Arkadiusz Kisło
Transkrypt
Arkadiusz Kisło
12 Nasze Jutro Poczet hodowców i miłośników koni w gminie Włoszakowice Portret XI: Arkadiusz Kisło Zamordowany 1 lutego w Machcinie Arkadiusz Kisło był miłośnikiem koni silnie związanym z gminą Włoszakowice. Aktywnie uczestniczył w większości imprez końskich organizowanych przez koniarzy z gminy Włoszakowice. Dwukrotnie użyczył terenu swego rancza: na gminnego hubertusa i piknik koński. W styczniu tego roku odznaczony został przez wójta gminy dyplomem za wzorową działalność w gminnym środowisku koniarskim. Arkadiusz Kisło na jednej z powiatowych wystaw koni w Bukówcu Górnym Hieronim Sworacki z Bukówca Górnego, miłośnik i hodowca koni, dobry znajomy zamordowanego: Pamiętam, że po raz pierwszy zauważyłem go na zawodach w powożeniu, bodajże w 2001 r. Było to wkrótce po jego zamieszkaniu w Machcinie. Przyjechał konno, jego wysoka, szczupła sylwetka rzucała się w oczy. Ale stał tak trochę na uboczu. Podjechałem, przedstawiłem się. Okazało się, że pochodzi z Wrocławia i skończył rolnictwo. Później dowiedziałem się, że choć mieszkał w bloku, u jednego rolnika pod Wrocławiem cały czas trzymał własnego konia. Wiem, że od dzieciństwa bardzo lubił zwierzęta i hodował króliki. W swoim gospodarstwie agroturystycznym w Machcinie oprócz koni miał właśnie króliki, indyki, świniodziki, świnki wietnamskie. Krystian Samol, prezes Powiatowego Związku Hodowców Koni: Pomimo młodego wieku był dobrym hodowcą, bardzo wrażliwym na dobro konia. Hodował konie rasy wielkopolskiej, zimnokrwiste i rasy śląskiej. Od 2003 był członkiem naszego związku i wzorowo wypełniał obowiązki wynikające z tego członkostwa. Pamiętam, że kilka razy krył swoje klacze moimi ogierami. Brał też ode mnie paszę. Henryk Kiciński, członek zarządu PZHK, organizator wielu imprez końskich w gminie: Był stałym uczestnikiem naszych imprez: pikników, zawodów 3 maja, jechał w pierwszym przejeździe z okazji święta 11 listopada. Jednego roku zdobył lisią kitę na hubertusie. Trzykrotnie jego konie były w pierwszej piątce Powiatowej Wystawy Koni. Dochował się od podstaw pięknej hodowli, obejmującej bodajże blisko 20 koni. Kilka razy prosiłem go o rozczyszczenie kopyt u moich koni. Robił to bardzo profesjonalnie, z wielką kulturą i uwagą. Hieronim Sworacki: Nie wyobrażam sobie Arka złoszczącego się na konia czy, broń Boże!, bijącego zwierzę. Jednym z jego pierwszych koni była klacz Breta. Źle traktowana przez poprzedniego właściciela, znarowiła się. A on „dogadał się” z nią swoją cier- Przyjacielska pogawędka z K. Poprawskim i H. Sworackim Jedna z ostatnich fotografii. Na bukówieckim balu koniarzy w styczniu tego roku pliwością i miłością, a nie krzykiem i biciem. Teraz rodzina ma z nią problem, bo gdy zabrakło Arka, nikt inny nie za bardzo może się do niej zbliżyć. Wiem, że nie została sprzedana na aukcji urządzonej przed paroma tygodniami w Machcinie. Może to i dobrze ze względu na bezpieczeństwo ewentualnego nowego właściciela. Krystian Samol: Myślę, że to dobrze, że jego konie kupili na aukcji inni hodowcy. On nigdy nie pozwoliłby sprzedać konia na rzeź. Henryk Kiciński: Miał trochę inne spojrzenie na hodowlę niż bukówczanie. Może takie bardziej książkowe, uczone, choć z tego, co wiem, miał też niemałą praktykę w stajniach i stadninach. Ale to w sumie chyba bardzo dobrze. Hieronim Sworacki: Był zawsze uczynny, życzliwy, grzeczny. Czasami może taki trochę “wycofany”. No co tu dużo mówić: strasznie żal człowieka. W uroczystościach pogrzebowych Arkadiusza Kisły we Wrocławiu uczestniczyła 17-osobowa delegacja i poczet sztandarowy leszczyńskiego związku hodowców koni. Paweł Borowiec