wy jesteście nadzieją świata

Transkrypt

wy jesteście nadzieją świata
POLSKIEMISJA
DUSZPASTERSTWO
KATOLICKIE
POLSKA
KATOLICKA w SZWAJCARII
w SZWAJCARII
WIADOMOŚCI
NR 436/437
431
NR
LIPIEC - SIERPIEŃ
2007
STYCZEŃ/LUTY
2008
DE LA PASTORALE CATHOLIQUE POLONAISE EN SUISSE
DE LA PASTORALE CATHOLIQUE POLONAISE EN SUISSE
DER KATHOLISCHEN POLENSEELSORGE IN DER SCHWEIZ
DER KATHOLISCHEN POLENSEELSORGE IN DER SCHWEIZ
DELLA PASTORALE CATTOLICA POLACCA IN SVIZZERA
DELLA MISSIONE CATOLICA POLACCA DI SVIZZERA
WY JESTEŚCIE
NADZIEJĄ ŚWIATA
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
1
Msze święte
w Ośrodkach Polskiej Misji Katolickiej w Szwajcarii
BAZYLEA – kościół Sacré Coeur,
Feierabendstr. 68,
W każdą niedzielę – g. 11.45
MONTHEY – Chapelle du Closillon
Chemin d’Arche
2. niedziela miesiąca – g. 16.00
BERNO – krypta w kościele Bruder Klaus,
Burgenziel/Ostring, Segantinistrasse 26
1. sobota miesiąca – g. 18.00
2., 3. i 4. niedziela miesiąca – g. 11.30
NEUCHATEL – 85, Faubourg de l’Hopital
2. i 4. niedziela miesiąca – g. 10.00
BIEL/BIENNE – kaplica Misji Włoskiej
Murtenstr. 46,
2. niedziela miesiąca – g. 9.00
SION – Kaplica Sióstr Bożej Opatrzności,
6, rue de Gravelone
3. sobota miesiąca – g. 18.00
FRIBOURG – St. Justin
W każdą niedzielę – g. 20.00
spowiedź od g. 19.00
ST. GALLEN – Katedra
4. niedziela miesiąca – g. 9.30
Rekolekcje wielkopostne: 24 luty
GENEWA – Kościół św. Teresy
14, Avenue Peschier
W każdą niedzielę – g. 12.00
Droga krzyżowa i Msza św. – g. 19.30
(w każdy piątek Wielkiego Postu)
Rekolekcje wielkopostne: 29 luty – 3 marzec
SEMENTINA – Chiesa di San Michele
3. niedziela miesiąca – g. 17.00
GNADENTHAL – kościół św. Justy
w Krankenheim,
W każdą niedzielę – g. 11.00
W każdą środę różaniec- g. 19.30
Pierwszy piątek miesiąca Msza św. – g. 19.30
LOZANNA – kościół St. Nicolas de Flüe
Avenue de Chailly 38,
W każdą niedzielę – g. 17.00
W I niedzielę miesiąca także o 11.30
Droga krzyżowa i Msza św. – g. 19.00
(w każdy piątek Wielkiego Postu)
Rekolekcje wielkopostne: 1 – 2 marzec
WETTINGEN – kaplica przy kościele
St. Anton, Antoniusstr. 20.
4. niedziela miesiąca – g. 18.00
WINTERTHUR – kościół St. Joseph,
Negelseestr. 46
2. niedziela miesiąca – g. 17.00
3. niedziela miesiąca – g. 8.45
VISP – kaplica Paulusheim
1. niedziela miesiąca – g. 19.30
ZUCHWIL – kościół parafialny
St. Martin, Hauptstr.
1. niedziela miesiąca – g. 17.00
LUCERNA – krypta w kościele St. Karl,
Spitalstr. 93
3. i 4. niedziela miesiąca – g. 17.00
Rekolekcje wielkopostne: 17 luty
ZUG – kaplica SS. Klawerianek,
Oswaldgasse 17,
1. niedziela miesiąca – g. 9.30
MARLY – kaplica PMK,
Chemin des Falaise 12
Od wtorku do piątku – g. 7.30 (fr)
Niedziela – g. 9.30
Droga krzyżowa w każdy piątek
Wielkiego Postu – g. 20.00
ZURYCH – kościół Serca Jezusowego
Zurych – Wiedikon, Aemtlerstr./Gertrudstr.,
W każdą niedzielę – g. 12.15
1. piątek miesiąca spowiedź od 18.30
Msza św. – g. 19.30 (po polsku i niemiecku)
1. sobota miesiąca – Msza św. o g. 17.30
Wszystkie informacje dotyczace Duszpasterstwa w Szwajcarii na stronie
2
www.polskamisja.ch
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
SŁOWO KSIĘDZA REKTORA
Drodzy Czytelnicy
Niech Cię Pan błogosławi i strzeże. Niech Pan
rozpromieni oblicze swe nad Tobą, niech Cię obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku Tobie swoje oblicze i
niech Cię obdarzy pokojem” (Lb 6, 22-27). Powtarzam te słowa za Autorem biblijnym, składając wraz
z pierwszym numerem Wiadomości w Nowym Roku
Pańskim 2008, najserdeczniejsze życzenia Czytelnikom, a także tym wszystkim, którzy przyczynili się do
tego, że Wiadomości dalej się ukazują. Pismo Święte
dodaje, że takim życzeniom towarzyszy Boże błogosławieństwo.
Składaliśmy sobie życzenia noworoczne. Cały
świat hucznie świętował nadejście Nowego Roku,
często nie zdając sobie sprawy z tego, co naprawdę
świętuje i co naprawdę oznacza liczba 2008.... Pisząc
list, płacąc rachunek, umieszczając datę na dokumentach bardziej czy mniej oficjalnych, zawsze odnosimy się do Narodzin Jezusa Chrystusa, który stał
się Centrum Historii. Narodzenie podzieliło historię
na czas „przed Narodzeniem Jezusa Chrystusa” i
„po Narodzeniu Jezusa Chrystusa”. Czasami używa
się wyrażeń „przed naszą erą” lub „naszej ery”. Chociaż brzmi to inaczej, to przecież oznacza to samo.
Patrząc na młodych, zgromadzonych na spotkaniu
Taizé w Genewie, odnosiło się wrażenie, że mają
oni doskonałe wyczucie, Kto jest najważniejszy w
obchodach Nowego Roku. Tego dnia otrzymujemy
jasne przesłanie: Dzieło Boże jest realizowane, idzie
do przodu, czy to się komuś podoba, czy też nie.
Nikt nie jest w stanie zatrzymać Dzieła Zbawienia.
Natomiast przed każdym człowiekiem staje pytanie: czy potrafimy właściwie wykorzystać czas nam
podarowany? Kolejny Rok w moim życiu - jak go
zagospodaruję? Kolejny rok w życiu PMK… . W tym
kontekście warto wgłębić się w tekst Ojca Bocheńskiego...
Zanim jednak nastał Nowy Rok, w naszej Misji
miało miejsce sporo wydarzeń. Po obchodach Niepodległościowych na uwagę zasługują tzw. andrzejki
w Bazylei. Trzeba pogratulować pomysłodawcom ich
trudu oraz inwencji. Czas Adwentu - to spotkania
rekolekcyjne, przygotowujące na Święta Bożego Narodzenia. Cieszę się, że tak wiele osób skorzystało
z tych szczególnych spotkań. Po Bożym Narodzeniu
miało miejsce wyjątkowe wydarzenie: Genewa, a
wraz z nią cała okolica, przeżywała wspaniałe spotkanie Taizé. Temu wydarzeniu poświęcamy dużo
miejsca, bo na to zasługuje. Wielkie słowa uznania
i podziękowania kieruję to tych wszystkich, którzy
włączyli się zarówno w przyjęcie do siebie uczestników, jak i w sprawy organizacyjne. 40 tysięcy młodych ludzi w jednej hali na modlitwie, pozostawia
niezapomniane wspomnienia. A w styczniu miały
miejsce spotkania opłatkowe w Ośrodkach PMK,
które prezentujemy w formie relacji fotograficznej.
Tydzień modlitw o jedność chrześcijan był okazją do
przypomnienia historycznej wizyty Jana Pawła II w
Centrum Ekumenicznym w Genewie w 1984 r. Cennymi doświadczeniami z życia PMK we Francji i w
Niemczech dzielą się z nami ks. Infułat Stanisław Jeż
oraz Pan profesor Piotr Małoszewski. Są to bardzo
ważne zagadnienia w kontekście szukania rozwiązań
praktycznych dla naszej Misji. W styczniu pożegnaliśmy zasłużonego profesora, Tadeusza Zawadzkiego,
z Uniwersytetu we Fryburgu. Wspomnienie o Profesorze ukaże się w następnym numerze Wiadomości.
Rok 2008 dla Polskiej Misji Katolickiej w Szwajcarii będzie bardzo ważny. Decyzje dotyczące nowego sposobu funkcjonowania wszystkich Misji na
terenie Szwajcarii zostały podjęte w 2006 roku, a realizowane są od początku roku 2008. Obecny rok jest
przeznaczony na wprowadzanie poprawek do już realizowanego planu. Dlatego to wszystko, co uda się
nam wynegocjować, będzie miało konsekwencje dla
PMK na długie lata. Dziękując za okazaną pomoc i
życzliwość, jednocześnie proszę o nowe zaangażowanie, o roztropność i cierpliwość. Kościół Szwajcarski
jest życzliwie nastawiony do szukania najlepszych z
możliwych obecnie rozwiązań dla PMK. Przed nami
duża szansa.
Jestem głęboko przekonany, że ją wykorzystamy.
Szczęść Boże.
Wasz Rektor
ks. Sławomir Kawecki
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
3
Z ŻYCIA KOŚCIOŁA POWSZECHNEGO
SPE SALVI
„W nadziei już jesteśmy zbawieni”
(Rz 8, 24)
ca: każdą jednostkę i ludzkość w całości. Jego królestwo
to nie wyimaginowane zaświaty, umiejscowione w przyszłości, która nigdy nie nadejdzie; Jego królestwo jest
obecne tam, gdzie On jest kochany i dokąd Jego miłość
dociera. Tylko Jego miłość daje nam możliwość trwania
w umiarkowaniu, dzień po dniu, bez utraty zapału, który
daje nadzieja w świecie ze swej natury niedoskonałym.
Równocześnie Jego miłość jest dla nas gwarancją, że
istnieje to, co jedynie mgliście przeczuwamy, a czego
mimo wszystko wewnętrznie oczekujemy: życie, które
prawdziwie jest życiem.” (31)
30 listopada 2007 r., w Biurze Prasowym Stolicy Apostolskiej zaprezentowano nową Encyklikę Ojca Świętego Benedykta XVI o chrześcijańskiej nadziei. Dyrektor
Generalny Radia Watykańskiego, Federico Lombardi
SJ, komentując papieski dokument powiedział: „Benedykt XVI, poświęcając swoją drugą encyklikę nadziei,
przenikliwie uchwycił jeden z najbardziej naglących
i dramatycznych problemów naszych czasów. Nie
zatrzymuje się jednak na prostym opisie rozpaczy
szerzącej się na świecie; podejmuje raczej z pokorą
i odwagą długą serię trudnych pytań… Odpowiada
na wątpliwości i oczekiwania dzisiejszego człowieka.”
W świecie, w którym tak bardzo brakuje nadziei, Benedykt XVI zachęca do tego, abyśmy rozwiązania naszych
problemów szukali u Chrystusa.
Kto ma prawdziwą, wielką nadzieję, ten żyje
„Kto nie zna Boga, chociaż miałby wielorakie nadzieje, w gruncie rzeczy nie ma nadziei, wielkiej nadziei,
która podtrzymuje całe życie (por. Ef 2, 12). Prawdziwą, wielką nadzieją człowieka, która przetrwa wszelkie
zawody, może być tylko Bóg – Bóg, który nas umiłował
i wciąż nas miłuje «aż do końca». Życia we właściwym
znaczeniu nie mamy dla siebie, ani wyłącznie z samych
siebie: jest ono relacją. Życie w swojej pełni jest relacją
z Tym, który jest źródłem życia. Jeśli pozostajemy w relacji z Tym, który nie umiera, który sam jest Życiem i Miłością, wówczas mamy życie. Wówczas «żyjemy»”.(27)
Nadzieja podtrzymuje nas w drodze
„…potrzebujemy małych i większych nadziei, które
dzień po dniu podtrzymują nas w drodze. Jednak bez
wielkiej nadziei, która musi przewyższać pozostałe, są
one niewystarczające. Tą wielką nadzieją może być jedynie Bóg, który ogarnia wszechświat, i który może nam
zaproponować i dać to, czego sami nie możemy osiągnąć. Właśnie otrzymanie daru należy do nadziei. Bóg
jest fundamentem nadziei – nie jakikolwiek bóg, ale ten
Bóg, który ma ludzkie oblicze i umiłował nas aż do koń-
4
Nadzieja nie gaśnie
nawet podczas nocy samotności
„Pierwszym istotnym miejscem uczenia się nadziei
jest modlitwa. Jeśli nikt mnie już więcej nie słucha, Bóg
mnie jeszcze słucha. Jeśli już nie mogę z nikim rozmawiać, nikogo wzywać, zawsze mogę mówić do Boga. Jeśli
nie ma już nikogo, kto mógłby mi pomóc – tam, gdzie
chodzi o potrzebę albo oczekiwanie, które przerastają
ludzkie możliwości trwania w nadziei – On może mi
pomóc. Gdy jestem skazany na całkowitą samotność...
ale modlący się nigdy nie jest całkowicie samotny. Niezapomniany Kardynał Nguyen Van Thuan, który spędził
w więzieniu 13 lat, z czego 9 w izolacji, pozostawił nam
cenną książkę: Modlitwy nadziei. Tam, w sytuacji wydawałoby się totalnej desperacji, słuchanie Boga, możliwość
mówienia do Niego, dawały mu rosnącą siłę nadziei, która po uwolnieniu pozwoliła mu stać się dla ludzi całego
świata świadkiem nadziei – tej wielkiej nadziei, która nie
gaśnie nawet podczas nocy samotności.”(32)
Nasza nadzieja zawsze jest nadzieją dla innych
„Nigdy nie jest za późno, aby poruszyć serce drugiego
i nigdy nie jest to bezużyteczne. W ten sposób wyjaśnia
się ostatni ważny element chrześcijańskiego pojęcia
nadziei. Nasza nadzieja zawsze jest w istocie również
nadzieją dla innych; tylko wtedy jest ona prawdziwie
nadzieją także dla mnie samego. Jako chrześcijanie nie
powinniśmy pytać się jedynie: jak mogę zbawić siebie
samego? Powinniśmy również pytać siebie: co mogę
zrobić, aby inni zostali zbawieni i aby również dla innych
wzeszła gwiazda nadziei? Wówczas zrobię najwięcej także dla mojego własnego zbawienia.” (48)
Maryja, gwiazdą nadziei
„Któż bardziej niż Maryja mógłby być gwiazdą nadziei dla nas – Ona, która przez swoje «tak» otwarła
Bogu samemu drzwi naszego świata; Święta Maryjo,
Matko Boga, Matko nasza, naucz nas wierzyć, żywić
nadzieję, kochać wraz z Tobą. Wskaż nam drogę do Jego
królestwa! Gwiazdo Morza, świeć nad nami i bądź Przewodniczką na naszej drodze!” (50)
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
Z ŻYCIA KOŚCIOŁA W SZWAJCARII
JESTEŚCIE ZAPROSZENI
DO OTWIERANIA NOWYCH DRÓG NADZIEI
Przesłanie Ojca Świętego Benedykta XVI
do uczestników 30 Europejskiego Spotkania Młodych w Genewie - ciągle aktualne
W dniach 28 grudnia 2007 – 1 stycznia 2008 około 40 tysięcy
młodych osób z całej Europy, a także z innych kontynentów, przybyło do Genewy, aby uczestniczyć w kolejnym etapie „Pielgrzymki
zaufania przez ziemię”, przygotowanej we współpracy z Kościołem
katolickim i z Kościołami protestanckimi, a zainicjowanej przez brata Rogera ponad ćwierć wieku temu. Zakończyło się ono 1 stycznia
ogłoszeniem wezwania, aby młodzi ludzie stawali się „nasionami
pokoju i zaufania w swych miejscach”. Wciąż aktualne pozostaje
przesłanie, jakie Ojciec Święty, Benedykt XVI skierował do młodzieży w Genewie:
„Jesteście zaproszeni do otwierania nowych dróg
nadziei, czerpiąc ze Słowa Bożego i z życia w bliskości
z Chrystusem.
Istotnie, jedynie Chrystus daje nam klucz do prawdziwej nadziei, która przewyższa wszystkie małe nadzieje, jakie możemy mieć. Dzieje się tak dlatego, że On
kieruje nas ku przyszłości i ku wiecznemu szczęściu, do
którego zmierzamy każdego dnia, każdy z nas osobno
i razem, we wspólnocie Kościoła.
Oby wasze zaufanie Bogu wzbudzało w was nadzieję
i pomagało wam zmieniać świat w oparciu o wartości
ewangeliczne, zwłaszcza o przebaczenie, które jest szczytem miłości, gdyż ten, kto przebacza nie zatrzymuje się
nad popełnioną winą, lecz otwiera się na nowe możliwości. Jeśli pokój jest owocem sprawiedliwości, to jest on
jeszcze bardziej owocem przebaczenia, które prawdziwie
przypieczętowuje pojednanie pomiędzy tymi, którzy
wczoraj walczyli czy też byli poróżnieni, a dziś mogą
kroczyć razem.
Przyjmując Boże przebaczenie darowane nam w sakramencie, będziecie i wy z kolei mogli być budowniczymi przebaczenia między braćmi, by w ten sposób dążyć
do pojednania w świecie”.
Swoimi refleksjami ze spotkania Taizé oraz owocami rozmów
z młodzieżą, dzielą się z czytelnikami „Wiadomości”: Katarzyna Nowak, która 29 grudnia 2007 w Katedrze w Lozannie pomagała w punkcie przyjęcia i rejestracji osób, Dorota Kożuch,
która gościła u siebie w domu kilkoro młodych osób z Polski
oraz Joanna Puławska z Genewy, która z wielkim oddaniem
angażowała się w przygotowania do Europejskiego Spotkania Młodych.
FENOMEN TAIZÉ
Katarzyna Nowak
W Lozannie już od wczesnych godzin porannych 29 grudnia
2007 roku organizatorzy przygotowywali się na przybycie grup młodzieży z różnych krajów, uczestniczących w spotkaniu Taizé w Genewie. W związku z dużą liczbą osób biorących udział w spotkaniu,
kilka okolicznych miast zostało zaangażowanych w przygotowanie
zakwaterowania młodych.
W Lozannie w przygotowaniu tego przedsięwzięcia wzięło
udział kilka parafii, zarówno protestanckich, jak i katolickich.
Punktem przyjęcia i rejestracji gości była Katedra w Lozannie,
gdzie oczekiwano ponad 300 osób, w tym dość licznej grupy z Polski.
Zorganizowano specjalne sektory dla każdego kraju, każda
z grup miała również swojego tłumacza. Po przywitaniu i przekazaniu informacji organizacyjnych, każda z grup udawała się na półgodzinny odpoczynek i posiłek przygotowany przez parafian. Później
następował przydział do międzynarodowych grup tematycznych
oraz zakwaterowanie u rodzin. Wszystko przebiegało sprawnie
i w miłej atmosferze. Rodziny goszczące młodzież osobiście odbierały swoich gości z kościoła. Po godzinie 15.00 wszyscy byli rozlokowani i wyposażeni w niezbędne plany miasta, rozkłady jazdy
pociągów, numery telefonów i konieczne informacje. Czas naglił,
ponieważ jeszcze tego samego dnia wszyscy udali się specjalnym
pociągiem do Genewy na wieczorny posiłek i pierwsze spotkanie
modlitewne.
Podczas krótkiej przerwy na posiłek udało mi się porozmawiać
z kilkoma osobami. Zapytałam, co ich skłoniło do przyjazdu i czego
po nim oczekują.
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
5
Z ŻYCIA KOŚCIOŁA W SZWAJCARII
Joanna z Nakła (na Taizé po raz pierwszy):
Przyjechałam zachęcona opowieściami znajomych. Cieszę się,
że będę mogła pozwiedzać Genewę i spotkać ludzi, którzy cenią
takie same jak ja. To bardzo ważne, zwłaszcza w dzisiejszym zwariowanym świecie.
Kasia z Krakowa (na Taizé po raz trzeci):
Przyjeżdżam na Taizé, ponieważ to świetna okazja, żeby spotkać fajnych ludzi, a przede wszystkim wzbogacić się duchowo.
Spędzając koniec roku na spotkaniach Taizé ”ładuję akumulatory”
na kolejny rok. Mniej więcej w październiku myślę już o kolejnym
wyjeździe, bo zaczyna mi czegoś brakować.
Paweł ze Szczecina (na Taizé po raz trzeci):
W tym roku przyjechałem razem z dziewczyną. To wspaniała
okazja, by połączyć pasję podróżowania i poznania nowych, ciekawych miejsc, ale także, żeby mieć czas na chwilę zadumy i odnowy
duchowej. Jeśli chodzi o względy organizacyjne, to zawsze wszystko
odbywa się bez zastrzeżeń. Trzeba mieć jednak cierpliwość, bo przy
takiej masie ludzi, czasem trzeba poczekać w kolejce.
Sylwia i Grzegorz Uszyńscy (na Taizé po raz szósty):
Sylwia: Kiedy pojedziesz raz, nie wyobrażasz sobie, że mógłbyś
nie pojechać ponownie. Wyjazdy na Taizé mają swoją niepowtarzalną atmosferę, której nie można nie poczuć. Dla nas to na pewno
miła chwila odpoczynku, myślę, że na pewno refleksji nad tym, co
w danym roku się zdarzyło i myśli o tym, co się wydarzy w kolejnym. Przy tych krótkich śpiewanych kanonach zwykle popadam
w zadumę, nie myślę o codziennych sprawach, czasami w ogóle
o niczym nie myślę, a po prostu się wsłuchuję. I to jest dla mnie
przyjemne. Jeśli chodzi o oczekiwania z wyjazdu, to chyba nigdy
nie mam jakichś specjalnych, nie myślę o tym za bardzo, prawdę
mówiąc. Jedyne, na co liczę, to na kolejne wspaniałe przeżycie tego
poświątecznego czasu, wspólny pobyt gdzieś daleko w obcym kraju,
u obcej rodziny. To jest niezwykłe, tak znienacka pójść i zamieszkać u obcych ludzi, których się nigdy nie znało. Trudno wskazać
na coś, co nie podobałoby mi się w tych wyjazdach. Wszystko jest
niezwykłe. Nie przeszkadzają mi ani kolejki po posiłek, ani to, że
nie ma gdzie usiąść i trzeba jeść w polowych warunkach, ani nawet
wielogodzinna podróż autokarem.
Nigdy nie żałowałam, że nie witam Nowego Roku w gronie
bliskich w kraju. Przed wyjazdem na spotkanie, dwa miesiące wcześniej w punktach przygotowań poznaje się stopniowo osoby, które
jadą razem z Tobą, a potem, gdy 12 - osobowa grupka zostanie
przydzielona do danej parafii, ludzie niezwykle szybko odkrywają
się nawzajem. Tak zawsze było w naszym przypadku. A zatem witamy Nowy Rok nie w gronie obcych osób, ale właśnie już znajomych.
Uważam, że właśnie dzięki tym wyjazdom grono moich znajomych
w Polsce się powiększyło, z kilkoma utrzymuję stały kontakt. Nie
zamieniłabym kurtki i szalika na żadną sylwestrową suknię i wykwintny bal. Nawet, jeśli nie uda się nam pojechać na kolejne
spotkanie i tak nie pójdę na żadną imprezkę w stylu sylwester, przy
stoliku w eleganckim lokalu. Chyba coś mi się przewartościowało.
Grzegorz - Te wyjazdy są strasznie “zaraźliwe”. Na mnie największe wrażenie robi to poczucie wielkiej wspólnoty i zjednoczenia. Cała masa ludzi w jednym miejscu, wszyscy śpiewają ten sam
kanon, wszyscy traktują się jakby się dobrze znali. Nawet nie wiesz,
kiedy ktoś podejdzie do ciebie, zapyta o coś, lub chce zwyczajnie
porozmawiać. Naprawdę te spotkania uczą wiary w drugiego
człowieka, zaufania. Każdy jest twoim przyjacielem, bez względu,
skąd pochodzi i którą z religii chrześcijańskich wyznaje. Ja osobiście przyjeżdżam na Taizé naładować się pozytywną energią.
Żadnej agresji, tylko wszechogarniająca sympatia i przyjacielskie
spojrzenia. To naprawdę jest świetna odtrutka na codzienność,
często nudnawą i monotonną. Nie do przecenienia jest oczywiście
również walor religijny tych spotkań. Wspólna modlitwa, spotkania w małych grupach, pozwalają nam zrozumieć sens i wymowę
Słowa Bożego we współczesnym świecie. Pozwalają dostrzec, jak
wielka siła w nas drzemie: tysiące gardeł w jednej chwili i jednym
głosem śpiewa tę samą pieśń. Dostrzegamy również sens ekumeniczny naszych spotkań. Mimo że reprezentujemy różne Kościoły
chrześcijańskie, łączy nas ten sam Bóg i wartości, jakie On uosabia.
Uczymy się też szacunku i zrozumienia dla dzielących nas różnic.
Tak naprawdę nie jest istotne miejsce wyjazdu, ale atmosfera, która
na nich panuje. Jeśli chodzi o różnice kulturowe, to nie są one aż
tak duże. Tak naprawdę, nas młodych na tych spotkaniach znacznie
więcej łączy, niż różni. Łączy nas wspólny cel tych spotkań: nieść
świadectwo swojej wiary i czerpać ze świadectwa innych. Różnice
kulturowe są tylko ciekawym urozmaiceniem tych spotkań, stanowiącym często temat luźnych rozmów między ludźmi. Różnice
kulturowe najbardziej uwidaczniają się w kontaktach z rodzinami,
które nas przyjmują. Mają wówczas nieoceniony walor poznawczy.
Dzięki tym spotkaniom poznajemy nawzajem (my i rodziny) wiele
ciekawostek z naszego życia - zwyczaje, kulturę, kuchnię, itp.
Sympatyczni ludzie, niezapomniane chwile i atmosfera radości
- tak w mojej pamięci zapisują się kolejne Europejskie Spotkania
Młodych.
„W CIEMNOŚCIACH ZAPALCIE ŚWIATŁO,
KTÓRE NIGDY NIE GAŚNIE”
Dorota Kożuch
Jak znicz olimpijski zapłonął duch jedności w sercach przybyłych, uczestniczących i tych, którzy w jakikolwiek sposób pomogli
w przygotowaniu Europejskiego Spotkania Młodych Taizé. Światło
jedności i radości wniosły w mój dom młode osoby: studenci z Polski, których przyjęłam na cztery dni spotkań.
Wspólnie uczestniczyliśmy w porannych modlitwach w parafii
protestanckiej w Eaux-Vives, a potem w grupach dzieliliśmy się
naszym doświadczeniem wiary, refleksjami i pytaniami, otrzymując
nadzieję i poczucie bliskości z tymi, którzy przybyli z daleka. Roz-
6
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
Z ŻYCIA KOŚCIOŁA W SZWAJCARII
ważając słowa Chrystusa, szukaliśmy odpowiedzi w swoich sercach.
Czas pracy w grupach był doświadczeniem niezwykłego pokoju,
wzajemnego otwarcia się na osoby, zrozumienia w każdym pełnym
czułości spojrzeniu. Wieczorne spotkania na Palexpo, modlitwy
prowadzone przez Brata Aloisa, śpiewy i adoracja krzyża, wyryły
się w moim sercu. Twarze skupionych na modlitwie braci Taizé,
zaproszonych gości, młodzieży, starszych i dzieci, wyrażały pokój,
nadzieję, radość i miłość, płynącą od Ojca, NASZEGO Ojca; zatarły się różnice kulturowe, geograficzne. Wspólnie modlili się młodzi
z Chin, Egiptu, Albanii, Brazylii, Korei Południowej, Kongo,
Hiszpanii, Włoch, Ukrainy i innych krajów. Widoczne było niezaprzeczalne działanie Ducha Świętego - «Aby byli jedno». Byliśmy
jedno. Szczególnie odczułam to na spotkaniu z byłym prezydentem
Międzynarodowej Organizacji Czerwonego Krzyża, panem Cornello Sommaruga, gdy jednoczesne tłumaczenie jego słów w kilku
językach przypominało mi opis Zesłania Ducha Świętego.
Ja sama, ale zapewne i ci, którzy uczestniczyli w spotkaniu
z panem Sommaruga, pójdziemy za jego przykładem, czerpiąc
siłę i inspirację z rozmowy z Jezusem, do tego, by doszło do wzajemnego przebaczenia i pojednania chrześcijan całego świata i by
nastał pokój między narodami. O pokój ten prosiliśmy wspólnie 31
grudnia, w wigilię Światowego Dnia Pokoju.
O północy rozbrzmiało radosne Gloria! Gloria! Bez fajerwerków i szampana, ale za to z nadzieją i radością weszliśmy
tanecznym krokiem poloneza w 2008 rok, życząc sobie nawzajem
wszystkiego, co najlepsze. Śpiewy i zabawy z czterech stron świata
trwały do godziny 2.30. Można modlić się cicho, sam na sam; można uczestniczyć w takim jak to spotkaniu młodzieży; można modlić
się z najbliższymi, rodziną…ważne, by otworzyć się na Ducha Świętego, by działał w nas i przez nas.
Podczas nocnej modlitwy o pokój, pewna kobieta, znudzona
przedłużającą się ciszą, opuściła kościół, mówiąc do mijającego ją
w drzwiach człowieka: „Nic się nie dzieje! Tylko cisza!”
Nie bądźmy jak ta kobieta. Pamiętajmy, że w ciszy dzieje się
NAJWIĘCEJ! Szczęśliwego Nowego Roku!
ZOSTALIŚMY PRZYJĘCI
Z NIESAMOWITĄ OTWARTOŚCIĄ I SERCEM
Piotr Butryn (24 lat, student informatyki, Stalowa Wola) Iwona
Krysa (21 lat, studentka prawa, Przemyśl) Ania Wróbel (23 lat, studentka psychologii, Lublin) i Jadzia (21 lat, studentka politologii)
w rozmowie z Dorotą Kożuch, dzielą się swoimi przeżyciami ze
spotkania Taizé w Genewie.
Skąd wiesz o Taizé i co spowodowało. że podjęłaś/podjąłeś
decyzję o przyjeździe?
Jadzia: - Na spotkaniu jestem pierwszy raz. Namówiła mnie do
tego koleżanka, która była na spotkaniu Taizé rok temu. Podjęłam
decyzję o wyjeździe, bo chciałam ten czas spędzić inaczej niż moi
znajomi. Chciałam ten czas spędzić spokojnie.
Iwona: - W europejskim spotkaniu Taizé uczestniczę drugi raz.
W tamtym roku byłam w Zagrzebiu i stało się tak, jak wg opinii
młodych ludzi - kto raz pojechał, ten wróci za rok…
Decydując się na wyjazd do Zagrzebia, nie wiedziałam do
końca, co to jest Taizé. Znałam kanony z Taizé, które często były
śpiewane na adoracjach, słyszałam o wyjazdach do różnych krajów
Europy, ale nic konkretnego. Na początku listopada tamtego roku
spotkałam się z koleżanką, z którą chodziłam na pielgrzymki do
Częstochowy i uczestniczyłam w Archidiecezjalnych Spotkaniach
Młodych. Jedna z nas wspomniała coś o Taizé, sprawdziłyśmy w Internecie, trochę poczytałyśmy i pojechałyśmy do Zagrzebia. W tym
roku przyjechałam do Genewy.
Piotr: - Samo słowo “Taizé” do tej pory kojarzyło mi się z religijnym spotkaniem młodych ludzi. Wielu moich znajomych i przy-
jaciół uczestniczyło w Taizé w poprzednich latach i dużo mi na ten
temat opwiadali. Jednak dopiero w tym roku zdecydowałem się,
aby przyjechać do Genewy i uczestniczyć w spotkaniu.
Ania: - Będąc na różnych rekolekcjach i spotkaniach młodych,
często słyszałam o Taizé.
Dużo o tej wspólnocie dowiedziałam się również z rozmów ze
znajomymi. Jeśli chodzi o decyzję przyjazdu na Taizé, to została
ona podjęta za potrzebą chwili. Wcześniej rozmawiałam o tym
wyjeździe z przyjaciółką, aż podjęłyśmy decyzję.
Na spotkaniu jestem pierwszy raz, ale już mogę powiedzieć, że
nie ostatni. Żałuję, że tak późno zaczęłam jeździć na spotkania.
Czego oczekiwałaś/oczekiwałeś od spotkania młodzieży
w Genewie?
Iwona: - Od spotkania młodzieży w Genewie oczekiwałam
tego, czego doświadczyłam w Zagrzebiu: aby był to czas modlitwy,
przemyśleń nad swoim życiem i oderwania się od codzienności. Aby
w te ostatnie dni w roku “zwolnić” i podsumować mijający rok.
Piotr: - Zanim przyjechałem i zobaczyłem, czym jest Taizé,
wyobrażałem sobie, że są to dni wyjątkowego skupienia i modlitwy.
Oczekiwałem, że kiedy przyjadę na Taizé, oderwę się od dotychczasowych zmartwień, obowiązków i codziennych spraw. Poza tym
oczekiwałem spotkania wielu ludzi z innych krajów i kultur.
Ania: - Jadąc na spotkanie nie miałam wielkich oczekiwań, bo
nie znałam dokładnie jeszcze programu, ale na pewno chciałam na
nowo doświadczyć Boga, spotkania z Nim, zwłaszcza w tych młodych ludziach z różnych krajów i państw. Chociaż niekiedy komunikacja była utrudniona przez nieznajomość języka, to często sam
uśmiech wystarczył, by zauważyć Jezusa. Chciałam również poznać,
jak młodzież innych państw modli się, jak odczuwa i jak reaguje na
tę bliskość Boga.Ważnym oczekiwaniem było też pragnienie rozpoczęcia tego Nowego Roku z młodzieżą i w innym państwie.
Wśród młodych przybyłych do Genewy, spora część nocowała daleko (nawet do 90 km) od miasta, część nie miała noclegu
w rodzinach, znajdując miejsce w schronach przeciwatomowych.
Co chciałabyś/chciałbyś powiedzieć o przyjęciu młodzieży przez
mieszkańców Szwajcarii w goszczącej cię parafii?
Jadzia: - Każdy z nas był przygotowany na to, że może spędzić
kilka dni w różnych miejscach. Ja miałam szczęście, że trafiłam do
domu, w którym przyjęto mnie ciepło i życzliwie. Wolne chwile spędziłam na rozmowie z osobą, która mnie przyjęła. Natomiast inni
ludzie, którzy nocują w szkołach, salach, też mogą ten czas spędzić
bardzo miło, poznać wielu ciekawych ludzi. Uważam, że dla tych
osób jest to sprawdzian, czy nie przerażą się i czy mimo takich warunków będą jeszcze chciały wyjechać na takie spotkanie.
Piotr: - Dla mnie osobiście gościnność ludzi z parafii, jak
i osoby, u której miałem nocleg, jest wielkim, pozytywnym zaskoczeniem. Ludzie w parafii goszczącej byli gotowi odpowiedzieć
na każde pytanie i pomoc w każdej sprawie. Kiedy okazało się, że
będę mieszkać u Polki, bardzo się ucieszyłem. Od pierwszego dnia
była pomocna, życzliwa i serdeczna. Zapewniła nocleg, wyżywienie,
podpowiedziała jakimi autobusami poruszać się po Genewie, żeby
trafić do celu. Poza tym przybliżyła mi Szwajcarię, opowiedziała
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
7
Z ŻYCIA KOŚCIOŁA W SZWAJCARII
o tradycjach i sposobie życia mieszkających tutaj ludzi. Cieszę się,
że miałem szczęście trafić do jej mieszkania i spędzić wspólnie wiele wspaniałych chwil, których na pewno nie zapomnę.
Iwona: - To, co wpływa na klimat spotkań Taizé, to przyjęcie
przez mieszkańców. Zostaliśmy przyjęci z niesamowitą otwartością
i sercem. Wchodząc do mieszkania, zawiązała się więź zaufania
i wzajemnej życzliwości.
Ania: - Odnośnie przyjęcia zarówno przez rodziny, jak i w parafii mogę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolona. Nocleg, który miałam, pozwolił mi czuć się jak u siebie w domu, gdzie panuje
życzliwość, uśmiech, a co najważniejsze jest rozmowa. Gdy wstaje
się rano, woda na herbatę już zagotowana, stół zastawiony. Osoba,
która mnie przyjęła jest osobą bardzo otwartą, co ułatwiło nam
komunikację. W parafii również panowała życzliwa atmosfera. Zostaliśmy przyjęci z radością i otwartymi ramionami, mimo, iż jest to
parafia protestancka. U parafian, którzy nas witali, nie było żadnych uprzedzeń co do nas, jak również przeszkodą nie była różnica
wieku między tymi, którzy przyjeżdżali a gospodarzami.
Jak przygotowć się do takiego jak to spotkania młodzieży? Co poradziłabyś/poradziłbyś tym, którzy za rok pojadą do
Belgii, do Brukseli?
Piotr: - Każdemu, kto jeszcze nigdy nie był na Taizé, gorąco
polecam wyjazd do Brukseli. Czas spędzony w gronie tylu wspaniałych ludzi na pewno nie będzie czasem straconym. Jeśli chce się
uczestniczyć w Taizé, trzeba być otwartym na innych ludzi, serdecznym i wyrozumiałym dla innych kultur i narodowości. Dobrze jest,
jeśli przed przyjazdem nauczymy się kilku podstawowach zwrotów
w języku ludzi, którzy go zamieszkują. Pozwala to bardzo szybko
nawiązać kontakt i przełamać pierwsze lody.
Ania: - W przygotowaniu do takiego spotkania najważniejsza
jest chyba motywacja przyjazdu: czy chce się przyjechać na spotkanie z młodzieżą? Czy chce się przyjechać zwiedzić kolejne państwo?
Jeśli osoba decyduje się na wyjazd, a nie wie, po co i jaki jest cel,
to może czuć się zawiedziona. Potrzebne jest również uczestnictwo
w spotkaniach organizowanych przez grupy, które niejako ukazują
sens wyjazdu.
Należy również zwrócić uwagę na duchowe, wewnętrzne,
osobiste nastawienie i otwarcie się na każdego człowieka i chęć
pomocy jemu.
Co najbardziej przemówiło do Ciebie podczas tych
kilkudniowych spotkań chrześcijańskiej młodzieży? Która
część miała dla Ciebie największe znaczenie? Co wyryło się
w Twoim sercu?
8
Ania: - Wieczorne modlitwy były dla mnie najważniejszym
punktem.Wtedy właśnie można było zauważyć postawę modlących
się młodych. Dla mnie było to czymś budującym.
Praca w grupach wniosła dużo w moje życie, gdyż poznałam
doświadczenia młodych z innych krajów, którzy dali mi wiele wskazówek, dotyczących dalszego życia, uczynienia tego życia lepszym.
Bardzo żałuję, że nie mogłam uczestniczyć we Mszy Świętej dla
Polaków, gdyż będąc w grupie pracy, musiałam być obecna na spotkaniu. Ostatnim takim punktem była wspólna modlitwa o pokój
na świecie i “Święto Narodów”, które pozwolilo w jakimś stopniu
poznać i uczestniczyć w tradycji innych krajów.
Piotr: - Ze wszystkich części programu Taizé, największe
wrażenie wywarła na mnie wieczorna modlitwa. Jest coś wspaniałego w tych modlitwach. Kilkadziesiąt tysięcy ludzi gromadzi się
w jednym miejscu, aby wspólnie rozważać słowa Pisma Świętego
i śpiewać pieśni. W tym miejscu doświadczyłem wspaniałego daru
modlitwy, spokoju, wyciszenia i jedności z innymi ludźmi. Pomimo
tak wielu różnic pomiędzy narodami i kulturami, młodzi ludzie
potrafią jednoczyć się i wspólnie modlić.
Jesteście w grupie młodych, zaangażowanej w rozdawanie
posiłków. Jak wygląda spotkanie młodzieży “od kuchni”?
Jadzia: - Trafiłam do grupy, która wydawała kolacje. ”Od
kuchni” wygląda to zupełnie inaczej. Gdy na początku biegło po jedzenie tylu ludzi, byliśmy przerażeni, że nie poradzimy sobie z tym
zadaniem, ale daliśmy radę. Codziennie przechodziło obok mnie
wielu ludzi, pytali skąd jestem, czy podoba mi się w Genewie. Osoby z innych krajów, pytały, jak jest po polsku smacznego, dziękuję
itp. Było to bardzo miłe.
Ania: - Przygotowanie spotkania od strony kuchni nie odbiega
jakoś szczególnie od pozostałych części spotkania poza tym, że bardzo kontrolowane były nasze czynności i niekiedy takie zachowanie
stwarzało dystans i jakoś niszczyły tego ducha wspólnoty. Plusem
było to, że można było pracoważ z różnymi ludźmi i że uśmiech nie
znikał z twarzy i serducha.
Program spotkania jest intensywny. Jak mimo zmęczenia
radzisz sobie z uczestnictwem tak aktywnym w tym spotkaniu?
Ania: - Rzeczywiście program był intensywny, ale uczestnictwo
we wszystkich punktach zależy od sposobu zorganizowania swojego
czasu i nastawienia. Czuję się zmęczona, szczególnie po grupie pracy
i wieczornej modlitwie, tłumach i ciasnocie w autobusach, ale codziennie wstaję z nową siłą, radością i wdzięcznością, że można było
wstać. Radość jest i z tego, że idzie się do innych, by im służyć.
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
Z ŻYCIA KOŚCIOŁA W SZWAJCARII
Jadzia: - Program spotkania był dosyć intensywny, ale mimo
wszystko nie czuję się zmęczona. Gdy czułam zmęczenie, mogłam
usiąść w cichym miejscu, modląc się i jednocześnie odpoczywając.
Bardzo podobały mi się wieczorne modlitwy. Po całym dniu był to
moment wyciszenia, modlitwy i odpoczynku. Dawały mi siły na
kolejny dzień.
Ludzie różnych kultur -młodzi, a także dorośli, starsi
i dzieci - spotkali się w Genewie, by modlić się o pojednanie
i pokój. Czy wedlug Ciebie wzajemne pojednanie jest możliwe? Jaką rolę mają spotkania ekumeniczne?
Ania: - Wzajemne pojednanie jest możliwe, o ile jest wiara w to. Bo
co z tego, że się modlimy, jeśli nie wierzymy, że zostanie nam to dane?
Trzeba się modlić i wierzyć i dawać świadectwo, że to jest możliwe.
Spotkania mają na celu właśnie zjednoczenie się ludzi z różnych
krajów, pokazanie innym, że można żyć z Bogiem, jak również to, że
wzajemne pojednanie jest możliwe.
Co chciałabyś powiedzieć o spotkaniu młodzieży Taizé
tym, którzy nie chcieli, bądź nie mogli na nie przybyć?
Jadzia: - Osobom, które nie mogły przybyć chciałabym powiedzieć, że jeśli mają taką szansę, to niech się nie zastanawiają, pakują i przyjeżdżają! Te kilka dni, to nie tylko modlitwa, ale również
śpiewy, wspólne posiłki, zwiedzanie miasta, poznawanie nowych
ludzi, ich języka, zwyczajów, kultury.
Ania: - Co mogę powiedzieć? Warto przyjechać, doświadczyć
tego, bo pewnych rzeczy nie da się opisać. Po prostu warto być
razem.
Co wedlug Ciebie wymagałoby udoskonalenia podczas
przyszłych spotkań Taizé?
Jadzia: - Jestem na spotkaniu pierwszy raz i nie wiem, jak to odbywało się w innych krajach, ale sprawy organizacyjne wedlug mnie
były dopięte na ostatni guzik. Wszystko było jasne: co, gdzie i kiedy
będzie się odbywało, udzielane były informacje, łatwo można było
odnaleźć się w tym wszystkim.Tutejsi ludzie bardzo się starali, aby
nam niczego nie zabrakło, zapraszali młodych ludzi na posiłki,
pytali czy czegoś nam nie potrzeba, czy coś wytłumaczyć. Czuło
się ciepło bijące od innych. Nawet na ulicach (mimo że nie umiem
francuskiego) można było usłyszeć: ”to ludzie, którzy przyjechali
na Taizé”.
Czy w przyszłym roku również wezmiesz udział w spotkaniu Taizé?
Ania: - Z pewnością! Jeśli nie będzie przeszkód, będę uczestniczyć w spotkaniach, bo one budują życie!
Jadzia: - W przyszłym roku, jeżeli czas mi na to pozwoli, bez zastanowienia wyjadę na spotkanie. Bardzo chciałabym kontynuować
te spotkania i nie zaprzestać na jednym.
Piotr: - Teraz, kiedy doświadczyłem wyjazdu na Taizé, uważam,
że jest absolutnym fenomenem w dziedzinie kontaktów międzyludzkich i wymiany doświadczeń oraz realizowania wspólnych
celów. Bardzo chciałbym pojechać na Taizé w przyszłym roku.
Joanna Puławska
PRZEŻYWAJĄC GRUDNIOWE SPOTKANIE
TAIZÉ W GENEWIE
Jak miał zwyczaj mawiać założyciel ruchu oazowego Sługa
Boży ks. Franciszek Blachnicki, „największym charyzmatem jest
charyzmat spotkania”. W dniach 28.12.2007 - 01.01.2008, gdy Genewa, w ramach TAIZÉ, gościła 30-tą „pielgrzymkę zaufania przez
ziemię”, mieliśmy sposobność osobistego doznania wzniosłości
i głębi tej myśli. Na ekumeniczny apel braci z Taizé odpowiedziało
bowiem ponad 30 tys. młodych chrześcijan z całego świata. Z dumą
i radością byliśmy świadkami przybycia ponad dziewięciu tysięcy
rodaków z Polski. Stanowili oni najliczniejszą grupę narodową.
Warte podkreślenia jest także, iż nie zabrakło młodych pielgrzymów z Iraku, Wietnamu i Chin.
Przez pięć dni miasto Reformacji odmieniło swoje oblicze, stając się miejscem wspólnej, gorącej modlitwy wszystkich chrześcijan
do Ojca Niebieskiego, o pokój i sprawiedliwość na ziemi, opiekę
nad cierpiącymi przemoc i głód, o przebaczenie dla ludzkości. Jakże wzruszającym przeżyciem było wpatrywanie się w tę rozmodloną
chrześcijańską młodzież, prosząc o jedność i siłę Kościoła, o pojednanie wszystkich ludzi.
Główny trzon programu całego spotkania stanowiły trzy części:
poranna, odbywająca się w parafiach, popołudniowa i wieczorna
w halach Palexpo. Źródłem medytacji, rozważań i modlitw były
fragmenty Biblii, jak i Listu z Cochacamby, owocu spotkania braci
z Taizé z młodymi w Boliwii w październiku 2007, który poruszał
problematykę pojednania.
Po porannych nabożeństwach w parafiach odbywały się warsztaty w małych grupach, podczas których młodzież dzieliła się swoimi refleksjami, doświadczeniem w odniesieniu do rozważanych
tekstów. Wieczorem pielgrzymi spotykali się na wspólnej modlitwie
w halach Palexpo, aby pod przewodnictwem braci z Taizé rozważać
wybrane fragmenty Nowego Testamentu, medytacje brata Aloisa
i modlić się w różnych językach, śpiewając kantyki. Przejmującym
doświadczeniem jest modlitwa śpiewem. Ciągłe powtarzanie kilku
prostych zdań dotyczących nieskończonej miłości Boga do człowieka, bądź głodu człowieka szukającego Boga, nad wyraz przenikało
i wypełniało duszę, ciało i umysł. Wielkim też przeżyciem była stała, wieczorna modlitwa wokół rozłożonego na ziemi krzyża. Ugięta
na kolanach młodzież pochylała się nad nim i dotykając go czołem,
powierzała siebie Jezusowi.
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
9
Z ŻYCIA KOŚCIOŁA W SZWAJCARII
W ciągu dnia, po wspólnej modlitwie w Palexpo, młodzi ludzie
mieli również możliwość uczestniczenia w różnorodnych pod
względem tematyki konferencjach odbywających się na terenie
całego miasta. Można wspomnieć chociażby wymianę myśli z naukowcami z CERN na temat poszukiwania podstawowych elementów materii i początków świata, spotkanie z byłym prezydentem
Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża na temat akcji
humanitarnych w służbie skrzywdzonym na świecie, bądź też spotkanie z ekspertem od spraw międzynarodowych poruszającym
problematykę: „Świat pełen konfliktów? Co możemy zrobić, by
przeciwdziałać przemocy i budować pokój na dziś i jutro?”. Nie
zabrakło tez propozycji, aby zapoznać młodych z historią, sztuką
i kulturą szwajcarską. W niedzielę 30 grudnia o 15.00 odbyły się
spotkania w grupach narodowych lub regionalnych. W ramach tych
spotkań dla polskich pielgrzymów została odprawiona Eucharystia
10
pod przewodnictwem księdza biskupa Wojciecha Polaka z Gniezna. Do koncelebrowania Eucharystii byli zaproszeni wszyscy
polscy kapłani.
Tego samego wieczoru, podczas wspólnej modlitwy o pojednanie wszystkich chrześcijan w imię prawdy Ewangelii, brat Alois
gorąco zachęcił młodych pielgrzymów do połączenia się w Duchu
Świętym. Tylko w ten sposób możliwe jest późniejsze połączenie
się z ludźmi odrzuconymi i zapomnianymi przez hałaśliwy świat.
Pięknym, symbolicznym ukoronowaniem tego przesłania było
odpalenie świec wszystkich uczestników od świec braci z Taizé,
którzy wcześniej odpalili własne świece od świec dzieci. Tego też
wieczoru ogłoszone zostało, iż kolejna europejska „pielgrzymka zaufania przez ziemię” odbędzie się w Brukseli w dniach 29.12.2008
- 02.01.2009. Co do spotkania Taizé w ramach pielgrzymki poza
Europą - w dniach 26 - 30.11.2008 gościć nas będzie Kenia i jej
stolica Nairobi.
Ostatnia wspólna modlitwa, która odbyła się w Palexpo 31
grudnia, stanowiła zachętę, aby wracając do rodzinnych stron, każdy pielgrzym, oprócz zabrania ze sobą duchowego bogactwa wypełniającego tegoroczne spotkanie, starał się usilnie krzewić w sobie
dobroć i prostotę. Brat Alois podkreślił, iż Duch Święty wezwał
każdego z nas do przekazywania wiary pełnej prostego zaufania.
Dobroć jest ściśle związana z prostotą serca. Połączone razem,
uwrażliwiają na cierpienie innych ludzi. Dzieląc się tymi dwiema
wartościami ze światem, staniemy się żywymi świadkami nieskończonej miłości Boga Ojca do ludzi, a tym samym podzielimy się
bogactwem chrześcijaństwa z każdym napotkanym człowiekiem.
Tegoroczna „pielgrzymka zaufania” na szwajcarskiej ziemi odzwierciedla w pełni słowa papieża Benedykta XVI, że „prawdziwa
nadzieja jest również nadzieją dla innych” Obecność ponad 30 tysięcy młodych ludzi, przybyłych nawet z odległych zakątków globu
i z krajów, gdzie godność ludzka jest uciskana, a wolność wyznania
prześladowana, stanowi tę właśnie nadzieję - nadzieję na jedność
ekumeniczną i na przezwyciężenie, w świetle nauki Chrystusa,
przemocy i coraz bardziej rozpowszechnianej na świecie kultury
hedonistycznej, masowej konsumpcji i materializmu.
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
Zdjęcia: Wieslawa Klemens, Katarzyna Nowak, Joanna Puławska
Z ŻYCIA KOŚCIOŁA W SZWAJCARII
„Kościół 08
- przy piłce od 2008 lat”
WSPÓŁPRACA KOŚCIOŁÓW CHRZEŚCIJAŃSKICH
PODCZAS PIŁKARSKICH MISTRZOSTW EUROPY
W CZERWCU 2008 W SZWAJCARII I AUSTRII
Hasło „Kościół
08 - przy piłce od
2008 lat” będzie towarzyszyło piłkarzom
i kibicom przed rozgrywkami i w czasie
ich trwania, chcąc
poprzez swoje inicjatywy przyczynić się do
tego, aby rozgrywki odbywały się w radosnym i pokojowym klimacie - zgodnie zapowiadają przedstawiciele Kościołów. Takie przekonanie wyraził 27 listopada
2007 r. podczas konferencji prasowej w Wiedniu przewodniczący Ekumenicznej Rady Kościołów Austrii
(ÖRKÖ), ewangelicki biskup Herwig Sturm. Wraz
z nim o projektach i akcjach kościelnych mówili szef
austriackiego związku piłki nożnej Friedrich Stickler i
bp Franz Lackner z Grazu. Bp Sturm zwrócił uwagę,
że po raz pierwszy Kościoły chrześcijańskie współpracują na tak szerokiej płaszczyźnie. Pragną w ten
sposób podkreślić ducha pracy zespołowej, który tak
bardzo będzie potrzebny piłkarzom uczestniczącym w
Euro 08.
We wszystkich ośmiu miastach w Austrii i w Szwajcarii, w których rozgrywane będą mecze piłkarskie,
Kościoły przygotowują specjalne programy. Planowane są m.in. „życzenia pisane światłem”. Podczas
wieczorów poprzedzających mecze młodzi ludzie będą
mogli wyrazić swoje życzenia i nadzieje na elektronicznych pasach świetlnych, tzw. „Fan-Meile”. Trwają też
prace nad przygotowaniem musicalu, który zostanie
wykonany w przededniu rozpoczęcia mistrzostw.
Dla kibiców Kościoły przygotowują też specjalne
szale w czerwono-białych narodowych kolorach Austrii i Szwajcarii, opatrzone logo „Kirche 08”. Szale
znajdą się we wszystkich ośmiu miejscach, w których
będą rozgrywane mecze mistrzostw. Pierwsza partia
trzech tysięcy szali została już zamówiona.
„Przed rozpoczęciem i pod koniec "Euro 08" w
Szwajcarii i Austrii we wszystkich kościołach odprawione zostaną nabożeństwa ekumeniczne” - poinformował bp Lackner. Mecz inaugurujący mistrzostwa w
Bazylei poprzedzi wielkie nabożeństwo ekumeniczne.
Uroczyste nabożeństwo jest też planowane na dzień
przed zakończeniem mistrzostw w Wiedniu, które
jednocześnie rozpocznie wielkie „święto wiary”. Pełnomocnik episkopatu Austrii ds. Euro 08, Michael
Scharf, szef biura duszpasterskiego archidiecezji
wiedeńskiej poinformował, że począwszy od 1 stycznia 2008 r. wszystkie projekty będą prezentowane
na wspólnej stronie internetowej, która jest obecnie
przygotowywana.
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
11
Z ŻYCIA KOŚCIOŁA W SZWAJCARII
Nieustannie się módlcie! (1 Tes 5, 17)
18 – 25 stycznia 2008
TYDZIEŃ MODLITW
O JEDNOŚĆ CHRZEŚCIJAN
JUBILEUSZ 100-LECIA WSPÓLNEJ MODLITWY O JEDNOŚĆ
Obchody tygodnia modlitw o jedność wyznawców Chrystusa – określanego początkowo jako oktawa – zainicjował sto lat
temu ks. Paul Wattson. Ten duchowny amerykańskiego Kościoła
episkopalnego w roku 1898 utworzył w Graymoor w stanie Nowy
Jork anglikańską wspólnotę zakonną Franciszkanów Pojednania
(Franciscan Friars of the Atonement). Na rozpoczęcie i zakończenie oktawy modlitw wybrał on 18 i 25 stycznia jako dni poświęcone
apostołom Piotrowi i Pawłowi.
W styczniu 1908 r. oktawę obchodzono po raz pierwszy.
W następnym roku ks. Wattson i założona przez niego wspólnota
zakonna przeszli na katolicyzm, kontynuując modlitwę o jedność
i działalność ekumeniczną. Na początku lat trzydziestych XX w.
katolicki kapłan z Lyonu ks. Paul Couturier (1881-1953) zaproponował modlitwę o jedność nie za innych chrześcijan, ale wraz z nimi. W wymiarach międzynarodowych i prawdziwie międzychrześcijańskich, ideę tę zaczął wcielać w życie w 1958 r. założony jeszcze
przez ks. Couturiera w Lyonie Ośrodek „Jedność Chrześcijańska”,
przygotowując temat na Tydzień Modlitwy wspólnie z Komisją
„Wiara i Ustrój” Światowej Rady Kościołów. Kolejnym ważnym
etapem na tej drodze było uchwalenie przez Sobór Watykański II
w 1964 r. Dekretu o ekumenizmie, który m.in. podkreślał, że modlitwa, zwłaszcza wspólna, jest duszą ruchu ekumenicznego i zachęcał do praktykowania Tygodnia Modlitw. W 1967 r. rozpoczęła
się regularna współpraca Kościoła katolickiego, reprezentowanego
przez Sekretariat Jedności Chrześcijan (od 1988 r. Papieska Rada
Popierania Jedności Chrześcijan) i Światowej Rady Kościołów
w Genewie przy opracowywaniu haseł na kolejne Tygodnie. Dla
obchodzonego w tym roku tygodnia ekumenicznego Wspólna
Grupa robocza, nazwana „Watykan – Genewa” wybrała jako hasło
słowa Świętego Pawła z Listu do Tesaloniczan „Nieustannie się módlcie!” (1 Tes 5, 17). Światowa Rada Kościołów świętując to wielkie
ekumeniczne wydarzenie wspólnie z kościołami lokalnymi i wspólnotami chrześcijańskimi, pragnęła podkreślić, jak ważna jest modlitwa za jedność Kościoła, zarówno w lokalnych wspólnotach, jak
i na całym świecie. W ponad 70 krajach świata chrześcijanie trwali
na modlitwie prosząc Ducha Świętego o dar jedności i pokoju.
RZYM
Rzymskim obchodom Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan przewodniczył kard. Walter Kasper, kierujący Papieską Radą
ds. Popierania Jedności Chrześcijan. W wywiadzie dla Radia Watykańskiego, kard. Kasper mówił o owocach stuletniej modlitwy.
Kard. Kasper: Te sto lat było czasem bardzo bogatym w działanie Ducha Świętego. Tydzień Modlitw był znacznie wspierany,
gdyż ekumenizm nie jest naszym dziełem, ale dziełem Ducha Świętego, bez którego nie można osiągnąć jedności. W ciągu wieku ta
modlitwa bardzo się rozpowszechniła na całym świecie. Szczególnie w ostatnich latach utworzono wręcz „sieci modlitwy”, które połączyły klasztory, wspólnoty duchowe, biskupów, księży, świeckich.
Ruch ekumeniczny jest więc prawdziwie ruchem modlitwy.
12
Można zatem powiedzieć, że chrześcijanie są dziś bardziej
zjednoczeni?
Kard. Kasper: Tak, bez wątpienia. Dzisiaj chrześcijanie nie
uważają się za nieprzyjaciół, lecz za braci i siostry w Jezusie Chrystusie, kroczących razem drogą ku pełnej jedności.
Temat tegorocznego Tygodnia zaczerpnięty jest z Listu do
Tesaloniczan... Słowo refleksji?
Kard. Kasper: Ruch ekumeniczny pierwotnie sięga wieczernika, gdzie Jezus modlił się, aby wszyscy byli jedno. A ekumenizm polega na zinterioryzowaniu tej modlitwy Jezusa. Tegoroczne motto
podsumowuje cały ruch ekumeniczny ostatniego stulecia. A jest to
motyw przygotowany już w XIX w. przez niektórych świętych: Wincentego Pallottiego, księdza Orione. Oni już wówczas proponowali
modlitwę o jedność. Dzisiaj idziemy w ślady tych wielkich świętych
Kościoła katolickiego.
Zdjęcie zaprojektowane
na Tydzień Modlitw o
Jedność Chrześcijan
2008: „Zagłębiony w
modlitwie”, John R.
Mittelstady, Michigan,
USA
GENEWA
Szczególnie uroczyście Tydzień Modlitw o Jedność
Chrześcijan obchodzony był w Genewie, gdzie w niedzielę,
20 stycznia, w kaplicy Centrum Ekumenicznego odbyła się
ekumeniczna celebracja Uroczystości.
W związku z Jubileuszem Tygodnia Modlitw o Jedność
Chrześcijan, warto przypomnieć jedno z ważniejszych wydarzeń ekumenicznych Kościoła, do dnia dzisiejszego żywo
wspominane i komentowane w Genewie, mianowicie wizytę
Ojca Świętego Jana Pawła II w siedzibie Światowej Rady
Kościołów, 12 czerwca 1984 roku.
Wymiar ekumeniczny był niewątpliwie jednym z najbardziej
eksponowanych aspektów podróży Jana Pawła II do Szwajcarii (1217.VI.1984). Już w orędziu telewizyjnym, skierowanym do Szwajcarów w przededniu wyjazdu, Papież stwierdził: „ogromnie się cieszę,
że będę mógł spotkać się z przedstawicielami innych Kościołów,
ażeby wraz z nimi rozważać i pogłębić we wspólnej rozmowie
oraz modlitwie spoczywającą na nas wszystkich odpowiedzialność
za jedność chrześcijan”. Po przybyciu do Szwajcarii Ojciec Święty
powiedział: „Oby Bóg sprawił, że te spotkania pogłębią wzajemne
zrozumienie, umocnią i bardziej jeszcze rozwiną nasze wspólne
świadectwo wiary”.
Spotkanie z Ekumeniczną Radą Kościołów odbyło się w pierwszym dniu papieskiej podróży do Szwajcarii, 12.VI. Złożyło się na nie
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
Z ŻYCIA KOŚCIOŁA W SZWAJCARII
doznanych cierpień, o wybaczenie których błagał mój poprzednik
Paweł VI – stanowi to trudność. Trzeba jednak, abyśmy o tym
szczerze i przyjaźnie dyskutowali z ową wiele obiecującą powagą,
która ujawniła się już w pracy nad przygotowaniem dokumentów
„Wiara i Ustrój” oraz „Chrzest, Eucharystia i Kapłaństwo”. Jeśli
ruch ekumeniczny jest rzeczywiście ożywiany przez Ducha Świętego, ten moment nadejdzie.” (2)
Ojciec Święty Jan Paweł II
w Centrum Ekumenicznym
w Genewie, 12.06.1984
„Kościół katolicki i kościoły należące do Światowej Rady Kościołów mają długą, wspólną historię…. Historia ta staje się teraz
odkrywaniem na nowo istniejącej między nami komunii, komunii
niepełnej, ale rzeczywistej; wszystkie elementy, które się składają,
lub które powinny się składać na tę jedność, umieszcza się obecnie
w ich prawdziwych perspektywach, ze wszystkimi następstwami
tego nowego sposobu widzenia dla naszej współpracy i naszego
wspólnego świadectwa.” (3)
szereg elementów, przede wszystkim modlitwa w kaplicy Centrum,
gdzie pastor Ph. Porter w dłuższym przemówieniu powitalnym
przypomniał rezultaty współpracy Rady Kościołów z Kościołem
katolickim. Drugim momentem wizyty w Genewie było posiedzenie,
w którym uczestniczyła ograniczona liczba osób, poświęcone tematom doktrynalnym. Poruszono m.in. problem eklezjologii, który Papież uważa za podstawowy dla sprawy ekumenizmu i który, zdaniem
papieża, wymaga bardzo dokładnych studiów. Inne wypowiedzi dotyczyły wspólnego świadczenia i możliwości wspólnej ewangelizacji.
Odpowiadając na wypowiedź dotyczącą przeciwstawiania się dyskryminacji rasowej, Papież odpowiedział zdecydowanie, że w tym zakresie można i należy działać razem. Trzecim ważnym momentem wizyty było odczytanie w obecności całego personelu Centrum wspólnej
deklaracji kardynała Willebrandsa, przewodniczącego Sekretariatu
Jedności Chrześcijan i pastora Pottera, Sekretarza Ekumenicznej
Rady Kościołów. W Deklaracji wyrażono wspólną wolę pracy dla
jedności wszystkich chrześcijan, postanowienie modlitwy i pokuty za
podziały i nieposłuszeństwa, które nadal oddalają od siebie chrześcijan i szkodzą sprawie Ewangelii, co wyraża się w braku zgodności
w ważnych kwestiach doktrynalnych, w różnym ustosunkowaniu się
do problemów społecznych i zagadnień duszpasterskich. Zostały
uczynione poważne kroki w kierunku jedności, wiele spraw teologicznych zostało uzgodnionych. Palącą sprawą pozostaje wspólne
świadectwo, obrona sprawiedliwości, skuteczniejsza współpraca,
w tym zwłaszcza, co służy rozwiązaniu najpilniejszych problemów,
a szczególnie problemu pokoju na świecie. W swoim bardzo obszernym przemówieniu (składającym się z piętnastu punktów) Ojciec
Święty szeroko omówił liczne elementy, które niezależnie od polemik i dramatycznych podziałów przeszłości, jednoczą dziś Kościoły
w odkrytej na nowo wspólnocie, jeśli niepełnej, to przecież realnej.
Poniżej zamieszczamy fragmenty papieskiego przemówienia:
„Dziękuję za zaproszenie do odwiedzenia was tu, w Centrum
Ekumenicznym, w czasie mojej pasterskiej wizyty u katolików
Szwajcarii. (…) Od początku spełniania posługi Biskupa Rzymu
podkreślałem, że zaangażowanie Kościoła katolickiego w ruch
ekumeniczny jest nieodwracalne i że poszukiwanie jedności jest
jednym z jego pierwszoplanowych zadań duszpasterskich.” (1)
„Pozostawać w jedności z Biskupem Rzymu znaczy potwierdzać w sposób widomy, że trwa się w komunii z tymi wszystkimi,
którzy wyznają tę samą wiarę, którzy wyznawali ją od pięćdziesiątnicy i tymi, którzy będą ją wyznawać „aż przyjdzie” dzień Pana.
Takie jest nasze przekonanie jako katolików: wierność Chrystusowi
nie pozwala nam z niego zrezygnować. Wiemy też, że dla większości z Was – których pamięć jest może naznaczona wspomnieniami
„Najpierw uświadomiliśmy sobie wspólny chrzest i jego znaczenie. (…) Jeśli jeszcze jesteśmy podzieleni, to tym niemniej wszyscy
jesteśmy zanurzeni w tajemnicy Zesłania Ducha Świętego, które
obala wieżę Babel. Nasze podziały zatem pozostają w sprzeczności
w istniejącą już jednością i właśnie ze względu na nią są tym bardziej gorszące.” (4)
„Razem nauczyliśmy się jednoczyć w szacunku dla Słowa Bożego. (…) Nawet jeśli nie jesteśmy jeszcze całkowicie zgodni co do interpretacji niektórych ważnych punktów Słowa Bożego, to trudno nie
podkreślić pozytywnego znaczenia tej wzrastającej zgodności.” (5)
„Wspólnie nauczyliśmy się lepiej rozumieć całość roli Ducha
Świętego. (…) Duch jest źródłem wolności, która pozwala nam
odnawiać bez naruszania wierności to, co dziedziczymy po poprzednich pokoleniach.” (6)
„Modlitwa jest jednym z głównych przedmiotów naszej troski.
Mimo, że nie możemy jeszcze razem sprawować Eucharystii Pańskiej i przystępować do Komunii przy jednym stole, coraz bardziej
zależy nam na tym, aby modlitwa stawała się ośrodkiem naszych
spotkań, nawet wówczas, gdy są to proste zebrania robocze.” (7)
„Gdy w ten sposób postępujemy wspólnie naprzód, gdy zbliżamy się do siebie w doświadczeniu modlitwy, możliwe staje się wytworzenie owej rzeczywistej „solidarności braterskiej” ze Światową
Radą Kościołów i należącymi doń Kościołami.” (8)
„Zależy mi na tym, aby… nasza współpraca wzrastała i nasilała się tam wszędzie, gdzie tylko jest to możliwe. Mieszana Grupa
Robocza Kościoła katolickiego i Światowej Rady Kościołów ma do
spełnienia ważną misję. Musi ona wykazać inwencję i znaleźć takie
drogi, które pozwolą nam jak najszybciej „zjednoczyć się w poczuciu
wielkiej misji okazywania światu Chrystusa” (Redemptor hominis,
11). Czyniąc razem Jego prawdę, ukażemy Jego światło. Ta praca
zmierzająca do dania świadectwa wspólnego świadectwa jest jednym z pierwszorzędnych zadań stojących przed Mieszaną Grupą
Roboczą. Będzie to wymagało nowego wysiłku w zakresie formacji
ekumenicznej i pogłębiania zagadnień doktrynalnych. Nasze świadectwo bowiem będzie prawdziwe i w pełni wspólne dopiero wtedy,
gdy dojdziemy do jedności w wyznawaniu wiary apostolskiej.” (14)
„Dzisiaj, wobec Boga i Chrystusa Jezusa, silni mocą Ducha
Świętego, możemy złożyć dziękczynienie za postępy, które wspólnie poczyniliśmy na drodze ku jedności. Nie pozwalają nam one się
cofać. Dziękując Wam za wszystko, co od swego powstania uczyniła
ze swej strony Światowa Rada, aby pomóc nam wspólnie wzrastać,
przypomnę jedynie zdecydowaną wolę Kościoła katolickiego, który
chce uczynić wszystko, co tylko możliwe, aby kiedyś zajaśniało
światło odzyskanej koinonia. A jakżebyśmy mogli to osiągnąć, gdybyśmy nadal nie starali się wzrastać we wzajemnym szacunku, we
wzajemnym zaufaniu, we wspólnym poszukiwaniu jedynej prawdy?
Droga jest długa. Trzeba się liczyć z kolejnością pokonywania jej
etapów. Ale duch nasz ożywiony jest wiarą.” (15)
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
13
Z ŻYCIA MISJI
REKOLEKCJE ADWENTOWE 2007
W OŚRODKACH POLSKIEJ MISJI KATOLICKIEJ
W SZWAJCARII
W dniach 7 - 9 grudnia nauki rekolekcyjne w Lozannie oraz
w Kaplicy PMK w Marly głosił brat Marek ze Wspólnoty Taizé.
- Co w świetle tego opowiadania chciałbym zmienić w sposobie
przeżywania sakramentu pojednania?
LOZANNA, 7 grudnia 2007
MARLY, 8-9 grudnia 2007
PRZYJĄŁ GO ROZRADOWANY
Nauka rekolekcyjna była rozważaniem fragmentu Ewangelii
wg św. Łukasza (19,1-10). Chorzy narzucają się Jezusowi: wchodzą
przez dach, przepychają się, by się go dotknąć, a grzeszników On
sam szuka. W tym opowiadaniu jest opowiedziany cud, jest to
cud przebaczenia i pojednania. „Przebaczenie jest cudem, pisze
kardynał Danneels, jest ono stwarzaniem „z niczego”. W procesie
przebaczenia, zawsze znajdziemy jakiś brak ciągłości. Nie jesteśmy
sprawcami przebaczenia, lecz otrzymujemy je w darze. Bierze się
ono z niczego, jest łaską”. Bóg nie zapomniał o swoim zamyśle
wobec nas, którym się kierował, kiedy nas stwarzał. Przebaczenie
i pojednanie są sercem Ewangelii. W Starym Testamencie przebaczenie jest związane z zapowiedzią nowego Przymierza, a nowe
Przymierze jest dziełem Boga, który nie zapomina, że człowieka
stworzył dobrze, nawet bardzo dobrze. Stworzył go do komunii,
do czynienia dobra, do miłości. Żeby w nas tę zdolność do miłości ratować, przebacza. Robi to za nic, za darmo, ale respektując
wolność człowieka. Brat Roger powiedział: „Przebaczenie może
zmienić i nasze serce, i nasze życie.”
Pytania do refleksji:
- Czy jest we mnie pragnienie zobaczenia Jezusa? Jak mogę Go
dzisiaj zobaczyć?
- Czy w moim życiu, w moim domu, jest miejsce dla Niego? Co dla
mnie znaczy: przyjąć Go u siebie z radością?
- W jaki sposób doświadczam przebaczającej obecności Chrystusa?
MARIA OBRAŁA NAJLEPSZĄ CZĄSTKĘ (Łk 10, 42)
Sobota, 8 grudnia
Pierwsza z nauk, w sobotnie przedpołudnie, 8 grudnia, była
rozważaniem fragmentu Ewangelii wg św. Łukasza (10, 38-42). Rekolekcjonista podkreślił doniosłość wydarzenia, jakim jest przyjście
samego Boga do człowieka. Oto wbrew powszechnemu myśleniu,
że to człowiek „musi sobie zaskarbić względy Boga” - do człowieka
przychodzi sam Pan (Kyrios). „Słowo Ciałem się stało i zamieszkało
wśród nas” (J 1,14). Wobec tego faktu naszej wiary możemy przyjąć
postawę Marty lub Marii. Marta, zaaferowana ziemskimi sprawami, nie dostrzega przyjścia Pana. Maria natomiast, z pokorą siada
u Jego stóp, by przysłuchiwać się Jego mowie. Jest w nas bardzo
dużo Marty, jesteśmy zabiegani i wciąż zajęci. Ewangelista Łukasz
nie chce nam jednak powiedzieć, że lepsza jest postawa kontemplacji od życia aktywnego. Chodzi o to, byśmy postawili sobie pytanie
o nasz stosunek do Jezusa, który jako Pan przychodzi do mnie. Czy
interesuje mnie to, co ten Gość ma mi do zaofiarowania? Jeżeli tak,
to czy – tak jak Marta – nie wciągam Go w swoje plany: „Powiedz
jej, żeby mi pomogła”. Czy moje spotkanie z Nim nie ogranicza się
tylko do religijnego zabiegania?
Przyjąć Jezusa znaczy przysłuchiwać się – tak jak Maria – Jego
mowie. Słowo Boga porównywane jest w Biblii do ziarna. Niesie
w sobie ukrytą moc. Gdy padnie na dobrą glebę, przynosi plon.
Przyjęte do serca, nie może nie przynieść owocu. W sposób znany
tylko Bogu dokonuje On swego dzieła w człowieku: czyni go zdolnym do działania, które będzie udziałem w budowaniu królestwa
Bożego.
Rekolekcyjne rozważanie Brat Marek zakończył zachętą do
refleksji:
- Czy stać mnie na trochę takiej niekonwencjonalności, na jaką
odważyła się Maria?
- W jaki sposób mogę dzisiaj słuchać Pana? Jak znaleźć na to dobre
miejsce i czas?
- Co zrobić, by stworzyć sobie i innym przestrzeń słuchania, a więc
ciszę?
- Czy pamiętam jakieś słowa Jezusa z Ewangelii, które bardzo mnie
poruszyły i coś we mnie zmieniły?
Niedziela, 9 grudnia
W niedzielę, 9 grudnia, rozważaliśmy fragment Ewangelii wg
św. Łukasza (10, 25-37). Analizując tekst biblijny szukaliśmy odpowiedzi na wynikające zeń pytania:
- Jak patrzeć na człowieka, by dostrzec w każdym bliźniego?
- Jak wyzwolić w sobie odwagę pójścia za spontanicznym impulsem
serca, aby czynić dobro?
- Jak zmobilizować się wewnętrznie, aby poświęcić kilka chwil na
refleksję słowa Bożego?
- Co dla nas znaczą słowa z 1 Listu św. Jana „Nie miłujmy słowem
i językiem, ale czynem i prawdą!” (3, 18).
14
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
Z ŻYCIA MISJI
jesteśmy przyjąć; uzdalnia swoją Łaską - zawsze silniejszą od naszej
słabości - do rozpoczęcia nowego życia.
Chwila refleksji, modlitwa, pokuta - oto są dobre okoliczności
sprzyjające adwentowej odnowie, służące temu, abyśmy mogli
przyjąć z czystym sercem Eucharystię, pokarm, w którym Jezus
daje nam sam Siebie, pokarm, który sprawia, że możemy nie tylko
z Jego pomocą, ale wręcz z Nim, odnawiać nasze życie i czynić je
jeszcze lepszym. Eucharystia jest pokarmem tych, dla których Pan
Bóg jest fundamentem, źródłem i celem.
W dniach 7 – 9 grudnia nauki rekolekcyjne w Gnadenthal,
Winterthur, Zugu i Zurychu głosił znany polski biblista, ks.
prof. dr hab. Waldemar Chrostowski.
GNADENTHAL, 7 grudnia
CZŁOWIEK, KTÓRY WIERZY W BOGA
NIGDY NIE JEST SAM
W pierwszy piątek miesiąca, 7 grudnia, ks. prof. Waldemar
Chrostowski prowadził rekolekcje adwentowe w Gnadenthal. Po
adoracji Najświętszego Sakramentu i prowadzonej równolegle
przez ks. Profesora spowiedzi św., rozpoczęła się Msza św. koncelebrowana przez ks. Rektora S. Kaweckiego i ks. Profesora
Chrostowskiego.
Pierwsza nauka rekolekcyjna
Podczas homilii zostały podkreślone dwie przyczyny naszej
dzisiejszej obecności w kościele.
Przyczyna pierwsza: zebraliśmy się tutaj jako katolicy wierni
dwutysięcznej tradycji Kościoła Chrystusowego utrwalonej w osobie św. Piotra Apostoła. Druga: zebraliśmy się tutaj jako Polacy,
połączeni tysiącletnią kulturą i tradycją narodową, przechowywaną
w naszych sercach i pamięci.
Ks. Profesor nawiązał następnie do słów Ojca świętego,
Benedykta XVI, wypowiedzianych do Jego rodaków podczas wizyty w Bawarii: Człowiek, który wierzy w Boga nigdy nie jest sam
(13.09.2006). Żyjąc tutaj, często osiągamy zamożność materialną,
pozostając jednocześnie w ubóstwie duchowym. Ulegamy egoistycznej pokusie usuwania Boga z naszego życia, zamykania się
w sobie, polegania tylko na sobie i ograniczania tylko do tego, co
widoczne i materialne. W efekcie odczuwamy samotność, najpierw
bez Boga, a następnie bez ludzi, bo bez Boga wszystkie relacje
z otoczeniem tracą swoje znaczenie, swój sens i swoje źródło. Popadamy w samotność, groźną dla nas, bo będącą siostrą rozpaczy.
Potrzebujemy umocnienia, którego dawcą jest Pan Bóg, który nas
stworzył i przeznaczył do życia ze sobą.
Nasze duchowe ćwiczenia rekolekcyjne nie są skomplikowane.
- Po pierwsze mamy być świadomi, że Adwent jest szczególnym
czasem łaski, początkiem nowego roku liturgicznego, podczas którego rozważamy słowa Chrystusa i świadomie wyznajemy, że On
jest naszą drogą i naszym życiem.
- Po drugie odnówmy siłę modlitwy. Modlitwa nie jest niczym
innym jak rozmową z Bogiem. Im bardziej znamy i kochamy naszego rozmówcę, tym chętniej z nim rozmawiamy.
- Po trzecie wzmocnijmy nasze życie duchowe poprzez sakrament pokuty.
Spowiedź nie jest przyjemnością ani dla spowiadającego, ani
dla spowiednika. Ma jednak niepowtarzalną wartość. Wyznanie
grzechów zawiera element upokorzenia się przed Bogiem, co
pozwala to człowiekowi widzieć siebie w całej prawdzie i przyjąć
swoje życie nie takie, jak je sobie wymarzył, ale takie, jakie ono
jest. W sakramencie pokuty Bóg daje nam zawsze więcej, niż zdolni
Druga nauka rekolekcyjna
Druga konferencja, przeprowadzona po Mszy św., miała charakter odpowiedzi na zadawane pytania.
Jak czytać Pismo Święte? Co jest ważniejsze, rozumienie czy
zapamiętanie?
W odpowiedzi ks. Profesor zaznaczył, że wiara nie jest sprawą
rozumu. Człowiek ma tendencję do racjonalizacji, co w sprawach
technicznych zazwyczaj prowadzi do opanowania problemu, ale
w sprawach o charakterze duchowym nie jest już to takie proste.
Jako przykład posłużyła miłość pomiędzy ludźmi. Nie można podać racjonalnych przyczyn zaistnienia miłości między dziewczyną
a chłopakiem. Czasem racje byłyby przeciwko, ale nie one są tu
pierwszoplanowe. Jednym wiara w Boga przychodzi prawie spontanicznie. Ktoś inny ma z nią dużo trudności. Zrozumienie zawsze
przychodzi później niż przeżywanie.
Któż rozumie małżeństwo lepiej, niż długoletni małżonkowie.
Kto rozumie Pana Boga lepiej niż ci, którzy Nim żyją. Człowiek,
który przeżył Eucharystię, przyjął Komunię św., wie o Panu Bogu
znacznie więcej niż uczony biblista o ubogim życiu religijnym.
Pytano o przeżycia ks. Profesora, o wrażenia z jego pobytów
w Ziemi Świętej.
Zostały one porównane do wrażeń człowieka powracającego do ziemi swojego urodzenia, lub człowieka urodzonego np.
w Szwajcarii w rodzinie emigrantów, którego rodzice opowiadali
mu dużo o ich ojczyźnie i którą on wreszcie odwiedza.
Ksiądz profesor podzielił się refleksją, że od dzieciństwa marzył o podróży do Ziemi Świętej i za każdym razem podróżowanie
tam jest dla niego ogromnym przeżyciem. Zna miejsca święte „na
pamięć, lepiej niż wiele miejsc w Polsce”, bo bywał tam wiele razy.
Wspomniał, że każdego roku dziesiątki tysięcy Polaków pielgrzymuje do Ojczyzny Narodzenia Pana Jezusa, i dla niego osobiście
bardzo poruszającym przeżyciem jest obserwowanie wzruszenia
u współtowarzyszy podróży. Betlejem, Nazaret, Kafarnaum, Droga
Krzyżowa, Wieczernik – to miejsca głębokiego, osobistego spotkania pielgrzymów z Jezusem Chrystusem. Ks. Profesor nadmienił,
że do Ziemi Świętej jadą ci, którzy mają w sobie pewien głód Pana
Boga, znajomość Jezusa i Jego pragnienie.
„Żyjemy stosownie do tego, co nosimy w sobie, jakie mamy
wartości w sobie. Dlatego tak ważne jest, aby we współczesnym
świecie byli ludzie religijni, dojrzali, świadomi, którzy tworzą atmosferę Wieczernika”.
Pan Jezus czyniąc cuda, często nakazywał beneficjentom milczenie, nie rozgłaszanie o tym. Jednakże postępowali oni zupełnie
odwrotnie. Dlaczego?
W odpowiedzi ks. Profesor zwrócił uwagę na akcentowanie
przez ewangelistów takich szczegółów, a więc jest to ważne. Był
to rodzaj buntu uczestników nauczania Jezusowego, w którym
przewija się ciągły motyw Jego przyszłego cierpienia i śmierci.
Chcąc widzieć w Mesjaszu króla, proroka, a więc wyzwoliciela
i triumfatora w sensie czysto ziemskim, nie dopuszczali do swej
świadomości Jego przyszłej męki, podważając tym samym zamysły
Boże i rolę cierpienia w świecie. Jezus mówiąc, by nie rozgłaszali
o cudach, bo to są rzeczy cudowne dzisiaj, ale wciąż powtarzane
spowszednieją, podkreślał, że istotą Jego posłannictwa jest przejście przez cierpienie.
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
15
Z ŻYCIA MISJI
Spontanicznie sformułowano prośbę o próbę wyjaśnienia roli
cierpienia w otaczającym nas świecie. Ks. Profesor zwrócił uwagę
słuchaczy, że często przyjmujemy Jezusa tak długo, jak długo nas
to niewiele kosztuje. Natomiast w sytuacji prawdziwego zagrożenia
czy straty, pytamy: dlaczego to spotkało właśnie mnie, za co mnie
ukarałeś? Czemu więc cierpiał Jezus? Przecież był bez grzechu.
Więc może Bóg chce, aby cierpiący współodczuwał z Jezusem.
Ale człowiek często się buntuje, człowiek mówi „nie”. Pogłębioną
analizę tego problemu ks. Profesor poprowadził w oparciu o Księgę
Hioba. Po porywającym przypomnieniu wybranych jej fragmentów
dochodzi do wniosku, że nie przynosi ona żadnego logicznego wyjaśnienia, że w rozumieniu ludzkim nie ma cierpienia bez grzechu.
Jednak Bóg w zakończeniu Księgi Hioba daje do zrozumienia, że
próżno człowiekowi szukać odpowiedzi
na to pytanie. Potwierdzenie obecności
cierpienia niewinnych w świecie ukazuje
się poprzez mękę Jezusa, a jego sens
znany jest tylko Bogu.
Po spotkaniu ks. Profesor podpisywał swoją najnowszą książkę pt. Bóg, Biblia, Mesjasz, która wprowadza w świat
Biblii i jej tajemnic, oraz w samo sedno
relacji chrześcijańsko-judaistycznych.
W oparciu o nagrania tekstów katechez zredagował Grzegorz Dzięglewski
ZURYCH, 8-9 grudnia 2007
W sobotę i niedzielę (8-9 grudnia) rekolekcje adwentowe
w Zurychu głosił ks. prof. W. Chrostowski.
NIECH JEGO IMIENIEM
WZAJEMNIE SIĘ BŁOGOSŁAWIĄ (Ps. 72)
W adwentowym zabieganiu niedzielna Eucharystia w Kościele
Serca Jezusowego w Zurychu, 9 grudnia, z nauką rekolekcyjną Ks.
Prof. W. Chrostowskiego, była w swoisty sposób „odpoczynkiem
w Panu”, wyciszeniem i na pewno wewnętrznym nastawieniem na
Boże Narodzenie. Szczególnie przemówiły do mnie słowa z Listu
św. Pawła do Rzymian: „Dlatego przygarniajcie siebie nawzajem,
bo i Chrystus przygarnął was — ku chwale Boga” (15, 7). Temat
wzajemnej miłości, szacunku jakże ważny w czasie Bożego Narodzenia. Nawiązując do Ewangelii św. Mateusza: „Nawróćcie
się, bo bliskie jest królestwo niebieskie” (3, 1), Rekolekcjonista
mówił o wadze sakramentu pojednania, o pełnym i świadomym
przygotowaniu się do Świąt Bożego Narodzenia. Poruszył także
sprawę życia na emigracji, wskazując zarówno na zalety, jak i trudności przebywania w obcym kraju. Podkreślił przy tym, aby nie
zapominać o swoich korzeniach, pamiętać o bliskich, którzy zostali
w kraju. Zachęcił do kultywowania polskich tradycji i obyczajów.
Nawiązał do stosunków Polonii na obczyźnie: niezależnie od tego,
jak się komu powiodło - lepiej czy gorzej, powinniśmy być sobie
przychylni i pomocni. Duże wrażenie zrobił na mnie fakt, że Ksiądz
spowiadał całą Mszę św. (z przerwą na głoszenie nauki) i jeszcze po
Mszy - tak długo, jak byli chętni. Zauważyłam, że wszyscy słuchali
w skupieniu i zadumie. Było bardzo dużo ludzi i większość przystąpiła do Komunii św.
W kontekście tego, co przeżyłam i przeżywam, uczestnicząc
w życiu religijnym Polskiej Misji Katolickiej w Zurychu, chciałabym
życzyć sobie i innym, aby spełniały się słowa Psalmisty śpiewane
w czasie rekolekcyjnej Liturgii: „Niech Jego imieniem wzajemnie
się błogosławią” (Ps. 72).
Nauki rekolekcyjne w Bazylei i Biel/Bienne głosił ks. dr Zbigniew Sobolewski, wykładowca teologii moralnej w Siedlcach, Sekretarz Caritas Polska w Warszawie.
BAZYLEA, 7-9 grudnia 2007
TEN BRAT TWÓJ BYŁ UMARŁY,
A ZNÓW OŻYŁ… (Łk 15, 32)
Rekolekcje rozpoczęły się w piątek, 7 grudnia, Nabożeństwem
Pokutnym, Sakramentem Pojednania i Eucharystią o godz. 19.30.
Tematem nauki rekolekcyjnej była przypowieść Pana Jezusa o Synu Marnotrawnym z Ewangelii św. Łukasza (15, 11–32). W sobotę,
8 grudnia o godz. 15.00 uczestnicy rekolekcji uczestniczyli w nabożeństwie „Godziny Miłosierdzia” przed Najświętszym Sakramentem, po nim była ponownie okazja do Spowiedzi św. i o godz. 16.00
Msza św. z nauką rekolekcyjną. Ksiądz Rekolekcjonista rozważał
tym razem fragment Księgi Rodzaju „Wąż mnie zwiódł i zjadłam”
(3, 1-13). W niedzielę, 9 grudnia swoje spotkanie rekolekcyjne miały dzieci, po nim, o godz. 11.45 była Msza św. z nauką rekolekcyjną.
Tematem homilii były słowa Proroka Izajasza „Głos wołającego na
pustyni: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego” (40,
1-5). Godnym uwagi jest fakt, że w ciągu trzech dni rekolekcji bardzo wiele osób skorzystało z sakramentu pojednania.
Poniżej zamieszczamy refleksje jednego z uczestników rekolekcji:
Maranatha - Przyjdź Panie Jezu, dziś! Przyjdź i do mnie!
Pierwszy piątek miesiąca grudnia, noc spowiła Bazyleę. Trwamy
małą grupką na modlitwie, różaniec naszą obroną. I Ty dobry Jezu
z nami trwasz na modlitwie, tyle, że w Ogrojcu, samotnie, krwawy
pot na ciele Twoim, i kielich od Ojca!
Ojcze nasz który jesteś...
Śpiewamy pieśni adwentowe, wzywamy Ducha Świętego pieśnią…
Kasia
16
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
Z ŻYCIA MISJI
Msza się rozpoczyna, konferencja: Syn marnotrawny!
Ale, jakby inaczej, młody, niepełnoletni, nie w pełni rozumny
świata żąda połowy majątku.
Ojciec kocha, nie krępuje młodości – wolności
Ojciec kocha bezgranicznie, daje, wolność, wolność, upadek.
Grzech, świńskie koryto, strąki, głód, głód miłości. Wrócę, będę
sługą, najemnikiem!
Zadziwienie, Ojciec wychodzi, Ojciec czeka, Miłość czeka.
Pierścień, szata, uczta – zadziwienie.
Bóg zapłać! Czas wracać do domów.
Pierwsza sobota miesiąca grudnia, Niepokalanego Poczęcia NMP.
Godzina 15.00. Pan jest wśród nas.
Wielbię Ciebie w każdym momencie, o Żywy Chlebie nasz w tym
Sakramencie.
O Krwi i Wodo, któraś wytrysnęła z serca Jezusowego, jako zdrój
miłosierdzia dla nas, ufamy Tobie.
Msza się rozpoczyna, konferencja „Wąż mnie zwiódł i zjadłam”.
Łatwo zwieść człowieka! Człowiek pragnie dobra, ale pragnie go
samotnie. Nie porozumiewa się z Bogiem, prawdziwym dawcą
dobra. Szatan wykorzystuje to, posługuje się kłamstwem,
By przesłonić zło, a wyeksponować dobro.
Szatan wykorzystuje nasz egoizm, jesteśmy jak kaktusy. Ranimy
się nawzajem! Głęboko tkwią nasze i cudze kolce!
Nie umiemy przebaczać, wyrywać wbitych kolców.
Potrzebna spowiedź uwarunkowana stanięciem w prawdzie, żalem, poprawą i zadośćuczynieniem.
Druga niedziela Adwentu
„Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie
ścieżki dla Niego”.
Przygotuję Panu kielich radości, kielich wina złamanego kroplą
wody.
Przygotuję Panu hostię! Moje serce!
Złamie ja Pan, by obumarłszy, ożyło na wieki!
Maranatha! Ciało Chrystusa! Amen!
Wierny
Koncert
Ryszard Żołędziewski
- saksofon
Joyce Bahner-Reichel
- fortepian
Piątek, 14 Marzec 2008
godz. 19.00
Kościół św. Piotra i Pawła
sala kościelna
Aarau
Niedziela,
16 Marzec 2008
godz. 17.00
Hotel Bären, sala barokowa
Langenthal
W programie utwory
kompozytorów:
GENEWA, SION
W dniach 14 – 16 grudnia 2007 rekolekcje adwentowe w Genewie i Sion, które cieszyły się wielkim zainteresowaniem,
prowadził ks. Krzysztof Zadarko.
BERNO, LUCERNA
W dniach 22 – 23 grudnia 2007 rekolekcje adwentowe w Bernie i Lucernie prowadził ks. dr Bogusław Kośmider. Główny
akcent był położony na zrozumieniu, czym jest Kościół i odpowiedzialności za Kościół, do którego należymy.
Ida Gotkovsky, Darius Milhaud
Paul Creston, Jules Massenet,
Ryo Noda
Wstęp wolny - Kolekta
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
17
Z ŻYCIA MISJI
ŚWIĘTA BOŻEGO NARODZENIA W MARLY I ZURYCHU
MARLY
WIGILIA
PASTERKA
PIERWSZY DZIEŃ ŚWIĄT
BOŻEGO NARODZENIA
18
W dniu 27 stycznia odbyło się spotkanie opłatkowe
w siedzibie naszej Polskiej Misji Katolickiej w Marly. Zgodnie z tradycją przy akompaniamencie bożonarodzeniowych
kolęd połamaliśmy się opłatkiem. Dużą radością było przedstawienie jasełkowe w wykonaniu dzieci ze Szkoły Niedzielnej. Gratulujemy dzieciom takiego sukcesu, rodzicom wytrwałości w przyprowadzaniu dzieci na próby, a opiekunom
takich owoców ich pracy.
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
Z ŻYCIA MISJI
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
19
Z ŻYCIA MISJI
ZURYCH
Raz inaczej
9 grudnia, trochę spóźniony, ale w całej krasie, przybył
do kościoła Herz Jesu na Wiedikonie – Mikołaj. Stało się to
już tradycją, że przynosi prezenty polskim dzieciom w Zürichu, przede wszystkim tym, które uczęszczają do Szkoły Niedzielnej. Za każdym jednak razem jego przybycie wygląda
inaczej. Czasem połączone jest z zabawą dla dzieci, czasem
wpada zadyszany prosto do klas, by rozweselić dzieci swoimi
podarkami.
Tym razem zjawił się tuż po Mszy Świętej i jak to z Mikołajami bywa, miał ze sobą, oprócz worka, również kosze
prezentów. Zamierzał bowiem obdarować nimi nie tylko
dzieci mniej lub bardziej pilnie uczęszczające do Szkoły
Niedzielnej przy Polskiej Misji Katolickiej w Zürichu, ale
również wszystkie dzieci, które tego dnia przybyły na Mszę
św. Nawet i niektórym dorosłym „się dostało”.
Mikołajowi, mimo iż bardzo był utrudzony po przebyciu
tak dalekiej drogi, świetnie dopisywał humor. Od dźwigania
prezentów bolały go plecy, ale nie przeszkodziło mu to, aby
pofatygować się z upominkiem do tych dzieci, które obawiały
się do niego podejść. Ze strachu? Eee...., kto by tam się bał
Świętego Mikołaja. Zwłaszcza, gdy nie ma przy nim „diabła”
i z Aniołem czy Schmutzli i nie rozdaje rózg. Mikołaje znani
są przecież z tego, że robią dzieciom tylko miłe niespodzianki. I nigdy też nie słyszano, by przyjmowali reklamacje.
Bogusława Lewicka
PASTERKA W ZURYCHU
Pasterka w Zurychu zgromadziła w Kościele wiele Polonii. Wiernych było więcej niż w zwykłą niedzielę. Nawet
celebrujący mszę św. ksiądz Krzysztof zażartował, że ostrzegano go, że na Pasterce będzie zaledwie garstka osób, bo
większość wyjechała do Polski. A tu „nastąpiło cudowne
rozmnożenie” - powiedział.
Pasterka była bardzo uroczysta. Przepiękna oprawa
muzyczna uświetniła mszę. Muzyka organowa, wspólne
śpiewanie kolęd, a także orkiestra dęta „Alex Band” pod
kierunkiem pana Aleksandra Maliszewskiego, oraz śpiew
goszczącej w Zurychu śpiewaczki operowej Barbary Barskiej
uświetniły to radosne wydarzenie narodzin Chrystusa. Udekorowany choinkami kościół i blask świec tworzył niezapomniany nastrój i był dopełnieniem tej pięknej uroczystości.
Po mszy wszyscy dzielili się opłatkiem, by zapomnieć o sporach, różnicach i jeszcze bardziej poczuć, ze tworzymy tu w
Zurychu Polską wspólnotę.
Katarzyna Nowak
20
„Opłatek” i „Jasełka” w Zurychu
Ktoś kiedyś pięknie powiedział, że tradycja nie polega na
pielęgnowaniu popiołów, ale podtrzymywaniu ich żaru. Jako
polska wspólnota, skupiona przy kościele Herz-Jesu w Zurychu, mimo wielu ubiegłorocznych doświadczeń, zebraliśmy
się licznie w niedzielne, styczniowe popołudnie (20.01.2008
r.), by wspólnie z nowym duszpasterzem, ks. Krzysztofem
Zadarko, rozpalić żar wieloletniej już, opłatkowej tradycji,
wzbogaconej jasełkami, które z dziećmi ze Szkoły Niedzielnej przygotowały panie Iwona Hoffmann-Srebniak i Urszula
Piotrowska. Inscenizacje takie mają zazwyczaj tę właściwość,
że oprócz pięknej scenicznej oprawy, autentyczności zachowań młodych wykonawców, zawierają zawsze proste, ale
ważne przesłanie:
Chcemy, by Jezus, co leżał w ubogim żłobie
Narodził się również w tobie i tobie!
Tymi słowami zwróciło się, wskazując na nas, tak mądrych i poważnych dorosłych, małe dziecko – z całą swoją
szczerością. Zachęceni przez dzieci, włączaliśmy się w kolędę Bóg się rodzi, która tak doskonale wyraża cud Bożego
Narodzenia.
Gdy jasełkowe kolędowanie dobiegło końca, nadszedł
ten szczególny moment, kiedy w postaci białego opłatka,
Ten, którego zapowiedzieli prorocy, staje między nami.
Bo przecież życzenia, które wypowiadamy, łamiąc się
tym szczególnym chlebem, nie są tylko pustymi słowami, ale
przez nie wyrażamy to, co w nas najlepsze.
I wtedy właśnie staje się niebo na ziem i- jak pisał znany,
polski ksiądz poeta.
Tak było i między nami, Polakami, których życiowe drogi
spotkały się na szwajcarskiej ziemi...
Po uczcie ducha, jak już od lat, tak i w tym roku, nie
zabrakło smakołyków z polskiej kuchni, przygotowanych
przez wiele osób, bezinteresownie zaangażowanych w pracę
naszego Ośrodka. Wszystkim tym osobom, kochanym rodzicom, naszym dzieciom, należą się słowa uznania i serdeczne
podziękowania! Niech przez cały rok, a zwłaszcza w chwilach zniechęcenia, przypominają nam się i dodają otuchy
słowa z jasełkowej historii o Narodzeniu Pańskim:
I miejcie wiarę taką, jak my dzieci.
Wtedy Jezusa w swych sercach znajdziecie!
Agnieszka Suchta-Veit
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
Z ŻYCIA MISJI
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
21
Z ŻYCIA MISJI
22
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
Z ŻYCIA MISJI
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
23
Z ŻYCIA MISJI
WINTERTHUR
Tradycyjny „Opłatek” w Winterthurze
Coroczny „Opłatek” w Winterthurze przygotowany przez
Radę Ośrodka Duszpasterskiego PMK przy par. św. Józefa w Winterthurze-Töss odbył się w sobotę 19 stycznia 2008.
Sala świątecznie udekorowana zapełniła się gośćmi, którzy
znają i doceniają coroczne spotkania opłatkowe, a także tymi,
którzy pierwszy raz zawitali u nas. Tych było wielu. To cieszyło
wszystkich.
Przedstawicielki Rady Duszpasterskiej, panie Maria Wlazło
i Elżbieta Eberle, przywitały w języku polskim i niemieckim
oficjalnie wszystkich zebranych gości i przedstawiły program
„Opłatka”. Wśród nich jako pierwszego przywitały naszego nowego duszpasterza ks. prałata Krzysztofa Zadarko. Uczestnicy
„Opłatka” dowiedzieli się o celu charytatywnym całej uroczystości
– na pomoc w odbudowie spalonego domu mieszkalnego dla dzieci
niewidomych w Laskach koło Warszawy. Mieliśmy już kilkakrotny
kontakt z podopiecznymi tego ośrodka, a latem gościliśmy dzieci
w Szwajcarii. Było to możliwe dzięki zaangżowaniu byłego duszpasterza naszej misji ks. prałata Wł. Czerwińskiego i pani Barbary
Piwowarskiej.
Śpiewanie kolęd przypomina nam wieczór wigilijny i święta. I do
tej tradycji kolędowania włączyła się cała sala przy akompaniamencie muzycznym pana Piotra Rzepczyka. Ostatnia pieśń „Abyśmy byli
jedno, podajmy sobie ręce” zjednoczyła wszystkich w kilku kręgach.
Dodatkową atrakcją wieczoru był zespół tańca ludowego
„Piast”. W pięknych strojach krakowskich dodawali naszemu
spotkaniu tak bardzo polskiego kolorytu. Wspaniałym tańcem zawładnęli sercami obecnych gości. Gorące oklaski i wszelkie wyrazy
sympatii publiczności dopingowały zespół do żywiołowego tańca:
poloneza, krakowiaka, sarnę, a po przerwie mogliśmy podziwiać
tańce ludowe Podhala połączone z przyśpiewkami góralskimi. Publicznośc odwdzięczyła się długimi brawami. Rada Duszpasterska
podziękowała serdecznie zespołowi „Piast” za wspaniały program
i wsparcie celu dobroczynnego dla niewidomych dzieci w Laskach.
W programie wieczoru nie zabrakło wielu, wspólnie śpiewanych kolęd, wystąpił zespół taneczny „Piast”, a kolacja, wspaniała
zabawa i taniec trwały do północy.
Ks. Krzysztof przekazał życzenia świąteczne od ks. rektora
Sławomira Kaweckiego, przywitał w dwóch językach wszystkich
obecnych gości i życzył w Nowym Roku 2008 błogosławieństwa
Bożego, zdrowia i abyśmy otworzyli się na Słowo Boże, a przez to
stawali dziećmi Bożymi. Swoim krótkim duszpasterskim wystapieniem zaskarbił sobie życzliwośc obecnych.
24
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
Z ŻYCIA MISJI
GNADENTHAL
Część kulinarna wzmocniła ciało uczestników spotkania. Panie: Jolanta Piotrowska, Anna Dudkiewicz, Maria Wlazło Elżbieta
Eberle i Teresa Majewska przygotowały gołąbki z sosem pomidorowym, flaczki i parówki. Wszystko szybko zniknęło ze stołów. To
było największym uznaniem dla pań.
W trakcie degustacji potraw niespodziewanie zawitał proboszcz parafii pw. św. Józefa w Winterthurze-Töss - ks. Stanisław
Węglarzy. Nasz duszpasterz ks. Krzysztof przedstawił Go, przywitał
bardzo serdecznie, podziękował za dotychczasową współpracę
i udzielenie nam gościny w jego parafii oraz za umożliwienie korzystania z kościoła i zaplecza parafialnego.
Udana zabawa to duża zasługa p. Piotra Rzepczyka, który
przygotował bogaty program muzyczny. Żal było opuszczać salę
o północy. Dla organizatorów „Opłatek” skończył się dopiero nad
ranem, gdyż należało wszystkie pomieszczenia doprowadzić do
pierwotnego stanu. Wszystkim, którzy właśnie wtedy nie zawiedli
i pomogli pragniemy serdecznie podziękować. Rada Duszpasterska wyraża wielkie słowa podziękowania także prywatnym ofiarodawcom, którzy wsparli nasz cel charytatywny. Trudno tu też pominąć wszystkie panie, które przez podzielenie się swoimi wypiekami
wsparły nasze dzieło w Laskach. Opłatek 2008 w Winterthurze
przeszedł już do historii, ale wielu już planuje na następny rok ten
szczególny dzień styczniowy.
Elżbieta Eberle
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
25
Z ŻYCIA MISJI
BASEL
SION
26
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
Z ŻYCIA MISJI
GENEWA
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
27
Z ŻYCIA MISJI
28
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
Z ŻYCIA MISJI
O. Józef Innocenty Maria Bocheński OP
(1902 – 1995)
Założyciel PMK
Wartość czasu
– refleksja na wieczór sylwestrowy
Nasz stosunek do czasu
Ciekaw bym był wiedzieć, czy i Ty namyślałeś się
w ten wieczór sylwestrowy nad pytaniem, co to jest
właściwie czas i jak powinniśmy się do niego ustosunkować? Nowy Rok jest dniem, kiedy to pytanie samo
się nasuwa. Chciałbym dziś z Tobą o nim pomówić.
Życie wyłącznie chwilą obecną
Wydaje się, że stosunek ludzi do czasu bywa mniej
więcej trojaki. Jest najpierw stosunek, który nazwałbym cielęciem. Cielę nie obchodzi Nowego Roku, po
prostu dlatego, że do czasu i w ogóle żadnego stosunku nie ma. Żyje tym wymieniem, które ssie i tą trawą,
którą w tej chwili skubie: o niczym innym nie myśli. No
i tacy ludzie bywają: żyją wyłącznie chwilą obecną. To
jest pierwsza możliwa postawa.
Postawa „byle był szum”
Druga przypomina mi anegdotkę o Icku na weselu
– nie wiem, czy ją znasz. To było tak: Icek wyskakuje
z tłumu i wali kijem w miednicę. Pytają go: „Co robisz,
Icek?” A on na to: „Ja nic, byle szum, byle szum!” Tak
samo zachowuje się wielu, aż nadto wielu ludzi. Oni
wiedzą, że jest czas, że czas upływa: rzucają się w ten
czas, by narobić, natworzyć jak najwięcej i jak największych rzeczy, żeby był szum. To się nazywa dzisiaj
dialektycznym podejściem do świata w Polsce. Ale
widzisz, trudność jest w tym, że kiedy zapytasz, po co
Zegar Henryka Sienkiewicza, bedacy wlasnoscia Polskiej Misji
Katolickiej w Marly
właściwie robić szum, to taki nie umie odpowiedzieć.
Bo czas ma tylko jeden kierunek i idzie – powiedzmy
sobie – ku śmierci. W dodatku nie tylko ku naszej
śmierci, ale i ku zniszczeniu wszystkiego, co zdołamy
stworzyć: wszystkich budowli, dzieł sztuki, nauki, samych społeczeństw i cywilizacji – wszystkiego.
Szamotanie, które ujście znajduje w kieliszku
I dlatego trzeci rodzaj ludzi, widząc to, mówi sobie:
„Po co właściwie mam się męczyć? Na co to wszystko?” Jaki sens może mieć praca w świadomości, że
to wszystko na nic? Bo co byś powiedział o człowieku, który starannie maluje płot, choć wie, że ma być
spalony za godzinę? Albo o tym skazanym na śmierć
– z anegdoty – który zdmuchuje pianę z piwa, bo, powiada: „Szkodzi na płuca”? No i taki człowiek idzie
w beznadziejności upić się - do kieliszka.
Czy wiesz, co leży u założeń tych trzech postaw?
Coś bardzo prostego, mianowicie twierdzenie, że
wszystko, co jest, jest w czasie, że poza czasem nie
ma niczego. To się właśnie nazywa dialektyka. Jeśli
się ją przyjmie, to człowiek ma naprawdę już tylko
wybór między cielęciem, Ickiem i kieliszkiem. Inaczej
mówiąc, między szamotaniem się w próżni, a rozpaczą
i beznadziejnością.
Jaki jest mój wybór?
Tylko, że mnie oczywiście nic nie zmusza do przyjęcia tego założenia. Przeciwnie nawet: im bardziej
myślę o czasie, tym jaśniej widzę, że ono musi być
fałszywe. Sensownym musi być założenie wręcz przeciwne, mianowicie, że istnieje coś poza czasem, że jest
coś wiecznego. Jeśli coś takiego jest, to wtedy nasza
praca w czasie nie jest daremnym szamotaniem się
- ma sens i to sens wieczny. Jak wiesz, jest to założenie
chrześcijańskie.
Między tymi dwoma założeniami, między sensem
a bezsensem, chrześcijaństwem a dialektyką, trzeba
wybierać. Bardzo byłbym ciekaw wiedzieć, jaki jest
Twój wybór w tej sprawie.
Kazania i przemówienia, 1.01.1955
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
29
Z ŻYCIA MISJI
DZIEŃ ŻYCIA KONSEKROWANEGO
W Uroczystość Ofiarowania Pańskiego 2 lutego, w dniu zwanym tradycyjnie Świętem Matki Bożej
Gromnicznej, w Kościele Powszechnym obchodzony jest Światowy Dzień Życia Konsekrowanego.
Czy życie zakonne jest aż tak ważne, by zwracać na nie
szczególną uwagę i ogłaszać specjalny dzień poświęcony osobom żyjącym w stanie zakonnym? Odpowiedź na to pytanie
daje m.in. Konstytucja dogmatyczna o Kościele Soboru Watykańskiego II: „Świętość Kościoła wspierają też w szczególny
sposób różne rady, jakie Pan w Ewangelii zalecił wypełniać
uczniom swoim. Wśród nich wyróżnia się osobliwie cenny dar
łaski Bożej, udzielany przez Ojca niektórym ludziom (por. Mt
19, 1; 1Kor 7,7), aby mianowicie w dziewictwie czy w celibacie
łatwiej niepodzielnym sercem (por.1Kor 7, 32-34) poświęcali
się samemu tylko Bogu. Ta doskonała powściągliwość, zachowana ze względu na Królestwo Boże, zawsze cieszyła się
szczególnym szacunkiem Kościoła jako znak i bodziec miłości
i jako szczególne źródło duchowej płodności w świecie”. (42)
Świadectwem swojej wiary dzielą się na łamach „Wiadomości” Polskie Siostry Opatrzności Bożej, mieszkające
i pracujące w Sion, w Szwajcarii.
„Pozwól mi Twoją ręką być niosącą troskę i ciepło,
Pozwól mi Opatrznością być…”
OPATRZNOŚĆ BOŻA POSTAWIŁA NAS W SION
W szwajcarskiej rzeczywistości widok siostry zakonnej
wzbudza zainteresowanie, zdziwienie. Ludzie spotykając
się z nami, często zadają nam pytania: Skąd jesteśmy? Co
robimy? Dlaczego taką drogę wybrałyśmy? Dziwią się, że
młode jesteśmy, że tyle dobra mogłybyśmy zrobić, realizując
się w rodzinie, mając męża, dzieci, nawet żyjąc jako osoby
samotne, a nie marnować się w klasztorze….
Kim jesteśmy?
Jesteśmy Siostrami Opatrzności Bożej, która to Opatrzność przywiodła nas z Ziemi Polskiej w 1988 roku i postawiła
na Helweckiej Ziemi. W tym roku nasza Rodzina Zakonna
dziękuje Bogu za 150 lat istnienia naszego Zgromadzenia.
Patrząc na cyfry jest to niemały Jubileusz i jest za co dziękować Bogu. Jakie były początki naszego Zgromadzenia?
Lwów, czas zaborów, bieda i moralne spustoszenie. Sytuacja polityczna i gospodarcza stwarzały okazję do szerzenia
się prostytucji. Opatrzność Boża sprawiła, że tą „galicyjską
nędzą” przejęła się prosta kobieta, otwarta na drugiego
30
człowieka, dostrzegająca jego zagubienie i ubóstwo. Wrażliwa i pełna wiary, nigdy nie przekreśliła człowieka. Osoba
zepchnięta na margines życia, przez to, że dotknęła dna,
grzechu, była dla niej Kimś cennym, wartościowym. Taką
była nasza Założycielka, Matka Antonina Mirska, wychowawczyni prostytutek, matka sierot, opiekunka ubogich.
Co robimy?
Żyjemy w XXI wieku, ale problemy są te same: bieda
materialna, moralna, wykorzystywanie kobiet, porzucone
dzieci, samotne rodziny, chorzy ludzie.
Nasza Rodzina Zakonna idąc za potrzebami Kościoła
i świata, chce być otwartą ręką dla każdego człowieka.
Angażujemy się w prace parafialne, pracujemy w szkołach,
przedszkolach, domach opieki, ośrodkach wychowawczych,
domu dziecka, szpitalach. 350 Sióstr kontynuuje dzieło
naszej Matki w Polsce i poza jej granicami: w Szwajcarii,
Włoszech, Ukrainie, Japonii, Kamerunie.
Nas Opatrzność postawiła w Sion, w malowniczym zakątku kantonu Vallis, abyśmy mogły oddać swoje ręce, serce,
zapał naszym Braciom Szwajcarom. Pracujemy w Domu
Starców (EMS) jako pielęgniarki.
Ludzie starsi są jak dzieci, które potrzebują dużo miłości,
czułości, zainteresowania, czasu. Czasem wystarczy uśmiech,
dotyk, drobny gest, a działa lepiej niż najlepszy środek przeciwbólowy czy uspokajający. Pochylając się nad nędzą fizyczną, dotykamy cierpiącego Jezusa. Często towarzyszymy
naszym „dużym dzieciom” w ostatnich godzinach ich życia.
Oni wręcz czekają, aby być z Nimi, aby pomóc im przejść
na drugą stronę. Podzielę się pewną historią. Umierał nasz
podopieczny, weszłyśmy ze współsiostrą do pokoju, a On
jakby czekał na nas. Zaczęłyśmy odmawiać Koronkę do Miłosierdzia Bożego, później Różaniec i przy trzeciej tajemnicy
Radosnej – Narodzenie Jezusa, ten człowiek umarł. Byłyśmy
bardzo wzruszone, a podziękowaniem była łza, która spły-
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
Z ŻYCIA MISJI
nęła po Jego policzku. Umarł fizycznie, ale narodził się do
Nowego Życia – Życia z Jezusem.
W okresie wakacyjnym wyjeżdżamy z naszymi podopiecznymi na dwutygodniowe wakacje. Na te chwile czekamy wszyscy z wielką radością i utęsknieniem. Jest to czas
odpoczynku, czas, aby dłużej pobyć ze sobą, bez pośpiechu,
bez zegarka w ręku. W tym czasie możemy bardziej zbliżyć
się do naszych podopiecznych, wysłuchać ich radości i trosk.
Poznajemy głębiej ich historie życia, która są bardzo ciekawe, ale bywa, że były to tragiczne przeżycia, które niestety
zostawiły ranę w ich sercach. Znając życie naszych pacjentów, jest nam łatwiej opiekować się nimi. Rozumiemy ich
lepiej, wiemy, skąd biorą się u nich takie, a nie inne reakcje
i możemy bardziej im pomóc. Oni nie czekają na gotowe recepty, ale chcą być z nami, pragną, aby ich wysłuchać. A my
cóż, możemy tylko towarzyszyć im w tej drodze i oddawać
Jezusowi, który sam najlepiej wie, jak uleczyć, zadziałać. On
sam najlepiej zna każde serce.
Naszych podopiecznych często odwiedzają ich bliscy.
Wyczuwamy, że rodziny darzą nas wielkim zaufaniem. Kiedyś ktoś z rodziny powiedział: „Jestem spokojny, bo wiem ze
tato będzie bezpieczny, będzie miał dobrą opiekę - bo jest
w dobrych rękach Polskich Sióstr. Jest to dla nas wezwanie,
aby nie zawieść zaufania, którym zostałyśmy obdarzone.
Od kilku lat w naszej kaplicy raz w miesiącu odprawiane
są Msze św. dla Polaków. Jest to dla nas kolejne, radosne
zadanie, jakie Opatrzność Boża nam postawiła, aby nie
zapomnieć o naszej Ojczyźnie – Polsce, by Polacy mogli
przy stole eucharystycznym ładować swoje akumulatory.
Ładować je Jezusem. Nasza Matka, gdy ktoś prosił Ją o receptę na udane życie, mówiła: „Niech nic nigdy nie będzie Ci
ważniejsze od Chrystusa”. Proste zdanie, a jakże głębokie.
Pieniądze są ważne, ale jeżeli nie będzie miejsca w naszym
życiu dla Jezusa, to życie stanie się jałowe, smutne, nie będzie miało sensu.
Mówi się, że w Szwajcarii ludzie mają serca zamknięte na
Jezusa. Opowiem pewną historię, która pokazuje wręcz coś
zupełnie odwrotnego. Pracowała z nami dziewczyna, nie odbiegała od przeciętnej normy, bardzo spontaniczna, normalna w zachowaniu. Faktem jest, że często rozmawiałyśmy na
różne tematy, które dotyczyły życia, szczęścia itp., ale nawet
przez chwilę nie przyszła nam do głowy myśl, że Ona może
myśleć o czymś głębszym. Jakie było nasze zaskoczenie, gdy
dowiedziałyśmy się, że zwalnia się z pracy. Chciała zmienić
coś w swoim życiu. Wstąpiła do Wspólnoty Eucharistien...
Spotykając się z Nią dzisiaj widzimy radosną, szczęśliwą
dziewczynę, która odkryła sens swojego nie w alkoholu, narkotykach, ale w JEZUSIE.
Dlaczego taką drogę wybrałyśmy?
Każdy człowiek ma swoją indywidualną drogę do świętości, bo każdy z nas jest inny. I choć ta droga jest niepowtarzalna, zawsze jest walką. Podejmując tę walkę wiary
nie uciekamy od świata, od jego problemów, od ludzi, ale
otwieramy się na światło i Miłość Jezusa, tu i teraz, w tej,
a nie innej sytuacji. Święty we współczesnym świecie to słowo niemodne i nie wygodne. Święty – to nie człowiek dobry,
ale to Ktoś, kto pozwala, by Bóg używał go jako swoje ręce,
obojętnie gdzie realizuje swoje powołanie – czy to w rodzinie, czy w życiu kapłańskim, zakonnym czy samotnym.
KOCHANA SIOSTRO I BRACIE i w Twoim życiu
nie chodzi o wielkie hasła, rzeczy, cuda. Nasza Matka
Założycielka dałaby Ci odpowiedź, abyś był wierny swojej
codzienności, pokochał ją, uczynił z niej wielkie święto. Na
tej drodze jest zawsze Jezus, który czeka i jest.
„Bóg nie każe nam iść żadną drogą, której by On sam nie
przemierzył i na której by nie szedł z nami.”
s. Nazaria CSDP
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
31
Z ŻYCIA MISJI
Rozmowa z ks. infułatem Stanisławem Jeżem, Rektorem Polskiej Misji Katolickiej we Francji
Ksiądz szuka ludzi
Podczas spotkania delegacji Polskich Misji Katolickich Europy Zachodniej jesienią ubiegłego roku w Rzymie kilkakrotnie pojawiało się pytanie o model Misji
wobec nowej fali migracyjnej z Polski. Dotychczasowe
doświadczenia w funkcjonowaniu Misji wśród Polaków
przybyłych w czasie II wojny światowej i po niej powoli
się wyczerpują. Przybywa nowe pokolenie, które też
pragnie być w Kościele. Jest to piękne świadectwo
wiary, które można nazwać w jakimś sensie nową
ewangelizacją. O tym, jakże często, mówił Jan Paweł
II do Polaków, a ostatnio Benedykt XVI podczas swojej
pielgrzymki do Ojczyzny w 2006 r.
Wielkim doświadczeniem może się tu podzielić
Misja we Francji. Ks. infułat Stanisław Jeż, od 1985 r.
Rektor PMK w Paryżu, chętnie dzieli się swoim spojrzeniem na nową sytuację migracji i Kościoła.
Polska Misja Katolicka we Francji jest chyba najstarszą wśród polskich Misji na świecie?
Ks. St. J.: Historia Polskiej Misji Katolickiej rozpoczęła
się w Paryżu, przy kościele Wniebowzięcia Matki Bożej, zbudowanym w latach 1670 - 1676 przy placu Maurice Barres.
I można podzielić ją na pięć okresów: 1670-1918, 1918-1945,
1945-1985, 1986-1994 i 1995-2001. Bardzo ważnym rozdziałem emigracji polskiej we Francji było przybycie powstańców
listopadowych, którym udało się, zamiast na Syberii, znaleźć
miejsce nad Sekwaną.
wadzeniem ośrodków, domów wspólnot polskich we Francji,
zebrań, kursów, wycieczek, pomocą socjalną, prawną i administracyjną. Do tego posiadamy cztery domy wypoczynkowe.
Ostatnią inicjatywą jest założenie stowarzyszenia „Pomost”
w Paryżu. Mamy etatowo zatrudnionych specjalistów, którzy
pomagają nie tylko bezdomnym, ale i narkomanom oraz innym uzależnionym. Misja wydaje jedyny, polonijny tygodnik
katolicki – Głos Katolicki.
Ciekawym doświadczeniem Misji we Francji jest
koncepcja współpracy z parafiami francuskimi. Na
czym to polega?
Co dziś staje się priorytetem Misji?
Ks. St. J.: Staramy się we wszystkich większych miastach zakładać Ośrodki Duszpasterskie, zwłaszcza, gdy dowiadujemy się, gdzie nowa emigracja ma swoje największe
skupiska. Obecnie są to głównie Polacy przyjeżdżający do
pracy sezonowej i na kontrakty. Po wstąpieniu Polski do UE
sytuacja Polaków stała się pewniejsza, można powiedzieć,
że prawie zniknęło zjawisko pracy na czarno. Zadaniem
duszpasterzy jest poszukiwanie takich ludzi i docieranie
z posługą duszpasterską.
Ks. St. J.: Można śmiało powiedzieć, że 90% takich
przypadków to same pozytywy. Udaje się przy pewnym wysiłku i obustronnej dobrej woli osiągnąć oczekiwane formy
integracji z zachowaniem odrębności, właściwej dla każdej
narodowości. To nie tylko wspólne akcje, ale, co ważne, Polacy są w Radach Duszpasterskich parafii francuskich. Polski ksiądz jest najczęściej w takich parafiach proboszczem,
przez co udaje mu się być łącznikiem między Francuzami
a Polakami. Ma odpowiedzialność za całą parafię.
Jak zorganizowane jest życie religijne w Ośrodkach?
Jak Ksiądz Infułat, ze swojego doświadczenia, widzi przyszłość duszpasterstwa Polonii w Europie?
Ks. St. J.: Ponad 30% Polaków we Francji jest objętych naszą opieką duszpasterską sprawowaną przez prawie
130 kapłanów. Ponadto współpracuje z nami ok. 190 sióstr
zakonnych i wielu świeckich. Funkcjonujemy, jak wszędzie, przy francuskich parafiach. W samym Paryżu mamy
6 Ośrodków Duszpasterskich, wszystkich jest 70 w sześciu
regionach Francji. Wielką pomocą są nowe ruchy religijne,
których członkowie przybywają do nas z Polski, np. wspólnoty oazowe czy Odnowy w Duchu Świętym. Ich życie organizuje się wokół Misji. Mamy 10 stowarzyszeń. Stowarzyszenie
„Concorde” (przyjaciele Polskiej Misji Katolickiej we Francji) wspiera PMK we Francji wśród Francuzów polskiego
pochodzenia, jak i polskich emigrantów, zajmuje się organizowaniem spotkań kulturalnych francusko-polskich, pro-
Ks. St. J.: Szacuje się, że poza granicami Polski jest
obecnie ok. 15 mln Polaków. A to oznacza ogromne wyzwanie duszpasterskie. Wydaje mi się, że oznacza to wielkie
wołanie o duszpasterzy – kapłanów z Polski, aby podołać
nowym zadaniom. Tu nie chodzi tylko o liczby, chociaż one
same mówią za siebie. Jest potrzeba profesjonalnych metod
koordynacji, przygotowywania duszpasterzy i opieki ze strony polskiego Episkopatu. Jeden biskup z Polski zajmujący
się duszpasterstwem wśród Polaków na emigracji nie rozwiąże narastającej liczby spraw z tym związanych.
32
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał ks. Krzysztof Zadarko
Z ŻYCIA MISJI
Jesteśmy otwarci...
Z panem
prof. dr hab. Piotrem Małoszewskim,
Przewodniczącym Rady Naczelnej
Polskich Katolików Świeckich w Niemczech,
Wiceprzewodniczącym Polskiej Rady
Duszpasterskiej Europy Zachodniej o polonii,
integracji i roli osób świeckich w Kościele,
rozmawia Agnieszka Gabriela Paciorek.
Czy mógłby Pan Profesor przedstawić się naszym
czytelnikom? Czym się Pan zajmuje zawodowo
i jaką rolę pełni Pan w strukturach polonijnych?
Nazywam się Piotr Małoszewski. J estem Polakiem i Krakowianinem, zastępcą dyrektora Instytutu Ekologii Wód
Podziemnych w Helmholtz-Centrum Monachium i profesorem na Uniwersytecie we Freibourgu, gdzie habilitowałem
się w 1993 r. Jestem absolwentem Wydziału Elektrotechniki
Akademii Górniczo-Hutniczej (AGH) w Krakowie. Na
Wydziale Geologiczno-Poszukiwawczym AGH zrobiłem
doktorat i ten wydział wystąpił o przyznanie mi w Polsce
tytułu profesora belwederskiego, który uzyskałem w 2000 r.
Pracowałem 20 lat w Instytucie Fizyki Jądrowej w Krakowie.
Od 1984 roku mieszkam z moją rodziną w Niemczech, gdzie
przyjechałem na dwuletnie stypendium Fundacji Alexandra
von Humboldta, w trakcie którego wygrałem konkurs na
stały etat w monachijskim centrum badawczym. Centrum
zajmuje się badaniami wpływu zmian środowiska naturalnego człowieka na jego zdrowie. Ja zajmuje się głównie
matematycznymi modelami ruchu substancji rozpuszczonych w wodach oraz oceną zasobów wód podziemnych i ich
ochroną przed zanieczyszczeniem.
Jestem żonaty, mam dwójkę prawie dorosłych dzieci.
W Niemczech działalnością społeczną bardziej intensywnie zajmuje się od 1991 roku. W latach 1991-2006 byłem
członkiem, sekretarzem, a ostatnie 9 lat przewodniczącym
Rady Parafialnej Polskej Misji Katolickiej w Monachium.
Równocześnie w latach 1993-1999 byłem dyrektorem parafialnej Szkoły Przedmiotów Ojczystych. Od 1996 roku byłem
wiceprzewodniczącym Rady Duszpasterskiej Polskiej Misji
Katolickiej w całych Niemczech, a od 2005 jestem Przewodniczącym Rady Naczelnej Polskich Katolików Świeckich
w Niemczech. Obie te instytucje, Rada Duszpasterska i Rada Naczelna Polskich Katolików Świeckich w Niemczech,
były i są organami, które mają wspierać Rektora w rozwiązywaniu podstawowych problemów, które się wyłaniają na
terenie Niemiec w związku z polityką intergracyjno-asymilacyjną. Rada występuje do Kościoła niemieckiego i polskiego w obronie naszych ośrodków parafialnych i etatów
dla duszpasterzy. W Kościele niemieckim głos świeckich
odgrywa niezwykle istotną rolę. Jednym z najważniejszych
zadań Rady jest wspieranie rozwijania i umacniania Rad Parafialnych w ośrodkach PMK, oraz nawiązywanie kontaktów
z centralnymi władzami laikatu niemieckiego i polskiego.
Po założeniu w 1992 roku, przez ks. abp. Szczepana
Wesołego, Delegata Prymasa Polski ds. Duszpasterstwa
Emigracji, Polskiej Rady Duszpasterskiej Europy Zachodniej, wszedłem w skład 5-osobowego Prezydium Rady jako
reprezentant PMK w Niemczech. Od 2003 roku przewodniczącym Rady jest ks. bp. Ryszard Karpiński, Delegat
Episkopatu Polski ds. Duszpasterstwa Emigracji, a ja pełnię
funkcję wiceprzewodniczącego ze strony laikatu.
W 1994 roku w ramach Polskiej Misji Katolickiej stworzyliśmy organizację świecką, Chrześcijańskie Centrum
Krzewienia Kultury, Tradycji i Języka Polskiego w Niemczech, która jest zarejestrowana w niemieckim sądzie administracyjnym. Podstawowymi celami stowarzyszenia jest
m.in.: popieranie nauki języka polskiego, kultury i tradycji
polskich w Niemczech oraz wychowanie młodego pokolenia
w duchu i w zgodzie z nauką Kościoła rzymsko-katolickiego.
Stowarzyszenie zrzesza katolicką Polonię i polskich katolików skupionych i działających społecznie we wszystkich polskich ośrodkach duszpasterskich. Nasza organizacja reprezentuje i koordynuje całe szkolnictwo polskie, które działa
w Polskiej Misji Katolickiej. Chrześcijańskie Centrum praktycznie reprezentuje to wszystko, co było i jest integralną
częścią działalności oświatowej, kulturalnej i patriotycznej,
prowadzonej na terenie Polskiej Misji Katolickiej - a mając status organizacji zarejestrowanej - jest partnerem do
rozmów z władzami polityczno-administracyjnymi w Niemczech i Polsce. Od początku istnienia stowarzyszenia jestem
jego wiceprzewodniczącym. W naszym stowarzyszeniu jest
taka zasada, że ksiądz zawsze jest przewodniczącym.
Czy może Pan powiedzieć coś więcej o działalności Rady Naczelnej Polskich Katolików Świeckich?
Rada Naczelna od początku stanęła wobec poważnych
wyzwań związach z planami redukcji stanu polskiego duszpasterstwa w Niemczech i zamykaniem naszych ośrodków
parafialnych. Byliśmy bardzo mocno zaangażowani w obronę różnych ośrodków, czy stanu liczebnego duszpasterzy.
Wspomnę może tylko dwie sprawy. Pierwsza to tzw. sprawa
„sprzedania polskiego kościoła w Berlinie”, gdzie po wielu
protestach, listach i zmobilizowaniu też polskich władz
politycznych, Polska Misja Katolicka uzyskała na własne
użytkowanie piękną Bazylikę pod wezwaniem św. Jana
Chrzciciela (było to bardzo mocno nagłośnione medialnie
w Polsce i w Niemczech, a transmisję z uroczestego przejęcia nowego kościoła prowadziła TV Trwam). Trzeba podkreślić, że Diecezja Berlińska prowadziła wyprzedaż ośrodków,
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
33
Z ŻYCIA MISJI
m.in. sakralnych, z uwagi na tragiczną sytuację finansową.
Zadłużenie doszło do około 150 mln. Euro i diecezja stanęła wobec widma bankructwa. Druga sprawa, to planowana drakońska redukcja polskiego duszpasterstwa (60%
duszpasterzy i 20% ośrodków) w Archidiecezji Kolońskiej,
jednej z najbogatszych diecezji świata. W tym przypadku,
mimo bardzo pozytywnego stosunku do Polaków ks. kardynała Meisnera, jego administracja wypracowała bezduszny
plan oszczędnościowy, który chciała wprowadzić w życie. Ta
sprawa zakończyła się częściowym sukcesem. Stan liczebny
polskiego duszpasterwa i ośrodków parafialnych pozostał
zachowany, jednak wprowadzona redukcja pensji polskich
kięży o połowę, jest trudna do zaakceptowania.
Często spotykam się z opinią, że misje obcojęzyczne są
finansowym obciążeniem dla Kościoła lokalnego. Natomiast
generalnie w Niemczech katolików obcojęzycznych płacących podatek kościelny jest około 15%, podczas, gdy w budżetach poszczególnych diecezji na potrzeby duszpasterstwa
obcokrajowców przeznacza się często poniżej 1%. Łatwo
więc policzyć, że jest dokładnie odwrotnie. Obcokrajowcy,
poprzez płacenie podatku kościelnego, przynoszą dochód
- a nie straty - dla Kościoła lokalnego.
Działa Pan też w strukturach laikatu Kościoła Niemieckiego. Jakie funkcje Pan tam pełni?
Nasze problemy związane z naciskami kościoła lokalnego na integrację rozumianą w zasadzie jako asymilację,
powodowały, że konieczne było, abyśmy jednocześnie
starali się wejść w struktury niemieckie, by mieć w nich
swoich przedstawicieli i by mówić własnym głosem o naszych sprawach. Nasza obecność w niemieckich gremiach
z jednej strony odbierana jest bardzo pozytywnie - jako znak
integracji, a z drugiej strony daje nam możliwość pokazania
niemieckim katolikom, że będąc częścią lokalnego Kościoła
musimy mieć prawo do zachowania własnej tożsamości językowej, kulturowej i obrzędowej w przeżywaniu naszej wiary.
Do tego potrzebni nam są polscy księża i polskie ośrodki
parafialne. W 1994 roku zostałem członkiem Komisji ds.
Migrantów przy Diecezjalnej Radzie Katolików Świeckich
w Monachium. Działając wspólnie z przedstawicielami
Chorwacji i Słowenii udało się nam doprowadzić do przełamania pewnych barier i uzyskania miejsc dla przedstawicieli misji obcojęzycznych (początkowo po dwa, później po
sześć) w 80-osobowej Radzie Katolików Świeckich Regionu
Monachium i w 200-osobowej Radzie Archidiecezji Monachium-Freising. Tych przedstawicieli wybieraliśmi sami
na wspólnym spotkaniu przewodniczących wszystkich 26
misji w archidiecezji. W 2002 roku zostałem wybrany przez
niemiecką Radę Katolików Świeckich Regionu Monachium
w skład 13-osobowego Zarządu, gdzie udało mi się doprowadzić do zmian statutowych, gwarantujących misjom
obcojęzycznym z urzędu po jednym miejscu w zarządach
Rady Regionu i Rady Diecezji. Zarządy obu Rad są najważniejszymi gremiami świeckich w mieście i w archidiecezji.
Wywalczenie tam miejsc z urzędu dla katolików obcojęzycznych było olbrzymim sukcesem, stwarzającym nam wyjątkowe możliwości wpływu na podejmowane decyzje. Podczas
ostatnich wyborów w 2006 roku, jako przedstawiciel obcokrajowców, zostałem wybrany na wiceprzewodniczącego
Rady Regionu Monachium. Ta rada z kolei zaproponowała
mnie na funkcję wiceprzewodniczącego 200-osobowej Rady
Diecezji i zostałem wybrany uzyskując około 90% głosów.
Jestem pierwszym obcokrajowcem w historii Archidiecezji
34
Freising-Monachium, który został wybrany na tak wysoką
funkcję. W Zarządzie jest jeszcze mój chorwacki przyjaciel, którego wybraliśmy sami na nasze miejsce z urzędu.
Tym sposobem mamy w 18-osobowym Zarządzie dwóch
przedstawicieli obcokrajowców: Polaka i Chorwata. Trzeba
podkreślić, że na ten sukces pracowaliśmy obaj wspólnie
przez 12 lat. Długoletniej i mozolnej pracy, mającej na celu
pokazanie, że jesteśmy otwarci na Kościół lokalny i chcemy
z nimi współpracować, ale równocześnie jesteśmy odrębni
i chcemy zachować naszą własną tożsamość.
Jakie były Państwa sukcesy we współpracy z Kościołem Lokalnym?
O sukcesach na polu działania w Archidiecezji Freising-Monachium wspomniałem poprzednio. Dzięki naszej
obecności w strukturach laikatu niemieckiego, działając
wspólnie, udało się nam usystematyzować temat Misji i ich
statusu oraz drugorzędnego traktowania nas przez Kościół
lokalny. Znaczenie i rola Misji została uwypuklona. Do
władz tutejszej diecezji dotarło, że jesteśmy żywą i aktywną
częścią Kościoła lokalnego, integrujemy się, angażując się
w ich struktury świeckie, ale że równocześnie oczekujemy
i domagamy się wspierania „misyjnego” duszpasterstwa. To
niewątpliwie zahamowało proces zamykania Misji obcojęzycznych. Władze diecezji argumentowały wystarczającą
znajomością języka niemieckiego brak potrzeby istnienia
odrębnego duszpasterstwa - Misji obcojęzycznych. W naszej
diecezji w drugiej połowie lat 90-tych jedna trzecia Misji
została zamknięta. Przez całe lata w Kościele lokalnym nie
chciano zrozumieć, że nie chodzi tylko o znajomość języka,
ale o sposób przeżywania wiary i Mszy św., inny sposób
przygotowania do Sakramentów św., inny korzeń kulturowy,
czy też, jak w przypadku Polaków, głębokie przywiązanie do
Stolicy Piotrowej, którego tutaj nie ma. Równocześnie dzięki wspólnej „słowiańskiej” działalności w strukturach laikatu
niemieckiego, doprowadziliśmy w tych gremiach do zmiany
pojęcia integracji. Natomiast fakt, że jako Polak zostałem
wiceprzewodniczącym Diecezjalnej Rady Katolików Świeckich, niewątpliwie umocnił naszą polską pozycję. Wydaje się,
że tu w Monachium, wspólnie z moim chorwackim przyjacielem, przełamaliśmy pewne bariery i pewne stereotypy
myślenia, a „widmo” redukcji obu naszych Misji przestaje
nas straszyć.
A jak wygląda sytuacja polskiego szkolnictwa
w Niemczech? Słyszałam, że w imieniu Polonii
mówił Pan w Senacie RP o problemach związanych z nauczaniem języka polskiego za granicą.
Czy może Pan nam coś więcej powiedzieć?
W Europie sytuacja szkolnictwa jest katastrofalna, bo języka polskiego w różnych formach, uczy się zaledwie 3-4 %
dzieci z polskich rodzin. Większość dzieci korzysta z nauki
tzw. przedmiotów ojczystych i religii w szkołach prowadzona
przy ośrodkach Polskiej Misji Katolickiej, które nie dostają praktycznie żadnej pomocy z Kraju. Minimalna pomoc
otrzymywana poprzez Wspólnotą Polską nie rozwiązuje problemu finasowania tego szkolnictwa. Moim zdaniem sporą
odpowiedzialność za ten stan ma pasywna polityka władz
polskich, a szczególnie Ministerstwa Edukacji Narodowej.
Środki przeznaczane na wspieranie nauki języka polskiego
przez MEN i Senat RP, tj. łącznie ok. 13 mln Euro (większa
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
Z ŻYCIA MISJI
część idzie na wspieranie Polaków na Wschodzie), są niewystarczające. Równocześnie MEN przeznacza podobną kwotę, tj. około 14 mln Euro, na wspieranie nauczania języka
niemieckiego, jako ojczystego, dla mniejszości niemieckiej
w Polsce, która jest liczebnie ok. 100 razy mniejsza niż Polonia na świecie. Dla porównania: Rząd Niemiec przeznacza
na wsparcie nauki języka niemieckiego w swojej diasporze
na świecie (szacuje się, że jest ilościowo zbliżona do polskiej)
kwotę 255 mln Euro. Myślę, że te dane liczbowe mówią same
za siebie – Polska musi przeznaczyć zdecydowanie większe
środki na wspieranie języka ojczystego, jeśli chce by dzieci
z polskich rodzin zachowały swoją polską tożsamość.
W Niemczech sytuacja nauczania języka ojczystego
jest szczególnie trudna i wyjątkowa, bo strona niemiecka
nie realizuje postanowień Traktatu Polsko-Niemieckiego
z 17 czerwca 1991 w tym zakresie. W traktacie, teoretycznie, prawa polskiej grupy etnicznej zostały postawione na
równi z prawami mniejszości niemieckiej w Polsce. Jednak
strona niemiecka nie traktuje i nie uznaje Polonii i Polaków w Niemczech za mniejszość narodową. W Polsce ze
środków państwowych (14 mln ) finansowane jest nauczanie języka niemieckiego jako ojczystego i korzysta z niego
około 80% dzieci z rodzin niemieckich. W Niemczech uczy
się języka ojczystego około 8000 dzieci, co stanowi niecałe
3% wszystkich dzieci z polskiej grupy etnicznej. Większość
(około 4200) dzieci uczy się w stowarzyszeniach polonijnych:
Chrześcijańskie Centrum reprezentujące Polską Misję Katolicka prowadzi zajęcia dla około 3500 dzieci, Polska Macierz Szkolna dla około 300 dzieci, a Towarzystwo Szkolne
Oświata w Berlinie dla około 400 dzieci. Stowarzyszenia
polonijne nie otrzymują prawie żadnej pomocy finansowej ze strony niemieckiej (Macierz Szkolna i Towarzystwo
Szkolne otrzymują około 20 tysięcy  wsparcia). Mimo wielu
wystąpień i monitów, strona niemiecka na szczeblu federalnym uważa, że finansowanie języków ojczystych jest w gestii
krajów związkowych, bo Polacy i Polonia nie są mniejszością
narodową, natomiast kraje związkowe (poza jednym landem
– Północną Nadrenią-Westfalią) zachowują się tak, jakby
zapisy traktatowe ich nie obowiązywały. Potrzebny jest tu
olbrzymi wysiłek, szczególnie ze strony MSZ, by doprowadzić do jakiegoś przełomu w podejściu do spraw nauczania
języka polskiego w Niemczech.
Co wyróżnia Polonię niemiecką od szwajcarskiej?
Przede wszystkim liczebność. W porównaniu ze Szwajcarią, Polonia w Niemczech jest chyba ponad 150 razy większa.
W Niemczech mieszka około 1,5 mln osób z polskim obywatelstwem (w tym ponad 1 milion z podwójnym polskim
i niemieckim), około 330 tysięcy pracowników sezonowych
z Polski i już po wejściu Polski do UE założonych jest około
70 tysięcy polskich jednosobowych firm. Mamy ponad 60
ośrodków parafialnych Polskiej Misji Katolickiej, 100 księży,
a Msze św. odprawiane są w ponad 250 miejscowościach.
Natomiast myślę, że tzw. problemy integracyjno-asymilacyjne są podobne w obu krajach.
Jak widzi Pan przyszłość Polskiej Misji Katolickiej
w Niemczech?
Nie ulega wątpliwości, że w związku ze wzrostem emigracji Polaków do krajów UE, potrzeby duszpasterskie
będą rosły. Potrzebna jest większa liczba duchownych
i nowe ośrodki duszpasterskie. Podstawowym problemem
pozostanie jednak stosunek Kościoła lokalnego do tych
potrzeb. Duszpasterstwo dla obcokrajowców podlega lokalnym biskupom diecezjalnym i oni są za nie odpowiedzialni.
Zadaniem świeckich jest wykazywanie Kościołom lokalnym
naszych potrzeb i uświadamianie, na czym polega integracja.
Tam, gdzie świeccy pozostaną bierni może dojść do tego, że
Polskie Misje Katolickie znikną, a sami wierni ulegną rozproszeniu. Przypadki takie znane są bardzo dobrze w Niemczech, gdzie po zamknięciu ośrodka Polskiej Misji Katolickiej wierni nie pojawili się w Kościele lokalnym i praktycznie
odeszli od Kościoła. Kościół powszechny jest jedną wielką
rodziną o wielu kulturach i językach, a jego podstawowym
zadaniem jest zbawienie duszy ludzkiej, a nie zasymilowanie
imigrantów w strukturze lokalnej.
Czego życzy Pan w Nowym Roku Polskiej Misji
Katolickiej w Szwajcarii?
Przede wszystkim życzę wszystkim błogosławionego i radosnego Nowego Roku. Polska Misja w Szwajcarii ma za sobą
trudny okres i dziś szczególnie potrzeba jej spokoju i wytężonej pracy. Konieczne jest, by świeccy wspierali nowego
Rektora i jego współpracowników i działając wspólnie z nim,
rozwijali i umacniali struktury duszpasterstwa polskiego i laikatu w Szwajcarii. Równocześnie życzę Państwu, by Kościół
lokalny w pełni rozumiał Wasze potrzeby i je wspierał.
Dziękuje bardzo za rozmowę.
10 stycznia 2008 r.
ORDO MISSAE – Obrzędy Mszy świętej w ośmiu językach:
polskim, angielskim, francuskim, niemieckim, łacińskim,
włoskim, hiszpańskim i rosyjskim stanowią bardzo dobrą
pomoc do głębszego przeżywania Mszy świętej w środowiskach
międzynarodowych.
Książkę wydała:
Księgarnia św. Jacka Sp. z o. o.
ul. Warszawska 58, 40-008 Katowice
Tel. +48 32 355 48 00, fax +48 32 355 81 30
ORDO MISSAE można nabyć w PMK w Marly
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
35
FIZJOTERAPIA
Anna i Zbyszek Major
RUCH TO ŻYCIE
RUCH TO ZDROWIE
Wraz z rozwojem techniki życie człowieka staje się coraz
bardziej statyczne. Siedzimy godzinami przed komputerem,
zarówno w pracy jak i w domu, dużo czasu spędzamy za
kierownicą. Przyglądamy się pracy automatów, które coraz częściej zastępują nas w pracy, coraz mniej wymagamy
od naszych mięśni i od stawów, a jednocześnie zmuszamy
nasze ciało do przyjmowania nienaturalnych pozycji, które
w dodatku utrzymujemy przez dłuższy czas. Jeśli do tego
dodamy jeszcze niewłaściwe odżywianie - to mamy odpowiednie rezultaty. Wszystko ma swoją cenę; nasze zdrowie
i samopoczucie, problemy krążeniowe, trawienne, niewydolności oddechowe, zaburzenia układu ruchowego - co
zwiększa podatność na kontuzje, zwyrodnienia, zniekształcenia postawy… To tylko kilka, z całego szeregu możliwych
problemów.
Czy musimy się z tym pogodzić? Przecież postępu techniki nie da się zatrzymać. Otóż nie. Człowiek z natury jest
stworzony do ruchu i w nim należy upatrywać pomocy. Fizjoterapeuci mówią: Ruch to życie, ruch to zdrowie. Chciałbym
zachęcić do skorzystania z tej prostej naturalnej metody.
Dzisiaj mamy wiele możliwości wcielenia tej metody w
życie i każdy może sobie wybrać najbardziej mu odpowiadającą. Można pójść do fitness klubu, na pływalnię, skorzystać
z różnych typów kursów, zapisać się do klubów sportowych,
można wędrować czy uprawiać jogging. Naprawdę możliwości nie brakuje.
Ostatnie badania wykazują, że aby częściowo zapobiec
wyżej wymienionym problemom, wystarczy codzienna 30minutowa doza ruchu. Ktoś powie: przecież ruszam się w
ciągu dnia więcej niż pół godziny. Nie tylko takiego ruchu
potrzebuje nasz organizm; ten niezbędny ruch ma doprowadzić do tak zwanej zadyszki, niekoniecznie do wystąpienia
potów. Pisząc „zadyszka”, mam na myśli nie brak tchu, ale
zwiększoną częstotliwość oddechu oraz przyspieszone tętno.
Czasem trudno wygospodarować te 30 minut w całości, w
tym wypadku można je podzielić i ćwiczyć 3 razy dziennie po
10 minut. Zanim jednak znajdziemy to, co nam odpowiada,
proponuję rozpocząć nasz codzienny trening od szybkiego
chodzenia. Wygodne buty, przewiewna odzież i już jesteśmy gotowi. Walking jest najprostszą metodą, by poprawić
samopoczucie, wzmocnić kondycję i odporność organizmu,
zapobiec dolegliwościom lub też je usunąć.
Aby podnieść intensywność i wydajność marszu, można
używać kijków (nordic walking) w połączeniu ze specjalnymi
butami MBT (Masai Barefoot Technology).
Nie każdy jednak musi być zwolennikiem wychodzenia
z domu. W tym wypadku, biorąc pod uwagę, że bóle kręgosłupa - to w mojej praktyce problem nr 1 - pozwolę sobie
zaproponować krótki zestaw ćwiczeń, mających na celu
poprawę jego funkcjonowania, wzmocnienie mięśni grzbietu
i brzucha, które jednocześnie polepszają ogólne samopoczucie. Zanim przejdę do ćwiczeń, kilka uwag dotyczących
zasad ich wykonywania.
• Ćwiczenia wykonujemy powoli i dokładnie.
• Nigdy nie pracujemy z rozmachem.
• Oddychamy swobodnie i równomiernie, nie wstrzymując oddechu.
• Zaczynamy od ćwiczeń lekkich i stopniowo przechodzimy do cięższych.
• Ćwiczymy minimum co drugi dzień.
• Czas ćwiczeń: od 5 do 20 minut.
• Nigdy nie ćwiczymy po jedzeniu.
• Przed ćwiczeniami konieczna jest rozgrzewka.
1) W ramach rozgrzewki możemy energicznie maszerować w miejscu, koordynując pracę ramion.
2) Klękamy na podłodze i podpieramy się rękami.
Następnie unosimy i wyciągamy równocześnie lewą rękę i
prawą nogę tak, by tworzyły linię prostą. Pamiętamy o wyprostowanych plecach. Następnie zginamy lewą rękę i prawą
nogę, by łokciem dotknąć kolana. Ćwiczenie wykonujemy 5
- 10 razy i zmieniamy kończyny. Ćwiczenie to wzmacnia mięśnie pośladkowe, mięśnie grzbietu i obręczy barkowej.
3) Stajemy w lekkim rozkroku, plecy wyprostowane. Ręce
uniesione do wysokości barków i wyprostowane. Rękami zataczamy małe kręgi 10 razy do przodu a następnie 10 razy do
tyłu. Ćwiczenie wzmacnia mięśnie obręczy barkowej
4) Kładziemy się na brzuchu i równocześnie unosimy
wyprostowaną lewą rękę i prawą nogę. Ćwiczymy powoli i
równomiernie, pośladki są napięte. Powtarzamy je 10 do 15
razy i następnie zmieniamy kończyny. Zaawansowani mogą
podnosić równocześnie obydwie ręce i nogi. Ćwiczenie to
wzmacnia mięśnie grzbietu i pośladkowe.
5) Klęczymy, ręce są skrzyżowane na piersi. Wolno
opuszczamy do przodu tułów (do kąta 45 stopni), głowa
porusza się jak przedłużenie kręgosłupa, następnie wracamy
do pozycji pionowej. Ćwiczenie wykonujemy 5 – 10 razy;
wzmacnia mięśnie odcinka lędźwiowego grzbietu.
6) Leżymy na plecach, nogi zgięte w kolanach, a stopy
lekko rozchylone spoczywają na podłożu. Unosimy przednią
część stopy, a piętami wywieramy dość silny nacisk na podłoże. Jednocześnie unosząc głowę, barki i ręce, zginamy tułów,
starając się pchać dłońmi w kierunku kostek. Ćwiczenie to
wykonujemy 10 -15 razy.
Na zakończenie chciałbym wspomnieć jeszcze o bardzo
ważnej zasadzie dla zdrowia kręgosłupa: Długie siedzenie i
stanie jest niewskazane, a chodzenie i leżenie - jak najbardziej.
ŻYCZYMY WSZYSTKIM DUŻO RUCHU
NA ŚWIEŻYM, MROŹNYM POWIETRZU.
36
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
Z ŻYCIA MISJI
Spotkania biblijne
„Wspomnienia wojenne”
Serdecznie zapraszamy na spotkania
biblijne, które odbywają się w każdą środę o godz. 19.30, przy kościele św. Teresy
w Genewie.
Wspólnemu spotkaniu z Chrystusem obecnym
w Słowie Bożym
towarzyszy modlitwa i wzajemne
świadectwo wiary.
Pragniemy pogłębiać nasze życie
duchowe przez
lekturę i rozważanie Pisma świętego, w którym
dostrzec można
działanie Pana
Boga w życiu
konkretnego
człowieka.
Szanowni Państwo!
Jestem w trakcie przygotowywania
książki pt. „Wspomnienia wojenne”,
mającej na celu pokazanie różnych
oblicz Drugiej Wojny Światowej.
Będzie to książka o ciężkich doświadczeniach, a także o prawdziwym
człowieczeństwie, którego przejawem
jest radość i humor.
Dlatego zwracam się do tych
Państwa, którzy chcieliby podzielić
się swoimi doświadczeniami,
nawet z pobytów w obozach zagłady
o skontaktowanie się ze mną.
Andrzej Madej
Adres email:
[email protected]
OŚRODEK POLSKIEJ MISJI KATOLICKIEJ
W ZURYCHU
KOŚCIÓŁ SERCA JEZUSOWEGO
ZÜRICH-WIEDIKON, AEMTLERSTR./GERTRUDSTR.
Ks. Krzysztof Zadarko
Aemtlerstr. 41
Ch-80003 Zürich
Tel. 044 461 47 10; Natel 078 754 140
E-mail:[email protected]; [email protected]
WTORKOWE SPOTKANIA BIBLIJNE
W OŚRODKU PMK W ZURYCHU
Ksiądz Krzysztof Zadarko zapoczątkował w Zurychu spotkania z młodymi. Spotkaliśmy się we wtorkowy wieczór, 11 grudnia 2007, w biurze PMP w Zurychu.
Czekając na kolejne osoby, z już obecnymi szykowaliśmy herbatę i słodkie przekąski, żeby za chwilę usiąść
do naszych rozważań. Kiedy wszyscy dotarli na miejsce
- grupa liczyła 10 osób - każdy powiedział coś o sobie,
żebyśmy mogli chociaż trochę się poznać. Kiedy pierwsze lody zostały przełamane, natychmiast rozpoczęły
się świąteczne opowieści i dzielenie się doświadczeniami dotyczącymi spędzania Wigilii w Szwajcarii, możliwości kupienia śledzi oraz kiszonej kapusty.
Ksiądz Krzysztof zaplanował na ten wieczór dyskusję dotyczącą sposobu czytania i rozumienia Pisma
Świętego. Czytaliśmy wspólnie wybrane fragmenty,
zastanawiając się nad ich przesłaniem, znaczeniem
i zapisaną w nich alegorią. Ksiądz Krzysztof zwrócił
nam uwagę na wiele interesujących spraw, między
innymi na to, że czytając słowa Pisma Świętego nie możemy traktować ich dosłownie, lecz starać się dostrzec
głębszy sens i zawarte w tekście prawdy uniwersalne,
które możemy odnieść również do czasów obecnych.
Rozmowy się przeciągały, trudno było nam skończyć.
W związku z tym, że było to ostatnie spotkanie w tym
roku, nie zabrakło życzeń i opłatka, zaśpiewaliśmy
również wspólnie kolędę.
Wtorkowe spotkanie było dla mnie bardzo interesującymi i miłym doświadczeniem. Wspólne rozważania bardzo mnie wzbogaciły, a widok tylu nieznanych
sobie wcześniej osób składających wzajemnie świąteczne życzenia pokrzepił serce.
Katarzyna Nowak
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
37
Z ŻYCIA MISJI
38
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
Z ŻYCIA MISJI
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
39
Z ŻYCIA MISJI
Czy muzyka Szymanowskiego
jest dziś bliższa melomanom Unii Europejskiej?
- Próba analizy
„Wice Chopin. Rajski ptak w ciemnogrodzie. Największy po Chopnie polski kompozytor”. Oto tytuły często spotykane głównie w polskiej prasie w ubiegłym roku. Karol
Paweł Szymanowski był we własnym kraju chyba zbyt egzotyczny na Polskę, choć reprezentował to, co w naszej kulturze najlepsze. Miał wśród Rodaków wielu wrogów, którzy
zatruli mu życie. Na czele jego antagonistów stał kompozytor i surowy krytyk muzyczny lat 1920-1960 - Piotr Rytel.
Wśród nich nie zabrakło profesury z Konserwatorium Warszawskiego, w którym Szymanowski pełnił funkcję rektora
uczelni. Z wielkim żalem o tym piszę, ale zawiść i zazdrość
są chyba naszymi typowymi, dziedziczonymi cechami .
Filip Łobodziński w „Newsweeku” 1. kwietnia 2007 roku
napisał, że Jeśli w roku Karola Szymanowskiego nie uda się
wypromować na świecie autora „Harnasi”, to chyba nie uda
się już nigdy. Można zapytać na czym polega wielkość Szymanowskiego? Jego muzyka jest pomostem między romantyzmem a nowoczesnością. Jest przetworzeniem ludowego
pierwiastka muzyki w wielu jego kompozycjach, takich jak:
2. koncert skrzypcowy „Harnasie” czy Pieśni kurpiowskie.
To połączenie tradycji z awangardą może być szansą na
włączenie jej do ogólnoświatowego dziedzictwa kulturowego Europy XXI wieku. Można porównać Szymanowskiego
z Igorem Strawińskim - wsłuchaj się w „Pietruszkę” czy
„Święto wiosny”!. Z tym zastrzeżeniem, że Igor Strawiński, legitymujący się szlacheckim polskim pochodzeniem
- herbu Sulima - jest zaakceptowany na świecie i grany
„na okrągło”, podczas gdy Szymanowski - nie...Obaj kompozytorzy znali się dobrze, a ich losy związane są ściśle ze
Szwajcarią.
Szymanowski był ciężko chory na gruźlicę krtani
i w latach 1929-1931 leczył się w klinice Guardaval oraz
w Clinique Le Signal w Lozannie. Pierwsza klinika to ta,
którą szczegółowo opisał Thomas Mann w „Czarodziejskiej
Górze”/Der Zauberberg (*) w Davos. W Klinice „Le Signal” leczony był zaledwie kilka dni w marcu 1937. Przywiozła go tu z francuskiego uzdrowiska Grasse-les-Bains (koło
Cannes) rodzona siostra - Stanisława Korwin Szymanowska
(śpiewaczka, prekursorka pieśni swego brata). Wierzyła, że
kuracja w Szwajcarii uratuje życie Karolowi. Niestety, zmarł
w nocy z 28 na 29 marca 1937, 15 minut po północy. Lokalna
prasa (Lozanny i Genewy) zamieściła wzmianki o śmierci
polskiego kompozytora. Ignacy Jan Paderewski, był pierwszym Polakiem, który złożył kondolencje zatroskanej siostrze Stanisławie. Może warto wspomnieć, że Paderewski
miał w swoim repertuarze utwory na fortepian KaSzy, wśród
nich wczesne etiudy i nokturny. Widział też wielkość, nowatorstwo i głębię jego twórczości.
Różnorakie imprezy z tytułu ogłoszonego przez Sejm RP
Roku Szymanowskiego w ubiegłym roku były w Polsce liczne, a zaproszone do Komitetu Organizacyjnego Roku Szymanowskiego osobowości z kręgu miłośników naszego kompozytora XX wieku troiły się i dwoiły, aby przyczynić się do
zapoznania melomanów z wszechstronną spuścizną muzyczną Szymanowskiego.. Zasługi z tego tytułu należy przypisać
głównie Towarzystwu Muzycznemu Karola Szymanowskiego w Polsce. Jego przewodniczący - dr Karol Bula (TMKS
działa głównie w Katowicach przy Akademii Muzycznej im.
Szymanowskiego oraz w willi Atma w Zakopanem) oraz naj-
40
bardziej aktywni działacze Towarzystwa wykonali w Kraju
gigantyczną pracę, usiłując wykorzystać 70. rocznicę śmierci
oraz 125. urodzin kompozytora (3- X -1882 - Tymoszówka na
Podolu - dzisiaj Ukraina) aby przybliżyć melomanom piękno
najcelniejszych utworów Szymanowskiego. A twórczość jego
jest wszechstronna i przeogromna (patrz hasło Szymanowski w niemieckiej encyklopedii Die Musik in Geschichte und
Gegenwart - Zürich, Basel, München , 2007 oraz IX tom
Encyklopedii Muzycznej PWM, Kraków 2008). Z muzyki
orkiestralnej wymienię przykładowo: cztery symfonie, z najbardziej popularną: trzecią oraz czwartą - tzw. koncertującą,
dwa koncerty skrzypcowe, utwory wokalne (pieśni kurpiowskie, pieśni miłosne - to perełki w wokalistyce światowej),
kameralne, oraz na instrumenty solowe: głównie na skrzypce
i fortepian - np. cykl zwany Maski i Metopy. Z wielkich form
chóralnych to balet Harnasie, a z oper to Hagith i przede
wszystkim słynny mityczny Król Roger do własnego libretta
kompozytora (napisanego wespół z Jarosławem Iwaszkiewiczem ** - przyjacielem Karola).
Rok Szymanowskiego 2007 rozpoczęto 29 marca ubiegłego roku Mszą świętą oraz złożeniem wieńców w Krypcie
Zaslużonych w Klasztorze OO. Pijarów „Na Skałce” w Krakowie. Przygrywała kapela z Zakopanego, w oryginalnych
góralskich strojach. W Krypcie tej spoczywają, obok Szymanowskiego - m.in. Juliusz Słowacki, Ignacy Józef Kraszewski,
Stanisław Wyspiański oraz Czesław Miłosz (***)
Tegoż dnia na Zamku Królewskim w Warszawie oraz
w Filharmonii Krakowskiej odbyły się uroczyste koncerty.
W ramach nich miała miejsce promocja nagranych na CD
utworów Szymanowskiego. Wykonawcami byli Joanna
Domańska i Andrzej Tatarski. Koncertom towarzyszyła też
wystawa planszowa o Szymanowskim.
Pięknym i trwałym przyczynkiem do Roku Szymanowskiego, nie wiem czy nie najważniejszym, była premiera
w dniu 30. marca 2007 r. opery „Król Roger” w reżyserii
Mariusza Trelińskiego w Operze Wrocławskiej z udziałem
Andrzeja Dobbera w roli głównej. Orkiestra, przygotowana wyśmienicie przez Ewę Michnik, dyrektora naczelnego
i muzycznego tej wybijającej się w Kraju sceny operowej,
ma znaczący wkład do wielkiego sukcesu tego przedstawienia.
Ma także wielki udział w Roku Szymanowskiego wybitny
polski pianista Piotr Anderszewski, który nagrał w wytwórni
Virgin Classics płytę z utworami Szymanowskiego. Płyta
zebrała rewelacyjne recenzje, a promocja tego nagrania na
świecie uplasowała Anderszewskiego w pianistycznej ekstraklasie XXI wieku. Gdy piszemy o Wielkiej Brytanii (Piotr
Anderszewski od lat mieszka tamże) to musimy oddać hołd
gwieździe światowej dyrygentury. To od lat 90. Sir Simon
Rattle promuje na płytach najcelniejsze utwory Szymanowskiego: Stabat Mater, Króla Rogera czy Harnasie. Płyty te
zbierają nagrody i doskonałe recenzje, a fakt wykonywania
przez orkiestrę City of Birmingham „Harnasi” świadczy
dobrze na przyszłość. Można więc przełamać opór i niechęć
melomana zachodniego do muzyki Szymanowskiego, jeżeli
meloman ten będzie miał okazję ją poznać i pokochać.
Można więc skutecznie promować polską muzykę, ale jest
to zadanie trudne i wymagające profesjonalnego podejścia
ze strony organizatorów życia koncertowego na świecie oraz
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
Z ŻYCIA MISJI
Polaków, którzy świadomie podejmą próbę dotarcia do w/w
decydentów. Bez kosztów własnych są to próby skazane na
niepowodzenie...
W pierwszej dekadzie marca ub.r. Towarystwo Muzyczne imienia Karola Szymanowskiego w Katowicach zorganizowało X Wieczory Muzyczne, na których wykonano m.in.
I koncert skrzypcowy, obydwa kwartety smyczkowe, wszystkie sonaty (fortepianowe i skrzypcowe), Preludia, Maski,
Mity i Mazurki z op. 50. Ponadto cykl pieśni m.in. kurpiowskich. Wykonawcami były: Orkiestra oraz chór Akademii
Muzycznej imienia Karola Szymanowskiego w Katowicach,
Kwartet Sląski oraz grupa wiodących polskich muzyków
instrumentalistów oraz wokalistów. W dniach 23-25 marca ub.r. odbyłysię w zakopiańskiej wilii „Atma” koncerty
w wykonaniu Joanny Domańskiej i Andrzeja Tatarskiego.
Koncerty zakopiańskie były też promocją płyty z utworami
KaSzy. Towarzyszyła im wystawa planszowa, poświęcona
kompozytorowi.
W dniach 14-29 lipca to maraton muzyczny - XXX Dni
muzyki Szymanowskiego. W dwunastu koncertach wystąpili:
Sinfonietta Polonia, Kwartet smyczkowy im. Henryka Wieniawskiego, Monika Urbaniak-Lis (CH), Teresa Czekaj (F),
Serhij Hryhorenko (Ukraina), Ayako Kitanaka (Japonia),
Katherine Göres i Gottfried Eberle - oboje z Niemiec. Sensacją był udział w tym cyklu koncertów Adama Wodnickiego
z USA, Urszuli Kryger i Katarzyny Jankowskiej-Borzykowskiej. W wieczorze trzech sonat fortepianowych KaSzy
wzieli udział: dobrze znany w Szwajcarii - Karol Radziwonowicz, Zbigniew Raubo i Joanna Domańska. Słowo o muzyce
w koncertach festiwalowych wygłaszali: Maciej Pinkwart
- kustosz Muzeum „Atma” oraz dr Karol Bula i Sławomir
Czarnecki. Nadmienię, że Karol Radziwonowicz to pianista,
który nagrał wszystkie utwory na fortepian Paderewskiego
i wiele Szymanowskiego. Od kwietnia 2006 roku jest on prezesem Międzynarodowego Towarzystwa Miłośników Muzyki Polskiej imienia Ignacego J. Paderewskiego w Warszawie
(MT-P)w Królewskich Łazienkach, w historycznym budynku
„Podchorążówki”.
16 maja w Katowicach, w hotelu „Bristol”, w którym
zatrzymał się w 1934 roku
KaSzy miała miejsce wystawa oraz wykonano czołowe
dzieło Szymanowskiego „Stabat Mater”. Ciekawym przedsięwzięciem organizatorów Roku Szymanowskiego 2007
był Konkurs wiedzy o Szymanowskim, zorganizowany dla
młodzieży szkół muzycznych stopnia drugiego.
2 października 2007 roku (w wigilię urodzenia Szymanowskiego 125 lat temu)
odbył się wernisaż wystawy, poświęconej Karolowi S.
Wystawa przygotowana została przez Bibliotekę Uniwersytetu Warszawskiego z wielkim rozmachem, dużym nakładem
sił i środków - pochodzących głównie z Ministerstwa kultury
i dziedzictwa narodowego. Autorką wystawy i jej kuratorem
była Elżbieta Jasińska-Jędrosz. Wystawa dostępna była dla
publiczności w Teatrze Wielkim w Warszawie od 3 paźdzernika do 25 listopada ub.r..
Wersja planszowa wystawy była eksponowana w Bibliotece UW, Akademii Muzycznej im Chopina oraz na Zamku
Królewskim. Także w Ratuszu toruńskim, Akademii Muzycznej w Bydgoszczy, Muzeum Jarosława Iwaszkiewicza
w Stawisku, Hotelu „Morskie Oko” w Zakopanem oraz
w Radomiu. A zagranicą? W Düsseldorfie, w Wiedniu, Pradze i Brukseli. Do Francji, Wielkiej Brytanii, Irlandii, Włoch
i Szwajcarii - nie dotarła. A szkoda !
A co się działo w Szwajcarii, w której leczył się i zmarł
twórca „Harnasi” ?
Na szczególną uwagę zasługuje Koncert w Bazylei
Südwestdeutsche Rundfunk Sinfonieorchester pod batutą
Silvaina Cambrelinga z udziałem niemieckiego skrzypka
o światowym formacie - Franka-Petera Zimmermanna. Było
to najważniejsze wydarzenie Roku Szymanowskiego w krainie Helwetów. Musiksaal Casino Basel w dniu 24 stycznia
ub.r. wypełniło blisko 1200 melomanów, wśród nich doliczyłem się 20 Polaków. Dwa koncerty skrzypcowe S. wykonali
brawurowo Orkiestra Symfoniczna z Freiburga i Baden-Baden oraz Frank-Peter Zimmermann.
W marcu i w czerwcu odbyły się we Fryburgu szwajcarskim oraz na Zamku Rapperswil dwa udane koncerty
- z muzyką S. O recitalu Piotra Pławnera z André Thometem w Muzeum Sztuki we Fryburgu pisałem - jak wyżej.
Ale wśród publiczności (koło 200 osób) tylko połowa była
Szwajcarami.
Bardzo udany koncert miał miejsce 10 czerwca ub. roku
w sali polskiego muzeum w Rapperswil. Niestety - złożony
ciężką chorobą nie byłem na nim, czego bardzo żałuję.
Z miarodajnych źródeł wiem, że zarówno program jak
i soliści zostali przyjęci wręcz entuzjastycznie. Wykonawcami byli : Bogusław Bidziński (tenor) - znany Polakom
z licznych występów na imprezach polonijnych oraz sopran
- Sylwia Fehérpataky - Polka, pochodzenia węgierskiego.
Oboje są cenionymi solistami Opery Zuryskiej. Z roku Milewskich pochodzą: Jerzy - doskonały skrzypek z Ameryki
Południowej, występujący często na świecie, zwłaszcza na
kontynencie amerykańskim, jego żona - Aleida Cristina
Schweitzer (fn) oraz Małgorzata i Roman Milewscy (fortepian i śpiew). 70-osobowa sala koncertowa Zamku Polskiego w Rapperswil była szczelnie wypełniona. W programie
znalazły się dzieła Chopina, Moniuszki, Zeleńskiego, Paderewskiego, Wieniawskiego, Karłowicza - oraz - oczywiście
Szymanowskiego. Ciekawie zestawiony przegląd muzyki
polskiej. Nazwiska w Szwajcarii zupełnie - poza Chopinem
- nieznane.
Planowane na październik ub.r. odsłonięcie tablicy pamiątkowej ku czci Szymanowskiego na terenie Clinique „Le
Signal” w Lozannie nie doszło do skutku. Spodziewam się,
że uroczystość odbędzie się w marcu 2008, po przyjeździe
nowego ambasadora RP.
K. Roman Czekaj Haag
Założyciel i fundator die IV-P FPM Basel
Opracowano na podstawie „Dokonania Towarzystwa Muzycznego
Karola Szymanowskiego w 2007 roku” oraz innych źródłowych
materiałach.
_________________________________________________
(*) Thomas Mann - ur. w 1875 - zmarl w Zurychu 1955; brat Heinricha. Laureat nagrody Nobla w literaturze w roku 1929 za
powieść „Czarodziejska Góra/Der Zauberberg”. W Zurychu
działa Muzeum jego imienia.
(**) Jarosław Iwaszkiewicz - pseud. Eleuter; z ugrupowania „Pikador” i „Skamander”. Ur. 20 II 1894 w Kalniku pod Kijowem,
zm.2 III 1980 w Warszawie. Wychowywał się w klimacie zarówno kultury polskiej jak ukraińskiej i rosyjskiej . Prozaik, poeta,
dramatopisarz, autor takich sztuk jak. Lato w Nohant czy Matka Joanna od Aniołów, eseista i tłumacz. Twórca literatury powieściowej - m.in. Zmowa mężczyzn, Stara cegielnia i Młyn nad
Lutnią, a przede wszystkim trzytomowej sagi: Chwała i sława
(1956-1962). Studia prawnicze i muzyczne w Kijowie.. Doktor
honoris causa Uniwersytetu Warszawskiego w 1970 roku. Wieloletni prezes Związku Literatów Polskich.
(***) Pochówek Miłosza „na Skałce” w sierpniu 2004 roku wywołał
falę protestów Polonii całego świata. Laureat Nagrody Literackiej Nobla w roku 1980.
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
41
Z ŻYCIA MISJI
RODZINA POLSKA
POZA GRANICAMI KRAJU
W dniach 23-24 listopada 2007 r. odbyła
się w Warszawie na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego IV Konferencja poświęcona rodzinie. Temat przewodni
brzmiał: „Najnowsza migracja Polaków po
roku 2004 do Europy Zachodniej i jej konsekwencje dla rodziny”. J.E. Ks. Bp Ryszard
Karpiński, Delegat KEP ds. Duszpasterstwa
Emigracji, wygłosił referat inauguracyjny na
temat: „Wydarzenia z życia Kościoła w 2008
r. dotyczące polskich rodzin na emigracji”.
W ramach sześciu sesji plenarnych przedstawiono 26 referatów dotyczących prawnopolitycznych,
społeczno-psychologicznych,
duszpasterskich
i edukacyjno-wychowawczych aspektów migracji oraz znaczenia wielospecjalistycznego poradnictwa rodzinnego
dla rodzin dotkniętych rozłąką w kraju oraz
rodzin poza krajem.
Z okazji Konferencji, Polska Rada Duszpasterska Europy Zachodniej w składzie: Ks. Krzysztof
Tyliszczak, Londyn, Zenon Handzel, Londyn,
Andrzej Michalski, Wiedeń, dr Grażyna Koszałka, Hamburg, wydała obszerny Komunikat. Czytamy w nim m.in., że uczestnicy wystosowali apel
do Parlamentu UE, Prezydenta RP, Premiera RP
oraz Marszałków Sejmu i Senatu RP w sprawie
uwzględnienia – przez sygnatariuszy ratyfikowania Karty Praw Podstawowych – prawa do rodziny
opartej o małżeństwo składające się z tradycyjnego związku mężczyzny i kobiety. Uważają oni, że
renesans tradycyjnych i chrześcijańskich wartości
w Europie jest możliwy, lecz taka aspiracja winna
być wzmacniana przez działania polityków. Do-
42
magano się wsparcia rodziny prawidłowej, zanim
się ona rozpadnie pod naporem utopijnych ideologii (np. Gender Mainstreaming) i trudnych
warunków ekonomicznych, zmuszających do
opuszczenia ziemi ojczystej. Małżeństwo naturalne mężczyzny i kobiety oraz rodzina na nim
zbudowana przyczyniają się do przetrwania człowieka w ogóle; to najlepszy i najtańszy sposób
przeciw „zimie demograficznej” Europy i dlatego
wymaga preferencji w obecnej chwili historycznej. Jednocześnie stanowczo zaprotestowano
przeciwko zrównaniu praw małżeńskich z prawami związków tej samej płci. Wyrażono zaniepokojenie poważnym załamaniem cywilizacyjnej
roli małżeństwa i rodziny w zachodnim świecie,
negatywnymi zmianami ideowymi promowanymi
i prawnie legalizowanymi wbrew wiedzy i woli
zwykłych ludzi oraz narzucanymi przybyłym
emigrantom. Zwrócono się do rządu polskiego
o objęcie opieką milionowej rzeszy Polaków, którzy wyjechali z kraju po 2004 roku, tak by dzięki
poczynaniom dyplomatów polskich w Europie,
mieli praktyczną możliwość migrowania całymi
rodzinami, nie narażając więzi małżeńskiej z powodu rozłąki (por. Karta Praw Rodziny, art. 12).
Apelowano o zapobieganie migracji szkodliwej
dla państwa polskiego i udrożnienie powrotów
do ojczyzny.
Zauważono potrzebę opracowania Raportu
o stanie rodziny polskiej, w tym rodziny w Polsce
rozłączonej migracją, rodziny polonijnej żyjącej
w krajach Europy Zachodniej i rodziny polskiej
poza granicami kraju, zwłaszcza na Białorusi.
Wskazano na konieczność przygotowania rządowych programów wsparcia, umożliwiających
systematyczne, a nie akcyjne czy przypadkowe,
projekty pomocy, w tym pogłębione badania naukowe.
Proszono o zwrócenie szczególnej uwagi
na negatywne skutki wychowawcze, rozwojowe
i psychologiczne u dzieci pozostawionych bez należytej opieki i troski przez rodziców migrujących
do pracy za granicę (zjawisko tzw. „eurosierot”).
Szczególną uwagę zwrócono na potrzebę i znaczenie tworzenia sieci wielospecjalistycznych
poradni rodzinnych w Polsce (m.in. dla rodzin
dotkniętych migracją) i w krajach emigracji zarobkowej Polaków.
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
Z ŻYCIA MISJI
PIELGRZYMKA DO EINSIEDELN
Rektor Polskiej Misji Katolickiej
w Szwajcarii
serdecznie zaprasza całą Polonię
Szwajcarską
oraz Przyjaciół i Sympatyków
3 Maja 2008 godz. 12.00
w uroczystość
Matki Bożej Królowej Polski
i w rocznicę uchwalenia
Konstytucji Trzeciego Maja
na pielgrzymkę do Sanktuarium
Czarnej Madonny w Einsiedeln
Szczegóły programu pielgrzymki
będą podane w numerze marcowym
i kwietniowym „Wiadomości”
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
43
Z ŻYCIA MISJI
LISTY DO REDAKCJI
„W słowach tylko chęć widzimy, w działaniu potęgę”
(A. Mickiewicz)
20 listopada 2007
Szanowna Redakcjo!
Składam serdeczne podziękowania za miesięcznik
„Wiadomości”, który otrzymuję systematycznie. W ostatnim numerze wzruszył mnie bardzo cytat umieszczony na
okładce: „Wolność krzyżami się mierzy”. Był to numer
listopadowy.
Mam 78 lat. Los mnie rzucił na obcą ziemię. W domu
otrzymałam bardzo patriotyczne wychowanie. W czasie II
wojny światowej moja rodzina poniosła duże straty.
Obserwując aktualną sytuację polityczną w Polsce, nasuwa mi się automatycznie inny cytat:
„W słowach tylko chęć widzimy, w działaniu potęgę”.
Czy potrafimy więc uszanować naszą wolność? Czy nie
warto się nad tym zastanowić?
Łączę wyrazy szacunku i poważania.
Szczęść Boże!
Stała czytelniczka
T. S.
Swoje życie oddała Polsce i Polakom
W numerze 434 (listopadowym) „Wiadomości”,
w artykule pt. „Wizyta…”, pisaliśmy o spotkaniu z Panią
Annelise Koćwin w Ośrodku Polskiej Misji Katolickiej
w Marly. Artykuł ten zainteresował jedną z naszych Czytelniczek, która przekazała Redakcji cenne informacje na
temat osoby Pani Koćwin.
15 grudnia 2007
Z wielką radością, po tylu latach, zobaczyłam informację w „Wiadomościach” o Pani Annelise Koćwin. W ostatnich miesiącach próbowałam ją nawet odnaleźć przez znajomych z Basel, ponieważ Telewizja Polonia poszukiwała
ludzi, którzy pomagali w czasie stanu wojennego, chcąc
im podziękować. A Pani Koćwin jest taką właśnie postacią, która zasługuje na nasze podziękowanie. Ona, wraz
z mężem, Panem Koćwin, byli całym sercem zaangażowani
w niesienie pomocy Polakom i tak wiele dla nich zrobili, że
aż nieuczciwością byłoby o nich nic nie powiedzieć.
Ja przyjechałam z rodziną w 1981 roku i po wielu miesiącach dowiedziałam się, że w kościele francuskim odprawiane są raz w miesiącu polskie msze święte. Wówczas żył
jeszcze Ks. Frania, który tym nabożeństwom przewodził.
Po każdej Mszy św. Państwo Koćwin organizowali tak zwaną „kawę”. Przygotowywanie tych spotkań „przy kawie”
oddali potem w nasze ręce, gdyż - jak stwierdzili – „młodzi
niech teraz przejmą, a my będziemy wam służyć radą”.
I w ten oto sposób ja zaczęłam robić kawę w termosach.
Kupowałam drobne ciasteczka i plastikowe kubeczki i po
Mszy św. ludzie się częstowali, wrzucając – jako dobrowolną ofiarę - po 1 CHF (koszyk był na stole) na koszty, które,
prawdę mówiąc, nie miały pokrycia. Dziś funkcjonuje to
już zupełnie inaczej, ludzie kupują i są zadowoleni.
44
W maju 1982 roku Szwajcaria przyjęła tysiąc Polaków
z obozu w Austrii i wówczas to postanowiliśmy utworzyć
Klub Polski. Zaczęliśmy się spotykać w restauracji raz
w miesiącu. Na te spotkania przychodził także Pan Koćwin
i dawał nam, młodym, różne rady i służył pomocą. Wraz
z żoną całym sercem angażowali się w pomoc Polakom
przybyłym do Szwajcarii i oczekującym na azyl. U nich
w domu życie obracało się wokół Polski i Polaków. Pani
Koćwin była tłumaczem w Fremde Polizei i zawsze kochała Polaków. Mając liczne znajomości, angażowała się w nasze sprawy zawsze i wszędzie, aby móc każdemu pomóc.
Ona to organizowała zbiórki darów w kościołach. Księża
ogłaszali z ambony i wierni przynosili różne dobra, przede
wszystkim ubrania. My, Polacy, nie mogąc wspomóc finansowo, poświęcaliśmy czas w soboty i niedziele na odbieranie od ludzi darów materialnych, ich segregowanie i pakowanie. Każdy ofiarowywał to, co mógł. Szwajcarzy byli
świetnie zorganizowani. Każdy karton miał naklejkę - co
gdzie wkładać. Byliśmy niesamowicie zdumieni tak perfekcyjną organizacją. To było dla nas coś nowego. A potem
wielkie tiry jechały do Polski, do Pani Koćwin wiadomej
parafii, zwłaszcza do Polski południowej. W trosce i odpowiedzialności, aby te transporty dotarły do celu, Pani Koćwin jechała – w zależności od sytuacji – albo z nimi, albo
za nimi. Pamiętam pewną historię z tym związaną.
Pewnego razu Pani Koćwin jechała z transportem do
Gdańska, do parafii na Przymorzu. Mój brat odbierał ją na
dworcu w Gdyni i wraz ze swoją rodziną gościł ją u siebie
na śniadaniu. Bardzo się natrudzili, aby dostać odrobinę
szynki dla tak ważnego gościa (to się po prostu czuło, że
każdy, kto przyjeżdżał ze Szwajcarii do rodziny w Polsce,
był dla niej najważniejszym gościem). Po powrocie z Gdyni, Pani Koćwin powiedziała, że im się nawet dobrze powodzi, bo szynkę mieli na stole. Dopiero, kiedy wyjaśniłam
jej, że to nie jest tak na co dzień, zrozumiała, o co chodzi,
że „gość w dom, Bóg w dom” – jak mówi nasze stare polskie przysłowie.
Warto nadmienić, że w ciągu dwóch lat, do mojego
z rodziną wyjazdu w 1984 roku z Basel (za tzw. chlebem),
przygotowaliśmy pierwszego mikołaja dla dzieci. Mam
piękne zdjęcia z tego okresu. Było naprawdę dużo dzieci.
Zorganizowaliśmy, wraz z Barbarą Młynarską, spotkanie
z aktorami, takimi jak Wojciech Pszoniak, Daniel Olbrychski, Magdalena Zawadzka. Pani Zawadzka opowiadała o 13 grudnia, o tym jak ubecy wpadali do domów,
wyłamując drzwi; o tym, co wówczas robili aktorzy, jak
się buntowali - jak grali i śpiewali w kościołach. A szczególnie opowiadała o wielkim zaangażowaniu się Mai
Komorowskiej. Mieliśmy też zabawę sylwestrową. To były
czasy emigracji - tuż „przed” i tuż „po” - stanie wojennym.
Jeśli Redakcję Wiadomości ten czas bliżej interesuje, to proszę o kontakt. Przede wszystkim warto by
było kontynuować kontakt z Panią Koćwin i jej w jakiś
sposób oddać honor i wyrazić podziękowanie za to jej
zaangażowanie, bo przecież to jej mąż był Polakiem, a nie
ona, a jednak ona swoje lata oddała Polsce i Polakom.
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
Z pozdrowieniami
J. W.
REKLAMY
KANTOR WYMIANY WALUT
TERMINAL II
czynny 7-24.00
Wymiana walut,
skup czekow podróżnych,
najlepsze kursy walut
na lotnisku w Warszawie,
miła obsluga.
Tel. + 48 22 650 30 59;
+ 48 22 650 50 59.
TŁUMACZENIA
Języki:
niemiecki, francuski,
polski, ukraiński, rosyjski
Dr. phil. Marija Büchi-Glaeser
Solistrasse 9,
8180 Bülach
email: [email protected]
Tłumaczenia
z języka niemieckiego
W ramach praktyki oferuję usługi
w zakresie tłumaczeń pisemnych,
pomoc językową w urzędach i instytucjach
niemieckojęzycznych,
wypełnianie dokumentów.
Kasia Siegrist
tel: 079 68 27 258
[email protected]
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
45
TŁUMACZENIA
I LEKCJE
Z JĘZYKA
FRANCUSKIEGO
Nauczyciel języka francuskiego z bardzo
dobrym przygotowaniem (merytorycznym i pedagogicznym) udziela korepe-
WIADOMOŚCI
tycji z języka francuskiego na wszystkich
poziomach oraz świadczy usługi w zakresie tłumaczeń.
AGNIESZKA G. PACIOREK
Polska Misja Katolicka w Marly
12, Chemin des Falaises
1723 Marly/Fribourg
tel. 078 749 65 02
e-mail: [email protected]
Redaktor naczelny: ks. dr Sławomir Kawecki
Zastępca Redaktora naczelnego: ks. Krzysztof Zadarko
Zespół redakcyjny: Agnieszka G. Paciorek,
Grażyna Górzna, Teresa Osmecka, ks. Artur Cząstkiewicz
Skład komputerowy: ks. Andrzej Rybicki
Zdjęcie na okładce: Wiesław Klemens
Impression: Mission Catholique Polonaise 1723 Marly
Miesięcznik Polskiej Misji Katolickiej w Szwajcarii
Adres redakcji: 12 Chemin des Falaises,
1723 Marly/Fribourg, Suisse.
Tel.: 026/436.44.59.
Fax: 026/436.44.72.
Konto poczt.: 17-976-7
Redakcja nie zwraca materiałów nie zamówionych
e-mial: [email protected]
Za treść ogłoszeń odpowiada ogłaszający.
Abonament:
dobrowolna ofiara– NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
46
WIADOMOŚCI
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
47
Z ŻYCIA MISJI
48
WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)

Podobne dokumenty

Wolność krzyżami się mierzy!

Wolność krzyżami się mierzy! DER KATHOLISCHEN POLENSEELSORGE IN DER SCHWEIZ DER KATHOLISCHEN POLENSEELSORGE IN DER SCHWEIZ DELLA PASTORALE CATTOLICA POLACCA IN SVIZZERA DELLA MISSIONE CATOLICA POLACCA DI SVIZZERA

Bardziej szczegółowo