ANDERS DE LA MOTTE_stronawww

Transkrypt

ANDERS DE LA MOTTE_stronawww
Od autora:
Kiedy byłem dzieckiem, moja młodsza siostra prowadziła pamiętnik. Mały zeszyt w różowej
okładce zamknięty był na miniaturową kłódkę. Chowała go zwykle pod łóżkiem i gdy z rzadka
udało mi się zajrzeć do środka, z rozczarowaniem stwierdzałem, że zawierał jedynie
nieciekawe zapiski o tym, co było na obiad, który chłopiec jej się podobał albo jaka piosenka
wpadła jej akurat w ucho. Błahostki, a jednak dla niej tak osobiste, że powinny znaleźć się w
miejscu możliwie jak najbardziej intymnym i ukrytym przed wzrokiem innych. Teraz, jakieś 30
lat później, takie same błahostki znajdziemy wszędzie w zasięgu jednego kliknięcia.
Strategią Stasi było doprowadzenie do tego, aby połowa 16-milionowego społeczeństwa
Wschodnich Niemiec szpiegowała tę drugą połowę. Wszystkie informacje zbierano i
przechowywano, nawet te całkiem pozbawione znaczenia; kręgi znajomych, upodobania
muzyczne i literackie, ulubione gazety i magazyny. Wymagało to gigantycznej organizacji,
tysięcy urzędników zajmujących się organizowaniem przepływu informacji, a także
ogromnego gmachu, w którym można by przechowywać dokumenty. Po upadku muru
berlińskiego i otwarciu archiwów, działania Stasi uznano za zamachu państwa na własnych
obywateli.
Dzisiaj, ponad pół miliarda ludzi bez wahania zamieszcza takie informacje w internecie.
Dlaczego? Co zyskujemy, upubliczniając naszą prywatność? Zdejmując kłódkę z naszych
osobistych dzienniczków? Musi płynąć z tego jakiś niepodważalny zysk, jakaś osobista
korzyść. Gdyby tak nie było, nigdy nie zgodzilibyśmy się na tę transakcję.
Przestrzeń graniczna pomiędzy rzeczywistością wirtualną i życiem w realu zawsze mnie
fascynowała. Kilka kliknięć umożliwia transfer pieniędzy pomiędzy krajami, daje dostęp do
kamery rejestrującej życie na innym kontynencie lub usług świadczonych przez osoby, których
w życiu nie spotkaliśmy. Klikając, zyskujemy władzę nad uczuciami innych. Komentarze, lajki i
ćwierki na Twitterze poruszają nas bardziej niż mamy odwagę przyznać. Zaspokajają naszą
głęboką potrzebę akceptacji, której niewielu potrafi się oprzeć. W poszukiwaniu afirmacji,
oryginalności i zainteresowania innych ciągle przesuwamy granicę pomiędzy informacją
prywatną i publiczną. Zaczęliśmy także testować przyjęte normy zachowań. Robimy to
wszystko aby przeżyć chwilową euforię akceptacji, przynależności do jakiejś grupy lub
społeczności. Aby nie poczuć się wykluczonym...
[geim] jest właśnie o tym. Za pomocą Gry Alternatywna Rzeczywistość – gry, która testuje
granice pomiędzy rzeczywistością i złudzeniem – próżniak o ksywce HP nagle zyskuje okazję
aby stać się gwiazdą. Zdobyć zainteresowanie i uznanie, o jakich zawsze marzył. Wszystko co
musi w tym celu zrobić, to sfilmować siebie samego podczas wykonywania kilku prostych
zadań. Ale w pogoni za jeszcze większym poklaskiem niebawem przesuwa granicę tego, co
dopuszczalne tak dalece, że zupełnie ją zatraca.
Obieg informacji też znajduje się w tym obszarze granicznym. W przeszłości informacje już na
starcie prawie zawsze były przestarzałe, gdyż na stałe były związane z pewnymi porami dnia,
kiedy stawały się przekazem radiowym lub telewizyjnym. Teraz wszystko przylega
maksymalnie do czasu realnego, a wiadomości nie są jednokierunkowym komunikatem
mediów, ale płyną swobodnie w wielu kierunkach. Można by pomyśleć, że fakt ten przyczynia
się do uwolnienia informacji, że stają się bardziej przystępne i wiarygodne. Ale rodzą się też
1
wątpliwości. W pogoni za szybkością i aktualnością przekazu, ucierpiała kontrola ich
wiarygodności i źródeł. Coraz trudniej jest też ustalić, czyje interesy kryją się za daną
informacją.
Anders de la Motte
2

Podobne dokumenty