czerwiec 2015 - Trybuna Leśnika

Transkrypt

czerwiec 2015 - Trybuna Leśnika
nr 6/2015 cena 7,35 zł, w tym VAT 5% PL ISSN 0239-2690 nr indeksu 379484
Edukuje od dwóch wieków
Łowiectwo, czy myślistwo?
str. 3 i 13
str. 18–19
wydarzenia
„Wyprawa po prawa” – pod
takim hasłem ruszyła tegoroczna
akcja Sprzątanie Świata –
Polska. Inauguracja dwudziestej
drugiej edycji, tej zakorzenionej
już w świadomości Polaków
kampanii, miała miejsce
31 maja br. na zamku
w Ogrodzieńcu.
Goście i organizatorzy pikniku ekologicznego
„Zielona pobudka” na wspólnym zdjęciu.
Pobudka!!! Jaka? Zielona!
Organizatorem pikniku ekologicznego „Zielona pobudka”, towarzyszących mu konkursów oraz „biegu gwiaździstego”, było Nadleśnictwo Siewierz, Fundacja Nasza Ziemia, Fundacja Zielonej Ligi oraz
„Zamek” sp. z o.o.
Na inaugurację ogólnopolskiej kampanii przybyła inicjatorka i założycielka Fundacji Nasza Ziemia Mira Stanisławska-Meysztowicz, która kilka dni wcześniej przyleciała z Australii. To właśnie tam, w 1987
roku, Sprzątanie Świata miało swój początek.
„Wierzcie mi, nigdy nie podejrzewałam, że będę w stanie zorganizować taką akcję jak „Sprzątanie Świata – Polska”, że wpłynę na tylu ludzi, wręcz cały naród i zapoczątkuję lawinę innych działań. Skąd czerpię
siłę, pomysły, pasję i słowa, które tak łatwo przychodzą? Sama się nad
tym zastanawiam. Głęboko w sercu wiem, że zawsze chciałam stworzyć taką akcję i zawsze czułam się pasjonatką bezpiecznego i czystego
środowiska” – M. Stanisławska-Meysztowicz pisała do swoich synów
w Australii, w 1994 roku, po pierwszej akcji „Sprzątania”.
Przez ostatnie 22 lata do organizacji kampanii w całej Polsce, Fundacja Nasza Ziemia pozyskała wielu partnerów. W tym roku, w organizację akcji aktywnie włączyło się Nadleśnictwo Siewierz. Finałem
wielomiesięcznej pracy był piknik ekologiczny – Zielona Pobudka.
Pierwsi na plac zamkowy przybyli uczestnicy II Biegu Zdobywców
Orlich Gniazd. Biegacze, pasjonaci nordic walking oraz ich rodziny.
Grupa rowerzystów wracająca ze szlaku rajdu gwiaździstego.
2
trybuna leśnika nr 6/2015
Zanim wyruszyli na trasę, odwiedzili ponad dwadzieścia stoisk edukacyjnych, wśród których, swoją ofertę pokazały nadleśnictwa: Siewierz,
Złoty Potok, Koniecpol oraz Katowice.
Na scenie, tuż po uroczystym otwarciu imprezy, wręczono nagrody dla zwycięzców konkursów: „Recykling = drugie życie odpadów”
oraz „Segregować śmieci potrafią nawet małe dzieci”.
Tuż przed występami uczestników konkursu „Śpiewam i recytuję – przeciwko zaśmiecaniu Ziemi się buntuję”, podzamcze zapełniło się grupami rowerzystów i pieszych, którzy brali udział w „rajdzie
gwiaździstym”.
Szereg atrakcji zapewniły stoiska, rowerowe kino oraz mobilne centrum edukacji ekologicznej, Fundacji Ekologicznej Arka. W ramach akcji „Drzewko szczęścia” rozdawano także sadzonki drzew ufundowane przez Nadleśnictwo Siewierz.
Członkowie Śląskiego Towarzystwa Entomologicznego udostępnili swoje zbiory i pokazali gabloty, w których wyeksponowano 163 gatunki motyli dziennych żyjących w Polsce.
Nie lada atrakcją były „ekologiczne kosiarki” – owce, które wykorzystuje się w programie ochrony muraw Jury Krakowsko-Częstochowskiej, prezentowane na stoisku Zespołu Parków Krajobrazowych Województwa Śląskiego.
O dobrą zabawę zadbali prowadzący piknik Gabriela Kaczyńska
z Polskiego Radia Katowice i Szymon Kułakowski z fundacji Arka.
Aż do godziny 17.00, ogłaszali konkursy, quizy i zachęcali do odwiedzania punktów edukacyjnych, bo to właśnie edukacja ekologiczna
jest głównym celem akcji.
– Niczego nie zrobiłabym sama. Najważniejsi są partnerzy akcji: samorządy, organizacje pozarządowe, sponsorzy i ci, którzy są bezpośrednio zaangażowani w organizację. Chciałabym serdecznie podziękować
wszystkim, dzięki którym, ta dzisiejsza inauguracja kampanii „Sprzątanie Świata – Polska 2015” mogła się odbyć. Szczególne podziękowania należą się Mariuszowi Kowalskiemu, zastępcy nadleśniczego
Nadleśnictwa Siewierz, za zapał i aktywność. Nie byłoby tej imprezy
gdyby nie dofinansowanie z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach. Podziękowania składam
na ręce pana prezesa WFOŚiGW Andrzeja Pilota – mówiła M. Stanisławska-Meysztowicz na zakończenie tej wyjątkowo udanej, również
z powodu przepięknej pogody, imprezy.
Tekst i zdjęcia: ANNA TARKOWSKA
Fot. J. POTOCKI
Wbrew
od redakcji
siąca
a mie
sj
reflek
stereotypom
Osoby nietuzinkowe, łamiące stereotypy,
podejmujące śmiałe wyzwania,
niekonwencjonalne – to szczególna
wartość każdej dużej organizacji, firmy,
instytucji, która siłą bezwładu może ciąć
po skrzydłach, ale może też – oświecona
mądrością decydentów – kreować
niepospolite rozwiązania.
Nikomu nie jest łatwo wyrwać się z marazmu, przytłoczonego dodatkowo codziennymi sprawami, papierami i mejlami. Nie jest żadną
tajemnicą, że szeregowego pracownika monotonna praca męczy, natomiast po około kilkunastu latach na kierowniczym stanowisku, kreatywność spada w zastraszająco szybkim tempie. Taka jest natura człowieka. Z tego „uśpienia” wyrwać nas mogą jedynie wrażliwi i aktywni lu-
Niebanalna dekoracja – mural na murze oporowym w otoczeniu nowej siedziby
Nadl. Andrychów
dzie, którzy nie dają zgody na bylejakość i tumiwisizm. Lubią rozmach, choć kontrolowany. Nie boją się dochodzić do granic, o których inni nawet nie śnią. Brzęczą nam nad uchem jak osa (co nie
jest miłe), wyzwalają z letargu; oddychamy jednak wtedy świeższym powietrzem.
W tym numerze „Trybuny” pokazujemy wielu takich „bohaterów”, którzy przezwyciężając własne ograniczenia i inercję otoczenia, wyrywają się z szeregu, prezentują własne zdanie. Potrafią jednak przede wszystkim urzeczywistnić pomysły i projekty.
Miejmy nadzieję, że za nimi pójdą inni, którzy w równie niebanalny sposób spojrzą na nasz „leśny świat”.
Edukuje od dwóch wieków
Obchody 200-lecia Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie rozpoczęły się
22 maja br. Na terenie „starego kampusu” uczelni, przez dwa dni prezentowały się wydziały,
koła naukowe, organizacje studenckie, zespoły artystyczne, a także Lasy Państwowe.
Uroczystości rozpoczęły się w Auli Kryształowej, gdzie tytuł doktora honoris causa nadano
profesorowi Tomaszowi Boreckiemu.
Tysiące mieszkańców Warszawy odwiedziło „leśne miasteczko”,
czyli stoiska edukacyjne LP reprezentowanych przez leśne kompleksy promocyjne „Lasy Beskidu Śląskiego” i „Lasy Warszawskie” oraz
Nadleśnictwo Gdańsk. „Mocna” ekipa z czterech nadleśnictw: Bielsko, Węgierska Górka, Ustroń i Wisła, edukowała za pomocą gry „koło
fortuny”, uczyła rozpoznawać ślady zwierząt, odgadywania po dotyku, „co kryje się w dziupli”, budowy domku z drewna oraz pokazywała ekspozycję głuszców.
Oprócz prezentacji 13. wydziałów SGGW, odwiedzający kampus mogli wziąć udział w pokazach kulinarnych, skorzystać z porad przyszłych dietetyków, weterynarzy, obejrzeć stare rasy zwierząt gospodarczych, zakupić zdrową żywność oraz rozmaite sadzonki. Na scenie, oprócz występów zespołów SGGW, zaprezentowali się
sygnaliści.
dokończenie na str. 13
trybuna leśnika nr 6/2015
3
spis treści
12
13
14
NADLEŚNICTWO Z POMYSŁEM
Siedziba w nowym stylu (c.d.)
200 lat SGGW
Edukuje od dwóch wieków (c.d.)
CHRZĄSZCZ BRZMI W... LESIE
Niszczyciel zagrożony wyginięciem
LAS I ZWIERZYNA
Fot. arch. Nadl. Kluczbork
Jak pogodzić wysokie stany zwierzyny i nie wstydzić się efektów hodowlanych w lesie? W jaki sposób dążyć do pogodzenia gospodarki leśnej, rolnej i łowieckiej?
Jednym słowem – jak pogodzić „ogień z wodą? – o praktycznych rozwiązaniach
ograniczających szkody w lesie na przykładzie Nadl. Kluczbork pisze Grzegorz
Kimla, zastępca nadleśniczego w tym nadleśnictwie (str. 16-17). W następnej
TL autor zajmie się zadaniami gospodarki leśnej obniżającymi szkody łowieckie
w lesie. W tej „Trybunie”, w bloku tematycznym „Las i zwierzyna”, polecamy rozmowę z dr. hab. Andrzejem Tomkiem z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie,
leśnikiem i myśliwym, który widzi potrzebę rozgraniczenia pojęć: łowiectwo i myślistwo (str. 18-19).
16
18
20
Próby ograniczenia szkód łowieckich
w lesie (cz. 1)
LAS I ZWIERZYNA
Łowiectwo, czy myślistwo?
PIKNIK LEŚNO-ŁOWIECKI
Cietrzewisko 2015
WYDARZENIA
2
Pobudka!!! Jaka? Zielona
OD REDAKCJI
3
Wbrew stereotypom
Edukuje od dwóch wieków
5
Z PIERWSZEJ RĘKI
Siedziba w nowym stylu
SAMOCHODEM DO LASU
21
Skurczone Pajero
WARTO WIEDZIEĆ
22
Szkolenie administratorów
Nowa „Leśna Książka Teleadresowa”
23
WSPOMNIENIE
Witold Wójcikowski (1927-2015)
TWÓRCZE INSPIRACJE
Mistrz leśnego bajania 2015
Zabiegi agrolotnicze w Koszęcinie
Puchar dla Nadleśnictwa Opole
WYDARZENIA
24
Zimbardo znów w Nikiszowcu
6
Nadleśnictwo Katowice ma 70 lat
Fundusze rajdowo
Zeszyciki ze znaczkami
Leśna pielgrzymka do Ziemi Świętej
LUDZIE LEŚNICTWA
7
10
4
Nie lubiłem chodzić na skróty
– rozmowa z emerytowanym
nadleśniczym w Nadl. Prószków
Lechem Olczykiem
ZALESIENIA
W dorzeczu Odry
25
26
27
ROZMAITOŚCI
Krzyżówka z głuszcem
W KUCHNI LEŚNIKÓW
Trzy placki z grysikiem Heleny Poznańskiej
NA SPORTOWO
Zielony punkt
Fot. J. POTOCKI
Modernistyczna siedziba biura Nadl. Andrychów przy ul. Słowackiego, została wybudowana
na terenie byłej składnicy drewna. Dziś to jedna z przyciągających wzrok wizytówek miasta.
Fot. J. DEREK
Nadleśnictwo Andrychów ma nową siedzibę.
25 maja br. dokonano uroczystego otwarcia budynku,
którego nie tylko bryła architektoniczna, ale wiele
rozwiązań technicznych, są śmiałym pomysłem
przełamującym dotychczasowe standardy myślenia
przy projektowaniu biur nadleśnictw.
Przestronne, dobrze oświetlone wnętrza, czytelne trakty komunikacyjne
z ogromną swobodą poruszania się - to ogromny atut budynku, który będzie
dobrze służył osobom załatwiającym sprawy w biurze nadleśnictwa.
Zabiegi agrolotnicze
w Koszęcinie
W Nadleśnictwie Koszęcin w drugiej połowie maja
przeprowadzono akcję chemicznego zwalczania osnui
gwiaździstej. Na terenie lasów Leśnictwa Piłka został
rozpylony z samolotu preparat Mospilan 20 SP.
Pola, na których przeprowadzono zabieg znajdowały się w sąsiedztwie miejscowości Piłka i dzielnicy Lublińca - Kokotek. Teren został
oznakowany tablicami ostrzegawczymi.
Zastosowany środek jest obecnie insektycydem o najszerszym spektrum zwalczanych szkodników spośród preparatów zarejestrowanych
na polskim rynku. Acetamipryd, substancja aktywna zoocydu Mospilan 20 SP, nie jest szkodliwa dla pszczół, innych owadów zapylających
i entomofauny pożytecznej. Budowa chemiczna acetamiprydu powoduje, że jest on łatwo i szybko metabolizowany przez pszczoły. Na uwagę zasługuje także fakt, że acetamipryd bardzo szybko zanika w środowisku nie pozostawiając metabolitów, co potwierdza i zwiększa jego
bezpieczeństwo w stosunku do owadów zapylających.
Mospilan 20 SP jest insektycydem o dobrze poznanej charakterystyce ekotoksykologicznej i selektywności działania zarówno w odniesieniu do owadów szkodliwych jak i pożytecznych. Jedną z najważniejszych zalet środka jest jego bardzo niska toksyczność ostra dla pszczoły miodnej. Preparat należy do nielicznej grupy insektycydów najbezpieczniejszych obecnie dla środowiska i zdrowia człowieka. (mon)
– Poprzednia nasza siedziba przy ul. Grunwaldzkiej
została zbudowana w czasach powojennych i nie spełniała wielu norm prawnych określających funkcjonowanie współczesnych budynków biur – mówił Jerzy Potocki, nadleśniczy w Nadleśnictwie Andrychów.
– Początkowo projekt budynku w modernistycznym
stylu budził nasze wątpliwości, ale szybko uznaliśmy
potrzebę, nieco innego niż tradycyjy, zaprezentowania
siedziby biura nadleśnictwa – mówił Kazimierz Szabla, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach.
W 2012 roku przeprowadzono analizę opłacalności
remontu starej siedziby. Koszty nie warte były podjęcia inwestycji.
– Tutaj wciąż coś się psuło, sieci energetyczna i komputerowa nie wytrzymywały obciążeń – oceniał J. Potocki. – Na ścianach tu i ówdzie pojawiał się grzyb.
Poza tym funkcjonalność pomieszczeń biurowych pozostawiała wiele do życzenia – dla petentów i naszych
pracowników.
Nowa inwestycja ruszyła w ekspresowym tempie.
z pierwszej ręki
Siedziba
w nowym
stylu
dokończenie na str. 12
Puchar
dla Nadleśnictwa Opole
22 maja w Ośrodku Szkoleniowo-Rekreacyjnym
„Strzelnica” w Kochanowicach odbyły się zawody
strzeleckie o Puchar Dyrektora RDLP w Katowicach
i Dyrektora Zespołu Śląsk. Turniej zorganizowano
w ramach Pikniku Leśno-Łowieckiego
„Cietrzewisko”.
Trofeum zawodów zdobyła drużyna strzelecka z Nadleśnictwa
Opole w składzie: Czesław Dulęba, Tadeusz Dulęba i Erwin
Szmit. Drugie miejsce zajęli strzelcy z Nadleśnictwa Herby, trzecia na podium stanęła drużyna z Nadleśnictwa Turawa. W kategorii indywidualnej open najlepszym strzelcem okazał się Sławomir Walisko z Nadleśnictwa Rybnik z wynikiem 229/250. Drugie miejsce należało do Macieja Dzwonnika z Nadleśnictwa Tułowice, a trzecie do Cz. Dulęby z Nadleśnictwa Opole. W zawodach wzięły udział również trzy Diany: Joanna Szymańska, Katarzyna Szyjka i Wioletta Koper-Staszowska.
Zwycięskiej drużynie puchar i gratulacje wręczyła Maria Michalska, zastępca dyrektora RDLP w Katowicach ds. ekonomicznych. (mon)
trybuna leśnika nr 6/2015
5
Minął rok od oficjalnego otwarcia
pierwszego w Polsce Centrum
Zimbardo w Nikiszowcu. Z tej
okazji 19 maja br. działające przy
Stowarzyszeniu Fabryka Inicjatyw
Lokalnych – centrum, gościło
samego pomysłodawcę prof. Philipa Zimbardo. Jego
wykład „Od outsidera do bohatera”,
zgromadził pełną salę słuchaczy.
Wystąpienie profesora było streszczeniem
wyników badań z dziedziny psychologii społecznej, które stały się podstawą do stworzenia tzw. Projektu Bohaterskiej Wyobraźni (Heroic Imagination Projekt). Ten nowatorski program, który na mocy porozumienia
z Ministerstwem Edukacji Narodowej będzie
realizowany w wybranych szkołach w Pol-
Fot. A. TARKOWSKA
wydarzenia
Zimbardo znów w Nikiszowcu
Prof. Ph. Zimbardo na wspólnym zdjęciu uczestników spotkania
w Katowicach-Nikiszowcu.
sce, promuje m.in. lokalne działania, otwartość na otoczenie, kształcenie kompetencji
społecznych.
Te idee od początku powstania przyświecają
Centrum Zimbardo w Nikiszowcu, które skupia mieszkańców, szczególnie młodych, chętnych do kreatywnych działań na rzecz zmian,
ale z zachowaniem lokalnych tradycji. Ten po-
Nadleśnictwo Katowice
ma 70 lat
Posadzeniem jubileuszowego dębu przy siedzibie nadleśnictwa, rozpoczęły się uroczyste obchody 70-lecia Nadleśnictwa Katowice.
2 czerwca br. Nadleśnictwo Katowice gościło na jubileuszowej naradzie w Auli
św. Franciszka w Katowicach-Panewnikach przedstawicieli władz samorządowych, wojewódzkich, służb mundurowych, duchowieństwa, oświaty, organizacji
pozarządowych, przedsiębiorców leśnych oraz obecnych i emerytowanych pracowników nadleśnictwa. RDLP w Katowicach reprezentowali: Maria Michalska, zastępca dyrektora regionalnego ds. ekonomicznych i Jurand Irlik, zastępca dyrektora regionalnego ds. gospodarki leśnej.
Podczas narady wręczono odznaczenia państwowe za długoletnią służbę, awanse oraz Kordelasy Leśnika Polskiego. Samo Nadleśnictwo Katowice otrzymało
Złotą Odznakę Honorową za Zasługi dla Województwa Śląskiego.
O historii nadleśnictwa więcej w kolejnym numerze Trybuny Leśnika. (at)
Leśna pielgrzymka
do Ziemi Świętej
W kwietniu polscy leśnicy wraz z biskupem kaliskim Edwardem Janiakiem,
duszpasterzem leśników, uczestniczyli w pielgrzymce do Ziemi Świętej.
Wśród nich była duża grupa pracowników LP z RDLP w Katowicach, których
wyróżniały zielone chusty. Na pamiątkowej fotografii, wykonanej przed Bazyliką Zwiastowania Najświętszej Marii Panny – 11 pracowników
z Nadleśnictwa Turawa z nadleśniczym
Grzegorzem Bieleckim oraz 4 osoby
z Nadleśnictwa Zawadzkie z nadleśniczym Grzegorzem
Furmańskim.
mysł wspiera wielu darczyńców, wśród których jest także RDLP w Katowicach.
Profesor Ph. Zimbardo to światowej sławy psycholog, autor wielu książek i publikacji, który zasłynął z „eksperymentu więziennego”, w którym dowiódł, że zło tkwiące w człowieku, uaktywnia się pod wpływem
okoliczności. (at)
Fundusze rajdowo
Dni Otwarte Funduszy Europejskich to największa
akcja promująca projekty dofinansowane ze środków
unijnych w Polsce. Od 7 do 10 maja 2015 r. w całym
kraju odbyły się imprezy prezentujące pomysły zrealizowane dzięki Funduszom Europejskim.
Do akcji włączyło się również Nadleśnictwo Zawadzkie razem z Kołem Towarzystwa Przyjaciół Lasu „Dolina Małej Panwi” w Zawadzkiem oraz Oddziałem Zakładowym PTTK w Zawadzkiem. W ramach Dni Otwartych Funduszy Europejskich 7 maja na terenie nadleśnictwa odbył się rajd rowerowy. Uczniowie szkół
z gminy Zawadzkie pod opieką leśników, członków
Koła TPL oraz PTTK, wyruszyli spod budynku nadleśnictwa trasą biegnącą przez najbardziej atrakcyjne turystycznie miejsca Doliny Małej Panwi, takie jak Zameczek Myśliwski i kładka pieszo-rowerowa na rzece
Mała Panew. Po drodze mogli posłuchać ciekawostek
na temat historii mijanych miejsc oraz zobaczyć osobliwości przyrodnicze, m.in. aleję dębów błotnych w Leśnictwie Haraszowskie.
Na mecie rajdu, przy zbiorniku wodnym „Liszczok”,
na własne oczy przekonali się o pozytywnych zmianach
w środowisku, jakie nastąpiły w wyniku jego budowy:
podwyższyła się ilość magazynowanej wody, co w znaczącym stopniu urozmaiciło kompleksy leśne monokultur sosnowych, zwiększyła się bioróżnorodność środowiska leśnego oraz biotopu wodnego. Zbiornik „Liszczok” stał się również cennym elementem krajobrazowym i stanowi niepowtarzalny pod względem przyrodniczym obszar w Dolinie Małej Panwi.
Na zakończenie rajdu dzieci i młodzież mogli sprawdzić swoją wiedzę na temat Unii Europejskiej w przygotowanym konkursie z drobnymi nagrodami ufundowanymi przez Nadleśnictwo Zawadzkie.
AGNIESZKA JAMROZIK
Nadl. Zawadzkie
6
trybuna leśnika nr 6/2015
Fot. J. DEREK
ludzie leśnictwa
Nie
lubiłem
chodzić
na skróty
Rozmowa z Lechem
Olczykiem, emerytowanym
nadleśniczym w
Nadleśnictwie Prószków
– Jak wspomina Pan początkowe lata
swojej pracy? To było Nadleśnictwo Kłobuck.
– Tamte lata wspominam jak najlepiej,
młodzi ludzie po studiach nie mają dziś tak
komfortowej sytuacji. Już na czwartym roku
studiów wiedziałem, że będę pracował i to
nawet wiedziałem, w jakim nadleśnictwie.
Mało tego, w trakcie studiów otrzymywałem stypendium fundowane, o które można
się było starać, gdy się miało dobre wyniki
w nauce. Pochodziłem z Częstochowy. Trafiłem do pracy po reorganizacji początku lat
70. Zaproponowano mi dwa nadleśnictwa.
Wybrałem Kłobuck.
– Była praca, ale co z mieszkaniem?
– Dostałem je, był to tzw. dom zasłużonego leśnika, samodzielny parterowy budynek,
a w nim mieszkanie,2-pokojowe, z łazienką, spiżarką i budynkiem gospodarczym.
Na tamte lata te domki, które wymyślił –
dla odchodzących na emeryturę leśników –
Jan Kozyra, dyrektor OZLP w Katowicach,
były funkcjonalne, wygodne. Ówczesne warunki dzisiaj byłyby trudne do zaakceptowania dla współczesnego absolwenta.
– Chyba by je przyjął. Cieszyłby się,
że ma pracę.
– Tak, ale problemem był wtedy jeszcze
dojazd do pracy. Z domu miałem 3 km pieszo do PKS-u, wysiadałem w centrum Kłobucka, skąd też jakieś 3 km szedłem do
biura nadleśnictwa. Wstawałem codziennie o wpół do piątej. Latem pół biedy, zimą
wyprawa była niezbyt przyjemna. Żona dojeżdżała PKS-em do Częstochowy, spotykaliśmy się w powrotnym kursie. Około
17.00 byliśmy w domu, najczęściej przygotowywaliśmy kotlety schabowe – bo najszybciej.
– Start nie był więc najgorszy.
– Byłem zadowolony. Dostaliśmy z LP
bezzwrotną pożyczkę, mówiło się wtedy „na
krowę”. Umeblowaliśmy za nią mieszkanie.
W Kłobucku zacząłem pracę jako leśniczy
technolog, który wprowadzał nowe formy
organizacji pracy. Organizowałem brygady, zespoły ścinkowo-zrywkowe, wdrażałem do pracy korowarki.
– Leśniczy technolog zajmował się techniką pracy w lesie?
– Organizowaniem pracy i jej nowych
form. Przy czym często chodziło o sprawy prozaiczne. Żeby kupić łańcuch do piły,
trzeba było jechać do OZLP, do zastępcy
dyrektora, on dawał zgodę i z magazynu
go wydawano.
– To były te fajne czasy?
– Zależy jak się spojrzy na życie. Miałem pracę, nobilitujące stanowisko, mieszkanie, dostałem tzw. kopa do rozpoczęcia
samodzielnego życia, potem awansowałem – adiunkt, nadleśniczy terenowy. Dziś
młody człowiek nie ma takiego komfortu.
A sama praca – nikogo nie dziwiły te, z dzisiejszego punktu widzenia, absurdy. One
były normą. Sprzęt był własnością nadleśnictwa, nikt we wsi nie miał piły. Benzynę do pił pilarzom dostarczało nadleśnictwo. Komputerów nie było. Inne czasy. Ale
jakoś dawaliśmy radę. Dziś tamtego leśnika i obecnego trudno porównywać. Tamten
musiał sam zorganizować ludzi do pracy,
zrobić ręcznie całą dokumentację, łącznie
z wypłatą, a obecny pracę zleca i nadzoruje, „wyręcza” go komputer. Czy to łatwiej,
czy to trudniej? – zawsze będą różne
oceny.
trybuna leśnika nr 6/2015
7
ludzie leśnictwa
8
– Z jakim pokoleniem leśników zetknął się Pan w Kłobucku?
– Powojennym. Może oni nie mieli takiej wiedzy teoretycznej jak my, absolwenci studiów dziennych, ale to byli praktycy.
Wiedzieli, co zrobić, i jak zrobić. Inna sprawa – ludzi do pracy nie było. Nadleśniczy
nie mógł przebierać w kadrach.
– O co chodziło w tamtym leśnictwie?
Czy rzeczywiście nacisk kładziono tylko na pozyskanie drewna dla przemysłu,
a system był bezwzględnie nakazowy?
– Priorytetem zawsze była hodowla
i ochrona lasu. Co do pozyskania, mieliśmy
wrażenie, że tnie się więcej niż powinno,
wynikało to też z niemocy wykonania, głównie z braków siły fizycznej. To rodziło w nas
opór, że się nas przymusza do nadmiernego
pozyskania. Jednak ono było przecież zgodne z operatem urządzeniowym, z etatem cięć
tam zawartym. Takie czasy.
– Ktoś jednak taką decyzję wydawał.
– Decyzje były scentralizowane. Przecież
Lasy Państwowe zawsze służyły interesom
państwa. Przykładem niech będą kopalnie.
Miały wydobyć więcej węgla, a z tym związana była chłonność na kopalniaka. Ja tego
nie znam z własnego doświadczenia, ale
wiem, że robiło się zręby kopalniakowe,
czyli wycinało się drzewostan w wieku 3040 lat. Toczono zresztą o to boje.
– Czy przyroda cierpiała na przyjęciu takiego surowcowego podejścia do
leśnictwa?
– Nie uważam tak. Przecież wykonywaliśmy te zadania zgodnie ze sztuką leśną, z zachowaniem zasad hodowli, ochrony, a nawet obecnej ekologii, zgodnie więc z prawem, a nie tak na łapu capu.
– Dziś jednak krytykuje się ten model.
Wielofunkcyjność przeciwstawia się tamtej, w domyśle, niedobrej gospodarce.
– Tamten okres jest źle oceniany z różnych względów. Trzeba by się zastanowić,
w jakiej skali. Na temat sposobów ustalania etatów cięć mogliby więcej powiedzieć
urządzeniowcy. Czy ktoś ich naciskał, a jeżeli tak, to dlaczego?
– Jak wyglądała sytuacja finansowa leśnika?
– Marnie. Żeby było mnie stać na coś więcej niż tylko zwykłe przeżycie, musiałem
pracować na deputacie. Uprawiałem ziemniaki, czosnek. To była katorżnicza robota.
Hodowałem kury, indyki, króliki. Uprawiałem 10 arów czosnku, którego każdy ząbek
należało osobno wsadzić do ziemi, a potem
bronić przed chwastami. Nie było żadnego
dnia wolnego. Potem „widłami amerykańskimi” czosnek trzeba było wyjąć i osuszyć.
A na koniec cały zbiór przygotować handlowo do sprzedaży, no i sprzedać, co nie było
łatwe. Czosnek sprzedawałem m.in. do zatrybuna leśnika nr 6/2015
kładów mięsnych, ziemniaki do gorzelni.
– Po kilkuletnim pobycie w Kłobucku,
z funkcji nadleśniczego terenowego, przeszedł Pan do Prószkowa.
– Chciałem spróbować innego chleba
i poprosiłem dyrektora OZLP w Katowicach Bronisława Braczkowskiego o przeniesienie. Padło na Prószków, nie wiedziałem niczego o tym miejscu. Jako zastępca
nadleśniczego zabrałem się ostro do pracy.
Miałem w zwyczaju wszędzie być, wszyst-
– Zainteresowanie szefa pracą
i ludźmi może sprawiać wielu
osobom kłopot, ale i mobilizuje.
Każdy kierownik jednostki winien
poddawać się samokontroli
i krytycznej ocenie, gdyż wyniki
kontroli zewnętrznych nie mogą
go zaskakiwać.
kiego dotknąć. Wszystkim się interesowałem. Na stanowisko nadleśniczego dyrektor B. Braczkowski powołał mnie w 1987
roku i przez 28 lat, aż do emerytury, pełniłem tę funkcję.
– Mówiło się, że kierował Pan nadleśnictwem „twardą ręką”.
– Byłem wymagający i konsekwentny.
Wiedziałem, czego chcę i nie szedłem na
skróty. Zawsze widziałem człowieka, ceniłem w nim profesjonalizm i zdrowy rozsądek. A co do „twardej ręki”, ważne, czy za
tym idzie wiedza, kompetencje i cel, czy
tylko chciejstwo. Byli tacy, którzy mówili, że mam „twardą ręką”, byli i tacy, którzy twierdzili inaczej. Ludzkie charaktery są różne.
– Pięknie, ale co Pan robił, gdy nie wykonywano Pana poleceń, źle je zrozumiano.
– Rola szefa polega na tym, aby widzieć
pracę w skali makro, w jakimś dłuższym
horyzoncie czasowym. Pracownik nie zawsze dostrzega to, co widzi szef, który odpowiada za całość. Działałem więc perswazją i przykładem.
– Mógł Pan uchodzić za kogoś nadgorliwego?
– Jeśli szef profesjonalnie interesuje się
tym, do czego został powołany, to gdzie tu
mowa o nadgorliwości. Nadgorliwość to
oszołomstwo. Zainteresowanie szefa pracą
i ludźmi może sprawiać wielu osobom kłopot, ale i mobilizuje. Każdy kierownik jednostki, w moim wyobrażeniu, winien poddawać się samokontroli i krytycznej ocenie, gdyż wyniki kontroli zewnętrznych nie
mogą go zaskakiwać. Tej zasadzie hołdowałem. Czy to nadgorliwość?
– Dla każdego szefa cel jest najważniejszy, ale życie niesie ze sobą codzienne
przeszkody. Jak sobie Pan radził z oporem – nazwijmy ją tak – materii żywej
i nieożywionej?
- Seneka mówił, że jeżeli nie wiesz, do
którego portu dobić, to żadne wiatry nie
będą ci sprzyjały. Trzeba znać cel, co nie
znaczy, że to dążenie ma się odbywać, kosztem ludzi.
– Jaki więc był Pana ten port?
– Dobro lasu, ludzi i zdrowy rozsądek
w działaniu. Obserwowałem życie, a w lasach – przy tej mizerności kadr w kontekście
wykonania zadań, a zarazem rozwijania nowych technologii – nie było możliwe osiągnięcie celów gospodarczych bezkonfliktowo. W Prószkowie zmagaliśmy się z dużymi pożarami, nawet i 200-hektarowymi, potem ogromne powierzchnie odnawialiśmy.
W latach 90. zaczął zamierać świerk. W sezonie mieliśmy 5 tys. litrów kornika, prawie 3 tys. l szeliniaka i 300 tysięcy m3 pozyskanego drewna rocznie. Te liczby świadczą
o ogromnym trudzie pracy. Już w 1991 roku
zaangażowałem się w prywatyzację usług leśnych. U mnie powstawały jedne z pierwszych firm leśnych w RDLP w Katowicach
– to nam ogromnie ułatwiło pracę, zdjęło
z nas odium ciągłego braku rąk.
– Chciał Pan być nadleśniczym?
– Oczywiście, chciałem prowadzić nadleśnictwo, bo tylko jako nadleśniczy mogłem
go kształtować, z ludźmi, których sobie dobierałem. Starałem się oceniać pracowników
sprawiedliwie i obiektywnie. Zresztą, taki
jest szef, jacy pracownicy. Często samotnie
jechałem do lasu, aby spokojnie ocenić jakąś pozycję. Nie ma sensu deptanie pracownikom po piętach. Autorytet szefa nie polega na wymuszaniu określonych działań, nie
daj Boże krzykiem, ale na spokojnej rozmowie, gdzie można wyjaśnić, zwrócić uwagę. Z większością osób można się porozumieć. Bywali i tzw. niereformowalni, wtedy trzeba umieć się spokojnie i kulturalnie
rozstać. Przez 43 lata pracy nie zdarzyło mi
się zwolnić kogoś dyscyplinarnie.
– W jaki sposób Pan awansował pracowników?
– Bardzo ceniłem sobie stanowisko podleśniczego. To podstawowi kandydaci na stanowiska leśniczych. Codzienna praca weryfikuje. Kiedy się sprawdzili, byli awansowani. Ceniłem sobie, jak już wspomniałem, profesjonalizm i zdrowy rozsądek. Nie
kierowałem się zasadą, że musi to być osoba po studiach.
– Czy konkursy na kluczowe stanowiska to wystarczające remedium na problemy zarządzania?
ka. Tam, gdzie następuje przewaga aspektów
typowo politycznych, cierpią takie duże organizacje jak LP. To nie do uniknięcia. Trzeba więc godzić skrajne pomysły.
– Co ma wspólnego polityka z sytuacją
konkretnego leśnika?
– Kwestia sprzedaży mieszkań służbowych, skala i kryteria zatrudnienia, wielkość terenowa leśnictw, itd. – to mieści się
w ramach normalnej polityki leśnej. Czym
innym jest jednak upolitycznienie, czyli nacisk nie merytoryczny na LP. Niekiedy słyszy się np. o prywatyzacji lasów. Leśnicy
chcą wiedzieć, jaki będzie ich status, także ich dzieci, które wahają się z wyborem
zawodu. Kiedyś to był zawód przechodzący z ojca na syna. To była tradycja, a teraz
mówi się, że to nepotyzm.
– W tym sęk, że dziś inne dziecko tej
pracy nie dostanie. Czy praca Pana pochłonęła bez reszty, czy jednak znalazł
w swojej długiej karierze zawodowej czas
na jakąś odskocznię?
– Dla własnego zdrowia trzeba umieć oddzielić pracę od życia prywatnego, mnie się
to udawało. Pochłania mnie bez reszty muzyka myśliwska, poezja. Piszę wiersze, tek-
sty do muzyki myśliwskiej, rzeźbię w drewnie. W 1999 roku stworzyłem Zespół Trębaczy Leśnych „Leśny Róg”, który dawał
oprawę muzyczną wielu uroczystości w kraju i za granicą. Największy nasz sukces to
audiencja w Watykanie w 2004 r. i gra na rogach dla naszego papieża. Dalej z kolegami
muzykuję. Cieszę się wolnym czasem i doskonalę się w swojej muzycznej pasji grania na rogach, spełniam się w swych hobbystycznych zainteresowaniach.
– Czym jest dla Pana muzyka?
– Muzyka zawsze była mi bliska. Grałem
na skrzypcach, harmonijce ustnej, w okresie
beatlemanii sam zrobiłem kilka gitar elektrycznych. Gdy usłyszałem rogi myśliwskie,
byłem oczarowany. Muzyka jest także dla
mnie ogromną odskocznią. Nawet, gdy jestem zmęczony, czy zdołowany, to podczas
gry wracają siły witalne. Człowiek uniesie
się trochę ponad prozę życia. Instrument ma
to do siebie, że trzeba codziennie przynajmniej 15 minut zagrać. Ale róg się odwdzięczy. Pięknym dźwiękiem.
Rozmawiał: JACEK
ludzie leśnictwa
– Każdy szef powinien mieć możliwość
dobierania sobie współpracowników. Konkurs daje jakąś informację o kandydatach,
ale nie gwarantuje jakości pracy. Szef wie,
komu może powierzyć jakieś stanowisko i bierze za tę decyzję odpowiedzialność. Konkursy niejako zwalniają z odpowiedzialności, usprawiedliwiają złe decyzje kadrowe.
– Jak widzi Pan rolę kobiety w leśnictwie?
– W żaden sposób nie dyskredytowałem
kobiet w naszej branży. Zawsze mi się dobrze z nimi pracowało, oceniałem je jako solidne i godne zaufania powierzenia im obowiązków. W dawnych, dość siermiężnych
czasach, one miały trudniej, ale dziś jest
inaczej, kobieta może wykonywać w terenie
każdą pracę. Poza tym kobiety łagodzą obyczaje, ale potrafią także użyć – z wyczuciem
i taktem – mocnego słowa. I to ich atut.
– Jakie widzi Pan szanse i zagrożenia
dla polskiego leśnictwa?
– Lasy Państwowe to hierarchiczna organizacja mająca wieloletnią tradycję sposobów rozwiązywania problemów. W każdą
dziedzinę naszego życia wkrada się polity-
DEREK
Fot. arch. Nadl. Prószków
trybuna leśnika nr 6/2015
9
zalesienia
Lekko pofałdowany teren,
na którym ciemnozielone
połacie lasów przeplatają
jaśniejsze pola i łąki.
Wkrótce kolorystyka
zmieni się na korzyść
lasu, który z każdym
rokiem ma spowalniać
odpływ wód opadowych
i w konsekwencji chronić
przed powodzią.
Powódź, która w lipcu 1997 roku nawiedziła południowo-zachodnią Polskę nazwano powodzią tysiąclecia. Kataklizm pochłonął 54
śmiertelne ofiary i spowodował olbrzymie straty gospodarcze i społeczne. W Kotlinie Kłodzkiej powódź miała charakter klasycznej powodzi górskiej z gwałtownym i dramatycznym
przebiegiem, o ogromnej niszczycielskiej sile.
Te tragiczne wydarzenia zwróciły uwagę opinii publicznej i środowisk politycznych na
problemy zagospodarowania Odry i jej dorzecza, zwłaszcza w aspekcie bezpieczeństwa powodziowego. Pojawił się właściwy klimat do
podjęcia strategicznych działań. Tak powstał
„Program dla Odry 2006”. Jednym z jego
głównych punktów było zwiększenie lesistości obszarów wododziałowych. Ważnym partnerem programu od początku były Lasy Państwowe. Nadleśnictwu Prudnik w czasie realizacji Programu przybyło ponad 1100 ha lasów
na gruntach Skarbu Państwa.
10
trybuna leśnika nr 6/2015
W dorzeczu Odry zalesione tereny są na razie mało widoczne,
ale za kilka lat młody las stworzy zupełnie nowy krajobraz.
W dorzeczu
Odry
– Wytypowaliśmy powierzchnie położone
przede wszystkim na mocno nachylonych stokach, gdzie gospodarka rolna, mimo żyznych
gleb, nie miała racji bytu – mówi Andrzej
Kwarciak, zastępca nadleśniczego w Nadleśnictwie Prudnik. – Uprawa ziemi w takim
miejscu jest nieopłacalna, bo warstwa gleby
jest bardzo płytka, a pod spodem znajduje się
skała macierzysta.
Dzięki zalesieniom gruntów rolnych, m.in.
w „Programie dla Odry 2006”, Nadleśnictwo
Prudnik zyskało powierzchnię porównywalną
do obszaru leśnictwa. Same zalesienia specjalnie nie odbiegały od prac na co dzień wykonywanych przez leśników.
Charakterystyczną cechą Nadleśnictwa
Prudnik jest bogactwo siedlisk - od boru świeżego po bór wysokogórski.
– Na swoim terenie mamy niemal wszystkie typy siedliskowe. Lokalizacja powierzchni zalesianych w ramach „Programu dla Odry
2006” była bardzo różna – wyjaśnia A. Kwarciak. – Staraliśmy się te zalesiania przeprowadzać w większych fragmentach. W momencie, gdy zgłaszały się do nas starostwa z propozycją przekazania gruntów, od razu staraliśmy się opracować plan budowania kompleksów leśnych, ich zamykania i ograniczania ewentualnych obcych enklaw w naszej
własności. Na tym etapie staraliśmy się również wyznaczyć ciągi migracyjne dla zwierzyny i ich ostoje.
Leśnicy oceniają, że żyzność gleb na zalesionych terenach będzie miała pozytywny
wpływ na efekt gospodarczy w przyszłości.
Do takich optymistycznych ocen skłaniają doświadczenia z ostatnich kilku dekad.
– Posiadamy lasy na gruntach porolnych
w wieku 50-60 lat. Na ich przykładzie widzimy, że jakość drzewostanu jest całkiem dobra
– mówi A. Kwarciak. – Podobnie oceniamy
stan zalesień z początku lat 90. W tej chwili
zalesienia
dochodzimy tam do trzebieży wczesnych i jakość też jest bardzo przyzwoita.
Na terenie Nadleśnictwa Prudnik przeważają gleby II i III klasy. Gatunkiem wiodącym
jest dąb, który stanowi aż 38 proc. składu gatunkowego, ale paradoksalnie pierwsze zyski
przynieść może brzoza.
– Koszt zalesienia jest żaden, bo mamy naturalne zapusty brzozowe – wylicza zastępca
nadleśniczego A. Kwarciak. – Jako gatunek
pionierski stwarza dobre warunki dla innych
gatunków leśnych drugiego pokolenia, a to
następna korzyść. Obecnie pierwsze, co nam
schodzi, to sklejka brzozowa, tartaczna brzoza i stos brzozowy.
„Program dla Odry 2006” z założenia miał
również chronić bogate zasoby przyrody. Na
terenach leśnych to przede wszystkim bogactwo fauny i flory. W Nadleśnictwie Prudnik występuje wiele gatunków chronionych.
O każdej porze roku miłośnicy przyrody mogą
podziwiać rzadkie gatunki roślin, a przy odrobinie szczęścia, także zwierząt.
Dorzecze Odry w południowej części kraju to teren sąsiadujący z Republiką Czeską.
U naszych południowych sąsiadów przyjęto
odmienną koncepcję chronienia terenu przed
powodziami. Nie trzeba granicznych słupów
i szlabanów by natychmiast zorientować się,
gdzie przebiega granica. Czesi zamiast na zalesiania, od początku postawili na utrzymywanie na terenach zalewowych użytków zielonych, czyli pastwisk i łąk. Rolników zachęcają
Andrzej Kwarciak, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Prudnik, twierdzi, że
dzika czereśnia to drzewo-symbol Gór Opawskich. W tle ponad 22-tysięczny
Prudnik.
do tego unijne dopłaty. Tutaj, mimo żyznych
gleb, wsparcie finansowe w postaci dotacji,
powoduje, że od uprawy roli bardziej opłacalna jest hodowla zwierząt. Od czeskiej granicy
– na terenach, które są zalewane w czasie dużych powodzi – jak okiem sięgnąć rozciągają
się zielone, trawiaste połacie, na których wypasane jest bydło mleczne i opasowe.
Obie koncepcje utrzymania dorzecza Odry
wydają się być słuszne. W czasie powodzi zalesione grunty spowalniają gwałtowny spadek wody i ograniczają powodowane przez
to straty. Użytki zielone, gdy opadnie woda,
– Posiadamy lasy na gruntach
porolnych w wieku 50-60 lat. Na
ich przykładzie widzimy, że jakość
drzewostanu jest całkiem dobra
– mówi A. Kwarciak, zastępca
nadleśniczego w Prudniku.
– Podobnie oceniamy stan
zalesień z początku lat 90.
W tej chwili dochodzimy tam do
trzebieży wczesnych i jakość też
jest bardzo przyzwoita.
wracają do poprzedniego stanu bez większych
nakładów finansowych. Zarówno w jednym,
jak i drugim przypadku nie ma strat z powodu zniszczonych zbiorów i konieczności rekultywacji gruntów rolnych.
„Program dla Odry 2006” został zakończony 31 grudnia 2014 roku. Do końca tego roku
kontynuowane są rozpoczęte wcześniej działania i realizacja zadań związanych z ochroną przeciwpowodziową. Zakończenie programu ma związek z nałożonym na Polskę przez
Komisję Europejską obowiązkiem przyjęcia
tzw. jednolitego sposobu gospodarowania wodami i ochroną przeciwpowodziową. Dlatego
KE zaleciła, by zrezygnować z sektorowych
i regionalnych programów ochrony przeciwpowodziowej.
Program obejmował zasięgiem osiem województw. Miał na celu poprawę bezpieczeństwa przeciwpowodziowego z zachowaniem
zasady zrównoważonego rozwoju całego dorzecza Odry oraz niepogarszania stanu środowiska, a także poszanowania bogatych na tym
obszarze zasobów przyrody. Od 2002 do końca 2013 roku realizacja jeszcze trwających,
bądź już zakończonych zadań tego programu,
kosztowała ponad 5,3 mld zł.
Wiosną w prudnickich lasach zachwyca runo leśne. „Zawilcowa łąka” to jeden
z piękniejszych obrazów natury.
Tekst i zdjęcia: MONIKA MATL
trybuna leśnika nr 6/2015
11
nadleśnictwo z pomysłem
Siedziba w nowym stylu
dokończenie ze str. 5
Fot. J. POTOCKI
Wybrana w przetargu firma projektowa
przedstawiła dwie, dość skrajne, propozycje
– standardową i bardzo nowoczesną. Ostatecznie wybrano tę drugą (autorstwa arch. Łukasza Szumca i Piotra Janosza z firmy INFRA-RED), która co prawda wydawała się
kontrowersyjna, ale dawała nadzieję na stworzenie czegoś nowego dla oka i bardziej funkcjonalnego w użytkowaniu. Jednym z warunków rozpoczęcia inwestycji było zaprojektowanie pomp ciepła, które będą ogrzewać budynek zimą, a latem go schładzać. Uruchomiona
szybka ścieżka finansowa z Funduszu Leśnego LP zapewniła niemal natychmiastowe rozpoczęcie inwestycji.
Lokalizacja była wymarzona – blisko centrum, otwarty teren po byłej składnicy drewna.
Generalnym wykonawcą została firma „DOMBUD SA” z Katowic, która przystąpiła do
pracy w lipcu 2013 roku.
– Nadzwyczajnych kłopotów nie mieliśmy –
mówił Marcin Chmielnicki, kierownik budowy. – Na początku było trochę mokro, teren jest tu gliniasty, ale ze wszystkim sobie poradziliśmy.
Pojawiające się trudności, „sztab” złożony
z wykonawców i nadleśniczego J. Potockiego
ze współpracownikami z biura nadleśnictwa,
rozwiązywał na korzyść przyszłej inwestycji.
Np. ogromną skarpę, która mogłaby podlegać
erozji, „zatrzymano” solidnym, betonowym
umocnieniem, które dziś jest kolorowe – powstał mural, początek edukacyjnego zaplecza
biura nadleśnictwa.
Nowoczesna, w części „falująca” bryła budynku rzeczywiście przyciąga wzrok. Wewnątrz
12
trybuna leśnika nr 6/2015
Tutaj aż chce się usiąść i poczekać na załatwienie sprawy.
z kolei jest dużo światła, oszczędnego i inteligentnego (zastosowano także tzw. świetliki
umożliwiające oświetlenie naturalne) i szkła połączonego z drewnem. Dominuje wrażenie przestronności, lekkości. Udało się zharmonizować
ten „modern style” z wnętrzem. Krzyczące kolory obicia foteli jednak dobrze komponują się ze
spokojniejszym tłem ścian. Nowoczesność pokojów służbowych idzie w parze z użytecznością, natomiast w gabinecie nadleśniczego już
wiadamo, że będzie wisiała grafika pod znamiennym tytułem – „Gruszki na wierzbie”.
– Dizajn okazał się trudniejszy niż myśleliśmy – mówił nadleśniczy J. Potocki. – Musieliśmy go pogodzić z obowiązującymi przepisami LP dla budynków biurowych.
Wartość inwestycji wyniosła niewiele ponad
5 mln zł. Z osobliwości całej inwestycji warto
wymienić wyjątkowe i często zapomniane gatunki drzew, które rosną już w otoczeniu budynku, jak np. dąb błotny. Do porażek inwestycji
J. Potocki zaliczył – uschnięcie dwóch choin
kanadyjskich, wadliwe oprogramowanie „witacza” w hallu budynku i trawa kośna, która
przyrasta... pół metra w ciągu tygodnia.
Uroczyste spotkanie w nowej już siedzibie
biura nadleśnictwa zgromadziło wielu gości, na
co dzień współpracujących z leśnikami z Andrychowa: samorządowców, przedstawicieli policji, straży pożarnej, Polskiego Związku
Łowieckiego. Byli obecni także nadleśniczowie
z sąsiednich nadleśnictw, którzy podpatrywali
nowatorskie rozwiązania techniczne. J. Potocki podziękował wszystkim za wsparcie w realizacji inwestycji.
– Gratuluję odwagi – mówił Bartosz Kaliński, starosta wadowicki. – Odtąd leśnictwo będzie nam się kojarzyć nie tylko z tradycją, ale
także z nowoczesnością.
– Ten obiekt będzie wizytówką naszego miasta i z pewnością znajdzie się w materiałach
promujących nasze miasto – zapewniał Tomasz Żak, burmistrz Andrychowa. – Chcielibyśmy także wykorzystać inwestycję dla młodzieży w celach edukacyjnych.
– Dobrze się stało, że odeszliśmy tu od pewnych schematów, zwłaszcza, że budynek jest
usytuowany w mieście – mówił K. Szabla,
dyrektor RDLP w Katowicach, który zwracając się do pracowników biura Nadl. Andrychów powiedział: – Życzę, aby się wam tu dobrze pracowało. Mury murami, ale atmosferę pracy tworzycie sami. Taki obiekt to powód
do dumy i życzę wam, abyście przychodzili do
niego z ochotą.
Mury szybko pięły się w górę.
JACEK DEREK
dwóch wieków
dokończenie ze str. 3
Z przeszłości
Historia SGGW sięga początków XIX wieku. W Europie to koniec
wojen napoleońskich i obrady Kongresu Wiedeńskiego. Ówcześni reformatorzy polskiego systemu edukacji, Stanisław Staszic i Stanisław
Potocki, byli gorącymi orędownikami założenia uczelni rolniczej, która miała kształcić ekonomów, zarządców, a także wykwalifikowanych
robotników rolnych. Miała to być pierwsza w Polsce i czwarta w Europie szkoła o tym profilu.
W 1816 r., dekretem cara Aleksandra I,
utworzono Instytut Agronomiczny w Marymoncie, a jego pierwszą siedzibą był Pałacyk
Królowej Marii Kazimiery Sobieskiej. Na
rzecz instytutu przekazano także ziemię i okoliczne folwarki – Marymont i Bielany. Instytut kształcił studentów na dwóch poziomach:
wyższym i elementarnym, aż do upadku powstania listopadowego (1831 r.), kiedy to działalność dydaktyczna została zawieszona.
W 1840 r. IA przekształcono w Instytut Gospodarstwa Wiejskiego i Leśnictwa i utworzono oddział leśny, który zastąpił zlikwidowaną
Szczególną Szkołę Leśnictwa. W tej formie
szkoła działała przez kolejne 20 lat. Wtedy to
zapadła decyzja o założeniu Instytutu Politechnicznego w Nowej Aleksandrii (Puławy). Przeniesione z Marymontu wyposażenie i część wykładowców, miały utworzyć oddział kontynuujący prace zamkniętego w 1862 r. IGWiL.
Plany te pokrzyżowało powstanie styczniowe (1863 r.). Dopiero w 1869 r., na podstawie ukazu carskiego, Instytut Politechniczny
w Puławach został zastąpiony wyższym zakładem nauczania (z wykładowym językiem
rosyjskim) pod nazwą Instytut Gospodarstwa
Wiejskiego i Leśnictwa w Nowej Aleksandrii.
Po 14 latach działania Instytut stał się pełnoprawną uczelnią akademicką z czteroletnim
kursem nauczania. Z chwilą wybuchu I wojny światowej, szkołę przeniesiono do Charkowa, a pracowników ewakuowano.
Rok 1918 przyniósł powstanie Królewskiej
Polskiej Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, która po odzyskaniu niepodległości
przez Polskę, przyjęła nazwę Szkoła Główna
Gospodarstwa Wiejskiego, a w 1919 r. została upaństwowiona. Pierwsze otwarte dla studentów wydziały to: rolniczy i leśny.
Oficjalna inauguracja powojennego roku
akademickiego miała miejsce 15 maja 1945 r.
To dla upamiętnienia tego wydarzenia, Senat
uczelni w 2000 r. ustanowił obchody święta
uczelni – Dni SGGW. Po zamianie w 1956 r.
ziem majątku w Skierniewicach i części Pól
Nadanie tytułu doktora honoris causa SGGW prof. T. Boreckiemu.
Mokotowskich na tereny na Ursynowie, rozpoczęła się rozbudowa szkoły. W 1989 r. siedzibę władz uczelni przeniesiono do Pałacu Krasińskich na Ursynowie, a od 2003 r.
wszystkie wydziały. Całość utworzyła jeden
z najnowocześniejszych kampusów uniwersyteckich w Europie.
Doktor honoris causa
SGGW
W dotychczasowej, 200-letniej historii
uczelni, nadano ponad 80 tytułów doktora honoris causa, m.in. Stanisławowi Sokołowskiemu, Ignacemu Mościckiemu, Marianowi Nunbergowi, Edouardowi Saoumie, Szczepanowi
Pieniążkowi, kardynałowi Józefowi Glempowi, św. Janowi Pawłowi II, Normanowi Borlaugowi, Hilaremu Koprowskiemu, Petrowi
Dohertyiemu, Rolfowi Zinkernagelowi, Karlowi Maramoroschowi.
Do tego zacnego grona naukowców, noblistów oraz wybitnych osobistości, na mocy
Uchwały Senatu Akademickiego SGGW dołączył prof. dr hab. Tomasz Borecki.
– Dzisiejsza uroczystość ma dla mnie charakter wyjątkowy i bardzo osobisty, bowiem dane
mi jest dziś wręczyć dyplom doktora honoris
causa mojemu poprzednikowi w pełnieniu funkcji rektora panu prof. Tomaszowi Boreckiemu
– mówił prof. Alojzy Szymański podczas uroczystości nadania tytułu. - Rektorowi, który wytrwale kontynuował rozpoczętą w 1999 r. rozbudowę kampusu na Ursynowie. Rektorowi, który dbał o pozycję SGGW w kraju i na świecie,
który zabiegał o pamięć historyczną w SGGW,
który podkreślał jak ważna jest rola uczelni we
wspieraniu kształcenia młodzieży ze środowisk
wiejskich, który jako leśnik z powołania upowszechniał wiedzę o lasach i ich znaczeniu dla
człowieka, powtarzając, że lasy muszą pozostać
wspólnym dobrem dla nas wszystkich, takim samym, jakimi są powietrze i woda
Zaś sam laureat, który jako student wydziału leśnego pod kierunkiem prof. dr. hab. An-
200 lat SGGW
Edukuje od
drzeja Szujeckiego, wstąpił w 1969 r. w mury
SGGW, podziękował wszystkim, przyczynili
się do tego sukcesu.
Ze zgromadzonymi w Auli Kryształowej
SGGW podzielił się także osobistą refleksją:
– Jestem leśnikiem. Przyczyn wyboru kierunku leśnego SGGW należy szukać w dzieciństwie.
A wydarzenia te na zawsze utkwiły w mojej pamięci. Koniec lata, małe miasteczko na Lubelszczyźnie, lipcowy upalny dzień. Jest bardzo cicho. Nagle zrywa się wiatr, nadciągają ciemne
chmury, straszny hałas, ulewny deszcz, potworne
grzmoty. Wszyscy kryją się w domach. To trwało
kilka minut. Za chwilę znów zaświeciło słońce.
Po wyjściu na zewnątrz zorientowaliśmy się, że
przeszła trąba powietrzna, która połamała las.
Do lasu było stosunkowo daleko, ok. 4 km. Postanowiłem razem z moimi starszymi kolegami
udać się tam, zobaczyć jak to naprawdę wygląda. Połamane, powyrywane z korzeniami, wielkie sosny i dęby, wzbudziły mój podziw nad siłami przyrody. Dla małego chłopca było to czymś
zdumiewającym. W mojej pamięci pozostał też
drugi obraz. Widok miejscowego leśniczego, który płakał. Dorosły mężczyzna – płakał. Tego wtedy nie mogłem zrozumieć. Dzisiaj wiem, że nad
skrzywdzoną, zniszczoną przyrodą można naprawdę zapłakać. Teraz wiem, jak istotną rolę
w historii ludzkiej cywilizacji odgrywają lasy.
Wiem, ile znaczy las dla leśnika.
Tekst i zdjęcia: ANNA TARKOWSKA
Prof. dr. hab. Andrzejowi
Szujeckiemu
wyrazy współczucia
i głębokiego żalu
z powodu śmierci
ŻONY HALINY
składa
Kierownictwo RDLP
w Katowicach
trybuna leśnika nr 6/2015
13
chrząszcz brzmi w... lesie
14
Kozioróg dębosz (Cerambyx cerdo) to
groźny szkodnik fizjologiczny żyjących
dębów powodujący rozległe i głębokie
uszkodzenia techniczne drewna.
Większość leśników nie musi się
jednak obawiać o los wiekowych drzew
w swoich oddziałach. Jest też i taka
grupa leśników, tych z entomologicznym
zacięciem, którzy chętnie by go u siebie
spotykali. Zwykle nie jest to możliwe,
ze względu na postępujące wymieranie
tego gatunku na obszarze Polski.
Kozioróg dębosz, para
Niszczyciel
zagrożony wyginięciem
Kozioróg należy do najokazalszych europejskich chrząszczy z rodziny kózkowatych
(Cerambycidae). Długość ciała u obu płci
może przekraczać 60 mm (23-65 mm), co
powoduje, że jest on drugim pod względem
wielkości chrząszczem występującym w Polsce. Głowa, przedplecze i pokrywy koziorogów są połyskliwie czarne. Pokrywy stają się
coraz jaśniejsze, aż do jasnobrunatnych i czerwonawo przeświecających na ich końcach.
Dymorfizm płciowy jest wyraźnie zaznaczony. Samce koziorogów posiadają czułki dłuższe 1,5-2 razy względem długości ciała. U samic ich długość nie sięga poza pokrywy. Samice są też często bardziej masywne. Kozioroga dębosza nie sposób pomylić z innym polskim gatunkiem owada. Kozioróg bukowiec
(C. scopolii), drugi polski kozioróg, jest zdecydowanie mniejszy (17-28 mm), a jego pokrywy są całkowicie czarne i posiadają wyraźny karbowany wzór.
Kozioróg dębosz zamieszkuje świetliste dąbrowy, parki, przydrożne zadrzewienia i pojedyncze drzewa. Preferuje stare dęby o ekspozycji południowej. Jego larwy żerują na dębie szypułkowym i bezszypułkowym, a owady dorosłe żywią się sokami wyciekającymi z drzew. Cykl rozwojowy kozioroga trwa
3-5 lat, w zależności od czynników mikroklimatycznych i dostępności pokarmu. W Polsce owady dorosłe spotykane są od połowy
maja do początku września, z maksimum pojawu i rójką w czerwcu. Dorosłe koziorogi
żyją w naturze do kilku tygodni, jeśli unikną
licznych niebezpieczeństw, głównie sprytniejszych od nich ptaków. W ciągu dnia osobniki
dorosłe są trudne do zauważenia, zwykle ukrytrybuna leśnika nr 6/2015
wają się w opuszczonych chodnikach larwalnych, spękaniach i załomach kory. Największa aktywność owadów dorosłych przypada
na godziny późnopopołudniowe i wieczorne.
Wtedy też prowadzą gody. Ponieważ samic
jest mniej niż samców (stanowią odpowiednio 40% i 60% populacji), ci, konkurując o ich
względy, toczą utarczki i próbują rozdzielać
kopulujące pary. Niekiedy dochodzi między
nimi do aktów przemocy, które mogą kończyć
się nawet utratą fragmentów kończyn czy czułków. Takie zachowania obserwowałem dość
często na południu Europy, zaś w Polsce sporadycznie. Niewykluczone, że poziom determinacji prokreacyjnej i agresji samców wzrasta wraz z temperaturą.
Zapłodnione samice składają jaja w załamkach kory. Jedna samica składa łącznie 50-150
jaj. Po trzech tygodniach z jaj wykluwają się
larwy, które w pierwszym roku żerują w warstwie korowej, tam też zimują, osiągając wielkość 15-20 mm. W drugim roku żerowania larwy wgryzają się głębiej, żerując w kambium,
łyku i zewnętrznych warstwach drewna bielowego. Ich wielkość dochodzi wtedy do 5060 mm. W trzecim roku żerowania larwa wygryza głęboki chodnik, zakończony kolebką
poczwarkową. Powraca jednak do żerowania
w warstwach kambium i łyka, poszerzając
utworzony chodnik i osiągając do 100 mm.
Przepoczwarzenie poprzedzone jest wygryzieniem w korze owalnego otworu wylotowego
Kozioróg dębosz, para kopulująca na tle zniszczonego przez larwy pnia dębu.
Samiec kozioroga dębosza.
skich, dlatego w Polsce i krajach ościennych
objęty jest ścisłą ochroną gatunkową, a także programem Natura 2000. Jest gatunkiem
indeksowanym w Polskiej Czerwonej Księdze Zwierząt, jako gatunek narażony na wyginięcie (V) oraz na Światowej Czerwonej
Liście IUCN, jako gatunek umiarkowanie
zagrożony (VU). Został także objęty Konwencją Berneńską.
Tak jak wspomniałem na wstępie, kozioróg dębosz zaliczany jest do szkodników fizjologiczno-technicznych stojących dębów.
Intensywne żerowanie larw prowadzi do odpadania kory z opanowanego pnia a zasiedlone drzewa stopniowo zamierają. Żerowanie
kozioroga to także proces otwierający drogę dostępu do wnętrza drzewa innym organizmom. Otwory wylotowe i chodniki larw
mogą stanowić drogę infekcji dla kolejnych
gatunków drewnojadów, patogennych grzybów czy owadów zamieszkujących i niszczących drewno, takich jak np. mrówki. Szkodliwe działania kozioroga są szczególnie widoczne na południu Europy, gdzie warunki
termiczne sprzyjają jego krótszemu cyklowi
życiowemu, a jego pospolite występowanie
intensyfikuje skalę problemu. W Polsce szkody wywoływane przez kozioroga nie są zbyt
duże ze względu na jego rzadkość. Dodatkowo proces niszczenia dębów przez larwy kozioroga jest raczej powolny i trwa kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt i więcej lat. Bardzo często jednak kozioróg zasiedla drzewa
pomnikowe. Pojawia się wtedy dylemat, stary jak jego ochrona gatunkowa w Polsce. Wybór pomiędzy pomnikowym drzewem a zagrożonym wyginięciem owadem, którego żerowanie prędzej czy później doprowadzi do
śmierci drzewa, wymaga podjęcia kompromisowych rozwiązań. Jedną z proponowanych form ochrony, zarówno kozioroga jak
i zasiedlonych przez niego drzew pomniko-
Dąb z wyraźnymi śladami żerowania
kozioroga dębosza.
wych, jest przenoszenie odłowionych osobników dorosłych ze stanowisk – na których
występuje licznie – na nowe miejsca (introdukcja), lub te, które zamieszkiwał w przeszłości (reintrodukcja). Innym prostym sposobem ratującym stare drzewa jest nasadzenie w ich bliskości krzewów i drzew, które
zmniejszą dostępność światła do zasiedlonych pni. W konsekwencji ich potencjalna
atrakcyjność, jako optymalnych miejsc rozrodu, zmaleje, a koziorogi, nie znajdując dogodnych dla bytowania warunków, opuszczą
roślinę żywicielską.
chrząszcz brzmi w... lesie
o średnicy 20-30 mm. Larwy przepoczwarzają się na przełomie lipca i sierpnia, zaś dorosłe owady wykluwają się z poczwarek po 5-6
tygodniach. Chrząszcze zimują jednak w kolebce poczwarkowej i wydostają się z drzew
dopiero wiosną następnego roku.
Współcześnie kozioróg dębosz występuje w kilku parkach narodowych i wielu rezerwatach przyrody, rozrzuconych wyspowo
na terenie niemal całej Polski. Pomimo tego,
że kozioróg został objęty ochroną gatunkową już w 1952 roku, obserwuje się stopniowe zmniejszanie jego zasięgu i liczebności.
Kozioróg ustąpił z wielu wcześniej zajmowanych stanowisk, szczególnie w południowo
wschodniej i wschodniej części Polski. Spośród 88 stanowisk znanych w literaturze, po
roku 1980 wykazano go w zaledwie 29-ciu.
Stachowiak i współautorzy przeprowadzonego monitoringu kozioroga dębosza (Program Państwowego Monitoringu Środowiska
na lata 2010-2012, GIOŚ), oceniają współczesny stan ochrony C. cerdo jako niewłaściwy na wszystkich monitorowanych stanowiskach. Przyczyną wymierania gatunku jest
zanik siedlisk jego bytowania. Zasiedlone
drzewa są usuwane lub niszczone (np. przez
tzw. „leczenie drzew”) a odsłonięte drzewa
zarastają podrostem i podszytem, zmniejszającym dostępność światła słonecznego.
Do śmierci drzew żywicielskich przyczynia
się również niewłaściwa gospodarka melioracyjna, powodująca obniżenie wód gruntowych, czego konsekwencją jest zjawisko tzw.
„uwiądu dębów”, obserwowane w skali całej Europy. Poważnym zagrożeniem dla istniejących populacji jest także brak ciągłości
bazy pokarmowej, wynikający z braku młodszych drzew w miejscach ich występowania,
które mogłyby być potencjalnie zasiedlane
przez kolejne pokolenia chrząszczy. Kozioróg ustąpił już z niektórych krajów europej-
Tekst i zdjęcia: PAWEŁ NIEMIEC
www.pawelniemiec.pl
Samica kozioroga dębosza, składająca jaja
w załamkach kory dębu.
trybuna leśnika nr 6/2015
15
łowieckich w lesie (cz.1)
Fot. P. PYPŁACZ
Kluczborski OHZ-et to jeden z dwóch najzasobniejszych w zwierzynę grubą ośrodków
w RDLP w Katowicach. Gatunkiem głównym w eksploatacji łowieckiej jest jeleń.
To właśnie jego stany determinowały szereg działań, jakie prowadzono tutaj przez
ostatnich kilkanaście lat.
Celem podejmowanych kroków było pogodzenie „ognia z wodą”, czyli zamysł by
mieć dużo zwierzyny i nie wstydzić się efektów hodowlanych w lesie, gdzie nie przewiduje się uproszczonych składów gatunkowych,
a parametry oceny hodowlanej upraw i stopnia uszkodzeń młodników są identyczne jak
tam, gdzie jelenia czy daniela, ogląda się tylko
na zdjęciach. Stosowane tutaj metody zostały ujęte w prezentacji „Zarys rozwiązań praktycznych ograniczających szkody w lesie przy
wysokich stanach zwierzyny płowej w Nadleśnictwie Kluczbork” i przedstawione na regionalnej naradzie łowieckiej w Jaszowcu w lutym br., a także na VII sesji Zimowej Szkoły
Leśnej w IBL, gdzie spotkały się z przychylnym przyjęciem.
Idea główna, jaka przyświeca szeroko pojętej gospodarce leśnej w naszej jednostce, oparta jest na założeniu, że każda z gałęzi działalności (gospodarka leśna, łąkowo-rolna, łowiecka) nie może być traktowana oddzielnie,
a musi się przenikać i uzupełniać w dążeniu
do założonych celów.
Część przedstawionych poniżej rozwiązań
znajduje się u nas w standardowym postępowaniu, inne stale rozwijamy, niektórych zaniechaliśmy. Nie znaczy to jednak, że w różnych nadleśnictwach nie mogłyby mieć pełnego zastosowania, bo przecież każda z jednostek gospodaruje w charakterystycznych
Rozsadnik topinamburu na polu po byłej szkółce.
dla siebie realiach, często same leśnictwa,
bądź nawet ich fragmenty, bywają kompletnie odmienne.
Zadania gospodarki
łowieckiej obniżające
szkody łowieckie w lesie
Fot. A. KWIATKOWSKI
las i zwierzyna
Próby ograniczenia szkód
Grupa lizawek w drzewostanie obok łąki.
16
trybuna leśnika nr 6/2015
Do zadań głównych gospodarki łowieckiej należy właściwe gospodarowanie populacjami zwierzyny poprzez trafne rozpoznanie wielkości populacji (prawidłowa inwentaryzacja), a także umiejętne jej eksploatowanie. Dlatego, by wiedzieć czym dysponujemy, wykonujemy ocenę stanów zwierzyny
z zastosowaniem czterech sposobów:
– pędzeń próbnych,
– liczeń w czasie marcowej pełni księżyca
(stopniowo zastępowane liczeniami podczas
marcowego nowiu z zastosowaniem noktowizji i termowizji),
– letniej inwentaryzacja jelenia,
– obserwacji całorocznej.
Uznajemy, że żadna z metod stosowana odrębnie nie daje miarodajnych wielkości, dopiero wartości średnie, a także relacje rysujące się
pomiędzy zastosowanymi sposobami liczeń,
pozwalają na przyjęcie podstawowych założeń
do planowania. Rzetelnie wykonana inwentaryzacja jest kluczem do zrozumienia dynamiki populacji, a przez to właściwego planowania i w konsekwencji prawidłowej jej eksploatacji w ujęciu ilościowym.
Drugi element w tym zagadnieniu to stosowanie właściwych metod użytkowania populacji, głównie poprzez polowania indywidualne. Niestety koniecznością, ze względów
ekonomicznych, są polowania zbiorowe. Powszechnie stosujemy „zbiorówki” tzw. metodą szwedzką (chociaż Szwedzi nic o tego typu
polowaniach nie słyszeli). Polega ona na wykorzystaniu przenośnych zwyżek, z których,
w trakcie pędzenia, można oddać strzał również do miotu, do rozpoznanego celu. Tego
typu polowanie pozwala na osiągnięcie najwyższych efektów łowieckich. Jednocześnie umożliwia realizowanie polityki selekcji osobniczej.
W ramach gospodarki łowieckiej (w ujęciu
kosztowym) realizuje się również:
– dostarczanie mieszanek mikroelementów paszowych z solą, które w założeniu mają
uzupełniać zapotrzebowanie na nie ograni-
Zadania gospodarki
łąkowo-rolnej obniżające
szkody łowieckie w lesie
Fot. P. PYPŁACZ
Masa zielona na sianokiszonkę.
Fot. A. KWIATKOWSKI
Utrzymanie łąk śródleśnych – niegdyś wykorzystywane przez pracowników lasów, jako
deputaty, dawały żer również zwierzynie. Później, wraz ze zmianami, które doprowadziły
do tego, że leśnicy zaczęli normalnie zarabiać
i utrzymywać rodziny z pracy zawodowej,
a nie działalności dodatkowej, łąki, w większości, przestały być użytkowane. Część z nich
oczywiście podlegała dzierżawom, ale praktycznie ulegały one degradacji i poprzez sukcesję naturalną, a także zalesienia celowe, stawały się lasem. W Nadleśnictwie Kluczbork
podjęto decyzję o stopniowym odzyskiwaniu łąk i przywracaniu ich do granic pierwotnych (o ile oczywiście w toku prac urządzeniowych nie zostały przeklasyfikowane jako
Ls). Podjęliśmy trud utrzymywania runi na dobrym poziomie poprzez wapnowanie i wykaszanie z poborem masy zielonej. Oprócz tego
corocznie planuje się i wykonuje remont kapitalny runi, a wielkość zadań w tym zakresie
uzależniona jest oczywiście od możliwości finansowych, w praktyce około 7-10 ha rocznie.
Wykaszanie części łąk prowadzimy w ramach
dopłat rolno-środowiskowych. Termin wykaszania determinują wykoty sarny, ale też kosi
się je na tyle wcześnie, by młoda trwa wyrosła
odpowiednio na okres rykowiska. Niezależnie
od wymogów związanych z dopłatami, pamiętamy o konieczności pozostawienia fragmentów niewykoszonych (np. przy rowach), jako
osłona dla zwierzyny.
Gospodarka rolna na polach i poletkach –
największy areał pól pozostający w dyspozycji
leśniczych łowieckich to teren po byłej szkółce leśnej, który zagospodarowany jest na kilka sposobów, m.in.:
– produkcja bulw topinamburu (materiał
rozmnożeniowy), wykorzystywany przez nadleśnictwo, a także udostępniany miejscowym
kołom łowieckim,
– rozsadnik dla kilku odmian wierzb paszowych – w sumie jedenaście odmian iwy i łozy.
Niegdyś podjęliśmy próby zakładania poletek
wierzbowych pod liniami energetycznymi, ale
ze względu na przyjętą metodykę nie osiągnęliśmy zamierzonego celu. Błędem było wprowadzanie na nowo zakładanych powierzchniach zrzezów zamiast sadzonek wyhodowanych ze zrzezów w warunkach kontrolowanych w szkółce. Obecnie wierzba wykorzystywana jest jako materiał zgryzowy dla jeleni w zagrodzie (program poprawy puli genowej), przy czym stanowić może doskonały nośnik do zaopatrywania zwierzyny w makro i mikroelementy (liściarka skrapiana roztworem solnym),
– produkcja kukurydzy na ziarno lub ki-
Odzyskiwanie śródleśnej łąki.
szonki – decyzję o sposobie zagospodarowania kukurydzy uzależniamy od cen płodów
rolnych; jeżeli cena zakupu nasion kukurydzy
z przeznaczeniem na wiosenne pasy zaporowe jest niska, to wyhodowaną kukurydzę rozgradzamy jesienią i przeznaczamy do spożytkowania przez zwierzynę na pniu. W innym
wypadku dokonywaliśmy zakiszania kolb lub
zbioru na ziarno z suszeniem,
– produkcja sianokiszonki z użytku zielonego (lucerna + trawy szlachetne); wykorzystujemy tutaj standardowe rozwiązania tzn. baloty foliowe, zlecając fachowcom wykonanie
tych prac. Wyznajemy zasadę, że sianokiszonka dla jeleni musi być najwyższej jakości.
Wszelkie czynności wykonywane w łowiectwie, realizowane są przez ZUL-e w ramach zadania stanowiącego element postępowania przetargowego na usługi. W praktyce,
w przypadku szeroko rozumianych prac polowych firmy leśne wykorzystują podwykonawstwo rolników, którzy wyposażeni są w odpowiednią wiedzę, popartą doświadczeniem,
a przede wszystkim mają w dyspozycji profesjonalny, często bardzo drogi sprzęt.
Na poletkach śródleśnych nie prowadzi się
gospodarki rolnej ze względu na brak uzasadnienia ekonomicznego, negatywnie wpływa tutaj przede wszystkim ich wielkość, lokalizacja, uwilgotnienie itp. Wykorzystuje się
je natomiast, jako miejsce wykładania karmy,
bądź jako pasy zaporowe. Pola o większym
areale, niedzierżawione, wykorzystywane są,
jako użytki zielone, w tym do produkcji sianokiszonek.
Na poletkach śródleśnych o lepszym nasłonecznieniu wprowadza się drzewka owocowe w formie rzędowej z zabezpieczeniem
jednostkowym. Chroni się sady po byłych osadach śródleśnych, jako dobre miejsca żerowe.
Na nowo budowanych drogach leśnych o dobrym nasłonecznieniu rowów i skarp, miejscowo podsiewa się trawy szlachetne, które zanim zamknie się nad nimi pułap koron drzew,
dają również pożytek zwierzynie.
las i zwierzyna
czając szkody w polu i lesie (sól letnia i zimowa); mieszanki podaje się w typowych lizawkach, z zachowaniem właściwej ekspozycji uwzględniającej hierarchiczność żeru
jelenia,
– stały dostęp do wody poprzez budowę
zastawek na ciekach wodnych, retencjonujących zapasy wody,
– zaopatrzenie w makro i mikroelementy stanowiące niezbędne składniki do rozwoju osobniczego populacji.
Na terenie OHZ-etu testuje się granulat pomysłu zespołu prof. Romana Dziedzica, którego celem jest również ograniczenie szkód
w uprawach i młodnikach,
– dostarczanie zwierzynie właściwej karmy pochodzenia rolniczego w odpowiedniej
ilości i czasie,
– letni wysiew żyta, jako karmy zgryzowej
na niektórych przelegujących zrębach.
GRZEGORZ KIMLA
zastępca nadleśniczego w Nadl. Kluczbork
trybuna leśnika nr 6/2015
17
Fot. arch. A. TOMKA
las i zwierzyna
Rozmowa z dr. hab.
Andrzejem Tomkiem
z Uniwersytetu Rolniczego
w Krakowie, leśnikiem
i myśliwym
Łowiectwo, czy myślistwo?
– Jak to się stało, że został Pan myśliwym i naukowcem?
– Można powiedzieć, że myślistwo wyssałem z mlekiem matki. Trzej moi pradziadkowie byli myśliwymi (o czwartym
niestety niewiele wiem). Dziadkowie – również obaj myśliwi, podobnie zresztą jak ojciec. Mój ojciec był leśniczym, doktorem
ornitologii na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Założył muzeum przyrodnicze w Ciężkowicach koło Tarnowa, które do dziś możemy
zwiedzać. Od małego żyłem wśród zwierząt, przesiąkając pasją. Mieliśmy uratowane z różnych opresji i oswojone zwierzęta:
dzika, lisy, kunę, dzikie kaczki, sarny, w tym
18
trybuna leśnika nr 6/2015
jednego rogacza. W święta matka wyganiała
nas z domu słowami „idźcie już na to polowanie, bo nie mogę w spokoju wigilii przygotować”. Z kolei po jednym z dziadków do
dziś mam zbiory, w tym doskonale zachowane futro wilka strzelonego dawno temu
w Karpatach Wschodnich. Nic więc chyba
nie ma w tym dziwnego, że wybrałem studia leśne. Poszedłem na uczelnię w Poznaniu, wtedy w Krakowie wydział był zawieszony. No i tak się to zaczęło...
– Nie chciał Pan zostać leśniczym, jak
ojciec?
– Wtedy z pracą było trochę inaczej. Dla
dzisiejszego pokolenia to może być dziwne,
ale nas obowiązywał nakaz pracy. Kto miał
lepsze oceny i takiego nakazu dla niego nie
było, mógł na przykład zająć się pracą naukową. Tak się składało, że wtedy reaktywowano w Krakowie Wydział Leśny i potrzebna była kadra. A ja bardzo chciałem
wrócić do Małopolski, skąd pochodzę. Promotorem mojej pracy magisterskiej był ówczesny kierownik Katedry Gospodarki Łowieckiej w Poznaniu, profesor W. Szczerbiński, a pierwszym przełożonym doktor
habilitowany S. Dzięgielewski, autor „Jelenia. Monografii przyrodniczo-łowieckiej”
i redaktor Zachodniego Poradnika Łowiec-
– Czego dotyczy Pańska praca naukowa?
– Trudno to zebrać w paru słowach, zajmowałem się wieloma tematami... Trzeba tu
uwzględnić kontekst historyczno-polityczny. Zupełnie inaczej było za czasów Gomułki, inaczej za Gierka, jeszcze inaczej jest
teraz. Pracę magisterską pisałem o jarząbku, u profesora W. Szczerbińskiego. Doktorat był już na temat odnawiania się populacji łosia w Polsce, zawierał przewidywania dotyczące konfliktu tego gatunku z gospodarką leśną. Potem brałem udział w węzłowym programie badawczym koordynowanym przez Poznań, dotyczącym zwierząt
łownych, w tym z rodziny jeleniowatych.
Już jako doktor zajmowałem się populacjami zwierzyny i ich właściwościami. Nie
tylko jeleniowatych, były też dziki, bobry.
Zaczęto mnie ściągać do problemów powstających w parkach narodowych. Pierwszy był Babiogórski PN, gdzie pojawił się
problem powodowany przez jelenie szukające schronienia w parku podczas rajdów turystycznych, w tym Rajdu Lenina. Jelenie wyjadały wtedy rośliny endemiczne i rzadkie:
okrzyn jeleni, omieg górski, a to – jak wiadomo – gatunki chronione. Potem sprowadzano mnie do wielu innych parków, z powodu właśnie tego rodzaju lub podobnych
problemów. Byłem członkiem rady parków:
Roztoczańskiego, Babiogórskiego, Bieszczadzkiego i Magurskiego. Tak więc zajmuję się problematyką zwierzyny grubej
w ekosystemach leśnych z wyszczególnieniem lasów chronionych. Trzeba jednak pamiętać, że charakter badań zmienił się pod
wpływem czasów. Kiedyś las był produkcyjny, dziś mamy wielofunkcyjny. Spojrzenie
na łowiectwo również uległo zmianie.
– Znajduje Pan w tym natłoku pracy
czas na polowanie?
– Jestem myśliwym, kiedy mam czas to
poluję. Ale np. w tym roku nie miałem jeszcze kiedy odwiedzić swojego koła łowieckiego. Czasem zdarza się okazja „z doskoku”, na polowaniach zbiorowych. Niestety
nie mam czasu, który na przykład mój ojciec poświęcał swojemu łowisku. Czasem
strzelał tylko dwa rogacze w roku, ale codziennie był na ambonie. Obserwował, poznawał. Tak więc jestem myśliwym, członkiem PZŁ, ale nie mam czasu na takie ak-
tywne polowanie. Zajmuję się za to nauką
o łowiectwie.
– Czym w takim razie różni się myślistwo od łowiectwa?
– I to jest dobre pytanie. Dziś nadal utożsamia się często łowiectwo z myślistwem. P.
Bobiatyński w roku 1827 roku pisał o tych
dwóch rzeczach jako jednej. Były to przecież czasy Adama Mickiewicza, a wszyscy na pewno pamiętamy scenę polowania
z „Pana Tadeusza” – w ówczesnym pojęciu nie było różnicy między tymi pojęciami. W. Krawczyński w swoim „Łowiectwie”
(1924 rok) już zauważał pewne zmiany, różnicowanie się dwóch pojęć, ale wciąż było
to w gruncie rzeczy to samo. W społeczeństwie nadal używa się tych pojęć zamiennie, podczas gdy już od pewnego czasu ich
znaczenie jest różne. Łowiectwo, np. Anglicy nazywają obecnie „wildlife management” (ang. zarządzanie zwierzyną). I to już
nawet nie brzmi jak coś związanego z polowaniem. Dlatego myślę, że polskie nazewnictwo jest nieco nieadekwatne, ale z drugiej strony nie ma już sensu go zmieniać na
siłę. Wiele lat wykładałem przedmiot „gospodarka łowiecka”, w ciągu których zmieniały się spojrzenia na las. Zupełnie inny był
zakres wykładów na samym początku, inny
jest teraz. Dziś łowiectwo rozumiemy jako
gospodarkę środowiskiem, zarządzanie populacją zwierzyny, ochronę przed szkodami.
Tymi sprawami zajmuje się starosta, nadleśniczy, RDOŚ, a osoby odpowiedzialne za
to nie muszą nawet być myśliwymi. Myśliwy idący ze strzelbą do lasu jest wykonawcą planu ustalonego przez ekologów, leśników. I to ten ostatni właśnie zajmuje się myślistwem. Nawet w ustawowych celach łowiectwa mamy zapisane (na ostatnim miejscu): udostępnienie zasobów dla myśliwych
do realizacji ich potrzeb. Ktoś w końcu musi
ten cały plan wykonać.
– Co Pan myśli o takiej tendencji? Rozdzielenie tych dwóch pojęć jest zjawiskiem pozytywnym czy negatywnym?
– Nie krytykuję tego ani nie popieram,
tak po prostu być musi. Obecnie mamy
dwie dziedziny, które się zazębiają. Kiedyś
to mogą być dwa inne zagadnienia. Pewnego razu rozmawiałem ze znajomym lekarzem, który pasjonował się jeleniowatymi i polowaniem. Mówił, że kiedy wychodzi z pracy, ma wielką potrzebę odcięcia się, zajęcia się pasją. Znalazł więc coś
dla siebie – polowanie. Pomyślałem wtedy,
że wolę, by taki człowiek był dobrym lekarzem, który myślistwo traktuje jako hobby,
a skupia się na zawodzie. On zrobi swoje,
wykona kawałek planu pozyskania, zrelaksuje się, a na co dzień będzie leczył ludzi.
A od ustalania ile, kiedy i jakich gatunków
trzeba strzelać, jest ktoś inny. Lekarz nie
musi sobie tym zawracać głowy. Podobnie
jest z zachowaniem całej otoczki kulturowej
dookoła łowiectwa. To właśnie myśliwi-pasjonaci będą kultywować tradycje, przekazując je z pokolenia na pokolenie. Niekoniecznie musi to interesować ekologów czy
pracowników RDOŚ.
– A jak to się ma do wizerunku myśliwego, który obecnie obserwujemy w społeczeństwie? Wielu ludzi uważa, że myśliwy to człowiek „zły”, pasjonujący się
zabijaniem.
– Ludzie muszą mieć świadomość, co
jest robione i po co. Że inną rzeczą jest łowiectwo z ekologią i zarządzaniem, a inną
jest myślistwo. Że myśliwy to tak naprawdę
wykonawca pewnego planu. I jest na swoim miejscu potrzebny tak samo jak rzeźnik
w ubojni, czy ktokolwiek, kto hoduje zwierzęta na mięso. Inną sprawą jest – moim zdaniem – to, że garstka ludzi idzie do lasu „zabijać dla zabawy”. Znam wielu myśliwych
i widzę, że w polowaniu jest zdecydowanie
więcej niż tylko strzał i martwe zwierzę.
Mamy tu masę emocji, obcowanie z naturą, zdrową rekreację... A zwierzynę też ktoś
musi upolować, inaczej nie dałoby się wykonać planu łowieckiego. Ktoś też musi zapłacić za wszystkie zabiegi ochronne i hodowlane, za odszkodowania dla rolników.
I to są pieniądze z kieszeni myśliwych. Dla
każdego człowieka polowanie to zupełnie
inna sprawa. Myślę, że to można porównać
do wchodzenia na szczyt góry. Jeden wejdzie i powie: „piękny widok”, inny: „zwyciężyłem, jestem z siebie dumny”. A jeszcze
inny stanie i pomyśli: „po co ja tu wchodziłem, przecież można było pojechać kolejką”.
Tak samo jest z polowaniem. Człowieka otacza taka moc bodźców, że nie da się wszystkiego zamknąć w jednej definicji.
las i zwierzyna
kiego. Zacząłem oczywiście od stanowiska
stażysty, później asystenta technicznego,
itd. Pierwsze moje miejsce pracy znajdowało się w czyjejś ciemni fotograficznej, budynek wydziału leśnego jeszcze nie istniał.
Dlatego na początku musiałem się postarać
o maszynę do pisania, by napisać wniosek
o przydział pokoju do pracy.
– A czym myślistwo jest dla Pana?
– To bardzo złożone doświadczenie. Ciekawym przykładem dla mnie jest polowanie na słonki. Kiedyś często chadzałem na
tego ptaka. Na wiosnę, o zachodzie słońca.
Można było obserwować budzące się życie o tej porze roku, posłuchać jak samiec
chrapie gdzieś niedaleko poszukując samicy. Wczuć się w otoczenie, obserwować
przyrodę i cały ten proces, nawet może być
jego częścią. I pewnie robiłbym to do dziś
– mówię właśnie o obserwacji i związanych
z tym emocjach. Ale od kiedy nie poluję na
słonki, jakoś przestałem. Tak, jakby brakło
motywacji, a może brakuje mi pewnego celu
na takim spacerze?
Rozmawiał:
MICHAŁ PROCNER
trybuna leśnika nr 6/2015
19
piknik leśno-łowiecki
Piękny plener, wysmakowane pałacowe wnętrza,
atmosfera pikniku na łonie natury - brakowało
tylko słonecznej pogody, ale mimo tego na
VI Leśno-Łowiecki Piknik „Cietrzewisko”
(22-24 maja br.) przyjechali miłośnicy przyrody,
lasu i muzyki myśliwskiej.
CIETRZEWISKO 2015
Familijny charakter imprezy podkreślały
specjalnie przygotowywane stoiska edukacyjno-ekologiczne, pokazy rękodzieła opartego
na darach lasu i degustacje tradycyjnych potraw kuchni myśliwskiej. Oprawę pikniku stanowiła muzyka nawiązująca do kultury ludowej regionu i do tradycji łowieckich. Gospodarz „Cietrzewiska” – Zespół Pieśni i Tańca
„Śląsk”, jak co roku koncertował.
Jednym z ważniejszych punktów programu „Cietrzewiska” był XX Ogólnopolski
Konkurs Sygnalistów Myśliwskich „O Róg
Wojskiego”. Przesłuchania konkursowe rozpoczęły się już w piątek 22 maja w pałacowych salach Zespołu Szkół Leśnych i Ekologicznych w Brynku. O zwycięstwo w kilku kategoriach rywalizowało 300 muzyków.
Z głównym trofeum z Koszęcina wyjechał Zespół Trębaczy Myśliwskich „Venator” z Wydziału Leśnego Uniwersytetu Przyrodniczego
w Poznaniu.
Nie tylko dłuto i młoteczek, ale także piła spalinowa to narzędzie,
trybuna leśnika nr 6/2015
20
które w rękach artysty wydobywa kształt z drewna.
Muzyka myśliwskich rogów towarzyszyła uczestnikom uroczystego pochodu, który w sobotnie
popołudnie przeszedł ulicami Koszęcina.
Pokaz musztr y paradnej w w ykonaniu uczestników
XX Ogólnopolskiego Konkursu Sygnalistów Myśliwskich.
W sobotę i niedzielę, w eliminacjach do
Mistrzostw Polski Drwali, najlepsi pilarze
prezentowali swoje umiejętności w ścince
na dokładność, zmianie łańcucha na czas,
przerzynce kombinowanej i na dokładność
oraz w okrzesywaniu. W klasyfikacji ogólnej zwyciężył reprezentant Czech Jindřich
Fazekaš.
Leśnicy i myśliwi zaznaczyli swoją obecność nie tylko w przestrzeni zabytkowego
parku otaczającego siedzibę Zespołu Pieśni
i Tańca „Śląsk”, ale także na ulicach Koszęcina. Po mszy św. hubertowskiej w kościele
p.w. Najświętszego Serca Pana Jezusa, uroczysty pochód złożony z pocztów sztandarowych, sygnalistów myśliwskich, leśników
i zaproszonych gości, przeszedł ulicami miasteczka. Koncertu galowego wysłuchali m.in.:
Makoto Yamanaka, ambasador Japonii, Andrzej Pilot, prezes Wojewódzkiego Funduszu
Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej
w Katowicach, Kazimierz Szabla, dyrektor
RDLP w Katowicach, Joachim Smyła, starosta lubliniecki, Krzysztof Lysik, nadleśniczy
Nadleśnictwa Koszęcin oraz Grzegorz Ziaja,
wójt gminy Koszęcin.
Wiele atrakcji zostało przygotowanych
z myślą o najmłodszych uczestnikach pikniku. W sobotnie popołudnie sceną rządzili bohaterowie Ulicy Sezamkowej. Leśnicy pokazywali jak rozróżniać tropy zwierząt i gatunki
drzew występujących w polskich lasach, było
leśne koło fortuny, a dla najodważniejszych
spotkanie oko w oko z dzikiem.
Organizatorem Pikniku Leśno–Łowieckiego „Cietrzewisko” był Zespół Pieśni i Tańca
„Śląsk” we współpracy z Regionalną Dyrekcją Lasów Państwowych w Katowicach (przy
udziale 17 nadleśnictw), Centrum Informacyjnym Lasów Państwowych, Gminą Koszęcin, Polskim Związkiem Łowieckim, oraz firmą Makita.
Tekst i zdjęcia: MONIKA MATL
samochodem do lasu
Mitsubishi Pajero
Pinin 1,8 GDI
Samonośna konstrukcja
wzmocniona ramą
i sztywny tylny most.
Mitsubishi produkowało
małego suV-a, który
miał usprawiedliwione
aspiracje, aby być
terenówką. Auta, które
były produkowane we
Włoszech, były tak
solidne, jak ich japońskie
bliźniaki.
Skurczone Pajero
Opinią o swoim Pajero z 1999 roku podzielił się z nami Marcin
Hutnik, podleśniczy Nadleśnictwa Prószków pracujący w Leśnictwie Chrzelice. Auto w wersji 3d kupił w styczniu 2013 r., przy przebiegu 125 tys. km. Z przodu siedzi się stosunkowo wygodnie, natomiast tylne, niewygodne siedzenia używane są tylko awaryjnie. Tapicerka jest przyjemna w użytkowaniu, a kokpit czytelny i praktyczny.
Auto posiada klimatyzację, halogeny, centralny zamek, wspomaganie
układu kierowniczego, ABS, dwie poduszki powietrzne, elektrycznie
sterowane szyby przednie i lusterka boczne. Posiada stały napęd 4x4.
Samochód zapewnia wygodne siedzenia i dobrą widzialność do przodu i na boki. Skrzynia biegów jest cicha i precyzyjna. Pajero Marcina spala po lesie 10 l/100km. Na trasie schodzi do 7,5 l/100 km. Marcin jeździ swoim Pininem bardzo dużo – tak w pracy jak i prywatnie,
w tym w celach łowieckich. Do tej pory wymienił w nim jedynie podłużnice. Ten typ auta serdecznie poleca wszystkim kolegom z braci
łowieckiej, którzy chcą nabyć w miarę solidne i niezawodne auto za
„rozsądne” pieniądze.
***
Mitsubishi Pajero Pinin powstał, aby konkurować i odebrać część
klientów zainteresowanych kupnem Toyoty RAV4. Pinin bazował na
renomie wypracowanej przez Mitsubishi Pajero. Do tego miał otrzymać większą tzw. dzielność terenową, aniżeli RAV4.
Odmiana 3d – rejestrowana jedynie na 4 osoby – miała długość
zaledwie 3,70 mb, a bagażnik miał pojemność symboliczną – 166 l
(578 l – po złożeniu tylnych siedzeń ). Wersja 5d posiadała długość
4,0 mb i bagażnik 358/1158 l pojemności. Wysokość i szerokość obu
wersji wynosi 1700 i 1680 mm, a waga – 1250/1340 kg. Deska rozdzielcza, choć niezbyt nowoczesna, zbudowana była z dobrych materiałów i nawet dziś trudno doszukać się tam korozji lub usłyszeć stuki czy skrzypienie.
Silniki, to wyłącznie jednostki benzynowe – 1,8 GDI (120 KM), 1,8i
16V (114 KM), 2,0 GDI 16V (129 KM), które w Europie (głównie ze
względu na gorszą jakość paliwa ) sprawiają czasami swoim właści-
cielom problemy (polecam paliwo Verva itp.). Nowoczesne silniki
z bezpośrednim wtryskiem paliwa miały zapewnić małe spalanie, ale
tego nie udało się zrealizować. Na dodatek silniki GDI (w odróżnieniu od klasycznego 1,8i ) źle znoszą spalanie gazu. Potrafią one rozpędzić auto do prędkości 168 km/godz.
Zawieszenie: przednie – kolumny McPhersona plus stabilizator, tylne – sprężynowe, wielowahaczowe.
Hamulce: przód – 17 calowe tarcze wentylowane, tył – bębny.
Układ napędowy – wersję 2,0 GDI wyposażono w system SS4-i (super-selekt ). Myślę, że w większości leśnictw sprawdzi się dość dobrze:
podstawowy napęd – na tylną oś, napęd na obie osie oraz przełożenie
z pełną blokadą sprzęgła i reduktorem. W wersji 1,8 występuje prosty
układ – sprzęgło wiskotyczne VCU i centralny mechanizm różnicowy,
który stale rozdziela napęd w proporcji 50:50. Prześwit – 20 cm i krótkie zwisy, to układ, który w terenie sprawdza się dobrze.
Części eksploatacyjne są drogie, chociaż łatwo dostępne. Natomiast
brak jest zamienników oryginalnych części. Najczęstsze bolączki auta
to: awarie sondy lambda, problemy z układem wtryskowym w silnikach GDI, korozja spodu nadwozia, awarie sprzęgła.
Auto produkowano w Japonii od 1998 do 2007 roku. We Włoszech
(w miejscowości Pininfarina – gdzie powstał projekt nadwozia ) produkowano go w latach 2000-2004. Łączna produkcja roczna Pinina
w latach 1998-2000 wahała się w granicach 50 tys. szt. Później produkcja już tylko spadała. W 2004 roku produkcję z Włoch przeniesiono do Brazylii.
Na plus dla auta zaliczamy: dobre właściwości terenowe, wysoka
niezawodność, łatwość parkowania, przyzwoite wyposażenie, udany napęd SS4-i. Minusy to: wysokie spalanie – jak na tak małe auto,
niewiele miejsca w kabinie i bagażniku (3d), brak silnika z dieslem.
Ceny aut wahają się w granicach 8-18 tys. zł. Jest to na pewno małe,
„sprytne” i sprawne autko do lasu.Gdyby nie wysokie spalanie byłoby na pewno naszym „leśnym hitem”.
ZYGMUNT ŁUBIŃSKI
Nadleśnictwo Prószków
trybuna leśnika nr 6/2015
21
Spotkanie miało miejsce w ośrodku szkoleniowo-wypoczynkowym „Leśnik” w Orzechowie (Nadleśnictwo Ustka). Administratorzy z Katowic wraz z Marią Michalską, zastępcą dyrektora RDLP w Katowicach ds. ekonomicznych, po kilkunastogodzinnej podróży
zostali niezwykle ciepło powitani na miejscu.
Wspólna kolacja pozwoliła na bliższe poznanie się z kolegami „po fachu” ze Szczecinka.
Zajęcia szkoleniowe odbywały się z udziałem
Anny Paszkiewicz, zastępcy dyrektora RDLP
w Szczecinku ds. ekonomicznych.
Na szkoleniu omawiano m.in. zagadnienia
udostępniania zasobów dla leśniczych i pracowników biura, a także przesyłanie dużych ilości
danych pomiędzy jednostkami. Przedstawiono
przykładowe zastosowanie w tym celu rozwiązań macierzowych. Innym tematem wzbudzającym duże zainteresowanie było szyfrowanie zasobów użytkownika na komputerach mobilnych,
zastanawiano się nad sposobem szyfrowania zarówno całych partycji, jak i pojedynczych kontenerów oraz pamięci przenośnych. Omawiane były różne rozwiązania, takie jak np. oprogramowanie TrueCrypt, wbudowane w system
mechanizm Bitlocker, czy też dostępny w systemach operacyjnych Windows 7 system szyfrowania EFS (encrypting file system); szczególnie ciekawe wydawały się rozwiązania bazujące na certyfikatach szyfrowania implementowanych na kartach kryptograficznych.
Przedstawiona została również strategia informatyki Lasów Państwowych na lata 20152020. Kolejnym tematem były zagadnienia
rozwiązań bezpiecznych sieci bezprzewodowych w nadleśnictwach, oparte na scentralizowanej architekturze sieci WLAN z zastosowaniem kontrolera sieci bezprzewodowej.
Spotkanie odbywało się w przyjaznej atmosferze i owocowało nawiązaniem nowych
Fot. K. PAWŁOWSKI
Szkolenie
administratorów
Fot. K. PAWŁOWSKI
warto wiedzieć
W dniach 11-15 maja
administratorzy SILP
z nadleśnictw RDLP
w Katowicach gościli
u swoich kolegów
z RDLP w Szczecinku na
pierwszym wspólnym
szkoleniu administratorów.
z informatyką na „ty”
znajomości. Jednakże „wymiana myśli” odbywała się nie tylko na sali wykładowej. Rozmowy kuluarowe pozwoliły na przedstawienie swoich doświadczeń, podzielenie się wzajemnymi problemami i sposobami ich rozwiązania. Bliższej integracji sprzyjały także
zajęcia pozaszkoleniowe, takie jak wspólny
wyjazd i zwiedzanie Muzeum Kultury Ludowej Pomorza w Swołowie, zwanego stolicą „Krainy w Kratę”. Administratorzy z Katowic i Szczecinka zwiedzili urokliwy kompleks Dolina Charlotty, gdzie można przyjemnie spędzić czas w otoczeniu przyrody z daleka od miejskiego zgiełku. Zarówno pogoda
jak i położenie ośrodka sprzyjały wieczornym
spacerom po plaży.
Dopisujące humory, nowe kontakty i konstruktywne rozmowy sprawiły, iż wspólne
szkolenie, którego „architektami” byli: Mariusz Klasa, naczelnik Wydziału Informatyki
RDLP w Szczecinku oraz Lucjan Pamuła, naczelnik Wydziału Informatyki RDLP w Katowicach, zakończyło się sukcesem i nadziejami
na owocną współpracę w przyszłości.
Nowa „Leśna Książka Teleadresowa”
Ośrodek Rozwojowo-Wdrożeniowy Lasów Państwowych
w Bedoniu informuje, że pod koniec maja br. ukazała się
drukiem „Leśna Książka Teleadresowa 2015”.
Zamieszczamy w niej następujące informacje dotyczące jednostek Lasów Państwowych: pełny
adres korespondencyjny, NIP, strona www, adres poczty elektronicznej, telefon, fax oraz nazwisko
kierownika komórki organizacyjnej.
Od poprzedniego wydania minęło już 5 lat, zachęcamy więc do zakupu książki. Osoba do kontaktu ze strony ORWLP w Bedoniu: Marcin Pramka, tel. 42 677 25 22, e-mail: [email protected]
22
trybuna leśnika nr 6/2015
TOMASZ ZARYCHTA
Witold Wójcikowski urodził się 28 kwietnia
1927 r. w Cielętnikach w powiecie Radomsko,
w województwie łódzkim. Od urodzenia do
1945 r. przebywał przy rodzicach. Do 1939 r.
ukończył 6 klas szkoły powszechnej. W czasie
okupacji pomagał rodzicom w gospodarstwie
i pracował w lesie, równocześnie uczęszczał na
„komplety” (tajne nauczanie) w zakresie szkoły średniej, lecz na skutek zdekonspirowania,
naukę przerwał.
W sierpniu 1944 r. został wywieziony w kieleckie, do okopów, skąd w grudniu tego samego
roku zbiegł i ukrywał się do końca wojny. We
wrześniu 1945 r. wstąpił do Gimnazjum i Liceum Mechanicznego w Częstochowie i ukończył 1 klasę. Od września następnego roku
uczęszczał do Gimnazjum Leśnego w Brynku,
skąd w listopadzie tegoż roku został przeniesiony do Gimnazjum Leśnego w Margoninie,
które ukończył w lipcu 1948 r.
1 sierpnia 1948 r. został skierowany przez
Ministerstwo Leśnictwa do pracy w Dyrekcji
Lasów Państwowych we Wrocławiu, gdzie został zatrudniony jako podleśniczy, pełniąc obowiązki leśniczego Leśnictwa Kadłub, a następnie pracował w biurze nadleśnictwa, potem jako
p.o. leśniczego Leśnictwa Słup.
W 1950 r. został przeniesiony do Nadleśnic-
Z żalem zawiadamiamy,
że w dniu 17 maja 2015 zmarł
w wieku 88 lat nasz ojciec, teść,
dziadek i pradziadek
Witold Wójcikowski
były Naczelnik Wydziału
Administracyjno-Gospodarczego
OZLP w Katowicach,
działacz łowiecki
oraz
korespondent „Trybuny Leśnika”
Rodzina
twa Jełowa, gdzie pracował na stanowisku leśniczego Leśnictwa Podkraje. Był słuchaczem
Wyższego Kursu Administracyjno-Leśnego
w Brynku. Po jego ukończeniu w 1951 r. został
mianowany na stanowisko nadleśniczego Nadleśnictwa Zębowice w OZLP w Opolu, a następnie, po czterech latach, awansował na stanowisko dyrektora Rejonu LP w Nakle n/Notecią
w OZLP Toruń. Przez około 15 lat pracował na
terenie tej dyrekcji pełniąc różne funkcje.
W związku z reorganizacją ALP (likwidacją
rejonów LP) w 1959 r. został mu powierzony
obowiązek utworzenia Zespołu Składnic LP
w Nakle nad Notecią, którym kierował przez
następne 7 lat. ZS w Nakle został zlikwidowany
w 1966 r., a W. Wójcikowski został przeniesiony na równorzędne stanowisko kierownika Zespołu Składnica LP we Włocławku, gdzie pracował do chwili jego likwidacji w 1969 r., by
potem, aż do 1971 roku, pełnić stanowisko adiunkta w Nadleśnictwie Bydgoszcz.
Potem ponownie został przeniesiony do biura OZLP w Katowicach, gdzie pracował kolejno jako inspektor ochrony ppoż., naczelnik
Wydziału Zbytu i Spedycji, specjalista w Wydziale Inwestycji, a od stycznia 1976 r. specjalista w Wydziale Postępu Technicznego. Wdrażał tam nowoczesne technologie w ponad 40
Z żalem zawiadamiamy,
że w dniu 17 maja 2015 roku zmarł
mgr inż. WITOLD
WÓJCIKOWSKI
– emerytowany Naczelnik Wydziału
Administracyjno-Gospodarczego
RDLP w Katowicach
Wyrazy szczerego współczucia
Rodzinie i Bliskim Zmarłego
składa
Kierownictwo i Pracownicy RDLP
w Katowicach
Wszystkim Leśnikom,
a w szczególności Dyrektorowi Regionalnej Dyrekcji
Lasów Państwowych w Katowicach, nadleśnictwom: Turawa i Zawadzkie,
za słowa otuchy i serdeczną myśl
oraz okazaną pomoc w tak bolesnych dla nas chwilach,
i wszystkim tym, którzy byli z nami w najtrudniejszych momentach
podzielając nasz smutek po odejściu
ukochanego Męża i Ojca
Wiesława Kotuły
– serdeczne podziękowania
składa żona Joanna wraz z dziećmi
jednostkach (nadleśnictwach i zakładach LP)
zgrupowanych w OZLP Katowice. Postępem
technicznym zajmował się do końca listopada 1980 r.
Następnie został powołany na stanowisko
naczelnika Wydziału Administracyjno-Gospodarczego. Funkcję tę pełnił do końca swojej aktywności zawodowej, czyli do 31 grudnia 1990
r., gdy po 42 latach pracy, przeszedł na zasłużoną emeryturę.
Większość swojego życia zawodowego, bo
prawie 27 lat, W. Wójcikowski poświęcił dla
śląskich lasów. Był przykładem dobrego leśnika, współtworzył organizację leśnictwa, nie tylko na Śląsku. Potrafił wokół siebie stworzyć atmosferę spokoju i stabilności. Znajdował czas
na spokojną rozmowę dzieląc się ogromnym
doświadczeniem zawodowym. Wniósł ogromny wkład w wychowanie młodych pokoleń leśników, obcując z nimi na co dzień, jak również dzieląc się swoimi doświadczeniami na łamach „Trybuny Leśnika”, której był stałym korespondentem. Wielu z nas miało zaszczyt pracować z tym wyjątkowym człowiekiem, którego intuicja i fachowość były źródłem inspiracji
dla otaczających go ludzi.
Poza pracą zawodową udzielał się społecznie działając w różnych organizacjach. M.in.
był: sekretarzem Powiatowej Rady Łowieckiej,
działaczem Wojewódzkiego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych w Katowicach, sekretarzem Zarządu Koła SITLiD-u przy OZLP
Katowice. Za zasługi zawodowe i społeczne został wyróżniony wieloma odznaczeniami, m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Żegnam Cię, Drogi Witoldzie, w imieniu
całej Braci Leśnej, dziękując za ponad 42-letni ogromny wkład pracy, jaki na swoim odcinku zawodowym wniosłeś na rzecz Lasów Państwowych, a szczególnie śląskich lasów.
Żegnam Cię Drogi Naczelniku w imieniu
dyrektora RDLP w Katowicach Kazimierza
Szabli, pracowników naszej dyrekcji, w tym
także z jednostek organizacyjnych podległych
RDLP w Katowicach.
wspomnienie
WITOLD WÓJCIKOWSKI (1927-2015)
TADEUSZ NORMAN
nadleśniczy w Nadleśnictwie Katowice
trybuna leśnika nr 6/2015
23
Zeszyciki
ze znaczkami
Do krasomówczej rywalizacji w Ogólnopolskim
Konkursie „Bajarze z Leśnej Polany”
im. redaktora Andrzeja Zalewskiego stanęło w tym
roku 29 osób. Dziewiąta edycja konkursu odbyła się
21-22 maja w Ośrodku Kultury Leśnej w Gołuchowie.
Tym razem w role gawędziarzy wcieliło się 19 uczniów techników leśnych,
dwóch nauczycieli z tychże szkół, troje
studentów z wydziałów leśnych w Krakowie i Warszawie, jedna gimnazjalistka
oraz czworo przedstawicieli nadleśnictw:
Płońsk, Żołędowo i Karwin.
Gawędy były autorskimi tekstami,
a w kilku przypadkach opowiadaniami zaczerpniętymi z literatury. Niektóre
z nich miały charakter wspomnień, inne
były patriotycznymi opowieściami o historii, łowieckich przygodach, tęsknotach
i marzeniach. Bajarze wcielali się w role
zwierząt, utożsamiali się z drzewami, występowali z rekwizytami.
Wystąpienia oceniało 6-osobowe konkursowe jury pod przewodnictwem Ryszarda Dzialuka, dyrektora Biura Nasiennictwa Leśnego w Warszawie. Najwyższą notę otrzymał Szymon Wojtyszyn – stażysta z Nadleśnictwa Płońsk,
który wierszowanym tekstem opowiadał
o symetrii w naturze. Gawędą zatytułowaną „Inżynierskie tango” dał dowód na
istnienie w świecie przyrody nieskończenie wielu geometrycznych odniesień.
Drugie miejsce w konkursie zajęła Dominika Staromiejska z Technikum Leśnego w Biłgoraju, która przedstawiła gawędę „Jednorożec”. Laureatem trzeciego
miejsca został Andrzej Karwan – uczeń
z Technikum Leśnego w Biłgoraju, który
trybuna leśnika nr 6/2015
wystąpił z gawędą „Czysta woda”.
Jury przyznało również wyróżnienia dla: Antoniego Zięby, nauczyciela
z Zespołu Szkół Leśnych i Ekologicznych w Brynku, Kai Hrabal i Karoliny
Doniec z Zespołu Szkół Leśnych w Lesku, Ilony Prokopiuk i Anny Jarosz
z Technikum Leśnego w Biłgoraju i Michała Wojcieszkiewicza z Nadleśnictwa Żołędowo.
Konkurs uświetnili swoim występem
uczniowie z Technikum Leśnego w Biłgoraju, którzy zaprezentowali spektakl
„Mnie w udziele dom polski przypadł”.
Uroczystym akcentem wydarzenia było
wręczenie Kordelasa Leśnika Polskiego
pani profesor Halinie Zgółkowej z Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu, która od pierwszej edycji konkursu zasiada w składzie jury i jest orędownikiem oraz sympatykiem polskiego leśnictwa.
Patronat nad wydarzeniem sprawował
dyrektor generalny Lasów Państwowych
oraz Rada Języka Polskiego przy Prezydium Polskiej Akademii Nauk. Konkurs
zorganizował Ośrodek Kultury Leśnej
w Gołuchowie przy współpracy Centrum Informacyjnego Lasów Państwowych oraz Biura Nasiennictwa Leśnego
w Warszawie.
ALICJA ANTONOWICZ
Ośrodek Kultury Leśnej w Gołuchowie
Fot. K. ZIÓŁKOWSKA
Szymon Wojtyszyn, stażysta w Nadl. Płońsk, odbiera nagrodę z rąk Benedykta
Roźmiarka, dyrektora Ośrodka Kultury Leśnej w Gołuchowie.
24
filatelistyka
Fot. K. ZIÓŁKOWSKA
twórcze inspiracje
Mistrz leśnego
bajania 2015
Zwykle kupujemy znaczki pojedynczo lub po kilka sztuk - w zależności od potrzeb. Są jednak kraje,
w których można je również nabyć w postaci zeszycików znaczkowych, czyli zestawu znaczków umieszczonych w sztywnych, atrakcyjnych graficznie okładkach. Ich cena jest wielokrotnością ceny poszczególnych znaczków, których w zeszyciku jest od dwóch
do kilkunastu. Mogą to być identyczne znaczki lub
całe ich serie, odpowiednio – o jednakowych lub różnych nominałach. Pierwszy zeszycik znaczkowy został wydany w Luksemburgu w 1895 roku, a pierwszy
polski zeszycik znaczkowy ukazał się w 1937 roku.
Dziś w naszym kraju ta forma sprzedaży znaczków
praktycznie nie jest stosowana.
Rysunki na okładkach zeszycików znaczkowych
są powiązane tematycznie z umieszczonymi w nich
znaczkami. Wiele zeszycików poświęconych jest tematyce leśnej, np.: zeszycik norweski z 1985 roku z 8.
znaczkami ukazującymi owoce leśne oraz z czarnymi
jagodami na okładce, zeszycik luksemburski z 2004
roku z 12. samoprzylepnymi znaczkami przedstawiającymi grzyby i tą samą tematyką na okładce,
czy szwedzki zeszycik z 1975 roku z 10. znaczkami
z owocami leśnymi wewnątrz i przetworami owocowymi na okładce.
P.S. W tym miejscu warto wspomnieć, że 2 czerwca 2015 roku w Urzędzie Pocztowym Katowice 25,
stosowany był okolicznościowy datownik z okazji
70-lecia Nadleśnictwa Katowice.
KRZYSZTOF TRAWIŃSKI
K. Trawiński z medalem z Essen.
Miło nam poinformować Czytelników TL, że
w maju br. na mistrzostwach Europy w filatelistyce
tematycznej w Essen (Niemcy), K. Trawiński, nasz
długoletni „filatelistyczny korespondent” z Warszawy, zdobył tytuł drugiego wicemistrza Europy w klasie
„Człowiek i życie codzienne” za swój eksponat „IN
THE SHADOW OF TREES” („W cieniu drzew”).
Gratulujemy!
Tytuł indeksowany
przez LIBREX-AGRO
Litery w polach z kółeczkami utworzą hasło – aforyzm autorstwa księdza i poety Jana Twardowskiego
(1915-2006) , zaczynający się od słów: „GDYBY KAŻDY …” . Wśród czytelników, którzy nadeślą treść całego
hasła na adres redakcji w terminie do 20 lipca 2015 r., rozlosujemy atrakcyjne nagrody książkowe.
Hasło z numeru 4/2015 brzmiało: „LUBIMY LUDZI, KTÓRZY BEZ WAHANIA MÓWIĄ TO, CO MYŚLĄ,
POD WARUNKIEM, ŻE MYŚLĄ TO SAMO, CO MY”. Nagrody wylosowali: Barbara Daniel (Tarnowskie
Góry), Mirosław Długosz (Koniecpol) i Krystyna Zębala (Piaseczno).
smaczny
przejaw
gościnności
29
uzależniony od
pigułek
poważanie
bagażowy
w samolocie
rozgwieżdżone nocą
zupa lub
wódka
23
strój
dyrygenta
19
22
słowny
pojedynek
lokal dla
łasuchów
16
17
27
drapieżny
torbacz
grają marsza z głodu
afrykańska
zagroda z
ciernistych
krzewów
choroba
dawnych
marynarzy
9
30
11
Redakcja:
1/100
wieku
gotująca
się woda
bycza głowa
miasto
z fabryką
pianin
36
andrut
z tundry
część
uprzęży
Buzek lub
Młynarska
budynek
mieszkalny
stolica
z Sorboną
25
czas
błogiego
lenistwa
28
5
narzędzie
chirurga
arabska
czapeczka wigilijne
solenizantki
34
nasyp
rogaty
znak
Zodiaku
Druk:
BIMART,
58-304 Wałbrzych,
ul. Dąbrowskiego 9A,
20
płaszczyzna
stołu
35
tłuszcz
w osełce
37
Zamówienia na pre­nu­me­ra­tę,
ogłoszenia i re­kla­my przyj­mu­
je sekretariat redakcji:
14
1
7,35 zł (w tym VAT 5%)
5,00 zł (w tymVAT 5%)
dla odbiorców spoza
RDLP Katowice
Wydawca:
Re­gio­nal­na Dy­rek­cja La­sów
Pań­stwo­wych w Ka­to­wi­cach,
40-543 Ka­to­wi­ce
ul. Św. Hu­ber­ta 43/45
tel. 32 251 72 51.
babia
pora
roku
cykl
pracy
serca
miała
randkę
z Filonem
Nakład: 3600 egz.
Adres Re­dak­cji:
40-543 Katowi­ce
ul. Św. Huberta 43/45,
tel/fax: 32 609 45 15, 14, 16,
32 251 72 51 (centr.) wew. 692
try­bu­na@­ka­to­wi­ce.lasy.gov.pl
www.­ka­to­wi­ce.lasy.gov.pl
azjatycki
kuzyn
karpia
skrucha
10
Rada Pro­gra­mo­wa
pod prze­wod­nic­twem
KRZYSZ­TO­FA CHO­JEC­KIe­go
(RDLP K-ce – public relations)
Cena:
sztywne
etui
brzdąc
dezodorant
w pałeczce
towarzyszy
królowi
ma swój
wzorzec
w Sèvres
32
uderzenie
3
A. JAMROZIK, M. PLAZA,
T. RZECZYCKI, A. SAWICKI,
K. TRAWIŃSKI, T. ZARYCHTA
8
15
21
Stała współpraca:
18
podróż w
chmurach
31
33
Fot. arch. TL
MONIKA MATL,
ANNA TARKOWSKA
(dzien­ni­ka­rze)
MAGDALENA GRAJNER
(sekretariat)
stolica
z
Koloseum
bicz
pleciony
z rzemieni
4
6
np. Sabała
strój
rycerza
kojarzy
pary
7
12
dr JA­CEK DE­REK
(re­dak­tor naczelny),
13
potężne
drzewo
iglaste
„chorobowa”
tonacja
wnęka
Nr 6 / 523
kolega
Burka
spirytystyczny lub
filmowy
torfowiec
lub plonnik
serwuje
na korcie
24
60. rok wy­daw­ni­czy
2
kurza
mama
„moneta”
z kasyna
hazardowa
gra w karty
wśród personelu hotelu
perfumy
„pod
gazem”
baty
od taty
okaz
zdrowia
w warzywniku
Nr in­dek­su 379484
Mie­sięcz­nik le­śni­ków
i mi­ło­śni­ków lasu
rozmaitości
Krzyżówka z głuszcem
26
Głuszec (Tetrao urogallus) – duży osiadły ptak z rodziny kurowatych (Phasianidae). Preferuje rozległe, stare bory o gęstym podszycie
i drzewostany mieszane o bogatej strukturze (rozbudowane runo i podszyt) ze zwartą pokrywą ziół i kępami krzewinek jagód, zapewniających latem pokarm lub schronienie. W Polsce skrajnie nieliczny ptak lęgowy, zagrożony wyginięciem. Objęty ochroną gatunkową
ścisłą. Występuje jeszcze w trzech niezależnych subpopulacjach: w Puszczy Augustowskiej, Puszczy Solskiej i Karpatach. W poprzednim stuleciu wyginął w Borach Tucholskich, w Puszczy Białowieskiej i Knyszyńskiej oraz w Sudetach i Borach Dolnośląskich. W wielu
miejscach trwa obecnie jego reintrodukcja, m.in. w Beskidzie Śląskim oraz Beskidzie Sądeckim. Głuszce słyną z wyjątkowych tokowisk.
Jak podaje Stanisław Hoppe w znakomitym „Polskim języku łowieckim” (wyd. drugie, 1980), „pieśń (gra) głuszca składa się z czterech
części i jest raczej cicha, prócz głośniejszego stosunkowo „korkowania”. Kogut rozpoczyna swą pieśń kilkakrotnym klapaniem, po czym
przyspiesza tempo i „treluje”.
tel. 32 609 45 15
© copyright by RDLP
Katowice, 2015
Redakcja nie zwraca ma­te­ria­łów
nie zamówionych, oraz za­strze­
ga so­bie pra­wo skra­ca­nia, opra­
cowa­nia re­dak­cyj­ne­go tek­stów i
zmia­ny tytułów. Nie od­po­wia­da
za treść za­miesz­cza­nych re­klam
i ogło­szeń.
Zdjęcie na okładce:
GDYBY KA DY...
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
22
23
24
25
26
27
28
29
14
15
16
17
18
19
20
21
30
31
32
33
34
35
36
37
ANNA TARKOWSKA
Zajęcia edukacyjne
w SGGW w Warszawie
trybuna leśnika nr 6/2015
25
w kuchni leśników
Trzy placki
z grysikiem
Heleny Poznańskiej
Składniki:
Ciasto:
• 50 dag mąki tortowej,
• 10 dag tłuszczu,
• 2 całe jajka,
• 2 łyżki dobrego, naturalnego miodu wielokwiatowego lub innego
o łagodnym smaku i aromacie,
• 1 łyżeczka sody oczyszczonej,
• 20 dag cukru pudru,
• Mleko - ile ciasto „zabierze”
Wykonanie:
Wszystkie składniki zagnieść, dodając odrobinę mleka, tak aby ciasto
miało konsystencję ciasta na makaron. Podzielić na trzy równe części, rozwałkować i upiec trzy takie same placki. Po upieczeniu dobrze
wystudzić i zostawić do następnego dnia.
Masa grysikowa:
• ½ l mleka,
• 4 kopiaste łyżki grysiku,
• 1 kostka tłuszczu, najlepiej dobrego masła,
• 18 dag cukru pudru,
• Cukier waniliowy,
• Sok z cytryny,
• Garść rodzynek
Wykonanie:
W mleku ugotować grysik i dobrze wystudzić. Masło utrzeć z cukrem pudrem i cukrem waniliowym na puch, powoli po łyżce dodawać wystudzony grysik, do uzyskania jednolitej masy. Na koniec dodać sok z cytryny i rodzynki.
Upieczone placki przełożyć dwiema warstwami kremu. Górę można udekorować polewą kakaową albo po prostu oprószyć cukrem pudrem.
Przepis na ciasto, który prezentujemy
w czerwcowej kuchni leśników, jest również
znany w niektórych domach jako placek królewski. To pracochłonne miodowo-budyniowe
ciasto, wymagające czasu, bo najlepsze jest po
kilku dniach leżakowania w chłodnym miejscu, stanowiło przysmak w wielu polskich domach. Przygotowywane z okazji świąt, urodzin i imienin uchodziło za wykwintny deser
na szczególne okazje.
Tak też jest w domu pani Heleny Poznańskiej, emerytowanej pracownicy RDLP
w Katowicach. Pani Helena rozpoczęła pracę w ówczesnym OZLP w 1965 roku w Wydziale Użytkowania i Zbytu. Przez kolejne 26 lat była związana z Zarządem na różnych stanowiskach, aż do emerytury w 1991
roku.
Trzy placki z grysikiem są przygotowywane
przede wszystkim na świąteczny stół.
26
trybuna leśnika nr 6/2015
– W przygotowanie tego ciasta zaangażowane są 4 pokolenia kobiet – od seniorki po
prawnuczkę – zdradziła pani Helena. – Ten
deser to praca zespołowa. Basia odpowiada za zakupy, Magda i Zuzia (prawnuczka) są
zaangażowane w wałkowanie ciasta i przygotowanie masy. Efekt końcowy docenia nawet zięć Dominik, który generalnie za słodyczami nie przepada – podsumowuje z uśmiechem pani Helena.
Rodzina naszej bohaterki pochodzi z Kresów. Przeprowadzkę na Śląsk wymusiła historia, gdy w 1945 roku większość kresowiaków
została przymusowo przesiedlona na tzw. Ziemie Odzyskane. Kresowa kuchnia szlachecka
słynęła z wykwintnych ciast i tortów, i w tym
cieście można by się doszukać jej smaków
i aromatów.
Tekst i zdjęcia: MONIKA MATL
pasje
na
sportowo
leśników
Zielony punkt
Orienteering, czyli bieg na orientację, to
stosunkowo młoda dyscyplina sportowa,
która zdobywa coraz większą popularność.
Jej kolebką jest Skandynawia, ale od
końca lat 60. również w Polsce przybywa
amatorów tego sportu. Także w LP.
Leśnicy są jedną z grup zawodowych szczególnie aktywnie zaangażowanych w uprawianie biegów na orientacje. Fundacja „Sport
i Przyroda Ogólnopolski Komitet Organizacyjny Biegu Na Orientację Leśników” opracowała koncepcję tworzenia sieci stałych punktów kontrolnych. Od dwóch lat jej założenia realizuje na swoim terenie Nadleśnictwo Chrzanów. W 2013 roku, we współpracy z miejscowym Klubem Sportowym „Kościelec” w Leśnictwie Piła Kościelecka, wyznaczono pierwsze dwa kompleksy leśne: „Kościelec” i „Żelatowa”, w których umiejscowiono 40 stałych punktów kontrolnych.
W ubiegłym roku na terenie nadleśnictwa zostało wyznaczone trzecie
pole treningowe „Babia Góra”, na którym znajdują się kolejne 22 stałe punkty kontrolne.
Propagowanie wielofunkcyjności lasu, ze szczególnym uwzględnieniem celów rekreacyjnych i sportowych, doskonale wpisuje się w koncepcję tworzenia sieci stałych punktów kontrolnych. Biegi na orientację to dziedzina sportu, której uprawianie nie jest obciążone żadnymi negatywnymi skutkami dla środowiska naturalnego, ma za to walory edukacyjne. Miłośnicy tej dyscypliny muszą wykazać się nie tylko umiejętnością czytania map topograficznych i posługiwania kompasem, ale także sporą wiedzą przyrodniczą.
– Młodzież i dzieci z Klubu Sportowego „Kościelec”, które tu regularnie trenują, znają las tak samo dobrze jak ja – zapewnia leśniczy
Roman Babicki z Leśnictwa Piła Kościelecka. – Jestem pełen podziwu dla ich umiejętności poruszania się w terenie leśnym.
W największym skrócie idea orienteeringu polega na jak najszybszym pokonaniu trasy wyznaczonej przez wskazane punkty kontrolne. Przebieg między punktami jest dowolny, a wybór wariantu trasy
stanowi istotę biegu na orientację.
Sam punkt kontrolny to po prostu drewniany słupek opatrzony stosownym oznaczeniem oraz przypisanym mu kolejnym numerem. Loka-
Mapy topograficzne terenu, na którym znajdują się punkty kontrolne do biegu
na orientacje, zostały także umieszczone w postaci wielkich tablic, na skraju
wyznaczonych kompleksów leśnych.
Bez odpowiednich umiejętności znalezienie zielonego punktu kontrolnego w lesie to bardzo trudne zadanie. Z zamkniętymi oczami potrafi je znaleźć jedynie
gospodarz terenu - leśniczy Roman Babicki.
Punkt kontrolny numer 53 jest schowany w niewielkim zapadlisku. Bystry wzrok
nie wystarczy, bez pomocy kompasu i mapy raczej się nie obejdzie.
lizacja wszystkich punktów została zaznaczona na specjalnych mapach
możliwych do pobrania na stronach internetowych Klubu Sportowego
„Kościelec” i Nadleśnictwa Chrzanów. Pozytywny odbiór społeczny
projektu „Zielony Punkt Kontrolny” skłonił Nadleśnictwo Chrzanów
do kontynuacji współpracy z klubem sportowym.
– Młodzież i dzieci z Klubu Sportowego „Kościelec”,
które tu regularnie trenują, znają las tak samo
dobrze jak ja – zapewnia leśniczy Roman Babicki
z Leśnictwa Piła Kościelecka.
– Planujemy utworzenie kolejnych tego typu miejsc będących zaproszeniem do spędzania czasu na łonie natury i jednoczesnego poznawania walorów przyrodniczych lokalnych terenów leśnych – mówi Andrzej Berkowski, nadleśniczy Nadleśnictwa Chrzanów.
Lasy Nadleśnictwa Chrzanów są zieloną oazą dla otaczających je
aglomeracji miejskich: Chrzanowa, Jaworzna, Sosnowca i Będzina.
Presja społeczna na działania udostępniające las w celach rekreacyjnych jest tu ogromna.
W Polsce w ramach koncepcji zielonych punktów kontrolnych zrealizowano 40 projektów w nadleśnictwach: Krynki, Bytów, Przedborów, Olsztynek, Wieruszów, Maskulińskie, Spychowo, Brynek, Gdańsk,
Mielec, Strzebielino, Hajnówka, Lipka, Woziwoda, Miękinia, Elbląg,
Dojlidy, Solec Kujawski, Supraśl, Krasnystaw i Augustów. Ich wykaz
można znaleźć na stronie www.zielonypunktkontrolny.pl.
Tekst i zdjęcia: MONIKA MATL
trybuna leśnika nr 6/2015
27
Nagrodzona praca Michała Cygana
(I miejsce), studenta IV roku (Grafika
Warsztatowa Akademii Sztuk Pięknych
w Katowicach), w konkursie na
plakat rocznicowy obchodów 150 lat
pszczyńskich żubrów ogłoszonego
wśród artystów ASP w Katowicach.

Podobne dokumenty