Rolnik szuka banku - Mondial Assistance
Transkrypt
Rolnik szuka banku - Mondial Assistance
Rolnik szuka banku Jan A.P. Kaczmarek: nie pracuję na termin Spis treści Krótko i na temat Tam warto pracować 04 Latanie bezpieczne jak nigdy. Mimo wszystko Ekspertyza Wiesław Grzyb: Polskie znaczy dobre Magnes numeru Rolnik szuka banku Dobra moneta In bank we trust 06 08 12 Zakorkowane pieniądze Sprawniwpracy.pl Pracownicy z niepełnosprawnością budują dobry wizerunek EkoMondial Co dalej z Bałtykiem? 16 18 Szlaban dla samochodów Kluski w gębie Słońce, plaża, kukurydza... As serwisowy Mondial Assistance wspiera tygrysy 20 21 Góry górą Dialogi Jan A.P. Kaczmarek: Nie pracuję na termin MA styl wARTo być kolekcjonerem Do biegu gotowi, start-up! Pizza Brain: muzeum do jedzenia MAGnes Dwumiesięcznik Mondial Assistance 4 (32)/2014 Wydawca: Mondial Assistance sp. z o.o., ul. Domaniewska 50B, 02-672 Warszawa, 22 522 25 00, [email protected]. Kierownictwo publikacji: Rafał Mrozowski. Redakcja, koncepcja i realizacja: Content Zone, www.contentzone.pl. Redaktor naczelny: Rafał Modzelewski. Zespół: Ewa Chmielarz, Krzysztof Kluska, Piotr Kowalski, Krzysztof Ostrowski, Rafał Skórski, Joanna Skutkiewicz, Elżbieta Woźniak. DTP: Maciej T. Krawczyński. Magazyn jest drukowany na papierze Cocoon Silk w 100% pochodzącym z recyklingu i mającym certyfikat FSC w drukarni posiadającej certyfikat FSC. Ilustracja na okładce: iggy1965 / Thinkstock 22 24 27 Szanowni Państwo! Rafał Skórski w tym numerze sięgnął po rzadko poruszaną kwestię, jaką jest sektor usług bankowych na polskiej wsi. Jak się okazuje, rolnicy to grupa zaniedbana i niedoszacowana. Bardzo niewiele banków kieruje do nich swoją ofertę, a przecież w Polsce będącej krajem agrarnym trudno mówić o niszy. Mówimy o ogromnym niezagospodarowanym obszarze. A można by rzec, że rolnicy w Polsce to jedni z pionierów gospodarki wolnorynkowej w Polsce. Za PRL Polacy mogli przecież posiadać własne gospodarstwa, więc patrzyli na swój dorobek jak na własny. Czy właśnie to, że są od pokoleń samodzielni, sprawia, że też w samodzielny sposób podchodzą do swoich finansów? Wygląda na to, że do tej pory nie przekonywano zbyt intensywnie tej grupy docelowej do tego, aby korzystała z usług bankowych. To wyzwanie nie tylko dla finansistów, ale także dla branży assistance. Serdecznie pozdrawiam Tomasz Frączek Prezes Zarządu Mondial Assistance 3 Krótko i na temat 120 000 000 000 PLN Do takiej kwoty wzrosły w ciągu ostatniej dekady wydatki opłacone kartami. Dziesięć lat temu wynosiła ona 23,6 mld zł. 15% Z trzydniowym tygodniem pracy ludzie mieliby więcej czasu na odpoczynek. To poprawiłoby ich wydajność i jakość życia. Jednak przez te trzy dni pracowalibyśmy nie po 8, lecz po 10–11 godzin. O tyle spadły akcje Adidasa, drugiego co do wielkości producenta odzieży sportowej na świecie, gdy opublikował on ostrzeżenie o wynikach finansowych i poinformował, że przyspieszy likwidację sklepów w Rosji ze względu na przewidywane spadki wydatków konsumpcyjnych w tym kraju. Carlos Slim, meksykański miliarder Tam warto pracować 4 Grafika: Grasetto / Thinkstock Kiedy pieniądze nie wystarczają, żeby zatrzymać u siebie najbardziej wartościowych pracowników, niektóre firmy popuszczają wodze fantazji. Portal Business Insider sprawdził najbardziej zwariowane pomysły. Co powiecie Państwo na miesięczne płatne wakacje, ze zwrotem kosztów podróży dla pracownika i osoby towarzyszącej w dowolne miejsce na świecie? Takie zachęty stosuje amerykański Epic (spółka technologiczna działająca w branży medycznej). W kierunku benefitów medycznych, choć dosyć nietypowych, idzie Cisco, które w swojej kalifornijskiej siedzibie uruchomiło małe spa. Można tam skorzystać z opieki medycznej, fizjoterapii, a nawet zabiegów akupunktury. Wszystko to w godzinach pracy. Linie lotnicze zachęcają tym, na czym znają się najlepiej. Southwest Airlines dają darmowe bilety nie tylko dla pracowników i ich rodzin, ale także przyjaciół. Pomagają też w zdobyciu zniżek na zakwaterowanie podczas podróży. Czołowy amerykański producent gazu ziemnego – Chesapeake Energy – zbudował w swoim biurze ogromne centrum fitness (2 tys. m2!). Znajduje się tu m.in. basen o wymiarach olimpijskich, boisko do gry w siatkówkę plażową i ścianka wspinaczkowa. Aktywność fizyczną promuje wśród swoich pracowników wiele firm. Siłownie, kręgielnie, pokoje do zabaw i boiska do gry w koszykówkę to dosyć częste obiekty w topowych firmach technologicznych Doliny Krzemowej. Zdarzają się nawet takie rodzynki jak tunel w stylu Indiana Jones. Wolny piątek dwa razy w miesiącu? Na taki kuszący pomysł wpadło natomiast WWF, organizując dla swoich pracowników tzw. Panda Fridays. Biura stoją wtedy puste, co pozwala zaoszczędzić trochę energii. Dla organizacji takiej jak WWF nie jest to bez znaczenia. 14,5 10,9 PKB sport 4,6 46 5,8 5 8 serwisy kobiece 5 2,3 23 serwisy dla mężczyzn 5 2,2 22 rządowe 3,6 1,2 12 religijne randki 2,4 24 3,6 6,8 pogoda 3 3,5 35 plotki, życie gwiazd 4,8 48 motoryzacja humor 79% 8,7 10,9 9,5 5,1 5 1 7,2 hazard 4,9 4 9 6,4 6 4 gry online 6 e-sklepy liczba użytkowników portali tematycznych liczba bywalców stron erotycznych, którzy odwiedzają dane portale 12,3 12,8 Ilu użytkowników stron erotycznych odwiedza wybrane portale tematyczne? (dane w mln) wyniósł według wyliczeń z 2013 r. dług zagraniczny Polski. Jeszcze dwa lata temu było to 82 proc. Źródło: Megapanel PBI/Gemius, marzec 2014 Latanie bezpieczne jak nigdy. Mimo wszystko Krótki wpis Coraz bardziej popularny w Polsce triathlon zyskuje od przyszłego roku wymiar międzynarodowy. Gdyńska impreza nosić będzie miano Herbalife Ironman Gdynia, co oznacza znaczne podniesienie prestiżu tych zawodów. Nad polskim morzem zawodnicy ścigają się na dystansie pół-Ironmana. To 1/2 całości, która wynosi 3,86 km pływania, 180,25 km jazdy na rowerze oraz 42,2 km biegu. Ironmana najlepsi kończą w ponad 8 godzin, ale są też zawody Double Ironman, Triple Ironman, w których zawodnicy mierzą się bez snu i przerw. 27 godzin tytanicznego wysiłku. A co Państwo powiedzą na dystans Triple Deca Ultratriathlon? Oczywiście można spać, ale to jest 114 km pływania, 5400 km jazdy na rowerze i 1260 km biegu. Czy to sport, czy już skrajna patologia? Kolumnę opracowali: Piotr Kowalski, Rafał Modzelewski, Daniel Trzaskoś / Brandscope Od dawna znana prawidłowość mówiąca o tym, że najbezpieczniejszym środkiem transportu jest samolot, nie odchodzi do lamusa pomimo ostatnich tragicznych wydarzeń. Wręcz przeciwnie – w ostatnich latach jest coraz bardziej prawdziwa. Jak podaje Aviation Safety Network – 2013 rok był najbezpieczniejszy w historii masowego lotnictwa pasażerskiego. Zginęło mniej niż 250 osób, czyli tyle, ile w latach 40. poprzedniego stulecia, kiedy lotnictwo pasażerskie dopiero „odrywało się od ziemi”. W najtragiczniejszym roku – na początku lat 70. – zginęło prawie 10 razy więcej osób niż w 2013. Ten rok będzie zdecydowanie tragiczniejszy pod względem liczby ofiar, jednak eksperci nie spodziewają się trwałego odwrócenia tendencji spadku śmiertelnych wypadków w lotnictwie. Do lipca tego roku odnotowano 10 tragicznych zdarzeń, wobec 29 w 2013 r. W zeszłym roku mniej niż 1 na 2 miliony lotów kończył się poważnym wypadkiem. Tak niskiego współczynnika w przypadku transportu samochodowego być może nigdy nie uda się osiągnąć. Dobrym przykładem na bezpieczeństwo lotniczego ruchu pasażerskiego są Stany Zjednoczone, gdzie lata się dużo i często. W 2012 r. na amerykańskich autostradach zginęło ponad 33,5 tys. osób, w komercyjnych lotach pasażerskich życia nie stracił nikt. Jeśli kogoś to nie przekonuje, informacji o wypadkach wg linii lotniczych i modeli samolotów może szukać na specjalistycznych stronach, takich jak: AirSafe.com czy Aviation-safety.net. W poprzednich latach wśród najbezpieczniejszych linii lotniczych wymieniana była Malaysia Airlines. Ta sama, która w 2014 r. straciła dwa samoloty. Rafał Modzelewski 5 Ekspertyza Polskie znaczy dobre Wiesław Grzyb – przedsiębiorca, który z gospodarczo-ekonomicznym powodzeniem od ponad dwudziestu lat prowadzi swoją firmę w jasnej wizji dalszego rozwoju. Motocykle, skutery i motorowery oraz pojazdy elektryczne to wizja przyszłego rozwoju firmy. Aktualnie firma Arkus & Romet Group, której jest właścicielem i prezesem to lider na rynku jednośladów w Polsce. Producent rowerów, skuterów i motocykli pod znaną w Polsce i za granicą marką ROMET. Fabryka Romet Motors jest urzeczywistnieniem tego strategicznego planu Zarządu firmy. 6 Jubilat, Wigry, Flaming... Nazwy, które wielu przywołują na myśl wspomnienia dzieciństwa, innym czasy PRL-u, a jeszcze innym... początki biznesu. O biznesowej intuicji oraz walce z postpeerelowskim stereotypami rozmawiamy z Wiesławem Grzybem, prezesem Arkus & Romet Group. Przygotowując się do rozmowy w niektórych wywiadach mówi Pan, że w biznesie kieruje się intuicją. W innych – na to samo pytanie – odpowiada Pan: chłodna kalkulacja. Więc jak to właściwie jest? Obie odpowiedzi są właściwe – intuicja i kalkulacja są równie ważne i muszą iść w parze. Intuicja jest bardzo ważna, ale nie można się opierać wyłącznie na niej, bo właśnie dlatego tak wiele młodych firm upada. Z kolei na samej tylko kalkulacji też nie można się opierać, bo w biznesie nic nie jest stałe i powtarzalne. Rynek zmienia się bardzo dynamicznie i jeśli nie trzymasz ręki na pulsie, jeśli nie przewidujesz trendów – odpadasz. Zdarza się Panu, że serce mówi coś innego od rozumu? Zakup Rometu to była kalkulacja, czy intuicja? Przejęcie Rometu zapoczątkowała intuicja, ale poparta solidnymi kalkulacjami. Liczyła się strategia realizowana krok po kroku. Wiedziałem, że naturalnym kierunkiem jest eksport – przez wcześniejszych właścicieli temat kompletnie ignorowany. Nie wiedziałem jedynie, który moment będzie na to najlepszy. Okazało się, że rynki zagraniczne otworzyły się praktycznie od razu. Dziś eksport odpowiedzialny jest za ponad 40 proc. sprzedaży. Nasze rowery trafiają na bardzo wymagające rynki zachodnie, co nas dodatkowo cieszy. Tam nie sprzedasz byle czego. 400 000 Foto: Franciszek Mazur / Agencja Gazeta Podobno przed zakupem mówił Pan, że będzie zarabiał na sentymencie Polaków… Tak. I to się doskonale sprawdziło. Przejęcie marki doskonale znanej Polakom pozwoliło rozwinąć skrzydła, aczkolwiek i to wymagało czasu. My przejęliśmy Rometa jako praktycznie upadłe przedsiębiorstwo. Musieliśmy więc trochę odczekać, by potem, pomału, realizować nową strategię. Zaczynaliśmy więc od że to, co zachodnie, na pewno jest dorowerów pospolitych i Polakom świetnie bre. Ale był to też czas bumu na rowery znanych – Wigry i Jubilat stanowiły 90 i Polacy nawet niespecjalnie mieli wybór proc. produkcji. Potem przyszła moda – zachodnie i tak nie były dostępne. na rowery górskie i my także zaczęliśmy I dobrze, bo dzięki temu przekonali się, za nią podążać. Trzeba przyznać, że jako że zachodnie wcale nie oznacza lepsze. przedsiębiorstwo Romet był świetnie Rowery Romet postrzegane były jako przygotowany i zorgatanie, więc domyślnie nizowany. Przekonagorsze, ale i ten mit liśmy się o tym m.in. szybko udało się wchodząc na rynek obalić. Owe tanie rowerów rocznie chiński, co zakład rowery do tej pory są sprzedaje Romet przyjął praktycznie – za przeproszeniem bezboleśnie. – nie do zarżnięcia. Dziś rowery Romet znajdują się w segmencie premium. Za to inni, nie potrafiąc Skoro był doskonale zorganizowany, sprzedać swoich rowerów, dziś schodzą dlaczego poprzednim właścicielom na niższe półki, byle utrzymać się na rynsię nie udało, a Panu tak? ku. Trochę absurdalna sytuacja. Nie od dziś wiadomo, że jak firma jest zarządzana przez wszystkich, to nie jest wcale zarządzana. Do tego dochodziła Jak już Pan wspomniał, znaczna kwestia kompletnie rozmydlonej odpoczęść zamówień realizowana jest na wiedzialności. Przed przejęciem Rometu rynki zagraniczne. Jak tam postrzebyłem importerem włoskich rowerów gana jest marka Romet? Czym „kupui największym dilerem Rometu. We jecie” klienta? Włoszech górale pojawiły się znacznie W przypadku eksportu, już nie można liwcześniej niż w Polsce. Wziąłem więc czyć na sentyment. Umówmy się, mieszjednego, przywiozłem i mówię: patrzcie! kańcy np. Chin nawet nie wiedzą, gdzie To będzie hit! Zróbcie coś podobnego. leży Polska, a nasza historia średnio ich Nic. Jak głową o beton. Rower pół roku interesuje. Oni patrzą na jakość i design. stał, w końcu kazali mi zabrać. Tak więc Do Chin nie jedzie niska czy średnia nawet jak ktoś wpadał na dobry pomysł, półka. Tanich rowerów nie chcą, bo tanie to właściwie nie było wiadomo, kto ma sami robią. I tu jest potencjał. Dlatego go zrealizować, kto podjąć decyzję, kto do Chin idzie głównie segment premium. wydać zgodę. Po przejęciu niektórzy Teraz rozpoczęła się też nasza ekspansja klienci przychodzili do nas i mówili, że na rynek indyjski. Tam z kolei na ulicach są w szoku, bo nagle okazuje się, że królują proste rowery, więc na sprzedaż wszystko się da, a wcześniej przez pół idzie głównie średnia półka. roku z pomysłami nie potrafili się dobić. Jak na przestrzeni ostatni lat zmieniała się sprzedaż rowerów marki Ale to też były czasy zachwytu i zaRomet w Polsce? patrzenia na Zachód. Czy nie obawialiście się tego, że Romet będzie dla Gry pracowaliśmy z Rometem, bywało, Polaków takim reliktem z przeszłości że kupowaliśmy ponad 60 tys. rowerów kojarzący się z tym, od czego oni akurocznie. Jeden diler. Teraz sprzedajemy rat chcieli się odciąć? ok. 400 tys. rocznie, z czego na eksport leci ok. 40–45%. Owszem, społeczeństwo patrzyło na Zachód i faktycznie była taka mentalność, Piotr Kowalski 7 Magnes numeru Na palcach jednej ręki można policzyć banki, które mają ofertę dedykowaną osobom pracującym w sektorze rolnym. Jest to o tyle zaskakujące, że stanowią one liczną i zwartą grupę zawodową o niemałej sile nabywczej. Rolnik szuka banku 8 W jakim banku najczęściej trzyma swoje oszczędności statystyczny polski rolnik? Na ten temat brak jest wiarygodnych danych. Wiadomo jednak, jaki by wybrał, gdyby miał dokonać zmiany. Z badania Agribus zrealizowanego przez firmę Martin&Jacob wynika, że dla ankietowanych pierwszym wyborem jest Bank BGŻ. W drugiej kolejności osoby biorące udział w badaniu zdecydowałyby się na Bank Spółdzielczy. Trzecie miejsce zarezerwowane jest dla PKO Banku Polskiego. Preferencje te nie powinny dziwić, ponieważ wymienione instytucje od lat kojarzone są z usługami dedykowanymi mieszkańcom wsi oraz osobom wykonującym zawód rolnika lub z otwartością na nich jako klientów. Większość pozostałych banków nie chce w ogóle kredytować rolników, o oferowaniu im produktów spersonalizowanych nie wspominając. Pomocną dłoń wyciągają do nich jedynie trzy wspomniane banki oraz Credit Agricole i BNP Paribas. Najbardziej aktywny na płaszczyźnie świadczenia usług finansowych dla rolników jest BGŻ. Bank ten kredytuje nie tylko przedsięwzięcia agrarne, ale także projekty z zakresu gospodarki żywnościowej i infrastruktury regionalnej. Z kolei bank PKO BP przygotował w lipcu całkiem nową ofertę skierowaną bezpośrednio do rolników. W jej ramach proponuje obniżoną opłatę za prowadzenie rachunku bankowego (z 28 zł do 9 zł za miesiąc), wysokie oprocentowanie na lokatach (PKO Lokata Dynamiczna, której oprocentowanie w dwunastym miesiącu wynosi 5,2 proc.) oraz kredyty inwestycyjne na zakup maszyn z okresem spłaty nawet do 20 lat. Banki spółdzielcze oprócz oferowania rolnikom m.in. kredytów inwestycyjnych wspierają też inicjatywy promujące polskie rolnictwo. Za przykład może posłużyć tu Spółdzielcza Grupa Bankowa, która w tym roku była sponsorem Polskiego Kongresu Rolnictwa. – Oferta poszczególnych banków spółdzielczych może wynikać z potrzeb lokalnego środowiska, w którym działają. Są one zazwyczaj kojarzone jako instytucje finansowe, specjalizujące się w obsłudze małych i średnich przedsiębiorstw oraz rolników i klientów indywi- lepiej wykształcony, również w kierunku rolnictwa. Swoje decyzje (także finansowe) często konsultuje z żoną. Dobrze ocenia swoją sytuację materialną, pieniądze przeznacza na prowadzenie gospodarstwa rolnego oraz życie codzienne, Zainteresowani odchodzą z kwitkiem ale przewiduje również wydatki na dobra Brak oferty dedykowanej rolnikom luksusowe. Co istotne z punktu widzenia w portfolio produktów większości banbankowości, polski rolnik zazwyczaj zna ków jest o tyle zaskakujący, że z Pointernet oraz rozwija wiedzę i umiejętwszechnego Spisu Rolnego wynika, iż ności w kierunku mediów elektroniczw sektorze rolnym pracuje 4,5 mln osób, nych. Ponadto czyta prasę branżową, a przeciętny dochód ich gospodarstw ogląda specjalistyczne programy domowych wyniósł w 2013 r. 5 tys. zł w telewizji, a także interesuje się swoją (wg GUS). Wydawałoby się więc, że dla społecznością. Zauważa ogólne trendy banków jest to idealna grupa klientów. na rynku, na którym Tym bardziej że w dudziała, w efekcie żej mierze tworzący czego wysnuwa ją ludzie są coraz wnioski dla swojebardziej wykształceni rolników korzysta z kart go gospodarstwa. i świadomi trendów płatniczych Standardowo panujących we współw kwestii np. oferty czesnym świecie. kredytowej taki świadomy klient dla Dowodem na słuszność tej tezy są wybanku jest nie do przecenienia. Realia niki badania Agribus. Na ich podstawie pokazują, że polski rolnik w tych stanmożna określić profil polskiego rolnika. dardach się jednak nie mieści… I tak jak już wspomniano, jest on coraz dualnych, można powiedzieć zwykłych ludzi – wyjaśnia Krystyna Majerczyk-Żabówka, prezes zarządu Krajowego Związku Banków Spółdzielczych. 2% 9 Magnes numeru Agnieszka Wardak, dyrektor Departamentu Klientów Małych i Średnich Przedsiębiorstw PKO Bank Polski 10 który jest charakterystyczny dla dużych miast. Z analizy Narodowego Banku Polskiego pt. „Zwyczaje płatnicze Polaków” wynika, że na wsi dostęp do ban- wych realizowanych zdalnie. Jest on wynikiem faktu, iż dostęp do bankowości internetowej na obszarach wiejskich nie odbiega już znacznie od tego, W jakim celu rolnik odwiedza placówkę bankową? 3% 8% 12% 13% 31% 2010 2012 53% 20% 41% 3% 16% Wypłata gotówki w kasie Realizacja przelewu Wypłata gotówki w bankomacie Inne operacje Spłata kredytu 14 5 5 Kred Kredyt inwestycyjny 10 8 12 Kredyt obrotow obrotowy 7 15 13 14 Pożyczka 4 20 Karta kredytowa 8 Lokata Kredyt w rac w rachunku bieżącym 29 26 Kredyt preferencyjny 28 Karta płatnicza (bankomatowa) 48 51 61 2012 Kredyt po pomostowy (finansowanie inwestycji realizowanych ze środków unijnych) 4 2011 68 72 Z jakich produktów bankowych rolnik najczęściej korzysta (w proc.)? Rachunek bieżący „Plastik” mało popularny Na wsi od pewnego czasu notowany jest stały wzrost liczby operacji banko- Rolnicy są ważną grupą klientów z bardzo dużym potencjałem. Wychodząc naprzeciw ich potrzebom, PKO Bank Polski przygotował specjalną ofertę kredytową przeznaczoną na zakup maszyn rolniczych oraz obniżył cenę za pakiet Biznes Rozwój wraz z bezpłatnymi wpłatami zamkniętymi. Gospodarstwo rolne jest swego rodzaju firmą, która aby się rozwijać, potrzebuje dopasowanych produktów bankowych. Rolnicy, którzy skorzystają z naszej oferty, mogą liczyć na szeroki wachlarz usług, zarówno w zakresie oferty depozytowo-transakcyjnej, jak i kredytowej oraz profesjonalną obsługę i doradztwo. Rachunek oszczędnościowo–rozliczeniowy Kiedyś kasa, dziś bankomat Wyniki badania Agribus wskazują także, jak rolnicy korzystają z usług bankowych. Głównym kryterium przy wyborze danego banku jest dogodna lokalizacja jego placówki. Podejmując taką decyzję, niemal co drugi ankietowany stawiał tę kwestię na pierwszym miejscu. Dla biorących udział w badaniu rolników ważne były także miła i pomocna obsługa, proste procedury oraz pozytywna opinia o banku. Co ciekawe, z roku na rok klienci banków pracujący w agrosektorze przywiązują coraz mniejszą wagę do kryterium znajomości specyfiki działalności rolniczej. Jeszcze w 2010 r. jako istotne wskazywało je 27 proc. rolników, dwa lata później już tylko 21 proc. Jeśli już rolnicy oczekują możliwości udzielenia im informacji w kwestiach stricte agrarnych, to w pierwszej kolejności chcieliby mieć w banku dostęp do aktualności dotyczących funduszy unijnych. Tak zadeklarowało 43 proc. osób biorących udział w badaniu. Dla rolników istotne są także prognozy dotyczące rozwoju rynków rolnych, ceny produktów rolnych oraz informacje o ubezpieczeniach dla rolników (wszystkie po 27 proc. wskazań). Informacje te badani chcieliby otrzymywać bezpośrednio w oddziale (54 proc.) lub w formie informatora wysyłanego pocztą (35 proc.). Z badania zrealizowanego przez firmę Martin&Jacob można także wywnioskować, jak zmieniają się cele odwiedzania przez rolników placówek bankowych. Zarówno w 2010 r. jak i w 2012 r. głównym powodem wizyt była wypłata gotówki w kasie. Jednak odsetek osób postępujących w ten sposób spadł w ciągu dwóch lat z 53 do 41 proc. W drugiej kolejności rolnicy udają się do banku, aby gotówkę wypłacić w bankomacie. Robi tak 31 proc. spośród nich, co oznacza dwuipółkrotny wzrost w stosunku do roku 2010. Spadła natomiast (z 20 do 16 proc.) liczba wizyt w placówkach w celu dokonania przelewów. Źródło: Badanie Agribus, zrealizowane przez firmę Martin&Jacob dla Banku BGŻ 5 Inne 5 Kanał telewizji rolniczej TVR Radio 8 10 Telewizja regionalna 15 Prasa regionalna 15 Wydarzenia lokalne/imprezy plenerowe 26 Prasa branżowa (rolnicza) 31 Telewizja ogólnopolska Opinia rodziny Internet/portale branżowe Dlaczego rolnik wybrał właśnie ten bank? (%) 53 Opinia znajomych 40 40 57 Gdzie rolnik szuka informacji na temat ofert banków? (%) 45 2010 31 17 Szybkość obsługi 19 16 Zakres oferty produktowej 21 Znajomość specyfiki działalności rolniczej 22 22 Atrakcyjna cena usług bankowych 26 27 29 Pozytywna opinia o banku 26 26 Proste procedury 25 Dogodna lokalizacja placówki bankowej Miła i pomocna obsługa 32 2012 39 Nie potrzebuję żadnych informacji 12 Informacje o agrotechnice 25 Informacje o zarządzania finansami gospodarstwa 27 Informacje o ubezpieczeniach dla rolników 27 Ceny produktów rolnych 27 Prognozy dotyczące rozwoju rynków rolnych 43 Informacje o funduszach unijnych Foto: simazoran / Thinkstock, VBaloha / Thinkstock. Jakich informacji rolnik oczekuje od banku? (%) kowości internetowej przez posiadaczy kont osobistych/ROR kształtuje się na poziomie 65 proc. Jest zatem większy niż w miastach do 20 i 100 tys. mieszkańców (odpowiednio 64 i 62 proc.) oraz nieznacznie mniejszy niż w miastach do 500 tys. i powyżej 500 tys. mieszkańców (72 i 74 proc.). Rolnicy w tym zakresie wypadają jednak blado. Możliwość realizowania operacji bankowych w sieci ma zaledwie co trzeci z nich, co oznacza, że wraz z emerytami i rencistami stanowią najbardziej wykluczoną pod względem dostępu do bankowości internetowej grupę społeczną. Rolnicy najrzadziej spośród wszystkich grup uwzględnionych w badaniu płacą także kartami. Z analizy NBP wynika, że „plastikowego pieniądza” używa zaledwie 2 proc. osób prowadzących gospodarstwa rolne. Niski poziom transakcji realizowanych kartami przez rolników jest zaskakujący w kontekście wysokiego poziomu ich użycia ogólnie wśród mieszkańców wsi w Polsce. Prawie jedna trzecia wszystkich operacji tego typu jest bowiem dokonywana właśnie przez osoby mieszkające na terenach wiejskich. Rafał Skórski Źródło: Megapanel PBI/Gemius, marzec 2014 11 Dobra moneta In bank we trust Polacy darzą banki większym zaufaniem i są w kontaktach z nimi bardziej samowystarczalni niż mieszkańcy Europy Zachodniej. Takie wnioski płyną ze Światowego Badania Klientów Banków Detalicznych 2014 zrealizowanego przez firmę EY. 34% Polaków zarekomendowałoby innym swój bank 12 Piotr Frankowski, starszy menadżer w Grupie Rynków Finansowych EY O podzielenie się opinią na temat relacji z bankami firma EY poprosiła klientów już trzeci raz z rzędu. Bieżąca edycja Światowego Badania Klientów Banków Detalicznych, przeprowadzona została między lipcem a październikiem 2013 r. Wzięło w niej udział ponad 32 tys. klientów z 43 krajów, w tym z Polski. Okazało się, że choć niewielu Polaków ufa bankom bardziej niż rok temu, to jest to i tak wynik lepszy niż w innych krajach Europy. Odsetek klientów deklarujących wzrost zaufania do sektora bankowego w ciągu ostatnich 12 miesięcy wynosi u nas 14 proc. To więcej niż w Wielkiej Brytanii (11 proc.), Hiszpanii (8 proc.), Francji (7 proc.) czy Niemczech (6 proc.). Średnia w tej kategorii dla wszystkich państw Europy Zachodniej wynosi 9 proc. – Dane dla Polski są bardzo podobne do wskaźników notowanych w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie, gdzie klienci powoli zapominają o kryzysie finansowym – komentuje Piotr Popowski, dyrektor w Grupie Rynków Finansowych w EY. W skali globalnej branża bankowa cieszy się rosnącym zaufaniem. W badaniu EY 33 proc. klientów stwierdziło, że w ciągu ostatniego roku ich zaufanie do sektora bankowego Jaki odsetek klientów chętnie zarekomendowałoby swój główny bank? Stany Zjednoczone – 46 proc. Niemcy – 35 proc. Polska – 34 proc. Czechy – 31 proc. Wielka Brytania – 29 proc. Europa Zachodnia – 29 proc. Francja – 28 proc. Hiszpania – 25 proc. Spośród ankietowanych, którzy chętnie zarekomendowaliby swój bank, 55 proc. klientów w Polsce i 38 proc. klientów w Europie Zachodniej otworzyło rachunek w ciągu ostatniego roku lub planuje to zrobić w ciągu najbliższych 12 miesięcy. Źródło: Światowe Badanie Klientów Banków Detalicznych 2014 EY Duży i rosnący udział klientów samowystarczalnych, których cechuje większa samodzielność w podejmowaniu decyzji w zakresie wyboru usług bankowych, nie powinna być zaskoczeniem. Klienci banków w Polsce w coraz większym bowiem stopniu korzystają z nowoczesnych technologii np. porównywarek internetowych przy podejmowaniu decyzji o wyborze oferty niż zdają się na doradców bankowych czy pośredników finansowych. Jednocześnie tacy klienci cenią wygodę i prostotę obsługi swoich produktów bankowych. Lubią i korzystają z bankowości online i chcą mieć szeroki dostęp do sieci bankomatów. Na pewno bankom nie jest łatwo budować lojalność w grupie klientów samowystarczalnych. wzrosło, a tylko 19 proc., że spadło. To znaczna poprawa w stosunku do poprzedniej edycji, w której aż 40 proc. respondentów deklarowało spadek zaufania do banków. W Polsce mniejszym zaufaniem darzy je obecnie „zaledwie” 26 proc. badanych. To ponownie sytuuje nas przed największymi krajami Europy Zachodniej. Hołdujemy zasadzie „zrób to sam” Zachód dystansujemy również pod względem samowystarczalności w kontaktach z bankami. Ze Światowego Badania Klientów Banków Detalicznych wynika, że zasadzie „zrób to sam” hołduje 37 proc. Polaków. Dla porównania, w Europie Zachodniej klientów zaliczanych do kategorii samowystarczalnych było średnio o 13 proc. mniej. Jest to grupa mało lojalna, ale też niezbyt skłonna do otwierania lub zamykania rachunków bankowych. Osoby należące do tego segmentu klientów zdecydowanie najbardziej wierzą we własne rozeznanie rynku. Z raportu EY wynika także, iż Polacy wskazują ceny, prowizje i opłaty jako czynniki mające największy wpływ na decyzję o otwieraniu kont i kupowaniu nowych produktów finansowych. Tak stwierdziło 44 proc. badanych. Drugim powodem było nawiązanie kontaktu z inną instytucją finansową (40 proc. wskazań). Kwestie finansowe były również najczęstszym powodem zamykania kont i rezygnacji z produktów finansowych. 27 proc. badanych właśnie ze względu na stawki i opłaty zrezygnowało z prowadzenia konta w danym banku. Drugim najczęstszym wskazaniem była wygoda posiadania wszystkich usług w jednym banku (17 proc.), a trzecim nawiązanie kontaktu z innymi instytucjami finansowymi (15 proc.). Polak „ambasadorem” swojego banku Klienci w Polsce chętniej rekomendują swój bank niż klienci w Europie Zachodniej. Skłonność do tego typu zachowań w badaniu EY zadeklarowało 34 proc. ankietowanych. To o 5 proc. więcej niż wynosi średnia dla klientów banków z Europy Zachodniej i o 5 proc. mniej niż w Europie Wschodniej. Ponieważ skłonność do rekomendacji jest pochodną poziomu zaufania, w Europie Zachodniej banki mają zdecydowanie mniej „ambasadorów”. Tylko 29 proc. klientów zachodnich poleciłoby bank znajomym. Najchętniej zrobiliby to Szwajcarzy (42 proc.), z kolei najmniej skłonni do mówienia w superlatywach o swojej instytucji finansowej są mieszkańcy Irlandii (17 proc.). U naszych południowych sąsiadów – Czechów – swój bank poleciłoby 31 proc. klientów. Zdecydowanie więcej „ambasadorów” banki mają w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Ze Światowego Badania Klientów Banków Detalicznych wynika, że w obu tych krajach swój bank poleciłoby ponad 45 proc. respondentów. Warto podkreślić, że Polacy są liderami w korzystaniu z bankowości internetowej. Co najmniej raz w tygodniu robi to ponad 80 proc. klientów. W tej kategorii „w szranki” z nami mogą stawać tylko Czesi (74 proc.). Jednak zdecydowana większość Polaków za pośrednictwem kanałów zdalnych wykonuje tylko proste czynności bankowe, takie jak zapłata rachunków, sprawdzanie salda czy przelew środków. opr. Rafał Skórski 13 Dobra moneta Zakorkowane pieniądze Przez korki w największych polskich miastach tracimy rocznie 3,5 mld zł. Za tę kwotę można by wybudować cztery stacje metra, postawić dwa nowoczesne stadiony piłkarskie lub kupić 350 tramwajów. Najnowsza edycja „Raportu o korkach w 7 największych miastach Polski” przygotowanego przez firmę doradczą Deloitte i serwis Targeo.pl przynosi informacje dotyczące zarówno kosztów, jakie kierowcy ponoszą w wyniku panujących na ulicach utrudnień w ruchu, jak i zmian, jakie w ciągu ostatnich dwóch lat nastąpiły w tym zakresie. I tak obecnie przez 14 korki w największych polskich miastach kierowcy rocznie tracą 3,5 mld zł, czyli 2,9 tys. zł na statystycznego użytkownika „czterech kółek”. – W porównaniu z latami 2012 i 2011 zauważyliśmy jednak poprawę, odpowiednio o prawie 52 mln zł i ponad 31 mln zł. Zmiana ta jest tym bardziej znacząca, że jeszcze w 2012 r. w porównaniu z rokiem poprzednim kosz- ty korków wzrosły o prawie 21 mln zł. Dodatkowo w analizowanych miastach systematycznie rośnie liczba kierowców oraz wynagrodzenia, co podwyższa koszty korków. Okazuje się jednak, że nawet niewielkie dzienne skrócenie czasu stania w korkach nabiera makroekonomicznego znaczenia – mówi Rafał Antczak, członek zarządu Deloitte Business Consulting. Warszawiacy płacą najwięcej… Koszt korków dla statystycznego mieszkańca-kierowcy, jak wspomniano, wynosił w ubiegłym roku średnio 2,9 tys. zł rocznie, co stanowiło średnio 70 proc. miesięcznego wynagrodzenia. Dwa lata wcześniej było to 2811 zł, co stanowiło 77 proc. miesięcznej pensji. W ujęciu rocznym nominalnie największe koszty zatorów drogowych ponoszą kierowcy w Warszawie (3,5 tys. zł) oraz Poznaniu i Krakowie (około 3,2 tys. zł), a najmniejsze w Gdańsku (2,3 tys. zł), Łodzi i Katowicach (około 2,5 tys. zł). W ciągu trzech lat nastąpiły jednak w nominalnych kosztach korków spore zmiany, gdyż w roku 2013 w porównaniu z rokiem 2011 kierowcy w Gdańsku zaoszczędzili na korkach najwięcej, bo Michał Smółkowski, właściciel firmy Fotokabinka.pl W samochodzie spędzam bardzo dużo czasu, ponieważ zawodowo jestem związany z branżą motoryzacyjną, a oprócz tego prowadzę firmę, której specyfika wymaga ciągłych dojazdów. Korki w Warszawie były, są i będą, choć w wielu miejscach widać znaczną poprawę w tym zakresie. Moim patentem na ich ominięcie są nieznane wielu kierowcom skróty, które odkryłem dzięki dobrej znajomości topografii miasta. Nie wszędzie się jednak da dojechać bocznymi drogami, więc w takiej sytuacji pozostaje cierpliwe czekanie. Często się zastanawiam, ile ciekawych bądź pożytecznych rzeczy mógłbym zrobić w czasie, gdy tkwię w sznurze poruszających się w ślimaczym tempie samochodów. Podejrzewam jednak, że takie myśli nie tylko mnie nachodzą. aż 956 zł, w Warszawie 655 zł, a w Poznaniu 186 zł. Niestety w innych miastach koszty w analogicznym okresie wzrosły, i to dużo – o 666 zł w Krako- Czas jazdy w korkach (godz:min) 2011 2012 2013 Warszawa szczyt poranny szczyt popołudniowy SUMA 07:22 06:47 14:09 06:31 06:17 12:48 06:19 05:27 11:46 04:28 05:14 09:42 04:44 05:35 10:19 04:54 05:28 10:22 05:12 06:05 11:17 05:23 05:55 11:18 05:31 06:20 11:51 04:59 05:30 10:29 05:55 05:41 11:36 05:49 06:05 11:54 03:52 04:03 07:55 04:03 04:25 08:28 03:48 04:20 08:08 06:22 06:28 12:50 05:27 06:33 12:00 05:42 06:05 11:47 05:25 06:03 11:28 04:21 04:24 08:45 04:10 04:04 08:14 Łódź szczyt poranny szczyt popołudniowy SUMA Wrocław szczyt poranny szczyt popołudniowy SUMA Kraków szczyt poranny szczyt popołudniowy SUMA Katowice szczyt poranny szczyt popołudniowy SUMA Poznań szczyt poranny szczyt popołudniowy SUMA szczyt poranny szczyt popołudniowy SUMA Źródło: Targeo.pl Gdańsk …i doświadczają zmian najszybciej Za podstawę do przygotowania „Raportu o korkach w 7 największych miastach Polski” posłużyło badanie Korkometr realizowane przez serwis Targeo.pl i AutoMapę. Bazując na rzeczywistych pomiarach prędkości, dla każdego miasta wyliczono wskaźniki opóźnień pokazujące, o ile korki wydłużają czas potrzebny kierowcom na dotarcie do miejsca docelowego. Efektywny czas spędzony w korkach w dni robocze w 2013 r. w porównaniu z latami 2011–2012 zmniejszył się w trzech miastach (Gdańsk, Warszawa i Poznań), nieznacznie wzrósł w dwóch (Łódź i Wrocław) i znacząco pogorszył się w jednym mieście (Kraków). – Zmiany, jakie zaszły w rankingu, są dość rewolucyjne przede wszystkim dla Warszawy. Kierowca dojeżdżający w stolicy do pracy 10 km w godzinach szczytu oszczędza obecnie niemal dwie godziny miesięcznie w stosunku do czasu, który tracił w korkach dwa lata temu – przyznaje Rafał Mikołajczak, prezes Indigo, operatora serwisu Targeo.pl. Dlaczego w tegorocznym rankingu uwzględnione zostały akurat te dwa kryteria: czas stracony w korkach oraz koszt korków dla kierowcy? Rafał Mikołajczak przyznaje, że odbyło się to w zgodzie z maksymą, że czas to pieniądz. Foto: Thinkstock Miesięcznie wie, 388 zł w Łodzi, 313 zł we Wrocławiu i 274 zł w Katowicach. Rafał Skórski O korkach w ujęciu ekologicznym na str. 19. 15 Sprawniwpracy.pl Pracownicy z niepełnosprawnością budują dobry wizerunek Zatrudnianie niepełnosprawnych nie tylko wzmacnia wizerunek pracodawcy, ale ma też wyraźny wpływ na kulturę organizacyjną i styl zarządzania w firmie. Tak wynika z badania przeprowadzonego przez zespół Employer Branding firmy doradczej HRK. 16 W debatach na temat zatrudniania osób niepełnosprawnych podkreśla się najczęściej korzyści finansowe, takie jak subwencja do wynagrodzenia, finansowanie dostosowań stanowiska pracy, obniżenie wysokości składek płaconych na PFRON. Jak wynika z badania przeprowadzonego przez konsultantów zespołu Employer Branding HRK lista korzyści odnoszonych przez firmy jest znacznie dłuższa. Zatrudnianie osób niepełnosprawnych podnosi efektywność procesu rekrutacji, stanowi okazję do budowania wizerunku dobrego, troskliwego pracodawcy i wpisuje się w całościową politykę odpowiedzialności społecznej. Badanie dowodzi, że niepełnosprawni to bardzo wartościowi pracownicy, którzy znakomicie sprawdzają się na swoich stanowiskach pracy i osiągają świetne wyniki, czasem lepsze niż osoby pełnosprawne. Potwierdzają to także dane zebrane przez Instytut Pracy i Spraw Socjalnych. Pracodawcy mający pozytywne doświadczenia w zatrudnianiu osób niepełnosprawnych wskazują, że przy wielu pracach niepełnosprawność ruchowa nie stanowi istotnej przeszkody w należytym wykonywaniu zadań oraz że pracownicy z niepełnosprawnościami rzeczywiście potrafią być bardziej wydajni niż pracownicy bez niepełnosprawności. Dla większości Joanna Kotzian, menedżer zespołu Employer Branding w HRK pracodawców zatrudniających osoby niepełnosprawne pewne ograniczenia w wykonywaniu przez nie swoich obowiązków nie mają większego znaczenia, gdyż są oni w stanie odpowiednio dostosować do tych ograniczeń organizację pracy. Sposób na uniknięcie wakatów? Dzięki zatrudnianiu osób z dysfunkcjami wiele firm i instytucji może zaspokoić swoje potrzeby kadrowe. W Max Hamburgerrestauranger (Szwecja) i Sodexo (Polska) osoby niepełnosprawne intelektualnie bardzo chętnie angażują się w wykonywanie obowiązków, których, ze względu na powtarzalność, nie chcą podejmować osoby pełnosprawne. Wdrożenie polityki zarządzania niepełnosprawnością pozwala też utrzymać w firmie wartościowych pracowników, którzy nabyli niepełnosprawność już w trakcie zatrudnienia, o czym przekonał się m.in. niemiecki oddział Forda. Większość badanych przez HRK przedsiębiorstw włącza tematykę zatrudniania osób niepełnosprawnych do komunikacji employer brandingowej: informuje o tym w treści ogłoszeń rekrutacyjnych, na firmowych stronach i w mediach. Część z nich bierze też udział w konkursach pracodawców osób niepełnosprawnych Przykłady dobrych praktyk w Polsce: Laboratorium Kosmetyczne Dr Irena Eris Branża: kosmetyczna Lokalizacja: Piaseczno Liczba zatrudnionych: 386 Niepełnosprawni: 36 (10 proc. pracowników) W zakładzie produkcyjnym Laboratorium w Piasecznie są zatrudnione osoby z różnym stopniem i rodzajem niepełnosprawności: głuchoniemi, osoby z niepełnosprawnością ruchową, wzrokową i psychiczną. Początkowo pracowali głównie w dziale produkcji, obecnie są zatrudniani także w administracji czy na samodzielnych stanowiskach. (NZOZ Rudek), dzieli się swoimi praktykami z innymi pracodawcami podczas konferencji (bielski zakład Hutchinsona czy szwedzki Max Hamburgerrestauranger) oraz nawiązuje współpracę z trzecim sektorem (Carrefour w Polsce). Wyższa kultura, lepsze relacje Dzięki zatrudnianiu niepełnosprawnych pracodawca zaczyna być postrzegany jako troskliwy i oferujący stabilne zatrudnienie, co zwiększa jego szanse na pozyskanie kompetentnych kandydatów i obniża koszty rekrutacji. Zatrudnianie niepełnosprawnych przekłada się także na postrzeganie pracodawcy przez pracowników. Badani zgodnie twierdzą, że duma pracowników z faktu zatrudnienia u dobrego pracodawcy wpływa na wzrost zaangażowania i lojalności. Świadectwa firm i instytucji przebadanych przez konsultantów HRK dowodzą także, że zatrudnianie niepełnosprawnych wzmacnia kulturę organizacyjną i zmienia na korzyść relacje w zespole. Foto: Paul Jantz / Thinkstock Miejska Biblioteka Publiczna w Katowicach Sektor publiczny Lokalizacja: Katowice Liczba zatrudnionych: 185 Niepełnosprawni: 11 (5,9 proc. pracowników) Wśród niepełnosprawnych zatrudnionych w MBP w Katowicach są pracownicy z zaburzeniami mowy, słuchu, upośledzeniami narządów ruchu, narządu oddechowego oraz jedna osoba niewidoma. Wszyscy niepełnosprawni pracują na stanowiskach merytorycznych – bibliotekarzy, pracowników działu gromadzenia zbiorów, kierowników filii itp. Prawie wszyscy to osoby z wyższym wykształceniem. Widoczna jest zależność pomiędzy kulturą organizacyjną przedsiębiorstwa i dobrymi praktykami HR a zatrudnianiem osób niepełnosprawnych. Z jednej strony otwarta kultura, która promuje indywidualne podejście do pracownika, sprzyja zatrudnianiu osób niepełnosprawnych, z drugiej ich obecność w firmie prowadzi do wzrostu zaangażowania, poziomu empatii i lojalności pracowników, rozwoju przywództwa i integracji zespołu. W centrum telefonicznym IKEA w Niemczech zauważono, że niewidomi lepiej niż pełnosprawni pamiętają szczegółowe informacje i potrafią udzielić ich „od ręki”, natomiast w firmie Carrefour Polska głuchoniemi kasjerzy osiągają często wyższą efektywność niż ich pełnosprawni koledzy. Rafał Skórski Źródło: Broszura pt. „Zatrudniając niepełnosprawnych. Dobre praktyki pracodawców w Polsce i innych krajach Europy.” 17 EkoMondial Co dalej z Bałtykiem? 30 lat musi minąć, aby woda z Bałtyku została odświeżona tą z oceanu Czas, kiedy bałtyckie plaże są popularnym miejscem odpoczynku, dobiega końca z powodu zbliżającej się jesieni. Warto wiedzieć, że morze, nad którym chętnie odpoczywamy, boryka się z poważnymi problemami. Nad ich rozwiązaniem czuwa organizacja ekologiczna WWF Polska. Bez naszej pomocy to jedno z najmniejszych mórz świata czeka dalsza degradacja środowiska. Bałtyk jest najmłodszym morzem na naszej planecie. Powstał ponad 10 tys. lat temu z wód topniejącego lodowca. Do początku XIX w. Morze Bałtyckie było bardzo czystym akwenem. Jednak podczas następnych dwóch stuleci zamienił się on w jedno z najbardziej zanieczyszczonych mórz świata. Jedynym miejscem, gdzie Bałtyk łączy się przez Morze Północne z Oceanem Atlantyckim, są wąskie cieśniny duńskie. W związku z tym wymiana wody w Bałtyku następuje bardzo powoli. Wszystkie wprowadzane do niego substancje pozostają tam przez ponad ćwierć wieku! 18 Do dzieła! A co my możemy zrobić? Wybierajmy tych przewoźników promowych, z których statków ścieki są wylewane nie prosto do morza, ale zdawane w oczyszczalniach ścieków w portach. Jeśli żeglujemy, korzystajmy na jachtach z toalet chemicznych opróżnianych na lądzie, gdzie zostaną oczyszczone jak ścieki domowe. W domu warto wybierać środki do zmywarek, które nie zawierają fosforanów. Ważną sprawą jest także ratowanie gatunków zwierząt, które zamieszkują Bałtyk. Foki lubią odpoczywać na brzegu, ale bardzo często przeszkadza im w tym nieodpowiedzialne zachowanie ludzi. Informujmy o każdej obserwacji foki na plaży, dzwoniąc do Błękitnego Patrolu WWF pod numer telefonu 795 536 009. W Patrolu WWF działają wolontariusze, którzy zostali przeszkoleni w zakresie udzielenia pierwszej pomocy ssakom morskim. Błękitny Patrol pomaga także ptakom morskim. Tym, co możemy jeszcze zrobić dla Bałtyku, jest wybór odpowiednich gatunków ryb. Ryby, które chętnie kupujemy, będąc nad polskim morzem musimy wybierać rozważnie, zdając sobie sprawę z faktu, że wiele gatunków jest zagrożonych. Warto mieć przy sobie kieszonkowy poradnik WWF „Jaka ryba na obiad”, który za darmo można pobrać ze strony ryby.wwf.pl. Można też wykorzystać WWF Poradnik na komórkę, dostępny na stronie wwf.pl. Foto: Päivi Rosqvist / WWF-Finland „Przejedzone” morze Największym zagrożeniem dla Bałtyku jest eutrofizacja. Jej nazwa, którą należy tłumaczyć dosłownie jako „duża ilość pożywienia” (od greckich słów eu i tropy), wcale nie oznacza pozytywnego zjawiska. Morze dotknięte eutrofizacją jest jak organizm, który nie jest w stanie strawić spożywanego w nadmiernej ilości pokarmu i wskutek „przejedzenia” zamiera. Jej głównym powodem jest nadmierne nawożenie pól uprawnych azotanami i fosforanami – wypłukiwane przez deszcze wpływają do rzek, które przenoszą je do Bałtyku. Eutrofizacja jest przyczyną zamykania kąpielisk. Przesycona środkami chemicznymi woda „zakwita”. Na powierzchni tworzy się zielony kożuch wytwarzany przez toksyczne sinice, które powodują oparzenia skóry. EkoMondial Szlaban dla samochodów Już od ponad 100 lat posiadanie samochodu jest możliwością ogólnodostępną. Jednak obecnie w miastach poruszanie się samochodem przestaje być błogosławieństwem, a zaczyna być udręką (patrz str. 14–15). Cierpią na tym nie tylko kieszenie obywateli, lecz także budżet miasta oraz środowisko. Czy istnieje sensowne rozwiązanie tego problemu? Wydaje się że tak, i to niejedno. Miasta na rowery Szczególnie atrakcyjnym środkiem na zmotywowanie mieszkańców do alternatywnej komunikacji jest budowa mentach miast. Czy można wprowadzić infrastruktury rowerowej. Polacy coraz jeszcze dalej idące zakazy? Można! chętniej przesiadają się na tańsze i ekoMieszkańcy Pekinu twierdzą, że łatwiej logiczne jednoślady. Pracodawcy chwau nich wygrać w totolotka niż zostać lą sobie pracowników dojeżdżających kierowcą samochodu. Tablice rejedo pracy rowerami, gdyż ci – dotlenieni stracyjne są bowiem losowane i tylko i zadowoleni – efektywniej wykonują szczęśliwcy mogą legalnie poruszać się swoje obowiązki. Nie ma nic lepszego autami po mieście. Dzięki temu Pekin niż pracownik, który przyjął porcję nautrzymuje roczny wzrost liczby aut na turalnych endorfin bezpośrednio przed poziomie zaledwie 3%. wejściem do biura! Na ograniczenie ruchu samochodowego w centrach zdecydowało się już wieEkologia po polsku le miast na świecie. Jednym z najbarPolskie miasta stopniowo próbują dziej znamiennych przykładów jest Londorównywać zagranicznym wzorcom. dyn, w którym wyznaczona jest szeroka Lublin zapowiada ograniczenie ruchu strefa płatnego ruchu. samochodowego Dzięki tego typu zapiw centrum som Londyn w 2010 r. i uprzywilejowanie zarobił aż 148 milionów pojazdów transportu wzrasta rocznie liczba funtów, które zgodnie publicznego, pieszych aut w Pekinie z zapowiedziami przei rowerzystów. znaczył na modernizaWarszawa od kilku cję transportu publicznego. lat modernizuje miasto w kierunku Podobne rozwiązania mają miejsce promowania ruchu rowerowego, choćby w Szwecji i we Włoszech. Ateny autobusowego i innych form i Meksyk wprowadziły z kolei całkowity komunikacji zbiorowej. js zakaz ruchu samochodowego we frag- 3% Grafika: turbo83 / Thinkstock Miastu zdecydowanie opłaca się ograniczyć ruch samochodowy na rzecz promowania komunikacji zbiorowej. Oszczędza wówczas pieniądze przeznaczane na utrzymanie i remonty dróg; mieszkańcy wybierają znacznie tańszą, szybszą i bezpieczniejszą komunikację miejską. Co więcej, wzrost ruchu pieszych to także gratka dla handlu. Dlaczego? Wie o tym każdy, kto choć raz zrezygnował z zamiaru zrobienia zakupów z powodu niemożności zaparkowania w pobliżu. Ponadto pieszy, poruszając się wolniej niż kierowca, dostrzega więcej i chętniej odwiedza sklepy i salony usługowe. Profity idą jak lawina. Zmniejszenie liczby samochodów to mniejsze korki, mniejsze korki to mniejsze zanieczyszczenie powietrza, a to oznacza zdrowszych obywateli i piękniejsze miasto. 19 Kluski w gębie Słońce, plaża, kukurydza... Krzysztof Kluska Lato daaawno za nami, było super i nikt nie powinien narzekać na urlop. Jednak przyznam, że nie do końca w to wierzę, bo na własne oczy widziałem, jaką udręką może być dla niektórych wypoczynek. Czy Polacy potrafią odpoczywać, czy najlepiej wychodzi nam narzekanie? Mój idol, niezrównany felietonista Wiech, tegoroczne wakacje podsumowałby jednym zdaniem: „Lato takie więcej przedwojenne, 30 stopni w cieniu” i byłyby to święte słowa. Na krajową aurę co roku wszyscy narzekali. Leje, zimno, ciemno, niefajnie. Lato AD 2014 to wprost zaprzeczenie kilku poprzednich sezonów urlopowych. Piękna pogoda praktycznie w całej Polsce. Rodzimi hotelarze, właściciele pensjonatów zacierali ręce i już liczyli wirtualne zyski. Dlaczego wirtualne? Bo niestety okazało się, że o rodzimego turystę trzeba powalczyć i to zazwyczaj ceną. O jakości obsługi powiemy coś dalej. A w kwestii cen to okazuje się, że krajowy wczasowicz, szczególnie ten, który już posmakował zagranicznych wojaży, jest co najmniej wybredny. Byle czym już mu się oka nie otworzy. Więc albo damy naprawdę dobrą cenę, albo nie zarobimy nic. Tegoroczne oferty na gruponach czy innych travellistach mocno walczyły o klienta. Wyjazdy były do 40 proc. tańsze. Sporo. Ale co robić, takie czasy. Jeden ze współwczasowiczów sam przyznał, że gdyby nie cena i prognoza pogody, w życiu nie siedziałby na mazurskim pomoście i nie uczyłby się z synem łowić ryb. Pytanie, czy powinna być 40-proc. promocja, czy cena po obniżce to ta, którą faktycznie powinniśmy zapłacić, bo faktycznie tyle to jest warte. Clusive czy nie clusive Sam troszkę poszperałem w tym roku, szukając jakiegoś rozsądnego miejsca, żeby spędzić kilka dni urlopu. Szczerze, 20 ofert od groma, ale jakieś takie bez szału, bym powiedział. Może faktycznie człowiek się już przyzwyczaił, że oferta wakacyjna, żeby przyciągnęła, musi mieć minimum cztery gwiazdki, do tego sporo zdjęć hotelu. Ten z kolei powinien posiadać przynajmniej kilka basenów, dostęp do morza, plażę. Wszystko oczywiście w cenie. Do tego wyżywienie w opcji all inclusive. Tymczasem w rodzimych kurortach na takie ekstrasy nie ma co liczyć. Oczywiście zdawałem sobie sprawę, że życzenie morza z temperaturą wody powyżej 25 stopni to nie u nas. Jednak na trochę wygód miałem ochotę. Ale nie wszystko jest dostępne. Jak już mamy gdzie spać, to gorzej z jedzeniem. Większość ofert to śniadanie i maksymalnie obiadokolacja. OK, mówi się trudno i obiad je się na mieście. Piwo w barze hotelowym to też parę złotych. Nie powiem, za to łączność ze światem była zapewniona. Telewizor w pokoju rzecz jasna, no i wifi w większości hoteli, jakie rozważałem. Ostatecznie ten, który wybrałem, miał większość z wyżej wymienionych wygód, także mogłem mieć rękę na pulsie tego, co się w tzw. wielkim świecie dzieje. Cóż, tegoroczne Mazury nie były złe, jednak najlepsze też nie. Ciupagi z napisem Mazury nie kupiłem, a były, wierzcie lub nie. Jak się tak wszystko pododaje, to wychodzi, że oszczędniej byłoby jednak zapłacić kilkaset złotych więcej i… ...pojechać w świat Policzyłem, pododawałem i wyszło, że w zależności od opcji zagranica kosztuje tyle co Polska, a czasami nawet taniej. Ciekawe, jak i komu to się opłaca. Przelot tygodniowy, pobyt w hotelu z wyżywieniem i piciem. U nas obiad jest usługą ekstra i kosztuje ekstra. Może czas najwyższy, żeby stał się ofertą standard. Nie wiem, ale skoro są oferty wyjazdów na przykład do Turcji już za 1200 czy 1300 zł... Co innego taka Grecja. Tam kryzys, więc znalezienie rozsądnego wyjazdu poniżej 2500 zł za osobę graniczyło z cudem. No cóż, kryzys tani nie jest. U nas kryzysu nie ma, ale tanio też nie jest. Może właśnie dlatego rodzimi współwczasowicze jakoś nie wyglądali na szczęśliwych. Chociaż powiem szczerze, że nie do końca to rozumiem. Jak już gdzieś się wyjeżdża, to raczej żeby odpocząć, zrelaksować się i ogólnie odżyć. Zapłaciłem i już, chcę odpoczywać. Ale to chyba mój naiwny pomysł. Odpoczynek w polskim wydaniu jakiś taki męczący mi się wydawał. Jedni, gdyby mogli, to żyliby według przewodnika. Jak w ciągu każdego dnia czegoś nie zobaczą, to wyjazd niezaliczony. Nieważne, że można tu wrócić za rok. Ich przeciwieństwo to wczasowicze typu „nic nie jest fajne”. Taki typ, co jak go nawet atrakcja turystyczna kopnie w zadek, to jej nie zauważy, albo się na nią obrazi. Tylko po co? Może tak więcej luzu. Tak czy siak pierwsze od wielu lat wakacje w Polsce spędziłem i nie żałuję. Gdzie wypadną następne? Nie wiem, ale będą na pewno skrupulatnie policzone. As serwisowy Mondial Assistance wspiera tygrysy WWF przypomina o trudnej sytuacji tygrysów zagrożonych wyginięciem i wzywa do współpracy na rzecz ich ochrony. Jedną z firm konsekwentnie wspierających takie działania jest Mondial Assistance. W 2010 r. populacja dziko żyjących tygrysów była szacowana na 3200 osobników. O skali zagrożenia gatunku mówią liczby: w latach 2000–2014 minimum 1590 tygrysów zostało schwytanych przez kłusowników. Oznacza to, że raz na dwa tygodnie średnio jeden tygrys był zabijany na potrzeby nielegalnego handlu. To jednak dane szacunkowe, bo w wielu krajach brak wiarygodnych danych. Albo nigdy nie odbywało się tam liczenie tych zwierząt, albo przeprowadza się je dopiero teraz. Mondial Assistance uczestniczy w programie ochrony tygrysa w Malezji. Dzięki zaangażowaniu w działania prowadzone w kompleksie leśnym BelumTemengor na Półwyspie Malajskim, przy użyciu specjalistycznego sprzętu jest prowadzony monitoring i liczenie tygrysów. Szacowanie ich liczebności odbywa się poprzez identyfikację pasów na ich bokach, unikalnych dla każdego osobnika, podobnie jak wzór linii papilarnych u człowieka. Dzięki temu zmniejsza się prawdopodobieństwo policzenia tego samego zwierzęcia więcej niż raz. – Dla naszej firmy dbałość o środowisko jest bardzo istotna, uczestniczyliśmy już w kilku projektach pod sztandarem WWF, wspieraliśmy działania na rzecz ograniczania nielegalnego handlu zagrożonymi gatunkami. Zależy nam również na uwrażliwianiu na problemy dzikich zwierząt i budowaniu społecznej świadomości ekologicznej, więc w pomoc tygrysom angażujemy swoich klientów. Od 29 lipca, kupując ubezpieczenie na stronie elvia.pl, można przekazać WWF 10 zł na ratowanie tygrysów – mówi Tomasz Frączek, prezes Mondial Assistance, właściciela sklepu elvia.pl. Obecnie największym zagrożeniem dla dziko żyjących tygrysów jest kłusownictwo. Podobnie jak kość słoniowa czy róg nosorożca, części ciała tygrysa są wykorzystywane w tradycyjnej medycynie azjatyckiej. Góry górą ma w top 10 w żadnym innym kraju. Kolejne na liście ‘wakacyjne obozy’ oraz ‘zorganizowane wyjazdy i wycieczki’ wzmiankowano 197 tys. razy. Trzecie ‘podróżowanie z dziećmi’ to już znacznie mniejsza liczba – 87 tys. Oprócz tego w top 10 znalazły się: Foto: gubernat / Thinkstock, neuson11 / Thinkstock Góry, wakacyjne obozy i zorganizowana turystyka oraz podróżowanie z dziećmi to najpopularniejsze tematy poruszane w Polsce na forach turystycznych u progu sezonu. Tak wynika z globalnego badania. Czego szuka się w innych krajach? Badanie zostało przeprowadzone przez ekspertów Allianz Global Assistance w czerwcu tego roku w 11 krajach na całym świecie (m.in. Polska, Niemcy, Wielka Brytania, Francja, USA, Chiny). W każdym z tych krajów analizowano popularne fora internetowe. Do wyszukiwania używano słów: „forum + turystyka”, „forum + podróże” i „forum + wakacje”. Nieco zaskakujące może się wydawać pierwsze miejsce na polskiej liście kategorii ‘góry‘ – wspominano o niej prawie 211 tys. razy. Tego tematu nie ‘relacje z podróży’, ‘podróże morskie’, ‘rejsy’, ‘loty’, ‘linie lotnicze’, ‘towarzysz podróży’, ‘podróże po świecie’, ‘sprzęt i zdjęcia/video’. Najpopularniejsze wątki globalnie, ale także w Europie, to ‘transport lotniczy’, ‘poszukiwanie towarzysza podroży’ i ‘rejsy’. Znaczący udział mają też wątki związane z kosztami – dyskusje na temat okazyjnych ofert podróży, kempingów czy programów lojalnościowych. Nieco odmienne oczekiwania mają Francuzi – tam na pierwszym miejscu na liście wyszukiwania znajdują się ‘hotele z usługami all-inclusive’. We francuskim top 10 są też ‘praca’, ‘studia’ i ‘życie za granicą’, ‘prace papierkowe związane z podróżami’ czy ‘rowerowe wyprawy’. Generalnie wyniki pokazują ogromną kreatywność i różnice kulturowe pomiędzy Europejczykami, także w zakresie podróżowania i obaw z nim związanych. 21 Dialogi Nie pracuję na termin 22 Jakie więzy łączą go z Chopinem, dlaczego chce kupić 10 tys. egzemplarzy książki Normana Davisa i co po raz pierwszy zdecydował się zrobić po „sześćdziesiątce”. O tym wszystkim opowiada laureat Oscara za muzykę do filmu „Marzyciel” Jan A.P. Kaczmarek. Co w życiu artysty zmienia Oscar? Ta nagroda jest jednocześnie błogosławieństwem i przekleństwem. Podobnie jak każdy sukces ma zarówno budujący jak i dewastujący wpływ na życie. Oscar, tak jak Nobel, otwiera mnóstwo drzwi, przy czym siła oddziaływania obu tych wyróżnień rośnie wraz z odległością od miejsca ich przyznawania. W okolicach Los Angeles jest największe skupisko laureatów nagrody Nobla. I nikt z nimi nie chce przeprowadzać wywiadów. Wszystko przez to, że w tym samym miejscu jest też najwięcej gwiazdek telewizyjnych. Z nimi z kolei rozmawiać chcą wszyscy. To nieszczęście jest wynikiem postępującej cyfryzacji. W którym miejscu Pan najmocniej doświadczył siły oddziaływania Oscara? W Japonii. Kiedyś po długiej podróży do tego kraju, chcąc rozluźnić atmosferę, powiedziałem półżartem moim gospodarzom, że nie tylko jestem laureatem Nagrody Akademii Filmowej, ale także jedynym, wywodzącym się z nieślubnego łoża potomkiem Chopina. Żeby rzeczy. Gdy jednak w zeszłym roku skończyłem 60 lat, ogłosiłem koniec tej filozofii. Dziś wolność i autonomia to dla mnie najwyższa wartość. I obecnie nie chcę słyszeć ani o terminach, ani o presji. Mieszka Pan od ćwierć wieku za oceanem. Jak z tej perspektywy oceniana jest Polska? Elity amerykańskie darzą ogromnym szacunkiem polską sztukę. W Hollywood nasi operatorzy i kompozytorzy cieszą się od lat niesłabnącym uznaniem. Jednak świadomość polskiej historii jest tam fatalna. Byliśmy już oskarżani o holocaust, używano niejednokrotnie określenia „polskie obozy śmierci”. To się nie bierze z niczego. Przez wiele lat komunizmu polskiej narracji za granicą nie było i świat uczył się historii z wyłączeniem aspektu polskiego i z pominięciem naszego punktu widzenia. Przez to do obiegu dostało się wiele fałszywych informacji. Czy można coś zrobić, aby tę świadomość polskiej historii jakoś zwiększyć? Moją ambicją jest, aby wyposażyć światowe uczelnie w publikacje dotyczące polskiej historii. Doskonale do tego celu nadawałaby się książka Normana Davisa pt. „Boże igrzysko”. Mam nadzieję, że niebawem uda mi się spotkać z panem ministrem Radosławem Sikorskim i omówić z nim możliwość zakupu 10 tys. jej egzemplarzy i wysłania ich do wspomnianych uczelni. Gdyby to się udało, każdy amerykański wykładowca czy student mógłby sięgnąć do tej znakomitej książki. Jakie są Pana najbliższe plany zawodowe? Obecnie pracuję nad muzyką do pierwszej w moim życiu gry komputerowej. Projekt ten jest otoczony tajemnicą, ale mogę zdradzić, że ścieżkę dźwiękową będę nagrywał z Londyńską Orkiestrą Symfoniczną w słynnym studiu Abbey Road. To sprawia, że całe przedsięwzięcie skalą i rozmachem nie ustępuje większości filmów fabularnych. Foto: Agencja Gazeta Jan A.P. Kaczmarek Laureat Oscara za muzykę do filmu „Marzyciel” Marca Forstera to dzisiaj jeden z najwybitniejszych w świecie kompozytorów muzyki filmowej. Za życiowy przełom i wstęp do kariery artystycznej uważa staż w awangardowym Teatrze Laboratorium Jerzego Grotowskiego w 1976 r. W 1989 r., po licznych koncertach w Europie i wydaniu 3 kolejnych albumów, pozostał na stałe w USA. Pracował dla czołowych amerykańskich teatrów. Skomponował muzykę m.in. do tak wybitnych tytułów, jak: „Niewierna” Adriana Lyne’a, „Całkowite zaćmienie”, „Plac Waszyngtona”, „Trzeci cud” Agnieszki Holland, „Spotkanie” Toma McCarthy’ego, „Aimee i Jaguar” Maxa Farberbocka czy wreszcie „Marzyciela” Marca Forstera. Jest członkiem Amerykańskiej Akademii Filmowej, Europejskiej Akademii Filmowej i Polskiej Akademii Filmowej. Jest także twórcą i dyrektorem Transatlantyk Festiwal Poznań. wzmocnić wiarygodność swojego oświadczenia, zaprezentowałem im profil twarzy. A oni… rzucili się na kolana. Było mi potem wstyd, że ich nabrałem. Czy nie ma Pan czasem wrażenia, że kultura na całym świecie jest w defensywie? Rzeczywiście tak się dzieje, bo zły pieniądz wypiera dobry. Komunizm upadł i nikt go nie żałuje, ale kapitalizm nie mając już wroga, zatrzymał się w rozwoju i mocno zdegenerował. Często powtarzam, że jedynym powodem tego, iż Ameryka po II wojnie światowej zaliczyła cywilizacyjny skok i znalazła się w okresie prosperity, było istnienie Związku Radzieckiego. Ze strachu przed widmem komunizmu dano po prostu pracownikom niesamowite przywileje. Dziś w drastyczny sposób się je ogranicza. Czyli mając naprzeciw takiego trudnego przeciwnika można zdziałać więcej? Można wtedy stworzyć rzeczy wielkie. Bo jeśli dwie w miarę równoważne siły się zderzają, to produkty będące pokłosiem tej kolizji są nieraz fenomenalne. To do dziś stanowi o sile amerykańskiego kina. W Polsce próbujemy inicjować takie zderzenia podczas Transatlantyk Festival Poznań. Po upadku komunizmu w naszym kraju zapanowała słabość producencka. Przed 1989 r. opresyjne państwo było siłą, z którą zderzał się reżyser. Gdy nastała wolność, nie pojawiła się w jego miejsce żadna nowa siła. W Stanach Zjednoczonych jest nią np. studio filmowe czy właśnie producent. Trudny przeciwnik może być jednak źródłem nieustannego stresu… Mierząc się z nim, zmuszamy się do wzmożonego wysiłku, dlatego do pewnego momentu trzeba się w życiu cieszyć, że się go ma. On bowiem czyni każdego z nas lepszym. Jeśli chodzi o stres, to ja przez wiele lat głosiłem jego pochwałę. Twierdziłem, że w pracy nie ma nic lepszego jak przymus czy termin. Komponując pod presją, tworzyłem najlepsze Rafał Skórski 23 MA styl wARTo być kolekcjonerem 24 Andy Warhol mawiał, że „najlepszą sztuką jest biznes”. Idea zbliżania obu tych sfer cechuje społeczeństwa najwyżej rozwinięte. Czy my do takowych już się zaliczamy? Jeśli nawet jeszcze nie, to jesteśmy na najlepszej drodze, by w ich gronie niebawem się znaleźć. Piotr Uklański, Wilhelm Sasnal, Magdalena Abakanowicz, Joanna Sarapata to najbardziej rozpoznawalne za granicą twarze polskiej sztuki współczesnej. Na ich wystawy ustawiają się kolejki, a sygnowane ich nazwiskiem prace w swoich zbiorach mają najbardziej znani kolekcjonerzy. Uklański i Sasnal uznawani są ponadto za najdrożej „sprzedających się” polskich artystów. Z danych Instytutu Skate’s Art Market Research wynika, że Piotr Uklański jest jedynym żyjącym twórcą znad Wisły, któremu udało się zbyć swoje dzieło za kwotę przewyższającą milion dolarów. Dziełem tym byli oczywiście „Naziści”, czyli seria 165 fotosów filmowych zebranych w jedną kompozycję. Kadry pochodziły z różnych filmów (polskich i zagranicznych) i przedstawiały portrety aktorów grających role nazistów. O autorze i fotosach zrobiło się głośno, gdy w 2000 r. podczas ich prezentacji w warszawskiej galerii Zachęta Daniel Olbrychski szablą Kmicica (rekwizytem z filmu „Potop”) pociął kilka zdjęć, oburzony wykorzystaniem w „Nazistach” jego wizerunku. Kadr z twarzą aktora pochodził z filmu „Jedni i drudzy” w reżyserii Claude’a Leloucha. Olbrychski uszkodził wówczas również (z upoważnienia zainteresowanych) podobizny Jana Englerta, Stanisława Mikulskiego oraz Jeana-Paula Belmondo. Wszystko odbyło się przed telewizyjnymi kamerami, co wpłynęło na nagłośnienie całego incydentu. Przesadą byłoby twier- Wilhelm Sasnal, „Palące dziewczyny” – 1,4 mln zł dzenie, że publiczny skandal, podobnie jak w przeszłości Ottonowi Dixowi czy Georgowi Baselitzowi, również Piotrowi Uklańskiemu pozwolił się przebić i utorował mu drogę do upragnionego sukcesu. Jednak niewątpliwie miał on pewien wpływ na to, że jedna z serii „Nazistów” (w sumie powstało ich 10) została sprzedana w 2006 r. w londyńskim domu aukcyjnym Phillips de Pury & Company za wspomnianą kwotę ponad miliona dolarów. Wojciech Fangor, „M8” – 506 tys. zł Piotr Uklański, „Naziści” – 3 mln zł 25 Stefan Gierowski, „Obraz XCIII” – 470 tys. zł Charakterystyka rynku sztuki w Polsce Źródło: Raport „Rynek sztuki. Sztuka rynku”, Deloitte 26 Biznes dla cierpliwych Od dekady nie ustaje zagraniczny popyt na prace Wilhelma Sasnala. Osiągają one jak na polskie warunki oszałamiające ceny. Sześć lat temu obraz „Palące dziewczyny” wylicytowano za kwotę 465 tys. dol. Sasnal za granicą ma status prawdziwej gwiazdy. Jest on ceniony do tego stopnia, że w kontekście jego nazwiska pojawia się bardzo często komentarz: „najbardziej obiecujący artysta na świecie”. Swoje miejsce na globalnym rynku sztuki odnalazła także Joanna Sarapata. Choć obrazy tej absolwentki paryskiej Ecole Superieur des Beaux-Arts nie osiągają takich cen jak dzieła wspomnianych Uklańskiego i Sasnala, jednak stały się one niezwykle popularne wśród koneserów sztuki, których nazwiska znane są niemal w każdym zakątku globu. Kobiece akty autorstwa urodzonej w Warszawie malarki wiszą m.in. w domach Jose Carrerasa, Placido Domingo, Eltona Johna czy Patricii Picasso. Fanem jej twórczości był także Michael Jackson, który swego czasu kupił dwa obrazy. W związku z tym, że prace najlepszych polskich artystów w swoich zbiorach chce mieć coraz więcej kolekcjonerów, rodzimy rynek sztuki zaczyna nabierać coraz bardziej profesjonalnego charakteru. Warto przy tym podkreślić, że wartość emocjonalna sztuki nadal jest dla tych drugich najważniejszym motywatorem. Z raportu „Rynek sztuki. Sztuka rynku” firmy Deloitte wynika, że 83 proc. biorących udział w badaniu kolekcjonerów z Europy stwierdziło, iż wartość emocjonalna jest najważniejszym motywem do nabywania kolejnych dzieł z kręgu sztuki. W Polsce ten odsetek wyniósł 84 proc. Rodzimy rynek sztuki według szacunków wart jest obecnie około 300–350 mln zł, czyli zaledwie 0,2 proc. łącznej wartości rynku światowego. W 2012 r. sprzedano w Polsce dzieła za prawie 61 mln zł. – Inwestowanie w sztukę jest biznesem dla cierpliwych. Roczna stopa zwrotu z inwestycji na tym rynku, dłuższej niż 15 lat, wynosi 46,6 proc, natomiast inwestycje trwające od roku do pięciu lat przyniosły rocznie zaledwie 0,2 proc. – wyjaśnia Adam Mariuk, partner w Dziale Doradztwa Podatkowego Deloitte. Rafał Skórski Foto: Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta Niepewność ekonomiczna sprawia, że zapotrzebowanie na inwestycje związane ze sztuką i przedmiotami kolekcjonerskimi rośnie: połowa ankietowanych w Polsce przez Deloitte doradców bankowości prywatnej stwierdziła, że trudne warunki gospodarcze stanowią podstawową przyczynę, dla której klienci decydują się włączyć dzieła sztuki do swojego portfela majątkowego. Większość pytanych banków ma już w swojej ofercie usługi związane ze sztuką. W Polsce deklaruje to już blisko dwie trzecie z nich. Najpopularniejsze są usługi związane z obszarem rozrywki dla klientów, usługi doradcze oraz usługi wyceny dzieł sztuki. 5 na 8 zapytanych polskich doradców bankowości prywatnej przyznało, że dywersyfikacja portfela jest co najmniej istotnym powodem włączenia dzieł sztuki i przedmiotów kolekcjonerskich do tradycyjnego portfela usług zarządzania majątkiem. Dywersyfikacja ważna jest także dla przepytanych kolekcjonerów, 47 proc. z nich uznało, że to obecnie najważniejszy powód nabywania dzieł sztuki. Julian Stańczak, „Hazed Yellow” – 218,5 tys. zł Do biegu gotowi, start-up! Pizza Brain: muzeum do jedzenia Cieniutkie ciasto drożdżowe, sos pomidorowy i ciągnąca się mozzarella. Niby nic wielkiego, a taaaka uciecha. Pasjonaci pizzy z całego świata licznie nadciągają do Filadelfii. Dlaczego? Pizza Brain to jedno z kickstarterowych success story, które owiało Filadelfię, zwaną nową Silicon Valley dla wszelkich start-upów, promując się jako pierwsze muzeum kultury pizzy na świecie. pizzy w kształcie amerykańskiego statku kosmicznego czy gadżety z Wojowniczymi Żółwiami Ninja, słynącymi z zamiłowania do drożdżowego ciasta z sosem pomidorowym i serem. W kolekcji nie zabrakło też 150 płyt winylowych i 45 albumów, sławiących niezaprzeczalne atuty włoskiego przysmaku w wielojęzycznych piosenkach i tekstach. W 2012 r. księga rekordów Guinnessa uznała zbiór Dwyera za największy na świecie. Takiego wyróżnienia nie dało się wsadzić do szuflady, nadszedł czas na poważniejsze kroki. Inspirowane pizzą Był maj 2010 r., kiedy artyści Brian Dwyer i Christopher Powell postanowili zorganizować dość nietypowy art show „Give Pizza Chance”. Podczas tego filadelfijskiego eventu pizza stała się muzą dla 25 artystów, którzy natchnieni jej niewyszukanym smakiem stworzyli kolekcję Siła czworga prac, prezentowaną Dwyer poznał Joe następnie w lokalnej Huntera, mistrza galerii. Ogromny sukces sztuki kręcenia placosób wsparło przez dowcipnego wydarzeków z Południowej Kickstarter.com nowy nia sprawił, że Dwyer Karoliny, kiedy ten pizzowy biznes zaczął z fascynacją nosił się z zamiarem przyglądać się temu, jaki wpływ na kształotworzenia pizzerii, która animowałaby towanie społecznych relacji ma nieograkulturę i łączyła pasjonatów pizzy w Staniczony dostęp do pizzy. Zainspirowany nach Zjednoczonych. Nie miała to być wnioskami, postanowił zbierać absolutnie zwykła restauracja z jednorodnym menu, wszystko, co z tym włoskim delikateale mekka pizzożerców. To idealnie wpasem jest pośrednio lub bezpośrednio sowało się w sposób myślenia Dwyera, związane. W ten sposób powstała najktóry w mającej powstać knajpie upatrywiększa na świecie kolekcja pizzowych wał także przyszłego domu dla pierwszememorabiliów, tych najzwyklejszych, jak go muzeum pizzy na świecie, powstazabawki, puzzle, komiksy, i tych bardziej łego na bazie jego nagrodzonej kolekcji. absurdalnych, jak stalowy nóż do cięcia Pomysł spodobał się innym ciastowym 326 Nazwa: Pizza Brain Branża: sztuka, gastronomia Data założenia: wrzesień 2012 Miejsce powstania: Filadelfia Produkt: pierwsze muzeum pizzy na świecie i smakowita pizza Uzyskane dofinansowanie: 17 000 $ przez crowdfunding na Kickstarter.com Strona internetowa: www.pizzabrain.org fanatykom – biznesmenowi Michaelowi Carterowi i stolarzowi Ryanowi Andersenowi, którzy zasilili duet pomysłodawców. Brakowało jedynie kapitału, który pozwoliłby z impetem wystartować na filadelfijskim rynku gastronomicznym. Tutaj z pomocą przyszła udana kampania na Kickstarterze, dzięki której biznesowy kwartet zebrał prawie 17 tysięcy dolarów od 326 wspierających osób. 7 września 2012 r. Pizza Brain otworzyła drzwi wyjątkowego miejsca, wiedzionego konceptem: serwować przepyszne artystyczne placki w przestrzeni muzealnej, archiwizującej i prezentującej pizzę jako kulturalną ikonę naszych czasów. Kto by nie chciał tam wpaść na pizzę? ech 27 Gadżet numeru redaguje Inspektor Gadżet Ryba truskawką pachnąca Magda Gessler przyznała dyplom swojemu własnemu obiektowi. Pani Magdo, serdecznie gratulujemy! Foto: Rafał Modzelewski Lubisz gotować, ale nie zawsze ci to wychodzi? Mamy dla ciebie rozwiązanie, które odmieni twoje życie kulinarne i sprowadzi wysublimowaną kuchnię molekularną na twój podniszczony licznymi próbami stół. Aromafork to widelec, który różni się od swoich stalowych braci drobnym sekretem – małą dziurką skrywającą bibułę nasączoną jednym z 21 aromatów owoców, orzechów, ziół i przypraw. Z tym supergadżetem firmy Molecule-R możesz serwować francuskie serki śmierdziuchy i przekąski rybne pachnące truskawkami lub najprostszą jajecznicę (do zepsucia tylko dla asów) o zapachu trufli. Nawet najmniej udany eksperyment kulinarny z pogranicza żartu i żalu zostanie uratowany przez zestaw Aromaforków. A ty będziesz mógł dalej żeglować przez gastronomiczne akweny niepowodzeń. Cena: 170 PLN • Redaktorska słitfocia •