M. A. Krąpiec, Rozważania o narodzie, s.

Transkrypt

M. A. Krąpiec, Rozważania o narodzie, s.
C z ł o w i e k w kulturze, 1
O. Mieczysław A. K r ą p i e c
Rozważania o narodzie
"Człowiek w kulturze", 1993 nr 1, s. 5-37
1. P O J A W I E N I E SIĘ KONCEPCJI N A R O D U
Jest znamienne, że w filozoficznych dociekaniach S t a r o ż y t ­
ności, w t y m samego Arystotelesa, j a w i ą się, jako naturalne
twory społeczne tylko: rodzina, gmina i państwo; naród jest
nieobecny. I chociaż Ateńczycy, podobnie jak Spartanie b y l i
Grekami, to jednak brak jest w starożytności filozoficznego
rozumienia „ n a r o d u " . Ciekawe dlaczego? Czyżby zagadnienie
wspólnej religii, od której grecka myśl filozoficzna uciekała
i którą starała się przezwyciężyć, szukając uzasadnień spraw­
dzalnych w pochodzie od: THESEI T H E O I do P H Y S E I THEOS
— mogła mieć jakiś w p ł y w ? Filozofia narodu nie była zatem
znana — jako j a k a ś wyjaśniająca teoria społeczności, z w y j ą t ­
kiem narodu żydowskiego, k t ó r y poczuł się — chyba jako je­
dyny wśród mieszkańców świata — jako „Naród Przymierza"
i dał temu wyraz w swej bogatej twórczości religijnej, stano­
wiącej „Biblię" Starego Testamentu. W filozoficznej myśli sta­
r o ż y t n y c h G r e k ó w pojawiły się koncepcje dotyczące zasadniczo
społeczności rodzinnej i „ m i a s t o - p a ń s t w o w e j " (POLIS). Dla­
tego o zjawisku „ n a r o d u " m ó w i się dziś raczej jako zjawisku
stosunkowo m ł o d y m , chociaż narody i więzi narodowe n i e w ą t ­
pliwie istniały „zawsze", jak o t y m świadczą plemienne k u l ­
t u r y „pierwotne", np. plemion A f r y k i . Dlatego szukając „ ź r ó ­
d e ł " narodu wskazujemy na więzi jakiejś grupy (zwanej pier­
wotnie „plemieniem") ludzi wywodzącej się, drogą narodzin
(stąd: „ n a r ó d " od jakiegoś przodka czy jakiegoś rodu). Tak więc
6
O.
Mieczysław
A.
Krąpiec
w narodzie ż y d o w s k i m wskazuje się na A B R A H A M A , jako początkodawcę, a w innych narodach uformowanych ,,na w z ó r "
narodu żydowskiego szuka się w mitach jakiegoś mitycznego
przodka, np. Lecha, Czecha, Rusa, a Eneasza u Rzymian itp.
Jednak świadomość pochodzenia od wspólnego pnia nie stanowi
elementu konstytuującego jeden naród, jak o t y m świadczy
narodowa świadomość Szwajcarów, u k t ó r y c h nawet nie istnie­
je jedność mowy, gdyż języki: niemiecki, francuski i reto-rom a ń s k i tam obowiązują. Muszą więc istnieć jakieś inne czyn­
niki, które powodują więź społeczną wyrażającą się w formie
narodu. Dokonuje się nie od razu lecz w d ł u ż s z y m wymiarze
historycznym. Wspólne przeznaczenie, wspólne przeżywanie
doli i niedoli w dłuższym okresie historii powoduje — m i ę d z y
i n n y m i — także więź narodowej wspólnoty. Znaczy to wszy­
stko, że samo pojęcie narodu jest dość elastyczne i rozumie­
nie narodu jest analogiczne. Trzeba w y m i e n i a ć więcej czyn­
ników, by poprzez uwzględnienie tych czynników można było
zrozumieć charakter poszczególnych narodów. Albowiem w y ­
rażenie „ n a r ó d " nie jest j a k i m ś „uniwersale-powszechnikiem"
jednoznacznie określającym "istotę n a r o d ó w w ogóle, a po­
szczególne narody nie stanowią tylko realizację takiego ewen­
tualnego powszechnika. Rozumienie narodu jest n i e w ą t p l i w i e
analogiczne i trzeba u w z g l ę d n i a ć w poszczególnych wypadkach
(w rozumieniu różnych narodów) czynniki właściwe dla da­
nego narodu. Inne bowiem czynniki k o n s t y t u u j ą np. n a r ó d
żydowski, a inne naród polski, chociaż i tu i tam trzeba
uwzględnić czynniki wspólne dla wszystkich narodów. Nie­
mniej jednak czynniki wspólnie występujące nie w y t ł u m a c z ą
do końca rozumienia poszczególnych n a r o d ó w świata. Ich jed­
nak ominięcie także powoduje niezrozumienie samej analogicz­
nej koncepcji narodu. Czynniki bowiem wspólne stanowią jak­
by w a r u n k i konieczne, czynniki zaś właściwe dla poszczegól­
nych n a r o d ó w są warunkami w y s t a r c z a j ą c y m i dla rozumienia
sprawy narodu.
Warunki te kształtowały się w ciągu dziejów, dlatego należy
spojrzeć na podstawowe fakty i generalne ich interpretacje,
ROZWAŻANIA
O
NARODZIE
7
by kształtować w s t ę p n e rozumienie specyficznego b y t u : na­
rodu.
Rzeczywiście, koncepcja narodu jako świadomej plemienno- k u ł t u r o w e j wspólnoty w y t w o r z y ł a się na podłożu religijnym,
u s t a r o ż y t n y c h Żydów, za panowania w p a ń s t w i e Judzkim k r ó ­
la Jozjasza (640—609). Nad Jerozolimą wisiało od dłuższego
czasu zagrożenie od A s y r y j c z y k ó w i Egipcjan. To przecież pół­
nocne p a ń s t w o Izraela, złożone z wielu pokoleń, zostało ś m i e r ­
telnie zagrożone przez Teglat Filasara I I I i jego n a s t ę p c y Salmanassara V; a ok. r. 721 Sargon II zmiótł to p a ń s t w o
z powierzchni ziemi, uprowadzając w niewolę całą inteligen­
cję — a d m i n i s t r a c j ę Izraela, zostawiając na miejscu jedynie
biedotę — H A M HA AREC. L e w i c i i uchodźcy p a ń s t w a Izra­
elskiego wynieśli ze stolicy swego p a ń s t w a Samarii „ P r a w o "
Mojżesza i u k r y l i je w Ś w i ą t y n i jerozolimskiej, gdzie leżało
ono gdzieś w zapomnieniu. Za panowania Jozjasza, gdy upa­
dająca Asyria s t a r ł a się z Egiptem i gdy pojawiła się nowa
wzrastająca potęga Babilonu, k r ó l Jozjasz doszedł do przeko­
nania, że nieszczęścia spadające na Ż y d ó w są k a r ą Boga—
— J A H V E za niewierność Żydów, za szerzenie się obcych, po­
gańskich, religii w samej ś w i ą t y n i — a nie tylko nas dworach
monarszych i królewskiego haremu — żon obcoplemiennych.
Jozjasz rozpoczął r e f o r m ę swego p a ń s t w a w dwunastym roku
swych rządów (628). Zwracała się ona głównie przeciw k u l t o w i
obcych religii i stanowiła praktyczny wyraz odrzucenia obcych
dominacji. Wówczas to znalezienie przypadkowe ukrytej
w ś w i ą t y n i „Księgi Prawa" wniesionej do Jerozolimy przez
uchodźców lewickich z byłego północnego królestwa, stało się
okazją do jasnego u ś w i a d o m i e n i a sobie, że powodem nieszczęść,
tak dla Izraela jak i Judy była niewierność wobec J A H V E .
Należało zatem oczyścić świątynię i samo p a ń s t w o z obcych
k u l t ó w , należało stać się „ N a r o d e m Przymierza" z Jahve.
Reforma k r ó l a Jozjasza (w dużej mierze za s p r a w ą k a p ł a n a
Hilkiasza i proroka Jeremiasza) uświadomiła m i e s z k a ń c o m
Judy, iż są „ N a r o d e m Przymierza" z Jahve; że po to jest p a ń ­
stwo, po to są nieprzyjaciele Hebrajczyków, aby ich zmusić
8
O.
Mieczysław
A.
Krąpiec
do wierności wobec Jahve, gdyż t y l k o On jeden może zagwa­
r a n t o w a ć trwanie wspólnoty narodowej, by ta przechowała
sens „Bożego Przekazu" dany temu narodowi dla wszystkich
ludzi.
Uświadomienie sobie tego właśnie p o s ł a n n i c t w a stało się
podstawą jedności Judy, p o d s t a w ą narodowej tożsamości; na­
ród ten ma b y ć „ N a r o d e m Przymierza" i to ma s t a n o w i ć isto­
tę jego tożsamości. Myśl ta powtarzana n a m i ę t n i e przez pro­
roków i psalmistów u t w o r z y ł a jeden świadomy „naród w y ­
brany" dla zachowania Bożego Przekazu. Ta świadomość „ N a ­
rodu Przymierza" zachowała się w nadchodzącej niewoli ba­
bilońskiej i wysiedleniu z „Ziemi Obiecanej", przy zburzeniu
p a ń s t w a , Jerozolimy i samej świątyni. Sensem p a ń s t w a ma b y ć
wierność Bogu—JAHVE i Jego przykazaniom — po to, by
tworzący p a ń s t w o naród, stał się „ N a r o d e m Przymierza"; by
naród ten był poślubiony J A I I V E , jak małżonka jest poślu­
biona swemu mężowi i jest mu we wszystkim wierna. Ś w i a ­
domość bycia „ N a r o d e m Przymierza" staje się cechą w y r ó ż ­
niającą Ż y d ó w spośród wszystkich pogańskich narodów, wśród
k t ó r y c h są oni rozproszeni. Co więcej, dostrzega się sens tego
rozproszenia: Ideo dispersit vos inter gentes ut vos enarretis
mirabilia eius et faciatis scire eum — „dlatego rozproszył was
p o m i ę d z y narodami, abyście wy opowiadali o jego cudach
i uczynili to, by On był znany". T r w a to do czasów Chrystusa.
Święty P a w e ł przenosi koncepcję „ N a r o d u Przymierza" na
nowy „Lud przymierza — Kościół", a więc tych, k t ó r z y uznali
Bóstwo Mesjasza Chrystusa i spowodowane p r z e z e ń pojedna­
nie — i nowe przymierze człowieka z Bogiem poprzez ś m i e r ć
i zmartwychwstanie Jezusa. Izrael, jako „ n a r ó d przymierza"
starego, popadł częściowo w zaślepienie, by o d t ą d poganie
mogli się stać „ n a r o d e m przymierza": „Nie chcę bowiem,
bracia, żebyście nie mieli wiedzieć tej tajemnicy (abyście sami
siebie nie uważali za m ą d r y c h ) , że zaślepienie po części, spadło
na Izraela, dopóki poganie nie w e j d ą do pełności" (Rz 11, 25).
Reformę religijno-państwową króla Jozjasza, miał uznać
jako swój, analogiczny, program z w i ą z a n y z religią Chrystu-
ROZWAŻANIA
O
NARODZIE
9
sową, K a r o l Wielki, każąc się koronować przez papieża, w Rzy­
mie 25 X I I 800 roku na cesarza rzymskiego. Środowisko teo­
logiczne Karola Wielkiego, z A l k u i n e m na czele, widząc w
monarsze „ n a m i e s t n i k a Boga" p r z y p o m i n a ł o o obowiązkach
i posłannictwie monarchy, takie jakie właśnie miał realizować
w swym p a ń s t w i e k r ó l Jozjasz.
Monarcha miał zapewnić w swym państwie religijne życie
chrześcijańskie dla poddanych, miał tej religii bronić, miał
w p r o w a d z a ć chrześcijański ład moralny i obyczaj, uznając p r y ­
mat duchowej w ł a d z y „kluczy Piotrowych" papieża rzymskie­
go.
Restauracja cesarstwa rzymskiego (zachodniego) nie b y ł a
nawrotem do pogańskich cesarzy Rzymu, lecz — w oparciu
0 k u l t u r ę religijną chrześcijaństwa — miała się stać czynni­
kiem umożliwiającym realizowanie „ p a ń s t w a Bożego", według
Objawienia zapoczątkowanego w Starym Testamencie, dopeł­
nionego w Nowym, wedle którego to ludy pogańskie staną
się „ n a r o d e m Przymierza" przez Chrystusa.
Renesans K a r o l i ń s k i w dziedzinie p o l i t y k i stworzył nowe
oblicze Europy. Ośrodek w ł a d z y i k u l t u r y przeniósł się znad
basenu Morza Śródziemnego na północ od A l p . Pod panowa­
niem Karolingów powoli poczęły w y t w a r z a ć się wspólnoty
frankońsko-galickie i frankońsko-saskie G e r m a n ó w . Wyspy
Albionu p r z e ż y w a ł y swoje dzieje formowania się p a ń s t w -hrabstw w ś r ó d miejscowej zróżnicowanej plemiennie ludności
1 n a p ł y w o w e j wojowniczych N o r m a n ó w . Miejscowe władze
p a ń s t w o w e Europy zapewniały jej ludom w m i a r ę możności
spokojny rozwój inspirowany chrześcijaństwem i karolińskimi
ideałami, coraz bardziej docenianymi wobec zagrożenia od stro­
ny islamu, k t ó r y opanował półwysep Iberyjski i ciągle zagra­
żał I t a l i i i Cesarstwu B i z a n t y ń s k i e m u . L u d y Europy dojrze­
w a ł y w ramach p a ń s t w dynastycznych, g w a r a n t u j ą c y c h porzą­
dek prawny i k u l t u r o w y rozwój w duchu chrześcijańskim,
s y n t e t y z u j ą c y m Objawienie biblijne ze s t a r ą k u l t u r ą grecko-rzymską.
W i e k i średnie zdawały się być bliskie stworzeniu prawdzi-
10
O.
Mieczysław
A.
Krąpiec
wej wspólnoty Europy, posługującej się wśród intelektualnych
elit, jednym, coraz bardziej rozwijającym się językiem łaciń­
skim. Ta wspólnota języka znosiła bariery pomiędzy r ó ż n y m i
narodami i pozwalała na swobodny udział najrozmaitszych
l u d ó w Europy we w s p ó l n y m budowaniu k u l t u r y humanistycz­
nej. Elity intelektualne ludów Europy spotykały się na tych
samych uniwersytetach, w tych samych klasztorach, na tych
samych synodach. Historie teologii, filozofii, prawa, medycyny,
sztuk wyzwolonych notują imiona uczonych ze Szkocji, A n g l i i ,
Irlandii, Francji, Niderlandów, Flandrii, Prowansji, Katalonii,
Kastylii, Niemiec, Sycylii, Italii, Czech, Polaków i t d . Jednak
ambicje władców p o w o d o w a ł y powolny rozpad Europy i jej
podziały na antagonizujący ze sobą Wschód (po zdobyciu przez
K r z y ż o w c ó w Bizancjum) i Zachód Cesarstwa Rzymskiego Na­
rodu Niemieckiego wraz z F r a n c j ą i Anglią.
P a ń s t w a dynastyczne, skłócone rozbieżnymi interesami, sta­
ły się w jakiejś mierze czynnikami g e n e r u j ą c y m i narodowe
świadomości ludów mówiących w s p ó l n y m językiem. Stosun­
kowo wcześnie, bo już w średniowieczu pod koniec X I V stu­
lecia pojawiają się niekiedy ostre formy nacjonalizmu fran­
cuskiego, angielskiego i niemieckiego, czego objawami b y ł y
wojny długoletnie o dominację narodowych dynastii. Wybuch
jednak narodowych świadomości nastąpił po Francuskiej Re­
wolucji i wojnach Napoleona. To Francuska Rewolucja u ś w i a ­
domiła siłę mas ludowych („trzeciej klasy") porwanych h a s ł a ­
mi rewolucji do wyzwalania się od t y r a n i i . W y w o ł a n e jednak
przez Napoleona wojny, d a ł y w efekcie wzmożone poczucie
świadomości narodowej, nie tylko Francuzów, ale także Hisz­
panów, Włochów, Niemców, P o l a k ó w i Rosjan. To w czasie
wojen napoleońskich J. G. Fichte — chłop z pochodzenia, f i ­
lozof z wykształcenia — na uniwersytecie berlińskim ogłaszał
Reden an die Deutsche Nation. Blokada A n g l i i , podbicie
Prus i A u s t r i i , zdobycie Kremla i spalenie Moskwy przyczy­
niło się do intensywnego pobudzenia świadomości w s p ó l n o t y
n a r o d ó w tak zwycięskich jak i podbitych. A po Kongresie
Wiedeńskim, stworzony (przez zabiegi Metternicha) nowy po-
ROZWAŻANIA
O
NARODZIE
11
r z ą d e k Europy, rządzonej przez wielkie dynastie jeszcze bar­
dziej przyczynił się do uświadomienia, że suwerenność przy­
sługuje nie tyle p a n u j ą c y m władcom ile r z ą d z o n y m narodom;
i to wykazała „Wiosna L u d ó w " 1848. Od tej chwili nieustan­
nie w Europie pojawiają się p a ń s t w a narodowe, mimo że są
one jeszcze niekiedy pod władzą dynastycznych książąt.
*
*
*
K a ż d e z narodowych p a ń s t w posiada swoje — jak wspom­
niano — specyficzne oblicze, k t ó r e k s z t a ł t u j e się na tle jakiejś
ogólnie rozumianej „postaci" narodu.
2. N I E K T Ó R E W Ł A Ś C I W O Ś C I N A R O D U
a) W powszechnym (mniej lub więcej) przekonaniu naro­
dem jest wspólnota plemienna: „ w s p ó l n o t a k r w i " . Dla
wielu stanowi ona rzeczywiście silną więź, wzmocnioną jesz­
cze wspólnotą mowy i dziedziczonych wartości kulturowych.
Wspólnota plemienna stoi, zazwyczaj, u podstaw formowania
się — świadomego swoich wartości — narodu. Ten proces for­
mowania się n a r o d ó w z plemiennych i szczepowych wspólnot
dokonuje się ciągle, do dzisiejszego dnia, jak to można zau­
ważyć w młodych kulturach współczesnej A f r y k i , A z j i i archi­
pelagów wysp Oceanii.
Ale świadomość „wspólnoty k r w i " nie może się przerodzić
— jak to także miało miejsce w Europie — w jakiś rasizm.
Właśnie rasizm — jak o t y m pisze A. J. Toynbee (A Study
in History, I, 1934, s. 209 nn.) — swe mocne korzenie miał
w ruchu protestanckim. Po rozpadnięciu się chrześcijańskiej
więzi Europy i zdobywaniu zamorskich kolonii u kolonistów
(zwłaszcza protestanckich) — obeznanych dobrze z Biblią Sta­
rego Testamentu, gdzie jasno jest zarysowany obraz „ n a r o d u
wybranego" •— poczęło się krzewić poczucie „ w y b r a n e g o na­
rodu" kolonizatorów w stosunku do aborygenów, k t ó r y c h się
14
O.
Mieczysław
A.
Krąpiec
symbolu swej ojczystej ziemi, gdyż nie czują się w t y m aspek­
cie zagrożeni.
c ) Bardzo istotnym czynnikiem k r e u j ą c y m ś w i a d o m o ś ć
n a r o d o w e j t o ż s a m o ś c i jest w s p ó l n y naród, jego
wspólne dzieje, p r z e ż y w a n e jako dzieje „swoje". Toynbee (The
New Europę, w: The Nation, t. X V I I , 1915, s. 826) zwraca
słusznie uwagę, że utożsamienie się z historią narodu stanowi
o samej „duszy narodu". Dlatego w poezji jakiegoś narodu są
opiewane jego wspólne dzieje, jego w a l k i zwycięskie i klęski
— słowem: wspólnie p r z e ż y w a n a dola i niedola wrażająca się
w narodową pamięć, przeżywaną wspólnie przez naród.
Wspólność narodowego losu, akceptowanego i p r z e ż y w a n e ­
go jako los w dużej mierze osobisty, może być i bywa —
ostatnio nawet bardzo intensywnie — osłabiany przez ś w i a ­
dome ruchy polityczne, dążące do internacjonalizmu, do u t w o ­
rzenia nowego społeczeństwa proletariackiego, gdzie wszystko
ma się stać „obcym", co nie jest związane z ideologią i jej
wyznacznikami.
Prócz jednak politycznych czynników osłabiających naro­
dowe więzi jest także i gospodarka ponadnarodowa, w k t ó r e j
kreuje się nowe „wartości", uprzednio znane jako wartości
n a d r z ę d n e , jako środki do realizowania szlachetnego celu, a pod
w p ł y w e m przeakcentowania r o l i gospodarki — staje się celem,
a nie środkiem do wyższych celów; staje się wówczas celem:
nie lepsze „być człowiekiem" — ale „mieć" pieniądz jako na­
rzędzie p o d p o r z ą d k o w a n i a sobie ludzi drugich. Skoncentrowa­
nie zasadniczych w y s i ł k ó w tylko na gospodarce może się oka­
zać dla człowieka i danego narodu ostatecznie czymś szkodli­
wym, ze względu na odwrócenie wartości: celu i środków. Za­
grożenie jest niewątpliwie realne, zwłaszcza w społeczeństwach
współczesnych wysoko zorganizowanych gospodarczo, jak
o t y m zdaje się świadczyć Japonia i Korea P o ł u d n i o w a , gdzie
wysoki gospodarczy dobrobyt związał się z niemal totalnym
zaangażowaniem się człowieka w p r a c ę i gdzie miejsce pracy
staje się namiastką „ojczyzny", nie umożliwiającej harmonijny
rozwój ludzkiej osoby.
ROZWAŻANIA
O
NARODZIE
15
d) Jeśli n a r ó d jest wspólnotą zasadniczo d u c h o w ą ludzi
(o t y m samym plemiennym pochodzeniu, z a m i e s z k a ł y m na tej
samej ziemi, a k c e p t u j ą c y m w s p ó l n y los) to t y m samym istot­
n y m czynnikiem n a r o d o w o t w ó r c z y m jest d u c h o w a w i ę ź
wypowiadająca się we wspólnej narodowej kulturze, w skład
k t ó r e j wchodzi i religia, i nauka, i sztuka wraz z t e c h n i k ą ,
i moralność wraz z obyczajowością c h a r a k t e r y s t y c z n ą szczegól­
nie dla danego narodu. Wszystko to tworzy z jednej strony
wyraz „ d u c h a " narodu (jakby, m ó w i ą c językiem Hegla — sta­
nowi „obiektywnego ducha"), a z drugiej, jest tą właśnie k u l ­
t u r o w ą kolebką, w której można bezpiecznie pielęgnować roz­
wój osobowości tych wszystkich, k t ó r z y poczuwają się do łącz­
ności z danym narodem, najpierw interioryzując tego właśnie
„ducha", czyli zastaną „ n a r o d o w ą " k u l t u r ę , a następnie, tę
k u l t u r ę w różnych formach rozwijając.
Przede wszystkim wiąże się to z m o w ą ojczystą, rodzimym
językiem, k t ó r y jest nie tylko koniecznym środkiem komuni­
kowania się międzyludzkiego, ale sam w sobie zawiera bardzo
w a ż n e cechy sprzężone z rodzimą k u l t u r ą i jej osobowym cha­
rakterem. K u l t mowy ojczystej nie jest jedynie usprawnia­
niem „ n a r z ę d z i a " coraz bardziej doskonalonego komunikowa­
nia się międzyludzkiego, ale jest pierwszym „ t w o r z y w e m "
w dziedzinie kulturowej twórczości. J u ż pierwsze s t a r o ż y t n e
refleksje, dotyczące retoryki, zwracają u w a g ę na rolę języka,
jako narzędzia doskonalącego samego człowieka. Całe bowiem
życie duchowe człowieka w y r a ż a się w formułowaniu języko­
w y m tychże przeżyć. Nawet samo brzmienie słów danego języka
już wskazuje na ogólnie charakteryzujące rysy przeżyć „du­
chowych" żłobiących w tworzywie j ę z y k o w y m dźwiękowy w y ­
raz u ż y w a n y c h słów. Stosunek do przyrody, otoczenia, osób
drugich — dalszych i bliskich — nachylenie emocjonalne,
ostrość intelektualnego rozumienia —• wszystko to (i wiele,
wiele n i e u ś w i a d o m i o n y c h czynników) znajduje swój wyraz
w języku, k t ó r y i nas samych duchowo kształtuje i na k t ó r y
my, poprzez, nasze życie i jego realizowanie się, wywieramy
także swój w p ł y w . Stąd historia języka jest jakby ż y w y m
16
O.
Mieczysław
A.
Krąpiec
„ m u z e u m " k u l t u r y danego narodu. W j ę z y k u bowiem, lepiej
niż w tworach k u l t u r y materialnej, zachowuje się obraz l u ­
dzkiego „ d u c h a " . Dlatego k u l t mowy ojczystej ma tak donio­
słe znaczenie dla osobistej k u l t u r y człowieka — jak i w makro-skali — dla k u l t u r y całego narodu. Ujawnia się to zresztą,
przy pierwszym zetknięciu się z drugimi, w naszym spontani­
cznym osądzie drugich, na podstawie naszych w r a ż e ń doty­
czących sposobu u ż y w a n i a ich „języka". K u l t u r a j ę z y k a jest
znakiem ogólnej k u l t u r y narodowej i pierwszym przejawem
więzi narodowej.
Oczywiście sam fakt opanowania jakiegoś języka, jako na­
rzędzia komunikowania się, jeszcze nie decyduje o ś w i a d o m o ­
ści przynależenia do jakiegoś narodu. P r z y k ł a d e m tu mogą b y ć
Szwajcarzy u ż y w a j ą c y j ę z y k a niemieckiego, francuskiego, w ł o ­
skiego (reto-romańskiego także!), k t ó r z y przez sam fakt u ż y ­
wania tych j ę z y k ó w nie utożsamiają się ani z Niemcami, ani
Francuzami, czy Włochami, gdyż u podstaw ich świadomości
narodowej są zawarte te wszystkie duchowe „wartości", k t ó r e
decydują o t y m , że m i e s z k a ń c y są Szwajcarami. Ale zjawisko
Szwajcarii wielojęzycznej, potwierdza przekonanie, że język
jest zasadniczo n a r z ę d z i e m do komunikowania wartości prze­
żywanych, k t ó r e m o ż e m y świadomie przekazać w językowych
znakach. Znaczy to, że istnieje głębszy pokład, bytowy,
p r z e ż y w a n y c h „wartości", aniżeli ich zasadniczo znakowy cha­
rakter. To duch ludzki w y r a ż a się poprzez „znaki", a może ich
najważniejszym przejawem są znaki języka macierzystego.
Sam jednak duch l u d z k i nie wyczerpuje się w warstwie czy­
sto znakowej ludzkiego języka, jak to mylnie jest głoszone
przez n i e k t ó r y c h s t r u k t u r a l i s t ó w (C. Lévi-Strauss), filozofów
i filozofujących językoznawców.
e) K u l t u r a tworząca się w „języku narodowym" sięga g ł ę b ­
szych pokładów ludzkiego życia aniżeli tylko językowa „signifikacja". Dotyczy ona przede wszystkim ludzkiego sposobu dzia­
łania, czyli l u d z k i e g o
postępowania
znajdującego
swój wyraz w o b y c z a j o w o ś c i , będącej jakby „ s k a m i e ­
l i n ą " ludzkiego zachowania się, obejmującego dziedzinę tak
ROZWAŻANIA
O
NARODZIE
17
poznawczą jak i wolitywną, dążeniową. Oczywiście ludzki spo­
sób działania i zachowania się jest t y m samym moralnym spo­
sobem zachowania, gdyż nie m o ż n a oddzielić ludzkiego działa­
nia od moralności. Wszelkie bowiem ludzkie działanie jest
n a s t ę p s t w e m a k t ó w decyzyjnych, a te s t a n o w i ą ze swej istoty
„byt moralny"; jako że w nich jest zawsze zawarta konieczna
relacja sądu praktycznego (dobrowolnie wybranego) o dobru
do zespołu sądów teoretycznych człowieka o rzeczywistości;
zwłaszcza rzeczywistości świata osób. Zatem dziedzina ludz­
kiego, a przez to samo moralnego, działania jest pierwszym
przejawem duchowej k u l t u r y człowieka i grup ludzkich na­
turalnie zjednoczonych w narodzie. P a m i ę ć o narodowym spo­
sobie p o s t ę p o w a n i a może najbardziej charakteryzuje poszcze­
gólne narody i są przedmiotem troski w narodowym wycho­
waniu kulturowym.
Równocześnie jednak twórczość artystyczna i jej przejawy
w literaturze, budownictwie, rzeźbie, malarstwie, tańcu, m u ­
zyce i innych dziedzinach życia artystycznego r ó w n i e ż —•
w dużej mierze — charakteryzuje różne narody, jakkolwiek
w dziedzinie twórczości jest niezmiernie trudno w y k r y ć
w większości w y p a d k ó w (ustanowić regułę) sam „styl" naro­
dowy. Niemniej powszechnie uznaje się jako charakterysty­
czną sztukę chińską, japońską, europejską z jej narodowymi
odmianami.
Do wspólnego dziedzictwa kulturowego narodu należy tak­
że nauka wraz z filozofią i światopoglądem religijno-wierzen i o w y m p r z e ż y w a n y m przez naród. Oczywiście w narodzie
jednym mogą być różne wierzenia, ale one t w o r z ą „z grubsza"
jakiś przez wszystkich odczuwany i p r z e ż y w a n y „ s e n s " ludz­
kiego życia. Sens ten w y s t ę p u j ą c y w makro-skali jest także
mocno c h a r a k t e r y z u j ą c y m k u l t u r ę danej narodowej grupy.
Nauka, filozofia są ze swej natury w a r t o ś c i a m i nie związa­
n y m i z czynnikami k o n s t y t u u j ą c y m i jakiś naród, niemniej jed­
nak pamięć o ludziach wybitnych nauki i filozofii wzbogaca
n a r o d o w ą t r a d y c j ę i stanowi czynnik w z m a c n i a j ą c y poczucie
więzi narodowej.
2 — Człowiek w kulturze
18
O.
Mieczysław
A.
Krąpiec
f) Na ostatku należy zwrócić u w a g ę na fakt, że poczucie
narodowe jest pewnym o k r e ś l o n y m faktem politycznym poz­
w a l a j ą c y m odróżnić jedne narody od innych. Tak jak istnieje
poczucie w ł a s n e j osobowej bytowości (gdyż wiemy z doświad­
czenia, je „ja", to nie „ty") — tak też w analogicznym stop­
niu istnieje p o c z u c i e g r u p o w e j n a r o d o w e j t o ż ­
s a m o ś c i . Wskutek czego o d w o ł u j e m y się często do tego
właśnie poczucia w ważnych zbiorowych doświadczeniach,
zagrożeniach czy planach wspólnej pracy. Zatem jest n i e w ą t ­
pliwie pomiędzy poszczególnymi ludźmi, jako członkami tego
samego narodu pewna wola i chęć utożsamiania się (jedno­
czenia) z t y m i wszystkimi czynnikami-wartościami, które kon­
s t y t u u j ą „ b y t narodowy". Dlatego to właśnie wskutek tej wo­
li jednoczenia się n a s t ę p u j e zjawisko organizowania się
w z w a r t ą grupę, k t ó r e j n a j w y ż s z y m przejawem jest organizo­
wanie się w formie p a ń s t w a . Współcześnie p o d k r e ś l a się pra­
wo do życia państwowego poszczególnych, świadomych siebie
i swych wartości, n a r o d ó w . Nie wszystkie narody w y r a ż a j ą
tę wolę, gdyż nie u wszystkich jeszcze w y s t ę p u j e ta wola
w dość intensywnej formie. Niemniej jednak wola zbiorowa
narodu do organizowania się w polityczną zbiorowość, jak w y ­
raża się Toynbee (The New Europe, The Nation, X V I I , 1915,
s. 826): a present will to cooperative in a political organisa­
tion — staje się p o d s t a w ą wywalczenia praw do organizowa­
nia się w p a ń s t w o . Co więcej Toynbee zwraca u w a g ę , że chyba
istotą narodu jest „więź ludzi charakteryzująca się wolą jed­
noczenia się występującą u wszystkich isób", by pielęgnować
wspólnie p r z e ż y w a n e w a r t o ś c i — a group of men hound to­
gether by the immanence of this impuls in each individual
(tamże, s. 315).
Jest rzeczą c h a r a k t e r y s t y c z n ą , że to zjawisko „woli u t o ż ­
samiania s i ę " k s z t a ł t o w a ł o się powoli w dziejach n a r o d ó w . Jest
to bowiem zjawisko złożone zarazem z jakoś wspólnie p r z e ż y w a ­
nych doniosłych faktów życia jakiejś grupy, jak też w s p ó ł p r a ­
cy wybitnych twórców k u l t u r y „narodowej", k t ó r a pozwalała
później poszczególnym osobom „ d o j r z e w a ć " psychicznie, mo-
ROZWAŻANIA
O
NARODZIE
19
ralnie, twórczo... Dziś stajemy się powoli świadkami, jak oso­
by •— członkowie dojrzali, dojrzałych k u l t u r narodowych, for­
mują sobie nową wolę współżycia bliższego osób różnych na­
r o d ó w i przez to przenikania wzajemnego r ó ż n y c h k u l t u r .
Dzieje się to wszystko zasadniczo na tle r o z w i n i ę t e j narodo­
wej k u l t u r y i narodowej dojrzałości, suponującej zazwyczaj —
jak dotąd — stan narodowej k u l t u r y chroniony w ł a s n ą •— te­
go narodu — państwowością. Dlatego narody, k t ó r e nie posia­
dają p a ń s t w a wolę jednoczenia się i organizowania politycz­
nie w y r a ż a j ą w pracy i walce o stworzenie swego narodowego
p a ń s t w a . Sytuacja jednak współczesna jest dość skompliko­
wana, albowiem coraz więcej t e r y t o r i ó w jest zamieszkała
przez różne narodowości. J e s t e ś m y bowiem ś w i a d k a m i prze­
mieszczania się r ó ż n y c h grup narodowych — już to z przy­
musu, jak miało miejsce w okresie d y k t a t u r y proletariatu
w Z w i ą z k u Radzieckim, już to w poszukiwaniu pracy i lep­
szych w a r u n k ó w życia, jak to ma miejsce w Europie Zachod­
niej, Kanadzie i Stanach Zjednoczonych. Proces przemieszcza­
nia się ma — jak się wydaje — tendencje rozwojowe. Dla­
tego jako jedyny ratunek dla spokojnego życia ludności jest
poszanowanie praw człowieka, jako podstawy ł a d u społecz­
nego. Zostało to zresztą zawarte w „ P r e a m b u l e " t y c h ż e praw.
Co prawda „ P r e a m b u ł a " rzeczona stanowi uzasadnienie jedy­
nie funkcjonalne, nie zaś ostateczne, filozoficzne (które doma­
ga się uwzględnienia struktury bytowo-osobowej człowieka),
to jednak samo funkcjonalne uzasadnienie wystarcza dla za­
gwarantowania pokoju i pokojowych podstaw współżycia l u d ­
ności. A formuła „ P r e a m b u ł y " brzmi:
„Biorąc pod uwagę, że uznanie godności każdego z członków
rodziny ludzkiej, oraz, ich r ó w n y c h i nienaruszalnych praw sta­
nowi fundament wolności, sprawiedliwości i pokoju w świe­
cie;
Biorąc pod u w a g ę , że zapoznanie i wzgarda praw człowie­
ka, doprowadziły do czynów barbarzyńskich, wstrząsających
sumieniem ludzkości, oraz że nadejście świata, w k t ó r y m l u ­
dzie, uwolnieni od strachy i nędzy, będą się cieszyli w o l n o ś -
20
O.
Mieczysław
A.
Krąpiec
cią słowa i p r z e k o n a ń , zostało uznane za najwyższe pragnie­
nie człowieka;
Biorąc pod uwagę, że trzeba z a g w a r a n t o w a ć ochronę praw
człowieka przez legalną władzę, aby ten nie był zmuszony
szukać w buncie ostatecznego ratunku przeciwko t y r a n i i
i uciskowi;
Biorąc pod uwagę, że popieranie przyjacielskich stosunków
m i ę d z y narodami ma zasadnicze znaczenie;
Biorąc pod u w a g ę , że w Karcie N a r o d ó w Zjednoczonych na
nowo proklamowano w i a r ę w fundamentalne prawa człowieka,
w godność i w artość osoby ludzkiej, w równość praw mężczyzn
i kobiet, oraz że postanowiono popierać postęp społeczny
i s t w a r z a ć jak najlepsze w a r u n k i życia w atmosferze pełnej
wolności;
Biorąc pod uwagę, że p a ń s t w a będące członkami Organiza­
cji Narodów Zjednoczonych zobowiązały się zapewnić, we
w s p ó ł p r a c y z tą organizacją, powszechne i skuteczne poszano­
wanie praw człowieka i jego podstawowych wartości;
Biorąc pod u w a g ę , że u ś w i a d o m i e n i e sobie przez wszyst­
kich, czym są te prawa i wolności, ma zasadnicze znaczenie
dla pełnego wykonania powyższego zobowiązania, Zgromadze­
nie Ogólne proklamuje P O W S Z E C H N Ą D E K L A R A C J Ę PRAW
C Z Ł O W I E K A jako w s p ó l n y ideał dla wszystkich l u d ó w i wszy­
stkich n a r o d ó w tak, aby każda jednostka i wszystkie i n s t y t u ­
cje, mając ustawicznie w pamięci tę Deklarację, p o d e j m o w a ł y
wysiłki — poprzez nauczanie i kształcenie — w celu wzmo­
żenia szacunku dla tych praw i wolności; aby p o d e j m o w a ł y
wysiłki — poprzez wprowadzenie nowych p r z e p i s ó w narodo­
w y c h i m i ę d z y n a r o d o w y c h — w celu zapewnienia powszech­
nego i skutecznego uznania i w y p e ł n i a n i a owych praw i w o l ­
ności zarówno wśród ludów p a ń s t w będących członkami Orga­
nizacji N a r o d ó w Zjednoczonych, jak i tych, k t ó r e zamiesz­
kują terytoria podległe ich zarządowi".
T
Na tle uznania praw człowieka ogłoszonych w „ D E K L A ­
R A C J I " , a nie jakiejś uchwale-ustawie —• co świadczy, że pra­
wa te istnieją zawsze a t y l k o sobie powszechnie je u ś w i a d a -
ROZWAŻANIA
O
NARODZIE
21
miamy, można skutecznie w p r o w a d z a ć ustrój zwany dziś „ d e ­
mokratycznym", k t ó r y może zapewnić wszystkim grupom
mniejszości narodowych swobodny rozwój k u l t u r o w y pod sku­
teczną ochroną p a ń s t w a . P o d s t a w ą jednak jest uznanie praw
człowieka, a więc realnych ludzi zjednoczonych t a k ż e dobro­
wolną więzią narodowej tożsamości. Więź ta, jako więź rela­
cyjna — nie może niweczyć tych praw, k t ó r e są n a s t ę p s t w e m
s t r u k t u r y bytowej ludzkiej osoby, a k t ó r e to prawa ogólnie
zostały proklamowane — jako zawsze obowiązujące — przez
Narody Zjednoczone, jak też przez Urząd Nauczycielski K o ­
ścioła w encyklice Pacem in terris przez Jana X X I I I .
Wydaje się, że jest to jedyna droga — poprzez uznanie
Praw Człowieka — do harmonijnego rozwoju osobowego i do
rozwoju życia narodowego i jego narodowej k u l t u r y .
3. O PODSTAWACH TOŻSAMOŚCI N A R O D U POLSKIEGO
Panowanie Karola Wielkiego i z w i ą z a n y z t y m „ r e n e s a n s
karoliński" w y w a r ł w całym średniowieczu głęboki w p ł y w tak
na władeów-królów, jak i kształtujące się w p a ń s t w a i po­
wstające z plemion narody Europy, w t y m t a k ż e naszego pol­
skiego Narodu.
Albowiem ideał chrześcijańskiego władcy
i poddanych przejęli wraz z chrztem i r z y m s k ą k u l t u r ą pia­
stowscy książęta i królowie Polski. To właśnie przyczyniło się
do uformowania polskiego Narodu i jego specyficznej narodo­
wej k u l t u r y .
a) Polska wraz z chrztem wkroczyła na a r e n ę życia społecz­
nego i politycznego zarówno Europy Zachodniej (Niemiec,
Skandynawii, Czech, Węgier, Rzymu) jak i Europy Wschodniej (Rusi Kijowskiej). Chociaż pierwotnie była oddzielona od
Germanii pasmem ziem zamieszkałych przez l u d y Słowian Za­
chodnich i Północnych, to jednak bardzo wcześnie zetknęła
się z zaborczym działaniem Cesarstwa Rzymskiego Narodu
Niemieckiego, k t ó r e parło na wschód, ujarzmiając niezależ­
nych dotąd Słowian na północy i nad Odrą. Mieszko, dostrze-
22
O.
Mieczyslavj
A.
Krąpiec
gając zagrożenie ze strony Niemiec, na dwa lata przed swą
śmiercią, zhołdował swe p a ń s t w o papieżowi, by uzależniając się
formalnie od dalekiego Rzymu zyskać podstawy uniezależnie­
nia się od bliskiego cesarskiego sąsiada. Był to krok o niezwy­
kłej doniosłości dziejowej, albowiem związał bezpośrednio Pol­
skę z k u l t u r ą łacińską u jej źródła. Przyjęcie chrztu poprzez
p o b r a t y m c ó w z Pragi i związanie p a ń s t w a z papiestwem usta­
wiło politykę p a ń s t w o w ą w dobrym, dla narodu, kierunku,
k t ó r y —- jak u k a z a ł y dzieje •— przyczynił się do uratowania
narodu od zagłady, k t ó r a ciągle zagrażała nam w historii.
Przede wszystkim Mieszko w p r o w a d z i ł Polskę w krwiobieg
k u l t u r y łacińskiej, i to w jej rzymskim źródle, bez pośrednic­
twa germańskiego i bizantyńskiego. Rzymski porządek pra­
wny, realizowany przez Kościół, k t ó r y organizował całokształt
życia kulturowego państwa, c h a r a k t e r y z o w a ł się: rozumnym
p o r z ą d k i e m dobra — ordo boni ac recti. Prawo —- dzieło
rozumu porządkującego działanie — miało n a d a w a ć charakter
ludzki, a więc: rozumny, społeczeństwu. I chociaż władza
Piastów była silną i nie znoszącą większego sprzeciwu, to jed­
nak była ona miarkowana i kierowana prawem, jako r o z r z ą ­
dzeniem rozumu. Tradycja natomiast b i z a n t y ń s k a (przejęta
także przez narody Niemiec) wywodząca się z woluntarystycznej (Ulpiana) koncepcji prawa — quod principi placet legis
habet vigorem — zyskała potem, w okresie Reformacji, smut­
ną bo ograniczającą suwerenność człowieka formułę: cuius
regio — eius religio, oznaczającą zobowiązanie poddanych do
wyznawania tej religii, jaką posiadał władca. A taka formuła
zyskała u Zygmunta Augusta s ł y n n ą odpowiedź: „nie jestem
królem ludzkich s u m i e ń " — co wyróżniało in plus polską
k u l t u r ę okresu królewskiego.
Zatem umiejscowienie polskiego narodu w klimacie k u l t u ­
ry łacińskiej (rzymskiej) przyczyniło się do racjonalnego spo­
sobu życia społecznego, albowiem przyporządkowano człowie­
kowi różnorodne formy życia zorganizowanego państwa; to
dla człowieka jest konieczna administracja, sądownictwo, szkol­
nictwo, szpitalnictwo, gdyż to człowiek jest t y m , dla kogo
ROZWAŻANIA
O
NARODZIE
23
Bóg „zstąpił z nieba i za s p r a w ą Ducha Świętego przyjął cia­
ło z M a r y i Dziewicy i stał się człowiekiem" — jak w każdej
Mszy niedzielnej wspólnie wyznawano w i a r ę . Postawienie
człowieka na szczycie w a r t o ś c i —• nawet religijnych, mogło
dać dobre podstawy dla tolerancji wobec ludzi w y z n a j ą c y c h
inne poglądy. Tolerancja polska była istotnie zakorzeniona
w Ewangelii głoszonej przez Kościół wraz z jego r z y m s k ą tra­
dycją ł a d u i praw. Samo zaś utożsamienie się narodu polskie­
go z k u l t u r ą łacińską doszło do tego stopnia, że do k o ń c a XV
wieku posiadaliśmy nasze piśmiennictwo t y l k o w j ę z y k u ł a ­
cińskim. Dzieła Jana Długosza, Mikołaja Kopernika, Ostroroga, Statuty Wiślickie, traktaty filozoficzne i teologiczne pro­
fesorów Akademii, a nawet sama poezja, k t ó r e j wyrazem był
chłop z pochodzenia — Klemens Janicki, b y ł y łacińskie. Sta­
l i ś m y się bardziej łacińscy i zachodni niż Czechy, od k t ó r y c h
przyjęliśmy, wraz z chrztem, o b r z ą d e k łaciński. Dobrze to
zrobiło polskiej m y ś l i i okres Renesansu stał się czynnikiem
u j a w n i a j ą c y m niezwykle wysoki i wysublimowany kunszt
polskiego języka u Jana Kochanowskiego, k t ó r e g o twórczość
można było p o r ó w n a ć z twórczością samego Horacego. Bez ł a ­
cińskiej „ i n k u b a c j i " kulturowej pobratymcze nam narody
wschodniej Słowiańszczyzny z d o b y ł y się bardzo późno, bo
właściwie dopiero w X I X wieku, na dojrzałość artystyczną,
jak o t y m świadczy literatura rosyjska i u k r a i ń s k a .
b) W ponad t y s i ą c l e t n i m naszym życiu narodowym, to re­
ligia chrześcijańska, poprzez struktury organizacyjne Kościo­
ła rzymskokatolickiego p r z y c z y n i ł a się zasadniczo do urato­
wania od rozpadu i zagłady samego narodu. Po raz pierwszy
— nie licząc prac Kazimierza Odnowiciela (Mnicha) po buncie
p o g a ń s t w a — w okresie głębokiego rozbicia dzielnicowego i za­
grożenia jedności narodowej wskutek nacisku niemieckich
(także Czech) sąsiadów, osłabiona substancja narodu doznała
strasznego uderzenia i zniszczenia od Mongołów. K l ę s k a Leg­
nicka w y w a r ł a niezatarty ślad, w postaci wyniszczenia p o l ­
skiej szlachty (administracji) na Śląsku, k t ó r y odtąd ulegał
postępującej germanizacji. Mimo bardzo niesprzyjających wa-
24
O.
Mieczysław
A.
Krąpiec
r u n k ó w , to Kościół poprzez działalność zakonów żebraczych,
poprzez stworzenie przez W. K a d ł u b k a rozbudowanej „ l e g e n ­
dy" o św. Stanisławie i cudownym zrośnięciu się jego ciała,
a nade wszystko poprzez działalność arcybiskupa Ś w i n k i , do­
prowadził do koronacji królewskiej najpierw P r z e m y s ł a w a ,
a następnie W ł a d y s ł a w a Łokietka, k t ó r y mimo wielu niepowo­
dzeń, utwierdził jedność n a r o d o w ą i przyczynił się do ugrun­
towania mocnego ośrodka małopolskiego w Krakowie. Później
ośrodek ten zdobył się na wielkie polityczne koncepcje zjed­
noczenia Korony i L i t w y , jej chrztu i przeciwstawienia się
najgroźniejszemu, ówczesnemu, t e u t o ń s k i e m u p a ń s t w u zakon­
nemu. W rezultacie Grunwald przekreślił nie tylko zagrożenie
istnienia polskiej państwowości, ale także i tendencje hegemonistyczne ówczesnego germanizmu. Natomiast ugruntowa­
nie się unii Korony i L i t w y przyczyniło się do przekazania
wielu e l e m e n t ó w k u l t u r y łacińskiej (w jej polskiej recepcji)
narodom L i t w y i Rusi Halickiej, co także umocniło te narody
w ich narodowej tożsamości i więzi z Europą.
c) Po raz drugi pojawiło się zagrożenie, niemal śmiertelne,
dla życia narodu i całości p a ń s t w a w okresie szwedzkiego „ p o ­
topu", gdy zaciężna, głównie niemiecka, armia k r ó l a szwedz­
kiego zalała Polskę, dokonała ogromnych spustoszeń i zagro­
ziła — poprzez zaborcze u k ł a d y z Kozakami, Rakoczym, Bo­
gusławem Radziwiłłem, Elektorem Brandenburskim — nie t y l ­
ko istnieniu p a ń s t w a , ale i samego, podzielonego w w y n i k u Re­
formacji, narodu. Wówczas to obrona Częstochowy i L w ó w :
Ś l u b y Jana Kazimierza poprzez uznanie chłopów jako części
narodu, co wyprzedziło 3 Maj i ogłoszenie Najświętszej M a r y i
Panny K r ó l o w ą Polski — s t a ł y się nie t y l k o manifestem sprze­
ciwu, ale zarazem zarodzią odnowy ówczesnej Polski. Wówczas
to i n n o w i e r c ó w , k t ó r z y zazwyczaj wspomagali k r ó l a szwedzkie­
go i same ruchy Reformy uznano za element obcy katolickiemu
narodowi, k t ó r y zjednoczył się przy wyznaniu rzymskokatolic­
k i m , co mu pomogło zachować tożsamość n a r o d o w ą w okresie
rozbiorów.
d) Wielką dziejową p r ó b ą narodowej tożsamości i zarazem
ROZWAŻANIA
O
NARODZIE
25
trzecim realnym zagrożeniem tożsamości narodowej i istnie­
nia samego narodu polskiego stał się okres rozbiorów Polski.
Wówczas to dostrzeżono konkretnie i dano temu świadomy,
narodowy wyraz w wielkiej literackiej twórczości poetów i powieściopisarzy, że to wiara katolicka stanowi osnowę tożsa­
mości narodowej. Jedność polskiego Kościoła, mimo dokona­
nych rozbiorów, pozostawała symbolem jedności tego samego
narodu, żyjącego w trzech zaborach: poprzez nauczanie tego
samego katechizmu, pisanego w t y m samym j ę z y k u ; poprzez
k u l t tych samych polskich świętych; poprzez świętowanie tych
samych świąt i w i d o m ą h i e r a r c h i ę polskiego Kościoła, k t ó r e m u
przewodził (mniej lub bardziej) realnie arcybiskup-prymas Pol­
ski. Wówczas to dostrzeżono, że t y m , co ostatecznie różni Pola­
k ó w od protestanckich Prus i p r a w o s ł a w n e j Rosji jest religia
rzymskokatolicka. Rozumiano to dobrze w imperium rosyjskim,
gdy uniemożliwiano katolikom obsadzanie najwyższych wojsko­
wych godności. Zresztą polityka carskiej Rosji dążyła do wpro­
wadzenia p r a w o s ł a w i a na polskich terenach, nawet siłą, i przy
pomocy prześladowania fizycznego, jak to miało miejsce na
Podlasiu. W zaborze pruskim w dobie tzw. Kulturkampfu w ł a ­
dze zaborcze u d e r z a ł y przede wszystkim w Kościół, szczególnie
zaś w funkcje prymasa Polski, arcybiskupa gnieźnieńskiego
(casus: Ledóchowskiego), k t ó r y był widomym znakiem narodo­
wej jedności.
e) Czwartym, w i e l k i m zagrożeniem, dla istnienia narodu
i narodowej tożsamości był fakt drugiej wojny światowej
i związane z nią następstwa, tak w trakcie samych działań
wojennych jak i jej s k u t k ó w , w t y m — coraz bardziej jawnie
głoszonych — zbrodni stalinizmu. Okupant ziem polskich szcze­
gólnie brutalnie uderzył w Kościół katolicki jako, uznaną lub
domniemaną, podstawę tożsamości narodu. W stosunku do
wszystkich innych zawodów, liczba księży polskich zabitych
i aresztowanych jest najwyższa, a straty duchowieństwa,
zwłaszcza jego kadry kierowniczej (administracyjnej i nauko­
wej) są wysoce znamienne dla okupacyjnej p o l i t y k i . Tu u w i ­
doczniło się szczególnie ostro, gdzie wrogowie naszego narodu
26
O.
Mieczysław
A.
Krąpiec
widzą główne siły naszego przetrwania. Sam stalinowski sy­
stem sprawowania w ł a d z y doprowadził wszystkie społeczeń­
stwa, w t y m także polskie, do daleko posuniętej atomizacji,
gdy uderzono we wszystkie formy organizacyjne nie ustano­
wione „odgórnie". J e d y n ą ogólnonarodową, w dużej mierze
niezależną, organizacją społeczną, pozostał Kościół rzymsko­
katolicki, chociaż i ten był penetrowany poprzez rozmaite
ośrodki dyspozycyjne w stosunku do władzy. A l e w samym
Kościele rozwiązano rozmaite stowarzyszenia, usunięto religię
ze szkolnego nauczania. Wówczas to Kościół zdobył się na
rzecz zdumiewającą: utworzenie niezależnego szkolnictwa ka­
techetycznego, w k t ó r y m uczono nie tylko religii, ale także
elementów polskiej k u l t u r y i chrześcijańskiego rozumienia ż y ­
cia. Kościół, pod przewodnictwem episkopatu, zwłaszcza p r y ­
masa Stefana k a r d y n a ł a Wyszyńskiego, począł na nowo orga­
nizować polskie społeczeństwo, korzystając z okazji zbliżają­
cego się tysiąclecia chrztu Polski i uroczystego przypomnienia,
że N M P jest K r ó l o w ą Polski. Nowenna ogólnonarodowa zwią­
zana z pielgrzymowaniem obrazu Madonny z Częstochowy
(a później po zaaresztowaniu tego obrazu — pielgrzymowania
księgi ewangelii i świecy-symbolu) przyczyniła się do samo­
rzutnego organizowania się w parafiach k o m i t e t ó w pielgrzym­
kowych organizujących zatomizowaną parafialną społeczność
w prężne, pełne inicjatywy komórki. Ludzie poczęli nabierać
do siebie zaufania, poczęli się solidarnie popierać i przezwy­
ciężać marazm i bojażń-strach, jako skutki stalinowskiego ter­
roru. Komitety te, powoli, przekształcały się w inne komitety:
budowy kościołów, organizacje popierające ruch oazowy i i n ­
ne nieformalne grupy religijne np. ruch neokatechumenatu.
Działalność tę popierał a nieraz inspirował k a r d y n a ł Prymas
W y s z y ń s k i i przez to p o m a g a ł organizowaniu się na nowo na­
rodu w społeczeństwo poczynające żyć autonomicznie, niezale­
żnie od wszelkich oficjalnych struktur związanych z władzą
i „ o d g ó r n y m i " nakazami. Co więcej, w okresie, w k t ó r y m
„ u r z e c z o w i a n o " a nieraz wprost instrumentalizowano człowie­
ka, czyniąc z niego „ ś r u b k ę " w machinie p a ń s t w o w e j , Prymas
ROZWAŻANIA
O
NARODZIE
27
Wyszyński przypominał, w języku dla wszystkich zrozumia­
łym, o godności człowieka, jego naturalnych prawach, gdy cią­
gle zwracał się do wiernych: „umiłowane Dzieci Boże". Akcen­
tował przez to w y j ą t k o w y charakter ludzkiej osoby, mającej
Boga za Ojca, dzięki czemu wszyscy ludzie mogą się czuć b r a ć ­
mi i siostrami jednej ludzkiej rodziny. W stosunku do teorii
„walki klas" przedstawiał inną d o k t r y n ę : miłości bliźniego i so­
lidaryzmu społecznego. Te wątki, w szacie doktrynalnej po­
dejmuje później K a r o l Wojtyła jako papież. Nieustanne za­
biegi Kościoła o wolność człowieka, twardy opór wobec pro­
pagandy — już nie tylko kłamliwej, ale wręcz zakłamanej,
zmiana pokoleń, załamanie społeczne i gospodarcze, wreszcie
w y b ó r Polaka na papieża, pozwoliły usamodzielnić się naro­
dowi i powoli przekształcać się w społeczeństwo obywatelskie.
Mimo szalejącego kryzysu, naród coraz bardziej doświadczo­
ny, nie dał się wciągnąć w zabójcze dla niego rewolucyjne
działania i powoli, chociaż z dużymi stratami ludzi „ucieka­
jących" od ojczystej niedoli — dochodzi do pogłębionej świa­
domości własnej narodowej tożsamości i własnej, trudnej, ale
doniosłej w tej części Europy, drogi.
W tych wszystkich zabiegach rola religii rzymskokatoli­
ckiej i Kościoła jest n i e w ą t p l i w a . Ostatni okres trwania na­
szego potwierdza, jako istotną, tę linię życia narodowego, k t ó ­
rą przed wiekami w y b r a l i dla narodu założyciele p a ń s t w a pol­
skiego: Mieszko i Chrobry. Tysiącletnia historia potwierdza, że
Kościół katolicki i jego wiara nie jest tylko dodatkiem histo­
rycznym do polskości, ale jest jej składnikiem istotnym —
w skali makrospołecznej. Kościół w swej działalności utożsa­
mił się — w Polsce — z narodem i jego losem.
f) Fakt jednak utożsamienia się Kościoła rzymskokatoli­
ckiego w Polsce, z narodem, jest z a u w a ż a n y — jak wspomnia­
no — w skali makroskopowej, co wcale nie znaczy, by dla
każdego Polaka racją dostateczną jego polskości było wyzna­
nie r e l i g i i rzymskokatolickiej. Historia bowiem dostarcza nam
bardzo wielu nazwisk wybitnych Polaków, k t ó r z y nie b y l i ka­
tolikami, ale należeli do różnych w y z n a ń (wyznawali religię
28
O.
Mieczysław
A.
Krąpiec
Mojżeszową, islam, p r a w o s ł a w i e , Kościół reformowany w jego
r ó ż n y c h odmianach, niekiedy wyznawali i ateizm i j a k ą ś postać
deizmu) i wnieśli do k u l t u r y polskiej bardzo duże i cenne war­
tości. Budzą oni u wszystkich wysoki podziw i wdzięczność
za ich pracę, twórczość i wzbogacenie rodzimej k u l t u r y . Jest
nawet możliwe, że to w ł a ś n i e ich „ w y z n a n i o w e " stanowisko,
odmienne od katolickiego, dało im impuls do kulturowej t w ó r ­
czości, lub przynajmniej im pomagało do pogłębienia lub po­
szerzenia narodowej k u l t u r y . Ale właśnie ich praca i t w ó r ­
czość albo w y r a s t a ł a z gleby narodowej (w makro-skali: kato­
lickiej) k u l t u r y , albo przyjęła się — jak ziarno rzucone na r o ­
lę urodzajną — na tej glebie kulturowej, k t ó r a w p r z e ż y w a ­
niu całego narodu, nie była glebą zakwaszoną nienawiścią,
ciasnotą i nietolerancją. To właśnie polska tradycyjna toleran­
cja w y p ł y w a ł a z ducha chrześcijańskiego, otwartego na czło­
wieka drugiego i jego sprawy. A w takim właśnie duchu był
wychowywany przez tysiąc lat nasz n a r ó d przez „ p a n u j ą c ą "
lub dominującą w naszym społeczeństwie religię katolicką,
jako religię zasadniczej większości narodu.
4. P R Ó B Y C H A R A K T E R Y S T Y K I POLSKIEGO N A R O D U
Dzisiaj, gdy wraz z c a ł y m narodem, p r z e ż y w a m y czasy
przełomowe i niezwykle brzemienne dla n a s t ę p n y c h pokoleń,
k t ó r y c h „ b y ć " lub „nie b y ć " zależy od postawy społecznej
i indywidualnej obecnego pokolenia — otrzymujemy ze ś r o ­
dowiska Kościoła katolickiego niezwykle cenną pomoc i sfor­
m u ł o w a n i a , mające się stać drogowskazem na naszej trudnej
drodze. Wskazania te dotyczą zasadniczo trzech dziedzin:
a) samego człowieka, b) s t o s u n k ó w międzyludzkich, c) stosun­
ku do pracy i jej w y t w o r ó w , a więc — m ó w i ą c grosso modo
— narodowego mienia. I te zagadnienia stanowią osnowę tej
pracy. Są to zagadnienia stanowiące istotne z r ę b y tzw. „ k a ­
tolickiej nauki społecznej" Kościoła. Ich rozumienie, i na t y m
tle rozwiązywanie zagadnień dotyczących ludzi żyjących
ROZWAŻANIA
O
NARODZIE
29
w społecznych organizacjach: rodziny, narodu, p a ń s t w a , sto­
s u n k ó w międzyludzkich mogą stanowić podstawę teorii poli­
t y k i , rozumianej filozoficznie (czym jest polityka, jako realny
sposób istnienia człowieka w społeczeństwie) i mogą przyczy­
nić się do prób wyznaczania takich międzyludzkich relacji,
które w bezkonfliktowy sposób przyczynią się do realizowa­
nia wspólnego dobra ludzi.
Wśród nich należy w y a k c e n t o w a ć te relacje, k t ó r e są w ł a ­
ściwe dla polskiego narodu i k t ó r e pozwolą przez to bliżej
zrozumieć jego n a r o d o w ą odrębność. Cechy te niewątpliwie
mieszczą się w analogicznie ogólnym schemacie narodu —
w szczególnym zastosowaniu do narodu polskiego, k t ó r y przez
w i e k i się kształtuje i którego dzieje realne należy poznać by
je zinterioryzować i z n i m i się „.utożsamić". Takie zaś utoż­
samianie się pozwala na zdystansowanie się i k r y t y k ę t y c h
e l e m e n t ó w życia narodu, k t ó r e j a w i ł y się i jawią jako zbyte­
czne lub nawet szkodliwe. Jest jednak niezmiernie trudno
wskazać na czynniki c h a r a k t e r y z u j ą c e ostro poszczególny na­
ród, w t y m zaś szczególnie naród polski, znajdujący się w t y m
a nie i n n y m miejscu Europy, na k t ó r y m ścierały się różne
k u l t u r y , różne ludy i różne interesy n a r o d ó w i p a ń s t w dyspo­
nujących przemocą militarną.
a) Niemniej jednak nie można uciec od „zapisu historii"
j a k i nosi cały naród i k t ó r y — poprzez interioryzację i utoż­
samienie się z losem dziejowym — nosi w sobie t a k ż e k a ż d y
członek tego narodu.
W naszej historii, zwłaszcza w dobie zaborów, w t y m szcze­
gólnie totalitarnego zaboru: ziemi, ciała i duszy ostatnich
lat 50, z a u w a ż a m y bardzo symptomatyczne zjawisko dzisiaj,
j a k i m jest ośmieszanie i zwalczanie w a r t o ś c i tradycyjnych
polskości •— dziedzictwa religii katolickiej. Dla niektórych
„ P o l a k - k a t o i i k " staje się wartością ujemną, co na tle głębo­
kiego kryzysu moralnego i ekonomicznego naszego społeczeń­
stwa zyskuje nawet dziennikarskie uznanie •— jak o t y m ś w i a ­
dczy w y w i a d Fredro Bonieckiego w „Wolnej Europie". Zapo­
mina się przy t y m , że to w ł a ś n i e antyreligijna i antypolska
30
O.
Mieczysław
A.
Krąpiec
systemowa ideologia komunistyczna przez całe półwiecze ce­
lowo d e p r a w o w a ł a Naród poprzez k ł a m s t w o i pół-prawdy,
poprzez niszczenie wartości religijnej, by zniszczyć, a przynaj­
mniej osłabić jego narodową tożsamość, czyniąc z Narodu za­
tomizowaną, antyreligijną, zwolnioną z moralności i u ż y w a ­
nia rozumu — „masę ludzką", k i e r o w a n ą namiętnościami
i wytresowanymi odruchami. A proces ten prowadzony w imię
„wolnej m y ś l i " i jawiącego się liberalizmu t r w a nadal, nawet
się nasila w oparciu o pozory demokracji i hasła „wchodzenia
do Europy", jakoby ta Europa m i a ł a być wspólnotą pornogra­
ficzną, alkoholiczną, w y z u t ą z poszanowania ludzkiego życia,
aborcyjną i eutanazyjną.
Dlaczego jednak akcentuje się czynnik religijny, jako je­
den z podstawowych e l e m e n t ó w k o n s t y t u u j ą c y c h Naród,
w t y m szczególnie Naród Polski? Wydaje się, że istnieją ku
temu dwa powody, pierwszy, że t a k ą jest nasza historia, a pa­
mięć historyczna jest t y m czynnikiem, k t ó r e g o odrzucenie,
uniemożliwia trwanie jednego narodu; a po w t ó r e dlatego, że
sama religia jest ogniskową k u l t u r y , k t ó r a jest „duszą" same­
go narodu.
Po pierwsze — religia rzymskokatolicka (jak już wykaza­
no) przez cały czas istnienia Polski b y ł a jakby niszą, w k t ó r e j
naród organizował się, jednoczył, wzmacniał i działał, i w k t ó ­
rej w czasie narodowych nieszczęść się „ z a m y k a ł " . Religia ta
stała się własnością Polaków w całym trudnym tysiącleciu;
dlatego nie sposób zrozumieć dziejów tego narodu bez r e l i g i i
rzymskokatolickiej. Wyraził to R. Dmowski: „Gdy zrobimy
wysiłek myśli, prowadzący do głębszego poznania źródeł po­
chodzenia p i e r w i a s t k ó w naszej duszy, k t ó r e czynią nas ludźmi,
takimi j a k i m i dziś j e s t e ś m y i nowoczesnym narodem europej­
skim, to się okaże, że t k w i ą one z a r ó w n o w naszym prasta­
r y m gruncie etnicznym i w istnieniu przez w i e k i p a ń s t w a polskego, jak i w naszym od dziesięciu w i e k ó w t r w a j ą c y m ka­
tolicyzmie. Katolicyzm nie jest dodatkiem do polskości, zabar­
wieniem jej na pewien -sposób, ale t k w i w jej istocie, w zna­
cznej mierze stanowi jej istotę. Usiłowanie oddzielenia u nas
ROZWAŻANIA
O
NARODZIE
31
katolicyzmu od polskości, oderwania narodu od religii i od K o ­
ścioła, jest niszczeniem samej istoty narodu" (Kościół, Naród
i Państwo).
Na współczesne, dziennikarskie zarzuty (dziennikarzy w y ­
chowanych przez PRL) pod adresem religii katolickiej i jej
r o l i niezbyt pozytywnej w naszych dziejach, w y r a ż a j ą c y c h
zarazem przekonanie, że lepiej by było, gdyby w Polsce zapa­
nował protestantyzm, k t ó r y by nas „zrównał" z przodujący­
mi narodami Europy i A m e r y k i — można odpowiedzieć, że
w takim właśnie wypadku już by Polski nie było od czasów
„ P o t o p u " szwedzkiego, gdyż b y ł b y zrealizowany zaprojekto­
wany podział Polski. W ą t p l i w ą jest natomiast argumentacja
0 „wyższości" protestantyzmu nad katolicyzmem (z punktu
widzenia politycznego!) — gdyż sprawa w i a r y i jej wartości
jest poza dyskusją. Wiara ma cele transcendentne i wieczne,
1 może stać tylko na prawdzie, a nie na skuteczności politycz­
nych działań. Ale ciekawie s p r a w ę rzekomej wyższości prote­
stantyzmu nad katolicyzmem omawia w cytowanej rozprawie
(Kościół, Naród i Państwo) Roman Dmowski. Warto przypo­
m n i e ć sobie u r y w k i tych r o z w a ż a ń : „Reformacja w swej isto­
cie była rozpętaniem egoizmów panujących i narodów, k t ó r e
z e r w a ł y z Rzymem, zorganizowaniem się ich energii, do bez­
względnej, nie przebierającej w środkach w a l k i z i n n y m i na­
rodami. Najlepszą ilustracją tej prawdy była walka A n g l i i dą­
żącej do zniszczenia potęgi katolickiej Hiszpanii, prowadzona
drogą popieranego przez Elżbietę najordynarniejszego korsarstwa w latach, kiedy m i ę d z y obu p a ń s t w a m i formalnie pano­
wał pokój; taką samą, bliższą nam jej ilustracją była polityka
e l e k t o r ó w brandenburskich i k r ó l ó w pruskich wobec Polski.
To, jak powiedzieliśmy, było jedną z przyczyn przewagi poli­
tycznej n a r o d ó w protestanckich nad katolickimi". Nieco wcze­
śniej pisze ten autor: „...wyższość n a r o d ó w protestanckich nad
katolickimi miała liczne źródła(...) miała je w położeniu geogra­
ficznym k r a j ó w i w ich zasobach przyrodzonych; w t y m , że
siłę narodów katolickich rozbijała występująca pod rozmaity­
mi postaciami walka masonerii przeciw Kościołowi, walka,
32
O.
Mieczysław
A.
Krąpiec
której nie było w krajach protestanckich, gdzie masoneria dla
w y z n a ń i sekt stała się rodzajem nad-kościoła; w t y m , że pro­
testantyzm, b ę d ą c y etycznie n a w r ó c e n i e m w znacznej mierze
od Ewangelii ku Staremu Testamentowi, był jakby religią
stworzoną na okres rodzącego się w dobie Reformacji nowo­
czesnego kapitalizmu europejskiego; wreszcie w t y m , że w y z ­
wolenie się spod w ł a d z y duchowej Rzymu dało p a n u j ą c y m
i narodom pełną swobodę działania, rozpętało do skrajności
ich egoizm dynastyczny i narodowy, pozwalało im na nieprzebieranie w środkach w a l k i " . Słowem — jak już poprzednio
wspomniano — politykę przeniesiono ze sfery moralności do
sfery ,,sztuki" rządzenia; a sztuka jako sztuka nie ogląda się
na moralność, to w dziedzinie p o l i t y k i postulował N. Machiavelii. Wszystko to — t j . teoria i praktyka X V I I I , X I X i XX
wieku — jednak doprowadziło do totalitaryzmu, a ten jest
obcy kulturze polskiego tysiąclecia. Raczej doświadczaliśmy
słabych, rodzimych rządów...
;
Po w t ó r e —- sama religia staje się racją uzasadniającą l u ­
dzkie działanie kulturowe. Wprawdzie wielu bywa twórców
kulturowych niereligijnych, jak np. wielu profesorów uniwer­
sytetu było i jest niewierzącymi, wielu a r t y s t ó w wyznaje
ateizm, wiele polityków nie liczy się z, moralnością w swym po­
s t ę p o w a n i u i uznaje to za dodatkowy argument swej wysokiej
profesjonalności — t y m niemniej żaden człowiek nie działa
bez zasadniczych impulsów, mniej lub bardziej u ś w i a d o m i o ­
nych, nakłaniających w sposób ostateczny do takiego a nie
innego działania. I właśnie te impulsy-motywy ostateczne są
motywami właśnie religijnymi, albo w sensie prawdziwościo­
w y m , albo też w sensie mitycznym. Nigdy w ludzkiej k u l t u ­
rze nie brakowało m i t ó w i mitycznych „bogów". B y ł y w na­
szej zachodnio-europejskiej kulturze grecko-rzymskiej b ó s t w a
olimpijskie:
Mocy-Zeusa-Jowisza,
Miłości-Afrodyty-Wenery,
Wojny-Aresa, Przemysłu-Rzemiosła-Hefajstosa, Handlu-Komunikacji-Hermesa-Merkurego itp. Człowiek nie potrafi żyć bez
rzeczywiście obranej Transcendencji Boga Osoby lub w y i m a ­
ginowanej, wygodnej, mitycznej postaci pseudo-transcendensu.
ROZWAŻANIA
O
NARODZIE
33
Dlatego przy upadku religii pojawiają się „bóstwa" równie
groźne (jak dla niektórych 'wygodne), bóstwa, w imię k t ó r y c h
skazano na straszną śmierć setki milionów ludzi. Pojawiły
się bóstwa REWOLUCJI, P O S T Ę P U , N A U K I , POKOJU
(będziemy tak zaciekle walczyć o pokój •— dopóki nie zbu­
rzymy wszystkich domów mieszkalnych — „śmiano się"
w ZSRR), D E M O K R A C J I i t d . Człowiek potrzebuje ostatecz­
nych m o t y w ó w - i m p u l s ó w usensowniających jego ludzkie, t r u ­
dne działanie. A właśnie religię pojmuje się jako między oso­
bą ludzką i boską relację, nacechowaną ostatecznym uzasad­
nieniem wszelkiego ludzkiego działania jako ludzkiego więc
racjonalnego. S t ą d religia przenika i rzeczywiście ostatecznie
uzasadnia — stając się jakby ogniskową ludzkich zabiegów
poznawczych, wolitywnych, twórczych... Nie można zatem w y ­
rzucić m o t y w ó w religijnych, gdyż one zmienią charakter z ra­
cjonalnego i uzasadnionego typu, na działanie o motywach
ostatecznych pozaracjonalnych, mitycznych — co zresztą ce­
lowo się propaguje w celu wyrugowania religii racjonalnie
rozumianej. Dlatego też n a r ó d polski nie ma się czego „ w s t y ­
dzić" swych religijnych m o t y w ó w działania, gdyż one są zaw­
sze obecne w k a ż d y m człowieku — jako właśnie m o t y w y osta­
teczne, k t ó r e należy sobie do końca uświadomić. Spontanicz­
ne zaś uznawanie tych m o t y w ó w religijnych świadczy jedy­
nie o odziedziczonej wysokiej kulturze społecznej, w której
jednostka może racjonalnie dojrzewać. Groźne są zasadnicze ten­
dencje zastępowania m o t y w ó w ostatecznych, racjonalnie r e l i g i j ­
nych, motywami-impulsami infra-racjonalnymi, podniesionymi
do godności „bóstw", gdyż takie „bóstwa" jak P O S T Ę P , RE­
WOLUCJA, W O L N A MIŁOŚĆ, W O L N O M Y Ś L I C I E L S T W O —
są bardzo krwawe i groźne, same nie znoszą tolerancji — cho­
ciaż domagają się jej dla siebie od religii autentycznej.
Jak wiadomo, kultura rozwija się w czterech wielkich nur­
tach ludzkiego działania: poznania, w jego przed naukowym
i naukowym wyrazie; moralności utrwalającej się w obycza­
jowości; poznaniu twórczym i technicznym, oraz religii. I t y l ­
ko religia jest osobowym przeżyciem racjonalnym, w i ą ż ą c y m
3 — Człowiek w kulturze
34
O.
Mieczysław
A.
Krąpiec
człowieka z Transcendensem (Bogiem), jako t y m , kto ostatecz­
nie uzasadnia l u d z k ą postawę, w y r a ż a j ą c ą się w decyzjach ż y ­
ciowych człowieka.
Tak więc ludzkie poznanie, komunikowane w t y m samym
ojczystym języku, staje się bazą świadomości wspólnoty na­
rodowej, tej wspólnoty, k t ó r a utożsamia się z jej przeszłością,
jej teraźniejszością i bierze udział w odpowiedzialnym formo­
waniu przyszłości. Człowiek, jako członek tego samego narodu
ogniskuje w sobie (wyrażając to w swej racjonalnej działalno­
ści) — przeszłość (tak wielką jak i małą) swego narodu; przy­
czynia się do formowania, w ciuchu tożsamości historycznej,
teraźniejszości, a przez to samo realnej przyszłości. K r y t y k a
przeszłości i teraźniejszości narodowej może się odpowiedzialnie
w y r a z i ć za cenę utożsamienia się z narodem. Inaczej będzie
albo k r y t y k ą teoretyczną, albo polityczną i n s t r u m e n t a l i z a c j ą
krytykującego.
b) Szczególnie cennym dziedzictwem narodowym jest jego
moralność, utrwalająca się w społecznej obyczajowości. Ogólno­
ludzka moralność przybiera postać moralności chrześcijańskiej,
gdy dla uzasadnienia moralnego postępowania odwołuje się
do — ukazanego w Objawieniu celu i sensu ludzkiego życia
zmierzającego do ostatecznego zjednoczenia się z Bogiem na
zawsze; gdy przymierza się do w z o r ó w nadprzyrodzonych uka­
zanych w Osobie i nauczaniu Chrystusa; gdy liczy na skutecz­
ną pomoc — w postaci łaski — zsyłanej przez Boga, z k t ó r y m
utrzymuje się modlitewny kontakt. Moralność chrześcijańska
— i etyka jako teoria moralności — jedyna, poprzez wyakcen­
towanie i ustawienie na pierwszym miejscu miłości Boga i bliź­
niego, racjonalnie uzasadniała poświęcenie się dla drugich •—
do granic śmierci — w pracy i obronie Ojczyzny, jako naj­
wyższej doczesnej w a r t o ś c i otwierającej „ b r a m y niebios".
Wspólne przeżywanie moralności, przepojonej religijnymi mo­
t y w a m i tworzy bezcenny narodowy obyczaj jako bezpieczną
kolebę k u l t u r o w ą .
Nade wszystko m o r a l n o ś ć chrześcijańska daje ostateczne
podstawy dla solidaryzmu ogólnoludzkiego. Etyka chrześcijan-
ROZWAŻANIA
O
NARODZIE
35
ska jest bardzo ściśle związana z religią, do tego stopnia, że
w t ó r n y m odniesieniem każdego aktu ludzkiego moralnego jest
ostatecznie Bóg, k t ó r y — w e d ł u g Objawienia — jest „ O j c e m "
wszystkich ludzi; i wszyscy ludzie zostali utworzeni „na obraz
i podobieństwo Boga" przez posiadanie w sobie poznającego
i zdolnego do miłości ducha. Nadto — w e d ł u g Objawienia •—
wszyscy ludzie są przeznaczeni na życie wieczne w najbliż­
szej łączności z Bogiem w wieczności. Zatem każda ludzka
osoba, będąc szczególnie związana więzami „dziecięctwa" Bo­
żego jest zarazem związana z osobami drugimi d u c h o w ą w i ę ­
zią tak wspólnej pochodności jak i wspólnego przeznaczenia
ostatecznego. Życie na ziemi jest pojęte jako „ p i e l g r z y m o w a ­
nie" przez śmierć ku wiecznemu życiu w pełni doskonałości
i szczęścia. Samo zaś „ p i e l g r z y m o w a n i e " , czyli życie doczesne
jest r ó ż n o r o d n i e wspomagane przez współtowarzyszące osoby,
z k t ó r y c h każda spełnia specjalny zamysł Boga i specjalną
„ p o m o c " dla drugiego. W takiej właśnie perspektywie i rozu­
mieniu życia ludzkiego — wszystkich ludzi więcej wiąże niż
dzieli. Wiąże ich wspólne, od Boga pochodzenie i wspólne,
z Bogiem ostateczne, wiekuiste, zjednoczenie. Dzielić może j e ­
dynie u ż y w a n i e niektórych „środków" u ż y w a n y c h w „drodze"
ku wiecznemu przeznaczeniu. I u ś w i a d o m i e n i e sobie takiego
sensu ludzkiego życia, stwarza zasadniczą p o d s t a w ę solidaryz­
mu ogólnoludzkiego, k t ó r y powinien spory o bogactwa „tego
świata" doprowadzić do właściwych w y m i a r ó w : sporu o środki
„bardziej komfortowego" życia. To powinno zasadniczo stępić
wojenne zapędy pomiędzy narodami i r ó ż n y m i grupami ludzi.
U nas P o l a k ó w — współżyto przez stulecia z Ż y d a m i , Maho­
metanami i ludami ościennymi.
c) Stanowisko społecznego solidaryzmu nie przekreśla soli­
daryzmu narodowego i wspólnej obrony tych wartości, k t ó r e
istotnie lub w wysokiej mierze są związane z realizowaniem
ludzkiego przeznaczenia. Dlatego moralnie konieczną b y ł a i jest
obrona wartości najwyższych, stanowiących „wspólne dobro"
narodu i p a ń s t w a i każdej osoby. I tylko w perspektywie wiecz­
nego życia, m o ż n a zażądać poświęcenia życia doczesnego po-
36
O.
Mieczysław
A.
Krąpiec
szczególnej jednostki, dla obrony wartości najwyższych •— oso­
bowych. W naszych dziejach b y ł y liczne ofiary z życia Po­
laków za ludzką i narodową wolność — która, jedynie,
umożliwia życie człowieka jako osoby rozumnej. Były ofiary
w obronie w i a r y objawionej przeciw m u z u ł m a n o m , k t ó r y c h
kultura groziła zniszczeniem k u l t u r y ojczystej. Świadomość
poświęcenia milionów r o d a k ó w za te wartości tworzy także
narodowy solidaryzm Polaków. Nie są bowiem obojętne, dla
więzów narodowych, ofiary życia pod Legnicą, Chotynią, Grun­
waldem, Cecora, Chocimiem, Warszawą, na szerokich ziemiach
ZSRR w Gułagach, w obozach koncentracyjnych hitleryzmu
i t d . P a m i ę ć tych ofiar jest zapisem nie m o g ą c y m zaginąć
w świadomości tego, kto jest Polakiem. U m i ł o w a n i e wolności
człowieka, w w o l n y m narodzie, była szczególnie doceniana
w świadomości P o l a k ó w i to do tego stopnia, że w a l k i z za­
borcą nie m i a ł y być prowadzone w imię „ z e m s t y " czy niena­
wiści ale pod hasłem „za wolność naszą i waszą". Instynktow­
nie bowiem w y c z u w a ł nasz naród, że pozbawienie wolności jest
r ó w n o w a ż n e pozbawieniu podstaw „bycia człowiekiem", jeśli
właśnie „bycie człowiekiem" realizuje się w wolnych aktach
decyzyjnych, w k t ó r y c h to my sami determinujemy siebie do
działania. A k t decyzyjny stoi u podstaw „bycia człowiekiem"
działającym jako osoba. Wszelkie bowiem ludzkie działania
ogniskują się w akcie decyzyjnym, k t ó r y w swej istocie jest
właśnie w o l n y m wyborem dla siebie takiego sądu praktycznego
o dobru — poprzez k t ó r y to sąd my sami siebie determinu­
jemy do racjonalnego działania i konstytuujemy siebie przy­
czyną sprawczego naszego działania. Pozbawienie więc w o l ­
ności osoby ludzkiej uderza w podstawy możliwości wykona­
nia aktu decyzyjnego. Oczywiście pozbawienie wolności nie
zawsze i nie we wszystkich potrafi realnie ograniczyć w e w n ę t r z ­
ną wolność, niemniej jest realnym zabiegiem skierowanym
w t y m celu.
Dlatego w pieśniach narodowych i ludowych moment w o l ­
ności tak mocno był w naszej narodowej kulturze p o d k r e ś l a ­
ny. A największe spustoszenie ustrój totalitarny s p r a w i ł w sy-
ROZWAŻANIA
O
NARODZIE
37
tuacji właśnie „decyzyjnej", gdzie wielu wyżej nad wolność
— podstawowy warunek godnego bycia osobą — stawia sprawy
„gospodarcze", nie te realne, podejmowane w wolnych aktach
decyzyjnych, ale te, k t ó r e mają „napełnić" nienasycony worek
wielorakich pożądań jednostki. Obniżenie się moralności, za­
nikanie obyczajowości (która jakoś u t r w a l a ł a wartości moral­
ne w obrzędach i zwyczajach) wskazuje na to, że k u l t u r a na­
rodowa — a k u l t u r ą są i pozostaną i religia, i sztuka, i moral­
ność — znajduje się w d u ż y m stopniu zagrożona i trzeba
zorganizowanej pracy pokoleń, aby wrócić do stanu r ó w n o w a g i .
O.
Mieczysław
A.
Krąpiec

Podobne dokumenty