Zakochana we własnym kinie

Transkrypt

Zakochana we własnym kinie
egzemplarz bezpłatny
www.laf.net.pl
nr 5
12 sierpnia 2009 środa
ISSN 1731-3953
Nie przegap
12.08.2009 (środa)
16.45 – Kino Skarb – „Wyprawa do krainy tęczy” reż.
Gitanjali Rao – spotkanie poprowadzi Jacek
Dziduszko
20.30 – Kino Skarb –„Wyrok na życie”, reż. Marcin Koszałka
– po projekcji spotkanie autorskie
21.30 – Kino Dzięcioł – Film & Music: „Żelazny koń”, reż.
John Ford – partyturę do filmu wykona orkiestra
kameralna pod dyrekcją kompozytora Rafała
Rozmusa
Maria Victoria Menis (na zdjęciu w środku) w krzyżowym ogniu pytań zadawanych przez Łukasza Maciejewskiego
24.00 – Browar Zwierzyniec – Koncert: SŁOMA I PRZEDWIETRZE
10 letnia akademia filmowa została przygotowana
dzięki zaangażowaniu w jej realizację, jakie okazali nam:
Zakochana
we własnym kinie
We wtorkowe popołudnie w kinie „Skarb” odbyła się projekcja filmu Marii
Victorii Menis „Camera obscura”. Widzów spragnionych kolejnej styczności z argentyńskim kinem było tylu, że nie dla wszystkich starczyło miejsca. Puentą opowieści o żydowskiej emigrantce, zmagającej się z życiem
i samą sobą, było spotkanie z niecodziennym gościem, Marią Victorią
Menis we własnej osobie, które poprowadził Łukasz Maciejewski.
Grunt to zrobić dobre wrażenie.
Egzotyczna reżyserka zaczęła bardzo sympatycznie. – To duży honor
być tu dzisiaj z wami – powiedziała.
– Jestem wzruszona faktem, że festiwale filmowe cieszą się w Polsce taką
popularnością.
„Camera obscura” to piękna, baśniowa opowieść o brzydkim kaczątku,
które zanim zmieniło się w łabędzia,
przez pewien czas egzystowało w ciele
najzwyklejszej kury domowej.
W jaki sposób w głowie Marii
Victorii Menis powstał pomysł na ten
film?
– Historia oparta jest na popularnej
bajce argentyńskiej pisarki – zaznaczyła reżyserka. – Przeczytałam ją dawno,
dawno temu i już wówczas wiedziałam,
że to bilet na niezapomnianą, filmową przygodę. Bajka posłużyła Menis
za drzewko, które niczym bożonarodzeniową choinkę, ubrała w kolorowe
bibeloty.
– Główna bohaterka, Gertrudis,
to kobieta brzydka. Czy ciężko było
znaleźć odpowiednią aktorkę? – pytał
Łukasz Maciejewski.
– Tak. Była to sprawa szalenie
trudna – odpowiedziała reżyserka.
– Osobę, która miała zagrać Gertrudis,
należało określić jako brzydką.
Poszukiwania trwały bardzo długo.
Mirta Bogdasarian, długo przez nas
wyczekiwana odtwórczyni głównej
roli, była aktorką teatralną. Nigdy
nie grała w filmie. Dzięki swym teatralnym doświadczeniom doskonale
poradziła sobie ze swoją rolą. Jej spojrzenia, gesty… Gertrudis tak naprawdę
wypowiada się w filmie zaledwie trzy
razy.
Miejsce w filmie zajmuje ważna kwestia żydowska. Jednak Menis
nie chciała wplatać w film politycznie zabarwionej historii Żydów
w Argentynie. Kwestia żydowska
była pretekstem do ukazania opozycji
piękno-brzydota. „Camera obscura”
jest opowieścią o ludzkim spojrzeniu
na świat. Historia Gertrudis, rosyjskiej emigrantki żydowskiego pochodzenia, stała się ponadto pretekstem,
aby porozmawiać o roli emigrantów
w Argentynie.
Istotną rolę w filmie odgrywają animacje. Ich obecność nikogo
nie powinna dziwić, wszak to film
o spojrzeniu. Dzięki animacjom brzydkie kaczątko pokazuje widzom,
że w środku nosi materiał na łabędzia. Uzewnętrznia się. Nie otwierając ust, powiadamia o swoich marzeniach. Animacja to także pretekst, aby
pokazać surrealistyczny film. Wpleść
wątek erotyczny. – Sama nie zrobiłam
tych animacji – przyznaje się reżyserka. – Pomógł mi znany argentyński
animator. Na początku obawiałam
się, jak wypadną, ale to właśnie one
pomagają widzom zrozumieć filmowych bohaterów.
„Camera obscura” to film prezentowany na festiwalu w ramach cyklu
„Odkrywanie Ameryki”. Organizatorzy
chcieli pokazać nam najciekawsze
pozycje latynoamerykańskiego kina,
które zdobywa w Polsce coraz większą popularność. Możemy mówić
o fenomenie tego kina – zauważył
Maciejewski.
– W Argentynie filmy tego typu
zaczęły być popularne sześć, siedem lat
temu – dopowiedziała Maria Victoria
Menis. – Oczywiście, popularne
umiarkowanie. Zaczęły pojawiać się
na festiwalach. Nagle okazało się, jak
wielu jest twórców reprezentujących
ten typ filmów. Twórców, którzy chcą
tworzyć. – Mamy szereg większych
i mniejszych kryzysów ekonomicznych
– mówiła reżyserka. – I młodzi ludzie,
stający przed wyborem swojej przyszłości, coraz częściej wybierają film,
gardząc np. zawodem lekarza. Zrobić
film w Argentynie nie jest trudno.
Gorzej jest z potencjalnymi odbiorcami
tego filmu – podsumowuje Menis.
Jak to się stało, ze została reżyserką? – Poszłam do kina na swój pierwszy film i… zakochałam się w moim
kinie – z przymrużeniem oka stwierdziła reżyserka.
– Jeszcze jedno pytanie –
Maciejewski najwyraźniej odczuł
upływający czas. – Czy zna pani
Gombrowicza? Wie pani, Gombrowicz,
emigracja, Argentyna…
– Znam! Znam! Znam! – skwitowała Maria Victoria Menis.
Czegóż chcieć więcej?
olga tarasiuk
2
Użytecznik
zwierzyniecki
n Urzêdy
Urz¹d Miasta i Gminy Zwierzyniec
– ul. Rynek 1 (tel. 0-84 687 20 11)
Zwierzyniecki Oœrodek Kultury
i Rekreacji, Biuro LAF – ul.
S³owackiego 2 (tel. 0-84 687 26 60 )
Informacja turystyczna – ZOKiR, ul.
S³owackiego 2, (0-84 687 26 60)
Oœrodek Edukacyjno–Muzealny
Roztoczañskiego Parku Narodowego
– ul. Pla¿owa 3 (0-84 687 20 70)
Oœrodek Zdrowia – ul. Partyzantów
13 (naprzeciw kina) (0-84 687 25 99)
Policja – ul. Zamojska 4 (k. przystanku PKS) (0-84 687 25 97)
Poczta – ul. Partyzantów
Bank PKO BP, ekspozytura
w Zwierzyñcu – ul. Rynek 1
Bank Spó³dzielczy – ul. Rynek 2
n Gastronomia
Jad³odajnia „Leœniczanka”–
ul. S³owackiego 2 (tel. 0-84 687
26 60), zaprasza uczestników LAF
w godz. 9-19 na domowe obiady
w cenie 5-10 z³.
Gospoda „Przedpole” – ul. 2 lutego
16A zaprasza na smaczne obiady
domowe
Pizzeria grill – bar „Tequila” – ul.
2 Lutego (obok ratusza) czynna
w godz. 10-23
Karczma „M³yn” – ul. Wachniewskiej
1a (tel. 0-84 687 25 27), czynna
w godz. 10-24
Restauracja „Anna” w pensjonacie
– ul. Dêbowa 1 (tel. 0-84 687 25 90)
Restauracja „Czar Roztocza” w pensjonacie – ul. Rudka 5D, czynna
w godz 10-22
Restauracja „Zacisze” w pensjonacie – ul. Rudka 5 b (0-84 687 23
06), czynna w godz. 13-22
Resto-Club „Hobbit” – ul. Zamojska
3, czynny do północy
Pub „Upałek” – ul. Biłgorajska
(koło campingu), czynny do późnych godzin nocnych. Specjalność
– kebab. W soboty i niedziele
– dyskoteki.
Pub „Mango” – ul. Partyzantów 26
(za kinem „Skarb”), czynny codziennie od 12 do 24.
Restauracja Sonata – róg ul.
Biłgorajskiej i Zamojskiej.
n Aby do­brze zjeœæ i wy­piæ, trze­
ba mieæ pie­ni¹­dze, które mo¿­na
po­braæ w ban­ko­ma­cie znaj­du­
j¹­cym siê w miej­skim ra­tu­szu.
Druga „ściana płaczu” jest usytuowana naprzeciw stacji paliw
Orlenu przy ul. Biłgorajskiej.
Sto³ówka Leœnego Oœrodka
Szkoleniowo-Socjalnego „Jod³a”
– ul. Parkowa 3 A (tel. 0-84 687 20
12)
Kawiarnia „Pod Jod³¹”
– ul. Parkowa 3 A
Punkt gastronomiczny i lody tradycyjne – ul. Wachniewskiej 3
(0-84 687 26 57)
n Sklepy spożywcze
Market Centrum, ul. Szkolna 2 (za
stacją benzynową), otwarty w godz.
6-22 (można płacić kartą)
SAM, ul. Partyzantów, naprzeciw kina
„Salto”, czynny na czas trwania LAF
do godz. 24
Delikatesy Milea – ul. Zamojska
n Relaks
Wypo¿yczalnia rowerów – ZOKiR, ul.
S³owackiego 2
Wypo¿yczalnia i naprawa rowerów
oraz wypo¿yczalnia ryksz – Ryszard
Winnik, ul. Browarna 1 (tel. 0-84 687
23 66), na ¿yczenie mo¿na wynaj¹æ
przewodnika
Spływy kajakowe po Wieprzu – tel.
0501 057 933
Wypo¿yczalnia sprzêtu p³ywaj¹cego
– zalew „Rudka”, czynna od godz. 8
do zmierzchu
Przeja¿d¿ki bryczk¹ po okolicach
Zwierzyñca – Andrzej Bizior (tel. 084 687 32 06; 0 602 407 459)
Wypożyczalnia kajaków, przejażdżki
wozem terenowym – Obrocz 116,
tel. 885-604-286
Pla¿a i k¹pielisko – stawy „Echo”
Letnia Akademia Filmowa 2009
Repertuar na środę i czwartek
12.08 ŚRODA
Kino SKARB
9.00
Mario czarodziej
reż. Tamás Almási (92’)
(+ Uwaga, chuligani)
11.00
Ubogie święta
reż. Zdeněk Tyc (94’)
(+ 89 mm od Europy)
13.00
Dzień rozdania dyplomów
reż. Pupi Avati (93’)
(+ Życie jest piękne)
Vanni Porelli dostaje nieoczekiwanie zlecenie: zorganizowania wystawnego przyjęcie dla córki pani Gai
Franchi, świeżo upieczonej absolwentki. Vanni nie ma na to specjalnej ochoty,
ale jest coś, co każe mu podjąć się tego,
chyba przerastającego jego możliwości,
zdania. To pewien incydent z przeszłości, jaki miał miejsce między nim i zleceniodawczyni. Vanni bardzo chciałby
wyjaśnić, co się za nim kryło...
15.00
Gra w kulki
reż. Olga Dabrowská (75’)
(+ Dwa oblicza Boga)
Nowelowy film o tym, jak kobiety
manipulują mężczyznami. Ten proces
zaczyna się już w piaskownicy, a nie kończy nawet po śmierci. Poszczególne
opowiadania mają za tło techno dyskotekę, katolicką plebanię, a znajdują swój
finał w domowych pieleszach pewnej
starszej pary, której codzienne życie
podporządkowane rutynie opiera się
nawet ingerencji śmierci.
16.45
Wyprawa do krainy tęczy
reż. Gitanjali Rao – spotkanie po projekcji Jacek Dziduszko
Film nagrodzony w Cannes oraz
„Orange” i „Girgit”.
18.00
Noc jest jasna
reż. Roman Bałajan (89’)
Zakochana para wychowawców
z zakładu dla dzieci głuchoniemych,
przeprowadza pewien eksperyment:
chcą skłonić do miłości dwoje swoich
podopiecznych. Najwyraźniej brakuje im wyobraźni, by zdać sobie sprawę z ryzyka, jakie ze sobą niesie ten
pomysł i potencjalnych konsekwencji.
20.30
Wyrok na życie
reż. Marcin Koszałka (66’) – po projekcji spotkanie autorskie
Poruszający dokument poświęcony odbywającym wyroki kobietom,
dla których więzienie staje się drugim domem. Spędzają w nim część
swojego życia. Każda z przebywających tam kobiet ma odrębną historię
– zazwyczaj długą i skomplikowaną.
Wszystkie marzą o wolności, mężczyznach i nowym życiu. Ale póki co,
to cela jest ich całym światem. Zza
krat obserwują dziedziniec i wymieniają się opowieściami o tym, co było,
co jest i o tym, co będzie. Wolność
to temat przewodni – marzą o niej,
ale także czują przed nią lęk.
jeszcze dzieckiem, majątek przywłaszczyli sobie krewni, a jego wraz z matką
i siostrą uczynili swoimi niewolnikami.
Kiedy Milarepa dorósł i okazało się,
że stryj nie zamierza oddać ich własności, matka zmusiła go pod groźbą
odebrania sobie życia, żeby nauczył się
czarnej magii i w ten sposób pokonał
wrogów. Tak też się stało.
15.00
Vicky Cristina Barcelona
reż. Woody Allen (96’)
(+ Z miasta Łodzi)
Dwie młode Amerykanki, Vicky
i Cristina przyjeżdżają na wakacje
do Barcelony. Vicky, inteligentna i czuła, ma niedługo wyjść za mąż; otwarta
na emocjonalne i seksualne przygody
Cristina to jej zupełne przeciwieństwo.
Zanurzony w soczystej zmysłowości Barcelony, „Vicky Cristina
Barcelona”, to zabawny, inteligentny
film, ukazujący miłość we wszystkich
jej przejawach.
17.00
Klasa
reż. Laurent Cantet (128’)
François jest nauczycielem.
Szkoła, w której pracuje, położona jest w cieszącą się kiepską sławą, wieloetnicznej dzielnicy Paryża.
Każda z klas to swoisty mikrokosmos współczesnej Francji, a przede
wszystkim barwna mieszanka różnych
osobowości. Są biali i czarni, leniwi
i pracowici, błyskotliwi i ślamazarni,
sympatyczni i bezwzględni.
19.30
Rusałka
reż. Anna Melikian (115’)
Na imię miała Alisa i mieszkała
nad morzem. Jej życie było całkiem
zwyczajne. Marzyła o balecie, śpiewała w dziecięcym chórze i chodziła
do szkoły specjalnej. Kiedy miała 6
lat przestała mówić. Kiedy miała 17
przeprowadziła się do Moskwy, a kiedy miała 18 poznała jego... i zniknęła.
W wielkich miastach takie rzeczy się
zdarzają.
Kino DZIĘCIOŁ
10.00
Zagubione uczucia
reż. Jerzy Zarzycki (73’)
(+ Elektryczka)
12.00
Błękitny ekspres
reż. Ilja Trauberg (61’) – film zilustruje
muzyką taper Maciej Cugowski
Druga połowa lat 20. Plac dworcowy w jednym z chińskich miast.
„Błękitny ekspres” ma komplet pasażerów i za chwilę opuści peron...
14.00
Z miłości do dziecka
reż. Rolf Hansen (91’)
Historia angielskiej lekarki Very,
która w wyniku spotkania ze starym
przyjacielem rozwodzi się z mężem
i emigruje do Szwajcarii. Tam zostaje zamieszana w strzelaninę i ucieka
z córką do Portugalii, gdzie pracuje
jako piosenkarka w nocnym klubie,
a następnie emigruje do Ameryki
Łacińskiej.
16.00
Kino SALTO
Mocny człowiek
reż. Henryk Szaro (80’) – film zilustru9.00
je muzyką taper Maciej Cugowski
Delta
Jeden z ostatnich polskich filreż. Kornél Mundruczo (110’)
mów epoki kina niemego jest znako11.00
mitą adaptacją powieści Stanisława
Trzy małpy
Przybyszewskiego, przejmującym
reż. Nuri Bilge Ceylan (109’)
dramatem psychologicznym i niepo13.15
kojącej atmosferze. Tytułowy „mocny
Milarepa
człowiek” jest niespełnionym artystą,
reż. Neten Chokling (90’)
człowiekiem bezwzględnym, nie cofaMilarepa urodził się w bogatej jącym się przed niczym w dążeniu
rodzinie, ale po śmierci ojca, kiedy był do sławy i pieniędzy.
18.00
Zniknięcie
reż. Erik Poppe (115’)
Jan Thomas wychodzi z więzienia
po 8 latach odsiadki. Znalazł się tam,
ponieważ został oskarżony o zamordowanie 4-letniego chłopca. Teraz wraca na łono społeczeństwa, a pomiędzy
poszczególnymi zajęciami wyjawia się
jego wersja całego zdarzenia.
21.30
Żelazny koń
reż. John Ford (117’) – film zilustruje muzyką Rafał Rozmus z orkiestrą
kameralną
(+ Pruska kultura)
Niemy western przedstawia historię budowy linii kolejowej Union
Pacific Railroad w latach 1862-1869.
David Brandon Jr., którego ojciec był
inicjatorem tego przedsięwzięcia i zginał z rąk Indian, angażuje się na rzecz
budowy, walczy z korupcją i ujawnia
intrygi. Ford ukazuje różnorodne charaktery ludzi na tle tej budowy.
Kino JOWITA
10.00
Zofia
reż. Ryszard Czekała (89’)
(+ Stolarz)
12.00
Śledztwo
reż. Iglika Triffonowa (105’)
(+ Zderzenie czołowe)
14.15
Ślepa miłość
reż. Juraj Lehotský (77’)
(+ Życie codzienne)
Film Juraja Lehotskiego opowiada
o miłości niewidomych. Zbudowany
z epizodów, przedstawia kilka różnych par. Peter uczy muzyki w szkole
w Lewoczy i przygotowuje koncert.
Uwielbia opowiadać żonie zmyślone
historie. Zakochany w Monice Miro
jest Romem. Usiłuje przekonać do siebie niechętnych mu rodziców dziewczyny.
16.00
Moja krew
reż. Marcin Wrona (91’)
(+ Robotnice)
Igor, zawodowy bokser, dowiaduje
się, że jest śmiertelnie chory. Samotny
i załamany szuka pocieszenia w nocnych rozrywkach. Z czasem dojrzewa
w nim myśl, aby coś po sobie zostawić. To „coś” to dziecko. Ale kontakty
z kobietami nie są jego mocną stroną.
Wreszcie poznaje handlującą na bazarze Wietnamkę, która zgadza się urodzić mu dziecko w zamian za polskie
obywatelstwo.
18.00
Tatarak
reż. Andrzej Wajda (84’)
Edwarda Kłosińskiego, któremu film
jest dedykowany. W ten sposób obie
kobiety – Krystyna i Marta – zlewają się
w jedną głęboko zranioną istotę, która
musi znaleźć w sobie siłę i poradzić sobie
z perspektywą nieuniknionej śmierci.
Kino RATUSZ
10.00
Jak się masz, koteczku?
reż. Woody Allen (80’)
12.00
The Best of Cracow cz. II
(110’)
14.00
Etiuda & Anima cz. IV
(75’)
16.00
Studio Serafiński Presents
cz. I
(60’)
Kino PERŁA
(BROWAR ZWIERZYNIEC)
22.00
Slumdog. Milioner z ulicy
reż. Danny Boyle (120’)
Osiemnastoletni mieszkaniec
Bombaju, Jamal, bierze udział w indyjskiej wersji „Milionerów”. Nieśmiały,
ale bardzo zdeterminowany chłopak
odpowiada na kolejne, coraz trudniejsze,
pytania, a z każdą poprawną odpowiedzią
z ust prowadzącego teleturniej znika ironiczny uśmieszek. Nikt nie spodziewał
się, że niewykształcony, pochodzący
ze slumsów chłopak zajdzie tak daleko.
Również policja nie chce w to uwierzyć
– tuż przed ostatnią rundą Jamal zostaje aresztowany pod zarzutem oszustwa.
Podczas przesłuchania chłopak opowiada niezwykłą historię swojego życia,
w której chwile tragiczne przeplatają się
ze szczęśliwymi, a najpotężniejszą siłą,
która pozwoli przetrwać najgorsze chwile okaże się miłość.
Imprezy towarzyszące
(BROWAR ZWIERZYNIEC)
24.00
Koncert: SŁOMA
I PRZEDWIETRZE
13.08 CZWARTEK
Kino SKARB
9.00
Mongolska Joanna D’Arc
reż. Ulrike Ottinger (165’)
12.00
Ostatni wędrowni
lalkarze
reż. Peter Benovsky (64’)
(+ Ludzie z pustego
obszaru)
Kino SALTO
9.00
Zack i Miro kręca porno
reż. Kevin Smith (101’)
11.00
Mleko
reż. Semih Kaplanoglu (102’)
Kino DZIĘCIOŁ
(+ Ćwiczenia
warsztatowe)
Marta, kulturalna kobieta w średnim wieku, żona doktora z małego miasteczka, nie wie o tym, że jest śmiertelnie chora. Od lat opłakuje śmierć
swoich dwóch synów, którzy zginęli
w Powstaniu Warszawskim. Pewnego
dnia Marta poznaje znacznie młodszego
od siebie mężczyznę, prostego robotnika Bogusia, który oczarowuje ją swoją
młodością i niewinnością. Ich spotkania
na brzegu rzeki porośniętej tatarakiem
są naznaczone wzajemną fascynacją
dwóch istnień, z których jedno zmierza
do przedwczesnego końca, drugie zaś
wkracza dopiero w dojrzałość.
Andrzej Wajda wplótł w opowiadanie Iwaszkiewicza autentyczne monologi
Krystyny Jandy na temat przedwczesnej
śmierci jej męża, cenionego operatora
10.00
Czarownik Arcano
reż. Pupi Avati (96’)
12.00
Policmajster Tagiejew
reż. Juliusz Gardan (84’) – film zilustruje muzyką taper Maciej Cugowski
Kino JOWITA
10.00
Wspólny pokój
reż. Wojciech J. Has (88’)
(+ Dzień za dniem)
12.00
Hańba
reż. Steve Jacobs (120’)
Kino RATUSZ
10.00
Ironia losu
reż. Eldar Riazanow (184’)
Organizatorzy zastrzegają sobie możliwość zmian w programie.
3
Aktualności
Nie tylko o wolności
Polityczno-obyczajową podróż
w czasie otrzymaliśmy wczoraj dzięki filmowi „Muzyka” Juraja Nvota.
O wolności, artystycznej rodzinie
i słowackiej rzeczywistości opowiadała Dorota Nvotová w „Skarbie”.
Zbieżność nazwisk nie jest przypadkowa.
Żeby zrozumieć wypowiedzi córki
reżysera, trzeba wspomnieć kilka słów
o filmie, który poprzedził spotkanie
z Nvotovą, grającą w nim jedną z głównych ról. Słowacja, lata 70. XX wieku.
Młodzi panowie tłumaczyli się przed
mundurowymi, że mają długie włosy.
Życzliwi pisali donosy na kolegów,
którzy słuchali amerykańskiej muzyki. Wreszcie zakazane uczucie i konsekwencje związane z nim. I ta ciągła
potrzeba wolności…
Oglądając kolejne kadry filmu, trzeba było zapytać gościa o to, jak układała się współpraca ojciec – córka na planie zdjęciowym. Aktorka przyznała,
że sceny kręcone w negliżu nie należały do ulubionych przez jej ojca. Trudne
ujęcia kręcili szybko, prawie bez powtórek. Maciek Gil prowadzący spotkanie
podkreślił, że Nvotová pochodzi z artystycznej rodziny. Jej ojciec jest reżyserem, siostra debiutuje w tej samej
dziedzinie, matką jest Anna Šišková
– znana aktorka.
– Rzadko zdarzają się dobre słowackie filmy – stwierdził Maciek Gil
po przedstawieniu rodziny Nvotów.
Aktora odpowiedziała żywo gestykulując: – Nie wszystkie są dobre,
ale „Muzykę” uważam za film wyjątkowo udany. Wydaje mi się, że wszystko zmierza ku lepszemu. Jak wszędzie,
tak i na Słowacji filmowcy borykają
się z problemami finansowymi. Mimo
że akcja filmu dzieje się w różnych miejscach, całość powstała w Bratysławie
ze względu na koszty.
„Oszołomy” w blasku
boskich aureoli
Wtorek, godzina mniej więcej
21.00. Deszcz, bębniący o dachy
domów, wygrywa deszczową piosenkę. Czy potencjalna publiczność, ukołysana mokrą melodią,
nie zawiedzie?
Dorota Nvotová wpadła na chwilę, ale wrażeń wywiozła całe mnóstwo
Słowackie kino nie jest czarno-białe. Zawiera całą paletę odczuć, emocji,
nawiązań i motywów. Do wyrażania
emocji doskonale nadaje się muzyka, na którą uwagę zwrócił Maciek
Gil. Zainteresował się jednocześnie, czy bohaterka spotkania słuchała
wcześniej zespołów wymienionych
w filmie, takich jak węgierska Omega.
– Nie słuchałam akurat takiej muzyki.
Dopiero teraz ją odkrywam. Jako dziecko słuchałam piosenek o Pszczółce
Mai – usłyszał w odpowiedzi kierownik kina „Skarb”.
Na spotkanie przybył Rektor, którego szczególnie zaciekawiła jedna
scena w filmie. Otóż zainteresował się
on konfliktem, jaki zaistniał podczas
wykonywania znanej każdemu piosenki Omegi na węgierskim weselu.
Obraz pewnie nie wzbudziłby kontrowersji, gdyby nie fakt, że utwór wykonywali Słowacy w języku węgierskim,
kalecząc go dość boleśnie. Rektor był
ciekaw, czy scena ma swoje źródło
w rzeczywistości, czy jest tylko filmową fikcją. Dorota Nvotová odpowiedziała, cytując dialog filmowy:
– Węgierski jest za trudnym językiem,
by nawet Węgrzy się go nauczyli.
Wskazała tym samym na animozje
i problemy, jakie nadal istnieją między narodami.
Najbardziej zaskakujące okazały
się ostatnie minuty spotkania. Nvotová
przyznała się, że połowę roku spędza na wschodzie Słowacji, a resztę
w Nepalu. Zajmuje się tam oprowadzaniem wycieczek po Himalajach. Swoje
miejsce zamieszkania w Słowacji
wybrała nieprzypadkowo. Osiadła
tam, gdzie ścierają się ze sobą rdzenni
mieszkańcy i Romowie. Oprócz tego
wszystkiego ma jeszcze czas, by zajmować się muzyką i filmem.
Karolina Ożdżyńska
Ukraiński z polskim akcentem
– Mówię trochę po polsku, bo moja żona [Ania – red.] jest Polką – zaczął To właśnie z tego zamiłowania do sperozmowę z publicznością Bohdan Werżbicki, operator współpracujący cyficznego rodzaju światła trzeba było
z Romanem Bałajanem.
od nowa montować „Powiatową Lady
Makbet”. – Dbanie o oświetlenie poleInformacje o niespodziewanym
Werżbicki opowiadał chętnie gało na tym, że Bałajan czekał aż słońgościu pojawiły się wczoraj rano. Skoro o zwyczajach Bałajana. Krąży aneg- ce znajdzie się w odpowiednim miejktoś tak wyjątkowy odwiedza festiwal, dota głosząca, że jeden z jego fil- scu. Jeśli uznawał, że nie jest idealnie,
aż grzech nie skorzystać z możliwości mów był montowany dwukrotnie, ekipa filmowa czekała.
Grzegorz Pieńkowski, który pełnił
porozmawiania z nim i poznania tajni- ponieważ wersja przygotowana przez
ków zawodu. Przyczynkiem do dysku- montażystę nie została zaakcepto- rolę tłumacza podczas tego spotkania,
sji był film Romana Bałajana „We śnie wana przez reżysera. Potem okazało zwrócił uwagę na tematykę podeji na jawie”.
się, że przez Bałajana przemawiało mowaną przez reżysera. Zauważył,
Prowadzący spotkanie Łukasz wizjonerstwo, gdyż obraz zmonto- że dominuje motyw przemijania.
– Rzeczywiście Bałajan zajmuje
Maciejewski ciekawy był, jak wyglądała wany według jego wskazówek okawspółpraca Werżbickiego z Bałajanem. zał się dużo lepszy od pierwotnej się głównie śmiercią, odchodzeniem,
Choć film, który oglądała licznie zgro- wersji. Uśmiechając się serdecznie, przemijaniem. Ale za każdym razem
madzona publiczność w kinie „Skarb”, operator stwierdził: – To tylko bajka, najważniejszy jest wybór. Zawsze stanie był ich wspólną realizacją. Nakręcili bo Bałajan jest dobrym człowiekiem. wia swoich bohaterów przed jakimś
razem cztery filmy z dziewięciu, które Cała sytuacja świadczy za to o jego dylematem i precyzyjnie przygląda się
kolejnym etapom dochodzenia do rozstworzył reżyser. Okazało się, że reży- zmyśle artystycznym.
ser chętnie korzystał z improwizacji,
Podczas swobodnej opowieści ope- wiązania. Studiuje psychikę wybierająpomijając scenariusz: – Końcowa scena rator zwrócił uwagę widzów na sposób cego, psychologię wyboru – opowiadał
filmu, który przed chwilą oglądaliście, filmowania i znaczenie światła w obra- operator.
Na inny wyznacznik twórczozaplanowana była zupełnie inaczej. zach Bałajana. – Czy zauważyliście,
Kiedy jechaliśmy na plan zdjęciowy, że w żadnym jego filmie nie ma ostrego ści Bałajana zwrócił uwagę Łukasz
w pewnym momencie Bałajan zobaczył słońca? Wszystko wydaje się zamglone, Maciejewski. Chodziło mu o czerdzieci biegające pośród stogów siana. niedoświetlone – nakreślał obrazowo panie inspiracji z klasyki literatury.
Kazał nam się zatrzymać i ostatnie swoje spostrzeżenia. Bezapelacyjnie Werżbicki przyznał, że reżyser, z któminuty filmu nakręcił właśnie w tym dało się to zauważyć w filmie prezen- rym wiele razy współpracował, ucieka
miejscu ad hoc.
towanym przed rozmową z operatorem. od współczesności. Woli oglądać się
wstecz, stąd jego zainteresowanie literaturą.
Zdziwiony operator dementował
zarzuty płynące z sali, jakoby Bałajan
eksponował mężczyzn w swoich filmach, pomijając kobiety. Przypomniał
„Powiatową Lady Makbet”, w której główną rolę grała piękna kobieta.
Podkreślił także, że reżyser, pokazując
swoich bohaterów, opowiada o sobie.
Każdy z aktorów przekazywał jakiś
kawałek osobowości reżysera.
Wydawać by się mogło, że spotkanie z doświadczonym operatorem
będzie doskonałą okazją do wypytania
go o historie związane z zawodem.
Bohaterem spotkania nie był jednak operator, tylko Roman Bałajan.
Rozmowa pozwoliła bliżej poznać
Grzegorz Pieńkowski, tłumaczący słowa Bohdana Werżbickiego, czuł się jak ryba reżysera uważanego za jednego z lepw wodzie dowodząc, że znajomość języków naszych wschodnich sasiadów bar- szych na Ukrainie i w Rosji.
Karolina Ożdżyńska
dzo popłaca
Chwilę przed seansem na widowni
siedziała jedna osoba – ulepiona z gliny, nie z cukru, redaktorka gazetki
festiwalowej. Minuty mijały i zgodnie
z powiedzeniem: im dalej w las, tym
więcej drzew, do sali kinowej napływali nowi goście, spragnieni czeskiego dokumentu.
Reżyser, Vit Janeček (na zdjęciu),
przyjechał w ostatniej chwili. Wczo­
rajszego wieczoru lafowicze mie­li
możliwość obejrzenia dokumentu
o tajemniczym tytule „Nawiedzenie”.
Poznali historię dwóch młodych
dziewczyn, Ivetki i Katki, mieszkanek zagubionej w górach Litmanowej,
którym ukazała się Matka Boska.
Po projekcji rozpętała się, niewielkich
stosunkowo rozmiarów, burza.
– Jak zmieniły się losy bohaterek, ściślej, bohaterki – Ivetki, Katka
bowiem nie zgodziła się wystąpić w dokumencie – pytał Łukasz
Maciejewski, któremu to przypadła
zaszczytna rola prowadzenia spotkania po seansie.
Ivetka – jedna z dziewczyn, którym ukazała się Matka Boska, długo zastanawiała się nad wzięciem
udziału w „Nawiedzeniu”. W filmie
widziała możliwość swoistego odkupienia. Liczyła, że uda jej się odnaleźć
wewnętrzną wolność. Jej historia była
znana i nagłaśniania na szeroką skalę
w całej Słowacji. Udział w dokumencie Janečka nie zmienił w diametralny
sposób jej dotychczasowego życia.
Miał swoje pozytywne strony – Ivetka
stała się bardziej pewna siebie.
Druga bohaterka nie pojawiła się
w filmie. Dlaczego? – Nie zgodziła się,
ponieważ, jak to określiła, miała złe
wspomnienia o współpracy z mediami
– poinformował reżyser. Matka Boska
objawiała się dziewczynom w latach
90. W tym czasie do Litmanowej przyjeżdżało mnóstwo stacji telewizyjnych, dziennikarze nękali „nawiedzone”. Raz przedstawiano je w blasku
boskich niemal aureoli, innym razem
– określano mianem „oszołomów”.
Po wielu próbach, podczas których
Janeček starał się nakłonić Katkę
do zmiany zdania, dał sobie spokój.
– Katka nie chciała do tego wracać.
Mam wrażenie, że owe tajemnicze
wydarzenia z przeszłości zadawały
jej ból – kontynuował Janeček.
Powstaje pytanie – powołane
do życia przez Maciejewskiego –
skąd u reżysera, bądź co bądź, ateisty,
pomysł na taki film? Otóż Janeček był
zafascynowany osobą Ivetki. Na studiach miał kolegę, który rozmawiał
niegdyś z dziewczyną, jeszcze przed
jej wstąpieniem do zakonu. Ów materiał, który notabene leżakował przez
pewien czas, dojrzewając na półce,
mógł zaintrygować. I po pewnym czasie Janeček wrócił do niego.
– A co z kwestią religii? Zawsze
myślałem, tak z perspektywy wakacyjnego podróżnego, że Czesi
i Słowacy to narody totalnie laickie
– mówił Maciejewski. – A tu proszę, w filmie pokazany jest kult iście
ludyczny, niczym na polskiej wsi
– dzielił się swoimi refleksjami prowadzący. – Należy odróżnić Czechów
i Słowaków – odpowiedział reżyser. – Ci ostatni są bardzo religijni,
religijni od zawsze. Ivetka i Katka
to nie pierwsze przypadki objawień.
Wcześniej „nawiedzenie” zanotowano w latach 50. ubiegłego wieku. Ten
człowiek żyje do dziś – kontynuował
Janeček.
Na Słowacji znajdują się trzy
miejsca niegdysiejszych objawień.
Pielgrzymuje tam mnóstwo ludzi.
Podobno woda zaczerpnięta w tych
miejscach poprawia smak przyrządzanych potraw.
– Film wyświetlono podczas Letniej Akademii Filmowej.
Czyżbyśmy byli świadkami boomu na czeski i słowacki dokument?
Czy to przypadek, że ostatnie czeskie pozycje, które właśnie weszły
do kin – „Obywatel Havel” czy „Ślepa
miłość” są dokumentami? To siła dzisiejszego kina czeskiego? – dopytywał
Maciejewski. – Dokumenty nie cieszą
się wielką popularnością – odpowiedział reżyser – jednak nas, dokumentalistów, jest całkiem sporo. I chcemy
zaistnieć na wielkim ekranie.
Wielbiciele dobrych, nietuzinkowych dokumentów pojawiają
się ostatnio jak grzyby po deszczu.
Wystarczy przypomnieć choćby dokonania Bartka Konopki. Kto wie? Może
w tym szaleństwie jest metoda?
Olga Tarasiuk
Tanatologia i animacja
Rafał Paw­łowski
Marcin Jauksz
Kolejna odsłona konkursu prelegentów za nami. Wczoraj lafowicze
mieli okazję obejrzeć dwa zapowiadane w ten sposób filmy: „Pożegnanie”
w reżyserii Yojiro Takity w kinie
„Dzięcioł” i „Walc z Baszirem” Ari
Folmana w „Salcie”.
Do rywalizacji stanęli Rafał Paw­
łowski, który kieruje działem filmowym
portalu Gildia.pl, oraz Marcin Jauksz
– doktorant w Zakładzie Literatury
Pozytywizmu i Młodej Polski na Wydziale
Filologii Polskiej i klasycznej UAM.
W samo południe w kinie
„Dzięcioł” pierwszy z wymienionych
uczestników podał receptę na zmniejszenie bezrobocia w Polsce – kursy
tanatologii. Nawiązał tym samym
do przedstawionego przez siebie filmu
„Pożegnanie”, w którym widzowie
mogli zobaczyć tradycyjne japońskie
obrzędy obmywania ciała zmarłego.
Marcin Jauksz w przekonywał,
że „Walc z Baszkirem” ze względu na swoją formę jest filmem niezwykłym. Prelegent wyjaśnił, dlaczego reżyser filmu zdecydował się
na narysowanie filmu dokumentalnego. Posłużył się w tym celu słowami
jednego z bohaterów filmu: „Możesz
rysować, ale nie włączaj kamery”.
Dzisiaj kolejna tura zmagań konkursowych.
Anna Mojska
4
Kinoploty – fakty i anegdoty
Orientalne
klimaty
Nasi
ludzie
Adam Garbicz
– historyk kina
Jestem na LAF-ie już po raz
ósmy. Ważna jest dla mnie urokliwość Zwierzyńca, jest to jedno
z najpiękniejszych i najciekawszych miejsc w Polsce. Przybywam
tu zawsze nie tylko ze względu
na współpracę z organizatorami,
ale i dlatego, że jestem zainteresowany filmami, które się tutaj pojawiają. Jako historykowi kina udaje
mi się nadrobić kilka zaległości,
ponieważ zawodowo zajmuję się
okresem XX wieku. Są tu obecnie reżyserzy, którzy tworzyli lub
zaczynali tworzyć właśnie wtedy,
np. Pupi Avati, który działa od lat
70. ubiegłego stulecia. Zauważa się
dzięki festiwalowi nowe prawidłowości, rozwarstwienie się kina
komercyjnego i poważniejszego,
zajmującego się rzeczami pożytecznymi. Co ciekawe, ten drugi rodzaj
kina jest obecnie coraz popularniejszy. Akademii życzę, by nie straciła wsparcia władz Zwierzyńca,
by mogła się nadal rozwijać, jak się
to zaczęło od 5. festiwalu.
Andrzej Kołodyński
– krytyk filmowy,
redaktor naczelny
miesięcznika „Kino”
Na LAF-ie jestem po raz
trzeci. Na tegorocznej Akademii
wygłaszam prelekcje i oceniam
młodych mówców w konkursie,
co stawia mnie w dość dziwnej
sytuacji, bo być może ktoś mnie
będzie oceniał z nimi. Atrakcją
tego festiwalu jest nie tylko dobre
kino, ale i umiejscowienie. Impreza
ta pozwala na obejrzenie kina zapomnianego. Filmy często są wyciągnięte ze skarbnicy, niejednokrotnie nie można ich nigdzie indziej
zobaczyć. Szukam tu formy filmowej, która mnie zaskoczy, czegoś
nowego, ale i wiedzy o świecie.
Festiwalowi życzę jeszcze jednego
kina i większej stałej festiwalowej
publiczności.
Anna Petynia
Pismo Letniej
Akademii Filmowej
Wy­daw­ca: Sto­wa­rzy­sze­nie
Fil­mo­we CinéEu­ro­pa
Re­dak­cja: Sta­ni­sław Kru­siń­ski (red.
na­czel­ny), Diana Dąbrowska oraz Anna
Mojska, Karolina Ożdżyńska, Anna
Petynia, Olga Tarasiuk (dziennikarki
pisma „Ofensywa”)
Korekta: Ewa Zawadzka-Mazurek
DTP: Piotr Sinielewicz
Fot.: Le­sław Skwar­ski
Kon­takt: 0-660-977-345
Druk: Dru­kar­nia At­ty­la,
Za­mość, ul. Par­ty­zan­tów 61
Wczoraj wieczorem zwierzynieckim browarem rządziły orientalne nuty.
Wszystko za sprawą lubelskiego zespołu „Dron”, który zabrał słuchaczy
w prawdziwą folkową podróż.
Za czym kolejka ta stoi? Po spektakl „Prawa McGoverna” napisany przez wybitnego rockmana Zbigniewa Hołdysa
Marazm i prawo
Choć znajdujemy się na festiwalu filmowym, organizatorzy zapewnili
nam również emocje teatralne, a to za sprawą „Prawa McGoverna” w reżyserii Piotra Łazarkiewicza. Spektakl przyciągną tak liczną publiczność, że
został zagrany dwa razy.
Dramat, na podstawie którego
powstał spektakl, napisał rockman
– Zbigniew Hołdys – w ciągu 48
godzin specjalnie dla grupy teatralnej „Niewinni Chłopcy”. Od samego
początku mamy maksimum emocji
przy użyciu minimalnych środków scenicznego wyrazu, co działa widzowi
na wyobraźnię. Ascetyzm scenografii,
pełny minimalizm, pozwala się skupić
na akcji i grze aktorskiej. Tu każde
słowo jest ważne, jak i emocje targające nieustannie bohaterami. Dobrze,
że „Niewinni Chłopcy” nie poszli na
żywioł z krwią i łuskami na scenie.
Dzięki temu mamy granie na cienkiej
niewidocznej linii i bynajmniej nie chodzi tu o nić łączącą kata z ofiarą, lecz o
granie na linii w pewnych momentach
skrajnych emocji.
„Prawo McGoverna”, jak powiedzieli sami twórcy, powstało w mieszkaniu jednego z nich, pod lodówką, w
pocie czoła. Praca trwała ponad rok,
jest to ostatni wyreżyserowany przez
Piotra Łazarkiewicza spektakl. Praca
była ciężka i żmudna.
Całość porusza kilka ważnych we
współczesnym świecie problemów,
skłania do dyskusji. Korupcja, pedofilia, wybieranie mniejszego zła, filozoficzne dywagacje na temat tego,
czy prawo jest potrzebne i przestrzegane, czy może jednak poruszamy się
w świecie bezprawia, ile warte jest
ludzkie życie, na ile rządzi nami pieniądz…
Grupa „Niewinni Chłopcy” ukazała nam przez ciężar spektaklu, że wcale nie jest niewinna, prezentując kawał
ciekawego aktorstwa. Widz, trzymany
w ciągłym napięciu dzięki kameralności sztuki, ma wrażenie, że jest świadkiem procesu, który toczy się przez
cały utwór. Ale kto wygrywa całość?
Mimo późnej pory o skupienie na
akcji dramatu nie było trudno, a spektakl okazał się kubkiem bardzo mocnej
kawy. Wywołał skrajne emocje publiczności. Długo można by dywagować
na jego temat, jednakże pozostaje on
ważnym głosem pokolenia w dyskusji
o współczesnym świecie.
Anna Petynia
Lafowicze najwyraźniej przestraszyli się padającego deszczu i mniej
licznie niż poprzednio przybyli na
koncert. Nie przeszkodziło to jednak
w doskonałej zabawie.
– Zaczynamy na razie klimatycznie – zapowiedziała flecistka formacji „Dron” Magdalena „Włóczka”
Jakubowska. Ze sceny popłynęły
nuty inspirowane hinduskimi melodiami. Spokojne, miarowe dźwięki
wydobywane przez muzyków z tak
oryginalnych instrumentów o tajemniczo brzmiących nazwach jak santor kaszmirski, sitar berimbau czy
table. Na scenie jednak niepodzielnie królowało didgeridoo, czyli długa, drewniana tuba wydająca niskie
hipnotyczne dźwięki. W miarę jak
rytm muzyki przyspieszał, coraz więcej osób gromadziło się pod sceną.
Zespół wykonywał utwory o intrygujących nazwach jak „Motylek” czy
„Grzechotnik”.
– Teraz zagramy bardziej energetyczne utwory – oznajmiła Magdalena
„Włóczka”. W drugiej części koncertu
faktycznie muzyka stała się bardziej
skoczna. Atmosfera browaru i roz-
grzewające napoje ośmieliły publiczność. Na początku, jeszcze niepewnie,
pierwsza para ruszyła do tańca, a zaraz
za nią kolejni. I tak orientalna fiesta
rozpoczęła się na dobre. Pożądana
była swoboda w tańcu, od ruchów
inspirowanych „Bollywoodem” przez
brazylijską sambę po wschodnie sztuki walki. Wśród publiczności znaleźli się też tacy, którzy gotowi byli
wspomagać instrumentalną formację
„Dron” śpiewem. Między publicznością a zespołem nawiązał się dialog.
Słuchacze domagali się dedykacji.
– Dedykuje ten utwór komukolwiek
– odpowiedziała flecistka Dronu.
O tym, że zespół na przekór pogodzie rozgrzał festiwalową publiczność,
może świadczyć liczba bisów. Kapela
była tym mile zaskoczona. – Jeszcze
nie nauczyliśmy się bisów – przyznali. Mimo to kilkakrotnie wychodzili
na scenę.
Wszyscy, którzy przybyli na
wczorajszy koncert, mogli się zatem
przekonać, że nawet przy niesprzyjającej pogodzie można rozkręcić gorącą fiestę.
Anna Mojska
n Z punktu widzenia lektora (bocznego, jawnego)
O rzekomym wpływie pogody na widza
Letniej Akademii Filmowej słów kilka
M
inęliśmy półmetek Akademii. Natura postanowiła podkreślić ten fakt zmianą pogody.
O ile dotychczas pociliśmy się w salach
i podczas biegania pomiędzy nimi, to teraz przez dni
kilka mamy mieć zapewnione chłodzenie i nawilżanie
wysuszonej przez słońce skóry. Żegnajcie – na jakiś
czas – kremy i mleczka, tak obficie zalecane nam
przez wszelkie reklamy i ulotki. Żegnajcie nam (mam
nadzieję, że tylko na niedługo) stroje swobodne
i przewiewne… Już wczoraj wieczorem na ulicach
Zwierzyńca można było zauważyć paradę kurtek,
parasoli i peleryn wszelakich; można było odnieść
wrażenie, że przybył do nas tajemniczy Don Pedro
– szpieg z krainy Deszczowców.
Zastanówmy się przez chwilę nad konsekwencjami, jakie niesie pogoda dla naszej imprezy.
Często słyszymy, jak ktoś mówi: „dobra pogoda”
czy „barowa pogoda”. Czy wiemy, która jest która?
Oczywiście – albowiem zostaliśmy przyzwyczajeni
do tego, że słońce i upał to coś dobrego, a deszcz
– nie. „W czasie deszczu dzieci się nudzą” – więc
ma on być czymś szkodliwym. Ale czy dla imprezy
filmowej?
Pełne słońce nie sprzyja siedzeniu na krześle
sali kinowej. Prowokuje nas do wycieczek – pieszych, rowerowych, kajakowych, wszelkich. Czyli
do opuszczania szeregów wielbicieli X Muzy;
duże zachmurzenie i deszcz ponoć nakłaniają nas
do pozostania tam, gdzie spędzamy noce („owinąć
się w koc i pozostać w łóżeczku”) lub do oddania się
rozkoszom wzmożonej konsumpcji. Tylko skąd wziąć
tyle barów?
Zdaniem organizatorów Letniej Akademii
Filmowej, deszcz – przy niewielkiej liczbie punktów
gastronomicznych – powinien sprzyjać przedłużonemu pobytowi na sali kinowej. Jak leje, nie chce się
wychodzić spod dachu – jeśli więc już zdecydowali-
śmy się opuścić kwaterowe pielesze, to sala kinowa
wydaje się być miejscem jak najbardziej odpowiednim do miłego spędzania czasu. Mamy więc zjawisko
pozytywne dla imprezy; jedyna przeszkoda to zawyżenie wilgotności sali – wszyscy parują, i jeśli będą
to robić intensywnie, mogą wywołać powstanie mgły,
a może nawet chmur wewnątrzsalowych, co mogłoby
w konsekwencji zaowocować deszczem na sali kinowej.
Na deszcz najlepszym rozwiązaniem wydaje
się być wewnętrzna pogoda ducha; po dłuższym
oglądaniu filmów widać na twarzach lafowiczów
wewnętrzne rozświetlenie, potwierdzające pozytywny wpływ kina na odbiorcę. Wczorajsza publiczność
kina „Skarb” udowodniła to w sposób niemalże
namacalny: Kinu argentyńskiemu nie przeszkodziły nagłe opady. Przeciwnie wręcz – spowodowały
one wyraźne skupienie widzów na kontemplowaniu
i losów bohaterów, i odmienności aury ekranowej
od naszej miejscowej. Dały się nawet słyszeć komentarze, z których wyraźnie można było wywnioskować
chęć odbiorców do wejścia w ekranową rzeczywistość. Widać też było wyraźną niechęć do opuszczenia sali kina. Nawet rozpoczynające się spotkanie
z reżyserką filmu nie było w stanie tego zmienić –
w przeciwieństwie do spotkań wcześniejszych, kiedy
to na sali pozostawało osób kilkanaście.
Widz LAF-u jest widzem świadomym tego,
co chce. Jest odbiorcą aktywnym; czasami przejawia
się to w gorączkowym szukaniu telefonu komórkowego, który nie został wyłączony przy wejściu do kina
i uparcie dzwoni w czasie seansu. Czasami w usiłowaniu jak najcichszego rozwinięcia szeleszczącego
opakowania od batonika. Świadomość odbiorcza
objawia się jednak u nas najczęściej w podejmowaniu decyzji najtrudniejszych: który film wybrać
do obejrzenia.
Na początku lat sześćdziesiątych w jednym z istniejących wtedy w naszym kraju związków zawodowych
toczyła się dyskusja nad wpływem upowszechniania
kultury na odbiorcę; jeden z dyskutantów stwierdził
wówczas co następuje: „Przed wojną widz chodził
do kina. Dziś – chodzi na wybrane przez siebie filmy,
co świadczy o osiągnięciu w naszym kraju wyraźnego
postępu”. Jako żywo przewidział tu zaistnienie naszej
imprezy, przyciągającej niemal wyłącznie ludzi poddającym się męczarniom świadomego wyboru. Proces
decyzyjny może być jedynie wspomożony lub wzmocniony przez warunki pogodowe; nikt jednak nie odbierze
nam prawa do zastanawiania się nad podjęciem ryzyka
moknięcia w drodze do kina i wyższości duchowej tych,
którzy nie idą na łatwiznę polegającą na „odpuszczeniu
sobie” i pozostaniu w domowym ciepełku. Porzuciliśmy
wszak nasze pielesze dla zbiorowego odbioru i udowodniliśmy w ten sposób słuszność obserwacji związkowca sprzed lat prawie pięćdziesięciu.
Decyzja o przyjeździe do Zwierzyńca jest decyzją heroiczną, mającą stałe konsekwencje w postaci świadomego poddawania się ciągłym rozterkom
wyboru. Wiemy, po co przyjechaliśmy, wiemy, czego
chcemy – bezpośredniego kontaktu ze sztuką filmową; wiemy też, że nic nie jest w stanie odwieść nas
od zrealizowania podjętych decyzji. Pogoda nie ma
tu większego wpływu – widzimy nawet pewien specyficzny heroizm w pokonywaniu niesprzyjających
warunków. Dlatego też wierzę głęboko, że nasza
impreza, na którą przyjeżdżają ludzie wytrwali,
jest imprezą od pogody niezależną. Jedyne, co może
nam przeszkodzić, to chwilowy brak prądu – ale
na to nie mamy już żadnego (póki co) wpływu.
Tak, jak zaplanowaliśmy to sobie, spektakl będzie
trwał. I żadna zmiana aury nam w tym nie przeszkodzi.
Grzegorz Pieńkowski

Podobne dokumenty