Za nie do przyjęcia uważa też poglądy wyrażone przez J
Transkrypt
Za nie do przyjęcia uważa też poglądy wyrażone przez J
I KOMU POTRZEBNA TA AKROBACJA ? Publikowane w PLAR opracowania zespołu „Latajmy bezpiecznie” poruszają bardzo istotną problematykę spraw bezpieczeństwa w aeroklubowym jak i rozwijającym się w Polsce prywatnym lataniu – niestety także „fantazyjnym”, wbrew podstawowym prawom aerodynamiki i mechaniki lotu. Świadczą o tym wypadki spowodowane najczęściej niedostosowaniem prędkości samolotu do wymogów zmiany pozycji lotu, czy niedostosowaniem prędkości do wielkości przechylenia z dodatkowo agresywnym ( brutalnym czy szarpanym) sterowaniem co prowadzi najczęściej do mimowolnego dynamicznego przeciągnięcia z następową autorotacją, której efekt na mniejszej wysokości nie trudno przewidzieć. Nieumiejętność „wyczucia” wielkości i rodzaju zakłócenia stabilności lotu na małych prędkościach czy w przeciągnięciach dynamicznych, wynika najczęściej z niedoszkolenia pilota w zakresie umiejętności sterowania w przykrytycznym kącie natarcia jak i niewłaściwych reakcji pilotażowych po jego przekroczeniu dla zapobieżenia autorotacji. Istotne znaczenie w tych przypadkach ma także niewykształcenie właściwej oceny przestrzennej pozycji samolotu względem horyzontu jak i szybkości oraz kierunku jej zmiany co decyduje o sposobie, wielkości i szybkości wychylenia sterów dla przywrócenia normalnego położenia samolotu. Wykształcanie tych pilotażowo – obserwacyjnych procedur dla nauczenia prawidłowego i szybkiego – czyli nawykowego reagowania na każdy rodzaj zakłócenia stabilności lotu, odbywać się może wyłącznie w warunkach teoretycznego przygotowania naziemnego i praktycznego szkolenia w powietrzu na samolocie dopuszczonym do wykonywania przynajmniej podstawowej akrobacji i przez instruktora posiadającego praktyczne nie mniejsze niż podstawowe umiejętności akrobacyjne. Obowiązujące obecnie wymogi programowe w szkoleniu do licencji, nie zabezpieczają zadawalająco wykształcenia niezbędnych pilotowi nawykowych umiejętności pełnego opanowania samolotu, którego zdolności lotne - niezależnie od jego rodzaju i przeznaczenia, mogą pomimo znacznych postępów współczesnej techniki konstrukcyjnej, doprowadzić do wejścia w autorotację będącą końcową reakcją samolotu po jego statycznym lub dynamicznym przeciągnięciu. Także program szkolenia instruktorów nie przewiduje potrzeby nabycia przez nich nawet podstawowych umiejętności akrobacyjnych co samo w sobie już z góry skazuje szkolonych przez nich pilotów na brak wykształcenia antyrotacyjnych nawykowych reakcji pilotażowych. Samoloty zawsze od czasu ich powstania posiadały zdolności korkociągowe, co początkowo uwzględniano w metodyce szkolenia, ucząc jak do tego nie doprowadzić, a później jak to robić by umieć bezpiecznie z korkociągu wyprowadzić. Korkociąg oraz pętla i zwrot bojowy to zasadnicze elementy akrobacji podstawowej, których wykształcenie w szkoleniu lotniczym było niezbędne dla opanowania niebezpiecznych reakcji samolotu jak i nabycia umiejętności oceny przestrzennego położenia samolotu. Niech świadczy o tym wymóg obowiązujący w szkoleniu do licencji pilota już w 1928r. co poważnie ale i z humorem opisał Witold Rychter w swojej książce „Skrzydlate wspomnienia” (Wydawnictwa Komunikacji i Łączności Warszawa 1980): „Przed ostatnią próbą (prób było osiem, przyp. autora) leciało się z instruktorem na wysokość 1000 metrów i wykonywało pokazowy korkociąg na Hanriocie, co najmniej 6 zwitek, przy czym uczeń musiał sam dać sobie radę z wyprowadzeniem, mimo że oczy biegały mu obłędnie, a ziemia wyglądała jak wielki, zamazany lej przed maską silnika. Nikt jednak nie musiał po tej, pełnej emocji, próbie zmieniać spodni, gdyż po prostu nie było czasu na strach. Pokaz ten miał zbawienny skutek, gdyż uczył młodego pilota, jak należy wyprowadzać samolot z korkociągu, co przydało się konkretnie później w kilku przypadkach (pogrubienie przez autora). Należy zaznaczyć, że próbę tę wykonywało się na ówczesnych mało wytrzymałych samolotach szkolnych, i to bez spadochronów, niedostępnych nawet w marzeniach dla pilotów sportowych”. Coraz większy postęp w konstrukcji bardziej korkociągowo odpornych samolotów współczesnych, spowoduje ułatwienie zachowania sterowności w przeciągnięciu i tym samym utrudni wprowadzenie w korkociąg, ale póki co – jak zresztą to stwierdza Autor „Konfliktu pokoleń” (PLAR 12/10), wprowadzenie w korkociąg jest „trudne ale nie niemożliwe”. I właśnie w tym ale widzi się nadal problem, który determinują dwa istotne fakty – pierwszy to jednak brak aktualnie i chyba jeszcze trochę potrwa, nim konstruktorzy uporają się w pełni z niepożądaną autorotacyjną skłonnością budowanych samolotów nie akrobacyjnych i drugi polega na posiadaniu przez większość użytkowników (szczególne w Polsce) wieloletnich samolotów, które charakteryzują się niestety niezbyt trudną do zaistnienia autorotacyjną skłonnością. To nie „konfliktem pokoleń” należało by nazwać wyrażane przez Autora nowe spojrzenie na wymogi współczesnych celów szkoleniowych w lotnictwie w porównaniu z dawnymi, ponieważ nie było by żadnych nowych osiągnięć bez wykorzystania poprzedniej wiedzy. Nazwać by to można natomiast „niebezpieczną tendencją” nagłego przerwania ciągłości stosowania nabytej wiedzy w procesie wykształcania nowych umiejętności dla celów, których współczesne możliwości nie zostały jeszcze ostatecznie osiągnięte i ukształtowane. Idąc dalej w kierunku nowego widzenia wymogów szkolenia lotniczego przez odkrywczych Autorów dwugłosu zamieszczonego w PLAR, należało by także zaprzestać szkolenia w nawigacji VFR, jak i nawet w IFR, ponieważ są już samoloty które potrafią - odpowiednio zaprogramowane, same startować, wykonać lot do celu i bezpiecznie wylądować. Niedługo więc jak w windzie – po wejściu do samolotu naciskając guzik z napisem celu podróży, znajdziemy się bezpiecznie w Warszawie czy Londynie. Po co więc te akrobacje, nawigacje i ślepaki? Nie wiem jak dużo godzin (i czy w ogóle) Autorzy zamieszczonego w PLAR dwugłosu (amerykańsko – polskiego) wylatali także na Cessnach 150-172 w strefie, ucząc siebie lub innych przeciągnięć oraz wprowadzania i wyprowadzania z korkociągu? Bo mnie się tego trochę nazbierało – nie tylko w latach dawnych, ale i ostatnich czasach. I muszę stwierdzić, że „umiejętności” tych samolotów nie są ani przyjemne ani zbyt bezpieczne dla tych, którzy nie opanowali w sposób nawykowy przeciw autorotacyjnej reakcji pilotażowej – szczególnie jeżeli zagrożenie zaistnieje niespodziewanie. Szkolenie w akrobacji ma na celu nabycie nie tylko manualnych umiejętności wykonania poszczególnych figur. Istotne jest także tworzenie w czasie wykonywania akrobacji wyobrażeń pozycji przestrzennej samolotu, orientującej pilota o rodzaju i kierunku szybkich zmian jego położenia. Tylko bowiem nawykowa umiejętność oceny przestrzennego położenia samolotu jak i szybkich jego zmian, pozwoli pilotowi zastosować właściwy i szybki sposób sterowania w celu doprowadzenia lub utrzymania samolotu w wymaganej pozycji lotu co nie dotyczy tylko akrobacji, ale może być np. także przydatna w lotach ze znacznie ograniczoną widzialnością terenu – szczególnie na mniejszej wysokości. Szkolenie w akrobacji podstawowej - a przynajmniej jej minimum w postaci wyprowadzenia z zapoczątkowanej autorotacji po przeciągnięciu i korkociągu, spowoduje wyrobienie nawyku szybkiej oceny kierunku i rodzaju autorotacji i szybkiej reakcji pilotażowej dla wyprowadzenia z niej, co może uratować pilota nawet na mniejszej wysokości. Wykonywanie akrobacji wyrabia też nawyk precyzyjnej dokładności sterowania – czucia samolotu, przez odbierane wrażenia dotykowe na drążku i pedałach na różnych prędkościach w różnych elementach lotu. Istotne są także w ocenie prędkości ruchu samolotu w akrobacji , odbierane wrażenia słuchowe tego ruchu, które np. mogą się przydać w lotach bez widoczności ziemi, jeżeli pilot znajdzie się w sytuacji położeń nienormalnych. Autorotacja (i korkociąg jeżeli się nie przeciwdziała) może nastąpić w każdej pozycji lotu i na każdej prędkości przy nieumiejętnym sterowaniu, czy zadziałaniu niekorzystnego czynnika zewnętrznego. Pilot mając tylko teoretyczną wiedzę o tych możliwościach każdego samolotu i sposobie przeciwdziałaniu im (tzw. szkolenie na sucho – wystarczające wg p. Jerzego Orkiszewskiego, amerykańskiego współautora dwugłosu zamieszczonego w PLAR 12/10), a który nie doznał nigdy praktycznej nauki w tym zakresie w powietrzu, przez całe swoje życie lotnicze zakodowany będzie miał w pamięci strach przed korkociągiem – taki sam jak u siedzącego w chwiejnej łodzi i nieumiejącego pływać - widok głębiny wodnej. Sugerowane przez J. Orkiszewskiego zasady stosowania ADM jako wystarczające remedium na wszelkie możliwe niebezpieczeństwa wynikające z latania samolotami nie są odkrywcze, są bowiem od dawnych lat metodycznie programowo w Polsce stosowane w treściach zadań i ćwiczeń całego toku szkoleniowego pilotów od jego podstaw – tylko jeszcze z „małym dodatkiem” w postaci wszechstronnego szkolenia praktycznego w powietrzu – czyli na żywo, a nie na sucho jak w Ameryce. Dość rewolucyjnie zmieniły życie Polaków w wielu jego dziedzinach wydarzenia po 1990r. Diametralnie zmieniło się też nasze życie lotnicze zmierzające do szybkiego upodobnienia się do awangardowej współczesności krajów zachodnich. Niestety te dążenia są duże ilościowo, nie przekładają się jednak na ich wartości jakościowe. Na pewno w mniejszości są posiadający możliwości zakupu nowoczesnych i bardziej bezpiecznych samolotów, których walory techniczno – eksploatacyjne zabezpieczają wymogi ich nabywców stosownie do celu ich wykorzystania – najczęściej biznesowych i turystycznych przelotów krajowych i zagranicznych z punktu A do punktu B. Głównym celem szkoleniowym pilotów - właścicieli tych samolotów jest więc szybkie uzyskanie uprawnień do lotów nocnych i IFR. I w zasadzie nikogo nie powinno dziwić, że nie interesuje ich akrobacja, loty w szykach, loty VFR w trudnych warunkach itp. Jednak ten poziom Ich celów nie może stanowić wyłącznego wyznacznika współczesnego poziomu wyszkoleniowego w edukacji podstawowej pilotów. Dla bezpiecznego latania tak poprzednio jak i w przyszłości, wymaganym jest przejście solidnego i wszechstronnego wyszkolenia podstawowego pilota dla uzyskania licencji, tak aby to wyszkolenie zabezpieczyło umiejętności właściwego przeciwdziałania pilotażowego występującym jednak jeszcze obecnie w najlepszych nawet samolotach (jedno czy dwusilnikowych) „ułomności” z których najbardziej niebezpieczną jest zdolność do autorotacji – nie tyle celowej co przypadkowej z powodu zadziałania czynników niezależnych od pilota. Aby umieć poradzić sobie w sytuacji zadziałania takiego czynnika - być może jednorazowej tylko w życiu pilota, ale decydującej o trwaniu jego życia lotniczego, należy nauczyć się przeciwdziałać nawykiem pilotażowym, a nawyk jak wiadomo nabywa się wyłącznie – powtarzalnie praktyczną realizacją w powietrzu poznanej wiedzy teoretycznej. Tym bardziej jest więc jeszcze potrzebna ta wszechstronność edukacji podstawowej pilota, że znakomita większość samolotów w Polsce – tak w Aeroklubach, Szkołach lotniczych jak i w rękach prywatnych, to samoloty jeszcze z poprzedniego wieku, niewyposażone w doskonałości techniczne samolotów najnowszych. Nieodzownym warunkiem prawidłowości toku argumentacji w odniesieniu do przeciwstawnych sobie tematów - stanowiących przedmiot tej argumentacji, jest posiadanie właściwej teoretyczno – praktycznej wiedzy dotyczącej tych tematów co jest szczególnie ważne jeżeli dotyczą one spraw bezpieczeństwa. Autorzy amerykańsko – polskiego dwugłosu zamieszczonego w PLAR 12/10 (Panowie J. Orkiszewski i P. Długiewicz) jak i niektórzy ich poprzednicy, argumentując nieprzydatność rozszerzonej praktycznej nauki dotyczącej wykonania i przeciwdziałania autorotacji w wykształceniu umiejętności współczesnego pilota, opierają się jednostronnie na wyjętych z kontekstu stwierdzeniach zawartych w opracowaniach innych autorów czy danych statystycznych w tych opracowaniach, nie zaś na wymaganych w tym przypadku własnych doświadczeniach w zakresie przeciwstawnych tematów (czyli także w temacie akrobacji) co czyni je mało wartościowymi dla treści argumentacji dotyczących meritum tematu dyskusji. Twierdzenia że umiejętności akrobacyjne pilota stanowią zagrożenie dla niego w jego lataniu, że większość wypadków związanych z korkociągiem następuje w czasie jego nauki, że szkolenie tylko „na sucho” wystarcza dla opanowania umiejętności przeciwdziałania i wyprowadzenia z autorotacji to niebezpieczna demagogia. Szczególna jej szkodliwość wynika z możliwości jej negatywnego wpływu na niedoświadczonych jeszcze pilotów przez wynikający z niej wybitnie nie dydaktyczny wniosek, że rozszerzanie wiedzy i wykształcenia praktycznego staje się elementem niebezpiecznym w kształtowaniu umiejętności lotniczych - szczególnie w zakresie tych, które podstawowo to bezpieczeństwo warunkują. Od kilkudziesięciu lat jak pamiętam, nie było w Polsce wypadku w czasie szkolenia w akrobacji samolotowej – szczególnie w lotach z instruktorem, a dwa które miały miejsce dotyczyły niezdyscyplinowania pilotów w postaci usiłowania bez zezwolenia wykonania nienauczonych jeszcze przez instruktora figur akrobacyjnych. Nie neguję, - wysokich umiejętności i możliwości (cytowanych wyżej Autorów „dwugłosu”) dalekiego latania IFR w warunkach IMC, którzy potrafią bezproblemowo i odważnie „brać na klatę” wszelkie trudności związane z aspektami tego typu latania. Na szczęście nie przytrafiło Im się jednak to co opisuje o swoim locie Wojciech Dombrowski („Ucieczka od śmierci”, PLAR 1/09), który w chmurze po zaistnieniu sytuacji nienormalnej (pozycja plecowa pod horyzontem) dzięki prawidłowej ocenie położenia samolotu w locie bez widoczności, wyprowadził do lotu normalnego w sposób jedynie w tym przypadku prawidłowy – ściągnięcie z obrotem lotkami. Bez obrotu lotkami nie uciekł by od śmierci. Autor zastanawia się „kto mu podpowiedział, że właśnie to powinien uczynić? Podpowiedziało mu (o czym zapomniał pisząc artykuł) przebyte - bo stosowane obowiązkowo programowo w dawnych już latach w podstawowych lotach na „ślepaka”, wyszkolenie praktyczne w zakresie umiejętności wyprowadzania samolotu z sytuacji nienormalnych oraz podstawowa wiedza akrobacyjna – których to szkoleń praktycznych obecnie nie stosuje się w nauce do licencji. Edmund Mikołajczyk