Uduchowiony seks Trzeba przyjąć właściwą postawę. To jest
Transkrypt
Uduchowiony seks Trzeba przyjąć właściwą postawę. To jest
Uduchowiony seks Trzeba przyjąć właściwą postawę. To jest warunek niezbędny. Seks nie moŜe być jedynie zwierzęcym pragnieniem - on jest coraz częściej utoŜsamiany z duchowością. Dowiedziałam się o tym, czekając na sporządzenie lekarstwa w aptece. Miałam piętnaście do dwudziestu minut na rozejrzenie się. Mogłam więc nadrobić zaległości w czytaniu. „Time", „Newsweek", „Cat Fancy", „Muscle", „Maxim", „FHM". Bajecznie wyglądająca Oprah zachwalała pełne duchowych treści wydanie czasopisma „O”. Przez całe Ŝycie balansując na pograniczu histerii i lęku, pragnęłam wewnętrznego spokoju i mądrych poglądów. Czy odpowiedzi, których poszukiwałam, mogły być ukryte w czasopiśmie gospodyni talk-showu? Zdjęłam czasopismo ze stojaka, oparłam się o niego i zaczęłam kartkować magazyn. Urocze zdjęcia w sielankowej scenerii (niekiedy oszpecone umieszczonymi u dołu pozytywnym sentencjami), artykuły na temat odnajdywania siebie dzięki zagubieniu się w świecie, jak teŜ na temat rytuałów, świętych miejsc, spodni pomniejszających optycznie tyłek oraz sposobów czerpania duchowych nauk ze wszechświata. I wreszcie coś, co zadecydowało o tym, Ŝe postanowiłam wydać cztery dolce: Uduchowiony seks. Czasopismo „O” trafiło do mojego domu. W artykule napisano, Ŝe powinnam myśleć o seksie jak o duchowym połączeniu. Zawsze miałam poczucie, Ŝe z pomocą duchowości będę mogła się skupić. Chciałam być otwarta i dać się przekonać, Ŝe będę w stanie zbliŜyć się do tego wewnętrznego stanu za pomocą seksu. Z pewnością seks nie byłby moim ulubionym sposobem upodobnienia się do Buddy, lecz zaakceptuję cokolwiek, co mnie do tego zbliŜy. Im więcej o tym myślałam, tym bardziej mi się to podobało. WSZYSTKO ZMYSŁOWE Wyszłam z apteki i poszłam prosto do nowych delikatesów. Kawę nalewało się tam ze stojących karafek, jeŜeli więc nie dotarło się do sklepu tuŜ po zaparzeniu, kawa była letnia. Podstawiłam kubek pod dziobek i uruchomiłam machinę. Kawa nie parowała. W domu podgrzałam kawę w mikrofalówce. Oparłam się na łokciach i zaczęłam czytać pismo. „Gdy seks wkracza w duchowy wymiar, mamy poczucie jedności ze sobą, partnerem i wszechświatem”, twierdzi Odgen, seksuolog i badacz. „Pojawia się nasilona zmysłowość i poczucie transcendencji”. Po osiągnięciu tego, pisano w artykule, moŜna otworzyć się na zmysłowe doświadczenia, których wcześniej się nie dostrzegało. Na początek powinnam stać się bardziej świadoma własnego otoczenia: wietrzyku muskającego moją skórę, wilgoci trawy pod bosymi stopami, soczystości brzoskwini. Wyglądało to na dobre ćwiczenia. Rzadko jestem świadoma swojego otoczenia; zamiast tego słucham ciągłego narzekania w swoich myślach. Dlaczego nie miałabym go zastąpić czymś pięknym? Musiałam się zatrzymać i powąchać róŜe. Zrobiłam to na targu. Podobało mi się. Lecz przez resztę dnia byłam zamknięta na cokolwiek innego. Byłam jednym wielkim, złym mózgiem poruszającym się po mieście. Zacznijmy od mojego ciała. ZałoŜyć coś zwiewnego. Zajrzałam do szafy i niczego takiego nie znalazłam. Zapomnijmy o zwiewnych rzeczach. Kupić brzoskwinię. Mogę z łatwością dostarczać sobie zmysłowych przeŜyć za pomocą jedzenia. To świetny pretekst do zakupów drogich rzeczy poza sezonem. Wybiorę się do supermarketu - i to drogiego. Dzień był chłodny, sięgnęłam więc po płaszcz. Pomyślałam jednak, Ŝe będę doświadczać pogody, a nie kryć się przed nią. Pogratulowałam sobie tej myśli i wyszłam na zewnątrz w samej koszulce. W supermarkecie podeszłam do koszy z artystycznie ułoŜonymi owocami. Wzięłam winogrona. Drogie, ale co tam! Potem wzięłam mango, brzoskwinię oraz ćwierćlitrowy pojemnik Ŝółtych malin z ekologicznej farmy trapistów z Gwinei Równikowej. Dzikie, egzotyczne kolory i smaki. Przeszłam obok stoiska cukierniczego, z którego spojrzała na mnie ekierka. Byłoby grzechem przegapić taką okazję w czasie zmysłowej, duchowej komunii. Uprawiałam juŜ oralny seks z ekierkami, więc wiedziałam, Ŝe będzie to wspaniałe przeŜycie. Po wyjściu ze sklepu zaczęłam jeść brzoskwinię. Sok spływał mi po brodzie. Było to zmysłowe doświadczenie, ale raczej kiepskie. Byłam cała zachlapana. Mokry podbródek zmarzł od wiatru, który pieścił mnie tak oŜywczo kilka minut wcześniej. Otarłam twarz wierzchem dłoni. Byłam rozczarowana tym, Ŝe nie bawi mnie juŜ wycieczka w krainę zmysłowości. A był to dopiero pierwszy dzień, nie powinnam więc oczekiwać natychmiastowych rezultatów - chodzi o nastawienie umysłu, styl Ŝycia, a nie da się tego osiągnąć w ciągu kilku dni. I... jak mogłam zapomnieć? Spojrzałam czule na papierową torbę. Moja piękna, śliczniutka ekierka. Czekolada dostarczała mi zmysłowych przeŜyć, postanowiłam więc wykorzystać ją do erotycznej zabawy (lecz co to miało wspólnego z duchowością?). Mój mąŜ nie traktował jedzenia jako erotycznego stymulatora, lecz zrobił to dla mnie. Wypróbowaliśmy bitą śmietanę - okropne. Topiła się niemal natychmiast po zetknięciu ze skórą i spływała po obu stronach jego ciała. Wypróbowaliśmy miód. Znowu bez powodzenia. Byto to jednak jakiś czas temu. Tym razem od razu sięgniemy po to, czego naprawdę chciałam - czekoladę. MoŜna by wysmarować nią oponę, a wylizałabym ją. Zabrałam Kipa do sklepu. Zastanawialiśmy się, co by się sprawdziło. Sos karmelowy? Pyszny, lecz trudny do rozprowadzenia. Polewa? Oczywiście! Z działu ze słodyczami wzięłam polewę gorzkiej i mlecznej czekolady w puszkach. Nie jadłam polewy prosto z puszki od czasu, gdy byłam nastolatką. Teraz dysponowałam pełnym przyzwoleniem. Czy będzie to zmysłowe? O, tak! Nastał piątkowy wieczór. Nie mogłam się doczekać seksu. Przez cały tydzień jadłam umiarkowanie zdrowo i czekałam na pozbawioną ograniczeń sesję zlizywania polewy czekoladowej. Mój mąŜ, który został pokryty tą polewą, teŜ na tym skorzysta (Ŝe juŜ nie wspomnę o ciekawym, nowym obszarze moich czekoladowych doznań). Kip wziął prysznic, rozebrał się i połoŜył na plecach. Wyjęłam puszkę z polewą i przyklękłam przy łóŜku, zastanawiając się, od którego miejsca powinnam zacząć. Wiedziałam, Ŝe jeŜeli to ma być bardziej zmysłowe i uduchowione przeŜycie, nie powinnam zaczynać od genitaliów. Zacznę od ud, potem przejdę do klatki piersiowej i tak dalej. NałoŜyłam delikatnie polewę na udo, po czym ją zlizałam. Przeszłam do drugiego uda, które teŜ wylizałam. O, tak, na pewno przyprawiam go o dreszcze. Jedyną złą rzeczą - nie, nie złą, ale być moŜe nieco niekorzystną - było to, Ŝe czekolada się rozgrzewała. Nie spływała z ciała, jak bita śmietana, ale pod wpływem ciepła ciała trochę się roztapiała. Problem w tym, Ŝe nie lubię ciepłej czekolady. Wreszcie dotarłam do punktu programu, w którym mąŜ miał być moim czekoladowym lizakiem. NałoŜyłam naprawdę grubą warstwę polewy i szybko ją zaatakowałam (Ŝeby się nie roztopiła). Poszło mi dość dobrze. Najadłam się czekolady, a mąŜ został dobrze nawilŜony i - jak to ładnie ująć? - wyssany. Doszło do jednego niedelikatnego incydentu - do mikstury dostał się włos łonowy. Nie było sposobu na to, by go wyciągnąć, tkwił bowiem w czekoladzie. Lecz nie okazało się to zabójcze dla całego eksperymentu. Kiedy poszłam do łazienki się umyć, ku swojemu zaskoczeniu zobaczyłam, Ŝe miałam całą twarz wymazaną czekoladą. I to nie w uroczy sposób - lekka smuga na czole, czubku nosa lub policzku. Zobaczyłam wielki, czekoladowy krąg otaczający usta, które z jakiegoś powodu wydawały się blade. Przypominałam Ala Jolsona podczas któregoś z okropnych pokazów minstreli udających Afrykańczyków w latach dwudziestych. Czy Kip pozwoli, bym kontynuowała w takim stanie? ZauwaŜył to? Pobiegłam z powrotem do sypialni. - Spójrz na mnie! - powiedziałam ze złością. Spojrzał i wybuchnął śmiechem. Wyszłam z sypialni i nadąsałam się. WłoŜyłam pozostałą część polewy czekoladowej do lodówki. Zjadłam ją następnego ranka na śniadanie (kolejny błąd). Następnego wieczoru Kip zapytał, jak mi się podobało. - CóŜ - powiedziałam, sięgając po kawałek pizzy. - Nie podobała mi się moja twarz wysmarowana czekoladą. Tobie to przeszkadzało? - Nie zauwaŜyłem tego, dopóki mi nie pokazałaś. Było to dość zabawne. - Wyglądałam śmiesznie. - Jedyną rzeczą, która mi się nie podobała, było lizanie. Nie lubię go aŜ w takiej ilości. - Słucham? W którym miejscu? Teraz mi to mówisz? - Po... nogach, klatce piersiowej i szyi. W ogóle mnie to nie rusza. Więc nie musisz juŜ tego robić. Ale seks oralny był super. - Dobra, ale robi się przy tym tyle bałaganu. - Co z tego? Jeśli ci się to podoba, kto by się przejmował? Wypróbowaliśmy tę metodę jeszcze dwukrotnie. Polewa jest pyszna w czasie seksu oralnego, lecz nie wpływa na resztę aktu. Chrzanić to. Kiepsko się czułam z tym, Ŝe trzeba mnie było kusić do uprawiania seksu czekoladą. Decydowałam się na łatwe rozwiązanie, zamiast zmienić nastawienie. Polewa czekoladowa nie zapewniała duchowego połączenia. W artykule z „O” pisano o otwarciu narządów zmysłów: „Nasza seksualność nie jest oddzielona od reszty; stanowi integralną część nas. Nie moŜna jej otoczyć kordonem i ignorować lub negować, jeŜeli chcemy czuć się spełnieni. To jest kolejna droga prowadząca do zjednoczenia ciała, umysłu i ducha - kolejny krok na ścieŜce ku pełni”. Jak mam się tam dostać? Jest to wielkim wyzwaniem. Wracamy do punktu wyjścia. Problemem jest poczucie spełnienia bez seksu, którego pragnie mój mąŜ.