marzec 2015 - Trybuna Leśnika

Transkrypt

marzec 2015 - Trybuna Leśnika
nr 3/2015 cena 7,35 zł, w tym VAT 5% PL ISSN 0239-2690 nr indeksu 379484
Szusem przez las
Nadchodzi era wiatrakowców?
str. 8–9
str. 10–11
wydarzenia
„Leśna mafia”
Fot. arch. CILP
Obraz Szwecji, kraju kojarzonego z surową, dziką
przyrodą i ogromną wrażliwością ekologiczną to
mit, który obala w swojej najnowszej książce Maciej
Zaremba Bielawski, polski dziennikarz,
od lat mieszkający w Szwecji.
zują, że ogromne karczowiska powstają za
zgodą i wiedzą urzędników państwowych,
przy wykorzystaniu idealnie przygotowanej
akcji promocyjnej wprowadzającej w błąd
szwedzkie społeczeństwo. Ta swoista rozprawa autora ze szwedzką mafią przemysłu leśnego to rzeczowy, metodyczny i precyzyjny
obraz, któremu nie brak erudycji, przemyślanej formy, a czasem nawet zabawnego kontekstu. Nic dziwnego, że autor został uhonorowany tytułem ekologicznego dziennikarza
roku.
Autor „Leśnej mafii” Maciej Zaremba Bielawski.
Autor weryfikuje ten sielankowy stereotyp rozmawiając z mieszkańcami terenów leśnych, którzy na co dzień stykają się z rabunkową gospodarką lasów.
Zbiór reportaży opublikowanych wcześniej na łamach „Dagens Nyheter” odbił się szerokim echem wśród szwedzkiej
opinii publicznej. W polskim przekładzie
teksty trafiły do książki z serii „Reporterzy Dużego Formatu” zatytułowanej: „Leśna mafia. Szwedzki thriller ekologiczny”. Wstęp do polskiego wydania napisał Adam Wajrak.
Publikacja wywołała spore poruszenie
w środowisku polskich leśników i ekologów. Zainteresowanie książką jest tak
duże, że w siedzibie Dyrekcji Generalnej
2
Lasów Państwowych 6 lutego odbyło się spotkanie autorskie, podczas którego leśnicy mogli bezpośrednio zapytać Macieja Z. Bielawskiego nie tylko o kulisy powstania tekstów,
ale o wiele szczegółów związanych z funkcjonowaniem szwedzkiej gospodarki leśnej.
Najwięcej emocji budziły kwestie związane
z praktykowaniem w Szwecji zrębu całkowitego, który w konsekwencji zamienia lasy
w uprawy przemysłowe. Reportaże obnażają
też nielegalne powiązania koncernów drzewnych z organami administracji publicznej.
Leśników uczestniczących w spotkaniu najbardziej bulwersował fakt, że szwedzki zarząd lasów nie promuje alternatywnych metod gospodarki leśnej łączącej funkcje gospodarcze i ochronne lasu. Teksty dobitnie poka-
A. Wajrak we wstępie do publikacji napisał, że książkę M. Zaremby Bielawskiego czyta się jak świetnie napisany kryminał,
ale jest ona przede wszystkim głęboką analizą stosunku człowieka do przyrody w jednym
z najbardziej rozwiniętych państw współczesnego świata.
Ogromne zainteresowanie książką wśród
polskich czytelników potwierdzają także liczne opinie na portalach internetowych i blogach recenzujących książki. Wśród nich nie
do rzadkości należą i takie, jak ta, opublikowana na blogu „W świecie słów”: Serdecznie polecam osobom zainteresowanym Szwecją, lubującym się w reportażach i, po prostu, ciekawym świata. A także polskim leśnikom i ekologom. Może wreszcie wszyscy
zrozumieją, że z polskimi lasami jest wszystko w porządku…
MONIKA MATL
Przed
sezonem
A to oznacza, że – jak zawsze wczesną wiosną – leśnicy weryfikują prognozy wystąpienia zagrożeń ze strony owadzich szkodników
oraz opracowują scenariusze zabiegów ratowniczych.
W tym numerze TL na str. 10-11 poruszamy
m.in. temat zabiegów agrolotniczych na terenach
leśnych, o których była mowa podczas seminarium „Zabiegi agrolotnicze w lasach – ograniczenia techniczne i nowe technologie”, które odbyło się 11 lutego br. w Instytucie Badawczym Leśnictwa w Sękocinie Starym. Restrykcyjne prawo unijne każe nam ograniczać opryskiwanie lasów środkami chemicznymi z powietrza, odstępstwa od tej zasady powinny być nieliczne.
Pewnym wyjściem może być wykorzystanie
wiatrakowców, znacznie obniżających koszty
wykonania zabiegów. Zwiększenie efektywno-
Wiosna już blisko, choć zima nie odpuszcza i marzec może
jeszcze być taki, że jednego dnia będziemy oglądali szarobrunatny świat, jakby w kolorze sepii, otępiający swoją matową
powłoką, innym razem obudzimy się w jakby zaczarowanej
zaśnieżonej krainie, a z czasem pewnie jakieś oznaki życia się
pojawią, zanim w końcu wszystko utonie w bezgranicznej zieleni,
we wrzasku ptaków i powolnej, ale masowej inwazji wszystkiego,
co żyje.
ści czasu pracy dzięki możliwościom krótkiego startu i lądowania na trawiastych przestrzeniach, łatwość transportu maszyny w pobliże pól
zabiegowych na przyczepie samochodowej oraz
niskie koszty eksploatacji – to niewątpliwe zalety wiatrakowców.
Czy jednak one mogą funkcjonować w obecnym „lotniczym systemie organizacyjnym”
w Lasach Państwowych? Warto pamiętać, że
ten system polega dziś na czarterowaniu lotów,
zarówno do ochrony przeciwpożarowej i zabiegów agrolotniczych. Po prostu – te same samoloty i śmigłowce pełnią obie funkcje jednocześnie, czartery są opłacane z góry na określoną
liczbę godzin będących do dyspozycji leśników.
To ważne, gdyż ze względu na warunki przyrodnicze i pogodowe np. w RDLP w Katowicach w zeszłym roku opryski z powietrza trwa-
ły 26 dni, choć w bardziej sprzyjającej sytuacji,
mogłyby kilka dni.
Radykalne zerwanie z dotychczasową organizacją lotów w LP oznaczać by musiało ograniczenie liczby godzin czarterów i wynajmowanie dodatkowo wiatrakowców tylko do oprysków, gdyż
jako samoloty do ochrony p/poż. są zbyt małe.
Niewątpliwe zalety wiatrakowców z punktu widzenia samego wykonawstwa zabiegów, należałoby także skonfrontować z pytaniem: czy firma
wykonująca opryski za pomocą wiatrakowca,
która na rynku szuka usługodawców także w rolnictwie i sadownictwie, będzie w stanie dobrze
wywiązać się ze swojego zadania?
Uderzenie żbika
Fot. M. KUC
Przełom lutego i marca to okres rui u żbików.
Tego skrytego drapieżnika z rodziny
kotowatych spokrewnionego z rysiem i kotem
domowym bardzo trudno zaobserwować
w przyrodzie. Leśnikom z leśnictwa Myczków
w Nadleśnictwie Lesko udało się to dzięki
fotopułapkom.
Zdjęcia wykonane przez kamery ukryte w lesie, potwierdziły występowanie żbika w tamtych lasach. Wcześniej o jego obecności świadczyły tylko liczne tropy nad Sanem. Podkarpacie jest jedną z nielicznych ostoi żbików w Europie. Leśnicy szacują, że żyje ich tu około
150 osobników. To piękne zwierzę jest zagrożone całkowitym wyginięciem. W 1980 roku zostało wpisane do aneksu II Konwencji Berneńskiej o ochronie dzikich gatunków flory i fauny europejskiej oraz
ich naturalnych siedlisk.
Ochronie żbika nie sprzyja fakt, że zwierzę może się krzyżować
z kotem domowym. Naukowcy przypuszczają, że wszystkie populacje środkowoeuropejskie mają domieszkę kociej krwi. Od popularnego
„dachowca” żbika różni przede wszystkim większa masa ciała, gęstsza
i dłuższa sierść oraz charakterystyczna ciemna pręga wzdłuż grzbietu
i czarne obręcze na puszystym ogonie. W jadłospisie żbika znajdują się
przede wszystkim drobne gryzonie, małe ssaki, ryby i żaby.
Dźwięczna nazwa żbik, pochodzi od staropolskiego zdbik, oznaczającego coś dzikiego. W języku angielskim funkcjonuje związek frazeologiczny „wildcat strike”, czyli uderzenie żbika, które oznacza „dziki strajk robotników”. (m)
Na młodego żbika czyha w przyrodzie wiele niebezpieczeństw.
Ich naturalnymi wrogami są łasice i gronostaje.
3
od redakcji
siąca
a mie
sj
reflek
Fot. P. SOWA
spis treści
14
XIV ZAWODY FURMANÓW
Konie w slalomie
Fotoreportaż z Nadleśnictwa Wisła.
16
CHRZĄSZCZ BRZMI W... LESIE
Czy każdy jelonek jest rogaczem?
Odpowiedź zależy od punktu widzenia i przyjętych kryteriów.
2
3
LUDZIE LEŚNICTWA
Zasady przede wszystkim
Rozmowa z Henrykiem Szewczykiem, z-cą nadleśniczego w Nadl.
Świerklaniec.
Fot. J. DEREK
Jak pogodzić sprzeczne interesy inwestorów i samorządów z obrońcami dzikiej
przyrody, którzy z przerażeniem patrzą na plany i strategie rozwoju wydzierające
coraz większe połacie lasu? Konsensus, choć niełatwy, jest możliwy. W środku
sporów są zwykle leśnicy. Najlepszym przykładem jest historia Dębowca
i Szyndzielni w Nadleśnictwie Bielsko, która kilka lat temu wywoływała ogromne
emocje i zażarte spory - piszemy o tym na str. 8-9.
18
WYDARZENIA
„Leśna mafia”
OD REDAKCJI
Przed sezonem
Uderzenie żbika
Z PIERWSZEJ RĘKI
Bogactwo drewna
5
Submisja z sukcesem
Wilk uratowany
Dębina na topie
Leśnicy z Nadleśnictwa Gidle uratowali życie wilkowi uwięzionemu
we wnykach.
Siatkówka coraz bliżej
Pomocnik leśnika
INFORMACJE
Większe „Lasy Bieszczadzkie”
6
21
Leśnik na deskach, deski na śniegu
Wicemistrzyni świata
8
22
OCHRONA ŚRODOWISKA
INWESTYCJE TURYSTYCZNE
23
Szusem przez las
ZABIEGI AGROLOTNICZE
24
Nadchodzi era wiatrakowców?
OCHRONA ŚRODOWISKA
W jedną stronę
Rozmowa z Andrzejem Pilotem, prezesem WFOŚiGW w Katowicach.
4
WSPOMNIENIE
Edward Zaleski (1927-2015)
TWÓRCZE INSPIRACJE
Spotkanie ze zwierzętami
Studniówka u „Brynkowiaków”
26
Spotkanie laureatów
Aplikacje mobilne
Drogi frank
25
12
WARTO WIEDZIEĆ
Spotkanie z podleśniczym
85 lat LOP-u w Małopolsce
Fot. arch. TL
10
Wojciech Szepieciński (1944-2015)
Jerzy Ziobroń (1953-2015)
Żubr ofiarą wilczej watahy
7
WSPOMNIENIE
27
ROZMAITOŚCI
Krzyżówka z krokusem
W KUCHNI LEŚNIKÓW
Malinówka z ginem Urszuli Ziebury
NA SPORTOWO
Brąz dla polskiej leśniczki
Podczas 47. EFNS w Szwajcarii Iwona Kocoń z Nadleśnictwa Ujsoły
nie zawiodła naszych oczekiwań.
Bogactwo drewna Submisja
z sukcesem
Drewno wystawione do sprzedaży przygotowane zostało przez
20 nadleśnictw (w tym nadleśnictwa: Złoczew i Piotrków z RDLP
w Łodzi). Do sprzedaży przeznaczono, największą z dotychczas
wystawianych, masę – 1800 m3 drewna cennego, w tym: 1087 m3
dębu, 333 m3 jesionu, 229 m3 sosny, 95 m3 olchy, 28 m3 dębu czerwonego oraz 26 m3 lipy.
Na submisję wpłynęło 15 ofert zakupu, w tym trzy oferty zagraniczne – dwie z Austrii i jedna z Niemiec. W wyniku rozstrzygnięcia procedury sprzedano całość oferowanego do sprzedaży surowca drzewnego po średniej cenie 1415,01 zł za m3.
Najwyższe ceny tradycyjnie osiągnął surowiec dębowy, za który oferowano nawet 3585 zł za m3 (przy średniej cenie 1799 zł/m3).
Dużym zainteresowaniem cieszył się również surowiec dębowy zawierający odłamki metali (55 wystawionych losów na łączną masę
51,16 m3), którego średnia cena sprzedaży wyniosła 1455 zł/m3.
Z pozostałych gatunków należy wymienić jesiona, za którego
klienci zapłacili (za m3) 961 zł, sosnę – 739 zł, dęba czerwonego 749 zł, lipę – 658 zł oraz olchę – 650 zł.
Na 1642 oferowane do sprzedaży losy drewna wpłynęło 8135 ofert
klientów – średnio daje to prawie pięć ofert na jeden los.
Osiągane ceny oraz uczestnictwo stałych klientów zainteresowanych taką formą zakupów utwierdza w przekonaniu, że warto
nadal organizować i rozwijać tę formę sprzedaży na terenie RDLP
w Katowicach.
ARKADIUSZ DUDEK
Wydział Gospodarki Drewnem RDLP w Katowicach
Dębina na topie
Trzy gatunki drewna: dąb, olcha i modrzew
zostały wystawione na VIII submisji drewna
specjalnego przeznaczenia w Nadleśnictwie
Świdnica w Regionalnej Dyrekcji Lasów
Państwowych we Wrocławiu.
Kontrahenci mogli oglądać wystawiony surowiec już pięć dni
przed datą submisji. W tym roku na placu w Mościskach wystawiono rekordową ilość 2072 m3. Drewna pozyskanego z 11 nadleśnictw dolnośląskiej dyrekcji. Najwięcej było dębu, aż 1931 m3,
modrzewia 117 m3 i olchy – 24 m3. Ze złożonych do komisji przetargowej 25 ofert zakupu wszystkie spełniały regulamin submisji
i zostały przyjęte do rozpatrzenia. Najwyższą cenę uzyskał dąb - los
nr 3580, za który zaoferowaną cenę 3 612 zł za m3. Średnio kontrahenci biorący udział w submisji zapłacili za drewno dębowe 1892
zł/ m3, modrzewiowe – 786 zł/ m3, olchowe – 656 zł/m3.
Submisje drewna specjalnego przeznaczenia cieszą się coraz większym zainteresowaniem. W tej formie sprzedaży klienci najbardziej
doceniają sposób wyeksponowania surowca, który można wcześniej dokładnie obejrzeć i podjąć przemyślaną decyzję o złożeniu
oferty.
21 firm z Austrii, Niemiec, Polski i Słowacji
ubiegało się o prawo zakupu surowca
wystawionego na XVI Submisji Drewna
Cennego „Krosno 2015”, którą rozstrzygnięto
27 lutego w siedzibie Nadleśnictwa Brzozów.
Drewno o łącznej masie 1144 metry sześcienne
zgromadzone na składach
w Oleszycach i Uhercach
Mineralnych pochodziło
z 23 nadleśnictw z terenu
RDLP w Krośnie. W wyniku przetargu sprzedano
95,5% oferowanego surowca, tym razem najwięcej drewna dębowego oraz
mniejsze pakiety jaworowego, jesionowego i bukowego. Za drewno dębowe uzyskano najwyższą cenę średnią –1616,69
zł za m3, nieco niższą tym
razem osiągnęło drewno
jaworowe – 1502,27 zł/m3 , zaś drewno bukowe – 666,62 zł/m3. Przeciętna cena sprzedaży wyniosła 1370,71 zł za m3 . Największą pulę,
prawie 197 metrów, zakupiła firma z Polski. Z kolei najwyższą cenę
pojedynczej sztuki drewna – 12500 zł za m3 uzyskano za kłodę jaworową pochodzącą z Nadleśnictwa Strzyżów.
Fot. M. CZOPIK
20 lutego 2015 r. nastąpiło rozstrzygnięcie
submisji drewna specjalnego przeznaczenia
organizowanej przez Regionalną Dyrekcję
Lasów Państwowych w Katowicach.
– Nie było wprawdzie rekordów cenowych, ale wielkość sprzedaży i bardzo atrakcyjna cena średnia pozwalają zaliczyć tę submisję do
udanych, zarówno ze strony finansowej, jak i promocyjnej. – podkreślił Bogusław Famielec, dyrektor RDLP w Krośnie. – Wynik przetargu pokazuje, że podkarpackie lasy są źródłem bardzo poszukiwanego
na rynkach europejskich surowca, zaś nasi leśnicy, potrafią go dobrze
sprzedać. Warto też podkreślić, że na naszych doświadczeniach opierają się już inne regionalne dyrekcje Lasów Państwowych.
Drewno oferowane na submisji pochodzi z planowych cięć gospodarczych i wybierane jest spośród surowca zgromadzonego na składach
przejściowych w leśnictwach, po czym jest przewożone na dwa składy submisyjne. Zainteresowani mogą dokładnie obejrzeć każdą sztukę,
która posiada specjalny numer identyfikujący i opisana jest w katalogu submisyjnym. Kontrahenci swoje oferty składają na poszczególne
kłody, zaś system informatyczny wybiera ich nabywcę.
Edward Marszałek
RDLP w Krośnie
Siatkówka coraz bliżej
XII Mistrzostwa Nadleśnictw w Siatkówce o Puchar Dyrektora
RDLP w Katowicach odbędą się w drugiej połowie kwietnia, tradycyjnie w hali sportowej MOSiR-u w Żorach. Organizatorzy zawodów
– Nadleśnictwo Kobiór i Związek Leśników Polskich Regionu Górnośląskiego – informują, że o szczegółach będą informowały e-maile
wysłane do wszystkich jednostek. (d)
5
informacje
z pierwszej ręki
Większe
„Lasy Bieszczadzkie”
Leśny Kompleks Promocyjny
„Lasy Bieszczadzkie” zwiększył
aż trzykrotnie swój obszar.
Decyzję w tej sprawie podpisał
w styczniu dyrektor generalny
PGL LP.
LKP został utworzony w 2011 r. W jego
skład wchodziło do niedawna w całości Nadleśnictwo Stuposiany oraz częściowo lasy nadleśnictw: Cisna i Lutowiska (24,2 tys. ha). Od
stycznia tego roku tworzą go w całości nadleśnictwa: Baligród, Cisna, Lutowiska i Stuposiany, zarządzające powierzchnią 69,5 tys. ha
lasów bieszczadzkich.
– Leśny Kompleks Promocyjny „Lasy Bieszczadzkie” w ciągu zaledwie kilku lat funkcjonowania wykazał, że idea zrównoważonej gospodarki i udostępnianie lasu społeczeństwu
ma wielką przyszłość właśnie tu w Bieszczadach – mówi Bogusław Famielec, dyrektor
RDLP w Krośnie. – Stąd naturalne wydaje
się powiększenie tego obszaru funkcjonalnego i rozwijanie w nim działalności społecznie
akceptowanych, godzących ochronę przyrody, turystykę, edukację ekologiczną i badania naukowe z właściwą gospodarką zasobami leśnymi.
To drugi, obok LKP „Lasy Birczańskie”,
obszar na terenie RDLP w Krośnie, o takim
charakterze. (EdM)
Leśnik na deskach,
deski na śniegu
Żubr ofiarą
wilczej watahy
Tym razem nie chodzi o reklamacje drewna
w tartakach; co więcej temat wcale nie jest
związany z pracą. Tytułowe deski to narty,
a przywołane zostały w kontekście zawodów
narciarskich, które odbyły się w sobotę,
ostatniego dnia lutego, w Zwardoniu.
Szczątki żubra znaleziono w piątek 19 lutego
w Nowosiółkach k. Baligrodu na terenie
lasu komunalnego Gminy Lesko. Oględziny
przeprowadzone na miejscu zdarzenia przez
zespół złożony z przedstawiciela Nadleśnictwa
Lesko, Powiatowego Lekarza Weterynarii z
Sanoka i pracowników Stacji Badawczej Fauny
Karpat PAN z Ustrzyk Dolnych wykazały, że
zwierzę padło ofiarą wilków.
Właśnie tam, na stoku Rachowca, na terenach stacji narciarskiej
„Zwardoń-Ski”, Związek Leśników Polskich Regionu Górnośląskiego oraz Nadleśnictwo Ujsoły zorganizowali „I Zawody Narciarskie RDLP w Katowicach”. W sportowych zmaganiach na trasie slalomu uczestniczyli leśnicy z terenu katowickiej regionalnej
dyrekcji LP wraz z rodzinami. Lista startowa obejmowała 62 zawodników w kilku kategoriach – dziewczynki, chłopcy, kobiety,
mężczyźni (z podziałem na starszych i młodszych) oraz dodatkowo snowboard. W atmosferze fair play oraz przy doskonałej pogodzie i dopisujących humorach wszyscy szczęśliwie ukończyli swoje konkurencje.
Szczegółowe wyniki dostępne będą na stronie internetowej ZLP
– www.zlpkatowice.pl. Za miesiąc zapraszamy na fotograficzną relację z zawodów.
GRZEGORZ CEKUS
Nadleśnictwo Kobiór
– Zarówno zebrane ślady, jak i obrażenia, które stwierdzono na
szczątkach żubra, wskazywały jednoznacznie na atak wilczej watahy
– mówi Wojciech Jankowski z Nadleśnictwa Lesko. – Ofiarą była
krowa w dobrej kondycji zdrowotnej. Według naszych informacji jest
to trzeci w Bieszczadach udokumentowany przypadek drapieżnictwa
wilków na żubrach.
Na miejscu pobrane zostały próbki do dalszych badań. Żubrzyca
należała do stada bytującego w paśmie Wysokiego Działu, które zimą
przemieszcza się na północ, dochodząc aż w okolice góry Gruszka nad
Leskiem. (EdM)
Wicemistrzyni świata
6 lutego na rozgrywanych w Szwajcarii Mistrzostwach Świata w narciarstwie wysokogórskim, Anna Figura, 25-latka, stażystka w Nadleśnictwie Krościenko wywalczyła srebrny medal w sprincie.
Polska zawodniczka przełamała tym samym panowanie na podium
zawodników z krajów alpejskich i Hiszpanii. Wysokie noty uzyskane
także w konkurencjach takich jak vertical (podejście) i bieg indywidualny świadczą o tym, że A. Figura jest w stanie zagrozić zawodowcom
ze ścisłej światowej czołówki. Ten wyczyn okazał się nie być ostatnim
w tym sezonie. 22 lutego Anna Figura w zespole z Anną Tybor stanęła na najwyższym podium Mistrzostw Polski w Skialpinizmie. Trasę:
schronisko na Hali Miziowej-Kopiec-Potok Cebulowy-Hala MiziowaSzczawiny-Byk-Solisko-Kopuła Pilska-Kopiec-Potok Cebulowy-Hala
Miziowa-Szczawiny-schronisko na Hali Miziowej bezkonkurencyjne
dziewczyny pokonały w 2 h 6 min i 36 sek. (MK)
6
trybuna leśnika nr 3/2015
Jubileusz krakowskiego okręgu Ligi
Ochrony Przyrody był doskonałą okazją do
zintegrowania osób działających na rzecz
środowiska i zorganizowania sesji naukowej,
która odbyła się 7 lutego br. na Wydziale
Leśnym Uniwersytetu Rolniczego
w Krakowie.
Spotkanie otworzył dr inż. Alfred Król,
prezes Zarządu Okręgowego LOP w Krakowie, który przedstawił rys historyczny powstania Ligi Ochrony Przyrody w Małopolsce w szerokim ujęciu ochrony środowiska
odwołując się m.in. do takich „mistrzów”, jak
Władysław Szafer i Walery Goetel. Ci właśnie profesorowie walnie przyczynili się do
tego, że oficjalnie 1 czerwca 1932 r. powstał
Pieniński Park Narodowy, najstarszy park
w Polsce.
A. Król podkreślał, że bez wielu wybitnych osobowości – mniej lub bardziej znanych – zajmujących się ochroną środowiska,
jej organizacja, stan badań, a przede wszystkim walory małopolskiej przyrody, nie byłyby tak dobre. Prof. dr hab. Jan Greszta, wieloletni dziekan WL AR w Krakowie, były prezes krakowskiego LOP-u, mówił szczegółowo o tej historii.
Doc. dr hab. K. Gądek wręcza odznaczenie SiTLiD-u dr. inż. A. Królowi.
Z kolei dr Zdzisław Bednarz zajął słuchaczy sędziwymi drzewami, które mogą być
świetnym źródłem informacji o przeszłości.
Posłużył się nawet znakomitym przykładem
opowiadając, w jaki sposób odkrył, że świetna imitacja skrzypiec Stradivariusa, wcale nie
była oryginałem, która wyszła spod sławnej
ręki włoskiego lutnika.
Prof. dr hab. Zbigniew Bonczar przedstawił aktualną sytuację w ochronie ptaków drapieżnych. Bardzo interesująco i niestereotypowo ujął temat myślistwa dr hab. inż. prof. UR
Andrzej Tomek, który dokonał rozgraniczenia identycznych z pozoru pojęć.
– W ślad za prof. Wiesławem Szczerbińskim
podkreślam, że łowiectwo to m. in. gospodarowanie w środowisku zwierząt, zarządzanie populacjami, zapobieganie powstawaniu szkód,
natomiast myślistwo odnosi się do samego po-
lowania, do tego pif-paf – mówił A. Tomek. –
Polska terminologia jest niefortunna. Sądzę,
że w przyszłości te dwa pojęcia – jak samo życie pokazuje – będą się rozdzielały.
O klimatycznych zjawiskach ekstremalnych
w kontekście ochrony przyrody mówił dr hab.
inż. prof. UR Waldemar Gil, który w swoim wystąpieniu podkreślił, że ekstrema klimatyczne, głównie huragany, będą w Europie się nasilać. Udział szkód od silnych wiatrów będzie wzrastał.
– Trzeba więc wzrost zapasu drewna na pniu
i średni wiek drzewostanów skorelować z groźbą wzrostu szkód – podsumował W. Gil.
W bardzo zachęcający sposób dr Magdalena Frączek z WL UR w Krakowie mówiła
o edukacji przyrodniczo-leśnej dla nauczycieli, natomiast dr Agata Stokłosa przedstawiła
działalność szkolnych kół LOP-u.
– Przedmiotem edukacji przyrodniczej powinny być nie tylko gatunki roślin i zwierząt,
ale także nasz krajobraz – podkreślała dr M.
Frączek. – Łatwiej ująć gatunki w liczbach
i tabelkach, trudniej chronić całą przestrzeń,
w której żyjemy na co dzień. Trzeba jednak tej
wrażliwości uczyć.
W jubileuszowej sesji wzięli udział m. in.
przedstawiciele władz WL UR w Krakowie,
nauki leśnej, samorządu Krakowa, Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krakowie, kilku nadleśnictw, Regionalnej Dyrekcji
Ochrony Środowiska oraz nauczyciele szkół,
w których działają koła Ligi Ochrony Przyrody. Byli obecni także członkowie Polskiego Związku Łowieckiego, SITLiD-u, Polskiego Klubu Ekologicznego.
Spotkanie było także okazją do wręczenia
legitymacji członkowskich LOP-u. Otrzymali je: Klaudia Wacławska, Iwona Piwowarczyk, Sabina Guzy i Piotr Gach.
O sędziwych drzewach jako źródle informacji o przeszłości mówił dr Z. Bednarz.
Tekst i zdjęcia: JACEK
DEREK
trybuna leśnika nr 3/20157
ochrona środowiska
85 lat LOP-u w Małopolsce
inwestycje turystyczne
Szusem przez las
W Beskidach turystyka to najszybciej rozwijająca się gałąź gospodarki decydująca o rynku
pracy i zamożności społeczeństwa. Inwestycje związane z rozbudową infrastruktury,
pozwalającej na uprawianie sportów zimowych, to ambicja niemal każdej gminy.
Z poparciem społecznym takich przedsięwzięć bywa różnie, konflikt z organizacjami
ekologicznym jest prawie pewny. W środku całego zamieszania zwykle lądują nadleśnictwa,
które z jednej strony wcale nie chcą za wszelką cenę blokować wszystkich inwestycji, ale
z drugiej strony w wyważony sposób muszą hamować żarłoczny apetyt ewentualnych
inwestorów.
Budowa stacji narciarskiej to zawsze duża ingerencja w środowisko
naturalne. Tak wyglądała budowa dolnej stacji wyciągu krzesełkowego
na Dębowiec w lipcu 2012 roku.
Bielsko-Biała, Wisła, Szczyrk, Brenna, Korbielów, Ujsoły, Zawoja i Zwardoń - wszystkie chcą być ośrodkami sportów zimowych.
Jest o co walczyć, bo chętnych na zimowy
wypoczynek nie brakuje, pod warunkiem, że
poziom oferowanych usług dorówna słowackim i austriackim ośrodkom narciarskim. To
oznacza szerokie, naśnieżone i dobrze oświetlone nartostrady, wyciągi, kolejki linowe oraz
ogromne zaplecze noclegowo-gastronomiczne. Jak pogodzić sprzeczne interesy inwestorów i samorządów z obrońcami dzikiej przyrody, którzy z przerażeniem patrzą na plany
i strategie rozwoju wydzierające coraz większe połacie lasu? Konsensus, choć niełatwy,
jest możliwy. Najlepszym przykładem jest historia Dębowca i Szyndzielni w Nadleśnictwie Bielsko, która kilka lat temu wywoływała ogromne emocje i zażarte spory.
– Z Szyndzielnią i Dębowcem miasto wiązało ogromne nadzieje – opowiada Hubert
Kobarski, nadleśniczy Nadleśnictwa Bielsko.
– Pojawiła się wizja ożywienia ruchu narciarskiego na obu stokach. Pierwsza wersja zakładała wylesienie aż 64 ha lasu.
8
trybuna leśnika nr 3/2015
Wyciągi i nowoczesne nartostrady miały
powstać z Dębowca przez Szyndzielnię na
Klimczok i w perspektywie połączyć trasami
narciarskimi Bielsko ze Szczyrkiem.
– Wylesić taki olbrzymi obszar, ze zlewni
malutkiego potoku Olszówka, to byłoby coś
naprawdę niedobrego – tłumaczy H. Kobarski. – Deficyt wody i ocieplający się klimat
z plusowymi temperaturami, brakiem śniegu w zimie, oznacza w konsekwencji olbrzymi pobór wody i energii, by ten teren sztucznie naśnieżyć.
W przypadku tej inwestycji opinie ekologów, leśników i części mieszkańców miasta
okazały się zbieżne. Sytuację dodatkowo komplikował fakt, że Szyndzielnia została włączona do obszaru Natura 2000. Samorządowcy argumentowali, że przez przypadek, bo przecież
wcześniej na Szyndzielni i Dębowcu funkcjonowały trasy narciarskie.
Po kilku latach protestów i wzajemnej argumentacji, w której nie brakowało skrajnych
emocji, udało się osiągnąć porozumienie. Stoki Szyndzielni zostały pozostawione w naturalnym stanie, a nowoczesna stacja narciarska
powstała na Dębowcu, gdzie od lat kumulował się intensywny ruch turystyczny zarówno latem jak i zimą.
– Dawna trasa narciarska, tzw. Sahara
na Szyndzielni, powoli zarasta. W 50 proc.
mamy tam już praktycznie młodnik – mówi
nadleśniczy Kobarski. – W mojej opinii prowadzenie tam dziś nartostrady byłoby nieporozumieniem. Ten teren zamienił się w trudnodostępne urwisko, wjechanie tam ratrakiem jest praktycznie niemożliwe. Rozumiem
emocjonalne argumenty niektórych zwolenników. Sam w młodości jeździłem na Saharze na
nartach, ale wtedy nie było innych tras i zimy
były inne. Pokrywa śnieżna miała kilka metrów, a mróz w wyższych partiach gór trzymał cały sezon.
Deficyt wody to jeden z najważniejszych
argumentów przeciwko inwestycjom narciarskim. W Beskidach działa obecnie 160
wyciągów narciarskich i funkcjonuje blisko tysiąc kilometrów tras. Niemal wszystkie ośrodki narciarskie ratują się w czasie łagodnych zim sztucznym naśnieżaniem. Naukowcy obliczyli, że tylko w ciągu jedne-
Za inwestycją w Szczyrku przemawia także
fakt, że będzie ona bazowała na zastanej infrastrukturze. W planach jest poszerzenie istniejących tras, nowoczesne oświetlenie stoków i rozbudowa bazy noclegowo-gastronomicznej.
– W zasadzie, poza budową zbiornika retencyjnego i wyciągu gondolowego na Małe
Skrzyczne, gdzie trzeba będzie zrobić kilkuhektarową przecinkę, nie będzie dużych, nowych
inwestycji – wyjaśnia H. Kobarski. - W sumie
projekt zakłada wylesienie około 15 ha gruntów leśnych należących do nadleśnictwa i właścicieli prywatnych.
Leśnicy sądzą, że wpływ rozbudowanego Szczyrkowskiego Ośrodka Narciarskiego na drzewostany, będzie w przyszłości nieco większy niż dziś, ale nie tyle z powodu samych inwestycji, co znacznie większej liczby narciarzy.
– Nie unikniemy negatywnych skutków, takich jak uszkodzenia w drzewostanach spowodowane przez narciarzy, snowboardzistów, skutery śnieżne. Zwiększy się ilość śmieci i odpadów – wylicza nadleśniczy H. Kobarski. – Z drugiej jednak strony lasu nie da
się zupełnie zamknąć przed ludźmi. To może
lepiej w sensowny sposób skupić ruch w kilku miejscach.
W takiej sytuacji wypracowanie porozumienia jest możliwe, ale oznacza duże koszty. Na terenie Nadleśnictwa Bielsko działa
Szczyrkowski Ośrodek Narciarski. Kiedyś wizytówka zimowej stolicy Beskidów, dziś relikt przeszłości. Mimo wielu trudności znalazł
się inwestor, który chce z tego miejsca zrobić
najnowocześniejszy ośrodek sportów zimowych w Polsce. Słowacka firma, która kupiła
większość udziałów jest gotowa zainwestować tu aż 400 mln złotych. Część z tych pieniędzy zostanie przeznaczona na wybudowanie zbiornika retencyjnego, który ma zabezpieczyć wodę wykorzystywaną do produkcji
sztucznego śniegu.
– Paradoksalnie takie rozwiązanie może
mieć pozytywny wpływ na okoliczny drzewostan. Poprzez sztuczne naśnieżanie woda zostanie wpompowana do góry, tam gdzie w okresach wiosennej suszy najbardziej jej brakuje tłumaczy H. Kobarski. – Pod warunkiem, że
nie będzie zawierała związków chemicznych,
które mogą negatywnie wpłynąć na roślinność
i czystość wód w potokach – dodaje nadleśniczy.
Tam, gdzie ośrodki narciarskie funkcjonują od kilkudziesięciu lat, drzewostan jest już
w miarę stabilny. Wypracowane porozumienia
między samorządami, inwestorami, leśnikami
i ekologami ma również wiele dobrych stron,
takich jak dobrze przemyślana infrastruktura
drogowa. Ta sama droga może przecież służyć
zarówno, jako logistyczny dojazd do wyciągu,
jak i droga przeciwpożarowa oraz gospodarcza dla leśników. Składnice drewna, nie wykorzystywane zimą, można wynająć na parkingi dla narciarzy. Wszystkie te działania są
nie tylko ekonomicznie opłacalne, ale przede
wszystkim ograniczają niepotrzebną ingerencję w środowisko naturalne. W Beskidzie Ślą-
skim próby wypracowania wspólnego stanowiska zaczynają powoli wchodzić do wachlarza dobrych praktyk. Nieco gorzej wygląda
sytuacja w Beskidzie Żywieckim. Tutaj presja przemysłu turystycznego nie ma zaplecza
w postaci długiej tradycji, więcej jest terenów nie „zadeptanych” przez turystów, baczniej więc wszelkim działaniom przyglądają
się organizacje ekologiczne.
– Powiat żywiecki musi przede wszystkim
opracować spójną strategię rozwoju turystyki w regionie – mówi Stanisław Kucharczyk,
wicestarosta żywiecki. – Dziś każda gmina
planuje inwestycje w tym kierunku w zasadzie bez szerszego kontekstu. Ostatnie dziesięć lat to na pewno zastój w tej dziedzinie,
jedyne co można uznać za sukces to inwestycje na Górze Żar.
Apetyt potencjalnych inwestorów jest
ogromny. W tym sensie działania organizacji
ekologicznych utrudniające inwestycje związane z narciarstwem zjazdowym mogą mieć
w przyszłości pozytywne znaczenie. Dziś
trudno wyrokować, czy zmiany klimatu w kierunku ocieplenia są trwałe, ale jeśli tak, to trzeba będzie zweryfikować spojrzenie na zimowy
wypoczynek. Już dziś wiele samorządów zaczyna rozważać inwestycje, które podtrzymują całoroczny ruch turystyczny, ale nie ingerują aż tak bardzo w środowisko naturalne. Dobrze utrzymane trasy do nordic walking służące piechurom i miłośnikom biegówek, trasy rowerowe i konne, przejażdżki bryczkami
i coraz bardziej modna turystyka przyrodnicza, to być może oferta, która w przyszłości
równie dobrze będzie wspierać gospodarczy
rozwój w Beskidach. O atrakcyjności takich
terenów decyduje przede wszystkim środowisko przyrodnicze, bo kto będzie tu chciał przyjechać, jeśli zabraknie pięknego lasu, czystej
wody i zdrowego powietrza?
Tekst: MONIKA MATL
Zdjęcia: PAWEŁ SOWA
Stacja narciarska na Dębowcu przeżywa prawdziwe
oblężenie, szczególnie podczas ferii zimowych.
trybuna leśnika nr 3/20159
inwestycje turystyczne
go sezonu narciarskiego w Alpach do produkcji sztucznego śniegu zużywa się 95 mln
m3 wody. Tyle samo przez rok zużywa miasto liczące 1,5 mln mieszkańców. Skutki takiego poboru wody mogą być katastrofalne,
tym bardziej, że od dwóch dekad widać stałą
tendencję w obniżaniu się wód gruntowych.
Las, który pełni rolę naturalnej gąbki zatrzymującej wody opadowe na powierzchni, ma
ogromne znaczenie w działaniu tego delikatnego mechanizmu. Pobór wody z powierzchniowych źródeł może zagrozić całemu systemowi również dlatego, że obniżające się wody
gruntowe eliminują te gatunki drzew i roślin,
które mają płytki system korzeniowy, jak np.
świerk.
zabiegi agrolotnicze
Nadchodzi era
wiatrakowców?
Fot. R. BRZEZIŃSKI
W ostatnich latach
zagrożenie ze strony
szkodników owadzich
w lasach utrzymuje się
na zbliżonym poziomie
i obejmuje około 300 tys.
hektarów. W stosunku
do około 40 gatunków
lub grup szkodników
istnieje konieczność
przeprowadzania
zabiegów ograniczania ich
liczebności.
Rokrocznie istnieje konieczność wykonania
wielkoobszarowych zabiegów zwalczania tej
grupy owadów przy pomocy sprzętu agrolotniczego na powierzchni 150-180 tysięcy hektarów. Największe znaczenie gospodarcze odgrywają głównie barczatka sosnówka i brudnica mniszka (ponad 80% powierzchni agrolotniczych zabiegów ochronnych).
Samolot PZL M18B Dromader w locie operacyjnym.
niczych w USA jest opryskiwanych z powietrza, z wykorzystaniem ponad 4 tysięcy obiektów latających: samolotów, głównie płatowych (87%) oraz śmigłowców (13%). Za oceanem bardzo rozbudowana jest osłona naukowa związana z prowadzeniem zabiegów agrolotniczych. Aktualnie realizowanych jest 800
projektów badawczych, w ramach 17 programów stanowych, w których bierze udział
2100 naukowców i zatrudnionych jest 6 tysięcy osób. W ocenie B. Fritza w USA bez prowadzenia aplikacji agrolotniczych – oprysków
ochronnych i nawożenia - nie byłoby dobrej
żywności oraz właściwie zabezpieczonych
przed szkodnikami lasów.
Tej tematyce poświęcone było seminarium:
„Zabiegi agrolotnicze w lasach – ograniczenia
techniczne i nowe technologie”, które odbyło
się 11 lutego br. w Instytucie Badawczym Leśnictwa w Sękocinie Starym. Spotkanie zostało zorganizowane przez Zakład Ochrony Lasu,
pod honorowym patronatem: Komitetu Techniki Rolniczej PAN, Komitetu Nauk Leśnych
PAN i Komitetu Ochrony Roślin PAN.
Fot. arch. TL
Referat wprowadzający wygłosił Bradley
Fritz, gość z Teksasu (Aerial Application
Technology Research Unit, USDA, College
Station), który przedstawił aktualną informację z prowadzenia zabiegów agrolotniczych
w rolnictwie i leśnictwie Stanów Zjednoczonych. Stwierdził on, że około 20% upraw rol-
W i a t r a ko w i e c Z E N 1 p r o d u kc j i f i r m y A r t u r
Trendak&Son z Kolonii Jaktorów (adaptacja do
zabiegów agrolotniczych firma AirAgro) w wersji
do ultraniskoobjętościowego oprysku (ULV - ultra
low volume).
10
trybuna leśnika nr 3/2015
W imieniu Jean-Paula Douzalesa
(IRSTEA, Centre de Montpellier) sytuację
we Francji przedstawił prof. dr hab. Tadeusz
Baranowski. Głównymi owadami liściożernymi zwalczanymi w lasach Francji, są korowódki: dębowa i sosnowa. W ostatnim dziesięcioleciu powierzchnia opryskiwana z atomizerów montowanych na helikopterach spadła tam trzykrotnie, z 15 tys. ha w 2003 r. do 5
tys. ha w 2013 r. Od 2016 r. Francuzi zamierzają całkowicie zaprzestać stosowania zabiegów agrolotniczych i tylko lokalnie stosować
zabiegi naziemne. W polskich realiach, gdzie
istnieje konieczność oprysku 150-200 tys. ha
drzewostanów – przy ograniczaniu populacji
szkodliwych owadów rozwijających się wysoko w koronach drzew – takie rozwiązanie
w ogóle nie wchodzi w grę.
W drugiej części seminarium dyskutowano m.in. na temat możliwości wykorzystania
zdjęć lotniczych do oceny zdrowotności lasów oraz porównania kosztów wykonywania
zabiegów agrolotniczych przy użyciu różnego typu statków powietrznych.
Aspekty techniczne i ekonomiczne przy
wykorzystaniu statków powietrznych jako
nośników aparatury do ochrony roślin przedstawił Sławomir Majewski z RDLP w Pile.
Stwierdził, że przy użyciu aparatury agrolotniczej istnieje możliwość wykonania aż 150
różnego rodzaju działań gospodarczych, choć
w praktyce największe znaczenie mają zasadniczo tylko trzy: opryski ograniczające rozwój
liściożernych szkodników owadzich oraz patrole przeciwpożarowe i gaszenie pożarów.
Ze względu na ograniczenia w wykonywaniu zabiegów agrolotniczych, eksploatacja wąsko wyspecjalizowanych statków powietrznych stała się nieopłacalna. Alternatywą są tu konstrukcje wielozadaniowe, z montowanymi pod kadłubem lub skrzydłami, instalacjami kompaktowymi.
Mając obecnie do dyspozycji różne rozwiązania technologiczne oraz różne statki powietrzne, można pokusić się o optymalizację
kosztów wykonania zabiegów agrolotniczych.
I choć plan zabiegu agrolotniczego charakteryzuje aż 21 parametrów lotu, to w praktyce
pod uwagę bierze się tylko kilka najważniejszych. Mimo to otrzymany wynik statystycznie wcale nie jest mniej precyzyjny.
Dolot
[%]
Lot roboczy
[%]
Nawroty
[%]
Wydajność
[ha/h]
Koszt jednostkowy
użycia s.p.
[zł/ha]
Koszt użycia
[zł]
(różnica
kosztów)
Samolot
PZL M-18
30
3
67
24
278
15 012
Samolot
An-2R
48
5
47
35
177 (161)
9558 / 8694
(-5454 / -6318)
Śmigłowiec
Mi-2
64
10
26
26
247
13 338
(-1674)
Wiatrakowiec
ZEN-1
8
13
79
20
75
4050
(-10 962)
Statek
powietrzny
Struktura procentowa czasu oraz parametry ekonomiczne zabiegu agrolotniczego (źródło: Sławomir
Majewski, RDLP w Pile)
Z przeprowadzonej analizy wynika, że najtańszym statkiem powietrznym w eksploatacji jest wiatrakowiec ZEN-1, natomiast najbardziej wydajnym – samolot An-2R. Uwagę
zwraca również procentowy czas lotu roboczego, który zawiera się w przedziale 3-13%
całego czasu przebywania statku powietrznego w powietrzu.
W dyskusji dominowała tematyka związana z perspektywą stosowania wiatrakowców
do aplikacji środków ochrony roślin, również
w leśnictwie. Prof. dr hab. Małgorzata Bzowska z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie
stwierdziła, że w przypadku wiatrakowca – ultralekkiego statku powietrznego – start i lądowanie wymagają bardzo krótkiej drogi. Dlatego użycie go nie stwarza tak wygórowanych
wymagań, co do lądowiska i techniki lotu, oraz
jest możliwe na niedużych trawiastych przestrzeniach. Dodatkowym atutem wiatrakowca jest jego duża zwrotność i bezpieczeństwo
lotu. Zastanawiano się również nad możliwościami wykorzystania wiatrakowców do wykonywania zabiegów ochronnych na mniejszych
powierzchniach drzewostanów (powyżej 100
ha) zagrożonych przez szkodliwe owady, np.
w pierwszych fazach rozwoju gradacji szkodników w tzw. ogniskach gradacyjnych, kiedy użycie samolotów lub śmigłowców nie jest uzasadnione ze względów ekonomicznych. Przeprowadzone testy wykazały dużą wydajność wiatrakowców – przy wysokości lotu 5-7 m, szerokości smugi 18 metrów i prędkości lotu 100
km/h, wydajność wynosiła nawet 80 ha/h.
Naczelnik Wydziału Ochrony Lasu DGLP
Aldona Perlińska zwróciła uwagę, że nie tyl-
równo zmieniająca się pogoda czy przebieg
rójki szkodliwych owadów nie dostosują się
do procedur zamówień publicznych – dodała
żartobliwie A. Perlińska.
Fot. A. SAWICKI
ko aspekt finansowy, choć ważny, jest decydującym o tym, jakie statki powietrzne zostaną
zastosowane. Przetargi organizowane w Lasach Państwowych podlegają procedurom prawa zamówień publicznych i najczęściej usługi czarteru lotniczego są zamawiane kompleksowo, łącznie dla zabiegów z zakresu ochrony lasu i ochrony przeciwpożarowej. Dodatkowo ochrona lasu przed zagrożeniami jest
elastycznym reagowaniem na zjawiska, których do końca nie możemy przewidzieć. Za-
Sławomir Majewski z RDLP w Pile.
Obecnie jeszcze jesteśmy stosunkowo dobrze wyposażeni w statki powietrzne do oprysków wielkopowierzchniowych. Lecz sukcesywnie sprzęt ten będzie ulegał wyeksploatowaniu, niektóre modele samolotów już nie są
produkowane (np. An-2 od 1996 r.) i brakuje nam odpowiednich narzędzi do oprysków
mało i średnio powierzchniowych. Być może
nadchodzi czas ultralekkich statków powietrznych – wiatrakowców?
ARTUR SAWICKI
Instytut Badawczy Leśnictwa
Restrykcyjne prawo
Od 1 stycznia zeszłego roku również w leśnictwie zaczęły obowiązywać zasady integrowanej ochrony roślin, określone w załączniku III do dyrektywy 2009/128/WE. Na zlecenie
Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych Instytut Badawczy Leśnictwa opracował dwie
metodyki dotyczące integrowanej ochrony drzewostanów iglastych i liściastych.
Prawo unijne w zakresie stosowania środków chemicznych jest bardzo restrykcyjne.
Zgodnie z zapisami Dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2009/128/WE z dnia
21 października 2009 r.:
1. Opryski środkami ochrony roślin z powietrza powinny być generalnie zabronione, a odstępstwa powinny być możliwe, jeśli przynosi to wyraźne korzyści polegające na zmniejszeniu wpływu na zdrowie ludzi i środowisko w porównaniu do innych metod opryskiwania lub w przypadku braku wykonalnych metod alternatywnych, pod warunkiem że stosowana jest najlepsza technologia ograniczania znoszenia cieczy roboczej.
2. Stosowane środki ochrony roślin muszą być zatwierdzone do aplikacji z powietrza
z uwzględnieniem oceny stwarzanego ryzyka.
3. Od 14 grudnia 2013 r. osoba wykonująca zabiegi z powietrza musi posiadać aktualny certyfikat stanowiący dowód wystarczającej wiedzy na temat aplikacji środków ochrony roślin sprzętem agrolotniczym. W okresie przejściowym, przed wprowadzeniem systemu certyfikacji, mogą być akceptowane inne dowody poświadczające wystarczającą wiedzę w tym zakresie.
4. Przedsiębiorstwo odpowiedzialne za wykonanie oprysku z powietrza powinno stosować statki powietrzne posiadające certyfikaty Urzędu Lotnictwa Cywilnego potwierdzające
ich techniczną sprawność i dopuszczające do aplikacji pestycydów z powietrza.
5. Sprzęt do aplikacji pestycydów z powietrza podlegać będzie okresowej kontroli technicznej: nowy sprzęt poddawany będzie kontroli co najmniej raz w okresie 5 lat od zakupu, okres pomiędzy kolejnymi kontrolami do roku 2020 nie powinien przekraczać 5 lat,
a po tej dacie – 3 lat.
trybuna leśnika nr 3/2015
11
zabiegi agrolotnicze
Przeprowadzono teoretyczną analizę
lotu dla jednej z powierzchni zabiegowych
(w Nadleśnictwie Durowo), w którym do zabiegu zwalczania piędzika przedzimka było
wyznaczonych 54 hektary. Przeanalizowano
koszty zabiegu z wykorzystaniem czterech
najczęściej wykorzystywanych statków powietrznych: samolotów PZL M-18 Dromader i An-2R, śmigłowca Mi-2 oraz wiatrakowca ZEN-1. Wyniki analizy przedstawia
poniższa tabela.
Fot. arch. WFOŚiGW w Katowicach
ochrona środowiska
W jedną stronę
Rozmowa z ANDRZEJEM PILOTEM, prezesem Wojewódzkiego Funduszu Ochrony
Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach.
– Co dla Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach będzie w najbliższym czasie głównym kierunkiem działania w zakresie ochrony środowiska?
– Według informacji Europejskiej Agencji Środowiska aż 6 polskich miast znalazło się w pierwszej dziesiątce miast europejskich
z największą liczbą dni w roku, w których przekroczono dobowe
dopuszczalne stężenie pyłu PM10. Wśród polskich miast, które wypadły najgorzej, aż cztery znajdują się w województwie śląskim –
to Gliwice, Zabrze, Sosnowiec i Katowice. Po druzgocącym raporcie NIK-u dotyczącym jakości powietrza w naszym kraju to właśnie
działania zmierzające do poprawy tej sytuacji na pewno będą jednym z priorytetowych zadań dla Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach. Nasze działania w tym obszarze w 2015 roku rozpoczyna umowa, którą podpisaliśmy jako WFOŚiGW z Ministerstwem Gospodarki, a która dotyczy dużego projektu o wartości około 3 mld złotych o kompleksowej likwidacji niskiej emisji na terenie konurbacji śląsko-dąbrowskiej. W ubiegłym roku Fundusz podpisał umowy o wartości prawie
480 mln złotych, z czego około 300 mln ma zostać przeznaczone właśnie na ochronę atmosfery.
– W ostatniej dekadzie okazało się, że zanieczyszczenie powietrza to nie efekt uboczny działalności przemysłowej. Najbardziej
12
trybuna leśnika nr 3/2015
skażone powietrze mamy paradoksalnie tam, gdzie powinno być
zupełnie inaczej.
– Pogląd na nasz region jest od lat jednoznacznie industrialny lub
postindustrialny, nie tylko w oczach Europejczyków, ale także samych Polaków. Nie zmienia to faktu, że na Śląsku znajdują się bardzo duże obszary leśne, szczególnie na północy i południu regionu.
Trzeba sobie też jasno powiedzieć, że w pięciomilionowej aglomeracji milion mieszkańców zamieszkuje na terenach wiejskich. Statystyki, które mówią, że na stosunkowo małej powierzchni mieszka
bardzo dużo mieszkańców, nie do końca oddają rzeczywistość, bo
1/5 populacji zajmuje te czystsze regiony. Obserwujemy też coraz
większą migrację ludzi z miast na przedmieścia i na wieś. To zaczyna skutkować określonymi problemami.
Wśród polskich miast, które wypadły najgorzej,
aż cztery znajdują się w województwie śląskim –
to Gliwice, Zabrze, Sosnowiec i Katowice.
– Największy z nich to piece ogrzewające domy jednorodzinne, ostatnio coraz częściej wykorzystujące węgiel mimo istnienia
instalacji gazowej.
Wykorzystanie gazu lub podłączenie do sieci
ciepłowniczej ciągle jest najlepszą alternatywą
dla węgla, jeśli chodzi o ograniczanie emisji.
– Współpraca WFOŚiGW z Regionalną Dyrekcją Lasów Państwowych w Katowicach to często wspólne wspieranie działalności organizacji pozarządowych. Oba podmioty pełnią rolę partnera strategicznego.
– Rzeczywiście, nasze drogi często się krzyżują podczas takiej
współpracy. Doświadczenie pokazuje, że wspólnie realizowane projekty dają bardziej trwałe efekty. Organizacje pozarządowe działające w obszarze ekologii są bardzo aktywne. Na projekty związane
z ochroną przyrody, edukacją ekologiczną wydaliśmy w ubiegłym
roku z naszego budżetu 1,5 mln złotych. Po nasze środki dosyć często sięgają również same nadleśnictwa. Bardzo aktywnie w ostatnich dwóch latach z naszych środków na współfinansowanie projektów edukacyjnych korzystało Nadleśnictwo Świerklaniec. Te kwoty, o które wnioskują nadleśnictwa nie są może duże, w sumie było
to 90 tys. złotych, ale w bardzo istotnym obszarze edukacji ekologicznej. Bardzo się cieszę, że współpraca WFOŚiGW z Lasami Państwowymi ma długą i dobrą historię. Jesteśmy partnerami w wielu
inicjatywach. Jedną z nich jest światowa akcja „Sprzątanie świata”.
W tym roku, w maju, gospodarzem ogólnopolskiej inauguracji będzie Nadleśnictwo Siewierz.
– Czy można dziś spróbować określić, jaki jest trwały, dostrzegalny efekt działań edukacyjnych?
– W mojej opinii, jako mieszkańca tego regionu, działania są bardzo skuteczne. Oto prosty przykład: nie da się całkowicie wyeliminować tego problemu, ale dzikie wysypiska w lesie, do niedawna jeszcze plaga, w znacznym stopniu zostały ograniczone. Dzięki
akcjom edukacyjnym dotyczącym danego problemu, ten proceder
utrwalił się w świadomości wielu mieszkańców, jako coś wstydliwego, nagannego. Kara finansowa to naprawdę ostateczność, a jej
skuteczność jest nieporównywalnie niższa w porównaniu ze społecznym ostracyzmem.
– Stereotyp czarnego Śląska, mimo restrukturyzacji przemysłu i wielu wręcz fundamentalnych zmian w podejściu do ochrony środowiska, wciąż jest silny. Jak zmienić ten niekorzystny wizerunek regionu?
– Odpowiem podając przykład. Przed objęciem funkcji prezesa
WFOŚiGW miałem zaszczyt być I wicewojewodą śląskim i przypadła mi w udziale przyjemność przyjęcia delegacji ambasadorów z ich
rodzinami. Chodziło o to, by pokazać korpusowi dyplomatycznemu
nasz region. Przygotowaliśmy program tak, że pokazaliśmy Beskidy, Jurę Krakowsko-Częstochowską i oczywiście samą aglomerację. Przyjechali tutaj z przekonaniem, że zobaczą tylko kominy hutnicze, szyby kopalniane i fabryki. A tu niespodzianka: fantastyczne
zabytki, zapierająca dech przyroda. Powiem więcej, nawet te miejsca
dziś postindustrialne zamieniamy z powodzeniem na miejsca kultury,
czego przykładem jest Szlak Zabytków Techniki. Powoli, ale konsekwentnie zmieniamy stereotyp czarnego Śląska.
Rozmawiała: MONIKA MATL
Spotkanie
laureatów
Na Zamku w Gniewie (woj. pomorskie) odbyło się spotkanie
Kapituły Konkursu Modernizacja Roku, na który zostali zaproszeni laureaci poprzednich edycji konkursu. Nadleśnictwo Zawadzkie od 2011 r. uczestniczy w konkursie zgłaszając obiekty
w różnych kategoriach. W ubiegłym roku Nadleśnictwo Zawadzkie zgłosiło zbiornik wodny „Liszczok” w Leśnictwie Piotrowina
i zostało laureatem w kategorii „Ochrona Środowiska” i otrzymało statuetkę Modernizacji Roku 2013. Nadleśnictwo Zawadzkie
reprezentowali: specjalista d.s. budownictwa Andrzej Gąkowski oraz Sławomir Momot, leśniczy Leśnictwa Piotrowina, na
terenie którego znajduje się nagrodzony obiekt.
Na spotkaniu dokonano podsumowania minionej edycji konkursu oraz omówiono przebieg przygotowania do kolejnego XIX
Konkursu Modernizacja Roku 2014. Długo dyskutowano również
o sposobach wykorzystywania przyznawanych nagród oraz nad
poszerzeniem form promocji konkursu i jego laureatów.
Członkowie Kapituły Konkursu wzięli również udział w ciekawym seminarium „Rewitalizacja przestrzeni publicznej – architektura bez barier”, w którym poruszono głównie problemy
dostosowania obiektów do potrzeb osób niepełnosprawnych.
Słuchacze mogli również obejrzeć siłownię zewnętrzną przystosowaną dla osób niepełnosprawnych zamontowaną na dziedzińcu zamku.
Przedstawiciele Nadleśnictwa Zawadzkie udzielali wywiadów
dla mediów odpowiadając na pytania dotyczące uzyskania statusu laureatów Konkursu i członkostwa w Kapitule oraz „Programu Małej Retencji – Zwiększenie możliwości retencyjnych
oraz przeciwdziałanie powodzi i suszy w ekosystemach leśnych
na terenach nizinnych ”.
trybuna leśnika nr 3/2015
13
ochrona środowiska
– Gdyby jeszcze do przydomowych kotłowni trafiał wysokokaloryczny węgiel, to nie było by tak źle. Niestety ciągle do pieców centralnego ogrzewania trafiają śmieci i odpady. Mamy na Podbeskidziu miejscowości w 100 proc. zgazyfikowane i okazuje się, że tam,
z przyczyn ekonomicznych, następuje powrót do starych pieców. Wykorzystanie gazu lub podłączenie do sieci ciepłowniczej ciągle jest
najlepszą alternatywą dla węgla, jeśli chodzi o ograniczanie emisji.
Następnym krokiem są technologie wykorzystujące odnawialne źródła energii. Te ostatnie są jednak ciągle jeszcze bardzo drogie. Projekt związany z całkowitą likwidacją niskiej emisji, o którym wcześniej wspomniałem, będzie nastawiony przede wszystkim na dofinansowanie zadań przedsiębiorstw ciepłowniczych i na unowocześnienie instalacji grzewczej. Naszym celem jest zamiana pieców węglowych na gazowe. Nadal będziemy również korzystać, wspólnie
z Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, z europejskiej dyrektywy „Clean Air for Europe”. Jest to łączony program z bezzwrotnych środków Narodowego Funduszu i zwrotnych z Wojewódzkiego Funduszu dotyczący jakości poprawy powietrza. W tym roku planujemy dzięki tym środkom zrealizować na
Śląsku 29 projektów m.in. w Bytomiu, Radzionkowie, Zabrzu, Tychach i Żorach. Program cieszy się dużą popularnością. Te 29 projektów opiewa na kwotę 18 mln złotych, z czego środków bezzwrotnych pochodzących z NFOŚiGW jest ponad 7 mln, a naszych pożyczek ponad 6 mln złotych.
XIV Zawody Furmanów
Konie
w slalomie
Już po raz czternasty na zimowe zawody
furmanów do Istebnej zjechali beskidzcy
wozacy. 1 lutego br., w prawdziwie
zimowych warunkach, o tytuł najlepszego
rywalizowało 11 zespołów. Furmani
z parą koni, w dwuosobowych składach
(wozak i pomocnik), startowali w trzech
konkurencjach: załadunek, rozładunek oraz
slalom z drewnem stosowym, precyzyjne
pchanie dłużycy oraz siła uciągu.
Precyzyjne pchanie drewna.
We wszystkich konkurencjach liczył się czas i precyzja wykonania zadania. Punkty karne, które przesądzić mogły o końcowym wyniku można było otrzymać zarówno za źle ułożony stos jak i ominiętą podczas slalomu choinkę. Do zawodów dopuszczone były co
najmniej pięcioletnie konie, które na co dzień pracują w lesie.
Zawody organizowane przez Nadleśnictwo Wisła i Gminny Ośrodek Kultury w Istebnej cieszą się co roku dużą popularnością wśród
turystów odwiedzających góry zimą i przyjeżdżających na ferie
w tym czasie dzieci, dla których obserwowanie galopujących koni
i kontakt z nimi stanowi prawdziwą atrakcję.
Tekst i zdjęcia:
KATARZYNA MĘDRZAK
WOJCIECH MĘDRZAK
Siła uciągu – ta konkurencja sprawdza kondycję fizyczną konia i umiejętności
furmana.
14
trybuna leśnika nr 3/2015
I miejsce: Sławomir Pawlus i Łukasz Trecz, konie
Staszek i Siwy
II miejsce: Piotr Kubica i Eugeniusz Ciupka,
konie Pepita i Gostel
Załadunek i rozładunek sań z drewnem stosowym.
III miejsce: Marek Wolny i Bartek Waszut, konie
Siwy i Gniady
Precyzyjne pchanie drewna - konie pchają drewno
dłużycowe, którego czoło musi dotknąć drewnianego
pala i zrzucić umieszczoną na nim piłeczkę
I miejsce: Marek Wolny i Bartek Waszut, konie
Siwy i Gniady
II miejsce: Piotr Kubica i Eugeniusz Ciupka,
konie Pepita i Gostel
III miejsce: Sławomir Pawlus i Łukasz Trecz,
konie Staszek i Siwy
Slalom z drewnem stosowym.
Siła uciągu - sprawdza się kondycję fizyczną koni
i umiejętności furmana. Para koni ma dwie próby ruszenia z miejsca kłody drewna, z którą musi pokonać
20 metrowy odcinek.
I miejsce: Piotr Kubica i Eugeniusz Ciupka, konie
Pepita i Gostel
II miejsce: Jan Urbaczka (prekursor zawodów)
i Ryszard Haratyk, konie Kasztan i Kary
III miejsce: Marek Wolny i Bartek Waszut, konie
Siwy i Gniady
Precyzyjne pchanie drewna.
Zwycięzcy w konkurencji slalom z drewnem stosowym.
Najstarszy furman zawodów Daniel Gnida odbiera
nagrodę z rąk Andrzeja Kudełki, nadleśniczego
Nadleśnictwa Wisła.
trybuna leśnika nr 3/2015
15
XIV Zawody Furmanów
Slalom z drewnem stosowym - załadunek drewna
stosowego 1 mp, przejazd slalomem wyznaczonego
odcinka, rozładunek drewna i ułożenie wałków w ramach wyznaczonej linii.
chrząszcz brzmi w... lesie
Jelonkowate (Lucanidae)
to rodzina chrząszczy
obejmująca około
1200 gatunków,
zamieszkujących głównie
tropiki. W Polsce występuje
siedem gatunków i są to
kolejno: jelonek rogacz
(Lucanus cervus), ciołek
(Dorcus parallelipipedus),
wynurt (Ceruchus
chrysomelinus), dębosz
(Aesalus scarabaeoides),
dwa gatunki zaklińca
(Platycerus caraboides
i P. caprea) oraz kostrzeń
(Sinodendron cylindricum).
Poza jelonkiem rogaczem, który jest największym chrząszczem Europy, a jego samce
mogą osiągać nawet ponad 80 mm, pozostałe
polskie jelonkowate to owady o umiarkowanych, bądź niewielkich rozmiarach. Najmniejszy jest dębosz (do 8 mm), największy ciołek
(do 32 mm). Różnice anatomiczne pomiędzy
krajowymi jelonkami są na tyle duże, że odróżnienie poszczególnych rodzajów nie nastręcza
trudności nawet entomologicznemu laikowi.
Jedynie determinacja gatunków z rodzaju Platycerus sp. może sprawiać kłopot, szczególnie
w terenie, bo zwykle wymaga użycia specjalistycznego klucza do oznaczania.
Rozwój osobniczy polskich jelonków, od
jaja do postaci dorosłej, może trwać od dwóch
do pięciu lat. Dla kostrzenia i obu gatunków
Para jelonka rogacza (Lucanus cervus). Samiec jest większy
i posiada bardziej rozwinięte żuwaczki.
Czy każdy jelonek
zaklińca wynosi 2-3 lata, dla dębosza i ciołka zwykle 3 lata, natomiast dla wynurta zazwyczaj 4. Najdłużej, bo 4-5 lat, rozwija się
jelonek rogacz. Postacie dorosłe pojawiają się
wiosną a ich największa aktywność przypada
na ciepłe wieczory i noce. To także czas godów. Temu okresowi towarzyszą walki samców o samice. Potyczki takie toczą się zwykle w miejscach gromadzenia się samic, czyli
np. w pobliżu zranień drzew, z których wycieka chętnie zlizywany przez owady sok. Mało
praktyczne „poroże”, które czasem wręcz
zmniejsza szanse przeżycia (np. uniemożliwia sprawne pobieranie pokarmu), znajduje
teraz zastosowanie.
W założeniu ewolucyjnym, im większy
oręż, tym większe szanse na pokonanie prze-
ciwnika i sukces prokreacyjny. Boje o samice
mogą być bardzo spektakularne, szczególnie
u jelonka rogacza. Osoby, które miały okazję
obserwować ten niezwykły spektakl przyrody, wiedzą, że jedna samica posiada zwykle
kilku adoratorów, stających w szranki o jej
względy. Wygrywa ten, który pozostał na placu boju. Niekiedy jednak scenariusz przebiega
według innego, znanego w przyrodzie schematu: „gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta”. Po kopulacji samice składają jaja do
próchna drzew, gałęzi lub pniaków, obecnych
w dnie lasu. Z jaj wylęgają się larwy, odżywiające się próchnem odpowiedniego gatunku drzewa. W ostatnim roku żerowania, larwy przepoczwarzają się, a stadium poczwarki trwa zwykle kilka tygodni. Jesienią z poczwarek wykluwają się dorosłe chrząszcze,
które aż do wiosny następnego roku przebywają w komorach poczwarkowych.
Poszczególne gatunki polskich jelonków różnią się biologią, ekologią i występowaniem. Najczęściej można natknąć się na
chrząszcze z rodzaju zakliniec (Platycerus
sp.), które występują niemal w całej Polsce.
Ich larwy rozwijają się najczęściej w wilgotnym, przegrzybiałym drewnie leżących na
ziemi gałęzi, przeważnie brzozy, rzadziej olszy, buka i wierzby (Platycerus caprea) lub
w próchniejących gałęziach dębu i buka (Platycerus caraboides).
Para ciołka (Dorcus parallelipipedus). Samiec na górze.
16
trybuna leśnika nr 3/2015
Kolejnymi szeroko rozpowszechnionymi
gatunkami są kostrzeń i ciołek. Postacie larwalne kostrzenia żywią się próchnem większości gatunków drzew liściastych, natomiast
bazę pokarmową larw ciołka stanowi próchno bukowe i dębowe. Ciołek spotykany jest
jest rogaczem?
również poza lasami o charakterze pierwotnym. Czasami można na niego trafić w lesie
gospodarczym, parku czy ogrodzie. Pozostałe
trzy gatunki jelonkowatych występują zdecydowanie rzadziej i są objęte w Polsce ochroną gatunkową. Dębosz wykazany był zaledwie
z kilkunastu stanowisk na terenie Polski. Larwy dębosza zasiedlają tzw. czerwone i brunatne próchno, najczęściej pniaków dębów, rzadziej buków. Poszukiwania dębosza utrudniają jego małe rozmiary, ochronne ubarwienie
i bytowanie wewnątrz pniaków.
Na podobnych stanowiskach można spotkać jelonka rogacza, który preferuje świetliste, ciepłe dąbrowy. Wbrew powszechnemu do niedawna przekonaniu, jelonek rogacz nie wymaga do swojego rozwoju lasów
typu pierwotnego. Preferuje np. dębiny odroślowe, powstałe po wycięciu kilkudziesięcioletnich dębów w lasach gospodarczych, czasem można go też spotkać w parkach lub nawet niewielkich zgrupowaniach drzew. Choć
kiedyś jelonek rogacz występował w niemal
każdej dąbrowie, obecnie pozostało zaledwie
kilkanaście czynnych, silnych stanowisk tego
gatunku na terenie Polski. Podstawowe czynniki sprzyjające ustępowaniu jelonka rogacza
to brak bazy pokarmowej dla larw, uniemożliwiający zachowanie istniejących populacji,
działania drapieżników (ptaki, dziki wyjadające larwy z pniaków dębowych) oraz kolekcjonerstwo. Należy przy okazji zaznaczyć, że
na południu Europy jelonek rogacz jest gatunkiem występującym pospolicie.
Para kostrzenia (Sinodendron cylindricum). Samiec posiada róg.
Wynurt z kolei jest jedynym puszczańskim
gatunkiem jelonka w Polsce. Zasiedla wyłącznie drzewostany o charakterze pierwotnym
(wielogatunkowe i wielowiekowe). Jego larwy żywią się próchnem kłód jodłowych lub
świerkowych, rzadziej drzew liściastych (buk,
brzoza). Najczęściej spotykany jest na obszarach górskich parków narodowych, a na niżu
na terenie Białowieskiego PN. W parkach
narodowych wynurt tworzy stabilne, czasem
liczne populacje, dlatego nie grozi mu wyginięcie na terenie Polski.
Powracając do tytułowego pytania, może
ono mieć kilka odpowiedzi. W zależności od
punktu widzenia. Jeśli bralibyśmy pod uwagę polską nazwę gatunkową, w naszej faunie
istnieje tylko jeden gatunek rogacza, mianowicie jelonek rogacz. Jednak i w tym wypadku, wyłącznie duże samce zasługują na to miano. Samica jelonka rogacza jest zdecydowanie
mniejsza i nie posiada „poroża”. Takie wyraźne różnice w wyglądzie pomiędzy osobnikami odmiennej płci noszą nazwę dymorfizmu płciowego. Występuje on w zasadzie
u wszystkich gatunków z rodziny jelonkowatych. Samce mają bardziej rozwinięte żuwaczki i osiągają zwykle większe rozmiary. W niektórych przypadkach zamiast rozbudowanych
żuwaczek, samce posiadają wyrostki na głowie, czasem również na przedpleczu, upodabniające je do chrząszczy z pokrewnej rodziny rochatyńcowatych (Dynastidae). Przykładem takiego rogatego jelonka, w rodzimej
faunie, jest kostrzeń. Wreszcie samce jeszcze innych, występujących w tropikach „cudaków”, posiadają zarówno duże żuwaczki,
jak i rogi na głowie lub przedpleczu. W ujęciu morfologicznym, samce większości gatunków z rodziny jelonkowatych są więc niezawodnie rogaczami.
Tekst i zdjęcia: PAWEŁ
NIEMIEC
trybuna leśnika nr 3/2015
17
chrząszcz brzmi w... lesie
Para wynurta (Ceruchus chrysomelinus). Samiec
posiada bardziej rozwinięte żuwaczki.
Walczące samce jelonka rogacza.
Fot. J. DEREK
Zasady
przede wszystkim
Rozmowa z Henrykiem Szewczykiem,
zastępcą nadleśniczego w Nadleśnictwie Świerklaniec
– Jak się to wszystko u Pana zaczęło?
– Zupełnie przypadkowo. Miałem dobre
wyniki z biologii i przedmiotów ścisłych,
ukończyłem dobre liceum w Będzinie. Chciałem zdawać na medycynę, albo do szkoły oficerskiej. Niestety mój ojciec poważnie zachorował. Plany więc legły w gruzach. Pochodzę
z gospodarstwa. Tato trzy lata był w szpitalu,
a w domu była bieda. Kolega namówił mnie,
abym złożył dokumenty na leśnictwo. Starszy
brat – zgodnie z tradycją – został na gospodarstwie, a ja wyszedłem w świat.
– Jak Pan tamten Kraków wspomina?
– Jak najlepiej. Wymagania były jednak spore. Trzeba było się uczyć. Trafiłem na chyba
najlepszy okres w dziejach krakowskiej uczelni
leśnej. Uczyli nas świetni profesorowie: Fabianowski, Kapuściński, Rogaliński, Myczkowski,
Kozłowska. Oczywiście siłą rzeczy dominowała teoria, trochę za mało było praktyki.
– Od razu po studiach trafił Pan do
Świerklańca, by pozostać tam do końca
swojej kariery zawodowej, a lada dzień
– po 44 latach pracy – przechodzi Pan na
emeryturę.
– Nie od razu do Świerklańca, początkowo byłem w Nadleśnictwie Brynica, potem
w Nadleśnictwie Żyglinek, które w wyniku
reorganizacji weszły w skład obecnego Nadleśnictwa Świerklaniec.
– Czym się Pan zajmował w początkowych latach pracy?
– Jak każdy nowy robiłem to, co kazali –
praca w terenie oraz trochę roboty papierkowej. Zostałem potem leśniczym technologiem.
Kupiłem motocykl, którym jeździłem po terenie. Wówczas tworzyliśmy zespoły ścinkowozrywkowe i brygady robotnicze.
– Czy miał Pan wtedy – po trudnych studiach leśnych – momenty rozczarowania,
np. niskimi zarobkami w leśnictwie?
– Nie miałem rodzinnych tradycji w leśnictwie, było ono dla mnie czymś nowym,
ale mnie pociągało, rozwijało, mogłem tworzyć coś nowego. Z drugiej strony zarobki
były marne, ale taka sytuacja z kolei wyzwalała we mnie jakieś nowe inicjatywy. Wtedy
leśnicy mieli deputaty rolne i mogli po pra18
trybuna leśnika nr 3/2015
cy zajmować się hodowlą bydła, trzody czy
owiec, uprawiać zboża. W taki sposób dorabialiśmy do pensji, taki był nasz model życia. Leśnik był trochę rolnikiem. Pół roku
trzeba było wtedy pracować na telewizor,
dziś stażysta jest w stanie go kupić za miesiąc pracy, a za pół roku ma już używany samochód. Miałem na początku 1960 zł pensji. Zresztą, zarobki moich kolegów z wyższym wykształceniem w innych branżach były
porównywalne.
– Pod ręką był jednak przemysł, który
wtedy płacił więcej.
– Ale ja mam taki charakter, że jak się czemuś poświęcam, to do końca. Miałem zawsze
nieodparte przekonanie, że będzie lepiej, że
trzeba się sprawdzić, pracować i iść do przodu, a nie skakać z kwiatka na kwiatek. Jedni
wolą zmiany, karierę, ja wolałem pracować
w jednym miejscu i czekać na wyniki tej pracy. I dziś, gdy widzę ponad 40-letnie drzewostany, przy sadzeniu których brałem udział, to
jestem zadowolony.
– Czym się Pan głównie zajmował w Nadleśnictwie Świerklaniec?
– Pod koniec lat 60. uruchomiono hutę cynku i ołowiu w Miasteczku Śląskim. Zaczęły
się problemy. Najpierw nastąpił bujny rozwój
roślinności, następnie pojawiła się totalna degradacja środowiska. Posusz, przerzedzenia,
pojawiający się trzcinnik spowodowały wzrost
zagrożenia pożarowego. Spustoszenia były
ogromne, właściwie całe nadleśnictwo objęte
było szkodami. Wszystkie siły – organizacyjne i technologiczne – zostały wówczas skierowane, aby ratować drzewostany.
– Na czym ta praca polegała?
– Zastałem tu głównie lasy sosnowo-świerkowe, które wymagały przebudowy. Całą
energię skierowałem, aby ratować świerklanieckie lasy. Rozpoczęliśmy wprowadzanie
gatunków liściastych, lecz na tutejszych, słabych jednak siedliskach, oraz przy dużej ilości zwierzyny płowej, dawało to kiepskie efekty. Zastosowanie pełnej ochrony przed szkodami od zwierzyny już od momentu odnowienia dało szansę uprawom liściastym. Obecnie
pierwsze drzewostany liściaste, przy których
zastosowano grodzenia wchodzą w fazę drągowiny i są bardzo ładne, co jednak przyniesie przyszłość – nie wiadomo. W ciągu ostatnich 40 lat przebudowaliśmy około 40 proc.
drzewostanów. Dodatkowym zagrożeniem dla
tych lasów był brak wody, spowodowany wybudowaniem pomp głębinowych, czerpiących
wodę dla aglomeracji katowickiej.
Miałem zawsze nieodparte
przekonanie, że będzie lepiej,
że trzeba się sprawdzić, pracować
i iść do przodu, a nie skakać
z kwiatka na kwiatek.
– Zajął się Pan również szkółkarstwem,
w którym nastąpił ogromny postęp technologiczny.
– Nasi dawni profesorowie uczyli nas, że
nasiona i siewki powinny być blisko gospodarki, przy leśniczym. Wtedy on ma szacunek do tego materiału sadzeniowego, z którego wyrasta drzewostan. Czasy się jednak
zmieniły. Na terenie Nadleśnictwa Świerklaniec, z kilkudziesięciu małych szkółek w latach 70., obecnie funkcjonuje jedna szkółka polowa oraz koryta Dunemanna. Szkółka
produkuje sadzonki na użytek nadleśnictwa,
a ewentualne nadmiary sprzedawane są sąsiednim nadleśnictwom.
– Podobają się Panu nowe czasy?
– Kiedyś mówiło się, że tylko bezrobocie
może poprawić wydajność pracy. Dziś jednak
mamy zjawisko bezrobocia, które spowodowało inne następstwa. Między ludźmi brakuje przyjaźni. Niemal każdy ma wrażenie, że
za plecami czai się ktoś, kto chce wskoczyć
na jego miejsce. Rywalizacja jest na porządku dziennym. Ludzie poczuli wartość pieniądza. Te pieniądze pchają ich do pracy. Płacimy za to brakiem elementarnych więzi, tracimy, gdyż koleżeńskość jest czymś rzadkim,
– To prawda. Nie mamy dziś problemu
z wykonaniem planu gospodarczego w lesie.
To się dzieje niejako automatycznie – po przetargach wyłonione zakłady usług leśnych wykonują zlecone prace rzetelnie i terminowo.
A dawniej…. Ile klamek trzeba było „wyczyścić”, żeby sprowadzić ludzi do pracy. Leśniczowie jeździli na werbunek po wsiach w innych regionach, prosiło się nawet księży, żeby
ogłosili, że potrzeba ludzi do pracy w lesie.
– Z jakimi ludźmi Pan wtedy pracował?
– Mówiło się – jaka płaca, taka praca. Np.
pilarz miał na dniówkę wykonać ok. 5 m3 pozyskania drewna, żeby praca była opłacalna. Większość pracowników była zatrudniona sezonowo, spośród ludności miejscowej,
ale też z poza regionu. Wydajność była żenująca, w związku z czym ciągle mieliśmy problemy z realizacją planów gospodarczych.
Fot. arch. Nadl. Świerklaniec
– Gospodarka jednak się kręci.
Młodziutki H. Szewczyk (ok. 1972 r.), pierwszy z prawej, podczas wyjazdu szkoleniowego do
Szczecina. Od lewej: Józef Warian, leśniczy Leśnictwa Miasteczko, Eugeniusz Polowczyk, leśniczy
Leśnictwa Zwierzyniec i Joachim Dziuk, gajowy (wszyscy trzej już nie żyją).
– Jak, z dużej perspektywy czasowej, widzi Pan relacje między starszym a nowym
pokoleniem?
Często zdarzało się, że prawie każdego pracownika musiałby dozorować inny pracownik, aby prace szły do przodu. Były takie sytuacje, że całe rodziny robotników dwa tygodnie pracowały, a następne dwa tygodnie,
piły podczas wspólnych, niekończących się
biesiad… aż się pieniądze skończyły. Nic nie
mogliśmy zrobić.
– Sądzę, że to kwestia charakteru młodego
człowieka – pomoże mi, pokaże mi jakieś nowinki, czy też nie. Generalnie jednak widzę
przepaść między „starymi” i „młodymi”. Teraz
w Polsce mamy do czynienia ze zjawiskiem
znanym na Zachodzie – liczę się tylko ja, to
ja mam rację itd. W wielu krajach zachodnich
zrozumiano, że to zła droga budowania relacji
międzyludzkich, wraca się do starych wartości, do rodziny. U nas, w lasach też jakiś czas
temu się mówiło – stawiamy na menedżerów,
ludzi twardych i bezwzględnych. Czy to jednak jest dobra droga? Nie mnie oceniać….
Przychodzą do nas do pracy osoby młode
i kulturalne, ale też takie, które cwaniakują,
kombinują, chcą przechytrzyć rzeczywistość.
Ostatnio np. ktoś starając się o pracę zataił, że
policja zabrała mu prawo jazdy, choć deklarował, że je posiada.
– Jak Pan był wychowany w domu?
– To moje wychowanie pokutuje do dziś.
Rodzice mówili: tego nie wolno, tak nie wypada, wstydziłbyś się. Z tej „musztry” przez całe
życie nie potrafiłem się podnieść. A dziś w majestacie prawa i norm obyczajowych wszystko
wypada. Ale ja popieram to, że młodzi ludzie
są otwarci i twardzi. Natomiast boję się, że
nadmiar egocentryzmu niszczy wspólnotę.
Praca miała zagwarantować chleb mnie
i mojej rodzinie, nie kosztem honoru
czy dobra innego człowieka.
Fot. J. DEREK
– Jakich Pan miał szefów?
– Było ich dwóch i każdy inny. Obecny nadleśniczy – wspaniały szef, solidny człowiek,
dobry organizator, dbający o ludzi, sprawiedliwy i wymagający, a ja starałem się w pełni
realizować powierzone zadania. Praca zawsze
była dla mnie najważniejsza. W pracy w leśnictwie trzeba samodyscypliny – u nas nie ma
zegara, pracuje się w terenie otwartym. Jak się
raz, drugi urwę, to łamię zasady. Leśnicy pracują w otoczeniu przyrody, a ona nie wybacza
błędów. Trzeba solidnie wykonać swoją pracę,
inaczej lepiej się do niej nie zabierać.
trybuna leśnika nr 3/201519
ludzie leśnictwa
raczej zwycięża interes własny. Ludzie chcą
posiadać coraz więcej i dlatego czasami nie
wystarcza im praca w kraju. Pieniądz wziął
górę nad wszystkim – także nad rozumem
i patriotyzmem.
– Miał Pan chwile rozczarowania tą pracą?
– Chyba jak każdy człowiek… Głównie
wówczas, gdy oceniałem jakieś posunięcia
za niewłaściwe i nielogiczne.
– I jak Pan sobie radził z problemem?
– Zawsze starałem się reagować ze spokojem. Próbowałem sprawę „wyprostować”,
wytłumaczyć. Takich zdarzeń było niewiele.
U nas w Świerklańcu była zawsze atmosfera
koleżeńskiej współpracy, która prowadzi do
konkretnego celu – do rozwiązania problemu.
Ci, którzy wyłamywali się, musieli odejść lub
zostali przeniesieni. Zawsze w sposób otwarty stawiano sprawę.
– Chciał Pan awansować?
– Nie chodziłem za stanowiskami, a awans
zawsze wychodził od przełożonych.
– Nie chciał Pan być nadleśniczym?
– Jeżeli przyjmuje się pewne obowiązki, to
trzeba wziąć na siebie odpowiedzialność i realizować określone cele. Może dziś moja ścieżka
kariery byłaby inna, dawniej moja energia była
rozproszona – między pracą w leśnictwie i pracą
w przydomowym gospodarstwie. Jestem człowiekiem, który jak się czemuś poświęci, to z wiel-
kim oddaniem. Poza tym – jak mógłbym poświęcić cały ten czas spędzony w świerklanieckich
lasach, te lata budowy własnego domu? A potem wyjechać w inne miejsce tylko z powodu
stanowiska?
– Jakie wartości Pan ceni?
– Pracę, sumienność, rzetelność, terminowość.
Jednak praca ma zagwarantować chleb, nie kosztem honoru czy dobra innego człowieka.
– Swój blisko 44-letni pobyt w Świerklańcu był więc udany?
– Był udany. Nie miałem z nikim żadnych
konfliktów. Myślę, że załoga nadleśnictwa
tworzy wspaniały zespół, którego częścią zawsze się czułem. W związku z tym nie zdarzyło się, abym komuś coś polecił i nie zostało to zrealizowane.
– To chyba niemożliwe. Nie zdarzyło się,
że ktoś zawalił robotę?
– Oczywiście, że tak było. Ale wynikało to
z różnych przyczyn, mniej lub bardziej uzasadnionych. Trzeba było takie sprawy szybko
i pokojowo rozwiązywać. Nie chować pod dywan i udawać, że nie ma problemu.
– Jedzie Pan w teren i spotyka pijanego
pracownika. Było tak?
Wilk
uratowany
27 stycznia br., w czasie obchodu lasu nieopodal miejscowości Garnek, podleśniczy Leśnictwa Brzozówki Jerzy Kutarba (autor zdjęcia) odnalazł w młodniku sosnowym dwa wnyki. W jednym z nich uwięziony był
wilk. Do wnyków zwabił go złapany dzik.
Do akcji „uwolnienia wilka” skierowano wszystkie
możliwe siły – leśne, łowieckie i weterynaryjne. Po zaaplikowaniu zwierzęciu środka usypiającego uwolniono je z pętli wnyków, a lekarze przystąpili do badania
i oceny stanu zdrowia młodego basiora. Czynności te
pozwoliły ustalić, że wilk doznał niewielkich obrażeń
w postaci otarcia sierści oraz naskórka i może pozostać
w miejscu bytowania.
Następnego dnia tropy na śniegu wskazały,
że wilk po odpoczynku
i ugaszeniu pragnienia w strumieniu, oddalił się w głąb kniei.
Ilość tych chronionych
i sporadycznie spotykanych w okolicy drapieżników nie zmniejszyła się.
ROBERT
ŁĄGIEWKA
Wilk jeszcze uwięziony we wnykach.
20
trybuna leśnika nr 3/2015
Nadleśnictwo Gidle
– Wielokrotnie. Pracowałem z ludźmi, którzy pretendowali do wysokich stanowisk, ale
wódka ich zniszczyła.
– I co Pan wtedy robił?
– Rozmawiało się z nimi: osobiście, z udziałem związków zawodowych, nawet z rodziną. Na siłę nie da się nic zrobić. Dopiero gdy
wyczerpywaliśmy możliwości porozumienia,
takiego pracownika się zwalniało. Byli tacy,
którzy rozwiązywali sami problem i targnęli
się na swoje życie, byli tacy, którzy zrozumieli i dziś są świetnymi pracownikami, a byli też
tacy, którzy nie zrozumieli i do dziś mają pretensje, że zostali zwolnieni.
– Jakie zajęcia dla siebie Pan przewiduje,
gdy będzie wkrótce na emeryturze?
– Będę więcej czytał i wreszcie na poważnie zajmę się moimi pszczołami. I jabłoniami.
Robota przy domu zawsze będzie. Jeden sukces już mam – dożyłem wieku emerytalnego.
Teraz najtrudniej będzie przetrwać ten pierwszy rok emeryta. Do nadleśnictwa chciałbym
zaglądać, dopóki oczywiście koledzy będą
mnie przyjmować.
Rozmawiał: JACEK
DEREK
Pomocnik leśnika
Niektórzy może pamiętają reklamę pewnego kosmetyku, w której Borys Szyc za
pomocą „klikacza” liczył oglądające się za nim dziewczyny. Co jednak wspólnego ma ta reklama z zawodem leśnika? Choć popularne powiedzenie mówi, że „za
mundurem panny sznurem”, to jednak podczas pracy w lesie nie za bardzo można
liczyć na spojrzenia pań.
Niewielkie urządzenie przydać się nam może do wielu innych czynności, a jego działanie
jest bardzo proste. Jest to mały
ręczny licznik, łatwo mieszczący się w dłoni, liczący kliknięcia odpowiednim przyciskiem.
Wyzerowanie licznika następuje po użyciu bocznego pokrętła.
Dzięki swej prostej budowie nie
sprawia przykrych niespodzianek nawet podczas skrajnych temperatur i jest poręczny nawet wtedy, gdy mamy założone grube rękawiczki.
Dzięki „klikaczowi” o wiele łatwiejsze i przyjemniejsze staje się liczenie sadzonek, drzew, budek lęgowych, słupków etc. Występuje wtedy o wiele mniejsze
prawdopodobieństwo pomyłki. Dzięki temu, że podczas liczenia nie musimy zapamiętywać pewnych danych, to używając „klikacza” możemy wykonywać kilka
czynności naraz tj. liczenia słupków przy grodzeniach, mierzenie siatki i obliczanie jej nadmiarów. Oszczędzi nam to kilkukrotnego obchodzenia grodzenia.
Jest jeszcze wiele innych czynności, podczas których możemy posłużyć się
tym urządzeniem. Osobiście używam go także do liczenia dużych stad ptaków,
ich gniazd, czy też łanów kwitnących kwiatów. Na wszystkim znanych portalach
aukcyjnych urządzenie to możemy kupić już od 4 zł, wpisując w wyszukiwarce
„klikacz”, „kliker” czy „ręczny licznik”.
TOMASZ SCZANSNY
Nadleśnictwo Rudy Raciborskie
Wielkim smutkiem napełniło nas odejście
śp. Wojciecha Szepiecińskiego, Kolegi i Przełożonego, oddanego sprawie leśnika, obywatela
Podkarpacia i orędownika lasów regionu.
Początki Jego kariery leśnej sięgają lat 50.
i 60. ub. wieku, gdy jako licealista i student Wydziału Leśnego SGGW poznawał zakątki Podkarpacia, chłonąc leśne tajemnice, by wreszcie
sam zostać pochłoniętym przez las, Jego wielką życiową pasję.
Wrodzone zdolności sprawiły, że młody
praktykant w Nadleśnictwie Narol szybko
awansował na adiunkta, a od 1969 roku przeszedł do pracy w Okręgowym Zarządzie Lasów Państwowych w Przemyślu, gdzie w ciągu kolejnych sześciu lat pełnił funkcje inspektora, starszego inspektora i głównego specjalisty. Po rozwiązaniu OZLP Przemyśl, przez
dwa lata pełnił funkcję nadleśniczego terenowego w Nadleśnictwie Leżajsk, gdzie pokazał
się jako bardzo sprawny organizator gospodarstwa leśnego.
W momencie reaktywacji regionalnych
struktur leśnych na Podkarpaciu poprzez utworzenie OZLP w Krośnie, śp. Wojciech Szepieciński był w grupie tworzącej struktury biura,
a następnie przez 13 kolejnych lat pracował
jako naczelnik Wydziału Użytkowania i Zbytu oraz naczelnik Wydziału Kontroli.
Ten młody wówczas, a już bardzo doświad-
czony leśnik, radził sobie z trudną organizacyjnie materią w jeszcze trudniejszych czasach. Szanowano go za niezwykłą zdolność
rozmowy z ludźmi, co zjednywało Mu sympatię i posłuch.
Te zawodowe przymioty i energię wykorzystał dyrektor generalny LP, gdy w 1991 roku
tworzył Inspekcję LP – śp. Wojciech Szepieciński został jednym z pierwszych inspektorów
Karpackiego Regionu Inspekcyjnego i jednocześnie najbardziej szanowanym przez leśników. W ciągu niemal 11 lat pracy na tym stanowisku został zapamiętany raczej jako doradca i nauczyciel, niż kontroler czy rewizor leśny.
Z nieodłączną w tym czasie fajką przemierzał
lasy Karpat, służąc swym doświadczeniem.
I wreszcie funkcja zastępcy dyrektora RDLP
w Krośnie, która była swego rodzaju ukoronowaniem kariery zawodowej Zmarłego. Pełnił
ją przez siedem lat, aż do 2009 roku, kiedy to
przeszedł na zasłużoną emeryturę. W tym okresie dwukrotnie powierzano Mu pełnienie obowiązków dyrektora RDLP.
Dowodem sympatii, jaką cieszył się śp. Wojciech w leśnym środowisku, było nazywanie
Go „Starym Żubrem”. W monografii wydanej
w 2008 roku z okazji 30-lecia RDLP w Krośnie
znalazły się obszerne fragmenty wspomnień
Zmarłego, zatytułowane właśnie „Opowieści
Starego Żubra”. Stanowią one wspaniałe świa-
dectwo czasów, w jakich przyszło Mu pracować, są znakomitą lekturą dla każdego, kto interesuje się leśnictwem.
Szczere wyrazy współczucia przekazujemy
Rodzinie i Przyjaciołom Zmarłego. Wspólnie
z Państwem przeżywamy ten ogromny smutek
i ból, jakiego doświadcza się w chwili odejścia
najbliższej osoby – Męża, Ojca, Dziadka, Kolegi i Przyjaciela.
Przeżywając gorycz rozstania z naszym Kolegą, Przyjacielem i Przełożonym, zachowujemy Go w pamięci jako człowieka szlachetnego,
pogodnego i życzliwego; leśnika zawsze gotowego do podejmowania wyzwań, jakich wymaga od nas służba lasom i ojczystej przyrodzie.
Zasług śp. Wojciecha Szepiecińskiego na tym
polu nie oddają liczne wyróżnienia i odznaczenia, które za życia otrzymał.
Niech pieśnią nieśmiertelną szumią Mu podkarpackie lasy.
Dyrektor i pracownicy RDLP
w Krośnie
Jerzy Ziobroń (1953-2015)
20 stycznia 2015 r. po długiej i ciężkiej chorobie zmarł mgr inż. Jerzy Ziobroń, długoletni pracownik Nadleśnictwa Mielec, ostatnio
zastępca nadleśniczego. Urodził się 4 listopada 1953 r. w Mielcu, z miastem tym związany był przez całe życie.
W 1977 roku ukończył Wydział Leśny Akademii Rolniczej w Krakowie. Pracę w Nadleśnictwie Mielec rozpoczął 1 grudnia tegoż
roku na stanowisku stażysty. W marcu 1978 r.
został powołany na leśniczego Leśnictwa Cyranka, gdzie pracował przez kilka miesięcy, do
momentu powołania na roczne szkolenie wojskowe od lipca 1978 r. do czerwca 1979 r. Po
powrocie został zatrudniony jako adiunkt, a od
1 stycznia 1989 r. powołany na stanowisko zastępcy nadleśniczego Nadleśnictwa Mielec.
Funkcję tę pełnił przez 26 lat.
Całe swoje 37-letnie życie zawodowe poświęcił pracy w leśnictwie. Służył posiadaną wiedzą i doświadczeniem młodym pokoleniom leśników. Był pracownikiem o dużej
wiedzy zawodowej oraz jednym z naszych le-
śnych autorytetów. Potrafił w prosty sposób
przekazać swoją wiedzę i chętnie się nią dzielił. Wychował kilka pokoleń następców.
Jego zainteresowania nie ograniczały się
tylko do leśnictwa. Pasjonował się również historią. Część jego zbiorów numizmatycznych
można oglądać w Powiatowym Centrum Edukacji Przyrodniczo-Leśnej przy Nadleśnictwie
Mielec, a egzemplarze broni białej i palnej
budzą duże zainteresowanie w odtworzonej
przedwojennej kancelarii leśniczego.
Za pracę i działalność społeczną w 1996 r.
otrzymał odznakę od ministra ochrony środowiska zasobów naturalnych i leśnictwa „Zasłużony dla Leśnictwa i Przemysłu Drzewnego”. W 2002 r. został odznaczony Brązowym Krzyżem Zasługi, a w 2006 r. za szczególne zasługi dla leśnictwa dyrektor RDLP
w Krośnie uhonorował go najwyższym leśnym odznaczeniem – Kordelasem Leśnika Polskiego.
Śp. Jerzy Ziobroń posiadał stopień wojskowy porucznika. Jego pracę na niwie wojsko-
wości docenił minister obrony narodowej odznaczając brązowym medalem „Za zasługi dla
obronności kraju”.
Zapamiętamy śp. Jerzego jako człowieka
skromnego, życzliwego i z dużym poczuciem
humoru. Niech Mu szumią drzewa Puszczy
Sandomierskiej, wśród których złożono Jego
doczesne szczątki; niech głoszą pochwałę pracy Człowieka Lasu, którym w pełni był nasz
zmarły Kolega.
Spoczywaj w pokoju.
Nadleśniczy i pracownicy
Nadleśnictwa Mielec
trybuna leśnika nr 3/2015
21
wspomnienie
Wojciech Szepieciński
(1944-2015)
warto wiedzieć
z informatyką na „ty”
Aplikacje mobilne
Wraz z upowszechnieniem się smartfonów oraz tabletów,
coraz większe znaczenie mają aplikacje mobilne. Sprawiły
one, iż rozmowa telefoniczna stała się zaledwie jedną
z możliwości użycia telefonu komórkowego, podczas gdy
kiedyś była jego jedyną funkcją. Co w sobie mają aplikacje
mobilne i dlaczego zyskują sobie tak dużą popularność?
Motorem napędowym aplikacji mobilnych
jest ich sposób dystrybucji i łatwość instalacji, praktycznie każdy użytkownik (niezależnie od systemu operacyjnego) ma do nich dostęp. Wszystkie popularne systemy operacyjne posiadają swój tak zwany „sklep aplikacji”; dla Androida jest to google play, dla Apple iOS – apple store, swój sklep posiada także Windows. Kolejną zaletą jest niewielka cena
aplikacji lub też programy w pełni darmowe.
Ze sklepu oprócz aplikacji możemy także pobrać e-booki, muzykę, bądź filmy. Po pobraniu
aplikacji instalacja odbywa się automatycznie
z minimalnym zaangażowaniem użytkownika,
zazwyczaj oprogramowanie informuje podczas
instalacji, do jakich modułów naszego telefonu
oczekuje dostępu (przykładowo aplikacje mapowe żądają dostępu do modułu GPS, aplikacje online poprawnie działają z dostępem do
sieci internet itp).
Najważniejszą jednak zaletą aplikacji mobilnych jest ich różnorodność, aplikacje nawiga-
cyjne wraz z odpowiednimi mapami pozwolą
nam „przekształcić” nasz telefon w nawigację
pieszą – terenową lub też w nawigację samochodową. Oprogramowanie bankowe pomoże
nam w wygodny sposób zarządzać swoim kontem bankowym, dokonywać przelewów, a najczęściej także dokonywać płatności telefonem,
a nawet znaleźć najbliższy bankomat. Kolejną
grupą popularnych programów na sprzęt mobilny są aplikacje wideo. Większość stacji telewizyjnych i radiowych udostępnia do zainstalowania oprogramowanie mobilne na telefonie
lub też tablecie. Pozwala to na odbieranie treści medialnych takich jak programy, filmy, seriale, bądź też wiadomości w trybie VOD (video-on-demand, czyli video na żądanie). Coraz
częściej tradycyjne portale internetowe, oprócz
mobilnych wersji swoich stron internetowych,
udostępniają aplikacje pozwalające na korzystanie ze swoich usług (przykładem mogą być
serwisy aukcyjne, sklepy internetowe itp.). Na
urządzeniach mobilnych mamy także różnego
rodzaju oprogramowanie zarządzające skrzynkami e-mailowymi, pakiety biurowe, poradniki,
wirtualnych asystentów, rozkłady komunikacji miejskiej, a dla osób aktywnych nawet programy organizujące cykle treningowe. Możemy spotkać też różnego rodzaje wirtualne spacery, przewodniki oprowadzające nas po parkach, lub instytucjach kulturalnych. Aplikacje
mobilne zaczynają także odgrywać coraz większą rolę w rozwiązaniach biznesowych.
Popularność smartfonów sprawiła, że większość firm wyraźnie dostrzega trend ewolucji
e-świata w mobile m-świat, udostępnienie własnego oprogramowania jest nie tylko sposobem
pozyskiwania klienta, lecz niejako wizytówką
firmy. Możemy zauważyć coraz częstsze zastępowanie dotychczasowych metod promocji nowocześniejszymi rozwiązaniami. Dziś powszechne są aplikacje z kuponami promocyjnymi, zniżkami, wyszukiwaniem towaru, poradami, przepisami itp. W smartfonach spotkamy
także popularne komunikatory wykorzystujące
do połączeń wideo wbudowane w telefony kamery. Ponieważ sprzedaż smartfonów i tabletów ciągle rośnie, a szacuje się, iż pod koniec
2014 roku pobrano prawie 130 milionów aplikacji mobilnych, możemy spodziewać się dalszego dynamicznego rozwoju tego typu oprogramowania - już dziś ilość pobrań jak i wartość
rynku rośnie w tempie dwucyfrowym.
TOMASZ ZARYCHTA
W dniu spotkania z podleśniczym Ewą Piechowicz z Nadleśnictwa Złoty Potok pojawił
się upragniony śnieg. W związku z tym pani Ewa zachęcała dzieci do systematycznego
dokarmiania ptaków i zwierząt. Dzieci
z Przedszkola Publicznego we Wrzosowej
dzielnie pełniły rolę gospodarza tego spotkania.
Dzieciom przybliżona została wiedza na temat pracy leśniczego
oraz same mogły zobaczyć jak wygląda jego charakterystyczny strój.
Podleśniczy E. Piechowicz zwracała uwagę na zachowanie czystości i ciszy w lesie. Podkreślała, że nie wolno krzyczeć, śmiecić i niszczyć przyrody. Nie wolno zrywać roślin, łamać gałęzi drzew, płoszyć
zwierząt, palić ognisk.
Jak przystało na ,,opiekuna” zwierząt nie omieszkała przypomnieć
dzieciom o pomocy ptakom i zwierzętom, aby mogły przetrwać zimę
oraz jak dbać o nie przez cały rok. Mówiła, co jest ulubionym przysmakiem niektórych ptaków oraz czym żywią się mieszkańcy lasu –
zając, dzik, wiewiórka. Wiele radości przedszkolakom sprawiła zabawa ,,Kto śpi zimą?”. W suchych liściach, pokrytych śniegiem wyszukiwały ukrytych „zwierząt”. (JB)
22
trybuna leśnika nr 3/2015
Fot. arch. TL
Spotkanie z podleśniczym
wspomnienie
Edward Zaleski
(1927-2015)
Edward Zaleski urodził się 11 kwietnia 1927 r.
w Styrczu pow. Seret – obecnie teren Ukrainy.
Należał do pokolenia, któremu dzieciństwo
i młodość zabrała II wojna światowa.
Kiedy wojna wybuchła, Edward miał 12 lat –
a kiedy się skończyła – 18.
Po powojennej utracie ziem wschodnich
został wraz z rodziną przesiedlony ze swych
rodzinnych stron na Ziemie Zachodnie –
i w wieku 19 lat, w listopadzie 1946 roku,
rozpoczął pracę jako pomoc kancelaryjna
w Nadleśnictwie Prószków, gdzie pracował
przez cztery lata.
W tym czasie otrzymał powołanie do wojska – i odbył dwuletnią zasadniczą służbę w jednostce wojskowej w Lesznie, którą ukończył w stopniu starszego kaprala, po
czym, w roku 1951, podjął pracę w katowickim Zarządzie Lasów Państwowych jako referendarz Działu Organizacji, Płacy i Pracy.
dejmowania przez nas pracy w katowickim
OZLP, dzielił nas znaczący dystans. Myśmy
mieli lat dwadzieścia parę, a on czterdzieści kilka. On był naczelnikiem, a my stażystami, praktykantami, a potem młodymi adiunktami.
Z upływem czasu ten dystans zaczął
się skracać i nadszedł czas, gdy naczelnik
Edward Zaleski stał się dla nas kolegą, stał
się Edziem – bo tak o nim i do niego mówiliśmy.
Ukończył Technikum Leśne w Krasiczynie
i rozpoczął wspinanie się po stopniach zawodowej kariery. Był kolejno inspektorem, starszym inspektorem – a w końcu naczelnikiem
Wydziału Kadr i Szkolenia.
Był człowiekiem na wskroś dobrym –
wrażliwym na krzywdę ludzką i każdemu
życzliwym. Myślę, że takie cechy jego charakteru i współżycia z ludźmi miały swoje
źródło w jego dzieciństwie i młodości, kiedy
to zaznał biedy, niepewności jutra i beznadziei człowieka wyrzuconego ze swego domu
i skazanego na tułaczkę i poniewierkę.
W roku 1975 nastąpiło połączenie Okręgowego Zarządów Lasów Państwowych w Katowicach z OZLP w Opolu – i w zreorganizowanym Okręgowym Zarządzie naczelnik
Edward został Głównym Specjalistą Zespołu ds. Socjalnych.
W katowickiej dyrekcji LP pracowało
wówczas na etatach blisko 12,5 tysiąca osób
i oczywistym była konieczność ruchów kadrowych. Przechodziliśmy wówczas w Lasach Państwowych okres bardzo głębokiej
reorganizacji jednostek terenowych.
1 stycznia 1982 r. przeszedł na emeryturę – ale jeszcze, w latach 1987–1990, prowadził w naszej dyrekcji sprawy obronności. Społecznie przez wiele lat pełnił funkcję radnego dzielnicowej Rady Narodowej
w Katowicach.
I doskonale pamiętam, że Edward wykazywał wielką troskę o to, aby ludzie przeszli te
zmiany w sposób jak najmniej dla nich dotkliwy. Z analogiczną troską dbał o naszą liczną
załogę jako szef służb socjalnych.
Śp. Edward Zaleski był starszy ode mnie
i wielu z nas, leśników naszej dyrekcji, o około 20 lat – i początkowo, w momencie po-
I był on w końcu bardzo dobrym kolegą w pracy – życzliwym, rzetelnym, bardzo
zrównoważonym i kulturalnym. Był człowiekiem pedantycznym – jego służbowy pokój
i biurko należały do najbardziej zadbanych
w firnie. I taki też był w życiu codziennym –
zawsze starannie ubrany i zawsze uśmiechnięty, nienarzekający i uczynny.
I takim, drogi Edziu, pozostaniesz w naszej pamięci. Chcielibyśmy żebyś wiedział,
że w ocenie ludzi, którzy mieli okazję Cię nie
tylko w chwilach dobrych, ale także w momentach trudnych, dobrze poznać, pozostawiasz pamięć o godnie przeżytym Twym
ziemskim życiu.
Za zaangażowanie w pracy zawodowej
i społecznej śp. Edward Zaleski odznaczony
został Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Złotym i Srebrnym Krzyżem
Zasługi oraz licznymi odznaczeniami państwowymi i resortowymi, m.in. za zasługi dla
ochrony ppoż., obronności i łowiectwa, a także dla województwa katowickiego.
Rodzinie zmarłego Edwarda i wszystkim
tym, których śmierć jego napełniła smutkiem
i bólem, w imieniu kierownictwa i pracowników RDLP w Katowicach składam wyrazy głębokiego współczucia.
Spoczywaj w pokoju – cześć Edziu Twojej pamięci.
Bogdan Gieburowski,
zastępca dyrektora RDLP w Katowicach
ds. gospodarki leśnej
trybuna leśnika nr 3/2015
23
twórcze inspiracje
Spotkania
ze zwierzętami
„Moje spotkania ze zwierzętami” Pawła Fabijańskiego to kolejna
pozycja tego autora wydana przez Centrum Informacyjne Lasów
Państwowych. Wydana w 2014 roku książka zawiera informacje
dotyczące systematyki, morfologii, ekologii oraz zachowań licznych
ssaków, ptaków, a także płazów i owadów.
kolejny potwierdza, że autor to nie tylko posiadający dużą wiedzę przyrodniczą biolog,
lecz także dobry fotograf przyrody.
Książka może zainteresować szerokie grono odbiorców – napisana przystępnym językiem trafi zarówno do nastolatków jak i dorosłych. Atrakcyjna szata graficzna i liczne zdjęcia zwierząt z pewnością przyciągną
uwagę dzieci.
filatelistyka
Drogi frank
W styczniu tego roku doszło do spektakularnego uwolnienia kursu szwajcarskiej waluty.
Wielu kredytobiorców odczuło to dotkliwie na
własnej skórze, a właściwie we własnych portfelach. Sprawa przez tygodnie bulwersowała
nie tylko bankowców i ich klientów, ale również media i próbujących się przypodobać potencjalnym wyborcom, polityków. Drogi frank
to także problem, oczywiście w innej, znacznie mniejszej skali, turystów planujących wyjazd do Szwajcarii i… filatelistów.
Wśród zbieraczy znaczków pocztowych
najbardziej dotknięci tą decyzją będą nie tylko kolekcjonerzy znaczków szwajcarskich –
co oczywiste, ale również, o czym nie wszyscy
zapewne wiedzą, znaczków Księstwa Liechtenstein nominowanych we frankach szwajcarskich oraz znaczków wydawanych przez administrację pocztową ONZ dla jej biura w Genewie. Wydania wymienionych administracji
pocztowych cieszą się od lat dużym zainteresowaniem kolekcjonerów ze względu na swoją
estetykę, niewielką liczbę emisji w roku i ciekawie prezentowaną tematykę. Potwierdzeniem tej opinii niech będą przykładowo wybrane serie poświęcone lasom i drzewom. I tak
Szwajcaria wprowadziła do obiegu w 2002
roku 3-znaczkową serię prezentującą brzozę, dąb i wierzbę w nastrojowo zamglonej, porannej atmosferze. Na znaczkach Księstwa Liechtenstein z 1986 roku widzimy korę jodły, świerka i dębu oraz charakterystyczne sylwetki tych drzew (to pierwsze znaczki na świecie pokazujące korę drzew). Z kolei na znaczkach administracji pocztowej
ONZ w Genewie, wydanych w 1988 roku pod hasłem „chrońmy lasy”,
realistycznie uwidoczniony został górski las świerkowy.
KRZYSZTOF TRAWIŃSKI
24
trybuna leśnika nr 3/2015
Przed zbliżającą się wielkimi krokami wiosną, czasem gdy w świecie przyrody panuje
największe poruszenie – szczerze polecamy
lekturę tej książki. Można ją też zabrać w teren – jest niewielka, mieści się w dłoni i wydrukowana została na wysokiej jakości papierze, któremu nie powinny zaszkodzić krople
rosy czy wiosennej mżawki.
MARIA KUC
Studniówka
u „Brynkowiaków”
Fot. arch. TL
Z dużym zainteresowaniem czyta się opowieści autora o spotkaniach ze zwierzętami,
oraz porady jak, gdzie i kiedy najlepiej je obserwować. Opisy terenowych obserwacji, ciekawostki „z życia zwierząt” wciągają, a liczne kolorowe zdjęcia zachwycają. Warto tu dodać, że wszystkie fotografie zawarte w książce zostały zrobione przez Pawła Fabijańskiego, co nadaje tekstom wiarygodności i po raz
Grono przyszłych maturzystów – wychowanków Elżbiety Nobis,
Beaty Kiełbasy i Artura Kanawki, bawiło się w Technikum Leśnym
w Brynku podczas zabawy „studniówkowej”.
Przed rozpoczęciem tradycyjnego poloneza Ireneusz Gudowicz, dyrektor Zespołu Szkół Leśnych i Ekologicznych w Brynku, złożył życzenia przyszłym maturzystom – wesołej zabawy, a za 100 dni przystąpienia do egzaminu maturalnego i pozytywnego zakończenia „brynkowskiej” edukacji. W imieniu całej społeczności technikum, dyrektor
życzył Zygmuntowi Burzyńskiemu, seniorowi pierwszego rocznika
„Brynkowiaków” – z okazji rozpoczęcia przez niego 93. roku życia dalszych aktywnych lat życia.
Zabawę „studniówkową” prowadziła ze swadą Monika Palion wraz
z kolegą Adrianem Jackiem. Duże brawa były podziękowaniem dla
Artura Kanawki i jego sygnalistów za kunsztowne wykonanie specjalnego koncertu. Wspaniała uczta przy stołach (o północy tradycyjny dzik) była dziełem Krystiana Kiełbasy i jego syna Jacka, studenta Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie ( ubiegłorocznego maturzysty TL w Brynku). Dużo pracy w trakcie organizacji i przebiegu studniówki włożyły rodziny uczniów, a w szczególności panie: Sabina Plewa, Mariola Jaksender i Grażyna Kozicka.
W tym roku brynkowskie technikum obchodzi 70-lecie istnienia. Na
3 października br. zaplanowano uroczyste obchody jubileuszu szkoły,
w której murach przez dziesięciolecia ogromna liczba uczniów – dziś
pracowników LP – poznawała pierwsze tajniki leśnej wiedzy.
rozmaitości
Krzyżówka z krokusem
Tytuł indeksowany
przez LIBREX-AGRO
Nr in­dek­su 379484
Litery w polach z kółeczkami utworzą hasło – myśl starożytnego filozofa rzymskiego Seneki Młodszego zaczynającą się od słów: „KOBIETA JEST …” . Wśród czytelników, którzy nadeślą treść hasła na adres redakcji
w terminie do 20 kwietnia 2015 r., rozlosujemy atrakcyjne nagrody książkowe.
Mie­sięcz­nik le­śni­ków
i mi­ło­śni­ków lasu
Hasło z numeru 1/2015 brzmiało: „SKRÓT TO NAJDŁUŻSZA DROGA MIĘDZY DWOMA PUNKTAMI”.
Nagrody wylosowali: Maria Pittner (Oława), Zygfryd Melich (Rudziniec), Łucja Śleziona (Pszczyna).
chroni
dłoń
przezeń
do serca
był
kiedyś
chłopcem
tygodnik
lub miesięcznik
28
nowotwór
skóry
gwiazdorski
wodospad
ponoć
to
pieniądz
do spulchniania gleby
dziurawy
nabiał
jego jest
najkrótsza
w roku
noc
1
Nr 3 / 520
stolica nad
fiordami
kolega
zszywki
25
przyszła
do woza
gawiedź,
zgraja
60. rok wy­daw­ni­czy
21
najsłynniejszy
z Albertów
pląs
sypie się
młodzianowi
kartofel
w
Poznaniu
flegmatyk
z wysp
do czyszczenia lufy
23
rośnie w
szuwarach
symbol
chem. rodu
trwa miliony lat
rogacz
z Tybetu
7
Stała współpraca:
A. JAMROZIK, M. PLAZA,
T. RZECZYCKI, A. SAWICKI,
K. TRAWIŃSKI, T. ZARYCHTA
atom
płaczu
zastąpił
kołatkę
bije
króla
24
ksywa
bardziej
elegancko
Nakład: 3600 egz.
Cena:
3,14
z hakiem
niższy niż
sopran
pancerna
- to sejf
harcerskie
wczasy
26
17
Rada Pro­gra­mo­wa
pod prze­wod­nic­twem
KRZYSZ­TO­FA CHO­JEC­KIe­go
(RDLP K-ce – public relations)
6
19
15
koleżan- hrabia z
ka konfi- „Pana Tadeusza”
tury
wersja,
możliwość,
odmiana
najdłuższy
dopływ
Wisły
pięść
zastaw
pieniężny
z wodorem
w wodzie
3
MAGDALENA GRAJNER
(sekretariat)
matka
greckich
bogów
korab
Noego
18
MONIKA MATL, MARIA KUC
(dzien­ni­ka­rze)
29
22
13
vis ¢ vis
sceny
służyły
do młocki
Redakcja:
dr JA­CEK DE­REK
(re­dak­tor naczelny),
10
4
pospieszny
rysunek
poślubiona
trunek ulepek
9
ptasznik
lub
krzyżak
Adres Re­dak­cji:
40-543 Katowi­ce
ul. Św. Huberta 43/45,
tel/fax: 32 609 45 15, 14, 16,
32 251 72 51 (centr.) wew. 692
try­bu­na@­ka­to­wi­ce.lasy.gov.pl
www.­ka­to­wi­ce.lasy.gov.pl
11
roślina
na włókno
gorzej niż
usterka
2
siatka
do
akrobacji
wyruszają
nań
rybacy
Wydawca:
Re­gio­nal­na Dy­rek­cja La­sów
Pań­stwo­wych w Ka­to­wi­cach,
40-543 Ka­to­wi­ce
ul. Św. Hu­ber­ta 43/45
tel. 32 251 72 51.
20
odmiana
w
hodowli
zakaz
kultowy
16
lodowy
na rzece
łącznik
do blach
wielbiciel
idola
złotówka
z Tokio
krwawiące
miejsce
5
Druk:
BIMART,
58-304 Wałbrzych,
ul. Dąbrowskiego 9A,
27
Zamówienia na pre­nu­me­ra­tę,
ogłoszenia i re­kla­my przyj­mu­
je sekretariat redakcji:
Fot. arch. TL
boski
ptak
Egiptu
trzmiele
do
zbijania
14
tel. 32 609 45 15
trwały
uraz psychiczny
8
12
Szafran (Crocus L.) to rodzaj, do którego należy kilkadziesiąt (ok. 80) gatunków krokusów. Miedzy innymi szafran uprawny, z którego
pozyskuje się znamiona, będące po wysuszeniu cenną i cenioną przyprawą – szafranem. Do rodzimej flory Polski należy natomiast szafran
spiski (Crocus scepusiensis). Występuje on łanowo, głównie w Tatrach, lecz także miejscami w Beskidach, Gorcach i okolicach Brzeska,
Bochni i Dąbrowy Tarnowskiej. Krokusy kwitną wczesną wiosną, pojawiają się, gdy ustępują śniegi. Zamieniają wtedy żyzne łąki i śródleśne polany w fioletowe dywany. Można je wtedy podziwiać i fotografować, gdyż szafran spiski objęty jest ochrona gatunkową. Ingerować
w życie krokusów mogą za to mrówki. To one bowiem rozsiewają krokusie nasiona otoczone warstewką smakowitego dla nich tłuszczu
zawierającego cenne białka.
PI KNA KOBIETA ...
14
15
16
1
17
2
18
3
19
4
20
5
21
6
22
7,35 zł (w tym VAT 5%)
5,00 zł (w tymVAT 5%)
dla odbiorców spoza
RDLP Katowice
7
23
8
24
9
25
10
11
12
13
26
27
28
29
© copyright by RDLP
Katowice, 2015
Redakcja nie zwraca ma­te­ria­łów
nie zamówionych, oraz za­strze­
ga so­bie pra­wo skra­ca­nia, opra­
cowa­nia re­dak­cyj­ne­go tek­stów i
zmia­ny tytułów. Nie od­po­wia­da
za treść za­miesz­cza­nych re­klam
i ogło­szeń.
Zdjęcie na okładce:
MARCIN PLAZA
Dolina Sanu (Pasmo Otrytu).
Nadl. Lutowiska.
trybuna leśnika nr 3/2015
25
w kuchni leśników
Malinówka z ginem
Urszuli Ziebury
Składniki:
• 3 kg dojrzałych, słodkich malin
• 2 kg cukru
• 2 litry spirytusu
• 250 ml ginu
Wykonanie:
Maliny zasypać w dużym słoju z cukrem. Codziennie potrząsać zawartością, żeby sok, który „puszczą” owoce, dobrze wymieszał się z cukrem. Po kilku dniach do słoja wlać spirytus i szklankę ginu. Nalewkę
umieścić w ciemnym chłodnym miejscu i co kilka dni potrząsać słojem.
Po kilku miesiącach nalewkę można zlać do butelek.
Na przedwiośniu nalewki pracowicie przygotowywane podczas minionego sezonu zyskują na wartości. Zwykle mają już za sobą minimum pół roku leżakowania i zdążyły nabrać głębokiego aromatu i smaku. Co ważniejsze jednak, końcem zimy zaopatrzona w nalewki spiżarnia to prawdziwa, domowa, w dodatku w stu procentach naturalna,
apteka. W czasie, gdy ze zdwojonym zacięciem atakują wirusy i bakterie, zakonserwowane w alkoholu, lecznicze składniki roślin potrafią skutecznie dać odpór najbardziej upartym przeziębieniom i stanom grypowym. Nalewka malinowa oprócz tego, że pyszna, ma wiele leczniczych właściwości wykorzystywanych w medycynie ludowej. Zawiera cenne kwasy organiczne (jabłkowy, cytrynowy i salicylowy), które pozwalają na oczyszczenie organizmu z toksyn. Kwas sa-
licylowy działa też napotnie, dzięki czemu powoduje ochłodzenie organizmu i w konsekwencji pomaga zbić gorączkę. Wystarczy do ciepłej herbaty wlać 2-3 łyżeczki i wypić przed snem. Malinówka bogata w minerały, takie jak potas, wapń i magnez, stosowana regularnie,
ale z umiarem, pozwala obniżyć ciśnienie krwi, wzmocnić serce i zahamować zmiany miażdżycowe. Stosunkowo duża zawartość żelaza
i miedzi powoduje, że nalewka wspomaga leczenie anemii. Medycyna ludowa polecała także nalewkę z owoców i liści malin na problemy z jelitami. Antyseptyczne właściwości takiego trunku skutecznie
hamują rozwój bakterii w układzie pokarmowym, co pozwala zapobiegać np. biegunkom.
Współczesne gospodynie robią nalewki głównie z powodu ich walorów smakowych. Urszula Ziebura, na co dzień podleśniczy w Leśnictwie Górki, w Nadleśnictwie Ustroń, lubi eksperymentować ze
wszystkimi owocami z ogrodu i lasu.
– Samo robienie nalewek jest dla mnie przyjemniejsze niż późniejsza degustacja – opowiada Urszula Ziebura i śmiejąc się dodaje:
– To drugie zdecydowanie wolą przyjaciele rodziny, do których w ładnie zapakowanych, ozdobnych butelkach moje nalewki trafiają w formie prezentów.
Dodajmy, że nalewkowe prezenty są formą niespodzianki, bo przy
zlewaniu nalewek do butelek gospodyni zawsze zabraknie czasu na
ich opisanie i zrobienie etykiet. Do momentu otwarcia nigdy do końca nie wiadomo, jaką zawartość kryje butelka. Do ulubionych trunków
rodziny należy malinówka z ginem. Zapach lasu zmieszany ze słodyczą malin najbardziej przypadł do gustu najbliższym. Nic dziwnego wszyscy poza młodszym synem są leśnikami. Zresztą jagody jałowca także mają lecznicze właściwości. W XIX wieku słynny gin z tonikiem wprowadziła oficjalnie brytyjska Kompania Wschodnioindyjska jako lekarstwo na malarię.
Malinówka z posmakiem jagód jałowca to także krzyk ostatniej
mody. Po latach nieobecności do łask wraca bowiem gin, który znowu cieszy się zainteresowaniem barmanów.
Tekst i zdjęcia: MONIKA MATL
26
trybuna leśnika nr 3/2015
Fot. arch. Nadl. Ujsoły
Na starcie 47. EFNS zawodnicy z blisko 20 krajów Europy.
Brąz dla polskiej leśniczki
Po 14 godzinach podróży, 26-osobowa ekipa leśników (regionalne
dyrekcje LP: wrocławska, katowicka, krośnieńska, szczecińska) dotarła do celu. Kanton Gryzonia, miejscowość Lenzerheide, ponad 1400 m
n.p.m. Wyjazd naszej ekipy zorganizował Zarząd Główny SITLiD-u.
Rozgrywki w klasyku zakończyły się koło południa, po czym trasy
szybko zostały przygotowane do stylu dowolnego. Znowu rozgrzewka, start, strzelanie, rundy karne i meta. Niestety, najlepsze zdobyte
miejsce to czwarta lokata wśród kobiet. Jak co roku, prawie całe podium będzie fińsko-czesko-szwajcarskie. Jeszcze czekają nas sztafety, ale wcześniej jedziemy na wycieczkę do Chur, najstarszego miasta
w Szwajcarii z historią sięgającą 5 tys. lat!
Po zakwaterowaniu się, odpoczynku i aklimatyzacji oraz dopełnieniu formalności można było w końcu przypiąć narty i „popłynąć” po
świetnie przygotowanych trasach. One wydawały się być łatwe, był
tylko jeden, dosyć karkołomny zjazd, zakończony mocnym zakrętem
i wjazdem na wąski mostek. Wiedzieliśmy – będzie się działo.
Sztafety kończą sportowe zmagania. Nasze męskie i kobiece zespoły plasują się w połowie stawki. Jeden plus – nie trzeba biegać rund
karnych… bo nie ma strzelania. Jeszcze wieczorem dekoracja najlepszych leśnych biathlonistów, przekazanie flagi, tym razem do Norwegii, ostatnie uściski dłoni z kolegami i powrót do domu.
Po udanych treningach (wszyscy w super formie, nikt nie pudłuje)
udajemy się na uroczyste otwarcie zawodów. To najbardziej wzruszająca część, robi się kolorowo od flag państwowych. To również czas
na przywitanie i porozmawianie z leśnikami z innych części Europy –
same znajome twarze. Nikt jeszcze nie myśli o walce na trasach.
Bogatsi w doświadczenia, wrażenia i medal wracamy do Polski.
Szwajcaria urzekła nas pięknymi widokami, niesamowitym dbaniem
o turystę (czekają na niego setki znakomicie przygotowanych tras do
narciarstwa biegowego oraz zjazdowego i wiele innych atrakcji). Urzekła nas również uprzejmość samych Szwajcarów. Ich perfekcyjność
i punktualność. Podczas pobytu mogliśmy również poznać pewnego
niezwykłego ptaka o historycznie paskudnej reputacji, który dziś jest
z powrotem przywracany alpejskiej przyrodzie – orłosępa.
Wieczorem przed zawodami zaczyna się wielkie smarowanie nart.
Jest ich ok. 40 par, czyli 80 sztuk. Biegi są rozgrywane w dwóch różnych stylach, a to wymaga dwóch różnych kompletów nart. Niezły trening przez zawodami.
Fot. arch. Nadl. Ujsoły
W dzień startów jest nerwowo od rana. Zabieramy narty, buty, ubrania, okulary – ledwo się mieścimy w autokarze. Na stadionie feeria barw.
Pierwsze starty w stylu klasycznym rozpoczynają się tuż po ósmej rano.
Wszystko idzie jak w zegarku. Szwajcarskim. Zawodnicy wypuszczani
są pojedynczo z bramek. Na pierwszy ogień idą kobiety, później mężczyźni. No i okazuje się, że człowiek strzela a Pan Bóg kule nosi... Oj,
nabiegali się niektórzy rund karnych. Styl klasyczny przyniósł naszej
drużynie medal brązowy (zdobyła go autorka tekstu, na zdjęciu poniżej
druga od lewej - red.).
Europejskie Leśne Zawody w Biathlonie Leśnym mają już 47-letnią tradycję. Od 1969 roku goszczą pracowników leśnictwa, przemysłu drzewnego, prywatnych właścicieli lasu, studentów leśnych uczelni
z blisko 20 krajów z całej Europy. Zwykle około 1000 osób. Wybrano
biathlon ze względu na bardzo bliskie powiązania z leśnictwem i lasem. Żadna inna dyscyplina nie wpisuje się tak bardzo w leśny krajobraz, choć to zawody trudne i kapryśne. O sukcesie decydują bowiem
dwa czynniki – bieg i strzelanie. Zawsze może się zdarzyć, że zawodnik mający świetny czas w biegu zniweczy wszystko podczas pobytu na strzelnicy. Kolebką EFNS-u są Niemcy, skąd rozpoczęła się wędrówka po całej Europie. Stadion w Kontiolahtii, Östersundzie, Holmenkollen to miejsca znane miłośnikom biegów narciarskich i biathlonu. Co rok emocjonujemy się zmaganiami profesjonalistów na tych
trasach. To niesamowite uczucie biegać po śladach Darii Domraczewej czy Kaisy Makarainen.
Te zawody to coś więcej niż zwykłe zmagania sportowe, to czas na
poznawanie innych krajów, innych ludzi, innego spojrzenia na świat
i przyrodę.
IWONA KOCOŃ
Nadleśnictwo Ujsoły
trybuna leśnika nr 2/2015
27
na sportowo
pasje leśników
47 EFNS za nami
(11-18 stycznia). Tym
razem gospodarzem
zawodów narciarskich
był jeden z najmniejszych
i najbogatszych krajów
Europy – Szwajcaria.
Znana ze wspaniałych
warunków narciarskich
i drożyzny – nie zawiodła
w żadnym punkcie.