Silent Malta MPO Miejska Powieść Odcinkowa — 2 edycja odcinek

Transkrypt

Silent Malta MPO Miejska Powieść Odcinkowa — 2 edycja odcinek
Silent Malta MPO
Miejska Powieść Odcinkowa — 2 edycja
Anetta i Tomasz Man
Rytm wystukuje maleńki
w piersiach motorek
wydawca
:
partnerzy
:
odcinek numer :
2
Anetta i Tomasz Man
Rytm wystukuje maleńki w piersiach motorek
Mężczyzna chciał wyjść ze swoim skrzynkorobotosynem na spacer. Pogoda akurat była
słoneczna. Chciał mu pokazać miasto. Synorobot szurał swoimi metalowymi nogami
i podrzucał skocznie sprężynowymi ramionami. Trzeszczał i skrzypiał. „Jak się do
ciebie będę zwracać” – pomyślał. Młody mężczyzna dwadzieścia coś, w koszuli brudnej
od smarów, poczuł się jak stwórca, który musi nazwać coś, co stworzył. „Nazwać raz na
zawsze, to nie na moją głowę”. – pomyślał. Już miał zrezygnować z tej, przekraczającej jego
siły decyzji i ruszyć z synkorobotem w kierunku stalowych drzwi wychodzących na świat,
kiedy spojrzał na swoje metalowe stworzenie. Dzieckoskrzynka patrzyło na niego pięknie
żarzącymi się żarówkami. Wiedział, że to jest właśnie ta chwila, kiedy powinien zwrócić
się do niego po imieniu.
– Muszę ci dać imię – powiedział.
Robotosynek spojrzał ze zdziwieniem na swojego ojca i zapytał z dobrej przecież woli, bo
innej nie miał:
– Co to jest imię?
Mężczyzna roześmiał się na to absurdalnologiczne pytanie. Po sekundzie jednak zdał sobie
sprawę, że tchnął w niego życie jakieś pół godziny temu, stąd ta niewiedza o podstawowych
sprawach.
– Imię to jest coś, co każdy ma. Ja mam imię, szef mój ma imię. Każdy człowiek
– ma imię.
– A ja? Człowiek… przecież tylko jestem małym robotem, którego przed chwilą – urodziłeś.
Mężczyzna czuł się zakłopotany. Nie wiedział jakie imię nadać synkoskrzynkorobotowi.
Przechodziły mu przez głowę najrozmaitsze imiona. Jego babcia miała na imię Julia, ale
kiedy umarła okazało się, że w dowodzie miała napisane Julianna i ksiądz nad jej grobem
mówił o Juliannie i rodzina myślała, że pomylili pogrzeby. Jego dziadek miał na imię
Mikołaj i jako dziecko był pewny, że jest tym właśnie świętym Mikołajem, który przynosi
pod choinkę prezenty, ale ściął brodę i zgubił czerwoną czapkę. Jego tatę nazywali
„Kaczuszka”. „Może dlatego, że świetnie pływał” – pomyślał. Do jego mamy wszyscy
mówili, żeby się rymowało z tatą: „Niuśka”. Ciocia przez wujka zawsze była nazywana
„Kocie”. Jak echo odbijało się w jego głowie: „Kocie, sałatę je królik, a nie ja!” „Kocie, nie
idź w czarnym! To nie pogrzeb, tylko sylwester!”. Wujek, zresztą słusznego ciężaru, nazywany był przez ciocię pieszczotliwie: „Pomponikiem.” Przez głowę przelatywały mu różne
sceny: „Pomponiku, chodź na obiad.” „Pomponiku masz gorączkę?”„Nie wchodź na drabinę,
Pomponiku!” Mężczyzna patrząc na lutownicę doszedł do wniosku, że nie chce obarczyć
synkorobota imieniem, z którym zmagałby się do końca życia. Nomen omen. „To za duża
odpowiedzialność” – pomyślał wyciągając papierosa. Wyciągnięcie papierosa oznaczało,
że zaczyna się czas myślenia. Zapalony papieros tlił się, a dym spowijał głowę mężczyzny.
2
nr
2
Anetta i Tomasz Man
Rytm wystukuje maleńki w piersiach motorek
Patrzył na synkrobota, ten zaś, wpatrywał się wiernie w oczy swojego ojca, jak pies. Mężczyzna cały czas zastanawiał się, jak może nazwać coś, co jest zrobione z metalowej skrzyni,
ma ręce ze sprężyn, nogi z rurek, oczy z żarówek i zęby ze śrubek. „Nazywanie rzeczy po
imieniu” – przypomniał sobie cytat z „Playboya”, pod którym wisiała pani w negliżu w jego
szafce. „Jakbym chciał go nazwać tak jak go widzę, to pewnie byłby Skrzynkiem albo
Maszynoczłowiekiem”. Nie podobały mu się te nazwy. Były jakieś sztuczne, zbyt warsztatowe. Chciał, żeby jego syn miał piękne, jakieś męskie, pomimo wyglądu, ludzkie imię. „Adam!
Tak było w raju. Pierwszy był Adam… co ze mnie za ciołek…To oczywiste!” Ucieszył się na
swoje odkrycie. Skrzynkosyneczek spostrzegł od razu uśmiech na twarzy ojca. Mężczyzna już otwierał usta, ale w ostatniej chwili zrezygnował. „Zbyt ludzkie imię…to mu się nie
spodoba”. Wyobraził sobie, że jego skrzynkorobotosynek może być przezywany: „Śruba”,
„Olej maszynowy” czy „Żarówa”. Zrobiło mu się żal synka, bo wiedział, że ludzie często
potrafią bezinteresownie sprawić komuś nietypowemu, odmieńcowi, malowanemu ptakowi, przykrość. Nie podobało mu się, że nie znalazł odpowiedniego imienia dla nowo narodzonego dziecka. Jeszcze przez chwilę głowił się. Myślał, że może na coś wpadnie. Coś go
natchnie. Niestety. Pustynia. Pustynia w głowie…sam piasek. Już palił trzeciego papierosa,
kiedy zdecydował się powiedzieć prawdę robotosynkowi:
– Nie wiem jakie ci dać imię, bo jesteś pierwszy…
– A kim jestem? – zapytał synek.
Zapadła cisza. Mężczyzna nie chciał nazwać swojego stworzenia, a stworzenie nie wiedziało, co to jest nazwanie czy imię, wyczuwało tylko napięcie. Wyczuwało? Chciało być nazwane…jak każde stworzenie? Słychać było jak w metalowych piersiach motorek wystukiwał
rytm. „Czy nazwanie jest uczłowieczeniem” – pomyślał mężczyzna kiepując papierosa
o metalowy stół.
3
nr
2

Podobne dokumenty