tutaj - Proliteracja
Transkrypt
tutaj - Proliteracja
Z miłością jest jak ze Świętym Mikołajem”, twierdzi Jasińska, „nawet wątpiący z niepoko jem czekają na prezent”. Idąc tokiem rozumo wania pisarki, pozostaje oczywiste pytanie: czy tylko grzeczne dzieci otrzymują metaforyczny prezent? Miłość wydaje się być najbardziej po pularnym motywem i toposem w twórczości artystycznej. Gdzie nie spojrzymy, tam pojawia się to uczucie – miłosne wątki między głównymi bohaterami na kartach powieści, miłosne igraszki na ekranach, sercowe problemy i radości wyśpiewy wane w akompaniamencie gitar. Ba!, nawet na murach znaleźć możemy wyznania miłosne – albo więcej, na bilboardach nie którzy panowie decydują się zadać kobiecie swojego życia zna mienne: „Wyjdziesz za mnie?”. I coś w tej miłości musi być, skoro tak się nią od wieków zajmujemy. To, jak wiele ona ma twarzy i na jak wiele sposobów można ją interpretować, udowodnił Janusz Radek. Rozmowę o moty wach i toposach, reporterskiej piosence, (nie)podjętych tema tach i miłości możecie przeczytać w tym numerze. A numer wokół miłości, jak łatwo się domyślić, będzie krążył. Jak stwo rzyć dobry romans? Jakie pary miłosne w literaturze chcieliby śmy widzieć? Jaką miłością jest miłość do pisania? Miłosny temat bez dna, choć postaraliśmy się w jakimś stopniu tego dna dotknąć. Zainspirowana porównaniem Jasińskiej – a porównania, jak wiadomo, mają tą uroczą właściwość, że na upartego znaj dzie się punkt wspólny nawet dla popularnego piernika i wia traka – ciekawa jestem, do czego byście Wy porównali miłość? Piszcie na [email protected]. Najciekawsze porównania opublikujemy. DB Wywiad Literatura jest formą image’u – wywiad z Januszem Radkiem Dagmara Bator 4 Miłość w operze Magdalena Wolska 8 Felietony i eseje Swatką być Paulina Anna Peycka 11 Serce przebite piórem Paulina Anna Peycka 14 Przeklęte uczucie Daniel Czepiński 18 Karty zapisane uczuciami Daniel Czepiński 16 Zmieniając człowieka Daniel Czepiński 20 Jak napisać dobry romans Paulina Anna Peycka 22 Śmiertelni Nieśmiertelni Magdalena Wolska 25 Poradniki Recenzje Dobry omen Paulina Anna Peycka 27 ul. Mikołajska 2 31027 Kraków Redaktorzy Daniel Czepiński (DCZ) [email protected] Paulina Anna Peycka (PAP) [email protected] Magdalena Wolska (MW) [email protected] [email protected] Redaktor naczelny Dagmara Bator (DB) [email protected] Wydawca Dagmara Bator, ul. Mikołajska 2 31027 Kraków ©Kraków, 23 października 201 2 r. www.proliteracja.pl Korekta Paulina Anna Peycka Projekt okładki Agnieszka Rogało Skład Marta Głuszek www.facebook.com/Proliteracja Wywiad Literatura jest formą image’u Najpierw rozmawiamy w garderobie po jego koncercie w Żorach, później przenosimy się do lokalu mojego znajomego. „O czym piszą młodzi ludzie?”, pyta. Różnie, odpowiadam. Miłości, problemach, poszukiwaniach. Że ciężko to dzisiaj określić, ale współcześnie dąży się do szokowania – szokowania formą, szokowania treścią. O tym, o czym nie piszą młodzi ludzie, o miłości i bliskości, masie i geniuszu, o literackim image’u i słownej „bezzębności” – Janusz Radek. © Dagmara Bator 4 Wywiad D.B.: „Od 10 lat nikt nie napisał mi dobrego tekstu”, powiedziałeś, „więc pisze je sam”. Co w pisaniu tekstów piosenek jest najtrudniejsze? J.R.: Piosenka to nic trudnego, gdy się używa zwykłych szablonów o miłości, o wal ce, buncie czy nieustającej imprezie. Schody zaczynają się wtedy, gdy w prosty sposób trzeba skomentować teraźniejszość. Pomy ślałem, że jestem już wystarczająco dorosły, aby to, co mnie cieszy bądź trapi, opisać własnym tekstem piosenki. Aby uniknąć okropnego szablonowego bazgrania, wystarczy mieć konkretny pomysł na temat tekstu. Można wprost opisać swoje emocje lub użyć takiej przenośni, która w sposób pośredni zawierać będzie ważne dla nas przesłanie. Krótko mówiąc – musisz wiedzieć, cze go chcesz i po co to robisz. Główną tematyką Twoich tekstów jest miłość. Miłość i jej bogata paleta barw zawiera całą namiętność Świata. Jej różnorodność pozwala opisać wszystkie ludzkie typy i za chowania. Zająć się można samym sobą, dwojgiem i trojgiem, aż po całą ludzkość. Pi sząc o miłości, piszesz o największym pra gnieniu, dzięki któremu ludzie wchodzą ze sobą w relacje, od często bardzo intymnych i wzniosłych, po brutalne i ostateczne. Naprawdę jest o czym pisać i opowiadać. Jeśli młodzi ludzie będą chcieli pisać o miłości, o co mogą się oprzeć? Nie sądzę, żeby miłość miała jakieś ka tegorie, choćby wiekowe. Ona jest albo jej nie ma i staje się bądź nie, przyczyna ludz kiego działania lub stanu ducha. Trzeba się opierać i ufać jedynie swojej namiętności. Można opisywać całą fizyczność i cielesność kochania, a jednocześnie wpisać w samą miłość choćby gotowość człowieka do zain teresowania się kimś innym, odmiennym; dostrzegania w nim piękna lub uczucia odrazy. Odbieranie drugiego człowieka jest już formą miłości, którą trzeba opisać . Chciałbyś, żeby młodzi ludzie pisali o starzeniu. O czymś jeszcze? Chciałbym usłyszeć wszystko to, co ma związek z młodością. Mogę określić moje oczekiwania terminami lekko kulinarnymi – apetyt na przeżywanie, wściekła żarłocz ność, pochłanianie smaków uczuć, sączenie rozmaitości. 5 Chcę usłyszeć prawdziwy bunt i miaż dżącą krytykę skostniałych układów, a nie stek wulgaryzmów , które nazywa się sub kulturowym przekazem. Chcę dowiedzieć się, jak ludzie młodzi chcą (jeżeli chcą) przeżyć teraźniejszość i czy są w stanie się do niej odnieść. Poczuć drwinę i szacunek dla upływają cego czasu, który tylko młodość może zigno rować lub dostrzec w wyjątkowy sposób. Chcę zobaczyć młodość, a nie naślado wanie starych pierdziochów, którym młodzi dla przypodobania się wchodzą w… W Twoich tekstach często pojawiają się trzy motywy wśród nich są łzy. Często łzy u mężczyzn postrzegane są jako ich słabość, a nawet więcej, ich wada. Czy teksty miały być tego zaprzeczeniem? Mężczyzna też człowiek, a kobiety dzisiaj noszą spodnie. Wszyscy na równi jesteśmy ludźmi. Płaczący facet są niczym szczegól nym, a ostro nastawione do życia kobiety to normalka. Często stereotypy damskomęskie celo wo przekręcam lub nadinterpretuję, by uzyskać lekkość tekstu i groteskowy cha rakter postaci. Łzy dla mnie mają znaczenie Wywiad oczyszczania się, zmycia plamy, której jest się przyczyną. Płacz pojawia się często w połączeniu z pisaniem. To tęsknota za pewnymi archetypami, czasem wręcz komicznymi. Sięganie po nie z premedytacją. Następny częsty motyw statek. Pływanie, żeglowanie, wiatr i cała otoczka żeglarska. Marynarze, amanci minionej epoki, fa ceci z klasą w moich tekstach są bardzo po trzebni. Ich ustami komentuje to, co się dzieje w teraźniejszości. Poza tym to są jakieś takie metafory związane z namiętnością. „Napięte żagle”, „wiatr, który dmie, dmie i rozpycha”, pędzi ten lodołamacz, który lodołamaczem swym sięga biegunów”… To jest taka „piosenkowa erotyka”. Chodzi o pewien dystans, dowcip, który nie jest bezpośredni, a jednocześnie jest też świadomy i budzący zmysły. Kolejną rzeczą, którą mnie zdziwiło, były dłonie. W tekstach rzadko kiedy pojawiają się usta, które bardziej stereotypowo dotyczą namiętności, ale za to często pojawiają się dłonie. Dłonie w moim rozumieniu mają pierw szeństwo w dotyku i dzięki temu mogą ja ko pierwsze przekazać ludzką namiętność, choćby w samym powitaniu. Kiedyś, poprzez mojego kolegę, pozna łem koleżankę jego córki. Siedzieliśmy przy stole. Zachwycałem się, w jaki sposób je, w jaki sposób podaje cukier, w jaki sposób się żegna. Okazało się, że to była tancerka flamenco. Każdy gest, każdy jej ruch rąk był po prostu przepiękny. W jakiś sposób prze żywałem z nią to – fascynowały mnie jej ru chy dłoni. Od czasu do czasu przypominam sobie, że dłonie wiele mogą. Kiedy śpiewam, też dużo ruszam dłońmi. To mi pomaga. Do grywam coś, buduję jakąś postać. Nie zawsze piosenki mają swoich „bohaterów”, ale zawsze przynajmniej teoretycznie powinny mieć temat. Tematy te są podejmowane w różny sposób, w zależności od gatunku. Ty zaś uważasz, że obecnie piosenki reporterskie nie mają racji bytu. Dla mnie reporterskie piosenki to pio senki w kręgu rock n’rolla, które są miałkie 6 – jakby ktoś gryzł bez zębów. Jakby chciał dotknąć jakiejś rzeczy, ale boi się, żeby nie podrażnić za bardzo ludzi. Pisze więc tylko tyle, żeby pokazać się jako człowiek poszu kujący. Obecnie te piosenki nie mają kłów w ogóle, nie gryzą, nie szarpią. Niby się buntują, ale ich twórcy tylko czekają na te lefon, który umożliwi im występ w talent show. Rock n’roll jest domeną ludzi starych – a starzy ludzie się nie buntują. Zaś młodzi ludzie tylko zaznaczają jakieś tematy. To taki półkrzyk mówiący „zrobiłbym wiele, ale mi się nie chce”. Jeśli chodzi o piosenkę reporterską – czyli taką, jaką tworzył na przykład Janer ka, która prezentowała wnikliwie spojrzenie na temat otaczającego świata – obecnie nikt do takiego komentarza nie jest zdolny. To, że ktoś przekonuje mnie o czymś, co do skonale wiem, nie jest niczym, co pchnie do przodu muzykę czy moje myślenie. Sądzisz, że tekst może być dobrym produktem? Drażni mnie taka sztukateria życia, która polega na tym, że pewien gatunek li teracki jest noszony jak torebka. Do ubio ru, filozofii życiowej, stylu życia dobierasz sobie literaturę. Nie traktujesz jej jako do Wywiad bro intelektualne, jako sztukę – ale jako przekaz, który ciebie w jakiś sposób od zwierciedla. Twierdzisz, że literatura jest formą image’u. Dokładnie – uważam, że teraz w dużej mierze literatura stała się formą image’u, pewnej mody, galanterii. Niektórzy modow cy mówią, że najważniejsze są dodatki – to właśnie taki dodatek. Dobrze jest przeczytać wiersz, najlepiej jakiegoś modnego autora. Ludzie teraz sięgają często po książki proste, które mówią o oczywistościach, ba nałach, ideałach. Zamykają się w puszce, izolują od tego, co brudne, nieczyste, co może tworzyć napięcie. Nie można takich ludzi podrażniać – nie można mówić, że jest brud, zło, nieszczęście, bo oni tego nie widzą; nie chcą widzieć. Rekompensują dostrzeganie ludzi tymi właśnie czytanymi ideałami. Jeśli przeczytają, że główny bo hater otaczał miłością innych ludzi, to uważają, że oni również otaczają miłością innych ludzi. Ale zamykają się w tej litera turze, która dla nich jest ich substytutem interesowania się ludźmi. Spójrzmy na to z drugiej strony, ze strony piszącego. Współcześnie istnieje wiele form umożliwiających tworzenie i prezentowanie tworów innym – jak na przykład blogi. Co sądzisz na temat blogów? Ich pisanie to w dużej mierze brak po kory. Nie uważam, że każdy powinien pisać, śpiewać, że każdy powinien być artystą – co nie znaczy, oczywiście, że każdy nie powi nien demonstrować swojej duchowości. Blogi poza tym są za młode, żeby można je było teraz zweryfikować. Natomiast takie uzewnętrznianie, spraw dzanie swojej duchowości, wrażliwości, pi sząc do nieznajomego grona – samo takie obnażanie jest zastanawiające. Niemal wszyscy, którzy piszą, chcą tra fić do masy. Opierają się o masę. Marzą o największej poczytalności. Głównym po wodem jest ta ekscytacja, że mogą dotrzeć do miliona, pięciu milionów ludzi. To po woduje, że to, co piszesz, nie jest wolne od prawdziwej chęci wypowiedzi, ale jest ska 7 żone chęcią dotarcia do jak największej ilości czytelników. To w takim razie – jak w dzisiejszym świecie stać się „geniuszem”? Nie da się. „Nie da się”? Dzisiejszy świat nie jest dla geniuszy. Jeśli powszechność stała się wartością, to umiejętność przestaje nią być. Umiejętność nie ma nic wspólnego z powszechnością. Umiejętność jest elitarna. Zasada demo kracji i powszechności powoduje, że na ge niusza nie ma miejsca. Użyję tego słowa, ale: jaka może być tego „alternatywa”? Nie wiem, nie jestem Jezusem Chrystusem. Ale jesteś Judaszem (Janusz Radek gra Judasza w „Jesus Christ Superstar” – red.). (śmiech) Zdecydowanie wolę grać tę postać niż Jezusa Chrystusa. Rozmowę przeprowadziła Dagmara Bator Felietony i eseje Miłość w operze Opera jest chyba najbardziej spektakularną formą sztuki, jaką dotąd wymyślono. Opiera się na syntezie literatury (libretto), muzyki, gry aktorskiej, inscenizacji i niekiedy choreografii. Pisano je głównie dla króli i innych możnowładców, których było na nią stać. Jednak niezależnie od okazji, z jakiej opera powstała, tematem, który sprzedawał się najlepiej, jak z resztą zostało do dziś, była miłość. N ie wszyscy wiedzą, że za pięknymi nazwami i miłą dla ucha muzyką ukryta jest opowieść pełna gwałtowno ści, dramatyzmu, fascynacji i często – tragedii. Inspiracją do powstania libretta i całej opery nierzadko były gotowe dramaty wystawiane wcześniej w teatrach, jednak to, które z emocji będą bardziej wy eksponowane lub jak zostaną zinterpretowa ne, zależy od reżysera konkretnej aranżacji. Chciałam się tutaj skupić na samej przedsta wianej historii; historii, którą warto znać przed zobaczeniem przedstawienia. Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież bez sensu iść do kina na film, którego fabułę się zna, a na wet się wie, kto kogo zabił (pod warunkiem, że takie morderstwa występują). Do opery podchodzi się jednak inaczej, zapoznanie się z jej tematem nie przeszkadza, a z pewnością ułatwia odbiór. Carmen Zacznijmy od cyganki Carmen, tytułowej famme fatale, która rozkochiwała w sobie mężczyzn, a gdy jej się znudzili zbytnią ule głością – wymieniała. Pracowała jako robot nica w fabryce papierosów, gdzie w czasie 8 Felietony i eseje zmiany warty przypadkiem poznaje sier żanta Don Jose. Jako jedyny z obecnych żołnierzy okazuje jej obojętność, dlatego postanawia go skokietować. W niedługim czasie zauroczony mężczyzna okazuje się bardzo przydatny – kiedy Carmen wpada w tarapaty i ma zostać aresztowana, męż czyzna pomaga jej w ucieczce, za co sam zo staje skazany. Jednak to nie koniec nieszczęść, które przytrafiły się mężczyźnie z powodu awan turniczej kobiety. Po wyjściu z więzienia Don Jose dezerteruje, by wyruszyć razem z ukochaną i bandą przemytników na wy prawę. W międzyczasie pojawia się również konkurent w postaci słynnego torreadora Escamilla. Cała historia kończy się dość tragicznie. Podczas walki byków, po której wygraniu Carmen i Escamillo mają być razem, zjawia się Don Jose i prosi dziewczynę, by do nie go wróciła. Zrujnowany w akcie rozpaczy zabija ukochaną, kiedy słyszy odmowę. Madame Buterfly W tej historii zmienia się przede wszyst kim ofiara uczuć. Tym razem akcja dzieje się w Japonii, kiedy na dłuższy czas zatrzy muje się w porcie okręt amerykańskiej ma rynarki wojennej. Młody porucznik Pinkerton urozmaica sobie oczekiwanie na rozkaz dalszej podróży i poza podziwianiem uroków kraju postanawia poznać również uroki tutejszych dziewczyn. Umawia się z młodziutką gejszą CioCioSan, zwaną także Butterfly i, zgodnie z miejscowym zwyczajem, zawiera z nią ślub na 999 lat. Dla Butterfly ślub z Amerykaninem oznacza zerwanie z własną wiarą i społeczeństwem, na co jednak zakochana dziewczyna się go dzi. Szczęście nie trwało długo, wkrótce po nocy poślubnej Pinkerton odjeżdża przyrze kając, że na pewno powróci. Mijają trzy lata, Butterfly wraz z syn kiem żyją w niedostatku, jednak dziewczyna każdej wiosny czeka na powrót męża. Mimo pogardy społeczeństwa i przekleństwa ro dziny, z powodu jej niezwykłej urody inte resuje się nią bogaty książę Yamadori. Wszyscy naokoło próbują jej wytłumaczyć, że amerykański porucznik nie wróci, a pro pozycja księcia jest najlepszym, co mogło ją w życiu spotkać, mimo to oburzona Cio CioSan odrzuca jego konkury, odpowiada jąc, że przecież jest już mężatką. W końcu nadchodzi czas, gdy zjawia się Pinkerton, jednak CioCioSan nie tak sobie 9 wyobrażała jego powrót. Porucznik, dowia dując się o dziecku, które spłodził, przyby wa wraz ze swoją amerykańską narzeczoną, by wziąć je pod opiekę. Kiedy Butterfly zro zumiała całą sytuację, żegna się z synem, a sama popełnia samobójstwo. Aida Tym razem mamy do czynienia z miło ścią odwzajemnioną, co wcale nie czyni jej łatwiejszą ani zwieńczoną zakończeniem pozbawionym śmierci. W tej opowieści przenosimy się do sta rożytnego Egiptu. Aida jest etiopską nie wolnicą, a jej ukochany, Radames, dowódcą wojsk egipskich, który odniósł sukces, zabi jając rodaków Aidy. Dodatkowo sprawa się komplikuje: Amneris, córka Faraona, rów nież zakochana jest w młodym dowódcy, któremu sam Faraon ofiarował jej rękę. Że by jeszcze było śmieszniej, okazuje się, że Aida wcale nie jest zwykłą niewolnicą, tylko córką etiopskiego przywódcy, który po ostatniej zwycięskiej bitwie dostaje się do egipskiej niewoli. Akcja rozwiązuje się, kiedy Radames staje przed wyborem miłości lub obowiąz ku, gdyż Aida prosi go o wypuszczenie jej Felietony i eseje ojca oraz pozostałych jeńców wojennych. Chłopak z całą świadomością wybiera mi łość i z godnością przyjmuje naznaczoną mu karę śmierci. Zgodnie ze zwyczajem, zdrajcy są żywcem zamurowywani w gro bowcu, co też spotyka dzielnego dowódcę. Aida jednak nie pozostawia ukochanego, wkradając się wcześniej do grobowca, by zginąć razem z Radamesem. Poszkodowaną jest również córka Fara ona, która opłakuje dowódcę nad jego gro bem, nie wiedząc, że spędza swoje ostatnie chwile z Aidą. Traviata Historia jest nieco inna od pozostałych, być może ze względu na to, że akcja roz grywa się we współczesnych czasach jej autora, a na dodatek w mieście rozpusty – Paryżu. Opera powstała na podstawie dra matu Aleksandra Dumasa „Dama kamelio wa”, którą z kolei zainspirowana prawdziwą historią. Violetta jest gwiazdą najmodniejszego kabaretu i dzięki zainteresowaniu bogatych mężczyzn oraz zaradności zdobywa małą fortunę. Wydaje się być panią życia i kochać wolność ponad wszystko, jednak jej świato pogląd się burzy, gdy poznaje Alfreda, mło dego chłopaka, który wyrwał się z prowincji i przyjechał do Paryża studiować. W tym świecie jego szczere uczucie do Violetty wy daje się być groteskowe i naiwne, jednak zdołał rozpalić serce dziewczyny. Oboje uciekają przed miastem próżności do luksusowej willi Violetty, jednak na wy stawnym życiu traci majątek. Na dodatek przybywa do niej ojciec Alfreda, początko wo przekonany że żyją za pieniądze syna i rujnuje się dla kobiety lekkich obyczajów. Prosi Violettę, by rzuciła Alfreda dla dobra jego córki – ich związek popsułby reputację rodziny, więc narzeczony mógłby zmienić zdanie co do ożenku. Oczywiście, w tym wy padku także chodzi o pieniądze, gdyż kon kurent córki jest bogaty. Violetta poddaje się namowom i zosta wia ukochanego, pisząc do niego list, że chce wrócić do poprzedniego życia. Alfred, wściekły, przyjeżdża do Paryża, głównie aby się zemścić. Wygrywa w karty z jej protego 10 wanym, by na oczach wszystkich rzucić pieniądze w twarz kobiety, mówiąc, że płaci za jej towarzystwo tak jak wszyscy poprzedni. U Violetty ujawnia się choroba, przez którą dziewczyna dogorywa w nędzy. Kiedy ojciec Alfreda doznaje ataku wyrzutów su mienia i wyznaje synowi całą prawdę, przyjeżdżają do Paryża, lecz tylko by to warzyszyć Violeccie w ostatnich chwilach życia. Wszystkie te motywy są nam dosyć zna ne – zabawa miłością, miłość wzgardzona, miłość kontra pieniądze czy też przeszkody losu – zarówno we współczesnej twórczości, jak i w życiu. Opowieści można odczytywać różnie: albo jako pochwałę prawdziwego uczucia, albo jako ostrzeżenie. Pomimo że uczucie między dwojgiem ludzi jest znane od zarania dziejów, nadal nie potrafimy odczytać jego prawdziwego znaczenia czy wartości i wciąż nie umiemy sobie z nim poradzić. Mimo wszystko dotyczy naj skrytszych marzeń i pragnień ludzi, dlate go zajmuje ważne miejsce w sztuce i w sercu. MW Felietony i eseje Swatką być Znacie to uczucie, kiedy czytacie fantastyczną powieść lub cykl, zachwycacie się i emocjonujecie, przywiązujecie do bohaterów, wyrabiacie o nich opinie… po czym wszystko legnie w gruzach, gdyż autor nie popisał się na polu łączenia bohaterów w pary? © Dagmara Bator 11 D Felietony i eseje rogi Autorze Mojej Ukocha nej Powieści! Na wstępie tego listu chcia łabym podkreślić, jak bardzo spodobało mi się Twoje dzieło. Jestem jednak głęboko rozczarowana i niezadowolona z jednego powodu: jak mo głeś sprawić, aby Iks i Igrek zostali parą?!” Z pewnością niejeden z Was miał szczerą ochotę napisać podobny list raz lub dwa. Na szczęście autorzy powieści nie są jedynymi istotami obdarzonymi wyobraźnią. Tkwi ona w każdym z nas, dzięki czemu fani mogą „poprawić” romantyczne (i nie tylko) wizje idoli za pomocą twórczości fan fiction. Z ko lei to, jak niejeden blogger wie, jest zjawiskiem bardzo powszechnym, a im po pularniejsza powieść czy cykl, tym więcej fan fiction znajdziemy. Seria pani Rowling o Harrym Potterze zdaje się królować jako źródło różnorakich alternatywnych paringów, od spodziewa nych po te najmniej oczekiwane. Rozwija nie losów Jamesa Pottera i Lily Evans to jedno, lecz znaleźć możemy całą gamę in nych historii, wśród których częstymi obiektami są Hermiona Granger w parze z Draconem Malfoyem (tzw. Dramione) czy Syriusz Black w parze z damą X (często © Dagmara Bator 12 Felietony i eseje nieistniejącą w kanonie). Tylko odrobinę w tyle stoją pary Hermiona i profesor Sna pe, Hermiona i Harry, Harry i Ginny oraz… Harry i Draco! A później jeszcze wiele, wiele innych. Ciekawa jest swoistego rodzaju jed nomyślność twórców fan fiction co do atrakcyjności pewnych postaci i pewnych par w porównaniu do innych. W całej serii napotykamy całe tabuny postaci oraz liczne związki, mniej lub bardziej przelotne, a jed nak rozwinięcie losów oryginalnej pary Her miony i Rona jest spotykane rzadko, zaś fan fiction z, przykładowo, profesor McGonagall i jakimś adoratorem – niemal w ogóle. Zaraz za Harrym Potterem rzesze twór ców opowiadań fan fiction zebrała seria „Zmierz” Stephenie Meyer. Tu nie znajdzie my nadto zadziwiających pomysłów. Jako iż większość takich opowiadań jest tworzona przez dziewczęta, które czują silną przyna leżność do jednego z fanowskich odłamów, tj. „Team Edward” lub „Team Jacob”, na postać Belli nie natrafimy często, zaś Edward albo Jacob otrzymują nowy obiekt westchnień w postaci wymyślonej przez au torkę bohaterki. Zapoczątkowana przez „Zmierzch” fala mody na wampiryzm wsze laki pociągnęła za sobą także tabuny fan fic tion dotyczących popularnych seriali „Pamiętników wampirów” oraz „Czystej krwi”. Jako iż sama nie znam tych kanonów ani nie czytałam żadnych opowiadań fa nowskich do nich nawiązujących, mogę się jedynie podzielić obserwacjami pośrendni mi, z drugiej ręki. A te są bardzo podobne do obserwacji ze „Zmierzchu”: zauroczone postaciami męskimi autorki podstawiają własne postaci damskie do głównych ról. Sporo ciekawych par tworzą autorzy fan fiction opartych na trylogii „Władca Pier ścieni” Tolkiena. Popularnością niewątpli wie cieszy się postać Legolasa, który waha się pomiędzy czarowaniem nowych u Tol kiena niewiast a rozwijaniem sugerowanej w kanonie miłości do Gimliego; dość liczne są także historie krążące wokół Aragorna i Eowiny. Jednak najbardziej, hmm… oso bliwym zjawiskiem, jakie miałam „przyjem ność” spotkać w świecie tolkienowskich fan fiction, jest angielski twór pt. „Celebrian”. Jak można się domyślić, ów tekst opowiada historię Celebrian, żony Elronda, jednak w tej wersji daleko jej do uwodzenia wła snego męża. Zdradzę li i wyłącznie tyle, iż u boku (i nie tylko) Celebrian spotkamy istoty mniej od elfów dostojne i piękne, zaś 13 całość zdecydowanie nie jest lekturą dla osób poniżej osiemnastego roku życia. Oczywiście, opowiadań fan fiction, w któ rych autorzy zamieniają się w swatki i tworzą własne romantyczne historie jest o wiele, wiele, wiele więcej. Popularne stają się twory bazujące na trylogii „Igrzysk śmierci”, filmu „Avengers”, cyklu „Pieśni lodu i ognia”, wszelakich seriali anime jak np. „Naruto” czy „Bleach”… A to nadal tylko wierzchołek góry lodowej. Pobieżne przejrzene działu fan fic tion do samych tylko książek na popularnym forum FanFiction.net uświadomiło mnie, iż znaleźć można nawet teksty stworzone na podstawie trylogi „Milenium” czy… Biblii! Nie pytajcie mnie jednak, co się tam znajduje. Nie oszukujmy się, dopóki ludzie będą mieli możliwość pisania, dopóty napotykać będziemy twórczość fanowską we wszel kich jej odmianach. W końcu nie dość, że obdarzeni jesteśmy wyobraźnią, to jeszcze nie po to tyle przeżyliśmy z naszymi ulu bionymi bohaterami, by na końcu pozwolić autorowi wszystko zepsuć i połączyć ich z najmniej według nas odpowiednimi posta ciami. A odrobina fantazji jeszcze nikomu nie zaszkodziła. PAP Felietony i eseje Serce przebite piórem Serce przebite strzałą to znany nam symbol miłości. Stwórzmy jednak nowe, bardziej odpowiadające symbole dla miłości do pasji. Pisarze, przebijmy nasze (metaforyczne) serca piórami! © Dagmara Bator 14 O Felietony i eseje soby piszące, które (jeszcze) nie doczekały się wydania i uznania, często są pytane, dlaczego akurat to, dlacze go właśnie tworzenie prozy lub poezji? Nasze fantazje możemy w końcu przenosić do rzeczywistości na tyle różnych sposobów, a pisanie wydaje się być mniej popularnym w porównaniu do, na przykład, muzyki czy rysunku. Z pewnością jest także mniej medialne w czasach, kiedy co drugi kanał telewizyjny posiada własny program poświęcony „talentom”, a który dziwnym tra fem przyciąga tylko te talenty, które można pokazać na scenie. Powracając jednak do rze czy, jakiej odpowiedzi osoby piszące udzielają najczęściej? Ponieważ to lubią, kochają wręcz. Pójdźmy zatem o krok dalej: dlaczego my, dzierżący pióro i klawiaturę, kochamy pisać? Jedną z najczęstszych odpowiedzi na to pytanie prawdopodobnie byłaby wolność, tak ta odczuwana podczas tworzenia, jak i ta względem samego tworzenia. Pisząc, może my stworzyć wszystko: nowe krainy, cieka wych ludzi, stworzenia, sytuacje, wszystko. A to wszystko za pomocą narzędzia danego nam już w dzieciństwie: słów. Słowa, nasza wyobraźnia oraz cokolwiek czym i na czym moglibyśmy pisać wystarczy, aby tworzyć mógł każdy i aby przenieść do rzeczywisto ści to, co dotąd zamykaliśmy w umysłach. Wielu czuje również, jakby spisując kolejne historie, opisując ludzi oraz miejsca, prze nosili się do tej krainy, zostawiając szarą rzeczywistość daleko w tyle. Akt tworzenia daje nam poczucie wolności, ponieważ dzięki niemu możemy być gdzie i z kim tyl ko zapragniemy, nawet jeśli ciało pozostaje na tym samym chwiejącym się krześle. Z kolei inni kochają pisać, ponieważ po zwala im to codzienność przeżyć. Tak, prze żyć, nie od niej uciec. Pamiętniki skrywają sekrety autorów, nie zawsze mówią nam jednak, jak często pomogły owym autorom znosić codzienne trudy ze spokojem i siłą. Gdyby nie ich pisanie, ile osób załamałoby się, gdyż tłumiłyby w sobie zbyt wiele emo cji? A powieści i poezja? Ich tworzenie nie musi być ucieczką do świata wyobraźni, może także być pomocą, aby nasza własna codzienność stała się ciekawsza, kolorow sza. Co z tego, że opisany przez nas kot są 15 siadów jest zielony, a na dodatek w błękitne paski? Kto nas zgani za ubarwianie własne go życia w spisanych starannie wersach i akapitach? Lub też odwrotnie: komu bę dzie przeszkadzać, jeśli w zaciszu czterech ścian wysypiemy życie szkolnej piękności trudnościami na kartach naszej powieści? Nic z tego, nikt nas nie zgani i nikomu nie będzie przeszkadzać (pod warunkiem za chowania owej powieści dla siebie lub upewnienia się, iż zainteresowana piękność nie dowie się, iż to o niej mowa). Kochamy pisać, gdyż w ten czy inny sposób nas to uszczęśliwia. Satysfakcja ze stworzenia kawałka tekstu jest taka sama, jak z samodzielnego stworzenia czegokol wiek innego (ciasta, bluzki, piosenki). Po wypisaniu wszystkich negatywnych emocji czujemy ulgę, opisując radosny rozdział z życia naszych bohaterów, cieszymy się ra zem z nimi, bez względu na to, czy od rze czywistości uciekamy czy ją ulepszamy – oddawanie się pasji pisania poprawia nam humor i dodaje skrzydeł. I właśnie dlatego przebijamy nasze serca metaforycznym piórem. PAP Felietony i eseje Karty zapisane uczuciami Moja Najdroższa!, Najukochańszy! Miły mój!, zaczynają się listy miłosne. Na przestrzeni epok zwroty te zmieniały się, jak i zmieniali się bohaterowie literaccy i historyczni, którzy listy miłosne pisali. A jak jest dziś? Czy w epoce komputerów, SMSów i emaili zdarza nam się jeszcze sięgnąć po papier, pióro i napisać list miłosny? I jaka jest różnica? ©Yin Zhi 16 J Felietony i eseje akiś czas temu wpadło mi w ręce kieszonkowe wydanie „Listów mi łosnych” Julii de Lespinasse, „Mu zy Encyklopedii”, jak ją nazywano. Ten mały (dosłownie i w przeno śni) wybór listów pisanych do hra biego de Guibert skłonił mnie do drobnej refleksji i postawienia sobie pytania, czy w epoce komputerów ludziom zdarza się jeszcze pisać listy, nie te zwykłe, a listy miłosne. Listy miłosne zarówno w literaturze jak i życiu codziennym dawnych epok pojawiały się co najmniej często. Były wyrazem uczuć, namiętności, dopełnieniem intryg i spisków, tłem zdrad małżeńskich i wyrazem wierno ści. Odnajdziemy w nich erotyzm, pożąda nie, a niekiedy nawet i lubieżność. W bogatej historii literatury mamy więc liczne przykłady sztuki epistolarnej nasyco nej uczuciami. Dostarczają nam ich nie tyl ko bohaterowie literaccy, ale też sami twórcy. Wśród tych pierwszych z pewnością przychodzi na myśl rudowłosa Ania Shir ley, która podczas pobytu w Szumiących Topolach koresponduje z Gilbertem. To li sty pisane codziennością: codziennymi wy darzeniami i chęcią dzielenia się każdą drobną chwilą, codzienną miłością i tęskno tą. Jest też Werter i jego list do Lotty, może nie sticte miłosny, jednak z pewnością prze pełniony głębokim uczuciem. Jeśli zaś mowa o bohaterach literackich, to chyba jeszcze więcej listów pozostawili po sobie ich twórcy. Zasypuje nas wręcz ich miłosna korespondencja. Gustaw Flaubert, Zygmunt Krasińki, Oscar Wilde, Franz Kaf ka czy Charles Bukowski przekazują nam pełną gamę uczuć i charakterów w swoich listach – od adorowania (tak było z kontak tami Wilde’a z Alfredem Douglasem), przez sprośności w korespondencji z Lindą King (tak, tak, Drodzy Czytelnicy, to oczywiście Bukowski), po namiętność i pożądanie (Kafka i Flaubert mieli ich, jak się zdaje, nieprzeprane pokłady). Prześledziwszy więc pokrótce niektóre obszary występowania listów miłosnych (piszę tak, jakby to były jakieś niezwykłe ptaki, występujące tylko na określonym te renie… ale może coś w tym jest, w końcu list miłosny występuje tylko tam, gdzie są uczucia, a to nie jest znowuż aż tak powsze dni obszar, jak by się mogło wydawać), nie mogę odmówić sobie pytania: co dziś stało 17 się z listami miłosnymi? Czy człowiek stra cił już wszelką wrażliwość i romantyzm? Pamiętam czas, kiedy sam pisałem li sty miłosne – płomienne, codzienne… To było niezwykłe doświadczenie. Zanurze nie w uczuciach, muskanie papieru pió rem, przelewanie myśli w atramentowe linijki. Pisanie z myślą o tej jednej osobie, litera po literze. Wyobrażacie sobie email miłosny? Już samo połączenie wyrazów nie brzmi tak romantycznie. Poza tym co romantycznego jest w wysłaniu listu w internetowy labi rynt? Jak może równać się to z wyczekiwa niem i zaglądaniem do skrzynki z drżeniem serca czy z delikatnym uśmiechem na twa rzy przy podawaniu listu z rąk do rąk, z błyskiem w oku na widok zaadresowanej ręcznie koperty, listu pisanego dłonią uko chanej osoby? Czy naprawdę nie dostrzegamy dziś już przewagi romantyzmu na użytkowo ścią? A może jest jeszcze wiele osób, któ rym zdarza się „popełnić” list miłosny? Czy w dobie rosnącego społeczeństwa technicznego stać nas jeszcze na nutę ro mantyzmu? Mnie tak. A Was? DCZ Felietony i eseje Przeklęte uczucie Świat ich nie rozumiał i trudno się temu dziwić. Ich styl życia był inny. Ich twórczość była inna. Ich miłość też była inna. Baudelaire i Rimbaud – francuscy poeci przeklęci. Odrzuceni, niezrozumiani i częstokroć wcale niepragnący zrozumienia. Wyklęci przez społeczeństwo. Wyklęci przez samych siebie. A ich uczucie? 18 © Daniel Czepliński F Felietony i eseje rancuskich poetów przeklętych nie zawsze omawia się w liceum. To tak zwane treści rozszerzają ce, a szkoda (dobór listy lektur w szkołach to osobna sprawa, więc się pohamuję i nie będę tutaj rozwijał), bo to temat bardzo ciekawy zwłaszcza pod względem biografii tychże twórców… i ich związków. Ja miałem to szczęście, że mnie to nie minęło. Arthur Rimbaud, Paul Verla ine, Charlesa Baudelaire, Stéphane Mallar mé. My pozostańmy jednak przy dwóch pierwszych i ich wspomnianej już wcześniej relacji. Pamiętam, że kiedy skończyliśmy oma wiać ten temat, pojawiły się głosy, że nie tyl ko ich twórczość była przeklęta, ale przede wszystkim ich uczucie. I bynajmniej nie dla tego, że byli homoseksualistami (dla Rim bauda był to pierwszy związek tego typu… zapewne chociażby ze względu na jego wiek), ale na wszystko inne. Ale, ale, po kolei. Zaczęło się niewinne – od wymiany korespondencji, której począ tek datuje się na 1871. Verlaine’a pochłonę ła ta kiełkująca wówczas znajomość z siedemnastoletnim Arthurem. Opuścił żo nę, Matyldę Mauté, i związał się z młodym poetą. To był romans pełen fascynacji, alko holu, narkotyków, zazdrości… i przemocy. Jedno napędzało drugie, czyniąc z ich związku bitwę charakterów pełną zranień nie tylko duchowych, bo dwa lata później Verlain oddał do Arthura dwa strzały, ra niąc go w nadgarstek. Był to więc romans bardzo burzliwy (jego klimat świetnie od daje film „Całkowite zaćmienie” Agnieszki Holland), ale czy przeklęty? Jeżeli ktoś wierzy w to, że dobro lub krzywda wyrządzona innym wraca do nas, to z pewnością na Verlaine’a spadła klątwa. Zdrada żony, a wcześniej także wyładowy wanie na niej agresji czy styl życia, jaki pro wadził, mogły sprowokować los. Nie potrafię powiedzieć, czy było to przeklęte uczucie. Z pewnością było wyniszczające, a każdy kolejny czyn sprowadzał na poetów kłopoty i konsekwencje (mocno odbiło się to na Paulu, który został skazany na zakład karny w efekcie postrzelenia swego kochanka). I jeszcze ich poglądy na świat, a nade wszystko patrzenie Rimbauda na miłość. W filmie Holland z jego ust padają słowa: „Miłość nie istnieje. Istnieje troska o same go siebie, samozadowolenie, pycha, egoizm, ale nie miłość”. Choć mówił o miłości hete roseksualnej, trudno nie pomyśleć, że po gląd ten musiał mieć wpływ na jego 19 postrzeganie miłości w ogóle. Jeśli istotnie tak ją widział, nie mógł do końca poddać się uczuciu do Verlaine’a – przecież w pełni w nie nie wierzył. Uczucie Verlaine’a i Rimbauda było kre owane przez nich i niezależnie od tego jacy by nie byli, to od ich woli zależało, w jakim kierunku ono pójdzie. Jeśli było uczuciem przeklętym, to tylko dlatego, iż uczynili je przeklętym. Czy byli w nim szczęśliwi? Spalali się. Dwa zbyt silne charaktery, zbyt destrukcyj ne, zbyt genialne. Czy mogli współistnieć? Może gdyby odrzucili narkotyki, alkohol? Pozostawili nagie uczucie? Bez woalki z dy mów i zielonej poświaty światła przenikają cego przez absynt… Nie mówię, że cała „otoczka” nie miała żadnego wpływu na ich uczucie: skandale, bieda, odrzucenie przez społeczeństwo. Jednakże to nie ona była czynnikiem de cydującym. Gdyby tak było, przezwycięży liby to. Moim zdaniem, ich przekleństwo stanowili oni sami. Nie potrafili odrzucić wyniszczającego trybu życia, a ten przy lgnął do nich i wyniszczał nie tylko orga nizmy, ale charaktery oraz związek. Sami byli temu winni, sami podjęli decyzję. DCZ Felietony i eseje Zmieniając człowieka Dwoje młodych ludzi jak dwa odmienne światy. Brzmi standardowo, nieprawdaż? Typowy romans oparty na kontraście charakterów? Być może. Ale czy na pewno? Przecież najlepsze historie pisze życie… a ta mogłaby się zdarzyć naprawdę. Co się stanie, gdy on pokocha, a ona jest śmiertelnie chora? I do jakiego stopnia miłość może zmienić człowieka? © Dagmara Bator 20 M Felietony i eseje yślę, że jest małe prawdo podobieństwo, by komuś nigdy nie obił się o uszy tytuł filmu „Szkoła uczuć”.Oczywiście zakła dając, że w ogóle choć trochę interesuje się szeroko pojętą kulturą, a w tym kinem. Adam Shankman nakręcił go na podstawie książki Nicholasa Sparksa pod tytułem „Je sienna miłość” (swoją drogą zawsze zadzi wia mnie tłumaczenie zagranicznych tytułów na język polski: co powiecie na oryginalne „A Walk to Remember”?). Landon Carter i Jamie Sullivan – dwa odmienne światy. Ona jest córką pastora, religijną, pełną dobroci i marzeń, która do brze się uczy. Jeszcze nie wie, jak wiele na uczy Landona. On jest jej przeciwieństwem. Nie wie, dokąd zmierza. Zresztą, chyba nie musi, skoro i tak całe życie zaplanował mu ojcieckongresmen (w filmie ma się to nieco inaczej – dociekliwych zachęcam, by sami porównali książkę i film), którego nigdy nie ma obok. Żyje z dnia na dzień, od imprezy do imprezy, podchodząc do życia… niepo ważnie, lekko mówiąc. Ale nie to jest naj ważniejsze. Mnie w książce i w filmie uderzają dwie rzeczy. Pierwszą – filmową – są słowa Dolly Parton, które odkryłem pewnego wieczoru, oglądając „Szkołę uczuć” przed wyjazdem w góry. Nie wiedziałem wówczas, dlaczego, ale czułem wtedy, że to właśnie ten film po winienem obejrzeć. I dowiedziałem się. „Dowiedz się, kim jesteś i pozostań sobą”. To było moje przesłanie i motto mojego górskiego wyjazdu. Od tamtej pory co jakiś czas staram się przypominać sobie, kim je stem. Przypominać, by pozostać sobą. I wydaje mi się, że również Landon (za pewne znacznie bardziej ode mnie) musiał dowiedzieć się, kim jest. Jamie mu w tym pomogła. To jest ta druga rzecz, która ude rza mnie zarówno w filmie, jak i w książce. To, w jak niezwykły sposób pojawiające się uczucie do Jamie wydobywa z Landona, co w nim najlepsze. To, jak Jamie uczy go być naprawdę sobą. Zmieniła go, ale nie w negatywnym sen sie. Ona po prostu zdjęła z jego twarzy ma skę, którą nosił przed całym światem. Maskę obojętności, kpiny, czasem gniewu. Maskę popularności. Ilekroć oglądam ten film czy czytam „Jesienną miłość”, zachwy ca mnie, jak stopniowo Landon się zmienia, pokazuje coraz więcej dobrych stron. A zaczęło się balem, na który Landon nie miał z kim iść. Na szczęście na balu się 21 nie skończyło i kontynuowali znajomość. Z czasem ich relacja zaczęła zmieniać chło paka – próby dramatu, godziny spędzone w sierocińcu, czy akcja ze skarbonkami, by kupić sierotom prezenty na święta. Wszyst ko to sprawia, że chłopak łagodnieje, staje się wrażliwszy – z każdą chwilą, każdą roz mową. Z czasem Landon i Jamie, zbliżają się do siebie, chłopak jest w stanie wiele dla niej zrobić.. Jamie odmienia całe jego życie. Więc, kiedy Landon dowiaduje się o jej chorobie, chce odmienić jej życie. Spełnić jej marze nia. Uczucie do dziewczyny dodaje mu sił do działania, choć jest mu ciężko. Każdy kto choć raz stracił bliską osobę wie, jak to jest patrzeć na jej stopniowe przejście na drugą stronę. Piękne jest to, że Landon chce uczynić ostatnie dni Jamie jej naj piękniejszymi. Nie wiem, czy zwróciliście uwagę też na inną rzecz. Na Pismo Święte Jamie. To jak stopniowo dziewczyna pomaga Landonowi odnaleźć Boga, jak zbliża go do niego i daje w nim oparcie, które będzie mu tak po trzebne. Pomyślcie o tym… I – co uderza mnie w filmie – jak ten dar dziewczyny po maga Landonowi zmienić z czasem relację z jej ojcem, pastorem. DCZ Poradniki Jak napisać dobry romans? Chcesz stworzyć romans, ale nie wiesz, jak się do tego zabrać? Masz głowę pełną historii miłosnych, lecz głowisz się, czy cokolwiek z nich będzie? Poszukujesz wskazówek, które naprowadzą Cię na dobrą drogę powieści miłosnych? Trzy „tak” to znak, że poniższy poradnik jest właśnie dla Ciebie! 22 © Dagmara Bator W Poradniki brew powszechnie krą żącej o romansach opi nii, ich pisanie nie jest błahostką, którą można potraktować lekko. Nie, nie, stworzenie dobrego romansu to nie malże sztuka. To proces opierający się na starannym planowaniu i dbaniu o szczegó ły. Bardzo podobnie jak tworzenie innych powieści, ale z tym szczególnym naciskiem na miłość. Zasiadając do stworzenia romansu, nale ży się przede wszystkim zastanowić nad tym, jaki on ma być. Harlequiny nie bez powodu dzielą się na dziesiątki rodzajów; sugerują, aby i twórca miłosnych historii zastanowił się, jakąż to odmianę tego uczucia chce nam przedstawić. Romans na ostrym dyżurze, mezalians biznesowego bogacza z kelnerką, egzotyczni szejkowie chwytający zachodnie piękności w miłosne sidła, płomień uczuć na tle morderstwa, mdlejące z onieśmielenia panny w historycznym ujęciu, a może odro bina fantazji w pozaziemskich realiach wśród magicznych stworzeń? Wszystko ma znaczenie, a miłość miłości nierówna! Odkrywszy już tło swej powieści, mo żesz, Autorze, z czystym sumieniem pozna wać gwiazdy wieczoru, Romea i Julię, czy też Krzysztofa i Hankę. Nie bójmy się tego powiedzieć na głos: w każdym mężczyźnie i w każdej kobiecie odnajdziemy cechy ste reorypowe dla danych płci, zatem czemu ich unikać? Któż chciałby czytać o romansie, w którym mężczyzna ani razu nie przejmie sterów i nie przyprze swej wybranki do ściany, by ją namiętnie całować? I jakkol wiek silna nasza główna bohaterka by nie była, nie zapominajmy, iż jest jedynie ludz ką kobietą – oczywiście, iż łaknie odwza jemnionego uczucia i marzy o bajkowym zakończeniu w białej sukience i welonie, nawet jeśli sama przed sobą się do tego nie przyzna. Czerp ze stereotypów, w końcu kontrast pomiędzy mężczyzną a kobietą czyni romans tak smakowicie atrakcyjnym. Dobry romans to taki, który utrzyma Czytelniczkę w napięciu, przy którego lek turze zaciśnie mocno palce na książce i bę dzie gorączkowo brnąć naprzód, by mieć pewność, iż wszystko zakończy się dobrze. Innymi słowy: przeszkody. Każdy związek na jakieś napotyka, a im trudniejsze są dla zakochanych do pokonania, tym silniej przykujemy Czytelniczki do lektury. Być może Hanka obiecana jest innemu albo ro dzina Krzysztofa wyraża stanowczy sprze ciw (klasyk!)? Rodziny, dzieci, kryminalne 23 zagadki, zagrożenie dla życia, pieniądze… Autorze, ogranicza Cię wyłącznie sumienie, zatem popuść wodze wyobraźni i pozwól sobie na złośliwość wobec bohaterów. Zaś skoro przy przeszkodach jesteśmy, wspomnijmy także o jednym z najważniej szych elementów: budowaniu napięcia po przez niewinne dręczenie Czytelnika. Niech romans się rozwija, a miłość kwitnie, jed nak powoli. Odkładaj scenę pierwszego pocałunku tak długo, jak tylko zdołasz, a gdy już do niej dojdziesz – nie spiesz się z kolejnym krokiem na ścieżce uczuć. Oczywistym jest, iż miłosne wyznania pa dają na samym końcu, nieprawdaż? Aby jeszcze bardziej przeciągnąć każdą upojną chwilę, zadbaj nie tylko o długie przerwy pomiędzy nimi, ale także o ich celebrowa nie za pomocą obszernych, pobudzających wyobraźnię opisów. Pozwól Czytelniczce posmakować ambrozji z książkowego kieli cha przyjemności, daj jej poznać, jak cu downy moment przeżywają właśnie Krzysztof i Hanka, a dopiero wtedy go za bierz i każ biedaczce czekać na więcej. Pa miętasz, co powiedziałam o złośliwości? Twoja autorska złośliwość to narzędzie, dzięki któremu zdobędziesz całą uwagę oraz serce swojej Czytelniczki. Poradniki Przemyślałeś już wszystkie powyższe aspekty, drogi Autorze? Wspaniale! Wresz cie możesz dopracować resztę fabuły. W końcu większość układanki już masz, wiesz gdzie, kiedy, między kim, co stoi na przeszkodzie… Pomiędzy ukradkowymi spojrzeniami, gorącymi pocałunkami i jesz cze gorętszymi scenami erotycznymi (jeśli takie planujesz – ich brak również może stanowić słodki sposób na dręczenie Czy telniczek) reszta to, w gruncie rzeczy, do pinanie guzików. Przedstawianie postaci, obszerne opisy uczuć bohaterów względem siebie nawzajem oraz dziejących się mię dzy nimi rzeczy, może jakiś wątek pobocz ny, dużo pisania i voila! Oto cały Twój romans. A skoro napomknęłam o wątku pobocz nym, pamiętaj, aby nie był przekompliko wany. Knuj i komplikuj w miłości, podczas gdy wątek poboczny będzie wyłącznie chwilą na złapanie oddechu przed kolenym wybu chem uczuć oraz owego wybuchu opóźnia czem. Nie daj Bóg, byś się, Autorze, zapędził i stworzył tak fascynujący wątek poboczny, że odwracałby uwagę od miłości! Ma być dopracowany, ale nie dominujący. Nawet wszelkie zagadki kryminalne, choć same w sobie wymagające uwagi, niech służą zbliżeniu pary do siebie i nie przyćmiewają zakochanych blaskiem rodem z Sherlocka Holmesa. Wtedy należałoby zadać sobie py tanie, czy rzeczywiście chcesz stworzyć historię miłosną. 24 Na końcu zaś nie zapomnij, aby romans był w stu procentach Twój. Miłość miłości nierówna, ale przydaża się niemal każdemu – wyróżnij tę konkretną z tłumu za pomocą własnego stylu. Wznoś się na poetyckie wy żyny lub przedstawiaj wszystko takim, ja kim jest, lub stwórz mieszankę obydwu, lecz pod żadnym pozorem nie pozwól sobie na nijakość. Nawet nie będąc Dostojewskim świata romansów, możesz zapisać swą po wieść w pamięci Czytelniczek czymś więcej niż tylko zapierającymi dech w piersiach wydarzeniami. Na przykład soczystym opi sem albo zgrabnymi metaforami. A teraz idź i użyj swej magii, by zamie nić literackie pióro w strzałę Amora! PAP Recenzje Śmiertelni niesmiertelni Są książki, które opowiadają piękne historie. Są też takie, które poruszają autentycznością. I takie, które trwale zostawiają ślad w czytelniku. To wszystko i jeszcze więcej można powiedzieć o „Śmiertelnych nieśmiertelnych”, książce, która jest zwyczajnie opowieścią o prawdziwej miłości. © Dagmara Bator 25 K Recenzje en Wilber jest cenionym myślicielem, filozofem oraz czołowym psychologiem transcendentnym na świe cie i napisał wiele książek ze swojej dziedziny, jednak książka, którą pra gnę przedstawić, jest bardzo wyjątkowa. We wszystkich innych pozycjach autor przedstawia swoje cenne przemyślenia i teo rie, które wiele wnoszą do świata nauki. W „Śmiertelnych nieśmiertelnych” możemy zaobserwować, jak niezwykle uduchowiona i inteligentna osoba (a właściwie dwie nie zwykle uduchowione i inteligentne osoby) wprowadzają swoje filozofie do prawdziwe go życia. Okazuje się, że w starciu z rzeczy wistością teoria nie zawsze musi przegrywać. Jak już wcześniej wspomniałam, książka jest opowieścią o miłości – o miłości dwojga wielkich ludzi, ale też o miłości do życia i świata. Ken spotkał Treyę i pokochali się „od pierwszego dotyku”, jak zwykli mawiać. Trzy miesiące później byli już małżeństwem. Początek opowieści wyjęty niczym z taniego romansu, jednak nie trwał on zbyt długo – przed wyjazdem na miesiąc miodowy do wiadują się o chorobie Treyi. Wtedy nawet nie podejrzewają, że będzie im towarzyszyć już do końca. Rak gra tutaj pierwsze skrzyp ce. Można przyjrzeć się, jak silni ludzi radzą sobie z chorobą, jak czasem sobie nie radzą; jakie problemy ma chory, a jakie osoba wspierająca; jak zrozumieć chorobę i – chy ba przede wszystkim – jak tę wiedzę dobrze wykorzystać. Na naszych oczach dokonuje się w Treyi przemiana i rozwój osobowości, odnalezienie kobiecości oraz rozstrzygnię cie wielkiego dylematu: być czy działać. Książka jest przeplatana relacjami i od czuciami Kena z fragmentami z pamiętnika Treyi, przez co możemy obserwować sytu ację z obu stron, nabierając niejakiego dy stansu i obiektywizmu. W ich związku dzięki chorobie było jak na huśtawce: unie 26 sienia non stop przeplatały się z poważnymi kryzysami woli. Poruszany jest również temat ducho wości w przekroju różnych wyznań. Ukaza ny został brak ścisłego związku pomiędzy mistycyzmem a religią. Książka zawiera ca ły rozdział na temat rozwoju człowieka i dochodzeniu do oświecenia, jednak sam autor zaznacza, że jest tylko dodatkiem i spokojnie można ten rozdział opuścić bez straty dla całej opowieści. „Śmiertelni nieśmiertelni” to oda do mi łości, która pokonuje wszystko. Treya swoim życiem odmieniła wielu ludzi i dzięki tej książce – nadal to robi. Niektórzy uważają, że śmierć oznacza przegraną w walce z ra kiem, pomimo tego jej śmierć była wielką wygraną, zarówno nad śmiercią, jak i nad życiem. Gorąco polecam tę książkę, gdyż należy ona do lektur, które „niosą światło”, a jego w życiu nigdy za dużo. MW Recenzje Dobry omen „[…] Crowley pierwszy by tak twierdził, większość demonów nie była z gruntu zła.[…] A prawdę powiedziawszy, niektóre anioły też nie były ideałami cnoty […].” © Dagmara Bator 27 N Recenzje apisany w Księdze Objawie nia Armageddon wcale nie jest tylko bajką. To rzeczy wisty plan, który już wkrótce zostanie wcielony w życie. Z tym że, jak się okazuje, nie tylko ludziom koniec świata jest nie na rękę. Pewna nie ludzko osobliwa para przyjaciół, którzy oficjalnie działają po przeciwnych stro nach, także nie chciałaby końca świata, który oznaczałby dla nich koniec dość wy godnego i pełnego przyjemności życia na Ziemi. Jednak, z powodu odgórnych planów, a jeszcze bardziej z powodu niefortunnych pomyłek najmniej związanych ze wszystkim osób, Argameddon nastąpi – i to w najbliższą sobotę zaraz po kolacji, jak przepowiedziała Agnes Nutter, jedyna wiedźma która miała o przewidywaniu przyszłości jakiekolwiek po jęcie. Chyba że stanie się cud. Znani i lubiani panowie Neil Gaiman i Terry Pratchett połączyli literackie siły, zaś ich efektem jest właśnie powieść „Dobry omen”, wciągająca i zabawna lektura, która pokazuje nam, że w gruncie rzeczy nie mu simy się końca świata bać. Prawdopodobnie największą zaletą książ ki jest jej niewymuszony komizm oparty głównie na humorze sytuacyjnym. Chociaż znajdziemy w „Dobrym omenie” przykłady „typowego” angielskiego humoru, są to poje dyncze przypadki; zdecydowana większość żartów przekracza granice kulturowe, a za pewne także i pokoleniowe, i bawi każdego, kto po książkę sięgnie. Dowcipne dialogi, za bawne wydarzenia, bohaterowie w owe wy darzenia zaplątani – trudno nie odnaleźć w książce choćby jednej rzeczy, która do prowadziłaby nas do śmiechu. Z kolei dzięki lekkiemu pióru obu auto rów – którzy, zapytani, zgodnie przyznają, iż powieść nie jest niczyja bardziej tylko ich wspólna i kropka – strony mkną pod palca mi. Humor bez wątpienia pomaga, jednak nie umniejsza on roli stylu oraz wartkiej fa buły. Prawdę mówiąc, te czynniki komple mentują sobie nawzajem: zabawność powieści sprawia, iż czytelnik nie ma jakiej kolwiek pewności, czy jego podejrzenia co do dalszych wydarzeń są słuszne, pochłania 28 zatem kolejne zgrabnie napisane akapity, by się wszystkiego dowiedzieć. Z trudem przychodzi mi zarzucenie książce czegokolwiek. Jeśli ktoś oczekuje powieści „wielkich lotów” oraz chciałby od naleźć w niej „głębię”, a być może nawet „sens egzystencji”, wszystko to biorąc śmiertelnie poważnie, z pewnością czeka go rozczarowanie. „Dobry omen” zdaje się sam siebie nie traktować poważnie, a jedyną „głębię” i jedyny „sens egzystencji”, jaki tam odnajdziemy, to że życie jest dziwne, acz z pewnością atrakcyjniesze dla tych, którzy nie muszą martwić się śmiercią (choć ponoć czternasty wiek był raczej nudny), oraz że Niebo i Piekło być może są w konflikcie, ale ich podwładni już niekoniecznie. No i że Armageddon nie musi być taki straszny, jak go malują. Moim zdaniem książka jest zdecydowanie godna uwagi i wierzę, iż umili czas każdemu, kto po nią sięgnie. A chyba szczególnie po winni ją przeczytać ci, którzy boją się nad chodzącego końca świata. Ot, aby wyśmiali swój strach. PAP