nie siostra. Krwi plama Tu - i tu - i tu I tu. - Ktoż zabija Za malin dzbanek siostrę?... Jeśli z bora Kto tak zapyta? Powiem - ja. - Nie mogę Skłamać i powiem: ja! - Jak to ja?... Wczora Mogłabym przysiąc, że nie... W las!... w las!... w drogę, Wczorajsze serce niechaj się za ciebie Modli. - Ach, jam się wczoraj nie modliła. To źle! źle! - dzisiaj już nie czas... Na niebie Jest Bóg... zapomnę, że jest, będę żyła, Jakby nie było Boga. 6. Idę do babci, niosę jej słoik miodu, trochę masła i jajka. – A gdzie mieszka twoja babcia, moja droga? – zapytał wilk słodkim tonem. – Mieszka zupełnie sama w małej chatce obrośniętej różami, niedaleko stąd (...) – Trzeba tylko skręcić w drugą ścieżkę po prawej, a potem w pierwszą po lewej i już będzie widać chatkę. 7. Diana i ja wyobraziłyśmy sobie, że las jest nawiedzony. (...) Nawiedzony las jest bardzo romantyczny, Marylo. (...) Och, wyobrażałyśmy sobie najstraszniejsze rzeczy. Że biała dama spaceruje nad potokiem właśnie o tej porze, załamując ręce, jęczy i płacze. 8. Szanowny Panie Boże, (...) Szpital to cholernie sympatyczne miejsce: pełno tu uśmiechniętych dorosłych, którzy głośno mówią, jest też mnóstwo zabawek i panie wolontariuszki, które chcą się bawić z dziećmi, i są koledzy, na których zawsze można liczyć, tacy jak Bekon, Einstein czy Pop Corn, jednym słowem, szpital to sama radość, jeżeli jest się mile widzianym pacjentem. Ja przestałem być mile widziany. Od czasu przeszczepu szpiku czuję, że nie jestem mile widziany. Kiedy doktor Düsseldorf bada mnie rano, nie ma już do mnie serca, rozczarowuję go. 9. Od czasu tamtych wydarzeń Dziecko spoglądało na swą Opiekunkę z mimowolnym szacunkiem i podziwem. Do tej pory miało ją za zwykłą Starą Kobietę, żebraczkę, jakich wiele błąka się po drogach i bezdrożach tej krainy. Siebie zaś - za ubogie, żebracze dziecko, sierotę, przygarniętą z litości przez ubogą, lecz dobrą staruszkę. Teraz Dziecko nie było już pewne swej własnej, nieciekawej z pozoru osoby. - Jeśli ona jest czarownicą, to ja... - zastanawiało się nieraz z pewnego rodzaju zarówno ciekawością, jak lękiem i nigdy nie kończyło tych zagmatwanych, nieporadnych rozmyślań. 10. — Wiesz, Nel – (...) wczoraj (...) aresztowali żonę dozorcy Smaina i jej troje dzieci — tę Fatmę, która już kilka razy przychodziła do biura do twojego ojca i do mego. (...) — Dlaczego? — Jak dojdziesz do mego wieku, to będziesz wiedziała wszystko, co się dzieje nie tylko wzdłuż kanału, od Port-Saidu do Suezu, ale i w całym Egipcie. Czy ty nic nie słyszałaś o Mahdim? – Słyszałam, że jest brzydki i niegrzeczny. – Chłopiec uśmiechnął się z politowaniem. 11. (...) nieoficjalnie, krótko i jasno: będzie czy nie będzie? Nie zasłaniaj mi się tylko żadnym kodeksem. Geralt potarł czoło. – Potwierdzam, królu, że czar można odczynić. I jeżeli się nie mylę, to rzeczywiście spędzając noc w dworzyszczu. Trzecie pianie koguta, o ile zaskoczy strzygę poza sarkofagiem, zlikwiduje urok. Tak zwykle postępuje się ze strzygami. – Takie proste? – To nie jest proste. Trzeba tę noc przeżyć, to raz. Możliwe są też odstępstwa od normy. Na przykład nie jedna noc, ale trzy. Kolejne. są też przypadki... no... beznadziejne. 12. — Najświętsza Panno bądź mi ku pomocy! Ha, Durendalu, dobry Durendalu, bieda z tobą! Skoro umieram, nie będę miał już pieczy o ciebie. Przez ciebie wygrałem w szczerym polu tyle bitew, przez ciebie ujrzałem tyle szerokich ziem, które dzierży Karol siwobrody. Nie idź mi nigdy w ręce człowieka zdolnego uciec przed drugim! Dobry wasal długo cię dzierżył; nie będzie nigdy podobnego tobie w świętej Francji!” (...) „Ha, Durendalu, jakiś ty piękny i święty! Twoja złota gałka pełna jest relikwij: ząb świętego Piotra, krew świętego Bazylego i włosy wielebnego świętego Dionizego, strzęp szaty Najświętszej Panny. Nie godzi się, by poganie cię posiedli, chrześcijanie powinni pełnić twoją służbę. Obyś nigdy nie dostał się w ręce tchórza! Tobą zdobyłem tyle szerokich ziem, które dzierży Karol, cesarz siwobrody; przez ciebie jest potężny i bogaty”. 13. - Bóg wam zapłać za wszystko, boć z mojej przyczyny pomrzecie, ale skoroście jeździli aż do Prus, to póki do reszty nie zesłabniecie, uczyńcież jeszcze dla mnie jedną rzecz. Pójdźcie do kasztelana i proście, żeby mnie na słowo rycerskie puścił choć na dwanaście niedziel. Potem wrócę i niech mi szyję utną, ale to przecie tak nie może być, byśmy bez nijakiej pomsty poginęli. Wiecie... pojadę do Malborga i zara zapowiedź Lichtensteinowi poślę. Już też nie może być inaczej. Jego śmierć albo moja! 14. - Mój ci jest! mój ci jest! - Jej ci jest! - powtórzyły potężne głosy rycerzy. - Do kasztelana! 15. "Stój, stój - odpowie - hardy młokosie, Pomnę, co ojciec rzekł stary: Słowicze wdzięki w mężczyzny głosie, A w sercu lisie zamiary. 'Więcej się waszej obłudy boję, Niż w zmienne ufam zapały, Może bym prośby przyjęła twoje; Ale czy będziesz mnie stały?" (...) "Dochowaj, strzelcze, to moja rada: Bo kto przysięgę naruszy, Ach, biada jemu, za życia biada! I biada jego złej duszy!" Nr 1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. 9. 10. 11. 12. 13. 14. 15. Postać Tytuł utworu Autor