wy jesteście nadzieją świata
Transkrypt
wy jesteście nadzieją świata
POLSKIEMISJA DUSZPASTERSTWO KATOLICKIE POLSKA KATOLICKA w SZWAJCARII w SZWAJCARII WIADOMOŚCI NR 436/437 431 NR LIPIEC - SIERPIEŃ 2007 STYCZEŃ/LUTY 2008 DE LA PASTORALE CATHOLIQUE POLONAISE EN SUISSE DE LA PASTORALE CATHOLIQUE POLONAISE EN SUISSE DER KATHOLISCHEN POLENSEELSORGE IN DER SCHWEIZ DER KATHOLISCHEN POLENSEELSORGE IN DER SCHWEIZ DELLA PASTORALE CATTOLICA POLACCA IN SVIZZERA DELLA MISSIONE CATOLICA POLACCA DI SVIZZERA WY JESTEŚCIE NADZIEJĄ ŚWIATA WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) 1 Msze święte w Ośrodkach Polskiej Misji Katolickiej w Szwajcarii BAZYLEA – kościół Sacré Coeur, Feierabendstr. 68, W każdą niedzielę – g. 11.45 MONTHEY – Chapelle du Closillon Chemin d’Arche 2. niedziela miesiąca – g. 16.00 BERNO – krypta w kościele Bruder Klaus, Burgenziel/Ostring, Segantinistrasse 26 1. sobota miesiąca – g. 18.00 2., 3. i 4. niedziela miesiąca – g. 11.30 NEUCHATEL – 85, Faubourg de l’Hopital 2. i 4. niedziela miesiąca – g. 10.00 BIEL/BIENNE – kaplica Misji Włoskiej Murtenstr. 46, 2. niedziela miesiąca – g. 9.00 SION – Kaplica Sióstr Bożej Opatrzności, 6, rue de Gravelone 3. sobota miesiąca – g. 18.00 FRIBOURG – St. Justin W każdą niedzielę – g. 20.00 spowiedź od g. 19.00 ST. GALLEN – Katedra 4. niedziela miesiąca – g. 9.30 Rekolekcje wielkopostne: 24 luty GENEWA – Kościół św. Teresy 14, Avenue Peschier W każdą niedzielę – g. 12.00 Droga krzyżowa i Msza św. – g. 19.30 (w każdy piątek Wielkiego Postu) Rekolekcje wielkopostne: 29 luty – 3 marzec SEMENTINA – Chiesa di San Michele 3. niedziela miesiąca – g. 17.00 GNADENTHAL – kościół św. Justy w Krankenheim, W każdą niedzielę – g. 11.00 W każdą środę różaniec- g. 19.30 Pierwszy piątek miesiąca Msza św. – g. 19.30 LOZANNA – kościół St. Nicolas de Flüe Avenue de Chailly 38, W każdą niedzielę – g. 17.00 W I niedzielę miesiąca także o 11.30 Droga krzyżowa i Msza św. – g. 19.00 (w każdy piątek Wielkiego Postu) Rekolekcje wielkopostne: 1 – 2 marzec WETTINGEN – kaplica przy kościele St. Anton, Antoniusstr. 20. 4. niedziela miesiąca – g. 18.00 WINTERTHUR – kościół St. Joseph, Negelseestr. 46 2. niedziela miesiąca – g. 17.00 3. niedziela miesiąca – g. 8.45 VISP – kaplica Paulusheim 1. niedziela miesiąca – g. 19.30 ZUCHWIL – kościół parafialny St. Martin, Hauptstr. 1. niedziela miesiąca – g. 17.00 LUCERNA – krypta w kościele St. Karl, Spitalstr. 93 3. i 4. niedziela miesiąca – g. 17.00 Rekolekcje wielkopostne: 17 luty ZUG – kaplica SS. Klawerianek, Oswaldgasse 17, 1. niedziela miesiąca – g. 9.30 MARLY – kaplica PMK, Chemin des Falaise 12 Od wtorku do piątku – g. 7.30 (fr) Niedziela – g. 9.30 Droga krzyżowa w każdy piątek Wielkiego Postu – g. 20.00 ZURYCH – kościół Serca Jezusowego Zurych – Wiedikon, Aemtlerstr./Gertrudstr., W każdą niedzielę – g. 12.15 1. piątek miesiąca spowiedź od 18.30 Msza św. – g. 19.30 (po polsku i niemiecku) 1. sobota miesiąca – Msza św. o g. 17.30 Wszystkie informacje dotyczace Duszpasterstwa w Szwajcarii na stronie 2 www.polskamisja.ch WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) SŁOWO KSIĘDZA REKTORA Drodzy Czytelnicy Niech Cię Pan błogosławi i strzeże. Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad Tobą, niech Cię obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku Tobie swoje oblicze i niech Cię obdarzy pokojem” (Lb 6, 22-27). Powtarzam te słowa za Autorem biblijnym, składając wraz z pierwszym numerem Wiadomości w Nowym Roku Pańskim 2008, najserdeczniejsze życzenia Czytelnikom, a także tym wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że Wiadomości dalej się ukazują. Pismo Święte dodaje, że takim życzeniom towarzyszy Boże błogosławieństwo. Składaliśmy sobie życzenia noworoczne. Cały świat hucznie świętował nadejście Nowego Roku, często nie zdając sobie sprawy z tego, co naprawdę świętuje i co naprawdę oznacza liczba 2008.... Pisząc list, płacąc rachunek, umieszczając datę na dokumentach bardziej czy mniej oficjalnych, zawsze odnosimy się do Narodzin Jezusa Chrystusa, który stał się Centrum Historii. Narodzenie podzieliło historię na czas „przed Narodzeniem Jezusa Chrystusa” i „po Narodzeniu Jezusa Chrystusa”. Czasami używa się wyrażeń „przed naszą erą” lub „naszej ery”. Chociaż brzmi to inaczej, to przecież oznacza to samo. Patrząc na młodych, zgromadzonych na spotkaniu Taizé w Genewie, odnosiło się wrażenie, że mają oni doskonałe wyczucie, Kto jest najważniejszy w obchodach Nowego Roku. Tego dnia otrzymujemy jasne przesłanie: Dzieło Boże jest realizowane, idzie do przodu, czy to się komuś podoba, czy też nie. Nikt nie jest w stanie zatrzymać Dzieła Zbawienia. Natomiast przed każdym człowiekiem staje pytanie: czy potrafimy właściwie wykorzystać czas nam podarowany? Kolejny Rok w moim życiu - jak go zagospodaruję? Kolejny rok w życiu PMK… . W tym kontekście warto wgłębić się w tekst Ojca Bocheńskiego... Zanim jednak nastał Nowy Rok, w naszej Misji miało miejsce sporo wydarzeń. Po obchodach Niepodległościowych na uwagę zasługują tzw. andrzejki w Bazylei. Trzeba pogratulować pomysłodawcom ich trudu oraz inwencji. Czas Adwentu - to spotkania rekolekcyjne, przygotowujące na Święta Bożego Narodzenia. Cieszę się, że tak wiele osób skorzystało z tych szczególnych spotkań. Po Bożym Narodzeniu miało miejsce wyjątkowe wydarzenie: Genewa, a wraz z nią cała okolica, przeżywała wspaniałe spotkanie Taizé. Temu wydarzeniu poświęcamy dużo miejsca, bo na to zasługuje. Wielkie słowa uznania i podziękowania kieruję to tych wszystkich, którzy włączyli się zarówno w przyjęcie do siebie uczestników, jak i w sprawy organizacyjne. 40 tysięcy młodych ludzi w jednej hali na modlitwie, pozostawia niezapomniane wspomnienia. A w styczniu miały miejsce spotkania opłatkowe w Ośrodkach PMK, które prezentujemy w formie relacji fotograficznej. Tydzień modlitw o jedność chrześcijan był okazją do przypomnienia historycznej wizyty Jana Pawła II w Centrum Ekumenicznym w Genewie w 1984 r. Cennymi doświadczeniami z życia PMK we Francji i w Niemczech dzielą się z nami ks. Infułat Stanisław Jeż oraz Pan profesor Piotr Małoszewski. Są to bardzo ważne zagadnienia w kontekście szukania rozwiązań praktycznych dla naszej Misji. W styczniu pożegnaliśmy zasłużonego profesora, Tadeusza Zawadzkiego, z Uniwersytetu we Fryburgu. Wspomnienie o Profesorze ukaże się w następnym numerze Wiadomości. Rok 2008 dla Polskiej Misji Katolickiej w Szwajcarii będzie bardzo ważny. Decyzje dotyczące nowego sposobu funkcjonowania wszystkich Misji na terenie Szwajcarii zostały podjęte w 2006 roku, a realizowane są od początku roku 2008. Obecny rok jest przeznaczony na wprowadzanie poprawek do już realizowanego planu. Dlatego to wszystko, co uda się nam wynegocjować, będzie miało konsekwencje dla PMK na długie lata. Dziękując za okazaną pomoc i życzliwość, jednocześnie proszę o nowe zaangażowanie, o roztropność i cierpliwość. Kościół Szwajcarski jest życzliwie nastawiony do szukania najlepszych z możliwych obecnie rozwiązań dla PMK. Przed nami duża szansa. Jestem głęboko przekonany, że ją wykorzystamy. Szczęść Boże. Wasz Rektor ks. Sławomir Kawecki WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) 3 Z ŻYCIA KOŚCIOŁA POWSZECHNEGO SPE SALVI „W nadziei już jesteśmy zbawieni” (Rz 8, 24) ca: każdą jednostkę i ludzkość w całości. Jego królestwo to nie wyimaginowane zaświaty, umiejscowione w przyszłości, która nigdy nie nadejdzie; Jego królestwo jest obecne tam, gdzie On jest kochany i dokąd Jego miłość dociera. Tylko Jego miłość daje nam możliwość trwania w umiarkowaniu, dzień po dniu, bez utraty zapału, który daje nadzieja w świecie ze swej natury niedoskonałym. Równocześnie Jego miłość jest dla nas gwarancją, że istnieje to, co jedynie mgliście przeczuwamy, a czego mimo wszystko wewnętrznie oczekujemy: życie, które prawdziwie jest życiem.” (31) 30 listopada 2007 r., w Biurze Prasowym Stolicy Apostolskiej zaprezentowano nową Encyklikę Ojca Świętego Benedykta XVI o chrześcijańskiej nadziei. Dyrektor Generalny Radia Watykańskiego, Federico Lombardi SJ, komentując papieski dokument powiedział: „Benedykt XVI, poświęcając swoją drugą encyklikę nadziei, przenikliwie uchwycił jeden z najbardziej naglących i dramatycznych problemów naszych czasów. Nie zatrzymuje się jednak na prostym opisie rozpaczy szerzącej się na świecie; podejmuje raczej z pokorą i odwagą długą serię trudnych pytań… Odpowiada na wątpliwości i oczekiwania dzisiejszego człowieka.” W świecie, w którym tak bardzo brakuje nadziei, Benedykt XVI zachęca do tego, abyśmy rozwiązania naszych problemów szukali u Chrystusa. Kto ma prawdziwą, wielką nadzieję, ten żyje „Kto nie zna Boga, chociaż miałby wielorakie nadzieje, w gruncie rzeczy nie ma nadziei, wielkiej nadziei, która podtrzymuje całe życie (por. Ef 2, 12). Prawdziwą, wielką nadzieją człowieka, która przetrwa wszelkie zawody, może być tylko Bóg – Bóg, który nas umiłował i wciąż nas miłuje «aż do końca». Życia we właściwym znaczeniu nie mamy dla siebie, ani wyłącznie z samych siebie: jest ono relacją. Życie w swojej pełni jest relacją z Tym, który jest źródłem życia. Jeśli pozostajemy w relacji z Tym, który nie umiera, który sam jest Życiem i Miłością, wówczas mamy życie. Wówczas «żyjemy»”.(27) Nadzieja podtrzymuje nas w drodze „…potrzebujemy małych i większych nadziei, które dzień po dniu podtrzymują nas w drodze. Jednak bez wielkiej nadziei, która musi przewyższać pozostałe, są one niewystarczające. Tą wielką nadzieją może być jedynie Bóg, który ogarnia wszechświat, i który może nam zaproponować i dać to, czego sami nie możemy osiągnąć. Właśnie otrzymanie daru należy do nadziei. Bóg jest fundamentem nadziei – nie jakikolwiek bóg, ale ten Bóg, który ma ludzkie oblicze i umiłował nas aż do koń- 4 Nadzieja nie gaśnie nawet podczas nocy samotności „Pierwszym istotnym miejscem uczenia się nadziei jest modlitwa. Jeśli nikt mnie już więcej nie słucha, Bóg mnie jeszcze słucha. Jeśli już nie mogę z nikim rozmawiać, nikogo wzywać, zawsze mogę mówić do Boga. Jeśli nie ma już nikogo, kto mógłby mi pomóc – tam, gdzie chodzi o potrzebę albo oczekiwanie, które przerastają ludzkie możliwości trwania w nadziei – On może mi pomóc. Gdy jestem skazany na całkowitą samotność... ale modlący się nigdy nie jest całkowicie samotny. Niezapomniany Kardynał Nguyen Van Thuan, który spędził w więzieniu 13 lat, z czego 9 w izolacji, pozostawił nam cenną książkę: Modlitwy nadziei. Tam, w sytuacji wydawałoby się totalnej desperacji, słuchanie Boga, możliwość mówienia do Niego, dawały mu rosnącą siłę nadziei, która po uwolnieniu pozwoliła mu stać się dla ludzi całego świata świadkiem nadziei – tej wielkiej nadziei, która nie gaśnie nawet podczas nocy samotności.”(32) Nasza nadzieja zawsze jest nadzieją dla innych „Nigdy nie jest za późno, aby poruszyć serce drugiego i nigdy nie jest to bezużyteczne. W ten sposób wyjaśnia się ostatni ważny element chrześcijańskiego pojęcia nadziei. Nasza nadzieja zawsze jest w istocie również nadzieją dla innych; tylko wtedy jest ona prawdziwie nadzieją także dla mnie samego. Jako chrześcijanie nie powinniśmy pytać się jedynie: jak mogę zbawić siebie samego? Powinniśmy również pytać siebie: co mogę zrobić, aby inni zostali zbawieni i aby również dla innych wzeszła gwiazda nadziei? Wówczas zrobię najwięcej także dla mojego własnego zbawienia.” (48) Maryja, gwiazdą nadziei „Któż bardziej niż Maryja mógłby być gwiazdą nadziei dla nas – Ona, która przez swoje «tak» otwarła Bogu samemu drzwi naszego świata; Święta Maryjo, Matko Boga, Matko nasza, naucz nas wierzyć, żywić nadzieję, kochać wraz z Tobą. Wskaż nam drogę do Jego królestwa! Gwiazdo Morza, świeć nad nami i bądź Przewodniczką na naszej drodze!” (50) WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) Z ŻYCIA KOŚCIOŁA W SZWAJCARII JESTEŚCIE ZAPROSZENI DO OTWIERANIA NOWYCH DRÓG NADZIEI Przesłanie Ojca Świętego Benedykta XVI do uczestników 30 Europejskiego Spotkania Młodych w Genewie - ciągle aktualne W dniach 28 grudnia 2007 – 1 stycznia 2008 około 40 tysięcy młodych osób z całej Europy, a także z innych kontynentów, przybyło do Genewy, aby uczestniczyć w kolejnym etapie „Pielgrzymki zaufania przez ziemię”, przygotowanej we współpracy z Kościołem katolickim i z Kościołami protestanckimi, a zainicjowanej przez brata Rogera ponad ćwierć wieku temu. Zakończyło się ono 1 stycznia ogłoszeniem wezwania, aby młodzi ludzie stawali się „nasionami pokoju i zaufania w swych miejscach”. Wciąż aktualne pozostaje przesłanie, jakie Ojciec Święty, Benedykt XVI skierował do młodzieży w Genewie: „Jesteście zaproszeni do otwierania nowych dróg nadziei, czerpiąc ze Słowa Bożego i z życia w bliskości z Chrystusem. Istotnie, jedynie Chrystus daje nam klucz do prawdziwej nadziei, która przewyższa wszystkie małe nadzieje, jakie możemy mieć. Dzieje się tak dlatego, że On kieruje nas ku przyszłości i ku wiecznemu szczęściu, do którego zmierzamy każdego dnia, każdy z nas osobno i razem, we wspólnocie Kościoła. Oby wasze zaufanie Bogu wzbudzało w was nadzieję i pomagało wam zmieniać świat w oparciu o wartości ewangeliczne, zwłaszcza o przebaczenie, które jest szczytem miłości, gdyż ten, kto przebacza nie zatrzymuje się nad popełnioną winą, lecz otwiera się na nowe możliwości. Jeśli pokój jest owocem sprawiedliwości, to jest on jeszcze bardziej owocem przebaczenia, które prawdziwie przypieczętowuje pojednanie pomiędzy tymi, którzy wczoraj walczyli czy też byli poróżnieni, a dziś mogą kroczyć razem. Przyjmując Boże przebaczenie darowane nam w sakramencie, będziecie i wy z kolei mogli być budowniczymi przebaczenia między braćmi, by w ten sposób dążyć do pojednania w świecie”. Swoimi refleksjami ze spotkania Taizé oraz owocami rozmów z młodzieżą, dzielą się z czytelnikami „Wiadomości”: Katarzyna Nowak, która 29 grudnia 2007 w Katedrze w Lozannie pomagała w punkcie przyjęcia i rejestracji osób, Dorota Kożuch, która gościła u siebie w domu kilkoro młodych osób z Polski oraz Joanna Puławska z Genewy, która z wielkim oddaniem angażowała się w przygotowania do Europejskiego Spotkania Młodych. FENOMEN TAIZÉ Katarzyna Nowak W Lozannie już od wczesnych godzin porannych 29 grudnia 2007 roku organizatorzy przygotowywali się na przybycie grup młodzieży z różnych krajów, uczestniczących w spotkaniu Taizé w Genewie. W związku z dużą liczbą osób biorących udział w spotkaniu, kilka okolicznych miast zostało zaangażowanych w przygotowanie zakwaterowania młodych. W Lozannie w przygotowaniu tego przedsięwzięcia wzięło udział kilka parafii, zarówno protestanckich, jak i katolickich. Punktem przyjęcia i rejestracji gości była Katedra w Lozannie, gdzie oczekiwano ponad 300 osób, w tym dość licznej grupy z Polski. Zorganizowano specjalne sektory dla każdego kraju, każda z grup miała również swojego tłumacza. Po przywitaniu i przekazaniu informacji organizacyjnych, każda z grup udawała się na półgodzinny odpoczynek i posiłek przygotowany przez parafian. Później następował przydział do międzynarodowych grup tematycznych oraz zakwaterowanie u rodzin. Wszystko przebiegało sprawnie i w miłej atmosferze. Rodziny goszczące młodzież osobiście odbierały swoich gości z kościoła. Po godzinie 15.00 wszyscy byli rozlokowani i wyposażeni w niezbędne plany miasta, rozkłady jazdy pociągów, numery telefonów i konieczne informacje. Czas naglił, ponieważ jeszcze tego samego dnia wszyscy udali się specjalnym pociągiem do Genewy na wieczorny posiłek i pierwsze spotkanie modlitewne. Podczas krótkiej przerwy na posiłek udało mi się porozmawiać z kilkoma osobami. Zapytałam, co ich skłoniło do przyjazdu i czego po nim oczekują. WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) 5 Z ŻYCIA KOŚCIOŁA W SZWAJCARII Joanna z Nakła (na Taizé po raz pierwszy): Przyjechałam zachęcona opowieściami znajomych. Cieszę się, że będę mogła pozwiedzać Genewę i spotkać ludzi, którzy cenią takie same jak ja. To bardzo ważne, zwłaszcza w dzisiejszym zwariowanym świecie. Kasia z Krakowa (na Taizé po raz trzeci): Przyjeżdżam na Taizé, ponieważ to świetna okazja, żeby spotkać fajnych ludzi, a przede wszystkim wzbogacić się duchowo. Spędzając koniec roku na spotkaniach Taizé ”ładuję akumulatory” na kolejny rok. Mniej więcej w październiku myślę już o kolejnym wyjeździe, bo zaczyna mi czegoś brakować. Paweł ze Szczecina (na Taizé po raz trzeci): W tym roku przyjechałem razem z dziewczyną. To wspaniała okazja, by połączyć pasję podróżowania i poznania nowych, ciekawych miejsc, ale także, żeby mieć czas na chwilę zadumy i odnowy duchowej. Jeśli chodzi o względy organizacyjne, to zawsze wszystko odbywa się bez zastrzeżeń. Trzeba mieć jednak cierpliwość, bo przy takiej masie ludzi, czasem trzeba poczekać w kolejce. Sylwia i Grzegorz Uszyńscy (na Taizé po raz szósty): Sylwia: Kiedy pojedziesz raz, nie wyobrażasz sobie, że mógłbyś nie pojechać ponownie. Wyjazdy na Taizé mają swoją niepowtarzalną atmosferę, której nie można nie poczuć. Dla nas to na pewno miła chwila odpoczynku, myślę, że na pewno refleksji nad tym, co w danym roku się zdarzyło i myśli o tym, co się wydarzy w kolejnym. Przy tych krótkich śpiewanych kanonach zwykle popadam w zadumę, nie myślę o codziennych sprawach, czasami w ogóle o niczym nie myślę, a po prostu się wsłuchuję. I to jest dla mnie przyjemne. Jeśli chodzi o oczekiwania z wyjazdu, to chyba nigdy nie mam jakichś specjalnych, nie myślę o tym za bardzo, prawdę mówiąc. Jedyne, na co liczę, to na kolejne wspaniałe przeżycie tego poświątecznego czasu, wspólny pobyt gdzieś daleko w obcym kraju, u obcej rodziny. To jest niezwykłe, tak znienacka pójść i zamieszkać u obcych ludzi, których się nigdy nie znało. Trudno wskazać na coś, co nie podobałoby mi się w tych wyjazdach. Wszystko jest niezwykłe. Nie przeszkadzają mi ani kolejki po posiłek, ani to, że nie ma gdzie usiąść i trzeba jeść w polowych warunkach, ani nawet wielogodzinna podróż autokarem. Nigdy nie żałowałam, że nie witam Nowego Roku w gronie bliskich w kraju. Przed wyjazdem na spotkanie, dwa miesiące wcześniej w punktach przygotowań poznaje się stopniowo osoby, które jadą razem z Tobą, a potem, gdy 12 - osobowa grupka zostanie przydzielona do danej parafii, ludzie niezwykle szybko odkrywają się nawzajem. Tak zawsze było w naszym przypadku. A zatem witamy Nowy Rok nie w gronie obcych osób, ale właśnie już znajomych. Uważam, że właśnie dzięki tym wyjazdom grono moich znajomych w Polsce się powiększyło, z kilkoma utrzymuję stały kontakt. Nie zamieniłabym kurtki i szalika na żadną sylwestrową suknię i wykwintny bal. Nawet, jeśli nie uda się nam pojechać na kolejne spotkanie i tak nie pójdę na żadną imprezkę w stylu sylwester, przy stoliku w eleganckim lokalu. Chyba coś mi się przewartościowało. Grzegorz - Te wyjazdy są strasznie “zaraźliwe”. Na mnie największe wrażenie robi to poczucie wielkiej wspólnoty i zjednoczenia. Cała masa ludzi w jednym miejscu, wszyscy śpiewają ten sam kanon, wszyscy traktują się jakby się dobrze znali. Nawet nie wiesz, kiedy ktoś podejdzie do ciebie, zapyta o coś, lub chce zwyczajnie porozmawiać. Naprawdę te spotkania uczą wiary w drugiego człowieka, zaufania. Każdy jest twoim przyjacielem, bez względu, skąd pochodzi i którą z religii chrześcijańskich wyznaje. Ja osobiście przyjeżdżam na Taizé naładować się pozytywną energią. Żadnej agresji, tylko wszechogarniająca sympatia i przyjacielskie spojrzenia. To naprawdę jest świetna odtrutka na codzienność, często nudnawą i monotonną. Nie do przecenienia jest oczywiście również walor religijny tych spotkań. Wspólna modlitwa, spotkania w małych grupach, pozwalają nam zrozumieć sens i wymowę Słowa Bożego we współczesnym świecie. Pozwalają dostrzec, jak wielka siła w nas drzemie: tysiące gardeł w jednej chwili i jednym głosem śpiewa tę samą pieśń. Dostrzegamy również sens ekumeniczny naszych spotkań. Mimo że reprezentujemy różne Kościoły chrześcijańskie, łączy nas ten sam Bóg i wartości, jakie On uosabia. Uczymy się też szacunku i zrozumienia dla dzielących nas różnic. Tak naprawdę nie jest istotne miejsce wyjazdu, ale atmosfera, która na nich panuje. Jeśli chodzi o różnice kulturowe, to nie są one aż tak duże. Tak naprawdę, nas młodych na tych spotkaniach znacznie więcej łączy, niż różni. Łączy nas wspólny cel tych spotkań: nieść świadectwo swojej wiary i czerpać ze świadectwa innych. Różnice kulturowe są tylko ciekawym urozmaiceniem tych spotkań, stanowiącym często temat luźnych rozmów między ludźmi. Różnice kulturowe najbardziej uwidaczniają się w kontaktach z rodzinami, które nas przyjmują. Mają wówczas nieoceniony walor poznawczy. Dzięki tym spotkaniom poznajemy nawzajem (my i rodziny) wiele ciekawostek z naszego życia - zwyczaje, kulturę, kuchnię, itp. Sympatyczni ludzie, niezapomniane chwile i atmosfera radości - tak w mojej pamięci zapisują się kolejne Europejskie Spotkania Młodych. „W CIEMNOŚCIACH ZAPALCIE ŚWIATŁO, KTÓRE NIGDY NIE GAŚNIE” Dorota Kożuch Jak znicz olimpijski zapłonął duch jedności w sercach przybyłych, uczestniczących i tych, którzy w jakikolwiek sposób pomogli w przygotowaniu Europejskiego Spotkania Młodych Taizé. Światło jedności i radości wniosły w mój dom młode osoby: studenci z Polski, których przyjęłam na cztery dni spotkań. Wspólnie uczestniczyliśmy w porannych modlitwach w parafii protestanckiej w Eaux-Vives, a potem w grupach dzieliliśmy się naszym doświadczeniem wiary, refleksjami i pytaniami, otrzymując nadzieję i poczucie bliskości z tymi, którzy przybyli z daleka. Roz- 6 WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) Z ŻYCIA KOŚCIOŁA W SZWAJCARII ważając słowa Chrystusa, szukaliśmy odpowiedzi w swoich sercach. Czas pracy w grupach był doświadczeniem niezwykłego pokoju, wzajemnego otwarcia się na osoby, zrozumienia w każdym pełnym czułości spojrzeniu. Wieczorne spotkania na Palexpo, modlitwy prowadzone przez Brata Aloisa, śpiewy i adoracja krzyża, wyryły się w moim sercu. Twarze skupionych na modlitwie braci Taizé, zaproszonych gości, młodzieży, starszych i dzieci, wyrażały pokój, nadzieję, radość i miłość, płynącą od Ojca, NASZEGO Ojca; zatarły się różnice kulturowe, geograficzne. Wspólnie modlili się młodzi z Chin, Egiptu, Albanii, Brazylii, Korei Południowej, Kongo, Hiszpanii, Włoch, Ukrainy i innych krajów. Widoczne było niezaprzeczalne działanie Ducha Świętego - «Aby byli jedno». Byliśmy jedno. Szczególnie odczułam to na spotkaniu z byłym prezydentem Międzynarodowej Organizacji Czerwonego Krzyża, panem Cornello Sommaruga, gdy jednoczesne tłumaczenie jego słów w kilku językach przypominało mi opis Zesłania Ducha Świętego. Ja sama, ale zapewne i ci, którzy uczestniczyli w spotkaniu z panem Sommaruga, pójdziemy za jego przykładem, czerpiąc siłę i inspirację z rozmowy z Jezusem, do tego, by doszło do wzajemnego przebaczenia i pojednania chrześcijan całego świata i by nastał pokój między narodami. O pokój ten prosiliśmy wspólnie 31 grudnia, w wigilię Światowego Dnia Pokoju. O północy rozbrzmiało radosne Gloria! Gloria! Bez fajerwerków i szampana, ale za to z nadzieją i radością weszliśmy tanecznym krokiem poloneza w 2008 rok, życząc sobie nawzajem wszystkiego, co najlepsze. Śpiewy i zabawy z czterech stron świata trwały do godziny 2.30. Można modlić się cicho, sam na sam; można uczestniczyć w takim jak to spotkaniu młodzieży; można modlić się z najbliższymi, rodziną…ważne, by otworzyć się na Ducha Świętego, by działał w nas i przez nas. Podczas nocnej modlitwy o pokój, pewna kobieta, znudzona przedłużającą się ciszą, opuściła kościół, mówiąc do mijającego ją w drzwiach człowieka: „Nic się nie dzieje! Tylko cisza!” Nie bądźmy jak ta kobieta. Pamiętajmy, że w ciszy dzieje się NAJWIĘCEJ! Szczęśliwego Nowego Roku! ZOSTALIŚMY PRZYJĘCI Z NIESAMOWITĄ OTWARTOŚCIĄ I SERCEM Piotr Butryn (24 lat, student informatyki, Stalowa Wola) Iwona Krysa (21 lat, studentka prawa, Przemyśl) Ania Wróbel (23 lat, studentka psychologii, Lublin) i Jadzia (21 lat, studentka politologii) w rozmowie z Dorotą Kożuch, dzielą się swoimi przeżyciami ze spotkania Taizé w Genewie. Skąd wiesz o Taizé i co spowodowało. że podjęłaś/podjąłeś decyzję o przyjeździe? Jadzia: - Na spotkaniu jestem pierwszy raz. Namówiła mnie do tego koleżanka, która była na spotkaniu Taizé rok temu. Podjęłam decyzję o wyjeździe, bo chciałam ten czas spędzić inaczej niż moi znajomi. Chciałam ten czas spędzić spokojnie. Iwona: - W europejskim spotkaniu Taizé uczestniczę drugi raz. W tamtym roku byłam w Zagrzebiu i stało się tak, jak wg opinii młodych ludzi - kto raz pojechał, ten wróci za rok… Decydując się na wyjazd do Zagrzebia, nie wiedziałam do końca, co to jest Taizé. Znałam kanony z Taizé, które często były śpiewane na adoracjach, słyszałam o wyjazdach do różnych krajów Europy, ale nic konkretnego. Na początku listopada tamtego roku spotkałam się z koleżanką, z którą chodziłam na pielgrzymki do Częstochowy i uczestniczyłam w Archidiecezjalnych Spotkaniach Młodych. Jedna z nas wspomniała coś o Taizé, sprawdziłyśmy w Internecie, trochę poczytałyśmy i pojechałyśmy do Zagrzebia. W tym roku przyjechałam do Genewy. Piotr: - Samo słowo “Taizé” do tej pory kojarzyło mi się z religijnym spotkaniem młodych ludzi. Wielu moich znajomych i przy- jaciół uczestniczyło w Taizé w poprzednich latach i dużo mi na ten temat opwiadali. Jednak dopiero w tym roku zdecydowałem się, aby przyjechać do Genewy i uczestniczyć w spotkaniu. Ania: - Będąc na różnych rekolekcjach i spotkaniach młodych, często słyszałam o Taizé. Dużo o tej wspólnocie dowiedziałam się również z rozmów ze znajomymi. Jeśli chodzi o decyzję przyjazdu na Taizé, to została ona podjęta za potrzebą chwili. Wcześniej rozmawiałam o tym wyjeździe z przyjaciółką, aż podjęłyśmy decyzję. Na spotkaniu jestem pierwszy raz, ale już mogę powiedzieć, że nie ostatni. Żałuję, że tak późno zaczęłam jeździć na spotkania. Czego oczekiwałaś/oczekiwałeś od spotkania młodzieży w Genewie? Iwona: - Od spotkania młodzieży w Genewie oczekiwałam tego, czego doświadczyłam w Zagrzebiu: aby był to czas modlitwy, przemyśleń nad swoim życiem i oderwania się od codzienności. Aby w te ostatnie dni w roku “zwolnić” i podsumować mijający rok. Piotr: - Zanim przyjechałem i zobaczyłem, czym jest Taizé, wyobrażałem sobie, że są to dni wyjątkowego skupienia i modlitwy. Oczekiwałem, że kiedy przyjadę na Taizé, oderwę się od dotychczasowych zmartwień, obowiązków i codziennych spraw. Poza tym oczekiwałem spotkania wielu ludzi z innych krajów i kultur. Ania: - Jadąc na spotkanie nie miałam wielkich oczekiwań, bo nie znałam dokładnie jeszcze programu, ale na pewno chciałam na nowo doświadczyć Boga, spotkania z Nim, zwłaszcza w tych młodych ludziach z różnych krajów i państw. Chociaż niekiedy komunikacja była utrudniona przez nieznajomość języka, to często sam uśmiech wystarczył, by zauważyć Jezusa. Chciałam również poznać, jak młodzież innych państw modli się, jak odczuwa i jak reaguje na tę bliskość Boga.Ważnym oczekiwaniem było też pragnienie rozpoczęcia tego Nowego Roku z młodzieżą i w innym państwie. Wśród młodych przybyłych do Genewy, spora część nocowała daleko (nawet do 90 km) od miasta, część nie miała noclegu w rodzinach, znajdując miejsce w schronach przeciwatomowych. Co chciałabyś/chciałbyś powiedzieć o przyjęciu młodzieży przez mieszkańców Szwajcarii w goszczącej cię parafii? Jadzia: - Każdy z nas był przygotowany na to, że może spędzić kilka dni w różnych miejscach. Ja miałam szczęście, że trafiłam do domu, w którym przyjęto mnie ciepło i życzliwie. Wolne chwile spędziłam na rozmowie z osobą, która mnie przyjęła. Natomiast inni ludzie, którzy nocują w szkołach, salach, też mogą ten czas spędzić bardzo miło, poznać wielu ciekawych ludzi. Uważam, że dla tych osób jest to sprawdzian, czy nie przerażą się i czy mimo takich warunków będą jeszcze chciały wyjechać na takie spotkanie. Piotr: - Dla mnie osobiście gościnność ludzi z parafii, jak i osoby, u której miałem nocleg, jest wielkim, pozytywnym zaskoczeniem. Ludzie w parafii goszczącej byli gotowi odpowiedzieć na każde pytanie i pomoc w każdej sprawie. Kiedy okazało się, że będę mieszkać u Polki, bardzo się ucieszyłem. Od pierwszego dnia była pomocna, życzliwa i serdeczna. Zapewniła nocleg, wyżywienie, podpowiedziała jakimi autobusami poruszać się po Genewie, żeby trafić do celu. Poza tym przybliżyła mi Szwajcarię, opowiedziała WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) 7 Z ŻYCIA KOŚCIOŁA W SZWAJCARII o tradycjach i sposobie życia mieszkających tutaj ludzi. Cieszę się, że miałem szczęście trafić do jej mieszkania i spędzić wspólnie wiele wspaniałych chwil, których na pewno nie zapomnę. Iwona: - To, co wpływa na klimat spotkań Taizé, to przyjęcie przez mieszkańców. Zostaliśmy przyjęci z niesamowitą otwartością i sercem. Wchodząc do mieszkania, zawiązała się więź zaufania i wzajemnej życzliwości. Ania: - Odnośnie przyjęcia zarówno przez rodziny, jak i w parafii mogę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolona. Nocleg, który miałam, pozwolił mi czuć się jak u siebie w domu, gdzie panuje życzliwość, uśmiech, a co najważniejsze jest rozmowa. Gdy wstaje się rano, woda na herbatę już zagotowana, stół zastawiony. Osoba, która mnie przyjęła jest osobą bardzo otwartą, co ułatwiło nam komunikację. W parafii również panowała życzliwa atmosfera. Zostaliśmy przyjęci z radością i otwartymi ramionami, mimo, iż jest to parafia protestancka. U parafian, którzy nas witali, nie było żadnych uprzedzeń co do nas, jak również przeszkodą nie była różnica wieku między tymi, którzy przyjeżdżali a gospodarzami. Jak przygotowć się do takiego jak to spotkania młodzieży? Co poradziłabyś/poradziłbyś tym, którzy za rok pojadą do Belgii, do Brukseli? Piotr: - Każdemu, kto jeszcze nigdy nie był na Taizé, gorąco polecam wyjazd do Brukseli. Czas spędzony w gronie tylu wspaniałych ludzi na pewno nie będzie czasem straconym. Jeśli chce się uczestniczyć w Taizé, trzeba być otwartym na innych ludzi, serdecznym i wyrozumiałym dla innych kultur i narodowości. Dobrze jest, jeśli przed przyjazdem nauczymy się kilku podstawowach zwrotów w języku ludzi, którzy go zamieszkują. Pozwala to bardzo szybko nawiązać kontakt i przełamać pierwsze lody. Ania: - W przygotowaniu do takiego spotkania najważniejsza jest chyba motywacja przyjazdu: czy chce się przyjechać na spotkanie z młodzieżą? Czy chce się przyjechać zwiedzić kolejne państwo? Jeśli osoba decyduje się na wyjazd, a nie wie, po co i jaki jest cel, to może czuć się zawiedziona. Potrzebne jest również uczestnictwo w spotkaniach organizowanych przez grupy, które niejako ukazują sens wyjazdu. Należy również zwrócić uwagę na duchowe, wewnętrzne, osobiste nastawienie i otwarcie się na każdego człowieka i chęć pomocy jemu. Co najbardziej przemówiło do Ciebie podczas tych kilkudniowych spotkań chrześcijańskiej młodzieży? Która część miała dla Ciebie największe znaczenie? Co wyryło się w Twoim sercu? 8 Ania: - Wieczorne modlitwy były dla mnie najważniejszym punktem.Wtedy właśnie można było zauważyć postawę modlących się młodych. Dla mnie było to czymś budującym. Praca w grupach wniosła dużo w moje życie, gdyż poznałam doświadczenia młodych z innych krajów, którzy dali mi wiele wskazówek, dotyczących dalszego życia, uczynienia tego życia lepszym. Bardzo żałuję, że nie mogłam uczestniczyć we Mszy Świętej dla Polaków, gdyż będąc w grupie pracy, musiałam być obecna na spotkaniu. Ostatnim takim punktem była wspólna modlitwa o pokój na świecie i “Święto Narodów”, które pozwolilo w jakimś stopniu poznać i uczestniczyć w tradycji innych krajów. Piotr: - Ze wszystkich części programu Taizé, największe wrażenie wywarła na mnie wieczorna modlitwa. Jest coś wspaniałego w tych modlitwach. Kilkadziesiąt tysięcy ludzi gromadzi się w jednym miejscu, aby wspólnie rozważać słowa Pisma Świętego i śpiewać pieśni. W tym miejscu doświadczyłem wspaniałego daru modlitwy, spokoju, wyciszenia i jedności z innymi ludźmi. Pomimo tak wielu różnic pomiędzy narodami i kulturami, młodzi ludzie potrafią jednoczyć się i wspólnie modlić. Jesteście w grupie młodych, zaangażowanej w rozdawanie posiłków. Jak wygląda spotkanie młodzieży “od kuchni”? Jadzia: - Trafiłam do grupy, która wydawała kolacje. ”Od kuchni” wygląda to zupełnie inaczej. Gdy na początku biegło po jedzenie tylu ludzi, byliśmy przerażeni, że nie poradzimy sobie z tym zadaniem, ale daliśmy radę. Codziennie przechodziło obok mnie wielu ludzi, pytali skąd jestem, czy podoba mi się w Genewie. Osoby z innych krajów, pytały, jak jest po polsku smacznego, dziękuję itp. Było to bardzo miłe. Ania: - Przygotowanie spotkania od strony kuchni nie odbiega jakoś szczególnie od pozostałych części spotkania poza tym, że bardzo kontrolowane były nasze czynności i niekiedy takie zachowanie stwarzało dystans i jakoś niszczyły tego ducha wspólnoty. Plusem było to, że można było pracoważ z różnymi ludźmi i że uśmiech nie znikał z twarzy i serducha. Program spotkania jest intensywny. Jak mimo zmęczenia radzisz sobie z uczestnictwem tak aktywnym w tym spotkaniu? Ania: - Rzeczywiście program był intensywny, ale uczestnictwo we wszystkich punktach zależy od sposobu zorganizowania swojego czasu i nastawienia. Czuję się zmęczona, szczególnie po grupie pracy i wieczornej modlitwie, tłumach i ciasnocie w autobusach, ale codziennie wstaję z nową siłą, radością i wdzięcznością, że można było wstać. Radość jest i z tego, że idzie się do innych, by im służyć. WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) Z ŻYCIA KOŚCIOŁA W SZWAJCARII Jadzia: - Program spotkania był dosyć intensywny, ale mimo wszystko nie czuję się zmęczona. Gdy czułam zmęczenie, mogłam usiąść w cichym miejscu, modląc się i jednocześnie odpoczywając. Bardzo podobały mi się wieczorne modlitwy. Po całym dniu był to moment wyciszenia, modlitwy i odpoczynku. Dawały mi siły na kolejny dzień. Ludzie różnych kultur -młodzi, a także dorośli, starsi i dzieci - spotkali się w Genewie, by modlić się o pojednanie i pokój. Czy wedlug Ciebie wzajemne pojednanie jest możliwe? Jaką rolę mają spotkania ekumeniczne? Ania: - Wzajemne pojednanie jest możliwe, o ile jest wiara w to. Bo co z tego, że się modlimy, jeśli nie wierzymy, że zostanie nam to dane? Trzeba się modlić i wierzyć i dawać świadectwo, że to jest możliwe. Spotkania mają na celu właśnie zjednoczenie się ludzi z różnych krajów, pokazanie innym, że można żyć z Bogiem, jak również to, że wzajemne pojednanie jest możliwe. Co chciałabyś powiedzieć o spotkaniu młodzieży Taizé tym, którzy nie chcieli, bądź nie mogli na nie przybyć? Jadzia: - Osobom, które nie mogły przybyć chciałabym powiedzieć, że jeśli mają taką szansę, to niech się nie zastanawiają, pakują i przyjeżdżają! Te kilka dni, to nie tylko modlitwa, ale również śpiewy, wspólne posiłki, zwiedzanie miasta, poznawanie nowych ludzi, ich języka, zwyczajów, kultury. Ania: - Co mogę powiedzieć? Warto przyjechać, doświadczyć tego, bo pewnych rzeczy nie da się opisać. Po prostu warto być razem. Co wedlug Ciebie wymagałoby udoskonalenia podczas przyszłych spotkań Taizé? Jadzia: - Jestem na spotkaniu pierwszy raz i nie wiem, jak to odbywało się w innych krajach, ale sprawy organizacyjne wedlug mnie były dopięte na ostatni guzik. Wszystko było jasne: co, gdzie i kiedy będzie się odbywało, udzielane były informacje, łatwo można było odnaleźć się w tym wszystkim.Tutejsi ludzie bardzo się starali, aby nam niczego nie zabrakło, zapraszali młodych ludzi na posiłki, pytali czy czegoś nam nie potrzeba, czy coś wytłumaczyć. Czuło się ciepło bijące od innych. Nawet na ulicach (mimo że nie umiem francuskiego) można było usłyszeć: ”to ludzie, którzy przyjechali na Taizé”. Czy w przyszłym roku również wezmiesz udział w spotkaniu Taizé? Ania: - Z pewnością! Jeśli nie będzie przeszkód, będę uczestniczyć w spotkaniach, bo one budują życie! Jadzia: - W przyszłym roku, jeżeli czas mi na to pozwoli, bez zastanowienia wyjadę na spotkanie. Bardzo chciałabym kontynuować te spotkania i nie zaprzestać na jednym. Piotr: - Teraz, kiedy doświadczyłem wyjazdu na Taizé, uważam, że jest absolutnym fenomenem w dziedzinie kontaktów międzyludzkich i wymiany doświadczeń oraz realizowania wspólnych celów. Bardzo chciałbym pojechać na Taizé w przyszłym roku. Joanna Puławska PRZEŻYWAJĄC GRUDNIOWE SPOTKANIE TAIZÉ W GENEWIE Jak miał zwyczaj mawiać założyciel ruchu oazowego Sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki, „największym charyzmatem jest charyzmat spotkania”. W dniach 28.12.2007 - 01.01.2008, gdy Genewa, w ramach TAIZÉ, gościła 30-tą „pielgrzymkę zaufania przez ziemię”, mieliśmy sposobność osobistego doznania wzniosłości i głębi tej myśli. Na ekumeniczny apel braci z Taizé odpowiedziało bowiem ponad 30 tys. młodych chrześcijan z całego świata. Z dumą i radością byliśmy świadkami przybycia ponad dziewięciu tysięcy rodaków z Polski. Stanowili oni najliczniejszą grupę narodową. Warte podkreślenia jest także, iż nie zabrakło młodych pielgrzymów z Iraku, Wietnamu i Chin. Przez pięć dni miasto Reformacji odmieniło swoje oblicze, stając się miejscem wspólnej, gorącej modlitwy wszystkich chrześcijan do Ojca Niebieskiego, o pokój i sprawiedliwość na ziemi, opiekę nad cierpiącymi przemoc i głód, o przebaczenie dla ludzkości. Jakże wzruszającym przeżyciem było wpatrywanie się w tę rozmodloną chrześcijańską młodzież, prosząc o jedność i siłę Kościoła, o pojednanie wszystkich ludzi. Główny trzon programu całego spotkania stanowiły trzy części: poranna, odbywająca się w parafiach, popołudniowa i wieczorna w halach Palexpo. Źródłem medytacji, rozważań i modlitw były fragmenty Biblii, jak i Listu z Cochacamby, owocu spotkania braci z Taizé z młodymi w Boliwii w październiku 2007, który poruszał problematykę pojednania. Po porannych nabożeństwach w parafiach odbywały się warsztaty w małych grupach, podczas których młodzież dzieliła się swoimi refleksjami, doświadczeniem w odniesieniu do rozważanych tekstów. Wieczorem pielgrzymi spotykali się na wspólnej modlitwie w halach Palexpo, aby pod przewodnictwem braci z Taizé rozważać wybrane fragmenty Nowego Testamentu, medytacje brata Aloisa i modlić się w różnych językach, śpiewając kantyki. Przejmującym doświadczeniem jest modlitwa śpiewem. Ciągłe powtarzanie kilku prostych zdań dotyczących nieskończonej miłości Boga do człowieka, bądź głodu człowieka szukającego Boga, nad wyraz przenikało i wypełniało duszę, ciało i umysł. Wielkim też przeżyciem była stała, wieczorna modlitwa wokół rozłożonego na ziemi krzyża. Ugięta na kolanach młodzież pochylała się nad nim i dotykając go czołem, powierzała siebie Jezusowi. WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) 9 Z ŻYCIA KOŚCIOŁA W SZWAJCARII W ciągu dnia, po wspólnej modlitwie w Palexpo, młodzi ludzie mieli również możliwość uczestniczenia w różnorodnych pod względem tematyki konferencjach odbywających się na terenie całego miasta. Można wspomnieć chociażby wymianę myśli z naukowcami z CERN na temat poszukiwania podstawowych elementów materii i początków świata, spotkanie z byłym prezydentem Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża na temat akcji humanitarnych w służbie skrzywdzonym na świecie, bądź też spotkanie z ekspertem od spraw międzynarodowych poruszającym problematykę: „Świat pełen konfliktów? Co możemy zrobić, by przeciwdziałać przemocy i budować pokój na dziś i jutro?”. Nie zabrakło tez propozycji, aby zapoznać młodych z historią, sztuką i kulturą szwajcarską. W niedzielę 30 grudnia o 15.00 odbyły się spotkania w grupach narodowych lub regionalnych. W ramach tych spotkań dla polskich pielgrzymów została odprawiona Eucharystia 10 pod przewodnictwem księdza biskupa Wojciecha Polaka z Gniezna. Do koncelebrowania Eucharystii byli zaproszeni wszyscy polscy kapłani. Tego samego wieczoru, podczas wspólnej modlitwy o pojednanie wszystkich chrześcijan w imię prawdy Ewangelii, brat Alois gorąco zachęcił młodych pielgrzymów do połączenia się w Duchu Świętym. Tylko w ten sposób możliwe jest późniejsze połączenie się z ludźmi odrzuconymi i zapomnianymi przez hałaśliwy świat. Pięknym, symbolicznym ukoronowaniem tego przesłania było odpalenie świec wszystkich uczestników od świec braci z Taizé, którzy wcześniej odpalili własne świece od świec dzieci. Tego też wieczoru ogłoszone zostało, iż kolejna europejska „pielgrzymka zaufania przez ziemię” odbędzie się w Brukseli w dniach 29.12.2008 - 02.01.2009. Co do spotkania Taizé w ramach pielgrzymki poza Europą - w dniach 26 - 30.11.2008 gościć nas będzie Kenia i jej stolica Nairobi. Ostatnia wspólna modlitwa, która odbyła się w Palexpo 31 grudnia, stanowiła zachętę, aby wracając do rodzinnych stron, każdy pielgrzym, oprócz zabrania ze sobą duchowego bogactwa wypełniającego tegoroczne spotkanie, starał się usilnie krzewić w sobie dobroć i prostotę. Brat Alois podkreślił, iż Duch Święty wezwał każdego z nas do przekazywania wiary pełnej prostego zaufania. Dobroć jest ściśle związana z prostotą serca. Połączone razem, uwrażliwiają na cierpienie innych ludzi. Dzieląc się tymi dwiema wartościami ze światem, staniemy się żywymi świadkami nieskończonej miłości Boga Ojca do ludzi, a tym samym podzielimy się bogactwem chrześcijaństwa z każdym napotkanym człowiekiem. Tegoroczna „pielgrzymka zaufania” na szwajcarskiej ziemi odzwierciedla w pełni słowa papieża Benedykta XVI, że „prawdziwa nadzieja jest również nadzieją dla innych” Obecność ponad 30 tysięcy młodych ludzi, przybyłych nawet z odległych zakątków globu i z krajów, gdzie godność ludzka jest uciskana, a wolność wyznania prześladowana, stanowi tę właśnie nadzieję - nadzieję na jedność ekumeniczną i na przezwyciężenie, w świetle nauki Chrystusa, przemocy i coraz bardziej rozpowszechnianej na świecie kultury hedonistycznej, masowej konsumpcji i materializmu. WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) Zdjęcia: Wieslawa Klemens, Katarzyna Nowak, Joanna Puławska Z ŻYCIA KOŚCIOŁA W SZWAJCARII „Kościół 08 - przy piłce od 2008 lat” WSPÓŁPRACA KOŚCIOŁÓW CHRZEŚCIJAŃSKICH PODCZAS PIŁKARSKICH MISTRZOSTW EUROPY W CZERWCU 2008 W SZWAJCARII I AUSTRII Hasło „Kościół 08 - przy piłce od 2008 lat” będzie towarzyszyło piłkarzom i kibicom przed rozgrywkami i w czasie ich trwania, chcąc poprzez swoje inicjatywy przyczynić się do tego, aby rozgrywki odbywały się w radosnym i pokojowym klimacie - zgodnie zapowiadają przedstawiciele Kościołów. Takie przekonanie wyraził 27 listopada 2007 r. podczas konferencji prasowej w Wiedniu przewodniczący Ekumenicznej Rady Kościołów Austrii (ÖRKÖ), ewangelicki biskup Herwig Sturm. Wraz z nim o projektach i akcjach kościelnych mówili szef austriackiego związku piłki nożnej Friedrich Stickler i bp Franz Lackner z Grazu. Bp Sturm zwrócił uwagę, że po raz pierwszy Kościoły chrześcijańskie współpracują na tak szerokiej płaszczyźnie. Pragną w ten sposób podkreślić ducha pracy zespołowej, który tak bardzo będzie potrzebny piłkarzom uczestniczącym w Euro 08. We wszystkich ośmiu miastach w Austrii i w Szwajcarii, w których rozgrywane będą mecze piłkarskie, Kościoły przygotowują specjalne programy. Planowane są m.in. „życzenia pisane światłem”. Podczas wieczorów poprzedzających mecze młodzi ludzie będą mogli wyrazić swoje życzenia i nadzieje na elektronicznych pasach świetlnych, tzw. „Fan-Meile”. Trwają też prace nad przygotowaniem musicalu, który zostanie wykonany w przededniu rozpoczęcia mistrzostw. Dla kibiców Kościoły przygotowują też specjalne szale w czerwono-białych narodowych kolorach Austrii i Szwajcarii, opatrzone logo „Kirche 08”. Szale znajdą się we wszystkich ośmiu miejscach, w których będą rozgrywane mecze mistrzostw. Pierwsza partia trzech tysięcy szali została już zamówiona. „Przed rozpoczęciem i pod koniec "Euro 08" w Szwajcarii i Austrii we wszystkich kościołach odprawione zostaną nabożeństwa ekumeniczne” - poinformował bp Lackner. Mecz inaugurujący mistrzostwa w Bazylei poprzedzi wielkie nabożeństwo ekumeniczne. Uroczyste nabożeństwo jest też planowane na dzień przed zakończeniem mistrzostw w Wiedniu, które jednocześnie rozpocznie wielkie „święto wiary”. Pełnomocnik episkopatu Austrii ds. Euro 08, Michael Scharf, szef biura duszpasterskiego archidiecezji wiedeńskiej poinformował, że począwszy od 1 stycznia 2008 r. wszystkie projekty będą prezentowane na wspólnej stronie internetowej, która jest obecnie przygotowywana. WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) 11 Z ŻYCIA KOŚCIOŁA W SZWAJCARII Nieustannie się módlcie! (1 Tes 5, 17) 18 – 25 stycznia 2008 TYDZIEŃ MODLITW O JEDNOŚĆ CHRZEŚCIJAN JUBILEUSZ 100-LECIA WSPÓLNEJ MODLITWY O JEDNOŚĆ Obchody tygodnia modlitw o jedność wyznawców Chrystusa – określanego początkowo jako oktawa – zainicjował sto lat temu ks. Paul Wattson. Ten duchowny amerykańskiego Kościoła episkopalnego w roku 1898 utworzył w Graymoor w stanie Nowy Jork anglikańską wspólnotę zakonną Franciszkanów Pojednania (Franciscan Friars of the Atonement). Na rozpoczęcie i zakończenie oktawy modlitw wybrał on 18 i 25 stycznia jako dni poświęcone apostołom Piotrowi i Pawłowi. W styczniu 1908 r. oktawę obchodzono po raz pierwszy. W następnym roku ks. Wattson i założona przez niego wspólnota zakonna przeszli na katolicyzm, kontynuując modlitwę o jedność i działalność ekumeniczną. Na początku lat trzydziestych XX w. katolicki kapłan z Lyonu ks. Paul Couturier (1881-1953) zaproponował modlitwę o jedność nie za innych chrześcijan, ale wraz z nimi. W wymiarach międzynarodowych i prawdziwie międzychrześcijańskich, ideę tę zaczął wcielać w życie w 1958 r. założony jeszcze przez ks. Couturiera w Lyonie Ośrodek „Jedność Chrześcijańska”, przygotowując temat na Tydzień Modlitwy wspólnie z Komisją „Wiara i Ustrój” Światowej Rady Kościołów. Kolejnym ważnym etapem na tej drodze było uchwalenie przez Sobór Watykański II w 1964 r. Dekretu o ekumenizmie, który m.in. podkreślał, że modlitwa, zwłaszcza wspólna, jest duszą ruchu ekumenicznego i zachęcał do praktykowania Tygodnia Modlitw. W 1967 r. rozpoczęła się regularna współpraca Kościoła katolickiego, reprezentowanego przez Sekretariat Jedności Chrześcijan (od 1988 r. Papieska Rada Popierania Jedności Chrześcijan) i Światowej Rady Kościołów w Genewie przy opracowywaniu haseł na kolejne Tygodnie. Dla obchodzonego w tym roku tygodnia ekumenicznego Wspólna Grupa robocza, nazwana „Watykan – Genewa” wybrała jako hasło słowa Świętego Pawła z Listu do Tesaloniczan „Nieustannie się módlcie!” (1 Tes 5, 17). Światowa Rada Kościołów świętując to wielkie ekumeniczne wydarzenie wspólnie z kościołami lokalnymi i wspólnotami chrześcijańskimi, pragnęła podkreślić, jak ważna jest modlitwa za jedność Kościoła, zarówno w lokalnych wspólnotach, jak i na całym świecie. W ponad 70 krajach świata chrześcijanie trwali na modlitwie prosząc Ducha Świętego o dar jedności i pokoju. RZYM Rzymskim obchodom Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan przewodniczył kard. Walter Kasper, kierujący Papieską Radą ds. Popierania Jedności Chrześcijan. W wywiadzie dla Radia Watykańskiego, kard. Kasper mówił o owocach stuletniej modlitwy. Kard. Kasper: Te sto lat było czasem bardzo bogatym w działanie Ducha Świętego. Tydzień Modlitw był znacznie wspierany, gdyż ekumenizm nie jest naszym dziełem, ale dziełem Ducha Świętego, bez którego nie można osiągnąć jedności. W ciągu wieku ta modlitwa bardzo się rozpowszechniła na całym świecie. Szczególnie w ostatnich latach utworzono wręcz „sieci modlitwy”, które połączyły klasztory, wspólnoty duchowe, biskupów, księży, świeckich. Ruch ekumeniczny jest więc prawdziwie ruchem modlitwy. 12 Można zatem powiedzieć, że chrześcijanie są dziś bardziej zjednoczeni? Kard. Kasper: Tak, bez wątpienia. Dzisiaj chrześcijanie nie uważają się za nieprzyjaciół, lecz za braci i siostry w Jezusie Chrystusie, kroczących razem drogą ku pełnej jedności. Temat tegorocznego Tygodnia zaczerpnięty jest z Listu do Tesaloniczan... Słowo refleksji? Kard. Kasper: Ruch ekumeniczny pierwotnie sięga wieczernika, gdzie Jezus modlił się, aby wszyscy byli jedno. A ekumenizm polega na zinterioryzowaniu tej modlitwy Jezusa. Tegoroczne motto podsumowuje cały ruch ekumeniczny ostatniego stulecia. A jest to motyw przygotowany już w XIX w. przez niektórych świętych: Wincentego Pallottiego, księdza Orione. Oni już wówczas proponowali modlitwę o jedność. Dzisiaj idziemy w ślady tych wielkich świętych Kościoła katolickiego. Zdjęcie zaprojektowane na Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan 2008: „Zagłębiony w modlitwie”, John R. Mittelstady, Michigan, USA GENEWA Szczególnie uroczyście Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan obchodzony był w Genewie, gdzie w niedzielę, 20 stycznia, w kaplicy Centrum Ekumenicznego odbyła się ekumeniczna celebracja Uroczystości. W związku z Jubileuszem Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan, warto przypomnieć jedno z ważniejszych wydarzeń ekumenicznych Kościoła, do dnia dzisiejszego żywo wspominane i komentowane w Genewie, mianowicie wizytę Ojca Świętego Jana Pawła II w siedzibie Światowej Rady Kościołów, 12 czerwca 1984 roku. Wymiar ekumeniczny był niewątpliwie jednym z najbardziej eksponowanych aspektów podróży Jana Pawła II do Szwajcarii (1217.VI.1984). Już w orędziu telewizyjnym, skierowanym do Szwajcarów w przededniu wyjazdu, Papież stwierdził: „ogromnie się cieszę, że będę mógł spotkać się z przedstawicielami innych Kościołów, ażeby wraz z nimi rozważać i pogłębić we wspólnej rozmowie oraz modlitwie spoczywającą na nas wszystkich odpowiedzialność za jedność chrześcijan”. Po przybyciu do Szwajcarii Ojciec Święty powiedział: „Oby Bóg sprawił, że te spotkania pogłębią wzajemne zrozumienie, umocnią i bardziej jeszcze rozwiną nasze wspólne świadectwo wiary”. Spotkanie z Ekumeniczną Radą Kościołów odbyło się w pierwszym dniu papieskiej podróży do Szwajcarii, 12.VI. Złożyło się na nie WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) Z ŻYCIA KOŚCIOŁA W SZWAJCARII doznanych cierpień, o wybaczenie których błagał mój poprzednik Paweł VI – stanowi to trudność. Trzeba jednak, abyśmy o tym szczerze i przyjaźnie dyskutowali z ową wiele obiecującą powagą, która ujawniła się już w pracy nad przygotowaniem dokumentów „Wiara i Ustrój” oraz „Chrzest, Eucharystia i Kapłaństwo”. Jeśli ruch ekumeniczny jest rzeczywiście ożywiany przez Ducha Świętego, ten moment nadejdzie.” (2) Ojciec Święty Jan Paweł II w Centrum Ekumenicznym w Genewie, 12.06.1984 „Kościół katolicki i kościoły należące do Światowej Rady Kościołów mają długą, wspólną historię…. Historia ta staje się teraz odkrywaniem na nowo istniejącej między nami komunii, komunii niepełnej, ale rzeczywistej; wszystkie elementy, które się składają, lub które powinny się składać na tę jedność, umieszcza się obecnie w ich prawdziwych perspektywach, ze wszystkimi następstwami tego nowego sposobu widzenia dla naszej współpracy i naszego wspólnego świadectwa.” (3) szereg elementów, przede wszystkim modlitwa w kaplicy Centrum, gdzie pastor Ph. Porter w dłuższym przemówieniu powitalnym przypomniał rezultaty współpracy Rady Kościołów z Kościołem katolickim. Drugim momentem wizyty w Genewie było posiedzenie, w którym uczestniczyła ograniczona liczba osób, poświęcone tematom doktrynalnym. Poruszono m.in. problem eklezjologii, który Papież uważa za podstawowy dla sprawy ekumenizmu i który, zdaniem papieża, wymaga bardzo dokładnych studiów. Inne wypowiedzi dotyczyły wspólnego świadczenia i możliwości wspólnej ewangelizacji. Odpowiadając na wypowiedź dotyczącą przeciwstawiania się dyskryminacji rasowej, Papież odpowiedział zdecydowanie, że w tym zakresie można i należy działać razem. Trzecim ważnym momentem wizyty było odczytanie w obecności całego personelu Centrum wspólnej deklaracji kardynała Willebrandsa, przewodniczącego Sekretariatu Jedności Chrześcijan i pastora Pottera, Sekretarza Ekumenicznej Rady Kościołów. W Deklaracji wyrażono wspólną wolę pracy dla jedności wszystkich chrześcijan, postanowienie modlitwy i pokuty za podziały i nieposłuszeństwa, które nadal oddalają od siebie chrześcijan i szkodzą sprawie Ewangelii, co wyraża się w braku zgodności w ważnych kwestiach doktrynalnych, w różnym ustosunkowaniu się do problemów społecznych i zagadnień duszpasterskich. Zostały uczynione poważne kroki w kierunku jedności, wiele spraw teologicznych zostało uzgodnionych. Palącą sprawą pozostaje wspólne świadectwo, obrona sprawiedliwości, skuteczniejsza współpraca, w tym zwłaszcza, co służy rozwiązaniu najpilniejszych problemów, a szczególnie problemu pokoju na świecie. W swoim bardzo obszernym przemówieniu (składającym się z piętnastu punktów) Ojciec Święty szeroko omówił liczne elementy, które niezależnie od polemik i dramatycznych podziałów przeszłości, jednoczą dziś Kościoły w odkrytej na nowo wspólnocie, jeśli niepełnej, to przecież realnej. Poniżej zamieszczamy fragmenty papieskiego przemówienia: „Dziękuję za zaproszenie do odwiedzenia was tu, w Centrum Ekumenicznym, w czasie mojej pasterskiej wizyty u katolików Szwajcarii. (…) Od początku spełniania posługi Biskupa Rzymu podkreślałem, że zaangażowanie Kościoła katolickiego w ruch ekumeniczny jest nieodwracalne i że poszukiwanie jedności jest jednym z jego pierwszoplanowych zadań duszpasterskich.” (1) „Pozostawać w jedności z Biskupem Rzymu znaczy potwierdzać w sposób widomy, że trwa się w komunii z tymi wszystkimi, którzy wyznają tę samą wiarę, którzy wyznawali ją od pięćdziesiątnicy i tymi, którzy będą ją wyznawać „aż przyjdzie” dzień Pana. Takie jest nasze przekonanie jako katolików: wierność Chrystusowi nie pozwala nam z niego zrezygnować. Wiemy też, że dla większości z Was – których pamięć jest może naznaczona wspomnieniami „Najpierw uświadomiliśmy sobie wspólny chrzest i jego znaczenie. (…) Jeśli jeszcze jesteśmy podzieleni, to tym niemniej wszyscy jesteśmy zanurzeni w tajemnicy Zesłania Ducha Świętego, które obala wieżę Babel. Nasze podziały zatem pozostają w sprzeczności w istniejącą już jednością i właśnie ze względu na nią są tym bardziej gorszące.” (4) „Razem nauczyliśmy się jednoczyć w szacunku dla Słowa Bożego. (…) Nawet jeśli nie jesteśmy jeszcze całkowicie zgodni co do interpretacji niektórych ważnych punktów Słowa Bożego, to trudno nie podkreślić pozytywnego znaczenia tej wzrastającej zgodności.” (5) „Wspólnie nauczyliśmy się lepiej rozumieć całość roli Ducha Świętego. (…) Duch jest źródłem wolności, która pozwala nam odnawiać bez naruszania wierności to, co dziedziczymy po poprzednich pokoleniach.” (6) „Modlitwa jest jednym z głównych przedmiotów naszej troski. Mimo, że nie możemy jeszcze razem sprawować Eucharystii Pańskiej i przystępować do Komunii przy jednym stole, coraz bardziej zależy nam na tym, aby modlitwa stawała się ośrodkiem naszych spotkań, nawet wówczas, gdy są to proste zebrania robocze.” (7) „Gdy w ten sposób postępujemy wspólnie naprzód, gdy zbliżamy się do siebie w doświadczeniu modlitwy, możliwe staje się wytworzenie owej rzeczywistej „solidarności braterskiej” ze Światową Radą Kościołów i należącymi doń Kościołami.” (8) „Zależy mi na tym, aby… nasza współpraca wzrastała i nasilała się tam wszędzie, gdzie tylko jest to możliwe. Mieszana Grupa Robocza Kościoła katolickiego i Światowej Rady Kościołów ma do spełnienia ważną misję. Musi ona wykazać inwencję i znaleźć takie drogi, które pozwolą nam jak najszybciej „zjednoczyć się w poczuciu wielkiej misji okazywania światu Chrystusa” (Redemptor hominis, 11). Czyniąc razem Jego prawdę, ukażemy Jego światło. Ta praca zmierzająca do dania świadectwa wspólnego świadectwa jest jednym z pierwszorzędnych zadań stojących przed Mieszaną Grupą Roboczą. Będzie to wymagało nowego wysiłku w zakresie formacji ekumenicznej i pogłębiania zagadnień doktrynalnych. Nasze świadectwo bowiem będzie prawdziwe i w pełni wspólne dopiero wtedy, gdy dojdziemy do jedności w wyznawaniu wiary apostolskiej.” (14) „Dzisiaj, wobec Boga i Chrystusa Jezusa, silni mocą Ducha Świętego, możemy złożyć dziękczynienie za postępy, które wspólnie poczyniliśmy na drodze ku jedności. Nie pozwalają nam one się cofać. Dziękując Wam za wszystko, co od swego powstania uczyniła ze swej strony Światowa Rada, aby pomóc nam wspólnie wzrastać, przypomnę jedynie zdecydowaną wolę Kościoła katolickiego, który chce uczynić wszystko, co tylko możliwe, aby kiedyś zajaśniało światło odzyskanej koinonia. A jakżebyśmy mogli to osiągnąć, gdybyśmy nadal nie starali się wzrastać we wzajemnym szacunku, we wzajemnym zaufaniu, we wspólnym poszukiwaniu jedynej prawdy? Droga jest długa. Trzeba się liczyć z kolejnością pokonywania jej etapów. Ale duch nasz ożywiony jest wiarą.” (15) WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) 13 Z ŻYCIA MISJI REKOLEKCJE ADWENTOWE 2007 W OŚRODKACH POLSKIEJ MISJI KATOLICKIEJ W SZWAJCARII W dniach 7 - 9 grudnia nauki rekolekcyjne w Lozannie oraz w Kaplicy PMK w Marly głosił brat Marek ze Wspólnoty Taizé. - Co w świetle tego opowiadania chciałbym zmienić w sposobie przeżywania sakramentu pojednania? LOZANNA, 7 grudnia 2007 MARLY, 8-9 grudnia 2007 PRZYJĄŁ GO ROZRADOWANY Nauka rekolekcyjna była rozważaniem fragmentu Ewangelii wg św. Łukasza (19,1-10). Chorzy narzucają się Jezusowi: wchodzą przez dach, przepychają się, by się go dotknąć, a grzeszników On sam szuka. W tym opowiadaniu jest opowiedziany cud, jest to cud przebaczenia i pojednania. „Przebaczenie jest cudem, pisze kardynał Danneels, jest ono stwarzaniem „z niczego”. W procesie przebaczenia, zawsze znajdziemy jakiś brak ciągłości. Nie jesteśmy sprawcami przebaczenia, lecz otrzymujemy je w darze. Bierze się ono z niczego, jest łaską”. Bóg nie zapomniał o swoim zamyśle wobec nas, którym się kierował, kiedy nas stwarzał. Przebaczenie i pojednanie są sercem Ewangelii. W Starym Testamencie przebaczenie jest związane z zapowiedzią nowego Przymierza, a nowe Przymierze jest dziełem Boga, który nie zapomina, że człowieka stworzył dobrze, nawet bardzo dobrze. Stworzył go do komunii, do czynienia dobra, do miłości. Żeby w nas tę zdolność do miłości ratować, przebacza. Robi to za nic, za darmo, ale respektując wolność człowieka. Brat Roger powiedział: „Przebaczenie może zmienić i nasze serce, i nasze życie.” Pytania do refleksji: - Czy jest we mnie pragnienie zobaczenia Jezusa? Jak mogę Go dzisiaj zobaczyć? - Czy w moim życiu, w moim domu, jest miejsce dla Niego? Co dla mnie znaczy: przyjąć Go u siebie z radością? - W jaki sposób doświadczam przebaczającej obecności Chrystusa? MARIA OBRAŁA NAJLEPSZĄ CZĄSTKĘ (Łk 10, 42) Sobota, 8 grudnia Pierwsza z nauk, w sobotnie przedpołudnie, 8 grudnia, była rozważaniem fragmentu Ewangelii wg św. Łukasza (10, 38-42). Rekolekcjonista podkreślił doniosłość wydarzenia, jakim jest przyjście samego Boga do człowieka. Oto wbrew powszechnemu myśleniu, że to człowiek „musi sobie zaskarbić względy Boga” - do człowieka przychodzi sam Pan (Kyrios). „Słowo Ciałem się stało i zamieszkało wśród nas” (J 1,14). Wobec tego faktu naszej wiary możemy przyjąć postawę Marty lub Marii. Marta, zaaferowana ziemskimi sprawami, nie dostrzega przyjścia Pana. Maria natomiast, z pokorą siada u Jego stóp, by przysłuchiwać się Jego mowie. Jest w nas bardzo dużo Marty, jesteśmy zabiegani i wciąż zajęci. Ewangelista Łukasz nie chce nam jednak powiedzieć, że lepsza jest postawa kontemplacji od życia aktywnego. Chodzi o to, byśmy postawili sobie pytanie o nasz stosunek do Jezusa, który jako Pan przychodzi do mnie. Czy interesuje mnie to, co ten Gość ma mi do zaofiarowania? Jeżeli tak, to czy – tak jak Marta – nie wciągam Go w swoje plany: „Powiedz jej, żeby mi pomogła”. Czy moje spotkanie z Nim nie ogranicza się tylko do religijnego zabiegania? Przyjąć Jezusa znaczy przysłuchiwać się – tak jak Maria – Jego mowie. Słowo Boga porównywane jest w Biblii do ziarna. Niesie w sobie ukrytą moc. Gdy padnie na dobrą glebę, przynosi plon. Przyjęte do serca, nie może nie przynieść owocu. W sposób znany tylko Bogu dokonuje On swego dzieła w człowieku: czyni go zdolnym do działania, które będzie udziałem w budowaniu królestwa Bożego. Rekolekcyjne rozważanie Brat Marek zakończył zachętą do refleksji: - Czy stać mnie na trochę takiej niekonwencjonalności, na jaką odważyła się Maria? - W jaki sposób mogę dzisiaj słuchać Pana? Jak znaleźć na to dobre miejsce i czas? - Co zrobić, by stworzyć sobie i innym przestrzeń słuchania, a więc ciszę? - Czy pamiętam jakieś słowa Jezusa z Ewangelii, które bardzo mnie poruszyły i coś we mnie zmieniły? Niedziela, 9 grudnia W niedzielę, 9 grudnia, rozważaliśmy fragment Ewangelii wg św. Łukasza (10, 25-37). Analizując tekst biblijny szukaliśmy odpowiedzi na wynikające zeń pytania: - Jak patrzeć na człowieka, by dostrzec w każdym bliźniego? - Jak wyzwolić w sobie odwagę pójścia za spontanicznym impulsem serca, aby czynić dobro? - Jak zmobilizować się wewnętrznie, aby poświęcić kilka chwil na refleksję słowa Bożego? - Co dla nas znaczą słowa z 1 Listu św. Jana „Nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą!” (3, 18). 14 WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) Z ŻYCIA MISJI jesteśmy przyjąć; uzdalnia swoją Łaską - zawsze silniejszą od naszej słabości - do rozpoczęcia nowego życia. Chwila refleksji, modlitwa, pokuta - oto są dobre okoliczności sprzyjające adwentowej odnowie, służące temu, abyśmy mogli przyjąć z czystym sercem Eucharystię, pokarm, w którym Jezus daje nam sam Siebie, pokarm, który sprawia, że możemy nie tylko z Jego pomocą, ale wręcz z Nim, odnawiać nasze życie i czynić je jeszcze lepszym. Eucharystia jest pokarmem tych, dla których Pan Bóg jest fundamentem, źródłem i celem. W dniach 7 – 9 grudnia nauki rekolekcyjne w Gnadenthal, Winterthur, Zugu i Zurychu głosił znany polski biblista, ks. prof. dr hab. Waldemar Chrostowski. GNADENTHAL, 7 grudnia CZŁOWIEK, KTÓRY WIERZY W BOGA NIGDY NIE JEST SAM W pierwszy piątek miesiąca, 7 grudnia, ks. prof. Waldemar Chrostowski prowadził rekolekcje adwentowe w Gnadenthal. Po adoracji Najświętszego Sakramentu i prowadzonej równolegle przez ks. Profesora spowiedzi św., rozpoczęła się Msza św. koncelebrowana przez ks. Rektora S. Kaweckiego i ks. Profesora Chrostowskiego. Pierwsza nauka rekolekcyjna Podczas homilii zostały podkreślone dwie przyczyny naszej dzisiejszej obecności w kościele. Przyczyna pierwsza: zebraliśmy się tutaj jako katolicy wierni dwutysięcznej tradycji Kościoła Chrystusowego utrwalonej w osobie św. Piotra Apostoła. Druga: zebraliśmy się tutaj jako Polacy, połączeni tysiącletnią kulturą i tradycją narodową, przechowywaną w naszych sercach i pamięci. Ks. Profesor nawiązał następnie do słów Ojca świętego, Benedykta XVI, wypowiedzianych do Jego rodaków podczas wizyty w Bawarii: Człowiek, który wierzy w Boga nigdy nie jest sam (13.09.2006). Żyjąc tutaj, często osiągamy zamożność materialną, pozostając jednocześnie w ubóstwie duchowym. Ulegamy egoistycznej pokusie usuwania Boga z naszego życia, zamykania się w sobie, polegania tylko na sobie i ograniczania tylko do tego, co widoczne i materialne. W efekcie odczuwamy samotność, najpierw bez Boga, a następnie bez ludzi, bo bez Boga wszystkie relacje z otoczeniem tracą swoje znaczenie, swój sens i swoje źródło. Popadamy w samotność, groźną dla nas, bo będącą siostrą rozpaczy. Potrzebujemy umocnienia, którego dawcą jest Pan Bóg, który nas stworzył i przeznaczył do życia ze sobą. Nasze duchowe ćwiczenia rekolekcyjne nie są skomplikowane. - Po pierwsze mamy być świadomi, że Adwent jest szczególnym czasem łaski, początkiem nowego roku liturgicznego, podczas którego rozważamy słowa Chrystusa i świadomie wyznajemy, że On jest naszą drogą i naszym życiem. - Po drugie odnówmy siłę modlitwy. Modlitwa nie jest niczym innym jak rozmową z Bogiem. Im bardziej znamy i kochamy naszego rozmówcę, tym chętniej z nim rozmawiamy. - Po trzecie wzmocnijmy nasze życie duchowe poprzez sakrament pokuty. Spowiedź nie jest przyjemnością ani dla spowiadającego, ani dla spowiednika. Ma jednak niepowtarzalną wartość. Wyznanie grzechów zawiera element upokorzenia się przed Bogiem, co pozwala to człowiekowi widzieć siebie w całej prawdzie i przyjąć swoje życie nie takie, jak je sobie wymarzył, ale takie, jakie ono jest. W sakramencie pokuty Bóg daje nam zawsze więcej, niż zdolni Druga nauka rekolekcyjna Druga konferencja, przeprowadzona po Mszy św., miała charakter odpowiedzi na zadawane pytania. Jak czytać Pismo Święte? Co jest ważniejsze, rozumienie czy zapamiętanie? W odpowiedzi ks. Profesor zaznaczył, że wiara nie jest sprawą rozumu. Człowiek ma tendencję do racjonalizacji, co w sprawach technicznych zazwyczaj prowadzi do opanowania problemu, ale w sprawach o charakterze duchowym nie jest już to takie proste. Jako przykład posłużyła miłość pomiędzy ludźmi. Nie można podać racjonalnych przyczyn zaistnienia miłości między dziewczyną a chłopakiem. Czasem racje byłyby przeciwko, ale nie one są tu pierwszoplanowe. Jednym wiara w Boga przychodzi prawie spontanicznie. Ktoś inny ma z nią dużo trudności. Zrozumienie zawsze przychodzi później niż przeżywanie. Któż rozumie małżeństwo lepiej, niż długoletni małżonkowie. Kto rozumie Pana Boga lepiej niż ci, którzy Nim żyją. Człowiek, który przeżył Eucharystię, przyjął Komunię św., wie o Panu Bogu znacznie więcej niż uczony biblista o ubogim życiu religijnym. Pytano o przeżycia ks. Profesora, o wrażenia z jego pobytów w Ziemi Świętej. Zostały one porównane do wrażeń człowieka powracającego do ziemi swojego urodzenia, lub człowieka urodzonego np. w Szwajcarii w rodzinie emigrantów, którego rodzice opowiadali mu dużo o ich ojczyźnie i którą on wreszcie odwiedza. Ksiądz profesor podzielił się refleksją, że od dzieciństwa marzył o podróży do Ziemi Świętej i za każdym razem podróżowanie tam jest dla niego ogromnym przeżyciem. Zna miejsca święte „na pamięć, lepiej niż wiele miejsc w Polsce”, bo bywał tam wiele razy. Wspomniał, że każdego roku dziesiątki tysięcy Polaków pielgrzymuje do Ojczyzny Narodzenia Pana Jezusa, i dla niego osobiście bardzo poruszającym przeżyciem jest obserwowanie wzruszenia u współtowarzyszy podróży. Betlejem, Nazaret, Kafarnaum, Droga Krzyżowa, Wieczernik – to miejsca głębokiego, osobistego spotkania pielgrzymów z Jezusem Chrystusem. Ks. Profesor nadmienił, że do Ziemi Świętej jadą ci, którzy mają w sobie pewien głód Pana Boga, znajomość Jezusa i Jego pragnienie. „Żyjemy stosownie do tego, co nosimy w sobie, jakie mamy wartości w sobie. Dlatego tak ważne jest, aby we współczesnym świecie byli ludzie religijni, dojrzali, świadomi, którzy tworzą atmosferę Wieczernika”. Pan Jezus czyniąc cuda, często nakazywał beneficjentom milczenie, nie rozgłaszanie o tym. Jednakże postępowali oni zupełnie odwrotnie. Dlaczego? W odpowiedzi ks. Profesor zwrócił uwagę na akcentowanie przez ewangelistów takich szczegółów, a więc jest to ważne. Był to rodzaj buntu uczestników nauczania Jezusowego, w którym przewija się ciągły motyw Jego przyszłego cierpienia i śmierci. Chcąc widzieć w Mesjaszu króla, proroka, a więc wyzwoliciela i triumfatora w sensie czysto ziemskim, nie dopuszczali do swej świadomości Jego przyszłej męki, podważając tym samym zamysły Boże i rolę cierpienia w świecie. Jezus mówiąc, by nie rozgłaszali o cudach, bo to są rzeczy cudowne dzisiaj, ale wciąż powtarzane spowszednieją, podkreślał, że istotą Jego posłannictwa jest przejście przez cierpienie. WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) 15 Z ŻYCIA MISJI Spontanicznie sformułowano prośbę o próbę wyjaśnienia roli cierpienia w otaczającym nas świecie. Ks. Profesor zwrócił uwagę słuchaczy, że często przyjmujemy Jezusa tak długo, jak długo nas to niewiele kosztuje. Natomiast w sytuacji prawdziwego zagrożenia czy straty, pytamy: dlaczego to spotkało właśnie mnie, za co mnie ukarałeś? Czemu więc cierpiał Jezus? Przecież był bez grzechu. Więc może Bóg chce, aby cierpiący współodczuwał z Jezusem. Ale człowiek często się buntuje, człowiek mówi „nie”. Pogłębioną analizę tego problemu ks. Profesor poprowadził w oparciu o Księgę Hioba. Po porywającym przypomnieniu wybranych jej fragmentów dochodzi do wniosku, że nie przynosi ona żadnego logicznego wyjaśnienia, że w rozumieniu ludzkim nie ma cierpienia bez grzechu. Jednak Bóg w zakończeniu Księgi Hioba daje do zrozumienia, że próżno człowiekowi szukać odpowiedzi na to pytanie. Potwierdzenie obecności cierpienia niewinnych w świecie ukazuje się poprzez mękę Jezusa, a jego sens znany jest tylko Bogu. Po spotkaniu ks. Profesor podpisywał swoją najnowszą książkę pt. Bóg, Biblia, Mesjasz, która wprowadza w świat Biblii i jej tajemnic, oraz w samo sedno relacji chrześcijańsko-judaistycznych. W oparciu o nagrania tekstów katechez zredagował Grzegorz Dzięglewski ZURYCH, 8-9 grudnia 2007 W sobotę i niedzielę (8-9 grudnia) rekolekcje adwentowe w Zurychu głosił ks. prof. W. Chrostowski. NIECH JEGO IMIENIEM WZAJEMNIE SIĘ BŁOGOSŁAWIĄ (Ps. 72) W adwentowym zabieganiu niedzielna Eucharystia w Kościele Serca Jezusowego w Zurychu, 9 grudnia, z nauką rekolekcyjną Ks. Prof. W. Chrostowskiego, była w swoisty sposób „odpoczynkiem w Panu”, wyciszeniem i na pewno wewnętrznym nastawieniem na Boże Narodzenie. Szczególnie przemówiły do mnie słowa z Listu św. Pawła do Rzymian: „Dlatego przygarniajcie siebie nawzajem, bo i Chrystus przygarnął was — ku chwale Boga” (15, 7). Temat wzajemnej miłości, szacunku jakże ważny w czasie Bożego Narodzenia. Nawiązując do Ewangelii św. Mateusza: „Nawróćcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie” (3, 1), Rekolekcjonista mówił o wadze sakramentu pojednania, o pełnym i świadomym przygotowaniu się do Świąt Bożego Narodzenia. Poruszył także sprawę życia na emigracji, wskazując zarówno na zalety, jak i trudności przebywania w obcym kraju. Podkreślił przy tym, aby nie zapominać o swoich korzeniach, pamiętać o bliskich, którzy zostali w kraju. Zachęcił do kultywowania polskich tradycji i obyczajów. Nawiązał do stosunków Polonii na obczyźnie: niezależnie od tego, jak się komu powiodło - lepiej czy gorzej, powinniśmy być sobie przychylni i pomocni. Duże wrażenie zrobił na mnie fakt, że Ksiądz spowiadał całą Mszę św. (z przerwą na głoszenie nauki) i jeszcze po Mszy - tak długo, jak byli chętni. Zauważyłam, że wszyscy słuchali w skupieniu i zadumie. Było bardzo dużo ludzi i większość przystąpiła do Komunii św. W kontekście tego, co przeżyłam i przeżywam, uczestnicząc w życiu religijnym Polskiej Misji Katolickiej w Zurychu, chciałabym życzyć sobie i innym, aby spełniały się słowa Psalmisty śpiewane w czasie rekolekcyjnej Liturgii: „Niech Jego imieniem wzajemnie się błogosławią” (Ps. 72). Nauki rekolekcyjne w Bazylei i Biel/Bienne głosił ks. dr Zbigniew Sobolewski, wykładowca teologii moralnej w Siedlcach, Sekretarz Caritas Polska w Warszawie. BAZYLEA, 7-9 grudnia 2007 TEN BRAT TWÓJ BYŁ UMARŁY, A ZNÓW OŻYŁ… (Łk 15, 32) Rekolekcje rozpoczęły się w piątek, 7 grudnia, Nabożeństwem Pokutnym, Sakramentem Pojednania i Eucharystią o godz. 19.30. Tematem nauki rekolekcyjnej była przypowieść Pana Jezusa o Synu Marnotrawnym z Ewangelii św. Łukasza (15, 11–32). W sobotę, 8 grudnia o godz. 15.00 uczestnicy rekolekcji uczestniczyli w nabożeństwie „Godziny Miłosierdzia” przed Najświętszym Sakramentem, po nim była ponownie okazja do Spowiedzi św. i o godz. 16.00 Msza św. z nauką rekolekcyjną. Ksiądz Rekolekcjonista rozważał tym razem fragment Księgi Rodzaju „Wąż mnie zwiódł i zjadłam” (3, 1-13). W niedzielę, 9 grudnia swoje spotkanie rekolekcyjne miały dzieci, po nim, o godz. 11.45 była Msza św. z nauką rekolekcyjną. Tematem homilii były słowa Proroka Izajasza „Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego” (40, 1-5). Godnym uwagi jest fakt, że w ciągu trzech dni rekolekcji bardzo wiele osób skorzystało z sakramentu pojednania. Poniżej zamieszczamy refleksje jednego z uczestników rekolekcji: Maranatha - Przyjdź Panie Jezu, dziś! Przyjdź i do mnie! Pierwszy piątek miesiąca grudnia, noc spowiła Bazyleę. Trwamy małą grupką na modlitwie, różaniec naszą obroną. I Ty dobry Jezu z nami trwasz na modlitwie, tyle, że w Ogrojcu, samotnie, krwawy pot na ciele Twoim, i kielich od Ojca! Ojcze nasz który jesteś... Śpiewamy pieśni adwentowe, wzywamy Ducha Świętego pieśnią… Kasia 16 WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) Z ŻYCIA MISJI Msza się rozpoczyna, konferencja: Syn marnotrawny! Ale, jakby inaczej, młody, niepełnoletni, nie w pełni rozumny świata żąda połowy majątku. Ojciec kocha, nie krępuje młodości – wolności Ojciec kocha bezgranicznie, daje, wolność, wolność, upadek. Grzech, świńskie koryto, strąki, głód, głód miłości. Wrócę, będę sługą, najemnikiem! Zadziwienie, Ojciec wychodzi, Ojciec czeka, Miłość czeka. Pierścień, szata, uczta – zadziwienie. Bóg zapłać! Czas wracać do domów. Pierwsza sobota miesiąca grudnia, Niepokalanego Poczęcia NMP. Godzina 15.00. Pan jest wśród nas. Wielbię Ciebie w każdym momencie, o Żywy Chlebie nasz w tym Sakramencie. O Krwi i Wodo, któraś wytrysnęła z serca Jezusowego, jako zdrój miłosierdzia dla nas, ufamy Tobie. Msza się rozpoczyna, konferencja „Wąż mnie zwiódł i zjadłam”. Łatwo zwieść człowieka! Człowiek pragnie dobra, ale pragnie go samotnie. Nie porozumiewa się z Bogiem, prawdziwym dawcą dobra. Szatan wykorzystuje to, posługuje się kłamstwem, By przesłonić zło, a wyeksponować dobro. Szatan wykorzystuje nasz egoizm, jesteśmy jak kaktusy. Ranimy się nawzajem! Głęboko tkwią nasze i cudze kolce! Nie umiemy przebaczać, wyrywać wbitych kolców. Potrzebna spowiedź uwarunkowana stanięciem w prawdzie, żalem, poprawą i zadośćuczynieniem. Druga niedziela Adwentu „Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego”. Przygotuję Panu kielich radości, kielich wina złamanego kroplą wody. Przygotuję Panu hostię! Moje serce! Złamie ja Pan, by obumarłszy, ożyło na wieki! Maranatha! Ciało Chrystusa! Amen! Wierny Koncert Ryszard Żołędziewski - saksofon Joyce Bahner-Reichel - fortepian Piątek, 14 Marzec 2008 godz. 19.00 Kościół św. Piotra i Pawła sala kościelna Aarau Niedziela, 16 Marzec 2008 godz. 17.00 Hotel Bären, sala barokowa Langenthal W programie utwory kompozytorów: GENEWA, SION W dniach 14 – 16 grudnia 2007 rekolekcje adwentowe w Genewie i Sion, które cieszyły się wielkim zainteresowaniem, prowadził ks. Krzysztof Zadarko. BERNO, LUCERNA W dniach 22 – 23 grudnia 2007 rekolekcje adwentowe w Bernie i Lucernie prowadził ks. dr Bogusław Kośmider. Główny akcent był położony na zrozumieniu, czym jest Kościół i odpowiedzialności za Kościół, do którego należymy. Ida Gotkovsky, Darius Milhaud Paul Creston, Jules Massenet, Ryo Noda Wstęp wolny - Kolekta WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) 17 Z ŻYCIA MISJI ŚWIĘTA BOŻEGO NARODZENIA W MARLY I ZURYCHU MARLY WIGILIA PASTERKA PIERWSZY DZIEŃ ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA 18 W dniu 27 stycznia odbyło się spotkanie opłatkowe w siedzibie naszej Polskiej Misji Katolickiej w Marly. Zgodnie z tradycją przy akompaniamencie bożonarodzeniowych kolęd połamaliśmy się opłatkiem. Dużą radością było przedstawienie jasełkowe w wykonaniu dzieci ze Szkoły Niedzielnej. Gratulujemy dzieciom takiego sukcesu, rodzicom wytrwałości w przyprowadzaniu dzieci na próby, a opiekunom takich owoców ich pracy. WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) Z ŻYCIA MISJI WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) 19 Z ŻYCIA MISJI ZURYCH Raz inaczej 9 grudnia, trochę spóźniony, ale w całej krasie, przybył do kościoła Herz Jesu na Wiedikonie – Mikołaj. Stało się to już tradycją, że przynosi prezenty polskim dzieciom w Zürichu, przede wszystkim tym, które uczęszczają do Szkoły Niedzielnej. Za każdym jednak razem jego przybycie wygląda inaczej. Czasem połączone jest z zabawą dla dzieci, czasem wpada zadyszany prosto do klas, by rozweselić dzieci swoimi podarkami. Tym razem zjawił się tuż po Mszy Świętej i jak to z Mikołajami bywa, miał ze sobą, oprócz worka, również kosze prezentów. Zamierzał bowiem obdarować nimi nie tylko dzieci mniej lub bardziej pilnie uczęszczające do Szkoły Niedzielnej przy Polskiej Misji Katolickiej w Zürichu, ale również wszystkie dzieci, które tego dnia przybyły na Mszę św. Nawet i niektórym dorosłym „się dostało”. Mikołajowi, mimo iż bardzo był utrudzony po przebyciu tak dalekiej drogi, świetnie dopisywał humor. Od dźwigania prezentów bolały go plecy, ale nie przeszkodziło mu to, aby pofatygować się z upominkiem do tych dzieci, które obawiały się do niego podejść. Ze strachu? Eee...., kto by tam się bał Świętego Mikołaja. Zwłaszcza, gdy nie ma przy nim „diabła” i z Aniołem czy Schmutzli i nie rozdaje rózg. Mikołaje znani są przecież z tego, że robią dzieciom tylko miłe niespodzianki. I nigdy też nie słyszano, by przyjmowali reklamacje. Bogusława Lewicka PASTERKA W ZURYCHU Pasterka w Zurychu zgromadziła w Kościele wiele Polonii. Wiernych było więcej niż w zwykłą niedzielę. Nawet celebrujący mszę św. ksiądz Krzysztof zażartował, że ostrzegano go, że na Pasterce będzie zaledwie garstka osób, bo większość wyjechała do Polski. A tu „nastąpiło cudowne rozmnożenie” - powiedział. Pasterka była bardzo uroczysta. Przepiękna oprawa muzyczna uświetniła mszę. Muzyka organowa, wspólne śpiewanie kolęd, a także orkiestra dęta „Alex Band” pod kierunkiem pana Aleksandra Maliszewskiego, oraz śpiew goszczącej w Zurychu śpiewaczki operowej Barbary Barskiej uświetniły to radosne wydarzenie narodzin Chrystusa. Udekorowany choinkami kościół i blask świec tworzył niezapomniany nastrój i był dopełnieniem tej pięknej uroczystości. Po mszy wszyscy dzielili się opłatkiem, by zapomnieć o sporach, różnicach i jeszcze bardziej poczuć, ze tworzymy tu w Zurychu Polską wspólnotę. Katarzyna Nowak 20 „Opłatek” i „Jasełka” w Zurychu Ktoś kiedyś pięknie powiedział, że tradycja nie polega na pielęgnowaniu popiołów, ale podtrzymywaniu ich żaru. Jako polska wspólnota, skupiona przy kościele Herz-Jesu w Zurychu, mimo wielu ubiegłorocznych doświadczeń, zebraliśmy się licznie w niedzielne, styczniowe popołudnie (20.01.2008 r.), by wspólnie z nowym duszpasterzem, ks. Krzysztofem Zadarko, rozpalić żar wieloletniej już, opłatkowej tradycji, wzbogaconej jasełkami, które z dziećmi ze Szkoły Niedzielnej przygotowały panie Iwona Hoffmann-Srebniak i Urszula Piotrowska. Inscenizacje takie mają zazwyczaj tę właściwość, że oprócz pięknej scenicznej oprawy, autentyczności zachowań młodych wykonawców, zawierają zawsze proste, ale ważne przesłanie: Chcemy, by Jezus, co leżał w ubogim żłobie Narodził się również w tobie i tobie! Tymi słowami zwróciło się, wskazując na nas, tak mądrych i poważnych dorosłych, małe dziecko – z całą swoją szczerością. Zachęceni przez dzieci, włączaliśmy się w kolędę Bóg się rodzi, która tak doskonale wyraża cud Bożego Narodzenia. Gdy jasełkowe kolędowanie dobiegło końca, nadszedł ten szczególny moment, kiedy w postaci białego opłatka, Ten, którego zapowiedzieli prorocy, staje między nami. Bo przecież życzenia, które wypowiadamy, łamiąc się tym szczególnym chlebem, nie są tylko pustymi słowami, ale przez nie wyrażamy to, co w nas najlepsze. I wtedy właśnie staje się niebo na ziem i- jak pisał znany, polski ksiądz poeta. Tak było i między nami, Polakami, których życiowe drogi spotkały się na szwajcarskiej ziemi... Po uczcie ducha, jak już od lat, tak i w tym roku, nie zabrakło smakołyków z polskiej kuchni, przygotowanych przez wiele osób, bezinteresownie zaangażowanych w pracę naszego Ośrodka. Wszystkim tym osobom, kochanym rodzicom, naszym dzieciom, należą się słowa uznania i serdeczne podziękowania! Niech przez cały rok, a zwłaszcza w chwilach zniechęcenia, przypominają nam się i dodają otuchy słowa z jasełkowej historii o Narodzeniu Pańskim: I miejcie wiarę taką, jak my dzieci. Wtedy Jezusa w swych sercach znajdziecie! Agnieszka Suchta-Veit WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) Z ŻYCIA MISJI WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) 21 Z ŻYCIA MISJI 22 WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) Z ŻYCIA MISJI WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) 23 Z ŻYCIA MISJI WINTERTHUR Tradycyjny „Opłatek” w Winterthurze Coroczny „Opłatek” w Winterthurze przygotowany przez Radę Ośrodka Duszpasterskiego PMK przy par. św. Józefa w Winterthurze-Töss odbył się w sobotę 19 stycznia 2008. Sala świątecznie udekorowana zapełniła się gośćmi, którzy znają i doceniają coroczne spotkania opłatkowe, a także tymi, którzy pierwszy raz zawitali u nas. Tych było wielu. To cieszyło wszystkich. Przedstawicielki Rady Duszpasterskiej, panie Maria Wlazło i Elżbieta Eberle, przywitały w języku polskim i niemieckim oficjalnie wszystkich zebranych gości i przedstawiły program „Opłatka”. Wśród nich jako pierwszego przywitały naszego nowego duszpasterza ks. prałata Krzysztofa Zadarko. Uczestnicy „Opłatka” dowiedzieli się o celu charytatywnym całej uroczystości – na pomoc w odbudowie spalonego domu mieszkalnego dla dzieci niewidomych w Laskach koło Warszawy. Mieliśmy już kilkakrotny kontakt z podopiecznymi tego ośrodka, a latem gościliśmy dzieci w Szwajcarii. Było to możliwe dzięki zaangżowaniu byłego duszpasterza naszej misji ks. prałata Wł. Czerwińskiego i pani Barbary Piwowarskiej. Śpiewanie kolęd przypomina nam wieczór wigilijny i święta. I do tej tradycji kolędowania włączyła się cała sala przy akompaniamencie muzycznym pana Piotra Rzepczyka. Ostatnia pieśń „Abyśmy byli jedno, podajmy sobie ręce” zjednoczyła wszystkich w kilku kręgach. Dodatkową atrakcją wieczoru był zespół tańca ludowego „Piast”. W pięknych strojach krakowskich dodawali naszemu spotkaniu tak bardzo polskiego kolorytu. Wspaniałym tańcem zawładnęli sercami obecnych gości. Gorące oklaski i wszelkie wyrazy sympatii publiczności dopingowały zespół do żywiołowego tańca: poloneza, krakowiaka, sarnę, a po przerwie mogliśmy podziwiać tańce ludowe Podhala połączone z przyśpiewkami góralskimi. Publicznośc odwdzięczyła się długimi brawami. Rada Duszpasterska podziękowała serdecznie zespołowi „Piast” za wspaniały program i wsparcie celu dobroczynnego dla niewidomych dzieci w Laskach. W programie wieczoru nie zabrakło wielu, wspólnie śpiewanych kolęd, wystąpił zespół taneczny „Piast”, a kolacja, wspaniała zabawa i taniec trwały do północy. Ks. Krzysztof przekazał życzenia świąteczne od ks. rektora Sławomira Kaweckiego, przywitał w dwóch językach wszystkich obecnych gości i życzył w Nowym Roku 2008 błogosławieństwa Bożego, zdrowia i abyśmy otworzyli się na Słowo Boże, a przez to stawali dziećmi Bożymi. Swoim krótkim duszpasterskim wystapieniem zaskarbił sobie życzliwośc obecnych. 24 WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) Z ŻYCIA MISJI GNADENTHAL Część kulinarna wzmocniła ciało uczestników spotkania. Panie: Jolanta Piotrowska, Anna Dudkiewicz, Maria Wlazło Elżbieta Eberle i Teresa Majewska przygotowały gołąbki z sosem pomidorowym, flaczki i parówki. Wszystko szybko zniknęło ze stołów. To było największym uznaniem dla pań. W trakcie degustacji potraw niespodziewanie zawitał proboszcz parafii pw. św. Józefa w Winterthurze-Töss - ks. Stanisław Węglarzy. Nasz duszpasterz ks. Krzysztof przedstawił Go, przywitał bardzo serdecznie, podziękował za dotychczasową współpracę i udzielenie nam gościny w jego parafii oraz za umożliwienie korzystania z kościoła i zaplecza parafialnego. Udana zabawa to duża zasługa p. Piotra Rzepczyka, który przygotował bogaty program muzyczny. Żal było opuszczać salę o północy. Dla organizatorów „Opłatek” skończył się dopiero nad ranem, gdyż należało wszystkie pomieszczenia doprowadzić do pierwotnego stanu. Wszystkim, którzy właśnie wtedy nie zawiedli i pomogli pragniemy serdecznie podziękować. Rada Duszpasterska wyraża wielkie słowa podziękowania także prywatnym ofiarodawcom, którzy wsparli nasz cel charytatywny. Trudno tu też pominąć wszystkie panie, które przez podzielenie się swoimi wypiekami wsparły nasze dzieło w Laskach. Opłatek 2008 w Winterthurze przeszedł już do historii, ale wielu już planuje na następny rok ten szczególny dzień styczniowy. Elżbieta Eberle WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) 25 Z ŻYCIA MISJI BASEL SION 26 WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) Z ŻYCIA MISJI GENEWA WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) 27 Z ŻYCIA MISJI 28 WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) Z ŻYCIA MISJI O. Józef Innocenty Maria Bocheński OP (1902 – 1995) Założyciel PMK Wartość czasu – refleksja na wieczór sylwestrowy Nasz stosunek do czasu Ciekaw bym był wiedzieć, czy i Ty namyślałeś się w ten wieczór sylwestrowy nad pytaniem, co to jest właściwie czas i jak powinniśmy się do niego ustosunkować? Nowy Rok jest dniem, kiedy to pytanie samo się nasuwa. Chciałbym dziś z Tobą o nim pomówić. Życie wyłącznie chwilą obecną Wydaje się, że stosunek ludzi do czasu bywa mniej więcej trojaki. Jest najpierw stosunek, który nazwałbym cielęciem. Cielę nie obchodzi Nowego Roku, po prostu dlatego, że do czasu i w ogóle żadnego stosunku nie ma. Żyje tym wymieniem, które ssie i tą trawą, którą w tej chwili skubie: o niczym innym nie myśli. No i tacy ludzie bywają: żyją wyłącznie chwilą obecną. To jest pierwsza możliwa postawa. Postawa „byle był szum” Druga przypomina mi anegdotkę o Icku na weselu – nie wiem, czy ją znasz. To było tak: Icek wyskakuje z tłumu i wali kijem w miednicę. Pytają go: „Co robisz, Icek?” A on na to: „Ja nic, byle szum, byle szum!” Tak samo zachowuje się wielu, aż nadto wielu ludzi. Oni wiedzą, że jest czas, że czas upływa: rzucają się w ten czas, by narobić, natworzyć jak najwięcej i jak największych rzeczy, żeby był szum. To się nazywa dzisiaj dialektycznym podejściem do świata w Polsce. Ale widzisz, trudność jest w tym, że kiedy zapytasz, po co Zegar Henryka Sienkiewicza, bedacy wlasnoscia Polskiej Misji Katolickiej w Marly właściwie robić szum, to taki nie umie odpowiedzieć. Bo czas ma tylko jeden kierunek i idzie – powiedzmy sobie – ku śmierci. W dodatku nie tylko ku naszej śmierci, ale i ku zniszczeniu wszystkiego, co zdołamy stworzyć: wszystkich budowli, dzieł sztuki, nauki, samych społeczeństw i cywilizacji – wszystkiego. Szamotanie, które ujście znajduje w kieliszku I dlatego trzeci rodzaj ludzi, widząc to, mówi sobie: „Po co właściwie mam się męczyć? Na co to wszystko?” Jaki sens może mieć praca w świadomości, że to wszystko na nic? Bo co byś powiedział o człowieku, który starannie maluje płot, choć wie, że ma być spalony za godzinę? Albo o tym skazanym na śmierć – z anegdoty – który zdmuchuje pianę z piwa, bo, powiada: „Szkodzi na płuca”? No i taki człowiek idzie w beznadziejności upić się - do kieliszka. Czy wiesz, co leży u założeń tych trzech postaw? Coś bardzo prostego, mianowicie twierdzenie, że wszystko, co jest, jest w czasie, że poza czasem nie ma niczego. To się właśnie nazywa dialektyka. Jeśli się ją przyjmie, to człowiek ma naprawdę już tylko wybór między cielęciem, Ickiem i kieliszkiem. Inaczej mówiąc, między szamotaniem się w próżni, a rozpaczą i beznadziejnością. Jaki jest mój wybór? Tylko, że mnie oczywiście nic nie zmusza do przyjęcia tego założenia. Przeciwnie nawet: im bardziej myślę o czasie, tym jaśniej widzę, że ono musi być fałszywe. Sensownym musi być założenie wręcz przeciwne, mianowicie, że istnieje coś poza czasem, że jest coś wiecznego. Jeśli coś takiego jest, to wtedy nasza praca w czasie nie jest daremnym szamotaniem się - ma sens i to sens wieczny. Jak wiesz, jest to założenie chrześcijańskie. Między tymi dwoma założeniami, między sensem a bezsensem, chrześcijaństwem a dialektyką, trzeba wybierać. Bardzo byłbym ciekaw wiedzieć, jaki jest Twój wybór w tej sprawie. Kazania i przemówienia, 1.01.1955 WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) 29 Z ŻYCIA MISJI DZIEŃ ŻYCIA KONSEKROWANEGO W Uroczystość Ofiarowania Pańskiego 2 lutego, w dniu zwanym tradycyjnie Świętem Matki Bożej Gromnicznej, w Kościele Powszechnym obchodzony jest Światowy Dzień Życia Konsekrowanego. Czy życie zakonne jest aż tak ważne, by zwracać na nie szczególną uwagę i ogłaszać specjalny dzień poświęcony osobom żyjącym w stanie zakonnym? Odpowiedź na to pytanie daje m.in. Konstytucja dogmatyczna o Kościele Soboru Watykańskiego II: „Świętość Kościoła wspierają też w szczególny sposób różne rady, jakie Pan w Ewangelii zalecił wypełniać uczniom swoim. Wśród nich wyróżnia się osobliwie cenny dar łaski Bożej, udzielany przez Ojca niektórym ludziom (por. Mt 19, 1; 1Kor 7,7), aby mianowicie w dziewictwie czy w celibacie łatwiej niepodzielnym sercem (por.1Kor 7, 32-34) poświęcali się samemu tylko Bogu. Ta doskonała powściągliwość, zachowana ze względu na Królestwo Boże, zawsze cieszyła się szczególnym szacunkiem Kościoła jako znak i bodziec miłości i jako szczególne źródło duchowej płodności w świecie”. (42) Świadectwem swojej wiary dzielą się na łamach „Wiadomości” Polskie Siostry Opatrzności Bożej, mieszkające i pracujące w Sion, w Szwajcarii. „Pozwól mi Twoją ręką być niosącą troskę i ciepło, Pozwól mi Opatrznością być…” OPATRZNOŚĆ BOŻA POSTAWIŁA NAS W SION W szwajcarskiej rzeczywistości widok siostry zakonnej wzbudza zainteresowanie, zdziwienie. Ludzie spotykając się z nami, często zadają nam pytania: Skąd jesteśmy? Co robimy? Dlaczego taką drogę wybrałyśmy? Dziwią się, że młode jesteśmy, że tyle dobra mogłybyśmy zrobić, realizując się w rodzinie, mając męża, dzieci, nawet żyjąc jako osoby samotne, a nie marnować się w klasztorze…. Kim jesteśmy? Jesteśmy Siostrami Opatrzności Bożej, która to Opatrzność przywiodła nas z Ziemi Polskiej w 1988 roku i postawiła na Helweckiej Ziemi. W tym roku nasza Rodzina Zakonna dziękuje Bogu za 150 lat istnienia naszego Zgromadzenia. Patrząc na cyfry jest to niemały Jubileusz i jest za co dziękować Bogu. Jakie były początki naszego Zgromadzenia? Lwów, czas zaborów, bieda i moralne spustoszenie. Sytuacja polityczna i gospodarcza stwarzały okazję do szerzenia się prostytucji. Opatrzność Boża sprawiła, że tą „galicyjską nędzą” przejęła się prosta kobieta, otwarta na drugiego 30 człowieka, dostrzegająca jego zagubienie i ubóstwo. Wrażliwa i pełna wiary, nigdy nie przekreśliła człowieka. Osoba zepchnięta na margines życia, przez to, że dotknęła dna, grzechu, była dla niej Kimś cennym, wartościowym. Taką była nasza Założycielka, Matka Antonina Mirska, wychowawczyni prostytutek, matka sierot, opiekunka ubogich. Co robimy? Żyjemy w XXI wieku, ale problemy są te same: bieda materialna, moralna, wykorzystywanie kobiet, porzucone dzieci, samotne rodziny, chorzy ludzie. Nasza Rodzina Zakonna idąc za potrzebami Kościoła i świata, chce być otwartą ręką dla każdego człowieka. Angażujemy się w prace parafialne, pracujemy w szkołach, przedszkolach, domach opieki, ośrodkach wychowawczych, domu dziecka, szpitalach. 350 Sióstr kontynuuje dzieło naszej Matki w Polsce i poza jej granicami: w Szwajcarii, Włoszech, Ukrainie, Japonii, Kamerunie. Nas Opatrzność postawiła w Sion, w malowniczym zakątku kantonu Vallis, abyśmy mogły oddać swoje ręce, serce, zapał naszym Braciom Szwajcarom. Pracujemy w Domu Starców (EMS) jako pielęgniarki. Ludzie starsi są jak dzieci, które potrzebują dużo miłości, czułości, zainteresowania, czasu. Czasem wystarczy uśmiech, dotyk, drobny gest, a działa lepiej niż najlepszy środek przeciwbólowy czy uspokajający. Pochylając się nad nędzą fizyczną, dotykamy cierpiącego Jezusa. Często towarzyszymy naszym „dużym dzieciom” w ostatnich godzinach ich życia. Oni wręcz czekają, aby być z Nimi, aby pomóc im przejść na drugą stronę. Podzielę się pewną historią. Umierał nasz podopieczny, weszłyśmy ze współsiostrą do pokoju, a On jakby czekał na nas. Zaczęłyśmy odmawiać Koronkę do Miłosierdzia Bożego, później Różaniec i przy trzeciej tajemnicy Radosnej – Narodzenie Jezusa, ten człowiek umarł. Byłyśmy bardzo wzruszone, a podziękowaniem była łza, która spły- WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) Z ŻYCIA MISJI nęła po Jego policzku. Umarł fizycznie, ale narodził się do Nowego Życia – Życia z Jezusem. W okresie wakacyjnym wyjeżdżamy z naszymi podopiecznymi na dwutygodniowe wakacje. Na te chwile czekamy wszyscy z wielką radością i utęsknieniem. Jest to czas odpoczynku, czas, aby dłużej pobyć ze sobą, bez pośpiechu, bez zegarka w ręku. W tym czasie możemy bardziej zbliżyć się do naszych podopiecznych, wysłuchać ich radości i trosk. Poznajemy głębiej ich historie życia, która są bardzo ciekawe, ale bywa, że były to tragiczne przeżycia, które niestety zostawiły ranę w ich sercach. Znając życie naszych pacjentów, jest nam łatwiej opiekować się nimi. Rozumiemy ich lepiej, wiemy, skąd biorą się u nich takie, a nie inne reakcje i możemy bardziej im pomóc. Oni nie czekają na gotowe recepty, ale chcą być z nami, pragną, aby ich wysłuchać. A my cóż, możemy tylko towarzyszyć im w tej drodze i oddawać Jezusowi, który sam najlepiej wie, jak uleczyć, zadziałać. On sam najlepiej zna każde serce. Naszych podopiecznych często odwiedzają ich bliscy. Wyczuwamy, że rodziny darzą nas wielkim zaufaniem. Kiedyś ktoś z rodziny powiedział: „Jestem spokojny, bo wiem ze tato będzie bezpieczny, będzie miał dobrą opiekę - bo jest w dobrych rękach Polskich Sióstr. Jest to dla nas wezwanie, aby nie zawieść zaufania, którym zostałyśmy obdarzone. Od kilku lat w naszej kaplicy raz w miesiącu odprawiane są Msze św. dla Polaków. Jest to dla nas kolejne, radosne zadanie, jakie Opatrzność Boża nam postawiła, aby nie zapomnieć o naszej Ojczyźnie – Polsce, by Polacy mogli przy stole eucharystycznym ładować swoje akumulatory. Ładować je Jezusem. Nasza Matka, gdy ktoś prosił Ją o receptę na udane życie, mówiła: „Niech nic nigdy nie będzie Ci ważniejsze od Chrystusa”. Proste zdanie, a jakże głębokie. Pieniądze są ważne, ale jeżeli nie będzie miejsca w naszym życiu dla Jezusa, to życie stanie się jałowe, smutne, nie będzie miało sensu. Mówi się, że w Szwajcarii ludzie mają serca zamknięte na Jezusa. Opowiem pewną historię, która pokazuje wręcz coś zupełnie odwrotnego. Pracowała z nami dziewczyna, nie odbiegała od przeciętnej normy, bardzo spontaniczna, normalna w zachowaniu. Faktem jest, że często rozmawiałyśmy na różne tematy, które dotyczyły życia, szczęścia itp., ale nawet przez chwilę nie przyszła nam do głowy myśl, że Ona może myśleć o czymś głębszym. Jakie było nasze zaskoczenie, gdy dowiedziałyśmy się, że zwalnia się z pracy. Chciała zmienić coś w swoim życiu. Wstąpiła do Wspólnoty Eucharistien... Spotykając się z Nią dzisiaj widzimy radosną, szczęśliwą dziewczynę, która odkryła sens swojego nie w alkoholu, narkotykach, ale w JEZUSIE. Dlaczego taką drogę wybrałyśmy? Każdy człowiek ma swoją indywidualną drogę do świętości, bo każdy z nas jest inny. I choć ta droga jest niepowtarzalna, zawsze jest walką. Podejmując tę walkę wiary nie uciekamy od świata, od jego problemów, od ludzi, ale otwieramy się na światło i Miłość Jezusa, tu i teraz, w tej, a nie innej sytuacji. Święty we współczesnym świecie to słowo niemodne i nie wygodne. Święty – to nie człowiek dobry, ale to Ktoś, kto pozwala, by Bóg używał go jako swoje ręce, obojętnie gdzie realizuje swoje powołanie – czy to w rodzinie, czy w życiu kapłańskim, zakonnym czy samotnym. KOCHANA SIOSTRO I BRACIE i w Twoim życiu nie chodzi o wielkie hasła, rzeczy, cuda. Nasza Matka Założycielka dałaby Ci odpowiedź, abyś był wierny swojej codzienności, pokochał ją, uczynił z niej wielkie święto. Na tej drodze jest zawsze Jezus, który czeka i jest. „Bóg nie każe nam iść żadną drogą, której by On sam nie przemierzył i na której by nie szedł z nami.” s. Nazaria CSDP WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) 31 Z ŻYCIA MISJI Rozmowa z ks. infułatem Stanisławem Jeżem, Rektorem Polskiej Misji Katolickiej we Francji Ksiądz szuka ludzi Podczas spotkania delegacji Polskich Misji Katolickich Europy Zachodniej jesienią ubiegłego roku w Rzymie kilkakrotnie pojawiało się pytanie o model Misji wobec nowej fali migracyjnej z Polski. Dotychczasowe doświadczenia w funkcjonowaniu Misji wśród Polaków przybyłych w czasie II wojny światowej i po niej powoli się wyczerpują. Przybywa nowe pokolenie, które też pragnie być w Kościele. Jest to piękne świadectwo wiary, które można nazwać w jakimś sensie nową ewangelizacją. O tym, jakże często, mówił Jan Paweł II do Polaków, a ostatnio Benedykt XVI podczas swojej pielgrzymki do Ojczyzny w 2006 r. Wielkim doświadczeniem może się tu podzielić Misja we Francji. Ks. infułat Stanisław Jeż, od 1985 r. Rektor PMK w Paryżu, chętnie dzieli się swoim spojrzeniem na nową sytuację migracji i Kościoła. Polska Misja Katolicka we Francji jest chyba najstarszą wśród polskich Misji na świecie? Ks. St. J.: Historia Polskiej Misji Katolickiej rozpoczęła się w Paryżu, przy kościele Wniebowzięcia Matki Bożej, zbudowanym w latach 1670 - 1676 przy placu Maurice Barres. I można podzielić ją na pięć okresów: 1670-1918, 1918-1945, 1945-1985, 1986-1994 i 1995-2001. Bardzo ważnym rozdziałem emigracji polskiej we Francji było przybycie powstańców listopadowych, którym udało się, zamiast na Syberii, znaleźć miejsce nad Sekwaną. wadzeniem ośrodków, domów wspólnot polskich we Francji, zebrań, kursów, wycieczek, pomocą socjalną, prawną i administracyjną. Do tego posiadamy cztery domy wypoczynkowe. Ostatnią inicjatywą jest założenie stowarzyszenia „Pomost” w Paryżu. Mamy etatowo zatrudnionych specjalistów, którzy pomagają nie tylko bezdomnym, ale i narkomanom oraz innym uzależnionym. Misja wydaje jedyny, polonijny tygodnik katolicki – Głos Katolicki. Ciekawym doświadczeniem Misji we Francji jest koncepcja współpracy z parafiami francuskimi. Na czym to polega? Co dziś staje się priorytetem Misji? Ks. St. J.: Staramy się we wszystkich większych miastach zakładać Ośrodki Duszpasterskie, zwłaszcza, gdy dowiadujemy się, gdzie nowa emigracja ma swoje największe skupiska. Obecnie są to głównie Polacy przyjeżdżający do pracy sezonowej i na kontrakty. Po wstąpieniu Polski do UE sytuacja Polaków stała się pewniejsza, można powiedzieć, że prawie zniknęło zjawisko pracy na czarno. Zadaniem duszpasterzy jest poszukiwanie takich ludzi i docieranie z posługą duszpasterską. Ks. St. J.: Można śmiało powiedzieć, że 90% takich przypadków to same pozytywy. Udaje się przy pewnym wysiłku i obustronnej dobrej woli osiągnąć oczekiwane formy integracji z zachowaniem odrębności, właściwej dla każdej narodowości. To nie tylko wspólne akcje, ale, co ważne, Polacy są w Radach Duszpasterskich parafii francuskich. Polski ksiądz jest najczęściej w takich parafiach proboszczem, przez co udaje mu się być łącznikiem między Francuzami a Polakami. Ma odpowiedzialność za całą parafię. Jak zorganizowane jest życie religijne w Ośrodkach? Jak Ksiądz Infułat, ze swojego doświadczenia, widzi przyszłość duszpasterstwa Polonii w Europie? Ks. St. J.: Ponad 30% Polaków we Francji jest objętych naszą opieką duszpasterską sprawowaną przez prawie 130 kapłanów. Ponadto współpracuje z nami ok. 190 sióstr zakonnych i wielu świeckich. Funkcjonujemy, jak wszędzie, przy francuskich parafiach. W samym Paryżu mamy 6 Ośrodków Duszpasterskich, wszystkich jest 70 w sześciu regionach Francji. Wielką pomocą są nowe ruchy religijne, których członkowie przybywają do nas z Polski, np. wspólnoty oazowe czy Odnowy w Duchu Świętym. Ich życie organizuje się wokół Misji. Mamy 10 stowarzyszeń. Stowarzyszenie „Concorde” (przyjaciele Polskiej Misji Katolickiej we Francji) wspiera PMK we Francji wśród Francuzów polskiego pochodzenia, jak i polskich emigrantów, zajmuje się organizowaniem spotkań kulturalnych francusko-polskich, pro- Ks. St. J.: Szacuje się, że poza granicami Polski jest obecnie ok. 15 mln Polaków. A to oznacza ogromne wyzwanie duszpasterskie. Wydaje mi się, że oznacza to wielkie wołanie o duszpasterzy – kapłanów z Polski, aby podołać nowym zadaniom. Tu nie chodzi tylko o liczby, chociaż one same mówią za siebie. Jest potrzeba profesjonalnych metod koordynacji, przygotowywania duszpasterzy i opieki ze strony polskiego Episkopatu. Jeden biskup z Polski zajmujący się duszpasterstwem wśród Polaków na emigracji nie rozwiąże narastającej liczby spraw z tym związanych. 32 WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) Dziękuję za rozmowę. Rozmawiał ks. Krzysztof Zadarko Z ŻYCIA MISJI Jesteśmy otwarci... Z panem prof. dr hab. Piotrem Małoszewskim, Przewodniczącym Rady Naczelnej Polskich Katolików Świeckich w Niemczech, Wiceprzewodniczącym Polskiej Rady Duszpasterskiej Europy Zachodniej o polonii, integracji i roli osób świeckich w Kościele, rozmawia Agnieszka Gabriela Paciorek. Czy mógłby Pan Profesor przedstawić się naszym czytelnikom? Czym się Pan zajmuje zawodowo i jaką rolę pełni Pan w strukturach polonijnych? Nazywam się Piotr Małoszewski. J estem Polakiem i Krakowianinem, zastępcą dyrektora Instytutu Ekologii Wód Podziemnych w Helmholtz-Centrum Monachium i profesorem na Uniwersytecie we Freibourgu, gdzie habilitowałem się w 1993 r. Jestem absolwentem Wydziału Elektrotechniki Akademii Górniczo-Hutniczej (AGH) w Krakowie. Na Wydziale Geologiczno-Poszukiwawczym AGH zrobiłem doktorat i ten wydział wystąpił o przyznanie mi w Polsce tytułu profesora belwederskiego, który uzyskałem w 2000 r. Pracowałem 20 lat w Instytucie Fizyki Jądrowej w Krakowie. Od 1984 roku mieszkam z moją rodziną w Niemczech, gdzie przyjechałem na dwuletnie stypendium Fundacji Alexandra von Humboldta, w trakcie którego wygrałem konkurs na stały etat w monachijskim centrum badawczym. Centrum zajmuje się badaniami wpływu zmian środowiska naturalnego człowieka na jego zdrowie. Ja zajmuje się głównie matematycznymi modelami ruchu substancji rozpuszczonych w wodach oraz oceną zasobów wód podziemnych i ich ochroną przed zanieczyszczeniem. Jestem żonaty, mam dwójkę prawie dorosłych dzieci. W Niemczech działalnością społeczną bardziej intensywnie zajmuje się od 1991 roku. W latach 1991-2006 byłem członkiem, sekretarzem, a ostatnie 9 lat przewodniczącym Rady Parafialnej Polskej Misji Katolickiej w Monachium. Równocześnie w latach 1993-1999 byłem dyrektorem parafialnej Szkoły Przedmiotów Ojczystych. Od 1996 roku byłem wiceprzewodniczącym Rady Duszpasterskiej Polskiej Misji Katolickiej w całych Niemczech, a od 2005 jestem Przewodniczącym Rady Naczelnej Polskich Katolików Świeckich w Niemczech. Obie te instytucje, Rada Duszpasterska i Rada Naczelna Polskich Katolików Świeckich w Niemczech, były i są organami, które mają wspierać Rektora w rozwiązywaniu podstawowych problemów, które się wyłaniają na terenie Niemiec w związku z polityką intergracyjno-asymilacyjną. Rada występuje do Kościoła niemieckiego i polskiego w obronie naszych ośrodków parafialnych i etatów dla duszpasterzy. W Kościele niemieckim głos świeckich odgrywa niezwykle istotną rolę. Jednym z najważniejszych zadań Rady jest wspieranie rozwijania i umacniania Rad Parafialnych w ośrodkach PMK, oraz nawiązywanie kontaktów z centralnymi władzami laikatu niemieckiego i polskiego. Po założeniu w 1992 roku, przez ks. abp. Szczepana Wesołego, Delegata Prymasa Polski ds. Duszpasterstwa Emigracji, Polskiej Rady Duszpasterskiej Europy Zachodniej, wszedłem w skład 5-osobowego Prezydium Rady jako reprezentant PMK w Niemczech. Od 2003 roku przewodniczącym Rady jest ks. bp. Ryszard Karpiński, Delegat Episkopatu Polski ds. Duszpasterstwa Emigracji, a ja pełnię funkcję wiceprzewodniczącego ze strony laikatu. W 1994 roku w ramach Polskiej Misji Katolickiej stworzyliśmy organizację świecką, Chrześcijańskie Centrum Krzewienia Kultury, Tradycji i Języka Polskiego w Niemczech, która jest zarejestrowana w niemieckim sądzie administracyjnym. Podstawowymi celami stowarzyszenia jest m.in.: popieranie nauki języka polskiego, kultury i tradycji polskich w Niemczech oraz wychowanie młodego pokolenia w duchu i w zgodzie z nauką Kościoła rzymsko-katolickiego. Stowarzyszenie zrzesza katolicką Polonię i polskich katolików skupionych i działających społecznie we wszystkich polskich ośrodkach duszpasterskich. Nasza organizacja reprezentuje i koordynuje całe szkolnictwo polskie, które działa w Polskiej Misji Katolickiej. Chrześcijańskie Centrum praktycznie reprezentuje to wszystko, co było i jest integralną częścią działalności oświatowej, kulturalnej i patriotycznej, prowadzonej na terenie Polskiej Misji Katolickiej - a mając status organizacji zarejestrowanej - jest partnerem do rozmów z władzami polityczno-administracyjnymi w Niemczech i Polsce. Od początku istnienia stowarzyszenia jestem jego wiceprzewodniczącym. W naszym stowarzyszeniu jest taka zasada, że ksiądz zawsze jest przewodniczącym. Czy może Pan powiedzieć coś więcej o działalności Rady Naczelnej Polskich Katolików Świeckich? Rada Naczelna od początku stanęła wobec poważnych wyzwań związach z planami redukcji stanu polskiego duszpasterstwa w Niemczech i zamykaniem naszych ośrodków parafialnych. Byliśmy bardzo mocno zaangażowani w obronę różnych ośrodków, czy stanu liczebnego duszpasterzy. Wspomnę może tylko dwie sprawy. Pierwsza to tzw. sprawa „sprzedania polskiego kościoła w Berlinie”, gdzie po wielu protestach, listach i zmobilizowaniu też polskich władz politycznych, Polska Misja Katolicka uzyskała na własne użytkowanie piękną Bazylikę pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela (było to bardzo mocno nagłośnione medialnie w Polsce i w Niemczech, a transmisję z uroczestego przejęcia nowego kościoła prowadziła TV Trwam). Trzeba podkreślić, że Diecezja Berlińska prowadziła wyprzedaż ośrodków, WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) 33 Z ŻYCIA MISJI m.in. sakralnych, z uwagi na tragiczną sytuację finansową. Zadłużenie doszło do około 150 mln. Euro i diecezja stanęła wobec widma bankructwa. Druga sprawa, to planowana drakońska redukcja polskiego duszpasterstwa (60% duszpasterzy i 20% ośrodków) w Archidiecezji Kolońskiej, jednej z najbogatszych diecezji świata. W tym przypadku, mimo bardzo pozytywnego stosunku do Polaków ks. kardynała Meisnera, jego administracja wypracowała bezduszny plan oszczędnościowy, który chciała wprowadzić w życie. Ta sprawa zakończyła się częściowym sukcesem. Stan liczebny polskiego duszpasterwa i ośrodków parafialnych pozostał zachowany, jednak wprowadzona redukcja pensji polskich kięży o połowę, jest trudna do zaakceptowania. Często spotykam się z opinią, że misje obcojęzyczne są finansowym obciążeniem dla Kościoła lokalnego. Natomiast generalnie w Niemczech katolików obcojęzycznych płacących podatek kościelny jest około 15%, podczas, gdy w budżetach poszczególnych diecezji na potrzeby duszpasterstwa obcokrajowców przeznacza się często poniżej 1%. Łatwo więc policzyć, że jest dokładnie odwrotnie. Obcokrajowcy, poprzez płacenie podatku kościelnego, przynoszą dochód - a nie straty - dla Kościoła lokalnego. Działa Pan też w strukturach laikatu Kościoła Niemieckiego. Jakie funkcje Pan tam pełni? Nasze problemy związane z naciskami kościoła lokalnego na integrację rozumianą w zasadzie jako asymilację, powodowały, że konieczne było, abyśmy jednocześnie starali się wejść w struktury niemieckie, by mieć w nich swoich przedstawicieli i by mówić własnym głosem o naszych sprawach. Nasza obecność w niemieckich gremiach z jednej strony odbierana jest bardzo pozytywnie - jako znak integracji, a z drugiej strony daje nam możliwość pokazania niemieckim katolikom, że będąc częścią lokalnego Kościoła musimy mieć prawo do zachowania własnej tożsamości językowej, kulturowej i obrzędowej w przeżywaniu naszej wiary. Do tego potrzebni nam są polscy księża i polskie ośrodki parafialne. W 1994 roku zostałem członkiem Komisji ds. Migrantów przy Diecezjalnej Radzie Katolików Świeckich w Monachium. Działając wspólnie z przedstawicielami Chorwacji i Słowenii udało się nam doprowadzić do przełamania pewnych barier i uzyskania miejsc dla przedstawicieli misji obcojęzycznych (początkowo po dwa, później po sześć) w 80-osobowej Radzie Katolików Świeckich Regionu Monachium i w 200-osobowej Radzie Archidiecezji Monachium-Freising. Tych przedstawicieli wybieraliśmi sami na wspólnym spotkaniu przewodniczących wszystkich 26 misji w archidiecezji. W 2002 roku zostałem wybrany przez niemiecką Radę Katolików Świeckich Regionu Monachium w skład 13-osobowego Zarządu, gdzie udało mi się doprowadzić do zmian statutowych, gwarantujących misjom obcojęzycznym z urzędu po jednym miejscu w zarządach Rady Regionu i Rady Diecezji. Zarządy obu Rad są najważniejszymi gremiami świeckich w mieście i w archidiecezji. Wywalczenie tam miejsc z urzędu dla katolików obcojęzycznych było olbrzymim sukcesem, stwarzającym nam wyjątkowe możliwości wpływu na podejmowane decyzje. Podczas ostatnich wyborów w 2006 roku, jako przedstawiciel obcokrajowców, zostałem wybrany na wiceprzewodniczącego Rady Regionu Monachium. Ta rada z kolei zaproponowała mnie na funkcję wiceprzewodniczącego 200-osobowej Rady Diecezji i zostałem wybrany uzyskując około 90% głosów. Jestem pierwszym obcokrajowcem w historii Archidiecezji 34 Freising-Monachium, który został wybrany na tak wysoką funkcję. W Zarządzie jest jeszcze mój chorwacki przyjaciel, którego wybraliśmy sami na nasze miejsce z urzędu. Tym sposobem mamy w 18-osobowym Zarządzie dwóch przedstawicieli obcokrajowców: Polaka i Chorwata. Trzeba podkreślić, że na ten sukces pracowaliśmy obaj wspólnie przez 12 lat. Długoletniej i mozolnej pracy, mającej na celu pokazanie, że jesteśmy otwarci na Kościół lokalny i chcemy z nimi współpracować, ale równocześnie jesteśmy odrębni i chcemy zachować naszą własną tożsamość. Jakie były Państwa sukcesy we współpracy z Kościołem Lokalnym? O sukcesach na polu działania w Archidiecezji Freising-Monachium wspomniałem poprzednio. Dzięki naszej obecności w strukturach laikatu niemieckiego, działając wspólnie, udało się nam usystematyzować temat Misji i ich statusu oraz drugorzędnego traktowania nas przez Kościół lokalny. Znaczenie i rola Misji została uwypuklona. Do władz tutejszej diecezji dotarło, że jesteśmy żywą i aktywną częścią Kościoła lokalnego, integrujemy się, angażując się w ich struktury świeckie, ale że równocześnie oczekujemy i domagamy się wspierania „misyjnego” duszpasterstwa. To niewątpliwie zahamowało proces zamykania Misji obcojęzycznych. Władze diecezji argumentowały wystarczającą znajomością języka niemieckiego brak potrzeby istnienia odrębnego duszpasterstwa - Misji obcojęzycznych. W naszej diecezji w drugiej połowie lat 90-tych jedna trzecia Misji została zamknięta. Przez całe lata w Kościele lokalnym nie chciano zrozumieć, że nie chodzi tylko o znajomość języka, ale o sposób przeżywania wiary i Mszy św., inny sposób przygotowania do Sakramentów św., inny korzeń kulturowy, czy też, jak w przypadku Polaków, głębokie przywiązanie do Stolicy Piotrowej, którego tutaj nie ma. Równocześnie dzięki wspólnej „słowiańskiej” działalności w strukturach laikatu niemieckiego, doprowadziliśmy w tych gremiach do zmiany pojęcia integracji. Natomiast fakt, że jako Polak zostałem wiceprzewodniczącym Diecezjalnej Rady Katolików Świeckich, niewątpliwie umocnił naszą polską pozycję. Wydaje się, że tu w Monachium, wspólnie z moim chorwackim przyjacielem, przełamaliśmy pewne bariery i pewne stereotypy myślenia, a „widmo” redukcji obu naszych Misji przestaje nas straszyć. A jak wygląda sytuacja polskiego szkolnictwa w Niemczech? Słyszałam, że w imieniu Polonii mówił Pan w Senacie RP o problemach związanych z nauczaniem języka polskiego za granicą. Czy może Pan nam coś więcej powiedzieć? W Europie sytuacja szkolnictwa jest katastrofalna, bo języka polskiego w różnych formach, uczy się zaledwie 3-4 % dzieci z polskich rodzin. Większość dzieci korzysta z nauki tzw. przedmiotów ojczystych i religii w szkołach prowadzona przy ośrodkach Polskiej Misji Katolickiej, które nie dostają praktycznie żadnej pomocy z Kraju. Minimalna pomoc otrzymywana poprzez Wspólnotą Polską nie rozwiązuje problemu finasowania tego szkolnictwa. Moim zdaniem sporą odpowiedzialność za ten stan ma pasywna polityka władz polskich, a szczególnie Ministerstwa Edukacji Narodowej. Środki przeznaczane na wspieranie nauki języka polskiego przez MEN i Senat RP, tj. łącznie ok. 13 mln Euro (większa WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) Z ŻYCIA MISJI część idzie na wspieranie Polaków na Wschodzie), są niewystarczające. Równocześnie MEN przeznacza podobną kwotę, tj. około 14 mln Euro, na wspieranie nauczania języka niemieckiego, jako ojczystego, dla mniejszości niemieckiej w Polsce, która jest liczebnie ok. 100 razy mniejsza niż Polonia na świecie. Dla porównania: Rząd Niemiec przeznacza na wsparcie nauki języka niemieckiego w swojej diasporze na świecie (szacuje się, że jest ilościowo zbliżona do polskiej) kwotę 255 mln Euro. Myślę, że te dane liczbowe mówią same za siebie – Polska musi przeznaczyć zdecydowanie większe środki na wspieranie języka ojczystego, jeśli chce by dzieci z polskich rodzin zachowały swoją polską tożsamość. W Niemczech sytuacja nauczania języka ojczystego jest szczególnie trudna i wyjątkowa, bo strona niemiecka nie realizuje postanowień Traktatu Polsko-Niemieckiego z 17 czerwca 1991 w tym zakresie. W traktacie, teoretycznie, prawa polskiej grupy etnicznej zostały postawione na równi z prawami mniejszości niemieckiej w Polsce. Jednak strona niemiecka nie traktuje i nie uznaje Polonii i Polaków w Niemczech za mniejszość narodową. W Polsce ze środków państwowych (14 mln ) finansowane jest nauczanie języka niemieckiego jako ojczystego i korzysta z niego około 80% dzieci z rodzin niemieckich. W Niemczech uczy się języka ojczystego około 8000 dzieci, co stanowi niecałe 3% wszystkich dzieci z polskiej grupy etnicznej. Większość (około 4200) dzieci uczy się w stowarzyszeniach polonijnych: Chrześcijańskie Centrum reprezentujące Polską Misję Katolicka prowadzi zajęcia dla około 3500 dzieci, Polska Macierz Szkolna dla około 300 dzieci, a Towarzystwo Szkolne Oświata w Berlinie dla około 400 dzieci. Stowarzyszenia polonijne nie otrzymują prawie żadnej pomocy finansowej ze strony niemieckiej (Macierz Szkolna i Towarzystwo Szkolne otrzymują około 20 tysięcy wsparcia). Mimo wielu wystąpień i monitów, strona niemiecka na szczeblu federalnym uważa, że finansowanie języków ojczystych jest w gestii krajów związkowych, bo Polacy i Polonia nie są mniejszością narodową, natomiast kraje związkowe (poza jednym landem – Północną Nadrenią-Westfalią) zachowują się tak, jakby zapisy traktatowe ich nie obowiązywały. Potrzebny jest tu olbrzymi wysiłek, szczególnie ze strony MSZ, by doprowadzić do jakiegoś przełomu w podejściu do spraw nauczania języka polskiego w Niemczech. Co wyróżnia Polonię niemiecką od szwajcarskiej? Przede wszystkim liczebność. W porównaniu ze Szwajcarią, Polonia w Niemczech jest chyba ponad 150 razy większa. W Niemczech mieszka około 1,5 mln osób z polskim obywatelstwem (w tym ponad 1 milion z podwójnym polskim i niemieckim), około 330 tysięcy pracowników sezonowych z Polski i już po wejściu Polski do UE założonych jest około 70 tysięcy polskich jednosobowych firm. Mamy ponad 60 ośrodków parafialnych Polskiej Misji Katolickiej, 100 księży, a Msze św. odprawiane są w ponad 250 miejscowościach. Natomiast myślę, że tzw. problemy integracyjno-asymilacyjne są podobne w obu krajach. Jak widzi Pan przyszłość Polskiej Misji Katolickiej w Niemczech? Nie ulega wątpliwości, że w związku ze wzrostem emigracji Polaków do krajów UE, potrzeby duszpasterskie będą rosły. Potrzebna jest większa liczba duchownych i nowe ośrodki duszpasterskie. Podstawowym problemem pozostanie jednak stosunek Kościoła lokalnego do tych potrzeb. Duszpasterstwo dla obcokrajowców podlega lokalnym biskupom diecezjalnym i oni są za nie odpowiedzialni. Zadaniem świeckich jest wykazywanie Kościołom lokalnym naszych potrzeb i uświadamianie, na czym polega integracja. Tam, gdzie świeccy pozostaną bierni może dojść do tego, że Polskie Misje Katolickie znikną, a sami wierni ulegną rozproszeniu. Przypadki takie znane są bardzo dobrze w Niemczech, gdzie po zamknięciu ośrodka Polskiej Misji Katolickiej wierni nie pojawili się w Kościele lokalnym i praktycznie odeszli od Kościoła. Kościół powszechny jest jedną wielką rodziną o wielu kulturach i językach, a jego podstawowym zadaniem jest zbawienie duszy ludzkiej, a nie zasymilowanie imigrantów w strukturze lokalnej. Czego życzy Pan w Nowym Roku Polskiej Misji Katolickiej w Szwajcarii? Przede wszystkim życzę wszystkim błogosławionego i radosnego Nowego Roku. Polska Misja w Szwajcarii ma za sobą trudny okres i dziś szczególnie potrzeba jej spokoju i wytężonej pracy. Konieczne jest, by świeccy wspierali nowego Rektora i jego współpracowników i działając wspólnie z nim, rozwijali i umacniali struktury duszpasterstwa polskiego i laikatu w Szwajcarii. Równocześnie życzę Państwu, by Kościół lokalny w pełni rozumiał Wasze potrzeby i je wspierał. Dziękuje bardzo za rozmowę. 10 stycznia 2008 r. ORDO MISSAE – Obrzędy Mszy świętej w ośmiu językach: polskim, angielskim, francuskim, niemieckim, łacińskim, włoskim, hiszpańskim i rosyjskim stanowią bardzo dobrą pomoc do głębszego przeżywania Mszy świętej w środowiskach międzynarodowych. Książkę wydała: Księgarnia św. Jacka Sp. z o. o. ul. Warszawska 58, 40-008 Katowice Tel. +48 32 355 48 00, fax +48 32 355 81 30 ORDO MISSAE można nabyć w PMK w Marly WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) 35 FIZJOTERAPIA Anna i Zbyszek Major RUCH TO ŻYCIE RUCH TO ZDROWIE Wraz z rozwojem techniki życie człowieka staje się coraz bardziej statyczne. Siedzimy godzinami przed komputerem, zarówno w pracy jak i w domu, dużo czasu spędzamy za kierownicą. Przyglądamy się pracy automatów, które coraz częściej zastępują nas w pracy, coraz mniej wymagamy od naszych mięśni i od stawów, a jednocześnie zmuszamy nasze ciało do przyjmowania nienaturalnych pozycji, które w dodatku utrzymujemy przez dłuższy czas. Jeśli do tego dodamy jeszcze niewłaściwe odżywianie - to mamy odpowiednie rezultaty. Wszystko ma swoją cenę; nasze zdrowie i samopoczucie, problemy krążeniowe, trawienne, niewydolności oddechowe, zaburzenia układu ruchowego - co zwiększa podatność na kontuzje, zwyrodnienia, zniekształcenia postawy… To tylko kilka, z całego szeregu możliwych problemów. Czy musimy się z tym pogodzić? Przecież postępu techniki nie da się zatrzymać. Otóż nie. Człowiek z natury jest stworzony do ruchu i w nim należy upatrywać pomocy. Fizjoterapeuci mówią: Ruch to życie, ruch to zdrowie. Chciałbym zachęcić do skorzystania z tej prostej naturalnej metody. Dzisiaj mamy wiele możliwości wcielenia tej metody w życie i każdy może sobie wybrać najbardziej mu odpowiadającą. Można pójść do fitness klubu, na pływalnię, skorzystać z różnych typów kursów, zapisać się do klubów sportowych, można wędrować czy uprawiać jogging. Naprawdę możliwości nie brakuje. Ostatnie badania wykazują, że aby częściowo zapobiec wyżej wymienionym problemom, wystarczy codzienna 30minutowa doza ruchu. Ktoś powie: przecież ruszam się w ciągu dnia więcej niż pół godziny. Nie tylko takiego ruchu potrzebuje nasz organizm; ten niezbędny ruch ma doprowadzić do tak zwanej zadyszki, niekoniecznie do wystąpienia potów. Pisząc „zadyszka”, mam na myśli nie brak tchu, ale zwiększoną częstotliwość oddechu oraz przyspieszone tętno. Czasem trudno wygospodarować te 30 minut w całości, w tym wypadku można je podzielić i ćwiczyć 3 razy dziennie po 10 minut. Zanim jednak znajdziemy to, co nam odpowiada, proponuję rozpocząć nasz codzienny trening od szybkiego chodzenia. Wygodne buty, przewiewna odzież i już jesteśmy gotowi. Walking jest najprostszą metodą, by poprawić samopoczucie, wzmocnić kondycję i odporność organizmu, zapobiec dolegliwościom lub też je usunąć. Aby podnieść intensywność i wydajność marszu, można używać kijków (nordic walking) w połączeniu ze specjalnymi butami MBT (Masai Barefoot Technology). Nie każdy jednak musi być zwolennikiem wychodzenia z domu. W tym wypadku, biorąc pod uwagę, że bóle kręgosłupa - to w mojej praktyce problem nr 1 - pozwolę sobie zaproponować krótki zestaw ćwiczeń, mających na celu poprawę jego funkcjonowania, wzmocnienie mięśni grzbietu i brzucha, które jednocześnie polepszają ogólne samopoczucie. Zanim przejdę do ćwiczeń, kilka uwag dotyczących zasad ich wykonywania. • Ćwiczenia wykonujemy powoli i dokładnie. • Nigdy nie pracujemy z rozmachem. • Oddychamy swobodnie i równomiernie, nie wstrzymując oddechu. • Zaczynamy od ćwiczeń lekkich i stopniowo przechodzimy do cięższych. • Ćwiczymy minimum co drugi dzień. • Czas ćwiczeń: od 5 do 20 minut. • Nigdy nie ćwiczymy po jedzeniu. • Przed ćwiczeniami konieczna jest rozgrzewka. 1) W ramach rozgrzewki możemy energicznie maszerować w miejscu, koordynując pracę ramion. 2) Klękamy na podłodze i podpieramy się rękami. Następnie unosimy i wyciągamy równocześnie lewą rękę i prawą nogę tak, by tworzyły linię prostą. Pamiętamy o wyprostowanych plecach. Następnie zginamy lewą rękę i prawą nogę, by łokciem dotknąć kolana. Ćwiczenie wykonujemy 5 - 10 razy i zmieniamy kończyny. Ćwiczenie to wzmacnia mięśnie pośladkowe, mięśnie grzbietu i obręczy barkowej. 3) Stajemy w lekkim rozkroku, plecy wyprostowane. Ręce uniesione do wysokości barków i wyprostowane. Rękami zataczamy małe kręgi 10 razy do przodu a następnie 10 razy do tyłu. Ćwiczenie wzmacnia mięśnie obręczy barkowej 4) Kładziemy się na brzuchu i równocześnie unosimy wyprostowaną lewą rękę i prawą nogę. Ćwiczymy powoli i równomiernie, pośladki są napięte. Powtarzamy je 10 do 15 razy i następnie zmieniamy kończyny. Zaawansowani mogą podnosić równocześnie obydwie ręce i nogi. Ćwiczenie to wzmacnia mięśnie grzbietu i pośladkowe. 5) Klęczymy, ręce są skrzyżowane na piersi. Wolno opuszczamy do przodu tułów (do kąta 45 stopni), głowa porusza się jak przedłużenie kręgosłupa, następnie wracamy do pozycji pionowej. Ćwiczenie wykonujemy 5 – 10 razy; wzmacnia mięśnie odcinka lędźwiowego grzbietu. 6) Leżymy na plecach, nogi zgięte w kolanach, a stopy lekko rozchylone spoczywają na podłożu. Unosimy przednią część stopy, a piętami wywieramy dość silny nacisk na podłoże. Jednocześnie unosząc głowę, barki i ręce, zginamy tułów, starając się pchać dłońmi w kierunku kostek. Ćwiczenie to wykonujemy 10 -15 razy. Na zakończenie chciałbym wspomnieć jeszcze o bardzo ważnej zasadzie dla zdrowia kręgosłupa: Długie siedzenie i stanie jest niewskazane, a chodzenie i leżenie - jak najbardziej. ŻYCZYMY WSZYSTKIM DUŻO RUCHU NA ŚWIEŻYM, MROŹNYM POWIETRZU. 36 WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) Z ŻYCIA MISJI Spotkania biblijne „Wspomnienia wojenne” Serdecznie zapraszamy na spotkania biblijne, które odbywają się w każdą środę o godz. 19.30, przy kościele św. Teresy w Genewie. Wspólnemu spotkaniu z Chrystusem obecnym w Słowie Bożym towarzyszy modlitwa i wzajemne świadectwo wiary. Pragniemy pogłębiać nasze życie duchowe przez lekturę i rozważanie Pisma świętego, w którym dostrzec można działanie Pana Boga w życiu konkretnego człowieka. Szanowni Państwo! Jestem w trakcie przygotowywania książki pt. „Wspomnienia wojenne”, mającej na celu pokazanie różnych oblicz Drugiej Wojny Światowej. Będzie to książka o ciężkich doświadczeniach, a także o prawdziwym człowieczeństwie, którego przejawem jest radość i humor. Dlatego zwracam się do tych Państwa, którzy chcieliby podzielić się swoimi doświadczeniami, nawet z pobytów w obozach zagłady o skontaktowanie się ze mną. Andrzej Madej Adres email: [email protected] OŚRODEK POLSKIEJ MISJI KATOLICKIEJ W ZURYCHU KOŚCIÓŁ SERCA JEZUSOWEGO ZÜRICH-WIEDIKON, AEMTLERSTR./GERTRUDSTR. Ks. Krzysztof Zadarko Aemtlerstr. 41 Ch-80003 Zürich Tel. 044 461 47 10; Natel 078 754 140 E-mail:[email protected]; [email protected] WTORKOWE SPOTKANIA BIBLIJNE W OŚRODKU PMK W ZURYCHU Ksiądz Krzysztof Zadarko zapoczątkował w Zurychu spotkania z młodymi. Spotkaliśmy się we wtorkowy wieczór, 11 grudnia 2007, w biurze PMP w Zurychu. Czekając na kolejne osoby, z już obecnymi szykowaliśmy herbatę i słodkie przekąski, żeby za chwilę usiąść do naszych rozważań. Kiedy wszyscy dotarli na miejsce - grupa liczyła 10 osób - każdy powiedział coś o sobie, żebyśmy mogli chociaż trochę się poznać. Kiedy pierwsze lody zostały przełamane, natychmiast rozpoczęły się świąteczne opowieści i dzielenie się doświadczeniami dotyczącymi spędzania Wigilii w Szwajcarii, możliwości kupienia śledzi oraz kiszonej kapusty. Ksiądz Krzysztof zaplanował na ten wieczór dyskusję dotyczącą sposobu czytania i rozumienia Pisma Świętego. Czytaliśmy wspólnie wybrane fragmenty, zastanawiając się nad ich przesłaniem, znaczeniem i zapisaną w nich alegorią. Ksiądz Krzysztof zwrócił nam uwagę na wiele interesujących spraw, między innymi na to, że czytając słowa Pisma Świętego nie możemy traktować ich dosłownie, lecz starać się dostrzec głębszy sens i zawarte w tekście prawdy uniwersalne, które możemy odnieść również do czasów obecnych. Rozmowy się przeciągały, trudno było nam skończyć. W związku z tym, że było to ostatnie spotkanie w tym roku, nie zabrakło życzeń i opłatka, zaśpiewaliśmy również wspólnie kolędę. Wtorkowe spotkanie było dla mnie bardzo interesującymi i miłym doświadczeniem. Wspólne rozważania bardzo mnie wzbogaciły, a widok tylu nieznanych sobie wcześniej osób składających wzajemnie świąteczne życzenia pokrzepił serce. Katarzyna Nowak WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) 37 Z ŻYCIA MISJI 38 WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) Z ŻYCIA MISJI WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) 39 Z ŻYCIA MISJI Czy muzyka Szymanowskiego jest dziś bliższa melomanom Unii Europejskiej? - Próba analizy „Wice Chopin. Rajski ptak w ciemnogrodzie. Największy po Chopnie polski kompozytor”. Oto tytuły często spotykane głównie w polskiej prasie w ubiegłym roku. Karol Paweł Szymanowski był we własnym kraju chyba zbyt egzotyczny na Polskę, choć reprezentował to, co w naszej kulturze najlepsze. Miał wśród Rodaków wielu wrogów, którzy zatruli mu życie. Na czele jego antagonistów stał kompozytor i surowy krytyk muzyczny lat 1920-1960 - Piotr Rytel. Wśród nich nie zabrakło profesury z Konserwatorium Warszawskiego, w którym Szymanowski pełnił funkcję rektora uczelni. Z wielkim żalem o tym piszę, ale zawiść i zazdrość są chyba naszymi typowymi, dziedziczonymi cechami . Filip Łobodziński w „Newsweeku” 1. kwietnia 2007 roku napisał, że Jeśli w roku Karola Szymanowskiego nie uda się wypromować na świecie autora „Harnasi”, to chyba nie uda się już nigdy. Można zapytać na czym polega wielkość Szymanowskiego? Jego muzyka jest pomostem między romantyzmem a nowoczesnością. Jest przetworzeniem ludowego pierwiastka muzyki w wielu jego kompozycjach, takich jak: 2. koncert skrzypcowy „Harnasie” czy Pieśni kurpiowskie. To połączenie tradycji z awangardą może być szansą na włączenie jej do ogólnoświatowego dziedzictwa kulturowego Europy XXI wieku. Można porównać Szymanowskiego z Igorem Strawińskim - wsłuchaj się w „Pietruszkę” czy „Święto wiosny”!. Z tym zastrzeżeniem, że Igor Strawiński, legitymujący się szlacheckim polskim pochodzeniem - herbu Sulima - jest zaakceptowany na świecie i grany „na okrągło”, podczas gdy Szymanowski - nie...Obaj kompozytorzy znali się dobrze, a ich losy związane są ściśle ze Szwajcarią. Szymanowski był ciężko chory na gruźlicę krtani i w latach 1929-1931 leczył się w klinice Guardaval oraz w Clinique Le Signal w Lozannie. Pierwsza klinika to ta, którą szczegółowo opisał Thomas Mann w „Czarodziejskiej Górze”/Der Zauberberg (*) w Davos. W Klinice „Le Signal” leczony był zaledwie kilka dni w marcu 1937. Przywiozła go tu z francuskiego uzdrowiska Grasse-les-Bains (koło Cannes) rodzona siostra - Stanisława Korwin Szymanowska (śpiewaczka, prekursorka pieśni swego brata). Wierzyła, że kuracja w Szwajcarii uratuje życie Karolowi. Niestety, zmarł w nocy z 28 na 29 marca 1937, 15 minut po północy. Lokalna prasa (Lozanny i Genewy) zamieściła wzmianki o śmierci polskiego kompozytora. Ignacy Jan Paderewski, był pierwszym Polakiem, który złożył kondolencje zatroskanej siostrze Stanisławie. Może warto wspomnieć, że Paderewski miał w swoim repertuarze utwory na fortepian KaSzy, wśród nich wczesne etiudy i nokturny. Widział też wielkość, nowatorstwo i głębię jego twórczości. Różnorakie imprezy z tytułu ogłoszonego przez Sejm RP Roku Szymanowskiego w ubiegłym roku były w Polsce liczne, a zaproszone do Komitetu Organizacyjnego Roku Szymanowskiego osobowości z kręgu miłośników naszego kompozytora XX wieku troiły się i dwoiły, aby przyczynić się do zapoznania melomanów z wszechstronną spuścizną muzyczną Szymanowskiego.. Zasługi z tego tytułu należy przypisać głównie Towarzystwu Muzycznemu Karola Szymanowskiego w Polsce. Jego przewodniczący - dr Karol Bula (TMKS działa głównie w Katowicach przy Akademii Muzycznej im. Szymanowskiego oraz w willi Atma w Zakopanem) oraz naj- 40 bardziej aktywni działacze Towarzystwa wykonali w Kraju gigantyczną pracę, usiłując wykorzystać 70. rocznicę śmierci oraz 125. urodzin kompozytora (3- X -1882 - Tymoszówka na Podolu - dzisiaj Ukraina) aby przybliżyć melomanom piękno najcelniejszych utworów Szymanowskiego. A twórczość jego jest wszechstronna i przeogromna (patrz hasło Szymanowski w niemieckiej encyklopedii Die Musik in Geschichte und Gegenwart - Zürich, Basel, München , 2007 oraz IX tom Encyklopedii Muzycznej PWM, Kraków 2008). Z muzyki orkiestralnej wymienię przykładowo: cztery symfonie, z najbardziej popularną: trzecią oraz czwartą - tzw. koncertującą, dwa koncerty skrzypcowe, utwory wokalne (pieśni kurpiowskie, pieśni miłosne - to perełki w wokalistyce światowej), kameralne, oraz na instrumenty solowe: głównie na skrzypce i fortepian - np. cykl zwany Maski i Metopy. Z wielkich form chóralnych to balet Harnasie, a z oper to Hagith i przede wszystkim słynny mityczny Król Roger do własnego libretta kompozytora (napisanego wespół z Jarosławem Iwaszkiewiczem ** - przyjacielem Karola). Rok Szymanowskiego 2007 rozpoczęto 29 marca ubiegłego roku Mszą świętą oraz złożeniem wieńców w Krypcie Zaslużonych w Klasztorze OO. Pijarów „Na Skałce” w Krakowie. Przygrywała kapela z Zakopanego, w oryginalnych góralskich strojach. W Krypcie tej spoczywają, obok Szymanowskiego - m.in. Juliusz Słowacki, Ignacy Józef Kraszewski, Stanisław Wyspiański oraz Czesław Miłosz (***) Tegoż dnia na Zamku Królewskim w Warszawie oraz w Filharmonii Krakowskiej odbyły się uroczyste koncerty. W ramach nich miała miejsce promocja nagranych na CD utworów Szymanowskiego. Wykonawcami byli Joanna Domańska i Andrzej Tatarski. Koncertom towarzyszyła też wystawa planszowa o Szymanowskim. Pięknym i trwałym przyczynkiem do Roku Szymanowskiego, nie wiem czy nie najważniejszym, była premiera w dniu 30. marca 2007 r. opery „Król Roger” w reżyserii Mariusza Trelińskiego w Operze Wrocławskiej z udziałem Andrzeja Dobbera w roli głównej. Orkiestra, przygotowana wyśmienicie przez Ewę Michnik, dyrektora naczelnego i muzycznego tej wybijającej się w Kraju sceny operowej, ma znaczący wkład do wielkiego sukcesu tego przedstawienia. Ma także wielki udział w Roku Szymanowskiego wybitny polski pianista Piotr Anderszewski, który nagrał w wytwórni Virgin Classics płytę z utworami Szymanowskiego. Płyta zebrała rewelacyjne recenzje, a promocja tego nagrania na świecie uplasowała Anderszewskiego w pianistycznej ekstraklasie XXI wieku. Gdy piszemy o Wielkiej Brytanii (Piotr Anderszewski od lat mieszka tamże) to musimy oddać hołd gwieździe światowej dyrygentury. To od lat 90. Sir Simon Rattle promuje na płytach najcelniejsze utwory Szymanowskiego: Stabat Mater, Króla Rogera czy Harnasie. Płyty te zbierają nagrody i doskonałe recenzje, a fakt wykonywania przez orkiestrę City of Birmingham „Harnasi” świadczy dobrze na przyszłość. Można więc przełamać opór i niechęć melomana zachodniego do muzyki Szymanowskiego, jeżeli meloman ten będzie miał okazję ją poznać i pokochać. Można więc skutecznie promować polską muzykę, ale jest to zadanie trudne i wymagające profesjonalnego podejścia ze strony organizatorów życia koncertowego na świecie oraz WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) Z ŻYCIA MISJI Polaków, którzy świadomie podejmą próbę dotarcia do w/w decydentów. Bez kosztów własnych są to próby skazane na niepowodzenie... W pierwszej dekadzie marca ub.r. Towarystwo Muzyczne imienia Karola Szymanowskiego w Katowicach zorganizowało X Wieczory Muzyczne, na których wykonano m.in. I koncert skrzypcowy, obydwa kwartety smyczkowe, wszystkie sonaty (fortepianowe i skrzypcowe), Preludia, Maski, Mity i Mazurki z op. 50. Ponadto cykl pieśni m.in. kurpiowskich. Wykonawcami były: Orkiestra oraz chór Akademii Muzycznej imienia Karola Szymanowskiego w Katowicach, Kwartet Sląski oraz grupa wiodących polskich muzyków instrumentalistów oraz wokalistów. W dniach 23-25 marca ub.r. odbyłysię w zakopiańskiej wilii „Atma” koncerty w wykonaniu Joanny Domańskiej i Andrzeja Tatarskiego. Koncerty zakopiańskie były też promocją płyty z utworami KaSzy. Towarzyszyła im wystawa planszowa, poświęcona kompozytorowi. W dniach 14-29 lipca to maraton muzyczny - XXX Dni muzyki Szymanowskiego. W dwunastu koncertach wystąpili: Sinfonietta Polonia, Kwartet smyczkowy im. Henryka Wieniawskiego, Monika Urbaniak-Lis (CH), Teresa Czekaj (F), Serhij Hryhorenko (Ukraina), Ayako Kitanaka (Japonia), Katherine Göres i Gottfried Eberle - oboje z Niemiec. Sensacją był udział w tym cyklu koncertów Adama Wodnickiego z USA, Urszuli Kryger i Katarzyny Jankowskiej-Borzykowskiej. W wieczorze trzech sonat fortepianowych KaSzy wzieli udział: dobrze znany w Szwajcarii - Karol Radziwonowicz, Zbigniew Raubo i Joanna Domańska. Słowo o muzyce w koncertach festiwalowych wygłaszali: Maciej Pinkwart - kustosz Muzeum „Atma” oraz dr Karol Bula i Sławomir Czarnecki. Nadmienię, że Karol Radziwonowicz to pianista, który nagrał wszystkie utwory na fortepian Paderewskiego i wiele Szymanowskiego. Od kwietnia 2006 roku jest on prezesem Międzynarodowego Towarzystwa Miłośników Muzyki Polskiej imienia Ignacego J. Paderewskiego w Warszawie (MT-P)w Królewskich Łazienkach, w historycznym budynku „Podchorążówki”. 16 maja w Katowicach, w hotelu „Bristol”, w którym zatrzymał się w 1934 roku KaSzy miała miejsce wystawa oraz wykonano czołowe dzieło Szymanowskiego „Stabat Mater”. Ciekawym przedsięwzięciem organizatorów Roku Szymanowskiego 2007 był Konkurs wiedzy o Szymanowskim, zorganizowany dla młodzieży szkół muzycznych stopnia drugiego. 2 października 2007 roku (w wigilię urodzenia Szymanowskiego 125 lat temu) odbył się wernisaż wystawy, poświęconej Karolowi S. Wystawa przygotowana została przez Bibliotekę Uniwersytetu Warszawskiego z wielkim rozmachem, dużym nakładem sił i środków - pochodzących głównie z Ministerstwa kultury i dziedzictwa narodowego. Autorką wystawy i jej kuratorem była Elżbieta Jasińska-Jędrosz. Wystawa dostępna była dla publiczności w Teatrze Wielkim w Warszawie od 3 paźdzernika do 25 listopada ub.r.. Wersja planszowa wystawy była eksponowana w Bibliotece UW, Akademii Muzycznej im Chopina oraz na Zamku Królewskim. Także w Ratuszu toruńskim, Akademii Muzycznej w Bydgoszczy, Muzeum Jarosława Iwaszkiewicza w Stawisku, Hotelu „Morskie Oko” w Zakopanem oraz w Radomiu. A zagranicą? W Düsseldorfie, w Wiedniu, Pradze i Brukseli. Do Francji, Wielkiej Brytanii, Irlandii, Włoch i Szwajcarii - nie dotarła. A szkoda ! A co się działo w Szwajcarii, w której leczył się i zmarł twórca „Harnasi” ? Na szczególną uwagę zasługuje Koncert w Bazylei Südwestdeutsche Rundfunk Sinfonieorchester pod batutą Silvaina Cambrelinga z udziałem niemieckiego skrzypka o światowym formacie - Franka-Petera Zimmermanna. Było to najważniejsze wydarzenie Roku Szymanowskiego w krainie Helwetów. Musiksaal Casino Basel w dniu 24 stycznia ub.r. wypełniło blisko 1200 melomanów, wśród nich doliczyłem się 20 Polaków. Dwa koncerty skrzypcowe S. wykonali brawurowo Orkiestra Symfoniczna z Freiburga i Baden-Baden oraz Frank-Peter Zimmermann. W marcu i w czerwcu odbyły się we Fryburgu szwajcarskim oraz na Zamku Rapperswil dwa udane koncerty - z muzyką S. O recitalu Piotra Pławnera z André Thometem w Muzeum Sztuki we Fryburgu pisałem - jak wyżej. Ale wśród publiczności (koło 200 osób) tylko połowa była Szwajcarami. Bardzo udany koncert miał miejsce 10 czerwca ub. roku w sali polskiego muzeum w Rapperswil. Niestety - złożony ciężką chorobą nie byłem na nim, czego bardzo żałuję. Z miarodajnych źródeł wiem, że zarówno program jak i soliści zostali przyjęci wręcz entuzjastycznie. Wykonawcami byli : Bogusław Bidziński (tenor) - znany Polakom z licznych występów na imprezach polonijnych oraz sopran - Sylwia Fehérpataky - Polka, pochodzenia węgierskiego. Oboje są cenionymi solistami Opery Zuryskiej. Z roku Milewskich pochodzą: Jerzy - doskonały skrzypek z Ameryki Południowej, występujący często na świecie, zwłaszcza na kontynencie amerykańskim, jego żona - Aleida Cristina Schweitzer (fn) oraz Małgorzata i Roman Milewscy (fortepian i śpiew). 70-osobowa sala koncertowa Zamku Polskiego w Rapperswil była szczelnie wypełniona. W programie znalazły się dzieła Chopina, Moniuszki, Zeleńskiego, Paderewskiego, Wieniawskiego, Karłowicza - oraz - oczywiście Szymanowskiego. Ciekawie zestawiony przegląd muzyki polskiej. Nazwiska w Szwajcarii zupełnie - poza Chopinem - nieznane. Planowane na październik ub.r. odsłonięcie tablicy pamiątkowej ku czci Szymanowskiego na terenie Clinique „Le Signal” w Lozannie nie doszło do skutku. Spodziewam się, że uroczystość odbędzie się w marcu 2008, po przyjeździe nowego ambasadora RP. K. Roman Czekaj Haag Założyciel i fundator die IV-P FPM Basel Opracowano na podstawie „Dokonania Towarzystwa Muzycznego Karola Szymanowskiego w 2007 roku” oraz innych źródłowych materiałach. _________________________________________________ (*) Thomas Mann - ur. w 1875 - zmarl w Zurychu 1955; brat Heinricha. Laureat nagrody Nobla w literaturze w roku 1929 za powieść „Czarodziejska Góra/Der Zauberberg”. W Zurychu działa Muzeum jego imienia. (**) Jarosław Iwaszkiewicz - pseud. Eleuter; z ugrupowania „Pikador” i „Skamander”. Ur. 20 II 1894 w Kalniku pod Kijowem, zm.2 III 1980 w Warszawie. Wychowywał się w klimacie zarówno kultury polskiej jak ukraińskiej i rosyjskiej . Prozaik, poeta, dramatopisarz, autor takich sztuk jak. Lato w Nohant czy Matka Joanna od Aniołów, eseista i tłumacz. Twórca literatury powieściowej - m.in. Zmowa mężczyzn, Stara cegielnia i Młyn nad Lutnią, a przede wszystkim trzytomowej sagi: Chwała i sława (1956-1962). Studia prawnicze i muzyczne w Kijowie.. Doktor honoris causa Uniwersytetu Warszawskiego w 1970 roku. Wieloletni prezes Związku Literatów Polskich. (***) Pochówek Miłosza „na Skałce” w sierpniu 2004 roku wywołał falę protestów Polonii całego świata. Laureat Nagrody Literackiej Nobla w roku 1980. WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) 41 Z ŻYCIA MISJI RODZINA POLSKA POZA GRANICAMI KRAJU W dniach 23-24 listopada 2007 r. odbyła się w Warszawie na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego IV Konferencja poświęcona rodzinie. Temat przewodni brzmiał: „Najnowsza migracja Polaków po roku 2004 do Europy Zachodniej i jej konsekwencje dla rodziny”. J.E. Ks. Bp Ryszard Karpiński, Delegat KEP ds. Duszpasterstwa Emigracji, wygłosił referat inauguracyjny na temat: „Wydarzenia z życia Kościoła w 2008 r. dotyczące polskich rodzin na emigracji”. W ramach sześciu sesji plenarnych przedstawiono 26 referatów dotyczących prawnopolitycznych, społeczno-psychologicznych, duszpasterskich i edukacyjno-wychowawczych aspektów migracji oraz znaczenia wielospecjalistycznego poradnictwa rodzinnego dla rodzin dotkniętych rozłąką w kraju oraz rodzin poza krajem. Z okazji Konferencji, Polska Rada Duszpasterska Europy Zachodniej w składzie: Ks. Krzysztof Tyliszczak, Londyn, Zenon Handzel, Londyn, Andrzej Michalski, Wiedeń, dr Grażyna Koszałka, Hamburg, wydała obszerny Komunikat. Czytamy w nim m.in., że uczestnicy wystosowali apel do Parlamentu UE, Prezydenta RP, Premiera RP oraz Marszałków Sejmu i Senatu RP w sprawie uwzględnienia – przez sygnatariuszy ratyfikowania Karty Praw Podstawowych – prawa do rodziny opartej o małżeństwo składające się z tradycyjnego związku mężczyzny i kobiety. Uważają oni, że renesans tradycyjnych i chrześcijańskich wartości w Europie jest możliwy, lecz taka aspiracja winna być wzmacniana przez działania polityków. Do- 42 magano się wsparcia rodziny prawidłowej, zanim się ona rozpadnie pod naporem utopijnych ideologii (np. Gender Mainstreaming) i trudnych warunków ekonomicznych, zmuszających do opuszczenia ziemi ojczystej. Małżeństwo naturalne mężczyzny i kobiety oraz rodzina na nim zbudowana przyczyniają się do przetrwania człowieka w ogóle; to najlepszy i najtańszy sposób przeciw „zimie demograficznej” Europy i dlatego wymaga preferencji w obecnej chwili historycznej. Jednocześnie stanowczo zaprotestowano przeciwko zrównaniu praw małżeńskich z prawami związków tej samej płci. Wyrażono zaniepokojenie poważnym załamaniem cywilizacyjnej roli małżeństwa i rodziny w zachodnim świecie, negatywnymi zmianami ideowymi promowanymi i prawnie legalizowanymi wbrew wiedzy i woli zwykłych ludzi oraz narzucanymi przybyłym emigrantom. Zwrócono się do rządu polskiego o objęcie opieką milionowej rzeszy Polaków, którzy wyjechali z kraju po 2004 roku, tak by dzięki poczynaniom dyplomatów polskich w Europie, mieli praktyczną możliwość migrowania całymi rodzinami, nie narażając więzi małżeńskiej z powodu rozłąki (por. Karta Praw Rodziny, art. 12). Apelowano o zapobieganie migracji szkodliwej dla państwa polskiego i udrożnienie powrotów do ojczyzny. Zauważono potrzebę opracowania Raportu o stanie rodziny polskiej, w tym rodziny w Polsce rozłączonej migracją, rodziny polonijnej żyjącej w krajach Europy Zachodniej i rodziny polskiej poza granicami kraju, zwłaszcza na Białorusi. Wskazano na konieczność przygotowania rządowych programów wsparcia, umożliwiających systematyczne, a nie akcyjne czy przypadkowe, projekty pomocy, w tym pogłębione badania naukowe. Proszono o zwrócenie szczególnej uwagi na negatywne skutki wychowawcze, rozwojowe i psychologiczne u dzieci pozostawionych bez należytej opieki i troski przez rodziców migrujących do pracy za granicę (zjawisko tzw. „eurosierot”). Szczególną uwagę zwrócono na potrzebę i znaczenie tworzenia sieci wielospecjalistycznych poradni rodzinnych w Polsce (m.in. dla rodzin dotkniętych migracją) i w krajach emigracji zarobkowej Polaków. WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) Z ŻYCIA MISJI PIELGRZYMKA DO EINSIEDELN Rektor Polskiej Misji Katolickiej w Szwajcarii serdecznie zaprasza całą Polonię Szwajcarską oraz Przyjaciół i Sympatyków 3 Maja 2008 godz. 12.00 w uroczystość Matki Bożej Królowej Polski i w rocznicę uchwalenia Konstytucji Trzeciego Maja na pielgrzymkę do Sanktuarium Czarnej Madonny w Einsiedeln Szczegóły programu pielgrzymki będą podane w numerze marcowym i kwietniowym „Wiadomości” WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) 43 Z ŻYCIA MISJI LISTY DO REDAKCJI „W słowach tylko chęć widzimy, w działaniu potęgę” (A. Mickiewicz) 20 listopada 2007 Szanowna Redakcjo! Składam serdeczne podziękowania za miesięcznik „Wiadomości”, który otrzymuję systematycznie. W ostatnim numerze wzruszył mnie bardzo cytat umieszczony na okładce: „Wolność krzyżami się mierzy”. Był to numer listopadowy. Mam 78 lat. Los mnie rzucił na obcą ziemię. W domu otrzymałam bardzo patriotyczne wychowanie. W czasie II wojny światowej moja rodzina poniosła duże straty. Obserwując aktualną sytuację polityczną w Polsce, nasuwa mi się automatycznie inny cytat: „W słowach tylko chęć widzimy, w działaniu potęgę”. Czy potrafimy więc uszanować naszą wolność? Czy nie warto się nad tym zastanowić? Łączę wyrazy szacunku i poważania. Szczęść Boże! Stała czytelniczka T. S. Swoje życie oddała Polsce i Polakom W numerze 434 (listopadowym) „Wiadomości”, w artykule pt. „Wizyta…”, pisaliśmy o spotkaniu z Panią Annelise Koćwin w Ośrodku Polskiej Misji Katolickiej w Marly. Artykuł ten zainteresował jedną z naszych Czytelniczek, która przekazała Redakcji cenne informacje na temat osoby Pani Koćwin. 15 grudnia 2007 Z wielką radością, po tylu latach, zobaczyłam informację w „Wiadomościach” o Pani Annelise Koćwin. W ostatnich miesiącach próbowałam ją nawet odnaleźć przez znajomych z Basel, ponieważ Telewizja Polonia poszukiwała ludzi, którzy pomagali w czasie stanu wojennego, chcąc im podziękować. A Pani Koćwin jest taką właśnie postacią, która zasługuje na nasze podziękowanie. Ona, wraz z mężem, Panem Koćwin, byli całym sercem zaangażowani w niesienie pomocy Polakom i tak wiele dla nich zrobili, że aż nieuczciwością byłoby o nich nic nie powiedzieć. Ja przyjechałam z rodziną w 1981 roku i po wielu miesiącach dowiedziałam się, że w kościele francuskim odprawiane są raz w miesiącu polskie msze święte. Wówczas żył jeszcze Ks. Frania, który tym nabożeństwom przewodził. Po każdej Mszy św. Państwo Koćwin organizowali tak zwaną „kawę”. Przygotowywanie tych spotkań „przy kawie” oddali potem w nasze ręce, gdyż - jak stwierdzili – „młodzi niech teraz przejmą, a my będziemy wam służyć radą”. I w ten oto sposób ja zaczęłam robić kawę w termosach. Kupowałam drobne ciasteczka i plastikowe kubeczki i po Mszy św. ludzie się częstowali, wrzucając – jako dobrowolną ofiarę - po 1 CHF (koszyk był na stole) na koszty, które, prawdę mówiąc, nie miały pokrycia. Dziś funkcjonuje to już zupełnie inaczej, ludzie kupują i są zadowoleni. 44 W maju 1982 roku Szwajcaria przyjęła tysiąc Polaków z obozu w Austrii i wówczas to postanowiliśmy utworzyć Klub Polski. Zaczęliśmy się spotykać w restauracji raz w miesiącu. Na te spotkania przychodził także Pan Koćwin i dawał nam, młodym, różne rady i służył pomocą. Wraz z żoną całym sercem angażowali się w pomoc Polakom przybyłym do Szwajcarii i oczekującym na azyl. U nich w domu życie obracało się wokół Polski i Polaków. Pani Koćwin była tłumaczem w Fremde Polizei i zawsze kochała Polaków. Mając liczne znajomości, angażowała się w nasze sprawy zawsze i wszędzie, aby móc każdemu pomóc. Ona to organizowała zbiórki darów w kościołach. Księża ogłaszali z ambony i wierni przynosili różne dobra, przede wszystkim ubrania. My, Polacy, nie mogąc wspomóc finansowo, poświęcaliśmy czas w soboty i niedziele na odbieranie od ludzi darów materialnych, ich segregowanie i pakowanie. Każdy ofiarowywał to, co mógł. Szwajcarzy byli świetnie zorganizowani. Każdy karton miał naklejkę - co gdzie wkładać. Byliśmy niesamowicie zdumieni tak perfekcyjną organizacją. To było dla nas coś nowego. A potem wielkie tiry jechały do Polski, do Pani Koćwin wiadomej parafii, zwłaszcza do Polski południowej. W trosce i odpowiedzialności, aby te transporty dotarły do celu, Pani Koćwin jechała – w zależności od sytuacji – albo z nimi, albo za nimi. Pamiętam pewną historię z tym związaną. Pewnego razu Pani Koćwin jechała z transportem do Gdańska, do parafii na Przymorzu. Mój brat odbierał ją na dworcu w Gdyni i wraz ze swoją rodziną gościł ją u siebie na śniadaniu. Bardzo się natrudzili, aby dostać odrobinę szynki dla tak ważnego gościa (to się po prostu czuło, że każdy, kto przyjeżdżał ze Szwajcarii do rodziny w Polsce, był dla niej najważniejszym gościem). Po powrocie z Gdyni, Pani Koćwin powiedziała, że im się nawet dobrze powodzi, bo szynkę mieli na stole. Dopiero, kiedy wyjaśniłam jej, że to nie jest tak na co dzień, zrozumiała, o co chodzi, że „gość w dom, Bóg w dom” – jak mówi nasze stare polskie przysłowie. Warto nadmienić, że w ciągu dwóch lat, do mojego z rodziną wyjazdu w 1984 roku z Basel (za tzw. chlebem), przygotowaliśmy pierwszego mikołaja dla dzieci. Mam piękne zdjęcia z tego okresu. Było naprawdę dużo dzieci. Zorganizowaliśmy, wraz z Barbarą Młynarską, spotkanie z aktorami, takimi jak Wojciech Pszoniak, Daniel Olbrychski, Magdalena Zawadzka. Pani Zawadzka opowiadała o 13 grudnia, o tym jak ubecy wpadali do domów, wyłamując drzwi; o tym, co wówczas robili aktorzy, jak się buntowali - jak grali i śpiewali w kościołach. A szczególnie opowiadała o wielkim zaangażowaniu się Mai Komorowskiej. Mieliśmy też zabawę sylwestrową. To były czasy emigracji - tuż „przed” i tuż „po” - stanie wojennym. Jeśli Redakcję Wiadomości ten czas bliżej interesuje, to proszę o kontakt. Przede wszystkim warto by było kontynuować kontakt z Panią Koćwin i jej w jakiś sposób oddać honor i wyrazić podziękowanie za to jej zaangażowanie, bo przecież to jej mąż był Polakiem, a nie ona, a jednak ona swoje lata oddała Polsce i Polakom. WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) Z pozdrowieniami J. W. REKLAMY KANTOR WYMIANY WALUT TERMINAL II czynny 7-24.00 Wymiana walut, skup czekow podróżnych, najlepsze kursy walut na lotnisku w Warszawie, miła obsluga. Tel. + 48 22 650 30 59; + 48 22 650 50 59. TŁUMACZENIA Języki: niemiecki, francuski, polski, ukraiński, rosyjski Dr. phil. Marija Büchi-Glaeser Solistrasse 9, 8180 Bülach email: [email protected] Tłumaczenia z języka niemieckiego W ramach praktyki oferuję usługi w zakresie tłumaczeń pisemnych, pomoc językową w urzędach i instytucjach niemieckojęzycznych, wypełnianie dokumentów. Kasia Siegrist tel: 079 68 27 258 [email protected] WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) 45 TŁUMACZENIA I LEKCJE Z JĘZYKA FRANCUSKIEGO Nauczyciel języka francuskiego z bardzo dobrym przygotowaniem (merytorycznym i pedagogicznym) udziela korepe- WIADOMOŚCI tycji z języka francuskiego na wszystkich poziomach oraz świadczy usługi w zakresie tłumaczeń. AGNIESZKA G. PACIOREK Polska Misja Katolicka w Marly 12, Chemin des Falaises 1723 Marly/Fribourg tel. 078 749 65 02 e-mail: [email protected] Redaktor naczelny: ks. dr Sławomir Kawecki Zastępca Redaktora naczelnego: ks. Krzysztof Zadarko Zespół redakcyjny: Agnieszka G. Paciorek, Grażyna Górzna, Teresa Osmecka, ks. Artur Cząstkiewicz Skład komputerowy: ks. Andrzej Rybicki Zdjęcie na okładce: Wiesław Klemens Impression: Mission Catholique Polonaise 1723 Marly Miesięcznik Polskiej Misji Katolickiej w Szwajcarii Adres redakcji: 12 Chemin des Falaises, 1723 Marly/Fribourg, Suisse. Tel.: 026/436.44.59. Fax: 026/436.44.72. Konto poczt.: 17-976-7 Redakcja nie zwraca materiałów nie zamówionych e-mial: [email protected] Za treść ogłoszeń odpowiada ogłaszający. Abonament: dobrowolna ofiara– NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) 46 WIADOMOŚCI WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY) 47 Z ŻYCIA MISJI 48 WIADOMOŚCI – NR 436/437 (STYCZEŃ/LUTY)
Podobne dokumenty
Wolność krzyżami się mierzy!
DER KATHOLISCHEN POLENSEELSORGE IN DER SCHWEIZ DER KATHOLISCHEN POLENSEELSORGE IN DER SCHWEIZ DELLA PASTORALE CATTOLICA POLACCA IN SVIZZERA DELLA MISSIONE CATOLICA POLACCA DI SVIZZERA
Bardziej szczegółowo